Miejsce, w którym rozgrywają się najważniejsze mecze Quidditcha. To tutaj narodowa reprezentacja Anglii walczy z przeciwnikami o tytuł mistrza, to tu kluby próbują pokonać przeciwników z najdalszych zakątków świata. Każdy gracz, który miał okazję stanąć do meczu na tym stadionie, cieszy się niezwykłym prestiżem. Nie dziwne więc, że młodzi czarodzieje tęsknie spoglądając z trybun, wyobrażają sobie, iż za parę lat będą tu występować. Niestety udaje się to tylko najlepszym.
Dzień Quidditcha:
Dzień Quidditcha
Dwudziesty czwarty maja to dzień ogromnej frajdy dla wielu młodych czarodziejów, ponieważ na stadionach narodowych w każdym kraju można spotkać swoich idoli, a nawet z nimi zagrać. Departament Magicznych Gier i Zabaw po dogadaniu się z drużynami i główną reprezentacją swojego kraju organizuje wraz z nimi mnóstwo miotlarskich konkurencji, wywiadów i zabaw. Czasem nawet na koniec dnia odbywa się mecz między najlepszymi zawodnikami, a cały dochód z tego przedsięwzięcia jest przekazywany na cele charytatywne (70%) i organizację kolejnych (30%). W tym roku imprezę rozpoczyna pokazowy mecz Tajfunów z Tutshill, którego zawodnicy przez cały event będą dostępni dla zainteresowanych w strefie V.I.P.
Wystawa nowych modeli i tester mioteł
Dzień Quidditcha zawsze był idealną okazją dla firm, by zaprezentować to, nad czym obecnie pracują. W tym roku aż dwie miotły doczekały się swoich prezentacji, choć żadna z nich nie jest jeszcze oficjalnie wypuszczona do sprzedaży. Producenci liczą, że dzięki pomocy osób, które odważą się przetestować dziś ich najnowsze wynalazki, będą w stanie pozbyć się ostatnich błędów nim wypuszczą modele na rynek.
Błękitny bojler:
Ulepszona wersja Błękitnej Butli - rodzinnej miotły, która stawia przede wszystkim na wygodę i bezpieczeństwo. Bojler został wyposażony nie tylko w dodatkowe czujki, ale też zwiększono o jedno liczbę siedzisk. Niestety przez to straciła nieco na zwrotności i prędkości. Czego jednak nie robi się dla bezpieczeństwa bombelków!
Test Bojlera:
Jeśli zdecydujesz się przetestować ten model rzuć kością k6, by zobaczyć, co Cię czeka!
1- Miotła wydaje się być bez wad, przynajmniej dopóki z niej nie zsiądziesz z ogromnymi odparzeniami na wewnętrznej stronie ud.
2- Lecisz i lecisz na testerze, ale co chwila czujesz pewne opory ze strony miotły, zupełnie jakby nie chciała współpracować. Co przyspieszasz, ona ogranicza Cię, zwalniając do tempa przeciętnego pieszego.
3- Wszystko zdaje się śmigać bez zarzutów. Prędkość i zwrotność oczywiście odbiega od mioteł sportowych, ale czego się spodziewałeś po rodzinnym transporcie?
4- Nie jest za dobrze. Co chwile czujesz jakieś turbulencje, a miotła podskakuje jak byczek na rodeo. W końcu zrzuca Cię z siebie i lądujesz na glebie. Nawet nie zauważasz, że z kieszeni wypada Ci 20 galeonów. Zgłoś stratę w odpowiednim temacie.
5- Coś się zdecydowanie odwaliło. System czujek może i jest bezpieczny, ale nie, gdy odpala się bez powodu! Alarm jest na tyle męczący i głośny, że przez następne 2 posty dzwoni Ci w uszach, a producenci muszą zamknąć tester na pół godziny, by doprowadzić miotłę do porządku.
6- Śmigasz jak urodzona głowa rodziny, próbująca dowieźć rodzinkę na wakacje. Miotła wydaje się słuchać Ciebie bez zarzutu. Jest tylko jeden malutki problem - nawet nie zauważasz, jak w samozachwycie nad tym modelem gubisz jedno z "dzieci", które leci z Tobą.
Nimbus 2022:
Sportowi wymiatacze rynku nie spoczęli na laurach i znów pracują nad udoskonaleniem klasyki, która od pokoleń zachwyca fanów quidditcha. Nimbus 2022 reklamuje się prędkością lepszą niż najlepsza błyskawica i zwiększeniem zwrotności nawet dla osób "niewymiarowych". Wsiądź na tester i sprawdź sam, czy nie są to przypadkiem tylko czcze obietnice!
Test Nimbusa:
Rzuć kostką k6, by sprawdzić, jak lata Ci się na tym prototypie!
1- Nie idzie Ci najlepiej. Już osiągając połowę maksymalnej prędkości widzisz, że coś jest nie tak. Miotła zdaje się Ciebie nie słuchać i choć mknie jak szalona, praktycznie nie masz nad nią kontroli. Dorzuć kostkę k6, jeśli otrzymasz wynik parzysty - tracisz kontrolę i przywalasz w najbliższą ścianę, obijając sobie kilka kości.
2- Nieważne, czy jesteś sportowcem, miotlarzem z pasji, czy amatorem, miotła zdaje się być idealna dla Ciebie! Wygodna i zwrotna jak rasowy rumak prowadzi Cię przez pole testowe zapewniając wiatr we włosach i przyjemną adrenalinę, a Ty zdajesz się zastanawiać, czy wystarczy Ci zaskórniaków na ten model, gdy w końcu wyjdzie na rynek.
3- Pochylasz się nad trzonkiem, chcąc sprawdzić co to cacko potrafi i dać mu po witkach. Zbliżając się do maksymalnej prędkości zauważasz, że drewno coraz intensywniej wibruje między Twoimi nogami, a miotła nieco zbacza z kursu. Producenci zdecydowanie mają nad czym popracować!
4- Pędzisz jak poparzony, ale to bardzo dobrze! Dogadujesz się z miotłą jak z własnym bratem, a przyglądający się temu trener Nietoperzy z Bellycastle bierze Cię na rozmowę, chcąc zgarnąć Cię pod swoje skrzydła, lub jeśli jesteś amatorem, proponując rozwinąć Twój talent. Czyżby otwierała się przed Tobą szansa na sportową karierę?
5- Nie ma znaczenia, czy latasz od dziecka, czy może dopiero zaczynasz przygodę z miotlarstwem. Nimbus 2022 zdecydowanie nie jest dla Ciebie. Brakuje Ci do niego wyczucia, a w dodatku gubisz z prototypu pęczek witek.
6- Idzie Ci świetnie i najchętniej byś z tej miotły nie schodził. Problem jest tylko taki, że kolejna osoba w kolejce nieco się zdenerwowała czekając aż w końcu dasz szansę innym na wypróbowanie tego cacka. Obrywasz więc zaklęciem, które zrzuca Cię z miotły i lekko obija. Nie martw się, kilka "ojojań" i będzie po bólu!
Zawody Aingingein
Aingingein to Irlandzka gra, która w Anglii nie zdobyła aż takiej popularności, choć bywa rozgrywana na różnego rodzaju festynach. Polega na przebyciu drogi przez płonące beczki bez dna tak, by jak najmniej się poparzyć, a na końcu trzeba przerzucić przez ostatnią z nich kozi pęcherz. Choć weszliśmy w XXI wiek, wciąż nie zamieniono tej tradycyjnej "piłki" na bardziej nowoczesną i ekologiczną wersję.
Zasady:
Reguły gry są proste jak sok dyniowy. Rzucasz dwoma kośćmi k100 oraz jedną k6 i patrzysz na swój wynik. Trzy osoby z największą liczbą punktów mogą liczyć na nagrody (1 miejsce: -50% w wybranym sklepie miotlarskim + specjalna pasta do miotły (+2 do GM) , 2 miejsce: komplet nowych witek do miotły (+2 do GM) oraz "Nimbus: Od zapałki do sportowego czempiona" z autografami Angielskiej kadry narodowej, 3 miejsce: limitowany kask do quidditcha (+2 do GM) z własnym grawerem oraz breloczek złotego znicza.
K100:
Pierwsza kość jest Twoją prędkością bazową, do której możesz dodać 5 za każde 10pkt z GM w kuferku (nie więcej niż 30!).
Druga kość k100 wskazuje, jak idzie Ci przelot przez płonące beczki. Jeśli posiadasz cechę gibki jak lunaballa możesz dodać 5 do swojego wyniku. Jeśli zaś posiadasz cechę połamany gumochłon musisz spadasz na poziom niżej wylosowanej kostki:
<25 Jest tragicznie. Może wypiłeś za dużo piwa, albo po prostu to Twój pierwszy raz na miotle. Nieważny powód, ważne jest to, że parzysz się o każdą z sześciu beczek. Wylosuj, które miejsca na Twoim ciele ucierpiały. Zakręć 6 razy i jeśli jakieś miejsce trafi Ci się więcej niż 3 razy musisz napisać jednopostówkę w Mungu lub u innego uzdrowiciela, który wyleczy Twoje dotkliwe poparzenia. Odpadasz z zawodów, bez rzucania k6!
26- 40 Szału nie ma, ale przynajmniej magiczna karetka nie musi zwozić Cię z boiska! Parzysz się o 3 z 6 beczek w wylosowane miejsca. Ból nieco Ci doskwiera, ale dajesz radę ukończyć lot rzutem kozim pęcherzem. Tracisz jednak 20pkt bazowej prędkości!
41-65 Idzie Ci raczej przeciętnie. Większość beczek pokonujesz bez większego problemu, choć dwie z nich pieszczą Cię swoim ogniem url=https://www.czarodzieje.org/t19816-kolo-tluczkowej-zaglady]w wylosowane miejsca.[/url] Tracisz 10pkt bazowej prędkości.
66- 85 Jest naprawdę dobrze! Co prawda otarłeś się o jedną z beczek i poparzyłeś url=https://www.czarodzieje.org/t19816-kolo-tluczkowej-zaglady]w wylosowane miejsca[/url], ale poza tym docierasz do celu bez większego problemu nie tracąc wcale prędkości. Ba, nawet przyspieszasz na ostatniej prostej. Dodaj sobie 10pkt do bazowej szybkości.
>86 Jesteś na miotle urodzony! Nie straszne Ci beczki, płomienie, prędkość i zakręty! Jak strzała docierasz z pęcherzem pod pachą do celu, gdzie będziesz mógł popisać się również swoją celnością! Dodaj sobie 20pkt do bazowej prędkości.
K6:
Ta kość wskazuje na celność rzutu kozim pęcherzem!:
1- Czy Ty się w ogóle starałeś, czy po prostu chciałeś się pozbyć koziego pęcherza spod pachy? Nie trafiasz w cel, przez co tracisz 10pkt.
2- Tak, wiem, to piwo na stoiskach jest pyszne, ale niestety nie pomaga w celności. Trafiasz co prawda w cel ale ledwo, a pęcherz odbija się od ścianek beczki. Dodaj sobie 5pkt za celność, bo za styl zdecydowanie nic Ci się nie należy!
3- Bycie ścigającym nie jest Twoim powołaniem, ale przynajmniej wiesz, że piłka idzie do dziurki. Pęcherz nieco wyślizguje Ci się z dłoni i wszystko dzieje się nieco na farcie, ale poza tym możesz dodać sobie do wyniku 10pkt!
4- Jest naprawdę poprawnie! Rzut przeciętny, ale celny. Dostajesz za niego dodatkowe 15pkt!
5- Zdecydowanie nie jest to Twoje pierwsze rzucanie piłką do dziury. Twój styl i oko przewyższają to, co pokazuje większość innych zawodników, za co zostajesz nagrodzony dwudziestoma punktami!
6- Jesteś chyba z kaflem (a raczej z kozim pęcherzem) urodzony! Bezbłędnie trafiasz w sam środek beczki i zgarniasz westchnienia podziwu ze strony obserwujących Cię gapiów. Przyznano Ci za ten popis aż 30pkt!
Kod:
<zgs> Zawody Aingingein </zgs> <zgs> K100 na prędkość: </zgs> <zgs> K100 na beczki: </zgs> <zgs> K6: </zgs> <zgs>Ostateczny wynik: Suma pierwszej k100 + modyfikatory z kostek, kuferka i cech eventowych</zgs>
Bez względu na to, czy zajmiesz miejsce na podium, czy nie, dostajesz maskotkę jako nagrodę za uczestnictwo. Wylosuj przy pomocy k6, co Ci się trafia!
Maskotka:
1 - Sroka z Montrose 2 - Nietoperz z Ballycastle 3 - Harpia z Holyhead 4 - Osa z Wimbourne 5 - Pustułka z Kenmare 6 - Jastrząb z Falmouth
I miejsce: Julia Brooks - 160pkt. II miejsce: III miejsce:
Creaothceann
Tak, wszyscy wiemy, że ta gra do legalnych nie należy. Jednak z okazji tak pięknego święta opracowano bezpieczną wersję, którą dopuszczono do dzisiejszych obchodów.
Zasady:
Z leciutkimi kociołkami przywiązanymi do głowy łapiecie materiałowe piłeczki, stylizowane na kamienie. Oczywiście wygrywa ten, kto uzbiera ich najwięcej w określonym czasie!
Rzucacie dwoma kośćmi: literkąoraz k100 i patrzycie na swój wynik. Trzy osoby z największą liczbą punktów mogą liczyć na nagrody (1 miejsce: -50% w wybranym sklepie miotlarskim + specjalna pasta do miotły (+2 do GM) , 2 miejsce: komplet nowych witek do miotły (+2 do GM) oraz "Nimbus: Od zapałki do sportowego czempiona" z autografami Angielskiej kadry narodowej, 3 miejsce: limitowany kask do quidditcha (+2 do GM) z własnym grawerem oraz breloczek złotego znicza).
Literka:
Ta kość pokazuje, co Ci się wydarzy ogólnie podczas zawodów.
A,B - Balansowanie kociołka na głowie, latanie i wypatrywanie piłeczek wcale nie jest takie proste, prawda? Co chwila Twój kociołek przechyla się, a Ty gubisz piłeczki. Od ostatecznego wyniku odejmij 20!
C,D - Nie idzie Ci najlepiej. Co chwila na kogoś wpadasz, przez co oboje macie straty w złapanych piłeczkach. Oznacz drugiego gracza, który bierze udział w zawodach i obydwoje odejmijcie sobie 15 od ostatecznego wyniku.
E,F - Chyba za dzieciaka nosiłeś na głowie wodę ze studni, bo idzie Ci naprawdę wyśmienicie! Piłeczki wypatrujesz jak sokół, a łapiesz je jak magnes, aż kończysz z pełnym garem. Do ostatecznego wyniku dodaj sobie aż 30 punktów!
G,H - Niby nie jest wybitnie, ale zdecydowanie nie jest najgorzej! Kilka piłeczek spada szybciej, niż nadążasz je łapać, ale ostatecznie i tak uzbierałeś pokaźną ilość. Zdecydowanie jest to Twój dobry dzień! Dodajesz do ostatecznego wyniku 15pkt.
I,J - Jest mocno przeciętnie. Coś tam łapiesz, tyle samo Ci umyka, no na nikim wrażenia na pewno nie robisz. Plus jest taki, że przynajmniej nie kończysz z pustymi rękoma, ale prędkość działa na Twoją niekorzyść. Wiejący wiatr sponsoruje Ci lebetiusa. Polecamy wizytę u uzdrowiciela!
K100:
Ta kość determinuje, ile piłeczek znajduje się w Twoim garneczku na koniec zawodów. Jeśli masz cechę gibki jak lunaballa na start dodaj sobie 15 piłeczek, a jeśli natomiast jesteś połamanym gumochłonem odejmij 15 piłeczek.
Każdy biorący udział w zawodach losuje sobie przy pomocy k6 nagrodę za uczestnictwo.
Maskotka:
1 - Sroka z Montrose 2 - Nietoperz z Ballycastle 3 - Harpia z Holyhead 4 - Osa z Wimbourne 5 - Pustułka z Kenmare 6 - Jastrząb z Falmouth
Kod:
<zgs> Zawody Creaothceann </zgs> <zgs> Literka: </zgs> <zgs> K100: </zgs> <zgs>Ostateczny wynik: Suma modyfikatorów z kostek i cech eventowych</zgs>
I miejsce: II miejsce: III miejsce:
Jedzenie i Napoje
Oprócz miotlarskich klasyków i gier organizatorzy zadbali również o to, by nikt nie chodził głodny, czy spragniony. Postawiono stoiska, na których można zaopatrzyć się w różnego rodzaju przekąski i napoje.
Jedzenie:
- czekoladowe znicze
- piernikowe pałki
- marcepanowe miotły
- karmelowe kafle
Napoje:
- Dowolne magiczne piwo
- Big Ben
- Jad Kirlija
- Herbata imbirowa mątwa
- Sen memortka
- Drink "Tłuczek" czyli spirytus z sokiem z cytryny w proporcji 50/50, podawany na lodzie. Kwaśny, mocny i wali po głowie jak tłuczek, stąd też jego nazwa.
- Dyptamowy Smakosz
Upominki
Na wydarzeniu nie mogło zabraknąć niewielkich straganów, oferujących upominki dla każdego fana magicznego sportu. Każdy może zaopatrzyć się tu w fanty z logo swojej ulubionej drużyny, lub sprzęt, który akurat potrzebuje wymienić na nowy. Rozliczeń dokonuj w odpowiednim temacie.
Asortyment:
- Dowolna miotła brytyjska o 50 G taniej niż w spisie. - Limitowana edycja koszulek do Quidditcha (+1 do GM) - 40 G - Bryloczek w kształcie dowolnego modelu miotły - 8 G - Bryloczek z logo dowolnej drużyny Q - 10 G - Magiczne naszywki drużyn Quidditcha z całego świata - 20 G - Zestaw do pielęgnacji miotły - 20 G -Frotka treningowa (+1 do GM) - 50 G
Strefa V.I.P
W tym roku gwiazdami wydarzenia są Tajfuny z Tutshill. Za skromną opłatą 30g można zrobić sobie z nimi zdjęcia, przeprowadzić wywiad, czy poprosić o autograf na ulubionej parze bielizny. Jeśli jesteś dziennikarzem/fotografem lub pracujesz w mediach możesz dostać się do zawodników za darmo w ramach pracowniczej jednopostówki.
Niespodzianka:
By sprawdzić, czy masz farta rzuć literką:
A jak AKYSZ! - Zapłaciłeś za wejście, uszykowałeś zdjęcie do podpisu, a tu KLOPS! Drużyna widocznie właśnie jest w trakcie jakiegoś sporu i ochrona przegania Cię z namiotu. Lepiej się posłuchaj, chyba że lubisz szpitalne klimaty londyńskiej placówki.
B jak Bardzo nam miło - Tajfuny okazują się być kulturalnymi i przesympatycznymi ludźmi. Zagadują Cię i przez dłuższy czas prowadzicie rozmowę, która naturalnie kończy się zdjęciem, czy autografem na czymkolwiek sobie wymarzysz.
C jak Chyba nie taki był plan - Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się śmigać. Robicie sobie zdjęcie w objęciach, jak najlepsze ziomeczki, lecz po jakimś czasie zaczynasz zauważać na swoim ciele charakterystyczne plamy. Okazało się, że jeden z zawodników nieświadomie zaraził Cię kiełkującą w nim groszopryszczką. Przez najbliższy wątek musisz uwzględnić swoją chorobę lub napisać jednopostówkę na przynajmniej 2500 znaków, gdzie leczysz przypadłość.
D jak dumni aż zanadto - Okazuje się, że zawodnicy Tajfunów wcale nie są najlepszymi towarzyszami rozmowy. Cały czas nic tylko chwalą się swoimi osiągnięciami i w ogóle nie zwracają uwagi na to, co mówisz.
E jak Ekscytująca schadzka - Okazuje się, że wpadłeś jednemu z zawodników w oko. Oprócz zdjęcia i autografów dostajesz nawet zaproszenie na wieczornego drinka! Skorzystasz z takiej okazji? Jeśli masz ochotę skorzystać z zaproszenia zgłoś się do najbliższego Mistrza Gry po ingerencję związaną z tym wydarzeniem.
F jak farciarz roku - Rozmowa z drużyną kleiła się na tyle, a zawodnicy polubili Cię tak mocno, że postanowili podarować Ci rzadki upominek. Otrzymujesz od nich jedną z niewielu par rękawic do Quidditcha podpisaną przez legendarnego szukającego Plumptona! Po przedmiot zgłoś się w odpowiednim temacie.
G jak Gruba impreza - Trafiasz w sam środek popijawy. Sportowcy w końcu też ludzie i pić coś muszą. Problem jest jednak taki, że niektórzy z nich są już zdrowo nabzdryngoleni. Dorzuć k6 wynik nieparzysty oznacza, że pijany sportowiec postanowił Cię poobrażać i wywalić z namiotu, a wynik parzysty, to zaproszenie do wspólnego picia z Tajfunami.
H jak Histeria fana - Niby wszystko jest w porządku. Widzisz jak Tajfuny się do Ciebie uśmiechają i wokół panuje bardzo przyjazna atmosfera. Mimo wszystko nagle łapie Cię cholerna trema i ledwo jesteś w stanie cokolwiek z siebie wydusić, a dłonie trzęsą Ci się i pocą tak, że upuszczasz wszystko, co masz w rękach.
I jak Imitacja - Podchodzisz do zawodników, robisz sobie z nimi zdjęcie, rozmawiacie i nagle... Coś zdaje Ci się być nie tak. Przyglądasz się lepiej jednemu z Tajfunów i zdajesz sobie sprawę, że to wcale nie zawodnik drużyny, a ktoś cholernie do niego podobny. Widać ktoś był tu zbyt ważny, by osobiście pojawić się na spotkaniu z fanami.
J jak jagodowa przygoda - Tego to się chyba nie spodziewałeś. Po pogawędce z Tajfunami nie dość, że otrzymałeś to, na czym Ci zależało, to jeszcze zawodnicy dorzucili Ci butelkę jagodowego jabola. To się nazywa przyjemne z pożytecznym!
Uwaga! Wyniki konkurencji i rozdanie nagród odbędzie się 8 czerwca! Do tego momentu tabela wyników może ulegać zmianie.
Autor
Wiadomość
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Spośród wielu sportowców i amatorów latania, którymi Krukonka otaczała się na co dzień, najbliżej jej było do Strauss. Lubiła z nią ćwiczyć jak mało z kim. Znały się od pierwszej klasy, praktycznie od samego początku uczęszczały na lekcje latania i treningi, tak więc siłą rzeczy traktowała ją jako… rywalkę. W Brooks nie było jednak żadnej negatywnej myśli w stosunku do koleżanki. Podziwiała ją, doceniała jej niebotyczny talent oraz pracowitość. I właśnie przez to, że Strauss była najlepsza, Brooks cały czas się rozwijała, chcąc jej dorównać czy w końcu przegonić w miotlarskim rzemiośle. Można więc powiedzieć, że to istniejąca jedynie w jej głowie rywalizacja, napędzała ją do coraz cięższej pracy. Tym razem przyszło im wspólnie trenować w ramach kadry narodowej. Ostatni mecz ze szkołą udowodnił Angielce, że jeszcze długa droga przed nimi i że chcąc myśleć o wygrywaniu, muszą stanowić harmonijną jedność.
Gdy dziewczyny się już rozgrzały i dokładnie rozciągnęły, pałkarka wsiadła na miotłę i podzieliła się z Violką swoim pomysłem na trening.
-Co powiesz na to? Twoim zadaniem jest przelecenie przez slalom z pętel i trafienie kaflem do obręczy, a moim – uniemożliwienie Ci tego za pomocą tłuczka.
Spoiler:
Mechanika:
Mechanika jest prosta jak mózg gryfona. Rzucasz 2xk6, podobnie jak ja. Jeżeli twój łączny wynik będzie wyższy od mojego, trafiasz. Jeżeli mój – obrywasz tłuczkiem. Mamy oczywiście przerzuty - za 20 pkt z GM przysługuje 1. Sprzęt się nie wlicza do puli.
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Sro 15 Gru 2021 - 10:39, w całości zmieniany 1 raz
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Naprawdę cieszyła się na kolejny trening z Brooks. W zasadzie była ona jedną z nielicznych osób, na które mogła liczyć w sprawie wspólnych ćwiczeń i dalszego rozwijania się pod względem sportowym. Nic dziwnego, że i tym razem wyczekiwała w napięciu, co też takiego ta miała wymyślić w związku ze zbliżającym się meczem kadrowym, do którego musiały się przygotować. Po przebraniu się w szatni i sprawdzeniu czy na pewno jej miotła znajduje się w idealnym stanie do latania (a było tak, bo niedawno znowu ją konserwowała), ruszyła na boisko, aby tam razem z Brooks nieco się rozruszać i rozgrzać mięśnie przed wskoczeniem na Nimbusa, który wiernie jej towarzyszył w tym treningu. - Wow, znowu bierzesz mnie na celownik. Powodzenia - rzuciła w jej kierunku, sięgając po kafla. Przerzuciła nogę przez trzonek miotły i odbiła się mocno o ziemi, wzbijając się w powietrze i kierując w stronę poustawianych w slalom pętli, przez które miała przelecieć, zręcznie lawirując przy tym miotłą i starając się stale mieć w zasięgu wzroku zarówno Julię jak i tłuczek, na którego polowała, co wcale nie było takim łatwym zadaniem jak jej się to wydawało.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Trafienie Strauss to nie lada wyzwanie. Była lekka, niska i zwinna, a do tego świetnie panowała nad miotłą, dlatego posłanie tłuczka prosto w nią, nie należało do najprostszych. Brooks musiała więc myśleć, myśleć i jeszcze raz myśleć. Starała się przewidzieć tor lotu ścigającej, a także tak ułożyć miotłę, aby mieć jak najlepszą pozycję do oddania uderzenia. Sprawy nie ułatwiał zimny grudniowy wiatr, przez który dłonie, w których trzymała pałkę, były przemarznięte do granic możliwości. Okazja do ataku nadarzyła się na długo przed tym, nim Violka zebrała się do oddania rzutu na pętle. Młoda Harpia chwyciła pałkę w obie dłonie, zaparła się stopami o podnóżek, wzięła zamach i posłała żelazną kulę w kierunku dziewczyny. I wszystko wskazywało na to, że jej się udało. Otóż była w błędzie. Tłuczek co prawda otarł się o miotłę Strauss, ale w żaden sposób nie uniemożliwił jej rzutu kaflem. Mimo to była z siebie zadowolona, bo odległość do Violi była naprawdę pokaźna.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Już tak nie przesadzajmy z tym lekka i niska. Na pewno jednak nie brakowało jej obeznania z miotłą i doświadczenia w prowadzeniu jej pewną ręką tak, by wchodzić w te nawet bardziej skomplikowane i precyzyjne manewry, a wszystko po to, by uniknąć tłuczka, który miał lada chwila w nią uderzyć. Śmiało można było stwierdzić, że ich umiejętności znajdowały się na podobnym poziomie. Zwłaszcza w momencie, gdy posłana przez Brooks żalazna piłka otarła się o jej miotłę w momencie, gdy miała wykonać rzut na pętlę. Owszem może i lekko wpłynął na tor jej lotu, ale ścigająca trzymała się mocno trzonka i jedynie wykręcając lekko tułów wykonała atak kaflem bez większych problemów. - 10:0 dla mnie! - zawołała w kierunku Julii, korzystając z systemu Quidditchowego, gdzie pojedyncze punkty liczone były w dziesiątkach. Zaraz też chwyciła ponownie kafel, szykując się do następnej szarży na pole bramkowe, gotowa wykonać jeszcze raz skomplikowany slalom. Oby i tym razem Brooks jej w tym nie przeszkodziła.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Lekka i niska? Jak najbardziej i był to komplement, choć niewypowiedziany. Nie dało się jednak ukryć, że Strauss była kurduplem. Była w końcu od niej niższa o CAŁE 2 CENTYMETRY! Zresztą, niska waga była u miotlarzy zaletą, bo dzięki temu miotła była zwinniejsza i po prostu szybsza. I niestety czystokrwista koleżanka dawała temu anjlepszy dowód, bo choć pierwszy tłuczek posłany był perfekcyjnie, to jednak nie wystarczyło to do tego, by przeszkodzić jej w celnym rzucie na pętle.
- dZiEsIęĆ zErO dLa mNiE… PFFFF – wyszczerzyła się pałkarka, przedrzeźniając Violkę. – Nie przyzwyczajaj się!
Strauss rzuciła jej rękawice, co jedynie zwiększyło zapał Julki. I kiedy ścigająca ponownie ruszyła w kierunku pętli, tym razem postanowiła coś zmienić. Poprzednim razem popełniła ten błąd, że dała jej zbyt wiele czasu na reakcję, bo tłuczek miał znacznie dłuższą drogę do pokonania. Właśnie dlatego postanowiła zmniejszyć odległość do ścigającej, wychodząc tym samym tłuczkowi na spotkanie. I pomysł ten okazał się strzałem w dziesiątkę, bo żelazna kula tym razem trafiła do celu.
- Ha! Dziesięć do… no, do zera, bo pałkarze nie zdobywają punktów! Chyba nie przemyślałam tej gry do końca – uśmiechnęła się wesoło, ocierając rękawem szaty cieknący nos.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Biorąc pod uwagę ich niewielką różnicę wzrostu śmiało można było podejrzewać, że Brooks pewnie odśpiewałaby jej piosenkę zatytułowaną 1cm Pride (Taller than you), gdyby tylko znała ją i jej tekst w wariancie angielskim. No, ale chwilowo ważniejsze było dla niej unikanie tłuczków. I być może była to kwestia tego, że poczuła się nieco zbyt pewnie z poprzednim sukcesem, albo po prostu winą można było obarczyć to, że chciała tym razem przelecieć przez obręcze szybciej i w pewnym momencie musiała nieco zwolnić, gdyż nie potrafiła wyrobić się na zakręcie, który okazał się być zbyt ostry przy takiej prędkości. No i oczywiście Julia wykorzystała to, trafiając w nią rozpędzonym tłuczkiem, który uderzył w nią na tyle mocno, że zsunęła się z miotły choć wciąż trzymała się jej mocno. Dobrze, że nie spadła z takiej wysokości. Musiała się oczywiście nieco wysilić i ponownie wciągnąć na Nimbusa. - Policzmy to jako 10:10. I tym razem nie pójdzie ci tak łatwo! -zawołała jeszcze w kierunku pałkarki, zabierając się za powtórne wykonanie slalomu. Tym razem jednak nie zamierzała zbytnio szarżować, aby móc dużo zręczniej pokierować miotłą i w razie potrzeby uniknąć zderzenia z tłuczkiem.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
O tym, że dwa centymetry to mnóstwo, powie Ci każdy facet. I tak było w tym wypadku. Dwa centymetry decydowały o tym, że w oczach Brooks, Violka była małym, uroczym skrzatem domowym, którego miała ochotę przykryć kołderką. Zapewne skończyłoby się to wychrypianym: „Co ty odpierdalasz, Brooks”, ale fantazje miały to do siebie, że nic nie kosztowały.
- E, nie trzeba – odpowiedziała na propozycję remisu, już szykując się do kolejnego ataku. Tym razem Viols nie dała jej jednak najmniejszych szans. Pędziła jak Voralberg do wagonu sypialnianego, nie popełniając nawet najmniejszego błędu. Właściwie, to zaliczyła niemal perfekcyjny przelot, przez co tłuczek posłany przez pałkarkę minął ścigającą o dobre pół metra.
- Violetta Strauss! Na następnych zawodach Cię pokonam! – obiecała Krukonce, kręcąc z niedowierzania głową. Mogła sobie być najlepszą pałkarką w Anglii, ale co z tego, skoro rywalizowała z najlepszą ścigającą?
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Pewne fantazje niech raczej pozostaną niespełnione. Poza tym prawdą było również, że rozmiar bardzo często nie miał znaczenia. Wszystko zależało w końcu od sytuacji i tego, co dana osoba była w stanie w niej zrobić. I tak czasem te dwa centymetry mniej mogły być lepiej wykorzystane. Cóż podobna punktacja dla niej jak najbardziej miała sens, aby w ten sposób ocenić dokładnie jak dobrze im szło i śledzić zarówno ilość jej zdobytych goli jak i trafień pałkarki, która miała jej w tym przeszkodzić. Jak na razie było po równo, ale to zawsze mogło się zmienić. I wychodziło na to, że owszem sytuacja się zmieniła, ale tym razem na jej korzyść. Zaznajomiona już niejako z torem nie miała tym razem tak wielkich problemów, aby pokonać go płynnym lotem, sterując z niezwykłą lekkością swoim Nimbusem, który pokonywał kolejne pętle w przepięknym slalomie. No i przede wszystkim przyspieszenie miotły pozwoliło jej oddalić się od tłuczka posłanego przez Brooks, aby finalnie przerzucić kafla przez obręcz. - Możesz śmiało próbować, Brooks! - odkrzyknęła, zabierając piłkę, aby przygotować się do kolejnej rundki.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Ależ rozmiar miał znaczenie! O tym, że jest inaczej, mógł pomyśleć tylko ten, kto nigdy nie chodził w za małych butach. Albo nigdy się nie pomylił i przypadkiem nie wypił szklanki wódki, zamiast kieliszka. W tym wypadku rozmiar także miał znaczenie, bo Violka, dzięki kompaktowym wymiarom, pędziła jak sam diabeł, nie dając Brooks nawet cienia szansy na trafienie. I tak samo było podczas kolejnej próby. Pałkarka, wyciągając wnioski z wcześniejszej porażki, postanowiła jeszcze bardziej zbliżyć się do Strauss. Teraz dzieliło je zaledwie kilkanaście metrów. I choć wyprowadzenie uderzenia było karkołomnym zadaniem, bo czasu na reakcję było naprawdę niewiele, to jednak Harpia zdołała w ostatniej chwili przerzucić pałkę do lewej ręki i uderzyć metalową piłkę. Ta pognała w kierunku pędzącej Violki, ale jedynie smyrnęła ją w to słodkie czółko.
- No kurwa, no – jęknęła żałośnie pod nosem, bo oczami wyobraźni już widziała, jak to bohatersko chroni Strauss przed upadkiem z miotły. Wywołanym rzecz jasna przez nią samą. Prawo popytu i podaży w najbrutalniejszej postaci.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Porażki na polu quidditchowym Julii naprawdę ją w tej chwili cieszyły i stanowiły źródło satysfakcji. Głównie dlatego, że mogła się wykazać i udowodnić, że naprawdę jest w stanie uniknąć kilku naprawdę celnie posłanych tłuczków. Z pewnością na przestrzeni ostatnich paru miesięcy jej umiejętności się poprawiły. Wcześniej nie byłoby mowy o tym, aby pokonała w takim stylu podobny tor przeszkód albo uniknęła zręcznie pędzącego na nią tłuczka. Zapewne już miałaby kilka złamań. Trener naprawdę zdziałał z nią cuda. Kolejny raz właściwie otarła się o piłkę wymierzoną w nią przez Julię i po raz kolejny tryumfowała zdobytego gola. Wszystko po to, żeby jeszcze raz podjąć próbę przerzucenia kafla przez obręcz. Tylko, że tym razem ewidentnie poczuła się zbyt pewna siebie. Leciała zbyt nieostrożnie. na tyle, że tłuczek trafił ją prosto w żebra i zrzucił z miotły. Tyle dobrego, że wysokość nie była na tyle niebezpieczna, by faktycznie wyrządzić jej prawdziwą krzywdę. - Ja pierdolę, Brooks! - zaklęła, starając się podnieść z ziemi. Niestety ostry i przejmujący ból w boku jej to uniemożliwił. Każdy oddech był niezwykle ciężki i bolesny. Chyba złamała kilka żeber. Cóż, nie byłby to pierwszy raz. Niemal odruchowo, sięgnęła po różdżkę, aby rozwiązać sytuację jednym z zaklęć uzdrawiających. Ważne, żeby to wszystko w miarę się zrosło. Później najwyżej zajrzy jeszcze do kadrowego medyka, aby osądził szkodę. - Chyba koniec na dzisiaj. Jeśli zagrasz tak w meczu to wygraną mamy w kieszeni - stwierdziła, zbierając siły, aby finalnie wstać bez pomocy pałkarki. Naprawdę nie lubiła sytuacji, kiedy ktoś musiał ją podnosić. Przywołała jeszcze do siebie miotłę i pozwoliła Brooks zająć się zniewoleniem tłuczków, a później obie udały się do szatni.
z|t x2
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Koniec jesiennego splitu i rozpoczęcie zimowej przerwy w sezonie wcale nie równały się przerwie w treningach; ten okres względnego spokoju najlepiej było wykorzystać, żeby co najmniej zachować obecną formę do rozpoczęcia wiosennego splitu i dodatkowo podciągnąć te rzeczy, które nie do końca wcześniej stykały. Sroki przez pierwszą część sezonu przeszły niczym huragan, co jak najbardziej cieszyło, ale jednocześnie nakładało na nich – zawodników, jak i samego selekcjonera – znacznie większą presję, by nie spaść z obecnie prezentowanego poziomu i tym samym nie rozczarować znów kibiców, tak jak poprzednio. Liczba treningów nie została zagęszczona zbyt mocno, bo też nie o to chodziło, żeby ich całkowicie zajechać – to mogłoby bardzo negatywnie wpłynąć na osiągane wyniki, a to nie było coś na co trener mógł sobie pozwalać, zwłaszcza w środku tak dobrze idącego im sezonu. Grunt to odpowiednie wyważenie pomiędzy ilością a ciężkością, na co rudzielec osobiście nie mógł za bardzo narzekać, odkąd latał pod banderą drużyny z Montrose. Na dzisiejszym bardziej w kość dawały same warunki pogodowe niźli to co przyszykował dla nich trener, bo nie było to nic bardzo skomplikowanego, ale mimo wszystko dość istotnego – blok ścigających miał za zadanie przećwiczyć ataki na pętle w różnych kombinacjach; od samotnych rajdów, przez szarże w duetach, na zespołowych natarciach kończąc. Niebo wprawdzie było prawie bezchmurne, ale dość silny wiatr i siarczysty mróz, który przez to był jeszcze bardziej odczuwalny, stanowiły dodatkowe utrudnienie w wykonywaniu manewrów; dłonie odziane nawet w ciepłe rękawice szybko zaczynały kostnieć od lodowatego chłodu, więc nawet w momentach, kiedy jego rola ograniczała się wyłącznie do asysty pozostałej dwójce ścigających, który akurat byli w trakcie manewru, Ślizgon starał się wykonywać jakieś drobne ruchy, żeby mu się nie zmieniły całkowicie w sople lodu. To był jeden z tych dość powtarzalnych treningów, na których niewiele więcej się działo – każdy manewr powtarzali kilkukrotnie, potem trener zwoływał ich do siebie, żeby przekazać im swoje obserwacje i ewentualne uwagi, po czym z powrotem wracali do przerwanych ćwiczeń. I tak w kółko. Trening miał standardową długość, ale przez niesprzyjającą pogodę miało się wrażenie, że wszystko trwa przynajmniej dwa razy dłużej niż normalnie. W końcu rozległ się przeciągły gwizd oznaczający koniec. Jeszcze tylko pozostało szybkie podsumowanie i byli wolni, co Will przyjął z niezmierną ulgą, bo trochę miał już jednak na dziś dość. Kochał latać, ale przy kilkunastu stopniach poniżej zera długie przebywanie na miotle zakrawało raczej o średnią przyjemność, lekko rzecz ujmując.
| eot
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Początek roku oznaczał nie tylko postanowienia noworoczne, takie jak to, że w końcu się ogarnie i przysiądzie nad transmutacją oraz że będzie jadła więcej warzyw i mniej szarpanej wołowiny od Gwizdka. Początek roku oznaczał także kolejne treningi, nie tylko te szkolne i klubowe, ale również w kadrze. Na szczęście jakoś łatwiej było się zmusić do wczesnego wstawania i wsiadania na miotłę, gdy za partnerkę w zbrodni miało się Strauss. Czarnowłosa ścigająca była idealnym partnerem. Równie uparta, równie pracowita i do tego szybka jak sam Hermes, choć zamiast sandałków ze skrzydełkami miała kolekcję wyścigowych mioteł i pieprz w dupie. Trafić Strauss tłuczkiem było wyzwaniem godnym najlepszych pałkarzy ligi, a ona na całe szczęście zaliczała się do tego zacnego grona. Dziś jednak nie miała zamiaru robić z Violki piniaty i obijać jej żelazną kulą. Grały w jednej drużynie, a mistrzostwa świata zbliżały się wielkimi krokami, tak więc musiały popracować nie tylko nad lataniem, ale i całą resztą rzeczy, bo to w końcu detale decydowały w tej grze o końcowym sukcesie. Zwłaszcza na tak wysokim poziomie. Po wyleceniu na boisko i kilku rundkach wokół niego, a także po solidnej rozgrzewce, Julka zawisła nad samym środkiem boiska, zdjęła kask i rzuciła go na murawę. Dziś ciążył jej jakoś bardziej niż zwykle.
- Co powiesz na to, żeby odpuścić sobie dziś latanie i po prostu zajechać się fizycznie? – zaproponowała, patrząc badawczo na sroczkę.
Bywały dni, kiedy lepiej było nie wychodzić z domu. I to był jeden z tych dni. Londyn nawiedziła śnieżyca, a temperatura spadła do -15 stopni. Kominek, grube skarpetki i dobrze doprawiony grzaniec – te rozrywki nie były jednak dla ryżego Ślizgona. On, z miotełką w dłoni musiał trenować, bo w słowniku szkoleniowca „Srok” nie istniało pojęcie „wolne”. Gdyby tylko mógł, to zajechałby Was jak konie na westernie, ale niestety nie pozwalało mu na to czarodziejskie prawo pracy. Nie mając większego wyboru, irlandzki ścigający musiał zjawić się na stadionie wraz z resztą zespołu i grymasy na ich twarzach dobitnie dowodziły temu, nie są tym faktem specjalnie zachwyceni. Jak by tego było mało, zaczęła wiać, z każdą minutą coraz bardziej porywiście, przez co chłód przedzierał się przez sportowe szaty i wnikał w głąb samej duszy. Zimne dłonie, szczękające zęby, dreszcz przechodzący po plecach. To nie sugerowało niczego dobrego.
- Dobra! Zbiórka! – Zarządził trener, gwiżdżąc przeciągle w palce. – Zimno wam? Dobrze! Jest zima, i jak sama nazwa wskazuje, musi być zimno! – zarechotał wesoło. Jemu chłód zdawał się nie przeszkadzać, bo stał przed zawodnikami w rozpiętym dresiku ze sroczką na piersi. Jak to było możliwe? Może miał korzenie w Jakucku? A może chlapnął sobie czegoś na rozgrzanie? Merlin raczy wiedzieć. Koniec końców patrzył na was z politowaniem tylko po to, żeby za chwilę kazać wam rozbiegać te zmarznięte kulasy.
(kosteczki na bieg pojawią się w moim kolejny poście, tak więc możesz na końcu swojego po prostu napisać, że ryży zaczął bieg :))
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Warunki może nie zupełnie polarne, bo tam to jednak bywało raczej trochę chłodniej, ale takie można było odnieść wrażenie, kiedy tego dnia stawił się na trening na boisku, czując jak zimno przenika go na wskroś. Piętnaście stopni poniżej zera, które odczuwało się tak jakby było przynajmniej dwukrotnie więcej przez porywisty i wciąż wzmagający się wiatr oraz towarzysząca im śnieżyca dawały ostro w kość, ale dla selekcjonera Srok najwyraźniej nie było jeszcze wystarczająco źle, żeby odwołać dzisiejsze spotkanie. Kochał to o robił, naprawdę, ale jak nigdy nie pogardziłby chyba jakimś nadprogramowym wolnym. Co pan jednak zrobisz, jak nic pan nie zrobisz? Dobrowolnie nie było opcji, żeby zrezygnował, zwłaszcza przez niekorzystne warunki atmosferyczne – na meczach też w końcu nie było gwarancji, że zawsze będzie pięknie, ładnie i w ogóle, a żadnego innego powodu do niestawiennictwa nie miał. Nie mógł zresztą na takie rzeczy sobie pozwalać; było nie było to jednak jego praca, choć momentami łatwo było mu o tym drobnym szczególne zapomnieć. Po minach reszty zespołu widać było, że są w równym stopniu co on sam zachwyceni zaserwowanymi im warunkami. Trener za to zdawał się sprawiać wrażenie jakby był w siódmym niebie, a wszechobecny chłód nie robił na nim żadnego wrażenia (powinien sobie podać dłoń z Antoshą Avgustem, który zapewne byłby wprost zachwycony taką pogodą), kiedy zebrał ich wokół siebie, by zaraz potem nakazać im rozpoczęcie rozgrzewki od biegu. Rudzielec jedynie zmełł w ustach cisnącą mu się na język ripostę (bo to nie było tego warte) i zgodnie z poleceniem ruszył truchtem, żeby rozruszać swoje zmarznięte kulasy.
Bieganie w taką pogodę było równie przyjemne, co pierwsze rozmowa z rodzicami wybranki i równie nieuniknione. Zespół „Srok” ruszył więc przed siebie, walcząc nie tylko z mrozem, ale przede wszystkim – z porywistym wiatrem, który za punkt honoru postawił sobie zerwanie czapek z zawodniczych głów. Trener przyglądał się zmaganiom miotlarzy, chichocząc co jakiś czas pod nosem, jak gdyby cierpienie innych stanowiło dla niego źródło życiodajnej energii. Kto wie, może faktycznie tak było? A może po prostu cieszył się, że nie jest w ich skórze. Nie oszukujmy się, bieganie nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie, szczególnie w takich warunkach. Po kilku minutach trener poszedł o krok dalej i… wypuścił tłuczki. Co by się sroczkom nie nudziło.
mechanika:
Rzucasz dwoma kostkami k100 oraz k6. K100 to prędkość biegu, im wyższy wynik, tym szybciej biegasz. Nieparzysta kosteczka k6 oznacza, że nie udało ci się umknąć przed tłuczkiem. Zakręć kołem tłuczkowej zagłady lub wybierz miejsce, w którym będzie bubu.
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Tak duży mróz nie szczypał po twarzy – on po niej ostro ciął, co rudzielec odczuł już po kilku pierwszych przebiegniętych metrach. Przyjemność absolutnie żadna, jeśli miał być szczery. Zwłaszcza jeśli do tego jeszcze dochodził silny wiatr, który chyba chciał ich zdmuchnąć z powierzchni ziemi albo przynajmniej zerwać z nich ubrania. Bieg w takich warunkach przypominał trochę brodzenie w głębokiej wodzie i przez to wymagał dodatkowego wysiłku. Ślizgon poruszał się już i tak z lekko pochyloną głową, żeby płatki śniegu nie zacinały mu aż tak bardzo w twarz, a także by zmniejszyć odrobię towarzyszący temu opór, dzięki czemu jakoś udawało mu się utrzymać jako takie tempo, które chyba nawet całkiem nieźle wypadało na tle jego drużynowych współziomków. Dlatego bardziej usłyszał niż zobaczył – choć przy śnieżycy o to i tak mogłoby być ciężko, bo widoczność była dość kijowa – tą dodatkową atrakcję, którą trener zdecydował się im zafundować, jakby sam mróz, wichura i padający śnieg nie były wystarczającymi utrudnieniami. Świst zmierzającego ku niemu tłuczka był na tyle charakterystyczny, że zdołał go wychwycić pomimo gwiżdżącego mu w uszach wiatru, dzięki czemu dał radę w porę wykonać przed nim unik, zakląwszy przy tym pod nosem brzydko po irlandzku; trener miał dzisiaj chyba jakieś wybitnie sadystyczne zapędy, skoro zdecydował się na taki krok. W każdym razie żelazna kula przemknęła bezpiecznie tuż obok i poleciała uprzykrzyć życie innemu zawodnikowi Srok, a on tymczasem mógł – powiedzmy – spokojnie kontynuować swój bieg w tych iście spartańskich warunkach. Jedynie wzmógł swoją czujność, skoro tłuczki weszły do gry, bo mimo wszystko głupio byłoby się dać trafić.
Bieganie na tym mrozie, jak się szybko okazało, miało stanowić główny akord w symfonii cierpienia, jaką przygotował dla was trener. Mężczyzna bacznie przyglądał się waszym poczynaniom, pokrzykiwał raz po raz, zachęcając zawodników do większego wysiłku i parskał cichym śmiechem, gdy ktoś obrywał tłuczkiem. Najwidoczniej wstał dziś z łóżka lewą nogą i tak po prostu, po ludzku, odreagowywał na was. A może tłumaczył to sobie ciężkim sezonem przed wami i próbą zahartowania was? Ciężko było jednoznacznie stwierdzić. Kolejni zawodnicy zaczęli opadać z sił, co miało odbicie w prędkości ich biegu. Co poniektórzy zerkali błagalnie na menadżera. Miała to być zaledwie rozgrzewka, a wy tymczasem biegaliście i biegaliście.
- No co jest?! – krzyknął trener w waszym kierunku. – Na meczu też tak będziecie na mnie patrzeć?! Myślicie, że inne drużyny grają teraz w gargulki?! Biegać! – A więc to jeszcze nie koniec. Merlin jeden raczył wiedzieć, czy siądziecie dziś na miotły. I czy będziecie w stanie doczołgać się po tym wszystkim do szatni.
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Zapowiadało się coraz bardziej, że ten mordercz bieg nie miał być wyłącznie wstępem do rozgrzewki, jak pewnie większość – jego samego nie wyłączając – założyła, bo trwało to już od dobrej chwili i jak na razie nic nie wskazywało, żeby mieli przejść do innych ćwiczeń. Okazyjnie dochodziły do jego uszu jedynie pokrzykiwania trenera, żeby wzmóc wysiłki i biec szybciej. Chyba naprawdę obudził się w nim dziś jakiś jego wewnętrzny sadysta, ewentualnie wstał lewą nogą z łóżka albo żona – o ile ją rzecz jasna miał – mu wczoraj nie dała i usiłował teraz na nich wyładować nagromadzoną frustrację, zmuszając ich do niemal nadludzkich wysiłków. Nie czarujmy się w końcu, nawet najbardziej zahartowanym bieganie w takich warunkach w końcu da mocno w kość. Niektórzy już zaczynali zauważalnie opadać z sił i zwalniać. Rudzielec jedynie krótko obejrzał się za jednym ze współzawodników, który wcześniej znajdował się przed nim, kiedy go wyminął. Sam był w szczytowej kondycji i nadal dawał radę utrzymać w miarę dobre tempo; mocno wysiłkowe treningi nie były dlań niczym nowym, więc jego mięśnie jeszcze nie zaczęły zgłaszać protestów, ale na pewno jedynie kwestią czasu było, kiedy to nastąpi. Puszczał mimo uszu wrzaski ponaglającego ich mężczyzny i skupiał się na biegu samym w sobie oraz krążących wokół tłuczkach. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia co on wcześniej, jemu zresztą też prędko się ono wyczerpało. Pomimo wzmożonej czujności tym razem i tak nie zdołał wystarczająco szybko zorientować się, że jedna z żelaznych kul obrała go sobie za cel. Aż sapnął, kiedy tłuczek pojawił się właściwie znikąd i z całym swoim impetem grzmotnął go w lewy bark, wytrącając tym samym na kilka chwil z rytmu. Siłą woli zmusiło to Ślizgona do chwilowego zwolnienia, żeby uniknąć dodatkowo gleby. Zacisnął jednak jedynie zęby i pomimo bólu promieniującego od miejsca uderzenia kontynuował bieg, nie wytracając przy tym ostatecznie jakoś mocno na swoim poprzednim tempie.
Żona trenera miała najwyraźniej „te dni”, co oznaczało dla niego przymusowy celibat. Trener lekarzem nie był, ale podejrzewał, że nie powinno trwać to aż miesiąc. Konfrontacja jednak nie wchodziła w grę, dlatego swoje frustracje szkoleniowiec zaczął przelewać na drużynę Srok z Montrose. A więc sroczki biegały tak, jak im trener zagrał, a kolejne tłuczki dziesięciowały oddziały dzielnych miotlarzy. Will na tle swoich kolegów i koleżanek prezentował się wyjątkowo dobrze, udowadniając po raz kolejny, że ciężka sakiewka na koniec każdego miesiąca, to nie wypadek przy pracy. A skoro już w temacie wypadków jesteśmy. Wściekły tłuczek dopadł i rudzielca, nie robiąc mu przy tym szczególnej krzywdy.
Zawodnicy pobiegali jeszcze kilka minut, kiedy gwizdek zakończył ten męczący maraton. Po ugaszeniu pragnienia, wylizaniu raz i złapaniu oddechu, mogliście przejść do dalszej części zajęć. Trener podzieliła was zgodnie z waszymi pozycjami. Szukający mieli swoje własne zadanie, polegające na walce o znicza, a tymczasem pozostała część drużyny ćwiczyła razem. Ścigający mieli atakować na pętle, obrońcy ich bronić, a pałkarze – starać się uprzykrzyć ścigającym życie. Nic szczególnego.
mechanika:
Twoim zadaniem jest rzut na pętle. Kulasz K6, gdzie parzysta to rzut celny, a nieparzysta – niecelny. Ale to nie wszystko! Dodatkowo kulasz literkę na obronę pałkarza. Ja również to robię. Jeżeli uzyskam na literce wynik wyższy od Twojego, tłuczek cię trafia. Jeżeli nie – obrońca z twojego zespołu chroni cię przed cierpieniem. (A=1, B=2 etc.). Przysługuje ci 1 przerzut za każde 30 pkt w kuferku (bez sprzętu). Przerzucić możesz dowolną kość.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Całe szczęście, że miała czas na to, aby jakoś dojść do siebie po poprzedniej sesji treningowej z Brooks. Tyle dobrego, że ich magomedycy byli już naprawdę doświadczeni i wiedzieli jak obchodzić się z zawodnikami, którzy oberwali celnymi tłuczkami, a tych niestety trochę było. Kości bez większego problemu się pozrastały, sińce poznikały, a ona po raz kolejny znajdowała się na boisku razem z Julią, bo najwyraźniej tylko one brały sobie do serca najbardziej zalecenia trenera o regularnych i częstych treningach. - Myślę, że to nie jest taki zły pomysł, bo mieliśmy skupić się nie tylko na lataniu, ale mimo wszystko chciałabym na koniec odbębnić chociaż rundkę wokół boiska na miotle - odpowiedziała. Trzeba było zachować jakąś równowagę. Jasne, trener zalecał im skupianie się na własnych ciałach i rozwijanie się także pod względem czystej sprawności fizycznej i rozwijać inne sprawności niż tylko sterowanie miotłą, która nie była najważniejsza w całym Quidditchu. Chwilowo jednak czekała na instrukcje Brooks, która zdawała się mieć już jakiś plan w głowie. Dlatego też chwilowo nie przystępowała do swojej zwyczajowej rozgrzewki, ufając, że pałkarka się już tym zajmie.
- Oczywiście, że to nie jest zły pomysł – żachnęła się z rozbawieniem młodsza (o całe trzy miesiące) Krukonka. – Jeżeli chodziło o miotełki, to niemal nigdy nie miała złych pomysłów, a tylko te genialne i błyskotliwe i tylko czasem niebezpieczne. Jeżeli chodziło zaś o inne pomysły, takie w życiu codziennym? Tu sprawa rysowała się zupełnie inaczej, bo Brooks zdarzało się udowadniać całemu światu, że jest zakuta jak sklątka. – To co, klasyczna rozgrzewka? – zaproponowała. – 10 kółek wokół boiska. Kto przegra, ten mówi Patolowi, że ma śliczny uśmiech i że pachnie jak pasztecik. – I nie czekając na odpowiedź, wyszczerzona jak głupi do sera, zaczęła bieg, chcąc wyrobić sobie lekką przewagę nad trening partnerką, bo akurat odzywanie się do Pattona było równie przyjemne, jak latanie na nieheblowanej miotle.
kostki kulnij sobie 10xK6 (na każde okrążenie) i zsumuj wynik. Nie mamy przerzutów! :) kostki Brooks:36
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Rzut kaflem:parzysta - trafiam Tłuczek: po wykorzystaniu wszystkich przerzutów... trafia mnie [pierwszy rzut link powyżej, reszta festiwalu faili w tym]
Zaczynał powoli odnosić wrażenie, że ten bieg trwa już całą wieczność. Ból w miejscu trafienia szybko stał się lekko ćmiącą niedogodnością, niknąc właściwie przy mrozie, który bezlitośnie ciął każdy, chociażby odrobinę odsłonięty kawałek skóry. Twarzy to już chyba w ogóle nie czuł przez tak długą ekspozycję na ten dotkliwy chłód. Starał się jednak nad niczym szczególnie mocno nie zastanawiać – pozwalał swoim myślom rozpraszać się na wszystkie strony świata, samemu po prostu prąc przed siebie niczym jakiś automaton zaprogramowany, żeby nie zważać na nic i biec, jakby od tego miało zależeć jego dalsze istnienie. To zdecydowanie pomogło wytrwać ten iście katorżniczy maraton, utrzymując przy tym przez całość dość wyrównane i całkiem niezgorsze tempo. Gwizdek kończący wyrwał go z tego semi-letargu, w którym trwał do tego momentu. Rudzielec powoli wytracił prędkość, odetchnąwszy przy tym niemal z ulgą (w czym z pewnością nie był jedyny), by w końcu się zatrzymać. Pochylił się i oparł dłonie o uda, żeby unormować tętno oraz oddech. Dopiero po tym wykonał kilka wymachów lewym ramieniem, żeby upewnić się, że faktycznie jest z nim wszystko w porządku. Przekonawszy się, że tak jest zgarnął jedną z butelek wody i wypił całą jej zawartość w zasadzie na posiedzeniu, czekając jednocześnie na dalsze instrukcje, bo jednak nie mieli się wyłącznie ograniczyć do biegu. Dalszy trening zapowiadał się już dość standardowo, w czym oczywiście nie było niczego złego – takie też były przecież potrzebne. Zaraz po wysłuchaniu poleceń wskoczył na swoją miotłę i wraz z resztą drużyny z Montrose znalazł się w powietrzu. Szybko przechwycił kafla, by następnie bez zwłoki ruszyć ku pętlom. Wykiwanie stacjonującego tam obrońcy nie nastręczyło mu trudności i piłka celnie przeleciała przez jedną z obręczy; tego samego niestety nie można było powiedzieć o pałkarzu, którego zadaniem miało być zapewnienie mu ochrony przed zakusami tłuczków. Typ musiał się chyba konkretnie zagapić albo jeszcze nie doszedł zupełnie do siebie po zafundowanym im wcześniej morderczym joggingu, przepuszczając żelazną kulę, która radośnie pomknęła ku niemu, a że w tym momencie Ślizgon był bardziej skupiony na własnym zadaniu, srogo przeliczywszy się z pokładanym w koledze z zespołu zaufaniem, to efekt był łatwy do przewidzenia i wcale nawet nie trzeba było być jasnowidzem, żeby to zrobić.
Treningi miały to do siebie, że bywały niewdzięczne. Powodów było wiele. Wkurwiony trener. Niesprzyjająca pogoda. Nieciekawy okres w życiu zawodnika. Treningi również miały do siebie, że kiedyś się, na szczęście kończyły. Jedne wcześniej, drugie za późno. Ten trening był tym drugim przypadkiem, bo trener postanowił sobie na was ulżyć do granic możliwości, tłumacząc to tym, że przecież walczycie o mistrzostwo i że trzeba zasuwać. Po zakończonych zajęciach spotkaliście się na środku murawy, a szkoleniowiec dzielił się z Wami swoimi przemyśleniami. Ktoś dostał burę, kto inny suchą pochwałę. Najważniejsze jednak było to, że mogliście wrócić do szatni, wziąć gorący prysznic i zmyć z siebie upokorzenie i ból. No, przynajmniej większość ze Srok mogła, bo w stosunku do Willa trener miały inne plany.
- Ej, Gingerbread, a Ty gdzie? – zawołał za Tobą szkoleniowiec, gdy, tak jak reszta, zmierzałeś w kierunku szatni. – Przyszło kilku dziennikarzy, a Ty masz sympatyczną buźkę. Pogadasz z nimi chwilę. – Nie było to pytanie, tylko stwierdzenie. I Will nie miał wyjścia. Zamiast do szatni, udał się, wraz ze szkoleniowcem do biura prasowego.
kosteczki:
KULNIJ SOBIE K6 na pytania od dziennikarzy. 1,3 – Pytania dotyczą Twojego życia miłosnego i związku z Krawczyk. Któryś z dziennikarzy wyszedł nawet z teorią, że jesteś singlem, żeby w pełni skupić się na karierze 2,6 – choć na konferencję przyszedłeś ty, pytania dotyczą… Strauss. Jakiego szamponu używa? Czym smaruje miotłę? Czy według Ciebie ma szansę, wraz z kadrą Anglii zdobyć mistrzostwo na zbliżającym się mundialu? 4,5 – Zgłosiła się dziennikarka z poczytnego czasopisma dla kobiet. Pytania? Jak dbasz o formę? Czy to prawda, że kupiłeś nowy samochód? Co jesz na śniadanie? Jaka jest Twoja ulubiona książka? Jak spędzasz czas wolny?
______________________
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Szczegóły miały już za sobą i teraz zostało im tylko przejść faktycznie do części praktycznej i pokazać na co właściwie je obie było stać. A trzeba było przyznać, że rywalizacja pomiędzy Brooks, a Strauss zawsze była zacięta. I to niezależnie od faktu, że obie grały na zupełnie innych pozycjach w drużynie. Nawet nie miała większego czasu, aby zareagować na słowa Julii, bo ta od razu rzuciła się do biegu. Violetta mogła jedynie ruszyć za nią i na początku starać się ją dogonić, a potem prześcignąć. Biorąc pod uwagę fakt, że boiska do Quidditcha do tych najmniejszych nie należą to czekał je prawdziwy wysiłek. Były fragmenty, na których zdecydowanie traciły na szybkości, by potem przyspieszyć, gdy tylko lekko podregenerowały siły i były w stanie nieco przycisnąć. Na pewno jednak żadna z nich nie spodziewała się tego, że dokończą ostatnie kółko dokładnie w tym samym momencie. - No i co teraz? - ścigająca Srok ledwo wyrzuciła z siebie to pytanie, zginając się w pół i opierając dłonie na kolanach. Musiała jakoś uregulować swój oddech i uspokoić bijące szaleńczo w klatce piersiowej serce. Naprawdę przykładała się do tego biegu, ale chyba narzuciła sobie zbyt duże tempo na niektórych etapach i teraz przez to cierpiała. Zbyt ambitnie podeszła do tego pierwszego zadania.
Kiedy przychodziło do treningów ze Strauss, z jakiegoś powodu, zawsze dawała z siebie więcej niż 100%. Jak gdyby miała coś do udowodnienia, choć tak naprawdę to grały w tej samej drużynie – czy to w szkole, czy w kadrze. Koniec końców ta rywalizacja ze ścigającą sprawiała, że stawała się coraz lepsza i lepsza, a poza tym, sprawiała jej mnóstwo frajdy. I to może dlatego, z taką chęcią umawiała się z brunetką na kolejne treningi. Dodatkowo, odkąd Strauss odzyskała głos, to na powrót stała się całkiem wdzięcznym rozmówcą. Wyścig przebiegał… no cóż, dziwnie. Właściwie to stanowił on swego rodzaju interwał. Pałkarka wyrwała z pewnością przed siebie, ale zimne powietrze i nierozgrzanie sprawiły, że dosyć szybko opadła z sił. Po jakimś czasie udało jej się złapać tempo i nawet nieco uregulować oddech, dzięki czemu mogła podjąć kolejną próbę ucieczki, ale Violka nie zamierzała na to pozwolić i biegła tuż obok. Metę przekroczyły jednocześnie, tak więc nie było wiadomo, komu przypadł w zaszczycie obowiązek rozmowy z Pattonem. A może to i lepiej? Najbardziej by na tym wszystkim ucierpiała krukońka klepsydra i serce Kruczego Ojca.
- Nie wiem. Papier nożyce? – wysapała ciężko, ocierając twarz rękawem sportowej bluzy. Przykucnąwszy na murawie, z trudem łapała oddech, ale kiedy już nieco odpoczęła, mogły przejść do dalszych ćwiczeń. – Hmm, to może podciąganie na miotle? – zaproponowała, przyciągając do siebie bidon z napojem.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Było coś w ich relacji, co sprawiało, że czuły przemożną chęć rywalizacji i ciągłego udowadniania sobie wzajemnie na co było je stać. Czy było to zdrowe czy może jednak nie to w zasadzie trudno było stwierdzić, bo z jednej strony faktycznie dziewczyny rozwinęły się niezwykle przez wzgląd na swoją znajomość, ale zawsze mogło się to skończyć przetrenowaniem i zmęczeniem materiału. - Może być i kamień, papier. Tylko ostrzegam, że jestem ekspertem - odpowiedziała, uśmiechając się jeszcze do niej zadziornie, a następnie przytaknęła na propozycję Brooks. - Jasne, zróbmy to. Nareszcie miotły miały im się na coś przydać. I może wydawało się, że podobne ćwiczenia raczej niewiele mają wspólnego z meczami Quidditcha, ale szczerze po tylu spotkaniach z tłuczkami trzeba było się liczyć z tym, że prędzej czy później trzeba będzie się wdrapywać na miotłę w ten czy inny sposób. Dlatego też tak dobrze znane jej były podciągnięcia na Nimbusie, które była zdolna wykonywać tak długo póki Julia nie zarządzi inaczej.