Tuż przy wiszącym moście znajduje się to niezwykłe miejsce. Nikt nie wie kto, kiedy i po co ustawił tutaj te kamienie. Możliwie, że były jeszcze nim zbudowano Hogwart. Każdy kto usiądzie w środku, zamknie oczy i w zupełne ciszy wsłuchiwać się będzie w otaczające odgłosy ma szanse usłyszeć ciche szepty zamieszkujących to miejsce duchów.
Była ładna pogoda, więc Bianka wyszła na spacer. Ubrana jak zwykle w długą, ciemnoniebieską spódnicę i błękitny płaszczyk przechadzała się po błoniach. Po dłuższej chwili doszła do kamiennego kręgu. Okrążyła go i usiadła na jednym z kamieni wystawiając twarz do słońca. Robiło się coraz cieplej, nastawała wiosna. To chyba jej ulubiona pora roku. Kiedy wszystko budzi się do życia, jest takie spokojne, a za razem nieprzewidywalne i dynamiczne. Czegoś takiego nie da się podrobić, ani naśladować czarami. Zdaniem Bianki życie i natura to najsilniejsza magia na świcie. Mugole próbują ją tłumaczyć fizyką i biologią, ale i tak wśród tych ich wszystkich badań wszędzie pojawia się magia. Tylko oni tego nie widzą. A może po prostu nie chcą widzieć? Dziewczyna zauważyła, że zwykli ludzie nie czują się komfortowo i bezpiecznie, gdy wiedzą, ze wśród nich jest coś, co bez problemu mógłby nad nimi górować. Bo wiedza i zdolności to bogactwo. A bogactwo to władza.
Garth na ogół nie łaził bez celu po błoniach. Za dużo miał pracy w zamku, żeby pozwalać sobie na takie leniuchowanie, jakie dozwolone było uczniom. Oni chodzili na swoje lekcje, a kiedy te się kończyły, mogli zrobić ze swoim wolnym czasem co tylko chcieli. Garth właśnie wtedy zaczynał najintensywniejszą pracę. Sprzątanie sal, korytarzy, naprawianie stołów, chowanie do szafek porozrzucanych przedmiotów, czy składanie do kupy szkieletów, zniszczonych podczas zajęć. Kiedy pracował, przyjmował na twarz najbardziej ponurą ze swoich min, żeby nikt mu nie przeszkadzał i to zazwyczaj działało. Odpowiadanie półsłówkami też działało całkiem nieźle. Tym razem dyrektor poprosił go o przespacerowanie się po błoniach i pozbieranie ewentualnych śmietków. Garth zaopatrzył się więc zawczasu w worek na śmieci i ruszył na błonia. Różdżką lewitował do worka patyki po lizakach i papierki po cukierkach z Miodowego Królestwa, butelki po kremowym piwie, zużyte pergaminy czy resztki eksperymentów z transmutacją. W ten sposób zawędrował aż pod Kamienny krąg, gdzie napotkał spojrzenie jakiejś dziewczyny. Chyba szukała tam samotności, ale właściwie kto ją wiedział? Jak Garth znał młodzież i pamiętał siebie w tym wieku, to najprawdopodobniej knuła coś nielegalnego. - Co tu robisz? - zapytał, raczej mało uprzejmie.
Bianka była właśnie była gdzieś daleko w swoim świcie pełnym muzyki, tańca i ludzi, którzy byli jej najdrożsi, gdy nagle ktoś ją z niego wyrwał. Gdy spojrzała na młodego mężczyznę stojącego obok niej dopiero po chwili rozpoznała w nim woźnego. Nigdy z nim nie rozmawiała. Zawsze sprawiał wrażenie odosobnionego, jakby każda z istot wokół niego denerwowała go samym swoim istnieniem. Dlatego bardzo się zdziwiła, gdy ten sam się do niej odezwał. -Ja...- zaczęła i się zawiesiła. pierwszy szok jeszcze nie minął. -Ja o prostu siedzę.- odpowiedziała po chwili. No bo cóż innego mogła robić Bianka, chyba najspokojniejsza osoba w Hogwarcie? Poza lekcjami, odrabianiem zadań domowych i tańcem, nie miała nic do roboty. -A pan jak widzę znów ciężko pracuje.- powiedziała spoglądając na worek w jego ręku.
Pierwsza część zadania poszła jej zadziwiająco łatwo. Co prawda spędziła parę godzin w szklarni, ale gdy usłyszała, że jedni musieli tam wracać jeszcze kolejnego dnia, przyznała, iż nieźle się spisała. Zielarstwo nie było jej działką, a więc tym bardziej ucieszyła się widząc, że tym razem zadanie będzie polegało na kontakcie ze zwierzęciem. Oczywiście Fyodorova miała nadzieje, że zadanie będzie polegało na zabiciu gumochłona i obdarciu go ze skóry. Nic bardziej mylnego. Oczywiście miała się nim opiekować. Skrzywiła się wyraźnie czytając treść listu, następnie spoglądając na zwierzaka. Uważała to za złośliwy żart ze strony losu, by ona musiała uleczać jakiekolwiek stworzenie, szczególnie tak bezużyteczne, jakim był gumochłon. I nudne. Na to zwierze nie trzeba było nawet polować, praktycznie się nie ruszało stanowiąc zbyt łatwy kąsek. Istota ta była na tyle głupia, że nawet nie uciekała przez Fyodovorą, choć ta swojemu podopiecznemu powtarzała, że gdy tylko zadanie się zakończy zabije go, by śluz z niego zamienić na parę galeonów. Najwyraźniej sędziowie oceniający jej opiekę nad stworzeniem uznali, że będzie świetną opiekunką dla tego zwierzaka, po tym jak go uleczyła roślinkami. Pozwolili jej go zatrzymać. Przez chwilę dziewczyna spoglądała na nich jak na grupę szaleńców, po czym oddaliła się ze swym nowym zwierzęciem, nim Ci nie zmienili zdania. Niestety gumochłon nie miał długiego i sielskiego życia przy Rosjance, bo po dwóch dniach, gdy już się upewniła, że zadanie ma zaliczone, szybko go zabiła, by zabrać z niego śluz. Nie był zbyt cenny, no ale to zawsze parę galeonów do kieszeni.
5, 2.
Archibald Blythe
Wiek : 44
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Archibald miał ochotę na lekcję na zewnątrz, poza chłodnymi murami zamku. Ostatnie dni były dosyć ciężkie, wymagał od siebie bardzo dużo, prowadził lekcje, zajęcia dodatkowe, doglądał Gryfonów i starał się, aby wszystko było, jak należy. Prawdę mówiąc zagubił w tym siebie i swoje ideały, im więcej pracował, tym mniej pewności odczuwał. Ogłosił zajęcia dodatkowe w kamiennym kręgu, a że miał dosyć luźny dzień, bo uczniowie zostali odesłani na wycieczkę, czy cokolwiek innego - nie interesował się, wybrał się wcześniej na błonia. Spacer był przyjemny, chłodny wiatr po burzy ocucał i sprawiał, że łatwo było wyzbyć się niechcianych myśli. Trampki Archibalda (owszem, trampki!) przemokły od wilgotnej trawy i właśnie to było głównym czynnikiem, dla którego postanowił zabrać się porządnie do roboty. Wcześniej umówił się z Wellingtonem, że gajowy załatwi mu jakieś mało rozumne stworzonka, nadające się do celów lekcji. Niegroźne, zwyczajnie neutralne. Padło na topki. Blythe ruszył więc do chatki Clementa, aby odebrać od niego topki. Być może fakt, że miały pozwiązywane ręce, był smutny, ale Archibalda jakoś nie ruszał. Pogonił je leniwie zaklęciem, podziękował gajowemu i dotarł do kręgu. Osuszył nieco trawę za pomocą czarów, żeby było wygodniej, a pierwsi uczniowie pojawili się, gdy suszył buty. Przywitał ich dosyć raźno, jak na swoje standardy, zagadując o jakieś błahe sprawy i nawet trochę żartując. Kiedy pojawili się wszyscy, zaczął przedstawiać im temat zajęć. - Istnieje pewne zaklęcie, które jest bardzo przydatne, ale niewielu czarodziejów zwraca na nie uwagę. Visco Nocturna. To wbrew pozorom idealny sposób na zaoszczędzenie czasu i odzyskanie przewagi, chociażby w pojedynku, nie wspominając o próbie ocalenia życia - powiedział, opierając się o kamień i spoglądając na topki, krążące sobie po trawie. Ze związanymi rękami nie mogły nic zrobić z petardami, przypominającymi cukierki wielkości połowy ich tułowia, które zostały przygotowane przez profesora. - Visco Nocturna to zaklęcie wywołujące strach, a nawet powodujące paraliż, jeśli jest wystarczająco dobrze opanowane. Nie podobała mi się opcja ćwiczenia tego czaru w parach, czy ogólnie na sobie nawzajem, dlatego zajmiemy się topkami. Widzicie jak kręcą się wokół petard? Po uwolnieniu na pewno zaczną was atakować, więc najpierw skupmy się na samym zaklęciu. - Formuła to oczywiście Visco Nocturna, powtórzcie kilka razy, kładąc nacisk na odpowiednie sylaby. Najlepiej się tego dobrze nauczyć, im więcej opanowanych teoretycznych aspektów, tym łatwiej w praktyce. Jeśli chodzi o gest, tu jest o tyle trudniej, że nie wykonujemy go, ale staramy się trzymać nadgarstek sztywno i stabilnie, najlepiej bez ruchu. To duże utrudnienie, bo w różnych sytuacjach różnie reagujemy, drżenie rąk ciężko opanować. Spróbujcie jednak, możecie celować w kamienie. Ahm, jeszcze jedna, ważna rzecz. Musicie być pewni, że chcecie wywołać strach, inaczej nie ma żadnych szans - wyjaśnił i dał im czas na ćwiczenia.
Utrzymanie różdżki nieparzysta - masz problem, może zbyt się wysilasz albo jesteś zdenerwowany? Twoja ręka drży. parzysta - utrzymujesz rękę prawie nieruchomo, świetnie!
Pewność nieparzysta - nie masz problemu ze swoją pewnością. Wystraszyć kamień? Pestka! parzysta - z jakichś powodów, może kamień nie jest wystarczająco poważnym celem, nie możesz się skupić.
Sukcesy Jeśli otrzymasz zero lub jeden sukces w powyższych rzutach, rzuć kostką. 1, 3 -zaklęcie odbija się od kamienia i trafia w topka, który syczy na Ciebie ze złością, ale poza nadpaleniem tyłka stworzenia nic się nie dzieje 2, 6 - zaklęcie odbija się od kamienia i leci w którąkolwiek stronę, ale nie trafia w nic ani nikogo 4, 5 - zaklęcie nieudane, nic się nie dzieje
Jeśli otrzymasz dwa lub trzy sukcesy, zaklęcie zostaje wchłonięte przez kamień, a Archibald daje znak, że było całkiem poprawne.
Przerzuty Za każde 10 punktów można spróbować rzucić ponownie na jedną, wybraną kostkę. Nie można przerzucać kostki drugi raz, tzn. jeśli masz 20 punktów, możesz przerzucić kostkę na, przykładowo, pewność i akcentowanie, ale nie możesz dwa razy na akcentowanie.
Kostki podajecie razem z poniższym kodem:
Kod:
<retroinfo>Akcentowanie: </retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Utrzymanie różdżki: </retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Pewność: </retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Ilość sukcesów + ew. kostki: </retroinfo> wpisz ilość sukcesów i ewentualną kostkę
Nie róbcie zt, będzie część z topkami.
Ostatnio zmieniony przez Archibald Blythe dnia Nie 15 Cze - 13:01, w całości zmieniany 1 raz
Akcentowanie: 1 Utrzymanie różdżki: 6 Pewność: 3 Ilość sukcesów + ew. kostki: 3 sukcesy
Na zajęcia dodatkowe Zieliński nie rwał się pierwszy. Zazwyczaj. Dzisiaj było inaczej. Miło mu było opuścić mury zamku i wybrać się na szkolne błonia. Zawsze to miła odmiana od zajęć w klasie. Przybył na miejsce razem z innymi. Przywitał się z nauczycielem i resztą uczniów. Większości i tak nie znał, ale nikt mu nie zabroni chociaż udawać miłego. Zresztą dzień Zielińskiego od rana pozytywnie nastroił, więc niech i inni korzystają z jego humoru. Stanął z boku. I przyglądał się stworzeniom na które jak się okazało mieli rzucać zaklęcie. Dobrze, że nie na siebie. Szczerze mówiąc nie chciałby takim zaklęciem oberwać. Nie przejmował się losem tych stworzeń co to pewnie nie wiedział jak się nazywają. Może i widział je wcześniej. Dużo rzeczy widywał, a nie wiedział jak się nazywały, więc nie przejmował się tym Zieliński. Nie na zajęcia z ONMS przyszedł, a na zaklęcia. Chyba, że coś pomylił i trafił nie tam gdzie trzeba. Nie znał tych wszystkich nauczycieli, więc o pomyłkę nie trudno. Kiedy tylko nauczyciel mówić zaczął, rozwiał ostatecznie wszelkie wątpliwości Zielińskiego. Na dobre zajęcia trafił. Wysłuchał. Uważnie. Tak mu się wydawało. Na tych ostatnich słowach nauczyciela najbardziej się skupił. Na wywoływaniu strachu. Chciał tego. Pewnie, że tak. Akcentowanie, trzymanie różdżki, pewność. Wyciszył się. Nie zwracał uwagi na innych, aby wszystko mu wyszło idealnie. Na kamieniu miał ćwiczyć, więc to przeciwnik żaden. Wypowiedział na sucho, bez różdżki zaklęcie kilka razy. Poćwiczyć chciał. Tak samo w tym nadgarstkiem, żeby sztywno był i stabilnie. Nie proste to było. Dalej Zieliński ćwiczył zamiast narzekać na swój los okrutny. Jak uznał, że już mu starczy wydobył różdżkę i spojrzał na ten kamień co u niego strach miał wywołać. - Visco Nocturna! - wypowiedział formułę akcentując wyraźnie, a nadgarstek utrzymał sztywno jak mu kazano. Myślał też o tym wywoływaniu strachu. Kamień atakował, więc nie wiedział jak mu poszło. Wydawało się, że w porządku wszystko, ale mogło być inaczej. Zerknął na nauczyciela, który skinął mu głową, że wszystko poszło jak trzeba. Zadowolony spojrzał na innych z zaciekawieniem czy im też dobrze poszło. Niby fajnie, że dobrze mu poszło. Tylko jakby na kogoś miał takie zaklęcie rzucić to na pewno trudniej by było. Kamień tak sobie tylko leżał, a człowiek to zaraz bronić by się chciał i rozpraszałby go okropnie. Nie mógł Zieliński po prostu tak przyjąć do siebie, że wyszło mu to zaklęcie. Tylko zaraz zaczynał negować swoje małe sukcesy. Szukał powodów dla których poszło mu łatwo, a później jeszcze się pogrążał w myślach nieprzyjemnych.
Stephen na zajęcia z zaklęć chodził z wielką chęcią. Był to jego najbardziej ulubiony przedmiot. W sumie nie wiedział czemu. Może lubił mieć szeroką gamę pojęć na temat zaklęć? Lubił też wracać ze szkoły do domu i zadziwiać rodziców nowymi zaklęciami, o których oni nigdy w życiu nie słyszeli. Dziwnym miejscem na lekcje wydawał się kamienny krąg. Ale nie mógł mieć o to pretensji do nauczyciela. Pewnie jego sala była tak nierozgarnięta, że nie chciało mu się tam sprzątać. Na miejscu widział, ze zebrała się już grupka uczniów, więc wtopił się w tłum i wyczekiwał poleceń nauczyciela. Tym razem mieli ćwiczyć "Visco Nocturna". To dobrze, już dawno chciał się tego zaklęcia nauczyć. Powtórzył formułkę kilka razy i skupił się na poleceniu nauczyciela. Kiedy nadszedł czas na praktyczne zajęcia odszedł trochę na bok i zaczął ćwiczyć. - Visco Nocturna - szepnął akcentując zgodnie z poleceniami nauczyciela. Niestety zapomniał o usztywnieniu ręki i zaklęcie kompletnie nie wyszło. Powtórzył formułkę pamiętając o tym, żeby trzymać sztywno rękę. Jedynym co stanęło mu na drodzę był cel. Jak można osłabiać mentalnie kamień?! Własnie to stanęło na przeszkodzie i nie mógł się skupić. Jednak wszystko poszło tak jak powinno i zaklęcia mógł uznać za opanowane.
Akcentowanie: 1 Utrzymanie różdżki: 1 > 2 Pewność: 6 Ilość sukcesów + ew. kostki: 2
Założyła kalosze, bo przed ciągłe deszcze wycieczka na błonia w innych butach zapewne skończyłaby się bardzo mokro, a do tego zabrała swoją zieloną parasolkę, na wszelki wypadek, gdyby chwilowa przerwa burzowa postanowiła niespodziewanie się skończyć. Przyszła jako jedna z pierwszych osób, punktualnie, a nawet trochę przed czasem, bo jej czerwony zegarek zawsze był wcześniej o te pięć minut. Postała sobie milcząco, kiedy to nauczyciel zagadywał uczniów, ona wolała nic nie mówić tylko się przysłuchiwać. Dopiero gdy zebrało się więcej osób, zaczął tłumaczyć na czym będzie polegać dzisiejsza lekcja. Visco Nocturna... brzmiało trochę strasznie. Niespecjalnie podobało jej się oddziaływanie na psychikę za pomocą takiego zaklęcia, a już z pewnością nie chciałaby, żeby ktoś rzucał je na nie. Całe szczęście, że ćwiczyli je na stworzeniach (biedne topki) a nie na sobie nawzajem, chociaż pewnie potem, podczas jakiegoś pojedynku i tak będzie mogła go doświadczyć. Niefajnie. Wysłuchała całego wykładu co i jak, a potem postarała się bardzo, powiedziała Visco Nocturna akcentując dokładnie tak jak trzeba i skupiając się na tym, żeby nadgarstek nie poruszył się ani trochę. I nawet chyba się udało, bo chociaż miała wątpliwości co to rzucania tego zaklęcia, to chyba kamień nie mógł tego jakoś specjalnie odczuć. Zaklęcie jakby się w niego wchłonęło i nie do końca wiedziała czy to dobrze, ale jak spojrzała, jak niektórych zaklęcia odbijają się wszędzie dookoła, to chyba jej to wyszło znacznie lepiej.
Akcentowanie: 2, 3 Utrzymanie różdżki: 4 Pewność: 3 Ilość sukcesów + ew. kostki: 3 sukcesy
Zmierzał na kolejną lekcję, tym razem z przedmiotu, który także go interesował. No i w końcu była to jedna z najważniejszych dziedzin magii dla czarodzieja, jedna z najważniejszych. Bo jednak i tak zawsze na pierwszym miejscu dla niego będzie alchemia. Był ciekawy co będą teraz robić, zwłaszcza że lekcja miała się odbyć w tak nietypowym miejscu, a zarazem mistycznym. Może tajemnicza energia tego miejsca pomoże mu podczas tych zajęć? Dobrze by było nie wyjść na jakieś beztalencie. - Dzień dobry panu - przywitał się i zamienił kilka słów z nauczycielem na jakiś pierwszy lepszy temat widząc jak i ten zagaduje swoich uczniów wypytując się o przeróżne rzeczy. Więc czemu by nie wyręczyć go z tego i samemu nie rozpocząć krótkiej konwersacji. Przy okazji mógł przywitać się z każdym znajomym lub znajomą którzy przybyli na lekcję. Jedną z takich osób była Laura do której wpierw się uśmiechnął na powitanie, a później stanął w jej pobliżu kiedy było trzeba przygotować się do zajęć. Podczas jak nauczyciel tłumaczył na czym będzie polegać ich zadanie dokładnie obserwował ruch nadgarstka i wsłuchiwał się w wymowę, notując w głowie także wszystkie porady jak poprawnie rzucić zaklęcie. - Visco Nocturna - wypowiedział celując w kamień i obserwował jak czar odbija się od kamienia i leci gdzieś w przestworza. Szkoda, że nikt nie oberwał rykoszetem - uśmiechnął się do swoich myśli. Jednak był też niezadowolony z wyniku pierwszej próby. Ale nie zamierzał się poddać. Ponownie wyciągnął rękę przed siebie. Sztywno trzymając nadgarstek, tym razem wypowiedział dokładniej zaklęcie, poprawnie je akcentując. O to by być pewnym, że chce się zaszkodzić celowi jakoś się nie martwił. Nawet jeśli był to jedynie kamień i straszenie go było co najmniej śmiesznym pomysłem. To jakoś łatwo przychodziło mu myślenie o tym by komuś zaszkodzić. - Visco Nocturna - ponownie wypowiedział zaklęcie. Niestety nawet wtedy ekscytacja z powodu nauki takiego zaklęcia spowodowała, że delikatnie drgnął dłonią, a to już wystarczyło by zaklęcie straciło na swojej mocy i perfekcji. Nad tym będzie musiał jeszcze popracować. Bo aż zrobiło mu się trochę głupio widząc jak koleżance z domu wyszło to bezbłędnie i to za pierwszym razem.
Akcentowanie: 1 Utrzymanie różdżki: 1 Pewność: 5 Ilość sukcesów + ew. kostki: 2
Freya nie pracowała sumiennie na swój sukces od czasu sfinksowego obozu przygotowującego. Ostatnimi czasy bardziej skupiała się na zapamiętaniu układu zamku i poznaniu nowych ludzi, niż na chodzeniu na zajęcia, które wzbogaciłyby jej umiejętności i na pewno okazały się przydatne wcześniej lub później. A przynajmniej tak wyglądała sytuacja w jej ocenie, bo w rzeczywistości dzielnie chodziła na lekcje, odpuściła tylko wielogodzinne wizyty w bibliotece na rzecz książek, które przywiozła ze sobą z Argentyny i studiowała w Dormitorium. Ale była niezadowolona z samej siebie, taka już z niej przeklęta perfekcjonistka. Teraz postanowiła ostro się za siebie wiąć i dlatego nie straszna jej była niezachęcająca pogoda! Poprawiła poły swojego płaszcza, by okryć się nim szczelniej i szybkim krokiem przewędrowała przez tereny zamkowe, aż do kamiennego kręgu, gdzie miały się odbyć dodatkowe zajęcia. Przywitała się grzecznie ze wszystkimi i wdała się w jakąś rozmowę z zebranymi, może nawet z profesorem Blythem, ale jej spojrzenie cały czas uciekało w stronę wielce nieszczęśliwych topków, które z powodu związanych rąk, nie mogły dobrać się do swoich ukochanych petard. Gdy część właściwa lekcji się rozpoczęła, wysłuchała uważnie instrukcji nauczyciela, co jakiś czas potakując głową. Na razie wciąż trochę to było dla niej dziwne, słyszeć cały czas angielski, również jako język wykładowy, dlatego całość wymagała od niej większego skupienia, ale co tam, z czasem przywyknie. Ćwiczyła wypowiadanie formułki zgodnie z poleceniem, ale cały czas nie była zadowolona z wydźwięku, jaki nabierały słowa w jej ustach. Raz mówiła zbyt twardo, innym razem zbyt miękko, w myślach przeklinając swoje szwajcarskie korzenie i silne naleciałości hiszpańskie. Dłużej już jednak nie mogła ćwiczyć teorii, bo oto przyszła pora na próbowanie zaklęcia na kamieniach. - Visco Nocturna. - nie miała problemu z utrzymaniem ręki bez ruchu, w końcu kształcona na zegarmistrza Vacheron szczyciła się ogromną precyzją ruchów i opanowaniem. Nie miała również oporów psychicznych przed celowaniem w kamień i życzeniem sobie, żeby przestraszył się nie na żarty, jakkolwiek absurdalne mogło się to wydawać. Ku jej ogromnemu rozgoryczeniu jednak i tym razem formułka zaklęcia zabrzmiała zbyt miękko w jej uszach, przez co skrzywiła się niezadowolona i humoru nie poprawiał jej nawet fakt, że kamień wchłonął zaklęcie, które musiało być całkiem udane.
Akcentowanie: 4 Utrzymanie różdżki: 6 Pewność: 1 Ilość sukcesów + ew. kostki: 2 sukcesy
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Rasheed był mocno zaciekawiony tą lekcją, ale i jednocześnie zmęczony ciągłą koniecznością biegania na wszystko, co tylko zostawało ogłoszone w szkole. Miał zdecydowanie powyżej uszu wróżbiarstwa i run, a także nieprzerwanie miał dosyć opieki nad magicznymi stworzeniami, więc w sumie zaklęcia przyjął nawet z zadowoleniem, zwłaszcza, że wciąż dążył do tego, aby nauczyć się tej okropnej oklumencji. Starał się tworzyć barierę wokół swojego umysłu, a także nie koncentrować się w aż takim stopniu na swoich emocjach, ale czy mu to wychodziło? Trudno powiedzieć w sumie, w każdym razie na pewno zbliżał się ku upragnionej legilimencji i więcej motywacji nie było mu potrzeba. Zjawił się więc na zajęciach z Archem, nadal nieco poirytowany za ujemne punkty za buty przyjezdnej, ale jakoś specjalnie po sobie nie okazywał niechęci. Być może właśnie dlatego, że wcale takiej do opiekuna Gryffindoru nie odczuwał ze względu na to, że nauczał zaklęć? - Dobry. - mruknął na powitanie do profesora, a ten ku jego zaskoczeniu nawet zagadywał go o coś. No cóż, odpowiadał dość uprzejmie jak na siebie, raczej bardziej zainteresowany topkami niż samą rozmową, więc ucieszył się, gdy przyszło im do ćwiczenia zaklęcia. Wywoływanie strachu. Jak dobrze, że jednak przyszedł. Niemniej jednak jego przeciwnik był… raczej mało poważny. Przez chwilę zbierał się do tego, aby opanować chęć walnięcia tym kamieniem kogoś w głowę. W każdym razie ostatecznie podjął próby rzucania zaklęcia na kamień. Oczywiście z początku miał problemy z akcentem, a jak zwykle zaczął zwalać to na swoją obcojęzyczność, chociaż to nie miało nic do rzeczy. Niemniej jednak akcentowanie nie szło mu jakoś specjalnie. Rękę trzymał jednak pewnie i stabilnie, a o ile z początku kamień wydawał mu się jakąś kpiną, to ostatecznie udało mu się rzucić czar na tyle dobrze, aby Archibald dał znak, że nie było tragedii. Dobrze, bardzo dobrze.
Akcentowanie: 6 -> 2 Utrzymanie różdżki: 2 Pewność: 1 Ilość sukcesów + ew. kostki: dwa sukcesy
Tego Thea się nie spodziewała. Już od samego początku miała złe przeczucia kiedy okazało się, że zaklęcia są na zewnątrz. Ale topki!? Znowu zwierzęta... Z drugiej strony czy topki mogą się bać Thei bardziej, niż ona ich? To było ciekawe pytanie, a zaklęcie mogło pomóc topkom czuć to samo co czuła teraz Thea. Mimo chorobliwej bladości Puchonka została na lekcji. Odsunęła się oczywiście jak najdalej od topków, choć nie były jeszcze uwolnione. Boże, nie rzucę tego zaklęcia poprawnie nigdy, przecież trzęsę się jak osika.-pomyślała starając się z całych sił przepędzić rosnącą w jej trzewiach panikę. Oddychała powoli i głęboko to jednak wręcz pogłębiało jej stan osłabienia. Gwen mówiła, że topki są zabawne, czyż nie? Czego tu się bać?-wmawiała sobie. -Visco Nocturna.-szeptała pod nosem wciąż i wciąż. To musiało się jej udać. Chociaż to. W końcu poczuła się gotowa do rzucenia zaklęcia prosto w kamień. Skupiła się i wyobraziła sobie, że kamień jest sową. Bój się mnie skrzydlata dziwko! -Visco Nocturna! Dopiero podczas wymówienia zaklęcia zauważyła, że na lekcji pojawił się też Shaw. Ręka nieznacznie jej drgnęła, Thea rozproszyła się i zupełnie nic się nie stało z kamieniem. Fala złości zalała pannę Frost.
Akcentowanie: 5 Utrzymanie różdżki: 5 Pewność: 2 Ilość sukcesów + ew. kostki: 1 + 5
Ostatnio zmieniony przez Thea Frost dnia Pon 2 Cze - 11:04, w całości zmieniany 1 raz
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Isolde przybyła na tę dodatkową lekcję z dużą przyjemnością i silnym postanowieniem, że wyniesie z niej jak najwięcej, bo przecież Zaklęcia i OPCM to jej konik i rzecz niezwykle w życiu przydatna. Słuchała instrukcji nauczyciela z uwagą, a jej brwi stopniowo unosiły się coraz wyżej. Przestraszyć kamień? Ambitne zadanie, może nawet zbyt ambitne, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że kamień raczej nie odczuwa takich rzeczy, jak strach. A może Is się myliła? Spojrzała podejrzliwie na kamień, zastanawiając się, czy ma on jakieś życie wewnętrzne. Nie, to niemożliwe, w końcu refleksja powinna dotyczyć zmian, być domeną istot dynamicznych, a nie statycznych. Więc całe to zadanie było podejrzane, dziwne i nie budziło zaufania panny Bloodworth, która mimo swoich obiekcji postanowiła przynajmniej spróbować. - Visco Nocturna! - powiedziała, ale w jej głosie nie było przekonania, a akcent jakoś się rozjechał, padając na niewłaściwą sylabę. Jedyne, co jej wyszło, to unieruchomienie nadgarstka. Oprócz tego... cóż. Klapa na całej linii - zaklęcie odbiło się od kamienia, trafiając w zadek topka, który nasyczał na Isolde, najprawdopodobniej wyzywając ją do pięciu pokoleń wstecz. Ups.
Akcentowanie: 6 Utrzymanie różdżki: 6 Pewność: 4, 2 Ilość sukcesów + ew. kostki: 1 :c + 1, czyli topek nadpalony
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Akcentowanie: 3 Utrzymanie różdżki: 3 Pewność: 4 Ilość sukcesów + ew. kostki: jeden sukces + 3
Przyszedł czas na ponowne zajęcia z profesorem Archibaldem. Zobaczyła w oddali topki. Nie podobały jej się nigdy te stworzenia, dla niej po prostu były dziwne i wcale ją do nich nie ciągnęło. No ale cóż, był stworzenia bardziej i mniej przyjazne. Niestety. Na początek profesor kazał im się nauczyć tego zaklęcia by potem mogli je prawidłowo rzucić na te stworzonka. Na początek Akcentowanie, to akurat wyszło jej bardzo dobrze wszak dykcję miała niesamowitą i nigdy nie miała z tym problemów. Niestety reszta po prostu leżała u niej i kwiczała wręcz z żalu albo śmiechu jaka to jest fatalna. Ani nie mogła utrzymać różdżki w idealnym bezruchu ani też uzyskać tej pewności w spójności zaklęcia. Stwierdziła jednak, że rzuci zaklęcie. -Visco Nocturna- powiedziała ładnie akcentując, dłoń jej jednak zadrżała i zaklęcie pomknęło idealnie w stronę kamienia, po czym odbiło się od niego i wylądowało na jednym z topków ładnie go przysmażając. Poczuła ten zapach palącego się małego ciałka. -Oups- powiedziała mając nadzieję że nikt tego nie widział. Dostrzegła jednak gdzieś w oddali brata wiec zaczęła suszyć do niego ząbki tym samym pokazując mu że wszystko jej idzie idealnie wręcz, nawet jeśli to nie była prawda.
Ach, Zaklęcia! Jedno z najprzydatniejszych i najlepszych zajęć w Hogwarcie (przynajmniej zdaniem Stark). Dziewczyna szła ochoczo, zwłaszcza, że lekcja ma się odbyć na świeżym powietrzu. Padało i to był główny powód jej radości. Przyszła na miejsce i stwierdziła, że jak zwykle jest już trochę po czasie i sporo uczniów się nazbierało. Wtopiła się w tłum słuchając co mają zrobić. Trochę skrzywiła się, bo w końcu topki to miluśkie stworzonka, a ona ma je straszyć? Były związane i w pierwszej chwili Jane chciała zwrócić na to uwagę profesorowi, ale się powstrzymała. Visco Nocturna - to brzmi nieźle. Od razu przypadło go gustu rudej, takie tajemnicze i mhroczne. Jane zaczęła powtarzać sobie formułę pod nosem i po krótkim czasie uznała, że powtarza ją idealnie jak nauczyciel. Pierwszy sukces napełnił ją nadzieją i pewnością siebie, co okazało się zgubne. Nie umiała utrzymać ręki idealnie nieruchomo, ciągle jej drżała, bo musiała ruszyć tymi cholernymi palcami. A różdżka od deszczu była dość śliska. To sprawiło, że Jane nie mogła się skupić i w efekcie zaklęcie odbiło się od kamienie, ale poleciało w siną dal, zamiast kogoś uderzyć i przysporzyć rudej kłopotów. Dziewczyna odrobinę zawstydziła się, że poszło jej tak marnie. Przecież mogła to zrobić dużo lepiej!
Akcentowanie: 5 Utrzymanie różdżki: 5 Pewność: 6 Ilość sukcesów + ew. kostki: 1 + 1 z dodatkowej kostki
Aiden nie pokazywał się zbyt często na lekcjach, a już szczególnie, jeśli chodziło o zajęcia dodatkowe. Ale tym razem chodziło o zaklęcia, które koniec końców były jego ulubionym przedmiotem w całej szkole. Kiedy chłopak przybył, zauważył, że jak zwykle jest jednym z ostatnich. Parsknął cichutko, stając gdzieś na uboczu, obserwując i koncentrując się na słowach nauczyciela. Wysłuchał. I to bardzo uważnie. Zaklęcie Visco Nocturna brzmiało... interesująco. Pragnienie wywoływania strachu nie było mu obce. Aiden sam do siebie pokiwał głową, a po wysłuchaniu całego wykładu, odsunął się kilka kroków i powtórzył parę razy na sucho zaklęcie. Po chwili wyciągnął różdżkę i skierował ją na stworzenie. - Visco Nocturna - wypowiedział formułkę wyraźnie. Starał się wykonać wszelkie polecenia nauczyciela, przecież zależało mu na wyniku. Myślał o strachu, o jego wywoływaniu. Przecież o był tylko kamyk! Skupiając się jednak na tym, zapomniał o sztywnym nadgarstku, który zadrżał mu przy rzucaniu zaklęcia. Skrzywił się lekko, ale zaklęcie chyba się w niego wchłonęło, tak sądził. Podniósł wzrok na resztę uczniów i stwierdził, że nie poszło mu bardzo źle, przynajmniej w porównaniu z niektórymi. Na jego wargach zatańczył lekki uśmiech. Nie osiągnął perfekcji, to fakt, jednak i tak był z siebie całkiem zadowolony.
Akcentowanie: 5 Utrzymanie różdżki: 1 Pewność: 3 Ilość sukcesów + ew. kostki: 2 sukcesy
To nie był dobry dzień dla czarodzieja. A przynajmniej dla Levee. Powrót Chucka skutecznie zablokował jej pewność siebie oraz równowagę życiową. O ironio! Tak się nie mogła go doczekać, że teraz nie wiedziała, jak sobie z tym poradzić. Rano po prostu wstała, biegając po mieszkaniu i szykując się do wyjścia. W końcu się zebrała, więc teleportowała się do wioski, a z tamtąd pobiegła na błonia. Miały być jakieś lekcje dodatkowe, a ona powinna w nich uczestniczyć, skoro niedługo opuszcza mury szkoły i ma prowadzić jakże dorosłe życie. Dlatego przyszła do kręgu, nieco zziajana, ale przywitała się z profesorem. Wyciągnęła z szaty swoją różdżkę i słuchała tego, o czym nauczyciel mówił. Podeszła trochę sceptycznie do tego zadania, bo szczerze mówiąc w ogóle nie mogła się skupić. Stała i analizowała, co właściwie powinna uczynić, ale miała ogromną pustkę w głowie. W końcu jednak ścisnęła różdżkę odpowiednio mocno, zastanawiając się nad formułą zaklęcia. I kiedy przyszło co do czego, okazało się, że... że ściśnięcie to było jedyne, co jej wyszło. Źle zaakcentowała zaklęcie, a w dodatku nie była przekonana co do tego, aby wywołać strach, nawet, jeśli to był tylko kamień. Nic się jednak nie udawało, nawet pomimo prób. W końcu ze złością rzuciła czar w ten głupi kamień, mocno potrząsając ręką, co zaowocowało odbiciem się uroku w jakąś stronę. Co za dno. - Szlag! - krzyknęła zirytowana. To na pewno wina tej głupiej różdżki, na pewno... ale zanim doszła do tego wniosku, zorientowała się, że chyba za bardzo zaczęła się denerwować. - Przepraszam - mruknęła więc tylko, mając nadzieję, że z topkami pójdzie jej lepiej...
Akcentowanie: 2->4 Utrzymanie różdżki: 2 Pewność: 2->4 Ilość sukcesów + ew. kostki: 1 sukces, więc ponowne rzucenie kostką i 6.
Naya bardzo chętnie przyszła na lekcję zaklęć. Były to jedne z jej ulubionych i najbardziej przydatnych przedmiotów, a w dodatku bardzo lubiła nauczyciela, który prowadził lekcje. Idąc w stronę miejsca, w którym miały odbyć się zajęcia, co swoją drogą było trochę dziwne, bo aura nie sprzyjała, w oddali zauważyła topki. W sumie śmieszne stworzonka. Ciekawiło ją tylko, co będą z nimi robić. Dzisiaj mieli nauczyć się zaklęcia Visco Nocturna. Kiedyś coś tam obiło jej się o uszy, ale jakoś nigdy specjalnie nie zastanawiała się nad działaniem tego zaklęcia. Teraz już wie, że wywołuje ono strach, a czasem nawet paraliż. Po wysłuchaniu wskazówek nauczyciela, wszyscy zabrali się do pracy. Naya wzięła do ręki swoją różdżkę i chwilę patrzyła się na kamień, w który miała wcelować. -Visco Nocturna -Powiedziała, idealnie przy tym akcentując każdą sylabę. Akurat dykcję od zawsze miała niezłą. Ręka również jej się nie trzęsła, za co była wdzięczna niebiosom. Zaskoczona była również tym, że udało jej się skupić. Bo kto by wpadł na to, żeby wywoływać strach u kamienia? A jednak. Nayi się udało i była z siebie jak najbardziej dumna. Wszystko poszło w jak najlepszym porządku, zaklęcie jakby "wtopiło się" w kamień, co było dobrym znakiem. Zadowolona z siebie, stanęła z boku i obserwowała wyczyny innych uczniów.
Akcentowanie: 1 Utrzymanie różdżki: 2 Pewność: 1 Ilość sukcesów + ew. kostki: 3 sukcesy
Scarlett również postanowiła przyjść na lekcję zaklęć, bo przecież niebawem OWUTemy, trzeba się więc nieco podciągnąć. Nie, żeby była beznadziejna w zaklęciach! Ale zawsze miała aspiracje, aby się kształcić i rozwijać. Najlepiej jak się da. Dlatego całkiem pospiesznie jak na nią zebrała się z dormitorium, by spokojnie pójść na błonia. Jak dobrze, że tym razem wiedziała, że zajęcia będą na zewnątrz! Bo jakby znowu ubrała szpilki, mogłoby jej się ciężko chodzić. Tylko dla czego ulicha w ten paskudny deszcz? Ledwo się chodziło. Jak dobrze, że zabezpieczyła się przed wilgocią zaklęciem, bo inaczej by psioczyła pod nosem. Dotarła wreszcie na miejsce, witając się z Rasheedem znaczącym uśmiechem, a reszcie znajomym kiwnęła głową. Wsłuchiwała się w słowa nauczyciela, ciesząc się, że wreszcie coś fajnego. STRACH. Strach zawsze był fajny. Co prawda wolała wzbudzać go w sposób naturalny, ale niech będzie i taki. Chwyciła różdżkę, by iść za radą profesora. Trzymała ją dobrze i ostatecznie udało jej się skupić na wywołaniu przerażenia, jednak akcentowanie coś skopało w idealnym wyniku. Skrzywiła się lekko, postanawiając jednak nie wnikać w szczegóły. Po prostu chciała przejść już dalej. Wyżywanie się na żywych organizmach jest bardziej zabawne!
Akcentowanie: 2 ->2 Utrzymanie różdżki: 6 Pewność: 1 Ilość sukcesów + ew. kostki: 2 sukcesy
Ostatnio zaklęcia szły jej dobrze. Nawet wreszcie oficjalnie nauczyła się wyczarowywać patronusa, a to jest nie lada wyczyn! Dlatego była z siebie szalenie dumna. Usłyszawszy o dodatkowej lekcji zaklęć, w dodatku prowadzonej przez profesora Blythe, postanowiła niezwłocznie się na nią wybrać. Ubrała się dość ciepło i w miarę nieprzemakalnie, bowiem aż ta dobrze uroków nie opanowała, aby się bronić przed wilgocią. Szła więc taka trochę zakapturzona, a kiedy dotarła na miejsce, przywitała się z nauczycielem. Następnie uważnie słuchała tego, co ma robić. Trochę się zmartwiła, bowiem wywoływanie strachu nie było jej mocną stroną. Ale podeszła poważnie do swojego zadania. Ścisnęła dobrze różdżkę, aby wykonać nią zalecany ruch, ale i tak nie wyszło. Nie dość, że nie skupiła się na przekazaniu przerażenia kamieniowi, to jeszcze jej akcentowanie było okropne. Może to kwestia tego, że raczej nie posiada brytyjskiego akcentu i niektóre słowa ciężko jej się wymawia? Cóż, chciała w to wierzyć. Westchnęła zawiedziona swą porażką, szczególnie, że ponowna próba zakończyła się odbiciem zaklęcia przez kamień. Świetnie!
Akcentowanie: 6 Utrzymanie różdżki: 6 Pewność: 6 Ilość sukcesów + ew. kostki: 1 sukces i 6.
retroinfo>Akcentowanie: 1 Utrzymanie różdżki: 4 Pewność: 3 Ilość sukcesów + ew. kostki: 3 sukcesy Dodatkowa lekcja z Blythem? Musiała się na nią stawić! Pędziła na nią, ile miała sił w nogach, bo już widziała, że jest spóźniona. A wszystko przez co, że prawie zapomniała różdżki! Potem zgubiła się, próbując wydostać się z zamku. Nie była pewna, czy kiedykolwiek nauczy się tych wszystkich korytarzy i tajnych przejść. Wybiegła na błonia, szukając kamiennego kręgu. Nie mogła się spóźnić, nie chciała, aby inni przez nią cierpieli. Ha! Zdążyła idealnie. Przywitała się skinieniem głowy najpierw z nauczycielem, a potem znajomymi, zamieniając się w słuch. Żałowała, że Blythe nie odpisał jej na pytanie o czarownicach z Salem. Będzie musiała jeszcze dziś znaleźć odpowiedź! Przeraziła się, zauważając topki. Nie lubiła ich. Już widziała jak kończy z kolejnymi oparzeniami i z piskiem ucieka prosto do Hogwartu. Idąc ślad za innymi, powtórzyła kilka razy formułę zaklęcia. Podeszła do jednego z kamieni, zastanawiając się, dlaczego nie mogą od razu przejść do ćwiczeń na tych paskudztwach. Wymówiła formułę zaklęcia, poprawnie ją akcentując. Zdziwiła się nawet, że utrzymała rękę nieruchomo. Chciała, aby kamień poczuł się tak jak ona. Kompletnie przerażona i zestresowana. Nie wiedziała, jak za bardzo ma rozpoznać, czy kamień poczuł strach, więc podniosła wzrok, szukając Blythe.
Dodatkowe zajęcia. Na to hasło większość uczniów zapewne uciekłaby, gdzie pieprz rośnie. Ale nie Katniss. Ta Gryfonka lubiła dodatkowe zajęcia, o ile nie trzeba było na nich pisać wypracowań i różnorakich, nudnych esejów. Praktyka czyni mistrza, a na dodatkowych zajęciach można było nauczyć się czegoś ciekawego i zarazem pożytecznego. Zwłaszcza na zaklęciach, które Katniss uwielbiała. Kiedy dotarła na miejsce lekcji, od razu w oczy rzuciły jej się topki ze związanymi rękami. Czyżby dziś w planach mieli naukę przemocy? Spojrzała zaciekawiona na nauczyciela, który tłumaczył im, jak muszą poprawnie zaakcentować zaklęcie, po czym od razu zaczęła sobie je powtarzać, coby nie zapomnieć poprawnego akcentu. Gdy nauczyciel skończył mówić, zwróciła się w stronę kamienia, który miała przestraszyć. Przestraszyć kamień? To chyba nie powinno sprawić większych problemów. Niestety, mimo ciągłego powtarzania zaklęcia, Katniss źle je zaakcentowała. Inaczej niż wszyscy, którym dobrze poszło. To jeszcze nie powód do płaczu. Ale do lekkiego zdenerwowania owszem. Dziewczyna nie potrafiła opanować drżenia dłoni, pomimo usilnych starań. O co chodzi? Przecież nigdy tak nie miała. W sytuacjach stresowych nie trzęsła się, bo ... może miała to w genach. W każdym razie, jej nadarstek drgnął w nieodpowiednim momencie i pomimo najszczerszych chęci przestraszenia kamienia, tylko w niego trafiła. Trzeba dodać, że nic się nie stało, poza tym, że zaklęcie odbiło się rykoszetem i poleciało w kosmos. Gratulacje, panno Johnson. Nawet kamień się ciebie nie boi.
Akcentowanie: 2,2 Utrzymanie różdżki: 1,3 Pewność: 3 Ilość sukcesów + ew. kostki: 1 sukces + 6
Anissa przyszła na zajęcia, chociażby z tego względu, że była beznadziejna w zaklęciach. Choć nie przyznawała tego na głos, doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Jednakże dormitorium opuściła zdecydowanie za późno. Dlatego musiała biec, aby zdążyć choć na część zajęć. Okropnie padało, a ona czuła się cała przemoczona z powodu tych ulew i stojącej wody, szczególnie na błoniach. Co rusz przeklinała po arabsku pod nosem, próbując dojść do miejsca docelowego w miarę sucha, o ile było to w ogóle możliwe. Kiedy tam dotarła, przywitała się z profesorem, a potem stanęła gdzieś z boku, obserwując niespokojnie topki i słuchając nauczyciela tak trochę niezbyt dokładnie. Jednakże kiedy ten polecił im próby zaklęcia najpierw na kamieniach, nieco jej ulżyło. Wzięła różdżkę w rękę i wypowiedziała formułę uroku, celując w skałę. Akcentowanie jej o dziwo wyszło, lecz jej nadgarstek trochę drżał. Mimo to chyba efekt został osiągnięty, ponieważ zaklęcie ugodziło jeden z kamieni, wzbudzając w nim strach, o ile to w ogóle możliwe. Spojrzała pytająco na mężczyznę, czekając na znak, że może teraz poćwiczyć na topkach. Coś jej za dobrze poszło... ale oczywiście uśmiechała się tryumfalnie, pomimo tych wszystkich wątpliwości.
Akcentowanie: 5 Utrzymanie różdżki: 5 Pewność: 5 Ilość sukcesów + ew. kostki: 2 sukcesy
Amelia przyszła na dzisiejszą lekcję z niemałym entuzjazmem. Uśmiechała się do siebie przez cały tydzień, czekając właśnie na ten moment, w którym będzie mogła ćwiczyć kolejny raz zaklęcia. Lekcje z Archibald'em stawały się dla niej ostatnio bardzo atrakcyjne. Mogła się z nich wiele nauczyć, no i atmosfera była całkiem w porządku. Przywitała się z profesorem lekkim skinieniem głowy, a później zajęła jedno z miejsc stojących dookoła niego i słuchała jego wykładu, starając się chłonąc każde jego słowo. Dokładnie wsłuchała się w to, jak profesor wymawia zaklęcie, trzyma różdżkę i jak bardzo jest pewny siebie. Wiedziała, że sama także potrafi zrobić to równie dobrze, przynajmniej dzisiaj. Gdy skończył mówić, wzięła się za trenowanie zaklęcia, przekrzywiając na chwilę głowę, żeby obserwować jak radzą sobie inni. Po chwili przystąpiła jednak do swojego własnego zadania. Powtórzyła kilkakrotnie formułę zaklęcia, akcentując ją tak samo idealnie jak pan profesor. Gdy uznała, że jest już gotowa do dalszego działania, wycelowała różdżką w jeden z kamieni, który przypadł jej w udziale i wypowiedziała zaklęcie. - Visco Nocturna! - wszystko wykonała idealnie. Położyła akcent na odpowiednie sylaby, różdżkę udało jej się trzymać tak sztywno, że nawet nie drgnęła. Mimo że wydawało jej się odrobinę dziwne, że ma wystraszyć kamień, zrobiła to. Nie straciła ani na moment pewności siebie, co dało jej sporą przewagę nad kamieniem. Gdy zaklęcie zostało przez niego wchłonięte, a profesor kiwnął do niej głową, że poszło całkiem nieźle, uśmiechnęła się szeroko, zerkając na innych członków zajęć. Im też zdawało się wychodzić całkiem dobrze.
Akcentowanie: 1 Utrzymanie różdżki: 4 Pewność: 5 Ilość sukcesów + ew. kostki: 3 sukcesy
Anjali nienawidziła takiej pogody. Deszcz sam w sobie był jak najbardziej w porządku, jednak w tej przeklętej Anglii padał nieustannie i dodatkowo było wtedy przenikliwie zimno. Hinduska wyjrzała przez okno i na samą myśl przeszedł ją dreszcz. To nie wprawiało jej w dobry nastrój. Poza tym lekcja, którą niedługo miała była dla niej dosyć stresująca. Rzucanie zaklęć nie było jej najlepszą stroną, z czego dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, jednak aby podtrzymywać swój wizerunek musiała udawać, że jest zupełnie inaczej. Ubrała na swoje standardowe sari stosunkowo gruby płaszcz oraz szalik tym razem. Z niechęcią popatrzyła na niebo po czym ruszyła w kierunku miejsca gdzie miały odbyć się zajęcia. Jak tylko dotarła przywitała się grzecznie z profesorem, stanęła obok Anissy, do której uśmiechnęła się szeroko po czym skupiła swoją uwagę na tym co mówi profesor starając się zapomnieć o niezbyt miłych myślach sprzed kilku chwil. Wsłuchiwała się z uwagą w to co mówi nauczyciel starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów aby dobrze wykonać zadanie. Przyglądała się przez chwilę jak idzie innym potem wzięła głęboki oddech i spróbowała sama pewnym głosem wypowiadając -Visco Nocturna!- Nie zrobiła może tego perfekcyjnie, pewnie za głośno wykrzyknęła jednak cel trafił tam gdzie powinien, Anjali odetchnęła z ulgą, ukłoniła się przed profesorem, popatrzyła z lekkim uśmiechem na Anissę, a na tych, którym się nie udało z cieniem drwiącego uśmiechu.
Akcentowanie: 4 Utrzymanie różdżki: 2 Pewność: 1 Ilość sukcesów + ew. kostki: 2 sukcesy
Madness rzadko kiedy opuszczał lekcje zaklęć. Nie ważne czy to lekcja dodatkowa czy nie. Zawsze uważał, że czegoś ciekawego może się na nich dowiedzieć, więc nie rezygnował z nich. A jak jeszcze do tego miały się odbyć poza szkolnymi murami to zapowiadało się ciekawie. Kiedy dotarł na miejsce i zobaczył topki podrapał się tylko po głowie. Nie przychodziło mu do głowy co też mogą z nimi robić. Visco Nocturna. Zaklęcie mu znane i ciekawe. Nawet się zastanawiał czy będą je ćwiczyć w parach, bo chętnie by je na kimś przetestował, ale szybko jego nadzieje zostały rozwiane. Żałował. Ale spokojnie, kiedyś na pewno na kimś je przetestuje. - Serio, na kamieniu? - spojrzał na nauczyciela jakby liczył na to, że ten zaraz powie żartowałem i dobierze ich w pary. Przynajmniej później będzie mógł je rzucić na te stworzenia. Wyciągnął różdżkę i chętnie zaczął ćwiczyć. Język coś mu się plątał, ale nad tym zawsze można popracować później. Ale reszta była znakomita. A wywoływanie strachu chyba wyssał z mlekiem matki, więc o to się nie martwił zupełnie. Rzucił jeszcze okiem na poczynania innych i wywrócił oczami. To nie mogło być trudne, tak przynajmniej uważał, więc kiedy przyszło mu spróbować i uzyskał aprobatę nauczyciela tylko się w tym utwierdził.
Akcentowanie: 2 --> 2 xd Utrzymanie różdżki: 2 Pewność: 3 Ilość sukcesów + ew. kostki: 2