Był bezmyślny i miewał debilne pomysły, ale w życiu nie naraziłby celowo drugiej osoby. Co prawda, nie zawsze udawało mu się ochronić towarzysza przygód przed czymś groźnym, ale gdy tylko mógł starał się jakoś zminimalizować szkody i, jak to udowodnił w Zakazanym Lesie, nie był kimś, kto zostawiłby nawet najgorszego wroga na śmierć, a tym bardziej kogoś mu bliskiego.
Patol był chyba wszystkimi gwoździami do trumny każdego studenta. Wystarczyła godzina z tym dziadem i już uczniowie pisali swoje testamenty z nadzieją, że umrą bez większych komplikacji z jego strony. Krążyły ploty, że meble w sali transmutacji były tak naprawdę uczniami, którzy śmiali się mu sprzeciwić, ale nikt nie miał na tyle odwagi, by wprost sprawdzić prawdziwość tej tezy.
-
Tak myślałem, że nie przepuścisz okazji do spotkania z gromadką Krawczyków. Lubisz takie rodzinne klimaty, no nie? - Nie wyobrażał sobie, żeby taka ciepła osóbka jak ona stroniła od własnych krewnych. Wręcz przeciwnie, wyobrażał sobie, jak Ola wita wszystkich w swoim domu i pragnie sprawić, by wszyscy czuli się tam wyjątkowo komfortowo. Znał kilka osób z jej rodziny, bo kręcili się po korytarzach tej szkoły, ale tylko z nią tak naprawdę załapał jakiś większy kontakt. -
W sumie, wszyscy tam jesteście rudzi, czy tylko Ciebie tak poszkodowało? - Zażartował, bo tak naprawdę uwielbiał włosy puchonki, co ta powinna już wiedzieć. Uważał, że dodawały jej wyjątkowo uroku, choć był świadom, że taki kolor nie jest zbyt częsty patrząc na statystyki wśród ogólnej populacji.
-
Coś ty. Wyrwałem się, jak tylko usłyszałem, że na święta pozwolą mi wyjechać i siedziałem w domu całe trzy dni. - Uśmiechnął się do własnych wspomnień z Wigilii. Prawda, była ona poniekąd dla niego ciężka, ale też oznaczała jakiś nowy rozdział w jego życiu i miał nadzieję, że nie będzie zbyt często patrzył w przeszłość, choć do tej pory nie było to wcale takie łatwe zadanie.
-
I tak znajdą się tacy, co wymyślą obejście, ale masz rację. Czasem mam wrażenie, że oni specjalnie chcą zrobić tu jakąś selekcję naturalną. - Pokręcił głową na samą myśl o burdelu, jakim była ta szkoła. I oni niby nazywali ją najbezpieczniejszym miejscem, dobre żarty.
-
Wypraszam sobie! Nie chciałem się z nim bić. Kulturalnie poprosiłem, żeby wypierdalał, ale chyba uznał, że mam niecne zamiary no i... No i tak to jakoś się samo potoczyło. - Nie chciał wchodzić w szczegóły o wyzwiskach, błotoryjach i tym bardziej o pustniku. Gdyby miał opowiedzieć Oli, jak dokładnie wyglądała tamta noc, raczej nie dałby rady, a względnie dobrze się obecnie trzymał. No i szybko raczej okazji do bitki raczej nie uświadczą patrząc po tym, w jakim stanie znajdowali się obydwoje.
-
Zawsze możesz zasypywać mnie wyjcami! - Podsunął jej pomysł, po przyjacielsku dając buziaka w sam czubek głowy. -
Obiecuję, że już więcej tak bezmyślnie nie odpierdolę, ale nie mogę obiecać, że nic więcej nie jebnie wokół mnie. - Powiedział, odsuwając ją od siebie i łagodnie patrząc w oczy dziewczyny. Nie chciał jej martwić i zdecydowanie nie spodziewał się, że aż tak przejmie się całą tą sytuacją.
-------
https://www.czarodzieje.org/viewtopic.php?t=21121