Quinn trochę się nudziło. Już prawie koniec wakacji więc nie ma sensu już nigdzie wyjeżdżać bo się już nie opłaca.Zostało już nudne siedzenie i czekanie aż zacznie się rok szkolny. Nagle Q znalazła się na nieznanej jej łące. No cóż, tu przynajmniej będzie miała trochę spokoju aby pomyśleć. Usiadła na trawie i poprawiła sukienkę. Dziewczyna zastanawiała się wiele razy czy aby nie rzucić szkoły i gdzieś wyjechać. Tak by było najlepiej. No ale w zasadzie Q zależy na dobrej pracy w przyszłości i nieskończenie szkoły niezbyt pomoże Quinn w znalezieniu jej.
Japonia, tam było na prawdę bardzo pięknie, Maxowi się podobało, ale czy chcialby tam zamieszkać na zawsze? Na pewno nie. To nie było miejsce dla niego, za bardzo różowo, za bardzo kolorowo. Tam nawet każde drzewo było różowe, no bez przesady. Rok szkolny coraz to bardziej nadchodził, bardzo wielkimi krokami. Nie mógł się już doczekać tych gwarów na korytarzach, tego hucznego rozpoczęcia roku to na pewno jest coś dla niego. Jednak ten rok będzie zupełnie inaczej, Gwen zostawila go, postanowili się rozstać. Co prawda było to przez Quinn, ale nie miał zamiaru nie odzywać się do niej, może tak właśnie powinno być? - Cześć. - od razu ujrzał ślizgonkę.
Quinn przeczesała ręka włosy. Zaczęła się wpatrywać w widok, który się przednią rozciągał. Usłyszała za sobą kroki, a zaraz potem czyjś głos. Już otworzyła usta aby powiedzieć coś o braku spokoju jednak kiedy się obróciła i ujrzała Maxa od razu zamknęła usta. Zmarszczyła lekko nos i po chwili się przywitała. - Hej- powiedziała niepewnie. No tak. Przez wakacje jakoś nie myślała o całej sprawie z Puchonem. Słyszała że Max zerwał z Gwen to oznaczało że przyznał jej się że ją zdradził. - Jak wakacje? - zapytała. Sama zdziwiła się że zadała to pytanie. Zapewne powinni teraz rozmawiać teraz o tym jak źle postąpili i w ogóle ale Q postanowiła zapytać się o tak chłopak spędził wakacje.
Może teraz kiedy nie ma już Gwen Max będzie nieco inaczej patrzył na Quinn? Przecież zawsze ją szanował zawsze jej ulegał, więc na pewno coś tam do niej czuł, ale nie był pewny czy aby na pewno coś takiego zrobić. Quinn mu się zawsze podobała, bo inaczej przecież by się z nią potajemnie nie spotykał, a teraz mogli się spotykać bez żadnego ukrywania. - Wakacje, bardzo dobrze. Pewnie już słyszalaś, że powiedziałem Gwen i że nie była z tego faktu zadowolona... - mruknął do niej. Przejmował się przez większość wakacji, ale jednak to była jego jakaś prawdziwa miłość, na pewno będzie do niej wracał z lekkim uśmiechem, na pewno nie będzie jej teraz unikać, bo to nie było możliwe, tym bardziej, że byli w tym samym domu i na dodatek na tym samym roku, tego się nie dało uniknąć. - A Tobie? Pewnie lepiej niż mnie? - spojrzał na nią.
- Tak, słyszałam- powiedziała. No dziwne żeby była zadowolona. Chłopak ją zdradził, a ona by się wkurzyła? Ot co. Nie wiadomo czy jakakolwiek dziewczyna by się nie wkurzyła. Chociaż, może Q. No, bo ona ma trochę inne zasady. Ale mniejsza z tym. - No nie były najgorsze, jednak Japonia niezbyt przypadła mi do gustu- na jej twarz wpłynął lekki grymas. - Niby wszystko tam ładne i piękne ale jednak...
No właśnie, chyba nikt tak na prawdę nie był zadowolony z tego faktu, no ale co miał biedny zrobić? Nie mógł jej z pewnością oszukiwać, bo Max taki nie był. Wolał powiedzieć całą, nawet najgorszą prawdę niżeli okłamywać. - No trochę głupio wyszło, nie? - spojrzał na nią z lekkim grymasem twarzy. Na prawdę to bardzo było dziwne, że akurat musiał to zrobić ze swoją przyjaciółką, no ale co biedny zrobi skoro Quinn mu się podobała? - Za bardzo różowo, nie? - zapytał. Przynajmniej dla niego to było za bardzo piękne.
-No tak jakby- uśmiechnęła się- Ale co na to poradzić? -zapytała przekrzywiając lekko głowę. Już nic teraz nie zrobią. Co się stało to się nie odstanie. Takie życie. -No, po co im tyle tego wszystkiego- pokręciła głowa. Nie rozumiała niektórych ludzi. No dobra, zapewne chcieli aby w Japonii było oryginalne ale to już przesada. Wszędzie kwiatki, wstążeczki, kokardki. Rzygać tym wszystkim można. - W ogóle wszystko tam takie tandetne- powiedziała marszcząc lekko nosek.
To prawda, nie odstanie się. Trudno, ale też jakiś plus jest tego wszystkiego. Nadal przyjaźnił się z Quinn więc to na pewno jakiś plus. Szkoda było, że Gwen go zostawiła, ale takie jest już życie. - Tak, cała ta Japonia jest taka dziwna. Na prawdę bardzo dziwna. - powiedział do niej i lekko się uśmiechnął. - Ale wiesz co... W Japoni się ani razu do mnie nie odezwałaś, co Ty nie wiedziałaś, że pojechałem czy co? Szczerze powiedziawszy to sobie nie przypominam, żebyśmy się tam w ogóle widzieli ze sobą. - mruknął. Aż dziwne, bo każda twarz chociaż przeleciała mu przed oczami, a jej nie.
Pokiwała lekko głową. Chyba już nigdy w życiu nie pojedzie do Japonii. To by chyba błąd że pojechała tam w te wakacje. Ale skąd miała wiedzieć ze będzie tam tak okropnie. No skąd? Spojrzała na Maxa. - Sądziłam że nie chcesz mnie widzieć- zaczęła nerwowo rozcierać kolano. Próbowała unikać Maxa i jak widać udało się. Jedak ich rozmowa była nieunikniona i Q o tym dobrze wiedziała.
Nie no z pewnością Max nie chciałby stracić kontaktu z obecną tutaj ślizgonką. Co prawda to jakby przez nią się to wszystko stało, ale skoro się stało to znaczy, że kiedyś to by się skończyło, lepiej teraz niż później, bo na prawdę by się do siebie bardzo przywiązali, a potem przyszedłby czas na pożegnanie. - Nie, najwyraźniej tak musiało być. - powiedział do niej. Spojrzał tępo przed siebie jeszcze nieco się zatracając w swoich myślach.
- Ale z z nami wszystko ok? -zapytała. - Nasz przyjaźń jakoś ucierpiała ? - wstała i poprawiła sukienkę. Spojrzała na Maxa. Nie chciała aby ich przyjaźń się skończyła. Przyjaźnią się dość długo i gdyby przestali to zostawiłoby to jakąś taka pustkę w Q. Poza tym nie umiałaby chyba tak obojętnie przejść obok Maxa.
minimalna długość postu to pięć linijek, przypominam :{
- Tak, jasne. Na pewno nic się między nami nie popsuje. - powiedział. Spojrzał na nią. Tyle lat się już przyjaźnią, nawet bylo między nimi coś między romansem, ale na pewno nie zoobowiązującym. Dlatego się cieszył, że dziewczyna nie wyobrażała sobie za wiele. Zawsze to jest łatwiej, nie czuje się żadnej presji. - Nie, nadal jesteśmy przyjaciółmi, Quinn. - mruknął i uśmiechnął się do niej lekko.
Klasnęła lekko w dłonie- To świetnie- Q naprawdę się się ucieszyła. Nie chciała stracić Maxa. - To może przeniesiemy się w jakieś inne miejsce?- zapytała rozglądając się.- Taka jedna cukiernia jest świetna i ma kilka mocniejszych napoi- uśmiechnęła się.- No bo taki krajobraz- zakreśliła w powietrzu półkole- Jest piękny ale to nie jest idealna sceneria do rozmowy- wzruszyła lekko ramionami. - To co?- zapytała.- Idziemy?
/może tu się przeniesiemy( jeśli się przeniesiemy) ;Dhttp://czarodzieje.forumpolish.com/t1284-cukiernia-w-hogsmeade
On też jak najbardziej nie chciał ją stracić, to na prawdę byłaby olbrzymia strata. Już jedną zdołał podnieść, ale drugiej już nie byłby w stanie. Mocniejsze napoje. To na pewno mu się przyda, zawsze to jakaś odskocznia od tego co się ostatnimi czasy działo. Nie miał ochoty na jakieś rozważania na temat jego związku z Gwen, a kto wie może właśnie na taki tor z Quinn przenieśliby się za kilka chwil. - Jasne. - powedział. Na szczęście miał przy sobie jakieś pieniądze. Akurat dzisiejszego dnia miał je przy sobie, bo często się zdarzało, że o nich zupełnie zapominał, bo zazwyczaj były one bardzo zbędne. - Tak, chodźmy. - mruknął jedynie i lekko się do niej uśmiechnął.
Dodatkowe zadanie z transmutacji jest czymś, co nie cieszy się zbytnią popularnością u Kato. Był ogromnym hejterem wszelakich wypracowań, dlatego Withman niemalże strzelił sobie w kolano tak idiotycznym pomysłem i sprawił, że chłopakowi bardzo mocno odechciało się brania udziału w następnych zajęciach, jeśli znowu będzie musiał ślęczeć nad podręcznikami i zakuwać. Niemniej jednak zawinął kawałek pergaminu i pióro z kałamarzem wybierając się na łąkę na skraju parku w Hogs i pierdolnął się pod drzewo. Animagia. Ten temat był dla niego dosyć trudnym. Co z tego, że kilka razy zdarzyło mu się widywać jak Julia przemienia się w tygrysa, skoro według jego informacji coś takiego co zafundował im Ralph było technicznie niemożliwe do wykonania dla takich przeciętnych jednostek jak on. To na pewno nie była animagia, ale jeśli nie to co? Po prostu zwykła transmutacja ludzka? Thorn marszczył nos nad zadaniem przez niemalże dwie godziny. Nie wiedział jak ma ugryźć temat, więc gdy wreszcie mu się to udało i naskrobał coś porządnego, zabrał się z tym do zamku, aby wysłać profesorowi.
Noc Duchów to fantastyczna sprawa. Wszyscy przebierają się za straszne postaci z legend i mitów, by wieczorem oraz późną nocą odwiedzać domy nieznajomych celem zebrania słodyczy(lub oberwania jakimś zaklęciem, jeśli niechcący nastraszy się starszą panią z kotem). Ale nie tutaj. Park w Hosmeade na czas tej mrocznej uroczystości był pieczołowicie przygotowywany przez mieszkańców wioski specjalnie dla tych, którzy czuli niebywały pociąg do roślin i warzenia tajemniczych mikstur. Tak, masz niepowtarzalną okazję zdobyć zioła lub składniki przydatne na najbliższych zajęciach eliksirów. Zapewne też będziesz mógł omówić ich właściwości na zielarstwie, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Jednakże najpierw musisz przejść się między alejkami i rozpocząć poszukiwania. Nie zapomnij użyć Lumos!
Aby sprawdzić, jak poszły twoje poszukiwania, rzuć jedną kostką w odpowiednim temacie.
Kostka:
1 – Niestety, nie udało ci się znaleźć niczego szczególnego. Zdaje się, że zawędrowałeś do naprawdę nic nie wartej alejki, lecz nic straconego. Poczciwa staruszka wciągnęła cię w interesującą rozmowę o magicznych ziołach, dzięki czemu zyskujesz aż dwa punkty z zielarstwa.
2 – Przez ponad godzinę krążysz bez celu po jednym z trawników i nie znajdujesz nic interesującego. Dostrzegasz zaledwie parę typowych ziół, aż przypadkowo zahaczasz o wystający z ziemi korzeń i przewracasz się. Podnosisz głowę, aby w nikłym świetle zaklęcia dostrzec księżycową rosę. Skrupulatnie zbierasz roślinę, po czym odchodzisz z miejsca zdarzenia w pośpiechu. Otrzymujesz księżycową rosę(starcza na 1 eliksir) oraz jeden punkt z zielarstwa.
3 – Totalna porażka! Nie dość, że nie znalazłeś niczego wartościowego, to jeszcze jakaś banda dzieciaków obrzuciła cię świecącym proszkiem. Nie wiesz, co to jest, ale strasznie śmierdzi i do końca Nocy Duchów nie możesz pozbyć się obrzydliwego zapachu oraz błyszczysz się jak świąteczna choinka. (O swoim wypadku powinieneś wspominać przez minimum 4 posty).
4 – Co za nuda! Dobrą godzinę włóczysz się po parku, napotykając innych uczestników corocznej uroczystości. Zapewne zdążyli zebrać już wszystkie fajne rośliny, dla ciebie zostawiając zaschnięte badyle. Niemniej jednak i tobie przytrafia się odrobina szczęścia, bowiem na pobliskiej ławce siedzi starsza pani, która wskazuje ci drogę do czegoś wyjątkowego. Idąc za jej radą, docierasz do rzadziej uczęszczanej alejki, gdzie znajdujesz ślaz(starcza na 1 eliksir) oraz całkiem sporą ilość waleriany(starcza na 3 eliksiry). Czasami dobrze jest posłuchać rady starszych, za co otrzymujesz jeden punkt z zielarstwa.
5 – Wiedziony wizją szybkiego zgarnięcia przydatnego składnika na najbliższą lekcję eliksirów poszedłeś do parku i z przykrością musiałeś stwierdzić, że pobojowisko zostawione przez innych nie napawało optymizmem. Przedzieranie się przez śmieci i inne krzewy dało ci jedynie tyle dobrego, iż znalazłeś bardzo ciekawy okaz nieznanej ci rośliny, który postanawiasz zabrać ze sobą, by poznać jego właściwości na najbliższych zajęciach zielarstwa bądź eliksirów.
6 – Wędrując jedną z alejek, w pewnej chwili dostrzegasz spore zbiorowisko grzybów. To skaczące muchomory! Z pewnością słyszałeś o tym dziwnym zjawisku. Dotknąwszy ich, zostawiły maź na twoich palcach, wydzielając przy tym dość nieprzyjemną woń. Kilka z nich wyskoczyło z ziemi i zaczęło uciekać, a ty musisz zdecydować czy chcesz je gonić. Jeśli tak, losujesz dodatkową kostkę: 1,3,4 – biegasz przez cały park, pragnąc zdobyć choć jednego muchomora, lecz opadasz z sił i nie dajesz rady; 2,5,6 – cóż za refleks! Nie musiałeś męczyć się z pogonią, bowiem raptem po dwóch minutach pościgu udało ci się zdobyć aż cztery skaczące muchomory(starcza na 2 eliksiry) oraz zdobywasz jeden punkt z zielarstwa. Gratulacje!
Była całkiem zachwycona, kiedy w poszukiwaniu rozrywki trafiła na tę boczną ścieżkę prowadzącą na łąkę. Co prawda nie planowała zapuszczać się aż tak daleko, a jednak rośliny, które tutaj rosły, wyglądały zachwycająco. A już szczególnie... Zatrzymała się na moment, przyglądając się uważnie zbiorowisku grzybów. Miała wrażenie, że kojarzy je z zajęć eliksirów albo zielarstwa... Nie miało to jednak najmniejszego znaczenia, bo chociaż każdemu młodemu czarodziejowi powtarza się, żeby uważał, co znosi do domu, ona już kucała przy małych kapeluszach. Jej strój lśnił jasno w wieczornym mroku, kiedy wyciągała rękę i już, już miała wyrwać kilka z ziemi, gdy te małe bestyjki po prostu się rozbiegły. Bez chwili namysłu popędziła za nimi w jasnej łunie, którą sama tworzyła. Była z siebie nieziemsko dumna, kiedy ostatecznie dorwała kilka z nich. Uśmiechnęła się do siebie, zapakowała je do kieszeni i ruszyła na dalsze poszukiwania atrakcji.
Poszukując pewnej ciekawej zabawy Duszek zawędrował do parku, gdzie znalazł całkiem interesujące wyzwanie. A mianowicie chodziło o zbieranie ziół! Duszek uwielbiał zielarstwo oraz eliksiry, i nie tylko ze względu na swój strój, więc była to dla niego nie lada atrakcja. W trakcie poszukiwań dotarł do jednej z alejek, w której zaległo spore zbiorowisko magicznych grzybów. Skaczących muchomorów, konkretnie rzecz ujmując. Jednak gdy schylił się by je zerwać, te zaczęły uciekać. Jak to cholerne skaczące muchomory mają w zwyczaju! Duszek uganiał się za nimi przez jakąś godzinę, ale na ironię, nie udało mu się złapać ani jedego. Ani jednego! Ta porażaka zdołowała lekko Duszka, dlatego zdecydował się wrócić na Ulicę Główną, albo gdziekolwiek.
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Człowiek z trupią twarzą i przymycowanymi doń dodatkową parą rąk ruszył w głąb parku, by skorzystać z jedynej w swoim rodzaju możliwości zebrania kilku ziół na zbliżające się zajęcia z eliksirów. Ponad godzinę włóczył się bez celu, mamrocząc pod nosem, jakież to nieszczęście go spotkało, a pozostali zebrali co lepsze fanty. W pewnej chwili nawet chciał zrezygnować, ale nie byłby sobą, gdyby to uczynił. Przez tyle lat zmagał się z zupełnie innym problemem, toteż i w tym wypadku musiał iść naprzód, byleby zyskać chociaż najmniej warte zielsko. O tak, był totalną nogą z zielarstwa, lecz bardzo chciał poprawić swoje stopnie, a Noc Duchów stwarzała do tego idealną okazję. Może poprawi się nie tylko z tej dziedziny. Pożyjemy, zobaczymy. Wracając do krążenia po parku, Trupia Twarz w pewnej chwili dostrzegł starszą panią siedzącą na ławce i postanowił do niej podejść, aby wysłuchać kilku słów. Idziesz nie w tę stronę, chłopcze. Jest tu pewne miejsce, gdzie znajdziesz ziele przydatne przy eliksirze gojącym rany i drugie, które pozwoli ci uwarzyć niezwykle niebezpieczny eliksir zmieniający twoją postać. Jeśli tylko zdobędziesz odrobinę osoby, w którą chcesz się zmienić. Już wiesz, o czym mówię, chłopcze? Idź, zanim natkniesz się na kogoś podobnego sobie. Idź. I poszedł. Dokładnie tak, jak mu powiedziano, znalazł ślaz, choć nie krył, że miał spore problemy ze zidentyfikowaniem zioła oraz sporą ilość waleriany. Tak, tę roślinę znał całkiem dobrze. Przepis na ten eliksir poznał dość wcześnie i nie wahał się przed zebraniem wszystkiego, co mógł. Rozejrzał się jeszcze czy nikt go nie widział, po czym oddalił się z parkowej łąki. Zbieranie ziół Kostka: 4 Otrzymuję: ślaz(starcza na 1 eliksir), waleriana(starcza na 3 eliksiry), 1 punkt z zielarstwa [zt]
Coś takiego mogło przytrafić się tylko jemu. Był totalnym chodzącym nieszczęściem, to fakt, ale żeby potraktować go w taki sposób. No cóż, życie zawsze kopało leżącego, więc to w sumie żaden zdumiewający przypadek, że w trakcie zbierania ziół chciał coś wziąć dla siebie i został potraktowany jak obiekt testowy najnowszej dostawy perfum. Jakoś zniósłby ten obrzydliwy zapach, ale dlaczego - do kurwy nędzy - świecił się jak te wymalowane idiotki z Hogwartu? No naprawdę, idealny przykład skopania dupy w czarodziejskim świecie i to bez użycia różdżki. Powinien spróbować więcej, czyż nie? Nie, bowiem nigdy nie zamierzał tu wrócić i jego następna wizyta w Hogsmeade skończy się w pubie z dala od tego przeklętego parku. Nigdy więcej, kurwa. Zbieranie ziół Kostka: 3 [zt]
Syrena również pojawiła się na łące i postanowiła, że także poszuka ziół. Wybrała się tu sama, co okazało się dość głupom pomysłem. Włóczyła się we wszystkich stronach, w poszukiwaniu czegoś interesującego, z dość mieszanym nastawieniem. Nigdy nie miała ręki do roślin. Po pewnym czasie wpadła na gromadkę dzieci - nie lubiła ich, a na dodatek obrzuciły ją czymś, co niezbyt pięknie pachniało i świeciło się jak nie wiem. W sumie, ta druga opcja nie była aż tak zła, nawet pasowała do jej kostiumu. Już, już, miała im coś zrobić, ale powstrzymała się i postanowiła zniknąć z tej łąki, odchodząc możliwie jak najdalej. Co to miało być? Miejmy tylko nadzieję, że efekty tego "wypadku" ustaną.
W końcu spokój! Zdaje się, że halloween to nie były klimaty Barbie, która przemykała na swoich plastikowych nóżkach przez ulice Hogsmeade, jakby ktoś na nią polował. A może faktycznie tak było? Tak czy inaczej, dotarła do parku, gdzie zapewne jej twarzyczka rozpogodziłaby się, gdyby tylko mogła, bo oto zamiast toczyć dyniową wojnę, przebierańcy wędrowali pomiędzy alejkami, szukając jakiś ziółek i przydatnych roślinek. I Barbie dołączyła, a co! Tylko wyszło na to, że jej niewprawne laleczkowate oczy nie wiedziały za bardzo, czego powinna szukać albo po prostu wyprawiła się na poszukiwania do złej, wyjątkowo nieurodzajnej alejki, w której nie wpadło jej w ręce absolutnie nic godnego uwagi. Albo przynajmniej ona tak oceniła mizerne roślinki, średni był z niej zielarz. Już chciała się poddać i opuścić park w wisielczym nastroju, kiedy w pogawędkę wciągnęła ją jakaś urocza staruszka, kręcąca się po parku i najwyraźniej znająca się na rzeczy. Barbie chyba nigdy nie słyszała, żeby ktoś opowiadał z taką pasją, a jednocześnie tak rzeczowo o roślinkach, jak staruszka! Nie miała pojęcia jak długo gawędziła z kobietą o zielarstwie, ale kiedy wychodziła z parku, miała wrażenie, że dowiedziała się o wiele więcej przydatnych rzeczy niż na przedmiocie wykładanym w szkole. Tyle wygrać!
Trzymając się za rękę doszły aż tutaj, co prawda zeszło im sporo czasu ze względu na to że to Lotte, a to Rose zaczepiały się nawzajem krótkimi pocałunkami. Chyba te dwie dziewczyny nie mogły żyć bez siebie, bez tej bliskości. Ciepłe usta blondyneczki sprawiały że Szarlotka drżała od czasu do czasu z nadmiarów przyjemności. Jej dotyk także wprawiał ją w stan podniecenia, zwłaszcza teraz po odrobinie alkoholu. Rzuciła się z nią w gęstą trawę i od razu usiadła na jej brzuszku i przyssała się do jej ust, była taka słodka po tym naleśniku że pragnęła jej więcej i więcej. Zjechała nieco chętniej pocałunkami na jej policzki i szła powoli w dół, aby przejść na jej gorącą szyjkę. Lotte miała na sobie różową szminkę, a każdy pocałunek idealnie był widoczny na jej bladej skórze. To też sprawiało że chciała więcej, śmielej włożyła dłoń pod jej koszulkę i miętosiła powoli jej pierś. W międzyczasie całkowicie nieświadomie ocierała się swoim strategicznym punktem o jej brzuszek. Mruczała w ciszy, a to jeszcze nie wszystko na co ją stać. Takiej Szarlotki Rose chyba jeszcze nie znała. Co prawda to tylko wina alkoholu że tak się otworzyła, ale przy Rose robiła to coraz częściej dlatego też nie jest to aż tak dziwne że chciała ją mieć na własność. - Mam na Ciebie coraz większą ochotę, jesteśmy tu we dwie Różyczko. Chcę Cię mieć na własność, pozwolisz mi? - Wyszczerzyła się szeroko patrząc na jej młodziutką twarzyczkę.
Mogły tak iść wieczność. To było tak przyjemne, że nigdy mogłoby się nie kończyć. Obydwie były tak widocznie szczęśliwe. To musiało promieniować wszędzie naokoło. O tak, Rose również była podniecona i to jak! Miała aż czerwone policzki. Leżały już na trawie. W zasadzie Rose leżała, a Lotka siedziała na niej. Miło było czuć na brzuszku ciepło jej łona. Złapała ją za biodra i całowała ją tak zachłannie, tak namiętnie. Mruczała przy tym co chwilkę. Kiedy jej Rudowłosa pieściła jej szyjkę, wbiła mocniej palce w jej biodra i przesunęła dłonie niżej. Syknęła zadowolona i zaczęła ugniatać delikatnie jej pośladki. Delikatnie popychała je co chwilkę w przód i dzięki temu Szarlotka tak miło ocierała się o jej brzuszek. Rose była całkowicie świadoma tego, że Lotka działa tak po alkoholu. Czuła się za nią odpowiedzialna teraz chyba miliard razy bardziej. Oczywiście to nie tylko jego sprawka, bo dziewczyny z dnia na dzień stawały się sobie coraz bliższe. Na pytanie Lotki Roska zrobiła wielkie oczy, ale tylko na momencik, bo po chwili uśmiechnęła się. Ale uśmiechnęła się tak, jakby miała jakiś misterny plan.
+ 18:
Złapała ją za ramiona i obróciła tak, że teraz to ona była na górze. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Pochyliła się i pocałowała ją najpierw bardzo delikatnie, wręcz tylko ją muskała. Po chwili robiła to coraz mocniej, szybciej i intensywniej. W tym czasie jej ręce powędrowały pod bluzkę, szukając jej piersi. Kiedy je znalazła zaczęła się nimi bawić, nie przestając całować. - Już masz mnie na własność. - Szepnęła jej do ucha i teraz całowała i podgryzała jej ucho, a zaraz później szyję i dekolt. Podwinęła jej bluzkę i zaczęła całować jej piersi przez stanik. Wyprostowała się na chwilkę, uśmiechnęła do niej szeroko i puściła całusa po czym sama zdjęła z siebie swoją bluzkę i została w samym staniku. Pochyliła się, żeby znów zasmakować jej ust i przy tym swoimi piersiami ocierała się o piersi swojej ukochanej. Uniosła się na rękach tak, że patrzyła prosto w oczy Rudowłosej Piękności. Postanowiła teraz chwilkę poczekać i zobaczyć co zrobi Lotka. A jeśli nic nie zrobi to Rose też sobie z tym poradzi.
Czuła się nieco zaskoczona tym obrotem spraw, jeszcze chwilę temu tak przyjemnie ocierała się o swoją Różyczkę, a tymczasem to właśnie Lotka znalazła się na dole. Otworzyła nieco szerzej oczy, ale czym tu mogła się dziwić skoro jej dziewczyna już taka była. W gruncie rzeczy ciekawie to brzmi kiedy Szarlotka o tym myśli, być czyjąś dziewczyną to wyjątkowe uczucie. Kiedy to Rose miętosiła jej piersi rozmarzyła się przymykając oczy i mrucząc cicho coś pod noskiem. Nawet mimo stanika doskonale czuła usta swojej ukochanej na własnych piersiach, a zwłaszcza na sutkach kiedy to z każdym pocałunkiem właśnie w tym miejscu pojawiał się delikatny dreszcz przepływający przez całe jej ciało. A ocieranie się o siebie podjudziło ją bardziej, bez zbędnych ceregieli od razu złapała za zapięcie jej stanika i się go pozbyła, zrobiła to samo ze swoim oraz zdjęła swoją koszulkę do końca. Przycisnęła ją do siebie dodając. - Tak lepiej.. kochana, teraz twoja kolej. - Puściła jej oczko rozgniatając swoje piersi na jej.