Mugaddhas to święta wyspa, o której mało który turysta słyszał. I nie bez powodu, gdyż lokalni mieszkańcy bardzo dbają o to, by to sakralne miejsce nie zostało splugawione stopą osób z zewnątrz. Dotrzeć na nią można, i to tylko raz w tygodniu, kiedy to gęste mgły wokół niej umożliwią jakąkolwiek podróż. Według podań na wyspie znajduje się święta palma, która wyrosła z nasienia demona Malaka, patrona rybaków i żeglarzy. Na wyspie odbywają się rytuały roohu, czyli rytuały duszy. Wokół rozpalonego na plaży ogniska, wieczorową porą, w okręgu siadają uczestnicy obrządku, którym podaje się specjalny wywar zrobiony ze sfermentowanego mleka kokosowego, grzybów halucynogennych oraz jadu lokalnego ślimaka morskiego. Wywar ten pozwala zagłębić się we własne wnętrze i lepiej poznać samego siebie. Pod wpływem halucynogenu, uczestnicy mają za zadanie porozmawiać ze świętym drzewem oraz wyrwać z niego drobny kawałek kory, z którego następnie przygotowuje się drobną zawieszkę. Zawieszka ta daje +1 pkt do wybranej dziedziny z kuferka (musi to być jedna z trzech najlepiej rozwiniętych statystyk).
Aby dostać się na wyspę, należy rzucić 1xK6. Wynik nieparzysty oznacza, że udało Ci się dowiedzieć o tym świętym miejscu i namówić przewoźnika do tego, by zabrał Cię na Mugaddhas. Wynik parzysty oznacza niepowodzenie. Rzut można powtórzyć po siedmiu dniach od ostatniego rzucenia kostką. Przerzut kostki przysługuje posiadaczom Odznaki Młodego Badacza III Stopnia. Dotarcie na wyspę kosztuje 30 galeonów. Rytuał jest jednorazowy dla każdej postaci. Jeżeli zakończy się porażką, nie ma możliwości ponownego udania się na wyspę. WAŻNE: jeżeli wybieracie się na wyspę z inną osobą, to tylko jedna osoba z grupy powinna mieć wynik nieparzysty na kosteczce :)
RYTUAŁ:
Podczas obrzędu, należy rzucić kością K100, aby sprawdzić, jak przebiegł sam rytuał i czy udało się go ukończyć. Do wyników należy dodać lub odjąć punkty za cechy eventowe:
+20 pkt do wyniku: metabolizm eliksirowara, Silna psycha (opanowanie), silny jak buchorożec (wytrzymałość) -20 do wyniku: wiecznie struty, tykająca łajnobomba, słaba psycha
Progi w rytuale:
1-25 – Narkotyczna mieszanka okazała się zbyt mocna jak na Twój żołądek. Najpierw zaczynasz się pocić, następnie nadchodzą wizje – upiorne, straszne, przedstawiające Twoje największe strachy. Nie jesteś w stanie funkcjonować i po prostu zwijasz się w kłębek, płacząc. Niestety, nie jesteś w stanie zdobyć świętej kory, a co za tym idzie – zawieszki. 26-50 – Gdyby ktoś spytał, jak się czujesz, to odpowiedź prawdopodobnie brzmiałaby: „No tak średnio, bym powiedział(a). Mimo to dzielnie ruszasz w kierunku Świętej Palmy. Niestety, po drodze zahaczasz o korzeń i kręcisz sobie kostkę, ale w całym tym amoku nawet tego nie czujesz. Ostatecznie zdobywasz korę oraz zawieszkę, ale wizytę na wyspie opłacasz obowiązkową wizytą w Centrum Medycznym. Po zakończonym rytuale napisz jeden post w Centrum Medycznym na min. 1500 Znaków Ze Spacją, w którym opisujesz przebieg leczenia. 51-75 – Wszystko przebiega tak, jak powinno. Pod wpływem napoju odnajdujesz swoje wewnętrzne ja i bez najmniejszych problemów dochodzisz do Świętej Palmy, z której zdobywasz kawałek kory na medalion. Gratulacje! 76-100 – Co tu dużo mówić, narkotyczna nalewka wjechała, jak rosołek na kaca. Dajesz się ponieść muzyce bębnów i dajesz prawdziwy pokaz tańca, zanim to podejdziesz do palmy. Za swoje wyczyny, oprócz wisiorka, otrzymujesz +1 pkt z Działalności Artystycznej.
Wypuścił dym i patrzył jak rozpływa się gdzieś w powietrzu. Gdyby nie miał tej paczki, już pewnie dawno sprawdziłby czy marynarze nie mieli czegoś w nadmiarze. A jeżeli i oni by zawiedli... Cóż, na pewno czekałaby go długa noc. Ciężko powstrzymywałby się przed rwaniem sobie włosów z głowy. Nie wiedział co dokładnie w nich jest, ale jedno było pewne po jakimś czasie zawsze musiał sięgnąć po kolejnego. - Tylko nie zamykaj oczu - podpowiedział. Większość robiła ten błąd. Przecież wtedy nie było w ogóle zabawy, a i przyjemność ze skoku gdzieś się rozpływała. Sięgnął po o wiele lżejszą butelkę. Podniósł ją w górę aby ocenić ile pozostało, ale przy takim świetle było to trudne. Może akurat przy dziwnym zbiegu okoliczności starczy im tego do rana. Nie zastanawiając się nad tym dłużej wziął spory łyk. - No tak, zostały przerwane Ci zakupy - przypomniał sobie, że właśnie tam znalazła ją bibliotekarka. - A takie sklepy są wszędzie, tylko niestety mają to do siebie, że trzeba wiedzieć gdzie ich szukać. - Odstawił butelkę na poprzednie miejsce, mocno wybijając ją w piasek. Przytaknął na jej pytanie. Nie mógłby sobie odpuścić takiej możliwości mając klify niemal pod samym domem. No trochę w tym było przesady, ale miał do nich o wiele bliżej niż inni. - Będę miał do czego porównać ten skok. - Nie chciał tylko się rozczarować, ale z tego co widział jak odpływali statkiem klif był imponującej wysokości.
"Nie zamykaj oczu" - powtórzyła w myślach. Coś nie sądziła aby i to się jej udało, sam skok to już było dla niej coś, czy samoistnie nie przymknęłaby powiek, tego nie wiedziała. Aczkolwiek postanowiła, że na wszelki wypadek to zapamięta. - Postaram się o tym pamiętać, oczywiście jeśli już zdecyduję się skoczyć - bo póki co tylko wiedziała, że najprawdopodobniej rzeczywiście na owy klif się wybierze, jednak pierw może oceni jego wysokość. - Mógłbyś mi dać znać, jak już będziesz się tam wybierać - uznała po chwili, ponownie przykładając papierosa do ust. Sama zapewne w ogóle by się nie zdecydowała skoczyć. A tak jak zobaczy, że to być może nie takie znów straszne, to kto wie... Przymknęła na chwilę nieco zmęczona powieki, zaciągając się ponownie papierosem. - Otóż to, a ja nie mam pojęcia gdzie takiego miejsca mogłabym tutaj szukać - powiedziała otwierając ponownie oczy, po czym podniosła się z ziemi, tym samym siadając na piasku, w obawie, że jeszcze tu uśnie, a ku temu nie było jej śpieszno. Wzięła więc z piasku butelkę whisky i wypiła kilka łyków. Coś czuła, że po tym ile już zdążyła tutaj wypić, jakby się podniosła z ziemi mogłaby poczuć, że nieco kręci się jej w głowie. - Niestety nie są one w żaden sposób oznaczone, a nie znam na tej wyspie żadnego zamieszkującego ją czarodzieja. - Dodała z lekkim niezadowoleniem w głosie, po czym odstawiła butelkę na jej właściwie miejsce.
Widać było, że Eff nie pobiegnie od razu po powrocie na Malediwy na klif. Nie żeby on tak zrobił, ale na pewno nie będzie wahał się przed skokiem, który nie wykluczone nie skończy się na jednym. Zależy ile adrenaliny dostarczy mu pierwsze doświadczenie. - Mówisz, że przyda Ci się mały bodziec aby skoczyć? Czy tylko będziesz wolną obserwatorką? - raczej wątpił aby została na górze, kiedy sam już będzie na dole w wodzie dryfował powoli do brzegu. Bo przecież nie będzie mu się śpieszyło aby szybko wyjść później z oceanu. Spojrzał na niebo szukając na nim pierwszych oznak wschodzącego słońca i co za tym idzie nowego dnia, który okaże się szczęśliwy dla rozbitków. Sam nie był na targu, więc nie miał żadnego rozeznania. Jednak jakby taki sklepik był widoczny i łatwo było do niego trafić straciłby swój urok przez licznych mugoli, którzy nawiedzaliby od rana do wieczora. - Też nie znam nikogo kto mógłby Ci pomóc - powiedział po chwili zastanowienia. Mimo że odwiedził już trochę miejsc nie poznał nikogo kto zamieszkuje Malediwy, nie licząc licznych barmanów czy kelnerek. Jednak nie padło z ich słów chociaż jedno słowo dla którego miałby uważać, że są czarodziejami. A chodzenie i pytanie się każdego napotkanego czy jest mugolem, czy nie, nie wchodziło w grę. - Bądź wytrwała, ale pewnie ostatnie miejsce w które zajrzysz okaże się magicznym sklepem. - Cóż, w jego przypadku byłoby tak na pewno.
Cóż, jeśli się już tam wybierze, to bardzo prawdopodobne, że postanowi skoczyć. Jednak zawsze istniała możliwość, że ostatecznie zrezygnuje. W końcu łatwiej było mówić o tym skoku kiedy siedziała sobie spokojnie na plaży, tymczasem nie wiadomo jak to będzie, kiedy już na klifie się znajdzie. - Bardzo możliwe, że właściwie się na to odważę - powiedziała pewnie, choć oczywiście wcale aż taka pewna tego nie była. - Póki tu jeszcze jesteśmy na pewno pójdę na targ kolejny raz, w końcu to dość niedaleko, poza tym i tak nie wiele jest tu do roboty. - Przynajmniej teraz w miarę pamiętała drogę tam i nie będzie musiała się zastanawiać kilkakrotnie czy dobrze idzie. - Na pewno będę szukać czegoś, na co mugole zupełnie nie zwróciliby uwagi. - Tak przecież wyglądał zarówno Dziurawy Kocioł, jak i szpital Munga. Z resztą chyba większość magicznych sklepów w miejscach dostępnych dla mugoli z zewnątrz wyglądała zupełnie nieciekawie. Na chwilę Eff podniosła się z ziemi, noc trwała i działała na nią w połączeniu z alkoholem dość usypiająco, uznała więc, że przynajmniej rozprostuje nogi. Stanęła więc, otrzepując czarną sukienkę z piasku, spojrzała w stronę ogniska, te paliło się niemalże ostatkami sił. Oparła się o pobliskie drzewo i zaciągnęła się papierosem który trzymała w ręku. - Nie chce Ci się jeszcze spać? - Zapytała Alexa, jednocześnie wypuszczając z ust dym. Nawet nie miała pojęcia która mogła być godzina. Jednak noc raczej już trwała od dość długiego czasu.
Taka odpowiedź bardziej przypadła mu do gustu. Poznawanie nowych rzeczy było o wiele ciekawsze, a przełamywanie ewentualnych lęków dobrą rozrywką. Zaciągnął się kolejny raz papierosem i spojrzał niechętnie na niego, chcąc zobaczyć czy dużo mu go jeszcze pozostało. Mimo że niewiele było możliwości tutaj na spędzenie czasu, to jednak miejsce mimo wszystko miało swój urok. Przynajmniej tak było do tej pory, kto wie czy nie straci ono blasku po tym całym wydarzeniu. Może wciąż będzie potrzebował jakiejś rozrywki jak wtedy kiedy statek rozbił się o skały? - Tylko pamiętaj o lizakach - uśmiechnął się na ich wspomnienie, a raczej przypomnienie przepowiedni. Odchylił głowę aby spojrzeć co też Effie robi. Jak się okazało postanowiła tylko rozprostować zastałe kości albo tylko tak to wyglądało. Może też znudziło jej się siedzenie w jednym miejscu i teraz rozglądała się za jakąś rozrywką. - Niespecjalnie - przyznał zmieniając po raz kolejny pozycję. Tym razem przekręcił się na bok, leżenie na plecach nie było najlepszym rozwiązaniem. - Warunki raczej poniżej moich standardów - zażartował, jednak silił się na powagę. - Też nie wyglądasz na specjalnie zmęczoną dzisiejszym dniem. - stwierdził przenosząc wzrok znów w stronę nieba, a raczej odległego horyzontu skąd miało wzejść słońce. Przynajmniej według niego, równie dobrze mogło pojawić się z zupełnie innej strony. - Zresztą nie możemy przegapić wschodu słońca, mamy przecież idealne miejsca na to przedstawienie. - dodał nie kryjąc tym razem rozbawienia. Bo przecież było to takie ckliwe, że nawet sam w to nie wierzył.
Raz jeszcze zaciągnęła się papierosem, który to powoli się jej kończył. Uśmiechnęła się lekko na myśl o lizakach-kotach. - O nich na pewno nie zapomnę, jeśli tylko gdzieś tutaj takie spotkam, na pewno wypełnię przepowiednie i je kupię - obiecała, choć prawdę powiedziawszy jeszcze nie spotkała się z lizakami, które to kształtem przypominałyby jakieś koty. No ale skoro gwiazdy właśnie takie im przepowiedziały, to na pewno gdzieś musieli je sprzedawać. Bo przecież absolutnie nie było mowy, iż mogliby coś odczytać nie tak jak powinni, ewidentnie musiało chodzić o te słodycze. Cóż, tyle dobrze, że jeszcze nie wyglądała na zmęczoną i niewyspaną. Nie czuła się jakaś wielce zmęczona, ale gdyby teraz ponownie się położyła, mogłaby ją ogarnąć senność. Wolała więc tego uniknąć. - Też jakoś spanie w środku lasu, na mokrym piasku nie wydaje mi się specjalnie interesujące - uznała spoglądając na ocean, gdzieś między drzewami. Od momentu gdy poprawiła się pogoda, i woda ewidentnie się uspokoiła. Wzrokiem powędrowała gdzieś do horyzontu, zastanawiając się czy to właśnie w tamtym miejscu pojawi się za jakiś czas słońce. - Oczywiście, całą noc czekam przecież na ten wspaniały obrazek wschodzącego słońca - rzekła poważnie, choć w jej oczach było rozbawienie. Zaciągnęła się raz jeszcze papierosem, po czym wyrzuciła go w krzaki, bowiem już się wypalił. - Jeśli ten widok stąd będzie rzeczywiście tak idealny, to nawet ten twój portret namaluję w moim pamiętniku, właśnie na tle wschodu słońca - obiecała już nie mogąc zachować powagi.
Ponownie napił się whisky, wciąż uważał, że była lepsza od wszystkich kolorowych drinków których próbował w barze. Chociaż i tak daleko jej było do ognistej. Ale skoro miał możliwość ich spróbowania, to nie odmówił tego sobie. Przecież mugole mieli papierosy, więc może i ich dziwne drinki przypadłby mu do gustu. Tak się niestety nie stało. - Ciekawe czy ta wyspa w ogóle ma jakąś nazwę? - zastanowił się przez chwilę. Bo skoro istniała, to ktoś musiał się jakoś nazywać, mimo że była bezludna. Pewnie gdzieś na mapie istnieje jako mała kropka, którą nikt się nie interesuje. Strzepał popił z papierosa, zanim zaciągnął się nim ponownie. Zostało mu go jeszcze trochę i to całkiem dobrze się składało, bo chyba w końcu nie było mu go za mało. - Będę musiał uważać, żeby teraz go nie przegapić - nie zdziwiłby się gdyby zasnął akurat w momencie wschodu słońca albo rozmawiając najnormalniej w świecie go zapomniał o nim. - No tak, prawie zapomniałem, że zagoszczę w Twoim pamiętniku. - przeczesał palcami włosy i poprawił koszulkę którą miał na sobie. Przecież nie mogła uwieczniać go kiedy wyglądał jak łachmyta. Wystawił się też odpowiednim profilem, jednak zaśmiał się na to wszystko psując wprowadzany nastój powagi.
Nie chcąc dłużej stać w miejscu, odeszła od drzewa o które się podpierała i zrobiła parę kroków przed siebie, akurat w stronę wetkniętej w piasek butelki. - Zapewne mieszkańcy pobliskich wysp jakoś ją tropikalnie nazywają - uznała, bo przecież pewnie nie mówili o niej "tamta mała, co nic na niej nie ma, ani w jej pobliżu". Więc pewnie miała jakąś nazwę w Malediwskim języku. Schyliła się i podniosła z ziemi whisky. Zatrzepała butelką sprawdzając ile jeszcze pozostało w niej alkoholu, po czym wypiła parę łyków. Odstawiając ją na miejsce zaśmiała się widząc, jak Alex poprawia się do tego jej malunku. - Nie martw się, portret na pewno wyjdzie dobrze - rzekła z rozbawieniem. Na moment spojrzała w stronę oceanu, po czym zwróciła się ponownie do Ślizgona. - Chodź - powiedziała wyciągając w jego stronę rękę, aby ten wstał. - Nie wiem jak ty, ale ja nie miałam jeszcze okazji pływać w tej lazurowej wodzie nocą - wyjaśniła o co jej chodziło. Cóż do rana pozostało im jeszcze trochę czasu, jeśli będą tak siedzieć w miejscu, w końcu usną tutaj, a tego chyba oboje woleli uniknąć. W końcu nigdy nie wiadomo kiedy tutejsze zwierzęta mogłyby postanowić urządzić im Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami. Tak więc jednym z niewielu rozwiązań z jakich mogli skorzystać na bezludnej wyspie w celu zabicia czasu, było właśnie iść popływać. A w końcu tutejsze wody były ciepłe nawet nocą.
I właśnie tego jak ją nazywali był ciekawy. Zawsze lepsza była jakaś nazwa niż w kółko powtarzane bezludna. Bo takich było wkoło pełno, a oni byli na tej jednej, konkretnej wysepce, która mniejsza była od powierzchni hogwarckich błoni. Tak mu się przynajmniej wydawało. W między czasie skończył palić papierosa rzucając go gdzieś w bliżej nie znanym mu kierunku. Uśmiechnął się jeszcze na wzmiankę o portrecie, bo przecież nawet przez chwilę nie wątpił w to, że będzie on perfekcyjny. Nawet gdyby był tylko kółkiem z kilkoma kreskami, żółtymi włosami i innymi rzeczami które dziecko uważa za swoje dzieło sztuki. Po pierwsze Eff chyba wyrosła już z tego typu malowideł, a po drugie miał się tam znaleźć on. - Właściwie to nie miałem - przyznał przeszukując pamięć w aby znaleźć coś podobnego. Albo nie zapadło mu coś takiego w pamięć. W każdym razie nie ociągał się zbyt długo, nie zapomniał oczywiście o ich towarzyszu butelce. Razem z papierosami i swoją koszulką odłożył ją na bok. Większość spała, więc nie martwił się o ich 'zapasy'. - A teraz czas na slalom - powiedział robiąc wielkie oczy. Wyminięcie tych uczniów ułożonych gdzie popadnie będzie małym wyzwaniem, nie zraził się tym jednak. Nie śpiesząc się zaczął iść w linii prostej do oceanu, przecież nie będzie się wszystkimi przejmował i to zupełnie nie jego wina, że wszyscy ułożyli się na jego drodze. Jakby nie przewidzieli, że zachce im się popływać nocą.
Eff ruszyła zaraz za Alexem przechodząc między drzewami, za którymi dotychczas siedzieli. - Mam nadzieję, że obejdzie się bez większych szkód - powiedziała na temat owego toru przeszkód jaki ich czekał. Zaraz znaleźli się obok porozkładanych na ziemi uczniów, z tego co zauważyła większość usnęła, gdzieś tam jedynie z brzegu było słychać, że ktoś jeszcze coś między sobą szepcze. "Slalom" to słowo utknęło jej w pamięci, nie dość że już trochę wypiła, to jeszcze miała skakać między porozkładanymi uczniami, coś ciężko to widziała. Ruszyła jednak pewnie na przód. Przez chwilę droga mijała jej całkiem nieźle, co prawda pokonywała ją z dużą ostrożnością. W pewnym momencie jednak poczuła, że stanęła komuś na ręce, którą to owa osoba miała leżąc, najwyraźniej wyciągniętą przed siebie. Lekko runęła do przodu, jednak w porę złapała ponownie równowagę. Wyprostowała się, poprawiając swoją sukienkę, jak gdyby nigdy nic i spojrzała przez ramię, aby zobaczyć o kogo zahaczyła. Stwierdziwszy, że kompletnie nie zna tej osoby, ruszyła przed siebie. Minęła chwila, przeszli obok dogasającego ogniska i oto byli wprost przed spokojnym oceanem. Zrzuciła klapki, zostawiając je na brzegu i podeszła kilka kroków do przodu, aby dotknąć wody. - Nadal ciepła - rzekła z lekkim zdziwieniem, przyzwyczajona była bowiem do tego, że woda niedaleko jej domu, zawsze była o wiele chłodniejsza. Ta tymczasem zachowywała świetną temperaturę nawet nocą. Nie zwlekając cofnęła się o parę kroków i zrzuciła swoją czarną sukienkę, rzucając ją na piaszczysty brzeg, a zostając w oliwkowym stroju kąpielowym. Ponownie podeszła bliżej wody, zaraz fale oceanu zalały jej nogi. Uśmiechnęła się pod nosem i weszła kilka kroków dalej. Jeśli byłby w pobliżu jakiś obserwator, nie mógłby zaprzeczyć, że długowłosa pół wila w samym stroju, kąpiąca się nocą w oceanie, stanowi dość interesujący widok.
Lawirowanie między uczniami nie było prostym zadaniem z kilku powodów. Po pierwsze od dłuższego czasu leżał na ziemnym, mokrym pisaku więc jego kości były zastałe, po drugie wypił trochę, a i brak dobrego oświetlenia też nie był czymś co mu sprzyjało. Na pewno podeptał kilka palców, a może i nie tylko. Nie chciał co chwilę się odwracać aby patrzeć kogo trochę uszkodził. Dopóki nie słyszał żadnych krzyków czy protestów szedł prosto do celu. Na szczęście droga nie dłużyła mu się jak czasem to bywało, właściwie to nie minęła chwila a już stał po kostki w oceanie. Taj jak powiedziała woda była przyjemnie ciepła, więc nie myśląc za wiele wszedł głębiej czekając na taką głębokość aż będzie mógł zanurkować. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać dlaczego sam jeszcze wieczorem nie znalazł się na plaży aby popływać. Przecież było to jeszcze przyjemniejsze niż zanurzenie się w ciągu dnia. Pewnie gdyby nie ten sztorm, rozbicie się nie wyszedłby nawet na wieczorny spacer, który skończyłby się pływaniem przy księżycu. - Miałaś dobry pomysł - przyznał zanim zniknął pod wodą i popłynął na głębszą wodę. Żałował tylko, że przy księżycu nie widział tych wszystkich śmiesznym małych rybek, które zawsze wszędzie były. Wypłynął kiedy powietrze mu już się kończyło i od razu odgarnął włosy z twarzy. Będzie musiał z nimi w najbliższym czasie zrobić porządek, zaczynały być uciążliwe, może znajdzie do tego celu jakieś odpowiednie zaklęcie.
Weszła dalej, w głąb oceanu, zanurzając się w ciepłej wodzie. Po chwili zanurkowała całkowicie, znikając gdzieś pod powierzchnią. Zaraz wynurzyła się nieco dalej. Pomyślała, że jak przyjedzie po wakacjach do Dorset, będzie musiała spróbować tego typu nocnych wypadów na plażę. W końcu morze widziała z okna, zapewne jednak temperatura wody będzie pozostawiać wiele do życzenia, ale może nie będzie aż tak źle. Już w myślach zaczęła rozważać, kogo na ową plażę wyciągnie, bądź kogo wziąć by chciała, kiedy usłyszała głos Alexa. - Wiem - powiedziała z uśmiechem czując jak lekkie fale zalewają ją. Spojrzała gdzieś w pełne gwiazd niebo, po zachmurzeniu nie było już ani śladu. Nie dość, że słońce teraz nie prażyło tak nieznośnie, było można przyglądać się temu gwieździstemu niebu, to jeszcze woda była nadal tak przyjemna. - Jeszcze nim opuścimy Malediwy, będę musiała tego ponownie spróbować, zapewne nie prędko później będę mieć ku temu okazję, a woda w Anglii raczej nie jest tak ciepła - akurat to była pewna wada, nie miałaby nic przeciwko, jakby woda w kanale La Manche nieco się ociepliła i jeszcze najlepiej przybrała taki cudowny lazurowy kolor, jak te tutejsze. Nie mówiąc już nic więcej ponownie zanurkowała w głąb ciepłego oceanu.
Chciał tylko spokojnie poleżeć na plecach, jednak fale znosiły go w stronę brzegu. A tego nie chciał, nie po to wypłynął tak daleko aby teraz wrócić tak szybko na ląd. Zamiast ponownej próby swobodnego 'dryfowania' zanurkował pod następną z fal i przez jakiś czas nie wynurzał się. Mimo usilnych starań nie mógł dojrzeć wiele pod wodą, światło księżyca nie było mu przyjazne. - Zawsze możesz skoczyć z klifu nocą - powiedział, kiedy znów się wynurzył. Połączyłaby dwie rzeczy razem. A ile czasu zaoszczędziłaby na zwykłe lenienie się. Akurat znalazł się nad wodą tak, aby usłyszeć co Eff miała do powiedzenia. Inaczej nawet nie zdawałby sobie sprawy z tego, że ślizgonka coś mówiła. I tak miał niemałe trudności z usłyszeniem jej przez szum fal. Kiedy poczuł coś pod nogami stanął na tym. Wolał jednak nie wiedzieć co to może być, bo kawałek obok już nie mógł tego zrobić. - Takie dwa w jednym, będziesz miała więcej czasu aby poszukać magicznego sklepu - zauważył i popatrzył w stronę plaży. Wszystko nadal wyglądało jak wcześniej, żadnych ruchów tam nie dostrzegł.
Na moment położyła się na plecach, spokojnie dryfując, kiedy to przez moment fale nie szalały aż tak bardzo. Patrzyła w gwieździste niebo, po czym na moment przymknęła oczy. Kiedy zalała ją jakaś zbliżająca się fala, momentalnie otworzyła oczy, nabrała powietrza i zanurkowała w ciepłej wodzie. Kiedy wyłoniła się nieco dalej usłyszała akurat słowa Alexa. - Wizja skakania w ciemnościach z wysokiego klifu brzmi jeszcze odważniej - ujęła zawile, aby nie nazwać tego "przerażająco". Tak czy owak, takie się jej to właśnie wydawało. Bo przecież jeśli tak nocą stanie na wysokim brzegu, spoglądają w dół pewnie nie wiele ujrzy. Będzie się więc czuć jakby skakała zupełnie w nieznane. Nie była pewna czy na tyle miałaby odwagi. - Ale na pewno zaoszczędziłoby to czasu, który to przy ewentualnych tego typu zakupach może się przydać. - To musiała przyznać. Poszukiwania sklepu zapowiadały się dość nieciekawie, a i możliwe, że bez efektownie, najprawdopodobniej także, będzie na nie musiała przeznaczyć sporo wolnego czasu. Kto wie jednak, być może zużyty czas jest wart w tym wypadku poświęcenia. W końcu kto wie co można by kupić w takim egzotycznym, magicznym sklepie. Odgarnęła długie włosy na plecy, żeby nie przeszkadzały jej zbytnio i przepłynęła nieco, po chwilowo znów dość spokojnym, oceanie.
Noc mijała spokojnie i bez większych zakłóceń. Większość uczniów przespała jej choć chwilę, szczególnie iż zmęczenie po ciężkim dniu dawało się każdemu we znaki. Po trwającej mimo wszystko, dość krótko nocy, niebo zaczęło się stopniowo rozjaśniać. W oddali, za horyzontem było widać wyłaniające się powoli słońce. Promienie zaraz bezlitośnie zaczęły rozbudzać śpiące osoby, w tym i załogę statku. Marynarze leniwie zaczęli się przeciągać i niechętnie spoglądać w stronę statku, który jak się im wydawało, czekał na naprawienie. Zaraz z ziemi zaczęli się także podnosić zaspani uczniowie. Pojawiające się coraz wyraźniej słońce w oddali, nie pozwalało już nikomu dłużej spać.
Chyba stracił zupełnie poczucie czasu pływając w oceanie. Co chwilę znikał pod wodą albo leżał bez ruchu pozwalając aby mniejsze fale niosły go gdzieś w bliżej nie określonym kierunku. Zupełnie zapomniał, że miał wypatrywać wschodzącego słońca i przy papierosie go podziwiać. Kiedy powoli robiło się jasno rozpoczął obserwowanie podwodnych żyjątek i innych rzeczy które można było dostrzec. Może i pływanie w oceanie było fajne, ale kiedy zobaczył na przy brzegu pierwszych uczniów uświadomił sobie, że nastał nowy dzień a po sztormie ani śladu. Czyli czas na powrót na Malediwy, bo w końcu dwie dzielne kobiety poradziły już sobie z naprawą statku oszczędzając tym samym karki marynarzy. - Effie! - krzyknął i zaczął się za nią rozglądać. Przecież mieli razem wpatrywać się w słońce, jak robią to ludzie zakochani czy też głupi, którzy wstają wcześnie rano albo imprezują tak długo, że z niechęcią witają nowy dzień. Podpłynął do niej aby razem mogli zaznać jakże romantycznej chwili. - Jak para zakazanych kochanków - szepnął, siląc się na powagę, co w tym momencie było trudne. Bo jak mógł ją zachować kiedy gadał takie głupoty i wpatrywał się w jaskrawą plamę na niebie, która drażniła mu oczy.
Powoli pływała sobie w oceanie, leniwie i zupełnie się niczym nie martwiąc. Nim się zorientowała, zaczęło się robić coraz jaśniej. Od pływania na plecach i gapienia się na małe chmury, które to teraz przykrywały, już nie granatowe, a błękitne niebo, oderwał ją Alex wołający ją po imieniu. Zaprzestała pływania i stanęła na piaszczystym dnie spoglądając na Ślizgona który to do niej podpłynął. Zaraz jednak obróciła się w stronę wschodzącego słońca, stając niemal na baczność i zachowując należytą powagę. Słysząc jak Alex mówi z wyraźnym trudem zachowując powagę, szturchnęła go lekko łokciem. - Nie psuj romantycznego nastroju - upomniała go, jednak nie łatwo przyszło jej samej zachować powagę, szczególnie gdy już wypowiedziała te słowa na głos. - No widzisz, teraz jesteśmy zakazanymi kochankami - powiedziała wbijając wzrok spod przymrużonych powiek w wschodzące słońce, zagryzając lekko usta, żeby zupełnie się nie roześmiać. Zakazani kochankowie sama ta nazwa powodowała u niej rozbawienie które ciężko było jej opanować. Brzmiało to tak dramatycznie i zupełnie niczym z taniego romansidła. Ach i ten wschód słońca, cóż za idylliczna sceneria. No dobrze, może nie udało się jej zatrzymać, aż takiej powagi cały czas. Teraz już było po niej ewidentnie widać rozbawienie.
Wyprostował się jak szturchnęła go łokciem, w końcu o co innego mogło jej chodzić przecież był poważny. A przynajmniej starał się i było tak romantycznie, że musiał zamknąć oczy bo zaraz by oślepł. - Jak z jakiejś starej powieści - dodał nadal będąc w miarę poważnym, ale kiedy zerknął na Effie nie wytrzymał dłużej, wybuchł śmiechem. - I kto tutaj psuje romantyczne chwile? Teraz będę musiał napisać w pamiętniku, że moje uczucia zostały wyśmiane i takie tam inne głupoty. - stwierdził odwracając się tyłem do słońca, zdecydowanie nie było ono jego sprzymierzeńcem w tym momencie. Zamiast dalej patrzeć na słońce wolał położyć się na plecach na wodzie i powoli płynąć do brzegu. A raczej pozwolić aby delikatne fale same go tam zepchnęły. - Chyba nie nadajemy się na zakazanych kochanków? - podniósł jeszcze głowę aby spojrzeć na wyspę - I za dużo osób nas widziało. Właściwie mógłby znaleźć się już na brzegu, ale skoro postanowił go niego dryfować nie będzie zmieniał zdania. - Już lepiej nam szło wróżenie.
Kiedy i Alex wybuchnął śmiechem, zaczęła się już na dobre śmiać. - Wybacz - rzekła poprzez śmiech, który ciągle jeszcze było jej ciężko opanować. - Jeśli Cię to usatysfakcjonuje, to teraz będę mieć okropne wyrzuty sumienia za tak podłe zachowanie. Opanowała już śmiech i odwróciła się od tego cudnego widoku, na drażniące oczy, słońce. Już się wystarczająco napatrzyła na nie. Zaczęła powoli zmierzać w stronę brzegu. Była właściwie ciekawa, czy od razu się zbiorą i wrócą, czy może to jeszcze trochę potrwa. Właściwie to tęskniła już za wygodnym łóżkiem w swoim domku i nie miałaby zupełnie nic przeciwko, gdyby jak najszybciej wrócili. - Trudno mi cokolwiek stwierdzić, szczególnie biorąc pod uwagę, że od zachodu do wschodu słońca przesiedzieliśmy w jakiś krzakach z dala od reszty uczniów - uznała, tym samym znów się jej zachciało śmiać. Cóż, jakby nie spojrzeć, takie siedzenie po krzakach, akurat pasowało do "zakazanych kochanków". - Wróżenie szło nam pięknie. Myślę, że niemal moglibyśmy dawać lekcje - już w wyobraźni zobaczyła jak prowadzą lekcje na temat wróżenia z gwiazd i odczytywania z nich na przykład lizaków-kotów.
I znów kiedy próbował być poważny coś poszło nie tak. Najwyraźniej ta cała romantyczność była przereklamowana i występowała tylko w tych starych powieściach o których wspomniał wcześniej. Bo innego wytłumaczenia nie widział. - Od razu lepiej się poczułem wiedząc o Twoich wyrzutach sumienia i o nich też wspomnę w pamiętniku. - powoli dryfował do brzegu, jednak tempo nie było wystarczające. Dlatego po prostu zaczął iść, miał przynajmniej pewność, że dzisiaj jeszcze postawi nogę na suchym pisaku. Co było nawet wskazane, bo w końcu Malediwy czekały na jego powrót. - Ale teraz nas już mogli widzieć - tak mu się przynajmniej wydawało. Ale mógł się mylić - Będą nawet mogli coś podejrzewać, ach Ci przebiegli Puchoni trzeba na nich uważać. - w końcu wyszedł na brzeg i spojrzał na wygasłe ognisko. Nie wyglądało jakby ktoś się na nim spalił, więc nie ominęło go nic ciekawego. - Teraz wystarczy poczekać aż nasi dzielni marynarze odkryją, że statek sam się naprawił i będziemy wracać. - Nie miał zamiaru zostać tutaj ani o chwilę dłużej niż to konieczne. - Chociaż zanim przejrzą na swoje pijackie oczy może minąć kilka kolejnych dni.
Eff również dotarła już na brzeg, z piasku podniosła swoją czarną sukienkę, którą to zostawiła na brzegu. Nie zwlekając, założyła ją na siebie. Rozejrzała się jeszcze po zebranych uczniach, niektórzy już wstawali, marynarze chyba też się przebudzili. - Ja muszę ten wpis do pamiętnika koniecznie zobaczyć. Możemy zrobić taka wymianę, ja Ci pokarzę Twój portret na tle wschodzącego słońca, a ty mi notatkę o tym jak to brutalnie Cię potraktowałam, ale w związku z tym, że jestem jakże wspaniała, w głębi duszy bardzo tego żałuję - uznała starając się zachować względną powagę. - O nie, masz rację! Zostaliśmy przyłapani przez tych wszystkich sprytnych Puchonów. Nici z Zakazanych Kochanków - powiedziała z trwogą kręcąc głową. Raz jeszcze spojrzała w stronę zaspanych marynarz, zbyt żwawo to oni nie wyglądali. - Miejmy nadzieję, iż uznają, że jadłospis na wyspie im nie odpowiada i postanowią czym prędzej naprawić statek, a że ten już będzie naprawiony, to szybko stąd odpłyniemy - powiedziała spoglądając na chwilę w stronę jachtu. - Swoją drogą ciekawe co pomyślą, jak zobaczą, że o dziwo statek cudem działa.
I znów musiał przejść między tymi wszystkimi uczniami, dlaczego tylu ich tutaj było? Jak szedł to oceanu ledwo widział połowę z nich, może rozmnożyli się w między czasie? - Koniecznie, za swój portret pokażę Ci nawet swoje cenne notatki, oczywiście naszą wróżbę też zapiszę. - Tak to wszystko było warte uwiecznienia, gdyby tylko miał ten pamiętnik. Może nawet specjalnie tylko po to go złoży? Nawet resztki powagi już się go nie trzymały, dotarł jak najszybciej mógł pod drzewa przy których siedzieli i założył koszulę. Nawet ich whisky wciąż stała tak jak ją zostawił, że też żaden chętny się na nią nie znalazł, a papierosy leżały obok butelki. - Ci Puchoni zawsze wszystko popsują - przeciągnął się po jakże ciężkiej nocy. Najchętniej teraz odespał by ten fatalny rejs i zapomniał o nim jak najszybciej. Na wzmiance o jadłospisie skręcił mu się żołądek, jednak nie samym alkoholem człowiek żyje. Oprócz tego, że poczuł głód całe to stwierdzenie rozbawiło go. - Gdyby nie ich żołądki może zostalibyśmy tutaj jeszcze z tydzień. Nie wyglądali wczoraj na takich którzy mieli pojęcie o tym co mieliby zrobić ze statkiem. - szczerze to gdyby mieli się zdać tylko na nich i nie używać magii umarliby szybciej niż mogliby to tylko sobie wyobrazić - Jak dla mnie wypili tyle, że nawet nie będą pamiętać, że był sztorm. - zmrużył oczy przed słońcem i znów ustawił się tyłem do niego.
Kiedy słońce zaczęło coraz wyżej wschodzić na błękitnym niebie, marynarze, zupełnie się nie śpiesząc, podnieśli się z ziemi. Początkowo prowadzili między sobą jakieś rozmowy w Malediwskim języku, kompletnie nie zrozumiałym dla reszty rozbitków. Jednak ta wymiana zdań wyglądała na dość burzliwą. W pewnej chwili dwóch z marynarzy odwróciło się od reszty i poszli w stronę statku. Po ich nieobecność reszta załogi zajęła się dalsza konwersacją. Nie minęło wiele czasu, a dwaj z marynarzy zaczęli wołać resztę ze statku. Załoga będąca na plaży ze zdziwieniem ruszyła w stronę jachtu, po chwili zniknęli gdzieś na pokładzie. Parę minut później zaczęli wołać pielęgniarkę i bibliotekarkę, aby te zebrały swoich uczniów i przyszli na statek. Cóż, ten najwyraźniej, cudem został naprawiony.
Uczniów obecnie więcej kręciło się po plaży, a przynajmniej takie było można odnieść wrażenie, bowiem większość, niczym w zmowie nagle postanowiła rozprostować nogi i chodzili nieopodal ogniska. - Kto wie czy nie i dłużej, może postanowiliby w związku z bezradnością i nieumiejętnością naprawienia statku, zacząć polować na uczniów - powiedziała wyobrażając sobie taką możliwość, a tutejszych marynarzy w roli kanibali. Wizja ta jednak była dość absurdalna, a przynajmniej miała taką nadzieję. Nim zdążyła rozważyć w bardziej prawdopodobnej wersji, jak potoczy się dzisiejsze popołudnie, zauważyła, że marynarze się sprzeczają w tutejszym języku. - O widzisz, już się kłócą o to którego Puchona pierw upolować - powiedziała spoglądając na ożywioną rozmowę załogi. Po chwili jednak dostrzegła, że zaczęli się kierować do statku. Pozostało więc mieć nadzieję, że szybko odkryją iż statek już działa. Spod drzewa przy którym jeszcze uprzednio siedzieli, zabrała swój czarny kapelusz, w którym to spacerowała poprzedniego dnia na targu. Otrzepała go z piasku stając pod drzewem. Nie minęła długa chwila, a marynarze zaczęli wołać uczestników rejsu na statek. - Wow, nawet nie tak długo im to zajęło - powiedziała z wielkim uznaniem dla marynarzy, w końcu mogli na statek postanowić zajrzeć dopiero po południu. Nawet właściwie nie byłoby to tak zaskakujące.
Słysząc czyjąś kłótnie odwrócił się w tamtym kierunku, chociaż mógł się od razu zorientować, że to właśnie marynarze dawali popis swoich gardeł. Raczej niewiele było tutaj osób, które mogły kłócić się w dziwnym języku. Przeszedł kilka kroków i oparł się o jedno z drzew, wystarczająco nasiedział się dnia poprzedniego. - Na całe szczęście jestem raczej kościsty - odetchnął, jednak wątpił aby tak się właśnie stało. Już prędzej podejrzewał marynarzy o zagonienie uczniów do zbierania owoców. I jak miał się nie śmiać kiedy Effie od razu zasugerowała, że kłócą o tu któregoś z Puchonów. Chociaż gdyby był na ich miejscu nie tknąłby ich nawet palcem. - O tak ustawmy ich w rządku, aby spokojnie mogli sobie wybrać. Tylko niech nikt ich nie uprzedza, że po Puchonach będą mieli niestrawność, oczywiście jak przeżyją - innej wizji nie miał, co mogłoby się stać po zjedzeniu właśnie mieszkańca tego domu. Schylił się po butelkę i paczkę fajek, skoro zaczęli już wołać bibliotekarkę i jej dzielną towarzyszkę nie będzie musiał się przejmować czy starczy mu niezbędnych rzeczy do życia. Nim się obejrzy będzie na Malediwach. - Jeszcze powinni dostać jakiś medal za szybkie odkrycie naprawionego statku. - odpalił papierosa, którego przed chwilą wyjął z paczki i podał ja Effie. - Wracajmy jak najszybciej czeka na mnie wygodna poduszka.
Spojrzała na kręcących się po plaży uczniów, wszyscy zaczęli powoli zmierzać do statku, wiec i Eff odeszła od drzewa parę kroków. - Cóż, przynajmniej ich zacny dom straciłby nieco na liczebności - mniej Puchonów na korytarzach, to nawet pięknie brzmiało. Przeczesała ręką, długie, nadal jeszcze wilgotne włosy, aby nieco je rozplątać po pływaniu w oceanie. Kiedy Alex podał jej paczkę wyciągnęła z niej jednego papierosa, następnie odpaliła go, a opakowanie oddała Ślizgonowi. - Dzięki - powiedziała po czym zaciągnęła się. - Myślę, że już po rejsie będą świętować w swoim gronie to, że cudem wszystko okazało się działać, równie jak uczcili wczoraj to, że statek nie zatonął całkowicie - uznała, przebywając po piasku kolejne parę kroków w stronę statku. - Już od pewnego czasu moje myśli krążą wokół wygodnego łóżka i paru godzin snu, więc i ja nie miałabym nic przeciwko, gdybyśmy bez problemu i w miarę szybko dotarli na wyspę - oczywiście miała nadzieję, że marynarze wiedzą w jakim miejscu się znajdują i gdzie mają teraz płynąć. Jeszcze by brakowało problemów z określeniem położenia na oceanie. Odrzuciła te czarne myśli i skupiła się raczej na tym, czy na statku będzie może coś do jedzenia jeszcze. Zdecydowanie coś po drodze by przekąsiła.