Z wysokiego brzegu morza, który obmywają fale, cieszyć się można przepięknym widokiem. Kiedy stoisz na klifie, możesz zobaczyć cały ocean, jak i część plaży. Wieczorem zaś widzisz zachód słońca, czyli najbardziej romantyczny pejzaż z istniejących. Tutaj woda jest głęboka, więc każdy odważny może wskoczyć w rozbijające się o klif fale. Później musisz kawałek podpłynąć do płaskiego brzegu, ale jeśli skoczyłeś z takiej wysokości, pływanie nie powinno Ci być obce. Tutaj słońce wydaje się mniej gorące niż wszędzie, dzięki zimnym podmuchom wiatru.
- Ja też nie - roześmiała się. Jeszcze to do niej nie docierało, choć widziała to na własne oczy. - Jestem z ciebie dumna - dodała, uśmiechając się do Hanny. Tak, była dumna, bo Ślizgonka umiała przezwyciężyć swój lęk, nawet, jeśli ryzykowała zdrowie i życie. A tego Gabrielle nigdy nie potrafiła, choć chciała.
- Dzięki. - Odparła śmiejąc się perliście. Zastanawiała się, kiedy jej podekscytowanie opadnie, ale po dłuższej chwili stwierdziła, że nie chce aby kiedykolwiek od niej odeszło. - Ja z siebie też. - Dodała przejeżdżając dłonią po nagich ramionach. Szybko narzuciła na nie bluzkę. Nie spodziewała się, że zrobi się jej zimno. Przecież był upał, a woda była cieplutka. Możliwe jednak było, że to przez długi bieg.
- Nie ma za co - rzekła radośnie, z uśmiechem na ustach. Jej też udzielało się podekscytowanie Hanny. - Zimno ci? - zapytała, widząc, jak dziewczyna szybko ubiera bluzkę. Gabrielle sama czuła wiejący na klifie wiatr.
Christine doszła aż nad klif, z którego miała zamiar już niedługo skoczyć. Adrenalina zawsze była czymś co uwielbiała, jednak gdy patrzyła w dół wzdrygała się. Wiadome było to, że już nie raz kiedy była u babci wyrywała się ze swoim kuzynem Nathanielem właśnie w takie miejsce, jednak klif nie był położony tak wysoko od poziomu wody. Weź się w garść!- powtarzała sobie i przymknęła oczy, żeby zebrać w sobie wystarczająco dużo odwagi. Jednak nie potrafiła. Zbytnio się bała. Po tym co usłyszała od swojej babci miała pewne obawy co do skoku, że wpadnie do wody na płasko i połamie sobie wszystkie żebra.
Myślała, że mieszkanie z Jaredem będzie ciekawsze, ale nie. Chłopak niemal nałogowo słuchał muzyki. Przynajmniej przy niej. Tak więc mało co rozmawiali, a Michelle nie lubiła nudy, o nie. Tak więc nie pozostało jej nic innego jak wyjść z domku i poszukać towarzystwa. Najbardziej ciągnęło ja do klifu, gdzie mogła chociaż popatrzeć na ocean. Tak, tam były najpiękniejsze widoki. Weszła na górę, zauważając gotową do skoku dziewczynę. Po cichu podeszła niej, a potem stanęła na krawędzi klifu, spoglądając w dół. Świetne miejsce do skoków – to musiała przyznać. Ani jednej, wystającej skały, tak więc musiało być tu dość głęboko. Dodatkowo żadnej tabliczki z zakazem skoków. - Cześć – uśmiechnęła się, chcąc dodać dziewczynie otuchy. Sama by skoczyła, ale jednak strach ją paraliżował. Nie była pewna, czy byłyby to bezpieczne. - Skakałaś kiedyś z klifu?
Christine w pewnym momencie wystraszyła się, widząc jak jakaś krukonka pojawiła się nagle koło niej. Dobrze, że złapała równowagę i nie spadła do wody, bo lądowanie nie należałoby do najprzyjemniejszych w takim momencie, gdy nie wiedziało się co z ciałem zrobić, żeby się nie potłuc. - Hej - przywitała się z lekkim uśmiechem i sięgnęła do kieszeni spodenek, żeby wyciągnąć z niej krwistoczerwoną gumkę do włosów. Następnie spięła nią denerwujące kosmki i ponownie popatrzyła w dół, jakby dalej coś rozważała. - Nie raz, nie dwa, a nawet nie trzy - odparła podchodząc parę kroków do niej - Jednakże mam obawy przed skokiem tutaj. Jestem Christine Davis. W końcu należało się przedstawić. Puchonka doskonale widziała, że zaraz zbierze się na odwagę i skoczy.
Odsunęła się na bezpieczną odległość od krawędzi, aby przypadkiem się nie potknąć, czy coś z tych rzeczy. Nie zdarzało jej się to zbyt często, ale teraz na pewno nie chciała, aby to był ten jeden z nielicznych razów. - To tak jak ja. Może i nie ma żadnych ostrzeżeń, ale nigdy nie można być niczego pewnym. Nie zabrała ze sobą stroju, bo po prostu nie przewidziała, że będzie chciała skakać. Miała na sobie bladożółtą sukienkę z czarnym paskiem, podkreślającym wcięcie w tali. Nie miała ochoty moczyć swojego stroju, więc będzie musiała obejść się smakiem. - Michelle Yowane – przedstawiła się. – Ravenclaw – dodała.
Christine wiedziała, że będzie dzisiaj skakała, jednak z tego ciągłego zabiegania dalej była ubrana w lekko poszarpane krótkie spodenki i ziewną bluzkę na ramiączkach. W takim stroju nic a nic nie było jej gorąco, więc nie było problemu. Poza tym mogła i w tym sobie skakać z klifu. - Hufflepuff - dodała jeszcze z uśmiechem, patrząc w dół - w takim razie gdyby mi się coś stało, zawiadomcie mojego chłopaka i rodzinę, że ich kocham. Powiedziała teatralnie, puściła jej oko i stanęła na krawędzi klifu, ostatecznie zastanawiając się nad decyzją.
Patrzyła, jak dziewczyna się przygotowuje. Pierwszy raz był najgorszy, a skoro Christine już skakała, to nie mogło być tym razem aż tak źle, prawda? No, może tylko na początku, kiedy miała skoczyć. Potem było tylko wspaniale. Oddaliła się, aby nie przeszkadzać jej. - A który to twój chłopak? Mogę go wcale nie znać… – powiedziała, nim Puchonka zrobiła cokolwiek. – I nie opuszczaj nas tak szybko – odpowiedziała z uśmiechem. – Pamiętaj! Będziemy tęsknić.
Parsknęła głośnym śmiechem i przejechała ręką po swoim policzku. - Jest nim krukon, więc raczej nie będziesz miała problemu. Charakterystyczne miodowe oczy, czarne włosy i na dodatek japończyk. Mówi ci to coś ? - zapytała rozbawiona, unosząc brew ku górze - Kazuo Shiomi. Dobra, ale dosyć tej gadaniny ! Christine oddaliła się od spadu, żeby wziąć rozbieg i chwilę potem lecąc w powietrzu. Pisnęła krótko, bo następnie zniknęła w tafli wody bez najmniejszego odgłosu, co zapewniało krukonkę, że idealnie wskoczyła do oceanu. Tak też było, bo Christy nie czuła żadnego bólu. Była bardzo głęboko pod wodą, jednak szybko wynurzyła się na powierzchnię. - ALE ODJAZD ! - krzyknęła i zaczęła się śmiać - SKACZ ! Zawołała do świeżo poznanej Michelle i uśmiechnęła się pod nosem.
Czekała, aż dziewczyna zacznie opisywać chłopaka, a potem próbowała go skojarzyć, co jej się udało. Tak, Kazuo na pewno się wyróżniał. - Znam – przyznała. Nie mogła jednak powiedzieć, że zna wszystkich Krukonów. W zasadzie powinna, ale wyszło inaczej. – Dobry wybór – dodała ze szczerym uśmiechem. Zazdrościła dziewczynie, że może skakać. Michelle nie chciała, a to wszystko przez to, że była w sukience. Mogłaby spróbować, ale jednak wahała się. Jeden raz z niewielu. Podjęła szybką decyzję i również postanowiła skończyć. Tak jak Christine rozpędziła się, skacząc z piskiem. Tak działała na nią adrenalina. Po chwili wylądowała obok Puchonki w oceanie! Szybko się wynurzyła, chcąc złapać powietrza. Zanim się zanurzyła, nie zdążyła nabrać go zbyt długo. - Bomba! – dodała, odgarniając włosy do tyłu.
Przeczesała palcami płomiennorude włosy i z śmiechem patrzyła jak Michelle skacze do wody z piskiem. Wyglądało to dość oryginalnie, ale czego się nie robi dla adrenaliny. Christine się jeszcze dziwiła, że przy skoku pod wpływem wiatru jej usta same się nie otworzyły, bo opór był niesamowity. Odpłynęła gdzieś na bok, żeby krukonka mogła skoczyć, a kiedy się wynurzyła posłała jej spojrzenie pt. "A nie mówiłam ?" - W sumie... - powiedziała przechylając głowę odrobinę w bok - Skoczyłabym jeszcze raz. Kiedy to mówiła w jej oczach można było dostrzec błysk, a już po minucie posłała swojej towarzyszce do skoków znaczące spojrzenie. - To co ? Kto pierwszy do brzegu ? - zapytała i zaczęła płynąć kraulem w tamtą stronę.
Było tu strasznie głęboko, bo nawet kiedy się zanurzyła, nie widziała dna. Udawało jej się na szczęście utrzymać się na powierzchni. Woda była przyjemna i ochładzała w tak upalny dzień. Michelle na pewno nie żałowała swojej decyzji. Jak zawsze zresztą. - Ja podziękuję! – krzyknęła, by dziewczyna ją usłyszała. Już zdążyła zacząć płynąć. Michelle, aby ją dogonić, również bez zbędnych ceregieli, ruszyła. - Wystartowałaś pierwsza – mruknęła, kiedy prawie ją dogoniła. – Ale to ja będę szybciej na brzegu! – pokazała jej język.
- Jeszcze się okaże, moja droga ! - zawołała do wyprzedzającej jej Krukonki, jednak Christine była odrobinę dłużej w wodzie i ze względu na jej chude ciałko leciała na dno. W każdym bądź razie musiała energicznie przebierać nogami i rękoma. W takich chwilach żałowała, że nie miała ze sobą różdżki, żeby wyczarować sobie płetwy. A może i skrzeloziele pomogłoby ? Christy niestety nie dopłynęła jako pierwsza na brzeg, jednak wcale przez to nie traciła entuzjazmu. - Gratulacje - powiedziała wychodząc z wody, opierając dłoń na lekko zgiętym kolanie i wystawiając ku niej dłoń, żeby przybić piątkę. Jeszcze niedawno stała tam na górze i bała się skoczyć. Teraz wiedziała, że nie było czego.
Kiedy poczuła grunt pod nogami, natychmiast stanęła na nogi. Teraz niemal biegła w wodzie, a do tego pomagała sobie rękoma. Zdyszana wylądowała na brzegu. Najpierw, na kolanach, a potem, kiedy była już głębiej na lądzie, położyła się na plecach, łapczywie łapiąc oddech. Zmęczyła się. - Dzięki. Podniosła się, aby przybić piątkę i znowu opadła na piasek. Słońce przyjemnie grzało. - Co ty na to, aby tu zostać, wyschnąć i przy okazji się poopalać? Potem możemy skoczyć jeszcze raz, ale chwilowo mam ochotę odpocząć i się powylegiwać na słońcu.
Sama rzuciła się koło krukonki z pozycji stojącej, co ją trochę zabolało, bo piasek delikatnie wbijał jej się w skórę przez moment. - Nienawidzę się opalać, ale poleżeć mogę - powiedziała, chowając się w cieniu jakiejś palmy, która była niedaleko. Ułożyła się pod nią na brzuchu, opierając się łokciami, a dłońmi podtrzymując twarz. - Poza tym w moim przypadku to nie ma sensu - powiedziała trochę zdezorientowana i zaczęła przesypywać sobie piasek w dłoniach, jak to miała w zwyczaju - ciężko mi jest się opalić. No, chyba, że zależy mi na tym, żeby mieć rumieńce przez długi czas. Akurat tego nie lubiła, zwłaszcza kiedy przebywała w towarzystwie chłopców później, bo ci myśleli zawsze, że to z ich powodu.
Michelle nie podniosła się, tylko przekręciła na brzuch. Skoro już tu jest, to wyschnie i trochę się poopala. Na przekór Christine, Krukonka nabierała opalenizny w dość ekspresowym czasie, ale nigdy się jeszcze nie spaliła. - Trochę słońca, wody, olejku do opalania i ruchu, a na pewno świetnie się opalisz – stwierdziła. Wiedziała, że nie każdemu przychodzi to z łatwością, ale nic nie jest niemożliwe. - Szczerze mówiąc, też nie lubię opalać. No, chyba że mam ze sobą ciekawą książkę, którą mogę przeczytać albo znajomych, z którymi spędzam aktywnie czas. Tak się szybciej opalisz, niż jak leżysz plackiem całe dnie. Rozłożyła się wygodnie. Jak tylko wróci do domku, będzie musiała zająć się włosami. Na pewno pełno w nich piachu.
Pokręciła głową i zmierzwiła mokre włosy palcami. - Wierz mi, próbowałam. Kombinowałam dzień i noc, ale nic z tego. Zawsze tylko pojawiały się tylko te charakterystyczne rumieńce... Poza tym chyba jednak wolę mieć jasny kolor skóry. Tobie za to pasuje w takim ciemniejszym - stwierdziła i uśmiechnęła się w jej stronę. Christine doskonale pamiętała jak razem ze swoim kuzynem wychodzili poskakać z klifu, a później leżeli cały dzień na plaży, śmiejąc się z różnych rzeczy. Na to wspomnienie jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, na znak, że tęskni za tamtymi chwilami. Tak swoją drogą zaczęła się zastanawiać co młody Nathaniel właśnie robi. Stwierdziła, że jeśli spotka go tutaj, to zaprowadzi w to miejsce. - Jakie książki lubisz ? Takie bardziej z teorią na jakiś temat, czy opowiadania różnej maści ? - zapytała z ciekawością w głosie. Ona osobiście jakoś nie przepadała czytać takich jak kazali im studiować w Hogwarcie, za to historie i opowiadania uwielbiała.
- Niektórzy już tak mają… - skwitowała. – Ale tak też wyglądasz ładnie, więc opalanie ci nie potrzebne – dodała. Tak, opalenizna była potrzebna. Może i nie miała bladej skóry, ale o wiele lepiej czuła się z opalenizną, niż bez niej. Nigdy jednak nie była na mugolskim solarium i wcale ją tam nie ciągnie. - Mugolskie – odparła – aczkolwiek i z teorią. Ogólnie lubię się uczyć i wiedzieć wszystko, o czym mowa na lekcji, jednak i coś z fabułą dla urozmaicenia też się przyda. A ty?
Ona osobiście słyszała dużo złych rzeczy o mugolskich solariach, więc jej także się tam nie paliło... Poza tym, słyszała nawet pogłoski, że niegdyś spalało się w nich czarownice, ale to prawdopodobnie była tylko bajka. - Też lubię mugolskie. Niektóre są naprawdę ciekawe... Moja mama ma dość duży zbiór - wzruszyła ramionami, a patrząc na powoli zachodzące słońce otworzyła szerzej oczy. - Ekm... Chyba będę się musiała zbierać. Dostałaś już może zaproszenie na mój ślub i Kazuo ? - zapytała wstając. Małe drobinki piasku przyczepiły się do jej ciała, co zaczynało jej stopniowo przeszkadzać. - W każdym bądź razie jest dzisiaj na plaży o dziewiętnastej i widzę tam ciebie - posłała jej oko z tajemniczym uśmiechem, po czym pożegnała się i wybyła do swojego domku, żeby odetchnąć przed wielkim wydarzeniem...
Jaydon kupił całą butelkę Martini i wziął za rękę Scar. Razem wyszli z baru i skierowali się w stronę klifu. Po drodze opowiedział dziewczynie jego ekscytujące spotkanie z pochonką i jej chłopakiem pedofilem. Teraz ta sytuacja wydawała się być zabawna, ale wcześniej trochę bał się, że niezdarna dziewczynka nie zdoła zaprowadzić Marka w odpowiednie miejsce. Usiadł na jego szczycie i poklepał miejsce obok siebie. Kiedy Scar je zajęła objął ją lekko ramieniem. Z góry roztaczał się piękny krajobraz. Według Jaya widać było wszystkie gwiazdy świata, ale on nie przepadał za astronomią. Otworzył alkohol i wypił parę łyków, po czym podał go dziewczynie. - Może... opowiesz mi coś o sobie?- zaproponował z wahaniem. Niezbyt chciało mu się gadać, dlatego wolał żeby to ona mówiła. To aż dziwne, bo Jay zazwyczaj lubił opowiadać o tym jaki jest boski, ale najwyraźniej ta jakże romantyczna atmosfera wpłynęła i na niego.
Pokiwała głową na tak. Długo jeszcze wylegiwała się na ciepłym piasku. Przy okazji wyszła jej również sukienka, co ją niezmiernie ucieszyło. Nie będzie paradować po okolicy mokra. Teraz wystarczy, że wejdzie do domku, a tam weźmie szybki, zimny prysznic. I, oczywiście, umyje głowę. Jakby inaczej. Już czuła piach między kosmykami. Podniosła się, otrzepując i ruszyła ku domkom. Miała nadzieję, że nie zgubiła klucza.
Scar dała się prowadzić Jaydonowi za rękę w stronę klifu. Po drodze śmiała się z historii, którą jej opowiadał, a kiedy dotarli na miejsce usiadła na zimnym kamieniu. Nie było to przyjemne, zwłaszcza w krótkich spodenkach. Nie było chłodno, jednak gdy Jaydon objął ją delikatnie, zrobiło się przyjemniej. Widok z klifu był niesamowity. Siedzieli w dwójkę, wpatrując się w gwiazdy, które choć imponujące - w takiej chwili nie były warte uwagi. Chłopak podał jej butelkę, a ona upiła się z niej kilka łyków. - Na prawdę chcesz słuchać o mnie? - spytała nieco powątpiewającym tonem. - Raczej nie mam fascynującego życia. - zwróciła się do Jay`a. - Pracujesz gdzieś? - spytała, choć niekoniecznie chciała teraz rozmawiać. Mogliby nawet siedzieć i milczeć - i tak byłoby idealnie. Było jej tak dobrze. Wtuliła głowę w ramię chłopaka, mając nadzieję, że ten nie ma nic przeciwko temu.
Ostatnio zmieniony przez Scar Lightwood dnia Sob Sie 14 2010, 23:51, w całości zmieniany 2 razy
Wyszła na klif, jednak ominęła grupkę osób. Usiadła na skraju klifu, patrząc na piękne morze. Cóż za cudny widok! Wystawiła anemiczną cerę na działanie promieni słonecznych i przymknęła oczy. W końcu wakacje, w końcu spokój, a na dole czeka ją niesamowita adrenalina. Zaczęła machać delikatnie nogami.
Zaraz po oględnym rozpakowaniu się i pobieżnym zwiedzeniu okolicy, chłopak udał się w stronę klifu, gdzie miała czekać Cass. Z początku nie widział nikogo oprócz Jaydona, któremu pomachał z oddali, ale postanowił jeszcze trochę poszukać. Po kilku minutach spaceru w bezpiecznej odległości od krawędzi klifu, spostrzegł drobną postać, siedzącą beztrosko z zamkniętymi oczami. Podszedł bliżej i usiadł koło niej, zastanawiając się, jak właściwie powinien się zachowywać. W końcu ich relacje były bardzo niejasne. - Cześć. - przywitał ją cicho, wpatrując się gdzieś w dal.
[bo musimy w końcu razem z niego skoczyć :P i pobiegać wśród winiarni...]
Założyła dłonie na karku i przeszła do pozycji leżącej zachwycając się otaczającą ją przyrodą. Napawała się powietrzem, mając ciągle zamknięte oczy. Czuła zapach przeróżnych roślin, których niestety nie było w Londynie i co najważniejsze ten ocean! W końcu usłyszała bardzo znajomy głos, otworzyła oczy, spoglądając na bruneta. - Hej. - rzekła podobnym tonem.