Z wysokiego brzegu morza, który obmywają fale, cieszyć się można przepięknym widokiem. Kiedy stoisz na klifie, możesz zobaczyć cały ocean, jak i część plaży. Wieczorem zaś widzisz zachód słońca, czyli najbardziej romantyczny pejzaż z istniejących. Tutaj woda jest głęboka, więc każdy odważny może wskoczyć w rozbijające się o klif fale. Później musisz kawałek podpłynąć do płaskiego brzegu, ale jeśli skoczyłeś z takiej wysokości, pływanie nie powinno Ci być obce. Tutaj słońce wydaje się mniej gorące niż wszędzie, dzięki zimnym podmuchom wiatru.
Głównym celem Very był tutejsze klify, którymi się bardzo zaciekawiła. Słyszała, że można z nich skakać, a to byłaby całkiem ciekawa perspektywa. Spacerkiem doszła do tego miejsca. Aż zaniemówiła z wrażenia widząc krajobraz. Zdecydowanie był to jeden z najpiękniejszych widoków, jaki widziała. Podeszła bliżej, by w pełnej okazałości podziwiać piękno tej okolicy. Usiadła na ziemi.
Początkowo chciała iść na plażę, ale jak tylko usłyszała mnóstwo głosów, a dodatkowo coś o molestowaniu, zmieniła zdanie. Oddaliła się stamtąd jak najprędzej. Z opuszczoną głową, szła przed siebie. Nawet nie wiedziała kiedy minęła bar i restauracje, idąc przez targ. Zignorowała wszelakie błyskotki, które tam były i ruszyła dalej, aby znaleźć się na klifie. Spodziewała się, że tu będzie spokój i cisza oraz nie będzie nikogo, a jednak jakaś ślizgonka już była. Podeszła bliżej, podziwiając ocean. - Hej.
Cały czas wpatrywała się w ocean. Zastanawiała się, czy nie skoczyć do wody. Z pewnością byłoby to ciekawe doświadczenie. Delektowała się widokiem, ciszą i spokojem. Dopóki ktoś tej miłej chwili nie zakłócił. Nieco się odwróciła i spojrzała na tą osobę. Zobaczyła jakąś blondynkę, znała ją chyba tylko z widzenia. Raczej nigdy nie miała okazji z nią rozmawiać. - Cześć - odpowiedziała spokojnym głosem. Miała dosyć dobry humor, którego nikt nie był w stanie zakłócić.
Uśmiechnęła się, gdy dziewczyna odpowiedziała jej normalnie. Była przygotowana na to, że jednak nie musi być tu mile widziana. Stanęła obok niej. - Też byś skoczyła, co? - spytała. Sama miała na to ochotę, ale jednak się bała. Tu nie było wcale tek nisko. Nawet nie ważne, że umiała pływać. Spojrzała prosto w dół, kopiąc kamień, który spadł do wody.
Delikatnie się uśmiechnęła. Dzisiaj była zdolna nawet do rozmowy z Puchonką. - Ta, to z pewnością byłoby fajnie - powiedziała - Nie na co dzień ma się taką szansę. Spojrzała w dół. Z pewnością było głęboko, gdyż przez wodę nie było widać żadnych muszelek czy czegoś w tym stylu, a po za tym nie było żadnej tabliczki ostrzegającej o zagrożeniu życia. - Veronique Lardeux - przypomniała sobie, że wypadałoby się przedstawić, co też uczyniła.
Była dość nieufna w kontaktach z ślizgonami, ale ta dziewczyna wydawała się okey. - No, nie codziennie, nie codziennie - przytaknęła. - Ale ja i tak nie skoczę - zaprzeczyła. Miała lęk wysokości. Mały, ale miała. I jeszcze ma skoczyć? Nie, na pewno nie. Może, kiedyś, z kimś... - Rose Stuner - wyciągnęła rękę. - Jak się mogę do ciebie w skrócie zwracać?
- Ja może skoczę - oznajmiła nadal wpatrując się w wodę - Ale wolę kogoś jeszcze zaciągnąć. Tak, wolała skoczyć z kimś. Tak samotnie to nie ma frajdy. Słysząc kolejne słowa, odwróciła głowę w stronę Rose. - Mów mi Vera - powiedziała - Broń boże Ver.
- Może... Morze jest wielkie i głębokie - dodała, uśmiechając się. Poczuła na skórze chłodny podmuch wiatru. I dobrze. Skoro w porcie było tak gorąco, to chociaż tutaj jest chłodno i będzie mogła przyjść na klif odpocząć. Odwróciła się, oglądając uważnie miejsce. Zatrzymała wzrok na sporym kamieniu. Usiadła na nim, spoglądając na niebie. - Cieszę się, że pojechałam na te kolonie, a nie zostałam w domu. Już mi się tu podoba, chociaż nadal nie spotkałam swojego współlokatora albo współlokatorki - pożaliła się.
Oparła się o inny kamień, a ponieważ od tej strony był chłodny, Vera ochłodziła sobie plecy. - Też mi się tu podoba. Lepsze to od Hogwartu i okolic - odpowiedziała - Ja swojego też nie. Mam tylko nadzieję, że to nie będzie żaden dzieciak. Rozprostowała nieco ręce. Tak, to miejsce zdecydowanie się jej podobało. Spojrzała na bezchmurne niebo. Już nie mogła się doczekać, kiedy wypije jakiegoś drinka.
Prychnęła. Hogwart? A co tam takiego ciekawego? Wiedziała, że będzie tęskniła, jak przyjdzie jej stamtąd odejść, ale zamek już nie był tak samo fascynujący jak kiedyś. Była to teraz po prostu szkoła, w której się uczono, a zarazem miejsce, w którym się mieszka prawie dziesięć miesięcy. Nic więcej. - Hogwart znam na pamięć - mruknęła. - Pięć lat w szkole robi swoje... - westchnęła. Od razu przypomniał jej się pierwszy raz w zamku, kiedy to była przydziela do domu. - Nie strasz mnie - poprosiła. - Zostawiłam tam wszystkie swoje rzeczy, a jak trafię na jakiegoś dziwaka, to aż mnie krew zalewa na myśl, co on może sobie wymyślić. Chociaż mam nadzieję, że przyjdzie mi mieszkać z normalną dziewczyną.
- Ja zwiedziłam wszystko w rok, przez kolejne pięć lat śmiertelnie się nudziłam. Przypomniała sobie ostatnie lata. Niby wszystko było fajnie, ale... Ale jednak nudziła się. Mogła się za to pochwalić niesamowitą znajomością tego zamku i okolic. - Wiesz, ja też mam taką nadzieję, ale nie wiadomo, czy nie trafię na jakąś małpę - skrzywiła się - Jeżeli ktoś tylko ruszy me rzeczy, to oszaleję.
- Jesteś, a właściwie byłaś w szóstej klasie - spytała, choć zabrzmiało to jak zwykłe stwierdzenie faktu. Z jednej strony jej zazdrościła, ale z drugiej już nie, gdyż to oznaczało, że teraz będzie zdawać OWuTeMy, a potem opuszcza szkołę już na zawsze. - Ja musiałam zdawać w tym roku te nieszczęsne SUMy - pożaliła się. Że też musiała przez to przechodzić... Jeszcze dokładnie pamiętała jak się czuła, idąc do Wielkiej Sali na testy. Zabrawszy z ziemi kamień, rzuciła nim przed siebie w ocean.
Rudowłosa nie wiedziała dlaczego przyszła nad wysokie klify. Cierpiała na lęk wysokości i choć podświadomość podpowiadała jej, że to zły pomysł coś ciągnęło ją w to miejsce. Stanęła co prawda daleko od nagłego zakończenia skał i z daleko obserwowała ocean. Idealne miejsce aby nie widzieć jaka wysokość dzieli ją od błękitnej wody. W duchu powtarzała sobie, że może to czas aby przełamać ten lęk, jednak nie mogła się na to zdobyć. Szczególnie, że była sama i gdyby przypadkiem ześlizgnęła się ze skał i zawisła nad przepaścią nikt nie mógłby jej pomóc, a ona musiałaby spaść w dół. Nie miałaby tyle siły aby podciągnąć się i ponownie znaleźć się na pewnej ziemi.
Dlaczego Gabrielle weszła na klif, dlaczego udała się w to miejsce? Niby nie miała lęku wysokości, jednak i tak bała się, że spadnie. Co skłoniło ją do przyjścia tu? Ciekawość, chęć zaimponowania? Tylko komu? Chyba sobie, bo nie myślała, że ktoś tu będzie. Jednak myliła się. Na klifie stał nie kto inny, jak Hanna. Jakoś lżej się jej zrobiło, że to Ślizgonka, a nie ktoś nieznajomy. Stanęła obok Hanny, nie mówiąc nic. Patrzyła tylko na ocean, zachwycając się w duchu jego głębią.
Kątek oka zobaczyła, że zbliża się do niej Gabrielle. Stanęła zaraz obok niej i Hanna przez chwilę pomyślała, że może i krukonka lęka się, że gdy podejdzie bliżej spadnie w dół. - Chciałabym z niego skoczyć. - Oznajmiła jej. - Ale się boję. Irytował ją fakt, że coś wewnątrz niej powstrzymywało ją od skoku wprost do wody. Wyobrażała sobie co musi czuć osoba, która leci w dół. Starach, to pewne, ale czy uczucie wyzwolenia też towarzyszyło temu skokowi ? Miała wielką ochotę się przekonać, jednak gdy tylko myślała, że miałaby teraz biegiem rzucić się w dół coś w żołądku nieprzyjemnie ją ściskało.
Jak widać, nie tylko ona miała strach przed tym, że spadnie. Jednak nie miała ochoty skakać z klifu. Bała się, że coś jej się stanie. - Nie dziwię ci się - powiedziała cicho - tu jest tak wysoko... Czy Gabrielle odważyłaby się skakać? Nie, chyba nie, nawet jakby to miał być skok na bungee. Nie była zbyt odważną osobą. Zbytnio bała się o swoje zdrowie i życie. Poza tym, jakby się jej coś stało, to kto by się nią zajął? Poza tym, nie umiała pływać aż na tyle dobrze, by skoczyć bez obawy, że nie utonie. - Jednak twoją decyzją jest, co zrobisz - dodała.
- Najpierw muszę się na to przygotować psychicznie. - Odparła cicho posyłając Gab blady uśmiech. Nie wierzyła, że to powiedziała. Tak właśnie, powiedziała, że skoczy. - Mam lęk wysokości. - Dodała parskając śmiechem, może trochę histerycznym. Cały czas miała ochotę odwołać to, co powiedziała, jednak już to zrobiła, nie może się teraz wycofać. W brzuchu poczuła nieprzyjemny ucisk, który nie chciał ustąpić mimo iż powtarzała sobie, że to nic takiego. W końcu wielu ludzi skakało z tych klifów. - Wiele ludzi ginęło - Pisnął głos w jej głowie. Energicznie nią potrząsnęła aby wyrzucić z siebie tą myśl.
- Masz lęk wysokości i chcesz skoczyć? - zapytała, nie dowierzając Hannie. Widać dziewczyna może w ten sposób chciała przezwyciężyć swój lęk. Bądź co bądź, ciekawy pomysł. - Co się dzieje? - zaniepokoiła się, gdy Ślizgonka zaczęła nerwowo potrząsać głową.
- Właśnie chciałam się go pozbyć. - Odparła spoglądając na Gab. Ciekawe czy jej się uda. Słyszała już, że to najlepszy sposób. Terapia wstrząsowa. Mogła jednak zdecydować się na wycieczkę nad latarnię, a nie aż tak ekstremalny skok. - Trochę się denerwuję. - Odparła cicho. - Chociaż jeszcze nawet nie rozpędziłam się do skoku. Zacisnęła wargi w linijkę. W końcu jest czarownicą, co mogłoby się jej stać. Zawsze może posłużyć się magią.
Tak jak planowała, przyszła na klif. Zobaczyła tam dwie dziewczyny, których oczywiście nie znała. W końcu naukę w Hogwarcie miała zacząć dopiero od września. Położyła na klifie ręcznik, a potem zdjęła sukienkę ukazując modne bikini. Jeszcze raz obrzuciła dziewczyny wzrokiem. Może później do nich zagada. Jak już zrobi to, co sobie postanowiła. Skórzane sandały położyła obok pozostałych rzeczy i powoli zbliżyła się do krawędzi. Spojrzała w dół. Nie spodziewała się, że będzie tak wysoko. Nie zamierzała się jednak poddać. Gdyby rodzice ją teraz zobaczyli... Uśmiechnęła się na tę myśl. Wzięła głęboki oddech odsunęła się kilka kroków i skoczyła z rozbiegu. Zamknęła oczy i starąła się nie krzyknąć. Po chwili znalazła się pod wodą. Nurkowała, nie wynurzając się przez jakiś czas. Wreszcie to zrobiła i pływała po powierzchni.
- To naturalne, że się denerwujesz - odparła, patrząc prosto na Hannę. Chciała jej pomóc przezwyciężyć ten lęk wysokości, jednak nie bardzo wiedziała, jak się za to zabrać. - Trzymam za ciebie kciuki - dodała, chcąc dodać trochę otuchy. Widziała dziewczynę, która nadeszła znienacka. Widziała, jak ta zostawia rzeczy, jak biegnie i skacze z klifu. Gabrielle podeszła do brzegu, sprawdzając, czy jej się nic nie stało. Jednak, widząc, że pływa na powierzchni, uspokoiła się. - Naprawdę chcesz to zrobić? - zapytała, wciąż nie będąc pewną, czy Hanna dobrze postępuje.
- Skoro jej nic nie jest ja też przeżyję. - Odparła nabierając powietrza w płuca. Ściągnęła ze stóp buty, które mogłyby pociągnąć ją na dno. Wyciągnęła różdżkę z tylnej kieszeni spodenek i po chwili została już tylko w samym stroju kąpielowym. - Nie. - Odpowiedziała i parsknęła śmiechem. - Życz mi powodzenia. Przełknęła głośno ślinę i rzuciła się przed siebie biegiem. Jej oddech przyspieszył, a tworząca się w gardle gula powiększała się.Czuła jak strach powoli ogarnia cały jej umysł. Kilka centymetrów przed klifem chciała stanąć, ale nie była już w stanie zatrzymać się przy tej prędkości. Straciła grunt pod nogami, a jej włosy, ręce i nogi nie mogąc znaleźć stabilnego podłoża luźno unosiły się w górę. Jej oddech był coraz szybszy, a z ust wydobył się głośny krzyk mający na celu uświadomić innym jak bardzo jest przerażona. Bezradność jaką ją teraz ogarnęła była chyba nawet gorsza od całego strachu i w duchu modliła się aby nic się jej nie stało. Zderzenie z wodą było chyba najgorsze w tym całym skoku. Wzburzyła się kiedy tylko pierwszy palec u jej stopy zakłócił jej powierzchnię. Czuła się jakby zamknęli ją w pułapce w której nie ma wyjścia.Nie wiedziała czy płynąć w górę czy w dół, po której stronie znajdzie potrzebny jej tlen. Energicznie machała nogami i gdy otworzyła oczy zobaczyła już pierwsze oznaki, że płynie w dobrym kierunku. Gdy tylko znalazła się na powierzchni nabrała w płuca pełno powietrza, co było trudne bo nadal krztusiła się wodą, której się nałykała.
- Powodzenia - zdążyła tylko powiedzieć. Sama nigdy nie odważyłaby się na skok, dlatego poniekąd podziwiała postawę Ślizgonki. Jej determinację. To było coś, czego Gabrielle nigdy nie miała. Spojrzała w dół, w poszukiwaniu sylwetki Hanny w wodzie. Chciała upewnić się, że nic jej nie jest.
Ali usłyszała krzyk. Szybko spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła spadającą do wody jedną z tamtych dziewczyn. Obserwowała ją, aby upewnić się, że nic jej nie jest i pływała dalej. Parę razy zanurkowała. Wreszcie poczuła się nieco zmęczona. Postanowiła skończyć na dziś. Dopłynęła do brzegu i z powrotem weszła na klif, po swoje rzeczy. Byle jak wytarła się ręcznikiem, przecież i tak miała na sobie mokry kostium kąpielowy. Szybko jeszcze troche wytarła włosy, by nie zamoczyły jej za bardzo sukienki. Przerzuciła go sobie przez ramię i poszła stamtąd obiecując sobie w myslach, że jeszcze tu wróci.
Przez chwilę krztusiła się wodą i uparcie tarła oczy. Kiedy już zakończyła te czynności zaśmiała się radośnie. Szczęście i duma jakie ją teraz wypełniały byłe warte chwili strachu, mimo iż Hannie wydawało się, że ciągnie się w nieskończoność.Szybko podpłynęła do brzegu i biegiem rzuciła się znów w stronę klifu. Stanęła przy Gab uśmiechając się radośnie. - Nie wierze, że to zrobiłam. - Oznajmiła jej oddychając ciężko. Bieg wykończył ją całkowicie.