Tuż przy wiszącym moście znajduje się to niezwykłe miejsce. Nikt nie wie kto, kiedy i po co ustawił tutaj te kamienie. Możliwie, że były jeszcze nim zbudowano Hogwart. Każdy kto usiądzie w środku, zamknie oczy i w zupełne ciszy wsłuchiwać się będzie w otaczające odgłosy ma szanse usłyszeć ciche szepty zamieszkujących to miejsce duchów.
Szczerze powiedziawszy, wcale by się aż tak bardzo nie zdziwiła, gdyby w plotkach o meblach w sali transmutacyjnej było jakieś ziarenko prawdy. Po Pattonie spodziewać się można było wszystkiego, a przemiana niereformowalnych uczniów w ławkę czy coś podobnego była dosyć wygodna, biorąc pod uwagę możliwość 'wkopania' kałamarnicy w nagłe zniknięcie biedaka. Oczywiście był to najbardziej czarny scenariusz jaki mogła sobie wyobrazić i chyba nie do końca prawdopodobny (bo przecież dyrko by do niczego takiego nie dopuścił), ale co tam. Niektóre rzeczy trzeba sobie tłumaczyć nawet w tak pokrętny i absurdalny sposób. - Uwielbiam. Wiesz, teraz to jeszcze pikuś, bo wszyscy jesteśmy tak naprawdę dorośli, ale te kilkanaście lat temu to nie mam zielonego pojęcia, jak rodzice dawali radę to wszystko ogarnąć. W sensie nas - całą gromadkę dzieciaków i jeszcze przygotowania. Przecież to musiał być istny armagedon - zaśmiała się na samą myśl. Myślała już o tym kiedyś i nawet zapytała mamę o to, jak sobie wtedy radzili, ale ta tylko wybuchnęła śmiechem i odparła, że 'ma się swoje sposoby'. Słysząc kolejne słowa Maxa prychnęła niby urażona i posłała mu najbardziej piorunujące spojrzenie, na jakie było ją stać. - Uważaj, Solberg, bo jak sobie nagrabisz to nie będę już więcej taka milutka - powiedziała, grożąc mu przy tym palcem, tak dla podkreślenia, że mówi całkowicie na serio. Tak tak, a krowy umieją latać. - To chyba... dobrze? - Bardziej spytała, niż rzeczywiście odpowiedziała i przekrzywiła przy tym głowę w bok. Nie potrafiła stwierdzić, czy to dobrze, czy nie, biorąc pod uwagę to, co się wydarzyło. Na plus zdecydowanie było to, że wrócił do domu i zapewne miał tam jakieś zajęcie, więc może choć na chwilę udało mu się oderwać myślami. - Weź, aż mam ciarki - rzuciła jedynie, kiedy wspomniał o selekcji naturalnej. Chociaż faktycznie w tej szkole działy się takie rzeczy, że taka opcja mogła nie jednej osobie przebiec przez myśl. Ale i tak mroziła krew w żyłach, bo to mocno kłóciło się z ogólnymi założeniami na temat szkół. - O, czyli klasyka - samo się stało - parsknęła, ale do śmiechu to jej akurat było daleko. Mogło to zabrzmieć mocno średnio, ale nie chciała być złośliwa ani nic takiego. - Dobra, zostawmy to już może, też nie chcę cię męczyć, bo to musi być okropne. Nie będę ci matkować, jesteś zbyt duży na takie rzeczy - dodała po krótkiej chwili, chcąc przejść na nieco inne tematy, już nie tak bezpośrednio związane z tamtą sytuacją, bo zdawała sobie sprawę, że naprawdę nie było to dla niego nic przyjemnego. Poza tym kim była, żeby jeszcze bardziej to rozgrzebywać? - Hm, no skoro sam proponujesz, to żal nie skorzystać - odparła, aby następnie spojrzeć mu w oczy i nareszcie można było dostrzec u niej nikły ślad rozbawienia. - I mam ci uwierzyć? No nie wiem, nie wiem... Czasem kłopoty same nas znajdują, więc wiesz. A co do tego drugiego, to nawet nie śmiem się łudzić, że nic więcej, jak to ująłeś, wokół ciebie nie jebnie. Marzenie ściętej głowy - rzuciła. To było po prostu niemożliwe, nie ma się co okłamywać. - Co powiesz na kubek gorącej czekolady jak już wrócimy do zamku? Chyba że masz jakieś inne plany, to wtedy kiedy indziej, wiesz, gdzie mnie szukać - zaproponowała, nie ruszając się jednak jeszcze z miejsca. Nie spieszyło jej się do wychodzenia z igloo.
+
Autor
Wiadomość
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Wynik K100:70; 97 i 42 -> wybieram 97! -> Przerzuty z obu modyfikatorów! <3 Litery:F (1) i G, G przerzucone na G, po czym przerzucone na D Bonusy i kary: + 45 Urazy i znajdźki:Pluszowa akromantula K6:6 Łączny wynik I etapu: 97 + 30 + 15 = 142!
Powiedzieć, że była zaskoczona tak nagłym przywitaniem to jak nie powiedzieć nic. Remy nie byłaby jednak Remką, gdyby okazji na tulasa nie wykorzystała, więc swoje pierwsze „co jest” (na całe szczęście nie wypowiedziane na głos po dość dosłownym ugryzieniu się w język) zmieniła szybko na objęcie @Morgan A. Davies. - Jejku, jak takie ciepłe powitania czekają po przerwie, to chyba muszą mnie częściej zawieszać! – wyszczerzyła się głupkowato i, nim zdążyła być zupełnym przypadkiem pstryknięta w nos, zdzielona przez łeb czy też kopnięta w tyłek, a coś czuła, że każda z tych opcji była prawdopodobną, odskoczyła w tył, wytykając język z rozbawieniem. – Ale najpierw pokorzystam trochę z wolności! – obiecała, z dumą zadzierając nosek do góry, kiedy uśmiech tylko jej urósł. Mogła sobie żartować o kolejnych karach, ale tak naprawdę starała się pozostać poza radarem i nie pakować się w zbyt niepotrzebne kłopoty. Bo jak wiadomo, czasem dla honoru jednak trzeba było. – No i dam więcej powodów do przytulania! – zasalutowała z entuzjazmem, już nie mogąc się doczekać, żeby wyrwać się na miotłę. - O rany, Mulan! Też uwolniona?! – ucieszyła się od razu, gdy zobaczyła swoją „kumpelkę z celi” i też wyściskała @Mulan Huang, bo skoro zaczęło się od emocjonalnych powitań, to wypadało je tylko kontynuować. – Zamierzam być pierwsza na mecie! – dodała z lisim uśmieszkiem i zdecydowanie prowokującym do podjęcia wyzwania spojrzeniem. Skoro już ścigały się w głupich pomysłach, choć jeden z wyścigów mogły odbyć z pozytywnymi skutkami dla drużyny. A leciało jej się wspaniale. Ten pęd, ta prędkość i wymijane o włos przeszkód, było to wszystko, czego dzisiaj potrzebowała i nawet więcej na świętowanie wolności! Po doleceniu na metę (i przytuleniu do siebie zdecydowanie straumatyzowanego lotem pluszaka) oglądała popisy innych, aż jej uwagę przykuło głośne i zdecydowanie zupełnie niecenzuralne „kurwa”. - Morgan, czy to…? – zapytała kapitan, która bardzo szybko znalazła się na mecie i zmrużyła oczy, próbując wyłapać kształt w powietrzu, bo głos był jej bardzo znany i… - WINNI?! – krzyknęła, wybałuszając oczy. – ANI MI SIĘ WAŻ SPAŚĆ Z TEJ MIOTŁY – zawołała do @Winnifred A. Seaver. – Zabiję cię jak postanowisz zginąć na pierwszym treningu! – pogroziła mu z nerwowym śmiechem. Sytuacja była trochę komiczna, gdy tak odbijał się jak kauczuk od kamieni, a trochę jednak przerażająca, bo właśnie patrzyła na swojego brata, cóż, ODBIJAJĄCEGO SIĘ JAK KAUCZUK OD KAMIENI. Więc, jak każda prawdziwie kochająca siostra, zagroziła mu większym wpierdolem, jeżeli postanowi sobie zrobić krzywkę. Gdy wylądował, w całości i jednym kawałku, zabiła mu entuzjastycznie brawo i podbiegła czym prędzej się przywitać. - No dokładnie! Masz pilnować, żeby nie wpadły, jak widać – nie wpadają! – zachichrała się, szczerząc szeroko. – Po prostu ćwiczę swoją następną ucieczkę przed Pattonem – puściła mu oczko, uśmiechając się lisio jakby już planowała coś niezbyt rozsądnego, a biorąc pod uwagę jej zdolność do pakowania się w kłopoty – minę tę miała przećwiczoną do perfekcji. - Do niczego się nie przyznaję, niczemu nie zaprzeczam, mam prawo zachować milczenie! – zaśmiała się, chociaż w szkole faktycznie grzecznie pilnowała się swojego zawieszenia. Jednak zakazu do uprawiania łyżwiarstwa po godzinach nie dostała, więc też nie można było powiedzieć, by w ogóle miała szansę wypaść z formy. Na to sama sobie by nie pozwoliła. Zaraz też pokiwała z uznaniem głową na pelerynę Winniego, wyglądał w niej jak prawdziwy superbohater! - Załóż ją na następny mecz! Wygrasz już w szatni z takim wyglądem! – swojej akromantuli nie miała za to zamiaru na mecze zabierać, widać było po biedaczce, że rola kafla była jej pluszowym błędem.
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Wynik K100:52 → 52 → 47 XDD Litery: D i 2, E Bonusy i kary: -10, +20, +30 Urazy i znajdźki: pluszowa mantykora K6: 6 Łączny wynik I etapu: 87 razem
Przybiegła na trening na styk, dosłownie równo o czasie wbiegła na miejsce zdyszana, zmachana i spocona zanim w ogóle się zaczął. Miała ostatnio tyle roboty, że nie wiedziała w co wsadzić łapska i myślała, że się nie wyrobi, bo w klinice mieli jakiś pogrom pacjentów w ostatnim czasie. Cieszyła się więc, że Morgan zaproponowała swoją pomoc i w tym trudnym dla Maguire czasie jej gryfony nie zostaną bez treningu. Co więcej – miała pewność, że trening będzie super, w końcu miała go poprowadzić Davies. Wpadła więc pomiędzy swoich ziomków, szczerząc się od ucha do ucha i uznając, że ten bieg to była rozgrzewka, bo przecież nie przesadzajmy. — Mam nadzieję, że jak Arczibald wróci, to nie wyrzuci mnie z domu — weszła w słowo @Marla O'Donnell i uniosła brew — Co, myśleliście, że nie zobaczycie tu mojej mordy? — zapytała i odwróciła się do @Harmony Seaver, której długi czas nie widziała na treningach i innych — SEAVER PAMIĘTASZ CO CI OBIECAŁAM? OBIETNICA AKTUALNA, INFORMUJĘ — zawołała, bo skopanie dupska nigdy się nie przeterminowało. Zaraz potem zaczął się trening i aż miło było sobie polatać bez zobowiązań. Znienacka jednak wskoczyła na nią pluszowa mantykora i Ruby przypomniała sobie, że na treningach Morgan zawsze ją coś atakowało, może to specjalnie? Zerwała ją jednak ze swoich pleców i ścisnęła razem z trzonkiem miotły, choć już i tak zwolniła. Na pytanie odpowiedział od razu, nawet się nie zastanawiając, w końcu nie po to całe życie brylowała na ONMS, żeby nie wiedzieć ile garbów ma dumbader. Pięknie strzeliła kaflem, a swój wynik wyścigu zwaliła na pluszaka.
Wynik K100:40 Litery:G, I Bonusy i kary: -10 (G); +10 (I) Urazy i znajdźki: siniak na udzie; lekkie oparzenie na przedramieniu K6:6 (+30) Łączny wynik I etapu: 40+30+10-10=70
Ze względu na rozmowę z prowadzącą od razu po przyjściu na miejsce - nie miał już drogi powrotnej. Nagle czuł, że każdy się na niego patrzył i nawet nie miałby szans na ucieczkę nie tylko ze względu na Hex, ale również i przez innych gryfonów którzy przecież byli od niego dużo silniejszy i starsi. Tak czy siak skoro już tam był, to miał zamiar przyłożyć się do tego treningu prawie tak bardzo, jak przykładał się do swojego łyżwiarstwa.
Poziom stresu skoczył mu w górę zdecydowanie bardziej kiedy to miał faktycznie polecieć i omijać te wszystkie przeszkody, i modlić się żeby przypadkiem nie spaść z miotły. Szło mu raczej sprawnie, choć widział wiele osób mijających go. Do tych osób należała @Harmony Seaver, do której to pomachał śmiejąc się nerwowo. Wkrótce oberwał jakimś głazem prawie większym od niego, na szczęście skończyło się tylko na otarciu o niego, bo inaczej na pewno leżałby już półprzytomny na ziemi... Chwilę później natomiast znów zmierzył się z nieciekawym losem, który obdarzył go jakże ciepłym pocieszeniem w postaci oparzenia przez które syknął pod nosem. Momentalnie zrobiło mu się gorąco, więc na koniec postanowił przyłożyć się do rzutu, aby przypadkiem czegoś znowu nie zaprzepaścić.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Wynik K100:56 Litery: J, C2 Bonusy i kary: +30 +20 / - Urazy i znajdźki: pluszak mantykora K6: 1 Łączny wynik I etapu: 96
Trening, to rzecz obowiązkowa dla każdego kto był w drużynie. W końcu bez nich można było się zastać, a to prowadziło do "pecha" podczas meczu. On był w formie co pokazał podczas meczu charytatywnego, ale właśnie dlatego że uczęszczał na treningi. Teraz mu też szło znakomicie i wszystko byłoby piękne, gdyby nie ten wścipski pluszak mantykory, który się do niego przyczepił i skutecznie spowolnił, przez co mijającej go Mulan mógł tylko pomachać. Że o Remce już nawet nie wspominając, bo ta wystrzeliła gdzieś hen daleko. Żle więc nie było, ale mogło być lepiej.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Uzbrojona w kłopotliwie uradowany wyraz twarzy zbywającym machnięciem ręki odesłała śmieszkującą Seaver tam, gdzie zimowały lunaballe, nie mając zamiaru dalej drążyć tematu ani minionego, ani potencjalnych przyszłych zawieszeń. Znała gryfońskie postawy, głupie pomysły i jeszcze głupszy honor. Sama była przecież tego wszystkiego jedną z pilniejszych reprezentantek. Żarty żartami, ostrożność ostrożnością, a w imię rodziny, pasji, czy przekonań słowa, gesty i pięści niekiedy same decydowały, co było dla nich najodpowiedniejsze. Obserwowała. Chyba nabrała w tym z biegiem lat trochę wprawy. Rozczuliły ją pojawienie się Ruby, Marli, Drake'a, czy Gaba, możliwość przywitania się ze wszystkimi po rozłące i nawet ponownego wspólnego potrenowania. To zresztą w towarzystwie O'Donnell zostawiła potem Ricky'ego, widząc, że ta była znacznie lepiej od niej zaznajomiona z jego zmartwieniami i stanem zdrowia, jednocześnie prędzej niż Davies nadając się do ewentualnej pomocy. Morgan wolała nie trzymać różdżki na niczyim pulsie - jej czarowanie mogłoby się w takich okolicznościach skończyć zupełnie niepotrzebną tragedią. Do której chyba w najbliższym czasie nie miało na szczęście dojść, bo Oliverowi nie tylko udało się nie zabić, ale i bardzo ładnie sobie z zadaniem poradził. Prawie bez uszczerbku na zdrowiu... - Hellie, na litość le Fay, w drodze powrotnej oddaj to, proszę, woźnemu. - poprosiła ze zgrozą w oczach po dostrzeżeniu szkolnego sprzętu, który używała Eastwood, zastanawiając się jednocześnie, czy aby na pewno nie ukradła Zmiatarki z jakiegoś śmietnika na targu staroci. Herb Hogwartu był jednak na tyle widoczny, by nie obawiała się strzelenia jakiejś gafy w postaci obrazy rodzinnego skarbu i pamiątki dawnej chwały kogoś z przodków Hex. Jakiej chwały dawnych lat jednak owa Zmiatarka by nie pamiętała, obecnie należał się już tylko godny i zdecydowanie wieczny odpoczynek. Po prześledzeniu próby nastolatki postanowiła jednak wziąć sprawy we własne ręce, nim doszłoby z winy sprzętu do jakiejś tragedii. Nakazała jej opadnięcie do ziemi i zeskoczenie z miotły, nim dość brutalnie jej tego nieszczęsnego zabytku pozbawiła. - Jak na przygodę ze Zmiatarką to poszło Ci wybitnie. A teraz wskakuj i fruń byle dalej od niej. - wręczyła jej swoją Błyskawicę, zdradzając przy tym cień uśmiechu i klepnęła dziewczynę w ramię, posyłając młodą z powrotem w powietrze. Znów jednak miała ją na oku, bo przecież przeskok z takiego trupa na funkcjonującą i szybką miotłę mógł być równie niebezpieczny, co dalsza współpraca z Zamiatarką. O tyle udało jej się przewidzieć problemy sprzętowe, że zabrała ze sobą różne drużynowe śmieci, w tym gryfońską miotłę, którą przed kolejną częścią potraktowała zaklęciem przywracającym jej pierwotne wymiary. Wszyscy wyglądali zatem na gotowych.
Etap II - Gryfy z Bronksu
W drugim etapie polana zaczyna coraz bardziej przypominać nieco zmniejszoną połowę boiska - pętle wznoszą się o kilka metrów, a wraz z nimi urasta parę odgrywających przeszkody obelisków. Każdy zawodnik otrzymuje zadania zgodne z zadeklarowaną w drużynie rolą, a cały trening polega na wspólnym przeprowadzeniu odpowiedniej ilości zgrabnych akcji. Przebieg wygląda następująco:
Obrońcy na zmianę zajmują miejsca przy pętlach, a ich rola polega w pierwszej kolejności na dograniu kafla do wskazanego Ścigającego, by na koniec obronić rzut nacierającego na pętle zawodnika. Każdy z obrońców powtarza ćwiczenie czterokrotnie. Rzucają łącznie po 4 litery i 4 kości K6:
Litery - rozegranie:
A/E/I - choć Twój rzut początkowo wydał się bardzo odległy i zmuszający do zbyt gwałtownego ruszenia za kaflem, ustawił adresata w sytuacji, w której pokonanie przeszkody było już zaledwie błahą formalnością. Ewidentnie masz do tego talent i wizję. Albo odrobinę szczęścia? B/C/D - dzięki dobremu rozegraniu udało Ci się napędzić akcję, a ścigający znacznie łatwiej złapał należyte tempo i mógł pomknąć w kierunku czekających go przeszkód. Nieźle! F/G/H - podanie było nie do końca w tempo i odrobinę spowolniło odbierającego piłkę ścigającego. Może to kwestia stresu, pogody, braku odpowiedniego zgrania? J - jeżeli ten rzut w krzaki nie był z Twojej strony po prostu złośliwy, to zdecydowanie wyszła Ci w tym wypadku zabawna kompromitacja. Wiesz co, pal licho tamten zaginiony kafel, bierz kolejny i zwyczajnie powtórz rzut.
*Litery nie mają bezpośredniego przełożenia na wyniki Ścigających (choć zdecydowanie miałyby w czasie oficjalnego meczu), ale mogą oni na nich częściowo bazować, podsumowując swoje próby omijania przeszkód.
K6 - obrona:
1/2 - pomimo starań lub ich braku nie udaje Ci się obronić rzutu. Na treningu nie pomoże Ci tłumaczenie, że i tak był on niecelny. Nawet, jeśli to prawda. Czy można jednak od kogokolwiek oczekiwać samych bezbłędnych interwencji? 3 - dosięgasz piłki i bronisz całkiem udanie, jednak nie oddalasz zagrożenia - w czasie meczu skończyłoby się to bardzo łatwą powtórką rzutu i golem. 4/5 - obrona udana, odbijasz kafel na bezpieczną odległość i pozbawiasz oponenta jakichkolwiek możliwości zaskoczenia Cię dobitką. 6 - nie dość, że udanie bronisz, to jeszcze wprawnie chwytasz piłkę i trzeźwo zagrywasz ją w kierunku kolejnego ścigającego. Wyczucie gry wydajesz się mieć we krwi, brawo!
Ścigający odbierają podania od Obrońców, by następnie wraz z kaflem pokonać wyznaczoną trasę wraz z czyhającymi na niej przeszkodami i oddać rzut na pętlę. Każdy z nich wykonuje to ćwiczenie dwukrotnie. Rzucają łącznie po 2 kości K100 i 2 kości K6:
K100 - tempo i styl:
1-9 - przez zapatrzenie w nadlatujący kafel nie do końca kontrolujesz swój tor lotu i otoczenie, przez co bezceremonialnie lądujesz twarzą na gładkiej tafli wyrastającego na Twojej drodze obelisku. Szczęśliwie okazuje się on całkiem miękki i sprężysty. Szkoda byłoby tych wszystkich zębów. 10-24 - może to kwestia otrzymanego podania, a może po prostu z własnej winy tak zamulasz? Jeżeli Twoją misją życiową jest lecieć tak koszmarnie wolno, by rywale przestali zwracać na Ciebie uwagę lub w ogóle zasnęli, to wydajesz się być już bliski perfekcji! 25-39 - skupiasz się na przeszkodzie na tyle, że zapominasz o kaflu, który na moment wypada Ci z rąk. Szybko po niego nurkujesz, a dzięki wypadkowi przy pracy odzyskujesz trzeźwośc umysłu i przez resztę lotu utrzymujesz odpowiednie koncentrację oraz tempo. 40-54 - nie jest ani dobrze, ani nie jest niedobrze. Lecisz w umiarkowanym tempie, omijając przeszkody swobodnie, pieczołowicie i, niech Cię nitinia, z wyjątkową klasą. Ale elementu zaskoczenia w tym być nie będzie. Czy jednak tak posągowa postać potrzebuje czegoś więcej, niż zwalać rywali z mioteł swą zabójczą elegancją? 55-65 - spieszysz sie z pokonaniem trasy, kompletnie nie zważając na to, że nie wszystko idzie tak, jak powinno. Tym siniakiem po niekontrolowanym odbiciu się od twardego głazu przejmiesz się po wszystkim, teraz niewzruszenie pędzisz dalej - masz zadanie do wykonania. 66-84 - ewidentnie odnajdujesz się w sytuacjach wymagających błyskawicznych reakcji i pośpiechu. Poruszasz się piorunująco szybko, wymijasz kamienne przeszkody zygzakami, wygibasami, ruchem konia szachowego, a jak trzeba by było to i przebijając się przez nie użyciem siły. Nieuważny obserwator nie do końca byłby pewien, jak w ogóle wyglądał tor Twojego lotu. 85+ - mkniesz przed siebie, przeszkody wymijając bez zbędnych ruchów i zachowując wybitne tempo. Na koniec popisujesz się jeszcze wybraną miotlarską kombinacją, dzięki czemu Twój rzut staje się tym bardziej widowiskowy i trudniejszy do obrony. To jest jedna z tych prób, przy których udaje Cię się zaprezentować znakomicie i zjawiskowo. Domu Godryka, zaprawdę rośnie Ci wschodząca gwiazda latania. Do swojego wyniku K6 dodaj +1.
K6 - celność:
1 - niewiele zabrakło, byś trafił jakąś przelatującą sowę, rzucił za siebie, albo zawalił rzut w dowolny inny, acz jakże spektakularny sposób. Nie trafiasz, ale chwilę później kafel znów trafia w Twoje ręce. Powtórz rzut. 2/3 - niezła próba, chyba niecelna, ale zmusza obrońcę do trudnej interwencji. Podczas takich ćwiczeń nie wszystko musi być w punkt. 4/5 - mocno, celnie, pewnie. Resztą niech się przejmie obrońca, Ty swoje zadanie wykonujesz w znakomity sposób. 6+ - to się wydawało nie do obrony. Tor lotu kafla, jego podkręcenie, siła rzutu. Wszystko robiło wrażenie. Czy okazało się nie do obrony? W oficjalnym meczu pewnie właśnie tak by się skończyło.
Pałkarze na zmianę atakują i bronią Ścigających przed tłuczkami. Choć piłki te w kontakcie z celem stają się elastyczne i dość miękkie, nadal pozostają odpowiednio ciężkie, więc oberwanie nimi wciąż zdecydowanie może zaboleć i skołować. Każdy z pałkarzy dwa razy atakuje i dwa razy broni. Rzucają łącznie po 2 litery i 2 kości K6:
Litery - atak:
A/E/I - choć wyglądało to bardziej jak próba obrony przed tłuczkiem, udaje Ci się posłać go w kierunku celu. Na szczęście siła odbicia była całkiem przyzwoita. B/C/D - imponująco, przekonująco, nieźle technicznie. Zrobiłeś swoje, stworzyłeś tłuczkiem zagrożenie i zostawiasz uderzeniem bardzo dobre wrażenie. Oby tak dalej! F/G/H - wydaje się, że dziś trafiłbyś tym tłuczkiem z tysiąca metrów w lewą brew Pattona Craine'a. Piłka grozy słucha Cię jak dyrygenta, na Twoje zawołanie grając rywalom ich marsz pogrzebowy. Czapki z głów. J - po tym wyczynie mógłbyś śmiało przyprawić o wstrząśnienie mózgu... kogoś na trybunach, albo samego siebie. Może nawet obu? Odczekaj, aż tłuczek do Ciebie wróci i powtórz uderzenie, by oczyścić swoje dobre imię. Gdziekolwiek popełniłeś błąd, ta próba była fatalna. Wykonaj dodatkowy rzut.
K6 - obrona:
1/2 - obrona nie powiodła się do końca, uderzenie było umiarkowanie celne, jednak nie zmieniło toru lotu tłuczka. Pewnie nadal mógłby zrobić komuś krzywdę, ale przed trafieniem w ścigającego wyłapał go w paszczę któryś ze smoczych modeli Morgan. I zeżarł. 3 - najwyraźniej wziąłeś sobie obronę do serca. Trafianie w tłuczek jest dla leszczy. Ty bronisz swoich pobratymców własnym ciałem! Przez dość nieszczęśliwy przypadek bierzesz złowieszczą piłkę na klatę. Zabolało, może nawet nieco Cię zamroczyło, ale to nie koniec świata. Coż, obrona udana! 4/5 - bum, był tłuczek, nie ma tłuczka. Na Twojej zmianie nikt nie będzie czuł się zagrożony. Celnym i zacnym machnięciem kija sprawiasz, że Gotham polana znów jest bezpiecznym miejscem. Bardzo ładnie. 6 - Wykonujesz ćwiczenie bez większego wysiłku, a oprócz obrony ścigającego udaje Ci się posłać tłuczek prosto w oponenta, który próbował go zaatakować. Zdołał się uchylić, bo to jednak Twój gryfoński, piekielnie zdolny kompan, ale i tak czuć, że Twoja obrona była wyjątkowa. Bije od Ciebie aura protektora, mściciela, poszukiwacza sprawiedliwości. Albo po prostu jesteś tak dobry w te klocki?
Szukający po wypuszczeniu na wolność Złotego Znicza prowadzą pewnego rodzaju wyścig. W drodze po znicza muszą minąć jedną ze wskazanych przeszkód, a następnie pochwycić uciekającą piłkę w możliwie najszybszym czasie. Rzucają po 1 literze i 4 pary K6:
Litera - Wstęp:
A/E/I - przeszkody wydają Ci się całkiem mocno sprzyjać! Znicz poleciał dokładnie w tym kierunku, w którym wysłała Cię oznaczona trasa, więc Twoje wysiłki z pewnością okażą się choć trochę mniej karkołomne. Nie musisz rozpatrywać tej pary kostek K6, w której poszło Ci najsłabiej. Tym samym znicz łapiesz najpóźniej przy trzeciej parze rozpatrywanych kostek. B/C/D - przyszło Ci wykonać poniekąd przedłużenie wcześniejszego slalomu. Po dodatkowych zakrętach trochę kręci Ci się już w głowie. Jeżeli wedle kostek udaje Ci się chwycić znicz, turę złapania znicza przesuwasz o jedną parę rozpatrywanych kostek dalej. F/G/H - po pokonaniu pierwszego wyzwania i skupieniu na zniczu wydajesz się stale być za plecami drugiego z Szukających. Co prawda przewaga jest nieznaczna i w każdej chwili może upaść, jednak stan ten utrzymuje się na tyle długo, by móc poczuć lekką frustrację przebiegiem wyścigu. Remisy w łapaniu znicza rozstrzygają się na korzyść rywala. J - może to pech, a może innym zupełnym przypadkiem trafił Cię zagubiony tłuczek pani kapitan. Zupełnie, jakbyś miał coś na sumieniu. W pierwszej parze kostek rozpatrz wynik wskazujący różnicę oczek większą o jedno (nawet, gdy domyślnie byłoby to złapanie znicza).
Wyniki starań pogoni za zniczem opisuje różnica w liczbie oczek między kostkami w danej parze. Wyrzucenie dwóch tych samych kostek w parze zawsze oznacza złapanie znicza w danej kolejce. Następujące po nich pary kości, jeżeli jakieś zostaną, są wtedy u obu graczy unieważnione.
Pierwsza para K6:
Różnica 1 oczka - udało Ci się dostrzec uciekający znicz i ruszyć w jego kierunku. Wydajesz się być na dobrej drodze do dogonienia go i pierwszej próby pochwycenia go w dłonie. Różnica 2 oczek - kątem oka dostrzegasz mignięcie jakiegoś złotego punktu, więc natychmiast zrywasz się w jego kierunku. Wydaje się, że lecisz w dobrą stronę, ale do właściwej pogoni jeszcze daleka droga. Różnica 3+ oczek - coś zatrzepotało, coś się zerwało, hurra, pora łapać znicz. Podlatujesz z impetem do osamotnionego drzewa i wyciągasz dłoń, jednak na jego gałęzi odnajdujesz jedynie oburzoną Twoim wtargnięciem sowę. Całkowicie gubisz trop.
Druga para K6:
Różnica 1 oczka - przez chwilę leciałeś nawet tuż obok znicza, jednak w tej pozycji złapanie go było tym bardziej trudne. A mógł być już w Twoich rękach! Różnica 2 oczek - znicz wydaje się być ciągle poza Twoim zasięgiem. Raz udaje mu się Cię oszukać jakimś zaskakującym manewrem, raz okazuje się po prostu lecieć szybciej od Ciebie. Uparta z niego piłka. Różnica 3+ oczek - Złote smugi śmigają Ci przed oczami, jakby tych zniczy do złapania było naraz z siedem. Niby kierujesz się gdzieś w ich stronę, ale ani trochę nie jest Ci bliżej do ostatecznego sukcesu.
Trzecia para K6:
Różnica 1 oczka - doskonale widzisz swój cel, wydajesz się być już zaledwie krok za nim i za moment będziesz go mieć w zasięgu ramion. Czy to już ten moment? Różnica 2 oczek - pogoń trwa, a Ty ani na moment nie odpuszczasz. Czujesz, że jest już tak blisko do osiągnięcia sukcesu, a jednocześnie coś ciągle stoi Ci na przeszkodzie. Zupełnie, jakbyś chciał go pochwycić aż za bardzo i zbyt niecierpliwie. Czyżby frustracja brała górę? Różnica 3+ oczek - już go miałeś, już był Twój. A potem mrugnąłeś, znicz zniknął, a Ty haczysz nogą o jakąś przeklętą gałąź, rozrywasz na niej nogawkę i cały misterny plan...
Czwarta para K6:
Jeżeli złapanie znicza nie nastąpiło wcześniej, chwyta go Szukający z niższą różnicą liczby oczek w swojej parze kości. (np. 1,2 wygrywa z 4,6). Remis rozstrzyga przerzut wybranej kostki z pary.
* Wszyscy Szukający muszą wykonać komplet swoich rzutów przed napisaniem swoich postów ze względu na naturę wyścigu o znicz.
Nieokreślonych pozycją @Oliver Blair i @Mulan Huang wymęczymy w trzech rolach! Jako Obrońcy rzucacie literę i K6 (rozegranie i obrona), jako Ścigający K100 i K6 (tempo i rzut), jako Pałkarze literę i K6 (atak i obrona).
Przerzuty prawie tak samo jak w I etapie, jeden za GM>0, jeden za uczestnictwo w treningu lub lekcji miotlarstwa(!) w tym roku kalendarzowym. Przy niekorzystnym przerzucie możecie wybrać bardziej sprzyjający wynik.
Tak naprawdę to wcale nie zdziwiłby się, gdyby Harmony trenowała w Pokoju Życzeń mimo swojego sportowego zawieszenia. Nawet jeśli machała przed nosem dokumentacją Davies, wyglądając jak prawdziwa przyszła pani prefekt, albo prawniczka! Odbijał się, jak kauczuk dlatego pewnie nie odpowiedział na groźby siostry. No tak z Wizengamotu do Azkabanu, cała siostra najpierw papiery, potem zabójstwo. Nie zamierzał spaść i jak widać, poradził sobie całkiem dobrze. Przyjął oklaski od siostry z wielką chwałą, jakby właśnie szedł po czerwonym dywanie, machając do swoich fanów. Przytaknął jej, niby sobie tylko tak żartowali, ale uciekanie przed Pattonem to dorzucanie sobie kilka lat do wyroku, no i nie ma co liczyć na wcześniejsze zwolnienie! - Minęłaś się z powołaniem siostra, Wizengamot czeka! - Rzucił beztrosko, głaszcząc swój superpłaszcz. - No jasne, że założę, przy takiej pogodzie to jeszcze będzie mnie grzać! - Dodał entuzjastycznie, czując, jak śmierciotula zaciska go w swoim pluszowym uścisku. Ponownie wskoczyli na miotły, a Winni zauważył, że i Ruby się pojawiła. To dobrze robiło na morale drużyny! Zajął swoje stanowisko przy pętlach, bo jak wcześniej wspomniał, robił za obrońcę. Pierwsza obrona nie poszła mu najgorzej, ale gdyby to był mecz to lipa, jak chuj! Gol zdobyłaby drużyna przeciwna, dlatego właśnie na świętej pamięci brodę Merlina trenowali. Podał do ścigającego trochę za wolno. Skrzywił się, jakby na smarkał na kafla. Kolejne rzuty na pętlę bronił całkiem dobrze bez szansy na jakieś dobitki ze strony innych. Motherfucker złamasy! Prawie dzisiaj spadł z miotły, ale przy pętlach żadnej lipy nie robił. Tylko te podania szły mu tak, jakby wiatr gwizdał mu w twarz. Na końcu jednak się wysilił i wykonał daleki rzut, wydawało się bardzo odległy, ale całkiem dobry — no i tu można było zobaczyć talent Winnifreda!
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Trochę wstrząśnięta wcześniejszą rozgrzewką i wszystkimi przygodami, które zdążyła mieć w ciągu tych kilkunastu minut, ustawiła się gdzieś z boku, by uważnie śledzić dalsze poczynania grupy oraz wysłuchać dalszych instrukcji. W związku z rozpoczętą przed treningiem rozmową z Morgan, Kate ustawiła się przy pętlach, gotowa spróbować swoich sił w obronie. Bardzo do niej trafiły słowa, które usłyszała od pewnego Ślizgona, że znacznie lepiej wykorzystywałaby swoje atuty w innym ustawieniu. Było to dziwne - latać przed pętlami zamiast między nimi, ale postanowiła się skupić. Pierwszy kafel był przez nią wyrzucony w nieodpowiednim tempie, przez co ścigający musiał zwolnić, by go pochwycić - cóż, rozgrywała pierwszy raz w życiu. Pierwsza obrona też nie była zachwycająca - choć wyłapała szybującego w jej stronę kafla, oddała go mało wprawnie. W meczu takie zagranie raczej by nie przeszło, przeciwnik pewnie w sekundzie wykonałby kolejny rzut, tym razem celny. Musiała się skupić, żeby kolejny raz nie popełnić tego błędu. Podanie znów było niepewne i zbyt wolne, za to kolejna obrona udała się bez zarzutu. Następnym rozegraniem udało jej się nieźle napędzić grę, co nieco ją uskrzydliło - niestety zbyt wcześnie spoczęła na laurach, bo kolejny kafel przemknął obok niej bez szans na reakcję z jej strony. Bardzo ją to zirytowało, więc rozgrywając kolejny kafel użyła nieco zbyt dużo siły. Zdawałoby się, że poleci za daleko i nikt nie zdąży do niego dolecieć, ale ostatecznie okazało się, ze ścigający podołał i wyszła z tego finezyjna akcja! Może faktycznie powinna bronić pętli i rozgrywać, zamiast zdobywać gole?
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Wyszczerzyła się jedynie w pełnym zadowolenia uśmiechu, gdy tylko @Harmony Seaver zwróciła na nią uwagę. Z jakiegoś powodu chociaż to ona była prowodyrką całego zamieszania na początku roku szkolnego to jednak nie otrzymała surowszej kary niż druga Gryfonka, która po prostu podążała za jej niezwykle głupim pomysłem choć chciała urządzić chyba nawet większe show niż sama Huang. - Pytasz taranda czy sra w lesie? - odpowiedziała nieco zaczepnie po czym dodała. - Wygląda na to, że Patol nie jest chyba aż tak na mnie cięty albo ktoś go przebłagał. Nie miała pojęcia, który scenariusz był tym właściwym. Nie sądziła, aby Crane uległ czyimkolwiek wpływom, ale możliwe, że ktoś zwrócił mu uwagę na fakt, że zdecydowanie za mocno pękła mu dupa jak na naprawdę drobny wybryk ze strony Gryfonek. W końcu nie zdążyły czegokolwiek odjebać. Nie miała jednak zbyt wiele czasu na pogaduszki ze względu na to, że czekał ich wyczerpujący trening. Początek może i nie był taki zły, ale na właściwej części ktoś postanowił zdecydowanie mocno przeczołgać ją i sprawić, by się wymęczyła. - Nie robisz tego złośliwie, nie? - zapytała jeszcze @Morgan A. Davies, która kazała jej wykazać się na wszystkich możliwych pozycjach. Mogła oczywiście sobie tłumaczyć, że było to związane z tym, że nie była członkinią drużyny i dlatego Morgana chciała się upewnić w czym radziła sobie najlepiej, aby obstawić dobrze pozycje w czasie meczu. W końcu jakiś tam chłopak (strzelała, że Seaver, bo oni byli nowymi Weasleyami Hogwartu chociaż mogła się mylić) musiał też przechodzić przez wszystkie próby, a on chyba nie załatwił szukającej drużyny zawieszenia w swojej roli do odwołania. Nie zamierzała narzekać i dlatego przesadziła zgrabnym susem miotłę, aby wzbić się w powietrze i zająć miejsce na polu bramkowym, gdzie miała zająć się bronieniem pętli i rozpoczynaniem akcji poprzez podanie do ścigającego. Rzuty do innych zawodników wychodziły jej różnie, ale na pewno nie można było powiedzieć, że były jakoś wyjątkowo niecelne. Raz nawet udało jej się napędzić akcję i zmusić współpracującego miotlarza do zwiększenia tempa po tym jak poprzednim razem dopasowała się do prędkości, którą owy ścigający wcześniej osiągnął. Raz tylko nieco przystopowała atak na wrogie pętle, bo latający sojusznik potrzebował zwolnić, by chwycić kafel. Na ogół jednak poszło jej naprawdę dobrze. Dużo gorzej jednak przedstawiała się kwestia samej obrony obręczy, bo tutaj zdecydowanie nie było już tak kolorowo. Dwukrotnie pozwoliła na to, aby piłka przeleciała przez pętle, co na pewno nie było świetnym zagraniem. Nie umiała jednak aż tak dobrze odczytywać zamiarów przeciwnika i reagować skutecznie na jego zagrania. Była też sytuacja, że ledwo udało jej się odbić w brok i zablokował kafel przed wpadnięciem w światło bramki, ale nie była to idealna interwencja i na pewno doprowadziłaby do niezwykle niebezpiecznej sytuacji na meczu. Na cztery próby udało jej się zaliczyć jednie jedną bezbłędną obronę, co z pewnością było kiepskim wynikiem. Dlatego też odetchnęła z ulgą, gdy tylko mogła odlecieć od pętli i zamienić się z kimś miejscami. Czuła, że na pewno sprawdzi się o wiele lepiej w roli ścigającej. Z pewnością można było spodziewać się po niej wielkiego entuzjazmu. Pierwszą akcję zaliczyłaby do raczej udanych. Przejęła błyskawicznie kafla i narzuciła tempo. Przyspieszyła tak mocno jak była tylko w stanie, wymijając zgrabnie kolejne przeszkody w serii płynnych ruchów miotłą, aby finalnie wyskoczyć z miotły i cisnąć kafla na jedną z pętli. Zagranie to na pewno byłoby o wiele skuteczniejsze, gdyby tylko Mulan należała do bardziej doświadczonych zawodników, bo chociaż jej kombinacje miotlarskie należały do poprawnych to jednak były dosyć łatwe do odczytania dla obrońcy, który mógł obronić skutecznie celny rzut na pętle. No nic. Musiała spróbować raz jeszcze. Postanowiła bardziej przyłożyć się przy następnym ataku. Tylko chęci jednym, a rzeczywistość drugim. Tak zapatrzyła się na lecącego w jej kierunku kafla, że na chwilę zapomniała o tym, że powinna zwracać uwagę na to gdzie właściwie leci. Nic dziwnego zatem, że przyrżnęła w całe szczęście dosyć miękki słup, który jakiś inteligent (na pewno Moe) umieścił na trasie lotu. Musiała jednak otrząsnąć się szybko i polecieć dalej ze szczęśliwie utrzymaną w dłoniach piłką. Tym razem jednak przyłożyła się nieco bardziej do kwestii zmylenia przeciwnika przez co nawet jeśli finalnie obrońca obronił jej celny rzut to miał z tym spore problemy. Mogła chociaż z tego aspektu być zadowolona. Wkrótce jednak mogła pożegnać się z kaflem i przytulić pałkę, z którą czuła się nieco swobodniej. Może to właśnie do tej pozycji była stworzona na boisku? To z pewnością się jeszcze okaże. Pierwszy tłuczek, który znalazł się w jej pobliżu mógł spotkać się z niezwykle mocnym uderzeniem, które posłało go w zawrotnym tempie prosto w wyznaczony cel. Czuła się tak jakby naprawdę mogła w tym momencie osiągnąć wszystko i zbić dowolnego przeciwnika z miotły. Być może właśnie ta pewność siebie mogła okazać się zgubna. Kolejny atak z jej strony może i towarzyszył mocniejszemu uderzeniu, ale z boku mógł bardziej przypominać obronę. Brakowało mu tak dobrej celności i na pewno był dużo gorszy niż wcześniejsza próba. Jeśli zaś chodziło o kwestie obrony to z pewnością zrobiła to w wielkim stylu. Udało jej się obronić za pierwszym razem swojego towarzysza niezwykle mocnym pierdollnięciem, z którym nic nie mogło się równać. Zagrożenie zneutralizowane i tyle można było powiedzieć o tłuczku, który zdawał się niemal wyparować. Tylko, że był jeszcze drugi, który też musiała obronić. Z tym już było gorzej, bo miała mniej czasu na reakcję. Niemniej postanowiła zachować się niczym rasowa heroska. Heroina nawet. Wspaniałomyślnie rzuciła się przed cel, który miała ochraniać, aby dosłownie przyjąć tłuczka na klatę. Było to cholernie bolesne i niepotrzebne, ale zadziałało, a efekt się liczył. Chociaż na pewno Mulan czułaby się lepiej, gdyby nie odczuwała tak mocno efektu oberwania rozpędzoną kulą na tors. Zakaszlała kilkukrotnie, nie będąc w stanie przez chwilę zaczerpnąć tchu po tym jak tłuczek wydusił niemalże powietrze z jej płuc. Simply beathtaking. Promieniujący z centrum uderzenia ból również zdawał się przez chwilę paraliżujący. Czy właśnie pękł jej mostek? Musiała się uspokoić. Przerażający ból po chwili zdawał się zelżeć z każdym kolejnym i miarowym oddechem. Nie. Jednak nie. Nie było tak źle. Jeszcze chwila i będzie w stanie dalej kontynuować trening. Była niesamowicie wymęczona, ale nie zamierzała rezygnować z ostatniej serii ćwiczeń. Musiał przetrwać do końca. Zacisnęła mocniej palce na trzonku miotły, starając się nie zwracać uwagi na niedogodności po niedawnym zderzeniu z tłuczkiem, a zamiast tego skupić się wyłącznie na złotym zniczu, który miał być za chwilę wypuszczony. To o nim powinna teraz myśleć. Mogła ruszyć w szalony pościg. Przeszkody zdawały się nie sprawiać jej większej trudności. Po prostu omijała je dosyć lekko i sprawnie, starając się przy okazji nie wytracać zbytnio wypracowanej prędkości. W końcu musiała dopaść tego złocistego skurwysyna i zamknąć go w swojej dłoni. Tylko to się liczyło. W pewnym momencie znicz zdawał się zniknąć z jej pola widzenia przy ogromnym drzewie, do którego podleciała. Szum liści niestety zbytnio przypominał jej trzepot małych skrzydełek. Dlatego też włożyła rękę między gałęzie, ale zamiast swojej zdobyczy natrafiła jedynie na oburzoną sowę, która zahuczała głośno i poharatała jej dłoń pazurami. No nic... Zgubiła trop. Musiała się tylko rozejrzeć uważnie po czym wróciła do wyścigu, próbując sugerować się położeniem innych szukających, aby wrócić na ślad pozostawiony przez znicz. Musiała się nieco wysilić, ale w końcu na powrót dostrzegła ten charakterystyczny błysk. Wystarczyło teraz tylko utrzymać tempo i podążać kursem za tym małym pierdolnikiem, który wydawał się być na wyciągnięcie palców. Dlatego też ufnie wyciągnęła ramię przed siebie, gotowa złapać uciekającą piłeczkę. Oby tylko ta nagle nie postanowiła się wyślizgnąć jej i trafić do kogoś innego.
Gabriel A. Gaughan
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : silny szkocki akcent | czarny sygnet na małym palcu prawej dłoni
Przetrwałem rozgrzewkę. Może powinienem odczuwać jakąś dumę, satysfakcję, ale niestety byłem bardziej sobą zawiedziony. Nie byłem w swojej szczytowej formie i gryzło mnie to okrutnie. Sabotażysta wewnątrz mojej głowy dobitnie przypominał mi, dlaczego wciąż jestem tylko w rezerwie. Nie umiałem go wyrzucić, podświadomie przyznawałem mu rację. A radość i euforia z samego lotu nie przyćmiewał tego stanu zbyt mocno. Dobra, mazgajenie zostawię na potem, trzeba się wziąć do roboty. Przede mną sporo pracy, jeszcze więcej praktyki do nadrobienia. Zaczynało się - właściwa część treningu, która już nieco bardziej przypominała prawdziwą rozgrywkę. Ponownie wzbiłem się w niebo i zacząłem od bacznego rozglądania się i próby wbicia w rytm oraz tempo meczu. Było dość... dynamicznie. Albo to ja miałem takie wrażenie, bo przyzwyczajenie i adrenalina robiły swoje. Nie potrafiłem poruszać się na miotle spokojnie i wolno, było to jednocześnie moją zaletą, jak i przekleństwem, bo często coś umykało mojej uwadze lub wpadałem na przeszkody, jak chociażby... teraz. W coś tam łupnąłem, to na pewno, ale byłem zbyt skupiony na celu, żeby się teraz tym przejmować. Zrobiłem tylko szybki check, czy aby na pewno mam wszystkie kończyny i czy nikogo nie zrzuciłem z miotły. Była robota do wykonania i musiałem przejąć tę niesforną piłkę. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zarejestrowałem momentu podania i rzucania się na jedną z pętli. To było jak odruch, ten z tych bezwarunkowych, czy coś. I było też... niecelne. Wyglądało może i nieźle, groźnie, obiecująco, ale efekt? Mizerny. Zakląłem pod nosem, po raz enty dzisiaj, pikując w dół, by nabrać jeszcze więcej prędkości i rozgonić frustrację, która we mnie narastała. Aż dostałem niekontrolowanego napadu kaszlu, chyba organizm dawał znać, że przeziębienie jeszcze niedoleczone. Ale nie przeszkodziło mi to, by na nowo, agresywnie, wzbić się w górę, zakręcić i szukać kolejnej możliwości przejęcia kafla. Podanie przebiegło bezproblemowo i czekało mnie pokonanie toru kamiennych przeszkód raz jeszcze. Obiecałem sobie (i temu przeklętemu sabotażyście), że teraz będzie lepiej. I znów nabierałem prędkości, czując przyjemny chłód na twarzy. Rozpędzałem się na tyle, na ile pozwalała mi szkolna miotła. Znów zbytnio nie zwracałem uwagi na przeszkody, tym razem jednak ominąłem każdy element niemalże bezbłędnie. Uśmiech wpełzał mi na zmarzniętą twarz, zaczynałem czuć czystą przyjemność. Ale, ale! Hola, hola! Jeszcze najważniejsze - oddanie strzału. A pętla była tuż-tuż. Ledwie zbliżyłem się do Obrońcy @Winnifred A. Seaver a już rzucałem tę przeklętą piłkę w jeszcze bardziej przeklętą obręcz. Włożyłem w to tyle siły i pasji, jakbym co najmniej grał na Mistrzostwach Świata, a nie na treningu i jeszcze z rangą rezerwowego. Chory ja (na grypę, oczywiście) i chore moje ambicje. Ale... warto było. Rzut był pewny, niemalże bezbłędny i... chyba celny. No i co teraz powiesz, mój wewnętrzny sabotażysto?
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Pałkarka Atak:F i C Obrona:6 i 2; 2 przerzucone na 3
Skupiła się na treningu, który był prowadzony wyjątkowo nie przez nią i była to miłą odskocznia podczas tych ostatnich szalonych miesięcy. Nie sądziła, że nowa praca tak bardzo ją pochłonie, ale skąd mogła wiedzieć, skoro dopiero wkraczała w to dorosłe życie. Teraz jednak nie zamierzała o tym rozmyślać, a wskoczenie na miotłę i uczucie lodowatego wiatru na twarzy ją odprężało i musiała przyznać, że brakowało jej tego. Zaczęła oczywiście od ataków, bo to była rzecz, którą najbardziej lubiła. Leciała za tłuczkiem, by odpowiednio w niego wymierzyć, a kiedy była już wystarczająco blisko – walnęła z niego z całej siły. Nie była specjalnie zadowolona z tego uderzenia, choć było niezłe technicznie i co miała zrobić, to zrobiła. Drugi atak był dużo lepszy, tłuczek poleciał idealnie tam, gdzie chciała i czuła się tak, jakby miała trafić i lecącego w powietrzu bzyczka. Obrony poszły je gorzej. A przynajmniej jedna, pierwszy raz poszło jej świetnie i musiała przyznać, że ma na tym treningu jakąś dobra passę. Wykonała manewr jak prawdziwy zawodowiec i oprócz obrony udało jej się też odbić piłkę prosto w przeciwnika. Za drugim razem jednak się czymś rozproszyła i nie wiedziała nawet czym do końca. Zagapiła się i przyjęła tłuczek na klatę, przez co powietrze trochę uszło jej z płuc. Miała świadomość, gdyby to była prawdziwa piłka na meczu, mogłaby skończyć z niezłym obiciem i siniakiem wielkości arbuza.
Po pierwszej części Hex czuła się całkiem pewnie, nawet jeśli musiała liczyć na sprawność miotły starszej niż Patton Craine. Przystanęła obok Olivera, gdy skończył slalom. Planowała go jakoś pochwalić za bycie tak dzielnym, ale parsknęła śmiechem. - Jak się w ogóle zdołałeś oparzyć? - powiedziała po pokręceniu z politowaniem głową. Eastwood odwróciła się na pieszczotliwe "Hellie", zaraz potem posyłając rudowłosej krzywy uśmiech. Oczywiście, że Zmiatarkę wyciągała z jakichś czeluści składzika, gdzie nawet pająki nie ośmielały się zaglądać w obawie przed udławieniem kurzem. Mimowolnie ucieszyła się odrobinę z pochwały - rzadko je słyszała. Ale rozszerzyła mocno swoje niebieskie oczy, gdy Morgan tak po prostu zaoferowała jej własną miotłę. Jej, nikomu innemu, jej. Chwilę marszczyła brwi, patrząc czujnie i upewniając sobie, że to nie jest jakiś żart. A potem powiedziała krótkie "okej", wsiadając na sprzęt warty więcej galeonów niż cały jej dom wraz z rodziną. Nie obawiała się go zniszczyć. Miała silne poczucie, że dotknął ją zupełnie niezasłużony zaszczyt. Helena grała jako pałkarka - szkoda byłoby przepuścić takie mięśnie na coś innego niż odbijanie tłuczków. W ramionach wysokiej Brytyjki kryła się taka krzepa, że zazwyczaj jak już w kogoś zdołała trafić to kończył ze znacznie większymi obrażeniami niż siniak. Nic dziwnego, że dziewczyna kilka razy otrzymywała żółte, a nawet i czerwone kartki za swoje poczynania na boisku. Może dlatego dla bezpieczeństwa trzymano narwaną Eastwood na ławce rezerwowych. Okazji na treningu do uderzenia kogoś nie zamierzała przepuszczać i absolutnie nie przeszkadzało jej tłuczenie Gryfonów. Może nawet cieszyła się z tego powodu? Miała nie po drodze z domem Lwa i gdyby mogła stłuc na kwaśne jabłko taką Harmony Seaver to uznałaby to za bardzo przyjemny element dnia. Hex pogładziła z czymś na kształt czułości rączkę od miotły Morgany, unosząc się wysoko i podrzucając w dłoni pałkę. Zawsze radziła sobie doskonale z atakami, a o obronie często zapominała - mniej lub bardziej z premedytacją. Teraz odbiła pierwszy lepszy tłuczek. Brakowało temu zagraniu gracji, ale przynajmniej pomknął w kierunku jednego ze ścigających, Gaughana. I to uderzenie również wybrzmiało dość mocno. Ale dopiero przy drugiej piłce Hex mogła się popisać. Trochę w tym zasługi miotły, która niemalże czytała dziewczynie w myślach, gdy razem wykonywały manewry. W pewnym momencie szybko wychyliła ramię i zataczając okręg, wyłapała tłuczka. Aż huknęło, gdy pałka zderzyła się z piłką, a Eastwood uśmiechnęła się z satysfakcją. Mogłaby w ten sposób trafić w co tylko by sobie wymarzyła. Natomiast kiedy zmusiła się, aby przejść do obrony, definitywnie dała z siebie za mało, aby ochronić jednego ze ścigających. Popatrzyła bez wyrzutów sumienia na przepuszczony pomimo uderzenia tłuczek, ale... Davies musiała coś tu namieszać, bo jakiś model smoka wyskoczył i połknął piłkę. Hex pokręciła głową rozczarowana tym obrotem spraw. Czyli jednak każdy był tutaj w pełni bezpieczny, jaka szkoda. Gryfonka podleciała do kolejnego tłuczka kierującego się do jednego z jej znajomych, po czym w czasie lotu przerzuciła pałkę z prawej ręki do lewej, aby lepiej odbić cel. Poszło jej bardzo dobrze, praktycznie bez wysiłku smagnęła materiał piłki, zginając w odpowiednim kierunku nadgarstek. Odczuwała przyjemną adrenalinę związaną z ćwiczeniami i musiała przyznać, że podobał jej się ten trening, a właściwie to w ogóle nie chciała go jeszcze kończyć. Na pewno nie poradziła sobie najgorzej, a przecież znaleźli się tutaj jedni z najlepszych graczy Quidditcha. Hex wybuchła śmiechem, gdy niespodziewanie zobaczyła, jak kapitanka obrywa tłuczkiem prosto w pierś. - Od tego jest pałka, Maguire. - rzuciła złośliwie, zarzucając sobie rzeczony kij na ramię, gdy przelatywała obok, posyłając również intensywne spojrzenie Oliverowi, który nie ruszył się z miejsca. Zrobiła wokół chłopaka okrąg, milcząco pukając pałką w swój bark, jakby coś mu tym sugerowała, ale ostatecznie wylądowała przed Morgan. - Czuję, że jej nie zawiodłam. - odezwała się z błyskiem zadowolenia w oku, gdy ujęła w dłoń Błyskawicę. Pochyliła się, aby złożyć krótki pocałunek na jej drewnianej rączce, a potem oddała skarb właścicielce. Zdobyła się na uśmiech mający wyrażać wdzięczność, bąkając też ciche "dzięki" i cofając się o krok.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Szukanie: J - tłuczek od Ruby (XD); 3+, 1, 1, 1 → aż do trafienia tych dwóch samych
Starszy z dwojga zameldowanych Seaverów albo mocno wziął sobie do serca ostrzeżenie siostry, albo wcale brać nie musiał, zamiast tego skupiając się na ujawnianiu przez nieświadomym dotąd światem swojego miotlarskiego talentu. I trzeba było przyznać, że udałoby mu się zrobić niemałe wrażenie nie tylko na śledzącej poczynania chłopaka Davies, ale i dowolnego postronnego obserwatora ich treningu. Rudowłosa dość otwarcie okazywała swoje uznanie, gdy przy każdej udanej interwencji i zagraniu bezdźwięcznie klaskała w dłonie. Jej spojrzenie w stronę Harmony wyrażało lekkie zdumienie i oburzenie tym, że najwyraźniej dotąd trzymała brata w piwnicy, nie dając mu pokazać się ze swojej miotlarskiej strony. A odziany w pelerynę superobrońca najwyraźniej każdym włóknem swojego ciała próbował udowodnić, że na treningu gryfońskiej drużyny pojawił się nie bez powodu. Próby Kate zresztą podobnie cechowały się bardzo optymistycznymi przesłankami, zwłaszcza w obliczu jej decyzji o zmianie pozycji. Niektóre z jej zagrań wołały wręcz przyzwyczajeniami ścigającej i trudno było jasno określić, czy część niedokładnych wybić nie wynikało właśnie z nich. W rozegraniu niezmiennie wyglądała obiecująco i zdradzała potencjał na solidne granie w miotły. Zagwozdkę dotyczącą pozycji na boisku musiała jednak rozwikłać sama i z pomocą własnej intuicji. Posiadanie dwojga dobrze zapowiadających się obrońców było jednym z pozytywnych bólów do głowy Maguire podczas ustalania ostatecznych składów. Oby Gryfoni przez cały sezon mieli tylko takie zmartwienia. Ruby od początku do prawie końca prezentowała kapitalną i kapitańską formę. Była chłodna w ocenie, szybka w reakcji, rażąco precyzyjna i, no właśnie, niemal bezbłędna. Kiedy przytrafiło jej się zablokowanie agresywnej piłki własnym ciałem, Davies nie mogła powstrzymać cichego prychnięcia, aby następnie rozłożyć ramiona w geście pytającym tak Maguire, jak i całą resztę magicznego świata, do czego tu, na skołtunione warkocze Roweny, w ogóle doszło. Musiała jednak przyznać, że niewiele bardziej gryfońskich zachowań widywała podczas szkolnych spotkań niż to, by metalową piłkę zablokować kosztem własnego zdrowia. Tyle dobrze, że obecnie tłuczki nie były równie zabójcze, co te do oficjalnych gier. Może właśnie z tego wynikało lekkie rozprężenie kapitanki? Hela chyba dość mocno chciała udowodnić, jak bardzo miała we wszystkich wyjebane. Ale pomimo wszelkich starań znacznie lepiej niż promieniowanie pogardą szło jej latanie na miotle. Nie miała zamiaru wskakiwać w buty adwokata Ruby po kąśliwej zaczepce drugiej z pałkarek, dając im czas i przestrzeń na wyjaśnianie sobie wszelkich waśni. Finalnie jednak całokształtu treningowego występu Eastwood mimo uszu puścić nie mogła. - Chyba się całkiem odnajdujesz w stadzie. - zwróciła się z miękkim uśmiechem do dziewczyny, od której wcześniej z lekkim zmieszaniem odebrała ucałowaną miotłę, próbując też po części nawiązać do jej niedawnego wpisu na wizzie o samotnych wilkach. Wyglądało na to, że nawet, czy może wręcz przede wszystkim, silne charaktery potrzebowały wokół siebie otoczenia, drużyny, osobowości. Osobisty cel finalnie miał znaczenie znacznie mniejsze, przynajmniej patrząc na to wszystko z szerszej perspektywy. Rywalizacja, sukces, bycie w centrum wydarzeń, wyróżnianie się, współpraca, świecenie przykładem, poczucie i dawanie wsparcia, czy budowanie zaufania, wszystko jedno. W większości przypadków za najwyższymi osiągnięciami w osobistym rozwoju stało otoczenie oraz warunki, które ono bezpośrednio oferowało. A drużynowo wszyscy i tak lecieli koniec końców na jednej, wspólnej miotle. I oby nie okazała się ona gorsza od Błyskawicy z wyścigową modyfikacją. - Jeżeli duma nie pozwala Ci zniżać się do obrony, naucz się przekuwać ją w atak. Seaver, gotowa? - swoją subtelną podpowiedź dotyczącą postrzegania zagrań i instynktów zakończyła puszczonym do Hellie okiem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, ile wprawy i treningów wymagały tego rodzaju zachowania. Płynnie jednak przeszła do własnej części treningu, podnosząc gwałtownie głos i domagając się od Harmony pełnej gotowości na wzajemną rywalizację. Wkrótce dołączyła do nich również Mulan - najwyraźniej wszystkie zadane jej wcześniej ćwiczenia nie okazały się dla niej straszne po kwartale przerwy od mioteł i wciąż nie miała dość. Godna podziwu postawa. Równie pełna podziwu była tuż po tym, jak znicz wyskoczył ze skrzyni i całą trójką za nim ruszyły, bo w wyniku dobrego startu rywalek i jednego, wyjątkowo niefortunnego wydarzenia znalazła się na samym końcu stawki. Kto jednak wpadłby na to, że skupiając się na śledzeniu ruchów znikającej w oddali złotej piłki można było oberwać kapitańskim tłuczkiem?! Musiałaby z niedowierzaniem rozkładać ręce po raz drugi w trakcie jednego gryfońskiego spędu i to po raz kolejny wobec tej samej osoby, jednak zamiast tego poczucie obowiązku okazało się silniejsze od głupawych gestów i teatralnych pretensji. Pomknęła za zniczem, choć trochę się początkowo pogubiła, kierując się w inną stronę niż pozostałe szukające i kończąc przy gałęzi, znad której zamiast łopotu drobnych skrzydełek spotkało ją pełne wyrzutu spojrzenie spłoszonej sowy. Świetnie, Davies, brawo. Runęła w innym kierunku. Zawstydzona, rozeźlona, podrażniona. Głodna. Dogoniła resztę stawki, by pod koniec dostrzec, że być może ze względu na zmęczenie dotychczasowymi ćwiczeniami z Huang nieco zeszło powietrze i w kluczowym momencie zaczęła odstawać od zbliżających się do znicza Seaver i Davies. A migotliwy uciekinier wydawał się być już na wyciągnięcie ręki, w zasięgu palców, a furkot wprawiający piłkę w ruch dzwonił w uszach, wygrywając bezczelny, chaotyczny pamflet na ambicje jego prześladowczyń.
19 grudnia mija ostatni dzień na przedświąteczne rozliczenie.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Nie było czasu na dalsze dywagacje; ponownie wskoczyła na miotłę, gotowa do pracy i treningu. Ignorowała ból mięśni i zmęczenie, bo najzwyczajniej w świecie doceniała, że znów może brać udział w miotlarskich aktywnościach i jest w stanie ruszać nogami, które odmówiły jej posłuszeństwa przez lekkomyślne poszukiwania legendarnego smoka. Żyła, to było najważniejsze - i nic nie cieszyło jej równie mocno. Przejęła pierwszego kafla od obrońcy i pomknęła w stronę pętli, jednak przez nadmiernie skupienie na przeszkodach, wypuściła piłkę i zmuszona była zapikować po nią. Chłodny wiatr, który smagał ją po twarzy, przywrócił jej trzeźwość umysłu i choć starała się w imponujący sposób oddać strzał, nie był on celny. Przy drugiej próbie jeńców nie brała - z prędkością większą niż Patol biegnący wlepić komuś szlaban podleciała do obręczy. Chęć przerzucenia kafla w spektakularny sposób była silniejsza niż głos rozumu, że powinna postawić na sprawdzone metody - zamachnęła się i niczym paralityk dokonała rzutu z kombinacją, co zakończyło się udaną interwencją obrońcy. Wychodziło na to, że oboje byli doskonali, bo to, że niepotrzebnie kombinowała nie brała w ogóle pod uwagę.
______________________
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Najprawdopodobniej wygrała dzięki dwóm sezonom doświadczenia i nabytemu w tym czasie wyrachowaniu. Łapanie znicza niekiedy trzeba było wykalkulować na chłodno, nieraz kosztem przepchnięcia, czy zaskoczenia zbliżającego się do piłki rywala. Od początku styczności z rolą szukającej traktowała to częściej jako wręcz test woli niż spostrzegawczości i reakcji, bo w stykowych scenariuszach to właśnie na braku emocji, pomysłowości i cechach wolicjonalnych ugrywało się najwięcej. Już sam fakt, że Harmony była do ostatnich sekund najdalej pół kroku za Davies i wykazywała się właściwymi swojej roli zachowaniami był co najmniej obiecujący. Wkrótce wylądowały z powrotem na polanie, a Moe skłoniła się nieznacznie do obu latawic, które spróbowały swoich sił na pozycji szukających - jednocześnie w geście podziękowania za dobrą rywalizację, jak i na znak, że cały trening miały już w takim razie za sobą. - Sama to sobie zrobiłaś. - zwróciła się jeszcze z pełnym uznania uśmiechem do Mulan, która z zadanych jej pojedynczych przelotów dla każdej z ról zrobiła sobie właściwie czterokrotność tego, co czekało każdą z pozostałych biorących udział w treningu osób. - Niektóre z Twoich prób wskazywały, że to nie tylko szczęście początkującego. Widzisz się w drużynie? - zaczepiła Huang po chwili namysłu, przypominając sobie część migawek z jej treningowych starań. Być może to jedynie kwestia ekscytacji po zdjęciu kajdan zakazu szkolnych aktywności, ale zarówno kondycją, jak i widocznym w wykonanych rzutach i odbiciach potencjałem Mulan całkiem się na tle pozostałych wyróżniała. - Na dziś to wszystko, jesteście wolni. Ale bądźcie grzeczni, żeby nas Walsh wpuścił wszystkich w styczniu na boisko. - brakowało jej na tym treningu podań między ścigającymi i sama też miała zamiar wykonać jeszcze przeznaczoną ścigającym próbę, więc szykowało się na to, że katowanie slalomów miało w jej przypadku potrwać jeszcze co najmniej przez jakiś czas. Po posprzątaniu treningowych dupereli miała pewnie dotrzeć do zamku niedługo przed kolacją. Nie widziała jednak w takiej wersji wydarzeń żadnych wad i była na to w pełni gotowa.
//z.t dla wszystkich chętnych, Morganę można jeszcze w grudniu zaczepiać//
Osoby obecne na treningu, które nie wrzuciły jeszcze swoich postów w drugim etapie mogą śmiało nadrobić zaległości, żeby przed końcem miesiąca dostać za udział 2 punkty.
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Faktycznie nie mogła zaprzeczyć temu, że zrobiła więcej niż inni, bo po prostu jakoś dziwnie było jej wykonać tylko jedno powtórzenie ćwiczenia, gdy pozostali dostawali więcej szans na to, aby się jakoś godnie reprezentować w przydzielonych im rolach. Nie mogła być gorsza, prawda? - Tego nauczyłaś się z tego Playwitch. Najlepiej zwalić na kogoś - skomentowała jeszcze, bo nie mogła tak po prostu przyznać racji Davies. Na pytanie o dołączenie do drużyny jedynie pokręciła głową z uśmiechem. Owszem, schlebiało jej to, że kapitan doceniała jej zdolności miotlarskie, których jakoś szczególnie nie szlifowała. Swoją kondycję i wysportowanie mogła zawdzięczać głównie różnego rodzaju aktywnościom na świeżym powietrzu, często związanym ze spędzaniem czasu u boku magicznych stworzeń. - Chyba troszkę już na to za późno, ale jeśli obleję rok to to przemyślę - odpowiedziała w końcu po czym postanowiła pożegnać się z dziewczyną i ruszyła w kierunku szkolnego składzika, żeby móc odłożyć tam wypożyczoną wcześniej miotłę.
Stała przy kamiennym kręgu, który chyba stał już się bazą treningową Gryfonów. Ale co miała zrobić, skoro Puchoni zarezerwowali małe boisko wcześniej… Wciąż była dumna z ostatniej wygranej i aż czuła przyciągnie Pucharu Q, choć do tego czekało ich jeszcze dużo pracy. Wiedziała też, że nie mogli spocząć na laurach, tym bardziej, że drużyny innych domów powoli przestawały być w takiej rozsypce, a to tworzyło już realne zagrożenie. Nie było też innej opcji niż wygrać w najbliższym meczu z Krukonami, bo przecież nie mogła przegrać z własnym bratem. Wiele klęsk przeżyje, ale tej zdecydowanie nie. — Wszystkie drużyny trenują, więc nie możemy być gorsi, tam bardziej, że kolejny mecz znowu my wygramy – bo innej opcji w ogóle nie biorę pod uwagę, ale żeby tak się stało, będziemy teraz ciężko pracować i nie chce nawet słuchać marudzenia od członków, mojej drużyny! — bo inni gryfońscy goście na treningu mogli sobie gadać, zawodnikom obiecała jednak karne pompki za marudzenie! Przerzuciła miotłę do drugiej ręki i poruszała palcami tej pierwszej, bo mróz nie odpuszczał i takie stanie w miejscu było chyba najgorsze. — Dzisiaj każdy trenuje na swoich pozycjach, mamy nowych graczy w drużynie, więc musimy się na nowo zgrać, żeby na boisku być jak jedna, wielka kałamarnica, wiecie, musimy mieć wspólne szare komórki! — powiedziała i rozdzieliła zadania, sama też wzbiła się w powietrze, bo przecież nie będzie zostawać w tyle. Skoro inni trenowali – ona też, nie ma to tamto.
ETAP I
Ścigający @Drake Lilac@Ricky McGill@Marla O'Donnell@Darby Easton Przerzucacie między sobą kafle, kto do kogo i w jaki sposób to już sami sobie wybieracie, ważne, by każdy napisać w tym etapie jeden post! Założenie jest takie, że macie mieć jak najlepsze tempo, nie ma zastanawiania się sto lat, akcja-reakcja!
1. Najpierw literka na zgranie z partnerem, którego sobie wybieracie. Samogłoska to totalne niepowodzenie akcji, na spółgłosce idzie Wam dobrze, niemal czytacie sobie w myślach! 2. Teraz k6 na ilość akcji, które wykonujecie. 3. Ostatnia jest k100, którą rzucacie tyle razy, ile w oczek wypadnie w k6 – oznacza powodzenie danej akcji. Im mniej, tym gorzej, przy wyniku powyżej 80 wykonujecie manewr!
Obrońcy @Kate Milburn@Winnifred A. Seaver Zaczarowane przez Ruby kafle stale uderzają w postawioną pętlę! Oczywiście musicie jej bronić. Pętla jest dużo większa niż te na meczach, żeby nie było zbyt łatwo!
1. Najpierw k6, która oznacza ilość kafli, które lecą w stronę pętli. 2. Potem k100 na każde wyrzucone oczko w k6. Wynik oznacza powodzenie akcji: × <55 – puszczacie gola; × 56-80 – jest dobrze, ale bez szału; × >80 – bronicie z manewrem!
Pałkarze @Ruby Maguire@Fitzroy Baxter@Helen 'Hex' O. Eastwood Tłuczki, które grasują po tym prowizorycznym boisku są dużo mniejsze niż te, w które uderzacie w rzeczywistości! Trudniej uderzyć w coś mniejszego, więc wytężcie swój sokoli wzrok!
1. Najpierw literka na trafienie w tłuczka, przy samogłosce nie trafiacie w tłuczka, a ten zdenerwowany zaczyna Was gonić – tu należy dorzucić literkę, jeśli wypadnie kolejne samogłoska, trafia Was w << wybierz sobie miejsce >>. 2.Jak już wycelowaliście, to rzucacie k100 na siłę uderzenia, im wyższy wynik, tym silniej uderzacie, a na wyniku >80 wykonujecie manewr. 3. Kolejna jest znowu literka na celność odbicia – jeśli wyrzucicie samogłoskę, trafiacie w kogoś, wybierzcie sobie kogo hihi
Kod:
<lg>[color=#852424]Pałkarz[/color]</lg> <zgss>trafienie w tłuczka:</zgss> literka <zgss>siła:</zgss> k100 <zgss>celność odbicia:</zgss> literka
Szukający @Harmony Seaver@Morgan A. Davies Wy latacie na czas, trzeba potrenować Waszą szybkość, żeby żaden znicz już nie uciekł! Żeby Was zmotywować – goni Was wściekły tłuczek, może i jest nieco zaczarowany, żeby nie połamać kości, ale jeśli trafi to i tak jest to mocne stłuczenie!
1. Najpierw k100 na Waszą szybkość – im wyżej, tym szybciej. 2. Potem drugie k100 na szybkość goniącego tłuczka – jeśli przewyższy wynik na Waszą szybkość, trafia Was w << wybierz sobie miejsce >> i zostawia ogromnego siniaka! 3. Trzecie k100 na szybkość znicza – jeśli wynik na Waszą szybkość jest większy niż szybkość znicza, łapiecie go.
Modyfikatory Za każde 10pkt w grach miotlarskich przerzut dowolnej kostki.
Jeśli ktoś z @gryffindor chce przyjść na trening i nie jest w drużynie, to śmiało. Wybierzcie sobie wtedy pozycję, na której chcecie potrenować. Termin pisania 4.02.24!!
______________________
without fear there cannot be courage
Darby Easton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Sarnie spojrzenie, opadająca powieka i melodyjny głos. Pachnie olejkiem arganowym.
Przebierała zmarznięta nogami, czekając aż Ruby rozdzieli zadania. Słysząc o nowych graczach, rozejrzała się po reszcie zaciekawiona, zastanawiając się, kto oprócz niej dopiero dołączył. Wciąż nie była biegła w tych quidditchowych tematach, nazwy różnych, skomplikowanych manewrów, chociaż brzmiały ciekawie - całkowicie się jej myliły. Oczywiście ku rozpaczy Winniego, który z cierpliwością godną kamiennego posągu, raz za razem podawał jej definicje, a część nawet demonstrował, żeby łatwiej było jej to wszystko spamiętać. Wciąż niepewna swoich umiejętności, postanowiła po prostu podążać za resztą ścigających, starając się robić to samo, co oni. A nóż widelec, wciąż miała w sobie szczyptę tego szczęścia, co na ostatnim meczu. — Drake, orientuj się! — zawołała trochę zaczepnie rozbawiona, zawczasu zauważając, że Marla i Ricky łączą się w parę. Kafel gotowy do rzutu spoczywał wciśnięty pomiędzy jej pachą, a lichym ramionkiem, więc nagle zawstydzona poczuła się w obowiązku dodać pół oktawy ciszej: — Postarasz się nie za mocno? Pewnie gdyby chciał to jednym silniejszym uderzeniem (który na jej standardy byłby mocarnym strzałem zakrzywiającym grawitacje), mógłby posłać ją razem z kaflem przez obręcz, ale wiedziała, że będzie ostrożny. Kiedyś była świadkiem, jak pomógł wstać pechowemu puchonowi po tym, jak spadł ze schodów, więc wydawał się jej przyjemnym typem. Ćwiczyli razem, a Darby głównie skupiała się na tym, by czuć się swobodniej z faktem, że żadna z jej dłoni nie jest zaciśnięta na trzonku. No i tylko raz nie mogła się powstrzymać, żeby zerknąć przez ramię w stronę Kate i Winniego, co prawie przypłaciła utratą kafla. Prawie!
Ostatni mecz Quidditcha dał jej nieźle w dupę. Nie czuła, by pokazała wtedy wszystko, na co było ją stać - poniekąd wynikało to ze stresu, był to jej pierwszy mecz w barwach reprezentacji domu, a świeżak, szczególnie na takiej pozycji, był pod mocnym ostrzałem zarówno tłuczków, jak i oceniających spojrzeń. Dodatkowo po boisku latał taki jeden, na którego musiała uważać... Dożyła kolejnego treningu, więc ostatecznie chyba nikt nie miał jej za złe kilku wpuszczonych bramek. Zjawiła się przy kamiennym kręgu gotowa na wycisk od Ruby. Zaopatrzona w ochraniacze i swoją Błyskawicę, przywitała się radośnie z członkami zespołu, szczególnie entuzjastycznie doskakując do @Darby Easton. Przez chwilę liczyła, że uda im się ćwiczyć w parze, lecz okazało się, że mieli dziś trenować wyłącznie w swoich pozycjach, toteż ze smutną podkuwką na ustach poszybowała w kierunku pętli... Która była większa niż ta meczowa. Kate miała z nią nieco problemów, bo zaczarowane kafle przesmykiwały się obok niej i wpadały w ten cholerny okrąg. W sytuacjach, gdy myślała, że przeleci tuż przy obręczy, zahaczały o metal i zdobywały punkty. Ostatecznie obroniła wyłącznie połowę lecących do niej kafli, w tym raz obroniła z manewrem!
Winnifred A. Seaver
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 1.78 m
C. szczególne : włosy jasny brąz, niebieskie oczy, piegi na nosie
Obrońca ilość kafli:4 powodzenie obrony:59, 53, 49, 38, przerzut jeden nic nie dał; jeden obroniony, ale bez szału.
Dla latania na miotle żyje. Oddycha dla treningów prowadzonych przez Ruby Maguire. Zaciąga się mroźnym powietrzem i już wie, dlaczego wstaje rano. Tak dobrze jest wiedzieć, a jeszcze lepiej mieć pasje, która rozpala duszę. Niedziela to wspaniały dzień na rozgrzewkę i ćwiczenie pozycji quidditchowych. Na szczęście o dziesiątej się nie umiera, dlatego jest świetnie, nie musieć myśleć, że Ruby to kolejny Antoszka. Czasami ma potrzebę pospać sobie trochę dłużej, chociaż nie lubi marnować dnia, a każdy poranek to kolejna nowa przygoda, w myśl seaverowskich anegdotek. Słucha przemowy pani kapitan z uwagą i koncentracją, na każde jej zdanie potakuje twierdząco głową; Marudzić nie chcę, ale nadprogramowe pompki to przecież idealny dodatek do treningu! Nie zamierza jednak się odzywać, nie chce przeszkadzać. Jego jasne oczy chcą złapać Darby niczym złotego znicza dla wielu nieuchwytnego, a kiedy wyłapuje ją, czuje ogromną dumę. Nowi gracze w drużynie, tak to jego najlepsza przyjaciółka Easton! Mieszkają w przyczepie, pracują razem, śpiewają, a teraz latają! Czego jeszcze od życia można chcieć, kiedy marzenia się spełniają? Jeśli będzie trzeba do końca świata i jeszcze dalej zajmie się edukacją quidditchową Darby, a cierpliwości w tej kwestii mu nie brakuje. Broni jednej pętli tak średnio nie za dobrze, a reszta kafli jest tylko czymś dziejącym się poza jego percepcją, bo obserwuje, jak jego ulubiona ścigająca przerzuca piłkę niczym dzika, zręczna ptaszyna, a nie delikatny ptaszek. - Kate wymiatasz, ja wiedziałem od początku, że mam dobrą zastępczynię. - Podlatuje do @Kate Milburn, aby podzielić się tą dobrą nowiną, jeśli dziewczyna uważała, że na ostatnim meczu dała dupy i teraz przepuściła połowę, to musiała nie wierzyć w swoje umiejętności, a on trochę się zna na tym psychologicznym coachingu. Niestety sam tutaj się dzisiaj nie wykazuje, dlatego tylko uśmiecha się do @Ruby Maguire chcąc zmiękczyć jej groźne spojrzenie swoim seaverowskim uśmiechem. - Ruby zaklęciara z ciebie te kafle są takie szybkie! Nie dajesz fory, tak trzymaj! - Chwali entuzjastycznie jej zajebistość, sam schrzanił na swojej pozycji, jak ostatni zakochany szczeniak, ale nigdy w życiu by się nie przyznał, że to przez miłość; może kiedyś, ale nie, nie tutaj i nie teraz.
@Darby Easton, bo ja o tobie sobie marudzę w myślach;
Helen po ostatnim meczu czuła się wyśmienicie. Quidditch znaczył dla niej na tyle dużo, że czuła satysfakcję z pokonania Ślizgonów, a jednocześnie na tyle mało, że nie wkurwiała się nawet na starcie Hex-Ruby kontra Max-Lockie. Trafili na mocnych przeciwników i Gryfonka wiedziała, że powinna podszkolić się w umiejętnościach machania pałką, jeśli chce następnym razem faktycznie ludzi trafiać. Bo bez tego wszystko traciło swój sens oraz smak. Zjawiła się ubrana tak jak zazwyczaj, z kompasem miotlarskim jako jedynym dodatkiem do starej, wyciągniętej ze składzika miotły. Pamiętała o voucherze od Ruby i Morgan, ale żeby było ją stać na jakiś sprzęt to musiałby zbijać jego cenę o 90%. Wtedy, faktycznie, być może Eastwood coś byłaby w stanie kupić za swoje kilka galeonów. No chyba że znowu zacznie kraść. Wtedy zwykle miała gotówkę na coś więcej dla siebie. Stanęła naprzeciwko pani kapitan i wysłuchała jej przemowy, na koniec nawet parskając krótko śmiechem, bo użyła ciekawego porównania. Hex nie sądziła, aby zgrała się z drużyną, bo po prostu nie zgrywała się z ludźmi, ale jakoś z Maguire nie szło im źle. Po podleceniu w górę na miotle, Eastwood zobaczyła, że tłuczki są jakieś mniejsze niż zwykle. No cóż, trzeba poćwiczyć spostrzegawczość. Ale czy będą mniej boleć? Pewnie tak, niestety na treningach zazwyczaj wybierali jakieś mega słabe wersje, które najwyżej siniaka nabiją. Chociaż jeśli odpowiednio mocno walnie w nie pałką... Zaczęła okrążać boisko spokojnie, wypatrując dogodnych okazji. Miała wielką ochotę kogoś trafić. Jej motywacją było pogruchotanie kości każdemu z tutaj obecnych, bez żadnych wyjątków. Chociaż zdecydowała się ostatecznie na @Darby Easton, bo wyglądała jak takie słabiutkie chucherko. A Hex chętnie złamałaby to chucherko w pół i zrzuciła z miotły. Dlatego podleciała niedaleko i przyszykowała się do odbicia tłuczka. Rozpędzona piłka pędziła w stronę Gryfonki, ale ta czekała w skupieniu, po czym jednym, krótkim ruchem ręki wybiła ją w inną stronę. Ale nie w Darby, ostatecznie trafiła w @Winnifred A. Seaver. I dobrze, bo Brytyjkę wkurzały te jego durne krzyki. Tłuczek trafił chłopaka prosto w głowę, ale raczej lekko. Hex przesunęła dłonią po pałce bez słowa.
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Ścigający zgranie: I > E ilość akcji: 3 powodzenie akcji: 100, 28, 69
Był ostatnimi czasy bardzo zajęty pracą, co aż jego samego dziwiło, ale w niedzielę przybył na trening razem z @Marla O'Donnell, podwójnie zdererminowany do ćwiczeń, bo udział w poprzednim meczu ominął ich oboje. Wysłuchał motywującej przemowy Ruby, którą nagrodził gromkimi brawami, a potem wskoczył na miotłę, uznając za oczywiste to że będzie ćwiczył w parze z Marleną, w końcu byli duetem też na boisku. Niestety, niezbyt potrafili się zgrać bo Riki był dziwnie rozkojarzony i nie potrafił skupić się na siostrze podającej mu kafla. Ostatecznie wykonał trzy akcje, z czego dwie niezbyt udane i jedną tak spektakularną, ze skomplikowanym improwizowanym manewrem w postaci zeskoku z miotły i fikołka, że aż sam sobie zaimponował. Prawdziwy as przestworzy z niego wychodził, szkoda że tylko z rzadka.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Ścigający zgranie: a -> e -> f ilość akcji: 1 powodzenie akcji: 20
Ryszard miał rację - trzeba było wstać, wziąć miotłę i zapierdalać na trening Ruby, a tam zacisnąć zęby i wycisnąć z siebie siódme poty, bo już wystarczająco zawiedli nie biorąc udziału w meczu. Kompletnie nie była w formie ani nie miała siły, nie mogła jednak zawieźć ponownie ani swojej najlepszej przyjaciółki ani drużyny, zwłaszcza, że był to jej ostatni rok w tej szkole i planowała osiągnąć wszystko co się dało. Zawtórowała Ryszardowi w owacjach dla Maguire, a potem już śmigała w przestworzach, za partnera mając brata. Gdy to on inicjował akcję, nie było im szczególnie po drodze, co wolała zrzucić na fakt, że nie byli odpowiednio rozgrzani albo milion innych czynników, oczywiście niezależnych od nich. Z zaangażowaniem kibicowała Gryfonowi i piała z zachwytu, gdy ten niczym zawodowiec zakończył akcję. Kiedy jednak przyszła kolej, żeby to ona wiodła prym, bardzo sprytnie udało im się zgrać, aczkolwiek to, co zrobiła z kaflem, zasługiwało jedynie na potępienie i rzewny płacz, który sobie darowała, ostatecznie wzdychając ciężko, gdy wylądowała na trawie. - Chociaż ty uratowałeś nasz honor tym wygibasem, dawno tak nie dałam dupy jak teraz - oznajmiła, próbując zachować powagę po tym jak sama się elegancko zeszkalowała.
______________________
Fitzroy Baxter
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : kolczyki w uszach, skóry i dresiki, platynowe, czasem różowe włosy
- A kurwa, w końcu! - mówię elokwentnie do Ruby obok i klepię ją mocno po ramieniu bardzo zadowolony z siebie, z tego że mamy trening i że mogłem w końcu na dobre tu wrócić. - Jak tam? W skali od jednego do stu dwudziestu pięciu jak bardzo za mną tęskniłaś? - pytam @Ruby Maguire z uśmiech, już po raz setny zadając to samo pytanko ale z różnymi cyframi, przez co dostawałem odpowiedź zależną od tego czy jest w dobrym humorze czy gorszym czy zwyczajnie poirytowana tym samym ględzeniem. Ale ja ani trochę się nie przejmowałem tymi bardziej grymaśnymi odpowiedziami, bo wystarczyło mi że w końcu mogę spędzać czas przy przyjaciółce! Zaczynamy w końcu trening, klaszczę wesoło w ręce i krzyczę wesoło NA MIOTŁY, SKURWYSYNY, by trochę pogonić wszystkich do roboty. Jestem oczywiście niesamowicie wysportowany, więc nawet jeśli Rubson rozrzuciła tu jakieś mikro tłuczki, też bym sobie poradził. Już oglądam się za Rubsem, żeby dostać jakiś komplement jaki to nie jestem zajebisty, ale krzyczy do niej coś jakiś Seaver i przez to nie zwraca na mnie uwagi. Chamstwo. Dobrze, że mam idealny sposób na zwrócenie swojej uwagi - tłuczek. - RUBY ORIENTUJ SIĘ - krzyczę i zamachuję się pałą, by podać jej wściekłą piłkę, ale przez to że jest mniejsza niż zwykle nie mam pojęcia jak dużo siły w to włożyłem. I aż zastygam w powietrzu kiedy orientuję się jak mocno jebłem, modląc się w myślach by udało jej się odbić.
zakręć sobie kołem w co trafiam rubson
______________________
flying isn’t dangerous; crashing is
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Szukający moja szybkość:58 tłuczka szybkość: 57 znicza szybkość: 74 przerzucone z kuferka na 54
To nie było tak, że specjalnie pchała się na treningi Quidditcha. Biorąc pod uwagę zarówno sytuację w rezerwacie jak i to, że w teorii powinna powoli zajmować się coraz intensywniejszym pisaniem pracy dyplomowej to z pewnością miała co robić poza udzielaniem się w aktywnościach drużyny, do której nawet nie należała. No, ale wszystkiemu winna była @Morgan A. Davies, która zaciągnęła ją za gacie na zajęcia organizowane przez Rubensteina. Miała wrażenie, że jedynie zaklęcie transmutacyjne sprawi, że rozciągnięta guma w majtkach wróci do swoich pierwotnych rozmiarów. - Dobra, Momo. Polecę, ale co będę z tego miała? Jakiś zakład, wyścig, cokolwiek? - zapytała, bo musiała mieć jakiś element rywalizacji, którego chwilowo nie dostała. Ich zadanie nie należało do skomplikowanych. Ot, musiały po prostu złapać znicza i nie dać się jebnąć tłuczkiem. Proste. A im szybciej to zrobią tym lepiej. Oczywiście, że Huang czuła się jak ktoś kto musi stanąć na wysokości zadania. Pewnym ruchem przesadziła trzonek miotły, aby oderwać się od ziemi. Może i nie wykazywała się jakąś szalenie zawrotną szybkością, ale miała wrażenie, że i tak idzie jej niezwykle dobrze. Chociaż być może wszystko było przez to, że znicz zdawał się nie uciekać zawzięcie przed jej palcami. Najgorsze jednak było, że przez chwilę dosłownie musiała ścigać się z tłuczkiem, któremu wymknęła się w ostatnim momencie, robiąc niespodziewany unik. Dopiero wtedy mogła dobrze wymanewrować miotłę i przyspieszyć odrobinę, by w końcu pochwycić w dłoń tę małą złotą kulkę szczęścia.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
W obliczu ogłoszonego treningu, żadna liczba pozostałych szkolnych zajęć nie robiła na niej większego wrażenia i nie stała w jej terminarzu przesadnym priorytetem. Zbliżał się koniec semestru, więc były to ostatnie momenty przed dłuższą rozłąką z miotłami, o ile Hogwart nie wymyśliłby tym razem jakiegoś miotlarskiego obozu pod Grodziskiem, o co władz szkoły absolutnie nie podejrzewała. Zdążyła przywyknąć raczej do tego, że uczniowskie wyjazdy najczęściej oznaczały kategoryczny brak dostępu do takich aktywności. Ale może to i lepiej? - Ta z nas, która skończy z większą liczbą siniaków spełnia jedno życzenie tej drugiej. Pasuje? - odparła po niedługim namyśle na słowa Huang, którą przywlekła tutaj tylko trochę na siłę. Zaproponowanego przez siebie zakładu jednocześnie trochę się bała, ale i budził w niej jakąś niezdrową ekscytację. O ile doszedłby do skutku. - Akurat na Krukonów możemy potrzebować wszystkich szarych komórek. - wymamrotała jeszcze po tym, jak stanęła tuż obok Maguire i wysłuchała jej płomiennej przemowy. Być może jej silna wola pokonania Ravenclawu miała tym razem odmienić losy tej nieszczęsnej ostatnimi czasy dla Lwów rywalizacji. Davies na tym punkcie zaczynała już mieć jakieś lęki i napady paniki. Brandon, w całej sympatii, jaką darzyła tę dziewczynę pozasportowo, śniła jej się po nocach. Po rozdzieleniu na role zerknęła jeszcze na Mulan, która najwyraźniej szykowała się do tej samej części treningu, co Davies. Cóż, jeżeli miały mieć jakikolwiek zakład, rzeczywiście dobrze byłoby stanąć przed tym samym wyzwaniem. Prześledziła lot wypuszczonego znicza. Jej wyraz twarzy natychmiast zmienił się w jakiś zawzięty i złowieszczy, oczy drapieżnie zaświeciły. Miotła ruszyła, gdy tylko poczuła na sobie pewny chwyt obu dłoni, więc zadaniu przełożenia nogi przez trzonek i zajęcia wygodnego miejsca miała okazję sprostać dopiero w czasie lotu za skrzydlatą piłką. Zaskakująco krótkiego lotu. Z jakiegoś powodu to goniący ją tłuczek okazał się być większym wyzwaniem od złapania znicza, ale i nad nim uzyskała sporą przewagę w szybkości. Pierwszą część treningu, wraz z Huang zakończyły zatem stosunkiem 0:0 w urazach i siniakach.
Szukające moja szybkość:76 (po przerzutach) szybkość tłuczka: 38 szybkość znicza: 8
Pałkarz trafienie w tłuczka:B siła:5 → 89 celność odbicia:C → G → H
Nie mogła przecież stać z boku i nie trenować, więc wzbiła się w powietrze razem z reszta drużyny, przytakując też Morgan, że przyda im się na kolejnym meczu znacznie więcej szarych komórek. Skupiła się jednak na swoim zadaniu, szukając tłuczka, który nada się na jej odbicie. Szybko takiego wypatrzyła i porządnie się na niego zamachnęła, choć zaplanowała sobie odbicie do tyłu, które nie wychodziło jej wcale najlepiej. W końcu manewry też dobrze było trenować. Trafiła w pomniejszonego tłuczka, ale jej celność mogła być znacznie lepsza, ponieważ piłka poleciała, cóż, gdzieś. Potem jednak zobaczyła jak odbity tłuczek Hex trafia Winniego w głowę i aż się wystraszyła. Cholera jasna, czy jej Gryfony mogły choć na jednym treningu nie robić sobie krzywdy? Pochyliła się nad trzonkiem miotły i przyspieszyła, podlatując do Gryfona, a jeśli zaszła taka potrzeba – pomogła mu, w końcu nie po to brylowała w uzdrawianiu, by nie naprawiać ich na bieżąco. Skupiona na tym nie zorientowała się zbyt szybko, mimo słów Fitza. Poczuła nagle jak jego tłuczek uderza w jej prawe ramię, w którym trzymała pałkę. Ta jednak poleciała w dół, a Ruby odruchowo chwyciła się za poszkodowaną rękę. — Kurrrwa — zacisnęła oczywiście zęby, bo co innego miała zrobić. Ręka ją nakurwiała, ale nagle uznała, że to wspaniała okazja do potrenowania tej lewej, znacznie gorszej. Poruszała palcami, zgięła w nadgarstku i łokciu, a kiedy uznała, że nie jest złamana (na szczęście), to będzie się tym bardziej przejmować po treningu. Dlatego przywołała zaklęciem upuszczoną pałkę i mocno zacisnęła na nie palce lewej dłoni. Nagle powietrze wypełniło się charakterystycznym zapachem deszczu, a na nich zaczęły spadać ciężkie krople lodowatej wody. Zaledwie kilka minut wystarczyło, żeby rozpadało się na dobre, mocząc ich do suchej nitki i ograniczając widoczność do minimum. — DESZCZ NIE JEST POWODEM DO PRZERWANIA TRENINGU — zawołała, przekrzykując ulewę i nakłaniając wszystkich do kontynuowania. Przecież na meczu mogło być tak samo!
ETAP II Znienacka rozpętała się wielka ulewa!! Widoczność jest bardzo mała, a deszcz niemal marznący, mimo to trzeba skończyć trening!!
1. Najpierw k100 na to ile w ogóle widzicie – im wyższy wynik, tym widzicie więcej, jeśli macie widoczność poniżej 40, zamiast próbować wyrwać kafla, po prostu na kogoś wlatujecie z impetem – tutaj możecie wybrać dowolną osobę z całego treningu, nie musi to być inny ścigający! 2. Teraz literka na próbę przejęcia kafla, którego trzyma inny ścigający, jeśli wypadnie samogłoska, nie udaje się. 3. Ostatnia jest k6 na ilość tłuczków, które próbują Was uderzyć. Na każde wyrzucone oczko dorzucacie literkę, przy samogłosce zauważacie tłuczka i możecie go uniknąć.
Kod:
<lg>[color=#852424]Ścigający[/color]</lg> <zgss>widoczność:</zgss> litera <zgss>przejęcie:</zgss> udane/nieudane <zgss>tłuczki:</zgss> k6 i odpowiednia ilość liter
Obrońcy @Kate Milburn@Winnifred A. Seaver Zaczarowany kafel leci szybko w stronę pętli, a Wy musicie ją obronić! Niewiele widzicie, więc Ruby się nad Wami lituje i już pętla jest normalnej wielkości.
1. Najpierw k100 na to ile w ogóle widzicie – im wyższy wynik, tym widzicie więcej, jeśli macie widoczność poniżej 40, zamiast bronić pętli, wlatujecie w nią z impetem! Jeśli nie chcecie walnąć w pętle, to możecie w siebie nawzajem hihi. 2. Teraz rzucacie literkę, na A, C, E, G, I bronicie pętli nawet w tak trudnych warunkach! 3. Ostatnia jest k6 na ilość tłuczków, które próbują Was uderzyć. Na każde wyrzucone oczko dorzucacie literkę, przy samogłosce zauważacie tłuczka i możecie go uniknąć.
Kod:
<lg>[color=#852424]Obrońca[/color]</lg> <zgss>widoczność:</zgss> k100 <zgss>obrona:</zgss> tak/nie <zgss>tłuczki:</zgss> k6 i odpowiednia ilość liter
Pałkarze @Ruby Maguire@Fitzroy Baxter@Helen 'Hex' O. Eastwood Waszym zadaniem teraz jest bronić drużyny. Oczywiście prawie nic nie widzicie przez ten okropny deszcz, ale tłuczki rozpierzchły się po całym prowizorycznym boisku i próbują uderzyć w kolegów z drużyny.
1. Najpierw k100 na to ile w ogóle widzicie – im wyższy wynik, tym widzicie więcej, jeśli macie widoczność poniżej 40, zamiast obronić kogoś – przyjmujecie tłuczka na siebie! 2. Teraz kostka na obronę, tutaj proste k6, przy parzystej udaje się bronić. 3. Ostatnia jest k6 na ilość tłuczków, które próbują w Was uderzyć. Na każde wyrzucone oczko dorzucacie literkę, pałkarze dostają tylko przy A i E, bo są wprawieni w wychwytywaniu tłuczków!
Kod:
<lg>[color=#852424]Pałkarz[/color]</lg> <zgss>widoczność:</zgss> k100 <zgss>bronisz?</zgss> tak/nie <zgss>tłuczki:</zgss> k6 i odpowiednia ilość liter
Szukający @Mulan Huang@Morgan A. Davies Nie ma nic prostszego, w końcu no co, znicza macie łapać. Może trzeba jednak powiedzieć Ruby, żeby w takiej pogodzie sama sobie go łapała…
1. Rzucacie k100 na widoczność jak reszta drużyny, ale rozpatrujecie to jako kostkę, czy wypatrzycie w ogóle znicza. Widzicie go dopiero przy wyniku powyżej 75. 2. Teraz proste meczowe 2xk6 łapiecie znicza na dwóch takich samych albo różniących się o jeden. 3. Ostatnia jest k6 na ilość tłuczków, które próbują Was uderzyć. Na każde wyrzucone oczko dorzucacie literkę, przy samogłosce zauważacie tłuczka i możecie go uniknąć.
Kod:
<lg>[color=#852424]Szukający[/color]</lg> <zgss>widoczność:</zgss> k100 <zgss>łapiesz?</zgss> tak/nie <zgss>tłuczki:</zgss> k6 i odpowiednia ilość liter
Modyfikatory Za każde 15pkt w grach miotlarskich przerzut dowolnej kostki – jest trudniej, bo i warunki trudniejsze! Pula się zeruje, niezależnie od wykorzystanych przerzutów w poprzednim etapie.