Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Mała izba na końcu korytarza

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 14 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9 ... 14  Next
AutorWiadomość


Audrey Delilah Primrose
Audrey Delilah Primrose

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Metamorfomagia, teleportacja
Galeony : 1004
  Liczba postów : 1900
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyPon Gru 20 2010, 21:32;

First topic message reminder :




To zapewne jedna z mniejszych sal, jakie można znaleźć w całym zamku. Naprzeciw drzwi jaśnieje mała kula, lśniąca bardzo bladym, ale na swój sposób fascynującym światłem. Przybiera różne barwy, zależnie od tego, który raz się rozbija, a robi to, kiedy do sali wejdzie ktoś, dla kogoś coś się skończyło. Jest to niesamowite zjawisko, które warto zobaczyć. Poza ową kulą, nic nie chce tu świecić, nawet Lumos nie działa w tym miejscu.Na ziemi rozłożone są wygodne poduszki, a w rogu jest ich jeszcze więcej. Kiedy zaś spojrzy się w górę, można zobaczyć kilka gwiazd, które udają, że istnieją w tej sali.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Antoinette Primrose
Antoinette Primrose

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Metamorfomagia, teleportacja
Galeony : 67
  Liczba postów : 498
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptySob Paź 22 2011, 16:57;

- Uderzenie palcem w kant szafki, w środku nocy, też boli - zauważyła, nieświadomie przeciągając niektóre sylaby. Pamiętała, jak przytrafiło się to Charliemu. Obudził ją swoim niekontrolowanym wrzaskiem i litanią przekleństw skierowanych pod adresem bogu ducha winnego mebla. Wtedy miała mu to za złe, zmęczona po całym dniu nauki, po odrobieniu miliona prac domowych, ale teraz, z perspektywy wciąż upływającego czasu, wydawało się jej to nie tyle zabawne, co nawet urocze. Wszystko, co robił i co mógł zrobić było urocze. A mógł zrobić jeszcze tak wiele. Gdyby nie wypadek. Gdyby nie to, że teraz zostawił ją już na zawsze, bezpowrotnie odszedł, zniknął bez słowa pożegnania. Rozstali się głośno. Podczas kolejnej kłótni. Padło kilka bolesnych uwag. Żałowała ich z całego serca. Choć chyba oboje wiedzieli, że słowa nic nie znaczą, są zwykłym złamaniem prawdziwości myśli. Wtedy nie chciała go widzieć; teraz oddałaby za to wszystko. Nawet własne życie za krótką chwilę rozmowy, jakiegokolwiek kontaktu z agentem Primrose. Czy pomyślał o niej w ostatniej chwili? Czy przypominał sobie ich wspólną przeszłość w ostatnich sekundach? Czy przed oczy przywołał roześmianą buzię ich córki? Czy w uszach zadźwięczały mu słowa składanej przed ołtarzem przysięgi? Nieważne, jak zabrzmiał wyrok podczas rozprawy rozwodowej. Ich małżeństwo było wieczne. Nie opuszczę cię aż do śmierci. Antoinette nie opuściła go. Zawsze była z nim.
- Nigdy nie znałam i nie poznam już lepszego człowieka. - Nieprzyjemne uczucie w gardle nasiliło się znacznie, a oczy znów zapiekły. Nie, nie płacz już, za dużo popłynęło łez. A to dopiero początek. Początek końca. Lub koniec początku. Powinna coś zrobić. Wziąć się w garść. Wrócić do domu, przytulić do siebie Lucy Primrose, jej Lusię, zaszyć się w bezpiecznym, dziecięcym pokoiku i poczekać tam, aż świat doszczętnie się zburzy. Nie. Zaszyć się w dziecięcym pokoiku, przeczekać burzę i rozpocząć proces nowej nauki. Nauki życia ze świadomością, że jego już nie ma. Tak samo jak nie ma sensu wyczekiwać przy oknie jego powrotu. To takie... Nierealne. Wszystko było już nierealne. Najgorsze fantazje zderzyły się z brutalną rzeczywistością, zatarły wyjątkowo kruche granice. Jak miała sobie z tym poradzić? Jedna, mała Tosia, która dostała od życia to, o co kiedykolwiek mogła poprosić, a teraz to zostało wydarte z jej rąk, tak po prostu, bez chwili najmniejszego wahania. Przygryzła dolną wargę, przenosząc spojrzenie z ledwo widocznej sylwetki Latifa, na swoje stopy. Buty. Były tak bardzo zajmujące, interesujące, porywające... Powoli podniosła się z podłogi, stanąwszy na chwiejnych, drżących nogach. Sięgnęła po torbę, spoczywającą nieopodal. Przewiesiła jej pasek przez ramię.
- Powinnam iść - oświadczyła nagle, wyjątkowo twardo i zdecydowanie. Musiała coś zrobić. Wiedziała już, co. Dlatego przestąpiła kilka kroków w kierunku drzwi, podtrzymując się wolną ręką o ścianę. Chodzenie było takie trudne. Takie trudne, jak perspektywa jej przyszłego życia. Bardzo bliska perspektywa.
Wyszła na korytarz i zatrzymała się, oddychając głośno. Gdzie by tu iść, gdzie iść? Przecież wiedziała; iść do domu. Ale cichy głos w jej głowie stanowczo odradzał tego pomysłu. Więc ruszyła w kompletnie innym kierunku. Latif Dugmesi. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś się spotkają.
Powrót do góry Go down


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyNie Lis 20 2011, 00:35;


Było zimno. Bardzo zimno. Dlatego Simon szedł szybciej. Powoli zaczęło do niego docierać, co znów ma się wydarzyć. Nie da się ukryć ze go to podniecało. Po dwudziestu minutach doszli do zamku, chwile potem na szóste piętro. Celem była Sala Końca. Mała, przytulna miękka. I było ciemno. A to idealnie działa na zmysły. Studencik obdarzył swojego chłopak po drodze paroma soczystymi pocałunkami o smaku Ognistej Whiskey. Cieszył się. Delikatnie nacisnął klamkę nie dużych drzwi. Gdy weszli do środka, drgnął, prawdopodobnie z podniecenia. Nie mogąc czekać już dłużej, zaczął namiętnie całować swojego chłopaka, bombardując jego ciało dłońmi, które w miedzy czasie zdążyły się ogrzać. Tęsknił za tym jak za niczym innym.
Powrót do góry Go down


Namida Kirei
Namida Kirei

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 146
  Liczba postów : 1320
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyNie Lis 20 2011, 00:50;

Oh, taaaak... Namida nie był pewien, bo było naprawdę ciemno, ale Simon musiał aż wrzeć! Zresztą, on sam czuł, że każde miejsce którego dotknęły dłonie jego chłopaka, pali żywym ogniem - całkiem jednak pozytywnie. To było naprawdę miłe uczucie.
- Zwolnij... - szepnął, kiedy w głowie zaczęło mu aż wirować od natężenia pieszczot. Oddychał głęboko, a jego oddech musiał mieć zapach alkoholu. Simona miał... słodko gorzki zapach alkoholu. To kręciło jeszcze bardziej.
Sala końca? Pfff... to był dopiero początek! Namida odsunął sie nieco, zrzucając z siebie wierzchnią część ubrań, popychając Simona na poduszki, co by wygodnie się na nich ułożył, po czym uklęknął ponad jego kolanami. Pochylił się, zaledwie muskając ustami wargi kochanka. Nie mógł się powstrzymać, żeby choć trochę się z nim nie podrażnić. Był teraz taki uroczy... Niby niewinny, ale Namida wiedział, co mu chodzi po głowie, jakie same zbereźne myśli i fantazje.
Powrót do góry Go down


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyNie Lis 20 2011, 14:07;

Simonem zawładnęło podniecenie. Magia chwili. Alkohol przyjemnie szumiał w głowie, a tak kochane ciało było blisko, bardzo blisko. Ostaniu się tak czuł, zaraz po rozpoczęciu semestru. Gdy wszystko się zmieniło. Relacje, kierunek nauki, poglądy. Mimo że tyle nie fajnych rzeczy wydarzyło się w życiu naszego studenta, on czuł się szczęśliwy, spełniony jak nigdy. Nie mógł sobie tylko wybaczyć że przez ostatnie miesiące zaniedbał relacje ze swoim chłopakiem. Na każdym poziomie. Ale nie chciał też żeby wyszło na to, że z Namidą łączy go tylko seks. Jednak nic nie mógł poradzić. Tęsknił, a to był najlepszy sposób na złagodzenie skutków tej rozłąki. Nasz student nie bez przyczyny wybrał właśnie Sale Końca. Nie wyglądał za atrakcyjne. Wyglądał jak trup. Od wakacji schudł 10 kilo. Nie dowaga w przypadku to mało powiedziane. Nie chciał żeby widok jego wystających żeber, mocno zarysowanych bioder zniszczył to, co miało się zdarzyć. Nie, nie mógł na to pozwolić. Do jego uszu dobiegły słowa Namidy „Zwolnij…”. Widzicie, co tęsknota robi z człowiekiem?! Zanim się zdążył odpowiednio opanować, już wylądował bez kurtki na miękkich poduszkach. Kolejny przyjemny dreszcz przebiegł przez jego ciało. Teraz nie było mowy o tym żeby się uspokoił. Z każdą sekundą pożądanie wzrastało, a usta Ślizgona tylko ten efekt potęgowały. Można to uznać za masochistyczne podejście, ale Simon w jakiś tam chory sposób, lubił, gdy Namida doprowadzał go to takiego stanu, paroma musknięciami warg. Cały się gotował. Chciał więcej i więcej. Nie chciał już więcej czekać. Paroma zdecydowanymi ruchami, pozbył się koszulki Namidy, a swoimi dużymi dłońmi, na początku ledwo muskał klatkę piersiową swojego chłopaka, jednak z każdą chwila jego dłonie wędrowały coraz dalej, i dalej. Student nie mogąc już wytrzymać, pochwycił pełne usta w kolejnym namiętnym pocałunku.
Powrót do góry Go down


Namida Kirei
Namida Kirei

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 146
  Liczba postów : 1320
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyPon Lis 21 2011, 00:51;

Simon dawał mu tyle natchnienia... Zawsze, kiedy był tak blisko, w głowie Namidy kotłowały się miliony gorących myśli, które od razu chciałby przelać na papier, ale oczywiście to musiał zrobić później. Teraz były ważniejsze rzeczy do zrobienia. Pocałunki jego studencika mąciły mu w głowie. Nawet nie zauważył, kiedy stracił koszulę. Nie miał jednak zamiaru być dłużnym i także raz dwa zdjął z Simona bluzkę. Przesunął powoli dłońmi po jego ramionach, głaszcząc je delikatnie. Chociaż pocałunki były drapieżne, jego ruchy były naprawdę stonowane. Chciał powoli, przecież nie musieli się z niczym spieszyć.
Namida co rusz szeptał imię ukochanego... To było aż silniejsze, nie panował nad tym. Oczy miał zamknięte- i tak widział jedynie cień ciała chłopaka. Przesunął powoli dłonie w dół, na klatkę piersiową, wyczuwając pod opuszkami palców bijące serce. Uśmiechnął się nawet na myśl, że bije dla niego, i to wyjątkowo szybko. To w jakiś sposób sprawiało, że był... naprawdę szczęśliwy. Cudem powstrzymywał się, żeby nie zaśmiać się głośno! Ale to mogłoby zepsuć te chwilę. Dłonie zeszły nieco niżej... i choć Namida nic nie widział, to i tak otworzył oczy.
- Simon. - gdy powiedział jego imię głośniej, jego głos był bardzo ochrypły. Już chciał wygarnąć mu zwyczajnie, co sądzi o takim czymś... Nic tylko skóra i kości! ... ale zrezygnował. Westchnął głęboko, wiedząc, że teraz to i tak już nic nie zrobi... Może jedynie jak najczęściej swojego chłopaka dokarmiać. - Głupol z Ciebie... ale Cię kocham. - szepnął, schodząc powoli pocałunkami od ust, przez policzek na szyje i na obojczyki, obsypując je delikatnymi cmoknięciami. Nie mógł się nadziwić sobie samemu, że aż tak się zaniedbali obaj nawzajem... Musieli spooro nadrobić.
Powrót do góry Go down


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyPon Lis 21 2011, 15:28;

Simon oddawał się cały Namidzie. O boże, robili to za rzadko. Simon nie czuł się od dawna tka dobrze. W końcu miał wrażenie że wszystko jest tak jak powinno. Już zapomniał nawet o tym że Namida może odkryć jego mały kompleks. Całował, a za każdym razem gdy słyszał swoje imię wypowiadane w taki sposób, nieznacznie się uśmiechał, a serduszko biło mu szybciej. Jednak, gdy do jego uszu doszedł ochrypły głos, pełen wyrzutu nie trudno było mu się domyślić co wywołało taką reakcję. Policzki nieco go zapiekły, a ręce drgnęły. Gdyby nie następne słowa Namidy, pewnie zamknął by się w sobie, wyrzucił klucz do jeziora.:
-Ja ciebie też. Bardzo, bardzo mocno.- "Bardziej niż siebie" pomyślał jeszcze. Jednak nie powiedział. Bez sensu było niszczyć ta chwile, jakimś głupi rozważaniem. Oddał się rozkoszy totalnie, wplatając jedna z dłoni w włosy chłopaka, drugą umiejscowił na jego lędźwiach, upijając się każdą mini sekundą spędzoną z Ślizgonem.
Powrót do góry Go down


Namida Kirei
Namida Kirei

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 146
  Liczba postów : 1320
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptySob Gru 03 2011, 19:16;

Hmmm... Namiś lubił, kiedy Simon, może nawet też nieświadomie, dotykał jego wrażliwych miejsce... No i kiedy mówił te cudowne słowa. Na jego usta aż sam z siebie wpływał szeroki uśmiech. Teraz oczywiście nie było go widać, ale... a tam! Był szczęśliwy i już!
Jak na raz przypomniało mu się, że przecież oficjalnie są narzeczeństwem! No, prawie oficjalnie... Namida, mimo wszystko, nadal nie miał ani okazji, ani odwagi powiedzieć o tym rodzinie... Nie obawiał się reakcji nikogo, jak swojego ojca... Ten mimo wszystko liczył, że Namida przedłuży ród... Ale Ślizgon nie miał na to najmniejszej ochoty.
Składał delikatne pocałunki na klatce piersiowej swojego ukochanego, co rusz drażniąc ją lekko językiem. Wiedział, że... to z innej strony mogło "dziwnie" wyglądać. Że nie widzieli się taki szmat czasu, a zamiast pogadać i w ogóle jakoś... romantycznie spędzić czas, to myślą tylko o jednym. Ale to właśnie tęsknota robi z człowiekiem. Poza tym... Namida na samą myśl był tak napalony, że nawet gdyby ktoś wtargnął do pokoju, to by nie przestał.
Powrót do góry Go down


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyPon Gru 05 2011, 19:27;

Simon nie miał tego problemu. Jego siostry zawsze wiedziały ze z nim to jest coś nie tak. Więc nie obawiał się, że jak powie Natalie to szybko rozejdzie się to pocztom pantoflową. One go nie obchodziły. Już od dawna przestał sobie zaprzątać głowę tym, co pomyślą inni. Ba, nawet go nie obchodziło, co sobie pomyślą jego przyjaciele. Liczył się tylko Namida. Był jedyną osoba, która mogła na niego w jakikolwiek sposób wpłynąć. Może to zabrzmi desperacko, ale dla niego skoczyłby nawet z klifu. Całe jego życie, wszystkie wspomnienia zdawały się nieco zamazane dopóki nie poznał Namidy. Kto by pomyślał, że przyjaźń może przerodzić się w tak głębokie uczucie.
Tym sobie też nie zaprzątał głowy. Chociaż było w tym trochę racji. Nie, wróć. Nasi kochani panowie zawsze cieszyli się sobą najpierw fizycznie, a potem przechodzili do zaspakajania swojej psychiki. To było całkiem roztropne. Na przykład mogłoby się im troszku trudno gadać i tak dalej.
Simon się nie hamował. Nie potrafił, nie chciał. Z jego ust wydawały się przyjemne westchnienia, a dłonie, przyjemnie rozgrzane powędrowały ku spodniom ślizgana. Delikatnie acz stanowczo rozpiął guzik, rozporek, zsunął je w dół. Odurzenie alkoholowe zniknęło bez śladu, zostały dreszcze z podniecenia.
Powrót do góry Go down


Namida Kirei
Namida Kirei

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 146
  Liczba postów : 1320
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyPon Gru 05 2011, 21:52;

+18 ... mua ha ha ha 8D

To od razu było widać, że Simon już nie może się doczekać... Ale Namida też zaczynał robić się niecierpliwy. Niby z jednej strony myślał o jakiejś romantycznej atmosferze, delikatności i w ogóle... A z drugiej miał ochotę zwyczajnie zedrzeć w końcu z tego przeklęcie seksownego chłopaka ciuchy i po prostu go...! Usz, no, to było takie nie fair, że nie mógł go teraz zobaczyć! Miał gdzieś serio, czy faktycznie był tak wychudzony, jak Namida czuł pod opuszkami palców. Stęsknił się, a teraz nawet nie mógł na niego spojrzeć, dostrzegając jedynie zarysy ciała.
Pozbawiony spodni poczuł się nico mniej pewnie... To jednak nie powstrzymało go przed ściągnięciem również spodni Simonowi. Powoli zacisnął dłoń na jego penisie, chcąc jeszcze bardziej go pobudzić, ale jednocześnie nadal trochę się podrażnić. Jęki Simona sprawiały, że na jego usta wpływał szeroki, pełen satysfakcji uśmiech. Był dumny z siebie, że to jego przecież jest zasługa, o! A jeszcze sposób, w jaki on to robił, wydawał się taki... jednocześnie uroczy i seksowny. Sprawiał tylko, że Namida miał na niego jeszcze większą ochotę.
Powrót do góry Go down


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyWto Gru 06 2011, 09:14;

+18
Namida uzyskał zamierzany efekt. Przyjemne podniecenie rozlało się po ciele. Mimo że już dobrze znał dotyk Namidy, nie potrafił przywyknąć, za każdym razem reagował równie silnie jakby to był pierwszy raz. Faktycznie, nie mógł się doczekać. Z jego ust wydał się głośniejszy jęk, a klatka piersiowa podniosła się do góry pod wpływem głębokiego wdechu. Teraz nie było mowy o śnie, majkach czy kto tam wie. Namida był tu naprawdę, żywy, ciepły. I bez dwóch zdań oboje nie mogli się doczekać. Simon nie zamierzał leżeć bezczynie i przeżywać. W końcu byli tu dla siebie na wzajem, a nie tylko dla niego. Włożył dłonie z po bokach bokserek Namidy, jeżdżąc dłońmi po linii bioder. A pełne usta pochwycił w pocałunku. Chciał go jak najwięcej, więc absolutnie się nie hamował, a francuski pocałunek zapierał dech w piersiach nawet jemu. Z czasem zniecierpliwiony muskał palcami męskość swojego chłopaka. Mamusi, normalnie trudno sobie wyobrazić jak bardzo go pragnął...
Powrót do góry Go down


Namida Kirei
Namida Kirei

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 146
  Liczba postów : 1320
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptySob Gru 17 2011, 13:04;

+18

Z drugiej strony... Faktycznie cieszył się, że jest ciemno i że za bardzo go nie widać... Nie hamował się w ogóle właściwie, wdychał co chwila i jęczał, chcąc już jak najszybciej się dobrać do swojego chłopaka. Bo niby dlaczego miałby czekać? O niee, czekać, to mógł sobie wcześniej, zanim to się stało. Teraz nie miał zamiaru. Koniec tego dobrego! Czas na lepsze! Podniósł się nieco, rozbierając się już kompletnie, robiąc zresztą to samo z Simonem (straciłam rachubę, czy już się rozbierali czy nie XD) .
Z jednej strony czuł tak straszną ekscytacje, a z drugiej... bał się, kurde! Że się nie sprawdzi, czy coś, albo że nie usatysfakcjonuje Simona i że będzie jedna wielka klapa zamiast miłosnego uniesienia. Przecież MUSIAŁ się sprawdzić... Okropnie by się czuł, gdyby zawiódł Simona. Za nic tego nie chciał.
- Kocham cię. - szepnął, w końcu decydując się na to. Powoli wszedł w narzeczonego, jednocześnie składając mocny i namiętny pocałunek na jego ustach, przygryzając je lekko, wydając z siebie zduszony, gardłowy jęk.
Powrót do góry Go down


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptySob Gru 17 2011, 19:08;


+18
Ale że to już? Simon nawet nie zauważył, kiedy obaj leżeli już nadzy. Mało się zastanawiał nad tym, co może się wydarzyć. pewnie bez potrzeby by się stresował w ogóle, dupa by wyszył a nie coś miłego. Gdy usłyszał te dwa miłe słówka, które w ustach jego chłopaka brzmiały po prostu bajecznie, uśmiechnął się. Ba! Nawet szukał w mózgo- czaszce jakiejś błyskotliwej odpowiedzi. Ale nie zdążył nic wymyślić. To się już stało. I było przyjemne, bardzo przyjemne. Simon za nic w świecie nie chciał niczego zapomnieć z tego wieczoru. Krew w nim bulgotała z tego wszystkiego, miło szumiąc w uszach. Jęknął z rozkoszy, i położył dłonie na plecach swojego narzeczonego, unosząc biodra do góry. Myślał, że przysłowiowe „bycie na dole” sprawi, że będzie odczuwał jakiś dyskomfort psychiczny, albo coś. Ale nie. Chyba nawet bardziej mu się podobało. Jednak teraz nie był zbytnio zdolny do filozofowania. Jego bystry, krukoński mózgu kompletnie opętało podniecenie z ust wydawały się westchnienia, i głośniejsze jęki. Zapomniał nawet przez chwile jak się nazywa, liczyło się tylko to niezwykłe uczucie…
Powrót do góry Go down


Namida Kirei
Namida Kirei

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 146
  Liczba postów : 1320
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyCzw Gru 22 2011, 12:07;

+18

To... było niesamowite uczucie. Ciężko je nawet opisać słowami! Wiedział już, że seks z Simonem jest czymś wyjątkowym, ale... w tej chwili to juz wykraczało poza jego wszystkie wyobrażenia! Ciało Simona, nawet, jeśli wychudzone, było teraz strasznie gorące i Namida nie mógł się nim dosłownie w pełni nacieszyć. Było mu go tak cholernie, tak strasznie mało!
Przed sobą samym, tak gdzieś w głębi serca przyznawał się, że mimo dominującej natury, odpowiadało mu bycie "na dole"... Ale zwalał to na karb tego, że uwielbiał, kiedy poświęcano mu całą uwagę.
I on poświęcał teraz całą swoja uwagę Simonowi. Pieścił jego usta w czułym pocałunku, co rusz jednak schodząc na dół, aby zostawić na szyi małe malinki. Był kiepski z matmy, ale naliczył, że zrobił ich już z jakieś 8. Jego narzeczony albo będzie zachwycony tym gestem, albo będzie zakrywał szyje szalem przez jakiś tydzień. Tak czy tak, Namida był z siebie dumny, słysząc, że Simonowi się podoba. On sam zresztą się z tym nie krył, wydając co rusz głębokie jęki, czując, jak pożądanie kompletnie odbiera mu hamulce i czując, że, niestety, jest tak podniecony, że to nie zajmie długo, żeby doszedł.
Powrót do góry Go down


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyCzw Gru 22 2011, 22:44;

+18
Czy seks z ukochaną osoba nie jest najlepszą rzeczą na świecie? Nie. Dobry seks z ukochaną osobą to najlepsza rzecz pod słońcem słońca. Simon chciał zapamiętać tą chwile jak najlepiej, jak najdłużej. A przynajmniej podświadomie chciał. Bo jego świadoma część mózgu skupiała się tylko i wyłącznie na rozkoszy, jaką dawała ta cała sytuacja. Każdy kolejny czuły pocałunek na jego szyi, sprawiał że temperatura jego ciała wzrastała znacznie. Tak Simon myślał tylko o tym żeby to trwało jak najdłużej.
Jego dłonie błądziły szaleńczo po całym ciele Ślizgona, a usta nie pozwalały się nawet na chwile oderwać tym drugim ustom. Jęki, wzdychanie, zapach potu dwóch rozpalonych ciał. To były główne bodźce jakie odbierał mózg Krukona. Wiedział że spełnienie jest blisko. A jego ciało to pokazywało. Po szerokich plech, klatce piersiowej, nogach przebiegały przyjemne, gorące dreszcze. Z ust wychodził najróżniejsza słowa, głównie po hiszpańsku, przeplatane imieniem ukochanego. Biodra unosiły się do góry, chcąc jeszcze więcej. Nigdy, przenigdy nie było mu tak dobrze…
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptySro Lut 08 2012, 23:16;

Desiree niepokoiła się. Nie wiedziała co się dzieje, tęskniła za Tristanem. Byli razem na feriach, tam mieli spędzać ze sobą każdą wolną chwilę a tutaj co? Ich wyjazd trwał kilka tygodni, a oni ni spotkali się ani razu. Dlaczego, co się działo? Ślizgonka przez cały czas chodziła po miasteczku, po domu w górach, w którym mieszkali i...nic. Po prostu nic. Zniknął jak kamień w wodę. Nadszedł dzień wyjazdu, który to wprawił ją w dobry humor. No bo przecież teraz, w karocy musi go zobaczyć, prawda? Ale...nie było go. Des wariowała, szalała bez niego. Teraz, gdy po tych dwóch tygodniach razem, uwierzył w jej miłość...nagle zniknął. Chodziła po wszystkich pokojach i pytała o niego ludzi, ale nikt go nie widział. Tak jakby go wcale tu nie było. ale przecież był, widziała go, umiechnęła się do niego kilka sekund przed tym jak weszła do swojego pokoju, która dzieliła z kilkoma znajomymi jej ludźmi. Od tamtej pory go nie widziała. Ale do jej głowy przyszła myśl, że może nagle musiał wyjechać, a teraz czeka na nią w zamku i jak już się spotkają to przeprosi ją, że nic jej nie powiedział, a ona mu wybaczy i wszystko będzie dobrze. Tak, na pewno tak będzie. Uspokojona czytała więc sobie podczas podróży książkę, nie pozwalając żadnym pesymistycznym myślom krążyć po swojej głowie. Po dwóch godzinach dotarli na miejsce. Spodziewała się, że Puchon będzie na nią czekał tuż na progu, w końcu wiedział kiedy i o której wracają. Nie było go. Desiree nie odzywając się do nikogo pobiegła do lochów, odłożyła bagaże i ruszyła na poszukiwania. Nie dbała o to, że wygląda dziwnie łażąc po korytarzach i wszystkich salach wykrzykując imię chłopaka. Nie widziała go prawie miesiąc, a gdy się kogoś kocha to to wygląda prawie jak wieczność, a przynajmniej tak człowiek się czuje. Wędrowała po zamku już ładnych parę godzin, i nic. Kamień w wodę. Kurwa, Tristaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaan, gdzie jesteś? Proszę, proszę, błagam, znajdź się, powiedz, że to głupi żart, bardzo głupi, nie śmieszny wcale, gdzie jesteś? Zaczynało ją to wszystko denerwować, nie wiedziała co się dzieje, tęskniła jak diabli, chciał w końcu go zobaczyć, okrzyczeć, że się przed nią ukrywał, pocałować, powiedzieć, że go kocha...Tak, tego potrzebowała, a w zamian dostała zupełnie coś innego...Przechodziła właśnie przez szóste piętro, zajrzała do klas, do Sali Artystycznej, może gdzieś tam się zapodział, aż dotarła do pokoju marzeń. Tam zatrzymała się na dłużej. Na pewno by go tam nie spotkała, wiedziała, że to miejsce stało się dla niego przeklęte, ale darzyła je pewnym rodzajem sentymentu. To tam poszli po pamiętnym spotkaniu na Krużgankach, tańczyli, całowali się...Było dobrze, tak cholernie dobrze, aż coś jej totalnie odbiło i uciekła. A mieliby o tyle więcej czasu... Do dziś pluła sobie w brodę za tamto wydarzenie w połowie grudnia. Przez chwilę patrzyła na adapter stojący w kącie...pamiętała, słuchali wtedy Beethovena i jego utworu dla ukochanej Elizy. Jakże wtedy było jej cudownie, czuła, że jest Elizą swojego Beethovena, Izoldą swojego Tristana. Będą musieli tu kiedyś przyjść, namówi go do tego. Może trafią na te same poduszki co wtedy...na jej usta wpłynął lekki uśmieszek zwiastujący to, że myśli o przyszłych wydarzeniach w tym pokoju, a były one baaaaardzo miłe. No dobrze, Desiree, wychodź z tego pokoju! Musisz poszukać swojego ukochanego, powiedzieć mu, że go nienawidzisz za to głupie zniknięcie, że kochasz za wszystko inne! Chodź. Wyszła więc z Pokoju Marzeń i ruszyła dalej cały czas rozglądając się za siebie. Powoli zaczynało ją to wszystko męczyć, ale nie mogła się poddać. Nie teraz. Będzie go szukać tak długo, aż go znajdzie. Najpierw da mu w twarz, wykrzyczy jak bardzo się martwiła, a potem pocałuje. Tak, tak zrobi jak go zobaczy. Zapadał już zmierzch, na korytarzach było coraz mniej ludzi, ale ona uparcie szła dalej. W pewnej chwili zauważyła sowę. Nieznaną sowę siedzącą na parapecie za oknem i patrzącą najwyraźniej na nią. Ktoś do niej napisał? Ale kto i po co? Szybko podeszła, otworzyła okno i przejęła liścik. Nie otwierając go ruszyła przed siebie rozglądając się za cichym miejscem, do którego mogłaby wejść by spokojnie przeczytać list. W końcu dotarła do jakichś drzwi, otworzyła je i weszła. Ciemno jak w grobie, to była pierwsza myśl jaka ją naszła. Pomieszczenie to rozświetlała tylko jedna, świetlista kula unosząca się nad ziemią. Jeśli dobrze pamiętała nigdy nie była w tym pomieszczeniu. Ale słyszała o nim, znane było jako Sala Końca. A ta kula...ponoć rozbijała się, gdy przychodził tam ktoś dla kogo coś się skończyło. Ale teraz nie miała prawa się rozbić. Bo oto dla Des kilka tygodni temu rozpoczął się nowy etap w życiu. Jest zakochana i szczęśliwa. A na Tristana poczeka, nawet i dwa miesiące! Czuła, że on jest tego wart, wiedziała o tym. Usiadła na jednej z poduszek w kącie pomieszczenia i otworzyła list. Rozpostarła papier i zaczęła czytać. Po pierwszym razie jej oddech zwolnił? Czy to żart, kolejeny głupi żart?

Wyjechałem.
Kocham cię mocno lecz nie mogłem cie zabrać ze sobą.
Nie martw się o mnie. Nigdy o tobie nie zapomnę.
Najlepiej będzie jak zapomnisz o mnie, bo nigdy nie wrócę .
Wybacz mi za wszystkie przykre chwile i dziękuje ci za te wspaniałe.
TP.

Tak, to był głupi dowcip Puchona a on sam zaraz tu wejdzie i powie, że przeprasza i że kocha. Prawda? Przeczytała te zdanie jeszcze kilka razy nie mogąc przestać. Palcem dotknęła liter napisanych jego własną ręką, tym cudownym, niemal kaligraficznym pismem. Powoli dotarł do niej sens tych słów, choć nadal uważała to za żart, głupi żart. Wyjechał...nie wróci...nie zapomni...kocham cię... Do jej oczu napłynęły łzy, których nie mogła, nie chciała powstrzymać...Nie, to nieprawda, kłamstwo, on nie wyjechał, on tu jest, kocha ją, ona go kocha, jutro się spotkają i wszystko będzie w porządku. Nie mógł ot tak sobie wyjechać. Nie mógł!!! Gdzie i po co??? Przecież mówił...że kocha ponad życie, że nic nie jest ważne tylko ona, że nigdy jej nie zostawi, że to ona stanowi sens jego istnienia, że tylko dzięki niej i dla niej żyje...A teraz wyjechał i nie wróci. I jak tu wierzyć facetom, no jak?! Desiree chciała z nim być, teraz, na zawsze. Wiedziała, że to ten jedyny, była tego pewna. Mieli być razem tak długo jak będzie trwał świat. A teraz została sama...Bez Tristana. Bez jej Tristana, który stanowił teraz część jej duszy, który był jej tlenem, potrzebowała go by istnieć. A on wyjechał, zostawił ją i wyjechał. Wyjechał, naprawdę wyjechał. Już go nie było, a ona miała pozostać z tą świadomością do końca życia. Aileen Desiree Weaver wybuchnęła płaczem, tak głosnym, tak rozpaczliwym...Krztusiła się swoimi łzami, powietrzem, które nagle stało się dla niej za ciężkie. Padła na podłogę uderzając o ziemię. Ale nie odczuła upadku, w jej głowie widniała tylko jedna myśl, jedno zdanie. Wyjechał. Ta myśl męczyła ją, wdzierała się w każdy zakamarek jej duszy, sprawiała takie cierpienie, jakiego jeszcze nigdy nie zaznała, ba!, jakiego jeszcze nikt nie zaznał. Jej ukochany rycerz, jej Tristan odszedł i nie wróci. Serce zamarło. Skurczyło się w sobie i zniknęło by nigdy nie powrócić. Ona nie miała już serca. ON był jej sercem, jej duszą, wszystkim co miała. Znali się tak krótko...ale czy czas jest miernikiem miłości? Czy to uczucie potrzebuje jakiegokolwiek miernika? Nie, zdecydowanie nie. Świat runął. Nie było już Desiree. Był tylko jej cień, jej duch, ciało umarło,przestało jej słuchać. Została zburzona, ten list zniszczył wszystko. -N-nnie...to nieprawda. To nie jest, KURWA, prawda...-wycharczala z trudem. Wypowiedzenie tych kilku słów było trudne, tak cholernie trudne. Ale musiała. Musiała podtrzmywać swoją wiarę w to, że Tristan jest tu, w zamku, że jej nie zostawił. Wiedziała, że okłamuje samą siebie, miała tego świadomość, pozostały jej jeszcze resztki rozsądku, w głębi duszy wiedziała, że Puchon nie zażartowałby sobie w ten sposób. Ale musiała. Musiała wierzyć. Inaczej już by jej nie było. A może już jej nie ma? Nie wiedziała co jest prawdą, a co klamstwem. Wszystko zlało się w jedną całość...Ból, tęsknota, miłość, niedowierzanie..Desiree chciała po prostu zniknąć. Zniknąć z tego globu, który stracił dla niej jakiekolwiek znaczenie, nie miał już żadnej wartości. Kolejne minuty dłużyły się coraz bardziej. Ile już ich minęło od końca jej świata? Pięć, dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt, sto? A czy to ważne? Zegar się dla niej zatrzymał. To był koniec. Koniec. Pośród spazmów szlochu wyłoniła tylko dźwięk. Dźwięk rozbijającego się szkła. Podniosła głowę, która ważyła teraz minimum tonę i spojrzała przed siebie. Kula, ta sama kula, kótra unosiła się wcześniej w powietrzu rozbiła się. Potwierdziła tylko cierpienie dziewczyny. Tak. Nadszedł koniec. Koniec tej pięknej bajki, w której ostatnio żyła. Aileen i Tristan. Tristan i Aileen. Tristan i Desiree. Desiree i Tristan. Tyle kombinacji a znaczyły one jedno. Miłość, uwielbienie, jedność, wszechobecną radość. Ona i on. Razem mieli przetrwać wszystko. A co teraz? Nic, została ona sama z tym szałem, z tym bólem jaki ogarnął ją po jego odejściu. Niezrozumieniem dlaczego tak się stało, dlaczego teraz? Czemu nie wziął jej ze sobą? Przecież bez niego nic już nie było. Stanowili jedność, nierozerwalną jedność, która jednak została rozerwana. Z ust Ślizgonki wyrwał się jęk. Jęk pełen bólu, miłości, tęsknoty, niedowierzania, rozpaczy. Zaczęła się trząść i wić, jakby jej dusza miała zaraz opuścić jej ciało, jakby już się do tego szykowała, a nie mogła. Uderzyła parę razy głową o ziemię, rozbiła ją sobie, aż pokazała się krew, która zlepiła jej włosy, ale nie przeszkadzało jej to. Ból fizyczny nie mógł równać się z bólem psychicznym, z bólem rozrywającym jej duszę na strzępy, pochłaniającym ją od środka. Ostatnimi siłami przypomniała sobie słowa, które ktoś powiedział jej kilka tygodni temu, a których wtedy nie przyjęła do wiadomości, bo były zbyt nierealne.
A jeżeli już nie wróci? Jeżeli to okaże się końcem, to naprawdę, chciałabyś widzieć go teraz, udającego jak to bardzo cie kocha i po jakimś czasie cię zostawia, jakby nigdy tego nie robił? Chyba lepiej że odszedł i robi to odseparowując się od ciebie. Tamta Gryfonka...Lilly...przewidziała coś co właśnie się stało...To wszystko jej wina, jej sprawka... Czy rzeczywiście tak było? Nie spotkał się z nią, bo wiedział, że niedługo odejdzie i nie chciał sprawić jej więcej bólu? Desiree zawyła żałośnie, obejmując rękoma kolana i zwijając się na podłodze z bólu. Nie mogła dłużej sobie z tym poradzić. Czuła zimno, zimno ogarniające od wewnątrz,i nie mające nic wspólnego z temperaturą pomieszczenia, nie, to ją przerastało, nie da sobie rady, musi...musi...Słabła coraz bardziej, płacz odbierał jej resztki sił, jej oddech stawał się coraz bardziej płytki, a to wszystko...treść listu widziała przed oczami, mimo, ze były one zamknięte...Wyjechałem...Kocham cię, ale nie mogłem cię ze sobą zabrać. Nie zapomnę o tobie...nie wrócę...Wybacz, dziękuję...Najlepiej będzie jak zapomnisz... Kompletnie zwariowałeś?! Nie, nie zapomnę o tobie. Pamięć twojej osoby zostanie na zawsze we mnie, sprawiając mi niewyobrażany ból. Będziesz moim najbardziej bolesnym, ale najwspanialszym wspomnieniem. Będę tęsknić, płakać, błagać los, żebyś wrócił...Zawsze będę cię kochać Tristanie Paladinie.

Koniec. Koniec pięknej bajki, koniec dziejów współczesnego Tristana i Izoldy...

Powrót do góry Go down


Cornelia Somerhalder
Cornelia Somerhalder

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak
Galeony : 1616
  Liczba postów : 2144
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2503-cornelia-somerhalder
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4053-corin-somerhalder#120896
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyNie Lut 12 2012, 13:26;

Corin biegła przez zamek mocno ściskając w dłoni dosłownie chwilę temu napisany list. Jej zamaszyste, zazwyczaj ładne pismo z serduszkami nad „i” teraz było niedbałe. Cała kartka zawierała sporo skreśleń i kleksów od pióra. Nie zauważyła nawet, że na kartce widniało kilka słonych kropelek. A przecież ona prawie nigdy nie płacze. Ale jak mogła wytrzymać kiedy targało nią tyle przeróżnych uczuć, które ostatnio spotkanie z Lilly dodatkowo wyrzuciły na wierzch. Przez to wszystko kiedy go pisała naprawdę bolało ją serce. Wspomnienie o Ramiro, o momentach kiedy naprawdę pragnęła się do kogoś przytulić było zabójcze. Tęsknota powoli ją wykańczała. Serce biło mocno kiedy to wybierała się we wszystkie znane im miejsca żeby tylko go odnaleźć. Nawet wróciła na Słowacje, ale i tam nie było nawet śladu po chłopaku. Tak po prostu zniknął niczym bańka mydlana. I równie łatwo pękło jej serce.
Mogła mówić ludziom wszystko. Uwierzyli bez problemu, że wcale nie tęskni. Nawet Lilly myślała, że Corneli już wcale nie zależy, że jej to tak nie boli. W końcu przyjaciółka sama to jej zarzuciła. Czy właśnie tak było? Nie! Całkiem na odwrót jak widać. W końcu inaczej nie pozwalałby na to, by obecnie jej policzki pokrywały mokre ślady. Ale już nie płakała. Łzy już dawno się jej skończyły.

Proszę nie mów muszę odejść, tyle jeszcze na nas czeka.
Nawet jeśli to, co było już nie wróci.
Nawet jeśli dziś już nic nie znaczy zostań, bo jak nikt przynosisz mi powietrze.


Pędziła nie mogąc się doczekać momentu, kiedy dotrze na wierze. Z błoni, gdzie pisała list było trochę daleko. Dlatego nic dziwnego, że zmęczyła się już będąc ledwo na pierwszym piętrze. Potem szła już coraz wolniej i wolniej. Aż w końcu zmęczona kucnęła, potem usiadła na środku korytarza i przytuliła do siebie mocno list. Jej szczurek bardzo szybko zrozumiał, że jego pani nie ma już siły. Siły na nic. Wyszedł z kaptura zielonej bluzy, którą miała na sobie, a do której dołączyła czarne rybaczki i zielone trampki. Wyjął z rąk Corin ów list i sam prawie od razu pobiegł by wysłać ów papier za pomocą jakiejś sówki. Mądre zwierzątko.
Dziewczyna położyła się na środku korytarza. Tak po prostu tam leżała. I nuciła jedną z piosenek, które dobrze znała.

Płaczę do pustych ścian - co za wstyd
Byłam z kimś jakiś czas, nieważne już
Czuję, że wokół mnie nie kocha nikt
Czuję, że zawsze już będzie tak.

Kilka osób minęło ją patrząc na nią jak na jakąś wariatkę. Nie dziwiła im się. Ale nikt nie zainteresował się tym, w jakim jest stanie. Jak bardzo jej się chce spać. I pewnie w pewnym momencie otuliłby by ją ramiona Morfeusza gdyby nie to, że usłyszała łkanie. Jakże rozpaczliwe i głośne. Dochodzące z jednego, jedynego miejsca. Od jednej osoby. Sala Końca.
Cornelia z początku się nie zainteresowała. Miała własne problemy. Ale... Ale kto ją lepiej zrozumie jak nie ktoś, to przeżywa to samo? Chciała się komuś wygadać, ale wiedziała też, że w obecnym stanie najlepiej może pocieszać ludzi, bo wie jak się czują. Instynktownie wstała i ruszyła w stronę drzwi. Kiedy je otworzyła zobaczyła w środku dziewczynę. Znała ją. Kojarzyła ją z libacji alkoholowej na Slowacji... Wtedy, kiedy Ramiro zobaczył ją z Finnem. Zacisnęła pieści. Czy dokładnie wszystko musi się kojarzyć z tym... Z tym... Ughm! W tym momencie była już jednocześnie wściekła i zrozpaczona. Miała ochotę zacząć walić głową w ścianę tak, jak on niegdyś pięściami w drzewo. A nuż jeśli stanie jej się krzywda, to on wróci. Może to był najlepszy pomysł? Może sala końca była do tego najlepszym miejscem?
Nie wiedziała dokładnie co stało się owej dziewczynie. Ale naprawdę widok był żałosny. Miała nadzieję, że ona nie wygląda na aż tak przygnębioną. Może tą dziewczynę spotkało zdecydowanie coś gorszego? Jednak co może być straszniejszego niż utrata jedynej osoby, którą obdarzyło się czymś więcej niż przyjacielskością i to zdecydowanie czymś więcej. Co może być gorszego niż tęsknota do pocałunków?

Jednego dnia jak w niebie 
A zaraz potem było źle
Ja chyba oszaleję 
Mym uczuciem bawisz się!


- Cześć – Szepnęła cicho brązowowłosa spoglądając na dziewczynę, której szczerze mówiąc nie darzyła sympatią. Uznała ja niegdyś za napuszoną ślizgonkę. Teraz będąc w opłakanym stanie mogły się nawet dobrze dogadać. Uśmiechnęła się jednak wyszło to tak sztucznie, że było widać, że w ogóle jej nie jest do śmiechu. Opierała się o ścianę. Wolnym krokiem ruszyła w stronę dziewczyny. Kiedy była już przy niej klęknęła na podłodze i położyła łonie na kolanach. Nic więcej nie mówiła. Nie wiedziała, co ma powiedzieć.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyNie Lut 12 2012, 13:51;

Wyjechałem...wyjechałem...wyjechałem... Dlaczego, powiedzcie mi, dlaczego? Dlaczego ktoś mówi, że kocha, że żyje tylko dla ciebie, że bez ciebie umiera, że jesteś dla niego wszystkim, że żyje dzięki tobie, że bez ciebie będzie jak ciało bez krwi, kieszonkowiec bez rąk, dlaczego w takim razie odchodzi?! Desiree pamiętała jego każde słowo. I te na krużgankach, i te w pokoju marzeń, życzeń, i te na dachu...Gdybyś dała mi szansę zacząłbym kręcić w drugą stronę światem by zobaczyć twój uśmiech. Dała mu tą szansę, a on co? Tak po prostu ją zmarnować, zostawiając ją i powodując niewyobrażalną wręcz rozpacz. Fakt, wyglądała żałośnie. Trzęsła się jak osika, łapczywie łapała oddech, jak gdyby była rybą wyjętą na brzeg, skulona wyglądała jak mała, bezbronna dziewczynka. I tak właśnie się czuła. Od łez piekła ją cała twarz, gardło bolało coraz bardziej, od szlochu i jęków jakie z siebie wydawało. Brak Tristana sprawił jej iście fizyczny ból, który miał trwać i trwać i trwać...Ich bajka się skończyła. Nie było już Tristana i Izoldy, nie było nawet Tristana i Desiree. Była tylko pustka i żal. Dziewczyna nie czuła nawet gniewu. Nic już nie czuła. Tylko płakała, płakała, płakała...aż usłyszała skrzypnięcie otwieranych drzwi. Natychmiast usiadła obejmując przy piersi zgięte kolana i wpatrując się w dziewczynę. Przez łzy prawie wcale nie widziała, ale jakimś cudem zdołała ją rozpoznać. Pamiętała. Impreza na Słowacji, Latif Dugmesi, ona, jakaś studentka, Puchon i ten, no...Ramiro. Gryfonka nie wyglądała dobrze, wbrew przeciwnie. Widać było, że i ją spotkało coś złego. Ale Des byla zbyt przejęta swoim własnym bólem by się tym przejąć. Cześć? A co to zna...a, już wie. Teraz trzeba by jeszcze odpowiedzieć. Co się na takie coś odpowiada? Spierdalaj? Nie, to nie to chyba. - Cześć. -jęknęła Ślizgonka przed kolejnym spazmem szlochu jaki ją opanował. Wyjechał, wyjechał, wyjechał
Powrót do góry Go down


Cornelia Somerhalder
Cornelia Somerhalder

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak
Galeony : 1616
  Liczba postów : 2144
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2503-cornelia-somerhalder
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4053-corin-somerhalder#120896
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyNie Lut 12 2012, 14:06;

Zniknął. I go nie ma. I nie będzie. Czy jedynym rozwiązaniem nie będzie życie dalej? W końcu każda kobieta dobrze wie, że faceci od zawsze byli tylko bezuczuciowymi świniami. Nigdy ich nie obchodziło to, co się będzie działo z drugą stroną. Kiedyś widziała nawet sytuację, kiedy chłopak zerwał z dziewczyną w momencie Nowego Roku, gdy ta mu życzyła, żeby zawsze już byli razem. Bo się po prostu znudził. Czy Ramiro znudził się nią? Czy Tristian znudził się Des? Możliwe. Jednak czy nie łatwiej byłoby je zostawić i zostać tutaj? Wolałaby patrzeć jak Rami chodzi z każdą inną dziewczyną, nawet z Lilly. Byle by tylko wiedziała, że z jej ukochanym... Już nie jej... W każdym bądź razie chciałaby tylko dowiedzieć się, czy wilkołak nie ma jakiś większych problemów. Ponownie mocniej zacisnęła pięści, tym razem leżące na kolanach. Pozwoliła, żeby długie zadbane paznokcie wbijały się w jej skórę pozostawiając na niej bolesne, czerwone ślady.
Czy Desire ją rozpoznała? Pamiętała ją? Zdawało jej się, że tak. Cornelia uniosła jedną z dłoni i założyła za ucho swój kosmyk, który nie miał zamiaru się tam długo utrzymać i prawie odraz wrócił na twarz. Opuściła głowę pozwalając, by długie do pasa włosy zasłoniły jej twarz. Zastanawiała się, co może powiedzieć. Obie były najwyraźniej zdolne tylko do tego jednego, krótkiego „Cześć”. Nie była wstanie sklecić zdania, które nie zaboli albo jedną albo drugą. Jednak coś musiała przecież wymyślić. Cisze nie jest przyjacielem w takich sytuacjach. Atmosfera bowiem zdawała się być tak toksyczne, że mogła zabijać gorzej niż pęknięte na dwie połówki serce.
- Ty też kogoś straciłaś, prawda? Kogoś ważnego... I też masz ochotę popełnić samobójstwo, ne? - Zamiast pocieszenia z jej ust wydobyło się tylko i wyłącznie stwierdzenie faktu. Jej zdaniem to nie był dobry pomysł. Może jednak powinna pozostawić milczenie? Bo jej głos był rozpaczliwy, jąkała się. A i po jej policzku spłynęła kolejna łza rozmazując na nim czerń resztek tuszu do rzęs jakie się jeszcze zachowały.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyNie Lut 12 2012, 18:14;

Zniknął? Zniknął. Nie ma go? A no nie. Ale nie wróci...Salazarze, błagam, spraw by wrócił! (tak btw, mam zamiar go namówić żeby za kilka miesięcy wrócił Tristanem, ale nic mu nie mów jeszcze xD) Desiree nie chciała żyć dalej, nie bez niego. Najgorszy był fakt, że mimo iż nie znała go długo, i zanim zrozumiała pewne rzeczy, minęło mnóstwo czasu, zbyt dużo, zbyt dużo czasu zmarnowali zanim na powrót zeszli się ze sobą. I za mało chwil spędzili za sobą. Bo cóż znaczą dwa tygodnie w porównaniu do całego życia, które mogli spędzić razem. W sumie to nie wiem ile by ze sobą byli bo Des jest nieobliczalna i niestała no ale dobra. Faceci to świnie, prawda. Wcale nie liczą się ze zdaniem swoich partnerek. A jeśli chodzi o powód odejścia mężczyzn obu dziewczyn...Ślizgonka nie uważała by Tristan mógł się nią znudzić. Nie zapowiadały tego jego wyznania jakie wobec niej czynił przez cały okres ich związku. Gdyby potrafiła teraz logicznie myśleć, a nie potrafi bo akurat wypłakuje sobie oczy, to pewnie uznałaby, że powód odejścia jest bardziej skomplikowany. Może coś mu się stało, może...no nie wiem, ale na pewno nie wyjechał tylko dlatego, że z nią zrywa bo mu się znudziła, czy że kocha inną. To nie byłoby w jego stylu. Musiał mieć inny, ważniejszy powód. Tak na pewno. Desiree nie wiem czy wolałaby aby Tristan tu został i spotykał się z inną. Zapewne od razu zabilaby tamtą drugą obdarzając ją najgorszymi wyzwiskami jakie istnieją. Była teraz na tym etapie rozpaczy, że nie widziała dla siebie innego miejsca jak przy nim i odwrotnie. On powinien być z nią. A jeśli nie...to mógł chociaż podać powód swojego wyjazdu. Nie martwiłaby się tyle o niego. Tak, ona taka była. Bardziej się o niego martwiła niż wkurzała, choć może i powinna bo w końcu zerwał z nią listownie i porzucił. Po chwili płacz tak ją zaabsorbował, że zapomniała o towarzyszącej jej Corin. Wciąż opierając się o ścianę i obejmując kolana głowę oparła właśnie na nich przykrywając się wlosami. I oczywiście nadal szlochała. Ale teraz już nie głośno i rozdzierająco. Nie miała na to siły. Czuła się tak jakby miała nie móc mówić przez tydzień. Cały czas drżąc od przenikającego od środka zimna płakała rzewnie nie mogąc się uspokoić. Na razie miała szczerze w dupie, to że ktoś na nią patrzy i to, że właśnie burzy swoją powszechną opinię napuszonej ślizgonki. Ale każdy ma chwile zwątpienia i prawo do rozpaczy, bolu, cierpienia...Każdy. Desce (Des-Deska, hehe xD) osobiście pasowala cisza przerywana tylko jej szlochem. Przynajmniej w tej chwili. Chciała sobie spokojnie pocierpieć, tak aby nikt o tym nie wiedział. A kto tak zna Gryfonów, może ta laska rozgada w jakiej sytuacji widziała naszą Desiree. W końcu panna Weaver już byla świadkiem plotkarstwa Lwów. Bowiem nie miała wątpliwości iż to właśnie jedna z Gryfonek, a mianowicie pewna Eveline zauważyła ją z Tristanem tego dnia gdy spotkali się na krużgankach i rozgadała plotkę, że Des się z nim spotyka. Ta dziewczyna już od dawna totalnie ją wkurwiała. Ona i ta jej różowa farba, którą Desiree została potraktowana na Haloween. Ale nic to. Ail w istocie nie była w stanie sklecić żadnego sensownego zdania. Dlatego gdy Cornelia się odezwala ona tylko podniosla wzrok ukazując skrzywioną bólem twarz, rozmazany makijaż i załzawione oczy. Na pytanie tylko pokiwała glową. Nie była w stanie odpowiedzieć. Straciła kogoś ważnego...Dopiero teraz gdy Gryfonka wypowiedziała to na głos dotarło to do Desiree tak naprawdę. Straciła go, ona naprawdę go straciła...Pociągnęła nosem nie pozwalając sobie w tej chwili na wybuch płaczu jaki ją opanował. -Tak, i nie wiem co tu jeszcze robię...powinnam od razu pójść na wieżę...-mruknęła Des, cichutko chlipiąc. I potem zupełnie irracjonalnie, wcale nie myśląc, podała dziewczynie list od Puchona. Czyżby chciała podzielić się swoim bólem? Dlaczego? Czyżby uznała, ze ta dziewczyna wie co ona czuje, bo sama przeżywa to samo? -Mój chłopak...Tristan...po prostu...-odszedł. dodała w myślach. Słowo to wciąż nie mogło przejść jej przez gardło, w którym nadal tkwiła gigantyczna gula uniemożliwiająca jej zarowno oddychanie jak i mówienie. Ponadto mówiła tonem tak rozpaczliwym, że aż krajało się serce. Zauważyła, że tamta dziewczyna zachowuje się tak samo, i również płacze. Poczęła się w nią intensywnie wpatrywać próbując się uspokoić. Ale nie wyszło. Wciąż płakała i trząsła się niemiłosiernie czując wewnątrz siebie ogromny, przeszywający resztkę jej serca, która jeszcze pozostała. Reszty już nie było. Tristan ją zabrał.
Powrót do góry Go down


Cornelia Somerhalder
Cornelia Somerhalder

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak
Galeony : 1616
  Liczba postów : 2144
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2503-cornelia-somerhalder
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4053-corin-somerhalder#120896
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyNie Lut 12 2012, 19:55;

/ To jeszcze namów go do powrotu Ramirem :D Bo Corek bez niego umiera T.T :D/

Co natomiast miała powiedzieć Cornelia? Spotkała się z nim zaledwie kilka razy. Już dosłownie w pierwszym momencie się całowali! To było dla niej nienormalne. To było nie do przyjęcia. W końcu mimo iż była uzależniona od seksu, to jednak nie robiła tego z przypadkowymi chłopakami. I tak samo ważne były dla niej pocałunki. A wtedy jedno spojrzenie sprawiło, że rozpłynęła się niczym masełko na ciepłej grzance. I potem nie chciała już być blisko nikogo innego. Bo nikt inny jej tak nie przytulał. Nikt inny jej nie głaskał w taki sposób. W nikogo innego ustach jej imię „Cornelia” nie brzmiało w ten sposób. A propos tego to była jedyna osoba, której pozwalała do siebie mówić w pełnym jego wydźwięku i nie wszczynała co chwila awantury mimo iż jej naprawdę się nie podoba to imię w pełnej formie. Wiele cech odznaczało tylko Ramiro. I dlatego tak bardzo jej na nim zależało. Dlatego tak o nim walczyła. I dlatego jego strata nawet jeśli nie znali się zbyt długo była dla niej aż tak bolesna. Jakby przez jej serce momentalnie przeszło tysiące igieł.
- Tristian... Spotkałam go na feriach... Tak mi przykro – Odpowiedziała jej, kiedy skończyła czytać list, który podała jej koleżanka. Na taką wiadomość czekała. Chociaż tyle. To by sprawiło, że przestałaby się martwić. I te dwa słowa. Skoro czuł do Desire coś takiego... Jak można? Jeszcze w taki sposób zostawiać. Gdyby chociaż pokazał, że mu nie zależy. Pewnie czułaby się lepiej. Albo gdyby wyjaśnił.
- Jedziemy na tym samym wózku – Tylko tyle jej powiedziała. Ona nie mogłą jej przecież nic pokazać. Wypatrywała w kierunku drzwi. Jakby miała nadzieję, że lada chwila wpadnie tu albo krukon, albo chociaż skoro nie on, to jednak będzie to jakaś przypadkowa sówka z listem. Jak ona bardzo pragnęła jednej kartki, gdzie byłoby nagryzmolone byle jak kilka słów, które rozjaśniłyby obecną sytuację. Póki jednak to się nie dzieje Corn z dnia na dzień zaczyna nienawidzić mężczyzn. Z każdą chwilą czuła do nich coraz większe obrzydzenie. Lesbijką zdecydowanie nie zostanie, w końcu jest kimś w rodzaju homofoba, ale planowała już sztuczne zapłodnienie, a potem wychowywanie sobie dzieci w spokoju. Wtedy przynajmniej nikt jej nie zrani po raz kolejny. Dlaczego tylko i wyłącznie jej brat był dobry? Tylko on nie pozwalał na to, by cierpiała. Cała reszta osób, które kochała co chwila przysparzała jej ogromnego bólu. A tak! Jest jeszcze Finn. Ale... Finn to nie to samo. No i z nim też ostatnio zaczyna mieć ograniczony kontakt. Nie wiedziała czy to jest związane z tym, że jest między nimi ostatnio bariera ze względu na tą różnice homoseksualizm i homofobia. Może to były jeszcze jakieś czynniki? Może znowu coś zrobiła źle? Bo tylko to nasuwało się w jej głowie odkąd ktoś jej mocno uświadomił, że ona dość często rani ludzi i robi to naprawdę bardzo mocno nawet, jeśli wcale nie ma takiego zamiaru.
Tak. U Corneli też zdecydowanie wyznania Ramiro nie zapowiadały tego. W końcu jeśli nie kocha się dziewczyny, to jak można jej mówić tak pięknymi, wierszowanymi słowami coś całkiem innego? Jak można tak dotykać osobę, którą się chce zostawić. Jak można w taki sposób całować kogoś, na kim w ogóle nie zależy. Nie da się. Trzeba byłoby być naprawdę świetnym aktorem... Ale osoby, którą się kocha nie zostawia się bez wyjaśnień! Nie pozwala się na to, by wstrząsał nią taki ból! Chociaż się z nią żegna... Dlaczego więc Rami... Ten Rami, który chciał dla niej jak najlepiej wyrządził jej i Lilly takie świństwo. Lil też go lubiła. Ba, może również była w nim zauroczona tak samo. Może nawet bardziej, bo obie znają go w tym samym stopniu? Ale Gryffonka nie przeżywała tego samego. Nie mogła przeżywać tego samego. BO ON JEJ NIGDY NIE POWIEDZIAŁ, ŻE JĄ KOCHA!
Nie wytrzymała natłoku myśli, jakie naprowadził na nią ten pokój. Jakie naprowadziła na nią atmosfera. Nie dała rady znieść spokojnie tego wszystkiego. Szczególnie, że patrzała na Desire będącą w podobnej sytuacji. W momencie jej oczy ponownie zrobiły się mokre. Ale nadal starała się uśmiechać. Smutno się uśmiechała. I ona trzymała swoje uczucia na wodzy. Dławiła się uczuciami. To ją zatykało. Tworzył ów jej gardle wielką gulę, która sprawiała, że wszystko co mówiła było ciche i przygaszone. Ona cała była przygaszona. To nie jest ta dziewczyna, która na libacji alkoholowej śmiała się, dla zabawy pokazywały wszystkim na około to, że chce pocałować kumpla. To nie ta kobieta śmiejąca się z wszystkich plotek i mająca je gdzieś. Cornelia pęka. A spod pokrywy wychodzi coś nowego. Coś, co wcześniej nie pojawiało się jeszcze na świecie. Coś, co nie było wesołe i przyjemne. Wyobrażam sobie to jako ciemnego duszka, który ogarnia jej serce, całe ciało od wewnątrz nie dając jednak żadnych efektów poza jej ciałem. Przynajmniej na razie. Nie licząc tego, że jej oczy zawsze ukazywały wszystkie emocje. A teraz były puste. One nie miały żadnych uczuć.
- Ogarnij się dziewczyno... - Szepneła tonem zimnym, pozbawionym uczuć. Corin zawsze miała dwie strony. Wesoła panienka z czerwonego domu oraz to, co się właśnie pojawiło. Czysta ślizgońska natura, albo nawet gorzej. Dużo gorzej można by rzec. Tak.. Tak jak w momencie ataku na Elenę. Nie... Wielokrotnie mocniej.

Nawet najzacieklejsza bestia zna choć cień litości.
Ja nie znam,
Więc bestią nie jestem...


- Nie można niszczyć sobie życia przez jednego faceta. Jest ich jeszcze w cholerę na świecie – Powiedziała to, co było dla ich obu oczywiste. O dziwo to stwierdzenie jej tym razem nie zabolało. Powoli w ogóle przestawało ją to boleć. Niegdyś Lilly uczyła ją maskować emocje. Corn udoskonaliła tą metodę. Ona się ich wyzbywała w całości. Ale tylko w skrajnych przypadkach. I to był właśnie taki przypadek.
- To nawet zabawne. Bawią się tobą jak lalką, żeby potem zrobić nagłe puf! - Zaśmiała się cicho, ale w cholerę zimnie i ironicznie. To było tak przesycone jadem, że bazyliszek to przy niej się może schować. Położyła się na ziemi i kiwała głową w te i z powrotem oglądając sufit. Ona nadal nienawidzi tej sali. Szepty obijają się od ściany sprawiając, że czuła się jak osaczona mała dziewczynka. Ale czy teraz to jest ważne? Już nic nie jest ważne. Wszystko ma głęboko w dupie.
- Żyjemy dalej. Nie ważne czy samemu czy z kimś. Trzeba się bawić... Bawić na całego. Yay... - Nawet jej zazywczaj niesamowicie radosny wydźwięk w tym momencie był pozbawiony jakiegokolwiek szczęścia. Był raczej obojętny. Dziewczyna wykierowała w drzwi różdżkę, którą odzyskała niedawno. Wypowiedziała niewerbalnie zaklęcie „Accio”, po czym zaraz przy niej znalazły się dwie butelki ognistej Whisky. Wysunęła jedną w stronę dziewczyny uśmiechając się już nie smutno, a sarkastycznie.
- Żeby pożałowali... Tak bardzo jak to tylko możliwe – Wypowiedziała słowa swojego toastu i przytknęła swój trunek do ust biorąc sobie porządnego łyka. Plan na wieczór? Spije się i doczołga się do pokoju śpiewając średniowieczne ballady. Potem zwymiotuje gdzieś, zaśnie a rano będzie miała potwornego kaca.
- I huj facetom w dupę. Szczególnie tobie Ramiro.. Wal się – Dodała już tylko i wyłącznie do siebie.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyWto Lut 14 2012, 18:54;

Czekanie sprawia ból. Zapomnienie sprawia ból. Lecz nie móc podjąć żadnej decyzji jest najdotkliwszym cierpieniem. A Desiree nie mogła podjąć żadnej decyzji, nie było jej to dane. Mogłaby za nim lecieć, moglaby napisać list...Ale po co? Teraz i tak bylo już za późno. Chłopak był teraz zapewne cholera wie gdzie na końcu świata. Ciekawe czy chociaż o niej myślał...Mówił, że nigdy o niej nie zapomni...Ale mówił też, że ona jest dla niego wszystkim, że ją kocha, że nigdy jej nie zostawi, że bez niej nie ma dla niego życia, że bez niej umrze, że...mówił jej tyle pięknych rzeczy, przez te dwa tygodnie ich związku, na Krużgankach, w Pokoju Marzeń...Ale odszedł. Mimo tego wszystkiego co jej wyznawał. Nie zdziwiłabym się więc gdyby się okazało, że szybko o niej zapomni choć obiecał, że tego nie zrobi. Desiree zaczęła się zastanawiać czy tak właśnie czuł się Tristan gdy zostawiła go wtedy w PM. Czy też tak bardzo płakał, czuł się tak podle...Nie rozumiała tylko jednego. Skoro czuł się tak jak się czuł gdy go porzucila to dlaczego ją samą skazał teraz na ten sam ból? Przecież wiedział z własnego doświadczenia jak boli gdy zostawi cię ktoś najważniejszy na świecie...Więc czemu to zrobił? A Desiree była teraz nawet w gorszej sytuacji niż on wtedy. Tristan mogł wtedy, choć z daleka, na nią popatrzeć, nacieszyć się jej widokiem, wiedział gdzie ona jest, co robi, jeśli chciał mógł z nią nawet porozmawiać. A ona? Została sama martwiąc się o niejgo jak głupia.
Ślizgonka i Puchon też nie znali się długo, ale dłużej niż Rami i Corn. Własnie dlatego Des tak bardzo cierpiała. Gdyby nie chodzili ze sobą więcej niż wtedy w grudniu pewnie nawet nie odczuła jego braku. Ale teraz...Ponownie go pokochała, ponownie mu zaufała, sto razy bardziej niż przez tamte dwie godziny. A on...jakby miał to za nic! Rzucił ją! Zachował się jeszcze gorzej niż ona wtedy, serio.
Mimo tego wszystkiego nie mogła się na niego złościć. Żywiła do niego miłość tak czystą, tak mocną, nie skalaną żadnymi podtekstami, gierkami...po prostu był dla niej wszystkim. Nawet teraz nie mogłaby się na niego gniewać, po prostu by nie mogła. Nikogo innego tak nie kochała, nikt inny tak jej nie całował, tak na nią nie patrzył, tak jej nie dotykał...Chłopak był wyjątkowy, pod wpływem jego spojrzenia ta dumna i pewna siebie Desiree stawała się miękka niczym roztopione masło na toście. Przy nim stawała się inną dziewczyną, nie piła, nie ćpała, nawet nie była na żadnej imprezie! Ale nie robiła tego z przymusu, dlatego, że on tego chciał czy coś, do niczego jej nie zmuszał. Po prostu będąc z nim nie potrzebowała żadnych używek. On był jej miłością, jej narkotykiem, jej tlenem, jedynym czego w życiu potrzebowała! Mogłaby nawet ze wszystkiego zrezygnować i teraz byleby tylko jeszcze raz go zobaczyć.

W innym życiu sprawiłabym, byś został, żebym nie musiała mówić, że jesteś tym, który odszedł, tym, który odszedł...

Tak bardzo chciałaby go zobaczyć w chwili gdy podejmował decyzję o wyjeździe. Móc go powstrzymać, wyjechać z nim...cokolwiek. Byleby tylko być przy nim wtedy. Gdyby spotkał się z nią nie odszedłby.

Chłopak zaczął odchodzić. Brązowowłosa patrzyła za nim coraz bardziej nie mogąc się powstrzymać od płaczu. Łzy leciały z jej oczu już ciurkiem, pozwoliła im spokojnie spływać po jej twarzy. Już tęskniła za Tristanem, mimo że jeszcze go widziała. Wiedziała, że to że poszedł to dobra decyzja, w myślach dziękowała mu za to. Sama zapewne nie mogłaby się na to pierwsza zdobyć. Musiałby ją chyba zepchnąć z dachu żeby się oddaliła. Ale jej serce znowu nie słuchało rozsądku. Płakało z rozpaczy, momentami przestając nawet dawać o sobie znać. W ostatniej chwili pod wpływem impulsu podjęła decyzję. Ok, mogą się rozejść, mogą się więcej już nie spotkać ale...NIE TERAZ!! Jeszcze nie. Przecież dopiero niedawno przyszedł....-TRISTAN!- krzyknęła za nim rozpaczliwie. Nie mogła pozwolić by poszedł sobie właśnie w tym momencie. -Nie idź!- po tych słowach opadła bezwładnie na ziemię. Nie patrzyła na niego. Nie wiedziała czy się zatrzymał, czy jej posłuchał. Ale zaraz podniesie głowę i zobaczy czy Tristan jest czy nie. W tej chwili czuła, że jesli Puchon sobie poszedł ona nie ma już po co żyć. Była bliska rozpaczy. Miała zamiar tu zostać i umrzeć. I tak nie było sensu ciągnąć tego co zwało się życiem.... Podniosła wzrok dopiero gdy poczuła czyjś dotyk na swoim policzku,. Jej serce od razu się uspokoiło. Został.

Przypomniała sobie ich spotkanie na dachu. Wtedy powstrzymała go przed odejściem. Dzięki temu kolejne tygodnie były najszczęśliwszymi tygodniami w jej życiu. Pamiętała, że tamtego dnia żałowala tego spotkania. Ale teraz chciałaby wrócić do tamtych chwil, jeszcze raz go ujrzeć, pocałować, zobaczyć jego uśmiech...Płacząc zapomniała nawet o tym, że nie jest sama. Ale po chwili Gryfonka się do niej odezwała oddając jej list. Przez chwilę Desiree nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Tamta dziewczyna widziała się z nim? Ale jak to? Ona, obca osoba, jej było dane zobaczyć chłopaka zanim wyjechał, a ona, Desiree, jego dziewczyna, nie miała takiej możliwości??!! To nie fair!! Ciekawe czy już wtedy...czy już wtedy myślał o tym żeby ją opuścić, zostawić. Przygotowywał się do tego już w tamtym momencie? Całkiem możliwe. Ślizgonka spojrzała na towarzyszkę krzywo i ze zdumieniem. -Ale jak to? Ty go widziałaś? Kiedy, gdzie, jak wyglądal, co mówił, co robił, co ty mówiłaś, co robiliście? -wyrzucała z siebie pytania niczym pociski. Chciała się dowiedzieć co robił chłopak w ostatnich dniach przed wyjazdem. Chciała wiedzieć wszystko co nie dane jej było widzieć na własne oczy. -Wiesz...przed wyjazdem na ferie chodziliśmy ze sobą dwa tygodnie. Było wspaniale, nawet nie wiesz jak....Na wyjeździe planowaliśmy spędzić ze sobą wolną chwilę, mieliśmy się bawić, zwiedzać...Ale nie widziałam go ani razu. Nie wyobrażasz sobie co czułam, jak bardzo tęskniłam...Szukałam go wszędzie, czekałam, martwiłam się jak głupia...A on zniknął jak kamień w wodę. Dopiero dzisiaj dostałam ten list.- mówiła Desiree. Nie wiedziała po co to robi. Zwierzała się praktycznie obcej dziewczynie. Ale potrzebowała tego jak cholera. Potrzebowała się wygadać, wyrzucić z siebie wszystkie smutki, żale, zapewne mówiłaby to sama do siebie jakby Cornelia nie przyszła. Na tym samym wózku...Tak, zdecydowanie. Ale było coś co je różniło. Corin i Ramiro nie znali się dlugo, parę dni zaledwie, dziewczyna na pewno nie zdążyła poczuć do Krukona tego co Des poczuła do Tristana. Ta para nie miała szans tak bardzo się pokochać i poznać, mimo tego co Gryfonka by mówiła na temat ich miłości. Sytuacja Ślizgonki była o wiele poważniejsza. Ale z drugiej strony ona chociaż miała list, a Corn nie miala nawet tego. Spojrzała na towarzyszkę. Dziewczyna ta miała łzy w oczach. Wyglądała zupełnie inaczej niż Desiree ją zapamiętała, to fakt. Ale..po chwili coś w jej twarzy zaczęło się zmieniać. Stała się...poważna i zimna, jakby bez uczuć. Ale to była przykrywka, chęć odreagowania. Weaver znała ten stan, dlatego to poznała. I nie zgadzała się z dziewczyną. -To prawda. Jest ich w cholerę. Ale obie wiemy, że dla nas liczy się tylko ten jeden. Zarowno dla mnie i dla ciebie. Mimo, iż może jesteśmy wściekłe i zrozpaczone,ze nas zostawili, może chcemy odreagować...Ale każda z nas gdyby ukochany wrócił byłaby wniebowzięta, szczęśliwa i od razu wybaczyłaby mu wszystko co zrobił. Przynajmniej ja bym to zrobiła. - powiedziała zimno Desiree. Była pewna tego co mówi. Chciałaby by Tristan wrócił, inni faceci wcale się dla niej nie liczyli, nie teraz, nie dzisiaj, nie w tym życiu. I to nie one niszczyły sobie życie. To oni je im zniszczyli.
-Puf...Wiesz...zasługiwalam na to żeby mnie zostawił. Ja mu zrobilam to samo. Nie byłam go godna. Nie zasługiwałam na niego. Był zbyt miły, zbyt dobry, zbyt kochany...a ja to ja...I szczerze, to nie mam ochoty zyć dalej, nie wyobrażam sobie, że mogłabym się kiedyś bawić czy śmiać...Po prostu sobie tego nie wyobrażam. Może jestem masochistką, ale nawet nie przeszkadza mi to że cierpię. W pewnym sensie sobie na to nie zasłużyłam.Zastanawiam się, jak długo jeszcze będę tak cierpieć. Może pewnego dnia, za kilkadziesiąt lat – jeśli ból zelży kiedyś na tyle, żebym mogła lepiej go znosić – uda mi się ze spokojem wspominać te kilka krótkich tygodni składających się na najszczęśliwszy okres w moim życiu. Wspominać, wdzięczna za to, że poświęcono mi choć trochę czasu. Że dano mi więcej, niż prosiłam, i więcej, niż na to zasługiwałam. Cóż, może pewnego dnia ma być mi dane tak to oceniać. Ale na razie...- przerwała wypowiedź w pół słowa zwieszając głowę by po chwili ją podnieść. Na widok lecących butelek rozszerzyły jej się źrenice. Przejęła alkohol i od razu upiła zbawienną Ognistą. Na razie przestała się martwić i płakać. Może gdy będzie już u siebie, w dormitorium ,to znowu zacznie. Rozpacz i smutek były tak jakby osobiste, wolała przeżywać je w spokoju. Słysząc toast skrzywiła się lekko. Ta dziewczyna była dziwna. Nie tak zachowuje się osoba, która naprawdę cierpi, tęskni i kocha. Więc Desiree wzniosła własny toast, tylko dla siebie. Najprawdopodobniej Cornelia nawet nie słyszała wyszeptywanych przez nią słów:
-Twoje zdrowie Tristan...gdziekolwiek jesteś wiedz, że tęsknię i nigdy o tobie nie zapomnę. Nie rozumiem dlaczego to zrobiłeś ale...Kocham cię. - wraz z tymi słowami podniosła ponownie butelkę i upiła kolejne parę łyków.
Powrót do góry Go down


Cornelia Somerhalder
Cornelia Somerhalder

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak
Galeony : 1616
  Liczba postów : 2144
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2503-cornelia-somerhalder
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4053-corin-somerhalder#120896
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyWto Lut 14 2012, 22:04;

Ból sprawiają przede wszystkim osoby, na które trzeba czekać. Chociaż nie zawsze. Czasem człowiekiem bujają mieszane uczucia. Z jednej strony jest smutny, że tęskni. Z drugiej strony szczęśliwy, że tęsknić może. Jednak gdy ta osoba znika i nie ma już zamiaru wrócić jest inaczej. Całe niebo przysłaniają ciemne chmury, a słońce zdaje się już nigdy nie mieć szansy poza nie wydostać. Pada deszcz. A dziewczyna stoi na środku mugolskiej autostrady. Bosymi stopami na zimnym betonie. I myśli tylko o tym, że jeśli nie zabije ją ten tir, którego dwa światła migają jej z oddali to zamarznie. Więc i tak osiągnie swój cel. Czy tak czuła się Cornelia? Z początku. Właśnie jak taka kobita będąca w mokrej białej sukience niczym duch na przepaści między sensem życia a sensem umierania. A chwilę później rozdzierający ból serca. Tak, to ten moment. Nie auto, nie światło. Beton rozpadający się pod stopami i niszczący jej wszelkie plany i przewidzenia.

- Nam i tak by się nie udało. - Powiedział szeptem, który tylko ona mogła usłyszeć. 
- My po prostu nie możemy być razem. - Powiedział szeptem. Czy zdecydowanym? Chciałby żeby tak było.
- Wtedy kiedy się spotkaliśmy. - Zaczął szeptem. - Była to noc kończąca pełnie księżyca. Dla tego byłem taki słaby fizycznie, i emocjonalnie. Dla tego wyglądałem na chorego. Dla tego nie możemy być razem. 
- Dziękuje za pobudkę, lecz chciałbym się jeszcze nieco zdrzemnąć. Jeśli to wszystko czego od de mnie chciałaś. - Wyszeptał, i zamknął ponownie oczy.
- Dlaczego tutaj przyszłaś? Wiesz kim jestem. I musisz wiedzieć, że to nie może się dziać. To nie ma prawa bytu! 
- Bo mi nie zależy. - Wysyczał, najwyraźniej już zmęczony.
- Nigdy nikogo nie prosiłem, by ktoś trwał przy mnie. Pewnie dla tego, oprócz siostry, nie posiadam nikogo. Ciebie też nie będę o to prosił.
- Tylko przy tobie, czuje się tak jak kiedyś. Jak wolny niczym nie spętany człowiek. Odzyskuje wole walki, i chęć do życia. Gdy cie ujrzał, wiedziałem że jesteś "inna" I choć w ostatnim czasie, zachowywałem się nie jednokrotnie jak skończony pajac i kretyn. By nie powiedzieć debil. I mimo że próbowałem cie odtrącić, sprawić byś mnie znienawidziła. To ty jednak byłaś przy mnie. Ja ciebie potrzebuje. Potrzebuje cie jak tlenu. Potrzebuje cie by dalej żyć. Trafiłaś prosto do mego serca, i chociaż to się wydaje niemożliwością, to jesteś fundamentem mojego świata. Który zawali się, bez ciebie. 
- Jeżeli zechce odejść. Nie zatrzymam cię. Nie będę cie także nękał swą obecnością. Chce jedynie, byś wiedziała. Byś odtąd zawsze wiedziała że nigdy, o tobie nie zapomnę. 
- Rozumiem... - Wyszeptał, obracając kolejną kulkę ze śniegu. Jego głos, i sposób w jaki to powiedział, bardziej wyrażało."Za daleko zabrnęłaś, byś mogła powiedzieć bym się jebał. czego się boisz? Że przyjdę w pełnie i dokonam zemstę? Aż taki zły się wydaje... "Coś takiego, mniej więcej było ukryte, pod zwykłym słowem.
- CORNELIA!! - Wydarł się jeszcze mocniej. Teraz chłopak nie przypominał samego siebie. Przypominał zwierze. Dosłownie. Jego oczy, które i tak przypominały szarość nieba. Były pozbawione jakichkolwiek uczuć. Jakiegokolwiek ciepła.
Ucałował ją w policzek i odwrócił się. Otworzył drzwi, po czym je zamknął. Musiał jeszcze porozmawiać z Cornelią. Także ukucnął na przeciw niej, i mówił szeptem tak, by teraz to tamta dziewczyna nie usłyszała co mówi.
- Co kol wiek się zdarzy, i tak będziesz w moim sercu. Tak jest i koniec. Lecz teraz błagam cie, byś zajęła się swą przyjaciółką. Ona jest wyjątkowa. Wasza przyjaźń jest wyjątkowa. Nie przekreślaj tej przyjaźni, z mojego powodu. Nie jestem tyle wart. - Uśmiechnął się delikatnie, lecz czule i odszedł. 


Tylko, że ona naprawdę cię wtedy chciała pokochać bałwanie. Mówiła prawdę. Tak strasznie chciała, żeby między nimi było coś więcej. Ale czy to mogło mieć sens? Czy to wszystko mogło się udać? Zdecydowanie nie. I miał świętą rację mówiąc to niegdyś. To nie mogło się udać. Nie miało prawa się udać... A on to wszystko zniszczył. I rozsypał w niepamięć swoim żałosnym, pewnie nieprzemyślanym zniknięciem.
Trzeba zrozumieć jego. Każdy mężczyzna to po prostu kolejna świnia. Chce cie wykorzystać i opuścić. Bo przecież, czy gdyby tak nie było, to miałaby aż... Niech policzy. Trzy osoby na kącie, z którymi lądowała w łóżku i niewiele więcej ich łączyło. Cyril, Jiri... Chociaż byli dobrymi znajomymi i Jasper. No z nim się niby przyjaźniła, ale tak czy siak ta sytuacja była wielce niezdrowa. Ale w momencie ich zostawiała po kolei dla Ramiro. A teraz? Nie ma go. Nie miał prawa. A ona musiała teraz odbudować całe to swoje żałosne pozbawione sensu życie.
- Właściwie – Zaczęła słysząc pytania jak pociski. Niewiele pamiętała z tamtego dnia. Miała wrażenie, że nie powinna niczego mówić. Ale chyba Desire miała prawo i obowiązek do pewnej świadomości tego, co robił ten gnojek przed zostawieniem prawdopodobnie najlepszego, co go kiedykolwiek spotkało.
- Ćwiczył w lesie coś tam. Ukradł mi szczura. Kłóciłam się z nim o tego futrzaka. Gadaliśmy o walkach. I poszedł – Mruknęła wyliczając zdarzenia, jej zdaniem bardzo mało istotne, na palcach. Wydawało jej się też wtedy, że chłopak był stale nad czymś zamyślony. Nie wnikała w to, chyba. Naprawdę niewiele pamiętała z tamtego dnia. Ogólnie jakoś mało ważne rzeczy jej się zamazywały. Ale kto by pomyślał, że ślizgonka zakocha się w takim puchonie, który wkurzał nawet ją? Świat schodzi na psy.
Dziewczyna westchnęła i zaśmiała się cicho.
- Trzeba przyznać, pomysłowe. Powinnam zacząć to stosować. Będę moich zużytych kochanków rzucać listownie – Powiedziała to takim tonem, jakby to nie była poważna i bolesna sprawa, a dziecięca zabawa. Nie ten, to tamten. A jak nie ten, to ten. Takie sobie rzucanie kolorową piłeczką i sprawdzanie kto złapie i nie będzie chciał oddać i będzie trzeba mu wyrwać, a kto po prostu z chęcią będzie rzucał dalej.
- Od ra-zu wy-ba-czy-ła... - Powtórzyła za nią sztucznie pukając do rytmu paznokciem. Zamyśliła się chwilę. Wyobraziła sobie dokładnie tą sytuację.

- Nie znam słów, które pozwolą ci wybaczyć. Lecz posłuchaj tych, którymi pragnę tłumaczyć. - Wyszeptał, nadal się nie zbliżając. Po woli, jego ręka zbliżyła się do jej ramienia, dotknął go delikatnie, czule. Nie chciał już walczyć, udawać i odrzucać. Nawet jeśli już nie ma szans, musiał to powiedzieć. 
- Ja myślałem że jestem nieśmiertelny. Zapomniałem że przecież jestem wam potrzebny. Łatwo odejść, bez podania ręki. I zostawić tych, którzy będą za mną tęsknić. Znasz mnie przecież... Proszę cię, nie miej do mnie żalu. Wybacz mi że tak głupio, postąpiłem. Wiem że myślałaś, że powrócę za chwilę. Nie chciałem tak. Teraz wiem, że przy tobie mam swój własny świat. Chce podnosić wzrok codziennie rano. Widzieć świat, takim jakim go zapiszesz. Uwierz mi że zrobię by nie było ci źle. Codziennie będę obok ciebie, nawet gdy nie będziesz widzieć mnie. Gdybym mógł... Zatrzymać wszytko to co przemija... Wybrałbym nieśmiertelność chwili. Bo moje uczucie do ciebie, przetrwa cała wieczność. - Chłopak mówił szeptem, tak cichym. Że wydawało się iż to jedynie letni podmuch wiatru. Jego ręka opuszkami palców, gładziła jej ramię. Nie odwracał jej do siebie. Nie chciał jej spłoszyć, nie chciał też jej do niczego zmuszać. Wiedział że dziewczyna zechce odejść, lecz musiał jej to wszystko powiedzieć. 


Oh ale chwileczkę, czy tego już kiedyś nie było? Było. I co zrobiła. Rzuciła mu się w ramiona z pocałunkiem. O jakie to było romantyczne! Zasrany poeta od siedmiu boleści. Zamknęła na chwilę oczy by po chwili spojrzeć na Desire swoim... Nowym, nieprzenikliwym spojrzeniem. Gdzież się podziało zwierciadło uczuć tak przejrzyste jak tafla wody.
- Gdyby wrócił. Uderzyłabym go w twarz – Odpowiedziała jej krótko i bezbarwnie. Tak, na pewno by to zrobiła. A czy tym razem te jakże romantyczne słowa wywołały by w niej jakikolwiek skutek, który by wyrósł ponad wściekłość? Już nie. Ramiro, dla niej już nie istniejesz. Jesteś martwy. Prawie jak Elenka. Może i ciebie to spotka? Ha. Byłoby zabawnie. To dopiero wyzwanie. Zabić wilkołaka...Może zacznie na nie polować? Adrenalina i te sprawy.
- Jesteś naiwna jak dziecko – Ponownie tylko zimny komentarz nie mówiący kompletnie nic więcej na temat obecnej sytuacji. Tak uważała. Dała się przekonać facetowi do tego, że jest ponad nią. I to gadanie o godnym niegodnym. Żałosne. Każda kobieta jest godna tego, kogo sobie zaskarbi. A faceci są tak głupi i uważają się za panów wszechświata i za tych, którzy to niby coś znaczą. A tymczasem kobiety sobie bez nich poradzą... Nie licząc tego, że są milutką, cieplutką zabaweczką do seksu.
Wypiła naraz jedną czwartą butelki. Odetchnęła zadowolona i zamruczała cicho jak kociaczek. Inaczej wygląda cierpienie, a inaczej pozbycie się cierpienia i wszystkiego innego. Były różne. Podobna sytuacja, chociaż każda myśli, że jest w gorszej. I inne reakcje na nieszczęście. Może miałyby szansę się dogadać. Ale co by to dało, gdyby obie tylko smęciły? Lepiej, że jedna się żali a druga przemilcza. Idealna wzajemność.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyPią Lut 17 2012, 19:01;

Nikt nie jest wart Twoich łez, a ten kto jest nigdy Cię do nich nie doprowadzi...mugolskie powiedzenie. Nic dziwnego, że tak cholernie nieprawdziwe. Można by powiedzieć, że jest zupełnie inaczej. To właśnie dlatego, że nam na kimś zalezy, ten ktoś jest dla nas ważny to przejmujemy się nim i płaczemy, gdy coś się nie powiedzie. A gdy ktoś jest nam zupełnie obojętny, to po co marnować na niego swoje łzy?
Desiree tęskniła, tak bardzo tęskniła, że sprawiało to jej fizyczny ból. Pragnęła by Tristan się teraz pojawił, przeprosił ją za to, ze śmiał ją zostawić i że nie pokazywał się przez tamte kilka tygodni. Byłaby na niego wściekła, wściekła, że przez niego cierpiała, że się martwiła...ale szybko by zapomniała, uważałaby, że ważne że wrócił. Może to i bylo głupie i naiwne, ale nie mogłaby inaczej. Przyjęlaby go z powrotem, nie zapominając jednak o tym zdarzeniu i uważając na chłopaka, a nuż zrobi jej to znowu? Ale nic takiego się nie działo. Wyglądało na to, że zniknął na dobre, a Ślizgonka czuła się z tym niezwykle...dziwnie. Dotychczas to ona opuszczała i znikała pozwalając by porzucona osoba cierpiała albo i nie. A teraz...to Desiree stała w deszczu zapłakana trzymając pożegnalny list, już rozmiękły od opadających na niego kropel, zarówno spowodowanych atmosferycznym opadem jak i łzami porzuconej dziewczyny. Ciemność, z daleka światła latarni, nie obejmujące jej swym zasięgiem. Pusto, na środku ulicy tylko ona....Najeżdża samochód...Nie ucieka przed nim, chce by ją potrącił, by zabił...Bo bez Niego i tak nie ma już po co żyć. Iście romantyczna w swoim znaczeniu sceneria, idealnie opisująca uczucia Desi. Tylko, że ona nie stoi na ulicy, nie nadjeżdża samochód...Musi uporać się samodzielnie z tym co ją spotkało albo zakończyć życie na zawsze. Którą drogę wybierze? Nie wiem...Jeszcze...
Desiree z wyczekiwaniem słuchała slów Cornelii. Może jej relacja naprowadzi ją na jakiś trop? Dowie się co, gdzie robił, wykalkuluje o czym myślał, czy już planował ją zostawić, moze dowie się dokąd wyjechał? Nie uważała jakoby Gryfonka nie miała obowiązku jej tego wszystkiego mówić. To był w końcu jej chłopak, prawie, że jej własność! Musiała wiedzieć co się z nim działo wtedy gdy nie było go przy niej. -Ukradł ci szczura? -spytała siląc się na to by ukazać w swoim głosie zdziwienie, które faktycznie czuła, ale zauważyła, że ma problem z uzewnętrznianiem uczuć. Kolejna rzecz, której pozbawił ją Puchon. Nie wiedziała co tak naprawdę się tam wydarzyło, więc była zaskoczona. Tristan przeciez nie mógłby niczego ot tak sobie ukraść. -Walki...właśnie, on jest zawodnikiem MMA! Może tam gdzieś, w swoim Miami ma jakieś walki czy coś i musiał wyjechać. Może...no nie wiem, kurde, może być wszędzie, walki odbywają się przecież na całym świecie. Ale...po co, do cholery, od razu rzucać szkołę?! Mógł mi powiedzieć, pojechałabym z nim jeśli juz musiał wyjeżdżać...Powalczyłby, powalczył a potem byśmy wrócili...Nie można ot tak sobie rzucać edukacji...-mówiła gorączkowo Desiree tak jakby do siebie. Wątpiła by interesowało to Cornelię. I szkoda, że dziewczyna tak mało pamiętała. Może Ślizgonka wywnioskowałaby z tego wszystkiego więcej. Świat schodził na psy...Nie wiem, możliwe...A panna Weaver zakochała się w nim tak jakby bezwiednie, wcale nie chciała. Po prostu stało się i już. (Yay, doprowadziłam do tego, że świat schodzi na psy, jestem z siebie dumna :face: xD)
-Taaa, zajebiście pomysłowe...- powtórzyła po dziewczynie smutno. Według niej nie było to ani trochę zabawne. -Lepiej tego nie rób...Listownie jeszcze bardziej boli...A rzucać i dobijać można na tyle sposobów...-dodała Desiree jakby w zamyśleniu. Wiedziała co mówi, sama przecież to robiła dawnymi czasy bardzo często.
- No cóż, może nie od razu. Nikt nie wybacza czegoś takiego w jednej chwili. Zapewne nawet jakby wrócił i bylibyśmy razem nie zapomniałabym o tym do końca życia, zbyt boleśnie to przeżywam by zapomnieć...-zamilkła na chwilę wyobrażając sobie tą sytuację. Ale niczego nie mozna być pewnym dlatego po chwili dała sobie z tym spokój.
- Nie dziwię się. Nie wyglądasz mi na grzeczna i łatwo wybaczającą. A czy ja bym to zrobiła swojemu Tristanowi...Nie wiem, na razie sobie tego nie wyobrażam. Zależy ile czasu minęłoby od chwili gdy mnie zostawił. - stwierdziła spokojnie. Corin jak widać szybko pozbierała się po Krukonie i już planowała polowanie na niego. No ciekawe, nie powiem. Łowca wilkołaków...no, Gryfonko, bierz pistolet z srebrnymi nabojami i jazda. To na pewno podnosi adrenalinę, niewątpiwie, ale osobiscie wolałabym być łowczynią wampirów. Słysząc opinię na swój temat tylko wzruszyła ramionami. Może i była naiwna, nie wie tego, kieruje się po prostu swoim bólem i miłością. A to jak jest postrzegana...ma to gdzieś, niech dziewczyna sobie myśli co chce. Jej sprawa.
Siedziały przez chwilę w milczeniu popijając whisky. Desiree chciała się dowiedzieć co się stało z Corin i Ramiro, ale czuła, że jeśli tamta zaczęła mogłaby nie wytrzymać i myśląc o swoim nieszczęściu, podobnym do jej,wybuchnęłaby płaczem. A nie chciała się poniżać i pokazywać z tej gorszej, słabszej strony, już wystarczająco Gryfonka widziała wcześniej. Dlatego nie naciskała by tamta zaczęła mówić. Milczenie było teraz jakby bardziej zbawienne i kojące. Desiree dopiła swoją butelkę i zerknęła za okno. Musiało być bardzo późno, a ona dawno nie paliła, i trochę już miała na to chęć. Wiedziała też, że dziś nie zaśnie. Czuła się jakby nie miała już nigdy spać. Ale musiała wrócić do dormitorium. Tam siądzie i...nie wiem, zapewne będzie wspominać chłopaka i miłe chwile jakie przebyli. Wydawało jej się nierealnym by miała kiedykolwiek o nim zapomnieć i myśleć o czym innym. Wstała odstawiając pustą butelkę. -Dzięki za Whisky i za rozmowę. Miło było, ale pójdę już, pózno się zrobiło. Trzymaj się i...powodzenia. -kiwnęła głową i skierowała się ku drzwiom w ręku ściskając list, list, który zakończył wszytko i zniszczył wszystko. Będąc już na korytarzu odpalila papierosa i zaciągając się od niechcenia ruszyła pustym, ciemnym korytarzem ku lochom.

Powrót do góry Go down


Dominic Esteban Lind
Dominic Esteban Lind

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 108
  Liczba postów : 253
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyCzw Cze 07 2012, 11:32;

Dominic zdecydowanie zszedł z siódmego piętra na piętro szóste. Doskonale wiedział, gdzie chce iść. Nie odwracał się i nie nasłuchiwał. Nie sprawdzał czy dziewczyna za, nim pójdzie czy nie. To był wyłącznie jej wybór. Jej decyzja.
Dominic wszedł do Sali i rozejrzał się. Nikłe światło z kuli sprawiało, że, ledwo dostrzegał zarysy czegokolwiek. Podszedł do kuli zdecydowanie i spojrzał na wprost niej. Ta zaś rozpadła się oświetlając na moment całe pomieszczenie i ukazując poduszki w kątach małego pomieszczenia. Po chwili kula przybrała kolor fioletu, czy też purpury. Nigdy nie rozróżniałem tak podobnych kolorów. Nie ważne.
Dominic czekał na jakikolwiek szept ze strony kuli. Wiedział, że ta szepcze różne rzeczy, gdy coś dla kogoś się kończy. Niestety, dla niego kula zawsze była tajemnicą. Zawsze milczała, co dawało jasne do zrozumienia, że dla chłopaka nic się nie skończyło. Jego życie wciąż jest takie samo… Pytanie brzmi, czy to dobrze czy źle?
Dominic wyciągnął z kieszeni tabletkę przeciwbólową i przyglądał jej się w milczeniu, by po chwili łyknąć zdecydowanie. Przez chwilę patrzył na kulę oczekując czegokolwiek. Niestety, bezskutecznie. Poirytowany tą nuda odwrócił się ku otwartym drzwiom. Obracał swą laskę w dłoni i zastanawiał się, jaką decyzję podejmie Cornelia. Czy przyjdzie czy może już odeszła w drugą stronę, by później zignorować ich rozmowę a w konsekwencji samego chłopaka. By znaleźć jakiegoś durnego faceta i przespać się z, nim w schowku na miotły. By dalej toczyć swoją egzystencje, by w późniejszym czasie znaleźć się na drodze bez powrotu i zadawać sobie to samo pytanie, jakie Dominic, gdy miał gorszy nastrój… Czym ja winien?
Powrót do góry Go down


Cornelia Somerhalder
Cornelia Somerhalder

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak
Galeony : 1616
  Liczba postów : 2144
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2503-cornelia-somerhalder
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4053-corin-somerhalder#120896
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptyCzw Cze 07 2012, 15:02;

Nie odezwała się do niego nawet jednym słowem. Ani, kiedy jeszcze byli w Pokoju Życzeń. Ani wtedy, kiedy z niego wyszli. Przez chwilę stała tępo patrząc się w podłogę. Słowa, które do niej dotarły rozdzieliły ją na pół jak dobrze wyważony i wycelowany piorun. Czuła się rozdarta między dwoma trudnymi możliwościami, choć bardzo wiele osób powiedziałoby, że jest inaczej. Że powinna radosna i uśmiechnięta korzystać z okazji i polecieć za tym kulejącym jak mu tam było. Jednakże Cornelia nie ufała ludziom, szczególnie takim, który nie pokazują jej od początku, że mają jakiś cel w pomocy. Bezinteresowna pomoc nie istnieje, nic nigdy nie jest za darmo. No i jak wspomniałam wcześniej ta Gryffonka nie chce mieć do czynienia z ludźmi, którymi potem musiałaby się odwdzięczać.
Stała tam mniej więcej pół godziny. To długo, ale jednak w końcu się zdecydowała. Zeszła powoli na dół i zaglądała do każdej z sali po kolei. W końcu weszła do sali końca. Dostrzegła go stojącego z tą swoją laską. Odwracając się zamknęła drzwi. Nie uśmiechałoby jej się to, gdyby ktoś ich razem zobaczył, a tym bardziej jeśli jeszcze poszłyby na szkołę jakieś plotki na temat tego, że niby nie jest taka jaka się pokazuje – co oczywiście jest ogromną bzdurą!
Objęła się rękami pod piersiami przyjmując jak najbardziej lekceważącą postawę i starała się na niego nie patrzeć, kiedy wydała z siebie bardzo krótkie, jedno słowo. „Więc?”.
Powrót do góry Go down


Dominic Esteban Lind
Dominic Esteban Lind

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 108
  Liczba postów : 253
Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 EmptySob Cze 09 2012, 09:29;

Dominic czekał spokojnie. I tak nie miał nic lepszego do roboty jak czekać. Po krótkiej chwili zrozumiał, że dziewczyna nie przyjdzie. Prawdę mówiąc, nie spodziewał się nawet tego. Sam, by zignorował taką sytuację i poszedł w drugą stronę. Nie chciałby słuchać umoralniania i przyjmować pomocy od kogoś. To, by go związało z tym światem i było, by mu gorzej go opuścić. Jednak jak wspominałem Dominic jest gorzej pogrążony w mroku. On nie ma, dla kogo się starać zresztą nawet tego nie chce. A jego zmiana osobowości nie jest od niego zależne, co chyba najbardziej go irytuje no, ale dosyć tego użalania się!
W końcu jednak stało się coś, czego się nie spodziewał. Dziewczyna jednak przyszła. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią. Była skąpana w mroku pomieszczenia zresztą tak samo, jak on. Czuł jej zapach i widział jej oczy w ciemności.
- A, więc jednak przyszłaś… Czy mam rozumieć, że przyjmujesz moją pomocną dłoń? – Zapytał spokojnym szeptem. Zapytał po, to by oboje mieli pewność tego, co się dzieje. By nie było złudzeń. Chciał to usłyszeć od dziewczyny. Wiedział, że nie zmieni jej z dnia na dzień ani też nie zdobędzie jej zaufania od tak. Jednak od czegoś trzeba było zacząć prawda? Trzeba było zrobić pierwszy krok, bo bez niego nie zrobi się drugiego ani trzeciego kroku.
- Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się, że przyjdziesz, ale cieszę się że to zrobiłaś. Być może jakieś moje słowa dotarły do ciebie, a może zrozumiałaś, że nie chce cię skrzywdzić. Dobijać konających to dla mnie żadna frajda. Zresztą nie należę do osób, które krzywdzą na lewo i prawo… Chociaż zapewne skrzywdziłem więcej osób niż mam tego świadomość, ale to nie istotne prawda? Jeśli mam ci pomóc to muszę wiedzieć, jaki masz problem. Nie wymagam od ciebie byś opowiadała mi o swych skrytych sprawach. Zacznijmy od jakieś błahostki, która poprawi ci nastrój. I wyeliminujmy od razu seks dobrze? – Powiedział mniej obojętnym tonem niż zamierzał. Gdzieś tam czaiła się troska i chęć pomocy. Naprawdę nie rozumiem z skąd u niego się wzięły te uczucia, ale jednak są. Może takie uczucia miał od zawsze i tylko czekały na taką osobę jak Cornelia, by wypłynąć z Dominica i postawić go w zupełnie innym świetle niż zazwyczaj. Bo teraz nie był dupkiem i wrednym skurwysynem, jakiego wszyscy znają. Był wręcz zupełną przeciwnością, jakby to nie był Dominic a jego brat bliźniak. Kiedyś wspomniałem, że po tym chłopaku można spodziewać się wszystkiego i jak widać nie pomyliłem się.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Mała izba na końcu korytarza - Page 5 QzgSDG8








Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty


PisanieMała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty Re: Mała izba na końcu korytarza  Mała izba na końcu korytarza - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Mała izba na końcu korytarza

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 14Strona 5 z 14 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9 ... 14  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Mała izba na końcu korytarza - Page 5 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
szóste pietro
-