To zapewne jedna z mniejszych sal, jakie można znaleźć w całym zamku. Naprzeciw drzwi jaśnieje mała kula, lśniąca bardzo bladym, ale na swój sposób fascynującym światłem. Przybiera różne barwy, zależnie od tego, który raz się rozbija, a robi to, kiedy do sali wejdzie ktoś, dla kogoś coś się skończyło. Jest to niesamowite zjawisko, które warto zobaczyć. Poza ową kulą, nic nie chce tu świecić, nawet Lumos nie działa w tym miejscu.Na ziemi rozłożone są wygodne poduszki, a w rogu jest ich jeszcze więcej. Kiedy zaś spojrzy się w górę, można zobaczyć kilka gwiazd, które udają, że istnieją w tej sali.
Simon dobrze znał uczucie które towarzyszyło Gryfonce. Sam czasem miał dylemat co powinien zagrać, zaśpiewać. Najchętniej rozdwoił by się śpiewał wszystko na raz. Chłopak zastanowił się. Znał obie piosenki doskonale,ale zastanawiał się na która ma większą ochotę... -To może najpierw Laylę a potem November Rain? Co ty na to?-spojrzał w oczy dziewczyny
O to, to! Dokładnie. Tyle że śpiewać dwóch piosenek na raz się niestety nie da. A szkoda. Można by spróbować grać jedną, a nucić drugą, ale to chyba nie miałoby sensu. - Mi pasuje. I to bardzo. - Mrugnęła do niego. - To co, zaczynamy? Otworzyła zeszyt na odpowiedniej stronie i pobieżnie go zlustrowała. Nie była fanką grania według określonych dźwięków. Tu powinna przemawiać intuicja, ot co!
Simon tylko zerknął. Lubił ta piosenkę,lecz długa przerwa wymazał mu z pamięci parę rzeczy. Ułożył siebie gitarę i zaczął grać wstęp do piosnek odtwarzając w głowie słowa. Była to pierwsza piosenka jakiej nauczyła go siostra. Grał,czekając aż Gryfonka do niego dołączy i zacznie śpiewać; nie taktowne było by wpychać się przed kobietę. Muzyka ukoiła jego mysli...
Nie czekając ani chwili dłużej zaczęła grać. Jej palce zwinnie przesuwały się po gryfie, tworząc coraz to nowe chwyty. Muzyka pozwalała na chwilę zapomnienia i oderwania się od rzeczywistości. Grając i śpiewając można było być kimkolwiek i czuć cokolwiek.
What’ll you do when you get lonely No one waiting by your side? You’ve been running and hiding much too long. You know it’s just your foolish pride.
Na początku cichy głos przemieniał się powoli w pewny siebie i mocny, nadal czysty. Nie... nie była mistrzynią i na pewno nie zrobiłaby kariery piosenkarki. Było wiele, wiele lepszych. Ale ktoś jej kiedyś powiedział, że ma ciekawą barwę głosu. Czy to prawda? Tego nie wiedziała.
Simon wsłuchany w głos Elliott zapomniał o śpiewaniu. Zaczął grac w trochę innej tonacji,nie gubiąc rytmu. teraz ich gitary brzmiały jakby "śpiewały" na dwa głosy" :
Layla, you’ve got me on my knees. Layla, I’m begging, darling please. Layla, darling won’t you ease my worried mind.
Ich głosy pasowały do siebie jak dwa kawałki puzzli. Chłopak wpatrzony w oczy Gryfonki,bezbłędnie przesuwając palce po gryfie. Ona to miał głos...
Z takim przypasowaniem głosów mogliby spokojnie założyć zespół. Simon nadrabiałby jej braki w śpiewaniu, a ona z pomocą Ridża projektowałaby dla nich wspaniałe ciuchy. Zdobywaliby różne nagrody i platynowe płyty... taak. Pomarzyć można, ale były raczej małe szanse na powodzenie tej zachcianki. Najpierw trzeba skończyć szkołę, studia. Doobra, dość o przyszłości. Czyżby przez całe życie nie mówiła, że nie można spędzać nad nią za wiele czasu, bo i tak się jej nie przewidzi? Dokończyli tak razem tą piosenkę. Uśmiechnęła się do Simona, patrząc w jego szare oczy. - Chyba nawet zgrabnie nam to wyszło, co?
-Wyszło caliente-Simon posłał jej uśmiech. Naprawdę wyszło im świetnie. Chłopak był dumny z siebie bo ani razu nie zapomniał tekstu a ostatni raz śpiewał ta piosenkę w wakacje. Ale nie które rzeczy i teksty pamięta się do końca życia. -Ell wiesz masz talent. grasz jeszcze na czymś?-zapytał szczerze ciekawy. Była by idealnym materiałem do zespołu,a jakby do tego jeszcze włączyć Namiego...Cud malina!
Uśmiechnęła się szeroko. Uwielbiała dzielić się z kimś muzyką. To było takie... magiczne. W pojedynkę oczywiście również było wspaniale, ale to nie to samo. Zawsze wychodziła z założenia, że muzyka powinna wychodzić prosto z serca, a jeśli tak się działo, to można było obserwować maleńkie cudy. Nuty same pojawiają się w umyśle, słowa same się odnajdują w czeluściach umysłu. Nie ma co ukrywać, słowa Simona trochę ją speszyły. Nigdy nie lubiła tego typu komplementów, bo potem zapominała o istocie danej rzeczy i robiła wszystko, żeby dowieść, że to prawda. - Nie sądzę, ale dziękuję. To ty masz wielki talent - uśmiechnęła się szeroko. - Cóż... gram jeszcze na fortepianie i harfie. Trochę na perkusji, ale to raczej nie jest jeszcze melodia. A ty?
Simon KOCHAŁ muzykę. Chyba nawet bardziej niż rodzinę. Nie no może bez przesady. Mimo ze skończyli piosenkę,Simon nadal coś tam brzdękał. -Ja na gitarze każdego rodzaju no i na fortepianie-wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu. Cieszył się że jest ktoś oprócz Namidy,kto podziela jego pasje. Podrapał się po głowie i chwycił jednego chipsa z torebki. Były naprawdę pyszne.
- No proszę... muzyk z krwi i kości - uśmiechnęła się szeroko. Przed oczami pojawił się pewien obraz. Ciekawy i niecodzienny, to na pewno. Spytać czy nie pytać? A co tam, raz się żyje, poza tym bez ryzyka nie ma zabawy. Tylko jakby tu zagaić? Jak go tutaj podejść? - Hmm... co tam u Namidy? Wiesz może jak tam jego ręka? - Przechyliła głowę w bok, uśmiechając się niewinnie. Tylko pewien błysk w oku mógłby zdradzić, że pod tym pytaniem kryje się coś głębszego. Było ciemno, więc może nie zauważył?
Uśmiechnął się szeroko. Nie da się ukryć że uwaga Ell miło połechtała ego Simona. Ale pytanie o Namidę kompletnie zbiło go z tropu. Przez głowę leciało milion myśli na raz,policzki się trochę zaróżowiły,oczy zabłyszczały: -Hmm...z tego co mi wiadomo, z ręką coraz lepiej,ale jeszcze nie może grać. A u samego Namidy też..dobrze-zaśmiał się w duchu.
Ach... ta mina Simona... niezapomniana. Po prostu niezapomniana. Czyżby policzki Krukona się zaróżowiły? Z samej jego wypowiedzi załapała tylko, że u Namidy jest wszystko w porządku. Zarówno z ręką, jak i ogólnie. Miała nadzieję, że nic jej nie umknęło. - Yhym... to dobrze. Jesteście ze sobą bardzo zżyci, prawda? - beztroski i niewinny ton był tylko przykrywką.
Simona lekko zaintrygowało czemu gryfonka tak wypytuje o Namidę,ale w końcu oni tez się przyjaźnili....Wzruszył ramionami i pochłonął kolejnego chipsa: -To chyba normalne. Jesteśmy przyjaciółmi...Nie bałbym się nawet powiedzieć że najlepszymi...-uśmiechnął się zawadiacko dobrze zadając sobie sprawę ze wersje którą sprzedaje Elliott jest nie do końca zgodna z prawdą.
Tak, jasne. Bujać to ona, a nie ją. Pokiwała tylko głową, po czym zjadła sobie jednego chipsa, żeby ukryć cisnący się jej na usta szeroki uśmiech. Mimowolnie zaczęła też grać jakąś melodię, która delikatnie ją uspokoiła. Nie ma co ukrywać. Trochę ją zirytował fakt, że Simon niczego się nie domyślił, chociaż na początku sama tego nie chciała. Tak, to trochę bez sensu, ale kobieta zmienną jest, prawda? - Dobra, nie ściemniaj. Widziałam was - wyszczerzyła się w końcu. Nie będzie już owijać w bawełnę o co też jej chodzi. - Spokojnie, nikomu nie powiem. Tylko... chciałam powiedzieć, że życzę wam powodzenia.
Simon kulturalnie przegryzał sobie chipsa gdy dotarł do niego sens słów Ell. Aż normalnie biedak się zakrztusił. Gdy już udało mu się to opanować wykrztusił: -Dzi…Dzięki-podrapał się po karku myśląc o Namidzie. Generalnie ostatnimi czasy tylko o nim myślał. Nagle na naszego krukano spadło światło zrozumienia. Ona specjalnie się o niego pytała! Ech..kobiety. Simon zaczął sobie coś tam brzdękać co nawet zgrało się z melodią graną prze gryfonkę. Nie podnosząc głowy znad gitary powiedział niby to obojętnie: -A co…widziałaś?- jego głos miał brzmieć neutralnie ale aż raził emocjami…
Oj, strasznie się przestraszyła, kiedy Simon zaczął się krztusić. Już miała do niego podejść i nacisnąć tam, gdzie trzeba, ale jakoś sam sobie poradził. - Nie ma sprawy - naturalną rzeczą było to, że nie będzie rozpowszechniała na prawo i lewo, że są parą. Zresztą... przecież nie tylko oni stanowili homoseksualny "zespół". A nawet jeśli, to przecież nie trzeba robić z tego sensacji. Ona w każdym razie nie będzie. - A... nic takiego. Szliście sobie do Pokoju Tęczowego, trzymając się za ręce i co jakiś czas przytulając. - Oznajmiła beztroskim tonem. Postanowiła też, że nie będzie o nic pytać. W końcu to nie jej sprawa, prawda? Zostaje tylko jedna kwestia. - Nie chcę być wścibska, ale... kochasz go? - trzeba przecież zadbać o serducho Namidy. Simona oczywiście też.
Jeju! Ale Simon się cieszył że to akurat Ell ich widziała a nie jakaś plotkara od siedmiu boleści. Nie byłby zbyt happy gdyby cała szkołą huczała od plotek na jego i Namidy temat. Nie to żeby chciał ukrywać owy fakt, broń boże. Wolał jednak powiedzieć to osobiście, a nie żeby ludzie dowiedzieli się od kogoś innego. -Czy go kocham?- podniósł wzrok na gryfonkę, jego oczy jarzyły się czymś na wzór stłamszonego podniecenia. Właśnie czy kochał Namidę? : -Tak, jest wyjątkowy…-spuścił wzrok, aby zapewne ukryć swoje różowe policzki zaczął grac jedna piosenek Amstronga
Na jego miejscu też by się cieszyła, że to nie jakaś plotkara się o tym dowiedziała. To byłaby jakaś masakra piłą mechaniczną albo jeszcze gorzej. Kompletnie nie rozumiała natomiast rumieńców Simona. Przecież to nie jest powód do wstydu. Że się kogoś kocha. Powinno się to raczej wykrzykiwać całemu światu. - To dobrze. - Uśmiechnęła się do Krukona. - Inaczej miałbyś ze mną do czynienia. Pokazała mu język. - Co teraz gramy?
Simon sam nie wiedział czemu jego policzki przybrały tak głupi kolor! Tragedia! Ale do rzeczy... Simon podusił wzrok i szukał w pamięci jakiejś odpowiedniej piosenki. Nagle go olśniło: -Ell a znasz Louis Armstrong "What a Wonderful World"? Myślę ze będzie idealna. Co prawda lepie brzmi jak się ja zagra na fortepianie,ale na gitarze tez brzmi cudownie-znów złapał się ze mówi "cudownie" przeszło na niego z Namidy no!
To takie psikusy ludzkiego ciała pewnie. Ono to potrafi być złośliwe czasami. Hmm... pomyślmy... What a Wonderful World, tak? No ba, że zna. Przecież to jest klasyka. Tylko kurde... bała się, że zepsuje taką piosenkę, a tego by sobie nie wybaczyła. No, ale dobra... niech spróbują. - Znam, znam. Oczywiście, że tak. Najlepiej brzmi, jak się gra na skrzypcach. Mmm... to jest coś. Ale z gitarami też będzie świetnie. Na co tu dłużej czekać... zaczęła grać. Śpiewać nie będzie pierwsza, bo jeszcze się skompromituje i co będzie? No... właściwie nic, ale źle się z tym będzie czuć, o.
Simon nie zamierzał czekać. Pochwycił pewnie gitarę,i precyzyjnie zagrał pierwsza nutę. Chwile potem dźwięków gitary,dołączył jego głos,lekko zachrypnięty aby jak najlepiej oddać piękno tej piosenki:
I see trees of green ... red roses too. I see them bloom ... for me and you. And I think to myself ... what a wonderful world!
I see skies of blue ... and clouds of white. The bright blessed day ... the dark sacred night. And I think to myself ... what a wonderful world!
The colours of the rainbow ... so pretty in the sky. Are also on the faces ... of people going by. I see friends shaking hands ... sayin': "How do you do?" They're really sayin' ... I love you.
I hear babies cryin' ... I watch them grow. They'll learn much more ... than I'll ever know. And I think to myself ... what a wonderful world!
Simon pamiętał jak pierwszy raz wykonał ta piosenkę,u babci jako zaledwie 10 letni chłopiec. Tyle się od tego czasu zmieniło....
I znów wpadła w wir muzyki,nie zdając sobie sprawy z otoczenia, ani z tego, że zaczęła śpiewać razem z Simonem. Na końcu dodała oczywiście swoje zachwycające inaczej zakończenie. Palce przesuwały się niemal automatycznie po gryfie. Całkowicie zgadzała się ze słowami piosenki. Świat był piękny. I nie trzeba było szukać problemów, od których nie był wolny. Bo po co? Najlepiej skupić się na pozytywach, prawda? Cisza. Tylko to ich otaczało po zakończeniu piosenki. Ale jak już wiadomo, Elliott nie lubi i nie umie być cicho. - Mam ochotę na gorącą czekoladę. Co powiesz na wizytę w kuchni?
Serce Simona...hmm chyba nie da się tego opisać. Czuł to co zawsze cuzł po wspaniałym wykonaniu jakiejś piosenki,a to wykonanie na pewno takie było.: -Z miłą chęcią-w tym momencie zaburczało mu w brzuchu,jakby jego organizm chciał potwierdzić jak bardzo jest głodny- umieram z głodu-uśmiechnął się promiennie. Od jakiegoś czasu tylko się uśmiechał. Wszystko za sprawę Namidy..
Zaśmiała się, słysząc burczenie dochodzące z brzucha Simona. Wygląda na to, że doskonale trafiła z wypadem do kuchni. - No to w takim razie ruszamy. - Wrzuciła do torby paczkę po chipsach, chwyciła gitarę i przełożyła ją sobie przez ramię. - Cel: Kuchnia. - Zarządziła. W końcu chwyciła Simona za rękę i pociągnęła go w stronę drzwi. Zrobiła sobie taką ochotę na tą czekoladę, że nie mogła dłużej czekać.
Simon ledwo przełożył gitarę przez ramię a już rudo włosa wyciągała go z sali. Poczuł się dziwnie gdy ta złapała go za rękę. Tak na wszelki wypadek puścił jej dłoń i schował swoje do kieszeni. Nie chciał jej w żaden sposób urazić, o nie! Po prostu czuł się niekomfortowo w takiej a nie innej sytacji. Szedł pewnym krokiem kierując się w stronę lochów...
Wszedł kierując się przeczuciem, może nie mógł wróżyć i tym bardziej nie mógł ujrzeć przyszłości ojej jak i nikt inny nie mógł przepowiedzieć przyszłości z nim w roli głównej, Spojrzał jeszcze raz na zegarek, na jednym z cyferblatów wskazówka zbliżała się do 12, wskazując że niedługo nastąpi spotkanie z kimś w tym miejscu i czasie. Przydatna rzecz szczególnie dla kogoś tak zorganizowanego jak Aleksander, spojrzał na kolejną wskazówkę na innym cyferblacie, wyzerowało się na czas rozmowy, ciekawe ile przewidzieć na te spotkanie, mniejsza z tym. Wszedł i usiadł w głębi, mając widok na wejście, jednocześnie obserwując sklepienie i gwiazdy tam się znajdujące, do jego uszu dochodził jedynie brzmienie jego oddechu nie słyszał żadnych szeptów.