Siódme piętro wcale nie odstaje od innych. Posiada również swoją własną pustą klasę. Była tutaj kiedyś klasa numerologi, stąd też na jednej z półek można znaleźć opasłe tomy właśnie od tego przedmiotu, niestety, wraz z biegiem lat straciły one swoją użyteczność. Klasa jest dość obszerna opatrzona w nauczycielską katedrę. Najbardziej rzuca się w oczy ilość pajęczyn i kurzu, bowiem wiadomo, że nikt tu od lat nie sprzątał. Użycie "Chłoszczyść" wyczyści salę, ale po paru godzinach stary kurz i pajęczyny magicznie powracają.
Rzuć kostką, by poznać scenariusz wydarzeń. Uwaga. Rzut nie jest obowiązkowy.
Spoiler:
Parzysta - nawet jeśli postanowiłeś posprzątać to okazuje się, że pominąłeś gęstą pajęczynę, w którą właśnie nieświadomie wszedłeś. Masz ją na twarzy i we włosach i nie byłoby w tym nic strasznego poza dyskomfortem, gdyby nie świadomość, że właściciel tej pajęczyny właśnie drepcze Ci po ramieniu - futrzasty pająk wielkości kciuka paraduje po Twoim ubraniu. Po paru minutach odkrywasz, że jednak Cię dziabnął o czym świadczy ślad na prawej dłoni - przez dwa posty (albo jeśli chcesz to dłużej) jesteś przewrażliwiony na promienie słoneczne - szczypią Cię oczy, boli głowa i czujesz się po prostu źle w świetle dnia.
Nieparzysta - wdepnąłeś/usiadłeś na pudełko z grą "Powtarzalny wisielec". Poza toną kurzu na wierzchu okazuje się działać i możesz sobie zatrzymać zestaw. Mało tego, gdy tylko zatrzymujesz się na chwilę/jesteś w bezruchu to osiada na Tobie kurz i trzeba się go na bieżąco pozbywać.
Autor
Wiadomość
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Partner: @Doireann Sheenani Kostka na zdarzenie losowe:1 - moja klątwa się odpaliła i mi przeszkodziła. Tracę kolejkę Literka: B
-Oddam Ci ją po lekcji.- Rzucił do Hope, kiedy jej odznaka się do niego przykleiła. Widocznie na czas tej lekcji będzie zmuszony udawać prefekta. Kiedy Profesor oświadczył że kartkówka nie będzie oceniana, poczuł ulgę. Która chwilę później zniknęła kiedy przez ściągających, postanowił że prace będą podlegały ocenie. No mógł tylko westchnąć i liczyć na to że może dostanie przynajmniej Zadowalający. Zgodnie z poleceniem ruszył pod ścianę i zostali przydzieleni do par i ku jego radości dostał do pary Doireann. -Cześć Dori.- Przywitał się grzecznie zanim zaczęli grać. Pociągnął kartę, przeczytał kto to i schował przed wzrokiem puchonki.-Czy twoja postać...- I nie dokończył, ponieważ w twarz trzasnął go termos. Znowu. Spojrzał więc w kierunku @Julia Brooks majac podejrzenia że to od niej przyleciał.
Christina Grim
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Partner: @William S. Fitzgerald Kostka na zdarzenie losowe:6(Karty partnera składają się w talię i biją was po łapach) Literka: B
Po kartkówce, która (w jej mniemaniu) poszła jej zaskakująco dobrze, przyszedł czas na drugą część zajęć. I tu Kryśka się zdziwiła. Takiej gry to się nie spodziewała. I niby wszystko spoko, ale jej partner do gry wyglądał nieco niepokojąco. A już szczególnie te jego niepokojąco czerwone oczy. No jednak co poradzić, że klątwy dopadały ich wszystkich w nieodpowiednich momentach. Dostała swoją talię kart. Zamrugała na widok swojej postaci, ale nic nie mówiła. Coś ją podkusiło, żeby zerknąć na karty Ślizgona. Niestety, nic z tego nie wyszło, a jedynie jego karty złożyły się w talię i zdzieliły ją po łapach. - Czy t-t-twoja postać t-to kobieta? - zapytała, kilkakrotnie gryząc się w język przez swoją klątwę. Skrzywiła się z bólu. Czekała ich niesamowicie porywająca gra, jeśli w końcu odgryzie sobie jęzor.
Jewgienij Ilja Krawczyk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
C. szczególne : Obojętny wyraz twarzy, bladość, zimne spojrzenie, piegi, rude włosy i zarost, wschodni akcent.
Partner: @Frankie Moses Kostka na zdarzenie losowe:6 Literka: H (druga, dodatkowa za punkty, A)
O ile kartkówka była dla niego drobnostką, to słysząc, czym będą zajmować się na drugiej części zajęć, zdębiał. Gry nie były w jego stylu. Zupełnie. A już na pewno nie takie karciane. Słuchał wyjaśnień profesora, ale i tak niewiele rozumiał. No naprawdę, tego się nie spodziewał. Z wrażenia to mu prawie te dziadkowe mokasyny spadły. Chrząknął, ale przyjął swoją talię kart, i nawet przywitał się ze Ślizgonką, która była partnerką jego dzisiejszych męczarni. - Jewgienij - przedstawił się. Potem poczekał chwilę, aż wszyscy dostaną swoje karty i przygotują się do gry. Może to panika przed nieznaną grą, a może coś jeszcze innego, ale coś go podkusiło, bo spojrzeć przez ramię dziewczynie. Szybko jednak tego pożałował, bo zaraz potem dostał talią kart po łapach. Chrząknął z zażenowania, i odsunął się na odpowiednią odległość. - Czy twoja postać to mężczyzna? - zapytał, by w końcu zatrzeć złe wrażenie i zacząć grę.
Doireann Sheenani
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
. Doireann naprawdę starała się być damą; nie dała więc po sobie poznać, co myśli o oznajmieniu, że przez kogoś szanowny Profesor postanowił zmienić zdanie i jednak ocenić ich prace. Według Sheenani było to niepotrzebne i narażało tych może faktycznie niekoniecznie uczciwych uczniów na wszelkie formy agresji. Nawet tej w skali mikro, jakiś rozżalonych spojrzeń, pojękiwań, czy pasywno-agresywnego “dzięki” - a nie było to niczym, czego obecnie potrzebowali. Nie popierała wprawdzie żadnych form oszustwa, nie bez powodu będąc wychowanką domu Helgi Hufflepuff, jednocześnie jednak rozumiała, że sytuacja nie sprzyjała spokojnemu myśleniu i przygotowywaniu się do zajęć. Poczucie sprawiedliwości młodej Puchonki, w przeciwieństwie do jej samej, krzyczało. Sama Doireann bez najmniejszego komentarza wykonała kolejne polecenia nauczyciela, który tym razem nie wywołał niej poczucia rozgoryczenia. W końcu praca w parach z Drakem nie należała do rzeczy jej obcych. Ba, lubiła spędzać czas ze swoim przyjacielem, zwłaszcza na lekcjach - bo ten, świadomy jej podejścia do absolutnie wszystkiego, zachowywał przy niej odpowiednią dozę ostrożności. - Cześć Drake. - przywitała się, racząc go uprzejmym uśmiechem. Był to jednak czas dziwny, gdzie na świecie pojawiły się klątwy. Dawało to nie tylko poczucie nadchodzącej apokalipsy, ale też sprawiało, że… cóż, ostrożność już niewiele dawała. Może dlatego Morris postanowił osłodzić życie poniektórym uczniom? Cukierkowa szarża wprost na głowę niewinnej @Cassandra Walker nie uciekła jej uwadze. Podobnie trudno było przeoczyć łzy Puchonki i krzyk @Hope U. Griffin o szczurach. Sheenani poderwała się z krzesła, gotowa zareagować jakoś na płacz przyjaciółki, wierząc głęboko, że Profesor zrozumie tę konieczność, kiedy to i głowa Drake’a nie została oszczędzona. Z szeroko otwartymi ustami i rosnącym w oczach przerażeniem wpatrywała się w wbity w twarz chłopaka termos. - Bogowie, Drake. - jęknęła, sięgając dłonią do termosu. Zacisnęła na nim palce, po czym rozpoczęła nierówną walkę z przedmiotem. - Mocno boli? Mamo, to nie chce się oderwać. - zrezygnowana opadła na swoje krzesło… by dokładnie w tym momencie oberwać cukierkiem, prosto w twarz, od bardzo zadowolonego z siebie Adena Morrisa. Smakołyk odbił się od jej policzka, po czym opadł wprost na blat. W ślad za nim poszedł ten przeklęty szczur; pisnął, skoczył i rzucił się na słodycz, po czym urokliwie zwiał, chowając się gdzieś w czeluściach sali. Sheenani patrzyła na to wszystko, myśląc sobie, jak wspaniale byłoby być teraz w podrzędnym liceum, ucząc się o całkach i krwawych wojnach, gdzie nauczyciele nie rzucają w uczniów cukierkami, termosy nie biją ludzi, a wściekłe szczury nie należą do grona szkolnych pupili. Uśmiechała się nerwowo, a jej noga “chodziła” pod stołem, kiedy podniosła spojrzenie na Drake’a. - Czy Twoja postać to kobieta? - jej ton był miły i uprzejmy, oczy zmrużone, a jej całe ciało od czasu do czasu drżało. Lilac mógł wiedzieć jedno - dziewczyna była zdecydowanie przytłoczona tym, co miało miejsce.
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Jęknęła w duchu, że profesor jej jednak nie wyrzucił z klasy za próbę ściągania, beznadziejną kartkówkę i jeszcze zalanie wszystkiego atramentem. Nie chciała tutaj być, no wcale, kompletnie, właściwie to nigdzie nie chciała być, chciała zapaść się pod ziemię, albo przespać tę klątwę i wyparek Ryana. Ale nie mogła, za to musiała siedzieć w tej klasie i robić z siebie idiotkę i nie miała wątpliwości, że ojciec się o tym dowie całkiem szybko. Parsknęła jednak śmiechem, gdy nauczyciel odniósł się do czwórki uczniów i trójka z nich to była ona, Hope i Percy, nie ma co, tworzyli wspaniałe trio. Westchnęła i wzdrygnęła się gdy dreszcz przebiegł jej wzdłuż pleców, zastanawiając się jakim cudem nie chorowała po tej klątwie, dosłownie czuła się tak jakby wskoczyła zimą do jeziora, szukając wielkiej kałamarnicy i potem wyszła na śnieg w samym bikini. Jednym słowem było jej – z i m n o. Podeszła jednak do swojego partnera, z miną jakby miała zaraz się popłakać, przeklinając moment, w którym zdecydowała się przekroczyć próg tej Sali. — Ruby jestem! — rzuciła do @Severinus Grim i blado się uśmiechnęła, choć tak bardzo starała się zachować jakiekolwiek pozory, może to ta nieszczęsna klątwa sprawiała, że trudniej było jej udawać? Chwilę potem jej uwagę przykuł @Percival d'Este, którego nauczyciel wywalił z klasy — PERCY TY LAMUSIE — zawołała za nim i już wracała skupieniem do tej dziwnej gry. Znała swoją postać, no czytała o niej, ale nie była jej jakoś szczególnie bliska – jak cała historia zresztą. Już chciała zadać pytanie partnerowi, kiedy kichnęła niemożliwie głośno w akcie odpowiedzi na wieczny chłód, który odczuwała, przy okazji rozwalając całkowicie swoje tabliczki. — O nie, nieważne, pytaj mnie ja muszę to pozbierać, mam alergię na historię. — rzuciła do Grim i zaczęła sprzątać to co nabałaganiła. Och, ta lekcja zdecydowanie jej nie sprzyjała. Chwilę potem, kiedy nie zdążyła nawet w połowie ogarnąć swoim tabliczek, usłyszała pisk i krzyki @Hope U. Griffin, więc od razu odwróciła się w jej kierunku i zaniemówiła, widząc ją na ławce. Dotarło też do niej co mówiła przyjaciółka, zmarszczyła więc brwi, lokalizując małego, niewinnego niczego szczurka i westchnęła, stwierdzając, że nie dość, że przedmiot był do dupy, to nauczyciel też, a Griffin panicznie bała się wszelkiego rodzaju gryzoni. Podbiegła więc do niej, olewając już tę grę i gorączkowo myśląc jak ma opanować panikę przyjaciółki. Wlazła do niej na stół. — Hope, spójrz na mnie, totalnie tam nic nie ma, mówię ci. — powiedziała, nawet się nie łudząc, że to coś da, biorąc w lodowate dłonie twarz Griffin i odwracając ją w swoim kierunku, by sekundę potem wpaść na genialny plan — Panie profesorze, bo ja chyba mam glacialicistusa i chyba właśnie przypadkiem zaraziłam Hope! — zawołała do nauczyciela i żeby bardziej uwiarygodnić swoją bajeczkę, że jest chora i to wcale nie klątwa, to z grą aktorską godną najlepszej nagrody, zabrała z przerażeniem swoje dłonie z twarzy przyjaciółki. Ruby nie chciała tu być tylko ze względu na to, że ojciec ją zmuszał, a Hope widząc szczura prędzej chyba wyzionie ducha niż uspokoi się w tej klasie.
______________________
without fear there cannot be courage
Tiernán E. Aguillard
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 193 cm
C. szczególne : heterochromia | kolczyk w prawym uchu - na ogół zwyczajna, posrebrzana obręcz | rozwichrzona czupryna | sprawia wrażenie jakby był wiecznie zblazowany
Zerknął zaciekawiony w kierunku profesora, gdy ten przedstawił im na czym będzie polegać ich dzisiejsze zadanie – nie wątpił, że dla wielu taka forma zajęć będzie o niebo atrakcyjniejsza niż gdyby Morris miał o każdej z tych postaci opowiadać sam w trakcie wykładu. Osobiście chyba wolałby po prostu posłuchać, bo nie czuł się specjalnie mocny we wszelkiego rodzaju grach towarzyskich, ale może wcale nie będzie aż tak źle? Wraz z resztą grupy bez jakichkolwiek protestów podniósł się ze swojego miejsca, by ustawić w tym wskazanym przez nauczyciela, po czym skinął delikatnie głową Gryfonce, z którą miał dalej pracować. — W takim razie jest nas dwójka — odparł, samemu też sięgając po jedną z kart ze swojej talii, żeby zobaczyć jaka postać mu się trafi. Ledwie to zrobił, a już moment później w sali zaczęły się dziać niemal dantejskie sceny – wokół śmigały termosy i odznaki, nauczyciel rzucał w wybrane osoby cukierkami, a istną wisienką na torcie było pojawienie się sporego szczura, który połasił się na jeden z łakoci. — Niektóre z pewnością. — Przytaknął głową, zerkając w stronę chłopaka, który oberwał przed momentem termosem. Nie da się ukryć, że sam trafił na coś względnie łagodnego i przez większą część czasu nieuciążliwego. Właśnie miał przejść do pierwszego pytania, żeby rozpocząć zadanie, ale w tej chwili dziewczyna zauważyła gryzonia i zareagowała na niego dość… ekspresyjnie. Krukon zamrugał nieco skonfundowany, nie bardzo wiedząc co powinien w tej sytuacji zrobić, czy ją jakoś próbować uspokoić, czy co, bo tak jakby… brakowało mu jednak trochę skillu społecznego. A poza tym już ktoś i tak zdążył zareagować. Odruchowo zerknął na rozsypane karty Hope, ale nie był w stanie dojrzeć w tym tej, którą dziewczyna wcześniej wylosowała, co zresztą nawet nie było jego intencją. Nie zwykł raczej oszukiwać, uważając, że to zwyczajnie mija się z celem. Ostatecznie wstrzymał się z zadaniem pytania, czekając na rozwój sytuacji, bo wątpił, żeby dziewczyna w swoim obecnym położeniu była w stanie mu odpowiedzieć, nawet jeśli chodziło tutaj jedynie o proste „tak” lub „nie”.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Partner:@Christina Grim Kostka na zdarzenie losowe:1 Literka: I i H (10+ z HM w kufrze)
Nauczyciele od historii magii chyba byli bardzo przywiązani do takiej formy prowadzenia swoich zajęć, bo swego czasu podobną zabawę w ramach lekcji przeprowadził Shercliffe, jak tu jeszcze uczył, a sam Morris nawet na tym oparł swój egzamin dwa lata temu. Oczywiście nie narzekał czy coś, zawsze to coś ciekawszego niż chociażby kolejny nudny wykład, do którego często sprowadzały się te lekcje. Zgodnie z poleceniem podniósł się z miejsca i stanął pod ścianą, by następnie odszukać osobę, z którą profesor go sparował – okazała się nią być dość drobna Gryfonka. Od razu spostrzegł jej niepokój, gdy zwróciła w jego kierunku spojrzenie, który – jak przypuszczał – wywołały jego świecące nienaturalną czerwienią ślepia. Sporo osób tak reagowało, kiedy jego klątwa pozostawała aktywna, a działo się to z jego szczęściem na tyle często, że zaczynał się do tego przyzwyczajać. — Bez obaw, to tylko taki efekt wizualny — zapewnił z uniesionym nieznacznie kącikiem ust, zgarniając przy tym swoją talię kart i zerkając co mu się tam trafiło. Uniósł nieznacznie brew, gdy Christina rozpoczęła straszliwie się przy tym jąkając. — Czyżby twoja klątwa? A jeśli chodzi o pytanie to tak. Przyuważył, że dziewczyna próbuje mu zerknąć w karty, ale nawet nie musiał reagować – karty zrobiły to za niego, układając się w wachlarz i bijąc ją po łapach za tą próbę oszustwa, zupełnie jak efekt jednej z kart w eksplodującym durniu. — Ciekawy efekt — rzucił jedynie z cichym śmiechem, zdecydowanie tym rozbawiony. Zerknął pobieżnie na to co się odwalało w innych częściach klasy, by następnie z powrotem skupić się na partnerującej mu Gryfonce. — Czy twoja postać to mężczyzna?
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Partner: @Irvette de Guise Kostka na zdarzenie losowe: 4 i cukierek w ryj, jakis szczur, olaboga Literka: I jak Irv, ale wybieram sobie sam!!
Irv usiadła obok mnie, a ja z westchnieniem patrzę na swoje spodnie. Naprawdę, muszę w końcu wymyślić coś lepszego niż paski, chociaż wcale nie było to takie proste. Próbuję odczepić sprzączkę od Ślizgonki, ale nadchodzi czas kartkówki, którą pisze z wielkim zaangażowaniem. Kiedy wszyscy kończą okazuje się, że będziemy grać w grę. Szkoda, że nie gramy na przedmiotach, w których jestem beznadziejny... Dziwnym trafem dziś Morrisa kompletnie pogrzało, bo w niektórych uczniów rzuca cukierkami. Nauczyciel wyraźnie miał jakiś kryzys wieku średniego. Przyglądam się swojej karcie i z westchnieniem zadaję pierwsze pytanie, jakieś bardziej oryginalne niż reszta, by puścić wodze kreatywności. - Okej, więc czy jestem związany z polityką? - zagaduję uprzejmie i w tym momencie dzieje się kilka rzeczy na raz. Po pierwsze, z jakiegoś powodu obrywam cukierkiem od nauczyciela, zaś porywa go... obrzydliwy szczur, po drugie Hope piszczy i wskakuje na ławkę robiąc raban. Postanawiam wykonać jedyną rozsądną rzecz w tej sytuacji, szczerze dziwiłem się, że reszta tego nie zastosowała wraz z Griffin - wskoczyłem prędko na krzesło. Na dodatek musiałem trzymać spodnie, bo mój pasek nadal przyczepiony był do Irvette. Górując nad resztą (no oprócz Griffin, która stała jeszcze wyżej niż ja), podnoszę uprzejmie rękę. - Profesorze czy mógłby Pan pozbyć się osoby, która przyprowadziła te paskudztwa... Pan d'Este miałby towarzystwo... I pytanie ode mnie - może Pan wstrzymać się z rzucaniem w nas z jakiegoś powodu cukierkami? Mam wrażenie, że to je rozsierdza - mówię patrząc na wielkiego szczura, który żarł słodycz w pewnej odległości ode mnie. Zachowawczo aż kładę stopę na stoliku, żeby na niego wskoczyć, jakby okazało się, że szczur potrafi wspinać się po meblach.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Partner: @Hariel Whitelight Kostka na zdarzenie losowe:5 - nic się nie dzieje Literka: D
Nie mogła nic poradzić na to, że przyciągała metal. Nie tak łatwo było od niej odczepić ten pasek, ale szczęście, że Harry nie próbował zbyt intensywnie, zajmując się w końcu kartkówką. Irv doznała dziwnej satysfakcji widząc, jak osoby, które najbardziej działały jej w tej szkole na nerwy dostają publiczny opierdziel. Nie spodziewała się jednak, że może to być dopiero początek. -Gra? Jestem beznadziejna w gry... - Skrzywiła się lekko, bo choć uwielbiała rywalizację, tak zazwyczaj miała pecha w przyjacielskich potyczkach. Nie chciała jednak podchodzić do tego specjalnie negatywnie i spróbowała się naprawdę dobrze bawić. Spojrzała na swoją kartę, by móc jak najlepiej odpowiedzieć Harielowi na pytanie. -Nie. - Odpowiedziała krótko po chwili namysłu, bo jakby nie było, większość czarodziejów i czarownic było pośrednio z polityką związanych, ale uznała, że Whitelight miał na myśli powiązanie bezpośrednie. -Czy Twoja postać brała czynny udział w bitwie o Hogwart? - Może nie było to zbyt wielkie zawężenie opcji, ale zdecydowanie mogło jej pomóc wyeliminować kilka twarzy. Nagle rozpętał się chaos. Pojawiły się szczury i kilka osób dostało świra. Jedną z nich była Griffin, która musiała zrobić wokół siebie scenę. Ruda nie zareagowała oprócz tego, że rzuciła dość harde spojrzenie w kierunku Hariela. Jej serduszko radowało się z faktu, że porównał Percivala do szczurów, ale nie mogła tego tak jawnie teraz okazać. Wykorzystała jednak chwilę nieuwagi partnera w grze, by spróbować podejrzeć jego kartę. Niestety jej się to nie udało, ale przynajmniej nie oberwała po łapach jak niektórzy.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Gra się rozpoczęła i liczył, że przebiegnie ona dość spokojnie. W między czasie podrzucał uczniom cukierki, które miały wspomóc ich koncentrację, ale widać wszyscy byli jeszcze myślami na obiedzie, bo nikt nie złapał lecącego w ich stronę słodycza. Pierwsza oberwała @Cassandra Walker , która nieco dramatycznie podeszła do sytuacji. Morris nie przywaliłby im przecież z całej pety z cukierka, ale że nie potrafiła skupić się na otoczeniu, już nie do końca było jego winą. -Panno Walker. Polecam następnego złapać. Od razu się Pani lepiej poczuje. - Nie zganił jej za pretensjonalne "Ała". Po prostu przeszedł do dalszej obserwacji tego, co miało miejsce wokół. A działo się dużo. Następna do wyrażania swojej opinii była @Julia Brooks. Aden chyba następnym razem będzie musiał zapisać na tablicy, że to lekcja, nie panel dyskusyjny, bo naprawdę uczniowie skupiali się zupełnie nie na tym, na czym było trzeba. Dodatkowo dziwił go fakt, że w tym zamku jeszcze kogokolwiek ruszał widok szczurów. -Panno Brooks! Proszę patrzeć na słowa. - Zwrócił jej uwagę, bo nie była to jeszcze ta forma przekleństwa, za którą nogi z dupy wyrywał wrzucał ujemne punkty. Miał tego pecha, że akurat nie zdążył odwrócić wzroku, gdy @Percival d'Este ponownie postanowił sprawdzić jego cierpliwość i łaskawość. Niestety, Aden był człowiekiem słownym, więc musiał czynić swoją powinność. -Panie d`Este, cieszę się, że zaszczycił Pan mnie swoją obecnością i zapraszam na kolejną lekcję. Dzisiejsza jest już dla Pana skończona. Gryffindor traci kolejne dziesięć punktów, a Pan stawi się na szlabanie w bibliotece, gdzie mamy do posegregowania kilka starych roczników. Może dzięki temu, następnym razem będzie Pan lepiej przygotowany. - Pożegnał studenta tymi słowami i czekał, aż opuści salę, by móc w spokoju kontynuować. A przynajmniej na to liczył, ale po raz kolejny tego dnia się przeliczył. Rozległ się pisk i jedna z uczennic znalazła się na ławce z powodu gryzonia, który znalazł kolejną słodycz do spałaszowania. -Panno Griffin to tylko szczur, nic Pani nie zrobi. - Założył ręce na piersi, ale gdy jej koleżanka zaczęła odstawiać kolejny teatrzyk poczuł, że naprawdę ten rok będzie miał ciężki. Każdego miesiąca, gdy nauczał coraz bardziej tracił wiarę w przyszłość magicznej społeczności, jeżeli tak miały wyglądać następne pokolenia. -Dobrze. Panno Maguire, Panno Griffin, proszę w takim razie udać się do skrzydła szpitalnego, gdzie pielęgniarka się wami zajmie. Nawet nie chcę słyszeć, że się tam nie pojawiłyście, a uwierzcie, sprawdzę to! - Trochę dla własnego spokoju i spokoju przeprowadzanej lekcji pozwolił dziewczynom opuścić klasę, choć ani trochę nie uwierzył w tę całą bajeczkę. Kilka innych osób próbowało również podglądać karty przeciwników, ale na to Aden był już przygotowany. Talia potrafiła bronić się sama i nie widział potrzeby, by w tym momencie to zachowanie komentować. -Panie Lilac, czy potrzebuje Pan pomocy? - Nie chciał, by @Drake Lilac po raz kolejny oberwał termosem, więc przetransmutował obiekt na czas lekcji w coś, co zdecydowanie nie groziło przyciągnięciem. Uczniowie z klasy nauczycielowi lżej, jak mawiało nie-tak-stare i nie-tak-wcale-teraz-wymyślone-przez-Adena przysłowie. Liczył, że trójka jest odpowiednią liczbą, która miała zagawarantować mu spokój, a tu jednak kolejna duszyczka postanowiła wyrazić swoją opinię. Merlinie, skąd oni nagle tacy niezależni się zrobili. -Przykro mi Panie Whitelight, obawiam się, że osoby, które są odpowiedzialne za szczury w tej szkole, już dawno nie mogą nam pomóc. Proszę skupić się na zadaniu i nie zaburzać przebiegu lekcji. A cukierki polecam zjadać. - Uśmiechnął się w jego stronę i wrócił na swoje miejsce żałując, że w jego kubku z kawą znajduje się tylko kawa.
Sytuacje na stole:
Stół 1: @:"Julia Brooks" - Postać przeciwnika to mężczyzna. Jako, że Perci wylatuje, grasz dalej z @Jewgienij Ilja Krawczyk @Percival d'Este - Żegnamy Pana! Z wyrazami miłości przypominam o eseju. W pości info co do szlabanu
Stolik 5: @Hope U. Griffin - Wypadasz jeżeli chcesz. Musisz jednak napisać jednopostówkę w SS (bądź wątek z Ruby, jak wolicie). Morris będzie pytał, czy się tam zjawiłyście
Stolik 6: @Severinus Grim - Zmieniasz parę na Tiernana @Ruby Maguire - Wypadasz jeżeli chcesz. Musisz jednak napisać jednopostówkę w SS (bądź wątek z Hope, jak wolicie). Morris będzie pytał, czy się tam zjawiłyście
UWAGA! Mała zmiana. Od teraz zadajecie sobie po trzy pytania na turę. Każdy kto zmienił partnera, może dodatkowo zadać jedno pytanie. Aden ustawił miseczkę z cukierkami na ladzie, można się częstować. Jeżeli się zdecydujecie rzućcie k6:
Parzysta - Dostajecie jedno pytania więcej Nieparzysta - Tracicie jedno pytanie w tej kolejce
Zdarzenia losowe już nie obowiązują! Ewentualnie możecie sobie rzucać na to czy klątwa działa w danym poście!
Sytuacja na zajęciach zmieniała się dynamicznie. Pochłonięty kompletnie tym, by całą swoją wiedzę przelać w coś twórczego początkowo młody Coulter nie zauważył kompletnie nadciagającego okrętu SS Tragedia - @Ruby Maguire. Dość często spotykali się w parach na zajęciach także nie dziwiła go kompletnie nić porozumienia, która między nimi się nawiązała, aczkolwiek chłopak zdążył również już przywyknąć do tego, że dziewczyna ma swoje lepsze i gorsze dni. A zdecydowanie jej gorsze dni, jeśli mieli ze sobą styczność, odbijały się na nim samym. - Historia nie jest taka najgorsza... Poza tym nienawidzisz bardziej eliksirów czy tego tutaj przedmiotu? - Mruknął w jej kierunku posyłając jej przyjazny uśmiech. Fatycznie, ostatnim razem widywali się głównie wtedy, kiedy na horyzoncie pojawiali się główni nemezis gryfonki. Widząc jej reakcję na kartkówkę nawet się nie zdziwił. Westchnął jedynie głęboko i usiadł w takiej pozycji, by dziewczyna mogła jak najdalej, pozostając przy tym kompletnie nie zauważoną, zapuścić żurawia. - Zrobiłabyś mu tak wtedy chyba tylko lepiej. - Odpowiedział Ruby i wskazał głową w kierunku Adena. Niemniej jednak tak jak SS Tragedia pojawił się na horyzoncie, tak też musiał zacumować do portu, a zatem i coś musiało się stać. Ilość atramentu, która rozlała się na stolik wywołała ogromne zdziwienie na twarzy krukona a jednocześnie panikę o swoją pracę. Bądź co bądź ocena w tym przypadku była ważna. Momentalnie poderwał swój arkusz pergaminu w górę ratując przy tym resztki swojej wiedzy i poświęcając swoją szatę - o tę kompletnie nie dbał. Nie w obecnym przypadku. Speszył się widząc przed ich ławką profesora i gotów był już na oddanie również swojej, jak mniemał, unieważnionej kartkówki. Niemniej jednak szybko okazało się, że jedynie gryfonka poniosła porażkę w ściąganiu. Odetchnął z ulgą, w sumie z całą sympatią do dziewczyny, ale nie chciał stracić swojej perfekcyjnie napisanej pracy. Z drugiej zaś strony kompletnie nie rozumiał Morrisa, który nie przejął się tym, że cała ich ławka ściekała atramentem. Prychnął cicho pod nosem i również nie zamierzał tego sprzątać hamując przy tym wszystkie potencjalne próby dziewczyny. Szybko sytuacja na zajęciach się zmieniła. Nagle mieli przejść do dziwnej gry wymyślonej przez Adena na co chłopak zareagował z dużą dozą niepewności. O swoją pracę kompletnie się nie martwił - skoro zostanie za nie oceniony to powinien dostać najwyższą z możliwych. Posłał przyjazny uśmiech w kierunku przydzielonej mu puchonki i mimo tego, że początkowo przydzielone mu zadanie sprawiło mu problemy to już wracał do żywych. Wpatrzył się uważniej w swoją talię i powoli klarowały mu się pierwsze pytania. Na początek postanowił zdublować swoją kompankę. - A twoja postać to kobietą? - Zapytał w oczekiwaniu na odpowiedź. Kolejne z jego pytań nie dotyczyły jednak kompletnie tej kwestii. - Czy twoja postać pracowała dla Ministerstwa Magii? - Posłał kolejne z pytań czekając na odpowiedź. Kompletnie nie wiedział w którą stronę ma brnąć, żeby nie trwało to w nieskończoność i dopiero zasłyszane pytanie gdzieś z boku naprowadziło go na pewien trop, który mógłby pomóc mu zawęzić grono jakoś bardziej. - Czy twoja postać brała udział w Bitwie o Hogwart? Teraz pozostało mu tylko czekać. Skrycie w duchu liczył na to, że i puchonce pójdzie dość sprawnie. Miał nadzieje, że ona wpadnie na lepsze pytania.
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
- Dobrze. - Szepnęła do @Aden Morris ciesząc się, że no nie wiem, nie posłał jej do pielęgniarki jak jakoś wariatkę. Cassandra w ogóle nie zwracała uwagi na otoczenie, a także nie spodziewała się, że nie tylko ona ma dwie lewe ręce i nie umie złapać słodyczy od Adena. Na miłość merlinowską co musiała sobie pomyśleć biedna @Doireann Sheenani wszędzie szczury i cukierki. Po takiej akcji na pewno wypisze się z Hogwartu, woląc uczyć się w podrzędnym, bezpiecznym mugolskim liceum niż szkole magii, która w ogóle nie przestrzega procedur sanepidowskich. Krzyk Hope postawił ją na nogi i do dosłownie, niemal wskoczyła na ławkę w karty, ale boski, przystojny, matko, jakie ciacho profesor Morris opanował sytuacje — tak jakby. Właściwie to jego wina, bo przez te cukierki te szczury zaczęły wyłazić z hogwarckich nor. Kiedy więc nauczyciel zwrócił się prosto do niej, miała ochotę zapaść się pod ziemie, zakryła twarz bardziej włosami i liczyła na to, że posiądzie moc niewidzialności. Skupienie się na zajęciach szło jej beznadziejnie, dlatego, gdy student drugiego roku @Rylan A. Coulter zaczął zadawać pytania, nie mogła z początku wydusić ani jednego słowa. Już nie zbierało się jej na płacz, ale czuła się naprawdę okropnie. - Emmm... - Zaczęła niepewnie, już na starcie uważając, że robi z siebie kretynkę. - Tak to kobieta. Nie i chyba nie. - Odpowiedziała niepewnie, nie mając sto procent pewności co do postaci, w którą sobie obrała za cel. - Czy twoja postać zajmowała stanowisko w Hogwarcie? - Zapytała, nie sądząc, żeby popisywała się pytaniami, ale skoro to kobieta to może była nauczycielka? Chociaż wiadomo, puchonka nie miała jak na razie żadnej konkretnej wskazówki, oprócz tego, że ustaliła co to za płeć. - Czy twoja postać ma okulary? Czy Twoja postać należała do Zakonu Feniksa?
Po takim czasie od ostatniej gry nie był już pewien, czy nadal potrafi w nią grać. Niby polegała tylko na zadawaniu pytań, ale przydawała się też bystrość i zdolność łączenia faktów. Z tymi dwiema rzeczami miał akurat problem, jako że nadal przeżywał tą nieszczęsną kartkówkę. Widział jednak, że profesor skupił się na tych, co ściągali (niemal gratulował sobie, że sam się tego nie podjął; jakim cudem to w ogóle przyszło mu na myśl? To chyba negatywny wpływ nowego roku szkolnego) i zapomni o tych, którym słabo poszło? Pozostawało mu mieć taką nadzieję do końca ich "zabawy". - No dobra... - Skoro ma trzy pytania, to czemu nie zadać ich wszystkich naraz? - Czy twoja postać to kobieta? Ma ciemne włosy? Jest w podeszłym wieku? Przeczesał włosy ręką i wbił wyczekujący wzrok w swoją partnerkę. Niech chociaż na dwa pytania odpowie twierdząco... @Ruby Maguire
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Nic mu nie było ale zdecydowanie był nieco rozkojarzony po tym jak go termos pocałował. -Nic mi nie jest. Nie boli - Bo termos do między innymi wilkołaka nawet podejścia nie miał. Na szczęście profesor przybył z pomocą i szybko przetransmutował ten metaliczny obiekt.-Dziękuję Profesorze. - Rzucił do nauczyciela i zabrał się do dalszej gry z Doireann-Tak, moje postać to kobieta. - A teraz nadeszła pora na jego serię krótkich pytań. -Czy twoja postać jest ruda? Czy nosi okulary? Czy jest młoda? - Strzelał nie mając pomysłów jakie pytania powinien właściwie zadać. Miał nadzieję że nie będzie to zbyt długie zadanie, bo z jego szczęściem to trochę się zejdzie zanim odgadną kto kogo ma.
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
. To, że Drake był już bez termosowej ozdoby przyklejonej do twarzy znacząco wpływało na poprawę samopoczucia Doireann. Wewnętrzne roztrzęsienie głodnym szczurem, któremu cukier na pewno zaszkodzi, płaczącą Cassie, obolałym Magneto wilkołakiem i lekkim - bądź, co bądź - szokiem, że ani ona nie jest dobra w łapaniu cukierków, ani też profesor Morris nie nadawał się do sportów, gdzie należało cokolwiek rzucać zaczęło przemijać, co pozwalało jej na nieco większe skupienie względem gry. - To dobrze. Zgadnij co? - szepnęła w stronę przyjaciela, a na jej twarzy zdołał pojawić się lekki uśmiech. - Ja strasznie nie lubię zgadywanek. Wiesz, ile ważnych kobiet zostało zapisanych na kartach historii? To znaczy, znacznie mniej niż mężczyzn, więc masz jeszcze trudniej, ale… - westchnęła, uznając ostatecznie, że nie powinna pozwalać sobie na pogaduszki o wycieraniu kobiet z podręczników szkolnych. Nawet jeśli jej głowa potrzebowała odpocząć od myśli, że gdzieś tam jest szczur, a z jej klątwą i jego apetytem… Po prostu ją zje. - Nie, nie jest ruda, nie jest młoda i nie nosi okularów. - mówiła trochę wolniej, najwidoczniej wracając myślami do danej postaci. Trochę bała się, że przez własną niepamięć sprowadzi Drake’a na zły trop. - Czy twoja postać pracuje w Ministerstwie Magii? Brała udział w Bitwie o Hogwart? Jeszcze żyje? - wymieniła pierwsze pytania, które przyszyły jej na myśl. No, od czegoś musiała zacząć, prawda?
Christina Grim
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Właściwie to miała nadzieję na zajęcia bardziej teoretyczne, w całości skupione na pisaniu. Gryzienie się w język znacząco utrudniało jakiekolwiek rozmowy, nawet zwykłe zadawanie pytań do gry. Co jednak poradzić, takie szczęście. - Och, t-tak myślałam. I t-tak, to m-moja klątwa - odpowiedziała, nadal strasznie się jąkając przez to przygryzanie sobie języka. Nie miała jednak co za bardzo narzekać, bo mogła trafić gorzej. Przynajmniej nie wyłysiała, nie miała na karku bandy szczurów, ani nie gubiła paznokci. A przy odrobinie szczęścia nie odgryzie sobie nawet języka! No cóż, każdy miewał chwile słabości. A że Kryśka o sławnych postaciach wiedziała tyle co nic, to spanikowała i takiej słabości uległa. Nie pozostawało jej nic innego jak rozmasować bolące kostki i pogodzić się z tą porażką. - Faktycznie - mruknęła, nadal masując dłonie. No trudno. Może innym razem się uda, hehe. - N-nie, to n-nie mężczyzna - odpowiedziała na zadane pytanie. No i teraz miała zagwozdkę. O co mogła zapytać? Znała wiele mugolskich gier i zabaw, ale nie tę. Może gdyby zgadywali postacie z komiksów, to jeszcze coś by ogarniała, ale teraz? Pustka w głowie. - Cz-czy twoja po-postać ma o-okulary? Czy j-jest m-młoda? Czy j-jest artystką? - zadała kolejne pytania, dzielnie ignorując fakt bolącego już języka.
Ledwie rozpoczęli grę, w sali zrobiło się jakoś gwarno. Tu ktoś krzyczał, tam jeszcze coś innego. Zdążył zadać swoje pytanie, a nastąpiło jakieś przemieszanie par, w wyniku czego, poza tym, że nie otrzymał odpowiedzi, dostała mu się nowa partnerka. Tym razem była to znajoma Krukonka. A dokładniej pani kapitan, która przemaglowała ich na ostatnim treningu. Przeszedł na stronę sali, gdzie stała jego nowa partnerka dzisiejszego zadania, z którą przywitał się skinieniem głowy. Poczekał, aż trochę ustały szepty i inne szemrania w sali, a następnie przetasował w dłoniach swoją talię kart. - Witam panią kapitan - powiedział jeszcze przed przystąpieniem do gry. A potem, skoro Krukonka nie spieszyła się do rozpoczęcia gry, sam zaczął zadawać pytania. - Czy twoja postać to mężczyzna? Czy jest to postać związana z polityką? Czy jest młoda? Czy nosi okulary? - zadał pytania, przetasowując dalej swoje karty, i zawieszając wzrok na niektórych z nich. (4 pytania, bo zamiana pary)
Rylan zdawał się kompletnie nie przejmować zamieszaniem, które powstało w sali. Głównie ze względu na fakt, że on ze szczurami niestety miał do czynienia na co dzień. Ignorował to również dla własnego spokoju wewnętrznego i niepotrzebnej utraty punktów. Nie do końca był przekonany do tego jak bardzo w tej materii jest wyluzowany Morris. Przeczesał ręką włosy i uważnie wysłuchał odpowiedzi puchonki. A zatem kobieta, która ani nie brała udziału w bitwie o Hogwart, ani nie pracowała dla Ministerstwa Magii. To delikatnie zawęża krąg poszukiwanych. Teraz była kolej Cassandry, a on starał się odpowiadać najlepiej jak to tylko było możliwe. - Definitywnie nie. - Odparł na pierwsze z pytań będąc wręcz o tym przeświadczonym. - Raczej nie i tak. - Wiedział, że ostatnie z pytań zadanych przez dziewczynę było bardzo sprytne. Teraz krąg możliwości zmniejszył diametralnie. Teraz przyszła kolej na krukona, żeby ten wysilił szare komórki i jakkolwiek popchnął siebie do przodu. - Czy ta kobieta zajmowała stanowisko w Hogwarcie? - Delikatnie zgapił pytanie, ale wiedział, że to dobry trop. Tylko, co następne... - Czy kobieta, którą mam odgadnąć kojarzona jest z tą dobrą stroną konfliktu? - Pytanie można było zadać oczywiście, czy była dobra, ale praktycznie o każdym można byłoby tak powiedzieć. Z drugiej strony, jeśli to postać znajdująca się gdzieś na skali szarości udzielenie jednoznacznej odpowiedzi mogło być problematyczne. Pozostało tylko ostatnie pytanie i nad nim chłopak zdawał się myśleć najdłużej. - Ech... Nie wiem... Czy jest blondynką? - Wypalił trochę marnując potencjał tego pytania, ale może a nóż widelec mu się trafi.
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
Nie sądziłaby, jej pytanie o okulary było jakieś mądre, ale faktycznie to o Zakonie Feniksa... Trafiła w dziesiątkę! Chociaż gdyby te z okularami się sprawdziło, to mogłoby zawęzić nieźle obszar poszukiwań. Teraz jednak też to się stało. Cassandra musiała sobie przypomnieć wszystkie kobiety z Zakonu Feniksa i właściwie mogła pytać o nie. Tylko istniał jeden haczyk, w końcu Zakon Feniksa był i ten stary i ten reaktywowany. Byli członkowie zakonu, ale też sojusznicy. Właściwie nie za bardzo twierdząca odpowiedź na to pytanie dawała jej pole do popisu. - Raczej nie. - Znowu ta niepewność, no bo właściwie w Hogwarcie to ta postać stanowiska nie zajmowała. Jednak Rylan dobrze kombinował. - Tak. - Miał lepsze pytania niż Walker, ale jednak pytanie o Zakon Feniksa też dobrze wcelowała. - I nie. - Zdecydowanie owa kobieta nie była blondynką. Puchonka zastanawiała się nad swoimi pytaniami, skoro jej postać nie zajmowała stanowiska w Hogwarcie, ale należała do Zakonu Feniksa i była kobietą. - Hmm... - Zaczęła, aby rozpocząć od serii pytań. - Czy kobieta ta ma rude włosy? Czy jest metamorfomagiem? Czy to Hermiona Granger? - Może pytania dość osobliwe, ale za to z pewnością pomogą wykluczyć, a jednocześnie naprowadzić na odpowiedni trop pannę Walker.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Nie nacieszyła się towarzystwem rosłego Gryfona zbyt długo, bo już po chwili ten zapuszczał żurawia do jej kart, co nie umknęło uwadze nauczyciela. Kolejnym partnerem okazała się osoba, którą znała nieco lepiej, a mianowicie najbardziej rudy rudzielec w całym Hogwarcie.
- A, uszanowanko – przywitała go uśmiechem, kłaniając się przy tym kurtuazyjnie. Kiedy pogadanki reszty uczniów ustały, mogli w końcu przejść do gry, a Brooks mogła się skupić na odpowiadaniu.
- Nie, nie, tak, ale nie bardzo młoda i nie – odpowiedziała krótko, dając mu chwilę do namysłu. Sama zaś wykorzystała ten moment, żeby się zastanowić nad własnymi pytaniami.
- Czy to mężczyzna? Czy posiada potomstwo? Czy ta osoba jeszcze żyje? I czy pracuje lub pracowała w Hogwarcie?
Gra powoli rozkręcała się na całego, a pytania zdawały się zawężać z każdym razem krąg poszukiwań. Nie próżnując Rylan chciał jak najszybciej odpowiedzieć na pytania Cass by przejść dalej do swoich i być może też wpaść finalnie na jakiś konkretny trop. - A więc kolejno: tak, nie i nie. - Krukon był już przeświadczony o tym, że puchonka ma odpowiedź podana na tacy i w sumie był pod wrażeniem tego jak szybko udało jej się to ogarnąć. Może czas sięgnąć do pytań, które w jego kierunku wystosowała Walker? Posłał jej zachęcający uśmiech, bo z jego planszy wizerunek postaci prawie całkowicie zniknął. Wiedział, że może paść teraz tylko odpowiedź, dlatego chciał jak najszybciej samemu rozbić bank. - Dobrze, to w gwoli uściślenia: Czy należała do zakonu Feniksa? - To pytanie mogło mocno zawęzić krąg poszukiwań. - Czy ta postać jeszcze żyje? - Kolejne pytanie nie było już wypowiedziane z taka pewnością jak pierwsze i nie do końca wiedział, czy akurat w tym kierunku powinien iść. - Ech... Nie wiem... Czy ta postać jest duchem? - Strzelał. Nie wiedział już w sumie o co ma pytać, póki nie dostanie odpowiedzi na te pytania. Miał w głowie jedną postać, ale kluczowym wydawało mu się odpowiedzenie na pytanie numer dwa.
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
Okey, więc większość kobiet została wykluczona, a właściwie te, które podejrzewała Cassandra, że mogą być postacią Rylana. Rudowłosa hmm... To prawda odpowiedź była podana jak na tacy, bo przecież ile kobiet miało ogniste włosy w Zakonie Feniksa. Dwie? Chyba. Walker mogła jedynie już pytać o konkretne osoby. - Czy twoja postać to Molly Weasley? - Oczywiście została jeszcze jej córka, ale jeśli krukon udzieli prawidłowej odpowiedzi, puchonka nie będzie musiała już zgadywać. Chyba że pominęła kogoś istotnego o pomarańczowych włosach? - Tak jakby. - Cassie odwzajemniła nieśmiało uśmiech Coultera, mając nadzieje, że nie wygląda jak ostatnia kretynka. Odpowiedź jej też nie była konkretna. - Chociaż niekoniecznie. Nie wiem, czy mogę powiedzieć... - Szepnęła już ciszej, aby profesor @Aden Morris ich nie podsłuchał. - Jest bardziej sojuszniczką. - Chciała w końcu naprowadzić jakoś chłopaka na odpowiedni tor. - Tak, żyje. Emm... Nie, nie jest duchem. - Również Walker wcześniej zastanawiała się nad pytaniem życia, czy śmierci bohatera, ale chyba już nie było ono konieczne.
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
- Ja zaburzam przebieg lekcji? - pytam szczerze zdumiony takim stwierdzeniem i mrugam oczami prędko, bo zastanawiam się czy może Morris ma jakąś klątwę głupoty albo chaosu, bo nie widzi że sam go robi, rzucając w nas cukierkami, które połykają szczury. W ramach buntu, że muszę patrzeć na szczury biegające mi pod nogami, co wcale mi nie pasuje, siadam na ławce, a nogi zostawiam na krześle. Nie będę ryzykował, że któreś futrzaste stworzenie choćby muśnie mnie przebrzydłym ogonem. - Nie - odpowiadam naburmuszony Irvette kiedy pyta o osobę na mojej karcie. Szczerze mówiąc wcześniej Irv odrobinę mylnie przeinaczyła moje słowa o Percym (do którego osobiście nic nie miałem i nie o to mi chodziło), to przynajmniej dzięki jej teorii popatrzyła na mnie przychylniej. - No dobra, czy to mężczyzna? Czy żył w XX wieku? Czy był znanym zaklęciarzem? - zadaję wobec tego trzy pytania. Miałem nadzieję, że Historia Magii to będzie przedmiot na którym na reszcie się skupię. Ale jak to zrobić kiedy muszę pilnować czy jakieś potwory nie wskoczyły na siedzenia krzesła i nie zaczęły mi obgryzać łydek.
Nie widziała potrzeby, by Harry tak bezpośrednio pokazywał swój bunt wobec nauczyciela. Powstrzymała się jednak przed jakimkolwiek komentarzem, próbując skupić się na zadaniu. Jej szczury nie przeszkadzały. Nie takie szkodniki widywała w rodzinnych szklarniach i choć nie były to jej ulubione futrzaki, nie miała za wiele przeciwko nim. Jego naburmuszony ton ponownie spowodował, że miała ochotę przewrócić oczami. Zamiast tego jednak poprawiła swój mundurek i spojrzała na lewitujące przed nią karty, by móc wymyśleć pytanie, jakie pomoże jej najlepiej zidentyfikować postać Hariela. -Tak, tak i... Nie. - Krótko i zwięźle odpowiedziała na każde z jego pytań. Naprawdę dobrze mu szło i wiedziała już, że bardzo możliwe, że niedługo odgadnie, o kogo chodzi. -No dobra moja kolej... Skoro nie brał udziału w Bitwie o Hogwart.... Czy był już wtedy martwy? Czy była to kobieta? Czy ta postać była raczej zwolennikiem Voldemorta niż Dumbledore`a? - Starała się jak najlepiej zawęzić grono podejrzanych, co nie było łatwe, gdyż domyślała się, że chodzi o postać znaną w Historii Wielkiej Brytanii i musiała na moment zapomnieć o wszystkich tych, których szanowano i wciąż wspominano we Francji.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Jedynie skinął głową, gdy mu odpowiedziała, zgodnie zresztą z jego domysłem, że jej jąkanie to nic innego jak efekt klątwy, która spadła na wszystkich mieszkańców Wielkiej Brytanii. Musiał przyznać, że naprawdę nie wyszedł tutaj najgorzej i jakby nie fakt, że mieszkał pod jednym dachem z magicznym stworzeniem, to prawdopodobnie tej swojej by w ogóle nie odczuwał. Raz jeszcze mimowolnie zerknął w kierunku, gdzie inna Gryfonka narobiła niezłego rabanu, wskakując przy tym na ławkę, kątem oka wychwycił też biegającego gdzieś między stolikami szczura, prawdopodobnie prowodyra całego tego zamieszania, o innych rzeczach, które wydarzyły się w przeciągu może kilku minut już nie wspominając. Pokręcił jedynie głową, nie mając najmniejszego zamiaru się w to mieszać i przerzucił z powrotem spojrzenie na Grim. — Nie da się tu dzisiaj narzekać na nudę, co? — skomentował jedynie z nutką rozbawienia w głosie, głową nieznacznie kiwnąwszy w kierunku, gdzie działo się epicentrum całego zamieszania. Przytaknął też na odpowiedź ze strony Christiny, notując sobie uzyskaną informację w myślach. Troszkę to zawężało pole manewru, ale nie jakoś mocno – nadal mogła tu pasować naprawdę spora pula historycznych postaci. — Nie, nie i nie — odparł na zadanie przez dziewczynę pytania, po czym zamyślił się nad własnymi, nie bardzo wiedząc jak na razie w jakim kierunku powinien podążyć. Mimo wszystko nie był ekspertem, jeśli chodzi o historyczne postaci, nawet jeśli już od dzieciństwa był niemal faszerowany historyczną wiedzą. — Czy twoja postać wciąż żyje? Należała do Zakonu Feniksa? Ma rude włosy? — rzucił w końcu, licząc na to, że da radę bardziej zawęzić swoje pole manewru.
Im dalej brnęli w ten mały koszmarek zafundowany przez Morrisa tym bardziej Rylan się irytował. Był wręcz święcie przekonany, że postać, którą miał odgadnąć jest jakąś absolutnie poboczną na kartach historii. W przeciwieństwie do Cassie, jego gra się jeszcze nie skończyła, chociaż i puchonka mogła nie zdawać sobie sprawy ze swojego sukcesu biorąc pod uwagę, że krukon dość długo wstrzymywał się z werdyktem. - Brawo, brawo... - Powiedział początkowo opieszale, z czasem jednak przechodząc do bardziej entuzjastycznego podejścia. - Nie wiem czy dalej powinienem zgadywać swoją postać, czy przyjmujemy już, że przegrałem? - Na samo wypowiedzenie ostatniego słowa się skrzywił. - Dobra, spróbujmy jeszcze, może w końcu mi przyjdzie na myśl... Frustrowało go to, że nie jest w stanie jakoś logiczniej przewidywać możliwości tego kim być może ta postać. Jeszcze przed chwilą napisał swoją kartkówkę na co najmniej dobrze, nigdy też specjalnie nie narzekał na Historię Magii, dlaczego akurat tym razem mu nie szło? Westchnął ostentacyjnie i postanowił zacząć od sedna. - Dobrze, może gdzieś popełniłem błąd zakładając jakiegoś pewniaka? Znów powinienem skupić się na ogólnikach. - Mruczał do samego siebie, ale na tyle głośno, że dziewczyna była w stanie go usłyszeć. - Czy postać, którą musze odgadnąć parała się magią? - Pierwsze z ogólnych, które kompletnie pominął, a na które nieoczekiwana odpowiedź mogła przynieść ciekawe rozwiązania. - Czy postać, której szukam pochodzi z Wielkiej Brytanii? - Nie znał wielu czarownic pochodzących nie z Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza takich mających jakiekolwiek konotacje z Zakonem Feniksa, ale próbował dość do jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Kolejnym z ogólników i jednocześnie ostatnim, które mu przychodziło do głowy to sama istota poszukiwanej. - Czy to w ogóle jest człowiek? - Westchnął starając się wyczytać jakiekolwiek emocje z twarzy Cassandry. Błądził już po takich meandrach, że nie wiedział, czy idzie w jakimkolwiek kierunku.