Tuż przy wiszącym moście znajduje się to niezwykłe miejsce. Nikt nie wie kto, kiedy i po co ustawił tutaj te kamienie. Możliwie, że były jeszcze nim zbudowano Hogwart. Każdy kto usiądzie w środku, zamknie oczy i w zupełne ciszy wsłuchiwać się będzie w otaczające odgłosy ma szanse usłyszeć ciche szepty zamieszkujących to miejsce duchów.
Autor
Wiadomość
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Drużyna: Abraksany Rzucam na: przy piłce Wynik rzutu:13
Koń, na którym przyszło jej dzisiaj grać, wykazywał się nie tylko spokojem i elegancją, ale również cierpliwością, której dał dowód, przyglądając się z zaciekawieniem Krukonce próbującej wejść mu na grzbiet. Abraksan nie oceniał dziewczyny, niemającej najmniejszego pojęcia, jak obchodzić się z magicznymi stworzeniami. Zamiast tego wspaniałomyślnie kucnął i pozwolił się dosiąść. Wystarczyło kilka kółek wokół boiska, żeby Brooks poczuła się nieco pewniej, a kiedy już uświadomiła sobie, że nic jej nie grozi, była gotowa do gry. Jej żyły wypełniała ta cudowna mieszanka strachu i ekscytacji, towarzysząca jej zawsze podczas lotu. Wkrótce profesor zaczął rozgrywkę i Julia, jako że była najbliżej, błyskawicznie przejęła piłkę, zastanawiając się co dalej. To był jej pierwszy raz w magiczne polo i wciąż nie do końca była pewna panujących zasad, starając się nadrabiać intuicją. Tylko co z tego wyjdzie?
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Drużyna:Aeotany Rzucam na: bez piłki Wynik rzutu:Diabeł (15)
Nie zraziła się tym, że Caine próbował uniknąć jej czułości - mogła się tylko zaśmiać pod nosem, bo niczego innego się nie spodziewała. Na pewno nie w Hogwarcie i na pewno nie na spotkaniu kółka, które Shercliffe prowadził. Wiedziała, że chciał się zachować profesjonalnie i możliwie jak najbardziej neutralnie - aczkolwiek nie mogła sobie odpuścić tej niewinnej próby sprawdzającej jego czujność. Nie sądziła jednak, że odbije piłeczkę - i to w taki sposób. — Mam grać? — rzuciła pytanie, bardziej do siebie niż do Shercliffe'a, kiedy zastygła w miejscu słysząc jego decyzję. Cóż, pozostawiała samą siebie do dyspozycji, jednak nie sądziła, że zostanie wcielona do którejkolwiek z drużyn. Kiedy wybór padł na aeotany - nie mogła powstrzymać chichotu cisnącego jej się przez usta. Grzecznie wzięła się za oporządzanie konia - z wdzięcznością przyjmując przy tym asystę Caine'a. — Całe wieki tego nie robiłam — zaśmiała się, bardziej przy tych wszystkich paskach mężczyźnie wadząc niż pomagając. Jeździła kiedyś konno. Kiedyś - dawno i nieprawda, nie wspominając już, że akurat skrzydlate konie jedynie podziwiała z daleka. Ostatecznie wylądowała w siodle - i choć nie zdołała powstrzymać drobnego grymasu bólu, nadrabiała uśmiechem i oczami błyszczącymi ekscytacją. — Jest w porządku, nie martw się — mruknęła, chwytając jedną dłonią za lejce, drugą gładząc sierść tuż przy grzywie aeotana. — Przytrzymaj moją ferulę. Myślisz, że uderzanie w piłkę malletem jest podobne do tłuczenia akromantuli laską? Nie czekała na odpowiedź - posyłając Shercliffe'owi rozbawione spojrzenie, zacmokała i spięła pegaza udami, przechodząc gładko w stęp, a potem w kłus. Zdążyła wraz ze swoim skrzydlatym partnerem zrobić kilka 'porozumiewawczych' okrążeń i ósemek, nim wszyscy byli gotowi - i mogła wzbić się w powietrze w niemym zachwycie. Naszła ją tylko jedna myśl - uwielbiała latać. Trzymając pewnie malleta, obserwowała jak młoda Brooks dopada do piłki - kontrolnie podlatując wraz ze swoim gniadoszem dość blisko, by mieć na wszystko oko - i dość daleko, żeby zostawić sobie przestrzeń do manewrów. Niemal jak w Quidditchu.
***Najbliższa strzelona piłka do bramki Aeotanów, która się pojawi, jest obroniona przez Perpetuę. Jeśli taka sytuacja nie będzie miała miejsca, niestety rzut jest stracony.
PIŁKA DALEJ W RĘKACH ABRAKSANÓW.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Drużyna:Abraksany Rzucam na: przy piłce Wynik rzutu:10 (koło fortuny)
Musiała przyznać, że akurat gry w magiczne polo się... nie spodziewała. Podobnie jak Hiszpańskiej Inkwizycji. Przez chwilę przypatrywała się uważnie Shercliffe'owi, gdy ten tłumaczył zasady. To nie mogło być aż tak skomplikowane, prawda? Zerknęła jeszcze na stojącego w pobliżu abraksana, gdy odebrała rozdawany sprzęt. W sumie... mogło być naprawdę zabawnie. I chyba naprawdę była wdzięczna za to, że w czasie treningów Quidditcha nie decydowała się jedynie na ćwiczenia z kaflem, bo jak widać pałkarskie doświadczenie również mogło się tutaj przydać. Wspięła się na grzbiet pegaza, starając się na nim jakoś wygodnie umościć, lewą, mniej sprawną dłonią, ściskając lejce. Dopiero po uzyskanym sygnale do wzbicia się w powietrze, uderzyła delikatnie piętą w bok swojego wierzchowca, który załopotał skrzydłami, by w następnym momencie oderwać się od ziemi. Z pewnością polo było o wiele bardziej ekscytujące niż mogłoby się zdawać. Było coś naprawdę urzekającego w tym jak skrzydła pegaza pracowały tuż obok. Kątem oka Strauss zerkała na to jak radzą sobie inni. Widziała, że jej drużyna znajduje się przy piłce, a rumak Julii chyba nieco się buntuje, bo dziwnie zamachnął się skrzydłami. Tyle dobrego, że wciąż znajdowali się w pozycji do ataku, prawda?
Nikomu nie przyszłoby do głowy, że w ramach zajęć kółka magicznych wyzwań przyjdzie im grać w magiczne polo. Zerknęła nieco nerwowo w stronę swojego aeotana, nie wiedząc czy na pewno będzie to taki dobry pomysł. Pocieszało ją jedynie to, że przynajmniej posiadała jakąś wiedzę na temat tych stworzeń. Przyjęła wręczone jej utensylia do gry i powoli wspięła się na grzbiet konia, który posłusznie wzbił się w powietrze razem z innymi rumakami. Puchonka nerwowo ściskała w jednej z dłoni lejce, żałując nieco, że drugą miała zajętą przez mallet. Dosyć szybko jednak starała się przywyknąć do pegaza, co... szło jej nawet dobrze dopóki nie oberwała kopytem od innego wierzchowca w plecy. Chyba ostatnio miała naprawdę okropnego pecha. Niemal przylgnęła do szyi aeotana, czując jak tępy ból rozchodzi się od miejsca uderzenia i czekając na to, aż zelżeje. Nie powinna tu przychodzić. Zdecydowanie to był zły pomysł. Powinna zamiast tego leżeć w łóżku, zaczytując się w lektury poświęcone leczniczym roślinom. Czemu więc tego nie zrobiła?
Drużyna:Abraksany Rzucam na: przy piłce Wynik rzutu:Diabeł - 15
Nie lubił tego, jak wiele osób na niego patrzyło się, jakby dopełnił się czynów groźnych, pozbawionych jakichkolwiek podstaw prawa, a tak naprawdę... po prostu się pobił z Solbergiem. Nie, to nawet nie była bójka - to było dla niego zwyczajne przekomarzanie się. I o ile zaczął stosować leki, o tyle bardzie zauważał brak spójności oraz logiki we własnym działaniu, które opierało się na chaosie rozgrywanym głównie przez fakt bycia rozgoryczonym utratą. Nawet jeżeli się do niej oficjalnie nie przyznawał. Przywitał się jedynie z profesor Whitehorn, nie spodziewając się mimo wszystko i wbrew wszystkiemu jej w tym miejscu; dopiero proste połączenie faktów, romansu i związku, dało mu do zrozumienia, że przedstawicielka Hufflepuffu, jako opiekun domu, miała tutaj dwa cele. Pierwszy to w sumie spędzić czas z profesorem. Drugi - w razie potrzeby móc ich po prostu ratować (chociaż Felinus nie wątpił we własne umiejętności, od kiedy zakupił nową, znacznie lepszą i potężniejszą różdżkę). Posługiwanie się pegazami było natomiast dla niego dziwne. Rzadko kiedy korzystał z tejże formy transportu - nie bez powodu zatem nie czuł się na początku na ich grzbietach aż tak pewnie. Konie Aurory, kiedy to na jednym z nich siedział, wydawały się być kompletnie innym środkiem poruszania się niż miotły czy chociażby samochody. Będzie musiał się dostosować. Niemniej jednak, obserwował poczynania; Violetta niefortunnie pacnęła swoim rumakiem inną uczennicę, tym samym likwidując ją na pewien moment z gry - a przynajmniej tak podejrzewał. Jeżeli chodzi o własne działania, to był gotowy przejąć piłkę i tym samym wykonać odpowiednie czynności, jeżeli zaszłaby taka potrzeba. Na razie, póki oswajał się z jazdą (lataniem?), wolał nie ryzykować frontonowego natarcia, nawet jeżeli wiedział, że prędzej czy później będzie to konieczne. W każdym razie - jeżeli ktoś chciał podać do niego piłkę, to równie dobrze ją odebrał. A przynajmniej o tym świadczyła jego postawa ciała. A co z nią dalej zrobił, zależało tylko i wyłącznie od jego szczęścia. Albo i braku.
@Felinus Faolán Lowell – latanie na magicznym koniu jest trudniejsze niż ci się wydaje, zdekoncentrowany, gubisz strony i STRZELIŁEŚ SAMOBÓJA.
PIŁKA DALEJ U ABRAKSANÓW.
Aeotany1:0Abraksany
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Drużyna:Aeotany Rzucam na:bez piłki Wynik rzutu:21- świat
Sam też nie do końca ogarniał to, że wszyscy się na nich dziwnie gapili. Jakby już nie można się było nawet pobić w tym zamku. W każdym razie Max bez problemu rozmawiał sobie z pegazem, dopóki nie podeszła @Julia Brooks. -No hej. To nie tak, że nas ktoś związał zaklęciem. Możemy się od siebie oddalać. - Zażartował, chociaż faktycznie, w tym roku wszędzie było ich widać razem. Lucas, jako prefekt nie miał już tyle czasu, aby latać z Maxem po zamku, a Oli.... To była też ciężka historia. Na szczęście był Felek, który zawsze gdzieś w pobliżu czuwał. -Klub Tłuczka? Brzmi ciekawie, ale lepiej nie rozmawiać o tym tutaj. - Odpowiedział zniżając głos i patrząc w stronę grona pedagogicznego. -Spotkajmy się po zajęciach i na spokojnie obgadajmy sprawę. - Zaproponował i porozumiewawczo mrugnął do dziewczyny. Na polanie pojawił się już Caine i zaczął rozjaśniać im, co będzie celem dzisiejszych zajęć. Na wspomnienie o polo, Max lekko się uśmiechnął do siebie. Solberg i dżentelmen, tego jeszcze nie było. Przynajmniej nie na poważnie. -To co, komu w drogę... - Rzucił jeszcze do Julii, po czym wskoczył na przydzielonego mu Aeotana. Na plecach zwierzęcia czuł się bardzo dobrze, w końcu swoje godziny w siodle już wyjeździł w życiu. Obserwował piłkę, która przechodziła z kija do kija aż w końcu Felek strzelił samobója. Czyżby był to czas na jakąś akcję ze strony Maxa?
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
@Maximilian Felix Solberg – chciałeś zaatakować piłkę przeciwnika, a zamiast tego zaatakowałeś jego kolano!**
**Wytypuj osobę (@Elijah J. Swansea), która nie grała jeszcze w tej kolejce, jeśli czaker się kończy, gracze mogą się powtórzyć.
PIŁKA U ABRAKSANÓW
@Elijah J. Swansea pisała, że w tej kolejce nie da rady odpisać. Jeśli @Fillin Ó Cealláchain nie odpisze do godziny 15:45, pomijamy oboje i zaczynamy kolejny czaker!
Caine Shercliffe
Wiek : 47
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : drogie garnitury, burzowe spojrzenie
Obserwował zmiany na boisku z lekkim... skonfundowaniem. Oczywiście, przewidział, ze większość osób mogła nie mieć styczności ze skrzydlatymi końmi nigdy wcześniej, ale wszyscy? Poklepał pokrzepiajaco swojego karego po szyi, trzymajac wodze w gotowości. Szarpnął lejcami, wzbijając się w powietrze, kiedy końc @Violetta Strauss niebezpiecznie zamachnął się kopytami w powietrzu. Już widział, jak stworzenie wymierza potężny cios w plecy @Yuuko Kanoe, ale pomiędzy lawirowaniem między nieopanowanymi pegazami, nie był w stanie nawet sięgnąć po różdżkę. — O, Godryku... — skomentował tylko, mając nadzieję, że chociaż Whitehorn pewnie trzyma się w siodle. Jeszcze tego brakowało, żeby ktoś znokautował medyka. — Panno Kanoe, cała?! – przekrzyczał się przez pęd powietrza i zarządzil szybszą przerwę: — Zamiana koni! Wszyscy na dół!
KONIEC PIERWSZEGO CZAKERA. KOLEJNY CZAKER PRZY PIŁCE ROZPOCZYNA DRUŻYNA AEOTANÓW.
Kosmetyczne poprawki zasad:
Jeśli wylosujecie kostki z oznaczeniem ** możecie typować dowolną osobę w grze, nie tylko tych, którzy jeszcze nie zagrali w czakerze.
Nie musicie pisać w kolejności Aeotan > Abraksan. Aby przyśpieszyć grę, możecie pisać w dowolnym momencie. Byle 1 rzut kością Tarota na 1 czaker.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Drużyna:Aeotany Rzucam na: przy piłce Wynik rzutu:8 (moc)
Uderzenie w plecy może i było bolesne, ale zawsze mogło skończyć się o wiele gorzej. Chyba nie było mimo wszystko aż tak mocne i miała nadzieję, że poza siniakiem wielkości abraksanowego kopyta raczej nie będzie miała większych pamiątek po tym niefortunnym zdarzeniu. - Tak! - odkrzyknęła do Shercliffe'a, gdy tylko ten się spytał czy na pewno wszystko z nią w porządku. Pomijając lekkie zawroty głowy od wysokości i możliwe, że ze stresu związanego z lotem na wierzchowcu oraz oczywistym bólem pleców wszystko było dobrze. Całe szczęście już chwilę później po samobójczym golu abraksanów, mogli wrócić na chwilę na ziemię, a Yuuko miała kilka minut na to, by odetchnąć przy zmianie wierzchowca nim ponownie wzbiła się w powietrze tym razem już na innym pegazie.
@Yuuko Kanoe – jesteś przy piłce, przeciwnik wyprowadza atak, ale zamiast tego trafia kijem w Twój nadgarstek, tracisz piłkę*
*Ty i przeciwnik po Tobie rzucacie kością ‘k6’, piłka trafia do drużyny gracza z wyższym wynikiem (Yuuko do końca gry traci piłki niezależnie od kostek, ale za każdym razem będzie rzut na to, do kogo piłka trafi)
Poziom pierwszego czakera nie zachwycał, czego się można było spodziewać, choć zabawa była przednia. Niemal nikt z zebranych nie miał doświadczenia w lataniu na skrzydlatych koniach, a te miały swoje charaktery, nawyki i nie były tak posłuszne i przewidywalne jak miotła. Krukonce przytrafił się wierzchowiec, który podczas lotu zawijał skrzydła w taki sposób, że niemal nic nie widziała, a do tego w jej drużynie był Felek, który w bardzo widowiskowy sposób zaaplikował samobója. Dziewczyna wykorzystała krótką chwilę przerwy na sięgnięcie po wodę i poczęstowanie jabłkiem nowego abraksana. Może ta mała łapówka sprawi, że będzie się lepiej prowadził niż jego kolega. Gdy rozpoczęli drugą część spotkania, tym razem nie udało jej się dolecieć do piłki jako pierwszej. Ubiegła ją prefekt Puchonów, co było o tyle imponujące, że poważnie ucierpiała podczas pierwszego czakera. Julia spięła konia w boki i poleciała za Puchonką, aby przechwycić piłkę. Pech ponownie doświadczył tego dnia Kanoe, bo kij, zamiast w piłkę, uderzył dziewczynę w nadgarstek. Piłka momentalnie wypadła z rąk Azjatki, ale na nieszczęście dla Abraksanów, została złapana przez Solberga.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Drużyna:Aeotany Rzucam na: bez piłki Wynik rzutu:9 - pustelnik
Pierwsza wymiana koni przebiegła sprawnie. Max czuł, że z nowym towarzyszem nieco lepiej się dogada. Koń nie był taki uparty i bardziej ufał ślizgonowi. Zaczynali z pozycji przy piłce, ale już po chwili jeden z członków ich drużyny oberwał malletem Juli, przez co przeciwnicy dorwali się do piłki. -Wszystko w porządku Pani Profesor? - Krzyknął do Perpetuy, bo to właśnie ona padła ofiarą Felkowego kija. Max nie miał zamiaru dać przeciwnikom tak łatwo zdobyć gola. Wbił pięty w boki pegaza i ruszył naprzód atakując przeciwnika, który właśnie próbował wykonać zamach na ich bramkę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
1 – słyszysz szepty, przez które tracisz koncentrację i piłkę
2 – nie możesz zyskać kontroli nad koniem, spadasz z jego grzbietu*
3 – STRZELIŁEŚ BRAMKĘ
4 – rozpędziłeś się za szybko. Twój koń i przeciwnika obiły się skrzydłami, prychając na was rozeźlone*/**
5 – Twój koń oberwał skrzydłem od gracza przed Tobą, jest osowiały, podajesz piłkę do innej osoby z Twojej drużyny
6 – próbowałeś strzelić do bramki i chybiłeś
7 – 2 przeciwników po Tobie próbowało wyprowadzić atak, ale zamiast tego zderzyli się bokami koni**
8 – jesteś przy piłce, przeciwnik wyprowadza atak, ale zamiast tego trafia kijem w Twój nadgarstek, tracisz piłkę*
9 – STRZELIŁEŚ BRAMKĘ
10 – drogę zagrodziła Ci sowa, próbując ją ominąć koń rąbnął kogoś kopytem w plecy, ale nie tracisz piłki**
11 – zapatrzyłeś się na gracza przeciwnej drużyny i… sam oddałeś mu piłkę!
12 – to twój koń kieruje Twoim lotem, dlatego lecisz teraz w kierunku swojej bramki, podaj piłkę dalej
13 – Twój koń dziwnie zawija skrzydłami, więc zupełnie nie widzisz co robisz*
14 – STRZELIŁEŚ BRAMKĘ
15 – latanie na magicznym koniu jest trudniejsze niż ci się wydaje, zdekoncentrowany, gubisz strony i STRZELIŁEŚ SAMOBÓJA
16 – Twój koń mocno wierzga, aż wpadasz z impetem na jego szyję i podajesz do losowej osoby*
17 – Twój koń jest niespokojny, od jego rżenia rozbolała Cię głowa. Nic nie wnosisz do gry.
18 – straciłeś kontrolę nad koniem i oddałeś piłkę przeciwnikowi
19 – inny koń wykonuje zaloty do Twojego!** Nie możesz się skupić i tracisz piłkę
20 – Twój koń odmawia latać, przez co nie możesz dosięgnąć bramki. Podaj do gracza z Twojej drużyny
21 – STRZELIŁEŚ BRAMKĘ
22 – podając piłkę do zawodnika swojej drużyny, uderzasz malletem w piszczel konia przeciwnika, który Cię gryzie!
23 – zderzyłeś się z kamieniem kręgu i wybiłeś sobie bark
24 – Twój skrzydlaty koń zrobił kupę. Nie ma to żadnego wpływu na grę
*Ty i przeciwnik po Tobie rzucacie kością ‘k6’, piłka trafia do drużyny gracza z wyższym wynikiem (ustalcie między sobą, kto jest następny w tym czakrze)
**wytypuj osobę/y, które nie grały jeszcze w tej kolejce (upewnij się, że mają czas, żeby teraz napisać posta), jeśli czaker się kończy, gracze mogą się powtórzyć
Bez piłki:
1 – umyślnie bądź przypadkiem sfaulowałeś gracza przeciwnej drużyny, łamiąc podstawową zasadę dżentelmeństwa gry w polo
2 – Twój koń całą grę rozprasza się szeptami z kamieni i miota się chaotycznie po polu
3 – atakując przeciwnika, nie zauważasz członka swojej drużyny i wpadasz na niego**
4 – Twój koń wierzgnął podczas ataku na przeciwnika, wybiłeś piłkę dalej niż chciałeś*
5 – udaje ci się przechwycić piłkę od przeciwnika
6 – jakiś koń nasrał ci na nogę
7 – wyleciałeś poza linię boiska i obiłeś się o płot, kontuzjując swojemu konikowi nogę
8 – szarżując na przeciwnika, zlecieliście na ziemię i wzbiliście tumany ziemi i kępek trawy, oboje tracicie widoczność*
9 – zdekoncentrowałeś przeciwnika zjawiskowym piruetem przed jego nosem! Stracił piłkę*
10 – atakując przeciwnika oberwałeś kopytem prosto w pierś, spadasz z grzbietu konia
11 – udaje Ci się przeprowadzić z kolegą udaną akcję, przyblokowując przeciwnika z obu stron, tak, że podał piłkę waszej drużynie**
12 – oberwałeś skrzydłem konia przeciwnika w twarz, kiedy próbowałeś odzyskać piłkę i od razu ją straciłeś*
13 – pochylając się do piłki przeciwnika ze swoim malletem uniknąłeś malletu kolegi z drużyny, który walnął nim przeciwnika. Piłka wasza.
14 – od latania dostałeś zawrotów głowy, do końca gry niezależnie od kostek tracisz piłki
17 – źle przygotowałeś sobie siodło i zsunąłeś się razem z nim, upadając zwichnąłeś sobie kostkę
18 – Twój koń nie chce Cię słuchać i leci tyłem, przypadkiem zderzając się z przeciwnikiem wytrąciłeś mu piłkę na rzecz swojej drużyny!
19 – zapatrzyłeś się na tyłek koleżanki/kolegi** i wyleciałeś poza boisko, między drzewa
20 – Twój koń gna do chmur, zwalając Cię z siodła, gdyby nie Arresto Momentum Caine, mogło się to źle skończyć
21 – chciałeś zaatakować piłkę przeciwnika, a zamiast tego zaatakowałeś jego kolano!**
22 – wybiłeś przeciwnikowi piłkę poza boisko, następuje przymusowa przerwa na szukanie piłki
23 – przyblokowałeś przeciwnika, a kolega z drużyny zyskał piłkę**
24 – Twój koń stanął sobie na ziemi i zrobił sobie przerwę, nie masz wyboru, musisz poczekać aż sobie odpocznie
*Ty i przeciwnik po Tobie rzucacie kością ‘k6’, piłka trafia do drużyny gracza z wyższym wynikiem (ustalcie między sobą, kto jest następny w tym czakrze)
**wytypuj osobę/y, które nie grały jeszcze w tej kolejce (upewnij się, że mają czas, żeby napisać teraz posta), jeśli czaker się kończy, gracze mogą się powtórzyć
***następna, która się pojawi, jeśli takiej nie będzie, niestety ten rzut jest stracony
Ostatnio zmieniony przez Czarodziejowa Dusza dnia Nie 20 Wrz - 19:58, w całości zmieniany 5 razy
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Drużyna:Abraksany Rzucam na: przy piłce Wynik rzutu:20
Nawet się nie spodziewał, że pójdzie mu aż tak tragicznie, ze sobie strzeli samobója - no cóż, pionierem w Quidditchu nigdy nie był, a przy okazji to była jego pierwsza rozgrywka na koniach. Nie bez powodu zatem niespecjalnie się tym przejął, a kiedy minęła przerwa, dorwał swojego Abraksana, by tym samym pognać z nim do góry i odpowiednio ustabilizować tor lotu. Jak się okazało, siła w jego łapskach, mimo że wychudzonych i skrajnie bladych, była na tyle duża, że chyba symbolicznie, w ramach solidarności z profesor @Perpetua Whitehorn za jej pomoc w kwestii utraty jąder, porządnie pierdolnął ją malletem. Ach, nie ma to jak inne znaczenie wdzięczności i miłości wobec człowieka. Mimowolnie się gdzieś w duszy zaśmiał. Bo mimo, że był Puchonem, to jednak jednostka zła skutecznie płynęła w jego żyłach i gdzieś w umyśle. Mimo wszystko wiedział, że powinien przeprosić, dlatego nie bez powodu własne słowa skierował do nauczycielki. — Przepraszam! — trochę głośniej, aczkolwiek nie przerywał z tego powodu rozgrywki, choć bacznie i czujnym okiem obserwował poczynania kobiety, mając nadzieję, że mallet nie wyślizgnął mu się aż tak mocno, choć polemizował; nigdy nie miał wyczucia do takich gier. Utrata piłki zdawała się być trochę na niekorzyść Abraksanów, aczkolwiek Felinus w miarę szybko i skutecznie przejął obiekt, zanim chociażby Maximilian zdołał po niego chwycić; teraz pozostał tylko i wyłącznie skuteczny atak, który na razie chciał przeprowadzić.
Drużyna:Aeotany Rzucam na: bez piłki Wynik rzutu:21
- Nie nudzimy, się. Staramy się stymulować nasze... umysły każdego dnia - odpowiadam ni to mądrze, ni to głupio, ni to poważnie i mam nadzieję, że nie będę musiał więcej mówić, bo moja gadka z profesorem nie idzie mi tak dobrze jak zazwyczaj. W każdym razie nauczyciel i tak mi daje jakiś dziwaczny sprzęt, który mam rozdać. Robię to patrząc podejrzliwie na to co dostaliśmy. Słuchając dzisiejszego zadania, unoszę brwi coraz wyżej i wyżej kiedy słyszę co dziś mamy robić. Patrzę z niepewnością na pegazy. Przypominam sobie jak bardzo nie lubię ONMS i jak bardzo nie mam ręki do zwierząt. Szczególnie kiedy jeden z koni patrzy na mnie podejrzliwie. Niepewnie patam go po szyi, by w końcu spróbować na niego wsiąść. W pierwszej rundzie jestem naprawdę bezużyteczny, bo raczej próbuję ogarnąć jak jeździć na tym rumaku, nie ginąc przy okazji. Co nie jest takie proste. W końcu jednak uznaję, że dość tego smęcenia. Przynajmniej (raczej) nie będę gorszy niż Felek, który strzelił samobója i na dodatek jebnął profesor od Magii Leczniczej. Rzuciłbym się jej sam na pomoc, ale przypominam sobie, że Keyria mówiła coś tym, że jej ojciec planuje oświadczyć się Perpie, czy jakieś inne głupoty, więc boję się, że moja nadgorliwość nie zostałaby w tym momencie doceniona. - Wszystko ok? - pytam jednak kiedy mój koń zdecydował się mnie posłuchać i podlecieć w okolicy Perpy. Przy okazji odrobinę niemrawo rozglądam się co powinienem teraz robić.
@Fillin Ó Cealláchain – wybiłeś przeciwnikowi piłkę poza boisko, następuje przymusowa przerwa na szukanie piłki
PIŁKA TRAFIA DO AEOTANÓW.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Drużyna:Abraxany Rzucam na: bez piłki Wynik rzutu:4 (cesarz)
Wymiana koni zarządzona przez Shercliffe'a dała jej krótką chwilę na to, by odsapnąć i spróbować rozluźnić nieco lewą dłoń, którą dotychczas zaciskała mocno niemal przez cały czas na lejcach dosiadanego abraksana. Czuła, że za chwilę może złapać ją jakiś skurcz, a to na pewno nie byłoby miłe uczucie. Dostrzegła również, że owinięty wokół rany bandaż, którego nie zdążyła zmienić od początku dnia nosił już lekkie ślady krwi. Chyba musiała podrażnić rozcięcie w czasie gry. Kolejna runda była o wiele bardziej emocjonująca, obfitująca w drobne wypadki i nieprzewidziane zwroty akcji. Choć nic nie było bardziej niespodziewane niż samobój Felka. (Wpierdol dostanie po grze) Niestety Abraxany po dość obiecującym obrocie wydarzeń straciły piłkę, a ona sama starała się zdziałać coś, co mogłoby pomóc drużynie choć... Z tym mogło być różnie.