Tuż przy wiszącym moście znajduje się to niezwykłe miejsce. Nikt nie wie kto, kiedy i po co ustawił tutaj te kamienie. Możliwie, że były jeszcze nim zbudowano Hogwart. Każdy kto usiądzie w środku, zamknie oczy i w zupełne ciszy wsłuchiwać się będzie w otaczające odgłosy ma szanse usłyszeć ciche szepty zamieszkujących to miejsce duchów.
Autor
Wiadomość
Perpetua Whitehorn
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Drużyna:Aetonany Rzucam na: z piłką Wynik rzutu:Kapłanka (2)
Choć sam lot sprawiał jej niesamowicie dużo radości - tak magiczne polo okazało się o wiele bardziej kontuzjogenną i brutalną grą, niż można by się tego spodziewać. Z jednej strony - dynamiczne zwroty na grzbietach majestatycznych skrzydlatych koni, które same w sobie zapierały dech w piersiach. Z drugiej mallety dzierżone przez gromadę uczniów - śmigające w większości bez ładu i składu w powietrzu, byleby sięgnąć piłkę. Pierwszy czaker już niemal zmusił ją do zejścia na ziemię - kiedy z zapartym tchem wyłapała jak pegaz Violetty przeciągnął kopytem po plecach biednej Yuuko. Nie była w stanie uwierzyć, że studentka mimo wszystko postanowiła dalej trzymać się w siodle - ostatecznie jednak nie odezwała się, postanawiając nie interweniować. Zwłaszcza, że na zapytanie Caine'a - prefekt Hufflepuffu postanowiła grać dalej. Kiedy zmieniali konie - złotowłosa uważnie obserwowała dziewczynę, z brwiami ściągniętymi zatroskaniem. Ostatecznie znów wzbili się w powietrze. Drugi czaker z kolei już naprawdę zmusił ją do opuszczenia siodła. Choć ciągle kierowała aeotanem tak, by nie wpaść w kolizję z kimkolwiek - nie było to łatwe. Udawało jej się uniknąć jednak większości wypadków - bardziej lawirując pomiędzy uczniami niż rzeczywiście uczestnicząc w rozgrywce. Kiedy podchodziła w dół, ku piłce toczącej się po murawie, wpadła jednak w końcu w kolizję. Z malletem Lowella - czując wcale nie lekkie uderzenie w bark, które niemal obróciło ją w strzemionach. Cios wycisnął jej powietrze z płuc - by zaraz potem wciągnąć je ze świstem z powrotem, boleśnie szybko. — N-Nie szkodzi — wysapała - bardziej sama do siebie, niż do Felinusa, próbując utrzymać się w miejscu - i uspokoić aetonana, którego instynktownie ściągnęła lejcami. Wiedziała w końcu na co się pisała wzbijając się w powietrze, prawda? Bardziej niż ramię - odczuła biodro, poruszone tak nagłym półobrotem w siodle. Zaciskając zęby, zdołała jeszcze uśmiechnąć się do podlatującego Maximiliana i Fillina. Kochane dzieciaki. — W porządku, grajcie dalej skarby!
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Drużyna:Abraksany Rzucam na: bez piłki Wynik rzutu:20
Z magicznymi stworzeniami z reguły nie było mu szczególnie po drodze i miał przeczucie, że i w tym przypadku nie będzie inaczej. Co innego oglądać grę z zewnątrz, a co innego wziąć w niej udział, prawda? Zresztą nigdy nie podzielał pasji ojca i na magicznym polo tak naprawdę wcale za dobrze się nie znał. Może po prostu świat przesłaniał mu quidditch? To właśnie dlatego z początku nieco się lenił, unikając aktywnego udziału w rozgrywce. Jego drużyna trochę na tym cierpiała, ale potrzeba, by nie wygłupić się przesadnie, była silniejsza od niego. W końcu jednak zacisnął zęby, wziął się w garść i postanowił cokolwiek zrobić... a zaraz potem Perpetua spadła ze swojego wierzchowca. Bardzo zachęcające, nieprawdaż?
Caine, choć z początku gra nie fair play budziła w nim duże pokłady frustracji, przekonywał siebie, że nie wynikała ona z premedytacji zawodników, a ich zwyczajnego braku biegłości w magicznym polo i lataniu na skrzydlatych koniach. Dlatego przemilczał wszystkie łupnięcia malletów. Chociaż uważnie obserwował każdego z graczy, aby upewnić się czy są w stanie kontynuować grę czy należy ich zdjąć. W pewnym momencie, zdjęty sytuacyjną kpiną, spiął się, szarpiąc za lejce, kiedy dwie osoby prawie jednocześnie spadły z grzbietów koni. @Elijah J. Swansea i @Perpetua Whitehorn, a chociaż chciałby pomóc Perpetui, szybka analiza sytuacji i dobitna logika, kazały mu rzucić Arresto Momentum na ucznia, który w przeciwieństwie do Perpetui, spadał z niebezpiecznej odległości. Zaklęcie zawisło w powietrzu i odstawiło krukona bezpiecznie na murawę. Shercliffe zaś w tym czasie z opóźnieniem podleciał do Perpetuy, z niejasnym zatroskaniem wyciągając do niej dłoń, żeby pomóc jej wstać. — Chcesz zejść? Mógł ją zastąpić. Powinien ją zastąpić. — ZMIANA KONI. Powiedział to głośniej niż planował.
KONIEC CZAKERA. ZACZYNA SIĘ NOWY. PIŁKA NALEŻY DO ABRAKSANÓW.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Drużyna:Abraksany Rzucam na: przy piłce Wynik rzutu:5
Ach, nie ma to jak zyskanie od innych niezbyt przychylnego wzroku, jak również słodka nieświadomość tego, że sama Violetta Strauss za niedługo zacznie szczerzyć zęby na myśl o tym, że po meczu będzie mogła mu wpierdzielić. Nie ma to jak studenckie życie, nieprawdaż? Niemniej jednak, aby nie wypaść z rytmu, kiedy to rozpoczęła się krótka przerwa i zamiana koni, swojego pogłaskał i na niego wsiadł, tym razem jeszcze ostrożniej nim kierując. A jako że miał w dłoni piłkę, mógł czuć się tym samym uprzywilejowany do podjęcia się jakiejkolwiek akcji, chociaż nie podejrzewał, by trwało to zbyt długo; ukradkiem oka jedynie spojrzał na resztę drużyny i tym samym, przyczyniając się do przybliżenia się do bramki drużyny przeciwnej, nie musiał zastanawiać się, czy sobie znowu nie strzeli samobója; miał nadzieję na drobną, aczkolwiek widoczną rehabilitację. A rumak wierzgał i tym samym starał się podporządkować wyjątkowo nienaturalnym ruchom, którymi sterował nim sam Felinus. Na pewno nie było to dla abraksana ani przyjemne, ani pomagające; poddany głównie próbie, aniżeli prawdziwemu jeźdźcowi, mógł czuć się co najmniej urażony.
Naprawdę coś się uparło na to, by przytrafiały jej się niezbyt miłe przypadki. Wcześniej uderzenie z kopyta, a teraz jakby było tego mało uderzenie w nadgarstek z malletu. Zdecydowanie lepiej byłoby jakby została w domu. Tym bardziej, że definitywnie wysokość jej nie służyła. Podobnie jak sposób w jaki koń poruszał się w powietrzu. Minuty spędzone na ziemi chyba były jednymi z najlepszych w całej rozgrywce. Wkrótce na nowo wzbili się w powietrze. Oby tylko tym razem nikt nie spadł z wierzchowca. Piłka znajdowała się u Abraksanów, a ona sama nie wiedziała czy dobrym pomysłem była próba wykonania przechwytu.
Drużyna:Aeotany Rzucam na: bez piłki Wynik rzutu:21 (świat)
@Yuuko Kanoe – przyblokowałeś przeciwnika, a kolega z drużyny zyskał piłkę**
Dla ułatwienia Yuuko blokuje @Felinus Faolán Lowell, jako, ze pisał post przed nią i może wybrać kolegę z drużyny, który odbierze piłkę (najlepiej ten sam, co bedzie pisał posta)
PIŁKA U AEOTANÓW
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Gra była coraz bardziej dynamiczna i obfitowała w coraz więcej zwrotów akcji, a co za tym idzie... była również nieco trudniejsza, a i Strauss musiała czasem się nieźle wysilić, by zapanować nad wierzchowcem, co nie zawsze jej wychodziło. Tak jak w tym przypadku, gdy ten wierzgnął i rzut wyszedł jej nie tak jak trzeba. Nie spodziewała się także tego, że faktycznie w czasie gry komuś uda się spaść z konia. Kilka minut przerwy było tym, czego każdy potrzebował. Bandaż na lewej dłoni był coraz bardziej poplamiony krwią, ale jej to nie przeszkadzało. Kiedy tylko znajdowała się w powietrzu i działała adrenalina, zapominała na chwilę o wiecznie dokuczającym bólu. Zmieniła wierzchowca i wzbiła się w powietrze razem z nim, by rozpocząć kolejną rundę. Niestety tym razem to Aeotany znajdowały się u piłki, którą trzeba było im odebrać. Oby tylko jej się to udało.
Drużyna:Abraksany Rzucam na: bez piłki Wynik rzutu:9 (pustelnik)
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Drużyna:Aeotany Rzucam na: bez piłki Wynik rzutu:3 - cesarzowa
Trzecia runda zaczęła się kolejną wymianą koni. W poprzedniej dwie osoby wypadły z siodeł, ale na szczęście nikomu nic się nie stało i można było kontynuować grę. Max musiał przyznać, że naprawdę wkręcił się w tę rywalizację. Jedyne, co mogło być dla niego problematyczne, była ciągła zmiana zwierząt, przez co Solberg nie był w stanie dobrze wyczuć swojego towarzysza. Nie miał pojęcia, jaki charakter trafi mu się w następnej kolejce i czy dogada się ze zwierzakiem na tyle, by coś dobrego zadziałać dla swojej drużyny. Już się cieszył, że w końcu są przy piłce, gdy Viola znowu im ją zabrała. Max spiął swojego konia i ruszył na krukonkę wymachując swoim malletem.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Drużyna:Abraksany Rzucam na: przy piłce Wynik rzutu:18
Wierzchowiec szybko udowodnił mu, że element fauny nie będzie dla niego niczym dobrym. Może to kwestia tego, że za bardzo rozproszył go wypadek profesor Whitehorn? Może zagapił się zbyt mocno, by upewnić się, że nie stało jej się nic poważnego? Całe szczęście, że nie znajdowała się na dużej wysokości... Całe szczęście. Poczuł szarpnięcie i choć odruchowo wczepił palce w grzywę wierzchowca, poczuł, że nie utrzyma się na nim zbyt długo. Jakby nie mogli latać na przeklętych miotłach! Nie pomylił się w swojej kalkulacji, nie potrafił opanować zwierzęcia, które poczuło nagły zew i potrzebę dotarcia na sam księżyc i wkrótce był zmuszony odpuścić dalszą walkę. Chciałby powiedzieć, że ufał Shercliffe'owi, ale prawda była taka, że leciał z przekonaniem, że jeśli przeżyje, czeka go długa wizyta w Mungu. Tyle zagranych meczów bez większych uszczerbków na zdrowiu i miałby dać się tak załatwić przez... polo? Co za wstyd. Całe szczęście, że nauczyciel jednak zareagował, a dzięki jego zaklęciu bolał go tylko trochę tyłek. Może powinien spróbować się jeszcze wycofać?
@Elijah J. Swansea – straciłeś kontrolę nad koniem i oddałeś piłkę przeciwnikowi
PIŁKA U AEOTANÓW
Perpetua Whitehorn
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Widocznie aetonan wyczuł zmianę jej aury - bo za nic nie dał się uspokoić, wchodząc w podniebny cwał, mając w głębokim poważaniu ściągane gorączkowo lejce, a nawet przyspieszając, gdy Whitehorn zwyczajnie zaczęła panikować w siodle. Od tej nagłej szarpaniny rwał ją bark i biodro, co wcale nie pomagało w przywróceniu panowania nad koniem - i sobą. Naprawdę dawno nie jeździła konno. Z nieokreślonym ni to piskiem, ni krzykiem, nie wiedząc nawet do końca jak to się stało - w pewnym momencie zwyczajnie spadła z siodła, przechylając się przez bok ogiera. Cudem nie zaplątała się w strzemiona - muśnięta jeszcze lotkami mocarnego skrzydła, odbyła krótki lot w dół. Dla kontrastu szybki i mało majestatyczny - acz zapierający dech w piersiach, kiedy już jej drobne ciało spotkało się z murawą. Poczuła uderzenie - acz cierpienie przyszło do niej parę metrów dalej, zdradziecko uczepiając się nie tylko obręczy barkowej ale i miednicy. Przed oczami miała całkowicie biały obraz - i dopiero po kilku chwilach, kiedy ból wyrwał z jej ust przeciągły jęk, zorientowała się, że po prostu tak mocno zaciskała powieki. Wróciły do niej niespecjalnie miłe wspomnienia z takich spotkań trzeciego stopnia z ziemią, kiedy leżąc - jeszcze bezwładnie - na boku, starała się ocenić własne straty. Ostatecznie, pozwalając sobie na głębsze wdechy, powoli podniosła się do siadu - walcząc ze łzami cisnącymi jej się pod powieki przez promieniujące nieznośnym bólem biodro. Ograniczając ruchy lewego ramienia do minimum - sięgnęła po swoją różdżkę, z ulgą odnotowując brak zniszczeń przynajmniej w tej materii. I podnosząc wzrok na podlatującego do niej Shercliffe'a. — Muszę zejść — sprostowała go, nie korzystając z wyciągniętej do niej dłoni - skupiając się na kilku niewerbalnych przeciwbólowych zaklęciach rzucanych miejscowo. Intencjonalnie unikając burzowych tęczówek. — Teraz nie wstanę. Daj mi chwilę, zaraz przejdę gdzieś na bok... Kontrolnie napięła mięśnie, próbując się podnieść - odmówiły jednak chwilowo posłuszeństwa, będąc chyba jeszcze w większym szoku niż Perpetua. Westchnęła - zerkając za plecy historyka. — Elijahowi nic nie jest? — spytała, kiedy w przebłysku przypomniała sobie, że nie tylko jej pegaz nagle postanowił przejść w cwał. Zdążyła jeszcze dostrzec Krukona, całego i zdrowego na trawie - czując przy tym nieokreśloną mieszankę emocji na języku. Przełknęła ją. — Przepraszam — mruknęła, z cichym jękiem przechodząc w klęczki - z których poziomu przywołała swoją ferulę, na której wsparła się, podnosząc na nogi. Mięśnie przyzwyczaiły się już do braku bólu - choć drżały buntowniczo. Mimo to, uśmiechnęła się, pobłażliwym gestem dłoni odganiając od siebie Shercliffe'a. — Grajcie dalej. Osłonię uczniów z dołu. Po czym, drobnym, acz upartym krokiem przeszła pod obeliski, żeby obserwować dalsze zmagania. I doprowadzić się do względnego porządku.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Drużyna:Aeotany Rzucam na: z piłką Wynik rzutu:1 (mag)
Szczęśliwie udało jej się zablokować manewr przeciwnika choć ten podał piłkę do swojej koleżanki z drużyny. Gra ożyła na nowo, a Kanoe starała się nadążyć za wszystkim, co się działo. Całe szczęście, że krótko po tym jak piłka trafiła do Abraksanów Elijah stracił panowanie nad swoim koniem. Oby mu tylko nic nie było. Chociaż z drugiej strony była to idealna okazja do tego, by przejąć piłkę dla Aeotanów. Z drugiej strony to może ze swoim szczęściem do gry powinna się raczej trzymać z daleka i skupić na tym, by utrzymać na koniu.
Wypełniła go mieszanka goryczy i ulgi, kiedy Perpetua choć boleśnie, zebrała się z ziemi. To był moment. Króki, w którym zareagował mechanicznie oceniając ryzyko strat. Nie brał pod uwagę własnych emocji, ale i decyzja nie należała do najłatwiejszych. Elijah znajdował się niewątpliwie wyżej w powietrzu. Jako uczeń miał też mniejsze doświadczenie magiczne od starszej od niego Perpetuy. Za niego Caine był odpowiedzialny zawodowo, automatycznie wyobrażając sobie już konsekwencje prawne, gdyby podczas jego opieki stała się mu krzywda. Odpowiedzialność za Whitehorn związana była ze sferą dużo bardziej emocjonalną. Shercliffe zacisnął zęby. Chociaż wiedział, że wybór przed jakim został postawiony nie był w istocie wyborem pomiędzy dobrym, a złym, a złym i jeszcze gorszym, nie czuł się tym zrozumieniem sytuacji uspokojony. Zmiana w twarzy Perpetuy uświadomiła mu, że… powinien ratować ją. A jednak postawiony w tej sytuacji ponownie, zapewne znów uchroniłby przed upadkiem Elijaha. Jeszcze przed zeskoczeniem z konia, machnął dłonią do Ajaxa, który szybko wychwyciwszy aluzję, zastąpił go w opiece nad uczniami. W tym czasie Caine szybkim krokiem ruszył za Perpetuą. Chwytając jej nadgarstek, zatrzymał ją w miejscu, choć jeszcze nie próbował obrócić jej twarzy w swoją stronę. — Perpetua… proszę. Przełknął ślinę, patrząc na jej plecy. Była zła, było jej przykro, była zawiedziona? Nie potrafił stwierdzić, kiedy stała do niego tyłem. Obszedł jej osobę, stając dokładnie przed nią, ostatecznie, choć z trudem. Nie chciał patrzeć w jej oczy i nie chciał wiedzieć, co z nich wyczyta, ale musiał. Dlatego, że musiał, dokładnie to zrobił. Zamykając jej policzki pomiędzy dłońmi, wbił głębokie, natarczywe spojrzenie w jej, wyrażające się przede wszystkim mgliście…. z bólu? — Gdyby spadł z tej wysokości, prawie na pewno skręciłby sobie kark… — mruknął, pomimo, że wiedział, że Perpetua też zdaje sobie z tego sprawę. Ale… to tak naprawdę teraz było najmniej ważne. Usprawiedliwienie siebie. Zamknął oczy, zmniejszając między nimi odległość. Pomimo, że kobieta zachowała swoją dumę, dostrzegał w jej postawie i oczach jawiących się na matowo, ból. — Przepraszam — mruknął już zakleszczając ją w objęciu. Wczesując dłoń w jej włosy, pochylił się nad jej uchem, w cieniu obeliska czując chłód zdradziecko wstrząsający jego ciałem. Nie bardziej niż te mieszane uczucia co do wykonanego wyboru. — Coś się stało — rzucił twierdząco, bez miejsca na pytanie — Zapomnij o dzieciakach. Młody Lowell da sobie radę z kilkoma siniakami. Jak noga?
UWAGA: Jako, ze jutro jest dzień pracujący, czas na odpis w obecnym czakerze wydłuża się do godziny 19:00! @Fillin Ó Cealláchain, @Julia Brooks
Nowe drużyny:
ABRAKSANY:
Violetta Strauss Elijah J. Swansea Julia Brooks Felinus Faolán Lowell
AEOTANY:
Yuuko Kanoe Maximilian Felix Solberg Fillin Ó Cealláchain 2 post dowolnego gracza
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Gra zyskała nieco kolorytu, gdy zaczęli kolejną część spotkania. Oczywiście wynik wciąż pozostawał nietypowo niski, ale za to działo się na boisku tak wiele, że nawet nie miała czasu zwrócić uwagi na piłkę, a co dopiero na to, żeby wtłoczyć ją do bramki. Niemal na każdym kroku ktoś wpadał w srogie tarapaty – jak nie oberwanie kijem, to upadek z lecącego konia. Zupełnie jakby podniebne wierzchowce zrobiły swoje mały prywatne zawody, polegające na zrobieniu krzywdy swoim pasażerom. Elijah jakimś cudem przeżył upadek z konia, w czym duża była zasługa nauczyciela. Niestety wykorzystała to Puchonka, która przechwyciła piłkę, ale ta nie została przy jej boku zbyt długo. Azjatka zaczęła się nagle rozglądać, jakby ktoś ją wołał. Brooks wykorzystała tę sytuacji i podleciała do niej swoim abraksanem i przejęła piłkę, po czym ruszyła przed siebie. Może w końcu uda im się trafić bramkę?
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Drużyna:Aeotany Rzucam na: przy piłce Wynik rzutu:0- głupiec
Kolejny czaker zaczął się momentalnym strzeleniem bramki przez @Julia Brooks. -Nie za bardzo się rozpędziłaś? - Rzucił do niej odbierając malletem piłeczkę i pędząc tym razem na bramkę Abraksanów. Nowy koń miał widocznie więcej sił, ale chrakterek uparty, więc Max musiał się trochę namęczyć, aby płynnie spróbować zrobić zamach na przeciwnika. Był remis, chociaż Aeotany nie wbiły jeszcze żadnej bramki. Może w końcu nadszedł czas by to zmienić.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Mecz toczył się dalej, pomimo, że Caine obecnie znajdował się pod obeliskiem, Ajax czuwał nad drużynami. Obserwował wszystkich z dołu i odnotowywał bieżący wynik. W tym czakerze padło zaskakująco dużo bramek. Je akurat profesor Shercliffe przegapił, więc w przeciwieństwie do Swanna, w pamięci historyka ten mecz zapisze się jako wojna na uderzenie malletami, a nie trafienia do bramek. Jednak mysli profesora zajmowały teraz zupełnie inne sprawy, dlatego uczniowie, pozostawieni sami sobie, przez chwilę mogli się cieszyć pełną swobodą gry, której zasad Ajax nie znał. Ale był w stanie pilnować zdrowia uczniów i studentów.
@Fillin Ó Cealláchain – napisz jeszcze przynajmniej 1 post żebym mogła rozliczyć Ci zajęcia!
OSTATNI CZAKER! ROZPOCZYNAJĄ PRZY PIŁCE AEOTANY.
To czaker nieobowiązkowy. W tym czakerze nie ma kolejek, ani limitów postów. Jednak ilość akcji (rzutów kością Tarota) w jednej drużynie MUSI równać się ilości akcji w drugiej drużynie!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Drużyna: Aeotany Rzucam na : Przy piłce Wynik rzutu: 2 - kapłanka
Ostatni czaker się rozpoczął. Drużyna Maxa chwilowo wygrywała, ale wszystko mogło się jeszcze zmienić. Rozpoczęli rundę z piłką w posiadaniu. Cel był teraz jeden - nie dopuścić do przewagi punktowej przeciwnej drużyny. Remis nie był jeszcze tak tragiczny, ale po takim wysiłku niefajnie byłoby oddać zwycięstwo. Max musiał przyznać, że tyłek zaczynał już go boleć od siodła. Dawno nie miał okazji dosiadać żadnego konia. Miał tylko nadzieję, że brak komfortu nie wpłynie na jego grę. Wziął zamach i....
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees