Tuż przy wiszącym moście znajduje się to niezwykłe miejsce. Nikt nie wie kto, kiedy i po co ustawił tutaj te kamienie. Możliwie, że były jeszcze nim zbudowano Hogwart. Każdy kto usiądzie w środku, zamknie oczy i w zupełne ciszy wsłuchiwać się będzie w otaczające odgłosy ma szanse usłyszeć ciche szepty zamieszkujących to miejsce duchów.
- A jak ktoś był szczęśliwy, a zły? Albo szczęśliwy i dobry? Albo zły i nieszczęśliwy? - dopytywała z szerokim uśmiechem. Lubiła zadawać dość trudne pytania, na które potrzebna jest chwila myślenia, a potem dłuższa wypowiedź, do której też z pewnością padną pytania. - No, dobra. Będę się uśmiechać przy tobie bez przerwy. No, chyba że nie będziesz chciał, to mów. Jeszcze raz spojrzała na Wielki Wóz, po czym na gwiazdy dookoła niego. - Możemy... A wiesz w ogóle, gdzie go szukać? Podobno w jego konstelacji jest gwiazda polarna - mruknęła, skupiając wzrok na migających punkcikach.
/To dziś mnie zastąpisz, bo moja wena wzięła sobie urlop albo została w kinie xD/
- Najważniejsze jest jakim ten ktoś był człowiekiem, a ty moim zdaniem jesteś...dobrym - powiedział po czym spuścił wzrok na ziemię, po paru sekundach spojrzał na nią, w delikatnym świetle księżyca pięknie wyglądała. Po chwili znów spojrzał w gwieździste niebo nad ich głowami. - Dobrze, szukajmy na razie gwiazdy polarnej... - powiedział po czym również skupił swój wzrok w nieboskłonie.
Jak się cieszyła, że jest noc, a chłopak nie może zobaczyć jej lekko zaróżowionych polików. Cóż, raczej nigdy tak nie reagowała na takie słowa. Przecież to były normalne, wypowiedziane przez krukona słowa, prawda? - Jak mi tak będziesz słodził, to ci jeszcze pokażę, ze mam rogi - zagroziła, kiwając palcem. Nie należała do osób niemiłych. Robiła się oschła tylko wtedy, kiedy ktoś jej na prawdę podpadł. - Yyyy - odparła jakże inteligentnie. - W tym rzecz, że ja nie wiem, gdzie jest gwiazda polarna - wyszczerzyła się. - I w sumie to się na astronomii nie znam. Mam nadzieję, że chociaż N będę miała...
- Nie wierzę, takie ładne osoby nie mogą mieć rogów - powiedział jej skromny komplement licząc że nie zostanie spoliczkowany po czym zaczął machać placem w powietrzu pokazując i tłumacząc jej w dość...niezrozumiały sposób gdzie jest gwiazda polarna po czym opuścił rękę na dół i zaczął rozmasowywać nadgarstek - Już teraz wiesz gdzie jest gwiazda polarna? - powiedział zadowolony z nie wiadomo czego chwilę potem wzrok z nadgarstka przeniósł na jej twarz.
Prychnęła. - Wygląd nie zawsze świadczy o charakterze. A jedno, sprawne zaklęcie i rogi gotowe - wytłumaczyła jak małemu dziecku. - Ty za to bardziej pasujesz do Hufflepuffu, niźli go Ravenclawu - wytknęła mu, pokazując język. - Chyba że zazwyczaj jesteś inny niż teraz - dodała. Wywróciła oczami, nie potrafiąc zrozumieć nic z tych dziwacznych rogów. Teraz była jeszcze bardziej zdezorientowana niż wcześniej. - A nie można tego jakoś wyliczyć? - spytała niewinnie. Może tak szybciej to zrozumie?
- Sam chciałem u was być, ale ja jedno a ta czapka drugie. - powiedział po czym uśmiechnął się i dodał - A co do charakteru, to według mnie jesteś osobą szczerą, otwartą...dobra lepiej skończę słodzić. - powiedział po czym położył się na ziemi, nie przejmował się już tym że się przeziębi i wystawił rękę w niebo pokazując na konkretną gwiazdę - Gwiazda polarna, moja gwiazdo - rzekł po czym roześmiał się pod nosem.
- To ja chciałam do Gryffindoru - przyznała. - Aczkolwiek dobrze się czuję wśród puchonów i nigdy nie zamieniłabym tego domu na żaden inny. Popatrzyła na niego z ukosa. Nikt dotychczas jej tak nie słodził. O ile w ogóle słodził. - Szczera do bólu? A otwarta, czyli naiwna? - wyszczerzyła się. Podroczyć się można, prawda? Otuliła się szczelniej ramionami. Zrobiło się chłodniej. Szczególnie ja zawiał wiatr. - Tak, teraz widzę - uśmiechnęła się. - Może następnym razem sama ją znajdę? - Ja? Gwiazdą? I pewnie świecę najjaśniej, co? - spytała lekko rozbawiona.
Zdjął bluzę i ją nią otulił, po czym rozbawiony odpowiedział - Wiesz, patrzymy na te cechy, które chcemy ujrzeć, a ja może naiwnie, chcę w każdym zobaczyć dobro. - powiedział po czym podłożył sobie pod głowę ręce - Gwiazdę polarną na pewno potem sama znajdziesz, moja ty...uaktualnię trochę to co powiedziałem...najjaśniejsza gwiazdo - powiedział po czym jedną ręką zaczął rysować różne wzory na jej plecach.
Z wdzięcznością przyjęła oferowane ciepło. Mogła się ubrać cieplej, ale nie przewidziała, ze będzie paradować,a właściwie siedzieć, na błoniach w ludzkiej postaci, a nie zwierzęcej. - Dzięki - podziękowała, łapiąc dłońmi za materiał bluzy. - A ty nie zmarzniesz? - spytała zmartwiona. To, że jej będzie ciepło nie znaczy, że ona ma marznąć. Przymknęła oczy, czując przyjemny dotyk na plecach. Mruknęła cicho. Było jej dobrze. Nawet bardzo dobrze. - Chociaz spróbuję znaleźć, bo talentu do astronomii to ja raczej nie mam. Uważaj, bo ci ta gwiazda przestanie świecić. - Dźgnęła go lekko w bok.
- Nie będzie mi zimno - stwierdził po czym delikatnie przeszedł placem na szyje gdzie też rysował na niej różne wzory, widział że jej się to spodobało, więc nie przestawał, bynajmniej dopóki jej to nie przeszkadza. - A co muszę zrobić by nie przestała świecić? - spytał rozbawiony, miał doskonały humor, czuł jakby nic nie mogło mu go zepsuć.
Dreszcz przebieg przez jej ciało, kiedy poczuła palce chłopaka na szyi. Cóż, nie było to nieprzyjemne, więc czemu miała przerywać? W razie czego zwali wszystko na późną porę. - Na pewno? - spytała jeszcze raz. Już widziała gęsią skórkę na rękach krukona. - Aha, właśnie widzę - wskazała oskarżycielsko palcem na jego ramię. Mimo wszystko jeszcze bardziej wtuliła się w ciepłą bluzę. - Oj, no nie wiem - wzruszyła ramionami. - Na pewno musiałbyś się postarać - stwierdziła.
- Na pewno - uśmiechnął się i utwierdził ją w tym co powiedział. Zataczał na jej szyi koła, widział że jej się to dalej podobało więc nie przerywał. - Hmm, jak bym musiał się postarać, może coś podpowiesz? - spytał po czym uśmiechnął się w jej stronę.
Popatrzyła przed siebie. Teraz była pewna, że jak przymknęła oczy, to usłyszała głosy. Nie były one zbyt zrozumiałe - nadal - ale dziewczyna myślami błądziła zupełnie gdzie indziej, niż kamienny krąg. Pokiwała jedynie głową. Skoro tak mówi... - Bardzo - mruknęła. - Nie wiem, czy dasz radę - dodała z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Dla ciebie na pewno dam radę, cokolwiek powiesz. - rzekł po czym roześmiał się. Jego ręka teraz lekko gładziła jej włosy, od czasu do czasu bawił się jakimś kosmykiem, miał nadzieje ze nie da mu jakiego strasznie wymagającego zadania, a przynajmniej jakieś realne do spełnienia.
Zamyśliła się, myśląc nad jakimś zadaniem. Jednak, jak na przekór, żadne nie chciało jej przyjść do głowy. - Zabierz mnie na księżyc - powiedziała stanowczo. Wiedziała, że to jest nierealne. przynajmniej na tym poziomie nauki. Jednak jej dobry humor nadal się utrzymywał, więc według niej, przynajmniej w tej chwili, rzeczy niemożliwych nie było.
- Tylko czym? - spytał rozbawiony. Postanowił zrobić jeden krok na przód, nie wiedział co co to weźmie za sobą, po prostu chciał to zrobić, będzie w razie czego się tłumaczył niepohamowanymi emocjami. Wstał z ziemi i odwrócił głowę w jej stronę - Wiesz, może nie mam rakiety, ale dzięki temu może też będziesz na księżycu - lekko pocałował jej usta, nie chciał być nachalny, czekał na jej reakcje, nie oczekiwał zbyt przyjemnej dla niego, ale przynajmniej spróbował.
- Nie wiem - po raz kolejny wzruszyła ramionami, patrząc nadal na księżyc. - Wiem, że musisz się pospieszyć, bo on nie długo zniknie. Skamieniała, czując na swoich ustach delikatny i niewymuszony pocałunek. Uchyliła jedynie wargi, zamykając oczy. Cóż, potem pewnie się odwróci albo odejdzie, ignorując Matta przez najbliższy czas, ale poddała się chwili. Kiedy doszła do siebie i odzyskała świadomość, sama oddała pieszczotę. - Księżyc mówisz... - mruknęła, odrywając się do ust chłopaka. - Tu jest o niebo lepiej - dodała, znowu zatapiając się w pocałunku.
Najpierw lekko a potem coraz namiętniej oddawał pocałunki, nie widział co powiedzieć oczekiwał ostrego wypominania, a ona odwzajemnia mu pocałunki. Lecz wydawało mu się ze to tylko jej impuls, że to nie uczucie a automatyczna reakcja. Lecz cieszył się ta chwila, tak długo jak tylko mógł, nie przejmował się w tym momencie niczym i nikim, ważna była tylko ona.
Kiedy tylko otoczyła chłopaka ramionami, bluza, którą dotychczas była okryta, opadła na ziemię. Nawet tego nie poczuła, ani nie zwróciła na to uwagi. Teraz właściwie nie liczyło się nic, prócz krukona, który znajdował się naprzeciwko niej. Przysunęła się bliżej, nie przerywając jednak pocałunku. Musiała przyznać, ze całowała się po raz pierwszy w życiu. Było to nowe i niesamowite uczucie, które ogarnęło nią w pełni. Podniosła powieki, patrząc w brązowe oczy chłopaka. Były ładne i pełne czegoś, czego Rose nie potrafiła zdefiniować.
Jego ręce błądziły po jej plecach delikatnie ją muskając. W jego umyśle zaś toczyła się walka czy wyznać jej to że ją kocha czy też pozostawić to dla siebie. Każdy z jej pocałunków oddawał z coraz większa namiętnością, chłód, który wcześniej czuł ustąpił przyjemnemu ciepłu. Po chwili powiedział nie przestając całować - Ja...ja coś do ciebie czuję, nie wiem co to jest - powiedział po czym wrócił do całowania. Nie chciał jej wyznać całego uczucia, nie chciał przerywać tej chwili, nigdy. Ale sadził że i tak się domyśli, czuł że to może się skończyć i już się psychicznie starał do tego przygotować.
Oderwała się na chwilę od chłopaka. Mimo czułych gestów czuła dziwnie nieswojo. Już sama nie wiedziała, czy tego chce, czy nie. Z jednej strony jej się podobało, ale ona miała dopiero szesnaście lat! No, dobra. Aż szesnaście, ale nie była gotowa. Na wyznanie krukona oderwała się do niego, oddalając lekko. Po chwili podniosła i, rzucając ostatnie spojrzenie, oddaliła się niemal biegiem w stronę zamku. Zniknęła w środku, kierując się ku lochom. I po co dziś wychodziła? Nie mogła zostać w dormitorium?
Był na to gotowy, przyjął to bez żadnego komentarza. Kiedy odbiegła ukrył twarz w dłoniach i zaczął rozmyślać "co on najlepszego zrobił" po czym lekko wzdychnął, nie wiedział co powiedzieć. Ale jedno wiedział na pewno, zależy mu na niej więc się nie podda. Wstał z trawy i ruszył w stronę zamku. Porozmawia z nią gdy będzie miał okazję do tego czasu musi czekać i wierzyć że jej na nim zależy.
Connie przeszła przez łakę, most i znalazła się przy kamiennym kręgu. Otuliła się mocniej męską kurtką, którą miała na sobie. Robiło się z dnia na dzien coraz zimniej i nic nie dało się na to poradzić. Na dodatek wydawało jej się, że zaczyna kropić. Mimo wszystko brzydka pogoda nie odwiodła jej od tego miejsca. Miała ochotę posłuchać cichego szumu wiatru, uderzanego w kamienie, więc po prosty położyła się obok jednego z kamieni i zamknęła oczy. Wczuwajac się w odgłosy powoli zaczynała zasypiać. Nie mogła pozwolić sobie na drzemkę w takim miejscu więc ziewneła szeroko i uchyliła lekko powieki.
Rai chodził sobie normalnie po szkole nudząc się i myśląc nad jakimś zajęciem, ale nic normalnego niestety nie przyszło mu do głowy, więc posnuł się powoli przez dziedziniec z zegarem,wiszący most i parę innych rzeczy, aż w końcu zauważył w oddali jakąś postać leżącą w kamiennym kręgu. Cóż, chyba warto się przywitać, nawet jeśli zaczyna padać. Wiec chłopak powoli zaczął iść przed siebie mając na głowie kaptur i jak zwykle na szyi szalik. Zbliżał się i zbliżał, robiąc przy tym mały hałas, aż w końcu był na tyle blisko tej osoby, że mógł zobaczyć nawet najdrobniejsze szczegóły. Przyjrzał się... i tak to jego ukochana, która i tak ciągle go odtrąca, ale raczej w taką pogodę tak się nie stanie. Podszedł szybko obok dziewczyny i usiadł opierając się plecami o kamień -Cześć ... pamiętasz mnie ? - zapytał chodź wiedział że odpowiedź raczej będzie twierdząca
Była zapatrzona w przestrzeń przed nią, często w końcu tak miała. Kiedy za dużo myśli kłębiło się w głowie, trzeba było je wszystkie zakończyć, lub wyjąć z nich nowy wątek. To własnie teraz robiła. Słońce powoli znikało, za ciemnymi chmurami. Nadeszła jesień i nic nie można na to poradzić. W pewnym momencie oprzytomniała słysząc głos. Odwróciła głowę i instynktownie dłoń położyła na swojej przydługiej grzywce, która wiernie zasłaniała połowe jej twarzy. No idealnie, Gryfon. Ostatnio miałą do nich coraz więcej uprzedzeń. Przyjrzała mu się dokładnie. Kojarzyła go, ale nie była pewna jak ma na imię. Otuliła się mocniej kurtką. -Eee, Hey?- mruknęła pytającym tonem patrząc na niego. To napewno był jeden z bliźniaków Windbreaker, tylko który? -Um...- wydukała zastanawiajać się- Raisen, czy ten drugi?- spytała dość obojętnym tonem i odwróciła wzrok. Wystawiła przed siebie dłoń, łapiąc większą kroplę.
Chłopak siedział sobie wygodnie oparty o kamień i patrząc na Connie. "Jaka ona fajna, szkoda że jest w Slytherynie" pomyślał dalej przyglądając się swojej ukochanej, i nie przejmując się tym że pada, i nawet zaczyna mocniej, cóż przecież nie jest z cukru więc czego ma się bać -Co ?... a tak ja to Raisen - Powiedział dosyć cicho kładąc ręce na ziemi, i wyrywając z niej parę źdźbeł trawy, która po chwili poleciały razem z wiatrem -Eee... to co tu robi taka ładna dziewczyna jak ty w taką pogodę ? - Zapytał ciekawy odpowiedzi