Tuż przy wiszącym moście znajduje się to niezwykłe miejsce. Nikt nie wie kto, kiedy i po co ustawił tutaj te kamienie. Możliwie, że były jeszcze nim zbudowano Hogwart. Każdy kto usiądzie w środku, zamknie oczy i w zupełne ciszy wsłuchiwać się będzie w otaczające odgłosy ma szanse usłyszeć ciche szepty zamieszkujących to miejsce duchów.
Weszli na błonia. - Ach jak tu cudownie - Nagle rozległy się gwizdy uczniów - CO WAM DO TEGO CO MY ROBIMY?!?!?!?!?! - wrzasnął - JEŻELI ZARAZ SIĘ NIE UCISZYCIE TO PARU Z WAS BĘDZIE SPAŁO NA CHMURACH! - widać było że uczniowie się przestraszyli - Nie przejmuj się nimi, zawsze tak reagują - zwrócił się do Lynette. Po czym zaczął Jej opowiadać o tym co tutaj się działo. Widział że dziewczyna była radosna i cała rozpromieniona. - Wyciągnął różdżkę i machnął nią, po czym powiedział - Aquamenti - polanę zaczęła powoli napełniać wodą, a po chwili utworzyła się mała rzeczka. - Glacius! - Zamroził wodę i powiedział - Zapraszam do ślizgania. - Po czym uśmiechnął się i zaczęli zjeżdżać. - Uczniowie, to także dla Was - powiedział wskazując na nowo powstałą zjeżdżalnię.
Niemal zachichotała gdy mężczyzna krzyknął na uczniów. Nie czuła potrzeby dodania czegokolwiek... Zauważyła, że uczniowie nieco się rozpierzchli, przestraszyli się go? Jej Alexa? To niemożliwe! Zmarszczyła zabawnie nos spoglądając na uczniów spode łba. All musiał wzbudzać respekt. Gdyby nie bała się, że go urazi, zapewne wybuchnęłaby gromkim śmiechem. Spojrzała na nowo powstałe lodowisko i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. Uniosła ręce do góry i wskoczyła na zamrożoną taflę ostrożnie, a ta ku jej szczęściu nie zachwiała się. Wydawała się wręcz bardzo stabilna, jakby na dworze było -20 C, a nie 14. Nie bała się jednak... Alex zawsze był bardzo odpowiedzialny. Ech, znowu... Przecież miała dać mu nowe konto. Poślizgnęła się ku niemu i złapała za rękę, ciągnąc na środek lodowiska. Zawsze uwielbiała tę mugolską atrakcję. W lataniu na miotle nie była najlepsza, za to nikt nie dorówna jej z jazdą w butach po lodzie.
Zaczął razem z Nią jeździć po lodowisku, od czasu do czasu spoglądając na uczniów jeżdżących ostrożnie po lodowisku. Cieszył się że wreszcie jest u jego boku ktoś, kto go rozumie i z którym Al uwielbia rozmawiać. Marzył aby te chwile trwały wiecznie. - Prawdę mówiąc to zdziwiłem się że zachowałaś powagę gdy na nich nawrzeszczałem. Miałaś rację ludzie się zmieniają. - Powiedział.Miał nadzieję że Lynette zaśmieje się z tego że ktoś się go boi lecz się rozczarował. - No to czas na największą atrakcję. Orchideus! - Pojawił się bukiet kwiatów, Al powtórzył tę czynność kilka razy po czym powiedział - Herbivicus! - I wszystkie kwiaty zaczęły rosnąć z ogromną szybkością. - To dla Ciebie. - oznajmił.
Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i ujęła kwiaty do ręki, uśmiechając się do niego ponownie. Od ostatnich trzydziestu minut uśmiech prawie w ogóle nie złazi z jej warg. Przyłożyła kwiaty do nosa i rozkoszowała się wonią z ciepłym uśmiechem. Włożyła kwiaty do jednej dłoni, lecz grube łodygi ledwo się w niej mieściły. Rzuciła się chłopakowi na szyję i przytuliła z całej siły... Była to jednak tak spontaniczna reakcja, że wywróciła go na lód i wraz z nim poturlała się aż do ciepłej wiosennej trawy, która dziwnie kontrastowała z lodowatą stabilną powierzchnią lodu. Gdy w końcu zatrzymali się, dziewczyna wybuchła tubalnym śmiechem, a uczniowie nie kryli już podekscytowania. Bojąc się jednak gniewu profesora, nie czynili żadnych kompromitujących uwag. - I.. hmm.. dziękuję. Zakręciła na palcu kosmyk włosów i dalej śmiała się w najlepsze.
Zaśmiał się i spojrzał Jej prosto w oczy po czym powiedział - Nie ma nic przyjemniejszego niż Twoje szczęście. Mam pomysł. Żeby nam uczniowie uwag nie prawili. Czy pamiętasz zaklęcie "Abdico Visus"? Jeżeli tak to może czas go użyć? Abdico Visus! - wypowiedział formułkę zaklęcia, zakręcił koło różdżką nad sobą i Lynette i skierował różdżkę na ich ciała. W tym momencie stali się niewidzialni dla uczniów. Wreszcie mieli trochę prywatności. Al wrócił do patrzenia prosto w oczy Lynette.
Słysząc jego przyjemną uwagę, dziewczyna niemal zapłonęła rumieńcem i opuściła wstydliwie twarz, a parę kosmyków zasłoniło jej wyraz. W tym samym momencie, gdy mężczyzna sprawił, że stali się niewidzialni ona wypowiedziała formułkę werbalnie. Uwielbiała to zaklęcie... Miało jednak swoje słabe strony, w przeciwieństwie zaś do peleryny niewidki. Uczniowie nie mogli pojąć gdzie oni się podziali. - Nie ma to jak nutka prywatności. Stwierdziła, po czym uniosła twarz na wysokość Ala i ogarnęła kosmyki z twarzy, nie mogąc się oprzeć spojrzeniu mężczyzny. Dziewczyna nigdy nie była piękna, ale w towarzystwie przyjaciela czuła się jak księżniczka. Spojrzała w oczy Storma, nie mogąc się od nich oderwać. Ani się nie obejrzała a już stała przed nim z rękoma, na jego klatce piersiowej. Gdy zorientowała się co takiego czyniła, natychmiast zaczęła szybko mrugać i cofnęła się o krok, a los chciał, żeby właśnie tam stał cholerny pieniek. Potknęła się i upadła na trawę... Nie ma co, z pewnością zrobiła na nim wrażenie. Nigdy się nie wywracała, nie brak jej koordynacji. Zaś przy mężczyźnie... w ciągu niecałej godziny zrobiła to aż dwa razy.
Chwycił Ją za rękę i pociągnął delikatnie w swoją stronę pomagając Jej wstać, nie robiąc nic na siłę - Jesteś taka piękna - powiedział - Twe serce jest piękniejsze niż jaki kol wiek kwiat na świecie. Twe serce jest piękne i czyste, nie splamione winą ni grzechem, jest jak latarnia dla marynarzy: ratuje ludziom życie - powiedział nie odrywając od niej wzroku. Po skończeniu komplementu, pocałował Ją w rękę.
Podniosła się jednym podskokiem na nogi, po czym zerknęła na mężczyznę z ukosa. - muffliato - wyszeptała. Jeszcze tego chciała, żeby jakiś uczeń usłyszał to wyznanie. Jej serce zabiło w szybszym tempie. Ileż kobiet chciałoby teraz znajdować się w jej miejscu? - Jesteś dla mnie za dobry, Alexie. Powiedziała, akcentując jego imię. Mimo wszystko zaś ponownie zapłonęła uśmiechem i cmoknęła go nieśmiało w policzek, po czym zmarszczyła delikatnie nos. - Pamiętasz jeszcze nasze szkolne perypetie? Spytała czując się nagle zbyt duża i jakaś wyrośnięta. Chciała się do niego przytulić, chciała znów poczuć to co przed laty. - Ja ich nigdy nie zapomnę. Przyznała sucho, po czym zerknęła na niego ze szklanymi oczyma. - Ech, Alexie, tak tęskniłam. Nie wiem jak potrafiłam tak długo bez Ciebie wytrzymać. Przyznała śmiało, po czym zerknęła na niego miękko znad kurtyny czarnych rzęs.
Przytulił Ją mocno i powiedział - Też tęskniłem, tak bardzo - powiedział szczerze, dla tego że Jej nie było czuł się niepotrzebny. - Pamiętam, w szkole było tak cudownie jak byliśmy razem - powiedział szczerze. Spojrzał na Nią i pocałował Ją delikatnie w policzek. Tak bardzo za Nią tęsknił że aż tego sobie nie uświadamiał. Próbował jakoś załatać dziurę po ich rozłące przez koniec szkoły, lecz nic nie pomagało. Teraz cieszył się że żyje.
- Nikt Ciebie nigdy nie zastąpi. Przyznała, po czym przytuliwszy go po jej policzku spłynęła pojedyncza łza szczęścia. Tuliła zachłannie dłońmi jego kark i plecy, a słysząc jego wyznanie pod względem lat szkolnych mało brakowało a wybuchłaby płaczem. Zawsze czuła się pusta... Wiedziała, że czegoś jej brakuje. To z tego powodu zmieniała pracę w tak ekspresowym tempie. Nie miała również żadnego mężczyzny od czasów Hogwartu... Miała parę razy okazję- raz seksowny skrzypek, raz przystawiający się szef. Lecz każdego delikatnie spławiała. Nie potrafiłaby być z kimkolwiek innym. Nie miała zamiaru zaś być tak otwarta jak on. Nie potrafiła. Nie powie mu tego... A jak ją odrzuci? Nie przeżyje tego. - cudownie. Przyznała tylko, uczepiając się go jak mała małpka. Bała się, że jak z niego zejdzie to runie wszechświat. Wiedziała wręcz, że tak się stanie. Już nigdy nie pozwoli by jej uciekł.
Spojrzał Jej w oczy i musnął delikatnie Jej wargi. Po czym przytknął swoje czoło do Jej czoła, czuł że to jest "ta jedyna", ta, której brakowało mu w życiu i której mu zawsze brakowało. - Tak Cię kocham - powiedział otwarcie i rumieniec spłynął na jego twarz. Nie wiedział jak Ona zareaguje, a bał się że zaraz od niego ucieknie i nie będzie chciała go znać. Przerażała go ta myśl. Lecz wyznał Jej czystą prawdę. Z każdą dziewczyną był góra jeden lub dwa dni. Nie przeżył z żadną nocy, więc pod tym względem czuł się w porządku.
Mężczyzna był od niej o głowę wyższy, więc musnąwszy jej wargi dokładnie dostrzegł wyraz jej twarzy. - Och, Alexander! Westchnęła i złapała go kurczowo za dłoń, drugą umieszczając na jego biodrze. W jej głowie panował zupełny chaos i miała wrażenie, że nogi załamią się pod nią, gdy tylko uczyni chociaż jeden krok. Stanęła na palcach i musnęła ustami jego szyję, a na jej twarzy mieściło się dzikie rozmarzenie. - kocham Cię. wyszeptała i zupełnie się dekoncentrując, zapominając wręcz o całym świecie przełamała zaklęcie niewidzialności, a uczniowie dostrzegli ich we wcale nie dwuznacznej pozycji.
Uczniowie zaczęli się śmiać, Al nie chciał zareagować lecz aby uczniowie nie krzywdziły jego Ukochanej. Krzyknął. - Współczuję Wam teraz! Szczerze! JĘZLEP! - rzucił zaklęcie i poprzyklejał wszystkim uczniom języki do podniebienia. - Chciałem być dla Was miły, a Wy takie rzeczy nam robicie?!?!?! Jesteście wredni. Bombarda! - wrzasnął i jeden z kamieni wybuchnął. - Wingardium leviosa! - wykonał ruch różdżką i uniósł resztki kamienia w powietrze. - Relashio! - Strumień ognia wyleciał z jego różdżki po czym zaczął opalać kamienie do czerwoności. Po czym rzucił nimi w górę i krzyknął: - Locomotor Mortis! - kamienie zawisły w powietrzu i zaczęły świecić, uczniowie byli pod wrażeniem. - A teraz żegnajcie! Abdico Visus! - wykonał zamaszysty ruch różdżką nad sobą i Lynette po czym rzucił jeszcze zaklęcie Muffliato i uniemożliwił uczniom usłyszeć co mówią. - Mam nadzieje że się nie przestraszyłaś - po czym podszedł i zaczęli się całować.
Nic nie mogło w tej chwili popsuć jej humoru. Śmiejące się dzieci tylko podniosły jej dobre samopoczucie i również zaczęła się śmiać. Ogarnęła wzrokiem poczynania mężczyzny i uśmiechnęła się blado. Chciała by ta chwila trwała jak najdłużej, ale musiała przecież coś zrobić... A jak dostaną upomnienie od dyrektora o to by nieco bardziej strzegli swej prywatnej intymności? Spali się chyba ze wstydu. W dodatku jednym z jej obowiązków nauczyciela jest dopilnowanie by dzieci znalazły się o określonych godzinach w swoich dormitoriach. Odsunęła się od mężczyzny, i przyłożyła palec wskazujący do jego ust uśmiechając się zagadkowo. - musimy położyć dzieciaki do łóżek..., ale mam nadzieję, że spotkamy się jutro? Posłała mu figlarny uśmieszek po czym wyłoniła z ich zaklęcia i odblokowała muffiato. - Do dormitorium! Zawołała do dzieciaków, a te tylko zachichotały. Spojrzała na nich lodowatym wzrokiem i ponownie nakazała- tym razem głośniej i bardziej stanowczo. - Do dormitorium!! Dzieci usłużnie rozeszły się, a dziewczyna w krok za nimi. Musiała w końcu dopilnować by trafiły do swoich dormitoriów, a nie szwendały się po korytarzach w nocy. Posłała Alexandrowi znaczący uśmiech i zniknęła we wrotach zamku.
Długo jeszcze wpatrywał się w miejsce w którym jeszcze przed chwilą stała. Po czym zaczął biec w stronę swojego gabinetu, nie mógł się doczekać następnego dnia. A tu jeszcze musiał przeprosić uczniów. Posłał każdemu patronusa... - Expecto Patronum - jego feniks stanął przed nim i ukłonił się i czekał na wiadomość którą ma przesłać innym: Ja, Alexander Christopher Storm, pragnę Was, drodzy uczniowie przeprosić za moje zachowanie, proszę wybaczcie mi. Pozdrawiam serdecznie Alex Nigdy nie używał wobec siebie określenia profesor, nauczyciel czy też pan. Nie lubił jak inni go tak nazywali.
- A wiesz, alexie, że nawet bardzo chętnie. Uśmiechnęła się do mężczyzny szeroko i puściwszy oko, złapała go za rękę. Gdy się wywrócili, dziewczyna czuła emanujące z jego ciała, bardzo przyjemne ciepło. Patrzyła mu w oczy, nie widząc nikogo innego, o niczym innym nie myśląc, liczył się tylko on i tylko ich wspólna namiętność. Nie potrzebowali zbędnych słów, żadnych rozmów. Wszystko krążyło wokół nich dwóch, nikogo nie potrzebowali, wszystko co przyziemne stało się mało istotne. Liczyli się tylko oni... Spojrzała mu w oczy i ułożyła mu głowę na brzuchu, a podwinąwszy jego koszulkę zaczęła całować jego brzuch.
Rozejrzał się i zobaczył uczniów. - Lynn uczniowie patrzą - Powiedział do Niej szybko po czym zaczął przygotowywać pościel z kwiatów. - Orchideus! - krzyknął po czym wyskoczyły z jego różdżki kwiaty. Powtórzył ten zabiueg jeszcze kilka razy mówiąc. - Orchideus! Orchideus! Orchideus! Orchideus! Orchideus! - po czym ułożył się na kwiatach i patrzył w oczy Lynn. Cieszył się że są razem i miał nadzieje że tak pozostanie. Jednak nie był jeszcze gotowy na takie pieszczoty. Chciał z tym poczekać. Zwłaszcza że jako nauczyciel powinien dawać innym dobry przykład.
- Uczniowie? - uniosła ku górze brew z rozbawienia - Ja tutaj nikogo nie widzę. Pokazała mu język, po czym wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. - Co robisz? - Ukucnęła koło niego przyglądając się powstałej "pościeli" - I czy mogę Ci jakoś pomóc? Bo wiesz, możemy... możemy pójść na łąkę. Wywróciła ramionami i przykucnęła po drugiej stronie wyczarowanego obiektu, tak, że dzieliła ich teraz dość duża odległość. Nie myślała trzeźwo, ale z pewnością nie jest na tyle głupia by go rozpraszać pieszczotami gdy się na czymś koncentrował. Powstała z kucu i otrzepawszy, przyglądała się rezultatowi czarów.
- Zawsze możesz troszkę innych kwiatów dodać. - Po tych słowach puścił Jej oczko. - Podoba się? - zapytał się zaciekawiony. Po czym położył się na kwiatach patrząc w niebo. - Kocham to miejsce. - spojrzał na Nią. - Ciebie kocham o wiele bardziej, z resztą nie ma co porównywać. - uśmiechnął się do Niej. - Kochana, przepraszam Cię ale za chwilkę mam lekcję. Więc do zobaczenia. - po tych słowach ucałował Ją i pobiegł w stronę Hogwartu.
- Coś dodawać? - zerknęła na jego dzieło sceptycznie - Tylko zepsuje efekt. - oświadczyła pewnym tonem, po czym zerknęła na rozmarzonego mężczyznę. Nie była pewna, czy położyć się obok niego, czy nadal stać jak kołek. Słysząc komplement zarumieniła się dyskretnie i tym samym odwróciła twarz, jakoby uciekając przed wzrokiem mężczyzny. - Rzeczywiście ładnie - przyznała, po czym zerknęła przez łamię na słońce obramowane różnobarwną łuną, co tworzyło całkiem przyzwoity rezultat. Nie przepadała za zachodami słońca, ale dzisiaj coś jakby szczególnie ją przyciągało. Czy to za sprawą Alexa?
Szła przez błonia, do kamiennego kręgu. Włosy miała lekko rozwiane, za uchem miała pióro, a na ramieniu zwisała jej torba. Obok niej szedł Mark, Gryfon, z którym przybyła tu z sowiarni. Rozmawiali o Japonii. - Jak się nią zaciekawiłeś? Kiedy mniej więcej to było? - pytała, ciesząc się, że wreszcie poznała kogoś, kto podziela jej zainteresowanie tym krajem.
-Niewiem, na początku, w chyba trzeciej klasie rodzice mi o niej opowiedzieli. Bardzo się nią zaciekawiłem. Poprosiłem ich, abyśmy pojechali na wakację, lecz mój brat zbytnio nie podziela mojej opini co do Japonii, a akurat został Prefektem, więc rodzice pojechali do Brazylii, bo brat chciał. I co rok było inne wydarzenie, dzięki któremu nie mogliśmy do niej pojechać. Później Arthur opowiedział mi o jej coś więcej, więc zaciekawiłem się nią jeszcze bardziej - Powiedział. - A ty jak się nią zaciekawiłeś?
Wysłuchała wypowiedzi Marka i na koniec pokiwała głową. - No, więc u mnie to było tak... - przerwała na chwilę i zarumieniła się lekko. - Hmm, moi kuzyni... - mówiła, wyginając palce - Greccy... oglądali te, takie mangi... komiksy, wiesz, zaczarowane, że się ruszają. I kiedyś tak mnie namawiali do tego, miała chyba dwanaście lat, była w drugiej klasie. Nie, to były wakacje przed drugą klasą. W każdym razie, obiecałam im, że przeczytam. Przeczytałam i cóż - spodobało mi się. Potem zaczęłam się interesować Japonią, kulturą, uprawianiem tam magii...
Z zaciekawieniem prysłuchał się odpowiedzi Lily. -Aha, w taki sposób. Ciekawy. - Powiedział, i zapytał. - A byłaś już kiedyś w Japoni? Ja bardzo bym chciał pojechać. może w tym roku się uda.
- Nie, niestety nie byłam... - dziewczyna pochyliła się i zerwała kwiatek z ziemi. Stokrotkę obróciła parę razy w palcach i zaczęła odrywać płatki po kolei. - Hmm, może pojechalibyśmy razem? - zapytała, szczerząc zęby do Mark(a).
Mark również wyszczerzył zęby. Bardzo spodobała mu się ta propozycja. -Z wielką chęcią - Powiedział w końcu Mark - Rodzice na pewno nie będą mieli nic przciwko, a fakt że jedzie z nami ktoś jeszcze napewno obali mniejsze preteksty. Zamyślił się, czekając co powie Lily.