Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Amfiteatr na końcu głównej ulicy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 4 z 13 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 11, 12, 13  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108782
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Specjalny




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyCzw 1 Maj 2014 - 0:05;

First topic message reminder :


Amfiteatr na końcu głównej ulicy

Leśny amfiteatr, niesamowicie klimatyczny i przyjemny. Akustyka tego miejsca zachwyci nawet największego sceptyka, a wydarzenia rozgrywające się na scenie są doskonale widoczne z każdego miejsca na widowni. Cóż tu więcej mówić, ten amfiteatr jest idealny na wszelakie wystąpienia!



Święto Kolorowych Lampionów:
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108782
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Specjalny




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 13:18;




MERLINIADY dla dorosłych


Łapanie Kołkogonka
- Lucas Godfrey
- Fanny O. Redford
- Aleksander Brendan
- Eris Lynch
- Callisto Marquett
- Storm E. Xander

Chyba ktoś was wykiwał. Sądziliście, że będziecie walczyć na kopie? A może miecze? Albo strzelać z łuku? Tymczasem zaprowadzono was do jakiejś zagrody, gdzie błota za kostki, a potem wam powiedzieli, że macie się w nim taplać i łapać kołkogonka… no cóż, możesz stchórzyć albo podjąć wyzwanie!


Łapanie Kołkogonka
Każdy z was rzuca trzema kostkami. Sumujecie dwie pierwsze kostki – wygrywa wynik najniższy – oznacza to, że najszybciej dana osoba złapała kołkogonka. W przypadku wystąpienia remisu, decyzję o wygranej podejmuje Mistrz Gry poprzez losowanie.
Trzecia kostka zaś mówi o tym, co was spotkało:

1,2 – gnałeś jak szalony, aby złapać tego chytrego kołkogonka! Nawet nie wiedziałeś, że jest taki szybki, skubany. Podczas biegu niestety się wywróciłeś i upadłeś na twarz w błocie. Nie martw się, chłoszczyść powinien załatwić sprawę. Gorzej, że kiedy dopadłeś wreszcie zwierzę, spostrzegłeś się, że masz piękny, świński ogonek tuż nad tyłkiem. Musisz z nim chodzić do końca Merliniad.
3,4 – bardzo ci zależało na tym, aby złapać tego całego kołkogonka, który był jednak szybszy, niż ci się zdawało. Wywaliłeś się na zakręcie, uderzając się mocno bokiem w ogrodzenie. Paskudny siniak.
5,6 – oczywiście, że chciałeś dorwać tego kołkogonka. Biegłeś do utraty tchu, aż się na chwilę zatrzymałeś, by złapać oddech. Wtedy sprytne zwierzę cię ugryzło – masz postrzępioną nogawkę i świński ryjek do końca Merliniad. Dobrze, że w końcu go chociaż złapałeś!

A na koniec? Na koniec rozgość się na widowni amfiteatru, aby zobaczyć przejmującą walkę dzielnego Merlina ze złowrogą Morganą!





______________________

4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Eiv C. Henley
Eiv C. Henley

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1496
  Liczba postów : 881
http://czarodzieje.org/t9492-eiv-cara-henley
http://czarodzieje.org/t9493-sowawow#264093
https://www.czarodzieje.org/t9495-eiv-c-hanley#264105
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 14:10;

Eiv po ostatnich wydarzeniach marzyła tylko o jednym – wszyscy wypierdalajcie. Unikała Noela. Unikała Sweeney’a. Unikała Neptune. Nie mogła spotkać się z nimi, jak gdyby nigdy nic. Dobijała ją perspektywa kolejnej szczerej rozmowy, ale zaraz po Merliniadach z pewnością spotka się ze śliz gonem. Była nawet w stanie napisać do niego list… Jakby nie patrzeć słowem pisanym posługiwała się lepiej niż mówionym. Odrzucając jednak te bardzo ponure myśli, powędrowała do Hogsmeade, do amfiteatru, w którym miała odbywać się najbardziej wyczekiwana cześć imprezy. Planowała oczywiście spędzić tutaj kilka najbliższych godzin, obskoczyć parę stoisk, a na sam koniec utwierdzić się w przekonaniu, że you only live once to dewiza aż po grób. Miała nadzieję, że wpadnie tutaj jeszcze Charlie, albo chociaż Jonathan czy Jupiter, ale z nimi to nigdy nie wiadomo. Byli jak koty – chodzili własnymi ścieżkami. No i tak dotarła do stoiska z toporkami, aczkolwiek nie miała zielonego pojęcia, czemu ma zamiar to zrobić. Rzuciła kilkukrotnie, ale niestety ostatni toporek, którym miała rzucić sprawił jej niemało problemu. Zamiast się wyślizgnąć z reki, to ten przeciągnął ją po ziemi, a finalnie uderzyła głową w tarcze, co było niezłym szokiem. Bolało ją cholernie, ale co zrobić, skoro na magię nie ma mocnych, a ona musiała być bardzo grzeczna w dniu dzisiejszym, bo planowała nie stracić punktów , a przynajmniej – na razie.
Kolejnym punktem atrakcji dla Eiv miał być kurs szermierki. Oczywiście w jej przypadku był to jeden z najgłupszych pomysłów na jakie wpadła, ale wiadomo – raz się żyje, a co za tym idzie… Postanowiła jednak powalczyć z zakładaniem kostiumu i przyłbicy i poszło jej nadzwyczajnie dobrze, podobnie jak floret, który po kilku machnięciach różdżką i wypowiedzeniu dobrze zaklęć był gotowy do pojedynku. Czy to nie przeznaczenie? Może jednak Eiv nie jest wybitnym uczniem, ale jest zdecydowanie co najmniej powyżej oczekiwań. Niebawem się z pewnością przebranżowi, bo nawet walka z instruktorem poszła jej dobrze, dzięki czemu zyskała jakąś kosmicznie zabawną umiejętność. Eiv, oby tak dalej, może jeszcze zaliczymy jakieś stoisko?
I tak o to dotarła do kolejnego kursu, ale niestety haftowanie nie należało do najlepszych dziedzin, którymi Cara mogłaby się poszczycić, chociażby przez wzgląd na to, że mała dwie lewe ręce. Pragnęła tylko jednego – by się nie pokłuć igłą. Wzięła się do roboty i pomimo, że początkowo szło jej bardzo dobrze, to potem coś popieprzyła i nie mogła wykonać zadań, o których mówiła instruktorka. Cóż, to nie ma znaczenia – najważniejsza jest dobra zabawa! Stąd podreptała jeszcze do magicznych instrumentów i pomimo, że wybrała instrument, który brzmiał najpiękniej, to gra na nim nie poszła jej jak dobrze, chociaż teraz chyba nic nie zmąci jej dobrego humoru.


kostki Eiv:
Powrót do góry Go down


Callisto Marquett
Callisto Marquett

Dodatkowo : opiekun Slytherinu, legilimencja, oklumencja
Galeony : 2643
  Liczba postów : 408
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9406-callisto-marquett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9408-callisto-marquett#261974
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9409-callisto-marquett#261980
http://signup.leagueoflegends.com/?ref=4f7eea9dc3ec4495404840
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 15:57;

Chociaż nie mogła z całą pewnością powiedzieć, że idealnie radzi sobie z pegazami, miała sporo doświadczenia w jeździe konnej. Nie była pewna, co ją podkusiło do tego całego wyścigu, ale okazja do obcowania z tym niezwykłym gatunkiem wydawała jej się czymś tak wyjątkowym, że nie potrafiła tego zignorować. Od zawsze zachwycała ją gracja, z jaką poruszały się konie, ale to, w jaki sposób poruszały się pegazy, graniczyło z obłędem. Były doskonałe w całej swojej okazałości. Pełne klasy. Mistyczne. Wprawdzie Marquett nie rzuciła się do zapisów, gdy tylko zostały ogłoszone, ale musiała przyznać, że ta wyjątkowo nieodparta pokusa była… Cóż, nieodparta. O ile mogła kontrolować wszystkie swoje emocje każdego kolejnego dnia, tym razem zamierzała zrobić coś wyłącznie dla siebie. A jeśli uczniowie zechcą o tym gadać, wiedziała dokładnie, w co może transmutować ich języki.
W udziale przypadł jej Aetonan. Nie tak doskonały, jak Granian, ale równie piękny. Wydawał się jednak nieco spłoszony i Callisto poczuła, że jego nastrój może okazać się problemem podczas wyścigu. Dość długą chwilę zajęło jej ujarzmienie zwierzęcia, które parskało i odsuwało się za każdym razem, gdy Marquett za bardzo się do niego zbliżyła. Miała jednak dość doświadczenia z końmi, by uspokoić go i znaleźć się wreszcie na jego grzbiecie.
W przeciwieństwie do konia, czuła się lekko. O ile zawsze uważała, że latanie na miotle nie jest dla kobiet takich, jak ona, jazda na tak pięknych stworzeniach wydawała się idealna. Gdyby nie cały kontekst sytuacji, w jakiej się znalazła, pozachwycałaby się jeszcze przez jakiś czas grzywą i skrzydłami pegaza. Teraz jednak musiała zacząć wyścig, a zwieńczeniem tego całego zamieszania miało być słodkie zwycięstwo. Być może chęć tak jawnej rywalizacji była zbyt gwałtowna, jak na jej codziennie opanowanie, ale co do jednego była przekonana – każdy lubił wygrywać. I nie było od tego żadnych wyjątków.
Kiedy już wystartowali, nie było odwrotu. Chociaż początkowo spłoszony, pegaz ruszył z kopyta i zdawał się pogodzić ze swoim losem, a nawet z ciałem kobiety. Na ten krótki dystans stali się jednością i nie było najmniejszego problemu, by pokonali pierwszą przeszkodę. Callisto była skupiona na trasie. Może tego właśnie trzeba było zwierzęciu? Doświadczonego jeźdźca.
Marquett miała wrażenie, że pomyślała o tym zbyt szybko, bo już na następnym odcinku trasy pegaz po prostu upadł i chociaż pozbierał się dostatecznie szybko, a Callisto zignorowała stłuczenia i dosiadła go z powrotem w mgnieniu oka, stracili sporo czasu. Nie była pewna czy dadzą radę to nadrobić. Chociaż znowu pędzili najszybciej, jak się dało, Marquett obawiała się o wynik. Skoro już wzięła udział w wyścigu, chciała przynajmniej wyjść z niego z twarzą. Pegaz spłoszył się jednak ponownie tuż przed przeszkodą wodną i chociaż obyło się bez większych problemów, stracili kolejne kilka sekund. Callisto żałowała, że nie udało jej się dosiąść Graniana. Zanim jednak całą winę za stratę czasu zrzuciła na konia, mogła pogratulować sobie równie wielkiej głupoty. Wprawdzie zwolnienie przed zakrętem było dość racjonalnym zagraniem, ale zbyt powolny ruch tuż po nim kosztował ja kolejne cenne sekundy. Do końca trasy było już tak blisko. Nie mogła teraz pozwolić sobie na porażkę. Ostatnia prosta poszła im dość sprawnie. Meta była wystarczająco blisko, ale trudno było zapomnieć o Storm, który pędził gdzieś w pobliżu na własnym pegazie. Chociaż Marquett nie wierzyła w żadnych śmiesznych bogów, modliła się teraz do Merlina, żeby mężczyzna po prostu się spóźnił.

ETAP I: Aetonan (1)
ETAP II: +5 sekund (3)
ETAP III: +5 sekund (1)
ETAP IV: +20 sekund (3)
ETAP V: +10 sekund (6)
ETAP VI: +10 sekund (3)
ETAP VII: +10 sekund (1)
ETAP VIII: +10 sekund (6)
RAZEM: 70 sekund

Zaraz po wyścigach zdecydowała się dokończyć dzieła i wziąć udział w drugiej konkurencji, tyle że… Łapanie Kołkogonka?! Musiała przyznać, że zgodziła się w ciemno na udział w tej dyscyplinie i mogła spokojnie spodziewać się czegoś mało… dostojnego. Ale, doprawdy, taplanie się w błocie?! Problem polegał na tym, że Marquett dotrzymywała umów, które zawarła, a zapisanie się do tej śmiesznej konkurencji zdecydowanie było pewnego rodzaju umową. Nie miała więc większego wyboru, jak pozostawić swoje ego za sobą, transmutować swoją kieckę w coś bardziej wygodnego i wejść do zagrody upapranego w błocie stworzonka.
Z początku nie wiedziała, jak właściwie zabrać się za całą sprawę. Na miłość Merlina, ten paskudny Kołkogonek biegał z jednego kąta w drugi, ilekroć tylko się do niego zbliżała. Chęć rywalizacja podkręcona tylko wyścigami na pegazach sprawiała, że z sekundy na sekundę coraz bardziej przyspieszała kroku. Nawet rzut twarzą w błoto nie był tak straszny, jak powinien, choć Callisto poczuła się kompletnie upokorzona i wiedziała doskonale, że jeśli nie uda jej się szybko złapać tej przebrzydłej pseudoświnki, uczniowie będą mieli z niej niezły ubaw przez następne kilka wieków. Właściwie nie była pewna czy złapanie Kołkogonka w czymkolwiek pomoże. Już teraz miała wrażenie, że co niektórzy podśmiewają się pod nosem. Cóż, jeśli dobrze upapra się błotem, może nikt jej nie pozna.
Zwycięstwo było słodkie, gdy wreszcie tłusty Kołkogonek wpadł w jej ramiona, zakleszczony między nimi tak silnie, że nie był w stanie uciec. Nie zajęło jej to zbyt wiele czasu. A jednak było coś, co wprawiło ją w kompletne zakłopotanie. Pospiesznie wyczyściła się zaklęciem i transmutowała swoje ubranie w sukienkę, pod którą przy odrobinie szczęścia uda jej się ukryć wstrętny ogonek, wyrastający jej z miejsca, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.

KOSTKI NA ŁAPANIE: 1 + 2 = 3
EFEKTY UBOCZNE: 1
Powrót do góry Go down


Zuzanna Kasprzak
Zuzanna Kasprzak

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 76
  Liczba postów : 123
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9076-zuzanna-kasprzak
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9079-na-imie-mi-mortimer
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9080-zuzanna-kasprzak
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 16:24;

Jakie to dziwne, kiedy ktoś każe Ci się wcielić w założyciela domu, a Ty nie masz o nim zielonego pojęcia. Osóbka, którą teraz wszyscy będą nazywali Godrykiem Gryffindorem, niespecjalnie zdążyła się dokształcić na temat swego nowego wcielenia i podążając do Hogsmeade niedługo po przemianie oraz przebraniu, zaczęła się zastanawiać, jak ma się zachowywać. Jedno było pewne - z tym, kto będzie udawał Salazara Slytherina, kłócić się mieli praktycznie cały czas, ale to akurat wiedza powszechna. Skoro Ślizgoni z Gryfonami, a także Gryfoni z Ślizgonami toczyli odwieczną wojnę, nieuznawaną jedynie przez odosobnione jednostki, to ich "ojcowie" powinni owej tradycji pilnować. Godryk ćwiczył przed lustrem łazienki w Trzech Miotłach większość min, jakie mógłby przybierać, ale większość wyglądała zbyt poważnie i snobistycznie, więc postanowił sobie odpuścić. Już bez tego ciężko mu się będzie przyzwyczaić do nowej twarzy, a jeśli miałby robić jeszcze jakieś wyrafinowane miny, to aż szkoda gadać. Opatulony w cały zestaw skór, futer, pasów, a poza tym wielki złoty łańcuch z jakimś dziwnym amuletem, wyruszył do amfiteatru. Niektórzy bardziej wyedukowani uczniowie, których spotkał po drodze, zagadywali do niego żartobliwie z jakimiś niebywale ważnymi szczegółami dotyczącymi jego życia, a ten tylko odpowiadał to, co akurat zdawało się pasować do sytuacji. Dotarłszy na miejsce, średniowieczny klimat zdawał się uderzyć w studenciaka ukrytego pod postacią Gryffindora z całą możliwą siłą, co poskutkowało szerokim uśmiechem na jego twarzy oraz o wiele luźniejszym podejściem do sytuacji. W kieszeni ciągle trzymał magmowy kamień, szukając wzrokiem kogoś stosownego, komu można byłoby go podrzucić. Podobno gdzieś miało być stoisko, którego główną atrakcję stanowiło rzucanie toporami do celu, a nad którym pieczę miał sprawować właśnie Godryk. Ruszył więc tam, gdzie przed chwilą zaczęły świszczeć miotane prawie-siekiery, zdążywszy na pierwszego "klienta". Eiv nie była mu znana, ani w tym, ani w innym wcieleniu, toteż zachowanie nieznajomego było w stu procentach naturalne. Stanął sobie spokojnie nieopodal dziewczyny, z założonymi na piersi ramionami, obserwując pierwsze cztery idealne trafienia w środek tarczy. Dopiero potem, kiedy biedna Mołdawianka przeorała twarzą ziemię, wspaniały ojciec założyciel wybuchł głośnym, ciepłym śmiechem, po chwili podbiegając do tarczy i pomagając studentce wstać.
- No już mała, do góry i jazda, nie można z siebie robić pośmiewiska na konkurencji Gryffindora! - powiedział głośno, próbując przebić cały okoliczny hałas, wiadomo jak to jest na festynach z muzyką. Pomógł się jej jeszcze otrzepać ze wszystkiego, co nałapała na ubranie, po drodze gdzieś tam podrzucił jej kamień, a potem, kiedy zaczęła kierować się do następnej atrakcji, pomachał jej, zostając przy tych niebywale zabawnych toporkach.
- Chodźcie, chodźcie, młodziki! Pokażcie, że umiejętności waszych bardzo dalekich dziadków wcale nie zaniknęły na przestrzeni lat! Zapraszam! - krzyczał zachęcająco, dobierając przeróżne całkiem chwytliwe zdania, oczekując kolejnych chętnych do przybycia.


Kamień, który przekazuję: Magmowy
Komu przekazuję: Eiv C. Henley
Wylosowana kostka: nie dotyczy
Powrót do góry Go down


Gemma Zaharov
Gemma Zaharov

Nauczyciel
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : pałkarz
Galeony : 685
  Liczba postów : 287
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9456-gemma-zaharov
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9457-da-vinci
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9458-gemma-zaharov
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 17:39;

Gemma, nasza szalona bohaterka rodzinnych dramatów, chciała po prostu już od tego wszystkiego odpocząć. Merliniady wydawały się być wybawieniem, które wyciągało do niej pomocną dłoń, a ona zamiast ją uścisnąć, wpadała mu w ramiona. Świetnie. Chcecie bawiącej się Zaharov? Będziecie ją mieć. Choć nie poszła do Hogsmeade w podskokach. Raczej zwyczajnie, może nawet trochę od niechcenia? Szła główną ulicą, skubiąc jednego ze swoich warkoczy i rozglądała się dookoła. Wszędzie pachniało mięsem i przyprawami, słychać było śmiechy ludzi i szczęk rycerskich zbroi. Wszystko było ładne i kolorowe. Mołdawianka się uśmiechnęła i podeszła do jednego stoiska - z jedzeniem. Podjadła sobie trochę sarniny z kaszą i sosem i uznała, że bardzo pyszna! Napiła się też trochę napoju z rdestu ptasiego na trawienie, a potem pełna werwy postanowiła zobaczyć, co też ten cały festiwal ma im do zaoferowania. Gdzieś tam widziała Godryka, któremu pomachała, ale najpierw udała się na strzelanie z łuku.
Bała się, że napięcie cięciwy będzie niesamowicie trudne, ale... nie, wcale nie! Poszło jej rewelacyjnie, trafiła w środek aż jedenaście razy! Gorzej było z tym, że ostatnia strzała trochę nawaliła i zaczęła niesamowicie piszczeć. W pierwszym odruchu krukonka się skrzywiła i zatkała uszy, ale za moment poszła po rozum do głowy i sięgnęła do kieszeni płaszcza po różdżkę i za pomocą zaklęcia uciszającego zdołała stłumić źródło nieznośnego hałasu. Odetchnęła z ulgą i poszła rzucać toporami. To niestety nie poszło jej już tak dobrze, bo trafiła w środek osiem razy. A ostatni rzut był koszmarny - toporek chyba oszalał i w związku z tym wyrwał jej się do przodu, kiedy ona wciąż go trzymała. W rezultacie walnęła łbem o głupią tarczę. BOLAŁO. Ledwo wstała, siadając gdzieś nieopodal i rozmasowała głowę. Szybko jednak podjęła, że nie da się tak łatwo spławić i po kilku minutach ruszyła w dalszą podróż.
Na połów jabłek. To była śmieszna konkurencja! Jednak trochę wciąż kręciło jej się w głowie, dlatego wynik siedmiu jabłek nie był fenomenalny. Ale to pikuś! Bo urosły jej wąsy, widocznie ta woda była jakaś szalona. Zaharov jednak zaczęła się z tego faktu śmiać i tak przystrojona wzięła udział w paru kursach!
Najpierw zagrała na średniowiecznym instrumencie - harfie. Jej dźwięki były niesamowite, jak tak słuchała gry instruktorki. Następnie sama potem spróbowała - i ku jej zaskoczeniu chyba miała do tego talent. Bowiem jej gra była całkiem niezła i dostała pochwałę od kogoś, kto się na tym zna - to nie mógł być przypadek!
Zadowolona wzięła także udział w kursie szermierki. Od początku jednak jej nie szło - najpierw kostium był jakiś ciasny i nie mogła w niego wejść, potem próbowała zaczarować floret i nie wyszło. Dopiero, gdy poprosiła o pomoc instruktora, wreszcie mogła stoczyć pojedynek. No, prawie. Bo floret nagle odmówił posłuszeństwa i się zablokował. Znów musiała rzucać jakieś zaklęcie, ale tym razem się powiodło. Przegrała, naturalnie, ale mężczyzna i tak był zadowolony z jej postawy. Pełna pokrzepienia wybrała się na kurs haftowania. Wybrała motyw kwitnącego aloesu uzbrojonego, bo widziała podobny motyw przy namiocie i bardzo jej się spodobał. Próbowała potem powtórzyć to samo - zaklęcie podziałało, ale samo haftowanie nie było wcale takie proste. Jednakże podziękowała starszej pani, wzięła swoje dzieło i poszła obserwować konkurencje dla dorosłych. Śmiała się z tego taplania w błocie, podkręcając swojego nowego wąsa. Wyglądała na pewno bardzo szykownie!

Konkurencja: Strzelanie z łuku
Wylosowane kostki:5&6=11; 1

Konkurencja: Rzucanie toporami
Wylosowane kostki:5&3=8; 5

Konkurencja: Poławianie jabłek
Wylosowane kostki:5&2=7; 6

Kurs: Średniowieczne instrumenty
Wylosowane kostki: 2, 6

Kurs: Magiczna szermierka
Wylosowane kostki:2,6 i 6,5 i 6

Kurs: Magiczne haftowanie
Wylosowane kostki:6,1,3
Powrót do góry Go down


Callisto Marquett
Callisto Marquett

Dodatkowo : opiekun Slytherinu, legilimencja, oklumencja
Galeony : 2643
  Liczba postów : 408
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9406-callisto-marquett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9408-callisto-marquett#261974
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9409-callisto-marquett#261980
http://signup.leagueoflegends.com/?ref=4f7eea9dc3ec4495404840
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 17:42;

I żeby nie było, że nie potrafi się bawić. Bo Callisto całkiem dobrze rozumiała pojęcie zabawy, nawet jeśli zwykle tego nie okazywała. Miała w końcu dość czasu pomiędzy ucieczką od ojca a objęciem posady w Hogwarcie, by robić wyłącznie to, na co miała ochotę. Choć to nie były historie, które opowiedziałaby swoim uczniom czy nawet kolegom po fachu, była całkiem zadowolona, że tak się to wszystko potoczyło. Dlatego zaraz po tym, na co sama wyraziła zgodę, postanowiła skorzystać z kilku atrakcji nieco bardziej spontanicznie.
Na pierwszy ogień poszły konkursy. Może i nie mówiła o tym na prawo i lewo, ale od jakiegoś czasu nosiła się z zamiarem kupna czegoś własnego w Hogsmeade. Kwatery w Hogwarcie nie były tym, czym chce się chwalić dorosła kobieta. A już szczególnie dorosła kobieta w jej wieku, nosząca nazwisko po czystokrwistym czarodzieju. Strzelanie z łuku dostarczyło jej niemałej rozrywki, biorąc pod uwagę fakt, że tym również – w komplecie do jazdy konnej – zajmowała się przez krótką chwilę w dzieciństwie, kiedy rodzice dokładali jej kolejnych zajęć. Nie rozumiała wtedy, z jakiego powodu miałaby specjalizować się w tylu różnych dziedzinach, ale teraz doceniała każdą z lekcji. Osiem strzałów w środek tarczy sprawiło, że była z siebie dumna. Tyle że… Ostatnia strzała z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu wróciła do niej, wbijając się boleśnie w ramię i chociaż po ranie nie zostało ani śladu, Callisto poczuła, że zbliża się coś niedobrego. Coś jak… uczucie…

Zanim jednak miała szansę przejmować się tym jakoś szczególnie długo, liczyła, że przed efektami zranienia zdąży jeszcze rozegrać kilka konkursów. Rzucanie toporami nie do końca było w jej stylu, ale zdrowa rywalizacja, która udzielała się każdemu w tym miejscu sprawiła, że poddała się urokowi tej konkurencji. Siedem toporów poleciało w sam środek tarczy. Callisto uśmiechnęła się z zadowoleniem, przygotowując się do rzucenia toporem. Cóż, zasadniczo nigdy nie będzie nikomu opowiadać tej historii. Ale zakończenie konkursu było dość bolesne…

Może to był najwyższy czas, żeby zakończyć swoją przygodę z merliniadami, zanim przyjdzie jej do głowy coś jeszcze głupszego? Kto jak kto, ale Callisto czuła, że musi zachować przynajmniej resztki dobrego imienia, zanim ostatecznie wróci prowadzić zajęcia. Nie potrzebowała, żeby uczniowie wchodzili jej na głowę z powodu tego, co zrobiła. Choć przy odrobienie szczęścia wszystkie te wyczyny obrócą się na jej korzyść. Tylko niech nie myślą sobie, że w ten sposób się z nimi brata. Dla każdego ucznia miała przeznaczony dokładnie ten sam zestaw zasad.

 Konkurencja: Strzelanie z łuku
Wylosowane kostki: 6, 2, 3

 Konkurencja: Rzucanie toporami
Wylosowane kostki: 1, 6, 6

Mistrz Gry widzi, że Callisto potrzebuje trochę uczucia! Dlatego strzała, która ją trafiła, sprawiła również, że nauczycielka zakochuje się w... Godryku! Ojej, ta miłość to jednak dziwne uczucie.
Powrót do góry Go down


Storm E. Xander
Storm E. Xander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1410
  Liczba postów : 256
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8625-storm-ethan-xander
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8677-write-for-sex
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8627-storm-ethan-xander
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 17:47;

To było coś! Zdecydowanie coś, co było wręcz stworzone dla Stroma. Wyścigi! Tak. Błędnie jednak założył, że będą to wyścigi na miotłach i nikt nie ma z nim szans. Gdy przybył na miejsce całych zawodów okazało się bowiem, że nie będę ścigać się na miotłach a dosiadać pegazów. Storm gdyby umiał to pewnie wykonałby jakieś salto z radości. To dopiero miała być zabawa.
Storm, jak to on, miał zawsze więcej szczęścia niż rozumu, więc mało co się ze szczęścia nie posikał, jak okazało się, że dosiadać będzie Aetonana, a Granina, z nim wygraną miał już właściwie w kieszeni. Ale nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca prawda?
Początki bywają trudne prawda? I tak było tym razem. Jego pegaz był z początku płochliwy i nie dał się dosiąść Strom szybko znalazł na niego sposób i już po chwili siedział w siodle. Strom nie chciał zaczynać za szybko coby nie zmęczyć pegaza i by zwierze miało siły na cały wyścig. Pierwsza przeszkoda została pokonana przez zwierze wręcz fenomenalnie. Druga trochę gorzej, ale nie najgorzej. Na zakręcie jednak wypadli z toru, Strom, chcąc pokonać swoją przeciwniczkę pogonił pegaza i razem z nim wypadli z toru. Ostatnia przeszkoda. Ostatnia prosta. I..zwycięstwo! Strom poklepał po grzywie pegaza i zeskoczył ze swojego ośmionożnego pomocnika. Jeśli ktoś obstawiał inaczej, pewnie teraz siarczyście zklnął.

ETAP I: Granian (6)
ETAP II: +5 sekund (4) -3
ETAP III: +10 sekund (3) -3
ETAP IV: +5 sekund (5) -3
ETAP V: + 10 sekund (6) -3
ETAP VI: +20 sekund (6) -3
ETAP VII: +10 sekund (2) -3
ETAP VIII: +10 sekund (6) -3
RAZEM: 70 sekund – 3*8 = 46 sekund


Zabawy w błocie? Naprawdę? Czy to nie powinny taplać się w nim jakie dwie seksowe laski, a nie starsi? Strom tylko wzruszył ramionami i ustawił się w kolejce z uśmiechem. Nie zależało mu na wygranej, a na dobre zabawie. Zrzucił koszulkę i rzucił ją na ogrodzenie, choć jedną rzecz chciał mieć czystą, jakieś drugoklasistki zpiszczały z podniecania, a on zaczął swoją walkę z bydlakami. Nie szło mu to za dobrze. Tragicznie wręcz, w pewnym momencie wpadł też boleśnie na barierkę. Był pewny, że jego piękne ciało ozdobi siniak. No cóż. W końcu złapał Kołkogonka. Uśmiechnął się, cały uroczo brudny od błota, po czym podniósł dłoń o przeczesał włosy. Nawet brudny zgarniał wszystkie serca mładych dziewcząt.

KOSTKI NA ŁAPANIE: 6+4=10
EFEKTY UBOCZNE: 3
Powrót do góry Go down


Sapphire Sparks
Sapphire Sparks

Nauczyciel
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i Oklumencja,
Galeony : 1224
  Liczba postów : 450
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7286-sapphire-t-sparks
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7290-pisz-mi-dobrze
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7598-sapphire-sparks#212191
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 18:03;

Och, Godryku! Nie marudź, to wcale nie jest dziwne, toż to niesamowita zabawa! Na przykład śliczna istotka, która wcielała się w dniu dzisiejszym w Rowenę była bardzo podekscytowana tym przedsięwzięciem. O niczym konkretnym nie myślała, tylko właśnie o tym, jak podokuczać urozmaicić ten dzień studentom, ale i nie tylko – nie możemy przecież zapomnieć o naszych rozkosznych dorosłych. Zastanawiającym jednak było to, że przecież te całe Merliniady to jedna z najlepszych imprez, które można przeżyć raz w roku. Na przykład taka Rowena za czasów świetności, gdy jeszcze jej ciało nie rozpadało się na milion kawałeczków, a córka nie stała się duchem wieży krukolandii, była bardzo częstym gościem na festiwalu, który jest przede wszystkim sięgnięciem do tradycji. I w ten o to sposób docieramy do punktu zaczepnego, w którym możemy odgadnąć, że istota wcielająca się w założycielkę niebieskiego domu ceni przede wszystkim nieulotną historię, zapisaną już nie tylko na kartach szkoły, ale także głęboko w sercach osób organizujących ten niesamowity dzień, ale i uczniów i studentów, którzy z taką rozkoszą postanowili spędzić trochę czasu na świeżym powietrzu.
Chodząc pomiędzy stoiskami, ujrzała w końcu jedną z krukonek. Uśmiechnęła się do niej szerzej, a po chwili podeszła jak gdyby nigdy nic, by spojrzeć na nią z pod przymkniętych powiek. Biedne dziecko, czyż to nie jest zabawne, że przy jej konkurencji wyrastają wąsy? Niesamowity widok, który od razu poprawił nastrój Roweny. Podeszła więc do Gemmy Zaharov, klepiąc ją lekko po ramieniu.
-Moje drogie dziecko, troszkę skupiania, więcej samozaparcia, a na pewno udałoby Ci się uniknąć tego dodatku na Twojej ślicznej buźce. Życzę udanej imprezy i przede wszystkim owocnego roku, w same wybitne – taka dowcipna ta pani Ravenclaw. Jednak nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, w końcu wyciągnęła swój kamień, który z łatwością mogła przekazać następnej osobie. Ciekawe kto będzie celem byłej krukonki…
Trąf. Trąf. Misia – Bela. Misia – Kasia – Kąfacela.
-Mój drogi Godryku, dawno się nie widzieliśmy. Do zobaczenia w Hogwarcie, jak zawsze na czwartym piętrze! – I tyle było ją widać, bo o to właśnie wcisnęła w jego kieszeń Kamień Księżycowy, a sama poszła szukać kolejnej ofiary.

Kamien, ktory przekazuje: KAMIEŃ KSIĘŻYCOWY
Komu przekazuje: GODRYK GRYFFINDOR
Wylosowana kostka: Nie dot.
Powrót do góry Go down


Fanny O. Redford
Fanny O. Redford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 697
  Liczba postów : 120
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9252-fanny-o-redford#258952
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9254-for-me#258977
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9255-fanny-o-redford#258984
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 19:16;

KOSTKI NA ŁAPANIE: 5 + 1 = 6
EFEKTY UBOCZNE: 2


Właściwie można by pomyśleć, że osoba, która straciła ukochanego przez własną głupotę i niefortunny zbieg okoliczności, powinna siedzieć zamknięta w czterech ścianach, wyć z rozpaczy i zużywać tony chusteczek. Otóż nie. Fanny nie należała do takich osób i mimo że pękało jej serce, postanowiła wziąć udział w długo oczekiwanych Merliniadach. W końcu takie wydarzenie ma miejsce tylko jeden, jedyny raz w roku! Czy jest coś, co równie dobrze pomoże zapomnieć o bólu i fakcie, że chyba zniszczyła najważniejszą relację w swoim życiu przez chwilę... nawet nie zapomnienia, ale po prostu swojej nieuleczalnej głupoty?
Nie spodziewała się, że będzie brała udział w czymś takim jak pościg za kołkogonkiem, jednak sam pomysł bardzo ją rozbawił. Dopóki nie zobaczyła Lucasa, który najwyraźniej też miał ochotę na tę zabawę. Wykonała nieokreślony ruch ręką, nie bardzo wiedząc, jak go powitać, uśmiechnęła się blado, ciesząc się w duchu, że będą zbyt zajęci łapaniem tego zwierzaka, żeby spokojnie pogadać. Zresztą, czy tu było o czym gadać? Właściwie powinna go przeprosić za zachowanie Viktora, wtedy zupełnie nie miała do tego głowy... rety, rety, to jakiś koszmar jest.
Rzuciła się na świnkopodobne stworzenie, które poruszało się z jakąś kosmiczną prędkością. Cóż, może ona sama nie była zbyt szybka, ale miałaby pewne szanse na zwycięstwo, gdyby nie poślizgnęła się i nie zaryła nosem w błoto. Wiadomo, Fanny to łamaga nie z tej ziemi, a w tych warunkach... no cóż, nie mogła się spodziewać niczego innego. Jęknęła boleśnie i ściągnęła warstwę mazi z oczu. Obrzydlistwo. Najgorszy jednak był fakt, że na wysokości kości ogonowej coś jej wyrosło. Mały, zakręcony ogonek, godny rasowej świni, który podrygiwał wesoło przy każdym kroku. Skrzywiła się smutno. O Boże, Boże, oto kara za beznadziejną głupotę, za jej paskudną i niegodną kokieterię, za to wszystko. Jeszcze na oczach Lucasa... co za poniżenie.
Powrót do góry Go down


Neptune Leighton
Neptune Leighton

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 331
  Liczba postów : 537
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9533-neptune-leighton
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9535-tryton#265610
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9537-neptune-leighton
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 19:28;

Oczywiście, że się tu zjawiła. Uwielbiała takie festyny chociaż w życiu by się do tego nie przyznała. Miała zamiar najpierw znaleźć znajomych, bo przecież KTOŚ z nich musiał tu być. Ale skuszona konkursami i kursami ruszyła w tamtą stronę.
Najpierw wzięła się za szermierkę. Bo niby dlaczego nie? Zakładanie kostiumu do przyjemnych nie należało, bo całość śmierdziała okropnie Tuna jednak ostatecznie wbiła się w strój i przeszła do kolejnego etapu. Na szczęście ujarzmienie floretu poszło jej idelanie. Wręcz na piątkę z plusem. Niestety chyba tylko zaklęcie w całym kursie jej wyszło, bo jej floret oszalał, dźgając kogoś, przez co instruktor podziękował jej za współprace. Haftowanie postanowiła sobie darować i od razu ruszyła do instrumentów, jak artystka powinna być w tym całkiem niezła, prawda? I to był strzał w dziesiątkę, dostała do rąk akordeon i chwilę później grała już na nim niczym zawodowiec.
Konkursy zostawiła na koniec i tak w pierwszej kolejności wzięła się za strzelanie z łuku. Nie wyszło jej to najlepiej, bo teraz śmierdziała na kilometr, ale nie widząc nikogo znajomego musiała na razie ten smród z sobą zabrać do kolejnej konkurencji która okazało się rzucanie toporami. Tu też wielkich rzeczy nie osiągnęła. Bo i ile nie zabiła nikogo toporem, to jeden z nich zamienił się w lwa. Doprawdy zabawne. Szybko udało się jej go jednak pozbyć i ruszyła do konkurencji z jedzeniem. Ona, chuda jak szkapa postanowiła konkurować o miano człowieka który najwięcej pomieści. Nażarła się chyba za wszystkie czasy normalnie. Ostatecznie chciała zrezygnować, ale uznała, że skoro już wzięła się za konkursy to skończy je wszystkie i tak ruszyła do łowienia jabłek, które też nie okazały się jej żywiołem, a na dodatek przysporzyły jej wąsów. Podsumowując po konkursach Neptun śmierdziała i miała wąsa, niczym typowy facet. Zabawne.
Rozejrzała się po raz miliony i wtedy ją dostrzegła. A raczej jej kręcone włosy. Tak więc nie czekając długo ruszyła w stronę Eiv, która wcale Eiv nie była. Ale skąd Tuna miała wiedzieć, że podchodzi do Gemmy? Wiec nie chcąc wywierać presji, a zostawić ostatnie wydarzenia za nimi podeszła do, jak się jej wydawało, swojej przyjaciółki.
-Walnij na mnie chłoszczyść, bo przez ten konkurs śmierdzę niemiłosiernie. - biedna Gemma, nie dość, że zaczepia ją nieznajoma osoba, to jeszcze jest to kobieta, z niebieskimi włosami, śmierdząca jak jasna cholera i posiadająca dorodny wąs pod nosem. Nic tylko ukochać.


KOSTKI WSZYSTKIE:
Powrót do góry Go down


Jupiter Leighton
Jupiter Leighton

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : jestę planetę
Galeony : 245
  Liczba postów : 182
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9518-jupiter-leighton
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9519-don-t-stop-the-music
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9521-jupiter-leighton
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 20:26;

Jupiter lubił się bawić. Lubił tańczyć. Lubił też mieć oko na swoje siostry. Jednakże obiecał sobie, że nie będzie w tym bardzo nachalny. Dlatego po prostu przechadzał się między stoiskami, uśmiechając się lekko do mijanych rycerzy, witał się ze znajomymi. Stragany z jedzeniem omijał szerokim łukiem - zasłyszał zaś, że organizowany jest konkurs na jedzenie - chciał więc być jak najbardziej głodny, zanim by do niego przystąpił. Obejrzał za to kilka łuków, kilka toporków, ale nie miał chwilowo pieniędzy na takie fanaberie. Dlatego udał się wprost na amfiteatr, w którego pobliżu miał się dziś bawić. Szkoda, że nie było Charlie ani Chloe, ale co miał zrobić? Postanowił sam się sobą zająć, jakkolwiek zbereźnie to nie brzmi, HEHEHS.
Pierwszym jego celem było strzelanie z łuku, co poszło mu bardzo dobrze, ale widział, że ktoś ustrzelił środek tarczy więcej razy niż on. FUCKFUCKFUCK zgiń. Najgorsze jednak było to, że ostatnia strzała wymsknęła się i go trafiła - a oprócz bólu poczuł... nieokreślone uczucie miłości, ale jeszcze nie wiedział do kogo. Dlatego tymczasem poszedł rzucać toporami, co nie wyszło mu najlepiej. Co gorsza, jeden z nich zamienił się w lwa! Który nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Leighton stał chwilę zszokowany, po czym wyciągnął przed siebie różdżkę i zdematerializował ów stworzenie w ostatniej chwili, bowiem szykowała się do ataku. Serce mu mocniej zabiło, ale przecież był gryfonem, dlatego stłumił w sobie te emocje i chciał się odprężyć, jedząc placki dyniowe na czas. Zjadł ich aż osiem! Ale to i tak był kiepski wynik tak jak patrzył na innych śmiałków... to jednak nie przekonało jego żołądka do tego, aby trawił lepiej, dlatego chlapnął sobie trochę napoju z rdestu ptasiego, a kiedy poczuł się trochę lepiej, uznał, że będzie łowił jabłka. Wszystko poszłoby dobrze, gdyby nie to, że za każdym razem, kiedy się schylał, miał wrażenie, że zwróci to, co przed chwilą pochłonął... w rezultacie wyłowił raptem dwa. Co więcej - jego twarz dostała zmarszczek i wyglądał jak jakiś staruch. NO CÓŻ, ŻYCIE.
Nie zniechęciło go to do tego, aby wziąć udział w kilku kursach. Szermierki, grania na cymbałach i nawet haftowania! Szalony człowiek. Ale wszystkie poszły mu całkiem nieźle.
Już miał stąd iść, kiedy gdzieś w czeluściach spotkał Eiv. Uśmiechnął się do niej i poczuł, jak jego serce galopuje. Chyba już wszyscy wiedzą kogo wybrała strzała z pierwszego konkursu...
- Siema. Świetnie wyglądasz - powiedział, kiedy podszedł do dziewczyny, obrzucając ją uważnym wzrokiem. Nawet się uśmiechnął szeroko. Tak, był zakochany!

Konkurencja: Strzelanie z łuku
Wylosowane kostki:5&5=10, 4

Konkurencja: Rzucanie toporami
Wylosowane kostki:1&4=5, 4

Konkurencja: Konkurs jedzenia
Wylosowane kostki:3&5=8, 4

Konkurencja: Poławianie jabłek
Wylosowane kostki:1&1=2, 4

Kurs: Magiczna szermierka
Wylosowane kostki:2,2,1

Kurs: Magiczne haftowanie
Wylosowane kostki:3,3,4

 Kurs: Średniowieczne instrumenty
Wylosowane kostki:6,5

Mistrz Gry mówi, że zakochałeś się w Eiv!
Powrót do góry Go down


Scarlett Maya Saunders
Scarlett Maya Saunders

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : rezerwowy pałkarz, wężoustość
Galeony : 627
  Liczba postów : 1439
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4683-scarlett-maya-saunders
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4687-sms
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7174-scarlett-maya-saunders
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 21:04;

Scarlett wśród tej jarmarcznej hołoty? Serio? Serio. Nie mam pojęcia, dlaczego Saunderska znalazła się w tym obrzydliwym miejscu, gdzie śmierdziało mięchem, a wszyscy się cieszyli nie wiadomo z czego. Było tłoczno i kolorowo. Obejrzała już wszystkie stoiska z pamiątkami i nic jej nie zainteresowało. Jednak nie za bardzo miała co robić i koniecznie chciała zapomnieć o sytuacji z Bennettem, dlatego wreszcie uległa i rzuciła się w wir zabawy. Najpierw wzięła udział w konkursie strzelania z łuku. Trafiła w środek aż siedem razy! Była z siebie niesamowicie dumna. Przynajmniej do momentu, w którym strzała nie zawróciła i nie wbiła się w jej nogę, co bardzo bolało. A w dodatku miała się w kimś zakochać... o zgrozo. Jednak tymczasem stwierdziła, że spróbuje swych sił w rzucaniu toporami - co o dziwo poszło jej dużo lepiej. Osiem trafień? Hoho, może SMS była jednak bardziej napakowana niż sądziła. Aczkolwiek ostatni wyślizgnął jej się z rąk i omal nie trafił w Neptune, której blondynka nie znała, więc wzruszyła jedynie ramionami. Podążyła zaś do stoiska z konkursem jedzenia placków, bo trochę zgłodniała. Jednak zjadła ich zaledwie sześć, więcej jej żołądek nie zdołał pomieścić. Co więcej, nawet się zbuntował - ślizgonka poczuła nagłe mdłości i musiała zwrócić swój posiłek przy jednym z krzaczków. Rzeczywiście przykra sprawa. Dobrze, że miała przy sobie swoje ukochany gumy balonowe Drooblego!
Całe to zamieszanie z jedzeniem sprawiło, że nie mogła się skupić na poławianiu jabłek i wyłowiła ich raptem cztery. Najgorsze jednak miało dopiero nastąpić... jej twarz była cała niebieska. Scarlett pisnęła z przerażeniem, zaczynając panikować i pytać przypadkowych ludzi, czy przypadkiem nie wiedzą, jak się tego pozbyć. Dopiero od jednego z założycieli dowiedziała się, że ten efekt utrzyma się do końca Merliniad... dramat. Po prostu dramat.
Kiedy szła na kursy, starała się tym nie przejmować, ale widziała, że ludzie się z niej nabijają. Miała jednak to gdzieś. Szermierka poszła jej super. Haftowanie? Zaklęcie to pikuś, ale haft wyglądał jak jakaś kupa. A miał wyjść herb Slytherinu, no ale nie pykło. Huh. Tak samo jak gra na dudach - fałszowała okropnie. Jednak gra na gitarze wychodziła jej dużo lepiej...
Za to strzała amora w końcu zaczęła działać - nieopodal zobaczyła niezłe ciacho. Bez krępacji do niego podeszła.
- Cześć przystojniaku. Może się poznamy? - spytała kokieteryjnie, kiedy stanęła obok niego. Oboje nie mieli pojęcia, że to wynik zdradzieckiego konkursu Salazara. Może ten powinien robić za kupidyna?

Konkurencja: Strzelanie z łuku
Wylosowane kostki:3&4=7, 4

Konkurencja: Rzucanie toporami
Wylosowane kostki:4&4=8, 1

Konkurencja: Konkurs jedzenia
Wylosowane kostki:3&3=6, 1

Konkurencja: Poławianie jabłek
Wylosowane kostki:1&3=4, 1

Kurs: Magiczna szermierka
Wylosowane kostki:5,1->2,2

Kurs: Magiczne haftowanie
Wylosowane kostki:3,4,1

Kurs: Średniowieczne instrumenty
Wylosowane kostki:1,2

Twoją miłością na Merliniady jest Storm!
Powrót do góry Go down


Utopia Blythe
Utopia Blythe

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : najmłodsza Blythe, klon Psyche
Galeony : 1231
  Liczba postów : 1084
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8678-utopia-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8682-utopia
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8681-utopia-blythe
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 21:19;

Jak mam być szczera, to dawno nie widziałam tak cudownego wydarzenia, jak to tutaj. Merliniady – tęskniłam za magią, jaka panowała w Hogsmeade, a ostatnie ominęły mnie ze względu na Salem. W każdym razie mogłam teraz nadrobić wszystko, ciesząc się tym dniem.
Nie wiem, co podkusiło mnie do tego, aby wziąć udział w konkurencji strzelania z łuku. Przecież nigdy dotąd nie miałam go w rękach. O tym, jak się nim posługiwać, mogłam się dowiedzieć jedynie z książek. Mimo wszystko marzyło mi się to, aby poczuć się jak dawna, średniowieczna wojowniczka. Jak Ginevra, żona króla Artura, o którym mówiono na historii magii.
Obserwowałam innych, uświadamiając sobie, że to nie może być przecież takie trudne. Mój optymizm, tak bardzo niezrozumiały choć wytłumaczalny przez radość dzisiejszego dnia, zamydlił mi jednak oczy, bo gdy tylko łuk pojawił się w moich rękach, zrozumiałam, że przecież nie mam szans przy tych, którzy mieli już doświadczenie w strzelaniu. Nie mogłam jednak ukazać moich obaw, więc zaczęłam strzelać, nie mogąc wyjść z szoku, że mi się udawało. Strzały jedna po drugiej lądowały w tarczy, a ja coraz bardziej cieszyłam się z sukcesu. Tak bardzo, że nie zauważyłam tej, która do mnie wróciła i oberwałam jakąś obrzydliwą substancją. Upokorzona, zaczęłam szukać kogoś znajomego, a gdy dostrzegłam niebieskie włosy, podbiegłam do znajomej i dziewczyny, przy której stała. Od niej również cuchnęło, ale nie przeszkadzało mi to w zapytaniu o pomoc.
- Neptune, uratujesz mnie?* - Odparłam ze słodkim uśmiechem, zwracając nie tylko do niej, ale w jakiś sposób również do nieznajomej. Nie mogłam przecież śmierdzieć przez cały dzień, a nie widziałam nigdzie Echo, Psyche czy Archa, aby to ich poprosić o wyczyszczenie. Sama nie byłam najlepsza w zaklęciach, a już zwłaszcza w tych gospodarczych.
Moim kolejnym celem stał się kurs grania na średniowiecznych instrumentach. Choć liczyłam na harfę, otrzymałam cymbały. Możliwe, że to była aluzja do mojego talentu muzycznego, ale niezbyt się tym przejęłam. Ich dźwięk wydawał się początkowo irytujący, ale z każdą kolejną nutą szło mi coraz lepiej. I tak w końcu załapałam to, jak odgrywać kolejne utwory. Może odkryłam nowy talent, o którym dotąd nie wiedziałam? Pytanie tylko, jak nazywa się osoba, grająca na cymbałach? Cymbał, cymbałysta czy po prostu mogłabym uznać go za dawnego klawiszowca? Powinnam o tym z kimś porozmawiać, może z Gittan, zwłaszcza że dawno się nie widziałyśmy.

Konkurencja: Strzelanie z łuku
Wylosowane kostki: 6, 6, 6

Kurs: Średniowieczne instrumenty
Wylosowane kostki: 6, 5


* Uznajmy, że mamy już wymyśloną relację, bo coś tam na chb było mówione, że będziemy się kumplować z Urane i Echo we cztery.
Powrót do góry Go down


Samuel Doyle
Samuel Doyle

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : obrońca
Galeony : 147
  Liczba postów : 135
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9353-samuel-doyle
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9355-piornik#260354
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9354-samuel-doyle#260350
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 21:21;

Rzuty kostką:

Sol nie przepuściłby takiej okazji do zabawy jak Merliniady! Już od jakiegoś czasu kręcił się po okolicy przeglądając stoiska i rozglądając się za znajomymi. Jak na razie bez większych sukcesów, więc atrakcje oglądał sam.
Nudę samotności postanowił umilić sobie kursami. Zawsze to trochę czasu minie i czegoś nowego się można nauczyć, prawda? Na pierwszy rzut poszła szermierka. Uznał, że jako prawdziwy mężczyzna bez problemu sobie z tym poradzi. Entuzjazm nieco mu osłabł, gdy dostał kostium nie dość, że za duży to jeszcze śmierdzący... Westchnął, ale uznał, że trzeba brnąć dalej. Ustawił się w pozie zaprezentowanej przez rycerza, który kurs prowadził i machną różdżką wypowiadając stosowne zaklęcie. Choć wszystko zrobił jak trzeba to floret nawet nie drgnął. Skrzywił się, bo tego już było za dużo. Nie zważając na protesty rycerza, który dopingował go, żeby tak szybko się nie poddawał, schował różdżkę do kieszeni i ściągnął obrzydły, śmierdzący kostium, po czym ruszył na dalsze zwiedzanie okolicy.
Myślał właśnie jak to dobrze, że nikt nie widział jego porażki z floretem, gdy ktoś wciągnął go do stoiska, w którym prowadzony był kurs haftu magicznego. Okazało się, że to przeurocza staruszka, która prowadziła te zajęcia uznała, że idealnie się do tego nadaje. Miał już grzecznie, lecz stanowczo odmówić, ale wyraz twarzy starszej pani sprawił, że zamilkł i usiadł w kącie z przyborami do haftowania. Cierpliwie wysłuchał instrukcji po czym bez zbędnych złudzeń zabrał się do pracy.
- O! - zawołał zaskoczony, bo zarówno zaklęcie jak i ruch nadgarstkiem wyszły mu idealnie i igła ruszyła za różdżką. Zachęcony sukcesem kontynuował pracę i z każdą chwilą wychodziło mu to lepiej i sprawniej i nawet się nie obejrzał, gdy kwitnący aloes został skończony. Nie najgorzej jak na pierwszy raz. Może i nie był to poziom mistrzowski i do staruszki prowadzącej kurs wiele mu brakowało, ale jak na pierwszy raz haft udał się lepiej niż wspaniale! Nieco zawstydzony (po przecież który prawdziwy facet dzierga serwetki, prawda?) schował swoje dzieło do kieszeni kurtki, po czym ruszył na dalsze zwiedzanie, mając nadzieję, że szybko spotka kogoś znajomego.

[[Jak ktoś chce to może Solusia zagadać - miłe i sympatyczne dziewczyny mogą go nawet naciągnąć na pluszowego smoka XD]]


Ostatnio zmieniony przez Samuel Doyle dnia Pią 5 Wrz 2014 - 22:57, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Gość
avatar

4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8








4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 21:39;

Jak gdyby mało mu było wrażeń w życiu, postanowił sam i bez żadnych zobowiązań wybrać się na ten wszem i wobec reklamowany festyn, żeby odmóżdżyć się nieco i nazbierać sił witalnych na kolejne zabawy w kotka i myszkę. Sama idea nie brzmiała źle, chociaż nie było to coś, na wieść o czym Sweeneyowi miękłyby nogi i dygotała szczęka. Nie jarała go jakoś szczególnie ani historia magii, ani historia w ogóle. Dość miał własnych problemów, by przejmować się jeszcze tymi z przeszłości. Poza tym miał okazję dobrze się zabawić, toteż nie marnował czasu, wsunął różdżkę za pasek i raźnym krokiem ruszył na teren festynu, by poobcować z zaaferowaną gawiedzią.
Konkursy nie przedstawiały się źle, ba, nawet wyglądało, jakby każdy się dobrze bawił. Sween nie zamierzał stracić okazji nabycia doświadczenia w czymkolwiek, co pozwoliłoby mu w przyszłości rozwiązać jakiś problem. Na pierwszy ogień poszedł więc konkurs Salazara.
Trafił jedynie dziewięcioma strzałami. Mogło być lepiej, chociaż miał świadomość tego, że inni nie uzyskali i takiego wyniku. Mimo to zacisnął szczękę i przeszedł dalej. Podczas samego strzelania miał drobne problemy z odgłosem, jaki wydawały z siebie strzały, czy może sama cięciwa… Naprawił to w miarę szybko, wyciągając zza paska  różdżkę i trafiając w zabawki zaklęciem wyciszającym. W promieniu kilku metrów jeszcze kilka osób podjęło podobne decyzje, co upewniło go w tym, że jednak nie jest tak najgorzej, a świst to nie jedynie kopniak w jego osobę. Uff.
Na drugi ogień poszły toporki Godryka. Cóż, proszę państwa, za zawody! Nawet Sweeney, w którym siły było jak w amerykańskim nastolatku z problemami poradził sobie z konkurencją, zdobywając (wowwowwow) 9 trafień i nie poprawiając tym statystyk z poprzedniego razu. Jedynym, co odmieniało zabawę był fakt, że ostatni toporek chyba ześwirował, spadł bowiem na ziemię i na jego oczach przefarfoclił się w wielkiego, dobrze odżywionego lwa o zębach, których ostrości Henley nie zamierzał sprawdzać. Chłopak krzyknął zaskoczony i padł jak rażony na ziemię, jednak zamortyzował całkowite wyłożenie się rękami.
-Arresto Momentum. – Ni to warknął, ni to pisnął gdy lew szykował się do skoku. Rażona światłem paszcza zdawała się znieruchomieć, jednak ułuda nie trwała długo. Lew został jedynie spowolniony, co jednak dało Sweeney’owi szansę na zastanowienie się, czego powinien użyć teraz. W pierwszej chwili zgłupiał, lew zdążył więc kilkukrotnie zaryczeć, wzbudzając sensację pośród zebranych. Dopiero po dłuższym kumulowaniu many z mózgu Sween ogarnął się na tyle, by podnieść się z ziemi, otrzeć usta rękawem i wydobyć magiczny kijaszek.
-Dimiunendo. Finite. -  Machnął kilkukrotnie różdżką, pozwalając zmniejszonemu lewkowi rozbić się o buta i ostatecznie zniknąć, jak na zaklęcie ukryte w toporku przystało. U jego nóg legł odczarowany przedmiot, sam Sween zaś odszedł na moment na ubocze, by przetrawić to, co właśnie się stało.
Kolejną konkurencją okazało się być jedzenie i tu nie przewidywał większych sensacji. Miał szczerą nadzieję, że obejdzie się bez rozlewu krwi, bez siniaków, zawrotów głowy i niebezpiecznych stworzeń atakujących bezbronnych ludzi. Udało mu się zjeść aż 8 placków, co nieco go rozbawiło, spodziewał się bowiem, że wciśnie może dziewięć dla uciechy. Po wszystkim jednak odbiło mu się i to dość porządnie, dlatego kolejny raz musiał odejść od tłumów, by znieść upokorzenie, jakie mu to przyniosło. Ok, bekał i to na potęgę, jednak nie przy tylu ludziach i takich okolicznościach. Mimo to odmówił sobie kupna piwa kremowego stwierdzając, że samo przyszło – samo ucieknie. Dłuższą chwilę zajęło mu dotarcie na czwarty konkurs.
Gdy zaś już przytachał swą objedzoną osobę i zauważył kolejne jedzenie – zwątpił. Dzięki Merlinowi okazało się, że nie musi jabłek szamać, tylko po prostu wyłowić, dlatego też zachęcony pozytywnym oddźwiękiem dał sobie zsupłać ręce na plecach i nachylił się nad balią. Tym razem wyłowił aż 10 rumianych jabłuszek, co nieźle poprawiło mu humor po ostatnich przeżyciach. Nie zauważył jedynie, że skończył jakby odmieniony, co pokazała mu dopiero reakcja innych ludzi. Spojrzał w taflę i w ostatecznym rozrachunku sam nie mógł powstrzymać śmiechu. No, mogło być gorzej.
Ostatnie, czym postanowił się zająć to kurs szermierki. Nie interesowało go to jakoś szczególnie, jednak wolał  to, niż haftowanie, czy granie, a jak się bawić to się bawić. Nie widział się co prawda w roli rycerza w złotym stroju, nie sądził jednak, że dostanie aż tak cuchnące szaty. Ktoś przed nim musiał się nieźle namęczyć. Dodatkowo wisiało to na nim jak na manekinie, co albo uwydatniło kilogramy, które ostatnio zgubił, albo pokazało, że ktoś tu nie ma talentu w dobieraniu rozmiarów. Sween wykonał kilka dziwacznych ruchów dla rozgrzewki, ciągle jednak nie opuszczało go uczucie wstrętu do tego, co ma na sobie. Dodatkowo nie mógł w ogóle zmusić floretu do działania, co jakoś tak rozogniło jego niechęć do tego typu zabaw. Szczęście, że nic go to nie kosztowało. Dopiero po chwili dzięki pomocy instruktora machnął nadgarstkiem i wypowiedział zaklęcie tak, by wszystko się udało. No, był gotowy… Powiedzmy.
Pojedynek, który stoczył na samym początku przysporzył mu niezłego bólu głowy. W miarę rozgrzewania się jednak Sweeney unormował oddech i skupił się bardziej, co pozwoliło mu z niejaką wprawą kierować floretem. Przegrał, jednak instruktor wydawał się być zadowolony. No, po pierwszych porażkach to nie dziwne, nie? Wysupłał się ze stroju i odrzucił go, hen, w krzaki.
Gdy już odetchnął i poszedł obserwować atrakcje dla dorosłych, w tłumie zauważył, jak mu się wydawało Eiv, toteż kocim krokiem zakradł się tuż za nią, klepnął ją zdrowo po plecach i wyprostował się, zerkając na taplaninę. On ze swoim smerfim urokiem i ona z wąsami musieli robić niemałe przedstawienie. Udane rodzeństwo, nie ma co~ Sweeney udawał, że jest w ogóle nieprzejęty tym, co ostatnio zaszło i próbował wyjść na niezwykle dorosłego. Puścił przy tym oczko do Naptun i uśmiechnął się widząc, jak właśnie wygląda.
- Cześć, Piękna. Widzę szczęście Ci dopisuje tak samo, jak mi.
Wskazał na swoją twarz, jednocześnie pozorując piękny, szeroki uśmiech. Zaraz potem jednak na powrót spoważniał.
- Wybaczyłem Ci, Mała. Nie musisz się już chować. Kiedyś ja po prostu coś Ci złamię, ale nie zrobię tego, bo mogę. No, nie w tym momencie, nie?
Objął Gemmę ramieniem, jakby uczynił to z Eiv i potarł dłonią o jej rękaw. Takie pocieszająco-udowadniające jego przebaczenie czyny nie przychodziły mu łatwo, mimo to postarał się, by jakoś to wyszło.

kostki:


Ostatnio zmieniony przez Sweeney H. Henley dnia Pią 5 Wrz 2014 - 21:56, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Eiv C. Henley
Eiv C. Henley

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1496
  Liczba postów : 881
http://czarodzieje.org/t9492-eiv-cara-henley
http://czarodzieje.org/t9493-sowawow#264093
https://www.czarodzieje.org/t9495-eiv-c-hanley#264105
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 21:43;

Eiv miała od groma problemów, ale całe szczęście, że ten cholerny eliksir w końcu zaczął działać, a w jej żyłach przyjemnie buzuje najlepszy rozweselający specyfik magiczny. Nic więcej do szczęścia nie było jej potrzebne, a co za tym szło – odpoczynek od nadmiernych problemów był niemal na wyciągnięcie ręki. To pewnie przez to była tak podekscytowana tym, że mogła wreszcie zacząć oddychać pełną piersią i kompletnie na nic nie zwracać uwagi. Dopiero co się dowiedziała, że ma… Prawdopodobnie, oczywiście, siostrę, a już miała brać odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale i za kogoś jeszcze. Po głowie naszej bohaterki zaczęły nawet chodzić myśli, które wskazałyby na kolejną ucieczkę. Jednak jej myśli zostały szybko odpędzone przez Godryka, który przekazał jej kamień. Ona jednak okazała się po raz kolejny ciapa, bo przecież gdy tylko chciała komuś przekazać kamień, to została przyłapana. Poleciały znowu punkty, a finalnie dostała jakiś debilny szlaban. Nic tylko się pociąć, zajebiście.
No, ale… Porzućmy te czarne scenariusze, bo to Eiv stoi przed bardzo trudną konkurencją, a mianowicie strzelanie z łuku. Poszło niemal idealnie, no gdyby nie parę potknięć, które poskutkują czymś dość – niespodziewanym, w przypadku młodej gryfonki. Ruszyła jednak dalej i kolejnym stoiskiem okazało się wyławianie jabłek. Bardzo smutna historia, bo biedactwo dostało kociego rozumu na widok wąsów jakie wyrosły i zamiast chować twarz przed wszystkim, to szczyciła się nimi dość… Odważnie. Nawet chwycił jeden kącik i pokręciła nim lekko między palcem wskazującym, a kciukiem. Na całe szczęście wyłowiła całe siedem owoców. Nie jest z nią tak źle, a wręcz przeciwnie – bardzo dobrze.
Stagnacja? Pozostawanie w miejscu? To nie było znane dziewczynie, która szła jak burza przez życie. Odczuwalny głód był nie do zniesienia, a co za tym szło… Od razu podreptała do stoiska Helgi, a tam skonsumowała aż osiem dyniowych placków, ciekawe gdzie ona to pomieściła, no ale lepiej może nie wnikajmy, hehs. I tak dotarł do niej w końcu głos Jupitera, który wyglądał starzej niż zwykle. Pewnie nie smarował się kremami i teraz musiał pokazywać pomarszczoną mordkę, a gdyby tak jednak skorzystał z chemiczno-magicznych kosmetyków, to tkwiłby jak konserwa w puszcze zdrowia, urody i młodości. Eiv mu kiedyś to poleci.
-Ohoho, długo się nie widzieliśmy. Ogólnie, łał, tu jest tak niesamowicie. Wiesz… Nigdy wcześniej nie zauważyłam, że jesteś tak… Starczo przystojny! – No i masz ci los, Eiv się zakochała. Biedna, bo jeszcze gdyby wybrała kogoś urodziwie młodego, czy żeby ślizgoński Amor nie wybrał na jej partnera kumpla, byłoby wręcz genialnie, ale nie… To była Eiv Henley, ona zawsze musiała wdepnąć w jakieś dziwne gówno, które będzie się za nią ciągnęło przez długie miesiące.
-Chcesz się gdzieś przejść, och… Jupek… Jak Ty mnie kurewsko kręcisz, to niesamowite! – Mówiła jak otępiała, a po chwili gdy w końcu zdała sobie sprawę, że jej uczucia są bardzo silne, postanowiła zarzucić na szyję chłopaka dłonie, a zaraz potem złączyła ich w jakimś szalenie zakochańczym pocałunku.
To było kurewsko dziwne, czyżby się szykował kac moralny?
Życie.

Kamien, ktory przekazuje: Kamień Magmowy
Komu przekazuje: - ;(!
Wylosowana kostka:1 ;(



kostki:

Zakochujesz się w Jupiterze!
Powrót do góry Go down


Urane E. Leighton
Urane E. Leighton

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 169
  Liczba postów : 212
http://czarodzieje.org/t9542-urane-leighton
http://czarodzieje.org/t9549-sowa-uranka
http://czarodzieje.org/t9548-urane-leighton
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 22:19;

Chyba od samego początku wiadome było, że Urane pojawi się na Merliniadach. Toż to dziecko uwielbiało wszelkiego rodzaju imprezy i festyny, więc i tu zabraknąć jej po prostu nie mogło. Zwłaszcza, że zaczął się już rok szkolny, więc panna Leighton będzie starała się wynaleźć cokolwiek, byleby nie musieć siedzieć w dormitorium nad książkami. Tak proszę państwa. Chyba nie jest niespodzianką, że Urane uczyć się po prostu nie lubi. A mimo to ma dobre oceny, patrzcie tylko jaka z niej czarodziejka!
Wędrując sobie naokoło różnorodnych stoiskach, szukała w międzyczasie jakiś znajomych...albo rodziny. Przecież jest ich tyle, że na pewno ktoś tu przylazł, ale poszuka ich później. Teraz jej uwagę przykuło nic innego, jak magiczna szermierka. Przecież taka z niej chłopczyca, że i walczyć potrafi! A przynajmniej tak myśli, bo jeżeli mamy być szczerzy, to nigdy w życiu nie trzymała tej szabli, czy jak to się nazywa. Warto jednak spróbować, bo może to właśnie jest jej talent? W końcu jak dotąd nic nie odkryła i mogła się tylko schować w cieniu Neptune.
Założenie stroju nie sprawiło jej żadnych trudności, czego nie można powiedzieć było o znacznej większości. Kątem oka zauważyła nawet swoją siostrę, która jakoś dziwnie się skrzywiła przy zetknięciu z materiałem. Pewnie śmierdział, czy coś. W końcu nie wiadomo kto to wcześniej zakładał, nie?
Drugi etap o dziwo poszedł jej równie dobrze, jak wkładanie kostiumu. Kurcze, może rzeczywiście ma jakiś ukryty dar? Kto wie...Wystarczyło przecież użyć odpowiedniego zaklęcia i floret pięknie uniósł się przed dziewczyną, w sumie co w tym było trudnego? Niestety, Uranka równie szybko odkryła, że na tym się chyba jej dobra passa skończyła. Floret za nic nie chciał się ruszyć, a wszelkie próby okazały się na nic. Dopiero za 4 razem się udało. Dobrze, że w ogóle! Koniec końców jednak, Gryfonka przegrała z instruktorem, jednak jak na pierwszy raz chyba nie było źle, nie?
Jakoś ta krótka walka ją zmęczyła, dlatego postanowiła kogoś poszukać. Neptune już jej gdzieś zniknęła i chociaż miała włosy takie, że wszędzie można było ją zauważyć, Uranek chyba miał jakieś problemy ze wzrokiem czy coś, bo za nic w świecie nie mogła jej znaleźć. Zauważyła jednak równie charakterystyczne, rude włosy. -Samuel! -Krzyknęła i zaczęła do niego biec. Tak, biec. Toć to jeszcze przecież dziecko! I ma dużo, bardzo dużo czasu na to, żeby dorosnąć. Na razie zamierza się dobrze bawić.

Kurs: Magiczna szermierka
Wylosowane kostki:3,5,5-> a później trzy nieparzyste i jedna parzysta
Powrót do góry Go down


Robin Hunt
Robin Hunt

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : animagia (ocelot), pałkarz
Galeony : 298
  Liczba postów : 170
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8923-robin-hunt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8925-czarna-skrzynka-robin-hunt#250128
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8927-robin-hunt#250137
http://signup.leagueoflegends.com/?ref=4f7eea9dc3ec4495404840
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 22:26;

Magiczna szermierka była zdecydowanie tym, co przypadło Robin do gustu. W końcu jak lepiej zaimponować dziewczynom, niż machając mieczem? Rycerze odkryli to już wieki temu i udało im się nawet odnaleźć dziewice, choć Robin nie przypuszczała, by miała kiedykolwiek mieć aż tyle szczęścia w tej kwestii. Szybko dorwała jednego z magicznych rycerzy i zaczęła naukę. Z początku wszystko szło świetnie. Nie miała absolutnie żadnych problemów z założeniem kostiumu, który otrzymała od rycerza. Poza tym musiała przyznać, że naprawdę dobrze na niej leżał. Rzucanie zaklęcia nie poszło już tak dobrze. Chociaż była w tym niezła, floret ani drgnął. Zmuszona do poproszenia o pomoc instruktora, próbowała aż do skutku. Opłaciło się. Chociaż floret nie chciał drgnąć, pouczona przez instruktora, rzuciła szybko:
- Bolate Acendelai.
Dumna, że udało jej się opanować podstawy, postanowiła pobawić się jeszcze trochę na merliniadach. A jak wiadomo, konkursy zawsze są najlepszą zabawą. W końcu kto jak kto, ale Robin uwielbiała rywalizację. Niespodziewanie przypomniała sobie, jak w Indiach poskromiła latający dywan, ścigając się zawzięcie w innymi uczestnikami. Tak, konkursy to było to.
Strzelanie z łuku należało wprawdzie do Salazara Slytherina, a przynajmniej zostało określone jego nazwiskiem, ale dla Robin stanowiła świetną konkurencję. Bez zastanowienia chwyciła za łuk i posłała siedem strzał wprost w środek tarczy. Jedynym jej problemem było to, że jedna ze strzał powróciła z niezrozumiałych dla niej powodów, raniąc boleśnie. Choć szybko się jej pozbyła, miała wrażenie, że… miłość wisi w powietrzu? Niezniechęcona tym drobnym incydentem już po chwili chwyciła za topory. Czuła się z nimi dobrze. Świetnie leżały jej w ręce, choć poszło nieco słabiej, niż z łukiem. Obawiała się, że może się stać coś podobnego, jak w przypadku strzał, dlatego nie zdziwiła się zbytnio, kiedy jeden z toporów zamienił się w lwa. Doprawdy, kto to wymyślił? Szybko transmutowała go zaklęciem w niegroźną mysz i już mogła przejść do kolejnego konkursu. Jedzenie i poławianie jabłek ustami nie było najgorsze i pewnie uznałaby te dwa konkursy za całkiem przyzwoite, gdyby nie fakt, że przez resztę merliniad musiała zasuwać ze zmarszczkami. Przynajmniej nikt jej nie rozpozna… Chyba.


Kurs: Magiczna szermierka
Wylosowane kostki: 3, 6 (1 --> 4), 6 (4)


Konkurencja: Strzelanie z łuku
Wylosowane kostki: 3+4, 3


 Konkurencja: Rzucanie toporami
Wylosowane kostki: 3+3, 3


 Konkurencja: Konkurs jedzenia
Wylosowane kostki: 3+3, 5


Konkurencja: Poławianie jabłek
Wylosowane kostki: 4+4, 4

Mistrz Gry wybrał ci partnerkę na Merliniady - Calleigh Stoddhard!
Powrót do góry Go down


Ivy Haden
Ivy Haden

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : ścigająca, kapitan
Galeony : 405
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8460-ivy-haden
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8480-ivy-haden-sowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8481-ivy-haden-kuferek#240059
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 22:41;

Kompletnie nie była zainteresowana rywalizacją w konkursach, ale kiedy tylko usłyszała o tym, że na merliniadach można nauczyć się nowych, intrygujących rzeczy, z miejsca postanowiła przynajmniej tam zajrzeć. Już na wstępie zachęciły ją kursy haftowania i gry na średniowiecznych instrumentach. Musiała iść na oba! Haftowanie wydało jej się nieco łatwiejsze, głównie dlatego, że w dzieciństwie jej matka uczyła ją czasem szycia. Życie wśród mugoli miało swoje plusy. Podobnie jak posiadanie mugolskiej babci, która uczyła synową tak banalnych rzeczy. A że to tutaj było nieco podrasowane magią… I co z tego?
Haden z łatwością poradziła sobie z zaklęciem, które pozwoliło jej sterować igłą. Może i to, na co wpadła, nie było zbyt kreatywne, ale szybko wydziergała na materiale herb swojego hogwarckiego domu. Szło jej świetnie i kiedy skończyła pracę, z dumą stwierdziła, że może zabrać swoje dzieło ze sobą, a nawet powiesić nad łóżkiem! Zadowolona, że wszystko poszło zgodnie z planem, ruszyła na następny kurs! Chociaż nie podobał jej się tak, jak haftowanie, dzielnie przez niego przebrnęła. Akordeon zdecydowanie nie był jej przeznaczony, ale przynajmniej załapała podstawy. Tak czy inaczej to był dopiero początek merliniad. Może warto było się jeszcze rozejrzeć?

Kurs: Magiczne haftowanie
Wylosowane kostki:3, 4, 5

Kurs: Średniowieczne instrumenty
Wylosowane kostki:3, 4
Powrót do góry Go down


Samuel Doyle
Samuel Doyle

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : obrońca
Galeony : 147
  Liczba postów : 135
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9353-samuel-doyle
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9355-piornik#260354
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9354-samuel-doyle#260350
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 22:48;

Opuścił już kurs haftowania jakiś czas temu i zdążył sobie kupić zabawkową mantykorę na poprawę humoru, po tym jak marnie mu poszło na szermierce. Już od dłuższego czasu marzyła mu się taka zabawka i teraz nadarzyła się okazja do zdobycia owego cuda.
Chował ją właśnie do kieszeni kurtki, gdy usłyszał, że ktoś go woła. Odwrócił się i zobaczył Urane, która gnała w jego kierunku. Uśmiechnął się. Zdecydowanie żywiołowa z niej osóbka.
- Hej! Co tam? - przywitał się. - Nie z siostrą? - pytająco uniósł brew. Urane i Neptune były nierozłączne, co go w sumie niezbyt cieszyło, bo o ile lubił tą pierwszą to niebieskowłosa bliźniaczka działała mu na nerwy. Ale na razie nigdzie jej nie było widać, co Sol przyjął z ulgą.
- W ogóle to nie mam nic ciekawszego do roboty, więc co ty na to, żeby się razem pokręcić po okolicy i pooglądać co ciekawego mają? - zaproponował. We dwójkę zawsze było raźniej i weselej, przynajmniej on tak zawsze uważał. I jest do kogo gębę otworzyć i pośmiać się można razem.
- Jak chcesz to nawet mogę ci coś kupić - dodał, mając nadzieję, że Urane wykaże umiarkowanie w swoich życzeniach i nie zażąda niczego ponad jego kieszeń.
Powrót do góry Go down


Urane E. Leighton
Urane E. Leighton

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 169
  Liczba postów : 212
http://czarodzieje.org/t9542-urane-leighton
http://czarodzieje.org/t9549-sowa-uranka
http://czarodzieje.org/t9548-urane-leighton
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 23:17;

Urane zawsze starała się ignorować tą dziwną niechęć Sama do jej siostry. Nie wiedziała co między nimi zaszło i chyba wiedzieć nie chciała. Pewnie i tak kiedyś się dowie, ale jak na razie nie ma zamiaru się o to pytać, dziwne nie? Urane znana jest przecież z tego, że zadaje milion pytań na minutę, przez co już raz zniszczyła z kimś znajomość. Co prawda do tej pory nie wie za bardzo o co poszło, ale pomińmy ten mało istotny fakt. -Hmmm... -Mruknęła i teatralnie obróciła się naokoło, jakby kogoś szukała. -Nie widzę jej tu. -Odparła i zaśmiała się, aby po chwili go lekko szturchnąć. -Tak ogólnie to zniknęła mi gdzieś z pola widzenia, jak brałam udział w magicznej szermierce. -Wskazała palcem na nieco oddalone stoisko i wyszczerzyła się. -Chyba mam ukryty talent, który właśnie odkryłam, wiesz? -Zapytała z całkiem poważną już teraz miną. Ech, lubiła się tak droczyć. W zasadzie ze wszystkimi, no taka już była. Wieczna optymistka z nadpobudliwością, którą sama sobie odkryła, zabawne co?
-Przejdźmy się. Widziałam takie fajne stoisko, gdzie się łowi jabłka. -Rzuciła i wzięła go pod rękę. -Wiesz, zębami. Całkiem zabawne... -Zaśmiała się i pociągnęła go za sobą, opowiadając w międzyczasie co się wydarzyło w jej życiu przez ostatnie 12 godzin. -To tu, Sam. -Powiedziała po chwili, gdy dotarli na miejsce. Urane uśmiechnęła się grzecznie do instruktorów, którzy stali przy stanowisku i bezceremonialnie wypchnęła przyjaciela. -Ten oto pan chce wziąć udział. Gada mi o tym odkąd tu jesteśmy. -Westchnęła teatralnie i stłumiła śmiech, gdy tylko zauważyła mordercze spojrzenie Gryfona. Doprawdy, na jego miejscu już by siebie zabiła.
Powrót do góry Go down


Gabriel I. Chaismore
Gabriel I. Chaismore

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 82
  Liczba postów : 121
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9174-gabriel-ivor-chaismore
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9176-gabi
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9177-gabriel-i-chaismore#256882
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 23:38;

Przebierając się za Salazara nie oczekiwał czegoś takiego. Na początku co prawda miał lekkie opory, ale w końcu zgodził się na to małe szaleństwo. Wszak kim by był, gdby odmówił? Na pewno nie sobą, toteż biorąc udział w Merliniadach jako jeden z Założycieli Hogwartu, zamierzał bawić się na całego. Nikt mu przecież nie zabroni, prawda?
W każdym bądź razie, pojawiając się w amfiteatrze z kamieniem schowanym pod tymi śmiesznymi szatami, przybrał na twarz najbardziej chłodny wizerunek, na jaki było go stać. Rzecz jasna to żaden problem, kiedy ćwiczył tę konkretną minę niemal każdego dnia odkąd pojawił się w Hogwarcie, ale przybył tu w konkretnym celu. Udawanie Slytherina to nie wszystko.
- Przeklęte szlamy – wysyczał, próbując jako autentyczny wężomówca i zaczął krążyć między wszystkimi szlamami, uczestnikami całej uroczystości. Każdemu rzucał nieprzychylne, pełne wyższości spojrzenie, z daleka rozpoznając tych, którzy nigdy nie mieli prawa przekroczyć progu jego domu. To byłaby prawdziwa hańba dla niego samego oraz wszystkich obecnych Ślizgonów.
Klucząc tak między uczniami oraz niewielką garstką pełnoletnich czarodziejów i czarownic, dostrzegł swojego niegdysiejszego przyjaciela. Godryk emanował całą swoją esencją, jakby nic się stało. Co za nieporozumienie.
- Godryku! – zawołał, obrzucając najważniejszego wroga dość jednoznacznym spojrzeniem. – Jak śmiesz przypuszczać, że twoi marni podopieczni mogą cokolwiek zdziałać. – Odwrócił się w stronę tłumów, po czym przemówił głośno i wyraźnie: - Ślizgoni, udowodnijcie tym szlamom, co potraficie! Przynieście chlubę swojemu domowi! Przynieście chlubię mnie, Salazarowi Slytherinowi! – Posłał Godrykowi marsowym wyraz twarzy, a następnie zaczął wypatrywać się za swoim celem. Komuś musiał przekazać swój kamień. I oby ten ktoś nie stracił go na samym początku. Porażka w tak ważnym wydarzeniu nie wchodziła w rachubę. Nigdy.
- Ach, panna Saunders – wymamrotał, zachowując od niej bezpieczny dystans. – Bądź tak miła i zrób coś dla mnie. Pokaż szlamom z Gryffindoru, gdzie ich miejsce. Z całą pewnością przejawiasz talent, by im… jak to wy, młodzi, dzisiaj mówicie? Dokopać? Co za obrzydliwe, mugolskie słowo. – Sięgnął po schowany kamień, po czym wolnym ruchem wsunął go w dłoń dziewczyny tak, by wyglądało to jedynie na delikatne dotknięcie dłoni. Nie zamierzał ani się z tym obnosić, ani specjalnie ukrywać. Nie o to w tym wszystkim chodziło. – Powodzenia – szepnął jej jeszcze, po czym ruszył ku swojemu rywalowi. Miał z nim kilka słów do wymienienia. Bardzo soczystych słów, swoją drogą.

Kamien, ktory przekazuje: Kamień Wężowy
Komu przekazuje: Scarlett Maya Saunders
Wylosowana kostka: Nie dotyczy
Powrót do góry Go down


Samuel Doyle
Samuel Doyle

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : obrońca
Galeony : 147
  Liczba postów : 135
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9353-samuel-doyle
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9355-piornik#260354
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9354-samuel-doyle#260350
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptyPią 5 Wrz 2014 - 23:50;

Kostki:

Kiwnął głową dając znać, że przyjął do wiadomości, gdzie się podziewa Neptune. Gdziekolwiek była to najważniejsze, że nie było jej tutaj. Nie, że się nie lubili z jakiegoś konkretnego powodu. Niektórzy po prostu się nie trawią z definicji i tak było w tym przypadku. Przynajmniej tak było z jego strony.
- Też mam ukryty talent! - pochwalił się i wyciągnął z kieszeni haft własnej roboty. No, to nie było byle co tak świetnie wyhaftować aloes, prawda? Nie każdy by podołał a jemu się udało!
W drodze na stoisko z jabłkami cierpliwie słuchał opowieści o tym co przydarzyło się ostatnio w życiu koleżanki. Cóż, gaduła z niej była, ale sympatyczna, więc wcale nie miał jej tego za złe. Nawet się tej jej paplaniny słuchało przyjemnie i w ogóle.
Dotarli na miejsce. Skrzywił się nieco, gdy zaczęła zachwalać jak to Sol nie może się doczekać łowienia jabłek, ale co tam. Sam zaproponował, żeby z nią chodzić, więc teraz musi się wykazać cierpliwością. Westchnął i uklęknął przed misą, żeby spróbować swoich sił w konkurencji. Poszło mu nie najgorzej, ale i nie super, bo wyłowił sześć jabłek i w dodatku zaczarowana woda sprawiła, że się pomarszczył niczym suszona śliwka. Westchnął, myśląc, że dobrze, że ot nie wąsy.
- Ale wie pan... - zagadnął osobę, która zajmowała się stoiskiem do poławiania jabłek. - Moja koleżanka też bardzo chciała spróbować swoich sił w tej konkurencji. Na pewno będzie bardzo wdzięczna, jeśli pozwolicie jej spróbować - dodał, uśmiechając się nieco złośliwe. Cóż... Skoro już tu są to i ona będzie musiała wziąć w tym udział!
Powrót do góry Go down


Sapphire Sparks
Sapphire Sparks

Nauczyciel
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i Oklumencja,
Galeony : 1224
  Liczba postów : 450
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7286-sapphire-t-sparks
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7290-pisz-mi-dobrze
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7598-sapphire-sparks#212191
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptySob 6 Wrz 2014 - 0:05;

Zabawa trwała w najlepsze, a Rowenie podobało się to jak nic innego. Dawno już nie przeżyła, och gdyby jeszcze żyła, takiej imprezy, bo tak teraz się mówi, prawda? Uśmiechała się do wszystkich, którzy przechodzili obok i co rusz, pokazywała swoim podopiecznym jak powinni poprawnie realizować wszystkie konkurencje, które mogli napotkać na swej drodze. Nieprzerwanie dążyła do tego, by poczuć się o wiele lepiej i przede wszystkim dużo młodziej. A czy właśnie tego studenci jak i zarówno uczniowie jej nie dostarczali? Zatrzymała się na moment przy Gemmie, Sweeney'u, Neptune i Utopii, by po chwili wskazać im stoisko z jedzeniem, wszak może byli głodni?
-Doprawdy urocze wąsy. Dawno nie widziałam tylu roześmianych buzi. Mam nadzieję, że tym krótkim odpoczynkiem nabierzecie siły do kolejnych zajęć, które z pewnością odbędą się już niebawem! - Powiedziała krótko, a zaraz potem przeniosła się o kilku osób dalej. Jej oczom ukazała się postać Salazara Slytherin'a. Gdy tylko usłyszała jego słowa, bo tak się stało, że jedno ucho ma na prawo, drugie ma na lewo - toteż nie mogła nie słyszeć, podreptała w jego stronę. Ułożyła dłoń na jego ramieniu, a na jej twarzy zagościł ciepły lecz nieco karcący uśmiech.
-Mój drogi, od stuleci nie żyjesz, a mimo to nadal jest w Tobie tyle samo jadu co kiedyś. Gdyby Twoje piękne, wspaniałe ciało nie rozkładało się na wiele kawałeczków, to mogłabym jeszcze zrozumieć Twoją nigdy niekończącą się niechęć, ale toż to są jeszcze dzieci. Salazarze, na co to komu? Ciesz się tą chwilą, póki jeszcze żyjesz. Och, głupiutki, głupiutki! - Pokręciła głową, bo musiała uciekać dalej. W końcu trzeba było skontrolować, czy aby na pewno wszyscy bawią się kulturalnie, grzecznie i co najważniejsze ociekają przyzwoitością, której uczniom Hogwartu nie powinno nigdy zabraknąć.
Rowena skierowała swe kroki do Storma, a zaraz potem zadała mu zagadkę.
-Powiedz mi chłopcze, co było pierwsze... Feniks, czy płomień?



Rowena podchodzi do: Storm E. Xander
Opiekunka Ravenclaw zadaje mężczyźnie zagadkę, na która winien odpowiedzieć w swoim poście, w przeciwnym razie była krukonka znajdzie dla niego surową karę, za ignorancję, bądź brak rozsądku.
Powrót do góry Go down


Scarlett Maya Saunders
Scarlett Maya Saunders

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : rezerwowy pałkarz, wężoustość
Galeony : 627
  Liczba postów : 1439
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4683-scarlett-maya-saunders
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4687-sms
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7174-scarlett-maya-saunders
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptySob 6 Wrz 2014 - 8:36;

Scarlett zaczęła się trochę boczyć, kiedy miłość jej życia, mianowicie Storm, miała tak opóźniony refleks. Dziewczyna spuściła nos na kwintę, po czym wzięła jego rękę i chciała się przedstawić, ale wtedy ktoś do nich podszedł. Saunders objechała osóbkę nieprzychylnym spojrzeniem od góry do dołu. Rowena Ravenclaw. A to szmata. Pewnie chce jej poderwać chłopaka, niedoczekanie! I to jeszcze na jakąś zagadkę. Na Merlina, co ona sobie wyobraża? Ślizgonka wyprostowała się, zabierając Xanderowi swoją dłoń i stanęła w iście buńczucznej pozie, patrząc na tego umarlaka z wyższością!
- Niech pani idzie bajerować kogoś innego! My... my się kochamy! - powiedziała w końcu, niedokładnie wiedząc, jak to zdanie dziwnie brzmi. Biedna SMS. Gdyby nie ta przeklęta strzała, nie robiłaby teraz z siebie idiotki przed tyloma ludźmi. Choć i tak wyglądała głupio przez niebieską twarz, ale o niej już zapomniała wraz z przybyciem miłości do nieznanego jej dotychczas mężczyzny.
Lecz kiedy podszedł do nich Salazar, uśmiechnęła się wdzięcznie, nawet ładnie dygnęła!
- Ależ oczywiście. Pokażę im, że nie mają z nami szans! - zapewniła gorąco, a potem uprzejmie pożegnała się ze Slytherinem, orientując się, że wręczył jej jakiś kamień. Aaa! Mrugnęła do niego porozumiewawczo i rozejrzała się dookoła.
- Wybacz, mój miły. Muszę teraz iść. Ale tylko na chwilę! Zaraz wrócę! - powiedziała, po czym czmychnęła szybko w tłum ludzi. Wreszcie znalazła swą ofiarę. To była Utopia. Wpadła w nią z impetem.
- Ojej, tak mi przykro! Pomogę ci! - pisnęła, sztucznie przejęta, bo tak naprawdę gówno ją obchodziło, czy tej gryfonce się coś stało czy też nie. Najważniejsze, że kiedy pomagała jej wstać, wsunęła jej do kieszeni kamień. Który z pewnością zaczął jej ciążyć, ale zanim się zorientowała, Scarlett już była daleko stąd. Mianowicie, powróciła do Storma.
- Jestem! I wciąż cię kocham - szepnęła przejęta, robiąc do niego maślane oczka. O rany, jak już się ocknie, to chyba ze wstydu z domu nie wyjdzie przez cały rok...

Kamien, ktory przekazuje: kamień wężowy
Komu przekazuje: Utopia Blythe
Wylosowana kostka: 2
Powrót do góry Go down


Mars J. Leighton
Mars J. Leighton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 253
  Liczba postów : 57
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9556-mars-john-leighton
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9559-co-sie-znow-stalo#266871
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9558-mars-leighton#266865
4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8




Gracz




4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 EmptySob 6 Wrz 2014 - 9:11;

To jeszcze nie ten czas kiedy Mars odpuści sobie Merliniady. Może kiedyś, ale jeszcze na kilku imprezach się zjawi, nawet jeżeli tylko po to, aby poprawić sobie humor. Nie tak dawno opuścił hogwarckie mury, więc niech nikt mu nie mówi, że to nie miejsce dla niego. Nawet jeżeli już w tej chwili zawyżał swoją osobą średnią wieku. Nie ma lekko, żyje się dalej.
Jeszcze zanim wyszedł z mieszkania postanowił, że w tym roku zrobi jedną rzecz, którą normalnie olałby, nie podchodząc do takiego stoiska. Nie musiał długo szukać, bo od razu wpadł mu w oko kurs haftowania. Zaśmiał się sam do siebie, ale nie odpuścił. Skoro tak postanowił, to nie będzie się z tego wycofywać. Uśmiechnął się szeroko do starszej pani, która nawet jeżeli była lekko zdziwiona, to nie dała tego zbytnio po sobie poznać i raz dwa już pokazywała na czym rzecz polega. Wcale to trudne nie było. Chwila moment i po krzyku, ale cokolwiek nie będzie się działo mistrzem haftowania to Mars nie zostanie. Wcisnął w kieszeń wyhaftowany herb Hogwartu i ruszył dalej.
Strzelanie z łuku wydało mu się lepszym zajęciem od robótek ręcznych. Z nadzieją, że teraz pójdzie mu lepiej przystąpił do konkurencji, która z początku okazała się wręcz banalna. Na tyle, że zaczął wygłaszać swoje uwagi na temat tych, którym poszło gorzej. I doigrał się Mars swoim gadaniem. Bo ostatnia strzała odbiła się od tarczy i trafiła w niego. Miłe to nie było, ale to nie ból był we wszystkim najgorszy. Strzała sprawiła, że zaczął cuchnąć okropnie, a wszystkim którzy słuchali jego gadania nagle na ustach pojawił się złośliwy uśmieszek. Sam się o to prosił, ale żeby nie dać im satysfakcji uśmiechnął się do nich szeroko i stanął między innymi, żeby zobaczyć jak innym idzie strzelanie z łuku. Nie musiał nawet prosić się o to, żeby ktoś rzucił na niego zaklęcie czyszczące. Po chwili kilka osób się zaoferowało, a on już nieśmierdzący poszedł dalej. W poszukiwaniu czegoś do jedzenia, bo to całe haftowanie wzmagało apatyt.


Kurs: Magiczne haftowanie
Wylosowane kostki: 3,3,6

Konkurencja: Strzelanie z łuku
Wylosowane kostki: 6,4,5
Powrót do góry Go down


Sponsored content

4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 QzgSDG8








4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty


Pisanie4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty Re: Amfiteatr na końcu głównej ulicy  4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Amfiteatr na końcu głównej ulicy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 13Strona 4 z 13 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 11, 12, 13  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: 4 - Amfiteatr na końcu głównej ulicy - Page 4 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-