Tajemnicze miejsce, w którym ukryta jest legendarna lampa dżina. Czarodziej, który go zdobył, przywiązał lampę zaklęciem do tego domu, więc nikt nie może jej wynieść, ani zdobyć dla siebie. Geniusz jednak wciąż tu mieszka, czasem mając dobry humor, a czasem wręcz przeciwnie. Wchodzisz do domku na własną odpowiedzialność!
Uwaga! Musisz rzucić kostką na pierwsze wejście! Jednak w każdym następnym wątku, który tu rozpoczniesz, kości oraz płynące z nich straty/korzyści już Ci nie przysługują.
kostki:
1 - Masz pecha (a może i szczęście?) kiedy przychodzisz do domku, nie spotykasz dżina. Nie dzieje się zupełnie nic. To po prostu stary, porzucony dom. Jeśli jesteś tu w wątku z drugą osobą, wynik jej rzutu staje się nieważny. 2 - Dżin pojawia się, kiedy wchodzisz do środka, ale nie wygląda na zadowolonego z wizyty. Marszczy brwi i krzywi się na Twój widok. Rzuć kością, parzyste - miłosiernie decyduje się Cię zignorować, nieparzysta - dżin zaczyna wielką tyradę o tym, jak wielce jest zmęczony tym nachodzeniem go w domu i wyrzuca Cie za drzwi. Lądując na twardym progu zauważasz, że wypadło Ci z kieszeni 20g - odnotuj stratę w odpowiednim temacie. 3 - Lokator tego miejsca przygląda Ci się z uwagą. Jeśli masz więcej niż 20 pkt z zaklęć w kuferku, robisz na nim wielkie wrażenie i postanawia dać Ci prezent w postaci torebeczki proszku natychmiastowej ciemności - zgłoś się po przedmiot w odpowiednim temacie. Jeśli masz mniej, dżin uznaje, że musisz się podszkolić i zdradza Ci pewien tajnik magii, którego nie mógłbyś wyczytać w żadnej książce. Zyskujesz +1 punkt z Zaklęć - zgłoś się po niego w odpowiednim temacie. 4 - Ledwie podchodzisz do drzwi, a wybiega z nich jakiś przerażony chłopak, krzycząc o upiorach i śmierci. Wypada mu z kieszeni smocza zapalniczka, jednak ucieka on tak szybko, że nie zdążysz mu jej oddać. Odnotuj zysk w odpowiednim temacie. 5 - Dżin domaga się, byś opowiedział mu dowcip, więc nie ma przebacz, musisz mu opowiedzieć. Rzuć kością, nieparzyste - nie zaśmiał się, ale nie rzuca w Ciebie piorunem, parzyste - strasznie go rozbawiłeś! Zdradza Ci tajemnicę, w której szufladzie ukrył swój skarb. Znajdujesz 30g zgłoś się po nie w odpowiednim temacie. 6 - Trafiasz na dzień, w którym dżin ma zły humor. Obraża Cię, a potem jeszcze rzuca na Ciebie klątwę poplątania języka - w następnym wątku cały czas przekręcasz słowa i szyk zdań.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Nie bywała często w Hogsmeade, od kiedy opuściła Hogwart. Zazwyczaj nie widziała potrzeby by odwiedzać wioskę, ale dziś miała tu spotkanie biznesowe. Spotkanie poszło bardzo pomyślnie i Ruda postanowiła uczcić to spacerem po okolicy. Dawno nie przechadzała się po tych terenach, a jedno musiała im oddać - było tu wiele pięknej roślinności, w otoczeniu której zawsze czuła się wyjątkowo. Stawiała powoli kroki, rozkoszując się cudowną naturą, gdy nagle jej oczom ukazał się tajemniczy domek. Była pewna, że nigdy wcześniej go tutaj nie widziała. Od razu weszła w tryb skupienia, a w jej ręku pojawiła się różdżka. Nie wchodziła jednak do środka, zamiast tego przykucając przy schodach, by przyjrzeć się jednemu z wyjątkowych krzewów. Wszystko tutaj wyglądało na zaniedbane i opuszczone, ale rośliny zdawały się być bardzo dobrze odżywione. Czy było w tym coś podejrzanego? Nie była pewna, dlatego nabrała nieco ziemi na palce, by spróbować określić, czy może jest to po prostu zasługa wyjątkowo żyznej gleby tego rejonu.
Tak to już było, że do niektórych miejsc nie przychodziło się tak często, jak w czasie nauki, czy w dzieciństwie. Nakir nie był pewien, czy u innych wynikało to z tej samej niechęci do odtwarzania wspomnień, co u niego, ale nie byłby szczególnie zdziwiony, gdyby w istocie tak było. Jednak najczęściej w takich miejscach były sprawy, jakie należało zamknąć, albo rzeczy, które należało sprawdzić. Mniej więcej tak mężczyzna podchodził do sprawdzania terenów wokół Hogsmeade, czy Doliny Godryka - jak małe przygody, na które wyprawiał się całkiem sam, aby sprawdzić, czy już był na tym etapie, jakiego pragnął, czy jeszcze musiał trenować. Czuł ekscytację z każdym wyjściem, a jednocześnie nie miał komu o tym powiedzieć, więc próbował zdusić to uczucie w środku. Nie inaczej było i tego dnia, kiedy pojawił się w Hogsmeade i spacerował po okolicznych terenach. Szukał, czy było miejsce, którego nie pamiętał z czasów szkolnych, a więc stanowiło coś nowego do odkrycia. Liczył, że znajdzie coś, gdzie będzie mógł się sprawdzić, wykazać przed samym sobą, dbając o własną pewność siebie, ale ostatnim czego się spodziewał, było dostrzeżenie znajomej sylwetki w miejscu takim jak to - opuszczonym, zarośniętym, dalekim od luksusów, czy drogich sal balowych. - Panna de Guise, dzień dobry. Cóż za niespodzianka - odezwał się w końcu, starając się zapanować nad chęcią zawrócenia. Pragnienie sprawdzenia własnych sił i zdolności nie pokrywało się z chęcią spotkań z innymi osobami, ale zdecydowanie powinien lepiej dobierać słowa do formułowanych w głowie pragnień. Spojrzał na domek, który wyglądał, jakby w każdej chwili miał się zawalić i wiedział, po prostu wiedział, że musi tam wejść, choćby po to, aby uciec od rozmowy, z której nie mógł tak po prostu się wycofać. To nie byłoby kulturalne. - Zamierzasz sprawdzić, co można znaleźć w środku? - zapytał w końcu, uśmiechając się przy tym niepewnie, gdy wrócił spojrzeniem do rudowłosej.
______________________
Like an oak, I must be stand firm
Like bamboo I'll bend in the wind
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Przyglądała się glebie i właśnie unosiła dłoń do nosa, by sprawdzić przez węch kwasowość ziemi, gdy usłyszała swoje nazwisko. Niczym poparzona podniosła się do pionu i wycelowała w mężczyznę różdżkę, ot klasyczny odruch obronny. W końcu nikt normalny raczej nie zapuszczał się w takie miejsca i nie zaczepiał babrających się w ziemi dam. Irv odruchowo pomyślała więc, że może to jakiś demon z przeszłości postanowił ją tutaj wyśledzić. Gdy przyjrzała się twarzy czarodzieja, odetchnęła z ulgą i opuściła różdżkę, rozpoznając jednego z bywalców salonów. I to takiego, którego nie miała jeszcze sposobności w żaden sposób urazić. -Panicz Whitelight. Proszę wybaczyć, nie spodziewałam się tutaj nikogo. - Odruchowo otrzepała dłonie i wygładziła fryzurę oraz płaszcz, by powrócić do nienagannej prezencji. Okropnie psioczyła w myślach na fakt, że spotyka kogoś tak ważnego w tak nieprzystających damie okolicznościach. -Szczerze mówiąc, nie do końca taki był mój plan. Wiesz coś na temat tego miejsca? - Na ułamek sekundy przeniosła wzrok na budynek, by zaraz powrócić spojrzeniem do Nakira. Nie wiedziała wiele na jego temat, jedynie tyle, że był rodziną Harryego, a to już jej wystarczało, by dopowiedzieć sobie kilka kwestii i wyłapać podobieństwa między nimi. Choć na ten moment tylko te wizualne, bo miała wrażenie, że w zachowaniu byli od siebie kompletnie różni. Czy miała zamiar wejść z nim do środka? Tu już miała więcej wątpliwości, choć zdecydowanie wolała tę opcję niż błąkanie się po tej ruderze samej. Nie przepadała za podobnymi wrażeniami, jeśli nie była pewna, że może coś z nich uzyskać, a nawet wtedy zachowywała wszelkie środki ostrożności. Owszem, zdarzało jej się kilka razy rzucić w wir nieznanego, ale często tego żałowała i nigdy nie rozumiała, dlaczego dała się porwać tej chwilowej słabości.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Ruch wyciągania w jego stronę różdżki, zaowocował odpowiedzeniem w ten sam sposób i cyprysowe drewno celowało w kobietę. Błekitne tęczówki Nakira przez ułamek sekundy wyrażały zdecydowanie, zdradzając, że nie wahałby się rzucić odpowiednich zaklęć, ale kiedy tylko Irvette schowała różdżkę, cała pewność siebie mężczyzny znów udała się na spoczynek. Niepewny uśmiech czaił się na jego ustach, ukazując cień dołeczków w policzkach, kiedy obserwował, jak kobieta poprawia swój wygląd, wyraźnie nie mając ochoty, aby ktokolwiek obserwował ją w mniej sprzyjających okolicznościach niż te na proszonych herbatkach. - Nie chowam urazy. Trudne czasy wymagają podobnych odruchów, a nie można powiedzieć, by panował wszędzie spokój - odpowiedział, skłoniwszy się jej lekko, jak należało, nim zapytał jeszcze o domek. Musiał jednak przyznać w duchu, że z jakiegoś powodu nie spodziewał się po niej takiego refleksu. Aż słyszał w swojej głowie szept, aby zapamiętać to i mieć się na baczności, jak zawsze, gdy było się między innymi czarodziejami. Zawsze czujność. - Prawdę mówiąc nie miałem pojęcia o tym miejscu. Właściwie można powiedzieć, że pozwoliłem, aby nogi mnie niosły i tak trafiłem tutaj, ale ponieważ miejsce wygląda na dawno opuszczone, jest też miejscem, gdzie można znaleźć coś ciekawego, a więc warte sprawdzenia - odpowiedział, uśmiechając się znów kącikiem ust, nieco nieśmiało, nim przeniósł wzrok na budynek. Nie był pewien, czy wyczuwał magię, czy może tak mu się jedynie zdawało, ale nie sądził, aby to miejsce było szczególnie niebezpieczne. Raczej wiedziałby o tym wcześniej, a ponieważ w pracy nikt o tym nie wspominał, mogło być co najwyżej zwodnicze.
______________________
Like an oak, I must be stand firm
Like bamboo I'll bend in the wind
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Oczywiście wiedziała, że Whitelightowie są szanowanym rodem a przez to zapewne i dobrze wytrenowanym w sztukach magicznych. Mimo to, lekki błysk pojawił się w jej oku, gdy czarodziej równie sprawnie wycelował różdżką w jej ciało. Szanowała takich ludzi szczególnie, jeśli posiadali to zdecydowanie w oczach, które widziała w jego tęczówkach i choć była pod wrażeniem, to sama również zanotowała w pamięci, by na niego uważać. Zazwyczaj dość konkretna grupa ludzi charakteryzowała się podobnym refleksem, a ona starała się nie podchodzić żadnemu z takich ludzi pod nogi. -Ładnie powiedziane. Sama użyłabym nieco mocniejszych słów. Mam wrażenie, że Wielka Brytania nie jest ostatnio w najlepszym miejscu. - Jej wypowiedź bardzo delikatnie odnosiła się do tego, co naprawdę myślała o tym kraju i środkach bezpieczeństwa, które władza tak mocno ignorowała. Rudowłosa miała wrażenie, że tutejsze Ministerstwo Magii ani trochę nie interesuje się swoją ludnością, pozwalając na to, by każdy rok naznaczony był jakimś większym problemem. -Magiczne artefakty? Poszukujesz skarbów? - Zainteresowała ją wypowiedź Nakira. Nie podejrzewałaby go o takie zainteresowania, choć tak naprawdę mógł kryć w sobie wiele. Zupełnie jak ona. -Szczerze nie zdziwiłabym się, gdyby coś się tam kryło. Te rośliny nie powinny tak dobrze rosnąć na takiej glebie. Jest zbyt zasadowa dla ich rozwoju. Jeśli nikt nie przychodzi tu o nie dbać, to zdecydowanie musi na to wpływać magia. - Dołożyła swoje trzy grosze, bo co nieco zdążyła zaobserwować. Jeśli miałaby kiedyś zostać detektywem, to potrafiła cholernie wiele powiedzieć tylko przez obserwację flory otaczającej dane miejsce. Była w tym dobra, ale też nic dziwnego, skoro całe życie trenowano ją w zakresie zielarstwa i choć głównie nastawiona była na hodowlę i sprzedaż, tak sama chętnie poszerzała swoje horyzonty.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Na jej słowa nie pozostawało mu nic innego jak jedynie uśmiechnąć się przepraszająco. Pracując jako auror, czuł się nie raz odpowiedzialny za stan niektórych rzeczy, choć miał świadomość, że tak naprawdę nie na wszystko mieli wpływ. Bywały sprawy, które ich przerastały, choć sam nie rozumiał to jak to się działo, że na Wielką Brytanię spadały katastrofy jedna za drugą. Chciał wierzyć, że problem z pyłem unoszącym się nad wyspami był nic nieznaczącym elementem natury, ale podejrzewał, że było zupełnie inaczej. Jednakże nie był to temat, na który chciałby, a nawet mógłby rozmawiać, przez co jedynie posłał uśmiech, z ulgą przyjmując swobodną zmianę tematu na stojący obok domek. Szkoda tylko, że nagle padły pytania dotyczące tego, czego tak właściwie szukał, czego chciał od tego miejsca. Przez moment spoglądał na budynek, licząc, że cień rumieńca nie będzie dobrze widoczny na jego policzkach, choć czuł jego gorąc. Sytuacji nie poprawiły wyjaśnienia Irvette na temat roślin, z których Nakir zrozumiał tylko tyle, że coś było nie w porządku z okoliczną florą. Brawa za brak zdolności w zielarstwie. - Skoro tak mówisz, to z pewnością tak jest - odpowiedział ostrożnie, decydując się w końcu ruszyć w stronę domku, byle dalej od jej spojrzenia, wciąż czując, jak palą go policzki. - Nie poszukuję skarbów, choć nie powiedziałbym, że nic mnie nie interesuje. Po prostu jestem ciekaw takich miejsc i tego… Jakie wyzwanie mogą za sobą nieść - odpowiedział po chwili, zaglądając przez okna do środka domku, ale nie dostrzegał niczego szczególnego. Spróbował otworzyć drzwi, a te poddały się jego woli bez większych oporów. Chwilę zaglądał, nie przekraczając progu, po czym odwrócił się w stronę Irvette, czekając na jej decyzję, czy chciała sprawdzić razem z nim zawartość domku, czy mógł uciekać w jego wnętrze przed dalszą konwersacją.
______________________
Like an oak, I must be stand firm
Like bamboo I'll bend in the wind
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Przynajmniej miał na tyle przyzwoitości, by czuć się jakkolwiek odpowiedzialnym tego stanu rzeczy. Nie znała wielu, którzy by tak zareagowali, choć nie wiedziała przecież, że Nakir jest aurorem. Może i tak było lepiej, bo nie patrzyła na niego przez pryzmat swojej opinii o magicznych stróżach prawa. Zamiast krytykować jego zawodowe wybory, skupiła się na rumieńcu, który pokrył jego twarz. Dobrze rozumiała ten problem, bo sama się z nim borykała i to często w nieodpowiednich momentach, dlatego też ani mrugnięciem nie dała poznać, że cokolwiek zauważyła. Taktowna i urocza jak zawsze, nie ma co. -W takim razie przekonajmy się, co za wyzwanie nas tu czeka. Skoro już obydwoje myślimy nad tajemnicą tego budynku, chyba nie pozostaje nam nic innego. - Choć jej postawa i słowa pozostawały uprzejme, jej myśli diametralnie się zmieniły. Nagle Nakir stał się w jej oczach głupcem, szukającym bezsensownie guza. Skoro jednak sam się tak bardzo pchał, nie miała zamiaru go zatrzymywać. W razie czego było z kogo zrobić mięso armatnie, chociaż patrząc po tym, jakim refleksem się wykazał, była nadzieja, że jednak nie zginą. Pod warunkiem, że poza zwinnością posiadał też umiejętności z zakresu zaklęć wszelakich. Weszła za nim do budynku i od razu poczuła, jak kurz uderza w jej nozdrza. Miała wrażenie, że zaraz się od tego udusi szczególnie, że chata nie była specjalnie przestronna. -Wygląda na to, że dawno nikt tu nie zaglądał. - Zauważyła, oświetlając sobie otoczenia Lumosem. Co jak co, ale nie miała zamiaru wchodzić do jakiejś rudery bezbronna i bez światła, jeszcze z nieznajomym mężczyzną u boku. Resztki rozumu jeszcze w jej głowie się zachowały.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Skinął głową, kiedy zgodziła się, aby razem weszli do budynku, choć liczył, że Irvette będzie wolała zostać na zewnątrz. Widząc jednak, że rzeczywiście ruszyła w jego stronę, zdusił westchnienie i wszedł do środka jako pierwszy. Unosił przed sobą rożdżkę, a mdłe światło rzuconego Lumos oświetlało wnętrze, ukazując nie więcej, niż nic. Nakir zmarszczył brwi, rzucając po chwili Lumos maxima. - Jak na otoczony magią dom, jest dość pusty… Prawie pusty - powiedział prosto, po chwili dostrzegając postać dżina, na co aż uniósł brwi w grymasie zdziwienia. Tego zupełnie się nie spodziewał i przez chwilę nie był pewien, jak powinien zareagować. Nigdy jednak nie atakował pierwszy, szczególnie kiedy nie znał zamiarów drugiej osoby, a nie mógł wykluczyć zwykłej rozmowy, czy zignorowania jego osoby. Dżin przyglądał mu się uważnie, a Whitelight nie odrywał od niego spojrzenia. Widział, stojącą na stoliku lampę i podejrzewał, że musiała być w jakiś sposób przywiązana do tego miejsca. W końcu, jaki student nie próbowałby jej wynieść, aby po cichu pozbyć się jakiegoś profesora, albo bez nauki zaliczyć egzaminy. Jaki zwykły czarodziej nie próbowałby wynieść lampy, aby mieć dżina na własny użytek i wykorzystać go do tych celów, do których nie potrafiły mu pomóc znane zaklęcia. Ludzka chciwość była ogromna i Nakir był tego świadom, więc fakt, że lampa z tak silną istotą magiczną tkwiła sobie w opuszczonym domku, był dość podejrzany. Auror chciał się już odezwać, kiedy to dżin wykonał jako pierwszy ruch i postanowił podarować mu torebeczkę pełną czarnego pyłu - proszek natychmiastowej ciemności. - Dziękuję - powiedział spokojnie, chowając prezent i skłonił się lekko dżinowi, dopiero po chwili uznając to za niezwykle głupie. Zaraz też spojrzał w stronę Irvette, zastanawiając się, czy i ona coś dostanie, jednocześnie chcąc dopytać ją, czy widziała stojącą na stole lampę. Jakkolwiek zawsze krępowały go rozmowy z obcymi, w tej chwili nie było nikogo innego, z kim mógłby omówić to, co widział, a także co na ten temat sądził. Pozostawała mu jedynie rudowłosa.
______________________
Like an oak, I must be stand firm
Like bamboo I'll bend in the wind
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Cóż, jeśli nie chciał jej towarzystwa, musiał bardziej jasno to wyrazić. W tym momencie szła za nim pchana nie tyle ciekawością tego miejsca, co człowieka, którego miała przed sobą. Wpatrując się w jego plecy zastanawiała się, kim jest Nakir Whitelight i jakie skrywa tajemnice. Dopiero zakurzone wnętrze domku odwróciło jej uwagę od tych rozmyślań. -Pewnie rozkradziono to, co tu było. - Zauważyła przytomnie, bo na pewno niejeden dzieciak, czy po prostu ktoś chciwy, połasił się na darmowe łupy. Nie miała jednak czasu na więcej obserwacji, bo w końcu zauważyła to, co widział Nakir, choć jej uwaga najpierw spoczęła na lampie, a nie na postaci, która z niej wychodziła. Rudowłosa dziwiła się, że ktoś pozostawił coś tak cennego w tym miejscu, ale zaraz doszła do podobnych wniosków co jej towarzysz. To magia musiała trzymać tutaj zarówno istotę jak i naczynie. Nie ufała niczemu, co tutaj widziała i bardzo podejrzliwie zerkała na woreczek, który Nakir otrzymał od dżina. Śmierdziało jej to strasznie zarówno dosłownie jak i w przenośni. Wciąż miała wrażenie, że kurz wdziera się jej do płuc przez nozdrza i było to niesamowicie męczące uczucie. Chwilę później dżin zainteresował się jej obecnością, co widocznie mu się nie spodobało. Nim Irv zdążyła się zorientować, została wypchnięta za drzwi, upadając boleśnie na schody prowadzące do rudery. Ból rozlał się po jej ciele, ale jak zwykle nie pisnęła nawet słowem. Zbyt dobrze ją wytrenowano, by jakieś obicie było w stanie wyrwać krzyk z jej gardła. -To by było na tyle z wyzwań. - Mruknęła gorzko, masując obolałe plecy. Nie odważyła się jeszcze wstać, ale podniosła się do siadu, co nieco pomogło jej sytuacji. -Widać nie spełniam kryteriów odpowiedniego gościa w tym przybytku. - Postawiła na raczej mało zabawny żart, ale musiała powiedzieć cokolwiek, by nie przekląć na całą tę sytuację. A wszystko przez chęć sprawdzenia, dlaczego jeden krzew wyglądał na nienaturalnie zdrowy. Cóż, teraz przynajmniej już wiedziała. -Co to za woreczek, który dostałeś? - Zapytała ciekawa, czy Nakir w ogóle miał zamiar sprawdzać zawartość tajemniczego prezentu.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Cóż to? Przed wami rozpościera się zielony dywan. Z pięknej, młodej trawy, jaka zdaje się piąć ku niebu, drżąc delikatnie na wietrze. Ten wspaniały kobierzec zdaje się was otaczać, wyciągać do was swoje ręce i nęcić was, żebyście po nim przeszli, żebyście przekonali się, co się na nim znajduje. Bo jeśli uważnie się przyjrzycie, dostrzeżecie również krąg z grzybów. Są niewielkie, ledwie wystają ponad trawę, zdają się mienić różnymi kolorami, lśniąc w sposób, jaki trudno opisać, prezentują się naprawdę niezwykle elegancko. Wygląda to tak magicznie, jakby pochodziło wprost z jakiejś dziecięcej opowieści, z bajki, jaka właśnie się wam przyśniła. Niestety, gwałtowny podmuch wiatru zmywa to wszystko, zabierając ze sobą ten soczysty obraz wspaniałej wiosny, rzucając w was prawdziwym chłodem. I pyłem, który osiada na waszych ubraniach, skrząc się w zimowym świetle. Przez krótką chwilę czujecie jeszcze to przyjemne wiosenne ciepło, tę woń młodej trawy, jaka drży na delikatnych podmuchach wiatru, ale to jedynie wspomnienie, które coraz szybciej ulatnia się z waszych głów.
~Christopher Walsh
______________________
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Z pewnością było tak, jak mówiła Irvette. Nakir nie podejrzewał, żeby w opuszczonym domku nigdy nie było niczego cennego, a skoro obecnie przypominał niemal ruinę, musiał być rozgrabiony. Lampa wydawała się najcenniejszym przedmiotem, a skoro wciąż tkwiła w środku… Musiała być w jakiś sposób związana z domkiem, albo po prostu wszyscy bali się dżina. Początkowo Whitelight nie był pewien, w jaki sposób będzie konieczność walczyć z magiczną istotą, ale okazało się, że ten był przychylnie do niego nastawiony. W przeciwieństwie do Irvette, którą wypchnął z domku, co zaskoczyło nawet Nakira. Bez zawahania skierował się w stronę kobiety, decydując się nie atakować dżina, skoro mimo wszystko nie robił im krzywdy. Wyglądało tak, jakby po prostu nie chciał jej obecności w środku, co również było zastanawiające. - Jesteś cała? - zapytał odruchowo, wychodząc z domku, gotów pomóc jej wstać, mając świadomość, jak taki upadek może boleć. - A woreczek… -mruknął, wyjmując woreczek z kieszeni, ale w tym momencie zorientował się, że coś jest nie w porządku. Przeniósł spojrzenie z Irvette na okolicę i aż wstrzymał powietrze. To, co widział, było zwyczajnie piękne, choć jeszcze chwilę tego nie było tu takiej zieleni. Trawnik, który wyglądał jak dywan, zachęcał, żeby bosą stopą na nim stanąć i kolory tak intensywne, tak nasycone, jak nigdy do tej pory auror nie widział. Wpatrywał się w dywan, dostrzegając wyrastające z niego grzyby ułożone w równy okrąg, co wydało się z jednej strony dziwne, ale z drugiej jakby… jakby pasowało. I kiedy był gotów ruszyć w stronę trawnika, lodowaty podmuch zmył go, pozostawiając wrażenie pustki, które osiadło ciężko na sercu Nakira. - Powiedz, że też widziałaś ten trawnik… - odezwał się do Irvette, marszcząc nieznacznie brwi. Już nie pamiętał, że miał wyciągnąć woreczek i dokładnie sprawdzić, co otrzymał od dżina. Prawdę mówiąc, w tej chwili nie interesował go mieszkaniec opuszczonego domu, a pył, który osiadł na ich ubraniach i piękne wspomnienie.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Nim została bezpardonowo wyproszona za drzwi, próbowała wyczuć, czy nie ma tu może śladów czarnej magii, czy podobnych zaklęć, ale niczego takiego nie wyłapała. Druga sprawa, że nie miała na to za bardzo czasu, bo bardzo szybko znalazła się ponownie na podwórku, z obolałym ciałem i pewną złością w sercu. Jak ten dżin w ogóle śmiał ją tak potraktować! Nie rozumiała i nie miała zamiaru próbować. Możliwe, że to jej kopanie w ziemi było czymś zakazanym w tej okolicy, ale skąd miała wiedzieć? Żadnego znaku tu nie dostrzegła. Teraz nie dostrzegła również, że z kieszeni wyleciało jej dwadzieścia galeonów. -Jestem. Wszystko w porządku. - Odgarnęła z twarzy włosy, by nie wyglądać jak bezdomna, po czym przyjęła z ulgą pomoc przy wstawaniu. Co jak co, ale tak było zdecydowanie bardziej z gracją, niż jakby miała sama podnosić się z ziemi. Szczególnie, że pupa wciąż bolała ją od upadku. -Tak? - Zapytała, gdy Nakir urwał, ale po chwili zrozumiała, dlaczego postanowił przerwać wypowiedź. To, co się wokół nich działo, zapierało dech w piersiach. Ogromna roślina i krąg z grzybów, które wyglądały jak z najpiękniejszej ilustracji dla dzieci sprawiły, że na chwilę zapomniała o wszystkim innym. Miała ochotę podejść i dotknąć tych roślin, ale one równie szybko zniknęły, pozostawiając jedynie pyłek na ich ubraniach. -Tak. Był przepiękny. - Jej głos zdawał się odległy, marzycielski, a to nie było coś, co u Irvette występowało. Oczarowana wizją, z błyszczącymi oczami wpatrywała się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą podziwiała te wszystkie cuda. Potrzebowała chwili, by wrócić na ziemię i zauważyć pyłek na swoich ubraniach. Początkowo chciała go strzepnąć, ale zauważyła, że to nie zwykły kurz. -Co to jest? - Zapytała trochę Nakira, trochę nikogo, biorąc ostrożnie trochę osadu na swoje palce. -Czy to pokłosie tej wizji? - Dodała, nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje w tej okolicy.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Wstawanie z czyjąś pomocą zdecydowanie wyglądało lepiej, niż podnoszenie się samemu, kiedy jeszcze było się ubranym w elegancki płaszcz. Pomoc Irvette była również jedynym słusznym wyjściem dla niego i to nie tylko z uwagi na wychowanie, co również fakt, że niejako z jego powodu weszła do środka. Jednak o czymkolwiek rozmawiali wcześniej, przestało mieć znaczenie, kiedy cudowny obraz rozciągnął się przed ich oczami. Pomimo tego, że zniknął równie niespodziewanie, co się pojawił, Nakir wciąż miał wrażenie, że widzi ten trawnik i grzyby ułożone w krąg. Nie znał takiej odmiany, choć nie zdziwiłby się, gdyby był to jakiś popularny gatunek, skoro tak się znał na zielarstwie, co mugol na transmutacji. Odwrócił głowę w stronę Irvette i aż znieruchomiał, dostrzegając sposób, w jaki spoglądała w miejsce, z którego zniknęły przepiękne dziwy. Przypomniał sobie to, jak sprawdzała ziemię i nie mógł nic poradzić na lekki uśmiech, jaki pojawił się na jego twarzy. - Zapalona zielarka, prawda? - upewnił się, mimowolnie podziwiając, że potrafiła odróżnić jedną zieloną roślinę od drugiej. Zaraz jednak skupił się na nowo na pyle, który osiadł na ich ubraniach tuż po podmuchu wiatru, jaki zabrał cudowny trawnik. Przesunął dłonią po swoim płaszczu i przyjrzał się pyłowi, jaki w ten sposób zebrał, aby po chwili zerknąć w górę, w stronę nieba. - To pył, z którym Ministerstwo mierzy się od pewnego czasu. Jest kilka teorii na temat tego, czym jest, ale bezsprzecznie odpowiada za stan roślin, ich przedwczesną wegetację, ma wpływ na zwierzęta, wywołuje napady śmiechu… I być może halucynacje, jakich przed chwilą doświadczyliśmy - odpowiedział całkowicie poważnie, a po jego niepewności nie było śladu. Przyglądał się uważnie pyłowi, temu jak się mienił w blasku słońca, jak zdawał się nie pasować do otaczającego ich świata. Czy naprawdę mógł być wróżkowy pył, zgodnie z teorią Kingfishera, czy raczej odpadek po doświadczeniach z eliksirami?
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Wizja, czy czymkolwiek było nagłe pojawienie się i zniknięcie magicznych roślin, kompletnie zaczarowała rudowłosą. Owszem, nie czuła się jak zahipnotyzowana, wciąż wiedziała gdzie jest i co się wokół niej dzieje, ale ten widok po prostu ją zachwycił, jak mało co, przez co Nakir miał okazję zobaczyć jej bardziej wrażliwą stronę. -Jak wy to mówicie...? Z dziada pradziada. - Uśmiechnęła się do czarodzieja. Owszem, była wielką pasjonatką wszelakiej flory i nigdy się tego nie wstydziła, bo i nie czuła, by było czego. Każdy jakieś hobby miał, a jej akurat pasowało przebywanie w towarzystwie roślin i zajmowanie się nimi. Przynajmniej one nie zawodziły jej tak jak ludzie i w przeciwieństwie do ludzi, nie denerwowały bez powodu. Zmarszczyła brwi słysząc, że Ministerstwo Magii zainteresowało się tym pyłem, ale ich badania nie przyniosły zbyt wiele odpowiedzi. -A więc to jego wina! - Oczywiście zauważyła, że jej rośliny rozwijają się zupełnie inaczej niż powinny, co bardzo dziewczynę zmartwiło. Szukała rozwiązania w innych miejscach, ale na pewno nie w obecności tego pyłu. Wszystko nabrało w końcu sensu. -Czy w tym kraju znacie coś takiego jak spokój? - Zapytała ironicznie, bo na Merlina tu ciągle coś się działo. I to w większości raczej średnio przyjemnego, więc i w przypadku tego dziwnego pyłu postanowiła być podejrzliwa. Od razu też strzepała go ze swojego ubrania i w miarę możliwości - włosów. Wszystko mogła znieść, ale nie halucynacje i oderwanie od rzeczywistości.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Uśmiechnął się lekko, kiedy uzyskał odpowiedź w sprawie zielarskiej pasji. W pewnym sensie spodziewał się, że będzie to pasja przekazywana z pokolenia na pokolenie, skoro w jego rodzie wszyscy musieli pracować dla Ministerstwa Magii. Nie miało znaczenia, czy tego chcieli, czy nie, inaczej stawali się plamą na honorze rodu Whitelight. Jednak Irvette zdawała się naprawdę pasjonować roślinami, co potwierdziła jej reakcja na jego słowa. - Rozumiem, że zastanawiałaś się ostatnio nad zmianami - stwierdził, strzepując pył ze swoich ubrań i głowy, nabierając pewności, że będzie musiał zgłosić przełożonym to, czego był świadkiem. Zaraz jednak spojrzał na Irvette z nieco niepewnym uśmiechem, ale jego spojrzenie błyszczało wesołością. - Nie, u nas wszystko jest, jak pogoda - szare, ponure, z chwilowymi prześwitami szczęścia - odpowiedział jej, wzruszając lekko ramionami. Sam nie rozumiał, dlaczego ten kraj co chwilę coś dotykało, ale osobiście wolał takie piękne halucynacje, niż mierzenie się ze smokami, czy klątwami. Raz jeszcze spojrzał w stronę domku i ukrytegow nim dżina, a później na Irvette. Wyglądało na to, że swoją krótką przygodę przeżył i mógł wracać. - Wygląda na to, że muszę o tym wspomnieć w Ministerstwie. W takim razie pójdę pierwszy, panno de Guise. Miło było się spotkać i porozmawiać w innych okolicznościach niż na balu - powiedział spokojnie, kłaniając się lekko dziewczynie, nim odszedł, aby zaraz teleportować się do pracy.