Leśny amfiteatr, niesamowicie klimatyczny i przyjemny. Akustyka tego miejsca zachwyci nawet największego sceptyka, a wydarzenia rozgrywające się na scenie są doskonale widoczne z każdego miejsca na widowni. Cóż tu więcej mówić, ten amfiteatr jest idealny na wszelakie wystąpienia!
Święto Kolorowych Lampionów:
Święto Kolorowych
Lampionów
Święto to ma swój początek w 1798 roku, kiedy to na stanowisko Ministra Magii została wybrana pierwsza kobieta w dziejach, Artemizja Lufkin. Dało to wszystkim czarownicom nadzieję na to, że mają szansę być partnerkami, a nie służącymi mężczyzn, a ponadto że wszystkie ich marzenia mogą się wtedy spełnić. Tradycją tego dnia jest wypuszczanie przez kobiety własnoręcznie pomalowanych lampionów, które mają symbolizować posłanie ich pragnień do nieba, by tam mogły trwać do momentu spełnienia.
• Święto skierowane jest przede wszystkim dla kobiet. Mężczyźni mogą wziąć udział jeżeli podlinkują zaproszenie od jakiejś z Pań. • W evencie może wziąć udział każdy kto ukończył 13 lat.
Wykonanie Lampionów
Wykonać lampion mogą tylko kobiety. Do dyspozycji są wszelkie formy plastyczne: magiczne kredki, farby, papiery kolorowe i przede wszystkim MAGIA! Dajcie ponieść się swojej kreatywności i poślijcie swoje pragnienia prosto do nieba!
Wykonanie lampionu:
Aby zobaczyć, jak pięknie idzie wam praca rzućcie 1xk100. Jeśli masz powyżej 15pkt z DA w kuferku, przysługuje Ci +10pkt do wykonania lampionu. :
<30 Jest tragicznie! Lampion jest cały podziurawiony, pomazany i pomarszczony jakby dorwał się do niego niemowlak. Zdecydowanie nigdzie nie poleci! Może spróbuj szczęścia w przyszłym roku? Ze względu na porażkę, kostka na zaklinanie Cię nie dotyczy!
31-65 Coś tam pomazałaś, coś pokleiłaś i poczarowałaś, ale wieje straszną amatorszczyzną. Jest jednak szansa, że Twoje życzenia dotrą do nieba. Rzuć k6 na rozpalenie lampionu.
Dorzut:
1-3 Po rozpaleniu lampionu Twoja praca zajęła się ogniem. Niestety, to nie jest Twój dzień! Ze względu na porażkę, kostka na zaklinanie Cię nie dotyczy!
4-6 Rozpaliłaś lampion i choć początkowo nie wyglądało to najlepiej, ostatecznie udało mu się polecieć do nieba!
66-85 - Idzie Ci naprawdę nieźle! Lampion wygląda estetycznie i w dodatku jest na tyle mocny, byś mogła unieść go do nieba wraz ze swoim pragnieniem.
86-100 - Prawdziwa z Ciebie artystka i lampionowa arcyksiężna! Twoja praca przykuwa uwagę wszystkich wokół zapierając dech w piersiach, a lampion delikatnie lewituje jeszcze nim puścisz go ku gwiazdom. Zdobywasz 1pkt Działalności Artystycznej.
Zaklinanie:
Pięknie wykonany lampion to jeszcze nie wszystko. Prawdziwej mocy nadają mu runy, które należy wyrysować i uaktywnić. Rzuć k6, by sprawdzić, jak Ci to idzie. Za każde 10pkt z Run w kuferku przysługuje Ci 1 przerzut!
Parzysta - Wyrysowałaś potrzebne runy, rzuciłaś zaklęcie i.....tyle. Oprócz ozdobionego lampionu, który uniesie się dzięki magii fizyki nic więcej się nie dzieje.
Nieparzysta - Runy rozbłysły, a Ciebie ogarnia błogostan. Najbliższy wątek jesteś pozytywnie nastawiona i pełna energii. Nic nie jest w stanie Cię pokonać!
Taniec Wokół ogniska
W miejscu, gdzie kiedyś stała scena amfiteatru tej wyjątkowej nocy płonie magiczne ognisko, wokół którego unoszą się dźwięki charakterystycznej muzyki. Według dawnych wierzeń ten zaczarowany płomień miał zapewnić bezpieczeństwo, spokój i ducha walki. Każdy bez względu na wiek i płeć proszony jest do tańca. Jest tylko jeden wyjątek, ognisko odstrasza od siebie każdego o nieczystym sercu tak więc jeżeli masz 5 lub więcej punktów Czarnej Magii w kuferku iskry parzą Twoją skórę, a Ty zostajesz wypchnięty z kręgu.
Taniec:
By zobaczyć, jak działa na Ciebie magiczny ogień rzuć literką.
A jak Asięnaebaem - Może to zbyt dużo kłębolota, może magiczna atmosfera, a może to Maybelline. W każdym razie strasznie kręci Ci się w głowie i co chwilę wypadasz z rytmu i potykasz się o własne stopy.
B jak było minęło - Płomienie i muzyka hipnotyzują Cię do tego stopnia, że zapominasz o wszystkich krzywdach wyrządzonych przez partnera, którego trzymasz za dłoń. Opuszczacie ognisko ze zdecydowanie poprawioną relacją. Rzuć k6 by sprawdzić, komu wybaczasz krzywdy:
Dorzut:
Nieparzysta - Osoba po prawej stronie
Parzysta - Osoba po lewej stronie
C jak ciemna nocy - W trakcie tańca nagle wysiada Ci wzrok. Muzyka jednak koi wszystkie Twoje obawy i czujesz się silniejszy. Rzuć k6 na to, jak idzie Ci dalszy taniec.
Dorzut:
1-3 - Wszystko jest w porządku! Może to partnerzy z obydwu stron, a może masz po prostu talent, ale tańczysz jakby wzrok wcale nie był Ci potrzebny!
4-6 - Niestety brak zmysłu wytrąca Cię kompletnie z równowagi, a Ty potykasz się i upadasz.
D jak do kitu z tym wszystkim - Nagle ogarnia Cię smutek i melancholia. Widać ognisko uznało, że nie do końca masz czyste serce. Przez następne 3 posty czujesz się wyjątkowo osamotniony i smutny.
E jak energia Artemizji Lufkin - Dostajesz nagłego zastrzyku energii i pewności siebie! Efekt ten utrzymuje się przez następny wątek jaki rozegrasz, a Ty jak prawdziwy dyplomata wychodzisz z każdej opresji!
F jak finezyjne fikołki - Nie wiesz co Ci strzeliło do głoy, ale nagle masz ochcotę na nieco bardziej ekstremalne harce. Próbujesz zrobić salto przez ognisko. Dorzuć k6 by zobaczyć, jak Ci to wyszło.
Dorzut:
Parzysta - Salto wyszło perfekcyjnie, a wszyscy są pod wrażeniem! Pamiętaj, że jesteś teraz po drugiej stronie i musisz zmienić partnerów po obydwu stronach! Dostajesz +1 do GM
Nieparzysta - Niestety nie jesteś mistrzem akrobacji. Co prawda znajdujesz się po drugiej stronie, ale upadasz, a kilka iskier parzy Cię przez ubranie. Warto zastosować kilka zaklęć magii leczniczej jeżeli chcesz dalej bawić się tej nocy!
G jak galopująca gazela - Twoja osoba musiała nie spodobać się magicznemu ognisku. W Twoim sercu nagle rodzi się panika, a Ciebie ogarnia chęć ucieczki jak najdalej, która utrzymuje się przez kolejne 3 posty!
H jak harce do białego rana - Muzyka i ogień tak Cię porwały, że nie ma opcji żeby Cię od tego odciągnąć. Tańczysz do ostatniej skrzącej się iskry. Jeżeli jesteś oklumentą lub posiadasz cechę silna psycha możesz spróbować oprzeć się temu urokowi. W tym celu dorzuć literkę.
Dorzut:
Spółgłoska - Niestety magia ognia jest zbyt silna i nie udaje Ci się przerwać uroku. Jesteś wycieńczony i musisz udać się do uzdrowiciela, u którego napiszesz jednopostówkę na min. 1500 znaków, gdzie dochodzisz do siebie.
Samogłoska - Choć nie było łatwo, jakoś udało Ci się oprzeć ogromnej chęci harcy do białego rana! Możesz cieszyć się innymi eventowymi atrakcjami!
I jak idź pan w ch...aszcze - Zdecydowanie nie jesteś osobą czystego serca. Z ogniska zaczyna unosić się czarny, gęsty dym, który szczelnie Cię otula i wypycha poza krąg, by dopiero tam Cię opuścić. Tańce dla Ciebie skończone.
J jak Jestem królową świata! - Wchodząc w taneczny krąg czujesz wzbierającą w Tobie magię, a Twoje ubrania zmieniają się w elegancką suknię i szpilki. Ognisko nie dba, jaka jest Twoja płeć, liczy się bycie zjawiskowym!
Kod:
<zgs> Partner z lewej: </zgs> <zgs> Partner z prawej: </zgs> <zgs> Wydarzenie: </zgs>
Loteria
Firma Magbelline zorganizowała loteria, której środki idą na biedne zwierzęta magiczne, na których firma z pewnością NIE testuje swoich produktów. Należy strzelać zaklęciami do biegających maskotek, które mają w kieszeniach szminki lub kosmetyki. Oczywiście wszystko jest BARDZO sprawiedliwe i nie jest to żadna ustawka. Przecież nikt by magicznie nie robił bariery by utrudnić zadanie uczestnikom... prawda? Los kosztuje 10 galeonów. Każdy zawiera 5 rzutów. Wobec tego po zakupie jednego losu rzucacie 5 razy literką, by sprawdzić czy wygraliście. Możecie kupować karnet nieskończoną ilość razy.
Wygrywacie jeśli wylosujecie literkę A. Tylko i wyłącznie. Jeśli wam się uda rzucie dwa razy kostką k6, by sprawdzić jaka maskotka biegła z jakim przedmiotem. Zgłaszacie się po obydwie z tych rzeczy w upominaniach.
Wszystkie przedmioty są wyjaśnione w spisie poniżej. A - Amroamulet B - Szminka #2 Kiss and tell C - Szminka #3 Playful D- Perfumy ochronne 3/3 (+1 do zaklęć na 3 użycia) E - Szminka #1 Color me surprised F- Lakier do paznokci Magic Hands 5/5(+1 do zaklęć na 5 użyć) G- Lakier I believe I can fly H- Szminka #4 Watch me I- Lakier do paznokci Chwalona Pani Domu 5/5 (+1 do zaklęć na 5 użyć) J- Lakier Superwomen
Jedzenie i Napoje
Oprócz harcy i tworzenia lampionów można się tutaj uraczyć kilkoma czarodziejskimi potrawami.
Jedzenie:
- płetwalki
- gały czekoladowe
- karmelkowe muszki
- kierowe orzechy - dorzuć literkę, by sprawdzić, czy czeka Cię lewitacja. Samogłoska oznacza, że efekt działa!
Napoje:
- kłębolot - Dorzuć k6, by sprawdzić, czy winko wybucha Ci w rękach. Wynik parzysty oznacza eksplozję! Jeśli posiadasz genetykę jasnowidza rzucasz dodatkowo k100 na to, czy pod wpływem napoju pojawi się wizja. Wynik z przedziału 40-80 oznacza przepowiednię!
- Herbata imbirowa mątwa - Jej barwa odzwierciedla Twój nastrój
- Magiczna lemoniada miodowo-miętowa - Daje Ci kreatywności i dodaje 10pkt do kostki na konstrukcję lampionów!
Upominki
Na wydarzeniu nie mogło zabraknąć niewielkich straganów, oferujących upominki, przypominające o tym wspaniałym dniu i tym, co powinien oznaczać. Starsza czarownica zachęca do zapoznania się z asortymentem, rekomendując dosłownie każdą rzecz. Rozliczeń dokonuj w odpowiednim temacie.
•Lampion wspomnień - Drobiazg, który rozświetli mroki nocy. Wystarczy go zapalić i puścić w powietrze, a w naszej pamięci pojawi się jedno piękne wspomnienie. Cena: 40g •Perfumy z nutą amortencji - Perfumy z delikatną nutą, zdecydowanie bez przesady, ale mimo małej ilości eliksiru bez wątpienia są przydatne. Cena: 40g •Perfumy ochronne - Ich zapach dopasowuje się do perfumowych preferencji noszącej je osoby, zwykle jednak niosą choćby delikatną kwiatową nutę. Użycie perfum ochronnych broni przed niechcianym dotykiem, wywołując niewidzialną barierę, od której można się odbić. Niestety, ten urok nie chroni przed zaklęciami i ogólnie utrzymuje się dość krótko. (+1 do zaklęć na 3 użycia) Cena: 60g •Amortamulet - Naszyjnik lub breloczek w najprzeróżniejszych kolorach i kształtach, zawsze zawierający jakiś kryształ - to właśnie w nim zaklęta jest magia tego amuletu. Działa tylko będąc w posiadaniu kobiety, dając jej moc poznawania największych pragnień innych osób: wystarczy, że zapyta, a każdy będzie musiał jej szczerze odpowiedzieć. Cena: 120g •Zaczarowane szminki - nowiutka, limitowana kolekcja słynnej marki! Można kupić zestaw wszystkich czterech w promocyjnej cenie 120g, albo każdą oddzielnie. - #1 Color me surprised - szminka w sztyfcie lub płynie, która do momentu nałożenia na usta pozostaje bezbarwna; ostatecznie zmienia kolor w zależności od nastroju noszącej ją osoby. Dokładne odcienie i znaczenia u każdego mogą być inne! Cena: 20g - #2 Kiss and tell - ma kilka odcieni, raczej ciemniejszych, a przy tym wszystkich równie magicznych. Urok nie działa na osobę, która tę szminkę nosi, ale na innych jak najbardziej - wystarczy kontakt osoby postronnej z formułą szminki, by wymusić chwilową prawdomówność. Cena: 60g - #3 Playful - klasyczna szminka, która nigdy się sama nie ściera i nie traci wyrazistego koloru - ten zaś może zmieniać w zależności od upodobania noszącej ją osoby! Cena: 10g - #4 Watch me - ta szminka ma niezwykły efekt przyciągania uwagi - wystarczy się nią pomalować, a żadne twoje słowo nie umknie w tłumie niedosłyszane. Cena: 30g •Lakiery do włosów: - I believe I can fly - Kiedy nałożysz go na włosy możesz lecieć... W najbardziej nieoczekiwanym momencie. Koniecznie psiknij go na kogoś innego, by go zaskoczyć! Cena: 15g - Superwomen - Twoje włosy trzymają się w odpowiedniej fryzurze przez 24 h (dosłownie). I nie porusza się żaden włosek. Jeśli kogoś uderzysz głową - ktoś może zemdleć, tak ciężka jest Twoja głowa! Cena: 25g •Lakiery do paznokci: - Magic hands - spotykany tylko w ciemnych odcieniach. Tworzony jest z drzew do magicznych różdżek, więc zanim wybierzesz kolor - podaj drewno swojej różdżki. Dzięki dziwnej nici porozumienia, którą producenci nie chcę wyjawić - lakier tak dobrze koegzystuje z różdżką, że mając go na paznokciach zaklęcia idą znacznie lepiej. Niestety nie działa on wiecznie! +1 do zaklęć 5 razy. Uwaga! Wpisz w kuferku datę zakupu przedmiotu, bo po roku będzie nieużyteczny. Cena: 80g - Chwalona Pani Domu - dzięki temu lakierowi Twoje umiejętności gotowania są niesamowite! Zaklęcia kuchenne znacznie bardziej się Ciebie słuchają. Występują w najróżniejszych odcieniach różu. Seksistowskie? Może! Przydatne? Też! +1 do Magicznego Gotowania 5 razy. Uwaga! Wpisz w kuferku datę zakupu przedmiotu, bo po roku będzie nieużyteczny. Cena: 55g
Autor
Wiadomość
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
-uczulenie?-zapytała po czym skinęła niby potakująco głową. No tak, orzechy czy coś w tym stylu. Na scenę weszli jednorożce i zaczęli śpiewać. Nigdy nie interesowała się tym zespołem, jednakże muzyka sprawiała, że jednak przyjemnie się ich mimo wszystko słuchało. Wstała gdy chłopak wskazał jej na pegazy, które stały w zagrodzie. Oferowano tam wszystkim tu obecnym przeloty na ich grzbietach. -Zawsze chciałam wsiąść na koński grzbiet, może to być moją jedyną okazją- powiedziała lekko się uśmiechając i nie patrząc zbytnio już teraz na chłopaka, popędziła w tamtym kierunku. Nagle jednak zatrzymała się bo dostrzegła, że zespół rozdaje autografy. Nie miała jednak żadnej karteczki więc poprosiła by podpisano jej się autografem na opasce, którą miała naciągniętą na dłoń. Zawsze to było coś prawda? No właśnie. Po otrzymaniu podpisu uśmiechnięta ruszyła dalej z Jackiem do pegazów. Szczęściem trafiła akurat na Tesnala. Piękny czarny pegaz był takk przyjazny i towarzyski. Katherine pogłaskała go po pysku, a potem mężczyzna, który miał z nią lecieć pomógł jej wsiąść na jego grzbiet. -Do zobaczenia na dole Jack- powiedziała po czym odleciała z opiekunem na Tesnalu. Po jakimś czasie koń stał się niewidzialny co już całkiem wprawiło ją w zachwyt. Czuła się jakby mknęła w powietrzu, bez żadnych zasad fizyki. Mężczyzna rzucił na nich zaklęcie kameleona i polecieli do Londynu. To była niesamowita wycieczka, której nie zapomni do końca życia. Może sama kupi sobie kiedyś takiego Tesnala. Rozmawiali ze sobą na różne tematy, a gdy już wylądowała z powrotem w Hogsmeade, mina jej zrzędła. Podekscytowana była jednak nadal. -Nie uwierzysz,polecieliśmy do Londynu, ten koń stał się niewidzialny. Super prawda?- zaczęła rozradowanym tonem. Ciekawe czy przewidziano jeszcze jakieś inne ciekawe atrakcje tutaj.
Archibald Blythe
Wiek : 44
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Odgłosy festiwalu wleciały do mieszkania Archibalda przez uchylone okno, akurat kiedy kończył robić śniadanie, na które właściwie wcale nie miał ochoty. Wyjrzał na zewnątrz z umiarkowanym zainteresowaniem, przejechał wzrokiem po straganach, a przynajmniej po tej części, którą był w stanie dostrzec. Pewnie mieli tam lepsze jedzenie niż jego marne śniadanie. Głównie to wyciągnęło go z chłodnego mieszkania. Ubrał się na czarno, jak miał w zwyczaju, ale szybko stwierdził, że w taki dzień można poszaleć i wydobył z szafy białą marynarkę. Niespecjalnie za nią przepadał, ale pasowała do kapelusza, który na dziś sobie wybrał - czarnego, białych nie miał. Ktoś, kto nie widywał go codziennie mógłby uznać, że to świetne przebranie, ale wystarczyło pojawić się dwa razy na lekcji profesora Blythe żeby zauważyć, że tak nosi się na co dzień! Wziął udział w loterii, w której wygrał kufer. Zmniejszył go, żeby nie przeszkadzał w swobodnym poruszaniu się po wiosce. Scenę minął obojętnie, zerknąwszy jedynie, czy nie mają tam fortepianu. Nie mieli. Ostatnio tak brakowało mu tego instrumentu, że rozważał powrót na kilka dni do Hereford, tylko po to, żeby nagrać się za wszelkie czasy. To jeszcze nie byłoby takie złe - gorzej, że zastanawiał się nawet nad nowym mieszkaniem, do którego dałoby się zmieścić fortepian. Wciąż pluł sobie w brodę, że wynajął tak małe. Na scenie nie było nikogo porywającego, a przynajmniej nikt nie porwał Archa swoim głosem, czy recytacją. Był za to głodny, więc skierował się do stoisk z jedzeniem. Nie zdążył nawet wybrać sobie potrawy, na którą miałby ochotę, kiedy ktoś bestialsko zaciągnął go do stoiska z Bouillabaisse. Zjadł trochę dla świętego spokoju i zmył się szybko. Nie miał pojęcia jakim cudem znalazł się przy stoisku ze stekami z Kołkogonka, ale postanowił spróbować swoich sił w przyrządzeniu tej potrawy. Umiał ugotować cokolwiek, ale argentyńskiego dania jakoś nigdy nie miał okazji, więc zdziwił się nieco, kiedy został pochwalony. Obserwował przez chwilę jak potrawa jest rozdawana. Sam nawet jej nie spróbował, ale kto by się przejmował! Pożegnał się z szefem kuchni (szefem stoiska brzmi szałowo, ale sobie daruję!), unosząc lekko kapelusz, a potem poszedł dalej. Nie najadł się jeszcze. I proszę, z nieba spadła mu najlepsza kucharka! Przebił się przez tłum, jeszcze nie wiedząc, kto serwuje Hopki-Ukropki, za to kiedy zauważył Irę, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Ach, kuchnia, pewnie, mógł się spodziewać. - Hm, tylko kuchnia węgierska? - zapytał, co samo w sobie było już tak znaczące, że nie musiał unosić brwi. - Podnosisz kwalifikacje?
Echo nie przegapiała takich okazji. Co prawda na festiwalu zjawiła się dopiero drugiego albo trzeciego dnia (huh, sama nie wiedziała), ale nie rozpaczała, że nie załapała się na prezenty hostess, o których słyszała. Dało się żyć bez tego, szczególnie że (Echo była oburzona) rozdawali alkohol i papierosy. No fujka, skandal i w ogóle. Gryfonka postanowiła się przebrać. Strój zrobiła sama, nie chcąc podkradać nic z sali teatralnej, ale trzeba przyznać, że potrzebowała rady Mathilde, która podpowiedziała jej, dzięki czemu Echo zdołała uszyć swoje przebranie. Nie przejmowała się zbytnio faktem, że niezbyt sprawnie wpisuje się w klimat festiwalu. Zamiast tego poszła jeść. Spróbowała Omdlałego Merlina, bo tureckie stoisko przyciągnęło ją swoją odmiennością. Później sama spróbowała przyrządzić potrawę, tym razem argentyńską, stek z Kołkogona czy jakoś tak, nie pamiętała zbyt dobrze, bo chciała wymieść to wspomnienie jak najszybciej ze swojej pamięci. Sfajczony stek nie smakował zbyt dobrze, Echo przerosiła kucharzy i zwiała z miejsca zbrodni, żeby udać się na scenę, żeby zaśpiewać coś publiczności. Nie była wybitnie utalentowana, ale była tak dumna ze swojego stroju, że szkoda byłoby się nie pokazać! Wybrała sobie utwór Zębatych Frisbee, Wonderwall, bo był wesoły i wszyscy go znali. Przynajmniej nie mordowała ich swoim głosem aż tak bardzo, bo może talentem publiczności nie porwała, ale energią owszem i trochę osób śpiewało z nią, przez co nie wypadła tragicznie. Ukłoniła się i popędziła na loterię, w której wygrała kufer. Pomniejszyła go, a zaraz później na scenę wkroczyły Tęczowe Jednorożce. Lyons chciała iść po autograf, ale zniechęciła się tłumem, a do tego nie miała żadnej kartki ani pióra (jak mogła nie wziąć szkicownika, NO JAK? Pewnie nie pasował do stroju...), więc machnęła ręką i skierowała się w stronę pegazów. Był to najlepszy wybór na świecie, bo nie dość, ze dostała najrzadszego pegaza, mogła polecieć na wycieczkę do Londynu dzięki instruktorowi i zaklęciu kameleona. Wtedy stwierdziła, że latanie z kimś innym nie jest taki złe, bo zazwyczaj wolała sama!
2 - omdlały merlin 3 - stek z kołogonka, 3 - nieudany 3 - okej, odbębniłeś swoje, publiczność klaskała i tak dalej 2 - kufer 4 - sfrajerzyłam z autografem 6 - NAJLEPIEJ NA ŚWIECIE, SUPER PEGAZ I PODBIJAM LONDYN
Obróciła się o 180 stopni, uciekając przed rękami ludzi powoli zgarniających z jej tacki wszystkie Hopki-Ukropki. Pilnowała się, żeby zostawić coś dla Gai, co i tak samo w sobie było śmieszne, bo pierożki próbowały jej uciec z talerza. Przywołałaby je zaklęciem, ale kręciło się wokół zbyt wielu młodych ludzi, którzy mieli jeszcze całe życie przed sobą. W końcu pochwyciła jakąś przykrywkę do garnka i przygniotła nią niesforną miskę z pierogami zanurzonymi w rosole. Położyła ją na stole przed sobą opierając dla pewności dłoń na pokrywce. Talerz z pozostałymi pierożkami obróciła dołem do góry. Pochylona lekko nad stolikiem, wypięta w wygodnej pozycji, próbowała bezskutecznie zwalczyć zarówno bitwę z pierożkami, jak i z włosami opadającymi jej na twarz. Dmuchnęła w pojedyncze pukle, zarzuciła kosmyki szarpnięciem głowy na ramię, ale ta z powrotem opadły jej na policzki. Właśnie w tym stanie zastał ją Arch. Uniosła na niego spojrzenie kiwając mu głową, bo inaczej powitać go teraz nie mogła. — Archibald — powitała go poważnym tonem, patrząc na swój talerz z rosyjską potrawą. — Tego akurat nauczył mnie Siergiej. Spróbuj, lepsze od tego tych zrobionych przez szefów kuchni. Obok prawdziwych Hopków-Ukropków nie stały. I ryzykując ucieczkę pierożków uchyliła nieco talerz, zgarniając jeden, wciskając go w usta profesora zaklęć bez ostrzeżenia — Smacznego — powtórzyła nadając temu tonowi jakąś pruderyjną nutkę. Sama w tym czasie przysiadła na jednym z talerzy, a tackę z miską z rosołem oparła na swoich kolanach, opierając się na pokrywce łokciami. Wybitnie. Tak mogła rozmawiać w końcu dalej. — Poza tym jak mogłabym zawieść Twoją wiarę w moją kuchnię? — przechyliła głowę lekko na bok wyczekując jego reakcji na zjedzone przez niego pierożki.
Potok słów spłynął na nią od razu, gdy tylko pojawiła się obok przyjaciółki i brata. Ale cóż się dziwić? Tak wiele ich wszystkich łączyło z paplaniną na czele! - Spadaj, nienawidzę okularów – powiedziała i wystawiła do niego język. Czasem je zakładała, jak już naprawdę ślepła, ale wolała trzymać się od nich z daleka. Wyglądała wtedy jeszcze bardziej jak choinka, ale do tego wolała się nie przyznawać, nawet przed samą sobą. - Krecika? – zainteresowała się, nie do końca wiedząc, o czym Jarka do niej mówi. – Specjalnie dla ciebie zostanę lodowym pingwinem, tylko muszę zmienić kolory. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Była niezwykle zadowolona z tego, że w końcu odnalazła towarzystwo. – TAAAK! – Wrzasnęła bratu do ucha. – Zostań Titaniciem! Wtedy wygramy oboje konkurs na najfajniejsze przebranie! Porwiemy tłumy! Spojrzała na butelkę, którą wskazała jej po chwili Jarka i jeszcze bardziej się uśmiechnęła. No tak, urodziny Thiago. Jak już wysłała mu kartkę, to wyleciało jej zupełnie z głowy. Zbyt wiele wrażeń po prostu. Ale dopóki on się nie dowie, że go zlała, to jest dobrze. Poza tym mieli przecież razem zorganizować przyjęcie gdzieś za dwa tygodnie! Ciekawe, ile ludzi przyjdzie. No i trzeba będzie stworzyć jakieś zaproszenia. Tyle roboty, a tak niewiele czasu. Chyba że zażyczą sobie, żeby każdy przyniósł jakiś alkohol. Wtedy to jakoś będzie. - Wylosowałeś kulę? Tak, zdecydowanie oddaj ją Malakiasowi. Albo daj ją mnie, ja mu zaniosę i wtedy będzie musiał mi powróżyć za darmo. Poprawiła nieco sukienkę, bo wiatr zwiewał jej ją na wszystkie strony. Nienawidziła wiatru! Ale musiała przywyknąć, skoro najbliższy rok spędzi w Hogwarcie. - Póki co przeszłam pierwszy etap, za kolejny zabiorę się po festiwalu – pochwaliła się im. – A jak wam idzie? Poza tym co ma do robienia Austri? Ciągle mnie to nurtuje. Gdy usłyszała o tym, że Thiago coś ugotował, zdziwiła się niemiłosiernie. Tak, że jej oczy urosły wielkością do galeonów, a potem roześmiała się głośno, jeszcze bardziej zwracając na siebie uwagę wszystkich wokół. - Serio udało ci się coś ugotować? – Odparła, ledwie wydobywając z siebie słowa przez śmiech. – Ale ja z chęcią spróbuję! Jestem taka głodna… Nie zdążyła jednak dopchać się do stoiska z potrawami, bo jej uwagę przykuł zespół, który pojawił się praktycznie znikąd. A gdy dostrzegła, że to Tęczowe Jednorożce, po prostu musiała zdobyć autografy! Z dziką radością przecisnęła się przez tłum, by dojść do sceny i dopiero wtedy uświadomiła sobie, że nie ma ze sobą żadnej kartki. No ale… Musiała mieć autograf! A co tam, poświęci się. Nadstawiła rękę (5), by wokalista mógł złożyć na niej swój podpis. Teraz będzie królową śniegu z zamazaną ręką! Jednakże ma swoją zdobycz i może jeszcze posłuchać dobrej muzyki na żywo! Nawet znała słowa niektórych piosenek, więc niekiedy wyła wraz z zespołem i tłumem. - Ty jesteś mądry, weź mi powiedz, czy da radę to przenieść z ręki na kartkę – powiedziała później do brata, machając mu przed nosem autografem. Przecież nie może jej nie umyć do końca życia, co nie? Zwłaszcza że pewnie samo z siebie i tak prędzej czy później się zmaże. Nim usłyszała odpowiedź Thiago, jej uwagę zwróciły jeszcze pegazy, a na twarzy zagościła mina świadcząca o tym, że ma porąbany pomysł. - Chodźmy się przejechać – stwierdziła, ciągnąc Thiago i Jarkę w stronę latających koni. Nie przejmowała się już swoim strojem – po prostu musiała się rozerwać.
Pierwszego dnia Astrid witała wszystkich znajomych, machając im łapką, z niektórymi zamieniając kilka słów, gdy już znalazła się bliżej, podchodząc w piruetach. Kręciło jej się w głowie i było to tym bardziej cudowne, im bardziej się kręciło. Zakręciła się więc wokół Alvy, podziwiając jej strój ze wszystkich stron. - Wyglądasz niebanalnie - powiedziała, dotykając jej sukni, aby sprawdzić, czy jest zimna. Nie była. Udawanko! - Ale powinnaś mieć jeszcze oczy Nuki - stwierdziła. Bo Nuka miała oczy królowej śniegu, sami wiecie. - Dostałam list i powiedzieli, że jestem powietrzem - odpowiedziała dziewczynie, ale zaraz później się rozeszły. Tego dnia Astrid bawiła się całkiem dobrze, ale następnego jeszcze lepiej! Eliksir zmieniający kolor włosów, który wzięła pierwszego dnia od Sheili, od razu się przydał. Dziś Astrid nie była blondynką, za to jej czupryna, zajmująca jeszcze więcej miejsca niż zazwyczaj, była ruda. Przebrała się za kapelusznika ze swojej ulubionej książki i nawet starała się chodzić w tak szalony sposób jak on. Najpierw skierowała się do jedzonka, aby spróbować francuskiej potrawy. Była całkiem dobra, ale Astrid była głodna wrażeń, więc skierowała się do pierwszego lepszego stoiska, przy którym można było gotować. Padło na argentyński stek, który wyszedł jej tak dobrze, że pozwolili na rozdanie go przechodniom. Westerberg karmiła więc wesoło przechodzących, ale danie musiało się kiedyś skończyć. Po wyczerpaniu zapasów udała się na loterię, gdzie wygrała kociołek. Gdyby nie ogromny kapelusz, założyłaby go na głowę. Tak po prostu poprosiła Ingę, aby zmniejszyła go zaklęciem i sprawiła, żeby ważył mniej. Nie byłaby sobą, gdyby nie wybiła się na scenę, he! Dostała się na nią w końcu, po czekaniu w kolejce i wybrała jakąś przeuroczą piosenkę, która porwała publiczność do tego stopnia, że domagali się nawet bisu. Pewnie uwiodła ich swoją szczerością i tym, że potrafiła grać na harfie (bo na niej zagrała!). Szkoda, że nie wyglądała dziś jak aniołek, czyli jak zazwyczaj przy tym instrumencie, ale najwyraźniej wizja kapelusznika z harfą spodobała się publiczności. Astrid próbowała też dobić się do Tęczowych Jednorożców po autograf, ale nie mogła zdobyć żadnej kartki, a szkoda jej było pięknego stroju, wiec na pocieszenie postanowiła udać się do pegazów. Stworzenie, które jej przypadło było dzikie i nieokiełznane, jego lot sprawił, że Audrey bała się patrzeć w jakąkolwiek stronę. Podobało jej się tylko, gdy zsiadła z jego grzbietu - zawroty głowy lubiła. Gorzej, że musiała udać się gdzieś na ubocze. W końcu zwiała stamtąd i usiadła, żeby uspokoić przemęczony organizm.
5 - próbuje Bouillabaisse 3 - stek z Kołogonka, 6 - udany! 6 - śpiewam najlepiej, bis 1 - kociołek 2 - bez autografu, szkoda mojego kapelusznikowego stroju 5 - ojej, szalony pegaz :< a i z prezentów wybieram eliksir zmieniający kolor włosów od Sheili oraz Malinowego Znikacza od Ing, bo ładna nazwa xd
Ostatnio zmieniony przez Astrid Wendy Westerberg dnia Sob 3 Maj 2014 - 15:33, w całości zmieniany 1 raz
Wyrzuciwszy z siebie ogromny potok słów, poczuła się dużo lepiej, coś więcej, zauważyła, że jej towarzysze ją uważnie słuchali! Obdarowała ich w podzięce jeszcze szczerszym uśmiechem, po chwili poprawiając się, aby również uważnie słuchać ich paplaniny. Potakiwała wtedy, kiedy było to koniecznie, wtrącała jakieś głupie uwagi, nic niezwykłego. W końcu mogło porozmawiać z ludźmi jej podobnymi, a nie mrukliwymi Japończykami, którzy gotowi ją zbesztać za niewinne przeszkadzanie w drzemce na polanie. Zdecydowanie wolała towarzystwo Argentyńczyków, przynajmniej mogła pozwolić sobie na zwariowane monologi, lub dowiadywać się fajnych rzeczy. - Mi z tym pierwszym zadaniem poszło nawet dobrze. - uśmiechnęła się na wspomnienie ducha, którego próbowała ujarzmić przez trzy dni. - Dwa etapy odwaliłam w trzy dni, najgorzej było ze złapaniem tego przeklętego ducha. Przynajmniej dzięki niemu byłam w tych częściach zamku, których jeszcze nie zwiedziłam. - wzruszyła ramionami, bo w końcu i tak najczęściej wychodzi jej na dobre. A łapanie Bezgłowego Nicka pomimo tego, że dostarczyło jej zakwasów, było nawet ciekawą przygodą. - Huh, wiecie, że pierwszego dnia łapiąc go złamałam sobie nos? Uzdrowicielką jestem raczej kiepską, musiałam więc iść do Skrzydła. Na szczęście uleczyli mi go szybko. Aaaa, a ten kuferek szukałam cały dzień, na szczęście jeden. Co ty, chłopie, pewnie nie jest tak źle. W następnym zadaniu pójdzie ci dużo lepiej, zobaczysz. - nie brzmiało to może zbyt wiarygodnie, Jareczka jednak próbowała pocieszyć chłopaka najlepiej jak umiała. Coś tam kojarzyła, że to zdolna bestia, nawet przez myśl jej nie przemknęło, że będzie musiała z nim konkurować. Nie rozumiała reakcji Alvy na to, ze jej bratu udało się coś ugotować. Halo, nie lubiła nie rozumieć. - Ale o co chodzi? - spytała elokwentnie. - Mi tam możesz coś ugotować, nie pogardzę, serio. - Jarka taka miła, no popatrzcie. Jeszcze miała coś dodać w związku z jedzeniem, lecz Alva skutecznie jej to uniemożliwiła, ruszając już przed siebie w kierunku stoiska z jedzeniem. Jarka wzruszyła ramionkami i ruszyła za nią próbując nie zgubić dziewczyny w tym tłumie. Po chwili przeciskania się, Jaroslava wpadła na jej plecy. Zdusiła przekleństwo, chcąc dowiedzieć się, o co chodzi. Nie musiała zadawać pytania, bo po prostu zobaczyła. Tęczowe Jednorożce w Hogs?! To się na prawdę dzieje? Nie patrząc na Alvę, która chyba tez na moment o niej zapomniała, ani o Thiago przeciskającym się tuż za nimi, pobiegła pod scenę, koniecznie chcąc być jak najbliżej. Poskakała trochę, drąc się wniebogłosy, a gdy zobaczyła, że zespół rozdaje autografy, czym prędzej zaczęła przetrząsać kieszenie w poszukiwaniu jakiejś karteczki. Na szczęście, takową znalazła. Nawet nie patrzyła, co to jest. Pożyczyła od sąsiada ołówek, chyba zapomniała się spytać czy może, no ale jest totalnie usprawiedliwiona, prawda?! MUSIAŁA zdobyć ten autograf. I tak się stało! Dopchnęła się, torując sobie drogę łokciami do wokalisty i prezentując mu wszystkie żeby, wyciągnęła rękę z wymiętolonym kawałkiem papieru i zdobytym ołówkiem. Gdy już zdobyła wymarzony podpis, rozejrzała się w popłochu za Alvą i jej bratem. Na szczęście po jakimś czasie poszukiwań, udało jej się to. Nie wypowiedziała nawet słowa, gdyż dziewczyna bezceremonialnie pociągnęła ja w tylko sobie nieznanym kierunku. Jareczka nie opierała się zbytnio, była zbyt oszołomiona. Na miejscu okazało się, że dziewczyny myślały o tym samym. Uśmiechnęła się do Alvy porozumiewawczo i jako pierwsza wystąpiła, aby przelecieć się na jednym z tych cudownych stworzeń. Jej przypadł chyba najbardziej uparty. Pan instruktor próbował jej jakoś pomóc, jednak bestia była zawzięta. Odwracała się do niej tyłem, grymasiła. Chyba nie była w humorze. Po jakimś czasie namolnych gestów Jaroslavy, pegaz w końcu dał się namówić do przejażdżki. Jarka przy pomocy tego miłego pana dosiadła pegaza, po czym wzbiła się wysoko. Choć nie była to może wielka wysokość, widoki były niesamowite! Tyle ludzi, te kolory, wioska, ten krajobraz, po prostu cudo! Jarka wstrzymywała oddech, pod wrażeniem tego wszystkiego. Lot nie trwał długo, najchętniej leciałaby całą noc i dzień. Niestety nie było takiej możliwości, smuteczek. Wylądowała trochę nieporadnie, zlazła z pegaza, pożegnała się z nim ładnie i stanęła sobie z boku, aby podziwiać loty przyjaciół. Może serio pójdą sobie gdzieś wypić tą sherry?
Przez chwilę myślała nad czym czy po prostu opuścić to zacne towarzystwo, aby to mogli sobie pokazywać majtki bez endu. Z drugiej strony miała też nadzieje, że nie dojdzie do tego że Rekin pokaże dupala wszystkim zgromadzonym na festiwalu. Oczywiście nie wątpiła w to, iż mógłby to zrobić. Zapewne wtedy strzeliłaby facepalma i umarłaby ze śmiechu. No ale w sumie bez przesady nie róbmy wiochy. Z resztą ludzie i tak mieli już wystarczająco dużo atrakcji, bo akurat na scenę wparowały Tęczowe Jednorożce, którzy swoją drogą byli jednym z jej ulubionych zespołów oraz przyprowadzono kilka pegazów coby ludzie mogli sobie polatać. Mimo tego, że lubiła Tęczowych nie spieszyła się do tego aby podejść do sceny czy wciąć autograf, wystarczyło jej to, że po prostu mogła ich posłuchać na żywo. Wzruszyła ramionami na słowa Rasheeda i zapaliła następnego papierosa. Skąd nagle pojawiła się taka obojętność? Nie wiadomo. Jednakże kiedy to zapytano ją o to czy poszłaby z nimi do domu Sharkera w celu wypicia alkoholu nie miała nic przeciwko, na pytanie Scarlett odpowiedziała tylko - Mhm, spoko możemy iść. Uznając, że może po wypiciu czegoś mocniejszego poprawi jej się humor. Tymczasem wsłuchując się w muzykę tradycyjnie zamyśliła się, chwilowo tracąc kontakt z otaczającym ją światem.
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Nie miał najmniejszych problemów z wyczuciem w jej głosie kpiny. On i Scarlett? To brzmiało dziwnie nawet na papierze, gdzie się nie mówiło tego głośno, ale no cóż, widzicie, że tak to bywa czasem. Może mogliby kiedyś stanowić całkiem udaną parę, gdyby nie to, że pomiędzy nimi nigdy nie było nic więcej poza przyjaźnią, a bez znaczenia było to iloma podtekstami się zasypywali. Zresztą Sharker nigdy nie był aż tak szalony, żeby myśleć w o SMS w kategorii drugiej połówki, czy nawet obiektu seksualnej fascynacji. Zabawne jest to, że od takich rzeczy raczej miał Mandy, którą ostatnim razem przywitał dość gościnnie, aczkolwiek nie można było powiedzieć czy taki stan rzeczy się utrzyma, bo i nawet do Sharkera dobiegły pogłoski, że jedna z Saundersek obraca się w towarzystwie jakiegoś Gryfona, a on przecież nie wcina się na trzeciego. No dobra, czasem się wcina, ale na pewno nie w takich chwilach. Westchnął więc jedynie, uśmiechając się do niej krzywo, najwyraźniej stwierdzając, że nagle ten żart przestał już być zabawny. Zresztą czy temat, w którym schodzi się na dzieci kiedykolwiek mógł być śmieszny? Nie wnikajmy. - Co ty nie powiesz - zadrwił - Jak do tego doszłaś? Wywrócił krótko oczami, ale zaraz uśmiechnął się znowu drwiąco. - Ach, ja miałbym bardziej o Ciebie dbać? Widzisz, ciężko się o kogoś dba jak ucieka nagle bez ostrzeżenia - wyrzucił jej znowu, krzyżując ramiona na piersi, ale definitywnie ucinając temat. Nie było co jej tego wypominać… no dobra, a przynajmniej nie ciągle. Raz na jakiś czas będzie okej! - Pewnie, że Ci pokaże, może na tej imprezie u mnie, co? Julkę zaparkuje się w kuchni żeby się nie nudziła, a my sobie będziemy pokazywać pod prysznicem, co? - ciężko było po nim powiedzieć czy mówił to poważnie czy raczej w żartach, bo jego mina zdradzała jedynie rozbawienie, a to zwykle ani odrobinę nie mówiło o jego prawdziwych zamiarach. Skoro jednak obie zgodziły się na imprezkę to spoko. - Napiszę do was jak będę miał uzupełnione zapasy to się spotkamy - poinformował je jeszcze, zanim tak na dobrą sprawę rozpoczęło się zamieszanie z zespołem, bo potem… oj, potem już zniknął. O ile nigdy nie słuchał Tęczowych Jednorożców, tak dobrze wiedział, że Julia jest ich fanką, a sama jakoś niezbyt kwapiła się do wpychania się pod scenę. Grali nieźle, jednakże to nie była ulubiona muzyka Sharkera, a więc w ramach zasłużenia sobie na dobrą (kostkową) karmę, poszedł do nich po występie, znajdując w kieszeni bluzy jakąś karteczkę, na której zespół złożył mu autograf. Wsunął ją ponownie w kieszeń, chcąc zrobić Julce niespodziankę po festiwalu i wręczyć ją jej, żeby miała pamiątkę. Potem za to postanowił wybrać się na przelot na pegazie. Sam nie wiedział czemu się na to zdecydował, skoro tak na dobrą sprawę nie polubił nigdy latających koni, już zwłaszcza po tym jak jeden z tych lodowych zrzucił go z siebie dość boleśnie. Niemniej jednak teraz podszedł do Aetonana, który wydawał się być jednym z tych przyjaźniej nastawionych. Nie zdołał jednak go dosiąść, bo został kilkukrotnie obwąchany w poszukiwaniu jedzenia, aby ostatecznie zapłacić dwadzieścia galeonów. W sumie czemu miałby nie spróbować, a nuż zmieni zdanie o magicznych stworzeniach? Dosiadł zwierzęcia i wraz z instruktorem przeleciał się nad Hogsmeade i Hogwartem, mogąc podziwiać naprawdę wspaniałe widoki. Pomyślałby kto, że takie superkowe wrażenia można zdobyć nie tylko na miotle! Kiedy wreszcie jego stopy dotknęły ziemi, był nieco zdezorientowany nagłą zmianą stabilności, aczkolwiek szczęśliwy. Hej, było całkiem spoko!
6 - więc autograf na kartce 3 - i zapłata za przelot.
Farai zaś się cieszyła, że ta opowieść przypadła do gustu Leah. Pomyślała sobie nawet przez chwilę, iż mogłaby ją zabrać kiedyś do RPA, czemu nie. Ale to może wtedy, kiedy Plaasmoorde się trochę wyciszy, o ile nie zniweluje. Bo teraz jednak strach tam jechać mając białą skórę. Chociaż... mogłyby ją opalić za pomocą różdżki, eliskirem zmienić kolor włosów, na kolor oczu też jest pewnie jakaś metoda... no, ale to takie luźne dywagacje krążące po jej głowie. Nie zamierzała na razie dzielić się tym z Aristow, może kiedy indziej. Tymczasem zaś skupiła się na słowach przyjaciółki, aby niczego nie przegapić przypadkiem. - O, to widzę, że trafiłyśmy na tą samą potrawę. A co do występu, to spoko, może być prywatny - powiedziała pokrzepiająco, by potem zamyślić się na chwilę nad słowami puchonki. Czy tęskniła? Może odrobinę. Ale jednak tu było lepiej niż tam, więc niespecjalnie chciałaby wrócić. - Wiesz... trochę. Ale nie za dużo - odparła zatem, uśmiechając się wymijająco. A gdy rozejrzała się dookoła, zobaczyła, że przyjechały nowe atrakcje. - Hej, widzisz? Tęczowe Jednorożce grają na scenie. Weźmiemy od nich autograf, a potem przejedziemy się na pegazach? Może być fajnie! - powiedziała z entuzjazmem, choć wiadomo, zwierzęta bywają kapryśne. Gwiazdy rocka także.
Potem poszły z Leah po autografy (6), a następnie latały na pegazach (3) i potem poszły sobie stąd.
z/t
Ostatnio zmieniony przez Farai Osei dnia Wto 6 Maj 2014 - 13:11, w całości zmieniany 1 raz
Levee po pierwszym dniu Festiwalu nie była zadowolona. Jednakże potem jej przeszło, więc poszła dnia następnego zobaczyć, czy nie mają przypadkiem jakichś innych atrakcji. Chodziła trochę bezwiednie po ulicy, oglądając te same stragany, kiedy zobaczyła poruszenie przy scenie. Stała chwilę, obserwując zdarzenie z daleka. Jednakże po usłyszeniu pierwszych nut była zadowolona, bowiem okazało się, że to Tęczowe Jednorożce. Szybkim krokiem poszła do amfiteatru, gdzie usiadła na jednym z wolnych miejsc. Z uśmiechem na twarzy obserwowała zespół, słuchając ich muzyki i podrygując trochę w miejscu. Cieszyła się z tej drobnej chwili, która nastała. Ostatnio uznała, że z tego musi być złożone życie. Z takich niepozornych momentów, które dają radość choć przez parę sekund. Cóż, zaczęła wariować. Z poczucia samotności, odrzucenia. Czuła się gorsza. Nienawidziła być gorsza. Miała być przecież najlepsza. Musiała się wspinać w górę. Wszelakie próby zepchnięcia jej na dół musiały kończyć się źle, bo była cholernie upartą osobą. Ale teraz było inaczej. Było jej przyjemnie lekko, dlatego po skończonym występie zaryzykowała i podeszła do zespołu, aby zdobyć autograf. Nie miała niestety nic pod ręką, dlatego pozwoliła zepsuć swoją koszulkę, którą miała na sobie. Jak dobrze, że była jasna! Dzięki temu nie powinna mieć problemu z odczytaniem tego. Oczywiście wdzięcznie podziękowała za złożony podpis, a potem postanowiła iść do domu. Co oczywiście także nie było prostym zadaniem, bowiem na drodze zauważyła pegazy. I możliwość przejażdżki nimi. Bez wahania podeszła do instruktora, lecz Aetonan, który przypadł jej w udziale, usilnie nie chciał lecieć, tylko szukał jedzenia. Dała mu więc odrobinę jagód z jemioły, które wzięła od jednej z dziewczyn, a wtedy stworzenie od razu ją polubiła. Uśmiechnęła się zarówno do niego, jak i mężczyzny, po czym oboje wzbili się w górę. Widok był niesamowity, tak samo jak poczucie wiatru we włosach. Była urzeczona tą wycieczką. Nie mniej i ona musiała się kiedyś skończyć, więc gdy ponownie stanęła na ziemi, naprawdę wyszła z Festiwalu. Do mieszkania.
Leah poczuła, że jej pytanie było niepotrzebne, ale gdy zobaczyła uśmiech Farai i usłyszała o jej propozycji wrócił jej humor. Taka okazja może się nie powtórzyć, więc czemu nie spróbować? - Genialny pomysł! Zobaczymy co z tego będzie- odpowiedziała i nie czekając, aż przyjaciółka zareaguje pobiegła w stronę gromadki licząc na jej zaradność i swoje szczęście, że nie zgubią się w tłumie. Niestety, po dużych przepychankach nie udało się Puchoncę osiągnąć upragnionego celu. Zdobycie autografu oznaczałoby zniszczenie garderoby, a aż tyle nie było to warte. Lekko zrezygnowana odeszła próbując oddnaleźć Farai co również do zadań prostych nie należało. Nie mogąc nigdzie jej dostrzec postanowiła szukać szczęścia wśród pegazów Malcolma. Pegaz do którego się zbliżała obwąchiwał ją jakby miała zostać jego obiadem. Czy oni nie karmią tych stworzeń? Leah oddała stworzeniu rdest ptasi jaki wcześniej zyskała od Shane. Było jednak warto. Taka przejażdżka chyba do końca życia zostanie w jej pamięci. Chciałaby kiedyś nauczyć się tego i móc samemu tak szybować. Gdy jej nogi spotkały się ponownie z ziemią uświadomiła sobie, że zgubiła Farai. Jęknęła ciuchutko i zaczęła iść przed siebię z nadzieję, że uda się jej ją jeszcze znaleźć. Głupio jej było, że tak pędziła i zapomniała o niej.
Ojej, ta Myszeczka to taka drażliwa była na punkcie tych okularów! Bidusia, bowiem Thiago znał jej wszystkie żenujące sekreciki i słabe punkty, ciężko było więc z nim wytrzymać, ale przecież był miłym, grzecznym chłopcem, którego ciężko nie kochać, prawda? To ma sens przecież. W każdym razie machnął lekceważąco ręką na te jej obudzenie. Wolał słuchać Jarki i jej pomysłów na kostium. Uśmiechnął się i pokiwał z uznaniem głową na myśl o Kreciku, lecz nie miał pojęcia, co do tego miały pingwiny, peszek. Wzruszył więc ramionami, uznając, że nie ma się co szczypać. A zaraz potem podskoczył w miejscu, bo ta głupia dziewucha krzyczała mu do ucha. Momentalnie się skrzywił, zatykając uszy dłońmi i patrząc na siostrę jak na wariatkę. - Na Guenechena, widzę, że klimat Wielkiej Brytanii ci szkodzi - rzucił do niej, poruszając uszami, jak gdyby to miało mu zwrócić słuch. - Teraz nie będę nic słyszał przez ciebie. I za karę nie dam ci kuli, tylko od razu wyślę ją Malakiasowi - dodał na zakończenie, jakże dorośle wytykając jej język. Ale po chwili zapomniał już o całym zdarzeniu i uśmichał się do Czeszki, która wydawała mu się być teraz miliony razy fajniejszą osobą, niż tamta nosząca to samo nazwisko co on. - Ja skończyłem oba etapy jakoś po półtora dnia? Albo po dwóch? Jakoś tak. Ale siedziałem nad tym non stop. Musiałem najpierw znaleźć książkę o Atlantydzie, a potem rozrysować jej mapę z usytuowaniem wszystkich wojen czarodziejskich - wyjaśnił skwapliwie, po czym wysłuchał ich opowieści odnośnie Sfinksa. - Złamałaś nos? Ale jak to się stało? - spytał zaciekawiony i zdziwiony jednocześnie. Bo nie miał pojęcia, co ona miała tam robić, że aż tak musiała się poświęcać! Czasem dziękował niebiosom za to, że historia magii i starożytne runy są takie nudne, że nie da się przy nich zrobić sobie krzywdy. - Ale dobrze, że udało się wszystko doprowadzić do normalnego stanu - dodał jeszcze, zanim zaczął piorunować wzrokiem Cabrerę. Ona miała kiepską pamięć! - Ja też nie wiem, o co chodzi. Jakoś jak ci gotowałem w Hechiceros to nie narzekałaś - mruknął, bo wyjątkowo lubił i nawet umiał gotować, w związku z tym przytyki na tej płaszczyźnie były dla niego po prostu przykre! Nie zdążył jednak rozwinąć tej kwestii, bowiem musiał leźć za dwiema dziewczynami, które wypatrzyły Tęczowe Jednorożce. On sam zatem przydeptał spalonego peta butem, a potem gnał za nimi. Udało mu się dopchać do tej kolejki fanów, lecz autograf dostał tak samo jak Alva, na ręce. Dlatego zamyślił się na chwilę, rzeczywiście analizując, co by z tym zrobić, aby mieć go na papierze albo coś. - Spryskamy go czymś organicznym i przeniesiemy na papier - zadecydował. - Ale to w zamku - wyjaśnił swej siostrzyczce, a potem znów pognał z dziewczynami, tym razem na pegazy. Miał niesamowite szczęście, bowiem udało mu się trafić na Tesnala, który nie wybrzydzał, więc mógł spokojnie usiąść na jego grzbiecie. A potem? Potem uniósł się w powietrzu, a następnie zrobił się niewidzialny. SUPER. Mogli więc dzięki niemu i instruktorowi przelecieć się nawet nad Londynem! Było totalnie odlotowo, więc nic dziwnego, że Thiago był szalenie szczęśliwy, kiedy wylądował na ziemi.
Och, a ten dalej swoje! Nie dość, że jawnie sobie z niej kpi, to jeszcze wypomina jej to, że zaszalała i pobiegła za uczuciem poza Hogwart! To nic, że to wszystko okazało się okropną klapą, nie zamierzała się tym przejmować. Nie mniej Sharker mógłby być nieco milszy dla niej, ot co. Ciągle grymasił, nie chciał z nimi pić, wolał iść po autograf i polatać na pegazach. Spoko. Niestety, Saunders nie była zbyt empatycznym stworzeniem, dlatego na to wszystko wzruszyła ramionami, a potem zostawiła biedną Julkę i także wybrała się do Tęczowych Jednorożców po super podpisik. Na szczęście znalazła jakąś karteluszkę w kieszeni, a jakiemuś smarkaczowi gwizdnęła ołówek i w ten sposób stała się posiadaczem autografu całego zespołu. Przeczesała prowizorycznie włosy, rozglądając się dookoła i zastanawiając się nad tym, czy rzeczywiście ma ochotę podchodzić to tych zwierzątek. One nigdy jej nie lubiły, bez względu na to, czy chodziło o pegazy czy o coś zupełnie innego. W końcu jednak podeszła do jakiegoś jegomościa, flirtując z nim chwilę, jednak nie miała pojęcia, iż zacznie żałować swych decyzji. Bowiem padło na Graniana, który zbyt łatwo pozwolił się dosiąść. Jednak zanim zdecydowała się jednak zsiąść, ten już gnał w górę. A potem leciał tak szybko, że Scarlett kurczowo trzymała się siedzącego przed nią mężczyzny i zaciskała oczy, aby nie widzieć tego okropnego, rozmazującego się obrazu dookoła. Kiedy zaś stanęła wreszcie na ziemi, odbiegła kawałek od zwierząt, aby zwymiotować gdzieś w jakimś miłym, ustronnym miejscu! Miała już serdecznie dosyć i kiedy zabierała od instruktora toboły, które wcześniej zostawiła, ten dał jej gumy balonowe. Jedną z nich momentalnie wcisnęła do ust, ale nie miała już ochoty na nic. Dosłownie. Dlatego poszła w pizdu.
Nie sądziła, że będzie zadowolona z faktu, iż została. Nie mogła przypuszczać, że dane im będzie dosiąść pegaza. Jak tylko zobaczyła całe ich stado, dla gości festiwalu, podeszła do jednego z nich, nie okazując tego zewnętrznie, ale wewnętrznie aż się do tego rwąc. Zerknęła na instruktora, załatwiła formalności i… bingo. Mogła liczyć na swoją szansę. Jak dla niej nie miało żadnego znaczenia czy dosiądzie białego, różowego, czy turkusowego pegaza. Wszystkie były piękne, majestatyczne, wyrafinowane, a ten… taki biały. Śnieżnobiały. Idealny. Szkoda, że nie wypowiadała się tak o facetach. To wyjaśniało dlaczego w dalszym ciągu była sama. Spojrzała w ślepia zwierzęcia, spodziewając się szybkiego, rychłego lotu, a tu… wierzchowiec zarżał żałośnie, tupiąc kopytem, wyraźnie do tego nieprzekonany. Dopiero po jakimś czasie, patrzenia na nią z dystansu, podszedł z powolna, dając się najpierw niepewnie pogłaskać, a zaraz potem dosiąść. To był wspaniały lot. Nie tak, jak lot na miotle, ale porównując wszystkie środki unoszenia się w powietrzu, to było znacznie lepsze doświadczenie niż lot na magicznym dywanie, porównywalnie tak samo zapamiętywalne jak pierwszy lot na hipogryfie, ale na pewno dużo lepsze od drugiego. Nie skupiła się nawet na lokacji do której lecieli, chłonąc pozytywną energię z tego lotu. Niesamowity, pełen wrażeń wieczór, za sprawą jednego pegaza. Niespodziewany obrót spraw.
Spokojnie słuchał tego, co mówiła, uśmiechając się lekko. Dał się nawet zaciągnąć, aby podejść do zespołu. Kiedy Kat dawała opaskę do podpisania, on szukał po kieszeniach jakiejś kartki. Szczęśliwie udało mu się znaleźć jakiś zwitek, a ołówek pożyczył od jakiejś dziewczyny stojącej obok, do której także się uśmiechnął, tak na zachętę. Potem zgarnął wszystkie podpisy Tęczowych Jednorożców, więc ponownie wsadził karteluszkę do kieszeni. I generalnie tylko tyle zdążył zrobić, bowiem Russeau już ich ciągnęła w stronę pegazów. Kąciki jego ust drżały, uniesione do góry, jednak nie oponował, słysząc, jak bardzo chciała dosiąść końskiego grzbietu. Stał z nią, kiedy wybierała konia i kiedy odrywała się wraz z nim od podłoża, a wtedy i on podszedł do jednego z pegazów. Wybrał tego białego, był piękny. Chciał go pogłaskać, lecz ten zarzucał łbem tak, że było ciężko. Potem machał jeszcze swoimi skrzydłami, uniemożliwiając dosiąście go. W końcu jednak przyzwyczaił się do obecności Reyes'a, dlatego chłopak wsiadł na niego wraz z instruktorem i potem poszybowali w górę. Było super. Takie jakieś uczucie wolności pomieszane z radością i lekkością... to było podobne uczucie do lotu na miotle, choć jednak nieco inne, ale też wspaniałe. Szkoda, że lot trwał tak krótko. Od razu dostrzegł ślizgonkę, która dosłownie chwilę przed nim przyleciała. Pokiwał głową na jej ekscytację i w gruncie rzeczy cieszył się, że jej się podobało. - Tak, super. Mój lot choć był krótszy to też spoko. Jakie masz plany na dziś? - spytał, rozglądając się wokół. Niestety, nie dostrzegł niczego wartego uwagi, a szkoda!
No dobra. Więc festyn. Więc pierwsza, miał nadzieję okazja do libacji w nowym kraju. Pierwsza impreza z Hogwartem. Nie ukrywam, że nawet się na nią ucieszył, bo w końcu w ramach tej całej integracji międzyszkolnej to organizatorzy tegorocznego Sfinksa właśnie o jednej rzeczy zapomnieli. Konkretnie o alkoholu, który jak wiemy łączył ludzi. A zwłaszcza takich. W końcu w tym projekcie nie brali udziału ludzie z ulicy, ale jednostki względnie wybitne. Tym bardziej powinni już dawno polać wódkę, bo przecież byli wszyscy zbyt inteligentni, żeby się spijać do nieprzytomności i w ogóle. To takie straszne, wrzucać wszystkich do jednego worka. Szczęśliwie dziś była okazja, by naprawić ten błąd. By znaleźć ludzi z którymi można było co nieco wypić i się pobawić. Tylko był jeden warunek. To musiał być ktoś, kogo znał, bo przecież nie podejdzie do obcej osoby z pytaniem, co powie na łyka ognistej, bo akurat ma w plecaku no i nie ma z kim wypić, nie? No dajcież spokój, jeszcze trafi na tych całych prefektów i co będzie? Ja wam powiem – lipa będzie. Dlatego też Beniek włóczył się po całym tym festynie to w jedną, to w drugą. Co prawda, czasem spotykał znajome twarze, ale nie na tyle ciekawe, czy też mu znane, żeby z nimi wypić. No dajcież spokój. Aż tak nisko nie upadł, prawda? I WTEDY! WTEDY ZOBACZYŁ JAROSŁAWĘ! Czym prędzej ruszył w jej stronę, uśmiechnięty. – Czeeeść! – rzucił radośnie, przytulając ją na powitanie. – Co tam? Jak się bawisz? Jak szkoła, zadanie ze Sfinksa, tęsknisz za domem, zintegrowałaś się z Hogwartem, nie gubisz się na schodach, co powiesz na Ognistą? – typowy Benjamin. Wypyta o 124236547458 rzeczy, zanim przejdzie do sedna sprawy, a wszystko po to by zachować tak zwane „pozory normalności”. Cóż, jemu to wychodziło jak widać słabo. Bardzo słabo. No, ale spróbować zawsze można, prawda? – No więc, jak?
Ho, ho, ho, towarzystwo się już wykruszyło! Tak samo jak Festiwal Błogosławieństw dobiegł końca. Czas więc na rozdanie nagród!
Konkurs na najlepszy kostium
Mistrz gry długo nie mógł się zdecydować, kogo obdarować tymi trzema miejscami, więc ostatecznie wybrał parę kostiumów i ograniczył się do tematyki Festiwalu, Czterech Żywiołów i projektu Złoty Sfinks.
1 miejsce - Leah Aristow & Katniss Johnson 2 miejsce - Ingrid Westerberg, M.Alva Cabrera & Shenae D'Angelo 3 miejsce - Arienne Levittoux
Nagrody: 1 miejsce - 100 galeonów, fałszoskop, 2pkt do kuferka z dowolnej umiejętności 2 miejsce - 80 galeonów, syreni grzebień, 1pkt do kuferka z dowolnej umiejętności 3 miejsce - 60 galeonów, syrenia spinka, 1 pkt do kuferka z dowolnej umiejętności nagrody pocieszenia dla reszty - 40 galeonów, magiczne puzzle
Reszta uczestników festiwalu także otrzyma stosowne nagrody, zostaną one niebawem wpisane do kuferków.
Mistrz Gry gratuluje wszystkim, dziękuje też za współną zabawę!
Promocja "Festiwal Błogosławieństw za połowę ceny" zostaje niniejszym zakończona. Szkoda, że nikt nie wziął udziału!
z/t dla wszystkich, choć ci, którzy mają chęć jeszcze pisać to śmiało.
Angelus uśmiechnął się do Amelii by zaraz potem skinąć jej lekko głową. -Festiwal Błogosławieństw, ludzie przebierają się dla zasady. Patrz, wygrała niunia w ładnej sukience, naprawdę nie patrzą na to ile się ktoś namęczył przy stroju- powiedział po czym również dostrzegł zagrodę z pegazami, ale najpierw musiał załatwić coś innego. Był wściekły, że nie wygrał konkursu, w końcu tyle czasu przesiedział nad tym by sprawić by skrzydła naprawdę wyrastały z jego ciała, czy to się naprawdę nie liczyło? A wygrała jakaś niunia, która kupiła w magicznym sklepie sukienkę i nałożyła ją na swoje płaskie ciało. Wredne? W wykonaniu Angelusa może odrobinę. -Chodź najpierw po autografy- powiedział starając się zabrzmieć spokojnie. Musiał zacząć myśleć o czymś innym. Tam dał sobie złożyć podpis na czarnej koszulce, a że napis był magiczny, to zawsze będzie go widział kiedy tylko zechce. Zresztą jako artysta pewnie jeszcze nie raz spotka się z magicznymi zespołami. Później udali się do koni. Trzymał Amelię za rękę, a niech się dziewczę cieszy. Tam przypadł mu Tesnal, koń który potrafi znikać, tak więc ku jego zdziwieniu odbył sobie on wycieczkę do Londynu. Nie powie, było naprawdę ciekawie. Gdy wylądował to poczekał na Amelię i opuścili Festiwal bo chylił się ku końcowi.
Dziewczyna usłyszała, że jakiś mężczyzna przyprowadził na festiwal pegazy. Musiała je zobaczyć na własne oczy, ba, chciałaby się nawet na którymś z nich przelecieć. Z takim zamiarem podeszła do, jak się później dowiedziała, Malcolma. Zanim zdążyła obejrzeć wszystkie pegazy, już jakiś trącał jej dłoń. To było chyba nieco podejrzane, prawda? Właściciel pegaza pozwolił jej dosiąść Graniana i wraz z Katniss wyruszył na podniebną przejażdżkę. Kiedy tylko się wznieśli, dziewczyna stłumiła przekleństwo, bowiem zwierzę gnało jak opętane. Schwyciła się go kurczowo i próbowała podziwiać widoki. Było to jednak niemożliwe ze względu na zawrotną prędkość i łzy napływające jej do oczu od pędu. Na domiar złego, jej żołądek zaczął gwałtownie protestować przeciw takiemu traktowaniu. Nie mogła dać znać instruktorowi, że źle się czuje, bo gdyby ruszyła choć jednym mięśniem, spadłaby. Właśnie dlatego zamknęła oczy i z utęsknieniem czekała na powrót na ziemię. Kiedy ten oczekiwany przez Katniss moment nastąpił, zataczając się, poszła zwymiotować na uboczu. No cudnie. Na pocieszenie dostała od Malcolma jakieś gumy, które od razu wpakowała sobie do ust. Podziękowanie za przejażdżkę było czystą formalnością. Gdy to już zrobiła, udała się do zamku, bo impreza chyliła się ku końcowi. Nigdy więcej narwanych pegazów.
4 zt
Archibald Blythe
Wiek : 44
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Skomentował starania Iry uśmiechem, przyglądając się jak odcina Hopkom-Ukropkom wszystkie drogi ucieczki, bezwzględnie używając do tego kombinacji wszelkich sposobów, na jakie dało się przykryć miski, talerze i garnki. Dobrze, że nie próbowała używać zaklęć. Nad tym trzeba było jeszcze popracować. Arch wyciągnął lekko dłoń, żeby sprytnie pomóc z niesfornymi kosmykami, które wybrały sobie miejsce na policzkach. Po jej kiwnięciu głową założył pasmo włosów za jej ucho, żeby nie śmiały wracać do przodu. - Nie ma za co - odpowiedział na powitanie, po czym przeniósł wzrok na talerz z rosyjską potrawą. - Siergiej? Nie brzmi jak imię łowcy czarownic, zaryz... - ykuję. Nie zdążył dokończyć, najwyraźniej mówił zbyt długo, bo przerwała mu swoim dobitnym "smacznego" i już musiał zacząć przeżuwać. Posłał jej tylko niezbyt wdzięczne spojrzenie, bo nie lubił jak mu się przerywało w pół zdania. Musiał jednak przyznać, że smakowało lepiej niż Bouillabaisse. A do tego karmiła go tak pięknie, że nie było szans na pobrudzenie białej marynarki. Żyć, nie umierać! - No właśnie, nie mogłabyś - przyznał, co w jego języku skłaniało się lekko w stronę komplementu. - I nie zawiodłaś. Masz tam coś jeszcze? Jeszcze dwa i dopisuję rosyjską kuchnię do listy - stwierdził. Było już całkiem późno, więc jego marna ilość śniadania dawała się we znaki! - Swoją drogą, śniadanie po rosyjsku, obiad po węgiersku, zostaje jeszcze kolacja - dodał. - Chyba że teraz moja kolej - no bo wyobraźcie sobie Archa w kuchni. Kiedyś trzeba to zobaczyć i kto śmiałby zaprzeczać?
/zt? nie wiem jak zakończyć a chciałam odpisać, jak masz ochotę to dopisz coś jeszcze, a jak nie to zt XDD
„Krótkie króla władanie, wspaniałego zniżenie, zniżonego wzniesienie, gdy odmieni się pora.
Zyskał młodzian zaszczyty, iż nie w ciemię był bity. Dowcip jego obfity, Takoż pilność wyborna.”
Takie i inne piosenki można było usłyszeć, gdy weszło się na główną ulicę Hogsmeade. Zresztą nie tylko, ale także wygrywanie skocznych melodii przez dawne instrumenty, śmiechy ludzi i głośne rozmowy. Brzęk kufli oraz skwierczenie ogniska. Po bokach ulicy rozstawione były stoiska z różnymi, średniowiecznymi przedmiotami oraz uginające się stoły pełne jedzenia i napojów – darmowych. Ludzie poubierani byli w skromne, proste stroje, a gdzieniegdzie przechadzali się rycerze z prawdziwymi mieczami. Gdzieś w tłumie przechadzali się czterej założyciele Hogwartu – Godryk Gryffindor, Helga Hufflepuff, Rowena Ravenclaw i Salazar Slytherin. Gdzieniegdzie bawiły się dzieci, przechodząc między tłumem, jaki był zebrany na ulicy. A na jej końcu… ogniska, rożna i mnóstwo konkurencji. Z pewnością znajdziesz coś dla siebie!
Merliniadowe Menu
Spoiler:
Jeśli jesteś głodny, możesz spróbować specjałów na tutejszych stołach, na których można brać wszystko w dowolnych ilościach i kombinacjach – tak zwany szwedzki stół.
jedzenie: 1. pieczone prosię z jabłkiem 2. sarnina z kaszą w sosie ze skaczących muchomorów 3. głowa dzika ze samosterowalnymi śliwkami 4. udziec wieprzowy glazurowany sosem z czyrakobulwy 5. łabędź balsamowany dyptamem 6. galaretowata zupa z bażanta i korzennikiem lekarskim 7. pieczony leszcz nacierany szałwią lekarską 8. jajecznica z jaj przepiórczych, ze skaczącymi muchomorami i startym serem 9. zapiekanka z królika w cieście francuskim 10. jajka sadzone wprost z rozżarzonych węgli ze słodką bułką 11. pieczone marshmallows picie: a)dla pełnoletnich czarodziei! 1. ajerkoniak 2. czarny Quintin 3. dymiące piwo Simisona 4. grzane wino z korzeniami i koglem−moglem 5. grzany miód Bungbarrela 6. grzany miód z korzeniami 7. różowy druzgotek 8. rum porzeczkowy 9. rdestowy miód 10. tuică 11. wino z czarnego bzu 12. zezowaty Iwan 13. zielone rybie ale b) dla wszystkich 1. piwo kremowe 2. poncz bezalkoholowy 3. imbirowa mątwa 4. malinowy chruśniak 5. sen memortka 6. wiśniowy gryf 7. zielona i miętowa herbata 8. napój z jagód z jemioły 9. pobudzający napój z raptuśnika 10. sok z rdestu ptasiego – na trawienie! 11. napar z tykwobulwy 12. gazowany napój z wiggenu o piwnym posmaku
Średniowieczne Stoiska:
Spoiler:
1. magiczny łuk z kołczanem z samouzupełniającymi się strzałami – 150g; z tarczą 200g 2. pięć magicznych toporków z drewnianą tarczą – 150g 3. magiczny rożen – 100g 4. kółko do haftowania + pięć płócien – 30g 5. dwa florety – 80g 6. kostium z przyłbicą do szermierki – 60g 7. dudy, harfa, akordeon – 150g 8. lutnia, lira, cymbały – 100g 9. zbroja rycerska + kolczuga – 300g 10. strój średniowieczny – 50g 11. butelka wyżej wymienionych napoi – 5g 12. maskotka smoka – mała 15g; duża 25g 13. zabawkowy kwintoped – 15g 14. łajnobomba – 3g 15. zabawkowa mantykora – 15g 16. modelesmoków – 90g 17. powtarzalny wisielec – 20g 18. woreczek ze skóry wsiąkiewki – 40g 19. książka o średniowiecznej magii w oprawie ze smoczej skóry – 60g 20. rękawice ze smoczej skóry – 30g 21. kostka poltergeista – 15g 22. kryształowa kula – 40g 23. magiczny flet – 150g
Zabawa z Kamieniami UWAGA! Na czas Merliniad, czterej założyciele są dla was jak Mistrz Gry! Musicie czytać, czy przypadkiem do was nie podeszli i stosować się do ich postów!
Zabawa polega na tym, że czterej założyciele przekazują swój kamień jednej osobie. Potem ta osoba przekazuje go kolejnej, tamta kolejnej itd. Oczywiście to magiczne, tajemnicze kamienie, dlatego trzeba je dawać drugiej osobie tak, aby nikt inny się nie zorientował, że go w ogóle macie. Możecie podejść do danej osoby i wcisnąć jej go w ręce lub podrzucić do kieszeni. Kamień można przekazać obojętnie jakiej osobie, nawet założycielom, ale prosimy, aby nie robić tego zbyt często. Mechanika: Gdy dostaniesz kamień, musisz rzucić kostką: 1 – masz pecha. Nauczyciel zauważył, że przekazujesz komuś kamień. Twojemu domu odejmuje 10 punktów, a ty masz szlaban. Jeżeli jesteś osobą dorosłą – po prostu gubisz kamień i nie możesz go znaleźć. 2,3,6 – bez problemu przekazujesz osobie kamień. 4,5 – kamień wybucha, a ty do końca Merliniad masz skórę koloru żółtego/czerwonego/niebieskiego/zielonego – w zależności od tego, który kamień akurat trzymałeś.
Gramy do momentu, kiedy w obiegu zostanie tylko jeden kamień. Dom, do którego kamień należy, otrzymuje 20 punktów, a osoba, która w tym czasie ten kamień trzymała, otrzymuje 2 punkty do kuferka do dowolnej statystyki i sam kamień, którego właściwości pozna przy ogłoszeniu wyników. W przypadku, gdy pod koniec Merliniad zostanie więcej niż jeden kamień, Mistrz Gry rozstrzyga, który kamień (i osoba) wygrywa.
W poście należy skorzystać z następującego kodu:
Kod:
<zg>Kamien, ktory przekazuje:</zg> WPISZ NAZWĘ <zg>Komu przekazuje:</zg> [b][color=red]WPISZ IMIĘ I NAZWISKO lub „-„, gdy wylosowałeś 1, 4 lub 5[/color][/b] <zg>Wylosowana kostka:</zg> WPISZ LICZBĘ
KONKURSY KONKURSY – konkurs wygrywa osoba z największą ilością oczek na kostkach. Nagrodą są punkty do kuferka i galeony. Plus może coś więcej? Mistrz Gry wystosuje osobny post z wynikami. W razie czego zarządzi dogrywkę między graczami. Pamiętaj – aby wynik konkursu był ważny, na końcu posta musisz zamieścić kod z wylosowanymi kostkami, osobny do każdego konkursu – inaczej Mistrz Gry cię zdyskwalifikuje! Konkurs I:
KONKURS STRZELANIA Z ŁUKU Salazara Slytherina Każdy może postrzelać z łuku, do naszych magicznych tarcz! Mienią się one wszystkimi kolorami tęczy, a strzały są niesamowicie szybkie i w zależności od przeznaczenia mają inne właściwości. Te czasem… odbijają się od tarczy i wracają do właściciela robiąc przy tym trochę zamieszania!
Rzucasz trzema kostkami. Dwie pierwsze kostki sumujesz – jest to liczba trafień w sam środek tarczy. Im więcej, tym lepiej. Trzecia mówi o tym, co ci się przytrafiło: 1,2 – żadna strzała nie wraca do ciebie, ale za to strasznie głośno piszczy. Musisz rzucić zaklęcie uciszające, inaczej ty i reszta ludzi w pobliżu ogłuchniecie! 3,4 – ostatnia strzała do ciebie wróciła i oprócz bólu poczułeś, że… zakochujesz się w pewnej osobie. Mistrz Gry zedytuje twojego posta i wybierze tę osobę. 5,6 – ostatnia strzała do ciebie wróciła i oprócz bólu sprawiła, że cuchniesz odorosokiem. Poproś kogoś, aby rzucił na ciebie chłoszczyść lub śmierdź sobie do końca Merliniad.
Kod:
<zg>Konkurencja:</zg> Strzelanie z łuku <zg>Wylosowane kostki:</zg>TU WPISZ
Konkurs II:
KONKURS RZUCANIA TOPORAMI Godryka Gryffindora Chcesz sprawdzić swoją siłę? Nic prostszego. Wystarczy, że sięgniesz po magiczne toporki, którymi musisz wstrzelić się w środek drewnianej tarczy. Musisz być jednak przygotowany na kaprysy swojej broni, którą ciężko utrzymać w ręku, bowiem sama chce latać!
Rzucasz trzema kostkami. Dwie pierwsze kostki sumujesz – jest to liczba trafień w sam środek tarczy. Im więcej, tym lepiej. Trzecia mówi o tym, co ci się przytrafiło: 1,2 – ostatni toporek wyrywa ci się z rąk i omal nie trafiasz w pewną osobę. Mistrz Gry zedytuje twojego posta i wybierze tę osobę. 3,4 – na szczęście żaden toporek nie wyślizgnął ci się z rąk, jednakże stało się z nim coś dziwniejszego – zamienił się w lwa, który nie sprawia wrażenia przyjaznego. Musisz szybko rzucić zaklęcie! 5,6 – ostatni toporek nie wyślizguje ci się z rąk, ponieważ… mocno go trzymasz. W rezultacie ten przeciąga cię kilka metrów po ziemi, a potem uderzasz głową w tarczę. Czy jest na sali uzdrowiciel?
KONKURS JEDZENIA Helgi Hufflepuff Obyś miał pojemny żołądek. Konkurs jedzenia to nie przelewki. Trzeba koniecznie mieć spust i dobry czas. Co dziś będziecie jeść? Placki dyniowe! Obyś nie był uczulony na dynię!
Rzucasz trzema kostkami. Dwie pierwsze kostki sumujesz – jest to liczba zjedzonych placków dyniowych. Im więcej, tym lepiej. Trzecia mówi o tym, co ci się przytrafiło: 1,2 – ojej, zdecydowanie przesadziłeś z tym jedzeniem. Zaraz po konkursie musisz odejść w krzaczki i zwrócić zawartość żołądka. Przykro. 3,4 – jesteś ociężały i ciągle ci się odbija. Twój żołądek ma z tobą ciężko. Może chlapnij sobie trochę alkoholu? Pomaga podobno w trawieniu. 5,6 – całkiem nieźle zniosłeś tę ucztę. Jakim cudem nie jesteś opasły niczym Gruby Mnich?
KONKURS POŁAWIANIA JABŁEK Roweny Ravenclaw To wcale nie wygląda tak prosto, jak się wydaje. Musisz uklęknąć przez tą wielką michą pełną jabłek i wyłowić je za pomocą zębów, z rękami za plecami. Musisz wykazać się nie tylko szybkością, ale także precyzją i sprytem! Nie wspominając o tym, że woda jest zaczarowana. Czy podołasz zadaniu?
Rzucasz trzema kostkami. Dwie pierwsze kostki sumujesz – jest to liczba wyłowionych jabłek. Im więcej, tym lepiej. Trzecia mówi o tym, co ci się przytrafiło: 1,2 – unosisz głowę po raz ostatni znad wody. Szybko okazuje się, że masz całą twarz pomalowaną na niebiesko. Musisz tak wytrzymać do końca Merliniad. 3,4 – unosisz głowę po raz ostatni znad wody. Szybko okazuje się, że masz twoja twarz zaorana jest zmarszczkami. Wyglądasz niczym leciwy staruszek. Musisz tak wytrzymać do końca Merliniad. 5,6 – unosisz głowę po raz ostatni znad wody. Szybko okazuje się, że pod nosem urosły ci całkiem pokaźne wąsy. Musisz tak wytrzymać do końca Merliniad.
KURS MAGICZNEJ SZERMIERKI Jeżeli pragniesz spędzić Merliniady nie tylko na leniuchowaniu i zabawie, ale także na nauce, to świetnie trafiłeś. Magiczni rycerze kręcący się po wiosce z chęcią nauczą was umiejętności pojedynkowania się – w tym przypadku szermierki. Dzięki temu będziesz mógł z godnością walczyć o damę swego serca, albo popisać się przed jej koleżankami. Nieważne są twoje pobudki – ważne, abyś włożył w naukę swój zapał! Potrzebujesz do tego jedynie różdżki.
KURS ETAP I:
Zakładanie kostiumu i przyłbicy. Rzucasz kostką:
1,2 – chyba dali ci za ciasny kostium, bo wciskasz się w niego od dobrych kilku minut. A może za dużo zjadłeś na stoisku z jedzeniem, przyznaj się? W każdym razie po wielu manewrach wreszcie udaje ci się wbić w ten cholerny kostium, ale czujesz się trochę skrępowany. Po co w ogóle musiałeś się przebrać? 3,4 – nie masz większych problemów z przywdzianiem kostiumu. Leży na tobie jak ulał, a ty jesteś gotowy do walki! Przeciwnicy – strzeżcie się! 5,6 – to jakieś żarty, prawda? Próbujesz się przebrać w swój kostium, który nie dość, że jest trochę za luźny, to jeszcze jakoś nieładnie pachnie… czy on leżał w krowim łajnie? – przechodzi ci to przez myśl, ale dla własnego bezpieczeństwa wolisz nie wiedzieć.
ETAP II:
Rzucanie zaklęcia na floret. Kostka:
1,4,6 – unosisz różdżkę i wypowiadasz zaklęcie, dokładnie tak, jak mówił ci to ten rycerz. Ale nic się nie dzieje, floret ani drgnie. Trochę słabo, bo to ma być magiczna szermierka, a nie mugolska. Może jednak źle to wypowiadasz? A może niewłaściwie skręcasz nadgarstek? Cokolwiek to jest, musisz nad tym popracować. Możesz poprosić instruktora o pomoc, rzucasz wtedy ponownie kostką – parzysta: udało ci się z drobną pomocą rzucić zaklęcie; nieparzysta: niestety, ale pomimo wskazówek, coś idzie nie tak. Możesz się poddać, albo rzucać kostką do momentu, aż wypadnie liczba parzysta – musisz napisać w poście wszystkie wylosowane kostki i uwzględnić w poście wszystkie swoje próby. Na zachętę dostajesz 1 punkt do kuferka z zaklęć. 2,3,5 – rzucanie zaklęć? Bułka z masłem. Stonowany ruch ręką, dobry akcent i na twoich oczach floret unosi się w górę, gotowy do pojedynku. Dostajesz 2 punkty do kuferka z zaklęć.
Adnotacja: za każde 15 punktów w kuferku z zaklęć przysługuje ci przerzut kostki – nie liczy się to wtedy jako fabularna ponowienie podjęcia próby na wypowiedzenie zaklęcia. Liczy się najlepszy rzut.
ETAP III:
Walka. Kostka:
1,2 – machasz różdżką, a floret porusza się w powietrzu dokładnie tak samo, jak twoja różdżka. To dobry znak. Próbujesz chwilę, a potem musisz stoczyć pojedynek z instruktorem. Oczywistym jest, że przegrywasz, bo nie masz tyle doświadczenia to co on, ale jedno jest pewne – świetnie sobie poradziłeś. Otrzymujesz umiejętność – podstawy magicznej szermierki. 3,4 – coś poszło nie tak. Machasz różdżką, a floret zachowuje się jak szalony albo pijany – lewituje w powietrzu zdecydowanie bardziej zamaszyście niż ty machasz różdżką. W rezultacie dźgnąłeś kogoś tym nieszczęsnym floretem (możesz wybrać sobie osobę), a wtedy instruktor kazał ci przerwać kurs. Jeszcze zrobisz komuś krzywdę! 5,6 – świetnie. Floret unosi się w powietrzu, ale ani drgnie, choć machasz zawzięcie różdżką. Próbujesz nim potrząsnąć, ale ewidentnie się zaklinował. Instruktor radzi ci, abyś użył zaklęcia Bolate Acendelai – rzucasz kostką: parzysta – zaklęcie udane, floret odblokowuje się; nieparzysta – zaklęcie się nie udaje, musisz ponownie rzucić kostką – ilość rzutów oznacza tyle prób udanego rzucenia zaklęcia. UWAGA! Jeżeli masz 20 punktów i więcej w kuferku z zaklęć, możesz założyć, że zaklęcie od razu ci wychodzi, a floret odblokowuje się. Gdy floret zostaje odblokowany, staczasz z instruktorem pojedynek, który co prawda przegrywasz, ale poszło ci naprawdę nieźle. Otrzymujesz umiejętność – podstawy magicznej szermierki.
Mało ci? Możesz wyzwać dowolną osobę na pojedynek! Wtedy ty i twój przeciwnik rzucacie jedną kostką. Liczba oczek na kostce informuje ile razy trafiłeś drugą osobę – największa liczba wygrywa.
KURS MAGICZNEGO HAFTOWANIA Jeśli masz ochotę nauczyć się czegoś nowego i w dodatku… niespotykanego, to chyba musisz zajrzeć do tej przemiłej starszej pani, która tak żwawo haftuje za pomocą różdżki. Wygląda to dosyć łatwo, ale pamiętaj – liczy się przede wszystkim wprawa w machaniu nadgarstkiem. Chcesz spróbować? Śmiało! KURS ETAP I:
Opanowanie nitki. Kostka: 1,2,4 – rzucasz zaklęcie, ale nitka ani drgnie. To niedobrze, jak chcesz coś wyhaftować, skoro nie masz nici? Machasz różdżką, powtarzając raz po raz formułę zaklęcia, lecz na próżno. Zastanów się nad ruchem swojego nadgarstka – to najważniejszy element przy tego typu zaklęciu. Możesz poprosić instruktorkę o pomoc, rzucasz wtedy ponownie kostką – parzysta: udało ci się z drobną pomocą rzucić zaklęcie; nieparzysta: niestety, ale pomimo wskazówek, coś idzie nie tak. Możesz się poddać, albo rzucać kostką do momentu, aż wypadnie liczba parzysta – musisz napisać w poście wszystkie wylosowane kostki i uwzględnić w poście wszystkie swoje próby. Na zachętę dostajesz 1 punkt do kuferka z zaklęć. 3,5,6 – świetnie, idealnie powtarzasz formułę zaklęcia, a także ruch nadgarstkiem, jakie podpatrzyłeś u instruktorki. Nitka rusza się wraz z twoją różdżką. Dostajesz 2 punkty do kuferka z zaklęć.
Uwaga! Za każde 10 punktów w kuferku z zaklęć możesz powtórzyć rzut kostką. Liczy się najlepszy rzut.
Motyw haftowania. Rzuć jedną kostką, by wybrać swój motyw:
1 – kwitnący aloes uzbrojony 2 – herb Wielkiej Brytanii 3 – herb Hogwartu 4 – znak twojego domu 5 – skaczący kuguchar 6 – Wierzba Bijąca
ETAP II:
Haft. Kostka:
1,2 – cóż, chyba nie najlepiej. Próbowałeś robić dokładnie to samo co instruktorka, ale niezbyt opanowałeś machanie nadgarstkiem. Nitka parę razy ci się zaplątała, parę razy urwała i musiałeś zaczynać od nowa. Żmudna to praca. W rezultacie wyszło ci na płótnie coś, co jedynie przypomina wybrany motyw, ale nikomu się to nie podoba – na pocieszenie dostajesz 1 kuferkowy punkt do zdolności artystycznych. 3,4 – nie jest źle. Łapiesz podstawy, ale machanie różdżką na dłuższą metę sprawia ci trudność. Doświadczyłeś efektu zaplątanej nitki, ale zawsze sobie jakoś radziłeś. Twoje dzieło jest całkiem zbliżone do oryginalnego, brawo! Dostajesz 2 punkty kuferkowe do zdolności artystycznych i umiejętność podstaw haftowania. 5,6 – świetnie! Wygląda na to, że szybko łapiesz na czym to całe haftowanie polega. Machasz szybko różdżką, a nitka zdaje się być ci całkowicie posłuszna. W rezultacie powstaje naprawdę ładny haft – może nie tak ładny, jak pani instruktorki, ale możesz być z siebie dumny. Dostajesz 3 punkty kuferkowe do zdolności artystycznych i umiejętność podstaw haftowania.
Wasze dzieła możecie zabrać ze sobą i powiesić nad łóżkiem, czy podarować osobie – jak wolicie!
KURS ŚREDNIOWIECZNYCH INSTRUMENTÓW Pewna piękna pani, wyglądająca niemalże jak Morgana, chętnie wyjaśni ci jak działa średniowieczny instrument. Musisz tylko uzbroić się w cierpliwość. Dobrze by było, abyś miał także słuch i potrafił czytać nuty – to bardzo przydatne rzeczy, jeżeli chodzi o muzykę. KURS
Średniowieczne instrumenty. Kostka: Rzucasz dwiema kostkami. Za każde 10 punktów kuferkowych ze zdolności artystycznych możesz ponownie rzucić drugą kostką. Liczy się najlepszy rzut. Pierwsza, to wybór instrumentu: 1 - Dudy 2 - Harfa 3 - Akordeon 4 - Lutnia 5 - Lira 6 - Cymbały
Druga, czyli jak ci poszło: 1,2 – cóż, chyba nie najlepiej. Próbowałeś robić dokładnie to samo co instruktorka, ale dźwięki wydawane przez twój instrument brzmiały zupełnie inaczej. Zapewne sądzisz, że dostałeś wybrakowany egzemplarz. Jednakże miła pani pociesza cię, że początki zawsze są trudne – na pocieszenie dostajesz 1 kuferkowy punkt do zdolności artystycznych. 3,4 – nie jest źle. Łapiesz podstawy, ale trudniejsze utwory wciąż sprawiają ci trudność. Nie przejmuj się jednak, to dopiero początki. Instruktorka jednak mówi, że masz do tego dryg. Może powinieneś poważnie pomyśleć o karierze muzyka? Dostajesz 2 punkty kuferkowe do zdolności artystycznych oraz umiejętność podstaw gry na danym instrumencie średniowiecznym. 5,6 – świetnie! Wygląda na to, że szybko łapiesz na czym te średniowieczne instrumenty polegają. Grasz zarówno proste utwory jak i te bardziej skomplikowane. Wiadomo, popełniasz błędy, ale mało znaczące. Instruktorka jest pod wrażeniem. Dostajesz 3 punkty kuferkowe do zdolności artystycznych oraz umiejętność podstaw gry na danym instrumencie średniowiecznym.
WYŚCIGI NA PEGAZACH - Callisto Marquett - Storm E. Xander
Jesteście na specjalnym torze, który służy do wyścigów, nie tylko pegazów. Wsiadajcie na swoje rumaki i biegnijcie po zwycięstwo! Kostkami rzucacie na zmianę, najpierw Callisto, potem Storm. Ta osoba, która będzie mieć najniższy czas – wygrywa. Możecie napisać wszystko w jednym poście (musicie się wtedy ugadać) albo w kilku. Pod każdym postem wypisujecie wylosowane kostki. Wyniki i nagrody wystosuje w osobnym poście Mistrz Gry. Uwaga! Zaczynacie rzucać kostkami w momencie, kiedy Mistrz Gry wystosuje do was pw z informacją o rozpoczęciu wyścigu – ponieważ przedtem musi się odbyć obstawianie wyniku!
Wyścigi na pegazach!
Etap I – wybór pegaza. Kostka:
1,2,3,4,5 – twój pegaz to Aetonan 6 – masz niebywałe szczęście! Twój pegaz to Granian – od każdego wyniku odejmujesz sobie 3 sekundy.
Etap II – wsiadanie na pegaza. Kostka:
1,2 – pegaz początkowo trochę się wierci, ale ostatecznie wsiadasz na niego bez problemu i ruszasz przed siebie! Nie dodajesz, ani nie odejmujesz sobie sekund. 3,4 – pegaz najwyraźniej jest spłoszony twoją obecnością i przez pewien czas nie możesz go dosiąść. W końcu znajdujesz jakiś sposób, aby go przebłagać, jednak startujesz z opóźnieniem. Dolicz sobie do czasu 5 sekund. 5,6 – nie chcesz się bawić w jakieś podchody – od razu podchodzisz do pegaza ze smakołykiem, a kiedy ten jest nim zajęty, wsiadasz na niego i startujesz przed innymi. Odejmij sobie 2 sekundy.
Etap III – wyścig. Kostka:
1,2 – jedziesz na złamanie karku, a pegaz bez problemów pokonuje pierwszą przeszkodę – płotek. Dolicz sobie do czasu 5 sekund. 3,4 – jedziesz na pegazie dosyć szybko, jednak widzisz, że wcale nie tak szybko, jakbyś mógł. Musisz przyspieszyć, jeśli chcesz wygrać! Dolicz sobie do czasu 10 sekund. 5,6 – jedziesz na pegazie, lecz ten tuż przed płotem zwalnia, aż zupełnie staje. Próbujesz go pogonić, lecz nie chce przeskoczyć przez płotek. W końcu decydujesz się zawrócić i spróbować ponownie – w końcu ci się to udaje. Dolicz sobie 20 sekund.
Etap IV – wyścig. Kostka:
1,2 – kolejna przeszkoda wcale nie wygląda już tak dobrze. Musisz przeskoczyć żywopłot. Wystająca gałązka zraniła pegaza, który odrobinę zwolnił. Dolicz sobie do czasu 10 sekund. 3,4 – jedziesz na pegazie szybko, jednak ten w pewnym momencie się potyka o przeszkodę. Zaraz na szczęście udaje mu się wstać, ale ty jesteś poobijany. Niestety, straciłeś sporo czasu. Dolicz sobie do czasu 20 sekund. 5,6 – świetnie, bez problemu pokonałeś przeszkodę, a w dodatku jedziesz bardzo szybko. Dolicz sobie 5 sekund.
Etap V – wyścig. Kostka:
1,2 – dramat. Pegaz miał przeskoczyć przez wodę, lecz zamiast tego, wpadł do niej. Wygrzebał się, ale ty straciłeś całkiem sporo czasu. Dolicz sobie do czasu 20 sekund. 3,4 – świetnie. Twój pegaz z gracją przeskakuje przeszkodę w postaci wody. Pędzisz jak szalony dalej. Dolicz sobie do czasu 5 sekund. 5,6 – Jechałeś szybko, ale nagle niepewny pegaz zwolnił tuż przed wodą. Przeskakuje przez przeszkodę, jednak znacznie wolniej niż by mógł. Dolicz sobie 10 sekund.
Etap VI – wyścig. Kostka:
1,2 – przed tobą ostry zakręt. Prawidłowo zwalniasz tuż przed nim, a kiedy z niego wychodzisz, przyspieszasz. Dolicz sobie do czasu 5 sekund. 3,4 – przed tobą ostry zakręt. Przezornie zwalniasz, lecz potem za późno przyspieszasz i kosztuje cię to kilka dodatkowych sekund straty. Dolicz sobie do czasu 10 sekund. 5,6 – przed tobą ostry zakręt. Chcesz go pokonać szybko, dlatego nie zwalniasz – ty i twój pegaz wypadacie z toru. Zanim na niego wrócicie, mijają cenne sekundy. Dolicz sobie 20 sekund.
Etap VII – wyścig. Kostka:
1,2 – została ostatnia przeszkoda, pojedynczy szlaban. Zaczynasz trochę odpuszczać, sądząc, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki. Gubisz cenne sekundy. Dolicz sobie do czasu 10 sekund. 3,4 – ostatnia przeszkoda. Twoja pewność siebie i jej pozorna prostota zmyliły cię. Nie kontrolujesz pegaza, który nagle mija przeszkodę bokiem. Doskonale wiesz, że musi ją przeskoczyć, abyś nie został zdyskwalifikowany. Dlatego go zawracasz, a on wreszcie przeskakuje przez szlaban. Jednak zajmuje wam to sporo czasu. Dolicz sobie do czasu 20 sekund. 5,6 – mimo, iż widzisz przed sobą ostatnią przeszkodę, nie tracisz czujności. Dzięki tobie pegaz bezbłędnie przeskakuje przez szlaban, a ty mkniesz dalej. Dolicz sobie 5 sekund.
Etap VIII – wyścig. Kostka:
1,2 – ostatnia prosta. Już czujesz smak zwycięstwa. Ale wtedy na drogę wychodzi mały, ujadający psidwak, który płoszy pegaza. W końcu udaje ci się go popędzić, ale tracisz trochę czasu. Dolicz sobie do czasu 20 sekund. 3,4 – ostatnia prosta. Jesteś zdeterminowany na zwycięstwo. Popędzasz pegaza i rzeczywiście mkniesz bardzo szybko! Dolicz sobie do czasu 5 sekund. 5,6 – ostatnia prosta. Z jednej strony chcesz wygrać, z drugiej widzisz, że twój pegaz ledwo dyszy – chyba się już porządnie zmęczył. Próbujesz go jednak pogonić, ale nic z tego. Pegaz odrobinę zwalnia. Dolicz sobie 10 sekund.