Leśny amfiteatr, niesamowicie klimatyczny i przyjemny. Akustyka tego miejsca zachwyci nawet największego sceptyka, a wydarzenia rozgrywające się na scenie są doskonale widoczne z każdego miejsca na widowni. Cóż tu więcej mówić, ten amfiteatr jest idealny na wszelakie wystąpienia!
Święto Kolorowych Lampionów:
Święto Kolorowych
Lampionów
Święto to ma swój początek w 1798 roku, kiedy to na stanowisko Ministra Magii została wybrana pierwsza kobieta w dziejach, Artemizja Lufkin. Dało to wszystkim czarownicom nadzieję na to, że mają szansę być partnerkami, a nie służącymi mężczyzn, a ponadto że wszystkie ich marzenia mogą się wtedy spełnić. Tradycją tego dnia jest wypuszczanie przez kobiety własnoręcznie pomalowanych lampionów, które mają symbolizować posłanie ich pragnień do nieba, by tam mogły trwać do momentu spełnienia.
• Święto skierowane jest przede wszystkim dla kobiet. Mężczyźni mogą wziąć udział jeżeli podlinkują zaproszenie od jakiejś z Pań. • W evencie może wziąć udział każdy kto ukończył 13 lat.
Wykonanie Lampionów
Wykonać lampion mogą tylko kobiety. Do dyspozycji są wszelkie formy plastyczne: magiczne kredki, farby, papiery kolorowe i przede wszystkim MAGIA! Dajcie ponieść się swojej kreatywności i poślijcie swoje pragnienia prosto do nieba!
Wykonanie lampionu:
Aby zobaczyć, jak pięknie idzie wam praca rzućcie 1xk100. Jeśli masz powyżej 15pkt z DA w kuferku, przysługuje Ci +10pkt do wykonania lampionu. :
<30 Jest tragicznie! Lampion jest cały podziurawiony, pomazany i pomarszczony jakby dorwał się do niego niemowlak. Zdecydowanie nigdzie nie poleci! Może spróbuj szczęścia w przyszłym roku? Ze względu na porażkę, kostka na zaklinanie Cię nie dotyczy!
31-65 Coś tam pomazałaś, coś pokleiłaś i poczarowałaś, ale wieje straszną amatorszczyzną. Jest jednak szansa, że Twoje życzenia dotrą do nieba. Rzuć k6 na rozpalenie lampionu.
Dorzut:
1-3 Po rozpaleniu lampionu Twoja praca zajęła się ogniem. Niestety, to nie jest Twój dzień! Ze względu na porażkę, kostka na zaklinanie Cię nie dotyczy!
4-6 Rozpaliłaś lampion i choć początkowo nie wyglądało to najlepiej, ostatecznie udało mu się polecieć do nieba!
66-85 - Idzie Ci naprawdę nieźle! Lampion wygląda estetycznie i w dodatku jest na tyle mocny, byś mogła unieść go do nieba wraz ze swoim pragnieniem.
86-100 - Prawdziwa z Ciebie artystka i lampionowa arcyksiężna! Twoja praca przykuwa uwagę wszystkich wokół zapierając dech w piersiach, a lampion delikatnie lewituje jeszcze nim puścisz go ku gwiazdom. Zdobywasz 1pkt Działalności Artystycznej.
Zaklinanie:
Pięknie wykonany lampion to jeszcze nie wszystko. Prawdziwej mocy nadają mu runy, które należy wyrysować i uaktywnić. Rzuć k6, by sprawdzić, jak Ci to idzie. Za każde 10pkt z Run w kuferku przysługuje Ci 1 przerzut!
Parzysta - Wyrysowałaś potrzebne runy, rzuciłaś zaklęcie i.....tyle. Oprócz ozdobionego lampionu, który uniesie się dzięki magii fizyki nic więcej się nie dzieje.
Nieparzysta - Runy rozbłysły, a Ciebie ogarnia błogostan. Najbliższy wątek jesteś pozytywnie nastawiona i pełna energii. Nic nie jest w stanie Cię pokonać!
Taniec Wokół ogniska
W miejscu, gdzie kiedyś stała scena amfiteatru tej wyjątkowej nocy płonie magiczne ognisko, wokół którego unoszą się dźwięki charakterystycznej muzyki. Według dawnych wierzeń ten zaczarowany płomień miał zapewnić bezpieczeństwo, spokój i ducha walki. Każdy bez względu na wiek i płeć proszony jest do tańca. Jest tylko jeden wyjątek, ognisko odstrasza od siebie każdego o nieczystym sercu tak więc jeżeli masz 5 lub więcej punktów Czarnej Magii w kuferku iskry parzą Twoją skórę, a Ty zostajesz wypchnięty z kręgu.
Taniec:
By zobaczyć, jak działa na Ciebie magiczny ogień rzuć literką.
A jak Asięnaebaem - Może to zbyt dużo kłębolota, może magiczna atmosfera, a może to Maybelline. W każdym razie strasznie kręci Ci się w głowie i co chwilę wypadasz z rytmu i potykasz się o własne stopy.
B jak było minęło - Płomienie i muzyka hipnotyzują Cię do tego stopnia, że zapominasz o wszystkich krzywdach wyrządzonych przez partnera, którego trzymasz za dłoń. Opuszczacie ognisko ze zdecydowanie poprawioną relacją. Rzuć k6 by sprawdzić, komu wybaczasz krzywdy:
Dorzut:
Nieparzysta - Osoba po prawej stronie
Parzysta - Osoba po lewej stronie
C jak ciemna nocy - W trakcie tańca nagle wysiada Ci wzrok. Muzyka jednak koi wszystkie Twoje obawy i czujesz się silniejszy. Rzuć k6 na to, jak idzie Ci dalszy taniec.
Dorzut:
1-3 - Wszystko jest w porządku! Może to partnerzy z obydwu stron, a może masz po prostu talent, ale tańczysz jakby wzrok wcale nie był Ci potrzebny!
4-6 - Niestety brak zmysłu wytrąca Cię kompletnie z równowagi, a Ty potykasz się i upadasz.
D jak do kitu z tym wszystkim - Nagle ogarnia Cię smutek i melancholia. Widać ognisko uznało, że nie do końca masz czyste serce. Przez następne 3 posty czujesz się wyjątkowo osamotniony i smutny.
E jak energia Artemizji Lufkin - Dostajesz nagłego zastrzyku energii i pewności siebie! Efekt ten utrzymuje się przez następny wątek jaki rozegrasz, a Ty jak prawdziwy dyplomata wychodzisz z każdej opresji!
F jak finezyjne fikołki - Nie wiesz co Ci strzeliło do głoy, ale nagle masz ochcotę na nieco bardziej ekstremalne harce. Próbujesz zrobić salto przez ognisko. Dorzuć k6 by zobaczyć, jak Ci to wyszło.
Dorzut:
Parzysta - Salto wyszło perfekcyjnie, a wszyscy są pod wrażeniem! Pamiętaj, że jesteś teraz po drugiej stronie i musisz zmienić partnerów po obydwu stronach! Dostajesz +1 do GM
Nieparzysta - Niestety nie jesteś mistrzem akrobacji. Co prawda znajdujesz się po drugiej stronie, ale upadasz, a kilka iskier parzy Cię przez ubranie. Warto zastosować kilka zaklęć magii leczniczej jeżeli chcesz dalej bawić się tej nocy!
G jak galopująca gazela - Twoja osoba musiała nie spodobać się magicznemu ognisku. W Twoim sercu nagle rodzi się panika, a Ciebie ogarnia chęć ucieczki jak najdalej, która utrzymuje się przez kolejne 3 posty!
H jak harce do białego rana - Muzyka i ogień tak Cię porwały, że nie ma opcji żeby Cię od tego odciągnąć. Tańczysz do ostatniej skrzącej się iskry. Jeżeli jesteś oklumentą lub posiadasz cechę silna psycha możesz spróbować oprzeć się temu urokowi. W tym celu dorzuć literkę.
Dorzut:
Spółgłoska - Niestety magia ognia jest zbyt silna i nie udaje Ci się przerwać uroku. Jesteś wycieńczony i musisz udać się do uzdrowiciela, u którego napiszesz jednopostówkę na min. 1500 znaków, gdzie dochodzisz do siebie.
Samogłoska - Choć nie było łatwo, jakoś udało Ci się oprzeć ogromnej chęci harcy do białego rana! Możesz cieszyć się innymi eventowymi atrakcjami!
I jak idź pan w ch...aszcze - Zdecydowanie nie jesteś osobą czystego serca. Z ogniska zaczyna unosić się czarny, gęsty dym, który szczelnie Cię otula i wypycha poza krąg, by dopiero tam Cię opuścić. Tańce dla Ciebie skończone.
J jak Jestem królową świata! - Wchodząc w taneczny krąg czujesz wzbierającą w Tobie magię, a Twoje ubrania zmieniają się w elegancką suknię i szpilki. Ognisko nie dba, jaka jest Twoja płeć, liczy się bycie zjawiskowym!
Kod:
<zgs> Partner z lewej: </zgs> <zgs> Partner z prawej: </zgs> <zgs> Wydarzenie: </zgs>
Loteria
Firma Magbelline zorganizowała loteria, której środki idą na biedne zwierzęta magiczne, na których firma z pewnością NIE testuje swoich produktów. Należy strzelać zaklęciami do biegających maskotek, które mają w kieszeniach szminki lub kosmetyki. Oczywiście wszystko jest BARDZO sprawiedliwe i nie jest to żadna ustawka. Przecież nikt by magicznie nie robił bariery by utrudnić zadanie uczestnikom... prawda? Los kosztuje 10 galeonów. Każdy zawiera 5 rzutów. Wobec tego po zakupie jednego losu rzucacie 5 razy literką, by sprawdzić czy wygraliście. Możecie kupować karnet nieskończoną ilość razy.
Wygrywacie jeśli wylosujecie literkę A. Tylko i wyłącznie. Jeśli wam się uda rzucie dwa razy kostką k6, by sprawdzić jaka maskotka biegła z jakim przedmiotem. Zgłaszacie się po obydwie z tych rzeczy w upominaniach.
Wszystkie przedmioty są wyjaśnione w spisie poniżej. A - Amroamulet B - Szminka #2 Kiss and tell C - Szminka #3 Playful D- Perfumy ochronne 3/3 (+1 do zaklęć na 3 użycia) E - Szminka #1 Color me surprised F- Lakier do paznokci Magic Hands 5/5(+1 do zaklęć na 5 użyć) G- Lakier I believe I can fly H- Szminka #4 Watch me I- Lakier do paznokci Chwalona Pani Domu 5/5 (+1 do zaklęć na 5 użyć) J- Lakier Superwomen
Jedzenie i Napoje
Oprócz harcy i tworzenia lampionów można się tutaj uraczyć kilkoma czarodziejskimi potrawami.
Jedzenie:
- płetwalki
- gały czekoladowe
- karmelkowe muszki
- kierowe orzechy - dorzuć literkę, by sprawdzić, czy czeka Cię lewitacja. Samogłoska oznacza, że efekt działa!
Napoje:
- kłębolot - Dorzuć k6, by sprawdzić, czy winko wybucha Ci w rękach. Wynik parzysty oznacza eksplozję! Jeśli posiadasz genetykę jasnowidza rzucasz dodatkowo k100 na to, czy pod wpływem napoju pojawi się wizja. Wynik z przedziału 40-80 oznacza przepowiednię!
- Herbata imbirowa mątwa - Jej barwa odzwierciedla Twój nastrój
- Magiczna lemoniada miodowo-miętowa - Daje Ci kreatywności i dodaje 10pkt do kostki na konstrukcję lampionów!
Upominki
Na wydarzeniu nie mogło zabraknąć niewielkich straganów, oferujących upominki, przypominające o tym wspaniałym dniu i tym, co powinien oznaczać. Starsza czarownica zachęca do zapoznania się z asortymentem, rekomendując dosłownie każdą rzecz. Rozliczeń dokonuj w odpowiednim temacie.
•Lampion wspomnień - Drobiazg, który rozświetli mroki nocy. Wystarczy go zapalić i puścić w powietrze, a w naszej pamięci pojawi się jedno piękne wspomnienie. Cena: 40g •Perfumy z nutą amortencji - Perfumy z delikatną nutą, zdecydowanie bez przesady, ale mimo małej ilości eliksiru bez wątpienia są przydatne. Cena: 40g •Perfumy ochronne - Ich zapach dopasowuje się do perfumowych preferencji noszącej je osoby, zwykle jednak niosą choćby delikatną kwiatową nutę. Użycie perfum ochronnych broni przed niechcianym dotykiem, wywołując niewidzialną barierę, od której można się odbić. Niestety, ten urok nie chroni przed zaklęciami i ogólnie utrzymuje się dość krótko. (+1 do zaklęć na 3 użycia) Cena: 60g •Amortamulet - Naszyjnik lub breloczek w najprzeróżniejszych kolorach i kształtach, zawsze zawierający jakiś kryształ - to właśnie w nim zaklęta jest magia tego amuletu. Działa tylko będąc w posiadaniu kobiety, dając jej moc poznawania największych pragnień innych osób: wystarczy, że zapyta, a każdy będzie musiał jej szczerze odpowiedzieć. Cena: 120g •Zaczarowane szminki - nowiutka, limitowana kolekcja słynnej marki! Można kupić zestaw wszystkich czterech w promocyjnej cenie 120g, albo każdą oddzielnie. - #1 Color me surprised - szminka w sztyfcie lub płynie, która do momentu nałożenia na usta pozostaje bezbarwna; ostatecznie zmienia kolor w zależności od nastroju noszącej ją osoby. Dokładne odcienie i znaczenia u każdego mogą być inne! Cena: 20g - #2 Kiss and tell - ma kilka odcieni, raczej ciemniejszych, a przy tym wszystkich równie magicznych. Urok nie działa na osobę, która tę szminkę nosi, ale na innych jak najbardziej - wystarczy kontakt osoby postronnej z formułą szminki, by wymusić chwilową prawdomówność. Cena: 60g - #3 Playful - klasyczna szminka, która nigdy się sama nie ściera i nie traci wyrazistego koloru - ten zaś może zmieniać w zależności od upodobania noszącej ją osoby! Cena: 10g - #4 Watch me - ta szminka ma niezwykły efekt przyciągania uwagi - wystarczy się nią pomalować, a żadne twoje słowo nie umknie w tłumie niedosłyszane. Cena: 30g •Lakiery do włosów: - I believe I can fly - Kiedy nałożysz go na włosy możesz lecieć... W najbardziej nieoczekiwanym momencie. Koniecznie psiknij go na kogoś innego, by go zaskoczyć! Cena: 15g - Superwomen - Twoje włosy trzymają się w odpowiedniej fryzurze przez 24 h (dosłownie). I nie porusza się żaden włosek. Jeśli kogoś uderzysz głową - ktoś może zemdleć, tak ciężka jest Twoja głowa! Cena: 25g •Lakiery do paznokci: - Magic hands - spotykany tylko w ciemnych odcieniach. Tworzony jest z drzew do magicznych różdżek, więc zanim wybierzesz kolor - podaj drewno swojej różdżki. Dzięki dziwnej nici porozumienia, którą producenci nie chcę wyjawić - lakier tak dobrze koegzystuje z różdżką, że mając go na paznokciach zaklęcia idą znacznie lepiej. Niestety nie działa on wiecznie! +1 do zaklęć 5 razy. Uwaga! Wpisz w kuferku datę zakupu przedmiotu, bo po roku będzie nieużyteczny. Cena: 80g - Chwalona Pani Domu - dzięki temu lakierowi Twoje umiejętności gotowania są niesamowite! Zaklęcia kuchenne znacznie bardziej się Ciebie słuchają. Występują w najróżniejszych odcieniach różu. Seksistowskie? Może! Przydatne? Też! +1 do Magicznego Gotowania 5 razy. Uwaga! Wpisz w kuferku datę zakupu przedmiotu, bo po roku będzie nieużyteczny. Cena: 55g
Dziewczyna postanowiła, że i ona się pojawi. Właściwie to nie wiedziała dlaczego, ale ponieważ w starej szkole nigdy nie próbowała brać udziału w tego rodzaju imprezach - tym razem chciała. Przemierzając ulicę Hogsmeade, natrafiła na tłum ludzi i mężczyznę ubranego w gwieździstą szatę. Po chwili czekania na swoją kolej weszła do pomieszczenia dla aktorów, ozdobionego jaskrawymi płachtami. Wróżbiarstwo nigdy nie było jej domeną - ale trzeba było spróbować. Wskazała jedną z kart na stoliku, którą okazała się być prosta Moc. Ponieważ na większości lekcji z tego przedmiotu, spała, bądź też skupiała się na tym, aby nagle nie wyczarować wąsów, zapytała - w miarę uprzejmie o jej znaczenie. Karta kojarzona z witalnością i zyskaniem nowych umiejętności. Zyskiwanie nowych umiejętności? Zawsze jest chętna. Twoje starania opłaciły się, bo dzięki temu zyskasz nieco w jednej z specjalności magicznych. To miło. W sumie wszystko by się przydało. Nawet to wstrętne, magiczne gotowanie, chociaż gdyby podłapała kilka nowych zaklęć, byłoby nawet lepiej. Transmutacja, jak najbardziej, szczególnie po "drobnej" wpadce w Sfinksie.
Wyrzucona kostka: 2 Wylosowana karta: Moc Link do losowania: klik
Wyrzucona kostka: 3 Wylosowana karta: Kapłanka Link do losowania: klik
Gittan jako zaciekła Historyczka i Pasjonatka Starożytnych Run równie mocno wierzyła w Karty Tarota. Wszystko co zostało im dane z przeszłości, miało swoją wielką moc, zwłaszcza jeśli chodziło o poznawanie przyszłości. Sama nie potrafiła się nimi obsługiwać, więc gdy usłyszała o możliwości dostania się do prawdziwego wróżbity, postanowiła spróbować. Przecież nic nie straci! Stała w dość długiej kolejce do Rhysa. Nie chciała nikogo popędzać, bo wiedziała, że gdy znajdzie się na ich miejscu, to sama chciałaby uzyskać odpowiedzi na wszystkie pytania. Gdy w końcu była jej kolej, aż zaparło jej dech w piersiach. Czego może się dowiedzieć? Coś o rodzicach, Rasheedzie? Czy naprawdę wróżbita jest na tyle kompetentny, aby powiedzieć prawdę, a nie tylko oklepane teksty? Wyciągnęła kartę odwróconej kapłanki i usłyszała, że czeka ją niespodzianka. Miła a może wręcz przeciwnie? Karta tak silnie związana z ludźmi niewiele jej mówiła. Wzruszyła ramionami, podziękowała i wyszła. Cóż, czy powinna zacząć się obawiać? zt
Wyrzucona kostka: nieparzysta (3) Wylosowana karta: Rydwan Link do losowania: klik
Idiotyzm. Tak Lucy zazwyczaj określała wróżbiarstwo, przepowiadanie przyszłości i inne takie bzdety. Mimo tego, że była prawie czystokrwistą czarownicą, i magia towarzyszyła jej od zawsze, wrodzony sceptycyzm kazał powątpiewać w takie rzeczy. I choć czasami zdarzało jej się palnąć coś, co się później spełniało, określała to mianem obserwacji, rozsądku i logicznej prognozy. Tak jak i jej mama miała coś takiego, że czasami wystarczył jej jeden rzut oka, i wiedziała, po prostu wiedziała, że coś określonego nastąpi, komuś się nie ułoży. Nie dopuszczała do siebie myśli, że to własnie oznaki bardzo silnej mocy, która w niej drzemała, skutecznie powstrzymywana przez mur zdrowego rozsądku. Tego wieczoru dała się jednak zaciągnąć na wróżby, w sumie tylko po to, żeby koleżanki dały wreszcie jej spokój. Ubrała podekscytowany uśmiech, ciepłą szatę i szalik w kolorach domu i już była gotowa na wycieczkę u celu której pozna swoją przyszłość. Wbrew jej nastawieniu, gdy wchodziła do namiotu ogarnęło ja dziwne uczucie. Tak jakby absolutnie wszystko było możliwe i było to zależne tylko od niej samej. Jednocześnie nie wiedziała co to jest i bardzo chciała się dowiedzieć. Po pokonaniu korytarza, jej oczom ukazał się dziwny jegomość, z dziwnym blaskiem w oczach. Jak zahipnotyzowana usiadła na krzesełku i robiła wszystko to, co jej mówił. Wyciagnęła kartę rydwanu i usłyszała: To metafora drogi, jaką trzeba przebyć, by osiągnąć sukces. Wszelkie starania muszą być docenione, niezależnie od tego, czy praca będzie dobra. Tylko bezmyślność i brak jakiegokolwiek wysiłku powinny zostać ukarane. Z tym frazesem w głowie opuściła ten dziwny namiot. Nie za bardzo wiedziała, co ma teraz z tym zrobić.
Melody raczej nie była fanką tych wszystkich przepowiedni, Kart Tarota i ogólnie wróżbiarstwa. Twardo stąpała po ziemi i nie miała czasu na takie bzdury, jak "przeznaczenie" czy coś w tym stylu. Co z tego, że była czarownicą? Do pewnych spraw i tak pochodziła z dużym sceptycyzmem. Mimo to, nawet ona poczuła pokusę pojawienia się u wróżbity w tę szczególną noc. Tak na prawdę... czy miała coś do stracenia? Leżące obok siebie karty raczej jej nie zabiją. Wzruszyła ramionami i ustawiła się w kolejce do Rhysa, aby cierpliwie wyczekać na swój czas. Podchodząc wreszcie do stolika zeskanowała wzrokiem wróżbitę, zastanawiając się, czy jego umiejętności są prawdziwe czy porównywalne do jej. Wskazała jedną z kart, którą okazał się Świat. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w nią z uniesiony mi brwiami. Cóż, jak już mówiła, nie była fanką tego przedmiotu. Karta oznacza spełnienie marzeń i sukcesy we wszelkich dziedzinach. Los najwyraźniej ci sprzyja, ponieważ zyskujesz szansę na powodzenie. Blackthorne uśmiechnęła się lekko, z widocznym niedowierzaniem. Cóż, najwyraźniej konkretów nie miała się dowiadywać. Podziękowała za wróżbę i wyszła. zt
Wyrzucona kostka: 3 Wylosowana karta: Świat Link do losowania: klik
Wyrzucona kostka: 3 Wylosowana karta: sąd ostateczny Link do losowania: klik
Zachariasz ostatnimi czasy nie czuł się najlepiej. Nieustannie bolała głowa, a ogólne osłabienie organizmu spowodowało niesamowity poślizg w jego interesach. Nie potrafił wstać z łóżka. Nawet nie pijał kawy, która już dawno straciła swoje pobudzające właściwości. Schudł, ale przecież o to nie chodziło. Było mu źle. W środku, na sercu, wszędzie. Po pierwsze czuł się kłamcą, który nie potrafi wydusić z siebie ani grosza prawdy. Nawet w interesach działał na szkodę innych. Szmuglowanie niedobrych dla ludzkości rzeczy nie mogło postawić go na piedestale, mówiącym: zasłużony człowiek. Spacerował, bo tylko to mu zostało. Chociaż stracił wiele kilogramów, miał na tyle siły, aby wyjść z domu i zapalić kilka papierosów na raz. I wtedy napotkał na stanowisko wróżbity. Nie miał już nic więcej do stracenia. Czuł, że umiera, że skreślił swoje życie za pomocą kłamstw i powtarzania: będzie dobrze. Ratował innych, pogrzebał samego siebie. Wszedł do środka, wylosował karty, które nie znaczyły nic dobrego. Sąd ostateczny. Och, jakie to życie może być przewrotne. Zaśmiał się ponuro. Straci głowę na oczach milionów widzów, gdy Isolde się o wszystkim dowie. W tym jednym momencie, gdy karty tarota nigdy nie opowiadały o nieszczęściach, złamały swoje przeznaczenie. - Jakbym, kurwa, tego nie wiedział - warknął na wróżbitę, miażdżąc kartę w dłoniach. Nawet się nie pożegnał. Po prostu wyszedł i wyjął od razu kolejnego papierosa. zt
Ivy zadrżała, gdy chłodniejsze powietrze buchnęło jej prosto w twarz. Co ją podkusiło, by w ogóle ruszyła się z zamku? Cóż, odpowiedź była całkiem prosta, biorąc pod uwagę to, co ostatnio jej się przytrafiło. I to nie byle gdzie, ale właśnie tam, w cholernej sali marzeń. Kiedy tylko dotarły do niej słuchy o podejrzanym facecie w kolorowej szacie, który być może ma jakąś mistyczną moc przepowiadania najbliższej przyszłości, poczuła nagłą potrzebę udania się do miejsca, w którym rezydował. W końcu nawet czarodzieje nie mają w życiu zbyt wielu okazji do konfrontacji z faktami na temat tego, co ich czeka. Gdy wreszcie doczekała się na swoją kolej... Rhyes nie wyglądał tak, jak go sobie wyobrażała. Sądziła, że będzie bardziej... mistyczny. Tymczasem on wyglądał po prostu jak każdy inny czarodziej, w nieco bardziej niecodziennej niż inne szacie. Skoro jednak była już w środku jego "namiotu", głupio byłoby się tera wycofać. Uśmiechnęła się więc tylko na tyle szczerze, na ile potrafiła i usiadła przy stoliku z kartami. - Dzień dobry - powiedziała, ale zdawało jej się, że to tylko zburzyło panującą wewnątrz ciszę. Poczuła się głupio, jakby naruszyła granice jakiegoś dziwacznego mistycyzmu. Zdecydowała się nie mówić nic więcej i po prostu wyciągnąć kartę. Jej oczy rozszerzyły się nieco, gdy dostrzegła wyrysowany tam obrazek. "Kochankowie". Niemal parsknęła śmiechem. Co to właściwie miało znaczyć? Że powinna szybko znowu spotkać się z Avis? A może wręcz przeciwnie? Patrzyła na Rhysa, jakby mógł jej odpowiedzieć, ale poza wątłym wyjaśnieniem możliwych znaczeń karty, mężczyzna nie powiedział nic więcej. Haden podziękowała więc grzecznie i opuściła namiot z kompletnym mętlikiem w głowie. Cokolwiek z tego wyniknie, zdecydowanie powinna w krótkim czasie zaprosić Dakers na spotkanie.
z/t
Wyrzucona kostka: 2 Wylosowana karta: kochankowie Link do losowania: link
Nigdy nie dawałem wiary w jasnowidzenie i wróżby, dlatego wybrałem się do Hogsmeade jedynie z nudów i ciekawości, jak one właściwie wyglądają. Wszedłszy do pomieszczenia zajmowanego przez jasnowidza, powitałem go półgębkiem, rozglądając się wokół krytycznym, pełnym sceptycyzmu wzrokiem. Było to ciemne, tajemnicze pomieszczenie, oświetlone zaledwie paroma świecami, stojącymi na okrągłym stoliku, przy którym siedział ów wróżbita, tasując karty. Kiedy doń przemówiłem, podniósł na mnie wzrok. -Zapraszam.-rzekł wskazując wolne krzesło naprzeciw siebie. Kiedy zasiadłem we wskazanym miejscu, rozłożył na stoliku karty.
Wyrzucona kostka: 3 Wylosowana karta: śmierć Link do losowania: klik Gregers tkwił i tkwić zapewne będzie jeszcze przez długi czas w przekonaniu, że jest jakąś bzdurą, a ci wróżbici, to mają nierówno pod sufitem. Że to bajki, nabijanie kasy, jeden, wielki przekręt. No i pewnie minąłby amfiteatr, kwitując tłum wchodzących i wychodzących z budynku, wybuchem śmiechu, no bo jak inaczej podsumować ludzi, którzy wierzą w moc jakichś śmiesznych obrazków na kartach? - Siema, stary. Oddam ci moją paczkę fajek, jak... - Rok starszy kumpel z domu Lwa, zatrzymał idącego dziarskim krokiem Coltona, ruchem ręki, na co ten uniósł lekko brwi. Niezbyt rozgarnięty, co należy nadmienić, znajomy, wskazał ruchem głowy na budynek amfiteatru.- Jak wejdziesz tam i wylosujesz kartę m o c - Wymawiając ostatnie słowo, wytrzeszczył oczy, jakby chcąc nadać sytuacji wątpliwej grozy, na co Colton westchnął tylko. - Najpierw wyciągaj 60 galenów, które jesteś winien. Sztukę unikania mnie opanowałeś do perfekcji, co?- Rzucił tylko, obserwując, jak tamtemu mina blednie i jak powoli, niechętnie wręcz, grzebie po kieszeniach, w poszukiwaniu pieniędzy. - Nie wiem, co masz w tej głowie, skoro po miesiącu chowania się przede mną po korytarzach i innych damskich łazienkach, zatrzymujesz mnie tutaj pod byle pretekstem. Stary, myśl trochę. Sądziłeś, że zapomniałem? - Odebrawszy wreszcie zniechęconemu Gryffonowi swoje pieniądze, ruszył w stronę amfiteatru. - No chodź, chodź. - Ponaglił delikwenta ruchem ręki.- Może jeszcze fajki od ciebie dostanę, żeby było ciekawiej. - Kiedy weszli do środka, skierował się ku pomieszczeniu przeznaczonemu dla aktorów, gdzie rzekomy wróżbita, miał przepowiadać przyszłość. Stojąc przed drzwiami do sali, Gregers obrzucił jeszcze starszego kumpla badawczym spojrzeniem i powstrzymując się od śmiechu na widok oburzenia, mieszanego ze wstydem na jego twarzy, dodał. - Ponoć jesteście honorowi, więc zachowaj resztki honoru i nie spieprzaj, jak tylko wejdę do środka, tylko poczekaj tu, jak prawdziwy Gryffon. - Rzucił na odchodne, a kiedy znalazł się w sali i ujrzał te wszystkie dekoracje, po raz kolejny tego dnia, ledwo powstrzymał śmiech. Z powagą wypisaną na twarzy, usiadł przy stoliku i w odpowiednim momencie, wyciągnął swoją kartę, modląc się w duchu , żeby ten kretyn nadal stał pod drzwiami. Kiedy wróżbita z oczami pełnymi strachu, ukazał mu kartę śmierci, Gregers wzruszył tylko ramionami, po czym słysząc wyjaśnienie, parsknął śmiechem i powoli podniósł się z krzesła. -Pan wybaczy, ale mi się trudne sytuacje nie zdarzają. Właśnie wygrałem paczkę darmowych fajek. - Na odchodne ukłonił się lekko, a kiedy zauważył, że niezbyt inteligentny kumpel Gryffon, nadal stoi naburmuszony przed salą, westchnął ciężko i klepiąc go po ramieniu oznajmił. - Stary, wylosowałem moc. No bo kto go tam sprawdzi?
Wyrzucona kostka: 3 Wylosowana karta: Umiarkowanie Link do losowania: *klik
Zabawne, jak wiele osób w niekończącej się kolejce do barwnego namiotu jasnowidza upierało się przy tym, że wróżby to jedna wielka bezsensowna głupota, która nijak się ma do przyszłości. Deklarowało, że nigdy w życiu nie byli u wróżbity. Nie czytali horoskopu, a jeśli już to tylko po to, żeby się pośmiać. Chociaż się uśmiechał, w jego głowie krążyło jedno słowo: hipokryci. Nie potępiał ich. Patrzył po prostu z pewną dozą pobłażania. To takie oklepane. Sam nie był fanatykiem, wcale nie uważał, że to się na pewno spełni. Nie wykluczał jednak też tej możliwości. Gdy więc ktoś z osób w kolejce, pytał go o zdanie, odpowiadał wzruszeniem ramion i enigmatycznym "może się sprawdzi". Gdy tylko przekroczył próg namiotu, poczuł ciepło, które wypełniało jego wnętrze. Nic dziwnego, w końcu Andrzejki to prawie grudzień, a grudzień to prawie... zima. Wprawdzie jeszcze nie padał śnieg, ale z pogodą w Anglii nigdy nie wiadomo. Usiadł na krzesełku naprzeciwko wróżbity, witając się z nim kiwnięciem głowy. Panował tu ten rodzaj ciszy, którego naruszenie można by zaliczyć do świętokradztwa. To wrażenie było dodatkowo nasilone poprzez intensywny, korzenny zapach. Obserwował krążące w rękach mężczyzny karty, wprawnie tasowane, przekładane... W końcu szybkim ruchem przypominającym odrywanie plastra wyciągnął ze środka talii kartę. Umiarkowanie. Karta domatorstwa, ale też bycia rozważnym i skromnym. Doceń to co masz i poświęć swój czas nie tylko rodzinie, ale również przyjaciołom. Pokaż im, że ci na nich zależy. Po wyjściu z namiotu wróżbity całą drogę zastanawiał się nad tymi słowami. Podobało mu się to, że nie było to coś w stylu "spotka cię jutro coś strasznego". Raczej rada, która przypomniała mu o paru ważnych rzeczach. Chyba powinien wysłać kilka sów.
I tak oto Vivi zostanie dzisiaj dopadnięta. Dużo rzeczy się wydarzyło ostatnio, skoro śmiała się tak od niej odsunąć. W pierwszym momencie chciała ją wziąć podstępem – po ślizgońsku. Potem jednak stwierdziła, że to by było nie fair. Przyjaźniły się. Dlatego złapała ją na korytarzu godzinę temu i stanowczym tonem powiedziała „Hogsmeade. Amfiteatr. Będę czekać.”. Te trzy wyrazy były tak wymówione, że widać było, że Lish nie zniesie słowa sprzeciwu. Zresztą, nie było na nie czasu, bo po prostu sobie poszła. Ubrała się ciepło, złapała po drodze w kuchni termos z ciepłą herbatką i ruszyła na umówione miejsce. No... Umówione to za dużo słowo. Nawet nie wiedziała, czy dziewczyna przyjdzie. Miała nadzieję, że jednak tak. Tymczasem jednak rozglądała się po ty miejscu. Obecnie wyłączone z wszelkich prób i nic dziwnego – całe pokryte śniegiem. Miało swój tajemniczy urok, a znając zamiłowania gryffonki wiedziała, że to dobre miejsce na rozmowę.
Chciała się z nią zobaczyć, tak bardzo chciała, ale… nie potrafiła. Jakoś źle się z tym czuła, że miały taką dużą przerwę, a do tego to co się wokół niej działo… Powinna pobiec do niej od razu, a zamiast tego ukrywała się z tym wszystkim. Teraz po takim czasie czuła się… nieswojo. To chyba dobre słowo. Amfiteatr to idealne miejsce, pozwala na refleksje, pozwoli jej się rozluźnić. Poczuje, że żyje na nowo. Nie wiedziała kiedy dziewczyna przyjdzie, ale przyszła na wskazane miejsce i wzięła głęboko oddech nie szukając nawet ślizgonki. Musiała się przywitać z tym teatrem… - Ochrypł kruk nawet, Który fatalne przybycie Dunkana Do mych bram, kracząc, obwieszcza. Przybądźcie, Przybądźcie, o wy duchy, karmiciele Zabójczych myśli, z płci mej mię wyzujcie I napełnijcie mię od stóp do głowy Nieubłaganym okrucieństwem! Zgęśćcie Krew w moich żyłach: zatamujcie wszelki W mym łonie przystęp wyrzutom sumienia, By żaden poszept natury nie zdołał Wielkiego mego przedsięwzięcia zachwiać Ni stanąć w poprzek między mną a skutkiem! Zbliżcie się do mych piersi, przeistoczcie W żółć moje mleko, o wy, śmierć niosące Potęgi, które niewidzialnie krążąc Na szkodę świata czatujecie! Spuść się, Ponura nocy, oblecz się w najgęstszy Dym piekieł, aby mój sztylet nie ujrzał Rany przez siebie zadanej i niebo, Przez nie dość ciemny kir mroku przejrzawszy, Nie zawołało: "Stój! Trzeba przyznać, że z jej ust można było usłyszeć grozę i tą niepowstrzymane okrucieństwo. Nie mogła się powstrzymać, musiała coś zagrać, to sprawiło, że się rozluźniła do potęgi. Uśmiech, który pojawił się na jej twarzy był całkowitym przeciwieństwem tego co teraz powiedziała, a jej ton zmienił się nie do poznania. - Hey!
No przyszła i się popisuje! Toć podła baba i... Jak widać Elishia jednak faktycznie zna ją na tyle, że wiedziała gdzie to ją zaciągnąć. I niech się bawi, nikt jej nie broni. Niech się poczuje swobodnie. Niech będzie na tyle odprężona by zacząć mówić. A właśnie... - Hey... Mów – To słowo brzmiało nadal stanowczo. Najwyraźniej Elishia doskonale wiedziała, że coś się stało. Ślizgonka czuła się wręcz oszukana. Czy nie powinna już dawno zostać poinformowana o matce? O Jonatanie? O wszystkim, co w jej życiu takie ważne? W sumie sama chciała ją też poprosić o radę w sprawie szantażu, ale to inna sprawa. Ona jej nie unikała, więc jej spawy są zdecydowanie mniej poważnie. Kucnęła przy śniegu nie przestając się w nią wpatrywać. Jej błękitne oczy wręcz przeszywały na wskroś, ale nie pałał z niej lodowaty chłód taki, jak w około. Były raczej zmartwione. I mimo tego, że była na nią trochę zła, to nadal ciepłe. W końcu to jedna z najbliższych jej osób. Nie wiele ich miała... Wyliczyć mogła na palcach jednej ręki.
Ona dobrze wiedziała o tym, że dziewczyna powinna wiedzieć. Ale właśnie dlatego, że nie miała okazji od razu jej o tym powiedzieć czuła się źle, a im dłużej odwlekała tym bardziej się denerwowała. No i było coraz gorzej. Słysząc jej słowa posmutniała i odwróciła wzrok. Naprawdę się źle z tym czuła. - Mam zacząć od gorszej czy mniej gorszej wiadomości? – zapytała nawet na nią nie zerkając. Naprawdę było jej głupio. Ale co miała teraz zrobić? W końcu się odważyła i wlepiła w nią swoje… puste? Tak jej oczy były puste. Po prostu wszystko powoli wysysało z niej energię. - Moja mama… umarła… jakiś czas temu… ona… i mój dom… wszystko spłonęło tak… po prostu… – wyszeptała wszystko tak beznamiętnie. Po prostu to powiedziała. To co przeżyła przez ostatni czas to było dla niej piekło, teraz… przeżywała wszystko w sobie i już nie miała siły nawet płakać.
Jej odpowiedź byłą oczywista. Człowiek zawsze chce żeby zacząć od tej gorszej, bo liczy, że druga trochę poprawi humor. Ale z drugiej strony... Zła i zła wiadomość, to mało przyjemny wybór. Nic jednak nie mogła poradzić na to, że w życiu gryfonki najwyraźniej nie stało się ostatnio nic dobrego. A może? No cóż, chwilowo nie wiedziała kompletnie nic. Czekała w międzyczasie mówiąc oczywiście „gorsza”. Potem się dowiedziała. Momentalnie cała złość jaką w sobie miała przeszła. Otworzyła usta ze zdziwienia i przez chwilę nie mogła ich zamknąć. Elishia... Komuś dzieje się taka krzywda, a ty myślisz tylko o sobie. Kiedy już była w stanie się ruszyć wstała i... Przytuliła ją. - Boże... Ja przepraszam - Co więcej mogła zrobić? Co więcej powiedzieć? Że jej przykro? Że współczuje? Nic nie odda tego, co by chciała wyrazić. Nic tak bardzo jak to, jak mocno ją teraz do siebie przytulała.
Ostatnio wszyscy tak na nią reagowali więc nie zdziwiła się, że dziewczyna ją przytuliła, ale przeprosiny? To ją zaskoczyło i to bardzo. - Chyba się pogubiłam – wydukała i zaśmiała się pod nosem –[ b]Dlaczego mnie przepraszasz?[/b] – dla niej to było dziwne do potęgi. Ona po prostu żyła swoim życiem, a w swoim życiu każdy może być samolubny, egoistyczny i tak dalej. Chodzi o to, że nawet jak komuś dzieje się krzywda my żyjemy dalej. Nie możemy zrzucać całego ciężaru na kogoś, po prostu musimy żyć dalej. Nic więcej nie da się zrobić. Elishia żyła normalnie i Victorique miałaby być zła na nią za to? Dlaczego? Przecież nic nie wiedziała… Ale wracając. Nie czekała długo na odpowiedź, po prostu odsunęła się od niej trochę i posłała smutny uśmiech. - Dziękuję mimo wszystko – jakoś jej… pocieszenie bardziej do niej trafiło. To na pewno było pocieszenie? No nie wiem – druga jest taka, że chyba się zakochałam… beznadziejnie… – no cóż podejrzewam, że nie ma w tym nic złego, a mimo wszystko ona się smuci. Nie rozumiem tej gryffonki.
- Bo byłam na ciebie taka zła. Myślałam, że się ode mnie odwróciłaś czy coś. A tak naprawdę masz takie problemy, ja myślę tylko o sobie. Wiem, że jestem ślizgonką i niby mam prawo być samolubna i rozpuszczona, ale no nie powinnam broń boże nie w takiej sytuacji. Boże, Vivula przepraszam – Monolog wybrzmiał z jej ust tempem wystrzałów z karabinu maszynowego. Nie potrafiła pohamować słowotoku, w którym zawarła wszystko. Nie przestawała ją przytulać. Może nawet Lish tego bardziej potrzebowała, niż gryffonka? Najwyraźniej potrzebowała mieć pewność, że chociaż cokolwiek zrobiła by jej pomóc. Choć już jest dawno po fakcie. Powinna to wcześniej zauważyć. Powinna być przy niej od początku. Jednak skoro się pozbierała, to chyba ktoś był... Wszystko się wyjaśniło, kiedy w końcu pozwoliła jej się odsunąć. Więc może to on ją wspierał. Tylko on, znaczy kto? - Zakochałaś... - Powtórzyła za nią jak echo. Spotkała kogoś i tak szybko się zadurzyła. Musiał być wyjątkowy, dlatego odważyła się dopytać – Czemu beznadziejnie? Powiedz mi, kim on jest?
Słuchała ją z lekkim uśmiechem. No cóż była jej wdzięczna. Jej dużo nie było trzeba do szczęścia, po prostu chciała… żeby ktoś przy niej był nic więcej. Ale nie chciała żeby dziewczyna ciągnęła ten temat. Po prostu nie chciała już o tym myśleć. Więc ucieszyła się kiedy natychmiast złapała następny i zadała kolejne pytanie. - Po prostu… ten chłopak ma mnie dość… prawdę mówiąc unika mnie jak ognia – zaśmiała się zakłopotana. Nie musiała być geniuszem żeby to wiedzieć. Mimo iż chłopak powiedział jej coś innego ona była świadoma, że jej nie chce widzieć. Była zbyt nachalna. - Do tego Elena… wiesz która? – zapytała niepewnie spoglądając na Eli niepewnie – Gryffonka, ma długie nogi, śliczne włosy, w ogóle jest taka ładna i w ogóle… przez dłuższy okres czasu była moją idolką. Jest niesamowita, ale… – zamilkła i przegryzła dolną wargę równocześnie zaciskając pięść – oni byli razem ze sobą i tak mi się ich jakoś razem przyłapało… znaczy Elena mówiła, że to nic takiego… ale…
Tak, to był dobry pomysł, by nie kontynuować tematu. Nie mogła jej już teraz nic więcej powiedzieć. Może kiedyś obie zbiorą się na większa odwagę i porozmawiają o tym więcej. Dopyta wtedy dokładnie. Lepiej zająć się tą bardziej przyziemną sprawą jak chłopcy. To przecież niby taka pierdoła, nie? Sama ich 'miała' na pęczki. Przynajmniej tak jej się wydawało. - Elena? Nie pałam do niej sympatią, wybacz. I wydaje mi się, że nie ma z tobą szans! Spójrz na siebie! Jesteś drobna, urocza, słodka, śliczna. Poza tym jak się ciebie pozna, to nie można Cię nie kochać. Wiem, co mówię Małpo jedna! Pójdę jej włosy powyrywać, co ona to sobie myśli – I to mówiąc przyjęła pozycję standardową przy boksie, wrestlingu... A może to był jakiś jej styl walki skoro zaczęła lekko i odbijając się na nogach naśladując dźwięk jaki się wydaje przy kung-fu. - Co to za chłopak? - Dopytała ponownie. Chciała wiedzieć więcej i... I w tym momencie coś wpadło jej do głowy. Nagle... Się uspokoiła. Spojrzała na nią w ciszy. Obejrzała się w bok, a potem szeptem spytała. - Właściwie... Skąd wiesz, że się... Zakochałaś?
Dokładnie. Dziewczyna miała stu procentową rację. I tego się trzymajmy. Może kiedyś będą mogły o tym porozmawiać. Ale to kiedyś. - No nie przesadzaj, to ja jestem kurduplowatym dzieciakiem, który nosi plecy na brzuchu! – nie ma to jak zjechać się całkowicie w jednym zdaniu. Po prostu wiedziała jaka jest. Wiedziała, że jest urocza i może śliczna i słodka, ale czy była piękna? Jak taka prawdziwa kobieta? No może nie do końca. Widząc jej gestykulację zaśmiała się pod nosem, a jej pytanie wybiło ją z rytmu. - Jonatan de Gold… jest trochę… pusty, ale ma w sobie coś… – o dziwo jej odpowiedź była bardziej rozwinięta. Nie ograniczała się do odpowiedzi na pytanie, po prostu dodała coś od siebie. - Nie wiem… – ależ nam rozjaśniłaś sytuacje Moonlight –po prostu tak mi się wydaje. Często o nim myślę i mam ochotę się z nim zobaczyć, a kiedy widziałam ich razem… – zamilkła i zacisnęła jedną pięść, tak niewidocznie – zabolało mnie to… bardzo.
- Nie możesz nosić pleców na brzuchu, bo masz pępek – Podejrzewam, że ten tekst wypowiedziany tak poważnie po prostu zniszczył jakiekolwiek resztki ciężkiej atmosfery. Przynajmniej taką miała nadzieję dlatego też zażartowała w taki, a nie inny sposób. A jeśli to nie było śmieszne to cóż, Lish i tak wierzyła, że jest szalenie zabawna i nikt jej nie wmówi, że nie. - Jonatan de Gold? Moment, brat Nicka? - Zagadnęła kojarząc raczej tego drugiego z de Goldów. No kto by pomyślał. Vivi zakochana w Jonatanie, a Elishia miała z Nicholasem relację... Specyficzną. Oh to słowo doskonale zastępowało wszelkie nieścisłości. Lepiej się jednak do tego po prostu nie przyznawać i tyle. Bezpieczniej, przynajmniej na razie. Choć jeśli Vi spyta, to nie będzie miała problemów w powiedzeniu jej co nieco. - Rozumiem... Myślisz, że to znaczy, że jesteś zakochana? - Zapytała przymykając lekko oczy. Przez jej głowę przeskoczyło kilka twarzy. Liam. Nick. Tony. Edward. Thomas. Czy gdyby któregokolwiek zobaczyła z inną kobietą to by ją zabolało? Tony, Liam na pewno są do wykluczenia. Prawie się nie znali, a poza tym jeden z nich znał ją jako Lullaby. Thomas to tylko puchon. Nick tylko przyjaciel. A Edward... Tu następuje w jej myślach wyłącznie cisza. A potem kilka słów: Jestem jak dziwka...
Dobra udało się jej ją rozśmieszyć. Zasłoniła usta i spojrzała pretensjonalnie na dziewczynę. - Nie przeszkadzaj mi jak siebie obrażam! – zaśmiała się ponownie i wzięła głęboki oddech. Czuła się odrobinę lepiej. Czemu wcześniej się z nią nie spotkała? Głupia Vivi. - Ummm tak… chyba tak. A co? – zapytała się niepewnie i widocznie zaciekawiona. Widocznie Elishia kojarzyła drugiego z braci. Widać, że to są przyjaciółki, nawet polują na braci. Kurcze… powinny kiedyś tak razem wyjść na polowanie… no bo z tego co słyszała i widziała to oni są totalnymi przeciwieństwami, dlatego zawsze będą mogły się podzielić, ne?! - A ty skąd znasz Nicka? – zapytała niepewnie. Ona go kojarzyła bo… no właśnie naśmiewał się z niej często, a kiedy ona z wyskakiwała z tekstem, że jest miły to odchodził… zakłopotany? Albo znudzony. To są podobne uczucia. - Tak… znaczy się… trudno mi powiedzieć, nigdy nie byłam zakochana. Trudno mi w ogóle rozróżniać jakiekolwiek uczucia, dlatego… z tego co słyszałam to chyba przez to można określić czy jest się zakochanym. Och niech się dziewczyna tak nie przejmuje. Vivi była bardzo skryta, a czasami za głupia, żeby zauważyć, że może z kimś romansować, dlatego jej amanci ograniczali się do jednego. Gdybym miała zacząć jej wymieniać tych, którzy naprawdę się obok niej kręcili… no cóż… to nie byłoby dobry pomysł, tak myślę.
Nikt się tu nie będzie obrażać! Powiedziała ta, która chwilę temu nazwała się w myślach prostytutką. Cóż, ale miała trochę większe podstawy do tego, żeby tak uważać. Martwi mnie tylko jedno – brak wyrzutów sumienia. Zaciekawienie owszem. Zaskoczenie owszem. Gdzie jednak jakaś samopogarda? Zero. To źle... Prawda? To Eli będzie lwicą, Vivi będzie lwiątkiem, a chłopaki gazelkami mrau kici kici rawr! To bardzo dobry plan, nie uważasz? Wezmą jakieś wielkie kły, futerka i dawaj polować! - Aa Nick jest spoko. Zajebisty facet. Ostatnio byłam z nim na lodowisku, w barze, w wannie – Rzuciła jak gdyby nigdy nic. No nie mogę, nie ma to jak się otwarcie do czegoś przyznać. Aczkolwiek nic więcej na ten temat nie będziemy mówić, ponieważ o ile bar i lodowisko było już dawno i nic w tym ciekawego, to cóż - wanna pełna była niespodzianek - Ja chyba też nigdy wiesz. Ciekawe, czy to się po prostu wie? - Zagadnęła ją podejmując ten filozoficzny temat – Bo przecież czuć się dobrze można przy wielu osobach i w ogóle – Dodała po chwili. A wracając do amantów, to nie oni się kręcili wokół Elishii. To ona kręciła się wokół nich. Z wzajemnością.
No właśnie, dziewczyny ogarnijcie się! To taka mała prywatna prośba. Chyba tak, ale skoro dziewczyna ma taki charakter to czemu nie? Czemu to miało być takie złe? Zróżnicowanie jest dobre, nawet jeżeli kończy się jako… prostytutka. Dobra to nie brzmi za dobrze. - W wannie?! – widać było jej zdziwienie. Wydawało się jej, że się przesłyszała, ale po chwili doszła do wniosku, że to najwyraźniej normalne. Mało osób czuło się zażenowanych w takich sytuacjach, ona należała do takich osób, gdzie nie potrafiła siedzieć w jednej wannie od tak z facetem, którego nawet nie zna tak dobrze. - Lodowisko… – tutaj już się zamyśliła i spojrzała na nią kątem oka. No cóż… o tym to ona coś mogła wiedzieć. Pamięta, jak Nicholas zaatakował ją na korytarzu i męczył na temat Elishi i nie dał jej spokoju dopóki nie powiedziała lodowisko… A więc flirtuje z nią… on nie jest taki zły, chyba. - No… to jest takie dziwne i trudne do określenia, że powinni tego uczyć w szkole… takie pustaki uczuciowe, albo daltoniści uczuciowi jak ja mieliby troszkę łatwiej! – no cóż… była pewnego rodzaju daltonistką uczuciową, myliła wszystkie uczucia i nie potrafiła ich określić… dziwak.
Jak wy się nie ogarniecie, to was autorki ogarną! Dać takim wolną wolę i szaleją! Trudno być Bogiem no! :D Zdecydowanie nie brzmi za dobrze, ale no co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Obie dziewczyny miały takie życie, do jakiego doprowadziły. Mogły je zmienić w każdej chwili, prawda? Na tym polegał świat. To ich wybory decydowały o wszystkim, co się działo. - Nom. I wyobraź sobie złapał nas nauczyciel! Mam szlaban, a Nicholas usłyszał, że... - I tutaj stanęła. Moment moment... Niech sobie dokładnie przypomni tą sytuację, bo w przypływie strachu przed nauczycielem (który był straszny abrrr!) czegoś na zauważyła. Może ja zacytuję:
I tutaj uśmiechnął się jeszcze szerzej i drapieżniej niż do swojej nierozważnej uczennicy. - De Gold! Co ja ci mówiłem do cholery, gdy znowu cię złapię? Języka w gębie zapomniałeś? Wczoraj z panienką Moonlight, dzisiaj z Brockway? - Aden Morris, zdecydowane w tej wiekopomnej chwili, miał chęć na chlapnięcie sobie czegoś mocniejszego.
Panienką Moonlight... Od tych dwóch słów huczało jej w głowie. Czy to możliwe, że Victorique nie była taka święta? Że mówiła o złym De Goldzie. Że tak naprawdę była zakochana w Nicholasie, a ten jej się źle przedstawił? A może... Może po prostu okłamywała ją ona. Może on. Może oboje. Ucichła. Na dłuższy czas. Jak tu udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy właśnie zorientowała się, że stało się coś bolesnego. Tylko co ją tak naprawdę bolało. To, że Nicka i Vivi coś łączyło, czy to że ktoś ją oszukiwał? - Tak – To było tyle jakże błyskotliwej odpowiedzi na ich daltonizm uczuciowy. Zrobiła krok do tylu uśmiechając się najwyraźniej przepraszająco – Muszę iść – Szepnęła, ale nie ruszyła się ani o krok. Jakby nogi jej wrosły w ziemię. Dlaczego nagle zrobiło jej się tak ciężko i tak smutno.
Dokładnie one i ich otoczenie kreowały ich rzeczywistość ich życie, chociaż w głównej mierze zależało to od nich samych i od nich nastawienia. Kiedy dziewczyna zaczęła opisywać całą sytuację słuchała ją z uwagą… a ta cisza sprawiła, że ciarki ją przechodziły po plecach. - Coś nie tak? – zapytała spoglądając niepewnie na ślizgonkę – Eli… powiedz coś… przerażasz mnie – wydukała, a po jej plecach przeleciały ciarki. Gdyby wiedziała o tym, że dziewczyna ma takie myśli… natychmiast by im zaradziła. Ale to był trudny temat, bardzo trudny. Dziewczyna wpatrywała się w ślizgonkę niepewnie. - Eli… – nie wiedziała co się stało, a chciała temu zaradzić.