Leśny amfiteatr, niesamowicie klimatyczny i przyjemny. Akustyka tego miejsca zachwyci nawet największego sceptyka, a wydarzenia rozgrywające się na scenie są doskonale widoczne z każdego miejsca na widowni. Cóż tu więcej mówić, ten amfiteatr jest idealny na wszelakie wystąpienia!
Święto Kolorowych Lampionów:
Święto Kolorowych
Lampionów
Święto to ma swój początek w 1798 roku, kiedy to na stanowisko Ministra Magii została wybrana pierwsza kobieta w dziejach, Artemizja Lufkin. Dało to wszystkim czarownicom nadzieję na to, że mają szansę być partnerkami, a nie służącymi mężczyzn, a ponadto że wszystkie ich marzenia mogą się wtedy spełnić. Tradycją tego dnia jest wypuszczanie przez kobiety własnoręcznie pomalowanych lampionów, które mają symbolizować posłanie ich pragnień do nieba, by tam mogły trwać do momentu spełnienia.
• Święto skierowane jest przede wszystkim dla kobiet. Mężczyźni mogą wziąć udział jeżeli podlinkują zaproszenie od jakiejś z Pań. • W evencie może wziąć udział każdy kto ukończył 13 lat.
Wykonanie Lampionów
Wykonać lampion mogą tylko kobiety. Do dyspozycji są wszelkie formy plastyczne: magiczne kredki, farby, papiery kolorowe i przede wszystkim MAGIA! Dajcie ponieść się swojej kreatywności i poślijcie swoje pragnienia prosto do nieba!
Wykonanie lampionu:
Aby zobaczyć, jak pięknie idzie wam praca rzućcie 1xk100. Jeśli masz powyżej 15pkt z DA w kuferku, przysługuje Ci +10pkt do wykonania lampionu. :
<30 Jest tragicznie! Lampion jest cały podziurawiony, pomazany i pomarszczony jakby dorwał się do niego niemowlak. Zdecydowanie nigdzie nie poleci! Może spróbuj szczęścia w przyszłym roku? Ze względu na porażkę, kostka na zaklinanie Cię nie dotyczy!
31-65 Coś tam pomazałaś, coś pokleiłaś i poczarowałaś, ale wieje straszną amatorszczyzną. Jest jednak szansa, że Twoje życzenia dotrą do nieba. Rzuć k6 na rozpalenie lampionu.
Dorzut:
1-3 Po rozpaleniu lampionu Twoja praca zajęła się ogniem. Niestety, to nie jest Twój dzień! Ze względu na porażkę, kostka na zaklinanie Cię nie dotyczy!
4-6 Rozpaliłaś lampion i choć początkowo nie wyglądało to najlepiej, ostatecznie udało mu się polecieć do nieba!
66-85 - Idzie Ci naprawdę nieźle! Lampion wygląda estetycznie i w dodatku jest na tyle mocny, byś mogła unieść go do nieba wraz ze swoim pragnieniem.
86-100 - Prawdziwa z Ciebie artystka i lampionowa arcyksiężna! Twoja praca przykuwa uwagę wszystkich wokół zapierając dech w piersiach, a lampion delikatnie lewituje jeszcze nim puścisz go ku gwiazdom. Zdobywasz 1pkt Działalności Artystycznej.
Zaklinanie:
Pięknie wykonany lampion to jeszcze nie wszystko. Prawdziwej mocy nadają mu runy, które należy wyrysować i uaktywnić. Rzuć k6, by sprawdzić, jak Ci to idzie. Za każde 10pkt z Run w kuferku przysługuje Ci 1 przerzut!
Parzysta - Wyrysowałaś potrzebne runy, rzuciłaś zaklęcie i.....tyle. Oprócz ozdobionego lampionu, który uniesie się dzięki magii fizyki nic więcej się nie dzieje.
Nieparzysta - Runy rozbłysły, a Ciebie ogarnia błogostan. Najbliższy wątek jesteś pozytywnie nastawiona i pełna energii. Nic nie jest w stanie Cię pokonać!
Taniec Wokół ogniska
W miejscu, gdzie kiedyś stała scena amfiteatru tej wyjątkowej nocy płonie magiczne ognisko, wokół którego unoszą się dźwięki charakterystycznej muzyki. Według dawnych wierzeń ten zaczarowany płomień miał zapewnić bezpieczeństwo, spokój i ducha walki. Każdy bez względu na wiek i płeć proszony jest do tańca. Jest tylko jeden wyjątek, ognisko odstrasza od siebie każdego o nieczystym sercu tak więc jeżeli masz 5 lub więcej punktów Czarnej Magii w kuferku iskry parzą Twoją skórę, a Ty zostajesz wypchnięty z kręgu.
Taniec:
By zobaczyć, jak działa na Ciebie magiczny ogień rzuć literką.
A jak Asięnaebaem - Może to zbyt dużo kłębolota, może magiczna atmosfera, a może to Maybelline. W każdym razie strasznie kręci Ci się w głowie i co chwilę wypadasz z rytmu i potykasz się o własne stopy.
B jak było minęło - Płomienie i muzyka hipnotyzują Cię do tego stopnia, że zapominasz o wszystkich krzywdach wyrządzonych przez partnera, którego trzymasz za dłoń. Opuszczacie ognisko ze zdecydowanie poprawioną relacją. Rzuć k6 by sprawdzić, komu wybaczasz krzywdy:
Dorzut:
Nieparzysta - Osoba po prawej stronie
Parzysta - Osoba po lewej stronie
C jak ciemna nocy - W trakcie tańca nagle wysiada Ci wzrok. Muzyka jednak koi wszystkie Twoje obawy i czujesz się silniejszy. Rzuć k6 na to, jak idzie Ci dalszy taniec.
Dorzut:
1-3 - Wszystko jest w porządku! Może to partnerzy z obydwu stron, a może masz po prostu talent, ale tańczysz jakby wzrok wcale nie był Ci potrzebny!
4-6 - Niestety brak zmysłu wytrąca Cię kompletnie z równowagi, a Ty potykasz się i upadasz.
D jak do kitu z tym wszystkim - Nagle ogarnia Cię smutek i melancholia. Widać ognisko uznało, że nie do końca masz czyste serce. Przez następne 3 posty czujesz się wyjątkowo osamotniony i smutny.
E jak energia Artemizji Lufkin - Dostajesz nagłego zastrzyku energii i pewności siebie! Efekt ten utrzymuje się przez następny wątek jaki rozegrasz, a Ty jak prawdziwy dyplomata wychodzisz z każdej opresji!
F jak finezyjne fikołki - Nie wiesz co Ci strzeliło do głoy, ale nagle masz ochcotę na nieco bardziej ekstremalne harce. Próbujesz zrobić salto przez ognisko. Dorzuć k6 by zobaczyć, jak Ci to wyszło.
Dorzut:
Parzysta - Salto wyszło perfekcyjnie, a wszyscy są pod wrażeniem! Pamiętaj, że jesteś teraz po drugiej stronie i musisz zmienić partnerów po obydwu stronach! Dostajesz +1 do GM
Nieparzysta - Niestety nie jesteś mistrzem akrobacji. Co prawda znajdujesz się po drugiej stronie, ale upadasz, a kilka iskier parzy Cię przez ubranie. Warto zastosować kilka zaklęć magii leczniczej jeżeli chcesz dalej bawić się tej nocy!
G jak galopująca gazela - Twoja osoba musiała nie spodobać się magicznemu ognisku. W Twoim sercu nagle rodzi się panika, a Ciebie ogarnia chęć ucieczki jak najdalej, która utrzymuje się przez kolejne 3 posty!
H jak harce do białego rana - Muzyka i ogień tak Cię porwały, że nie ma opcji żeby Cię od tego odciągnąć. Tańczysz do ostatniej skrzącej się iskry. Jeżeli jesteś oklumentą lub posiadasz cechę silna psycha możesz spróbować oprzeć się temu urokowi. W tym celu dorzuć literkę.
Dorzut:
Spółgłoska - Niestety magia ognia jest zbyt silna i nie udaje Ci się przerwać uroku. Jesteś wycieńczony i musisz udać się do uzdrowiciela, u którego napiszesz jednopostówkę na min. 1500 znaków, gdzie dochodzisz do siebie.
Samogłoska - Choć nie było łatwo, jakoś udało Ci się oprzeć ogromnej chęci harcy do białego rana! Możesz cieszyć się innymi eventowymi atrakcjami!
I jak idź pan w ch...aszcze - Zdecydowanie nie jesteś osobą czystego serca. Z ogniska zaczyna unosić się czarny, gęsty dym, który szczelnie Cię otula i wypycha poza krąg, by dopiero tam Cię opuścić. Tańce dla Ciebie skończone.
J jak Jestem królową świata! - Wchodząc w taneczny krąg czujesz wzbierającą w Tobie magię, a Twoje ubrania zmieniają się w elegancką suknię i szpilki. Ognisko nie dba, jaka jest Twoja płeć, liczy się bycie zjawiskowym!
Kod:
<zgs> Partner z lewej: </zgs> <zgs> Partner z prawej: </zgs> <zgs> Wydarzenie: </zgs>
Loteria
Firma Magbelline zorganizowała loteria, której środki idą na biedne zwierzęta magiczne, na których firma z pewnością NIE testuje swoich produktów. Należy strzelać zaklęciami do biegających maskotek, które mają w kieszeniach szminki lub kosmetyki. Oczywiście wszystko jest BARDZO sprawiedliwe i nie jest to żadna ustawka. Przecież nikt by magicznie nie robił bariery by utrudnić zadanie uczestnikom... prawda? Los kosztuje 10 galeonów. Każdy zawiera 5 rzutów. Wobec tego po zakupie jednego losu rzucacie 5 razy literką, by sprawdzić czy wygraliście. Możecie kupować karnet nieskończoną ilość razy.
Wygrywacie jeśli wylosujecie literkę A. Tylko i wyłącznie. Jeśli wam się uda rzucie dwa razy kostką k6, by sprawdzić jaka maskotka biegła z jakim przedmiotem. Zgłaszacie się po obydwie z tych rzeczy w upominaniach.
Wszystkie przedmioty są wyjaśnione w spisie poniżej. A - Amroamulet B - Szminka #2 Kiss and tell C - Szminka #3 Playful D- Perfumy ochronne 3/3 (+1 do zaklęć na 3 użycia) E - Szminka #1 Color me surprised F- Lakier do paznokci Magic Hands 5/5(+1 do zaklęć na 5 użyć) G- Lakier I believe I can fly H- Szminka #4 Watch me I- Lakier do paznokci Chwalona Pani Domu 5/5 (+1 do zaklęć na 5 użyć) J- Lakier Superwomen
Jedzenie i Napoje
Oprócz harcy i tworzenia lampionów można się tutaj uraczyć kilkoma czarodziejskimi potrawami.
Jedzenie:
- płetwalki
- gały czekoladowe
- karmelkowe muszki
- kierowe orzechy - dorzuć literkę, by sprawdzić, czy czeka Cię lewitacja. Samogłoska oznacza, że efekt działa!
Napoje:
- kłębolot - Dorzuć k6, by sprawdzić, czy winko wybucha Ci w rękach. Wynik parzysty oznacza eksplozję! Jeśli posiadasz genetykę jasnowidza rzucasz dodatkowo k100 na to, czy pod wpływem napoju pojawi się wizja. Wynik z przedziału 40-80 oznacza przepowiednię!
- Herbata imbirowa mątwa - Jej barwa odzwierciedla Twój nastrój
- Magiczna lemoniada miodowo-miętowa - Daje Ci kreatywności i dodaje 10pkt do kostki na konstrukcję lampionów!
Upominki
Na wydarzeniu nie mogło zabraknąć niewielkich straganów, oferujących upominki, przypominające o tym wspaniałym dniu i tym, co powinien oznaczać. Starsza czarownica zachęca do zapoznania się z asortymentem, rekomendując dosłownie każdą rzecz. Rozliczeń dokonuj w odpowiednim temacie.
•Lampion wspomnień - Drobiazg, który rozświetli mroki nocy. Wystarczy go zapalić i puścić w powietrze, a w naszej pamięci pojawi się jedno piękne wspomnienie. Cena: 40g •Perfumy z nutą amortencji - Perfumy z delikatną nutą, zdecydowanie bez przesady, ale mimo małej ilości eliksiru bez wątpienia są przydatne. Cena: 40g •Perfumy ochronne - Ich zapach dopasowuje się do perfumowych preferencji noszącej je osoby, zwykle jednak niosą choćby delikatną kwiatową nutę. Użycie perfum ochronnych broni przed niechcianym dotykiem, wywołując niewidzialną barierę, od której można się odbić. Niestety, ten urok nie chroni przed zaklęciami i ogólnie utrzymuje się dość krótko. (+1 do zaklęć na 3 użycia) Cena: 60g •Amortamulet - Naszyjnik lub breloczek w najprzeróżniejszych kolorach i kształtach, zawsze zawierający jakiś kryształ - to właśnie w nim zaklęta jest magia tego amuletu. Działa tylko będąc w posiadaniu kobiety, dając jej moc poznawania największych pragnień innych osób: wystarczy, że zapyta, a każdy będzie musiał jej szczerze odpowiedzieć. Cena: 120g •Zaczarowane szminki - nowiutka, limitowana kolekcja słynnej marki! Można kupić zestaw wszystkich czterech w promocyjnej cenie 120g, albo każdą oddzielnie. - #1 Color me surprised - szminka w sztyfcie lub płynie, która do momentu nałożenia na usta pozostaje bezbarwna; ostatecznie zmienia kolor w zależności od nastroju noszącej ją osoby. Dokładne odcienie i znaczenia u każdego mogą być inne! Cena: 20g - #2 Kiss and tell - ma kilka odcieni, raczej ciemniejszych, a przy tym wszystkich równie magicznych. Urok nie działa na osobę, która tę szminkę nosi, ale na innych jak najbardziej - wystarczy kontakt osoby postronnej z formułą szminki, by wymusić chwilową prawdomówność. Cena: 60g - #3 Playful - klasyczna szminka, która nigdy się sama nie ściera i nie traci wyrazistego koloru - ten zaś może zmieniać w zależności od upodobania noszącej ją osoby! Cena: 10g - #4 Watch me - ta szminka ma niezwykły efekt przyciągania uwagi - wystarczy się nią pomalować, a żadne twoje słowo nie umknie w tłumie niedosłyszane. Cena: 30g •Lakiery do włosów: - I believe I can fly - Kiedy nałożysz go na włosy możesz lecieć... W najbardziej nieoczekiwanym momencie. Koniecznie psiknij go na kogoś innego, by go zaskoczyć! Cena: 15g - Superwomen - Twoje włosy trzymają się w odpowiedniej fryzurze przez 24 h (dosłownie). I nie porusza się żaden włosek. Jeśli kogoś uderzysz głową - ktoś może zemdleć, tak ciężka jest Twoja głowa! Cena: 25g •Lakiery do paznokci: - Magic hands - spotykany tylko w ciemnych odcieniach. Tworzony jest z drzew do magicznych różdżek, więc zanim wybierzesz kolor - podaj drewno swojej różdżki. Dzięki dziwnej nici porozumienia, którą producenci nie chcę wyjawić - lakier tak dobrze koegzystuje z różdżką, że mając go na paznokciach zaklęcia idą znacznie lepiej. Niestety nie działa on wiecznie! +1 do zaklęć 5 razy. Uwaga! Wpisz w kuferku datę zakupu przedmiotu, bo po roku będzie nieużyteczny. Cena: 80g - Chwalona Pani Domu - dzięki temu lakierowi Twoje umiejętności gotowania są niesamowite! Zaklęcia kuchenne znacznie bardziej się Ciebie słuchają. Występują w najróżniejszych odcieniach różu. Seksistowskie? Może! Przydatne? Też! +1 do Magicznego Gotowania 5 razy. Uwaga! Wpisz w kuferku datę zakupu przedmiotu, bo po roku będzie nieużyteczny. Cena: 55g
Gemma nie rozumiała. Nie rozumiała całej tej sytuacji, w której się znalazła. Dlaczego ta dwójka ją tak szczelnie osaczyła, czemu nie chciała jej uwierzyć i czemu byli w tym wszystkim aż tak uparci. Zaczęła patrzeć na nich bardzo niepewnie, wręcz jak na wariatów, którzy uciekli z zakładu zamkniętego. Czuła, jak atmosfera robi się coraz dziwniejsza, jak stawała się coraz bardziej skrępowana, a nieprzyjemny dreszcz przeszył jej kręgosłup. To już nie było zwykłe zapoznawanie się, to nie było nawet pomylenie jej z siostrą. To zakrawało na coś dużo grubszego. I nie wiedziała co ma w tej sytuacji zrobić. Zamrugała gwałtownie, przerzucając w mózgu pliki, za pomocą których mogłaby ich przekonać do swoich racji. To, co się jednak stało chwilę później... rozjebało system. Nie wiedziała, dlaczego nazwał ją per "księżniczka" i już w tym wietrzyła podstęp, ale nie zdążyła wysnuć odpowiednich wniosków. Bowiem nagle poczuła jego obleśną (sorkens, tak jej się wtedy wydawało!) łapę na swoim biuście. WTF? Na chwilę ją zmroziło, bo halo, to naprawdę jest brat Eiv? Takie są między nimi relacje, że bez przeszkód macają się w miejscach publicznych? Serio? Zaharov nie mieściło się to w głowie, ale nie miało nawet szans, bo poczuła nagle, jak poziom zdenerwowania w jej krwi osiąga dramatyczny poziom. Bum. Nim się spostrzegła, a jej pięść walnęła Sweeney'a w nos. Nie była może jakoś szczególnie silna, bo nie ćwiczyła ani nic, ale w złości człowiek nabiera więcej krzepy i pewności siebie, niż mogłoby się wydawać. Jednak to nie było typowym zachowaniem Gemmy, więc zszokowana patrzyła na swe dzieło, a potem na siostrę i jakiegoś gacha, którzy przypałętali się nie wiadomo skąd i nie wiadomo po co. - Ja pierdolę. Jesteście pojebani - powiedziała w końcu, nie do końca jednak przytomna i pewna tego, co się dzieje i co w ogóle zrobiła. Jedni się macają, inni liżą jakby się mieli zaraz pożreć, kolejni zaś nie rozumieją słowa "nie". Miała dosyć. Naprawdę była miłą, wesołą dziewczyną, ale niektóre rzeczy ją po prostu przerastały. Może dlatego, że do tej pory jej życie było raczej... zwyczajne? I bezproblemowe? A teraz nagle poczuła się jak zwierzę zamknięte w klatce i otoczone przez drapieżniki. Musiała oddychać. Z dala od nich. Dlatego obróciła się na pięcie i kręcąc z niedowierzaniem głową skierowała się w nieokreślone miejsce Merliniad.
Jack i Merliniady. Brzmi jak jakaś durna nazwa równie durnej książki. Ale rzeczywiście ostatnimi czasy miał całkiem sporo czasu. Pomiędzy treningami, ćwiczeniami a stażem, rzecz jasna. Wolał też nie myśleć o swej osobistej sytuacji, głównie uczuciowej, dlatego postawił na to, aby się trochę zabawić. Padło na magiczną, średniowieczną rozrywkę. Wcześniej postawił u bukmachera sporą (jak dla niego) sumę pieniędzy, więc trochę się denerwował tym, że przegra. Ale póki co zabrał się za strzelanie z łuku. Nie poszło mu źle, choć mogło być lepiej. Oprócz tego, że miał się w kimś zakochać. Ale to nieistotne, bo zanim w ogóle o tym pomyślał, rzucił się w wir kolejnych zawodów. Rzucanie toporami do celu poszło mu zdecydowanie lepiej. Oprócz tego ostatniego rzutu, kiedy prawie wcelował ostrzem w pewną osóbkę. Przeprosił ją uprzejmie i poszedł spróbować swych sił w zawodach jedzenia. Ale to nie był dobry pomysł. Jako sportowiec zdołał wcisnąć w siebie raptem cztery placki, które i tak zaraz zostały zwrócone w krzakach nieopodal. Smutek. Wyławianie jabłek szło mu zdecydowanie najlepiej, nawet nabawił się uroczych wąsów. Niepomny tego udał się na szermierkę, sądząc, że to będzie fajne. Szkoda tylko, że kostium był za duży i śmierdział. A rzucone przezeń zaklęcie nie działało, dopiero pomoc instruktora cokolwiek zdziałała. Ostatecznie i tak podczas pojedynku dźgnął kogoś floretem i został zdyskwalifikowany. Dramat. Menski menszczysna bez kursu na szermierkę. Ech, co za życie! Wziął się więc lepiej za haftowanie, skoro i tak już z niego pizdeczka jest. I o ile zaklęcie było spoko, tak wzór, który wyhaftował i który miał być kwtinącym aloesem uzbrojonym, wyglądał co najmniej dziwacznie i nie przypominał tego, co przypominać miał. Reyes westchnął i oddalił się do kolejnego namiotu, gdzie chciał sobie pograć na harfie. Ale to także okazało się katastrofą. Zrezygnowany odszedł więc, i pokręciwszy się chwilę, bo nie znalazł swej ukochanej, poszedł w pizdu!
Konkurencja: Strzelanie z łuku Wylosowane kostki:5+3=8, 4
Cóż, nawet Rowena postanowiła wziąć udział we wszystkich konkurencjach, a jak na podstarzałą już kobietę przystało, robiła wszystko z gracją, z klasą no i to, że jej kilka razy nie wyszło, to chyba nie dziwi nikogo, prawda? Szaleństwo, które tutaj się działo nie miało końca. Dzieciaki rozbiegane. Godryk, Salazar i Helga pałętali się dookoła amfiteatru nie szczędząc sobie uroczych docinków, a Ravenclaw chciała jak najszybciej się stąd ulotnić, pomimo że musiała wytrwać jeszcze dłuższą chwilę w tym zacnym miejscu. I tak o to, po odpowiedzi jaką udzielił jej Storm, poklepała go po ramieniu, uśmiechając się szeroko, bo spełnił jej wewnętrzne widzimisię, dzięki czemu obrosła w piórka. Zatem ta młodzież nie zeszła jeszcze całkowicie na psy. -Bardzo dobrze młodzieńcze, bardzo dobrze. Gratuluję rozsądku! – Uśmiechnęła się na swój specyficzny sposób, unosząc tylko jeden kącik ust ku górze, a po chwili jak zostało powiedziane, podreptała w stronę stoisk, które reprezentowali Slytherin, Gryffindor i Hufflepuff. Skoro wszyscy bawili się w te nadzwyczajnie zabawne konkurencje, to czemu sama Rowena miała zrezygnować? Otóż to. Przy stoisku Salazara udało jej się ustrzelić aż siedem raz w sam środeczek. Pech jednak chciał, że biedactwo zostało samo ustrzelone i w ten o to sposób zapałała miłością, do pierwszej napotkanej osoby. Byle to nie był Slytherin. Uśmiechała się jedna szeroko, próbując ukryć te jakże żałosną sytuację, która w końcu i tak nabrałaby tępa, a jej serce zaczęło bić jak oszalałe. Nie było wiadomym dlaczego to ma miejsce, ale kobiecie pozostawało się jedynie zastanowić nad ów wydarzeniami. Nie czekała jednak długo, poszła dalej walcząc z tym nagminnym uczuciem, które coraz bardziej dawało jej się we znaki. Co było najlepszym przykładem na to? Trzymając toporek, którym miała rzucić do celu, nawet z rąk się jej nie wyślizgnął, a wręcz przeciwnie… Przeciągnął ją po ziemi, a następnie uderzyła głową o tarczę. Całe szczęście, że chociaż dwa razy trafiła – lepsze to niż nic. W napływie energii i przede wszystkim głosu, udała się do stolika Helgi Hufflepuff, gdzie miała skonsumować co nieco, ale tak się przejadła tymi sześcioma plackami, że przy swojej linii, figurze i naturalnym podejściu do kwestii żywieniowych miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Najlepszym był alkohol, ale przecież… Rowenie nie wypada. Dla zrzucenia zatem zbędnych kilogramów i kalorii udała się do własnego stolika, w którym na całe szczęście od razu pokazała, że konkurencja należy do niej. Przykro byłoby tak odpaść przy własnym stoisku, prawda? Udało jej się wyłowić dwanaście jabłek, pomijając oczywiście ułomność w postaci tych zmarszczek, ale jak na tak starczy wiek, to i tak nieźle wyglądała z tymi kilkoma zagięciami skóry twarzy… Co prawda… Rowena nigdy nie planowała brać aż tak intensywnie udziału w całym przedsięwzięciu, ale jak wiadomo – raz się żyje. Mogła zatem zabawić się jak za starych dobrych czasów, bo przecież kto jej zabroni? Otóż to! I w ten o to sposób dotarła do magicznej szermierki, gdzie miała nie mało problemów i z floretem i z zaklęciem, ale finalnie udało jej się to tak pozakręcać, że na całe szczęście, bez zbędnych komplikacji – załatwiła sprawę niemal krótko, szybko i rzeczowo. Zdolna z niej bestyjka! Kolejną wyprawą w jej długiej wędrówce był kurs haftowania i choć początkowo jej nie szło, bo akurat nie miała nigdy drygu do igły i nitki, tak etap drugi nie poszedł jej najgorzej. Całe szczęście! Haft, który wykonała był całkiem zacny, a teraz mogła go nawet powiesić nad łóżkiem, bądź w trumnie – wszystko zależy gdzie kobieta postanowi wrócić. Och, ale z niej mały uparciuszek! W każdym razie wzięła udział jeszcze w kursie gry na lirze, ale ten nie poszedł jej zbyt dobrze, w końcu nie można mieć wszystkiego, prawda?
Rowena daje Storm E. Xander 2 punkty do kuferka za udzielenie poprawnej odpowiedzi na jej ukochaną zagadkę! Gratulacje!
kostki:
Konkurencja: Strzelanie z łuku Wylosowane kostki: 5,2,4
Zgarnięta przez opiekunkę domu i przekazana jakiejś nieznanej sobie osobie Mila kombinowała. Jasny wąs krył rumieńce, jednak w środku cała gotowała się aż z niemocy bycia przy Samuelu Doyle. Już nawet nie słuchała kobiety, która ją przytrzymywała, ani dziewczyny, którą ta zawołała. Pozwoliła zrobić sobie jakąś prowizorkę z nogą, zaraz jednak skinęła głową, dygnęła grzecznie i ulotniła się w tłum, by podążyć za mężczyzną i jakąś bździągwą, która mu towarzyszyła. Milę zżerało nieznane jej dotąd uczucie palące przełyk i bulgoczące gdzieś na wysokości brzucha. Chciała laskę odciągnąć i wepchnąć w ramiona innej, przypadkowej osoby, jednak resztki zdrowego rozsądku jakie zachowała pozwoliły jej jedynie na zaciskanie szczęk i dłoni. Ciepły kamyk, który trzymała zaczął jej ciążyć, jednak wciąż był prezentem, dlatego nie chciała go od tak wyrzucić w trawę. Oparła się jak mały złodziejaszek o ramię pierwszej napotkanej osoby i zgrabnie wsunęła jej kamień w dłoń, w tej samej chwili uskakując. A wąs powiewał na wietrze niby ten sztandar. Dzień był pełen wrażeń. Oto pokonała lwa, rzucała toporami, jadła i bawiła się razem ze wszystkimi zebranymi, a teraz nagle jakby pamięć o tym wszystkim zupełnie ją opuściła. Nie miała w umyśle nic prócz płomienia rudych włosów okalających głowę mężczyzny, za którym podążała. Choć sprzeczne to było z całym jej wcześniejszym podejściem, w tej chwili przyznać przed samą sobą musiała, że – kurczę… Wcale jej to nie przeszkadza. Samuel manifestował się po prostu w jeden z dostępnych sobie sposobów, a przecież widziała już ludzi z różnokolorowymi twarzami. Każdy dostawał to, na co zasługiwał, nie? Poza tym, w jakiś dziki sposób kolor pasował mu wyśmienicie. Nie pomyślała nawet, jak Calleigh Stoddhard musi być zdziwiona podarunkiem, jednak nie to było jej największym utrapieniem. Dopadła Samuela i Urane stając przed nimi i uśmiechając się lekko niezręcznie. Ręce skryła za siebie, co i rusz podskubując nadgarstki ze zdenerwowania. - Em… Cześć. Na Merlina, jesteś taki przystojny. Badumtsss, wejście smoka pierwsza klasa.
Jak dobrze wiemy, nie każdemu życie układa się tak jak powinno, a Flo była na to najlepszym przykładem. Niemniej jednak brała udział w konkurencjach całkowicie po kolei, byleby dać upust swojej złości na pokrętny los. No ale jak widać, pomimo iż Florka tak naprawdę kompletnie nie ma pojęcia o tym jak strzelać z łuku, by nie zrobić sobie krzywdy – to nie jej działka. Strzeliła do celu niby sześć razy, a jak na takie chuchro to całkiem sporo. Finalnie jednak okazało się, że strzała która wystrzeliła jako ostatnio, ugodziła właśnie ją. Co za pech. Kolejna moja postać musi się zakochać. Robi się już od tego nieco dobrze… Jak w życiu żadnej nikogo nie było, tak teraz ich nagle od groma. Czy wspominałam już, że większość moich tworów ma ten sam problem? Kolejne sześć trafień, które zakończyły się sporym guzem na czole, bo przecież Selene zamiast wypuścić ostatni toporek, to tak trzymała go mocno, że ten pociągnął ją po ziemi, a finalnie uderzyła głową w tarcze. Biedne dziecko. Naprawdę, biedne dziecko. Dobrze, że w kolejnych konkurencjach poszło jej o niebo lepiej. Niemniej jednak warto zaznaczyć, że po zjedzeniu ośmiu placków Flo była naprawdę ociężała i czuła się wręcz tragicznie. Miała wrażenie jakby zaraz miała wszystko zwrócić, ale to może innym razem. Najwyższa pora, by odstawić jedzenie na najbliższy tydzień, a konkurencje zakończyć na poławiani jabłek. Jeszcze jedno i… O. Mamy efekty. Twarz Lyons pokryła się niebieskim kolorem. Biedne dziewczę, doprawdy! Nawet szermierka jej nie poszła na tyle dobrze, by można było się czymkolwiek szczycić. Z zaklęć noga. Z eliksirów noga. Ze wszystkiego właściwie noga, a co za tym szło – musiała odpuścić prawdopodobnie kolejne zajęcia, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo i tak udała się do kolejnego stoliczka, nie przejmując się durnym floretem.Kwitnący aloes uzbrojony okazał się najlepszym motywem do szycia, dzięki czemu Flo poradziła sobie z zaklęciem jak i zarówno samą nitką i igłą wręcz perfekcyjnie. Mogła odetchnąć z ulgą, dzięki czemu… Udało jej się zaliczyć kurs względnie dobrze. Cóż, za ulga! Naprawdę mogłabym sądzić, że jest to dziecka raczej nieszczęścia niż szczęścia… Ale wiecie co poszło jej o wiele lepiej? Gra na lirze, widać, że jest to dziecko z artystycznej rodziny. No cóż, albo quidditch, albo lira…
kostki:
Konkurencja: Strzelanie z łuku Wylosowane kostki: 1,5,4
Kurs: Magiczna szermierka Wylosowane kostki: 3,4 (6), 5 (5,5, 6), dodatkowo magiczna umiejętność w postaci podstaw szermierki
Kurs: Magiczne haftowanie Wylosowane kostki:3,1,3, dodatkowo 2 punkty do zaklęć, plus dwa punkty do artystycznych i umiejętność podstaw magicznego haftowania
Kurs: Średniowieczne instrumenty Wylosowane kostki: 5,5, dodatkowo 3 punkty do kuferka i umiejętność podstawy gry na magicznym instrumencie
Kochasz Gemmę, NIE UCIEKNIESZ PRZED MIŁOŚCIĄ.
Ostatnio zmieniony przez Flora Selene Lyons dnia Pon 08 Wrz 2014, 2:08 pm, w całości zmieniany 1 raz
Była już dość zmęczona tym ciągłym chodzeniem między stoiskami konkursowymi nie miała już żadnej ochoty na podejście do jakich kol wiek kursów czy kolejnych konkursów. Chociaż niedaleko Celly stała Robin Hunt z tego samego domu,więc pomyślała, że może mogłaby jej wcisnąć kamień w dłoń co udało się bez jakiś problemow większych. - Cześć!Może się poznamy? - spytała kokieteryjnie, kiedy zjawiła sie obok niej zadowolona z uśmiechem,chyba dziewczyny jeszcze nie miały pojęcia, że to wynik konkursu Salazara. Może chcesz się gdzieś przejść po tym wszystkim-powiedziała, kiedy podeszła do dziewczyny,nawet się uśmiechnęła tak ze w policzkach ukazały się jej urocze dołeczki.
Kamien, ktory przekazuje: Słoneczny Komu przekazuje:Robin Hunt Wylosowana kostka: 3
„Nieokreślone miejsce Merliniad” było w tym wypadku terminem dość sprzecznym, bowiem o ile sam festyn zajmował dużą część Hogsmeade, trudno było ukryć się gdziekolwiek na dłużej niż kilka minut. Zwłaszcza, jeżeli druga osoba postanowiła siedzieć na ogonie do momentu, w którym będzie mogła ze spokojem stwierdzić, że pierdoli, wie już wszystko. Wszystko było nie tak. Żadna z Eiv nie zachowywała się jak Eiv, chociaż jedna z nich miała ciuchy całkiem podobne do tych, które zarejestrował raz w łazience. Ok, tu sprawa wydawała się być rozwiązana. Faktycznie wąsata panienka spotkana przed chwilą nie mogła być jego siostrą, skoro ta stanęła tuż przed nimi przylepiona do starszej latorośli Leightonów. Pytanie pozostawało jednak w sile: Kim, na cholerne druzgotki, była w rzeczywistości?! Sweeney’owi mignął przed oczami fragment listu, w którym Eiv skarży się, że jakaś dziunia bawi się eliksirem wielosokowym. Czyżby trafił na tę sławetną personę? Jaką rolę w tym wszystkim grało stwierdzenie o siostrach? Przecież Eivi była JEGO siostrą i nie zamierzał pozwolić jej zmienić stanu rzeczy. Nie odda jej byle lasce, która nagle napatoczy się i z radosnym uśmiechem udowodni, że ta sama krew w nich płynie. Krew bowiem to nie wszystko. Rzucił Neptune bezradne spojrzenie, tym razem zupełnie nie wiedząc, co począć. Liczył, że jego zabieg zmusi dziewczynę do zaprzestania gierki, a tu proszę. Wszystko popaprało się jeszcze bardziej. Złapał ją za ramię i zbliżył się, by średnio konspiracyjnym szeptem przedłożyć jej szczątki planu, jakiego powinni się trzymać. - Hej Mała, bierz tych dwoje i sprawdź, co i kto im zrobił. Znaczy, olej brata. Podejrzewam że nie raz myślał o tym, żeby ją zaliczyć. Czemu Eiv lepi do niego ręce jak do wiśniowych ciastek. Błagam, nie zawiedź mnie. Pchnął ją delikatnie w kierunku napalonej parki, sam zaś okręcił się na pięcie i susem ruszył za Gemmą. Chyba powinni sobie wytłumaczyć nieco zanim ich drogi się rozejdą, prawda? Sween nie wierzył w aż taki przypadek, by dać jej spokój. O siostrę się nie bał. Liczył na Nep, a także wierzył, że nie zrobi nic głupiego. W końcu… Była zaradną pannicą, która nie raz udowodniła, że nie da się łatwo przestraszyć, prawda? Wodził spojrzeniem za burzą loków, po której, jak zdążył w ostatniej chwili zauważyć, dało się dziś rozróżnić obie damy. Gdy zaś ją dostrzegł, doskoczył do niej i złapał za ramię, zaraz jednak asekurując się szybkim: - Hej, spokojnie, tylko znowu mnie nie bij. Sorry za tamto. Liczyłem na to, że kłamiesz. Gadaj mi tu zaraz, KIM niby jesteś? Och, mało subtelny i mało delikatny? No bywa. W takie gierki mógł się śmiało bawić w momencie, gdy Gemma rozwieje większość jego wątpliwości. Zanosiło się jednak na to, że nieprędko nastanie dzień w którym nic go już nie zaskoczy.
Chociaż Merliniady były świętem obchodzonym co roku w Hogwarcie, Bell nigdy o nim nie pamiętała. Zresztą, jedynymi świętami, które potrafiła dokładnie umieścić w czas było zawsze Boże Narodzenie i jej własne urodziny. Reszta... gdzieś tam miała świadomość, że istnieją, ale jakiekolwiek uroczystości niemal zawsze mile ją zaskakiwały. Dlatego też raczej nie pamiętała o urodzinach znajomych i potem głupio czuła się, jeśli okazało się, że najbliższej osobie nie złożyła życzeń. Dzisiejszego dnia Bell z radością wybrała się do Hogs, bo te wszystkie atrakcje, które miały tu być, bardzo jej się podobały. Szczególnie nie mogła doczekać się szermierki. Najpierw jednak odbywały się konkurs i postanowiła wziąć udział w dwóch z nich, bo jedzenie i rzucanie toporkami nie wydawało się specjalnie dla niej. Najpierw strzelała z łuku i okazało się, że szło jej wyjątkowo dobrze, jedynie jedna ze strzał chybiła, ale była wyjątkowo złośliwa, bo zaraz wróciła do Bell i w nią trafiła. Nie było to specjalnie bolesne, ale na pewno nieprzyjemne, tym bardziej, że zaraz zaczęła okropnie śmierdzieć. Zatkała tylko nos, udają, że nic się nie dzieje i poszła łowić jabłka. Też poszło całkiem nieźle i wcale nie była świadoma, że całą twarz ma niebieską. Tylko ludzie jakoś dziwnie się patrzyli. Bell tylko chwilę zastanowiła się dlaczego, po czym poszła haftować. Zawsze była beznadziejna, jeśli chodzi o cokolwiek co ma związek ze sztuką... ale to haftowanie nie wyglądało wcale trudno. Okazało się, że nitka się jej słucha i robi wszystko co krukonka jej każe. Postanowiła, że wyhaftuje piękne godło Ravenclawu, które potem komuś podaruje w prezencie. Wyszło wyjątkowo ładnie jak na nią. Pomyślała, że może to efekt magii, która tutaj działała i nawet najmniej zdolnym wychodzi zrobić coś fajnego... Wciąż marszcząc nos przez brzydki zapach, jaki dziwnie cały czas za nią podążał poszła tam gdzie od początku najbardziej chciała - na szermierkę! Założyła ten cały kostium i wtedy okazało się, że w środku śmierdzi jeszcze bardziej niż na zewnątrz. Ciekawe dlaczego... może dlatego, że teraz śmierdzący efekt strzały nie rozchodził się na zewnątrz tylko cały pozostawał w środku? Bell postanowiła być jednak dzielna i nie rezygnować tylko dlatego. Niedługo próbowanie poruszenia floretem zaabsorbowało ją tak, że całkiem zapomniała o brzydkim zapachu. Bo ten ani drgnąć. Wreszcie poprosiła o pomoc prowadzącego i dopiero wtedy udało jej się poprawnie rzucić zaklęcie. Kiedy miała się pojedynkować, znowu powtórzył się ten sam problem i dopiero za czwartym razem wypowiadania zaklęcia, wreszcie się udało. Potem poszło już ładnie i Bell była nawet zadowolona, chociaż nie udało jej się wygrać... Pomyślała, że to z pewnością dlatego, że prowadzący musiał być lepszy i wręcz głupio byłoby, gdyby przegrywał z co drugim uczniem. Koniecznie musiała zmierzyć się z kimś, komu mogła dorównać zdolnościami. - Ej, ty! - zawołała do dziewczyny, która też (chociaż Bell o tym też nie miała pojęcia) miała niebieską twarz. - Pojedynkujesz się ze mną?
kostki:
Konkurencja: Strzelanie z łuku Wylosowane kostki:5+6=11, 5
Strom kompletnie nie ogarniał. Nie żeby coś, ale zawsze lubił te Hogwarckie uroczystości, bo jak to przystało na świat magii działo się tutaj wiele i nie sposób było się nudzić. Organizatorzy jak zawsze postarali sie o to, by o całym zdarzeniu mówiło się długo o tym festynie. Gdy odpowiedział Rowenie z, co było niezwykłe nawet na niego, niecierpliwością czekał na jej wredykt. Pamiętał, że owe pytanie było jednym z ulubionych Sunny. Chyba tylko i wyłącznie dlatego znał odpowiedź. Rowena potwierdziła to, gratulując mu rozsądku i klepiąc po ramieniu, co automatycznie sprawiło, że Storm urósł i dumnie wypiął klatę. Chwilę później założycielka opuściła go, a obok niego na powrót pojawiła się szalona blondynka. Nie był zainteresowany, co pokazał wyraźnie, ta jednak nie dawała za wygraną. -Storm. - odpowiedział jej tylko, bo znów nie był takim burakiem, żeby się nie przedstawić prawda? Zamiast jednak spojrzeć na nią z dłońmi w kieszeniach rozglądał się po festynie zastanawiając się, czy spróbować swoich sił w jakiejś konkurencji, czy może jak na jeden wieczór to wystarczy. Zaraz jednak blondynka przedstawiająca się jako Scarlett zaczęła wypowiadać takie rzeczy, że aż musiał zwrócić swoje spojrzenie, unosząc w geście zainteresowania jedną brew ku górze. -Och oczywiście. Razem przeznaczeniem i zapisanym losem w gwiazdach. - przytaknął ją z dużą dozą sceptycyzmu i ironii wypływającej z jego ust.
Nie tak od razu trafił na stoisko z jedzeniem, przy którym miał w planach się znaleźć zaraz na początku. W między czasie zaliczył kurs magicznej szermierki. Na początku miał problemy z floretem, ale udało mu się przez wszystko w miarę zgarnie przebrnąć. I nawet przegrana z instruktorem nie zepsuła mu tak bardzo nastoju jak można się było tego spodziewać. Spotkał również kilku znajomych ze szkoły z którymi pozamieniał kilka słów. Nie obyło się bez standardowych pytań, których wprost nie znosił i jak tylko się pojawiały ewakuował się w zupełnie inne miejsce. Przy stoiskach z pamiątkami spędził trochę czasu, ale to nie względu na to, że chciał coś kupić. Po prostu dziewczyny, które kręciły się tamtych okolicach przyciągały i nie mógł zrezygnować z okazji, aby do nich zagadać. Takie oderwanie się od wszystkiego, a szczególnie myśli o ojcu i rewelacji jaką nie tak dawno sprzedał mu Jupiter. Nie przejmował się tym długo, a później jedną z nich porwał do stołu z przygotowanym jedzeniem i próbując większości z dostępnych trunków czarował dalej. Miał już zakończyć swój udział na Merliniadach, ale dał się jeszcze namówić na poławianie jabłek. Gdzie skończył z bujnym wąsem, a później na grę na średniowiecznych instrumentach. Padło na dudy i jedno jest pewne, jakby miał tym zarabiać na życie to chodziły głodny i w dziurawych butach. Jeszcze przed zniknięciem z imprezy wcisnął kamyk w ręce jednej z dziewczyn obok której przechodził.
/zt.
Kamien, ktory przekazuje: kamień ksieżycowy Komu przekazuje: Bell Rodwick Wylosowana kostka: 6
Robin krążyła wśród stoisk, trawiąc placki, które zjadła podczas konkursu. Nie była najlepsza, ale ich ilość dała jej popalić. Czuła, że będzie potrzebowała dobrego treningu, który pomoże jej to wszystko spalić. Cóż, trening z jaką ładną dziewczyną nie byłby zły. Zdecydowanie. Zanim zdążyła głębiej się nad tym zastanowić, jakaś Gryfonka skutecznie ją zatrzymała, wciskając jej kamień słoneczny. Słyszała co nieco na ten temat. Miała go teraz komuś przekazać, tak? Wielka szkoda. Chętnie zatrzymałaby coś tak interesującego. Zgodnie z zasadami zaczepiła jednak innego Gryfona i wcisnęła mu przedmiot do ręki. Dopiero wtedy miała okazję lepiej przyjrzeć się tej, która ją zaczepiła. Uczucie, jakie ją uderzyło, było dość dziwaczne i Hunt miała nieodparte wrażenie, że ma z tym coś wspólnego strzała, którą oberwała podczas konkursu. Kierowana jednak siłą magii, uniosła kącik ust. - Robin - rzuciła, wyciągając rękę. - Jasne, możemy się przejść. W końcu nie miała już nic szczególnego do roboty.
Kamien, ktory przekazuje: Słoneczny Komu przekazuje: Samuel Doyle Wylosowana kostka: 3
Callisto Marquett
Dodatkowo : opiekun Slytherinu, legilimencja, oklumencja
Co ją podkusiło, żeby to zrobić? Cóż, po części miała wrażenie, że kojarzy skądś kobietę, która ćwiczyła z jednym z rycerzy. Chociaż nie było to jakoś szczególnie istotne, chciała się przyjrzeć nieco bliżej. Poza tym kobieta musiała umieć się bronić, a co było bardziej wyrafinowaną sztuką niż szermierka? Władanie szpadą wydawało jej się wystarczająco klasyczne. Podeszła więc do rycerza i spokojnie mogła zaczynać naukę. Kostium był całkiem w porządku i wyglądał na czysty. Poza tym całkiem nieźle na niej leżał. Chociaż wolałaby, by późniejsza część się nie wydarzyła, ostatecznie rycerz musiał pomóc jej z zaklęciem. Uch, nienawidziła potrzebować pomocy. Nawet wtedy, kiedy uczyła się czegoś po raz pierwszy. Nie zamierzała jednak robić afery w miejscu publicznym i to na dodatek tak bardzo zaludnionym. Z tego, co zdążyła zaobserwować, został już tylko pojedynek z instruktorem. Może nie był to najlepszy pokaz umiejętności, ale nikt jak dotąd z nim nie wygrał, więc Callisto odprężyła się nieco, czując, że przynajmniej czegoś się nauczyła.
Pojawiła się na Merliniadach, bo zachęcił ją do tego klimat imprezy. Średniowiecze? Pewnie. Mogłaby walczyć z kimś na miecze. Może zabawa nożami to nie to samo, ale nadgarstek miała wprawiony. Zgłosiła się więc do konkursu, licząc, że konkurencja będzie odpowiednio brutalna. Łapanie kołkogonka?! No chyba ktoś sobie z niej żarty stroił. Nie było opcji. No po prostu nie. Nagle jednak dostrzegła coś, co zmieniło jej zdanie. Nawet nie coś, a kogoś. Callisto. Słodka siostrzyczka, która też brała udział w tej farsie. W szkole nigdy nie potrafiła być od niej lepsza, więc może właśnie nadarzyła się idealna okazja, żeby się odegrać? Zwłaszcza, że Marquett przed chwilą wyrżnęła twarzą w błoto, a na jej tyłku pojawił się świński ogonek. Eris uśmiechnęła się szyderczo. Tyle że tamta mimo wszystko było lepsza. Złapanie tego przeklętego stworzenia zajęło jej więcej czasu, dodatkowo nie wyrobiła na zakręcie i mocno się uderzyła. Jak nic na jej nieskazitelnej skórze pojawi się cholerny siniak i to tylko dlatego, że chciała się odegrać. Niech diabli porwą Callisto Marquett! Była wściekła. Uznała, że dobrze wyładuje złość podczas konkursu rzucania toporami. Nożami idealnie zawsze trafia w cel, a toporki są co prawda cięższe, ale dużej różnicy być nie powinno. I faktycznie nie było - większością trafiła idealnie w środek tarczy. W pewnym momencie jednak jeden z toporków w locie zamienił się w lwa. To tylko spotęgowało jej wściekłość - miała pewność, że trafi nim idealnie w środek! Błyskawicznie wyjęła różdżkę. - Diminuendo! Relashio! - rzuciła, a pomniejszony do rozmiarów szczura lew spłonął. Odpuściła dalsze rzucanie. Uznała, że spróbuje jeszcze czegoś, poszła więc na kurs magicznej szermierki. Może to ją uspokoi. Kostium, jaki dostała, pasował na nią wręcz idealnie. Nie była zdziwiona - przy takiej figurze we wszystkim było jej dobrze. Stanęła we właściwej pozycji i wskazała różdżką floret. Miękko poruszyła nadgarstkiem i wypowiedziała zaklęcie, które oczywiście zadziałało bezbłędnie. Wszystko szło cudownie, do momentu, kiedy raptem kilka metrów dalej zauważyła znowu znienawidzoną postać. To ją rozkojarzyło, floret zaczął szaleć, zupełnie jej nie słuchał. W końcu poleciał w bok, przecinając skórę jednej z osób, które tam stały. To był czysty przypadek, jakie więc było jej zaskoczenie, kiedy dotarło do niej, że zaatakowaną osobą była właśnie Callisto! Uśmiechnęła się z satysfakcją. Może jednak florecik wiedział, co robi? Tyle że rycerz prowadzący kurs podziękował jej za dalszą współpracę. Obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem i skierowała się do wyjścia. - Mam nadzieję, że nic pani nie jest, przepraszam - powiedziała do siostry fałszywie miłym głosem i z równie nieprawdziwym uśmiechem. Rzeczywiście ten kurs był dobrym pomysłem, czuła się o wiele spokojniejsza.
Ojej, szkoda, że Scarlett przegapiła tę sytuację z zagadką i Roweną. Mogłaby wtedy uwielbiać swego towarzysza jeszcze mocniej, ze względu na ogromny spryt i intelekt. To znaczy i tak była o nim święcie przekonana, ale przecież miałaby wtedy tylko dodatkowy powód do zachwytów i piania peanów na jego cześć! Tymczasem zaś stała sobie przed nim słodko nieświadoma, choć akurat nie to było najgorsze - najgorszym było to, że robiła z siebie idiotkę w ogóle o tym nie wiedząc. Biedna, będzie załamana, jak to wszystko już do niej dotrze. Lecz tymczasem... tymczasem wciąż pozostawała pod urokiem strzały i po prostu wpatrywała się kusząco w Storma, uśmiechając się zalotnie, robiąc zachęcające pozy... no ogólnie całość wyglądała dosyć groteskowo, ale tym się akurat nie przejmowała, bo po prostu nie zdawała sobie sprawy. Na pewno jej wybranek kocha ją taką, jaka jest, bez względu na wszystko! Tak samo ona kocha jego! - Piękne imię. Naprawdę, przepiękne! - zachwyciła się entuzjastycznie, po czym zdobyła się na większą śmiałość i musnęła Xandera dłonią po policzku. Krótko, ale na pewno z czułością. I na pewno był jej wdzięczny. W wyobrażeniach widziała, jak się uśmiecha, może nawet lekko rumieni? Och! Oczywistym było, że chłopak rzucał ironią i sarkazmem i każdy by to usłyszał, nawet ona, ale teraz była za bardzo odurzona miłością do niego. Przyjęła więc jego słowa za dobrą kartę i uśmiechnęła szeroko, będąc naprawdę, ale to naprawdę szczęśliwą. - Nareszcie zrozumiałeś! - zakrzyknęła z radością, a potem podeszła bliżej i stanęła na palcach. - Pocałuj mnie. To będzie pieczęć naszej miłości - dodała szeptem, wpatrując się w oczy Storma. Ach, ta sztuczna miłość!
Bo wiesz, kocham cię. Kocham cię do szaleństwa! Musimy być razem. Ty i ja... jesteśmy sobie przeznaczeni. Oh...mówiła jak by była czymś odurzona otępiała lub otumaniona dziwnym uczuciem do Robin. Serce Cally mocniej zabiło,nie mogła się wcale na niczym skupić.Po czym zdała sobie sprawę z to jej uczucie jest bardzo silne. Po chwili zarzuciła na szyję dziewczyny dłonie, a zaraz potem łączyła je w pierwszym szaleńczym pocałunku. Może to przez ten konkurs Salazara i ta cała strzała amora zaczęła działać lub dopiero zacznie. -Calleigh Stoddhard-rzekła uśmiechając się do Gryfonki,szkoda ze ta strzała tak tylko na jeden dzień i tak zmarnować uczucie. Na pewno wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia lub do grobowej deski- mówiła słodkim głosem, przymilając się do Gryfonki. A może wykorzystamy okazję? Któż to wie! No i masz nasza Cally się zakochała. -Może przejdziemy się do stoiska średniowiecznego po jakąś zabawkę lub co tam innego chcesz-spytała szczerząc białe ząbki do niej.
-Jakby tak przymrużyć jedno oko i lekko przechylić głowę, to ujdzie w tłumie. -Stwierdziła i ruszyła za chłopakiem w stronę stoiska z instrumentami. ŚREDNIOWIECZNYMI! Uśmiechnęła się pod nosem, wyobrażając sobie swoje nędzne próby zagrania na którymkolwiek z tych dziwnie wyglądających przyrządów. Nie potrafiła ich nawet nazwać, a oni kazali jej na nich grać! Serio, chyba nie chcą tego słyszeć. W domu jak chciała kiedyś zaimponować rodzicom i zaczęła szkolić się w grze na pianinie, skłonni byli wyrzucić ten cholerny instrument, żeby Urane już nigdy nie mogła go dotknąć. Doprawdy, czy to nie urocze? Ucieszyła się jednak, gdy zobaczyła jak marnie idzie Samowi. Grał na czymś bardzo dziwnym. Czymś, co Gryfonka widziała pierwszy raz w życiu i zupełnie nie wiedziała czy to wstyd nie wiedzieć co się trzyma w ręku, czy może nie jest jednak aż tak źle. Nieważne. I tak już nigdy nie spotka tych ludzi, więc i przed nimi może wyjść na totalną idiotkę. Podeszła więc do mile wyglądającej pani i wybrała pierwszy lepszy instrument, który okazał się być harfą. Cóż, pierwszy raz widziała takie coś na oczy, ale przecież ona taka mało doświadczona jest, więc można jej chyba wybaczyć, nie? O dziwo poszło jej bardzo dobrze. Powtarzała po kolei wszystko co robiła instruktorka i mimo, że parę razy popełniła jakiś mało znaczący błąd, miła pani poleciła jej nawet zagrać jakiś bardziej skomplikowany utwór. Wygląda na to, że oprócz szermierki, Urane posiada też ukryty talent do grania na średniowiecznych instrumentach. No...a przynajmniej na średniowiecznej harfie, a to przecież sztuka! -Sol, widziałeś jaka byłam świetna? -Skromność proszę państwa, skromność. Urane jej czasem brakuje, ale przyznacie przecież, że jest bardzo pozytywną osobą i nie jest wcale w sobie zakochana! Jej to akurat daleko do tej kwestii... -Wisisz mi pluszowego smoka. -Podsumowała na koniec i wyszczerzyła się niczym małe dziecko.
Chciało jej się płakać. Obejmowała się ciasno ramionami, idąc na ślepo. Próbowała wtapiać się w tłum, który otaczał ją z każdej strony i powodował wrażenie, jakoby brakło jej powietrza. Jakby zamykał ją szczelnie w jakimś pomieszczeniu, nie dając możliwości oddychania i swobody. W dodatku miała mętlik w głowie i nie rozumiała, czemu tamci ludzie zachowywali się w ten sposób. Złapanie jej za pierś było ciosem poniżej pasa. Nie wiedziała, że jej siostra otacza się w tak beznadziejnym towarzystwie. Ale co ona mogła? Nie była jej matką, a nawet przyjaciółką, więc nie miała prawa do wyrażania własnego zdania. Chyba dotarło do niej jak te dwie się między sobą różnią. Pod względem charakteru, oczywiście. Środowiska wychowania. A podobno to dzieci z sierocińca mają gorszy start i wykazują większą agresję, tudzieć odchyły osobowościowe i trudniejszy charakter. Cóż. Wychodzi na to, że Gemma złamała wszystkie stereotypy i do tej pory była spokojnym kwiatem na niewzburzonej tafli jeziora. Tylko, że wszystko się posypało. Nie miała nawet pojęcia, w którym miejscu stoi, kiedy poczuła szarpnięcie za ramię. Obróciła się gwałtownie, wpatrując się znów w tego samego kolesia, który przed chwilą wyczerpał jej zasoby cierpliwości. Patrzyła na niego nieprzychylnie, słuchając tego, co mówi, choć miała ochotę się zaśmiać i pójść stąd wpizdu. Ale stała. Stała jak taka idiotka, założyła ręce na piersi i autentycznie nie miała pojęcia co powinna zrobić lub powiedzieć. Denerwował ją. Denerwowała ją jego roszczeniowa postawa. - A może to ty powiedz kim TY jesteś? To ty jesteś chamem, który się nawet nie przedstawi, ale dobiera się do nieznajomych osób. Podałam ci swoje dane i powiedziałam kim jestem. Mam to przeliterować? - odpowiedziała w końcu, dosyć opryskliwie. Ale naprawdę była zła. Zła, że cały świat czegoś od niej chce, a nie da nic w zamian.
Gra na harfie szła Urane zaskakująco świetnie. Na pewno o wiele lepiej niż się można było spodziewać po jej zapewnieniach. Tak go zaabsorbowało obserwowanie jej, że nawet w porę nie zareagował, gdy jakaś dziewczyna wepchnęła mu coś w dłoń a potem zwiała w tłum. Przyjrzał się uważnie niespodziewanemu podarunkowi. Był to kamień, jeden z tych które ludzie sobie przekazywali między sobą. Zaklął pod nosem, po czym przeprosił na chwilę koleżankę. Musiał jak najszybciej się pozbyć tego nieszczęsnego kamienia! Ofiarny nie szukał daleko, upatrzył znaną z widzenia Gryfonkę, którą najwyraźniej dopadł czar magicznych strzał i która adorowała inną dziewczynę. Nie oglądając się na nic, po prostu podrzucił jej kamień do kieszeni i wrócił na stoisko na którym odbywały się kursy. - Tak, widziałem! Byłaś super! - zapewnił Urane. - Ja tak bym nie potrafił! - dodał uśmiechając się szeroko, po czym ruszyli w kierunku straganu z zabawkami. Wybrał jej największego smoka, zapłacił i już miał jej go wręczyć, gdy zaczepiła go jakaś dziewczyna (Mila F. Zoellis) i skomentowała, że jest wyjątkowo przystojny. Chyba kolejna ofiara magicznych strzał, bo z zielonymi włosami i pomarszczoną jak śliwka twarzą daleko mu było do przystojności. - Umm... Dziękuję? - powiedział zakłopotany by nie miał pojęcia jak powinien zareagować. Z magicznymi urokami nigdy nic nie wiadomo i nieznajoma mogła być jakaś niebezpieczna czy agresywna...
Kiedy przyszedł na Merliniady, właściwie nie miał zamiaru brać udziału w tych wszystkich zabawach. Nie czuł potrzeby, o wiele bardziej podobała mu się idea siedzenia w pobliżu i uwieczniania całego wydarzenia na kolejnych szkicach. Świetnie oglądało mu się tych wszystkich ludzi z niebieskimi twarzami, zmarszczkami i świńskimi ogonkami. Nawet jego ulubiona pani profesor, której wolał się nie pokazywać na oczy, miała taki ogon! Przecież nie mógł tego tak po prostu zostawić, musiał to narysować. Po kilku godzinach uznał jednak, że może spróbuje swoich sił na jakimś kursie. Szermierka odpadała, nie przepadał za sportami, ale już haftowanie wydawało się być zabawne. Może udałoby mu się zrobić coś godnego uwagi, co mógłby sprezentować swojemu Ślizgonowi… Najlepiej herb Gryffindoru, tak przewrotnie. Zgłosił się więc na kurs i ochoczo zabrał się do pracy. Formułę zaklęcia wypowiedział bezbłędnie, nitka pięknie podążała za jego różdżką. Z minuty na minutę na płótnie coraz wyraźniej widać było herb, a końcowy efekt był niemal tak samo dobry, jak starszej pani, prowadzącej zajęcia. Był z siebie dumny. I miał nadzieję, że obdarowany też będzie. Postanowił iść za ciosem i spróbować jeszcze nauki gry na jakimś średniowiecznym instrumencie. Padło na cymbały. Podobały mu się, chociaż okazało się, że to wcale nie jest takie proste. Początek był całkiem niezły. Najprostsze melodie brzmiały dobrze, ale już trudniejsze mu nie szły. Nie przejmował się. Nie można być najlepszym we wszystkim, prawda?
Kurs: Magiczne haftowanie Wylosowane kostki: 3; 4; 5 (2 punkty do kuferka z zaklęć i 3 ze zdolności artystycznych, umiejętność podstaw haftowania)
Kurs: Średniowieczne instrumenty Wylosowane kostki: 6; 4 (2 punkty do kuferka ze zdolności artystycznych, umiejętność podstaw gry na cymbałach)
Spięła się. Nachmurzyła i zamknęła w sobie. Nie był szczególnie delikatny, ok, nie było w nim także subtelności. Jednak trwało to jedynie do momentu, w którym świadomość, że to nie jest jego Eivi nie dopadła go na tyle, by uświadomić sobie, że w takim razie musi być kimś obcym. Kimś, kogo powinien poznać dla dobra siostry i przede wszystkim swojego własnego. Po tym wszystkim zamknął w sobie wszelkie hulaszcze przyzwyczajenia i okiełznał głód kontrowersji. Ten jeden raz mógł przecież być po prostu miły. - Dobrze. Wszystko w swoim czasie, jak widzę. Zrobimy tak – ja obiecuję Cię nie porwać i nie wywieźć gdzieś za granicę, a Ty właśnie obiecałaś mi zwinięcie się z tego zbiegowiska. Csiii, nic nie mów. Wiem, że najprawdopodobniej chcesz zaprotestować, ale daj sobie spokój. Oboje chcemy się chyba czegoś dowiedzieć, prawda? Stanowczo zbyt wiele mówił w sytuacji kiedy tak naprawdę nie wiedział CO powiedzieć. Nie zrobiło mu się Gemmy od razu szkoda, jego serce nie zapałało nagłą potrzebą zgarnięcia jej do piersi, pogłaskania po głowie i wypowiedzenia wieleznaczącego „wszystko będzie dobrze”. Chciał kroczek po kroczku wydobyć z niej to, co mogłoby go zainteresować, przy okazji badając grunt pod stopami Eiv. Całkiem idealnym miejscem do tego zdawała się Wrzeszcząca Chata, która od kilku miesięcy już nie robiła za jakąkolwiek atrakcję. Trudno jest być strasznym czemuś, co gościło w sobie tylu krnąbrnych uczniów, prawda? Sween schwycił Gemmę za ramię, tym razem z pewnym wyczuciem i poprowadził ją na ławeczkę, by mogła zadać mu kilka pytań, odpowiadając mu tym samym na jego własne.
Wygrywa Kamień Wężowy. Kamień Słoneczny i Księżycowy wybuchają w rękach Calleigh Stoddhard i Bell Rodwick i powodują, że pierwsza ma żółtą skórę, a druga niebieską.
W związku z wygraną Kamienia Wężowego, który w tym czasie znajdował się u Utopii Blythe - dostaje ona 2 punkty do kuferka do dowolnej statystyki oraz sam Kamień Wężowy, który pozwoli jej mówić w języku węży przez 3 wątki! Slytherin zaś otrzymuje 20 punktów pucharowych.
Utopia dostaje 2 punkty kuferkowe do dowolnej umiejętności i 70 galeonów. Pozostali uczestnicy na pocieszenie dostają 1 punkt kuferkowy do dowolnej umiejętności.
Jack dostaje 2 punkty kuferkowe do dowolnej umiejętności i 70 galeonów. Pozostali uczestnicy na pocieszenie dostają 1 punkt kuferkowy do dowolnej umiejętności.
Avis dostaje 2 punkty kuferkowe do dowolnej umiejętności i 70 galeonów. Pozostali uczestnicy na pocieszenie dostają 1 punkt kuferkowy do dowolnej umiejętności.
Sapphire dostaje 2 punkty kuferkowe do dowolnej umiejętności i 70 galeonów. Pozostali uczestnicy na pocieszenie dostają 1 punkt kuferkowy do dowolnej umiejętności.
3. Kursy - wszyscy dostają takie nagrody, jakie wylosowali za pomocą kostki.
Storm dostaje 3 punkty kuferkowe do dowolnej umiejętności i 90 galeonów. Pozostali uczestnicy (Callisto) na pocieszenie dostają 1 punkt kuferkowy do dowolnej umiejętności.
Obstawianie wyścigu - wszystkim niebawem zostanie odjęta odpowiednia suma pieniężna (tyle, ile obstawiali), a Fanny Redford i Eris Lynch dostaną po 43 galeony.
b) Łapanie Kołkogonka - zdobyte punkty (im mniej, tym szybszy czas złapania):
Callisto dostaje 2 punkty kuferkowe do dowolnej umiejętności i 70 galeonów. Pozostali uczestnicy na pocieszenie dostają 1 punkt kuferkowy do dowolnej umiejętności.
Założyciele, czyli Ramonesse Hope Bailey, Zuzanna Kasprzak, Sapphire Reyes i Gabriel Chaismore dostają po 1 punkcie kuferkowym do dowolnej umiejętności.
UWAGA! Mistrz Gry prześle wam należne punkty W FORMIE ZBIORCZEJ, czyli skumuluje wszystkie punkty do dowolnej umiejętności, wszystkie do zdolności artystycznych itd.
UWAGA2! Jeśli nie ma cię na liście powyżej, a powinieneś być, lub masz wpisane za mało punktów - zgłoś to w temacie "Sesje i eventy". Bardzo dużo osób brało udział (Mistrz Gry jest zachwycony!), dlatego po prostu mógł coś przeoczyć lub pomylić się w liczeniu. Ale Mistrz bardzo was wszystkich kocha, serio!
Mawiają, że jasnowidzenie jest domeną kobiet, ale wróżbita Rhys ani trochę nie zgadzał się z tymi twierdzeniami. Dlatego też podjął się pracy w Hogsmeade z okazji odbywającego się dzisiejszej nocy, bardzo ważnego dla astrologów święta, jakim są Andrzejki. Niezwykle zdziwiła go frekwencja chętnych do poznania swojej przyszłości magów, ale sprawiło to też, że odzyskał w wiarę w ludzi, którzy zazwyczaj patrzyli na tarota sceptycznie. A musieli wiedzieć, że Rhys był mistrzem w swym fachu. Ubrany w upstrzoną gwiazdami granatową szatę, siedział w pomieszczeniu przeznaczonym dla aktorów, które w tym momencie przypominało ogromny namiot. Ściany zakrywały jaskrawe płachty, łączące się ze sobą na suficie, a pośrodku stał okrągły stolik, na którym mężczyzna układał swoje karty. Każdy musiał pojawić się tutaj z osobna, by obecność świadków nie zapeszyła dobrej energii. Z magią wróżebną nie należało przecież żartować. Przybyszu, jeśli masz więc odwagę, przybądź do wróżbity Rhysa, a dowiesz się, co spotka Cię w najbliższym czasie.
Biorąc udział w tym evencie automatycznie wyrażasz zgodę na spełnienie wróżby przez Mistrza Gry w jednym z twoich wątków. Ma to na celu urozmaicenie zabawy, twojej gry i urealnienie andrzejkowej wróżby.
Rzucacie kostką i jedną kartą tarota, by dowiedzieć się, jaka przyszłość was czeka.
Kostki: Każda karta tarota ma dwa różne znaczenia i by poznać swoje przeznaczenie, musicie dowiedzieć się, w jakim położeniu została wyciągnięta z talii przez Rhysa. parzysta: karta prosta nieparzysta: karta odwrócona
Karty:
klik:
GŁUPIEC Karta kojarzona przede wszystkim ze zmianami spowodowanymi podjęciem decyzji. Uważaj zatem na kroki, jakie podejmujesz, bo każdy nawet najmniej istotny wybór może mieć znaczenie.
MAG Karta powiązana z zamiłowaniem do nauki. Podczas najbliższej lekcji, na jakiej się znajdziesz, może przydarzyć ci się coś niespodziewanego, co zaważy na całym twoim dniu i kontakcie z nauczycielem.
KAPŁANKA Karta silnie związana z kontaktami z innymi ludźmi. Ktoś może ci sprawić miłą niespodziankę lub wręcz przeciwnie, dlatego zastanów się lepiej, z kim spotkasz się w najbliższym czasie.
CESARZOWA Karta kobiet, naznaczona ich piętnem i obrazująca ich wady i zalety. Potrafią kusić, ale też bardzo zepsuć ci humor, dlatego lepiej uważaj w kontaktach z nimi, by którejś nie urazić.
CESARZ Autorytet, ale też powodzenie (lub jego brak) w pracy i nauce. Musisz wykazać się ogromną siłą i cierpliwością, by ktoś w końcu cię docenił, ukazać swoją charyzmę i zakopać wszelkie wątpliwości, a czeka cię miła niespodzianka.
KAPŁAN Karta nauczyciela, wielkiego autorytetu, ale też udzielana pomocy. Nie odmawiaj więc nikomu, jeśli będzie tego od ciebie oczekiwał i bacz na swoje słowa, byś i ty na tym nie ucierpiał.
KOCHANKOWIE Miłość to bardzo poważne uczucie i nie należy się nią zabawiać, bo nawet krótka chwila – choć ulotna – bywa poważna w swych skutkach.
RYDWAN To metafora drogi, jaką trzeba przebyć, by osiągnąć sukces. Wszelkie starania muszą być docenione, niezależnie od tego, czy praca będzie dobra. Tylko bezmyślność i brak jakiegokolwiek wysiłku powinny zostać ukarane.
SPRAWIEDLIWOŚĆ Karta rozwiązywania problemów, wszelkich sporów. Zależnie od twojej sytuacji, zostanie podjęta decyzja w sprawie, która przypadkiem ci się przydarzy. Miej oczy dookoła głowy i bacznie obserwuj, byś nie został bezpodstawnie oskarżony.
EREMITA Symbol doświadczenia i starczej mądrości. Doceń to, co mają ci do przekazania starsi, ponieważ te informacje pozwolą ci dosięgnąć prawdy.
KOŁO FORTUNY Karta zmienności losu i powodzenia, zwiastująca szczęście. Rozglądaj się uważnie, byś przypadkiem go nie przeoczył.
MOC Karta kojarzona z witalnością i zyskaniem nowych umiejętności. Twoje starania opłaciły się, bo dzięki temu zyskasz nieco w jednej z specjalności magicznych.
WISIELEC Karta zastoju i rozmyślania nad sensem własnego istnienia i problemów. Umysł jest bardzo istotny w funkcjonowaniu, dlatego dbaj o niego i nie nadwyrężaj błahostkami.
ŚMIERĆ Karta zazwyczaj kojarzona ze stratą, ale to jedynie stereotyp, ponieważ prawdziwym znaczeniem jest zmiana etapu życia, dorośnięcie, ale też znalezienie się w trudnej sytuacji.
UMIARKOWANIE Karta domatorstwa, ale też bycia rozważnym i skromnym. Doceń to co masz i poświęć swój czas nie tylko rodzinie, ale również przyjaciołom. Pokaż im, że ci na nich zależy.
DIABEŁ Karta związana z ludzkim egoizmem, ale też krzywdzeniem innych. Uważaj na siebie i ludzi w swoim otoczeniu, ponieważ może wydarzyć się coś okropnego.
WIEŻA Choć karta ta wydaje się niepozorna, w rzeczywistości jest najbardziej złowróżbną ze wszystkich. Przykro to mówić, ale czeka cię ogromne nieszczęście, z którym będziesz musiał się jakoś uporać.
GWIAZDA Karta ładu, harmonii i niewinności. Wróży ci naprawdę miłą niespodziankę, która w jakiś sposób na ciebie wpłynie.
KSIĘŻYC Karta oznaczająca kłamstwo i ułudę. Zastanów się komu ufasz i czy naprawdę warto się dla kogoś poświęcać.
SŁOŃCE Karta szczęśliwa, oznaczająca prawdziwą przyjaźń i zaufanie. Ciesz się, ponieważ w twoim otoczeniu znajduje się osoba, na którą zawsze możesz liczyć.
SĄD OSTATECZNY Karta zmian, ustępujących przeszkód i zakończenia problemów. Nie zawsze jednak jest sprzyjająca. Na twojej drodze mogą pojawić się komplikacje, choć zazwyczaj tarot bywa przychylny. Miej się na baczności.
ŚWIAT Karta oznacza spełnienie marzeń i sukcesy we wszelkich dziedzinach. Los najwyraźniej ci sprzyja, ponieważ zyskujesz szansę na powodzenie.
Kod:
<zg>Wyrzucona kostka:</zg> wpisz <zg>Wylosowana karta:</zg> wpisz nazwę <zg>Link do losowania:</zg> [url=wpisz]klik[/url]
Anastasja po dłuższym zastanowieniu weszła do pomieszczenia, które było w owym czasie siedzibą Wróżbity Rhysa. Rozglądnęła się po dokoła, po czym usiadła na krześle znajdującym się naprzeciwko mężczyzny. - Przyszłam po wróżbę. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwa. - powiedziała po czym niepewnie wyciągnęła spośród rozłożonych Kart Tarota jedną, pokazawszy ją nieznajomemu wróżbicie. - Proszę zdradź mi co zgotował mi los. - uśmiechnęła się dość blado spoglądając na odwróconą kartę.
Wyrzucona kostka: 5 Wylosowana karta: 8 - MOC Link do losowania: klik
musisz napisać posta fabularnego, nie tylko wynik losowania
Ostatnio zmieniony przez Anastasja Rose dnia Sob 29 Lis 2014, 10:10 pm, w całości zmieniany 3 razy
Aleks weszła do pokoju i z ciekawością rozejrzała się wokół. Wnętrze wyglądało niezwykle, jednak nie mniej niezwykle wyglądał sam pan jasnowidz Rhys. Szatę miał granatową upstrzoną gwiazdkami w jaskrawych kolorach. - Dzień dobry, proszę pana - przywitała się trochę nieśmiało. - Zdradzi mi pan co zgotował mi los? Wróżbita wyciągnął rękę, wyciągnął jedną z kart, przyjrzał się jej dokładnie i powiedział: - Kapłanka. To karta silnie związana z kontaktami z innymi ludźmi. Ktoś może ci sprawić miłą niespodziankę lub wręcz przeciwnie, dlatego zastanów się lepiej, z kim spotkasz się w najbliższym czasie. W zasadzie nie specjalnie wierzyła we wróżby. Zastanowiła się zastanów się z kim spotkasz się w najbliższym czasie. Co to może znaczyć?
Wyrzucona kostka: 6 Wylosowana karta: 5 - Kapłan Link do losowania: klik
musisz napisać posta fabularnego, nie tylko wynik losowania
Ostatnio zmieniony przez Aleksandra Johanson dnia Sob 29 Lis 2014, 11:17 pm, w całości zmieniany 1 raz
Autorytet, ale też powodzenie (lub jego brak) w pracy i nauce. Musisz wykazać się ogromną siłą i cierpliwością, by ktoś w końcu cię docenił, ukazać swoją charyzmę i zakopać wszelkie wątpliwości, a czeka cię miła niespodzianka. Oto co usłyszała z ust czarodzieja, który jej wróżył. W sumie nie wierzyła we wróżby. W szkole na wróżbiarstwo chodziła tylko po to, by wygodnie spać. Na koniec roku wrzucało się nauczycielce jakieś kity i się przechodziło dalej. Autorytet... Hm, nie miała w życiu żadnego poważnego autorytetu. Brat? Nie... Powodzenie... To się przyda, w szkole... no i jest też Sfinks... ...lub jego brak Heh... Musisz wykazać się ogromną siłą i cierpliwością... Siła... Nie chciała już więcej prób. Wracając tak samotnie do dormitorium, w tę zimną noc najwidoczniej naszły ją nie-Sarowate myśli... Heh... ...by ktoś w końcu cię docenił. No dzięki. Zwłaszcza za to "w końcu". Ona, niepoprawna optymistka nie potrzebowała takich wróżb. A może... Niedawno zaczęła wątpić w swoje szczęście. ukazać swoją charyzmę i zakopać wszelkie wątpliwośc... To nie będzie trudne. Nie byłoby trudne... Będzie trudne. ...a czeka cię miła niespodzianka Nie ma to jak szczęśliwe zakończenie. Sarah uznała, że nawet jeśli ta przepowiednie ma coś znaczyć, to da sobie radę. Jak zawsze. Uśmiechnęła się. Miała ochotę zrobić coś szalonego! Roześmiała się, prosto w zimną, listopadową noc, jak wariatka...
Wyrzucona kostka: 4 Wylosowana karta: Cesarz Link do losowania: [url=wpisz]klik[/url]
Czy wierzę w prawdziwość tarota? Niezupełnie. Czuję za to magię świąt, a magia bywa wtedy o wiele potężniejsza niż w szary dzień. Prawda? Ja ufam swojemu przeczuciu, zwłaszcza że nie da się przeoczyć mocy przepływających w żyłach wraz z krwią i ogólnego poruszenia w powietrzu. A skoro wszyscy biegali dziś do starych wieszczek i wróżbitów, czemu by nie spróbować? Przecież to mi nie zaszkodzi, prawda? Niektórzy się boją, że mogą tym zniszczyć swoje szczęście, ale skoro to ma się spełnić, to ziści się nawet jeśli nie otrzymamy swojej karty. Czego więc się bać? Wiedzy? Ona sama w sobie jest bardzo przydatna. Może nie najlepiej idzie mi w szkole, ale staram się i wiem, jakie znaczenie ma mądrość. To doświadczenia, jakie zyskujemy przez całe swoje życie, a im ich więcej, tym lepiej. Zwłaszcza, że wcześniej nie miałam do czynienia z żadnym jasnowidzem poza naszą nauczycielką wróżbiarstwa. Kolejka do amfiteatru ciągnęła się chyba kilometrami, a po kilkudziesięciu minutach zaczęłam odczuwać niechęć do tego miejsca, brak motywacji do dalszego oczekiwania. Byłam jednak bliżej niż dalej, więc nie chciałam się poddawać. Oznaczałoby to, że czas, przez jaki tu czekałam, poszedłby całkowicie na marne. W końcu udało mi się jednak wejść do środka i oniemiałam z wrażenia. Znałam to miejsce zupełnie inaczej, a teraz wszystko otaczały kolorowe płachty, przywodzące mi na myśl wakacje i Indie. Taka odrobina ciepła w ten pochmurny i lodowaty dzień. Nie wiedzieć czemu, nagle poczułam się dziwnie podniecona tym, że poznam choć odrobinę mojej przyszłości. Przyglądałam się oniemiała wróżbicie, który wyciągnął dla mnie kartę i wyjaśnił, co oznacza. To metafora drogi, jaką trzeba przebyć, by osiągnąć sukces. Wszelkie starania muszą być docenione, niezależnie od tego, czy praca będzie dobra. Tylko bezmyślność i brak jakiegokolwiek wysiłku powinny zostać ukarane. Z jednej strony dużo mi to mówiło, a z drugiej nie byłam ani trochę zachwycona, bo to oznaczało dodatkowe zajęcie. Nie chciałam pracować już nad niczym. Sfinks doszczętnie mnie wykańczał. Mimo wszystko pożegnałam się miło i wyszłam, starając się jak mogłam, by wróżbita nie dostrzegł mojego niezadowolenia. Mimo wszystko był jasnowidzem - musiał to w jakimś stopniu przewidzieć.
z/t
Wyrzucona kostka: 3 Wylosowana karta: Rydwan Link do losowania: klik