Leśny amfiteatr, niesamowicie klimatyczny i przyjemny. Akustyka tego miejsca zachwyci nawet największego sceptyka, a wydarzenia rozgrywające się na scenie są doskonale widoczne z każdego miejsca na widowni. Cóż tu więcej mówić, ten amfiteatr jest idealny na wszelakie wystąpienia!
Święto Kolorowych Lampionów:
Święto Kolorowych
Lampionów
Święto to ma swój początek w 1798 roku, kiedy to na stanowisko Ministra Magii została wybrana pierwsza kobieta w dziejach, Artemizja Lufkin. Dało to wszystkim czarownicom nadzieję na to, że mają szansę być partnerkami, a nie służącymi mężczyzn, a ponadto że wszystkie ich marzenia mogą się wtedy spełnić. Tradycją tego dnia jest wypuszczanie przez kobiety własnoręcznie pomalowanych lampionów, które mają symbolizować posłanie ich pragnień do nieba, by tam mogły trwać do momentu spełnienia.
• Święto skierowane jest przede wszystkim dla kobiet. Mężczyźni mogą wziąć udział jeżeli podlinkują zaproszenie od jakiejś z Pań. • W evencie może wziąć udział każdy kto ukończył 13 lat.
Wykonanie Lampionów
Wykonać lampion mogą tylko kobiety. Do dyspozycji są wszelkie formy plastyczne: magiczne kredki, farby, papiery kolorowe i przede wszystkim MAGIA! Dajcie ponieść się swojej kreatywności i poślijcie swoje pragnienia prosto do nieba!
Wykonanie lampionu:
Aby zobaczyć, jak pięknie idzie wam praca rzućcie 1xk100. Jeśli masz powyżej 15pkt z DA w kuferku, przysługuje Ci +10pkt do wykonania lampionu. :
<30 Jest tragicznie! Lampion jest cały podziurawiony, pomazany i pomarszczony jakby dorwał się do niego niemowlak. Zdecydowanie nigdzie nie poleci! Może spróbuj szczęścia w przyszłym roku? Ze względu na porażkę, kostka na zaklinanie Cię nie dotyczy!
31-65 Coś tam pomazałaś, coś pokleiłaś i poczarowałaś, ale wieje straszną amatorszczyzną. Jest jednak szansa, że Twoje życzenia dotrą do nieba. Rzuć k6 na rozpalenie lampionu.
Dorzut:
1-3 Po rozpaleniu lampionu Twoja praca zajęła się ogniem. Niestety, to nie jest Twój dzień! Ze względu na porażkę, kostka na zaklinanie Cię nie dotyczy!
4-6 Rozpaliłaś lampion i choć początkowo nie wyglądało to najlepiej, ostatecznie udało mu się polecieć do nieba!
66-85 - Idzie Ci naprawdę nieźle! Lampion wygląda estetycznie i w dodatku jest na tyle mocny, byś mogła unieść go do nieba wraz ze swoim pragnieniem.
86-100 - Prawdziwa z Ciebie artystka i lampionowa arcyksiężna! Twoja praca przykuwa uwagę wszystkich wokół zapierając dech w piersiach, a lampion delikatnie lewituje jeszcze nim puścisz go ku gwiazdom. Zdobywasz 1pkt Działalności Artystycznej.
Zaklinanie:
Pięknie wykonany lampion to jeszcze nie wszystko. Prawdziwej mocy nadają mu runy, które należy wyrysować i uaktywnić. Rzuć k6, by sprawdzić, jak Ci to idzie. Za każde 10pkt z Run w kuferku przysługuje Ci 1 przerzut!
Parzysta - Wyrysowałaś potrzebne runy, rzuciłaś zaklęcie i.....tyle. Oprócz ozdobionego lampionu, który uniesie się dzięki magii fizyki nic więcej się nie dzieje.
Nieparzysta - Runy rozbłysły, a Ciebie ogarnia błogostan. Najbliższy wątek jesteś pozytywnie nastawiona i pełna energii. Nic nie jest w stanie Cię pokonać!
Taniec Wokół ogniska
W miejscu, gdzie kiedyś stała scena amfiteatru tej wyjątkowej nocy płonie magiczne ognisko, wokół którego unoszą się dźwięki charakterystycznej muzyki. Według dawnych wierzeń ten zaczarowany płomień miał zapewnić bezpieczeństwo, spokój i ducha walki. Każdy bez względu na wiek i płeć proszony jest do tańca. Jest tylko jeden wyjątek, ognisko odstrasza od siebie każdego o nieczystym sercu tak więc jeżeli masz 5 lub więcej punktów Czarnej Magii w kuferku iskry parzą Twoją skórę, a Ty zostajesz wypchnięty z kręgu.
Taniec:
By zobaczyć, jak działa na Ciebie magiczny ogień rzuć literką.
A jak Asięnaebaem - Może to zbyt dużo kłębolota, może magiczna atmosfera, a może to Maybelline. W każdym razie strasznie kręci Ci się w głowie i co chwilę wypadasz z rytmu i potykasz się o własne stopy.
B jak było minęło - Płomienie i muzyka hipnotyzują Cię do tego stopnia, że zapominasz o wszystkich krzywdach wyrządzonych przez partnera, którego trzymasz za dłoń. Opuszczacie ognisko ze zdecydowanie poprawioną relacją. Rzuć k6 by sprawdzić, komu wybaczasz krzywdy:
Dorzut:
Nieparzysta - Osoba po prawej stronie
Parzysta - Osoba po lewej stronie
C jak ciemna nocy - W trakcie tańca nagle wysiada Ci wzrok. Muzyka jednak koi wszystkie Twoje obawy i czujesz się silniejszy. Rzuć k6 na to, jak idzie Ci dalszy taniec.
Dorzut:
1-3 - Wszystko jest w porządku! Może to partnerzy z obydwu stron, a może masz po prostu talent, ale tańczysz jakby wzrok wcale nie był Ci potrzebny!
4-6 - Niestety brak zmysłu wytrąca Cię kompletnie z równowagi, a Ty potykasz się i upadasz.
D jak do kitu z tym wszystkim - Nagle ogarnia Cię smutek i melancholia. Widać ognisko uznało, że nie do końca masz czyste serce. Przez następne 3 posty czujesz się wyjątkowo osamotniony i smutny.
E jak energia Artemizji Lufkin - Dostajesz nagłego zastrzyku energii i pewności siebie! Efekt ten utrzymuje się przez następny wątek jaki rozegrasz, a Ty jak prawdziwy dyplomata wychodzisz z każdej opresji!
F jak finezyjne fikołki - Nie wiesz co Ci strzeliło do głoy, ale nagle masz ochcotę na nieco bardziej ekstremalne harce. Próbujesz zrobić salto przez ognisko. Dorzuć k6 by zobaczyć, jak Ci to wyszło.
Dorzut:
Parzysta - Salto wyszło perfekcyjnie, a wszyscy są pod wrażeniem! Pamiętaj, że jesteś teraz po drugiej stronie i musisz zmienić partnerów po obydwu stronach! Dostajesz +1 do GM
Nieparzysta - Niestety nie jesteś mistrzem akrobacji. Co prawda znajdujesz się po drugiej stronie, ale upadasz, a kilka iskier parzy Cię przez ubranie. Warto zastosować kilka zaklęć magii leczniczej jeżeli chcesz dalej bawić się tej nocy!
G jak galopująca gazela - Twoja osoba musiała nie spodobać się magicznemu ognisku. W Twoim sercu nagle rodzi się panika, a Ciebie ogarnia chęć ucieczki jak najdalej, która utrzymuje się przez kolejne 3 posty!
H jak harce do białego rana - Muzyka i ogień tak Cię porwały, że nie ma opcji żeby Cię od tego odciągnąć. Tańczysz do ostatniej skrzącej się iskry. Jeżeli jesteś oklumentą lub posiadasz cechę silna psycha możesz spróbować oprzeć się temu urokowi. W tym celu dorzuć literkę.
Dorzut:
Spółgłoska - Niestety magia ognia jest zbyt silna i nie udaje Ci się przerwać uroku. Jesteś wycieńczony i musisz udać się do uzdrowiciela, u którego napiszesz jednopostówkę na min. 1500 znaków, gdzie dochodzisz do siebie.
Samogłoska - Choć nie było łatwo, jakoś udało Ci się oprzeć ogromnej chęci harcy do białego rana! Możesz cieszyć się innymi eventowymi atrakcjami!
I jak idź pan w ch...aszcze - Zdecydowanie nie jesteś osobą czystego serca. Z ogniska zaczyna unosić się czarny, gęsty dym, który szczelnie Cię otula i wypycha poza krąg, by dopiero tam Cię opuścić. Tańce dla Ciebie skończone.
J jak Jestem królową świata! - Wchodząc w taneczny krąg czujesz wzbierającą w Tobie magię, a Twoje ubrania zmieniają się w elegancką suknię i szpilki. Ognisko nie dba, jaka jest Twoja płeć, liczy się bycie zjawiskowym!
Kod:
<zgs> Partner z lewej: </zgs> <zgs> Partner z prawej: </zgs> <zgs> Wydarzenie: </zgs>
Loteria
Firma Magbelline zorganizowała loteria, której środki idą na biedne zwierzęta magiczne, na których firma z pewnością NIE testuje swoich produktów. Należy strzelać zaklęciami do biegających maskotek, które mają w kieszeniach szminki lub kosmetyki. Oczywiście wszystko jest BARDZO sprawiedliwe i nie jest to żadna ustawka. Przecież nikt by magicznie nie robił bariery by utrudnić zadanie uczestnikom... prawda? Los kosztuje 10 galeonów. Każdy zawiera 5 rzutów. Wobec tego po zakupie jednego losu rzucacie 5 razy literką, by sprawdzić czy wygraliście. Możecie kupować karnet nieskończoną ilość razy.
Wygrywacie jeśli wylosujecie literkę A. Tylko i wyłącznie. Jeśli wam się uda rzucie dwa razy kostką k6, by sprawdzić jaka maskotka biegła z jakim przedmiotem. Zgłaszacie się po obydwie z tych rzeczy w upominaniach.
Wszystkie przedmioty są wyjaśnione w spisie poniżej. A - Amroamulet B - Szminka #2 Kiss and tell C - Szminka #3 Playful D- Perfumy ochronne 3/3 (+1 do zaklęć na 3 użycia) E - Szminka #1 Color me surprised F- Lakier do paznokci Magic Hands 5/5(+1 do zaklęć na 5 użyć) G- Lakier I believe I can fly H- Szminka #4 Watch me I- Lakier do paznokci Chwalona Pani Domu 5/5 (+1 do zaklęć na 5 użyć) J- Lakier Superwomen
Jedzenie i Napoje
Oprócz harcy i tworzenia lampionów można się tutaj uraczyć kilkoma czarodziejskimi potrawami.
Jedzenie:
- płetwalki
- gały czekoladowe
- karmelkowe muszki
- kierowe orzechy - dorzuć literkę, by sprawdzić, czy czeka Cię lewitacja. Samogłoska oznacza, że efekt działa!
Napoje:
- kłębolot - Dorzuć k6, by sprawdzić, czy winko wybucha Ci w rękach. Wynik parzysty oznacza eksplozję! Jeśli posiadasz genetykę jasnowidza rzucasz dodatkowo k100 na to, czy pod wpływem napoju pojawi się wizja. Wynik z przedziału 40-80 oznacza przepowiednię!
- Herbata imbirowa mątwa - Jej barwa odzwierciedla Twój nastrój
- Magiczna lemoniada miodowo-miętowa - Daje Ci kreatywności i dodaje 10pkt do kostki na konstrukcję lampionów!
Upominki
Na wydarzeniu nie mogło zabraknąć niewielkich straganów, oferujących upominki, przypominające o tym wspaniałym dniu i tym, co powinien oznaczać. Starsza czarownica zachęca do zapoznania się z asortymentem, rekomendując dosłownie każdą rzecz. Rozliczeń dokonuj w odpowiednim temacie.
•Lampion wspomnień - Drobiazg, który rozświetli mroki nocy. Wystarczy go zapalić i puścić w powietrze, a w naszej pamięci pojawi się jedno piękne wspomnienie. Cena: 40g •Perfumy z nutą amortencji - Perfumy z delikatną nutą, zdecydowanie bez przesady, ale mimo małej ilości eliksiru bez wątpienia są przydatne. Cena: 40g •Perfumy ochronne - Ich zapach dopasowuje się do perfumowych preferencji noszącej je osoby, zwykle jednak niosą choćby delikatną kwiatową nutę. Użycie perfum ochronnych broni przed niechcianym dotykiem, wywołując niewidzialną barierę, od której można się odbić. Niestety, ten urok nie chroni przed zaklęciami i ogólnie utrzymuje się dość krótko. (+1 do zaklęć na 3 użycia) Cena: 60g •Amortamulet - Naszyjnik lub breloczek w najprzeróżniejszych kolorach i kształtach, zawsze zawierający jakiś kryształ - to właśnie w nim zaklęta jest magia tego amuletu. Działa tylko będąc w posiadaniu kobiety, dając jej moc poznawania największych pragnień innych osób: wystarczy, że zapyta, a każdy będzie musiał jej szczerze odpowiedzieć. Cena: 120g •Zaczarowane szminki - nowiutka, limitowana kolekcja słynnej marki! Można kupić zestaw wszystkich czterech w promocyjnej cenie 120g, albo każdą oddzielnie. - #1 Color me surprised - szminka w sztyfcie lub płynie, która do momentu nałożenia na usta pozostaje bezbarwna; ostatecznie zmienia kolor w zależności od nastroju noszącej ją osoby. Dokładne odcienie i znaczenia u każdego mogą być inne! Cena: 20g - #2 Kiss and tell - ma kilka odcieni, raczej ciemniejszych, a przy tym wszystkich równie magicznych. Urok nie działa na osobę, która tę szminkę nosi, ale na innych jak najbardziej - wystarczy kontakt osoby postronnej z formułą szminki, by wymusić chwilową prawdomówność. Cena: 60g - #3 Playful - klasyczna szminka, która nigdy się sama nie ściera i nie traci wyrazistego koloru - ten zaś może zmieniać w zależności od upodobania noszącej ją osoby! Cena: 10g - #4 Watch me - ta szminka ma niezwykły efekt przyciągania uwagi - wystarczy się nią pomalować, a żadne twoje słowo nie umknie w tłumie niedosłyszane. Cena: 30g •Lakiery do włosów: - I believe I can fly - Kiedy nałożysz go na włosy możesz lecieć... W najbardziej nieoczekiwanym momencie. Koniecznie psiknij go na kogoś innego, by go zaskoczyć! Cena: 15g - Superwomen - Twoje włosy trzymają się w odpowiedniej fryzurze przez 24 h (dosłownie). I nie porusza się żaden włosek. Jeśli kogoś uderzysz głową - ktoś może zemdleć, tak ciężka jest Twoja głowa! Cena: 25g •Lakiery do paznokci: - Magic hands - spotykany tylko w ciemnych odcieniach. Tworzony jest z drzew do magicznych różdżek, więc zanim wybierzesz kolor - podaj drewno swojej różdżki. Dzięki dziwnej nici porozumienia, którą producenci nie chcę wyjawić - lakier tak dobrze koegzystuje z różdżką, że mając go na paznokciach zaklęcia idą znacznie lepiej. Niestety nie działa on wiecznie! +1 do zaklęć 5 razy. Uwaga! Wpisz w kuferku datę zakupu przedmiotu, bo po roku będzie nieużyteczny. Cena: 80g - Chwalona Pani Domu - dzięki temu lakierowi Twoje umiejętności gotowania są niesamowite! Zaklęcia kuchenne znacznie bardziej się Ciebie słuchają. Występują w najróżniejszych odcieniach różu. Seksistowskie? Może! Przydatne? Też! +1 do Magicznego Gotowania 5 razy. Uwaga! Wpisz w kuferku datę zakupu przedmiotu, bo po roku będzie nieużyteczny. Cena: 55g
Nigdy mu nie powiem również powodu dla którego zasłaniam buzię przy śmieszkowaniu, więc Darren zwyczajnie nigdy się nie dowie moich motywacji, taka ze mnie tajemnicza kobieta. Zaś ten kompletnie nie speszył się moją masą komplementów i coś na co chłopcy zazwyczaj reagowali chociaż lekkim zafrasowaniem - Darren przyjął bardzo na spokojnie. Z zastanowieniem poprawiam jeszcze loki, uznając sobie po cichu, że chyba chłopak jest zwyczajnie zarozumiały, tak jak można było się spodziewać po kimś z takimi osiągnięciami. Kręcę głową z niedowierzaniem kiedy ten oznajmia, że nie obchodzą go inni. Mnie bardzo obchodzili. Nie wiem czy to kwestia tego, że jestem młodsza? Mam nadzieje, że z czasem będę równie niefrasobliwa jak Shaw.- Dobre wychowanie polega na ukrywaniu tego, jak wysoko człowiek ceni sam siebie, a jak nisko – innych - mówię kolejny cytat i zauważam, że może on brzmieć jakbym oskarżała Darrena o bycie niegrzecznym, na co z przerażeniem odwracam się w jego kierunku. - Ale ty jesteś miły! - dodaję pośpiesznie i łapię go za ramię, by spojrzeć mu w oczy kiedy to oznajmiam, żeby był przekonany o tym że wierzę w swoje słowa. - Dopiero zaczynam - dodaję, ale uśmiecham się na fakt, że nie powiedział coś w stylu - a widać, że robisz masę, stań przy mojej koleżance modelce, to się pośmieję; albo coś podobnego. Nie to, że wierzę że mógłby tak zrobił, ale lepiej zawsze zakładać najgorsze. - No i kompletnie popsułeś zabawę - mówię tak naprawdę wcale nieprzejęta i zaczynam dreptać zadowolona za chłopakiem, skoro jeszcze nie wydawał się mnie z chęcią pozbywać. - Piszę petycje, żeby niuchacze i klejnotniki przestały być zaliczane jako szkodniki, tylko dlatego że ciągnie ich do błyskotek. Okazuje się jednak, że nie wystarczy moje dobre słowo i zebrane podpisy. Muszę mieć badania, które wskazują na to, że różnią się od innych szkodników. No i tak zwiedzam ich miejsca zamieszkania, zwyczaje i takie tam... Zazwyczaj to całkiem przyjemne. Mam w planach w przyszłości stworzyć niesamowitą karmę dla zwierząt pod swoim nazwiskiem! Więc w sumie jak poznaję je lepiej to... - orientuję się, że paplam i paplam, dlatego urywam nagle w połowie zdania. - Wybacz, nie chciałam tak paplać - mruczę zawstydzona i poprawiam za ucho złoty lok. - Jak się nazywają? Zwierzaki?
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Mądre. Skąd to bierzesz? - skomentował, kiwając głową w podzięce za potwierdzenie - bardzo cenne swoją drogą - że jednak był "miły". Darren ruszył w dalszą drogę w towarzystwie Mer, samego siebie dziwiąc z jakim zainteresowaniem słuchał o inicjatywie dziewczyny dotyczącej niuchaczy i klejnotników. W końcu był właścicielem niemałej menażerii - magiczne zwierzęta były jednym z jego najprzyjemniejszych hobby, satysfakcjonującym, przyjemnym, a przede wszystkim zapewniającym wiernych przyjaciół, którzy mimo braku możliwości komunikacji wydawali się rozumieć więcej niż niejeden czarodziej. A na pewno byli bardziej puchaci. - Nie paplasz - pokręcił głową Shaw, mając nadzieję wysłuchać jeszcze nieco planów Tew, i musząc przyznać w duchu, że marzenia o własnej karmie dla zwierząt wydawały się być nieco bardziej prawdopodobne niż te o własnej serii fasolek wszystkich smaków - Jeśli mógłbym się jakoś przydać w tej sprawie z niuchaczami, to daj mi znać, chętnie pomogę - zaoferował, zastanawiając się co mógłby w ogóle zrobić, oprócz oczywiście złożenia własnego podpisu pod petycją. Na niuchaczach nie znał się tak dobrze jak na błotoryjach czy pufkach pigmejskich - prawdę mówiąc, na tych kretopodobnych stworkach nie znał się prawie w ogóle. To zadanie zostawił jednak na barkach Mererid, która była inicjatorką całej akcji. - Feniks to Armitage, lelek to Napoleon - powiedział Darren, zanim jednak Gryfonka zdążyła zareagować, Krukon kontynuował - Pufek to Klaudiusz, ghul to Adalbert, różecznik to Zdzich, błotoryj to Alastor, hipogryf to Kruczopiór. No i Grzywka, domowy skrzat - przedstawił całą swoją menażerię, nie omieszkając robić tego za każdym razem, kiedy ktoś był na tyle pechowy by o to spytać.
Czarodzieja z pracy wyrzucą, ale praca z czarodzieja nie wyjdzie czy coś takiego. Stąd też Ravinger słysząc jeno o problemie młodego Ślizgona chciał mu niejako pomóc. Ot, brunet nigdy nie należał do nauczycieli, którzy biegną i rozdmuchują każdy, maleńki problem aby ten nie wyskalował. On uważał, iż przykrości trzeba doświadczać empirycznie - przeżyć coś, aby się nauczyć. Zrobić błąd, aby go nie robić. Przynajmniej w każdej innej materii, która go niegdyś nie dotyczyła czyt. zaklęciach. Stąd też jako pedagog Fairwyn zawsze wyczekiwał aż ktoś do niego podejdzie z własnej woli. Tak oto zjawił się on na spotkaniu z Solbergiem, który przyznał mu z pewnością coś, iż chciał porozmawiać o problemie z własną magią. A to rzecz, której w książkach można nie znaleźć. - Maksymilianie, nie chciałbym tu wchodzić w niepotrzebne glosy - krzyknął do chłopaka ze środka sceny, tym samym zapraszając go do podejścia. Ku oddaniu czci toposowi tak błahemu jak theatrum mundi. Gdyż młody Ślizgon po prostu miał obecnie do odegrania rolę tragiczną w akcie, który przyniosły mu ze sobą studia. - Nie mam całej wiedzy świata, ale chętnie się dowiem, co ci się stało - można uznać, że powiedział to głosem wręcz ojcowskim. Tak odmienny od swojej bezpłciowej obojętności od czasów, gdy zaczął więcej czasu poświęcać swojej córce.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
W końcu nadszedł ten czas. Oczywiście teraz zaczynał czuć stres związany z rozmową, jaka miała go czekać. Czy na pewno był na to gotów? Tak otworzyć się przed kimś, kogo za dobrze nie znał? To był temat ciężki, ale skoro miał iść do przodu to musiał jakoś te swoje bariery pokonać. Całe szczęście miał w ustach listek manragory, więc memlając ją poniekąd się uspokajał, gdy kroczył w stronę amfiteatru ustawionego na końcu głównej ulicy Hogsmeade. Znalazł Ravingera na środku sceny i ten widok poniekąd sprawił, że na ustach dwudziestolatka pojawił się nikły uśmiech, a odrobina stresu spadła z jego barków. Wyciągnął dłoń w geście powitania i zszedł na dół, by stanąć na równi z mężczyzną. -Nie liczę na to, że zdziałamy cuda. Chcę po prostu spróbować zrozumieć, czy to sytuacja do opanowania. - Wyjaśnił, bo choć cenił wiedzę Ravingera tak wiedział, że nawet najzdolniejszy czarodziej nie posiada odpowiedzi na wszelkie pytania z magią związane. Max zauważył też zmianę w podejściu zaklęciarza. Zdawał się być nieco cieplej nastawiony niż podczas ich treningów transmutacji. -Sprawa jest pojebana, ale nie wiem, czy to oznacza, że jest trudna. - Zaczął, przysiadając na najniższym poziomie widowni. Rozmasował sobie skronie, bo już czuł, że zaraz go od tego wszystkiego rozboli łeb. -Zacznijmy od tego, że nigdy się z magią nie lubiłem. Wszystko, co wymaga używania różdżki sprawia, że czuję się nieswojo. Poza transmutacją, która wyjątkowo mi weszła i.... - Tu się zawahał, ale uznał, że chuj, najwyżej Fairwyna otruje. -I alternatywnymi metodami magii ofensywnej. - Dokończył dyplomatycznie pewien, że mężczyzna bardzo dobrze zrozumie, co miał na myśli. Nie kontynuował, bo musiał wiedzieć, czy dalsza rozmowa ma jeszcze sens, czy może od razu zostanie odprawiony z kwitkiem.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
- Słownictwo, Solberg, słownictwo - zaznaczył na początku rzecz, która bolała go najbardziej. Już pomijając nietakt w postaci tego, iż Ślizgon zdawał się rzuć gumę w jego towarzystwie. Lub cokolwiek mielił jęzorem. Wszak ze względu bycia tu w ramach niewybrednego autorytetu i może tego, iż młodzieniec nie miał się do kogo zwrócić z problemem. Ravinger postanowił dzielnie wszyscy zdzierżyć. Jakby, to są emocje a on może jest trochę pierdolnięty. - Usiłujesz mi powiedzieć - pociągnął nosem, nie wiedząc czy bardziej czuje dumę czy może rozczarowanie. - Zajmowałeś się magicznymi dyscyplinami, które nie są aprobowane przez twoją szkołę i dziwisz się, że przypałętał się do ciebie jakiś syf? - Oznajmił, tracąc chęć na szukanie alternatywy słowa syf, kiedy to mieli odczyniania z czymś rzeczywiście obrzydliwym i wielce niepożądanym. Ravinger mruknął coś pod nosem, podchodząc do chłopaka. Usiadł obok niego i spojrzał z wielkim zastanowieniem. Czuł, że ten potrzebuje teraz jakiegoś wsparcia. Ale tak bezpardonowo objąć go ramieniem, aby przestał czuć się samotnie? Nah, zbyteczny luksus. Zamiast tego brunet wbił laskę w ziemię, wpatrując się w przestrzeń przed siebie. - Nie wiem czym się parałeś, Maksymilianie, ale widocznie ci to zaszkodziło. Nie uważasz, że twoje problemy z magią to jedynie demony, które masz w głowie? - Zapytał, oddając się refleksji na obrazie malowanym przez deski amfiteatru. - To brzmi jakbyś robił w życiu obrzydliwe rzeczy przez co nabawiłeś się wstrętu do magii - wzruszył ramionami. - To tylko teoria, a ja jestem nikim, aby cie oceniać. - Skończył, będąc ciekaw, co jeszcze do powiedzenia ma mu chłopak.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Na mielenie ozorem nie mógł w tej chwili nic poradzić, ale już o przekleństwach postanowił pomyśleć, co zaznaczył pokornym skinieniem głowy. To nie tak, że Ravingera nie szanował. Po prostu zapomniał już o pewnych konwenansach wymaganych w murach szkoły, czy innych ważniejszych interakcjach. Musiał jednak nieco prychnąć na wzmiankę o "dyscyplinach nieaprobowanych przez szkołę". -Akurat Hogwart to nie aprobuje niczego, co jest bardziej kreatywne niż te ich zasra...znaczy niż podręczniki. - Wyraził swoją opinię, z którą miał wrażenie, że starszy czarodziej poniekąd się zgadzał. Już doszli do tego podczas ich poprzednich spotkań. Max chyba by ze zdziwienia się posrał, gdyby Fairwyn go objął, ale już samo to, że mężczyzna zmniejszył między nimi dystans i po prostu przysiadł obok, wiele chłopakowi dało. -Wstręt do niej miałem od samego początku. No, może z dwa tygodnie wytrzymałem po przyjściu do Hogwartu. - Zaczął lekko, ale już po chwili kompletnie zmienił ton na bardziej poważny. -Nie jestem ideałem i popełniałem błędy, ale w tej kwestii moje intencje wcale nie były tak złe, jak można by pomyśleć. - Westchnął czując, że całe jego ciało powoli odzywa się i przypomina o tym, jak słodki i wyzwalający potrafi być zadawany sobie ból. Chłopak musiał to jakoś stłumić, więc przygryzł wargę aż do momentu, gdy poczuł w ustach metaliczny smak krwi. -Fe... Mój były partner miał kilka nieprzyjemnych spotkań, gdy byliśmy razem. Chciałem wiedzieć, z czym mamy do czynienia i jak ewentualnie będę mógł mu pomóc. Zaczynałem od teorii, bo wiedziałem, jak grząskie są to grunty. Nie miałem zamiaru nigdy chwytać w tym celu różdżki, ale przyszedł taki moment, gdzie po raz kolejny zawiodłem sam siebie. To, z jaką lekkością mi to wszystko przychodziło było przerażające, ale potrafiłem kontrolować swoje odruchy. Znowu - aż do momentu. Nawet nie zauważyłem, kiedy to się stało. Przekroczyłem kolejną granicę, zaatakowałem kogoś bliskiego bo owszem, miałem problem z własnymi demonami. - Przyznał otwarcie uważając, że tak naprawdę to niewiele zostało mu do stracenia. W jego głowie przewijały się obrazy, które niekoniecznie chciał wspominać, a ból i pustka odznaczały się też w jego oczach. -Potem już do końca mnie pochłonęło, ale znowu - w stronę, jakiej w życiu się nie spodziewałem. - Zamilknął, gotów na tym poprzestać. Jak do tej pory wiedziało o tym tylko troje ludzi, ale jeśli miał naprawdę uzyskać pomoc, musiał być przecież z Ravingerem szczery. Po raz kolejny westchnął ciężko, widocznie bijąc się z własnymi myślami, po czym chwycił sztylet i rozciął nogawkę spodni, ukazują nogę, gęsto pokrytą bliznami. -Nie ma miejsca, gdzie wyglądałbym lepiej. - Dodał w końcu, nie będąc już w stanie za długo wytrzymać i sięgając po szluga, żeby jakkolwiek wyładować cały ten stres w jego organizmie. Nie zapomniał jednak o kulturze i poczęstował także swojego rozmówcę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Pokiwał głową z pełną aprobatą. - Jeszcze stworzenie działo z księgami zakazanymi możemy określić jako nieśmiała próbę pokazania uczniom, iż da się poczynić wiele fascynujących rzeczy, jeśli jest się gotowym złamać wszystkie zasady względnie moralne. - Jeszcze gdyby w tych książkach krył się lek na życie, a nie co ciekawsze i może ciut drastyczne dzieła pseudonaukowe. Fairwyn wysłuchiwał Slizgona z pełną pokorą, nie wykazywał większego zainteresowania chłopakiem, gdyż istniało duże prawdopodobieństwo wywołania niezadowolenia z drobnych gestów, które zdawały się niepotrzebne. Brunet potrafił zrozumieć i zaakceptować pewną trudność tematu jednak bez autodestrukcyjnych tików, nad którymi on sam by zapanował. Zaś z tyłu głowy powtarzał sobie: to nie ma znaczenia, najważniejsza jest wygoda Maksymiliana i jego swoboda wypowiedzi. Finalnie obdarzył chłopaka smętnym spojrzeniem, które przełamywało jego statyczną obojętność, a chowało w sobie pewne zrozumienie. Mimo, iż twarz starszego czarodzieja pozostawała beznamiętna. - Nie uważam, że jestem osobą, która jest w stanie ci pomóc - stwierdził, chociaż pewna chęć pomocy zatliła się w Ravingerze. - Jedyny, doraźny, sposób na poradzenie sobie z twoim problemem jest zmiana twoich wspomnień. Mówię to głośno, ale w żadnym razie ci tego nie proponuje. Są w życiu rzeczy, o których trzeba pamiętać. Nawet jeśli się nie chce - Spojrzeniem przeleciał przez rozerwany materiał ubrania, który szybko naprawiał jednym zaklęciem. - Jak się czujesz, z tym, teraz? - Dopytał jeszcze.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Uśmiechnął się lekko pod nosem. Sam nigdy nie rozumiał, na cholerę ten dział w ogóle powstał i jeszcze był tak na widoku, jeśli za wlezienie tam dostawało się lincz od najbliższego nauczyciela, czy prefekta. Czy to jakiś chory test? A może łudzili się, że nikt z uczniów nie będzie ciekaw tego, co może znaleźć na tych regałach? Bez względu na odpowiedź, chyba nie do końca spodziewano się tego, że połowa magicznej młodzieży, jeśli nie większość, choć raz w swoim życiu będzie próbować przekroczyć tę granicę. -Fascynujących, strasznych, albo po prostu zwyczajnych. Czasem nie rozumiałem, dlaczego takie a nie inne książki się tam znajdowały. - Bez bicia przyznał się, że i on wędrował w tamte okolice, gdy był jeszcze uczniem. Na ten moment takiej potrzeby nie widział, choć poniekąd myślał o tym, czy może zawarta tam wiedza, nie będzie w stanie pomóc mu jakoś z problemem, z jakim się obecnie mierzył. Fakt, że Ravinger mu nie przerywał był pomocny, bo w innym wypadku zapewne ciężko by mu było się tak swobodnie wypowiadać. Nie zmieniało to jednak faktu, że czekał na to, co mężczyzna będzie miał do powiedzenia. Liczył na jego radę i wiedzę, choć niestety miał się nieco zawieść. -Dlaczego? - Zapytał, a choć nie miał niczego złego na myśli, można było wyczuć w głosie nastolatka smutek z nutą irytacji, choć ta bardziej skierowana była na jego własną osobę. - To.... Nie jest rozwiązanie, które chciałbym rozważać na poważnie, choć przemknęło mi kilka razy przez myśl. - Wyznał w temacie zmiany wspomnień. -Zbyt wiele razy straciłem wspomnienia i choć te nie są szczególnie przyjemne, nie sądzę, by była to odpowiednia droga. - Wyjaśnił trochę bardziej, skąd taka, a nie inna decyzja. Pamiętał nawet, że raz Paco proponował mu Oblivate, ale tak jak i teraz, Max czuł, że nie powinien zgadzać się na tę metodę walki ze swoją przeszłością. Przez chwilę milczał, gdy usłyszał pytanie. Nie zauważył, że jego ubrania znów były w stanie nienaruszonym, bo zbyt mocno skupił się na ich rozmowie. Dopiero po dłuższej chwili był w stanie odezwać się ze świadomością, że to, co powie, będzie w stu procentach szczere. -Jestem zirytowany. - Rzucił, a wspomniana emocja jasno uwydatniła się na jego twarzy. -Nie rozumiem, czemu to tak mocno na mnie wpływa, a co ważniejsze, nie rozumiem, czemu tylko te zaklęcia mi wychodzą. Byłem pogodzony z tym, że różdżka nie jest mi pisana, ale jak się okazało, to nie kwestia samej magii, a zaklęć jakie rzucam. Chciałbym wiedzieć, skąd to wynika i czy cokolwiek mogę z tym zrobić. Nie chcę ranić innych. - Przez chwilę miał też dodać, że również nie ma zamiaru krzywdzić siebie, ale to byłaby kompletna bzdura. Owszem, był na lepszej drodze i pracował nad swoimi zachowaniami autodestrukcyjnymi, ale nie oznaczało to, że pozbył się tego kompletnie ze swojego życia.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nawet jeśli Fairwyn miał wiedzieć czemu zakazane księgi kurzą się na półkach w przeznaczonym specjalnie dla siebie dziale w bibliotece to takowe pytanie należało kierować do dwóch osób: dyrektora szkoły i ministra magii. Teraz to wręcz nie jest problem bruneta, a im mniej w jego życiu życia szkolnego - tym bardziej wyjdzie mu na zdrowie. - Ponieważ twój problem wydaje się niemal sensoryczny, a jeśli rzeczywiście tak jest to pozostają ci dwie drogi: magiczna rehabilitacja, która poniekąd będzie niczym powrót do magicznego przedszkola. Czego ci nie życzę, jest to proces zawierający huśtanie się w hamakach, balansowanie, zabawy z piłką na układ nerwowy i mózg uczy się właściwego reagowania na bodźce zewnętrzne i integracji wrażeń płynących z różnych zmysłów. Albo pójdziesz na terapie dla anonimowych czarnoksiążników - na co sam staruszek przewrócił oczyma, gdyż pomysł ten zdawał się obleśny sam w sobie. Banda przećpanych czarodziejów, zabłąkanych we własnych emocjach. Żyły pogrubiałe od źle wbitych igieł, a oczy wiecznie stęsknione za czarami, które ich niemal zabiły. Ten widok zdaje się zabawny z pespektywy. Szczególnie jeśli posiada się spojrzenie zakrapiane chłodem i wzgardą dla szarej masy osób, które nie są w stanie udźwignąć brzemienia magicznej mocy. - Możesz też pójść do wróżki - wzruszył ramionami, ale ten pomysł uznawał za równie użyteczny, co posłużenie się Oblivate. Miała być to jedynie opcja wypowiedziana głośno. Obiektywnie akceptowalna i z pewnością wielu skusiłoby się na wydanie fortuny dla machlojki przed kryształową kulą oraz na zmienienie wspomnień za pomocą jednego, słodkiego zaklęcia. Gdyż niektórzy lubili uciekać przed problemami. - Nieważne, co ze sobą zrobisz, Maksymilianie, czasem liczy się droga. A ty chcesz coś ze sobą zrobić, a to dużo, naprawdę - powiedział, gdyż czasem ktoś potrzebuje usłyszeć takie słowa. Nawet jeśli wypowiadane są bez przekonania. - Byłeś kiedyś w Azji? - Nieco nerwowo przesunął palcem po trzonku swojej laski, zmieniając temat rozmowy rychło.
W przejętym przez naturę opuszczonym amfiteatrze na końcu głównej ulicy, przygotowano stanowiska kreatywne, gdzie uczestnicy festynu mogą zająć swoje ręce i głowy przygotowywaniem halloweenowych dekoracji. Znajduje się tu mnóstwo różnych materiałów, z których da się stwoirzyć właściwie wszystko, co tylko przyjdzie komuś do głowy! Nieopodal stanowisk kręcą się różni lokalni artyści, gotowi podpowiadać bądź pomagać przy trudniejszych pomysłach, jednakże głównym celem tej atrakcji jest całkowita wolność twórcza.
Wykorzystując przygotowane materiały z listy poniżej, stwórz swoje straszydło! Jeśli napiszesz proces budowania w wątku na min. 5 postów, bądź w jednopostówce na min. 2500 znaków, otrzymasz +1 punkt do działalności artystycznej. Jeśli do swojego posta dodasz rysunek swojego straszydła, wykonany przez Ciebie, możesz skrócić jednopostówkę o 500 znaków!
Artykuły rękodzielnicze (nie są pochodzenia zwierzęcego, to nazwy towarowe producenta!) Pajęczyna akromantuli - lepka i wytrzymała, świeci w ciemności. Łuski smoka - twarde, odblaskowe i kolorowe. Świece płonące wiecznie - nigdy się nie wypalają. Drewno z Zakazanego Lasu - ciemne i tajemnicze, dość elastyczne! Skrzydła motyla spiewakulka - delikatne, brzęczą przy najmniejszym podmuchu wiatru. Krwawiące kwiaty - kwiaty z których płynie czerwona, upiorna ciecz przy każdym ruchu. Pierze hipogryfa - eleganckie i majestatyczne, długie, szare pióra. Szkielet żaboskrzela - mała, krucha struktura kościotrupka. Mgiełka dementora - unosząca się ciemna mgła dodająca mrocznego klimatu. Kamień księżycowy - kamień, który świeci w ciemności. Sierść jednorożca - błyszcząca i delikatna faktura futerka. Zęby bazyliszka - ostre i trwałe. Mroczne kryształy - małe, szpiczaste kamienie, które pochłaniają światło. Mglisty łzy feniksa - ciekłe i lśniące, mogą być używane do tworzenia "płonących" efektów. Perły Merlina - małe, błyszczące perły, które zmieniają kolor w zależności od kąta padania światła. Włosy wilkołaka - szorstkie i szare, dodające dzikiego charakteru. Skóra kelpie - śliski i wodoodporny materiał. Skrzydła żukolotki - ciemne i błyszczące, idealne do dekoracji wiszących. Klejnoty trolla - kolorowe kamienie o różnych kształtach. Pióra sowy nocnej - ciemne, miękkie, idealne do tworzenia spokojnych, ale mrocznych dekoracji. Oko wróżki - szklana kulka z delikatnym dymem wewnątrz, reagującym na ruchy wokół.
Zagadka patrona
Liście, gałęzie tworzą moją twarz, W kamiennych ścianach uśmiecham się zawsze na wiosnę raz. Symbol życia, który w kamiennych murach tkwi, kim jestem, czy powiedzieć możesz mi?
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Słuchając propozycji Ravingera, Max tylko westchnął ciężko, nie mogąc powstrzymać przewrócenia oczami. -Liczyłem na coś mniej... Magicznego. - Przyznał gorzko, jednocześnie wiedząc, że były to płonne nadzieje, skoro problem był właśnie takiej natury. Musiał się z tym pogodzić, a jednocześnie nie potrafił. Dar, jakim było magiczne DNA był dla niego ciężarem, który zatruwał życie ślizgona od ponad dekady i choć czasem rzucanie zaklęć było pomocne, tak przez większość czasu chłopak gardził tą częścią samego siebie. Bardziej niż innymi, oczywiście. -Wolę już wypalić sobie oczy kwasem i wyrwać flaki z bebecha przy pomocy zardzewiałego, tępego kija. - Również prychnął na wspomnienie o wróżce. Czego jeszcze, może powinien znaleźć pustnika i się z nim dogadać? Ostatni raz jak próbował pogodzić się ze swoją przeszłością, nie wyszło mu to najlepiej i skończył z półroczną amnezją. W tej chwili celował w coś łagodniejszego w skutkach, jeśli w ogóle podobne rozwiązanie istniało. -Mówią, że dobrymi chęciami to piekło wybrukowane, a mi to na ziemi wystarczy. - Niby doceniał to, co usłyszał, a jednak było to dla niego za mało. Co z tego, że chciał, skoro wciąż kręcił się w kółko, ostatecznie lądując w tym samym zaszczanym miejscu? -W Azji? - Zapytał z niedowierzeniem, na tę nagłą zmianę tematu. -Udałem się na krótki wypad do Japonii, żeby porozmawiać z lokalnym mistrzem eliksirów, a czemu pytasz? - Poprosił o wyjaśnienie, jednocześnie odpowiadając na pytanie, które wcześniej poniekąd zignorował.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Westchnął ciężko, bo to było jak grochem o ścianę dziś. - Azja jest miejscem kultu, z której wywodzi się wiele religii i filozofii, pomagających zmienić spojrzenie na świat - dodał to niczym mentor dla jakiejś Pandy od Kunk Fu. Problem leżał jedynie w tym, że słowa nawet nie sam ich akcent, a słowa Solberga płynęły czymś cierpkim, czego Rav nie potrafił zdzierżyć od momentu. Bo niby czego ten chłopak się spodziewał? Że raz porozmawiają, brunet zrobi nad jego sercem jakieś świrdum dyrdum z różdżką i dzieciak wyjdzie jakby nigdy nic, ciesząc się szczęśliwym życiem? Jeśli tak to widać było, że świat ma dlań wiele lekcji, które boleśnie wyżłobi na jego ciele i umyśle. - Może to miejsce warte ponownego odwiedzenia? Mamy tam wielu mistyków, którzy praktykują naszą magię i powinien się znaleźć jeden z podobnym problemem. Słyszałem o mnichu, który przez cztery dekady parał się czarną magią. Jego ciało pokryte jest nienawiścią, a rany tak gęsto ustawione obok siebie, że każda z nich sprawia ból przy oddychaniu. Nie chce nic sugerować, ale czasem warto porozmawiać z kimś mądrym i docenić autorytet - powiedział, wstając nagle.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Z Maxem nigdy nie było łatwo w poważnych sprawach, o czym Ravinger nie miał prawda wiedzieć, bo nigdy się nie znalazł w nim w takiej sytuacji. Oczywiście chłopak wiedział, że nie ma cudownego i natychmiastowego rozwiązania jego problemu, a mimo to był jakoś zawiedziony, choć doceniał starania mężczyzny i jego szczere słowa. -No tak, słyszałem co nieco o ich filozofiach. - Przyznał, nie do końca wiedząc, gdzie to wszystko zmierza, bo nie słyszał, żeby w Azji byli jacyś czarnomagiczni lekarze, czy coś. -Mnich? I co z nim? - Zapytał, tym razem kompletnie zmieniając postawę. Poczuł, że może ten mistyk będzie w stanie cokolwiek mu pomóc, albo chociaż nakierować, jednak musiał przyznać, że jego los nie do końca brzmiał na taki, który chłopak chciał dzielić przez wiele lat. -Mogę się jakoś z nim skontaktować? - Dopytał, nie chcąc wypuścić okazji z rąk. Z zaskoczeniem zauważył, że Ravinger wstał. Domyślał się, że to oznaka końca ich spotkania, ale chciał wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy, skoro już o zagranicznych wojażach mówili. -Byłem w Amazonii. W dżungli jest wioska, która ponoć czarną magią stoi, a ich szaman potrafi pomóc w wielu przypadłościach. Niestety spotkanie z nim było tak samo rozczarowujące co bezowocne i wylądowałem przez tego typa w Mungu. Czy to może coś znaczyć? - Zapytał ciekaw, czy Fairwyn słyszał o tym czarodzieju, czy też nie. Może miał mu powiedzieć, że to zwykły oszust i wyśmiać fakt, że chłopak w ogóle w takie bajki uwierzył.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Wzruszył ramionami, jakoby to on stracił zainteresowanie własną historią. - Podobno jest żywym przykładem tego, jak można zdewastować własne ciało i umysł oraz reprezentuję drogę, którą należy przebyć, wracając do zdrowia. Raczej mentalnego niż fizycznego. Swojego czasu spędziłem wiele czasu w Azji. Słyszałem o niem wiele pogłosek, bardziej miejskich legend, ale nie wykluczam, że to prawdziwa osoba. - I od tak miał dać mu jakiś kontakt? No, właściwie to tak. Mógł. - Pan Hyiun, profesor w tamtejszej szkole magii jest zapalonym historykiem, więc możesz mu wysłać sowę z mojego polecenia i dopytać się o tego mnicha. Albo przeszukać na własną rękę każdy pustelniczy zakon na krańcu Eurazji - zrobił kilka kroków do przodu, starając się nie utopić laski w ziemi. - Cała wioska stojąca czarną magią? - Zaśmiał się?- I Ministerstwo by tego nie patrolowało? - Potrząsnął głową w niedowierzaniu. - Lepiej chodź na piwo - zaproponował po czym splunął za swoimi słowami. - Raczej na ognistą wysky - poprawił się.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Skoro zna to z autopsji, na pewno wie więcej niż wszyscy książkowi mędrcy razem wzięci. - Podsumował z przekonaniem, że ma rację. Owszem, wiedza podręcznikowa była przydatna, ale często stanowiła tylko teorię, która w zderzeniu z rzeczywistością kompletnie traciła sens. Max preferował naukę empiryczną, choć ta była zdecydowanie bardziej wymagająca i nierzadko bolesna. -W każdej legendzie coś się kryje. - Zauważył, bo nie raz miał okazję się już o tym przekonać. -Będę wdzięczny jeśli udałoby Ci się mnie z nim skontaktować. Nawet jeśli nic ma z tego nie wyjść. - Nie tracił nadziei na jakiekolwiek rozwiązanie. Był gotów na wiele porażek, nim uda mu się cokolwiek ruszyć w dobrym kierunku. To, na co gotów nie był, to bezczynne siedzenie i oczekiwanie na cud. Nie zniósłby tego. -Tam obowiązują trochę inne zasady. - Wzruszył ramionami, godząc się na wypad do pubu, choć na miejscu postawił na herbatę zamiast Ognistej, która tak bardzo go kusiła. Przy okazji opowiedział Ravingerowi o tym, co widział i przeżył w Ameryce Południowej, potwierdzając tym samym swoje wcześniejsze słowa, że w każdej pogłosce czaiło się ziarno pawdy.
//zt x2
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Spacerował po wiosce szukając kolejnych halloweenowych zabaw i właśnie takową odnalazł w miejscu, gdzie nie tak dawno temu rozkminiał na temat swojego życia i cierpienia. Nie ma co, idealnie pasowało to do klimatu Nocy Duchów tak samo jak fakt, że w tym oto amfiteatrze znajdowało się stoisko do robienia własnego potworka. No obok tego to Max nie mógł przejść obojętnie szczególnie, gdy zobaczył już @Wacław Wodzirej. -Ja pierdolę, ktoś naprawdę zrobił szkaradę. - Wzdrygnął się teatralnie i odskoczył. -A, sorry Wacuś, nie poznałem Cię w tym tłumie. Rodzinka? - Przywitał się pięknie z kumplem, posyłając mu szeroki uśmiech, po czym zbił z nim grabę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Ilość punktów: 8 (wcześniejsza atrakcja) + 5 = 13 Loteria:48 Opłata za los:post z opłatą za los Nagroda:czekoladowa żaba
Zbił piąteczkę z Solbergiem, myśląc sobie, że chłopak jest jedyną osobą, z którą Wacław rzeczywiście tak "po męsku" się wita. Oczywiście, totalnie obrzydliwa czynność, która nie powinna nikomu przystawać i jedynie w ramach pewnego wyjątku chłopaki się tak blisko spoufalali. - Czasem zapominał, że ta ładna twarz kryje taką paskudną osobowość - zauważył fakt, bo to nie miał być żaden przytyk. Sam Puchon jakoś specjalnie na tegoroczne Święto się nie stroił. Szczególnie, że on to obchodził bardziej Dziady niżeli te wszystkie wymysły współczesności. Zaś jego obecność na festiwalu to zwyczajna pochwała konsumpcjonizmu, wynikająca z konformizmu i chęci przeżywania życia w najbardziej hedonistyczny sposób, jaki zna ludzkość. - Jak już tu jesteśmy to porobimy hell-winowe dildoski? - Ostatnio coś dużo plastikowych penisów w jego głowie się pojawiało. Aż chyba musi się otrząsnąć pod zimnym prysznicem z uwagi na to. Niemniej. Pociągnął Solberga na stoisko kreatywne. - Obrzydliwe - zauważył pełen fascynacji, co do wszystkich rzeczy przygotowanych dla uczestników.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Puchon był postacią dość osobliwą, ale wiele wspólnych imprez sprawiło, że jakoś się zakumplowali, a dzięki temu mogli w tak nieprzyzwoity sposób witać się, gdzie tylko na siebie wpadli. -Świat byłby zbyt nudny, gdybyśmy od razu odkrywali wszystkie swoje karty. - Przyjął słowa Wodzireja z dystansem, z jakim zawsze podchodził do podobnych spraw. -Hmmm, to dopiero by było, jakbyśmy mieli zrobić laleczki odzwierciedlające nasze dusze. - Zamyślił się na chwilę, niby patrząc na składniki szkarad, udostępnione im przez organizatorów, choć tak na prawdę wcale ich nie dostrzegając. -Dildosek nie wiem czy mi potrzebny. Ale taka nowa zabaweczka prosto z dyńki? Ty to masz łeb Wacuś. Ty to masz łeb.- Pstryknął palcami, już zastanawiając się, czy może faktycznie będzie w stanie urzeźbić z tego wszystkiego jakiś nowy fancik, przydatny w wyrku. Nie żeby cokolwiek zmieniło się w kwestii jego niesypiania z Salazarem, ale co się odwlecze, to Max miał nadzieję, że nie uciecze. Przynajmniej w tym wypadku. -A mnie się podoba. - Przyznał szczerze, obracając w dłoni sierść jednorożca i żałując, że nie jest prawdziwa, bo widział tu potencjał do podjebania wielu rzeczy. -To nie ma na co czekać. Bieremy się do roboty. Już chyba wiem, jakiego pięknisia zrobię. - Zatarł ręce i powoli zaczął przekopywać się przez te wszelkie materiały. Były naprawdę ciekawe i dawały potencjał do pracy, a że kreatywności Maxowi nie brakowało, to miał zamiar z tego potencjału skorzystać, zaczynając od szkieletu, który starannie oblepił pajęczyną akromantuli.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Josh uśmiechnął się szeroko, kiedy tylko zobaczył męża i niemal roześmiał się na jego słowa. Czy oszukiwał? Być może, skoro sięgnął po eliksir szybkości, tak jak Chris zrobił to na samym początku, do czego przyznał się ze wzruszeniem ramionami. Jednak nie sięgał po żadne płynne szczęście, nie uznając podobnych pomocy. Raz tylko wypił ten eliksir, kiedy był w teatrze i walczyli, jak się okazało z pikującym lichem. - Wiesz, może wykorzystałeś swoje szczęście, kiedy za mnie wyszedłeś? - zapytał zaczepnie, próbując zachować powagę, aby nie dać po sobie znać, jak bardzo jego samego bawiły te słowa, ale nie dał rady. Roześmiał się, obejmując lekko ramieniem zielarza i pocałował go krótko w policzek, mając wrażenie, że to dziwne uczucie zawodu, jakie wyczuł wcześniej, musiało być Chrisa. Nikt nie lubił przegrywać absolutnie we wszystkim, więc było to całkowicie naturalne, ale i tak miotlarz chciał w jakiś sposób poprawić mu humor. - Te straszydła będzie można zabrać do domu, czy raczej uznajemy, że zostawimy je tutaj, aby zwierzaki się do tego nie dobrały? A skoro o zwierzakach… Jak Zubat? - zapytał, kiedy dotarli do amfiteatru i zaczęli rozglądać się po przygotowanych tam przedmiotach, z których można było tworzyć szeroko pojęte działa. Miały być straszne, miały pasować do klimatu i tematyki nocy, ale Josh nie wiedział, czy nie były w większości zabawne. Tak po prostu. Do swojej pracy wybrał kamień księżycowy, do którego korzystając z pajęczyny zaczął przymocowywać sierść jednorożca oraz pióra sowy nocnej. Wyglądało jak mała świecąca, pozbawiona oczu głowa. Raczej była urocza niż straszna, ale na to Josh nie mógł wiele poradzić. Rozglądał się jeszcze po przedmiotach i materiałach, których mogli użyć, aby sięgnąć ostatecznie po klejnoty trolla i przyczepić je do swojego straszydła na wzór pajęczych ślepi. Po chwili przymocował jeszcze skrzydła motyla spiewakulka i gotowe straszydło przymocował do kawałka drewna z Zakazanego Lasu, pokazując po chwili Chrisowi. - To jak myślisz? Nadaje się na domową ozdobę, czy lepiej, żebym nie próbował tworzyć żadnych przedmiotów? - zapytał, uśmiechając się przekornie. Czuł się zmęczony atrakcjami i miał ochotę wracać do domu, po drodze kupując jeszcze trochę drożdżówek, co po chwili zaproponował cicho, kiedy upewnił się, że zielarz był bliski skończenia swojego straszydła.
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Prawdę mówiąc, Chris był szczęśliwy, był zadowolony z tego, co się działo, czuł się całkiem swobodnie, czuł się całkiem dobrze, ale jednocześnie gdzieś krył się ten cień smutku, jaki trudno było tak naprawdę ukryć. To było coś, co się za nim wlokło i nie było w tym niczego dziwnego, w końcu faktycznie tego wieczoru, tej nocy, był we wszystkim ostatni. Tak już widać musiało być, ale skoro mieli z tego jakąś przyjemność, to nie zamierzał narzekać. Musiał jednak przyznać, że parsknął oburzony, kiedy Josh przyznał się do pomagania sobie w ten czy inny sposób, co oczywiście było głupotą, biorąc pod uwagę fakt, że on sam również nie był krystalicznie czysty. Zaraz też parsknął jeszcze głośniej na ten komentarz, zastanawiając się, czy miotlarz zamierzał się z nim tak drażnić do białego rana, spodziewając się, że dokładnie tak może być. - Zapewne można je zabrać, ale jestem pewien, że Wrzos je rozszarpie, wiesz, jaka jest. A jeśli nie ona, to Mędrka postanowi je poprawić i tyle z tego wszystkiego będzie. Ale próbować możesz - odpowiedział, a potem uniósł brwi, nie wiedząc zupełnie, o czym rozmawiali. Dopiero później sprawdził, jak czuł się nietoperz, dochodząc do wniosku, że ten najwyraźniej potrzebował jeszcze więcej wypoczynku i postanowił zabrać go ze sobą, by dodać mu jeszcze więcej sił. Nie przeszkadzał mu również, kiedy zwyczajnie ruszył w stronę przygotowanych przedmiotów, szukając czegoś, co uznałby za właściwe i godne wykorzystania. Ostatecznie sięgnął po szkielet żaboskrzela, do którego dodał mgiełkę dementora oraz świece płonące wiecznie, które sprawiały wrażenie, jakby dodawały jego potworkowi życia. To jednak było zdecydowanie za mało, więc Chris przez dłuższą chwilę rozglądał się za czymś, co mogło imitować oczy i wykorzystał mroczne kryształy. Dawało to dość upiorny efekt, ale wydawało mu się, że to wciąż było za mało. Brakowało mu jakiegoś podsumowania całej tej konstrukcji, jakiegoś ostatniego akcentu, który mógłby po prostu wykorzystać. I tak pod szkieletem znalazło się pierze hipogryfa, które stanowiło niejako jego legowisko, a to wszystko zostało umieszczone na drewnie. - Myślę, że byłbyś fantastycznym twórcą zabawek dla zwierząt - stwierdził Chris, uśmiechając się lekko na widok tego, co stworzył Josh, przy okazji kręcąc głową, bo naprawdę nie wierzył w to, co widział. Jego własne straszydło było zdecydowanie bardziej straszydłem, ale to nie było właściwie nic złego. Cieszył się tym, co miał, cieszył się tym, jak wyglądał ten wieczór, jak im poszło i zauważył tylko, że gdyby miał więcej sił, zapewne zostałby, żeby zrobić jeszcze więcej straszydeł. Teraz jednak wolał wracać do domu i tam zwyczajnie odpocząć, zadowolony z tego wyjścia.
z.t z Joshem
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Danielle Carlton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 163
C. szczególne : cydrąż wyglądający z rękawa szaty, ciemne jak noc oczy, zapach jabłek
Po atrakcjach rzucania dyniami do kociołków DeeDee rozejrzała się, co jeszcze zostało jej do zaliczenia tego wieczoru. Przy głównej ulicy znajdowały się stanowiska do drążenia buziek w dyniach, ale w tamtej chwili było ono na tyle oblegane, że dziewczyna zdecydowała na udanie się w inną część wioski. Podążała wzdłuż ulicy aż dotarła do amfiteatru na jej końcu, gdzie znajdowało się stanowisko artystyczne. Stoliki niemalże uginały się od wszelkiego rodzaju przyborów i narzędzi mających służyć stworzeniu halloweenowych dekoracji. Rozejrzała się po pracach tworzonych przez siedzących przy stanowisku uczniów - większość z nich tworzyła potworki z różnej kombinacji kłów, kamieni, piór i sierści. Zajęła jedno z miejsc i zabrała się do pracy. Potrzebowała uwolnić trochę kreatywnej energii i uspokoić rozedrgane myśli po wcześniejszych przeżyciach. Spojrzała na dostępne materiały i dość szybko zdecydowała się na użycie sierści wilkołaka. Była bardzo szorstka w dotyku, ale jakimś sposobem udało jej się ujarzmić ją, by tworzyła na kartce obły kształt. Aby jej potworek nie przypominał po prostu wyjątkowo potarganego puszka, postanowiła dodać mu "oczka". Skorzystała z oczu wróżki, które budziły w niej lekki niepokój. Coś w tlącej się w środku mgle nie pozwalało jej szybko odwrócić od nich wzroku, a jednocześnie wywoływały w niej wewnętrzny dyskomfort. Czym prędzej dokleiła je do sierści, a następnie zabrała się do tworzenia pióropusza z piór sowy nocnej. Zabrała równo 8 piór i ułożyła je dookoła "głowy" swojego stworka, wtykając je pod sierść, by sprawiały wrażenie, jakby wyrastały z tyłu stworzenia. Brakowało jej jakiegoś otworu gębowego. Kły bazyliszka były zbyt duże, by umieściła je w swojej pracy, toteż postanowiła użyć twardych, mieniących się różnymi barwami łusek smoka, by imitowały duże, ostre zębiska. Starała się wybierać te, które miały w sobie najwięcej odblaskowej czerwieni, ale niestety dość szybko się skończyły, więc ostatnia wpadała barwą w fiolet. Nie miała pomysłu na kończyny, więc uznała, że tworzony przez nią potwór nie będzie ich miał. W jej wyobraźni miał się unosić w powietrzu i lewitować jak duch, mimo że wydawał się być bardzo cielesny. W ostatniej chwili jej wzrok padł na mgiełkę dementora, którą postanowiła spowić cały wytwór wyobraźni. Spojrzała na swoje dzieło urzeczona efektem końcowym. Może nie był to najwspanialszy potwór stworzony tego wieczoru, ale miał w sobie... coś niepokojącego. DeeDee byla pewna, że efekt ten zawdzięczała oczom wróżki. Musiała się skarcić w myślach za pomysł zabrania jednego z oczu ze sobą.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Kate, prawdopodobnie jak większość uczniów i studentów Hogwartu, przepadała za Nocą Duchów i wiążącymi się z tym dniem obchodami. Najczęściej organizowano jakąś imprezę w klubie lub w pokojach wspólnych, ale w tym roku wyjątkowo wszyscy tłumnie wylali się do Hogsmeade, by wziąć udział w całym festynie poświęconym Halloween. Gryfonka nie mogła się nie przebrać - za swoją inspirację wzięła Wednesday Addams, dość słynną, ponurą postać z mugolskiego świata popkultury. Było to dla niej najprostsze do zorganizowania i nie wymagało dużo pracy - wystarczyło, że założyła czarne butki, rajstropy i sukienkę, do której dołożyła osobno zapinany za szyją kołnierzyk. Oczywiście uwieczniła swoje przebranie i wstawiła je na Wizzboka, żeby się pochwalić. Swoje i tak ciemne włosy uczesała w dwa warkocze z przedziałkiem na środku, a makijaż zrobiła nieco ciemniejszy niż zazwyczaj. Do tego srebrne kolczyki i pierścionki, usta i paznokcie pociągnięte ciemnym burgundem i voilà! Była gotowa! Przy głównej ulicy zaopatrzyła się w woreczek marcepanowych pajączków (choć musiała się nieco przemóc, żeby wsadzić je do ust za pierwszym razem, były bardzo realistyczne...) i szła wzdłuż stoisk i stanowisk z atrakcjami. Dotarła aż do amfiteatru, gdzie znajdował się punkt tworzenia halloweenowych ozdób - czyli dokładnie to, na co Kate miała największą ochotę! Czym prędzej zajęła jakieś miejsce i przyjrzała się dostępnym na stolikach materiałom plastycznym. Przegryzając pajączka z marcepanu, doznała nagle przypływu inspiracji. Zabrała w pierwszej kolejności mały, delikatny szkielet żaboskrzela. Kolejno zaczęła przymocowywać sierść jednorożca do czaszki, by spływała kaskadami w dół i tworzyła iluzję włochatej, puszystej głowy. Delektowała się ich miękkością pod palcami. Wybrała trzy perły Merlina i umieściła je w miejscu, gdzie wyobrażała sobie oczy swojego potworka. Trochę polepiła sobie palce próbując nałożyć na kukiełkę pajęczynę akromantuli, ale ostatecznie jej się to udało. Na końcu umieściła na szczycie "głowy" krwawiący kwiat. Potrząsnęła delikatnie całą konstrukcją, by kwiat wylał z siebie kilka strużek "krwi", która pociekła w kierunku perełek. Była całkiem zadowolona ze swojej pracy
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Podobał jej się ten festyn, podobało jej się spędzanie go w towarzystwie dwóch osób, z czego właściwie żadnej nie mogła nazwać bardzo bliską wbrew pozorom, a jednak ich relacje nie były wrogie. A do takich właśnie nawykła w swoim przepełnionym wzgardą i chłodem życiu. Na sam koniec kroki poniosły Blaithin ku stanowiskom, gdzie ludzie tworzyli najprawdziwsze dziwy. Kukły i stwory, których właściwie nie dało się jakoś sensownie opisać, bo każdy mógł ich wygląd interpretować we własny sposób. Dear to zainteresowało. Nie pamiętała, aby spotkała się z czymś takim wcześniej. Spokojnym krokiem przeszła obok stoisk przepełnionych materiałami, zerkając na nazwy ewidentnie nawiązujące do składników pochodzenia zwierzęcego, ale rudowłosej od razu wyjaśniono, że to tylko marketing. A szkoda, bo kępkę sierści jednorożca albo zęby bazyliszka z chęcią ukradkiem umieściłaby w swoich kieszeniach. Usiadła gdzieś przy wolnym stanowisku, przeglądając dostępne rzeczy i wybierając na chybił trafił te, które do niej najbardziej przemawiały. Krwawiące kwiaty od razu znalazły miejsce w kąciku Fire, jako że jej własne imię to nic innego jak "mały kwiatek" no i krew, kto nie uwielbiał krwi w Halloween? Wzięła również włosy wilkołaka przez to, że te stworzenia zawsze wiele dla niej znaczyły, do tego oko wróżki, bo uznała to za zabawny element, skoro sama jednego oka nie posiadała, na koniec do tej chaotycznej zbieraniny zgarniając również płonące świece, ponieważ koniecznie w kreacji musiał pojawić się ogień. A potem spojrzała na to i dotarło do niej, że ni cholery nie wie, co stworzyć. Jakoś się to kupy nie trzymało, a niskie uzdolnienie artystyczne Fire nie pozwalało jej wysilić wyobraźni. Dear zawsze miała problemy z byciem kreatywną, a sztuka rzadko potrafiła dotrzeć do jej w pełni racjonalnego i pragmatycznego podejścia do życia. Jeśli coś nie było produktywne to było bezużyteczne. Ta atrakcja na festynie stanowiła więc spore wyzwanie dla rudowłosej, które najpierw na kartce kreśliła jakieś projekty, a każdy wyglądał gorzej od poprzedniego. Było to po prostu nawrzucanie wszystkich elementów naraz i udawanie, że coś to faktycznie przedstawia. W końcu zmięła ze złością kartkę i wzruszyła ramieniem, tracąc chęci na dalsze główkowanie, bo to po prostu nie przyniosłoby efektów. Zamiast tego zaczęła od tworzenia szkieletu bardzo wysokiej istoty o nieproporcjonalnie długich górnych kończynach, ręcznie i za pomocą magii kształtując patyki. Pomalowała je również na ciemnoczerwony kolor, chociaż większość zakryje. Na ten projekt zaczęła nakładać gęsto włosy wilkołaka, tak że wyglądało to jak szorstki, długi szal z pojedynczymi miejscami, gdzie futro wyglądało na brutalnie wyrwane i odsłaniało krwisty "kościec" patyków. W obie dłonie położone aż na ziemi wcisnęła zapalone świece, na głowę przykleiła wróżkowe oko i na koniec obsypała ramiona marionetki kwiatami sączącymi krew na włochate ciało. Trochę to przypominało jakiegoś upiora wymyślone przez pięcioletnie dziecko, a Blaithin nie czuła dumy ze stworzonej maszkary. Była niezadowolonym doktorem Frankensteinem, widziała niedoskonałości, błędy, krzywe połączenia materiałów.
/zt
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Byłam zaskakująco mało aktywna na tak fajnym przedsięwzięciu. Jakoś czas mi przelatywał między palcami, nim się obejrzałam wybiła północ, a już o tej porze robiłam się mocno śpiąca przez fakt, że zazwyczaj wstawałam o świcie. Czułam, że i tak będę rano niewyspana, bo zanim wrócę do Hogwartu to jeszcze trochę minie. Dlatego machnęłam ręką, uznając, że jeszcze jedna atrakcja i lecę do dormitorium. Z ciekawością zaczęłam więc wypatrywać miejsca, które bardzo chciałabym odwiedzić przed opuszczeniem festynu, a mój wzrok padł na kreatywne stanowisko. Może nie umiałam rysować, może nie umiałam rzeźbić, ale na niektórych aspektach sztuki znałam się naprawdę dobrze i na pewno miałam bardzo wrażliwą oraz czułą duszę. Nieraz zdarzało mi się wzruszać przy pięknym dziele. Niepewnie podeszłam bliżej, początkowo udając, że tylko się rozglądam, a dopiero później delikatnie sugerując zgłoszenie się do wzięcia udziału. Serce mi dudniło. Czy to będzie jakoś oceniane? Nie, no na pewno nie, tu każdy miał się artystycznie wyżyć i nikt mi nie powie, że stworzyłam coś brzydkiego. Raczej. A jak powie to trudno, może to miało być brzydkie? W końcu Halloweenowe potwory są paskudne. Długą chwilę patrzyłam na dostępne materiały, mając od razu kilka luźnych pomysłów, ale próbując znaleźć jakiś wyjątkowy. I w końcu taki mi wpadł! Baśniowa wróżka... ale w tej złej, spaczonej wersji. Osnuta mrokiem i złem. Z lekkim podekscytowaniem dobierałam potrzebne mi rzeczy, mając w końcu pokaźny stosik w ramionach. Usiadłam przy wolnym stanowisku, rozkładając to i przygryzając dolną wargę w zamyśleniu. Korpus wróżki stworzyłam z gęstej pajęczyny akromantuli, tak że przypominało to długą, zwiewną sukienkę w odcieniach szarości. Obowiązkowo do tego skrzydła skoro to wróżka, a wybrałam te przypisane do motyli. Przypięłam je delikatnie do tyłu kukiełki, całkowicie pochłonięta tym zajęciem. We włosy mojej mrocznej wróżki wpięłam jeden krwawiący kwiat, a na jej maleńkich dłoniach ułożyłam kilka kamieni księżycowych, które dawały lekki światło. Na tym etapie moje dzieło już mi się podobało, ale dodałam jeszcze parasolkę wykonaną ze skóry kelpie. Wododporony, śliski materiał w ciemnej barwi idealnie pasował nad głowę upiora. Pozostawało kilka ostatecznych poprawek, przekręcenie trochę kwiatka, aby był lepiej widoczny na przedzie, wyczesane pajęczyny, przechylenie pod odpowiednim kątem parasolki i mogłam z całkiem sporą dumą ustawić moją wróżkę, aby samodzielnie stała. Jej skrzydła delikatnie brzęczały przy podmuchach wiatru, a błyszczące od światła kamienie nadal nadawały jej tego baśniowego uroku pomimo, że nie wyglądała klasycznie. Właśnie to mnie w niej urzekało. Liczyłam na to, że ktoś też zerknie i powie, że to całkiem niezła robota, ale było tutaj tylu uczestników, że zwyczajnie ginęłam w tłumie. Żałowałam, że nie posiadam aparatu, bo przynajmniej zrobiłabym pamiątkowe zdjęcie. Ale jako wspomnienie zostanie to ze mną na długo.
/zt
Antonio Díaz
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Antonio nie był orłem, jeśli chodzi o dziedzinę transmutacji. Co prawda znał najbardziej podstawowe zaklecia, ale nigdy nie przykładał się na lekcjach, które go nie interesowały bardziej niż było trzeba. Zresztą, to bylo chyba z milion lat temu! Dlaczego więc postanowił wytworzyć magiczny kapelusz? Nie miał przecież serca z kamienia, a w jego zawodzie czasu wolnego miał zanadto. Dlatego gdy zobaczył ogłoszenie, postanowił poświęcić się dla czarodziejskiej społeczności i spędzić całe popołudnie na skonstruowanie nakrycia głowy, które skutecznie pomogłoby w walce ze skutkami osiadania magicznego pyłu. Oczywistym wyborem byłyby cylinder. Ze względu na swój krój i kształt nadawał się wprost idealnie na to, aby nadać mu właściwości odpychające przy użyciu zaklęć zwykłych i fikuśnego wyglądu za pośrednictwem transmutacji. Ale serce Diaza biło w iście południowym rytmie, dlatego na przekór angielskiej modzie (swoją drogą to chyba z XIX wieku) postanowił skonstruować panamę. Dobrze wiedział, że lepiej przygotować kapelusz od podstaw, toteż zaopatrzył w odpowiednie materiały, zestaw do szycia i jakiś tam projekt. Siedział więc na stopniach amfiteatru, bo swojego mieszkania unikał od pewnego czasu jak ognia. To miejsce przypominało mu rzeczy, o których łatwiej było zapomnieć do tego stopnia, że rozważał w końcu przeprowadzenie się do jakiegoś bardziej przyzwoitego lokum. Nie miał jednak na to pieniędzy - może i to była jego motywacja, aby przyczynić się do poprawy życia czarodziejskiej społeczności. Kto wie, może skonstruuje na tyle piękny kapelusz, że będą go sprzedawać u tej całej Madame Makline? Była ładna pogoda, a wszędzie wokoło unosił się magiczny, wróżkowy pył. Dobrze wiedział, że na tym etapie to już bez znaczenia czy znajduje się w środku czy na zewnątrz - on znajdował się dosłownie wszędzie. Z cierpliwością, o jaka podejrzewałby go mało kto starannie nakładał zaklęcia różnego rodzaju na poszczególne pasma materiału, by potem dosyć mizernie szczyć je w panamę według krawieckiego wzoru. Oczywiście użył również wkładu, który uprzednio uformował, nadając kapeluszowi odpowiedni kształt przy pomocy magii transumatycjnej. Dopiero potem obszył materiał wokół niego i choć nie za bardzo się na tym znał, postępował według instrukcji. Z tego powodu kapelusz wyglądał przyzwoicie. Zadowolony z siebie założył prototyp na głowę ciekawy, czy faktycznie osiągnie on zamierzony efekt. Przez chwilę nic się nie działo, co uznał za dobry znak, ale szybko zmienił zdanie, gdy nagle zachciało mu się przeokropnie śmiać. Ludzie patrzyli się na niego jak na idiotę, podczas gdy on zwijał się ze śmiechu, tarzając się po ziemi. Od tego wszystkiego rozbolał go brzuch, bo chichot nie ustał wcale jeszcze przez dłuższą chwilę po tym, jak ściągnął panamę z głowy. Patrzył długo na kapelusz, zastanawiając się, gdzie popełnił błąd. Był mocno niezadowolony z faktu, że sam zrobił z siebie idiotę, ale wkrótce znalazł remedium na trapiący go problem. No tak, przecież to oczywiste! Zapomniał o tym, aby rzucić odpowiednie zaklęcia również od wewnętrznej strony kapelusza. Co za idiotyczny błąd. Chciał naprawić go szybko, ale nauczony doświadczeniem postanowił tym razem się nie spieszyć. Starannie pokrywał połacie materiału zaklęciami, modląc się, by kolejna próba nie okazała się równie zabawna co ta pierwsza. Z pewnym powątpiewaniem włożył panamę na głowę i zamknął oczy. Nic, zero śmiechu. A i miał wrażenie, że w końcu kapelusz spełnia swoją funkcję. No cóż, może nie działała od początku, ale przynajmniej wyglądał bardzo gustownie.