Opuszczony dom zazwyczaj kojarzy się z miejscem gdzie coś lub ktoś straszy, a nie można tu przebywać dłużej niż pięć minut, bo za chwilę coś pęknie i spadnie na głowę. W tym przypadku to nic bardziej mylnego. Za parkiem w Hogsmeade znajduje się ogromny budynek, który z daleka wygląda, jak dwór! Podobno kiedyś mieszkał tu któryś z Ministrów Magii wraz ze swoją rodziną. Dziś jednak wszystko przepadło. Uczniowie z Hogwartu chętnie odwiedzają to miejsce, kiedy muszą coś przemyśleć, albo zorganizować imprezę, która poruszy nie jedno serce. Zdarzają się też tacy, którzy nie raz mogli tutaj przenocować... Nie pytajcie, co ich zmusiło do pojęcia takich decyzji! Podziwiajcie i korzystajcie. Możliwe, że w domu będę poukrywane jakieś zadania od Mistrza Gry...
- Sirszo, oboje są czarodziejami.. tylko że półkrwi. To wina dalszej rodziny, chociaż nie powinnam tak mówić. Bycie pół na pół ma swoje plusy, mogę wracać do Irlandii i bywać sobą. Nikt się nie dowie że jestem półkrwi, dlatego też nie chciałabym byś o tym komuś powiedziała. W szkole miałabym spore problemy z tym, jakby to wyszło na wierzch. To bardzo delikatny temat. - Sprecyzowała na sam koniec, nie chciałaby aby była przez to gnębiona. Ślizgoni lubią takie ofiary jak Charlotte, wystarczyło jedno słowo by nie miała życia w szkole. Ale to jest przecież Sirsza! Ona nie postąpiła tak, nie wiedziała pewnie nawet komu by to powiedzieć. - Bardzo, masz wielki talent. - Uśmiechnęła się pokrzepiająco zapominając o sytuacji sprzed chwili, było minęło żyje się dalej. Powitanie eskimosów akurat nie wzbudziło w niej żadnych odczuć, często takowe wykonywała z mamą czy siostrą.. była w końcu dopiero osiemnastolatką! Jej myśli były dziecinne, ale potrafiła zachować się jak prawdziwa kobieta mimo tej maski słodkości i dobroci jaką zazwyczaj pokazywała przed każdym. Jednak czy można to było nazwać maską, skoro była tak rozkoszna? Miała swój własny styl nie dało się tego ukryć, każdy ją kochał za bycie tą rozkoszną. Nie pytała o nic, nie zrozumiała jej odruchu. Myślała że czym się przejęła dlatego też nie chciała o nic pytać. Po prostu sobie pomilczały, może tego im było trzeba by chwilę odpocząć od tych zaciętych konwersacji. - Taka jestem, wiara w siebie może zgubić. Nigdy nie mówię że stuprocentowo mi się uda, bym się bardziej nie zawiodła. - Westchnęła cichutko. Nieco się zestresowała tym jak ją objęła, tak jak zapewne sądziła. Jej oddech był nieco głośniejszy i gubił się, szukając wyjścia z tej sytuacji by nie zrobić z siebie idiotki. - Bo.. byłam zalatana, wybacz Sirszo. Nie musisz mi nic przecież.. - W tym momencie aktorka jej przerwała, zadrżała.. to było czuć i to jeszcze jak. Nie było to tak jak wcześniej, to.. sprawiło że zrobiło jej się gorąco. Język odmawiał posłuszeństwa, a ciało jakby zastygło dając jej wolną rękę. Obróciła ją, spojrzała w jej oczy z widocznym przejęciem w oczach.. pocałowała ją? Pocałowała ją! Charlotte nie wiedziała co zrobić, poddała jej się.. ale pragnęła jakby więcej. Odwzajemniła pocałunek stając na palcach, dłonie położyła na jej barkach i przymknęła delikatnie oczy mrużąc je z niedowierzania. Pragnęła czuć smak Panny Horan jak najdłużej. Co ciekawe Lotte smakowała jak słodziutki, pudrowy cukiereczek.. kochała słodycze.
-W porządku. Wiem, co masz na myśli. - Sirsza kiwnęła głową, słysząc tłumaczenie Lotki. -Chociaż faktycznie nie powinnaś mówić tutaj o winie. - Przekrzywiła głowę z delikatnym uśmiechem. -W końcu mugole to tacy sami ludzie jak czarodzieje. A czystość krwi to głupota. Nie jest przecież miarą zdolności magicznych! - Sirsza zmarszczyła brwi, przestając się uśmiechać, gdy jej młodsza koleżanka wspomniała o ewentualnych nieprzyjemnościach w szkole. -Jakie problemy? Przecież już dawno przestano interesować się pochodzeniem uczniów Hogwartu. - Sirsza wyprostowała się, stukając paznokciami o kieliszek pełen słodkiego wina. -A jeśli kogoś spotykają nieprzyjemności ze względu na czystość jego krwi to musisz o tym powiedzieć swojemu Opiekunowi Domu. - Zauważyła. Nie żeby ona w latach szkolnych często latała do wyższych rangą z takimi głupotami. Poza tym rady Sirszy dotyczące szkoły lepiej puszczać mimo uszu. Ona nic nie wie o prawdziwym, uczniowskim życiu. Zawsze trzymała się na uboczu - ze szkicownikiem w ręce, z tomem poezji lub zamknięta w dormitorium, malując widziane za oknem krajobrazy. -Chyba, że mówisz o Ślizgonach. Oni zawsze byli denerwujący. I nimi nie trzeba się przejmować. - Zaśmiała się ślicznie, a dźwięk ten brzmiał jak tysiące dzwoneczków. Och, tak - Sirsza do tej pory pamięta, jak jej... przyjaciel, Regis, próbował zdobyć jej względy dokuczaniem. Logika chłopców czasem powala na kolana. Kiedy Lotka wyznała, że obrazy przedstawiające Haydna jej się podobają, Sirsza uśmiechnęła się smutno i sama przesunęła po nich wzrokiem. Nagle zaczęło jej się wydawać, że żaden z nich nie pokazuje dawnego ukochanego takim, jaki był naprawdę. Wszystkie były nieruchomymi postaciami, plamami kolorów, które co prawda miały sentymentalną wartość, ale tylko dla niej. Nikt inny nie był w stanie spojrzeć na portrety z jej perspektywy. -Nie są idealne. - Powiedziała, zerkając to na Puchonkę, to na obrazy. -Najgorsze w malarstwie jest to, że nigdy nie pokażesz człowieka takiego, jaki naprawdę jest. Artysta widzi modela zupełnie inaczej. Poświęcasz się temu, co najbardziej kochasz w danej osobie. - Dla przeciętnego widza wszystko w tych obrazach było dopracowane. Jednak Sirsza wiedziała, co zawsze przyciąga uwagę ludzi - oczy i usta, prawie zawsze rozciągnięte w uśmiechu. -Nadal uważam, że powinnaś przestać się zamartwiać. - Sirsza westchnęła cicho, zakładając nogę na nogę. Stukała palcami o własne kolano, jednocześnie pijąc wino. -Takie podejście do życia nie jest dobre. Musisz w siebie wierzyć, na tym polega sztuka. Nie dziw się, że nie wychodzi, jeżeli boisz się porażki. - No proszę. Jak Sirsza chce, to potrafi mówić z sensem i na temat. Kilkadziesiąt sekund później stały już przy ścianie, podziwiając namalowane przez Irlandkę morze, a myśli kobiety próbowały ogarnąć, że dzisiaj Lotka ma urodziny. I kiedy uświadomiła sobie, że nic dla niej nie ma, pocałunek był jedynym, co mogła jej od siebie oferować. Nie wiedziała, czy to jej pierwszy raz - nie znały się na tyle długo, by o tym rozmawiać. A jednak Sirsza czuła przy Szarlotce kołatanie w sercu i chciała wiedzieć, czy dziewczynka również. Właśnie dlatego przyparła ją do ściany i obdarzyła niewinnym pocałunkiem. Jej ręce zatrzymały się na biodrach Puchonki, ale po chwili przejechały w górę, wzdłuż jej ciała - przez brzuch, piersi, ramiona, aż na twarz, którą delikatnie ujęły. Sirsza poczuła, jak dziewczyna staje na palcach, łaknąc więcej, więc dała jej, czego chciała - szczypnęła ustami dolną wargę Lotki, zahaczyła ją zębami, by po chwili niemal wymusić na pannie Blanchett pogłębienie pocałunku. Język Sirszy splótł się nieśmiało z językiem Lotki, niemal jak kochankowie w erotycznym tańcu.
To było.. ciekawe przeżycie, nie sądziła że kiedykolwiek doświadczy czegoś takiego na własnej skórze, a tu proszę. Przypadki chodzą po ludziach, chociaż Lotte sama nie wiedziała czy można to było nazwać przypadkiem. Sirsza sama tego chciała, a Szarlotka została w to wciągnięta i na dodatek podobało jej się to bardzo, ale to bardzo. Nie wiedziała szczerze mówiąc co robić podczas tego pocałunku, dawała się prowadzić nieco zmieszana. Jednak próbowała, nie wychodziło jej to aż tak źle no bo przecież chciała ciągnąć tą chwilę jak najdłużej. Z niechęcią się od niej odkleiła by złapać oddech, wzięła głęboki po czym kilka krótkich i zmrużyła oczy patrząc w oczy dorosłej kobiety. Wydawało się jej że była niewiele młodsza od niej, ale jednak była to spora różnica. Jak gdyby dobrze na to spojrzeć.. wróć, Lotte.. zapomnij o tym. - Sirsza.. ja.. czemu? Nie wiem czy jestem normalna, skoro tak reaguję na kobiety.. ja.. czuję się wolna, jakbym była sobą.. - Uchyliła usta i przylgnęła do niej bardzo blisko, ucałowała ją ponownie i zsunęła się powoli na całe stopki zatrzymując główkę na jej szyjce. Wdychała jej zapach, była taka.. świeża, oczarowująca i chwilowo wydawało jej się że jest tylko jej. Było to złudne, ale zrobiło tak się jej miło na serduszku że nie miała siły się od niej odkleić. Nie sądziła że będzie wiązała ją taka więź, obie malują.. obie czują się wolne i obie złączyły się na chwilę razem w tym geście.. no właśnie, czym miał służyć ten gest i jak można go nazwać? Nie był to pocałunek prawdziwej miłości, bo przecież w mugolskich bajkach zazwyczaj był to książę na białym rumaku. Nogi się pod nią nieco uginały, a to za sprawą emocji które teraz odczuwała.
Saoirse nie była wielce doświadczona w związkach na zasadzie kobieta z kobietą, ale jej ciało samo potrafiło przewidzieć, czego potrzebuje Charlotte. W dawnych czasach co prawda miała jedną dziewczynę, całowała się nawet z przyjaciółką, ale odkąd dekadę temu poznała Haydna, nie była blisko żadnej kobiety. A tu proszę - pojawia się śliczne, niewinne stworzonko, które chyba nie potrafi odmówić, i Sirsza je bezwstydnie wykorzystuje. Nieładnie z jej strony. Najważniejsze jednak, że panna Blanchett czerpała z pocałunku przyjemność. Saoirse czuła, że tak jest - dziewczyna stawała na palcach, obejmowała Sirszę, trzymała ją mocno, byleby tylko kobieta się nie odsunęła. I przez tą niesamowitą bliskość i niewinność, która biła od Lotki, Saoirse czuła coś na kształt trzepoczących motylków w żołądku i przyjemny ucisk w podbrzuszu, który oznaczał mniej więcej tyle, że cała ta sytuacja zwyczajnie artystkę podniecała. Panna Horan zdawała sobie sprawę, że Lotka jest jeszcze mniej doświadczona niż ona, dlatego nie miała jej za złe, kiedy odsunęła się, by zaczerpnąć powietrza. Saoirse miała teraz chwilę, by przyjrzeć się twarzy Puchonki - była śliczna, z potarganymi włosami i rumieńcami na policzkach wyglądała jak mała dziewczynka, choć teraz Irlandka wiedziała już, że ma do czynienia z prawdziwą kobietą. Podniosła rękę i przesunęła palcami po jej policzku i szyi. -Jesteś sobą. I jeśli to ci sprawia przyjemność, to jest jak najbardziej normalne. Grunt, żebyś nie robiła niczego z przymusu. - Saoirse uśmiechnęła się, a w jej sercu rozlało się ciepło, gdy usłyszała słowa dziewczyny. Otworzyła usta, żeby powiedzieć coś więcej, ale Lotka skutecznie jej to uniemożliwiła. Saoirse była trochę zaskoczona takim niespodziewanym atakiem, ale miłe było, że Puchonka sama chciała ją całować. Kobieta zsunęła dłonie aż na biodra dziewczyny, później niespodziewanie ułożyła je na jej pośladkach i delikatnie zacisnęła palce. Tak przyjemnie było trzymać kogoś w ramionach! Ucałowała wargi Lotki i zaprosiła jej język do głębokiego pocałunku, znowu przypierając dziewczę do ściany. Westchnęła cicho, ale nagle Lotka jakby opadła o kilka centymetrów i ułożyła główkę na ramieniu Sirszy. Kobieta zmarszczyła brwi, ale trudno powiedzieć, że jej się to nie podobało. Najwyraźniej dziewuszka miała już dosyć pieszczot. -Masz takie słodkie usta... - Wymruczała jej do uszka, delikatnie je przygryzając.
/Ze względu na to iż miejsce to będzie wykorzystane na Festiwalu Błogosławieństw i Pokonania Voldemorta jako lokacja dla Domu Strachów bardzo proszę o to by do dnia 5 maja zakończyć wątek lub go przenieść/
Postanowiłeś zabawić się trochę ostrzej więc to było oczywiste w jakie miejsce się udałeś. Przed wejściem do domu strachów stała Caroline w stroju seksownej wampirzycy. Od razu było widać, że bawi się w najlepsze i to wcale nie dlatego, że pod stolikiem miała schowaną buteleczkę z sokiem z prądem. Kiedy podchodzisz bliżej na jej stoliczku dostrzegasz tabliczkę z napisem: "Witajcie w domu strachów! Ostrzegamy - osobom o słabych nerwach grozi zawał. Zbieramy na rzecz schroniska dla małych bezdomnych smoków. Opłata za wejście to 10 galeonów. Dla najwytrwalszych atrakcyjne nagrody! Życzymy przerażającej zabawy!. Kiedy kończysz czytać blondynka szczerzy do ciebie swoje wampirze kły i pobiera opłatę. -Wyjście z pokoju nie zawsze będzie oczywiste, liczymy na kreatywne rozwiązania. Nie zwracamy galeonów za bilet jeśli zabłądzisz albo się wystraszysz i wyjdziesz z domu nie przechodząc przez wszystkie pokoje. Nie polecam dla osób, które boją się krwi, wszystko jest bardzo realistyczne. Podczas przejścia jesteś obserwowany i w zależności od twoich wyborów i reakcji przyznawane są punkty grozy. Od ich zależności zależy nagroda końcowa. Caroline cię ostrzegła, a ty wciąż chcesz wejść do środka. Przy wejściu mijasz ziejącą ogniem bestię, która łypie na ciebie okiem oraz niepokojący napis na starych drzwiach. Naciskasz klamkę i w końcu wchodzisz do środka, a drzwi natychmiast się za tobą zatrzaskują. Ze strachu aż podskoczyłeś i automatycznie się odwróciłeś z powrotem w kierunku drzwi, które od tej strony są całe podrapane od paznokci nieszczęśników, którzy próbowali się stąd wydostać. Przechodzi cię niepokojący dreszcz ale postanawiasz się z tym zmierzyć i niepewnie zaczynasz przechodzić przez hol. W domu panuje głucha cisza, słychać jedynie skrzypienie podłogi kiedy po niej stąpasz. Po drodze spotykasz młodych satanistów i próbujesz przejść obok nich bezszelestnie ale niestety dom z tobą nie współpracuje. Jak tylko robisz następny krok podłoga zawodzi okropnym skrzypnięciem. Jeden z mężczyzn unosi na ciebie wzrok i wściekły pokazuje zęby. Bierzesz nogi za pas i wbiegasz po schodach na górę. Korytarz wygląda tragicznie, wszędzie panuje półmrok ale i tak możesz dostrzec jak stara farba odpada od ścian. Im dalej idziesz tym ciemniej robi się wokół ciebie. W oddali słyszysz czyjeś bolesne wycie. Przestajesz widzieć cokolwiek i musisz iść przy ścianie i się jej trzymać by znaleźć jakiekolwiek drzwi. W pewnym momencie wycie ustaje i słyszysz dźwięk łańcuchów ciągniętych po podłodze. Pomieszczenie zaczyna się nieco rozjaśniać i widzisz, że zbliżasz się do rozwidlenia. Zatrzymujesz się przy nim i patrzysz w lewo, skąd dobiegają jakieś dźwięki. Nagle z prawej podbiega do ciebie zakuty w łańcuchy demon, który krzyczy i wyrywa się w twoją stronę. Spłoszony biegniesz w lewo i chowasz się w pokoju, do którego drzwi za sobą zatrzaskujesz. Trafiłeś do czegoś w rodzaju salonu, a raczej do miejsca, które było nim dawno, dawno temu i zostało zapomniane lata temu. Nagle słyszysz złowieszczy śmiech mężczyzny. I jeszcze kilka razy. Zaczynasz rozglądać się po pomieszczeniu. (Rzut kostkami - przejście przez salon)
1,6:
(Punkty grozy +1) Wydaje ci się, że śmiech dochodzi zza obrazu. Kiedy podchodzisz bliżej na deskach doskonale widać ślady częstego przesuwania biurka. Niewiele myśląc zapierasz się i przesuwasz mebel, co i róż rozglądając się czy żaden stwór nie próbuje zajść się od tyłu. Kiedy robota jest skończona zadowolony z siebie ściągasz obraz i odkładasz gdzieś na bok. Miałeś rację! Za nim była ukryta wajha, którą nie mogąc się doczekać pociągasz w dół. Coś w ścianie przeskakuje i z piskliwym skrzypieniem otwiera się tajne przejście. Ściany w środku są wyłożone ubrudzoną tapetą w grube, czerwono białe pasy. Po prawej mijasz szalonego faceta, który eksperymentuje. Uśmiecha się do ciebie i zaprasza do zabawy. Grzecznie odmawiasz i myślisz, że da ci odejść spokojnie ale ten wyciąga w twoją stronę ubrudzone krwią ręce i zaczyna się zbliżać. Wymijasz go i ile sił w nogach biegniesz przed siebie. Ledwo zdążasz wyhamować kiedy przed tobą nagle wyskakuje wampir i zaczyna szczerzyć kły. Wygląda na naprawdę wściekłego i cały czas syczy, mierzy cię morderczym spojrzeniem i próbuje dosięgnąć. (Rzut kostkami - przejście obok wampira)
Parzysta - Ten wampir naprawdę cię przeraził. Być może to nie twoje słabe nerwy tylko to, że wyskoczył tak nagle i to kiedy byłeś w trakcie ucieczki... natychmiast się cofasz do drzwi, które przelotem mijałeś wcześniej. Korytarz do którego trafiasz jest ciemny, oświecany jedynie kilkoma lampami naftowymi przymocowanymi do ściany ale szczęśliwie w końcu doprowadza cię do wyjścia z tego okropnego domu. (Punkty grozy +0)
Nieparzysta - trochę się przestraszyłeś kiedy wampir wyskoczył tak nagle ale w gruncie rzeczy wyglądał całkiem zabawnie więc cicho się zaśmiałeś i przeszedłeś przejściem za kotarą, które było obok. Przechodzisz do pokoju nr 2. (punkty grozy +2)
2,5:
(Punkty grozy +1) Słyszysz, że śmiech dochodzi gdzieś zza ściany ale podświadomie postanawiasz iść w przeciwnym kierunku. Wybierasz podświetlone przejście, które wygląda dosyć... nowocześnie. Na jego końcu stoją ubrudzone krwią drzwi, przez które niezwłocznie przechodzisz. Znajdujesz się w niewielkim pokoju zabiegowym. Zanim zdążyłeś się zorientować w jakie bagno się wpakowałeś drzwi zdążyły się za tobą zamknąć i nie chcą się otworzyć! Tymczasem na ciebie patrzy stado wygłodniałych pielęgniarek i czekają na twój ruch. Patrzysz na nie niepewnie, a po twoim czole ze stresu spływa pojedyncza kropla potu. (Rzut kostką - przejście przez pokój zabiegowy)
Parzysta - Nie widzisz innego wyjścia z sytuacji i szukasz najszybszej drogi ucieczki. Na szczęście po twojej prawej stronie są drugie drzwi, które po dwóch mocniejszych szarpnięciach się otwierają i możesz spokojnie opuścić dom. (punkty grozy +0)
Nieparzysta - W pierwszej chwili przeszedł cię dreszczyk ale następną myślą było to, że co one mogą ci zrobić? Co najwyżej wbić brudną strzykawkę. Dostajesz chwilowego zastrzyku odwagi i w momencie kiedy zombie pielęgniarki rzucają się w twoją stronę ty stosujesz sprytne uniki i skutecznie je wymijasz aby przejść przez drzwi, które widzisz na wprost. Przechodzisz do pokoju nr 3. (punkty grozy +1)
3, 4:
Na pewno nie jesteś wariatem i nie masz zamiaru szukać tajnego przejścia do pomieszczenia skąd dochodzi ten obłąkany śmiech. Podświetlony tunel też wygląda dosyć niepokojąco. Jest jak przejście rodem z Resident Evil, do którego po wejściu zamykały się drzwi i ludzi przecinały lasery, których ostatecznie nie dało się uniknąć, nie ważne jak jest się zwinnym. Wybierasz najrozsądniejszą opcję – obdrapane drzwi, które są tuż obok podświetlonego przejścia. W środku oczywiście czyha na ciebie niebezpieczeństwo w postaci zombie dziadków, które śmiesznie kłapią sztucznymi szczękami i cię gonią ale z łatwością im uciekasz i trafiasz do pokoju nr 4. (punkty grozy +1)
POKÓJ 2 W pokoju panuje półmrok. Słychać jedynie obłąkany śmiech i coś w rodzaju... kicania? Robi się coraz jaśniej i już po chwili wiesz, że to wściekły królik skacze po pokoju w koło i śmieje się jak szalony. Co i róż dostaje ataku agresji i rzuca po pomieszczeniu przedmiotami albo zatrzymuje się i z całej siły wali pięściami (czy tam łapami) w ścianę. Kiedy to robi wszystko w pomieszczeniu i nawet ziemia pod twoimi nogami zdaje się drżeć. Albo ma naprawdę dużo siły albo efekty specjalne są naprawdę kozackie. Kiedy kica obok ciebie zatrzymuje się na chwilę, szczerzy zęby i zaczyna cię obwąchiwać, a ty jesteś sparaliżowany. Chwilowo okazuje się być niezainteresowany rozerwaniem cię na strzępy więc twoją uwagę przyciąga krzyk dobiegający z drugiego końca pokoju. Podchodzisz kilka kroków bliżej żeby rozeznać się w sytuacji jednak pozostajesz w ukryciu za metalową szafą. Przyglądasz się temu jak koleś w masce spawacza obcina rękę jakiejś biednej blondynce, która dże się w niebogłosy. Przez myśl przechodzi ci, że chyba już zdążył wyciąć jej nerkę zważywszy na ten ślad krwi na brzuchu. Gdzieś w pod ścianą stoją inne przerażone ofiary, które zapewne czeka dokładnie to samo. Patrzysz przez chwilę w ich oczy i te aż krzyczą „pomocy”. Cała czwórka trzęsie się ze strachu, szczególnie kiedy co i róż zbliża się do nich królik i ich straszy. Po chwili zauważasz również, że całej akcji przygląda się tresowana dziewczyna i, mimo że wygląda strasznie to widzisz jak się cieszy kiedy cięta piłą blondynka krzyczy. Oblizuje zakrwawione wargi kiedy widzi, że patrzysz i uznaje cię za smakowity kąsek. Zachęca cię do podejścia ale nie jesteś taki głupi. Nagle szafa za którą się chowasz zaczyna się cała trząść, a wręcz rzucać. Gdy już odsuwasz się na bezpieczną odległość drzwi zostają wyważone kopniakiem. Ze środka wyskakuje demoniczny zombie ksiądz z wypalonym znakiem krzyża na czole. Zboczeniec ssie kawałek drewna, który trzyma w ręku i patrzy ci się głęboko w oczy. Z tego wszystkiego przechodzi cię dreszcz obrzydzenia. (Rzut kostkami – przejście przez pokój wariatów)
1, 6:
Nie wiedzieć czemu kiedy zombie ksiądz przestał się do ciebie ślinić zaczyna interesować się wytresowaną zombie dziewczyną i do niej podpełza. Niestety facetowi z piłą to się nie podoba więc gwiżdże do wściekłego królika, który natychmiast przyskakuje na miejsce i rozpoczyna się walka na zęby i... krzyż. Korzystając z sytuacji biegniesz do drzwi, których nikt nie pilnuje i wydostajesz się z pomieszczenia. W ostatniej chwili oglądasz się i dostrzegasz kątem oka jak królik się wykrwawia przez krzyż wbity w tętnicę szyjną. Naprawdę realistyczny i paskudny widok. Przechodzisz do pokoju nr 4. (punkty grozy +1)
2, 5:
Czułeś, że w tym pokoju będzie hardkorowo ale nawet nie byłeś sobie w stanie wyobrazić, że aż tak! Wściekły królik i zombie ksiądz rzucają się na ciebie jednocześnie, a ty od razu zrywasz się do ucieczki. Na początku myślałeś, że uda ci się ich pokonać na wytrzymałość ale oni nie dają za wygraną. Na szczęście kiedy postanawiają cię otoczyć wpadasz na genialny pomysł. Udajesz, że idzie im to doskonale i kiedy są o krok od dopadnięcia cię uchylasz się tak, że obaj zderzają się ze sobą i lądują na sobie na ziemii. Facet z piłą przyjmuje tą sytuację z wyraźnym poirytowaniem i ściąga pasy bezpieczeństwa tresowanej zombie dziewczynie. Zbliża się do ciebie coraz bardziej, a ty panicznie rozglądasz się po pokoju nie wiedząc co zrobić. W końcu jednak znajdujesz idealne wyjście z sytuacji. Po woli cofasz się do tyłu i kiedy ta paskuda się na ciebie rzuca kucasz, a ta wpada do metalowej szafy, w której wcześniej siedział ksiądz. Szybko zatrzaskujesz drzwi i blokujesz je kijem od łopaty, która stoi oparta o ścianę. Przechodzisz do pokoju nr 3 (punkty grozy + 2)
3, 4:
Facet z piłą zdejmuje pasy bezpieczeństwa tresowanej zombie dziewczynie i ta w szale biegnie w twoim kierunku. Na szczęście obok ciebie stoi oparta o ścianę łopata, którą wystarczy, że uniosłeś do góry i ta idiotka na nią wbiegła i straciła przytomność. Niestety to wszystko nie spodobało się zaborczemu zombie księdzu i zaczyna cię ganiać po całym pokoju. On jest niestety nieco większy więc nie tak łatwo go powstrzymać. W szale robisz kilka kółek po pomieszczeniu aż w końcu znajdujesz pierwsze lepsze drzwi. Trafiasz do ciemnego korytarza, który prowadzi cię prosto do wyjścia z domu strachów. (punkty grozy + 0)
POKÓJ 3 To pomieszczenie jest zdecydowanie najbardziej klaustrofobiczne i najbardziej mroczne. Kiedy tylko tam wchodzisz od pierwszej chwili wyczekujesz kiedy za plecami wyskoczy ci jakiś upiorny dzieciak, który mieszkał w tym pokoju. A tak właściwie to jakiś bękart już pełza i wije się po ścianie. W tle słychać niepokojący płacz dziecka. Właśnie ze szczegółami przypominają ci się wszystkie koszmary z dzieciństwa po tym jak oglądałeś horrory, mimo że rodzice zakazywali. Na całym ciele masz gęsią skórkę, a oczy dosłownie dookoła głowy. Taaak, tutaj zdecydowanie czujesz dużo większą grozę niż wcześniej. Do tego masz wrażenie, że trupia lalka stojąca w łóżeczku cały czas się na ciebie gapi! Zbyt długo nic się nie dzieje więc po woli zaczynasz łapać paranoję. (Rzut kostkami – przejście przez pokój dziecięcy)
1, 6:
W końcu zbierasz się na odwagę i robisz krok. Z sufitu w twoją stronę leci ogromna, sztuczna pajęczyna ale szczęśliwie udaje ci się uskoczyć i jej uniknąć. Niestety ktoś lub coś wyciąga swoje blade łapska spod łóżeczka, a ty tego nie zauważasz. Nieszczęśliwie łapie cię za nogę i z wielkim hukiem padasz na ziemię. Wciąż jesteś w szoku ale twoje mechanizmy obronne działają więc walczysz. W końcu udaje ci się wyswobodzić z uścisku. Spokojnie idziesz dalej w stronę drzwi, a tu nagle zza wielkich klocków za twoimi plecami wyskakuje mordercza położna z martwym dzieckiem w rękach. Na lalkę rzucone zostało odpowiednie zaklęcie więc wygląda bardzo... aż ZA BARDZO realistycznie. Kobieta zbliża się do ciebie i wygląda zupełnie jakby chciała wręczyć trupa w twoje dłonie. Rzucasz się do ucieczki i zamykasz za sobą drzwi. W przejściu wybierasz przejście po lewej stronie i trafiasz do pokoju nr 4. (punkty grozy +2)
2, 5:
W końcu zbierasz się na odwagę i robisz krok, a później kolejny. Z góry spada na ciebie sztuczna, klejąca się pajęczyna, która pokrywa prawie całe twoje ciało. Niby wiesz, że to nie tak na serio ale i tak rzucasz się w amoku i próbujesz z siebie zdjąć to paskudztwo. Kiedy już prawie ci się udaje tego pozbyć, kątem oka dostrzegasz jak spod łóżeczka wysuwają się blade ręce i próbują złapać się za nogę. Niewiele myśląc rzucasz się do ucieczki, przechodzisz przejściem, które kryje się za wielkimi klockami i trafiasz do korytarza, który wyprowadza cię z domu strachów. (punkty grozy +0)
3, 4:
W końcu zbierasz się na odwagę i robisz krok. Z sufitu w twoją stronę leci ogromna, sztuczna pajęczyna ale szczęśliwie udaje ci się uskoczyć i jej uniknąć. Niestety ktoś lub coś wyciąga swoje blade łapska spod łóżeczka, a ty tego nie zauważasz. Nieszczęśliwie łapie cię za nogę i z wielkim hukiem padasz na ziemię. Wciąż jesteś w szoku ale twoje mechanizmy obronne działają więc walczysz. W końcu udaje ci się wyswobodzić z uścisku. To był dla ciebie zbyt duży szok. Masz wyraźnie przyspieszone tętno i spłycony oddech. Paranoja urosła do takich rozmiarów, że ciągle czujesz czyjś oddech na swoim karku. Nie rozglądasz się już po pokoju tylko szybko z niego wybiegasz przez drzwi, a w korytarzu wybierasz przejście po prawej stronie i trafiasz do pokoju nr 5. Przed wejściem czeka na ciebie stolik, na którym stoi butelka oraz leży liścik informujący, że przejdziesz tylko pod warunkiem, że wypijesz zawartość. Sam zdecyduj czy się odważysz czy może zdecydujesz opuścić dom. Jeśli zdecydujesz się wypić rzuć kostką aby na sam koniec poznać efekt napoju.(punkty grozy + 1)
POKÓJ 4 Wpadasz do pomieszczenia zdyszany i w amoku. Jesteś już trochę zmęczony tym ciągłym uciekaniem i atakami w twoją stronę. Dopiero po chwili łapiesz głęboki oddech, uspokajasz się i rozglądasz po pomieszczeniu. Miejsce wygląda jakby przeszło po nim tornado, choć najprawdopodobniej w zamyśle to była wojna lub atak kosmitów. W tle słyszysz ciche warczenie ale nie potrafisz zidentyfikować od jakiego potwora pochodzi. Jesteś pewny tylko tego, że dźwięki zdają się być coraz bliżej. Wkrótce dostrzegasz jak zza wszystkich przeszkód po kolei zaczynają wychodzić hordy zombie. Już wiesz, że jesteś otoczony i nie dasz rady im uciec. Musisz znaleźć inne rozwiązanie. (Rzut kostką – paintball)
1, 6:
Nie masz żadnego pomysłu na tą sytuację, a panika w tobie zaczyna narastać. Pierwsze osobniki są coraz bliżej. W amoku nie zauważasz opartego o najbliższą skrzynię karabinu do paintballa i rzucasz się do ucieczki w kierunku najbliższych drzwi. Korytarzem trafiasz do wyjścia z domu (punkty grozy +0)
2, 5:
Kiedy zombie zbliżają się coraz bardziej wpadasz w lekką panikę i zamiast się rozejrzeć i zdobyć broń zaczynasz biec przed siebie. Niektóre zombie, które napotykasz taranujesz, niektóre mądrze wykorzystując swój ciężar ciała przerzucasz przez siebie i biegniesz dalej. Niestety to nie jest mądra taktyka ponieważ robi się ich coraz więcej i więcej. W końcu cię otaczają i przegrałeś. Nie przeszłeś przez pokój więc musisz udać się do wyjścia. (punkty grozy +1)
3, 4:
Zombie podchodzą coraz bliżej, a ty nie wiesz co robić. Pojedyncza kropla potu spływa po twoim czole. Zamiast reagować pohopnie rozglądasz się uważnie w poszukiwaniu rozwiązania. Przy najbliższej skrzyni leży karabin do paintballa więc zaczynasz po niego biec. Po drodze spotykasz już pierwszych dwóch przeciwników ale na szczęście udaje ci się ich powalić. W końcu dopadasz broń. Namierzasz najbliższe cele i je likwidujesz. Zombie trafione kulką farby w głowę lub dwa razy gdzieś w pobliżu od razu padają na ziemię i torują ci przejście. Przemierzasz pomieszczenie masakrując kolejne żywe trupy. Czujesz się jak bóg śmierci, prawdziwy wojownik i idziesz z podniesioną głową. W końcu przechodzisz do końca, gdzie jest korytarz. Na jego końcu przed drzwiami czeka na ciebie stolik, na którym stoi butelka oraz leży liścik informujący, że przejdziesz do pokoju 5 tylko pod warunkiem, że wypijesz zawartość. Sam zdecyduj czy się odważysz czy może zdecydujesz opuścić dom. Jeśli zdecydujesz się wypić rzuć kostką aby na sam koniec poznać efekt napoju. (punkty grozy +2)
POKÓJ 5 Wypiłeś tajemniczy napój i czekasz ale nic podejrzanego się z tobą nie dzieje. Po kilku sekundach ostatnie drzwi się przed tobą otwierają. Bierzesz głęboki wdech, wydech... i wchodzisz. Pomieszczenie jest podejrzanie puste. I podejrzanie ciche. Pod ścianą stoi jedynie obwiązany i przykuty łańcuchami człowiek w żelaznej masce. Nie wydaje ci się by mógł być groźny skoro w ogóle nie może się ruszyć. Już w tym momencie wyczuwasz podstęp, a do tego biedak próbuje coś mamrotać i wskazać ci oczami. Coś, czego najwyraźniej się obawia. Chwilę potem słyszysz gruby ryk i wiesz, że szykują się kłopoty. Z innego pomieszczenia wbiega mutant i wydziera się ile tylko sił w gardle. Głośno przełykasz ślinę bo tego naprawdę się nie spodziewałeś. Człowiek w żelaznej masce zaczyna się rzucać i krzyczeć, a ty jesteś cały sparaliżowany i nie wiesz co robić skoro jedyna droga wyjścia jest za plecami potwora. (Rzut kostką – ostatnie pokój)
1, 3, 6:
zaczynasz drżeć. Mutant jest cholernie realistyczny i z pewnością dużo większy od ciebie. Wiesz, że nie dasz mu rady więc zaczynasz kombinować. Nagle chwytasz się nadziei, że jeśli uwolnisz człowieka w masce i zacznie uciekać to ty będziesz miał święty spokój. Szybko odpinasz wszystkie łańcuchy i go wyswobadzasz. Mężczyzna biegnie w stronę wyjścia jednak mutant nie bardzo się tym przejmuje, zamiast tego zbliża się w twoim kierunku. (Rzut kostką – starcie z mutantem) Nieparzysta – Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić co ten gość będzie chciał ci zrobić. Kiedy jest już na wyciągnięcie twojej ręki emocje tak sięgają zenitu, że z tego wszystkiego mdlejesz (punkty grozy +0) Parzysta – Ten facet wygląda strasznie groźnie ale co jeśli... on po prostu potrzebuje czułości, której nikt mu nie daje bo jest brzydki? Jakimś cudem zalewają cię głupie, pozytywne myśli i postanawiasz zaryzykować i go przytulić. Kiedy to robisz mutant rozkosznie się śmieje, po kilkunastu sekundach zwalnia uścisk i odprowadza cię do wyjścia. (punkty grozy +1)
2, 4, 5:
W panice rozglądasz się wszędzie, gdzie to tylko możliwe w poszukiwaniu rozwiązania ale nie widzisz tu nic sensownego, co mogłoby ci pomóc. Na pewno nie uwolnisz faceta w żelaznej masce, bo pewnie mutant zdążył się już nim znudzić i pozwoli mu uciec... albo co gorsza są zaprzyjaźnieni i zaatakują cię razem. W ostatniej chwili przypomina ci się, że wziąłeś dziś ze sobą kilka przekąsek. Sięgasz do plecaka i częstujesz nimi potwora, który pozwala ci odejść. (punkty grozy +2)
Kod do załączenia na końcu posta: (niepotrzebne wykreślić)
Kod:
<zg>Przejście przez salon:</zg> wpisz wylosowana kostkę <zg>Przejście obok wampira:</zg> wpisz wylosowaną kostkę <zg>Przejście przez pokój zabiegowy:</zg> wpisz wylosowaną kostkę <zg>Przejście przez pokój wariatów:</zg> wpisz wylosowaną kostkę <zg>Przejście przez pokój dziecięcy:</zg> wpisz wylosowaną kostkę <zg>Przejście przez pokój z paintballem:</zg> wpisz wylosowaną kostkę <zg>Przejście przez ostatni pokój:</zg> wpisz wylosowaną kostkę <zg>Starcie z mutantem:</zg> wpisz wylosowaną kostkę <zg>Zebrane punkty grozy:</zg> wpisz wylosowaną kostkę
- Pierwsza! - Dziewczyna przybiegła do domu strachów z gwiazdeczkami w oczach. A właściwie przyleciała, bo od 5 minut lewitowała w powietrzu. Niestety akurat gdy pojawiła się pod domem strachów ten przestał działać. Upadła z hukiem na ziemię. Normalnie pewnie by się bardzo zdenerwowała, ale będą pod wpływem eliksiru Fuksacji rozpłakała się. Głośno i doniośle, jak małe dziecko. Trwało to zaledwie minutkę, a zaraz potem podniosła się z ziemi z wielkim uśmiechem od ucha do ucha. Chwała bogu, że wypiła również eliksir upiększający, bo gdyby nie to, to pewnie wyglądała by jak idiotka. A tak chociaż ludzie, którzy na nią spoglądali byli zmuszeni skupiać się tylko na jej wyglądzie, a nie na tych skrajnych stanach emocjonalnych, które przeżywała. Rozglądała się wokół siebie i czekała na kogoś, z kim mogła by wejść do domy strachów. Nie chciała tego robić sama i liczyła, że Edward wpadnie tu lada chwila.
Kiedy zaczepił ją dziwny mężczyzna pierwsze co, to zaczęła płakać, że niby to się strasznie wystraszyła. Nadal miała dziwne stany emocjonalne, ale miała nadzieję, że niedługo się skończą. Był jednak dość interesujący i zastanowiła się przez chwilę... Potem poszła razem z nim za Dom. Trzeba było przyznać, że wybrał sobie na prawdę klimatyczną miejscówkę. Nie każdy go tu zauważy, a jeśli już ktoś, to będzie mógł na prawdę dyskretnie dokonać zakupu. Z wielkim uśmiechem podeszła do mężczyzny. Na pewno wyglądała tak, jakby już się czegoś naćpała. Jednak co to, to nie. Nigdy nie zamierzała brać narkotyków. Ciekawe, czy decyzja o zakupie od niego kilku drobiazgów była podyktowana jej podświadomością, czy tym popieprzonym eliksirem. - Daj mi... Jad Bazyliszka i może... Eliksir Rozpaczy - Już wiedziała co zamierza zrobić z tym ostatnim. Zapłaciła bardzo wysoką kwotę i natychmiast wycofała się ze stoiska nie chcąc, by ktokolwiek ją na tym nakrył. Znów stała przed Domem Strachów i czekała na Edwarda. Powoli eliksir Fiksacji przestawał działać... Dlatego myślała o jednym "Po cholere ja to kupiłam?". W pewnym momencie znudziło jej się czekanie więc stwierdziła, że przyjdzie tu trochę później, a teraz? Zamierzała udać się do Centrum Parku. z/t
Wydałam: 180G Co już mam? Figurka smoka (Czarny Hebrydzki), Dementorek, Fałszoskop, Eliksir Euforii, Jad Bazyliszka, Eliksir Rozpaczy,
Ostatnio zmieniony przez Vittoria Brockway dnia Nie Maj 08 2016, 15:14, w całości zmieniany 2 razy
Słyszała pogłoski, że gdzieś tam otworzono Dom Strachów, a ona przecież tak strasznie uwielbiała się bać! Obładowana mnóstwem wygranych rzeczy, w tym nową miotłą, modelami smoków, zabawkami i całą resztą gratów, zwracała uwagę tylko na jeden z nich - kompas marzeń. Była pewna, że magiczna rzecz ciągnie ją w to miejsce tylko z powodu najstraszniejszego stoiska na festynie, ale gdy już do niego dotarła, stanęła zdezorientowana zastanawiając się, o co tak naprawdę może chodzić. Przeszła się kilkanaście metrów dalej w kierunku wskazanym przez kompas, by w pewnym momencie najzwyczajniej w świecie wpaść w plecy zakapturzonego osobnika. Odrywając wzrok od magicznej nawigacji, prawie pisnęła, zdając sobie sprawę, że są tutaj sami. Ulżyło jej, gdy mężczyzna przedstawił jej szeptem swoją ofertę i pewnie całkowicie by ją zignorowała... Gdyby nie oprylak. Jej myśli automatycznie zabłądziły w stronę @Rasheed Sharker, z którym w ostatnim czasie mieli dość przyjemne wspomnienia związane z owym narkotykiem. - Okej, wezmę... oprylak i ten eliksir krwinkowy - mruknęła cicho, podając zakapturzonej postaci galeony.
Caroline cieszyła się na widok pierwszego gościa w domu strachów. Niestety dziewczyna została zatrzymana przez jakiegoś tajemniczego gościa. Blondynka od razu się tym zainteresowała i coś tam nawet podsłuchała. Niewiele udało jej się przewieźć z Salem a i nie znała lokalnych dostawców więc postanowiła skorzystać z okazji chwilę po tym jak Vittoria odeszła nieco dalej od tajemniczego gościa. -Mogę prosić peruwiańskiego zioła i eliksir otwartych zmysłów? - zapytała dyskretnie dając mu swoje galeony i rozglądając się czy przypadkiem nikt nie idzie. Kiedy dostała swoją paczuszkę wszystko dobrze schowała i szybko wróciła na stoisko.
Co mam? Peruwiańskie zioło i eliksir otwartych zmysłów Wydałam 50G
Kobieta o kształtach prima-baleronu przyszła do Domu Strachów i z góry zapowiedziała, że zamierza przejść wszystkie pokoje! Była tak pewna siebie, że na prawdę dziwne musiało być to, że już w pierwszym pokoju piszczała ze strachu, a widok ziejącej bestii sprawił, że biedaczysko ze stresu po prostu zwymiotowało. Kobieta oczywiście nie zamierzała tego posprzątać, więc teleportowała się do całkiem innego rejonu parku zmuszając tym samym @Caroline Carrier to posprzątania tego bajzlu samemu. Coś mi się wydaje, że przyda Ci się zaklęcie "Chłoszczyć" zanim jakiś klient się na to natknie!
______________________
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Stanęła razem z @James Waters przed przerażająco ozdobionym domem. Zdecydowali się iść razem, by dodawać sobie otuchy. Naeris bezwiednie dotknęła reką swojego naszyjnika, co robiła często, kiedy się denerwowała. Wampirzyca przed wejściem ich ostrzegała, ale w końcu nie po to tu przyszli, by zaraz zawrócić. Naeris weszła do środka i usłyszała, że drzwi się za nimi zatrzaskują. - Merlinie. Oni nie żartowali.. - szepnęła do chłopaka. Dziarską miną próbowała nadrobić brak odwagi. Przechodzili przez hol, nasłuchując, ale panowała straszna cisza. Natknęli się na ludzi, którzy chyba odprawiali jakiś rytuał czarnomagiczny. Wtem Naeris nastąpiła na wyjątkowo głośnie skrzypiący panel i zwrócili na nich uwagę. Jeden z satanistów wyszczerzył do niej zęby, więc spanikowała. - Biegnij! - krzyknęła do Jamesa i pognała w góre, nie patrząc czy za nią nadąża. Wszędzie rozlegały się jakieś wycia. Gdy Krukonka usłyszała szczek łańcuchów po jej plecach przebiegł dreszcz. Zdecydowanie nie powinna była tu wchodzić. Wyciągnęła różdżkę i przycisnęła ją do piersi. - James? - wyszeptała ledwo słyszalnie, ale chłopak był obok niej. Odetchnęła z ulgą. Niestety, ta nie trwała długo. Jakiś przerażający demon obrał sobie Naeris na cel i rzucił się na nią. Zapomniała o zgrywaniu dzielnej i krzyknęła po prostu, po czym co sił w nogach pobiegła w lewo. Wpadła do jakiegoś pokoju i zamknęła za soba drzwi. - Jesteś cały? - sapnęła. Miała nadzieję, że sobie poradzą. Spróbowała uspokoić oddech, ale cała drżała. Rozejrzała się, dokąd trafili. Wyglądało na opuszczony salon, pełen pajęczyn i innych ohydztw. Cudownie... Wstała na chwiejnych nogach, gdy usłyszała jakiś śmiech. Wydawało jej się, że dochodzi zza obrazu. Nie, nie idź tam. Ale śmiech dalej rozbrzmiewał i Naeris zrozumiała, że musi to zrobić. Musiała przesunąć mebel, by dostać się do obrazu. Zdjęła go, uważając by go nie zniszczyć i zobaczyła za nim wajchę. Pociąganie jej wydawało się okropnie głupie, ale co miała robić, tkwić tu w nieskończoność? - Hej, myślisz, że... - zaczęła, ale kiedy się obejrzała zauważyła, że Jamesa tu nie ma. Musiał gdzieś zniknąć. Przez chwilę ogarnął ją nieopisany strach, ale obiecała sobie, że da radę. Przed dziewczyną otworzyło się tajne przejście. Powoli i ostrożnie szła naprzód. To co zobaczyła, było naprawdę realistyczne. Jakiś naukowiec chciał zachęcić ją do swoich eksperymentów, a sparaliżowana strachem Naeris ledwo zdołała pokręcić głową. Widocznie to do niego nie dotarło. Biegnąc nie miała nawet czasu zastanowić się, ile jeszcze razy coś na nia napadnie. Tuż przed nią wyrósł wampir, co wywołało kolejny wysoki krzyk. Jednak jej strach opadł. Ten nie wyglądał tak okropnie. Nagle palnęła się w myślach. Dlaczego zachowuje się jak przerażony dzieciak? Powinna się uspokoić i pamiętać, że to jedynie zabawa i nic jej nie zrobi krzywdy... chyba. W razie czego użyje różdżki. Wyminęła wampira, uspokajając walące dziko serce. Kolejny pokój był jeszcze dziwaczny, ale Naeris o wiele łatwiej było już zachować zimną krew. Na królika spojrzała niemal z obojętnością. Dopiero kiedy się do niej zbliżył i zaczął ją wąchać znowu ogarnął ją strach. Jej uwagę odwrócił jakiś wrzask. - James?! - krzyknęła. Poszła w tamtą stronę, zachowując ostrożność. Nie chciała być jak te głupie blondynki z mugolskich horrorów. Widok odcinanej ręki zmroził jej krew w żyłach. I ci ludzie... i tamta dziwna dziewczyna... Wszystko to sprawiło, że mało brakowało by Naeris zemdlała. Gdy szafa za nią zaczęła się trząść drgnęła i wyciągnęła przed siebie różdżkę, nie pamiętaj, że to efekty specjalne, a ona mogła je przez przypadek zniszczyć. Chciała PRZEŻYĆ, okej? Na widok księdza wzdrygnęła się. Ten Dom był jakiś porąbany. Kto to wszystko powymyślał?! Powinni go zamknąć w psychiatryku. Na szczęście ksiądz nie zwrócił uwagi na Naeris, tylko na inne osoby w pomieszczeniu. Rozpętało się jakieś piekło, z czego nie omieszkała skorzystać i się wymknąć. Im szybciej się stąd wydostanie tym lepiej. A widok wykrwawiającego się królika zapamięta chyba do końca życia. Wpadła do kolejnego pomieszczenia zdyszana. To wydawało jej się dziwne. Słysząc warczenie wstrzymała oddech. Myślała, że to jakiś pies, ale okazało się, że to zombie. Zaraz! Zombie! Niewiele myśląc zaczęła biec przed siebie. Niewiarygodne, ale nawet taka drobna osóbka mogła je staranować. Już się cieszyła, gdy okazało się, że to nie było mądre. Wkrótce została otoczona. Zaczęła krzyczeć i wołać o pomoc. Przegrała, ale z wielką ulgą. Nie wiedziała, czy wytrzyma dłużej. Wyszła z Domu Grozy, starając się opanować swoje emocje. Z jednej strony to było coś niesamowitego, z drugiej obrzydliwego i strasznego. Rozejrzała się w poszukiwaniu Jamesa, miała nadzieję, że nic mu się nie stało.
Przejście przez salon: 6 Przejście obok wampira: 1 Przejście przez pokój wariatów: 6 Przejście przez pokój z paintballem: 5 Zebrane punkty grozy: 5 pkt
James Waters
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Wysoka, strasznie przyozdobiona budowla. Może to nie był jednak dobry wybór? James jednak ruszył przed siebie wraz z @Naeris Sourwolf. Już na samym początku nie było przyjemnie. Niepokojący napis na drzwiach, ziejąca ogniem bestia i samo zatrzaskujące się drzwi. - Tak, rzeczywiście. Młodzi sataniści i skrzypiąca podłoga trochę przerażały chłopaka, dlatego ten uciekł przed obnażającymi zęby satanistami, kierując się ku schodom. "Dlaczego tu musi być tak nieestetycznie?" zastanawiał się James, naśladując głos ojca w głowie, który na pewno tak skomentowałby to miejsce. "Ta odpadająca ze ścian farba, drzwi naznaczone drapaniem, dziwnie przebrani ludzie" myślał James, nadal inicjując ton ojca. Nagle coś zaczęło przeraźliwie wyć. Chwilę później było słychać dudnienie łańcuchów, które kojarzyły się Jamesowi - nie wiedzieć dlaczego - z Azkabanem. - Jestem tutaj. - szepnął chłopak za plecami Naeris. Byli w salonie, pełnym pajęczyn. - Nic mi nie jest. Co to za śmiech? - spytał James. Śmiech słychać było jeszcze raz i jeszcze raz. I kolejne kilka razy. Powtarzał się, jak przy zaciętej płycie. Zawsze taki sam. Przerażający i lodowaty. Pomimo tego jednak, James dostał do żył trochę odwagi. Co oni mogą mi zrobić? Najwyżej wbić mi brudną strzykawkę. Na chłopaka rzuciły się zombie pielęgniarki, które wyglądały naprawdę ohydnie. James popisał się sprytnymi unikami i dzięki temu dotarł do drzwi, które prowadziły do kolejnego pomieszczenia. To pomieszczenie było zdecydowanie zbyt klaustrofobiczne. Jamesa przeszedł dreszcz po plecach. W tle słychać było płacz dziecka, a jakiś bękart już wił się po ścianie. Pomimo tego, że nie było tam zombie pielęgniarek, ten pokój przeraził bardzo intensywnie Jamesa. Grozę czuć było w każdym metrze kwadratowym tego pokoju. Trupia lalka z łóżeczka ciągle patrzyła na chłopaka, a ten miał wrażenie, że ta zaraz się na niego rzuci. Chłopak był powoli zaniepokojony, bo przez długi czas nic się działo. W końcu James zebrał się na odwagę i zrobił krok. Nie miał obok siebie Naeris, więc czuł się bardziej niepewnie. Z sufitu w stronę Jamesa zaczęła lecieć ogromna, sztuczna pajęczyna, zupełnie jakby Spiderman wystrzelił ją ze swoich rąk. Na szczęście chłopak jest w stanie uskoczyć na bok, a pajęczyna go nie dosięga. Spod łóżka jednak zaczynają wychodzić dziwne łapy, których James nie zauważa. Łapska dosięgają kostek Jamesa, a ten z wielkim hukiem upada na podłogę. Chłopak był w ogromnym szoku, lecz jeśli w końcu się z niego otrząsnął, zaczął walczyć z mechanizmem, aż w końcu wyswobodził się z uścisku. James ma spłycony oddech i wysokie tętno. Przygoda przygodą, ale nie chciał odnieść uszczerbku na zdrowiu! Jem miał wrażenie, jakby ktoś ciągle dyszał mu w kark. Okropne uczucie! Chłopak nie rozgląda się już po pokoju, tylko szybko podbiega do drzwi i pospiesznie z niego wychodzi. Natknął się na korytarz, poszedł w prawą stronę i zauważył drzwi do kolejnego pokoju. Przed wejściem stał stolik, na nim butelka i liścik, który mówił, że bez wypicia zawartości flakonu, James nie będzie mógł wejść do pomieszczenia. Nastolatek poczekał chwilę. Następnie podniósł butelkę i wypił jej zawartość. Poczekał przed drzwiami, ale nie działo się z nim nic podejrzanego. W końcu, po kilku sekundach, drzwi otwierają się przed Jamesem. Pomieszczenie było dziwnie puste i ciche. Pod ściana jednak stał człowiek w masce, obowiązany i przywiązany łańcuchami. Nie ruszał się, więc James uznał go za niegroźnego. James jednak jest inteligentny, więc wyczuł w tym podstęp. Człowiek próbował coś mamrotać i wskazać źrenicami, ale wyglądał jakby się czegoś obawiał. Chwilę potem nastolatek usłyszał donośny ryk, a wtem z innego pomieszczenia wybiegł mutant, który bardzo głośno krzyczał. Zamaskowany człowiek zaczął się wiercić, rzucać i krzyczeć. Jamesa jakby sparaliżowało, bo nie wiedział co ma ze sobą zrobić, ponieważ jedyne drzwi znajdowały się za potworem. Chłopak zaczął szukać jakiegoś dobrego rozwiązania, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Stwierdził jednak, że na pewno nie uwolni faceta, bo pewnie bestia zdążyła się nim znudzić i mężczyzna mógłby uciec. Lub co gorsza, współpracowali ze sobą i go zaatakują. James jednak przypomniał sobie, że ma w plecaku trochę przekąsek, które postanowił rzucić potworowi, a ten przepuścił go do drzwi. Drzwi okazały się prowadzić na zewnątrz chaty. Przed nią zauważył niedawno poznaną mu blondynkę - @Naeris Sourwolf. - Naeris!
Przejście przez salon: 5 Przejście przez pokój zabiegowy: 3 Przejście przez pokój dziecięcy: 3 Przejście przez ostatni pokój: 4 Zebrane punkty grozy: 6
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
James długo nie wracał. Stała przed wejściem, czekając na niego. Przy okazji zamieniła parę słów z @Caroline Carrier, która robiła tu za wampirzą gwiazdę. Musiała przyznać, że dom był naprawdę świetnie zrobiony. Doceniała ile trudu włożono w przygotowanie tych wszystkich pokojów i potworów. Ale z tego co zauważyła to chyba ona i James pierwsi zdecydowali się tu wejść. Usłyszała swoje imię i zobaczyła Krukona. - James! - ucieszyła się na jego widok, ale powstrzymała się i nie okazała tego tak otwarcie. Zamiast tego poprawiła lekko swoje włosy, które mogły zburzyć się podczas dzikich ucieczek przed monstrami. Parę jasnych kosmyków wymknęło jej się na czoło. - Więc udało ci się wyjść bez szwanku? - spytała, doszukując się na nim jakichś śladów sponiewierania. Wyglądał jednak nienagannie, to musiała mu przyznać. Nawet trochę pedantycznie. Ale przyjrzawszy się dostrzegła zmarszczki na jego twarzy i siwe pasemka między brązowymi włosami. Wyglądał, jakby się mocno postarzał. Naeris domyśliła się, że to efekt jakiegoś eliksiru. - Ja zostałam zgnieciona przez armię zombie. - skrzywiła się na wspomnienie dziesiątek żywych trupów, które ją opadły. - Ale żyję. Teraz oboje możemy przyznać, że zasłużyliśmy na miejsce w Gryffindorze! Ciekawe jaką dostaniemy nagrodę - uśmiechnęła się do niego szeroko. Nie wiedziała, co mogliby teraz zrobić. Na festynie było jeszcze mnóstwo atrakcji, jak choćby pokazy smoków, targi pracy, strzelnica... Była jednak już trochę zmęczona. Chętnie zaproponowałaby, żeby się po prostu przeszli po parku albo nad jakimś jeziorkiem w pobliżu, ale uznała, że to byłoby trochę niekulturalne. W końcu to chłopak powinien proponować takie rzeczy. Może już nie miał ochoty się z nią szwendać? Trochę się oboje nabiegali w tym domu.
James Waters
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
- Nic mi nie jest. Pomijając to, że teraz pewnie wyglądam na pięćdziesięciolatka. - James lekko się uśmiechnął. Na wierzch wyszły mu przeurocze dołeczki, których wcześniej dziewczyna chyba nie miała okazji widzieć. - Na pewno nic ci nie jest? Wyglądasz na zakłopotaną. Wszystko jest okej? - zmartwił się James, ale kiedy Naeris na niego spojrzała, ten szybko odwrócił wzrok. - Wiesz, wcale nie zależy mi tak bardzo na nagrodzie. Słuchaj, miałabyś ochotę gdzieś jeszcze się ze mną przejść? To jeden z niewielu dni, kiedy mam sporo wolnego czasu, a ty jesteś taka sympatyczna. - James zarumienił się.
Nie zwracał uwagi na żadne atrakcję, bo i po co? Samemu chodzić po takiej imprezie to nic fajnego. Właśnie dlatego postanowił założyć stoisko. Wtedy by sobie tam stał, częstował ludzi jedzeniem i nie byłoby problemu, a tak? Spojrzał w prawo grupka osób, spojrzał w lewo jakaś para, idzie prosto jakieś dwie dziewczyny. Irytacja rosła w nim coraz bardziej. Miejmy nadzieję, że panna Brockway postanowi się jednak pojawić na domu strachów. Stach… to właśnie to pojawiło się w oczach krukonki, a on nie miał zielonego pojęcia dlaczego. Co najważniejsze nie był w stanie przestać o tym myśleć, ona uciekła zanim zdążył ją o cokolwiek spytać… będzie musiał do niej napisać i dowiedzieć się czegoś więcej.
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Uśmiechnął się! Tak! Co prawda lekko, ale zawsze coś. Naeris uwielbiała, gdy ludzie uśmiechali się dzięki niej. Mogła się przyczynić do uszczęśliwienia jakiegoś człowieka? Świetnie! Sama się przez to uszczęśliwiała. Miała dobrą duszę, która nie zniosiła krzywdy innych. - Wyglądasz nieźle. - przyznała. Chłopak był przystojny, co tu dużo ukrywać. Odchrząknęła lekko. - Wszystko w najlepszym porządku. Teraz, kiedy jestem na zewnątrz, mam pewność, że nic na mnie nie wyskoczy. A nawet jeśli, to przecież jestem tu z tobą. - kolejny uśmiech w jego stronę. James mógłby sobie pomyśleć, że dziewczyna sobie z nim pogrywa. Dostrzegła, jak odwrócił wzrok i stwierdziła, że może jednak jest w stosunku do niego zbyt bezpośrednia. Powinna się zachowywać grzecznie i kulturalnie, jak zawsze. - Chętnie. Wróćmy na moje stanowisko. Mam tam babeczki, jeszcze sa świeże. Dam ci jedną. - kusiła ze śmiechem. - I dziękuję za komplement. Dziwnie to wyglądało, gdy wracali razem do fontanny, ponieważ on wyglądał na dorosłego mężczyznę. A ona była w stosunku do niego taka drobna. Teraz zauważyła, jaki jest wysoki. Powrócili razem na stanowisko Naeris, by tam sobie spokojnie usiąść.
W trakcie oczekiwania na pozbycie się iście babskiego focha przez Lysandra, Enzo udał się do opuszczonego domu, który, podobno, miał oferować niebywałe przeżycia. Zaczynało się nieźle, chociaż odrobinę tandetnie. Seksowna wampirzyca niespecjalnie do niego przemawiała, ale to nie dla niej tutaj przyszedł. Zapłacił Caroline dziesięć galeonów za bilet wstępu, chcąc jak najszybciej wejść do środka domu. Nie dlatego, że czuł się nieustraszony, a po prostu był bardzo ciekaw co zastanie wewnątrz budynku. Zapowiadało się ciekawie, chociaż ani trzaskające drzwi, ani grupki satanistów nie potrafiły go wystraszyć. Cały czas był świadom tego, że ma pod ręką różdżkę, z której może skorzystać, więc utrzymywanie bicia serca na normalnym poziomie na razie nie było trudne. Obdrapane korytarze budziły pewien niepokój, tak samo jak zapadająca wokół ciemność. Wycie pewnie byłoby bardziej przerażające, gdyby tylko Enzo potrafił uwierzyć w jego prawdziwość. Jako Krukon miał aż zbyt bolesną świadomość, że cały ten cyrk jest specjalnie zaplanowaną próbą napędzenia mu strachu, ale i tak, gdy szedł powoli wzdłuż ściany, starając się coś dostrzec w całkowitych ciemnościach, czuł pewien niepokój. To uczucie nasiliło się trochę, gdy do jego uszu dotarł dźwięk ciągniętych po ziemi łańcuchów. Kiedy już sądził, że zaraz sytuacja nieco się wyklaruje i będzie mógł pozbyć się dyskomfortu, z prawej dopadł go jakiś wariat. Odruch ucieczki był szybszy niż jego ręka, dzięki czemu Enzo wpadł do salonu, zgodnie z oczekiwaniami organizatorów, nasłuchując jak jeden z tych cudaków zanosi się śmiechem. Przez chwilę stał w bezruchu, czekając aż dziwak z łańcuchami trochę się oddali, ale nie potrafił dłużej usiedzieć w miejscu, kiedy wydawało mu się, że to ktoś zza ścianą tak dziwnie się śmieje. Kierowany podświadomą ostrożnością, postanowił oddalić się od źródła dźwięku, trafiając wprost do dziwacznego pokoju zabiegowego. Zamykające się za plecami drzwi były tak przewidywalne, że Halvorsen był zupełnie zaskoczony tym, iż dał się na to nabrać, ciągnąc jeszcze rozpaczliwie za klamkę. Potem też sam siebie zaskoczył, że zamiast stawić czoło wyzwaniu, po prostu wydostał się przez drugie drzwi. Co za głupota. Może chociaż Prince zapomniał o jego istnieniu? Czas to sprawdzić.
Przejście przez salon: 5 Przejście przez pokój zabiegowy: 6 Zebrane punkty grozy: szalone 1
Teleportowała się prosto przed Edwardem, co na prawdę mogło go wystraszyć. Nawet się nie zastanawiała tylko od razu złapała go za łapki, spojrzała głęboko w oczy i... - Przepraszam! Wypiłam cholerny eliksir fiksacji i zaginęłam gdzieś w akcji - Nie do końca to była prawda, bo ten przestawał działać po jakimś czasie. Jednak przez godzinę jej skrajne stany emocjonalne sprawiały, że raz była za nim stęskniona, raz na niego wściekła. Jeden wielki burdel! Nie planowała tego. Szkoda, że przestał też działa eliksir upiększający, bo po nim wyglądała tak ślicznie... No cóż. Przynajmniej jej włosy wróciły do dawnego koloru, aczkolwiek ramiączko sukienki miała ubabrane zieloną farbą. - Już się od Ciebie nie odkleję - Skomentowała po czym przytuliła się do jego ramienia i spróbowała go udobruchać oczkami zbitego psa. Dobrze wiedziała, że Edward nie potrafi się na nią gniewać. Chyba trochę za dobrze... No ale czy chcą sobie teraz psuć zabawę z takiego błahego powodu?
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Historia już niejednokrotnie nam udowadniała, że zupełny przypadek lubi być matką ojcem czy tam wujkiem kreatywności i wynalazków. Dlaczego więc nie miałby być również idealnym katalizatorem ciekawych spotkań? Nikt tego nie powiedział i całe szczęście, bo Rasheed w dniu dzisiejszym zupełnie by się z nim nie zgodził. Jego obecność na tym festynie była jedynie symboliczna. Nie brał udziału w żadnych bzdurnych pokazach czy nie rzucał się, aby wygrywać pluszowe akromantule. Po prostu spacerował między ludźmi, bardzo ciekaw co ich tak intryguje we włóczeniu się bez większego sensu po parku. Zawędrował nawet w okolice opuszczonego domu, dziwnie zainteresowany kto wymyśla takie głupoty jak straszenie innych ludzi i w dodatku żąda za to pieniędzy. Obecność Caroline w tym przybytku nie zdziwiła go ani trochę, ale już większym zaskoczeniem była dla niego Carma, która właśnie podawała pieniądze jakiemuś podejrzanemu typowi, najwyraźniej coś kupując. Zanim Sharker zdążył do nich podejść, tajemniczy handlarz się zwinął i tyle było z rozpracowania szajki przestępczej. Za to zajście Charisme od tyłu poszło mu już lepiej. Dotknął niespodziewanie jej ramienia, mając nadzieję, że porządnie ją tym wystraszy. - Różowe Ci się znudziły? - zapytał, zamiast powitania, uśmiechając się nieco drwiąco i unosząc w górę okulary przeciwsłoneczne, aby móc zaczepić je na włosach.
Kiedy dziewczyna pojawiła się przed nim po prostu się wzdrygnął z zaskoczenia. Nie bał się takich rzeczy, ale ciało samo reagowało jak na normalnego człowieka przystało. Kiedy zaatakowała go przeprosinami i tuleniem się westchnął widocznie ze zrezygnowania. Jakoś trudno było mu uwierzyć w eliksir fiksacji. A oprócz tego, gdyby usłyszał coś w stylu ‘błahego powodu’ to na pewno obruszyłby się i poszedł na swoje stoisko zostawiając ją samą ze sobą. HALO! To TY chciałaś z nim łazić, to ty chciałaś randkę, a nie on! Znaczy nie mówię, że nie chciał, ale to TY to proponowałaś, to TY go namawiałaś i to TOBIE chyba najbardziej na tym zależało. Kiedy chłopak chciał spędzić z tobą czas jak na normalnej randce to TY go olałaś i pobiegałaś sobie wszędzie sama. Teraz jakby chciał tam z tobą iść to tam nie pójdziecie, bo TY już tam byłaś. Nie miał zamiaru się czepiać i kłócić tylko i wyłącznie z jednego powodu – nie miał zamiaru psuć tobie i sobie jeszcze bardziej dnia. Wolał się rozluźnić i bawić chociaż przez krótką chwilę. Wybacz Titi, ale to nie był błahy powód. Wręcz przeciwnie miał prawo się gniewać i gdyby był Jayem to pewnie by go tu już nie było, bo strzeliłby focha do końca świata i byś musiała za nim latać, by go udobruchać. Ale jak już wspomniałam, nie chciał psuć sobie reszty dnia więc bez żadnego słowa, jakby coś powiedział, to by warczał, ruszył w stronę opuszczonego domu. Wszystko było tak efektowne, że szkoda gadać. Zanim trafił do pokoju zdążył się przestraszyć kilka razy, ale w taki sposób, by pewne panienka tego nie widziała. Jednak w trakcie biegu do pokoju… trzask. Gdzie ona jest? Miał ochotę się wrócić i znaleźć ją, jednakże drzwi się nie chciały ruszyć. Jedyna opcja jaka została to iść dalej, a nóż ją spotka. Trzy wyjścia, a żadne nie wygląda zachęcająco. Ruszył w stronę obdrapanych drzwi i widząc zombie dziadków… dobra byli straszni ale tak jakoś się nie umiał powstrzymać od śmiechu. Był już zmęczony. Bieganiem i tym ciągłym napięciem i stresem. Nawet jak nie było obok niego salemki, to wciąż udawał wyluzowanego. Albo naprawdę tak było? Jest mało rzeczy, których on się boi, już prędzej czuł rosnącą adrenalinę i ekscytację z każdym kolejnym krokiem. Dobra horda zombie i zero broni? Chłopak jest ślepy i nie widząc w jaki sposób może się bronić postanowił opuścić dom strachów… biegiem. No co?! Oni go gonią! A oprócz tego… no cóż zaczynał się coraz bardziej martwić o Brockway. Wyszedł z rękami w kieszeni. To było naprawdę mocne. Uśmiech na jego twarzy może tego nie potwierdzał, bo wyglądał na rozbawionego, ale naprawdę był tym wszystkim podekscytowany.
Przejście przez salon: 4 Przejście przez pokój z paintballem: 6 Zebrane punkty grozy: 1
Nie wiem co sobie myślała, gdy postanowiła z nim wejść do domu strachów. Nawet nie lubiła Caroline - właściwie mało kogo z Salem. Mimo to uśmiechnęła się do niej lekko, a zaraz potem zapłaciła 10G za swoją wejściówkę. Już na początku zapiszczała widząc ogień wydobywający się ze stojącej przy wejściu bestii. To jest to, czego się bardzo bała. Miała nadzieję, że nigdzie więcej nie będzie ognia. Tego by nie wytrzymała. Choć i tak nie można powiedzieć, żeby miała jakoś szczególnie mocne nerwy. Na szczęście miała przy sobie Edwarda. Trzymała się mocno jego ręki starając się prawie nie patrzeć wokół siebie. Kto by pomyślał, że pewny siebie wilkołak może bać się głupich napisów, podstawionych aktorów czy marionetek. Chyba najbardziej darła się na widok faceta w łańcuchach. Przerażały ją zmodyfikowane ludzkie twarze. Nim się spostrzegła dostali się do salonu.
Kostki: 1,5
Wydawało jej się, że dźwięki dochodzą zza ściany. Zaobserwowała, że biurko musiało być często przesuwane. Chciała pokazać to Edwardowi, jednak ten zwiał do innego pokoju zanim się spostrzegła. Została sama. SAMA. Boże. I to było w tym wszystkim najgorsze. Ona tak strasznie się bała samotności. Musi stąd wyjść. Musi stąd wyjść! Złapała za mebel i przesunęła go by móc ściągnąć ze ściany obraz. Wajcha! Pociągnęła ją bez zastanowienia. Tajne przejście. Może pomoże jej się stąd wydostać? Z sercem w gardle i mówiąc sobie ciągle "To nie jest prawdziwe. To nie jest prawdziwe" ruszyła w jego stronę. Szła bardzo powoli... Do momentu, gdy zobaczyła zakrwawionego faceta. Gdy wyciągnął do niej ręce ruszyła pędem przed siebie. Ledwo udało jej się zatrzymać przed... Wampirem? Uff. Ten nie był taki straszny. Wręcz przeciwnie, to była chyba jedyna zabawna część tego domu. Obok niego dostrzegła kotarę. Przeszła dalej.
No dobrze... To królik. Zesztywniała z zaskoczenia i strachu, gdy bestia się do niej zbliżała. Obwąchał jej nogi, potem ręce. Zaczął się oddalać. Westchnęła cicho jednak zaraz potem ponownie się spięła słysząc krzyk. Może to głupie, ale ruszyła w jego stronę. Widok gościa z piłą. Widok ofiar. Ta oblizująca się dziewczyna i ostatecznie ksiądz. To było koniec zabawy. Nie wytrzymała. Zaczęła płakać i krzyczeć, że chce stąd wyjść, a wtedy ta laska się na nią rzuciła. Złapała za pierwszy stojący obok przedmiot, który okazał się łopatą, a potem ruszyła w te pędy słysząc, jak cielsko księdza się za nią wlecze. Złapała za drzwi i pobiegła przed siebie. Wypadła na zewnątrz domu strachów z taką paniką wymalowaną na twarzy... To był moment. Dopadła do Edwarda. Właściwie to wpadła mu w ramiona i mocno się wtuliła. Na jej policzkach jeszcze było widać łzy. Widocznie mocno to wszystko przeżyła...
Przejście przez salon: 1 Przejście obok wampira: 5 Przejście przez pokój wariatów: 4 Zebrane punkty grozy: 3
Chyba jednak dobrze, że wszedł wcześniej. Widząc w jakim stanie jest salemka… no cóż, zdziwił się. Nie spodziewał się, że to wpłynie na nią tak bardzo. Wyciągnął w jej stronę ramiona i pozwolił jej zanurzyć się w nich na kilka chwil. - Już dobrze – wydukał tak, by tylko ona słyszała. Głaskał ją po włoskach w taki sposób, by móc ją jak najszybciej uspokoić – przepraszam, że Cię zostawiłem – dodał. No cóż nie była to jego wina, jednakże… mógł ją lepiej pilnować, nieprawdaż? Mógł rozejrzeć się w odpowiednim momencie i wrócić się jej szukać, a nie brnąć dalej w tym labiryncie. Mógł jej w ogóle nie puszczać, a jednak to zrobił. Stał z nią w tej pozycji długo, czekając, aż w końcu ona sama odważy się odsunąć. Jednak to nie następowało, a nie mogli tutaj tak stać, bo to wyglądało podejrzanie. Chłopak położył dłonie na jej ramionach i odsunął ją delikatnie od siebie pochylając się i składając na jej czole pocałunek. Kiedy się odsunął wyszczerzył się do niej w ten swój własny indywidualny sposób. - Chodź, stawiam następną atrakcję, albo coś dobrego, co ty na to? – jedzenie, najlepsze przekupstwo na świecie. Całkowicie zapomniał o tym, że się na nią gniewał.
No chwili to na pewno potrzebowała, żeby się uspokoić. Vittoria nie jest wprawdzie pierwszym lepszym mięczakiem, ale pewne rzeczy są jednak ponad jej siły. Przede wszystkim najbardziej się bała właśnie dlatego, że była tam w pewnym momencie sama. Można by nawet stwierdzić, że charakter Titi jest taki, a nie inny właśnie z powodu tego lęku. Bo trzeba przyznać, że nie jest normalne to, że kobiecie o której nie można powiedzieć "zdesperowana" czy "nie kochana" zdarza się tyle zdrad, łapania każdej sroki za ogon. Najwyraźniej bała się, że każdy w końcu odejdzie. I dlatego chciała mieć przy sobie nawet najgorszych ludzie takich jak Lucas Kray. Byleby tylko nigdy... Nigdy nie zostać samą. Może to właśnie dlatego nie wystarczał jej nawet ktoś tak wspaniały jak Edward? Siedząc w jego ramionach chyba właśnie dotarł do niej ten fakt. Dlatego odsunęła się od niego z dość dziwnym wyrazem twarzy. Jakby nie do końca wiedziała jak powinna się teraz przy nim zachować. - Chodźmy na karuzelę może? - Zapytała z nadzieją, że się zgodzi. Obecnie żołądek podszedł jej pod samo gardło, więc wybacz Ed, ale nic nie uda jej się przełknąć choćbyś zrobił najlepsze czekoladowe ciastko na świecie. Splotła ze sobą ich dłonie i posyłając mu bardzo nieśmiały uśmiech pociągnęła go w stronę Ściany Wodnej, gdzie podobno stała ów atrakcja.