Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Bar "Syreni śpiew"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 8 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Next
AutorWiadomość


Cait Pierre
Cait Pierre

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : wężoustość, teleportacja
Galeony : 3
  Liczba postów : 450
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5176-cait-pierre
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5177-cait-pierre
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty25.05.13 22:22;

First topic message reminder :


Bar "Syreni śpiew"
Wchodzisz dużymi, dębowymi drzwiami, do jednego z niezliczonej ilości barów w tym mieście. Choć mało popularne jest to miejsce, już od progu dostrzegasz bogaty bar, parę krzeseł i  duże, brązowe kanapy stojące przy niewielkich stolikach. Za barem stoi wysoki brunet, który swoim uśmiechem złamał już niejedno dziewczęce serce. W tym miejscu oprócz znakomitego jedzenia, przystojnego barmana i najlepszych alkoholi możesz znaleźć jeszcze jedno urozmaicenie – pierwsze, niepowtarzalne, oryginalnie i nadzwyczajne czarodziejskie karaoke! Na wielkiej, pustej ścianie barman jest w stanie wyświetlić tekst każdej piosenki. Nie myśl jednak, że to będzie takie proste. Przy pierwszej już piosence zorientujesz się, ze twój głos będzie subtelnie zmieniony w małpę, krowę, znajomego… Albo twoją teściową! Nigdy nie wiesz kim na ten jeden utwór się staniesz! Zaryzykujesz?

Zasady karaoke:
Piosenkę możecie zażyczyć sobie dowolną, wykonanie jednak może być kwestią przypadku. Rzucamy na to trzema kostkami.

Pierwsza kostka określa, jaki typ głosu ci się trafi:
Parzysta – głos ludzki
Nieparzysta – głos zwierzęcia

Druga kostka określa, jakie zwierzę lub osobę wylosowałeś:

Lista dla głosu ludzkiego:
1 – dowolny znajomy z Hufflepuffu
2 – dowolny znajomy z Ravenclowu
3 – dowolny znajomy z Gryffindoru
4 – dowolny znajomy z Slytherinu
5 – dowolny nauczyciel lub pracownik szkoły
6 – dowolny członek twojej rodziny lub twój głos

Lista dla głosu zwierzęcego:
1 – dowolny ssak
2 – dowolny ptak
3 – dowolne magiczne stworzenie
4 – mieszanka zwierząt (ptak z ssakiem)
5 – mieszanka zwierząt (ptak z magicznym stworzeniem)
6 – mieszanka zwierząt (ssak z magicznym stworzeniem)

Trzecia kostka decyduje, jak dobrze ci poszło śpiewanie (czym wyższy wynik tym lepszy)

Osoba śpiewająca po swojej piosence typuje kolejną osobę do karaoke ( z obecnych na miejscu, najlepiej też na forum by nie czekać na przybycie danej osoby)




Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty16.12.19 0:49;

Nie miał nawet zamiaru oszukiwać samego siebie, że podoba mu się strój wybrany przez jego kolegę. Miał wrażenie, że odstawia się jak szczur na otwarcie kanału, ale zakład to zakład, więc nie zamierzał zarzucać broni. Zresztą, jeśli chciał usłyszeć jak młody Anunnaki porywa tłumy na karaoke, też musiał spełnić swój podurniowy obowiązek. Inna sprawa, że jego ślizgoński kolega nie uściślił w jaki sposób wysłane przez niego ciuchy ma założyć. Długo zastanawiał się czy te jakże gustowne stringi świąteczne powinien potraktować jako zamiennik bielizny czy może wcisnąć je na wierzch spodni, żeby zrobić z siebie skończonego debila. Wydawało mu się, że Pazuzu miał na myśli to drugie, ale ostatecznie stwierdził, że brak wyraźnych wytycznych w liście odczyta na swoją korzyść. Odrzucił więc na bok bokserki i założył to ustrojstwo na siebie. Zastanawiał się także czy używać koszuli i paska chłopaka, skoro sam miał pokaźną kolekcję eleganckich elementów garderoby. W końcu to nie tak, że wiecznie chodził w dresach. Ba, lubił się nawet wystroić. Po prostu na co dzień było mu wygodniej w luźnych ubraniach, a że dość często dodatkowo trenował latanie na miotle… Taki dobór ubrań zdawał mu się po prostu praktycznym rozwiązaniem.
Dobra, koszula Anunnakiego, pasek własny. Wpierw naciągnął jednak na nogi czarne, szykowne spodnie w kancik, a potem założył równie smoliste lakierki. Jak na wypad do baru, chyba trochę przesadził, ale jakby nie patrzeć treść wiadomości od swojego kolegi odczytał jako swego rodzaju zarzut, a tym samym chciał podołać stawianemu przez niego wyzwaniu. Koszula przez wzgląd na umięśnioną sylwetkę Pazuzu i jego wzrost oczywiście była za luźna, więc dopasował ją za pomocą prostego zaklęcia. Pieczołowicie przyłożył się także do zawiązania krawata – celowo wybrał świąteczny, czerwony z reniferem, żeby jakoś pasował do całości. Wiązania jednak można było mu pozazdrościć. Kiedyś nauczył się kilku sposobów po tym jak na jednej imprezie faktycznie nie potrafił sobie z nim poradzić. Od tego czasu często wiązał krawaty również swoim kumplom. Czy powinien zakładać także marynarkę? A szlag by to, jak już miał zostać elegantem… Dobrał taką, która najlepiej komponowała się z resztą stroju, również czarną, a następnie wsunął za uszy przysłane mu przez chłopaka poroże. W takim rynsztynku wybrał się do baru.
Po przekroczeniu progu od razu wypatrzył Anunnakiego przy ladzie i nie bacząc na zdziwione i rozbawione spojrzenia klienteli skierowane w jego stronę, zbliżył się do niego i sam zamówił sobie szklaneczkę whiskey Campbella.
- I jak? – Rzucił bez powitania, przekręcając głowę, a tym samym przypadkowo zahaczając swoim rogiem o jego szyję. Uśmiechnął się przy tym zawadiacko, bo skoro już musiał paradować w takich ciuchach, to chociaż postanowił zrobić dobrą minę do złej gry. Kiedy barman postawił przed nim szklaneczkę, upił od razu kilka łyków, żeby dodać sobie animuszu, a zaraz po tym znów nachylił się nad swoim towarzyszem.
- Rozpiąć pasek, żeby pokazać Ci, że renifer znajduje się na swoim miejscu? – Mruknął ciszej tak, żeby tylko Pazuzu mógł go usłyszeć. Nie oszukujmy się, sam nie chciał widzieć miny barmana po tak niedwuznacznym pytaniu.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty16.12.19 1:57;

Wiedział już, że do tego baru nie zamierza wracać ze względu na alkohol. Trudno aby w miejscu z karaoke znalazły się naprawdę dobre i drogie okazy, ale liczył, że lokal jest zaopatrzony chociaż w takie klasyki z niższej półki cenowej jak Johnnie Walker Black Label albo Grants 12yo. Może nie najlepsze, ale bezpieczne, znane - poziom do którego schylając się potrafił wciąż dobrze się bawić, bo zwyczajnie miał słabość do klasyki, nawet tej naiwnej. Zapewne chcąc złapać klientów na znaną nazwę, zaopatrzyli się w Johnnie Walker Red Label, którego to zaserwował mu barman poproszony o podanie swojej ulubionej z dostępnych. Nie było aż tak tragicznie, ale dobrze też nie było i nawet nuta dymna nie potrafiła ukryć faktu, że smakowała zwyczajnie płasko i nijako. Co chwila jednak niemal automatycznie brał kolejnego łyka, traktując to jak popijanie wody z nudów, byle wypełnić czymś czas czekania. Procenty powoli zaczynały poprawiać mu humor, więc nawet rozejrzał się po obecnych w barze ludziach i przychylniej spojrzał na przystojnego barmana, mimo jego tragicznie taniego gustu do alkoholi. Przesuwał powoli kciukiem po linii szczęki, przyglądając się z zaciekawieniem dziewczynie, która od dobrych kilka minut stała pod drzwiami do łazienki, wyraźnie wstydząc się zapukać, by sprawdzić czy jest zajęta, ale zaraz wykręcił głowę w drugą stronę, słysząc znajomy głos.
Brew drgnęła mu nerwowo gdy róg (z efektami dźwiękowymi dzięki drobnym dzwonkom) zahaczył o jego szyję, spinając mięśnie, by nie palnąć go w ten Ślizgoński czerep, aby następnym razem bardziej uważał. Przekręcił się w bok, opierając łokieć o blat i okręcając szklankę w dłoni, zlustrował go wzrokiem, aby po chwili uśmiechnąć się szeroko.
- Aleś się odjebał, Gallagher - skomentował, zupełnie jakby sam mu tego nie zainicjował, ale zaraz odstawił szklankę, aby sięgnąć dłońmi do jego krawata i poprawić go w kilku miejscach. Tak naprawdę wszystko ze splotem było okej, ale był to prosty sposób na podburzenie nieco jego pewności siebie, a przecież było to konieczne, aby móc w przyszłości trochę nim manipulować.
Prychnął rozbawiony, chowając zaraz uśmiech za szklanką, by wziąć kolejnego łyka i spojrzał uważnie w oczy Ślizgona, chcąc odnaleźć informacje na ile poważnie to proponuje. Niby mógłby uwierzyć mu na słowo, ale umówmy się - byli Ślizgonami - liczył się spryt, a nie dane słowo - więc równie dobrze mógł to zaproponować, wiedząc, że odmówi i złamanie zakładu ujdzie mu na sucho.
Uśmiechnął się prawą stroną ust i uniósł nieco brwi do góry, przytakując mu powoli głową, po chwili ponaglając go krótkim: "Czekam".
Zastanawiało go czy ma w sobie na tyle godności, by odmówić lub chociaż zaproponować, że udowodni mu to gdzieś na osobności - chociażby w łazience. No chyba, że w swoim gejowskim mniemaniu uważał to za podryw, to w takim razie albo powinien się zawstydzić albo rzucić coś w stylu "noc jeszcze młoda, może sam sprawdzisz". Przechylił nieco głowę, przyglądając mu się z zainteresowaniem, ciekawy co tym razem odszczeknie ten waleczny szczeniak.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty17.12.19 8:01;

Sam potrafił odróżnić dobry, szlachetny trunek od tanich i przeciętnych zamienników, choć na imprezach gotów był często machnąć na to ręką. O ile oczywiście nie był to tylko jakiś przeklęcie słodki ulepek albo też alkohol niewiadomego pochodzenia, który mógłby okazać się zgubnym w skutkach. W końcu nie trzeba było dwudziestojednoletniej whiskey, żeby wprawić swój organizm w stan delikatnego, przyjemne rauszu, a i nie oszukujmy się, że chociaż ostatnimi czasy zarabiał nieco lepiej, tak zdecydowanie nie miał aż tylu galeonów, by szastać nimi na prawo i lewo. Zresztą uważał, że można znaleźć smaczny, wyskokowy napój również w przeciętnej cenie, jeśli wiedziało się tylko w czym wybierać. Akurat trunek od Campbella może i nie porywał niczym niezwykłym, ale za to cały czas utrzymywał ten sam, równy poziom, toteż Matthew wcale nie narzekał na zawartość swojej szklanicy. Poza tym barmanowi z takim uśmiechem wybaczyłby pewnie nawet, gdyby ten zrobił mu jakiegoś ohydnego drinka. Facet zdecydowanie wzbudzał sympatię, a takim ludziom pozwalało się na znacznie większe przewinienia. Inna sprawa, że tym razem miał obok siebie o wiele przystojniejszego jeszcze kolegę, który całkowicie odwrócił jego uwagę od atrakcyjnej obsługi.
- Mam dobrego stylistę. – Odpowiedział mu pięknym za nadobne, nie siląc się nawet na rozbawiony ton. Prawdę powiedziawszy, myślał że Pazuzu wybierze dla niego jakieś gorsze przebranie. Różki renifera nie były jeszcze wcale aż tak żenujące, a że spotkali się akurat w takiej dacie, nawet nie krępował się przed zebranym w pubie tłumem. Poza tym wiedział, że najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji będzie pewna postawa i przywdziany na twarz uśmiech – wtedy co najwyżej wyjdzie za dowcipnego gościa, który ma dystans do siebie. Znacznie niekorzystniej dla niego byłoby, gdyby siedział tutaj z cierpiętniczą miną, wzbudzając wśród innych wyrazy politowania. Dlatego zresztą starał się również nie przejmować tym, że młody Anunnaki poprawia jakieś mankamenty związane ze splotem jego krawatu. Ba, nawet uznał ten fakt za przyjemny gest z jego strony, chociaż jednak gdzieś z tyłu głowy zastanawiał się, gdzie mógł popełnić błąd. Żadnego nie kojarzył, ale może szarpnął ten swój krawat gdzieś po drodze?
- Jak chcesz, to sam sprawdź. – Odparł zaraz na jego ponaglenie, puszczając mu przy tym oczko. Zmiarkował się jednak, bo nie znał go na tyle, by przewidzieć, jaka będzie dokładnie jego reakcja. – Ale może lepiej nie tutaj. – Dodał więc nieco ciszej, unosząc przy tym jeszcze wyżej kąciki swych ust, dzięki czemu ukazał całemu światu urokliwe dołeczki w policzkach. Przerwał na chwilę, żeby napić się łyka swojej whiskey, po czym znów powrócił wzrokiem na twarz swojego towarzysza.
- I co? Utwór na karaoke wybrany? – Rzucił do niego zaczepnie, umierając z ciekawości. Próbował odgadnąć, co jego kolega zaśpiewa, ale wiedział, że byłby to czysty strzał. W końcu nie miał nawet pojęcia, jakiej muzyki słuchał Pazuzu. To była jednak dobra okazja, by zapoznać się z jego gustem, a także sprawdzić czy jego głosu miło posłuchać nie tylko w rozmowie, ale i w wokalnym przedstawieniu.

Kostki dla Zazu na karaoke:
Spoiler:
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty18.12.19 0:43;

Uniósł brew i spojrzał na niego zdziwiony, nie spodziewając się tak bezpośredniej odpowiedzi, nawet w scenariuszu z podrywem, ale zaraz wybuchł śmiechem, gdy dosłyszał tą cichszą część jego wypowiedzi.
- Nie na za dużo sobie pozwalasz, Matt? - spytał stanowczo, chcąc sprowadzić go na ziemię, bo chłopak chyba zapomniał z kim rozmawia, a jednak pierwszy raz użył jego imienia, aby załagodzić nieco szorstki ton, który wyrwał się z niego mimo nieco sarkastycznego uśmiechu. - Wstrzymaj renifera. Chyba że wszystkim kolegom to proponujesz, to sorry, nie przeszkadzaj sobie. Nie chcę zostać pominięty - dodał zaraz, powracając do rozbawienia i z wciąż uniesioną brwią spojrzał na dno swojej szklanki, po chwili upijając z niej łyka. To stwierdzenie nie było zbyt trafne, bo zazwyczaj kierował się regułą, że jeżeli wszyscy mogą coś mieć, to on już tego nie chce. Wyjątkiem od tej zasady była tylko Heaven, ale tylko z racji tego, że to on miał ją jako pierwszy. Każdy w nią wchodzący jest tam tylko w gościach, a on wbija jak do siebie. Niezbyt ciasna ale własna.
Westchnął, słysząc przypomnienie o jego części zakładu, z której musi się dziś wywiązać i jednym haustem wypił resztę swojego trunku, chcąc ponaglić procenty do pracy.
- Emily za mnie wybrała - przyznał się, głosem obniżonym od piekącej gardło whisky i nieco zbyt agresywnie odstawił szklankę na blat, ale głos uderzenia szkła o drewno zaginął gdzieś w ogólnym hałasie panującym w barze. Kiwnął głową barmanowi, by tym razem nalał mu jakiejś innej whisku, z nadzieją, że uda mu się trafić na coś lepszego. - Podobno mój ton głosu powinien sobie jakoś z tym poradzić - dodał, wzruszając ramionami i obracając się na stołku w stronę Gallaghera. - Ale ostrzegam, że marny ze mnie śpiewak - mruknął, pochylając się nieco do przodu, oczywiście siląc się na konspiracyjny ton, aby ukryć, że była to nieszczera skromność. Fakt, że nie śpiewał dobrze, ale sama jego barwa głosu zdecydowanie była przyjemna, a ćwicząc hipnozę, musiał też nauczyć się modulacji tonu, więc o ile piosenka nie wymagała faktycznych umiejętności, to powinien sobie z nią poradzić. Ta wybrana przez Emily była dość równa i jednostajna, więc nie stanowiła dużego wyzwania.
Czując, że alkohol zaczyna działać, poklepał Matta po ramieniu, mamrocząc coś o tym, że chce mieć to już za sobą, po czym zabierając ze sobą swoją szklankę, podszedł do barmana podając zupełnie przeciętną piosenkę, którą ma zaśpiewać. Stanął w odpowiednim miejscu, poprawiając jeszcze włosy i odchrząknął, by oczyścić gardło. Całkowicie rozluźniony przez marną whisky w swoich żyłach, zaczął kołysać się w rytm muzyki, po chwili wykręcając się do Matta, aby przyłożyć dłoń do serca, po czym wskazał nią na niego w geście mówiącym "robię to specjalnie dla Ciebie, Ty mały skurwysynie". Kilka razy pomylił słowa, zapewne przekręcając też melodię, ale w ogólnym rozrachunku szło mu całkiem nieźle, a nawet udało mu się podpić nieco ze swojej szklanki, co tylko poprawiło mu humor, chociaż nie był pewien czy whisky smakuje mu lepiej, bo wchodzi powoli w odpowiedni do tego stan czy faktycznie dostał coś bardziej odpowiadającego jego gustom. Tuż pod sam koniec piosenki rozkręcił się na tyle, że postanowił gwałtownie się odwrócić, ale zapomniał, że tuż za nim znajduje się filar, w który przywalił z impetem bokiem głowy. Oczywiście nie mógł pokazać, że w środku aż skręca go ze wstydu, że JEMU przydarzyło się coś tak żenującego, choć od razu próbował wytłumaczyć to sobie alkoholem. Przecież na trzeźwo nigdy by nie zrobił czegoś tak niezdarnego. Na zewnątrz jednak wydawać by się mogło, że zderzenie było tylko przewidzeniem, bo Pazu dalej śpiewał, jakby nigdy nic, nawet się nie zająknąwszy, ale po jakimś czasie cienka strużka krwi płynąca ze skroni zdradzała, że jednak ten drobny wypadek miał miejsce. Ukłonił się teatralnie, gdy tylko muzyka ucichła i musiał przyznać przed samym sobą, że przegrał, bo jego organizm mimowolnie wyprodukował cały wyrzut endorfin, zmuszając go teraz do uśmiechu, którego nie mógł ukryć nawet kolejnym łykiem whisky. Przysiadł się ponownie do Matta z miną "nigdy nie rozmawiajmy o tym, że mi się to podobało", po czym odstawił swoją szklankę na blat, czując, że potrzebuje zwolnić tempo. Sięgnął po kilka cienkich serwetek i przyłożył je sobie do skroni, udając, że nic się nie dzieje.
- Stawiam sto galeonów, że nie zagadasz do barmana czy chce zobaczyć Twojego renifera - wymruczał wibrującym od rozbawienia głosem, po czym uśmiechnął się poruszając brwiami i dodał: - Ale jak się zgodzi, to musisz mu pokazać od razu.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty20.12.19 22:42;

Zawsze był dość śmiałym chłopakiem, chociaż tym razem rzeczywiście uciekł się do dość bezpośredniego flirtu. Na taki zaś jeszcze bardziej otworzył go chyba Skyler, który raczej nie przebierał w środkach do osiągnięcia swoich celów. Zawadiacki uśmiech przyozdabiał więc twarz Gallaghera, który niespecjalnie przejmował się swoim pytaniem. A co, nie powiedział przecież nic złego, po czym Pazuzu mógłby się na niego obrazić, a i reakcja chłopaka sprawiała, że tylko uniósł nieco szerzej kąciki ust i brakowało jedynie tego, by sprzedał mu soczystego kuksańca w bok. Wzruszył przy tym rozweselony ramionami, pokazując tym samym, że nawet szorstki ton tego wieczoru nie sprowadzi go na ziemię. W końcu były mikołajki, a on zamierzał się dobrze bawić.
- Spokojnie, takie propozycje rezerwuję tylko dla tych wyjątkowych. – Pozwolił sobie zażartować i znów nie mógł powstrzymać się od puszczenia mu oczka. O ile jednak nie widział nic złego w takim dogadywaniu sobie nawzajem, tak zaraz powrócił do swojej whiskey, nie chcąc przekroczyć cienkiej granicy pomiędzy byciem otwartym a nachalnym. Upił kilka łyków gorzkawego trunku, słysząc po chwili ciche westchnięcie wydobywające się z ust Anunnakiego. Nie zamierzał mu jednak odpuścić przegranego zakładu.
- Emily? – Rzucił zdziwiony, bo sam nie widział problemu w wyborze jakiegoś utworu na karaoke, ale ostatecznie machnął na to obojętnie ręką, bo przecież zakład nie przewidywał tego, że nikt nie może jego ślizgońskiemu koledze pomóc. Poza tym jak znał pannę Rowle i jej dobry gust, liczył na jeszcze lepsze widowisko. – Nie gadaj tyle, tylko chwytaj buchorożca za rogi. – Dodał jeszcze, kiedy Pazuzu zaczął tłumaczyć się, że nie jest dobrym śpiewakiem. Ta, jasne. Każdy tak mówił, a potem rozwalał scenę. Wcale mu w tej kwestii nie ufał, więc tylko pośpieszał go gestem dłoni, chcąc jak najprędzej usłyszeć jego głos. Oczekując zaś na początek występu, dopił swojego drinka i zamówił kolejnego, żeby nie patrzeć na to przedstawienie, narzekając równocześnie na zaschnięte gardło.
Kiedy tylko otrzymał kolejną szklanicę trunku, przechylił ją w kierunku ust. Cieszył się jednak, że nie zdążył upić łyka, bo widząc to co Anunnaki wyczynia na pobliskim podeście, najpewniej by się tylko opluł. Nie oszukujmy się, nie spodziewał się, że jego towarzysz będzie pamiętał również o ruchu scenicznym, a już tym bardziej tego, że wykręci się w jego stronę, by przyłożyć dłoń do serca i wskazać na niego, jakby to właśnie jemu dedykował swoją piosenkę. Cóż, właściwie tak było, ale Mattowi wstyd było przyznać, że trochę się z tego powodu rozmarzył. Jakkolwiek chciał jednak ukryć to uczucie, tak zaróżowione policzki niewątpliwie nie zechciały z nim współpracować, ujawniając jego prawdziwe myśli. Po tym geście nie miało nawet znaczenia to, że Pazuzu zgubił gdzieś kilka słów, pomylił wersy, a w paru miejscach nie trafił w dźwięk. Ogólnie szło mu naprawdę nieźle… przynajmniej do czasu. Nagle bowiem odwrócił się gwałtownie i ze sporą siłą rypnął głową o filar. Trzeba mu jednak było oddać, że zachował się po męsku. Udając, że nic się nie stało, dokończył swój wokalny występ, zwieńczając go na dodatek teatralnym ukłonem.
- Wszystko w porządku? – Zapytał, chociaż nie silił się na przesadną troskę, wiedząc że sam fakt uderzenia łbem podczas karaoke jest wystarczająco krępujący. Stwierdził zresztą, że i jego pytanie było bez sensu. – Pokaż to. – Dodał więc zaraz o wiele bardziej stanowczym tonem, po czym wyciągnął swoją różdżkę. Rzucił na ranę kolegi proste, niewerbalne Episkey, w błyskawicznym tempie przywracając jego łuk brwiowy do porządku dziennego. Po tym schował różdżkę za pasek spodni i poklepał chłopaka po ramieniu na znak, że nie ma się już czym przejmować.
- Niezły występ. – Skomentował jeszcze jego wygibasy na scenie, chociaż Anunnaki stosunkowo szybko zmienił temat. Słysząc pierwszą część jego wypowiedzi, Matthew uśmiechnął się szeroko i miał już przystać na jego propozycję. Druga jej część zdawała się jednak nie do zaakceptowania.
- O nie, nie. Nie ma opcji, a ja nie jestem jeszcze aż tak pijany, żeby to rozważać. – Odpowiedział rozbawiony, traktując jego słowa jako głupie, koleżeńskie docinki. Z nim się nie zakładałem. Jak chcesz, to Ty możesz sprawdzić, ale też nie tutaj, gdzie wszyscy patrzyliby na mój zgrabny tyłek. Jeszcze by mnie ukradli i co? – Dodał zaraz, ledwie powstrzymując się od śmiechu. Nie miał aż tak wysokiego mniemania o swojej sylwetce, szczególnie kiedy siedział obok kogoś, kto mógł poszczycić się jeszcze lepszą. Po prostu chciał obrócić to wszystko w żart. – Ale jak chcesz, to mogę się też podjąć próby swoich sił na karaoke. W sumie… i tak miałem taki zamiar. – Zasugerował pomiędzy jednym łykiem whiskey a drugim. Nie potrzebował co prawda jego przyzwolenia, ale i tak postanowił poczekać na jego reakcję, dopiero po niej zgłaszając dyskdżokejowi swój udział w zabawie.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty21.12.19 15:01;

Bezczelny. Wyciągnął dłoń w stronę yorka, aby go łaskawie pogłaskać, a ten zamiast z pokorą przyjąć ten gest, to zaczął gwałcić mu rękę. Ale dobrze, niech będzie, zobaczmy jak mocno będzie musiał nią machać, aż ten puści i ile potrzeba, by kopnięty wrócił do niego z podkulonym ogonem. Ma na to cały wieczór. Wyczuje go. Za próby łapania go na teksty o wyjątkowości zdecydowanie jest gotowy nacisnąć mocniej i zaryzykować utratą tego kontaktu. Zresztą nie będzie to nic, czego by nie był w stanie naprawić, gdyby tylko chciał. Zdążył już zauważyć z rozmów z innymi, że Gallagher jest dość... elastyczny. Tym bardziej kusiło go teraz sprawdzenie, jak mocno może go wygiąć, póki ten nie pęknie. Niech nie myśli, że złapie go łechtając jego ego w tak oczywisty sposób. Nie potrzebował tego. Nie szukał adoratorów, tylko poddanych, wyznawców, służby, w bardzo rzadkich przypadkach - partnerów. Sam wiedział, że jest wyjątkowy, nie potrzebował słów zapewnienia. Oczekiwał czynów, uległości, posłuszeństwa, a w tym wszystkim wątłego płomienia buntu, który mógłby raz za razem gasić, by czerpać przyjemność obserwacji ponownego zapłonu.
Spojrzał na niego ostrzegawczo, gdy ten zapytał się o jego stan, ale zaraz złagodniał, widząc, że wyjmuje różdżkę i odsunął serwetki od swojej skroni, by umożliwić mu rzucenie zaklęcia. Ciekawe czy znał też te bardziej skomplikowane. Mógł być przydatny. Sam zresztą powinien nauczyć się kilku zaklęć leczniczych, ale jego różdżka wydawała się przed nimi buntować, a on, zbyt dumny, by przyznać się, że coś mu nie wychodzi, wolał z nikim się nie konsultować. Najwidoczniej nie był stworzony do białej magii.
- Dzięki - powiedział, uśmiechając się, bo tak wypadało zrobić, ale nie spojrzał mu w oczy, póki nie przeszedł do zaproponowania mu zakładu. Okazało się, że jednak Matt nie był aż tak pewny siebie, jak go do tej pory ocenił, choć próbował to ukryć za dalszymi żartami. Za późno. Zwęszył trop, zakodował to sobie w mózgu i zamierza to wykorzystać w łamaniu go.
- Komu by Cię ukradli? - spytał, bo chwili unosząc brwi w geście zdziwienia, by dodać: - Mi? - Kąciki ust zadrgały z rozbawienia, by za chwilę wspomóc szeroki uśmiech i zdradzić kpiącą miną, że nie potraktował tego jako kradzież towarzystwa, a raczej jako przywłaszczenie sobie jakiegoś należnego mu przedmiotu -  Ile jesteś wart, Gallagher? - zapytał powolnie, wbijając w niego wzrok, jednocześnie pochylając się w jego stronę i obracając szklankę w dłoni. - Na czarnym rynku - doprecyzował nieśpiesznie, żeby ściągnąć chłopaka na ziemię, jeśli pomyślał sobie zbyt wiele, po czym wyraźnie rozbawiony upił jeszcze dwa łyki whisky.
Machnął dłonią w zapraszającym geście, aby i on spróbował swoich sił na karaoke, po swoim "występie" chyba nawet nie dziwiąc się, że Matt może dobrowolnie mieć ochotę na taki rodzaj zabawy. Niemniej jemu już wystarczy wygibasów i zderzeń jak na dzisiejszy dzień, więc sam na oglądaniu zdecydowanie. Gdy chłopak odszedł, aby się przygotować, pochylił się do barmana, żeby dowiedzieć się, że ta znośniejsza whisky, którą właśnie popijał to Jameson i choć był już lekko pod wpływem, to wyrył sobie tę nazwę w pamięci. Zaraz też zamówił obiecanego w Pokoju Wspólnym drinka na ochłodzenie dla swojego towarzysza, w wyrazie podziękowania za wyleczenie rozcięcia na skroni, pozostawiając dość konkretne wskazówki jak całość ma wyglądać, po czym ze swoją szklanką w dłoni, podszedł bliżej "sceny", aby oprzeć się o filar. Nie zamierzał pominąć żadnego szczegółu, a poza tym - nie za bardzo chciał siedzieć sam przy barze, jeśli postawiliby już przed nim zamówionego Mattowi drinka.

Kostki:
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty24.12.19 1:37;

Uważał, że bezczelność w odpowiedniej dawce potrafiła wzmocnić każdą relację, a idąca w parze z szerokim uśmiechem jedynie dodawała uroku. Szczególnie komuś takiemu jak on, z przepięknymi dołeczkami w policzkach, czyż nie? No dobra, aż taki zadufany w sobie to nie był. Ot, po prostu często zdarzało mu się paplać, co ślina na język przyniesie. Zachowywał się raczej otwarcie i śmiało, a chociaż niekiedy żałował, że powiedział coś na głos, tak chyba przyzwyczaił się już do tego, że większość pomyłek jakimś dziwnym trafem uchodziła mu na sucho. Dopóki nie wpadł na dilerce, grono pedagogiczne potrafiło przymknąć oko na jego łobuzerskie wybryki. Można by więc rzec, że miał gadane, nawet jeśli momentami wydawał się przesadnie nierozgarnięty i roztrzepany. Właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale chyba był takim już od dziecka. Potrzebował adrenaliny, rozrywki, które na szczęście dawało mu latanie na miotle. Od zawsze miał też wyszczekanych znajomych, więc przyjacielskie przytyki były dla niego czymś zupełnie normalnym. Lubił sobie nieraz z kimś podocinać, żeby nie było za słodko i żeby żadne z duetu nie musiało – kolokwialnie mówiąc – rzygać tęczą. Poza tym dobrze było wiedzieć, że ma się u boku kogoś, kto nie obraża się o byle bzdety. Inna sprawa, że przy ludziach, których nie znał tak dobrze, być może powinien bardziej uważać na słowa i nieraz powstrzymać się od niewybrednego komentarza czy dwuznacznego pytania. Z drugiej strony… może to nawet i lepiej, że się nie hamował? Dzięki temu łatwiej było mu wyczuć swoich ludzi, a tym samym bez problemu i stosunkowo szybko nawiązywał nowe kontakty. Czy jednym z nich miał być również Pazuzu?
Odpowiedział uniesieniem kącików ust na jego uśmiech i skłamałby mówiąc, że jego wdzięczność nie połechtała w jakimś stopniu jego ego. Co prawda nie był takim mistrzem magii uzdrowicielskiej jak chociażby Dunbar, ale był za to święcie przekonany, że jego gryfoński kumpel byłby z niego dumny. Wszak te najprostsze zaklęcia opanował już do perfekcji. Musiał jednak popracować jeszcze nad bardziej skomplikowanymi czarami, bo nie oszukujmy się, na boisku nie było wcale trudno o poważniejsze niż rozbity łuk brwiowy urazy.
Skinął głową, kiedy jego towarzysz zapytał czy miał na myśli jego osobę, a jego mimika przybrała rozbawiony wyraz. Po chwili dobiegło jednak do niego kolejne pytanie i tym razem musiał się zastanowić nad odpowiedzią. Wydał więc z siebie cichutki pomruk, który miał wypełnić tę krótką pauzę, a następnie upił łyka whiskey, żeby kupić sobie jeszcze trochę więcej czasu.
- Jestem bezcenny. – Wypalił wreszcie roześmiany, ale zaraz przywołał samego siebie do porządku. – A to coś zmienia? – Dodał, bo pośród hałasu i gonitwy myśli chyba nie do końca zrozumiał żart o czarnym rynku. Machnął jednak na to ręką, bo dyskdżokej wywołał go właśnie na scenę. Uśmiechnął się więc szerzej, wskazując na Anunnakiego palcem tak, jakby mierzył do niego z mugolskiego pistoletu. A może raczej, jakby chciał powiedzieć do niego bezgłośnie „a teraz patrz na to”? W każdym razie wgramolił się na podest, starając się porwać publikę znanym, świątecznym utworem. Raczej nie miał w zwyczaju się przechwalać, ale wiedział, że śpiewa dobrze, więc nie odczuwał nawet tremy. Swoimi uśmiechami i gestami zabawiał za to publikę. Chyba aż nazbyt przekonująco, bo w którymś momencie jeden z panów potraktował go jak jakiegoś striptizera, wsuwając coś za pasek jego spodni. Matthew domyślił się, że to galeony, ale o tym, co jeszcze znalazło się tuż obok jego bokserek miał się dowiedzieć dopiero po zejściu ze sceny. Zgadza się, nie zamierzał się na razie dekoncentrować, więc dalej sunął swobodnie po dźwiękach, wreszcie wieńcząc swój udział w imprezie lekkim pokłonem.
Kiedy zaskoczył z podestu, sięgnął ręką za pasek i wyciągnął pięćdziesiąt galeonów. Przez myśl przeszło mu, że właściwie zarobił całkiem niezłą sumkę. Mina mu jednak zrzedła, kiedy jego oczom ukazała się prezerwatywa, na której opakowaniu jego fan zapisał swój profil wizbookowy. Co gorsza Gallagher odwrócił się przypadkiem w jego kierunku i zauważył, jak ten puszcza do niego oczko i niebezpiecznie się do niego przybliża. Od razu czmychnął do Pazuzu, i o ile w normalnych okolicznościach, pewnie pacnąłby go w łeb za tego kolorowego drinka, tak teraz był mu cholernie wdzięczny za zakup czegoś tak paskudnie gejowskiego – podsunęło mu to bowiem pewien plan.
- Dzięki, ale jestem tutaj z chłopakiem. – Odpowiedział nieznajomemu, kiedy ten próbował mu coś zaproponować. Przez wszechobecny hałas nie zdołał zrozumieć, co dokładnie, ale niespecjalnie go to obchodziło. Miał natomiast tyle szczęścia w nieszczęściu, że nie trafił na jakiegoś nachalnego typa. Gość zrozumiał chyba, co jest grane, a Matt z ulgą spojrzał na Anunnakiego i zakupionego przez niego drinka. Coś takiego naprawdę mógł mu zakupić tylko inny gej. – Wybacz, musiałem się jakoś ratować. – Stwierdził, że wypada go przeprosić za to małe kłamstewko, a zaraz po tym jak położył na ladzie opakowaną gumkę, ze stresu odruchowo złapał za fikuśną szklankę i skosztował tego słodkiego ulepku. Dopiero, gdy skrzywił usta od nadmiaru cukru, dojrzał również jakieś stworzenie wycięte z kawałka banana. Poczekał aż jego adorator odejdzie nieco dalej i dopiero wtedy zwrócił się w kierunku swojego ślizgońskiego kolegi. – Co to kurwa jest? – Rzucił wyraźnie zaskoczony, chociaż w jego tonie wyraźniej dało się słyszeć nutę rozbawienia niżeli złości.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty26.12.19 1:10;

Prychnął z rozbawienia, ale nie pociągnął tematu dalej. Nie znał go na tyle, by wiedzieć jak zareaguje na tekst, że brak ceny jest atutem tylko w nielicznych przypadkach - zazwyczaj oznacza tyle co "bezwartościowy". Większość cennych zabytków da się wycenić. Trafniej lub mniej, ale zdecydowaną większość jakoś się da, "bezcennymi" pozostawiając nieliczne, których wartość wycenia się nie w walucie, a w wiedzy. Szczerze wątpił, by Gallagher był bezcenny, ale to akurat było niemal komplementem, bo bliżej mu było do bezwartościowego, więc jakiekolwiek wycenienie działało na jego korzyść. Oględziny wciąż trwały. Za wcześnie było jeszcze na ponowną wycenę. Raz go już ocenił jako bezwartościowego i nie, nie mylił się - na tamten czas taki właśnie był. Teraz zyskał na wartości, więc musi przyłożyć się, by sprawdzić na ilu gruntach jednocześnie będzie w stanie wyciągnąć z niego jak najwięcej.
Oparł się o filar i spojrzał na scenę, wysoko zawieszając poprzeczkę, bo uznał, że skoro chłopak tak ochoczo sam pognał do śpiewania, to faktycznie musi być w tym dobry. Chyba nie zależałoby mu na tym, żeby wygłupić się z własnej woli? Można uznać, że dość szybko doszedł do wniosku, że faktycznie idzie mu dobrze, bo oparł głowę do tyłu, wyraźnie się rozluźniając i nawet uśmiechnął się lekko pod wpływem wyobrażenia Matta, który podciąga się na poprzeczce, aby się przez nią przegramolić. W czasie jego występu upił większość swojej whisky, ale w pewnym momencie, widząc jak do Ślizgona podbija jakiś gość, tak parsknął śmiechem, że prawie całą resztę zawartości wylał na ziemię. To co zostało na dnie wypił jednym łykiem i odpłynął nieco myślami w kierunku zamówienia kolejnej dolewki. Humor wyraźnie miał doprawiony alkoholem, ale póki nie poczuje charakterystycznej karuzeli w głowie, nie zamierza przestać wlewać w siebie bursztynowego płynu.
- Widzę, że masz tu pewną renomę, Gallagher - rzucił, wybuchając śmiechem i poklepał go krótko po plecach, widząc jego zapaskowe zdobycze. Od razu wykręcił się, żeby podejść do baru i wrócić na swoje miejsce, znów parskając z rozbawienia, gdy tylko ujrzał drinka, który już czekał na Matta. Różnił się od jego wizji, bo nie miał fikuśnie pozawijanych słomek, ale za to miał coś, co zdecydowanie rozniosło poziomem jakiekolwiek inne ozdoby. Próbował na siłę powstrzymać rozbawienie, żeby zrozumiale zamówić whisky, by na pewno dostać tę co ostatnio.
- Hmm? - mruknął, wykręcając się w stronę Matta, z opóźnieniem rozumiejąc znaczenie jego słów i nieufnie upijając łyka nalanego trunku zmarszczył brwi, lustrując wzrokiem najpierw nieznajomego, a później - gdy dotarły już do niego sens tej sytuacji - z niedowierzaniem swojego towarzysza. Niby zaśmiał się jeszcze raz, ale żyłka na skroni napięła się ostrzegawczo, powstrzymywana jedynie przypływem naprawdę dobrego humoru. Trudno stwierdzić czy karaokowy Romeo podłapał ten kit, ale najwidoczniej nie miał w sobie ducha walki albo nie był aż tak zdesperowany, by ciągnąć na siłę kogoś, kto zniżał się do takich wymówek. Na usta cisnęło mu się wiele niezbyt przyjemnych komentarzy, ale gdy tylko zwilżył je whisky, to nagle cała ta sytuacja wydała mu się komiczna.
- To mówisz, że trzeba z Tobą chodzić żebyś pokazał renifera? - spytał i zaśmiał się, zakrywając dłonią oczy w niedowierzaniu, że faktycznie bawi go coś, za co powinien chcieć rzucić w niego jakimś zaklęciem zakazanym. Pokręcił głową, spojrzał na leżące na blacie opakowanie z prezerwatywą, po czym przeniósł wzrok na Matta, posłusznie popijającego tęczowy zlepek cukrowo-alkoholowy. Nawet nie musiał mu mówić, że to dla niego, a ten już się do niego przyssał. Pewnie nie raz ktoś mu go tu postawił i dopiero później wsuwał mu hajs z kondomem. - Czy jesteś jakąś męską kurwą i właśnie wziąłeś zaliczkę? Bo się trochę pogubiłem - dodał, nagle patrząc na niego czujniej. Jakby wyniuchał taki sekret, to by nawet było coś. Ciekawe ile Matt byłby w stanie zrobić żeby spłacić jego milczenie. Czy w ogóle zależałoby mu na milczeniu? Odchylił się nieco do tyłu, by spojrzeć na chłopaka z mieszanką ciekawości i pogardy, zbyt zajęty wygrzebywaniem karty przetargowej, by zwrócić mu teraz uwagę, że jeśli przez niego pojawią się jakiekolwiek plotki o jego orientacji, to osobiście zrobi mu z dupy jesień średniowiecza (co raczej te plotki by potwierdziło).
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty26.12.19 22:44;

Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że podlega jakimkolwiek oględzinom albo wycenom. Nieszczęściem (a może wręcz przeciwnie?) dla niego było to, że zupełnie nie znał charakteru Anunnakiego i nie wiedział, że ten ma takie interesowne podejście do życia, a innych ludzi traktuje przedmiotowo i wyrzuca jak śmieci, jeśli nie przedstawiają dla niego żadnej realnej wartości, czy raczej korzyści. Matthew myślał innymi kategoriami i bardziej istotne było dla niego to czy przyjemnie spędza mu się z kimś czas. Z kolei z Pazuzu – głównie z racji tego, że nie miał wglądu w jego myśli – póki co bawił się naprawdę dobrze. Co więcej, w jego towarzystwie czuł się nadzwyczajnie swobodnie i to pewnie dlatego tak ochoczo garnął się do swojego występu na tutejszym karaoke. Szkoda tylko, że nie posiadał daru jasnowidzenia, a tym sam nie mógł przewidzieć tego, co się wydarzy. Gdyby tylko wiedział, że to wszystko tak się skończy, pewnie darowałby sobie ten słynny utwór i zamiast tego zamówił kolejną szklanicę whiskey.
Kiedy tylko usłyszał wypowiedź swojego ślizgońskiego kolegi, wzruszył obojętnie ramionami. Uśmiech, co prawda, nie schodził mu z twarzy, a słowa chłopaka potraktował jako żart, chociaż musiał przyznać, że w duchu wcale nie czuł się tak komfortowo. Nie dostrzegł również tej napiętej żyłki na skroni Anunnakiego, bo w tym samym momencie jego uwagę przykuła wielce rozbawiona facjata barmana. Wcześniej wydawał mu się przystojny, ale teraz Gallagher doskonale wiedział, że się z niego naśmiewa, a przez to facet w jego oczach nagle stracił na swej atrakcyjności.
- Nie powiem, że wolałbym go nie pokazywać przypadkowo napotkanym w pubie kolesiom. – Odparł dopiero po dłuższej chwili, kiedy zdołał przełknąć łyżkę dziegciu z jednej, a przesadną dawkę cukru z drugiej strony. Jeżeli cokolwiek miałoby mu poprawić nastrój to zdecydowanie nie był to ten drink. Wyglądał śmiesznie, jasne, ale jednocześnie nie osładzał mu życia, tylko raczej je przesładzał. Matthew skorzystał więc z okazji i przywołał dłonią barmana, by zamówić gorzkie piwo, o wysokiej zawartości chmielu. Nie powinien mieszać trunków – miał tego świadomość – ale w tej sytuacji jakoś przestał zwracać uwagę na tego rodzaju mądrości. Potrzebował czegoś, co pozwoli mu zapomnieć o tym niezręcznym podrywie i o przecukrzonym napoju z bananowym delfinem, czy cokolwiek innego miał ten owoc przedstawiać. Oczekując na swój kufel, rozciągnął się niczym kot, ale zanim zdążył upić łyka, do jego uszu dobiegł niewybredny komentarz Pazuzu. Gallagher odwrócił się w jego kierunku, ściągając ze złości brwi.
- Przeginasz. – Rzucił stanowczym tonem, wcale nie kryjąc się z tym, że tego rodzaju dowcipkowanie przestało go bawić. Za pierwszym razem mógł się pośmiać z absurdalności tego, co się wydarzyło, ale nie oszukujmy się, nikt nie chciałby być nazwany męską kurwą. Nie był zresztą nawet pewien czy Anunnaki użył tego określenia w żartach, czy może na poważnie, dlatego tak mocno się z tego tytułu obruszył.
- Nie jestem i nie pamiętam, kiedy w ogóle ostatnim razem tutaj byłem. Jak chcesz, to sobie weź te galeony. Za tego paskudnego drinka. – Dodał nieco spokojniej, ale wystarczyło, by na chwilę odwrócił wzrok i ponownie spotkał na sobie spojrzenie tego przeklętego alvaro od prezerwatywy, by krew znów zawrzała w jego żyłach. Mimowolnie sięgnął po swój bursztynowi trunek i wychynął połowę kufla niemalże jednym haustem. – Sorry, wkurwiłem się. – Wychrypiał gdzieś pomiędzy, kiedy dotarło do niego, że pewnie jego kumpel nie miał wcale na myśli niczego złego, a to on na skutek nerwów zaczynał sobie wmawiać jakiś syf. – Chodźmy stąd, na pewno są lepsze miejscówki. – Zaproponował jednak na sam koniec, bo mimo wszystko, nie potrafił się jakoś przekonać do tego lokalu, a i nie miał ochoty spędzać czasu w tym samym miejscu, co jego niewygodny adorator. Zresztą, żeby nie być gołosłownym, sam zebrał się z barowego stołka, zakładając na siebie płaszcz i szalik. Gestem dłoni pokazał również drugiemu ze Ślizgonów, żeby ten też ruszył swój tyłek.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty28.12.19 12:19;

W oczach zabłysło mu zainteresowanie, gdy tylko dostrzegł ściągnięte w gniewie brwi i sam nie był pewien czy bardziej rozczarował go brak agresywności w tym stanowczym upomnieniu czy wycofanie się z tego wszystkiego po chwili. Właściwie to lepszym słowem byłby n i e d o s y t, bo zdecydowanie to właśnie odczuwał, powstrzymując się teraz przed sprowokowaniem Matta do silniejszej reakcji. Lubił widzieć u ludzi skrajności, wywoływać je z pełną premedytacją i napawać się świadomością, że do tego doprowadził. Bar jednak nie był idealnym miejscem do kontynuowania tej gry, bo mimo wszystko wolał rozgrywać takie partie na osobności, nie chcąc zwracać na siebie niepotrzebnie negatywnej uwagi. Tym bardziej ucieszył się na to, że chłopak gotowy jest stąd wyjść choćby zaraz, jednak nie mógł tak po prostu na to przystać. Po pierwsze znieważył go oferując mu pieniądze za postawionego na złość drinka, po drugie śmiał sam decydować o tym czy już czas opuścić lokal. Zmierzył go wzrokiem, kończąc tę podróż na jego dłoni i uśmiechnął się, łapiąc go solidnie za ramię, by usadzić z powrotem na stołku.
- Siedź, Matt - rzucił stanowczo i wykręcił się, by spojrzeć w stronę kondomowego Romeo, przenosząc dłoń na kark Ślizgona, znieczulony alkoholem nie do końca będąc pewien ile siły w to włożył - Poczekaj aż skończę - rozkazał, nadal patrząc na wytrwałego w zainteresowaniu typka, który chyba jednak nie łyknął podanego przez Gallaghera kitu. Odbył z nim krótki pojedynek na piorunujące spojrzenia, chcąc wyraźnie dać do zrozumienia, że ma nawet nie odwracać się w tę stronę, jeśli nie chce zarobić niewybaczalnego prosto w koniec kręgosłupa. Spojrzał na Matta, zastanawiając się czemu aż tak przejął się tą sytuacją, że czuł nagłą chęć wyjścia z baru. Faktycznie nie miał ochoty być podrywany w tak bezpośredni sposób? Czy może spowodowały to jego komentarze? A może jednak było w nich chociaż trochę prawdy, którą ucieczką chciał ochronić? Puścił go i wyprostował się, powoli odwracając od niego wzrok, by sięgnąć po swoją szklankę i upić kilka łyków. Nie zamierzał wychodzić, póki nie opróżni szklanki, skoro znajdują się w niej jakiejkolwiek jakości procenty.
- Wyluzuj, Gallagher. Chyba że jednak znasz tego kondomiarza i właśnie złamałeś mu serce przychodząc z kimś innym - powiedział, nadal wyraźnie rozbawiony, zerkając na niego kątem oka, po czym upił kolejny łyk, nieznośnie powoli, jakby chciał przedłużyć czas przed wyjściem. Niezależnie od tego z kim by tu był, po tym jak ktoś z jego towarzystwa wyraźnie odmówił jakiejś propozycji, to kolejne bezczelne próby odbierał osobiście, jakby ktoś próbował znieważyć jego własną obecność i nie zamierzał czegoś takiego tolerować. Jakby ten karaokowy fetyszysta znów próbował się tutaj zbliżyć, z pewnością zaprosiłby go prawie kulturalnie na zewnątrz. Wypił resztę whisky na raz i rzucił kupkę galeonów na blat z krótkim "Teraz możemy" w stronę chłopaka, po czym bez choćby spojrzenia w jego stronę poszedł po swój płaszcz.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty28.12.19 19:50;

Czyżby trafił na kolejnego Cassiusa, którego w niewytłumaczalny sposób podniecało doprowadzenie innych na skraj wytrzymałości psychicznej? Matthew naprawdę miał szczęście w nieszczęściu, że nie posiadł umiejętności legilimencji i tym samym nie mógł zagłębić się w przemyślenia swojego towarzysza. Prawdopodobnie nieźle by się wściekł, wiedząc że Anunnakiemu spoglądanie na jego ściągnięte w złości brwi sprawia nienaturalną przyjemność i że gdyby nie to, że znajdowali się w miejscu publicznym, chłopak najchętniej przetestowałby jak dalece prowokowany przez niego ślizgoński kolega by się posunął.
Wreszcie jednak ręka Pazuzu wylądowała na jego ramieniu, a chłopak stanowczym ruchem usadził go z powrotem na barowym stołku, a sam wykręcił się, by spojrzeć w stronę nieodpuszczającego adoratora. O dziwo, Gallagher nie miał mu tego zachowania za złe. Wręcz przeciwnie, poczuł nagle wewnętrzny spokój, bo miał wrażenie, że jego kolega – mimo wcześniejszych żartów – zsolidaryzował się z nim i w ten sposób udzielił mu duchowego wsparcia. Dzięki temu mógł zresztą na spokojnie przemyśleć to wszystko i sam stwierdził, że jego nerwowa reakcja była wyolbrzymiona. Co więcej, zdał sobie sprawę z tego, że oferowanie Anunnakiemu za drinka pieniędzy, które otrzymał od tego dziwnego, nachalnego w swoich propozycjach typa, nie było ani to grzeczne, ani komfortowe. Podobnie zresztą jak próba wyciągnięcia chłopaka z lokalu w chwili, w której ten nie zdążył nawet dokończyć swojego drinka.
Po fakcie sam zastanawiał się, dlaczego ta sytuacja wywarła na nim takie piętno. Z pewnością nie dlatego, że poczuwał się do roli, jaką określił go rozbawionym tonem Pazuzu, bo i nigdy nie zgodziłby się na seks za galeony z nieznajomym mu zupełnie człowiekiem. Przede wszystkim jednak nie chciał wyjść na takiego rozwiązłego i nieszanującego się chłopaczka do towarzystwa w oczach Anunnakiego i niewykluczone, że to z tego względu tak mocno się obruszył. Uświadomił sobie bowiem, że jego niezwykle atrakcyjny kolega od dawna mu się podobał, a teraz gdy miał okazję spędzić z nim więcej czasu, jeszcze bardziej go do siebie przyciągał. Wydawało mu się, że istnieje między nimi jakaś nic porozumienia, która sprawia, że doskonale się z nim bawił i nawet ten niefortunny przebieg wydarzeń, jaki miał miejsce dzisiejszego wieczoru, nie mógł tego zniweczyć.
- Co Ty… pierwszy raz go widzę na oczy, a jeśli coś mu złamałem, to chyba raczej nie serce. – Odpowiedział już weselszym tonem, spoglądając przy tym jak Pazuzu upija kolejnego łyka swojego trunku. – Masz rację. Jeśli się będzie ciągnął za nami jak cień, to najwyżej trzasnę go po łbie jakimś zaklęciem. – Dodał zaraz jeszcze pewniej, ponownie przywdziewając na twarz swój łobuzerski uśmiech i ukazując urocze dołeczki w policzkach. Szybka zmiana nastroju, co? Inna sprawa, że dokładnie tak powinien zareagować od razu, zamiast przejmować się jakimś zboczonym absztyfikantem. Przecież w czarodziejskich pojedynkach radził sobie naprawdę dobrze, więc rzeczywiście miał wiele możliwości rozwiązania swojego niedogodnego problemu.

Widząc, że Anunnaki dopił już swoją whiskey i sięgnął po płaszcz, sam dopiął ostatnie guziki, poprawił zwisający niechlujnie szalik i powłóczył za nim na zewnątrz. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, kiedy poczuł na włosach prószący delikatnie śnieg. Niestety było go za mało, by magiczne alejki pokryły się bielą, ale wierzył, że jest to pierwsza zapowiedź tego, że podczas tegorocznych świąt sypnie go znacznie więcej. Nie oszukujmy się, Boże Narodzenie bez śniegu nie miało tego samego klimatu…
- To co? Gdzie idziemy? – Zdążył zapytać swojego towarzysza tuż przed tym jak postawił nogę na oblodzonym kawałku drogi. Trochę się rozmarzył z powodu tej pogody, a że tuż przed wyjściem wychynął niemalże jednym haustem swoje piwo, czuł że lekko zaszumiało mu w głowie. Ten stan sprawiał z kolei, że mimo usilnych prób utrzymania równowagi, poślizgnął się i runął na ziemię jak długi, przeklinając na głos wszystkich wybitnych czarodziejów, którzy zapisali się na kartach historii.

zt. x2
Powrót do góry Go down


Dickens V. Vardana
Dickens V. Vardana

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : ścięte na wojskowo włosy, kilka tatuaży, kolczyk w uchu, jednak najbardziej charakterystyczne jest jego zagryzanie dolnej wargi lub własnych kości u dłoni
Galeony : 141
  Liczba postów : 241
https://www.czarodzieje.org/t17727-dickens-vigen-vardana#499359
https://www.czarodzieje.org/t17743-nie-pisz-do-mnie#499369
https://www.czarodzieje.org/t17728-dickens-v-vardana
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty21.04.20 11:48;

@Lucas Sinclair

Postanowił wziąć pospieszny prysznic po ostatniej wiadomości, którą wysłał Lucasowi. Nie przejmował się odpowiedzią, gdyż doskonale wiedział, co będzie się tam znajdowało. Zgoda. Nie było innej możliwości w tym przypadku, szczególnie że niemal cały kontent wymiany między sobą informacji, dotyczył rzekomej imprezy. Jakiejkolwiek. Najwidoczniej było to potrzebne i jednemu i drugiemu, chociaż Dickens nie potrzebował powodu. Wystarczył znak, aby ruszył swój tyłek z zamku i ruszył na miasto. Chociaż tutaj miasto było wioską, o zgrozo. Jednak podsłuchał rozmowę dwóch dziewczyn, prawdopodobnie rok lub dwa wyżej i dowiedział się o dosyć ciekawym miejscu. Tak, rozrywka była czymś, czego w tym momencie zwyczajnie chciał doświadczyć. Jakby bycie pilnym uczniem zdecydowanie go wymęczyło.
Wyszedł z zamku jeszcze z mokrymi włosami (tak, jakieś tam posiadał), wsuwając ręce w rękawy dżinsowej kurtki. Raczej kwiatów ze sobą na spotkanie nie zabierze, chociaż zajebista dupa Sinclair zapewne uzna to za randkę. Uśmiechnął się pod nosem, wsuwając ręce do kieszeni spodni. Taka sytuacja nie byłaby możliwa, gdyby siedział w Durmstrangu. Nie chodzi o picie gdzieś w okolicznej wiosce, tam raczej wszystko działało z przymrużeniem oka, a nawet gdyby... Nie było osoby, która z przyjemnością nie łamałaby ogólnie przyjętych zasad. Myk polegał raczej na tym, aby nie dać się złapać... A gdy już do tego dochodzi, umiejętnie wykręcić się z tej sytuacji. Nie niemożliwe. Wystarczy być elastycznym.
Po spacerku, podczas którego zdążył wyschnąć, znalazł się na w wiosce. Nigdy jeszcze nie był w tym miejscu, dlatego odszukanie go chwilę mu zajęło. Musiał przyznać, czegoś podobnego nie spodziewał się w tym miejscu. Raczej nie podejrzewał Hogsmeade o rozrywkę inną niż sklep ze słodkościami, za co musiał przeprosić i to naprawdę szczerze! Kiedy przekroczył próg pubu, rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wolnego miejsca. Skierował się do jednej z wolnych kanap i od razu na niej usiadł, po drodze zdejmując kurtkę. Jego uśmiech poszerzał się z każdą minutą, gdyż zaczynał podejrzewać... Co będzie ich tutaj czekało. Nie wiedział jak Lucas, ale on będzie się zajebiście bawić.

Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty21.04.20 17:06;

Okazało się, że nawet pisanie o organizacji imprezy może w mgnieniu oka przerodzić się w natychmiastową realizacje tego planu. Chyba nie było opcji, żeby Lucas mógł się nie zgodzić na tą propozycje. Drinkowanie z tym bezwstydnikiem Dickensem? Lece w podskokach!
Oczywiście, że potrzebował się zabawić. Inaczej w ogóle nie padłoby słowo "impreza" w pierwszej wiadomości do Vardany. Mógł kolejny wieczór gnić w dormitorium w lochać, albo wymyślić jakąkolwiek balangę, żeby zebrać ludzi i się zabawić. Jeszcze uda mu się ten konkretny plan, a na razie - rozgrzewka.
Jak tylko odpisał Dickowi, wygrzebał się ze stosów pergaminów i zeszytów, szybko poskładał je na stosik i także uznał, że przyda mu się odświeżenie. Wychodząc z łazienki, zahaczył tylko o kufer wyjął z niego pierwszy lepszy czysty podkoszulek, wygodne spodnie i niczym nie skrępowany zaczął się ubierać na środku dorma. Jego współlokatorzy byli już przyzwyczajeni do tego, że chodzi po sypialni półnagi i nie mieli już z tym problemu. Przed samym wyjściem zarzucił na siebie jeszcze cienką, brązową bomberkę. Opuszczając teren szkoły, przyszła mu do głowy myśl, że mogli się umówić przed bramą, w końcu i tak obaj mieli do pokonania taką samą trasę.
Co do kwiatów, gdyby Sinclair usłyszał taką zaczepkę, z pewnością skomentowałby to tak, że z bukietu na pewno by się nie ucieszył; na randce wolałby dostać czekoladki. I oczywiście, że uznał to zaproszenie za randkę, bo przecież... każdy chciał z Lucasem iść na randke, come on! To niech chociaż Dick jako jego dobry kumpel też coś ma z tej "przyjaźni".
Gdy dotarł na miejsce, nie czekając na nic wszedł do środka. Nie był pewny czy był kiedyś w tym klubie. Było to dość prawdopodobne, bo często bywali w różnych lokalach w Hogsmeade razem z grupką znajomych, ale tego wnętrza jakoś nie kojarzył. Chyba, że był w nim jak już był podchmielony i nie zwracał zbytnio uwagi na wystrój baru, w którym się znajdował. W tedy liczyło się tylko to, w jakie alkohole był on wyposażony. Stając niedaleko drzwi wyjściowych, po tym jak wszedł, rozejrzał się, upewniając się czy "jego randka" już jest. Chwilę później zauważył, krótko wystrzyżonego kumpla, siedzącego tyłem do wejścia na jednej z kanap.
- Postawisz mi kolejke, przystojniaku? - odezwał się, próbując mówić ciut wyższym głosem niż posiadał i zachodząc go od tyłu, zanim jeszcze się przed nim pojawił. Zaśmiał się. - Stary, żadna laska, jeszcze Cię tak nie wyrwała, zanim tu przyszedłem?
Opadł na drugą kanape naprzeciwko kumpla i nadal w wyśmienitym humorze i z bananem na twarzy, kontynuował.
- O ile zakład, że dziś coś wyrwiemy? - oczywiście żartował, przecież uwielbiał się zgrywać, zwłaszcza jeśli chodziło o wyrywanie panienek.- Chyba, że jesteś tak zazdrosny o mnie, że mi nie pozwolisz zbliżyć się do żadnej laski. To już byłaby nasza pierwsza poważna kłótnia w związku. - dodał po chwili namysłu, śmiejąc się.
Powrót do góry Go down


Dickens V. Vardana
Dickens V. Vardana

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : ścięte na wojskowo włosy, kilka tatuaży, kolczyk w uchu, jednak najbardziej charakterystyczne jest jego zagryzanie dolnej wargi lub własnych kości u dłoni
Galeony : 141
  Liczba postów : 241
https://www.czarodzieje.org/t17727-dickens-vigen-vardana#499359
https://www.czarodzieje.org/t17743-nie-pisz-do-mnie#499369
https://www.czarodzieje.org/t17728-dickens-v-vardana
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty24.04.20 12:59;

Oczywiście organizowanie imprezy wciąż wchodziło w grę, mogli to nawet zrobić tutaj... Obgadać plan... Tylko widzi, lepiej chyba od razu przechodzić do rzeczy. Planowanie, myślenie i cała ta szopka związana z organizowaniem czegokolwiek, Dick chyba się nie nadawał. Oczywiście, zrobiłby, co trzeba i odwalił kawał dobrej roboty, ale jednak lepiej wychodziłoby mu zabawienie gości, niżeli pilnowanie czy wszyscy mają co do gęby włożyć.
Nikt nie marzy o niczym innym jak o randce z tak nadętym kolesiem. Zaraz. Mówi o sobie, czy o Lucasie? Hah!
Merlinie, ktoś faktycznie chciał z nim chodzić na randki? O zgrozo. Świat autentycznie się walił! A Dickens znajdował się na samym środku tego chaosu, zapewne dolewając delikatnie do tego ognia. Nie byłoby zabawy, gdyby nie czerpał z tego jakieś korzyści, nieprawdaż? Brzmi to trochę tak, jakby miał dostarczać młode ciała Sinclairowi, gdzieś na swoim prywatnym fotelu w kącie pokoju, przyglądając się całej akcji.
Nie, na pewno nie przekroczyłby progu tego miejsca. Był zbyt hetero, aby to zrobić, oczywiście z własnej woli. Chyba że faktycznie ktoś go tutaj przytachał, napierdolonego jak świnia. To byłaby zupełnie inna śpiewka. Opierając się wygodnie o kanapę, jakby rządził tym miejscem, wydął lekko wargi. Nie był maniakiem punktualności, sam wielokrotnie się spóźniał, i według faktów nie ustalili żadnej konkretnej godziny... Nie wiedział tylko, czy zdążyłby porwać już kogoś do zabawy. Nie lubił siedzieć w pojedynkę w miejscu, które do tego kompletnie nie służyła. Kanapa była spora i z pewności pomieściłoby jeszcze z trzy osoby. Brzmi jak plan?
I kiedy miał poszukać swojej ofiary, usłyszał fatalnie podrabiany kobiecy głos. Uśmiechnął się szeroko i obejrzał się za siebie, potwierdzając jedynie swoje przypuszczenia. Podniósł się i klepnął go w ramię, czy chciał tym gestem dać mu znać, że się cieszył? A może chciał go klepnąć w dupę, tylko nie trafił.-Właśnie miałem ruszać na łowy. Ale muszę coś powiedzieć, fatalna z Ciebie dziewczyna.-Mruknął, oceniając go z góry w dół, oczywiście z niezadowoleniem widocznym na twarzy.-Ogoliłbyś się troszkę na naszą randkę... Wiesz, jeszcze pomyślę, że o siebie nie dbasz.-Wywrócił oczyma, tym razem pochylając się do przodu i obierając łokcie na kolanach.
-Stawiam pierwszą kolejkę, a Ty zacznij szukać sobie utworu.-Uśmiechnął się szeroko, powoli się podnosząc. Rozciągnął się, jakby zbyt długo siedział na dupie. Uniósł lekko brwi i spojrzał na Lucasa, jego niekontrolowany śmiech, który z niego wyszedł, brzmiał niemal jak obelga... Chociaż nic nie powiedział.-Lu, żadna laska i tak nie chciałaby do Ciebie podejść... Możesz tylko próbować lub spijać to, co sam Ci podrzucę.-Uniósł lekko brwi, szczerze rozbawiony. Puścił mu perskie oczko, jakby również zgadzał się z tym, że byłaby to pierwsza poważna kłótnia w ich związku. Ruszył do baru po coś, co miało ich (a raczej Lucasa) zbić z nóg. Czy chciał schlać kumpla? Owszem.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty26.04.20 0:10;

I właśnie dlatego, podzielą się robotą tak, żeby każdy był zadowolony. Ogólny zarys imprezki można obmyślić razem, a potem Luki ogarnie pierdoły, a Vardana zajmie się zabawianiem gości czy co tam sobie wymarzy. Ewentualnie, ten drugi może stać i po prostu być, bo tak jak mówił "on sam jest główną atrakcją". To niech, cholera stoi i wygląda, aż mu nogi do dupy wlezą.
Właśnie, to było godne przemyślenia, kto był bardziej próżny armeński książę czy hogwarcki błazen?
O, gdyby jeszcze Dickens wpadł na pomysł załatwiania mu randek, to już w ogóle ten pierdolony świat zszedłby na psy. Choć Dick w to nie wierzy, Sinclair potrafi sobie ogarnąć pół tuzina randek bez żadnej pomocy. Ale to przyglądanie się brzmi... bardzo freaky, więc może niech tego nie próbują wprowadzać w życie.
Każdy plan, gdzie ich dwójka będzie się dobrze bawić brzmi idealnie na ten wieczór. Więc, może nawet na tej kanapie zmieściłoby się nawet więcej osób?
To fakt, troche bardzo mu nie wyszło to udawanie panienki, ale co tam. W końcu jest szkolnym błaznem, którego już wszyscy tak zapamiętają, a Dick to już w szczególności powinien wiedzieć czego może się po nim spodziewać.
- Na łowy... Jakoś nie widze tu na razie godnego uwagi mięska. - omiótł wzrokiem na szybko pozostałe stoliki i bar (przy którym stała jedna niezła dziewczyna, jednak była zbyt zajęta flirtowaniem z barmanem); jego twarz przybrała minę niezadowolonego z prezentu dzieciaka - A można było z drzewem do lasu przyjść... W Hogwarcie tyle lasek, chętnych, żeby się rozerwać. A co do mojej żeńskiej natury - wiem dobrze, że zniewieściała wersja Sinclaira nikogo nie podnieca, ale przynajmniej jest zabawnie. - trącnął go łokciem z bok, zanim jeszcze rozsiadł się na wygodnej kanapie.
Słysząc komentarz kumpla na temat jego kilkudniowego zarostu, automatycznie sięgnął swojej żuchwy i z czułością pogładzić drapiący podbródek, patrząc z wyrzutem na Vardane.
- Nie znasz się, stary. Teraz laski lecą tylko na takie mordy. Od razu biorą Cię za dojrzalszego... przystojniejszego, a nie jakiegoś małolata. Dbanie o siebie, nie ma tu nic do rzeczy. - zarzucił mu, wiedząc dobrze, że ten specjalnie wypomniał mu akurat ten szczegół, żeby go zaczepić.
Kiedy chłopak wstał i powiedział, że idzie do baru, a Lucas ma wybrać piosenke, Sinclair posłał mu pytające spojrzenie. Teraz było pewne, że nigdy nie był w tym miejscu, bo nawet nie zarejestrował faktu, że mają tutaj magiczne karaoke. Zerknął na magiczny szyld, na którym można było za pomocą różdżki przesuwać i wybierać odpowiednie utwory do śpiewania.
- Okej, coś wykombinuje. Chociaż na muzyce raczej się nie znam zbytnio, ale dobra.
Puścił mimo uszu jego docinke na temat tego, że i tak tego wieczoru Sinclair nic nie wyrwie i zaczął szukać czegoś co znał. A to nie było takie proste. Po kilku minutach machania różdżką, nadgarstek go już rozbolał, a nadal nie widział żadnego tytułu, który by mu coś mówił. Czekał aż tylko ten armeński książe, wróci i wytknie mu, że tak się z tym pieprzy. Jednak, nie minęła chwila, jak jego wzrok padł na piosenkę, którą powiedzmy, że kojarzył. Może być beka. Zawiadomił barmana o swoim wyborze i jak tylko na wielkiej ścianie przed nimi pojawiły się słowa, w samą porę wrócił Dick.
- Wydaje mi się, że to będzie spoko. - skinął na ścianę, po czym chwycił szklankę, którą przed momentem postawił przed nim kumpel i duszkiem wypił zawartość. - Dobra, no to kompromitacje czas zacząć. - rzucił, z charakterystycznym dla siebie uśmieszkiem i błyskiem w oku, po czym chwycił za mikrofon. Na początku, zawahał się, przegapił kilka pierwszych wersów, które pojawiały się na pustej ścianie tak szybko, jednak kiedy chciał nadrobić i wydać z siebie dźwięk jego głos przypominał... coś jak krzyżówka chochlika z kotem? Większość piosenki zamiast śpiewać śmiał się sam z siebie, a talentu do śpiewania to raczej mu Merlin poskąpił. Nawet jakby mógł to robić własnym głosem, byłby to równie beznadziejne.
- O kurwa... Nie moge... - wydusił z siebie, odkładając magiczny mikrofon na stolik. - To najgorsza rzecz, jaką kazałeś mi robić. Przysięgam. Jak można się przy tym bawić, jak się nie umie śpiewać? - dopił reszteczkę, jaka została mu na dnie tego co przyniósł Dickens, po czym podniósł się z kanapy. - Dobra, idę po więcej, bo na trzeźwo to nie da rady. - i poszedł do baru po drugą kolejkę dla nich. Serio, jak się nie uchleje, to nie da rady przeżyć tej męczarni, jaką jest dla niego śpiewanie.

kostki: 1, 6, 3
Powrót do góry Go down


Dickens V. Vardana
Dickens V. Vardana

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : ścięte na wojskowo włosy, kilka tatuaży, kolczyk w uchu, jednak najbardziej charakterystyczne jest jego zagryzanie dolnej wargi lub własnych kości u dłoni
Galeony : 141
  Liczba postów : 241
https://www.czarodzieje.org/t17727-dickens-vigen-vardana#499359
https://www.czarodzieje.org/t17743-nie-pisz-do-mnie#499369
https://www.czarodzieje.org/t17728-dickens-v-vardana
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty06.05.20 19:47;

4,6,4

Zajmą się podziałem i ustalaniem, kiedy Vardana będzie już dostatecznie pijany, aby zgodzić się na wszystko, czego Lucas tylko by zapragnął. W tym momencie nie miał weny to wymyślania i angażowania się. Wolał być gwiazdą wieczoru, a nie pomysłodawcą imprezy. KSIĄŻE! Zdecydowanie.
Oh, doskonale zdawał sobie sprawę z jego uwodzicielskich zdolności. Zwyczajnie zabawnie byłoby szukać kogoś dla niego, a później widzieć minę chłopaka, kiedy zobaczy to, co dla niego przygotował Vardana. Nawet z wampirzycy zrobiłby smaczny kąsek, dlatego widoki na pewno byłyby ciekawe. Co to za problem nałożyć na maszkarę trochę makijażu? Zawsze mógł użyć czaru, eliksiru... Miał duże pole do popisu! Dlatego lepiej, aby Lucas nigdy nie zgadzał się na umawiane przez Dicka randki.
-Co Ty gadasz, pełno tu godnych naszej uwagi kobiet... No mojej, nie wiem jak tam Twoje standardy.-Uśmiechnął się lekko, chociaż kompletnie nie obchodziło go to, czy faktycznie ktoś tu mógł sprostać jego, czy Lucasa standardom. -Te, które faktycznie mnie interesują... Raczej nie przesiadują w zamku.-Mruknął spokojnie, śmiejąc się za chwilę.-Wiesz, na pewno sprawisz, że wielu wstanie... Ze swoich łóżek.-Już sobie wyobrażał, jak Lucas namiętnie szepcze do ucha swoich kolegów z dormitorium. Wyobraźnia Dicka działała dzisiaj na najwyższych obrotach, co zapewne będzie sprzyjać rozwinięciu ich wspólnego wieczoru. Udał, że zabolało go ramię, które trącił chłopak i zrobił zbolałą minę. Jak on tak mógł traktować, biednego Dicka.
-Wyglądasz, jakbyś miał waginę zamiast ust, ziomek.-Zaśmiał się lekko, słysząc jak, jego kumpel zaczyna bronić swojego zarostu... Najwidoczniej bardzo dziewiczego.-Ja myślałem, że laski właśnie wolą takich miękkich i gładkich... Jak ja.-Mruknął, przesuwając dłoń po króciutkich włosach na głowie. Uwielbiał, kiedy wiatr muskał jego czaszkę, to naprawdę wyzwalające uczucie. Vardana uwielbiał się z nim drażnić, to jak zabawa ze zwierzęciem, nigdy się nie nudzi. Poza tym dawał Lucasowi duże pole do popisu, mógł sobie poużywać na Armeńczyku do woli.
Wywróciła teatralnie oczyma na wychodne i już szedł do baru, kompletnie nie zwracając uwagi na to, co działo się za jego plecami. Podszedł do baru i pochylił się nad nim, rozglądając się po półkach, zapewne w poszukiwaniu czegoś godnego jego pokroju. Nie może to być zwykły jabol, gdzie po kilku łykach będą leżeć i kwiczeń jak świnie. Zachlać się mogli w jakiś przyzwoity sposób. O! Whisky chyba jest trunkiem dżentelmenów, a oni przecież nimi byli. Dlatego zamówił całą butelkę, chwycił dwie szklanki i ruszył do ich stolika. Rozlał trunku po szklankach, chowając butelkę pod stół, aby trochę pośmieszkować z kumpla.
-Stary, co Ty wybrałeś...-Zaczął spokojnie, sącząc jak król swój napój. Kiedy doszło do momentu wyduszenia z siebie słów, Vardana omal nie opluł siebie, Lucasa i stolika. Nie mógł powstrzymać śmiechu, kiedy słyszał te okropne piski wychodzące z gardła przyjaciela. Zaczął klaskać w rytm, chcąc dodać otuchy biedakowi.-Byłeś cudowny! Dopisz mnie do swojego fan klubu, słońce.-Powiedział, ocierając łzę, która ostała w kąciki jego oczu. Wstał, gotowy na swoją kolej... Kiedy chłopak odszedł, postawił butelkę na stoliku, po cichutku śmiejąc się ze swojego kunsztu psikusowego.
Zamknął oczy i wylosował pierwszą lepszą piosenkę. Kiedy Lucas wrócił, już trzymał w dłoni mikrofon i ukłonił się przed nim lekko, dodatkowo puszczając perskie oczko. Tak, to za tę butelkę whisky, którą schował, a która sobie leżała na stoliku.-To z dedykacją dla mojego misia, z którym świętuję dzisiaj trzecią rocznicę namiętnego związku!-Zawołał przez mikr, aby wszyscy mogli go usłyszeć. Niektórzy nawet wznieśli szklanki do góry i razem z nim, dokończyli zawartość naczyń. Uśmiechnął się i odwrócił, wczuwając się w rolę, podrygując do rytmu, udając, że grał na gitarze, a raz na perkusji. Jego matka była mugolskim fanatykiem, chociaż to nie przez nią znał tę piosenkę, ale przez dziwnych kumpli jeszcze z Durmstrangu.
Kiedy skończył, czuł jak czoło zrobiło mu się wilgotne, a on sam lekko dyszał. W jego przypadku głos się nie zmienił, również wyszło mu całkiem nieźle.-Sory stary, ale nie ma rzeczy, której nie zrobiłbym dobrze.-Zaśmiał się i zasiadł na kanapie.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty17.05.20 22:05;

kostki: 6, 1, 2 (rzuciłam drugi raz, bo za pierwszym znowu wyszła mieszanka zwierząt LOL)

Swoją drogą ciekawy był, jakby wyszła im impreza, gdyby Vardana myślał na trzeźwo. Pewnie zmarnowaliby potencjał świetnych pomysłów, jaki drzemie w brunecie po procentach. Ale gwiazdą wieczoru i nawet nocy, zostanie z pewnością. W końcu towarzystwo uwielbia próżnych ludzi na melanżach. Z pewnością, gdyby Dick tak właśnie zrobił - znalazł mu jakiegoś paszteta, któremu nałożyłby na twarz pół tony makijażu, albo dolał jakiegoś eliksiru, który "upiększyłby" kandydatkę dla Sinclaira - blondyn po jakimś czasie, na pewno przeżyłby szok stulecia. A kumplowi wypominałby tę akcję jeszcze długo.
- Moje standardy ostatnio uległy zmianie. Nie wiem, chyba się starzeje, mordo. - rzucił, wzruszając ramionami i zerkając to na Ślizgona to na przechodzące w tamtej chwili dwie brunetki. Kiedy zniknęły mu z pola widzenia, wydął nieco usta i zmrużył oczy, jakby poddawał je wewnętrznej ocenie. Parsknął śmiechem, kiedy usłyszał kolejne słowa kumpla. - No raczej, i stoją PRZY ŁÓŻKU jeszcze długo... - pozwolił sobie na podobną grę słowną, bo nie da się tak podejść cwaniakowi, a ciekawy był co ten jeszcze wymyśli. Jeżeli jego wyobraźnia tak bardzo pracowała w tej chwili, to aż żal by było nie posłuchać co mu krąży po głowie.
Po kolejnej, dość dosadnej wzmiance dotyczącej jego zarostu wytrzeszczył na niego oczy i parsknął, rozkładając się jeszcze bardziej na kanapie, na której siedział. Teraz zajmował ją całą praktycznie, po ramiona zarzucił z tyłu za oparcie.
- A może taki był właśnie plan, stary. - odparł rozbawiony. - Nie, wiem ale można zrobić ankiete. - rzucił bezmyślnie, szczerząc się przy tym do kumpla.
Kiedy zaczął śpiewać, nie spodziewał się, że będzie to aż tak... upokarzające. Wiedział, że nie ma kompletnie słuchu muzycznego,ale nie było tragicznie, tylko sama ta świadomość, że w tym barze są jeszcze ludzie, którzy muszą tego teraz słuchać... Pierwsza reakcja Vardeny nie umknęła Ślizgonowi, co skomentował gromkim wybuchem śmiechu chwilę później. Kiedy ten zaczął klaskać w rytm, trochę to pomogło Sinclarowi, bo już lepiej mu było trafiać w takt.
- Autografy składam tylko na dekoltach, kochanie - wyszczerzył się do niego po raz kolejny i siadając z powrotem na kanapie, zobaczył jego komiczny gest otarcia łzy, na co zareagował kolejną falą śmiechu.
Jak tylko wrócił z baru, niosąc kolejną butelkę Whiskey (w końcu nie chcieli mieszać, żeby ich nie sponiewierało tak na starcie) i zobaczył na stoliku flaszkę, której wcześniej na pewno nie było... rzucił pytające spojrzenie Dickowi, jednak ten ukłonił się teatralnie i wydeklamował swoją zacną dedykacje. Śmieją się, Lu wysłał mu niewidzialnego buziaka w powietrzu i opadł na sofę, przyglądając się "przedstawieniu" kumpla. Trzeba było przyznać, że dobrze mu szło, a nadrabiał jeszcze dodatkowo gestami gry na gitarze i perkusji. Ciekawie to wyglądało. Kiedy skończył, Sinclair wstał i nagrodził go gromkimi brawami i nonszalanckim uśmiechem. Jak tylko Dick usiadł, rozlał do dwóch szklanek po troche trunku.
- Jaki skromniś. Ale fakt, poszło Ci całkiem całkiem. - przyznał mu z uznaniem kiwiąc głową i podając whiskey. - Ja nie wiem czy jestem gotów na to znowu. - mruknął pod nosem, po sporym łyku whiskey i uświadamiając sobie, że teraz znowu jego kolej na wybór piosenki. - No dobra, w końcu czego się nie robi, dla mojego misia - dodał po chwili, z naciskiem na ostatnie słowa, posyłając brunetowi wyszczerz, a następnie upijając znowu ze swojej szklanki.
Tym razem postawił na coś spokojniejszego i pomyślał, że utwór z pewnością spodoba się Vardenie i idealnie zgra się z ich rzekomą rocznicą związku. Chwycił za mikrofon i zaczął z wyczuciem a od jego fałszu aż drążek trzymany w jego ręku zapiszczał. Na dodatek jego głos brzmiał dziewczęco i bardzo, bardzo znajomo... Skrzywił się, jednak po chwili wrócił do swojej maski, którą przyjął patrząc na swojego "misia" maślanymi oczami. Kiedy przyszło do refrenu, było jeszcze gorzej bo bardziej przypominało to wycie wilkołaka w głuszy niż śpiew. W pewnym momencie go oświeciło. Jego głos brzmiał zupełnie jak głos Gab... Próbował uratować swój występ, mają przed oczyma prześliczną blondynkę, jednak tego chyba nie było szans uratować. Ale może chociaż wyznanie mu się udało. Jak tylko muzyka zamilkła, blondyn podszedł do kumpla i złapał go za szyję, po czym dał mu krótkiego buziaka prosto w usta. Jak rocznica to rocznica.
- A Ty, skarbie? Też będziesz mnie kochać do końca świata? - zapytał już swoim głosem, po czym zaśmiał się. - Ah, Levasseur nawet głos ma tak pociągający. Szkoda tylko, że nie uratował mojego wykonu. - zasiadł na swoim miejscu, mimo wszystko zadowolony, bo jakby nie patrzeć świetnie się bawili, zwłaszcza pod przykrywką gejowskiej pary. Podniósł szklankę do ust. Jeszcze więcej whiskey a kto wie na czym ten wieczór się skończy.
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty18.05.20 10:56;

/ w innym czasie

  Wprawdzie wspominał Alekandrze o zabraniu jej na jakąś kawę czy herbatę w ramach rekompensaty za to, że prawie przyczynił się do jej zejścia z tego padołu za sprawą swojego rzutu podczas zbijaka na treningu Puchonów (na który wkręcił się trochę na krzywy ryj), ale uznał, że to będzie odrobinę zbyt sztampowe i – przede wszystkim – nie do końca w jego stylu. Oboje wciąż niestety obowiązywał ten idiotyczny zakaz opuszczania hogwarckich murów dalej niż do pobliskiego Hogsmeade, nieważne, że jako uczniowie siódmego roku byli już od dawna wedle prawa pełnoletni, więc jego pole manewru pozostawało w pewnym stopniu ograniczone; część swoich pomysłów musiał tylko z tego powodu wykluczyć. Sam wprawdzie nie miałby najmniejszego problemu, żeby jednak naruszyć szkolny regulamin, zawsze miał do wszelkich reguł raczej luźne podejście, ale ta gra nie była do końca warta świeczki, nie w tej chwili, gdy mieli koniec roku już za pasem.
  No i to też wcale nie tak, że Hogsmeade było zupełnie pozbawione interesujących lokali, gdzie można było miło spędzić czas w towarzystwie. Wręcz przeciwnie – magiczna wioska miała nawet całkiem bogaty wybór w tym względzie, od rozmaitych kawiarń i herbaciarni po liczne bary i puby, w tym takie z bardzo konkretnym motywem przewodnim. Fitzgerald zdecydował się właśnie postawić na jedną z takich miejscówek, skoro dziewczyna zdała się całkowicie na jego wybór.
  — No cześć, gotowa? —rzucił, przyoblekając usta w swój tradycyjny uśmiech zawadiaki, gdy rudowłosa Puchonka dołączyła do niego na dziedzińcu, gdzie się wstępnie umówili, żeby stamtąd udać się razem prosto do Hogsmeade. Sam przyszedł odrobinę wcześniej, żeby przypadkiem nie kazać jej na siebie czekać – źle by to wypadło, a przecież tym wyjściem chciał choć trochę zatrzeć niezbyt dobre pierwsze wrażenie, nie odwrotnie. — Zapewniam, że nie będziesz żałować swojej decyzji, chodźmy — dodał zaraz, poruszywszy przy tym brwiami, po czym nieco teatralnym gestem wskazał w kierunku, w którym znajdowała się brama wyjściowa, by następnie ruszyć u jej boku dobrze znaną im ścieżką prowadzącą do magicznej wioski.
  Majowa pogoda bardzo tego popołudnia dopisywała, słoneczko przyświecało i w ogóle, więc spacer okazał się całkiem przyjemny; w jego trakcie zabawiał oczywiście Puchonkę luźną, niezobowiązującą rozmową, bo inaczej nie byłby chyba sobą, żeby przez całą drogę milczeć czy coś. Skrzętnie jednak unikał wspominania, dokąd ją prowadzi, chcąc by pozostało to niespodzianką do samego końca. Zatrzymał się ostatecznie przed dość zwyczajnie wyglądającym lokalem, przynajmniej z zewnątrz. W zasadzie mogło się zdawać, że nie wyróżniał się niczym na tle innych tego typu miejsc.
  — Panie przodem — powiedział, otwierając przed Aleksandrą dębowe drzwi, by ją wpuścić do środka, po czym wszedł zaraz za nią. Miejsce ogólnie nie cieszyło się jakąś wielką popularnością, czemu się w sumie trochę dziwił, ale niezbyt późna pora dodatkowo sprawiła, że mieli duży wybór, jeśli chodzi o miejsca; ludzie na dobrą sprawę dopiero zaczynali się schodzić.
  — Uznałem, że to będzie znacznie ciekawsze niż zwykła kawiarnia czy pub. Mam nadzieję, że lubisz trochę… pośpiewać — odezwał się z błyskiem w ciemnobrązowych ślepiach i szerokim uśmiechem na gębie, gdy już usadowili przy jednym ze stolików. W końcu tym co wyróżniało tą miejscówkę na tle innych było właśnie magiczne karaoke. — Na puchońskiej imprezie dałaś w sumie niezły popis wokalny. — Puścił jej oczko, wciąż podtrzymując swój wyszczerz. Oj, dobrze pamiętał co tam się działo, zdecydowanie za mało się upił, żeby zostać pobłogosławionym niepamięcią; pewne rzeczy nawet lepiej niżby w sumie chciał.
  — A póki co na co masz ochotę? Jak zapowiedziałem, stawiam — oznajmił, rzucając okiem na kartę z napojami, alkoholami i daniami jakie miał w ofercie „Syreni Śpiew”. — Ja chyba wezmę kremowe, tak na początek.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty18.05.20 22:23;

Przyszła na dziedziniec prawie idealnie na umówioną godzinę, a przynajmniej miała nadzieję, że się nie spóźniła. Nie lubiła, kiedy ktoś musiał na nią czekać, automatycznie się wtedy peszyła, dlatego już wolała przyjść na styk albo wcześniej. Tego dnia jednak wyszła z dormitorium tak, żeby bez zbędnego pośpiechu, spokojnym krokiem dojść na miejsce.
- Hej. Czy to już ten moment, w którym mam uciekać? - rozejrzała się na boki, jakby w poszukiwaniu najlepszej drogi na wcielenie swoich słów w życie, ale zaraz na jej ustach wykwitł uśmiech. Oczywiście, że nie zamierzała rezygnować z wyjścia. Pamiętała o całym zajściu na boisku, kiedy to wyszła z treningu jako jakaś marna podróbka buchorożca (czy może jednorożca, były ładniejsze), ale nie miała tego chłopakowi bardzo za złe. Nie potrafiła długo żywić do kogoś urazy, o ile faktycznie nie zaszedł jej za skórę, a akurat sytuacja ze zabijaka mogła się zdarzyć każdemu. Chociaż wciąż uważała, że wcale nie musiał wkładać w rzucenie tego nieszczęsnego kafla tyle siły. Trudno, stało się, pierwszy kurs po opuszczeniu z boiska zrobiła do gabinetu pielęgniarki, która pozbyła się guza na pół czoła i... W sumie tyle. Życie toczyło się dalej. - To się jeszcze okaże, Fitzgerald - odparła, po czym ruszyła z miejsca, drepcząc do bramy.
Nie drążyła tematu dotyczącego wyboru miejsca, na które przecież zdała się na chłopaka i zamierzała trwać w tym postanowieniu do końca. W jej oczach kryły się jednak iskierki zaciekawienia, a i myśli szybko przeleciały przez wioskę, szukając znanych jej lokalów, do których mogli się udać, ale nic to nie dało. Wkręciła się za to w rozmowę i ku swojemu zaskoczeniu zauważyła, że jej towarzysz jest wygadany prawie tak, jak Liam, który potrafił zasypać ją lawiną słów. Spacer zresztą zleciał dzięki temu jeszcze szybciej i nim się obejrzała, stali pod jakimś budynkiem. Za nic nie mogła sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek tu była, więc kiedy otworzył jej drzwi, weszła do środka bez zawahania, ciągnięta nitką, wróć, sznurem, którego drugi koniec trzymała ciekawość. Stawiała krok za krokiem, rozglądając się po lokalu, skupiając wzrok na dłużej na pustej ścianie. Nie było na niej zupełnie nic. Remont się jeszcze nie skończył czy o co chodziło?
Skierowała się do jednego ze stolików za chłopakiem i na jej twarzy wymalował się wyraz niezrozumienia na wspomnienie o śpiewaniu. Co to wszystko miało znaczyć? I w końcu to do niej dotarło - byli w "Syrenim Śpiewie". Westchnięcie wyrwało się z jej ust, kiedy odchyliła się do tyłu, żeby za chwilę powrócić do swojej poprzedniej pozycji. Przecież słyszała już nie raz o tym miejscu od swoich znajomych czy jakichś przypadkowych skrawków rozmowy zasłyszanych na korytarzach zamku, a mimo to nigdy nie postawiła tu nogi. Do dzisiaj.
- Jak chciałeś jeszcze raz posłuchać, jak śpiewam, to trzeba było poprosić. Nie musisz mnie upijać - powiedziała, patrząc na niego, a uśmiech, który wykwitł na jej ustach zaczynał się robić coraz szerszy. W końcu zaśmiała się, przymykając na chwilę oczy i odwracając głowę w bok. Czy lubiła śpiewać? Jasne, że tak - pod prysznicem. Ewentualnie pod wpływem alkoholu... Czego przykład dała na wspomnianej puchońskiej imprezie. Trzeba jednak przyznać, że kompletnie tego nie żałowała, chociaż mogła wybrać coś lepszego niż "Parostatek" Krawczyka, bo w całym butelkowym szale zapomniała, że pozostali uczestnicy nie znają polskiego i co za tym idzie - nie będą śpiewać razem z nią. Koniecznie musi to wziąć pod uwagę kolejnym razem i przygotować lepszy repertuar. Ale zaraz, zaraz, co, jaki kolejny raz?
- Wezmę to samo - odpowiedziała na pytanie, co by chciała i jeszcze raz parsknęła śmiechem. Było do czego wracać myślami, i to jeszcze jak.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


Dickens V. Vardana
Dickens V. Vardana

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : ścięte na wojskowo włosy, kilka tatuaży, kolczyk w uchu, jednak najbardziej charakterystyczne jest jego zagryzanie dolnej wargi lub własnych kości u dłoni
Galeony : 141
  Liczba postów : 241
https://www.czarodzieje.org/t17727-dickens-vigen-vardana#499359
https://www.czarodzieje.org/t17743-nie-pisz-do-mnie#499369
https://www.czarodzieje.org/t17728-dickens-v-vardana
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty19.05.20 13:20;

2,3,3, a że nie znam żadnego krukona czy krukonki, wezmę głos Luci XD

Nie pozwoliłby, aby kumpel skończył z byle kim. W końcu impreza byłaby na ich cześć, muszą się prezentować, nawet jeżeli ledwo będą trzymali się na nogach. Wybierze dla Lucasa naprawdę piękną kobietę, która nie będzie widziała poza nim nikogo innego. A to, czy Dick zna ją bliżej, niż powinien... To inna kwestia, która nie ma znaczenia. Mógł się dzielić.
Zaśmiał się.-Nie mów mi tylko, że przygotowujesz się do ożenku. A może gusta się zmieniły i teraz gonisz za starszymi, ustatkowanymi kobietami.-I w tym momencie wyobraził sobie babuszkę, z którą idzie pod rękę Lucas. Jego przyjaciel również mógł to sobie wyobrazić, bo wiedział jak, myślał Dickens... Przynajmniej kiedy zaczynał żartować i fantazjować. A co do fantazji, zaśmiał się i przetarł lekko twarz.-Stary, przestań. Nie chcę dłużej myśleć o stawaniu w Twoim wykonaniu.-Widział już wiele, jednak to była ostatnia rzecz na jego liście upragnionych widoków. Dzisiaj mógł oddać tę rundę towarzyszowi, a niech ma. Uniósł ręce do góry, w geście obronnym i niemal niewinnym.-Ankieta nie będzie potrzebna. Nikt nie będzie chciał, do Ciebie podejść z tym czymś, co tam masz i nazywasz zarostem.-Uśmiechnął się szeroko, jakby jego celem było urażenie jego "męskości". Czy naprawdę? Oh, bawił się dzisiaj wyśmienicie, a nawet nie wypił za dużo i siedzieli tutaj od dobrych kilkunastu minut. Swoboda przebywania ze Ślizgonem była zbawienna.
-Tak bardzo chcesz zobaczyć moją nagą klatę? Mogę to zrobić tu i teraz.-I już zaczął podnosić koszulkę, żeby pokazać, jak bardzo zależało mu na jego autografie. Trzeba byłoby tylko znaleźć mazak, który nie zmyłby się przez długi okres czasu. Opuścił materiał, sięgając po swoją szklankę z napojem. Przechylił ją i wlał w siebie całą zawartość naczynia.
Wzruszył ramionami, widząc pytające spojrzenie kumpla, kiedy ten wrócił z nowym trunkiem dla jednego i drugiego. Oczywiście, że wiedział skąd się wzięła, ale był to niewinny żarcik, którym ich raczył. Nie wnosiło to niczego do dzisiejszego wieczoru, ale tak jak chciał, to tak zrobił.
Naprawdę wykończony skierował się na kanapę, popijając alkoholem, który cały czas był zimny i przyjemnie rozpływał się w ustach. Odetchnął ciężko i wskazał na niego palcem, kiedy o nim wspomniał w swojej uroczej dedykacji. Zaśmiał się, słysząc utwór, który wybrał Lucas. Postanowił wstać ze swoją szklaneczką i do niego podejść. Kiwał się gdzieś obok niego, próbując tańczyć subtelnie i powabnie. Wyszło, jak wyszło i raczej wyglądał, jakby urwał się z jakiegoś specjalistycznego szpitala. Kręcenie tyłkiem też nie wyszło najlepiej, chociaż naprawdę mocno wygiął plecy, próbując. I głos, który słyszał przy tej piosence, wcale nie pomagał mu się skupić. Obydwoje musieli znać Gabrielle, chociaż podejrzewał, że na zupełnie innych zasadach prowadzili swoją znajomość z osobą Puchonki. Zaśmiał się, kiedy omal się nie przewrócił i rozlał alkohol. Nie był pijany, chyba że o inne pijaństwo chodzi.
-Zobaczymy jak się postarasz. Nie zwalaj na Gabrielle, jesteś fatalny w te klocki.-Zaśmiał się, odbierając mikrofon i przygotowując się do swojego występu. Nie wiedział, co z tego wyjdzie, ale wybrał utworu, który był troszkę odmienny od tego, który przed chwilą usłyszeli. Nie był wyznaniem miłości... Podciągnął szklankę do ust i pozbył się zawartości naczynia. Jeżeli tak dalej pójdzie, będzie trzeba go wyciągać za chabety.
Dla większego efektu, podciągnął koszulkę i przeciągnął ją przez kołnierzyk. Zrobił sobie bluzeczkę i ustawił się w odpowiedniej pozycji. Muzyka ruszyła, a on zaczął kiwać nogą na prawo i lewo, jakby miał ułożoną choreografię. Nie miał i jego wykonanie nie było najlepsze, głos miał zachrypnięty i kobiecy, kojarzył go, ale wiadomo, tyle kobiet przewinęło się w jego życiu, że trudno je zliczyć. Chociaż pasował do całego wydźwięku. Zaczął lekko podskakiwać i klaskać, kiedy refren wchodził w wyższe tony. Vardana naprawdę lubił takie klimaty? Najwidoczniej sobie w tym momencie trochę smyczy popuścił i faktycznie dobrze się bawił. Wcielenie się w kobietę, tak pewną siebie chyba nie stanowiła dla niego problemu. Brakowało kubła wody, którym mógłby się oblać i jakieś krzesło...
Liczył się pokaz, a on umiał grać. Kiedy skończył, ukłonił się nisko, czekając na oklaski... Przede wszystkim od Lucasa, bo wątpił, aby reszta chciała spoglądać w tym kierunku. Uśmiechnął się szeroko.-Tak to się robi, kochanie.-Podał mu mikrofon i zasiadł na kanapie, nawet nie fatygując się i nie poprawiając swojej koszulki. I nie, tym razem nie chodziło o eksponowanie swojego ciała.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty20.05.20 0:08;

- Z taką starszą, starszą to jeszcze nie byłem... - myślał na głos,śmiejąc się, kiedy kumpel zasugerował, że takowe go interesują - I dobrze wiedzieć, że życzysz mi wesela. Taki z Ciebie kolega? Chodziło mi o to, że ostatnio jestem dość wybredni jeśli chodzi o laski. Nie pytaj, nie mam pojęcia dlaczego.
Skomentował tylko gromkim śmiechem słowa przyjaciela co do aluzji, którą sam Sinclair jakby nie patrzeć ciągnął przez jego prowokację. Ale racja, śmiać się można do czasu, a potem może robić się troszkę żałośnie, więc lepiej odpuścić w pewnym momencie. Prychnął natomiast, usłyszawszy kolejne słowa bruneta.
- Jak możesz? No wiesz co? Uraziłeś mnie i teraz zamknę się w sobie. - powiedział, poważnym tonem, odwracając się ostentacyjnie bardziej przodem do oparcia kanapy, a tyłem do Vardany. - Jeśli masz mi jeszcze coś szczerego do powiedzenia, to śmiało. - dodał po chwili, jednak nie wytrzymał i parsknął śmiechem chwilę po tym słowach.
Widząc, jak ochoczo Dick zabrał się za odkrywanie miejsca na autograf, nie mógł inaczej zareagować jak udawanym podekscytowaniem, które raz po raz zdradzał niemy śmiech.
- No już, już. Jakbym to pierwszy raz miał ją widzieć i jakby... było na co patrzeć. - próbował odegrać się na nim, za to co wcześniej mu powiedział. Sam także sięgnął po szklankę i opróżnił kolejną. Może to i dobrze, że Dickens schował butelkę, którą kupił wcześniej pod stół? Mieli teraz dwie flaszki do dokończenia, a w takim tempie, to niedługo i one nie wystarczą.
Kiedy przyszło mu znowu złapać za mikrofon i wykonać piosenkę, która była istnym wyznaniem, w tym przypadku skierowanym do Vardany, był już pod lekkim działaniem whiskey, dlatego już mniej obchodziło go jak bardzo fałszuje i ilu ludzi to słyszy. Widział tylko Dicka z niewiadomych przyczyn próbującego udawać tancerkę erotyczną, tyle, że jego ruchy wyginania się bardziej przypominały taką niskich lotów striptizerkę. Jak tylko skończył, kumpel bezceremonialnie odebrał mu z rąk magiczny mikrofon, twierdząc, że jest beznadziejny w śpiewaniu. Zaśmiał się tylko i usiadł na kanapie, żeby uzupełnić szklankę Armeńczyka oraz swoją. Widział, jak kumpel przygotowuje się do swojego występu, podwijając koszulkę i kołnierzyk, co wyglądało przekomicznie zarówno na trzeźwo zapewne jak i w stanie lekkiego upojenia, w którym Sinclair aktualnie się znajdował. I zaczęło się... Takiego Dickensa Vardany jeszcze nie widział. Skakał, klaskał, bawił się wyśmienicie, śpiewając jakimś kobiecym głosem, którego bynajmniej nie znał. Lu oczywiście zaczął mu wtórować i klaskał razem z nim.
- To raczej nie było zbyt przyjemne dla ucha. Te procenty chyba nie robią dobrze dla Twojego talentu wokalnego. - skomentował, kiedy chłopak wrócił do stolika. Biorąc od niego mikrofon, odłożył go gdzieś z boku. Potrzebował chwile przerwy. Albo za dużo kompromitacji, albo za dużo whiskey, albo za dużo misiaczkowania... Nie wiedział. - Ja na razie pas, jak chcesz to śpiewaj jeszcze raz. - rzucił do kumpla, unosząc do ust szklankę. Jak tylko odstawił ją na blat przeniósł wzrok z powrotem na Dicka i parsknął śmiechem, widząc jego seksowną mini bluzeczkę. Ja pierdole, stary. Widać jak dobrze karmią w Hogwarcie, bo oponkę to masz już trochę widoczną. - drażnił się z nim, próbując go trochę podkurwić. Fakt faktem jedzenie w zamku mieli doskonałe. Ciekawy był jak z gotowaniem stał Durmstrang.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Specjalny




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty20.05.20 20:18;




Pokaz talentów


Kameralne występy ukrytych talentów – na to w czerwcu postawił Syreni Śpiew. Ma nadzieję tym samym zaprosić większą publiczność do pojawienia się w barze. Jeśli Twoja postać ma jakiś talent, gra na instrumencie, tańczy, śpiewa, maluje, a może gra na grzebieniu – może pojawić się na występach. Można pokazać się maksymalnie raz w tygodniu i za każdy występ można zarobić trochę galeonów. Wszystko zależy od waszych zdolności… i szczęścia.
Zasady:
1. Wasz występ to zawsze jednopostówka. Rzuć kostkami, które decydują o Twoim losie, a potem napisz posta z występem. Tylko on będzie liczył się do Twoje występu. Post musi mieć co najmniej 3 tysiące znaków. Oczywiście możesz zaprosić znajomych albo po swoim występie opisać jak przeżywasz oglądając innych. Jednak tylko post występowy będzie się liczył.
2. Na początku swojego posta umieść poniższy kod:
Kod:
<zg>Punkty w kuferku:</zg> wpisz pkt z DA
<zg>Wylosowana literka:</zg> wpisz
<zg>Kostka nieszczęścia:</zg wpisz jeśli miałeś 50% lub mniej
3. W temacie rzutu kostką napisz co będziesz robić na scenie.  
4. Brać mogą udział wszyscy. Nie znaczenia wiek ani talent.



Jak dobrze poszedł Ci występ?


Rzuć Literką:
A – 10%, B – 20%, C – 30% etc. etc.
W zależności od wyniku tyle możesz dostać galeonów Każda literka w górę to podwyższenie o 5G, czyli  A – 0g, B – 5g, C – 10g itp.
Za każde 15 pkt z DA możesz dodać sobie 10%, czyli podwyższyć wynik o jedną literkę.



Kostka nieszczęścia


Dodatkowo jeśli poszło Ci gorzej musisz rzucić kostką nieszczęścia (k6)! Co wydarzyło się na scenie, że nie poszło Ci tak jak myślałeś? Możesz rzucić kostką jeśli masz 50% lub mniej.
Sprawdź co wylosowałeś:
1 – Sztaluga się rozpadła? Zaklęcie nie zadziałało? Pękły struny? Gramofon się rozpadł? Może to nie była do końca Twoja wina, ale niestety - coś zostało uszkodzone. Zapisz co się wydarzyło i zapłać w odpowiednim temacie 20 galeonów za naprawę w barze.
2 – Podczas występu zraniłeś się dość mocno. Opisz co się wydarzyło podczas występu. W 2 kolejnych wątkach wspomnij o swoim urazie, bądź napisz krótkiego posta w Skrzydle Szpitalnym lub Mungu.
3 – Pijany klient baru nie był zachwycony Twoim występem. Długo buczał, krzyczał do Ciebie podczas występu, czy rzucał w Ciebie przekąskami. Zdecydowanie odbiło się to na tym występie. Czy to był zwykły klient, czy może Twój wróg?
4 – Podczas występu zepsuło się magiczne oświetlenie. Wszystko przestało działać po tak intensywnym eksploatowaniu magicznego baru. Połowę występu wszyscy przegapili lub nie miałeś jak go wykonać.
5 – Chciałeś się wyczillować przed występem? Cóż to był zdecydowanie błąd. Nawet jeśli zamówiłeś po prostu wodę, ktoś dolał Ci dla żartów eliksiru. Rzuć eliksirem w odpowiednim temacie, by dowiedzieć się jak zachowywałeś się podczas występu.
6 – Znajomi Cię opuścili? A może po prostu nikt nie był zainteresowany Twoim talentem? Na Twój koncert przyszło bardzo mało ludzi. Nie dziwne, że myślisz o tym w kolejnych dwóch wątkach.






______________________

Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty03.06.20 1:42;

  — Teraz już za późno na odwrót, moja droga — odpowiedział, a jego uśmiech nabrał nieco drapieżniejszego wyrazu, szybko jednak powracając do poprzedniego stanu, gdy i ona się uśmiechnęła. Miło, że Puchonka tak z miejsca nie zdecydowała się spisać go na straty za tą niefortunną sytuację z łąki i nie odtrąciła wyciągniętej przezeń ręki. Zaskakujące trochę, że do tej pory nie nadarzyła się okazja, żeby bliżej ją poznać poza mijaniem się na szkolnych korytarzach czy uczestnictwem we wspólnych zajęciach; wydawała mu się całkiem sympatyczną osóbką, no i lubiła quidditch za co z miejsca zyskiwała w jego oczach kilka punktów co najmniej, więc szkoda byłoby się poróżnić przez taką głupotę jak kafel w twarz. Było nie było, to był dość brutalny sport i z podobnymi wypadkami trzeba było się liczyć. — W tym przypadku możesz mi wierzyć na słowo, Krawczyk — odparował na jej nieco sceptyczne słowa, unosząc przy tym zawadiacko kącik ust.
  Trzeba było mu oddać to, że potrafił być sporą gadułą – nie nawijał może jak mała katarynka ani nie zasypywał swojego rozmówcy długimi monologami, nie dając mu przy tym dojść do słowa, ale zwykle mówił dużo i nie pozwalał ciszy zalęgnąć się na dłużej niż parę sekund. Należał wszak do tego rodzaju ludzi, których cisza na ogół męczyła i nawet samotne sesje nauki – tak, czasem zdarzało mu się czegoś uczyć! – urozmaicał sobie chociażby jakąś muzyką, żeby mu tylko cisza nie dzwoniła w uszach. Fitzgerald ani razu nie pozwolił, żeby ich konwersacja zamarła, płynnie przechodząc z tematu do tematu i wplatając w swoje wypowiedzi liczne żarciki i zabawne anegdotki, żeby jeszcze bardziej umilić im ten spacer przez Hogsmeade.
  Ślizgon nawet nie próbował powstrzymać łobuzerskiego uśmieszku, który wpełzł na jego wargi, gdy na wspomnienie o śpiewaniu na twarzy rudowłosej pojawił się wyraz kompletnego niezrozumienia. Nadal jednak ani słowem nie pisnął, gdzie ją właśnie przyprowadził, czekając aż sama się zorientuje – nie skojarzyła tego miejsca od razu, więc śmiało mógł zakładać, że nigdy wcześniej nie miała okazji odwiedzić „Syreniego Śpiewu” (tudzież „Wrzeszczących Gumochłonów” jak niektórzy nieoficjalne nazywali ten bar), ale nie wątpił, że choć raz musiało jej się coś obić o uszy, bo nawet jeśli ta miejscówka nie cieszyła się tak wielką popularnością jak „Pub pod Trzema Miotłami” chociażby, to oferowała jedyną w swoim rodzaju rozrywkę. I w istocie krótka chwila wystarczyła, żeby Aleksandra domyśliła się w jakim miejscu się obecnie znajdują.
  Skrzywił się nieznacznie i cmoknął z udawaną dezaprobatą, gdy wspomniała o upijaniu.
  — No wiesz, aż tak nisko mnie oceniasz, żeby podejrzewać o tak tanie sztuczki? — stwierdził niby poważnie, ale po figlarnych iskierkach czających się w ciemnobrązowych oczach dało się poznać, że jedynie się zgrywał; zaraz zresztą zawtórował Krawczyk śmiechem, musząc jednocześnie przyznać, że wyglądała w tym momencie bardzo uroczo. — I hej, gdzie w tym byłaby zabawa, gdybym tak zwyczajnie poprosił? — Błysnął zębami w szerszym uśmiechu i ponownie puścił jej oczko. — Na pewno też nie moglibyśmy liczyć na takie… atrakcje, jakie może zapewnić tutejsze karaoke, nie wiem, ile o nim słyszałaś, bo ogólnie zakładam, że to twoja pierwsza wizyta w „Syrenim Śpiewie”?
  Kiwnął przytakująco głową, gdy dziewczyna zdecydowała się wziąć ten sam klasyczny napitek, co on. Przeprosił ją więc na moment, a następnie podszedł do baru, żeby zamówić dwa kremowe piwa. Po krótkiej chwili już wrócił do ich stolika z dwoma kuflami, stawiając jeden przed Puchonką, a z drugim zajmując z powrotem miejsce naprzeciw. W międzyczasie na scenie pojawił się pierwszy uczestnik, któremu trochę się nie poszczęściło, bo kiedy tylko otworzył usta wydobył się z nich ptasi trel połączony z… końskim rżeniem na melodię jednego z czarodziejskich hitów. Bardzo… ciekawa mieszanka.
  — Uuu, tej wersji jeszcze nie miałem szansy usłyszeć — zaśmiał się, po czym pociągnął solidny łyk złocistego napoju z kufla i wydał z siebie pomruk zadowolenia, bo smakowało naprawdę wybornie. Klasyk to jednak klasyk. Przeniósł spojrzenie na Olę, mając nadzieję, że ta po tym pokazie możliwości magicznego karaoke nie zdecydowała się jednak zrejterować czy coś. — I jak się podoba? — zagaił z nieco głupkowatym wyszczerzem. W tym czasie ptakoń opuścił scenę – ku uldze chyba wszystkich zebranych – i jego miejsce zajął inny gość, który dla odmiany zaczął śpiewać damskim głosem i w przeciwieństwie do swojego poprzednika nie ranił aż tak mocno uszu.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty07.06.20 1:12;

Starała się, naprawdę się starała jak najszybciej wyszukać w pamięci przynajmniej słowo klucz, które mogłoby zaprowadzić ją do nazwy baru, w którym się aktualnie znajdowali. Akurat jak na złość nie zerknęła na szyld przy wejściu, a na pewno takowy się tam znajdował. Sprawy nie ułatwiał też sam Ślizgon, który jedynie uśmiechał się, przez co jeszcze bardziej narastało w niej w przekonanie, iż nie jest to taki sobie zwykły bar. Tylko co w nim mogło być nadzwyczajnego? Okropnie przystojny barman czy pusta ściana, która wręcz prosiła się o ozdobienie? A może i to, i to? Wreszcie jednak wpadła na odpowiedni trop, a od niego droga do rozwiązania tej zagadki była krótka.
- Mama zawsze mi powtarzała, żebym nie ufała nieznajomym, więc jako grzeczna córeczka jej słucham. W końcu nie mogę mieć pewności co do czyichś intencji - powiedziała i pokiwała głową, jakby to była jakaś najważniejsza na świecie zasada, której musiała się trzymać. Tak, jasne. I wcale nie zrobiła dokładnie czegoś przeciwnego, idąc do baru z Willem, nie no, gdzie by tam. Chociaż jak by nie patrzeć, to chłopak wcale nie był kimś, kogo by nie znała, bo przecież chodzili do tej samej szkoły i w dodatku byli na tym samym roku, więc przez te kilka lat już nie raz mieli okazję widywać się na korytarzach, a jedynie nie nadarzyła się okazja, żeby rozwinąć relację.
Poza tym nie mówiła na poważnie i chyba sam mógł to zauważyć.
- A kto powiedział, że ta zabawa miałaby być dla ciebie? Myślałam raczej o sobie, no bo wyobraź to sobie. Chłopak prosiłby mnie o zaśpiewanie czegoś, tego to jeszcze nie było! - zaśmiała się na samą myśl o takiej sytuacji. Rzeczywiście humor wyskoczyłby jej poza skalę - o ile w ogóle jakąś posiadała, ale mniejsza z tym - i na pewno nie omieszkałaby z tego skorzystać i chwilę się podroczyć. - Słyszałam dość sporo, ale zgadza się, w barze nigdy wcześniej nie byłam - przytaknęła na zadane przez chłopaka pytanie. Tak, śmiało mogła stwierdzić, że do tej pory nasłuchała się całkiem wielu opowieści o wizytach w tym miejscu, jednak do każdej z nich podchodziła sceptycznie. To nie tak, że myślała, że podają tu tak mocne trunki, od których ludziom się w głowach miesza i później w taki sposób powstają historie o facetach śpiewających głosem małych dziewczynek, ale po prostu zawsze wydawało jej się to co najmniej dziwne i zasłyszane plotki zwykle wpuszczała jednym uchem, a drugim wypuszczała.
Cóż, właśnie się przekonała, że jednak nie były one jednym wielkim kłamstwem.
Miała ogromne szczęście, że w chwili, gdy śmiałek na scenie zaczął śpiewać, w jej ustach akurat nie było piwa. Źle by się to skończyło i to prawdopodobnie nie tylko dla niej, a i dla siedzącego naprzeciwko chłopaka, bo słysząc wydawane przez gościa odgłosy, po prostu parsknęła śmiechem. No dobra, takiego zestawu się nie spodziewała. W gruncie rzeczy to raczej przygotowywała się na pokaleczenie uszu przez tych, którzy mieli siebie za prawdziwych artystów, a tu proszę, jaka niespodzianka. Przez te zwierzęce odgłosy poczuła się trochę jak w zoo, ale kompletnie jej to nie przeszkadzało; wręcz przeciwnie, sprawiało, że spotkanie stawało się jeszcze ciekawsze, bo w końcu nie na co dzień ma się okazję uczestniczyć w czymś takim, jak to karaoke.
- Myślę, że koń i ptak to niekoniecznie dobre połączenie. Oby kolejna osoba miała więcej szczęścia - odparła, krzywiąc się, chociaż oczywiście nie było aż tak tragicznie, żeby ewakuować się do wyjścia. Nieźle się bawiła przy tym wykonaniu jednego ze znanych czarodziejskich hitów i chętna była na wysłuchanie jeszcze kilku innych. Co by nie było, nie każdy mógł się pochwalić, że słyszał śpiewającego konio-ptaka. - Ale, na Merlina, ktokolwiek to wymyślił, był geniuszem. To karaoke jest świetne! - Z zachwytu nad tą formą rozrywki aż zaklaskała w dłonie, co najwidoczniej usłyszał występujący akurat chłopak i chyba uznał to zachętę, gdyż do śpiewu dołączył też kilka nieskomplikowanych kroków tanecznych. Efekt co prawda nadal nie powalał na kolana, ale w końcu liczyła się dobra zabawa, prawda? Puchonka posłała mu jeden ze swoich uśmiechów i zaraz wróciła wzrokiem do Willa. - Rozumiem, że później zobaczę cię na scenie? - spytała zaczepnie, a w jej oczach z łatwością można było dostrzec iskierki, które pojawiały się zawsze, kiedy tylko czuła nadciągającą dobrą zabawę. Była praktycznie pewna, że te dwa występy to tylko przedsmak tego, co kryło w sobie magiczne karaoke i już zdążyła się w niej narodzić ciekawość odnośnie innych efektów.
Dopiero po tym krótkim, ale jednocześnie długim czasie upiła łyk kremowego piwa, a kąciki jej ust mimowolnie powędrowały w górę. Jakby już wcześniej nie były uniesione.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty21.06.20 23:52;

  — I właśnie w hołdzie tym słowom dałaś się zaprowadzić słabo znanemu sobie Ślizgonowi do prawie nieznanego miejsca, twoja mama byłaby na pewno bardzo dumna — odparł, kiwając przy tym głową i pocierając palcami szorstki podbródek, na którym dało się dojrzeć cień zarostu. Zaraz jednak wyszczerzył się w kierunku rudowłosej, chociaż już po nieco ironicznym tonie jego głosu i pewnej teatralności jaką włożył w towarzyszące jego wypowiedzi gesty, mogła rozpoznać, że również nie jest w tym momencie ani trochę poważny i dalej się zgrywa. Ot, lubił się po prostu droczyć. Coraz bardziej go zdumiewało, że nigdy wcześniej nie zwrócił na nią jakiejś większej uwagi i trzeba było aż kafla w twarz, żeby to uległo zmianie.
  Pokręcił głową, wciąż mając jednak wyszczerz na twarzy, gdy usłyszał jej kolejne słowa.
  — A do tego może jeszcze powinien ci sam zaśpiewać jakąś serenadę czy inną balladę? — odpowiedział, przechylając głowę nieznacznie na bok. — Nikt nie zabrania jednak marzyć, Krawczyk, a kto wie, może nawet kiedyś się to ziści.
  Fitzgerald przytaknął, gdy oznajmiła, że w sumie sporo słyszała, ale w istocie nigdy wcześniej osobiście tu nie zawitała.
  — Czyli można powiedzieć, że to twój pierwszy raz, miło — stwierdził żartobliwie w odpowiedzi, raz jeszcze błyskając przy tym zębami. Na temat głównej atrakcji niczego więcej już nie dodawał, sama zaraz będzie mogła się przekonać, ile z tego, co miała okazję do tej pory o tym miejscu usłyszeć jest prawdą (a był w stanie bez trudu się domyślić jak abstrakcyjne historie musiały o „Syrenim Śpiewie” krążyć), bo kątem oka już w trakcie ogarniania im napitków dojrzał, że lada moment tutejsza „scena” ożyje i pierwsi ochotny zaczną się kompromitować próbować swoich sił w magicznym karaoke.
  I nie da się ukryć, że rozpoczęło się z mocnym przytupem.
  Kątem oka przez cały czas obserwował swoją towarzyszkę, bardzo ciekaw jej reakcji na ten było nie było bardzo niecodzienny występ, który im zafundował ptakoń. Ostatecznie trudno byłoby nazwać wydawane przez niego dźwięki piosenką i tylko znana melodia sprawiała, że sam był w stanie rozpoznać utwór, z którym się mierzył tą mieszanką zwierzęcych głosów. Aż sam nie był w stanie pohamować szerokiego uśmiechu, gdy dziewczyna parsknęła głośnym śmiechem; jasny sygnał, że jego pomysł z zabraniem jej na karaoke zamiast na zwyczajną kawę czy herbatę był całkiem trafną decyzją. Trochę ryzykował, bo jednak nie wszyscy lubują się w tego typu rozrywkach, ale w tym przypadku chyba się to popłaciło.
  — Trudno się z tym nie zgodzić, poczekaj jednak aż usłyszysz śpiewającego Patola, to dopiero traumatyczne przeżycie — zaśmiał się i jednocześnie lekko wzdrygnął na samą myśl, jak w tym wydaniu będzie się ‘prezentował’ głos znienawidzonego przez chyba cały Hogwart profesora transmutacji, bo i taka głosowa opcja mogła się trafić. — Widzisz? Mówiłem, że będzie zajebiście — skwitował jej stwierdzenie, pijąc przy tym do jej odrobinę sceptycznego podejścia jeszcze zanim ruszyli w kierunku Hogsmeade. Sączył powoli piwo, obserwując kolesia, który wkręcił się w śpiewaną nutę na tyle, że nawet tańczyć. Co prawda królem sceny nie dało się go określić, ale nie o to tu przecież chodziło, nie?
  — Oczywiście — rzucił w odpowiedzi na jej pytanie, unosząc przy tym kącik ust; dobrej zabawie w końcu nie odmawiał, a to karaoke zdecydowanie się do tej kategorii zaliczało. — Liczę, że ty również nie masz zamiaru się od tego wymigać? W sumie to… — Podniósł się dość nagle, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony, a następnie zbliżył się do osoby zajmującej się karaoke; szepnął do niej kilka słów, głową wskazując w kierunku ich stolika i otrzymawszy w odpowiedzi skinięcie głowy, wrócił na miejsce z szerokim wyszczerzem. — … teraz nie masz wyboru, jesteś następna, powodzenia — oznajmił radośnie, w ogóle nieprzejęty, że po tak bezpardonowym wypchnięciu, rudowłosa Puchonka może mieć ochotę popełnić na nim mord czy coś. Ot, cały William.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty22.06.20 15:36;

Zacmokała i wzruszyła ramionami, jakby chciała tym samym powiedzieć "cóż, zdarza się". Prawda była taka, że choć nie miała pstro w głowie, to daleko było jej do w pełni posłusznej mamusi córeczce i dość często pozwalała sobie na popłynięcie wraz z chwilą, bo w końcu życie ma się tylko jedno. Wszystko rzecz jasna w granicach zdrowego rozsądku - i tak na przykład wiedząc, że coś musi skończyć się źle, pasowała już na starcie. Jakoś nie wydawało jej się po wymianie kilku wiadomości na wizzegnerze, że chłopak zaciągnie ją gdzieś z dala od ludzi i znowu zaatakuje ją kaflem albo - co gorsza - tłuczkiem. Uczniowie Hogwartu byli porządni.
Położyła łokcie na stole i splotła dłonie, aby oprzeć na nich brodę, którą zresztą zaraz podniosła i energicznie pokiwała głową.
- No nie, jeszcze mi w myślach czytasz! Zawsze marzyłam o księciu na białym koniu, który pojawi się pod jedną z hogwarckich wież i zaśpiewa mi jakąś ckliwą balladę. Gdzieś Ty był całe moje życie? - zapytała i zaśmiała się, bo zabrzmiało to jak rodem wyjęte z jakiejś taniej, romantycznej komedii czy czegoś podobnego.
- Już tak sobie nie schlebiaj - powiedziała i wystawiła w jego stronę język. Kompletnie nie odnosiła wrażenia, że tak na dobrą sprawę to dopiero się poznają; czuła się, jakby byli już dobrymi znajomymi. Niesamowicie wyluzowana, nawet nie wspomniała ani razu o incydencie z kaflem, przez który się w ogóle tutaj znaleźli, choć niewątpliwie obojgu im tkwił on w pamięci. Po co jednak roztrząsać ten temat w nieskończoność, skoro nic poważnego się nie stało? Zyskała nauczkę na przyszłość, żeby na boisku skupiać się na grze, a nie odpływać myślami niczym parostatkiem w rejs. To była jej wina. Poza tym Will wcale nie musiał jej nigdzie zabierać w ramach rekompensaty, więc zachowałaby się okropnie wypominając mu jeszcze tamto zajście.
- Wtedy już nigdy nie spojrzę na niego tak, jak wcześniej - odpowiedziała i wzdrygnęła się na samo wyobrażenie, jak musi brzmieć piosenka w wykonaniu pechowca z głosem ukochanego pana profesora. Koszmary gwarantowane, tego była pewna i niekoniecznie chciała się przekonać na własnej skórze, jak rzeczywiście by to wyglądało. W pełni wystarczał głos nauczyciela słyszany na lekcjach, do szczęścia więcej nie potrzebowała. I chyba naprawdę nie byłaby później w stanie spojrzeć mu w twarz, zachowując przy tym całkowitą powagę.
- A myślałam, że zabierzesz mnie gdzieś do kawiarni pełnej staruszek popijających herbatkę w towarzystwie ich kotów - westchnęła, przybierając zawiedziony wyraz twarzy, choć zdecydowanie bardziej podobało jej się tutaj. Nie gardziła takiego typu atrakcjami i wiedziała, po prostu czuła w kościach, że prędzej czy później wyląduje na scenie, bo jeśli nadarzyła się po temu okazja, to żal byłoby ją zmarnować, prawda?
Nie sądziła jednak, że stanie się to tak szybko.
Najpierw zmarszczyła brwi, kiedy wstał od stolika i skierował się do barmana. Pojęcia nie miała, o co może chodzić, ale już po chwili dodała dwa do dwóch i wszystko stało się jasne. Okay, chciała się zgłosić, jednak miała to zrobić sama i trochę później, a została tak wrobiona...
- Chyba cię Merlin opuścił - prychnęła, patrząc na niego jak na wariata. Oczywiście, że zamierzała pójść, ale to nie znaczyło, że nie mogła się przed tym trochę pokrzywić. Zajęła się swoim piwem, jakby to była najbardziej interesująca na świecie rzecz, ale czas uciekał i nim się obejrzała, poczuła na sobie spojrzenie barmana, który przywoływał ją na scenę. Zdrowo pociągnęła z kufla, po czym wstała i spojrzawszy na Willa ponuro, poszła wybrać piosenkę. Zdecydowała się na coś szybkiego, co znała i uwielbiała, więc nawet nie musiała patrzeć na tekst wyświetlający się na ścianie. Niemniej w razie czego wiedziała, gdzie zerkać.
Pozwoliła, aby muzyka ją porwała, zresztą nie potrafiłaby ustać spokojnie do tak ruchliwego utworu. Nie należała do osób, które przyklejały się do jednego miejsca na podłodze i jak ten kołek widniały pośrodku sceny; nie, niemal od razu zaczęła się kiwać w rytm, aby zaraz przechadzać się w tę i z powrotem po wyznaczonej powierzchni. Kiedy jednak zaczęła śpiewać, aż otworzyła szerzej oczy i ciężko było jej się nie zaśmiać, bo oto klienci mieli okazję usłyszeć, jak Krawczyk śpiewa głosem swojego kolegi z Hufflepuffu - Thaddeusa. Proszę, proszę, to może być naprawdę ciekawe połączenie.
Śpiewała na całego, nie przejmując się zupełnie niczym, wykonując przy tym różne ruchy na występujące w piosence akcenty. Jak się bawić, to się bawić! Nie zabrakło wymachów rękami, shake'ów ramionami, machania głową tak, aby włosy latały we wszystkie strony... Słowem: naprawdę się postarała, chociaż nawet nie musiała, bo to wychodziło samo. Publiczności chyba średnio podobało się to wykonanie, a ona musiała przyznać, że lepiej by brzmiało, gdyby miała swój albo przynajmniej jakiejś innej dziewczyny głos, ale cóż mogła poradzić? Co się ubawiła, to jej.
- Nie ciesz się tak, będziesz kolejny - uśmiechnęła się do niego słodko i poklepała po ramieniu, a następnie usiadła na swoim miejscu i jak gdyby nigdy nic napiła się piwa. Po tym występie trochę zaschło jej w gardle.

kostki: 6, 1, 3 - głos człowieka, kogoś z Hufflepuffu
@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Bar "Syreni śpiew" - Page 8 QzgSDG8








Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty


PisanieBar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty Re: Bar "Syreni śpiew"  Bar "Syreni śpiew" - Page 8 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Bar "Syreni śpiew"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 8 z 12Strona 8 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Bar "Syreni śpiew" - Page 8 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-