Szeroka ulica biegnąca przez całą długość czarodziejskiej wioski, oświetlana po zmroku przez stojące na poboczach latarnie. Z okazji różnych świąt często ustawiane są tu stragany jarmarczne, ozdoby lub rzeźby, często odbywają się tu również konkursy lub loterie.
Wyszli z pubu. Andy szczelnie opatuliła się szalikiem i założyła rękawiczki. - Czemu nie pomyślałeś o Wrzeszczącej Chacie? Nigdy tam nie byłeś? – ominęła lub tuż przed wyjściem na drogę. - Może chociaż słyszałeś historie, które krążą wokół tego miejsca?
- W tym rzecz, że właśnie nie - powiedział zerkając na dziewczynę - miałem raczej nadzieję, że ty mi ją opowiesz. Jak to miewał w zwyczaju włożył ręce do kieszeni, zaczęło się już robić ciemno, więc wyciągnął różdżkę. - Lumos ! - krzyknął i zaraz pojawiło się światło, które dosyć dobrze oświetliło im drogę.
- A książek to się nie czyta? – zakpiła, wystawiając język. - Chodzi o to, że kiedyś, u nas w szkole był jeden wilkołak. I on, w każda pełnię przychodził do Wrzeszczącej Chaty i tam spędzał ten czas. O ile się nie mylę, nazywał się Remus Lubin. Zginął w bitwie o Hogwart, ale miał syna, Tedy’ego. On nie odziedziczył po nim ‘przypadłości. Czasami tam przychodzę. Szczególnie wtedy, kiedy mam problem – powiedziała. – Musiałeś kiedyś o tym słyszeć. Otoczyła się ramionami. Podziękowała Randy’emu za światło. Nic nie widziała.
Skorzystała pomocy, jednak bardzo delikatnie dotknęła jego dłoni, ze względu na ich aktualny stan. Odpowiedziała mu na uśmiech tym samym. Kiedy wstała ruszyła powoli do wyjścia starając się nie chwiać na prawo i lewo. Pozostała jeszcze droga powrotna... Przeszła przez ramę w drzwiach i stanęła przed nimi czekając na Jaya. Nagle zaczęła się głośno śmiać, w wiosce nie było nikogo, kto mógłby ją usłyszeć. Wszyscy rozeszli się, a biorąc pod uwagę niebo, była noc. Przez moment jednak zastanawiała się, czy za dużo wypiła, czy naprawdę widzi gwiazdy na niebie. - Nie chce mi się wracać - powiedziała patrząc się w górę. Chciała podejść nieco do chłopaka, ale potknęła się o własne nogi. Tym razem nie złapała równowagi, jednak zanim upadła podparła się dłońmi o resztki śniegu.
Wyszedł z pubu kiwając po drodze głową barmanowi. Kiedy wyszedł na zewnątrz od razu poczuł się lepiej, niż w ciasnym dusznym pomieszczeniu. Ku swojemu zdziwieniu Christiane zaczęła głośno się śmiać. Patrzyła w niebo i wywróciła się na ziemię. Przerażony "podbiegł" do dziewczyny. - Nic Ci się nie stało?- zapytał, podnosząc ją. Mimo że już dużo wypił, wciąż miał siłę, aby unieść drobną dziewczynę. - Nie musimy wracać do domu- powiedział wzruszając ramionami i skupiając się na twarzy dziewczyny, ciemność wcale mu tego nie ułatwiała.
Podniosła głowę, która znajdowała się centymetr od śniegu i ponownie skorzystała z pomocy Jaya. Znowu się zaśmiała nie przeszkadał jej śnieg na jej kurtce i wystającej szacie, bo po ognistej whisky nie czuła zimna. - Hogsmeade jest duże... - powiedziała patrząc nadal w górę, czuła na sobie wzrok chłopaka - co powiesz na to, żebyśmy gdzieś usiedli ? Wielki dąb na błoniach jest nie daleko w sumie... A może wrzeszcząca chata ? -zapytała, spojrzała swoimi oczami na niego. Nie zupełnie wiedziała co mówi, jednak i tak o dziwo mówiła ładnymi zdaniami, bez przekręcania wyrazów. - Jest noc, czy mi się wydaje ?- zapytała odgarniając włosy do tyłu. Straciła poczucie czasu, jeszcze niedawno byli na wieży. Nie przeszkadzało jej to, zawsze była zdania, że z ciekawymi ludźmi czas płynie o wiele szybciej. Tym razem nie wiedziała czy to przez alkohol czy nie.
- Wrzeszcząca Chata?- W zasadzie ostatnie na co miał ochotę to siedzenie po pijaku, z równie pijaną dziewczyną w jakimś miejscu, gdzie są duchy, ale... I tak w takim stanie prędzej się zabiją, niż dolecą do zamku. A poza tym nigdy tam nie był. - Dobra pójdziemy tam- powiedział spokojnie, chociaż w zasadzie wcale nie był spokojny, ale alkohol dodawał odwagi. Wziął w do jednej ręki miotłę, a drugą wziął pod łokieć rękę Christiane. Chata była zasadzie niedaleko. - Tak, mała, jest noc- oznajmił kierując się w stronę chaty.
Cichy wieczór na ulicach Hogsmeade był rzadko spotykany. To właśnie wtedy wszyscy mieli chwilę czasu, by odreagować ciężki dzień, tydzień, a nawet miesiąc. I gdzie najczęściej był on odreagowywany? W niewielkim barze, który istotnie zachęcał niemal każdego przechodnia do choć zapytanie właściciela o zdrowie. Lecz nie tym razem. Nagle zgasły wszelkie światła na ulicy. A przecież było tu tak jasno jeszcze przed chwilą. Ciemność. Wiatr zerwał się, jakby chciał wszystko zniszczyć w pył. I pewnie byłoby dobrze, gdyby do tego wszystkiego nie doszedł fakt, że gdzieś nieopodal jakiś uczniów przemknęło parę ciemnych postaci. I tylko głuchy krzyk, wisk, płacz i tupot stóp. Niczego więcej nie było. Choć złowieszczy, chrapliwy śmiech ucichający gdzieś w oddali mógł przerażać...
Dzisiejszy dzień wręcz zmusił mnie do wydania pierwszego dodatku specjalnego szkolnej gazetki! Co ja widzę? Czy to są łzy szczęścia i wzruszenia? Radzę zaopatrzyć się w chusteczki. Ostrzegam - to lektura tylko dla osobników o stalowych nerwach!
1. Uwaga - pogrom!
a) W.T - ekscentryczna puchonka, która w każdej wolnej chwili torturuje puszka pigmejskiego, którego dostała od babci na urodziny. To skandal! Jak można tak męczyć niewinne zwierzę? Mała rada: W.T radzę Ci nie zapisywać się na ONMS.
b) I.C - kolejna z serii szalonych puchonek o psychopatycznych wizjach. Tym razem zdecydowała się na wyjątkowo radykalny krok - usiłuje wpajać Ślizgonom swoje puchońskie zasady moralne! Pojawia się pytanie, z jakim skutkiem? - Nic nie sugeruję, ale nie dalej jak wczoraj dostrzegłam Ślizgona przytulającego pluszowego misia. Gdy spytałam go co robi, tłumaczył się, że tylko przyszywał mu łapkę. Tak, to naprawdę dziwne.
c) E.F - cicha woda brzegi rwie. Pani prefekt naczelna uchodząca za oazę kultury i spokoju została przyłapana na potwornym czynie, który doszczętnie zbezcześcił jej dobre imię - obgryzała paznokcie!
d) A.D - jedna z wielu wpadek Tiary Przydziału, która swoją drogą naprawdę powinna przejść już na emeryturę. Mianowicie, spotykam ją bardzo często z szerokim uśmiechem na twarzy, zabawiającą się w najlepsze z Gryfonami! Skandal! A gdzie odwieczna wojna tych dwóch domów?
e) A.P - wybitny przypadek potwierdzający istnienie kujonologii. Na każdej lekcji wyrywa się do odpowiedzi, znając definicje podręcznikowe każdego zagadnienia. Czyżby zakupił 'sesję' bądź inne mugolskie dopalacze?
f) M.F - dziewczyna, która uchodzi w szkole za dziwaka. Nie dość, że jej wygląd budzi wiele zastrzeżeń, to jeszcze to niekonwencjonalne zachowanie. Kto wie, może sypia w trumnie bądź w kaftanie bezpieczeństwa?
g) L.S - przyłapany na tym, że chciał zaciągnąć w krzaczki zajączka wielkanocnego! Koniec świata, teraz każdy z nas może być zagrożony. Miejsce oczy szeroko otwarte, uczennice i uczniowie.
h) A.W - Ślizgonka o nietypowej pasji. W wolnych chwilach śledzi kolegów ze swojego domu. Miejmy nadzieję, że nie podgląda ich pod prysznicem.
i) N.A - szkolny książę, który chyba zgubił koronę. Po dość burzliwej kłótni z 'panią, która zgubiła cięty język' zamilkł na wieki. Czyżby zmienił taktykę i planuje 'wejście smoka'? Czas pokaże!
j) H.S - Gryfonka, która każdego wysłucha i przyjaźni się nawet z głazem w Zakazanym Lesie. Powinna trafić do innego domu, ale cóż - może ma jakieś znajomości? A może zaszyła łatę Tiarze Przydziału?
Dziękuję, dziękuję! To prezent dla Was na zbliżającą się Wielkanoc! Chyba każdy wie, jaki dziś mamy dzień, więc radzę patrzeć na to z przymrużeniem oka!
Stęskniliście za najlepszymi nowinkami? Nie możecie spać po nocach, gdyż boicie się, że się zostanie obsmarowani w następnym wydaniu? Tak, Anonimowa Reporterka widzi wszystko, nawet te pogryzione poduszki. Ze strachu?
1. Co w trawie piszczy:
a) Cóż za wspaniała nowina! I. C urodziła! Redakcja jest niezmiernie wzruszona i po prostu brak nam słów. Z wiarygodnych źródeł udało nam się dowiedzieć, że córka - A.N.C ma się jak najlepiej i już czeka na pierwszych amantów.
b) Telenowela, w której główne role odgrywali N.S i K.S niestety tragicznie się zakończyła. K.S chyba znudził się tym związkiem na boku, więc jednego dnia po prostu oświadczył się swojej dziewczynie Ch.D. Liczymy na to, że uda mu się wytrwać w tym postanowieniu trochę dłużej. N.S, dla Ciebie mamy jedną radę, chętnie pożyczymy Ci łopatę i nawet pomożemy Ci się zakopać.
c) Kto nas zaszczycił swoim powrotem. Niejaki J.D znów pojawia się na salonach. Pewnie liczył na wejście smoka, ale zakończyło się jedynie zaproszeniem na imprezę w Salonie Wspólnym. Były dobre chęci, ale niestety, zakończyło się klęską.
d) A.W - czyżby w szkole pojawił się nowy, zdystansowany lowelas? Jedno wiemy na pewno, wiele dziewczyn przykleja się do niego, jakby był magnesem. A może nasmarował się błyszczykiem do ust, a te biednie dziewczyny chcą po prostu dowiedzieć się, gdzie go kupił?
e) Szalona Impreza w Salonie Wspólnym - po tym, gdy dosłownie każdy uczeń Hogwartu dostał zaproszenie na tę imprezę, można było się spodziewać, że będzie to jakieś ciekawe wydarzenie. Nic bardziej mylnego. Zaczęło się drętwo. Punktem kulminacyjnym było znalezienie starego gramofonu, który o dziwo zadziałał. Uczniowie trochę pobujali się na parkiecie, by w końcu trafić na podłogę, przez nadmiar alkoholu we krwi. Gratulujemy.
f) Co się stało z N.A? Ostatnio zdecydowanie przygasł, a myślałam, że plastkikowa korona, którą dostał od Redakcji, w czymś pomoże. To z pewnością przez nieudany romans z F.Á. Wiarygodne źródła donoszą, iż planował go przywiązać do drzewa w Zakazanym Lesie i torturować, poprzez łaskotanie pierzem z poduszki.
Dziękuję za uwagę. W następnym numerze dotrzemy również do Ciebie, więc nic straconego.
Chadzał samotnie po tętniącym życiem miasteczku ,rozglądając się po zaraz to dziwniejszymi cudami. Nie przeszkadzała mu nawet samotność. Świadomość ,że przebywa w tak niezwykłym miejscu ,że został aż tak wyróżniony dolewała mu paliwa do energii. Wtem ku jemu najistotniejszemu zdziwieniu dostrzegł znajomą rudą czuprynę.
By się trochę wyładować postanowiła jak najszybciej zjawić się w Hogsmeade z nadzieją, że nie ujrzy tam Kazuo. Nawet nie miała zamiaru o nim myśleć, była tak na niego wściekła, że z chęcią rzuciła by się na niego i powytykała wszystkie błędy, które popełnił. Dopiero kiedy ujrzała swojego dalszego kuzyna podbiegła w jego stronę i odruchowo przytuliła. - Naaaathan ! - zawołała szczęśliwa i uśmiechnęła się promiennie, zakładając sobie, że teraz może być tylko lepiej. - Ty dzieciuchu jeden ! Pierwszy rok w Hogwarcie, a my nawet nie rozmawialiśmy - powiedziała, grożąc przy tym palcem, jednak na jej twarzy wciąż malowało się czyste rozbawienie.
- tylko nie dzieciuchu - mruknął zirytowany ,po czym uśmiechnąwszy się lekko dodał - ty staruchu ,tęskniłem jak cholera. Uśmiechnął się promiennie zupełnie wyrwany z równowagi ,przez jej nagły ,czysto spontaniczny uścisk. - Nie moja wina ,że w tym roku pełno rudzielców w tej szkole... ,ale nie mogę uwierzyć ,że dopiero teraz... ech. Dodał nie wiedząc jak zakończyć to zdanie. - Co u Ciebie? Spytał po czym uświadomiwszy coś sobie dodał na wydechu. - Czarodziejka! Po czym wziął głęboki oddech i zaczął czysto dziecinnie jej wytykać. - Wiedziałaś już o wszystkim w zeszłe wakacje u babki! A ja niczego nie zauważyłem. Przyznał z żalem. - Jak to w ogóle możliwe?! Spytał wznosząc oczy do nieba ,w geście politowania wobec jego ubogiej bystrości.
Parsknęła głośnym śmiechem widząc te dziecinne ADHD, które tak dobrze było jej znane. Mimo tego, że była od niego starsza czasem zachowywała się i myślała jak Nathaniel, właśnie dlatego tak dobrze się rozumieli. - Rudzielców ? Takiego drugiego rudzielca jak ja nie znajdziesz, Nathan ! - zapewniła go ze swoim szerokim uśmieszkiem na ustach. No tak, dopiero teraz zauważyła to, że nie wspominała mu o tym, że chodzi do Hogwartu. - A ty ?! - zapytała odwracając od niego wzrok i udając, że jest śmiertelnie obrażona - Sam mi o niczym nie mówiłeś ! Dopiero niedawno dowiedziałam się od rodziców. Powiedziała tylko i zmierzyła go wzrokiem. Jako, że Christine nie była za wysoka, chłopak był dokładnie jej wzrostu. Westchnęła cicho i wzięła go sobie pod rękę idąc w stronę herbaciarni, gdzie właśnie chciała się udać. - U mnie ? W porządku - skłamała, a jako, iż nie była za dobrą aktorką można było wyczuć, że coś jest nie tak.
Weszła na ulicę, trzymając Marka za rękę i prowadząc do przed siebie. Nie spieszyło jej się, pogoda była ładna, a dzień jakiś leniwy. W ręku trzymała wianek z żółtych mleczy, a na jej ramieniu zwisała torba. - Ok - powiedziała do chłopka. - Powiedz, co cię jeszcze interesuje? jakie przedmioty? - spytała.
-Mnie interesują przedmioty w których można rzucać zaklęcia, na przykład Zaklęcia i Uroki albo Obrona przed czrną magią. Ale moim hobby jest Quiditch. Przede wszystkim lubię w niego grać. - Odpowiedział na jej pytanie. - A ciebie jakie przedmioty interesują?
- Hmm, bardzo lubię transmutację - powiedziała, po wysłuchaniu jego wypowiedzi.- Po prostu mnie interesuję, ale również lubię Zaklęcia i Obronę przed czarną magią. Gdy usłyszała quidditch, w jej oku pojawił się charakterystyczny błysk. - Na prawdę grasz w Quidditcha? Jesteś w drużynie? Jakoś nigdy Cię nie skojarzyłam na meczach... - powiedziała na jednym tchu.
-Tak, gram w Quiditcha. Jestem w drużynie Gryffinodru, jako ścigający. A dlaczego mnie nie skojarzyłaś na meczach, tego niewiem. Jeśli chcesz, później możemy pójść na boisko, to pokaże ci jak latam. - Zaproponował - A ty czym się interesujesz?
[nie mam pojęcia, ale w Hogwarcie teoretycznie powinny być, nie? ; )] - O, to bardzo fajnie - powiedziała, słuchając jego wypowiedzi. - Ja... hmm... przede wszystkim magią i Japonią. Ale bardzo lubię też rysować - zarumieniła się lekko. - też lubię quidditcha, tyle, że nigdy nie grałam właściwie, ale latać umiem - mrugnęła do chłopaka.
-O, to fajnie. Mamy ze sobą wiele wsólnego. Kiedyś jeśli byś chciała mógłbym cię poduczyć w lataniu. - Powiedział. - Kim masz zamiar zostać w przyszłości? Wiem że zostało ci jeszcze dwa, lata nauki, ale zastanawiałaś się nad tym? Ja chyba będe grał zawodowo w Quiditcha...
- Chciałaby - powiedziała i wystawiła język do chłopaka. Zastanowiła się chwilę nad jego pytanie i odpowiedziała: - Cóż, sama nie wiem... chyba chciałabym coś pisać, może o innych kulturach, może byłabym dziennikarką, może powieści... Sama nie wiem, ale z pewnością coś związanego z językiem. Mój tata jest pisarze... Mówiłam ci?
-Nie, nie mówiłaś mi o tym. Co pisze? Może kiedyś przywieziesz mi jego książki... - Powiedziałem. Pisanie to też w sumie ciekawe zajęcie, lecz Mark woli Quiditcha. Może gdy go nie przyjmą zajmie się pisaniem. -A twoja mama gdzie pracuje? Moja w Świętym Mungu. Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać. - Zapytałem.
- Hmm, moja mama jest urzędnikiem w Ministerstwie. Nigdy nie zastanawiałam się, jakim konkretniej. A mój tata pisze powieści. Zawsze chodzi z głową w chmurach, myśli o tych swoich postaciach i tak dalej. No cóż. Ale kochają się niesamowicie - dokończyła, szczerząc się do Marka.
Ostatnio zmieniony przez Lily Wright dnia Czw 8 Lip - 8:00, w całości zmieniany 1 raz
-To chyba dobrze, prawda? - Zapytał retorycznie i się uśmichnął. Nagle zrobiło mu się gorąco, więc odpiął sobie swoją skurzaną kurtkę, po czym włożył ją do torby. Zrobiło mu się przyjemnie zimno gdy był tylko w krótkim rękawku. - Mój tata pracuje w Ministerstwie Magii, też nie wiem dokładnie gdzie. - Powiedział. - Ciepło dzisiaj, prawda?
Zatrzymali się już w Hogsmeade. Diana była bardzo przejęta. Mało ich nie zamknęli w Hogwarcie. Odwróciła się do Marka i spojrzała na niego niepewnie. -Ty możesz się teleportować, prawda?- spytała trochę zmieszana. Miała ogromną nadzieję, ze tak, bo jak nie to nie wiedziała co ma zrobić.