Na szóstym piętrze znajduje się niewielka klasa przeznaczona do zajęć z numerologii. Wewnątrz, na jej ścianach, wiszą różne tablice pełne cyfr i systemów liczenia. Na półkach natomiast, widnieje kilka grubych tomów dotyczących znaczenia liczb.
Tego dnia naprawdę miałem się dobrze, po raz pierwszy od jakiegoś czasu przemierzałem korytarze Hogwartu z szerokim uśmiechem na ustach, co dla wielu mogło wydawać się dość dziwne, bo zazwyczaj snułem się po kątach i jakoś tak starałem się nie zwracać na siebie uwagi - oczywiście na tyle, na ile może sobie pozwolić prawie dwumetrowy człowiek. Numerologia była jednym z moich ulubionych przedmiotów, w zasadzie była gdzieś za wróżbiarstwem na równi z astronomią. Nie miałem z niej jakichś cudownych ocen, na koniec roku nie przewidywałem nic powyżej zadowalającego, ale jakoś tak lubiłem przychodzić na lekcje i posłuchać Morrisa, jak próbował nam przybliżyć tajniki liczbowe. Ostatnio w szkole ponownie zahuczały plotki o rzekomym wykorzystywaniu przez profesora uczennic, w które nieszczególnie wierzyłem (a raczej śmiałem się ukradkiem, bo przecież Craine wyjątkowo "umiejętnie" zażartował sobie z Wittenberg na ostatniej transmutacji, skąd pewnie wzięły się te wszystkie pogłoski), lecz ja w nie nie wierzyłem i nie zamierzałem. Morris był spoko gościem, o co im wszystkim chodziło? Wszedłem do klasy i zająłem miejsce obok @Ruth Wittenberg. Zdziwiła mnie jej obecność tam, raczej nie spotykaliśmy się w tej klasie, ale z drugiej strony bardzo się ucieszyłem, że tu była. Od jakiegoś czasu intensywnie myślałem nad pewnymi sprawami i stwierdziłem, że w końcu nadszedł odpowiedni czas, aby podzielić się z nią pewnymi informacjami mojego życia. Miałem na myśli oczywiście faktyczny powód kupienia mieszkania oraz moich ciągłych zniknięć, co mogło w pewien sposób ją zastanawiać, bowiem nigdy nie wspominałem o tym w rozmowach. Ruth była jednak na tyle bliską mi osobą, że chciałem, aby wiedziała. Po prostu chciałem jej powiedzieć, co tak naprawdę chciałbym robić i co właśnie się dzieje - a działo się całkiem sporo! Szturchnąłem ją lekko, ponieważ pochylała się nad swoją kartką, pisząc odpowiedzi na pytania zadane przez nauczyciela i chyba nie zauważyła w pierwszej chwili, że w ogóle się dosiadłem. - Cześć, piękna - rzuciłem radosnym tonem i szczerząc do niej zęby, czego prawdopodobnie nie widziała zza kurtyny gęstych, brązowych włosów. - Co tu robisz? - zapytałem jeszcze, zerkając na jej kartkę... Na której widniały dwie mokre plamki. Łzy? Z góry założyłem, że nie smarki. Dlaczego płakała? Czy coś się stało? Powiodłem wzrokiem w kierunku nauczyciela, ponownie na Ruth i w mojej głowie zaświtało coś, co mogło w pierwszej chwili wydawać się absurdalne, lecz po głębszym przemyśleniu miało jakiś tam sens. Czyżby to była jednak prawda? Czy Craine nie powtarzał bezmyślnie plotek i po raz pierwszy w swojej karierze wypuścił w świat prawdziwą informację? Nie chciałem w to wierzyć, chociażby dlatego, że posiadałem wiedzę, jakoby Ruth widywała się z moim starszym bratem, toteż nie podejrzewałem jej od razu od jakieś "skoki w bok", tym bardziej z nauczycielem, ale co jeśli stała jej się jakaś krzywda? Co jeśli ON zrobił jej krzywdę? Otrząsnąłem się trochę, bo nieco się zapędziłem w tych moich rozmyślaniach i aż zaczęło mnie boleć czoło od intensywnego marszczenia brwi. Pochyliłem się nad swoim pergaminem i na szybko naskrobałem jakieś odpowiedzi, nie siląc się na kreatywność ani nie rozpisując się, ponieważ chciałem czym prędzej oddać kartkówkę i móc zająć się przez tych parę minut jakąś rozmową z Ruth. Wychodząc z ławki złapałem też jej pracę, i tak nie wyglądała, jakby chciała tam coś dopisywać. Nie patrzyłem na treść jej pracy, a może to właśnie naprowadziłoby mnie na lepszy trop niż domniemany gwałt Morrisa podczas szlabanu Wittenberg. Usiadłem ponownie na krześle i popatrzyłem na nią uważnie. - Ruth, co się dzieje? - zapytałem szeptem, starając się brzmieć łagodnie i nie okazywać żadnych nerwów. - Widziałem, że płaczesz. Chciałabyś mi o czymś powiedzieć? - dodałem jeszcze, rzucając ukradkowe spojrzenie na salę. Kilka osób jeszcze pisało swoje kartkówki, a Morris zajmował się swoimi sprawami.
kartka:
1. polega na analizie liczb 2. można dzięki niej dowiedzieć się o charakterze i predyspozycjach człowieka 3. dotyczy również predyspozycji zawodowych i wyboru odpowiedniej ścieżki kariery
kuferek: 4 punkty Fabularnie był na jednej, dodatkowo losowałam mu ocenę z numerologii na koniec (czyli ogólnie jest to przedmiot, na który chodzi)
Ostatnio zmieniony przez Calum O. L. Dear dnia Wto 20 Cze 2017 - 0:30, w całości zmieniany 1 raz
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire nie miała pojęcia, co ją podkusiło do wpadnięcia na tę lekcję. Na jej biedną rudą główkę i tak spadł nawał obowiązków, więc po raz pierwszy od dawna można było zobaczyć Blaithin z naręczem podręczników, ba, nawet dało się ją spotkać w bibliotece! Może z przemęczenia zabłądziła na korytarzach i takim sposobem trafiła na numerologię. W każdym razie nie sądziła, że wiedza o numerkach mogła wpłynąć w jakikolwiek sposób na jej życie. Przynajmniej nauczycielem był Morris, więc to już jakiś plus. Zajęła miejsce obok jakiegoś blondwłosego Ślizgona, którego nie kojarzyła (William Olsson), ale miała nadzieję, że on kojarzy ją, więc nie będzie próbował żadnych zaczepek. Wyłożyła na swoją stronę ławki pióro, atrament, pergamin, a z boku położyła jeszcze tomik dotyczący zaklęć chroniących przed czarną magią. Nie zamierzała za bardzo słuchać wykładów, wolała poczytać. Pisała to coś, co niby było wstępem, szybko. 1. Niczego. Jakim człowiekiem jesteś, co jadłeś na śniadanie i jaki jest twój ulubiony gatunek ssaka morskiego. 2. Dzięki numerologii możemy obliczyć ile dokładnie przytyjemy po tegorocznych świętach. 3. Życia! Przypadkiem wzrok Gryfonki prześlizgnął się po kartce siedzącego obok chłopaka. Przez myśl przemknęło jej, że strasznie bazgrze, natomiast ona miała pismo niemalże kaligraficzne. W te parę sekund zdążyła też przeczytać ostatnią odpowiedź i zmarszczyła brwi. Odniosła jednak spokojnie swoje "wypracowanko" nauczycielowi i dopiero kiedy wróciła na miejsce, popatrzyła na Ślizgona. - Dobre dla dziewczyn, huh? - zaperzyła się, ale pamiętała o tym, żeby nie być zbyt głośno. Ostatnie osoby kończyły jeszcze pisać. - Bo faceci to tacy nieomylni w miłości? Fire prychnęła pod nosem.
Siedział w swojej ławce i powoli pisał odpowiedzi, gdy ni stąd ni zowąd przysiadła się jakaś rudowłosa panna z domu lwa i ośmiornicy. Czemu ośmiornicy? Bo spora grupa domowników z Gryffindoru puszcza farbę. Nie zwrócił na dziewczynę większej uwagi. Nie zapamiętał jej z lekcji numerologii, nawet nie kojarzył z szkolnych korytarzy. William rzadko zwraca uwagę na ludzi, chyba że sami o tę uwagę zabiegają. Gdy skończył pisać, zaniósł nauczycielowi kartkę. Wrócił do ławki, którą już niestety będzie dzielił z rudą laską, która musiała się odezwać jak tylko wróciła. - Bo faceci w młodym wieku rzadko szukają miłości w przeciwieństwie do dziewczyn - odparł cicho. Po wypowiedzianym zdaniu ugryzł się w język i skarcił w myślach za to, że nieumyślnie wdaje się w dyskusje. Zapowiada się piękny początek tej wspaniałej lekcji.
Wszedł do klasy, powitawszy nauczyciela. Zajął miejsce w ławce, wyciągnął przybory do pisania i podpisawszy się, zaczął udzielać odpowiedzi na postawione pytanie:
Numerologia to prognozowanie z liczb, opierające się na przekonaniu, że numer przyporządkowany danemu obiektowi ma związek z jego losem. Według tej nauki nic nie dzieje się przypadkowo. Podstawową procedurą numerologii jest sumowanie cyfr danej liczby.
Kiedy skończył, odłożył pióro, kładąc pergamin na biurku profesora.
Tak naprawdę na tę lekcję przybyłem tylko i wyłącznie za namową Michasi. Znaczy to nie tak, że ja jestem jakimś zlewakiem i wszystko mi jedno. Nie nie nie! ja naprawdę baardzo lubię ten przedmiot - tak samo jak wróżbiarstwo, runy, i wszystkie inne zajęcia. Uprzejmie ukłoniłem się w stronę nauczyciela, żeby pokazać, że naprawdę mam dobre zamiary i nie zamierzam dziś nic zbroić. DZIŚ TYLKO NAUKA powiedziałem sobie w myśli i zająłem miejsce w ławce. Oczywiście przywitała mnie kartkówka . Przecież ja naprawdę kocham kartkówki. Jestem naprawdę wdzięczny nauczycielowi za to, że przygotowuje ją tak starannie, że chce mu się wymyślić pytania, ale wiedząc jaki to psorzy mają ciężki i morderczy zawód chyba mogli by sobie odpuścić. W zamian tego bardzo chętnie polecił bym im wypad z kolegami do Hogsmeed, albo partyjkę Quidicza. No ale dobra, dziś będzie inny dzień, dziś skupię się tylko na nauce. Wyjąłem kartkę i zacząłem pisać.
Karkówencja 1. Według mnie, to niczego, ale według mądrych ludzi (chociaż nie wiem czy na pewno są tacy mądrzy) to można z niej wyczytać charakter człowieka, czemu spokojnie mogę zaprzeczyć, ponieważ bardzo często zdarza się, że bliźniacy mają zupełnie inne charaktery ( nie będę tutaj podawał przykładów, bo nie ładnie jest obgadywać bliźniaków) 2. Teoretycznie również (bo w praktyce to się nie sprawdza) można również obliczyć sobie, czy jakiś związek będzie udany i tak dalej, chociaż na pewno dałbym radę panu podać przykłady kiedy to się nie sprawdziło, ale jak już mówiłem obgadywanie nie leży w mojej naturze. 3. W sumie to gdyby się chciało to wszystko można nimi wyjaśnić wystarczy, że jakiś tam mądry czarodziej powie, że na pewno wszystkie osoby których liczba wynosi 2 lubią muzykę Rockową
Będąc niezwykle dumny z moich przewspaniałych wywodów niezwykle starannie się podpisałem i oddałem swoją kartkę nauczycielowi
Punkciki - 0 nie byłem na żadnej
Caesar T. Fairwyn
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192 cm
C. szczególne : Brak dwóch palców, wysoki wzrost, skupiona twarz, zimne spojrzenie, wyraźna nieśmiałość wobec młodych dam.
Jedno było pewne, Caesar nie wyglądał jak typowy wielbiciel Numerologii. Prędzej posądzono by o to słonia czy sowę, niż młodego Fairwyna, bo w końcu który rozgarnięty, młody czarodziej interesował by się Numerologią. A numerologia była ważną częścią życia chłopaka i w sumie wychodziła mu bardzo naturalnie. On nawet nie musiał się specjalnie skupiać by robić ją dobrze, po prostu tak było. Bez żadnego wstydu wszedł do sali i uśmiechnął się delikatnie. Zawsze był kurtuazyjny i miły, bo tak wypadało. Siadł w jednej z pierwszej ławek i zaraz zabrał się za odpowiedź na pytanie.
Spoiler:
Numerologia jest to prognozowanie z liczb, opierające się na przekonaniu, że numer przyporządkowany danemu obiektowi (numer domu, samochodu, telefonu, zakodowane pod postacią liczby imię, itp.) ma związek z jego losem.
Zapisał krótko na kartce i zaraz oddał ją nauczycielowi.
kuferek:10 Na lekcji nie był, ale uważa się za dobrego z numerologii xD
Numerologia należała do grona moich ulubionych przedmiotów, dlatego niemalże zawsze pojawiałam się na tych zajęciach - jak zwykle przyszłam chwilkę wcześniej by nie za bardzo rzucać się w oczy, a po posłaniu delikatnego uśmiechu w stronę nauczyciela (którego bardzo ceniłam, mimo iż był dość surowy, a na jego temat krążyły różne plotki), po czym udałam się w głąb sali. Chciałam zająć miejsce koło kogoś mi bliskiego, dlatego gdy dostrzegłam, że moja przyjaciółka @Ruth Wittenberg siedzi w towarzystwie @Calum O. L. Dear, którego poznałam niedawno na wróżbiarstwie totalnie zdębiałam. Oni się znali? Nie chciałam w to wnikać. Lekko roztrzęsiona poszłam w głąb sali i usiadłam z tyłu po czym zabrałam się za pisanie kartkówki czy raczej udzielenie odpowiedzi na zadane przez nauczyciela pytanie.
1. Dzięki numerologii poznajemy nasze słabe strony, nad jakimi cechami charakteru powinniśmy pracować. Nauka to pomoże bardziej zrozumieć samego siebie. 2. Dzięki numerologii możemy określić osobowość i predyspozycje człowieka. Dowiedzieć jakie się posiada cechy, nawet te najgłębiej ukryte. 3. Dzięki numerologii możemy się dowiedzieć jakie imię najlepiej wybrać dla dziecka
Wiedziałam, że wiele osób lekceważyło numerologię tak jak wróżbiarstwo, jednakże ja jako jasnowidz i prorok imienia wiedziałam jak wielką siłę mają liczby i nie zamierzałam tego lekceważyć. Oddałam kartkówkę i zajęłam się czytaniem notatek z poprzedniej lekcji.
kuferek: 4 chociaż fabularnie nie była na żadnej lekcji, to w karcie opisywałam, że chodzi
Gryfon szedł niemrawo w kierunku klasy. Jak można przespać w bibliotece trzy godziny? I jak to możliwe, że uznał tamto opasłe tomiszcze za ciekawe? "1000 sposobów na szybką naukę zaklęć obronno-kuchennych"? Już zestawienie "1000 sposobów" i szybkiej nauki powinno go przestrzec przed popełnieniem błędu zabierania się za lekturę, że o grubości samej książki nawet nie wspomnę. Tak czy owak, chłopak wszedł właśnie półprzytomny do klasy i zauważywszy Warrena uśmiechnął się, że w całym tym amoku nie pomylił drogi do klasy starożytnych runów. Nie rozglądając się specjalnie po sali, ruszył w kierunku przyjaciela. Po chwili opadł na miejsce w pustej ławce przed nim i odwrócił się tyłem do nauczyciela. -Siemasz, jakaś kartkówka czy o co chodzi? - zapytał patrząc na zapisywany właśnie przez puchona kawałek papieru – Robisz pracę domową z Numerologii? Ty w ogóle chodzisz na Numerologię? Daj spokój, to nie powód do wstydu, nie musiałeś tego ukrywać - powiedział zaskoczony Gryfon, a dopiero kilka chwil później, gdy profesor siedzący za biurkiem zwrócił mu uwagę, zorientował się, że chyba znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. -Numerologia...tak - powiedział uśmiechając się nerwowo do nauczyciela i otworzył notes by udzielić odpowiedzi na zadanie pytania. Nie mógł dać po sobie poznać, że pomylił klasy, jeszcze tego brakowało w kolekcji popełnionych ostatnio głupot. A pomyśleć, że mieszka tutaj już od sześciu lat. Ostatecznie wzruszył tylko ramionami i z myślą, że może nie będzie tak źle, Eric zabrał się za pisanie tego co przyszło mu do głowy.
"Numerologia może nam pomóc w określeniu czyjegoś charakteru, poznać swoje zdolności i przewidywać przyszłość" 0 pkt i 0 obecności
Ostatnio zmieniony przez Eric Henley dnia Sro 21 Cze 2017 - 0:41, w całości zmieniany 1 raz
Początek okresu, w którym przyszło jej się mierzyć z przewrotnym losem nie był dla Ruth szczególnie szczęśliwy, przede wszystkim dlatego, że świadomość przegranej walki z matką uniemożliwiała jej logiczne myślenie. Chłodno kalkulując temat, profesja, na którą musiała się teraz porwać była nie tylko o wiele lepiej płatna, ale też dawała sporo szerszą władzę w dłoń niż bieganie i klejenie cegieł w rozbitych mugolskich kamienicach. Szwedka jednak patrzyła na to na chwilę oceną jak na ostateczne poddanie się oczekiwaniom matki i zupełnie nie potrafiła dostrzec ani zalet bycia prawnikiem, ani innych, także ciekawych z tego punktu widzenia ewentualności. Było jej zwyczajnie ciężko i dlatego popłynęły jej, chyba pierwszy raz w szkole a na pewno pierwszy raz przy innych ludziach, łzy. I wtedy usłyszała znajomy głos. Normalnie poprosiłaby Caluma o przystopowanie swoich towarzyskich zapędów, bo niespecjalnie lubiła takie spoufalanie się (dobrze wiedziała, jakimi plotkami i kłótniami z byłymi się kończy…), ale dziś po prostu nie miała siły na jakikolwiek komentarz. -Przyszłam postudiować twarz Szkota, który wygląda trzy razy bardziej szwedzko niż ja – westchnęła ciężko, siląc się na jakiś sarkastyczny komentarz, żeby udać, że wszystko jest w porządku, ale chyba słabo jej wyszło, bo brzmiała jakby życie było ostatnim, czego jej się chciało. Chwilę potem Calum zabrał jej nieskończoną pracę i oddał nauczycielowi, dzięki czemu miała chwilę, żeby związać włosy w niski kucyk i doprowadzić do porządku swoje oczy, choć i tak wyglądała trochę jakby profesor powiedział jej przed chwilą, że właśnie zniknęły wszystkie kociołkowe pieguski na świecie. I na szczęście dla krukona nie wyartykułował on swoich podejrzeń dotyczących jej szlabanu, bo Ruth chyba naprawdę wyszła by z siebie i stanęła obok. Owszem, na transmutacji była bliska wtłoczeniu do tego starego, łysego łba ręcznie, że nieładnie jest opowiadać kłamstwa, ale w końcu to była Ruth – nie licząc drobnych incydentów, które można było policzyć na palcach jednej ręki nigdy nie przyszłoby jej do głowy, żeby wdawać się w głupawe dyskusje. Craine gadał trzy po trzy i wszyscy o tym wiedzieli, choć faktycznie, zabolał ją ten przytyk, szczególnie że przez chwilę była pierwszą wojującą bohaterką uciśnionych, nieistniejących uczennic uwodzonych przez Morrisa. Był tylko nauczycielem, nikim więcej. A gdyby nawet, w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, chciał jej coś zrobić to, cóż… Nie była z tych składających różdżkę w sytuacji zagrożenia. Pytanie Caluma szumiało jej w uszach jeszcze przez chwilę. Po ich ostatnim spotkaniu chłopak znał sytuację w jej domu i chore ambicje matki Ruth, dlatego nie było sensu tego przed nim ukrywać. Nie pomyślała tylko o jednym – to chyba wcale nie poprawi relacji krukona z jego starszym bratem… -Nie mogę pracować z Dorienem w jednym departamencie, a załatwienie stażu gdziekolwiek indziej graniczy z cudem, sam wiesz… - zaczęła cicho, zwracając się w jego stronę tylko nieznacznie, tym samym, zrezygnowanym tonem. Miała po dziurki w nosie wywyższającego się tonu Morrisa i stanowczo wystarczyło jej ujemnych punktów dla domu, mimo że finalnie wychodziła na zero po wycieczce (nie licząc furiackiego wystąpienia Craine na trans, ale to się nie liczy, tam wszyscy obrywali…). -Ale Wizengamot przyjmie mnie z otwartymi ramionami – uśmiechnęła się gorzko - jeśli tylko zdam runy i historię magii na wybitne i popiszę się wiedzą z numerologii. Mama będzie ze mnie dumna – zacisnęła ręce na brzegu ławki, prawie wbijając w nią paznokcie.
Koniec roku, a ona była już pewna, że z Historii Magii nie zda. Po co jeszcze chodziła na te głupie lekcje? Chyba jedyny pożytek jaki będzie z nich miała, to znajomość materiału, jaki na nowo będzie musiała przerabiać od następnego roku szkolnego. Weszła do sali, zawahawszy się jeszcze przed drzwiami, czy może nie zawrócić. Ale co miałaby innego robić? Znów spacerować po błoniach i przeżyć się na słońcu? A może siedzieć w pokoju i liczyć plamy na suficie? Lekcja wydawała się teraz najciekawszą, choć i tak złą opcją. Spojrzała na tablice i już pożałowała, że przyszła. Czy na koniec roku nauczyciele nie powinni odpuścić i po prostu coś pogadać w trakcie zajęć, po czym dać spokój uczniom? Po co te pytania, zadania i sprawdzanie? Zajęła miejsce w drugiej ławce przy oknie i wyciągnęła na ławkę pergamin i kałamaż. Po chwili znalazła też pióro i zabrała się za pisanie.
Spoiler:
1. Pozwala poznać swoje mocne i słabe strony i wskazuje obszary, którym powinniśmy poświecić więcej uwagi, by poprawić swój charakter i zrozumieć samych siebie.
2. Pomaga w wyborze imienia dla dziecka.
3. Numerologia uczy nas wykorzystywać sprzyjające momenty w życiu i jak łagodzić okresy niesprzyjające.
Skończyła pisać i starannie podpisała się na dole kartki. Wstała i odniosła ja na biurko nauczyciela, po czym wróciła na swoje miejsce.
Kiferek: 2 Fabularnie nigdy nie byłam na zajęciach.
Ostatnio zmieniony przez Erin Fox dnia Sro 21 Cze 2017 - 12:02, w całości zmieniany 1 raz
Przecierając zaspane oczy, weszłam do klasy. Ostatnia praca domowa z transmutacji nieźle dała mi popalić :spędziłam obłożona książkami dobre kilka godzin, zamiast relaksować się przy gotowaniu, wymyślając na przykład jakiś porządny przepis. Na pewno gotowanie zajęłoby mi mniej czasu, i byłabym nieco bardziej przytomna, niż teraz, ale już mam z głowy ten rozkoszny obowiązek, i dziś się wyśpię, yay! Uniosłam w duchu pięść w geście zwycięstwa. Skinęłam głową profesorowi, ukrywając ziewanie. Gorszego faux pas chyba nie mogło być, ziewnąć nauczycielowi w twarz już na początku lekcji to raczej słaby wstęp. Niemniej jednak, gdy tylko odwrócił głowę, zakrywszy usta dłonią, roziewałam się niczym dorodny lew. Naprawdę chciało mi się spać, ale gdy tylko przykładałam głowę do poduszki, senność gdzieś znikała. Nie mogłam znieść takiego zawieszenia, więc przyszłam tu, może się czegoś dowiem i nie zostanę za to zjechana, jak to czasem w Hogwarcie się zdarza. Zajęłam miejsce w pustej ławce. Nie chciałam żeby ktoś mi przeszkadzał gadanie, kiedy będę błądzić między snem a jawą. Zerknęłam jednym okiem na tablicę i wyciągnąwszy kartkę, napisałam: 1. Jaki potencjał energetyczny ma zapisane w liczbach nasze imię 2. Jak odczytywać znaczenie dat 3. Jak wybrać odpowiednie imię dla zwierzaka, zgodne z jego charkterem Nie wiedziałam o numerologii kompletnie nic, i dosłownie napisałam co mi przyszło do głowy. Podałam kartkę komuś kto szedł obok mojego stolika, w nadziei że dotrze do nauczyciela. W klasie panowała cisza, przełamywana cichym szmerem rozmów. Działało to tak usypiająco i kojąco, że nie zauważyłam, kiedy jedna, a potem druga moja powieka opadła, i przeszłam w rodzaj stan-by: byłam świadoma co się dzieje, ale jednocześnie byłam w uśpieniu. Plus był taki, że kiedy będzie trzeba, na pewno się obudzę, ale minus, że jednak tak nie odpocznę...
Jak zawsze musiałem się spóźnić na zajęcia. Chociaż tym razem wcale mnie nie musiało być na tych zdjęciach ale postanowiłem że jednak na nie przyjdę. Po wejściu pożałowałem tej mojej decyzji bo jak się okazało nauczyciel postanowił nas przepytać. Zająłem miejsce w drugiej ławce koło dziewczyny w rudych włosach. Wydawało mi się że ją chyba kojarzę z jakiś zajęć ale nie byłem pewny więc postanowiłem zacząć rozmowę neutralnie. -Hej. Jak tam ci idzie odpowiadanie.- Zapytałem wyjmując kartkę z plecaka i coś do pisania. Po chwili zacząłem zapisywać kawałek papieru.
"Dzięki numerologi możemy dowiedzieć się jakie imię najlepiej wybrać dla dziecka"
Spojrzała przez okno i zamierzała poczekać w ten sposób aż nauczyciel rozpocznie właściwą część lekcji. Z zamyślenia wyrwał ją chłopak siadający obok. Nie wiedziała czy go zna, ale też nie zamierzała się przekonywać. Nie odwróciła się w jego strone, kontynuując oglądanie świata za szybą. O ile nie będzie jej przeszkadzał, niech se siedzi. No i wykrakała. Jeszcze dobrze nie zabrał się za pisanie odpowiedzi, a już się odzywa. Ruda przewróciła oczami i westchnęła. W ogóle co za głupie pytanie. Nie miała przed sobą kartki, co mogło oznaczać tylko dwie rzeczy. Albo juz oddała, albo nie zamierza pisać. Obecność kałamaża i pióra prawie stuprocentowo wykluczało drugą opcję. Doszedłszy do takich wniosków, dziewczyna nawet nie kwapiła się by udzielić chłopakowi odpowiedzi.
Wzruszyłem ramionami na brak odpowiedzi od dziewczyny. Bo cóż czasem się i taka "milutka" osóbka się znajdzie. Mimo to jednak też nie zamierzałem dać za wygraną i zrezygnować z rozmowy. - Często bywasz na tych zajęciach? - Kolejne pytanie wycelowane wprost w dziewczynę. Poprzednie pytanie potraktowałem jak by go nie było. Odczekałem aż usłyszałem odpowiedzi lub jakikolwiek komunikat o jego barku i wstałem by zanieść kartkę nauczycieliw. Oczywiście zaraz po tym wróciłem na poprzednie miejsce.
Czyli nie odpuści. Westchnęła i z ociąganiem obróciła głowę. Spojrzała na niego jak na jakiegoś uciążliwego robaka, który lata bzycząc jej nad uchem. Miała dzisiaj podły humor. Chłopak wybrał sobie kiepskiego towarzysza do rozmów. - Staram się. - W końcu zdecydowała się mu odpowiedzieć. On najwyraźniej nie pojawiał się często, nie kojarzyła go na tych zajęciach. Spróbowała jakoś przypomnieć sobie jego imię, ale nic z tego. Ciekawe czy w ogóle pojawiał się na zajęciach na tyle często i był na tyle interesujący, że kiedyś spróbowała to imię poznać. Z drugiej strony jeśli będzie go ignorować to może to imię wcale nie będzie jej potrzebne.
Morris zabrał się za przeglądanie odpowiedzi – miał całkiem przyzwoity humor, więc zignorował rozmowy uczniów pozwalając im na chwilę wytchnienia przed ćwiczeniem. Nie zamierzał oceniać prac, zrobił je jedynie po to by odsiać śmieszków i podzielić osoby w klasie na grupy o różnym stopniu zaawansowania. Rozpoczął sprawdzanie prac od @William ''Olii'' Olsson – praca Ślizgona mimo okraszenia pseudo zabawnymi tekstami była poprawna. W gruncie rzeczy Olsson był przynajmniej szczery – wiedział, że jest durnym dzieciakiem, któremu nie chce się dorosnąć. Nauczyciel nie skomentował jego odpowiedzi, jedynie zrobił krótką notatkę w swoim dzienniku dotyczącą przydzielenia chłopaka do grupy. Praca @Theo Romeo U. Evermore też wypadła nieźle, chociaż chłopak nie był zaawansowany w przedmiocie. Następnie w ręce wpadła mu praca @Leonardo O. Vin-Eurico - trudno ukryć, że Gryfon był ignorantem, czego oczywiście Morris nie omieszkał skomentować. - Panie Vin-Eurico, z Pana pracy wnioskuje, że nie posiada Pan żadnej wiedzy na temat numerologii. Jeśli zamierza Pan się wygłupiać, to drzwi są tam. Minus 10 punktów. Morris wskazał ręką wyjście, po czym wrócił do sprawdzania prac. @Ezra T. Clarke ewidentnie się postarał, więc profesor spuścił kotarę milczenia na jego ostatnie przewinienia - szczególnie, że Krukon był całkiem niezły z Numerologii. Ku zdziwieniu Morrisa następną osobą okazała się @Ruth Wittenberg, która dotychczas nie była aktywną uczestniczką tych zajęć. Jej praca była jednak całkiem dobra, pomijając fakt, że udzieliła tylko dwóch pełnych odpowiedzi. Nauczyciel spojrzał na dziewczynę i widząc jej minę odczuł odrobinę żalu. Mimo że jej zachowanie w wieży było karygodne postanowił nie komentować jej pracy. Praca @Calum O. L. Dear nie była zła, aczkolwiek z racji tego, że chłopak pojawiał się na zajęciach regularnie nauczyciel wymagał od niego więcej. - Panie Dear, stać Pana na więcej - rzucił krótko nie wchodząc w dłuższe dyskusje. Tego dnia był tak spokojny, że nie spodziewał się, że cokolwiek wyprowadzi go z równowagi, tymczasem na horyzoncie pojawiła się @"Blaithin "Fire" A. Dear", która ewidentnie kpiła sobie z numerologii. Aden objął ją zimnym spojrzeniem i powiedział gniewnie: - Panno Dear, minus 10 punktów i zapraszam za drzwi. Następnie byłą praca @Bocarter Hamilton, która w gruncie rzeczy nie odpowiadała na zadane pytanie. Gdyby nie irytacja spowodowana przez Blaithin najprawdopodobniej by odpuścił, jednakże był zbyt zły by nie zwrócić uwagi. - Panie Hamilton, pytałem czego możemy się dowiedzieć z numerologii, a nie czym ona jest. Minus 5 punktów. Nie obdarzył ucznia dłuższym spojrzeniem tylko przeszedł dalej zupełnie nie spodziewając się, że kolejna praca przysporzy mu jeszcze więcej nerwów. @Warren Samuel Wilson silił się na bycie zabawnym, a w gruncie rzeczy bezczelnie wyśmiewał przedmiot. - Wypad za drzwi, Wilson. Minus 10 punktów dla Hufflepuffu - powiedział względnie spokojnym tonem starając trzymać się emocje na wodzy. Ku jego zdziwieniu @Caesar T. Fairwyn - jeden z najlepszych uczniów (z numerologii rzecz jasna) również nieszczególnie się popisał. - Fairwyn, to samo co Hamilton i tyle samo punktów - rzucił od niechcenia, z trudem powstrzymując gniew. Oględnie przejrzał pracę @Florence Henderson, @Eric Henley, @Erin Fox, @Lucienne Pourbaix i @Gregory Wilkox - dziewczęta napisały zdecydowanie więcej, ale obaj chłopcy mimo jakichś braków w wiedzy postanowili przynajmniej spróbować odpowiedzieć na pytanie poprawnie, zamiast robić z siebie kretynów, więc Morris zdecydował się nie karać nikogo więcej ujemnymi punktami. - Dear, Wilson i Vin-Eurico, co Wy jeszcze tu robicie? Czekam minutę i ma Was nie być - rzucił gniewnie - Henley, Wilkox, Wittenberg i Pourbaix do grupy podstawowej, Olsson, Evermore, Hamilton, Fox - do średniej. Fairwyn, Clarke, Henderson, Dear - zaawansowana. Mężczyzna poprowadził wykład i poinstruował ich w kwestii zadania (opowiadając im między innymi jak liczyć poszczególne liczby i co one oznaczają.), po czym powiedział: - Podstawowa liczy liczbę wewnętrzną, średnia liczbę ekspresji zewnętrznej, zaawansowana obie. Macie kwadrans, następnie proszę o interpretację, którą znajdziecie na stronie19.
Jak liczyć?:
A, J, S - 1 B, K, T - 2 C, L, U - 3 D, M, V - 4 E, N, W - 5 F, O, X - 6 G, P, Y - 7 H, Q, Z - 8 I, R - 9
1. Liczba wewnętrzna Liczymy sumę cyfr przypisanych samogłoskom danego wyrazu. Jeśli suma cyfr jest większa niż 9 ponownie sumujemy cyfry uzyskanego wyniku. np. Aden Morris - 1D5N M6RR9S - 1+5+6+9=21 - 2+1= 3
2. Liczba ekspresji zewnętrznej Liczymy sumę cyfr przypisanych spółgłoskom danego wyrazu. Jeśli suma cyfr jest większa niż 9 ponownie sumujemy cyfry uzyskanego wyniku. np. Aden Morris - A4E5 4O99I1 - 4+5+4+9+9+1=32 - 3+1=4
OBIE LICZBY INTERPRETUJEMY WEDŁUG KLUCZA Z TEJ STRONY. Wyżej na tej stronie macie podane też za co te liczby są odpowiedzialne.
Zasady:
1. Grupa podstawowa i średnia rzucają kostkami: 1 i 2 oznacza nieudane zadanie, 3 i 4- sprawiło trochę problemu, ale się udało, 5 i 6 - nie sprawiło żadnego problemu. Grupa zaawansowana zakłada, że jedna z liczb poszła bez problemu, na drugą rzuca kostkę na tych samych zasadach co dwie niższe grupy. 2. Za 4 punkty w kuferku możecie sobie dodać sobie 1 punkt do kostki. 3. Fire i Warren - macie czas na post w wyjściem. Jeśli nie opuścicie sali w ciągu trzech postów innych użytkowników otrzymacie kolejną karę. 4. Czas do niedzieli wieczora.
EDIT: Leo, wylatujesz na tych samych zasadach co Fire i Warren, wiesz za co.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Nie miała pojęcia, dlaczego w ogóle się odzywała do chłopaka, bo w sumie to nie był dobry dzień na przekomarzanie się i zażarte dyskusje. Patrzyła chwilę na twarz Ślizgona, próbując zapisać ją w pamięci, a przy okazji odgrzebać to kim w ogóle jest. Myślała już, że po prostu ją zignoruje i może tak byłoby najlepiej. - Masz trochę zbyt stereotypowe podejście. - stwierdziła, bo według Fire płeć nie miała znaczenia, bo zarówno faceci jak i dziewczyny szukali często miłości. Z różnym skutkiem. Uważała to za głupotę, ale nie miała w zwyczaju ingerować w życia innych. - Ale co mnie to obchodzi... - dodała właściwie już do samej siebie, bo długo nie mieli okazji rozmawiać. Niebawem Morris, który najwyraźniej nie tolerował ludzi próbujących wykrzesać z siebie odrobinę poczucia humoru (co prawda, Blaithin rzeczywiście drwiła z numerologii, ale wcale tak tego nie postrzegała), postanowił wyprosić Gryfonkę. Zgarnęła swoje rzeczy, zapominając o odjętych punktach po dwóch sekundach. - Może innym razem pogadamy o miłości. - rzuciła jeszcze do Ślizgona i zauważyła, że Wilson także został "wygnany". Miała ochotę dyskretnie zbić z nim piąteczkę. Skierowała swoje kroki ku drzwiom, zastanawiając się co by tu porobić przez piękną, wolną godzinę. Nie mogła pojąć, że naprawdę chciała ją spędzić na obliczaniu jakichś beznadziejnych cyferek. - Do nie widzenia. - powiedziała uprzejmie nauczycielowi, kiedy przestępowała próg drzwi.
zt
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Jakby jego humor nie był wystarczająco beznadziejny, to jeszcze podczepił się do niego sam Ezra - a to nie wróżyło niczym dobrym. Gryfon nie odzywał się, gdy jego towarzysz pisał kartkówkę i ogólnie miał ochotę jeszcze trochę sobie pomilczeć... ale Ezra najwyraźniej chciał pochwalić się swoją wiedzą z numerologii. Leo zaśmiał się niemrawo i tak potwornie sztucznie, że aż go to zabolało. Ta kartkówka nie była prosta. Była okropna i nieprzyjemna i przypomniała chłopakowi, czemu nie lubi numerologii. Po co przyszedł na tę lekcję? Chyba tylko po to, żeby jakoś zapewnić siebie, że jeszcze się stara. Chociaż w tym staraniu kompletnie przestał widzieć sens. Jedna lekcja numerologii ocen mu nie poprawi, niczego się nie nauczy i zmarnuje czas wszystkich dookoła. Kiedy Morris zaczął przeglądać prace, Leo najzwyczajniej w świecie się poddał i oparł czołem o ławkę, wzdychając ciężko. Mogło to trochę zaalarmować Ezrę, ale Leo już się tym nie przejmował. Słowa nauczyciela dotarły do niego z lekkim opóźnieniem i Gryfon podniósł głowę powoli, niepewnie. - Eeee... - wyrzucił z siebie mało elokwentnie. Dalej wszystko potoczyło się o tyle szybko, że Fire została wyrzucona z zajęć, a zaraz za nią jeszcze jakiś Puchon. Vin-Eurico zgarnął wszystkie swoje rzeczy bez większego namysłu. - Przepraszam, powodzenia - rzucił cicho do Ezry, po czym wstał i ruszył do wyjścia. - Przepraszam za pana zmarnowany czas - oświadczył jedynie głosem zupełnie wypranym z emocji. Nie zaszczycił już nikogo ani jednym spojrzeniem, tylko po prostu wyszedł. Miał nadzieję, że profesor nie zemści się za to ujemnymi punktami, ale w sumie... Trudno. Leo nie miał jednak siły na borykanie się z przedmiotem, którego nie trawił i nie rozumiał. Pospiesznie dogonił swoją gryfońską przyjaciółkę.
/zt mały buntownik ucieka z lekcji!
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Cóż, Leonardo nie był dobrym kłamcą i już po jakże autentycznym śmiechu Ezra podejrzewał, że coś nie będzie grało. Uśmiechnął się więc tylko łagodnie, bo przecież nie wszyscy musieli być dobrzy z numerologii. (A Leo nie musiał być dobry z niczego.) - Do zobaczenia potem - mruknął, podśmiewując się z tej dramatycznej ucieczki. Uważał, że nie była ona do końca potrzebna, nawet jeśli chłopak naprawdę nic nie rozumiał. Ezra sądził, że zdołałby mu jakoś pomóc, ale cóż... Szczerze to Clarke spodziewał się jakiegoś komentarza, jakiegoś choć drobnego doczepienia się do jego odpowiedzi. Ale Morris go zaskoczył i to nawet podwójnie, bo umieścił go w grupie zaawansowanej. Początkowo stwierdził, że to nobilitujące wyróżnienie, zdanie jednak szybko zmienił, kiedy okazało się, że będzie miał dwa razy więcej pracy niż Ruth czy Theo. Skrzywił się z niechęcią. Trzeba się było nie wymądrzać na tej kartkówce... Ezra kilkakrotnie już rozpisywał swoje nazwisko, dlatego bez problemu bez użycia podręcznika podstawił odpowiednie cyferki. (Chociaż przy drugiej coś się zamotał i mu wyjść przez chwilę nie chciało.) Problem pojawiał się jednak w innym miejscu - on był Ezrą Clarkiem czy Ezrą Thomasem Clarkiem? Postanowił obie liczby rozpisać na dwa sposoby i dopiero wtedy zdecydować.
Otworzył podręcznik na odpowiedniej stronie i przejrzał interpretacje wszystkich liczb. No i szczerze mówiąc miał spory problem. Uniósł więc wysoko rękę. - Profesorze, mam pytanie. Czy muszę uznawać moje pełne nazwisko czy tylko to, którego używam? Kiedy uwzględniam drugie imię wychodzi mi, że jestem indywidualistą-przewodnikiem, który nie potrafi współpracować, jest wybuchowy i przewidywalny jak cztery pory roku... - Uśmiechnął się krzywo, bo naprawdę nie trzeba było znać Ezry, żeby wiedzieć, że kompletnie nie odnajdywał się w takiej interpretacji. - Jeśli zostałbym przy "Ezra Clarke" według liczby wewnętrznej byłbym osobą o artystycznej duszy, towarzyską i z poczuciem humoru, czasem powierzchowną. Liczba Ekspresji Zewnętrznej określa mnie wtedy jako spostrzegawczego i bystrego, ze słabością do ciężkich wyzwań i żadnego wiedzy o tym co tajemnicze... Więc która z nich jest poprawna? Nie był pewien, czy jego pytanie nie było trochę głupie, ale przecież dlatego tu był - żeby się czegoś nauczyć. Chociaż miał nadzieję, że Morris nie uzna jego nagłego zainteresowania za jakiś podstęp... Niezależnie od lekcji, Ezra zawsze bardziej zaangażowany był w prowadzenie rozmowy z ławkowym towarzyszem niż w zadanie... No ale towarzysz go opuścił. Chcąc, nie chcąc musiał się skupić. A mógł wybrać Theo! - Chyba że to znaczy, że takie cechy nie są dominujące i uwydatnią się we mnie, kiedy zacznę oficjalnie używać drugiego imienia, a nie tylko w kartotekach - dodał jeszcze retorycznie. Bo o to chyba chodziło w tym całym potencjale energetycznym - skoro liczby emanowały określoną energią to zmiana podpisu mogła oznaczać nawet zmianę charakteru człowieka. Zmarszczył brwi, pocierając brodę. Już pamiętał, dlaczego zrezygnował z dokładniejszego studiowania numerologii - to wszystko przyprawiało go o ból głowy.
Kostka: 2 + 1 za kuferek
Ostatnio zmieniony przez Ezra T. Clarke dnia Czw 22 Cze 2017 - 15:55, w całości zmieniany 1 raz
Było mi troszkę smutno, że profesor wywalił mnie za drzwi, no ale przynajmniej teraz już wiem na pewno, że numerologia jest nie dla mnie. Wstałem z niezwykle wygodnej ławki, zgarnąłem wszystkie wypakowane rzeczy do torby i powoli udałem się do drzwi. - Bardzo przepraszam pana profesora - powiedziałem, gdyby nie było końca roku i gdyby Gemma nie siedziała mi na głowie i nie wpajała, że jeśli stracę jeszcze chodźby jeden punkt to mnie zabije, pewnie dopowiedział bym jeszcze coś w stylu ,, nie wiedziałem, że za posiadanie własnego zdania można dostać punkty ujemne" albo ,, najwyraźniej numerologia jest tylko dla ludzi, którzy zgadzają się ze wszystkim w 100%" no ale nie chciałem robić jej kłopotów. - Do widzenia - krzyknąłem przed wyjściem z klasy, pomachałem znajomym którzy zostali i udałem się na korytarz
Erin liczyła na to, że teraz uwolni się od chłopaka. Może weźmie się za robotę i przestanie ją rozpraszać. Z resztą jak usłyszała, że mają coś liczyć to poddała się na starcie. Lubiła ten przedmiot ale nie miała dzisiaj najmniejszej ochoty na cokolwiek. Mimo wszystko położyła przed sobą kolejny pergamin i zaczęła liczyć. Nie potrafiła jednak skupić się na zadaniu, nawet najmniejszy szmer ją rozpraszał. Zamiast na swoją kartkę, patrzyła w okno lub na pracę kolegi z ławki. To musiało skończyć się błędem, Erin miała podstawić liczby pod spółgłoski, ale z powodu roztargnienia udało jej się podstawić je także z jedną spółgłoską.
Jakoś tego nie widziała. Nie uważała się za zharmonizowaną czy pokojową. Może i nie pchała się niepotrzebnie ale to raczej przez wzgląd na swoje dobro a nie pokojowość. Westchnęła i wyciągnęła kolejny pergamin. Zaczęła na nim kreślić tuszem kwiaty. To chyba najlepsza rzecz jaką może zająć się na tej lekcji.
Kostka: 1 -.-"
Ostatnio zmieniony przez Erin Fox dnia Sob 24 Cze 2017 - 0:56, w całości zmieniany 2 razy
Theo siedział sam, a i tak był wyjątkowo rozproszony. Dobrze, że nikt się do niego nie dosiadł, bo chłopak w gruncie rzeczy chciał coś wynieść z tej lekcji i wszelkie rozmowy mogłyby w tym jedynie przeszkodzić. Zresztą, miał i tak problem z koncentrowaniem się na słowach profesora. Zdziwiło go zachowanie mężczyzny - wyrzucił dwie osoby za słabe napisanie kartkówki? Jeden chłopak sam wyszedł i Theo nie wiedział, czy to dlatego, że jego brak wiedzy został upubliczniony. Nie wnikał, sam był dość bezpieczny i to się aktualnie liczyło najbardziej. Zabrał się za liczenie i kompletnie mu to nie szło - nie chodziło o samą matematykę, bo Theo nie miał problemu z dodaniem paru cyferek. Po prostu wszystko mu się pomieszało i nagle okazało się, że liczy nieodpowiednio i musiał zacząć od nowa. Z irytacją zgniótł pergamin i odsunął go na brzeg ławki, aby zabrać się z powrotem za pracę.
Spoiler:
28EO4O9E 9O4EO U1O E4E94O9E = 63 = 9
Podniósł głowę, słysząc pytanie @Ezra T. Clarke. Gdyby teraz okazało się, że liczył źle i powinien uwzględnić tylko pierwsze imię oraz nazwisko, to chyba by się zapłakał. Z drugiej strony, przecież zawsze podpisywał się pełnym imieniem i nazwiskiem, albo używał inicjałów - Theodore Romeo Uso Evermore było mu bliższe niż Theodore Evermore. - Moim zdaniem to, czego używasz - rzucił niepewnie, uśmiechając się lekko do Krukona. Teraz jeszcze tylko oficjalna decyzja nauczyciela i wszystko będzie wyjaśnione! Theo zerknął na kartkę. Jego cyfrą było 9 i opis niesamowicie pasował. Chłopak faktycznie miał dobre serce i potrafił poświęcić się pracy. Najwięcej prawdy było w tym "wiecznym natchnieniu". Na marginesie zapisał sobie jaka cyfra by mu wyszła, gdyby jednak nie liczył ze wszystkich imion - czwórka. Może i zgadzała się pracowitość, ale za to już przewidywalność i stabilność nieszczególnie.
Ogólnie dodawanie nie było jakąś umiejętnością zarezerwowaną dla wybrańców i średnio rozgarnięty pierwszoklasista potrafił dodać do siebie kilka cyferek, toteż Ruth odetchnęła z ulgą, że zadanie będzie należało do tych prostszych i bez słowa komentarza zabrała się za liczenie. Uspokajało ją, dawało poczucie stabilności i tego, że matematyki nie da się oszukać, ani przeskoczyć jej praw. Była niezmienna na całym świecie, jako królowa nauk bez względu na to, czy czarodzieje byli tej opinii czy nie. Po Ruth bardzo było widać, kiedy się skupiała na pracy, a z liczeniem było o tyle ciekawie, że brak możliwości zrobienia błędu wymagał istotnej koncentracji, choć ustalmy, dodanie do siebie kilku jedynek i piątek nie było czynnością, która absorbowała cały mózg krukonki. Policzyła też liczbę wewnętrzną włączając w to swoje drugie imię, trochę bardziej zasłaniając kartkę w tym miejscu, bo o ile lubiła Caluma, o tyle wolała, żeby nie wiedział, że to "A" w jej inicjale pochodzi od uroczego "Amelia", no litości. Dlatego też tak zastanowiło ją pytanie Ezry skierowane do nauczyciela. Wiedziała od innych uczniów (wypytała, ale też jako dekoracja z uszami na poprzednich numerologiach coś tam pamiętała sama), że Morris nie lubi tylko czczego gadania bez sensu, ale za to na merytoryczne dyskusje między uczniami pozwala, choć Ruth nie wpadła już na to, że może to odebrać jako podstęp, szczególnie, że jeszcze nie tak dawno ta sama dwójka pyskowała mu pod sam sufit. Dla niej, jak było zaznaczone na początku, temat dawno był zakończony, a gdzie, jeśli nie na numerologii, miałaby rozmawiać o liczbach? Tutaj nikt nie będzie miał głupawych podejrzeń. Ostatecznie jednak zdecydowała się nie zawracać głowy Ezrze, który i tak miał już pod bok i pod głowę przez jej wyskoki. -To jest podchodzenie do interpretacji imienia w sposób inercyjny - zwróciła się do @Calum O. L. Dear, kontrolnie patrząc na nauczyciela, czy przypadkiem nie wyleci zaraz z sali, choć nie było to tak głośne, żeby mogło zostać uznane za chęć włączenia się do dyskusji (poza tym raczej w ogóle tego nie słyszał). Z tego wszystkiego zapisała interpretację trójki, a nie dwójki, co oczywiście totalnie nie miało związku z jej charakterem. Zwieńczyła więc pracę kilkoma znakami zapytania, ale nie sprawdziła już, czy może jednak popełniła gdzieś błąd, bo bardziej zajęta była teraz wyrwaniem się od ponurych myśli przez po pierwsze rozmową z Calumem a po drugie rysowaniem wagoników z ludzikami w środku i na zewnątrz i dorysowywaniu do tychże ludzików strzałeczek odchodzących w kilka kierunków. Nie, żeby jej nie interesowała numerologia, ale rysowanie pudełek od zapałek z czarnymi kreskami w środku było na tę chwilę całkiem porywającym zajęciem.
Z łatwością poradził sobie z tym zadaniem, choć nie był zadowolony z tego, że nauczyciel odjął mu punkty za udzielenie niewłaściwej odpowiedzi na postawione przezeń pytanie. Mimo to nie przejął się tym zbytnio. A oto co nakreślił na pergaminie:
B O C A R T E R Wszystkie: 2+6+3+1+9+2+5+9=37 Spółgłoski: 2+3+9+2+9=25 (2+5=7) Samogłoski: 6+1+5=12 (1+2=3) Cyfra 7 oznacza spostrzegawczość, bystrość i rozwagę, a 3 twórczość, towarzyskość i poczucie humoru, a także roztargnienie. H A M I L T O N Wszystkie: 8+1+4+9+3+2+6+5=38 Spółgłoski: 8+4+3+2+5=22 (2+2=4) Samogłoski: 1+8+6=15 (1+5=6) 4 przypisuje się takim cechom jak przewidywalność, konfliktowość, wybuchowość i praktyczność. 6 z kolei oznacza stabilizację, harmonię, wierność i ufność.
Częściowo zgadzał się z tymi cechami, choć niektóre niezbyt do niego pasowały, toteż odczytawszy to, co napisał z pomocą podręcznika, wzruszył ramionami i złożył zapisany pergamin na biurku profesora.
Parsknąłem śmiechem na jej odpowiedź, bo akurat nie spodziewałem się tu słuchać komplementów na temat aparycji Morrisa. - Nie mówiłaś, że na niego lecisz. Jest wyżej w rankingu niż Fairwyn? - rzuciłem, gotów odeprzeć atak fizyczny, gdyby dziewczyna wzięła sobie moją uwagę za bardzo do serca. Miałem jednak nadzieję, że obejdzie się bez siniaków i innych takich. Ogólnie miałem naprawdę dobry humor tego dnia i do jego zepsucia potrzebowałbym chyba tylko jakiejś historyjki związanej z Dorienem. Nie musiałem długo czekać, bowiem kilka sekund później usłyszałem coś, co sprawiło, że mina mi zrzedła i to srogo. - CO? - zapytałem trochę teatralnym szeptem, zerkając ukradkiem, czy Morris nie obserwuje i czy nie zwraca uwagi na to, że rozmawiamy, mimo że nie powinniśmy. Zagotowało się we mnie z tego wszystkiego. Co to znaczy "nie mogę pracować z Dorienem w tym samym departamencie"? - Rezygnujesz z wymarzonej pracy? PRZEZ NIEGO? - dodałem, a potem nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać. To było żałosne. - Kazał Ci? - zapytałem jeszcze, kompletnie pomijając tą wzmiankę o Wizengamocie. Dobrze wiedziałem, że była to opcja drugiego, jeśli nawet nie ostatniego wyboru, jaki posiadała Ruth. Byłem również świadomy, że praca w Wizengamocie była bardziej marzeniem jej matki, niż samej Ruth.
Musieliśmy jednak przerwać tą rozmowę, ponieważ profesor zaczął lekcję, a potem podzielił nas na grupy. Dostrzegłem tą dziwną Florence, którą poznałem na ognisku i aż się wzdrygnąłem na wspomnienie jej uporczywych pytań dotyczących kul. A'propos, miałem zamiar powiedzieć o nich Wittenberg, ale przez jej problemy nie było odpowiedniego nastroju dla moich dobrych wieści. W sumie też nie byłem pewny, jak powinienem podejść do tego zadania. Sam posiadałem aż trzy imiona (dzięki rodzicom i ich niesamowitej twórczości, która nakazała mi mieć dziwne pierwsze imię, dwa kolejne pospolite niczym jakiś Burek wśród psów, a do tego inicjały ze znaczeniem. Dzięki, mamo i tato...). O ile nie używałem wszystkich trzech naraz, kiedy przedstawiałem się czy też podpisywałem na pracach domowych, jednak lubiłem posługiwać się inicjałami np. przy pisaniu listów... I jak tu wybrać? - Clarke to i tak farciarz - zastanawia się nad przypadkiem, gdy zapisuje drugie imię lub nie. Ja to muszę przemyśleć, czy zapisać jedno, drugie, trzecie, wybiórczo, skrótowo... - rzuciłem do Wittenberg półgłosem, po czym pochyliłem się nad kartką. Nie zastanawiałem się długo, trudno, nie miałem ochoty na takie pierdzielenie się z tym. - A jebać to - dodałem, po czym zająłem się zapisywaniem i liczeniem na wszystkich imionach, bo jak szaleć to szaleć.
praca:
Błagam, nie każcie mi tego przepisywać... W każdym razie po zsumowaniu jednego i drugiego wychodzi 5, więc elo.
Liczbę wewnętrzną odczytałem bez problemu, ale z tą zewnętrzną coś mi się pogmatwało, bo chyba pominąłem którąś cyferkę albo nie wiem o co chodziło, bo mi dziwne rzeczy wyszły. Przeliczyłem wszystko jeszcze raz i okazało się, że zarówno tu, jak i tam wychodziło mi 5. Poważnie? Brak stabilności i nieodpowiedzialność? Podwójnie? - Tak jak lubię numerologię, to jest jakiś bullshit - powiedziałem do Wittenberg. - Czy uważasz, że jestem nieodpowiedzialny? - zapytałem jeszcze ciszej, bo jakoś tak ugodził mnie ten przymiotnik.
Kiedy profesor zaczął mówić, zmusiłam się do słuchania mimo że głowa ciążyła mi oraz bardziej, a powieki jakby ktoś posmarował klejem... Nie nie, wstajemy! Chęci wielkie, ale sen nieprzerwanie osnuwał moja głowę aksamitnym szalem blogostanu, któremu nie mogła się już dłużej opierać i zwyczajnie w świecie, usnęłam. Z głową oparta na dłoni, włosami opadającymi na twarz, nie wzbudzałam zbyt wielkiej sensacji. Nawet zdążyło mięśnie coś przyśnić, kiedy jakąś cząstka świadomości uświadomiła mi, że jest coś do zrobienia, a jak tego nie zrobię wylecę z klasy, jak ta Gryfonka, i dwóch innych typów. Chłopaków nie znałam, ale laska kiedyś zaszła mi za skórę na ONMS. Dobrze jej tak, niech wylatuje. Rozespanym wzrokiem rozejrzałam się po klasie. Wszyscy już pilnie kreślili coś na pergaminie, zawzięcie studiując stronę 19. Otworzyszy ją, wyczytałam się w tekst, który nie miał dla mnie najmniejszego sensu. Rozumialam mechanizm, ale co mieliśmy poddać analizie, nie miałam pojęcia. Ale coś trzeba zrobić, więc wzięłam pierwszą z brzegu nazwę, pudding z dyni. Zobaczymy, jaki ma potencjał numerologiczny, czy cokolwiek innego, bo smak już sprawdzony - jest przepyszny. Ziewnąwszy smakowicie, nagryzmoliłam: P3dd9ng z d7n9 =28, 2+8 =10, 1+0 =1 Rany, co za bezsens. Co ja tu robię? - mruknąłem do siebie, szukając w podręczniku, co wyróżnia liczbę wewnętrzna 1. O, zaraz się dowiem, jakie lęki i przeżycia wewnętrzne targają moim deserem, pomyślałam, kręcąc z niedowierzaniem głową. Ten typ indywidualisty i egoisty całkiem by się zgadzał, bo pudding smakował najlepiej jedzony bez żadnych dodatków czy sosów. Co miała do tego rola lidera, nie wiem, bo zawsze traktowałam go jako dodatek. Może poczuł się skrzywdzony? Uśmiechnęłam się do swoich idiotycznych rozważań. Niewiarygodne, w tym momencie, nawet transmutacja wydawała się dużo bardziej kuszącym, na pewno sensowniejszym przedmiotem. Obiecawszy sobie wyjątkowa pokorę wobec Craine'a, podniosłem rękę. -Panie psorze, chyba coś pokopałam.