Czasem można tu spotkać jakiegoś zabłąkanego ucznia, łazienka jednak nie cieszy się zbytnią popularnością, z prostego powodu - zamieszkuje ją wyjątkowo płaczliwy duch - Jęcząca Marta. Na jednej z umywalek dostrzec można mały rysunek węża, dzięki któremu, jak głosi legenda, można otworzyć przejście do Komnaty Tajemnic.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:53, w całości zmieniany 1 raz
Ależ ona to wiedziała. I to aż nazbyt doskonale. Zdawała sobie sprawę, że jej praca jest świetna. I że najlepiej nic w niej nie zmieniać. Tak, Antoinette była świadoma swojego talentu, i wcale się z tym nie kryła. Po jej wargach przemknął lekki uśmieszek satysfakcji zmieszanej z samozadowoleniem. A jej poprzednia wpadka? Cóż, ruda zdążyła o tym (prawie) całkowicie zapomnieć. Tak - prawie. Prawie robi dużą różnicę, jak powiadają. Ale nie ona. Nie Antoinette. Kiedy Dina była o krok od płótna, zanim jeszcze zdążyła tam zajrzeć, by ujrzeć to istne dzieło sztuki, ruda pannica udawała że nie widzi, co robi jej model (a raczej modelka), dlatego zupełnie ją zignorowała, jasnowłosą piękność odzianą w zieloną suknię, udając, że jest pochłonięta kładzeniem kolejnych plam barwnych na blejtram. Co rusz przysuwała się i odsuwała nieznacznie od swojego dzieła, by ocenić, jak bardzo realistycznie to wygląda. W końcu, kiedy panienka Apsley usłyszała jej słowa, uniosła nieco głowę i spojrzała na koleżankę. Przez chwilę milczała. Jakby oczekiwała, że Dina powie coś jeszcze, ale że wyglądało na to, iż to wszystko, co na chwilę obecną miała do powiedzenia swojej rudej znajomej, ta ostatnia wreszcie zdecydowała się, by pokazać jej, za pomocą słowa mówionego, że usłyszała i zrozumiała. - Kochana moja - zaczęła jakby niepewnie, acz było to raczej złudzenie. Miraż, iluzja. - Ja wiem, że jest dobrze. A nawet lepiej, niż dobrze, i ja też bym nic tu nie zmieniała. - skwitowała, ale pod koniec jej słowa były już wypowiedziane z ewidentną pewnością siebie. Nagle wpadło jej do głowy coś jeszcze - Słuchaj, a jak skończę, chciałabyś sobie wziąć ten obraz do siebie? Bo widzisz, ja mam już sporawą kolekcję, a tobie może się przydać, by chociażby powspominać czasami. Na przykład mnie. - chwila wahania, która nie trwała jednak dłużej niż trzy sekundy. Trzy marne sekundy - I żebyś pamiętała, jak bardzo uzdolniona jestem. Wkrótce potem dziewczęta rozeszły się, każda w inną stronę.
z/t x2
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Celtycka noc była dla czarodziei niemal tak ważnym wydarzeniem, jak Wielkanoc dla niemagicznych, wiązała się ona z wieloma tradycjami, a jedną z nich było dekorowanie kwiatami pomieszczeń w domu. Z tego powodu, ale również dlatego, że Olivia po prostu kochała kwiaty zaraz po przebudzeniu wybrała się na spacer po terenach zielonych wokół szkoły, aby uzbierać do koszyka, który pożyczyła od skrzatów z kuchni kolorowych chabazi. Zamierzała udekorować nimi nie tylko dormitorium dziewczyn czy Pokój Wspólny Gryfonów - postanowiła ich o krok dalej i udekorować łazienkę Jęczącej Marty. Może wybór młodej Gryfonki był dość szalony, wszakże większość osób omijało to miejsce szerokim łukiem, lecz jej zwyczajnie było szkoda tego płaczliwego ducha, a przecież była ona dziewczyną i pewnie też kochała kwiaty! Z tą myślą w te pędy pokonała ruchome schody, stając w progu łazienki. - Marta! Marta, jesteś tu? - krzyknęła, sprawdzając czy pomieszczenie jest puste. Nie słysząc odpowiedzi weszła do środka, czując dziwną ulgę. Oczywiście nie miała nic do Marty, jednak pewniej się czuła, gdy nie było jej w pobliżu. Położyła koszyk z kwiatami na kamiennej podłodze, dając sobie chwilę na zastanowienie, w jaki sposób upięknić to ponure miejsce.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren wracał właśnie z zajęć - szkicował mapy nieba z zaznaczonymi ruchami gwiazd - gdy w okolicach starej, damskiej łazienki usłyszał jakiś żeński głos. Z tego co chłopak wiedział, to była ona opuszczona, gdyż nawiedzał go duch jakiejś niegdysiejszej uczennicy Hogwartu. Dlatego zdziwiło go też, że ktoś był w środku - być może rozgrywały się tam jakieś sprawki spod ciemnej gwiazdy. Powodowany ciekawością uchylił więc drzwi i zajrzał do środka. To co tam zastał nieco go zdziwiło, ale po chwili przypomniał sobie jakie święto się zbliżało. Nieznana mu dziewczyna - widział ją może raz czy dwa w Wielkiej Sali, przy okazji któregoś z posiłków - stała tam z koszykiem pełnych kwiatów, nawołując ducha. Upiększanie łazienki - szczególnie tej opuszczonej - wydawało się Darrenowi nieco dziwnym pomysłem, jednak nie mógł zaprzeczyć temu że ujęła go nieco troska o jedne z najbardziej zapomnianych w Hogwarcie miejsc oraz jego prawie-umarłego rezydenta. Chłopak wślizgnął się do środka i chrząknął, patrząc na dziewczynę lekko rozbawionym wzrokiem. - Celtycka noc w łazience? - powiedział, chichocząc pod nosem - Może pomóc?
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Z wyraźnym zastanowieniu wymalowanym na dziewczęcej twarzy przyglądała się pomieszczeniu, starając się zwizualizować, jak chciałaby, aby wyglądało. Palcem wskazującym poprawiła okulary spoczywające na jej nosie , które mimochodem osunęły się w momencie, kiedy odstawiała ciężki kosz. Nie przepadała za tymi dużymi oprawkami, uważając, że przesłaniają jej połowę twarzy, niestety była zmuszona nosić je przynajmniej od czasu do czasu. Teoretycznie wzrok się jej poprawiał, jednak wieczorową porą wciąż miała pewne problemy, które przeszkadzały jej w normalnym funkcjonowaniu; nie potrafiła zliczyć ile to razy podtknęła się w dormitorium tylko dlatego, że nie chciało jej się ubrać okularów. Tym razem wolała nie ryzykować. Przez to, że zbyt mocno pochłonięta była wizją jaka rodziła się w jej głowie, nie usłyszała, że ktoś wchodzi do łazienki. Podskoczyła co góry z cichym piskiem strachu, który rozszedł się po pomieszczeniu odbijając się od jego pustych ścian. Odwróciła się, robiąc kilka kroków w tył, z dłonią zaciśniętą na różdżce. Zmarszczyła nos, kiedy w progu ujrzała znanego sobie z widzenia Krukona, choć nawet nie wiedziała, jak chłopka ma na imię. - Wystraszyłeś mnie! - oznajmiła oskarżycielskim tonem, patrząc na niego z wyraźnym zdenerwowaniem, która po chwili ustąpiło. Wzięła głęboki wdech, kręcąc głową. - I co się tak uśmiechasz hm? - zapytała, chociaż i jej kąciki ust uniosły się subtelnie ku górze, a sekundę później twarz brunetki rozjaśnił szczery uśmiech. - Każde miejsce jest dobre, tak myślę - odparła ze wzruszeniem ramion, gdyż dla niej dormitorium czy Wielka Sala, a nawet łazienka Jęczącej Marty nie robiło znaczenia. - A chcesz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, widząc przytaknięcie chłopaka klasnęła podekscytowana w dłonie - To super! - oznajmiła. Podeszła do niego, chwytając za rękę i pociągnęła do miejsca, w którym postawiła kosz z kwiatami. - Tak w ogólne jestem Olivia, ale możesz mówić do mnie Oli - przedstawiła się, jak nakazywały zasady dobrego wychodzenia, obdarzając chłopaka uroczym uśmiechem. - A dlaczego tu właściwie trafiłeś? - zapytała, marszcząc delikatnie czoło, zaskoczona tym, że Krukon trafił do łazienki dziewcząt skąd zazwyczaj chłopcy byli poganiani przez Martę.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Przepraszam - powiedział Darren, ledwo powstrzymując śmiech - Straszeniem tu chyba zajmuje się kto inny - dodał, rozglądając się po kabinach, oczekując w każdej chwili niematerialnej głowy wynurzającej się z którejś z nich. - Bardzo chętnie - odpowiedział na pytanie dotyczące chęci pomocy w dekorowaniu opuszczonej łazienki. Po zostaniu dociągniętym w okolice kosza z kwiatami, nieznajoma Gryfonka przedstawiła się - okazało się, że nazywa się Olivia. - Darren Shaw - rzekł Krukon, kłaniając się dwornie i wyciągając różdżkę z rękawa - Orchideus - dodał, po czym teatralnym gestem podał jej wyczarowany bukiet kwiatów... który na pewno przyda się też do udekorowania łazienki - Piękne kwiaty dla pięknej panienki - rzekł, podając jej przywołane storczyki. W końcu Olivia spytała też o to, jak to się stało że Shaw w ogóle się tu znalazł. W odpowiedzi wzruszył ramionami i podszedł do kolumny pośrodku łazienki w której znajdowało się kilka umywalek - oczywiście pełno było na nich zacieków i zaschniętego mydła. Opuszczona - i nawiedzona - łazienka zapewne nie była najwyżej na liście woźnego w kolejności do sprzątnięcia. - Chłoszczyść - mruknął Shaw, machając krótko różdżką i zerkając kątem oka na podnoszącą się powoli pianę, walczącą z brudem na gałkach od wody - Przechodziłem obok i usłyszałem że ktoś tu jest - a to w końcu OPUSZCZONA łazienka - więc zajrzałem do środka... i oto jestem - powiedział, odwracając się i szczerząc zęby do Olivii - Póki Marta mnie nie wyrzuci, chyba mogę ci nieco potowarzyszyć - dodał, mierząc dziewczynę wzrokiem. Nie skłamał gdy nazwał ją "piękną", a opadające na czubek nosa okulary tylko dodawały jej uroku. Ostatecznie wizyta w damskiej łazience mogła nie być takim złym pomysłem.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Skierowała na chłopaka spojrzenie mówiące "nic się nie stało", kwitując je uroczym uśmiechem, który mimowolnie uniósł oprawki okularów dziewczyny nieco do góry. Poprawiła je kolejny raz, teatralnie wywracając oczami, z irytacją większą niż zwykle manifestując swoje niezadowolenie z ich powodu. - Marta wcale nie jest taka zła, po prostu czuje się samotna - od razu stanęła w obronie upierdliwego, jęczącego ducha i o ile niejako cieszyło ją to, że przeźroczystej postaci nie ma teraz w łazience, to w gruncie rzeczy czasem lubiła zamienić z nią kilka słów, a przynajmniej do czasu, kiedy płacz Marty, nie zaczynał zbyt mocno oddziaływać na zmysł słuchu. Wzruszyła ramionami, pochylając się w stronę kosza; wzięła w dłonie azalie oraz cyklamen, łącząc je ze sobą za pomocą nitki, która zabrała z dormitorium zanim tu przyszła. - To tak nie do końca jej wina, że musi siedzieć w tej zapyziałej łazience, myślę że każdy z czasem stały się taki jak ona - dodała jeszcze, próbując postawić się w sytuacji nielubianego przez innych ducha, lecz ostatecznie wzruszyła ramionami, nie wiedząc czy ma rację czy jednak są to jej subiektywne odczucia. Gdy chłopak zgodził się pomóc, od razu wręczyła mu związane ze sobą kwiaty. - Te zawiesimy na drzwiach każdej kabiny - oznajmiła - Ale najpierw musimy przygotować wszystkie, żeby poszło sprawniej - dodała, trzeba było przyznać, że w takich rzeczach Oli odnajdywała się idealnie, a dodatku znała się na kwiatach na tyle, by wybrać tylko te z dobrym przesłaniem. Może to w jakiś sposób wpłynie na Martę? Mimochodem zarumieniła się nieco, kiedy Krukon przedstawiając się, wręczył jej bukiet orchidei, które wręcz ubóstwiała. - Darre, a wiesz że orchidee są alegorią zmysłowej, czystej miłości? - zapytała z uśmiechem zatapiając twarz w kwiatach. Przymknęła na chwilę oczy, czując ich cudowny zapach, który pobudzał zmysły. Nie sądziła by chłopak znał symbolikę jakiegokolwiek kwiatka, jednak nie robiło jej to różnicy, wszakże chodziło jedynie o pomoc w strojeniu, a nie doszukiwaniu się znaczenia czy przesłania jakie miało nieść ze sobą to pomieszczenie. - O świetny pomysł - przyznała, kiedy Krukon za pomocą zaklęcia postanowił posprzątać łazienkę, ona zupełnie nie pomyślała by zabrać ze sobą różdżkę, gdyż była fanką ręcznego strojenia aniżeli używania magii. Sama zabrała się do wykonywania kolejnych, takich samych wiązanek. - No cóż, wiem trochę dziwny ten mój wybór - zaśmiała się. Niemniej jednak ucieszyło ją to, że właśnie zyskała pomoc. - Marta naprawdę nie jest taka zła, ale prawda, mogłaby cię wyrzuć - przytaknęła na jego słowa, dlatego jej nieobecność cieszyła Gryfonkę bardziej. Zmarszczyła delikatnie nos widząc, jak Darren mierzy ją swoim spojrzeniem. - Mam coś na twarzy? - wypaliła, wstając z klęczek i podchodząc bliżej niego. Bo przecież bez powodu nie przyglądałby się jej tak badawczo, prawda?
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Pewnie masz rację - powiedział Darren, przyjmując od Olivii jedną ręką bukiet kwiatów, drugą kończąc szorowanie umywalek. Empatia, którą dziewczyna okazywała duchowi była naprawdę godna podziwu - choć Shawowi było akurat łatwo ją zrozumieć i przyznać rację, biorąc pod uwagę to, że od swojej babki usłyszał przynajmniej dziesięć razy historię o tym, jak to dziadek Darrena zrobił jej awanturę o wywiezienie części księgozbioru na drugi koniec Brytanii, by wyposażyć tam nawiedzoną przez ducha-bibliofila bibliotekę. - Nie miałem najmniejszego pojęcia - odpowiedział z uśmiechem na pytanie o orchidee, szybkimi ruchami różdżki wiążąc przyniesione kwiaty w girlandy, bukiety i ozdobne wieńce, które miały zawisnąć na drzwiach kabin. Co prawda wzorował się głównie na wiązance, którą Gryfonka już przygotowała, jednak i tak szło mu to przynajmniej znośnie. - Mam nadzieję, że jak już się pojawi, to pozwoli mi tutaj nieco zostać - powiedział, wieszając pierwszy z bukietów na drzwiach, które potraktować też musiał szybkim Reparo, gdyż wisiały na tylko jednym zawiasie. Od razu przejechał też po wszystkich Renevo, by poprawić choć nieco łuszczącą się farbę i rdzewiejące, metalowe fragmenty. Gdy dziewczyna podeszła bliżej, Krukon skończył akurat ozdabianie trzecich drzwi i zabierał się za czwarte. - Nie - powiedział, udając że nie wie o co jej chodzi - Skąd pytanie? - dodał, jednocześnie za pomocą różdżki umieszczając kilka orchidei w kubku na wodę stojącym na pobliskiej umywalce.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Olivia nie potrafiła inaczej, jak okazać troskę nawet o ducha, który większość uczniów irytował. Taka już po prostu była - opiekuńcza wobec wszystkich i ciężko było tą cechę z niej wyplenić. Było to zaskakujące, zwłaszcza, że rodzice nigdy nie okazywali wobec niej tego typu emocji, oni po prostu byli i choć w jakiś sposób dziewczyna ich kochała, to nie czuła z nimi takiej więzi, jak chociażby z Boydem. W odpowiedzi na słowa chłopaka, uśmiechnęła się do jego uroczo. Wydawało się, że on rozumie postawę, jaką prezentowała Gryfonka nawet wobec jęczącego ducha. Była to naprawdę miła odmiana, od tych innych ludzi, którzy wciąż powtarzali, że Marta jest upierdliwa i niemiła, jednak żadna z tych osób nie spróbowała postawić się w sytuacji ducha. - W takim razie chyba muszę cię podszkolić - zaśmiała się - Wiesz, żebyś przypadkiem nie powiedział poprzez kwiaty czegoś niemiłego - wyjaśniła, zdając sobie sprawę z tego, że jednak dziewczyny w przeciwieństwie do chłopców zwracają uwagę na takie rzeczy, zwłaszcza w czasie trwania celtyckiej nocy. Darren powinien mieć się w takim przypadku na baczności. Widząc jak chłopak zaczął przy pomocy różdżki związywać kolejne bukieciki zmierzyła go spojrzeniem niebieskich oczu. Podeszła do niego, chwytając za nadgarstek. - Jeśli chcesz wiązać kwiaty, to używaj do tego rąk, nie różdżki - powiedziała pouczająco, patrząc na niego z prośbą wymalowaną na twarzy, po czym wręczyła mu drugi kłębek nici. - Myślę, że uda mi się ją przekonać - oznajmiła, puszczając Darrenowi oczko. Widząc, jak świetnie radzi sobie z uprzątnięciem łazienki nie potrafiła powstrzymać szerokiego uśmiechu, teraz jeśli ktoś przyjdzie tu po nich zapewne nie pozna tego miejsca. - Świetnie wychodzą ci wszystkie zaklęcia - zauważyła, wracając do swojego zajęcia, przeplatając tym razem różowe kwiaty, niebieskimi niezapominajkami, tych rosło wokół zamku naprawdę dużo. Zmarszczyła nos, dając sobie chwilę na zastanowienie, kiedy zaprzeczył. - Bo jakoś tak dziwnie się na mnie patrzysz - oparła, ponownie poprawiając te durne oprawki okularów.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Przez kwiaty da się powiedzieć coś niemiłego? - spytał Darren, strojąc kolejne drzwi wiankiem stokrotek - Sądziłem, że mają raczej jedynie pozytywne znaczenia. Shaw nie zastanawiał się nigdy nieco głębiej nad tym, co poszczególne rośliny mogą oznaczać. Oczywiście był świadomy tych raczej powszechnych interpretacji, takich jak róże będące symbolem miłości czy przebiśniegi nowego życia i odrodzenia. Ale orchidee i zmysłowa miłość? Chłopak pierwsze słyszał o czymś takim. - Czekam więc na pierwszą lekcję - powiedział w odpowiedzi na wspomnienie o szkoleniu z kwiatoznawstwa, śmiejąc się. Na prośbę o nieużywanie różdżki Krukon odpowiedział jedynie kiwnięciem głowy, po czym wsunął kawałek drewna do rękawa i przyjął od dziewczyny nici, przez co szybkość jego pracy oczywiście mocno spadła. Zaczął związywać kwiaty manualnie, co jakiś czas zerkając na Olivię, by nieco popodziwiać jak sprawnie szło jej ozdabianie łazienki bez użycia zaklęć. - Z zaklęć jestem nienajgorszy - rzucił Darren, kończąc wiązanie pierwszego bukietu - oczywiście o wiele bardziej krzywego niż te związane za pomocą czarów - Co innego z tego - dodał nieco skwaszonym głosem, wskazując na pozostawiający wiele do życzenia kłąb roślin. Na kolejne zdanie Gryfonki - brzmiące prawie jak zarzut, szczególnie w połączeniu ze zmarszczeniem nosa - Krukon wzruszył ramionami. - Sam uznałbym to za komplement gdyby ktoś na mnie patrzył, mając za konkurencję tyle pięknych kwiatów - powiedział, próbując jakoś poprawić bukiet, by w końcu poddać się i wziąć się za wiązanie drugiego, który po odrobinie treningu miał minimalne szanse na wyglądanie lepiej niż jego poprzednik.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
- Ależ oczywiście, że tak! - odpowiedziała prawie od razu, wyciągając z kosza goździki , po czym podała je chłopakowi. - Na przykład te białe goździki oznaczają słodki i uroczy, zaś ten sam kwiat w kolorze żółtym symbolizuje pogardę - wyjaśniła, podając zaledwie jeden z wielu przykładów, uśmiechając się przy tym nieznacznie. -Kwiaty potrafią stworzyć między dwójką ludzi niemy dialog, chociaż chłopcy rzadko kiedy zdają sobie z tego sprawę, a dziewczyny zwyczajnie kochają róże, czego nie potrafię zrozumieć - wzruszyła ramionami na własne słowa, ponieważ naprawdę nie potrafiła swoim umysłem pojąć - być może była na to za głupia? - dlaczego spośród tylu pięknych kwiatów, większość przedstawicielek jej płci wybiera czerwoną róże, która dla niej samej była bardzo oklepana i wymagająca najmniej wysiłku ze strony chłopaka, co czyniło go w oczach Oli mało interesującym. Panienka Callahan naprawdę kochała kwiaty, nie tylko ze względu na to, że niosły ze sobą przesłanie, ale również dlatego, że były bardzo delikatne a ich zapach potrafił działać pobudzająco na zmysły. Była w nich też odrobina magii, która przyciągała nie tylko owady, ale również kobiety. - Myślę, że dzisiejszą część naszej lekcji masz zaliczoną, znasz już symbolikę trzech kwiatów, a więc znacznie więcej niż Twoi ewentualni rywale w kolejce do serce dziewczyny - odparła, zaplątując kilka kolejnych wiązanek, jednak tym razem w innych kombinacjach, które chciała zawiesić na starych umywalkach. Wstała z miejsca, podchodząc do nich, będąc bardzo zadowoloną z tego, że Darren uszanował jej prośbę. I o ile brunetce taka forma tworzenia wiązanek sprawiała najwięcej radości, tak wydawało się, że dla Krukona stanowi ona nie lada wyzwanie. Widząc, że brunet ewidentnie sobie z tym nie radzi, podeszła do niego.-Spokojnie, pokażę ci - powiedziała, chwytając jego dłonie w swoje. - Bierzesz wszystkie kwiatki w jedną dłoń, a nitkę w drugą, następnie kilka razy łodygi kwiatów oplątujesz wokół nitką, na koniec robisz pętle, jak przy zwykłym wiązaniu i kokardkę - mówiła, krok po kroku kierując jego dłońmi jak wykonuje się w prosty sposób takie wiązania, a kiedy im się udało, uśmiechnęła się szeroko do chłopaka - Poszło ci naprawdę dobrze - pochwaliła go i nim zdążyła się zastanowić dała mu w nagrodę buziaka w policzek. Zaraz potem puściła jego dłonie, sama wracając do przerwanej pracy. - Ale jeśli nadal ci za bardzo nie wychodzi, to ja mogę wiązać, a ty będziesz wieszał, jesteś ode mnie wyższy, będzie ci łatwiej - zaproponowała, nie chcąc znęcać się czy też zamęczyć chłopaka. Wszakże postanowił pomóc jej z własnej, nieprzymuszonej woli, co było naprawdę urocze. - Ja nie powiedziałam, że nie uznaje tego za komplement, chciałam to po prostu usłyszeć z twoich ust, żeby mieć jasność - wyszczerzyła się patrząc na niego z wesołymi iskierkami w niebieskich tęczówkach - Lubię jasne sytuacje - dodała, nieco poważniejszym tonem, zgodnie z prawdą jaką wyznawała. Chciała powiedzieć coś jeszcze, kiedy nagle w łazience rozległ się głośny huk.
Rzuć kostką:
Spoiler:
1,5 okazało się, że Marta postanowiła wrócić do swojej łazienki, a towarzyszyły temu głośne jęki, niestety zanim Olivia zdążyła cię ukryć przed jej wzrokiem, duch cię dostrzegł. Rzuć raz jeszcze Parzysta nie słuchając ewentualnych wyjaśnień, co robisz w łazience dziewcząt, przypuściła na ciebie atak odkręcając kurki z wodą, która wymierzona była prosto w ciebie - jesteś teraz cały mokry, obyś tylko się nie przeziębił! Nieparzysta słysząc błagania Olivii i przez sympatię, jaką darzy Gryfonkę postanowiła się nad tobą ulitować i kazała wyjaśnić całą sprawę, dokładnie! Lepiej coś wymyśl!
2,4 okazało się, że Marta postanowiła wrócić do swojej łazienki, jednak Olivia w porę zareagowała chowając cię za umywalkami.
3,6 to był fałszywy alarm, trzasnęły drzwi, które zapomniałeś zamknąć, ale strach cię obleciał, co nie uszło uwadze Oli, przyznasz się czy może będziesz zgrywał odważnego?
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Dzięki poradom Olivii kolejna wiązanka wyszła Darrenowi nieco lepsza - jednak "nieco lepszy" bukiet Krukona i tak wyglądał o wiele gorzej niż każdy z przygotowanych przez dziewczynę. Shaw zdecydował się więc na wycofanie się z części przygotowującej bukiety i zaczął po prostu wieszać te, które zdążyli już przygotować. - Nie ma sprawy - powiedział, śmiejąc się - Zresztą, z tego co pamiętam, w regulaminie nie ma punktu zabraniającego spoglądać na przedstawicielki płci pięknej - dodał z udawaną powagą Krukona zaznajomionego z każdym kawałkiem tekstu znajdującym się w tym zamku. Zdążył przystroić kilka kolejnych drzwi od kabin i z dwie umywalki, gdy usłyszał głośny huk, a nad jego głową pojawiła się wrzeszcząca zjawa wyglądająca na kilkanaście lat - i widocznie niezadowolona z tego, że w jej łazience znajduje się mężczyzna. Na szczęście, dzięki wstawiennictwu Olivii, Marta zgodziła się wysłuchać tłumaczeń Darrena, który tak naprawdę nie musiał przecież nic ukrywać i uznał, że w tym przypadku prawda była najlepszym rozwiązaniem - a więc, usłyszenie wrzasków w zwykle opuszczonej łazience, zajrzenie do środka i postanowienie pomóc uroczej koleżance w przystrojeniu miejsca, które zwykle przecież w czasie celtyckiej nocy było puste. - Mam nadzieję, że kilka kwiatów ci nie będzie przeszkadzać, Marto - powiedział Shaw, wskazując na przystrojone kabiny i wyszorowane do połysku umywalki - Obiecuję, że pozbieram wszystko jak już zaczną usychać - dodał, przykładając rękę do piersi i mrugając Olivii jednym okiem. W końcu po przystrojeniu pewnie trzeba będzie to kiedyś posprzątać - a woźny znów mógł nie zaglądać tutaj przez długi czas.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Olivia oczywiście nie miała za złe Darrenowi tego, że postanowił odpuści wiązanie kwiatów. Musiała przyznać - szczerze- że nie szło mu to najlepiej, nie miał zdolności manualnych, jednak i tak mocno przysłużył się on do tego, że łazienka będzie wyglądała pięknie w czasie celtyckiej nocy za co już była mu wdzięczna. Zaśmiała się słysząc słowa opuszczające usta Krukona, dotyczące regulaminu - A jestem tam jakiś punkt dotyczący przedstawicielek płci pięknej? - zapytała, pół żartem pół serio, przyglądając mu się uważnie. Mimo, iż sama była prefektem nie znała na pamięć całego regulaminu, uważała, że jest to niepotrzebne, zwłaszcza kiedy można było po niego bez problemu sięgnąć w każdej chwili. Czy powinna to nadrobić w związku z obejmowaną funkcją? Być może, ale to była Olivia Callahan - większego lenia niż ona nie ma. Pojawienie się Marty było dużym zaskoczeniem nawet jeśli Gryfonka wciąż z tyłu głowy miała myśl, że duch pojawić się może w każdym momencie, lecz nie sądziła, iż nastąpi to tak szybko. Oburzenie przezroczystej dziewczyny było uzasadnione, z regulaminu jasno wynikało, że chłopcy nie mają tu wstępu. Na szczęście korzystając z dobrych relacji z Martą, dziewczyna udobruchała ją, a Darren musiał jedynie się wytłumaczyć. Oli skrzywiła się nie będąc do końca pewną czy duch dziewczyny przepada za kwiatami, ale przecież każda z nich kocha kwiaty, prawda?! Brunetka pokiwała pokrzepiająco głową. - Dobrze Ci poszło - stwierdziła, unosząc kciuki ku górze, teraz pozostało im czekać tylko na reakcję Marty.
Rzuć kostką:
Spoiler:
1,5 Marta z założonymi na przezroczystych biodrach dłońmi słuchała twoich wytłumaczeń i wydawała się być przekonana, kiedy dostrzegła, jak puszczasz oczko do Olivi: Rzuć raz jeszcze: Parzysta: zmarszczyła czoło, jednak nie powiedziała na to zupełnie nic "Tylko ma być ładnie, postaraj się" oznajmiła. Nieparzysta: duch zrobił kwaśną minę: "Ty niewdzięczny padalcu!" warknęła "Jak, jak możesz taaaak mamić mnieeee, co ciiii zrobiłam?!" załkała głosem wywołującym gęsią skórkę. Co jej odpowiesz?
2,4 okazało się, że w przeciwieństwie do Olivii Marta nie przepada za kwiatami, ani czystością w tym miejscu "Dlaczego tu tak czysto? Poza tym te kwiaty śmierdzą.." powiedziała. Jaka będzie twoja odpowiedź?
3,6 duch wzruszył jedynie ramionami i po prostu uważniej zaczął ci się przyglądać, ale nie myśl że to koniec.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren dwornie zasalutował duchowi dziewczyny, po czym wrócił do rozwieszania bukietów, zerkając co jakiś czas to na Martę, to na Olivię. Czuł się nieco skrępowany w obecności ducha - nie żeby miał coś przeciwko samej nieżywej, po prostu wiedział że jeśli powie coś nieodpowiedniego do Gryfonki, a miał wrażenie że pojęcie "nieodpowiednie" dla Marty było bardzo szerokie, to mógł wylecieć z jej coraz ładniej wyglądającego lokum. Na razie więc pozostał przy przystrajaniu kabin i umywalek kwiatami, czasem wyciągając różdżkę i rzucając zaklęcie czyszczące czy polerujące na co bardziej uparte, brudne powierzchnie. Praca szła im całkiem nieźle - i choć gdy rano Shaw wstawał z łóżka to nikt nie dałby mu wmówić, że jeszcze dzisiaj będzie sprzątał opuszczoną, żeńską łazienkę, ale... oto właśnie to robił, i to z całkiem przyzwoitym efektem. - I jak? - rzucił gdzieś w przestrzeń po zawieszeniu kolejnego bukietu, kierując do pytanie zarówno do Olivii jak i Marty. Cofnął się dwa kroki, żeby popodziwiać nieco wspólne dzieło Gryfonki i jego, po czym grzecznie wrócił do pracy, w duchu czekając na zbawienny odgłos plusku wody i Marty, wskakującej z powrotem do którejś z umywalek.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Marta była duchem upierdliwym, jednak Olivia tolerowała jej obecność, co jakiś czas obdarzając ją uroczym uśmiechem, by po chwili z tym samym wyrazem twarzy spojrzeć na Darrena. W przeciwieństwie do chłopaka nie przejmowała się tak bardzo przezroczystą dziewczyną, która bacznie śledziła każdy jego ruch. - Marta, proszę odpuść mu - zwróciła się do niej wzdychając ciężko; liczyła, że ze względu na ich znajomość, przystanie na jej prośbę. Mimo wszystko dekorowanie zapomnianej łazienki szło im naprawdę bardzo sprawnie, dzięki czemu pomieszczenie nabrało cudownego blasku, o którym dawno zapomnieli inni. Odwróciła głowę w stronę, gdzie jeszcze chwilę temu lewitowała Marta, jednak już jej tam nie było. Zniknęła. - Darren, wiesz gdzie ten nasz uroczy duch? - zapytała, unosząc go góry prawą brew, lecz nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu. Wcale nie było jej przykro z tego powodu. Niczym zawodowy krytyk, przeszła się po łazience oglądając wszystkie kwiaty, poprawiając niektóre z bukietów, gdy jej zdaniem wisiały zbyt krzywo, po czym stanęła naprzeciwko Krukona. - Muszę przyznać, że wyszło całkiem zadowowo - oznajmiła - Dziękuję za pomoc - dodała, dając mu całusa w policzek. Po czym zaczęła zbierać resztę rzeczy, których nie wykorzystali. - To jak, zbieramy się? - zapytała.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Marta w końcu zabrała się ze swojej łazienki, pozwalając dekorować im jej przybytek w spokoju. Częściowo stało się tak być może dzięki całkiem zręcznym tłumaczeniom Darrena - jednak lwia część zasług w kontaktach z duchem należała się mimo wszystko Olivii, która nie miała najmniejszego problemu w rozmowie z martwą dziewczyną. - Chyba gdzieś odleciała - powiedział ostrożnie Krukon, woląc unikać takich sformułowań jak "zwiała" czy "zmyła się" - Marta mogła siedzieć w każdej z ubikacji, będąc gotową do wyskoczenia i naskoczenia na intruza znajdującego się w jej zakątku - Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedział na podziękowanie Gryfonki. Ostatecznie dzięki niej przedpołudnie stało się całkiem przyjemne - gdyby nie ona, zapewne spędziłby je w książkach lub gdzieś w zamku, próbując bezskutecznie, enty raz zmienić wodę w wino. - Ale masz pomóc mi to wszystko posprzątać - dodał jeszcze z uśmiechem, grożąc dziewczynie palcem, po czym razem z nią wyszedł z łazienki i skierował się w swoją stronę.
z/t x2
Orla H. Williams
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Brokat, cekiny, frędzle i kolory. Hipiska, która jest królową parkietów wszelakich.
Kostki: 3 Litera: H -> ranny niuchacz Ilość złapanych niuchaczy po efekcie: 3
Każda wojna niesie za sobą krwawe ofiary. Nigdzie nie można czuć się bezpiecznie. Nawet, kiedy siedzisz w szkolnej kuchni, grając ze skrzatami w karty, pozwalając im wygrywać - bo jakimś cudem nabierają się na ten niewinny blef a w twoim talerzu pojawia się jeszcze więcej kruchych ciasteczek z malinową konfiturą. Można w spokojny sposób spędzać leniwy, sobotni wieczór, gdy nagle w kominka na pełnej wyfruną chochliki z jednym celem: roznieść każdy centymetr kwadratowy kuchni.
Walka była nierówna. Skrzaty, Orla, jej machanie rękoma i rzucanie miedzianym kubkiem kontra cała zgraja chochlików, które rozbijały butelki mleka, ciągnęły młodą Williams za włosy, podwieszały szkolne skrzatki za uszy, ale i też w końcu sięgnęły po noże, rzucając nimi we wszystkie strony. Mord w biały dzień - albo, tak właściwie, w nieco pochmurny wieczór. Spacyfikowanie tych natrętnych szkodników zajęło trochę czasu i kilka rzuconych w ich stronę zaklęć. Po wielkiej wojnie, przypominającej trzecią bitwę o Hogwart, pozostały tylko okruchy porcelany, placek z konfitury na suficie, strumień z mleka spływającego po kafelkach i... popiskujący niuchacz. Skąd on się tu właściwie wziął? Utykał, unosząc zranioną łapkę, ale kiedy tylko Orla próbowała się zbliżyć, ten czmychnął za drzwi z taką prędkością, na jaką pozwalało mu machanie trzema nóżkami.
Krukonka rzuciła się wprost za nim. I chociaż chciała mu pomóc, zwierzę zdecydowanie odbierało jej starania jako kolejny atak. Włochata dupka biegła po korytarzach, wspinała się po schodach, aż w końcu wpadła do opuszczonej, damskiej łazienki. - Hej, hej. Gdzie się skryłeś? - rzuciła w przestrzeń dziewczyna, omiatając pomieszczenie spojrzeniem. Miała nadzieję, że Marta zaraz nie wypadnie z jednej z umywalek, przepędzając ją swoim krzykiem. Niuchacza nigdzie jednak nie było widać, za to po białej posadzce prowadziła rzadko usiana ścieżka z czerwonych kropek. Biedne zwierzątko zostało chyba zranione bardziej, niż się spodziewała. Podążyła w kierunku jeden z kabin (pewnie przecisnął się przez szparę pod drzwiami) i gdy gwałtownie otworzyła drzwi, zobaczyła jak tył niuchacza wystaje z toalety, gotowy dołączyć do przodu, który znikał już w rurach. - O co to, to nie. Chodź tu! - krzyknęła, o wiele głośniej niż się jej wydawało i rzuciła się do przodu, by złapać "szkodnika" w pół, ciągnąc go w swoją stronę. Starała się być stanowcza, ale delikatna, żeby nie zrobić mu krzywdy. Ten jednak nie dawał się tak łatwo wyciągnąć. Sapnęła z trudem. - No co ty, chcesz się do komnaty tajemnic włamać?
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
J- gdzie są chochliki? Ta cisza jest zbyt podejrzana. Udało Ci się wyłapać niuchacze bez większego wysiłku… jednak istotnie ta cisza była jedynie zwiastunem chaosu. Chochliki latały pod sufitem i czekały aż podejdziesz w odpowiednie miejsce, a następnie wylały na Ciebie i wszystko wokół wiadro gęstej fioletowej farby. UPS.
Będąc na korytarzu usłyszał ten znajomy, irytujący dźwięk. Licząc na znalezienie jakiś niuchaczy wszedł więc do tak dobrze unikanej przez wszystkich, a w dodatku damskiej, łazienki. Rozejrzał się uważnie i odetchnął z ulgą widząc, że Marty nigdzie narazie nie widać. Zamiast jęczącego ducha usłyszał jednak zupełnie inny głos. -Tu jestem! Przybywam na ratunek. - Zażartował wiedząc doskonale, że słowa nie były skierowane w jego stronę. Jego oczom ukazała się krukonka, którą znał ze wspólnych zajęć. -Też przyszłaś zostać bohaterem w swoim zamku i liczyć, że któryś niuchacz zgubi pieniądze? - wyszczerzył się na powitanie po czym dobył różdżki. Wiedział już, że względna cisza nigdy nie oznacza ni dobrego, a złapany przez Orlę niuchacz był dowodem na to, że kurwiki kornwalijskie również im nie odpuszczą.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Orla H. Williams
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Brokat, cekiny, frędzle i kolory. Hipiska, która jest królową parkietów wszelakich.
Kiedy usłyszała czyjś głoś, dosłownie prawie się posrała. Myślała bowiem, że niuchacz był na tyle zdesperowany, by przemówić do niej ludzkim głosem. Słowa jednak nie układały się w "puść mój zad, daremna wiedźmo", a roześmianym tonem niosły się po łazience, odbijając się echem od białych naściennych kafelków. Nadal trzymając zwierzę w drobnych dłoniach, wyściubiła głowę z kabiny, by wbić brązowe oczy nieznajomą sylwetkę. Na policzku miała płytkie zadrapanie po chochliczym ataku, a włosy smętnie opadały spiralami na jej ramiona. - Pieniądze? Nie, ja... - rzuciła, nie przerywając ciągnięcia, aż w końcu niuchacz puścił, tak jak puszcza korzeń głęboko wrośniętej w ziemię rzepy, gdy zaczyna za nią ciągnąć cała rodzina. Orla z impetem przeturlała się do tyłu, zaskoczona tym, że w końcu udało jej się wygrać. Prawa fizyki były nieubłagane i już po chwili leżała plackiem na plecach pomiędzy kabinami, obejmując oburącz zrezygnowane zwierzę. - Tak właściwie to przyszłam uratować tego potworka. - Wymamrotała, wypluwając z ust kosmyki włosów. Oddychała ciężko, korzystając z chwili, że może sobie poleżeć. - Zranił się w nóżkę, a raczej chochliki rzuciły w niego nożem. - Odwróciła głowę by zobaczyć kim jest jej nowy towarzysz. Nie kojarzyła go znikąd, chociaż jego twarz należała do tych w kategorii "będę Ci się śnił w jesienne wieczory".
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nie spodziewał się, że trafi w tak idealny moment, by się odezwać. Niestety jednak nie był uroczym, futrzastym niuchaczem, a wyrośniętym nastolatkiem i to z rodzaju tych, co uwielbiali pakować się w kłopoty. -A to dopiero mendy. Już znudziły im się ataki na studentów i wzięły się za kreciki? - Spojrzał na rannego niuchacza z wyraźną litością w oczach. Biedaczek wyglądał, jakby rana naprawdę mu dokuczała. Nie miał czasu jednak bliżej przyjrzeć się szkodom, bo usłyszał tak dobrze znany sobie śmiech i poczuł jak coś spada mu na głowę. -Kurwa, znowu?! - Zareagował mechanicznie, gdy zdał sobie sprawę, że od stóp do głów oblany jest farbą. Nie potrafił już zliczyć, który to był raz. -Potrzebujesz chwili, żeby go wyleczyć, czy chcesz mi pomóc rozkrawać te skurczybyki? - Zapytał z lekkim uśmiechem jednocześnie będąc gotowym, by osłaniać dziewczynę przed chochlikami, gdyby polowy szpital okazał się konieczny.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Orla H. Williams
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Brokat, cekiny, frędzle i kolory. Hipiska, która jest królową parkietów wszelakich.
Dopiero gdy podniosła się z kolan i spojrzała na chłopaka pod odpowiednim kątem, gdzieś w głowie pojawiło jej się zamazane wspomnienie tego, że widziała go na któryś zajęciach. Na pewno jednak nie należał do domu kruka. - Myślę, że niuchacz był po prostu w złym miejscu, o złym czasie. Kogo jednak nie skusiłby zapach duszonej potrawki z cukinii. Krótko opowiedziała o tym, co zdarzyło się w kuchni, obejmując zwierzę niczym małe dziecko. Chciała nawet przejść do jakiejś anegdotki, ale nagle na horyzoncie pojawił się jeden chochlik. A gdzie jeden, tam cała zgraja. Jakby czytając jej w myślach, przez drzwi wpadł rój, który ciężko trzepocząc skrzydłami niósł... kubeł z farbą. Przechyliły one puszkę centralnie nad ślizgonem. - Och. - Tylko tyle była w stanie wydobyć z szeroko otwartych ust. Farba prysnęła i na nią, ale czym były pojedyncze kropki w porównaniu do tafli gęstej mazi. Szybko podeszła do ledwo znajomego jej chłopaka, naciągnęła rękaw swetra na dłoń i przetarła mu twarz, by był w stanie powiedzieć cokolwiek bez narażania się, że nakapie mu na język. - Pasuje Ci fioletowy. To zdecydowanie Twój kolor. Hej, czekaj... to-to moja farba! Faktem było, że zanim Orla zgłodniała i udała się do szkolnej kuchni, gdzie rozegrała się rzeź niewiniątek, na korytarzu malowała farbą plakat, ogłaszający nabór do "Darłoryj". Zostawiła jednak kubeł, pędzel i niedokończony brystol na podłodze, by przejść się na szybką przekąskę. Nie sądziła bowiem, że komukolwiek będzie przeszkadzał. Zamierzała wrócić do niego chwilę później, ale jeden ze skarztów wyjął karty i... wyszło jak wyszło. - Przepraszam, to może być moja wina. Zostawiłam niezamknięty kubeł z farbą na korytarzu, tuż za rogiem, przy tablicy ogłoszeń.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Pokręcił tylko załamany głową na całą tę kuchenną historię. Dziwił się, że przy takim rozpierdolu, skrzydło szpitalne miało jeszcze jakiekolwiek wolne łóżka. Przecież chochliki raczej nie myślały czy celują w niuchacze, czy w ludzi. Ktoś mógł się tam naciąć. I to dosłownie. -Dzięki, ale wolę jednak ślizgońską zieleń. - Wyszczerzył się spomiędzy fioletowych plam na jego policzkach. Farba była banalnie prosta do zniwelowania. W końcu po takiej praktyce, Max zrobiłby chyba wszystko. -Twoja? - Zapytał unosząc brew i jednocześnie łapiąc niuchacza zwabionego blaskiem jego zegarka. -Czekaj... Ten plakat o poszukiwaniu muzyków, to Twoje dzieło? - Coś mu światło, że widział podobne ogłoszenie w kolorze, który właśnie został na niego wylany. Nie przyglądał się jednak zbytnio plakatowi, gdyż zazwyczaj tablicę mijał w pędzie. Szybko rozwalił kilka chochlików, które zaczęły bawić się w odkręcanie kurków i podtapianie łazienki. Tego im tutaj na prawdę nie było trzeba. Wystarczająco bałaganu już się narobiło.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Orla H. Williams
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Brokat, cekiny, frędzle i kolory. Hipiska, która jest królową parkietów wszelakich.
- O, jesteś ślizgonem? Orla. Albo Orka, możesz też tak mówić. Wyciągnęła do niego dłoń, w końcu warto było się przedstawić, skoro już oboje stoją tak umazani - on w farbie, ona w wodzie z kibla. Ot, w cudowniejszych warunkach nie mogli na siebie trafić. Wykorzystała chwilę w której on pozbywał się plam z farby, by wychylić się na korytarz, z którego przyciągnęła metalową klatkę. Jak widać dyrektor szkoły był na tyle świadomy problemu ze szkodnikami, że porostawiał co jakiś czas klatki, w których można było zamykać złapane niuchacze. Ostrożnie włożyła do niej ranne zwierzątko (1), muskając je dłonią po brzuszku. - Nie martw się, później się Tobą zajmę, teraz tu sobie spokojnie poleż. Pogrzebała w kieszeni spodni i wyciągnęła z niej kawałek bułki - nie pytajcie skąd się tam wziął. Wsunęła ją niuchaczowi do pyszczka, odwracając się do ślizgona, smutno na niego zerkając: - Nie bardzo wiem, jak mu pomóc. Cii... co to za dźwięk? Coś bulgotało, a później wydało dźwięk, jakby ktoś wszedł dłonią w błoto. Oboje nie mieli jednak zbyt wiele czasu, by połączyć dziwaczny odgłos z czymś, co może go przypominać, bo z jednej z kabin wyczołgał się wilgotny niuchacz. Co gorsza, do ryjka przyklejony miał papier toaletowy. Ciągłe bulgotanie świadczyło, że oprócz niego, jest tu jeszcze kilkoro jego znajomych. Kiedy próbował przemknąć obok krukonki, ta złapała go (2), krzywiąc się nieco, by włożyć go do klatki, gdzie jej zdaniem był o wiele bezpieczniejszy. - O, zwróciłeś na niego uwagę?! Tak, rozklejam je po szkole, licząc, że ktoś się zgłosi. Na razie mój zespół liczy tylko... mnie. Odparła, ale nie wyglądała jakby ten fakt ją zasmucał. Uśmiechała się szeroko, rozcierając plamkę farby na dłoni, w głowie ciesząc się, że ktoś zwrócił uwagę na jej plakaty.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Przyjął wyciągniętą dłoń, ściskając ją pewnie. -Max Felix. - Przedstawił się zwięźle. -Jestem, ale jak długo to się okaże. - Zaśmiał się mając w głowie całą listę powodów, dla których już dawno ta szkoła powinna z niego zrezygnować Jednak jakimś cudem miał okazję na skończenie podstawowej edukacji magicznej. Jeżeli przez następne miesiące jej nie zaprzepaści oczywiście. -Spróbuj zaklęcia znieczulającego i wiggenowego. Może zadziała. - Zaproponował patrząc w kierunku, z którego dochodziło dziwne bulgotanie. Już chwilę później mknął ku nim krecik. Solberg podszedł ostrożnie do kabiny po czym wyszedł z dwoma niuchaczami na rękach. -Nie ma to jak uwić sobie gniazdko w kiblu. - Powiedział dając jednemu pstryczka w nos. Następnie zduplikował klatkę, by zwierzaki nie musiał ciaśnić się w nieludzkich warunkach i schował tam zwierzaki. -Chętnie bym dołączył. Zależy kogo potrzebujesz. - Wyraził zainteresowanie współpracą. Po pierwsze potrzebował czegoś, co zajmie mu umysł, a po drugie uwielbiał grać. Nie wiedział tylko, jak z tak napiętym grafikiem znajdzie czas na próby, ale był pewien, że jakoś na spokojnie to sobie ogarnie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Orla H. Williams
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Brokat, cekiny, frędzle i kolory. Hipiska, która jest królową parkietów wszelakich.
Przypatrywała mu się nieco za długo na przelotne spojrzenie - oczywistym więc było, że w jej głowie myśli układały się, tworząc nicie połączenia pomiędzy jego twarzą i nazwiskiem, a ewentualnymi wydarzeniami, które mogły być z nim związane. Niestety, Orla ani nie była świadkiem wyczynów Maxa, ani też nie lubowała się w plotkach, dlatego zwyczajnie odpuściła odpowiedź na jego tajemniczy komentarz. Zamiast tego poszła przeszukać kolejną kabinę. - Ceny wynajmu porządnego mieszkania wciąż rosną. A wiesz, niby kibel, ale w sumie to sypialnia i basen w jednym. Brzmi jak niezły deal. - powiedziała głośno, żeby mógł ją usłyszeć, jednocześnie wyskubując spomiędzy futra trzeciego (3) złapanego niuchacza cząstki lepkiego papieru. Krecik pozwolił na to chyba tylko dlatego, że jego łapki upatrzyły sobie błyszczącą przypinkę na jej piersi. Kiedy jednak ślizgon wypowiedział słowa-klucze o dołączeniu do zespołu, ta aż pisnęła z radości. - Naprawdę!? Właściwie szukam każdego, kto potrafi na czymś grać. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, prawie wyśpiewując z podekscytowania całe zdanie. - Możesz nawet grać na kociołku, coś się z tego ogarnie! Może ten incydent z farbą... te chochliki wcale nie są takie chujowe, jakby się mogło wydawać. Pokażesz mi później co potrafisz?
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zaśmiał się na słowa o tanim mieszkaniu w sedesie. Coś w tym było, a że niuchacze miały malutkie rozmiary, to bez problemu mogły tam nawet dom wielopokoleniowy założyć. Ciasny, ale przynajmniej własny. - Ja to jednak wolę przekimać u puszków. Chociaż mie ukrywam, tęsknię za własnym łóżkiem. - Był ciekaw, kiedy w końcu węże będą mogły wrócić do siebie. Minął już miesiąc, a oni ciągle byli porozrzucani po innych sypialniach. - U mnie głównie gita i klawisze, ale jak potrzeba wokalu to też coś potrafię. - Krótko się zareklamował, przy okazji paraliżując latającego pod jej ręka chochlika. - Jeden dobry czyn nie sprawia, że nagle je polubię. - Uśmiechnął się jeszcze, by na potwierdzenie swoich słów unieszkodliwić jeszcze kilka stworzonek.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Orla H. Williams
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Brokat, cekiny, frędzle i kolory. Hipiska, która jest królową parkietów wszelakich.
Spojrzała na swój nadgarstek, gdzie tarcza zegara bezlitośnie oznajmiła jej jak bardzo jest spóźniona na spotkanie z gajowym, któremu miała przedstawić swój pomysł na roślinny eksperyment emocjonalny. - Na pizdę Rowe... ugh, nieważne. Muszę uciekać. Ale! - uniosła palec wskazujący do góry, po czym wycelowała go w stronę chłopaka, mrużąc oczy, jakby co najmniej właśnie miała przedstawić mu tajemną prawdę na temat stworzenia świata. - Wrócimy do tego tematu! Masz może jutro czas? Słyszałeś o pokoju pianisty? To ten ze starym fortepianem na którym podobno grał Frank Singultus, w zachodnim skrzydle. Czasem przychodzę tam poćwiczyć. Zalała go falą pytań i informacji, jednocześnie podnosząc jedną z klatek, w której trójka niuchaczy ze złością pałała na nią spojrzeniem, poprzez metalowe pręty. Kiedy ustalili z Maxem szczegóły ich następnego spotkania, skinęła mu głową i podziękowała - nie tyle za pomoc, co sprawienie, że uśmiech nie zejdzie jej z twarzy chyba do końca miesiąca. Opuściła łazienkę, podśpiewując pod nosem.