Czasem można tu spotkać jakiegoś zabłąkanego ucznia, łazienka jednak nie cieszy się zbytnią popularnością, z prostego powodu - zamieszkuje ją wyjątkowo płaczliwy duch - Jęcząca Marta. Na jednej z umywalek dostrzec można mały rysunek węża, dzięki któremu, jak głosi legenda, można otworzyć przejście do Komnaty Tajemnic.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz 2014 - 17:53, w całości zmieniany 1 raz
Roześmiała się głośno na jego słowa. - Wszyscy kolorowi, nie wiedziałam, że potrafisz być aż tak zabawny - powiedziała, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Wszyscy są zbyt nudni i mętni żeby kiedykolwiek dorosnąć do wykreowania czegoś, w czym będą czuć się dobrze. Chowają się w tej swojej czerni, którą nawiasem mówiąc również uwielbiam, i nie wystawiają za nią nosa, bo boją się, że reszta wszystkich, jak ich ładnie nazwałeś, nie zaakceptuje ich ja. Bo widzisz, jeśli ktoś jest ja, to nie jest wszyscy. Ty nie chcesz być ja, a więc, moim skromnym, a może nie do końca skromnym, zdaniem, Azazel w końcu znudzi się twoim wszyscy - wytłumaczyła spokojnie, przemieszczając się w stronę okien. - A ja nie jestem wszyscy, ja jestem Sky - dodała pogodnie, po czym chuchnęła na szybę i szybko, zanim para zniknęła, narysowała palcem gwiazdkę. - Patrz, ona znika, jakby pochłaniała ją szyba - stwierdziła jakże mądrze. - I ty też znikasz, w tłumie, a w końcu twój demon przestanie cię zauważać, i tyle. Nie wiesz, czy dobrze ci w różu. A ja i tak wiem, że Azazel nie mówił nic o tym, że tego nie chce, możesz sobie zaprzeczać ile chcesz - dodała nieco wynioślej i mniej uprzejmie. Skoro on chciał tak rozmawiać, proszę bardzo, Skyla nie miała zamiaru uspokajać go i prosić, żeby był miły. Zawzięte dyskusje były ciekawsze. - Czasami zastanawia mnie, czemu ludzie są tak ślepi i zarzucają mi coś bez powodu - zaśmiała się. - Każdy ma swoje teorie.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz - odparł dziewczynie wyświechtaną formułką. Ale inna nie przyszła mu w tamtym momencie do głowy. Zresztą im więcej Skyla mówiła, tym trudniej przychodziło mu słuchanie jej. Próbował, próbował się skupić, ale na dłuższą metę denerwował coraz bardziej ton jej głosu, wystrój pomieszczenia, te wszystkie kolory, które drażniły go i drażniły, te ptaszki, wstążki, kokardki... Docierały do niego urywki zdań, niektóre słowa, nie pojmował prawidłowo sensu słów wypowiadanych przez dziewczynę. Nie chciał, uważał, że nie ma potrzeby, on i tak wiedział swoje i zdania nie zamierzał długo zmieniać. - Ty jesteś Skyla, ja jestem Amadeus, to już wiem - odparł niedbale. Zmrużył oczy i patrzył niechętnie na Ślizgonkę - przebywanie w jej towarzystwie, przy tym całym jej nagabywaniu na zmianę, stawało się coraz bardziej męczące. Skupił się bardziej, gdy zaczęła mówić znowu o Azazelu; pomimo zmęczenia i zniechęcenia był gotowy, by polemizować z nią na ten temat. Po prostu nie mógł zostawić tak tego, przecież to on lepiej wiedział, czego chciał od niego Azazel. I tego się trzymał. - Azazel chce, bym wyglądał jak normalny chłopak, bez żadnych dziwactw, bym mógł udawać przed innymi, a przede wszystkim przed nauczycielami, że jestem zwykłym Krukonem, któremu, jak na Krukona przystało, zależy najbardziej na zdobywaniu wiedzy. I Azazel widzi mnie i moje starania. Ale co ty możesz o tym wiedzieć? Nie rozumiesz tego i nie zrozumiesz. Ty nie rozumiesz innych, ludzie nie rozumieją ciebie. Z tego biorą się kłótnie i pretensje.
Prychnęła pogardliwie na słowa chłopaka. - Ależ skąd, wiem wszystko o wszystkich, JESTEM ALFĄ I OMEGĄ - zaśmiała się, robiąc piruecik. Słuchała go, czując, że w każdej chwili nerwy sięgają coraz wyżej. Stopniowo marszczyła brwi, a gdy doszedł do stwierdzenia, że nie rozumie innych ludzi, wykrzywiła twarzyczkę w nieprzyjaznym grymasie. Nie żeby zależało jej specjalnie na zrozumieniu innych, jednak wszystko to brzmiało jak oskarżenie. Ton głosu Amadeusa nie spodobał jej się ani trochę, impuls był zbyt silny, żeby mogła go zignorować. - Ciekawe tylko, dlaczego ludzie nigdy nie próbują postawić się na miejscu tej dziwaczki, hm? - zapytała retorycznie, starając się mówić cicho, ale opanowanie głosu niezbyt jej wyszło, przez co drżał lekko. Oczywiście ze złości. Odgarnęła dłonią włosy z oczu i skierowała różdżkę w stronę Krukona. - Oppungo - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Rozćwierkane ptaszki usłuchały Sky (przyjmijmy, chyba nie będziemy rzucać kostkami do zwykłego oppungo ;o) i pomknęły w stronę chłopaka. - Ciekawe, kurwa, skąd się biorą oskarżenia, kiedy ci wielce niezrozumiani ludzie nie chcą zrozumieć ani posłuchać - warknęła jeszcze. - Confrigo! - krzyknęła, wysyłając zaklęcie w jednego z ptaszków, który rozdął się porządnie i pękł, ozdabiając Amadeusa swymi wnętrznościami. - Proszę, Azazel dostanie nawet ofiarę w ramach przeprosin za moje niegodziwe zachowanie - zakończyła, mijając Krukona i kierując się do wyjścia z łazienki Jęczącej Marty. Jakby tego było mało, usłyszała dziki pisk ducha za sobą. Postanowiła jednak zignorować fakt, że Marta wróciła i nie odwróciła się.
Słuchał z lekkim niedowierzaniem Skyli, która zdawała się w tym momencie mówić całkiem sensownie. Stracił na chwilę czujność i w taki oto sposób Amadeusa atakowały ptaki. Wyciągnął szybko różdżkę, jednak nie zdążył i tak, bo resztki ptaka wylądowały na jego ubraniu. To zdenerwowało go do reszty i rzucił na te wredne ptaszyska Expulso. - To musi działać w dwie strony - mruknął. - Ty ich słuchasz, oni słuchają ciebie. On również usłyszał, że Marta wróciła, ale nie mógł przecież wybiec tak przed Skylą, o nie, pokazałby, że przed nią uciekał. Nie zamierzał też grać uczciwie; dlatego rzucił dziewczynie w plecy zaklęcie Everte Statum. Teraz nie myślał o tym, czy coś jej się stanie, czy nie. Musiał pomścić swą urażoną dumę. - Uważaj, bo sama staniesz się ofiarą - zagroził. Nie myślał teraz, że nie powinien tak czynić w stosunku do ludzi, którzy grali do jednej drużyny. Był gotowy walczyć. I wygrać. Był tego pewien.
Amadeus van Laar nie znał jej na tyle dobrze, żeby wiedzieć, iż rzeczywiście zdarzało jej się słuchać ludzi. Owszem, często ich zagłuszała, jednak rzadko zdarzało się, że nie dawała im mówić tego, co myśleli. Po pierwsze, aby wysłuchać ich opinii, niekoniecznie na swój temat, a po drugie, żeby określić ile inteligencji kryją w tych swoich łbach. - Udowodnij, że nie słucham - prychnęła pogardliwie w międzyczasie. Nie zdążyła przejść przez próg, kiedy zaklęcie odrzuciło ją brutalnie na ścianę, o którą obiła się i jęknęła mimowolnie. W jednej chwili pojawił się ból głowy, który zdawał się rozsadzać jej czaszkę. Cudownie, brakowało jej tylko wstrząsu po rozmowie z głupim Krukonem, który śmiał zarzucać jej takie rzeczy. Ooo nie, Skyla była wściekła. Przymrużyła oczy, uniosła rękę i machnęła nią zgrabnie, nie ruszając się z miejsca. - Relashio - wypowiedziała formułkę, jednak w trakcie mówienia zająknęła się przez silną falę bólu. Zaklęcia nie wyszło, a Ślizgonka zaczynała czuć kolejno każdą kość, która w jakiś sposób ucierpiała w upadku. Lewa łopatka przy delikatnym ruchu ręką, kość ogonowa i kolano, na które opadła po rąbnięciu w ścianę. - Niech cię tylko... - zaczęła, starając się ignorować ból. - Incendio! Tym razem zaklęcie podziałało. W kierunku Amadeusa pognał pomarańczowy płomień. - Nie będę... żadną ofiarą - warknęła, próbując wstać. Oj, kolanko chyba odmówiło posłuszeństwa, bo szybko wróciła na ziemię, lądując na tyłku. Kość ogonowa nie złagodziła upadku.
Nawet, jeśli słuchała, to nie dawała tego odczuć Amadeusowi, dlatego myślał sobie o niej to, co myślał. A to, że on zawsze chciał postawić na swoim, że uważał zawsze, że miał rację... nie, to nie inna sprawa, to też miało wpływ na to, co teraz się działo w łazience. A Amadeus czuł się w tym momencie jak zwycięzca. Myślał, że na tyle pokiereszowana Ślizgonka nie będzie wdawać się w dalszą walkę, tylko się podda. Ale to było mylne uczucie, zapomniał, że to była Ślizgonka i że również nie zawaha się przed niczym, żeby tylko dopiąć swego. A na pewno nie spodziewał się, że rzuci na niego Incendio! Chciała go spalić żywcem?! Nie myślał zbyt wiele, gdy jego lewy rękaw zajął się ogniem, który szybko dosięgnął też ciała. Teraz mógł przekonać się, jak czuł się Harvey... ale Amadeus nie myślał o tym teraz, teraz myślał o tym, żeby ugasić ten ogień. Próbował kilkakrotnie rzucić Aquamenti, jednak mu się nie udało. W końcu rzucił się do jednego ze zlewów, który po wielu próbach w końcu odkręcił się i wyleciała z niego woda, która gasiła ogień, jaki trawił rękę Holendra. Jednak i tak chłopak syczał z bólu. - Ty suko! - krzyknął do niej. Dla niego to był cios poniżej pasa.
Pomińmy fakt, że Skylę nie zawsze dało się tak łatwo zrozumieć. Była całkiem oryginalna, poza tym raz stosowała prostą logikę, innym razem kręciła i dochodziła do prostych wniosków naokoło. Wtedy często zdarzało się, że budziła niejaki podziw (nie wszyscy przyznawali się do tego, że ją podziwiają, przecież to ujma dla ich dumy i ego) swym rozumowaniem. Dlaczego? Dlatego że mało kto rozumiał, co przekazuje słowami i pod naporem jej dziwnych zdań dawał się przekonywać. Na Amadeusa znajdzie jeszcze sposób, tego była pewna, a łatwo się nie poddawała. - Suko - powtórzyła pogardliwie. - Dzięki, takie obelgi nie robią na mnie wrażenia, przywykłam. - Wygrałam - powiedziała, podnosząc się i dzielnie znosząc ból. Nie jęknęła ani razu, choć skrzywiła się lekko. - Proponuję koniec pojedynku - wyszczerzyła się. Takie rozwiązania czasem były dobre, a Amadeusowi nie wychodziło zwykłe Aquamenti, dlatego powinien się zgodzić. Podała mu nawet łapkę na zgodę!
//sycz na mnie albo na zlew, możemy otwierać komnatę <3
A Amadeus stał tak przy tym zlewie, mając ciągle rękę pod wodą, bo tylko to łagodziło trochę ból. Który był intensywny na tyle, że jedyne, o czym teraz myślał chłopak to to, jak się go pozbyć. Chwilowo myślał jak mugol, trzymał tę rękę pod wodą, syczał z bólu. Zapomniał teraz, że jest przecież czarodziejem... jednak on umiał zadawać ból, a nie się go pozbywać. Próbował rzucać zaklęcia, w końcu rzucił Fringere, a na jego ręce utworzyła się tymczasowa powłoka, która miała sprawić, że nie będzie go bolała tak ręka. - Dobrze, wygrałaś - przyznał niechętnie i uścisnął rękę Skyli. Teraz znowu poczuł urażoną dumę. Ale niezbyt długo to się działo, bo wtedy napadła na niego Marta, przeszła przed niego, co sprawiło, że poleciał do przodu i uderzył się akurat tą zranioną ręką w zlew. Wtedy go bolało jeszcze bardziej, a ten syczał z bólu i syczał... aż nagle zlewy zaczęły się rozstępować, tworzyła się coraz większa dziura... Amadeus w ostatniej chwili uciekł, żeby tam nie wpaść. - Co to, do cholery, jest? - zapytał głośno sam siebie.
Dlaczego do niej napisał? Dlaczego chciał się spotkać? Czyżby się stęsknił? Czyżby się przywiązał? Sebastian nie zadawał sobie tych pytań. Nie było warto. Po prostu napisał, umówił się i tyle. Prawdę mówiąc, sama myśl na to spotkanie przyprawiła go o dobry humor. To kolejny dowód na to, że nie nadaje się na bycie Ślizgonem. No, bo jaki inny wychowanek Slytherinu cieszył, by się na wizytę z Puchonką? Bynajmniej nie nadawał się, dopóki tłumi w sobie to, co prawdziwe, lecz, czy to ważne? Było dobrze tak jak było nawet, jeśli wciąż żył w mroku i otchłani łez cierpienia i bólu to teraz miał dobry nastrój i nie było powodu się zadręczać. Trzeba było wykorzystać tą jedną z nielicznych chwil, kiedy naprawdę ma ochotę wyjść z dormitorium, bo chce, a nie, bo musi. Zabrał ze sobą dwie butelki ognistej i powędrował w świat. Oczywiście, że wziął ze sobą szklanki no, bo jak, by inaczej! Wszystko było ładnie i pięknie do momentu, kiedy to począł się zastanawiać, gdzie właściwie mieli się spotkać. Coś pisał do Eli o jakieś łazience, ale, że jakiej? Ach, no tak! Łazienka jęczącej Marty, gdzie nikt nie powinien, im przeszkadzać. No może z wyjątkiem samej Marty! Sebastian był tam dosyć częstym gościem, lecz to tylko dla tego ze właśnie tam znajdowało się wejście do Komnaty Tajemnic. Bo przecież nie dla tego, że lubił damskie ubikacje. No co wy… Chłopak wszedł przez nikogo nie zauważony i usiadł pod ścianą czekając na dziewczynę. Albo on przyszedł za wcześnie albo to ona się spóźnia...
Elizabeth przyszła na umówione miejsce z 2 minutowym opóźnieniem, na miejscu był już starszy ślizgon, jej przyjaciel i jeden z niewielu godnych graczy w pokera. Choć denerwowało ją że przynosi ze sobą węża zawsze kiedy mieli grać ale teraz go nie widziała może się schował albo po prostu go nie ma, ale to nieważne podeszła do Sebastiana i przywitała się oraz przeprosiła za krótkie spóźnienie. Zauważyła że miał przy sobie dwie butelki i dwie szklanki, nie mówiąc nic przemieniła trzy nieużywane rzeczy i przemieniła je w stolik i dwa krzesła po czym usiadła na jednym z nich, a następnie zaprosiła towarzysza by usiadł na drugim bo przecież nie będą pili na stojąco bo to nie wypada skoro są wolne krzesła. Wyciągnęła karty na stół po czym uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i zadała pytanie -Mam nadzieje że nie wziąłeś ze sobą swojego pupila, wiem że mówi ci jakie mam karty bo zawsze syczy gdy dostaje nowe karty.
Sebastian uśmiechnął się delikatnie na jej widok. Nawet, gdyby spóźniła się dużo więcej nie miałby jej tego za złe. Wkurzyć mógłby się dopiero, gdyby wcale nie przyszła, chociaż znając jego to nawet, by się nie zirytował. No może trochę.. Na wyczyny dziewczyny się uśmiechnął i przysiadł wraz ze szklankami i trunkiem. Polał, im do połowy szklanki i wszystko skomentował uśmiechem. - Chyba go nie ma. – Powiedział lekko jak, gdyby nigdy nic i nie tracąc uśmiechu na twarzy spojrzał się Eli w oczy. – Chyba nie sugerujesz ze jestem wężoustnym? Wiesz ze to poważne zarzuty prawda? – Powiedział jak, gdyby nigdy nic i rozsiadł się wygodniej upijając trochę swego trunku. - Gdyby się okazało ze potrafię mówić z wężami to ludzie zaczęli, by na mnie patrzeć jak na mordercę. Aczkolwiek chciałbym mieć taki dar, bo naprawdę bardzo jestem ciekaw co też mój Magic czasem gada. – Mówił spokojnie jak, gdyby sam do siebie, chociaż wciąż patrzył się na dziewczynę. Zręcznie omijał prawdę przy czym nie kłamał. Nie to nie było kłamstwo! To tylko minięcie się z prawdą i nic więcej! – Naprawdę sądzisz ze zdołasz mnie pokonać? No może i zdołasz, ale na pewno nie, dopóki mnie nie upijesz. – Powiedział puszczając do niej perskie oko. Wyjął z kieszeni kilka monet i niedbale rzucił je na stół, te zaś zaczęły obracać się w idealnym kółku. Często tak robił, gdy pił lub, gdy grał w karty. Bywało tak ze te monety dekoncentrują przeciwnika, a po za tym je lubił, chociaż nie pamiętał od kogo dostał te kilka magicznych monet. Zawsze miał słabą pamięć do spraw mniej ważnych.
Uśmiechnęła się delikatnie wzięła swoją szklanke i wypiła to co było w niej, następnie wyciągnęła skórzany worek Galeonów po czym wzięła i zaczęła tasować karty -Oczywiście że nie oskarżam cię o bycie wężoustym powiedziała i ucichła na chwile -ja tylko stwierdzam fakty i nie martw się nie brałabym cię na złego maga bo po prostu nie pasujesz do takiego charakterem, poza tym ciesze się że nie masz przy sobie swojego pupilka no chyba że znowu wymijasz prawdę. Powiedziała z lekkim sarkazmem -Przełóż powiedziała.
Sebastian spojrzał się na nią i uniósł do góry jedną brew. - No jak w takim tempie będziesz pić to się upijesz, zanim ja skończę swojego drinka. – Stwierdził lekko ponownie jej polewając. On nie lubił na raz pic tak szlachetnego trunku no, ale wspominałem już o tym kilka razy, więc nie będę cię powtarzać. Chłopak zaśmiał się cicho na jej słowa. Że niby on nie pasuję na złego maga? Oj, jak mało o, nim wiedziała! Ale może to i dobrze? Gdyby wiedziała do czego jest zdolny to zapewne, by z, nim teraz tutaj nie siedziała i nie prowadziła lekkiej rozmowy. - Tak sądzisz? To może mi wyjaśnisz czemu jestem w Slytherinie? Wiem ze Tiara przydziału była na mocnym kacu, ale jednak.. – Powiedział spokojnie upijając kolejny łyk swego trunku i odpalając papierosa. Przez chwilę patrzył się na obracające się wciąż monety, by po chwili przełożyć karty. Czy ona naprawdę zamierzała z, nim grać o Galeony? No dobra, więc przegra kilka razy a co! Jeżeli ktoś, kto nie ma szczęścia w kartach ma je w miłości to już wiadomo dlaczego Sebastian zawsze wygrywał. No, ale przecież nie mógł jej teraz ogrywać, skoro stawka szła o pieniądze. Nie chodziło o to, że uważa ją za biedną czy coś w tym rodzaju, ale po prostu nie mógłby ogrywać na pieniądze kogoś tak pięknego i tyle! Po za tym ja lubił i na swój sposób cenił oraz szanował, więc, tym bardziej nie wyobrażał sobie, jak, by miał ją ogołocić z każdego posiadanego przez nią galeona. Wiedział ze mogło, to by zranić jej dumę dla tego nie zamierzał nic po sobie poznać a on bardziej niż ktokolwiek w tym zamku umiał chować wszelkie emocję.
-nie martw się wyrobiłam się bo zawsze pije po zakończeniu eksperymentów, no i mam mocą głowę chyba odziedziczyłam ją po moim ojcu. Jedyna dobra rzecz co dostałam od tego pijaka pomyślałam. Spojrzała na Sebastiana i powiedziałam z uśmiechem -Tiara potrafi przydzielić do slytherinu za samą czystość krwi a ty jeszcze świetnie ukrywasz swoje emocje. Wysypałam żetony które były w worku na galeony i podzieliłam po połowie, przecież to przyjacielska gra i nie chce go pozbawić wielu galeonów kiedy nie ma przy nim węża. Wzięłam przełożone przez mego kompana karty potasowałam jeszcze chwile i rozdałam do pierwszej kolejki (By było ciekawiej użyje kości by sprawdzić jakie moja postać ma karty). Spojrzałam w karty miałam trojkę waletów dziesiątkę Kier i króla pik, wypiłam połowę szklanki i powiedziałam -Wymieniam dwie. Zostawiłam trojkę waletów pozostałe dwie karty na stół tak by ich widać. -Pamiętaj Seba to tylko przyjacielska gra o nic, więc nie zamierzam wykorzystywać swoich umiejętności w pokerze. Po czym wzięłam dwie karty niestety nie było waleta a była to para króli, dopiłam kolejnego drinka i czekałam na ruch Sebastiana by zacząć ustalenie stawki.
Sebastian uśmiechnął się, ledwo zauważalnie i zaciągnął papierosem. - Tak sądzisz? Jak na mój gust to z alkoholem jeszcze nikt nie wygrał. – Stwierdził biorąc do ręki swoje karty. No i co my tutaj mamy ciekawego? W sumie nic. Para dziesiątek, król, dziesiątka i Jopek. No z takimi kartami to on świata nie zwojuje! - Chyba ktoś mnie pokochał. – Stwierdził lekko odrzucając dziesiątkę i Jopka a dopierając dwie nowe karty. Były to dwa króle, czyli też niezbyt dobrze no, ale jakoś z tym żyć trzeba! – A ja nadal uważam, że tiara była pijana lub po prostu mnie nie lubi. – Stwierdził lekko wzruszając przy tym ramionami i biorąc łyk ognistej. - No to, co tam u ciebie słychać? Jakiś chłopak lub dziewczyna? I jakie to niby eksperymenty robi moja niesforna puchonkę? – Zapytał lekko się z nią drażniąc i obserwując każdy jej gest. Och, oczywiście, że nie zamierzał grać o galeony a tym bardziej ja ogrywać! Przecież był gentlemanem i takie tam czyż nie? - Tak swoją drogą wiesz, że jeśli wpadłby tutaj jakiś psorek to byśmy mieli szlaban do końca dwa tysiące dwudziestego roku? – Zapytał z lekka rozbawiony. Kto, by przypuszczał ze kiedyś jakaś puchonkę będzie się ukrywać w zakazanej łazience, pić Whisky i hazardować? No kto? Bo bynajmniej nie ja! Tak swoją droga zmuszanie mnie taką uroczą sową bym pisał cokolwiek, na jakikolwiek temat o tej godzinie i w moim stanie powinno być karane! No i patrzcie do czego doszło! Pisze jakieś bzdety.. Dobra kończę. Amen, papa i miłych snów.
-Oczywiście jeśli za dużo wypije to się upije to jest oczywiste, ale wieże że ty jako dżentelmen nic mi nie zrobisz gdyby jednak coś takiego się stało. Powiedziałam z lekkim uśmiechem postanawiając że zmniejszę tempo pici, tak alkohol to cudowny wynalazek ale to miecz obusieczny bo jest też zabójczy haha zaśmiałam się w duchu. -Może tiara była pijana a może cię nie lubi albo żadne z powyższych teraz już nic z tym nie zrobimy powiedziałam z lekkim parsknięciem. -U mnie wszystko dobrze, dziewczyny czy chłopaka nie mam chyba jestem dla nich zbyt dziwną puchonką zaśmiałam się lekko, a co do eksperymentów to no cóż na razie nie mam żadnych nowych planów co nie oznacza że żadnych w tym roku szkolnym nie zrobiłam, kilka moich eksperymentów zostało przeprowadzony, co ciekawy jesteś jakich? odpowiedziałam drocząc się z przyjacielem. Położyłam na środek stołu dwa żetony z mojej części po czym zadałam pytanie Sebastianowi -A u ciebie co słychać? Jak tam twoje życie miłosne? no i jak się miewa twój zwierzaczek? uśmiechnęłam się kiedy mój towarzysz wspomniał o szlabanie, poprawiłam włosy zakładając za ucho po czym odpowiedziałam -Co najwyżej do końca roku Seba, ale jak to mówią bez ryzyka nie ma zabawy, z możliwością że któryś z nauczycieli wejdzie i da nam szlaban jest bardziej interesująco. Odpowiedziałam szczerze Sebastianowi.
- Naprawdę jesteś pewna, że nic ci nie zrobię? – Zapytał z nieprzeniknionym uśmiechem. Oczywiście, że nic, by jej nie zrobił! Tak już miał, że opiekował się osobami na wskroś zalanymi płynem procentowym i jeszcze nikt na tym nie ucierpiał, lecz czy nie można trochę ją podenerwować? - No, ale mnie to przeszkadza! Psuje mi reputację wśród Puchonów i ogólnie mam jakieś takie nie ładne dormitorium! – Stwierdził z lekkim rozbawieniem. Nie, żeby właśnie stwierdził ze był gościem w innych dormitoriach! Przecież o tym nikt, nic nie wie także tego.. Cii! - Pewnie, że jestem ciekaw zwłaszcza, jeśli to były eksperymenty na ludziach! Mogę ci nawet przysłać kilka ciekawych okazów. – Stwierdził puszczając do niej perskie oczko i biorąc ze swojej sterty cztery żetony i rzucając na jej dwa. Zaciągnął się papierosem bardzo powoli pozwalając, by dym wpłynął mu głęboko w płuca i wypił resztę ze swej szklanki. Na chwilę przyjrzał się dnu szklanki, by po chwili polać złoty trunek i spojrzeć się na dziewczynę. - Przykro mi, ale mój kalendarz kar na ten rok jest już zajęty. – Stwierdził lekko jak, gdyby nigdy nic. Może i ich spotkanie miało samo w sobie więcej adrenaliny, ale, gdyby faktycznie wpadł tutaj jakiś nauczyciel to zrobiła, by się awantura jakich mało. Z drugiej strony Hogwart sam się prosił o jakiś incydent, bo coś za cicho ostatnio tutaj było. Tak z cała pewnością bez ryzyka nie ma zabawy a tym bardziej zysku, ale dlaczego ludzie przypominają sobie o tym tylko w jego obecności? Przecież on nikogo (celowo) nie demoralizował! No może po za malutkimi wyjątkami, ale to był Pikuś przecież! A tutaj to ja sam zaczynam wątpić, kto kogo demoralizuję.. - U mnie jak zawsze. Trochę plotek i pikanterii nic nie zwykłego. – Stwierdził na chwilę tracąc swój uśmiech z twarzy. Dlaczego? Przecież to oczywiste! Wystarczyło takie niewinne pytanie, by przypomniał sobie o kobiecie którą pokochał a która, chociaż na wyciągnięcie ręki była dla niego nie osiągalna. Sebastian wypił zawartość szklanki na jeden raz, by zmyć ten smak goryczy i porażki, po czym ponownie polał. - Magic? Pewnie siedzi u Scarlett lub poluję na nową ofiarę. – Powiedział ponownie się uśmiechając i nic sobie nie robiąc z faktu, że jego wąż prawdopodobnie przebywa z kimś innym lub właśnie konsumuje jakiegoś ucznia. Och, naprawdę nie jadł uczniów zbyt często! No, ale, ile można żywić się samymi szczurami?
-Jak mi coś zrobisz na przykład no nie wiem uśmiechnęłam się ironicznie wykorzystasz seksualnie to nie odczepię się od ciebie i będziesz musiał wsiąść za to odpowiedzialność. A jak spróbujesz choć flirtować z inną to będziesz cierpieć katusze których sam Voldek by się kiedyś nie poszczycił po czym może okazałabym ci łaskę skracając twe cierpienia. Powiedziałam to wszystko z przesadną powagą, w końcu on nie jest taki to wiedziałam na pewno. -Osoby które patrzą na innych przez pryzmat domów są po prostu ignorantami, a co do dormitorium to czemu go nie przemalujesz w regulaminie szkoły chyba nie ma nic o tym. Powiedziałam już spokojnie dokładając 3 żetony -Musze cię niestety rozczarować, nie eksperymentuje z ludźmi, choć w tym roku przeprowadziłam kilka eksperymentów takie jak sprawdzenie czy magiczna ściana i to co chroni wytrzyma wybuch dynamitu i rogów buchorożca, kolejny to zmodyfikowanie przez siebie maszyny latającej Leonarda da Vinci choć ja powiedziałam jak ma wyglądać plan tego wynalazku wykonał stary przyjaciel, kolejny z eksperymentów cóż w niepowołanych rękach może robić naprawdę wielką krzywdę cielesną więc nie powiem co to jest Powiedziałam, zawsze lubiłam rozmawiać o eksperymentach -Skoro nie chcesz "już" dostać szlabanu to za co dostałeś ostatni? Powiedziawszy to upiłam trochę alkoholu ze swojej szklanki
Sebastian uniósł do góry jedną brew i uśmiechnął się delikatniej. - Doprawdy? – Mruknął i spojrzał jej się prosto w oczy. – Coś mi się zdaje, że tiara pomyliła się co do nas i powinniśmy zamienić się na domy. – Odpowiedział na jej jakże delikatne ostrzeżenie. Elizabeth chyba go dobrze znała a bynajmniej jego pewną część, bo wiedziała co zrobić i powiedzieć, by ode chciało mu się jakiegokolwiek podrywu. No cóż może kiedyś, gdy zechce się ustatkować i ogarnąć. Bo przecież kiedyś będzie musiał się ogarnąć! Lecz jeszcze nie czas na takie głupoty.. - Nie chodzi o samo przemalowanie, ale te lochy i cała reszta.. – Mruknął dokładając pięć żetonów, pomimo iż przypuszczał, że Puchonka ma znacznie silniejsze karty od niego. No cóż, skoro to ma być zabawa.. - Zresztą nie zapominaj, że to nauczyciele dyktują prawa i za samo spojrzenie w lewo można dostać szlaban. – Odpowiedział z wyczuwalną, aczkolwiek lekką kpiną. Oczywiście nie było to skierowane do dziewczyny a do tych kilku nauczycieli, którzy lubili pokazywać swą władze nad uczniami. Prawda była taka, że szlaban można było dostać za wszystko i za nic. Wszystko zależy od tego w jakim nastroju obecnie jest dany profesor. - Och! Czemu najciekawsze przemilczałaś? Przecież wiesz, że nie wykorzystam tej wiedzy… Przeciw tobie oczywiście. – Powiedział uśmiechając się i ukazując swe perliście białe zęby. Tak zdecydowanie Leonardo da Vinci był geniuszem i chyba nikt temu nie zaprzeczy. Sebastian nie był jego maniakiem ani jego odkryć, lecz wiedział na jego temat kilka ciekawostek i tajemnic z jego życia. Jak na przykład fakt, że był homoseksualistą, czy też to, że pisać się nauczył obserwując w odbiciu w lustrze jak ktoś inny pisze. W ten sposób także stworzył słynny kod pisemny, który rozszyfrowano wiele, wiele lat po jego śmierci. Lecz, ile dokładnie tego nie wiedział.. - Ostatni? A, kto, by to pamiętał. – Rzucił lekko upijając łyk ze swej szklanki. Naprawdę ostatnio czas i miejsce w jego życiu traciły na swym znaczeniu i wszystko się ze sobą mieszało. Wydarzenie, osoby, miejsce.. Nie wiedział czy jest poniedziałek czy sobota czy jest rano czy popołudnie. Właściwie to go nawet to nie obchodziło.
Spojrzałam na Sebastiana -No skoro tak chcesz wiedzieć to ci powiem, zmodyfikowałam laser który używają niemagiczne dzieciaki do zabawy, sprawiłam że można dodać do niego magie która sprawia że laser staje się bronią. Delikatne dodanie magii sprawia że laser pozostawia ślady na ścianie z odpowiednim stężeniem magii można by było przeciąć człowieka z łatwością. Dodawszy pięć żetonów i po upiciu łyka ognistej odpowiedziałam -Być może się pomyliła ale dla mnie to dobrze nikt mnie o nic nie podejrzewa w końcu jestem tylko puchonką Z uśmiechem powiedziałam -Zawsze możesz zatopić podziemia hogwartu i wtedy będą musieli wam zmienić miejsce pobytu Niestety musiałam się zgodzić z Sebastianem co do nauczycieli czasem po prostu przesadzali -A co do nauczycieli zawsze można wykorzystać regulamin przeciw nim i na nich donieść ministerstwu, w końcu nie mogą tolerować czegoś takiego w ośrodku szkoleniowym młodzieży Oparłam się o oparcie krzesła i poprawiłam niesforny kosmyk włosów po czym wyczekiwałam odpowiedzi i ruchu Sebastiana.
Sebastian przyglądał się dziewczynie badawczym spojrzeniem i z tym swoim delikatnym uśmiechem. - Ładnie. – Stwierdził z uznaniem, bo dokonanie było tego wartę. – Aczkolwiek ja wole bardziej wyrafinowane metody. – Stwierdził puszczając do niej oczko i zapalając kolejnego papierosa. No w końcu ktoś, kto ma poukładane w głowię! W końcu ktoś, kto rozumie, że, żeby czynić zło trzeba udawać miłego i wiecznie pozostawać poza kręgiem podejrzanych i nielubianych. Trzeba zdobywać zaufanie innych i przywłaszczać sobie dobre zdanie. Tylko czy dziewczyna naprawdę chciała czynić zło? Teoretycznie tiara, by wykryła takie rzeczy i przydzieliła ją w Slytherina jednak jest to tylko teoria, która nie zawsze zgadza się z praktyką. - Chcesz mi uświadomić, że nie jesteś taka dobra na jaką pozujesz? – Zapytał z szelmowskim uśmiechem i błyskiem w oku. Zaciągnął się dymem pozwalając, by całkowicie zdominował jego płuca i podbił stawkę o dziesięć żetonów. No to gra nam się rozkręca! - Zalać podziemia? Patrz ze ja na to nigdy nie wpadłem. – Stwierdził z lekka rozbawionym spojrzeniem. – Ale w, tedy i was, by musieli przenieść, a co, jeśli (przypadkiem) trafilibyśmy do jednej sypialni? – Zapytał szeptem. Oczywiście, że było to niemożliwe, bo przecież rozdzielają noclegi w takich okolicznościach według płci i domu no, ale znając Sebastiana to naprawdę było wszystko możliwe! - Ministerstwo nigdy nie miało tutaj wielkiej władzy zresztą ci z Ministerstwa nie lubią mnie jeszcze bardziej niż nauczyciele. – Powiedział upijając do końca swój trunek. W końcu to Ministerstwo przydzieliło mu Aurora, który ma go pilnować i wybadać jaki jest naprawdę i co zamierza. No dobra może i to była specjalna prośba ministerstwa z Bułgarii no, ale doprawdy! Przecież nie był taki zły… Dobra był okrutny i bezlitosny, ale nie w Hogwarcie! Bynajmniej jeszcze nie..
Parsknęłam śmiechem -Może jestem zła a może nie to zależy od ludzi, a ty uważasz że jestem zła czy nie? -Nie wierze w przypadki Sebastianie, poza tym naprawdę myślisz że umieścili by dwa domy w jednym miejscu skoro zamek jest taki wielki? Uśmiechnęłam się lekko -Ciekawe, bardzo ciekawe są twoje relacje z ministerstwem Podbiłam stawkę i czekałam na to co się dalej potoczy.
Sebastian po raz kolejny zaciągnął się papierosem wciąż obserwując Puchonkę. - Odpowiadasz pytaniem na pytanie? Wiesz, że tak się robi tylko w, tedy, gdy chce się coś ukryć. – Powiedział spokojnie upijając do końca wszystko, co miał w szklance i ponownie polewając. - Sądzę, że nie, ale sądzę także, że przypadkiem właśnie tak, by się stało. – Powiedział spokojnie i leniwie się uśmiechając. Przez przypadek miał na myśli, że zupełnie przypadkowo, by się zagubił i trafił do jej sypialni. Toż, to by był czysty (prawie) nie zaplanowany przypadek! No ja nie wiem jak go możecie o coś innego posądzać! - Nie powiedziałbym, że są ciekawe, a raczej skomplikowane. – Powiedział dokładając kolejne dziesięć żetonów i wstrząsając popiół na podłogę. – Ministerstwo nie lubi obcokrajowców, którzy perfekcyjnie władają tutejszym językiem. Tym bardziej nie lubią takich osób, jeśli ich nazwisko znaczy więcej niż potrafią to sobie uzmysłowić. – Powiedział po części zgodnie z prawdą. Jego nazwisko w Bułgarii było0 wszystkim dobrze znane za sprawą między innymi Igora, który to praktycznie rządził Ministerstwem. Teoretycznie był, zaledwie prawą ręką ministerstwa, lecz w praktyce to Minister był jego marionetką. Jak już gdzieś kiedyś wspominałem jego rodzina miała dziwną manię wielkości, a także kompleksy na ten temat i musieli być zawsze tymi najważniejszymi. To i owo ma także Sebastian, ale chyba nie aż tak jak inni z jego rodu.
Usiadłam wygodniej po czym odpowiedziałam -Każdy coś ma do ukrycia nawet ci najbardziej święci, zwłaszcza oni. Chcesz poznać moje tajemnice? myślisz że jesteś w stanie je poznać? Dołożyłam do puli dwanaście żetonów po czym z lekko ironią powiedziałam -Akurat, twoje przypadkowe w trafienie do mego pokoju oznacza wymknięcie się wieczorem i przekradnięcie do mnie, ale czy wtedy twoje lube nie byłyby złe? Po czym słodko się uśmiechnęłam -Skoro są skomplikowane to może powinnam zaspokoić swoją ciekawość i trochę poszperać o tobie i twojej rodzinie, masz coś przeciwko? Po zadaniu pytania dopiłam resztę ognistej ze szklanki i czekałam na ciąg dalszy.
Sebastian uśmiechnął się tak jakby szerzej i obrócił między palcami papierosa. - Myślę, że zdołam to przetrzymać. – Powiedział spokojnym, pewnym siebie tonem głosu. W końcu jest on stanie bardzo wiele znieść i to chyba najwięcej ze znanych mi osób. – Och, doprawdy się przejmujesz innymi? Zapomni o nich! Dlaczego nie czerpać przyjemności z sytuacji tylko dla tego, bo trzeba zważać na innych? Nie martw się słonko oni na pewno nie będą zważać na ciebie. – Powiedział z uśmiechem zaciągając się dymem. Prawda była taka, że każdy rodził się egoistą po prostu inni posiadali sumienie zaś Sebastiana sumienie było jak kamień w bucie, gdy zaczęło mu przeszkadzać to je wyrzucił. Wiedział ze Elizabeth była dziewczyną, która nie zamierza się kimś dzielić z innymi, więc tutaj powstawał konflikt nie do przebicia. On czerpał z życia, ile mógł i unikał ustatkowania się. Bynajmniej do momentu aż spotkał miłość swojego życia, ale wciąż jest wolny i być może kiedyś ponownie się zakocha. Być może w końcu będzie w jakimś związku. Teraz jednak były to tylko domysły i przypuszczania. - Rób co chcesz ja ci nie zabraniam. – Powiedział dorzucając dwa razy tyle co dziewczyna i polewając jej trunek. Wygrzebać coś na jego temat i o jego rodzinie było A wykonalne. Osoba, która włada całym Ministerstwem dba o to, by sekrety rodzinne pozostawały sekretami. Tak naprawdę jego akta, które, żeby zdobyć trzeba naprawdę się wysilić i mieć znajomości wyglądają tak, jak gdyby nigdy się nie urodził. A przecież to i owo miał na sumieniu i swoją rozprawę także miał. Gdyby w aktach mieli opisać jego życiorys to miałby niezłą teczkę. Sagę, by z niej można było zrobić jak nic!