Emocje:4radość, podekscytowanie, rozbawienie, figlarstwo, cień obrzydzenia Wybrany rząd: 3 (lewo)
Carly była jaka była, a to oznaczało, że bez najmniejszego nawet obciachu wybrała lewy rząd. Skoro profesor rozpoczął lekcję w taki, a nie inny sposób, nie miała najmniejszej ochoty robić z siebie lizusa, który poleciałby na prawo, bo przecież wynosić z lekcji mogła coś za każdym razem. Wystarczyła jej dobra wola, a nie kogoś innego i na pewno nie zamierzała polegać na tym, co gadała jakaś wiecznie obrażona głowa, na widok której co najwyżej ziewała. Była tutaj dla eliksirów, a nie dla kogoś innego, więc jedynie uśmiechnęła się do pozostałych zebranych, a później zajęła odpowiednie miejsce, zastanawiając się, co właściwie ta cała psychologia miała mieć wspólnego z eliksirami, bo na razie brzmiało to głupiej, niż alchemia Venetii. A tam dowiedziała się naprawdę sporo i to sporo w pełni jej odpowiadało. Wyglądało jednak na to, że mieli zamienić się tutaj w jakiś cudaków, którzy faktycznie są w stanie stworzyć coś z niczego, a może usłyszą zaraz, że emocje daje się wlewać w mikstury. Carly aż uśmiechnęła się pod nosem na te oczywiste bzdury, czekając na to, jak sytuacja się rozwinie.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Gale O. Dear
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161 cm
C. szczególne : szkocki akcent | mała blizna przy dolnej wardze po prawej stronie
Emocje:2, smutek i przygnębienie; Wybrany rząd: 2 (środek)
Siedzi w ławce oczekując na lekcje, chociaż przyzwyczaił się do przyjemnych zajęć, pełnych kreatywności i eksperymentów z profesor Grey, dzisiaj to ktoś inny ma przejąć pałeczkę nauczycielki. Kiedy tylko O'Malley wchodzi do klasy, robi się zimno. Trzaska drzwiami, jakby mieszkał w oborze. Kolejny potwór przyciągający ofiary swoim urokiem pół wili. Myśli Gale'a zmierzają tylko ku jednemu, przypomina mu ojca, już, gdy tylko zaczyna mówić — ten ton nieznoszący sprzeciwu, co prawda Julius się dobrze prezentował, nie to, co Casey O'Malley; zbielałe oko, poparzenia, tatuaże, dziwna skóra... Młody ślizgon to ignoruje, całkowicie przyzwyczajony do mierzenia się z psycholami w swoim piętnastoletnim życiu. Smutek i przygnębienie dzisiaj go przepełniają, bardziej niż zazwyczaj. Wiedział, że w końcu to nastąpi, że rodzice szykują mu przyszłość z wybraną przez nich narzeczoną, żoną i matką jego dzieci. W szkole całkowicie o tym zapomina, ale dzisiaj to jakoś go bardziej prześladuje. Musi się powoli przyzwyczajać, ale nie jest na to gotowy i nigdy nie będzie — tylko że to nie ma żadnego znaczenia, jak zwykle. Jego słowa są niczym słowa Cleopatry, nie istnieją. Piętnaście sekund to nie za wiele na decyzje, ale on już wie, zamierza iść na prawo. Chce tu być, wierzy, że nie ma takiej lekcji eliksirów, z której nie wyciągnąłby czegoś przydatnego, a jednak ją dostrzega — Seaver. Spostrzegawczość pozwala mu zaobserwować jej zdenerwowanie. Nie chce, żeby siedziała sama w środkowej ławce, albo z jakimiś miernotami. Postanawia dzisiaj być jednym z tych, którzy myślą, ale boją się powiedzieć, albo którzy nie mówią, bo nie mogą. - Nie przejmuj się, będę twoim głosem. - Szepcze jej na ucho, żeby tylko ten profesor-sadysta nie usłyszał. Nie ma dzisiaj siły na uśmiech, jego obojętna twarz bez ani odrobiny radości musi jej dzisiaj wystarczyć.
W tym roku bardzo polubiła lekcje eliksirów - możliwe, że miała na to wpływ nieobecność profesora O'Malley? Ciężko stwierdzić. Odkrywała natomiast coraz więcej piękna czającego się na dnie kociołka, a dotychczasowe sukcesy w kwestii warzenia eliksirów nieco uskrzydliły jej nadzieje. Choć znajdowała się na końcu swojej podstawowej edukacji w Hogwarcie, było jej ciężko myśleć o przyszłości. Nie widziała dla siebie konkretnej ścieżki w życiu - dopiero podejście Xanthei i wyciąganie jej ze strefy komfortu sprawiło, że zaczynała zastanawiać się nad eliksirowarstwem. Cóż, na pewno dziś przemyśli to dogłębniej. Trzaśnięcie drzwiami zasiało w jej duszy ziarno strachu, które wraz z każdym kolejnym słowem nauczyciela kiełkowało. Oczekiwał od nich, że podzielą się pod kątem takich kryteriów? Ona sama zastygła na moment, będąc jedną z tych osób, które na decyzję potrzebowały więcej niż piętnastu sekund. Z wielkim zaskoczeniem obserwowała, jak wielu zajmowało miejsca w tej ciemnej części sali - tam, gdzie mieli gromadzić się ci żywiący animozje do Casey'a. DeeDee bardzo nieśmiało skierowała się na prawo... Z szybko bijącym sercem podchodzącym jej pod samo gardło, spodziewając wielu konsekwencji swojej decyzji, zajęła miejsce przy stoliku. Próbowała jednak mimo tych obaw zachować główną myśl, która pchnęła ją w progi tej klasy - wiedza.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Emocje:3 - zaskoczenie, ciekawość, niepewność Wybrany rząd: 2 (środek)
Lekcje eliksirów odbywające się w tej klasie zawsze wydawały jej się nieco bardziej... Przygnębiające? Lochy bądź co bądź nie były jej ulubionym miejscem do przebywania, a panująca w nich aura zdecydowanie nie zachęcała jej do nauki. Po felernym labmedzie, na którym prawie zeszła z tego świata, uświadomiła sobie jednak, że powinna się nieco podszkolić i może jednak nie byłoby głupio, gdyby od czasu do czasu zaliczyła te cholerne eliksiry. Powrót profesora O'Malley nie zachwycił jej, bo jakoś tak zdążyła przyzwyczaić się do zajęć prowadzonych przez Sanford i nową asystentkę, ale i tak przekroczyła próg klasy. Głośne trzaśnięcie drzwiami bardzo szybko zweryfikowało jej entuzjazm. Emocją, która jednak zdominowała wszystko inne, było zaskoczenie bezpośredniością podyktowanych im kategorii. Później była zszokowana, jak wielu ruszyło do stolików po lewej. Sama została na środku, uznając to za zdecydowanie najbezpieczniejsze z miejsc. Lewa strona mogła wiązać się z ujemnymi punktami, prawa z kolei mogła mieć większe utrudnienia, skoro mieli iść tam ci ambitni. Dobrze jej było w swojej ławce.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Emocje:5 - wstręt, obrzydzenie, irytacja, zaduma, roztargnienie Wybrany rząd: nie wiem gdzie pójdzie Max, Loki pójdzie za nim
Nie czuł się najlepiej, ale czy on się kiedykolwiek czuł dobrze? Jak się nad tym zastanawiał, to miał wrażenie, że już nie pamięta jaki to stan fizycznego komfortu. Rozważał poważnie sugestię szkolnej pielęgniarki o tym, by się wyłożyć do Munga na ferie, zamiast jeździć na wczasy, ale wciąż miał nadzieję, że może szkoła zabierze ich gdzieś, gdzie będzie mógł smażyć dupkę na piaseczku na plaży i uważał, żył tą wiarą, że takie smażenie dupki uzdrowi go najbardziej. Wszedł do sali zaraz za @Maximilian Felix Solberg, wyciągając z kieszeni fiolkę z zakraplaczem, którym zapuścił sobie w oczy, z nadzieją, że może podczas tej lekcji mu nie wypłyną. Jak usłyszał głos O'Malleya to aż się skrzywił. Wolał, obviously, zajęcia z Xantheą, była znacznie milsza dla oka, duszy i samopoczucia. Od pierwszych słów chłop zaczął warczeć na nich, przez co Swansea zupełnie się wyłączył na jego słowa, skupiając się na swoich kropelkach, a kiedy ludzie zaczęli rozchodzić się po ławkach, nie wiedząc o co chodzi poszedł za Solbergiem, bo bez niego to on nigdy nie zda eliksirów, Maxio wybawca.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Emocje:4 - radość, ekscytacja, zaciekawienie, napięcie Wybrany rząd: 1 (prawo)
Lekcja z Caseyem zapowiadała się jeszcze ciekawiej po ich ostatniej rozmowie na korytarzu. Owszem, uważał, że profesor był chujem i to niemałym, ale czy to źle? Max by tak tego nie określił. Nic więc dziwnego, że miał dylemat, w którym rzędzie miał usiąść, a że @Lockie I. Swansea miał siedzieć obok, to nie ułatwiało decyzji. -A co jak ktoś się waha? Wiele argumentów pasuje... - Odpowiedział, nie bacząc na konsekwencje. Już miał iść na lewo, gdy ostatecznie westchnął i poszedł zająć miejsce po prawej stronie. -A niech będzie, najwyżej się zawiodę. - Humor miał wyśmienity, co widać było od razu i nawet marudny Casey nie był w stanie mu tego zepsuć. Solberg był szczerze ciekaw, co z tego wszystkiego wyjdzie, ale na pewno nie spodziewał się, że profesor od razu wywoła go do odpowiedzi. -Nie wiem, czy to ja powinienem się wypowiadać na ten temat, skoro ewidentnie raczej oczekuje się mnie po drugiej stronie kozetki. - Skomentował, ale zaraz potem wstał i próbował sobie coś przypomnieć bo owszem, zajrzał o co temu całemu Jungowi chodziło. -Powiedziałbym, że przeniesienie to rzutowanie na kogoś pewnych archetypów, jakie znamy z zachowań innych. Nie Jung, ale Freud na pewno z chęcią podałby przykład czyjeś matki. Postrzegania kogoś jako ona. Bardziej filozoficznie to chyba...ee...coś było, że eee... Jung widział to zjawisko w znacznie bardziej rozległym kontekście, że w tym wypadku chodzi o psychiczną dynamikę walki tendencji egzogamicznych i endogamicznych. Czy jakoś tak. No i uważał to za zajebiście ważne przy metodach analitycznych. - Podrapał się po głowie, ale nic więcej już sobie nie przypomniał więc po prostu usiadł. Był ciekaw, jak jego występ oceni Casey. Spodziewał się, że co najwyżej miernie. @Casey O'Malley
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Pią 9 Lut - 20:26, w całości zmieniany 1 raz
Estelle Welland
Rok Nauki : VI
Wiek : 17
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 160
C. szczególne : za wszelką cenę unika kontaktu wzrokowego (!); bardzo delikatne piegi, łagodne rysy twarzy
Eliksiry kojarzyły jej się głównie z ojcem. Zawsze coś robił z nimi powiązanego. Nawet rośliny i ich piękno ograniczał jedynie do składników kolejnych z jego eksperymentów, jak sama Estelle to nazywała, a to jej nie do końca pasowało. Profesor O'Malley natomiast nie przypominał jej ojca. Owszem, wszyscy mówili o tym, że jest opryskliwy; że nie da go się lubić. Ale wzbudzał w niej pewną dziwną ciekawość; jakby zastanawiała się, czy faktycznie jest taki bad to the bone. To, jak wchodził do sali. Czy można było to nazwać profesjonalizmem? Inni powiedzieliby, że po prostu debilizmem, ale było w tym coś, co przyciągało uwagę. Sama z lekko zmarszczonymi brwiami spojrzała po tych, co jeszcze przez moment szeptali pomiędzy sobą, kiedy drzwi z hukiem się zamknęły, a płomienie świec zadrżały. Proste polecenie. Krótki czas. Prawo!, podpowiedział jej umysł. I tak jakby nigdy się go nie posłuchała, tym razem w tamtą stronę ruszyła. Normalnie siedziałaby na środku, w kategorii "nie chcę się odzywać", ale tym razem, czemu nie? Może był to dobry moment, żeby spróbować czegoś nowego? Żeby w końcu ten głos przestał być taki cichy i w końcu wybrzmiał? Powstrzymywała się jedynie od chichotu po słowach chłopaka, którego kojarzyła z lekcji, które odbyły się chyba tego ranka. Prawie wybiła mu oko tym ziarnem, prawda? Ta praca w grupach na pewno będzie ciekawa...
Casey O'Malley
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : gardłowy głos, zbielałe prawe oko, blizna po oparzeniu na prawej części twarzy, tatuaże na przedramionach, mniej widoczne - uwydatnione żyły i papierowa skóra - wszystko mniej rzucające się w oczy przez wili urok
Nie skomentował zmiany pozycji przez Ślizgona i jego kolegę, bo i od początku nie planował oceniać tego, kto gdzie usiądzie. To, jakie zdanie mieli o nim uczniowie nie mogłoby go obchodzić mniej. Skupił się na właściwej części lekcji, słowa, jakie wypowiadał @Maximilian Felix Solberg były prawdziwe, to nie tak, że w czymś się mylił, a jednak… mylił się bardzo, bo to nie była odpowiedź na pytanie profesora. Casey mimo wszystko słuchał go w ciszy, siadł wtedy na krawędzi biurka @Cleopatra I. Seaver i @Gale O. Dear, przez co wydawał się, jakby może ignorował słowa Solberga, chociaż sam przecież zadał mu pytanie. Chwyta jednak uwagą jednocześnie, to co on mówi, a także w trakcie tej wypowiedzi przykłada różdżkę do pergaminu Cleo, na którym pojawia się krótka notka: “Siądźcie z kolegą w pierwszej ławce. Chcę widzieć, co piszesz, jeśli będę miał do Ciebie pytania”. I kiedy magicznie materializujący się atrament znika, wchłonięty przez papier, O’Malley splata ręce na piesi, powracając uwagą do Ślizgona, akurat, kiedy ten kończy wypowiedź. — Tak — zgadza się, zaskakująco, tylko po to, żeby zaraz dodać — I co z tego? To pytanie retoryczne, nie spodziewa się, że Maximilian naprawdę na nie odpowie, ani nie wymagał tego od niego, bo już za moment skinął głową na zasugerowanie, że to koniec tej części wykładu, którą pozwolił przeprowadzić jemu. Spodziewał się więcej, że chłopak wyręczy go w tym, co sam teraz musiał dopowiedzieć, ale ostatecznie nie był zaskoczony. Pojęcie przeniesienia było bardzo szerokie – trudno było wymagać, żeby Solberg od razu wiedział o jaką część całego opracowania Caseyowi chodziło. — Pięć punktów za zapoznanie się z tematem – to i tak za dużo. Wiesz chociaż czym jest "psychiczna dynamika walki tendencji egzogamicznych i endogamicznych", czy tylko cytujesz fragment, który brzmiał najmądrzej? Z ust profesora padło kolejne pytanie, które nie wymagało odpowiedzi, a własnego przemyślenia. Przydzieliłby mu mniej punktów, ale skoro Max zainspirował go do wprowadzenia tych pojęć w program zajęć, to postanowił być łaskawy. — Podając twój przykład. Mamy więc matkę i dziecko. Tu, dziecko nieświadomie przejmuje myślenie i archetypy matki. Jak ma się to do alchemii i eliksirów? W przykładzie Solberga jest to forma relacji między matką, a dzieckiem. A co jeśli ta sama relacja następuje między osobą, a obiektem – w tym przypadku substancją alchemiczną, ingrediencjami? Według Junga to projekcja treści nieświadomości na substancję, w tym przypadku, ingrediencję lub eliksir, nad którym pracujemy. W trakcie kiedy padały nowe definicje, których uczniowie mogli nie zrozumieć, każda z nich kolejno pojawiała się na tablicy, za plecami Caseya, w towarzystwie pojedyńczych machnięć różdżką. — @Estelle Welland, czy ja cię nudzę? Przestań teraz skrobać na papierze. Czy tablica dostała nóg i próbuje od ciebie uciec? Będzie tutaj do końca lekcji, jeszcze zdążysz to przepisać. Teraz słuchaj mnie. Potrzebował kilku sekund, żeby wyrwany z kontekstu wrócił do poprzedniego wątku. — Projekcje te mogą mieć formę relacji negatywnej, w postaci oporu, odrazy, nienawiści, co może blokować postęp. Tu spojrzał w kierunku lewego rządu, a kąt jego ust drgnął w pobłażliwym uśmiechu. Powstrzymał się od prychnięcia i skomentowania tego głębiej, zamiast tego do końca tłumacząc poruszoną kwestię. — Albo charakter pozytywny, kiedy przejmuje symbolikę syntezy przeciwieństw. Kolejna definicja pojawiła się na tablicy. — Co ważne, Jung uważał, że jest to działanie nieintencjonalne, wypływające samo z siebie: treści nieświadomych się nie projektuje, projekcje zastaje się gotowe. Zapoznajcie się teraz z tymi definicjami z podręcznika, bo przecież ja i tak Was niczego nie uczę. Wzruszył ramionami, uderzając lekko, sugestywnie dłonią o ławkę z lewego rzędu, kiedy wstawał z miejsca. Tak naprawdę i tak planował dać im kilka minut, żeby przyswoili to sobie sami, z tablicy, albo z podręcznika, zapamiętali wzrokowo i może przeanalizowali, ale nie byłby sobą, gdyby nie znalazł w tym poleceniu przytyku do tych, którzy nie przyszli się tu od niego uczyć. Zabawne. Bo nie pytał ich o to, kto go lubi – tylko czy uważają, że może ich czegoś nauczyć. Najwyraźniej zdaniem niektórych, słodkopierdzący charakter szedł w parze z wiedzą. Ale przecież nie spodziewał się dojrzałości po nastolatkach i studentach.
*Absolutnie nie zapoznajcie się z tymi definicjami, nie będą potrzebne w dalszym etapie lekcji. To tylko część fabularna lekcji. **W dalszych etapach lekcji postaram się losowo zaczepiać także innych autorów, ale to zależy od tego, kto skupi uwagę Caseya i czym.
Powyższy post jest postem cząstkowym – fabularnym. Termin na dołączanie się nie zmienił. Dalej macie na to czas do czwartku (8 lutego) włącznie!
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Val nienawidziła eliksirów równie mocno, co @Terry Anderson. Albo on nie lubił ich bardziej o Val? To właśnie był temat ich sprzeczki, gdy zmierzali do klasy. Z tego, co niosła gminna wieść do szkoły wrócił dawny profesor. I jak się miało okazać, był dosyć… nietypowy. A przynajmniej takie miał podejście do prowadzenia swojego przedmiotu. Dlaczego Val czuła się źle? Och, powodów był wiele. Ostatnie wydarzenia, zbliżające się egzaminy, problemy rodzinne no i oczywiście, widmo nadciągającego eseju z eliksirów. Czy mogło być gorzej? Weszła do klasy i poprawiła torbę na ramieniu. Dobrze, że nie zdążyła jeszcze nawet zająć miejsca. Nie musiała czekać długo na wejście profesora. A może bardziej wejście smoka? Ale nie, smocze problemy się już przecież skończyły. Gdy usłyszała, co powiedział, uniosła wysoko brwi. Nie skomentowała jednak nietypowej prośby, ale doprawdy trudno jej było ocenić kogoś, kogo wcale nie znała. Zerknęła przelotnie na Terry’ego, szepcząc nieme „powodzenia”, a potem skierowała swe kroki do środkowej ławki. Wcale nie uważała profesora za, jak on to powiedział, gnoja. W ogóle go nie znała, nie miała więc podstaw do podjęcia takiej decyzji. Z drugiej strony nie sądziła również, że jest w stanie się czegokolwiek nauczyć. Przecież każdy chyba wiedział, że mówili na nią Valerie „wybuchająca kociołki” Lloyd. Choć mogła powiedzieć o sobie wiele złego, nie była ani tchórzem ani kimś, kto traci rezon. Kroki, które przywiodły ją do tej ławki były spokojne, a spojrzenie życzliwe. Pomimo smutku, który kryła w sercu starała się myśleć pozytywnie. Bo czy nie to była jej taktyka przez całe swe nieszczęśliwe życie? Zerknęła przelotnie na tych, którzy wybrali tę ławkę. Na widok Deara zmarszczyła nieco nos, ale hej. Pozytywne myślenie. Szybko skierowała swoją uwagę w stronę Maxa, który akurat zabrał głos. Była bardzo ciekawa, co starszy kolega myśli o nowym profesorze. Nauczywszy się na błędach koleżanki z domu, nie wyjęła notatnika, choć oczywiście to byłby jej pierwszy odruch. Zamiast tego położyła dłonie na ławce i z uwagą słuchała O’Malleya, równie zaintrygowana co skonfundowana. Tym, że eliksiry nagle zdały się jej o wiele bardziej atrakcyjne niż machanie łyżką w kociołku. Psychologia wydawała jej się ciekawa, choć szczerze mówiąc wolała nie analizować, co znajduje się w jej podświadomości.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Emocje:3 - wstręt + zrezygnowanie, znudzenie Wybrany rząd: 2 (środek)
Droga skazańców na mękę – taki tytuł mogłaby nosić fotografia przedstawiająca dwójkę Puchonów, zmierzających na lekcję eliksirów. Oboje byli wyraźnie nie w sosie i z widoczną niechęcią wlekli się przez szkolne korytarze, dzięki czemu do klasy dotarli zaledwie chwilę przed profesorem. Cóż, przynajmniej nie byli spóźnieni, a to zawsze jakiś sukces – kto wie, czy nie ostatni podczas dzisiejszych zajęć. Pomimo wielu godzin spędzonych w ostatnim czasie nad podręcznikiem do eliksirów, Terry nadal nie potrafił wbić do głowy ani jednego przepisu, a wszystkie składniki i proporcje mieszały mu się ze sobą tworząc jedną wielką papkę z piętnastoletniego mózgu. Chłopak mógł jedynie pozazdrościć tym nielicznym szczęściarzom, którzy nie potrzebowali trzymać się ściśle receptur, bo już na pierwszy rzut oka byli w stanie ocenić, czego ich wywar potrzebuje. Westchnął ciężko i przygotował się na trzy godziny wdychania śmierdzących oparów, które pod koniec dnia wylądują razem z pomyjami, bo i tak nie będą się do niczego nadawać. - Ty, niezłe z niego ziółko co? – szepnął do koleżanki, gdy oboje zajęli miejsce w środkowym rzędzie. Ten wybór wydawał się najbezpieczniejszy, najbardziej neutralny, toteż nic dziwnego, że Terry nawet nie rozważał zajęcia pozostałych miejsc. Koniec końców planował zwracać na siebie jak najmniej uwagi, by dotrwać końca zajęć możliwie bez większych szkód.
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Nie chciała w żaden sposób zaniedbywać lekcji eliksirów. Może i nie była w niej ekspertką, ale zdecydowanie ta dziedzina ją fascynowała i sprawiała, że był to jeden z przedmiotów, na którym zjawiała się najczęściej. Nie miała pojęcia czego właściwie mogłaby się spodziewać po O'Malleyu. Na pewno mogła powiedzieć, że należał do osób dosyć nieszablonowych chociaż nie było w tym nic złego. Ot, kolejny ekscentryk na swoim miejscu. W momencie, gdy przybyła do sali mogła wiedzieć tylko jedno. Emocją, która najbardziej jej towarzyszyła było zaskoczenie. Nigdy nie była dobra jeśli chodziło o uczucia. Nie należała do osób ekspresyjnych, nie rozmawiała o tym co czuła, nie analizowała tego. W zasadzie jeśli miałaby o tym pomyśleć to chyba w znacznej mierze nie czuła niczego, a przynajmniej nic, co można byłoby łatwo nazwać i skategoryzować. Nie czuła zawahania nim przeszła na prawą stronę sali, by zająć tam wolne miejsce. Nie przesadzałaby na pewno ze stwierdzeniem, że chciała być akurat w tym miejscu i była pewna tego, że wyciągnie z niego niesamowitą wiedzę, ale o wiele bardziej zgadzała się z tym stwierdzeniem niż z dwoma pierwszymi. Jeśli Casey byłby tylko dupkiem, który nie potrafi uczyć to by go tutaj nie było. Jeśli jednak zdarzyłoby się, że byłaby to prawda to na pewno nie wahałaby się wyrazić na ten temat opinii. Jej spojrzenie dosyć szybko powędrowało w stronę Solberga, który miał podobno coś im wytłumaczyć, ale z tego, co słyszała to szło mu to raczej średnio. Wciąż nie do końca wiedziała jak ta cała psychologia przeniesienia miała się do eliksirów. Bardziej obstawiała, że psychologię można zastosować w trakcie mówienie o efekcie placebo, ale nie wtrącała się. Siedziała ze skrzyżowanymi ramionami, wędrując wzrokiem od jednego eksperta do drugiego i wsłuchując się uważnie w to, co mieli do powiedzenia.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Aneczka nie spodziewała się powrotu Caseya. Na ostatniej lekcji czuła się tak fatalnie, że nawet nie zarejestrowała jego obecności. Teraz było lepiej, więc mogła się skupić i przyjrzeć nauczycielowi. To ciekawe, że wrócił, ale nie zamierzała tego jakoś bardzo roztrząsać. Nie pochwalała jego tonu, ale nie do niej należało upominanie nauczyciela, a panna Brandon znała swoje obowiązki i wypełniała je należycie. Zajęła miejsce po prawej, oczywiście. Ciekawiło ją, jak będzie wyglądać ta lekcja i czego będzie dotyczył temat. Skupiła się i zadowolona z tego, że siedzi na lekcji eliksirów, które tak uwielbiała, wysłuchała odpowiedzi Maxa i jego rozmowy z nauczycielem. - Panie profesorze - zgłosiła się, a kiedy uzyskała pozwolenie na zabranie glosu, dopytała o kilka intrygujących ją kwestii. - Czy przeniesienie emocji na eliksir jest dowiedzionym naukowo faktem, czy to jedynie hipoteza? Przykładowo, czy warząc eliksir spokoju będąc zdenerwowanym i roztrzęsionym możemy zaburzyć jego działanie? Jeśli tak, to chyba nie może to być szczególnie silny wpływ, prawda? Specjalizowała się w eliksirach, poświęcała im najwięcej czasu, ale tego o czym tu dziś rozmawiali nie miała pojęcia. A przecież miałoby to duże znaczenie w procesie przygotowywania jej własnych leków.
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Emocje:5 - strach, smutek, samotność, niepewność, tęsknota Wybrany rząd: środek
Jennę sparaliżowało na widok Caseya. Bała się go. Kosmiczne się bała, dlatego w pierwszej chwili miała ochotę uciec z sali. Nie mogła się ruszyć, ale kiedy wszyscy zaczęli zajmować swoje miejsca, ona również była zmuszona to uczynić. Była tu najmłodsza i najmniejsza, dlatego zajęła najbliższe możliwe miejsce na tyłach klasy, chowając się za jakimś większym uczniem. Miała nadzieję, że dzięki temu nauczyciel jej nie zauważy i że będzie mogła jakoś przeżyć te zajęcia. Gdzie był Christian?! Potrzebowała go, okropnie go potrzebowała! A była sama w jaskini lwa. Nie miała pojęcia, o czym mówił Max. Zamierzała go zapytać po lekcji, żeby jej wyjaśnił i żeby mogła się przygotować jak trzeba do egzaminów. Bo Casey... Jenna patrząc na niego widziała tylko to pokryte bielmem oko. Czy to było magiczne uszkodzenie? Widział na to oko? I w ogóle gdzie nauczyciel był przez ostatnie miesiące? Słyszała tyle różnych historii, że aż się jej w głowie kręciło. Dlatego teraz skupiła się na zadbaniu o to, by zniknąć i pozostać niewidoczną przez całą lekcję.
Aoife Dear-Aasveig
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Farbowane na biało włosy, bardzo jasna cera, trochę piegów na nosie, jasnobłękitne oczy, ubiera się jak gotka.
Aoife przyszła na lekcję eliksirów spóźniona. Przegapiła wstęp o tym, jak mają się rozsiąść i po prostu dosiadła się do @Helen 'Hex' O. Eastwood, mając w nosie wszystko i wszystkich, poza drapieżną gryfonką rzecz jasna. Nie miała pojęcia, jaki jest Casey, w końcu pojawiła się w Hogwarcie dopiero w listopadzie i nie miała okazji zakosztować uszczypliwości nauczyciela. Wiedziała o nim jednak najważniejszą rzecz. Nie był Dearem. A to jednoznacznie klasyfikowało go kategorię niżej w dziedzinie, która była dumą jej rodu. No i pamiętała, że na ten moment, kiedy się pojawił pod koniec poprzedniej lekcji, słyszała jego śmiech. Ot, kolejny wesołek, pewnie z tej samej bajki co Grey. Dlatego nawet nie przeprosiła za spóźnienie, tylko usiadła i słuchając jednym uchem odpowiedzi przewodniczącego labmedu czekała, aż wydarzy się coś wartego jej uwagi.
Emocje:4 - radość, zaciekawienie, nadzieja, irytacja Wybrany rząd: 1 (prawo)
Siedział tak długo na swoim miejscu, aż niemal spóźnił się co do wyboru. Nie był pewien, do czego profesor chciał doprowadzić, ale wyczuwał swojego pobratymca i to w jakiś sposób go irytowało. Pomimo tego, że cieszył się z zajęć z eliksirów i był ciekaw, co będą tym razem robić. To, że miał wciąż nadzieję, że nauczy się czegoś ciekawego, sprawiło, że ostatecznie ze środka przesunął się na prawą stronę profesora, zachowując jednak wygodną odległość od niego. Podobno półwile były piękne, prawda? Temu wyraźnie nie podobała się własna twarz… Istniał więc sposób, aby ludzie nie patrzyli tylko na jego wygląd. Spojrzał jeszcze na to, kto wybrał prawą rękę O’Malleya… Jak ten kot z bajki, którą matka mu kiedyś czytała o kociej arystokracji. Widział Solberga i Swansea, a także Carlton, do której postanowił się dosiąść. Liczył na to, że dziewczyna odwróci jego myśli w razie czego od profesora i pomoże się w jakiś sposób uspokoić. - Cześć Carlton - przywitał się szeptem, po czym spojrzał w stronę Miny, unosząc nieznacznie brwi, kiedy Solberg tłumaczył teorię przeniesienia, jakby chciał ją zapytać, czy cokolwiek z tego zgadzało się z jej przekonaniami. Sam nie był pewien, czy emocje naprawdę mogłyby wpłynąć na tworzony eliksir. Chyba że nastrój eliksirowara wpływałby na jego koncentrację, wówczas jak najbardziej mogłoby dojść do zaburzenia proporcji i tragedia gotowa. Zaraz jednak prefekt puchonów odezwała się, częściowo wypowiadając na głos jego własne wątpliwości. Cóż, mogło być ciekawie.
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Casey O'Malley
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : gardłowy głos, zbielałe prawe oko, blizna po oparzeniu na prawej części twarzy, tatuaże na przedramionach, mniej widoczne - uwydatnione żyły i papierowa skóra - wszystko mniej rzucające się w oczy przez wili urok
— Podobno warzyliście Eliksir Neonu z panią Grey w tym semestrze. Idealnie – idealnie, żeby wypomnieć im jeśli coś po drodze pójdzie nie tak. — Kto nie pamięta jak się to robi, tam są drzwi. Zajęcia dla pierwszorocznych mam jutro o tej samej godzinie. Casey nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś zadaje mu pytania. Z jakiejś przyczyny niewiele osób wpadało na ten pomysł. Sam nie wiedział dlaczego – wcale nie na pewno dlatego, żę sprawiał wrażenie profesora, który prędzej każe komuś spłonąć w Pożodze niż mu odpowie. To pytanie, wybiło go z toku lekcji tak, że na moment zamilkł, nie tyle zaskoczony jego zadaniem, co… skonsternowany. Obrócił się wtedy w kierunku Anny, splatając ręce na piersi i wydawał się mocno niezadowolony, że ktoś wyrywa go z jego rytmu. Było to jednak tylko pozorne wrażenie. Tak naprawdę był pod wrażeniem, że niepozorna puchonka zebrała w sobie odwagę na zaspokojenie swojej ciekawości. — To jest dobrze zadane pytanie. Przypomnij mi, jak się nazywasz? Pamiętał większość uczniów, ale najcześciej tych, co mu przeszkadzali, bo wydawali się głośniejsi i bardziej atencyjni. — Właśnie tą tezę sprawdzimy na tej lekcji. Na te słowa, na tablicy wykwitły duże litery: “PSYCHOLOGIA PRZENIESIENIA MA ŚLADOWY WPŁYW NA CZAS I JAKOŚĆ WYKONANEGO ELIKSIRU”. Skoro jednak dziewczyna wymagała od niego odpowiedzi, oparł się biodrem o profesorski stolik i udzielił jej, tak neutralnie i obiektywnie, jak mógł, chociaż treść tej odpowiedzi i tak była dość sugerująca. — Każdy eliksir ma ściśle wypracowane latami receptury, które ciągłe były doskonalone. Każdy z nich ma już odpowiednie zrównoważenie ingrediencji – synteza przeciwieństw – i zachodzących reakcji, więc wydaje się niemożliwym, żeby emocje miały wpływ na działanie eliksiru. Ale… nasze nieintencjonalne działania mogą mieć nieintencjonalne efekty, których na co dzień nie dostrzegamy. Po co? Eliksir działa? No działa. Ale jeden eliksir nie jest równy drugiemu. Na koniec lekcji porównajcie eliksiry każdego z Was. Zapisujcie, ile czasu co Wam zajęło, jakie przeszkody pokonaliście po drodze, jakiej jakości jest Waszym zdaniem wasza mikstura, przetestujcie jej działanie, czy każdy jest tak samo intensywny w swoim efekcie. Normalnie nie miał wdawać się aż tak w szczegóły ich zadania. Każdy z nich powinien już umieć wykonać ten eliksir z zamkniętymi oczami, więc nie musiał im tłumaczyć ani jak sie go warzy, ani tym bardziej, co powinno skupiać ich uwagę. Anna jednak wyzwoliła w nim większą łaskawość, bo wiedziała o co spytać. — Sprawdzimy też czy wasze podejście do zajęć może mieć wpływ na efekt Waszej pracy. Swoją drogą, –5 punktów dla wszystkich, którzy siedzą w lewym rzędzie. Kodeks uczniowski zabrania Wam obrażania nauczyciela, nawet jeśli ten Was podpuszcza. Jaką on miał niesamowicie dużą przyjemność z obdarowania ich tymi ujemnymi punktami, ale musieli już to podejrzewać, kiedy poprosił o zajęcie miejsc. Wbrew jednak ogólnemu wrażeniu, to, w którym rzędzie siedzą, miało Caseyowi pomóc ocenić, czy faktycznie ich podejście do zajęć jest czynnikiem warunkującym nieintencjonalne zmiany podczas tworzenia eliksiru.
Twoje uprzedzenia wpływają na jakość Twojej pracy i skupienie podczas zajęć. W zależności gdzie siadłeś, to pole zajmujesz:
1 pole – prawo 2 pole – środek 3 START – lewo
W pierwszym poście uwzględnij opis pola, na którym stoisz, a następnie rzuć kością k6, aby przejść o ilość pól równą liczbie oczek na kostce i uwzględnić opis pola na którym skończysz. 1 rzut = 1 post (polecam 5 regulaminowych linijek). Rzuty kością kończą się, kiedy dotrzesz do mety.
START
nie masz wysokiego skupienia na tej lekcji, nie wszystko, co profesor powiedział jest dla Ciebie jasne, albo zupełnie Cię to nie interesuje, przez co Twój eliksir już w pierwszych sekundach robi się mętny, jak woda po kąpieli trolla.
Rzuć dodatkową kością litery, czy uda Ci się go uratować.
Samogłoska – tak, eliksir nabiera bardziej perlistego-różowego odcienia, część oparów trafia Ci jednak do oczu, przez 3 posty widzisz na różowo.
Spółgłoska – nie, dzieje się jeszcze gorzej, a eliksir zaczyna bulgotać i wyglądać jak smarki tego samego trolla, w końcu przelewa się z kociołka i część z niego ląduje na Tobie – mieszanka z jakieś przyczyny pachnie, jak skunks, tak samo, jak Ty teraz – widocznie ingrediencje jeszcze nie weszły ze sobą w odpowiednią reakcję
(Otrzymujesz -5 pkt dla domu, wyjaśnienie za co w poście)
2
nic się nie dzieje, po prostu, a powinno, woda w kociołku powinna już nabrać jakiejś barwy, coś powinno się zacząć dziać. W końcu wszystkie składniki wypływają na powierzchnię i długo się po niej kręcą na górze, aż zachodzi dziwna reakcja
Jeśli masz:
mniej niż 10 pkt eliksirów – strumień naparu z tykwobulwy zostaje wypluty przez kociołek prosto na Ciebie – część trafia Ci do buzi – nawet profesor krzywi się na ten widok, dobrze znając ten smak
10 pkt z eliksirów i więcej – oblepiają cię opary dzikiej róży, jesteś cały lepki, ale hej – słodko pachniesz
1
Twoje skupienie jest bardzo wysokie – możesz zastosować się do dowolnego efektu zdarzenia losowego z poniższych:
oblepiają cię opary dzikiej róży, jesteś cały lepki, ale hej – słodko pachniesz
strumień naparu z tykwobulwy zostaje wypluty przez kociołek prosto na Ciebie – część trafia Ci do buzi – nawet profesor krzywi się na ten widok, dobrze znając ten smak
eliksir zaczyna bulgotać i wyglądać jak smarki tego samego trolla, w końcu przelewa się z kociołka i część z niego ląduje na Tobie – mieszanka z jakieś przyczyny pachnie, jak skunks, tak samo, jak Ty teraz – widocznie ingrediencje jeszcze nie weszły ze sobą w odpowiednią reakcję
eliksir nabiera bardziej perlistego-różowego odcienia, część oparów trafia Ci jednak do oczu, przez 3 posty widzisz na różowo
Czy Twoje emocje wpływają na działanie eliksiru? W zależności od tego ile z nich i jakie Ci towarzyszą nieintencjonalnie wzmacniasz/osłabiasz działanie mikstury.
W zależności ile emocji wylosowałeś w poprzednim etapie, jeśli to:
6 emocji - zaczynasz na polu START 5 emocji - zaczynasz na polu 2 4 emocje - zaczynasz na polu 3 3 emocje - zaczynasz na polu 4 2 emocje - zaczynasz na polu 5 1 emocja - zaczynasz na polu 6
W pierwszym poście uwzględnij opis pola, na którym stoisz, a następnie rzuć kością k6, aby przejść o ilość pól równą liczbie oczek na kostce i uwzględnić opis pola na którym skończysz. 1 rzut = 1 post (polecam 5 regulaminowych linijek). Rzuty kością kończą się, kiedy dotrzesz do mety.
START
na tej lekcji towarzyszy Ci wiele emocji
uwzględnij wpływ 2 z nich na ważenie eliksiru
przynajmniej 2 z nich wyładuj na swoim koledze
jeśli to emocje pozytywne – eliksir nabiera bardzo żywych, neonowych barw, aż eksploduje i barwi kropelkami wszystkich wokół Ciebie i Ciebie samego, ale spokojnie, da się to sprać.
Jeśli to emocje negatywne - eliksir ma matową konsystencję, mimo przechodzenia w tęczowe barwy. Rozbryzguje się na boki i zamiast barwić, wybiela ciuchy Twoje i Twoich kolegów
(-5G za naprawę ciuchów, wskaż jeszcze jedną osobę oprócz Ciebie, której dotknie ten efekt).
2
Twoje emocje mają odzwierciedlenie w barwie eliksiru.
Jeśli większość z nich jest pozytywna – jest on perfekcyjnej barwy, takiej, jak powinna być, co zauważa nawet profesor O'Malley (+5 punktów dla domu).
Jeśli większość z nich jest negatywna – profesor zatrzymuje się przy Twoim kociołku i po tym, jak dostrzega coś w jego zawartości, sugeruje Ci wizytę u siebie w gabinecie po lekcji.
3
Jeśli wszystkie emocje, jakie Ci towarzyszą są albo pozytywne, albo negatywne – następuje negatywna korealcja między tymi emocjami, brakuje "równowagi" między nimi, co ma swoje odzwierciedlenie w zapachu eliksiru, który skręca swoją słodyczą (emocje pozytywne) lub wykręca gorzkością (emocje negatywne).
O'Malley zatrzymuje się przy Tobie, żeby skrytykować Twój eliksir (otaguj go w swoim poście, żebym wiedziała, że mam zareagować).
Jeśli emocje są mieszane – O'Malley niechętnie przyznaje Ci +5 punktów dla domu. Zapach jest perfekcyjnie słodki, balonowy.
4
O'Malley karze ci przetestować działanie eliksiru na niewielkim fragmencie Twojej skóry na nadgarstku.
Jeśli towarzyszą Ci negatywne emocje – eliksir działa, ale w miejscu styku z Twoją skórą wstępuje wysypka, im silniej negatywnie nacechowane są Twoje emocje, tym bardziej paskudnie wygląda.
Jeśli większość emocji, jakie Ci towarzyszą są pozytywne – eliksir bardzo dobrze działa, +5 pkt dla domu.
META
6
Działanie eliksiru niemalże od razu jest perfekcyjne – otrzymujesz wątpliwą pochwałę od profesora (otaguj mnie w swoim poście) oraz +5 pkt dla domu – chyba, że już wcześniej zdążyłeś je uzyskać na tej planszy gry.
5
Jesteś najnudniejszym, podręcznikowym przykładem ucznia, który postępuje dokładnie krok po kroku tak jak powinien, bo nie ma żadnych rewelacji w tym, co robisz. Twój eliksir jest prawidłowy.
Jeśli chcesz, możesz uwzględnić dowolne pole z tej planszy, jeśli masz ochotę urozmaicić sobie rozgrywkę.
Im bieglejszy jesteś w Eliksirach, tym sprawniej i szybciej przebiega Ci praca, im mniej biegłości masz w eliksirach, bądź dziedzinie pokrewnej, tym więcej przeszkód i wypadków spotykasz na swojej drodze.
Zaczynasz z pola dziedziny kuferkowej, z której masz najwięcej punktów. Jeśli to:
12 pole – Eliksiry 11 pole – Zielarstwo 10 pole – Uzdrawianie 9 pole – Magiczne gotowanie 8 pole – ONMS 7 pole – Astronomia i wróżbiarstwo 6 pole – Działalność artystyczna 5 pole – Historia magii i runy 4 pole – Transmutacja 3 pole – Zaklęcia i OPCM, 2 pole – Czarna Magia, 1 pole – Gry miotlarskie
W pierwszym poście uwzględnij opis pola, na którym stoisz, a następnie rzuć kością k6, aby przejść o ilość pól równą liczbie oczek na kostce i uwzględnić opis pola na którym skończysz. 1 rzut = 1 post (polecam 5 regulaminowych linijek). Rzuty kością kończą się, kiedy dotrzesz do mety.
START
w trakcie krojenia owoców róż, te cały czas spadają Ci z biurka, a w końcu porywa je wiatr – masz dziwne wrażenie, że to wiatr z różdżki profesora
META
2
napar z tykwobulwy za nic nie chce Ci szybko wyjść, przez co zanim go kończysz, Twoje dłonie barwią się już na buraczano i pachną – niestety – tym naparem
12
Do Twojego kociołka wleciały resztki magicznego pyłku (główna fabuła). Nie wiesz, co się stało, ale Twój eliksir, niezależnie od tego, co działo się z nim wcześniej, wygląda teraz perfekcyjnie! To nie halycynacja – aczkolwiek ty w następnym swoim wątku będziesz widział jednorożce.
11
Perfekcyjnie pokroiłeś składniki do eliksiru, dzięki czemu Casey pozwala Ci wziąć ich trochę ze sobą, bo szkoda, żeby się zmarnowały. Do Twojego ekwipunku trafia: napar z tykwobulwy, owoce dzikiej róży, sok z granatu (bez możliwości sprzedaży)
10 Ktoś obok Ciebie zaciął się podczas krojenia.
Jeśli siedzisz w lewym rzędzie – to osoba, która napisała post przed Tobą, otaguj ją w swoim poście.
Jeśli siedzisz w prawym rzędzie – to osoba, która napisała post po Tobie, podkreśl to w swoim poście, żeby następna osoba wiedziała, że musi to uwzględnić.
Jeśli siedzisz w środkowym rzędzie – sam wybierz tę osobę i otaguj.
Możesz jej pomóc. Jeśli masz min. 10 pkt z Uzdrawiania – pomoc jest skuteczna.
Jeśli masz mniej niż 10 pkt z Uzdrawiania, to robisz tylko dużo szumu, ale niewiele pomagasz.
3
podczas krojenia tykwobulw do naparu, robisz to tak nieumiejętnie, że sok cały czas pryska Ci w twarz, aż w końcu zaczynasz lekko łzawić
9
Odbija Ci się po obiedzie. Rzuć kostką - czekoladowe żaby. Jeśli to karta:
szaro-fioletowa – robi Ci się niedobrze i zaczynasz mieć mdłości
pomarańczowa – dostajesz nagłego olśnienia, bo jesteś idealnie najedzony i skupiony i możesz od razu przejść do METY
fioletowa – jesteś głodny, bardzo śpieszy Ci się do kolacji, dlatego przyśpieszasz tempo pracy – rozpatrz razem z tym polem, pole 10
złota – jesteś najedzony, nie śpieszy Ci się do kolacji, dlatego praca idzie ci bardzo skrupulatnie – rozpatrz razem z tym polem, pole 11
platynowa – jesteś najedzony, na koniec lekcji dopisuje Ci szczęście, odejmij sobie -1 od ostatecznej sumy kostek
czerwona – jesteś głodny i tracisz skupienie, na koniec lekcji dopisuje Ci pech, dodaj sobie +1 do ostatecznej sumy kostek
4
Bardzo chce Ci się pić. Możesz podjąć wyzwanie – wypić trochę soku z granata. Oznacz mnie wtedy w poście. Możesz też zignorować pragnienie – wtedy cofnij się o dwa pola w tył.
5
pomyliłeś proporcje dzikiej róży z sokiem z granata, rzuć kostką k6
Wynik parzysty – O'Malley tego nie zauważył
Wynik nieparzysty – profesor od razu to przyuważył i odejmuje -5 pkt, bo to eliksir z poziomu I klasy i takie przypadki nie powinny mieć miejsca
6
przypadkiem wpadłeś na kolegę obok Ciebie podczas pracy, a wasze kociołki się przewróciły i razem wymieszały
Od tego momentu rzucacie kośćmi razem i rozpatrujecie gorszy wynik.
7
przypadkiem wpadłeś na kolegę obok Ciebie podczas pracy, a wasze kociołki się przewróciły i razem wymieszały
Od tego momentu rzucacie kośćmi razem i rozpatrujecie lepszy wynik.
8
Do Twojego kociołka wleciały jakieś resztki magicznego pyłku (główna fabuła). Nie tak to miało być, ale – o panie! Niezależnie jak szło Ci do tej pory, teraz eliksir zaczyna wyglądać bezbłędnie. To tylko halucynacja, bo wygląda tak samo jak wcześniej.
MODYFIKATOR
Jeśli uczestniczyłeś/aś na lekcji Xanthei z warzenia Eliksiru Neonu i zmiany jego właściwości na początku roku szkolnego – otrzymujesz jednorazowo +1 do rzutu na #3planszę – czas. UWAGA! Nie dotyczy osób, których najwyższa statystyka to Eliksiry.
KOD DO POSTA
Kod:
<zgss>#1 plansza - wybrany rząd:</zgss> wypisz wszystkie wyrzucone dotąd kostki (nie musisz linkować) <zgss>#2 plansza - emocje:</zgss> wypisz wszystkie wyrzucone dotąd kostki (nie musisz linkować) <zgss>#3 plansza - wiedza:</zgss> wypisz wszystkie wyrzucone dotąd kostki (nie musisz linkować) <zgss>Modyfikator:</zgss> nie/tak (+1) – tylko w poście, w którym dodajesz modyfikator <zgss>Suma kostek:</zgss> suma wszystkich kostek (bez dorzutów kostek na losowe wydarzenie), uzupełnij dopiero, kiedy przekroczysz wszystkie 3 METY
Termin do napisania II etapu jest do piątku (16 luty) włącznie! Można się jeszcze spóźniać na I etap – każde spóźnienie to –5 pkt dla Domu. Trzeba wtedy tylko nadrobić post z kostkami na emocje i wybrany rząd.
Ostatnio zmieniony przez Casey O'Malley dnia Sob 10 Lut - 15:46, w całości zmieniany 6 razy
Siedział w ławce, licząc na to, że dowie się czegoś nowego, ale... Zawiódł się już na początku. Teoria przeniesienia, o której mówił Solberg polegała na przenoszeniu emocji z jednego obiektu na drugi. Irytując się na matkę, odreagowywało się na bracie. Jednak w przypadku eliksirów i ich przyrządzania, to nie było przeniesienie, a wpływ emocji na skupienie. Uniósł brwi w pełnym zwątpienia wyrazie, kiedy profesor się odezwał, zastanawiając się, czy ma do czynienia z niezrozumianym geniuszem, czy kimś, kto pozorował na znawcę. - Nieintencjonalne działania nie są równoznaczne z przeniesieniem, skoro to dotyczy emocji. Można przenieść na eliksir swoje uwielbienie dla kogoś, kto nas o nich uczył, a i tak wszystko zjebać, nie mając do tego predyspozycji. Można też odreagowywać na tworzeniu eliksirów wściekłości, ale przygotować go idealnie, ponieważ panuje się nad swoimi rękoma - stwierdził Jamie, podnosząc się ze swojego miejsca. - Ale chyba rozumiem zainteresowanie tym tematem. Ciekawe, jaką traumę profesor przekłada teraz na nas. Zgodnie z kodeksem nauczyciel ma obowiązek traktować wszystkich uczniów równo. Nie ma za to prawa znęcać się psychicznie nad uczniami, a za takie można uznać wciskanie w ich usta słów, których nie powiedzieli i jeszcze karanie ich dla podbicia własnego ego, bo nie wiem co innego próbuje pan tym osiągnąć - dodał, uśmiechając się kącikiem ust i przeszedł na drugą stronę sali. - Skoro jednak nie jestem przekonany co do tego, czy wyjdę z tej sali z jakąś przydatną wiedzą, wygląda na to, że powinienem usiąść tutaj. Usiadł przy jednym z wolnych miejsc, spoglądając na kociołek, w którym miał przygotować eliksir neonu. Prawdę mówiąc był pewien, że zwyczajnie profesor coś mieszał przy kociołkach. Dlaczego? Dlatego, że był nastawiony dobrze do zajęć, skupiał się zawsze na eliksirach, a jednak płyn w kociołku był mętny. Próbował uratować ciecz i szczęśliwie udało się - eliksir wrócił do swojej barwy, choć nieco za bardzo bulgotał i nagle wszystko w polu widzenia Norwooda stało się różowe. Nie ma co, optymistycznie, prawda?
#1 plansza - start (bo się przesiadł):3 i E #2 plansza - emocje: będzie chyba #2 plansza - wiedza: będzie chyba Modyfikator: nie Suma kostek: 3+
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Słysząc Terry’ego, posłała mu jedynie jednoznaczne spojrzenie. Trudno było się z nim nie zgodzić, a i zadawało jej się, że profesor był cięty, toteż wolała nie szeptać pod nosem i nie ryzykować utraty z trudem zarobionych punktów domu. Szybko przeniosła jednak spojrzenie na Anię, która musiała wtrącić swoje trzy grosze. Normalnie pewnie przewróciłaby teatralnie oczami, ale w jej pytaniu była mądrość, której być może jej brakowało. W sumie to ciekawie, jak nasze emocje wpływają na proces warzenia mikstur. Być może gdyby nie przychodziła na te zajęcia jak na ścięcie, jej zawartość jej kociołków była znośna. Gdy profesor raczył odpowiedzieć na pytanie, Val odruchowo wyjęła z torby zeszyt. Z ciężkim westchnieniem, zabrała się czym prędzej do pracy. Zignorowała przy tym słowa Ślizgona, który chyba nie był zbyt zadowolony z psychologicznej gierki, jaką urządził im ekscentryczny profesor. Przypomniała sobie skrupulatnie potrzebną recepturę i zaczęła staranie postępować według podręcznikowych instrukcji. Miała jednak wrażenie, że coś jest nie tak bo nic się nie działo… Niepewnie zamieszała wywar, pochylając się nad kociołkiem. I nagle puf, cała jej twarz pokryta była oparami dzikiej róży. Lekko zakasłała, ale wcale się nie zraziła. Przecież mogło być o wiele gorzej.
#1 plansza - wybrany rząd:3, drugie pole #2 plansza - emocje: #2 plansza - wiedza: Modyfikator: nie Suma kostek:
jak coś zrobiłam źle proszę krzyczeć na mnie na dc
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
#1 plansza - 1:1 #2 plansza - emocje: wypisz wszystkie wyrzucone dotąd kostki (nie musisz linkować) #2 plansza - wiedza: wypisz wszystkie wyrzucone dotąd kostki (nie musisz linkować) Modyfikator: nie Suma kostek:
-Pewnie to, że niektórzy wierzą, że działa to i poza relacjami ludzkimi. - Wzruszył ramionami na retoryczne pytanie @Casey O'Malley . Sam nie widział, by u niego przy warzeniu się to sprawdzało. Zbyt wiele razy siedział nad kociołkiem w stanach różnych i zbyt wiele kombinował, by mógł tak po prostu te kropki połączyć. Nie, dla Maxa nie miało to znaczenia, chyba, że emocjami można było nazwać skupienie i pasję. -Z grubsza ogarniam, ale nie na tyle żeby wyjaśnić. - Dodał jeszcze, gdy profesor zapytał go o niezrozumiałe słowa. Wydawało mu się, że rozumie koncept, ale nie doszedł jeszcze do sedna tego wszystkiego. Po pierwsze aż tak go to nie interesowało, a po drugie nie miał czasu by zgłębić całą mądrość w temacie. Usiadł i słuchał wyjaśnień Caseya, zastanawiając się, od kiedy edukacja weszła na takie rzeczy. Owszem, magia istniała, ale terapia i eliksiry? W tym połączeniu dla ślizgona absolutnie się to nie kleiło. Może miał się przekonać o własnej ignorancji, a może upewnić w tym, że to tylko jakieś dyrdymały. Bez względu na wynik, chętnie przystąpił do lekcji. Zaczął warzyć eliksir i w pewnym momencie zauważył, że nabiera jakiegoś perlistego odcienia o różowym zabarwieniu. Dziwne, ale nic z czym Max by sobie nie poradził. Przynajmniej tak mu się wydawało, dopóki nieco oparów nie wleciało mu do oczu, przez co zaczął widzieć na różowo, a to już go zirytowało. Jak miał teraz poprawnie ocenić kolor swojego eliksiru? Nie miał pojęcia, ale wiedział, że z nie takimi trudnościami już sobie w życiu radził.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Casey O'Malley
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : gardłowy głos, zbielałe prawe oko, blizna po oparzeniu na prawej części twarzy, tatuaże na przedramionach, mniej widoczne - uwydatnione żyły i papierowa skóra - wszystko mniej rzucające się w oczy przez wili urok
— Oczywiście, że tak, panie Norwood. Gdyby emocje miały tak diametralny wpływ na eliksiry, to uczyłbym Was panowania nad nimi, a nie warzenia eliksirów. Niektórym z Was ta nauka może utemperowałaby niewyparzony język. Proponuję zgłębić temat ze zrozumieniem, zamiast uprzedzeniem, a wiedziałbyś, że absolutnie się z Tobą zgadzam. Wyraźnie przewrócił oczami. Jako pół-wil, chociaż sprawiał wrażenie mężczyzny nie panującego nad swoją agresją, opanował trzymanie emocji na wodzy do perfekcji. Wila natura lubiła wyrywać się gniewem do życia – czystą brutalnością i szałem. Kumulując w sobie tyle negatywnej energii, co robił to O'Malley, to naprawdę był cud, że nie poddał się swojej naturze i nie rozszarpał teraz Ślizgona harpimi szponami. Wymagało to wielu lat ćwiczeń opanowania nad drzemiącą w nim harpią. — -5 punktów za zbędne dyskusje nie na temat. Jak chce pan obgadać własne traumy, to mój gabinet jest zawsze otwarty. Casey nigdy nie lubił gagatków szukających atencji i poklasku w podważaniu autorytetu nauczyciela, w takich przypadkach rzadko dawał upomnienia, a każde dyskusje konsekwentnie traktował minusowymi punktami dla Domu. Nie wdawał się w nie, bo i takie uwagi się od niego całkowicie odbijały. O'Malley zwyczajnie je zignorował – bo ani mu nie uwłaszczały, ani nie były zasadne, żeby się z nimi spierać. — Każdemu zgnębionemu psychicznie osobiście zaparzę zioła uspokajające. Panu pierwszemu, panie Norwood – dodał na ucięcie dyskusji, bo nie był może najprzyjemniejszym nauczycielem, ale bez przesadyzmu – nad nikim się tu nie znęcał. Ani psychicznie, ani fizycznie. Możę trochę nad Cleo, ale dlatego, że nie miał pojęcia, jak wrażliwa była i ile jego uwaga mogła ją kosztować stresu.
W jednym poscie mozecie rzucić PO JEDNEJ kostce z każdej planszy, czyli w sumie trzema.
Edycja: W poprzednim poście edytowałam tezę, bo pisałam treść fabularną na szybko i zrobiłam błąd. Teza brzmi: "PSYCHOLOGIA PRZENIESIENIA MA ŚLADOWY WPŁYW NA CZAS I JAKOŚĆ WYKONANEGO ELIKSIRU" (wcześniej z rozpędu dałam pytanie, zamiast tezy).
Danielle Carlton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 163
C. szczególne : cydrąż wyglądający z rękawa szaty, ciemne jak noc oczy, zapach jabłek
#1 plansza - wybrany rząd: k6=3; start z pola 1 (rząd po prawej) #2 plansza - emocje: k6=1; start z pola 6 #3 plansza - wiedza: k6 dee=2; k6 anny=6; start z pola 7 (astronomia i wróżbiarstwo) Modyfikator: nie Suma kostek: 10
DeeDee po prostu siedziała, prosta jak struna, z szeroko otwartymi oczami wbitymi w nauczyciela krążącego po sali. Siedziała sama, do czasu - przysiadł się do niej @Jamie Norwood, witając się z nią krótkim "cześć". - Cześć - wyrzuciła z siebie cicho, nieco speszona i zaskoczona, że ze wszystkich ławek wybrał miejsce koło niej. Jego towarzystwo nie było jej dane na dłuższą metę, ponieważ po wstępie teoretycznym chłopak ewidentnie się zdenerwował i uznał, że jednak rząd po prawej nie wyrażał do końca jego poglądów na tej lekcji. Obserwowała go, gdy zmieniał ławkę, zastanawiając się, jaki miał w tym w sumie cel? Czy nie spodziewał się, że podczas zajęć z profesorem O'Malley usłyszy kilka nieprzyjemnych słów? Mężczyzna nie był mu dłużny, a do tego wszystkiego jeszcze odjął mu punkty. Skutecznie sprawiło to, że jeszcze bardziej przywarła tyłkiem do swojego siedzenia. Pamiętała lekcję z warzenia eliksiru neonu - było to całkiem dobre wspomnienie w jej głowie. Umiała nawet odtworzyć recepturę bez zaglądania w podręcznik, tamtejsze zajęcia skutecznie zakodowały jej to w głowie. Jeśli mieli dzisiaj robić dokładnie to, może nawet się nie wygłupi. Patrząc na to, jak nauczyciel zwracał się do innych uczniów, musiała się naprawdę skupić. Nie przychodziło jej to z trudem, po prostu wyłączyła się z rozmów z innymi i całą swoją uwagę skierowała na kociołek. Woda bulgotała odpowiednio, wszystkie składniki zostały dodane w prawidłowej kolejności. Eliksir bardzo szybko zmienił barwę na perlisto-różowy kolor, a z jego powierzchni zaczęły unosić się różowawe opary. Dee nachyliła się nieco za bardzo nad kociołkiem i para buchnęła jej prosto w oczy. Przez chwilę myślała, że poparzyła sobie gałki oczne - zamrugała kilkakrotnie, chcąc pozbyć się tej czerwonawej powłoki pokrywającej jej pole widzenia. Zabarwienie jednak nie znikało i przez moment zastanowiła się, czy nie było to zaostrzenie jej przypadłości, ale coś nie pasowało. Zupełnie jakby przywdziała różowe okulary. Na szczęście nie przeszkodziło jej to w uwarzeniu naprawdę dobrego eliksiru. @Casey O'Malley nawet przyznał jej punkty dla domu za niemal perfekcyjny eliksir. Odetchnęła nieco z ulgą, gdy przemieścił się dalej, by podglądnąć pracę innych studentów. Niestety zdarzył się pewny wypadek - jakimś cudem podczas pracy wpadły na siebie z @Anna Brandon. W całym tym zamieszaniu ich kociołki prawie się przewróciły, a część eliksiru zmieszała się. Dee przez chwilę wyglądała, jakby miała się rozpłakać. Wstrzymała oddech, gotowa na wybuch, krzyk... Ale nic się nie stało. Wydawać by się mogło, że wymieszanie dwóch mikstur sprawiło, że zawartość obu kociołków zyskała! - To mogło się bardzo źle skończyć - skomentowała z wyraźną ulgą w głosie.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
#1 plansza - wybrany rząd: k6=4; start z pola 2 (rząd środkowy) #2 plansza - emocje: k6=6; start z pola 4 #3 plansza - wiedza: k6=3; start z pola 1 (miotły) Modyfikator: nie Suma kostek: -
Bardzo się cieszyła, że uszła uwadze nauczyciela, gdy notowała jakieś pojedyncze rzeczy, które do nich mówił... Biedna Puchonka nie uniknęła nieprzyjemności ze strony nauczyciela. Odłożyła na bok notes, gotowa skupić się na zadaniu uwarzenia eliksiru. Wydawało jej się, że pamiętała recepturę... Cóż, a jeśli nie pamiętała, może uda jej się zapytać kogoś mądrzejszego? Przez dłuższą chwilę nic a nic ciekawego nie działo się w jej kociołku, ale odnosiła nieodparte wrażenie, że kolor powinien już dawno przypominać ten końcowy. Naraz wszystkie składniki zaczęły wydobywać się na powierzchnię - Kate spojrzała skonfundowana na to zjawisko... I oberwała strumieniem naparu z tykobulwy prosto w twarz. Wydała z siebie cichy okrzyk zaskoczenia, ale nie zdążyła uskoczyć. W dodatku część naparu trafiło prosto do jej ust, drażniąc kubki smakowe. Merlinie, cóż za obrzydlistwo! Przez całe to wydarzenie zwróciła chyba uwagę profesora, który skrzywił się na widok lejącej się po jej buzi cieczy. Kazał jej przetestować eliksir na fragmencie skóry nadgarstka. Gryfonka nie była pewna, czy był to dobry pomysł, ale na szczęście eliksir neonu zadziałał prawidłowo i po prostu zabarwił jej nadgarstek. I nawet zdobyła punkty dla domu! Musiała dokroić nieco owoców róż, ale coś się z nimi działo. Cały czas spadały jej ze stolika. Ostatecznie zostały porwane przez jakiś powiew powietrza - bardzo dziwne zjawisko w lochach... Spojrzała w kierunku @Casey O'Malley, bo coś w środku mówiło jej, że profesor pogrywał sobie z nią. Pozbierała owoce z ziemi, by nie zostawiać bałaganu, a następnie dokończyła to, co miała zrobić. Poczuła za to pragnienie. Spojrzała w kierunku karafki z sokiem z granata. A gdyby tak... Miała jeszcze pustą, czystą zlewkę, idealną na skosztowanie soczku! Odlała odrobinę i napiła się.
Prawdę mówiąc, nie słuchał już tego, co profesor mówił, uznając, że jeśli cokolwiek z tej lekcji wyniesie to przekonanie, że wolał zajęcia z asystentką. Bawiło go uciszanie dyskusji, sprowokowanej gadaniem profesora, ale i tak wolał skupić się na eliksirze, nawet jeśli wyglądało na to, że ktoś próbował i tak sabotować działania uczniów. Doprowadził eliksir do właściwego koloru, choć widział teraz wszystko na różowo, ale to nie miało większego znaczenia. Zapach również był właściwy, zdaniem Norwooda. Wyważony, nie za słodki, nie za gorzki, choć nawet nie pytał o to profesora (@Casey O'Malley), który przechodził obok jego kociołka. Przynajmniej do tego czasu było całkiem znośnie i Norwood mógł wziąć się za krojenie tykwobulw. Widzenie wszystkiego na różowo nie ułatwiało krojenia, zaburzając w ten sposób percepcję Jamiego, więc nawet nie zdziwił się, kiedy ich sok chlapnął mu do oczu i zaczął łzawić. Miał ochotę przewrócić oczami na samego siebie, ale zamiast tego po prostu skupił się na mieszaniu eliksiru. Niewiele później otarł oczy wierzchem dłoni, mając wrażenie, że coś wpadło mu do kociołka, ale wyglądało to jak... pył? Zamieszał i eliksir zdawał się nagle bezbłędny. Norwood zmarszczył brwi, zastanawiając się, jak mogło do tego dojść, ale postanowił nie przerywać tworzenia. Ostatecznie jeszcze nie skończył, więc eliksir nie mógł jeszcze tak wyglądać.
#1 plansza - start (bo się przesiadł):3 i E > meta #2 plansza - emocje:zaczynam z pola 3, k6=4 > meta #2 plansza - wiedza: zaczynam z pola 3, k6=5 > pole 8 Modyfikator: nie Suma kostek: 3+4+...
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
#1 plansza - wybrany rząd:3, drugie pole->meta (chyba nie zczaiłam zasad, powinnam tak była napisać już w poprzednim poście XD) #2 plansza - emocje:6, start -> szóste pole meta #3 plansza - wiedza:1, trzecie pole -> czwarte pole -> drugie pole Modyfikator: nie Suma kostek:
Valerie była dzisiaj wyjątkowo rozchwiana. Ale czy to naprawdę coś niespotykanego? W końcu na co dzień dusiła w sobie tyle emocji, z którymi sobie nie radziła. Dominował przede wszystkim smutek spowodowany nie tylko jej własnymi rodzinnymi problemami, ale i niedawną śmiercią ojca jej przyjaciela Ceda. Zachodziła w głowie, jak mu tu pomóc, gdy ostrożnie mieszała zawartość kociołka. Czy tylko jej się wydawało, czy mikstura wirowała w jej metalowym naczyniu jakby od niechcenia? Poza tym potwornie się też martwiła, bo przecież do egzaminów ma coraz to mniej czasu. Starała się o tym nie myśleć, ocierając pot z czoła, ale nie zdążyła zrobić tego dostatecznie szybko i jedna z kropel wpadła do eliksiru. Syknęła, gdy zobaczyła jak obłok unosi się z wywaru. Poczuła słony zapach, mikstura wydała z siebie dziwny dźwięk. Och, och. Miejmy tylko nadzieję, że nie zepsuje to końcowego efektu. Była sobą rozczarowana, dlatego jęknęła donośnie. Dlaczego wszystko musi iść nie po jej myśli? Pomimo swojego wcześniejszego zachowania, szturchnęła @Terry Anderson i wymruczała mu żałośnie na ucho. - Spójrz jaka jestem beznadziejna. Nic mi nigdy nie wychodzi, auror, srauror. Jak tak dalej pójdzie to złamię swoją różdżkę i wyjadę do Londynu mieszkać pod mostem – żachnęła się wylewnie, zupełnie nie jak to ona. Poczuła tak przejmującą bezsilność, że ogromna kula stanęła jej gardle. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku i położyła głowę na ramieniu Andersona, robiąc sobie z niego ludzką chusteczkę. Szybko się jednak ogarnęła, westchnęła raz czy dwa, otarła nos i podjęła ponownie przerwane tortury warzenie. Zaczęła kroić tykwobulwy, ale ręce jej drżały, toteż cały ich sok prysnął jej w oczy. Zdusiła w sobie cichy krzyk, ocierając przegubem dłoni powieki. Zaczęła łzawić i teraz wyglądała już naprawdę żałośnie. Jakby rzewnie się rozpłakała, a przecież Valerie Lloyd nigdy nie robiła tego w towarzystwie ludzi. Rękawem wytarła twarz, zerkając przelotnie na @Gale O. Dear. Nie chciała żeby szczególnie on był tego świadkiem, ale wytrwa, cokolwiek jeszcze tu dzisiaj przeżyje. Zaczęła więc mieszać delikatnie zawartość kociołka, ale od tego łzawienia przepotwornie zachciało jej się pić. Zdusiła w sobie to pragnienie, bo pod ręką miała jedynie trochę soku z granatu. To byłby chyba jednak szczyt głupoty, bo wszystkie składniki była tu odmierzone. Przez suchość w gardle nie umiała skupić i choć jej mikstura wyglądała naprawdę źle – miała matową konsystencję pomimo jaśniejącej w niej nikle tęczy i bryzgała na boki, niszcząc jej szaty oraz mundurek Terry’ego, jej działanie było chyba takie, jak powinno. Pomimo nietypowej barwy pachniała balonową gumą i nieco połyskiwała. - Wybacz, odkupię ci tę szaty, obiecuję – szepnęła mu do ucha, nerwowo mieszając miksturę. Zerknęła przelotnie na @Casey O'Malley, chyba bojąc się, że zaraz zwróci na nią uwagę. Reasumując – miała zniszczone cichy, wyglądała jakby się rozbeczała a perlisty pot przyozdabiał jej czoło.
edit -> zmiany w kodzie, bo źle policzyłam
Ostatnio zmieniony przez Valerie Lloyd dnia Nie 11 Lut - 10:23, w całości zmieniany 2 razy
Gale O. Dear
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161 cm
C. szczególne : szkocki akcent | mała blizna przy dolnej wardze po prawej stronie
#1 plansza - środek:3 #2 plansza - emocje: pole 5, kostka 3 #3 plansza - wiedza: pole 12, kostka 4 Modyfikator: nie Suma kostek: 10
Smutek i przygnębienie są dzisiaj częścią jego i nigdzie się nie wybierają. Nie podoba mu się, że profesor siada na krawędzi ich biurka. Zerka tylko na pergamin, bo tam zostawia on, krótką notatkę. Muszą się przesiąść. Patrzy na Cleopatre, niemal wzrusza ramionami, zbiera swoje rzeczy i podąża za nią do pierwszej ławki — nie za wiele ma do powiedzenia, w sumie tak jak ona. Słucha O'Malleya, a także innych, którzy się wypowiadają, inni zaś mu podpadają; czasami zerknie na tych nieszczęśliwców z lewej ławki. Gdzieś tam wśród nich wyłapuje kuzynkę i jej przyjaciółkę. W końcu rozpoczyna się praktyka mniej gadania, więcej działania, akurat to lubi, jeśli chodzi o kociołek. Miesza w garze, mając na oku @Cleopatra I. Seaver, bo się o nią martwi, tak po prostu jak przyjaciel, bo chyba może w duchu tak uważać? Dodaje składniki, przygląda się zawartości swojej mikstury, ale po jakimś czasie nic się nie dzieje, a przecież powinno. Nagle zachodzi dziwna reakcja, składniki wypływają na powierzchnię i jakoś tak kręcą się po niej, to chyba nie dobrze. Opary z dzikiej róży unoszą się, oblepiając w przyjemnym zapachu Gale'a. Wszystko się lepi, on cały się lepi, ale tak słodko pachnie. Nawet przyjemny zapach na ponure myśli. Nic jednak to nie zmienia w jego nastawieniu ani emocjach. Po prostu zgodnie z przepisem postępuje według instrukcji. Po co miałby dzisiaj cokolwiek zmieniać? Eksperymentować? Działanie wywaru pewnie będzie takie nijakie może totalnie zwyczajne. Nieważne, najważniejsze to nie zwracać dzisiaj na siebie uwagi. Tak to w eliksirach zawsze wykazywał się biegłością. Idze mu pewnie lepiej niż jego rówieśnikom, którzy nie poświęcają za wiele swojego czasu na ulubioną dziedzinę ślizgona. Powoli praca Deara dobiega końca, wydaje mu się, że nie będzie z tego żadnej rewelacji, czegoś, co zachwyci mistrza eliksirów Casey O'Malleya; ale i tak mu dzisiaj na niczym nie zależy. Chce po prostu, żeby już ta lekcja się skończyła, żeby mógł oddać się po prostu swoim przygnębiającemu nastrojowi. Dziwna sprawa, ale coś się dzieje. Eliksir wygląda bardzo dobrze. Może to kolejna halucynacja? Ostatnio dziwne rzeczy się dzieją... Nie to jednak nie zwidy, ale i tak to podejrzane, że mikstura wychodzi tak perfekcyjnie!
Casey O'Malley
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : gardłowy głos, zbielałe prawe oko, blizna po oparzeniu na prawej części twarzy, tatuaże na przedramionach, mniej widoczne - uwydatnione żyły i papierowa skóra - wszystko mniej rzucające się w oczy przez wili urok
Patrzył jej na ręce. Stał nad nią i bezczelnie po prostu się wpatrywał, co robi. Nawet jego oceniające spojrzenie nie mogło odegnać uroku z jego twarzy. Nie próbował nim nawet emanować, ale bycie pół-wilem nie pozostawiało tak naprawdę wyboru. Przyzwyczaił się do rozpraszania uczniów, więcej, pogodzony ze swoją naturą, czerpał z tego niemałą satysfakcję. DeeDee jednak nie dała się wcale zdekoncentrować. Minęło półtorej minuty, kiedy zwyczajnie śledził jej pracę, a ona i tak uważyła idealny eliksir – póki co. — Pięć punktów – bezbarwny ton profesora wskazywał na to, że wcale jej nie winszował. Był to przecież poziom podstawówki, więc czego miał jej gratulować?
Będąc już obok niej, przeniósl leniwie spojrzenie na Norwooda. Jak na takiego pyskacza, zaskakująco dobrze szło mu warzenie eliksiru. I po co były te dyskusje? Mimo to, O’Malley nie odpuścił sobie okazji od wrednego komentarza, kiedy zaglądając mu do kociołka skomentował: — Ślizgon, który równoważy swoje błędy. Niebywałe. Profesor nie miał swoich ulubieńców. Niezależnie od tego, do jakiego domu kto przynależał, czy jakim cieszył się statusem krwi – wszystkich pół-wil nienawidził po równo: — Pięć punktów. Dlatego tak niechętnie nagradzał ich punktami, kiedy było trzeba. Przeszedł do następnej osoby. Przynajmniej miał, bo kątem oka dostrzegł inny ruch.
— Kate Milburn — stanął dla odmiany nad jej ławką, opierając się rękoma na jej blacie i pochylił się w jej kierunku, idealnie, żeby miała widok wprost na jego facjatę, a także żeby nie mogła uniknąć jego spojrzenia, kiedy wpatrując się w nią intensywnie dorzucił z przekąsem. — Gryfonka, oczywiście. Dlaczego go to nie dziwiło, że to właśnie mieszkaniec tego domu postanowił nalać sobie soku z granatu do szklanki. Uśmiechnął się do niej zwodniczo – była to mieszanka czegoś magnetycznego i hipnotyzującego, z czymś zdecydowanie groźnym. — Jak myślisz, jak ciężko wydobywa się sok z granatu? – zanim jednak zdążyła jeszcze otworzyć usta, żeby odpowiedzieć, oszczędził jej tego — nie odpowiadaj. Napiszesz na ten temat pracę. Nie ma punktów dodatnich. Będą za to ujemne, jeśli się z niej nie wywiążesz. Na trzy rolki pergaminu, Milburn.
Robiąc obchodówkę po klasie, rzucił okiem na Valerię i Terry’ego, ale Valeria dokonała takich zniszczeń we własnym zakresie, że jedynie zmarszczył nieco nos. Nie musiał nawet krzywo komentować ich działań, bo sama nieźle sobie radziła z zamienianiem tego dnia w prawdziwą tragedię. Widząc też jej twarz, uznał, że wcale nie musi się odzywać, żeby ją dodatkowo dobijać. Jedynie sam do siebie skomentował. — No. To będzie trochę kosztować. Mając na myśli naprawienie działania eliksiru, którego nie dało się odkręcić prostym “Reparo”.
Gale radzi sobie dobrze, dlatego Casey postanawia go zignorować, bo rozdał już tyle punktów, że zaczyna go od tego poczucia rozrzutności boleć głowa. — Nie obrastaj w piórka – rzuca tylko, mimo zamiaru zostawienia go w spokoju, dość intuicyjnie, kiedy przeszedł obok niego.
Jamie Norwood +5 pkt DeeDee Carlton +5 pkt Valerie Lloyd, Terry Anderson –5 G wszyscy co siedzą w lewym rzędzie –5 pkt Kate Milburn – praca domowa na 450 znaków | –5 pkt jak nie wykona.