W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.
Sama nawet nie zauważyła, jak wiele zmian w jej życiu wprowadziło pojawienie się Dunbara pod tym mostkiem w Hogwarcie. Kompletnie nieświadomie cały czas towarzyszyło jej dziwne przeświadczenie, że za chwilę obudzi się z tego snu i znów będzie tą Larą, która wręcz rozpaczliwie potrzebowała pomocy. Tymczasem dzień mijał za dniem, a ona wciąż miała obok siebie kogoś, kto był w stanie wyciągnąć ją nawet z największego bagna emocjonalnego. Nic więc dziwnego, że nawet teraz, kiedy zwyczajnie miała ochotę kląć na czym świat stoi, siedząc obok Dżemiego, jakoś nie mogła tego zrobić. Bo nagle przestawała widzieć w tym sens. Bo wolała się delikatnie uśmiechać zamiast wprowadzać się w jeszcze większą złość. No i nie ma co ukrywać, jego uśmiech był tak zaraźliwym że nie sposób było przejść obok niego obojętnie. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak pozytywny wpływ na nią posiadał. Nadal towarzyszył jej uśmiech na ustach kiedy przedstawiał jej doskonały plan stania się kopią słynnego hrabi. - Raczej nie polecam tych soczewek. Z tego co zauważyłam bardzo łatwo dzięki nim wystraszyć ludzi - na całe szczęście, jego nie wystraszyła, bo dalej dzielnie siedział obok niej. A może to właśnie dlatego że nie mógł obecnie zobaczyć jej oczu? Prychnęła pod nosem na wzmiankę o Irytku. Nienawidziła serdecznie tego gada od momentu, kiedy jej noga pierwszy raz przekroczyła próg zamku. Na samą myśl, że mogła jeść coś, do czego on coś dorzucił, brało ją na mdłości. Już miała rozchylić palce swoich dłoni, aby sprawdzić, o co mu dokładniej chodziło, ale jednak nie było jej to potrzebne. Od razu po słowach przeszedł do czynów, gdzie po chwili z równie wielką gorliwością go całowała, kompletnie nie zwracając uwagi na cały świat wokół nich. Przecież przyzwolenie otrzymali od samego prefekta naczelnego! Grzechem by było nie skorzystać. Jakoś tak instynktownie przesunęła się do niego jeszcze bliżej, całkowicie zatracając w tej cudownej pieszczocie. Co jak co, ale doskonale wiedział, jak poprawić jej nastrój. Odsunął się w końcu, nawet nie wiedząc, dlaczego to robi. Oddech miała mocno przyspieszony, a wzrok wrócił do normalności, co przywitała z nieskrywaną ulga. Złapała dłoń chłopaka i podniosła się z zajmowanego miejsca. - Ruszaj tyłek, miałeś mi pokazać swój autorski taniec - uśmiechnęła się do niego zachęcająco, bo miała dziwne przeczucie, że jeśli, zostaną dłużej w tym miejscu, to skończy się to szlabanem za bardzo nieodpowiednie zachowanie. - A do mnie i sukni się nie przyzwyczajaj - dodała, by pociągnąć go w stronę parkietu.
Bal majowy:
Wielki Bal Majowy
Taniec otwierający
Gdy namiot zamieni się w wielobarwne motyle, na scenie pojawia się zespół, który daje znać, że nadszedł czas otworzyć bal tradycyjnym tańcem Beltane. Pierwsza na parkiecie pojawia się Dyrektor Wang w akompaniamencie samego Ministra Magii, a za nią drepta kochany przez wszystkich Profesor Craine z dyrektorka Mahukotoro. W momencie, gdy wchodzicie na parkiet, wasze stroje wyjściowe zamieniają się w te tradycyjne, które mieliście okazję szyć podczas przygotowań (nie martwcie się, ponownie zmieniają się na wasze szaty galowe, po zakończeniu otwierającego utworu). Z każdą kolejną parą na parkiecie, jeden z użytych do dekoracji kwiatów zakwita, symbolizując obecność tych, których przez Bitwę o Hogwart już z nami nie ma.
Utwór otwierający
Zasady: Do tańców na otwarcie święta zaproszony jest każdy czarodziej, pamiętajcie jednak, że odbywa się on w parach! By wziąć udział w wydarzeniu, każdy musi rzucić kością k6, by dowiedzieć się, co stało się w trakcie układu! Każdy czarodziej, który wziął udział w lekcjach tańca może jednorazowo przerzucić kostkę.
Wydarzenie:
1. Oh nie! Magiczna zamiana stroju nie zadziałała na Tobie! Doskonale wiesz, że miałeś swoje tradycyjne przebranie gotowe, ale magia musiała cię złośliwie ominąć. Musisz tańczyć w swoim balowym stroju.
2. Duchy Beltane musiały stwierdzić, że chyba za szybko przebierałeś nogami, albo po prostu chciały sobie zażartować, bo przy każdym Twoim kroku z ziemi wyrastają nowe pnącza kwiatów i łapią cię za kostki!
3. Zaklęcie faktycznie sprawiło, że na czas tańca pojawił się na Tobie tradycyjny strój z przygotowań. Jednak magia chyba kiepsko na niego wpłynęła, bo zmienił rozmiar. Rzuć k6, liczba parzysta oznacza, że jest trochę za luźny i co chwila musisz go poprawiać w trakcie tańca bo się z ciebie zsuwa. Liczba nieparzysta oznacza, że jest trochę zbyt ciasny i z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej rozchodzi się w szwach.
4. Tak pięknie wirujesz w tańcu, że wróżki postanawiają wyróżnić ciebie i Twojego partnera, swoją magią unosząc Was trochę ponad tańczące pary. Chociaż znajdujecie się jakiś metr nad ziemią, nie czujecie niewygody.
5. Duchom Beltane spodobał się Twój taniec, nie tylko to widzisz, ale i czujesz i przeżywasz, gdy Twoje włosy zostają ozdobione całym welonem świeżych, polnych kwiatów.
6. Tańczysz jak natchniony, jakby same duchy tego święta w ciebie wstąpiły! I nie ma w tym aż tak dużo przesady. Ty i Twój partner zaczynacie widzieć wokół siebie migające niczym gwiazdy sylwetki, które tańczą wśród Was i nikt inny zdaje się ich nie dostrzegać. Nie czujesz jednak z tego powodu przerażenia, a letnie ciepło, to dobry omen. Kroki tańca zdają ci się przy nich naturalnie proste, a blask jaki niosą duchy zdaje się z Tobą zostać. Do końca balu twoje oczy świecą się tysiącem gwiazd.
Magiczna moc ognia!
Tradycja mówi, że ogniska, rozpalane podczas obchodów Beltane, nie były stosami przypadkowo zebranych drewienek i chrustu. Ich magiczna moc tkwiła bowiem w odpowiednim przygotowaniu. Trzech ludzi trzykrotnie udawało się, by zgromadzić drewno z dziewięciu gatunków drzew. Dopiero tak odpowiednio przygotowane ogniska płonęły świętym ogniem Beltane. Wydarzenie to trzeba było jednak trochę zmodyfikować, by każdy uczestnik mógł wziąć w niej udział! Na okazję balu użyto zaklęć, by zasadzone specjalnie drzewa były gotowe do ścięcia i stworzenia z nich wielkich ognisk na obchodach. Każdy czarodziej może dołożyć się do tej zabawy i za pomocą zaklęć przynieść jeden z dziewięciu gatunków drewna. Kto wie, może i na niego spłynie błogosławieństwo celtyckiej nocy!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się dołożyć własny bal drewna, rzuca kostką eliksiru. Każdy eliksir to inny gatunek drzewa, a co za tym idzie - inne błogosławieństwa lub przekleństwo. By dowiedzieć się, czy moc magicznego ognia była po Twojej stronie, rzuć k6, gdzie wynik parzysty oznacza dar, z kolei nieparzysty - nieszczęście.
Dąb - bełkoczący napój
Parzysta:
po odstawieniu balu na ognisko, czujesz przyjemną sensację w gardle, zupełnie jakbyś jadł najdelikatniejszą z czekolad, a zaraz po tym przychodzi otwartość umysłu. Nie wiesz skąd i w jaki sposób, ale niezależnie od języka, którym ktoś się posługuje, rozumiesz wszystko, do tego stopnia, że nawet szmery zwierząt stają się dla ciebie czytelne. Do końca balu jesteś w stanie używać dowolnego języka jak najlepszy czaroglota! Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział w przywoływaniu magicznych istot, ignorujesz rzut kością i sam wybierasz, co przyjdzie.
Nieparzysta:
czujesz dziwną sensację, jakby ogień zajął ci całe gardło jak podczas najgorszego zapalenia. Boli cię krtań i migdałki, dostajesz ataku kaszlu, ale nawet przepicie wodą nie pomaga na ból. Ten znika dopiero po kilku minutach, za to zostawia za sobą ślad - co zdanie mylisz jakieś słowa i mieszasz ich znaczenia. Chcesz powiedzieć jedną rzecz, a wypada jej zupełne przeciwieństwo, lub coś zupełnie niepowiązanego z całym tematem. Oby twój partner był dobry w języku migowym!
Jesion - euforii
Parzysta:
wraz z ułożeniem stosu, czujesz też niesamowicie przyjemne ciepło na ustach, jak po najwspanialszym pocałunku! Aż nie możesz się nie uśmiechnąć! Czyż ten dzień nie jest wspaniały? Śmiech sam formuje ci się w gardle, a ty masz wprost doskonały humor! Odczuwałeś zmęczenie? Całkowicie minęło i nie zapowiada się, by wróciło! Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt fizyczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
wieczór ledwo co się zaczął, a ty już odczuwasz zmęczenie, jakby przenoszenie tego drewna wyssało z ciebie wszelkie siły. Chcesz się bawić, ale oczy zdają ci się same zamykać. Do końca wieczoru będziesz chodził senny, a jeżeli chcesz wytrzymać i skorzystać z wszystkich atrakcji, lepiej po każdej uwzględnij jakąś krótką formę odpoczynku!
Klon - postarzający
Parzysta:
czujesz ciepło pod czaszką, nie jest to jednak nieprzyjemne uczucie, a przyjemne, jak położenie się na poduszcze. Jeżeli bolała cię głowa, uczucie to przechodzi, a zamiast niego pojawia się olśnienie. Twój umysł otwiera się na wiele tematów, jakby w ciągu kilku minut pochłonął wiedzę wielu ksiąg. Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział we wróżeniu, rozpatrujesz tylko wynik pozytywny wylosowanej wróżby.
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby twoja głowa płonęła a migrena rozchodziła się ognistym bólem przez całe twoje ciało, wypalając na nim znaki czasu. Rzuć k6, gdzie każde oczko to kolejne 10 lat, o które postarzyło Twoją postać do końca balu.Postać odczuwa fizycznie wszystkie efekty wylosowanego wieku.
Wierzba - amortencja
Parzysta:
czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości, jeżeli twój partner wylosował negatywny wynik tutaj, może go zignorować. Jeżeli przyszedłeś tutaj sam, roztaczasz wokół siebie aż do końca balu nieodpartą aurę kuszącą do flirtowania, roznosząc przy tym zapach amortencji.
Nieparzysta:
wraz z ciepłym uczuciem w sercu czujesz też coś innego, amortencję. Amortencję, która nachodzi cię zewsząd, im bardziej kogoś lubisz - tym mniej ją czujesz. Im bardziej kogoś nienawidzisz - tym bardziej nie jesteś w stanie powstrzymać się przed adorowaniem tej osoby i traceniem dla niej głowy.
Lipa - Gregory’ego
Parzysta:
ogień postanowił podarować ci moc nieodpartej perswazji, aż po samą umiejętność hipnozy. Jesteś w stanie swoich rozmówców tak głęboko przekonać do bycia ich przyjacielem, że są w stanie zrobić absolutnie wszystko dla Ciebie, cokolwiek im nie rozkażesz.
Nieparzysta:
równie silnym uczuciem co przyjaźń jest i nienawiść, nie wiesz dlaczego, ale przyciągasz do siebie gniewne spojrzenia. A może i nie tylko je same? Wybierz postać, która dostanie disadvantage na następnym rzucie - będzie musiała rzucić podwójną kostką i wziąć jej gorszy wynik. Do końca balu wraz z tą postacią stajecie się najbardziej zaciętymi wrogami.
Buk - spokoju
Parzysta:
ciepło, które rozeszło się po Twoich ramionach jak najlepszy masaż zdaje się sprowadzać na Ciebie dużo spokoju. Wciąż chcesz się bawić, jest to jednak dużo większy relaks psychiczny, niż z początku zakładałeś. Wszelkie troski odchodzą w niepamięć, a ty możesz po prostu skupić się na wspaniałym tu i teraz. Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt psychiczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
czujesz się tak, jakby ktoś zrzucił na twoje barki ciężar całego tego drewna, które dopiero przeniosłeś. Tematy, które chodziły za Tobą w trakcie ostatnich dni stają się dużo bardziej obecne, a Ty sam odczuwasz więcej zmartwień. Rzuć k6 przy każdej próbie pójścia na atrakcję. Wynik parzysty oznacza, że przełamujesz wątpliwości i bierzesz w niej udział. Wynik nieparzysty sprawia, że nie jesteś się w stanie przemóc i musisz zaczekać, aż Twój partner na bal wróci z atrakcji.
Brzoza - felix felicis
Parzysta:
ogień dosłownie Cię pobłogosławił, gdy przechodzić obok jednego z już płonących ognisk, przenosząc swój bal drewna, płomień zatańczył na twojej ręce. Nie oparzył Cię jednak, a zostawił malutki znak iskierki, który zostanie z Tobą do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby żadne nieszczęście nie mogło stanąć na Twojej drodze. Zdobywasz jeden przerzut kostki i wybranie lepszego wyniku na dowolnej atrakcji. Wraz z wykorzystaniem przerzutu znak znika.
Nieparzysta:
- gdy dokładałeś bal do ognia, ten zatańczył na Twojej dłoni, parząc ją boleśnie i zostawiając czarne smagi, które będą widoczne aż do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby widniało nad Tobą złe fatum. Przy następnej atrakcji musisz rzucić podwójnie i wybrać gorszy wynik. Wraz z wypełnieniem przerzutu znak znika.
Olcha - ridikuskus
Parzysta:
czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić!
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby podłoże zaczęło cię palić! Przestępujesz z nogi na nogę, ale to nic nie pomaga, masz wrażenie, jakby ktoś podpalił twoje stopy, choć przecież nie są w ogniu! Sensacja znika po chwili, a wraz z jej gorącem masz wrażenie, że zrobiło Ci się trochę zimniej i mniej swobodnie. Może nie zauważasz tego od początku, ale Twoje poczucie humoru na pewno. Zabawa sama w sobie jest przyjemna ale dlaczego wszyscy tak słabo żartują? Ich kawały i zaczepki jakoś szczególnie cię nie bawią, a gdy sam próbujesz opowiedzieć dowcip - rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że się udał. Wynik nieparzysty znaczy, że wyszedł obraźliwie i nietaktownie. Lepiej do końca zabawy uważaj na język!
Topola - veritaserum
Parzysta:
wraz z błogosławieństwem ognia przyszło i błogosławieństwo prawy. Twoja aura staje się tak ciepła i kojąca, niczym płomienie w kominku, że ktokolwiek z Tobą rozmawia nie jest w stanie Cię okłamać.
Nieparzysta:
prawda potrafi być przekleństwem, szczególnie, gdy samemu jest się zmuszonym do jej mówienia. Ktokolwiek by cię dziś o coś nie zapytał - musisz odpowiedzieć szczerą prawdą.
Dowolny gatunek - bujnego owłosienia Nie ma swoich kostek, wybierz dowolny rodzaj drzewa! Pamiętaj, żeby wciąż rzucić k6 na efekt!
Wróżby
Jako ukłon w stronę ważnego wydarzenia, szkoły i Ministerstwa, centaury postanowiły dodać cegiełkę do tego wydarzenia. Obserwując obchody z polany na skraju lasu, chętnie przyjmują każdego, kto chce dowiedzieć się, co gwiazdy zapisały na temat jego przeszłości. Ostrzegają jednak, że nie zawsze są to wiadomości dobre.
Ze względów technicznych jesteśmy zmuszeni umieścić wróżby w osobnym poście, znajdziecie go z poście poniżej!
Jedzenie
Z okazji Beltane krasnoludzcy kucharze sporządzili najlepsze, celtyckie menu! Wszystkie potrawy zapisane w historii zarówno ludzi jak i magicznych istot zostały przygotowane z najwyższą starannością, a o ich smaku może poświadczyć sam fakt, że od miesiąca były testowane przez czarodziejskich adeptów gotowania pod czujnym okiem mistrzów tego fachu! W sam dzień Beltane otwarta kuchnia wrze emocjami zapalonych krasnoludów równie mocno, co cudownymi zapachami. Roześmiane istoty zapraszają do próbowania tych specjałów, oczywiście razem z obowiązkowym kuflem miodowego piwa! Jedzenie kosztuje 10 galeonów, opłatę odnotuj w odpowiednim temacie! Rzuć k6 by zobaczyć, jakie danie krasnoludy przygotują dla Ciebie!
Panicium - potrawka prosa, fasoli i soczewicy z dodatkiem warzyw i mięsa, gotowana podobnie jak risotto.
Efekt:
- to był naprawdę dobry i pożywny posiłek, który dodał ci sił! I to wiele sił! Tyle, że byłbyś w stanie podnieść nawet trzech krasnoludów! Lepiej panuj nad swoimi ruchami, po jednym klepnięciem w pień możesz obalić drzewa. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Laverbread - stworzony z wodorostów, które po zagotowaniu przekształca się w puree, dodaje do niego bekon i piecze na kształt bułeczki.
Efekt:
- nie tylko wodorosty są wyjęte z wody, ty też tak wyglądasz! Zupełnie nagle stajesz się przemoczony do ostatniej nitki, a twoje włosy i strój unoszą się i falują, jakbyś cały czas był pod powierzchnią wody! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Ciasto hevva - ostro przyprawiane, sypkie ciasto z dodatkiem suszonych owoców w środku.
Efekt:
- czyż to nie było aż zbyt ostre?! Niby słodycz, ale jak piecze! I to tak bardzo, że po każdym zdaniu zioniesz ogniem! Rzuć k6 żeby zobaczyć, ile rund efekt się utrzyma.
Colcannon - kremowe puree ziemniaczane wymieszane z kapustą i podawane z szynką.
Efekt:
- kremowość była tak doskonała, że przeszła i na ciebie. Twoja skóra lśni, błyszczy i aż zachęca, żeby ją pogłaskać. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund będziesz posiadać nieodparty urok wili.
Tablet - wytwarzana z cukru, skondensowanego mleka i masła, które jest gotowane do stanu miękkiej kuli i pozostawiane do skrystalizowania. Często jest przyprawiany wanilią, a czasem zawiera kawałki orzechów.
Efekt:
- słodki jak ciągutki i lepki jak ciagutki. Przyjemna słodycz nie rozchodzi się tylko w Twojej buzi ale i po tobie całym, przyklejając do Ciebie pierwszą osobę, którą dotkniesz! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile odpisów (łącznie) będziecie ze sobą sklejeni.
Haggis - żołądek zwierzęcy nadziewany sercem, wątrobą i płucami owcy, zmieszany z owsem, łójem, przyprawami i cebulą, jest o wiele bardziej apetyczny, niż się wydaje. I często podaje się go z rzepą i ziemniakami.
Efekt:
- w trakcie jedzenia czujesz dziwne mrowienie w ciele, a po jego zakończeniu wyrastają ci:
Spoiler:
Rzuć k6 by się przekonać Króliczy ogon Rogi jelenia Skrzydła kruka Kolce jeże Orle szpony Owcze kopyta Rzuć k6 by zobaczyć, na ile postów utrzyma się efekt
Skakanie przez ogniska
Tradycyjnie planujący długie wyprawy ludzie przeskakiwali przez ogień trzykrotnie, aby zagwarantować sobie pomyślność. Gdy płomienie nieco przygasały, przeskakiwały przez nie młode kobiety, którym miało to zagwarantować dobrych mężów. Do zabawy przyłączały się także dzieci. Gdy w palenisku zostawał niemal sam żar, po popiołach przechodziły nawet kobiety ciężarne, z nadzieją, że przyniesie im to szczęśliwe rozwiązanie. Tlące się pozostałości po ognisku rozrzucano pomiędzy roślinami, aby zapewnić owocny plon. Każda rodzina zabierała także żarzące się węgle, by rozpalić nimi ogień w domowych paleniskach. Na balu można dołączyć do kultywowania tej tradycji, wiele małych ognisk tli się wśród ludowych instrumentów i wesołej muzyki, a odważni czarodzieje mogą spróbować trzykrotnie skoczyć nad płomieniami dla zapewnienia sobie pomyślności! Oczywiście, nic co daje szczęście, nie może być takie łatwe, magiczny ogień też chce się bawić! Co chwilę to bucha w górę, to dymi straszliwie, to obniża się do najdrobniejszego żaru, by zaraz podnieść się znowu. Sami mówimy, tylko dla najodważniejszych!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w skakaniu przez ogniska, rzuca kością litery na wydarzenie, jakie spotkało ich podczas trzykrotnego pokonywania płomieni. Jeśli masz cechę gibki jak lunaballa dostajesz jednorazowy przerzut dowolnej kości.
wydarzenia:
A jak Ała jak boli! - jak widać wysokie loty to Twoja domena (i to nawet bez miotły)! W ostatnim momencie przed wybiciem się do skoku mocniejszy płomień buchnął tuż przed Tobą! Żeby w niego nie wpaść, skoczyłeś naprawdę wysoko, a magiczny ogień postanowił dołożyć do tego swoje trzy galeony i uniósł cię na dymie jeszcze wyżej. Przez chwilę czułeś się, jakbyś latał! Dopóki nie uderzyłeś głowa prosto w gałąź… Będzie bolało. B jak Beltane! - czujesz ducha święta aż po… Samego swojego ducha! Magiczny dym tworzy Twoje kopie, która pomagają Ci przeskakiwać, wręcz przenoszą Cię przez płomienie! C jak Confringo - gdy skaczesz nad ogniem, zmienia się on we fioletowo różowe płomienie! Każde Twoje lądowanie kończone jest dźwiękiem głośnym jak wybuch, któremu towarzyszą iskry lecące spod Twoich stóp! Rzuć kością k6. Jeżeli wynik jest parzysty, wszystko to tylko niegroźne efekty na pograniczu iluzji. Jeżeli wynik jest negatywny, wybuchy te ogłuszają cię do tego stopnia, że przez dwie następne rundy masz problemy ze słuchem. D jak Dymi się - wydaje ci się, że całkiem nieźle poradziłeś sobie ze skokami… Dopóki nie poczułeś smrodu spalenizny i Twoim oczom nie ukazał się dym, kopcący się z Twojego stroju! Lepiej szybko go ugaś! E jak Erupto Ignem - nie wiadomo czym aż tak zdenerwowałeś duchy Beltane, ale te postanowiły się Tobą nieźle zabawić, przy każdym skoku posyłając z ognia w Twoją stronę kule białego ognia! Rzuć 3k6, gdzie każda liczba parzysta to trafienie przez kulę, a nieparzysta - chybienie. Jeżeli udało się trafić dwa lub trzy razy lepiej, żeby ktoś uzdrawianiem przynajmniej 15 pkt szybko obejrzał te rany. F jak Feniks - to było przerażające! I dla ciebie i dla całej widowni, kiedy przy jednym ze swoich skoków potknąłeś się, lądując prosto w ogniu! Magiczne płomienie jednak nie zrobiły ci krzywdy, zamiast tego zatańczyły między Tobą, po czym otworzyły drogę, wypuszczając cię przy ozdobie szkarłatnego blasku. G jak Gumochłon - to zdecydowanie nie Twój dzień! Sukienka zbyt ciasna? Nogawka w spodniach za długa? A może wymęczyłeś się na tańcu? Cokolwiek by to nie było, zdecydowanie utrudnia ci skoki, co chwilę się potykasz i lądujesz zdecydowanie zbyt wcześnie, by nazwać to bezpiecznym. Twoje buty mogą ci tego nie wybaczyć… H jak Halucynacje - chcesz przeskoczyć przez ogień, a zamiast tego dym zajmuje całą Twoją wizję, zamykając cię w całej mgle obrazów. Rzuć k6, wynik 1-2 oznacza, że jakiekolwiek obrazy się tam nie pojawiły, wprawiły się w rozbawiony nastrój; 3-4 zapewniły ci flirciarski nastrój; 5-6 sprawiły, że posmutniałeś, może pomoże przytulenie drugiej połówki? I jak Inkantacja - może przypodobałeś się jakiejś wróżce, a może ta po prostu się nad Tobą zlitowała, cokolwiek by to nie było, jedna z nich właśnie towarzyszy Twojej przeprawie i wypowiada magiczne słowa, które zmuszają ogień do posłuszeństwa i zmieniają do w zwykłe płomienie. Od razu łatwiej skakać! Choć może warto też zapamiętać tę inkantację? Zyskujesz +1pkt do Zaklęć! J jak Jasnowidz - nie wiesz skąd ta nagła jasność myślenia, ale wszystko zwalnia i czujesz się, jakbyś mógł przewidywać następne wydarzenia. Wiesz, w którym momencie ogień buchnie, w którym ustąpi, jakby twoje wyczulenie stało się wręcz magicznym zmysłem. Tańczysz przez ogień jak natchniony, dając przy tym niezły popis.
Tańce przy ogniskach
Tańce przy wielkich stosach ogniskowych miały przynieść szczęście i ochronę przed wszelkimi chorobami, był to także sposób na zjednanie się z naturą i czczenie nadejścia lata. Wielkie stosy zapaliły się wielkim, magicznym ogniem, a pomiędzy nimi wygrywa skoczna, taneczna, tradycyjna muzyka z taką pasją, jakby grajkowie mieli nigdy się nie zmęczyć! Wszystkie czarodziejskie istoty, które były zaproszone do przygotowań, wychodzą teraz na środek pomiędzy stosy i zaczynają tańce, zachęcając wszystkich magów do dołączenia! Niech radość Beltane i stukot rozgrzanych stóp usłyszą nawet po same gwiazdy! Sam magiczny ogień też zdaje się tańczyć, swoimi płomieniami i dymem tworząc kształty i sylwetki rozbawionych, magicznych istot wielu gatunków, zjednoczonych w obłędnym, opętańczym wręcz tańcu. Kto wie, może jeśli wystarczająco długo będziesz patrzeć w ogień i on zdradzi ci ciekawe historie.
Zasady: W tańcach można brać udział nieograniczoną ilość razy! Będą trwać od samego rozpalenia stosów aż po wschód słońca, nieustannie czcząc witające świat lato. Każdy czarodziej może na nie wchodzić i z nich wychodzić, jednak za każdym razem musi rzucić na kość litery określającą wydarzenie. Efekty działają od wejścia na parkiet do zejścia z niego - przy ponownym wejściu należy rzucić na nowy efekt.
Wydarzenie:
A jak akrobacje - muzyka, rytm, taniec, śpiew cała ta atmosfera jest niesamowita! Porywa cię taniec i bawisz się nieziemsko! I to całkiem dosłownie! Ogień widząc jak oddałeś się zabawie, sam postanowił się do tego dołożyć, zgarniając ciebie i Twojego partnera pomiędzy ogień! Płomienie Was nie parzą, chcą z Wami tańczyć i uczestniczyć w tej zabawie, dosłownie niesiecie ze sobą po trawie ognisty huragan! B jak bajki na dobranoc - wydawało ci się, że ogień coś opowiadał, malował płomieniami fascynujące sceny aż zapatrzyłeś się na niego za bardzo. Nagle całe to kołysanie tańca staje się dużo mniej pobudzające, a wręcz usypiające. Historia opowiedziana przez ogień sprawia, że oczy same ci się przymykają. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że płomienie skutecznie opowiedziały ci bajki do snu i wręcz słaniasz się w ramionach partnera, musicie na chwilę odejść na bok, żebyś odpoczął. Wynik negatywny oznacza, że co prawda wygrywasz ze snem, ale Twoje kroki są bardzo niezsynchronizowane, jakby ciało i tak zdecydowało się pójść spać. C jak cacanki macanki - czy Twój partner od zawsze był tak pociągający? Do stopnia, w którym nie możesz opanować swoich rąk? Masz ochotę komplementować swojego partnera w najbardziej naturalny i nieskrępowany sposób - swoim własnym dotykiem, by wiedział, jak bardzo jest pożądany. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że zauważasz, że coś jest nie tak i że nie panujesz nad rękami, to nic nie zmienia względem ich błądzenia po ciele partnera, ale możesz się z tego wytłumaczyć. Wynik nieparzysty oznacza, że zupełnie zwariowałeś na punkcie drugiej osoby, a magia, która zawładnęła Twoimi dłońmi, włada i umysłem. D jak z dymem poszło - magicznemu ogniowi bardzo musi się podobać Twój taniec, bo jedna z dymnym postaci podchodzi do ciebie i Twojego partnera, próbując cię co chwila wyrwać z jego rąk i samej z Tobą zatańczyć. E jak epilepsja - z początku roztańczony, buchający ogień i wszystkie jego obrazy są przepiękne, niesamowite! Przyglądasz się im w zachwycie aż… Zaczynają migać zbyt szybko! Czy to figury w ogniu przyspieszyły w obłąkańczym tańcu, czy sprowadziły to też na ciebie?! Nie wiesz, jednak strasznie kręci ci się w głowie, obrazy zaczynają wirować i migać zupełnie jak płomienie i dym na tle nocnego nieba. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że kręcenie w głowie stało się tak obezwładniające, że aż ty dołączyłeś do niego! Wirujesz zupełnie jak ogień, znajdując się umysłem niemalże poza ciałem! Wszystko się kręci, faluje i jest niesamowite! Wynik negatywny oznacza, że było to za dużo bodźców jak na Twoją głowę, omdlewasz na parkiecie. F jak firebird - nie wiesz co w ciebie wstąpiło, czy masz doświadczenie z tańcem, czy też nie, nagle czujesz się jak profesjonalny artysta. Skąd znasz te wszystkie ruchy? Te wszystkie taneczne skoki? Nie masz pojęcia, ale nagle wykonujesz firebirda, ku zaskoczeniu nie tylko wszystkich tańczących, ale i samego ognia. Płomienie wystrzeliwują w Twoją stronę i… Tworzą dla ciebie ogniste skrzydła. Od teraz aż do zejścia z parkietu możesz z nich korzystać jak z prawdziwych skrzydeł w trakcie tańca. G jak goły i wesoły - ależ przy tych ogniach gorąco! Kto by się spodziewał, że może być aż tak upalnie w angielską noc! Jeżeli masz na sobie okrycie wierzchnie, czujesz potrzebę jego zdjęcia, rozpięcia koszuli czy rozsunięcia zasuwaka sukienki. Cokolwiek, byle tylko choć trochę się schłodzić! H jak harce hulańce! - oddajesz się tańcu z partnerem i wspólnej zabawie tak bardzo, że aż gubisz buta! Lepiej byłoby go znaleźć, choć wśród rozhulanych świętujących może to nie być najprostsze. Rzuć k6, wynik to ilość razy, gdy ktoś na ciebie wpadł, podeptał itd. podczas poszukiwań. I jak i do kółeczka - jeżeli myślałeś, że potańczysz ze swoim partnerem, pomyśl jeszcze raz! Magiczne istoty wszelkich gatunków zaciągają cię do wspólnego, szaleńczego koła tańca, co chwilę zamieniając się w tym, kto prezentuje swoje ruchy na środku! Niech twój partner uwzględni tańczenie w kółku w swoim wylosowanym wydarzeniu! Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty Twoje ruchy tak spodobały się magicznym istotom, że aż wyczarowały ci ozdobne ognie przyczepione do Twoich obcasów, żeby pokazać, jak niesamowity z ciebie tancerz! Jeżeli wynik jest negatywny, ogień bynajmniej nie jest ozdobą, to najprawdziwsze płomienie, mające parzyć Twoje stopy, byś szybciej nimi przebierał! Bierz się w obroty, to nie walc! To Beltane! J jak jak ja cię kocham! - wiesz, że przecież nie wybrałeś swojego partnera na przyjście na bal bez powodu, ale teraz wydaje się to tak proste i jasne! Niezależnie od tego, co Was łączyło przed tym tańcem, teraz czujesz się, jakby Twoje ciało, serce i dusza należało do tej jednej osoby i chcesz jej całe je oddać. Bliskością, przytuleniem, pocałunkami, jakkolwiek pokazać, jak bardzo Twoja miłość jest wręcz ognista!
Słup majowy
W Celtycką Noc mężczyźni przygotowywali go ze ściętego drzewa, z którego usuwano gałęzie i tak powstały pal, wbijano w ziemię, a następnie przyozdabiano roślinami i wstążkami. Na szczycie umieszczano kwietny wianek. Wokół tego słupa odbywały się tańce. Uczestnicy podczas trwającej zabawy trzymali w rękach kolorowe wstążki, które splatały się w tańcu, tworząc barwne wzory na majowym słupie. Na obchodach balu także pojawiły się majowe słupy, przyozdobione wieloma wiankami stworzonymi przez czarodziejów i wyposażone w wiele wstążek, by każdy mógł wziąć udział w zabawie. Weseli grajkowie zapewniają wspaniałą, taneczną muzykę, która aż sama zaprasza do pójścia w tan, a wesołe śmiechy i piski goniących się uczestników zapowiadają wspaniałą zabawę!
Zasady: W zabawie w słupy majowe można brać udział w parach bądź też osobno. By dołączyć do zabawy, należy postępować zgodnie z kostkami!
Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na kolor. Jeżeli nie masz pary i jeszcze nie masz osoby do której chcesz dołączyć - rzuć na swój kolor. Jeżeli nie masz pary i chcesz łapać inną osobę bez pary - bierzesz ten sam kolor co ona.
Rzut k6 na kolor wstążki:
1. Fioletowy - nawet jeżeli druga osoba to tylko twój przyjaciel lub, co gorsza, wróg(!) nie możesz odeprzeć uczucia, że jest po prostu przepięknym człowiekiem. Tego wieczoru wszystkie jego cechy fizyczne podobają ci się najbardziej na świecie. To twój ideał! 2. Żółty - czujesz się niesamowicie zawstydzony przy drugiej osobie, Twoje serce cały czas nieznośnie łopocze ci w klatce, a Ty sam masz nieustanną ochotę się rumienić. Słowa z trudem przechodzą ci przez gardło, jesteś zbyt onieśmielony swoim wybrankiem i masz po prostu chęć schować się w jego ramionach… Jednocześnie płonąc przy tym ze wstydu. 3. Niebieski - jesteście dla siebie całkowicie i bezapelacyjnie stworzeni! Do tego stopnia, że o cokolwiek druga osoba nie poprosi, pierwsza wykona wszystko. Oczywiście działa to w dwie strony. 4. Różowy - łączy Was nie tylko kolor wstążki, ale i każda myśl. Dosłownie. Po złapaniu za wstążkę łapiecie ze sobą połączenie myślowe, mogąc rozmawiać telepatycznie! 5. Zielony - czy kiedykolwiek byliście tak spragnieni dotyku? Chyba jeszcze nigdy. Nie możecie się od siebie oderwać, a każdy kontakt fizyczny jest na wagę złota. Macie ochotę cały czas trzymać się za ręce, przytulać… A może i nawet coś więcej? 6. Pomarańczowy - zapłonęło w was nie tylko ciepłe uczucie do partnera, ale coś znacznie bardziej niebezpiecznego - pożądanie. Macie ochotę być ze swoim partnerem dużo bardziej fizycznie, nawet teraz rozglądając się, gdzie moglibyście uiścić parę figli. Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Jeżeli jesteście parą - sami ustalacie jak długo się goniliście i czy finalnie udaje się Wam złapać. Jeżeli dobraliście sobie partnera dopiero w trakcie zabawy, każde z Was rzuca k100. Wygrywa wyższy wynik; jeżeli należy do osoby goniącej, udaje jej się złapać osobę łapaną; jeżeli należy do osoby łapanej, udaje jej się uciec przed osobą goniącą.
Kiedy już udaje Wam się odnaleźć w ganianym tańcu na około majowych słupów, Wasza wstążka związuje Was ze sobą jako symbol partnerstwa. Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na związanie (ta, która nie rzucała na kolor). Jeżeli nie miałeś pary i rzucałeś na kolor - teraz dogoniona osoba rzuca na związanie.
Rzut k6 na związanie:
1. Nadgarstki - nic niezwykłego, wstążka tradycyjnie związała Wasze dłonie. 2. Talia - wstążka związała was w pasie w pozycji idealnej do tańca! Może czas wykorzystać tę sytuację? 3. Kostki - wstążka wycelowała naprawdę nisko i związała Was w kostkach, powodzenia z dograniem ruchów! 4. Łopatki - jest to zdecydowanie dziwna pozycja, gdy stoicie odwróceni do siebie plecami i związani na wysokości łopatek… Co teraz? 5. Ręce - wstążka zdecydowała się związać Wasze ręce po całej długości, opakowując je jak jakąś mumię. 6. Głowy! - Beltane naprawdę strzeliło wstążce do… Nitek? Związała Was głowami, przodem do siebie, stwarzając fantastyczną sytuację do zacieśniania więzi. No co? W takiej pozycji na pewno łatwo szeptać sobie swoje sekrety!
Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Wiklinowe kukły
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest palenie wiklinowych kukieł na znak nadejścia lata. Czarodzieje przez cały miesiąc tworzyli te wspaniałe, magiczne figury, by teraz w swoim finalnym tańcu i pokazie mogły zapłonąć w imieniu Beltane i na szczęście ich twórcom. Zanim jednak całkowicie spłoną, prezentują one ostatnie, magiczne układy, mające uczcić celtycką noc i pomyślność wszystkich czarodziejskich stworzeń. Ich przedstawienie jest naprawdę piękne, powoli tląca się wiklina, płomienie sięgające coraz wyżej, aż do nieba, pachnący dym, od którego zapachu aż lepiej rozumie się przekaz i emocje, aż widzi się obrazy, które kukły chcą wymalować swoimi ruchami. Im dłużej przyglądacie się temu tańcowi, tym głębiej przeżywacie emocje towarzyszące pożegnaniu chłodnej pory roku w imię odrodzenia. Wszak wiklina, z której ludziki były wykonane, była magiczna.
Rzuć k6 na towarzyszącą emocję:
1. Radość! Coś się kończy a coś zaczyna, a to coś może być czymś pięknym i wesołym! Tak jak te obchody! Uśmiech sam wychodzi ci na usta, masz ochotę krzyczeć o tym, jak jest cudownie! Wesołe tańce kukieł sprawiają, że chcesz wraz z nimi zakręcić się po raz ostatni, by zaraz dzielić się tą radością ze swoim partnerem. Życie jest piękne! 2. Nadzieja! Dostrzegasz w tańcu kukieł opowieść o tym, że nie wolno się poddawać. Że cokolwiek by się nie działo, jutro też będzie dzień. Chciałeś coś dzisiaj zrobić? Powiedzieć o czymś drugiej osobie? Przyznać się do czegoś? To najlepszy na to czas, teraz wszystkie wątpliwości mogą spłonąć razem z kukłami i przynieść ukojenie. 3. Smutek! Układ wiklinowych ludzików był bardzo poruszający, do stopnia, w którym omal nie chciało ci się płakać. Wiesz, że to wesołe święto, ale złapała cię nagła nostalgia. Czy jest coś, za czym tęsknisz? Do czego chciałbyś powrócić? Może coś utraconego? Czujesz, jak to napływa do ciebie wraz z tymi tańcami i ich wizjami, płonąc w ogniu na Twoich oczach… 4. Zakochanie! Kukły opowiadają najpiękniejszą historię miłosną! A miłość ta… Chyba ty też możesz mieć na nią szansę? Jeżeli jesteś ze stałym partnerem, przeżywasz zakochanie zupełnie na nowo i nie możesz oderwać się od swojej drugiej połówki. Jeżeli jeszcze nie wyznałeś tej osobie miłości, cóż, czujesz przemożną ochotę przytulenia jej, pocałowania, powiedzenia wszystkiego, co leży na dnie serca. Kiedy, jak nie teraz? 5. Złość! Widzisz w tym tańcu kukieł gotowość do przejścia dalej, ale ty jeszcze sam na to nie jesteś przygotowany! To za szybko! Zbyt dużo na raz! Nikt nie pytał się o zdanie, czy życzysz sobie takich zmian. Jeżeli jest w twoim życiu teraz coś, co doprowadza cię do szału, złości lub chociaż zmarszczenia brwi w dezaprobacie, teraz się nasila. Musisz natychmiast wyżyć się z tych wszystkich emocji! 6. Ciekawość! Nowy początek to nowe możliwości, a w pokazie wiklinowych lalek widzisz ten niesamowity zapęd do odkrywania, całą gamę przygód, o których opowiadają swoim tańcem! Ty też chcesz na przygodę! Najlepiej już, teraz natychmiast! Jesteś gotowy podjąć się każdego wyzwania, a jeżeli ktoś ci coś zaproponuje, wszystko bierzesz dosłownie, gotowy wykonać to od ręki! Efekty trwają aż do przejścia na następną atrakcję, chyba że autor będzie chciał, by zostały na dłużej, może wtedy rzucić kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik zaokrągl w górę).
Kulning
Na przygotowaniach do święta wszyscy czarodzieje mogli zapoznać się z tą starożytną techniką przywoływania zwierząt. Teraz, kiedy oficjalny taniec rozpoczął obchody tak, jak tradycja nakazała, a ogniska na cześć świętego ognia i nadejścia lata zostały rozpalone, można zacząć zapraszanie innych istot do dołączenia do obchodów, by wspólnie czcić ten dzień połączenia z przyrodą i przyjścia urodzaju. Bariery obronne nie pozwolą niczemu i nikomu niebezpiecznemu dostać się na teren obchodów, ale każda dusza o czystych zamiarach i chęciach złożenia hołdu rozpoczynającemu się lecie może wkroczyć pomiędzy czarodziejów. Trzeba je tylko zaprosić śpiewem.
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w kulningu, rzuca kością k100, gdzie trafienie w okrągły numer (10, 20, 30… itd.) oznacza przyjście magicznego stworzenia. Magiczne stworzenia dokładnie rozumieją czym jest to pradawne święto i przyniosą dar czarodziejowi, który je wezwał. Nie martwcie się jednak, każdy numer sprowadza jakieś zwierzę, wszak przyroda nie odmówiłaby tak dobremu zaproszeniu.
Rzuć k100 by zobaczyć, co przyszło:
1-9 - stado zająców wybiegło spomiędzy krzaków i zaczęło skakać pomiędzy Twoimi nogami, zapraszając Cię do chwili wygłupów, po której z powrotem odbiegają w las. 10 = Abraksan - Przed Tobą pojawił się przepiękny, złoto-brązowy pegaz, który z gracją podszedł do Ciebie, kłaniając się lekko. Pozwolił się dotknąć i wtedy, zauważasz, że jedno z piór w jego skrzydłach ma zupełnie inna, śnieżnobiałą barwę. Abraksan potrząsnął swoim ciałem, a pióro wylądowało tuż obok Ciebie. W oczach istoty widzisz znak, że jest to prezent, który możesz ze sobą zabrać. Pióro pegaza zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy II lub III poziomu, przy warzeniu eliksirów uzdrawiających! 11-19 - dwa lisy wychyliły noski ze swoich norek i przez chwilę podejrzliwie na Ciebie zerkają, jednak po usłyszeniu Twojego śpiewu witają cię swoim własnym, lisim chichotem. 20 = Żabert - Może spodziewałeś się czegoś majestatycznego, ale Twój śpiew przywołał niezwykle nieelegancką krzyżówkę żaby i małpy. Żabert uśmiecha się do Ciebie, ukazując ostre zębiska, pomiędzy którymi można jeszcze dostrzec resztki jakiejś biednej jaszczurki, która stała się jego dzisiejszą kolacją. Twoją uwagę szybko jednak odwraca podarek, który zwierzę Ci wręcza, po czym szybko znika pomiędzy pobliskimi krzakami. Otrzymujesz fałszoskop. 21-29 - cała chmara świetlików musiała poczuć wibracje Twojego głosu, bo wyleciały z gęstego lasu, zdobiąc Cię swoim blaskiem jak najpiękniejszym ze strojów. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund zostaną na Tobie, zapewniając efekty świetlne. 30 = Błędne ognik - Ogniki musiały wyczuć, że w jakimś sensie potrzebujesz wsparcia i przybyły oświetlić Ci życiową drogę. Podążasz za nimi przez krótki moment, a gdy w końcu zatrzymujecie się, istoty tworzą niewielki krąg nad wydrążoną w drzewie dziuplą. Wkładasz tam dłoń i ze zdumieniem wyciągasz z niej kompas marzeń. 31-39 - gdy śpiewasz kulning, co kilka nut odpowiada Ci wycie. Dopiero po kilku powtórzeniach zdajesz sobie sprawę, że wycie to jest coraz głośniejsze, albo raczej - bliższe. 40 = Nieśmiałek - malutka, zielona istotka wdrapuje się do Ciebie po najbliższej gałęzi drzewa i zaczyna bujać się w rytm kulningu. Nieśmiałek był zdecydowanie za mały, żeby dać radę coś do Ciebie dodźwignąć, ale bardzo chętnie spędza z Tobą czas, a nawet w pewnym momencie wchodzi na Twoje ramię. Co więcej nie chce z niego zejść, znajdując sobie wygodne miejsce w Twoim stroju! Aż do końca balu towarzyszyć Ci będzie Nieśmiałek. Jeżeli napiszesz jednopostówkę pobalową, możesz zatrzymać go jako swoje zwierzątko. 41-49 - wydaje ci się, że nic nie przyjdzie, wszak niczego dookoła siebie nie widzisz. Myślisz tak, dopóki nie czujesz tupotu małych stóp na swoim ciele… I pod strojem! Udało Ci się przyzwać myszy! I chyba stwierdziły, że stanowisz darmową podwózkę do jedzenia! Przyzywać zwierzęta już umiesz, ale czy potrafisz je odganiać? 50 = Elf - O mało co, a zdeptałbyś niewielkiego elfa, który przeglądał się właśnie w pobliskiej kałuży. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że istota nawet Cię nie zauważyła, ale za to, gdy potrząsnęła skrzydełkami, trochę elfiego pyłu spadło na Ciebie. Czujesz, że promieniejesz niezwykłym, naturalnym pięknem, przyciągając spojrzenia do końca balu. Otrzymujesz +1pkt. do DA. Wynik nieparzysty oznacza, że istota zauważyła Twoją obecność. Znając elfią próżność, prawisz jej komplement, a ta z zachwytu podarowuje Ci nieco swojego pyłu. Elfi pył zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy, podczas warzenia eliksirów zwykłych: prostych lub złożonych! 51-59 - stado sarenek wyszło na łąkę, słuchać Twojego kulningu. Z początku tylko się Tobie przyglądały, jednak po pierwszym oswojeniu się, zaczęły spokojnie rzuć trawę w Twoim towarzystwie. 60 = Jednorożec - Masz wyjątkowy zaszczyt, bo oto podchodzi do Ciebie majestatyczny jednorożec. Delikatnie i niepewnie pozwala Ci się pogłaskać po pysku, po czym sam trąca Cię swoją głową, w przyjaznym geście. Czujesz, że coś twardego spada Ci na dłoń. Kawałek rogu jednorożca odłamał się i został podarowany Ci w prezencie. Róg jednorożca zastąpi Ci dowolny składnik każdego poziomu do eliksirów leczniczych 61-69 - spomiędzy krzaków wyłania się bardzo rozpoznawalna głowa, a później całe ciało. Skunksa da się poznać wszędzie, ten jednak, w przeciwieństwie do stereotypów, nie unosi ostrzegawczo ogona, a po prostu przygląda Ci się z daleka, kiwając główką do rytmu. 70 = Kudłoń - Dzisiejsze święto jest doprawdy magiczne. Twój kulning przywołał kudłonia, co jest o tyle niesamowite, że te zwierzęta zwykle mocno stronią od ludzi. Tym razem jednak spotkał Cię zaszczyt nie tylko w postaci interakcji, ale i prezentu. Istota podarowuje Ci jeden ze swoich włosów. Włos kudłonia zastąpi jeden, dowolny składnik odzwierzęcy, przy warzeniu eliksirów zwykłych. 71-79 - locha razem ze swoimi małymi dzikami wyszła z lasu usłyszawszy Twój kulning. Normalnie samice bronią swoich młodych agresywnie, ale po usłyszeniu pieśni wiedziała, że mogła bezpiecznie podejść. Małe warchlaczki radośnie kwikają, podbiegając do Ciebie za każdym razem, gdy zaczynasz śpiewać i odbiegając, gdy zaprzestajesz. 80 = Lunaballa - Widzisz, jak w Twoją stronę radośnie przebiera nóżkami jedna z najsłodszych, magicznych istot. Wielkie oczy lunaballi błyszczą, odbijając światło gwiazd i księżyca. Dorzuć k6. Wynik parzysty oznacza, że otrzymujesz od zwierzęcia lunaskop. Wynik nieparzysty sprawia, że trafia Ci się fiolka ze łzami lunaballi, które zastąpią Ci dowolny składnik roślinny przy warzeniu eliksirów leczniczych progu zaawansowanego lub wyżej! 81-89 - choć większość ptaków nocą śpi, są gatunki, które są aktywne. Jedna z sów musiała usłyszeć Twój śpiew. Nie wiedziałeś, że się zbliża, skrzydła sowy są bezszelestne, dopóki nie wyłoniła się w świetle ognia w całej swojej okazałości. Ląduje Ci na ramieniu, coś pohukuje i po kilku chwilach wraca w mrok nocnego nieba. 90 = Paqui - Wśród wszechobecnych kolorów i kwiatów dostrzegasz, że jeden z barwnych krzaków zaczyna się do Ciebie zbliżać. Po chwili widzisz, że to nie roślina, a zwierzę - przepiękny, magiczny paw. Istota widocznie chciała dołączyć do wszechobecnych śpiewów, bo zaczyna gruchać, jakby chciała zharmonizować się z Twoim kulningiem. Co prawda jest to raczej przykra dla uszu muzyka, ale warto przeżycia, gdyż po chwili paqui rozkłada swój ogon, podarowując Ci jedno ze swoich piór. Pióro paqui może zastąpić Ci dowolny składnik przy specjalnych eliksirach! 91-99 - na łąkę wychodzi sam król lasów, wielki jeleń o wspaniałym porożu. Przygląda Ci się uważnie, bada spojrzeniem, fuka nieufnie. Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty, jeleń uznaje Twój śpiew i kłania się delikatnie, by zaraz w Twojej obecności zjeść trochę trawy. Jeżeli wynik jest nieparzysty, jeleń unosi się dumnie na dwóch nogach, po czym biegnie w kierunku lasu. 100 = Hipogryf - na pewno nie spodziewałeś się takiego gościa, a i gość ten nie spodziewał się tak godnego zaproszenia, na które chętnie i równie godnie odpowiedział. Wylądował przed Tobą, wpatrując się w Ciebie ciekawskim wzrokiem. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że pozwolił Ci się pogłaskać i nawet dotknąć swoich skrzydeł. Wynik nieparzysty sprawia, że hipogryf, gry tylko pogłaskałeś jego skrzydła, kładzie się na ziemi, zapraszając Cię na swój grzbiet i krótką, podniebną przejażdżkę. Jeżeli jesteś z partnerem, on także może z Tobą wejść na grzbiet hipogryfa.
Modyfikatory do rzutu:
Wzięcie udziału w nauce kulningu na przygotowaniach do Beltane pozwala na rzucenie dwiema kostkami wydarzenia i wybranie lepszej opcji. Dowolna specjalizacja z ONMS pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji lub +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Każde 10pkt z ONMS w kuferku pozwala +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Cecha powab wili pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji. Cecha świetne zewnętrzne oko pozwala na +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji.
Wodne wianki
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest puszczanie wianków na strumieniach, jeziorach czy rzekach, chcąc zaskarbić sobie przychylność rzecznych duszków. Nie bez powodu czarodzieje mieli szansę zapleść swoje własne wianki w trakcie przygotowań do święta. Miały one być nie tylko ozdobą i pamiątką, ale także częścią obchodów. Jeżeli jednak ktoś nie zrobił własnego wianka, nie musi się martwić. Miasto wykupiło ich wiele od uczestników przygotowań, mając cały zapas dla chętnych do uczestnictwa w zabawie. Tej nocy cała okolica wrze od magii, wrze także i rzeka, bulgotając na dziwne sposoby. Nad powierzchnią unoszą się wodne bąbelki, wśród szumu prądu słychać psotliwe, radosne śmiechy i śpiewy, a co jakiś czas coś gdzieś pluska w nietypowy sposób. A, jeżeli masz szczęście, dasz radę dostrzec kształty stworzone z wody przypominające ludzi, wyglądające znad nabrzeżnych kamieni. Duszki wodne także zgromadziły się na Beltane, czekając na swoje własne dary. Czy zdecydujesz się puścić z nurtem swój wianek i zobaczyć, czy zadowala on te żywiołowe istoty?
Zasady: Każdy czarodziej może wziąć udział w zabawie w wodne wianki, wystarczy, że rzuci kostką k6 na reakcję duszków. Jeżeli czarodziej robił swój własny wianek na przygotowaniach do święta, może rzucić kostką dwa razy i wybrać bardziej odpowiadający mu wynik.
1 - kilka wodnych postaci wyłania się spod tafli śmiejąc się i chichocząc. Wyciągają w Twoją stronę dłonie. Z rzeki zamiast szumu zaczyna napływać muzyka, a Ty nie umiesz odmówić im tańca, wchodząc z nimi za rękę do kółka na wodzie. Kto by pomyślał, że będziesz się razem z nimi nad nią unosić? Cóż za wspaniałe uczucie! Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że w porę orientujesz się w ich zamiarach i po chwili przyjemnego tańca wycofujesz się z tafli; wynik nieparzysty oznacza, że popadasz w zatracenie w ich tańcach, aż w końcu wrzucają Cię do wody! Sam nie potrafisz z niej wypłynąć przez ich magię! Lepiej niech ktoś szybko cię wyłowi! 2 - wianek złapała bardzo kształtna wodna duszka, która uwodzicielskim krokiem podchodzi do Ciebie i, nim się orientujesz, kradnie Ci pocałunek swoimi wodnymi ustami. I choć ci go zabrała, w darze zostawiła coś w zamian - teraz to Ty czujesz przemożną potrzebę całowania każdej osoby, która zamieni z Tobą słowo. Rzuć kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik należy zaokrąglić w górę) 3 - nim jeszcze zdążyłeś położyć wianek na tafli wody, spod rzeki wyskakuje bardzo zalotny wodny duszek w taki sposób, że ozdoba ląduje na jego głowie. Nie tylko to zwraca Twoją uwagę, ale i naszyjnik na jego szyi. Duszek szybko nachyla się, żeby pocałować cię w policzek w podziękowaniu, a kiedy zauważa, że przyglądasz się jego biżuterii, ściąga ją z siebie i ci ją zakłada. 4 - jeden z wodnych duszków siedział na brzegu i przygrywał melodię na niewielkim instrumencie, kiedy obił się o niego wianek. Duszek wydawał się tym nie tylko zachwycony ale i zawstydzony, złapał wianek, spojrzał w Twoim kierunku i pomachał szybko, wydawało się, że z nim zniknie, ale wtedy spod wody wypłynęła do Ciebie w zamian za ten kwietny dar magiczna karimba (+2 OPCM). 5 - wystarczyła chwila nieuwagi, a może po prostu nie spodziewałeś się, że trzy nastoletnie, wodne duszki wyskoczą na ciebie spod wody jak krokodyl. W jednej chwili dostrzegasz ruch, w drugiej już jesteś pod powierzchnią, kiedy te ściągają cię na dno. Nie chciały ci zrobić krzywdy! Tylko popsocić i coś pokazać… Zapominając, że czarodzieje nie oddychają pod wodą! Oby ktoś był obok, bo nie chcą cię puścić! To było przerażające przeżycie, przez następny miesiąc na wszystkie czynności kostkowe związane z wodą rzuć podwójnie i wybierz gorszy wynik. 6 - wianek wpłynął wprost na głowę jednego, bardzo młodego wodnego duszka. Kształt wodny ma wielkość zaledwie kilkuletniego dziecka i wyraźnie ucieszyło się ono z prezentu. Wychodzi do Ciebie na brzeg i… Rozcina swoją wodną powłokę? Pokazuje Ci, żebyś wystawił dłonie, na które nalewa Ci wody i instruuje migowo do jej wypicia. Magiczna woda młodego wodnego duszka sprawia, że możesz wyleczyć dowolną, chorobę, która nie jest śmiertelna. Jeżeli na żadną nie chorujesz, możesz zatrzymać ją sobie jako jedną z dwóch opcji - eliksir wiggenowy lub felix felicis.
Głosowanie na Majową Królową i Zielonego Człowieka
Tradycyjnie spośród grona niezamężnych panien wybierano Majową Królową, która następnie dobierała sobie „małżonka” – Zielonego Człowieka. Nazwa ta wywodzi się od dawnego boga natury i odrodzenia. Parę sadzano na ukwieconym powozie i obwożono po całej osadzie. Mieli oni symbolizować boską parę, jedność słońca i ziemi. Na obchodach jednak nie chciano nikogo wykluczyć, a także dać równe szanse na zostanie wybranym do tej fantastycznej atrakcji, jaką jest przejażdżka kwiecistym powozem po nieboskłonie, zaprzęgniętym w Aetany! Każdy czarodziej biorący udział w balu może zagłosować na Majową Królową i Zielonego Człowieka! Co więcej, nie trzeba wcale trzymać się przypisanych płci, nikt nie powiedział, że Majowy nie może być Król!
Zasady: Każdy czarodziej może głosować! Każda postać ma jeden głos! Prosimy, by oddawane głosy pasowały do głosującej postaci (przecież nikt nie głosowałby na swojego zaciętego wroga do dania mu takiej nagrody). By oddać swój głos należy wypełnić kod i wysłać go na konto Słodkiej Swatki w prywatnej wiadomości!
Strój: o taki Kulning:81 (modyfikator za punkty z ONMS - 1, więc: 80) - dorzut na to, co dostanę: 6 - lunaskop
- Żyję w rezerwacie, zdaje się, że muszę umieć rozmawiać z każdym stworzeniem, które można tam spotkać - zauważył nieco wymijająco, nie zamierzając informować jej o tym, czy faktycznie był na tyle szalony, żeby dyskutować o czymś z sarnami, czy też nie. Była to, rzecz jasna, całkiem sprytnie odbita piłeczka, w sposób, który nie pokazywał jasno, co dokładnie myślał, ani o co dokładnie mu w tej chwili chodziło. Mówiąc najłatwiej, mogła sama o tym zdecydować, mogła sama powiedzieć, co sądziła, co przychodziło jej do głowy, mogła sama wysnuć z tego wnioski, układając je w taki sposób, w jaki jej się podobało. Nie miałby nic przeciwko temu, a i zapewne nawet by ją do tego zachęcił, uważając, że mogła się w ten sposób bawić o wiele lepiej, niż tylko otrzymując wszystko podane na tacy. - Zdaje się, że powinno mi być z tego powodu niezwykle przykro - stwierdził Frederick, wzdychając przy tej okazji ciężko, a potem zerknął w stronę dyrektorki Hogwartu, zastanawiając się, czego mogła chcieć. Wkrótce zresztą uzyskał odpowiedź na te wątpliwości, unosząc przy tej okazji brwi. Wyglądało na to, że ich zachowanie zostało uznane za bezczelne i zapewne gdyby tylko studiował, zostałby przykładnie ukarany za tak karygodne traktowanie całej tej rekonstrukcji. Zupełnie, jakby sam pomysł nasyłania na siebie uczniów i absolwentów Hogwartu nie był w pewnym sensie mało uprzejmy i mógł ranić niektóre osoby. - Może lepiej byłoby, gdyby dyrektor Wang nie wiedziała, w jaki jeszcze sposób urażam pamięć swoich przodków - stwierdził nieco tajemniczo, pokazując jednak, że był z niego w pewnym sensie rebeliant. Nie umiał sprzeciwić się woli rodziców, a jednocześnie robił rzeczy, które mu się podobały, co samo w sobie było nieco niemądre, prowadziło do różnych nieporozumień i ostatecznie szarpało łańcuch, na którym żył. Zabawna była myśl, że Shercliffe był nieco jak ten okrutny smok, który zdołał wyzwolić się w końcu spod więzów magii i teraz pokazywał wszystkim, gdzie ich miejsce. - Wróżki uznały, że nie jestem zbyt atrakcyjny, więc postanowiły, że jako centaur zawojuję całą okolicę. I pewnie miały rację, bo wtedy tańczenie szło mi o wiele lepiej - przyznał, starając się nie zwracać nadmiernej uwagi na pnącza, na bliskość Leany, na to, że unosili się w powietrzu. W końcu jednak los się nad nim ulitował i rzucił ich na nowo na ziemię, by pchnąć ich w stronę rozpoczynających śpiewy czarodziejów. - Zdaje się, że powinna pani pokazać wszystkim zebranym, jak przyzwać jednorożce. Albo wściekłe łupduki - powiedział, pozornie obojętnie, zerkając kątem oka na Laenę, by później wzniósłszy oczy ku niebu, dołączyć do śpiewów. Tylko po to, by spotkać się z rozpędzoną lunaballą, która przybiegła do niego niczym taran i postanowiła obdarować go lunaskopem, który wzięła Merlin raczy wiedzieć skąd.
______________________
I'm real and the pretender
I have my flaws I make mistakes But I'm myself
I'm not ashamed
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Chris nie próbował go zatrzymywać, nie próbował ściągać go do domu, wiedząc, że te kursy były dla Josha naprawdę ważne. Zrobił wszystko, żeby samodzielnie poradzić sobie z problemami, przed jakimi go stawiano w czasie, kiedy jego mąż się dokształcał. Żałował, że nie mógł spędzać z nim więcej czasu, być może nawet Mędrka raz, czy dwa była świadkiem tego, jak zielarz się o to dąsał, chociaż nie zamierzał zrzucać takich idiotyzmów na swojego męża. Nie byli dziećmi, które mogły z podobnych powodów robić sobie problemy, tak więc po prostu cierpliwie czekał na jego egzaminy, na to, aż ten upora się ze wszystkim, co sobie zaplanował. Owszem, żałował, że nie udało im się wspólnie wybrać w to, czy tamto miejsce, że niektóre rzeczy po prostu siłą rzeczy ominęły Josha, ale mieli przed sobą wiele kolejnych dni i właśnie tego Chris zamierzał się trzymać. Ciesząc się z tego, że teraz mogli wspólnie przyjść na bal, że mogli uczestniczyć w czymś, co kilka lat wcześniej było dla nich zapowiedzią pewnych zmian. Wtedy jeszcze tak o tym nie myślał, ale doskonale pamiętał wstążkę, którą wyczarował dla nich Alex, uznając najwyraźniej, że nieustanne kręcenie się wokół siebie było jednak nudne. Kiedy Josh zadał mu takie, a nie inne pytanie, Chris zmierzył go uważnym, przeciągłym wejrzeniem. Sprawiał wrażenie, jakby chciał go w tej chwili zganić, jakby chciał mu powiedzieć, że takie zachowanie było co najmniej niepoważne, a później uśmiechnął się do niego samym kącikiem ust. W jego jasnych oczach pojawiły się niebezpieczne chochliki, tak dobrze znane jego mężowi, tak dobrze przez niego rozpoznawane, wskazujące na to, że w tej chwili naprawdę dobrze się bawił. - Ja bym nie narzekał – stwierdził prosto, jakby to była oczywistość i dokładnie tak właśnie było. Nie zamierzał jednak niczego więcej dodawać, pozostawiając wszystko w formie domysłów, jedynie zawieszone gdzieś w próżni pomiędzy nimi, mając świadomość, że Josh prędzej czy później jakoś na to zareaguje. To zaś, że otaczała ich taka, a nie inna atmosfera, jedynie zdawało się wprawiać Christophera w lepszy, zdecydowanie zaczepny nastrój, dokładnie tak, jakby zamierzał droczyć się z mężem przez całą noc. - Jak znowu spalisz sobie ubranie, to nie będzie moja wina stwierdził prowokacyjnie, uśmiechając się do niego, kiedy ostatecznie weszli na parkiet, a ich stroje od razu się zmieniły. Miał wrażenie, że ten, który na niego trafił, był przyciasny, a w miarę, jak robił kolejne kroki, miał tego coraz większą świadomość, odnosząc wrażenie, że ubranie po prostu zaraz rozejdzie mu się w szwach. To było absurdalne i nic dziwnego, że Chris zaczął się po prostu ciepło śmiać. – Jak nie wstążki, to inne przypadłości natury magicznej. Brakuje ci tylko rogów łosia – mruknął w stronę Josha, przekrzywiając przy okazji głowę.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
Pomyślała, że zrobiła coś nie tak, bo przecież mama zawsze powtarzała, że nie ładnie jest szeptać, gdy jest się w towarzystwie. Na jej twarz na nowo wyszły różowe plamy, a może wcale ten burak z jej twarzy nie schodził. W końcu Walker nie chciała nikogo urazić. Na uwagę ślizgonki tylko uśmiechnęła się debilnie. Ta podwodna wyprawa puchonki nie należała do najprzyjemniejszych. Nie zamierzała przerywać im rozmowy, dlatego słuchała cichutko i wcale nie było jej na żarty, gdy tak swobodnie rozmawiali o krzywdzeniu jednorożców. Nie chciała, wiedzieć po ile chodzą rogi tych wspaniałych zwierząt, a Anabell z pewnością wyglądałaby uroczo jako dziewczyna jednorożec. Nie mogła jednak nacieszyć się tą wizją. Nie wiedziała co sądzić o Yurim. Wydawał się w porządku, ciekawe czym się zajmował, kłusownictwem? Była już na tyle zestresowana całą tą sytuacją, że z ulgą dała się porwać Goldbird, która tak swobodnie rozmawiała z mężczyzną — Cassandra zazdrościła jej tego. W duchu ucieszyła się, że Ana nie preferowała skakania przez ogień, dlatego mogły odmówić Sikorsky'emu, trzeba było przyznać, że ślizgonka całkiem zręcznie to rozegrała. - Pa. - Cassandrze udało się wydusić na pożegnanie, pomachała mężczyźnie i odważyła się szybko spojrzeć w jego stronę, aby następnie skupić się na Goldbird. - Słyszałaś, polubił Cię. - Szepnęła do ślizgonki, obawiając się, że mężczyzna może to usłyszeć. Na szczęście coraz bardziej oddalali się od stoiska z jedzeniem w stronę rzeki, gdzie dziewczyny miały puścić wodne wianki, ku ucieszę duchów żywiołów. Woda dziwnie bulgotała. Cassandra nie przygotowała swojego wianka, dlatego sięgnęła po zrobiony już i rzuciła go na rzekę, wpatrując się w wodę, mając wrażenie, że coś tam widzi.
WODNE WIANKI: 6 opisze w następnym poście jak Cass
- Słyszałam, słyszałam - kiwała głową na zgodę gdy to mówiła, zerkała raz na jakiś czas za swoje ramię, patrząc czy są już w odpowiedniej odległości, aby mówić w miarę swobodnie. - Tylko przypominam, że to do CIEBIE robił maślane oczy, najwidoczniej nie jestem w jego typie, pfff - odrzekła naburmuszonym tonem i zarzuciła swoimi rudymi włosami w geście pełnym dezaprobaty, choć z drugiej strony nie robiła tego na serio. Nie brała tego za bardzo do siebie. W końcu spotkają się ponownie za jakiś czas, także nic nie było straconego, a nuż jeszcze Cassandra zagada do swojego nowego lubego hehe. No i gdy były już odpowiednio daleko a od niego, a bliżej do wianków mogła sobie porozmawiać na spokojniej z nowo poznaną koleżanką. - Nie da się ukryć, że fajne z niego ciacho - dodała po chwili już swoim neutralnym tonem. Efekty z krasnoludzkiego jedzenia jednak miały swoje plusy hihi.
Mężczyzna zmrużył nieznacznie oczy, słysząc jej pytanie, wyraźnie zastanawiając się nad jej słowami, nad tym, jak powinien je odebrać. Zaraz jednak przekrzywił lekko głowę, przypominając, że gotów był pisać wiersze tylko dla jednej osoby, będąc ciekaw, czy pamiętała odpowiedź, jakiej jej wówczas udzielił. Prawdę mówiąc, nie zamierzał nigdy być poetą, nie czując lekkości pióra, nie uważając, aby potrafił właściwie bawić się słowem, choć nie wykluczał tworzenia poematów przy świetle lampionu ku czci swojej wybranki, jeśli tylko odkryłby, że coś podobnego jest jej miłe. Był gotów zrobić wszystko, aby zatrzeć dawne, nieprzyjemne wspomnienia nowymi, o wiele przyjemniejszymi, niosącymi coś więcej niż tylko chęć rywalizacji. - Nie zapomniałem, ale przyznaję, że nie miałem czasu. Mam nadzieję zdążyć na zakończenie roku - odpowiedział, wiedząc, że tak naprawdę powinien był wykończyć kolię już dawno. Nie miał na swoje usprawiedliwienie nic poza tym, że zwyczajnie skupił się na otwarciu pracowni, czego wciąż jeszcze nie dokończył. Nie sądził jednak, aby narzekanie na to Victorii było dobrym pomysłem. Ostatecznie nie miał zamiaru opowiadać jej o swoich porażkach, jak postrzegał przedłużający się staż, kiedy mieli możliwość spędzić wspólnie noc, tańcząc i świętując, o ile dziewczyna go nie pogoni po pierwszym tańcu. Zaraz też sam spojrzał po swoim stroju, który za sprawą okolicznej magii zmienił swój wygląd i najwyraźniej rozmiar. Z każdym kolejnym krokiem czuł, jak materiał rozchodzi się na szwach i nie pomagały nawet metamorfomagiczne zdolności. Zacisnął zęby, czując mimowolną irytację, ale wtedy usłyszał kolejne słowa Victorii i dostrzegł, jak jej strój wyraźnie jest za luźny. - Mogę pomóc, przytrzymując materiał - powiedział cicho, na moment rzeczywiście przytrzymując na jej plecach fragment stroju, zaraz kręcąc samemu głową. - Jednak nie mogę obiecać, że w tym czasie mój nie skończy w strzępach. Jeśli więc masz pecha, droga Victorio, to zdecydowanie udzielił się także mnie. Możemy jeszcze spróbować zejść z parkietu i poddać ten taniec - powiedział cicho, z cieniem wyzwania w głosie, nie mogąc się przed tym powstrzymać, zbyt ciekaw, jak bardzo magia postanowiła im przeszkadzać, a także za bardzo ciesząc się z tańca i możliwości rozmowy. Prowadził ją dalej w tańcu, uśmiechając się nieznacznie kącikami ust, nie mogąc tak naprawdę oderwać od niej spojrzenia. - Jakie masz dziś buty? Także zaprojektowane przez twoją mamę, jak te, które są przetrzymywane w moim domu i czekają, aż przyjdziesz je uratować przed szalonym artystą - zapytał nagle, spoglądając na nią spod przymkniętych powiek, zastanawiając się, jak zareaguje, czy pamięta o parze butów, jaką niósł za nią, gdy skończyli tańcząc na cmentarzu i ratując psidwaka.
Na prostą uwagę męża i jego przeciągłe spojrzenie Josh zareagował ciepłym śmiechem. Wyraźnie był gotów od razu zdejmować z siebie ubrania, gdyby tylko byli sami. Był czas, gdy tęsknił za swobodą, jaką znów zaczynał czuć i wiedział, że dokładnie tego potrzebowali. Czuł się częściowo winien, że z niektórymi problemami Chris został sam, ale jednocześnie wiedział, że gdyby działo się coś, z czym jego mąż nie mógłby sobie poradzić, powiedziałby mu o tym. Zamiast tego dał mu przestrzeń, aby mógł się dokształcić, aby mógł rozszerzyć swoją wiedzę i być gotowym do pomagania kolejnym młodym czarodziejom, jakich przyjdzie im uczyć. Był mu za to wdzięczny i starał się pokazywać to na każdym kroku i choć najchętniej zostałby z Chrisem w domu, spędzając czas na rozmowie, wspólnym przytulaniu i zabawie ze zwierzętami, był pewien, że wyjście na bal będzie o wiele ciekawszym pomysłem. Niemal od razu dostał potwierdzenie, kiedy zaczęli tańczyć, a ubranie jego męża zaczynało rozchodzić się w szwach. Miotlarz nie próbował nawet ukrywać coraz to szerszego uśmiechu na swojej twarzy, a także błysku w spojrzeniu, jawnie mówiącym o tym, że czeka, aż szwy puszczą. - To zależy, bo jeśli będziesz zaraz tańczyć nago, to mój brak koncentracji będzie w pełni twoją winą - zaśmiał się, przyciągając Chrisa do siebie, nie mając zamiaru dzielić się własnymi widokami z innymi, choć wierzył, że mimo wszystko materiał wytrzyma do końca tańca. Zaraz też poruszył głową, próbując dostrzec, o czym zielarz mówił. W polu widzenia pojawiły się w końcu kwiatki, połączone ze sobą, tworzące jakby welon, który wyraźnie miał wplątany we włosy. - Zdecydowanie wolę tylko to. Tamte rogi strasznie ciążyły! - zaśmiał się cicho, przymykając przy tym oczy, aby spojrzeć podejrzliwie na męża. - Mam tylko nadzieję, że wszystkie kwiaty są właściwe i nie mówią niczego jak, zostańmy przyjaciółmi, albo ostatnie pożegnanie. Podejrzewał, że rośliny, jakie w tym momencie wyrastały na jego głowie, nie miały tak naprawdę większego znaczenia. Być może były typowymi dla święta kwiatami, a może zbiorem polnych ozdób, które miały tworzyć coś na wzór wianku. Nie miało to jednak większego znaczenia tak długo, jak długo nie utrudniało tańca, ani nie wpływało na to, co się między nimi działo. - Powiem to jeszcze raz i pewnie nie ostatni - powiedział nagle cicho, patrząc z powagą na Chrisa. - Dziękuję za wszystko, za wsparcie, obecność i to, że nie spaliłeś na tamtym święcie wstążki wyczarowanej przez Alexa. Przepraszam, że byłeś sam przez ostatnie tygodnie, ale postaram się nadrobić wszystko i następne przygotowania do Celtyckiej Nocy obiecuję w pełni spędzić z tobą, nawet jeśli będzie się to wiązało z przemianą domu w kwiatową konstrukcję, czy czymś podobnym.
W głowie od zawsze toczyła bitwę pomiędzy tym, czy faktycznie powinna się zachowywać jak jej matka, a tym, że przez wiele lat tego nie znosiła. Stale jednak udowadniała wszystkim i sobie przede wszystkim, że jej ambicje mogły ją doprowadzić na sam szczyt i przy tym nie musiała stracić samej siebie. Wyleczenie Nathaniela było niemal kamieniem milowym, którego pokonanie okazało się przełomem w jej myśleniu i pewności siebie, która na stale osiadła na jej barkach. Miała jeszcze wiele do zrobienia, długą drogę do przebycia, ale przekroczyła próg, który dla wielu był całkowicie nieosiągalny. Nie zamierzała kłamać – mile to łechtało jej ego. Zamek i okolice wprawiały ją w zachwyt. Wiele zostawiła za sobą, ale wierzyła głęboko, że jeszcze więcej było przed nią. Starała się nie myśleć o tym, że choć sądziła, że już nigdy nie wróci w to miejsce, a jednak się tu znalazła – tak samo wcale nie musiało być z Kanadą. Jasno wyznaczyła pewne granice i choć nie miała pojęcia co dalej, jej stopa nie postanie na zostawionym w tyle kontynencie. W każdym razie na to liczyła. — Oczywiście — odparła i chwilę później poczuła ciężar tradycyjnej sukni, która zastąpiła zwiewny materiał kreacji, którą wybrała na ten wieczór. Nie brała udziału w rekonstrukcji, fakt, że jej praca pozwoliła jej na ten wieczór był już czymś niespodziewanym. Nie kwapiła się jednak wcześniej do brania wolnego, to były niepewne czasy, a ręce uzdrowicieli były niezastąpione. Dała się porwać do tańca i nawet nie musiała o tym myśleć. Jej mięśnie pamiętały każdy krok, dała się ponieść muzyce i ruchom do tego stopnia, że niespodziewanie oboje unieśli się nad ziemię co skwitowała perlistym śmiechem. Wirowali nad innymi parami, a ona poczuła jak przepełnia ją czyste szczęście, tak lekkie i niemal zapomniane. Śmiech nie zszedł z jej ust nawet wtedy, gdy wylądowali z gracją z powrotem na ziemi, wciąż czuła się lekko. Pozwoliła, by typowa dla niej powaga została za zamkową bramą. — Miejmy nadzieję, że nie zapomniałam jak to jest się bawić — odparła pół żartem, bo naprawdę minęło sporo czasu odkąd pozwoliła sobie na takie wyluzowanie — Zgodnie z tradycją powinnam jeszcze puścić wianek na wodę, żeby znaleźć miłość swojego życia i męża — zachichotała — Mam nadzieję, że do trzech razy sztuka, bo już raz mi nie wyszło — dodała wciąż rozbawiona. Może i nadal unikała tematu, ale przecież przy nim już wcale nie musiała tego robić. Miłe uczucie, musiała przyznać.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max miał dziwne wrażenie, jakby nie pasował do tego, co się działo. Zupełnie, jakby wpadł tutaj z jakiejś innej bajki i nie wiedział, co się z nim dzieje. Nie dość, że koncentrował się na egzaminach, że poprawiał po raz ostatni swoją pracę dyplomową i pracował w Mungu, to jeszcze borykał się z problemami ze zdrowiem Mulan, usiłował złapać kontakt z Solbergiem i zapominał się w tym, co się dookoła niego dzieje. Właściwie lewitował, starając się robić, to co zawsze, starając się udawać, że nic się nie dzieje, robiąc dobrą minę do złej gry, uciekając od pytań, od rozmów, od problemów, zapominając o tym, co Mushu powiedziała mu w szpitalu, zapominając o wszystkim, co się dookoła niego działo. Wolał istnieć w tej swojej idiotycznej bańce, chociaż jednocześnie wiedział, że życie nie mogło się tak toczyć. Znowu. Pewnie właśnie dlatego był teraz tutaj, mimo wszystko zgadzając się iść na ten bal, wiedząc, że tutaj wszyscy będą mieli Mulan na oku, a nie chciał, żeby siedziała i myślała znowu o tym, że życie ją omija. Rozumiał, że chciała zrobić jak najwięcej, przeżyć jak najwięcej i się nie zatrzymywać, a jednocześnie czuł, że to wyjście jest jakieś sztuczne. Pewnie dlatego spojrzał uważniej na Longweia, kiedy ten znowu się odezwał, gdy już przyszło im tańczyć, ignorując kwestie dotyczące śpiewania, czy fakt, że nagle trafiły się im jakieś dziwaczne stroje, które do niczego nie pasowały. Nie pasował do niego również taniec, bo chociaż umiał się wygłupiać, teraz szło mu jakoś beznadziejnie, ale przynajmniej mógł westchnąć ciężko i skinąć lekko głową na uwagę Huanga. Bał się. Czuł się, jak gówno, znowu wrzucony w cholera wie, co, znowu miotając się, jak wściekły, nie wiedząc, co ma zrobić i nawet nie umiał sobie wyobrazić, co właściwie czuł jego przyjaciel, wiedząc, że może stracić siostrę, jeśli nic się nie zmieni. Wzruszył lekko ramieniem, ignorując ten durny strój, a później po prostu ściągnął Longweia z parkietu, wiedząc, że to wcale go nie bawiło, ciągnąc go za sobą pośród bawiących się, pomiędzy ogniska, które mimo wszystko jakoś bardziej do niego przemawiały. - Chciałem kazać jej siedzieć na tyłku, ale to idiotyczne. Obiecałem jej, że będzie tak jak zawsze, ale nawet obojętność uzdrowiciela mi teraz nie pomaga – stwierdził prosto, wzruszając lekko ramieniem, zatrzymując się na chwilę i zerknął na Longweia, mając wrażenie, że obaj nie mają wcale ochoty rozmawiać. Że tu nie pasują. Nie umiał tego nazwać, ale może dlatego, kiedy ktoś zaczął zachęcać ich do skoków przez ognisko, które mogły przynieść im szczęście, Max uznał, że to dobre rozwiązanie. - Tylko nie spal sobie tyłka – ostrzegł jeszcze Huanga, nim sam postanowił faktycznie skoczyć. Musiał się z tym nieźle wysilić, biorąc pod uwagę, jak ogień gwałtownie buchnął w górę, jak dym poniósł go gdzieś dalej i pięknie uderzył prosto w gałąź, wydając z siebie ciche warknięcie. Wylądowanie na ziemi nie było wcale takie proste, ale właśnie to uderzenie i swoisty absurd tej sytuacji, spowodowały, że Max zaśmiał się cicho, pocierając czoło, na którym malowała się wyraźna pręga po tym nieoczekiwanym ciosie. Zupełnie, jakby natura postanowiła go zdzielić w łeb z całej siły, żeby się ogarnął i przestał odwalać jakieś milczące melodramaty. W końcu nie był w tym samym, a skoro nawet Mulan chciała mimo wszystko żyć pełnią życia, to oni nie mogli robić z siebie umarłych za życia. Pewnie właśnie dlatego padł na plecy, na mokrą trawę, gapiąc się w niebo, zdając sobie sprawę z tego, że gałąź musiała mu przyłożyć z całej siły, bo łeb zaczynał go poważnie boleć, powodując, że nie do końca wiedział, co ma ze sobą zrobić. Czuł jednak, że właściwie to w końcu ma okazję zrzucić z ramion wszystkie problemy, że skoro Mulan może szaleć, to on przecież może zrobić to samo. Na razie jednak leżenie na mokrej ziemi wydawało mu się całkiem dobrym pomysłem i początkiem tego balu, tego święta, które przecież miało całym sobą wyrażać nadzieję.
______________________
Never love
a wild thing
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Problemy, które się ich do tej pory imały, postanowiły w końcu dać im spokój. A oni sami nauczyli się w końcu zachowywać nieco poważniej i nie w sposób, który cechował raczej nastolatków, a nie dorosłych ludzi. Pewnie właśnie to pozwoliło im w pełni zgodzić się z tym, że nie obrażali się na siebie, że nie oddalili się od siebie, kiedy Josh się uczył, a Chris biegał z Salazarem po jakichś rezerwatach, starając się znaleźć rozwiązanie problemów z Maximilianem. To, że te nie dobiegły jeszcze końca, było oczywiste i chociaż zapewne powinien zwrócić na to więcej uwagi, miał świadomość, że nie był w stanie samodzielnie przenosić gór, że nie był w stanie pokonać każdej przeszkody. Chciałby, żeby było to możliwe, ale zdaje się, że nikt nie był na tyle zadufany w sobie, by wierzyć w coś podobnego. Poza tym Morales musiał samodzielnie naprawić swoje błędy, a on i Josh zasługiwali na to, żeby w końcu cieszyć się życiem, żeby zapomnieć o tym, że dookoła nich wciąż toczy się debata polityczna, że smoki są na wolności, a czarodzieje mierzą się z problemami, których nie dało się łatwo opanować. Po prostu zasługiwali na to, żeby w końcu móc się śmiać, dokładnie tak, jak w tej chwili. - Wydawało mi się, że zawsze jest moją winą – odparł na to, unosząc lekko brew, bawiąc się przy tym doskonale, przyglądając się również kwiatom, które pojawiały się na głowie jego męża, część z nich od razu rozpoznając, część z nich stanowiła dla niego swoistą tajemnicę, którą może byłby w stanie rozwiązać, gdyby nie uwaga Josha, na którą westchnął cicho, uznając, że skoro już sam wszedł w tą idiotyczną zabawę, to prosił się, żeby ją pociągnąć. – Obawiam się, że widzę tutaj jakieś łamanie serca… – mruknął, marszcząc brwi, ale jego jasne oczy błyszczały wyraźnie, zupełnie jak u chochlika, który w domyśle pozostawił uwagę, dlaczego tak się działo. Zamilkł jednak kiedy Josh niespodziewanie znowu się odezwał i pokręcił lekko głową, żeby zaraz oprzeć się czołem o jego czoło, nie komentując tego w żaden sposób, po prostu przyjmując do wiadomości, uznając, że tak będzie najlepiej. Życie miało to do siebie, że rzucało nimi na boki, że ich zmieniało i często nie dawało im tego, czego potrzebowali. Teraz jednak mogli to nadrobić i to właśnie zamierzał zrobić Chris. Więc, gdy tylko było to możliwe, pociągnął Josha między innych czarodziejów, między inne atrakcje, by ostatecznie znaleźć się przy majowym słupie i skończyć z fioletową wstążką w dłoni, mając wrażenie, że rozpiera go radość. I poczucie, że Josh był zabójczo przystojny tej nocy.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Pamiętała. W gruncie rzeczy pamiętała wiele ich rozmów, wiele słów, jakie wtedy padały, wiele uwag, jakie się kiedyś między nimi przetaczały. Jeśli jednak myślał, że coś podobnego byłoby jej miłe, to mimo wszystko się mylił. Była zbyt praktyczna, zbyt przyziemna, na podobne rzeczy, a sztuka faktycznie przemawiała do niej w zupełnie inny sposób, niż do innych, poematy były zaś poematami i zdaje się, że tylko tym. Nie była w stanie należycie ich docenić, gdyby zaś zostały skierowane ku niej, zapewne znudziłaby się przy ich pierwszej linijce, choć uprzejmie wysłuchała, nie czując przy tym tak naprawdę niczego. O wiele bardziej interesowała ją zwykła rozmowa, nic zatem dziwnego, że w tej chwili po prostu zapytała Larkina, czy faktycznie otworzenie pracowni było aż tak wymagające, że nie miał niestety chwili na to, żeby zająć się czymś innym. Nie był to w żadnym wypadku przytyk, a zwyczajna ciekawość. Ostatecznie ona nie musiała borykać się z podobnymi problemami, od razu trafiając w środek rodzinnego biznesu, odnajdując się w nim i nie musząc przejmować się niektórymi sprawami. Tak jak teraz musiała przejmować się ich strojami, które zaczęły płatać im figle, jeśli mogła tak powiedzieć. Jeśli jej postanowił się zsuwać, to jego najwyraźniej uznał, że może po prostu pęknąć w szwach. Victoria zmarszczyła na to lekko brwi, ale nim zdołała mu odpowiedzieć, nim zdołała zaproponować, że może jednak sięgnie po czary, nim przestała uciekać spojrzeniem ku powoli rozchodzącym się szwom, Larkin rzucił jej wyraźne wyzwanie, na które parsknęła marszcząc lekko nos. - Naprawdę coś takiego banalnego ci przeszkadza? – zapytała prosto, patrząc na niego, jakby chciała mu powiedzieć, że musiał się bardziej postarać, jeśli nie chciał z nią tańczyć. Nie zamierzała jednak negować pecha, jakiego musiała ze sobą przynosić, skoro znowu coś się działo, skoro znowu okazywało się, że musieli mierzyć się z jakąś magią płatającą im figla. Czuła, że jej strój zsuwa się jej z ramion, zastanawiając się, czy kręcące się dookoła wróżki miały w tym jakiś cel, ale po prostu wirowała zgodnie z krokami, by ostatecznie zeskoczyć z parkietu, odzyskując swój właściwy strój. - Nie sądzisz, że to dziwnie niestosowne pytanie? – zapytała, spoglądając na niego przez ramię, tym samym odbijając jego prowokację, po czym uniosła nieznacznie długą suknię, by było jej wygodnie wędrować pośród ognisk i tańczących wszędzie ludzi, którzy zdawali się nie znać umiaru w swoim szaleństwie. Przez krótką chwilę mógł więc widzieć złociste kwiaty, które mieniły się na obcasach jej wysokich butów, które ostatecznie zniknęły pod zwiewnym materiałem sukni, kiedy Victoria skierowała się ku wiklinowym kukłom, dostrzegając ich ostatni taniec, to wirowanie, które miało, jak wszystko, co działo się tej nocy, przynieść wszystkim nadzieję. I jej z całą pewnością właśnie to niosło, to ciepłe, spokojne uczucie, jakie zdawało się ją przepełniać. - To święto smakuje inaczej, gdy wiesz, że gdzieś tam świat płonie – stwierdziła cicho, kiedy Larkin znalazł się znowu obok niej. – Zupełnie, jakby ta noc miała wszystkim przypomnieć, że nic nie jest stracone na zawsze, że zawsze nastaje jutro.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Longwei widział, że Max przejmuje się stanem Mulan bardziej, niż pewnie pozostali znajomi dziewczyny, ale nawet się nie dziwił. Odnosił wrażenie, że traktował ją, jak własną siostrę, a to sprawiało, że Huang doskonale rozumiał, jak ten musiał szarpać się wewnętrznie, chcąc coś zrobić. Uzdrowiciel, który nie mógł znaleźć lekarstwa i opiekun smoków, który nie rozumiał w jaki sposób, jego siostra zachorowała przez spotkanie ze smokiem. Nie mówiąc już o sugestiach dziewczyny, wręcz propozycji dla niego, co powinien zrobić. Były rzeczy, które mógł zrobić dla jej przyjemności, ale też były takie, których nie był pewien, które były zbyt znaczące. Nic więc dziwnego, że spojrzał na Maxa, marszcząc ledwie widocznie brwi, kiedy usłyszał, co obiecał Mulan. - Nie powinieneś składać deklaracji, gdy wiesz, że nie zdołasz ich wypełnić. Nie będzie, jak wcześniej, bo na wszystko będzie się nakładać aktualna wiedza, strach o bliskich i niepewność. Woda w tym samym punkcie rzeki nigdy nie jest taka sama - odpowiedział Longwei, ale w jego głosie próżno było szukać przygany. Ostatecznie sam starał się zachowywać normalnie, choć wszystko wokół pokazywało, że tylko ukrywał problemy, nie wiedząc, jak miałby o nich porozmawiać z właściwymi osobami. - Mój tyłek już przywykł do ognia, uważaj lepiej na swój - odpowiedział jeszcze, uśmiechając się już swobodniej, kiedy Max ruszył wykonać swój skok przez ognisko. Początkowo wydawało się, że przeleci nad ogniem bez uszczerbku, ale nagle ogień buchnął i Huang widział tylko, jak mężczyzna uderza w gałąź. Już miał ruszyć, kiedy i jego skierowano przed ognisko, aby także skakał. Bez zastanowienia, chcąc mieć to już za sobą skoczył, mimowolnie wyobrażając sobie, że przeskakuje ponad płomieniem jednego ze smoków. Nie wiedział, czy naprawdę tak wysoko skoczył, czy może wrażenie, że buchający przed jego twarzą ogień uniósł go jeszcze wyżej, ale po chwili sam z całej siły uderzył w gałąź czołem. Wylądował na obu nogach, choć przez chwilę musiał walczyć z zawrotami głowy i wrażeniem, że świat przed nim wiruje. Dostrzegł leżącego na trawie nieopodal Maxa i skierował się do niego, aby usiąść tuż obok, podpierając się na rękach za plecami. - Jeśli tobie też świat zaczął wirować, to chyba nic nam nie będzie - powiedział, spoglądając na Gryfona, dostrzegając pręgę na jego czole i był pewien, że sam nie wygląda lepiej. Nie powiedział już nic więcej, po prostu wpatrując się w niego, przesuwając spojrzeniem od śladu po uderzeniu do orzechowych oczu, w których odbijało się światło płonących wokół ognisk. Milczał, choć coraz więcej pytań cisnęło mu się na usta, aż w końcu zacisnął palce na trawie. - Jak wiele obiecałeś Mulan? - zapytał ledwie słyszalnie, nie będąc w pełni świadom, że pyta na głos.
Nie chciał mówić o swoich porażkach, ale szczere spojrzenie Victorii i zainteresowanie tym, jak szło mu zakładanie swojego biznesu sprawiło, że w końcu westchnął lekko, uśmiechając się ledwie kącikami ust. Opowiedział jej o znalezieniu właściwego lokalu w Londynie, jednak nie na Pokątnej, a także o problemach, jakie napotkał przy organizowaniu zaplecza, które było przejściem na mugolską stronę sklepu. W końcu wyznał, że najwięcej trudności miał w trakcie stażu na sprzedawcę, do którego nie potrafił właściwie podejść, który musiał przerwać na czas radzenia sobie z problemami w samym lokalu, a do którego znów wracał. Przyznał także, że do tej pory nie musiał przejmować się pracą sprzedawcy jako taką i różniła się mocniej od tego, co znał. Tak jak jej spojrzenie uciekało do jego rozchodzących się szwów, tak on próbował nie spoglądać na jej strój, który próbował się z niej zsunąć, choć nie było to łatwe. Dlatego z radością przyjął jej odpowiedź na nieznaczne wyzwanie, nachylając się nieznacznie w jej stronę, nie odrywając spojrzenia od jasnych oczu. - Droga panno Brandon, nie odpuściłbym żadnego tańca z tobą. Pomyślałem jednak, że może ci być niewygodnie próbując utrzymać szatę we właściwym miejscu - odpowiedział nieco zaczepnie, krążąc wraz z nią po parkiecie, ciesząc się po prostu chwilą. Musiał przyznać, że częściowo brakowało mu bali, jakie kiedyś były urządzane i zastanawiał się, czy byłaby możliwość zorganizować coś podobnego, ale w obecnej sytuacji, gdy wszędzie można było natknąć się na młodego smoka, raczej nie był to najlepszy pomysł. Dość szybko przestał jednak myśleć o tańcach, gdy usłyszał odpowiedź w sprawie butów. Aż uniósł brew, przyglądając się uważnie Victorii, jakby chciał ją zapytać, o czym tak właściwie w tym momencie myślała. Nie zdołał jej odpowiedzieć, gdy ruszyła między uczestnikami balu, unosząc suknię na tyle, żeby mógł zaspokoić swoją ciekawość. Zaśmiał się, przesuwając dłonią po swoich wargach, przyspieszając w końcu kroku, aby zbliżyć się do Victorii, kiedy ta podchodziła do wiklinowych kukieł. Chciał powiedzieć, że niestosowne mogło być ukazanie mu swoich kostek, ale nie zdołał się odezwać, przyglądając się tańczącym kukłom, wirującym w ostatnim tańcu. Położył na krótką chwilę dłoń na plecach Victorii, chcąc dać jej znać o swojej obecności, nie odrywając spojrzenia od rozgrywającej się przed nimi sceny. - Ogień w swej niszczycielskiej sile niesie także odrodzenie, choć trudno o tym pamiętać, gdy świat zdaje się upadać - odpowiedział jej równie cicho, czując jak taniec kukieł inspiruje go do ruszenia za przygodą, do sięgnięcia w nieznane. -[b] Aż chce się włożyć rękę do ognia, aby sprawdzić, czy parzy...[b] - dodał cicho, czując, że jeśli tylko ktoś postawi przed nim teraz wyzwanie, nie będzie się wahać przed podjęciem się go.
Chris mógł widzieć, jak Josh wciąga powietrze, przygryzając nieznacznie dolą wargę na jego uwagę. Cóż, rzeczywiście to zawsze była jego wina, że był rozkojarzony, kiedy zielarz był obok. Wystarczyło jego spojrzenie, uśmiech, gest, aby miotlarz tracił skupienie na tym, co próbował robić. Choć byli już dorośli, choć minęło już wiele czasu od pierwszego uderzenia zauroczenia, nie mówiąc już o ślubie, Josh miał wrażenie, że z każdym kolejnym dniem jego fascynacja mężem tylko rosła, sprawiając, że głupiał, jak dzieciak. Tak jak tego wieczoru. Zaraz jednak pokręcił głową, jakby próbował strącić część kwiatów. Wszystko po to, żeby zaśmiać się, uznając, że w takim razie pewnie złamią cudze serca, ponieważ był pewien, że nie było mowy o ich własnych. Niemniej bawił się dobrze i cicho kibicował szwom na klatce piersiowej męża, czekając, aż puszczą i materiał się rozejdzie, ale ku jego niezadowoleniu, Chris wolał szybciej zejść z parkietu. Ledwie stopy straciły kontakt z parkietem, zniknął także welon z kwiatów, co Josh przyjął z ulgą, do której nie zamierzał się przyznawać. Jakkolwiek był gotów uczyć się ich mowy, szukać nowych, ciekawych gatunków, aby zaskoczyć męża, nie chciał poddać się ich znaczeniom, jak swoistym wróżbom. Nie przejmował się także wcześniejszym milczeniem zielarza, w odpowiedzi na jego słowa. Nie potrzebował debaty na ten temat, a jedynie wyrzucić z siebie to, co mógł ubrać w słowa, resztę pokazując na każdym możliwym kroku. Nie oponował więc, kiedy podeszli do drewnianego pala, gdzie trzeba było w skocznym tańcu złapać końce tej samej wstążki. Nie próbował także powstrzymać śmiechu, kiedy fioletowy materiał zaczął owijać się wokół ich rąk, nie pozwalając odsunąć się od siebie nawet na centymetr. - Ty wiesz, że nagle stałeś się niesamowicie pociągający? - zaśmiał się miotlarz i korzystając z okazji, splótł palce dłoni z palcami męża. Zastanawiając się, gdzie mogliby iść, nie mogąc odsunąć się od siebie. Skok przez ognisko w takiej sytuacji zupełnie odpadał, a najedzenie wydawało się za wcześnie. Kiedy jednak rozglądał się wokół, starając się mimo wszystko powstrzymać przed bardziej czułymi gestami niż splecione dłonie, dostrzegł miejsce, w którym część gości śpiewała, sprawiając, że pojawiały się różne stworzenia. - Mówiłem ci kiedyś, że jesteś jak Garrett z Magicznego Miecza, Legendy Camelotu? Chodź. zobaczymy czy potrafisz śpiewem przywołać zwierzęta, tak jak sprawiasz, że rośliny rosną. On całkiem dobrze śpiewał - zaproponował, ruszając w stronę kolejnej atrakcji, zupełnie nie przejmując się tym, że tak właściwie sam też będzie musiał śpiewać. W końcu najwyżej nikt nie przyjdzie.
"Christopher Walsh"
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Zapowiada się na to, że przejmiesz kontrolę nad swoim życiem. Pojawi się nowy projekt, który otworzy przed Tobą nowe możliwości, jeśli tylko się w niego odpowiednio zaangażujesz. Wygląda na to, że czeka Cię w najbliższych dniach zwyczajne, bezwarunkowe uczucia szczęścia.
2. Życie uczuciowe
Niestety ale znów powtórzą się problemy, które sprawiły zadrę w relacjach w przeszłości. Będzie potrzeba wiele wysiłku i pracy, by wyrwać się z tego błędnego koła i naprawić relację, w przeciwnym razie może ona zostać nieodwracalnie zerwana. Księżyc jasno mówi o tym, że nie jest to czas na trwałe zobowiązania. Szczególnie należy wystrzegać się mężczyzn, gdyż to oni mają mieć najmniej chęci na angażowanie się w coś poważniejszego.
3. Praca/nauka
Spotkasz się z rażącą niesprawiedliwością, z którą nie będziesz mógł kompletnie nic zrobić. Pozycja Jowisza i Saturna ostrzega przed możliwymi zwolnieniami i dużym ubytkiem finansowym. Możliwy także zastój, brak motywacji do wykonywania codziennych zadań.
4. Rodzina i Przyjaźnie
Naucz się mówić innym “nie”. Twoja uległość może być postrzegana jako ogromna słabość i zachęcić innych do przejęcia kontroli nad Twoim życiem.
5. Zdrowie
Regeneracja i powrót do zdrowia będą u Ciebie zatrważająco powolne. Pojawią się problemy z płynami ustrojowymi, a psychicznie możesz spodziewać się ataków lęku i chęci odsunięcia się od społeczeństwa. Czas wprowadzić nową dietę, gdyż Twój organizm powoli zaczyna się buntować. Możliwe są także urazy kończyn i bóle głowy.
6. Rada/ostrzeżenie
Spójrz wewnątrz siebie i szczerze oceń, czy nie udajesz kogoś, kim nie jesteś. Spróbuj podążać za swoją naturą i korzystać z rad innych. To dobry czas, by podjąć porzucone wcześniej obowiązki czy pasje.
Im więcej czasu spędzała z Gordim, tym miała większe poczucie, że chłopak zna się dosłownie na wszystkim – potrafił nie tylko z klasą się ubrać, ale i otwierać zamki, na które nie działała alohomora, oszacować czy ktoś jest łotrem czy nie, a żeby tego było mało to potrafił sprawić, że czuła się przy nim niezwykle swobodnie i nawet najdurniejszy plan, jak wypytanie pobliskich centaurów o Drejka, wydawał się strzałem w dziesiątkę. Uważała też, że Ślizgon bardzo słusznie zauważył, że centaury mogą sądzić, że mowa o nim, bo chociaż brakowało mu trochę centymetrów (wzrostu i w barach) w porównaniu do prefekta naczelnego to i tak był szalenie przystojnym młodzieńcem, który mógłby spodobać się dosłownie każdemu. – Jak się będą do ciebie przystawiać to przejadę im wózkiem po kopytach – zapewniła chłopaka, bo co jak co, ale nie zamierzała rezygnować z jego towarzystwa i patrzeć jak ktoś bezczelnie podpierdala jej partnera. Kiwnięciem głowy potwierdziła, że taktykę mają dopracowaną i uśmiechnęła się rozradowana, gdy tak szarmancko obiecał zgasić jegomościom ognisko w przypadku nieprzyjemnych wróżb. Na polance na widok (nie)parzystokopytnych ogierów straciła nieco animuszu, jednak na całe szczęście Gordon był mistrzem small-talku i subtelnego zagadywania. Z trudem powstrzymała wybuch śmiechu, który prędko zamaskowała chrząknięciem i uważnie przyjrzała się twarzom wróżbitów, niemalże pewna, że jeden z nich nie tylko zamachał kopytami, ale i spąsowiał. Dlatego, niewiele myśląc, wtrąciła: – Tak, oboje tu z kolegą przeszliśmy ostatnio zawód miłosny i podobno nic tak nie pomaga wyleczyć złamanego serca jak zmiana środowiska. A przysięgam, to moje jest rozbite na milion kawałków przez tego drania Drake’a – westchnęła dramatycznie i łypnęła na przyjaciela czy aby nie przesadziła, ale eliksir się już rozlał i nie pozostało jej nic innego jak czujnie śledzić reakcję centaurów. Wypieki na policzkach u podejrzanego pogłębiły się, a żeby tego było mało to wbił w nią m o r d e r c z e spojrzenie, więc miała już stuprocentową pewność, że Psidwaczek miał rację. Ulżyło jej, że to inny centaur im wróży to przynajmniej wiedziała, że to, co powie, będzie rzetelne, a nie wyssane z palca, żeby zrobić jej na złość. Pomimo zapewnień, że czeka ją super projekt i mnóstwo szczęścia, cała reszta sugerowała, że powinna spodziewać się najgorszego. – No nie, jeszcze mi wieprz dietę zasugerował – jęknęła kompletnie nieukontentowana tym, co usłyszała. – Wiesz co, mam lepszy pomysł – stwierdziła, bo nieprzyjemne proroctwa z dupy były po prostu skandaliczne. – Te ich horoskopy to są warte tyle co obietnice mojego ojca, że przestanie wrzucać żenujące zdjęcia na wizbooka – oznajmiła, kiedy odjechali kawałek dalej. – Czyli nic – dodała i sięgnęła po dłoń Gordiego. Przez chwilę udawała, że wczytuje się w jego linie papilarne (których nijak nie widziała), po czym zrobiła śmiertelnie poważną minę i obwieściła uroczyście: – Ja przepowiadam ci nie tylko piękną cerę, ale i rewelacyjny wieczór w towarzystwie utalentowanej jasnowidzki, którą poznasz po blond włosach i niesamowitym poczuciu humoru.
______________________
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
Dźwięki były hipnotyzujące, jak samo spoglądanie w głąb rzeki, po której lekko sunął wianek. Szybko jednak Cassandra odwróciła spojrzenie od bulgoczącej, pluskającej co jakiś czas wody. - Że co!?- Dobrze, że nic nie piła, ani nie jadła, bo to dla nikogo dobrze by się nie skończyło. - Jakie maślane oczy? Daj spokój. Niemożliwe.- Odparła z wielkim oburzeniem i wstydem, całkowicie zapominając o wianku, który wpadł właśnie na duszka, grającego ładną melodię na swoim niewielkim instrumencie. Walker nie mogła wyrzucić słów Anabell z głowy, jednocześnie jej jasne oczy powędrowały w stronę przyjaciela lasu, który otrzymał jej wianek, a właściwie ten, który rzuciła, bo osobiście nie zrobiłaby takiego ładnego; nie miała do tego głowy w obecnych czasach, przed egzaminami... - O, patrz, patrz... Pomachał mi! - Krzyknęła przejęta, odmachując duszkowi, ale on wydawało się, że nagle znikł w odmętach wody. Cassandra już miała wykrzywić się w niezadowoleniu, smutku i wrócić do żenującej sytuacji z Yurim, jednak coś wypłynęło na powierzchnie rzeki. Nachyliła się po przedmiot, aby zaraz to pochwycić w swoje ręce magiczną karimbe.- Zostawił mi prezent! - Wyciągnęła instrument do Goldbird, aby mogła bliżej się przyjrzeć darowi od duszka, którym tak zachwycała się Cassandra. - Daj spokój. - Szybko jednak wróciła do rozmowy, która toczyła się wokół przypakowanego mężczyzny. - Taki napakowany... O dziwnym imieniu i nazwisku. Pewnie on nie stąd.- Mówiąc, to miała wrażenie, że twarz jej stanęła w ogniu. Walker nie miała pojęcia, jacy mężczyźni byli w jej typie, czy w ogóle miała jakiś typ, rozmowa zresztą o mężczyznach wprawiała ją w całkowity dyskomfort. Starała się nie myśleć o takich rzeczach, jeszcze brakowało tego, żeby miała na głowie jakiegoś faceta, a i tak już sobie nie radziła z nauką, smokami, pracą...
- wianek wpłynął wprost na głowę jednego, bardzo młodego wodnego duszka. Kształt wodny ma wielkość zaledwie kilkuletniego dziecka i wyraźnie ucieszyło się ono z prezentu. Wychodzi do Ciebie na brzeg i… Rozcina swoją wodną powłokę? Pokazuje Ci, żebyś wystawił dłonie, na które nalewa Ci wody i instruuje migowo do jej wypicia. Magiczna woda młodego wodnego duszka sprawia, że możesz wyleczyć dowolną, chorobę, która nie jest śmiertelna. Jeżeli na żadną nie chorujesz, możesz zatrzymać ją sobie jako jedną z dwóch opcji - eliksir wiggenowy lub felix felicis.
- biorę felix felicis
Uśmiechnęła się szeroko na jej słowa - Tak, tak, byłaś zbyt zajęta NIE patrzeniem na niego, to ja go zagadywałam - rzuciła wesoło wytykając język rozbawiona. Koniec końców ich trójca się rozeszła, także miały chwilę dla siebie, aby porozmawiać. Spoglądała na wianek wrzucony do wody i uśmiechnęła się widząc jak duszek pomachał Cass, to było bardzo urocze. - Widzę - odrzekła spoglądając na całą tą sytuacje oczarowana, w sumie rzadko kiedy widziała duszka, który zostawiał dla kogoś prezent, także niewiele przez ten czas mówiła. - Bardzo ładny prezent - A sama po chwili kucnęła i puściła gotowy wianek na wodzie, a może jej też coś ciekawego się przytrafi? - Być może jest nawet przejezdnym to fakt - Powiedziała na głos, spoglądając po chwili na oddalający się wianek. A ten wpadł na głowę jakiegoś bardzo młodego duszka. Wyglądem bardziej przypominał kilkuletnie dziecko, przynajmniej na widok wianka się ucieszyło. Po chwili zobaczyła jak duszek wychodzi i... rozcina swoją wodną powłokę, a następnie pokazuje gestem, by Ana wystawiła dłonie, co też tak uczyniła, nie za bardzo wiedząc, co się dzieje. A po chwili duszek gestem pokazał jej, aby wypiła wodę, która przed chwilą skąpała jej na dłonie. Po chwili również tak uczyniła, a gdy duszek po chwili zniknął, Ana wyprostowała się i pomachała mu na do widzenia, nawet jeśli już jej nie widział. - Później z nim pogadamy, powiedziałam, że pogadamy przy ognisku, co nie? Dotrzymam słowa. Chcesz jeszcze pójść na Kulning, zanim pójdziemy na ognisko? Może jakieś ciekawe zwierze nam się objawi - uśmiechnęła się szeroko i puściła jej oczko, to spotkanie może być bardzo interesujace.
Właściwie to Anabell miała racje. Nie za bardzo Cassandra przyglądała się Yuriemu, ale to dlatego, że czuła się zakłopotana, zawstydzona tym, że wygląda jak mała syrenka z bajek Disneya; chociaż gdyby tak wyglądała, nie miałaby powodu, aby czuć się niekomfortowo. W sumie dziękowała w duchu, że Goldbird była bardziej rozmowna niż ona, gdyby nie wpadła na ślizgonkę na tym balu, a potem natrafiła na mężczyznę sama... Pewnie uciekłaby z krzykiem, robiąc z siebie jeszcze większą idiotkę. Również podobał jej się prezent, jaki otrzymała od duszka. Nie wiedziała jeszcze, jak się nauczy grać na magicznej karimbie, ale to chyba nie było takie trudne? - Na Merlina on idzie tu! - Podekscytowanie Cassandry nie miało żadnych granic, brakowało, tylko żeby skakała niczym pierwszoroczniak, kiedy duszek, który dostał wianek Any, zaczął zmierzać w ich kierunku, a właściwie w stronę rudowłosej. Ponownie zakryła szybko dłonią swoje usta, bojąc się, że wystraszy istotę wody. - Oh co on robi... - Tym razem już szepcząc, skrzywiła się, kiedy duszek postanowił rozciąć swoją powłokę. Przez chwile Walker myślała, że wylecą mu jakieś wodne flaki. Mogła się tak nie nawpychać tego dania z wodorostów. - Chyba ty z nim pogadasz. - Dodała cicho, robiąc się lekko blada na twarzy, nie wiadomo czy z powodu zbliżającej się rozmowy z mężczyzną, czy dlatego, że duszek po prostu kazał Anabell napić się trochę tego jego przezroczystego ciała.- Ja nie umiem. - Dodała zawstydzona, a kolory z pewnością powróciły na jej twarz. - Tak, tak chodźmy na Kulning. - Odpowiedziała szybko, ciekawa tego magicznego rytuału związanego z magicznymi zwierzętami, ale także miała nadzieje, że odwlecze się ich ponowne spotkanie z Sikorsky'im.
- Hm, to było ciekawe doświadczenie - rzekła w zamyśleniu, strzepując z dłoni resztę wody, która się tam ostała. Wyglądało na to, że Cass była bledsza niż przed chwilą, może dlatego, że za bardzo się przejęła? W sumie nie była pewna, bo akcja z duszkiem zdecydowanie należała do niecodziennych. - Jaaa? - specjalnie przeciągnęła to słowo ze zdziwieniem. - A ty nie? - podniosła brew ku górze ze zdziwieniem. W sumie nie wiadomo było czy to nie ich pierwsze i ostatnie spotkanie, także... warto by z tego skorzystać! - Moooże... Pomyśl, że to Twój brat, albo, że siedzi przed Tobą nago? To cię na pewno rozluźni albo rozbawi - zaproponowała z nadzieją, że to pomoże, a nawet jeśli nie... To przynajmniej próbowała! Wstała więc i wzięła Cass pod rękę co by jej tu nie padła ja kłoda, bo pielęgniarka z niej kiepska także powątpiewała w swoje umiejętności pierwszej pomocy. I poszły zatem przed siebie ku przygodzie! A przygoda zapewne trwać długo nie będzie, ale niech ta chwila trwa najdłużej. Ale plus był jeden, bo gdy znowu wspomniała o Sikorsky'im to na twarzy Cass pojawiły się rumieńce, będzie żyć! Kamień z serca.
Kulning:81, używam ceche: Świetne Zewnętrzne Oko (odejmuje -1 od wyniku) = 80 i 2 (parzysta), otrzymuje lunaskop.
Lunaballa:
Lunaballa - Widzisz, jak w Twoją stronę radośnie przebiera nóżkami jedna z najsłodszych, magicznych istot. Wielkie oczy lunaballi błyszczą, odbijając światło gwiazd i księżyca. Dorzuć k6. Wynik parzysty oznacza, że otrzymujesz od zwierzęcia lunaskop. Wynik nieparzysty sprawia, że trafia Ci się fiolka ze łzami lunaballi, które zastąpią Ci dowolny składnik roślinny przy warzeniu eliksirów leczniczych progu zaawansowanego lub wyżej!
Świat magiczny miał to do siebie, że zapewniał wszelakie doświadczenia, na które Cassandra niekoniecznie była gotowa. Pochodziła z rodziny w sumie mugolskiej. Co prawda rodzice byli czarodziejami, jednakże mama i tata od samego początku wychowywali ich w niewiedzy co do świata czarodziejskiego, dlatego, że gdyby dzieci okazały się niemagiczne, z pewnością nie byłoby do dobre doświadczenie dla młodych umysłów, czekających na list z Hogwartu. Tak więc za każdym razem, chociażby przeżywania sytuacji takiej jak ta... gdy duszek natury przychodzi i rozcina sobie powłokę, aby dać się napić wody Anabell — było dziwne. Walker kochała magie, jednakże nadal nie potrafiła przywyknąć do tych wszystkich rzeczy, przez to też się jej obawiała — ludzka hipokryzja. - No co ty...- Rady Anabell nie były pomocne. Wyobrażenie sobie, że Yuri to jej brat? Nie nic z tych rzeczy tak się nie dało. Zresztą od razu widziała Liama, nie mogła go przecież porównywać do rosłego, umięśnionego chłopa, nie to żeby jej bliźniak wyglądał chuderlawo... - Nago?! - Prawie się zakrztusiła swoją śliną. Takie rzeczy ją nie bawiły. Nie rozumiała, co ludzie z tym mieli, że polecali wyobrażać sobie siebie nago albo innych nago, jaki w tym fan raczej to było żenujące, zawstydzające i... Niestosowne? Prawda? Nie miała nic przeciwko, gdy tak Goldbird ciągnęła ją za rękę. Chociaż musiało to wyglądać z daleka dość dziwnie, w końcu Cassie była sporo wyższa od rudowłosej. Lubiła zwierzęta, dlatego starożytna technika przywołania zwierząt wydawała jej się naprawdę ciekawa, nie mogła nie spróbować, chociaż nie za bardzo jej się widziało śpiewanie, zwłaszcza że niedaleko tańczyli i dobrze się bawili inni uczniowie, a także grono pedagogiczne. - Sama nie wiem, czy to dobry pomysł. - Mruknęła do siebie niepewnie. Już dawno przestała uczęszczać na kółko działalności artystycznej przez tę sytuację z ogórkami. No i... uważała, że nie ma w sobie ani krzty talentu. Nie lubiła też występować publicznie, a co dopiero śpiewać przed nowo poznaną ślizgonką. No ale była tylko ona... Stojąc na obrzeżach lasu, Cassie zaczęła nieśmiało nucić, z początku obawiała się, że ktoś ją usłyszy (no na pewno ktoś ją usłyszy!), starała jednak się nie rozpraszać, skupiając się głównie na drzewach, przyrodzie niż dźwięków dochodzącym z parkietu czy chichotów przy ognisku. Nie mogła w to uwierzyć, że gdy tak z jej ust wydobywały się słowa w rytm jakieś melodii zasłyszanej z jednego z jej ulubionych zespołów, w stronę puchonki zaczęła dreptać Lunaballa. - Jaka słodka. - Szepnęła, czekając, co zwierzątko zrobi... Magiczna rozkosz zostawiła prezent. Na Morgane, jak te wszystkie dzisiaj istoty lasu zostawiają prezenty Cassandrze! W sumie ten bal nawet jej się podobał, pomijając kilka dziwnych, niekomfortowych sytuacji. - Dziękuje. - Powiedziała jeszcze w stronę Lunaballi, która odwróciła się na moment, a w jej oczach odbijało się światło gwiazd i księżyca. -Hmm... To lunaskop.- Może to jakiś znak, żeby Walker szła w kierunku Astronomii? Ostatnio dostawała takie dziwne prezenty albo ta magiczna karimba, czyli co ma znowu zapisać się na zajęcia z działalności artystycznej? Nie, chyba no nie...
41-49 - wydaje ci się, że nic nie przyjdzie, wszak niczego dookoła siebie nie widzisz. Myślisz tak, dopóki nie czujesz tupotu małych stóp na swoim ciele… I pod strojem! Udało Ci się przyzwać myszy! I chyba stwierdziły, że stanowisz darmową podwózkę do jedzenia! Przyzywać zwierzęta już umiesz, ale czy potrafisz je odganiać?
Przewróciła oczami na jej słowa, to miało ją rozluźnić przecież! No nic, może to nie ten czas, hm kto wie. Gdy dotarły na miejsce, Anabell odsunęła się dając miejsce Cass, zwłaszcza gdy zaczęła nucić pod nosem. Uśmiechnęła się gdy miłe dla uszu dźwięki i sama też na chwilę zamknęła oczy, przysłuchując się dźwiękom, ku jej zaskoczeniu po chwili pojawiła się lunabella wręczając jej koleżance prezent. - Sporo dziś prezentów dostajesz - zauważyła zdziwiona, ona nie miała dziś takiego szczęścia i obawiała się, że tym razem nie będzie inaczej. Westchnęła zrezygnowana, po czym zrobiła kilka kroków do przodu i na chwilę zamknęła oczy dla lepszego skupienia się i przyzwania zwierzęcia, który może poprawi jej humor. Przez dłuższą chwilę miała wrażenie, że nic się nie dzieje, ba! Miała przez chwilę obawy, że jej zaklęcie nie zadziałało, dopóki nie poczuła czegoś na swoim ciele. A były to małe stópki, które zaczęły chodzić po jej ciele. Zimna krew ją zalała i pierwsze co zrobiła, to krzyknęła przeraźliwie, skacząc z nogi na nogi. - CZEMU AKURAT TO MUSZĄ BYĆ MYSZY?! - krzyknęła głosem przerażonym. Spodziewała się wszystkiego, ale na pewno nie stada myszy, które teraz wędrowały pod jej sukienką. Co jak co, ale miała nadzieję, że ten dzień będzie lepszy, ale nie! W pierwszej chwili spanikowała, więc zaczęła oganiać myszy rękami, ale dopiero po minucie czy dwóch jej mózg otrzeźwiał na tyle, aby przypomnieć sobie, że istnieje takie coś jak różdżka, użyła jej, jednocześnie używając zaklęcia: -Finite! - które zakończyły jej czasy w mgnieniu oka, a przyzwane zwierzęta zniknęły z jej ciała, co nie zmieniało faktu, że dalej czuła te małe stópki na całym swoim ciele. Zlał ją mokry pot trochę w teorii i trochę w praktyce, przez co ciężko zaczęła oddychać przez usta przestraszona. Nogi miała jak z waty gdy siadała tyłkiem na trawie. Skuliła się do pozycji embrionalnej, trzęsąc się na całym ciele. Lubiła zwierzęta okej, ale nie myszy i to pod ubraniami i nie w takiej sytuacji, zważając, że niedaleko była Cass, a Anabell właśnie przeżywała chyba jedną z poważniejszych traum w swoim życiu. Nikomu tego nie życzyła, nikomu. - Nigdy więcej, nigdy, nic nie przyzwę, przysięgam - mamrotała pod nosem przestraszona.
Kiedy dziewczyny odeszły i ja ruszyłem w stronę ogniska. Moje ubranie nadal przylegało do ciała ale wydawało mi się, że efekt zaczyna powoli być coraz słabszy. Kiedy znosiłem drzewo nie zastosowałem się do zasad bezpieczeństwa i do tej pory odczuwałem tego skutki. Tym razem postanowiłem podejść do tego z większym szacunkiem i ostrożnością. Nie spodziewałem się jednak, że drewno nadal będzie się na mnie mściło... Kiedy dochodziłem do ogniska płomień buchnął wysoko wywołując okrzyk ludzi dookoła a już po chwili wszystko spowił dym.
Wszystko wokół ucichło a ja znowu byłem w Rosji. Stałem nad trupem przeciwnika, którego zamordowałem w walce a moje ręce były umazane krwią. Spojrzałem na nie i na przeciwnika z niedowierzaniem. Wtedy otworzył oczy. -To twoja wina. Ty mi to zrobiłeś - powiedział. Nagle znaleźliśmy się na cmentarzu. Leżał w trumnie a dookoła pełno było ludzi pogrążonych w żałobie. Poczułem klepnięcie w ramię. Za mną stała kobieta w zaawansowanej ciąży. -Zabrałeś mi męża a mojemu dziecku ojca. Jesteś z siebie dumny? Po jej policzkach spływały łzy a głos przepełniony był bólem.
Wizja zniknęła, dym się rozwiał a ja znowu byłem na balu, niedaleko ogniska jednak po tym co przeżyłem odeszła mi ochota na skoki. Usiadłem nieopodal i oparłem głowę na rękach. Całego mnie wypełniał smutek. Dobrze, że dziewczyny nie zdecydowały się przyjść tu ze mną i nie zobaczyły mnie w tym opłakanym stanie. Musiałem się pozbierać ale potrzebowałem na to na pewno dłuższej chwili.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
- Gdybym nie obiecał jej, że postaram się nie robić z niej męczennicy, byłoby o wiele gorzej. I obaj o tym doskonale wiemy – zauważył, wywracając przy okazji oczami. – Nie udawaj, że sam też nie obiecałeś jej gór galeonów i całej masy innych rzeczy, żeby tylko czuła się dobrze – mruknął jeszcze, nim ostatecznie porzucił ten temat, starając się jakoś z niego wybrnąć, mając świadomość, że to wcale nie było takie proste. Wlekło się za nim, ciągnęło, nie mogło się w żaden sposób zmyć, tak samo, jak nieobecność Solberga. To wszystko gdzieś go ciągnęło, powodowało, że chwiał się w swoich postanowieniach, że gubił się w swoich krokach i właśnie zachowywał się w taki, a nie inny sposób. Z drugiej jednak strony przy Huangu był szczery. Przynajmniej w tej właśnie chwili, kiedy nie próbował zgrywać, że wszystko jest w porządku, że nic się nie stało, że nic się nie zmieniło. Do tej pory chował się za maskami i zapewne właśnie to doprowadziło do miejsca, w którym właśnie się znajdowali, do miejsca, w którym patrzyli na siebie, ale nie do końca byli w stanie rozmawiać. Nie chciał wciągać go w swoje problemy, nawet jeśli w dużej mierze dotyczyły również jego, nawet jeśli to było coś, czym w dużej mierze byli po prostu związani. Byli w tym razem, byli w tym obaj, byli w tym na swój sposób zanurzeni i Max miał świadomość, że nie powinien zachowywać się jak skończony osioł. Tym bardziej że pamiętał doskonale swoją rozmowę z Mulan, że pamiętał dyskusję z Olą. Przecież nie był skończenie głupi, a jednocześnie wychodziło na to, że jednak faktycznie był skończonym idiotą, co niesamowicie go w tej chwili drażniło. Być może z tego powodu to wspaniałe rąbnięciem łbem w drzewo było jak najbardziej wskazane, bo pozwoliło mu po prostu przypomnieć sobie, że zachowywanie się w taki sposób jeszcze nie zaprowadziło go w żadne sensowne miejsce. Zacisnął mocno powieki, a potem spojrzał na Longweia, kiedy ten obok niego usiadł. - Zostanie ci fantastyczny ślad na środku czoła – mruknął Max, a później zmarszczył lekko nos i zamknął ponownie oczy, by westchnąć, kiedy Huang zadał mu pytanie. Nie rozmawiali o tym i dokładnie to doprowadziło ich do tego żałosnego miejsca, w którym właśnie teraz się znajdowali. Nic zatem dziwnego, że uznał, że już dość tej idiotycznej zabawy i wsunąwszy ręce pod głowę, zerknął na Huanga. – Obiecałem jej pewnie zdecydowanie za dużo. Że odejdzie na swoich warunkach, że będzie tak, jak było, że nie pozwolę, żebyś jakoś przez to ciężko przechodził. Bardzo chciała, żebyś był szczęśliwy. Wygląda na to, że to się dla niej najbardziej liczy.
Była ciekawa tego, czym zajmował się w ostatnim czasie, pamiętając również rozmowę z Charlotte, mając nadzieję, że nie okłamała jej, mówiąc, że Larkin w dużej mierze zajmował się własną pracownią. Słuchała go teraz uważnie, starając się ukryć fakt, że mimo wszystko zadziwiająco łatwo dekoncentrowała się przez to, co się działo. To nie oznaczało od razu, że nie interesowało jej to, co miał do powiedzenia, wręcz przeciwnie, kiwała ostrożnie głową, wtrącając swoje uwagi, zauważając również, że jego decyzje i działania musiały kosztować go wiele samozaparcia. To nie było wcale takie łatwe, zdecydować się w pełni na to, żeby faktycznie stworzyć własny biznes, żeby zająć się czymś ważnym i bliskim samemu sobie. Musiała przyznać, że teraz zdecydowanie postrzegała Larkina jako dorosłego, w pełni świadomego człowieka, a nie bawidamka, który zajmował się sztuką, bo tak wypadało, czy dlatego, że to ułatwiało mu pewne rzeczy. - To znaczy, że jednak byłbyś w stanie jakiś taniec odpuścić – zauważyła, uznając, że w tym jednym wypadku to ona zwyciężyła, nie zamierzając jednak przeciągać dalej tej struny, tej rozmowy, mając świadomość, że tak naprawdę nigdzie by to nie prowadziło. Mogliby przeciągać ją w nieskończoność, jak ich dawną rozmowę na temat koszuli, ale miała świadomość, że to niewiele by dało, choć jednocześnie było na swój sposób kuszące. Tak samo, jak to, co ją otaczało. Dlatego nic dziwnego, że po prostu ruszyła przed siebie, że weszła pomiędzy pozostałych bawiących się ludzi, obserwując wszystko to, co się działo, dostrzegając elementy, którymi zajmowała się w czasie przygotowań, znajdując w tym przyjemność. Wyglądało jednak na to, że to właśnie te kukły z wikliny miały w sobie jakąś magię, która ją do siebie przyciągnęła, która spowodowała, że nie mogła się zatrzymać, a później faktycznie spektakl ten przepełnił ją dziwną nadzieją, jakiej nie była w stanie do końca zrozumieć. Odetchnęła głęboko, nim Larkin się odezwał, zerkając na niego, przesuwając wejrzeniem po jego ręce, kiedy wsparł dłoń o jej plecy, marszcząc lekko brwi. Doszła do wniosku, że gest ten jednak jej nie przeszkadzał. - Cóż, może właśnie dlatego po tych wszystkich kłótniach, możemy w końcu normalnie rozmawiać. Chociaż muszę przyznać, że lubię cię jeszcze bardziej, kiedy się ze mną nie zgadzasz – stwierdziła, uśmiechając się do niego samym kącikiem ust, a następnie przekrzywiła nieznacznie głowę, by odgarnąć z czoła jakiś niesforny kosmyk włosów. – Jeśli chcesz to sprawdzić, zawsze możesz przekonać się, czy potrafisz skakać. Choć nie jestem pewna, czy poradziłbyś sobie z ogniskiem. Wtedy niewątpliwie dowiesz się, czy ogień parzy – dodała spokojnie, spoglądając w stronę osób, które próbowały właśnie swoich sił w podobnych zawodach, uśmiechając się ledwie widocznie, ciekawa, czy Larkin zareaguje na jej prowokację.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Strój: bardzo prosty Kulning:11 - 1 za punkty z ONMS = 10 (pióro abraksana)
Nie wszystko wymagało komentarza, nie wszystko wymagało długiej rozmowy, która nigdzie by ich nie doprowadziła, nie wszyscy musieli słuchać tego, o czym akurat dyskutowali. Mogli po prostu płynąć w ciszy, jaka pomiędzy nimi panowała, mając świadomość, że nie było w niej nic złego. Była dokładnie taka, jakiej oczekiwali, tak delikatna, jak potrzebowali, była spokojna i nie musieli jej w żaden sposób naruszać. Kiedyś pewnie by ich krępowała albo denerwowała, powodując, że nie wiedzieliby, co mieliby ze sobą zrobić, ale teraz zdecydowanie nie miało to żadnego znaczenia, kiedy po prostu płynęli przed siebie, nie mając problemu z ciszą, jaka ich otaczała. Nie mieli również najmniejszego problemu z niezbyt trafnymi i poważnymi komentarzami, za które dawniej Christopher z całą pewnością by się obraził, oburzył albo zrobił coś podobnego. - Nagle? – zapytał, patrząc na Josha, jakby chciał mu powiedzieć, że to było co najmniej oburzające sformułowanie i zdecydowanie powinien się zastanowić nad tym, co mówił, a później zacisnął palce na jego dłoni. – Dziwne, bo ty też jesteś nagle niczego sobie – stwierdził, z miną świadczącą o tym, że musiał się poważnie zastanowić nad tym, dlaczego tak było. Zupełnie, jakby uważał, że jego mąż nie zaliczał się do ciekawych osób, jakby widział w nim jedynie cień samego siebie, czy coś podobnego. Był pewien, że Josh się nieco oburzy, ale dokładnie o to mu chodziło, kiedy po prostu spleceni wstążką szli dalej, rozglądając się dookoła, starając się zorientować, co się dookoła nich działo. Chris odnosił wrażenie, że wszyscy ludzie w okolicy byli niesamowicie zadowoleni, że faktycznie takie świętowanie było im niezwykle potrzebne, że czegoś podobnego po prostu potrzebowali, wciąż nie mając pojęcia, co działo się ze smokami, wciąż bojąc się tego, co może ich spotkać. Nic zatem dziwnego, że po prostu czerpali przyjemność z takich rzeczy, jak te, które miały tutaj miejsce. - Mówiłeś. Ale ostatnio udało mi się przywołać jedynie sarny – przyznał, śmiejąc się cicho, przypominając mu, jak opowiadał mu, że niespodziewanie został syreną i zastanawiał się, czy to w jakiś sposób poprawiło jego zdolności wokalne. Teraz miał okazję przekonać się, jak się sprawy miały, więc zamierzał spróbować swoich sił, wcześniej jednak dostrzegł LENKA, do której pomachał, uśmiechając się ciepło, nie chcąc jej jednak przeszkadzać w spotkaniu i rozmowie, jaką prowadziła. - Tylko nie becz jak stary kozioł – mruknął do męża, żeby szturchnąć go zaraz w bok, a potem, tak jak Laena wcześniej ich uczyła, zaczął śpiewać, by wkrótce wyciągnąć dłoń do abraksana, który się do niego zbliżył. Bardzo ostrożnie przesunął palcami po jego szyi, marszcząc przy okazji brwi, gdy spostrzegł pióro, całkowicie niepasujące do umaszczenia stworzenia. Gdy to spadło u jego stóp, Chris uśmiechnął się lekko, ostatecznie rozumiejąc, że był to podarunek.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
Coś było w słowach Anabell, naprawdę Cassandra dzisiaj dostawała prezenty i to z nietypowych źródeł. Pierwszy od duszka natury, drugi od magicznego zwierzątka. Może one czuły, że Walker ostatnio nie jest w dobrym nastroju, że tęskni za Doireann, nawet jeśli trochę minęło czasu. No i to wszystko ją tak martwiło, egzaminy, smoki i wiecznie zapracowany tato, Liam, który cały czas był zajęty. Cassandra potrzebowała uwagi trochę więcej niż przeciętna nastolatka wchodząca w wiek dorosły. Widocznie przyroda to wyczuwała. - Właśnie nie wiem czemu...- Puchonka zmieszała się trochę na słowa ślizgonki. Nie chciała, żeby koleżance było przykro, chociaż sama Ana również otrzymała prezent od duszka wody, aczkolwiek dość nietypowy. Myślała o tym i wszystkim, gdy tak Goldbird również zaczęła przyzywać zwierzątka. Przez dłuższą chwilę wydawało się, że nic nie przyjdzie. Jednakże one już szły, maszerowały na swoich małych nóżkach, czego Walker nie zauważyła, dopiero krzyk Anabell uświadomił ją, że już są! Myszy! Przestraszona zaczęła skakać, spoglądając pod nogi, w obawie, że na nią wejdą. - Ugh... - Wzdrygnęła się, dochodząc do siebie, bo w końcu to nie ją to spotkało. Przeniosła swój wzrok na koleżankę, która nie wyszła z tej walki cało, ale w porę użyła zaklęcia, a to odgoniło myszy. - Dobrze, że już sobie poszły. - Powiedziała już spokojnie, kucając przy ślizgonce. Położyła lekko dłoń na jej plecach również przestraszona, ale bardziej świadoma tego, co właśnie zaszło. Bała się mysz, jak każda, normalna, szanująca się dziewczyna, ale nie było to jej boginem. - Anabell już dobrze, poszły sobie. - Chciała utwierdzić Goldbird w przekonaniu, że nie ma już czego się bać i jest bezpieczna. - Może chodźmy stąd. Do ogniska? Do ognia na pewno nie podejdą. - Powiedziała łagodnym głosem, przekonana o swojej racji, nadal z galopującym sercem w piersi, które powoli się uspokajało. Trudno, że zapomniała właśnie o tym, że przy ognisku chyba Yuri się dobrze bawi i wpadną w inne sidła. Obecnie zależało jej na poprawieniu samopoczucia koleżance.
- To było okropne - Ze wszystkich możliwych zwierząt akurat przyzwała myszy?! Przeraził ją strach, to po pierwsze, a po drugie dotyk tych małych stópek było jednym z najgorszych przeżyć, jakie ostatnio miała. Aż się wzdrygnęła, niemal w tym samym momencie gdy Cass dotknęła jej ramienia. Tak szczerze najbardziej po prostu przeraził ją fakt, że coś po niej łaziło, było to małe i nie było to żadne śliczne zwierzątko! To nawet nie musiał być bogin, by się go przestraszyć, ot ludzka reakcja, jak coś po tobie zaczyna łazić i to bez ostrzeżenia... Przez dłuższą chwilę głowę miała zawieszoną, starając się opanować nagłe uczucie przerażenia, które ją opanowało. Jednak z czasem to uczucie zaczęło stopniowo maleć. Dopiero po chwili odważyła się podnieść głowę i spojrzeć na Cass. - Na brodę Merlina jak dobrze - odetchnęła z ulgą, a uczucie było to podobne do kamienia spadające z jej serca. - Te myszy były okropne i te małe stópki chodzące po ciele brrr. Mam nadzieję, że nigdy więcej nic takiego nie przyzwę. - dodała po chwili ciszej, w sumie bardziej mówiła do siebie niż Cass. Poprawiło to jej nastrój, wiedząc, że jest już po wszystkim, a te okropne myszy, już sobie poszły. - Ognisko? Ah, tak! Miałyśmy się tam spotkać z panem przystojniakiem - jej głowa nieco bardziej otrzeźwiała. Zaczęła również podnosić się na równe nogi i rozejrzała się dookoła z nadzieją, że nikt nie widział tego żenującego występu poza Cass. Po chwili również nachyliła się do koleżanki. - Nie powiesz nikomu, że przyzwałam myszy? To... żenujące - rzekła do niej czując, ze jej policzki spowiły się rumieńcem. Skoro już miała to za sobą, to wolała raczej o tym zapomnieć i iść dalej do przodu, jedyne co może zrobić to mieć nadzieję, że następnym razem lepiej jej się uda coś przyzwać, a nie zwykłe myszy... Może chociaż Yuri miał lepsze doświadczenia w trakcie skakania przez ognie, oby...