W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.
Sama nawet nie zauważyła, jak wiele zmian w jej życiu wprowadziło pojawienie się Dunbara pod tym mostkiem w Hogwarcie. Kompletnie nieświadomie cały czas towarzyszyło jej dziwne przeświadczenie, że za chwilę obudzi się z tego snu i znów będzie tą Larą, która wręcz rozpaczliwie potrzebowała pomocy. Tymczasem dzień mijał za dniem, a ona wciąż miała obok siebie kogoś, kto był w stanie wyciągnąć ją nawet z największego bagna emocjonalnego. Nic więc dziwnego, że nawet teraz, kiedy zwyczajnie miała ochotę kląć na czym świat stoi, siedząc obok Dżemiego, jakoś nie mogła tego zrobić. Bo nagle przestawała widzieć w tym sens. Bo wolała się delikatnie uśmiechać zamiast wprowadzać się w jeszcze większą złość. No i nie ma co ukrywać, jego uśmiech był tak zaraźliwym że nie sposób było przejść obok niego obojętnie. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak pozytywny wpływ na nią posiadał. Nadal towarzyszył jej uśmiech na ustach kiedy przedstawiał jej doskonały plan stania się kopią słynnego hrabi. - Raczej nie polecam tych soczewek. Z tego co zauważyłam bardzo łatwo dzięki nim wystraszyć ludzi - na całe szczęście, jego nie wystraszyła, bo dalej dzielnie siedział obok niej. A może to właśnie dlatego że nie mógł obecnie zobaczyć jej oczu? Prychnęła pod nosem na wzmiankę o Irytku. Nienawidziła serdecznie tego gada od momentu, kiedy jej noga pierwszy raz przekroczyła próg zamku. Na samą myśl, że mogła jeść coś, do czego on coś dorzucił, brało ją na mdłości. Już miała rozchylić palce swoich dłoni, aby sprawdzić, o co mu dokładniej chodziło, ale jednak nie było jej to potrzebne. Od razu po słowach przeszedł do czynów, gdzie po chwili z równie wielką gorliwością go całowała, kompletnie nie zwracając uwagi na cały świat wokół nich. Przecież przyzwolenie otrzymali od samego prefekta naczelnego! Grzechem by było nie skorzystać. Jakoś tak instynktownie przesunęła się do niego jeszcze bliżej, całkowicie zatracając w tej cudownej pieszczocie. Co jak co, ale doskonale wiedział, jak poprawić jej nastrój. Odsunął się w końcu, nawet nie wiedząc, dlaczego to robi. Oddech miała mocno przyspieszony, a wzrok wrócił do normalności, co przywitała z nieskrywaną ulga. Złapała dłoń chłopaka i podniosła się z zajmowanego miejsca. - Ruszaj tyłek, miałeś mi pokazać swój autorski taniec - uśmiechnęła się do niego zachęcająco, bo miała dziwne przeczucie, że jeśli, zostaną dłużej w tym miejscu, to skończy się to szlabanem za bardzo nieodpowiednie zachowanie. - A do mnie i sukni się nie przyzwyczajaj - dodała, by pociągnąć go w stronę parkietu.
Bal majowy:
Wielki Bal Majowy
Taniec otwierający
Gdy namiot zamieni się w wielobarwne motyle, na scenie pojawia się zespół, który daje znać, że nadszedł czas otworzyć bal tradycyjnym tańcem Beltane. Pierwsza na parkiecie pojawia się Dyrektor Wang w akompaniamencie samego Ministra Magii, a za nią drepta kochany przez wszystkich Profesor Craine z dyrektorka Mahukotoro. W momencie, gdy wchodzicie na parkiet, wasze stroje wyjściowe zamieniają się w te tradycyjne, które mieliście okazję szyć podczas przygotowań (nie martwcie się, ponownie zmieniają się na wasze szaty galowe, po zakończeniu otwierającego utworu). Z każdą kolejną parą na parkiecie, jeden z użytych do dekoracji kwiatów zakwita, symbolizując obecność tych, których przez Bitwę o Hogwart już z nami nie ma.
Utwór otwierający
Zasady: Do tańców na otwarcie święta zaproszony jest każdy czarodziej, pamiętajcie jednak, że odbywa się on w parach! By wziąć udział w wydarzeniu, każdy musi rzucić kością k6, by dowiedzieć się, co stało się w trakcie układu! Każdy czarodziej, który wziął udział w lekcjach tańca może jednorazowo przerzucić kostkę.
Wydarzenie:
1. Oh nie! Magiczna zamiana stroju nie zadziałała na Tobie! Doskonale wiesz, że miałeś swoje tradycyjne przebranie gotowe, ale magia musiała cię złośliwie ominąć. Musisz tańczyć w swoim balowym stroju.
2. Duchy Beltane musiały stwierdzić, że chyba za szybko przebierałeś nogami, albo po prostu chciały sobie zażartować, bo przy każdym Twoim kroku z ziemi wyrastają nowe pnącza kwiatów i łapią cię za kostki!
3. Zaklęcie faktycznie sprawiło, że na czas tańca pojawił się na Tobie tradycyjny strój z przygotowań. Jednak magia chyba kiepsko na niego wpłynęła, bo zmienił rozmiar. Rzuć k6, liczba parzysta oznacza, że jest trochę za luźny i co chwila musisz go poprawiać w trakcie tańca bo się z ciebie zsuwa. Liczba nieparzysta oznacza, że jest trochę zbyt ciasny i z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej rozchodzi się w szwach.
4. Tak pięknie wirujesz w tańcu, że wróżki postanawiają wyróżnić ciebie i Twojego partnera, swoją magią unosząc Was trochę ponad tańczące pary. Chociaż znajdujecie się jakiś metr nad ziemią, nie czujecie niewygody.
5. Duchom Beltane spodobał się Twój taniec, nie tylko to widzisz, ale i czujesz i przeżywasz, gdy Twoje włosy zostają ozdobione całym welonem świeżych, polnych kwiatów.
6. Tańczysz jak natchniony, jakby same duchy tego święta w ciebie wstąpiły! I nie ma w tym aż tak dużo przesady. Ty i Twój partner zaczynacie widzieć wokół siebie migające niczym gwiazdy sylwetki, które tańczą wśród Was i nikt inny zdaje się ich nie dostrzegać. Nie czujesz jednak z tego powodu przerażenia, a letnie ciepło, to dobry omen. Kroki tańca zdają ci się przy nich naturalnie proste, a blask jaki niosą duchy zdaje się z Tobą zostać. Do końca balu twoje oczy świecą się tysiącem gwiazd.
Magiczna moc ognia!
Tradycja mówi, że ogniska, rozpalane podczas obchodów Beltane, nie były stosami przypadkowo zebranych drewienek i chrustu. Ich magiczna moc tkwiła bowiem w odpowiednim przygotowaniu. Trzech ludzi trzykrotnie udawało się, by zgromadzić drewno z dziewięciu gatunków drzew. Dopiero tak odpowiednio przygotowane ogniska płonęły świętym ogniem Beltane. Wydarzenie to trzeba było jednak trochę zmodyfikować, by każdy uczestnik mógł wziąć w niej udział! Na okazję balu użyto zaklęć, by zasadzone specjalnie drzewa były gotowe do ścięcia i stworzenia z nich wielkich ognisk na obchodach. Każdy czarodziej może dołożyć się do tej zabawy i za pomocą zaklęć przynieść jeden z dziewięciu gatunków drewna. Kto wie, może i na niego spłynie błogosławieństwo celtyckiej nocy!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się dołożyć własny bal drewna, rzuca kostką eliksiru. Każdy eliksir to inny gatunek drzewa, a co za tym idzie - inne błogosławieństwa lub przekleństwo. By dowiedzieć się, czy moc magicznego ognia była po Twojej stronie, rzuć k6, gdzie wynik parzysty oznacza dar, z kolei nieparzysty - nieszczęście.
Dąb - bełkoczący napój
Parzysta:
po odstawieniu balu na ognisko, czujesz przyjemną sensację w gardle, zupełnie jakbyś jadł najdelikatniejszą z czekolad, a zaraz po tym przychodzi otwartość umysłu. Nie wiesz skąd i w jaki sposób, ale niezależnie od języka, którym ktoś się posługuje, rozumiesz wszystko, do tego stopnia, że nawet szmery zwierząt stają się dla ciebie czytelne. Do końca balu jesteś w stanie używać dowolnego języka jak najlepszy czaroglota! Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział w przywoływaniu magicznych istot, ignorujesz rzut kością i sam wybierasz, co przyjdzie.
Nieparzysta:
czujesz dziwną sensację, jakby ogień zajął ci całe gardło jak podczas najgorszego zapalenia. Boli cię krtań i migdałki, dostajesz ataku kaszlu, ale nawet przepicie wodą nie pomaga na ból. Ten znika dopiero po kilku minutach, za to zostawia za sobą ślad - co zdanie mylisz jakieś słowa i mieszasz ich znaczenia. Chcesz powiedzieć jedną rzecz, a wypada jej zupełne przeciwieństwo, lub coś zupełnie niepowiązanego z całym tematem. Oby twój partner był dobry w języku migowym!
Jesion - euforii
Parzysta:
wraz z ułożeniem stosu, czujesz też niesamowicie przyjemne ciepło na ustach, jak po najwspanialszym pocałunku! Aż nie możesz się nie uśmiechnąć! Czyż ten dzień nie jest wspaniały? Śmiech sam formuje ci się w gardle, a ty masz wprost doskonały humor! Odczuwałeś zmęczenie? Całkowicie minęło i nie zapowiada się, by wróciło! Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt fizyczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
wieczór ledwo co się zaczął, a ty już odczuwasz zmęczenie, jakby przenoszenie tego drewna wyssało z ciebie wszelkie siły. Chcesz się bawić, ale oczy zdają ci się same zamykać. Do końca wieczoru będziesz chodził senny, a jeżeli chcesz wytrzymać i skorzystać z wszystkich atrakcji, lepiej po każdej uwzględnij jakąś krótką formę odpoczynku!
Klon - postarzający
Parzysta:
czujesz ciepło pod czaszką, nie jest to jednak nieprzyjemne uczucie, a przyjemne, jak położenie się na poduszcze. Jeżeli bolała cię głowa, uczucie to przechodzi, a zamiast niego pojawia się olśnienie. Twój umysł otwiera się na wiele tematów, jakby w ciągu kilku minut pochłonął wiedzę wielu ksiąg. Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział we wróżeniu, rozpatrujesz tylko wynik pozytywny wylosowanej wróżby.
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby twoja głowa płonęła a migrena rozchodziła się ognistym bólem przez całe twoje ciało, wypalając na nim znaki czasu. Rzuć k6, gdzie każde oczko to kolejne 10 lat, o które postarzyło Twoją postać do końca balu.Postać odczuwa fizycznie wszystkie efekty wylosowanego wieku.
Wierzba - amortencja
Parzysta:
czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości, jeżeli twój partner wylosował negatywny wynik tutaj, może go zignorować. Jeżeli przyszedłeś tutaj sam, roztaczasz wokół siebie aż do końca balu nieodpartą aurę kuszącą do flirtowania, roznosząc przy tym zapach amortencji.
Nieparzysta:
wraz z ciepłym uczuciem w sercu czujesz też coś innego, amortencję. Amortencję, która nachodzi cię zewsząd, im bardziej kogoś lubisz - tym mniej ją czujesz. Im bardziej kogoś nienawidzisz - tym bardziej nie jesteś w stanie powstrzymać się przed adorowaniem tej osoby i traceniem dla niej głowy.
Lipa - Gregory’ego
Parzysta:
ogień postanowił podarować ci moc nieodpartej perswazji, aż po samą umiejętność hipnozy. Jesteś w stanie swoich rozmówców tak głęboko przekonać do bycia ich przyjacielem, że są w stanie zrobić absolutnie wszystko dla Ciebie, cokolwiek im nie rozkażesz.
Nieparzysta:
równie silnym uczuciem co przyjaźń jest i nienawiść, nie wiesz dlaczego, ale przyciągasz do siebie gniewne spojrzenia. A może i nie tylko je same? Wybierz postać, która dostanie disadvantage na następnym rzucie - będzie musiała rzucić podwójną kostką i wziąć jej gorszy wynik. Do końca balu wraz z tą postacią stajecie się najbardziej zaciętymi wrogami.
Buk - spokoju
Parzysta:
ciepło, które rozeszło się po Twoich ramionach jak najlepszy masaż zdaje się sprowadzać na Ciebie dużo spokoju. Wciąż chcesz się bawić, jest to jednak dużo większy relaks psychiczny, niż z początku zakładałeś. Wszelkie troski odchodzą w niepamięć, a ty możesz po prostu skupić się na wspaniałym tu i teraz. Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt psychiczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
czujesz się tak, jakby ktoś zrzucił na twoje barki ciężar całego tego drewna, które dopiero przeniosłeś. Tematy, które chodziły za Tobą w trakcie ostatnich dni stają się dużo bardziej obecne, a Ty sam odczuwasz więcej zmartwień. Rzuć k6 przy każdej próbie pójścia na atrakcję. Wynik parzysty oznacza, że przełamujesz wątpliwości i bierzesz w niej udział. Wynik nieparzysty sprawia, że nie jesteś się w stanie przemóc i musisz zaczekać, aż Twój partner na bal wróci z atrakcji.
Brzoza - felix felicis
Parzysta:
ogień dosłownie Cię pobłogosławił, gdy przechodzić obok jednego z już płonących ognisk, przenosząc swój bal drewna, płomień zatańczył na twojej ręce. Nie oparzył Cię jednak, a zostawił malutki znak iskierki, który zostanie z Tobą do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby żadne nieszczęście nie mogło stanąć na Twojej drodze. Zdobywasz jeden przerzut kostki i wybranie lepszego wyniku na dowolnej atrakcji. Wraz z wykorzystaniem przerzutu znak znika.
Nieparzysta:
- gdy dokładałeś bal do ognia, ten zatańczył na Twojej dłoni, parząc ją boleśnie i zostawiając czarne smagi, które będą widoczne aż do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby widniało nad Tobą złe fatum. Przy następnej atrakcji musisz rzucić podwójnie i wybrać gorszy wynik. Wraz z wypełnieniem przerzutu znak znika.
Olcha - ridikuskus
Parzysta:
czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić!
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby podłoże zaczęło cię palić! Przestępujesz z nogi na nogę, ale to nic nie pomaga, masz wrażenie, jakby ktoś podpalił twoje stopy, choć przecież nie są w ogniu! Sensacja znika po chwili, a wraz z jej gorącem masz wrażenie, że zrobiło Ci się trochę zimniej i mniej swobodnie. Może nie zauważasz tego od początku, ale Twoje poczucie humoru na pewno. Zabawa sama w sobie jest przyjemna ale dlaczego wszyscy tak słabo żartują? Ich kawały i zaczepki jakoś szczególnie cię nie bawią, a gdy sam próbujesz opowiedzieć dowcip - rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że się udał. Wynik nieparzysty znaczy, że wyszedł obraźliwie i nietaktownie. Lepiej do końca zabawy uważaj na język!
Topola - veritaserum
Parzysta:
wraz z błogosławieństwem ognia przyszło i błogosławieństwo prawy. Twoja aura staje się tak ciepła i kojąca, niczym płomienie w kominku, że ktokolwiek z Tobą rozmawia nie jest w stanie Cię okłamać.
Nieparzysta:
prawda potrafi być przekleństwem, szczególnie, gdy samemu jest się zmuszonym do jej mówienia. Ktokolwiek by cię dziś o coś nie zapytał - musisz odpowiedzieć szczerą prawdą.
Dowolny gatunek - bujnego owłosienia Nie ma swoich kostek, wybierz dowolny rodzaj drzewa! Pamiętaj, żeby wciąż rzucić k6 na efekt!
Wróżby
Jako ukłon w stronę ważnego wydarzenia, szkoły i Ministerstwa, centaury postanowiły dodać cegiełkę do tego wydarzenia. Obserwując obchody z polany na skraju lasu, chętnie przyjmują każdego, kto chce dowiedzieć się, co gwiazdy zapisały na temat jego przeszłości. Ostrzegają jednak, że nie zawsze są to wiadomości dobre.
Ze względów technicznych jesteśmy zmuszeni umieścić wróżby w osobnym poście, znajdziecie go z poście poniżej!
Jedzenie
Z okazji Beltane krasnoludzcy kucharze sporządzili najlepsze, celtyckie menu! Wszystkie potrawy zapisane w historii zarówno ludzi jak i magicznych istot zostały przygotowane z najwyższą starannością, a o ich smaku może poświadczyć sam fakt, że od miesiąca były testowane przez czarodziejskich adeptów gotowania pod czujnym okiem mistrzów tego fachu! W sam dzień Beltane otwarta kuchnia wrze emocjami zapalonych krasnoludów równie mocno, co cudownymi zapachami. Roześmiane istoty zapraszają do próbowania tych specjałów, oczywiście razem z obowiązkowym kuflem miodowego piwa! Jedzenie kosztuje 10 galeonów, opłatę odnotuj w odpowiednim temacie! Rzuć k6 by zobaczyć, jakie danie krasnoludy przygotują dla Ciebie!
Panicium - potrawka prosa, fasoli i soczewicy z dodatkiem warzyw i mięsa, gotowana podobnie jak risotto.
Efekt:
- to był naprawdę dobry i pożywny posiłek, który dodał ci sił! I to wiele sił! Tyle, że byłbyś w stanie podnieść nawet trzech krasnoludów! Lepiej panuj nad swoimi ruchami, po jednym klepnięciem w pień możesz obalić drzewa. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Laverbread - stworzony z wodorostów, które po zagotowaniu przekształca się w puree, dodaje do niego bekon i piecze na kształt bułeczki.
Efekt:
- nie tylko wodorosty są wyjęte z wody, ty też tak wyglądasz! Zupełnie nagle stajesz się przemoczony do ostatniej nitki, a twoje włosy i strój unoszą się i falują, jakbyś cały czas był pod powierzchnią wody! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Ciasto hevva - ostro przyprawiane, sypkie ciasto z dodatkiem suszonych owoców w środku.
Efekt:
- czyż to nie było aż zbyt ostre?! Niby słodycz, ale jak piecze! I to tak bardzo, że po każdym zdaniu zioniesz ogniem! Rzuć k6 żeby zobaczyć, ile rund efekt się utrzyma.
Colcannon - kremowe puree ziemniaczane wymieszane z kapustą i podawane z szynką.
Efekt:
- kremowość była tak doskonała, że przeszła i na ciebie. Twoja skóra lśni, błyszczy i aż zachęca, żeby ją pogłaskać. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund będziesz posiadać nieodparty urok wili.
Tablet - wytwarzana z cukru, skondensowanego mleka i masła, które jest gotowane do stanu miękkiej kuli i pozostawiane do skrystalizowania. Często jest przyprawiany wanilią, a czasem zawiera kawałki orzechów.
Efekt:
- słodki jak ciągutki i lepki jak ciagutki. Przyjemna słodycz nie rozchodzi się tylko w Twojej buzi ale i po tobie całym, przyklejając do Ciebie pierwszą osobę, którą dotkniesz! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile odpisów (łącznie) będziecie ze sobą sklejeni.
Haggis - żołądek zwierzęcy nadziewany sercem, wątrobą i płucami owcy, zmieszany z owsem, łójem, przyprawami i cebulą, jest o wiele bardziej apetyczny, niż się wydaje. I często podaje się go z rzepą i ziemniakami.
Efekt:
- w trakcie jedzenia czujesz dziwne mrowienie w ciele, a po jego zakończeniu wyrastają ci:
Spoiler:
Rzuć k6 by się przekonać Króliczy ogon Rogi jelenia Skrzydła kruka Kolce jeże Orle szpony Owcze kopyta Rzuć k6 by zobaczyć, na ile postów utrzyma się efekt
Skakanie przez ogniska
Tradycyjnie planujący długie wyprawy ludzie przeskakiwali przez ogień trzykrotnie, aby zagwarantować sobie pomyślność. Gdy płomienie nieco przygasały, przeskakiwały przez nie młode kobiety, którym miało to zagwarantować dobrych mężów. Do zabawy przyłączały się także dzieci. Gdy w palenisku zostawał niemal sam żar, po popiołach przechodziły nawet kobiety ciężarne, z nadzieją, że przyniesie im to szczęśliwe rozwiązanie. Tlące się pozostałości po ognisku rozrzucano pomiędzy roślinami, aby zapewnić owocny plon. Każda rodzina zabierała także żarzące się węgle, by rozpalić nimi ogień w domowych paleniskach. Na balu można dołączyć do kultywowania tej tradycji, wiele małych ognisk tli się wśród ludowych instrumentów i wesołej muzyki, a odważni czarodzieje mogą spróbować trzykrotnie skoczyć nad płomieniami dla zapewnienia sobie pomyślności! Oczywiście, nic co daje szczęście, nie może być takie łatwe, magiczny ogień też chce się bawić! Co chwilę to bucha w górę, to dymi straszliwie, to obniża się do najdrobniejszego żaru, by zaraz podnieść się znowu. Sami mówimy, tylko dla najodważniejszych!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w skakaniu przez ogniska, rzuca kością litery na wydarzenie, jakie spotkało ich podczas trzykrotnego pokonywania płomieni. Jeśli masz cechę gibki jak lunaballa dostajesz jednorazowy przerzut dowolnej kości.
wydarzenia:
A jak Ała jak boli! - jak widać wysokie loty to Twoja domena (i to nawet bez miotły)! W ostatnim momencie przed wybiciem się do skoku mocniejszy płomień buchnął tuż przed Tobą! Żeby w niego nie wpaść, skoczyłeś naprawdę wysoko, a magiczny ogień postanowił dołożyć do tego swoje trzy galeony i uniósł cię na dymie jeszcze wyżej. Przez chwilę czułeś się, jakbyś latał! Dopóki nie uderzyłeś głowa prosto w gałąź… Będzie bolało. B jak Beltane! - czujesz ducha święta aż po… Samego swojego ducha! Magiczny dym tworzy Twoje kopie, która pomagają Ci przeskakiwać, wręcz przenoszą Cię przez płomienie! C jak Confringo - gdy skaczesz nad ogniem, zmienia się on we fioletowo różowe płomienie! Każde Twoje lądowanie kończone jest dźwiękiem głośnym jak wybuch, któremu towarzyszą iskry lecące spod Twoich stóp! Rzuć kością k6. Jeżeli wynik jest parzysty, wszystko to tylko niegroźne efekty na pograniczu iluzji. Jeżeli wynik jest negatywny, wybuchy te ogłuszają cię do tego stopnia, że przez dwie następne rundy masz problemy ze słuchem. D jak Dymi się - wydaje ci się, że całkiem nieźle poradziłeś sobie ze skokami… Dopóki nie poczułeś smrodu spalenizny i Twoim oczom nie ukazał się dym, kopcący się z Twojego stroju! Lepiej szybko go ugaś! E jak Erupto Ignem - nie wiadomo czym aż tak zdenerwowałeś duchy Beltane, ale te postanowiły się Tobą nieźle zabawić, przy każdym skoku posyłając z ognia w Twoją stronę kule białego ognia! Rzuć 3k6, gdzie każda liczba parzysta to trafienie przez kulę, a nieparzysta - chybienie. Jeżeli udało się trafić dwa lub trzy razy lepiej, żeby ktoś uzdrawianiem przynajmniej 15 pkt szybko obejrzał te rany. F jak Feniks - to było przerażające! I dla ciebie i dla całej widowni, kiedy przy jednym ze swoich skoków potknąłeś się, lądując prosto w ogniu! Magiczne płomienie jednak nie zrobiły ci krzywdy, zamiast tego zatańczyły między Tobą, po czym otworzyły drogę, wypuszczając cię przy ozdobie szkarłatnego blasku. G jak Gumochłon - to zdecydowanie nie Twój dzień! Sukienka zbyt ciasna? Nogawka w spodniach za długa? A może wymęczyłeś się na tańcu? Cokolwiek by to nie było, zdecydowanie utrudnia ci skoki, co chwilę się potykasz i lądujesz zdecydowanie zbyt wcześnie, by nazwać to bezpiecznym. Twoje buty mogą ci tego nie wybaczyć… H jak Halucynacje - chcesz przeskoczyć przez ogień, a zamiast tego dym zajmuje całą Twoją wizję, zamykając cię w całej mgle obrazów. Rzuć k6, wynik 1-2 oznacza, że jakiekolwiek obrazy się tam nie pojawiły, wprawiły się w rozbawiony nastrój; 3-4 zapewniły ci flirciarski nastrój; 5-6 sprawiły, że posmutniałeś, może pomoże przytulenie drugiej połówki? I jak Inkantacja - może przypodobałeś się jakiejś wróżce, a może ta po prostu się nad Tobą zlitowała, cokolwiek by to nie było, jedna z nich właśnie towarzyszy Twojej przeprawie i wypowiada magiczne słowa, które zmuszają ogień do posłuszeństwa i zmieniają do w zwykłe płomienie. Od razu łatwiej skakać! Choć może warto też zapamiętać tę inkantację? Zyskujesz +1pkt do Zaklęć! J jak Jasnowidz - nie wiesz skąd ta nagła jasność myślenia, ale wszystko zwalnia i czujesz się, jakbyś mógł przewidywać następne wydarzenia. Wiesz, w którym momencie ogień buchnie, w którym ustąpi, jakby twoje wyczulenie stało się wręcz magicznym zmysłem. Tańczysz przez ogień jak natchniony, dając przy tym niezły popis.
Tańce przy ogniskach
Tańce przy wielkich stosach ogniskowych miały przynieść szczęście i ochronę przed wszelkimi chorobami, był to także sposób na zjednanie się z naturą i czczenie nadejścia lata. Wielkie stosy zapaliły się wielkim, magicznym ogniem, a pomiędzy nimi wygrywa skoczna, taneczna, tradycyjna muzyka z taką pasją, jakby grajkowie mieli nigdy się nie zmęczyć! Wszystkie czarodziejskie istoty, które były zaproszone do przygotowań, wychodzą teraz na środek pomiędzy stosy i zaczynają tańce, zachęcając wszystkich magów do dołączenia! Niech radość Beltane i stukot rozgrzanych stóp usłyszą nawet po same gwiazdy! Sam magiczny ogień też zdaje się tańczyć, swoimi płomieniami i dymem tworząc kształty i sylwetki rozbawionych, magicznych istot wielu gatunków, zjednoczonych w obłędnym, opętańczym wręcz tańcu. Kto wie, może jeśli wystarczająco długo będziesz patrzeć w ogień i on zdradzi ci ciekawe historie.
Zasady: W tańcach można brać udział nieograniczoną ilość razy! Będą trwać od samego rozpalenia stosów aż po wschód słońca, nieustannie czcząc witające świat lato. Każdy czarodziej może na nie wchodzić i z nich wychodzić, jednak za każdym razem musi rzucić na kość litery określającą wydarzenie. Efekty działają od wejścia na parkiet do zejścia z niego - przy ponownym wejściu należy rzucić na nowy efekt.
Wydarzenie:
A jak akrobacje - muzyka, rytm, taniec, śpiew cała ta atmosfera jest niesamowita! Porywa cię taniec i bawisz się nieziemsko! I to całkiem dosłownie! Ogień widząc jak oddałeś się zabawie, sam postanowił się do tego dołożyć, zgarniając ciebie i Twojego partnera pomiędzy ogień! Płomienie Was nie parzą, chcą z Wami tańczyć i uczestniczyć w tej zabawie, dosłownie niesiecie ze sobą po trawie ognisty huragan! B jak bajki na dobranoc - wydawało ci się, że ogień coś opowiadał, malował płomieniami fascynujące sceny aż zapatrzyłeś się na niego za bardzo. Nagle całe to kołysanie tańca staje się dużo mniej pobudzające, a wręcz usypiające. Historia opowiedziana przez ogień sprawia, że oczy same ci się przymykają. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że płomienie skutecznie opowiedziały ci bajki do snu i wręcz słaniasz się w ramionach partnera, musicie na chwilę odejść na bok, żebyś odpoczął. Wynik negatywny oznacza, że co prawda wygrywasz ze snem, ale Twoje kroki są bardzo niezsynchronizowane, jakby ciało i tak zdecydowało się pójść spać. C jak cacanki macanki - czy Twój partner od zawsze był tak pociągający? Do stopnia, w którym nie możesz opanować swoich rąk? Masz ochotę komplementować swojego partnera w najbardziej naturalny i nieskrępowany sposób - swoim własnym dotykiem, by wiedział, jak bardzo jest pożądany. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że zauważasz, że coś jest nie tak i że nie panujesz nad rękami, to nic nie zmienia względem ich błądzenia po ciele partnera, ale możesz się z tego wytłumaczyć. Wynik nieparzysty oznacza, że zupełnie zwariowałeś na punkcie drugiej osoby, a magia, która zawładnęła Twoimi dłońmi, włada i umysłem. D jak z dymem poszło - magicznemu ogniowi bardzo musi się podobać Twój taniec, bo jedna z dymnym postaci podchodzi do ciebie i Twojego partnera, próbując cię co chwila wyrwać z jego rąk i samej z Tobą zatańczyć. E jak epilepsja - z początku roztańczony, buchający ogień i wszystkie jego obrazy są przepiękne, niesamowite! Przyglądasz się im w zachwycie aż… Zaczynają migać zbyt szybko! Czy to figury w ogniu przyspieszyły w obłąkańczym tańcu, czy sprowadziły to też na ciebie?! Nie wiesz, jednak strasznie kręci ci się w głowie, obrazy zaczynają wirować i migać zupełnie jak płomienie i dym na tle nocnego nieba. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że kręcenie w głowie stało się tak obezwładniające, że aż ty dołączyłeś do niego! Wirujesz zupełnie jak ogień, znajdując się umysłem niemalże poza ciałem! Wszystko się kręci, faluje i jest niesamowite! Wynik negatywny oznacza, że było to za dużo bodźców jak na Twoją głowę, omdlewasz na parkiecie. F jak firebird - nie wiesz co w ciebie wstąpiło, czy masz doświadczenie z tańcem, czy też nie, nagle czujesz się jak profesjonalny artysta. Skąd znasz te wszystkie ruchy? Te wszystkie taneczne skoki? Nie masz pojęcia, ale nagle wykonujesz firebirda, ku zaskoczeniu nie tylko wszystkich tańczących, ale i samego ognia. Płomienie wystrzeliwują w Twoją stronę i… Tworzą dla ciebie ogniste skrzydła. Od teraz aż do zejścia z parkietu możesz z nich korzystać jak z prawdziwych skrzydeł w trakcie tańca. G jak goły i wesoły - ależ przy tych ogniach gorąco! Kto by się spodziewał, że może być aż tak upalnie w angielską noc! Jeżeli masz na sobie okrycie wierzchnie, czujesz potrzebę jego zdjęcia, rozpięcia koszuli czy rozsunięcia zasuwaka sukienki. Cokolwiek, byle tylko choć trochę się schłodzić! H jak harce hulańce! - oddajesz się tańcu z partnerem i wspólnej zabawie tak bardzo, że aż gubisz buta! Lepiej byłoby go znaleźć, choć wśród rozhulanych świętujących może to nie być najprostsze. Rzuć k6, wynik to ilość razy, gdy ktoś na ciebie wpadł, podeptał itd. podczas poszukiwań. I jak i do kółeczka - jeżeli myślałeś, że potańczysz ze swoim partnerem, pomyśl jeszcze raz! Magiczne istoty wszelkich gatunków zaciągają cię do wspólnego, szaleńczego koła tańca, co chwilę zamieniając się w tym, kto prezentuje swoje ruchy na środku! Niech twój partner uwzględni tańczenie w kółku w swoim wylosowanym wydarzeniu! Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty Twoje ruchy tak spodobały się magicznym istotom, że aż wyczarowały ci ozdobne ognie przyczepione do Twoich obcasów, żeby pokazać, jak niesamowity z ciebie tancerz! Jeżeli wynik jest negatywny, ogień bynajmniej nie jest ozdobą, to najprawdziwsze płomienie, mające parzyć Twoje stopy, byś szybciej nimi przebierał! Bierz się w obroty, to nie walc! To Beltane! J jak jak ja cię kocham! - wiesz, że przecież nie wybrałeś swojego partnera na przyjście na bal bez powodu, ale teraz wydaje się to tak proste i jasne! Niezależnie od tego, co Was łączyło przed tym tańcem, teraz czujesz się, jakby Twoje ciało, serce i dusza należało do tej jednej osoby i chcesz jej całe je oddać. Bliskością, przytuleniem, pocałunkami, jakkolwiek pokazać, jak bardzo Twoja miłość jest wręcz ognista!
Słup majowy
W Celtycką Noc mężczyźni przygotowywali go ze ściętego drzewa, z którego usuwano gałęzie i tak powstały pal, wbijano w ziemię, a następnie przyozdabiano roślinami i wstążkami. Na szczycie umieszczano kwietny wianek. Wokół tego słupa odbywały się tańce. Uczestnicy podczas trwającej zabawy trzymali w rękach kolorowe wstążki, które splatały się w tańcu, tworząc barwne wzory na majowym słupie. Na obchodach balu także pojawiły się majowe słupy, przyozdobione wieloma wiankami stworzonymi przez czarodziejów i wyposażone w wiele wstążek, by każdy mógł wziąć udział w zabawie. Weseli grajkowie zapewniają wspaniałą, taneczną muzykę, która aż sama zaprasza do pójścia w tan, a wesołe śmiechy i piski goniących się uczestników zapowiadają wspaniałą zabawę!
Zasady: W zabawie w słupy majowe można brać udział w parach bądź też osobno. By dołączyć do zabawy, należy postępować zgodnie z kostkami!
Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na kolor. Jeżeli nie masz pary i jeszcze nie masz osoby do której chcesz dołączyć - rzuć na swój kolor. Jeżeli nie masz pary i chcesz łapać inną osobę bez pary - bierzesz ten sam kolor co ona.
Rzut k6 na kolor wstążki:
1. Fioletowy - nawet jeżeli druga osoba to tylko twój przyjaciel lub, co gorsza, wróg(!) nie możesz odeprzeć uczucia, że jest po prostu przepięknym człowiekiem. Tego wieczoru wszystkie jego cechy fizyczne podobają ci się najbardziej na świecie. To twój ideał! 2. Żółty - czujesz się niesamowicie zawstydzony przy drugiej osobie, Twoje serce cały czas nieznośnie łopocze ci w klatce, a Ty sam masz nieustanną ochotę się rumienić. Słowa z trudem przechodzą ci przez gardło, jesteś zbyt onieśmielony swoim wybrankiem i masz po prostu chęć schować się w jego ramionach… Jednocześnie płonąc przy tym ze wstydu. 3. Niebieski - jesteście dla siebie całkowicie i bezapelacyjnie stworzeni! Do tego stopnia, że o cokolwiek druga osoba nie poprosi, pierwsza wykona wszystko. Oczywiście działa to w dwie strony. 4. Różowy - łączy Was nie tylko kolor wstążki, ale i każda myśl. Dosłownie. Po złapaniu za wstążkę łapiecie ze sobą połączenie myślowe, mogąc rozmawiać telepatycznie! 5. Zielony - czy kiedykolwiek byliście tak spragnieni dotyku? Chyba jeszcze nigdy. Nie możecie się od siebie oderwać, a każdy kontakt fizyczny jest na wagę złota. Macie ochotę cały czas trzymać się za ręce, przytulać… A może i nawet coś więcej? 6. Pomarańczowy - zapłonęło w was nie tylko ciepłe uczucie do partnera, ale coś znacznie bardziej niebezpiecznego - pożądanie. Macie ochotę być ze swoim partnerem dużo bardziej fizycznie, nawet teraz rozglądając się, gdzie moglibyście uiścić parę figli. Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Jeżeli jesteście parą - sami ustalacie jak długo się goniliście i czy finalnie udaje się Wam złapać. Jeżeli dobraliście sobie partnera dopiero w trakcie zabawy, każde z Was rzuca k100. Wygrywa wyższy wynik; jeżeli należy do osoby goniącej, udaje jej się złapać osobę łapaną; jeżeli należy do osoby łapanej, udaje jej się uciec przed osobą goniącą.
Kiedy już udaje Wam się odnaleźć w ganianym tańcu na około majowych słupów, Wasza wstążka związuje Was ze sobą jako symbol partnerstwa. Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na związanie (ta, która nie rzucała na kolor). Jeżeli nie miałeś pary i rzucałeś na kolor - teraz dogoniona osoba rzuca na związanie.
Rzut k6 na związanie:
1. Nadgarstki - nic niezwykłego, wstążka tradycyjnie związała Wasze dłonie. 2. Talia - wstążka związała was w pasie w pozycji idealnej do tańca! Może czas wykorzystać tę sytuację? 3. Kostki - wstążka wycelowała naprawdę nisko i związała Was w kostkach, powodzenia z dograniem ruchów! 4. Łopatki - jest to zdecydowanie dziwna pozycja, gdy stoicie odwróceni do siebie plecami i związani na wysokości łopatek… Co teraz? 5. Ręce - wstążka zdecydowała się związać Wasze ręce po całej długości, opakowując je jak jakąś mumię. 6. Głowy! - Beltane naprawdę strzeliło wstążce do… Nitek? Związała Was głowami, przodem do siebie, stwarzając fantastyczną sytuację do zacieśniania więzi. No co? W takiej pozycji na pewno łatwo szeptać sobie swoje sekrety!
Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Wiklinowe kukły
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest palenie wiklinowych kukieł na znak nadejścia lata. Czarodzieje przez cały miesiąc tworzyli te wspaniałe, magiczne figury, by teraz w swoim finalnym tańcu i pokazie mogły zapłonąć w imieniu Beltane i na szczęście ich twórcom. Zanim jednak całkowicie spłoną, prezentują one ostatnie, magiczne układy, mające uczcić celtycką noc i pomyślność wszystkich czarodziejskich stworzeń. Ich przedstawienie jest naprawdę piękne, powoli tląca się wiklina, płomienie sięgające coraz wyżej, aż do nieba, pachnący dym, od którego zapachu aż lepiej rozumie się przekaz i emocje, aż widzi się obrazy, które kukły chcą wymalować swoimi ruchami. Im dłużej przyglądacie się temu tańcowi, tym głębiej przeżywacie emocje towarzyszące pożegnaniu chłodnej pory roku w imię odrodzenia. Wszak wiklina, z której ludziki były wykonane, była magiczna.
Rzuć k6 na towarzyszącą emocję:
1. Radość! Coś się kończy a coś zaczyna, a to coś może być czymś pięknym i wesołym! Tak jak te obchody! Uśmiech sam wychodzi ci na usta, masz ochotę krzyczeć o tym, jak jest cudownie! Wesołe tańce kukieł sprawiają, że chcesz wraz z nimi zakręcić się po raz ostatni, by zaraz dzielić się tą radością ze swoim partnerem. Życie jest piękne! 2. Nadzieja! Dostrzegasz w tańcu kukieł opowieść o tym, że nie wolno się poddawać. Że cokolwiek by się nie działo, jutro też będzie dzień. Chciałeś coś dzisiaj zrobić? Powiedzieć o czymś drugiej osobie? Przyznać się do czegoś? To najlepszy na to czas, teraz wszystkie wątpliwości mogą spłonąć razem z kukłami i przynieść ukojenie. 3. Smutek! Układ wiklinowych ludzików był bardzo poruszający, do stopnia, w którym omal nie chciało ci się płakać. Wiesz, że to wesołe święto, ale złapała cię nagła nostalgia. Czy jest coś, za czym tęsknisz? Do czego chciałbyś powrócić? Może coś utraconego? Czujesz, jak to napływa do ciebie wraz z tymi tańcami i ich wizjami, płonąc w ogniu na Twoich oczach… 4. Zakochanie! Kukły opowiadają najpiękniejszą historię miłosną! A miłość ta… Chyba ty też możesz mieć na nią szansę? Jeżeli jesteś ze stałym partnerem, przeżywasz zakochanie zupełnie na nowo i nie możesz oderwać się od swojej drugiej połówki. Jeżeli jeszcze nie wyznałeś tej osobie miłości, cóż, czujesz przemożną ochotę przytulenia jej, pocałowania, powiedzenia wszystkiego, co leży na dnie serca. Kiedy, jak nie teraz? 5. Złość! Widzisz w tym tańcu kukieł gotowość do przejścia dalej, ale ty jeszcze sam na to nie jesteś przygotowany! To za szybko! Zbyt dużo na raz! Nikt nie pytał się o zdanie, czy życzysz sobie takich zmian. Jeżeli jest w twoim życiu teraz coś, co doprowadza cię do szału, złości lub chociaż zmarszczenia brwi w dezaprobacie, teraz się nasila. Musisz natychmiast wyżyć się z tych wszystkich emocji! 6. Ciekawość! Nowy początek to nowe możliwości, a w pokazie wiklinowych lalek widzisz ten niesamowity zapęd do odkrywania, całą gamę przygód, o których opowiadają swoim tańcem! Ty też chcesz na przygodę! Najlepiej już, teraz natychmiast! Jesteś gotowy podjąć się każdego wyzwania, a jeżeli ktoś ci coś zaproponuje, wszystko bierzesz dosłownie, gotowy wykonać to od ręki! Efekty trwają aż do przejścia na następną atrakcję, chyba że autor będzie chciał, by zostały na dłużej, może wtedy rzucić kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik zaokrągl w górę).
Kulning
Na przygotowaniach do święta wszyscy czarodzieje mogli zapoznać się z tą starożytną techniką przywoływania zwierząt. Teraz, kiedy oficjalny taniec rozpoczął obchody tak, jak tradycja nakazała, a ogniska na cześć świętego ognia i nadejścia lata zostały rozpalone, można zacząć zapraszanie innych istot do dołączenia do obchodów, by wspólnie czcić ten dzień połączenia z przyrodą i przyjścia urodzaju. Bariery obronne nie pozwolą niczemu i nikomu niebezpiecznemu dostać się na teren obchodów, ale każda dusza o czystych zamiarach i chęciach złożenia hołdu rozpoczynającemu się lecie może wkroczyć pomiędzy czarodziejów. Trzeba je tylko zaprosić śpiewem.
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w kulningu, rzuca kością k100, gdzie trafienie w okrągły numer (10, 20, 30… itd.) oznacza przyjście magicznego stworzenia. Magiczne stworzenia dokładnie rozumieją czym jest to pradawne święto i przyniosą dar czarodziejowi, który je wezwał. Nie martwcie się jednak, każdy numer sprowadza jakieś zwierzę, wszak przyroda nie odmówiłaby tak dobremu zaproszeniu.
Rzuć k100 by zobaczyć, co przyszło:
1-9 - stado zająców wybiegło spomiędzy krzaków i zaczęło skakać pomiędzy Twoimi nogami, zapraszając Cię do chwili wygłupów, po której z powrotem odbiegają w las. 10 = Abraksan - Przed Tobą pojawił się przepiękny, złoto-brązowy pegaz, który z gracją podszedł do Ciebie, kłaniając się lekko. Pozwolił się dotknąć i wtedy, zauważasz, że jedno z piór w jego skrzydłach ma zupełnie inna, śnieżnobiałą barwę. Abraksan potrząsnął swoim ciałem, a pióro wylądowało tuż obok Ciebie. W oczach istoty widzisz znak, że jest to prezent, który możesz ze sobą zabrać. Pióro pegaza zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy II lub III poziomu, przy warzeniu eliksirów uzdrawiających! 11-19 - dwa lisy wychyliły noski ze swoich norek i przez chwilę podejrzliwie na Ciebie zerkają, jednak po usłyszeniu Twojego śpiewu witają cię swoim własnym, lisim chichotem. 20 = Żabert - Może spodziewałeś się czegoś majestatycznego, ale Twój śpiew przywołał niezwykle nieelegancką krzyżówkę żaby i małpy. Żabert uśmiecha się do Ciebie, ukazując ostre zębiska, pomiędzy którymi można jeszcze dostrzec resztki jakiejś biednej jaszczurki, która stała się jego dzisiejszą kolacją. Twoją uwagę szybko jednak odwraca podarek, który zwierzę Ci wręcza, po czym szybko znika pomiędzy pobliskimi krzakami. Otrzymujesz fałszoskop. 21-29 - cała chmara świetlików musiała poczuć wibracje Twojego głosu, bo wyleciały z gęstego lasu, zdobiąc Cię swoim blaskiem jak najpiękniejszym ze strojów. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund zostaną na Tobie, zapewniając efekty świetlne. 30 = Błędne ognik - Ogniki musiały wyczuć, że w jakimś sensie potrzebujesz wsparcia i przybyły oświetlić Ci życiową drogę. Podążasz za nimi przez krótki moment, a gdy w końcu zatrzymujecie się, istoty tworzą niewielki krąg nad wydrążoną w drzewie dziuplą. Wkładasz tam dłoń i ze zdumieniem wyciągasz z niej kompas marzeń. 31-39 - gdy śpiewasz kulning, co kilka nut odpowiada Ci wycie. Dopiero po kilku powtórzeniach zdajesz sobie sprawę, że wycie to jest coraz głośniejsze, albo raczej - bliższe. 40 = Nieśmiałek - malutka, zielona istotka wdrapuje się do Ciebie po najbliższej gałęzi drzewa i zaczyna bujać się w rytm kulningu. Nieśmiałek był zdecydowanie za mały, żeby dać radę coś do Ciebie dodźwignąć, ale bardzo chętnie spędza z Tobą czas, a nawet w pewnym momencie wchodzi na Twoje ramię. Co więcej nie chce z niego zejść, znajdując sobie wygodne miejsce w Twoim stroju! Aż do końca balu towarzyszyć Ci będzie Nieśmiałek. Jeżeli napiszesz jednopostówkę pobalową, możesz zatrzymać go jako swoje zwierzątko. 41-49 - wydaje ci się, że nic nie przyjdzie, wszak niczego dookoła siebie nie widzisz. Myślisz tak, dopóki nie czujesz tupotu małych stóp na swoim ciele… I pod strojem! Udało Ci się przyzwać myszy! I chyba stwierdziły, że stanowisz darmową podwózkę do jedzenia! Przyzywać zwierzęta już umiesz, ale czy potrafisz je odganiać? 50 = Elf - O mało co, a zdeptałbyś niewielkiego elfa, który przeglądał się właśnie w pobliskiej kałuży. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że istota nawet Cię nie zauważyła, ale za to, gdy potrząsnęła skrzydełkami, trochę elfiego pyłu spadło na Ciebie. Czujesz, że promieniejesz niezwykłym, naturalnym pięknem, przyciągając spojrzenia do końca balu. Otrzymujesz +1pkt. do DA. Wynik nieparzysty oznacza, że istota zauważyła Twoją obecność. Znając elfią próżność, prawisz jej komplement, a ta z zachwytu podarowuje Ci nieco swojego pyłu. Elfi pył zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy, podczas warzenia eliksirów zwykłych: prostych lub złożonych! 51-59 - stado sarenek wyszło na łąkę, słuchać Twojego kulningu. Z początku tylko się Tobie przyglądały, jednak po pierwszym oswojeniu się, zaczęły spokojnie rzuć trawę w Twoim towarzystwie. 60 = Jednorożec - Masz wyjątkowy zaszczyt, bo oto podchodzi do Ciebie majestatyczny jednorożec. Delikatnie i niepewnie pozwala Ci się pogłaskać po pysku, po czym sam trąca Cię swoją głową, w przyjaznym geście. Czujesz, że coś twardego spada Ci na dłoń. Kawałek rogu jednorożca odłamał się i został podarowany Ci w prezencie. Róg jednorożca zastąpi Ci dowolny składnik każdego poziomu do eliksirów leczniczych 61-69 - spomiędzy krzaków wyłania się bardzo rozpoznawalna głowa, a później całe ciało. Skunksa da się poznać wszędzie, ten jednak, w przeciwieństwie do stereotypów, nie unosi ostrzegawczo ogona, a po prostu przygląda Ci się z daleka, kiwając główką do rytmu. 70 = Kudłoń - Dzisiejsze święto jest doprawdy magiczne. Twój kulning przywołał kudłonia, co jest o tyle niesamowite, że te zwierzęta zwykle mocno stronią od ludzi. Tym razem jednak spotkał Cię zaszczyt nie tylko w postaci interakcji, ale i prezentu. Istota podarowuje Ci jeden ze swoich włosów. Włos kudłonia zastąpi jeden, dowolny składnik odzwierzęcy, przy warzeniu eliksirów zwykłych. 71-79 - locha razem ze swoimi małymi dzikami wyszła z lasu usłyszawszy Twój kulning. Normalnie samice bronią swoich młodych agresywnie, ale po usłyszeniu pieśni wiedziała, że mogła bezpiecznie podejść. Małe warchlaczki radośnie kwikają, podbiegając do Ciebie za każdym razem, gdy zaczynasz śpiewać i odbiegając, gdy zaprzestajesz. 80 = Lunaballa - Widzisz, jak w Twoją stronę radośnie przebiera nóżkami jedna z najsłodszych, magicznych istot. Wielkie oczy lunaballi błyszczą, odbijając światło gwiazd i księżyca. Dorzuć k6. Wynik parzysty oznacza, że otrzymujesz od zwierzęcia lunaskop. Wynik nieparzysty sprawia, że trafia Ci się fiolka ze łzami lunaballi, które zastąpią Ci dowolny składnik roślinny przy warzeniu eliksirów leczniczych progu zaawansowanego lub wyżej! 81-89 - choć większość ptaków nocą śpi, są gatunki, które są aktywne. Jedna z sów musiała usłyszeć Twój śpiew. Nie wiedziałeś, że się zbliża, skrzydła sowy są bezszelestne, dopóki nie wyłoniła się w świetle ognia w całej swojej okazałości. Ląduje Ci na ramieniu, coś pohukuje i po kilku chwilach wraca w mrok nocnego nieba. 90 = Paqui - Wśród wszechobecnych kolorów i kwiatów dostrzegasz, że jeden z barwnych krzaków zaczyna się do Ciebie zbliżać. Po chwili widzisz, że to nie roślina, a zwierzę - przepiękny, magiczny paw. Istota widocznie chciała dołączyć do wszechobecnych śpiewów, bo zaczyna gruchać, jakby chciała zharmonizować się z Twoim kulningiem. Co prawda jest to raczej przykra dla uszu muzyka, ale warto przeżycia, gdyż po chwili paqui rozkłada swój ogon, podarowując Ci jedno ze swoich piór. Pióro paqui może zastąpić Ci dowolny składnik przy specjalnych eliksirach! 91-99 - na łąkę wychodzi sam król lasów, wielki jeleń o wspaniałym porożu. Przygląda Ci się uważnie, bada spojrzeniem, fuka nieufnie. Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty, jeleń uznaje Twój śpiew i kłania się delikatnie, by zaraz w Twojej obecności zjeść trochę trawy. Jeżeli wynik jest nieparzysty, jeleń unosi się dumnie na dwóch nogach, po czym biegnie w kierunku lasu. 100 = Hipogryf - na pewno nie spodziewałeś się takiego gościa, a i gość ten nie spodziewał się tak godnego zaproszenia, na które chętnie i równie godnie odpowiedział. Wylądował przed Tobą, wpatrując się w Ciebie ciekawskim wzrokiem. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że pozwolił Ci się pogłaskać i nawet dotknąć swoich skrzydeł. Wynik nieparzysty sprawia, że hipogryf, gry tylko pogłaskałeś jego skrzydła, kładzie się na ziemi, zapraszając Cię na swój grzbiet i krótką, podniebną przejażdżkę. Jeżeli jesteś z partnerem, on także może z Tobą wejść na grzbiet hipogryfa.
Modyfikatory do rzutu:
Wzięcie udziału w nauce kulningu na przygotowaniach do Beltane pozwala na rzucenie dwiema kostkami wydarzenia i wybranie lepszej opcji. Dowolna specjalizacja z ONMS pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji lub +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Każde 10pkt z ONMS w kuferku pozwala +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Cecha powab wili pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji. Cecha świetne zewnętrzne oko pozwala na +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji.
Wodne wianki
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest puszczanie wianków na strumieniach, jeziorach czy rzekach, chcąc zaskarbić sobie przychylność rzecznych duszków. Nie bez powodu czarodzieje mieli szansę zapleść swoje własne wianki w trakcie przygotowań do święta. Miały one być nie tylko ozdobą i pamiątką, ale także częścią obchodów. Jeżeli jednak ktoś nie zrobił własnego wianka, nie musi się martwić. Miasto wykupiło ich wiele od uczestników przygotowań, mając cały zapas dla chętnych do uczestnictwa w zabawie. Tej nocy cała okolica wrze od magii, wrze także i rzeka, bulgotając na dziwne sposoby. Nad powierzchnią unoszą się wodne bąbelki, wśród szumu prądu słychać psotliwe, radosne śmiechy i śpiewy, a co jakiś czas coś gdzieś pluska w nietypowy sposób. A, jeżeli masz szczęście, dasz radę dostrzec kształty stworzone z wody przypominające ludzi, wyglądające znad nabrzeżnych kamieni. Duszki wodne także zgromadziły się na Beltane, czekając na swoje własne dary. Czy zdecydujesz się puścić z nurtem swój wianek i zobaczyć, czy zadowala on te żywiołowe istoty?
Zasady: Każdy czarodziej może wziąć udział w zabawie w wodne wianki, wystarczy, że rzuci kostką k6 na reakcję duszków. Jeżeli czarodziej robił swój własny wianek na przygotowaniach do święta, może rzucić kostką dwa razy i wybrać bardziej odpowiadający mu wynik.
1 - kilka wodnych postaci wyłania się spod tafli śmiejąc się i chichocząc. Wyciągają w Twoją stronę dłonie. Z rzeki zamiast szumu zaczyna napływać muzyka, a Ty nie umiesz odmówić im tańca, wchodząc z nimi za rękę do kółka na wodzie. Kto by pomyślał, że będziesz się razem z nimi nad nią unosić? Cóż za wspaniałe uczucie! Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że w porę orientujesz się w ich zamiarach i po chwili przyjemnego tańca wycofujesz się z tafli; wynik nieparzysty oznacza, że popadasz w zatracenie w ich tańcach, aż w końcu wrzucają Cię do wody! Sam nie potrafisz z niej wypłynąć przez ich magię! Lepiej niech ktoś szybko cię wyłowi! 2 - wianek złapała bardzo kształtna wodna duszka, która uwodzicielskim krokiem podchodzi do Ciebie i, nim się orientujesz, kradnie Ci pocałunek swoimi wodnymi ustami. I choć ci go zabrała, w darze zostawiła coś w zamian - teraz to Ty czujesz przemożną potrzebę całowania każdej osoby, która zamieni z Tobą słowo. Rzuć kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik należy zaokrąglić w górę) 3 - nim jeszcze zdążyłeś położyć wianek na tafli wody, spod rzeki wyskakuje bardzo zalotny wodny duszek w taki sposób, że ozdoba ląduje na jego głowie. Nie tylko to zwraca Twoją uwagę, ale i naszyjnik na jego szyi. Duszek szybko nachyla się, żeby pocałować cię w policzek w podziękowaniu, a kiedy zauważa, że przyglądasz się jego biżuterii, ściąga ją z siebie i ci ją zakłada. 4 - jeden z wodnych duszków siedział na brzegu i przygrywał melodię na niewielkim instrumencie, kiedy obił się o niego wianek. Duszek wydawał się tym nie tylko zachwycony ale i zawstydzony, złapał wianek, spojrzał w Twoim kierunku i pomachał szybko, wydawało się, że z nim zniknie, ale wtedy spod wody wypłynęła do Ciebie w zamian za ten kwietny dar magiczna karimba (+2 OPCM). 5 - wystarczyła chwila nieuwagi, a może po prostu nie spodziewałeś się, że trzy nastoletnie, wodne duszki wyskoczą na ciebie spod wody jak krokodyl. W jednej chwili dostrzegasz ruch, w drugiej już jesteś pod powierzchnią, kiedy te ściągają cię na dno. Nie chciały ci zrobić krzywdy! Tylko popsocić i coś pokazać… Zapominając, że czarodzieje nie oddychają pod wodą! Oby ktoś był obok, bo nie chcą cię puścić! To było przerażające przeżycie, przez następny miesiąc na wszystkie czynności kostkowe związane z wodą rzuć podwójnie i wybierz gorszy wynik. 6 - wianek wpłynął wprost na głowę jednego, bardzo młodego wodnego duszka. Kształt wodny ma wielkość zaledwie kilkuletniego dziecka i wyraźnie ucieszyło się ono z prezentu. Wychodzi do Ciebie na brzeg i… Rozcina swoją wodną powłokę? Pokazuje Ci, żebyś wystawił dłonie, na które nalewa Ci wody i instruuje migowo do jej wypicia. Magiczna woda młodego wodnego duszka sprawia, że możesz wyleczyć dowolną, chorobę, która nie jest śmiertelna. Jeżeli na żadną nie chorujesz, możesz zatrzymać ją sobie jako jedną z dwóch opcji - eliksir wiggenowy lub felix felicis.
Głosowanie na Majową Królową i Zielonego Człowieka
Tradycyjnie spośród grona niezamężnych panien wybierano Majową Królową, która następnie dobierała sobie „małżonka” – Zielonego Człowieka. Nazwa ta wywodzi się od dawnego boga natury i odrodzenia. Parę sadzano na ukwieconym powozie i obwożono po całej osadzie. Mieli oni symbolizować boską parę, jedność słońca i ziemi. Na obchodach jednak nie chciano nikogo wykluczyć, a także dać równe szanse na zostanie wybranym do tej fantastycznej atrakcji, jaką jest przejażdżka kwiecistym powozem po nieboskłonie, zaprzęgniętym w Aetany! Każdy czarodziej biorący udział w balu może zagłosować na Majową Królową i Zielonego Człowieka! Co więcej, nie trzeba wcale trzymać się przypisanych płci, nikt nie powiedział, że Majowy nie może być Król!
Zasady: Każdy czarodziej może głosować! Każda postać ma jeden głos! Prosimy, by oddawane głosy pasowały do głosującej postaci (przecież nikt nie głosowałby na swojego zaciętego wroga do dania mu takiej nagrody). By oddać swój głos należy wypełnić kod i wysłać go na konto Słodkiej Swatki w prywatnej wiadomości!
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Był świadom słowa, jakie w trakcie pożaru wyrwało się spomiędzy jego ust. Pamiętał tę uwagę i nie cofnąłby jej, choć jednocześnie nie był pewien, czy powinien rzeczywiście wypowiadać ją na głos. Jakkolwiek nie patrzył na wszystko, co działo się między nimi, wiedział, że odkąd próbował omówić sprawę z Maxem, wszystko się skomplikowało i nic nie było tak, jak powinno. Kiedy w końcu wracali do swobody, jaką czuli na początku wspólnego mieszkania, znowu poruszali temat tego, co było między nimi, temat granic i niezmuszania się do niczego, co prowadziło do kolejnych niezręczności. A jednak od rozmowy z Mulan obaj zachowywali się jeszcze dziwniej i w końcu wiedzieli dlaczego, a atmosfera choć była, zdaniem Longweia niezręczna, nie była nieprzyjemna. Gorąc, jaki czuł na szyi, był niczym w porównaniu z tym, co się zadziało w jego wnętrzu, gdy tylko Max przyłożył wierzch dłoni do jego szyi. Bezwiednie odchylił głowę, nie odsuwając się przy tym, po chwili zasłaniając twarz dłonią, gdy tylko Gryfon się odezwał, a jego myśli zaczęły krążyć w niewłaściwy sposób. Oparzenia drugiego stopnia. Bolące miejsca trzeba pocałować. - Max… - wydusił z siebie jego imię, niejako wchodząc mu w słowo, chwytając go w końcu za dłoń, nie potrafiąc skupić się na jego słowach, kiedy czuł jego dotyk. Tym razem jednak próbował z całej siły zrozumieć to, co mężczyzna mówił, starając się nie zrozumieć niczego w niewłaściwy sposób, mimowolnie zaciskając mocniej palce na dłoni Brewera. - Ja gubię się bez wyznaczonych granic, a takie zwykle nakreślają pewne nazwy, choć nie muszę ich używać… Póki wiem, co i na ile jest poważne i niczym nie jest wymuszone - odpowiedział cicho, wracając mimowolnie do rozmowy z mieszkania, jeszcze przed feriami, która zaczęła wszystko zmieniać. W jednej chwili był pewien, że Mulan miała jednak rację, choć sam nie wiedział, czy cokolwiek to zmieniało. Wciąż miał wrażenie, że nie powinni poruszać tego tematu, szczególnie gdy wypłynął przez tajny plan młodszej Huang. Nie rozumiał, jak mogła oświadczyć się w jego imieniu i samo to sprawiało, że czuł się zawstydzony. Coś podobnego nie powinno mieć miejsca, nie było czymś, co właściwie należało robić. Jednocześnie miał wrażenie, że gdyby nie to, być może nie rozwiązaliby nieporozumienia sprzed kilku miesięcy. - Porozmawiajmy gdzie indziej - poprosił cicho, spoglądając prosto w orzechowe oczy Maxa, mimowolnie wstrzymując znów powietrze, nim podniósł się z trawy, nie puszczając dłoni przyjaciela. Chciał dokończyć rozmowę, ale czuł, że nie zdoła tego zrobić w tym miejscu, otoczony tłumem, w którym gdzieś zniknęła jego siostra, być może właśnie sięgająca po kolejnego drinka, licząc na to, że Ola dotrzymuje jej towarzystwa. Nie byłby w w stanie skupić się na rozmowie, gdyby Max znów dotknął jego skóry, mając świadomość, czym tak naprawdę to było, co stało za trawiącym go gorącem, którego chwilowo nie potrafił opanować, a zależało mu na dokończeniu rozmowy, na wyjaśnieniu wszystkiego. Z tego powodu skierował się w stronę wyjścia z balu, mając nadzieję, że Max nie będzie protestował. Gdyby zabawa nie odbywała się na terenie Hogwartu, teleportowałby ich w ciche miejsce.
/zt x2
______________________
I won't let it go down in flames
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
No cóż... W tym kraju najwidoczniej pomaganie innym nie było w złym tonie - wręcz przeciwnie. Ruszyłem razem z Cassandrą w stronę Any. Jako, że mieliśmy do przejścia kawałek drogi to po drodze postanowiłem odpowiedziec na pytanie dziewczyny dotyczące mojej szkoły. -Tak. Durmstrang przez wiele lat był moim domem. Skończyłem zarówno szkołę podstawową jak i studia. Jednak nigdy nie wiązałem swoja przyszłość z zawodami magicznymi. Przez wiele lat po studiach walczyłem w mugolskich walkach wręcz. Niemniej jednak teraz kiedy przeprowadziłem się do Anglii podjąłem pracę jak na każdego czarodzieja przystało - mrugnąłem do dziewczyny. Miałem zamiar dopytać Cassandry gdzie ona pracuje jednak doszliśmy do Anabell. Trzymałem się trochę z tyłu w mroku jednak gdy dziewczyna zapytała o mnie podszedłem bliżej i również przy niej kucnąłem. -Nie jest tak łatwo mnie zgubić - uśmiechnąłem się. Niemniej otoczenie nie wydawało się najbezpieczniejsze. Prędzej czy później mogliśmy zostać stratowani przez tańczący tłum. Ponieważ Anabell nie wyglądała jakby miała siły gdziekolwiek iść musiałem działać. -Chodź. Musimy stąd odejść zanim ktoś nas stratuje. Pomogę ci - powiedziałem po czym nie czekając na pozwolenie dziewczyny wziąłem ją na ręce, skinąłem głową na Cas i ruszyliśmy poza krąg tańczących osób.
@Anabell Goldbird @Cassandra Walker //Przepraszam za wolne odpisy ostatnio ale brałem udział w dwóch konkursach i miałem w związku z tym mało czasu. Postaram się zwiększyć tempo :)
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
Niepewność to uczucie zawsze jej towarzyszyło, kiedy chciała czegoś nowego spróbować, zwłaszcza w świecie magii, ponieważ tutaj można było wszystkiego się spodziewać. Każda rzecz przesiąknięta czarami kusiła, a jednocześnie napawała przerażeniem. Dlatego po jedzeniu, podarowanego jej przez barczystych krasnoludów, nie zamierzała próbować tańca przy ognisku — jak to jej mama powtarzała, z ogniem nie ma zabawy, kiedy mała Cassandra podpaliła przypadkiem firanki, które Amelia dostała od teściowej. Anabell wyglądała całkiem dobrze, jak na dziewczynę siedzącą z zamkniętymi oczami i informującą, że przesadziła z tańcami, a w tym ogniu wyczuwało się za dużo magii. Dobrze, że nie zemdlała, chociaż dla Walker wyglądała, jakby właśnie straciła przytomność co najmniej dwa razy. Puchonka martwiła się i nie była napakowanym mężczyzną, który w razie czego uniesie lekką Goldbird jak rycerz na białym koniu. Chciała powiedzieć, że nie zgubiła Yuriego, w końcu poszedł za nią, ale spojrzała na niego, kiedy ślizgonka zwróciła uwagę, na Sikorsky'ego, nie mógł się przecież rozpłynąć w powietrzu, no i tego nie zrobił. Był na swoim miejscu. To, co przed chwilą jej powiedział, brzmiało naprawdę ciekawe, ale nic nie odpowiedziała. Musiał mieć naprawdę interesujące życie. Zignorował magiczny świat na jakiś czas, aby uczestniczyć w walkach, a następnie wrócić jakby nigdy nic. Zastanawiała się, czy też by tak mogła, zniknąć jak Doireann. Żyć zwykłym niemagicznym życiem, chyba jednak trochę by jej tego brakowało. Tego wszystkiego i wcale mugolskie życie nie było takie świetnie, zwłaszcza gdy się wiedziało, że jest magia, która może wiele ułatwić, ale też i skomplikować. Nie musiała nic mówić. Yuri sam potwierdził swoją obecność, a także zaoferował pomoc. Po takiej deklaracji, gdyby ona leżała przy płomieniach, już dawno skoczyłaby na nogi i sama odprowadziłaby się z dala od tańczących ludzi i ognia.
Cóż, leżenie na środku parkietu nie należało do jej kolejnego planu, także ucieszyła się z dwójki nowych głosów gdy przyszli jej na pomoc. Co prawda obawiała się, jak zejdzie z parkietu, w sumie wystarczyło, że ktoś by wziął za rękę i jako tako poprowadził przed siebie, co by się nie przewróciła, a i z tym ostatnim miała lekkie obawy. Uśmiechnęła się na jego słowa, przez krótki moment nawet się zaśmiała, nie ukrywając swojego rozbawienia. - To chyba dobry znak - Otworzyła jedno oko i starała się namierzyć skąd pochodzi dźwięk, by jakoś go namierzyć, jednak świat wirujący nie pomagał. Znaczy, wiadomo z każdą chwilą było lepiej, szkoda tylko, że tak wolno to przechodziło. Kiedy ktoś nagle podniósł ją z ziemi, pisnęła jak mała dziewczyna z jednej strony przestraszona, a z drugiej kompletnie tego się nie spodziewała. Westchnęła cicho, normalnie jak rycerz na białym koniu zaśmiała się we własnych myślach rozbawiona całą tą sytuacją. - N-nie musiałeś - mruknęła cicho, po chwili opierając głowę o jego ramię. Była zmęczona po tańcu, ale i szczęśliwa, a teraz dodatkowo chyba rumiana od noszenia jak księżniczkę, cudowne połączenie. W takiej sytuacji po prostu dała się zanieść... Gdziekolwiek Yuri pójdzie. Także jedyne, na czym się skupiła to na nasłuchiwaniu dźwięków, które się oddalają, a do których być może się zbliżają. Co jakiś czas otwierała jedno oko zerkając z dołu na Yuriego, świat już zwalniał, a świat przed jej oczami robił się rozmazany, ale coraz bardziej stabilny. Westchnęła głęboko z rozkoszą, że zawroty głowy mijają, oby na dobre.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Idąc z dziewczyną na rękach starałem się wydostać poza otaczający nas tłum. Nas szczęście udało się to bez jakichkolwiek problemów. Udałem się w kierunku najbliższych stołów. Lepiej żeby rudowłosa póki co nie stała o własnych siłach. Najlepiej żeby usiadła aż zawroty głowy całkowicie jej przejdą. Kiedy usłyszałem słowa Any uśmiechnąłem się mimo woli. -Spokojnie, to żaden problem. Trenuję od ponad dwudziestu lat więc gdyby trzeba mógłbym nieść cię jedną ręką ale wątpię żeby wtedy było ci wygodnie - zażartowałem. -Dla mnie jesteś lekka jak piórko więc jak chcesz to mogę cię nosić nawet do końca balu. Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zrozumiałem, że mogły one zabrzmieć dwuznacznie ale niestety czasu nie dało się cofnąć i inaczej sformułować wypowiedzi. Spłonąłem rumieńcem i postarałem się zmienić temat. -Właśnie rozmawialiśmy z Cassandrą na temat tego czym się obecnie zajmujemy. Ty też poświęcasz swój czas na naukę i pracę czy póki co jeszcze chodzisz tylko do Hogwartu?
Wydawał się w porządku. Cassandra powoli przekonywała się do Yuriego, im dłużej spędzała z kimś czas, tym bardziej darzyła tego kogoś zaufaniem, fakt, że obok była Anabell co wiele ułatwiało, ponieważ uwaga mężczyzny nie była kompletnie skupiona na niej. Cieszyło ją to, z drugiej strony ubolewała nad sobą, że coś jest z nią nie tak. Bo w końcu musiało coś z nią być nie tak. Cassandra Walker, królowa dram. Miała ochotę pójść do dormitorium ściągnąć z siebie tę kieckę i położyć się spać, za dużo wrażeń jak na jeden wieczór. No, ale stała tu i słuchała ich. Nie chciała też zostawiać Anabell samej, ale z pewnością dziewczyna umiała sobie poradzić. Uśmiechnęła się, kiedy Yuri tak wspomniał o dwudziestoletnim treningu. Mówił, że walczył i właściwie było widać po nim, że ma w sobie krzepę, Cassie podejrzewała, że jakby chciał, to mógłby ich obie unieść bez problemu. - Wystarczy Cassie. - Głupio jej było, że tak wtrąciła się, ale nie musiał mówić pełnym jej imieniem: Cassandra brzmiało to tak bardzo poważnie, a ona lubiła swoje Cassie. Czekała, aż Anabell odpowie na jego pytanie, wiedziała, że na pewno dziewczyna jest młodsza od niej, ale konkretnie nie kojarzyła, do której klasy chodzi. - Powinnam się już zbierać... Powinnyśmy? Lepiej się już czujesz Anabell, możesz chodzić? - Zapytała przejęta, jeśli nie mogły jeszcze chwile tu pobyć, albo może ślizgonka chciała zostać tu dłużej. Puchonka była już bardzo zmęczona. Miała nadzieje, że nie będą mieć jej tego za złe.
Czy odreagowała ostatecznie po tym co się stało? Raczej tak. Wizja myszy na jej ciele zniknęła równie szybko tak jak się pojawiła, teraz pozostał jedynie mikro ślad w postaci wirującego świata, który dzięki Merlinowi zaczął się stabilizować. A świat przed jej oczami zaczął przemieniać się w stabilny obraz wszystkiego tego co widziała przed sobą. Jak ulga, aż odetchnęła głęboko z radością w sercu. - Hm to faktycznie sporo, dłużej niż ja żyje - zamyśliła się na chwilę, bo chyba teraz dotarło do niej, jak wielka dzieli ich różnica wieku. Co nie zmieniało faktu, że rozmawiało się przyjemnie, nawet jeśli teraz czuje się jak księżniczka noszona na rękach przez księcia, co oczywiście było dla niej przyjemnym uczuciem. - Cały bal? To wielkie słowa, jakby co, to jestem za! - zaśmiała się w głos i jeśli na nią spojrzał, to w tym momencie Ana puściła mu oczko z rozbawieniem. Mogłaby się na to zgodzić, bo dlaczego nie, skoro sam pierwszy się zgłosił? - Jeszcze chodzę do Hogwartu, jestem na szóstym roku - odpowiedziała na słowa meżczyzny, a potem swoją uwagę skupiła na Cass i jej wypowiedzi. - Tak szczerze, to ja też mam dość wrażeń na dziś, wracajmy już do domu. A ty? Wracasz? - spytała się patrząc na Yuriego. Jeśli nikt z nią nie pójdzie Ana odejdzie sama w momencie gdy tylko Yuri postawi ją na ziemi.
Z/t dla Anabell
Ostatnio zmieniony przez Anabell Goldbird dnia Nie Lip 09 2023, 12:39, w całości zmieniany 1 raz
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Aneczka nie zaczęła najlepiej tego balu. Najpierw poprosił ją do tańca otwierającego jakiś kompletny, mało interesujący random, który zburzył jej marzenia o Tym Jedynym, którego pozna właśnie w świetle ognisk Beleteyn. Potem transmutowana kiecka okazała się totalnie za duża, przez co zamiast cieszyć się z zabawy Puchonka ciągle walczyła ze zsuwajacymi się ramiączkami, a ostatnim czego chciała było zaświecenie biustem w tłumie ludzi. Wreszcie jej katusze dobiegły końca i dziewczę grzecznie wymówiło się od towarzyszenia swojemu partnerowi. Zamierzała wypróbować swoich sił w kulningu jeszcze raz. Mimo że na lekcji poszło jej tragicznie, teraz była dużo bardziej skupiona i zdeterminowana, no i nieco zła, więc jej śpiew rozbrzmiał z niebywałą mocą. W dodatku jej głos był czysty, dostojny i tak pełen magii, że bardzo szybko wezwanie zostało wysłuchane. A przybył... Hipogryf! Najprawdziwszy, z równie szlachecką godnością, co sama panienka Brandon. Puchonka była tak zdumiona, że w pierwszej chwili tylko mu się przyglądała, później jednak oprzytomniała i dygnęła przed stworzeniem niczym najprawdziwsza księżniczka. Hipogryf najwyraźniej był ukontentowany tym, na czyje wezwanie przyleciał, bo nawet dał się pogłaskać! Dziewczyna poszła o krok dalej i nawet wtuliła się w jego pierzastą szyję, ciesząc się tak majestatycznym gościem. Marzyła o tym, żeby go dosiąść, ale na to hipogryf już nie był skłonny się zgodzić. Może było tu za dużo ludzi? Aneczka spędziła z nim jeszcze trochę czasu, aż wreszcie każde rozeszło się do swoich spraw. A w przypadku Puchonki były to... Wianki! Oczywiście, że musiała puścić wianek na wodzie! Nie miała swojego, ale nie musiała się martwić. Miasto zadbało o zapas, więc Aneczka wybrała najpiękniejszy, zapaliła świeczki, puściła go i... Och! Duszki wodne! Dziewczyna niewiele myśląc ujęła wyciągniętą w jej stronę rękę magicznej istoty i weszła z nią do wody... Nie, NA wodę! Z rzeki zaczęła się dobywać muzyka, a taniec był coraz bardziej wciągający, dużo przyjemniejszy od tego otwierającego zabawę! Zatraciła się w nim całkowicie, aż nagle... Och, kiedy usłyszała chichot wiedziała, że już było za późno. Wodne duszki wrzuciły ją do wody i cała radość zniknęła. Niewinna psota jednak była dla Puchonki czymś znacznie gorszym niż można się było spodziewać, bowiem przyciągnęła traumę z dzieciństwa i najgłębiej skrywane lęki. Anna krzyknęła tak głośno i tak rozpaczliwie, że musiała tym przyciągnąć uwagę wszystkich w pobliżu, a może nawet wszystkich bawiących się, tak desperacko zabrzmiała. I miała ku temu powody. Woda nie pozwalała jej wyjść, a nawet jeśli byłoby inaczej, dla ogarniętej paniką Puchonki i tak nie miałoby to znaczenia. Znów woda, wszechobecna woda, pochłaniająca ją, niszcząca, bezwzględna i czyhająca na życie. Anna zaczęła się topić jeszcze zanim na dobre znalazła się pod wodą, bo stres przyniósł jej atak choroby. Kumulująca się w niej magia osłabiła ciało, a ponieważ nie mogła znaleźć ujścia, doprowadziła do tego, że dziewczyna zaczęła się dusić.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Dziewczyny postanowiły zakończyć już swój pobyt przy ogniach Beleteyn jednak ja zamierzałem jeszcze trochę pozostać. Kiedy wyraziły swoją chęć na powrót do domu odstawiłem Anę delikatnie na ziemię. -Jeszcze trochę tutaj zostanę. Jest to dla mnie zupełnie nowe święto i chciałbym poznać również jego inne uroki. Niemniej niedługo sam również będę się zbierał. Do zobaczenia; przynajmniej taka mam nadzieję - pomachałem dziewczynom i odprowadziłem je wzrokiem.
Kiedy chodziłem sobie wśród atrakcji cisze rozdarł krzyk rozpaczy. Spojrzałem w jego kierunku i dostrzegłem tonącą dziewczynę mniej więcej w wieku Anabell i Cassie. Zakląłem pod nosem i bez namysłu rzuciłem się w mroczne wody jeziora. Najwidoczniej przyjdzie mi dzisiaj grać rolę rycerza na białym koniu wobec więcej niż jednej dziewczyny. Podpłynąłem do tonącej i chwyciłem ją pod pachy wynurzając jej głowę nad powierzchnię. -Spokojnie. Pomogę ci. Postaraj się nie ruszać to odcholuję nas do brzegu - powiedziałem, by nie przeraziła się i byśmy czasem oboje nie poszli pod wodę. Następnie położyłem się na plecach, układając na sobie dziewczynę i zacząłem energicznie machać nogami, by wyciągnąć nas na brzeg.
Zmęczenie nie chciało jej opuścić ani na moment, dlatego z ulgą przyjęła zgodę Anabell, że nadeszła już pora, aby się zbierać. Yuri postanowił zostać, ale pożegnał się z nimi elegancko, na co Cassandra odparła ciche do widzenia i spaliła się rumieńcem, bo w końcu byli na "ty", a jej nadal było jakoś ciężko się przedstawić. Może to przez wiek mężczyzny. Nie odwróciła się, aby zobaczyć, że odprowadza je obie wzrokiem, ale gdy usłyszała przeraźliwy wrzask, nie mogła nie zareagować. - Merlinie... - Wydusiła z siebie, prawie schodząc na zawał, kierując wzrok w stronę jeziora, gdzie ktoś chyba się topił. Nie czekając chwili dłużej, pobiegła w tamtą stronę, zapominając o tym, że właśnie zmierzały w stronę zamku razem z Anabell. Może i Cassie była puchonką i może często się bała i denerwowała, ale... w takich chwilach budził się w niej lew Gryffindoru, zwłaszcza że wrzask należał do znajomej jej osoby. Patrzyła niespokojnie na Yuriego, który zaczął wyławiać Brandon z wody, jak na prawdziwego ratownika niewiast przystało. - Na Morgane, boże... - I wszystkie świętości magiczne, jak i mugolskie z pewnością by Walker wymieniła, gdyby był na to czas, ale nie było.- Anna... - Wiedziała, że nie może tak stać, bo wyciągniecie na brzeg Brandon, nie pomoże, nie do końca. - Anna choruje na pressure! - Krzyknęła na jednym wydechu, wiedząc, że bez eliksiru spokoju to wszyscy mają tu przechlapane, zwłaszcza Anna. Wszyscy wychowankowie Helgi Hufflepuff byli dobrze wyedukowani, jeśli chodzi o Anne Brandon i jej chorobę, opiekun domu poinstruował ich jak się zachowywać, gdy koleżanka znajdzie się w potrzebie. Istniały dwa sposoby, jednym z nich właśnie był eliksir, a drugim... - POMOCY! ANNA MA ATAK! - Cassandra zaczęła rozglądać się na boki, machając swoją burzą loków na wszystkie strony, chcąc wyłapać z tego tłumu jakiegoś kompetentnego nauczyciela! Wierzyła, że jej darcie zwróci uwagę większości, ale teraz nie było czasu na wstyd czy strach. Anna się dusiła.
Wbrew pozorom i obiegowej opinii, imprezy organizowane miały zazwyczaj na pokładzie zarówno służby porządkowe jak i zaplecze medyczne na wypadek różnych... wypadków. Zazwyczaj uzdrowiciele borykają się z pijaństwem, pechowymi zwichnięciami czy zwykłymi zacięciami i zranieniami, jakie zdarzały się na warsztatach. Komunikacja na obchodach Nocy Celtyckiej była bardzo sprawna, toteż kiedy pojawiła się notka o dziewczynie, która bardzo źle zareagowała na wpadnięcie do wody zaraz jeden z dyżurujących uzdrowicieli ruszył na brzeg, by zorientować się w sytuacji. Widząc mężczyznę holującego wierzgającą dziewczynę do brzegu, nie miał już wątpliwości kogo tu miał szukać. - Dziękuję za pomoc. - poinformował go, kiedy ten odłożył dziewczynę na ziemi, po czym udrożnił jej zaklęciem drogi oddechowe- Jest pan... krewnym? - upewnił się, spoglądając na @Yuri Sikorsky, po czym uszczypnął kilka razy @Anna Brandon w ramię, by sprawdzić jej responsywność- Deportujemy się do świętego Munga, jeśli jest pan krewnym, to zapraszam. - poinformował, wyczarowując lewitujące nosze i układając niespokojną, młodą Brandonównę na nich.
Anna Brandon z|t
______________________
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Xanthea nie przybyła na oficjalne otwarcie, ominął ją więc taniec. No, a przynajmniej ten początkowy, bo zabawa miała trwać całą noc, prawda? Nie zamierzała jednak od tego zaczynać, zbyt wiele interesujących aktywności miała dookoła. Szlachetną tradycją Nocy Celtyckiej był kulning i Xanthea zamierzała spróbować w nim swoich sił. Nie próbowała śpiewać od dawna, choć w tak silnie sfeminizowanym rodzie śpiew powinien płynąć w jej krwi. Na szczęście jej głos popłynął czysto i przyjemnie, wzywając... Skunksa? Całe szczęście, że zwierzaczek był w tanecznym nastroju, nie bojowym, bo Szara Wiedźma nie potrzebowała wątpliwych przyjemności zapachowych, tym bardziej, że dopiero tu przyszła. Skunks jednak mimo sympatycznej mordki nie stanowił na dłuższą metę większej rozrywki, dlatego kobieta ruszyła dalej. Wianki... Czy ona w ogóle miała prawo puszczać wianki na wodzie? Nie była zamężna oczywiście, nie była nawet z nikim w związku, ale jednak jej przeszłość... Nie. Nikt nie zabroni jej się bawić, żadne demony, ani nawet anioły przeszłości nie pozbawią ją nawet tak drobnej przyjemności. Xanthea wzięła jeden z gotowych wianków i już, już miała go rzucić na wodę, kiedy niespodziewanie pojawiły się duszki wodne. Czarownica dała się w to wkręcić jak dziecko, ujmując dłoń magicznej istotki. Tańczyła radośnie nad taflą wody, tak jak jakieś dziewczę obok niej, kiedy nagle uświadomiła sobie z czym to się może wiązać. Oooo, co to to nie. Xanthea zdążyła się wycofać z zabawy w ostatniej chwili, a moment później święto rozdarł wrzask tonącej dziewczyny i lamenty jej koleżanki. Xanthea z zainteresowaniem patrzyła na rozwój sytuacji, zdając sobie sprawę, że jej pomoc na niewiele się tu zda. Profesjonaliści już działali i chwilę później omdlałe dziewczę znniknęło z zasięgu jej wzroku. Ale wytatuowany wybawca nieletniej już nie, a to na nim skupiła się uwaga szarowłosej. - Imponująca akcja ratunkowa - zagadnęła @Yuri Sikorsky, podchodząc do niego, kiedy tłumek gapiów rozszedł się w swoje strony. Grey nie wyglądała na zmartwioną wypadkiem. Wprost przeciwnie. Gdy zobaczyła, że sytuacja jest pod kontrolą, jej oczy zaiskrzyły się wesoło, jakby dostrzegły w tym wszystkim jakiś wyjątkowo dobry dowcip. Wyciągnęła dłoń do Rosjanina i przywitała się bez cienia skrępowania. - Xanthea Grey.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Udało mi się doholować dziewczynę do brzegu. Wtedy okazało się, że nie jestem jedyną osobą, która zareagowała na jej okrzyk. Na brzegu pojawiła się również Cassie, która zaalarmowała służby ratunkowe. Z jej wywodu dowiedziałem się, że dziewczyna jest chora na pressurę. Adrenalina wywołana ratowaniem życia sprawiła, że myślałem szybciej niż zwykle. Szybko tez przypomniałem sobie z lekcji czym się owa choroba charakteryzuje. Jedyne co mógłbym zrobić w tej sytuacji to oszołomić dziewczynę Drętwotą, by straciła przytomność i tym samym się uspokoiła jednak nie wiedziałem czy by to poskutkowało. Dlatego też z ulga przekazałem ją w ręce ratowników. -Nie, nie jestem jej rodziną. Po prostu sądząc po waszej opieszałości znalazłem się we właściwym miejscu o właściwym czasie - warknąłem ze złością. Może i nie byłem wobec nich delikatny ale już skoro takie służby dostały robotę to powinny ją wykonywać rzetelnie! Tymczasem gdyby nie moja interwencja młoda mogła się utopić.
Kiedy Anna została teleportowana do szpitala zwróciłem się do Cassie. -Dzięki za pomoc. Gdyby nie ty zapewne zacząłbym przeprowadzać sztuczne oddychanie a na pressurę raczej nie wiele by to pomogło i dziewczyna mogłaby tu wyzionąć ducha. Co roku bal obfituje w takie atrakcje? - zdobyłem się na słaby uśmiech, by nieco rozładować atmosferę. Właśnie zastanawiałem się czy jeśli zacznę wyżymać koszulę i spodnie z wody w obecności Cassie to dziewczyna poczuje się zawstydzona kiedy podeszła do nas jeszcze jedna kobieta. Tym razem sądząc na oko była ona raczej w moim wieku. Kiedy się przestawiła podałem jej rękę. -Yuri Sikorsky, a to moja znajoma Cassandra Walker - wskazałem na stojącą obok Puchonkę. -Nic niezwykłego. Raczej każdy postąpiłby tak na moim miejscu. Po prostu byłem najbliżej. No i nie dałbym sobie rady bez Cassie - to ona wezwała służby i poinformowała ich o chorobie Anny. Patrzyłem na nowo przybyłą zagadkowym wzorkiem. Może to było tylko moja wyobraźnia niemniej jednak odnosiłem wrażenie, że Xanthea podobnie jak ja potrafi być niebezpieczna. Zastanawiałem się w jakim celu tak naprawdę do nas podeszła.
Wpatrywała się z przejęciem na Anne, na ratowników, na Yuriego i powoli uspokajała się, kiedy puchonka znalazła się w dobrych rękach. Sikorsky chyba o tym jednak tak nie sądził, bo zganił szybkość ich reakcji. Cassie nie sądziła, aby na cokolwiek się przydała, gdyby nie Rosjanin z pewnością Brandonówna mogła bardzo źle skończyć, oczywiście nigdy nie wątpiła w służby ratunkowe, które sprawiały piecze nad celtyckim balem. - Chyba tak. - Odpowiedziała lekko blada, ale kolory powoli wracały na jej twarz. Zastanawiała się przez chwile czy faktycznie co roku imprezy hogwarckie obfitują w takie atrakcje. Poczuła się nieswojo, gdy podeszła do nich Xanthea, kobieta wyglądała zjawiskowo, to jedna z tych dam, gdzie Cassandra nie miała szans konkurować w żadnej kategorii pod tytułem "jak być kobietą", "jak być uwodzicielska", "jak być zjawiskową". - Oj bez przesady. - Szepnęła cicho, gdy tak Yuri zaczął ją wychwalać, zaczęło robić jej się głupio. Na jej twarzy znowu zaczął wykwitać rumieniec. - Mam nadzieje, że nic Annie nie będzie... - Powiedziała to bardziej do siebie niż do kogoś konkretnego. - To ja już idę... Anabell na mnie czeka. - Rzuciła na pożegnanie. - Do zobaczenia. - Dodała jeszcze bardziej do Yuriego, po czym zerknęła nieśmiało na Grey, ale szybko tak, aby nie pochwycić jej boskiego spojrzenia i pobiegła do ślizgonki. Razem w końcu udały się do zamku.
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Zanim Xanthea zdążyła wyrazić jakiekolwiek uznanie dla zasług Cassandry w ratowaniu koleżanki, czy chociażby się z nią przywitać, Puchonka czmychnęła, zostawiając kobietę samą z Yurim. Szarowłosa jednak nie wydawała się tym jakoś szczególnie zmartwiona, za to patrzyła za oddalającą się dziewczyną z pewną dozą zainteresowania. - I odleciała ptaszyna... Ale mam przeczucie, że jeszcze bedziemy miały okazję dobrze się poznać. Po tych słowach Xanthea skupiła swoją uwagę na mężczyźnie. - Przyszłam tu spóźniona i bez towarzystwa, a na Beltane samotna zabawa jest przynajmniej o połowę mniej przyjemna. Zamierzam coś zjeść i rozpalić jeszcze jedno ognisko, a potem dobrze się przy nim bawić. Dołączysz? Kobieta zdecydowanie wiedziała, czego chce i nie robiła podchodów. A czemu wybrała Yuriego? Może wydawał jej się równie spragniony wrażeń? - No chyba że boisz się bezpośrednich kobiet. - dodała na koniec, patrząc na niego prowokująco. Czy go podpuszczała? Być może. Stała obok niego emanując taką aurą kobiecości, że musiała robić wrażenie. Niekoniecznie pozytywne, ale na pewno jakieś.
Patrzyłem tęsknym wzrokiem za odchodzącą Cassie, dopóki jej sylwetka nie rozmyła się w cieniu nocy. Akurat teraz kiedy komunikacja między nami zaczęła się układać musiała już zbierać się do domu. Westchnąłem ciężko. Cóż, mówi się trudno. Jednak jasnowłosa nie dała mi długo nad tym rozmyślać. Stała sobie obok mnie i pewnym głosem proponowała mi i mniej ni więcej tylko coś na kształt randki. Niby pod przykrywką zwykłego spotkania ale z otwartą furtką na coś więcej. Gdyby zrobiła to kilka godzin wcześniej zapewne siedziałbym z nią już gdzieś w cieniach Zakazanego Lasu niemniej teraz moją głowę zaprzątała jedynie Puchonka, która właśnie odeszła. Postanowiłem trochę przysłużyć się sprawie ogólnej i przy okazji onieśmielić nieco pewną siebie kobietę. -Bardzo chętnie ale najpierw muszę zbadać sprawę tego wypadku. Sprawdzić czy niebezpieczeństwo minęło czy nie - powiedziałem rozbierając się do slipek. Wiedziałem, że widok mojego ciała robi wrażenie na przedstawicielkach płci przeciwnej i miałem nadzieję, że nieco onieśmieli to moją nową znajomą. -Jeśli zechcesz mi towarzyszyć byłby bardzo zadowolony. Po tych słowach udałem się nad brzeg gotowy na przymusowa kąpiel, chwyciłem pierwszy lepszy wianek i puściłem z nurtem rzeki. Już po chwili z wodnych szuwarów, z których dobywała się cicha muzyka, wynurzyła się ręka, która go chwyciła. Wodny duszek rozejrzał się i ujrzawszy mnie zrobił zawstydzoną minę, którą oczekiwałem bardziej od Xanthei. Czyżby był to duszek rodzaju żeńskiego? Pomachał do mnie. Wtedy usłyszałem nieopodal mnie bulgot. Spod wody wyłoniła się karimba. Wziąłem ją do ręki. Pulsowała lekką magią. Kiedy podniosłem wzrok duszka już nie było. Wziąłem instrument i odwróciłem się do mojej towarzyszki. -Wydaje mi się, że niebezpieczeństwo już minęło - powiedziałem niepewnie.
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Xanthei oczy wesoło się zaświeciły, kiedy zobaczyła jakim szczenięcym spojrzeniem Yuri ogląda się za Cassandrą. Nie osadzała go, w końcu sama święta nie była i jej również zdarzały się romanse z osobami znacznie różniącymi się od niej wiekiem. Póki oboje byli dorośli, świadomi i chętni, nic nie stało na przeszkodzie by się bawić. - No już nie patrz za nią jak zbity pies. W wakacje będziecie mieć pod dostatkiem okazji do rozmów. - palnęła jasnowidząca, nie mogąc się powstrzymać. Chwilę później jednak słowa Yuriego ją zaskoczyły. - A co dokładnie chcesz sprawdzić? Wodne duszki zawsze się pojawiają na obchodach Beltane, ale jak sam widziałeś ratownictwo czuwa. Nawet jeśli z lekkim opóźnieniem, to i tak są skuteczni. Wtedy Yuri zaczął się rozbierać. Xan przyglądała się temu z nieukrywanym zaciekawieniem, a w jej spojrzeniu nie było nawet cienia onieśmielenia. Naoglądała się już dość ludzi w negliżu, by półnagi mężczyzna nie robił na niej wrażenia. Jednak sam fakt, że Yuri to robił w miejscu publicznym był dość niecodzienny. - Ciekawy sposób na zapewnienie bezpieczeństwa. Ale chyba nie chcesz wystraszyć duszków tatuażami? - spytała wesoło i podeszła do porzuconych ubrań mężczyzny. Im szybciej załatwią ten temat, tym prędzej pójdą się bawić, więc Xanthea postanowiła wyręczyć go w suszeniu ubrań. Wyjęła różdżkę i stuknęła nią elegancko w szaty czarodzieja. - Silverto! Zerknęła za Yurim z lekkim zniecierpliwieniem. Mówił tak, jakby w wodzie czaiła się zgraja morderczych potworów, a nie stado psotnych duszków. - Z całą pewnością minęło. To jak? Suszymy cię i idziemy coś zjeść? Miała wciąż wyciągniętą różdżkę i była gotowa osuszyć tym samym zaklęciem również czarodzieja i te jego nieszczęsne slipki.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Wziąłem od czarownicy moje suche ubranie i podziękowałem jej skinieniem głowy. -Wolałem się przygotować na wypadek gdyby mnie też chciały utopić. Pływanie w pełnym ubraniu nie jest ani lekkie ani przyjemne. Tym bardziej, że dodatkowo musiałbym pływać z pełnym żołądkiem - odpowiedziałem na jej uwagę. Osuszyłem również slipki przy pomocy własnej różdżki a następnie nałożyłem na siebie resztę ubrania. Moje wcześniejsze słowa przyniosły mi pewien pomysł. -Skoro już mowa o pełnym żołądku to może spróbujesz jedzenia przyrządzanego przez krasnoludy? Jest doprawdy pyszne. Następnie możemy pójść zbierać drewno. Sam wstrzymałem się od jedzenia i tylko towarzyszyłem Xanthei luźnie z nią rozmawiając. Kiedy w końcu po spożyciu przez moją nową znajomą posiłku poszliśmy zbierać drewno bardziej przykładałem się do owego zadania i podszedłem do tego z szacunkiem. -Tak w zasadzie to na dobrą sprawę nic o tobie nie wiem. Czym się zajmujesz? - zagadnąłem podczas układania ogniska Xanthei. Powoli przekonywałem się do niej bardziej i znikała początkowa niechęć do kobiety. Kiedy płomienie wybuchły w górę poczułem ciepło w dłoni. Moim oczom ukazało się niecodzienne zjawisko. Od ognia odłączyła się iskierka i podążyła dokładnie do miejsca na dłoni gdzie odczuwałem ciepło. Opadła tam a po niej zostało znamię, które z całą pewnością nie było osmaleniem. Pokazałem rękę Xanthei. -Widziałaś kiedyś takie coś? Co to może oznaczać? - zapytałem z ciekawością.
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Jedzenie: Ciasto hevva - zionie ogniem przez 5 postów
Magiczna moc ognia:klon nieparzysta - postarzała sie do 65 lat do końca eventu. Wygląd dla zobrazowania.
Xanthea schowała różdżkę, widząc że Yuri sobie radzi sam, a potem ruszyła razem z nim w stronę jedzienia. Serwowane posiłki budziły w kobiecie mieszane odczucia, ale wreszcie podano jej sypkie ciasto z owocami. Wyglądało w porządku, ale kiedy spróbowała... - Oho, pikantne! - powiedziała, a z jej ust poleciały płomienie, prawie parząc @Yuri Sikorsky. Kobieta szybko zamknęła usta, a jej oczy rozszerzyły się najpierw ze zdumienia, a potem zalśniły od niemego śmiechu. Potem odwróciła głowę w bezpieczną stronę i odezwała się dopiero wtedy, gdy miała pewność, że nikt na tym nie ucierpi.- Wygląda na to, że czeka nas iście ognista zabawa. Dobrze, możemy iść rozpalić ogień. W trakcie gdy szli, Yuri zadał pytanie, a Xantheę tak pochłonęła odpowiedź, że zupełnie nie skupiła się na zbieraniu drewna, zdecydowanie nie oddając należnego szacunku tej czynności. Pozbierała trochę klonowych gałęzi i zabawiała się podpalaniem ich od swojego ziejacego oddechu, a w międzyczasie snuła swoją opowieść. - Zajmuję się wieloma rzeczami. Od paru lat jestem właścicielką szklarni pod Londynem, ale mam przeczucie, że nadchodzi czas zmian... Woła do mnie przeznaczenie, a przed przyszłością nie można uciec! Dla przyjemności za to czerpię z mocy Natury. Zamykam siłę roślin w suszu, wyciągach i maściach. Uwielbiam to robić. Zbierać dary Matki Natury i czerpać z nich to, co najlepsze. A ty? Czym się zajmujesz? I czy z teoimi tatuażami wiąże się jakaś historia? Dziwne zjawisko, którego doświadczył Yuri, było Xanthei obce, więc nie potrafiła mu odpowiedzieć na to pytanie. Sięgnęła do niego dłonią, chcąc przyjrzeć, ale wtedy ze zgrozą zauważyła, że coś w jej ciele uległo zmianie. Skóra nieco zwiotczała, pojawiły się przebarwienia. Xanthea z paniką w oczach sięgnęła po nieodłączne lusterko i przejrzała się w nim. To, co zobaczyła, napełniło ją zgrozą. Wydała z siebie zduszony okrzyk - J-jestem... Jestem... STARA! - wykrztusiła, nie bacząc na to, że ognie z jej ust mogą poradzić Yuriego. Zrobiło jej się słabo i gotowa była zasłabnąć. Wciąż była zadbana, szczupła i wyprostowana. Wciąż była na swój sposób piękna. Ale jej ciało z pewnością należało do osoby w okolicach sześćdziesiątki, nie trzydziestki, jak powinno.
Laena Aasveig
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
- Ach, w to ani na chwilę nie wątpiłam – uśmiechnęła się psotliwie, jakby to wcale nie miał być koniec tego komentarza, choć dokończyć go nie zamierzała. Można powiedzieć, zagrała dokładnie taką samą kartą niedopowiedzenia, z wyraźnym zadowoleniem z samej siebie i tej małej gierki dając mu miejsce do luźnej i otwartej interpretacji. - To pana słowa, nie moje – odbiła wesoło piłeczkę. Zabawnym było, jak bardzo na początku uważała, że Frederick zachowuje się jak dumny, młody jeleń, prezentujący nonszalancko poroże, gdy teraz sama skakała w tej rozmowie jak sarenka, patrząc, gdzie jeszcze mogła nacisnąć i co wywinąć, nim musiała umknąć. I bardzo doceniała to, że przy mężczyźnie wcale nie czuła się, jakby zaraz z tych psot umknąć musiała, obydwoje naginali granice i testowali siebie nawzajem. Które pierwsze się potknie, które pierwszy odpuści, na którego pierwszego z nich spłynie jakaś frustracja. Tej póki co nie było widać, tylko dobra zabawa toczyła się między nimi w tej grze w półsłówka. No dobrze, frustracja przyszła w postaci dyrektorki, wysoce niepochwalającej ich zachowania na rekonstrukcji. Nie do końca rozumiała, czego się spodziewała, sami zrobili to w formie zabawy, przecież każdy wchodząc tam wiedział, że nie działo się to naprawdę. No cóż, nie zamierzała teraz psuć sobie humoru angielskimi grzecznościami. - Jak ich pan następnym razem będzie przepraszał, proszę też przekazać pokutę ode mnie – zażartowała, wcale nie kryjąc ciekawości co też takiego Frederick musiał zrobić, że przodkowie byli wiecznie urażeni. - A więc pokarali pana i przodkowie i wróżki? Lubi się pan narażać innym? – prychnęła z rozbawieniem, nie zamierzając kłócić się z tańcem. Skoro magia już nie tylko ich uniosła nad ziemię, ale w dodatku związała długimi pnączami z parkietem, sama wolała nie podpaść wróżkom, szczególnie, jeżeli te potrafiły zmieniać w centaury. Poza tym, naprawdę dobrze się bawiła. Może aż taka bliskość z pilnującym swojej przestrzeni osobistej Frederickiem nie była czymś, czego się spodziewała, ale w żadnym stopniu jej to nie przeszkadzało. Szczerze, nawet cieszyła się, że skoro już wróżki postanowiły wysadzić ją w powietrze, to było to właśnie z nim i tymi wszystkimi gierkami i półsłówkami. W końcu jednak wylądowali z powrotem na ziemi. Myślała, że po pierwszym tańcu rozejdą się w różne strony, ale nie mogła narzekać, że tak się nie stało. Na propozycję wspólnego kulningu i kolejny, celny komentarz uśmiechnęła się szczerze, choć z dozą złośliwości, jakby nie miała mu pozwolić mieć ostatniego zdania. - Wściekłe łupduki nie są mi straszne, skoro ich poskramiacz idzie ze mną – prychnęła i dołączyła do śpiewu w wprawny sposób. Kulning był dla niej czymś zwyczajnym i naturalnym – narzędziem codziennej komunikacji z lasem i jego stworzeniami, gdy jeszcze była w Norwegii. Czymś bliskim, zapewniającym bezpieczeństwo, wzmacniającym wizje. Czymś znanym. Jednak nawet ona nie spodziewała się, że tuż przed nią wyląduje Abraksan. Złośliwy uśmieszek w momencie zastąpił ten pełen zachwytu, gdy powitała się ze zwierzęciem wymianą ukłonów. - Dzień dobry, piękny – powiedziała, podchodząc trochę bliżej. Pegaz nie uciekał, pozwolił jej się nawet dotknąć, a gdy przyłożyła do niego rękę, żeby go pogłaskać, potrząsnął lekko skrzydłami. W jej dłoni wylądowało pióro. Spojrzała to na nie, to na Abraksana, który przyglądał jej się bardzo intensywnie, z błyskiem zadowolenia, jakby właśnie oznajmiał, że to był prezent dla niej i czekał na jej zadowolenie. Którego oczywiście nawet nie hamowała. – Dziękuję, to przepiękny podarek – uśmiechnęła się do pegaza, pogłaskała go raz jeszcze, wetknęła we włosy jego pióro, nie mając go gdzie schować, a jemu w grzywę jeden z kwiatków ze swojego wianku. - Jak widać łupduki musiały się pana przestra… Ojej! – dopiero teraz odwróciła się do Fredericka, żeby zauważyć, że przyszła do niego lunaballa. – Lunaskop? Nawet nie wiem, czy chcę wiedzieć co tam jej pan powiedział, żeby zrobiła – zażartowała, nawiązując do ich wcześniejszej rozmowy.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Krzyk dziewczyny zwrócił na nią moją uwagę, która dotychczas była rozproszona na wszystko co inne. Zobaczyłem, że rzeczywiście o ile wcześniej stałem obok kobiety w moim wieku to teraz znajdowałem się obok emerytki. Przynajmniej jeśli chodzi o ciało, bo iskra w oku i żywe zachowanie jasno pokazywały, że nadal mam do czynienia z tą samą żywiołową osobą. Uśmiechnąłem się pod nosem już wiedząc co się stało. -Wydaje się, że nie okazałaś dostatecznie dużego szacunku podczas zbierania drewna. Mnie poprzednim razem spotkało to samo. To znaczy nie zestarzałem się ale w obecności osób które nie lubię odczuwam zapach amortencji. Jeśli to będzie dla ciebie pocieszenie to przy tobie nie wyczuwam tego zapachu. Nie przejmuj się tym. Wieczór dalej trwa. Masz może ochotę zatańczyć? - zapytałem się Xanthei, by zwrócić jej uwagę na inne rzeczy.
Słowne zabawy ani trochę mu nie przeszkadzały. Widać było doskonale, że był człowiekiem, który się na nich wychował, który zjadł na tym zęby i po prostu płynął na fali, nie zwracając do końca uwagi na to, czy kogoś uraził, czy nie, czy dla kogoś jego wypowiedź była czymś zbyt ostrym, czy jednak dało się ją przełknąć. Mówiąc prosto, był, jaki był i ani trochę mu to nie przeszkadzało, pozwalając mu po prostu na egzystowanie we własnym sosie. Nie znał również wielu osób, które byłyby skłonne z nim przebywać, którym pasowałoby w pełni to, że nieustannie się czegoś czepiał, marudził i kręcił nosem. Jego bliscy przywykli do tego, chociaż trudno było powiedzieć, żeby to chociaż w najmniejszym stopniu tolerowali. Nie podobało im się to, co Frederick robił, a on, wielokrotnie, korzystał z tego, starając się naciągać jeszcze mocniej i tak drżące już struny. - Nie sądzę, żeby mnie posłuchali, ale skoro pani nalega - odparł, a potem uniósł lekko brwi. - Jeśli za narażanie się innym należałoby uznać fakt, że po prostu mówię to, co myślę, to zapewne odpowiedź byłaby twierdząca - stwierdził prosto, brzmiąc nieco robotycznie, ale ani trochę się tym nie przejmował. Trudno było w nim szukać uczuć, czy jakichś głębszych emocji, okazywał je naprawdę rzadko, bo i rzadko coś było dla niego na tyle istotne, żeby faktycznie był skłonny na to jakoś głębiej zareagować. Nie przeszkadzał mu również taniec, ale z jednej prostej przyczyny - było to coś, czego ojciec nauczył go, kiedy był dzieckiem, wpajając mu, że jako Shercliffe czasami będzie musiał pokazać, że zna zasady, jakie panują pomiędzy wielkimi rodami. Trzeba było tańczyć, to się tańczyło, Frederick traktował to właściwie całkowicie mechanicznie, nie zastanawiał się nad tym, nie doszukiwał się w tym jakiegoś piękna, czy uniesień. Te mógł znaleźć gdzie indziej. - To dość śmiałe założenie, że będę je od pani odciągał - zauważył jedynie, kiedy skierowali się w stronę, gdzie inni próbowali swoich sił w śpiewie, a później przyszło mu zmierzyć się z lunaballą, która z jakiegoś powodu uznała, że to świetny czas na to, żeby faktycznie coś mu dać. Lunaskopu się tak naprawdę nie spodziewał i zaczął się nawet zastanawiać, kto dokładnie wpadł na to, że faktycznie mu się to przyda. Ostatecznie jednak machnął na to ręką, by później spojrzeć ponownie na Laenę, a na jego ustach pojawił się łagodny, aczkolwiek dość znaczący uśmiech, świadczący o tym, że nie zamierzał jej niczego zdradzać. - Podobno miały być tutaj też inne atrakcje, więc jeśli pani chce, proszę prowadzić - mruknął jedynie, dając jej wolną rękę, co do tego, co chciała robić tego wieczoru, czy nocy, zaznaczając jednak, że nie zamierzał siedzieć tutaj do białego rana. Nie, bo nie.
______________________
I'm real and the pretender
I have my flaws I make mistakes But I'm myself
I'm not ashamed
Laena Aasveig
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Choć ich spotkania wydawały się coraz bardziej żartem od losu i świetną prześmiewczą zabawa z nich z ręki wszechświata, trzeba było przyznać, że mimo wszystko w jakiś pokręcony sposób dobrze się w tym dobrali. Jej bowiem nie przeszkadzało ani trochę tak zwane „marudzenie” czy inne „narzekania” z najzwyklejszej, najprostszej przyczyny – nie widziała w tym nic szczególnie negatywnego. Sama nie chciałaby usłyszeć zbędnego komentarza o swoim podejściu do sprawy, gdyby wypowiedziała się o czymś niepochlebnie czy wyraziła niezadowolenie. Fakt faktem, to też rzadko robiła, bo i mało rzeczy się jej nie podobało. Żyła w zgodzie ze sobą, naturą i zachwytach drobnostkami, które może i leżały na pograniczu dziwactwa i budziły pewne kwestionowania u innych, jednak i na to nie zwracała uwagi, po prostu ciesząc się tym, co jej sprawiało przyjemność. Aktualnie na przykład czerpała całą masę radości z tej ich wymiany zdań. - Oh, byłabym zobowiązana – westchnęła teatralnie, nie powstrzymując prześmiewczego uśmiechu. – Jeżeli tutaj za narażenie się innym można uznać mówienie tego, co się myśli, to chyba niedługo osobiście będę musiała tych przodków przeprosić – prychnęła, kręcąc głową z niedowierzaniem. Naprawdę, czarodziejów tutaj oburzały najmniej istotne drobnostki, czego ani trochę nie bała się komentować, w końcu nie wstydziła się mówić prawdy, a i coś czuła, że akurat Fredericka tym jakoś szczególnie by nie uraziła. Tak samo, jak swoją reakcją na jego tekst o łupdukach, przy której tylko zmarszczyła nosek do kompletu ze złośliwym uśmieszkiem, jakby to miało być najodpowiedniejszym odszczekaniem, kiedy już zaczęła śpiew. Pomiędzy nutami dodała tylko zawadiackie: - Może w takim razie powinnam nasłać je na pana? – szeptem, by nie przeszkadzać innym. Zaraz jednak w pełni skupiła się i na śpiewie i na pegazie, który zaszczycił ich swoją obecnością. Chociaż dużo bardziej zastanawiająca była ta rozpędzona lunaballa z lunaskopem i to, co Frederick jej tam wyśpiewał. Jak widać, miała się nie dowiedzieć i na ten jego uśmiech pokręciła tylko głową z niedowierzaniem, z lekkim skinięciem uznania w jego stronę – tym razem (!). Może faktycznie niektóre sekrety warto było zachować nieodkrytymi, w końcu podobno im mniej wiesz, tym mniej czasu spędzisz w Azkabanie. - Zaskakuje mnie pan dzisiaj – przyznała, jednak nie podejrzliwie, a wesoło, niemal od razu zbierając się do pójścia od tak, gdzieś przed siebie. – Mogłam jednak porozmawiać z jakąś sarna o pana obecności tutaj, przygotowałabym się ze wszystkich atrakcji. Obiecuję, że następnym razem będę bardziej zorientowana – zażartowała, zostawiając to „następnym razem” do otwartej interpretacji. – Może po prostu obejrzymy, co tu się dzieje? Zupełnie nie znam waszych tradycji i chyba nie chcę ryzykować obniżeniem pensji od pani dyrektor – zażartowała, nawet lekko uszczypliwie. Na całe szczęście dla niej przy pierwszym przystanku trafili na bardzo tradycyjną zabawę – skoki przez ogień. Jednym szło lepiej, innym gorzej, ktoś nawet podpalił sobie nogawkę. Ogólnie rzecz ujmując, wesoły chaos. - Niech mi pan powie, czy nie boi się pan o swoją kitę? – i przeskoczyła spojrzeniem z niego na jeden z wolnych odcinków z ogniem.
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
- Jeśli nie czujesz, to zaraz zaczniesz - jęknęła Xanthea, dla której być starą, pomarszczoną i brzydką znaczyło tyle, co po części umrzeć. - A przeszło ci to? Zelżało? Nie wiadomo, czy to odwracalne, z magią nigdy nic do końca nie wiadomo! Była spanikowana, bo ziściły się właśnie jej największe lęki. Nie mogła tego wytrzymać, po prostu musiała to czymś zapić. Zgarnęła alkohol i zaciągnęła się nim tak porządnie, że mogła zawstydzić niejednego mężczyznę, a potem wciąż zionąc ogniem zaczęła pląsać nad ogniskiem. Numery, które odstawiała, były naprawdę popisowe, zupełnie jakby, hehe, była jasnowidzem i przewidywała każdy wystrzał ogniska i każdy płomień. Pląsała w najlepsze, a potem poszła na parkiet razem z Yurim. Może to przez alkohol, może przez magię, a może po prostu jej tego brakowało. W każdym razie zaproszona do tańca poszła od razu w pełnego przytulańca, a kiedy było już naprawdę niebezpieczne zaśmiała się i zaproponowała, żeby zeszli z parkietu. Niestety nie ważne jak bardzo była pijana, nie potrafiła zmusić się do dobrej zabawy, będąc w obecnym stanie. W końcu pożegnała się z Yurim i trochę ryzykując przeteleportowała się do domu.
ZT Xan i Yuri
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Nie sądziła, że będzie musiała tłumaczyć tak oczywistą tradycję, ale jednak. Miała dobry humor, więc nawet nie spojrzała na Borisa krzywo, biorąc się za tłumaczenie. -Gdy kobieta dostawała skurczy, wypływano z nią na pełne morze, a tam, kapitan statku odbierał poród jej dziecka. Oczywiście obecni musieli być najbliżsi i ojciec noworodka, a także głowa rodziny, by potwierdzić, że dziecko jest z krwi i kości de Guise. - Streściła cały proceder który miał w sobie jeszcze kilka tradycji, ale tych wolała na razie Zagumovovi oszczędzić. Po nieszczęsnym upadku podziękowała mu za pomoc w ogarnięciu jej pleców, po czym poszli rzucać wianki na wodę. Gdy wręczył jej medalion, w szmaragdowych oczach pojawiło się szczere ciepło. -Jest przepiękny, dziękuję. - Zawiesiłaby go sobie od razu na szyi, gdyby nie inna ozdoba, która już tam tkwiła i kłóciłaby się ze złotymi nićmi i muszelkami. -Chyba zrezygnuję z wianka. Co powiesz na kieliszek wina u Ciebie? - Zaproponowała, po czym obydwoje opuścili bal.
//zt z Borisem
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Umówienie się z Miną na zbieranie składników do eliksirów wegańskich, jakie zamierzali opracowywać, nie było trudne. Właściwie nie miało znaczenia, które z nich pierwsze rzucalo hasłem o zbieraniu składników, to drugie od razu było gotowe. Tego dnia umówili się przed świtem, kiedy jeszcze było ciemno na dworze, aby o odpowiedniej porze wyjść na błonia. Ich celem było zbieranie porannej rosy do fiolek, a żeby tego dokonać, nie mogli przegapić właściwej chwili. - Masz na rozbudzenie - powitał przyjaciółkę kubkiem mocnej herbaty, w drugiej ręcej miał swoją kawę, a na ramieniu torbę z fiolkami. Liczył na to, że zdołają zebrać chociaż po jednej fiolce. Mimo wszystko perspektywa napełniania jej kropla po kropli była zniechęcająca, ale nie zamierzał się poddawać. Z tego powodu po prostu milczał przez część drogi, kiedy kierowali się na błonia, w pobliże jeziora. - Dobra, poranna rosa to jeden ze składników, chociażby eliksiry animagicznego, ale ten to raczej nie należy do tych, które bralibyśmy na warsztat… Czekaj, przecież porannej rosy nie używa się do niczego innego poza tym jednym eliksirem - zauważył, kiedy zbliżali się na miejsce i czuł, że buty ma już całe mokre. Położył torbę na ziemi, a z jej wnętrza wyjął dwie fiolki, jedną podając Minie, a drugą wziął dla siebie. - Pytanie jest, dlaczego właściwie częściej używana jest księżycowa rosa, nie zaś poranna. Myślisz, że naprawdę rosa zmienia właściwości w zależności od pory dnia, w jakiej jest pozyskiwana? - zapytał, rozglądając się za miejscem, w którym najwięcej błyszczało kropli w świetle powoli wschodzącego słońca. Mieli niewiele czasu na zebranie rosy, ale wierzył, że sobie poradzą. Kucnął i zaczął przykładać fiolkę do trawy, nakłaniając w ten sposób krople, aby wpadały do fiolki w iście zabójczym tempie. Gorszym niż ślimacze.