W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.
Sama nawet nie zauważyła, jak wiele zmian w jej życiu wprowadziło pojawienie się Dunbara pod tym mostkiem w Hogwarcie. Kompletnie nieświadomie cały czas towarzyszyło jej dziwne przeświadczenie, że za chwilę obudzi się z tego snu i znów będzie tą Larą, która wręcz rozpaczliwie potrzebowała pomocy. Tymczasem dzień mijał za dniem, a ona wciąż miała obok siebie kogoś, kto był w stanie wyciągnąć ją nawet z największego bagna emocjonalnego. Nic więc dziwnego, że nawet teraz, kiedy zwyczajnie miała ochotę kląć na czym świat stoi, siedząc obok Dżemiego, jakoś nie mogła tego zrobić. Bo nagle przestawała widzieć w tym sens. Bo wolała się delikatnie uśmiechać zamiast wprowadzać się w jeszcze większą złość. No i nie ma co ukrywać, jego uśmiech był tak zaraźliwym że nie sposób było przejść obok niego obojętnie. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak pozytywny wpływ na nią posiadał. Nadal towarzyszył jej uśmiech na ustach kiedy przedstawiał jej doskonały plan stania się kopią słynnego hrabi. - Raczej nie polecam tych soczewek. Z tego co zauważyłam bardzo łatwo dzięki nim wystraszyć ludzi - na całe szczęście, jego nie wystraszyła, bo dalej dzielnie siedział obok niej. A może to właśnie dlatego że nie mógł obecnie zobaczyć jej oczu? Prychnęła pod nosem na wzmiankę o Irytku. Nienawidziła serdecznie tego gada od momentu, kiedy jej noga pierwszy raz przekroczyła próg zamku. Na samą myśl, że mogła jeść coś, do czego on coś dorzucił, brało ją na mdłości. Już miała rozchylić palce swoich dłoni, aby sprawdzić, o co mu dokładniej chodziło, ale jednak nie było jej to potrzebne. Od razu po słowach przeszedł do czynów, gdzie po chwili z równie wielką gorliwością go całowała, kompletnie nie zwracając uwagi na cały świat wokół nich. Przecież przyzwolenie otrzymali od samego prefekta naczelnego! Grzechem by było nie skorzystać. Jakoś tak instynktownie przesunęła się do niego jeszcze bliżej, całkowicie zatracając w tej cudownej pieszczocie. Co jak co, ale doskonale wiedział, jak poprawić jej nastrój. Odsunął się w końcu, nawet nie wiedząc, dlaczego to robi. Oddech miała mocno przyspieszony, a wzrok wrócił do normalności, co przywitała z nieskrywaną ulga. Złapała dłoń chłopaka i podniosła się z zajmowanego miejsca. - Ruszaj tyłek, miałeś mi pokazać swój autorski taniec - uśmiechnęła się do niego zachęcająco, bo miała dziwne przeczucie, że jeśli, zostaną dłużej w tym miejscu, to skończy się to szlabanem za bardzo nieodpowiednie zachowanie. - A do mnie i sukni się nie przyzwyczajaj - dodała, by pociągnąć go w stronę parkietu.
Bal majowy:
Wielki Bal Majowy
Taniec otwierający
Gdy namiot zamieni się w wielobarwne motyle, na scenie pojawia się zespół, który daje znać, że nadszedł czas otworzyć bal tradycyjnym tańcem Beltane. Pierwsza na parkiecie pojawia się Dyrektor Wang w akompaniamencie samego Ministra Magii, a za nią drepta kochany przez wszystkich Profesor Craine z dyrektorka Mahukotoro. W momencie, gdy wchodzicie na parkiet, wasze stroje wyjściowe zamieniają się w te tradycyjne, które mieliście okazję szyć podczas przygotowań (nie martwcie się, ponownie zmieniają się na wasze szaty galowe, po zakończeniu otwierającego utworu). Z każdą kolejną parą na parkiecie, jeden z użytych do dekoracji kwiatów zakwita, symbolizując obecność tych, których przez Bitwę o Hogwart już z nami nie ma.
Utwór otwierający
Zasady: Do tańców na otwarcie święta zaproszony jest każdy czarodziej, pamiętajcie jednak, że odbywa się on w parach! By wziąć udział w wydarzeniu, każdy musi rzucić kością k6, by dowiedzieć się, co stało się w trakcie układu! Każdy czarodziej, który wziął udział w lekcjach tańca może jednorazowo przerzucić kostkę.
Wydarzenie:
1. Oh nie! Magiczna zamiana stroju nie zadziałała na Tobie! Doskonale wiesz, że miałeś swoje tradycyjne przebranie gotowe, ale magia musiała cię złośliwie ominąć. Musisz tańczyć w swoim balowym stroju.
2. Duchy Beltane musiały stwierdzić, że chyba za szybko przebierałeś nogami, albo po prostu chciały sobie zażartować, bo przy każdym Twoim kroku z ziemi wyrastają nowe pnącza kwiatów i łapią cię za kostki!
3. Zaklęcie faktycznie sprawiło, że na czas tańca pojawił się na Tobie tradycyjny strój z przygotowań. Jednak magia chyba kiepsko na niego wpłynęła, bo zmienił rozmiar. Rzuć k6, liczba parzysta oznacza, że jest trochę za luźny i co chwila musisz go poprawiać w trakcie tańca bo się z ciebie zsuwa. Liczba nieparzysta oznacza, że jest trochę zbyt ciasny i z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej rozchodzi się w szwach.
4. Tak pięknie wirujesz w tańcu, że wróżki postanawiają wyróżnić ciebie i Twojego partnera, swoją magią unosząc Was trochę ponad tańczące pary. Chociaż znajdujecie się jakiś metr nad ziemią, nie czujecie niewygody.
5. Duchom Beltane spodobał się Twój taniec, nie tylko to widzisz, ale i czujesz i przeżywasz, gdy Twoje włosy zostają ozdobione całym welonem świeżych, polnych kwiatów.
6. Tańczysz jak natchniony, jakby same duchy tego święta w ciebie wstąpiły! I nie ma w tym aż tak dużo przesady. Ty i Twój partner zaczynacie widzieć wokół siebie migające niczym gwiazdy sylwetki, które tańczą wśród Was i nikt inny zdaje się ich nie dostrzegać. Nie czujesz jednak z tego powodu przerażenia, a letnie ciepło, to dobry omen. Kroki tańca zdają ci się przy nich naturalnie proste, a blask jaki niosą duchy zdaje się z Tobą zostać. Do końca balu twoje oczy świecą się tysiącem gwiazd.
Magiczna moc ognia!
Tradycja mówi, że ogniska, rozpalane podczas obchodów Beltane, nie były stosami przypadkowo zebranych drewienek i chrustu. Ich magiczna moc tkwiła bowiem w odpowiednim przygotowaniu. Trzech ludzi trzykrotnie udawało się, by zgromadzić drewno z dziewięciu gatunków drzew. Dopiero tak odpowiednio przygotowane ogniska płonęły świętym ogniem Beltane. Wydarzenie to trzeba było jednak trochę zmodyfikować, by każdy uczestnik mógł wziąć w niej udział! Na okazję balu użyto zaklęć, by zasadzone specjalnie drzewa były gotowe do ścięcia i stworzenia z nich wielkich ognisk na obchodach. Każdy czarodziej może dołożyć się do tej zabawy i za pomocą zaklęć przynieść jeden z dziewięciu gatunków drewna. Kto wie, może i na niego spłynie błogosławieństwo celtyckiej nocy!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się dołożyć własny bal drewna, rzuca kostką eliksiru. Każdy eliksir to inny gatunek drzewa, a co za tym idzie - inne błogosławieństwa lub przekleństwo. By dowiedzieć się, czy moc magicznego ognia była po Twojej stronie, rzuć k6, gdzie wynik parzysty oznacza dar, z kolei nieparzysty - nieszczęście.
Dąb - bełkoczący napój
Parzysta:
po odstawieniu balu na ognisko, czujesz przyjemną sensację w gardle, zupełnie jakbyś jadł najdelikatniejszą z czekolad, a zaraz po tym przychodzi otwartość umysłu. Nie wiesz skąd i w jaki sposób, ale niezależnie od języka, którym ktoś się posługuje, rozumiesz wszystko, do tego stopnia, że nawet szmery zwierząt stają się dla ciebie czytelne. Do końca balu jesteś w stanie używać dowolnego języka jak najlepszy czaroglota! Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział w przywoływaniu magicznych istot, ignorujesz rzut kością i sam wybierasz, co przyjdzie.
Nieparzysta:
czujesz dziwną sensację, jakby ogień zajął ci całe gardło jak podczas najgorszego zapalenia. Boli cię krtań i migdałki, dostajesz ataku kaszlu, ale nawet przepicie wodą nie pomaga na ból. Ten znika dopiero po kilku minutach, za to zostawia za sobą ślad - co zdanie mylisz jakieś słowa i mieszasz ich znaczenia. Chcesz powiedzieć jedną rzecz, a wypada jej zupełne przeciwieństwo, lub coś zupełnie niepowiązanego z całym tematem. Oby twój partner był dobry w języku migowym!
Jesion - euforii
Parzysta:
wraz z ułożeniem stosu, czujesz też niesamowicie przyjemne ciepło na ustach, jak po najwspanialszym pocałunku! Aż nie możesz się nie uśmiechnąć! Czyż ten dzień nie jest wspaniały? Śmiech sam formuje ci się w gardle, a ty masz wprost doskonały humor! Odczuwałeś zmęczenie? Całkowicie minęło i nie zapowiada się, by wróciło! Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt fizyczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
wieczór ledwo co się zaczął, a ty już odczuwasz zmęczenie, jakby przenoszenie tego drewna wyssało z ciebie wszelkie siły. Chcesz się bawić, ale oczy zdają ci się same zamykać. Do końca wieczoru będziesz chodził senny, a jeżeli chcesz wytrzymać i skorzystać z wszystkich atrakcji, lepiej po każdej uwzględnij jakąś krótką formę odpoczynku!
Klon - postarzający
Parzysta:
czujesz ciepło pod czaszką, nie jest to jednak nieprzyjemne uczucie, a przyjemne, jak położenie się na poduszcze. Jeżeli bolała cię głowa, uczucie to przechodzi, a zamiast niego pojawia się olśnienie. Twój umysł otwiera się na wiele tematów, jakby w ciągu kilku minut pochłonął wiedzę wielu ksiąg. Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział we wróżeniu, rozpatrujesz tylko wynik pozytywny wylosowanej wróżby.
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby twoja głowa płonęła a migrena rozchodziła się ognistym bólem przez całe twoje ciało, wypalając na nim znaki czasu. Rzuć k6, gdzie każde oczko to kolejne 10 lat, o które postarzyło Twoją postać do końca balu.Postać odczuwa fizycznie wszystkie efekty wylosowanego wieku.
Wierzba - amortencja
Parzysta:
czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości, jeżeli twój partner wylosował negatywny wynik tutaj, może go zignorować. Jeżeli przyszedłeś tutaj sam, roztaczasz wokół siebie aż do końca balu nieodpartą aurę kuszącą do flirtowania, roznosząc przy tym zapach amortencji.
Nieparzysta:
wraz z ciepłym uczuciem w sercu czujesz też coś innego, amortencję. Amortencję, która nachodzi cię zewsząd, im bardziej kogoś lubisz - tym mniej ją czujesz. Im bardziej kogoś nienawidzisz - tym bardziej nie jesteś w stanie powstrzymać się przed adorowaniem tej osoby i traceniem dla niej głowy.
Lipa - Gregory’ego
Parzysta:
ogień postanowił podarować ci moc nieodpartej perswazji, aż po samą umiejętność hipnozy. Jesteś w stanie swoich rozmówców tak głęboko przekonać do bycia ich przyjacielem, że są w stanie zrobić absolutnie wszystko dla Ciebie, cokolwiek im nie rozkażesz.
Nieparzysta:
równie silnym uczuciem co przyjaźń jest i nienawiść, nie wiesz dlaczego, ale przyciągasz do siebie gniewne spojrzenia. A może i nie tylko je same? Wybierz postać, która dostanie disadvantage na następnym rzucie - będzie musiała rzucić podwójną kostką i wziąć jej gorszy wynik. Do końca balu wraz z tą postacią stajecie się najbardziej zaciętymi wrogami.
Buk - spokoju
Parzysta:
ciepło, które rozeszło się po Twoich ramionach jak najlepszy masaż zdaje się sprowadzać na Ciebie dużo spokoju. Wciąż chcesz się bawić, jest to jednak dużo większy relaks psychiczny, niż z początku zakładałeś. Wszelkie troski odchodzą w niepamięć, a ty możesz po prostu skupić się na wspaniałym tu i teraz. Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt psychiczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
czujesz się tak, jakby ktoś zrzucił na twoje barki ciężar całego tego drewna, które dopiero przeniosłeś. Tematy, które chodziły za Tobą w trakcie ostatnich dni stają się dużo bardziej obecne, a Ty sam odczuwasz więcej zmartwień. Rzuć k6 przy każdej próbie pójścia na atrakcję. Wynik parzysty oznacza, że przełamujesz wątpliwości i bierzesz w niej udział. Wynik nieparzysty sprawia, że nie jesteś się w stanie przemóc i musisz zaczekać, aż Twój partner na bal wróci z atrakcji.
Brzoza - felix felicis
Parzysta:
ogień dosłownie Cię pobłogosławił, gdy przechodzić obok jednego z już płonących ognisk, przenosząc swój bal drewna, płomień zatańczył na twojej ręce. Nie oparzył Cię jednak, a zostawił malutki znak iskierki, który zostanie z Tobą do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby żadne nieszczęście nie mogło stanąć na Twojej drodze. Zdobywasz jeden przerzut kostki i wybranie lepszego wyniku na dowolnej atrakcji. Wraz z wykorzystaniem przerzutu znak znika.
Nieparzysta:
- gdy dokładałeś bal do ognia, ten zatańczył na Twojej dłoni, parząc ją boleśnie i zostawiając czarne smagi, które będą widoczne aż do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby widniało nad Tobą złe fatum. Przy następnej atrakcji musisz rzucić podwójnie i wybrać gorszy wynik. Wraz z wypełnieniem przerzutu znak znika.
Olcha - ridikuskus
Parzysta:
czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić!
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby podłoże zaczęło cię palić! Przestępujesz z nogi na nogę, ale to nic nie pomaga, masz wrażenie, jakby ktoś podpalił twoje stopy, choć przecież nie są w ogniu! Sensacja znika po chwili, a wraz z jej gorącem masz wrażenie, że zrobiło Ci się trochę zimniej i mniej swobodnie. Może nie zauważasz tego od początku, ale Twoje poczucie humoru na pewno. Zabawa sama w sobie jest przyjemna ale dlaczego wszyscy tak słabo żartują? Ich kawały i zaczepki jakoś szczególnie cię nie bawią, a gdy sam próbujesz opowiedzieć dowcip - rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że się udał. Wynik nieparzysty znaczy, że wyszedł obraźliwie i nietaktownie. Lepiej do końca zabawy uważaj na język!
Topola - veritaserum
Parzysta:
wraz z błogosławieństwem ognia przyszło i błogosławieństwo prawy. Twoja aura staje się tak ciepła i kojąca, niczym płomienie w kominku, że ktokolwiek z Tobą rozmawia nie jest w stanie Cię okłamać.
Nieparzysta:
prawda potrafi być przekleństwem, szczególnie, gdy samemu jest się zmuszonym do jej mówienia. Ktokolwiek by cię dziś o coś nie zapytał - musisz odpowiedzieć szczerą prawdą.
Dowolny gatunek - bujnego owłosienia Nie ma swoich kostek, wybierz dowolny rodzaj drzewa! Pamiętaj, żeby wciąż rzucić k6 na efekt!
Wróżby
Jako ukłon w stronę ważnego wydarzenia, szkoły i Ministerstwa, centaury postanowiły dodać cegiełkę do tego wydarzenia. Obserwując obchody z polany na skraju lasu, chętnie przyjmują każdego, kto chce dowiedzieć się, co gwiazdy zapisały na temat jego przeszłości. Ostrzegają jednak, że nie zawsze są to wiadomości dobre.
Ze względów technicznych jesteśmy zmuszeni umieścić wróżby w osobnym poście, znajdziecie go z poście poniżej!
Jedzenie
Z okazji Beltane krasnoludzcy kucharze sporządzili najlepsze, celtyckie menu! Wszystkie potrawy zapisane w historii zarówno ludzi jak i magicznych istot zostały przygotowane z najwyższą starannością, a o ich smaku może poświadczyć sam fakt, że od miesiąca były testowane przez czarodziejskich adeptów gotowania pod czujnym okiem mistrzów tego fachu! W sam dzień Beltane otwarta kuchnia wrze emocjami zapalonych krasnoludów równie mocno, co cudownymi zapachami. Roześmiane istoty zapraszają do próbowania tych specjałów, oczywiście razem z obowiązkowym kuflem miodowego piwa! Jedzenie kosztuje 10 galeonów, opłatę odnotuj w odpowiednim temacie! Rzuć k6 by zobaczyć, jakie danie krasnoludy przygotują dla Ciebie!
Panicium - potrawka prosa, fasoli i soczewicy z dodatkiem warzyw i mięsa, gotowana podobnie jak risotto.
Efekt:
- to był naprawdę dobry i pożywny posiłek, który dodał ci sił! I to wiele sił! Tyle, że byłbyś w stanie podnieść nawet trzech krasnoludów! Lepiej panuj nad swoimi ruchami, po jednym klepnięciem w pień możesz obalić drzewa. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Laverbread - stworzony z wodorostów, które po zagotowaniu przekształca się w puree, dodaje do niego bekon i piecze na kształt bułeczki.
Efekt:
- nie tylko wodorosty są wyjęte z wody, ty też tak wyglądasz! Zupełnie nagle stajesz się przemoczony do ostatniej nitki, a twoje włosy i strój unoszą się i falują, jakbyś cały czas był pod powierzchnią wody! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Ciasto hevva - ostro przyprawiane, sypkie ciasto z dodatkiem suszonych owoców w środku.
Efekt:
- czyż to nie było aż zbyt ostre?! Niby słodycz, ale jak piecze! I to tak bardzo, że po każdym zdaniu zioniesz ogniem! Rzuć k6 żeby zobaczyć, ile rund efekt się utrzyma.
Colcannon - kremowe puree ziemniaczane wymieszane z kapustą i podawane z szynką.
Efekt:
- kremowość była tak doskonała, że przeszła i na ciebie. Twoja skóra lśni, błyszczy i aż zachęca, żeby ją pogłaskać. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund będziesz posiadać nieodparty urok wili.
Tablet - wytwarzana z cukru, skondensowanego mleka i masła, które jest gotowane do stanu miękkiej kuli i pozostawiane do skrystalizowania. Często jest przyprawiany wanilią, a czasem zawiera kawałki orzechów.
Efekt:
- słodki jak ciągutki i lepki jak ciagutki. Przyjemna słodycz nie rozchodzi się tylko w Twojej buzi ale i po tobie całym, przyklejając do Ciebie pierwszą osobę, którą dotkniesz! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile odpisów (łącznie) będziecie ze sobą sklejeni.
Haggis - żołądek zwierzęcy nadziewany sercem, wątrobą i płucami owcy, zmieszany z owsem, łójem, przyprawami i cebulą, jest o wiele bardziej apetyczny, niż się wydaje. I często podaje się go z rzepą i ziemniakami.
Efekt:
- w trakcie jedzenia czujesz dziwne mrowienie w ciele, a po jego zakończeniu wyrastają ci:
Spoiler:
Rzuć k6 by się przekonać Króliczy ogon Rogi jelenia Skrzydła kruka Kolce jeże Orle szpony Owcze kopyta Rzuć k6 by zobaczyć, na ile postów utrzyma się efekt
Skakanie przez ogniska
Tradycyjnie planujący długie wyprawy ludzie przeskakiwali przez ogień trzykrotnie, aby zagwarantować sobie pomyślność. Gdy płomienie nieco przygasały, przeskakiwały przez nie młode kobiety, którym miało to zagwarantować dobrych mężów. Do zabawy przyłączały się także dzieci. Gdy w palenisku zostawał niemal sam żar, po popiołach przechodziły nawet kobiety ciężarne, z nadzieją, że przyniesie im to szczęśliwe rozwiązanie. Tlące się pozostałości po ognisku rozrzucano pomiędzy roślinami, aby zapewnić owocny plon. Każda rodzina zabierała także żarzące się węgle, by rozpalić nimi ogień w domowych paleniskach. Na balu można dołączyć do kultywowania tej tradycji, wiele małych ognisk tli się wśród ludowych instrumentów i wesołej muzyki, a odważni czarodzieje mogą spróbować trzykrotnie skoczyć nad płomieniami dla zapewnienia sobie pomyślności! Oczywiście, nic co daje szczęście, nie może być takie łatwe, magiczny ogień też chce się bawić! Co chwilę to bucha w górę, to dymi straszliwie, to obniża się do najdrobniejszego żaru, by zaraz podnieść się znowu. Sami mówimy, tylko dla najodważniejszych!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w skakaniu przez ogniska, rzuca kością litery na wydarzenie, jakie spotkało ich podczas trzykrotnego pokonywania płomieni. Jeśli masz cechę gibki jak lunaballa dostajesz jednorazowy przerzut dowolnej kości.
wydarzenia:
A jak Ała jak boli! - jak widać wysokie loty to Twoja domena (i to nawet bez miotły)! W ostatnim momencie przed wybiciem się do skoku mocniejszy płomień buchnął tuż przed Tobą! Żeby w niego nie wpaść, skoczyłeś naprawdę wysoko, a magiczny ogień postanowił dołożyć do tego swoje trzy galeony i uniósł cię na dymie jeszcze wyżej. Przez chwilę czułeś się, jakbyś latał! Dopóki nie uderzyłeś głowa prosto w gałąź… Będzie bolało. B jak Beltane! - czujesz ducha święta aż po… Samego swojego ducha! Magiczny dym tworzy Twoje kopie, która pomagają Ci przeskakiwać, wręcz przenoszą Cię przez płomienie! C jak Confringo - gdy skaczesz nad ogniem, zmienia się on we fioletowo różowe płomienie! Każde Twoje lądowanie kończone jest dźwiękiem głośnym jak wybuch, któremu towarzyszą iskry lecące spod Twoich stóp! Rzuć kością k6. Jeżeli wynik jest parzysty, wszystko to tylko niegroźne efekty na pograniczu iluzji. Jeżeli wynik jest negatywny, wybuchy te ogłuszają cię do tego stopnia, że przez dwie następne rundy masz problemy ze słuchem. D jak Dymi się - wydaje ci się, że całkiem nieźle poradziłeś sobie ze skokami… Dopóki nie poczułeś smrodu spalenizny i Twoim oczom nie ukazał się dym, kopcący się z Twojego stroju! Lepiej szybko go ugaś! E jak Erupto Ignem - nie wiadomo czym aż tak zdenerwowałeś duchy Beltane, ale te postanowiły się Tobą nieźle zabawić, przy każdym skoku posyłając z ognia w Twoją stronę kule białego ognia! Rzuć 3k6, gdzie każda liczba parzysta to trafienie przez kulę, a nieparzysta - chybienie. Jeżeli udało się trafić dwa lub trzy razy lepiej, żeby ktoś uzdrawianiem przynajmniej 15 pkt szybko obejrzał te rany. F jak Feniks - to było przerażające! I dla ciebie i dla całej widowni, kiedy przy jednym ze swoich skoków potknąłeś się, lądując prosto w ogniu! Magiczne płomienie jednak nie zrobiły ci krzywdy, zamiast tego zatańczyły między Tobą, po czym otworzyły drogę, wypuszczając cię przy ozdobie szkarłatnego blasku. G jak Gumochłon - to zdecydowanie nie Twój dzień! Sukienka zbyt ciasna? Nogawka w spodniach za długa? A może wymęczyłeś się na tańcu? Cokolwiek by to nie było, zdecydowanie utrudnia ci skoki, co chwilę się potykasz i lądujesz zdecydowanie zbyt wcześnie, by nazwać to bezpiecznym. Twoje buty mogą ci tego nie wybaczyć… H jak Halucynacje - chcesz przeskoczyć przez ogień, a zamiast tego dym zajmuje całą Twoją wizję, zamykając cię w całej mgle obrazów. Rzuć k6, wynik 1-2 oznacza, że jakiekolwiek obrazy się tam nie pojawiły, wprawiły się w rozbawiony nastrój; 3-4 zapewniły ci flirciarski nastrój; 5-6 sprawiły, że posmutniałeś, może pomoże przytulenie drugiej połówki? I jak Inkantacja - może przypodobałeś się jakiejś wróżce, a może ta po prostu się nad Tobą zlitowała, cokolwiek by to nie było, jedna z nich właśnie towarzyszy Twojej przeprawie i wypowiada magiczne słowa, które zmuszają ogień do posłuszeństwa i zmieniają do w zwykłe płomienie. Od razu łatwiej skakać! Choć może warto też zapamiętać tę inkantację? Zyskujesz +1pkt do Zaklęć! J jak Jasnowidz - nie wiesz skąd ta nagła jasność myślenia, ale wszystko zwalnia i czujesz się, jakbyś mógł przewidywać następne wydarzenia. Wiesz, w którym momencie ogień buchnie, w którym ustąpi, jakby twoje wyczulenie stało się wręcz magicznym zmysłem. Tańczysz przez ogień jak natchniony, dając przy tym niezły popis.
Tańce przy ogniskach
Tańce przy wielkich stosach ogniskowych miały przynieść szczęście i ochronę przed wszelkimi chorobami, był to także sposób na zjednanie się z naturą i czczenie nadejścia lata. Wielkie stosy zapaliły się wielkim, magicznym ogniem, a pomiędzy nimi wygrywa skoczna, taneczna, tradycyjna muzyka z taką pasją, jakby grajkowie mieli nigdy się nie zmęczyć! Wszystkie czarodziejskie istoty, które były zaproszone do przygotowań, wychodzą teraz na środek pomiędzy stosy i zaczynają tańce, zachęcając wszystkich magów do dołączenia! Niech radość Beltane i stukot rozgrzanych stóp usłyszą nawet po same gwiazdy! Sam magiczny ogień też zdaje się tańczyć, swoimi płomieniami i dymem tworząc kształty i sylwetki rozbawionych, magicznych istot wielu gatunków, zjednoczonych w obłędnym, opętańczym wręcz tańcu. Kto wie, może jeśli wystarczająco długo będziesz patrzeć w ogień i on zdradzi ci ciekawe historie.
Zasady: W tańcach można brać udział nieograniczoną ilość razy! Będą trwać od samego rozpalenia stosów aż po wschód słońca, nieustannie czcząc witające świat lato. Każdy czarodziej może na nie wchodzić i z nich wychodzić, jednak za każdym razem musi rzucić na kość litery określającą wydarzenie. Efekty działają od wejścia na parkiet do zejścia z niego - przy ponownym wejściu należy rzucić na nowy efekt.
Wydarzenie:
A jak akrobacje - muzyka, rytm, taniec, śpiew cała ta atmosfera jest niesamowita! Porywa cię taniec i bawisz się nieziemsko! I to całkiem dosłownie! Ogień widząc jak oddałeś się zabawie, sam postanowił się do tego dołożyć, zgarniając ciebie i Twojego partnera pomiędzy ogień! Płomienie Was nie parzą, chcą z Wami tańczyć i uczestniczyć w tej zabawie, dosłownie niesiecie ze sobą po trawie ognisty huragan! B jak bajki na dobranoc - wydawało ci się, że ogień coś opowiadał, malował płomieniami fascynujące sceny aż zapatrzyłeś się na niego za bardzo. Nagle całe to kołysanie tańca staje się dużo mniej pobudzające, a wręcz usypiające. Historia opowiedziana przez ogień sprawia, że oczy same ci się przymykają. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że płomienie skutecznie opowiedziały ci bajki do snu i wręcz słaniasz się w ramionach partnera, musicie na chwilę odejść na bok, żebyś odpoczął. Wynik negatywny oznacza, że co prawda wygrywasz ze snem, ale Twoje kroki są bardzo niezsynchronizowane, jakby ciało i tak zdecydowało się pójść spać. C jak cacanki macanki - czy Twój partner od zawsze był tak pociągający? Do stopnia, w którym nie możesz opanować swoich rąk? Masz ochotę komplementować swojego partnera w najbardziej naturalny i nieskrępowany sposób - swoim własnym dotykiem, by wiedział, jak bardzo jest pożądany. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że zauważasz, że coś jest nie tak i że nie panujesz nad rękami, to nic nie zmienia względem ich błądzenia po ciele partnera, ale możesz się z tego wytłumaczyć. Wynik nieparzysty oznacza, że zupełnie zwariowałeś na punkcie drugiej osoby, a magia, która zawładnęła Twoimi dłońmi, włada i umysłem. D jak z dymem poszło - magicznemu ogniowi bardzo musi się podobać Twój taniec, bo jedna z dymnym postaci podchodzi do ciebie i Twojego partnera, próbując cię co chwila wyrwać z jego rąk i samej z Tobą zatańczyć. E jak epilepsja - z początku roztańczony, buchający ogień i wszystkie jego obrazy są przepiękne, niesamowite! Przyglądasz się im w zachwycie aż… Zaczynają migać zbyt szybko! Czy to figury w ogniu przyspieszyły w obłąkańczym tańcu, czy sprowadziły to też na ciebie?! Nie wiesz, jednak strasznie kręci ci się w głowie, obrazy zaczynają wirować i migać zupełnie jak płomienie i dym na tle nocnego nieba. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że kręcenie w głowie stało się tak obezwładniające, że aż ty dołączyłeś do niego! Wirujesz zupełnie jak ogień, znajdując się umysłem niemalże poza ciałem! Wszystko się kręci, faluje i jest niesamowite! Wynik negatywny oznacza, że było to za dużo bodźców jak na Twoją głowę, omdlewasz na parkiecie. F jak firebird - nie wiesz co w ciebie wstąpiło, czy masz doświadczenie z tańcem, czy też nie, nagle czujesz się jak profesjonalny artysta. Skąd znasz te wszystkie ruchy? Te wszystkie taneczne skoki? Nie masz pojęcia, ale nagle wykonujesz firebirda, ku zaskoczeniu nie tylko wszystkich tańczących, ale i samego ognia. Płomienie wystrzeliwują w Twoją stronę i… Tworzą dla ciebie ogniste skrzydła. Od teraz aż do zejścia z parkietu możesz z nich korzystać jak z prawdziwych skrzydeł w trakcie tańca. G jak goły i wesoły - ależ przy tych ogniach gorąco! Kto by się spodziewał, że może być aż tak upalnie w angielską noc! Jeżeli masz na sobie okrycie wierzchnie, czujesz potrzebę jego zdjęcia, rozpięcia koszuli czy rozsunięcia zasuwaka sukienki. Cokolwiek, byle tylko choć trochę się schłodzić! H jak harce hulańce! - oddajesz się tańcu z partnerem i wspólnej zabawie tak bardzo, że aż gubisz buta! Lepiej byłoby go znaleźć, choć wśród rozhulanych świętujących może to nie być najprostsze. Rzuć k6, wynik to ilość razy, gdy ktoś na ciebie wpadł, podeptał itd. podczas poszukiwań. I jak i do kółeczka - jeżeli myślałeś, że potańczysz ze swoim partnerem, pomyśl jeszcze raz! Magiczne istoty wszelkich gatunków zaciągają cię do wspólnego, szaleńczego koła tańca, co chwilę zamieniając się w tym, kto prezentuje swoje ruchy na środku! Niech twój partner uwzględni tańczenie w kółku w swoim wylosowanym wydarzeniu! Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty Twoje ruchy tak spodobały się magicznym istotom, że aż wyczarowały ci ozdobne ognie przyczepione do Twoich obcasów, żeby pokazać, jak niesamowity z ciebie tancerz! Jeżeli wynik jest negatywny, ogień bynajmniej nie jest ozdobą, to najprawdziwsze płomienie, mające parzyć Twoje stopy, byś szybciej nimi przebierał! Bierz się w obroty, to nie walc! To Beltane! J jak jak ja cię kocham! - wiesz, że przecież nie wybrałeś swojego partnera na przyjście na bal bez powodu, ale teraz wydaje się to tak proste i jasne! Niezależnie od tego, co Was łączyło przed tym tańcem, teraz czujesz się, jakby Twoje ciało, serce i dusza należało do tej jednej osoby i chcesz jej całe je oddać. Bliskością, przytuleniem, pocałunkami, jakkolwiek pokazać, jak bardzo Twoja miłość jest wręcz ognista!
Słup majowy
W Celtycką Noc mężczyźni przygotowywali go ze ściętego drzewa, z którego usuwano gałęzie i tak powstały pal, wbijano w ziemię, a następnie przyozdabiano roślinami i wstążkami. Na szczycie umieszczano kwietny wianek. Wokół tego słupa odbywały się tańce. Uczestnicy podczas trwającej zabawy trzymali w rękach kolorowe wstążki, które splatały się w tańcu, tworząc barwne wzory na majowym słupie. Na obchodach balu także pojawiły się majowe słupy, przyozdobione wieloma wiankami stworzonymi przez czarodziejów i wyposażone w wiele wstążek, by każdy mógł wziąć udział w zabawie. Weseli grajkowie zapewniają wspaniałą, taneczną muzykę, która aż sama zaprasza do pójścia w tan, a wesołe śmiechy i piski goniących się uczestników zapowiadają wspaniałą zabawę!
Zasady: W zabawie w słupy majowe można brać udział w parach bądź też osobno. By dołączyć do zabawy, należy postępować zgodnie z kostkami!
Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na kolor. Jeżeli nie masz pary i jeszcze nie masz osoby do której chcesz dołączyć - rzuć na swój kolor. Jeżeli nie masz pary i chcesz łapać inną osobę bez pary - bierzesz ten sam kolor co ona.
Rzut k6 na kolor wstążki:
1. Fioletowy - nawet jeżeli druga osoba to tylko twój przyjaciel lub, co gorsza, wróg(!) nie możesz odeprzeć uczucia, że jest po prostu przepięknym człowiekiem. Tego wieczoru wszystkie jego cechy fizyczne podobają ci się najbardziej na świecie. To twój ideał! 2. Żółty - czujesz się niesamowicie zawstydzony przy drugiej osobie, Twoje serce cały czas nieznośnie łopocze ci w klatce, a Ty sam masz nieustanną ochotę się rumienić. Słowa z trudem przechodzą ci przez gardło, jesteś zbyt onieśmielony swoim wybrankiem i masz po prostu chęć schować się w jego ramionach… Jednocześnie płonąc przy tym ze wstydu. 3. Niebieski - jesteście dla siebie całkowicie i bezapelacyjnie stworzeni! Do tego stopnia, że o cokolwiek druga osoba nie poprosi, pierwsza wykona wszystko. Oczywiście działa to w dwie strony. 4. Różowy - łączy Was nie tylko kolor wstążki, ale i każda myśl. Dosłownie. Po złapaniu za wstążkę łapiecie ze sobą połączenie myślowe, mogąc rozmawiać telepatycznie! 5. Zielony - czy kiedykolwiek byliście tak spragnieni dotyku? Chyba jeszcze nigdy. Nie możecie się od siebie oderwać, a każdy kontakt fizyczny jest na wagę złota. Macie ochotę cały czas trzymać się za ręce, przytulać… A może i nawet coś więcej? 6. Pomarańczowy - zapłonęło w was nie tylko ciepłe uczucie do partnera, ale coś znacznie bardziej niebezpiecznego - pożądanie. Macie ochotę być ze swoim partnerem dużo bardziej fizycznie, nawet teraz rozglądając się, gdzie moglibyście uiścić parę figli. Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Jeżeli jesteście parą - sami ustalacie jak długo się goniliście i czy finalnie udaje się Wam złapać. Jeżeli dobraliście sobie partnera dopiero w trakcie zabawy, każde z Was rzuca k100. Wygrywa wyższy wynik; jeżeli należy do osoby goniącej, udaje jej się złapać osobę łapaną; jeżeli należy do osoby łapanej, udaje jej się uciec przed osobą goniącą.
Kiedy już udaje Wam się odnaleźć w ganianym tańcu na około majowych słupów, Wasza wstążka związuje Was ze sobą jako symbol partnerstwa. Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na związanie (ta, która nie rzucała na kolor). Jeżeli nie miałeś pary i rzucałeś na kolor - teraz dogoniona osoba rzuca na związanie.
Rzut k6 na związanie:
1. Nadgarstki - nic niezwykłego, wstążka tradycyjnie związała Wasze dłonie. 2. Talia - wstążka związała was w pasie w pozycji idealnej do tańca! Może czas wykorzystać tę sytuację? 3. Kostki - wstążka wycelowała naprawdę nisko i związała Was w kostkach, powodzenia z dograniem ruchów! 4. Łopatki - jest to zdecydowanie dziwna pozycja, gdy stoicie odwróceni do siebie plecami i związani na wysokości łopatek… Co teraz? 5. Ręce - wstążka zdecydowała się związać Wasze ręce po całej długości, opakowując je jak jakąś mumię. 6. Głowy! - Beltane naprawdę strzeliło wstążce do… Nitek? Związała Was głowami, przodem do siebie, stwarzając fantastyczną sytuację do zacieśniania więzi. No co? W takiej pozycji na pewno łatwo szeptać sobie swoje sekrety!
Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Wiklinowe kukły
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest palenie wiklinowych kukieł na znak nadejścia lata. Czarodzieje przez cały miesiąc tworzyli te wspaniałe, magiczne figury, by teraz w swoim finalnym tańcu i pokazie mogły zapłonąć w imieniu Beltane i na szczęście ich twórcom. Zanim jednak całkowicie spłoną, prezentują one ostatnie, magiczne układy, mające uczcić celtycką noc i pomyślność wszystkich czarodziejskich stworzeń. Ich przedstawienie jest naprawdę piękne, powoli tląca się wiklina, płomienie sięgające coraz wyżej, aż do nieba, pachnący dym, od którego zapachu aż lepiej rozumie się przekaz i emocje, aż widzi się obrazy, które kukły chcą wymalować swoimi ruchami. Im dłużej przyglądacie się temu tańcowi, tym głębiej przeżywacie emocje towarzyszące pożegnaniu chłodnej pory roku w imię odrodzenia. Wszak wiklina, z której ludziki były wykonane, była magiczna.
Rzuć k6 na towarzyszącą emocję:
1. Radość! Coś się kończy a coś zaczyna, a to coś może być czymś pięknym i wesołym! Tak jak te obchody! Uśmiech sam wychodzi ci na usta, masz ochotę krzyczeć o tym, jak jest cudownie! Wesołe tańce kukieł sprawiają, że chcesz wraz z nimi zakręcić się po raz ostatni, by zaraz dzielić się tą radością ze swoim partnerem. Życie jest piękne! 2. Nadzieja! Dostrzegasz w tańcu kukieł opowieść o tym, że nie wolno się poddawać. Że cokolwiek by się nie działo, jutro też będzie dzień. Chciałeś coś dzisiaj zrobić? Powiedzieć o czymś drugiej osobie? Przyznać się do czegoś? To najlepszy na to czas, teraz wszystkie wątpliwości mogą spłonąć razem z kukłami i przynieść ukojenie. 3. Smutek! Układ wiklinowych ludzików był bardzo poruszający, do stopnia, w którym omal nie chciało ci się płakać. Wiesz, że to wesołe święto, ale złapała cię nagła nostalgia. Czy jest coś, za czym tęsknisz? Do czego chciałbyś powrócić? Może coś utraconego? Czujesz, jak to napływa do ciebie wraz z tymi tańcami i ich wizjami, płonąc w ogniu na Twoich oczach… 4. Zakochanie! Kukły opowiadają najpiękniejszą historię miłosną! A miłość ta… Chyba ty też możesz mieć na nią szansę? Jeżeli jesteś ze stałym partnerem, przeżywasz zakochanie zupełnie na nowo i nie możesz oderwać się od swojej drugiej połówki. Jeżeli jeszcze nie wyznałeś tej osobie miłości, cóż, czujesz przemożną ochotę przytulenia jej, pocałowania, powiedzenia wszystkiego, co leży na dnie serca. Kiedy, jak nie teraz? 5. Złość! Widzisz w tym tańcu kukieł gotowość do przejścia dalej, ale ty jeszcze sam na to nie jesteś przygotowany! To za szybko! Zbyt dużo na raz! Nikt nie pytał się o zdanie, czy życzysz sobie takich zmian. Jeżeli jest w twoim życiu teraz coś, co doprowadza cię do szału, złości lub chociaż zmarszczenia brwi w dezaprobacie, teraz się nasila. Musisz natychmiast wyżyć się z tych wszystkich emocji! 6. Ciekawość! Nowy początek to nowe możliwości, a w pokazie wiklinowych lalek widzisz ten niesamowity zapęd do odkrywania, całą gamę przygód, o których opowiadają swoim tańcem! Ty też chcesz na przygodę! Najlepiej już, teraz natychmiast! Jesteś gotowy podjąć się każdego wyzwania, a jeżeli ktoś ci coś zaproponuje, wszystko bierzesz dosłownie, gotowy wykonać to od ręki! Efekty trwają aż do przejścia na następną atrakcję, chyba że autor będzie chciał, by zostały na dłużej, może wtedy rzucić kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik zaokrągl w górę).
Kulning
Na przygotowaniach do święta wszyscy czarodzieje mogli zapoznać się z tą starożytną techniką przywoływania zwierząt. Teraz, kiedy oficjalny taniec rozpoczął obchody tak, jak tradycja nakazała, a ogniska na cześć świętego ognia i nadejścia lata zostały rozpalone, można zacząć zapraszanie innych istot do dołączenia do obchodów, by wspólnie czcić ten dzień połączenia z przyrodą i przyjścia urodzaju. Bariery obronne nie pozwolą niczemu i nikomu niebezpiecznemu dostać się na teren obchodów, ale każda dusza o czystych zamiarach i chęciach złożenia hołdu rozpoczynającemu się lecie może wkroczyć pomiędzy czarodziejów. Trzeba je tylko zaprosić śpiewem.
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w kulningu, rzuca kością k100, gdzie trafienie w okrągły numer (10, 20, 30… itd.) oznacza przyjście magicznego stworzenia. Magiczne stworzenia dokładnie rozumieją czym jest to pradawne święto i przyniosą dar czarodziejowi, który je wezwał. Nie martwcie się jednak, każdy numer sprowadza jakieś zwierzę, wszak przyroda nie odmówiłaby tak dobremu zaproszeniu.
Rzuć k100 by zobaczyć, co przyszło:
1-9 - stado zająców wybiegło spomiędzy krzaków i zaczęło skakać pomiędzy Twoimi nogami, zapraszając Cię do chwili wygłupów, po której z powrotem odbiegają w las. 10 = Abraksan - Przed Tobą pojawił się przepiękny, złoto-brązowy pegaz, który z gracją podszedł do Ciebie, kłaniając się lekko. Pozwolił się dotknąć i wtedy, zauważasz, że jedno z piór w jego skrzydłach ma zupełnie inna, śnieżnobiałą barwę. Abraksan potrząsnął swoim ciałem, a pióro wylądowało tuż obok Ciebie. W oczach istoty widzisz znak, że jest to prezent, który możesz ze sobą zabrać. Pióro pegaza zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy II lub III poziomu, przy warzeniu eliksirów uzdrawiających! 11-19 - dwa lisy wychyliły noski ze swoich norek i przez chwilę podejrzliwie na Ciebie zerkają, jednak po usłyszeniu Twojego śpiewu witają cię swoim własnym, lisim chichotem. 20 = Żabert - Może spodziewałeś się czegoś majestatycznego, ale Twój śpiew przywołał niezwykle nieelegancką krzyżówkę żaby i małpy. Żabert uśmiecha się do Ciebie, ukazując ostre zębiska, pomiędzy którymi można jeszcze dostrzec resztki jakiejś biednej jaszczurki, która stała się jego dzisiejszą kolacją. Twoją uwagę szybko jednak odwraca podarek, który zwierzę Ci wręcza, po czym szybko znika pomiędzy pobliskimi krzakami. Otrzymujesz fałszoskop. 21-29 - cała chmara świetlików musiała poczuć wibracje Twojego głosu, bo wyleciały z gęstego lasu, zdobiąc Cię swoim blaskiem jak najpiękniejszym ze strojów. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund zostaną na Tobie, zapewniając efekty świetlne. 30 = Błędne ognik - Ogniki musiały wyczuć, że w jakimś sensie potrzebujesz wsparcia i przybyły oświetlić Ci życiową drogę. Podążasz za nimi przez krótki moment, a gdy w końcu zatrzymujecie się, istoty tworzą niewielki krąg nad wydrążoną w drzewie dziuplą. Wkładasz tam dłoń i ze zdumieniem wyciągasz z niej kompas marzeń. 31-39 - gdy śpiewasz kulning, co kilka nut odpowiada Ci wycie. Dopiero po kilku powtórzeniach zdajesz sobie sprawę, że wycie to jest coraz głośniejsze, albo raczej - bliższe. 40 = Nieśmiałek - malutka, zielona istotka wdrapuje się do Ciebie po najbliższej gałęzi drzewa i zaczyna bujać się w rytm kulningu. Nieśmiałek był zdecydowanie za mały, żeby dać radę coś do Ciebie dodźwignąć, ale bardzo chętnie spędza z Tobą czas, a nawet w pewnym momencie wchodzi na Twoje ramię. Co więcej nie chce z niego zejść, znajdując sobie wygodne miejsce w Twoim stroju! Aż do końca balu towarzyszyć Ci będzie Nieśmiałek. Jeżeli napiszesz jednopostówkę pobalową, możesz zatrzymać go jako swoje zwierzątko. 41-49 - wydaje ci się, że nic nie przyjdzie, wszak niczego dookoła siebie nie widzisz. Myślisz tak, dopóki nie czujesz tupotu małych stóp na swoim ciele… I pod strojem! Udało Ci się przyzwać myszy! I chyba stwierdziły, że stanowisz darmową podwózkę do jedzenia! Przyzywać zwierzęta już umiesz, ale czy potrafisz je odganiać? 50 = Elf - O mało co, a zdeptałbyś niewielkiego elfa, który przeglądał się właśnie w pobliskiej kałuży. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że istota nawet Cię nie zauważyła, ale za to, gdy potrząsnęła skrzydełkami, trochę elfiego pyłu spadło na Ciebie. Czujesz, że promieniejesz niezwykłym, naturalnym pięknem, przyciągając spojrzenia do końca balu. Otrzymujesz +1pkt. do DA. Wynik nieparzysty oznacza, że istota zauważyła Twoją obecność. Znając elfią próżność, prawisz jej komplement, a ta z zachwytu podarowuje Ci nieco swojego pyłu. Elfi pył zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy, podczas warzenia eliksirów zwykłych: prostych lub złożonych! 51-59 - stado sarenek wyszło na łąkę, słuchać Twojego kulningu. Z początku tylko się Tobie przyglądały, jednak po pierwszym oswojeniu się, zaczęły spokojnie rzuć trawę w Twoim towarzystwie. 60 = Jednorożec - Masz wyjątkowy zaszczyt, bo oto podchodzi do Ciebie majestatyczny jednorożec. Delikatnie i niepewnie pozwala Ci się pogłaskać po pysku, po czym sam trąca Cię swoją głową, w przyjaznym geście. Czujesz, że coś twardego spada Ci na dłoń. Kawałek rogu jednorożca odłamał się i został podarowany Ci w prezencie. Róg jednorożca zastąpi Ci dowolny składnik każdego poziomu do eliksirów leczniczych 61-69 - spomiędzy krzaków wyłania się bardzo rozpoznawalna głowa, a później całe ciało. Skunksa da się poznać wszędzie, ten jednak, w przeciwieństwie do stereotypów, nie unosi ostrzegawczo ogona, a po prostu przygląda Ci się z daleka, kiwając główką do rytmu. 70 = Kudłoń - Dzisiejsze święto jest doprawdy magiczne. Twój kulning przywołał kudłonia, co jest o tyle niesamowite, że te zwierzęta zwykle mocno stronią od ludzi. Tym razem jednak spotkał Cię zaszczyt nie tylko w postaci interakcji, ale i prezentu. Istota podarowuje Ci jeden ze swoich włosów. Włos kudłonia zastąpi jeden, dowolny składnik odzwierzęcy, przy warzeniu eliksirów zwykłych. 71-79 - locha razem ze swoimi małymi dzikami wyszła z lasu usłyszawszy Twój kulning. Normalnie samice bronią swoich młodych agresywnie, ale po usłyszeniu pieśni wiedziała, że mogła bezpiecznie podejść. Małe warchlaczki radośnie kwikają, podbiegając do Ciebie za każdym razem, gdy zaczynasz śpiewać i odbiegając, gdy zaprzestajesz. 80 = Lunaballa - Widzisz, jak w Twoją stronę radośnie przebiera nóżkami jedna z najsłodszych, magicznych istot. Wielkie oczy lunaballi błyszczą, odbijając światło gwiazd i księżyca. Dorzuć k6. Wynik parzysty oznacza, że otrzymujesz od zwierzęcia lunaskop. Wynik nieparzysty sprawia, że trafia Ci się fiolka ze łzami lunaballi, które zastąpią Ci dowolny składnik roślinny przy warzeniu eliksirów leczniczych progu zaawansowanego lub wyżej! 81-89 - choć większość ptaków nocą śpi, są gatunki, które są aktywne. Jedna z sów musiała usłyszeć Twój śpiew. Nie wiedziałeś, że się zbliża, skrzydła sowy są bezszelestne, dopóki nie wyłoniła się w świetle ognia w całej swojej okazałości. Ląduje Ci na ramieniu, coś pohukuje i po kilku chwilach wraca w mrok nocnego nieba. 90 = Paqui - Wśród wszechobecnych kolorów i kwiatów dostrzegasz, że jeden z barwnych krzaków zaczyna się do Ciebie zbliżać. Po chwili widzisz, że to nie roślina, a zwierzę - przepiękny, magiczny paw. Istota widocznie chciała dołączyć do wszechobecnych śpiewów, bo zaczyna gruchać, jakby chciała zharmonizować się z Twoim kulningiem. Co prawda jest to raczej przykra dla uszu muzyka, ale warto przeżycia, gdyż po chwili paqui rozkłada swój ogon, podarowując Ci jedno ze swoich piór. Pióro paqui może zastąpić Ci dowolny składnik przy specjalnych eliksirach! 91-99 - na łąkę wychodzi sam król lasów, wielki jeleń o wspaniałym porożu. Przygląda Ci się uważnie, bada spojrzeniem, fuka nieufnie. Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty, jeleń uznaje Twój śpiew i kłania się delikatnie, by zaraz w Twojej obecności zjeść trochę trawy. Jeżeli wynik jest nieparzysty, jeleń unosi się dumnie na dwóch nogach, po czym biegnie w kierunku lasu. 100 = Hipogryf - na pewno nie spodziewałeś się takiego gościa, a i gość ten nie spodziewał się tak godnego zaproszenia, na które chętnie i równie godnie odpowiedział. Wylądował przed Tobą, wpatrując się w Ciebie ciekawskim wzrokiem. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że pozwolił Ci się pogłaskać i nawet dotknąć swoich skrzydeł. Wynik nieparzysty sprawia, że hipogryf, gry tylko pogłaskałeś jego skrzydła, kładzie się na ziemi, zapraszając Cię na swój grzbiet i krótką, podniebną przejażdżkę. Jeżeli jesteś z partnerem, on także może z Tobą wejść na grzbiet hipogryfa.
Modyfikatory do rzutu:
Wzięcie udziału w nauce kulningu na przygotowaniach do Beltane pozwala na rzucenie dwiema kostkami wydarzenia i wybranie lepszej opcji. Dowolna specjalizacja z ONMS pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji lub +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Każde 10pkt z ONMS w kuferku pozwala +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Cecha powab wili pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji. Cecha świetne zewnętrzne oko pozwala na +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji.
Wodne wianki
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest puszczanie wianków na strumieniach, jeziorach czy rzekach, chcąc zaskarbić sobie przychylność rzecznych duszków. Nie bez powodu czarodzieje mieli szansę zapleść swoje własne wianki w trakcie przygotowań do święta. Miały one być nie tylko ozdobą i pamiątką, ale także częścią obchodów. Jeżeli jednak ktoś nie zrobił własnego wianka, nie musi się martwić. Miasto wykupiło ich wiele od uczestników przygotowań, mając cały zapas dla chętnych do uczestnictwa w zabawie. Tej nocy cała okolica wrze od magii, wrze także i rzeka, bulgotając na dziwne sposoby. Nad powierzchnią unoszą się wodne bąbelki, wśród szumu prądu słychać psotliwe, radosne śmiechy i śpiewy, a co jakiś czas coś gdzieś pluska w nietypowy sposób. A, jeżeli masz szczęście, dasz radę dostrzec kształty stworzone z wody przypominające ludzi, wyglądające znad nabrzeżnych kamieni. Duszki wodne także zgromadziły się na Beltane, czekając na swoje własne dary. Czy zdecydujesz się puścić z nurtem swój wianek i zobaczyć, czy zadowala on te żywiołowe istoty?
Zasady: Każdy czarodziej może wziąć udział w zabawie w wodne wianki, wystarczy, że rzuci kostką k6 na reakcję duszków. Jeżeli czarodziej robił swój własny wianek na przygotowaniach do święta, może rzucić kostką dwa razy i wybrać bardziej odpowiadający mu wynik.
1 - kilka wodnych postaci wyłania się spod tafli śmiejąc się i chichocząc. Wyciągają w Twoją stronę dłonie. Z rzeki zamiast szumu zaczyna napływać muzyka, a Ty nie umiesz odmówić im tańca, wchodząc z nimi za rękę do kółka na wodzie. Kto by pomyślał, że będziesz się razem z nimi nad nią unosić? Cóż za wspaniałe uczucie! Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że w porę orientujesz się w ich zamiarach i po chwili przyjemnego tańca wycofujesz się z tafli; wynik nieparzysty oznacza, że popadasz w zatracenie w ich tańcach, aż w końcu wrzucają Cię do wody! Sam nie potrafisz z niej wypłynąć przez ich magię! Lepiej niech ktoś szybko cię wyłowi! 2 - wianek złapała bardzo kształtna wodna duszka, która uwodzicielskim krokiem podchodzi do Ciebie i, nim się orientujesz, kradnie Ci pocałunek swoimi wodnymi ustami. I choć ci go zabrała, w darze zostawiła coś w zamian - teraz to Ty czujesz przemożną potrzebę całowania każdej osoby, która zamieni z Tobą słowo. Rzuć kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik należy zaokrąglić w górę) 3 - nim jeszcze zdążyłeś położyć wianek na tafli wody, spod rzeki wyskakuje bardzo zalotny wodny duszek w taki sposób, że ozdoba ląduje na jego głowie. Nie tylko to zwraca Twoją uwagę, ale i naszyjnik na jego szyi. Duszek szybko nachyla się, żeby pocałować cię w policzek w podziękowaniu, a kiedy zauważa, że przyglądasz się jego biżuterii, ściąga ją z siebie i ci ją zakłada. 4 - jeden z wodnych duszków siedział na brzegu i przygrywał melodię na niewielkim instrumencie, kiedy obił się o niego wianek. Duszek wydawał się tym nie tylko zachwycony ale i zawstydzony, złapał wianek, spojrzał w Twoim kierunku i pomachał szybko, wydawało się, że z nim zniknie, ale wtedy spod wody wypłynęła do Ciebie w zamian za ten kwietny dar magiczna karimba (+2 OPCM). 5 - wystarczyła chwila nieuwagi, a może po prostu nie spodziewałeś się, że trzy nastoletnie, wodne duszki wyskoczą na ciebie spod wody jak krokodyl. W jednej chwili dostrzegasz ruch, w drugiej już jesteś pod powierzchnią, kiedy te ściągają cię na dno. Nie chciały ci zrobić krzywdy! Tylko popsocić i coś pokazać… Zapominając, że czarodzieje nie oddychają pod wodą! Oby ktoś był obok, bo nie chcą cię puścić! To było przerażające przeżycie, przez następny miesiąc na wszystkie czynności kostkowe związane z wodą rzuć podwójnie i wybierz gorszy wynik. 6 - wianek wpłynął wprost na głowę jednego, bardzo młodego wodnego duszka. Kształt wodny ma wielkość zaledwie kilkuletniego dziecka i wyraźnie ucieszyło się ono z prezentu. Wychodzi do Ciebie na brzeg i… Rozcina swoją wodną powłokę? Pokazuje Ci, żebyś wystawił dłonie, na które nalewa Ci wody i instruuje migowo do jej wypicia. Magiczna woda młodego wodnego duszka sprawia, że możesz wyleczyć dowolną, chorobę, która nie jest śmiertelna. Jeżeli na żadną nie chorujesz, możesz zatrzymać ją sobie jako jedną z dwóch opcji - eliksir wiggenowy lub felix felicis.
Głosowanie na Majową Królową i Zielonego Człowieka
Tradycyjnie spośród grona niezamężnych panien wybierano Majową Królową, która następnie dobierała sobie „małżonka” – Zielonego Człowieka. Nazwa ta wywodzi się od dawnego boga natury i odrodzenia. Parę sadzano na ukwieconym powozie i obwożono po całej osadzie. Mieli oni symbolizować boską parę, jedność słońca i ziemi. Na obchodach jednak nie chciano nikogo wykluczyć, a także dać równe szanse na zostanie wybranym do tej fantastycznej atrakcji, jaką jest przejażdżka kwiecistym powozem po nieboskłonie, zaprzęgniętym w Aetany! Każdy czarodziej biorący udział w balu może zagłosować na Majową Królową i Zielonego Człowieka! Co więcej, nie trzeba wcale trzymać się przypisanych płci, nikt nie powiedział, że Majowy nie może być Król!
Zasady: Każdy czarodziej może głosować! Każda postać ma jeden głos! Prosimy, by oddawane głosy pasowały do głosującej postaci (przecież nikt nie głosowałby na swojego zaciętego wroga do dania mu takiej nagrody). By oddać swój głos należy wypełnić kod i wysłać go na konto Słodkiej Swatki w prywatnej wiadomości!
Na chwilę oderwała dłoń od szkicownika, wpatrując się przez swoje ramię w tłum osób, głównie par, cały czas zmieniających swoje położenie. Jej tęczówki drżały, kiedy podążała spojrzeniem z jednej grupki osób na inne. Zatrzymując go czasem na znajomych twarzach. W końcu i jej wzrok zamarł w jednym punkcie. Przewijały się w zasięgu tego spojrzenia sylwetki różnych osób, ale Caelestine widziała tylko przytłaczające cienie. Wszystkie dźwięki, rozmów, muzyki, machnięć wioseł, zlały się w jeden szum w jej uszach. Zaciskała palce na drewnianym ołówku, wbijając paznokcie w miękką skórę. Zdecydowała nad czymś, co zajmowało jej myśli już od dłuższego czasu. Jednak jej skupienie i plan, rozproszyły słowa, które nagle, niespodziewanie padły obok niej. Nie zauważyła kiedy @Sophie Sinclair podchodzi. Drgnęła, wstrząśnięta jej obecnością. Ołówek wypadł jej z ręki, kiedy w końcu skrzyżowała z dziewczyną spojrzenie. Spytała ją o coś, ale słowa doszły Swansea jak przez głęboką wodę. Dlatego tylko patrzyła w ładną, dziewczęcą twarz. Tylko przez chwilę. Zaraz potem opuściła głową, patrząc na szkicownik dalej trzymany w dłoniach. Nie narysowała tego, co chciała. Jeśli z początku sylwetki układały się w kształt postaci Charliego i Gabrielle, teraz to były dwa, zawijające się wokół siebie demoniczne cienie. Dlatego odnajdując różdżkę puściła szkicownik z dymem. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że Sophie podeszła do niej z litości, ale mimo wszystko, jej obecność zdawała się pokrzepiająca. Podnosząc się z miejsca, nawet się uśmiechnęła, przez krótką chwilkę wydawała się naprawdę ucieszona. — Tak — odpowiedziała, pomimo, że zdecydowanie się nie znały, ale naprawdę... nie chciała siedzieć tu sama. — Na czym to polega? — spytała już po chwili, ciszej, przysuwając się do dziewczyny jakby miały coś konspiracyjnego do omówienia, chociaż nie pochylała się do niej z tajemnicą. Dalej, mimo wszystko, postawą wyprostowanej sylwetki, odgradzając się dłonią przytrzymującą w przedramieniu drugą rękę, wyrażała pełen dystans.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
W jego życiu pojawiały się trudne bądź smutne wydarzenia jednak jedno pozostało niezmienne - jego wewnętrzna wesołość, którą lubił się dzielić. Robienie z siebie pajaca to jego specjalność i choć przez to wiele osób uważało go za niepoważnego dzieciaka to przecież miał w tym cel, chciał wywołać śmiech zwłaszcza u swojej towarzyszyki. - Cóż, więcej ciebie dla mnie. - odparł na jej stwierdzenie jakoby ludzie mieli chcieć od niej uciekać. Coś mu w głowie majaczyło, że już raz usłyszał taki tekst z jej ust. Powinien później zastanowić się nad tym nieco dłużej jednak po drodze wpadł na pomysł jak tu przeczekać działanie babeczki. Dość entuzjastycznie zareagował na jej aktywną odpowiedź z pocałunkami i gdyby nie stwierdziła, że czas złapać oddech to nie powstrzymałby się dobre kilkanaście minut. Był na tyle kochliwy, aby bez problemu zatracić się w czułościach. Westchnął z rozmarzeniem ale musiał jej przytaknąć. Gdy wstali to jeszcze nachylił się nad stołem by dopić cydru, a potem już razem z nią znalazł się na parkiecie. - Potrzebuję więcej miejsca. - wyszczerzył się, odsuwając się od niej na ten jeden krok. Dobrze, że muzyka była żwawa. Zawinął trochę swoją twarz, aby bardziej przypominać mumię. - Już się przyzwyczaiłem. - zapewnił ze śmiechem i zaczął wywijać swoimi kończynami i ciałem z takim poczuciem rytmu, że wiele osób mogło mu zazdrościć. Tańczył dokładnie tak samo jak na gryfońskich imprezach kiedy jego celem było rozśmieszyć jak największą ilość osób. (1, 2, 3) Na parkiecie czuł się jak ryba w wodzie, a na jego twarzy gościł ogromny wyszczerz, już pozbawiony wampirzych kłów. Dokładał do choreografii wygibasy godne prawdziwej mumii wszak należy pokazać jak się bawi Gryfon z prawdziwego zdarzenia. Tańczył wokół Lary i miał nadzieję, że potraktuje to żartobliwie i nie poczuje się zażenowana jego stylem tańca. Potrafił być niepoważny kiedy chciał.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Potrawa: cydr Wylosowana kostka:1 Efekt: 1 - Od samego aromatu może zawirować świat przed oczami, a Ty zdajesz się być na to szczególnie wrażliwy. Przez jeden post masz zawroty głowy i problemy z błędnikiem. strój: Christina z Upiora
W tym roku szczególnie wyczekiwała balu halloweenowego. Choć zawsze była to impreza jedyna w swoim rodzaju, to tym razem miało być jeszcze lepiej, bo nie szła sama czy z jakąś przypadkową osobą. Dlatego w zasadzie jeszcze na długo przed rozpoczęciem balu zaczęła się szykować, żeby oczywiście jak najlepiej wyglądać i się nie spóźnić. Plus musiała wziąć poprawki na założenie sukni - samo to zajęło niemal połowę czasu i nie obyło się przy tym bez pomocy koleżanki z dormitorium, bo sama w życiu by sobie nie poradziła, zwłaszcza z wiązaniem gorsetu. Wbrew pozorom strój okazał się wygodny i całkiem lekki, co było miłym zaskoczeniem, bo jednak spodziewała się, że będzie... no, krępujący ruchy i ciągnący ją do ziemi. Całe szczęście, że nic z tych rzeczy! Musiała przyznać, że końcowy efekt jej się podobał i z pewnością było to widać po sposobie, w jaki szła przez błonia i tańczącym na wargach uśmiechu, który jeszcze się poszerzył, kiedy zobaczyła czekającego na nią Willa. - Ty za to wyglądasz iście upiornie - zachichotała, czując wypływający na policzki rumieniec, gdy musnął ustami jej dłoń. Uważając, żeby nic się nie stało róży, wspięła się nieco na palce i wolną dłoń położyła na jego szyi, oddając pocałunek. Na chwilę zapomniała, że w ogóle mieli gdzieś iść i dopiero słysząc słowa Ślizgona przypomniała sobie, że faktycznie, przecież był dzisiaj bal. Uśmiechnęła się ciepło i z błyszczącymi oczami ujęła jego ramię. - Idziemy. Nie po to tyle się szykowałam, żebyśmy się teraz nie pokazali ludziom. Już od wejścia widać było, że organizatorzy dołożyli wszelkich starań, aby impreza się udała. Scena, na której grał zespół, ogromny parkiet, stoły pełne jedzenia... W pierwszej chwili nie wiedziała, na czym ma zawiesić oko. W dodatku dookoła roiło się od poprzebieranych postaci, również przyciągających uwagę. Podsumowując krótko: pełnia wrażeń. - O rany, to wszystko jest niesamowite - powiedziała cicho, z zachwytem omiatając jeziorne tereny wzrokiem i z opóźnieniem rejestrując unoszące się nad ich głowami dynie. Najwidoczniej każdy z uczestników zabawy miał przypisaną własną, bo latały w powietrzu, oświetlając otoczenie i o dziwo się ze sobą nie zderzając. - Nie wiem, co dokładnie jest na tym stole, ale kręci się tam sporo osób, więc może też pójdziemy zobaczyć? - zaproponowała w końcu, wskazując odpowiednie miejsce i zerkając na chłopaka pytająco, tylko po to, żeby zaraz i tak lekko pociągnąć go w tamtą stronę. - Och, cydr. Robi się coraz lepiej - wyszczerzyła się, sięgając po jeden kubeczek i unosząc go do ust, bez problemu wyczuwając intensywny zapach korzennych przypraw, cytrusów i oczywiście jabłka. - Cudowny - wymruczała z półprzymkniętymi oczami, rozkoszując się smakiem napoju, który podobno był bezalkoholowy. Dość szybko zaczęła jednak w to powątpiewać, bo w pewnym momencie musiała przytrzymać się ramienia Willa, aby nie chybnąć się w bok. A może po prostu ktoś ją szturchnął? Tak, na pewno właśnie tak było.
Gdyby tylko ona posiadała tyle wewnętrznej wesołości co Jeremy, to zdecydowanie świat byłby dla niej lepszym miejscem. Tymczasem bezczelnie i z pełną premedytacją korzystała z jego własnych zapasów, pragnąc w zamian oddać mu to, co tylko była w stanie. A że obecnie nie mogła ofiarować mu wiele ponad swoje towarzystwo, w którym widać, że czuł się dobrze, to pozostawało jej mieć nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas to wystarczy. Ilekroć go widziała, tym bardziej chciała go widzieć jeszcze więcej, bez zbędnych pytań, czy wyjaśnień. Po prostu czuła, że to jest to, co sprawia jej przyjemność. Była perfidnie egoistyczną osobą, która chciała z życia czerpać jak najwięcej przyjemności i radości. On w tym momencie dawał jej cholernie wiele tego odczucia. Jedna jej brew mimowolnie uniosła się do góry, kiedy stwierdził, że ma za mało miejsca na swoje niesamowite taneczne choreografie, ale kulturalnie podniosła poły przydługiej sukni i odsunęła się od niego, cholernie zaintrygowana tym, co za chwile przyjdzie jej oglądać. Sama dosyć nieśmiało zaczęła tupać nogą w rytm aktualnie granego przez zespół utworu, by po chwili parsknąć śmiechem, kiedy zobaczyła, jakie wygibasy zaczyna robić Jerry. Automatycznie zakryła swoje usta dłońmi, by nie zacząć śmiać się w głos, ale nic to nie dawało, bo przecież Jeremy tańczył dalej! Zgięła się w pół, tym razem nie powstrzymując już śmiechu. Wyprostowała się po chwili, odgarniając dłońmi kosmyki zbłąkanych włosów z twarzy, z szerokim wyszczerzem na ustach. Sama nie posiadała aż tak ogromnych talentów, jakie on tutaj prezentował, ale zainspirowana jego poczynaniami, jakoś tak poczuła się nieco pewniej. Przestała zwracać uwagę na cholera wie jak dużą ilość ludzi i zwyczajnie miała ochotę się dobrze bawić. W jej wykonaniu nie wyglądało to tak spektakularnie i obok Dżemiego to mogła co najwyżej udawać, że nieźle wygląda. Próbowała wykonać jakąś falę rękami ale w jej wykonaniu pozostawiało to raczej baaardzo wiele do życzenia. Jednak kto obecnie by się tym przejmował? Najważniejsza była dobra zabawa! Za każdym razem, jak ponownie zerkała na Gryfona to na nowo wybuchała śmiechem. Miała dziwne wrażenie, że jeśli tak dalej pójdzie, to w końcu dorobi się na brzuchu imponującego sześciopaku od samego śmiania się.
Ignacy Mościcki
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Przystawka:Nieparzyste → już po pierwszym gryzie Twoja skóra zaczyna zmieniać kolor… Staje się coraz to bledsza, zupełnie jakbyś cierpiał(a) na zaawansowaną anemię. Czujesz się jednak wyśmienicie i nic Ci nie dolega. Efekt wizualny robi wrażenie, na pewno nie jedna osoba zwróci na Ciebie swoje spojrzenie! (efekt utrzymuje się przez dwa kolejne posty)
Co on wyrabia?, zastanawiał się, starając się pomimo wewnętrznego sprzeciwu ignorować to, że Cassian próbuje za wszelką cenę wyswobodzić od niego swoją rękę, tak jakby sam kontakt z nim go parzył i sprawiał swojego rodzaju ból. Totalny cyrk. Ignacy przewrócił oczami, a następnie jak gdyby nigdy nic ułożył swoją rękę w taki sposób, aby jeszcze bardziej utrudnić całe zadanie gryfonowi. O nie, nie miał zamiaru mu wszystkiego ułatwiać. Ponosiła go fantazja lub cydrowe bąbelki? Będzie musiał to przecierpieć. Oczywiście przez cały ten czas, Ignacy nie dawał po sobie znać, że cokolwiek jest nie tak, a wręcz uśmiechał się na prawo i lewo, wodząc wzrokiem po tłumie, zwalniając kroku tylko po to, aby lepiej się przyjrzeć, co ciekawszym atrakcjom, które dostrzegał tu i ówdzie. Na największą uwagę zasłużyły jednak stoły wypełnione po brzegi różnego rodzaju smakołykami. Hmm, może decyzja o przyjściu tutaj, nie okaże się jednak aż taką tragedią, jak mu się to wydawało zaledwie kilka dni temu. Na razie wszystko zapowiadało, że czeka go dosyć spokojny i spędzony w miłym towarzystwie wieczór. Przy odrobinie szczęście nie zmieni się to zbyt szybko, a może nawet ominie ich jakiś incydent związany z chochlikami. Oby tylko nie był to ich kontratak. – Do swego swój ciągnie, co? – mruknął żartobliwie, unosząc lekko kąciki swoich ust, prowadząc ich w stronę wyżej wspomnianych przekąsek. Kiedy po zaledwie kilku krokach dotarli na miejsce, sięgnął wolną ręką po małą przystawkę, pożerając całą za jednym razem, rozkoszując się nieco słodkim posmakiem. Zamruczał z zadowoleniem. Skrzaty zdecydowanie przeszły samych siebie w tym roku. Czyżby otrzymały w tym roku jakąś pomocą od nauczycieli zajmujących się zajęciami z magicznego gotowania? Może w Hogwarcie faktycznie przydałoby się paru wykwalifikowanych kucharzy, aby nadzorowali wszystko, co się dzieje w piwnicy? Ignacy zerknął na swego towarzysza, jednak zanim ten zdążył sięgnąć po jakiekolwiek jedzenie, zatrzymał go prostym gestem. Przez dłuższą chwilę lustrował go uważnym wzrokiem, po czym położył delikatnie obie dłonie na ramionach chłopaka. Na razie, kompletnie nie zwrócił uwagi na to, że jego skóra z sekundy na sekundę zaczynała zmieniać swój kolor na anorektyczną biel. – Wiem, że to oficjalny bal – zaczął ostrożnie, pozwalając, aby jego palce zaczęły powoli wędrować na klatkę piersiową Beumonta. – Ale naprawdę potrzebujesz nieco zluzować. Zrelaksować się. A to na pewno utrudnia ci swobodne oddychanie. Tutaj spojrzał na koszulę gryfona, która była zapięta na ostatni guzik, a okolice szyi wyglądały na nieco zaczerwienione. To nie mogło być zdrowe, prawda? Zupełnie bez żadnego namysłu, puchon przesunął palce w stronę guzików, aby po chwili odpiąć dwa z nich, przynosząc zapewne nie lada ulgę młodemu czarodziejowi. Gdy skończył, poprawił także poły koszuli oraz kołnierzyk, a następnie zaklaskał donośnie, wyraźnie zadowolony ze swojej pracy. – Idealnie! – skomentował, sięgając po puchar z jakimś napitkiem.
Twoją uwagę przykuwa wyjątkowo energiczna mumia, wydająca z siebie ciche i widocznie zachęcające mruknięcia, bo coraz więcej chętnych rusza w stronę niewielkiej sceny, oddalonej od głównej. Okazuje się, że przy niewielkim stoliku siedzi jej damska towarzyszka, dumnie owinięta w bandaże i z egipską koroną na głowie, przyjmuje zapisy na zaczarowane karaoke! Do wyboru jest wyjątkowo długa lista piosenek, a w czarnej skrzynce znajduje sześć mikrofonów. Nie możesz ich zobaczyć, a okazuje się, że jednym z nich udasz się na scenę, występując na żywo przed uczestnikami zabawy. Mumia mruknięciami dodaje otuchy, klepiąc po ramieniu i wskazującą ręką na nagrobek, gdzie widniał napis „Dla każdego przewidywana nagroda za udział, niezależnie czy ożywisz, czy zabijesz publiczność!”. Spróbujesz? Mumia zapomniała tylko wspomnieć, że efekt mikrofonu utrzymuje się przez jakiś czas na Tobie (3 posty po karaoke).
Rzuć kostką k6, aby przekonać się, czym zaskoczysz publiczność.
1. Mikrofon Zielony wybrałeś rockową piosenkę o szybkim brzmieniu, dobrze Ci znaną. Gdy nadchodzi moment śpiewu, a Ty przykładasz mikrofon do ust – wydobywa się z nich niski, grobowy głos... Jeden z tańczących pod sceną wybucha śmiechem, rozpoznając w Twoim głosie prawdziwego Frankensteina! Mruczysz nisko tekst, dostając chrypki na refrenie. Zgrałeś się z piosenką idealnie i po występie, wypłacają Ci aż 15 Galeonów nagrody!
2. Mikrofon Żółty piosenka przez Ciebie wybrana nie należy do country, jednak Pani Mumia źle zaznaczyła i nie było odwrotu. Kompletnie się na tym nie znasz i , więc poprosiłeś o tekst. W kowbojskich rytmach starasz się podrygiwać na scenie, a gdy tylko otwierasz usta, masz głos niczym u Chochlika Kornwalijskiego! Twój występ był niezbyt zgrany i męczący, wywoływał więcej śmiechu niż podziwu. Sporo bólu głowy. Otrzymujesz w ramach swojej nagrody maskotkę z mumią!
3. Mikrofon Niebieski spokojna ballada rozbrzmiewa na sali, dość znana – zwłaszcza wśród dziewcząt. Zrobiło się nastrojowo, pary zaczęły wolno tańczyć przed sceną i wtedy właśnie rozpoczął się Twój występ, przez który wszyscy zasłonili uszy! Okazało się, że brzmisz jak tryton i śpiewasz w ich języku, przez co tylko nieliczni byli w stanie Cię słuchać. Twoją nagrodą jest bombonierka lesera.
4. Mikrofon Fioletowy wybrałeś najpopularniejszą piosenkę popową ostatnich miesięcy, na którą wszyscy zareagowali dość żywo i energicznie. Publiczność bardzo Cię wspiera podczas intra i gwiżdżę z zachwytu, gdy tylko zacząłeś śpiewać. Brzmisz pięknie i hipnotyzujesz innych, nie można oderwać od Ciebie oczu. Okazuje się, że wylosowany przez Ciebie mikrofon ma efekt głosu syreny, a Ty wygrałeś główną nagrodę — Podniszczony Syreni Puchar (+1 Transmutacja, +1 Eliksiry).
5. Mikrofon Czarny ostre, metalowe brzmienie sprawiło, że uczestnicy balu podskoczyli w miejscu, gdy tylko znalazłeś się na scenie. Trudno się dziwić zaskoczeniu na ich twarzy, kiedy zacząłeś śpiewać niczym Upiór w Operze, osiągając niezwykle wysokie dźwięki. To połączenie było z pewnością interesujące, zyskałeś nawet kilku fanów. Otrzymujesz od mumii Kwintopeda!
6. Mikrofon Czerwony znana melodia piosenki z lat 90. rozniosła się po sali, zwracając uwagę większości starszych studentów oraz nauczycieli, którzy musieli dobrze ją znać. Dość pewnie podchodzisz na środek sceny, a w momencie rozpoczęcia występu, światła zostały skierowane na Ciebie. Z początku nie zauważasz konsternacji na twarzach widzów, ciesząc się śpiewaniem znanego Ci utworu, gdy nagle zdajesz sobie sprawę.. Że ćwierkasz! Chociaż brzmi to nieźle, nikt nie jest w stanie zrozumieć słów, a wyższe partie sprawiają Ci kłopot. Okazuje się jednak, że melodyjne skrzeczenie z Twoich ust to nic innego, jak głos feniksa. Po zaskakująco dziwnym występie otrzymujesz od Mumii Maskę Komiczną.
______________________
Gabrielle Levasseur
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Myślała, że to, co wydarzyło się między nią a Charlim we Francji nadszarpnie ich relację, zmieni jej tor, wprowadzi swego rodzaju dyskomfort zmuszając każdego z nich do ucieczki, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Ba! Odnosiła wrażenie, że są ze sobą jeszcze bliżej, a dziwne skrępowanie, które czuła przez krótki okres czasu zniknęło, dodając blondynce pewności siebie. Wprawdzie ich znajomość wciąż nie miała nazwy, poniekąd byli przyjaciółmi, poniekąd kochankami gdyż oficjalnie Rowle wciąż miał narzeczoną; termin "relacja bliżej nieokreślona" idealnie nadawał się do tego, by ich definiować i o dziwo - wcale jej to nie przeszkadzało. W ich wspólnej historii wydarzyło się tak wiele, że zdążyła się już oswoić z myślą, iż będzie dla niego na zawsze kimś ważnym, lecz nigdy tą jedyną. Potrząsnęła głową pozbywając się niepotrzebnych myśli, czasami, choć teraz znacznie rzadziej niż kiedy zdarzało jej się uciekać od rzeczywistości. Pomalowała usta czerwoną szminką, podkreślając ich kształt i była gotowa. Strój Harley Quinn był naprawdę odważnym wyborem, ale również pierwszą myślą jaka przyszła Gabrielle do głowy, kiedy zobaczyła zaproszenie od Charliego. Szczerze powiedziawszy nie spodziewała się tego, zwłaszcza, że w przeciągu ostatnich kilku tygodni nie mieli dla siebie za dużo czasu - praca, szkoła, dorosłe życie, jak dobrze, że mogła w tym wszystkim znaleźć czas na sen, choć ten ostatnio również nie przynosił potrzebnego ukojenia. W miejscu umówionego spotkania zjawiła się o czasie w duchu dziękując, że udało jej się opanować trudną sztukę teleportacji. Przed Ślizgonem pojawiła się w momencie, kiedy gasił niedopałek, obdarzając go szerokim uśmiechem. - No tak - odpowiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, choć wiedziała, że Charliemu, który nie był dobrze obeznany z mugolskim światem ciężko było odgadnąć czym jest Harley. Kiedy chłopak zaczął lustrować ją spojrzeniem zielonych tęczówek, obróciła się wokół własnej osi, by mógł lepiej się przyjrzeć, a uśmiech nie schodził z jej ust. - Dziękuję, ty również niczego sobie - odparła, odwzajemniając jego gest. Musiała przyznać, że naprawdę się postarał, choć nie było to idealne odwzorowanie Jokera, to jednak sam Rowle miał w sobie ukryty mrok, który nadawał mu odpowiedniego wyrazu. On otoczył ją ramieniem - ona owinęła dłonie wokół jego tali, rozkoszując się ciepłem bijący od jego ciała - skąpa ilość materiału, jaką miała na sobie sprawiała, że ciało Puchonki porywała gęsia skórka, a przynajmniej dopóki nie przekroczyli bariery stworzonej z zaklęć. - Jasne - powiedziała, choć jej zielone tęczówki podejrzliwie patrzyły na napój wlany w wydrążone jabłka. Jakoś nie potrafiła zaufać jedzeniu na imprezach, zawsze zawierały coś dodatkowe - to już była tradycją. Z drugiej strony mieli się dziś dobrze bawić, bo przecież o to w tym wszystkim chodziło. - Zależy Ci tak bardzo na mojej ocenie ? - zapytała, wpierw upijając łyk; lekko cierpkie, ale smacznego. Początkowo nawet nie zauważyła, że ostatnie słowo wypowiedziała w rodzimym języku. - Ty jesteś znawcą , ale ognista to nie jest - stwierdziła, uśmiechając się przy tym nieco tajemniczo. W zasadzie Gab od zawsze miała słabą głowę i właściwe nie powinna znać smaku ognista, a jednak - podczas wakacji poznała jej różne odmiany, utwierdzając się w przekonaniu, że na ustach kogoś innego smakuje najlepiej. Mimochodem rozejrzała się wokoło, wśród przebierańców próbując odnaleźć znajome twarze, jednak to nie było takie proste, natomiast jej uwagę zwróciła rudowłosa przedstawicielka rodziny Swansea, która co i raz spoglądała na nich, by po chwili zatopić się w swoim szkicowniku. - A ty przypadkiem z tym zaproszeniem na bal, nie pomyliłeś Puchonek? - zaśmiała się, unosząc prawą brew ku górze, a widząc zdezorientowaną minę Charliego, kiwnęła w stronę @Caelestine Swansea.
Nie było właściwie nic trudnego w wypatrzeniu Fillina pośród zebranych. Chłopak wyróżniał się wśród innych, na dokładkę miał swoje piękne towarzystwo w postaci paskudnego bazyliszka, nic zatem dziwnego, że Victoria widziała go już z daleka. Sama ubrana była w suknię w odpowiednich barwach, a na jej głowie spoczywał obszerny diadem, buty miały wysokie obcasy, bo inaczej sobie tego po prostu nie wyobrażała. Mogłaby jeszcze spróbować zmienić kolor włosów, ale to wydawało jej się już zupełnie nie potrzebne, tak więc pozostała przy własnej barwie, zupełnie nie czując z tego powodu presji, czy czegoś podobnego. Uważała, że i tak udało jej się dość dobrze oddać wygląd samej Roweny, a biorąc pod uwagę, jak mieli wyglądać jej pozostali towarzysze, z całą pewnością nikt nie będzie miał najmniejszych nawet wątpliwości, za kogo dokładnie się przebrali. Zresztą, nawet gdyby nikt się nie zorientował, nie zamierzała z tego powodu rozpaczać, nie przyszła tutaj w końcu, by zostać jakąś królową balu, ale żeby po prostu dobrze się bawić, nic zatem dziwnego, że spokojnie wsunęła dłoń pod ramię wspaniałego Salazara i uśmiechnęła się lekko. - Już rozrabiasz? - rzuciła cicho, spoglądając na Fillina spod przymkniętych powiek, by później zwrócić wejrzenie na Boyda i Bonnie, by zaraz uśmiechnąć się znowu. Musiała przyznać, że naprawdę prezentowali się całkiem nieźle, chociaż inwencji twórczej nie było w nich zbyt wiele, skoro nie wpadli na nic innego, niż czwórka założycieli. Zabawne w tym wszystkim było to, że każde z nich należało do innego domu i mogli się naprawdę przyłożyć do odpowiedniego wczuwania się w wyznaczone im role. Mniej więcej, oczywiście, nie zamierzała zresztą jakoś niemożliwie zmieniać się z powodu tego, kim chwilowo była. - Zdążyliście się już napić tego cydru? Mam poważne wątpliwości, czy próbować, bo jestem pewna, że znowu skończy się na czymś szalonym. Nie jestem przekonana, czy chciałabym mieć czułki na głowie albo koniecznie dzielić się wszystkimi swoimi sekretami - rzuciła, po czym westchnęła cicho, bo naprawdę była już nieco zmęczona podobnymi zagrywkami, dlatego też nie upiła nawet łyku z pucharu, a jedzenie, choć w dużej mierze wyglądało naprawdę ciekawie, jakoś do niej nie przemawiało, bo była niemalże pewna, że chwila nieuwagi skończy się jakimiś szalonymi torturami, czy to przez konieczność dzielenia się prawdą, czy z jakiegoś innego, równie niepoważnego powodu. Istniała również szansa, że znowu o wszystkim zapomni, zupełnie jak o ich spotkaniu w czasie wakacji, co było niesamowici żenującą i z całą pewnością frustrującą sprawą, do której właściwie bała się nawet wracać. W końcu do dziś nie wiedziała, jak właściwie doszło do tego, że miała takie obszerne luki w pamięci.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zaśmiał się, gdy Julka pogroziła dzieciaczkom swoimi kłami. Zdecydowanie pasowała na wampirzycę, a te kły tylko dodawały jej uroku. -Pewnie, leć do niej kocie. Ja sobie poradzę. - Powiedział z uśmiechem, a gdy Brooks się oddaliła, rozejrzał się po okolicy, by sprawdzić, kto faktycznie się pojawił. Również rzuciła mu się w oczy czwórka założycieli, ale nim zdążył do nich podejść, coś innego przykuło jego uwagę. Coś, przed czym nie potrafił i nie miał zamiaru się powstrzymywać. -To u was zapisy na karaoke? - Spytał mumii na stanowisku i gdy tylko istoty potwierdziły, wziął się za losowanie mikrofonu. Fioletowy... Cokolwiek on oznaczał, alkohol we krwi Maxia mówił mu, że będzie zajebiście. Wszedł na scenę i wybrał z listy piosenkę. -Krawczyk! To dla Ciebie! Może i nie ma brokatu, ale skrzydła prawie jak u wróżki. - Zaśmiał się, zwracając do przyjaciółki, którą wypatrzył w tłumie. W końcu rozbrzmiały pierwsze dźwięki i Solberg zaczął wczuwać się w najnowszy hit Marleigh Hazelton. Jakie było jego zdziwienie, gdy jego głos zaczął oczarowywać publikę, która żywo zareagowała na jego występ. Nie przejmując się w tej chwili niczym, zakończył swój występ z przytupem i oddał mikrofon. Przy wyjściu otrzymał w nagrodę Podniszczony Syreni Puchar (+1 Transmutacja, +1 Eliksiry) i z nową zdobyczą wrócił w tłum.
Nie wierzył jej. Miał podstawy nie wierzyć. Rumieńce na jej twarzy wskazywałyby na wysokoprocentowy alkohol. Dlatego przypatrywał się jej z powątpiewaniem. Kierując swoją i jej dłoń, otaczającą jego własną wokół cydrowego kubka, do swoich ust. Najpierw powąchał zawartość, starając się wyczuć w niej alkoholowe nuty, a później uniósł nieznacznie brwi. — Jeśli nie smakuje jak sok jabłkowy, to to alkohol, kochana. Było trochę pobłażliwości w jego tonie. Miał pokazowo upić łyka, dla potwierdzenia swojej tezy, ale ostatecznie jego spojrzenie spoczęło na oprószonych rumieńcem policzkach Perpetuy. Z łatwością stwierdził, że to musi być efekt uboczny alkoholu. W innym razie czerwień objęłaby także jej dekolt. Co po przelotnych oględzinach wykluczył. Ostatecznie wysunął dłoń spod jej splotu, pozwalając jej dalej smakować, jak podejrzewał, jednak alkohol. Ostatecznie… cały czas pozwalał jej na więcej niż komukolwiek innemu. Cofnął rękę na czarną laskę, chociaż przedramieniem dalej obejmował ją w pasie. Było w tym dużo naturalnego magnetyzmu, jaki ciągnął ją do jej ciała, ale też asekuracji. Ponieważ dla spokoju własnego umysłu założył, że nie była tak głupia, żeby pochłonąć środki przeciwbólowe na chromą nogę. Może tak nawet zrodził się pomysł na wampirzy strój, z wiktoriańskich czasów, żeby w razie konieczności… posłużyć jej laską. — Więc chodź… Nie skończył. Donośny głos Williamsa wciął mu się w słowo. Burzowe tęczówki odnalazły go od razu. Poruszał się na tratwie, wraz z rosjaninem. Jakby w jeziorze utopili także rozumy. Cofnąłby dłonie do siebie, splatając je na piersi w konsternacji, ale akurat Perpetua przyciągnęła jego ramię do siebie, uczepiając się go dość intensywnie, żeby Shercliffe nie próbował zmieniać tego położenia. Zamiast tego zerknął znad ramienia kobiety, dla odmiany nie kryjąc chłodu w głosie, kiedy zwrócił uwagę: — Wołają cię. Słuszna uwaga. Ją. Z nim nikt się nie przywitał. Zaprosili go moment później do wspólnego picia, jako konieczny “dodatek” Perpetuy. Jakby był tylko elementem dekoracyjnym jej stroju. Zresztą, wyjątkowo nietrafionym, wnioskując po minach Williamsa i Antoshy. — Mam wrażenie, że Twoi amanci mnie nie lubią — mruknął ze śmiertelną powagą, jakby mówił coś odkrywczego, chociaż było to raczej dość oczywiste. Zaraz jednak okazało się, że żartował, w typowy dla siebie sposób, bo chwilę później pochylił się do jej ucha, dodając: — Spróbujemy zgadnąć dlaczego? Było w tym może nawet trochę szczerego rozbawienia, bo jego usta znajdowały się tak blisko płatka jej ucha, że mogła poczuć, jak wargi wykrzywiają mu się w nieznacznym, z pewnością ledwie dostrzegalnym, ale perfidnym uśmiechu. — Idź! Nie karz swoim fanom czekać. Spróbował czegoś nowego. Zamiast odgradzać Perpetuę Chińskim Murem od wszystkich mężczyzn, popchnąć ją w ich kierunku, dla odmiany nie planując jej przy tym odstępować na krok.
Spojrzała z rozbawieniem na wyjątkowo ruchliwy ogon, który znajdował się za dziewczyną. Trzeba przyznać, że doceniała tę szczyptę magicznych efektów w strojach, chociaż sama na nic takiego się nie zdecydowała. - Widzę, że naprawdę cieszysz się na mój widok. To ten krowi kostium? - uniosła brew, sięgając po jabłkowy cydr, który najwidoczniej był jedynym ciekawym napojem jaki mieli do zaoferowania na tej imprezie. A przecież było tu sporo absolwentów, spokojnie mogliby podać też coś alkoholowego. Powinna się domyślić, że należało wziąć piersiówkę ze sobą. Upiła łyka z niewielkiego kubeczka, uznając, że chociaż smak jest niczego sobie, ale kiedy dotarły do niej zawroty głowy, szybko tego pożałowała. - Wywiązuje się z zakładów. Zresztą prawdopodobnie nie ma stroju w którym nie przyszłabym na imprezę. Potrzeba czegoś więcej żeby postawić przede mną wyzwanie - automatycznie wzięła kolejnego łyka, ale chyba naprawdę powinna odłożyć ten słodki, zwodniczy napój na bok. Żarty z dziecka aż cisnęły się na usta, trudno było ją winić. Była niemal pewna, że ten kto przydzielał pary próbował być zabawny i przez niego ona faktycznie musiała dzisiaj niańczyć dodatkowe dziecko. A przynajmniej powinna, z przyzwoitości, ale czy Heaven w ogóle robiła to co powinna? Równie dobrze mogła porzucić go i ulotnić się z imprezy z kimś innym. Może właśnie z puchonką? - Ta, nie wierze tu w przypadek. Merlinie, co jest z tym cydrem - potrząsnęła głową - jak powoduje kręcenie się w głowie bez alkoholu to nie jest tego warte. Czekam na choć jedną imprezę w tym zamku na której będę mogła napić się czegoś bez obaw że zwymiotuje, zemdleje, albo zacznę wszystkich całować bez powodu. Lepiej żebym dzisiaj nie miała takiego efektu, bo wolałabym nie skończyć oskarżona o uwodzenie nieletnich.
Cydr: 1
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
— Nigdy. Nie. Byłaś. Pijana – powtórzył za nią. Coraz więcej rzeczy go w niej zaskakiwało, choć nie powinno. Wydawała się właśnie taka. Niewinna i niedoświadczona. W tej sytuacji, nie wiedział, czy powinien zrobić to, co zawsze, perfidnie się zaśmiać i skomentować to w sposób graniczący z nieuprzejmością, tylko po to żeby przetestować jej granice, czy powinien to przemilczeć. Jako, że jednak dopisywał mu lepszy humor, którego spodziewał się już po pierwszym spłynięciu na niego fali rozluźnienia za sprawą cydru, zachował się inaczej. Wyprostował się, poprawiając koszulę na piersi, na chwilę odejmując dłoń od jej talii. — Czego jeszcze nigdy nie robiłaś? W zasadzie… przydałby się alkohol. Wysokoskokowy… Jednak była to impreza tak samo dla studentów, jak i dla uczniaków, dlatego rozglądając się wokół, nieszczególnie widział żeby organizatorzy zadbali o te starsze roczniki. Momentalnie pożałował, że sam o to nie zadbał, ale nie wrócił do picia swojego cydru. Podskórnie wyczuwająć, że nie powinien go kończyć. W tym czasie, kiedy jego myśli zajmowała wizja lepszej zabawy, poczuł, jak jej drobne ciało wysuwa mu się z ramienia. Naprawdę… co było w tym cydrze? Pochylił się w jej stronę. Była malutka. Niczym dziecko, ciężko było zrównać się z niej poziomem, żeby zwiększyć jej stabilność, dlatego przysunął ją bliżej, ciaśniej obejmując ją ręką. — Nigdy nie całowałem faceta — zaczął pierwszy, żeby tchnąć w niej jakiegoś ducha podążenia za tym kierunkiem rozmowy. Temat nasunął mu się, paradoksalnie, nie dlatego, że pomyślał teraz o mężczyznach, a akurat wzrok uciekł mu z jej oczu do miękkich warg. Zapewne miękkich. Pomyślał, że to jakiś kontrast dla mężczyzn, którzy z reguły zdawali się po prostu bardziej… surowi. — Nie zgubiłem się w lesie. Nie byłem na ceremonii otwarcia w Hogwarcie. Nie brałem udziału w karaoke. Nie chodziłem z dziewczyną nie sięgającą mi nawet ramienia. Otaksował ją spojrzeniem, a chwilę potem dodał do sprowstowania: — Ani z wilą… Żeby nie wyszło, że odnosił się tylko do niej, a zwyczajnie, umawiał się z wieloma dziewczynami, ale jeszcze kilku rzeczy w życiu nie spróbował. Pominął rasowe różnice, bo jakoś był zwolennikiem jednak słowiańskiej czy europejskiej urody.
Parsknęła śmiechem na jego słowa, kręcąc głową. Jasne włosy zakołysały się leniwie na plecach i ramionach, łaskocząc jej szyję oraz buzię. - Jak to.. Świa.. Skro.. No, jak wiesz, ile jesteś wart, niczym u Thora. Może nie wiesz jeszcze, że ten młot Ci potrzebny? Rzuciła z rozbawieniem, zdając sobie sprawę, że jej ukochany opiekun i Bóg, po którym miała nawet drugie imię, nie należał do powściągliwych, a tym bardziej skromnych. Nie robiła sobie niczego z jego przestrzeni osobistej, nie mogąc powstrzymać chęci złapania w dłoń kapelusza, który wydawał się jej elementem niezwykle uroczym, chyba dającym najwięcej jego strojowi. Żeglarze w jej stronach nie mieli takich kostiumów. - Dynie..- powtórzyła tylko, rozglądając się dookoła raz jeszcze, pociągając nosem. Faktycznie, poza aromatem przypraw korzennych, cynamonu oraz jabłek, dało się wyczuć dynie. Nie sądziła, że jest tutaj aż tak popularna — u nich nie była. Wielu przysmaków z jej udziałem jeszcze nie próbowała, a trudno było sobie wyobrazić połączenie dyni z pasztecikiem, który przecież powinien zawierać pyszne mięso. - Barwa pasuje do tego święta. Wzruszyła ramionami, nie mając w głowie lepszego komentarza. Parkiet był bezpieczniejszy, przynajmniej do pewnego momentu. Trudno było jej odmówić zabawy, gdy nie tańczyła tak długo. Nie miała pojęcia, że Darren pofatygował się do szkolnej biblioteki, gdzie uzupełnił wiedzę na temat wili. Trudno było stwierdzić, jakby na to zareagowała. W głowie z pewnością pojawiłaby się myśl, że trochę się jednak jej bał. Niby była przyzwyczajona, a z drugiej strony jednak od samego początku, zdawał się nie przejmować tym, jak wyglądała i czym była, co uznała za miłą odmianę od szarej codzienności. Czarodzieje nosili różdżki, tylko ona tego nie robiła, bo i tak czarowała z marnym skutkiem. Nie wzbudziło to więc żadnych podejrzeń z jej strony. Dała mu pole do popisu, wyjątkowo ulegając. Zdawała sobie sprawę, gdy była na gorszej pozycji i nie widziała nic złego w chęci nauczenia się czegoś więcej o Wielkiej Brytanii oraz jej zwyczajach. Zerkała co rusz na jego nogi, starając się naśladować kroki. Palce zaciskały się delikatnie na ramionach, a ciche westchnięcia uciekały spomiędzy warg, dając upust konsternacji. Kiwnęła głową na jego słowa, posyłając mu krótki uśmiech i kilkusekundowe spojrzenie, zanim powróciła gdzieś do kreacji jednej z sąsiadek. Wolała nie ryzykować. Cały czas się pilnowała, jednak czasem czar wymykał się spod kontroli, zwłaszcza gdy była szansa, aby poniosły ją emocje i dobra zabawa. Nie chciała go w ten sposób potraktować. - Prawda. Sukienki wcale nie szkoda. - zgodziła się z nim, wzruszając ramionami. Dziewczyna chyba to usłyszała, posyłając Gryfonce chłodne spojrzenie, czym jednak wcale się nie przejęła, unosząc tylko brew na widok jej miny. - Lubisz tańce, co? Ciągle dajesz coś zaskakującego. Oczywiście, że te drobne dodatki i utrudnienia zauważała. Gdy jej zależało, była skupiona — nawet jeśli stan ten nie trwał długo, bo przecież była kąpana w gorącej wodzie i dawała się ponieść impulsom, które zależały często od trwającej chwili. - Nazywamy to początkiem zimy. Trwa kilka dni. Wspominamy naszych zmarłych oraz przodków, oddajemy im szacunek. Często też składamy ofiarę bogom. Jeśli dzisiejszej nocy spałbyś na grobie, Twoja moc by wzrosła. Widzący przepowiada przyszłość, rzuca kośćmi czy przelewa krew. Mamy ognisko. Nie jest chyba tak widowiskowo, jak tutaj. - wytłumaczyła, wyjątkowo przykładając się do angielskiego i z pomocą łatwiejszych słów, chyba sensownie przedstawiła tradycję. Brzmiała dość dumnie, ale jednocześnie w jej głosie dosłyszalna była nostalgia. - Zapasy z niedźwiedziami w Norwegi? Chyba nie w moich stronach, przykro mi. Raczej klasyczne polowanie. Dodała jeszcze z przepraszającym uśmiechem, bojąc się, że faktycznie mógłby być tym rozczarowany. Przymknęła oczy, gdy przyjemny zapach dotarł jej do nasa i mruknęła z zadowoleniem, gdy kolejny raz przed oczyma zatańczyły jej obrazy z domowych stron. - Twój zapach jest domowy.
Alise L. Argent
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Nie sądziła, że Lucas ulegnie i wyjdzie z książek oraz obowiązków tylko dlatego, że była tego balu ciekawa. Uwielbiała takie atrakcje, zwłaszcza przez towarzyszący im charakter artystyczny. Nie szyła zawodowo, raczej hobbistycznie, jednak sprawiało jej to mnóstwo radości. Nic więc dziwnego, że perspektywa przygotowania kostiumu dla siebie oraz Lucasa była zadaniem października, któremu poświęciła mnóstwo czasu. Chciała, żeby był ładny i wygodny, a jednocześnie spodobał się Ślizgonowi. Co prawda Piotruś Pan nie był może najlepszym wyborem przez rajtuzy i czapeczkę, ale nie mogła powstrzymać myśli, że wyglądałby naprawdę inaczej. Podkreśliłoby to jego łagodność i delikatność, którą na co dzień tak konsekwentnie ukrywał. Nie miała mu tego za złe, tak długo, jak czuł się z tym dobrze i był szczery wobec siebie, Sophie oraz jej. Poprawiła sukienkę z podekscytowaniem i tylko to, że skrzydełka były nieprawdziwe, powstrzymało ją przed uniesieniem się ku górze. - Piotrusiu. - powtórzyła z uśmiechem, zwilżając usta i przez chwilę zaciągając się powietrzem i przytulając go jeszcze, nad czym chyba nie panowała. Alise była postacią niezwykle łatwą w odczytywaniu, więc poza promiennym uśmiechem, radość z tego wyjścia dostrzegalna była również w błękitnych tęczówkach Krukonki. Kolejny całus. Bo dlaczego sobie odmawiać. - Dzwoneczek! Bo wiesz, zabrakło nam pyłku w kopalni. Przybranie ludzkiej postaci wymaga strasznie dużych ilości. - wyjaśniła z udawaną powagą, kiwając jeszcze głową tak, że jasny kosmyk połaskotał ją po nieco zarumienionym policzku. Brokat był doskonałym substytutem, nawet jeśli ruch skrzydełek sprawił, że kilka jego drobinek znalazło się na Lucasowym uniformie. Uwielbiała też ten kapelusz, chociaż wrodzona skromność uniemożliwiała jej chwalenie wykonania. - Uwielbiam, gdy możemy angażować się w szkolne wydarzenia. Prosto kupić sukienkę, co innego przygotować kostium. - rzuciła w jego stronę, zaciskając swoje palce na jego dłoni, gdy minęła kolejną uczennicę w ciekawym stroju, któremu musiała się przyjrzeć. Chociaż poruszanie się na złotych szpilkach nie było proste po trawiastym podłożu, radziła sobie przyzwoicie. - Tak, chętnie. Złapała szklankę w dłonie, czując przyjemny zapach w nosie. Po przejściu nawet tak niewielkiej odległości z okdrytymi nogami zrobło się jej trochę chłodno, a bariera działała dopiero bezpośrednio przy jeziorze, chroniąc uczniów przed jesiennym wiatrem i ewentualnym przeziębieniem. - Mhmmm — mruknęła z zadowoleniem po zrobieniu kilku łyków, gdy przyjemna fala ciepła rozlała się po jej ciele, zostawiając gęsią skórkę. Chociaż Sinclair wspomniał o tym, że napój nie miał alkoholu, zrobiło się jej cieplej i zakręciło nieco w głowie, a policzki pokrył solidny rumieniec. Zamrugała kilkakrotnie błyszczącymi oczyma. - Jesteś pewien? Milczała chwile, starając się skupić i powstrzymać rozbiegające się zmysły. Było jej nagle weselej niż przed sekundą, a pomimo krzyku rozsądku, zrobiła jeszcze kilka łyków rozgrzewającego, pysznego napoju. Gdy odłożyli szklanki, złapała go pod rękę, nieco się podtrzymując, bo nogi zrobiły się jej dziwnie ciężkie. - Rumienisz się Lucas. Ciekawe dlaczego? Zapytała zadziornie, unosząc na chwilę brew i chyba nawiązując do eliksirów, gdzie wspomniał siostrze o miksturze antykoncepcji. Zaśmiała się jednak zaraz, stając przed nim i łapiąc go za obydwie dłonie, obdarzyła go pociągłym spojrzeniem błękitnych oczu. - Tylko dlatego, że Ty tu jesteś senior. I mam nadzieję, że bierzesz pod uwagę zatańczenie ze mną, Mi Querido. Nie miała pojęcia, dlaczego nagle zaczęła wplątywać hiszpański w swoje wypowiedzi, jednak nie mogła powstrzymać towarzyszącej temu radości. Podobnie, jak on wcześniej, przesunęła palcami po jego dłoni, mimowolnie zerkając w stronę wypełnionego uczniami parkietu. Z pewnością cydr był podjerzany.
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Potrawa: Grzany Cydr Wylosowana kostka:1 Efekt: chwiejno mi
Halloweenowy bal organizowany w porozumieniu ze szkołą? Idealna okazja, by na chwilę zapomnieć o problemach i rozerwać się nieco. W dodatku uwielbiał wszelkiego rodzaju przebieranki i (na pozór) dziecinne wygłupy, więc żal byłoby nie skorzystać. Myślał trochę nad strojem i nie chciał iść na łatwiznę. Ostatecznie... nie wyszło tak, jak planował. Ale czy kiedykolwiek cokolwiek poszło mu w pełni zgodnie z zamiarem? Wątpliwe. Zdobył więc pokaźną ilość czarnego materiału - czegoś, co chyba miało udawać atłas, tylko dla biedaków. Przy pomocy magii, ale też zwykłej nitki i igły, wyczarował obszerny płaszcz z kapturem. Postrzępił krawędzie, nadając całości zamierzonej niedbałości. I... został Dementorem. Czy teraz miał okazję skraść komuś buziaczka? Zawsze warto mieć nadzieję! Ledwo dotarł na miejsce, a już poczuł ten niesamowity klimat. Wilcze Głowy nie były jego ulubioną kapelą, ale pasowały idealnie do całości. Postanowił więc nie zwlekać i uraczyć się grzanym cydrem, który serwowali blisko wejścia. Wolałby winko, no ale jak się nie ma co się lubi, to się upija czymkolwiek. Nie żałował sobie, bo przecież balowali na koszt Hogsa. A przynajmniej tak mu się wydawało. Ledwie napił się pierwszego łyczka - poczuł, że coś niedobrego dzieje się z jego błędnikiem. I z nogami, i z rękami. Zaczął się dziwnie chwiać, zupełnie jakby wypił już hektolitry alkoholu albo jakby ktoś dosypał mu czegoś do szklanki. Zaklął pod nosem, łapiąc się krawędzi stołu. Miał coraz mniej siły, by ustać na własnych kończynach. Bardzo powoli podreptał w róg stołu, sunąc swoim płaszczem po ziemi i uważając, by się po drodze nie przewrócić. Przystanął tam, by po chwili pochylić się nad blatem, wsparłszy się oburącz o niego. Oddychał szybko, skupiając uwagę na jednym punkcie i próbując okiełznać tę dziwną reakcję organizmu. Oby szybko minęła. I oby nikt nie zobaczył go w takim stanie...
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Potrawa: cydr dalej trzyma Wylosowana kostka na jabłka:B Efekt: i am cute Strój: link
Nie mogła jej odmówić. Zresztą zawsze gdyby jej się nie podobało to mogłyby się ulotnić z terenu imprezy gdzieś zupełnie indziej. Z taką możliwością jak najbardziej się liczyła. Podobnie zresztą zrobiły w czasie celtyckiej nocy. Wystarczyło jedynie sięgnąć po świstoklik i przenieść się do Londynu albo po raz kolejny wymknąć się gdzieś do Hogsmeade. Było naprawdę wiele możliwości. Z drugiej jednak strony miała już pewne doświadczenie w przesiadywaniu na imprezach, na których nie chciała przebywać. Była już na niejednym przyjęciu wystawianym przez czystokrwistych czarodziejów. Przynajmniej teraz nie bardzo mogłaby je zepsuć jakimś nie do końca poprawnym według standardów jej ojca komentarzem. Po prostu stałaby gdzieś z boku, wysilając się na uprzejme uśmiechy i osuszając zapas piwniczki z winem gospodarzy. Z drugiej jednak strony czy na pewno Peter chciałby się chwalić córką, która straciła głos podczas jakiejś głupiej eskapady? Nie była, co do tego do końca przekonana... Odruchowo jej ramiona zacisnęły się nieco mocniej na talii dziewczyny, gdy tylko poczuła jak ta wspiera się na niej, tracąc nieco równowagi. Wyglądało jednak na to, że był to jedynie chwilowy efekt wypitego przed chwilą przez Puchonkę cydru. Dopiero po chwili uwolniła Nancy ze swoich objęć choć wciąż trzymała się dosyć blisko niej. Słysząc ten niezbyt składny choć zdecydowanie szczery komplement poczuła dziwną mieszankę emocji, która zacisnęła się na jej wnętrznościach. Nie miała pojęcia, co to było za uczucie. W zasadzie nie potrafiła nawet do końca określić czy na pewno było ono negatywne czy może raczej pozytywne. Kąciki jej ust uniosły się delikatnie w nieco wymuszonym smutnym uśmiechu, a ciemnobrązowe tęczówki utkwiły jakby melancholijne spojrzenie w twarzy Puchonki. Nie wiedziała jak powinna zareagować. Najchętniej odwzajemniłaby komplement, ale nie była w stanie tego zrobić. Mogła jedynie niemo przytakiwać na jej słowa, nie wydobywając z siebie żadnego dźwięki. Zwykle rodziło to niewypowiedzianą frustrację, która gromadziła się w niej i groziła destrukcyjnym wybuchem jeśli tylko nie była w stanie nad nią zapanować... Wysłuchała kolejnych słów Williams i bez większego namysłu chwyciła jej dłoń w swoją i pociągnęła ją w stronę jeziora. Skoro proponowała to mogły spróbować łowienia jabłek. Tratwa co prawda nie wyglądała na zbyt solidną, ale kto by się tym przejmował. Należało jedynie się na nią wdrapać i udać się na sam środek jeziora, w którym pływały zaklęte jabłka. Strauss postanowiła jako pierwsza spróbować sił w tej niezwykle ciekawej zabawie. Powoli wysunęła się poza granice tratwy, wyciągając się tuż nad taflą jeziora, mocząc przy okazji włosy, które spłynęły z jej ramion i karku w kierunku jeziora. Całe szczęście jedno z jabłek znajdowało się naprawdę blisko, a wampirze kły nadawały się idealnie do wbicia się w nie. I to solidnie. Po powrocie do poprzedniej pozycji mogła jedynie odgryźć kawałek jabłka, który dosłownie nadział się na jej kły i ze zdziwieniem stwierdziła, że w środku znajdowała się pewna nagroda. Wyglądało na... świecę zapachową? Cóż... zawsze coś! Oby tylko Puchonka również coś wyłowiła.
Kość na karaoke:4 i dla efektu słuchowego biorę tę piosenkę || zysk? Podniszczony Syreni Puchar
Zdradziecki ogon. Niestety nie potrafiła nad nim zapanować przez co z łatwością zdradzała wszystkie swoje emocje tym, którzy choć trochę zaznajomieni byli ze zwierzęcą mową ciała. Po pytaniu Ślizgonki jednak oblała się lekkim rumieńcem, który w połączeniu z nerwowymi ruchami ogona tworzył całkiem zgrane połączenie. - Po prostu cieszę się, że tu jesteś... - mruknęła już zdecydowanie nieco ciszej zupełnie jakby bała się przyznać to na głos. Bo... chyba tak było. Nie bardzo chciała dać Ślizgonce do zrozumienia, że mimo wszystko nieco się do niej przywiązała. Miała wrażenie, że wymówienie pewnych rzeczy mogłoby jedynie wszystko popsuć. - Zgaduję, że bardziej miało to być wyzwanie dla mnie? - bo zakładała, że raczej propozycja Dear wynikała z prawdziwej wiary w to, że Slytherin jednak wygra mecz i wtedy to ona musiałaby zjawić się na balu w stroju, który Heaven wybrałaby dla niej. I coś czuła, że mogłaby to być kreacja, przed której założeniem odczuwałaby pewne opory. Chociaż patrząc po tym jak finalnie przyszła na bal to może jednak nie miałaby aż tak wielkich problemów z odpowiednią zachętą? - Cóż.. Niektórzy chyba upodobali sobie podobne efekty towarzyszące jedzeniu - czy mówiła teraz o Skaju, który na jej urodziny przygotował babeczki z afrodisią? Tak. Jak najbardziej. Niektórzy uważali, że potrawy i napoje wzbogacone o magiczne efekty wpływające na zachowanie spożywającego były naprawdę ciekawe i zabawne. A Yuuko? Cóż ona już niekoniecznie. Dlatego zwykle jeśli mogła to powstrzymywała się od sięgania po dziwne rzeczy na imprezach. Tak było bezpieczniej. I sama nie ryzykowała całowaniem pobliskich Ślizgonek... - Chwilowo nie widzę obok żadnego niepełnoletniego więc nie musisz się tym przejmować - przynajmniej tak mogła próbować ją pocieszyć, bo wyglądało na to, że partner Dear chwilowo nie bardzo się nią przejmował. - Poza tym... jeśli chcesz to mogę cię przypilnować, żebyś nie zrobiła nic głupiego. Co ty na to? Naprawdę nie miała nic przeciwko takiemu układowi. Mogła bez większego problemu nadzorować czy na pewno Heaven się dobrze sprawuje. Taka była rola prefekta, prawda? Choć nie przewidywała żadnych kar, które mogłaby wymierzyć studentce za nieodpowiednie zachowanie. Mogłaby dodać coś jeszcze, ale wtem lisie uszy poruszyły się czujnie, wychwytując coś o rozgrywającym się w pobliżu karaoke. To. Było. Coś. Dla. Niej. Po prostu musiała się tam udać i przećwiczyć swoje zdolności zwłaszcza, że mogła trafić na naprawdę przedziwny repertuar, a to już stanowiło całkiem spore wyzwanie. W końcu istniało ryzyko, że wylosuje coś, co zupełnie nie pasowało do jej głosu lub znajdowało się poza jej zdolnościami wokalnymi. - Spróbujemy? - spytała Ślizgonki, chwytając ją za rękę z dosyć widocznym podekscytowaniem, by pociągnąć ją nieco bliżej stoiska, przy którym siedziała mumia zarządzająca tym wszystkim. Nie wiedziała co ją czeka. Zanurzyła dłoń w pudełku i zacisnęła ją na jednym z mikrofonów, który następnie wyciągnęła z ciemni. Fioletowy. Przypadło jej zaśpiewanie jakiegoś z niedawnych hitów. I nawet wiedziała chyba jak dokładnie będzie on brzmiał. To było jednak dla niej spore wyzwanie. Scena zapraszała wprost do tego, by na niej stanąć. Wkrótce też wokół rozległy się dźwięki dobrze znanego popowego hitu, który podbił serca wielu młodych ludzi ostatnimi czasy. Niestety nie każdy był w stanie go w pełni zaśpiewać. Czemu? Głównie dlatego, że dosyć szybko angielski tekst przechodził w koreański, a następnie poszczególne wersy przeplatały te dwa języki między sobą. Całe szczęście jednak, że Kanoe posiadała kompetencje językowe, które pozwalały jej na to, by zaśpiewała utwór w całości. Właściwym wyzwaniem były dla niej wstawki rapowe. Była wokalistką, a nie raperką z prawdziwego zdarzenia, co wyraźnie można było zaobserwować w momencie, gdy z pierwszej partii rapu mogła w końcu zejść na linię wokalu i nieco popisać się na tym polu. Zwłaszcza, gdy nadszedł chyba jej ulubiony fragment całej piosenki tuż przed samym refrenem. - Ain't nobody bring us down... - akurat ten fragment był możliwy do zaśpiewania przez cały tłum, który zdecydowanie energicznie zareagował na refren. - Down, down, down, down. They can try, but we're gonna wear the crown. Tekst może nie był zbyt ambitny, ale zdecydowanie zapadał w głowę i był w stanie poruszyć imprezowiczów, którzy mogli się rozruszać przy jego brzmieniach. Najgorsza była jedynie partia rapu, która nadeszła w drugiej zwrotce. Yuuko była pewna, że pomieszała niektóre z koreańskich słów, starając się je szybko z siebie wyrzucić, ale starała się tym nie przejmować. I tak raczej nikt nie skapnął się, że zmieniła nieco oryginalny tekst. Najważniejsze, że przebrnęła przez niego bez jakiś większych słyszalnych potknięć. Wszystko po to, by ponownie przejść na ukochaną partię wokalną w czasie której posłała również ułożone z palców serduszko w kierunku pozytywnie reagujących imprezowiczów, poruszając ogonem w rytm wybrzmiewającej piosenki. Szkoda, że nie miała ze sobą składu, który pozwoliłby jej na dosyć wierne odwzorowanie utworu z całą choreografią i mocnym rapem. Nie wyszło jednak z pewnością tak źle i mogła być z siebie całkiem zadowolona w momencie, gdy schodząc ze sceny mogła odebrać symboliczną nagrodę i odetchnąć po całym wysiłku jaki włożyła w występ.
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Perspektywa balu nie istniała w przestrzeni mojego umysłu, aż nie otrzymałem świstku pergaminu przez nieznaną mi sowę o żółtawych oczach. Otworzywszy liścik, potrzebowałem chwili, by znaleźć w bibliotece pamięci te imię, którym posłużył się adresat i gdy w końcu mi się udało, na mym obliczu mimowolnie pojawił się lekki uśmieszek, spowodowany miłymi wspomnieniami. Miałem już odpisać na tę propozycję nie do odmówienia i nawet już trzymałem pióro pomiędzy zgrabnymi palcami, gdy Proxima zasyczał głośno, skarżąc się na coś, co nie powinno w ogóle mnie obchodzić. Jednak ciekawość wygrała i odłożyłem pióro, udając się do pokoju obok, zastanawiając się jak odpisać na ten list. Ostatecznie nigdy tego nie zrobiłem, zwyczajnie zapominając o tym fakcie, choć nie o samym wydarzeniu. Na nie się przygotowywałem, myślałem o stroju i nie miałem pojęcia, że Lucia tak naprawdę nie miała żadnej informacji zwrotnej i mogło się to skończyć tak, że znalazła sobie w tym czasie nowego partnera. Ale no cóż, takie myśli najwidoczniej nie przyćmiewały mi umysłu, gdy nie decydowałem się na faktyczną odpowiedź. Nie miałem żadnych oczekiwań co do samego balu, już sama wieść o tym, że będę go spędzał z Lucią sprawiał, że był on kategorycznie udany i nie do pominięcia. Od tamtej pamiętnej nocy jej persona nieustannie gdzieś wierciła w jego umyśle, dając o sobie poznać – a mimo to, nigdy nie zrobiłem tego odważnego kroku naprzód, by ją lepiej poznać, dopiero ona musiała to zrobić. Zaśmiałem się pod nosem, zamyślony, jednocześnie wybierając sobie strój. Moim tegorocznym zamysłem z pewnością byłoby uderzenie albo w kontrowersję, albo w kino, tym razem te mugolskie, gdyż od jakiegoś czasu to ono mnie fascynowało swoim rozmachem i technologią, która dawała mi potężne uczucie smażonego mózgu, a przynajmniej w tych chwilach, w których przynajmniej próbuje ją zrozumieć. Niektóre pojęcia faktycznie udało mi się pojąć, ale nie wszystko i jeszcze wiele rzeczy bywa dla mnie abstrakcją. Ale dziś nie o tym. Do samego końca pozostałem niezdecydowany. Na ostatnią chwilę udało mi się znaleźć odpowiedni strój. W mugolskich kręgach uchodziłby za niezwykle nieoryginalny, jednak skoro to był magiczny bal, tutaj sytuacja mogła uchodzić za inną. Warto było spróbować. Ciekawił mnie również wybór mojej partnerki na balu, a zarazem inicjatorki tego wyjścia. Ruszyłem do wyjścia, wypijając jeszcze szklankę napoju, który codziennie sobie przygotowywałem. Byłem już gotowy do wyjścia. Ruszyłem na miejsce balu, mając za towarzysza oczywiście Proximę, dla którego ten bal był ciekawą odskocznią od zwykłego, codziennego życia. W sumie tak samo wyglądała sytuacja dla mnie, aczkolwiek no, dla węża gorzej, gdyż on nawet znajomych za bardzo nie miał – raz na jakiś czas porozmawiał z wężem mojej siostry, ale to tyle – ostatnimi czasy również wydawało mi się, że rzadziej ją spotykałem, a więc i kontakt był coraz gorszy, podobnie z znienawidzonym bratem. Odmówiwszy cydru, zacząłem rozglądać się po zebranych, oglądając z zaciekawieniem stroje oraz twarze, by móc znaleźć moją towarzyszkę i ocenić również kreatywność i wykonanie innych studentów i nie tylko, bo z tego co się dowiedziałem, była to poniekąd otwarta impreza i absolwenci również mogli się zjawiać. Dość późno doszedłem do tego wniosku, zważywszy, że Lucia wcale studentką już nie była, opuściła Hogwart, ukończywszy go z lepszym czy gorszym skutkiem, tego nie było dane mi się dowiedzieć. I z tą myślą zobaczyłem w tłumie profil piegowatej osoby, która wyglądała na nieco przerażoną lub zmartwioną. W tej chwili uderzyły mnie wyrzuty sumienia, że pozostawiłem ją w takiej sytuacji, ale no nie mogłem już cofnąć czasu. Podszedłem trochę od tyłu i tym razem to ja postawiłem ten pierwszy krok. Położywszy rękę na jej ramieniu, dając o sobie poznać, uśmiechnąłem się nieznacznie ku jej obliczu, przybierając przepraszający wyraz twarzy. - Nie wiedziałem, że idziemy na wojnę. Kogo tym razem będziemy podbijać? – Zacząłem nieco żartobliwie, zwracając uwagę na jej strój. – Przepraszam, że nie odpisałem. Zapomniałem o tym, że tego nie zrobiłem, skupiając się na przygotowaniach do tego dnia. – Miałem nadzieje, że tyle wystarczyło i nie będzie mieć do mnie pretensji. Spojrzałem na jej pełną piegów twarz, która wydawała się równie interesująca co tamtej nocy, co tylko upewniło mnie w przekonaniu, że to nie tylko w skutek zażytych wtedy substancji jej osoba tak mnie intrygowała. - A to z nią się umówiłeś? Ha! Wiedziałem, że na jednym spotkaniu się nie skończy! – Proxima dodał trzy grosze od siebie, a następnie wychylił łeb w stronę dziewczyny w ramach przywitania. - Jak się nie boisz, to możesz wystawić rękę, on chętnie zmieni swój środek transportu. – Rzuciłem z uśmiechem, przyzwyczajony już do tłumaczenia zachcianek Proximy innym. Rozejrzawszy się, świat powoli stawał się bardziej kolorowy i niewyraźny, co było jedynie sygnałem, by zacząć działać i poznawać tutejsze atrakcje. - Od czego zaczynamy? Jesteś może głodna? Znając życie, te jedzenie nie będzie tylko jedzeniem, a pewnie zaczniemy widzieć jak wilkołaki czy inne cuda. Co ty na to? – Zapytałem już nieco pewniej, wciąż ukradkiem przyglądając się twarzy Lucii, która była nietuzinkowa, a przez to niemalże magiczna.
Strój: matchy outfit z @Eskil Clearwater Cydr:2 (rumienię się i wyglądam uroczo przez 2 posty)
Gdyby musiała sobie odpowiedzieć na dwa proste pytanie – czemu zgodziła się na pójście na bal z młodszym od siebie Eskilem i przebranie się za mugolskich bohaterów (których swoją drogą uwielbiała, ale nigdy nikomu by się do tego nie przyznała) to odpowiedź brzmiałaby bardzo żałośnie: nie wiem. Wtedy, gdy z uśmiechem mu oznajmiła, że to żaden problem, wszystko wydawało jej się najlepszym pomysłem, jaki kiedykolwiek miała możliwość zrealizować. Teraz, szykując się na tę nieszczęsną imprezę, nie potrafiła znaleźć żadnego wytłumaczenia i argumentu. Natrudziła się ze swoim strojem niemiłosiernie, ale efekt końcowy był tego warty. Gdy w końcu spotkała się z Eskilem, kiwnęła głową w ramach przywitania i zmierzyła go spojrzeniem – wyglądał równie efektownie. Zrugała się w myślach za uwagę, że jest w nim coś hipnotycznego i nie miało to nic wspólnego z jego przebraniem. Nad jezioro szli w ciszy, co szczerze mówiąc, bardzo jej odpowiadało. Wolała to niż niepotrzebny small-talk. Rozejrzała się dookoła, dyskretnie podziwiając okolice jeziora, które na ten jeden wieczór wyglądały o wiele lepiej niż na co dzień. Uśmiechnęła się delikatnie na jego komentarz odnośnie zespołu – też go lubiła, ale wciąż czuła się nieco skrępowana w towarzystwie Ślizgona, wobec czego nie potrafiła ekscytować się aż tak otwarcie. Jedyne, co wskazywało na jej zamiłowanie do piosenek Wilczych Głów to subtelne potupywanie nogą w rytm muzyki. Słysząc uwagę @Fillin Ó Cealláchain, przewróciła oczami, mimowolnie parskając śmiechem. – A ty wyglądasz tak jak zawsze, czyli źle – odpyskowała mu mało pomysłowo. – Och nie, odkryłeś mój mroczny sekret – rzuciła z teatralną grozą w głosie i odwróciła się w kierunku Eskila, bo Irlandczyk już pomknął w stronę swoich znajomych. Sceptycznie obserwowała jak Clearwater porywa z tacki akromantulę (czy ona się jeszcze ruszała?!), czując jak żołądek podchodzi jej do gardła. – Nie wiem czy te przystawki to dobry pomysł, bo jesteś jeszcze bledszy – zwróciła się do swojego partnera, z lekkim niepokojem zauważając jego przemianę. – To specjalne farby, kupiłam je w takim małym sklepie w magicznej części Edynburga, bo w Hogsmeade nic już nie mieli – odpowiedziała, zerkając na swój nadgarstek, w który ją przed chwilą dźgnął. Zaraz potem pociągnęła go delikatnie w kierunku stołu, gdzie już z daleka zwróciła uwagę na cydr. Miała ogromną nadzieję, że jest z procentami, bo tylko w stanie lekkiego upojenia będzie w stanie przetrwać dzisiejszą imprezę. Głównie peszył ją tłum uczniów, a nie Eskil. Wzięła wydrążone jabłko z napojem do ręki. – Pachnie ładnie, napijesz się też? – upiła łyk, momentalnie czując jak robi jej się gorąco. Nie była w stanie tego zaobserwować, ale pomimo misternie nałożonego makijażu, jej policzka pokryły się rumieńcem. – Na Salazara, ale to jest dobre – wyciągnęła cydr w jego stronę, gdyby chciał spróbować, zanim weźmie swoją porcję.
łowienie jabłek: G i 2, czyli ciężko mi idzie i muszę spędzić co najmniej 2 posty na łódce, jestem cała mokra, tak się staram wyłowić jabłko
Przy słabym oświetleniu, jakie panuje nad jeziorem wydaje mi się, że rysunek przedstawia ciemne, nie do końca określone kształty. Ale nie próbuję przyglądać się im jakoś bardzo - zauważając, że @Caelestine Swansea wypadł ołówek, szukam go dłonią w trawie w której zapewne się zagubił, a kiedy udaje mi się go znaleźć, szkicownika już nie ma. Odwzajemniam ten krótki uśmiech, dziewczyna wydaje się tak samo jak ja nie przejmować się tym, że się nie znamy. Mignęła mi parę razy na korytarzu, chociaż gdybym miała przywołać jej twarz w konkretnej sytuacji, to byłaby to jakaś lekcja wróżbiarstwa w zeszłym roku. - Nie wiem do końca. Widziałam, że są tam tratwy. - Wskazuję przystań całkiem niedaleko nas, widać, że niektóre pary zmierzają w tamtą stronę i odpływają, z kolei tam gdzie potem dryfują unosi się na wodzie mnóstwo małych kształtów - zapewne jabłek. - I jakoś z nich trzeba te jabłka złapać, podobno można zaleźć w nich różne rzeczy. Idziemy? - Opowiadam wszystko co wiem, a ponieważ nie jest to zbyt dużo, to jest spora szansa, że nie zniechęca Caelestine na przykład to, że żeby wrócić na ląd każda z nas będzie musiała wyłowić swoje jabłko - w końcu nie wiadomo ile to może zająć. Ponieważ wydaje się chętna, łapię ją za rękę, chcąc pociągnąć w odpowiednim kierunku. Nie zważam na dystans, jaki zdaje się wyrażać swoją postawą - nie jestem przyzwyczajona do zwracania uwagi na takie rzeczy, zawsze będąc bardzo bezpośrednia, nie powstrzymując się przed odezwaniem, tylko dlatego, że nie wypada. - To miło, że chcesz ze mną pójść. Wzięłam udział w losowaniu ale nie wiem w jaki sposób powinnam znaleźć swoją parę. Chyba, że ty nią jesteś? W końcu się znalazłyśmy - zaczynam trajkotać, kiedy już zbliżamy się do tratwowej przystani. - Też się zgłosiłaś do losowania? Czy przyszłaś porysować? Niektórzy mają takie wymyślne stroje, pewnie mogą być dobrą inspiracją... - Ostatecznie pytam, chociaż zakładam, że nie umówiła się z nim konkretnym, bo albo już by był, albo zaraz by przyszedł i nie chciałaby ze mną płynąć na środek jeziora. Tratwa sama odpływa, kiedy obydwie na niej siadamy, co więcej, zdaję sobie sprawę, że moje ręce są jakoś magicznie przyklejone do ciała i zupełnie nie mogę nimi ruszać. Niezgrabnie kładę się na brzuchu, żeby spróbować dosięgnąć jabłka ale mi się to nie udaje, za to czarny kapelusz spada z głowy i ląduje w wodzie.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Potrawa: grzany cydr Wylosowana kostka:5 Efekt: czuję się dziwnie i nieswojo [1/2] Strój: Upiór z opery
Uśmiechnął się zawadiacko w jej stronę, gdy tylko ujęła jego ramię i mogli wspólnie skierować ku brzegowi jeziora, gdzie miał miejsce bal. Oczy aż mu rozbłysły, gdy tylko znaleźli się na terenie imprezy. Nie da się ukryć, że organizatorzy naprawdę zadbali o zapewnienie jej właściwej otoczki – na scenie królowały Wilcze Głowy, pod nią był stworzony ogromny parkiet do tańca, stoły wręcz uginały się od przeróżnych przysmaków oraz napitków, a wokół były rozstawione rozmaite atrakcje dla tych, których nie satysfakcjonowało jedynie wywijanie na parkiecie czy opychanie się przy stołach. Nie wspominając już o wszystkich tych poprzebieranych postaciach przewijających się wokół; w przypadku niektórych aż ciężko było w ogóle rozpoznać kto kim jest, choć oczywiście szybko wyłapał w tym tłumie co najmniej kilka znajomych twarzy. Ledwie przy tym zwrócił uwagę na zaczarowane dyniowe lampiony krążące wokół nich, które jakimś cudem się nie zderzały ze sobą, choć każdy wydawał się mieć swoje osobiste źródło światła. Zawiesił w końcu spojrzenie na Oli, gdy ta wyraziła swój zachwyt na głos. — O tak, mają zdecydowanie rozmach — zgodził się z dziewczyną, kiwnąwszy przy tym potakująco głową, by następnie powędrować wzrokiem w kierunku stołów, gdy Puchonka zaproponowała, żeby zacząć od przyjrzenia się bliżej ich zawartości. — Nie musisz mnie dwa razy namawiać — odparł, błyskając w jej stronę zębami i bez żadnego oporu dał się pociągnąć w tamtym kierunku. Aż mu ślinka napłynęła do ust, gdy zobaczył te wszystkie specjały, ale jego uwagę dość szybko również ściągnął grzany cydr. Jako że była to szkolna impreza i jednak spora część populacji Hogwartu była niepełnoletnia to byłby w stanie się założyć, że to wariant bezalkoholowy – tak jak zresztą pewnie wszystkie serwowane tu napitki – ale pachniał tak kusząco, że aż ciężko było się oprzeć, żeby nie zgarnąć sobie chociaż jednego kubeczka. A może był jednak w błędzie i napój wcale nie był pozbawiony procentów…? — Chyba cię troszeczkę znosi, a to było tylko kilka łyków. — Zaśmiał się cicho, kiedy poczuł jak Olka mocniej wspiera się na jego ramieniu, odruchowo obejmując ją nim w talii i przyciągając bliżej siebie, żeby zapewnić jej lepszą stabilność. Uniósł drugą rękę, żeby samemu się napić i jak napojowi samemu w sobie nie miałby nic do zarzucenia, bo smakował równie wybornie co pachniał, tak… za nic nie był w stanie wytłumaczyć tego nagłego uczucia niepokoju, które na niego spłynęło, gdy tylko przełknął cydr. Zupełnie jakby wszystkie upiory tego świata się na nim nagle skoncentrowały, co wydawało się ciut niedorzeczną myślą, ale za nic nie mógł się oprzeć temu wrażeniu. — Z moim chyba coś jest nie tak… — wymruczał bardziej do siebie niźli do swojej towarzyszki, przypatrując się odrobinę podejrzliwie zawartości swojego kubka, by zaraz potem powieść wokół nieco rozbieganym spojrzeniem, jakby w poszukiwaniu innej przyczyny tego dziwnego uczucia, które go niespodziewanie ogarnęło, ale wokół byli tylko inni uczestnicy balu; nawet nie zwrócił większej uwagi na Solberga wydurniającego się przy karaoke. Puchonka z pewnością była w stanie również poczuć, że był w tym momencie cały spięty, szczególnie, że zupełnie bezwiednie objął ją mocniej szukając w jej bliskości ukojenia w tym dziwnym stanie, który nim zawładnął.
Po cichu liczyła, że nie zakończą tego spotkania, tutaj, na błoniach, kiedy impreza dobiegnie końca. Halloweenowy bal miał niesamowity i niepowtarzalny klimat, ale przecież i tak był tylko pretekstem do kolejnego spotkania, tak naprawdę najbardziej zależało jej na spędzeniu czasu z Violą. Najlepiej w bardziej kameralnym towarzystwie. Na przykład tylko we dwie. Wizja ta kołatała gdzieś z tyłu jej świadomości, ale impreza dopiero się zaczynała, a ona przecież uwielbiała przyjęcia i mimo wszystko zamierzała skorzystać z okazji do zabawy. Przynajmniej przez jakiś czas. Wyprostowała się, czując, że zawroty głowy minęły, ale na wszelki wypadek zamierzała trzymać się blisko Strauss. Przynajmniej na tyle blisko, na ile pozwalała jej rozłożysta suknia. Była efektowna, ale zdecydowanie niepraktyczna i powoli zaczynała żałować, że to na nią się zdecydowała. Nawet nie wiedziała, co sądzi o jej kostiumie partnerka, bo z oczywistych względów nie mogła tego skomentować, a jej spojrzenie pozostawało dla Nancy zagadką. Choćby godzinami wpatrywała się w te ciemne oczy, które znała już na pamięć, to wciąż nie potrafiła stwierdzić, co się za nimi kryje. Tak samo teraz, kiedy ich spojrzenia się spotkały, w odpowiedzi na jej najgorszy w historii komplement, nie miała pojęcia co działo się w głowie Krukonki. Policzki miała zaróżowione już wcześniej, więc to nie mogła być jej zasługa, prawda? Świadomość, że w ogóle przeszło jej to przez myśl, wywołała identyczny efekt na Puchoniej twarzy. Całe szczęście, że Strauss postanowiła przerwać tę dziwną wymianę spojrzeń, zanim usta Williams opuściły kolejne głupstwa. Zacisnęła palce na jej dłoni i ufnie dała się poprowadzić do jeziora. Ostrożnie weszła na tratwę, starając się ogarnąć przy tym suknię, aby zbytnio jej nie zamoczyć i usiadła na środku z cichym westchnieniem zachwytu. To, że zamek wyglądał niesamowicie ze środka jeziora, to wiedziała, bo jeszcze nie tak dawno pływała tutaj z Brewerem, ale to jak niesamowicie wyglądał z tej perspektywy teren imprezy, masa kolorowych postaci, latające światełka, nietoperze i inne cuda, zapierało dech w piersi. Było w tym ich krótkim rejsie coś romantycznego. - Ależ tu pięknie... - szepnęła, odrywając zachwycone spojrzenie od widoków, by zawiesić je na Violi, która właśnie nurkowała po jabłko. - Oh, całkiem praktyczne te kły. - stwierdziła z rozbawieniem. Zadanie wyglądało tak prosto, że od razu nachyliła się nad brzegiem tratwy, by samej spróbować wyłowić jeden z owoców. Wszystko pewnie poszłoby sprawnie, gdyby przewoźnik nie postanowił założyć jej opaski na oczy. Za co? Dlaczego? Nie miała pojęcia, ale nie zamierzała się kłócić, bo przecież kilka dni temu robiła swoim zawodnikom dokładnie to samo na treningu. Karma. Pozbawiona zmysłu wzroku, powoli i ostrożnie nachyliła się nad taflą wody. Dłonie zacisnęła na brzegu tratwy, aby trzymać równowagę, a przez to nie mogła zbadać jaka odległość dzieli ją od jeziora. Schodziła coraz niżej... I niżej... I niżej... Świat zawirował, a ona nawet nie zdążyła krzyknąć, kiedy znalazła się pod wodą. Kilka obrazków z dzieciństwa przeleciało jej przed oczami, pewna, że wielka, ciężka suknia w jednej chwili pociągnie ją na dno. Nie wiedziała, gdzie jest góra, a gdzie dół, dopóki nie zarwała z oczy tej przeklętej opaski, a kiedy to w końcu zrobiła, zorientowała się, że wcale nie tonie. Wynurzyła się z wody, wypierana na powierzchnię sunią, która zadziałała niczym boja. Misterna fryzura rozsypała się po bokach jej twarzy, makijaż najpewniej spłynął pod oczy, dodając upiornego efektu, a mimo wszystko, w obliczu tej sromotnej porażki w łowieniu jabłek i ogólnego tragizmu sytuacji, wybuchnęła śmiechem. To mogło przytrafić się tylko jej. Oto największa sierota hogwartu, kapitan Puchonów. To była tak absurdalna sytuacja, że aż zapomniała spalić buraka ze wstydu. Poza tym Strauss chyba powinna się powoli przyzwyczajać do podobnych przygód... Wesołość jednak zniknęła dość szybko, kiedy do jej mózgu dotarła informacja o tym, w jak zimnej wodzie się znajdowała. Kończyny zaczęły drętwieć, a materiał z każdą chwilą coraz bardziej ciągnął ją w dół, kiedy nabierał wody. Nieporadnie podpłynęła bliżej tratwy, by spróbować wgramolić się z powrotem na pokład. - O słodka Helgo, jak zimno... Nie polecam kąpieli... - jęknęła tylko, obejmując się ramionami, by choć trochę opanować drgawki, w które wpadła kiedy nocne powietrze zetknęło się z jej mokrą skórą.
Darren zerknął na broń dziewczyny. Miał szczerą nadzieję, że była to jakaś lekka - i o wiele mniej groźna - replika. Bo jeśli było inaczej to Krukon wolał nie być po drugiej stronie kawału metalu. - Ile można jeść dynie... - westchnął, przypominając sobie Noc Duchów u swoich dziadków, gdzie hitem wieczoru oraz gwoździem programu była baranina w sosie dyniowym. Palce lizać. - Jak się czujesz? - spytał Astrid, zdając sobie sprawę że najprawdopodobniej nie zdołała do końca opanować swoje... umiejętności. Ze swojej lektury i ze słów dziewczyny na poprzednim spotkaniu łatwo było to wywnioskować - konieczność spania poza zamkiem czy słowa o kojcu. Najwyraźniej Astrid nie kontrolowała do końca kiedy pojawić się mogą pazury i, zupełnie przypadkowo, rozszarpane gardło u Darrena. Obrażoną Puchonkę Krukon zmierzył jedynie chłodnym spojrzeniem, zgrabnie prowadząc nienawidzącą sukienek dziewczynę na drugą stronę parkietu. - Tak - przytaknął w odpowiedzi na pytanie o taniec - Ale repertuar kroków mógłbym odświeżyć o jakieś czterdzieści lat. Opowieści dziewczyny o zwyczajach na początku listopada w jej rodzinnych stronach Shaw wysłuchał z zaciekawieniem. A więc nie siłują się z niedźwiedziami. Nie mógł jednak ukryć parę razy zdziwienia wypływającego na jego twarz - szczególnie, kiedy Astrid mówiła o składaniu ofiary, nie uściślając że nie chodzi wcale o ludzi (oby), oraz drobny szczegół na temat spania na grobach. - Czyli mam częściej używać sosnowego szamponu? - jęknął, obracając uwagę dziewczyny w żart. "Domowy" zapach jemu samemu kojarzył się raczej z szarlotką, cynamonem, ewentualnie kurzem i pajęczynami - Cała przyjemność po mojej stronie - dodał jeszcze z uśmiechem. Kątem oka i jednym uchem Darren dosłyszał i zobaczył, że można było spróbować swoich sił w karaoke. Przełknął ślinę - z jednej strony wyglądało to na niezłą zabawę, z drugiej strony szansa na to, że mieli w repertuarze Super Trouper była raczej marna. - Chwila... Norwegia, tak? - zapytał nagle Astrid, uświadamiając sobie w połowie zdania że ABBA i tak jest przecież ze Szwecji - Hmpf, nieważne - mruknął - Dasz się namówić na coś do jedzenia? - spytał, obracając ją tak, by mógł podbródkiem wskazać na jakiś lewitujący przy granicy parkietu talerz ze smakołykami.
Cassian H. Beaumont
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170
C. szczególne : Średniej wielkości znamię w kształcie krzyża pod okiem; Silny, szkocki akcent
Młody Beaumont doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zachowuje się absolutnie sprzecznie. Z jednej strony lgnie do ciała Ignacego i szuka każdego możliwego pretekstu by chociażby musnąć jego skórę, by jakkolwiek się mu pokazać, by ten na dłużej niż na chwilę osadził wzrok na jego sylwetce, by jakkolwiek mógł zabłysnąć. Z drugiej zaś, nie chciał się, aż tak bardzo afiszować ze swoimi uczuciami licząc na to, że te nadal były dla samego Ignacego niezauważone... Chociaż faktycznie musiałby być ślepy by kompletnie tego nie zauważać. Na dobrą sprawę nie słyszał żadnego szemrania o nich w tłumie ani żadne z plotek nie dochodziły do jego uszu. I na dobrą sprawę to chyba najbardziej motywowało wszelkie myśli o domniemanej niewiedzy Mościckiego, bo przecież nikt, nawet jeśli on sam udawał, że tego nie ma, nie będzie go nagle przekonywać, żeby zwrócił na to uwagę.
Cassian posyłał chłopakowi niepewne spojrzenia, kiedy ten wodził go po terenie, na którym odbywał się bal, jakby... Chwalił się z jednej strony nim paradując dumnie niczym paw. Z drugiej nabrał może odrobinę sadystycznych zapędów względem młodego gryfona i czując jego zażenowanie postanowił mu urządzić krótki marsz wstydu. Nie miał bladego pojęcia co tliło się pod tą brunatną czupryną, niemniej jednak i tak musiał mu towarzyszyć, nawet jeśli pozornie, bo głównie podług tego co sobie wmawiał, cierpiał.
Wzrok Cassiana zdawał się obrzucać Ignacego gromami, kiedy ten powstrzymał jego rękę przed skosztowaniem niektórych pyszności znajdujących się na stole. Czy teraz nagle zaczął obawiać się o jego posturę i sylwetkę? Z wybałuszonymi oczami ze zdumienia uniósł wysoko brwi. Kiedy poczuł jego dłonie na swoich ramionach momentalnie przebiegł go dreszcz. Jego mięśnie spięły się do granic możliwości, a usta wybrzmiały w niemym “o”. Kiedy natomiast jego ręce zaczęły zjeżdżać coraz niżej i niżej nie wiedział już nawet jak powinien nazywać samego siebie. Kompletnie nie spodziewał się takiego zabiegu ze strony Ignacego, a tym samym nigdy nawet nie zastanawiał się co takie zachowania mogą potencjalnie znaczyć.
Kiedy palce mężczyzny zacisnęły się na kołnierzyku by go rozpiąć, a potem przesunęły się niżej by to samo uczynić z kolejnym z nich chłopak chciał chwycić go za dłoń. Przytrzymać ją trochę na dłużej, by ten ich kontakt się jeszcze nie kończył. Z drugiej zaś strony wiedział, że musi zagrać to dość gładko. Tak jakby go to kompletnie nie wzruszyło. Kiedy jego ręce nadal umiejscowione były w okolicach góry klatki piersiowej Cassian szybko okręcił się w jego kierunku, czyniąc ten ruch jednocześnie dość gładko i naturalnie. Następnie spojrzał się ku górze, dopiero teraz czuł tak wymowną między nimi różnicę wzrostu. Jednocześnie po szybkim wejrzeniu schylił własny wzrok ku dołowi i odpowiedział spokojnie i dość neutralnie. - Dziękuję.
Następnie przyszło parę chwil w ciągu których nagromadzone wewnątrz chłopaka emocje spowodowały krwawy wypiek na jego twarzy, a on sam czuł gromadzące się nań ciepło. Rozejrzał się szerzej po zgromadzonych na sali tak by znaleźć punkt zawieszenia. Dopiero kiedy drugi raz jego wzrok zawisł na twarzy Ignacego zorientował się, że chłopak coraz bardziej i bardziej zaczyna przypominać wypłowiały arkusz papieru. - Ignacy... Dobrze się czujesz? - Zagaił niespokojnie nie będąc pewnym czy wszystko jest w porządku.
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Rudzielec przysłuchiwał się z dużym zainteresowaniem wszystkim rozmowom. W końcu jednak trochę się znudził... Ziewnął przeciągle i zaczął bawić się serwetką. W końcu przydałoby się pójść złowić jakieś jabłko. -Tak też zrobił od razu. Możesz tu sobie zostać nie musisz czuć się nianią- powiedział do Gryfonki w biegu. Wiktor przewrócił oczami, to nie będzie wcale łatwe tyle ich jest! Chłopak miał ciężko z łapaniem jabłek, co chwilę wsadzał głowę, wyjmował, znowu wsadzał... -Uch... po czym znowu próbuje złapać jabłko, a i tak nie może. Cóż spróbujemy za kilka minut ponownie.