W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.
Sama nawet nie zauważyła, jak wiele zmian w jej życiu wprowadziło pojawienie się Dunbara pod tym mostkiem w Hogwarcie. Kompletnie nieświadomie cały czas towarzyszyło jej dziwne przeświadczenie, że za chwilę obudzi się z tego snu i znów będzie tą Larą, która wręcz rozpaczliwie potrzebowała pomocy. Tymczasem dzień mijał za dniem, a ona wciąż miała obok siebie kogoś, kto był w stanie wyciągnąć ją nawet z największego bagna emocjonalnego. Nic więc dziwnego, że nawet teraz, kiedy zwyczajnie miała ochotę kląć na czym świat stoi, siedząc obok Dżemiego, jakoś nie mogła tego zrobić. Bo nagle przestawała widzieć w tym sens. Bo wolała się delikatnie uśmiechać zamiast wprowadzać się w jeszcze większą złość. No i nie ma co ukrywać, jego uśmiech był tak zaraźliwym że nie sposób było przejść obok niego obojętnie. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak pozytywny wpływ na nią posiadał. Nadal towarzyszył jej uśmiech na ustach kiedy przedstawiał jej doskonały plan stania się kopią słynnego hrabi. - Raczej nie polecam tych soczewek. Z tego co zauważyłam bardzo łatwo dzięki nim wystraszyć ludzi - na całe szczęście, jego nie wystraszyła, bo dalej dzielnie siedział obok niej. A może to właśnie dlatego że nie mógł obecnie zobaczyć jej oczu? Prychnęła pod nosem na wzmiankę o Irytku. Nienawidziła serdecznie tego gada od momentu, kiedy jej noga pierwszy raz przekroczyła próg zamku. Na samą myśl, że mogła jeść coś, do czego on coś dorzucił, brało ją na mdłości. Już miała rozchylić palce swoich dłoni, aby sprawdzić, o co mu dokładniej chodziło, ale jednak nie było jej to potrzebne. Od razu po słowach przeszedł do czynów, gdzie po chwili z równie wielką gorliwością go całowała, kompletnie nie zwracając uwagi na cały świat wokół nich. Przecież przyzwolenie otrzymali od samego prefekta naczelnego! Grzechem by było nie skorzystać. Jakoś tak instynktownie przesunęła się do niego jeszcze bliżej, całkowicie zatracając w tej cudownej pieszczocie. Co jak co, ale doskonale wiedział, jak poprawić jej nastrój. Odsunął się w końcu, nawet nie wiedząc, dlaczego to robi. Oddech miała mocno przyspieszony, a wzrok wrócił do normalności, co przywitała z nieskrywaną ulga. Złapała dłoń chłopaka i podniosła się z zajmowanego miejsca. - Ruszaj tyłek, miałeś mi pokazać swój autorski taniec - uśmiechnęła się do niego zachęcająco, bo miała dziwne przeczucie, że jeśli, zostaną dłużej w tym miejscu, to skończy się to szlabanem za bardzo nieodpowiednie zachowanie. - A do mnie i sukni się nie przyzwyczajaj - dodała, by pociągnąć go w stronę parkietu.
Bal majowy:
Wielki Bal Majowy
Taniec otwierający
Gdy namiot zamieni się w wielobarwne motyle, na scenie pojawia się zespół, który daje znać, że nadszedł czas otworzyć bal tradycyjnym tańcem Beltane. Pierwsza na parkiecie pojawia się Dyrektor Wang w akompaniamencie samego Ministra Magii, a za nią drepta kochany przez wszystkich Profesor Craine z dyrektorka Mahukotoro. W momencie, gdy wchodzicie na parkiet, wasze stroje wyjściowe zamieniają się w te tradycyjne, które mieliście okazję szyć podczas przygotowań (nie martwcie się, ponownie zmieniają się na wasze szaty galowe, po zakończeniu otwierającego utworu). Z każdą kolejną parą na parkiecie, jeden z użytych do dekoracji kwiatów zakwita, symbolizując obecność tych, których przez Bitwę o Hogwart już z nami nie ma.
Utwór otwierający
Zasady: Do tańców na otwarcie święta zaproszony jest każdy czarodziej, pamiętajcie jednak, że odbywa się on w parach! By wziąć udział w wydarzeniu, każdy musi rzucić kością k6, by dowiedzieć się, co stało się w trakcie układu! Każdy czarodziej, który wziął udział w lekcjach tańca może jednorazowo przerzucić kostkę.
Wydarzenie:
1. Oh nie! Magiczna zamiana stroju nie zadziałała na Tobie! Doskonale wiesz, że miałeś swoje tradycyjne przebranie gotowe, ale magia musiała cię złośliwie ominąć. Musisz tańczyć w swoim balowym stroju.
2. Duchy Beltane musiały stwierdzić, że chyba za szybko przebierałeś nogami, albo po prostu chciały sobie zażartować, bo przy każdym Twoim kroku z ziemi wyrastają nowe pnącza kwiatów i łapią cię za kostki!
3. Zaklęcie faktycznie sprawiło, że na czas tańca pojawił się na Tobie tradycyjny strój z przygotowań. Jednak magia chyba kiepsko na niego wpłynęła, bo zmienił rozmiar. Rzuć k6, liczba parzysta oznacza, że jest trochę za luźny i co chwila musisz go poprawiać w trakcie tańca bo się z ciebie zsuwa. Liczba nieparzysta oznacza, że jest trochę zbyt ciasny i z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej rozchodzi się w szwach.
4. Tak pięknie wirujesz w tańcu, że wróżki postanawiają wyróżnić ciebie i Twojego partnera, swoją magią unosząc Was trochę ponad tańczące pary. Chociaż znajdujecie się jakiś metr nad ziemią, nie czujecie niewygody.
5. Duchom Beltane spodobał się Twój taniec, nie tylko to widzisz, ale i czujesz i przeżywasz, gdy Twoje włosy zostają ozdobione całym welonem świeżych, polnych kwiatów.
6. Tańczysz jak natchniony, jakby same duchy tego święta w ciebie wstąpiły! I nie ma w tym aż tak dużo przesady. Ty i Twój partner zaczynacie widzieć wokół siebie migające niczym gwiazdy sylwetki, które tańczą wśród Was i nikt inny zdaje się ich nie dostrzegać. Nie czujesz jednak z tego powodu przerażenia, a letnie ciepło, to dobry omen. Kroki tańca zdają ci się przy nich naturalnie proste, a blask jaki niosą duchy zdaje się z Tobą zostać. Do końca balu twoje oczy świecą się tysiącem gwiazd.
Magiczna moc ognia!
Tradycja mówi, że ogniska, rozpalane podczas obchodów Beltane, nie były stosami przypadkowo zebranych drewienek i chrustu. Ich magiczna moc tkwiła bowiem w odpowiednim przygotowaniu. Trzech ludzi trzykrotnie udawało się, by zgromadzić drewno z dziewięciu gatunków drzew. Dopiero tak odpowiednio przygotowane ogniska płonęły świętym ogniem Beltane. Wydarzenie to trzeba było jednak trochę zmodyfikować, by każdy uczestnik mógł wziąć w niej udział! Na okazję balu użyto zaklęć, by zasadzone specjalnie drzewa były gotowe do ścięcia i stworzenia z nich wielkich ognisk na obchodach. Każdy czarodziej może dołożyć się do tej zabawy i za pomocą zaklęć przynieść jeden z dziewięciu gatunków drewna. Kto wie, może i na niego spłynie błogosławieństwo celtyckiej nocy!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się dołożyć własny bal drewna, rzuca kostką eliksiru. Każdy eliksir to inny gatunek drzewa, a co za tym idzie - inne błogosławieństwa lub przekleństwo. By dowiedzieć się, czy moc magicznego ognia była po Twojej stronie, rzuć k6, gdzie wynik parzysty oznacza dar, z kolei nieparzysty - nieszczęście.
Dąb - bełkoczący napój
Parzysta:
po odstawieniu balu na ognisko, czujesz przyjemną sensację w gardle, zupełnie jakbyś jadł najdelikatniejszą z czekolad, a zaraz po tym przychodzi otwartość umysłu. Nie wiesz skąd i w jaki sposób, ale niezależnie od języka, którym ktoś się posługuje, rozumiesz wszystko, do tego stopnia, że nawet szmery zwierząt stają się dla ciebie czytelne. Do końca balu jesteś w stanie używać dowolnego języka jak najlepszy czaroglota! Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział w przywoływaniu magicznych istot, ignorujesz rzut kością i sam wybierasz, co przyjdzie.
Nieparzysta:
czujesz dziwną sensację, jakby ogień zajął ci całe gardło jak podczas najgorszego zapalenia. Boli cię krtań i migdałki, dostajesz ataku kaszlu, ale nawet przepicie wodą nie pomaga na ból. Ten znika dopiero po kilku minutach, za to zostawia za sobą ślad - co zdanie mylisz jakieś słowa i mieszasz ich znaczenia. Chcesz powiedzieć jedną rzecz, a wypada jej zupełne przeciwieństwo, lub coś zupełnie niepowiązanego z całym tematem. Oby twój partner był dobry w języku migowym!
Jesion - euforii
Parzysta:
wraz z ułożeniem stosu, czujesz też niesamowicie przyjemne ciepło na ustach, jak po najwspanialszym pocałunku! Aż nie możesz się nie uśmiechnąć! Czyż ten dzień nie jest wspaniały? Śmiech sam formuje ci się w gardle, a ty masz wprost doskonały humor! Odczuwałeś zmęczenie? Całkowicie minęło i nie zapowiada się, by wróciło! Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt fizyczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
wieczór ledwo co się zaczął, a ty już odczuwasz zmęczenie, jakby przenoszenie tego drewna wyssało z ciebie wszelkie siły. Chcesz się bawić, ale oczy zdają ci się same zamykać. Do końca wieczoru będziesz chodził senny, a jeżeli chcesz wytrzymać i skorzystać z wszystkich atrakcji, lepiej po każdej uwzględnij jakąś krótką formę odpoczynku!
Klon - postarzający
Parzysta:
czujesz ciepło pod czaszką, nie jest to jednak nieprzyjemne uczucie, a przyjemne, jak położenie się na poduszcze. Jeżeli bolała cię głowa, uczucie to przechodzi, a zamiast niego pojawia się olśnienie. Twój umysł otwiera się na wiele tematów, jakby w ciągu kilku minut pochłonął wiedzę wielu ksiąg. Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział we wróżeniu, rozpatrujesz tylko wynik pozytywny wylosowanej wróżby.
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby twoja głowa płonęła a migrena rozchodziła się ognistym bólem przez całe twoje ciało, wypalając na nim znaki czasu. Rzuć k6, gdzie każde oczko to kolejne 10 lat, o które postarzyło Twoją postać do końca balu.Postać odczuwa fizycznie wszystkie efekty wylosowanego wieku.
Wierzba - amortencja
Parzysta:
czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości, jeżeli twój partner wylosował negatywny wynik tutaj, może go zignorować. Jeżeli przyszedłeś tutaj sam, roztaczasz wokół siebie aż do końca balu nieodpartą aurę kuszącą do flirtowania, roznosząc przy tym zapach amortencji.
Nieparzysta:
wraz z ciepłym uczuciem w sercu czujesz też coś innego, amortencję. Amortencję, która nachodzi cię zewsząd, im bardziej kogoś lubisz - tym mniej ją czujesz. Im bardziej kogoś nienawidzisz - tym bardziej nie jesteś w stanie powstrzymać się przed adorowaniem tej osoby i traceniem dla niej głowy.
Lipa - Gregory’ego
Parzysta:
ogień postanowił podarować ci moc nieodpartej perswazji, aż po samą umiejętność hipnozy. Jesteś w stanie swoich rozmówców tak głęboko przekonać do bycia ich przyjacielem, że są w stanie zrobić absolutnie wszystko dla Ciebie, cokolwiek im nie rozkażesz.
Nieparzysta:
równie silnym uczuciem co przyjaźń jest i nienawiść, nie wiesz dlaczego, ale przyciągasz do siebie gniewne spojrzenia. A może i nie tylko je same? Wybierz postać, która dostanie disadvantage na następnym rzucie - będzie musiała rzucić podwójną kostką i wziąć jej gorszy wynik. Do końca balu wraz z tą postacią stajecie się najbardziej zaciętymi wrogami.
Buk - spokoju
Parzysta:
ciepło, które rozeszło się po Twoich ramionach jak najlepszy masaż zdaje się sprowadzać na Ciebie dużo spokoju. Wciąż chcesz się bawić, jest to jednak dużo większy relaks psychiczny, niż z początku zakładałeś. Wszelkie troski odchodzą w niepamięć, a ty możesz po prostu skupić się na wspaniałym tu i teraz. Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt psychiczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
czujesz się tak, jakby ktoś zrzucił na twoje barki ciężar całego tego drewna, które dopiero przeniosłeś. Tematy, które chodziły za Tobą w trakcie ostatnich dni stają się dużo bardziej obecne, a Ty sam odczuwasz więcej zmartwień. Rzuć k6 przy każdej próbie pójścia na atrakcję. Wynik parzysty oznacza, że przełamujesz wątpliwości i bierzesz w niej udział. Wynik nieparzysty sprawia, że nie jesteś się w stanie przemóc i musisz zaczekać, aż Twój partner na bal wróci z atrakcji.
Brzoza - felix felicis
Parzysta:
ogień dosłownie Cię pobłogosławił, gdy przechodzić obok jednego z już płonących ognisk, przenosząc swój bal drewna, płomień zatańczył na twojej ręce. Nie oparzył Cię jednak, a zostawił malutki znak iskierki, który zostanie z Tobą do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby żadne nieszczęście nie mogło stanąć na Twojej drodze. Zdobywasz jeden przerzut kostki i wybranie lepszego wyniku na dowolnej atrakcji. Wraz z wykorzystaniem przerzutu znak znika.
Nieparzysta:
- gdy dokładałeś bal do ognia, ten zatańczył na Twojej dłoni, parząc ją boleśnie i zostawiając czarne smagi, które będą widoczne aż do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby widniało nad Tobą złe fatum. Przy następnej atrakcji musisz rzucić podwójnie i wybrać gorszy wynik. Wraz z wypełnieniem przerzutu znak znika.
Olcha - ridikuskus
Parzysta:
czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić!
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby podłoże zaczęło cię palić! Przestępujesz z nogi na nogę, ale to nic nie pomaga, masz wrażenie, jakby ktoś podpalił twoje stopy, choć przecież nie są w ogniu! Sensacja znika po chwili, a wraz z jej gorącem masz wrażenie, że zrobiło Ci się trochę zimniej i mniej swobodnie. Może nie zauważasz tego od początku, ale Twoje poczucie humoru na pewno. Zabawa sama w sobie jest przyjemna ale dlaczego wszyscy tak słabo żartują? Ich kawały i zaczepki jakoś szczególnie cię nie bawią, a gdy sam próbujesz opowiedzieć dowcip - rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że się udał. Wynik nieparzysty znaczy, że wyszedł obraźliwie i nietaktownie. Lepiej do końca zabawy uważaj na język!
Topola - veritaserum
Parzysta:
wraz z błogosławieństwem ognia przyszło i błogosławieństwo prawy. Twoja aura staje się tak ciepła i kojąca, niczym płomienie w kominku, że ktokolwiek z Tobą rozmawia nie jest w stanie Cię okłamać.
Nieparzysta:
prawda potrafi być przekleństwem, szczególnie, gdy samemu jest się zmuszonym do jej mówienia. Ktokolwiek by cię dziś o coś nie zapytał - musisz odpowiedzieć szczerą prawdą.
Dowolny gatunek - bujnego owłosienia Nie ma swoich kostek, wybierz dowolny rodzaj drzewa! Pamiętaj, żeby wciąż rzucić k6 na efekt!
Wróżby
Jako ukłon w stronę ważnego wydarzenia, szkoły i Ministerstwa, centaury postanowiły dodać cegiełkę do tego wydarzenia. Obserwując obchody z polany na skraju lasu, chętnie przyjmują każdego, kto chce dowiedzieć się, co gwiazdy zapisały na temat jego przeszłości. Ostrzegają jednak, że nie zawsze są to wiadomości dobre.
Ze względów technicznych jesteśmy zmuszeni umieścić wróżby w osobnym poście, znajdziecie go z poście poniżej!
Jedzenie
Z okazji Beltane krasnoludzcy kucharze sporządzili najlepsze, celtyckie menu! Wszystkie potrawy zapisane w historii zarówno ludzi jak i magicznych istot zostały przygotowane z najwyższą starannością, a o ich smaku może poświadczyć sam fakt, że od miesiąca były testowane przez czarodziejskich adeptów gotowania pod czujnym okiem mistrzów tego fachu! W sam dzień Beltane otwarta kuchnia wrze emocjami zapalonych krasnoludów równie mocno, co cudownymi zapachami. Roześmiane istoty zapraszają do próbowania tych specjałów, oczywiście razem z obowiązkowym kuflem miodowego piwa! Jedzenie kosztuje 10 galeonów, opłatę odnotuj w odpowiednim temacie! Rzuć k6 by zobaczyć, jakie danie krasnoludy przygotują dla Ciebie!
Panicium - potrawka prosa, fasoli i soczewicy z dodatkiem warzyw i mięsa, gotowana podobnie jak risotto.
Efekt:
- to był naprawdę dobry i pożywny posiłek, który dodał ci sił! I to wiele sił! Tyle, że byłbyś w stanie podnieść nawet trzech krasnoludów! Lepiej panuj nad swoimi ruchami, po jednym klepnięciem w pień możesz obalić drzewa. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Laverbread - stworzony z wodorostów, które po zagotowaniu przekształca się w puree, dodaje do niego bekon i piecze na kształt bułeczki.
Efekt:
- nie tylko wodorosty są wyjęte z wody, ty też tak wyglądasz! Zupełnie nagle stajesz się przemoczony do ostatniej nitki, a twoje włosy i strój unoszą się i falują, jakbyś cały czas był pod powierzchnią wody! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Ciasto hevva - ostro przyprawiane, sypkie ciasto z dodatkiem suszonych owoców w środku.
Efekt:
- czyż to nie było aż zbyt ostre?! Niby słodycz, ale jak piecze! I to tak bardzo, że po każdym zdaniu zioniesz ogniem! Rzuć k6 żeby zobaczyć, ile rund efekt się utrzyma.
Colcannon - kremowe puree ziemniaczane wymieszane z kapustą i podawane z szynką.
Efekt:
- kremowość była tak doskonała, że przeszła i na ciebie. Twoja skóra lśni, błyszczy i aż zachęca, żeby ją pogłaskać. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund będziesz posiadać nieodparty urok wili.
Tablet - wytwarzana z cukru, skondensowanego mleka i masła, które jest gotowane do stanu miękkiej kuli i pozostawiane do skrystalizowania. Często jest przyprawiany wanilią, a czasem zawiera kawałki orzechów.
Efekt:
- słodki jak ciągutki i lepki jak ciagutki. Przyjemna słodycz nie rozchodzi się tylko w Twojej buzi ale i po tobie całym, przyklejając do Ciebie pierwszą osobę, którą dotkniesz! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile odpisów (łącznie) będziecie ze sobą sklejeni.
Haggis - żołądek zwierzęcy nadziewany sercem, wątrobą i płucami owcy, zmieszany z owsem, łójem, przyprawami i cebulą, jest o wiele bardziej apetyczny, niż się wydaje. I często podaje się go z rzepą i ziemniakami.
Efekt:
- w trakcie jedzenia czujesz dziwne mrowienie w ciele, a po jego zakończeniu wyrastają ci:
Spoiler:
Rzuć k6 by się przekonać Króliczy ogon Rogi jelenia Skrzydła kruka Kolce jeże Orle szpony Owcze kopyta Rzuć k6 by zobaczyć, na ile postów utrzyma się efekt
Skakanie przez ogniska
Tradycyjnie planujący długie wyprawy ludzie przeskakiwali przez ogień trzykrotnie, aby zagwarantować sobie pomyślność. Gdy płomienie nieco przygasały, przeskakiwały przez nie młode kobiety, którym miało to zagwarantować dobrych mężów. Do zabawy przyłączały się także dzieci. Gdy w palenisku zostawał niemal sam żar, po popiołach przechodziły nawet kobiety ciężarne, z nadzieją, że przyniesie im to szczęśliwe rozwiązanie. Tlące się pozostałości po ognisku rozrzucano pomiędzy roślinami, aby zapewnić owocny plon. Każda rodzina zabierała także żarzące się węgle, by rozpalić nimi ogień w domowych paleniskach. Na balu można dołączyć do kultywowania tej tradycji, wiele małych ognisk tli się wśród ludowych instrumentów i wesołej muzyki, a odważni czarodzieje mogą spróbować trzykrotnie skoczyć nad płomieniami dla zapewnienia sobie pomyślności! Oczywiście, nic co daje szczęście, nie może być takie łatwe, magiczny ogień też chce się bawić! Co chwilę to bucha w górę, to dymi straszliwie, to obniża się do najdrobniejszego żaru, by zaraz podnieść się znowu. Sami mówimy, tylko dla najodważniejszych!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w skakaniu przez ogniska, rzuca kością litery na wydarzenie, jakie spotkało ich podczas trzykrotnego pokonywania płomieni. Jeśli masz cechę gibki jak lunaballa dostajesz jednorazowy przerzut dowolnej kości.
wydarzenia:
A jak Ała jak boli! - jak widać wysokie loty to Twoja domena (i to nawet bez miotły)! W ostatnim momencie przed wybiciem się do skoku mocniejszy płomień buchnął tuż przed Tobą! Żeby w niego nie wpaść, skoczyłeś naprawdę wysoko, a magiczny ogień postanowił dołożyć do tego swoje trzy galeony i uniósł cię na dymie jeszcze wyżej. Przez chwilę czułeś się, jakbyś latał! Dopóki nie uderzyłeś głowa prosto w gałąź… Będzie bolało. B jak Beltane! - czujesz ducha święta aż po… Samego swojego ducha! Magiczny dym tworzy Twoje kopie, która pomagają Ci przeskakiwać, wręcz przenoszą Cię przez płomienie! C jak Confringo - gdy skaczesz nad ogniem, zmienia się on we fioletowo różowe płomienie! Każde Twoje lądowanie kończone jest dźwiękiem głośnym jak wybuch, któremu towarzyszą iskry lecące spod Twoich stóp! Rzuć kością k6. Jeżeli wynik jest parzysty, wszystko to tylko niegroźne efekty na pograniczu iluzji. Jeżeli wynik jest negatywny, wybuchy te ogłuszają cię do tego stopnia, że przez dwie następne rundy masz problemy ze słuchem. D jak Dymi się - wydaje ci się, że całkiem nieźle poradziłeś sobie ze skokami… Dopóki nie poczułeś smrodu spalenizny i Twoim oczom nie ukazał się dym, kopcący się z Twojego stroju! Lepiej szybko go ugaś! E jak Erupto Ignem - nie wiadomo czym aż tak zdenerwowałeś duchy Beltane, ale te postanowiły się Tobą nieźle zabawić, przy każdym skoku posyłając z ognia w Twoją stronę kule białego ognia! Rzuć 3k6, gdzie każda liczba parzysta to trafienie przez kulę, a nieparzysta - chybienie. Jeżeli udało się trafić dwa lub trzy razy lepiej, żeby ktoś uzdrawianiem przynajmniej 15 pkt szybko obejrzał te rany. F jak Feniks - to było przerażające! I dla ciebie i dla całej widowni, kiedy przy jednym ze swoich skoków potknąłeś się, lądując prosto w ogniu! Magiczne płomienie jednak nie zrobiły ci krzywdy, zamiast tego zatańczyły między Tobą, po czym otworzyły drogę, wypuszczając cię przy ozdobie szkarłatnego blasku. G jak Gumochłon - to zdecydowanie nie Twój dzień! Sukienka zbyt ciasna? Nogawka w spodniach za długa? A może wymęczyłeś się na tańcu? Cokolwiek by to nie było, zdecydowanie utrudnia ci skoki, co chwilę się potykasz i lądujesz zdecydowanie zbyt wcześnie, by nazwać to bezpiecznym. Twoje buty mogą ci tego nie wybaczyć… H jak Halucynacje - chcesz przeskoczyć przez ogień, a zamiast tego dym zajmuje całą Twoją wizję, zamykając cię w całej mgle obrazów. Rzuć k6, wynik 1-2 oznacza, że jakiekolwiek obrazy się tam nie pojawiły, wprawiły się w rozbawiony nastrój; 3-4 zapewniły ci flirciarski nastrój; 5-6 sprawiły, że posmutniałeś, może pomoże przytulenie drugiej połówki? I jak Inkantacja - może przypodobałeś się jakiejś wróżce, a może ta po prostu się nad Tobą zlitowała, cokolwiek by to nie było, jedna z nich właśnie towarzyszy Twojej przeprawie i wypowiada magiczne słowa, które zmuszają ogień do posłuszeństwa i zmieniają do w zwykłe płomienie. Od razu łatwiej skakać! Choć może warto też zapamiętać tę inkantację? Zyskujesz +1pkt do Zaklęć! J jak Jasnowidz - nie wiesz skąd ta nagła jasność myślenia, ale wszystko zwalnia i czujesz się, jakbyś mógł przewidywać następne wydarzenia. Wiesz, w którym momencie ogień buchnie, w którym ustąpi, jakby twoje wyczulenie stało się wręcz magicznym zmysłem. Tańczysz przez ogień jak natchniony, dając przy tym niezły popis.
Tańce przy ogniskach
Tańce przy wielkich stosach ogniskowych miały przynieść szczęście i ochronę przed wszelkimi chorobami, był to także sposób na zjednanie się z naturą i czczenie nadejścia lata. Wielkie stosy zapaliły się wielkim, magicznym ogniem, a pomiędzy nimi wygrywa skoczna, taneczna, tradycyjna muzyka z taką pasją, jakby grajkowie mieli nigdy się nie zmęczyć! Wszystkie czarodziejskie istoty, które były zaproszone do przygotowań, wychodzą teraz na środek pomiędzy stosy i zaczynają tańce, zachęcając wszystkich magów do dołączenia! Niech radość Beltane i stukot rozgrzanych stóp usłyszą nawet po same gwiazdy! Sam magiczny ogień też zdaje się tańczyć, swoimi płomieniami i dymem tworząc kształty i sylwetki rozbawionych, magicznych istot wielu gatunków, zjednoczonych w obłędnym, opętańczym wręcz tańcu. Kto wie, może jeśli wystarczająco długo będziesz patrzeć w ogień i on zdradzi ci ciekawe historie.
Zasady: W tańcach można brać udział nieograniczoną ilość razy! Będą trwać od samego rozpalenia stosów aż po wschód słońca, nieustannie czcząc witające świat lato. Każdy czarodziej może na nie wchodzić i z nich wychodzić, jednak za każdym razem musi rzucić na kość litery określającą wydarzenie. Efekty działają od wejścia na parkiet do zejścia z niego - przy ponownym wejściu należy rzucić na nowy efekt.
Wydarzenie:
A jak akrobacje - muzyka, rytm, taniec, śpiew cała ta atmosfera jest niesamowita! Porywa cię taniec i bawisz się nieziemsko! I to całkiem dosłownie! Ogień widząc jak oddałeś się zabawie, sam postanowił się do tego dołożyć, zgarniając ciebie i Twojego partnera pomiędzy ogień! Płomienie Was nie parzą, chcą z Wami tańczyć i uczestniczyć w tej zabawie, dosłownie niesiecie ze sobą po trawie ognisty huragan! B jak bajki na dobranoc - wydawało ci się, że ogień coś opowiadał, malował płomieniami fascynujące sceny aż zapatrzyłeś się na niego za bardzo. Nagle całe to kołysanie tańca staje się dużo mniej pobudzające, a wręcz usypiające. Historia opowiedziana przez ogień sprawia, że oczy same ci się przymykają. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że płomienie skutecznie opowiedziały ci bajki do snu i wręcz słaniasz się w ramionach partnera, musicie na chwilę odejść na bok, żebyś odpoczął. Wynik negatywny oznacza, że co prawda wygrywasz ze snem, ale Twoje kroki są bardzo niezsynchronizowane, jakby ciało i tak zdecydowało się pójść spać. C jak cacanki macanki - czy Twój partner od zawsze był tak pociągający? Do stopnia, w którym nie możesz opanować swoich rąk? Masz ochotę komplementować swojego partnera w najbardziej naturalny i nieskrępowany sposób - swoim własnym dotykiem, by wiedział, jak bardzo jest pożądany. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że zauważasz, że coś jest nie tak i że nie panujesz nad rękami, to nic nie zmienia względem ich błądzenia po ciele partnera, ale możesz się z tego wytłumaczyć. Wynik nieparzysty oznacza, że zupełnie zwariowałeś na punkcie drugiej osoby, a magia, która zawładnęła Twoimi dłońmi, włada i umysłem. D jak z dymem poszło - magicznemu ogniowi bardzo musi się podobać Twój taniec, bo jedna z dymnym postaci podchodzi do ciebie i Twojego partnera, próbując cię co chwila wyrwać z jego rąk i samej z Tobą zatańczyć. E jak epilepsja - z początku roztańczony, buchający ogień i wszystkie jego obrazy są przepiękne, niesamowite! Przyglądasz się im w zachwycie aż… Zaczynają migać zbyt szybko! Czy to figury w ogniu przyspieszyły w obłąkańczym tańcu, czy sprowadziły to też na ciebie?! Nie wiesz, jednak strasznie kręci ci się w głowie, obrazy zaczynają wirować i migać zupełnie jak płomienie i dym na tle nocnego nieba. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że kręcenie w głowie stało się tak obezwładniające, że aż ty dołączyłeś do niego! Wirujesz zupełnie jak ogień, znajdując się umysłem niemalże poza ciałem! Wszystko się kręci, faluje i jest niesamowite! Wynik negatywny oznacza, że było to za dużo bodźców jak na Twoją głowę, omdlewasz na parkiecie. F jak firebird - nie wiesz co w ciebie wstąpiło, czy masz doświadczenie z tańcem, czy też nie, nagle czujesz się jak profesjonalny artysta. Skąd znasz te wszystkie ruchy? Te wszystkie taneczne skoki? Nie masz pojęcia, ale nagle wykonujesz firebirda, ku zaskoczeniu nie tylko wszystkich tańczących, ale i samego ognia. Płomienie wystrzeliwują w Twoją stronę i… Tworzą dla ciebie ogniste skrzydła. Od teraz aż do zejścia z parkietu możesz z nich korzystać jak z prawdziwych skrzydeł w trakcie tańca. G jak goły i wesoły - ależ przy tych ogniach gorąco! Kto by się spodziewał, że może być aż tak upalnie w angielską noc! Jeżeli masz na sobie okrycie wierzchnie, czujesz potrzebę jego zdjęcia, rozpięcia koszuli czy rozsunięcia zasuwaka sukienki. Cokolwiek, byle tylko choć trochę się schłodzić! H jak harce hulańce! - oddajesz się tańcu z partnerem i wspólnej zabawie tak bardzo, że aż gubisz buta! Lepiej byłoby go znaleźć, choć wśród rozhulanych świętujących może to nie być najprostsze. Rzuć k6, wynik to ilość razy, gdy ktoś na ciebie wpadł, podeptał itd. podczas poszukiwań. I jak i do kółeczka - jeżeli myślałeś, że potańczysz ze swoim partnerem, pomyśl jeszcze raz! Magiczne istoty wszelkich gatunków zaciągają cię do wspólnego, szaleńczego koła tańca, co chwilę zamieniając się w tym, kto prezentuje swoje ruchy na środku! Niech twój partner uwzględni tańczenie w kółku w swoim wylosowanym wydarzeniu! Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty Twoje ruchy tak spodobały się magicznym istotom, że aż wyczarowały ci ozdobne ognie przyczepione do Twoich obcasów, żeby pokazać, jak niesamowity z ciebie tancerz! Jeżeli wynik jest negatywny, ogień bynajmniej nie jest ozdobą, to najprawdziwsze płomienie, mające parzyć Twoje stopy, byś szybciej nimi przebierał! Bierz się w obroty, to nie walc! To Beltane! J jak jak ja cię kocham! - wiesz, że przecież nie wybrałeś swojego partnera na przyjście na bal bez powodu, ale teraz wydaje się to tak proste i jasne! Niezależnie od tego, co Was łączyło przed tym tańcem, teraz czujesz się, jakby Twoje ciało, serce i dusza należało do tej jednej osoby i chcesz jej całe je oddać. Bliskością, przytuleniem, pocałunkami, jakkolwiek pokazać, jak bardzo Twoja miłość jest wręcz ognista!
Słup majowy
W Celtycką Noc mężczyźni przygotowywali go ze ściętego drzewa, z którego usuwano gałęzie i tak powstały pal, wbijano w ziemię, a następnie przyozdabiano roślinami i wstążkami. Na szczycie umieszczano kwietny wianek. Wokół tego słupa odbywały się tańce. Uczestnicy podczas trwającej zabawy trzymali w rękach kolorowe wstążki, które splatały się w tańcu, tworząc barwne wzory na majowym słupie. Na obchodach balu także pojawiły się majowe słupy, przyozdobione wieloma wiankami stworzonymi przez czarodziejów i wyposażone w wiele wstążek, by każdy mógł wziąć udział w zabawie. Weseli grajkowie zapewniają wspaniałą, taneczną muzykę, która aż sama zaprasza do pójścia w tan, a wesołe śmiechy i piski goniących się uczestników zapowiadają wspaniałą zabawę!
Zasady: W zabawie w słupy majowe można brać udział w parach bądź też osobno. By dołączyć do zabawy, należy postępować zgodnie z kostkami!
Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na kolor. Jeżeli nie masz pary i jeszcze nie masz osoby do której chcesz dołączyć - rzuć na swój kolor. Jeżeli nie masz pary i chcesz łapać inną osobę bez pary - bierzesz ten sam kolor co ona.
Rzut k6 na kolor wstążki:
1. Fioletowy - nawet jeżeli druga osoba to tylko twój przyjaciel lub, co gorsza, wróg(!) nie możesz odeprzeć uczucia, że jest po prostu przepięknym człowiekiem. Tego wieczoru wszystkie jego cechy fizyczne podobają ci się najbardziej na świecie. To twój ideał! 2. Żółty - czujesz się niesamowicie zawstydzony przy drugiej osobie, Twoje serce cały czas nieznośnie łopocze ci w klatce, a Ty sam masz nieustanną ochotę się rumienić. Słowa z trudem przechodzą ci przez gardło, jesteś zbyt onieśmielony swoim wybrankiem i masz po prostu chęć schować się w jego ramionach… Jednocześnie płonąc przy tym ze wstydu. 3. Niebieski - jesteście dla siebie całkowicie i bezapelacyjnie stworzeni! Do tego stopnia, że o cokolwiek druga osoba nie poprosi, pierwsza wykona wszystko. Oczywiście działa to w dwie strony. 4. Różowy - łączy Was nie tylko kolor wstążki, ale i każda myśl. Dosłownie. Po złapaniu za wstążkę łapiecie ze sobą połączenie myślowe, mogąc rozmawiać telepatycznie! 5. Zielony - czy kiedykolwiek byliście tak spragnieni dotyku? Chyba jeszcze nigdy. Nie możecie się od siebie oderwać, a każdy kontakt fizyczny jest na wagę złota. Macie ochotę cały czas trzymać się za ręce, przytulać… A może i nawet coś więcej? 6. Pomarańczowy - zapłonęło w was nie tylko ciepłe uczucie do partnera, ale coś znacznie bardziej niebezpiecznego - pożądanie. Macie ochotę być ze swoim partnerem dużo bardziej fizycznie, nawet teraz rozglądając się, gdzie moglibyście uiścić parę figli. Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Jeżeli jesteście parą - sami ustalacie jak długo się goniliście i czy finalnie udaje się Wam złapać. Jeżeli dobraliście sobie partnera dopiero w trakcie zabawy, każde z Was rzuca k100. Wygrywa wyższy wynik; jeżeli należy do osoby goniącej, udaje jej się złapać osobę łapaną; jeżeli należy do osoby łapanej, udaje jej się uciec przed osobą goniącą.
Kiedy już udaje Wam się odnaleźć w ganianym tańcu na około majowych słupów, Wasza wstążka związuje Was ze sobą jako symbol partnerstwa. Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na związanie (ta, która nie rzucała na kolor). Jeżeli nie miałeś pary i rzucałeś na kolor - teraz dogoniona osoba rzuca na związanie.
Rzut k6 na związanie:
1. Nadgarstki - nic niezwykłego, wstążka tradycyjnie związała Wasze dłonie. 2. Talia - wstążka związała was w pasie w pozycji idealnej do tańca! Może czas wykorzystać tę sytuację? 3. Kostki - wstążka wycelowała naprawdę nisko i związała Was w kostkach, powodzenia z dograniem ruchów! 4. Łopatki - jest to zdecydowanie dziwna pozycja, gdy stoicie odwróceni do siebie plecami i związani na wysokości łopatek… Co teraz? 5. Ręce - wstążka zdecydowała się związać Wasze ręce po całej długości, opakowując je jak jakąś mumię. 6. Głowy! - Beltane naprawdę strzeliło wstążce do… Nitek? Związała Was głowami, przodem do siebie, stwarzając fantastyczną sytuację do zacieśniania więzi. No co? W takiej pozycji na pewno łatwo szeptać sobie swoje sekrety!
Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Wiklinowe kukły
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest palenie wiklinowych kukieł na znak nadejścia lata. Czarodzieje przez cały miesiąc tworzyli te wspaniałe, magiczne figury, by teraz w swoim finalnym tańcu i pokazie mogły zapłonąć w imieniu Beltane i na szczęście ich twórcom. Zanim jednak całkowicie spłoną, prezentują one ostatnie, magiczne układy, mające uczcić celtycką noc i pomyślność wszystkich czarodziejskich stworzeń. Ich przedstawienie jest naprawdę piękne, powoli tląca się wiklina, płomienie sięgające coraz wyżej, aż do nieba, pachnący dym, od którego zapachu aż lepiej rozumie się przekaz i emocje, aż widzi się obrazy, które kukły chcą wymalować swoimi ruchami. Im dłużej przyglądacie się temu tańcowi, tym głębiej przeżywacie emocje towarzyszące pożegnaniu chłodnej pory roku w imię odrodzenia. Wszak wiklina, z której ludziki były wykonane, była magiczna.
Rzuć k6 na towarzyszącą emocję:
1. Radość! Coś się kończy a coś zaczyna, a to coś może być czymś pięknym i wesołym! Tak jak te obchody! Uśmiech sam wychodzi ci na usta, masz ochotę krzyczeć o tym, jak jest cudownie! Wesołe tańce kukieł sprawiają, że chcesz wraz z nimi zakręcić się po raz ostatni, by zaraz dzielić się tą radością ze swoim partnerem. Życie jest piękne! 2. Nadzieja! Dostrzegasz w tańcu kukieł opowieść o tym, że nie wolno się poddawać. Że cokolwiek by się nie działo, jutro też będzie dzień. Chciałeś coś dzisiaj zrobić? Powiedzieć o czymś drugiej osobie? Przyznać się do czegoś? To najlepszy na to czas, teraz wszystkie wątpliwości mogą spłonąć razem z kukłami i przynieść ukojenie. 3. Smutek! Układ wiklinowych ludzików był bardzo poruszający, do stopnia, w którym omal nie chciało ci się płakać. Wiesz, że to wesołe święto, ale złapała cię nagła nostalgia. Czy jest coś, za czym tęsknisz? Do czego chciałbyś powrócić? Może coś utraconego? Czujesz, jak to napływa do ciebie wraz z tymi tańcami i ich wizjami, płonąc w ogniu na Twoich oczach… 4. Zakochanie! Kukły opowiadają najpiękniejszą historię miłosną! A miłość ta… Chyba ty też możesz mieć na nią szansę? Jeżeli jesteś ze stałym partnerem, przeżywasz zakochanie zupełnie na nowo i nie możesz oderwać się od swojej drugiej połówki. Jeżeli jeszcze nie wyznałeś tej osobie miłości, cóż, czujesz przemożną ochotę przytulenia jej, pocałowania, powiedzenia wszystkiego, co leży na dnie serca. Kiedy, jak nie teraz? 5. Złość! Widzisz w tym tańcu kukieł gotowość do przejścia dalej, ale ty jeszcze sam na to nie jesteś przygotowany! To za szybko! Zbyt dużo na raz! Nikt nie pytał się o zdanie, czy życzysz sobie takich zmian. Jeżeli jest w twoim życiu teraz coś, co doprowadza cię do szału, złości lub chociaż zmarszczenia brwi w dezaprobacie, teraz się nasila. Musisz natychmiast wyżyć się z tych wszystkich emocji! 6. Ciekawość! Nowy początek to nowe możliwości, a w pokazie wiklinowych lalek widzisz ten niesamowity zapęd do odkrywania, całą gamę przygód, o których opowiadają swoim tańcem! Ty też chcesz na przygodę! Najlepiej już, teraz natychmiast! Jesteś gotowy podjąć się każdego wyzwania, a jeżeli ktoś ci coś zaproponuje, wszystko bierzesz dosłownie, gotowy wykonać to od ręki! Efekty trwają aż do przejścia na następną atrakcję, chyba że autor będzie chciał, by zostały na dłużej, może wtedy rzucić kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik zaokrągl w górę).
Kulning
Na przygotowaniach do święta wszyscy czarodzieje mogli zapoznać się z tą starożytną techniką przywoływania zwierząt. Teraz, kiedy oficjalny taniec rozpoczął obchody tak, jak tradycja nakazała, a ogniska na cześć świętego ognia i nadejścia lata zostały rozpalone, można zacząć zapraszanie innych istot do dołączenia do obchodów, by wspólnie czcić ten dzień połączenia z przyrodą i przyjścia urodzaju. Bariery obronne nie pozwolą niczemu i nikomu niebezpiecznemu dostać się na teren obchodów, ale każda dusza o czystych zamiarach i chęciach złożenia hołdu rozpoczynającemu się lecie może wkroczyć pomiędzy czarodziejów. Trzeba je tylko zaprosić śpiewem.
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w kulningu, rzuca kością k100, gdzie trafienie w okrągły numer (10, 20, 30… itd.) oznacza przyjście magicznego stworzenia. Magiczne stworzenia dokładnie rozumieją czym jest to pradawne święto i przyniosą dar czarodziejowi, który je wezwał. Nie martwcie się jednak, każdy numer sprowadza jakieś zwierzę, wszak przyroda nie odmówiłaby tak dobremu zaproszeniu.
Rzuć k100 by zobaczyć, co przyszło:
1-9 - stado zająców wybiegło spomiędzy krzaków i zaczęło skakać pomiędzy Twoimi nogami, zapraszając Cię do chwili wygłupów, po której z powrotem odbiegają w las. 10 = Abraksan - Przed Tobą pojawił się przepiękny, złoto-brązowy pegaz, który z gracją podszedł do Ciebie, kłaniając się lekko. Pozwolił się dotknąć i wtedy, zauważasz, że jedno z piór w jego skrzydłach ma zupełnie inna, śnieżnobiałą barwę. Abraksan potrząsnął swoim ciałem, a pióro wylądowało tuż obok Ciebie. W oczach istoty widzisz znak, że jest to prezent, który możesz ze sobą zabrać. Pióro pegaza zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy II lub III poziomu, przy warzeniu eliksirów uzdrawiających! 11-19 - dwa lisy wychyliły noski ze swoich norek i przez chwilę podejrzliwie na Ciebie zerkają, jednak po usłyszeniu Twojego śpiewu witają cię swoim własnym, lisim chichotem. 20 = Żabert - Może spodziewałeś się czegoś majestatycznego, ale Twój śpiew przywołał niezwykle nieelegancką krzyżówkę żaby i małpy. Żabert uśmiecha się do Ciebie, ukazując ostre zębiska, pomiędzy którymi można jeszcze dostrzec resztki jakiejś biednej jaszczurki, która stała się jego dzisiejszą kolacją. Twoją uwagę szybko jednak odwraca podarek, który zwierzę Ci wręcza, po czym szybko znika pomiędzy pobliskimi krzakami. Otrzymujesz fałszoskop. 21-29 - cała chmara świetlików musiała poczuć wibracje Twojego głosu, bo wyleciały z gęstego lasu, zdobiąc Cię swoim blaskiem jak najpiękniejszym ze strojów. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund zostaną na Tobie, zapewniając efekty świetlne. 30 = Błędne ognik - Ogniki musiały wyczuć, że w jakimś sensie potrzebujesz wsparcia i przybyły oświetlić Ci życiową drogę. Podążasz za nimi przez krótki moment, a gdy w końcu zatrzymujecie się, istoty tworzą niewielki krąg nad wydrążoną w drzewie dziuplą. Wkładasz tam dłoń i ze zdumieniem wyciągasz z niej kompas marzeń. 31-39 - gdy śpiewasz kulning, co kilka nut odpowiada Ci wycie. Dopiero po kilku powtórzeniach zdajesz sobie sprawę, że wycie to jest coraz głośniejsze, albo raczej - bliższe. 40 = Nieśmiałek - malutka, zielona istotka wdrapuje się do Ciebie po najbliższej gałęzi drzewa i zaczyna bujać się w rytm kulningu. Nieśmiałek był zdecydowanie za mały, żeby dać radę coś do Ciebie dodźwignąć, ale bardzo chętnie spędza z Tobą czas, a nawet w pewnym momencie wchodzi na Twoje ramię. Co więcej nie chce z niego zejść, znajdując sobie wygodne miejsce w Twoim stroju! Aż do końca balu towarzyszyć Ci będzie Nieśmiałek. Jeżeli napiszesz jednopostówkę pobalową, możesz zatrzymać go jako swoje zwierzątko. 41-49 - wydaje ci się, że nic nie przyjdzie, wszak niczego dookoła siebie nie widzisz. Myślisz tak, dopóki nie czujesz tupotu małych stóp na swoim ciele… I pod strojem! Udało Ci się przyzwać myszy! I chyba stwierdziły, że stanowisz darmową podwózkę do jedzenia! Przyzywać zwierzęta już umiesz, ale czy potrafisz je odganiać? 50 = Elf - O mało co, a zdeptałbyś niewielkiego elfa, który przeglądał się właśnie w pobliskiej kałuży. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że istota nawet Cię nie zauważyła, ale za to, gdy potrząsnęła skrzydełkami, trochę elfiego pyłu spadło na Ciebie. Czujesz, że promieniejesz niezwykłym, naturalnym pięknem, przyciągając spojrzenia do końca balu. Otrzymujesz +1pkt. do DA. Wynik nieparzysty oznacza, że istota zauważyła Twoją obecność. Znając elfią próżność, prawisz jej komplement, a ta z zachwytu podarowuje Ci nieco swojego pyłu. Elfi pył zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy, podczas warzenia eliksirów zwykłych: prostych lub złożonych! 51-59 - stado sarenek wyszło na łąkę, słuchać Twojego kulningu. Z początku tylko się Tobie przyglądały, jednak po pierwszym oswojeniu się, zaczęły spokojnie rzuć trawę w Twoim towarzystwie. 60 = Jednorożec - Masz wyjątkowy zaszczyt, bo oto podchodzi do Ciebie majestatyczny jednorożec. Delikatnie i niepewnie pozwala Ci się pogłaskać po pysku, po czym sam trąca Cię swoją głową, w przyjaznym geście. Czujesz, że coś twardego spada Ci na dłoń. Kawałek rogu jednorożca odłamał się i został podarowany Ci w prezencie. Róg jednorożca zastąpi Ci dowolny składnik każdego poziomu do eliksirów leczniczych 61-69 - spomiędzy krzaków wyłania się bardzo rozpoznawalna głowa, a później całe ciało. Skunksa da się poznać wszędzie, ten jednak, w przeciwieństwie do stereotypów, nie unosi ostrzegawczo ogona, a po prostu przygląda Ci się z daleka, kiwając główką do rytmu. 70 = Kudłoń - Dzisiejsze święto jest doprawdy magiczne. Twój kulning przywołał kudłonia, co jest o tyle niesamowite, że te zwierzęta zwykle mocno stronią od ludzi. Tym razem jednak spotkał Cię zaszczyt nie tylko w postaci interakcji, ale i prezentu. Istota podarowuje Ci jeden ze swoich włosów. Włos kudłonia zastąpi jeden, dowolny składnik odzwierzęcy, przy warzeniu eliksirów zwykłych. 71-79 - locha razem ze swoimi małymi dzikami wyszła z lasu usłyszawszy Twój kulning. Normalnie samice bronią swoich młodych agresywnie, ale po usłyszeniu pieśni wiedziała, że mogła bezpiecznie podejść. Małe warchlaczki radośnie kwikają, podbiegając do Ciebie za każdym razem, gdy zaczynasz śpiewać i odbiegając, gdy zaprzestajesz. 80 = Lunaballa - Widzisz, jak w Twoją stronę radośnie przebiera nóżkami jedna z najsłodszych, magicznych istot. Wielkie oczy lunaballi błyszczą, odbijając światło gwiazd i księżyca. Dorzuć k6. Wynik parzysty oznacza, że otrzymujesz od zwierzęcia lunaskop. Wynik nieparzysty sprawia, że trafia Ci się fiolka ze łzami lunaballi, które zastąpią Ci dowolny składnik roślinny przy warzeniu eliksirów leczniczych progu zaawansowanego lub wyżej! 81-89 - choć większość ptaków nocą śpi, są gatunki, które są aktywne. Jedna z sów musiała usłyszeć Twój śpiew. Nie wiedziałeś, że się zbliża, skrzydła sowy są bezszelestne, dopóki nie wyłoniła się w świetle ognia w całej swojej okazałości. Ląduje Ci na ramieniu, coś pohukuje i po kilku chwilach wraca w mrok nocnego nieba. 90 = Paqui - Wśród wszechobecnych kolorów i kwiatów dostrzegasz, że jeden z barwnych krzaków zaczyna się do Ciebie zbliżać. Po chwili widzisz, że to nie roślina, a zwierzę - przepiękny, magiczny paw. Istota widocznie chciała dołączyć do wszechobecnych śpiewów, bo zaczyna gruchać, jakby chciała zharmonizować się z Twoim kulningiem. Co prawda jest to raczej przykra dla uszu muzyka, ale warto przeżycia, gdyż po chwili paqui rozkłada swój ogon, podarowując Ci jedno ze swoich piór. Pióro paqui może zastąpić Ci dowolny składnik przy specjalnych eliksirach! 91-99 - na łąkę wychodzi sam król lasów, wielki jeleń o wspaniałym porożu. Przygląda Ci się uważnie, bada spojrzeniem, fuka nieufnie. Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty, jeleń uznaje Twój śpiew i kłania się delikatnie, by zaraz w Twojej obecności zjeść trochę trawy. Jeżeli wynik jest nieparzysty, jeleń unosi się dumnie na dwóch nogach, po czym biegnie w kierunku lasu. 100 = Hipogryf - na pewno nie spodziewałeś się takiego gościa, a i gość ten nie spodziewał się tak godnego zaproszenia, na które chętnie i równie godnie odpowiedział. Wylądował przed Tobą, wpatrując się w Ciebie ciekawskim wzrokiem. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że pozwolił Ci się pogłaskać i nawet dotknąć swoich skrzydeł. Wynik nieparzysty sprawia, że hipogryf, gry tylko pogłaskałeś jego skrzydła, kładzie się na ziemi, zapraszając Cię na swój grzbiet i krótką, podniebną przejażdżkę. Jeżeli jesteś z partnerem, on także może z Tobą wejść na grzbiet hipogryfa.
Modyfikatory do rzutu:
Wzięcie udziału w nauce kulningu na przygotowaniach do Beltane pozwala na rzucenie dwiema kostkami wydarzenia i wybranie lepszej opcji. Dowolna specjalizacja z ONMS pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji lub +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Każde 10pkt z ONMS w kuferku pozwala +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Cecha powab wili pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji. Cecha świetne zewnętrzne oko pozwala na +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji.
Wodne wianki
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest puszczanie wianków na strumieniach, jeziorach czy rzekach, chcąc zaskarbić sobie przychylność rzecznych duszków. Nie bez powodu czarodzieje mieli szansę zapleść swoje własne wianki w trakcie przygotowań do święta. Miały one być nie tylko ozdobą i pamiątką, ale także częścią obchodów. Jeżeli jednak ktoś nie zrobił własnego wianka, nie musi się martwić. Miasto wykupiło ich wiele od uczestników przygotowań, mając cały zapas dla chętnych do uczestnictwa w zabawie. Tej nocy cała okolica wrze od magii, wrze także i rzeka, bulgotając na dziwne sposoby. Nad powierzchnią unoszą się wodne bąbelki, wśród szumu prądu słychać psotliwe, radosne śmiechy i śpiewy, a co jakiś czas coś gdzieś pluska w nietypowy sposób. A, jeżeli masz szczęście, dasz radę dostrzec kształty stworzone z wody przypominające ludzi, wyglądające znad nabrzeżnych kamieni. Duszki wodne także zgromadziły się na Beltane, czekając na swoje własne dary. Czy zdecydujesz się puścić z nurtem swój wianek i zobaczyć, czy zadowala on te żywiołowe istoty?
Zasady: Każdy czarodziej może wziąć udział w zabawie w wodne wianki, wystarczy, że rzuci kostką k6 na reakcję duszków. Jeżeli czarodziej robił swój własny wianek na przygotowaniach do święta, może rzucić kostką dwa razy i wybrać bardziej odpowiadający mu wynik.
1 - kilka wodnych postaci wyłania się spod tafli śmiejąc się i chichocząc. Wyciągają w Twoją stronę dłonie. Z rzeki zamiast szumu zaczyna napływać muzyka, a Ty nie umiesz odmówić im tańca, wchodząc z nimi za rękę do kółka na wodzie. Kto by pomyślał, że będziesz się razem z nimi nad nią unosić? Cóż za wspaniałe uczucie! Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że w porę orientujesz się w ich zamiarach i po chwili przyjemnego tańca wycofujesz się z tafli; wynik nieparzysty oznacza, że popadasz w zatracenie w ich tańcach, aż w końcu wrzucają Cię do wody! Sam nie potrafisz z niej wypłynąć przez ich magię! Lepiej niech ktoś szybko cię wyłowi! 2 - wianek złapała bardzo kształtna wodna duszka, która uwodzicielskim krokiem podchodzi do Ciebie i, nim się orientujesz, kradnie Ci pocałunek swoimi wodnymi ustami. I choć ci go zabrała, w darze zostawiła coś w zamian - teraz to Ty czujesz przemożną potrzebę całowania każdej osoby, która zamieni z Tobą słowo. Rzuć kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik należy zaokrąglić w górę) 3 - nim jeszcze zdążyłeś położyć wianek na tafli wody, spod rzeki wyskakuje bardzo zalotny wodny duszek w taki sposób, że ozdoba ląduje na jego głowie. Nie tylko to zwraca Twoją uwagę, ale i naszyjnik na jego szyi. Duszek szybko nachyla się, żeby pocałować cię w policzek w podziękowaniu, a kiedy zauważa, że przyglądasz się jego biżuterii, ściąga ją z siebie i ci ją zakłada. 4 - jeden z wodnych duszków siedział na brzegu i przygrywał melodię na niewielkim instrumencie, kiedy obił się o niego wianek. Duszek wydawał się tym nie tylko zachwycony ale i zawstydzony, złapał wianek, spojrzał w Twoim kierunku i pomachał szybko, wydawało się, że z nim zniknie, ale wtedy spod wody wypłynęła do Ciebie w zamian za ten kwietny dar magiczna karimba (+2 OPCM). 5 - wystarczyła chwila nieuwagi, a może po prostu nie spodziewałeś się, że trzy nastoletnie, wodne duszki wyskoczą na ciebie spod wody jak krokodyl. W jednej chwili dostrzegasz ruch, w drugiej już jesteś pod powierzchnią, kiedy te ściągają cię na dno. Nie chciały ci zrobić krzywdy! Tylko popsocić i coś pokazać… Zapominając, że czarodzieje nie oddychają pod wodą! Oby ktoś był obok, bo nie chcą cię puścić! To było przerażające przeżycie, przez następny miesiąc na wszystkie czynności kostkowe związane z wodą rzuć podwójnie i wybierz gorszy wynik. 6 - wianek wpłynął wprost na głowę jednego, bardzo młodego wodnego duszka. Kształt wodny ma wielkość zaledwie kilkuletniego dziecka i wyraźnie ucieszyło się ono z prezentu. Wychodzi do Ciebie na brzeg i… Rozcina swoją wodną powłokę? Pokazuje Ci, żebyś wystawił dłonie, na które nalewa Ci wody i instruuje migowo do jej wypicia. Magiczna woda młodego wodnego duszka sprawia, że możesz wyleczyć dowolną, chorobę, która nie jest śmiertelna. Jeżeli na żadną nie chorujesz, możesz zatrzymać ją sobie jako jedną z dwóch opcji - eliksir wiggenowy lub felix felicis.
Głosowanie na Majową Królową i Zielonego Człowieka
Tradycyjnie spośród grona niezamężnych panien wybierano Majową Królową, która następnie dobierała sobie „małżonka” – Zielonego Człowieka. Nazwa ta wywodzi się od dawnego boga natury i odrodzenia. Parę sadzano na ukwieconym powozie i obwożono po całej osadzie. Mieli oni symbolizować boską parę, jedność słońca i ziemi. Na obchodach jednak nie chciano nikogo wykluczyć, a także dać równe szanse na zostanie wybranym do tej fantastycznej atrakcji, jaką jest przejażdżka kwiecistym powozem po nieboskłonie, zaprzęgniętym w Aetany! Każdy czarodziej biorący udział w balu może zagłosować na Majową Królową i Zielonego Człowieka! Co więcej, nie trzeba wcale trzymać się przypisanych płci, nikt nie powiedział, że Majowy nie może być Król!
Zasady: Każdy czarodziej może głosować! Każda postać ma jeden głos! Prosimy, by oddawane głosy pasowały do głosującej postaci (przecież nikt nie głosowałby na swojego zaciętego wroga do dania mu takiej nagrody). By oddać swój głos należy wypełnić kod i wysłać go na konto Słodkiej Swatki w prywatnej wiadomości!
JEDZENIE: Haggis - żołądek zwierzęcy nadziewany sercem, wątrobą i płucami owcy, zmieszany z owsem, łójem, przyprawami i cebulą, jest o wiele bardziej apetyczny, niż się wydaje. I często podaje się go z rzepą i ziemniakami. EFEKT: w trakcie jedzenia czujesz dziwne mrowienie w ciele, a po jego zakończeniu wyrastają ci: kolce jeża ILE POSTÓW DZIAŁA EFEKT JEDZENIA:3, post 1/3
- No dobrze - zgodziła się pokrzepiającym tonem i lekko się uśmiechnęła. Przyglądała się kucharzom, jak się krzątają i robią dania. Jedne były bardziej lub mniej apetyczne dla oczu. Jej danie o dziwo nie wyglądało apetycznie. Znaczy, tak sądziła, jedynie po wyglądzie. - Chcą dobrze, w końcu mają tylko jedną siostrę - uśmiechnęła się pod nosem, miało to swój urok osobisty, to mogła przyznać bez dwóch zdań. - No ba! - rzekła wesoło - Zwłaszcza jak są jakieś goorące ploteczki o jakiś przystojniaczkach to ja pierwsza w kolejce - rzekła wesoło z rozpalonymi policzkami, w sumie nie wiedziała, czy to od rozmowy, czy to od pary unoszącej się gdzieś w oddali, która oczywiście do nich nie dochodziła. Gdy przyszło ich danie, Ana spojrzała na nie marszcząc brew, i to nie jedną, ale dwie. Jakby sama nie do końca przekonania do dania, które właśnie dostała. Nawet tyknęła swoje danie widelcem, zastanawiając się, czy to, co widzi, aby już na pewno kopnęło w kalendarz. - Wygląda mi to na jakiś żołądek wypełniony czymś... innym, no nie wygląda zachęcająco - mruknęła niezadowolona. Zaczęła kroić swój posiłek i pierwszy kęs wzięła z zamkniętymi oczami, bojąc się, że zaraz zwróci to co zjadła. Choć się tak nie stało. Było... zjadliwe, może nawet smaczne. Z każdym kolejnym kęsem coraz bardziej się przekonywała, że choć nie wygląda apetycznie to smakuje o niebo lepiej. Przez dłuższy czas nie zwracała uwagę na pojawiające się dreszcze na ciele, jakoby miałoby to wskazywać na coś złego. A w sumie poniekąd tak było. Z jej przedramienia zaczęły wyrastać kolce jeża. A ona ewidentnie przez chwilę była w szoku, dopóki ktoś inny do nich nie zagadał, aż się odwróciła do osoby, która to wymawiała, a potem na Cassie i jej wygląd, który... też się zmienił! To będzie cudowny dzień...
Spojrzała na nowego rozmówcę i przez krótki moment Anabell spojrzała na niego od stóp do głów, przez chwilę myśląc, że ma podobną budowę ciała do Charlesa. Mógłby być z niego dobry obrońca. Patrząc na to, że nieznajomy zagadał do Cassie to przez chwilę milczała, co raczej... zbierała myśli? Odkaszlnęła cicho by zwrócić uwagę chłopaka na siebie. - Jestem Anabell miło mi, a skoro o miłych rzeczach mowa, to może do nas dołączysz i do naszego mokrego haremu naszego stolika? Cassandra co ty na to? Im nas więcej tym weselej, nie? - rzekła usmiechnięta od ucha do ucha, pokazała jej swoje kolce jeża, a po chwili nachyliła się do uszka i szepnęła tak by tylko ona ją słyszała - Jakby co to dziabnę go tym kolcem w tyłek, jak będzie za bardzo natrętny, pasuje? - szepnęła z ewidentną wesołością w głosie.
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić! 2. czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości.
Wróżby
-Nie wiem. Naprawdę nie mam pojęcia. To jest....Strasznie irytujące. Nawet nie wiem gdzie szukać odpowiedzi. - Wybuchła w końcu, bo ta cała frustracja się w niej nagromadziła i już nie mogła dłużej tak po prostu zachować kamiennej postawy. A trzeba było nie pić tego wina przed imprezą. -Nieśmiałek? Są przeurocze! Trzymasz go tutaj, czy we Włoszech? - Zapytała, ciekawa czy traktuje istotę jako swoje zwierzę, czy może ma na Bari jakieś wartościowe drzewo, którego nieśmiałek ma za zadanie pilnować. -Bez problemu. Choć moje zwierzaki potrafią być nieco charakterne, więc raczej nie nastawiaj się na cudne spotkanie. - Ostrzegła lojalnie i zgodnie z prawdą. Co prawda Epinard był zdecydowanie lepiej ułożony niż Amie, która nie raz powaliła dorosłego na glebę, ale i tak daleko mu było do idealnego ptaszka. Dlatego nie wysyłała go za często z listami. -Czemu nie? Planuję jechać na ostatnie wakacje organizowane przez Hogwart, ale jako absolwent zawsze mogę dołączyć kilka dni później. A relaks po egzaminach to coś naprawdę przydatnego. - Zgodziła się na wstępnie ustalony termin, bo nie widziała przeciwwskazań. Zresztą na pewno miało być to dla niej łatwiejsze niż wyjazd pod koniec wakacji, gdzie była pewna, że jej myśli będą już krążyć zupełnie w innych kierunkach. -Nie w takich warunkach się uczyłam. Podejmę wyzwanie. - Uśmiechnęła się do niego perliście, już wyobrażając sobie, jak wygrzewa swoje ciało na plaży. -Tylko przypomnij mi o dobrym eliksirze z filtrem, bo centaury wywróżyły mi za dużo słońca. - Zaśmiała się krótko, gdy nagle przypomniało jej się, co wyczytano jej tego wieczoru z gwiazd. -Jeszcze lepiej. Jest może w okolicy opcja wypożyczenia jakiejś łodzi, czy żaglówki? - Dopytała, bo bardzo chętnie wskoczyłaby za ster i poczuła pęd wiatru we włosach wraz z zapachem słonej wody w nozdrzach. Podziękowała Borisowi za pomoc w przywróceniu równowagi i stabilnie wsparła się o jego ramię, zgadzając się na propozycję spaceru. Musiała trochę otrzeźwieć, choć jeśli miała być szczera, wcale nie czuła się tragicznie w tym stanie. Nie chciała jednak przesadzać. -Ależ spokojne rzeczy można porobić zawsze. Czemu nie wrócić na parkiet? - Oczka jej się zaświeciły, bo i owszem, teraz to pierwsza rwała do podobnych atrakcji. -Patrz! Może spróbujemy potańczyć wokół słupa? - Delikatnie nakierowała go w stronę, gdzie stał wielki pal z przytwierdzonymi do niego wstążkami. Irv kompletnie nie miała pojęcia, czy są tu jakieś zasady gry, ale miała zamiar się o tym przekonać. Z pomocą Zagumova, czy też bez.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
-Już już, coś na to poradzimy-gdy tylko straciła panowanie nad sobą, Boris przytulił ją mocno chcąc ją uspokoić. Nie chciał by jego pytanie doprowadziły dziewczynę do takiego stanu, ale niestety znajdowali się obecnie w takiej sytuacji. -Tutaj w domu, nie miałem okazji się nim jeszcze pochwalić- im więcej o nim mówił, tym bardziej zdawał sobie sprawę, że potrzebował poświęcić więcej czasu na opiekę nad nim. Nie było to w teorii nic wielkiego, jednak kolejne obowiązki nie zachęcały Borisa. -Dam sobie jakoś radę- wątpił, żeby jego spotkanie z pupilami Francuzki miało być jakoś mocno negatywne, w końcu co takie niewielkie stworzenia mogły mu uczynić? Najwyżej użyłoby się jednego czy dwóch pacyfikacyjnych zaklęć za plecami dziewczyny. -Pojechać tam z tobą? Na ostatniej wycieczce z uczniami gdzie byłem nie skończyło się to dobrze- nie wspominał dobrze pożaru, który spotkał go na Avalonie, ale nie widział przeszkód w związku z jego potencjalnym wyjazdem na kolejną wycieczkę organizowaną przez Ministerstwo. -Będzie ciężko-zażartował wiedząc dobrze, że nie zostawiłby jej samej sobie na plaży, chcąc zapewnić jej jak największą dozę pozytywnych wrażeń. -Myślisz, że dodatkowa opalenizna by ci zaszkodziła?- nie sądził, żeby odrobine więcej słońca miało zaszkodzić de Guise, w którą teraz wpatrywał się rozmarzony, wyobrażając sobie jak mniej więcej by wyglądała z nieco ciemniejszą skórą. -Z tego co się orientuję, to jest- dawno nie robił wycieczek po okolicznych terenach, ale z tego co świtało mu w pamięci to w okolicznym miasteczku powinna znajdować się inna zatoczka, gdzie ludzie dobrej woli wypożyczają swoje łodzie innym osobom goszczącym w tych okolicach. -Chciałabyś popłynąć ze mną w rejs?- zapytał się z uśmiechem. Nie miał żadnych umiejętności jeżeli chodziło o kierowanie jakimikolwiek pojazdami nawodnymi, jednak miał nadzieję, że albo uda mu się wczas je wyrobić, albo, że dziewczyna posiada odpowiednie umiejętności. -Jeżeli tylko czujesz się na siłach- nie wiedział jak on sam da sobie radę pod względem kondycyjnym, ale wierzył w to, że uda mu się zapewnić jego partnerce pozytywne wspomnienia z kolejnej atrakcji, którą zapewniono im tego wieczoru. -Bardziej wygląda mi to na ganianie, ale można spróbować- postanowił podejść tam jako pierwszy, upewniając się, że dziewczyna stoi o własnych siłach, po czym sprężystym krokiem wziął jedną wstążkę ze słupa po czym zaczął, wbrew temu co myślał o sobie biorącym udział w takiej zabawie, uciekać przed goniącą go dziewczyną podrygując w rytm muzyki. W końcu, po pewnym czasie zatrzymał się zdyszany tańcem, a Irvette udało się go dogonić. Niespodziewanie wstążka owinęła się wokół ich ciał, zbliżając parę do siebie, a Boris poczuł nieodpartą potrzebę, którą w pewnym stopniu zrealizował wplątując własne palce w jej włosy i zmniejszając dzielący ich dystans jeszcze bardziej.
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić!
2. czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości.
3.czy kiedykolwiek byliście tak spragnieni dotyku? Chyba jeszcze nigdy. Nie możecie się od siebie oderwać, a każdy kontakt fizyczny jest na wagę złota. Macie ochotę cały czas trzymać się za ręce, przytulać… A może i nawet coś więcej...
Pozwoliła mu się objąć, przez chwilę jeszcze będąc całkowicie spiętą, ale po kilku sekundach poczuła, jak napięcie ją opuszcza, a umysł powoli się uspokaja. Nie, nie było idealnie, ale zdecydowanie potrzebowała tego gestu, z czego nie zdawała sobie nawet sprawy. Nie była zbytnio przyzwyczajona do podobnych sytuacji i tym razem nie mówiła o utracie kontroli, a o takim wsparciu. Pozwoliła więc sobie nieco dłużej pozostać w objęciach Zagumova, nim nie poczuła, że wszystko uspokoiło się na dobre. -Dziękuję. - Odpowiedziała lekko zawstydzona, choć czuła się poniekąd szczęśliwsza, gdy gonitwa myśli ustała. -W takim razie chętnie go poznam. Ma jakieś imię? - Zapewniła, chcąc jednocześnie poznać tożsamość nieśmiałka. Fakt, nie miała okazji zbytnio zwiedzać mieszkania Zagumova, więc nic dziwnego, że nie dostrzegła tak wątłej istoty w jego progach. -Mam wrażenie, że żadna wycieczka nie kończy się dobrze. Ale jeśli masz ochotę, a Minister nie będzie miał nic przeciwko podpisaniu wniosku o urlop, jak najbardziej zapraszam. - Sięgając pamięcią do wszelkich wyjazdów, jakie organizował Hogwart, nie potrafiła przywołać choćby jednego, który nie skończyłby się mniejszą lub większą katastrofą. Był to kolejny zarzut, jaki miała do tutejszej szkoły. Nie miała pojęcia, jak można aż tak nie dbać o bezpieczeństwo swoich podopiecznych. -Bardzo łatwo się spalam. Mam wrażliwą cerę i muszę uważać. - Przyznała. Jakkolwiek by nie ceniła swojej urody, musiała zdawać sobie sprawę z pewnych negatywnych aspektów jasnej karnacji. No i tu ją kupił. Gdy tylko usłyszała o możliwości wypłynięcia na otwarte wody, była całkowicie zgubiona i myślami odleciała na bezkresny lazur. Przymknęła oczy, mając wrażenie, że czuje charakterystyczny wiatr smagający jej piegowatą twarz. Tak, tego właśnie teraz potrzebowała i gdyby tylko mogła, najchętniej aportowałaby się na jakiś jacht w tej dokładnie chwili. -Krótszy, dłuższy, wszystko jedno. Byle wypłynąć. Potrafisz pływać? - Zapytała jeszcze, bo miała wrażenie, że dużo osób w tym kraju miało albo awersję do wody, albo brak zdolności w poruszaniu się w niej, a przy żeglowaniu, było to dość niebezpieczne. Nie odpowiedziała, tylko popędziła prawie że, wprost do słupa. Siły miała, ochotę też, trochę gorzej z koordynacją, ale tym się narazie nie przejmowała. -Może być i ganianie. - Wzruszyła radośnie ramionami, a gdy chwycił za wstążkę, zaczęła pościg w rytm muzyki. Łatwo nie było, bo po pierwsze nie do końca była trzeźwa, a po drugie miała na nogach szpilki, ale dzięki słabszej kondycji Borisa i swojej wytrwałości, w końcu go dopadła. -Mam Cię! - Zaanonsowała, a gdy tylko wstążka ich oplotła, sama poczuła jeszcze mocniejszą potrzebę bliskości, którą Boris poniekąd postanowił zaspokoić. -I chyba tak łatwo nie puszczę. - Przymknęła oczy, rozkoszując się jego dotykiem, po czym wtuliła się w jego pierś. Naprawdę, gdyby miała możliwość obserwowania siebie z boku, tego wieczoru, przewróciłaby oczami i uznała, że cały mózg gdzieś jej wyparował.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ostatnio zmieniony przez Irvette de Guise dnia Sro 07 Cze 2023, 8:01 am, w całości zmieniany 1 raz
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
-Szczerze przyznam, że od kiedy go dostałem, nie zwracałem się do niego po imieniu, więc to wyleciało mi z głowy- wiedział, że Lara mówiła o imieniu nieśmiałka, jednak za nic nie mógł go sobie na ten moment przypomnieć, co niestety stawało się coraz to bardziej powtarzalnym motywem jego życia. -Masz jakieś propozycje?- liczył, że tak kreatywna osoba będzie w stanie poratować jego biednego, zapomnianego, małego towarzysza i od dzisiaj zyska nowe imię, które zostanie z nim na odrobinę dłużej niż to poprzednie. -Dziękuję bardzo, postaram się go przekonać-nie sądził, żeby było to trudne, zważając na to, że każdego roku miał pozwolenie na wzięcie bardzo długiego urlopu, który potrafił czasami przedłużyć sobie wymyślając wymówki o chorej siostrze lub o swojej własnej chorobie. -W takim razie postaram się również zapewnić jakiś cień, poza samym eliksirem- przyniesienie prostego parasola czy też zorganizowanie innych elementów chroniących ich przed słońcem lub po prostu znalezienie zacienionego miejsca pod wzniesieniem nie powinno być dla Rosjanina niczym trudnym, a skoro ona miała taką a nie inną kondycję to nie widział powodu, by jej z tym nie pomóc. -Tylko wpław- uśmiechnął się do dziewczyny. Liczył, że nie będzie musiał prezentować swoich umiejętności pływarskich, które nie najgorsze, nie były też najlepsze, zardzewiałe przez czas. -Chociaż może dałoby się wynająć załogę razem ze statkiem- kosztowałoby to znacznie więcej, ale jeżeli mieli w planach wyjazd w tamte okolice, to już lepiej było się wykosztować, niżeli przegapić niezapomnianą chwilę. -Magia dzisiaj płata nam figla- nie mógł uwierzyć, że najpierw zostali dosłownie sklejeni za dłonie a teraz wstążka postanowiła zastosować podobny ruch wiążąc ich kostki. Miał tylko nadzieję, że atrakcja, w której będą uczestniczyć po tej, znowu nie ograniczny ich funkcji motorycznych. -Wszystko w porządku?- zaśmiał się również, gdy stracił równowagę po tym jak poczuł nieznośne wirowanie w głowie i stracił grunt pod nogami. Nie wiedział, czy to tylko alkohol, czy też nierówność w ziemi, ale fakt był taki, że leżał teraz po środku pola, z ramionami oplecionymi wokół dziewczyny, która znajdowała się na nim. -Teraz ja mam ciebie-zamienił się pozycjami, tak by znaleźć się na górze i pewien czas poświęcił na obserwacje twarzy dziewczyny, po czym złożył pocałunek na jej ustach, a następnie zaśmiał się zdając sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znaleźli, po to by po chwili lekko się skulając położyć głowę na jej piersi.
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić!
2. czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości.
3.czy kiedykolwiek byliście tak spragnieni dotyku? Chyba jeszcze nigdy. Nie możecie się od siebie oderwać, a każdy kontakt fizyczny jest na wagę złota. Macie ochotę cały czas trzymać się za ręce, przytulać… A może i nawet coś więcej...
Zdziwiła się nieco na to wyznanie, bo nie wiedziała, jak inaczej można zwracać się do zwierzęcia. -Musiałabym go poznać. Chociaż skoro to prezent od córki, może pomyśl o czymś, co Ci się z nią kojarzy? - Zaproponowała, bo sama właśnie w ten sposób nazwała Amie i dzięki temu miała wrażenie, że zwierzak stał się jej jeszcze bardziej bliski. -Myślisz o wszystkim, prawda? - Uśmiechnęła się szeroko, bo bardzo doceniała do, jak bardzo Zagumov starał się, by miło spędzali razem czas. Na swoją cerę nie mogła nic poradzić, choć na szczęście magia miała swoje sposoby, by jej nieco życie ułatwić. -To jest wystarczająco, bym nie musiała Cię ratować z podtopienia. - Skoro radził sobie na wodzie, była już dużo spokojniejsza. Nie uśmiechało jej się za bardzo robić za ratownika, choć oczywiście sama pływała doskonale. Nie mogło być inaczej, gdy w jej rodzinie chwalono się pochodzeniem od wybitnych żeglarzy. Czy to była jednak prawda, wiedzieć mógł mało kto, bo drzewa genealogiczne okazywały się niezwykle łatwe do manipulacji, czego dopuszczało się dość wiele czystokrwistych rodzin na całym świecie. -Załoga nie będzie potrzebna. Jestem w stanie wziąć to na siebie. - Odpowiedziała, dumnie wypinając pierś do przodu. Nie chodziło nawet o jej potrzebę robienia wszystkiego samej, ale o fakt, że naprawdę to kochała i nie wyobrażała sobie odpuścić takiej przyjemności. A już w ogóle chciała oszczędzić sobie nerwów, gdyby załoga okazała się w jej oczach bandą niekompetentnych imbecyli. -Zdecydowanie. Nie pozwala nam odejść od siebie na krok. - Gdyby nie magia wrzuconego do ognia pieńka, zapewne by ją to nieco irytowało, ale w obecnej sytuacji nie mogła narzekać. -Kostki całe. - Odpowiedziała po tym, jak wydała z siebie mimowolny pisk, gdy lecieli na ziemię. Tak, bycie związanym z kimś w taki sposób, niosło za sobą ryzyko utraty gruntu pod nogami, co właśnie się stało. Pisnęła po raz kolejny z zaskoczenia, gdy Boris zamienił układ ich ciał, po czym z ochotą oddała się pocałunkowi, który w jej mniemaniu, trwał zdecydowanie zbyt krótko. -Widzę, że lubisz stawiać mnie w takiej sytuacji. Choć zdecydowanie ten wariant podoba mi się bardziej niż poprzedni. - Nawiązała do ich pierwszego spotkania bo dłuższej przerwie, kiedy to w przypływie złości powalił ją na ziemię. W obecnej sytuacji nie miała na szczęście potrzeby używania na nim swojej hipnozy. Zamiast tego, wplotła palce w jego włosy, pozwalając mu odpocząć na swojej piersi. Miała wrażenie, że jakkolwiek blisko by teraz nie byli, chciałaby być jeszcze bliżej niego. Plus, że miała na sobie naprawdę długą suknię i w wyniku tego całego upadku, nie pokazywała wszystkim wokół swoich pośladków.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
-Tak też się zrobi- obecnie głównie kojarzyły mu się papierosy, które zaczął palić mniej więcej po ich rozstaniu, ale z tego co się orientował, to nie było to najlepsze imię, więc wiedział, że będzie musiał się jeszcze zastanowić. -Mam taki nawyk- wolał być przygotowany na większość możliwości, bo na wszystkie się nie dało, a to z kolei wynikało z nawyku jakiego sam siebie nauczył podczas lat pracy w Biurze Bezpieczeństwa czy też Aurorów. -Zawsze można coś zaaranżować, jeżeli chcesz zostać bohaterką- zaśmiał się, wizualizjąc sytuację, w której to Irv zmuszona by była ciągać za sobą dryfującego, cieszącego się ogrzewającymi promieniami słońca Borisa -O proszę, żeglowałaś już kiedyś?- nie wiedział, że dziewczyna posiada takie talenty, ale uradowało go to, wiedząc, że będzie to jeden problem z głowy. Pozostawało teraz tylko znalezienie sposobu na zakrycie nieprzyjemnych dla oka blizn, bo o ile mogła przywyknąć do tych na szyi, to szkaradny tors z całą pewnością nie byłby czymś co chciałaby zobaczyć podczas spędzania przyjemnego czasu nad wodą. -To dobrze- nie chciał by ten mały wypadek doprowadził do jakiegoś urazu, chociaż nawet gdyby tak się stało, mieli możłiwość wykurowania się za pomocą prostych zaklęć, albo ewentualnie eliksirów. -Można zawsze wypróbować inne opcje-zażartował, wtulając się mocniej w dziewczynę.Nie chciał wracać wspomnieniami do tego miejsca, to jest do sytuacji, w której w dość napiętej sytuacji obojgu puściły nerwy i doszło do małej potyczki. -Myślisz, że innym nie przeszkadzają nasz umizgi?- nie dbał o ich opinię, głównie dlatego, że już się dość dobrze umościł w tej pozycji ale zawsze wypadało zapytać drugą osobę o to jak ona postrzegała daną sytuację, by nie poczuła się zbyt niekomfortowo.
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić!
2. czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości.
Słyszała już różne, dziwne imiona u zwierząt, więc papierosy też by jej nie zdziwiły. Pozostawiła jednak tę decyzje Borisowi, jako, że nieśmiałek należał właśnie do niego i to jeszcze był podarowany przez tak bliską mu osobę. -Szanuję, bardzo dobry nawyk. - Zaaprobowała, bo co jak co, ale doceniała myślenie w przód i przygotowanie się na wszelkie, potencjalne sytuacje. -Podziękuję. Zdecydowanie wolę się wykazać inaczej. - Prychnęła rozbawiona, jednocześnie mówiąc całkiem szczerze. Niespecjalnie chciała urlop pod takim znakiem. Wolała po prostu postawić na czysty relaks, w każdym możliwym tego słowa znaczeniu. -Każdy de Guise jest praktycznie urodzony na morzu. Kiedyś to i dosłownie, chociaż moje pokolenie na szczęście ta tradycja pomija. - Wyjaśniła, bo i owszem, potrafiła żeglować i była to jej największa miłość, zaraz po roślinach oczywiście. Nie pamiętała nawet, kiedy tak naprawdę po raz pierwszy wsiadła na pokład. Miała wrażenie, że od zawsze, co wakacje, wybierali się nad Riwierę i tak wypływali na pełne morze, całym ryżym klanem. -Borisie! - Upomniała go ni to zawstydzona, ni rozbawiona. Zdecydowanie ich relacja się poluźniła tego wieczoru, dzięki wielkiej i potężnej magii Beltane. Poczuła, jak rumieni się od policzków aż po dekolt. -Nie mam pojęcia, ale może im tego oszczędźmy. - Zaproponowała, bo nagle jakby wrócił jej rozsądek. Próbując się ruszyć poczuła, że wstążka im odpuściła, co pewnie było spowodowane powrotem jasności myślenia. -Mógłbyś mi pomóc? - Zapytała, otrzepując się z piachu i trawy. O ile przednią część ciała była w stanie ogarnąć sama, tak już w kwestii pleców mogła mieć problem, a że były częściowo odsłonięte, to czuła, że trochę gruntu się do nich przylepiło.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Podziękował za miłe słowa prostym skinięciem głowy, po czym wrócił do dalszego cieszenia się dniem. -Na czym ta tradycja polegała?- rodzenie samo w sobie było niekomfortowe, nie mówiąc już o tej czynności na otwartych wodach, chyba że znajdowano by się wewnątrz luksusowego statku po potraktowaniu zaklęciami znieczulającymi, wtedy proces mógłby być nieco bardziej przyjemny. -Już są czyste- wstał z ziemi, gdy tylko zorientowali się, że wiążąca ich wstążka właśnie przestała mieć na nich wpływ i pomógł Irvette oczyścić jej plecy i sukienkę z tyłu, chociaż nie było aż tak źle, bo w końcu nie doszło do żadnych zabarwień na zielony kolor. -Chciałabyś dołączyć?- gdy przeszli się kawałek, Boris dostrzegł grupę ludzi, którzy rzucają wianki, które następnie spływają wraz z nurtem rzeczki. Zatrzymał się z dziewczyną w pewnej odległości od tego miejsca i poczekał na jej odpowiedź, zanim dołączyli do wspólnej zabawy. -Tego to się nie spodziewałem-uśmiechnął się lekko, gdy po rzuceniu swojego wianka na wodę, ten trafił wprost na głowę jednej z wodnych istot, która ozdobiona była w przepiękny wisior. Nie miał zbytnio czas na reakcję, gdy podpłynięto do niego i obdarowanego go zarówno całusem w policzek jak i wspomnianym elementem biżuterii. -Podoba ci się?- spojrzał się najpierw w dół chcąc się upewnić, że naszyjnik jest widoczny w całości, po czym zaprezentował go dziewczynie. Składał się on z wypolerowanych małych kamieni oraz muszli o podobnym rozmiarze, które połączone były poprzeplatanymi złotymi nićmi.
Moja sukienka JedzenieLaverbread Efekt: Nie tylko wodorosty są wyjęte z wody, ty też tak wyglądasz! Zupełnie nagle stajesz się przemoczony do ostatniej nitki, a twoje włosy i strój unoszą się i falują, jakbyś cały czas był pod powierzchnią wody! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma. Ile postów działa efekt jedzenia:2, jeszcze jeden post, w którym opisze, że efekt znika.
Czasami Cassandra zastanawiała się, jakby to było mieć siostrę, bliźniaczka czy nie bliźniaczka mało ważne. Gdyby była młodsza czy by prosiła o dziewczęce porady, a starsza może pomagałaby puchonce z chłopcami. W tych sprawach Walker była okropnie nieśmiała, nie miała pojęcia jak się zachować. Krępowała ją intymna bliskość, w obawie, że za moment zrobi z siebie idiotkę, opluje się albo spali buraka, popłacze. Cały czas oceniała każdy swój ruch nie drugiej strony. To ona uważała, że cały czas robi coś źle. Zaśmiała się lekko zawstydzona do Anabell, ale też niemal oddychając z ulgą i gdzieś cały wstyd minął, gdy tak palnęła to o chłopakach... Nie było w tym nic złego, ale Cassandrze ciężko było to przetłumaczyć, zawsze schodzenie na tematy mężczyzn kończyły się dziwnym zawstydzeniem, nieśmiałością i skrępowaniem. Nie wiedziała, co ma na to wpływ, dlaczego tak się czuje. Może to wina tego, że ojciec był pracoholikiem i nie spędzał za dużo czasu w domu? Pewnie to wszystko nie było takie oczywiste. Spojrzała na jedzenie ślizgonki, gdy ta postanowiła je opisać — niezachęcająco. Pokiwała na znak, że się zgadza, faktycznie danie Anabell nie wyglądało szczególnie dobrze, ale przecież wygląd o niczym nie świadczył. Zjadła kolejny kęs swojego posiłku, obserwując, jak dziewczyna próbuje Haggis. - Coś się dzieje z twoim ramieniem... - Zaczęła niepewnie, widząc, że jeżowe kolce wyrastają z przedramienia koleżanki. Od razu zwróciła uwagę też na siebie, skoro posiłek Any fundował takie niespodzianki... - Na Merlina... - Wyszeptała przerażona, kierując spojrzenie swoich niebieskich oczu na nieznajomego, który w tej samej chwili zwrócił na nie uwagę. Od razu się przedstawił, a Walker w myślach zaczęła się jąkać YurkiKorsky, nie wiedziała, czy dobrze zapamiętała jego imię i nazwisko, chociaż miała dobrą pamięć do takich rzeczy, zazwyczaj. Nigdy nie powiedziałaby o sobie, że jest urocza. Dlatego komplement mężczyzny spowodował, że zawstydziła się, mając wrażenie, że jej twarz przybiera odcień czerwieni. Nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Yuri był dobrze zbudowany podobnie a także, co zresztą zauważył pod efektem Laverbread. Mogłaby się tak zachwycać jego sylwetką, ale zdała sobie sprawę, że musi jej wszystko widać... - Dziękuje. - Wydusiła z siebie cichym głosem. Modliła się w duchu, żeby jej sukienka zaraz to wróciła do normalności, a włosy przestały pływać. Dlaczego na Inferiusy jej muszą przydarzać się takie rzeczy?! Stałaby, tak paląc się ze wstydu, gdyby nie to, że Anabell była bardziej ogarnięta w te klocki i mniej naga, odsłonięta niż Walker, tak więc rudowłosa przejęła inicjatywę. - Cassandra, miło mi. - Powiedziała na przywitanie, skoro już zaczęli od tego. Nie spodziewała się jednak, że Goldbird zaprosi nieznajomego do ich stolika. - Nie... To znaczy tak im weselej, lepiej...- Zaczęła się jąkać, prosząc o jakąś tragedie od losu, aby zakończył tę sytuację, w jakiej się puchonka znalazła. Na słowa Anabell o dźganiu Sikorsky'ego kolcem w tyłek, uśmiechnęła się blado, przestraszona. Pewnie rok temu będąc w takiej sytuacji, uciekłaby z krzykiem, no ale nie róbmy wiochy. - Zgoda. - Szepnęła, wyglądając, jakby zaraz miała wyzionąć ducha, ciągle zerkała na swoją sukienkę czy coś się zmieniło, ale gdy tak robiła, miała wrażenie, że jest coraz gorzej.
Od samej zapowiedzi świętowania, nie mogła się wprost doczekać balu. Beltane było dla niej niezwykle ważnym świętem, którego obchody zakorzenione miała głęboko w sercu. W dodatku nigdy jeszcze nie obchodziła tego dnia, a raczej nocy, po „nowoczesnemu” i była tego bardzo ciekawa. Czym się różniło, jak się różniło, czy i tutaj dopadnie ją wesoła magia, która zdawała się krzątać za czarodziejami od początku przygotować? Była gotowa znaleźć odpowiedzi na te pytania z uśmiechem i ciekawością, przy okazji doglądając uczniów i ich bezpieczeństwa. Po wysłuchaniu przemówienia dyrektorki chciała odejść na bok, obejrzeć tańce. Nie planowała brać w nich udziału, po pierwsze nawet nie miała czasu nauczyć się układu, samej prowadząc naukę w czasie przygotowań, po drugie przyszła tutaj poznawać święto. Dlatego też nie wciągnęła w to nikogo znajomego z kadry czy sklepu zielarskiego (zdążyła chyba poznać już wszystkich pracowników i to w kilku różnych lokacjach!) – nie chciała psuć nikomu zabawy własnym błąkaniem się z pozoru bez celu, by nie spiesząc się odkrywać różne tradycje. Właśnie zbierała się z parkietu, robiąc miejsce tańczącym, kiedyś ktoś na nią wpadł. Cóż, sama nie była w tym bez winy, kiedy rozglądała się zafascynowana wszystkimi pięknymi strojami, krojami sukni, garniturów i wymyślnymi fryzurami, chłonąc wszystko z fascynacją i podziwem. I małą uwagą dla otoczenia. - Przepra… – zaczęła z lekkim chichotem z samej siebie, a zaraz w pełni się uśmiechnęła, widząc Fredericka. Niemal natychmiast psotne iskierki zagościły w jej oczach, tak samo jak podobnie frywolny uśmiech na twarzy. – A skąd taki pomysł na zgadywanie? Pan też z nimi rozmawiał? – odparła z rozbawieniem, szybko podejmując się tej drobnej gry. – Muszę niestety pana zasmucić, jeszcze nie spotkałam sarny jasnowidza, chociaż musi pan przyznać, że jeżeli panu takie rzeczy szeptały, to miały całkiem sporo racji – zażartowała, będąc ciekawą jego rykoszetu. Cóż, rykoszet poszedł od magii, bo ta chyba uznała, że skoro zostali na parkiecie, też mieli zamiar tańczyć. W momencie ich stroje zmieniły się na tradycyjne i, jakby tego było mało, wróżki postanowiły dołożyć coś od siebie, gdy chichrając się w głos uniosły ich ponad innych tańczących. - To też ugadał pan z sarnami? – zapytała roześmiana.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Rudowłosa odezwała się jako pierwsza. Po samym sposobie jej wysławiania się widać było, że jest pewna siebie. Okazało się, że ma na imię Anabell. Głównie dzięki jej propozycji mogłem usiąść z dziewczynami, gdyż Cassandra już na samym początku rozmowy oblała się rumieńcem i wyglądała jakby chciała uciec. Widząc, że wprawiłem ją w zakłopotanie niemal pożałowałem tego, że podszedłem i sam również się zaczerwieniłem. Usiadłem starając się nie patrzyć na sukienkę przylegającą do ciała Cassandry. Czułem jak również moje ubranie ciasno przylega do ciała tak, że moja dobra budowa ciała była pewnie widoczna jak na dłoni. Nie wiem czemu od razu pojawiła mi się myśl czy podoba się ona Cassandrze. Bym całkiem się nie pogrążył postanowiłem skupić swoją uwagę na Anabell. Była całkiem ładna ale nie w moim typie więc mogłem z nią rozmawiać bez skrępowania. -Widzę, że jadłaś coś innego niż my skoro nie falują ci włosy - powiedziałem lekko po czym zobaczyłem wystające z jej rąk kolce. Lekko się skrzywiłem. -Widzę, że jednak chyba masz gorzej niż my. Mam nadzieję, że nie bolą? - zapytałem z delikatną troską. Co prawda jeszcze jej nie znałem ale wydawała się sympatyczna i nie chciałem, by cierpiała.
JEDZENIE: Haggis - żołądek zwierzęcy nadziewany sercem, wątrobą i płucami owcy, zmieszany z owsem, łójem, przyprawami i cebulą, jest o wiele bardziej apetyczny, niż się wydaje. I często podaje się go z rzepą i ziemniakami. EFEKT: w trakcie jedzenia czujesz dziwne mrowienie w ciele, a po jego zakończeniu wyrastają ci: kolce jeża ILE POSTÓW DZIAŁA EFEKT JEDZENIA:3, post 2/3
- Dodali jakieś ciekawe czary do potraw, choć sądzę... - spojrzała na swoje przedramienia - Mogło być gorzej, na przykład wyrósłby mi na czole róg jednorożca - wyszczerzyła się od ucha do ucha. Choć akurat róg na czole byłby zabawniejszy niż kolec, który może kogoś dziabnąć w pośladek. Wtedy przynajmniej mogłaby konia udawać i mówić ihaaa, czy coś w tym stylu. Zabawa pierwsza klasa to na pewno. No przynajmniej dla Anabell. Na zgodę Cassandry na dźganie typka w tyłek z zadowoleniem skinęła głową, problem był w tym, że sama nie miała zielonego pojęcia, ile ten efekt będzie trwał, na jej nieszczęście pewnie krócej niż mogłaby przypuszczać.
Pan Sikorsky ewidentnie robił maślane oczy do nowo poznanej koleżanki, choć w sumie nie za bardzo mu się dziwiła, ona była słodka, a on... cóż wyglądał na mięśniaka, gdyby nie efekt z dania Cassandry i jego zapewne też, nie widziałaby tego tak dobrze. Na brodę Merlina! Jak dobrze, że chociaż w jej okolicy są jacyś umięśnieni faceci. Teraz przynajmniej miała na czym oko zarzucić, choć nie robiła tego nachalnie, raczej z ciekawością i zapewne lekkim błyskiem w oku. Gdy zagadał do niej, obróciła głowę w jego stronę, teraz mogła lepiej mu się przyjrzeć z bliska. - Prawda, moje danie nie wyglądało za apetycznie - skrzywiła się na samo wspomnienie dania, którego dopiero co spożyła. Na szczęście smakowało lepiej niż wyglądało, był tego jakiś plus. - A, to? - spojrzała na swoje kolce i lekko obróciła głowę w bok, zastanawiając się, czy to bolało. Taka myśl nawet nie przeszła jej przez myśl. - Nieee, wygląda boleśnie, ale takie nie jest. Ale za to wasze efekty są super! - skomplementowała dwójkę towarzyszy. No może gdyby była w takiej sytuacji też by się czuła niekomfortowo, ale byłoby to na pewno coś nowego i ciekawego. Ciekawe czy przy innych stoiskach też są takie efekty jak tutaj. W sumie poczuła się zaciekawiona, by to później sprawdzić, być może razem z Cassandrą.
Dyskomfort płynący z zaaranżowanego między szlachetnymi rodami spotkania w przypadku młodziutkiego Deara sięgał po prostu znacznie głębiej, zaogniając jeszcze konflikt pomiędzy niespełniającym oczekiwań synem a despotycznym ojcem o iście tyrańskim usposobieniu. O ile więc Olivier nie miał nic przeciwko dzisiejszej partnerce i wcale nie chciał zepsuć jej balowego wieczoru, tak z pewnością trudno było mu ukryć malujące się na twarzy emocje, z których na pierwszy plan wysuwały się złość i rozczarowanie. Nie podobało mu się to, że nie może o niczym w swoim życiu decydować samodzielnie, męczyło go również zgrywanie kogoś, kim nie jest, i to tylko dla świętego spokoju, wszak Damien i tak spoglądał na niego z pogardą, twierdząc że nie dorasta do pięt swoim starszym braciom. Nieważne czego by nie zrobił, i tak nie udawało mu się urosnąć w oczach głowy rodziny. Popieprzone. Musiał natomiast przyznać, że rozbawiony uśmiech Charlotte okraszony pewną nutą nonszalancji w prześmiewczych gestach dziewczęcia, nieco poprawiały mu nastrój, a nawet pozwalały uwierzyć, że może naprawdę uda mu się ten wieczór spędzić w miłym, może niekoniecznie dobrowolnie wybranym, ale za to odpowiadającym mu towarzystwie. – Gdybym dostał ciuchy po Bartim, wolałbym chyba nie wiedzieć, co się na nich znalazło i czy aby na pewno się doprało… ale marynarka po Thomasie? Pewnie byłaby czyściutka i zadbana… a do tego nudna i sztywna. Zupełnie jak on sam. – Pozwolił sobie zażartować z członków własnej rodziny, a powiedzmy sobie uczciwie, dopieczenie najstarszemu z braci zawsze sprawiało mu sporo frajdy. Nic więc dziwnego, że wreszcie udało mu się nawet wyszczerzyć do panienki Brandon bielutkie uzębienie. – Eee… – Spalił za to zaraz buraka, kiedy żart partnerki dotarł do niego z opóźnieniem. Delikatnego rumieńca na poliku już się pozbyć nie mógł, za to pokręcił z rozbawieniem głową. – Całe szczęście. Wierz mi, marny ze mnie kandydat na męża. Poza tym… sam czuję się jakbym podpisał cyrograf z diabłem… – Westchnął, przypominając sobie tę deprymującą rozmowę z rodzicami. Dopiero po chwili zorientował się, że palnął gafę. – …to znaczy nie, żebym miał ciebie za diabła… albo diablicę. No chyba że taką ładną i kuszącą… – Próbował się wyratować z sytuacji, ale plótł takie głupstwa, że sam odnosił wrażenie, że tylko dodatkowo się pogrąża. Machnął więc ostatecznie na to wszystko ręką, skupiając się na rytmicznych, tanecznych krokach. - Dobrze, że nie w kuktasy. – Parsknął, nie dbając o to, że nie powinien używać takich słów przy damie. Po dotychczasowej pogawędce stwierdził, że Charlotte jest raczej wyluzowana i że kija w tyłku nie ma, co zdecydowanie było mu na rękę. – Stosy brzmią ciekawie. – Przystał na dalszy plan, wykonując z dziewczyną jeszcze kilka obrotów, nie do końca spodziewając się, że otrzymają aż tak wiele braw. Cóż, tańczyć akurat lubił, niezależnie czy ktoś oceniłby tę rozrywką jako męską i niemęską, ale ze zniknięcie kwietnego welonu się ucieszył, bo niekoniecznie uśmiechało mu się zgrywanie panny młodej. Na razie pokłonił się jednak kurtuazyjnie towarzyszce, a potem pokiwał zgodnie z uśmiechem, obejmując partnerkę w talii. Starał się zachowywać jak dżentelmen, chociaż to jej dał się pokierować dalej. – Dlaczego od razu mieliby nas wyśmiać? Na parkiecie wymietliśmy tak, że nie ma już czego sprzątać. – Mruknął zaczepnie, sięgając po swoją różdżkę, żeby dorzucić do płonącego ogniska kilka gałęzi wybranego przypadkowo drzewa. Okazało się, że ustrzelił zaklęciem olchę, a jakkolwiek pozytywnie nastawiony był do płomiennej zabawy, tak duchy Beltane najwyraźniej nie miały zamiaru go oszczędzać. Przeskakiwał z nogi na nogę, nie mogąc odsunąć od siebie niezwykle wiarygodne wrażenia, że podłoga to lawa. Co gorsza, zrobiło mu się cholernie gorąco. Na chwilę, bo potem poczuł przyjemny chłód, jakby ktoś postawił przed nim wiatrak. Szkoda tylko, że ludzie zaczęli stroić sobie z niego żarty, i to takie nie najwyższych lotów. – Taa, powiew świeżości jak po zjedzeniu paczki miętówek. – Zdecydował się naprawić ten problem, uznając swój dowcip za o niebo lepszy, ale tuż po nim zamyślił się głęboko, przypatrując się przystojnemu absolwentowi w czarnym, klasycznym garniturze. Nie znał go, ale nie kojarzył go z widzenia, nadto chłopak wyglądał na nieco starszego, stąd wywnioskował, że musiał już zakończyć edukację. - Wspomniałaś wcześniej o wróżbach… co prawda nigdy nie byłem fanem wróżbiarstwa, ale co mi tam. Sprawdźmy co chce nam zgotować los. – Zaproponował Charlotte, kiedy ocknął się już z podziwu, ale że nie bardzo jeszcze orientował się we wszystkich atrakcjach, spojrzał zagubiony na ślizgońskie dziewczę w nadziei, że ponownie przejmie ono rolę przewodnika.
Po oficjalnym rozpoczęciu balu, dyrektor postanowiła nieco pokręcić się między oficjalnymi gośćmi. Właśnie miała podejść do delegacji z Portugalii, gdy kątem oka dostrzegła jedną ze swoich pracownic. Przeprosiła więc na chwilę gości i udała się prosto do @Laena Aasveig. - Dobry wieczór panno Aasveig, mam nadzieję, że dobrze się Pani bawi. - Uśmiechnęła się miło do kobiety, delikatnie skinąwszy przy tym głową w kierunku jej dzisiejszego partnera. - Mogłabym prosić Panią na słówko? - Delikatnie odprowadziła kobietę na bok, by nie robić żadnego zamieszania w towarzystwie, po czym upewniwszy się, że nikt nie przeszkadza, zaczęła mówić. - Bardzo miło nam, że dołączyła Pani do naszej kadry i rozumiem, że ze względu na różnicę kultur, nie wszystkie nasze zwyczaje są dla Pani jasne. Prosiłabym jednak, by następnym razem okazała Pani nieco więcej szacunku tutejszym rocznicom historycznym. Chyba nie muszę mówić, jak niestosowne jest urządzanie sobie popołudniowej herbatki w środku tak ważnej rekonstrukcji. Szczególnie, gdy reprezentuje Pani naszą szkołę. - Przeszła do sedna. Wiedziała, że kobieta pochodzi z zupełnie innych zakątków, dlatego też nie chciała od razu nakładać na nią surowych konsekwencji. Nie mogła jednak zostawić tego wydarzenia bez komentarza. - A teraz, życze Pani udanego wieczoru i odetchnięcia od obowiązków. - Jeszcze raz serdecznie uśmiechnęła się do nauczycielki, po czym powróciła do opuszczonych wcześniej gości.
Fitzroy Baxter
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : kolczyki w uszach, skóry i dresiki, platynowe, czasem różowe włosy
kostki Wydarzenia - Centaury mówią o niekoniecznie miłych niespodziankach. Może to być kwestia przymusowej zmiany miejsca zamieszkania, lub odcięciu pewnych znajomości w Twoim życiu. Wydarzenia - Jowisz w koniunkcji z Uranem sprawi, że ulegniesz swoim największym pokusom. Pozwolisz, by rozum odszedł na bok, a instynkty i błahe potrzeby przejęły nad Tobą kontrolę, za co zapłacisz wysoką cenę
Życie uczuciowe - Tutaj jasno widać odrodzenie się uczuć i stabilizację emocjonalną. Coś, co wcześniej było kością niezgody, nagle okaże się proste do rozwiązania i wzmocni uczucie między Tobą, a bliską Ci osobą. Życie uczuciowe - Możliwe jest przełamanie dotychczasowej rutyny. Może warto zmienić coś w życiu łóżkowym lub wyjść z inicjatywą na wspólną przyszłość? Jeśli jesteś singlem, rozejrzyj się po otoczeniu zawodowym. Ktoś tam na ciebie czeka.
Praca/nauka - Aspiracje są Twoim wrogiem. Długo nie będziesz mógł znaleźć możliwości rozwoju w żadnej dziedzinie. Praca/nauka - Wszystko wskazuje na to, że masz niezwykłe wyczucie w tej dziedzinie życia, które przyniesie Ci uznanie i bogactwo. Pozwól sobie na odrobinę luksusu, ale nie przesadzaj z wydatkami.
Rodzina i przyjaciele - Bliskie relacje są na skraju załamania. Jeśli obydwie strony nie zaangażują się w naprawę, dojdzie do sytuacji, w której ktoś będzie musiał odpuścić i odejść. Rodzina i przyjaciele - Spotkasz starego przyjaciela bądź członka rodziny z którym odnowisz dawno utracone więzi.
Zdrowie - Wstąpią w Ciebie nowe siły witalne. To dobry czas, by podjąć jakiś sport lub zmienić dietę. Zdrowie - Gwiazdy nic nie mówią na ten temat.
Rada/ostrzeżenie - W ostatnich dniach możliwe, że próbujesz być kimś innym niż jesteś. Twój wizerunek w oczach innych nie powinien być najważniejszy, bo sprawi to jedynie zawód i Tobie i wszystkim wokół. Rada/ostrzeżenie - Przestań chodzić z głowa w chmurach i zejdź na ziemię! Zbyt wiele ważnych rzeczy może umknąć Twojej uwadze.
Macham na pożegnanie bratu Ruby oraz jego uroczej towarzyszce, którzy natychmiast pomknęli do wstążek, ignorując moje złote rady; co niespecjalnie mnie dziwiło. Ja zaś z Ruby doczłapaliśmy się do wróżb, gdzie miałem nadzieję odpocząć odrobinę od tej walki z chodzeniem. Byłem tak wycieńczony, że nawet nie zwróciłem uwagi na to, że przecież Gryfonka miała na sobie białą sukienkę, nawet jeśli odrobinkę w błocie może nie powinienem teraz ją wytarzać w trawie... Ale teraz już było po hipogryfach. Ja gadałem sobie krytykując wszystko co usłyszałem od centaurów po cichu do Rubsona, a ta średnio miała jak mnie uraczyć rozmową przez to, że co raz ziała ogniem. Dlatego też wkrótce i ja zamilkłem delektując się bardziej leżeniem na trawce z przyjaciółką niż słuchaniem co mają do powiedzenia ci wróżbici. Chociaż rzuciłem im oburzone spojrzenie kiedy mówili coś o kończynach. No naprawdę, zanim zaczną bełkotać o przyszłości powinni dowiedzieć się o przeszłości, żeby wiedzieć czy wypada straszyć takimi rzeczami uczennice! Dałem się ponieść temu klimatowi celtyckiej nocy i tak się tym speszyłem, że uparcie gapiłem się w niebo kiedy ściskałem delikatnie dłoń Ruby w odpowiedzi. Kiedy w końcu odważyłem się zerknąć w jej stronę teraz ona oglądała gwiazdy. Minęliśmy się więc spojrzeniami niczym w kiczowatych sztykach teatralnych. Przez chwilę zbieram się w sobie by coś powiedzieć chociaż nie wiem co i mam wrażenie, że wszystko co zwykle ględzę jakoś tu nie pasuje. A jak już to ja powinienem nawiązać rozmowę, bo nagłe zianie ogniem Ruby na pewno popsułoby klimacik. - Ruby... - zaczynam i chrząkam delikatnie by coś przekazać; do tego lekko uderzam związaną kostkę o kostkę. No i orientuję się, że już nie jesteśmy związani. - Ruby... patrz, jesteśmy wolni - zauważam i odrywam poważniejsze spojrzenie od Maguire, odpychając to co chciałem powiedzieć. Wstaję na równe nogi i wyciągam dłoń do przyjaciółki by pomóc jej wstać. - DOSKO! Chodźmy nad ognisko! Tam nie będziesz musiała się martwić, że kogoś zapalisz! Albo połączysz się z ogniem i zniknie ci to coś... - gdybam sobie z powrotem beztrosko ciągnąc przyjaciółkę na dzikie skoki. Liczę na to, że pójdzie mi spektakularnie. Szkoda, że nie wiedziałem o swoim nowym uroku wili, prosiłbym Ruby o robienie fotek, bo aż nie wiadomo czy lepiej prezentowałem się leżąc w świetle gwiazd czy skacząc wysoko nad ogniem! Jednak prawdopodobnie to pierwsze, ponieważ ktoś uznał, że będzie rzucał we mnie kule ognia! Całkowicie zszokowany omijam tylko jedną. Krzyczę kiedy czuję jak ogień smaga mnie po żebrach oraz po ramieniu. Z przerażeniem gaszę ogień na sobie i krzyczę Ruby, Ruby w oczekiwaniu na pomoc. Przez te całe emocję nie czuję jeszcze nawet bólu poparzonej skóry.
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Ani Rysiek nie był aż tak nieogarnięty żeby nie zrozumieć o co mi dokładnie chodzi, a ja nie byłem wystarczająco dyskretny. Na szczęście temat Szarloty został zamknięty (na jakiś czas najwyraźniej...) i mogliśmy kontynuować boskie zabawy. - Przysięgam, że tak zrobię - mówię z ręką na sercu. Stwierdzam też, że musze zrobić coś żeby to Ryszard został królową tego balu i rozglądam się za kimś kogo mogę namówić do głosowania razem ze mną. Gdzieś tam skrzypi wózek Marleny, ale żeby jej coś przekazać musiałbym nie sklejać się z Ryśkiem. Tak muszę najpierw przeczekać to wieczne połączenie. - Koniecznie. Powiedz wtedy, że ze sobą sypiamy i planujemy wziąć ślub, adoptować dziecko. Zostanę wtedy wydziedziczony za nieprzedłużanie ciągłości rodu, więc zamieszkamy razem we czwórkę - mówię żartobliwym tonem, chociaż to wcale nie brzmiało jak coś co nie mogłoby się zdarzyć... Na dodatek to oni musieliby mnie utrzymywać, bo ja oprócz niesamowitej pracy - model, nie robiłem prawie nic w swoim życiu co mogłoby mi pozwolić na samodzielne wynajmowanie mieszkanie. A nawet na wynajmowanie z 3 innymi osobami. - Durne zaklęcia... Nigdy nie może być normalnie - jęczę na tą chodzącą za Ryszardem amortencję. Na szczęście pociesza mnie fakt, że mój partner jest bardzo bojowy i chociaż wydaje mi się że nasze umiejętności co do bijatyk byłyby bardzo podobne to przynajmniej czuję się odrobinę podniesiony na duchu. Albo nawet niesamowicie podniesiony! Przy tych całych kukłach odczuwam wielką radość, że ten Rysiek jest ze mną, tak mi pomaga... - Tak? Ja też muszę coś powiedzieć... - stwierdzam nagle odważnie niczym Gryfon i otwieram buzię i wtedy... Ryszard postanawia oświadczyć się Szarlocie. - Eee... co? - pytam zacinam się na chwilę bardzo skonfunowany. Kiedy ten próbuje już iść do niej wyznawać nagłą miłość od razu orientuję się, że to znowu jakaś paskudna magia. Wyciągam rękę by najpierw uderzyć McGilla w pusty czerep, a potem siłą odciągnąć go gdzieś dalej. - Chodź, głupku, mieliśmy skakać przez ognisko - oznajmiam uparcie. A ponieważ jesteśmy sklejeni, a ja biegnę kierunku ognia, on nie ma opcji - może albo wejść w ognisko, albo skoczyć. Jakaś wróżka najwyraźniej jest przerażona tym co próbuję zrobić, bo aż uspokaja szalejące płomienie, żebym bez trudu przeskoczył.
Frederick mógł przysiąc, że te ich spotkania zaczynały robić się coraz dziwniejsze. Zupełnie, jakby po prostu musieli na siebie wpadać, zupełnie, jakby to jakieś przeznaczenie sobie z nich drwiło, czy coś podobnego. Oczywiście, był człowiekiem, który nie wierzył w podobne rzeczy, który uważał je za coś niemądrego, śmiesznego albo całkowicie idiotycznego. Nie wierzył we wróżby, gwiazdy postrzegał jako coś zupełnie innego, niż mówców przyszłości, czy interpretatorów ludzkich istnień. Herbaciane fusy były dla niego jedynie fusami, świece świecami, a to całe gadanie o drzwiach wiodących do tego, co miało dopiero nadejść, było dla niego co najmniej męczące, by nie powiedzieć, że w dużej mierze po prostu śmieszne. A jednak wszystko wskazywało na to, że faktycznie przekorny los z nich kpił, podsuwając ich sobie wzajemnie nieustannie, powodując, że nie mogli za bardzo uciec od rozmowy. To znaczy, mogli, ale Frederick uważał ją za zbyt zabawną, by móc sobie to po prostu odpuścić. - Obawiam się, że język lisów stoi nieco za daleko od języka saren i co najwyżej zrozumiałbym ich prośbę o to, by ich nie zjadać - powiedział na to, unosząc lekko brwi, mimowolnie przyglądając się kobiecie nieco uważniej, zastanawiając się, dlaczego miała na sobie taką, a nie inną suknię, sprawiając wrażenie, jakby wyrwała się z jakiejś bajki. właściwie, gdyby się nad tym zastanowić, miało to nawet sens i na swój sposób pasowało do niej, do jej zamiłowania do przyrody i jakiegoś oderwania od rzeczywistości, która z reguły była smutna i ciemna, jak najciemniejsza możliwa dupa. - Tss, doprawdy, sądząc po tym, jak pani śpiewa, to nie potrzebuje pani żadnej wyjątkowej sarny do tego, żeby przepowiadała pani przyszłość. Zapewne powiedzą pani wszystko, co chciałaby pani usłyszeć - stwierdził jeszcze, nim niespodziewanie dyrektorka szkoły odwołała Laenę na bok, zostawiając Fredericka samego na parkiecie, z którego zamierzał zejść, ale nie było mu to dane. Jego ubranie zmieniło się i nim zrobił choćby jeden krok, rośliny uwięziły go w miejscu, by później, gdy wróżki spłatały figla powracającej Laenie i poderwały ją ponad ziemię, wyrosnąć za Shercliffem niby jakieś dzikie pnącza. - O, nie, to akurat z wróżkami, które uznały, że wspaniały ze mnie tancesz. Zwłaszcza w centaurzej postaci.
______________________
I'm real and the pretender
I have my flaws I make mistakes But I'm myself
I'm not ashamed
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
efekty: sklejony z haroldem 4/5, adoruje nielubiane osoby, pali się po skoku
Wizja, jaką przedstawił Harold była absolutnie tragiczna, a potencjalne wydziedziczenie z takiego powodu jak ślub z kimś nieodpowiednim - po prostu przykre, ale przecież to nie był czas na poważne refleksje tylko na harce i śmiechy. Traktując to wszystko jak wyborne żarty, Rysiek ubawił się po pachy. - Nie ma sprawy, powiemy wtedy to samo mojemu staremu, a on będzie zachwycony jakimkolwiek wnukiem i wyremontuje nam piętro domu, odda sklep i będziemy ustawieni - dorzucił nawet potencjalne rozwiązanie tego niestniejącego (jeszcze) problemu, oczami wyobraźni już widząc jak wzruszony ojciec hojnie dokumentuje na wizbooku ich ślub, a potem sprawia że żyją jak plumpki w maśle. To byłaby ich jedyna szansa, bo sam też przecież nie aspirował do żadnej poważnej kariery, a napiwki w Geometrii to największych nie należały. Po ustaleniu tych jakże ważnych kwestii i realistycznych planów, a także odgonieniu bojowym wzrokiem Ryszarda wszystkich drani czających się by wrzucić jego ziomka do ognia (tak sobie wmawiał, a naprawdę to po prostu wyszli z tłumu, więc na Harry'ego nie miał już kto łypać wrogo) obserwowali tańczące kukły i chwila zrobiłaby się naprawdę podniosła, gdyby nie ta nieszczęsna amortencja, która zrujnowała wszystko. Gapienie się z rozmarzeniem na Szarlotę przerwał mu brutalny atak Harolda, który go co prawda nie zabolał, ale otrzeźwił - i całe szczęście. Aż się spocił ze stresu kiedy sobie uświadomił, co wygadywał i co by było gdyby towarzysz go nie powstrzymał. - Cooo? O, dzięki, ale farmazony pierdoliłem, co za gówniana magia! Musisz mnie trzymać z dala od tej pindy bo jeszcze narobię jakichś głupot - poprosił przejęty po drodze do ogniska, uznając że to żeby skoczyć razem to idealny plan i nie ma prawa się nie udać. I udało się! Przeskoczyli jak gibkie lunaballe przez płomień uprzejmie zmniejszony przez wróżkę, a Riki tak się podekscytował, że gdy wylądowali to z entuzjazmem pocałował Harolda, szalenie zadowolony że ma takiego świetnego partnera. I tym razem wcale nie była to zasługa magii. - ALE SUPER, potem idziemy drugi raz! - zarządził, rozglądając się za następną atrakcją, aż poczuł nagle swąd spalenizny - Co jest, najpierw amortencja, teraz coś jebie... Pewnie krasnoludy przypaliły kartofle, tak samo cuchnie jak Marla albo Jinx próbują gotować - powiedział, niespecjalnie przejęty i błogo nieświadomy, że to jego własne portki się kopcą, bo wcale nie skoczył tak zgrabnie jak mu się wydawało. - Idziemy obczaić te ee... wianki? Ej, zanim mnie pojebało, to chciałeś coś powiedzieć? - przypomniał sobie nagle i zerknął na Harolda zaciekawiony. Kto wie, może to było coś super ważnego.
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
Ulga spłynęła na Cassandrę, gdy Anabell postanowiła przejąć inicjatywę rozmowy. Miała ochotę westchnąć ze spokojem, ale nadal się powstrzymywała, przez ten dziwny efekt jedzenia, na które się skusiła. Całkowicie nie mogła zignorować rudowłosej koleżanki i umięśnionego przystojniaka, jednakże jej uwaga ciągle była skierowana na jej sukienkę, a w duchu powtarzała, jak mantrę: "No błagam, znikaj już." Na szczęście puchonka nie musiała długo czekać na minięcie konsekwencji zjedzonego laverbread. Włosy powoli falujące w powietrzu opadły delikatnie na jej ramiona przyjmując swój normalny wygląd. Sukienka wróciła do normy i przestała przylegać do ciała. Walker miała ochotę popłakać się ze szczęścia. - Na Merlina! - Zdała sobie sprawę, że właśnie krzyknęła, zakłopotana zasłoniła sobie szybko usta dłonią. - Prze... Przepraszam, zniknęło w końcu. - Zwróciła uwagę swoich towarzyszy na swój ubiór. Zdecydowanie Cassie uważała, że ich efekty nie są super. W duchu również obiecywała sobie, że już nigdy nie tknie jedzenia przyrządzonego przez barczyste krasnoludy. Czasami tak bardzo nienawidziła magii i rzeczy, które jej akurat się przydarzały. Świat mugoli był prosty, a tutaj nie widziała nic zabawnego w prześwitujących ubraniach, albo kolcach wyrastających z przedramienia. Jednego była pewna, zazwyczaj takie czary robiły z czarodziejów kretynów lub upokarzały, niż wyrządzały prawdziwą krzywdę, chyba że zamierzało się skakać przez ogień, tam z pewnością nie można było dać gwarancji, że nikt nie ucierpi. Walker już uspokojona i w lepszym humorze niż na początku, postanowiła skorzystać z okazji, przychylając się do Anabell. - Miałyśmy iść na wianki... - Szepnęła, niby to nie chcąc przerywać rozmowy Goldbird i Sikorsky'ego, z drugiej strony szukała pretekstu, żeby stąd uciec. Czuła, że skompromitowała się przed Yurim, nadal nie potrafiła spojrzeć na mężczyznę swobodnie, uciekała gdzieś od jego spojrzenia.
W przeciwieństwie do niego, ona wierzyła w kręte ścieżki losu i ich spełnianie się, jak mogłaby nie wierzyć, kiedy poruszała się po nich od dziecka. Chociaż musiała przyznać, że nawet jak na jej wiarę i świadomość z istnienia konkretnych dróg, których można się było podjąć, ich spotkania zakrawały na miarę niebywałych. Co nie sprawiało, że miała zamiar na nie narzekać. Było wręcz zgoła przeciwnie. Te ich niecodziennie zbiegi okoliczności były naprawdę zabawnymi. Nie mogła powiedzieć, że ich wypatrywała, ale gdy już się zdarzały, czerpała z nimi garściami. Była między nimi dziwaczna nić porozumienia… Którą złośliwie przeciągali między sobą, właśnie w ten sposób najlepiej się tym bawiąc. Może nawet w trochę szczeniacki sposób przerzucając się komentarzami, czegóż innego można się jednak było spodziewać, bo ciekawskiej łani i sprytnym lisie. - Czyli jednak próbował pan z nimi rozmawiać? – uśmiechnęła się szerzej, pozwalając sobie na mały krok w jego kierunku, jeszcze nie naruszający ustalonych granic, ale już wskazujący na podjęcie się gry i rzucenie wyzwania. Była psotna i wyglądała, jakby szukała drogi do jak największego nabrojenia, świetnie się tym bawiąc – i była to prawda, której bezczelnie nie kryła, ciesząc się tym spotkaniem. - Po takim komplemencie bardzo przykro mi pana zawieść, ale, wbrew pana wyobrażeniom, nie proszę saren o zdradzenie mi, gdzie pan akurat chodzi – zachichotała, patrząc na niego z zawadiackim, roziskrzonym wzrokiem, a cała jej postawa zapraszała go do tych przepychanek. Chociaż przez sukienkę nie było to dostrzegalne na pierwszy rzut, wprawne oko mogło zauważyć, że nawet stała lżej na palcach, jakby w każdej sekundzie była gotowa zrobić odskok. Cóż, trzeba było go zrobić, kiedy podeszła do niej dyrektorka… - Dzień dobry. Wspaniała uroczystość! – pochwaliła od razu, jeszcze z wesołym uśmiechem, choć coś nie pasowało jej w energii kobiety. – Coś się stało? Nawet gdyby chciała, nie bardzo umiała ukryć zdziwienia na słowa szefowej. Uszanowanie tradycji? Nie zamierzała się kłócić, to w końcu w ich odczuciu leżało to, czy coś było właściwe czy nie, ale i tak nie mogła się nadziwić. - Przepraszam, nie chciałam, żeby wyszło to jak brak szacunku. Dość dosłownie nie byliśmy w stanie w siebie trafić – nie tłumaczyła się, powiedziała to jak najprostsze stwierdzenie faktów, bo tym właśnie to było. Nie zwykła kłamać, po prostu przyznając się do wszystkiego i przedstawiając swoją perspektywę. – A że nie mogliśmy wyjść do końca wydarzenia, usunęliśmy się w kąt, żeby nie przeszkadzać innych. Ale słyszę, co pani mówi. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy – skwitowała, życząc jeszcze miłej zabawy. Od razu wróciła do Fredericka, z każdą sekundą bardziej rozbawiona. Nie tym, że kogoś to mogło urazić, a raczej samym faktem reprymendy za herbatę. - Nie uwierzy pan – zaśmiała się cicho, konspiracyjnym wręcz szeptem. – Czy wie pan, że pijąc herbatę uraził pan pamięć swoich przodków? – powiedziała z psotnym wyrazem, niczym te wróżki, które zaraz uniosły ich nad ziemię. I to by chyba było na tyle z trzymania granic, kiedy magiczne istotki stwierdziły, podobnie jak cały kręty los, że zabawnie będzie ich sparować. Musiała przyznać, że faktycznie było to coś nietypowego, gdy tańczyli w powietrzu, na powstającej z każdym ich krokiem łące z pnączy. - Centaurzej postaci?! – spojrzała na niego z niedowierzaniem i, chociaż zakryła usta dłonią i tak nie powstrzymała chichotu, przyglądając mu się tak, jakby szukała w tym wszystkim jakiejś ukrytej puenty czy błyskotliwego żartu. A gdy ten nie nadszedł, prychnęła trochę głośniej. – Nie no teraz to musi mi to pan wyjaśnić!
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Nawet nie wiedział, kiedy minął właściwie cały maj, kiedy przegapił przygotowania do celtyckiej nocy, do balu, na który ostatecznie wybrał się wraz z Chrisem. Nauka nowej specjalizacji, kurs, staż, to wszystko pochłonęło go do tego stopnia, że nie był świadom większości rzeczy, jakie działy się wokół nich. Owszem, wciąż miał w głowie, że muszą się przeprowadzić, najlepiej natychmiast, wiedział o problemach innej bliskiej im dwójki i tym, w jaki sposób jego mąż sobie z tym częściowo poradził. Mimo to, Josh odnosił wrażenie, jakby przespał minione tygodnie, jakby ktoś na siłę wyrwał go z jego życia i nie potrafił pojąć, jak niektórzy uczniowie mogą tak funkcjonować przez lata nauki. Jednak najważniejsze było, że w końcu zdał wszystko, co potrzebował, miał dodatkowy certyfikat i mógł już w pełni świadomie pomagać dzieciakom. Mógł w końcu udzielać im właściwych rad i zwyczajnie być obok, kiedy będą tego potrzebować, bez wrażenia, że nie jest do tego odpowiednią osobą. Mógł także udać się na bal w towarzystwie męża i cieszyć się chwilowym spokojem. - Wiem, że trzeba było przygotować stroje, ale co, jeśli tego nie zrobiłem? Będę tańczyć nago? - zapytał szeptem, nachylając się do ucha Chrisa, po czym uśmiechnął się do niego szeroko, zaczepnie. Podejrzewał, że zielarz nawet się nie zawstydzi, ale i tak musiał spróbować. Szczęśliwie wyglądało na to, że magia miejsca nie pozwalała nikomu na paradowanie w stroju Adama, co Josh skwitował wyrazem zawodu na twarzy, który szybko ustąpił lekkiemu uśmiechowi. Dawno nie tańczyli wspólnie, a ostatni raz skończył się tragicznie. Co prawda ich dwójce udało się zbiec z sylwestra, aby w samotności świętować rocznicę ślubu, ale kadra Hogwartu cierpiała. Mężczyzna wierzył, że teraz będzie spokojniej, że zdołali przygotować się na wszystkie sytuacje i mogli po prostu oddać się zabawie. - Więc, panie Walsh, czy tylko dziś tańczymy, czy spróbujemy oddać się mniej poważnym zabawom? - zapytał dostrzegając płonące niedaleko ognisko, które przywoływało jedynie wspomnienia ich wspólnych początków, niegdyś gorzkie, teraz pełne melancholii, która odbiła się w ciemnym spojrzeniu miotlarza.
strój taka czekolada, a co taniec początkowy3 i nieparzyste = za ciasne ubrania
Ostatnie tygodnie nie były udane z wielu względów i nie próbował tego kryć. Start własnej działalności nie skończył się dobrze z uwagi na przerwę, jaką był zmuszony zrobić w związku z kursem na sprzedawcę, którego i tak nie zdołał ukończyć. Prawdę mówiąc zaczął się wahać, czy nie powinien jednak odpuścić otwierania, ale dość szybko dotarło do niego, że nie tylko nie było to coś, co mógłby zrobić, ale byłoby całkowicie dziecinne. Musiał podejść do otwierania własnej pracowni, jak do rzeźbienia w wyjątkowo trudnym materiale, co zdecydowanie poprawiło jego humor. Dzięki temu wrócił do przerwanego stażu i nim się zorientował, nadszedł dzień balu związanego z celtyckim świętem. Balu, na który chciał kogoś zaprosić. Kogoś niezwykle ważnego, a z kim nie rozmawiał od kilku tygodni, co odkrył dopiero na parę dni przed balem. W takiej sytuacji zaproszenie było nie na miejscu i mogłoby spotkać się z odmową. Zamiast więc przesyłać sowę, wybrał się szybciej na miejsce, aby uważnie obserwować kolejne osoby przybywające na miejsce, szukając tej jedynej. W końcu dostrzegł znajomą figurę, którą mógłby odtworzyć z pamięci w każdym materiale, a której wciąż nie potrafił przestać podziwiać. Nawet nie chciał przestawać. Serce w piersi rzeźbiarza uderzyło mocniej, gdy przesuwał spojrzeniem po zwiewnej sukni, idealnej dla rusałki wyrwanej z baśni, pasującej również do Krukonki. Podejrzewał, że buty, których wciąż jej nie oddał, pasowałyby, ale ponieważ nie pytała o nie, miała inne, równie piękne, równie eteryczne. Nie zamierzając czekać, aż ktoś inny podejdzie do Victorii, skierował ku niej swoje kroki, aby po chwili niejako zastąpić jej drogę. Skłonił się od razu, uśmiechając ledwo zauważalnie kącikiem ust, podejrzewając, że jego włosy posiadają gdzieniegdzie różowe pasma. - Zanim noc porwie cię w swe ramiona, łagodnie kierując do swych atrakcji, pozwól mi zaszczytu dostąpić i raz z tobą zatańczyć -- powiedział prosto, wyciągając rękę w jej stronę, licząc na to, że mu nie odmówi. Nie wiedział, co byłby w stanie zrobić, ale wiedział, że nie zamierzał odstępować jej na krok tej nocy, o ile nie powie mu wprost, że nie życzy sobie jego towarzystwa.
Pokiwałem głową na słowa Anabell przyjmując z pewną ulgą wiadomość, że nic jej nie jest. Natomiast porównanie do wyrośnięcia rogu jednorożca wywołało u mnie krótki śmiech co mnie samego zdziwiło, gdyż rzadko pozwalałem sobie publicznie na okazanie większej radości niż uśmiech - szczególnie w gronie osób, które dopiero co poznałem. -Wtedy moglibyśmy go upiłować. To byłby świetny sposób na dorobienie się małej fortuny. Wiesz po ile obecnie chodzą rogi jednorożców? - zażartowałem. Anabell muszę szczerze przyznać, że nadawałbyś się na magipsychologa. Chyba jeszcze w całym moim życiu nie zdarzyło mi się, żebym tak szybko kogoś polubił. Dostrzegłem, że Cassandra (nie uszło mojej uwadze to, że jej efekt przestał właśnie działać) pochyla się i szepta coś przyjaciółce to ucha. Niestety nie słyszałem o czym mówi więc nie wiedziałem czy jestem pożądanym gościem w ich towarzystwie czy wręcz przeciwnie. Postanowiłem pozostawić decyzję dziewczynom. Wstałem od stołu. -Widzę, że powoli "efekty specjalne" jedzenia przestają działać. Zapewne my z Anabell niebawem będziemy również wyglądać do bólu zwyczajnie - uśmiechnąłem się. -Wybieram się poskakać przez ogień. Może szybciej wyschnę - puściłem oczko. - Zechcecie mi towarzyszyć?
W sumie nawet jej kolce były ciekawe, szkoda tylko, że efekt jedzenia już mijał, bo czuła na ciele kolejne dreszcze przypominające te na samym początku, co oznaczało, że kolce sobie zniknęły. A było już tak fajnie! A nie zdążyła nikogo w międzyczasie dziabnąć w tyłek tym kolcem, no cóż, może innym razem coś ciekawego będzie kombinować. Spojrzała na Cass gdy krzyknęła, a jej efekt z jedzenia zniknął. - Witaj z powrotem, jak tam pod wodą było, przyjemnie? - zażartowała do Cass mając nadzieję, że nieco to poprawi jej humor albo przynajmniej na nią spojrzy. Każda opcja była dobra na poprawę humoru nowej koleżanki. Gdy Cass szepnęła jej na ucho, przypomniało jej się, że faktycznie miały iśc na wianki razem po zjedzonym posiłku. Ana skinęła głową na jej podszepty.
A potem swój wzrok skierowała na nowo przybyłego przystojniaka. Wyglądało na to, że jej tekst rozbawił przynajmniej Yuriego, co i u An wywołało uśmiech na ustach. - No wiesz ty co! - Aż się złapała za własne czoło, jak gdyby zaraz miał jej tam wyrosnąć róg jednorożca. Przeraziła się nie na żarty. - Taki ładny róg byś spiłował - na sam koniec wytknęła język z rozbawieniem. - O patrz, a nigdy nie sądziłam, że nadawałabym się na na magipsychologa - rzekła przekonująco kiwając głową na zgodę. Nie sądziłaby była to praca, w której się odnajdzie, choć kto wie, gdzie ją drogi poprowadzą. - Eee, wiesz... Miałyśmy inne plany. Chcemy trochę popuszczać wianki - W tym momencie spojrzała na Cassandrę - Wiesz, co, może się spotkamy później gdy już my skończymy z wiankami, a ty skończysz skakać przez ogień. Na pewno znjaidze się miejsce gdzie można usiąść przy ogniu i porozmawiać. - W jej głowie to brzmiało jak dobry kompromis na całe to zajście. A dla pewności swych słów wzięła Cass pod pachę i zaczeła z nią odchodzić na bok. W trakcie odchodzenia puściła Yuriemu oczko a potem pomachała na dowidzenia gdy tak ciagnęła Cass ze sobą w stronę wianków. - Paaa przystojniaku, do później! - krzyknęła na do widzenia z szerokim uśmiechem na ustach.
Prawdę mówiąc, nie miała żadnych planów na ten bal. Miała świadomość, że wypadało się na nim pokazać i właściwie nawet chciała się tam wybrać, po prostu doświadczyć wszystkich tych atrakcji, jakie oferowała ta noc. Nie zakładała jednak, że z kimkolwiek się tam wybierze, że pokaże się z jakiejś lepszej strony, czy coś podobnego, po prostu traktując to jak przyjemną tradycję, jak przyjemne spędzenie czasu na krótko przed zbliżającymi się nieubłaganie egzaminami. Wiedziała, że nie może zatrzymać czasu, więc po prostu zamierzała z niego korzystać, na ile było to możliwe, obserwując wszystko uważnie, rozmawiając ze znajomymi, jeśli tylko odnajdzie ich pośród zbierających się właśnie gości. Miała wrażenie, że z każdą mijającą chwilą tłum gęstniał, a to, co ją otaczało, wyglądało, jakby zostało wyrwane wprost z baśni. Z tego też powodu odnosiła wrażenie, że jej zwiewna suknia pasowała tutaj idealnie, nie pozostawiając jej daleko w tyle pomiędzy magią, która zdawała się otaczać to miejsce. Victoria zatrzymała się, gdy tylko spostrzegła Larkina, przyglądając mu się z lekkim uśmiechem. Zaraz też uniosła ledwie dostrzegalnie brwi, kiedy tylko się odezwał, nie mogąc powstrzymać się przed tym, żeby zaśmiać się na te jego próby wznoszenia się na poetyckie wyżyny. Już kiedyś o tym rozmawiali, nic zatem dziwnego, że zapytała go, czy podczas przygotowywania sklepu do otwarcia faktycznie zajmował się pisaniem swoich pierwszych wierszy. Mógł to być z jej strony przytyk, a mogło być to całkiem zwyczajne pytanie, które po prostu postanowiła mu zadać, pozwalając, żeby pomiędzy nimi zawisło. Nie miała mu za złe tego, że od jakiegoś czasu milczał, wiedząc, że zajmował się poważniejszymi rzeczami, niż dyskusje o niczym z kimś, kto nawet nie skończył jeszcze studiów. Dlatego też wyciągnęła rękę, by pozwolić mu zaprowadzić się na parkiet, nie czując z tego powodu żadnego skrępowania. - Mam nadzieję, że w ferworze walki nie zapomniałeś, co obiecałeś Lizzie – powiedziała, patrząc na niego uważnie, bardzo poważnie, jakby zamierzała go zganić, jeśli tylko okaże się, że już dawno wyparowało mu z głowy to, o czym rozmawiali w czasie ferii. Była pewna, że jej siostra potraktowała to bardzo poważnie i może długie milczenie Larkina traktowała nawet jak swoistą zdradę. Nim zdołała cokolwiek dodać, jej strój przyjął o wiele bardziej tradycyjną formę, co wcale jej nie zdziwiło, ale spowodowało, że na chwilę wzniosła oczu ku niebu. Magia, która tutaj panowała, nie zamierzała przestać jej zadziwiać i chociaż doświadczyła jej choćby częściowo w czasie przygotowań do obchodów święta, nie zakładała, że ostatecznie będzie musiała w czasie tańca pilnować, żeby strój się z niej nie zsunął. To było już niemalże absurdalne. - Mam wrażenie, że wciąż prześladuje mnie pech. Jeśli nie jestem zmuszona do gotowania z krasnoludami z wykorzystaniem zgniłych warzyw, to pluję kwiatami albo tonę w ubraniu – mruknęła, sarknąwszy pod nosem, zastanawiając się, czy nie zdołałaby przy pomocy prostych czarów zapanować nad swoim ubiorem.