W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.
Sama nawet nie zauważyła, jak wiele zmian w jej życiu wprowadziło pojawienie się Dunbara pod tym mostkiem w Hogwarcie. Kompletnie nieświadomie cały czas towarzyszyło jej dziwne przeświadczenie, że za chwilę obudzi się z tego snu i znów będzie tą Larą, która wręcz rozpaczliwie potrzebowała pomocy. Tymczasem dzień mijał za dniem, a ona wciąż miała obok siebie kogoś, kto był w stanie wyciągnąć ją nawet z największego bagna emocjonalnego. Nic więc dziwnego, że nawet teraz, kiedy zwyczajnie miała ochotę kląć na czym świat stoi, siedząc obok Dżemiego, jakoś nie mogła tego zrobić. Bo nagle przestawała widzieć w tym sens. Bo wolała się delikatnie uśmiechać zamiast wprowadzać się w jeszcze większą złość. No i nie ma co ukrywać, jego uśmiech był tak zaraźliwym że nie sposób było przejść obok niego obojętnie. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak pozytywny wpływ na nią posiadał. Nadal towarzyszył jej uśmiech na ustach kiedy przedstawiał jej doskonały plan stania się kopią słynnego hrabi. - Raczej nie polecam tych soczewek. Z tego co zauważyłam bardzo łatwo dzięki nim wystraszyć ludzi - na całe szczęście, jego nie wystraszyła, bo dalej dzielnie siedział obok niej. A może to właśnie dlatego że nie mógł obecnie zobaczyć jej oczu? Prychnęła pod nosem na wzmiankę o Irytku. Nienawidziła serdecznie tego gada od momentu, kiedy jej noga pierwszy raz przekroczyła próg zamku. Na samą myśl, że mogła jeść coś, do czego on coś dorzucił, brało ją na mdłości. Już miała rozchylić palce swoich dłoni, aby sprawdzić, o co mu dokładniej chodziło, ale jednak nie było jej to potrzebne. Od razu po słowach przeszedł do czynów, gdzie po chwili z równie wielką gorliwością go całowała, kompletnie nie zwracając uwagi na cały świat wokół nich. Przecież przyzwolenie otrzymali od samego prefekta naczelnego! Grzechem by było nie skorzystać. Jakoś tak instynktownie przesunęła się do niego jeszcze bliżej, całkowicie zatracając w tej cudownej pieszczocie. Co jak co, ale doskonale wiedział, jak poprawić jej nastrój. Odsunął się w końcu, nawet nie wiedząc, dlaczego to robi. Oddech miała mocno przyspieszony, a wzrok wrócił do normalności, co przywitała z nieskrywaną ulga. Złapała dłoń chłopaka i podniosła się z zajmowanego miejsca. - Ruszaj tyłek, miałeś mi pokazać swój autorski taniec - uśmiechnęła się do niego zachęcająco, bo miała dziwne przeczucie, że jeśli, zostaną dłużej w tym miejscu, to skończy się to szlabanem za bardzo nieodpowiednie zachowanie. - A do mnie i sukni się nie przyzwyczajaj - dodała, by pociągnąć go w stronę parkietu.
Bal majowy:
Wielki Bal Majowy
Taniec otwierający
Gdy namiot zamieni się w wielobarwne motyle, na scenie pojawia się zespół, który daje znać, że nadszedł czas otworzyć bal tradycyjnym tańcem Beltane. Pierwsza na parkiecie pojawia się Dyrektor Wang w akompaniamencie samego Ministra Magii, a za nią drepta kochany przez wszystkich Profesor Craine z dyrektorka Mahukotoro. W momencie, gdy wchodzicie na parkiet, wasze stroje wyjściowe zamieniają się w te tradycyjne, które mieliście okazję szyć podczas przygotowań (nie martwcie się, ponownie zmieniają się na wasze szaty galowe, po zakończeniu otwierającego utworu). Z każdą kolejną parą na parkiecie, jeden z użytych do dekoracji kwiatów zakwita, symbolizując obecność tych, których przez Bitwę o Hogwart już z nami nie ma.
Utwór otwierający
Zasady: Do tańców na otwarcie święta zaproszony jest każdy czarodziej, pamiętajcie jednak, że odbywa się on w parach! By wziąć udział w wydarzeniu, każdy musi rzucić kością k6, by dowiedzieć się, co stało się w trakcie układu! Każdy czarodziej, który wziął udział w lekcjach tańca może jednorazowo przerzucić kostkę.
Wydarzenie:
1. Oh nie! Magiczna zamiana stroju nie zadziałała na Tobie! Doskonale wiesz, że miałeś swoje tradycyjne przebranie gotowe, ale magia musiała cię złośliwie ominąć. Musisz tańczyć w swoim balowym stroju.
2. Duchy Beltane musiały stwierdzić, że chyba za szybko przebierałeś nogami, albo po prostu chciały sobie zażartować, bo przy każdym Twoim kroku z ziemi wyrastają nowe pnącza kwiatów i łapią cię za kostki!
3. Zaklęcie faktycznie sprawiło, że na czas tańca pojawił się na Tobie tradycyjny strój z przygotowań. Jednak magia chyba kiepsko na niego wpłynęła, bo zmienił rozmiar. Rzuć k6, liczba parzysta oznacza, że jest trochę za luźny i co chwila musisz go poprawiać w trakcie tańca bo się z ciebie zsuwa. Liczba nieparzysta oznacza, że jest trochę zbyt ciasny i z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej rozchodzi się w szwach.
4. Tak pięknie wirujesz w tańcu, że wróżki postanawiają wyróżnić ciebie i Twojego partnera, swoją magią unosząc Was trochę ponad tańczące pary. Chociaż znajdujecie się jakiś metr nad ziemią, nie czujecie niewygody.
5. Duchom Beltane spodobał się Twój taniec, nie tylko to widzisz, ale i czujesz i przeżywasz, gdy Twoje włosy zostają ozdobione całym welonem świeżych, polnych kwiatów.
6. Tańczysz jak natchniony, jakby same duchy tego święta w ciebie wstąpiły! I nie ma w tym aż tak dużo przesady. Ty i Twój partner zaczynacie widzieć wokół siebie migające niczym gwiazdy sylwetki, które tańczą wśród Was i nikt inny zdaje się ich nie dostrzegać. Nie czujesz jednak z tego powodu przerażenia, a letnie ciepło, to dobry omen. Kroki tańca zdają ci się przy nich naturalnie proste, a blask jaki niosą duchy zdaje się z Tobą zostać. Do końca balu twoje oczy świecą się tysiącem gwiazd.
Magiczna moc ognia!
Tradycja mówi, że ogniska, rozpalane podczas obchodów Beltane, nie były stosami przypadkowo zebranych drewienek i chrustu. Ich magiczna moc tkwiła bowiem w odpowiednim przygotowaniu. Trzech ludzi trzykrotnie udawało się, by zgromadzić drewno z dziewięciu gatunków drzew. Dopiero tak odpowiednio przygotowane ogniska płonęły świętym ogniem Beltane. Wydarzenie to trzeba było jednak trochę zmodyfikować, by każdy uczestnik mógł wziąć w niej udział! Na okazję balu użyto zaklęć, by zasadzone specjalnie drzewa były gotowe do ścięcia i stworzenia z nich wielkich ognisk na obchodach. Każdy czarodziej może dołożyć się do tej zabawy i za pomocą zaklęć przynieść jeden z dziewięciu gatunków drewna. Kto wie, może i na niego spłynie błogosławieństwo celtyckiej nocy!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się dołożyć własny bal drewna, rzuca kostką eliksiru. Każdy eliksir to inny gatunek drzewa, a co za tym idzie - inne błogosławieństwa lub przekleństwo. By dowiedzieć się, czy moc magicznego ognia była po Twojej stronie, rzuć k6, gdzie wynik parzysty oznacza dar, z kolei nieparzysty - nieszczęście.
Dąb - bełkoczący napój
Parzysta:
po odstawieniu balu na ognisko, czujesz przyjemną sensację w gardle, zupełnie jakbyś jadł najdelikatniejszą z czekolad, a zaraz po tym przychodzi otwartość umysłu. Nie wiesz skąd i w jaki sposób, ale niezależnie od języka, którym ktoś się posługuje, rozumiesz wszystko, do tego stopnia, że nawet szmery zwierząt stają się dla ciebie czytelne. Do końca balu jesteś w stanie używać dowolnego języka jak najlepszy czaroglota! Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział w przywoływaniu magicznych istot, ignorujesz rzut kością i sam wybierasz, co przyjdzie.
Nieparzysta:
czujesz dziwną sensację, jakby ogień zajął ci całe gardło jak podczas najgorszego zapalenia. Boli cię krtań i migdałki, dostajesz ataku kaszlu, ale nawet przepicie wodą nie pomaga na ból. Ten znika dopiero po kilku minutach, za to zostawia za sobą ślad - co zdanie mylisz jakieś słowa i mieszasz ich znaczenia. Chcesz powiedzieć jedną rzecz, a wypada jej zupełne przeciwieństwo, lub coś zupełnie niepowiązanego z całym tematem. Oby twój partner był dobry w języku migowym!
Jesion - euforii
Parzysta:
wraz z ułożeniem stosu, czujesz też niesamowicie przyjemne ciepło na ustach, jak po najwspanialszym pocałunku! Aż nie możesz się nie uśmiechnąć! Czyż ten dzień nie jest wspaniały? Śmiech sam formuje ci się w gardle, a ty masz wprost doskonały humor! Odczuwałeś zmęczenie? Całkowicie minęło i nie zapowiada się, by wróciło! Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt fizyczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
wieczór ledwo co się zaczął, a ty już odczuwasz zmęczenie, jakby przenoszenie tego drewna wyssało z ciebie wszelkie siły. Chcesz się bawić, ale oczy zdają ci się same zamykać. Do końca wieczoru będziesz chodził senny, a jeżeli chcesz wytrzymać i skorzystać z wszystkich atrakcji, lepiej po każdej uwzględnij jakąś krótką formę odpoczynku!
Klon - postarzający
Parzysta:
czujesz ciepło pod czaszką, nie jest to jednak nieprzyjemne uczucie, a przyjemne, jak położenie się na poduszcze. Jeżeli bolała cię głowa, uczucie to przechodzi, a zamiast niego pojawia się olśnienie. Twój umysł otwiera się na wiele tematów, jakby w ciągu kilku minut pochłonął wiedzę wielu ksiąg. Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział we wróżeniu, rozpatrujesz tylko wynik pozytywny wylosowanej wróżby.
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby twoja głowa płonęła a migrena rozchodziła się ognistym bólem przez całe twoje ciało, wypalając na nim znaki czasu. Rzuć k6, gdzie każde oczko to kolejne 10 lat, o które postarzyło Twoją postać do końca balu.Postać odczuwa fizycznie wszystkie efekty wylosowanego wieku.
Wierzba - amortencja
Parzysta:
czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości, jeżeli twój partner wylosował negatywny wynik tutaj, może go zignorować. Jeżeli przyszedłeś tutaj sam, roztaczasz wokół siebie aż do końca balu nieodpartą aurę kuszącą do flirtowania, roznosząc przy tym zapach amortencji.
Nieparzysta:
wraz z ciepłym uczuciem w sercu czujesz też coś innego, amortencję. Amortencję, która nachodzi cię zewsząd, im bardziej kogoś lubisz - tym mniej ją czujesz. Im bardziej kogoś nienawidzisz - tym bardziej nie jesteś w stanie powstrzymać się przed adorowaniem tej osoby i traceniem dla niej głowy.
Lipa - Gregory’ego
Parzysta:
ogień postanowił podarować ci moc nieodpartej perswazji, aż po samą umiejętność hipnozy. Jesteś w stanie swoich rozmówców tak głęboko przekonać do bycia ich przyjacielem, że są w stanie zrobić absolutnie wszystko dla Ciebie, cokolwiek im nie rozkażesz.
Nieparzysta:
równie silnym uczuciem co przyjaźń jest i nienawiść, nie wiesz dlaczego, ale przyciągasz do siebie gniewne spojrzenia. A może i nie tylko je same? Wybierz postać, która dostanie disadvantage na następnym rzucie - będzie musiała rzucić podwójną kostką i wziąć jej gorszy wynik. Do końca balu wraz z tą postacią stajecie się najbardziej zaciętymi wrogami.
Buk - spokoju
Parzysta:
ciepło, które rozeszło się po Twoich ramionach jak najlepszy masaż zdaje się sprowadzać na Ciebie dużo spokoju. Wciąż chcesz się bawić, jest to jednak dużo większy relaks psychiczny, niż z początku zakładałeś. Wszelkie troski odchodzą w niepamięć, a ty możesz po prostu skupić się na wspaniałym tu i teraz. Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt psychiczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
czujesz się tak, jakby ktoś zrzucił na twoje barki ciężar całego tego drewna, które dopiero przeniosłeś. Tematy, które chodziły za Tobą w trakcie ostatnich dni stają się dużo bardziej obecne, a Ty sam odczuwasz więcej zmartwień. Rzuć k6 przy każdej próbie pójścia na atrakcję. Wynik parzysty oznacza, że przełamujesz wątpliwości i bierzesz w niej udział. Wynik nieparzysty sprawia, że nie jesteś się w stanie przemóc i musisz zaczekać, aż Twój partner na bal wróci z atrakcji.
Brzoza - felix felicis
Parzysta:
ogień dosłownie Cię pobłogosławił, gdy przechodzić obok jednego z już płonących ognisk, przenosząc swój bal drewna, płomień zatańczył na twojej ręce. Nie oparzył Cię jednak, a zostawił malutki znak iskierki, który zostanie z Tobą do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby żadne nieszczęście nie mogło stanąć na Twojej drodze. Zdobywasz jeden przerzut kostki i wybranie lepszego wyniku na dowolnej atrakcji. Wraz z wykorzystaniem przerzutu znak znika.
Nieparzysta:
- gdy dokładałeś bal do ognia, ten zatańczył na Twojej dłoni, parząc ją boleśnie i zostawiając czarne smagi, które będą widoczne aż do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby widniało nad Tobą złe fatum. Przy następnej atrakcji musisz rzucić podwójnie i wybrać gorszy wynik. Wraz z wypełnieniem przerzutu znak znika.
Olcha - ridikuskus
Parzysta:
czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić!
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby podłoże zaczęło cię palić! Przestępujesz z nogi na nogę, ale to nic nie pomaga, masz wrażenie, jakby ktoś podpalił twoje stopy, choć przecież nie są w ogniu! Sensacja znika po chwili, a wraz z jej gorącem masz wrażenie, że zrobiło Ci się trochę zimniej i mniej swobodnie. Może nie zauważasz tego od początku, ale Twoje poczucie humoru na pewno. Zabawa sama w sobie jest przyjemna ale dlaczego wszyscy tak słabo żartują? Ich kawały i zaczepki jakoś szczególnie cię nie bawią, a gdy sam próbujesz opowiedzieć dowcip - rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że się udał. Wynik nieparzysty znaczy, że wyszedł obraźliwie i nietaktownie. Lepiej do końca zabawy uważaj na język!
Topola - veritaserum
Parzysta:
wraz z błogosławieństwem ognia przyszło i błogosławieństwo prawy. Twoja aura staje się tak ciepła i kojąca, niczym płomienie w kominku, że ktokolwiek z Tobą rozmawia nie jest w stanie Cię okłamać.
Nieparzysta:
prawda potrafi być przekleństwem, szczególnie, gdy samemu jest się zmuszonym do jej mówienia. Ktokolwiek by cię dziś o coś nie zapytał - musisz odpowiedzieć szczerą prawdą.
Dowolny gatunek - bujnego owłosienia Nie ma swoich kostek, wybierz dowolny rodzaj drzewa! Pamiętaj, żeby wciąż rzucić k6 na efekt!
Wróżby
Jako ukłon w stronę ważnego wydarzenia, szkoły i Ministerstwa, centaury postanowiły dodać cegiełkę do tego wydarzenia. Obserwując obchody z polany na skraju lasu, chętnie przyjmują każdego, kto chce dowiedzieć się, co gwiazdy zapisały na temat jego przeszłości. Ostrzegają jednak, że nie zawsze są to wiadomości dobre.
Ze względów technicznych jesteśmy zmuszeni umieścić wróżby w osobnym poście, znajdziecie go z poście poniżej!
Jedzenie
Z okazji Beltane krasnoludzcy kucharze sporządzili najlepsze, celtyckie menu! Wszystkie potrawy zapisane w historii zarówno ludzi jak i magicznych istot zostały przygotowane z najwyższą starannością, a o ich smaku może poświadczyć sam fakt, że od miesiąca były testowane przez czarodziejskich adeptów gotowania pod czujnym okiem mistrzów tego fachu! W sam dzień Beltane otwarta kuchnia wrze emocjami zapalonych krasnoludów równie mocno, co cudownymi zapachami. Roześmiane istoty zapraszają do próbowania tych specjałów, oczywiście razem z obowiązkowym kuflem miodowego piwa! Jedzenie kosztuje 10 galeonów, opłatę odnotuj w odpowiednim temacie! Rzuć k6 by zobaczyć, jakie danie krasnoludy przygotują dla Ciebie!
Panicium - potrawka prosa, fasoli i soczewicy z dodatkiem warzyw i mięsa, gotowana podobnie jak risotto.
Efekt:
- to był naprawdę dobry i pożywny posiłek, który dodał ci sił! I to wiele sił! Tyle, że byłbyś w stanie podnieść nawet trzech krasnoludów! Lepiej panuj nad swoimi ruchami, po jednym klepnięciem w pień możesz obalić drzewa. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Laverbread - stworzony z wodorostów, które po zagotowaniu przekształca się w puree, dodaje do niego bekon i piecze na kształt bułeczki.
Efekt:
- nie tylko wodorosty są wyjęte z wody, ty też tak wyglądasz! Zupełnie nagle stajesz się przemoczony do ostatniej nitki, a twoje włosy i strój unoszą się i falują, jakbyś cały czas był pod powierzchnią wody! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Ciasto hevva - ostro przyprawiane, sypkie ciasto z dodatkiem suszonych owoców w środku.
Efekt:
- czyż to nie było aż zbyt ostre?! Niby słodycz, ale jak piecze! I to tak bardzo, że po każdym zdaniu zioniesz ogniem! Rzuć k6 żeby zobaczyć, ile rund efekt się utrzyma.
Colcannon - kremowe puree ziemniaczane wymieszane z kapustą i podawane z szynką.
Efekt:
- kremowość była tak doskonała, że przeszła i na ciebie. Twoja skóra lśni, błyszczy i aż zachęca, żeby ją pogłaskać. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund będziesz posiadać nieodparty urok wili.
Tablet - wytwarzana z cukru, skondensowanego mleka i masła, które jest gotowane do stanu miękkiej kuli i pozostawiane do skrystalizowania. Często jest przyprawiany wanilią, a czasem zawiera kawałki orzechów.
Efekt:
- słodki jak ciągutki i lepki jak ciagutki. Przyjemna słodycz nie rozchodzi się tylko w Twojej buzi ale i po tobie całym, przyklejając do Ciebie pierwszą osobę, którą dotkniesz! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile odpisów (łącznie) będziecie ze sobą sklejeni.
Haggis - żołądek zwierzęcy nadziewany sercem, wątrobą i płucami owcy, zmieszany z owsem, łójem, przyprawami i cebulą, jest o wiele bardziej apetyczny, niż się wydaje. I często podaje się go z rzepą i ziemniakami.
Efekt:
- w trakcie jedzenia czujesz dziwne mrowienie w ciele, a po jego zakończeniu wyrastają ci:
Spoiler:
Rzuć k6 by się przekonać Króliczy ogon Rogi jelenia Skrzydła kruka Kolce jeże Orle szpony Owcze kopyta Rzuć k6 by zobaczyć, na ile postów utrzyma się efekt
Skakanie przez ogniska
Tradycyjnie planujący długie wyprawy ludzie przeskakiwali przez ogień trzykrotnie, aby zagwarantować sobie pomyślność. Gdy płomienie nieco przygasały, przeskakiwały przez nie młode kobiety, którym miało to zagwarantować dobrych mężów. Do zabawy przyłączały się także dzieci. Gdy w palenisku zostawał niemal sam żar, po popiołach przechodziły nawet kobiety ciężarne, z nadzieją, że przyniesie im to szczęśliwe rozwiązanie. Tlące się pozostałości po ognisku rozrzucano pomiędzy roślinami, aby zapewnić owocny plon. Każda rodzina zabierała także żarzące się węgle, by rozpalić nimi ogień w domowych paleniskach. Na balu można dołączyć do kultywowania tej tradycji, wiele małych ognisk tli się wśród ludowych instrumentów i wesołej muzyki, a odważni czarodzieje mogą spróbować trzykrotnie skoczyć nad płomieniami dla zapewnienia sobie pomyślności! Oczywiście, nic co daje szczęście, nie może być takie łatwe, magiczny ogień też chce się bawić! Co chwilę to bucha w górę, to dymi straszliwie, to obniża się do najdrobniejszego żaru, by zaraz podnieść się znowu. Sami mówimy, tylko dla najodważniejszych!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w skakaniu przez ogniska, rzuca kością litery na wydarzenie, jakie spotkało ich podczas trzykrotnego pokonywania płomieni. Jeśli masz cechę gibki jak lunaballa dostajesz jednorazowy przerzut dowolnej kości.
wydarzenia:
A jak Ała jak boli! - jak widać wysokie loty to Twoja domena (i to nawet bez miotły)! W ostatnim momencie przed wybiciem się do skoku mocniejszy płomień buchnął tuż przed Tobą! Żeby w niego nie wpaść, skoczyłeś naprawdę wysoko, a magiczny ogień postanowił dołożyć do tego swoje trzy galeony i uniósł cię na dymie jeszcze wyżej. Przez chwilę czułeś się, jakbyś latał! Dopóki nie uderzyłeś głowa prosto w gałąź… Będzie bolało. B jak Beltane! - czujesz ducha święta aż po… Samego swojego ducha! Magiczny dym tworzy Twoje kopie, która pomagają Ci przeskakiwać, wręcz przenoszą Cię przez płomienie! C jak Confringo - gdy skaczesz nad ogniem, zmienia się on we fioletowo różowe płomienie! Każde Twoje lądowanie kończone jest dźwiękiem głośnym jak wybuch, któremu towarzyszą iskry lecące spod Twoich stóp! Rzuć kością k6. Jeżeli wynik jest parzysty, wszystko to tylko niegroźne efekty na pograniczu iluzji. Jeżeli wynik jest negatywny, wybuchy te ogłuszają cię do tego stopnia, że przez dwie następne rundy masz problemy ze słuchem. D jak Dymi się - wydaje ci się, że całkiem nieźle poradziłeś sobie ze skokami… Dopóki nie poczułeś smrodu spalenizny i Twoim oczom nie ukazał się dym, kopcący się z Twojego stroju! Lepiej szybko go ugaś! E jak Erupto Ignem - nie wiadomo czym aż tak zdenerwowałeś duchy Beltane, ale te postanowiły się Tobą nieźle zabawić, przy każdym skoku posyłając z ognia w Twoją stronę kule białego ognia! Rzuć 3k6, gdzie każda liczba parzysta to trafienie przez kulę, a nieparzysta - chybienie. Jeżeli udało się trafić dwa lub trzy razy lepiej, żeby ktoś uzdrawianiem przynajmniej 15 pkt szybko obejrzał te rany. F jak Feniks - to było przerażające! I dla ciebie i dla całej widowni, kiedy przy jednym ze swoich skoków potknąłeś się, lądując prosto w ogniu! Magiczne płomienie jednak nie zrobiły ci krzywdy, zamiast tego zatańczyły między Tobą, po czym otworzyły drogę, wypuszczając cię przy ozdobie szkarłatnego blasku. G jak Gumochłon - to zdecydowanie nie Twój dzień! Sukienka zbyt ciasna? Nogawka w spodniach za długa? A może wymęczyłeś się na tańcu? Cokolwiek by to nie było, zdecydowanie utrudnia ci skoki, co chwilę się potykasz i lądujesz zdecydowanie zbyt wcześnie, by nazwać to bezpiecznym. Twoje buty mogą ci tego nie wybaczyć… H jak Halucynacje - chcesz przeskoczyć przez ogień, a zamiast tego dym zajmuje całą Twoją wizję, zamykając cię w całej mgle obrazów. Rzuć k6, wynik 1-2 oznacza, że jakiekolwiek obrazy się tam nie pojawiły, wprawiły się w rozbawiony nastrój; 3-4 zapewniły ci flirciarski nastrój; 5-6 sprawiły, że posmutniałeś, może pomoże przytulenie drugiej połówki? I jak Inkantacja - może przypodobałeś się jakiejś wróżce, a może ta po prostu się nad Tobą zlitowała, cokolwiek by to nie było, jedna z nich właśnie towarzyszy Twojej przeprawie i wypowiada magiczne słowa, które zmuszają ogień do posłuszeństwa i zmieniają do w zwykłe płomienie. Od razu łatwiej skakać! Choć może warto też zapamiętać tę inkantację? Zyskujesz +1pkt do Zaklęć! J jak Jasnowidz - nie wiesz skąd ta nagła jasność myślenia, ale wszystko zwalnia i czujesz się, jakbyś mógł przewidywać następne wydarzenia. Wiesz, w którym momencie ogień buchnie, w którym ustąpi, jakby twoje wyczulenie stało się wręcz magicznym zmysłem. Tańczysz przez ogień jak natchniony, dając przy tym niezły popis.
Tańce przy ogniskach
Tańce przy wielkich stosach ogniskowych miały przynieść szczęście i ochronę przed wszelkimi chorobami, był to także sposób na zjednanie się z naturą i czczenie nadejścia lata. Wielkie stosy zapaliły się wielkim, magicznym ogniem, a pomiędzy nimi wygrywa skoczna, taneczna, tradycyjna muzyka z taką pasją, jakby grajkowie mieli nigdy się nie zmęczyć! Wszystkie czarodziejskie istoty, które były zaproszone do przygotowań, wychodzą teraz na środek pomiędzy stosy i zaczynają tańce, zachęcając wszystkich magów do dołączenia! Niech radość Beltane i stukot rozgrzanych stóp usłyszą nawet po same gwiazdy! Sam magiczny ogień też zdaje się tańczyć, swoimi płomieniami i dymem tworząc kształty i sylwetki rozbawionych, magicznych istot wielu gatunków, zjednoczonych w obłędnym, opętańczym wręcz tańcu. Kto wie, może jeśli wystarczająco długo będziesz patrzeć w ogień i on zdradzi ci ciekawe historie.
Zasady: W tańcach można brać udział nieograniczoną ilość razy! Będą trwać od samego rozpalenia stosów aż po wschód słońca, nieustannie czcząc witające świat lato. Każdy czarodziej może na nie wchodzić i z nich wychodzić, jednak za każdym razem musi rzucić na kość litery określającą wydarzenie. Efekty działają od wejścia na parkiet do zejścia z niego - przy ponownym wejściu należy rzucić na nowy efekt.
Wydarzenie:
A jak akrobacje - muzyka, rytm, taniec, śpiew cała ta atmosfera jest niesamowita! Porywa cię taniec i bawisz się nieziemsko! I to całkiem dosłownie! Ogień widząc jak oddałeś się zabawie, sam postanowił się do tego dołożyć, zgarniając ciebie i Twojego partnera pomiędzy ogień! Płomienie Was nie parzą, chcą z Wami tańczyć i uczestniczyć w tej zabawie, dosłownie niesiecie ze sobą po trawie ognisty huragan! B jak bajki na dobranoc - wydawało ci się, że ogień coś opowiadał, malował płomieniami fascynujące sceny aż zapatrzyłeś się na niego za bardzo. Nagle całe to kołysanie tańca staje się dużo mniej pobudzające, a wręcz usypiające. Historia opowiedziana przez ogień sprawia, że oczy same ci się przymykają. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że płomienie skutecznie opowiedziały ci bajki do snu i wręcz słaniasz się w ramionach partnera, musicie na chwilę odejść na bok, żebyś odpoczął. Wynik negatywny oznacza, że co prawda wygrywasz ze snem, ale Twoje kroki są bardzo niezsynchronizowane, jakby ciało i tak zdecydowało się pójść spać. C jak cacanki macanki - czy Twój partner od zawsze był tak pociągający? Do stopnia, w którym nie możesz opanować swoich rąk? Masz ochotę komplementować swojego partnera w najbardziej naturalny i nieskrępowany sposób - swoim własnym dotykiem, by wiedział, jak bardzo jest pożądany. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że zauważasz, że coś jest nie tak i że nie panujesz nad rękami, to nic nie zmienia względem ich błądzenia po ciele partnera, ale możesz się z tego wytłumaczyć. Wynik nieparzysty oznacza, że zupełnie zwariowałeś na punkcie drugiej osoby, a magia, która zawładnęła Twoimi dłońmi, włada i umysłem. D jak z dymem poszło - magicznemu ogniowi bardzo musi się podobać Twój taniec, bo jedna z dymnym postaci podchodzi do ciebie i Twojego partnera, próbując cię co chwila wyrwać z jego rąk i samej z Tobą zatańczyć. E jak epilepsja - z początku roztańczony, buchający ogień i wszystkie jego obrazy są przepiękne, niesamowite! Przyglądasz się im w zachwycie aż… Zaczynają migać zbyt szybko! Czy to figury w ogniu przyspieszyły w obłąkańczym tańcu, czy sprowadziły to też na ciebie?! Nie wiesz, jednak strasznie kręci ci się w głowie, obrazy zaczynają wirować i migać zupełnie jak płomienie i dym na tle nocnego nieba. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że kręcenie w głowie stało się tak obezwładniające, że aż ty dołączyłeś do niego! Wirujesz zupełnie jak ogień, znajdując się umysłem niemalże poza ciałem! Wszystko się kręci, faluje i jest niesamowite! Wynik negatywny oznacza, że było to za dużo bodźców jak na Twoją głowę, omdlewasz na parkiecie. F jak firebird - nie wiesz co w ciebie wstąpiło, czy masz doświadczenie z tańcem, czy też nie, nagle czujesz się jak profesjonalny artysta. Skąd znasz te wszystkie ruchy? Te wszystkie taneczne skoki? Nie masz pojęcia, ale nagle wykonujesz firebirda, ku zaskoczeniu nie tylko wszystkich tańczących, ale i samego ognia. Płomienie wystrzeliwują w Twoją stronę i… Tworzą dla ciebie ogniste skrzydła. Od teraz aż do zejścia z parkietu możesz z nich korzystać jak z prawdziwych skrzydeł w trakcie tańca. G jak goły i wesoły - ależ przy tych ogniach gorąco! Kto by się spodziewał, że może być aż tak upalnie w angielską noc! Jeżeli masz na sobie okrycie wierzchnie, czujesz potrzebę jego zdjęcia, rozpięcia koszuli czy rozsunięcia zasuwaka sukienki. Cokolwiek, byle tylko choć trochę się schłodzić! H jak harce hulańce! - oddajesz się tańcu z partnerem i wspólnej zabawie tak bardzo, że aż gubisz buta! Lepiej byłoby go znaleźć, choć wśród rozhulanych świętujących może to nie być najprostsze. Rzuć k6, wynik to ilość razy, gdy ktoś na ciebie wpadł, podeptał itd. podczas poszukiwań. I jak i do kółeczka - jeżeli myślałeś, że potańczysz ze swoim partnerem, pomyśl jeszcze raz! Magiczne istoty wszelkich gatunków zaciągają cię do wspólnego, szaleńczego koła tańca, co chwilę zamieniając się w tym, kto prezentuje swoje ruchy na środku! Niech twój partner uwzględni tańczenie w kółku w swoim wylosowanym wydarzeniu! Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty Twoje ruchy tak spodobały się magicznym istotom, że aż wyczarowały ci ozdobne ognie przyczepione do Twoich obcasów, żeby pokazać, jak niesamowity z ciebie tancerz! Jeżeli wynik jest negatywny, ogień bynajmniej nie jest ozdobą, to najprawdziwsze płomienie, mające parzyć Twoje stopy, byś szybciej nimi przebierał! Bierz się w obroty, to nie walc! To Beltane! J jak jak ja cię kocham! - wiesz, że przecież nie wybrałeś swojego partnera na przyjście na bal bez powodu, ale teraz wydaje się to tak proste i jasne! Niezależnie od tego, co Was łączyło przed tym tańcem, teraz czujesz się, jakby Twoje ciało, serce i dusza należało do tej jednej osoby i chcesz jej całe je oddać. Bliskością, przytuleniem, pocałunkami, jakkolwiek pokazać, jak bardzo Twoja miłość jest wręcz ognista!
Słup majowy
W Celtycką Noc mężczyźni przygotowywali go ze ściętego drzewa, z którego usuwano gałęzie i tak powstały pal, wbijano w ziemię, a następnie przyozdabiano roślinami i wstążkami. Na szczycie umieszczano kwietny wianek. Wokół tego słupa odbywały się tańce. Uczestnicy podczas trwającej zabawy trzymali w rękach kolorowe wstążki, które splatały się w tańcu, tworząc barwne wzory na majowym słupie. Na obchodach balu także pojawiły się majowe słupy, przyozdobione wieloma wiankami stworzonymi przez czarodziejów i wyposażone w wiele wstążek, by każdy mógł wziąć udział w zabawie. Weseli grajkowie zapewniają wspaniałą, taneczną muzykę, która aż sama zaprasza do pójścia w tan, a wesołe śmiechy i piski goniących się uczestników zapowiadają wspaniałą zabawę!
Zasady: W zabawie w słupy majowe można brać udział w parach bądź też osobno. By dołączyć do zabawy, należy postępować zgodnie z kostkami!
Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na kolor. Jeżeli nie masz pary i jeszcze nie masz osoby do której chcesz dołączyć - rzuć na swój kolor. Jeżeli nie masz pary i chcesz łapać inną osobę bez pary - bierzesz ten sam kolor co ona.
Rzut k6 na kolor wstążki:
1. Fioletowy - nawet jeżeli druga osoba to tylko twój przyjaciel lub, co gorsza, wróg(!) nie możesz odeprzeć uczucia, że jest po prostu przepięknym człowiekiem. Tego wieczoru wszystkie jego cechy fizyczne podobają ci się najbardziej na świecie. To twój ideał! 2. Żółty - czujesz się niesamowicie zawstydzony przy drugiej osobie, Twoje serce cały czas nieznośnie łopocze ci w klatce, a Ty sam masz nieustanną ochotę się rumienić. Słowa z trudem przechodzą ci przez gardło, jesteś zbyt onieśmielony swoim wybrankiem i masz po prostu chęć schować się w jego ramionach… Jednocześnie płonąc przy tym ze wstydu. 3. Niebieski - jesteście dla siebie całkowicie i bezapelacyjnie stworzeni! Do tego stopnia, że o cokolwiek druga osoba nie poprosi, pierwsza wykona wszystko. Oczywiście działa to w dwie strony. 4. Różowy - łączy Was nie tylko kolor wstążki, ale i każda myśl. Dosłownie. Po złapaniu za wstążkę łapiecie ze sobą połączenie myślowe, mogąc rozmawiać telepatycznie! 5. Zielony - czy kiedykolwiek byliście tak spragnieni dotyku? Chyba jeszcze nigdy. Nie możecie się od siebie oderwać, a każdy kontakt fizyczny jest na wagę złota. Macie ochotę cały czas trzymać się za ręce, przytulać… A może i nawet coś więcej? 6. Pomarańczowy - zapłonęło w was nie tylko ciepłe uczucie do partnera, ale coś znacznie bardziej niebezpiecznego - pożądanie. Macie ochotę być ze swoim partnerem dużo bardziej fizycznie, nawet teraz rozglądając się, gdzie moglibyście uiścić parę figli. Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Jeżeli jesteście parą - sami ustalacie jak długo się goniliście i czy finalnie udaje się Wam złapać. Jeżeli dobraliście sobie partnera dopiero w trakcie zabawy, każde z Was rzuca k100. Wygrywa wyższy wynik; jeżeli należy do osoby goniącej, udaje jej się złapać osobę łapaną; jeżeli należy do osoby łapanej, udaje jej się uciec przed osobą goniącą.
Kiedy już udaje Wam się odnaleźć w ganianym tańcu na około majowych słupów, Wasza wstążka związuje Was ze sobą jako symbol partnerstwa. Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na związanie (ta, która nie rzucała na kolor). Jeżeli nie miałeś pary i rzucałeś na kolor - teraz dogoniona osoba rzuca na związanie.
Rzut k6 na związanie:
1. Nadgarstki - nic niezwykłego, wstążka tradycyjnie związała Wasze dłonie. 2. Talia - wstążka związała was w pasie w pozycji idealnej do tańca! Może czas wykorzystać tę sytuację? 3. Kostki - wstążka wycelowała naprawdę nisko i związała Was w kostkach, powodzenia z dograniem ruchów! 4. Łopatki - jest to zdecydowanie dziwna pozycja, gdy stoicie odwróceni do siebie plecami i związani na wysokości łopatek… Co teraz? 5. Ręce - wstążka zdecydowała się związać Wasze ręce po całej długości, opakowując je jak jakąś mumię. 6. Głowy! - Beltane naprawdę strzeliło wstążce do… Nitek? Związała Was głowami, przodem do siebie, stwarzając fantastyczną sytuację do zacieśniania więzi. No co? W takiej pozycji na pewno łatwo szeptać sobie swoje sekrety!
Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Wiklinowe kukły
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest palenie wiklinowych kukieł na znak nadejścia lata. Czarodzieje przez cały miesiąc tworzyli te wspaniałe, magiczne figury, by teraz w swoim finalnym tańcu i pokazie mogły zapłonąć w imieniu Beltane i na szczęście ich twórcom. Zanim jednak całkowicie spłoną, prezentują one ostatnie, magiczne układy, mające uczcić celtycką noc i pomyślność wszystkich czarodziejskich stworzeń. Ich przedstawienie jest naprawdę piękne, powoli tląca się wiklina, płomienie sięgające coraz wyżej, aż do nieba, pachnący dym, od którego zapachu aż lepiej rozumie się przekaz i emocje, aż widzi się obrazy, które kukły chcą wymalować swoimi ruchami. Im dłużej przyglądacie się temu tańcowi, tym głębiej przeżywacie emocje towarzyszące pożegnaniu chłodnej pory roku w imię odrodzenia. Wszak wiklina, z której ludziki były wykonane, była magiczna.
Rzuć k6 na towarzyszącą emocję:
1. Radość! Coś się kończy a coś zaczyna, a to coś może być czymś pięknym i wesołym! Tak jak te obchody! Uśmiech sam wychodzi ci na usta, masz ochotę krzyczeć o tym, jak jest cudownie! Wesołe tańce kukieł sprawiają, że chcesz wraz z nimi zakręcić się po raz ostatni, by zaraz dzielić się tą radością ze swoim partnerem. Życie jest piękne! 2. Nadzieja! Dostrzegasz w tańcu kukieł opowieść o tym, że nie wolno się poddawać. Że cokolwiek by się nie działo, jutro też będzie dzień. Chciałeś coś dzisiaj zrobić? Powiedzieć o czymś drugiej osobie? Przyznać się do czegoś? To najlepszy na to czas, teraz wszystkie wątpliwości mogą spłonąć razem z kukłami i przynieść ukojenie. 3. Smutek! Układ wiklinowych ludzików był bardzo poruszający, do stopnia, w którym omal nie chciało ci się płakać. Wiesz, że to wesołe święto, ale złapała cię nagła nostalgia. Czy jest coś, za czym tęsknisz? Do czego chciałbyś powrócić? Może coś utraconego? Czujesz, jak to napływa do ciebie wraz z tymi tańcami i ich wizjami, płonąc w ogniu na Twoich oczach… 4. Zakochanie! Kukły opowiadają najpiękniejszą historię miłosną! A miłość ta… Chyba ty też możesz mieć na nią szansę? Jeżeli jesteś ze stałym partnerem, przeżywasz zakochanie zupełnie na nowo i nie możesz oderwać się od swojej drugiej połówki. Jeżeli jeszcze nie wyznałeś tej osobie miłości, cóż, czujesz przemożną ochotę przytulenia jej, pocałowania, powiedzenia wszystkiego, co leży na dnie serca. Kiedy, jak nie teraz? 5. Złość! Widzisz w tym tańcu kukieł gotowość do przejścia dalej, ale ty jeszcze sam na to nie jesteś przygotowany! To za szybko! Zbyt dużo na raz! Nikt nie pytał się o zdanie, czy życzysz sobie takich zmian. Jeżeli jest w twoim życiu teraz coś, co doprowadza cię do szału, złości lub chociaż zmarszczenia brwi w dezaprobacie, teraz się nasila. Musisz natychmiast wyżyć się z tych wszystkich emocji! 6. Ciekawość! Nowy początek to nowe możliwości, a w pokazie wiklinowych lalek widzisz ten niesamowity zapęd do odkrywania, całą gamę przygód, o których opowiadają swoim tańcem! Ty też chcesz na przygodę! Najlepiej już, teraz natychmiast! Jesteś gotowy podjąć się każdego wyzwania, a jeżeli ktoś ci coś zaproponuje, wszystko bierzesz dosłownie, gotowy wykonać to od ręki! Efekty trwają aż do przejścia na następną atrakcję, chyba że autor będzie chciał, by zostały na dłużej, może wtedy rzucić kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik zaokrągl w górę).
Kulning
Na przygotowaniach do święta wszyscy czarodzieje mogli zapoznać się z tą starożytną techniką przywoływania zwierząt. Teraz, kiedy oficjalny taniec rozpoczął obchody tak, jak tradycja nakazała, a ogniska na cześć świętego ognia i nadejścia lata zostały rozpalone, można zacząć zapraszanie innych istot do dołączenia do obchodów, by wspólnie czcić ten dzień połączenia z przyrodą i przyjścia urodzaju. Bariery obronne nie pozwolą niczemu i nikomu niebezpiecznemu dostać się na teren obchodów, ale każda dusza o czystych zamiarach i chęciach złożenia hołdu rozpoczynającemu się lecie może wkroczyć pomiędzy czarodziejów. Trzeba je tylko zaprosić śpiewem.
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w kulningu, rzuca kością k100, gdzie trafienie w okrągły numer (10, 20, 30… itd.) oznacza przyjście magicznego stworzenia. Magiczne stworzenia dokładnie rozumieją czym jest to pradawne święto i przyniosą dar czarodziejowi, który je wezwał. Nie martwcie się jednak, każdy numer sprowadza jakieś zwierzę, wszak przyroda nie odmówiłaby tak dobremu zaproszeniu.
Rzuć k100 by zobaczyć, co przyszło:
1-9 - stado zająców wybiegło spomiędzy krzaków i zaczęło skakać pomiędzy Twoimi nogami, zapraszając Cię do chwili wygłupów, po której z powrotem odbiegają w las. 10 = Abraksan - Przed Tobą pojawił się przepiękny, złoto-brązowy pegaz, który z gracją podszedł do Ciebie, kłaniając się lekko. Pozwolił się dotknąć i wtedy, zauważasz, że jedno z piór w jego skrzydłach ma zupełnie inna, śnieżnobiałą barwę. Abraksan potrząsnął swoim ciałem, a pióro wylądowało tuż obok Ciebie. W oczach istoty widzisz znak, że jest to prezent, który możesz ze sobą zabrać. Pióro pegaza zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy II lub III poziomu, przy warzeniu eliksirów uzdrawiających! 11-19 - dwa lisy wychyliły noski ze swoich norek i przez chwilę podejrzliwie na Ciebie zerkają, jednak po usłyszeniu Twojego śpiewu witają cię swoim własnym, lisim chichotem. 20 = Żabert - Może spodziewałeś się czegoś majestatycznego, ale Twój śpiew przywołał niezwykle nieelegancką krzyżówkę żaby i małpy. Żabert uśmiecha się do Ciebie, ukazując ostre zębiska, pomiędzy którymi można jeszcze dostrzec resztki jakiejś biednej jaszczurki, która stała się jego dzisiejszą kolacją. Twoją uwagę szybko jednak odwraca podarek, który zwierzę Ci wręcza, po czym szybko znika pomiędzy pobliskimi krzakami. Otrzymujesz fałszoskop. 21-29 - cała chmara świetlików musiała poczuć wibracje Twojego głosu, bo wyleciały z gęstego lasu, zdobiąc Cię swoim blaskiem jak najpiękniejszym ze strojów. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund zostaną na Tobie, zapewniając efekty świetlne. 30 = Błędne ognik - Ogniki musiały wyczuć, że w jakimś sensie potrzebujesz wsparcia i przybyły oświetlić Ci życiową drogę. Podążasz za nimi przez krótki moment, a gdy w końcu zatrzymujecie się, istoty tworzą niewielki krąg nad wydrążoną w drzewie dziuplą. Wkładasz tam dłoń i ze zdumieniem wyciągasz z niej kompas marzeń. 31-39 - gdy śpiewasz kulning, co kilka nut odpowiada Ci wycie. Dopiero po kilku powtórzeniach zdajesz sobie sprawę, że wycie to jest coraz głośniejsze, albo raczej - bliższe. 40 = Nieśmiałek - malutka, zielona istotka wdrapuje się do Ciebie po najbliższej gałęzi drzewa i zaczyna bujać się w rytm kulningu. Nieśmiałek był zdecydowanie za mały, żeby dać radę coś do Ciebie dodźwignąć, ale bardzo chętnie spędza z Tobą czas, a nawet w pewnym momencie wchodzi na Twoje ramię. Co więcej nie chce z niego zejść, znajdując sobie wygodne miejsce w Twoim stroju! Aż do końca balu towarzyszyć Ci będzie Nieśmiałek. Jeżeli napiszesz jednopostówkę pobalową, możesz zatrzymać go jako swoje zwierzątko. 41-49 - wydaje ci się, że nic nie przyjdzie, wszak niczego dookoła siebie nie widzisz. Myślisz tak, dopóki nie czujesz tupotu małych stóp na swoim ciele… I pod strojem! Udało Ci się przyzwać myszy! I chyba stwierdziły, że stanowisz darmową podwózkę do jedzenia! Przyzywać zwierzęta już umiesz, ale czy potrafisz je odganiać? 50 = Elf - O mało co, a zdeptałbyś niewielkiego elfa, który przeglądał się właśnie w pobliskiej kałuży. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że istota nawet Cię nie zauważyła, ale za to, gdy potrząsnęła skrzydełkami, trochę elfiego pyłu spadło na Ciebie. Czujesz, że promieniejesz niezwykłym, naturalnym pięknem, przyciągając spojrzenia do końca balu. Otrzymujesz +1pkt. do DA. Wynik nieparzysty oznacza, że istota zauważyła Twoją obecność. Znając elfią próżność, prawisz jej komplement, a ta z zachwytu podarowuje Ci nieco swojego pyłu. Elfi pył zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy, podczas warzenia eliksirów zwykłych: prostych lub złożonych! 51-59 - stado sarenek wyszło na łąkę, słuchać Twojego kulningu. Z początku tylko się Tobie przyglądały, jednak po pierwszym oswojeniu się, zaczęły spokojnie rzuć trawę w Twoim towarzystwie. 60 = Jednorożec - Masz wyjątkowy zaszczyt, bo oto podchodzi do Ciebie majestatyczny jednorożec. Delikatnie i niepewnie pozwala Ci się pogłaskać po pysku, po czym sam trąca Cię swoją głową, w przyjaznym geście. Czujesz, że coś twardego spada Ci na dłoń. Kawałek rogu jednorożca odłamał się i został podarowany Ci w prezencie. Róg jednorożca zastąpi Ci dowolny składnik każdego poziomu do eliksirów leczniczych 61-69 - spomiędzy krzaków wyłania się bardzo rozpoznawalna głowa, a później całe ciało. Skunksa da się poznać wszędzie, ten jednak, w przeciwieństwie do stereotypów, nie unosi ostrzegawczo ogona, a po prostu przygląda Ci się z daleka, kiwając główką do rytmu. 70 = Kudłoń - Dzisiejsze święto jest doprawdy magiczne. Twój kulning przywołał kudłonia, co jest o tyle niesamowite, że te zwierzęta zwykle mocno stronią od ludzi. Tym razem jednak spotkał Cię zaszczyt nie tylko w postaci interakcji, ale i prezentu. Istota podarowuje Ci jeden ze swoich włosów. Włos kudłonia zastąpi jeden, dowolny składnik odzwierzęcy, przy warzeniu eliksirów zwykłych. 71-79 - locha razem ze swoimi małymi dzikami wyszła z lasu usłyszawszy Twój kulning. Normalnie samice bronią swoich młodych agresywnie, ale po usłyszeniu pieśni wiedziała, że mogła bezpiecznie podejść. Małe warchlaczki radośnie kwikają, podbiegając do Ciebie za każdym razem, gdy zaczynasz śpiewać i odbiegając, gdy zaprzestajesz. 80 = Lunaballa - Widzisz, jak w Twoją stronę radośnie przebiera nóżkami jedna z najsłodszych, magicznych istot. Wielkie oczy lunaballi błyszczą, odbijając światło gwiazd i księżyca. Dorzuć k6. Wynik parzysty oznacza, że otrzymujesz od zwierzęcia lunaskop. Wynik nieparzysty sprawia, że trafia Ci się fiolka ze łzami lunaballi, które zastąpią Ci dowolny składnik roślinny przy warzeniu eliksirów leczniczych progu zaawansowanego lub wyżej! 81-89 - choć większość ptaków nocą śpi, są gatunki, które są aktywne. Jedna z sów musiała usłyszeć Twój śpiew. Nie wiedziałeś, że się zbliża, skrzydła sowy są bezszelestne, dopóki nie wyłoniła się w świetle ognia w całej swojej okazałości. Ląduje Ci na ramieniu, coś pohukuje i po kilku chwilach wraca w mrok nocnego nieba. 90 = Paqui - Wśród wszechobecnych kolorów i kwiatów dostrzegasz, że jeden z barwnych krzaków zaczyna się do Ciebie zbliżać. Po chwili widzisz, że to nie roślina, a zwierzę - przepiękny, magiczny paw. Istota widocznie chciała dołączyć do wszechobecnych śpiewów, bo zaczyna gruchać, jakby chciała zharmonizować się z Twoim kulningiem. Co prawda jest to raczej przykra dla uszu muzyka, ale warto przeżycia, gdyż po chwili paqui rozkłada swój ogon, podarowując Ci jedno ze swoich piór. Pióro paqui może zastąpić Ci dowolny składnik przy specjalnych eliksirach! 91-99 - na łąkę wychodzi sam król lasów, wielki jeleń o wspaniałym porożu. Przygląda Ci się uważnie, bada spojrzeniem, fuka nieufnie. Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty, jeleń uznaje Twój śpiew i kłania się delikatnie, by zaraz w Twojej obecności zjeść trochę trawy. Jeżeli wynik jest nieparzysty, jeleń unosi się dumnie na dwóch nogach, po czym biegnie w kierunku lasu. 100 = Hipogryf - na pewno nie spodziewałeś się takiego gościa, a i gość ten nie spodziewał się tak godnego zaproszenia, na które chętnie i równie godnie odpowiedział. Wylądował przed Tobą, wpatrując się w Ciebie ciekawskim wzrokiem. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że pozwolił Ci się pogłaskać i nawet dotknąć swoich skrzydeł. Wynik nieparzysty sprawia, że hipogryf, gry tylko pogłaskałeś jego skrzydła, kładzie się na ziemi, zapraszając Cię na swój grzbiet i krótką, podniebną przejażdżkę. Jeżeli jesteś z partnerem, on także może z Tobą wejść na grzbiet hipogryfa.
Modyfikatory do rzutu:
Wzięcie udziału w nauce kulningu na przygotowaniach do Beltane pozwala na rzucenie dwiema kostkami wydarzenia i wybranie lepszej opcji. Dowolna specjalizacja z ONMS pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji lub +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Każde 10pkt z ONMS w kuferku pozwala +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Cecha powab wili pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji. Cecha świetne zewnętrzne oko pozwala na +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji.
Wodne wianki
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest puszczanie wianków na strumieniach, jeziorach czy rzekach, chcąc zaskarbić sobie przychylność rzecznych duszków. Nie bez powodu czarodzieje mieli szansę zapleść swoje własne wianki w trakcie przygotowań do święta. Miały one być nie tylko ozdobą i pamiątką, ale także częścią obchodów. Jeżeli jednak ktoś nie zrobił własnego wianka, nie musi się martwić. Miasto wykupiło ich wiele od uczestników przygotowań, mając cały zapas dla chętnych do uczestnictwa w zabawie. Tej nocy cała okolica wrze od magii, wrze także i rzeka, bulgotając na dziwne sposoby. Nad powierzchnią unoszą się wodne bąbelki, wśród szumu prądu słychać psotliwe, radosne śmiechy i śpiewy, a co jakiś czas coś gdzieś pluska w nietypowy sposób. A, jeżeli masz szczęście, dasz radę dostrzec kształty stworzone z wody przypominające ludzi, wyglądające znad nabrzeżnych kamieni. Duszki wodne także zgromadziły się na Beltane, czekając na swoje własne dary. Czy zdecydujesz się puścić z nurtem swój wianek i zobaczyć, czy zadowala on te żywiołowe istoty?
Zasady: Każdy czarodziej może wziąć udział w zabawie w wodne wianki, wystarczy, że rzuci kostką k6 na reakcję duszków. Jeżeli czarodziej robił swój własny wianek na przygotowaniach do święta, może rzucić kostką dwa razy i wybrać bardziej odpowiadający mu wynik.
1 - kilka wodnych postaci wyłania się spod tafli śmiejąc się i chichocząc. Wyciągają w Twoją stronę dłonie. Z rzeki zamiast szumu zaczyna napływać muzyka, a Ty nie umiesz odmówić im tańca, wchodząc z nimi za rękę do kółka na wodzie. Kto by pomyślał, że będziesz się razem z nimi nad nią unosić? Cóż za wspaniałe uczucie! Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że w porę orientujesz się w ich zamiarach i po chwili przyjemnego tańca wycofujesz się z tafli; wynik nieparzysty oznacza, że popadasz w zatracenie w ich tańcach, aż w końcu wrzucają Cię do wody! Sam nie potrafisz z niej wypłynąć przez ich magię! Lepiej niech ktoś szybko cię wyłowi! 2 - wianek złapała bardzo kształtna wodna duszka, która uwodzicielskim krokiem podchodzi do Ciebie i, nim się orientujesz, kradnie Ci pocałunek swoimi wodnymi ustami. I choć ci go zabrała, w darze zostawiła coś w zamian - teraz to Ty czujesz przemożną potrzebę całowania każdej osoby, która zamieni z Tobą słowo. Rzuć kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik należy zaokrąglić w górę) 3 - nim jeszcze zdążyłeś położyć wianek na tafli wody, spod rzeki wyskakuje bardzo zalotny wodny duszek w taki sposób, że ozdoba ląduje na jego głowie. Nie tylko to zwraca Twoją uwagę, ale i naszyjnik na jego szyi. Duszek szybko nachyla się, żeby pocałować cię w policzek w podziękowaniu, a kiedy zauważa, że przyglądasz się jego biżuterii, ściąga ją z siebie i ci ją zakłada. 4 - jeden z wodnych duszków siedział na brzegu i przygrywał melodię na niewielkim instrumencie, kiedy obił się o niego wianek. Duszek wydawał się tym nie tylko zachwycony ale i zawstydzony, złapał wianek, spojrzał w Twoim kierunku i pomachał szybko, wydawało się, że z nim zniknie, ale wtedy spod wody wypłynęła do Ciebie w zamian za ten kwietny dar magiczna karimba (+2 OPCM). 5 - wystarczyła chwila nieuwagi, a może po prostu nie spodziewałeś się, że trzy nastoletnie, wodne duszki wyskoczą na ciebie spod wody jak krokodyl. W jednej chwili dostrzegasz ruch, w drugiej już jesteś pod powierzchnią, kiedy te ściągają cię na dno. Nie chciały ci zrobić krzywdy! Tylko popsocić i coś pokazać… Zapominając, że czarodzieje nie oddychają pod wodą! Oby ktoś był obok, bo nie chcą cię puścić! To było przerażające przeżycie, przez następny miesiąc na wszystkie czynności kostkowe związane z wodą rzuć podwójnie i wybierz gorszy wynik. 6 - wianek wpłynął wprost na głowę jednego, bardzo młodego wodnego duszka. Kształt wodny ma wielkość zaledwie kilkuletniego dziecka i wyraźnie ucieszyło się ono z prezentu. Wychodzi do Ciebie na brzeg i… Rozcina swoją wodną powłokę? Pokazuje Ci, żebyś wystawił dłonie, na które nalewa Ci wody i instruuje migowo do jej wypicia. Magiczna woda młodego wodnego duszka sprawia, że możesz wyleczyć dowolną, chorobę, która nie jest śmiertelna. Jeżeli na żadną nie chorujesz, możesz zatrzymać ją sobie jako jedną z dwóch opcji - eliksir wiggenowy lub felix felicis.
Głosowanie na Majową Królową i Zielonego Człowieka
Tradycyjnie spośród grona niezamężnych panien wybierano Majową Królową, która następnie dobierała sobie „małżonka” – Zielonego Człowieka. Nazwa ta wywodzi się od dawnego boga natury i odrodzenia. Parę sadzano na ukwieconym powozie i obwożono po całej osadzie. Mieli oni symbolizować boską parę, jedność słońca i ziemi. Na obchodach jednak nie chciano nikogo wykluczyć, a także dać równe szanse na zostanie wybranym do tej fantastycznej atrakcji, jaką jest przejażdżka kwiecistym powozem po nieboskłonie, zaprzęgniętym w Aetany! Każdy czarodziej biorący udział w balu może zagłosować na Majową Królową i Zielonego Człowieka! Co więcej, nie trzeba wcale trzymać się przypisanych płci, nikt nie powiedział, że Majowy nie może być Król!
Zasady: Każdy czarodziej może głosować! Każda postać ma jeden głos! Prosimy, by oddawane głosy pasowały do głosującej postaci (przecież nikt nie głosowałby na swojego zaciętego wroga do dania mu takiej nagrody). By oddać swój głos należy wypełnić kod i wysłać go na konto Słodkiej Swatki w prywatnej wiadomości!
Aż spąsowiała z wrażenia po pięknym komplemencie Tomasza i uśmiechnęła się wdzięcznie na te słowa; oczywiście wiedziała, że mecenas mówi to wszystko tylko z sympatii i grzeczności, by sprawić jej przyjemność, bo był tak wspaniałym przyjacielem że małe kłamstewko w dobrej wierze nie sprawiało mu problemu. W końcu dookoła było mnóstwo bardziej eleganckich panien, chociażby jej kuzynka Charlotte, na tle których Zofia wypadała blado. Nie zamierzała się jednak skupiać na innych, tylko na sobie i Tomku, dlatego prędko przestała porównywać kreacje i zaczęła wspominać z rozrzewnieniem tzw. stare, dobre czasy, które niekoniecznie były lepsze od obecnych, w końcu teraz byli sobie dużo bliżsi i mieli ambitne, ekscytujące plany. Zachichotała na wspomnienie przyjaciela udającego, że wcale nie ma romantycznych zapędów wobec Julki, kiedy wszyscy wiedzieli że było inaczej. - Na mnie też burczał, jak tylko poruszałam temat... No, taki już urok naszego Augusta. Najważniejsze, że nasze przepowiednie się skończyły i są w końcu razem! Oby byli już na wieki - wyraziła gorącą nadzieję, bo przecież najbardziej (oprócz pokoju na świecie) pragnęła tylko szczęścia najbliższych, a nie wydawało jej się by było coś bardziej uszczęśliwiającego niż miłość. No, może tylko wymiar sprawiedliwości. Aż oczy jej się zaświeciły na wzmiankę o kancelarii; w życiu by się nie spodziewała, że kiedykolwiek będzie tak zdeterminowa a względem przyszłej kariery, a jednak! - T a k. Aż mam ciarki jak o tym myślę! Rety, ciężko uwierzyć że jeszcze tylko rok. Rok nauki dla mnie, a dla ciebie staż w Wizengamocie dosłownie za moment - ścisnęła z ekscytacją jego ramię - Nie wiem, co ja zrobię bez ciebie! Sczeznę chyba z nudy i samotności albo będę pełnoetatowym drugim trzonkiem u miotły dla Julgusta - westchnęła zaraz, jednocześnie zasmucona ich rychłą rozłąką. Tym bardziej należało więc tej nocy świętować, jakby jutra miało nie być - po wyimaginowanym toaście ruszyli więc po wstążki, po drodze wpadając na @Fitzroy Baxter i @Ruby Maguire, na widok których mimowolnie zachichotała, bo związani prezentowali się bardzo pokracznie. Choć oczywiście przy tym pięknie, zwłaszcza Fitz, którego urody jakoś nigdy wcześniej nie doceniała. - Najmodniejszy kolor sezonu! Bardzo ci do twarzy. A ty, Ruby, nawet w uwalonej sukience wyglądasz jak milion galeonów - skomplementowała szczerze oboje, i nic sobie nie robiąc z tego że zostało im to odradzone, energicznie ruszyła z Tomaszem dalej w stronę majowego pala. Co niby złego mogło z tego wyniknąć? Gonitwa była wesoła, dzika i dosyć męcząca, ale w końcu udało im się pośród harców i śmiechów nie tylko odnaleźć w tłumie i złapać, uniknąwszy wcześniej biegnącego w jej stronę z głupią miną i odzianego we wściekły fiolet Mikela, ale też od razu zostać związanymi... głowami? - Oj, ups, ojej - wystękała, gdy kolorowa nitka ciasno oplotła ją w taki sposób, że stykała się z towarzyszem czołem; było to niekomfortowe nie tylko dlatego, że ograniczało ruchy, ale i dlatego, że nigdy wcześniej nie była tak blisko przystojnej twarzy mecenasa. Było to... dosyć dziwne, ale pewnie zareagowałaby na to wesołością i prędko zaczęła obśmiewać nieoczekiwane spotkanie z szefem gdyby nie to, że nagle poczuła też coś niespodziewanego. Zosia była romantyczką. Kiedy myślała o miłości, to wyobrażała sobie trzymanie za ręce i czułe słówka, a nie... To, co właśnie miała niepohamowaną ochotę zrobić z Tomkiem. Nie mogła się powstrzymać i oplotła go ramionami, by być jeszcze bliżej, po czym wyszeptała gorączkowo: - Powinniśmy znaleźć jakiś ustronny kącik. - i na zachętę powędrowała dłonią w stronę mecenasowej koszuli, by rozpiąć jeden z guzików. Dosłownie nie panowała nad tymi odruchami.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Gordi niesłusznie myślał, że była skłonna świrować na balu z kimkolwiek innym, bo po pierwsze n i k t nie kwapił się z zaproszeniem, po drugie wciąż była przytwierdzona do wózka i nie wyobrażała sobie baletów z takim balastem; kiedy jednak otrzymała od takiego amanta jak Gordon propozycję nie do odrzucenia to, cóż, nie odrzuciła jej i z radością zgodziła się na wspólne wyjście. Przygotowania do tego eventu były trudne, bo delikatnym problemem był jej brak czucia w nogach, jednak warte wysiłku, gdyż z pomocą najbliższych odstrzeliła się jak Marleigh Hazelton na sylwestrową noc przebojów. I tak też właśnie odpicowani i gotowi na ogłoszenie ich królem i królową balu, gdyż postawili na bezpieczną, ale klasyczną czerń, pojawili się nad jeziorem. Humory mieli wybitne, bo i taki był biforek w towarzystwie przyjaciół, w trakcie którego nie szczędzili sobie szotów. Uśmiechnęła się w odpowiedzi na czarujący komplement swojego towarzysza, który od samego początku wieczoru ją zachwalał i szczodrze obsypywał miłymi słowami, od których kręciło jej się w głowie bardziej niż od alkoholu. – A ty powinieneś trafić na okładki wszystkich pism z tytułem trendsettera roku. Niby klasycznie, ale z przytupem – spojrzała znacząco na jego ekstrawagancki pasek, który był idealnym dopełnieniem garniaka. Przemowę dyrektorki potraktowała dokładnie tak jak powinno się traktować poważne monologi – udawała niesamowicie skupioną, żeby nie robić wiochy, że jako prefektka coś olewa, ale myśli krążyły jej wokół przygotowanych atrakcji, bo należało wybrać jakąś odpowiednią, żeby po pierwsze świetnie się bawili i po drugie, żeby nie była tam niepotrzebnym obciążeniem. – No to prowadź – zgodziła się, że przebywanie w tłumie nie ma sensu i lepiej być przezornym, bo w końcu ktoś wziął sobie do serca jej podejrzenia kto stoi za tymi wszystkimi okropieństwami ze smokami w roli głównej. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, bo o centaurach wiedziała niewiele, można by powiedzieć, że nic poza faktem, że lubią one Drake’a Lilaca. – Co ty gadasz?? Ale heca… Tamci niby wyglądają na porządnych, ale z drugiej strony ci niewinni z mordy to najwięksi awanturnicy – podzieliła się swoimi bystrymi przemyśleniami. – Myślisz, że któryś z nich to kochanek Drejka? Może poudajemy, że interesują nas wróżby i nasza przyszłość, a przy okazji dyskretnie wypytamy co sądzą o barczystych chłopcach – zaproponowała konspiracyjnie i ruszyła w stronę lasu. – Jak mi przepowiedzą takie same nieszczęścia jakie miałam w horoskopie na ten tydzień to będę zmuszona ukryć się w jakimś bunkrze, żeby w ogóle dożyć dwudziestki.
Niebo mówi o refleksji, spowolnieniu i izolacji, a także o pozbyciu się własnych nałogów. Księżyc mówi o zdradzie i mrocznych pokusach, którym ciężko będzie Ci się oprzeć.
2. - Życie uczuciowe
Zapowiadają się problemy. Może to jakieś nieporozumienie, a może zdasz sobie sprawę, że osoba Ci bliska, tak naprawdę kompletnie do Ciebie nie pasuje. Warto porozmawiać ze swoimi uczuciami i lepiej je zrozumieć. Możliwe, że w nadchodzących dniach będziesz czuł się źle sam ze sobą. Zaś w związku - masz wrażenie, że brakuje już wam tej “iskry”, która była na początku i nuda zaczyna was pochłaniać od środka.
3. - Praca/nauka
Zadbaj o relacje ze współpracownikami, czy rówieśnikami. Nie próbuj na siłę pokazywać swojej wyższości i dążyć po uznanie po trupach, to tylko Ci zaszkodzi. Nie odrzucaj tych, którzy niosą Ci pomóc. Może wyda Ci się to impertynenckie, ale warto czasem posłuchać kogoś poza własnym ego.
4. - Rodzina i Przyjaźnie
Tutaj gwiazdy jasno mówią - ogranicz zaufanie do tych, którzy wcześniej Cię zawiedli, gdyż mogą spróbować ponownie Tobą manipulować. Naciskanie i pospieszanie innych do podjęcia decyzji to nie jest droga, którą powinieneś obrać. Uważaj, by nie wpakować innych w kłopoty swoimi poradami.
5. - Zdrowie
Niebo wskazuje na bardzo dobre zdrowie dla wszystkich w średnim wieku. Twoja cera będzie wyglądać naprawdę świetnie w kolejnych dniach!
6. - Rada/ostrzeżenie
Zadbaj o równowagę między życiem zawodowym a uczuciowym. Czerp radość z życia i naucz się wyrażać swoje emocje i pragnienia. Przestań tłumić uczucia i uwolnij je, a Twoja sytuacja znacznie się poprawi.
Ekstrawagancki pasek nie był wynikiem poczucia stylu, a czystego przypadku i niedopatrzenia, bo pan prezentujący ubranie na zdjęciu stał w takiej pozie, że nie do końca było widać ten dodatek - no, ale okazał się strzałem w dziesiątkę, skoro sama Marla piała z zachwytu nad tą niebanalną stylizacją. Na szczęście podzieliła też jego zdanie, że nie ma co się pchać pomiędzy tańczącą młodzież i nie protestowała przeciwko udaniu się w stronę centaurów. Zerknął w ich stronę badawczo, marszcząc brwi i usiłując ocenić czy rzeczywiście wyglądają tak przyzwoicie jak twierdziła przyjaciółka - nie raz i nie dwa miał okazję poznać różnych łajdaków, z którymi jego ojciec robił szemrane interesy, więc uważał się za eksperta w tej dziedzinie. Marla jednak najwyraźniej również znała się na rzeczy, bo rzuciła błyskotliwą uwagę. - Racja, najciemniej pod Lumosem - skwitował, a po kolejnym wnikliwym pytaniu dziewczyny zlustrował stworzenia pod kątem podobieństwa do centaurzego kochanka. Na jego oko to każdy by się nadawał, dlatego uznał że plan wybadania tego tematu jest doskonały. - Na pewno. Super pomysł, tylko żeby przypadkiem nie pomyśleli, że pytamy o mnie - stwierdził bardzo poważnie, bo przecież był z twarzy i postury prawie bliźniakiem rosłego Gryfona. Ostatnio nawet pobił rekord i udało mu się zrobić trzy i pół pompki, co z pewnością było widać w barkach i bicepsie - Możemy też nonszalancko wtrącić do rozmowy imię Drejka i zobaczymy, czy któryś się podekscytuje - dorzucił propozycję uświetnienia ich taktyki. - Jak przepowiedzą ci nieszczęścia, to im zgaszę to ognisko i się skończy el czarado - zagroził, gotów w każdej chwili potraktować Aquamenti każdego pożal się Merlinie wróżbitę, który próbowałby choć zasugerować Marli jakąkolwiek nieprzyjemność, bo kto jak kto, ale ona zasługiwała tylko na same najlepsze rzeczy, w tym i los; wreszcie dotarli na skraj lasu, gdzie na polance centaury odstawiały swoje hokus-pokus pośród dymów i dziwnych dźwięków. Nie bardzo wiedział, jak z nimi gadać, skoro to były trochę stworzenia, a trochę ludzie, a w dodatku, co przyznał sam przed sobą bardzo niechętnie, trochę go peszyły te imponujące, gołe klaty. - Witam panów... e... ogierów... Chcielibyśmy się dowiedzieć, czy wyjazd na wymianę do DRAKEnsberg - szturchnął dyskretnie Marlenę, by obserwowała reakcję dżentelmenów -to dobry pomysł. Da się zrobić? - zagaił kulturalnie, w duchu bardzo rozbawiony ich profesjonalnym śledztwem i mógłby przysiąc, że gdy zaakcentował nazwę szkoły, jeden z centaurów zaczął przebierać kopytami. Inny z kolei natychmiast zaczął wróżyć, nachylając się nad ogniskiem, i przedstawił Gordiemu raczej pesymistyczny obraz nadchodzących dni; czekały go manipulacje, mroczne pokusy i wypalenie w związku, w którym właściwie nawet nie był. - No, najważniejsze że moja cera nie zawiedzie - skomentował na stronie do Marleny z udawaną ulgą, wcale nie przejęty gadką centaurów, i słuchał co takiego mają do powiedzenia jej. Oby coś lepszego.
Nie podobała mu się ani wizja zaaranżowanego spotkania ani perspektywa wspólnej zabawy z kimś, z kim tak naprawdę umówili go jego rodzice, a mówiąc ściślej zatwardziały w swoich tradycyjnych poglądach ojciec. Nie ukrywał zresztą niezadowolenia, na każdym kroku pokazując rodzinie, że najchętniej zostałby w domu. Ba, po pierwszej ostrej scysji z seniorem rodu, która niemal skończyła się na rękoczynach, zaszył się nawet na kilka dni w mieszkaniu brata… a jednak ostatecznie dał się ubłagać zatroskanej matce, zwłaszcza kiedy dowiedział się już, z którą z dziewcząt miał odbębnić tę całą szopkę. Co prawda nie znał Charlotte zbyt dobrze, i to mimo dzielonego na szkolnej szacie herbu oraz rocznika, natomiast dziewczyna nigdy mu nie podpadła, nie wydawała się również rozpieszczoną, nastoletnią diwą, a to niewątpliwie czyniło imprezową udrękę mniej nieznośną. Dla świętego spokoju zgodził się więc spełnić iście arystokratyczny obowiązek, acz gdy przyszło do wyboru galowego ubioru, postawił na swoim, wszem i wobec ogłaszając, że nie będzie się stroił jak szczuroszczet na otwarcie kanału. Zdecydował się zatem na najprostszy, czarny garnitur ze skromnym, śnieżnobiałym kwiatkiem w butonierce, i tak oto zjawił się nad jeziorem chwilę przed czasem, aby nie kazać na siebie czekać przydzielonej mu zawczasu partnerce. - Hej. – Mruknął na przywitanie, siląc się na nieco żywszy, bardziej entuzjastyczny uśmiech, ale widać było że nie czuje się w obecnej sytuacji komfortowo, skoro nawet nie raczył wyciągnąć dłoni z kieszeni. Szczęściem w nieszczęściu, panna Brandon sama potraktowała gesty w dość teatralny i prześmiewczy sposób, co nawet go rozbawiło i odrobinę poprawiło mu humor. – Wyglądam ci jak pan? Dobrze, że nie dali mi marynarki po starszym bracie. – Postanowił, że chociaż spróbuje podłapać luźny nastrój koleżanki, żeby przynajmniej jej nie zepsuć wieczoru, a już na pewno za punkt honoru postawił sobie to, by nie wypaść źle na tle sztucznie wręcz przemiłej przemowy dyrektorki, której jakoś nie darzył sympatią. – Niech będzie… o ile nie każesz mi udawać swojego narzeczonego. – Pokiwał porozumiewawczo łepetyną, uśmiechając się nieco szczerzej po tak bezpośredniej i uczciwej propozycji, a mimo że bronił się przed tym majowym cyrkiem rękoma i nogami, gdy wybrzmiała muzyka, wyciągnął do Charlotte dłoń, spełniając dżentelmeński obowiązek. Poczucie rytmu miał, tańczyć także lubił i w życiu nie pomyślałby, że te umiejętności całkowicie go pogrzebią. Zgrabnym obrotem z towarzyszką aż nazbyt spodobał się bowiem duchom Beltane, które przyozdobiły jego włosy kwietnym welonem. Dlaczego akurat do cholery welonem? – Poważnie? Męskich nie było? – Westchnął ciężko, najwyraźniej nie do końca skutecznie wychodząc z roli malkontenta, ale nawet jeśli narzekał, to i tak objął talię partnerki, kołysząc lekko jej ciałem do wybrzmiewającej na otwarcie balu muzyki.
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
Zawsze lubiła wróżby, czytanie z fusów, kuli i kart, chociaż nie uważała, się za jasnowidzkę, miała intuicje, tak więc profesor Ellery nie mógł na nią narzekać. Myślała, że centaury poprawią jej humor swoimi przepowiedniami, ale jednak tak się nie stało. Ten bal coraz mniej jej się podobał, pomyślała o jedzeniu, że skoro jeszcze nie ma przy bufecie, tak dużo ludzi to spróbuje czegoś dobrego, skoro parkiet nadal utrzymywał roztańczone grono pedagogiczne, uczniów i studentów. Poczuła mocne uderzenie w plecy, przestraszyła się, niemal podskoczyła, łapiąc haust powietrza. Odwróciła się zdenerwowana do osoby, która przyczyniła się do tego nagłego zwrotu akcji. Może faktycznie Cassandrze przydałby się odpoczynek od ludzi. Jej spojrzenie niebieskich oczu skierowało się nieco w dół, bo dziewczyna, która na nią wpadła była niskiego wzrostu. Masowała się po nosie, który z pewnością ucierpiał przez plecy Walker. - Oh, nic się nie stało, a czy z Tobą wszystko w porządku? - Nadal przyglądała się ślizgonce o rudych włosach w ślicznej sukience. - Masz śliczną sukienkę, pasuje Ci. - Uśmiechnęła się, zielony strój uczennicy pasował do jej włosów. Walker sięgnęła do twarzy, aby przetrzeć oczy, które jeszcze przed chwilą były zaszklone od łez. Widać było po niej smutek, ale starała się, tego po sobie nie pokazać. - Tłoczno tu no nie?- Wyciągnęła rękę w geście przywitania, aby uścisnąć dłoń rudowłosej. - Jestem Cassie.
Nie miała nic przeciwko dobrej imprezie, o ile będzie coś na nich widziała, coś więcej niż czubek własnego nosa, a może powinna powiedzieć czubek własnej głowy? Bo miała wrażenie, że przez swój niski wzrost jak na złość wpada na tych wyższych, niekiedy jej to zwisało i machnęłaby na to ręką, ale dziś ewidentnie ją to irytowało, zwłaszcza gdy musiała komuś patrzeć przez ramię albo raczej przez ramię swojego rozmówcy. Przy niektórych tutaj obecnych bardziej przypominała zielonego krasnala niż uczennicę piątego roku. Z wrażenia potrzebowała kilka głębszych wdechów i wydechów. Dopiero po chwili zorientowała się, że dziewczyna stojąca przed nią wystraszyła się napadu na jej plecy, które swoją drogą były miększe, niż mogła przypuszczać na samym początku. Poduszki z tego nie będzie, ale lepsze to niż uderzenie w jakąś glebę, ból byłby nieporównywalnie większy. - Taaa... będę żyła, tylko nos ucierpiał - mruknęła z wykrzywioną mimiką, nie bolało jakoś specjalnie mocno. Większy impet grały tu emocje niż samo wpadnięcie na dziewczynę, przez moment najzwyczajniej w świecie się przestraszyła, więc w tej kwestii obie będą miały remis. - Oh, tak, em, dziękuje - odrzekła pospiesznie nieco zakłopotana nagłym komplementem skierowanym w jej stronę - Twoja też jest urocza - dodała pospiesznie z lekkim uśmiechem na ustach. -Ano tłoczno i sporo atrakcji, sama nawet nie wiem, do czego podejść - obróciła lekko głowę w geście konsternacji, spojrzała na wyciągniętą dłoń, a po chwili ją ścisnęła przyjacielsko - Anabell miło mi. Masz może ochotę jakoś pozwiedzać te atrakcje? Może razem będzie fajniej i raźniej - Na końcu swojej wypowiedzi poczuła się niemal namacalnie zakłopotana i niezręczna wymyślając jakikolwiek temat na poczekaniu, tylko żeby jakoś ją zagadać. Nawet jeśli jej odmówi to przynajmniej nic strasznego się nie stanie. A samej... Samej jej się nie będzie chciało iść do tych wszystkich stoisk, w końcu i tak przyszła tu sama, także co najwyżej się pokręci tu i tam, zobaczy, co się dzieje i pewnie zwinie manatki w najbliższej nadarzającej się okazji.
To nie tak, że Cassandra była totalnie introwertyczną duszą, co prawda miała swoje różne odchyły, które chociażby przejawiały się nadmierną wrażliwością. Na pewno w innych okolicznościach niż stypa po zmarłych i grasujące niebezpieczne smoki w okolicy, czułaby się dobrze na tym balu wśród większej ilości ludzi, nawet jeśli trochę było ich tu za dużo, no i jeśli byłaby Doireann. Możliwe jednak, że zamartwiająca się natura Walker nigdy nie pozwoliłaby jej na wyluzowanie nawet w takich sprzyjających okolicznościach, w końcu zawsze można wymyślić jakieś "ale", a puchonka nigdy nie nie należała do osób, które chwytają carpe diem. Nie mogła się po prostu cieszyć, ale jakaś nadzieja się pojawiła w postaci młodszej ślizgonki. Nawet jeśli jej wróżba mówiła inaczej... Walić to! Nie zamierzała cały wieczór tak stać, podpierając smętnie jakiś filar. Przyglądała się dziewczynie, a szczególnie nosowi, który ucierpiał. Nie leciała z niego krew, czyli nie doszło do tragedii. To dobrze, bo w takim wypadku musiałaby wezwać do pomocy kogoś kompetentnego niż jej zdolności medyczne, w tej sprawie była wyjątkowo odpowiedzialna no i nie wierzyła w swoje umiejętności magii leczniczej, nawet jeśli profesor Huxley wręczył jej Odznakę Mistrza Uzdrawiania. - Dzięki. - Odpowiedziała niepewnie, nie za bardzo wierząc w komplement rudowłosej, ale Walker niestety taka była zbyt wyczulona, zresztą w podobnej sytuacji z pewnością z grzeczności też by tak powiedziała. - Nie polecam wróżb... - Miała już wydać wyrok dotyczący centaurskich przepowiedni, ale speszyła się, nie chcąc zniechęcać młodszej koleżanki. - Znaczy no, wiesz... Nie zawsze usłyszenie wróżby jest jakieś miłe. - Tak, a z pewnością Cassandra na to dziś liczyła, niestety to nie był jej dzień. Słysząc imię swojej rozmówczyni, puchonka pomyślała, że to bardzo ładne imię, nie powiedziała jednak tego głośno. - Myślałam o jedzeniu. - Zaczerwieniła się, zdając sobie sprawę, że powiedziała to na głos. Czuła się idiotycznie, jakby właśnie powiedziała coś niestosownego, wstydliwego, spaliła buraka, starając się nie uciec z krzykiem. - Ale w sumie to nie jestem głodna. - Była w tym jakaś część prawdy, w końcu czasami zajadamy tylko smutki. - Na pewno razem będzie fajniej i raźniej. - Powtórzyła słowa Anabell, rozglądając się, jakby szukała odpowiednich atrakcji na początek. - Możemy popalić kukły, przywołać zwierzęta... wodne wianki, możemy się poganiać przy słupie majowym czy...- Przerwała tu swój wywód, zdając sobie sprawę, że chciała powiedzieć "skakanie przez ognisko", nie to nie byłby dobry pomysł. Czarodziejskie święta naprawdę czasami były bardzo dziwne, zresztą miała nadzieje, że Goldbird nie będzie chciała skakać przez ognisko. - Lubisz zwierzęta? - Zadała to dość nietypowe pytanie, bo tylko socjopaci nie lubili zwierząt i z pewnością źli ludzie. Może zapoznałyby się z tą techniką starożytną przywoływania zwierząt, ciekawiło to Walker.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Nie miał pojęcia, jak miał traktować tę prośbę Mulan. Nie wiedział, jak ma się do niej odnieść, czy znowu powinien patrzeć na nią, jak na coś, czego mogła oczekiwać osoba zbliżająca się do końca swoich dni, czy nie. Chciał wierzyć, że może to była poprawa jej stanu zdrowia, że miała się na tyle dobrze, by wkrótce stawić wszystkiemu czoła, że być może chciała powiedzieć im, że znaleziono sposób na jej chorobę. Jednocześnie jednak wiedział, że to były bzdurne marzenia i musiał oswoić się z myślą, że Mushu robiła wszystko, żeby jeszcze złapać cząstki życia, które chciała spędzić w ich towarzystwie. I, co nie ulegało wątpliwości, nie chciała, żeby się smucili, czy zapadali w sobie. To jednak było potwornie trudne i Max wiedział, że pozostawało mu jedynie nosić tę maskę pewności siebie, tę maskę radości, jaką znał i za którą ukrywał się tak często, że stała się jego częścią. Dlatego też wsunął po prostu dłonie w kieszenie spodni, kierując się na miejsce, gdzie miał rozpocząć się ten cały bal, zerkając jedynie ukradkiem na pozostałych przyjaciół, próbując nie skupiać się na Mulan. - Tylko tym razem nic nie pij, Ola – rzucił swobodnie, mrugając do niej na znak, że lepiej by było, gdyby nie powtarzali swoich wyczynów sprzed kilku lat. Było to coś, do czego właściwie ciągle wracali w swoich żartach, ale pewne było, że wcale nie chcieli się w tym jakoś szczególnie zagłębiać. Mówiąc prosto – było i minęło, chociaż było faktycznie zabawnym wspomnieniem. – Ale jeśli tym razem będą chcieli zrobić jakiś konkurs na przyśpiewki, to możesz na mnie liczyć – dodał jeszcze, przykładając dłoń do piersi, pokazując tym samym, że nie zamierzał zmieniać zdania i mówił całkiem poważnie. Nie wpadł tylko na to, że cały ten bal, święto, czy co to tam było, może zacząć się od jakichś tańców. I nim zdołał zareagować, Mulan już porwała Olę, zupełnie, jakby w ten sposób chciała zapytać go, czy może rozważył jej prośbę. Spojrzał za dziewczynami, wywracając przy okazji oczami, jednocześnie czując, jak żołądek skręca mu się w supeł. Chciał, żeby taki stan rzeczy trwał dłużej, żeby znowu byli tacy bezczelnie beztroscy, ale nie miał pojęcia, czy to było możliwe. Nie wiedział nawet, czy był w stanie być taki, jak przed kilkoma tygodniami. Jednak próbował. Dlatego wzruszył ramionami, odwracając się do Longweia. -Pan pozwoli – rzucił do niego, uśmiechając się kącikiem ust, marszcząc lekko nos, mając świadomość, że nie musiał troszczyć się teraz tylko o Mulan, ale również o jej brata. Być może nawet w większej mierze, bo to on, podobnie, jak Max, czy Ola, nie umiał pogodzić się z tym, co nadeszło.
Musiał przyznać, że uśmiechnął się z zadowoleniem, kiedy Josephine, być może podburzona jego stanowiskiem, postanowiła nie brać udziału w tym balu wraz z nim. Żadnego przedstawienia, żadnego udawania, a może wręcz przeciwnie, jeszcze ciekawsza zabawa, kiedy tylko ich rodzice zorientują się, że całkowicie zignorowali polecenia, jakie na nich narzucili. Frederick wciąż nie znosił swojej narzeczonej, dostrzegając w niej przeciwnika, którego chciał unicestwić, czy może raczej marzył o tym, że dziewczyna zrobi to sama, podkładając się, jak tylko było to możliwe. Musiał jednak przyznać, że ich spotkania, ich kłótnie, spory i wzajemne uszczypliwości, działały na niego niczym zapalnik, były szeptem, który opowiadał o rewolucji, jaka zdawała się toczyć w jego żyłach, która powoli wrzała w jego krwi. Słowa Nathaniela, zachęcenie go do tego, żeby postawił na swoim, były niczym w obliczu tego, co po prostu działo się, gdy Josephine ponownie go wyzywała, gdy go podburzała, próbując udowodnić mu, że jest od niej głupszy. Zapewne właśnie ta rewolucja, ten pęd, który kierował go na barykady, spowodował, że właśnie teraz wędrował samotnie pomiędzy pozostałymi gośćmi. Wyraźnie nie obchodziło go w tej chwili, co inni o nim myślą, czy może starał się to ignorować, po prostu idąc przed siebie, rozpoznając kilka osób, którym nawet skinął głową, ale nie zamierzał przeszkadzać w świętowaniu, w zabawie, czy może kłótniach. Nie wiedział, na czym się skupiali i prawdę mówiąc, w ogóle go to nie interesowało. To były ich sprawy, tak jak jego sprawą było to, że kręcił się tutaj sam, mając świadomość, że za chwilę miał rozpocząć się ten nieszczęsny taniec. Obejrzał się, gdy wydało mu się, że dostrzegł te przebrzydłe wróżki, które uparły się, że nauczą go jakichś dodatkowych kroków, których nie umiał pojąć. I właśnie wtedy z fasonem na kogoś wpadł, by zaraz odwrócić się w tę stronę, z miną świadczącą o tym, że nie było mu ani trochę przykro. Uniósł zaraz brwi, gdy zdał sobie sprawę z tego, że zderzył się z Laeną i aż westchnął, przykładając palce do czoła, spoglądając na nią z góry. - Niech zgadnę, sarny wyszeptały pani, że jeśli odpowiednio długo tu pani poczeka, to znajdzie pani coś zabawnego – powiedział w formie powitania.
______________________
I'm real and the pretender
I have my flaws I make mistakes But I'm myself
I'm not ashamed
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Jakim cudem wraz z Charlotte się nie zagadały i wyrobiły na czas to tylko Morgana mogła wiedzieć. Wino rozluźniło nieco Irvette, która wyszła z lochów w wybornym wręcz nastroju. Rudowłosa pewnie kroczyła przez błonia w kierunku jeziora, wprost do miejsca, gdzie umówiła się z @Boris Zagumov. -Boris, mon cher! - Przywitała go radośnie, całując w policzek, czego natychmiast pożałowała ze względu na zostawiony przez siebie ślady krwistoczerwonej szminki. -Wybacz, nie chciałam. - Uśmiechnęła się, po czym delikatnie starła kciukiem ślad z jego twarzy. -Jak nastrój na dzisiejszy wieczór? Możesz pozwolić sobie na czystą zabawę, czy jednym okiem musisz obserwować naszego króla? - Wskazała głową na stojącego w gronie oficjeli Ministra. -Mam dla Ciebie obiecane akcesoria. Nic wielkiego, ale idealnie nas uzupełni. - Wyjęła z torebki poszetkę w kolorze swojej sukni, na której widniały gwieździste motywy i wpięła mu do butonierki niewielką wersję tego samego kwiatu, który w formie bukiecika widniał na jej nadgarstku - Rozwar wielkokwiatowy. Następnie chwyciła Zagumova pod rękę i przeszła bliżej sceny, by usłyszeć mowę powitalną. Choć cisnęło jej się kilka komentarzy na usta, zostawiła je dla siebie, doskonale wiedząc, jak uszanować tak uroczystą chwilę.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Przebywał w umówionym miejscu, rozglądając się co jakiś czas do okoła, przy okazji przechadzając się z rękoma założonymi za plecy raz w jedną, a raz w drugą stronę, co chwilę poprawiając swoją czarną jak noc marynarkę. Trwało to do momentu, w którym to dostrzegł Francuzkę zmierzającą w jego stronę, po czym przywitał się z nią, odwzajemniając pocałunek w policzek. -Irv, pięknie wyglądasz. Sama szyłaś?-zapytał się, lustrując dokładnie lustrując jej strój. Musiał przyznać, że odpicowała się przebojowo, na ten, jakby nie patrzeć, ostatni wieczór tak oficjalny jako reprezentantka szkoły oraz jej domu. -Jest w miarę dobrze, postaram się trzymać przez większość czasu skupić się na tobie- odpowiedział żartując. Chciałby móc pozwolić sobie, żeby jego cała uwaga powędrowała w jej stronę, jednak dalej miał paranoiczne myśli, które nie pozwalały mu odwrócić wzroku, w sensie dosłownym, od Ministra i jego otoczenia, czy nawet pozostałych, zebranych w tym miejscu gości. -Bardzo ładne, te ozdoby też mają jakieś znaczenie jak kolor kwiatów?- przyglądał się, jak dziewczyna wkłada mu chustę do kieszeni marynarki, po czym zadał to pytanie. Nie znał się aż tak dobrze na wzorach, które były prezentowane na ubiorze Irvette, a wiedząc o tym, że lubowała się w pewnym symboliźmie, spoczywał na nim obowiązek wypytania się o to. -Jak ci się podobała przemowa?- w nim samym przejawiały się mieszane uczucia, chociaż z tyłu głowy wiedział, że nie powinien tego okazać, dlatego też tylko utrzymywał na twarzy nieznaczny uśmiech, a samo przemówienie skwitował krótkim oklaskiem. Gdyby losy tej bitwy, której rocznicę obchodzono tego dnia, Boris prawdopodobnie miałby obok siebie kogoś z rodziny, chociaż z drugiej strony jego obecne towarzystwo było bardzo dobre. -Zatańczymy?- zapytał się wskazując na miejsce, gdzie inne osoby już zmierzały, by wykonać pierwszy taniec dzisiejszego wieczoru. Starał się trzymać fason, ale nie wiedział, czy zdoła nadążyć z tempem, mając za partnerkę znacznie młodszą osobę.
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Tak naprawdę Longwei nie wiedział, kiedy czas minął tak szybko, kiedy nadszedł bal, na który pamiętał, że zgadzał się iść. Wiedział, że Mulan zależało na tym, aby nie okazywać tego, że martwią się jej stanem zdrowia. Mieli robić wszystko jak dawniej, bawić się tak samo, wygłupiać, robić wszystko to, co można było uznać za dziecinne, szalone, głupie - z pewnością nierozważne. Jednak stale w głowie Huanga kołatała się jej sugestia, której nie wiedział, czy miał traktować jak prośbę. Jej słowa, tłumaczące zachowanie ich wspólnego przyjaciela brzmiały wiarygodnie, ale i tak nie potrafił zmusić się do rozmowy z Maxem. W końcu pominął temat milczeniem, widząc, jak Gryfon skupia się na nauce, na zbliżających się egzaminach, które były w tej chwili najważniejsze. Sam także skupił się na pracy, ostatecznie niemal mijając się z Brewerem. Wspólne wyjście na bal było z pewnością dobrym pomysłem dla całej czwórki, aby mogli odetchnąć, ale oczywiście organizatorzy musieli mieć własne plany. - Zgaduję, że tym razem nie szukamy towarzystwa w jeziorze? - zapytał, spoglądając na dziewczyny, mimo wszystko przypominając sobie zabawniejszy fragment zabawy sylwestrowej. Longwei wpatrywał się w Olę i Mulan, kiedy odchodziły tańczyć, nie wiedząc, jak miał nazwać to, co czuł. Strach, nostalgia, niewielka zazdrość z powodu spokojnej relacji dziewczyn, czy po prostu obawa, że w trakcie balu znowu stanie się coś niewłaściwego, a oni się rozdzielali. Nie chciał powtórki z sylwestra, ale też nie mógł tylko na tym się skupiać. Uśmiechnął się więc łagodnie, zachowując pozorny spokój, odwracając po chwili spojrzenie na Maxa. - Jaki repertuar chcecie do śpiewania? - zapytał, zgadzając się na wspólny taniec, choć czuł się tym nieznacznie skrępowany z wielu powodów. Chociażby dlatego, że dawno nie mieli okazji rzeczywiście porozmawiać i nie chciał poruszać niektórych tematów. Było jednak coś, co musiał powiedzieć, musiał zauważyć, wpatrując się w Maxa. - Wiem, że też się martwisz. Nie musisz przy mnie udawać, że jest inaczej - powiedział cicho, wchodząc na parkiet i odwracając się w stronę Gryfona. Zastanawiał się, czy tak samo jak on, Max wolałby, aby Mulan nie ryzykowała wyjściem na bal, ale wierzył, że Ola poradzi sobie w razie nagłego zasłabnięcia jego siostry.
Lekko się okręciła, w pełni prezentując to, jak dziś wyglądała. Tak, była dumna z tego, co udało jej się osiągnąć z pomocą przyjaciółki i choć wiele zebranych postawiło na mniej wystawny strój, Irv nie miała zamiaru się tym przejmować. Skoro oni nie potrafili uszanować rangi uroczystości, wyjątkowo postanowiła odpuścić wszelkie pogardliwe spojrzenia. Sama chciała dziś skupić się na czymś zupełnie innym. -Dziękuję, ale przeceniasz moje talenty. W życiu nie uszyłabym czegoś takiego. - Chwyciła za rąbek jedne z warstw swojej sukni, jakby chciała udowodnić wysokiej jakości materiał i misternie wręcz zrobione zdobienia. -Mam nadzieję, że Ci się uda. Niech Minister sam postara się o siebie zadbać. Zresztą, jest tu tyle aurorów z całego świata.... - Wskazała dłonią wokół, jakby podkreślając swoje słowa. Idąc przez błonia widziała kilka znajomych twarzy, co poniekąd jeszcze bardziej poprawiło jej humor i przypomniało o domu. Tak, ten wieczór nie mógł być zepsuty, jeśli otaczali ją jej rodacy. -Jedynie takie, że lśnimy dziś jaśniej niż gwiazdy. - Puściła mu oczko, nie zamierzając wcale udawać fałszywie skromnej. Wiedziała, jak wygląda i czuła się co najmniej jak milion galeonów. Znalazła po prostu temat przewodni, który pasował jej do tego wieczoru i postanowiła pójść za ciosem, w pewnym sensie mając na uwadze to, co Boris sądził o połączeniu jej osoby z kolorem niebieskim, choć na tę okazję, wybrała zdecydowanie ciemniejszy odcień tej barwy. -Dość płytka, jakby pisana na ostatnią chwilę. - Wyznała mu szeptem na ucho, nie chcąc, by ktokolwiek ze szkoły usłyszał jak jawnie krytykuje ich Panią dyrektor. -Ale rekonstrukcja za to była naprawdę udana. Gdybym mogła, ponownie wzięłabym udział i tym razem nie dała się powalić przyjaciółce. - Dodała głośniej i zdecydowanie lżej. Tak, nie wspominała tamtej porażki najlepiej, ale wiedziała też, że w sytuacji prawdziwego zagrożenia, nigdy w życiu nie ograniczałaby się tak, jak musiała to robić w szkolnych murach. Stojąc twarzą w twarz z prawdziwym wrogiem, bez zawahania posyłałaby w jego stronę najmroczniejsze klątwy, jakie tylko znała. -Z największą przyjemnością, Panie Zagumov.- Odpowiedziała przekornie, delikatnie kładąc swoją dłoń w jego i dając się poprowadzić na parkiet, gdzie wiele uczestników już tańczyło w tradycyjnych koszulach. -Och, ja rozumiem tradycję, ale mam nadzieję, że wrócą nam nasze stroje. - Westchnęła, gdy sama wtopiła się w tłum. Musiała przyznać, że koszula i spodnie były bardzo wygodne, ale nie po to spędziła tyle czasu na przygotowaniach, żeby teraz popierdalać ubrana tak jak wszyscy wokół. -Wybacz... - Przeprosiła, gdy po raz pierwszy potknęła się na parkiecie. Nigdy, absolutnie nigdy jej się to nie zdarzało. Oczywiście zaczęła więc szukać powodu i w końcu zrozumiała. -Chyba padła na mnie dziś jakaś klątwa. - Mruknęła, powoli tracąc humor, bo tego brakowało, żeby jakieś kwiaty psuły jej zabawę i ośmieszały na oczach tłumów.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
-Musisz mi zdradzić w takim razie gdzie ją kupiłaś- pociągnął temat, chociaż nie zamierzał kupować tam niczego dla siebie. Osobiście preferował na sobie coś prostego, czego nie szkoda by było utracić lub uszkodzić w razie napotkania różnorakiego problemu w pracy czy poza nią. -Niby tak, ale wiesz jak to jest. A co jak akurat oni nie zauważą?- była to skrajnie pesymistyczna rzecz, jednak Boris nie mógł wyciągnąć spod czaszki myśli, że niezależnie od ilości osób zapewniających bezpieczeństwo, zawsze jest możliwość, że coś zostanie przeoczone. -Każdego dnia- odpowiedział przekąśliwie, zachowując przy tym śmiertelnie poważną minę. Chwilę ją utrzymał, krążąc myślami kłębiącymi się w jego głowie, lecz szybko się opanował, by nie być przyłapanym na zbyt oczywistym śnieniu na jawie. -Po czyjej stronie byłaś podczas rekonstrukcji?- nie był świadom, że ominęło go coś takiego, ale też coś czuł, że gdyby miał okazję brać w niej udział, to istniałoby ryzyko, zwłaszcza gdyby znalazł się tam nietrzeźwy, że wdałby się w swoją rolę zbyt bardzo. -Jesteś niereformowalna- parsknął delikatnie, wiedząc już, że de Guise ma w sobie tę rzecz, którą na obecną chwilę ciężko mu było wyrazić słowami innymi w swojej głowie, niż te, które właśnie wypowiedział przed chwilą. -Raczej tak... Oby- samemu aż tak nie zwracał uwagi na swój strój, nie licząc prezentu, który otrzymał od dziewczyny, chociaż widział, że jego partnerce niezbyt przypadła ta zmiana do gustu, ale nie było co się dziwić, w końcu domyślał się, że spędziła niemało czasu na przygotowania do dzisiejszego dnia. -Nic się nie stało- odpowiedział nieśmiało, widząc, że jego dzisiejsza randka ma niewielkie problemy z utrzymaniem rytmu. Nie był pewien, czy był to jakiś niewerbalny sygnał dla niego, żeby zdecydowaniej prowadził taniec, ale niezastanawiając się nad tym zbytnio, właśnie tak postanowił zrobić. -Pozwolisz?- było to raczej puste pytanie, ponieważ momentalnie objął Irvette solidniej, po czym, nie przerywając kontaktu wzrokowego, zaczął z nią tańczyć energiczniej i po pewnym czasie wszystko wydawało się iść bez większego problemu, a tylko kątem oka dostrzegł, że ich stopy nie dotykają ziemi, co jednak nie przeszkadzało im w różnego rodzaju wariacjach tanecznych. -Tylko nie spadnij- powiedział jej na ucho, zwalniając przy tym swoje tempo. Nie wiedział dokładnie co się dzieje, ale nie musiał, wystarczyło sobie pomyśleć "magia" i skupić się na chwili obecnej, która pozwalała mu uciec od trudów życia codziennego.
Dwa razy nie musiał pytać. Bez względu na intencje rozmówcy, Ruda chciała pochwalić się swoim najnowszym odkryciem modowym. -W Cardiff jest taki malutki butik, gdzie projektują i szyją suknie na zamówienie. Po prostu przecudne dziewczęta z ogromnym talentem. - Oczy jej się zaświeciły na wspomnienie szkiców, które jej tam proponowano. Oczywiście dzisiejsza suknia nie była jedyną, na jaką się zdecydowała, ale przecież nie mogła włożyć wszystkich naraz. -Nic się nie wydarzy, nie z nim. Masz moje słowo. - Próbowała go uspokoić, zastanawiając się, czy jego reakcja to wynik pracoholizmu, czy może stresu spowodowanego tym, że faktycznie już jeden, czy dwóch Ministrów opuściło ten ziemski padół, gdy Boris szefował w Biurze Bezpieczeństwa. -Trafiła mi się strona śmierciożerców. Nie powiem, że podzielam ich przekonania i chęć do ślepego podążania za jednym człowiekiem, ale ostatecznie w czerni nie jest mi najgorzej, prawda? - Jej oczy nieco pociemniały, jakby na zawołanie. Obydwoje wiedzieli, do czego dokładnie nawiązuje. Tak, może w życiu uczuciowym, tym prawdziwym, była dość wstrzemięźliwa, ale zdecydowanie daleko jej było do niewinnej w ogólnym rozrachunku. -Chociaż strony zostały przydzielane losowo. Nie myśl, że świadomie dokonałam tak jawnego wyboru. - Dodała jeszcze, pozwalając, by jej tęczówki wróciły do naturalnego koloru. Wzruszyła ramionami na następną uwagę, nie wiedząc, czy przyjąć ją jako komplement, czy obelgę, choć postawiła na to pierwsze. Może to faktycznie wpływ wina, a może po prostu miała dziś wyjątkowo dobry humor. -W razie czego mam coś zapasowego w lochach. - Odpowiedziała już nieco bardziej pozytywnie, bo owszem, była przygotowana na każdą ewentualność. Również na tę, że coś stanie się z jej główną suknią i będzie musiała zmienić całą koncepcję. Mimo wszystko liczyła jednak, że po zejściu z parkietu, jej elegancki strój wróci na swoje miejsce. Na szczęście to nie była kwestia złego partnera, a wścibskich pnączy, które skutecznie utrudniały dziewczynie taniec. Dawno nie czuła się tak zawstydzona i modliła się o to, by utwór dobiegł już końca, gdy Boris nagle postanowił przejąć inicjatywę mocniej i chyba zdziałać jakąś magię, bo Irv poczuła, jak rośliny jej odpuszczają, a ona wraca do sunięcia po parkiecie w rytm muzyki tuż po tym, jak Zagumov pewniej pochwycił ją w ramiona. -Spa...? OCH! - Aż westchnęła z zachwytu, gdy sama spojrzała na podłoże, które dosłownie uciekło im spod stóp. No tego to się nie spodziewała i musiała przyznać, że jej humor zdecydowanie wracał do poprzedniego, wesołego stanu. -Liczę, że nie pozwolisz mi spaść. - Odpowiedziała zalotnie, również ściszając głos, a w myślach uśmiechała się do pięknej paraleli między tą chwilą, a wyścigiem na pegazach, gdzie to ona miała na uwadze jego ewentualne upadki z wysokości. -To już koniec? - Zdziwiła się, gdy muzyka ucichła, a oni ponownie znaleźli się na parkiecie. -Zdecydowanie musimy tu wrócić, jeśli mam znów tańczyć w powietrzu. - Wyraziła swoje pragnienia, choć teraz nie narzekałaby na chwilową zmianę rozrywki. Wszędzie było tak pięknie i gwarno, że nie miała pojęcia, gdzie skupić wzrok, a co dopiero skierować swoje kroki. @Boris Zagumov
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Cieszył się, że miejsce, gdzie możliwe było kupno takich akcesoriów nie znajdowało się w jakiejś odległej miejscowości, a na starej, poczciwej wyspie, relatywnie nie tak daleko od jego domu. -Będzie trzeba tam zawitać- z całą pewnością wypadałoby zbadać jaki asortyment posiadają tamtejsi sprzedawcy, jednak nie miał jeszcze do końca pewności, kiedy miałby na to chwilę. -Będziesz bronić naszego dziarskiego Ministra i to za darmo?- zażartował sobie, chociaż doceniał fakt, że Irvette tak bardzo zależało na jego komforcie. Gdyby nie obecność przełożonego jego przełożonego, to zdecydowanie mógłby poddać się każdym jej zapewnieniom, tak jak to obiecywał robić jakiś czas temu podczas rozmowy w jego domu. -Powiem nawet, że są sytuacje, w których ci bardziej do twarzy z czernią niż bielą- myślał, że załapał w lot o co chodziło z tą grą słów i, że nie wyszedł dziwnie w tej sytuacji. Jeżeli jednak miał rację co do przedstawionej aluzji, to tak, jego kompanka zdecydowanie posiadała swego rodzaju urok, gdy posługiwała się czarnomagicznymi zaklęciami. -No przecież nikt by Panny de Guise o coś tak okropnego nie oskarżył- postanowił stwierdzić to, wbijając przy tym swoje trupie gałki oczne w jej zielonkawe tęczówki, które zrobiły się jaśniejsze niż przed chwilą. Starał się odczytać z jej twarzy, czy uważałą, że ktoś by mógł podejrzewać ją o takie praktyki spoza grona najbliższych jej osób. Po chwili jednak zaśmiał się lekko, nadajac całej sytuacji żartobliwe znaczenie. -W razie potrzeby mogę co najwyżej odprowadzić cię pod szkolne mury- samemu nie miał planu B, więc jedyne co by mógł zrobić, to podtrzymać ramię dziewczyny oraz dotrzymać jej towarzystwa, kiedy ta zmieniałaby swoje ubrania. -Oczywiście, że nie- odpowiedział uśmiechając się na widok jak zareagowała Francuzka. Nic by się jej nie stało, gdyby upadła, ale z całą pewnością ucierpiała by duma ich obojga, gdyby jedno z nich na oczach wszystkich postanowiło pocałować źdbła trawy. -Niestety- na krótki moment posmutniał, zdając sobie sprawę z tego, że to koniec ich harców na ten moment. Czuł się niesamowicie wykonując taniec znajdując się ponad ziemią, jednak nic nie stawało na przeszkodzie, by to uczucie wróciło w późniejszym etapie obchodów świąt. -Możemy, ale później. Co powiesz na inne atrakcje?- zaczął się rozglądać do okoła siebie, aż w końcu jego wzrok padł na ludzi, którzy gmyrali coś nieopodal nich. Wziął Irvette pod rękę, po czym zaczął ją prowadzić w upatrzonym kierunku. -Nie znałem tego zwyczaju, dorzucimy trochę drewna- przyglądał się dokładniej na czym to polega i gdy usłyszał wytłumaczenie co do tego, co należało zrobić, zachęcił swoją towarzyszkę by razem z nim dołączyła do tego procederu. -Irv, ja...- poczuł się dość dziwnie, nieswojo, był w stanie określic tego uczucia, ale zdecydowanie mógł stwierdzić, że z tym rytuałem, co było w sumie oczywiste patrząc na okoliczności, wiązała się jakaś magia. Serce zaczęło mu szybko bić na krótką chwilę, po czym poczuł, jak górna część jego ciała nabiera rumieńców, coś co czego nie miało miejsca od wielu lat. Spojrzał tylko na dziewczynę stojącą obok niego i po początkowym pogładzeniu jej twarzy zewnętrzną częścią dłoni, zbliżył się powoli, po czym zdecydował się na dłuższy pocałunek w usta, trzymając jednocześnie jedną rękę na policzku dziewczyny, a drugą na jej biodrze.
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić!
Prychnęła słysząc, że ma bronić tego gamonia i to bezinteresownie. Co jak co, ale tutejszy Minister średnio ją interesował przynajmniej, póki nie był jej do niczego potrzebny. -Czasem przysługa jest warta więcej niż galeony. - Postanowiła jednak pójść również w żartobliwą stronę, bo nie sądziła, by krytykowanie kolejnego oficjela, gdy wkoło roi się od aurorów, było mądrym posunięciem. -Biel zostawiam na specjalne okazje. - Rzuciła, jakby od niechcenia, choć było w tym trochę prawdy. Nawet kolor garderoby, w jej przypadku, nie był nigdy przypadkowy. Zupełnie, jak znaczenie kwiatów, jej strój mówił wiele tym, którzy chcieli słuchać. -Musieliby być szaleni. Tak samo jak Wizengamot przyjmujący sprawę bez najmniejszego dowodu. - Pozwoliła sobie nakarmić jego ciekawość, a jednocześnie odbić piłeczkę. -A Ty? Spodziewałeś się, gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy? - Zapytała, uważnie studiując jego twarz. Jakby nie było, Zagumov pracował w departamencie, który powinien być wyczulony na użytkowników zakazanej sztuki. Z drugiej, sam czerpał z niej korzyści, co raczej też nie było do końca moralne z punktu widzenia aurorów. -Czyli sytuację awaryjną mamy opanowaną. - Podsumowała z uśmiechem, gdy tak dywagowali sobie na temat hipotetycznej zmiany jej garderoby, jakby jakkolwiek było to teraz ważne. W przeciwieństwie do tego, by utrzymali się nad parkietem. Może nie było wysoko, ale zdecydowanie żadne z nich nie chciało narobić popeliny. I na całe szczęście im się to udało. -Jak najbardziej! Chcę poznać to święto z każdej strony! - Odpowiedziała w dużo lepszym nastroju, bo zauważyła, jak wiele możliwości przed nimi stoi. No i znów była w swojej sukni, co też nie było bez znaczenia. -Co to ma symbolizować? Wiesz może? - Zapytała ciekawa, po jakiego grzyba mają dorzucać pieńki, ale nie oponowała. Postanowiła sobie, że pozna tutejsze tradycje i tego miała zamiar się trzymać. Nawet, jeśli wydawało jej się to śmieszne. Wzięła więc jeden z bali i wrzuciła zaraz za Borisem, prosto w płomienie. Ognisko roziskrzyło się, a Ruda poczuła dziwną mieszankę emocji. Nie zdążyła ich zinterpretować, gdy Boris zaskoczył ją kompletnie, składając na jej ustach pocałunek. Nie myśląc wiele, przymknęła oczy i odwzajemniła gest, wplatając dłonie we włosy mężczyzny i pozwalając sobie rozkoszować się tą, zdecydowanie za krótką jak na jej gusta, chwilą. -Jesteś pełen niespodzianek. Widzę szybko zapomniałeś o swoich obowiązkach. - Postanowiła rozluźnić nieco atmosferę żartem licząc, że Zagumov nie zauważy, jak zarumieniona była, choć też, gdy pieńki znalazły się w ogniu, poczuła w sercu tę potrzebę bliskości z jego strony, a jednocześnie ogarnęła ją dziwna energia. -A może to myśl o naszym Ministrze pchnęła Cię do tego kroku? - Dokończyła swoją myśl szeptem tak, by tylko Boris usłyszał, co mówi. Cały czas starała się utrzymać z nim kontakt fizyczny, a wzrok, jakim go darzyła, zmienił się w nieco bardziej rozmarzony. @Boris Zagumov
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Odpowiedział podobną reakcją, lecz odrobinę bardziej stonowaną niż dziewczyna. -Masz rację- przysługa u odpowiedniej osoby mogła znaczyć więcej niż wszystkie galeony razem wzięte. Na nieszczęście dla niego, do tej pory miał okazję znajdować się jedynie po tej drugiej stronie medalu. -Na przykład jakie?- idąc dalej logiką tej metafory, której do tej pory używali, to mógł się spodziewać, że chodziło o oficjalne sytuacje, lub chociażby szkołę, ale zawsze istniała możliwość, by doszło do tej listy kolejne znaczenie. -Nie, na pewno nie tego, że aż tak gustujesz w tym- nie zamierzał ukrywać, że był zdziwiony, kiedy akurat ktoś jej aparycji wyłonił się jako osoba gustująca w nielegalnych praktykach, bo do tej pory, jeżeli miał kontakt z młodszymi czarodziejami po tej ciekawszej z ich perspektywy stronie magii, mógł po kilku słowach i kolejnych, lepszych spojrzeniach zorientować się z kim miał mniej więcej do czynienia. -Widzę kilka rodzajów drzew, ale nie nasuwa mi się żadna konkretna myśl. Trzeba na pewno ułożyć bal drewna i go spalić. Różnorodność sadzonek może odpowiadać różnorodności magii, ale cholera wie co Brytole miały w głowie, kiedy postawał ten rytuał- wiedział, że ten rytuał jest znacznie starszy niż obecnie żyjący czarodzieje z Wysp, ale nie zamierzał hamować się przed generalizacją, ponieważ nie wpływało to aż tak na przekaz jaki wypłynął z jego ust, a mianowicie, że wiedział niewiele, ale dalej było to interesujące na tyle, by warto było się w to zaangażować. -Zmieniłem zdanie co do dzisiejszych obowiązków i tak się składa, że został mi tylko jeden, akurat ten najprzyjemniejszy- nie zamierzał ukrywać, że jej towarzystwo rozweselało go bardziej niżby się tego spodziewał, ale to co powiedział było prawdą. Teraz wrócił umysłem do młodzieńczych lat i uświadomił sobie, że nie ma sensu przejmować się kolejnym gogusiem w garniturze, tylko skupić się na tej jednej, specjalnej osobie, która przed nim stała. -Głupia, dzisiejszy wieczór jest twój- zaśmiał się, po czym poświęcił kilka chwil, by napawać się wspaniałym widokiem, jakim były tęczówki jego partnerki tego wieczoru, a gdy tylko skończył, pocałował ją w oczoło i przymknął zamknął swoje oczy, skupiając się na kontakcie fizycznym ich ciał. -Obiecaj mi, że to się dzisiaj nie skończy- dalej wypełniało go uczucie radości i można by to nazwać miłości, dlatego też, w pewnym stopniu postanowił wypowiedzieć dość ryzykowną prośbę. W głębi serca czuł, że dzisiejszy wieczór będzie bardzo udany. Po chwili oddalił się nieznacznie od niej, lecz tylko na moment, tylko po to, by obrócić ją w okół jej własnej osi, tak by móc ją objąć od tyłu składając swoje ręce na jej brzuchu i stykając głowy, opierając własną na jej ramieniu. -Tak jak obiecałaś, że zawsze będziesz przy mnie-przygryzł delikatnie jej ucho i czekał tak na odpowiedź, wtulony w nią, napawając się aromatem jakim charakteryzowały się jej wyperfumowane ubrania tego wieczoru -Chciałabyś gdzieś pójść?- zadał po chwili kolejne pytanie, rozglądając się leniwie po reszcie gości oraz wchłaniając ciepło jakie biło od ciała Irvette.
Uśmiechnęła się i skinęła głową dość ochoczo, słysząc odpowiedź nowo poznanej koleżanki. Jej uroda sama w sobie była urocza także jej sukienka, co była najszczerszą prawdą, ale to nie oznaczało, że powinna to mówić na głos, wolała to pozostawić dla siebie. - Wróżb? Jakieś pechowe karty pewnie dostałaś co? - mruknęła marszcząc nos. Te karty faktycznie czasami bywają dziwne i Ana nie zawsze kuma, o co w nich chodzi, choć stara się je ogarniać jak umie, a szło jej tak no... średnio bym rzekła, średnio. - Hm opcji jest naprawdę dużo - odrzekła gdy dziewczyna opowiadała o atrakcjach - Zwierzęta? - zdziwiła się unosząc brwi do góry - Raczej tak - zamyśliła się na chwilę, odwracając wzrok gdzieś na bok - Mój brat starszy opiekuje się zwierzętami, często też przynosił jakieś ranne zwierzę do domu i im pomagał - rzekła na głos zatroskanym tonem szkoda, że go tu nie ma pomyślała nagle smutna. - Będąc z nim, sama chyba w pewnym stopniu zaczęłam tak robić, choć marna ze mnie byłaby pielęgniarka - rzekła zakłopotana. - Hm to może najpierw jedzenie, a potem wianki? Za bardzo nie chciałam skakać przez ogień, nie z taką sukienką, nie byłam przygotowana na tego typu atrakcje tak szczerze - rzekła zmieszana. A przecież nie miała nic na przebranie także niektóre z atrakcji sobie odpuści, ale za to popatrzy, jak inni sobie radzą.
Kategoria: życie uczuciowe – odwrócona Karta 1: Niestety gwiazdy mówią o dylemacie, wyborze między dwoma partnerami i prawdopodobnie niewierności. Pojawi się oziębłość i dystans, a także nowe granice w relacjach. Karta 2: Centaury widzą w nocnym niebie fałsz i pozory. Możliwe, że wplątasz się w relację czysto formalną, bez żadnych uczuć, tylko po to, by zadowolić partnera, lub kogoś innego. Single mogą trafić na kogoś, kto skradnie jego serce jednak bez wzajemności, gdyż ta osoba ma już swoją drugą połówkę.
Kategoria: praca nauka – prosta Karta 1: Niebo mówi o losowości, szczęściu, które będzie miało wpływ na Twoje starania. Nie bój się ryzykować i postawić wszystkiego na jedną kartę. Może to dobry moment, żeby zawitać do kasyna i zapełnić sakiewkę. Karta 2: Gwiazdy sprzyjają wszelkim artystom i pracownikom kreatywnym. Widać przypływ inspiracji i jedność z własnymi emocjami poprzez sztukę.
Kategoria: rodzina i przyjaciele – prosta Karta 1: Starasz się sprostać wysokim standardom, jakie są na Ciebie nakładane i z odpowiednią motywacją uda Ci się do nich dorosnąć, co zaowocuje podziwem i zacieśnieniem więzi. Karta 2: Rozejrzyj się i dostrzeż problemy najbliższych. Twoje wsparcie może być teraz dla nich niezastąpione i zaowocuje to w przyszłości.
Kategoria: zdrowie – odwrócona Karta 1: Czas wprowadzić nową dietę, gdyż Twój organizm powoli zaczyna się buntować. Możliwe są także urazy kończyn i bóle głowy. Karta 2: Przebadaj narządy parzyste takie jak płuca czy nerki. Mogą nie mieć dla CIebie najlepszych wiadomości, a opóźniona diagnoza tylko zmniejszy prawdopodobieństwo powrotu do zdrowia.
Miała to szczęście, że jak coś się miało stać – na pewno stanie się jej. Była na tyle już do tego przyzwyczajona, w końcu nie starczyłoby jej palców, żeby wymienić wszystkie takie sytuacje, że przyjmowała to ze śmiechem. Wcale jej nie dziwiło, że wstążka związała ich w najgorszym możliwym miejscu i nawet nie była zaskoczona, że nagle zaczęła pluć pianą, a chwilę później ziała ogniem. Była magnesem na takie przypadki, więc machała ręką nic sobie z tego nie robiąc, choć musiała przyznać, że ten ogień trochę upierdliwy był w tym momencie. Średnio mogła gadać, coby nikogo nie podpalić przypadkiem, a każdy wiedział, że Maguire gadała dużo i ciągle, więc teraz to było niemałe wyzwanie, żeby nie odezwać się, kiedy Fitz zaciągnął ją w towarzystwo jej brata. Pomachała im tylko, szczerząc zęby i też przyjrzała się Tomaszowi, czy wszystko było w porządku. Cieszyła się, że też postanowił się trochę oderwać od ich dramatycznej rzeczywistości. Kiedy obok nich przechodzili, bo Fitz już jakieś znowu wróżby wymyślił, to położyła na sekundę bratu rękę na ramieniu i była przekonana, że doskonale i dobrze zrozumie jej mały gest. Mogli działać sobie na nerwy, mogli robić sobie psikusy odkąd pamiętali, ale rodzina zawsze była na pierwszym miejscu i nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Szli pokracznie i było to szalenie wykańczające. Jeśli wcześniej jej się wydawało, że ma całkiem niezłą kondycję, skoro tak lata na miotle, to teraz myślała, że umrze w tych tiptopach. Zajmowało im to tyle czasu, że była przekonana, że zaraz ranek ich zastanie. Nie miała też wiele do gadania, kiedy Fitz nagle usiadł i się położył na trawie, bo wciąż byli związani w kostkach i przyczepieni tym samym do siebie jak rzep do psiego ogona. — Dobra, dobra — rzuciła mu w odpowiedzi, kiedy zaczął krytykować swoje wróżby, dbając o to, żeby ogień nie poleciał w jego stronę, bo jakby teraz zaczął się palić to ona też i najgorsze było to, że biorąc pod uwagę ich dwójkę, to wcale nie było takie nieprawdopodobne. Potem jednak przyszła kolej na jej wróżby, na które parsknęła śmiechem i nagle uznała, że jednak miał rację i to była jakaś farsa. Generalnie niespecjalnie wierzyła w to całe wróżbiarstwo i uważała to za stek bzdur, każda lekcja była bezsensowna. — O jakie to durne — przyznała mu jednak rację, choć ta część o tym, że ma uważać na swoje kończyny była dość personalna, musiała przyznać. Liczyła jednak na to, że już żadnej ręki, ani nogi, nie straci, choć pewności nie miała. No grunt, to żeby łeb był na miejscu, z resztą jakoś sobie poradzi. Było miło i niespodziewanie łatwo przychodziło jej odpuścić tego wieczoru. Z Fitzem to było łatwe, wiedział co się działo i dawał jej przestrzeń jeśli potrzebowała. Nie musiała niczego udawać, a ostatnio wiele udawała, najczęściej, że jest w porządku. Leżała więc i prawdziwie odpoczywała w jego towarzystwie, nie wiedziała nawet jak bardzo tego potrzebowała. Nagle jednak splótł palce z jej i zrobiło się jakby trochę cieplej, a przynajmniej miała takie wrażenie. Zignorowała to jednak, zerknęła na przyjaciela, ale ten uparcie patrzył w niebo, więc i ona odwróciła wzrok, ściskając lekko jego dłoń.
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Strój: czarny classy garniaczek Taniec otwierający:4 Dodatkowo: na wszystko rzucam dwiema kośćmi i wybieram gorszą, a przy najbliższej okazji jebnę Harielowi :)
Gdyby tylko wiedział, co siedzi w jej głowie, dawno by ją opieprzył. Oczywiście, że mogła taka być, właściwie to powinna. Od lat udowadniała sobie i wszystkim dookoła, ile potrafi, a po tym czego rzeczywiście udało jej się dokonać, nie miał żadnych wątpliwości do jej umiejętności, o ile kiedykolwiek je miewał. Nikomu innemu nie zaufałby w tym samym stopniu. — Ja też — odparł, bezgłośnie przy tym wzdychając, głównie do swoich myśli, ale i trochę z zachwytu tym miejscem — a potem wróciłem tu wielokrotnie. Czasem myślę, że wolałbym nigdy tego nie zrobić, ale widać nie umiem inaczej. — przeklęty zamek, chciałoby się rzecz, nie powiedział jednak nic, nie pozwalając sobie na żadne negatywne słowa. Zamiast tego uśmiechnął się lekko, przyglądając jej się, kiedy tak chłonęła atmosferę. Miał na końcu języka pytanie, czy i ona nie wolałaby zostać w Kanadzie, ale ugryzł się w język, nie zamierzając wspominać dzisiaj o czymkolwiek, co zostawiła za sobą. — Gotowa na żenujące stroje? — rzucił z rozbawieniem, prowadząc ją w stronę do-niedawna-jeszcze-namiotu, gdzie Wang szykowała się do przemowy, niewątpliwie zamierzając po kilku słowach wstępu rozpocząć imprezę. Oczywiście wyciągnął różdżkę w odpowiednim momencie, czcząc wszystkich poległych minutą ciszy. Czy udział w rekonstrukcji przybliżył mu przebieg bitwy? Jak najbardziej. Czy pozwolił mu osiągnąć zamierzony cel? Ani trochę, wręcz przeciwnie, rozumiał swoich rodziców w jeszcze mniejszym stopniu. W końcu jednak przyszedł moment, kiedy ich eleganckie stroje zmieniły się w te tradycyjne, na co skrzywił się z rozbawieniem i niewiele myśląc, porwał Thalię do tańca. Nie robił tego od tak dawna. Nie chodziło o taniec w ogóle, a o udział w otwarciu obchodów Celtyckiej Nocy. Był pewien, że wszystko mu się pomyli, a tymczasem od samego początku... po prostu mu to wyszło. Nie miał pojęcia, czy była to zasługa Thalii, choć to przecież on prowadził, czy spłynęło na niego jakieś magiczne oświecenie, ale nie pomylił się ani razu, a wręcz w pewnym momencie usłyszał przy uchu charakterystyczne podzwanianie wróżki i unieśli się wraz z Thalią metr ponad inne pary. Nie potrafił powstrzymać śmiechu, który męczył go aż do momentu wylądowania z powrotem na ziemi. — Imprezę uznaję za otwartą, pić może nie będziemy, ale jesteś od teraz skazana na doskonałą zabawę. Zgodnie z tradycją powinniśmy wrzucić po kłodzie i hulaj dusza. Ty wybierasz, co potem — uśmiechnął się do niej, walcząc z pokusą sięgnięcia po papierosa. Zamierzał chociaż trochę ograniczyć, skoro byli na terenie szkoły i nie był pewien, jak palenie zostanie odebrane.
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
Podobno przyszłość jest zapisana w gwiazdach, tak z pewnością twierdziły centaury mistrzowie w czytaniu nocnego nieba, pełnego świetlistych punkcików. Cassandra lubiła takie rzeczy, w końcu kto by nie chciał poznać bliżej swojej przyszłości, zwłaszcza gdy teraźniejszość zakrapiana była melancholią, a może za następnym rogiem kryła się nadzieja na rozświetlenie mroków duszy? - Można tak powiedzieć. - Uśmiechnęła się do koleżanki w odpowiedzi, nie chcąc już dalej drążyć tematu. Cassandra była otwarta na ludzi, ale też skrywała w swojej głowie pełno negatywnych przekonań, czy podejrzliwości. Pewnie myślała, o sobie jako o kimś, kto nie ocenia ludzi po zachowaniu, preferencjach, czy genetyce, ale to nieprawda, w końcu chłopaka swojej najlepszej przyjaciółki od razu skreśliła tylko dlatego, że miał w sobie krew wili - po prostu bała się takich osób. Może nie skreśliła, ale też do końca go nie akceptowała. Dlatego, gdy Anabell stwierdziła, że raczej lubi zwierzęta, a jej brat jest naprawdę empatycznym człowiekiem, wyczulonym na krzywdę przyjaciół lasu, od razu rudowłosa zapunktowała u Walker. - To musisz mieć bardzo fajnego, troskliwego brata. - Pomyślała o Liamie, gdy wypowiedziała te słowa, kiwając jednocześnie głową, przytakując, że rozumie Anabell; jeśli chodzi o umiejętności lecznicze, również nie mogłaby się zbytnio popisać, chociaż myślała kiedyś o pomaganiu zwierzętom jako o swojej przyszłości. - Zgoda.- Niemal odetchnęła z ulgą, kiedy Goldbird praktycznie przeczytała Cassie w myślach, o tym, że skakanie przez ogień w tych sukienkach to totalnie idiotyczny pomysł. Tymi słowami Walker całkowicie przekonała się do nowo poznanej koleżanki. - Ja też nie chciałabym skakać w tej sukience przez ogień.- Potwierdziła, kierując się do krasnoludzkiego bufetu.- To chodźmy, ja stawiam. Wyłożyła dwadzieścia galeonów przed barczystymi kucharzami, płacąc również za posiłek Anabell. Puchonka pracowała już jakiś czas, więc pomyślała, że dobrym pomysłem jest postawienie młodszej koleżance posiłku. Chyba nie będzie miała jej tego za złe? Mogła zapytać. Zagryzła wargę lekko podenerwowana. - Czyli twój brat zajmuje się zwierzętami, też mam brata... bliźniaka, jest w gryffindorze. - Palnęła, nie wiedząc w sumie, co może więcej powiedzieć.
Haggis - żołądek zwierzęcy nadziewany sercem, wątrobą i płucami owcy, zmieszany z owsem, łójem, przyprawami i cebulą, jest o wiele bardziej apetyczny, niż się wydaje. I często podaje się go z rzepą i ziemniakami.
-Fakt, czasami jest aż za bardzo troskliwy, co czasami mnie irytuje - czasami to mało powiedziane dopowiedziała sobie w myślach. Gdy skończyła mówić, spojrzała w niebo, jakby faktycznie miała go tam zaraz ujrzeć, choć wiedziała, że i tak się to nie stanie. Westchnęła jedynie cicho, po prostu czasami żałowała, że nie widują się częściej. Choć z drugiej strony wolność od troskliwego brata też była fajna, bo dzięki temu mogła robić, co chciała. - Co nie?! Jeszcze bym sobie nową sukienkę przypaliła! A tyle czasu zbierałam na nią z mojego kieszonkowego - odezwała się niemal oburzona i rozbawiona w tym samym momencie, a na sam koniec nie wytrzymała i zaśmiała się rozbawiona własnymi słowami. Co jak co, ale sukienki to trzeba szanować, bo te łatwo się podpalają. Moooże gdyby miała jakąś krótszą sukienkę, to by się skusiła, ale nie! Ona wybrała akurat taką do ziemi, a przecież skakać nie będzie, pokazując majtki, co to by była za siara. Pokręciła głowa na boki, usuwając z głowy ten obraz. Poszła za Cassandrą do bufetu spoglądając na to, co mają dobrego do jedzenia. - Serio? Wiesz, nie musisz... - rzekła zakłopotana, w końcu mogłaby sobie pozwolić na małe szaleństwo w postaci jedzenia. To był strasznie miłe z jej strony, że chciała z własnej woli kupić jej jedzenie, w jakiś sposób na pewno jej się odwdzięczy! Tylko jeszcze nie wymyśliła co. Może w trakcie tego balu coś przyjdzie jej do głowy. - Ej wiesz co? Ja też mam brata w Gryffindorze, też starszego. Bycie najmłodszą siostrą jest upierdliwe, wiesz? Bo nagle jak chcesz gdzieś iść, to tamta dwójka robi mi za ochroniarzy, co wcale nie jest fajne - Aż się za głowę złapała. Miała wrażenie, że jeden i drugi jest wobec niej nadopiekuńczy i to pewnie dlatego, że jeszcze sobie nikogo nie znalazła. A gdyby tak się stało to Joseph i Charles byliby pierwszymi osobami w kolejce, aby wypytać o wszystkie jakieś nieprzyjemne szczególiki, choć z drugiej strony, ciekawe jakby zareagowali gdyby tam przyprowadziła dziewczynę. Minna byłaby bezcenna zapewne. Ocknęła się ze swoich dziwnych przemyśleń, spoglądając na minę swojej koleżanki, bo może palnęła coś za dużo. Choć w sumie to nie było żadną tajemnicą, że miała dwójkę braci, w końcu jeden był obrońcą u gryfonów. A takiego wysokiego mięśniaka dziewczyny na pewno by zapamiętały. Tylko mogła sobie wyobrazić, ile dziewczyn się do niego kleiło. - Sorki, rozgadałam się - dodała po chwili zmieszana i splotła palce w nerwowym geście.
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
strój 17-34 MODYFIKATORY DO RZUTU: Wzięcie udziału w nauce kulningu na przygotowaniach do Beltane pozwala na rzucenie dwiema kostkami wydarzenia i wybranie lepszej opcji.
Dzisiejszego dnia jednak jego myśli pochłaniało przede wszystkim to, aby się udać na celtycką noc. Zadbał o włosy, starannie wyczesane do tyłu z kapeluszem zadbał i o ubiór - Nie był pewien, jak powinien się ubrać - z jednej strony nie powinien nadto zwracać na siebie uwagi, nie chciał, by ktokolwiek mógł przeszkodzić w czym kolwiek, z kimkolwiek miałoby się ono odbyć ale z drugiej winien odznaczyć swój status, by zrobić jak najlepsze wrażenie. Naturalnie Wiktor, jest buntownikiem z wyboru niepewny siebie, traktuje niebezpieczeństwa i bagatelizuje ryzyko to u Rudzielca wszystko jest na początku dziennym. Miał charakter, za to nie posiadał tego zmysłu organizacyjnego i pewności siebie. Dotarcie Puchona nad jezioro to tylko kwestia czasu......nie, miał dzisiaj nie myśleć o kłopotach. Nie dzisiaj. Rozejrzał się dookoła; choć zebrali się nad jeziorem prawie wszyscy ze szkoły i nie tylko. Jeszcze nie wiedział, co zrobi, jeśli coś znajdzie - ale byłoby wspaniale! Nagle poczuł wielką potrzebę by ów tajemniczego wielbiciela poznać. Ba poznać zwierzę. Wiktor uświadomił sobie, że gdy śpiewa kulning co kilka nut odpowiada Ci wycie to było czymś więcej niż śmieszną próbą. Tym razem naprawdę to poczuł, ale dopiero po kilku powtórzeniach Rudzielec zdał sobie sprawę, że wycie to jest coraz głośniejsze, albo raczej - bliższe. -Wilki-Nic nie widział, ale miał wrażenie, że jest blisko. Po dłuższej chwili poszedł dalej w inne atrakcje.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
WYDARZENIA Pustelnik/diabeł odwrócona Uważaj, by nie zatracić się we własnej duchowości. Skupiając się na życiu wewnętrznym, nie zapomnij o połączeniu ze światem materialnym. Jowisz w koniunkcji z Uranem sprawi, że ulegniesz swoim największym pokusom. Pozwolisz, by rozum odszedł na bok, a instynkty i błahe potrzeby przejęły nad Tobą kontrolę, za co zapłacisz wysoką cenę. UCZUCIA Cesarz kapłanka To dobry czas dla wszystkich singli. Gwiazdy mówią o potencjalnym partnerze, który da Ci poczucie bezpieczeństwa i zatroszczy się o Ciebie w najciemniejszych momentach życia. Jowisz w koniunkcji z Wenus wskazuje na relację opartą na szacunku i trosce. Skupienie na rodzinie powinno być teraz Twoim priorytetem, czy to na tej, którą posiadasz, czy na tej, jaką planujesz założyć. Oddanie, ciepło i delikatność, te wartości powinny Ci przyświecać w najbliższym czasie PRACA NAUKA Diabeł sąd ostateczny prosta Twoja nowa inicjatywa okaże się sukcesem i przyciągnie do Ciebie wiele ludzi i zastrzyk gotówki. Możliwe, że osiągniesz to drobnym oszustwem, ale ostatecznie patrzysz na większy obrazek, prawda? Twoje życie będzie wykazywać w tej kwestii stabilność, którą nauczysz się doceniać. Rodzina i przyjaźnie Koło fortuny x2 prosta Rodzina i przyjaciele - Niebo nie ma dla Ciebie odpowiedzi w tym temacie. Zdrowie Tu jasno pokazane jest dobre samopoczucie i płodność. Rada Sprawiedliwość wieża odwrócona Unikaj osądzania innych, gdyż może to doprowadzić do fatalnego błędu, który w najgorszym wypadku może nawet zniszczyć czyjeś życie. Spójrz na to, czego kurczowo się trzymasz i zrób rachunek sumienia, czy jest to dla Ciebie odpowiednie Link tutaj
W Poziomce wszystko płynęło po staremu, czyli… dobrze. Nawet bardzo dobrze. Towrzystwo Augusta, Dżolero i Zośki stanowiło plasterek na krukońską duszę, a ta krwawiła na samą myśl, że już niebawem skończy szkołę. Kto by pomyślał? Dopiero co się zastanawiała, czy iść na studia, a teraz je kończyła i nie potrafiła powiedzieć „żegnaj” szkockim murom oraz przyjaciołom, u których boku spędziła znaczną część swojego życia. Przyszłość wydawała się niewiadoma, mgliście odległa, szczególnie gdy musieli myśleć o smokach. Na szczęście te myśli nie towarzszyły jej teraz. W jednej dłoni trzymała zimne islandzkie piwo, w drugiej karetę złożoną z dam, a przed nią powoli, choć systematycznie rosła kupka żetonów. Idealnie, akurat będzie miała co wydawać na atrakcje podczas Celtyckiej Nocy.
Podobnie jak August, nie za bardzo przepadała za tym świętem, głównie dlatego, że było irlandzkie. Zeszłoroczne obchody spędziła w domu, ale teraz towarzystwo przyjaciół i Augusta było tym, czego pragnęła najbardziej, a wspólne harce stanowiły ku temu doskonałą okazję. Ubrana w skromną białą skromną sukienkę, na którą narzuciła skórzaną ramoneskę, trzymała Szkota pod ramię, z zainteresowaniem rozglądając się po okolicy. Poszukiwała atrakcji oraz miała cichą nadzieję, że gdzieś w tłumie wyłowi Solberga, ale te poszukiwania prerwały smęty Wang, a Julka z uśmiechem przyglądała się Edgcumbe. Widząc grymas na azjatyckiej twarzy, miejsca domyśliła się, że tańce nie wchodzą w grę. Właściwie, to nie musiał się niczym przejmować, bo sama nieszczególnie miała ochotę na taneczne harce na oczach całej szkoły. – 100 procent zgoda. Nie dla nas kwitnie ananas – Pokiwała dynamicznie ciemną grzywką i dała się pociągnąć z dala od parkietu. Po drodze złapała w locie jakieś słone ciasteczko w kształcie leprechauna i ugryzła połowę, drugą połówką częstując chłopaka. Chwilę później trafili pod czujne trzecie oko jakieś wróżki Esmeraldy czy innej Sybilli. Podchodziła sceptycznie do przyszłości zapisanej w kartach tarota, ale za to bawiła się doskonale, słuchając kolejnych kocopołów.
A na Merlina, było co słuchać! Właśnie się dowiedziała, że planuje założenie rodziny, co doskonale współgrało z domniemaną bezpłodnością Augusta. Najwyraźniej rozwiązaniem problemu była zdrada, której mieli się dopuścić. A oprócz tego? Oprócz tego miała się skupić na własnej duchowości, ale Esmeralda najwyraźniej nie wzięła pod uwagę faktu, z kim rozmawia, bo z duchowością miała tyle wspólnego, co puchoni z sukcesami miotlarskimi. Mimo to kiwała jedynie głową ze zrozumieniem i uśmiechała się coraz szerzej. Im dalej las, tym więcej prawdziwków przygotowała dla niej wróżbitka, bo wieszczyła jej sukces materialny oraz fakt, że ulegnie pokusom.
- Nie wygłupiaj się. To brzmi jak sama prawda! W kadym razie nie wygląda to dobrze. Ty będziesz miał problemy ze zdrowiem i płodnością, a ja znajdę ukojenie w ramionach kogoś innego i zajdę w ciążę, bo dzięki koniunkcji Marsa i Wenus jestem płodna jak locha w rui. Powinniśmy to przemyśleć, tak więc... to gdzie teraz? – Zapytała, łapiąc go za dłoń i spoglądając na niego zaczepnie.
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Wto Cze 06 2023, 14:07, w całości zmieniany 1 raz
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić! 2. czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości.
-Chociażby na takie okazje jak dziś. Chyba nie chcemy rozpętywać piekła pod okiem Twojego szefa, prawda? - Zapytała tak niewinnie, jakby rozmawiali o słodkich kociakach, a nie o czarnomagicznej sztuce, czy też właściwie o powstrzymywaniu się przed jej użyciem. -Cudownie. Lubię zaskakiwać. - Bardzo cieszył ją fakt, że ktoś tak wyszkolony w łapaniu czarnoksiężników, nie wyczuł jej od razu. Może nie powinna się do tego przyznawać, ale w ostatnim czasie naprawdę zaufała Borisowi i miała nadzieję, że nie popełniła błędu. Nie, była pewna, że podjęła dobrą decyzję i wiedziała, że gdyby tylko mężczyzna postanowił z nią zadrzeć, ma wystarczająco informacji, by odpłacić mu się pięknym za nadobne. -Niektóre tutejsze tradycje naprawdę mnie zadziwiają. Ten naród jest dość oryginalny, nie sądzisz? - Ciężko było powiedzieć, czy mówiła to ironicznie, czy też nie. Widać było jednak, że niektóre aspekty tutejszej kultury wciąż pozostają zagadką dla cudzoziemców nawet, jeśli ci stacjonują na Wyspach od dłuższego czasu. -Cóż, pozostaje przekonać się na własnej skórze, czy sami się za to nie podpalimy. - Błysnęła uśmiechem, po czym zabrała się za wybór drewna, które uznała za najbardziej stosowne i wrzucenie go do ogniska. Gdyby tylko wiedziała, jakie to będzie mieć konsekwencje, zapewne nie zgodziłaby się na udział w tej atrakcji. -Wyjątkowo pochwalam taką postawę. - Odpowiedziała cicho. Tak, w tej chwili niespecjalnie przejmowała się tymi wszystkimi oficjelami. Miała wrażenie, że los w końcu się do niej uśmiechnął i te pragnienia, które musiała mocno tłumić, w końcu zostały zaspokojone i to bez wielkich wyrzeczeń z jej strony. -Mógłbyś mi tak mówić każdego wieczoru. - Zatrzepotała rzęsami, wyraźnie uradowana. Uwielbiała komplementy i wcale się z tym nie kryła szczególnie, gdy miała pewność co do ich szczerości. Błahe pochwały uznawała za miłe, ale zdecydowanie mniej wartościowe. Z zaskoczeniem dała się okręcić, po czym uśmiechnęła się, czując znów ciepło mężczyzny tak blisko siebie. Nie miała pojęcia, co ich nagle opanowało, ale czy miało to znaczenie? Przymknęła oczy, gdy owiał ją jego ciepły oddech i o ile w życiu była nie do zdarcia i zawsze twardo walczyła o swoje, tak w kwestii uczuciowej zdecydowanie stawała się bardziej bojaźliwa. Tak, czuła się teraz zakochana, ale nie głupia. -Nigdy nie wycofuję się z danego słowa. - Zaczęła, a choć Boris nie mógł tego widzieć, wyraźnie posmutniała na twarzy. -Dlatego nie mogę tego obiecać. Zbyt wiele kart muszę właściwie rozegrać, by móc dotrzymać pierwszej z obietnic, Borisie. Moje życie nie jest do końca zależne ode mnie. - Wyznała, choć było to dla niej bardzo ciężkie. Nie lubiła pokazywać swoich słabości, ale taka była prawda. Wiedziała, że nie może tak po prostu związać się z tym, kogo pragnie. Miała obowiązki, które wiązały się z pewnymi ustępstwami, o czym doskonale wiedział po jednej z ich wcześniejszych rozmów. -Chciałabym pójść gdzieś, bez tego całego harmidru i obowiązku zachowywania się jak na de Guise przystało. - Powiedziała bez ogródek, po raz pierwszy w życiu chyba przyznając, że nie zawsze wszelkie gale i bale sprawiały jej taką radość, jaką okazywała. -Ale może nie rezygnujmy z tego co mamy. Nie po to się dla Ciebie wystroiłam. - Uśmiech wrócił na jej twarz, gdy oparła swoją głowę o jego. -Może czas zapytać gwiazd, co o tym wszystkim sądzą? - Zasugerowała, mając na myśli stojących na polanie centaurów, którzy oferowali wszelakie wróżby dla uczestników wydarzenia. @Boris Zagumov
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.