W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.
Sama nawet nie zauważyła, jak wiele zmian w jej życiu wprowadziło pojawienie się Dunbara pod tym mostkiem w Hogwarcie. Kompletnie nieświadomie cały czas towarzyszyło jej dziwne przeświadczenie, że za chwilę obudzi się z tego snu i znów będzie tą Larą, która wręcz rozpaczliwie potrzebowała pomocy. Tymczasem dzień mijał za dniem, a ona wciąż miała obok siebie kogoś, kto był w stanie wyciągnąć ją nawet z największego bagna emocjonalnego. Nic więc dziwnego, że nawet teraz, kiedy zwyczajnie miała ochotę kląć na czym świat stoi, siedząc obok Dżemiego, jakoś nie mogła tego zrobić. Bo nagle przestawała widzieć w tym sens. Bo wolała się delikatnie uśmiechać zamiast wprowadzać się w jeszcze większą złość. No i nie ma co ukrywać, jego uśmiech był tak zaraźliwym że nie sposób było przejść obok niego obojętnie. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak pozytywny wpływ na nią posiadał. Nadal towarzyszył jej uśmiech na ustach kiedy przedstawiał jej doskonały plan stania się kopią słynnego hrabi. - Raczej nie polecam tych soczewek. Z tego co zauważyłam bardzo łatwo dzięki nim wystraszyć ludzi - na całe szczęście, jego nie wystraszyła, bo dalej dzielnie siedział obok niej. A może to właśnie dlatego że nie mógł obecnie zobaczyć jej oczu? Prychnęła pod nosem na wzmiankę o Irytku. Nienawidziła serdecznie tego gada od momentu, kiedy jej noga pierwszy raz przekroczyła próg zamku. Na samą myśl, że mogła jeść coś, do czego on coś dorzucił, brało ją na mdłości. Już miała rozchylić palce swoich dłoni, aby sprawdzić, o co mu dokładniej chodziło, ale jednak nie było jej to potrzebne. Od razu po słowach przeszedł do czynów, gdzie po chwili z równie wielką gorliwością go całowała, kompletnie nie zwracając uwagi na cały świat wokół nich. Przecież przyzwolenie otrzymali od samego prefekta naczelnego! Grzechem by było nie skorzystać. Jakoś tak instynktownie przesunęła się do niego jeszcze bliżej, całkowicie zatracając w tej cudownej pieszczocie. Co jak co, ale doskonale wiedział, jak poprawić jej nastrój. Odsunął się w końcu, nawet nie wiedząc, dlaczego to robi. Oddech miała mocno przyspieszony, a wzrok wrócił do normalności, co przywitała z nieskrywaną ulga. Złapała dłoń chłopaka i podniosła się z zajmowanego miejsca. - Ruszaj tyłek, miałeś mi pokazać swój autorski taniec - uśmiechnęła się do niego zachęcająco, bo miała dziwne przeczucie, że jeśli, zostaną dłużej w tym miejscu, to skończy się to szlabanem za bardzo nieodpowiednie zachowanie. - A do mnie i sukni się nie przyzwyczajaj - dodała, by pociągnąć go w stronę parkietu.
Bal majowy:
Wielki Bal Majowy
Taniec otwierający
Gdy namiot zamieni się w wielobarwne motyle, na scenie pojawia się zespół, który daje znać, że nadszedł czas otworzyć bal tradycyjnym tańcem Beltane. Pierwsza na parkiecie pojawia się Dyrektor Wang w akompaniamencie samego Ministra Magii, a za nią drepta kochany przez wszystkich Profesor Craine z dyrektorka Mahukotoro. W momencie, gdy wchodzicie na parkiet, wasze stroje wyjściowe zamieniają się w te tradycyjne, które mieliście okazję szyć podczas przygotowań (nie martwcie się, ponownie zmieniają się na wasze szaty galowe, po zakończeniu otwierającego utworu). Z każdą kolejną parą na parkiecie, jeden z użytych do dekoracji kwiatów zakwita, symbolizując obecność tych, których przez Bitwę o Hogwart już z nami nie ma.
Utwór otwierający
Zasady: Do tańców na otwarcie święta zaproszony jest każdy czarodziej, pamiętajcie jednak, że odbywa się on w parach! By wziąć udział w wydarzeniu, każdy musi rzucić kością k6, by dowiedzieć się, co stało się w trakcie układu! Każdy czarodziej, który wziął udział w lekcjach tańca może jednorazowo przerzucić kostkę.
Wydarzenie:
1. Oh nie! Magiczna zamiana stroju nie zadziałała na Tobie! Doskonale wiesz, że miałeś swoje tradycyjne przebranie gotowe, ale magia musiała cię złośliwie ominąć. Musisz tańczyć w swoim balowym stroju.
2. Duchy Beltane musiały stwierdzić, że chyba za szybko przebierałeś nogami, albo po prostu chciały sobie zażartować, bo przy każdym Twoim kroku z ziemi wyrastają nowe pnącza kwiatów i łapią cię za kostki!
3. Zaklęcie faktycznie sprawiło, że na czas tańca pojawił się na Tobie tradycyjny strój z przygotowań. Jednak magia chyba kiepsko na niego wpłynęła, bo zmienił rozmiar. Rzuć k6, liczba parzysta oznacza, że jest trochę za luźny i co chwila musisz go poprawiać w trakcie tańca bo się z ciebie zsuwa. Liczba nieparzysta oznacza, że jest trochę zbyt ciasny i z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej rozchodzi się w szwach.
4. Tak pięknie wirujesz w tańcu, że wróżki postanawiają wyróżnić ciebie i Twojego partnera, swoją magią unosząc Was trochę ponad tańczące pary. Chociaż znajdujecie się jakiś metr nad ziemią, nie czujecie niewygody.
5. Duchom Beltane spodobał się Twój taniec, nie tylko to widzisz, ale i czujesz i przeżywasz, gdy Twoje włosy zostają ozdobione całym welonem świeżych, polnych kwiatów.
6. Tańczysz jak natchniony, jakby same duchy tego święta w ciebie wstąpiły! I nie ma w tym aż tak dużo przesady. Ty i Twój partner zaczynacie widzieć wokół siebie migające niczym gwiazdy sylwetki, które tańczą wśród Was i nikt inny zdaje się ich nie dostrzegać. Nie czujesz jednak z tego powodu przerażenia, a letnie ciepło, to dobry omen. Kroki tańca zdają ci się przy nich naturalnie proste, a blask jaki niosą duchy zdaje się z Tobą zostać. Do końca balu twoje oczy świecą się tysiącem gwiazd.
Magiczna moc ognia!
Tradycja mówi, że ogniska, rozpalane podczas obchodów Beltane, nie były stosami przypadkowo zebranych drewienek i chrustu. Ich magiczna moc tkwiła bowiem w odpowiednim przygotowaniu. Trzech ludzi trzykrotnie udawało się, by zgromadzić drewno z dziewięciu gatunków drzew. Dopiero tak odpowiednio przygotowane ogniska płonęły świętym ogniem Beltane. Wydarzenie to trzeba było jednak trochę zmodyfikować, by każdy uczestnik mógł wziąć w niej udział! Na okazję balu użyto zaklęć, by zasadzone specjalnie drzewa były gotowe do ścięcia i stworzenia z nich wielkich ognisk na obchodach. Każdy czarodziej może dołożyć się do tej zabawy i za pomocą zaklęć przynieść jeden z dziewięciu gatunków drewna. Kto wie, może i na niego spłynie błogosławieństwo celtyckiej nocy!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się dołożyć własny bal drewna, rzuca kostką eliksiru. Każdy eliksir to inny gatunek drzewa, a co za tym idzie - inne błogosławieństwa lub przekleństwo. By dowiedzieć się, czy moc magicznego ognia była po Twojej stronie, rzuć k6, gdzie wynik parzysty oznacza dar, z kolei nieparzysty - nieszczęście.
Dąb - bełkoczący napój
Parzysta:
po odstawieniu balu na ognisko, czujesz przyjemną sensację w gardle, zupełnie jakbyś jadł najdelikatniejszą z czekolad, a zaraz po tym przychodzi otwartość umysłu. Nie wiesz skąd i w jaki sposób, ale niezależnie od języka, którym ktoś się posługuje, rozumiesz wszystko, do tego stopnia, że nawet szmery zwierząt stają się dla ciebie czytelne. Do końca balu jesteś w stanie używać dowolnego języka jak najlepszy czaroglota! Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział w przywoływaniu magicznych istot, ignorujesz rzut kością i sam wybierasz, co przyjdzie.
Nieparzysta:
czujesz dziwną sensację, jakby ogień zajął ci całe gardło jak podczas najgorszego zapalenia. Boli cię krtań i migdałki, dostajesz ataku kaszlu, ale nawet przepicie wodą nie pomaga na ból. Ten znika dopiero po kilku minutach, za to zostawia za sobą ślad - co zdanie mylisz jakieś słowa i mieszasz ich znaczenia. Chcesz powiedzieć jedną rzecz, a wypada jej zupełne przeciwieństwo, lub coś zupełnie niepowiązanego z całym tematem. Oby twój partner był dobry w języku migowym!
Jesion - euforii
Parzysta:
wraz z ułożeniem stosu, czujesz też niesamowicie przyjemne ciepło na ustach, jak po najwspanialszym pocałunku! Aż nie możesz się nie uśmiechnąć! Czyż ten dzień nie jest wspaniały? Śmiech sam formuje ci się w gardle, a ty masz wprost doskonały humor! Odczuwałeś zmęczenie? Całkowicie minęło i nie zapowiada się, by wróciło! Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt fizyczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
wieczór ledwo co się zaczął, a ty już odczuwasz zmęczenie, jakby przenoszenie tego drewna wyssało z ciebie wszelkie siły. Chcesz się bawić, ale oczy zdają ci się same zamykać. Do końca wieczoru będziesz chodził senny, a jeżeli chcesz wytrzymać i skorzystać z wszystkich atrakcji, lepiej po każdej uwzględnij jakąś krótką formę odpoczynku!
Klon - postarzający
Parzysta:
czujesz ciepło pod czaszką, nie jest to jednak nieprzyjemne uczucie, a przyjemne, jak położenie się na poduszcze. Jeżeli bolała cię głowa, uczucie to przechodzi, a zamiast niego pojawia się olśnienie. Twój umysł otwiera się na wiele tematów, jakby w ciągu kilku minut pochłonął wiedzę wielu ksiąg. Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział we wróżeniu, rozpatrujesz tylko wynik pozytywny wylosowanej wróżby.
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby twoja głowa płonęła a migrena rozchodziła się ognistym bólem przez całe twoje ciało, wypalając na nim znaki czasu. Rzuć k6, gdzie każde oczko to kolejne 10 lat, o które postarzyło Twoją postać do końca balu.Postać odczuwa fizycznie wszystkie efekty wylosowanego wieku.
Wierzba - amortencja
Parzysta:
czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości, jeżeli twój partner wylosował negatywny wynik tutaj, może go zignorować. Jeżeli przyszedłeś tutaj sam, roztaczasz wokół siebie aż do końca balu nieodpartą aurę kuszącą do flirtowania, roznosząc przy tym zapach amortencji.
Nieparzysta:
wraz z ciepłym uczuciem w sercu czujesz też coś innego, amortencję. Amortencję, która nachodzi cię zewsząd, im bardziej kogoś lubisz - tym mniej ją czujesz. Im bardziej kogoś nienawidzisz - tym bardziej nie jesteś w stanie powstrzymać się przed adorowaniem tej osoby i traceniem dla niej głowy.
Lipa - Gregory’ego
Parzysta:
ogień postanowił podarować ci moc nieodpartej perswazji, aż po samą umiejętność hipnozy. Jesteś w stanie swoich rozmówców tak głęboko przekonać do bycia ich przyjacielem, że są w stanie zrobić absolutnie wszystko dla Ciebie, cokolwiek im nie rozkażesz.
Nieparzysta:
równie silnym uczuciem co przyjaźń jest i nienawiść, nie wiesz dlaczego, ale przyciągasz do siebie gniewne spojrzenia. A może i nie tylko je same? Wybierz postać, która dostanie disadvantage na następnym rzucie - będzie musiała rzucić podwójną kostką i wziąć jej gorszy wynik. Do końca balu wraz z tą postacią stajecie się najbardziej zaciętymi wrogami.
Buk - spokoju
Parzysta:
ciepło, które rozeszło się po Twoich ramionach jak najlepszy masaż zdaje się sprowadzać na Ciebie dużo spokoju. Wciąż chcesz się bawić, jest to jednak dużo większy relaks psychiczny, niż z początku zakładałeś. Wszelkie troski odchodzą w niepamięć, a ty możesz po prostu skupić się na wspaniałym tu i teraz. Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt psychiczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
czujesz się tak, jakby ktoś zrzucił na twoje barki ciężar całego tego drewna, które dopiero przeniosłeś. Tematy, które chodziły za Tobą w trakcie ostatnich dni stają się dużo bardziej obecne, a Ty sam odczuwasz więcej zmartwień. Rzuć k6 przy każdej próbie pójścia na atrakcję. Wynik parzysty oznacza, że przełamujesz wątpliwości i bierzesz w niej udział. Wynik nieparzysty sprawia, że nie jesteś się w stanie przemóc i musisz zaczekać, aż Twój partner na bal wróci z atrakcji.
Brzoza - felix felicis
Parzysta:
ogień dosłownie Cię pobłogosławił, gdy przechodzić obok jednego z już płonących ognisk, przenosząc swój bal drewna, płomień zatańczył na twojej ręce. Nie oparzył Cię jednak, a zostawił malutki znak iskierki, który zostanie z Tobą do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby żadne nieszczęście nie mogło stanąć na Twojej drodze. Zdobywasz jeden przerzut kostki i wybranie lepszego wyniku na dowolnej atrakcji. Wraz z wykorzystaniem przerzutu znak znika.
Nieparzysta:
- gdy dokładałeś bal do ognia, ten zatańczył na Twojej dłoni, parząc ją boleśnie i zostawiając czarne smagi, które będą widoczne aż do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby widniało nad Tobą złe fatum. Przy następnej atrakcji musisz rzucić podwójnie i wybrać gorszy wynik. Wraz z wypełnieniem przerzutu znak znika.
Olcha - ridikuskus
Parzysta:
czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić!
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby podłoże zaczęło cię palić! Przestępujesz z nogi na nogę, ale to nic nie pomaga, masz wrażenie, jakby ktoś podpalił twoje stopy, choć przecież nie są w ogniu! Sensacja znika po chwili, a wraz z jej gorącem masz wrażenie, że zrobiło Ci się trochę zimniej i mniej swobodnie. Może nie zauważasz tego od początku, ale Twoje poczucie humoru na pewno. Zabawa sama w sobie jest przyjemna ale dlaczego wszyscy tak słabo żartują? Ich kawały i zaczepki jakoś szczególnie cię nie bawią, a gdy sam próbujesz opowiedzieć dowcip - rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że się udał. Wynik nieparzysty znaczy, że wyszedł obraźliwie i nietaktownie. Lepiej do końca zabawy uważaj na język!
Topola - veritaserum
Parzysta:
wraz z błogosławieństwem ognia przyszło i błogosławieństwo prawy. Twoja aura staje się tak ciepła i kojąca, niczym płomienie w kominku, że ktokolwiek z Tobą rozmawia nie jest w stanie Cię okłamać.
Nieparzysta:
prawda potrafi być przekleństwem, szczególnie, gdy samemu jest się zmuszonym do jej mówienia. Ktokolwiek by cię dziś o coś nie zapytał - musisz odpowiedzieć szczerą prawdą.
Dowolny gatunek - bujnego owłosienia Nie ma swoich kostek, wybierz dowolny rodzaj drzewa! Pamiętaj, żeby wciąż rzucić k6 na efekt!
Wróżby
Jako ukłon w stronę ważnego wydarzenia, szkoły i Ministerstwa, centaury postanowiły dodać cegiełkę do tego wydarzenia. Obserwując obchody z polany na skraju lasu, chętnie przyjmują każdego, kto chce dowiedzieć się, co gwiazdy zapisały na temat jego przeszłości. Ostrzegają jednak, że nie zawsze są to wiadomości dobre.
Ze względów technicznych jesteśmy zmuszeni umieścić wróżby w osobnym poście, znajdziecie go z poście poniżej!
Jedzenie
Z okazji Beltane krasnoludzcy kucharze sporządzili najlepsze, celtyckie menu! Wszystkie potrawy zapisane w historii zarówno ludzi jak i magicznych istot zostały przygotowane z najwyższą starannością, a o ich smaku może poświadczyć sam fakt, że od miesiąca były testowane przez czarodziejskich adeptów gotowania pod czujnym okiem mistrzów tego fachu! W sam dzień Beltane otwarta kuchnia wrze emocjami zapalonych krasnoludów równie mocno, co cudownymi zapachami. Roześmiane istoty zapraszają do próbowania tych specjałów, oczywiście razem z obowiązkowym kuflem miodowego piwa! Jedzenie kosztuje 10 galeonów, opłatę odnotuj w odpowiednim temacie! Rzuć k6 by zobaczyć, jakie danie krasnoludy przygotują dla Ciebie!
Panicium - potrawka prosa, fasoli i soczewicy z dodatkiem warzyw i mięsa, gotowana podobnie jak risotto.
Efekt:
- to był naprawdę dobry i pożywny posiłek, który dodał ci sił! I to wiele sił! Tyle, że byłbyś w stanie podnieść nawet trzech krasnoludów! Lepiej panuj nad swoimi ruchami, po jednym klepnięciem w pień możesz obalić drzewa. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Laverbread - stworzony z wodorostów, które po zagotowaniu przekształca się w puree, dodaje do niego bekon i piecze na kształt bułeczki.
Efekt:
- nie tylko wodorosty są wyjęte z wody, ty też tak wyglądasz! Zupełnie nagle stajesz się przemoczony do ostatniej nitki, a twoje włosy i strój unoszą się i falują, jakbyś cały czas był pod powierzchnią wody! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Ciasto hevva - ostro przyprawiane, sypkie ciasto z dodatkiem suszonych owoców w środku.
Efekt:
- czyż to nie było aż zbyt ostre?! Niby słodycz, ale jak piecze! I to tak bardzo, że po każdym zdaniu zioniesz ogniem! Rzuć k6 żeby zobaczyć, ile rund efekt się utrzyma.
Colcannon - kremowe puree ziemniaczane wymieszane z kapustą i podawane z szynką.
Efekt:
- kremowość była tak doskonała, że przeszła i na ciebie. Twoja skóra lśni, błyszczy i aż zachęca, żeby ją pogłaskać. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund będziesz posiadać nieodparty urok wili.
Tablet - wytwarzana z cukru, skondensowanego mleka i masła, które jest gotowane do stanu miękkiej kuli i pozostawiane do skrystalizowania. Często jest przyprawiany wanilią, a czasem zawiera kawałki orzechów.
Efekt:
- słodki jak ciągutki i lepki jak ciagutki. Przyjemna słodycz nie rozchodzi się tylko w Twojej buzi ale i po tobie całym, przyklejając do Ciebie pierwszą osobę, którą dotkniesz! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile odpisów (łącznie) będziecie ze sobą sklejeni.
Haggis - żołądek zwierzęcy nadziewany sercem, wątrobą i płucami owcy, zmieszany z owsem, łójem, przyprawami i cebulą, jest o wiele bardziej apetyczny, niż się wydaje. I często podaje się go z rzepą i ziemniakami.
Efekt:
- w trakcie jedzenia czujesz dziwne mrowienie w ciele, a po jego zakończeniu wyrastają ci:
Spoiler:
Rzuć k6 by się przekonać Króliczy ogon Rogi jelenia Skrzydła kruka Kolce jeże Orle szpony Owcze kopyta Rzuć k6 by zobaczyć, na ile postów utrzyma się efekt
Skakanie przez ogniska
Tradycyjnie planujący długie wyprawy ludzie przeskakiwali przez ogień trzykrotnie, aby zagwarantować sobie pomyślność. Gdy płomienie nieco przygasały, przeskakiwały przez nie młode kobiety, którym miało to zagwarantować dobrych mężów. Do zabawy przyłączały się także dzieci. Gdy w palenisku zostawał niemal sam żar, po popiołach przechodziły nawet kobiety ciężarne, z nadzieją, że przyniesie im to szczęśliwe rozwiązanie. Tlące się pozostałości po ognisku rozrzucano pomiędzy roślinami, aby zapewnić owocny plon. Każda rodzina zabierała także żarzące się węgle, by rozpalić nimi ogień w domowych paleniskach. Na balu można dołączyć do kultywowania tej tradycji, wiele małych ognisk tli się wśród ludowych instrumentów i wesołej muzyki, a odważni czarodzieje mogą spróbować trzykrotnie skoczyć nad płomieniami dla zapewnienia sobie pomyślności! Oczywiście, nic co daje szczęście, nie może być takie łatwe, magiczny ogień też chce się bawić! Co chwilę to bucha w górę, to dymi straszliwie, to obniża się do najdrobniejszego żaru, by zaraz podnieść się znowu. Sami mówimy, tylko dla najodważniejszych!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w skakaniu przez ogniska, rzuca kością litery na wydarzenie, jakie spotkało ich podczas trzykrotnego pokonywania płomieni. Jeśli masz cechę gibki jak lunaballa dostajesz jednorazowy przerzut dowolnej kości.
wydarzenia:
A jak Ała jak boli! - jak widać wysokie loty to Twoja domena (i to nawet bez miotły)! W ostatnim momencie przed wybiciem się do skoku mocniejszy płomień buchnął tuż przed Tobą! Żeby w niego nie wpaść, skoczyłeś naprawdę wysoko, a magiczny ogień postanowił dołożyć do tego swoje trzy galeony i uniósł cię na dymie jeszcze wyżej. Przez chwilę czułeś się, jakbyś latał! Dopóki nie uderzyłeś głowa prosto w gałąź… Będzie bolało. B jak Beltane! - czujesz ducha święta aż po… Samego swojego ducha! Magiczny dym tworzy Twoje kopie, która pomagają Ci przeskakiwać, wręcz przenoszą Cię przez płomienie! C jak Confringo - gdy skaczesz nad ogniem, zmienia się on we fioletowo różowe płomienie! Każde Twoje lądowanie kończone jest dźwiękiem głośnym jak wybuch, któremu towarzyszą iskry lecące spod Twoich stóp! Rzuć kością k6. Jeżeli wynik jest parzysty, wszystko to tylko niegroźne efekty na pograniczu iluzji. Jeżeli wynik jest negatywny, wybuchy te ogłuszają cię do tego stopnia, że przez dwie następne rundy masz problemy ze słuchem. D jak Dymi się - wydaje ci się, że całkiem nieźle poradziłeś sobie ze skokami… Dopóki nie poczułeś smrodu spalenizny i Twoim oczom nie ukazał się dym, kopcący się z Twojego stroju! Lepiej szybko go ugaś! E jak Erupto Ignem - nie wiadomo czym aż tak zdenerwowałeś duchy Beltane, ale te postanowiły się Tobą nieźle zabawić, przy każdym skoku posyłając z ognia w Twoją stronę kule białego ognia! Rzuć 3k6, gdzie każda liczba parzysta to trafienie przez kulę, a nieparzysta - chybienie. Jeżeli udało się trafić dwa lub trzy razy lepiej, żeby ktoś uzdrawianiem przynajmniej 15 pkt szybko obejrzał te rany. F jak Feniks - to było przerażające! I dla ciebie i dla całej widowni, kiedy przy jednym ze swoich skoków potknąłeś się, lądując prosto w ogniu! Magiczne płomienie jednak nie zrobiły ci krzywdy, zamiast tego zatańczyły między Tobą, po czym otworzyły drogę, wypuszczając cię przy ozdobie szkarłatnego blasku. G jak Gumochłon - to zdecydowanie nie Twój dzień! Sukienka zbyt ciasna? Nogawka w spodniach za długa? A może wymęczyłeś się na tańcu? Cokolwiek by to nie było, zdecydowanie utrudnia ci skoki, co chwilę się potykasz i lądujesz zdecydowanie zbyt wcześnie, by nazwać to bezpiecznym. Twoje buty mogą ci tego nie wybaczyć… H jak Halucynacje - chcesz przeskoczyć przez ogień, a zamiast tego dym zajmuje całą Twoją wizję, zamykając cię w całej mgle obrazów. Rzuć k6, wynik 1-2 oznacza, że jakiekolwiek obrazy się tam nie pojawiły, wprawiły się w rozbawiony nastrój; 3-4 zapewniły ci flirciarski nastrój; 5-6 sprawiły, że posmutniałeś, może pomoże przytulenie drugiej połówki? I jak Inkantacja - może przypodobałeś się jakiejś wróżce, a może ta po prostu się nad Tobą zlitowała, cokolwiek by to nie było, jedna z nich właśnie towarzyszy Twojej przeprawie i wypowiada magiczne słowa, które zmuszają ogień do posłuszeństwa i zmieniają do w zwykłe płomienie. Od razu łatwiej skakać! Choć może warto też zapamiętać tę inkantację? Zyskujesz +1pkt do Zaklęć! J jak Jasnowidz - nie wiesz skąd ta nagła jasność myślenia, ale wszystko zwalnia i czujesz się, jakbyś mógł przewidywać następne wydarzenia. Wiesz, w którym momencie ogień buchnie, w którym ustąpi, jakby twoje wyczulenie stało się wręcz magicznym zmysłem. Tańczysz przez ogień jak natchniony, dając przy tym niezły popis.
Tańce przy ogniskach
Tańce przy wielkich stosach ogniskowych miały przynieść szczęście i ochronę przed wszelkimi chorobami, był to także sposób na zjednanie się z naturą i czczenie nadejścia lata. Wielkie stosy zapaliły się wielkim, magicznym ogniem, a pomiędzy nimi wygrywa skoczna, taneczna, tradycyjna muzyka z taką pasją, jakby grajkowie mieli nigdy się nie zmęczyć! Wszystkie czarodziejskie istoty, które były zaproszone do przygotowań, wychodzą teraz na środek pomiędzy stosy i zaczynają tańce, zachęcając wszystkich magów do dołączenia! Niech radość Beltane i stukot rozgrzanych stóp usłyszą nawet po same gwiazdy! Sam magiczny ogień też zdaje się tańczyć, swoimi płomieniami i dymem tworząc kształty i sylwetki rozbawionych, magicznych istot wielu gatunków, zjednoczonych w obłędnym, opętańczym wręcz tańcu. Kto wie, może jeśli wystarczająco długo będziesz patrzeć w ogień i on zdradzi ci ciekawe historie.
Zasady: W tańcach można brać udział nieograniczoną ilość razy! Będą trwać od samego rozpalenia stosów aż po wschód słońca, nieustannie czcząc witające świat lato. Każdy czarodziej może na nie wchodzić i z nich wychodzić, jednak za każdym razem musi rzucić na kość litery określającą wydarzenie. Efekty działają od wejścia na parkiet do zejścia z niego - przy ponownym wejściu należy rzucić na nowy efekt.
Wydarzenie:
A jak akrobacje - muzyka, rytm, taniec, śpiew cała ta atmosfera jest niesamowita! Porywa cię taniec i bawisz się nieziemsko! I to całkiem dosłownie! Ogień widząc jak oddałeś się zabawie, sam postanowił się do tego dołożyć, zgarniając ciebie i Twojego partnera pomiędzy ogień! Płomienie Was nie parzą, chcą z Wami tańczyć i uczestniczyć w tej zabawie, dosłownie niesiecie ze sobą po trawie ognisty huragan! B jak bajki na dobranoc - wydawało ci się, że ogień coś opowiadał, malował płomieniami fascynujące sceny aż zapatrzyłeś się na niego za bardzo. Nagle całe to kołysanie tańca staje się dużo mniej pobudzające, a wręcz usypiające. Historia opowiedziana przez ogień sprawia, że oczy same ci się przymykają. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że płomienie skutecznie opowiedziały ci bajki do snu i wręcz słaniasz się w ramionach partnera, musicie na chwilę odejść na bok, żebyś odpoczął. Wynik negatywny oznacza, że co prawda wygrywasz ze snem, ale Twoje kroki są bardzo niezsynchronizowane, jakby ciało i tak zdecydowało się pójść spać. C jak cacanki macanki - czy Twój partner od zawsze był tak pociągający? Do stopnia, w którym nie możesz opanować swoich rąk? Masz ochotę komplementować swojego partnera w najbardziej naturalny i nieskrępowany sposób - swoim własnym dotykiem, by wiedział, jak bardzo jest pożądany. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że zauważasz, że coś jest nie tak i że nie panujesz nad rękami, to nic nie zmienia względem ich błądzenia po ciele partnera, ale możesz się z tego wytłumaczyć. Wynik nieparzysty oznacza, że zupełnie zwariowałeś na punkcie drugiej osoby, a magia, która zawładnęła Twoimi dłońmi, włada i umysłem. D jak z dymem poszło - magicznemu ogniowi bardzo musi się podobać Twój taniec, bo jedna z dymnym postaci podchodzi do ciebie i Twojego partnera, próbując cię co chwila wyrwać z jego rąk i samej z Tobą zatańczyć. E jak epilepsja - z początku roztańczony, buchający ogień i wszystkie jego obrazy są przepiękne, niesamowite! Przyglądasz się im w zachwycie aż… Zaczynają migać zbyt szybko! Czy to figury w ogniu przyspieszyły w obłąkańczym tańcu, czy sprowadziły to też na ciebie?! Nie wiesz, jednak strasznie kręci ci się w głowie, obrazy zaczynają wirować i migać zupełnie jak płomienie i dym na tle nocnego nieba. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że kręcenie w głowie stało się tak obezwładniające, że aż ty dołączyłeś do niego! Wirujesz zupełnie jak ogień, znajdując się umysłem niemalże poza ciałem! Wszystko się kręci, faluje i jest niesamowite! Wynik negatywny oznacza, że było to za dużo bodźców jak na Twoją głowę, omdlewasz na parkiecie. F jak firebird - nie wiesz co w ciebie wstąpiło, czy masz doświadczenie z tańcem, czy też nie, nagle czujesz się jak profesjonalny artysta. Skąd znasz te wszystkie ruchy? Te wszystkie taneczne skoki? Nie masz pojęcia, ale nagle wykonujesz firebirda, ku zaskoczeniu nie tylko wszystkich tańczących, ale i samego ognia. Płomienie wystrzeliwują w Twoją stronę i… Tworzą dla ciebie ogniste skrzydła. Od teraz aż do zejścia z parkietu możesz z nich korzystać jak z prawdziwych skrzydeł w trakcie tańca. G jak goły i wesoły - ależ przy tych ogniach gorąco! Kto by się spodziewał, że może być aż tak upalnie w angielską noc! Jeżeli masz na sobie okrycie wierzchnie, czujesz potrzebę jego zdjęcia, rozpięcia koszuli czy rozsunięcia zasuwaka sukienki. Cokolwiek, byle tylko choć trochę się schłodzić! H jak harce hulańce! - oddajesz się tańcu z partnerem i wspólnej zabawie tak bardzo, że aż gubisz buta! Lepiej byłoby go znaleźć, choć wśród rozhulanych świętujących może to nie być najprostsze. Rzuć k6, wynik to ilość razy, gdy ktoś na ciebie wpadł, podeptał itd. podczas poszukiwań. I jak i do kółeczka - jeżeli myślałeś, że potańczysz ze swoim partnerem, pomyśl jeszcze raz! Magiczne istoty wszelkich gatunków zaciągają cię do wspólnego, szaleńczego koła tańca, co chwilę zamieniając się w tym, kto prezentuje swoje ruchy na środku! Niech twój partner uwzględni tańczenie w kółku w swoim wylosowanym wydarzeniu! Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty Twoje ruchy tak spodobały się magicznym istotom, że aż wyczarowały ci ozdobne ognie przyczepione do Twoich obcasów, żeby pokazać, jak niesamowity z ciebie tancerz! Jeżeli wynik jest negatywny, ogień bynajmniej nie jest ozdobą, to najprawdziwsze płomienie, mające parzyć Twoje stopy, byś szybciej nimi przebierał! Bierz się w obroty, to nie walc! To Beltane! J jak jak ja cię kocham! - wiesz, że przecież nie wybrałeś swojego partnera na przyjście na bal bez powodu, ale teraz wydaje się to tak proste i jasne! Niezależnie od tego, co Was łączyło przed tym tańcem, teraz czujesz się, jakby Twoje ciało, serce i dusza należało do tej jednej osoby i chcesz jej całe je oddać. Bliskością, przytuleniem, pocałunkami, jakkolwiek pokazać, jak bardzo Twoja miłość jest wręcz ognista!
Słup majowy
W Celtycką Noc mężczyźni przygotowywali go ze ściętego drzewa, z którego usuwano gałęzie i tak powstały pal, wbijano w ziemię, a następnie przyozdabiano roślinami i wstążkami. Na szczycie umieszczano kwietny wianek. Wokół tego słupa odbywały się tańce. Uczestnicy podczas trwającej zabawy trzymali w rękach kolorowe wstążki, które splatały się w tańcu, tworząc barwne wzory na majowym słupie. Na obchodach balu także pojawiły się majowe słupy, przyozdobione wieloma wiankami stworzonymi przez czarodziejów i wyposażone w wiele wstążek, by każdy mógł wziąć udział w zabawie. Weseli grajkowie zapewniają wspaniałą, taneczną muzykę, która aż sama zaprasza do pójścia w tan, a wesołe śmiechy i piski goniących się uczestników zapowiadają wspaniałą zabawę!
Zasady: W zabawie w słupy majowe można brać udział w parach bądź też osobno. By dołączyć do zabawy, należy postępować zgodnie z kostkami!
Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na kolor. Jeżeli nie masz pary i jeszcze nie masz osoby do której chcesz dołączyć - rzuć na swój kolor. Jeżeli nie masz pary i chcesz łapać inną osobę bez pary - bierzesz ten sam kolor co ona.
Rzut k6 na kolor wstążki:
1. Fioletowy - nawet jeżeli druga osoba to tylko twój przyjaciel lub, co gorsza, wróg(!) nie możesz odeprzeć uczucia, że jest po prostu przepięknym człowiekiem. Tego wieczoru wszystkie jego cechy fizyczne podobają ci się najbardziej na świecie. To twój ideał! 2. Żółty - czujesz się niesamowicie zawstydzony przy drugiej osobie, Twoje serce cały czas nieznośnie łopocze ci w klatce, a Ty sam masz nieustanną ochotę się rumienić. Słowa z trudem przechodzą ci przez gardło, jesteś zbyt onieśmielony swoim wybrankiem i masz po prostu chęć schować się w jego ramionach… Jednocześnie płonąc przy tym ze wstydu. 3. Niebieski - jesteście dla siebie całkowicie i bezapelacyjnie stworzeni! Do tego stopnia, że o cokolwiek druga osoba nie poprosi, pierwsza wykona wszystko. Oczywiście działa to w dwie strony. 4. Różowy - łączy Was nie tylko kolor wstążki, ale i każda myśl. Dosłownie. Po złapaniu za wstążkę łapiecie ze sobą połączenie myślowe, mogąc rozmawiać telepatycznie! 5. Zielony - czy kiedykolwiek byliście tak spragnieni dotyku? Chyba jeszcze nigdy. Nie możecie się od siebie oderwać, a każdy kontakt fizyczny jest na wagę złota. Macie ochotę cały czas trzymać się za ręce, przytulać… A może i nawet coś więcej? 6. Pomarańczowy - zapłonęło w was nie tylko ciepłe uczucie do partnera, ale coś znacznie bardziej niebezpiecznego - pożądanie. Macie ochotę być ze swoim partnerem dużo bardziej fizycznie, nawet teraz rozglądając się, gdzie moglibyście uiścić parę figli. Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Jeżeli jesteście parą - sami ustalacie jak długo się goniliście i czy finalnie udaje się Wam złapać. Jeżeli dobraliście sobie partnera dopiero w trakcie zabawy, każde z Was rzuca k100. Wygrywa wyższy wynik; jeżeli należy do osoby goniącej, udaje jej się złapać osobę łapaną; jeżeli należy do osoby łapanej, udaje jej się uciec przed osobą goniącą.
Kiedy już udaje Wam się odnaleźć w ganianym tańcu na około majowych słupów, Wasza wstążka związuje Was ze sobą jako symbol partnerstwa. Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na związanie (ta, która nie rzucała na kolor). Jeżeli nie miałeś pary i rzucałeś na kolor - teraz dogoniona osoba rzuca na związanie.
Rzut k6 na związanie:
1. Nadgarstki - nic niezwykłego, wstążka tradycyjnie związała Wasze dłonie. 2. Talia - wstążka związała was w pasie w pozycji idealnej do tańca! Może czas wykorzystać tę sytuację? 3. Kostki - wstążka wycelowała naprawdę nisko i związała Was w kostkach, powodzenia z dograniem ruchów! 4. Łopatki - jest to zdecydowanie dziwna pozycja, gdy stoicie odwróceni do siebie plecami i związani na wysokości łopatek… Co teraz? 5. Ręce - wstążka zdecydowała się związać Wasze ręce po całej długości, opakowując je jak jakąś mumię. 6. Głowy! - Beltane naprawdę strzeliło wstążce do… Nitek? Związała Was głowami, przodem do siebie, stwarzając fantastyczną sytuację do zacieśniania więzi. No co? W takiej pozycji na pewno łatwo szeptać sobie swoje sekrety!
Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Wiklinowe kukły
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest palenie wiklinowych kukieł na znak nadejścia lata. Czarodzieje przez cały miesiąc tworzyli te wspaniałe, magiczne figury, by teraz w swoim finalnym tańcu i pokazie mogły zapłonąć w imieniu Beltane i na szczęście ich twórcom. Zanim jednak całkowicie spłoną, prezentują one ostatnie, magiczne układy, mające uczcić celtycką noc i pomyślność wszystkich czarodziejskich stworzeń. Ich przedstawienie jest naprawdę piękne, powoli tląca się wiklina, płomienie sięgające coraz wyżej, aż do nieba, pachnący dym, od którego zapachu aż lepiej rozumie się przekaz i emocje, aż widzi się obrazy, które kukły chcą wymalować swoimi ruchami. Im dłużej przyglądacie się temu tańcowi, tym głębiej przeżywacie emocje towarzyszące pożegnaniu chłodnej pory roku w imię odrodzenia. Wszak wiklina, z której ludziki były wykonane, była magiczna.
Rzuć k6 na towarzyszącą emocję:
1. Radość! Coś się kończy a coś zaczyna, a to coś może być czymś pięknym i wesołym! Tak jak te obchody! Uśmiech sam wychodzi ci na usta, masz ochotę krzyczeć o tym, jak jest cudownie! Wesołe tańce kukieł sprawiają, że chcesz wraz z nimi zakręcić się po raz ostatni, by zaraz dzielić się tą radością ze swoim partnerem. Życie jest piękne! 2. Nadzieja! Dostrzegasz w tańcu kukieł opowieść o tym, że nie wolno się poddawać. Że cokolwiek by się nie działo, jutro też będzie dzień. Chciałeś coś dzisiaj zrobić? Powiedzieć o czymś drugiej osobie? Przyznać się do czegoś? To najlepszy na to czas, teraz wszystkie wątpliwości mogą spłonąć razem z kukłami i przynieść ukojenie. 3. Smutek! Układ wiklinowych ludzików był bardzo poruszający, do stopnia, w którym omal nie chciało ci się płakać. Wiesz, że to wesołe święto, ale złapała cię nagła nostalgia. Czy jest coś, za czym tęsknisz? Do czego chciałbyś powrócić? Może coś utraconego? Czujesz, jak to napływa do ciebie wraz z tymi tańcami i ich wizjami, płonąc w ogniu na Twoich oczach… 4. Zakochanie! Kukły opowiadają najpiękniejszą historię miłosną! A miłość ta… Chyba ty też możesz mieć na nią szansę? Jeżeli jesteś ze stałym partnerem, przeżywasz zakochanie zupełnie na nowo i nie możesz oderwać się od swojej drugiej połówki. Jeżeli jeszcze nie wyznałeś tej osobie miłości, cóż, czujesz przemożną ochotę przytulenia jej, pocałowania, powiedzenia wszystkiego, co leży na dnie serca. Kiedy, jak nie teraz? 5. Złość! Widzisz w tym tańcu kukieł gotowość do przejścia dalej, ale ty jeszcze sam na to nie jesteś przygotowany! To za szybko! Zbyt dużo na raz! Nikt nie pytał się o zdanie, czy życzysz sobie takich zmian. Jeżeli jest w twoim życiu teraz coś, co doprowadza cię do szału, złości lub chociaż zmarszczenia brwi w dezaprobacie, teraz się nasila. Musisz natychmiast wyżyć się z tych wszystkich emocji! 6. Ciekawość! Nowy początek to nowe możliwości, a w pokazie wiklinowych lalek widzisz ten niesamowity zapęd do odkrywania, całą gamę przygód, o których opowiadają swoim tańcem! Ty też chcesz na przygodę! Najlepiej już, teraz natychmiast! Jesteś gotowy podjąć się każdego wyzwania, a jeżeli ktoś ci coś zaproponuje, wszystko bierzesz dosłownie, gotowy wykonać to od ręki! Efekty trwają aż do przejścia na następną atrakcję, chyba że autor będzie chciał, by zostały na dłużej, może wtedy rzucić kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik zaokrągl w górę).
Kulning
Na przygotowaniach do święta wszyscy czarodzieje mogli zapoznać się z tą starożytną techniką przywoływania zwierząt. Teraz, kiedy oficjalny taniec rozpoczął obchody tak, jak tradycja nakazała, a ogniska na cześć świętego ognia i nadejścia lata zostały rozpalone, można zacząć zapraszanie innych istot do dołączenia do obchodów, by wspólnie czcić ten dzień połączenia z przyrodą i przyjścia urodzaju. Bariery obronne nie pozwolą niczemu i nikomu niebezpiecznemu dostać się na teren obchodów, ale każda dusza o czystych zamiarach i chęciach złożenia hołdu rozpoczynającemu się lecie może wkroczyć pomiędzy czarodziejów. Trzeba je tylko zaprosić śpiewem.
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w kulningu, rzuca kością k100, gdzie trafienie w okrągły numer (10, 20, 30… itd.) oznacza przyjście magicznego stworzenia. Magiczne stworzenia dokładnie rozumieją czym jest to pradawne święto i przyniosą dar czarodziejowi, który je wezwał. Nie martwcie się jednak, każdy numer sprowadza jakieś zwierzę, wszak przyroda nie odmówiłaby tak dobremu zaproszeniu.
Rzuć k100 by zobaczyć, co przyszło:
1-9 - stado zająców wybiegło spomiędzy krzaków i zaczęło skakać pomiędzy Twoimi nogami, zapraszając Cię do chwili wygłupów, po której z powrotem odbiegają w las. 10 = Abraksan - Przed Tobą pojawił się przepiękny, złoto-brązowy pegaz, który z gracją podszedł do Ciebie, kłaniając się lekko. Pozwolił się dotknąć i wtedy, zauważasz, że jedno z piór w jego skrzydłach ma zupełnie inna, śnieżnobiałą barwę. Abraksan potrząsnął swoim ciałem, a pióro wylądowało tuż obok Ciebie. W oczach istoty widzisz znak, że jest to prezent, który możesz ze sobą zabrać. Pióro pegaza zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy II lub III poziomu, przy warzeniu eliksirów uzdrawiających! 11-19 - dwa lisy wychyliły noski ze swoich norek i przez chwilę podejrzliwie na Ciebie zerkają, jednak po usłyszeniu Twojego śpiewu witają cię swoim własnym, lisim chichotem. 20 = Żabert - Może spodziewałeś się czegoś majestatycznego, ale Twój śpiew przywołał niezwykle nieelegancką krzyżówkę żaby i małpy. Żabert uśmiecha się do Ciebie, ukazując ostre zębiska, pomiędzy którymi można jeszcze dostrzec resztki jakiejś biednej jaszczurki, która stała się jego dzisiejszą kolacją. Twoją uwagę szybko jednak odwraca podarek, który zwierzę Ci wręcza, po czym szybko znika pomiędzy pobliskimi krzakami. Otrzymujesz fałszoskop. 21-29 - cała chmara świetlików musiała poczuć wibracje Twojego głosu, bo wyleciały z gęstego lasu, zdobiąc Cię swoim blaskiem jak najpiękniejszym ze strojów. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund zostaną na Tobie, zapewniając efekty świetlne. 30 = Błędne ognik - Ogniki musiały wyczuć, że w jakimś sensie potrzebujesz wsparcia i przybyły oświetlić Ci życiową drogę. Podążasz za nimi przez krótki moment, a gdy w końcu zatrzymujecie się, istoty tworzą niewielki krąg nad wydrążoną w drzewie dziuplą. Wkładasz tam dłoń i ze zdumieniem wyciągasz z niej kompas marzeń. 31-39 - gdy śpiewasz kulning, co kilka nut odpowiada Ci wycie. Dopiero po kilku powtórzeniach zdajesz sobie sprawę, że wycie to jest coraz głośniejsze, albo raczej - bliższe. 40 = Nieśmiałek - malutka, zielona istotka wdrapuje się do Ciebie po najbliższej gałęzi drzewa i zaczyna bujać się w rytm kulningu. Nieśmiałek był zdecydowanie za mały, żeby dać radę coś do Ciebie dodźwignąć, ale bardzo chętnie spędza z Tobą czas, a nawet w pewnym momencie wchodzi na Twoje ramię. Co więcej nie chce z niego zejść, znajdując sobie wygodne miejsce w Twoim stroju! Aż do końca balu towarzyszyć Ci będzie Nieśmiałek. Jeżeli napiszesz jednopostówkę pobalową, możesz zatrzymać go jako swoje zwierzątko. 41-49 - wydaje ci się, że nic nie przyjdzie, wszak niczego dookoła siebie nie widzisz. Myślisz tak, dopóki nie czujesz tupotu małych stóp na swoim ciele… I pod strojem! Udało Ci się przyzwać myszy! I chyba stwierdziły, że stanowisz darmową podwózkę do jedzenia! Przyzywać zwierzęta już umiesz, ale czy potrafisz je odganiać? 50 = Elf - O mało co, a zdeptałbyś niewielkiego elfa, który przeglądał się właśnie w pobliskiej kałuży. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że istota nawet Cię nie zauważyła, ale za to, gdy potrząsnęła skrzydełkami, trochę elfiego pyłu spadło na Ciebie. Czujesz, że promieniejesz niezwykłym, naturalnym pięknem, przyciągając spojrzenia do końca balu. Otrzymujesz +1pkt. do DA. Wynik nieparzysty oznacza, że istota zauważyła Twoją obecność. Znając elfią próżność, prawisz jej komplement, a ta z zachwytu podarowuje Ci nieco swojego pyłu. Elfi pył zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy, podczas warzenia eliksirów zwykłych: prostych lub złożonych! 51-59 - stado sarenek wyszło na łąkę, słuchać Twojego kulningu. Z początku tylko się Tobie przyglądały, jednak po pierwszym oswojeniu się, zaczęły spokojnie rzuć trawę w Twoim towarzystwie. 60 = Jednorożec - Masz wyjątkowy zaszczyt, bo oto podchodzi do Ciebie majestatyczny jednorożec. Delikatnie i niepewnie pozwala Ci się pogłaskać po pysku, po czym sam trąca Cię swoją głową, w przyjaznym geście. Czujesz, że coś twardego spada Ci na dłoń. Kawałek rogu jednorożca odłamał się i został podarowany Ci w prezencie. Róg jednorożca zastąpi Ci dowolny składnik każdego poziomu do eliksirów leczniczych 61-69 - spomiędzy krzaków wyłania się bardzo rozpoznawalna głowa, a później całe ciało. Skunksa da się poznać wszędzie, ten jednak, w przeciwieństwie do stereotypów, nie unosi ostrzegawczo ogona, a po prostu przygląda Ci się z daleka, kiwając główką do rytmu. 70 = Kudłoń - Dzisiejsze święto jest doprawdy magiczne. Twój kulning przywołał kudłonia, co jest o tyle niesamowite, że te zwierzęta zwykle mocno stronią od ludzi. Tym razem jednak spotkał Cię zaszczyt nie tylko w postaci interakcji, ale i prezentu. Istota podarowuje Ci jeden ze swoich włosów. Włos kudłonia zastąpi jeden, dowolny składnik odzwierzęcy, przy warzeniu eliksirów zwykłych. 71-79 - locha razem ze swoimi małymi dzikami wyszła z lasu usłyszawszy Twój kulning. Normalnie samice bronią swoich młodych agresywnie, ale po usłyszeniu pieśni wiedziała, że mogła bezpiecznie podejść. Małe warchlaczki radośnie kwikają, podbiegając do Ciebie za każdym razem, gdy zaczynasz śpiewać i odbiegając, gdy zaprzestajesz. 80 = Lunaballa - Widzisz, jak w Twoją stronę radośnie przebiera nóżkami jedna z najsłodszych, magicznych istot. Wielkie oczy lunaballi błyszczą, odbijając światło gwiazd i księżyca. Dorzuć k6. Wynik parzysty oznacza, że otrzymujesz od zwierzęcia lunaskop. Wynik nieparzysty sprawia, że trafia Ci się fiolka ze łzami lunaballi, które zastąpią Ci dowolny składnik roślinny przy warzeniu eliksirów leczniczych progu zaawansowanego lub wyżej! 81-89 - choć większość ptaków nocą śpi, są gatunki, które są aktywne. Jedna z sów musiała usłyszeć Twój śpiew. Nie wiedziałeś, że się zbliża, skrzydła sowy są bezszelestne, dopóki nie wyłoniła się w świetle ognia w całej swojej okazałości. Ląduje Ci na ramieniu, coś pohukuje i po kilku chwilach wraca w mrok nocnego nieba. 90 = Paqui - Wśród wszechobecnych kolorów i kwiatów dostrzegasz, że jeden z barwnych krzaków zaczyna się do Ciebie zbliżać. Po chwili widzisz, że to nie roślina, a zwierzę - przepiękny, magiczny paw. Istota widocznie chciała dołączyć do wszechobecnych śpiewów, bo zaczyna gruchać, jakby chciała zharmonizować się z Twoim kulningiem. Co prawda jest to raczej przykra dla uszu muzyka, ale warto przeżycia, gdyż po chwili paqui rozkłada swój ogon, podarowując Ci jedno ze swoich piór. Pióro paqui może zastąpić Ci dowolny składnik przy specjalnych eliksirach! 91-99 - na łąkę wychodzi sam król lasów, wielki jeleń o wspaniałym porożu. Przygląda Ci się uważnie, bada spojrzeniem, fuka nieufnie. Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty, jeleń uznaje Twój śpiew i kłania się delikatnie, by zaraz w Twojej obecności zjeść trochę trawy. Jeżeli wynik jest nieparzysty, jeleń unosi się dumnie na dwóch nogach, po czym biegnie w kierunku lasu. 100 = Hipogryf - na pewno nie spodziewałeś się takiego gościa, a i gość ten nie spodziewał się tak godnego zaproszenia, na które chętnie i równie godnie odpowiedział. Wylądował przed Tobą, wpatrując się w Ciebie ciekawskim wzrokiem. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że pozwolił Ci się pogłaskać i nawet dotknąć swoich skrzydeł. Wynik nieparzysty sprawia, że hipogryf, gry tylko pogłaskałeś jego skrzydła, kładzie się na ziemi, zapraszając Cię na swój grzbiet i krótką, podniebną przejażdżkę. Jeżeli jesteś z partnerem, on także może z Tobą wejść na grzbiet hipogryfa.
Modyfikatory do rzutu:
Wzięcie udziału w nauce kulningu na przygotowaniach do Beltane pozwala na rzucenie dwiema kostkami wydarzenia i wybranie lepszej opcji. Dowolna specjalizacja z ONMS pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji lub +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Każde 10pkt z ONMS w kuferku pozwala +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Cecha powab wili pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji. Cecha świetne zewnętrzne oko pozwala na +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji.
Wodne wianki
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest puszczanie wianków na strumieniach, jeziorach czy rzekach, chcąc zaskarbić sobie przychylność rzecznych duszków. Nie bez powodu czarodzieje mieli szansę zapleść swoje własne wianki w trakcie przygotowań do święta. Miały one być nie tylko ozdobą i pamiątką, ale także częścią obchodów. Jeżeli jednak ktoś nie zrobił własnego wianka, nie musi się martwić. Miasto wykupiło ich wiele od uczestników przygotowań, mając cały zapas dla chętnych do uczestnictwa w zabawie. Tej nocy cała okolica wrze od magii, wrze także i rzeka, bulgotając na dziwne sposoby. Nad powierzchnią unoszą się wodne bąbelki, wśród szumu prądu słychać psotliwe, radosne śmiechy i śpiewy, a co jakiś czas coś gdzieś pluska w nietypowy sposób. A, jeżeli masz szczęście, dasz radę dostrzec kształty stworzone z wody przypominające ludzi, wyglądające znad nabrzeżnych kamieni. Duszki wodne także zgromadziły się na Beltane, czekając na swoje własne dary. Czy zdecydujesz się puścić z nurtem swój wianek i zobaczyć, czy zadowala on te żywiołowe istoty?
Zasady: Każdy czarodziej może wziąć udział w zabawie w wodne wianki, wystarczy, że rzuci kostką k6 na reakcję duszków. Jeżeli czarodziej robił swój własny wianek na przygotowaniach do święta, może rzucić kostką dwa razy i wybrać bardziej odpowiadający mu wynik.
1 - kilka wodnych postaci wyłania się spod tafli śmiejąc się i chichocząc. Wyciągają w Twoją stronę dłonie. Z rzeki zamiast szumu zaczyna napływać muzyka, a Ty nie umiesz odmówić im tańca, wchodząc z nimi za rękę do kółka na wodzie. Kto by pomyślał, że będziesz się razem z nimi nad nią unosić? Cóż za wspaniałe uczucie! Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że w porę orientujesz się w ich zamiarach i po chwili przyjemnego tańca wycofujesz się z tafli; wynik nieparzysty oznacza, że popadasz w zatracenie w ich tańcach, aż w końcu wrzucają Cię do wody! Sam nie potrafisz z niej wypłynąć przez ich magię! Lepiej niech ktoś szybko cię wyłowi! 2 - wianek złapała bardzo kształtna wodna duszka, która uwodzicielskim krokiem podchodzi do Ciebie i, nim się orientujesz, kradnie Ci pocałunek swoimi wodnymi ustami. I choć ci go zabrała, w darze zostawiła coś w zamian - teraz to Ty czujesz przemożną potrzebę całowania każdej osoby, która zamieni z Tobą słowo. Rzuć kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik należy zaokrąglić w górę) 3 - nim jeszcze zdążyłeś położyć wianek na tafli wody, spod rzeki wyskakuje bardzo zalotny wodny duszek w taki sposób, że ozdoba ląduje na jego głowie. Nie tylko to zwraca Twoją uwagę, ale i naszyjnik na jego szyi. Duszek szybko nachyla się, żeby pocałować cię w policzek w podziękowaniu, a kiedy zauważa, że przyglądasz się jego biżuterii, ściąga ją z siebie i ci ją zakłada. 4 - jeden z wodnych duszków siedział na brzegu i przygrywał melodię na niewielkim instrumencie, kiedy obił się o niego wianek. Duszek wydawał się tym nie tylko zachwycony ale i zawstydzony, złapał wianek, spojrzał w Twoim kierunku i pomachał szybko, wydawało się, że z nim zniknie, ale wtedy spod wody wypłynęła do Ciebie w zamian za ten kwietny dar magiczna karimba (+2 OPCM). 5 - wystarczyła chwila nieuwagi, a może po prostu nie spodziewałeś się, że trzy nastoletnie, wodne duszki wyskoczą na ciebie spod wody jak krokodyl. W jednej chwili dostrzegasz ruch, w drugiej już jesteś pod powierzchnią, kiedy te ściągają cię na dno. Nie chciały ci zrobić krzywdy! Tylko popsocić i coś pokazać… Zapominając, że czarodzieje nie oddychają pod wodą! Oby ktoś był obok, bo nie chcą cię puścić! To było przerażające przeżycie, przez następny miesiąc na wszystkie czynności kostkowe związane z wodą rzuć podwójnie i wybierz gorszy wynik. 6 - wianek wpłynął wprost na głowę jednego, bardzo młodego wodnego duszka. Kształt wodny ma wielkość zaledwie kilkuletniego dziecka i wyraźnie ucieszyło się ono z prezentu. Wychodzi do Ciebie na brzeg i… Rozcina swoją wodną powłokę? Pokazuje Ci, żebyś wystawił dłonie, na które nalewa Ci wody i instruuje migowo do jej wypicia. Magiczna woda młodego wodnego duszka sprawia, że możesz wyleczyć dowolną, chorobę, która nie jest śmiertelna. Jeżeli na żadną nie chorujesz, możesz zatrzymać ją sobie jako jedną z dwóch opcji - eliksir wiggenowy lub felix felicis.
Głosowanie na Majową Królową i Zielonego Człowieka
Tradycyjnie spośród grona niezamężnych panien wybierano Majową Królową, która następnie dobierała sobie „małżonka” – Zielonego Człowieka. Nazwa ta wywodzi się od dawnego boga natury i odrodzenia. Parę sadzano na ukwieconym powozie i obwożono po całej osadzie. Mieli oni symbolizować boską parę, jedność słońca i ziemi. Na obchodach jednak nie chciano nikogo wykluczyć, a także dać równe szanse na zostanie wybranym do tej fantastycznej atrakcji, jaką jest przejażdżka kwiecistym powozem po nieboskłonie, zaprzęgniętym w Aetany! Każdy czarodziej biorący udział w balu może zagłosować na Majową Królową i Zielonego Człowieka! Co więcej, nie trzeba wcale trzymać się przypisanych płci, nikt nie powiedział, że Majowy nie może być Król!
Zasady: Każdy czarodziej może głosować! Każda postać ma jeden głos! Prosimy, by oddawane głosy pasowały do głosującej postaci (przecież nikt nie głosowałby na swojego zaciętego wroga do dania mu takiej nagrody). By oddać swój głos należy wypełnić kod i wysłać go na konto Słodkiej Swatki w prywatnej wiadomości!
Trochę się zmusiła do przyjścia i trochę namówili ją przyjaciele, ostatecznie jednak uznała, że jej się to przyda. Mogłaby powiedzieć, że ostatnie tygodnie były do dupy, ale prawda była taka, że pamiętała je w połowie, a drugą połowę wypierała. Mijały za to super szybko i przestawała nadążać. Powoli jednak przyzwyczajała się do tego wszystkiego, starała się chodzić na zajęcia, które z początkiem kwietnia odpuszczała aż za bardzo. Teraz jednak nie chciała o tym myśleć, kiedy z biforka szła sobie w stronę imprezy ramię w ramię ze swoim psiapsi, kompletnie nie zwracając uwagi na jakąś ślizgonkę, którą równie bardzo ignorowała przez cały biforek – obiło jej się coś o uszy, że typiara miała coś do Tomasza, więc niespecjalnie ją w ogóle interesowała jej osoba. — Też wyglądasz znośniej niż zazwyczaj — odparła i wyszczerzyła się do Fitza. Ich imprezka przed tą całą Celtycką Nocą sprawiła, że humor jej się znacznie poprawił i była trochę bardziej sobą niż ostatnio. Nie dało się ukryć, że procenty brały w tym swój udział, ale miała to głęboko w nosie, bo w końcu mogła zapomnieć o masie problemów, które zwaliły jej się na łeb i obiecała sobie, że przez całą noc nie będzie o nich myśleć. Potrzebowała tego bardziej niż chciała przyznać. — Marzę o tym — rzuciła i wbiła mu łokieć w bok, bo do żeber nie bardzo dosięgała, ale skutek i tak był podobny. Przemówienia dyrektorki nie słuchała wcale, za to rozglądała się za jakimiś atrakcjami, których było więcej niż się spodziewała, za to i tak była całkiem niezadowolona, że nigdzie nie dostrzegła żadnego stoiska z piwerkiem. Dobrze, że miała Fitza u swojego boku, który pomyślał o tym wcześniej i nie będą musieli się bawić o suchym pysku. — Co ty… — nie dokończyła pytania, bo chłopak już ją wciągnął na parkiet, a ona przerażona uznała, że za chuja nie umiała przecież tańczyć. Szybko jednak się okazało, że parkiet nie był zwyczajny, gdy poczuła na miejscu swojej zwiewnej białej sukienki ciężar tradycyjnego stroju, na co aż parsknęła krótkim śmiechem i przyznała Fitzowi rację. Nagle się też okazało, że była wybitną tancerką i nawet nie musiała o tym myśleć – co prawda w życiu by nie pomyślała, że wie co robić na parkiecie, co nie było robieniem z siebie debila, bo to z kolei zawsze szło jej wybitnie dobrze. Otworzyła szeroko oczy, kiedy dostrzegła migające sylwetki i uświadomiła sobie, że chyba jakiś duch wstąpił w nią, skoro tak dobrze jej szło. To było dziwne uczucie, ale wcale nie nieprzyjemne. — Na gacie Merlina, Fitz, ja chyba za dużo wypiłam — powiedziała, nie będąc przekonaną czy to się działo naprawdę, czy po prostu majaczyła już na jakimś zatruciu alkoholowym. Zaśmiała się jednak, przepełniona tym całym magicznym uczuciem. Nie miała pojęcia, że jej oczy się świecą.
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Lubię obchody Celtyckiej nocy, a w tym roku miałem buty które idealnie pasowały do tego wydarzenia. Co prawda ostatnie miesiące nie były łatwe, trudno jest kiedy ludzie nie pamiętają kim jesteś i musisz lawirować między chęcią zagadania do innych, a przypominaniem sobie, że to nie ma sensu. Pogodziłem się jednak już trochę z losem na tę chwilę i liczę na to, że po prostu te wszystkie nieszczęście spadające na nas w końcu przepadną. Inaczej nie wiem jak będę funkcjonował. Nawet nie wiem czy Ryszard wiedział jak dużym oparciem był dla mnie w ostatnich tygodniach. Często gadał trzy po trzy i jego luźny sposób bycia sprawiał, że nie miałem okazji by powiedzieć mu to, albo raczej nie byłem pewny czy weźmie to na poważnie, albo po prostu się przejmie. A jakby nie był przejęty to złamałoby mi się moje potłuczone serce, więc trzymałem to w sobie jak mogłem. Na biforku na który zaciągnął mnie Rysiek zdążyłem się spić niesamowicie. Co miałem innego robić jak nie zapijać swoje ponure życie. Dlatego opieram się na przyjacielu całkowicie kiedy idziemy w końcu z ekipą na imprezkę. Słuchamy chwilę co ma do powiedzenia dyrekorka, chociaż osobiście nie potrafiłbym przytoczyć z tego ani słowa. - Musimy częściej chodzić razem na zakupy - stwierdzam kiedy bawię się idealnie maczingującą do mnie marynarką Ryszarda. W końcu impreza się zaczyna i od razu popycham mojego towarzysza na parkiet, by powirować tworząc z moich butów kwiecisty dywan. - Och, nie... - mruczę jak widzę, że moje eleganckie ciuszki zamieniają się w jakieś za duże łachy. - Czy tak będzie do końca imprezy? - pytam lekko przerażony i poprawiam okulary (bardzo potrzebne przy obecnej porze). - Jezu... co za beznadziejne czary... - mruczę bo mój strój jest totalnie za wielki, więc zrzucam z siebie wierzchnią szatę i jestem gotowy pozbyć się wszystkiego. Tylko akurat wszystko zaczyna się mieć i rozglądam się wokół całkowicie oszołomiony. - Co jest? - pytam kompana i przysuwam go bliżej, bo chociaż przyjemny letni wiatr nas otula jego bliskość jest jeszcze bardziej pokrzepiająca.
Dobrze wiedziałem, że Ruby ma gorszy okres, jak część osób po nieszczęsnym spotkaniu z jakimś smokiem, ale ja jak zwykle robiłem wszystko, żeby o tym próbowała zapomnieć. Dlatego ciągnąłem ją na biforki, kolorowałem włosy i stawałem na głowie by wszystko było lepiej. Starałem się po prostu być dobrym przyjacielem, jak to ja. Chichoczę na ten pół komplement od Rubsona, po czym teatralnie łapię się za bok kiedy wbija mi tam swój kościsty łokieć. - Uważaj! Będę mieć siniaki od takiej mocy pałkarki! - uprzedzam z udawanym wyrzutem, po czym ciągnę ją już na parkiet. Okazuje się, że moja przyjaciółka śmiga równie dobrze po parkiecie co na miotle. Byłem odrobinę zaskoczony, chociaż nie powiedziałem tego na głos. Głównie dlatego, że musiałem skupić się, na niewyjabaniu się na mordę, a jakieś światełka migające wokół wcale nie pomagały. - Może mieliśmy jakiś specjalny alkohol... - zastanawiam się czy piliśmy coś dziwnego co ktoś przyniósł i na chwilę marszczę brwi. Jednak również śmieję się wesoło jak ona, bo strasznie przyjemne te świetliste tańce się okazały. Kiedy kończymy wskazuję na wstążki, które były nierozłączną częścią celtyckiej. - Chodź, złapmy od razu! - stwierdzam i już chcę wziąć dłoń dziewczyny kiedy orientuję się, że jej oczy świecą jak miliony galeonów. Aż zatrzymuję się zszokowany i przyglądam się jej natarczywie. - Jezu, coś cię wzięło, jesteś migocząca - oznajmiam i macham rękami przed jej oczkami, by sprawdzić czy normalnie widzi. - Idziemy gwiazdo, złapię twoją wstążkę, żebyśmy oficjalnie byli dziś parą! - oznajmiam pewny siebie i już biegniemy w kierunku magicznego słupa. Rubson sprawnie zdobywa jakąś wstążkę, a ja wesoło ruszam za nią w pogoni. Może odrobinę daję jej fory od czasu do czasu w końcu ma takie krótkie nóżki przy moich. Ale też jest znacznie bardziej sprytna niż ja więc gorzej wyrabiam się na zakrętach. Okazało się, że jednak szczęście jest po mojej stronie, albo raczej pech po jej, bo nagle widzę jak moja przyjaciółka wypierdala się z gracją na ziemię. - Ruby! - krzyczę kiedy staram się nie wpaść na nią, ale potykam się również i ląduję na przyjaciółce, łapiąc jej wstążkę. Zielony materiał owija się natychmiast wokół naszych kostek, a ja turlam się na ziemię obok towarzyszki. - Nic ci nie jest? - pytam w pośpiechu sprawdzając jej kolanka z jakąś nieprzyzwoitą chęcią większego dotyku Gryfonki.
______________________
flying isn’t dangerous; crashing is
Artie Gadd
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Ale jak ją zapraszał, nie był tego w ogóle pewny. Miał wrażenie, że się nie zgodzi, a tym durnym pytaniem jedynie pogorszy relację między nimi, ale... to wcale się nie stało. Zgodziła się. Była przeszczęśliwa. A on prze-rażony. Nawet nie wiedział, czy ma jakikolwiek odpowiedni na okazję strój, ona była w posiadaniu zwierciadełka, a nawet bez niego będzie przecież wyglądała idealnie i... Cała ta miłość wymykała mu się spod kontroli i nie miał bladego pojęcia, co ma z tym zrobić. Przecież była przyjaciółką, tak? Nie mógł nic z tym zrobić. Właściwie, nie chciał. Bał się. Nie miał zamiaru jej ranić, a miał wrażenie, że takie zepsucie ich przyjacielskich stosunków będzie dostatecznym ciosem no i... Mniejsza o to już, jak się z tym wszystkim czuł. Ona się zgodziła. I przyszli razem. I mieli razem zatańczyć. I naprawdę nie był w stanie oderwać od niej wzroku. Zachwycała. To było jedyne słowo, jakie mógł powiedzieć; nie był nawet w stanie określić tego w inny sposób. Była zjawiskowa. Nawet nie myślał jakkolwiek inaczej. - Wyglądasz naprawdę zjawiskowo - szepnął do niej jeszcze przed ich wspólnym tańcem. Obawiał się go niemiłosiernie. Nie był tańczący, do tego kiedy ostatni raz wspólnie tańczyli, nie skończyło to się szczególnie dobrze, ale... Gdy teraz zaczęli wraz z pozostałymi parami, czuł się naprawdę dobrze z tym, co robi. Zastanawiał się tylko, kiedy to wszystko będzie się walić, ale... Ta myśl szybko umknęła. Sylwetki. Gwiazdy. Odpowiednie ruchy. I stroje. I Harmony, która... Och, Merlinie. Mógłby ją komplementować całą noc, a to nadal byłoby za mało... - Wow, Moony, ja... - zaczął, kiedy zakończyli swój taniec. Nie wiedział, co powiedzieć. Patrzył po prostu w jej oczy, takie piękne i rozgwieżdżone oczy; nawet nie wiedział, gdzie ich prowadzić. Dlatego się skłonił, jak na dżentelmena przystało, oczekując na decyzję partnerki. - Jesteś naprawdę olśniewająca - skomentował w chwili, kiedy już się wyprostował.
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Nie żeby się nad tym jakoś intensywnie zastanawiał, ale gdyby kilka miesięcy temu ktoś go o to spytał, to obstawiłby, że Harold będzie tylko przelotną znajomością albo pozostanie w kategorii przyjaciela Marleny; tymczasem się okazało, że w ciągu ostatnich tygodni częściej wracał po pracy do domu numer 4 niż na tapczan w mieszkaniu siostry, że nie przeszkadzało mu wcale chodzenie na nudne i bezsensowne lekcje jak historia czy DA i że najwyraźniej towarzystwo Harry'ego stało się dla niego już taką oczywistością, że nawet go nie pytał czy idą razem na ten bal, tylko od razu wybrali się do sklepu Czarenciagi po odpowiednio fikuśne stroje. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, ale zdecydowanie mu on odpowiadał - czasem tylko zastanawiał się, żeby nie powiedzieć: martwił, ile w Haroldzie jest rzeczywistej chęci kontynuowania tej ich przyjaźni a ile desperacji z powodu dosłownego zapomnienia przez większość bliskich osób i ile jeszcze beztroskiej zabawy im zostało, zanim mu się znudzi albo ponętna Irweta jednak sobie o nim przypomni. No, ale jak na Ryszarda przystało, odsuwał od siebie te paskudne myśli wedle zasady, że problem ignorowany odpowiednio długo znika. Postanowił że ta noc będzie najbardziej szampańską zabawą, w jakiej mieli okazję uczestniczyć, dlatego rozpoczęli ją od hucznego biforku w bardzo elitarnym towarzystwie; wykazał się przy tym samokontrolą godną podziwu i dla odmiany nie napruł jak Zmiatacz 11, tylko tak przyzwoicie, bo Harold bardzo szybko zaczął wyglądać jakby nogi miały go ponieść nie na parkiet, a co najwyżej na glebę. - Totalnie powinniśmy ze sobą chodzić - przytaknął - Ale jak to ma być zwyczaj, to ty płacisz, ja już nie mogę drugi raz podpierdolić całego słoika z napiwkami żeby mieć na koszulę, bo jak się Eugeniusz zorientuje, to w końcu mi nakopie tymi swoimi sandałami - dodał, zwieńczając wypowiedź oklaskami dla smęcącej coś Wang, co średnio go obchodziło, a potem ruszyli w tango. Znaczy w taniec otwierający. Zaczęło się bardzo ciekawie, bo jego partner prawie od razu zgubił ciuchy. - No nic, nie masz innego wyjścia niż zrobić striptiz, na pewno nikt nie będzie narzekał - zachichotał na ten widok, chociaż jednocześnie próbował z zaangażowaniem pomóc Haroldowi w przytrzymaniu na miejscu spadających spodni. Nie przeszkodziło mu to w tańczeniu, jakby walczył o kryształową kulę w finale Tańca z czarodziejami; kroki znał doskonale, bo w końcu nauczył się ich jakiś czas temu w Hogsmeade, a natchnienie chyba spływało na niego dzięki wybitnemu towarzystwu. Ze zdumieniem zauważył, jak dookoła nich kręcą się jakieś świetliste postacie, wieje ciepły wietrzyk i w ogóle robi się jakoś tak wyjątkowo. - Tak zajebiście nam idzie, że odblokowaliśmy jakiś wyższy poziom Beltane. Albo to, albo te szoty z biforka jednak były zaczarowane - ocenił fachowo, co to może być i na wszelki wypadek objął mocniej Harolda, tak jakby te światełka miały go podpierdolić. Był ciekawy, czy migotanie będzie im towarzyszyło cały bal, i nie miał pojęcia że gdy ucichła muzyka, to blask przeniósł mu się magicznie w oczy; po skończonych wygibasach do normy wróciły też ich ubrania - i ich rozmiary. - Uff, znowu wyglądasz elegancko - ucieszył się - To co... Chcesz coś zjeść? - spytał, ale jak tak się mu przygląał, to sam już stwierdził, że zdecydowanie mu się to przyda i pociągnął Harolda za sobą w stronę stołów z żarciem.
Milo E. S. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : loki; magiczny tatuaż przedstawiający pszczołę (normalnie jest na lewym nadgarstku); piegi; dołeczki w policzkach; blizny wzdłuż żył od dłoni do łokcia.
Sposób, w jaki zaprosił Hyunga, zasługiwał na odrzucenie. A przynajmniej to ze środka nocy, kiedy nie potrafił poprawnie napisać nawet najprostszego "hej", a złożenie pełnego zdania zajęło mu zdecydowanie więcej czasu, niż chciał, chociaż w tamtym momencie zdał się tego nawet nie odczuć. Było to po prostu czasochłonne, okej? I zupełnie nie potrafił sobie z tym normalnie poradzić. Grunt, że Jinwoo się zgodził, a w tym momencie już nawet byli po spotkaniu, na którym wymienili się małymi prezentami. Teraz przynajmniej Jinwoo miał przeuroczy podarek w postaci pomniejszonego bukietu, magią przymocowany gdzieś przy jego stroju. - Wiesz, nie do końca pamiętam ten taniec - ze śmiechem przyznał, jak szli już na odpowiednie miejsce. Taka prawda — robił to wszystko dość... automatycznie. Z przyzwyczajenia już bardziej. A tak bardzo chciał wypaść dobrze przed chłopakiem... Szkoda, że natura nie pozwalała, a jego kostki były wręcz atakowane. Poruszał się niezgrabnie. Brzydko. Trochę bez ładu i składu. A to wszystko przez kapryśną magię, tak bardzo uczestniczącą w jego życiu. Od tego wszystkiego jego loki się bardziej wyprostowały, straciły trochę blasku... Po tańcu, bez słowa pociągnął Jinwoo za sobą. Nawet go nie przytulił. Gdzieś w tłumie mignęła mu kuzynka, ale ją też całkiem zignorował. Czuł się... Źle. I próbował przeprosić chłopaka tym, że delikatnie gładził wierzch jego dłoni kciukiem... - Wybierzesz następną atrakcję. Obiecuję - i dopiero teraz ucałował jego czoło, kiedy stali już przy drewnie. Brzoza. Był trochę zirytowany tym wszystkim. Nie wyszło, jak miało wyjść. Nie było idealnie. Miał chociaż nadzieję, że chociaż ofiara w postaci spalonej kłody sprawi, że ten wieczór będzie nieco bardziej... magiczny. I że wcale nie zepsuł wieczoru chłopakowi; Harmony tak długo marudziła nad jego strojem, że aż byłoby szkoda, jakby miał się zmarnować...
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Strój: A tu można pooglądać <3 Partner:@Artie Gadd Kostka:1
Co może być lepsze od zaproszenia na bal? Podwójne zaproszenie. Najpierw zapytał jej się o to jeszcze przy feralnym incydencie ze skamienieniem, później na niedługo przed balem i jej odpowiedź nie mogła być inna niż – tak. Już za pierwszym razem była tego pewna, przy drugim naprawdę przeszczęśliwa. Nie miała pojęcia jak całe te obrządki będą wyglądać, co będzie się działo, nawet jeżeli brała udział w przygotowaniach, nie umiała tego przewidzieć. Ale wiedziała, że chciała wszystko to sprawdzić, wypróbować i przeżyć właśnie z Artiem na całej nocy zabaw. Suknię całą z wyszywanych, czerwonych kwiatów i delikatnego tiulu miała wybraną już dawno, z kolei zwierciadełko pozwoliło dobrać jej najlepszy makijaż i fryzurę. Chciała wyglądać jak najlepiej na ten wieczór, a gdy zobaczyła jego, nie żałowała ani minuty poświęconej na dopięcie wszystkiego. - Z wzajemnością, pretty boy – odpowiedziała z promiennym uśmiechem, jeszcze obracając się dookoła własnej osi, by zaprezentować zwiewny tiul. Nie miała problemów z przyjmowaniem komplementów, była pewna siebie i wiedziała, że nie miała się co peszyć. Ale komplementy od przyjaciela zawsze były dla niej absolutnie specjalne, aż lekko się zarumieniła i nie mogła powstrzymać radosnego chichotu. Jak w ogóle miałaby być w stanie, kiedy i serce jej się zaśmiało? A za chwilkę przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy, którą przygotowała. – Mam coś dla ciebie – szepnęła i wyjęła z torebki czerwonego hibiskusa do wpięcia w butonierkę. – Czerwień dobrze wygląda z niebieskim – wyćwierkała słodko. – Mogę? – i dopiero po uzyskaniu zgody, przypięła mu kwiat. Tańca była… Niepewna. Przygotowała się do układu, nawet ćwiczyła go w najmniej optymalnych warunkach wzrostowych, ale ostatnio nie miała jakoś szczęścia co do wiosennych incydentów. Najpierw zmieniła Artiego częściowo w kamień, później własnego profesora w syrenkę (no przynajmniej tak jej się wydawało), nie zapominając o tym, że i ją zmieniło w 120 centymetrowego dzieciaka na próbach… Statystyka nie była po jej stronie. Jednak gdy taniec się zaczął, wszystkie wątpliwości przeminęły pod gwiazdami i wśród nich, i to zupełnie dosłownie. Tak, może i magia znów postanowiła zrobić ją w przysłowiowego ciula, nie zmieniając jej sukienki na strój, który przecież w bólach i trudach (i przy przegonieniu niewinnych ludzi) uszyła, ale… To było nie ważne. Obracali się wśród rozgwieżdżonych sylwetek, a chłopak prowadził ją w tańcu, jakby robił to od lat. Było bajkowo. Zachwycająco. Gdy taniec się skończył, jeszcze chwilę nie mogła wyjść z tego transu, po prostu patrząc mu w oczy, błyszczącą zieleń, jakby ten moment miał się w nich zapisać gwiazdami. Nawet jej zabrakło słów na to, co się tu wydarzyło, więc po prostu uśmiechnęła się ciepło, w ten drobny, dedykowany mu sposób i zaśmiała się pod nosem, zupełnie zachwycona. - W takim razie pasujemy to siebie bezbłędnie – skomplementowała, a jej uśmiech urósł szerzej. Szczególnie, kiedy jego strój wrócił do normy, a wraz z nim i hibiskus. – A teraz jeszcze bardziej – dodała z niemałą ekscytacją, energia tylko się w niej wzbierała, teraz, kiedy mogli pójść dosłownie wszędzie. Wieczór zaczął się z takim przytupem, że aż trudno było uwierzyć, że mogło być lepiej! – Może pomożemy ze stosami? – zaproponowała. – Jakieś małe błogosławieństwo od ognia przed egzaminami by się przydało? – i mówiąc to, chwyciła go za dłoń, by razem spróbowali szczęścia i w tej atrakcji.
Milo zawsze miał swoje sposoby na życie, zresztą to Seaver w sumie co się dziwić. Mimo to brunet nie sądził, że kiedykolwiek zostanie zaproszony na bal o 3 w nocy, do tego przez osobę która widocznie wypiła sobie trochę za dużo niż powinna. Co gorsza, Jin dostał polecenie, że także napije się na balu... No to żarty jakieś. On nawet nie lubi smaku alkoholu, jak miałby się napić?
Zaraz po ich spotkaniu, jeszcze przed balem miał cichą ochotę udusić swojego ukochanego za to, że po pierwsze nie spał, a po drugie zapewne zmuszony był pójść po pijaku do swojej kuzyneczki aby ta wbiła mu zdanie na wizzengerze. Idiota z niego. Koniec końców Milo przeżył i mieli zatańczyć do tańca otwierającego. No nie szło im za dobrze, a rudzielec zdawał się być nieco bardziej ponury niż wcześniej. Jin-woo także wyglądał jakby wcale nie chciał tam być, ale to chyba zasługa tego, iż ktoś zapomniał rzucić zaklęcia aby jego strój także się zmienił. Starał się jednak nie zwracać uwagi na swój strój, a na to aby poprawić nieco humor rudemu. A to go lekko pogłaskał po głowie, a to jakiś delikatny pocałunek w polik. Wszystko byleby tylko jego włosy z powrotem nabrały swojego blasku i krętych loków.
- Spokojnie, oddychaj. Jest okej - sam próbował uspokoić się po tym jak bez ostrzeżenia został zaciągnięty gdzieś na bok. Prawdę mówiąc nawet nie przeszkadzało mu, że tak nagle wydostali się z tłumu. W końcu nie przepadał za ludźmi więc komu się dziwić. Skoro już byli przy tym ognisku... Postanowił wziąć wierzbę. Na jego szczęście nie oparzył się, ale i tak zrobiło mu się nieco goręcej. W tamtym momencie już nawet zapomniał o fakcie, że rano był na niego zły za picie i nie spanie. Wciąż myślał o tym chwilami głupim rudzielcu, ale już w tej bardziej przyjaznej sferze, o wiele bardziej przyjaznej. Tak szybko jak odwrócił wzrok od ogniska tak szybko też pozostawił na ustach Milo delikatny pocałunek w zamiarze jako odpowiedź na cmoknięcie w czoło. Czuł się wspaniale i jakoś tak dwa razy bliżej emocjonalnie rudego niż zazwyczaj. Serce biło mu szybciej ale wcale mu to nie przeszkadzało. Czuł się jak za dnia, w którym wyznali sobie miłość na wieży z pięknym widokiem. Teraz też brunet miał wspaniały widok i to właśnie ten najbardziej mu się podobał.
- Co powiesz na skakanie przez ognisko? Miałem dać ci jakieś wyzwanie więc... Właśnie tam chce iść! - zaśmiał się pod nosem i rozczochrał delikatnie jego loki. Może jednak ten bal nie był aż tak złym pomysłem?
Nie szalał za tego typu spędami i hucznymi obchodami czegokolwiek, dlatego prawdopodobnie gdyby los nie zesłał mu tak wspaniałej towarzyszki na ten wieczór, to spędziłby go w domu ewentualnie dołączył do swoich przyjaciół na biforek i zwinął się po nim; ale kiedy sobie uświadomił, że w takim wypadku Marlena poszłaby z kimś innym świrować z wstążkami i delektować się owczymi żołądkami, to aż go skręciło i czym prędzej odpalił wizbooka, gdzie najpierw wystosował uprzejme zaproszenie, a potem zamówił w prowadzącym tam sprzedaż wysyłkową sklepie CZARA Men elegancki gajerek, uprzednio wysyłając fotki do Szarloty i Jo żeby oceniły czy ładny (Rosjowi nie, bo w tej kwestii mu nie ufał). Ulizannę sobie darował, mając w pamięci komplement Marli z psidwaczka, a zamiast tego w przeddzień balu zastosował wszystkie triki, wcierki i inne cuda rekomendowane przez włosomaniaka Tomka, a zajęło mu to tyle czasu, że postanowił sobie: nigdy więcej. W efekcie oboje z Marlą prezentowali się wybitnie elegancko w klasycznej czerni, a do tego dzięki paru szocikom obalonym wcześniej z grupą gryfońsko-ślizgońskich ziomków byli w szampańskich humorach, a Gordiego już nawet nie irytował wszechobecny harmider i tłok. I tak był wpatrzony tylko w Marlenę! - Powinni ci tu rozwinąć czerwony dywan na wejście, bo wyglądasz jak gwiazda Czarowood - skomplementował ją po raz osiemnasty i z pewnością nie ostatni, kiedy przystanęli razem z resztą by wysłuchać przemówienia dyrektorki. Największa zaletą jej wypowiedzi było to, że nie trwała zbyt długo, a wadą - że stanowiła wstęp do uroczystego tańca. Jakiegoś wolnego to by z Marlą zatańczył, ale dzikie pląsy w wielkiej grupie niezbyt mu się podobały, a już zwłaszcza w tych tradycyjnych strojach. No nie po to się wykosztował w Czarze poza wyprzedażą, żeby mu teraz Wang transmutowała gajer w jakieś łachy. - Wyjdźmy lepiej z tego tłumu, jak Patol znowu zrobi smoczy zamach to będzie celował w największe skupisko - wyjaśnił bardzo rozsądnie, wykorzystując to że podzielał jej teorię spiskową o tym że to właśnie ukochany profesor był odpowiedzialny za sylwestrową tragedię. Rozejrzał się po okolicy, sprawdzając jakie atrakcje na nich czekają; większość składała się z ognia albo kwiatów, były też jakieś stoły z jedzeniem krasnoludów, ale niespecjalnie miał na nie ochotę bo najadł się paluszków solonych na eleganckim biforze. Dostrzegł też grupkę parzystokopytnych dżentelmenów czających się na skraju lasu, gdzie prawie nikogo nie było. Idealnie i ustronnie. - O patrz, centaury... możemy zobaczyć co świrują - zaproponował - Oby nie drinki, czytałem że po alkoholu z nich wychodzą łajzy i zbereźnicy. A pozują na świętszych od Merlina - podzielił się po drodze oburzającą i fascynującą ciekawostką wyczytaną podczas dosyć nędznych prób przygotowania się do egzaminów, bo to było dosłownie jedyne co zapamiętał z całego rozdziału podręcznika do onms.
Była w szczerym szoku, że taki kawaler jak Tomasz naprawdę nie znalazł jakiejś fajniejszej niż ona dziewczyny, by towarzyszyła mu na balu, bo cały czas żyła w przekonaniu, że do takiego dżolera musi wzdychać co najmniej połowa zamku; a jednocześnie po cichu się z tego cieszyła, bo doskonale wiedziała, że gdyby mecenas się nad nią nie zlitował, to poszłaby na bal sama albo i wcale. A przecież uwielbiała podobne wydarzenia, a już zwłaszcza celtycką noc, pełną kwiatów, żywiołów, dzikich tańców, samych jej ulubionych rzeczy! Przed wyjściem spędzili jeszcze chwilę na kulturalnym biforku w Poziomce z Julką i Augustem, a choć już tam bawili się wyśmienicie, to prawdziwa impreza miała dopiero się zacząć. Rozglądała się z niepohamowanym zachwytem po pięknych dekoracjach i nie przestawała szczebiotać Tomkowi do ucha tego, jak jest pięknie, fantastycznie i niesamowicie. - Jest p r z e c u d o w n i e! Postawiliśmy na idealny kolor, twój garnitur się tak bosko komponuje z tymi girlandami - zachwalała, bardzo dumna z tego że towarzyszy jej najprzystojniejszy chłopiec w szkole i nie puszczała jego ramienia ani na chwilę, by jej przypadkiem nie uciekł. - Pamiętasz nasz poprzedni, pierwszy bal? - przypomniała sobie nagle, popadając w lekką nostalgię, gdy zaczęła wspominać, poprawiając odruchowo i tak idealnie ułożony kołnierz mecenasowej marynarki: - Ledwo byliśmy wtedy kolegami, a teraz spójrz na nas... przyjaciele, pasjonaci, przyszli partnerzy biznesowi... i pomyśleć, to było raptem rok temu! August jeszcze wtedy nie był oficjalnie z Julką, dopiero się na nią czaił, nie? Ale ten czas leci... - westchnęła z rozrzewnieniem, przypominając sobie po kolei, co przeżywali przez te wszystkie miesiące; bilans raczej nie był zbyt pozytywny biorąc pod uwagę klątwy, wypadki i spory rodzinne. - To nie był najlepszy rok, wydarzyło się wiele paskudztw, ale wiesz co? Niech ten bal będzie symbolicznym początkiem nowego, lepszego rozdziału! - zawołała, przywołując na twarz uśmiech i bardzo chciała by Tomasz go odwzajemnił. Ludzie dookoła w większości udali się na parkiet, by odtańczyć oficjalny taniec rozpoczynający, ale ponieważ Zosia nie znosiła wyuczonych układów, to nawet nie spojrzała w tamtą stronę, bo wiedziała że w jej wykonaniu skończyłoby się to kompromitacją; zamiast tego wskazała na najbliższy pień. - Musimy zacząć od wstążek! Zobaczymy, czy faktycznie jesteśmy sobie przeznaczeni - zachichotała frywolnie, łapiąc tomkową dłoń i kicnęła w stronę drzewa, by wziąć udział w szalonym tańcu i pogoni za wstążkami.
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Strój: czarny classy garniaczek Taniec otwierający:4, rozegram w następnym poście
Zaliczył już w swoim życiu kilka obchodów celtyckiej nocy, choć ostatnio wcale go do tego nie ciągnęło. W ostatnich latach miał albo zbyt potężnego kija przy końcu pleców, by zdobyć się na skakanie przez ogniska, albo zbyt podły nastrój. Dziś było inaczej. Był trochę inną osobą, może weselszą, może spokojniejszą, trochę bardziej beztroską. Trochę sobie wybaczył i w końcu przyznał sam przed sobą, że tęsknił za czasami, kiedy skoki przez ogniska i wszelkie inne aktywności związane z tym świętem sprawiały mu szczeniacką radość. Dużą rolę odegrała w tym również Thalia. Swoim powrotem przypomniała mu chwile, kiedy z mniejszym o połowę bagażem doświadczeń beztrosko włóczyli się po szkolnych korytarzach i wzmagała tęsknotę za utraconym życiem. No i oczywiście kawał tego życia przywróciła mu razem z kawałem uzdrowionej ręki. — Każdej napotkanej osobie będę mówić, że jesteś najlepszą uzdrowicielką, jaka chodzi po ziemi — ostrzegł ją na samo powitanie, dopiero po tym całując ją w policzek i cicho podziwiając dobór kreacji. — Bale powinny być organizowane zdecydowanie częściej, skoro w parze z nimi idą takie widoki. Obiecuję nie odstraszać adoratorów — roześmiał się. Był w genialnym humorze, odkąd udało jej się przywrócić jego rękę do życia, właściwie czuł się tak codziennie. Czerpał z tego garściami, wiedząc, że ekscytacja w końcu minie i to, co teraz tak doceniał, prędzej czy później stanie się codziennością. Że trudno będzie o podobną dawkę endorfin. — Miałem przyjechać motocyklem, ale pomyślałem, że kask zniszczy Ci fryzurę, więc... — wyciągnął ku niej dłoń, dziś mając do zaoferowania wyłącznie teleportację. Kiedy za nią złapała, przeniósł ich przed zamkową bramę. Nie potrafił nie czuć sentymentu, kiedy przechodził przez nią wraz z Thalią. Czuł się tak, jakby cofnęli się w czasie i zamierzał całkowicie poddać się temu uczuciu przy jednoczesnym odpychaniu myśli o tym, że gdyby rzeczywiście był rok 2013, u jego boku byłaby nie Thalia, a Alicia. Nie chciał dziś myśleć o tym, co martwe. Nie zamierzał.
Ucieszyła się, że najwyraźniej wcale nie zwariowała i Fitz też widział te dziwne, blade postaci. Nagle jednak mu przytaknęła, bo przecież pili to samo – może ktoś czegoś im dosypał? Nie umiała wyjaśnić tego co się działo, nie tylko tych zwidów, ale także faktu, że tańczyła jak natchniona. Poddała się jednak temu wszystkiemu, czując to wyzwalające uczucie szczęścia, którego ostatnio tak bardzo jej brakowało. Nie zapomniała jednak jak to jest się uśmiechać od ucha do ucha i śmiać pełnią piersi. Zdusiła wyrzuty sumienia, które w niej się pojawiły, nie chcąc i nie zamierzając się teraz na nich skupiać. — Podali mi coś jak chuj — powiedziała i może migotała jakimś gwiezdnym pyłem, ale wciąż była tak samo elokwentna jak zawsze i tak samo jak zazwyczaj szczerzyła się jak głupi do sera. Rzecz jasna pobiegła z Fitzem do majowego słupa i czym prędzej chwyciła wstążkę, nie wiedząc jaki efekt daje, ale lubiła zielony. Puściła się biegiem w odpowiednim momencie, uświadamiając sobie, że może nie przez alkohol widziała duchy, ale na pewno przez alkohol jej ruchy były totalnie niesoordynowane. Musiała sobie zapamiętać, że właśnie dlatego nigdy nie wsiadała na miotłę po procentach, i do samochodu. Biegła teraz przed siebie, chichotając wesoło i podciągając białą sukienkę trochę ponad kolana, żeby było jej łatwiej. Zawsze lubiła to święto – wszystkie lubiła tak właściwie – było takie radosne i magiczne. Magia jednak prysła jak czar po finite, kiedy potknęła się o korzeń drzewa i wyrżnęła na ziemię. Poleciała jak długa, obijając sobie dłonie i kolana i była przekonana, że piach ma też na twarzy. Zanim zdążyła się zorientować co się działo, o podniesieniu się nie myśląc nawet, to Fitz już leżał na niej, a może obok niej? Wszystko stało się tak szybko, że wybuchła głośnym śmiechem, z pełnej piersi. Dobrali się fantastycznie, takie same pokraki i debile. Śmiała się, nie próbując tego powstrzymać, aż łzy zaczęły jej wypływać z kącików oczu, które otarła wierzchem opiaszczonej dłoni, co tylko sprawiło, że wszystko rozmazała na swoim policzku. — Nie, nie — pokręciła głową, dostrzegając, że wstążka w tym całym zamieszaniu obwiązała ich kostki, na co parsknęła — Ej Fitz chyba nie wstaniemy już nigdy — powiedziała i wskazała na ich nogi. Poczuła też chęć dotyku przyjaciela, potrzebę wręcz, której nie potrafiła – a może nie chciała nawet? – zwalczyć. Chwyciła go więc za dłoń, zupełnie nie przejmując się niczym właściwie.
Kiedy ustaliliśmy, że ktoś nam dojebał czegoś do alkoholu na biforku - bardzo beztrosko pobiegliśmy bawić się wstążkami. Gonimy się jak dzieci, ja próbuję wyciągnąć łapska, by złapać (jeszcze) białą sukienkę, ale kończy się to totalnym wypierdoleniem. Dobrze, że kompletnie nie zgniotłem Ruby, tylko zwinnie jak lunaballa przekręciłem się obok niej. - Hm? - pytam najpierw nieogarnięty i rozglądam się wokół, by znaleźć powodu dla którego mielibyśmy nie wstać, po czym mruczę aaaa kiedy widzę owiniętą wokół kotek wstążkę. - Dobra! Nogi tak i próbujemy wstać! - mówię i staram się przestawić jakoś sensownie nasze nogi. Nie jest to wcale łatwe, szczególnie że nie zwykle ochoczo przyjmuję dłoń dziewczyny, więc wstawanie wiąże się z wywracaniem się z trzy razy, niesamowitą karuzelą śmiechu i chociaż mam świetne usprawiedliwienie, bo próbujemy podnieść się z miejsca, próbami obejmowania Ruby na różne sposoby. Nie mam pojęcia czemu czerpię z tego taką niestosowną radość, ale kiedy w końcu udaje nam się stanąć na nogi, przytulam przyjaciółkę i poklepuję po plecach, by być jeszcze raz bliżej niej. Ledwo się powstrzymuję by wrócić do prostego trzymania za ręce. Omiatam ją wzrokiem, bo zastanawiam się czy to może te jej oczy mają jakieś działania magiczne. Nie stronię od dotyku na co dzień, ale to co się dzieje wydaje się niepokojące. Kiedy próbuję znaleźć w niej coś innego (oprócz święcących się oczu), zauważam coś jeszcze. - Jesteś cała w trawie! Masz szczęście, że jestem mistrzem zaklęć gospodarczych! - oznajmiam i wcale to nie jest ironia. Pewnie Ruby nawet nie pamiętała o mnie tej niesamowitej ciekawostki, czasem sam o niej zapominam. Dlatego też moje chłoszczyść, które na nią rzuciłam jest bardzo efektywne i mimo tego, że Maguire była w tragicznym stanie, teraz już prawie nic nie było widać. - Chodźmy! Na podbój! - oznajmiam i wyruszam przed siebie. Idziemy straszliwie pokracznie, bardzo długo, co jakiś czas muszę wspierać się o jakieś drzewo, żeby zatrzymać się pochichotać, odzyskać równowagę i iść dalej. - Ja pierdole... gdyby nas chociaż przywiązało odrobinę wyżej to nie wiem wskoczyłabyś mi na plecy czy coś... - jęczę kiedy w końcu docieramy do krasnoludzkich przysmaków, gdzie rozsiadamy się na jakimś miejscu, ja wcześniej płacę za nas, nikt nas nie pyta co chcemy tylko dają co to uznają. Dosko. - Eeee... dostałem puree z szynką... i kapustą... Nie sądzę, że to dobrze świadczy o mnie, że taką potrawę mi przydzielili - zauważam na tą potrawę rodem ze słowiańskich wsi, bez żadnego smaku. - O patrz! - wskazuję na piwko z zadowoleniem i nieprzejęty, że właśnie mieszamy alkohole, stukam kufel z kuflem Ruby w ramach toastu. - Chcesz spróbować mojej niesamowitej potrawy? - pytam kiedy i tak zajadam się tą paszą. - Twoje wygląda lepiej. Może cię na karmię, bo dźgasz mnie łokciem? Upierdoliłaś się znowu - mówię i kładę dłoń na plecach siedzącej obok przyjaciółki, by zrobić jej więcej miejsca. A drugą ręką odkładam na razie widelec, biorę serwetkę i wycieram buzię dziewczyny bardzo energicznie.
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Szczerze mówiąc sam nie potrafiłbym odpowiedzieć na pytania jaki Ryszard zadawał sobie na mój temat. Mogłem z czystym sumieniem powiedzieć aktualnie, że bez niego prawdopodobnie leżałbym zarzygany w domu ostatnie trzy miesiące, pielęgnowany jedynie przez Sira. Jednak co będzie kiedy wszyscy sobie w końcu mnie przypomną? Starałem się o tym nie myśleć, bo obiecałem sobie, że nie będę skupiony tylko i wyłącznie na jakiejś nitce nadziei. Chciałbym po prostu wiedzieć czy to jest odwracalne czy nie, by zacząć nowe życie albo dalej wegetować jak obecnie, ale przynajmniej ze zrozumieniem co mnie czeka. Więc najwyraźniej obydwoje odsuwaliśmy od siebie myśli, by ignorować nieprzyjemne rzeczy. Może kiedyś otworzymy mordy by coś mądrego powiedzieć, ale jeszcze nie teraz. Póki co dla odmiany zapiłem problemy, a Ryszard utrzymywał mnie dzielnie w pionie. Jednak nigdy nie byłem zbyt pijany by potańczyć! Wcześniej coś bełkoczę, a na to Riki mówi, że powinniśmy ze sobą chodzić. Czy to było serio pytanie? Zwracam na niego spojrzenie i staram się ocenić to nietrzeźwym okiem. Kiwam trochę otępiale głową. - Nie zapłaciłem za ciebie? Oczywiście, że zapłacę następnym razem - mówię bezpiecznie, ale nadal aż opuszczam okulary na czubek nosa, by sprawdzić czy cokolwiek wyczytam z McGilla. Dla odmiany okazało się, że to Rysiek jest królem tańca, nie tylko prowadził w tańcu jakby na co dzień otwierał potańcówki, ale też trzymał moje spodnie bez żadnych problemów. - Gdzie nauczyłeś się tak tańczyć? Boże mam omamy, oczy ci się świecą - mówię i ze zdumieniem dotykam powiek chłopaka. - Tak, chodźmy zjeść, bo kiepsko ze mną! - stwierdzam i opieram się całym sobą o Ryszarda i pozwalam się prawie zanieść na jedzenie. Wsadzam galeony do ręki Ryśka, by zapłacił za nas. Kiedy tam siadamy nawet oddaję mu na razie swoje piwko, rozglądam się za menu, ale zamiast karty dań dostaję... puree z kapustą... - E... nie zamawiałem tego. Hej, hej mogę coś dla nas lepszego? - pytam jakiego krasnoluda i próbuję go przekupić większą ilością galeonów. Bezskutecznie, więc zaczynam jeść swoje ziemniory bez przekonania.
Najważniejsze, że na razie byli zgodni w kwestii tego, by niewygodnych tematów i dręczących ich rozterek nie poruszać i mogli się wspólnie bawić bez ryzykowania rozczarowań! - Żartowałem, gamoniu - zapewnił, odnosząc się do płacenia a nie chodzenia, bo nie miałby nic przeciwko temu drugiemu, ale już nie dopowiadał nic na głos; poprawił Haroldowi spuszczone na czubek nosa okulary, tylko się radośnie szczerząc w odpowiedzi na to badawczo-pijackie spojrzenie i polecieli na parkiet. Nie podejrzewał, że z ich dwójki to on będzie dancing queen i oczywiście był z siebie bardzo dumny, a nawet w duchu wdzięczny losowi za to że miał szansę się wcześniej nauczyć kroków i zaimponować towarzyszowi. - Wrodzony talent... A tak serio, jak były te przygotowania w Hogsmeade to się niechcący załapałem na kurs, wróżki mnie zmusiły i zaciągnęły w dodatku do pary z moją byłą, dramat, ja zrobiłem z siebie pajaca a ona się świetnie bawiła. No ale jak widać opłaciło się! - opowiadał wiszącemu na nim Harry'emu podczas spaceru do krasnoludziego bufeu - To na pewno twój blask się w nich odbija - dodał jeszcze mądrze na brednie o swoich rzekomo świecących oczach, biorąc to wszystko za pijacki bełkot albo faktyczne omamy po tych podejrzanych szotach. Zajął się sączeniem piwka i właściwe było mu wszystko jedno, co dostaną do jedzenia, byle tylko Harry wypełnił żołądek czymś innym niż alkohol i dał radę ustać w pionie; kartofle z kapustą nie wyglądały źle, chociaż przyjaciel na nie narzekał. Jemu za to trafił się jakiś deser, tak słodki że po pierwszym gryzie zrobiło mu się niedobrze. - Wpierdalaj, ziemniaki są świetne do alkoholu! Musisz się trochę ogarnąć, jak mamy iść skakać przez ognisko, bo teraz to co najwyżej spaliłbyś se ryja, szkoda by go było - zachęcał Harolda, przy okazji dostrzegając że chyba jakoś wyjątkowo do twarzy mu z tym puree, bo nagle wydał mu się znacznie bardziej czarujący. Co prawda w jego mniemaniu Whitelight zawsze był obdarzony urokiem wili, ale teraz to już była przesada; aż nie mógł się powstrzymać, by nie pogładzić go czule po dłoni, a potem ze zdziwieniem zauważył, że nie jest w stanie go puścić. - O... Ups. Chyba dosłownie się do ciebie kleję - zauważył, ubawiony, bo w sumie niespecjalnie mu to przeszkadzało. I tak nie zamierzał się odsuwać dalej niż na wyciągnięcie ręki.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Nie wierzyłem w przesądy. Można by to porównać do mugola, który mówi, że nie wierzy w magię. Ja co prawda wiedziałem, że magia istnieje ale również wierzyłem, że trzeba do tego świadomego udziału czarodziejów. Dlatego też bez obaw przybyłem na Beltane i zgodziłem się na zabawę, do której wielu podchodziło z ostrożnością. Dowiedziałem się, że zebrane drewno na ogniska ma być w odpowiedni sposób przygotowane, gdyż inaczej może nas spotkać nieszczęście. W myślach tylko prychnąłem na ta niedorzeczność - jak niby rosnące drzewo może przynieść nieszczęście? Póki nie znalazłem partnerki do tańców stwierdziłem, że chociaż w taki sposób przysłużę się zabawie i ruszyłem na poszukiwania. Trafiłem na wierzbę ale zamiast zgodnie z instrukcjami zebrać drewno przy pomocy zaklęć najzwyczajniej w świecie użyłem siły mięśni odłamując gałęzie a następnie przynosząc je na stos. Jakie było moje zdziwienie kiedy nagle poczułem zmieszane zapachy ogniska, pieczonej kiełbaski i świeżego górskiego powietrza. O ile samo powietrze jeszcze można było wytłumaczyć o tyle zapach dymu, gdy jeszcze żadne z ognisk nie było rozpalone, a tym bardziej na żadnym nikt nie smażył ani nie planował smażyć kiełbasy nie były normalne. To mogło oznaczać tylko jedno - amortencja. Problem w tym, że nic nie piłem a wyraźnie nie tylko czułem zapach ale i odczuwałem pokusę, by poflirtować z tym debilnym czarodziejem od zasad. Potrząsnąłem głową i odszedłem dalej wkraczając w wielobarwny tłum. Zapach wariował, podobnie jak działanie eliksiru. Ilekroć zbliżałem się do kogoś kto nie wzbudzał we mnie pozytywnych uczuć to zapach i działanie eliksiru było silniejsze, z kolei przy co ładniejszych kobietach zapach był znacznie słabszy. Odszedłem na bok i zaczekałem aż zapach stanie się mniej wyczuwalny. Potrzebowałem chwili żeby dojść do siebie.
Thalia S. Heartling
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,65m
C. szczególne : czarny tatuaż armband na prawym przedramieniu || zapach miodu, szpitala i kawy
W pierwszej chwili nie sądziła, że Nathaniel będzie pamiętał o tym zaproszeniu, skoro intencjonalnie go wtedy otumaniła w dobrych celach. Miło się jednak zaskoczyła, że było odwrotnie i z chęcią oderwała się od swojej codzienności, by uczestniczyć w obchodach Celtyckiej Nocy. Brakowało jej tego w Kanadzie, mieli swoje lokalne obchody Beltane, ale żadne z nich nie dorównywały brytyjskiemu świętowaniu. Tutaj czuła się jak w domu, nie bez powodu w pierwszej chwili gdy jej życie się rozpadło, wylądowała właśnie tu. — No ja myślę — zachichotała i się z nim przywitała, jednocześnie kontrolnie rzucając spojrzeniem na jego dłoń, miała swoje przyzwyczajenia i czy tego chciał, czy nie – poniekąd był jej pacjentem i to takim, na którego zwracała więcej uwagi. Nic jednak jej nie zaalarmowało, a dobry humor mężczyzny się jej udzielał. Sama była przepełniona dumą, do końca nie była pewna czy jej się uda, ale skoro to zakończyło się sukcesem, głęboko wierzyła, że da radę sprostać wszystkiemu. Udowodniła też sobie, że jej pewność siebie i pewna arogancja miały swoje podparcie, mogła taka być. — Nie zapędzaj się tak — parsknęła, ale podziękowała też za komplement. Zamierzała tej nocy dobrze się bawić, ale nie myślała, że może mieć jakichś adoratorów. Od dawna o tym nie myślała i choć teraz ją to uderzyło, to nie dała po sobie niczego poznać, maskując emocje uśmiechem, gdy chwytała go za dłoń. Wylądowali przed zamkową bramą, a jej aż serce ścisnęło się z sentymentu. Uśmiechnęła się lekko, patrząc na błonia i zamek, który majaczył w oddali i który przywoływał wiele wspomnień. Czuła jakby cofnęli się w czasie, a fakt, że tuż obok niej stał Nathaniel tylko potęgował to uczucie. Czasy przed studiami, przed Dennym, przed wszystkim co zabierało jej beztroskę każdego dnia. Nagle obiecała sobie, że tej nocy odpuści, tak po prostu. — O Merlinie, ile wspomnień… — westchnęła, idąc ramię w ramię z człowiekiem, który znał ją lepiej niż wszyscy i z którym łączyły ją lata historii — Wiesz, przez długi czas nie wierzyłam, że kiedykolwiek tu wrócę — powiedziała, pochłaniając wzrokiem ciemnych oczu wszystko co mijali po drodze.
Kategoria:Rodzina i Przyjaźnie Karta 1: Kochankowie, pozycja odwrócona Karta 2: Gwiazda, pozycja odwrócona
Odkąd Doireann wyjechała, życie towarzyskie Cassandry stało się dość ubogie. Steph również przepadła, została Ola, z którą Walker nie często tak rozmawiała, jak ze swoją najlepszą przyjaciółką. Każdy miał swoje sprawy, obowiązki i rzeczy do zrobienia. Nawet brat ostatnio stał się mniej komunikatywny. Tato jak zwykle wiecznie zapracowany. Te wszystkie straszne wydarzenia, które działy się wokół i zbliżające się egzaminy, w ogóle nie pomagały utrzymać zdrowie psychicznie w dobrej kondycji — zwłaszcza gdy się jest Cassandrą Walker, puchonką, która na drugie powinna nosić zamartwianie się, a na trzecie paranoja. Chociaż odkąd zaczęła pracę w sklepie Scrivenshafta, stała się pewniejsza siebie, praca ta nie była być może jej szczytem marzeń, ale pozwalała skupić myśli na czymś innym, a także trochę zarobić do kieszonkowego, którego George nie skąpił, wynagradzając w tym sposób zaniedbywanie córki. Powoli się do tego przyzwyczajała, tak sobie powtarzała, ale oczywiście to było nieprawdą. Powinna się cieszyć z balu majowego, ale tak nie było, gdy wszyscy unieśli różdżki na prośbę dyrektorki w geście upamiętnienia poległych, puchonka starała się nie rozpłakać. Potem czar pogrzebowy prysł za sprawą motyli, a miejsce z początku ciche i smutne nabrało aury zabawy, chociaż może bardziej stypy. Cassie wzrok od razu pobiegł na parkiet, gdy tak obserwowała elegancką Wang, bujającą się w ramionach Ministra Magii. Zaczęła nerwowo gładzić swoją sukienkę, myśląc o sobie jak o kimś gorszym i że w życiu nie będzie mogła równać się z panią dyrektor pełną klasy, piękna i szczupłej sylwetki — chciała stąd uciec, ale nie zrobiła tego, po chwili stojąc z lekko rozdziawioną buzią, gdy zaraz do tańca ruszył Patton Craine z dyrektorka Mahukotoro. W tej samej chwili Walker pomyślała, że gdyby Doireann tu była na pewno tańczyłaby z Eskilem — szczęśliwa i radosna. Westchnęła, chociaż ta myśl wywołała w jej głowie zamieszanie od skrajnych uczuć pozytywnych, jak i tych negatywnych, uśmiechnęła się w duchu, a oczy zaszkliły się od łez. Żałowała, że nie ma tej drugiej połówki, z drugiej strony wiedziała, że beznadziejnie tańczy i tylko zrobiłaby z siebie pośmiewisko. Dlatego miała nadzieje, idąc w stronę centaurskich wróżb na dobre słowo, prosząc ich przekaz na relacje z bliskimi. Jednak czytanie z gwiazd okazało się niejasne, a nawet sugerujące odpoczynek od innych i regeneracje, ale jak to? Przecież Cassandra tak bardzo potrzebowała bliskiej jej osoby, która teraz zmyłaby wszystkie smutki z jej serca, za pomocą tylko jednego słowa, a może dwóch, nawet nie słowa, a zobaczenia po prostu znajomej, uśmiechniętej twarzy.
| Można mnie zagadać i możemy coś wspólnie porobić.
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Wybierz postać, która dostanie disadvantage na następnym rzucie - będzie musiała rzucić podwójną kostką i wziąć jej gorszy wynik. Do końca balu wraz z tą postacią stajecie się najbardziej zaciętymi wrogami.
- Żartowałeś? - powtarzam średnio ogarnięty i marszczę brwi na jego słowa, bo szczerze przyznam już nie wiem o czym teraz mówimy. Uznaję jednak, że nie ma co dopytywać, szczególnie jeśli nie jestem pewny czy będę potrafił cokolwiek zgrabnie i logicznie wywnioskować z tego co mi powie. Słysząc jak nauczył się tańczyć marszczę brwi. Może bardziej nie uwierzyłbym w tą historię gdyby nie to że Ryszard akurat jest osobą, która mogłaby całkowitym przypadkiem zdobyć kurs magicznego pogodynka i pisać o temperaturach w Proroku Codziennym. Więc jego pośpieszny kurs tańca nie brzmi aż tak durnie. - Kim jest twoja była? - pytam i drapię się po głowie, bo wydaje mi się że Rysiek nigdy nie opowiadał o tym z kim był. Wydawał się być wolnym strzelcem. A ja byłem tak zajęty sobą zazwyczaj, że w życiu nie pamiętałbym dlaczego w ogóle wyjechał. - Nie, nie serio. Spójrz mi w okulary jak nie wierzysz - oznajmiam i wsadzam mu mordę przed oczy tak by mógł zobaczyć jak odbijają się jego świecące oczy w moich pilotkach. Niespecjalnie podnieca mnie wpierdalania ziemniorów, ale posłusznie zabieram się za moją paćkę. - Serio. Kartofle, kapusta i bekon... gdzie jest mleko z cyca jaka! Nie wiem czy zatrudnianie krasnoludów na robienie żarcia to był dobry pomysł - komentuję oczywiście pochylając się dość konspiracyjnie do Ryszarda, by przypadkiem nikt nie mógł usłyszeć jak szkaluje te potrawy. Próbuję wziąć rękę spod dłoni Ryśka, bo średnio wygodnie mi się żarło... ale okazało się, że nie mam jak. - Musisz częściej myć ręce - oznajmiam niezrażony jakbym faktycznie uważał, że przyczepiliśmy się pokłady klejącego brudu i chichoczę zadowolony z dowcipu. - Chodź. Idziemy dalej już czuję się lepiej - oznajmiam i nawet nie muszę go łapać za rękę i ciągnąć, bo już byliśmy przyklejeni. - Może coś prostego na przykład, skoro jesteśmy sklejeni... O popatrz tam po porostu dorzucają drewna do ogniska. Chodź pomożemy! - stwierdzam i po prostu dorzucam pierwszą lepszą kłodę, którą przyciągam zaklęciem. I przez chwilę stoję niepewnie co teraz, bo wcale nie widzę żeby coś szczególnego się wydarzyło. - Eeee... fajnie to co, dalej?
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
strój: niesamowity szał kostka na wróżby:kostkinie chce mi się wszystkich wypisywać, więc pod spodem skopiowałam wylosowane rzeczy
Wylosowane wróżby:
Wydarzenia - Gwiazdy sugerują nienaturalną kooperację z kimś, kogo wcześniej mogłeś uważać za wroga. Razem jesteście w stanie osiągnąć coś, na czym może skorzystać nie tylko każda z waszych stron ale i całe społeczeństwo. Wydarzenia - Gwiazdy zapowiadają narodziny nowego życia i poprawę sytuacji życiowej. Jeśli jesteś mężczyzną, możliwe, że pojawi się w Twoim życiu ważna kobieta.
Życie uczuciowe - Nie jest dobrze. Gwiazdy w odwrocie wskazują na sekret, możliwe nawet, że kochankę. Mogą pojawić się problemy w sferze intymnej oraz bezpłodność. Życie uczuciowe - Koniunkcja Marsa i Jowisza zwiastuje poważny kryzys i dwulicowość. Możliwe, że w Tobie lub partnerze obudzi się ukryty tyran, który poprzez manipulację będzie chciał zniszczyć to, co udało wam się zbudować
Praca/nauka - Starasz się i starasz, ale nie przynosi to żadnych korzyści. Nakład pracy, jaki musisz włożyć w osiągnięcie sukcesu wciąż będzie rosnąć, a Ty w końcu zostaniesz przytłoczony całą tą sytuacją, za którą nikt nawet Ci nie podziękuje. Praca/nauka - Widać tu utratę nie tylko ambicji, ale i pozycji, finansów czy sukcesów. Spróbuj przestać tyle mówić i zacząć słuchać, a może księżyc przychylniej na Ciebie spojrzy.
Rodzina i przyjaciele - To dobry czas na odnowienie starych znajomości. Gwiazdy wróżą wielką radość i beztroskę, a Saturn zwiastuje celebrację. Rodzina i przyjaciele - Możliwe, że dowiesz się o bliskich czegoś, co wcale Ci się nie spodoba. Zachowaj otwarty umysł i nie daj się ponieść emocjom, bo może skończyć się to poważnym pogorszeniem relacji.
Zdrowie - Przebadaj narządy parzyste takie jak płuca czy nerki. Mogą nie mieć dla CIebie najlepszych wiadomości, a opóźniona diagnoza tylko zmniejszy prawdopodobieństwo powrotu do zdrowia. Zdrowie - Twoje zdrowie będzie wiecznie się pogarszać. Po każdej chwili poprawy, czeka Cię kolejny wypadek, lub nieprzychylna diagnoza. Psychicznie maluje się przed Tobą wiele pesymizmu i katastroficznych koszmarów.
Rada/ostrzeżenie - Wprowadzaj wszelkie zmiany świadomie i cyklicznie, nie daj się porwać natłokowi pomysłów. Rada/ostrzeżenie - Czeka Cię dużo wysiłku, by Twoje życie wróciło na odpowiednie tory. Zaufaj sobie, gdyż ludzie mogą zdradzić i zwieść.
W poziomce wszystko było po staremu. Ja, Zocha, Tomek i Julka usiedliśmy w mojej piwnicy (jedyna odmiana, że tam a nie w salonie) i zrobiliśmy sobie bardzo elegancki biforek. Ja piłem sobie whisky z lodem jak ostatni snob, ale reszta nie współgrała z moją szkocką duszą i większość piła przyjemniejsze napoje. Gdzieś w międzyczasie odłączyłem się od reszty, by założyć jakiś mój jeden z nielicznych garniaków, taki by był luźniejszy niż większość moich dresów, ale z okazji tego że był bal nie chciałem robić jakiejś kompletnej wiochy Brooks. Celtycka Noc nie była moim ulubionym świętem. Łapanie wstążek, w tamtym roku jakieś magiczne kamienie i szukanie paprotek, w przeciwieństwie do Bożego Narodzenia, Celtycka była nastawiona na romantyczne harce. Przywiązywanie się wtążką trwało czasem całe wieki, zanim można było się odplątać. Kiedy przyszliśmy na całe wydarzenie z konieczności słuchaliśmy jakichś smętów Wang, która pewnie powinna zajmować iak ulepszaniem zabezpieczeń Hogwartu przed smokami albo poszukiwaniami lekarstwa dla tych, którzy ucierpieli po lodowym. Z ponurą miną słucham jej gadania, a kiedy widzę, że ta idzie na parkiet i większość osób totalnie również się na niego pcha, od razu cofam się kilka kroków. - Nie ma opcji - mówię pośpiesznie do Julki i łapię ją za łokieć, by pociągnąć w kompletnie inną stronę. Gdziekolwiek byle nikt nie zmuszał mnie do tańców. W końcu lądujemy jak najdalej od nich, na jakiejś polanie, gdzie najwyraźniej centaury mogły przepowiadać przyszłość. Pośpiesznie zgodziłem się na wróżby kiedy padło o nie pytanie, byleby zostać tu dłużej. I tak słuchałem co lepsze wiadomości. Okazało się, że mój stan zdrowotny od płuca przez nerki był tragiczny, nawet bezpłodność mi groziła, ambicja i chęci działania zniknęły, moje życie uczuciowe się sypie i najwyraźniej planuję (albo Brooks planuje?) zdrady. Aż przymykam oczy z zażenowania na te jasnowidzenie. Od zawsze wiedziałem, że wróżbiarstwo to kaszana. - Brzmi jak moje wróżby z trzeciej klasy kiedy spisywałem najgorsze rzeczy na kalendarz w którym tłumaczyłem moje sny - zauważam przesadną skłonność do dramatyzowania we wróżbach do Brooks.
Machnął ręką na dopytywania Harolda, który ewidentnie gubił się w tej niezwykle błyskotliwej rozmowie; była to interesująca odmiana, niesamowicie dla niego zabawna przy okazji, bo zwykle to on sam ogarniał najmniej z całego towarzystwa. Zamiast tego skupił się na historii o kursie tańca, którą niestety niechcący sam przeobraził w niezbyt fajny temat. - E... Charlotte. Brandon - powiedział niezbyt entuzjastycznie, bo co tu dużo mówić, samo wspomnienie na głos tej pindy Szarloty budziło w nim niesmak - Pewnie kojarzysz z lochów albo tych waszych fancy imprezek rodowych - dodał, siląc się na luzacki ton, a w duchu miał nadzieję że się nie okaże że łączy ich przypadkiem jakaś zażyła ślizgońska znajomość, bo to byłoby niezręczne nawet dla niego. Nie wnikał w szczegóły tego tematu, bo nie miał pojęcia na ile Harolda to w ogóle obchodzi, a sam nie zamierzał się wyrywać ze zwierzeniami, więc zamiast tego skupił się na obserwowaniu własnych oczu w okularach. Rzeczywiście świeciły! - Ale jaja. To pewnie znak że wygrałem tytuł majowej królowej - oznajmił bardzo z siebie zadowolony, zagryzając to odkrycie swoją niesmaczną przekąską i pokiwał potakująco na bulwers rozmówcy o braku mleka z jaka. Miał też swoją teorię odnośnie tego, dlaczego tak się stało i catering w tym roku zawiódł. - Na sto procent Wang ma jakieś układy z krasnoludami, nie od dziś wiadomo że to jedna wielka mafia... Pomyśl tylko, Hampson nigdy ich nie zatrudniał, a teraz cos robią na każde święto - rzucił konspiracyjnie, stukając się w skroń palcem jak prawdziwy geniusz i mastermind; a chwilę później już byli do siebie przyklejeni. Zarechotał z mądrej uwagi Harry'ego, wtrącając że częste mycie skraca życie, po czym entuzjastycznie ruszył wraz z nim by dorzucić drewienko do ognia. Było to niesamowicie fascynujące, bo nie wydarzyło się zupełnie nic... No, oprócz zapachu, który nagle pojawił się zewsząd i był absolutnie wspaniały, aż mu się zrobiło jeszcze cieplej na sercu. - Amortencja! Czujesz? Kurwa, mnie to prześladuje chyba, na tych tańcach też nią pachniało... - skomentował, mimowolnie zaciągając się mocniej rozkoszną w jego mniemaniu wonią jakby choinki, błękitnych gryfów i proszku do prania. Spróbował odkleić się od dłoni Harry'ego, ale magia nadal trzymała, więc stwierdził: - Dobra, chodźmy po prostu na to ognisko, skoczymy razem! Będzie super - pociągnął go też zaraz w tamtą stronę, niecierpliwie wyczekując swojej ulubionej atrakcji, a po drodze łypał spod byka na kilka mijających ich osób bo miał wrażenie że wszyscy też patrzą niechętnie w ich stronę. A może tylko mu się wydawało? Zerknął kątem oka na kompana, żeby sprawdzić czy on też to zauważył. - Zdaje mi się czy oni coś do ciebie mają?? - zainteresował się, gotów w razie czego kulturalnie ich wyjaśnić.
Miała wrażenie, że bardziej niż faktycznie próbowała wstać, to leżała i się chichrała. Może trochę za bardzo i za głośno, ale kiedy nerwy z ostatnich tygodni w końcu nieco poluzowały, nie potrafiła się opanować. Nie przejmowała się też tym, nie kiedy była razem z Fitzem, czasem miała wrażenie, że z nim wszystko było trochę łatwiejsze, choć teraz mogła to zrzucić na magię Celtyckiej Nocy, która podszeptywała jej nieprzyzwoite rzeczy i sprawiała, że miała wyjątkowe lepkie ręce. W końcu jednak się podnieśli, a ją bolał brzuch od tego śmiechu. Próbowała się otrzepać z trawy i piasku, ale zanim zdążyła zareagować – chłopak już rzuciła na nią chłoszczyść. Szczerze nigdy nie próbowała rzucać tego zaklęcia na człowieka, ale nagle zaczęła pluć pianą i zrozumiała, dlaczego nie było tak często stosowane na żywe istoty i pewnie dlatego czarodzieje musieli się myć. — Fitz kurwiu — powiedziała, a w powietrze zaczęły się unosić mydlane bańki. Nieelegancko też splunęła na trawę chcąc pozbyć się tego mydlanego smaku, od którego miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje — Weź ja muszę czymś przegryźć albo popić to twoje zaklęcie — powiedziała i nagle zakodowała sobie, że jeśli Irveta jeszcze kiedyś będzie ją wkurzać, to po prostu wyczyści jej gębę jak Fitz zastosował teraz to na niej – choć mógł sobie darować. Droga do stoiska jednak upłynęła na chichotaniu się i więcej stali niż szli, pokiwała głową w odpowiedzi na jego słowa, kiedy tak stali pośrodku, a ona obejmowała go w pasie – po części dlatego, że musiała się wesprzeć, a po części dlatego, że nie mogła się opanować. Przyjęła tez ciastko, ciasto czy co to tam było i ochoczo ugryzła kawałek, zjadłaby teraz wszystko, byle tylko pozbyć się smaku chłoszczyść, który nadal czuła. To jednak nie był jej wieczór, ciastko okazało się piekielnie ostre i zanim zdążyła coś powiedzieć, to już stukała się kuflem z Fitzem, byle tylko buzia przestała ją palić. — Japierdolejakieostre — powiedziała i właśnie wtedy okazało się, że na tegorocznej Celtyckiej Nocy, Ruby Maguire najwyraźniej została smokiem. Zszokowana zakryła usta dłonią, z których przed sekundą wyfrunęły płomienie i miała tylko nadzieję, że były sztuczne i nie parzyły. Dlaczego to zawsze była ona?
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
To był bardzo dobry układ w jeszcze lepszym momencie. Ostatnio chodziła rozproszona, z myślami zdecydowanie nie tam, gdzie być powinny, jeżeli chciała zająć się biznesem tak, jak to sobie zaplanowała. Propozycja wyszła od rodziny Dear, jako coś dobrego dla wizerunku obu rodów. Cecilia jasno i wyraźnie wyraziła swoje zdanie na temat, że nie będzie za córkę decydować i Charlotte mogła robić, co chciała. A chciała dobrze wszystko wykalkulować. Nie było to nic wielkiego, pójście na bal, drobna przysługa – a jednak podarowana równie znanej rodzinie. Byli z Olivierem z tego samego roku, tego samego domu i nigdy nie zdążyła wyrobić sobie o nim złej opinii, czyli świadczyło to o nim raczej dobrze. A skoro jego rodzinie aż tak bardzo zależało na dobrym wizerunku, żeby posunąć się nawet do znalezienia partnerki czystej krwi na bal, cóż, to tylko wpływało na jej korzyść. Sama musiała zadbać o swoją pozycję, szczególnie po rozproszeniach niedawnych tygodni. Musiała być na nowo roztropna. Tak więc przyjęła zaproszenie, umówili godzinę a w dzień balu spotkała się dużo wcześniej z Irvette, żeby dopiąć swój wygląd na ostatni guzik. Wyglądała, jak zresztą zawsze, nienagannie, odważnie, kobieco wyzywająco. Czuła się dobrze i pewnie, nosek nosiła wyżej niż samą siebie z gracją na wysokich obcasach, a uśmieszek na czerwonych ustach wykwitł, gdy tylko zobaczyła swojego partnera na wieczór w umówionym miejscu. - Dobry wieczór – przywitała się z eleganckim dygnięciem i zaraz zachichotała, w wyuczony sposób zakrywając usta odzianą w rękawiczkę dłonią. Nie było potrzeby na takie grzeczności, kiedy się z kimś chodziło do klasy od samego początku, ale bawiła się całkiem nieźle konceptem aranżowanego spotkania. – Czy dziś powinnam mówić do ciebie panie Dear? – zażartowała, ruszając w kierunku wydarzenia. Przemowa była… Całkiem zgrabnie sklejona, chociaż nic chyba nie mogło naprawić jej uprzedzenia do nowej dyrektorki. Nawet to, że musiała w myślach przyznać, że ten namiot zmieniający się w motyle robił wrażenie. A wraz z tą sztuczką i rozbrzmieniem muzyki, przemieniły się także ich stroje w te tradycyjne. I jej włosy, które całe obrosły kwiatami. Czy naprawdę nawet magii trzeba było powtarzać, że nie dotykało się jej fal? Westchnęła tylko, przynajmniej i to dobrze wyglądało. - Wiem, że to spotkanie jest ustawione, ale postarajmy dobrze się bawić – zaproponowała, gdy zaczął się taniec. Nie miała ochoty na gierki, a chwilę wytchnienia w dobrym towarzystwie i co jak co, ale to akurat mogli sobie zapewnić z wzajemnością.
Thomas Maguire
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179
C. szczególne : mam piękne, wypielęgnowane loki i prawnicze powiedzonka na podorędziu
Jestem święcie przekonany, że gdyby nie towarzysząca mi Zosia to skończyłbym jako przyzwoitka Augusta i Julki lub został w Poziomce i w łóżku zagryzał gorzkie uczucie frajerstwa wielkim opakowaniem lodów. Na całe szczęście Zofinda była tak miła i zgodziła pójść ze mną, mimo że pewnie przez to zrezygnowała z co najmniej miliona amantów. Nie wiem czy to dobry czas na świętowanie, bo moje życie wciąż jest jedną wielką porażką i pasmem niepowodzeń, ale z drugiej strony kiedy jak nie teraz, skoro lada dzień miałem kończyć szkołę i zostać prawdziwym dorosłym? Rozterki, które towarzyszyły w trakcie dokładnego i pracochłonnego ułożenia fryzury, ubywają wprost proporcjonalnie do ilości wypitego przeze mnie alkoholu podczas kulturalnej posiadówki u nas w domu. Uśmiecham się do szczebioczącej Zoe i napawa mnie duma, że przyszedłem na bal z najpiękniejszą dziewczyną w szkole, która w dodatku jest moją przyjaciółką. Podzielam jej entuzjazm i też podziwiam kunsztowne dekoracje i klimat imprezy, która choć nie należy do moich ulubionych (dzień mecenasa i dzień świętego Patryka to świętość), to i tak wiem, że będę się doskonale bawić. – To prawda – kiwam głową zadowolony, że idealnie wstrzeliliśmy się w kolorystykę eventu. Żaden ze mnie modniś, ale dzięki temu, że przeczytałem korespondencję Mikela z Madame Malkin wiedziałem, że seledynowy jest hitem tego sezonu. Scrivenshaft był święcie przekonany (a ja nie wyprowadziłem go z błędu), że chodzi o wściekły fiolet, więc jednocześnie rozglądam się za nim po okolicy, żeby bezczelnie wyśmiać swojego szefa. – Spokojnie mogliby się tu pozbyć wszystkich kwiatów, bo jestem pewny, że wszyscy i tak patrzeć będą tylko na ciebie – szczerze komplementuję swoją towarzyszkę, która prezentuje się wprost anielsko. Myślami wracam do poprzedniego balu i aż chichoczę na to wspomnienie. – TO BYŁY CZASY – wzdycham i kalkuluję prędko w jakiej sytuacji byliśmy rok temu. – No chyba razem nie byli, August dopiero pojedyncze pomruki z siebie wydawał i udawał, że Brooks to tylko koleżanka, a jak ja im mówiłem „kochani, jesteście dla siebie stworzeni” to mi grozili… Ale pomyśl, że za rok o tej porze będziemy już mieć cały biznesplan kancelarii i lada dzień ją otworzymy!! – ekscytuję się, bo nie mogę się doczekać co przyniesie nam przyszłość. Jedno jest jednak pewne – że jeśli dalej będziemy razem świrować i się wspierać, będzie ona idealna. Tym samym zgadzam się z Zosią, żeby ten bal był początkiem. – Za nowe, doskie życie – udaję, że wznoszę kieliszek w ramach toastu i śmieję się, po raz pierwszy od dawna czując lekkość i beztroskę. Spoglądam w stronę wstążek i ogarnia mnie ulga, że póki co nie ciśniemy na parkiet, na którym najpewniej złamałbym obie nogi lub okrutnie podeptał przyjaciółkę. – O koniecznie sprawdźmy, chociaż i tak nie biorę pod uwagi innej odpowiedzi niż tak – szczerzę się wesoło, chwytam pewnie dłoń Zofindy i lecimy do majowego słupa, aby tam, w akompaniamencie rewelacyjnych grajków, dorwać wstążki o tym samym kolorze.
Poszła na bal z nadzieją, że spotka ją tam coś ciekawego, ba! Specjalnie do tego ubrała sukienkę, która będzie idealnie pasować do jej włosów, a i przy okazji nieco podkreśli jej sylwetkę. W milczeniu wysłuchiwała całą wywód dyrektorki by jednocześnie rozglądając się na boki z ciekawością spoglądając na to kto przyszedł. Niektóre twarze dobrze znała z widzenia, inne kompletnie były jej obce, ale były tłumy, także to nie było nic dziwnego. Chwilę później uniosła różdżkę do góry w milczeniu czciąc tych, których już z nami nie ma. Uśmiechnęła się pod nosem do góry, i podeszła nawet do parkietu z zaciekawieniem patrząc jak ubrania, zmieniają się na te tradycyjne, no nie wszystkim, jej nie. Westchnęła z lekkim przekąsem i niezadowoleniem. Po czym jednak zrezygnowała z tańców jakoś niezachęcona faktem, że miałaby tańczyć w swojej długiej do kostki sukni, wolała stopy mieć całe. A nie sądziłaby była dobrą tancerką. Także zaczęła się cofać do tyłu wpadając przy okazji na innych uczniów, a może nawet i dorosłych, w tej chwili nawet nie zwróciła na to uwagi, po prostu wzięła swoją suknię do ręki i zaczęła pospiesznie odchodzić na bok, dając miejsce innym, aby weszli na parkiet. W tym samym czasie wpadła również na jakąś dziewczynę, a dokładniej jej plecy. W mgnieniu oka zorientowała się, że ktoś na kogokolwiek wpadła była to osoba wyższa od niej, bo niemal czuła ból swojego nosa, który się wbija przez przypadek w cudze ciało. - P-przepraszam nie c-chciałam - kołysając się lekko na boki, zrobiła krok do tyłu, łapiąc równowagę. Jej niski wzrost w tej chmarze ludzi zaczynał być je własnym wrogiem, ależ ona tego nie lubiła! W dodatku zaczęła palcami masować własny nos.
kostki Wydarzenia - Centaury mówią o niekoniecznie miłych niespodziankach. Może to być kwestia przymusowej zmiany miejsca zamieszkania, lub odcięciu pewnych znajomości w Twoim życiu. Wydarzenia - Jowisz w koniunkcji z Uranem sprawi, że ulegniesz swoim największym pokusom. Pozwolisz, by rozum odszedł na bok, a instynkty i błahe potrzeby przejęły nad Tobą kontrolę, za co zapłacisz wysoką cenę
Życie uczuciowe - Tutaj jasno widać odrodzenie się uczuć i stabilizację emocjonalną. Coś, co wcześniej było kością niezgody, nagle okaże się proste do rozwiązania i wzmocni uczucie między Tobą, a bliską Ci osobą. Życie uczuciowe - Możliwe jest przełamanie dotychczasowej rutyny. Może warto zmienić coś w życiu łóżkowym lub wyjść z inicjatywą na wspólną przyszłość? Jeśli jesteś singlem, rozejrzyj się po otoczeniu zawodowym. Ktoś tam na ciebie czeka.
Praca/nauka - Aspiracje są Twoim wrogiem. Długo nie będziesz mógł znaleźć możliwości rozwoju w żadnej dziedzinie. Praca/nauka - Wszystko wskazuje na to, że masz niezwykłe wyczucie w tej dziedzinie życia, które przyniesie Ci uznanie i bogactwo. Pozwól sobie na odrobinę luksusu, ale nie przesadzaj z wydatkami.
Rodzina i przyjaciele - Bliskie relacje są na skraju załamania. Jeśli obydwie strony nie zaangażują się w naprawę, dojdzie do sytuacji, w której ktoś będzie musiał odpuścić i odejść. Rodzina i przyjaciele - Spotkasz starego przyjaciela bądź członka rodziny z którym odnowisz dawno utracone więzi.
Zdrowie - Wstąpią w Ciebie nowe siły witalne. To dobry czas, by podjąć jakiś sport lub zmienić dietę. Zdrowie - Gwiazdy nic nie mówią na ten temat.
Rada/ostrzeżenie - W ostatnich dniach możliwe, że próbujesz być kimś innym niż jesteś. Twój wizerunek w oczach innych nie powinien być najważniejszy, bo sprawi to jedynie zawód i Tobie i wszystkim wokół. Rada/ostrzeżenie - Przestań chodzić z głowa w chmurach i zejdź na ziemię! Zbyt wiele ważnych rzeczy może umknąć Twojej uwadze.
Moje założenia i cel były kompletne inne niż to co faktycznie wyszło. I nie chodzi tu o rozbawianie Ruby, to było moje największe osiągnięcie, szczególnie że również dosko się bawiłem. Nie chciałem za to rzucać na przyjaciółki piękną buźkę chloszczyścia. Celowałem prosto w sukienkę, ale akurat niefortunnie machnąłem, nadal nieprzyzwyczajony do naszej niestabilności. Kiedy zorientowałem się gdzie poleciało zaklęcie aż zakryłem usta z przerażenia. Ja rzucałem nie raz chłoszczyść na ludzi (w sumie tylko na Rojsa), więc wiedziałem jak to będzie wyglądać. - Kurwa, w plamę miałem wcelować... chodź, biegniemy na żarcie! - oznajmiam bardzo ironicznie, bo to co robiliśmy można było uznać co najwyżej za jakieś... niemrawe przemieszczenie się przy wspólnych śmiechach i mnóstwa ilości baniek. Ja jem swoje niesamowite ziemniaki, a Ruby w międzyczasie zaczyna ziać ogniem. No jak nie urok to sraczka, naprawdę. Sam natychmiast zasłoniłem buzię Maguire i oddaliłem od niej ciastko. - Masz wpierdol trochę moich kartofli. Może i są kompletnie bez smaku. I smakuję trochę jak mydło... Ale przynajmniej nie zieje się przez nie ogniem! Oczywiście w pozycji w której byliśmy związani, nawet podniesienie się z ławki było niesamowitym wyzwaniem. I tym razem kiedy w końcu udało nam się wyleźć zza stołu, praktycznie natychmiast wpadliśmy na @Thomas Maguire z jego uroczą partnerką @Zoe Brandon. - O, pardą - mówię kiedy staramy się nieudolnie wrócić z Rubsonem do pionu. Na pewno kiedy tak ledwo trzymamy się na nogach, na dodatek Ruby cała w upierdolonej sukience, prezentujemy się niesamowicie. Przynajmniej włosy mieliśmy nadal piękne i kolorowe. - O, pasujesz mi do włosów - zauważam do Zofii, która jest Brandonówną i może nasze rodziny się nieszczególnie lubiły, ale ja miałem to gdzieś. - Nie polecam wstążek. Ruby nie odzywaj się, bo spalisz łeb bratu - dodaję i zatykam jej buzię, bo widać że Tomasz miał tyle specyfików na główce, że z pewnością wyszedłby istny dramat. Dlatego pokracznie oddalamy się od Krukonów w jakimś mniej lub bardziej określonym kierunku. - Idziemy się położyć na tych pseudo wróżbach, by odrobinę odsapnąć - oznajmiam, bo chociaż odnaleźliśmy jakieś tam pokraczne, wspólne tempo, to nadal było to cholernie męczące. Kiedy tylko jesteśmy na polanie od razu ciągnę nas na ziemię stanowczo i kładę się na plecach. - Od razu lepiej - mówię i wzdycham głośno. Przysuwam się odrobinę tak, by moje ramię było na wysokości ramionka przyjaciółki, tak że kiedy zerkam na nią widzę jej buzię. Uśmiecham się radośnie do niej i szturcham ją wesoło związaną kostką. Na początku słucham swoich wróżb dość intensywnie i nawet chichoczę kiedy słyszę, że muszę zmienić coś w życiu łóżkowym. - No, to na pewno - parskam do Ruby krótko kiedy wspominane jest o moim nieistniejącym ostatnio życiu erotycznym, po czym wracam do gapienia się na gwiazdy. - Nie sądzę, że te wróżby mają duży sens - szepczę bardzo cichutko, żeby nie urazić czterokopytnych astrologów, ale naprawdę im dłużej słucham co mają mi do powiedzenia, tym mniej widzę w tym sensu. Odrobinę przestaję ich słuchać. Tak miło mi się leży z Ruby na trawie w tą gwieździstą noc, że wyciągam rękę i delikatnie kładę dłoń na nadgarstku przyjaciółki. Przesuwam odrobinę dłoń, by czule ująć jej rączkę. Oczywiście, łapaliśmy się już dziś za prawie wszystko przez wstążkowy czar, za dłonie już z milion razy, nie tylko dziś. Ale mam wrażenie, że ten raz był jakiś inny. Aż nie odwracam głowę do psiapsi tylko uparcie gapię się na gwiazdy.