W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.
Sama nawet nie zauważyła, jak wiele zmian w jej życiu wprowadziło pojawienie się Dunbara pod tym mostkiem w Hogwarcie. Kompletnie nieświadomie cały czas towarzyszyło jej dziwne przeświadczenie, że za chwilę obudzi się z tego snu i znów będzie tą Larą, która wręcz rozpaczliwie potrzebowała pomocy. Tymczasem dzień mijał za dniem, a ona wciąż miała obok siebie kogoś, kto był w stanie wyciągnąć ją nawet z największego bagna emocjonalnego. Nic więc dziwnego, że nawet teraz, kiedy zwyczajnie miała ochotę kląć na czym świat stoi, siedząc obok Dżemiego, jakoś nie mogła tego zrobić. Bo nagle przestawała widzieć w tym sens. Bo wolała się delikatnie uśmiechać zamiast wprowadzać się w jeszcze większą złość. No i nie ma co ukrywać, jego uśmiech był tak zaraźliwym że nie sposób było przejść obok niego obojętnie. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak pozytywny wpływ na nią posiadał. Nadal towarzyszył jej uśmiech na ustach kiedy przedstawiał jej doskonały plan stania się kopią słynnego hrabi. - Raczej nie polecam tych soczewek. Z tego co zauważyłam bardzo łatwo dzięki nim wystraszyć ludzi - na całe szczęście, jego nie wystraszyła, bo dalej dzielnie siedział obok niej. A może to właśnie dlatego że nie mógł obecnie zobaczyć jej oczu? Prychnęła pod nosem na wzmiankę o Irytku. Nienawidziła serdecznie tego gada od momentu, kiedy jej noga pierwszy raz przekroczyła próg zamku. Na samą myśl, że mogła jeść coś, do czego on coś dorzucił, brało ją na mdłości. Już miała rozchylić palce swoich dłoni, aby sprawdzić, o co mu dokładniej chodziło, ale jednak nie było jej to potrzebne. Od razu po słowach przeszedł do czynów, gdzie po chwili z równie wielką gorliwością go całowała, kompletnie nie zwracając uwagi na cały świat wokół nich. Przecież przyzwolenie otrzymali od samego prefekta naczelnego! Grzechem by było nie skorzystać. Jakoś tak instynktownie przesunęła się do niego jeszcze bliżej, całkowicie zatracając w tej cudownej pieszczocie. Co jak co, ale doskonale wiedział, jak poprawić jej nastrój. Odsunął się w końcu, nawet nie wiedząc, dlaczego to robi. Oddech miała mocno przyspieszony, a wzrok wrócił do normalności, co przywitała z nieskrywaną ulga. Złapała dłoń chłopaka i podniosła się z zajmowanego miejsca. - Ruszaj tyłek, miałeś mi pokazać swój autorski taniec - uśmiechnęła się do niego zachęcająco, bo miała dziwne przeczucie, że jeśli, zostaną dłużej w tym miejscu, to skończy się to szlabanem za bardzo nieodpowiednie zachowanie. - A do mnie i sukni się nie przyzwyczajaj - dodała, by pociągnąć go w stronę parkietu.
Bal majowy:
Wielki Bal Majowy
Taniec otwierający
Gdy namiot zamieni się w wielobarwne motyle, na scenie pojawia się zespół, który daje znać, że nadszedł czas otworzyć bal tradycyjnym tańcem Beltane. Pierwsza na parkiecie pojawia się Dyrektor Wang w akompaniamencie samego Ministra Magii, a za nią drepta kochany przez wszystkich Profesor Craine z dyrektorka Mahukotoro. W momencie, gdy wchodzicie na parkiet, wasze stroje wyjściowe zamieniają się w te tradycyjne, które mieliście okazję szyć podczas przygotowań (nie martwcie się, ponownie zmieniają się na wasze szaty galowe, po zakończeniu otwierającego utworu). Z każdą kolejną parą na parkiecie, jeden z użytych do dekoracji kwiatów zakwita, symbolizując obecność tych, których przez Bitwę o Hogwart już z nami nie ma.
Utwór otwierający
Zasady: Do tańców na otwarcie święta zaproszony jest każdy czarodziej, pamiętajcie jednak, że odbywa się on w parach! By wziąć udział w wydarzeniu, każdy musi rzucić kością k6, by dowiedzieć się, co stało się w trakcie układu! Każdy czarodziej, który wziął udział w lekcjach tańca może jednorazowo przerzucić kostkę.
Wydarzenie:
1. Oh nie! Magiczna zamiana stroju nie zadziałała na Tobie! Doskonale wiesz, że miałeś swoje tradycyjne przebranie gotowe, ale magia musiała cię złośliwie ominąć. Musisz tańczyć w swoim balowym stroju.
2. Duchy Beltane musiały stwierdzić, że chyba za szybko przebierałeś nogami, albo po prostu chciały sobie zażartować, bo przy każdym Twoim kroku z ziemi wyrastają nowe pnącza kwiatów i łapią cię za kostki!
3. Zaklęcie faktycznie sprawiło, że na czas tańca pojawił się na Tobie tradycyjny strój z przygotowań. Jednak magia chyba kiepsko na niego wpłynęła, bo zmienił rozmiar. Rzuć k6, liczba parzysta oznacza, że jest trochę za luźny i co chwila musisz go poprawiać w trakcie tańca bo się z ciebie zsuwa. Liczba nieparzysta oznacza, że jest trochę zbyt ciasny i z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej rozchodzi się w szwach.
4. Tak pięknie wirujesz w tańcu, że wróżki postanawiają wyróżnić ciebie i Twojego partnera, swoją magią unosząc Was trochę ponad tańczące pary. Chociaż znajdujecie się jakiś metr nad ziemią, nie czujecie niewygody.
5. Duchom Beltane spodobał się Twój taniec, nie tylko to widzisz, ale i czujesz i przeżywasz, gdy Twoje włosy zostają ozdobione całym welonem świeżych, polnych kwiatów.
6. Tańczysz jak natchniony, jakby same duchy tego święta w ciebie wstąpiły! I nie ma w tym aż tak dużo przesady. Ty i Twój partner zaczynacie widzieć wokół siebie migające niczym gwiazdy sylwetki, które tańczą wśród Was i nikt inny zdaje się ich nie dostrzegać. Nie czujesz jednak z tego powodu przerażenia, a letnie ciepło, to dobry omen. Kroki tańca zdają ci się przy nich naturalnie proste, a blask jaki niosą duchy zdaje się z Tobą zostać. Do końca balu twoje oczy świecą się tysiącem gwiazd.
Magiczna moc ognia!
Tradycja mówi, że ogniska, rozpalane podczas obchodów Beltane, nie były stosami przypadkowo zebranych drewienek i chrustu. Ich magiczna moc tkwiła bowiem w odpowiednim przygotowaniu. Trzech ludzi trzykrotnie udawało się, by zgromadzić drewno z dziewięciu gatunków drzew. Dopiero tak odpowiednio przygotowane ogniska płonęły świętym ogniem Beltane. Wydarzenie to trzeba było jednak trochę zmodyfikować, by każdy uczestnik mógł wziąć w niej udział! Na okazję balu użyto zaklęć, by zasadzone specjalnie drzewa były gotowe do ścięcia i stworzenia z nich wielkich ognisk na obchodach. Każdy czarodziej może dołożyć się do tej zabawy i za pomocą zaklęć przynieść jeden z dziewięciu gatunków drewna. Kto wie, może i na niego spłynie błogosławieństwo celtyckiej nocy!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się dołożyć własny bal drewna, rzuca kostką eliksiru. Każdy eliksir to inny gatunek drzewa, a co za tym idzie - inne błogosławieństwa lub przekleństwo. By dowiedzieć się, czy moc magicznego ognia była po Twojej stronie, rzuć k6, gdzie wynik parzysty oznacza dar, z kolei nieparzysty - nieszczęście.
Dąb - bełkoczący napój
Parzysta:
po odstawieniu balu na ognisko, czujesz przyjemną sensację w gardle, zupełnie jakbyś jadł najdelikatniejszą z czekolad, a zaraz po tym przychodzi otwartość umysłu. Nie wiesz skąd i w jaki sposób, ale niezależnie od języka, którym ktoś się posługuje, rozumiesz wszystko, do tego stopnia, że nawet szmery zwierząt stają się dla ciebie czytelne. Do końca balu jesteś w stanie używać dowolnego języka jak najlepszy czaroglota! Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział w przywoływaniu magicznych istot, ignorujesz rzut kością i sam wybierasz, co przyjdzie.
Nieparzysta:
czujesz dziwną sensację, jakby ogień zajął ci całe gardło jak podczas najgorszego zapalenia. Boli cię krtań i migdałki, dostajesz ataku kaszlu, ale nawet przepicie wodą nie pomaga na ból. Ten znika dopiero po kilku minutach, za to zostawia za sobą ślad - co zdanie mylisz jakieś słowa i mieszasz ich znaczenia. Chcesz powiedzieć jedną rzecz, a wypada jej zupełne przeciwieństwo, lub coś zupełnie niepowiązanego z całym tematem. Oby twój partner był dobry w języku migowym!
Jesion - euforii
Parzysta:
wraz z ułożeniem stosu, czujesz też niesamowicie przyjemne ciepło na ustach, jak po najwspanialszym pocałunku! Aż nie możesz się nie uśmiechnąć! Czyż ten dzień nie jest wspaniały? Śmiech sam formuje ci się w gardle, a ty masz wprost doskonały humor! Odczuwałeś zmęczenie? Całkowicie minęło i nie zapowiada się, by wróciło! Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt fizyczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
wieczór ledwo co się zaczął, a ty już odczuwasz zmęczenie, jakby przenoszenie tego drewna wyssało z ciebie wszelkie siły. Chcesz się bawić, ale oczy zdają ci się same zamykać. Do końca wieczoru będziesz chodził senny, a jeżeli chcesz wytrzymać i skorzystać z wszystkich atrakcji, lepiej po każdej uwzględnij jakąś krótką formę odpoczynku!
Klon - postarzający
Parzysta:
czujesz ciepło pod czaszką, nie jest to jednak nieprzyjemne uczucie, a przyjemne, jak położenie się na poduszcze. Jeżeli bolała cię głowa, uczucie to przechodzi, a zamiast niego pojawia się olśnienie. Twój umysł otwiera się na wiele tematów, jakby w ciągu kilku minut pochłonął wiedzę wielu ksiąg. Jeżeli zdecydujesz się wziąć udział we wróżeniu, rozpatrujesz tylko wynik pozytywny wylosowanej wróżby.
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby twoja głowa płonęła a migrena rozchodziła się ognistym bólem przez całe twoje ciało, wypalając na nim znaki czasu. Rzuć k6, gdzie każde oczko to kolejne 10 lat, o które postarzyło Twoją postać do końca balu.Postać odczuwa fizycznie wszystkie efekty wylosowanego wieku.
Wierzba - amortencja
Parzysta:
czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości, jeżeli twój partner wylosował negatywny wynik tutaj, może go zignorować. Jeżeli przyszedłeś tutaj sam, roztaczasz wokół siebie aż do końca balu nieodpartą aurę kuszącą do flirtowania, roznosząc przy tym zapach amortencji.
Nieparzysta:
wraz z ciepłym uczuciem w sercu czujesz też coś innego, amortencję. Amortencję, która nachodzi cię zewsząd, im bardziej kogoś lubisz - tym mniej ją czujesz. Im bardziej kogoś nienawidzisz - tym bardziej nie jesteś w stanie powstrzymać się przed adorowaniem tej osoby i traceniem dla niej głowy.
Lipa - Gregory’ego
Parzysta:
ogień postanowił podarować ci moc nieodpartej perswazji, aż po samą umiejętność hipnozy. Jesteś w stanie swoich rozmówców tak głęboko przekonać do bycia ich przyjacielem, że są w stanie zrobić absolutnie wszystko dla Ciebie, cokolwiek im nie rozkażesz.
Nieparzysta:
równie silnym uczuciem co przyjaźń jest i nienawiść, nie wiesz dlaczego, ale przyciągasz do siebie gniewne spojrzenia. A może i nie tylko je same? Wybierz postać, która dostanie disadvantage na następnym rzucie - będzie musiała rzucić podwójną kostką i wziąć jej gorszy wynik. Do końca balu wraz z tą postacią stajecie się najbardziej zaciętymi wrogami.
Buk - spokoju
Parzysta:
ciepło, które rozeszło się po Twoich ramionach jak najlepszy masaż zdaje się sprowadzać na Ciebie dużo spokoju. Wciąż chcesz się bawić, jest to jednak dużo większy relaks psychiczny, niż z początku zakładałeś. Wszelkie troski odchodzą w niepamięć, a ty możesz po prostu skupić się na wspaniałym tu i teraz. Jeżeli dosięgnie cię dowolny negatywny efekt psychiczny na jakiejkolwiek atrakcji podczas balu - możesz go jednorazowo zignorować.
Nieparzysta:
czujesz się tak, jakby ktoś zrzucił na twoje barki ciężar całego tego drewna, które dopiero przeniosłeś. Tematy, które chodziły za Tobą w trakcie ostatnich dni stają się dużo bardziej obecne, a Ty sam odczuwasz więcej zmartwień. Rzuć k6 przy każdej próbie pójścia na atrakcję. Wynik parzysty oznacza, że przełamujesz wątpliwości i bierzesz w niej udział. Wynik nieparzysty sprawia, że nie jesteś się w stanie przemóc i musisz zaczekać, aż Twój partner na bal wróci z atrakcji.
Brzoza - felix felicis
Parzysta:
ogień dosłownie Cię pobłogosławił, gdy przechodzić obok jednego z już płonących ognisk, przenosząc swój bal drewna, płomień zatańczył na twojej ręce. Nie oparzył Cię jednak, a zostawił malutki znak iskierki, który zostanie z Tobą do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby żadne nieszczęście nie mogło stanąć na Twojej drodze. Zdobywasz jeden przerzut kostki i wybranie lepszego wyniku na dowolnej atrakcji. Wraz z wykorzystaniem przerzutu znak znika.
Nieparzysta:
- gdy dokładałeś bal do ognia, ten zatańczył na Twojej dłoni, parząc ją boleśnie i zostawiając czarne smagi, które będą widoczne aż do końca dnia. Póki go nosisz, czujesz, jakby widniało nad Tobą złe fatum. Przy następnej atrakcji musisz rzucić podwójnie i wybrać gorszy wynik. Wraz z wypełnieniem przerzutu znak znika.
Olcha - ridikuskus
Parzysta:
czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić!
Nieparzysta:
masz wrażenie, jakby podłoże zaczęło cię palić! Przestępujesz z nogi na nogę, ale to nic nie pomaga, masz wrażenie, jakby ktoś podpalił twoje stopy, choć przecież nie są w ogniu! Sensacja znika po chwili, a wraz z jej gorącem masz wrażenie, że zrobiło Ci się trochę zimniej i mniej swobodnie. Może nie zauważasz tego od początku, ale Twoje poczucie humoru na pewno. Zabawa sama w sobie jest przyjemna ale dlaczego wszyscy tak słabo żartują? Ich kawały i zaczepki jakoś szczególnie cię nie bawią, a gdy sam próbujesz opowiedzieć dowcip - rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że się udał. Wynik nieparzysty znaczy, że wyszedł obraźliwie i nietaktownie. Lepiej do końca zabawy uważaj na język!
Topola - veritaserum
Parzysta:
wraz z błogosławieństwem ognia przyszło i błogosławieństwo prawy. Twoja aura staje się tak ciepła i kojąca, niczym płomienie w kominku, że ktokolwiek z Tobą rozmawia nie jest w stanie Cię okłamać.
Nieparzysta:
prawda potrafi być przekleństwem, szczególnie, gdy samemu jest się zmuszonym do jej mówienia. Ktokolwiek by cię dziś o coś nie zapytał - musisz odpowiedzieć szczerą prawdą.
Dowolny gatunek - bujnego owłosienia Nie ma swoich kostek, wybierz dowolny rodzaj drzewa! Pamiętaj, żeby wciąż rzucić k6 na efekt!
Wróżby
Jako ukłon w stronę ważnego wydarzenia, szkoły i Ministerstwa, centaury postanowiły dodać cegiełkę do tego wydarzenia. Obserwując obchody z polany na skraju lasu, chętnie przyjmują każdego, kto chce dowiedzieć się, co gwiazdy zapisały na temat jego przeszłości. Ostrzegają jednak, że nie zawsze są to wiadomości dobre.
Ze względów technicznych jesteśmy zmuszeni umieścić wróżby w osobnym poście, znajdziecie go z poście poniżej!
Jedzenie
Z okazji Beltane krasnoludzcy kucharze sporządzili najlepsze, celtyckie menu! Wszystkie potrawy zapisane w historii zarówno ludzi jak i magicznych istot zostały przygotowane z najwyższą starannością, a o ich smaku może poświadczyć sam fakt, że od miesiąca były testowane przez czarodziejskich adeptów gotowania pod czujnym okiem mistrzów tego fachu! W sam dzień Beltane otwarta kuchnia wrze emocjami zapalonych krasnoludów równie mocno, co cudownymi zapachami. Roześmiane istoty zapraszają do próbowania tych specjałów, oczywiście razem z obowiązkowym kuflem miodowego piwa! Jedzenie kosztuje 10 galeonów, opłatę odnotuj w odpowiednim temacie! Rzuć k6 by zobaczyć, jakie danie krasnoludy przygotują dla Ciebie!
Panicium - potrawka prosa, fasoli i soczewicy z dodatkiem warzyw i mięsa, gotowana podobnie jak risotto.
Efekt:
- to był naprawdę dobry i pożywny posiłek, który dodał ci sił! I to wiele sił! Tyle, że byłbyś w stanie podnieść nawet trzech krasnoludów! Lepiej panuj nad swoimi ruchami, po jednym klepnięciem w pień możesz obalić drzewa. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Laverbread - stworzony z wodorostów, które po zagotowaniu przekształca się w puree, dodaje do niego bekon i piecze na kształt bułeczki.
Efekt:
- nie tylko wodorosty są wyjęte z wody, ty też tak wyglądasz! Zupełnie nagle stajesz się przemoczony do ostatniej nitki, a twoje włosy i strój unoszą się i falują, jakbyś cały czas był pod powierzchnią wody! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma.
Ciasto hevva - ostro przyprawiane, sypkie ciasto z dodatkiem suszonych owoców w środku.
Efekt:
- czyż to nie było aż zbyt ostre?! Niby słodycz, ale jak piecze! I to tak bardzo, że po każdym zdaniu zioniesz ogniem! Rzuć k6 żeby zobaczyć, ile rund efekt się utrzyma.
Colcannon - kremowe puree ziemniaczane wymieszane z kapustą i podawane z szynką.
Efekt:
- kremowość była tak doskonała, że przeszła i na ciebie. Twoja skóra lśni, błyszczy i aż zachęca, żeby ją pogłaskać. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund będziesz posiadać nieodparty urok wili.
Tablet - wytwarzana z cukru, skondensowanego mleka i masła, które jest gotowane do stanu miękkiej kuli i pozostawiane do skrystalizowania. Często jest przyprawiany wanilią, a czasem zawiera kawałki orzechów.
Efekt:
- słodki jak ciągutki i lepki jak ciagutki. Przyjemna słodycz nie rozchodzi się tylko w Twojej buzi ale i po tobie całym, przyklejając do Ciebie pierwszą osobę, którą dotkniesz! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile odpisów (łącznie) będziecie ze sobą sklejeni.
Haggis - żołądek zwierzęcy nadziewany sercem, wątrobą i płucami owcy, zmieszany z owsem, łójem, przyprawami i cebulą, jest o wiele bardziej apetyczny, niż się wydaje. I często podaje się go z rzepą i ziemniakami.
Efekt:
- w trakcie jedzenia czujesz dziwne mrowienie w ciele, a po jego zakończeniu wyrastają ci:
Spoiler:
Rzuć k6 by się przekonać Króliczy ogon Rogi jelenia Skrzydła kruka Kolce jeże Orle szpony Owcze kopyta Rzuć k6 by zobaczyć, na ile postów utrzyma się efekt
Skakanie przez ogniska
Tradycyjnie planujący długie wyprawy ludzie przeskakiwali przez ogień trzykrotnie, aby zagwarantować sobie pomyślność. Gdy płomienie nieco przygasały, przeskakiwały przez nie młode kobiety, którym miało to zagwarantować dobrych mężów. Do zabawy przyłączały się także dzieci. Gdy w palenisku zostawał niemal sam żar, po popiołach przechodziły nawet kobiety ciężarne, z nadzieją, że przyniesie im to szczęśliwe rozwiązanie. Tlące się pozostałości po ognisku rozrzucano pomiędzy roślinami, aby zapewnić owocny plon. Każda rodzina zabierała także żarzące się węgle, by rozpalić nimi ogień w domowych paleniskach. Na balu można dołączyć do kultywowania tej tradycji, wiele małych ognisk tli się wśród ludowych instrumentów i wesołej muzyki, a odważni czarodzieje mogą spróbować trzykrotnie skoczyć nad płomieniami dla zapewnienia sobie pomyślności! Oczywiście, nic co daje szczęście, nie może być takie łatwe, magiczny ogień też chce się bawić! Co chwilę to bucha w górę, to dymi straszliwie, to obniża się do najdrobniejszego żaru, by zaraz podnieść się znowu. Sami mówimy, tylko dla najodważniejszych!
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w skakaniu przez ogniska, rzuca kością litery na wydarzenie, jakie spotkało ich podczas trzykrotnego pokonywania płomieni. Jeśli masz cechę gibki jak lunaballa dostajesz jednorazowy przerzut dowolnej kości.
wydarzenia:
A jak Ała jak boli! - jak widać wysokie loty to Twoja domena (i to nawet bez miotły)! W ostatnim momencie przed wybiciem się do skoku mocniejszy płomień buchnął tuż przed Tobą! Żeby w niego nie wpaść, skoczyłeś naprawdę wysoko, a magiczny ogień postanowił dołożyć do tego swoje trzy galeony i uniósł cię na dymie jeszcze wyżej. Przez chwilę czułeś się, jakbyś latał! Dopóki nie uderzyłeś głowa prosto w gałąź… Będzie bolało. B jak Beltane! - czujesz ducha święta aż po… Samego swojego ducha! Magiczny dym tworzy Twoje kopie, która pomagają Ci przeskakiwać, wręcz przenoszą Cię przez płomienie! C jak Confringo - gdy skaczesz nad ogniem, zmienia się on we fioletowo różowe płomienie! Każde Twoje lądowanie kończone jest dźwiękiem głośnym jak wybuch, któremu towarzyszą iskry lecące spod Twoich stóp! Rzuć kością k6. Jeżeli wynik jest parzysty, wszystko to tylko niegroźne efekty na pograniczu iluzji. Jeżeli wynik jest negatywny, wybuchy te ogłuszają cię do tego stopnia, że przez dwie następne rundy masz problemy ze słuchem. D jak Dymi się - wydaje ci się, że całkiem nieźle poradziłeś sobie ze skokami… Dopóki nie poczułeś smrodu spalenizny i Twoim oczom nie ukazał się dym, kopcący się z Twojego stroju! Lepiej szybko go ugaś! E jak Erupto Ignem - nie wiadomo czym aż tak zdenerwowałeś duchy Beltane, ale te postanowiły się Tobą nieźle zabawić, przy każdym skoku posyłając z ognia w Twoją stronę kule białego ognia! Rzuć 3k6, gdzie każda liczba parzysta to trafienie przez kulę, a nieparzysta - chybienie. Jeżeli udało się trafić dwa lub trzy razy lepiej, żeby ktoś uzdrawianiem przynajmniej 15 pkt szybko obejrzał te rany. F jak Feniks - to było przerażające! I dla ciebie i dla całej widowni, kiedy przy jednym ze swoich skoków potknąłeś się, lądując prosto w ogniu! Magiczne płomienie jednak nie zrobiły ci krzywdy, zamiast tego zatańczyły między Tobą, po czym otworzyły drogę, wypuszczając cię przy ozdobie szkarłatnego blasku. G jak Gumochłon - to zdecydowanie nie Twój dzień! Sukienka zbyt ciasna? Nogawka w spodniach za długa? A może wymęczyłeś się na tańcu? Cokolwiek by to nie było, zdecydowanie utrudnia ci skoki, co chwilę się potykasz i lądujesz zdecydowanie zbyt wcześnie, by nazwać to bezpiecznym. Twoje buty mogą ci tego nie wybaczyć… H jak Halucynacje - chcesz przeskoczyć przez ogień, a zamiast tego dym zajmuje całą Twoją wizję, zamykając cię w całej mgle obrazów. Rzuć k6, wynik 1-2 oznacza, że jakiekolwiek obrazy się tam nie pojawiły, wprawiły się w rozbawiony nastrój; 3-4 zapewniły ci flirciarski nastrój; 5-6 sprawiły, że posmutniałeś, może pomoże przytulenie drugiej połówki? I jak Inkantacja - może przypodobałeś się jakiejś wróżce, a może ta po prostu się nad Tobą zlitowała, cokolwiek by to nie było, jedna z nich właśnie towarzyszy Twojej przeprawie i wypowiada magiczne słowa, które zmuszają ogień do posłuszeństwa i zmieniają do w zwykłe płomienie. Od razu łatwiej skakać! Choć może warto też zapamiętać tę inkantację? Zyskujesz +1pkt do Zaklęć! J jak Jasnowidz - nie wiesz skąd ta nagła jasność myślenia, ale wszystko zwalnia i czujesz się, jakbyś mógł przewidywać następne wydarzenia. Wiesz, w którym momencie ogień buchnie, w którym ustąpi, jakby twoje wyczulenie stało się wręcz magicznym zmysłem. Tańczysz przez ogień jak natchniony, dając przy tym niezły popis.
Tańce przy ogniskach
Tańce przy wielkich stosach ogniskowych miały przynieść szczęście i ochronę przed wszelkimi chorobami, był to także sposób na zjednanie się z naturą i czczenie nadejścia lata. Wielkie stosy zapaliły się wielkim, magicznym ogniem, a pomiędzy nimi wygrywa skoczna, taneczna, tradycyjna muzyka z taką pasją, jakby grajkowie mieli nigdy się nie zmęczyć! Wszystkie czarodziejskie istoty, które były zaproszone do przygotowań, wychodzą teraz na środek pomiędzy stosy i zaczynają tańce, zachęcając wszystkich magów do dołączenia! Niech radość Beltane i stukot rozgrzanych stóp usłyszą nawet po same gwiazdy! Sam magiczny ogień też zdaje się tańczyć, swoimi płomieniami i dymem tworząc kształty i sylwetki rozbawionych, magicznych istot wielu gatunków, zjednoczonych w obłędnym, opętańczym wręcz tańcu. Kto wie, może jeśli wystarczająco długo będziesz patrzeć w ogień i on zdradzi ci ciekawe historie.
Zasady: W tańcach można brać udział nieograniczoną ilość razy! Będą trwać od samego rozpalenia stosów aż po wschód słońca, nieustannie czcząc witające świat lato. Każdy czarodziej może na nie wchodzić i z nich wychodzić, jednak za każdym razem musi rzucić na kość litery określającą wydarzenie. Efekty działają od wejścia na parkiet do zejścia z niego - przy ponownym wejściu należy rzucić na nowy efekt.
Wydarzenie:
A jak akrobacje - muzyka, rytm, taniec, śpiew cała ta atmosfera jest niesamowita! Porywa cię taniec i bawisz się nieziemsko! I to całkiem dosłownie! Ogień widząc jak oddałeś się zabawie, sam postanowił się do tego dołożyć, zgarniając ciebie i Twojego partnera pomiędzy ogień! Płomienie Was nie parzą, chcą z Wami tańczyć i uczestniczyć w tej zabawie, dosłownie niesiecie ze sobą po trawie ognisty huragan! B jak bajki na dobranoc - wydawało ci się, że ogień coś opowiadał, malował płomieniami fascynujące sceny aż zapatrzyłeś się na niego za bardzo. Nagle całe to kołysanie tańca staje się dużo mniej pobudzające, a wręcz usypiające. Historia opowiedziana przez ogień sprawia, że oczy same ci się przymykają. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że płomienie skutecznie opowiedziały ci bajki do snu i wręcz słaniasz się w ramionach partnera, musicie na chwilę odejść na bok, żebyś odpoczął. Wynik negatywny oznacza, że co prawda wygrywasz ze snem, ale Twoje kroki są bardzo niezsynchronizowane, jakby ciało i tak zdecydowało się pójść spać. C jak cacanki macanki - czy Twój partner od zawsze był tak pociągający? Do stopnia, w którym nie możesz opanować swoich rąk? Masz ochotę komplementować swojego partnera w najbardziej naturalny i nieskrępowany sposób - swoim własnym dotykiem, by wiedział, jak bardzo jest pożądany. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że zauważasz, że coś jest nie tak i że nie panujesz nad rękami, to nic nie zmienia względem ich błądzenia po ciele partnera, ale możesz się z tego wytłumaczyć. Wynik nieparzysty oznacza, że zupełnie zwariowałeś na punkcie drugiej osoby, a magia, która zawładnęła Twoimi dłońmi, włada i umysłem. D jak z dymem poszło - magicznemu ogniowi bardzo musi się podobać Twój taniec, bo jedna z dymnym postaci podchodzi do ciebie i Twojego partnera, próbując cię co chwila wyrwać z jego rąk i samej z Tobą zatańczyć. E jak epilepsja - z początku roztańczony, buchający ogień i wszystkie jego obrazy są przepiękne, niesamowite! Przyglądasz się im w zachwycie aż… Zaczynają migać zbyt szybko! Czy to figury w ogniu przyspieszyły w obłąkańczym tańcu, czy sprowadziły to też na ciebie?! Nie wiesz, jednak strasznie kręci ci się w głowie, obrazy zaczynają wirować i migać zupełnie jak płomienie i dym na tle nocnego nieba. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że kręcenie w głowie stało się tak obezwładniające, że aż ty dołączyłeś do niego! Wirujesz zupełnie jak ogień, znajdując się umysłem niemalże poza ciałem! Wszystko się kręci, faluje i jest niesamowite! Wynik negatywny oznacza, że było to za dużo bodźców jak na Twoją głowę, omdlewasz na parkiecie. F jak firebird - nie wiesz co w ciebie wstąpiło, czy masz doświadczenie z tańcem, czy też nie, nagle czujesz się jak profesjonalny artysta. Skąd znasz te wszystkie ruchy? Te wszystkie taneczne skoki? Nie masz pojęcia, ale nagle wykonujesz firebirda, ku zaskoczeniu nie tylko wszystkich tańczących, ale i samego ognia. Płomienie wystrzeliwują w Twoją stronę i… Tworzą dla ciebie ogniste skrzydła. Od teraz aż do zejścia z parkietu możesz z nich korzystać jak z prawdziwych skrzydeł w trakcie tańca. G jak goły i wesoły - ależ przy tych ogniach gorąco! Kto by się spodziewał, że może być aż tak upalnie w angielską noc! Jeżeli masz na sobie okrycie wierzchnie, czujesz potrzebę jego zdjęcia, rozpięcia koszuli czy rozsunięcia zasuwaka sukienki. Cokolwiek, byle tylko choć trochę się schłodzić! H jak harce hulańce! - oddajesz się tańcu z partnerem i wspólnej zabawie tak bardzo, że aż gubisz buta! Lepiej byłoby go znaleźć, choć wśród rozhulanych świętujących może to nie być najprostsze. Rzuć k6, wynik to ilość razy, gdy ktoś na ciebie wpadł, podeptał itd. podczas poszukiwań. I jak i do kółeczka - jeżeli myślałeś, że potańczysz ze swoim partnerem, pomyśl jeszcze raz! Magiczne istoty wszelkich gatunków zaciągają cię do wspólnego, szaleńczego koła tańca, co chwilę zamieniając się w tym, kto prezentuje swoje ruchy na środku! Niech twój partner uwzględni tańczenie w kółku w swoim wylosowanym wydarzeniu! Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty Twoje ruchy tak spodobały się magicznym istotom, że aż wyczarowały ci ozdobne ognie przyczepione do Twoich obcasów, żeby pokazać, jak niesamowity z ciebie tancerz! Jeżeli wynik jest negatywny, ogień bynajmniej nie jest ozdobą, to najprawdziwsze płomienie, mające parzyć Twoje stopy, byś szybciej nimi przebierał! Bierz się w obroty, to nie walc! To Beltane! J jak jak ja cię kocham! - wiesz, że przecież nie wybrałeś swojego partnera na przyjście na bal bez powodu, ale teraz wydaje się to tak proste i jasne! Niezależnie od tego, co Was łączyło przed tym tańcem, teraz czujesz się, jakby Twoje ciało, serce i dusza należało do tej jednej osoby i chcesz jej całe je oddać. Bliskością, przytuleniem, pocałunkami, jakkolwiek pokazać, jak bardzo Twoja miłość jest wręcz ognista!
Słup majowy
W Celtycką Noc mężczyźni przygotowywali go ze ściętego drzewa, z którego usuwano gałęzie i tak powstały pal, wbijano w ziemię, a następnie przyozdabiano roślinami i wstążkami. Na szczycie umieszczano kwietny wianek. Wokół tego słupa odbywały się tańce. Uczestnicy podczas trwającej zabawy trzymali w rękach kolorowe wstążki, które splatały się w tańcu, tworząc barwne wzory na majowym słupie. Na obchodach balu także pojawiły się majowe słupy, przyozdobione wieloma wiankami stworzonymi przez czarodziejów i wyposażone w wiele wstążek, by każdy mógł wziąć udział w zabawie. Weseli grajkowie zapewniają wspaniałą, taneczną muzykę, która aż sama zaprasza do pójścia w tan, a wesołe śmiechy i piski goniących się uczestników zapowiadają wspaniałą zabawę!
Zasady: W zabawie w słupy majowe można brać udział w parach bądź też osobno. By dołączyć do zabawy, należy postępować zgodnie z kostkami!
Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na kolor. Jeżeli nie masz pary i jeszcze nie masz osoby do której chcesz dołączyć - rzuć na swój kolor. Jeżeli nie masz pary i chcesz łapać inną osobę bez pary - bierzesz ten sam kolor co ona.
Rzut k6 na kolor wstążki:
1. Fioletowy - nawet jeżeli druga osoba to tylko twój przyjaciel lub, co gorsza, wróg(!) nie możesz odeprzeć uczucia, że jest po prostu przepięknym człowiekiem. Tego wieczoru wszystkie jego cechy fizyczne podobają ci się najbardziej na świecie. To twój ideał! 2. Żółty - czujesz się niesamowicie zawstydzony przy drugiej osobie, Twoje serce cały czas nieznośnie łopocze ci w klatce, a Ty sam masz nieustanną ochotę się rumienić. Słowa z trudem przechodzą ci przez gardło, jesteś zbyt onieśmielony swoim wybrankiem i masz po prostu chęć schować się w jego ramionach… Jednocześnie płonąc przy tym ze wstydu. 3. Niebieski - jesteście dla siebie całkowicie i bezapelacyjnie stworzeni! Do tego stopnia, że o cokolwiek druga osoba nie poprosi, pierwsza wykona wszystko. Oczywiście działa to w dwie strony. 4. Różowy - łączy Was nie tylko kolor wstążki, ale i każda myśl. Dosłownie. Po złapaniu za wstążkę łapiecie ze sobą połączenie myślowe, mogąc rozmawiać telepatycznie! 5. Zielony - czy kiedykolwiek byliście tak spragnieni dotyku? Chyba jeszcze nigdy. Nie możecie się od siebie oderwać, a każdy kontakt fizyczny jest na wagę złota. Macie ochotę cały czas trzymać się za ręce, przytulać… A może i nawet coś więcej? 6. Pomarańczowy - zapłonęło w was nie tylko ciepłe uczucie do partnera, ale coś znacznie bardziej niebezpiecznego - pożądanie. Macie ochotę być ze swoim partnerem dużo bardziej fizycznie, nawet teraz rozglądając się, gdzie moglibyście uiścić parę figli. Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Jeżeli jesteście parą - sami ustalacie jak długo się goniliście i czy finalnie udaje się Wam złapać. Jeżeli dobraliście sobie partnera dopiero w trakcie zabawy, każde z Was rzuca k100. Wygrywa wyższy wynik; jeżeli należy do osoby goniącej, udaje jej się złapać osobę łapaną; jeżeli należy do osoby łapanej, udaje jej się uciec przed osobą goniącą.
Kiedy już udaje Wam się odnaleźć w ganianym tańcu na około majowych słupów, Wasza wstążka związuje Was ze sobą jako symbol partnerstwa. Jeżeli bierzecie udział w zabawie w parze - tylko jedna osoba rzuca na związanie (ta, która nie rzucała na kolor). Jeżeli nie miałeś pary i rzucałeś na kolor - teraz dogoniona osoba rzuca na związanie.
Rzut k6 na związanie:
1. Nadgarstki - nic niezwykłego, wstążka tradycyjnie związała Wasze dłonie. 2. Talia - wstążka związała was w pasie w pozycji idealnej do tańca! Może czas wykorzystać tę sytuację? 3. Kostki - wstążka wycelowała naprawdę nisko i związała Was w kostkach, powodzenia z dograniem ruchów! 4. Łopatki - jest to zdecydowanie dziwna pozycja, gdy stoicie odwróceni do siebie plecami i związani na wysokości łopatek… Co teraz? 5. Ręce - wstążka zdecydowała się związać Wasze ręce po całej długości, opakowując je jak jakąś mumię. 6. Głowy! - Beltane naprawdę strzeliło wstążce do… Nitek? Związała Was głowami, przodem do siebie, stwarzając fantastyczną sytuację do zacieśniania więzi. No co? W takiej pozycji na pewno łatwo szeptać sobie swoje sekrety!
Rzuć kostką k6 i podziel ją przez dwa, by dowiedzieć ile postów utrzymają się efekty, po zakończeniu tej atrakcji. Podzielony wynik zaokrąglamy w górę.
Wiklinowe kukły
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest palenie wiklinowych kukieł na znak nadejścia lata. Czarodzieje przez cały miesiąc tworzyli te wspaniałe, magiczne figury, by teraz w swoim finalnym tańcu i pokazie mogły zapłonąć w imieniu Beltane i na szczęście ich twórcom. Zanim jednak całkowicie spłoną, prezentują one ostatnie, magiczne układy, mające uczcić celtycką noc i pomyślność wszystkich czarodziejskich stworzeń. Ich przedstawienie jest naprawdę piękne, powoli tląca się wiklina, płomienie sięgające coraz wyżej, aż do nieba, pachnący dym, od którego zapachu aż lepiej rozumie się przekaz i emocje, aż widzi się obrazy, które kukły chcą wymalować swoimi ruchami. Im dłużej przyglądacie się temu tańcowi, tym głębiej przeżywacie emocje towarzyszące pożegnaniu chłodnej pory roku w imię odrodzenia. Wszak wiklina, z której ludziki były wykonane, była magiczna.
Rzuć k6 na towarzyszącą emocję:
1. Radość! Coś się kończy a coś zaczyna, a to coś może być czymś pięknym i wesołym! Tak jak te obchody! Uśmiech sam wychodzi ci na usta, masz ochotę krzyczeć o tym, jak jest cudownie! Wesołe tańce kukieł sprawiają, że chcesz wraz z nimi zakręcić się po raz ostatni, by zaraz dzielić się tą radością ze swoim partnerem. Życie jest piękne! 2. Nadzieja! Dostrzegasz w tańcu kukieł opowieść o tym, że nie wolno się poddawać. Że cokolwiek by się nie działo, jutro też będzie dzień. Chciałeś coś dzisiaj zrobić? Powiedzieć o czymś drugiej osobie? Przyznać się do czegoś? To najlepszy na to czas, teraz wszystkie wątpliwości mogą spłonąć razem z kukłami i przynieść ukojenie. 3. Smutek! Układ wiklinowych ludzików był bardzo poruszający, do stopnia, w którym omal nie chciało ci się płakać. Wiesz, że to wesołe święto, ale złapała cię nagła nostalgia. Czy jest coś, za czym tęsknisz? Do czego chciałbyś powrócić? Może coś utraconego? Czujesz, jak to napływa do ciebie wraz z tymi tańcami i ich wizjami, płonąc w ogniu na Twoich oczach… 4. Zakochanie! Kukły opowiadają najpiękniejszą historię miłosną! A miłość ta… Chyba ty też możesz mieć na nią szansę? Jeżeli jesteś ze stałym partnerem, przeżywasz zakochanie zupełnie na nowo i nie możesz oderwać się od swojej drugiej połówki. Jeżeli jeszcze nie wyznałeś tej osobie miłości, cóż, czujesz przemożną ochotę przytulenia jej, pocałowania, powiedzenia wszystkiego, co leży na dnie serca. Kiedy, jak nie teraz? 5. Złość! Widzisz w tym tańcu kukieł gotowość do przejścia dalej, ale ty jeszcze sam na to nie jesteś przygotowany! To za szybko! Zbyt dużo na raz! Nikt nie pytał się o zdanie, czy życzysz sobie takich zmian. Jeżeli jest w twoim życiu teraz coś, co doprowadza cię do szału, złości lub chociaż zmarszczenia brwi w dezaprobacie, teraz się nasila. Musisz natychmiast wyżyć się z tych wszystkich emocji! 6. Ciekawość! Nowy początek to nowe możliwości, a w pokazie wiklinowych lalek widzisz ten niesamowity zapęd do odkrywania, całą gamę przygód, o których opowiadają swoim tańcem! Ty też chcesz na przygodę! Najlepiej już, teraz natychmiast! Jesteś gotowy podjąć się każdego wyzwania, a jeżeli ktoś ci coś zaproponuje, wszystko bierzesz dosłownie, gotowy wykonać to od ręki! Efekty trwają aż do przejścia na następną atrakcję, chyba że autor będzie chciał, by zostały na dłużej, może wtedy rzucić kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik zaokrągl w górę).
Kulning
Na przygotowaniach do święta wszyscy czarodzieje mogli zapoznać się z tą starożytną techniką przywoływania zwierząt. Teraz, kiedy oficjalny taniec rozpoczął obchody tak, jak tradycja nakazała, a ogniska na cześć świętego ognia i nadejścia lata zostały rozpalone, można zacząć zapraszanie innych istot do dołączenia do obchodów, by wspólnie czcić ten dzień połączenia z przyrodą i przyjścia urodzaju. Bariery obronne nie pozwolą niczemu i nikomu niebezpiecznemu dostać się na teren obchodów, ale każda dusza o czystych zamiarach i chęciach złożenia hołdu rozpoczynającemu się lecie może wkroczyć pomiędzy czarodziejów. Trzeba je tylko zaprosić śpiewem.
Zasady: Każdy czarodziej, który decyduje się wziąć udział w kulningu, rzuca kością k100, gdzie trafienie w okrągły numer (10, 20, 30… itd.) oznacza przyjście magicznego stworzenia. Magiczne stworzenia dokładnie rozumieją czym jest to pradawne święto i przyniosą dar czarodziejowi, który je wezwał. Nie martwcie się jednak, każdy numer sprowadza jakieś zwierzę, wszak przyroda nie odmówiłaby tak dobremu zaproszeniu.
Rzuć k100 by zobaczyć, co przyszło:
1-9 - stado zająców wybiegło spomiędzy krzaków i zaczęło skakać pomiędzy Twoimi nogami, zapraszając Cię do chwili wygłupów, po której z powrotem odbiegają w las. 10 = Abraksan - Przed Tobą pojawił się przepiękny, złoto-brązowy pegaz, który z gracją podszedł do Ciebie, kłaniając się lekko. Pozwolił się dotknąć i wtedy, zauważasz, że jedno z piór w jego skrzydłach ma zupełnie inna, śnieżnobiałą barwę. Abraksan potrząsnął swoim ciałem, a pióro wylądowało tuż obok Ciebie. W oczach istoty widzisz znak, że jest to prezent, który możesz ze sobą zabrać. Pióro pegaza zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy II lub III poziomu, przy warzeniu eliksirów uzdrawiających! 11-19 - dwa lisy wychyliły noski ze swoich norek i przez chwilę podejrzliwie na Ciebie zerkają, jednak po usłyszeniu Twojego śpiewu witają cię swoim własnym, lisim chichotem. 20 = Żabert - Może spodziewałeś się czegoś majestatycznego, ale Twój śpiew przywołał niezwykle nieelegancką krzyżówkę żaby i małpy. Żabert uśmiecha się do Ciebie, ukazując ostre zębiska, pomiędzy którymi można jeszcze dostrzec resztki jakiejś biednej jaszczurki, która stała się jego dzisiejszą kolacją. Twoją uwagę szybko jednak odwraca podarek, który zwierzę Ci wręcza, po czym szybko znika pomiędzy pobliskimi krzakami. Otrzymujesz fałszoskop. 21-29 - cała chmara świetlików musiała poczuć wibracje Twojego głosu, bo wyleciały z gęstego lasu, zdobiąc Cię swoim blaskiem jak najpiękniejszym ze strojów. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund zostaną na Tobie, zapewniając efekty świetlne. 30 = Błędne ognik - Ogniki musiały wyczuć, że w jakimś sensie potrzebujesz wsparcia i przybyły oświetlić Ci życiową drogę. Podążasz za nimi przez krótki moment, a gdy w końcu zatrzymujecie się, istoty tworzą niewielki krąg nad wydrążoną w drzewie dziuplą. Wkładasz tam dłoń i ze zdumieniem wyciągasz z niej kompas marzeń. 31-39 - gdy śpiewasz kulning, co kilka nut odpowiada Ci wycie. Dopiero po kilku powtórzeniach zdajesz sobie sprawę, że wycie to jest coraz głośniejsze, albo raczej - bliższe. 40 = Nieśmiałek - malutka, zielona istotka wdrapuje się do Ciebie po najbliższej gałęzi drzewa i zaczyna bujać się w rytm kulningu. Nieśmiałek był zdecydowanie za mały, żeby dać radę coś do Ciebie dodźwignąć, ale bardzo chętnie spędza z Tobą czas, a nawet w pewnym momencie wchodzi na Twoje ramię. Co więcej nie chce z niego zejść, znajdując sobie wygodne miejsce w Twoim stroju! Aż do końca balu towarzyszyć Ci będzie Nieśmiałek. Jeżeli napiszesz jednopostówkę pobalową, możesz zatrzymać go jako swoje zwierzątko. 41-49 - wydaje ci się, że nic nie przyjdzie, wszak niczego dookoła siebie nie widzisz. Myślisz tak, dopóki nie czujesz tupotu małych stóp na swoim ciele… I pod strojem! Udało Ci się przyzwać myszy! I chyba stwierdziły, że stanowisz darmową podwózkę do jedzenia! Przyzywać zwierzęta już umiesz, ale czy potrafisz je odganiać? 50 = Elf - O mało co, a zdeptałbyś niewielkiego elfa, który przeglądał się właśnie w pobliskiej kałuży. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że istota nawet Cię nie zauważyła, ale za to, gdy potrząsnęła skrzydełkami, trochę elfiego pyłu spadło na Ciebie. Czujesz, że promieniejesz niezwykłym, naturalnym pięknem, przyciągając spojrzenia do końca balu. Otrzymujesz +1pkt. do DA. Wynik nieparzysty oznacza, że istota zauważyła Twoją obecność. Znając elfią próżność, prawisz jej komplement, a ta z zachwytu podarowuje Ci nieco swojego pyłu. Elfi pył zastąpi Ci dowolny składnik odzwierzęcy, podczas warzenia eliksirów zwykłych: prostych lub złożonych! 51-59 - stado sarenek wyszło na łąkę, słuchać Twojego kulningu. Z początku tylko się Tobie przyglądały, jednak po pierwszym oswojeniu się, zaczęły spokojnie rzuć trawę w Twoim towarzystwie. 60 = Jednorożec - Masz wyjątkowy zaszczyt, bo oto podchodzi do Ciebie majestatyczny jednorożec. Delikatnie i niepewnie pozwala Ci się pogłaskać po pysku, po czym sam trąca Cię swoją głową, w przyjaznym geście. Czujesz, że coś twardego spada Ci na dłoń. Kawałek rogu jednorożca odłamał się i został podarowany Ci w prezencie. Róg jednorożca zastąpi Ci dowolny składnik każdego poziomu do eliksirów leczniczych 61-69 - spomiędzy krzaków wyłania się bardzo rozpoznawalna głowa, a później całe ciało. Skunksa da się poznać wszędzie, ten jednak, w przeciwieństwie do stereotypów, nie unosi ostrzegawczo ogona, a po prostu przygląda Ci się z daleka, kiwając główką do rytmu. 70 = Kudłoń - Dzisiejsze święto jest doprawdy magiczne. Twój kulning przywołał kudłonia, co jest o tyle niesamowite, że te zwierzęta zwykle mocno stronią od ludzi. Tym razem jednak spotkał Cię zaszczyt nie tylko w postaci interakcji, ale i prezentu. Istota podarowuje Ci jeden ze swoich włosów. Włos kudłonia zastąpi jeden, dowolny składnik odzwierzęcy, przy warzeniu eliksirów zwykłych. 71-79 - locha razem ze swoimi małymi dzikami wyszła z lasu usłyszawszy Twój kulning. Normalnie samice bronią swoich młodych agresywnie, ale po usłyszeniu pieśni wiedziała, że mogła bezpiecznie podejść. Małe warchlaczki radośnie kwikają, podbiegając do Ciebie za każdym razem, gdy zaczynasz śpiewać i odbiegając, gdy zaprzestajesz. 80 = Lunaballa - Widzisz, jak w Twoją stronę radośnie przebiera nóżkami jedna z najsłodszych, magicznych istot. Wielkie oczy lunaballi błyszczą, odbijając światło gwiazd i księżyca. Dorzuć k6. Wynik parzysty oznacza, że otrzymujesz od zwierzęcia lunaskop. Wynik nieparzysty sprawia, że trafia Ci się fiolka ze łzami lunaballi, które zastąpią Ci dowolny składnik roślinny przy warzeniu eliksirów leczniczych progu zaawansowanego lub wyżej! 81-89 - choć większość ptaków nocą śpi, są gatunki, które są aktywne. Jedna z sów musiała usłyszeć Twój śpiew. Nie wiedziałeś, że się zbliża, skrzydła sowy są bezszelestne, dopóki nie wyłoniła się w świetle ognia w całej swojej okazałości. Ląduje Ci na ramieniu, coś pohukuje i po kilku chwilach wraca w mrok nocnego nieba. 90 = Paqui - Wśród wszechobecnych kolorów i kwiatów dostrzegasz, że jeden z barwnych krzaków zaczyna się do Ciebie zbliżać. Po chwili widzisz, że to nie roślina, a zwierzę - przepiękny, magiczny paw. Istota widocznie chciała dołączyć do wszechobecnych śpiewów, bo zaczyna gruchać, jakby chciała zharmonizować się z Twoim kulningiem. Co prawda jest to raczej przykra dla uszu muzyka, ale warto przeżycia, gdyż po chwili paqui rozkłada swój ogon, podarowując Ci jedno ze swoich piór. Pióro paqui może zastąpić Ci dowolny składnik przy specjalnych eliksirach! 91-99 - na łąkę wychodzi sam król lasów, wielki jeleń o wspaniałym porożu. Przygląda Ci się uważnie, bada spojrzeniem, fuka nieufnie. Rzuć k6, jeżeli wynik jest parzysty, jeleń uznaje Twój śpiew i kłania się delikatnie, by zaraz w Twojej obecności zjeść trochę trawy. Jeżeli wynik jest nieparzysty, jeleń unosi się dumnie na dwóch nogach, po czym biegnie w kierunku lasu. 100 = Hipogryf - na pewno nie spodziewałeś się takiego gościa, a i gość ten nie spodziewał się tak godnego zaproszenia, na które chętnie i równie godnie odpowiedział. Wylądował przed Tobą, wpatrując się w Ciebie ciekawskim wzrokiem. Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że pozwolił Ci się pogłaskać i nawet dotknąć swoich skrzydeł. Wynik nieparzysty sprawia, że hipogryf, gry tylko pogłaskałeś jego skrzydła, kładzie się na ziemi, zapraszając Cię na swój grzbiet i krótką, podniebną przejażdżkę. Jeżeli jesteś z partnerem, on także może z Tobą wejść na grzbiet hipogryfa.
Modyfikatory do rzutu:
Wzięcie udziału w nauce kulningu na przygotowaniach do Beltane pozwala na rzucenie dwiema kostkami wydarzenia i wybranie lepszej opcji. Dowolna specjalizacja z ONMS pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji lub +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Każde 10pkt z ONMS w kuferku pozwala +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji. Cecha powab wili pozwala na przerzut dowolnej kostki w tej atrakcji. Cecha świetne zewnętrzne oko pozwala na +/- do 2 punktów z dowolnej kostki z tej atrakcji.
Wodne wianki
Jedną z tradycji Celtyckiej Nocy jest puszczanie wianków na strumieniach, jeziorach czy rzekach, chcąc zaskarbić sobie przychylność rzecznych duszków. Nie bez powodu czarodzieje mieli szansę zapleść swoje własne wianki w trakcie przygotowań do święta. Miały one być nie tylko ozdobą i pamiątką, ale także częścią obchodów. Jeżeli jednak ktoś nie zrobił własnego wianka, nie musi się martwić. Miasto wykupiło ich wiele od uczestników przygotowań, mając cały zapas dla chętnych do uczestnictwa w zabawie. Tej nocy cała okolica wrze od magii, wrze także i rzeka, bulgotając na dziwne sposoby. Nad powierzchnią unoszą się wodne bąbelki, wśród szumu prądu słychać psotliwe, radosne śmiechy i śpiewy, a co jakiś czas coś gdzieś pluska w nietypowy sposób. A, jeżeli masz szczęście, dasz radę dostrzec kształty stworzone z wody przypominające ludzi, wyglądające znad nabrzeżnych kamieni. Duszki wodne także zgromadziły się na Beltane, czekając na swoje własne dary. Czy zdecydujesz się puścić z nurtem swój wianek i zobaczyć, czy zadowala on te żywiołowe istoty?
Zasady: Każdy czarodziej może wziąć udział w zabawie w wodne wianki, wystarczy, że rzuci kostką k6 na reakcję duszków. Jeżeli czarodziej robił swój własny wianek na przygotowaniach do święta, może rzucić kostką dwa razy i wybrać bardziej odpowiadający mu wynik.
1 - kilka wodnych postaci wyłania się spod tafli śmiejąc się i chichocząc. Wyciągają w Twoją stronę dłonie. Z rzeki zamiast szumu zaczyna napływać muzyka, a Ty nie umiesz odmówić im tańca, wchodząc z nimi za rękę do kółka na wodzie. Kto by pomyślał, że będziesz się razem z nimi nad nią unosić? Cóż za wspaniałe uczucie! Rzuć k6, wynik parzysty oznacza, że w porę orientujesz się w ich zamiarach i po chwili przyjemnego tańca wycofujesz się z tafli; wynik nieparzysty oznacza, że popadasz w zatracenie w ich tańcach, aż w końcu wrzucają Cię do wody! Sam nie potrafisz z niej wypłynąć przez ich magię! Lepiej niech ktoś szybko cię wyłowi! 2 - wianek złapała bardzo kształtna wodna duszka, która uwodzicielskim krokiem podchodzi do Ciebie i, nim się orientujesz, kradnie Ci pocałunek swoimi wodnymi ustami. I choć ci go zabrała, w darze zostawiła coś w zamian - teraz to Ty czujesz przemożną potrzebę całowania każdej osoby, która zamieni z Tobą słowo. Rzuć kostką k6, efekty utrzymają się przez x÷2 następnych rund po zakończeniu tej atrakcji (wynik należy zaokrąglić w górę) 3 - nim jeszcze zdążyłeś położyć wianek na tafli wody, spod rzeki wyskakuje bardzo zalotny wodny duszek w taki sposób, że ozdoba ląduje na jego głowie. Nie tylko to zwraca Twoją uwagę, ale i naszyjnik na jego szyi. Duszek szybko nachyla się, żeby pocałować cię w policzek w podziękowaniu, a kiedy zauważa, że przyglądasz się jego biżuterii, ściąga ją z siebie i ci ją zakłada. 4 - jeden z wodnych duszków siedział na brzegu i przygrywał melodię na niewielkim instrumencie, kiedy obił się o niego wianek. Duszek wydawał się tym nie tylko zachwycony ale i zawstydzony, złapał wianek, spojrzał w Twoim kierunku i pomachał szybko, wydawało się, że z nim zniknie, ale wtedy spod wody wypłynęła do Ciebie w zamian za ten kwietny dar magiczna karimba (+2 OPCM). 5 - wystarczyła chwila nieuwagi, a może po prostu nie spodziewałeś się, że trzy nastoletnie, wodne duszki wyskoczą na ciebie spod wody jak krokodyl. W jednej chwili dostrzegasz ruch, w drugiej już jesteś pod powierzchnią, kiedy te ściągają cię na dno. Nie chciały ci zrobić krzywdy! Tylko popsocić i coś pokazać… Zapominając, że czarodzieje nie oddychają pod wodą! Oby ktoś był obok, bo nie chcą cię puścić! To było przerażające przeżycie, przez następny miesiąc na wszystkie czynności kostkowe związane z wodą rzuć podwójnie i wybierz gorszy wynik. 6 - wianek wpłynął wprost na głowę jednego, bardzo młodego wodnego duszka. Kształt wodny ma wielkość zaledwie kilkuletniego dziecka i wyraźnie ucieszyło się ono z prezentu. Wychodzi do Ciebie na brzeg i… Rozcina swoją wodną powłokę? Pokazuje Ci, żebyś wystawił dłonie, na które nalewa Ci wody i instruuje migowo do jej wypicia. Magiczna woda młodego wodnego duszka sprawia, że możesz wyleczyć dowolną, chorobę, która nie jest śmiertelna. Jeżeli na żadną nie chorujesz, możesz zatrzymać ją sobie jako jedną z dwóch opcji - eliksir wiggenowy lub felix felicis.
Głosowanie na Majową Królową i Zielonego Człowieka
Tradycyjnie spośród grona niezamężnych panien wybierano Majową Królową, która następnie dobierała sobie „małżonka” – Zielonego Człowieka. Nazwa ta wywodzi się od dawnego boga natury i odrodzenia. Parę sadzano na ukwieconym powozie i obwożono po całej osadzie. Mieli oni symbolizować boską parę, jedność słońca i ziemi. Na obchodach jednak nie chciano nikogo wykluczyć, a także dać równe szanse na zostanie wybranym do tej fantastycznej atrakcji, jaką jest przejażdżka kwiecistym powozem po nieboskłonie, zaprzęgniętym w Aetany! Każdy czarodziej biorący udział w balu może zagłosować na Majową Królową i Zielonego Człowieka! Co więcej, nie trzeba wcale trzymać się przypisanych płci, nikt nie powiedział, że Majowy nie może być Król!
Zasady: Każdy czarodziej może głosować! Każda postać ma jeden głos! Prosimy, by oddawane głosy pasowały do głosującej postaci (przecież nikt nie głosowałby na swojego zaciętego wroga do dania mu takiej nagrody). By oddać swój głos należy wypełnić kod i wysłać go na konto Słodkiej Swatki w prywatnej wiadomości!
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Wydarzenie- Wisielec/Sąd ostateczny 5/5 1. Uda Ci się wyjść z kryzysu, w który paradoksalnie sam się wplątałeś. Pamiętaj tylko, że upadek z drzewa może być bolesny i warto mieć kogoś, kto pomoże Ci stanąć na nogach.
2.Możliwe, że kiedyś zrobiłeś coś nieprawego, a może to tylko pech. W każdym razie czeka Cię, podobno zasłużona, kara za Twoje wcześniejsze uczynki.
Życie uczuciowe- Śmierć/Sprawiedliwość 4/6 1. Odwiedzi Cię dawny kryzys, ale poprzez obopólną zmianę nastawianie będziecie w stanie go pokonać i wejść na nową, lepszą ścieżkę. Wybaczenie i zapomnienie jest zapisane w dzisiejszym układzie planet.
2.Układ konstelacji wskazuje na legalizację związku, która ma być dla relacji naprawdę ważnym krokiem. Oprzyj miłość na wzajemnym szacunku i szczerości. Single powinny przestać patrzeć na krótkoterminowe relacje i pomyśleć o czymś bardziej stabilnym.
Praca- Cesarz/Kapłan 4/2 1.Wykazując się rzetelnością i pracowitością sprawisz, że inni będą postrzegać w Tobie naturalnego lidera i autorytet.
2.Inwestycja w nowe dziedziny to coś, na co powinieneś teraz postawić. Porzuć dotychczas znane Ci metody na rzecz rozwoju duchowego i skupienie się na przewartościowaniu obowiązków. Zajmij się pomocą innym.
Rodzina- Pustelnik/Sąd ostateczny 3/5 1. Naciskanie i pospieszanie innych do podjęcia decyzji to nie jest droga, którą powinieneś obrać. Uważaj, by nie wpakować innych w kłopoty swoimi poradami.
2.Nie będziesz mógł znaleźć odpowiedniego oparcia w bliskich, kiedy tego potrzebujesz.
Zdrowie- Kochankowie/Sprawiedliwość 4/1 1. Nie bój się zmian, gdyż będą one zbawienne dla Twojej sytuacji. Nowy lekarz, pozytywne nastawienie, a może zmiana leków to coś, co teraz jest Ci potrzebne.
2.Planety mówią o przewlekłych chorobach i zaburzeniach. Szczególnie podatny będziesz na urazy kostne i te dotyczące uzębienia. Możliwa jest depersonalizacja i demencja.
Rada/ostrzeżenie- Kapłan/Sąd ostateczny 2/6 1. Spójrz wewnątrz siebie i szczerze oceń, czy nie udajesz kogoś, kim nie jesteś. Spróbuj podążać za swoją naturą i korzystać z rad innych. To dobry czas, by podjąć porzucone wcześniej obowiązki czy pasje.
2.Działaj zgodnie ze swoim sumieniem! W najbliższym czasie będziesz potrafił powiedzieć nie na błahe zachcianki swoje czy innych.
-Byłby zdecydowanie skonsternowany takim obrotem spraw, ale kto wie, może by się przyłączył- był to żart, bo znając swojego przełożonego, ten nie byłby zbyt chętny do partycypacji w aktywnościach związanych z rekreacyjnym użytkowaniem czarnej magii, zwłaszcza jeżeli miałoby to być robione w tak publicznym miejscu bez prób ukrycia swojej toższamości. -Możesz to robić częściej- lubił, gdy osoby w jego otoczeniu pozytywnie go zaskakiwały, ponieważ wtedy uczył się czegoś nowego, nie o zaklęciach, historii magii czy jakiś ciekawostek, a czegoś związanego z drugim, bliskim mu człowiekiem. -Określiłbym ich bardziej używając słowa "specyficzny", ale tak, jest w nich coś- coś czego Rosjanin nie był w stanie dokładnie określić, jednak nie ukrywał, że osoby o zdolnościach magicznych, które wyrastały na wyspach różniły się od tych, które poznał w Durmstrangu czy w samej Rosji. -Chcesz?- zapytał się z bardzo szerokim uśmiechem na swojej twarzy. Bycie szczerym a zarazem miłym nie było czymś, czym Boris zajmował się na codzień, jednak widząc pewnego rodzaju radość wymalowaną na twarzy dziewczyny, czuł się dobrze robiąc tak. -Rozumiem- przez krótką chwilę ogarnęło go uczucie smutku, które powinno się utrzymać dłużej, jednak ku zaskoczeniu mężczyzny, tak się nie stało. Zdawał sobie sprawę, że jego prośba mogła wydawać się na wyrost lub zbyt agresywna, ale nie chciał, by zostało to odebrane w taki sposób. -Możemy jeszcze pobawić tutaj, a potem pójść gdzieś, gdzie nie będzie tylu oceniających nas oczu- samemu chciałby spędzić z nią czas z dala od innych ludzi, by móc w spokoju porozmawiać, bez ryzyka, że ktoś ich podsłucha albo nieproszony włączy się do rozmowy, ale nie czuł w związku z tym pośpiechu. Gdy zaproponowano mu wzięcie udziału we wróżbach, zgodził się skiwnięciem głowy. -Nie zgubisz się, jak na chwilę odejdę wysłuchać, co los chce mi zgotować?- zapytał się żartobliwie, po czym pocałował ją w policzek i opuścił ją na chwilę. Miał nadzieję, że to co miał niedługo usłyszeć w jakiś sposób będzie miało pozytywne znaczenie, a jeżeli byłoby na odwrót, to, trzeba było liczyć, że się nie spełni. -Nie jest najgorzej, ale też nie powiedziałbym, że jest dobrze.- słuchanie o konsekwencjach, które miały go dosięgnąć, czy o tym, że zawiedzie się na swoich bliskich, nie było niczym przyjemnym do wysłuchiwania, nawet jeżeli miały być to tylko wróżby, z drugiej jednak strony miał w nich też dobre rzeczy, które jednak nie równoważyły tych negatywnych w taki sposób jaki by chciał. -Twoja kolej moya lyubov'- wracając do niej czuł pewną niepewność w środku, po usłyszeniu słów centaurów, jednak została ona ponownie zastąpiona przez poczucie radości, gdy tylko zbliżył się do swojej partnerki, którą następnie zachęcił, by i sama spróbowała szczęścia z kartami. -Gwiazdy ci sprzyjają?- zapytał się, gdy tylko Irvette wróciła od centaurów. Liczył, że centaury wywróżyły jej bardziej pozytywne rzeczy niż te, które dane mu było usłyszeć na własny temat.
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić! 2. czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości.
Wróżby
Prychnęła rozbawiona, wyobrażając sobie Ministra, który razem z nimi wesoło rzuca klątwami na prawo i lewo. Tego zdecydowanie nikt się nie spodziewał i raczej podobny scenariusz nie był zbytnio prawdopodobny. Niestety. -O to się nie martw. Mam wiele kart do odkrycia. - Jej oczy zabłysły tajemniczo. Tak, nie zdradzała swoich sekretów byle komu i przez to też często zaskakiwała, gdy w końcu postanawiała się przed kimś otworzyć. -Jak najbardziej. - Potwierdziła, bo mogła wysłuchiwać komplementów w nieskończoność. Miała wystarczająco obelg na co dzień i chętnie przyjmowała milsze słowa. Szczególnie z ust Zagumova, który obecnie był jej bliższy niż kiedykolwiek. Skrzywiła się nieco słysząc smutek w jego głosie. Dlatego też wygięła szyję, by dać mu buziaka. Nie chciała go odtrącać, ale obowiązki nie wybaczały. Dziś jednak takie wyznanie nie było dla niej tak poste jak dotychczas, gdy nie miała w sercu tego ciepła, wywołanego przez magiczne pieńki. -Taki plan mi się podoba. Została Ci może jakaś butelka wina w domu? - Zapytała, bo choć Boris mówił, że opróżnia barek, to liczyła, że może jednak coś jeszcze się tam uchowało. W razie czego sama w dormitorium miała kilka bardzo dobrych roczników, czekających na odpowiednią okazję. -Nigdzie nie ucieknę. - Obiecała, po czym odprowadziła go wzrokiem do centaurów, a żeby nie czekać bezczynnie w tym czasie poszła do stoiska z jedzeniem szukając szkarłatnego napitku. Niestety dostała tylko jakiś krasnoludzki miód i choć nie było to coś, co normalnie pijała, postanowiła zaryzykować. -Coś bardzo złego Ci wywróżyli? - Zapytała zmartwiona tym, co mężczyzna mógł usłyszeć. -Proszę, na osłodę. - Wręczyła mu jeden kufel miodu, po czym zatopiła własne usta w swoim napitku. Musiała przyznać, że wcale nie był aż tak tragiczny, choć daleko mu było do francuskiego wina. -Zaraz wracam. - Puściła mu oczko i sama wybrała się do centaurów. Nie chciała się oszczędzać, więc od razu poprosiła o cały komplet czytania z gwiazd. Niestety, to co usłyszała wcale jej się nie spodobało. Miała wrażenie, że jeśli chodziło o jakiekolwiek relacje, niebo nie było po jej stronie. -Gwiazdy mówią, że czas na konflikty. Jakby normalnie wszyscy mnie kochali. - Prychnęła, próbując odwrócić to wszystko w żart, ale patrząc na to, jak szybko ponownie sięgnęła do kufla, widać było, że humor wcale jej się nie poprawił. -Jak myślisz, o co moglibyśmy się pokłócić? - Zapytała, wyznaczając palcem ścieżkę po jego żuchwie, patrząc mu głęboko w oczy. Parę typów miała, choć liczyła, że akurat nie będzie to samospełniająca się przepowiednia.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ostatnio zmieniony przez Irvette de Guise dnia Pon Cze 05 2023, 22:10, w całości zmieniany 1 raz
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Jego usta rozszerzyły się od ucha do ucha, słysząc o tym, że dziewczyna wciąż ma kilka kart w zanadrzu, które do tej pory ukrywała w rękawie. Nie mógł się doczekać momentu, w którym je odkryje, albo samemu to zrobi, jeżeli będzie mu to dane. -Jest wino...- zawahał się mówiąc o tym, jednocześnie wykonując niepełny ruch w stronę wewnętrznej kieszeni, gdzie trzymał wciąż pełną piersiówkę, gdzie znajdował się trunek przeznaczony na czarną godzinę i zgodnie z tym była to czarna wódka, którą miał przyjemność skosztować podczas jednej wizyty w klubie. -Coś o karze za poprzednie uczynki, jakiś kryzys i zawiedzenie sie na bliższych osobach- miał też pozytywne wróżby, ale nie został o nie zapytany, więc na ten moment nie zamierzał się nimi dzielić, zwłaszcza, ze znacznie ciekawsze, przynajmniej w jego doświadczeniu, było mówienie o tych potencjalnie negatywnych rzeczach. -Ale to tylko wróżby, tak? Poza tym, kto miałby mnie ukarać?- zapytał się, śmiejąc się cicho, chociaż był to słyszalnie fałszywy dźwięk, który natychmiast chciał zakryć wypijając odrobinę napoju, przyniesionego mu przez Irvette. -Wiesz co to jest?- zapytał się, gdy tylko poczuł gęsty trunek przechodzący przez jego gardło. Nie przywykł do picia takich rzeczy, jednak nie było to złe, określiłby to słowem nietypowe, dlatego, że zazwyczaj po prostu pił mocniejsze i bardziej palące napoje. -Może chodzi o ponowną konfrontację z nieznajomym, o którym opowiadałaś?- chociaż była to już przeszłość, nie można było wykluczyć, że i kolejny raz zdarzy jej się nieprzyjazne spotkanie z tą osobą. Gorzej, jeżeli miała być to nowa osoba z nowymi konfliktami. -Pewnie o to, że piję? No i zgodnie z tym o czym mieliśmy przyjemność rozmawiać to o to, że się ciebie nie słucham-powiedział, chwytając jej dłoń i wygaszając uśmiech ze swojej twarzy. Nie miał zbyt wielu pomysłów, co do powodu ich kłótni, dlatego też postanowił podać te najbardziej oczywiste. W rzeczywistości, teoretycznie, mogliby się pokłócić o dosłownie wszystko, a wystarczyłoby do tego coś stanowiącego punkt zapalny, którego nie dałoby się ominąć. -A ty jak myślisz, która bliższa osoba mogłaby mnie zawieść i w jaki sposób?- skoro już rozmawiali bardziej otwarcie o swoich wróżbach, postanowił również zapytać się o potencjalne znaczenie jednej z jego wróżb. Nie miał zbyt wielu osób blisko siebie, wliczając w to rodzinę, która mu pozostała, bo w końcu o dziadku nic nie wiedział, a ojciec z tego co się orientował dalej znajdował się w Azkabanie, więc grono mogło się zawęzić nieco.
JedzenieLaverbread Efekt: Nie tylko wodorosty są wyjęte z wody, ty też tak wyglądasz! Zupełnie nagle stajesz się przemoczony do ostatniej nitki, a twoje włosy i strój unoszą się i falują, jakbyś cały czas był pod powierzchnią wody! Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund efekt się utrzyma. Ile postów działa efekt jedzenia:2
Nadopiekuńczość, troskliwość, Cassandra coś o tym wiedziała i wcale nie trzeba było mieć bardzo starszego brata, wystarczył bliźniak, może po prostu oni wszyscy tacy byli, a może nie? Puchonka pokiwała głową, łącząc się w zrozumieniu z młodszą koleżanką. Ona też miała swoje lepsze i gorsze dni z Liamem. Również się roześmiała, gdy Anabell z oburzeniem zaczęła mówić o tym, jak można sobie zniszczyć sukienkę, skacząc przez ogień. - Nie muszę, ale chce. - Uśmiechnęła się, gdy tak czekały na jedzenie od krasnoludów. Walker z tego, co wywnioskowała ślizgonka, po prostu była skazana na kieszonkowe, ona zaś oprócz kieszonkowego od taty, mogła również pracować jako studentka, więc na pewno nie musiała martwić się o czekanie na przypływ gotówki. - Masz racje do bani, ale też to słodkie. - Zaśmiała się radośnie, wyobrażając sobie rudowłosą Anabell, pomiędzy rosłymi braćmi w garniakach z okularami, zdecydowanie za dużo się naoglądała Faceci w Czerni. - Nie masz za co przepraszać, lubię słuchać o przystojniakach z gryffindoru. - Zażartowała, trochę się rumieniąc, zdając sobie sprawę, po fakcie co palnęła. Walker może i nie była w drużynie Quidditcha, ale lubiła kibicować tak samo Hufflepuffowi, jak i Gryffindorowi. Pewnie okiem wyłapała nie raz brata Goldbird. W końcu posiłek pojawił się przed dziewczynami, a one mogły spróbować. Puchonka zabrała się za swoje Laverbread, które kształtem przypominało bułeczkę. - Wodorostowe puree z bekonem. Wygląda całkiem fajnie. Smakuje też dobzzze. - Powiedziała ostatnie słowo już z pełną buzią Laverbread, a gdy przełknęła, skierowała swoją uwagę na koleżankę. - A Ty, co tam masz? - Zerknęła, z ciekawością nie zdając sobie sprawę, że właśnie wodorostowe puree nadaje jej wyglądowi efektu podwodnego. Kręcone włosy zaczęły unosić się, tańcząc powoli, a także sukienka... Jakby tego było mało wyglądała, jakby ktoś wylał na nią wiadro wody. Sukienka może i falowała, ale też przylegała do ciała, a przez nią z pewnością prześwitywała bielizna... Brakowało rybiego ogona i Cassandra mogłaby zagrać w Małej Syrence. Chociaż pewnie plus osiemnaście niż Disneya. Tylko jej potrafiły przydarzać się takie beznadziejne sytuacje.
Była bystra, tego nie można było jej odmówić, więc zauważyła niedokończony gest, ale postanowiła go na tę chwilę zignorować. Nie zapomnieć, a przechować tę wiedzę na bardziej odpowiedni moment, co w jej wypadku częściej wróżyło coś gorszego niż lepszego. -To chciałam usłyszeć. - Posłała mu uśmiech, bo dałaby się pokroić teraz za spokojny wieczór z butelką wina w tle. A może i powinna powiedzieć, że nawet z dwoma, bo teoretycznie jedną miała już za sobą. -Wierzysz w te wróżby? - Zapytała, zaraz po chwili zyskując odpowiedź. Wiedziała za co miałby ponieść konsekwencje, ale uważała go za człowieka rozsądnego, który zupełnie tak jak ona, nie da się tak łatwo złapać. -Cóż, zawsze znajdzie się ktoś, komu nasza obecność nie będzie w smak. - Wzruszyła ramionami, bo taka była prawda. Nawet jeśli byliby najbardziej prawymi ludźmi na tym świecie, i tak ktoś uznałby, że tylko mu przeszkadzają i trzeba ich dojechać. Dlatego Ruda wcale nie przejmowała się opinią pierwszych lepszych szaraczków, dbając jedynie o to, by Ci, którzy się liczą, nie mieli jej za wroga. -Krasnoludzki miód. - Wyjawiła, gdy Boris zapytał o przyniesiony przez nią trunek. Dla Rudej był zdecydowanie za gęsty i za słodki, ale jak widać, dzisiaj pozwalała sobie na nieco inne zachowanie niż dotychczas, tak więc i napicie się czegoś innego niż zazwyczaj nie wydawało jej się aż tak tragicznym wyborem. -Och, to na pewno się wydarzy. Świat jest zdecydowanie zbyt mały, żeby się w nim schować. - Jej oczy niebezpiecznie pociemniały i błysnęły. Nie, nie mówiła o unikaniu przeciwnika. Wręcz przeciwnie, była to swego rodzaju groźba i obietnica, że jeszcze kiedyś doprowadzi do konfrontacji z szanownym Bloodworthem. Humor od razu jednak jej się poprawił, gdy usłyszała odpowiedź na swoje pytanie. -No tak, to wydaje się być prawdopodobne. Wiesz, jak bardzo nie lubię, gdy burzy się mój ustalony porządek. - Ni to spytała, ni stwierdziła, pozwalając mu chwycić swoją dłoń. Miała okazję już parę razy pokazać mu swój temperament, choć na szczęście dla nich obojga, nie odkryła przed mężczyzną prawdziwej furii de Guise. -Nie mam pojęcia. Nigdy nie wspominałeś o swoich bliskich. - Zdała sobie właśnie z tego sprawę, że nie mieli jeszcze okazji porozmawiać na ten temat. Wiedziała niewiele o jego rodzinie i przyjaciołach i nie miała pojęcia, co o tym myśleć. -Wiem natomiast, kto na pewno tego nie zrobi. - Zniżyła głos, wypowiadając znacząco te słowa, po czym pokusiła się o złożenie na jego ustach kolejnego pocałunku.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Nie wiedział jeszcze kiedy, ale miał pewność, że na pewno zdarzy im się wychylić nieco alkoholu tego wieczora, więc myślami już popłynął na krótką chwilę, rozmarzając o tym jak cierpki posmak wina rozpływa się po jego wargach, a ciepło zalewa jego ciało. -Łatwo jest powiedzieć komuś, że coś złego się stanie, albo, że jak będzie ciężko pracował to osiągnie sukces- nie można było jednak całkowicie wykluczyć możliwosci, że wróżby czy innego rodzaju przepowiednie nie były prawdziwe. Nie wiadomo było co szykuje los, więc zdecydowanie musiał mieć się, przynajmniej w najbliższym czasie, na baczności. -Najlepiej ich ignorować- nie można było przejmować się opinią każdej osoby, zwłaszcza jeżeli nie posiadała ona żadnego autorytetu w danych kwestiach, jednak samemu wiedział, że coś takiego nie zawsze było możliwe. -Dobry- podsumował tylko swoje odczucia. Mało było rzeczy, zwłaszcza jeżeli mowa była o piciu, które Borisowi by nie przypadały do gustu, wliczając w to właśnie miód, którym raczył się w obecnej chwili. -Będziesz gotowa?- widział, że poważnie mówi na ten temat, dlatego wolał upewnić się, że nie stanie się nic co mogłoby jej w jakiś sposób zaszkodzić. Najchętniej znalazłby się podczas takiej konfrontacji obok niej, by móc ją wspierać słowami, a jakby trzeba było to i również zaklęciami, ale zważając na okoliczności, nie miał możliwości być cały czas w jej pobliżu. -Musisz sobie jednak uświadomić, może ta sytuacja jest kiepskim przypadkiem, ale burzenie porządku jest nieraz pożądane. Oczywiście dalej szanuję to co ustaliliśmy i nie zamierzam się z tego wyłamywać- nie chciał jej denerować tym stwierdzeniem, tylko uświadomić, że czasami występowały sytuacje, które nakłaniały lub stanowczo zmuszały do przemyślenia tego jakie podstawy znajdują się w życiu czarodzieja. -Lepiej będzie o nich nie wspominać, może z wyjątkiem siostry. Polubiłabyś ją. uśmiechnął się do niej na wspomnienie o Anastasii, której nie widział już bardzo długo. W jego sercu pojawiła się pewna tęsknota za starszym rodzeństwem, jednak nie miał możliwości spotkania się z nią, chociaż gdyby napisał do niej list, to mógłby się chociaż zorientować jak jej się powodzi. -Nie wiem jak mógłbym ci się kiedykolwiek odwdzięczyć- poczuł usta dziewczyny, które dalej miały miodowy posmak na nich. Po pocałunku nie odrywał swojego wzroku od jej spojrzenia, tylko zastanawiał się z całych swoich sił, jak mógłby zrewanżować się jej za to, co dla niego robiła.
Tym razem przeczucie Zagumova go nie myliło. Ruda wyjątkowo miała ochotę nieco się rozluźnić, a ostatnimi czasy przekonała się, że alkohol nawet w tym pomaga. Co prawda raz wylądowała w Psidwaczku, a raz biła się w barze z jakimś najebanym typem, ale może do trzech razy sztuka? -To prawda, ale co z tymi bardziej szczegółowymi wróżbami? - Ciągnęła temat, ciekawa opinii swojego dzisiejszego partnera. Sama nie była przeciwna wróżbiarstwu, wręcz przeciwnie, szanowała kilka naprawdę renomowanych jasnowidzów i była w stanie uwierzyć w ich spekulacje na temat swojej przyszłości, ale wiedziała, że jest to dziedzina, która wywołuje wiele dyskusji w magicznym świecie. -Zazwyczaj to prawda. Ale czasem trzeba pokazać im, gdzie ich miejsce. - Wyraziła po raz kolejny swoją opinię, bo o ile czcze strzępienie języka jej nie raziło, to w bardziej bezczelnych sytuacjach lubiła pokazać, kto tak naprawdę trzyma pałeczkę w życiu. -No nie wiem. Jakoś mi nie przypadł do gustu. Chyba muszę znaleźć Charlotte.... - Westchnęła, bardzo dobrze wiedząc, co znajdowało się w torebce jej przyjaciółki. Przypomniała też sobie, że i tak miała ją złapać przed końcem wieczoru, więc mimowolnie zaczęła rozglądać się za dziewczyną, choć w tym tłumie nie mogła jej tak łatwo dostrzec. -Pytasz złej osoby. - Machinalnie odrzuciła z ramion włosy, z lisim uśmieszkiem na ustach. -Jestem więcej niż gotowa. Wręcz z przyjemnością znów go zobaczę. - Jeśli ktoś znał ją dłużej niż dwa dni, od razu mógł się połapać w tym, że wcale nie miała na myśli popołudniowej herbatki. Nie, zamierzała zniszczyć Bloodwortha, choć nie wiedziała jeszcze w jaki sposób. -Tak, wiem. W chaosie też jest siła. - Westchnęła, przewracając oczami. Gdyby dostała galeona za każdym razem, gdy ktoś próbował ją do tego przekonać, byłaby teraz pięć razy bogatsza niż jej ojciec, a to wiele mówiło, biorąc pod uwagę, że prawnie, cały majątek de Guise wciąż należał do niego. -Postaram się, jak to się tutaj mówi...O, zluzować trochę gacie. - Prychnęła, posługując się wyrażeniem, które zasłyszała na szkolnych korytarzach. Uważała te słowa za co najmniej wulgarne, ale jakoś w tej chwili nic lepszego nie przychodziło jej do głowy. Winą za to obarczyła ten przeklęty, krasnoludzki miód. -Bardzo się cieszę. - Dodała jeszcze, gdy Boris zapewnił ją, że co do ich umowy, nie ma zamiaru próbować naginać jej ładu. Nie, tego by nie zniosła szczególnie, że wymienili się już obietnicami. -Rozumiem. Nie musimy o nich rozmawiać. Na pewno nie teraz. - Zapewniła go, planując jednak poruszyć temat rodziny i przyjaciół Zagumova w bliżej nieokreślonej przyszłości. -Daj spokój. Nie musisz mi się za nic odwdzięczać. Jeszcze nic nie zrobiłam. - Zapewniła, nie wycofując się ani o krok. Czuła, jak palą ją policzki, ale podobała jej się ta bliskość. Pragnęła jej i nie bała się tego okazywać.
Rumieńce na zosinych policzkach utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie mogłem wymarzyć sobie lepszej partnerki na dzisiejszy wieczór. Nikt tak jak Zofia nie doceniał moich szczerych i doskonale dobranych komplementów i aż p u c h n ę z dumy. – Amen – dopowiadam krótko, bo nikomu nie życzę szczęścia tak bardzo jak Augustowi i Julce, którzy są dla mnie uosobieniem prawdziwej miłości. Drugim moim marzeniem jest Wizengamot, który planuję podbić z Brandon. Rozpromieniam się, gdy Krukonka od razu przytakuje mi na wspólne plany. Kładę jej dłoń na plecach, żeby nikt nie miał wątpliwości do czego razem dojdziemy, bo taki jestem zachwycony kancelarią prowadzoną we dwoje. – Słuchaj, ja nam będę łapał znajomości, żebyśmy mogli zacząć na pełnej, a ty przekopiesz dział ksiąg zakazanych, pan Huxley pewnie da ci zgodę ot tak i żadne machlojki prawne nie będą dla nas straszne. A na nudę nie będziesz narzekać, bo.. Bo o, codziennie będziemy jeść obiad w Poziomce albo Hibiskusie – proponuję, a moje spojrzenie aż błyszczy z podekscytowania, bo nie wyobrażam sobie tej rozłąki z Zochą. Poważnieję w momencie, gdy napotykamy na swojej drodze @Ruby Maguire w towarzystwie szalonego @Fitzroy Baxter. – Spali..co? – dziwię się i lustruję ich uważnie, żeby ocenić czy moja siostra jest z kimś, na kogo może liczyć. Widząc jej szeroki uśmiech, odwzajemniam go i kiwam niezauważalnie głową (oprócz dla Rubsona) na znak, że wszystko wiem. – Bawcie się dosko i bezpiecznie, my jednak zaryzykujemy ze wstążkami!! – życzę im udanego wieczoru z chichotem na ustach, a potem biegnę za Zosią w stronę wstążkowej atrakcji, gdzie nasz szczery śmiech i piski uciechy rozchodzą się echem; gonimy się niestrudzenie aż w końcu celtycka magia pomaga nam się znaleźć i żeby tego było mało – wiąże energetyczną, pomarańczową wstążką nasze głowy. Aż wstrzymuję oddech, kiedy orientuję się, że mam Zosię tak blisko. Mam wrażenie, że jeśli tylko ruszę się o milimetr to wybuchnę, bo wypełniające mnie atomy lgną do dziewczyny i chcą, abyśmy jak najszybciej zbliżyli się jeszcze bardziej. Łypię więc na nią ciemnymi oczami, bez problemu liczę wszystkie piegi jakie ma rozsiane po twarzy i dochodzę do wniosku, że Zofia Brandon to najpiękniejsza dziewczyna, jaką mam okazję trzymać w ramionach. I do pełni szczęścia brakuje mi tylko kawałka przestrzeni, w której pozbawieni spojrzeń innych, będę mógł za pomocą gestów wyrazić to co właśnie czuję. Dlatego kiwam skwapliwie głową, kiedy proponuje znaleźć ustronny kącik i drżę czując jej delikatne palce na swojej skórze. – Powinniśmy zrobić to już dawno temu – odpowiadam, aż sam zdziwiony śmiałością z jaką oznajmiam pragnienia, których jeszcze przed chwilą nie byłem świadomy. Uciszam głos, który podpowiada mi, że to może nie jest odpowiedni czas ani miejsce na takie ekscesy. Zamiast tego, wyciągam dłoń, aby musnąć delikatnie wyżłobienie nad obojczykami przyjaciółki, a drugą ręką obejmuję jej wąską talię i przyciągam do siebie. – Wiesz, miejsce kwiatów jest na ziemi… – stwierdzam frywolnie, bawiąc się ramiączkiem jej sukienki. Robię jednocześnie kilka kroków do tyłu, ciągnąc ją za sobą jak najdalej od tłumu niepotrzebnych gapiów.
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Colcannon - kremowe puree ziemniaczane wymieszane z kapustą i podawane z szynką. EFEKT: - kremowość była tak doskonała, że przeszła i na ciebie. Twoja skóra lśni, błyszczy i aż zachęca, żeby ją pogłaskać. Rzuć k6 by zobaczyć, przez ile rund będziesz posiadać nieodparty urok wili.
-Takich już trzeba by się było wystrzegać. Dostałaś taką kiedyś?- sammeu dostawał tylko ogólnikowe wróżby, z których żadna się jeszcze nie spełniła, ale ciekawość Irvette naprowadzała jego myśli ku wysnucia teorii, że mogła ona dostać jakąś specyficzną przepowiednię, z której nie była do końca zadowolona. -Tak, ale pamiętaj, że na wszystko jest czas i miejsce. Zwłaszcza, jeżeli ma się nazwisko.- nie trzeba było działać w pośpiechu, jeżeli chciało się komuś uświadomić, gdzie jest jego miejsce. Bezpośrednie działanie narażało na kompromitację i potencjalne konsekwencje, w zależności od tego jakich środków się używało. -Kto to?- nie pamiętał, żeby Francuzka o niej wspominała, chociaż mogła go zwodzić pamięć. Nie wiedział tylko jak ma się zapatrywać na spotkanie z jej koleżanką czy też przyjaciółką i jak zostanie przez nią odebrany. -Potrzebna ci będzie druga różdżka?- wiedział, że jeżeli dziewczyna będzie odpowiednio zmotywowana, a na taką się tutaj prezentowała, to nie będzie potrzebowała jego pomocy w konfrontacji z kimkolwiek, jednak zawsze warto było zaoferować wsparcie w takiej sytuacji. -Bardziej mi chodziło o elastyczność dopasowywania się, ale tak. Z różnego rodzaju zamieszania można wyjść zwycięsko jeżeli dobrze się rozegra swoje karty.- samemu dzięki zamieszkom politycznym umocnił swoją pozycję zarówno w Ministerstwie, jak i w partii, więc można było powiedzieć, że miał doświadczenie w tej kwestii. -Dziękuję- uspokoiło go to, że nie zamierzała bezlitośnie forsować na nim ustalonych wcześniej zasad. Zawsze mogła mu się trafić chwila czy dwie słabości, kiedy to uzupełniłby barek, ale nie chciał z tego powodu wchodzić na złą drogę z Irvette, -Kiedyś zaproszę cię na obiad, poleję wina i możemy nawzajem opowiedzieć szczegółowo o swoich rodzinach- z całą pewnością nie omieszkałby wspomnieć ze szczegółami o kilku osobach, ale nie wiedział, jak de Guise zareaguje na wieść, że członkowie jego rodziny aktywnie wspierali Voldemorta. Ją samą ciągnęło do czarnej magii, ale nie wiedział, czy nie czuje jakiegoś urazu do śmierciożerców. Samą uwagę o tym, że samej jeszcze nic nie zrobiła postanowił na tę chwilę puścić mimo uszu. -Zjemy coś?- zapytał się gdy tylko dokończył resztki napoju ze swojego kufla, a kątem oka dostrzegł miejsce, gdzie krasnoludy gotowały rozmaite przysmaki, które inni czarodzieje zajadali bez opamiętania, co już samo w sobie stanowiło wystarczającą reklamę dla Rosjanina. -Proszę- gdy tylko kucharze skończyli pichcić i wyłożyli zamówione przez nich dania na blat, Boris podał Irvette jej jedzenie, a następnie wziął swoje razem z piwem, które powinno ładnie wymieszać się z wcześniej wypitym miodem. -Smakuje ci?- zapytał się dziewczyny, jednocześnie samemu wgryzając się w swoje puree i popijając miodowym piwem. Momentalnie poczuł, że danie jest jest bardzo kremowe, a gdy tylko zerknął na swoją wolną dłoń, zauważył, że ta nienaturalnie lśni. Zaskoczyłby go ten widok, gdyby nie fakt, że cały ten wieczór był pod znakiem niespotykanych wydarzeń magicznych.
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić! 2. czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości.
-Jak byłam bardzo mała. Ojciec zabrał mnie ze sobą do znanego, paryskiego jasnowidza i ten zaproponował mi wgląd w przyszłość za darmo, jako "ofertę specjalną dla naszej rodziny". - Westchnęła ciężko, bo dobrze wiedziała, że to, co tamten mężczyzna jej przepowiedział, sprawdziło się z nadwyżką i wcale nie była z tego powodu szczęśliwa. -Błagam, chociaż Ty mi o tym nie przypominaj. - Przewróciła oczami. Wiedziała, że różni ich dość spora przepaść wiekowa, ale podobne morały spodziewała się słyszeć w domu, a nie u boku Borisa. Poza tym, kto jak kto, ale Rudej nie trzeba było przypominać podobnych rzeczy. Sama pilnowała ich bardziej, niż ktokolwiek inny na tej przebrzydłej planecie. -Och? - Początkowo nie wiedziała, do kogo odnosi się pytanie Zagumova. Dopiero po chwili zorientowała się, że wypowiedziała swoje myśli na głos. -Ach, Charlotte! To moja przyjaciółka, również ze Slytherinu. Na pewno gdzieś się tu kręci. Obiecałam jej, że Cię przedstawię. - O relacji swojej i Charlotte, rudowłosa mogłaby opowiadać godzinami i humor ani na chwilę by się jej nie pogorszył. Kochała tę kobietę jak siostrę, ze zdecydowanie lepszej matki. Nie wyobrażała sobie świata, na którym nie miałaby w Lottie oparcia. -Jest przepiękna, łatwo ją wyjrzeć w tłumie. - Dodała jeszcze, jakby cokolwiek miało to pomóc Borisowi w zidentyfikowaniu Brandon. -Szczerze planuję załatwić to bez użycia choćby pół zaklęcia, ale w przeciwnym wypadku.... - Lisi uśmieszek nie schodził z jej twarzy. Owszem, wiedziała już, że Bloodworth jest w stanie powstrzymać jej hipnozę, ale to nie oznaczało, że zamierzała się poddać. Złamanie legilimenty było warte każdej podjętej próby. -W przeciwnym wypadku chętnie przyjmę Twoje wsparcie. - Dokończyła, nie chcąc całkowicie odrzucać propozycji Borisa. Co prawda ostatnio poradziła sobie dość dobrze, gdy już udało jej się przejąć kontrolę nad sytuacją, ale Nathaniel nie był pierwszym lepszym czarodziejem, którego powali byle Drętwota i Irv wiedziała o tym już po pierwszej minucie ich interakcji przed Dziurawym Kotłem. -Jesteś pewien, że jesteśmy na to gotowi? To nie będzie raczej przyjemna pogawędka. Przynajmniej z mojej strony. - Zapytała po rosyjsku, by przypadkiem nikt wokół nie usłyszał, jak wypowiada się na temat swoich krewnych. Tak, chciała poznać rodzinę Borisa, chociażby z opowiadań i była gotowa sama przedstawić mu część swojej historii. Nie była jednak pewna, jak duży jej kawałek powinna przed mężczyzną odkryć. Gdyby tylko znał jej familię, na pewno nie przejmowałby się tym, że jego rodzina popierała samego Czarnego Pana. -Chociaż kolacji i wina rzadko odmawiam. - Dodała już po angielsku, ciekawa, jak taki wieczór mógłby naprawdę wyglądać. -Jak najbardziej. To myślenie o kolacji pobudziło mój apetyt. - Zgodziła się, po czym ruszyła za Borisem do stoiska z jedzeniem. Sama nie wypiła jeszcze miodu, bo wyjątkowo ciężko jej przechodził przez gardło, więc nie potrzebowała kolejnej porcji napitku. Z chęcią natomiast przyjęła słodkie kuleczki oferowane przez krasnoludy. -Dziękuję. Wiesz, że nie musiałeś. - Odebrała od Zagumova swoją porcję, czując się jednak naprawdę dobrze w towarzystwie tak wychowanego partnera. -Usiądziemy? - Zaproponowała, wskazując jeden z drewnianych stolików, które znajdowały się nieopodal. Z kuflem w jednym ręku i torebką w drugim, ciężko byłoby jej jeść na stojąco. -Jest bardzo dobre! Choć powoli się zasładzam. A jak Twoje puree? - Zapytała, po czym sama zauważyła, że Zagumov lśni nienaturalnym, acz przyciągającym blaskiem. Wyciągnęła więc instynktownie rękę, by sprawdzić to zjawisko i chwyciła za jego dłoń. Wtedy też okazało się, że nie tylko on nagle dostał jakiś dziwnych mocy. -Mon dieu! - Westchnęła, gdy zorientowała się, że nie może się od mężczyzny odkleić. -Przepraszam, Borisie, nie wiem, co się stało... - Była poniekąd przerażona, choć z drugiej strony cieszyła się, że skleiło ich w takiej formie. Przynajmniej nie zagrażało to względnie ich życiu i zdrowiu.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ostatnio zmieniony przez Irvette de Guise dnia Pon Cze 05 2023, 23:28, w całości zmieniany 1 raz
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Oferta specjalna już sama w sobie brzmiała podejrzanie, ale jeżeli odpowiedź nie była przecząca, to znaczy, że osoba udzielająca tej wróżby była w jakimś chociaż stopniu poprawna jeżeli chodziło o przepowiedzenie przyszłości. -I jakie słowa usłyszałaś?-postanowił się zbliżyć zadając to pytanie, widząc pewien dyskomfort, który odczuwała dziewczyna po wejściu na ten temat. Miał nadzieję tylko, że nie był to bardzo drażliwy temat. -Przepraszam, mam już taki nawyk- odpowiedział lekko speszony. Momentami traktował ją jak swoją córkę, a najprostszym wyjaśnieniem na tego był fakt, że znajdowała się po prostu w wieku Laury i czasami czuł wewnętrzną potrzebę dzielenia się swoimi wnioskami wysuwanymi na rozmaite tematy, które poruszali we dwójkę. -Miło z twojej strony- dobrze to świadczyło o ich relacji, ponieważ raczej nie przedstawiało się losowych osób swoim przyjaciółkom, chociaż w tej kwestii Zagumov nie mógł się wypowiadać z całkowitą pewnością, ponieważ nie znał tutejszych zwyczajów. -Jeżeli ona jest przepiękna, to jakbyś siebie okreśłiła?- zaśmiał się pod nosem. Uważał dziewczynę za prawdziwy kwitnący kwiat urody, więc sądził, że ona ma o sobie podobne mniemanie. -Jak zamierzasz to zrobić bez użycia zaklęć?- wątpił, żeby wobec takich osób perswazja podziałała, zwłaszcza, jeżeli zawiodła za pierwszym razem, a przynajmniej taki był wniosek Borisa, zważając na wrogość Francuzki wobec tego osobnika. -Może byś powiedziała co o nim wiesz, zawsze mogę posłać w ruch kilku ludzi, zebrać informacje, albo po prostu wytłumaczyć z aurorską kurtuazją, żeby trzymał się z daleka?- lepiej dla niej by było, z perspektywy Borisa, gdyby posiadał chociaż minimalne zrozumienie z kim miała doczynienia i kogo wypatrywać, gdy będzie znajdował się w przestrzeni publicznej. Nie sądził, żeby próbowano dotrzeć do niej przez aurora, ale lepiej było być przygotowanym na jakąkolwiek formę konfrontacji. -Nie każda rozmowa musi być przyjemna, ważne, żeby była szczera.- nie sądził, żeby usłyszał od niej ostre słowa skierowane w swoją stronę, a nie obce mu było szeroko pojęte narzekanie, nawet w niepardonowy sposób, dlatego też nie widział przeszkód by taką rozmowę przeprowadzić, a w razie gdyby ich nastroje się pogorszyły, mieliby siebie nawzajem, by podtrzymać się na duchu. -Z chęcią- po tańcach, rozpalaniu ognisk i ogólnym zwiedzaniu miejsca, w którym odbywało się to spotkanie, dobrze na ich nogi, a w szczególności dziewczyny, która miała obuwie mniej wygodne od mężyczny, zrobiłaby chwila odpoczynku. Nie spieszyło im się aż tak, żeby wszystkie atrakcje zwiedzić jak najszybciej, bo w końcu noc była jeszcze młoda. -Też dobre, sycące ale zawsze się znajdzie miejsce na coś innego-powiedział wychylając kolejne łyki piwa. Zdecydowanie nabrał tempa jeżeli chodziło o spożywanie alkoholu i już zastanawiał się, czy by nie zaproponować jej spożycie wódki, chociaż obawiał się jak taka otwarta propozycja zostanie przez nią odebrana. -Yhm... Nic się nie stało, mam nadzieję tylko, że to nie pernamentne-na pewno Ministerstwo nie zgodziłoby się, żeby takie efekty utrzymywały się przez długi czas, bo w końcu jest to pewne upośledzenie, kiedy to ma się drugi, niezależny od siebie człon ciała. Pytanie było tylko jak długo miałoby to potrwać. -Chociaż czy byłoby to aż tak złe?- na pewno byłoby to zbyt komfortowe zwracając uwagę na dzienne potrzeby oraz odmienny rytm życia, ale w takich sytuacjach jak ta, to jest podczas niezobowiązującego spędzania wspólnego czasu, zdecydowanie nie było to czymś złym. -Wracają do tej twojej koleżanki, ona gustuje bardziej w bieli, czy w czerni?- postanowił powrócić do tematu Charlotte, chcąc zorientować się z jakim typem osoby będzie miał do czynienia, by przypadkiem nie palnąć głupoty, która zdyskredytowałaby go jako towarzysza Irvette i jako pracownika Ministerstwa.
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić! 2. czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości.
Gdyby nie zaufanie do jasnowidza, Jaques w życiu nie postawiłby stopy w jego przybytku, a że targał ze sobą Irvette wszędzie, to nic dziwnego, że i dziewczynka znalazła się wtedy u jego boku, narażona na słowa, których słyszeć nigdy nie chciała. A przynajmniej oddałaby wiele, by nigdy się nie spełniły. -Parafrazując, przepowiedziano mi stratę, która na zawsze odciśnie piętno na moim życiu, w momencie, gdy najbardziej będę potrzebować wsparcia. - Nie chciała wchodzić w szczegóły. Temat Stéphane`a był dla niej bardzo ciężki szczególnie, gdy mężczyzna wrócił do jej życia, by znów zniknąć bez słowa pożegnania. Oddałaby wiele, by móc z nim teraz porozmawiać przy tacce świeżo wyjętych z pieca ciasteczek. Zupełnie jak za dawnych lat. Te wspomnienia sprawiły, że oczy rudowłosej zaszkliły się, a dziewczyna na chwilę odwróciła głowę, by powstrzymać cisnące się na wolność łzy. Niewiele ludzi określała takimi szczerymi pochwałami, ale nie mogła odmówić swojej przyjaciółce wielu zalet. Nawet tych, których sama de Guise nie posiadała. Tak, Charlotte zdecydowanie sprawiała bardziej sympatyczne wrażenie, a przynajmniej więcej osób zazwyczaj ośmielało się ją lepiej poznać. Nie żeby Irv jej tego specjalnie zazdrościła widząc, jak wiele krzywdy potrafi to przynieść, obok oczywistych radości. -Nie mogę porównać naszej urody, Borisie. Po pierwsze to moja przyjaciółka, po drugie, nie wiem czy mi wypada. - Spuściła na chwilę wzrok czując, jak ponownie się rumieni. Owszem, uważała się za osobę urodziwą, ale czy mogła powiedzieć, że któraś z nich jest piękniejsza? Nie śmiałaby wysnuć takich wniosków, a na pewno nie na głos. -Widzisz, jak chcę, potrafię być przekonująca. Czasem słowa i gesty działają większe cuda niż najpotężniejsze zaklęcie. - Jej tęczówki znów pociemniały, a dziewczyna powoli zaczęła wspinać się palcami wolnej dłoni po jego klatce piersiowej, aż do kołnierzyka, do którego dotarłszy, objęła delikatnie szyję mężczyzny, gładząc kciukiem jego policzek. Nie miała zamiaru zdradzać mu swojego ukrytego talentu. Nie teraz. -Widać krasnoludy dbają o własne potrawy bardziej niż o to, co wychodzi spod rąk ich podopiecznych. - Prychnęła pogardliwie, przypominając sobie, w jak tragicznym stanie były garnki i produkty, które zastała z Victorią podczas lekcji gotowania u tych istot. Od razu przeszła jej ochota na pozostałą część swojego posiłku, ale przepchnęła resztę słodkiej kuleczki płynnym miodem, starając się nie myśleć o tamtym całkowitym braku higieny. -Myślę, że jak nie przejdzie, trzeba będzie przejść się do uzdrowiciela. O ile ja mogę chodzić po szkole z prywatnym ochroniarzem, to chyba jednak w swojej pracy Ty potrzebujesz obydwu rąk. - Spróbowała obrócić obecną sytuację w żart. Zaiste wydawało jej się to zabawne, gdy pomyślała, jak obydwoje mogliby wyżywać się na wnerwiających gryfonach, choć tę myśl zachowała dla siebie. Mimo wszystko ściany, czy też w dzisiejszym przypadku drzewa, mogły mieć uszy. -Nie przeszkadza Ci mój dotyk? - Zapytała, domyślając się dokładnie, co usłyszy. Musiała jednak nieco znów podpuścić dzisiejszego partnera. -Charlotte jest.... - Odchyliła się nieco, by pozbierać myśli i spróbować opisać przyjaciółkę w jak najlepszy sposób. -Zdecydowanie nie gustuje w czerni tak, jak ja. W ogóle jeśli chodzi o podobne tematy, jest biała jak śnieg, choć zna mnie bardzo dobrze i wie, że ciągnie mnie w przeciwną stronę spektrum. - Wyjaśniła w kwestii magii. Tak, Brandon wiedziała o Irvette nawet więcej niż Zagumov, który widział, z jakim chłodem dziewczyna podchodzi do torturowania biednego szczurka. -Jeśli zaś chodzi o temperament, to ja bym jej nie podpadała na Twoim miejscu. To waleczna kobieta i słowem tnie czasem ostrzej niż mieczem. - Dodała jeszcze, kompletnie rozbawiona, bo przypomniała sobie, jak jej przyjaciółka jednego razu rzuciła w nieszczęśnika zdjętą ze stopy szpilką, trafiając bezbłędnie niczym myśliwy na polowaniu.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ostatnio zmieniony przez Irvette de Guise dnia Wto Cze 06 2023, 00:36, w całości zmieniany 1 raz
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Nie wiedział dokładnie kogo straciła, ale zważając na słowa wypowiedziane przez nią, musiał być to ktoś bliski niej. Nie wiedział tylko na ile zagoiły się jej blizny po takim przejściu. -Rozumiem, ale dałaś jakoś radę, bo jesteś tutaj. Tak?- czuł się niezręcznie wchodząc głębiej w ten temat, ale chciał zapewnić oparcie Irvette, nawet jeżeli miała być to mierna imitacja strefy, gdzie czułaby się bezpiecznie. -Gdybyś się przejmowała co wypada a czego nie wypada robić, to byśmy się nie poznali w takim stopniu jak to zrobiliśmy. Poza tym nie ma jej w pobliżu- próbował podpuścić dziewczynę przedstawiając jej prawdę. Gdyby oboje robili to czego od nich wymagano w związku z ich pozycją, znajdowaliby się w znacznie mniej ciekawszym miejscu. -Czyli to urok osobisty i piękne oczy?- dał się pieścić Francuzce, czerpiąc przyjemność z tej chwili, by następnie wziąć jej dłoń w tradcyjny uścisk i ucałować jej wierzchnią stronę. Zapytał się chcą rozluźnić nieco atmosferę, w której to oboje nakręcali się wzajemnie na konfrontację, która niewiadomo jak by poszła. Lepiej w opinii Rosjanina było ulżyć temu tematowi. -Tylko tej, którą rzucam zaklęcia- lewa ręka była mu zbędna. Może jedynie w sytuacji takich jak dzisiaj, kiedy to miał okazję zatańczyć, obie ręce były przydatna, ale dopóki nie utraciłby ręki czy też samej dłoni, którą rzuca zaklęcia, nie było większego problemu. -A czy komuś kiedykolwiek przeszkadzał askamitny dotyk urodziwej kobiety?- najchętniej teraz znalazłby się w jej ramionach lub podarował przynajmniej czuły dotyk, jednak widząc jak niefortunnie ułożyła się dla ich dłoni sytuacja, nie chciał podejmować ryzyka utknięcia w mniej komfortowej pozycji. -To dobrze, masz kogoś, kto może cię hamować, jeżeli zajdzie taka potrzeba-dobrze, że Charlotte nie parała się czarną magią, bo dzięki temu zawsze mogła złapać de Guise za rękę, gdyby ta za bardzo się z Borisem zapędziła, ale z drugiej strony nie pogardziłby kolejną, zaufaną osobą, która byłaby spragniona nauki. -To chyba macie coś wspólnego razem- nie pamiętał dokładnie dnia, w którym spotkali się po dłuższej przerwie, ale miał po nim nieprzyjemne wspomnienia, więc jeżeli pominąćby utratę różdżki i dumy, mogło zdażyć mu się oberwać jednym czy dwoma nieprzyjaznymi epitetami. -Wiesz, czy miała przyjść sama, czy z kimś? Siedzimy, to możemy też skorzystać z okazji i jej znajomego wypatrywać, jakby się przed nami chowała- nie przeszkadzałoby to w żadnym wypadku, gdyby miał zwracać uwagę na kolejną osobę, zwłaszcza jeżeli Irv zależało na tym, żeby się spotkać. Lustrowanie okolicznych czarodziejów i czarownic nie było zbyt wymagającym zadaniem, a na dodatek miał wyborne towarzystwo.
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić! 2. czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości.
Doceniała jego próbę dodania jej otuchy, ale akurat ta stara blizna nigdy nie miała się porządnie zagoić. Nie bez poprawnego spotkania ze starszym bratem i wylania wszystkich żali, na co niestety się nie zapowiadało. Już nie. -To, gdzie jestem to połączone wysiłki mojej matki i moje z głupotą mojego ojca. - Prychnęła pogardliwe, wracając spojrzeniem do Borisa. Owszem, szanowała głowę rodziny, ale nie rozumiała, jak po tych wszystkich naukach i mękach, jakie z nim przeszli, mógł tak idiotycznie dać się złapać i zmusić swoją rodzinę do emigracji. -Mój los tylko pozornie jest w moich rękach, pamiętasz? - Przypomniała mu, siląc się na ironiczny uśmiech. Może to właśnie dlatego tak obsesyjnie zawsze trzymała się pozorów kontroli, nie chcąc stanąć twarzą w twarz z prawdą, która wyglądała zupełnie inaczej. -Dobrze wiesz, że zasady zależą od miejsca, w którym się znajdujesz. A poza tym, nie powiem o niej złego słowa, bo naprawdę jest mi bliska. - Wymigała się ponownie od odpowiedzi, nie będąc w stanie obiektywnie tej kwestii ocenić, choć Boris miał rację, że za zamkniętymi drzwiami pewne reguły przestawały Irvette interesować. -Skoro tak to nazywasz, z grzeczności nie zaprzeczę. - Przyjęła z widocznym upodobaniem, kolejny komplement, uśmiechając się szerzej, gdy Zagumov zdobył się na delikatne ucałowanie jej dłoni. Uwielbiała ten staromodny, aczkolwiek bardzo szarmancki sposób okazywania kobietom szacunku i uczucia. De Guise szanowała to, jak mężczyzna mimo wszystko się zachowywał. Potwierdzał, że nie pomyliła się co do osądu jego charakteru i choć dziewczyna starała się testować jego kolejne granice, on nie dawał się jej całkowicie zwabić w kobiecą pułapkę, zachowując przyzwoity, aczkolwiek nadal bliższy niż między nieznajomymi, dystans. Tak jak powiedziała Charlotte, Irv była na swoim terytorium i mogła zagrywać każdą kartę, jaka jej się tylko podobała, a magia pieńków, jakie wrzucili wcześniej do ognia, tylko ułatwiała jej to zadanie. -Widzę obrałeś sobie za cel nadrobienia dla mnie komplementami tych wszystkich lat, jakie spędziłam w tym kraju. - Cieszyła się, że mimo nieprzewidzianych konsekwencji, nie będzie na siłę próbować się wyrwać spod dotyku jej dłoni. To dopiero byłoby coś, co można by uznać za niekomfortowe, a raczej nie chcieli robić sceny pod tytułem "weź się kurwa ode mnie odczep". Wybuchła śmiechem na kolejne słowa, bo co jak co, ale widać było, że Boris nie poznał jeszcze Charlotte. -Raczej pecha ma mój przeciwnik, który oberwie podwójnie. Charlotte nie pyta, zawsze staje po mojej stronie. Chociaż.... - Zamilkła i spoważniała, bo przypomniało jej się, że ma innych ludzi, którzy stali po jej stronie, gdy traciła w szkole kontrolę i dawała nieprzemyślany popis hipnozy. Pamiętała jak James wyzwalał tamtego chłopaka spod jej uroku i miała dziwne przeczucie, że oprócz niego, był tam ktoś jeszcze, kto próbował powstrzymać ją przed rytualnym mordem niewinnego chłopaka. Za cholerę nie mogła jednak przypomnieć sobie, kto to taki był, a to wywoływało niepokój w jej umyśle. Wyzerowała więc resztę pitnego miodu, starając się nakierować myśli na inne tory. -Więcej niż sobie wyobrażasz. - Uśmiechnęła się tajemniczo, choć głównie miała na myśli miłość do Francji i dobrego wina. -Ona nigdy nie jest sama. Myślę, że siedząc w jednym miejscu nie mamy szansy jej znaleźć. Poza tym, nie zaprosiłam Cię tu żebyś siedział i wypatrywał mojej przyjaciółki. Co myślisz o spróbowaniu swoich sił w kulningu? - Zaproponowała zregenerowana i gotowa na kolejną przygodę. Miała tylko nadzieję, że tym razem obejdzie się bez dziwnych skutków.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
-Co twój ojciec zrobił?- głupota jednego z rodziców to coś, co Boris rozumiał doskonale. Samemu nie darzył swojego wybitnym uczuciem, a lata rozłąki praktycznie całkowicie rozbiły nić ich relacji, jednak gdyby mógł, to zrobiłby wszystko by móc się z nim ponownie spotkać. Liczył też, że, patrząc na wzmagającą się irytację de Guise, nie stanie się dla niej manekinem do ćwiczeń. -Mogę pomóc ci to zmienić, jakkolwiek paradoksalnie to nie brzmi- oznajmił, po obdarzeniu Francuzki dłuższym i silniejszym objęciem ramionami i skwitował to pocałunkiem w policzek. Chciał, by była wyzwolona od osoby lub innego czynnika, który powoduje, że, jak to określiła, jej los jest tylko pozornie w jej rękach. Nie miał pojęcia jeszcze jak się do tego zabierze, ale mógł przed samym sobą przyrzec, że zrobi wszystko co było w jego mocy. -Rozumiem- nie wiedział, w którą część wypowiedzi wierzyć bardziej lub czy w ogóle którąkolwiek z nich uważać za nieprawdziwe, ale zdał sobie sprawę, że nie otrzyma odpowiedzi na postawione wcześniej pytanie, wiec postanowił uszanować wolę dziewczyny i nie wymuszać na niej porównywania jej z przyjaciółką. -Ktoś musiał i nie zamierzam poprzestać na komplementach- odpowiedział jej szczerym uśmiechem. Chciał by w jego obecności Irvette czuła się jak najszczęśliwiej, a szczere, pozytywne słowa były jedynie jednym z pierwszych i do tego najprostszych środków. -Chociaż...? Chociaż co?- nie wiedział skąd wzięło się to zawahanie, dlatego też trochę bardziej energicznie i z zaniepokojeniem w głosie zareagował na nie. Cała jego uwaga skupiona była na niej, więc liczył, że uzyska odpowiedź na to pytanie. -Co by to jeszcze mogło być?- tajemniczość dziewczyny była bardzo kusząca, co tylko motywowało Borisa do zadawania kolejnych pytań. Nie mógł sobie poukładać w głowie dokładnie jakie cechy wspólne mogły być u obu uczennic Hogwartu. -Kulning? Możemy spróbować.- nie była to jego mocna strona, ale zawsze można było spróbować swoich sił w tym nieznanym przez Rosjanina zwyczajów. Dzisiejszego dnia dowiadywał się coraz to nowszych rzeczy. -Próbowałaś tego kiedyś?- nie wiedział z jakimi zwyczajami zaznajomiona jest Irvette, ale ciekawiło go, czy mógłby dowiedzieć się na ten temat nieco więcej. W końcu jej nauka dopiero się kończyła więc istniała szansa, że któryś z nauczycieli przedstawiał im ten element kultury brytyjskiej. -A to ci dopiero- jego śpiew nie należał do najpiękniejszych, ale wezwanie nie pozostało bez odpowiedzi, ponieważ dostrzegł stado zajęcy skaczących i podnoszących co chwilę swoje łby, które zaczęły wokół nich biegać, by po chwili wrócić. -Tobie powinno pójść lepiej- zaśmiał się, patrząc na jego próbę w śpiewaniu. Interesowało go, czy głos dziewczyny dorównuje jej urodzie no i jakie zwierze potencjalnie odpowie na jej głos.
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić! 2. czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości.
Dopiero słysząc pytanie Borisa, zdała sobie sprawę, jak wiele z siebie wyrzuciła. -Zagalopowałam się, nie powinnam była. - Przyjęła sztywniejszą, bardziej powszechnie znaną wszystkim postawę godną de Guise. -Ojciec mnie wychował, dzięki niemu potrafię tak wiele, a nasz biznes rozrósł się jeszcze bardziej. - Jak na posłuszną córkę i dziedziczkę przystało, nie mogła powiedzieć złego słowa o Jaquesie. Ci, którzy pochodzili z Francji, doskonale znali aferę związaną z ich nazwiskiem, ale poza granicami kraju, w którym Irvette dorastała, mało kto się tym interesował. Prawdopodobnie na szczęście dla reszty rodziny, która mimo wszystko wciąż była pod wpływem, rządzącego nimi zza krat, ojca. -Nie wiem, czy jest sens to zmieniać. W końcu mogę dostać wszystko, czego chcę i potrzebuję. - Widać było, że jej wychowanie ponownie przejęło nad dziewczyną kontrolę. Nie potrafiła widzieć dla siebie innej przyszłości niż ta, do której została urodzona i wychowana. Chciała wrócić do Francji, kochała rodzinne szklarnie i znajdujące się w nich rośliny z całego świata i choć jej siostra nie przynosiła biznesowi szkód, tak Irv była pewna, że lepiej sprawdziłaby się na stanowisku, które obecnie piastowała Aoife. -Masz moją ciekawość i pełną uwagę. - Wyznała, szczerze zaintrygowana, co takiego może chodzić mu jeszcze po głowie. Dostała już od niego kwiaty i słyszała niejeden komplement, co dla niektórych byłoby szczytem możliwości, ale nie dla Zagumova. Przynajmniej według tego co twierdził, a Irvette miała zamiar dać mu się wykazać. -Chociaż od uspokajania mnie, też się znajdą ludzie. - Dokończyła powoli i niepewnie. Nie miała pojęcia, co działo się z Jamesem, a to dziwne uczucie w jej umyśle wciąż nie odpuszczało. Zupełnie, jakby zgubiła kluczowy element układanki. -Przekonasz się, jak już ją poznasz. - Odpowiedziała krótko i tajemniczo. Choć miło jej się z Borisem rozmawiało, tak nie miała zamiaru podawać mu wszystkiego na tacy. Wstała od zajmowanego wcześniej stołu i ruszyła więc na polanę, gdzie odbywał się kulning. Oczywiście znów usiadła obok Zagumova, bo wciąż byli ze sobą sklejeni i powoli wsłuchiwała się w instrukcje co do tego rytuału. -Nigdy w życiu. Myślisz, że cokolwiek do nas podejdzie? - Zapytała, nie do końca pewna, czy chce ryczeć jak opętana przy tylu świadkach. Skoro jednak Boris podjął się tej próby ona nie mogła pozostawać dłużna. -Jakie urocze! - Zachwyciła się na widok skaczących wokół królików, po czym sama wzięła się za przywoływanie zwierząt. Początkowo myślała, że nic nie zdziała, gdy nagle podszedł do niej kudłoń, podarowując jej jeden ze swoich włosów. -Patrz! - Wskazała szeptem na zwierzę, nie chcąc go wystraszyć. -Nigdy żadnego nie widziałam. Ponoć bardzo boją się ludzi. Myślisz, że to coś znaczy? - Zapytała Zagumova, gdy odebrała już od zwierzęcia swój dar.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
-Nic złego nie zrobiłaś- ewidentne stało się dla niego, że temat lekko usztywnił rozmowę, widząc, jak zmienił się ton i postawa Irvette. Boris podejrzewał, że obecny stan wynikał z tego, że znajdowali się w publicznym miejscu, a nie w takim pomieszczeniu jak chociażby jego salon, gdzie oboje mogli się bardziej otworzyć. -Masz z tego satysfakcję?- z poprzednich rozmów zdawało mu się, że mógł wydedukować fakt, iż dziewczyna jest ambitną osobą, więc nie spodziewał się, żeby tak sama z siebie osiadła na laurach w tej kwestii. Oczywiście zawsze istniała możliwość, że to jedyna sytuacja, w której dawała za wygraną i nie dążyła do zmiany stanu obecnego. -Musisz poczekać do czasu, aż znikniemy z oczu ciekawskich gapiów- postanowił podtrzymać dziewczynę w stanie pewnej intrygującej niepewności, chcąc sobie dać czas na dokładne obmyślenie wszystkiego. Z całą pewnością czas na szczersze rozmowy przyjdzie, kiedy nie będą po środku masowej imprezy, gdzie roiło się od różnorakich osób. -Wszystko w porządku?-zauważył zawahanie w jej głosie i nie mógł połączyć kropek by dotrzeć do tego co mogło do tego doprowadzić. Nie sądził, żeby akurat ona miała większe problemy jeżeli chodziło o trzymanie nerwów na wodzy w sytuacjach tego wymagających, ale pewnie i znalazły się takie, kiedy któryś z jej przyjaciół musiał ją ograniczać, pytanie było tylko w jakiej kwestii. -Tak nie wypada Panno de Guise-odpowiedział ze sztucznym oburzeniem w głosie, chcąc przekonać w ten sposób dziewczynę do uchylenia rąbka tajemnicy. Chociaż oboje zatrzymywali pewną dozę informacji dla siebie, to wolał być tym, który je pozyskuje raczej niż daje. -Szczerze to nie wiem- w związku z tym, musiał liczyć na łut szczęścia, że jakieś stworzenie zechce odpowiedzieć na jego głos i przy okazji wejdzie z nim w dłuższą interakcję. Nie robił sobie jednak zbyt dużych nadziei z tym związanych. -Nie znam się na zwierzętach, ale jeżeli jest tak jak mówisz, to z całą pewnością jest w tym coś specjalnego.- odpowiedział szeptem, patrząc to raz na kudłonia, raz na dziewczynę. Nie wiedział co to może dokładnie znaczyć ani jakie właściwości miały włosy tego malucha, jednak nie sądził, żeby był to zwyczajny przypadek. -Chciałabyś sobie takiego sprawić?- nie wiedział jak wielka jest miłość Irvette do zwierząt ale patrząc na to, że z tym maluchem tutaj udało jej się nawiązać pewne połączenie, miał podstawy przypuszczać, że darzy braci mniejszych pewnym szacunkiem, więc pozostawała kwestia chęci i czasu. -Mam posiadłość we Włoszech więc spokojnie mogłabyś jakieś stworzenie tam trzymać, po przebudowie- nie miał obecnie żadnej konstrukcji, która przeznaczona by była dla zwierząt, tych magicznych i zwyczajnych, ale przy odrobinie chęci jak i funduszy, mogło się to zmienić. Samemu zastanawiał się nad małą stajnią, gdzie mógłby trzymać rumaka lub dwa.
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić! 2. czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości.
Skinęła głową, uznając temat za zakończony. Może i nie zrobiła nic złego, ale jakby nie patrzeć wychowano ją w bardzo toksycznym środowisku i choć kobieta nie wyglądała na takową, przez wiele lat doświadczała fizycznej i psychicznej przemocy ze strony swojego ojca, co było jednym z powodów, dla których wypracowała sobie takie, a nie inne zachowania. Mimo, że wiedziała, jak niektóre zachowania głowy rodziny ją skrzywdziły, po prostu nie była w stanie przyznać tego na głos. Nie przed kimś, kto nie był w jej domu i nie widział, co naprawdę działo się za zamkniętymi drzwiami ich chateau. -Staram się czerpać jak najwięcej z tego, na co mam wpływ i nie myśleć o reszcie. Przynajmniej nie o tym, co nie ma bezpośredniego wpływu na moją obecną sytuację. - Odpowiedziała, wciąż z nieco sztywniejszą postawą. Nie mogła przecież narzekać, bo w końcu czego jej brakowało? Miała więcej, niż przeciętna czarownica mogła sobie wymarzyć i doceniała ten stan rzeczy. -W takim razie uzbroję się w cierpliwość. - Musiała przyznać, że cel Borisa został osiągnięty. Wzbudził w niej ciekawość, której nie łatwo było się pozbyć. Nie miała zamiaru naciskać wiedząc, że wtedy niespodzianka nie miałaby najmniejszego sensu. -Mam nieciekawe przeczucie, że coś jest nie tak. - Przyznała, bo nie potrafiła się pozbyć tego uczucia, a jednocześnie niespecjalnie chciała wmawiać Zagumovowi, że wszystko jest w porządku. Nie potrafiła jednak lepiej określić tego, co aktualnie się z nią działo. Uśmiechnęła się tylko tajemniczo, nie mając zamiaru więcej zdradzać na temat swojej przyjaciółki. Charlotte nie dało się tak po prostu opisać. Trzeba było ją poznać i miała nadzieję, że uda im się dzisiaj wypatrzeć dziewczynę w tłumie, bo Ruda naprawdę miała apetyt na zawartość torebki swojej przyjaciółki. -Może to magia tego święta. Nie jestem ekspertem, wiem tylko tyle, co zdążyłam się nauczyć w szkole. - Przyznała, przyglądając się kudłoniowi. Zdecydowanie był to moment, który chciała zapamiętać i wiedziała już, że jeśli tylko znajdzie chwilę, na pewno poczyta więcej o tych magicznych zwierzętach. -Niekoniecznie. Mam już moją kochaną Amie i Papara, którego adoptowałam w Arabii. Nie potrzebuję wielkiego zwierzyńca szczególnie, że nie jestem pewna, jak zachowywałyby się te istoty przy moich roślinach. - Może i lubiła zwierzęta, ale jednak bardziej troszczyła się o florę, która stanowiła całe jej życie. Nie pozwoliłaby sobie na opiekę nad czymś, co mogłoby zaszkodzić jej roślinkom. Nigdy w życiu. Już i tak mieli wysyp pracy przez atak smoków, które niedawno zniszczyły szklarnię, w której obecnie pracowała. -Pamiętam, że mi o niej wspominałeś. Bari? Dobrze pamiętam? - Przypomniała sobie, jak kiedyś rozmawiali na temat jego nieruchomości we Włoszech. Była ciekawa, jak wyglądała w porównaniu ze skromnym, aczkolwiek wystarczającym mieszkaniem, które posiadał w Wielkiej Brytanii.
Właściwie tylko pomysł wspólnego interesu po skończeniu szkoły powstrzymywał ją od popadnięcia w czarną rozpacz na myśl o tym, że Tomek zostanie absolwentem; z taką perspektywą zdecydowanie łatwiej było jej znieść tą straszną wizję. Rozpromieniła się i oczywiście przyklasnęła zaproponowanemu przez przyjaciela podziałowi obowiązków. - Doskonale! Masz rację, tata na pewno nie będzie miał nic przeciwko żebym poznała zakazane kruczki prawne... Będziemy mogli się wtedy reklamować, że znamy się na prawie czarnomagicznym itp. A ty będziesz musiał koniecznie od razu wkręcić się na jakiś branżowy bankiet i oczywiście mnie zaprosić, żeby ludzie od razu skojarzyli nas jako takie power duo! - podjęła energicznie. Oczami wyobraźni już widziała, jak błyszczą pośród prawników i sędziów, zdobywając uznanie wszystkich - A jak już spiszemy wstępny biznes plan, to pokażę go Szarlotce. Ona jest taką bizneswoman, zna się na tym, to powie czy wszystko ma ręce i nogi żebyśmy dostali dofinansowanie z Ministerstwa - dodała rzeczowo, sama zaskoczona tym jak bardzo przyziemnie potrafiła podejść do tych spraw. O ile można tak powiedzieć, bo cóż, sam pomysł i rozmach jakiego wymagało całe przedsięwzięcie był trochę z kosmosu. Dołączyła do życzeń dobrej zabawy dla pary Gryfonów, dodając na stronie do Tomka: - Fajna z nich para! No, Ruby przyda się trochę dobrej zabawy, tak samo zresztą jak tobie - oceniła dziarsko, bo przecież wszyscy Maguire'owie ostatnio przeżywali równie ciężki czas i miała nadzieję że ten bal choć na moment ich rozweseli. Podczas pogoni za wstążkami zdecydowanie było im bardzo wesoło i beztrosko, przynajmniej dopóki pomarańczowy materiały nie przyszpilił ich do siebie i nie wyzwolił dzikich pokładów pożądania, które wzięło się dosłownie znikąd i odebrało Zofii zdolność logicznego myślenia. Albo jakiegokolwiek myślenia, bo nie trzeba było być geniuszem by się zorientować, że podejmowanie prób baraszkowania podczas balu na szkolnych błoniach jest kiepskim pomysłem... Niestety, Zoe była tak zafascynowana tym, jak niesamowicie atrakcyjny jest mecenas, że jedyne o czym była w stanie tylko kombinować jak tu złączyć ich ciała jak najszybciej. Ku jej zadowoleniu, dżolero nie odrzucił jej zalotów tylko jak prawdziwy ogier podjął jej frywolną grę. - A moje na tobie - rzuciła ponętnie i dała mu się ciągnąć za sobą, choć zupełnie nie widziała gdzie idą. Kiedy w końcu dodreptali w pobliski sympatyczny zagajniczek, który jako-tako spełniał wymogi "ustronnego kącika", to znaczy znajdował się za krzakiem, na potwierdzenie swoich odważnych słów pchnęła władczo Tomasza na trawę i sama również niezbyt zgrabnie opadła na jego wątłą klatę. Nie było czasu do stracenia, od razu zaczęła kontynuować uwalnianie koszuli amanta z kolejnych guzików. Okropne pragnienie zdawało się ją zżerać od środka, a zaspokoić je mógł tylko mecenas Maguire.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Skinął głową słysząc jej odpowiedź. Nie zamierzał przekonywać jej, że on wie lepiej od niej co jest lepsze, dlatego też postanowił na tę chwilę porzucić temat i zaakceptować stanowisko de Guise. -A czym mogłoby być ono spowodowane?- liczył, że przez rozmowę uda się wyrzucić dziewczynie te złe myśli z głowy, a przynajmniej je zamaskować. Nie był to odpowiedni moment ani miejsce na przeprowadzanie różnego rodzaju terapii, ale chciał zrobić co tylko mógł w tej kwestii. -Przynajmniej na coś się to przydało- cieszył się, że nie cała wiedza pozyskiwana przez lata spędzone w szkołach magicznych poszła na marne. Zwierzęta o zdolnościach magicznych potrafiły być fascynujące, zwłaszcza w takich ciekawych czasach, jednak nie uważał, żeby wiedza o nich była czymś niezbędnym -Kto to Amie i Papara?- wiedział, że mówiła o swoich pupilach, ale nie przypominał sobie, że wspominała o nich wcześniej. Zastanawiało go jakiego rodzaju zwierzęta to są, a przy okazji czy byłaby możliwość ich poznania. -Tak, możemy się tam wybrać w te wakacje. Uciekniemy od problemów.- obojgu należał się zasłużony odpoczynek, a samemu potrzebował w tych czasach wymówki, która pozwoliłaby mu na chwilę oddechu od obowiązków, a przy okazji mógłby trzymać Irv bezpieczną, z dala od smoków. -Przy okazji może poduczę cię łamanego włoskiego czy ich historii- dawno nie praktykował tego języka, więc była to dobra okazja by ponownie spróbować komunikowania się w nim i przy okazji pokazania dziewczynie nowego języka, o ile już nie znała go. Jeżeli chodziło o historię to planował przedstawiać pewne fakty w formie ciekawostek niżeli nudnych, długich wykładów. -Albo po prostu zrelaksujesz się na plaży- wakacje to był też czas na zasłużony odpoczynek, dlatego też nie widział nic złego w tym, że ktoś mógłby wyjechać w dane miejsce jedynie po to, by naprać opalenizny i ewentualnie pozbierać muszle.
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Nie umknęło jej uwadze, że chłopak wydawał się dość nie w humorze, chociaż musiała mu przyznać, że naprawdę starał się nie być bólem w tyłku tego wieczoru. Choć spodziewała się, że mógł być niezbyt zadowolony faktem dobrania mu partnerki, osobiście nie potrafiła tego zrozumieć. Ona sama zgodziła się na to zaaranżowane spotkanie, przekonując swoją mamę, że doskonale wiedziała, że miała wolny wybór, po prostu interesy nazwiska i wizerunku były dla niej najważniejsze. Jednak znowu – działo się to z jej wyboru, a nie przeciwko niej. Tak więc chociaż nie do końca umiała się postawić w jego sytuacji, postanowiła uszanować tę niechęć, nie dając jej jednak przejąć zabawy. Była damą i nie zamierzała dać się zdegradować kwaśną czy obrażoną miną. Zamierzała użyć wszelkich swoich wdzięków, słówek, salonowej ogłady i całej teatralności, by umilić partnerowi czas, tym samym mogąc brylować u boku jak gwiazda. Własne zadowolenie było jej priorytetem, wiec jeżeli zależało od dobrej zabawy chłopaka, cóż, pozostawało jej grać w tę gierkę ze spełniania niewypowiedzianych zachcianek i bycia spełnioną. Uśmiechała się z naturalnym już wyczuciem, wyuczonym przez lata i lekko złośliwym błyskiem w oku, gdy podłapała właściwy tok rozmowy. Brylowanie na salonach i zręczne szkalowanie szły ze sobą zaskakująco dobrze w parze. - Oh, naprawdę wykazali się ogromną litością – wywróciła oczami, chichotając zadziornie. – Chyba też muszę im podziękować, że nie skazali nas na wąchanie pamiątki czyjejś zabawy – prychnęła, nie przejmując się przemową w tle, sama nie pałała do tej kobiety szczególną sympatią, żeby nie wyrazić się nawet mniej pochlebnie. – Nie? Ach, no to chyba muszę zmienić plany na cały wieczór – zażartowała, kręcąc krótko głową. – Spokojnie, nie wiem co pan Dear opowiadał o tej umowie, ale mogę ci obiecać, że nie podpisywałam żadnego aktu małżeńskiego – nie, żeby jej to przeszkadzało, gdyby korzystna oferta pojawiła się na stole, nie przeszkadzały jej konwenanse wysoko urodzonych, traktując je jako korzystny obowiązek. Oczywiście takimi przemyśleniami nie zamierzała się dzielić, nie spodziewając się, żeby chłopak był nimi specjalnie zachwycony. Dopasowywała się do rozmówcy, jak najlepiej rozgrywając karty, a dzisiejsza talia jak widać była dość prześmiewcza. Z zadowoleniem musiała mu przyznać, że był z niego kompetentny partner do tańca, z którym naprawdę dobrze bawiła się na parkiecie. Szczególnie, gdy trochę magii Beltane postanowiło ozdobić ich kwiatami. - Męskie kwiaty? Uważaj czego sobie życzysz, wróżki mogą cię usłyszeć i zmienią ci je w kaktusy – uniosła na niego zaczepnie brwi, uśmiechając się lekko. – Ale jak chcesz coś bardziej „męskiego”, możemy zaraz pomóc przy stosach – przy jednym z obrotów kiwnęła głową na czarodziejów, licznie zbierających się przy różnych drzewach. Zostało tylko kilka sekwencji, które dokończyła z radością. Od małego została nauczona czerpać przyjemność z balów, ten nie był dla niej wyjątkiem. Choć na chwilę mina jej zrzedła, a brązowe spojrzenie wyostrzyło się groźne, gdy zdawało jej się, że zauważyła kogoś jej znajomego. Nie był to jednak czas na przejmowanie się obcą zielenią, gdy za zadanie obrała rozweselenie tej we wzroku swojego partnera. Wraz z ostatnim obrotem i pozą, ukłoniła się najpierw Olivierowi, później zaklaskała w kierunku orkiestry z kurtuazyjnym dygnięciem, a zaraz ich stroje zmieniły się na te, w których przyszli. Po kwiecistym welonie też nie został ani ślad. - Mogę? – zapytała, kierując dłoń pod jego ramię i zatrzymując ją kilka centymetrów od niego. Nie chciała przekraczać granic, kiedy nie było do tego potrzeby, ani tym bardziej pokazywać ostrych ząbków, gdy w planach miała umilenie tego wieczoru. – To jak, chcesz zobaczyć jak jeszcze te całe duchy nas wyśmieją? – zażartowała, zwracając ich w stronę stosów. Nie miała pojęcia, jakiego gatunku bal przenosiła. Zarządzający atrakcją czarodzieje opowiadali coś o tradycji z tym związanej, ale ona po prostu skupiła się na zaklęciu i doniesieniu drewna na miejsce. Gdy je ułożyła, poczuła przyjemne ciepło, które rozeszło się po jej ciele. Było to dziwne uczucie, z jednej strony czuła, jak ją ogrzewało, z drugiej nie miała potrzeby zdjąć futra, było to całkiem miłe. - Czujesz już jakąś inspirującą zmianę?
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Unoszę lekko brwi do góry kiedy słyszę byłą Ryszarda. Chwilę łączyłem kropki o która Brandonówną chodzi i w odpowiedzi na pytanie Ryśka, które wydawało się być odrobinę mniej luzackie niż zwykle, co potrafiłem wywnioskować jedynie po tym, że spędzałem z nim tyle czasu. Staram się nie wgłębiać się w szczegóły mojej relacji z Charlotte i jedyni kiwam głową. - Tak, znamy się z fancy balów - mówię i kiwam głową. Przyglądam mu się chwilę, zastanawiając się chwilę czy coś jeszcze mogę o tym powiedzieć Gryfonowi. Alkohol szumiący w mojej głowie wcale nie pomagał, a świecące oczy mojego partnera mnie tylko rozpraszały. - Możliwe! Według mnie byłbyś znacznie lepszą Królową niż Szarlota. Pod każdym względem jesteś lepszy w mojej skromnej opinii - gadam trochę bez ładu i składu, może Rysiek nie wywnioskuje z tego zbyt dużo. Słowa o krasnoludach były bardzo prawdziwe, aż marszczę brwi w zastanowieniu. - Kurde, chyba masz rację... - stwierdzam bo faktycznie przecież ostatnio przenieśli się tu całą wioskę! - Może próbują uzyskać większe prawa i będzie niedługo podobnie jak z buntami goblinów! Będą chcieli różdżek i takie tam... Mój dziadek do tej pory mówi, że gobliny to zakała społeczności. Razem wiesz. Z mugolami i wiesz wszystkimi co mają mniej procent krwi niż wszyscy - ględzę o swoim dziadku, którego zarówno szczerze się boję jak i bardzo za nim nie przepadam. Z pewnością ta historyjka umila nam jedzenie. A potem kończymy, przyklejamy się i postanawiamy wyruszyć dalej. - Hm? Może po prostu ja jestem Twoją amortencją! - stwierdzam i chichoczę ze swojego mądrego dowcipu. Kierujemy się w stronę ogniska, ale widzę również coraz więcej krzywych spojrzeń w moją stronę. - Wiesz co boję się, że wrzucą mnie do ogniska. Chodźmy najpierw tam - proponuję i ciągnę za przyklejoną rękę Ryszarda w stronę jakiś kukieł, które tańcują czy co tam robią. Specjalnie kitram się gdzieś z tyłu i chowam się mężnie za mojego obrońcę Gryfona, żeby nikt na mnie nie patrzył złowrogo. - Tego też nie było w tamtym roku - zauważam do przyjaciela. Ale nie mam co narzekać, bo nagle czuję tak niesamowitą, rozpierającą mnie radość, że aż kładę z westchnieniem głowę na ramieniu Ryśka. Cóż za widok nie z tej ziemi!
1. czujesz, jak nagłe ciepło rozchodzi się po Twoim ciele aż po same stopy! Które same rwą Cię do tańca! Magiczna atmosfera tego miejsca sprawia, że chcesz się bawić i szaleć do rana, a aura tak cię dopadła, że aż roztaczasz ją dookoła siebie nieodpartą charyzmą! Wszystkie Twoje żarty są śmieszne dla innych (nawet, jeżeli nigdy byś nie pomyślał, że śmieszne mogłyby być) i każdy kto się do ciebie zbliży od razu zyskuje lepszy humor! Dzisiaj po prostu nie da się ciebie nie lubić! 2. czujesz ciepło w sercu, które aż zaczyna Ci mocniej bić, jakbyś przeżywał zakochanie zupełnie na nowo i ze zdwojoną siłą. Po chwili sama sensacja znika, ale uczucie zostaje i to nie tylko Tobie. Jeżeli przyszedłeś tutaj z partnerem, obydwoje odczuwacie cudowny przypływ miłości.
Wróżby
Nie wiedziała do końca, jak ten temat ugryźć i wytłumaczyć Borisowi, o co jej chodzi. -Jakby czegoś mi brakowało. Jakbym... Straciła kontrolę. - Wykrzywiła usta z niezadowoleniem. Nie lubiła, gdy zdarzały jej się podobne chwile, a ona nie wiedziała, jak wrócić na właściwe tory i znów mieć świat w swojej garści. Cholernie ją to frustrowało i najchętniej by teraz gdzieś tę złość spożytkowała. -Amie to cziłała, którą dostałam od przyjaciela. Właściwie jej imię znaczy po francusku właśnie to - przyjaciel. - Uśmiechnęła się szeroko. Kochała tego psiaka tak samo, jak kochała Huntera, który jej go podarował. -Papar to taka... Coś w rodzaju magicznej papugi. Hodowali je w Arabii. Mój wabi się Epinard i czasem używam go zamiast kruka. - Wyjaśniła krótko. Choć większość życia to właśnie czarne ptaszysko służyło jej za posłańca, dużo bardziej ceniła sobie komunikację patronusem. Uważała ją po prostu za praktyczniejszą i przede wszystkim szybszą, choć na pewno mniej dyskretną. -Wakacje.... - Westchnęła, a z jej tonu ciężko było wywnioskować, czy jest to reakcja pozytywna, czy wręcz przeciwnie. -Chętnie się tam wybiorę. - Po chwili posłała mu szeroki uśmiech, bo co jak co, ale mała ucieczka od codzienności nikomu jeszcze nie zaszkodziła, a ona dawno nie była na prawdziwym urlopie. -A może połączymy przyjemne z pożytecznym i zorganizujesz te lekcje na plaży? - Zaproponowała z błyskiem w oku, odruchowo ruszając dłonią, by poprawić włosy i właśnie wtedy odkryła, że nie są już do siebie przylepieni żadną magią. -Widzisz, jednak obyło się bez wizyty w Mungu. - Powiedziała radośnie, wstając z miejsca i chwiejąc się lekko, bo co jak co, ale chyba alkohol, który dotąd wypiła, zaczynał na nią działać.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ostatnio zmieniony przez Irvette de Guise dnia Wto Cze 06 2023, 21:09, w całości zmieniany 1 raz
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
-Nad czym byś mogła stracić kontrolę?- nie potrafił dalej rozgryźć tych enigmatycznych, lakonicznych wypowiedzi padających z ust Irv, ale pozostawało mu tylko być cierpliwym i liczyć, że chociaż w tej kwestii się przed nim nie zamknie. -Ja mam tylko nieśmiałka od córki-miło wspominał ten podarunek od Lary pomimo tego, że wiązał się on z jej wyjazdem i utratą kontaktu. Starał się dbać o niego, jednak głównie umieszczał go w klatce w swoim pokoju i nie miał czasu obdarzać go taką troską jak to miało miejsce przy poprzedniej właścicielce. -Pokazałabyś mi jednego dnia tę papugę?-chętnie odwiedziłby miejsce, w którym żyła na codzień poza dniami spędzonymi w szkolnych murach. Przy okazji miałby okazję zobaczyć okaz dzikiego, niespotykanego ani w Rosji, ani tutaj zwierzęcia. -Może jakoś krótko po twoich egzaminach?- okres ten wydawał się odpowiedni, ponieważ dobrze by im obojgu zrobiło, jeżeli mogliby się zrelaksować po dość ciężkich, wymagających miesiącach, które wypełnione były stresem i obowiązkami narzuconymi na nich. -Chyba, że masz jakieś plany na ten okres- nie chciał narzucać się dziewczynie ani też wymagać by przekładała inne wyjazdy czy też spotkania z powodu ich potencjalnego wyjazdu za granicę. Ciepłe dni na południu zajmowały większość kalendarza w roku więc zawsze była możliwość przełożenia ich wspólnego odpoczynku. -Na pewno byłaś w stanie się tam skupić?-śpiew ptaków i szum morza potrafił wprawić każdego w stan marzycielski lub po prostu rozleniwić człowieka poprzez usypianie go. Chłodna bryza znad wody tylko wzmagała ten stan. -Okolica zachęca do wskoczenia do wody- gdy przebywał w tamtym miejscu, cały czas korciło go by wskoczyć do ciepłej, błękitnej wody zatoczki. Nie tylko dlatego, że dawało to ulgę od upałów, ale również z tego powodu, że kamienista plaża potrzebowała pewnych udoskonaleń, jeżeli chciało się tam wygodnie usadowić. -To bardzo dobrze- ucieszył się z powodu odzyskania swobody ruchów. Nie trwał ten stan długo, ale przez chwilę poczuł się nieswojo, ponieważ przyzwyczaił się w pewnym stopniu do nieprzerwanego ściskania jej dłoni. Nie było jednka powodu do narzekania. -Przejdziemy się może?- samemu poczuł szum pomiędzy uszami, jednak był w na tyle dobrym stanie by móc bez pośpiechu pomóc Irvette w utrzymaniu równawagi. Musieli teraz trochę zwolnić tempa, ale nic nie stało na przeszkodzie, by za pewien czas znów wrócić do popijania. -Chciałem zaproponować ponowne tańce, ale chyba będzie lepiej zająć się czymś spokojniejszym- chwycił ją mocniej i zbliżając się do jej ucha, przedstawił jej swoją propozycję. Samemu chętnie by się doprawił do podobnego stanu, ale lepiej było, żeby jedna osoba lepiej orientowała się w sytuacji, niżeli dwie osoby miały zaraz wychylać kufel za kuflem miodu czy też innego piwa. Rozmaite podrygi mogły być kuszące po wypiciu, jednak wolał nie ryzykować utraty równowagi i pocałowania zielonkawej trawy.
efekty: sklejony z haroldem 3/5, adoruje nielubiane osoby , nadzieja od kukieł
Zgodnie z zasadą, że im mniej wiesz, tym lepiej śpisz postanowił nie wnikać w szczegóły znajomości Harolda i Szarloty, bo coś mu podpowiadało, że niekoniecznie będzie to coś, o czym miałby ochotę słuchać. Sugestia, że jest od niej lepszy pod k a ż d y m względem tylko go w tym utwierdziła, bo znaczyła po prostu że Harry miał porównanie. Ugh. Wyparł jednak prędko z głowy wnioski i towarzyszące im myśli i powiedział sobie, że co się dzieje na fancy balach, zostaje na fancy balach, a jego to kompletnie nie interesuje. Zwłaszcza, że rozmówca właśnie sprzedawał mu piękne komplementy. - Dobra. Jak ta lambadziara wygra, to masz wtargnąć na scenę, zajebać jej koronę i oddać mnie - zażądał potwierdzenia szczerości tych słów, chichocząc pod nosem z tej wizji, bo mina Charlotte po takim incydencie z pewnością byłaby bezcenna. Chociaż, znając życie, istniała szansa, że obróciłaby i tę sytuację na swoją korzyść - jak zwykle. Dużo ciekawszym i milszym tematem niż związki z panną Brandon były jednak krasnoludy i ich tajemnicze konszachty z dyrekcją szkoły. Kiwał głową na słowa Harry'ego, zgadzając się z tym że stworzenia ewidentnie czają się na przyznanie praw do magii różdżkowej i bycia traktowanym na równi z obywatelami, ale z kiwania przeszedł w kręcenie, kiedy wypowiedź zeszła na nietolerancyjnego dziadka. - Brzmi uroczo, musimy kiedyś wpaść do niego na herbatkę. Opowiem mu o równouprawnieniu skrzatów w naszej rodzinnej firmie - zaproponował, obracając wszystko w żart i taktownie zachowując dla siebie refleksję, że niektórym starym ludziom z magicznych rodów poprzewracało się w dupach i w głowach, skoro wymyślają takie bzdety. Za to uwaga Harolda o amortencji była całkiem mądra, choć miała być żartem. - A bardzo możliwe, skoro powinna się kojarzyć z czymś ulubionym! Chociaż im bliżej jestem, tym słabiej czuć... nie wiem o co chodzi - stwierdził, bo to wszystko w ogóle nie trzymało się kupy. Miał wielką ochotę na ognisko, ale przyznał rację Harry'emu, że lepiej trzymać się z dala od ognia dopóki wszyscy z jakiegoś powodu łypią na niego tak nieprzyjemnie. - Jak ktoś tylko spróbuje, to go zabiję - obiecał szczerze i z serca, ściskając przyklejoną do swojej dłoń w trochę bojowym nastroju, który jednak przerodził się w coś zupełnie innego gdy podeszli do tańczących kukieł i obejrzeli ich pląsy. W ich występie dostrzegł opowieść o tym, że nie wolno się poddawać i że cokolwiek by się nie działo, jutro też będzie dzień... - Nas też nie było w zeszłym roku - zauważył nagle bardzo refleksyjnie, wzdychając z jakąś taką ulgą, a gdy przyjaciel położył mu głowę na ramieniu, poczuł nagły przypływ chęci, by mu coś wyznać. - Harry... chciałem ci powiedzieć, że - zaczął, urywając w pół zdania, bo zgubił wątek gdy jego wzrok natrafił na kręcącą się w okolicy innego ogniska Charlotte i natychmiast zmienił ton wypowiedzi, patrząc z bezrozumnym rozmarzeniem na dziewczynę - Ojej, Szarlota! Na Merlina, wygląda tak pięknie, a moje serce bije tylko dla niej - oświadczył uroczyście i westchnął raz jeszcze, kompletnie tracąc głowę. Zupełnie go zamroczyła klątwa amortencji. - Myślisz, że powinienem jej się oświadczyć? Dlaczego dopiero teraz na to wpadłem? - rozgorączkował się, odkrywając jak wielką tragedią jest to że nie ma przy sobie żadnego pierścionka.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Niestety efekt nie chciał przeminąć. Można było tylko dziękować w duchu losowi, że nie jestem w Rosji gdzie zdążyłem sobie narobić wrogów ale w Anglii gdzie praktycznie oprócz rodziny nikogo nie znałem. Na pocieszenie skierowałem się do stołu z jedzeniem krasnoludów i poprosiłem o niespodziankę. Zapłaciłem za danie i dostałem coś na kształt bułki. Jedząc ją spoglądałem na dziewczyny siedzące nieopodal. Jedna z nich właśnie jadła danie wyglądające tak samo jak moje. Nagle ona sama cała zaczęła wyglądać jakby właśnie znalazła się pod wodą. Jej włosy i ubranie zaczęły lekko falować, sukienka zaczęła robić się przeźroczysta... Puls mi przyspieszył a na twarz wystąpiły lekkie rumieńce. I w tym momencie uświadomiłem sobie, że przecież sam zjadłem dokładnie to samo co ona! Pobieżnie obejrzałem siebie - rzeczywiście również zdawałem się wyglądać jakbym był pod wodą mimo, że nie czułem na swojej skórze dotyku wody. Nie mogłem zmarnować takiej szansy na zagadanie. Zebrałem się na odwagę i podszedłem do dziewczyn. -Panie pozwolą, że się przedstawię - Yuri Sikorsky - powiedziałem z wyraźnym rosyjskim akcentem, po czym zwróciłem się bezpośrednio do @Cassandra Walker-Przepraszam, że przerywam rozmowę ale widzę, że zostaliśmy uraczeni tym samym specyfikiem od kucharzy. Przyznam, że chciałbym żeby efekt na mnie wyglądał chociaż w połowie tak uroczo jak na pani ale raczej nie mam co na to liczyć - dodałem z uśmiechem. Po czym sam skarciłem się w myślach. Już głupszego sposobu na rozpoczęcie rozmowy nie mogłem znaleźć! No ale na usprawiedliwienie musiałem sam przed sobą przyznać, że uroda dziewczyny doprawdy zrobiła na mnie niesamowite wrażenie.