Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Rozłożyste drzewo nad jeziorem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 14 z 22 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 18 ... 22  Next
AutorWiadomość


Naomi Young
Naomi Young

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Galeony : 26
  Liczba postów : 431
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2910-naomi-young
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1796-naomi-young
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10618-naomi-young#291596
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptySob Mar 05 2011, 18:53;

First topic message reminder :




Te stare, rozłożyste drzewo rosnące w pobliżu jeziora zawsze przyciągało amatorów wspinaczki. Grube, nisko osadzone gałęzie to ułatwiają. Wejść nie jest tam trudno, a widok na jezioro i pobliskie tereny jest cudowny. Uczniowie lubią tu odpoczywać, plotkować lub się uczyć.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyCzw Cze 13 2019, 10:47;

Nie wiedziała,gdzie leży tajemnica wszystkich Gryfonów, a właściwie dwóch: Holdena i obecnie Jeremiego, mieli w sobie coś, co sprawiało, że przy nich budziła się ta natura dziewczyny, która niegdyś pchała ją do pakowania się w tarapaty czy zmuszała do poszukiwania nowych przygód, nie zawsze kończących się dobrze. Dzięki ich obecności zapominała o demonach kryjących się w mroku, które powoli zagarniały duszę blondynki, uaktywniając się w najmniej oczekiwanych momentach. Tym razem jednak owy mrok odgoniła gdzieś daleko, skupiają się na tym ile radości dawał jej uśmiech bruneta oraz ich zabawna, choć nieco uszczypliwa wymiana zdań. Było w tym coś lekkiego, niewymuszonego, prostego. Zupełnie jakby przypadkowe spotkanie sprawiało, że świat okazał się być mniej skomplikowany niż dzień wcześniej, a życie miała nieco więcej odcieni niż tydzień temu, kiedy to zdawało się być jedynie szarościami.
Nie potrafiła powstrzymać perlistego śmiechu, który mimochodem na widok miny chłopaka wydobył się z pomiędzy różowych ust Gabrielle, jednocześnie sprawiając, że zieleń tęczówek nabrała intensywniejszej barwy, przypominającej teraz liście drzew na konarze którego siedzieli.
- Ile czasu zajęło ci opanowanie tych wszystkich… - tu rozpoczęła nadpobudliwą gestykulacje dłońmi wskazując na twarz Gryfona - gestów? - zapytała uspokajając się, po czym złożyła nieco spokojniejsze ręce na udach, przy okazji wygładzając materiał różowych spodenek . Nie była pewna, czy każda z min, które jej zaprezentował odczytała w odpowiedni sposób, lecz w gruncie rzeczy zupełnie się tym nie przejmowała. Nie oczekiwała żadnej odpowiedzi na swoje, wypowiedziane tylko i wyłącznie dla zaczepki słowa, a to co było jej przedstawione wywołało szczery śmiech, niesiony przez wiatr w eter. Nogi drobnej blondyneczki wisiały w powietrzu, dlatego bez wahania zaczęła nimi machać to w przód to w tył, zupełnie jak mała dziewczynka, wszakże mimo wyglądu młodej kobiety nadal była jeszcze dzieckiem i jeśli nadarzyła się okazja nie odmawiała sobie dziecinnych zachowań. Na dorosłość przyjdzie jeszcze czas, choć i tak mimo młodego wieku musiała podjąć już wiele poważnych decyzji.
- A potrafisz śpiewać? - zapytała unosząc do góry brwi zdziwiona jego wyznaniem. Chcieć, a potrafić coś zrobić to dwa różne, całkowicie odmienne pojęcia - Może właśnie w tym leży problem, że nie potrafisz - dodała z przekąsem. Ona sama miała bardzo ładny głos, słyszała to kilka może nawet kilkanaście razy, przez pewien okres swojego życia nawet chciała zostać światowej sławy piosenkarką,jednak póki co na razie porzuciła ten pomysł. Nie biorąc nawet pod uwagę tego, jak przydatne w karierze piosenkarki mogłoby okazać się jej dziedzictwo. Zapewne przysporzyłoby jej szerokie grono fanów płci męskiej, lecz panienka Levasseur nawet przez chwilę nie pomyślała,by swoje moce wykorzystywać w podobny sposób.
Mina niedowiarka była nad wyraz dostrzegalna przez badawcze spojrzenie blondynki.
- No tak! - oburzyła się delikatnie podnosząc głos o jeden ton - Czy ja wyglądam na kogoś,kto często dostaje wyjce? - kolejne pytanie padło z ust Puchonki, przy czym wykorzystała nieco swojego uroku osobistego,trzepocząc rzęsami, zupełnie tak jak czytała o tym w wielu romansidłach z nadzieją, że wyszło jej to tak ładnie, jak bohaterkom romantycznym. Nawet gdyby Jeremy wyraził swój jawny sprzeciw na jej słowa, zapewne nie odebrałaby tego w złośliwy sposób unosząc się dumą. Po tym względem Gabrielle bardzo różniła się od typowych dziewczyn, być może właśnie dlatego lepiej szło jej dogadywanie się z chłopakami niż przedstawicielkami tej samej płci,które stanowiły mało liczne grono wśród znajomych i przyjaciół blondynki. Dużo pewniej czuła się w towarzystwie Ezry czy Nathaniela - choć ten drugi należał do rodziny więc czy powinna go brać pod uwagę? - niż chociażby z Billie, która kochała jak siostrę. Nie wiedziała z czego to wynika, być może z tego,że całe życie wychowywała się z Nathanielem podążając za nim jak cień, a może po części wiązało się to z tym,że w jej żyłach płynęła krew wili, trudno było stwierdzić.
Obdarzyła Gryfona uśmiechem, kiedy zrobił dla niej miejsce, choć w jego oczach zdawała się malować niechęć, by to zrobić. Nie było to w żadnym razie dziwnie, w końcu Gabrielle wybrała najlepszą część drzewa. W tęczówkach dziewczyny zamigotały wesołe ogniki.
Powoli zyskiwała pewność, że właśnie miała okazję przebywać w towarzystwie TEGO Jeremiego, o którym kilka dni temu wspominał jej Matt i z którym - z jakiegoś powodu- bardzo chciał ją poznać. Dopiero mając okazję spędzić z nim zaledwie kilka chwil zrozumiała,dlaczego. Dunbar miał w sobie tą naturalną radość, którą ona w ostatnim czasie gdzieś zagubiła, a którą zarażał wszystkich wokół.
Mimo całego przedstawienia,jakie jej zaprezentował nie uwierzyła w to, że był to jakiś inny Jeremy. Nie mogła uwierzyć, że posunął się do niego słabej zagrywki byleby tylko wydobyć z niej więcej informacji jakie posiadała na jego temat. Wykorzystując ten fakt postanowiła nieco utrzeć mu nosa. Wydęła delikatnie usta przyglądając do nich palec wskazujący, po czym z głównych "hm…" udała, że zastanawia się nad jego pytaniem, choć w głowie miała już stek kłamstw, którymi w formie żartu postanowiła go nakarmić.
- Słyszałam… - zaczęła niezwykle poważnym tonem patrząc w oczy chłopaka - Słyszałam,że to super gość, ale straszny podrywacz. Nie przepuści żadnej, z każdą by na randki chodził byleby tylko zdobyć kolejnego całusa. Podobno ma nawet listę swoich "zdobyczy" - wypowiadając ostatnie słowo wykonała w powietrzu charakterystyczny gest imitujący cudzysłów.
- Dobrze,że to jednak nie ty - dodała na koniec uśmiechając się tajemniczo, po czym sięgnęła kilka orzeszków z paczki zjadając je.





Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyCzw Cze 13 2019, 19:25;

Z typowym dla siebie opóźnieniem zauważył skład ubioru Gabrielle. Co prawda wcześniej zwiedzał wzrokiem rejony jej biustu, ale akurat skupiał wzrok na godle, a nie na barwie ubrań. Różowy, bleee. Jak można zakładać takie kolory? Wyglądała teraz na jakieś czternaście lat i w sumie zaczął się zastanawiać czy aby nikt go nie posądzi o pedofilię, skoro siedzi na jednym drzewie, ramię w ramię, udo w udo obok Puchonki. Jeremy miał w guście zdecydowanie inne ubarwienie odzieży - na przykład teraz dzierżył na piersi czarno-czerwono-złotą koszulę, czyli kolor wyraźny i dobrze podkreślający kolor jego oczu oraz karnację. Nie żeby podążał za modą, ale ogólnie garderoba nie miała w sobie żadnej bieli.
- Gesty i mimika to mój nieukryty talent, Gabrielle, Gabrielle. - odpowiedział tonem zadufanego w sobie bufona lecz po chwili złagodził wypowiedź kolejnym, milionowym uśmiechem, którym chciał zarazić cały świat.
- Potrafię śpiewać. - prychnął, kiedy od razu przeszła w gdybanie co do jego wątpliwego talentu artystycznego. Naprawdę wierzył w swój talent muzyczny tylko sęk w tym, że nie był świadomy jak kaleczył zmysł słuchu otoczenia. Machnął po chwili ręką, by nie kontynuować tego tematu, bo nie był istotny, kiedy to na pierwszy plan wyszły orzeszki popijane dyskretnie piwem korzennym. Wpakował do ust garstkę przekąski, a jedną ręką próbował zapiąć kieszeń plecaka. - Każdy tak mó... - zaczął i zerknął na nią, w sumie sam nie wiedział czemu. To, jak na niego spojrzała sprawiło, że zastygł w bezruchu, a orzeszki wysypały się z opakowania na jego spodnie, kiedy to nieświadomie przechylił dłoń. Ohm, nie miała czternastu lat, zdecydowanie nie miała. - Ehem... yyy... - zapomniał co miał powiedzieć, ale przynajmniej zamknął usta, by wyglądać nieco mądrzej niż przez te kilka sekund dziwnego bezruchu. Nie odrywając od niej oczy przystawił szyjkę butelki do warg i upił od razu trzy łyki, by pozbyć się suchości w ustach. Rzadko brakowało mu języka w gębie, a teraz by przysiągł, że jęzor wisi wywalony na wierzch tylko i wyłącznie przez ten uroczy uśmiech okraszony dołeczkami w policzkach. Jakby ją tutaj podejść, by dała się zabrać na piwo lub gorącą czekoladę?
- Tak słyszałaś? - zapytał średnio mądrze. Potrząsnął głową, zamrugał jakieś dwanaście razy i wrócił do siebie. - Ten to ma powodzenie, skoro ma tyle zdobyczy. Ten koleś musi coś w sobie mieć, skoro ma taką listę. - nie dał się podejść, przejrzał ją. Oboje udawali, oboje kłamali. Cudownie! - Dalej mu zazdroszczę. Kto nie lubi być całowany, hę? Ja tam ziomka rozumiem. Aż wypiję za jego zdrowie. - wzruszył ramionami i wlał sobie do ust kolejne dwa łyki.
- No więc Gabrielle. - usiadł przodem do niej, otarł usta z pianki i popatrzył na nią tonem śmiertelnie poważnego faceta. Przystojnego faceta. - Powiedz mi zatem czemu rezygnujesz z lekcji tańca? Buntować się babci? Podziwiam, ja pomimo całej, ale to całej mojej gryfońskiej odwagi, bałbym się podważać decyzję babci. Nie wiesz, że one mają swoje tajne zloty, na które pędzą na miotłach i spisują listy kto z ich wnucząt je za mało, a kto śmie łamać tradycje? Naprawdę? Gabrielle, Gabrielle... nie złość babci, bo ześle na nas katastrofę i każe nam zeżreć ślimaki, skoro już siedzimy w twoich listach razem. Nie przepadam za francuską kuchnią. - rozgadał się. To typowe. Zmieniał sobie tematy jak chciał, a i skoro znaleźli się tutaj przypadkowo, to postanowił dalej żartować, dalej się śmiać pod nosem i roztaczać wokół siebie luźną i wesołą atmosferę. Co te eliksiry robią z człowiekiem - rozweselają samym przygotowaniem!
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyPią Cze 14 2019, 08:20;

Dobór ubioru Gabrielle wcale nie był przypadkowy, tak samo jak kolor, którym się odznaczał. Róż w połączeniu z barwą włosów dziewczyny sprawiał, że wyglądała ona niezwykle delikatnie oraz uroczo, kiedy to dodatkowo na jej ustach pojawiał się  uśmiech. Często również w zależności od tego jaki miała na sobie aktualnie odcień - dodawał lub odejmował on jej lat, jednakże nigdy nie sądziła, że wygląda w nim źle. Może nie była modową ekspertką, rzadko podążając za aktualnymi trendami, - zwłaszcza jeśli upodoba sobie jakiś strój - jednak zawsze potrafiła ubrać się z wyczuciem smaku, starając się by ubranie dopasowane było do okazji. Dzisiaj nie wysilała się za bardzo, słońce grzało niemiłosiernie, a jasne barwy skutecznie odbijały jego promienie miast pochłaniać, dzięki temu pot nie lał się z niej strumieniami, a ona wyglądała dużo lepiej niż jeszcze kilka dni temu. Wtedy szary dres był wszechobecny, zupełnie jak szarość każdego dnia.
- I do tego skromność, żebyś nie zapomniał dodać - odparła unosząc do góry palec wskazujący, by nadać swoim słowom mocy, lecz mimo tego również odpowiedziała uśmiechem. Zadziwiające w jak łatwy sposób panience Levasseur przychodziło unoszenie kącików ust do góry w towarzystwie Jeremiego. Przyjrzała mu się nieco uważniej, jakby trochę podejrzliwie szukając w nim czegoś, co mogłoby w jakiś sposób wytłumaczyć dlaczego przy nim wciąż się uśmiechała. Rzucił na nią urok?
Szczerze wątpiła w istnienie talentu, jakim był śpiew u Gryfona, jednakże nie byłaby sobą gdyby nie rzuciła mu wyzwania by się o tym przekonać.
- Sprawdźmy więc, co potrafisz… tak się składa, że coś tam potrafię - rzuciła, wyprostowała się nabierając powietrza w płuca - Spróbuj powtórzyć  to - zarządził posyłając mu przelotny uśmiech
- I am a diamond, and diamonds are forever. My love is timeless, 'cause diamonds are forever, oh no… - zaśpiewała starając się brzmieć, jak najlepiej, zaskoczona faktem, że właściwie odważyła się na taki czyn. Rzadko kiedy śpiewa przed innymi, raczej ukrywając swój talent. Szybko zakończyła swój śpiew, uśmiechnęła się delikatnie, po czym wręcz wyzywająco spojrzała na bruneta, czekając aż on pokaże swój talent. W żadnym wypadku nie zamierzała mu teraz odpuścić, chociażby dlatego, że nie lubiła słów rzucanych na wiatr.
Roześmiała się, autentycznie, szczerze i zadziwiająco głośno, kiedy chłopakowi zabrakło języka w gębie, a on sam zastygł jakby rażony drętwotą. Nie mogła się powstrzymać z wyraźnym szokiem przyjmując do wiadomości w jaki sposób działa na chłopaka i było to odkrycie o dziwo całkiem przyjemne. Nietrudno dostrzec było, że Gryfon próbuje odzyskać rezon, na szczęście nie zajęło mu to zbyt dużo czasu, więc już kilka sekund później wrócił do dawnego siebie.
Zmarszczyła czoło,w ten sposób że pojawiły się na nim dwie bruzdy.
- Skoro ma taką listę to wcale dobrze o nim nie świadczy - odparła nieco ostro, mimo, że był to zwykły wymysł,by zobaczyć reakcje Jeremiego zdenerwowała ją jego odpowiedź. Nie lubiła tego typu chłopaków, którzy uważając się za bóstwo mają gdzieś uczucia innych. Zupełnie jak Swansea. Westchnęła opuszczając wzdłuż ciała ręce, które zwisały swobodnie.
- Nie sądzisz,że uczucia są ważniejsze niż gęsty? -odpowiedziała pytaniem na pytanie, ton głosu dziewczyny stał się nieco poważniejszy, zaś w zielonych tęczówkach dostrzec można było coś dziwnego, ciężkiego do zidentyfikowania.
Kiedy wypowiedział jej imię z powagą w głosie  zwróciła na niego zielone tęczówki. Dopiero teraz,gdy usiadł do niej przodem mogła mu się lepiej przyjrzeć, jednocześnie przyznając, że chłopak mógłby być konkurencja dla Elijaha, jaka szkoda że to w nim rok temu się nie zadłużyła. Gdzie się wtedy podziewał?
- Bo prowadził je ktoś kogo nie cierpię - odparła nie wdając się w szczegóły kim jest owy ktoś i jaki konkretnie taniec miała opanować. - Z babcią sobie poradzę, a to że wszyscy Francuzi jedzą ślimaki to jakaś bujda na resorach. - zaśmiała się - A może chciałbyś ich spróbować? - zapytała.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyCzw Cze 27 2019, 19:16;

Popatrzył na blondynkę ubraną w blady, mdły róż. Nie pasował do niej ten kolor mimo, że dodawał jej dziecięcego uroku. A może właśnie z tego powodu nie mógł uznać tego stroju za atrakcyjny? Tak czy siak, machnął ręką na te rozmyślania. Lepiej by ubierała się w róż i była zadbana, a nie jak szara mysz, co nie wychodzi z dresu przez większość swojego żywota. Nie miał bladego pojęcia jak był bliski prawdy i nigdy miał się tego nie dowiedzieć.
- Jak wspominałem... bo nie wiem czy wspominałem, mam wiele talentów, a skromny nie jestem, bo po co skoro mówię prawdę? - zapytał rozbrajająco szczerze i doprawił wypowiedź szerokim uśmiechem, który całkowicie wpływał na odbiór jego osoby. Przemawiała przez niego arogancja lecz w wydaniu z misiowatym wyrazem twarzy i szczerą wiarą w wypowiadane słowa, nie dało się odebrać tego w sposób toksyczny. Ot, cały Dunbar.
Gdy nadszedł moment, w którym doświadczył śpiewu Gabrielle miał stosunkowo dziwaczną minę. Uniósł wysoko brwi tak, że powędrowały aż do połowy czoła. Oniemiał, ogłupiał, zamrugał całkowicie zdezorientowany i zagubiony. Musiał zastanowić się czy w którejś części swoich wypowiedzi nie przymusił Puchonki do demonstracji wokalnych... nie, nic takiego nie mówił, więc skąd się to wzięło...? W dodatku dowiedział się, że i on ma stanąć na wysokości zadania. Jerry, jak to Jerry, najpierw coś robił, potem myślał. Roześmiał się, podrapał się po karku i całkowicie nie ogarniając po prostu odpowiadał śmiechem. Niekoniecznie negatywnym acz wyraźnie nic nie rozumiejącym. Gdzieś tam na tyłach głowy, a może kilka metrów od serca przyznał przed sobą, że dziewczyna ma głos, który można porównać do łagodnego ćwierkania słowików. Mogłaby sprawić, że kolana mu zmiękną, gdyby tylko postanowiła śpiewać dalej. Czemu więc poczuł ulgę, gdy skończyła?
- O rany, nie spodziewałem się. - zreflektował się słowami i dalej się szczerzył cokolwiek zdziwiony. - A gdzie tam, nie będę śpiewać, nie mam ochoty ani weny. - standardowo odmówił i nie z powodu tchórzostwa. Miał swoje przyczyny, a jednak demonstrowanie swojej umiejętności wydawało mu się zwyczajnie niepotrzebne. Zbędne, bo co miałby tym udowadniać zupełnie sobie obcej dziewczynie? Na trzeźwo nie da rady - musiałby dla rozpędu wypić z dwa drinki, by przy pierwszym spotkaniu rozdziawiać paszczę i zmuszać struny głosowe do dzikiego, przeraźliwego w skutkach działania. Wsypał do ust garść orzeszków, by kupić sobie jeszcze parę chwil na ogarnięcie co się właśnie wydarzyło.
Zdziwił się jej ostrym tonem, który prawie poczuł na skórze policzka. Czyżby feministka? Jeśli tak, czas spieprzać i się ewakuować, bo przy takich dziewczynach Jeremy wpadał co rusz w tarapaty i to poprzez bycie sobą. Uśmiech na jego ustach nieco przybladł, a to w porównaniu z poprzednimi aż wołało o pomstę do nieba. Tak się Dunbar nie może uśmiechać, to jedynie imitacja tego, co potrafi z siebie dać.
- Co się tak pieklisz od razu? - zapytał nie ukrywając zdziwienia. - Gesty i uczucia idą w parze. To, że ktoś ma taką listę nie znaczy, że jest zimnym draniem co bawi się laskami i zmienia je jak rękawiczki. - wzruszył ramionami i odpowiedział, a przecież miał zamknąć dziób i organizować taktyczny odwrót, jeśli okaże się, że ma do czynienia z feministką.
Ukłuło go echo rozczarowania, że nie ubarwiła jego wymyślonej otoczki wypowiedzi. W mig o tym zapomniał, bo dziewczyna spoważniała, a przecież chwilę temu się śmiała. Czy powiedział coś nie tak i nie jest tego świadomy? Kto by to wiedział! Z pewnością nie Dunbar.
- Ziomek, którego nie lubisz kontra groźna babcia. Mając taką babcię zniósłbym każdego byle nie podpaść. No ale jak wolisz, nie moja broszka. - posłał jej nieco oszczędniejszy w uzębieniu uśmiech. Wzruszył ramionami i powściągnął swoją dziwną wścibskość.
- Spróbować Francuzów czy żab? Jeśli już to wolę ładne Francuzki, a nie Francuzów. A żaby czekoladowe, nie mięsne w gwoli ścisłości. - usadowił się wygodniej na gałęzi, wracając do swojej poprzedniej pozycji. Oparł plecy o pień, a nogę zgiął w kolanie tak się wylegiwał w przyjemnym cieniu. Czuł, że lada dzień będzie mógł wskoczyć już do jeziorka i się ochłodzić.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyNie Cze 30 2019, 13:38;


Zupełnie nie zdawała sobie sprawy z tego, jakie podejście miał chłopak do koloru jej ubrania, a nawet jeśli byłaby świadoma jego myśli, zapewne skomentowałaby je jedynie wzruszeniem ramion. Ilu ludzi stąpało po ziemi, tak wiele różnych gustów było, zaś jawne krytykowanie jakiegokolwiek uchodzić mogło za brak wychowania, o który Jeremiego nie podejrzewała, patrząc na jego uroczy uśmiech i niewinny wygląd. Z drugiej strony pozory potrafią bardzo mylić, czego sama Gabrielle była doskonałym przykładem. Powinna więc bardziej skupić się na tym, co chłopak sobie reprezentuje oraz słowa przezeń wypowiadane niż na mamiącym uroczym wyglądzie. Jego uroda porównywalna była do urody Elijaha, choć zdawało się, że byli jak ogień i woda; różnił ich kolor włosów, kolor oczu oraz zapach. Gabrielle nabrała w płuca powietrza chcąc wyczuć w nim woń chłopaka, jednak jednym co poczuła był zapach eliksirów, niekoniecznie przyjemny.
Spojrzała na niego z rozbawieniem malującym się w zielonych tęczówkach, po czym z wyraźnym niedowierzaniem pokiwała potwierdzająco głową.
-Niby prawda…, ale ludzie mogą to różnie odbierać, jedni mogą machnąć ręką, drudzy uznać cię za chwalipiętę – przyznała, nie miała pojęcia, ile prawdy było w tym, co próbował jej wmówić. Zdawała sobie sprawę z tego, że istnieją ludzie obdarzeni więcej niż jednym talentem, tylko czy Gryfon do nich należał czy tylko były to zwykłe przechwałki niemające potwierdzenia w rzeczywistości? A może zwyczajnie chciała zrobić na niej wrażenie? Szkoda tylko, że nie do końca to na nią działało.
Nie była pewna, jak brunet zareaguje na jej śpiew, wszakże rzadko kiedy „występowała” przed publicznością, zaś kiedy tylko zaczęła on nagle oniemiał. Wzruszyła ramionami na tą reakcję, mając jednocześnie nadzieję, że i on podejmie rzuconą przezeń rękawice, lecz zamiast tego zwyczajnie się roześmiał, nerwowo drapiąc po karku.
Roześmiała się słysząc jego wymijającą odpowiedź, dużo jej to mówiło o chłopaku, po którym spodziewała się, że podejmie wyzwanie nawet jeśli nie miał na to weny.
-A więc należysz do osób, które dużo mówią a mało robią? – zapytała unosząc prawą brew ku górze, po czym chwyciła kilka orzeszków, które sekundę później zniknęły w jej ustach.
Nie potrafiła zareagować w inny sposób na jawne traktowanie przedmiotowo kobiet, nienawidziła tego typu chłopaków i jeśli Jeremy właśnie do nich należał, wówczas na pewno się nie polubią. Panienka Levasseur nie była feministką, jednakże to jak niefortunnie ulokowała swoje uczucia oraz to w jaki sposób ją potraktowano sprawiło, że charakteryzowała się dość krytycznym podejściem do podobnych zagrań.
-A listę stworzyć, bo ma słabą pamięć? – zapytała z wyraźnym sarkazmem w tonie głosu –Pieprzenie – oznajmiła, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jakie słowo opuściło jej usta, mimochodem policzki blondynki zalały się rumieńcem. Damie nie przystało przeklinać, lecz słowa Gryfona wyprowadziły ją z równowagi przez co zapomniała o dobrych manierach.
-Może i zimnym draniem nie jest, ale też nie jest kimś wartym uwagi, skoro tak postępuje – dodała już znacznie łagodniejszym i spokojniejszym głosem, chociaż nagle okazało się, że niewinny żart zmienił się w dość nieprzyjemną wymianę zdań.
-Wole podpaść jej niż patrzeć na tego… ziomka. Zmieniłbyś zdanie, gdybyś w owym chłopaku kiedyś się podkochiwał a on dał ci chamsko kosza, a później przy każdej okazji wbijał ci szpile, bo przecież wszystko twoja wina – warknęła cicho pod nosem, samo wspomnienie tego, jak ponad rok temu potraktował ją Elijah, jaki po tym wszystkim miał do niej stosunek i jak się zachowywał sprawiło, że wolała podpaść babci niż męczyć się z nim przez chociażby kolejną sekundę. Mimo negatywnych emocji, jakie budziło w dziewczynie to wspomnienie uśmiechnęła się do swojego towarzysza.
- Nie ma innych Francuzek, poza ładnymi – zaśmiała się –Niemniej jednak, żaby również wolę czekoladowe, choć właściwie próbowałam ich raz w życiu i więcej nie mam zamiaru – dodała śmiejąc się, wszakże miała alergie na czekoladę, a ostatnim razem jedząc czekoladowe żaby w wieku pięciu lat napuchła jak balon.


Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyWto Lip 02 2019, 20:43;

- A co złego jest w kilku niegroźnych przechwałkach? Absolutnie nic. Zresztą, ile ludzi tyle charakterów i nawyków, mam rację? - zbagatelizował nieco temat, by nie musieli brnąć w złym kierunku rozmowy. Wydawało mu się, że na linii porozumienia między nimi zaczynało coś szwankować i zastanawiał się w którym momencie powiedział coś, co wywołało ten stan. A może to nie on, a ona? Nieistotne, ważne, by zmienić tok rozmowy na weselszy by zachować dobry nastrój. Nie miał pojęcia czy Gabrielle "machnie ręką" czy "uzna go za chwalipiętę" i choć Jeremy lubił być lubiany, to w tym przypadku nie uznawał swoich przechwałek za groźne czy psujące wrażenie. Cóż rzec, był człowiekiem o nieco opóźnionym zapłonie reagowania, więc równie dobrze mógł się słono mylić i być tego błogo nieświadomym.
Zbaraniał słysząc wniosek, którego nijak nie potrafił sobie wytłumaczyć.
- Dużo mówię, a mało robię? Dzięki za szczerą ocenę... - zmarszczył czoło czując się urażonym taką opinią. Potrafił gadać jak najęty, a jeśli chodzi o przejście do praktycznej części to warto uwierzyć, że Dunbar jest równie pracowity co niejeden Krukon. Nie chodzi tylko o życie studenta, ale i prywatne, które wołało o pomstę do nieba i wszelaki ratunek. Gabrielle wywnioskowała coś negatywnego z jego słów i zachowania, jednak dziwna ociężałość umysłu nie potrafiła mu pomóc w rozwikłaniu przyczyny takiej oceny. Ewidentnie aura żartu poszła nie w tę stronę, co trzeba. Zdał sobie z tego sprawę i nie miał jeszcze pomysłu jak to zmienić. Mimika Puchonki dawała sporo do pomyślunku, a zmienność jej tonu głosu i ułożenia brwi wpędzało Dunbara w skrajną dezorientację. Czuł się poniekąd rozbrojony ze swojej żartobliwości i zaraźliwego uśmiechu.
Zacisnął usta w bladą linię słysząc o słabej pamięci i liście, a przecież to miały być żarty i podśmiechujki, a nie poważna debata na temat niejakiego przedmiotowego traktowania płci pięknej. Warknięcie dziewczyny - nawet będące jedynie komentarzem do właśnie wypowiadanych słów - wprowadziło więcej napięcia między nich. W jednej chwili Gabrielle jest wesoła, pogodna, śmieje się, po chwili spoważniała, a teraz mógłby przysiąc, że w jej oczach zbierają się chmury, jeśli tylko Jeremy powie nie te słowo, które powinno paść.
- Wiesz, ja tam w facetach się nie podkochuję, to pewnie nie rozumiem... - próbował uratować sytuację i zażartować lecz mimo dobrych intencji, niekoniecznie kiepskich słów, coś mu nie wyszło i skończyło się na podrapaniu po głowie i rozważniu czy nie lepiej będzie zakończyć dialog. Był zbyt zrelaksowany eliksirami, aby brać czynny udział w zagęszczaniu atmosfery. Może umysł miał jeszcze otumaniony oparami i dlatego nie do końca ogarniał, w którym to momencie z wesołości przeszli do czujnej defensywy. Chciał coś jeszcze dopowiedzieć na temat dwulicowych kolesi czy czegokolwiek w tym stylu jednak miał z tym problem. Dunbar całkowicie nie ogarniał tych romantycznych aspektów, nie wiedział jak radzić w sercowych problemach ani zdecydowanie nie potrafił pocieszać. Nie mógł jej niczego z powyższych zaoferować oprócz wysłuchania i zademonstrowania całkowicie zdezorientowanego uśmiechu.
- My tu gadu gadu, a tu zaraz będzie wyżerka w wielkiej sali, a eliksiry wzmagają apetyt, serio. Lecisz? - błyskawicznie zmienił temat czując, że jeśli pociągnie go w dalszym kierunku to się mocno pogrąży i narazi na wściekłość nastoletniej Puchonki. Akurat dzisiaj mógłby za bardzo przejąć się czyjąś awersją, a nie chciał psuć ani sobie ani jej humoru. Podniósł się do pionu, spakował dobytek do plecaka i po włożeniu go, chwycił się obiema dłońmi wyżej umiejscowionej gałęzi. - Jakbys miała na zbyciu te czekoladowe żaby, to śmiało wal do mnie, zaopiekuję się nimi po mistrzowsku. W zamian dam ci coś ekstra. - puścił jej oczko i kilkoma susami wydostał się spomiędzy gałęzi drzew. Na odchodne zasalutował dziewczynie i poczłapał w kierunku zamczyska. Minie sporo czasu zanim na dobre zrozumie i ogarnie co się właściwie wydarzyło.
zt
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyPią Lip 05 2019, 12:18;

- Trudno się z Tobą nie zgodzić - odpowiedziała obdarzając go delikatnym uśmiechem, jednak mimo miłych słów, które płynęły z jej ust nie darzyła sympatią ludzi, którzy lubili brylować wśród innych przechwałkami na swój temat. Z jakiegoś powodu takie osoby w oczach Puchonki wiele traciły miast zyskiwać, czego poprzez chwalenie się swoimi umiejętnościami oczekiwali. Panienka Levasseur należała do tej grupy ludzi dla której zamiast słów liczyły się czyny, bo to one - w mniemaniu dziewczyny - świadczyły o człowieku.
Niemniej jednak i ona nie chciała dłużej ciągnąć tego tematu, więc poniekąd była wdzięczna Jeremiemu, że ukrócił go w tak taktowny sposób. Mimo początkowego porozumienia, jakie się między nimi pojawiło obrane przez nich tematy nie były najlepszymi, czego Gabrielle była świadoma. Chciała być wesołą, roześmianą dziewczyną, którą do tej pory była, lecz okres życia w jakim się znalazła skutecznie tłamsił w niej tą część natury. Wystarczyło kilka nieodpowiednich słów, aby wyjąć zawleczkę i doprowadzić do niekontrolowanego wybuchu, o czym Dunbar mógł się przekonać na własnej skórze.
Uwadze dziewczyny nie umknęła niezadowolona mina bruneta, być może pospieszyła się z wydaniem swojego osądu, co było niezwykłym zjawiskiem. Skrzywiła się słysząc jego słowa, a jednocześnie zrobiło się jej bardzo głupio.
- Mm… przepraszam - powiedziała przyznając się tym samym do błędu, który popełniła. Nie chciała wywrzeć na Gryfonie złego wrażenia, a była pewna, że przez swoją nierozwagę to właśnie zrobiła. Nie powinna była go oceniać w taki czy inny sposób po zaledwie kilkunastominutowej wymianie zdań, wszakże on nie zachowywał się wobec niej w podobny sposób.
Ich luźna rozmowa szła w zupełnie innym kierunku niż oboje by tego oczekiwali. Głupi żart ze strony panienki Levasseur skończył się nieświadomym atakiem na osobę Jeremiego i nawet jeśli by chciała, nic nie mogła poradzić na emocje, które temu towarzyszyły. Podejście chłopaka, nawet jeśli było okraszone żartobliwością oraz uśmiechem budziło w niej odrazę. Mimowolnie w umyśle blondynki pojawiała się postać Elijaha oraz sposób w jaki traktował ją przez ostatni rok. Nie mogła powiedzieć, że Jeremy jest taki sam jak Krukon, a jednak gdzieś w głowie Gabrielle zapaliła się czerwona lampka. Czyżby już przez resztę życia w podobny sposób miała traktować każdego nowo napotkanego chłopaka? Była pewna, że Finn i Nathaniel zadowoleni byliby z tego faktu, lecz jej zdanie było zgoła odmienne. Lubiła towarzystwo chłopaków bardziej niż dziewczyn i nie chciała zrażać ich do siebie.
Westchnęła, kiedy dotarł do niej sens wypowiedzianych słów i to, w jaki sposób mogły one zostać odebrane przez Gryfona. Policzki Gabrielle oblał rumieniec, chciała ponownie przeprosić, otworzyła już usta, kiedy chłopak po raz kolejny zabrał głos. Widać było po nim, że nie czuję się zbyt komfortowo w sytuacji, która mimochodem stworzyła sama Gab, dlatego nie zdziwiła się też ona, w momencie, kiedy to wymyślając najprostszą z wymówek ulotnił się.
- Może później - rzuciła tylko, po czym przymknęła oczy opierając głowę o pień drzewa. Nie była pewna ile czasu tam jeszcze spędziła wyrzucając sobie w myślach własne zachowanie, lecz ostatecznie i ona postanowiła wrócić do zamku.

Zt


Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyWto Wrz 24 2019, 20:47;

Lato powoli się kończyło, powietrze schładzało się, a chmury coraz częściej przesłaniały słońce. Była pora poobiadowa, a Ela zdążyła rozstać się z Elijahem i Gabrielem, wokół których orbitowała od samego rana. Obaj poszli w swoich sprawach, gdzie nie była zbytnio potrzebna, a więc postanowiła dokończyć szkic na zewnątrz, na błoniach, by móc skorzystać z ostatnich promieni słońca tej pory roku. Zgarnąwszy po drodze kociaka schodziła przeszła przez całą długość błoni, przytulając nos do futra zwierzaka, przemawiając do niego czule i odpowiadając na każdy miauk. Raz na jakiś czas pomachała komuś znajomemu, podpowiedziała pierwszakowi jak się dostać do chatki gajowego i po upływie paru chwil umościła się pod ulubionym drzewem większości uczniów Hogwartu. Usiadła rzecz jasna na transmutowanym w kocyk kamieniu, z torebki wysypała kocie zabawki i przekąski, by młody kociak miał co robić. Oparła się o drzewo, zgięła kolana i ułożyła na swój szkicownik. Zaczarowała zabawkową myszkę tak, aby uciekała po okręgu w odległości trzech metrów. Biały kociak skakał za nią, szalał tak, jak to miał w zwyczaju, a świat dla niego teraz nie istniał. Liczył się ruchomy obiekt, który należy upolować i złożyć w ofierze swojej pani, która akurat wyciągnęła z torebki opakowanie dobrych ołówków. Raz na jakiś czas zerkała z uśmiechem na kota i próbowała uwiecznić jego ruch na kartce, co było stosunkowo trudne zważywszy na zaciekłość w polowaniu na gryzonia. Dzień miała dobry, choć czuła, że czegoś bardzo jej brakuje. A raczej kogoś. Dzisiaj się z nim mijała, a nie ukrywała, że szukała go wzrokiem gdziekolwiek by nie weszła. Czyżby to był ten dzień, w którym go nie zobaczy ani razu? W takich chwilach chodziła rozczarowana, a i humor potrafił się jej zepsuć ku zdziwieniu Elijaha. Oczywiście, że wiedział co się z nią dzieje, wszak znał ją najlepiej. Wywracała oczami, gdy raz czy dwa rzucił żartem na temat jej rozkojarzenia, ale ogólnie widziała po nim jak bardzo się cieszy, że się kimkolwiek zainteresowała. Sęk w tym, że nie mogła go dzisiaj nigdzie spotkać, a to ją frustrowało. Szkicowała po to, aby oderwać na chwilę myśli od Riley'a i opóźnić wysłanie do niego naglącego listu z zapytaniem kiedy się w końcu spotkają? Zapewne był w pracy, mógł mieć sporo na głowie, a ona tutaj ledwie mogła skupić się na rysunku, bowiem rwała się w bliżej nieokreślonym kierunku. Zaśmiała się cicho, gdy Łobuz w zabawny sposób przeturlał się na grzbiet, wgryzając się ząbkami w piszczącą zabawkową myszkę.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyWto Wrz 24 2019, 21:27;

Miałem nadzieję, że dzisiejszy dzień szybko się skończy. Najlepiej tak już, w tym konkretnym momencie. Merlin mi świadkiem, rzadko bywałem do tego stopnia zdenerwowany, aby rozważać usunięcie klienta za pomocą własnej różdżki. Od samego dnia nie potrafiłem się skoncentrować, co znacząco rzutowało na moją efektywność. Radośnie bujałem w obłokach, siejąc na sklepie istne zniszczenie. Różdżki wręcz same leciały mi z rąk, rdzenie nie wchodziły tak sprawnie jak zazwyczaj, a wybredność klientów po prostu drażniła. Odliczałem minuty do końca zmiany z taką zawziętością, jakby był to mój jedyny cel w dniu dzisiejszym, odetchnąwszy pełną piersią dopiero po opuszczeniu sklepu. Nie miałem pojęcia co we mnie wstąpiło. Od czasu ostatniej, szczerej rozmowy z pewną Krukonką nie byłem sobą. Czułem dziwną awersję do znanych sobie miejsc i ku swojemu zdumieniu szukałem nowego miejsca nadającego się na azyl. Nie kryłem się już w samym sercu lasu, ale raczej z uwagi na jej reakcje na moje upodobania, aniżeli z uwagi na strach o własne życie. Niby nie mogła obserwować mnie bez chwili wytchnienia, ale i tak obecnie czułem się lepiej, kiedy chociaż przez krótką chwilę mogłem oszczędzić jej zamartwiania się. Nawet, jeśli obecnie wcale nie wracała do tego tematu. Byłem przekonany, że szczerość jej nie zrani, to mi wystarczało. Zresztą, kultywowałem ostatnio częstą tradycję zapominania o polowaniach. Za to z miłą chęcią oddawałem się prefekciarskim obowiązkom przebywając w zamku zdecydowanie częściej, niż niegdyś. Wcale nie miało to związku z pewną Gwiazdooką. Wcale…
Nie znalazłem się na błoniach przypadkiem. Sprytnie wybadałem teren, dowiadując się od innego prefekta, że Elaine była widziana poza murami zamku, w pobliżu jeziora. Pod pretekstem omówienia z nią wspólnego patrolu zaplanowanego na przyszły tydzień, podążyłem jej śladem. Na miejscu zastałem jednak nie tylko dziewczynę, ale także jej pupila, z którym zdążyłem się już zapoznać.
- Hej - przywitałem się, kiedy znalazłem się już w zasięgu słuchu. Nie chciałem jej przestraszyć, co zapewne uczyniłbym, gdybym podszedł bliżej. Czasami skradałem się aż za dobrze. Nie skupiałem się na Łobuzie. Zajęty zabawą zwierzak i tak pewnie nie zwróciłby na mnie większej uwagi, jeśli tylko nie zagroziłbym jego zdobyczy. O wiele bardziej interesowała mnie jego właścicielka, toteż zbliżyłem się do niej, zerkając z góry na szkic.
- W takim wydaniu go jeszcze nie widziałem - zagadnąłem niezobowiązująco i uśmiechnąłem się do niej, chcąc jakoś rozładować lekki stres, jaki odczuwałem w jej towarzystwie. W miejscu publicznym wciąż miałem ogromny kłopot z okazywaniem emocji i uczuć, toteż nie do końca umiałem odnaleźć się w naszej sytuacji, a przynajmniej nie wychodziłem z bezpośrednią inicjatywą.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyWto Wrz 24 2019, 21:47;

Darowała sobie uwiecznianie szkicowania kota w ruchu uznawszy, że nigdy się jej to nie uda. To jej drugi rysunek jakiegokolwiek zwierzęcia, którym postanowiła się zająć zważywszy na pewne niepowodzenie przy dzisiejszej próbie. Mimo starań nie wyglądało to tak, jak sobie to wymarzyła. Ścierała krzywą linię, nakładała na jej miejsce cztery następne, rozmazywała i znów zmniejszała jej rozwarstwienie. Niełatwo było skoncentrować się na swoim hobby, kiedy znów dopadało ją rozczarowanie dniem. Słysząc jego głos, od razu przerwała wykonywanie czynności i z uśmiechem na niego popatrzyła.
- Znalazłeś się. - nic nie mogła poradzić z radości na jego widok. Wspominała coś o rozczarowaniu? Nieaktualna informacja, przecież ten dzień jest jak najbardziej udany! Zamknęła ołówek w szkicowniku i wstała z koca, aby podejść do Riley'a i po prostu przytulić. Miała ogromną ochotę powitać go w inny, bardziej wylewny i cieplejszy sposób, jednak nie była pewna co on o tym sądzi zważywszy, że są na terenie zamku, a nie na neutralnym terenie. Z drugiej strony nie była pewna co o nich myśleć i jak się zachować w miejscu publicznym tak, by nie czuł się skrępowany. Niechętnie odsunęła się po kilku sekundach napawania się jego zapachem i czując, że nie wytrzyma, sięgnęła po jego dłoń i zaprowadziła w kierunku koca rozłożonego pod drzewem. Tam usiadła i zdecydowała w jego imieniu, że też to zrobi. Całkowicie straciła zainteresowanie szkicowaniem, a jedynie zerkała na Łobuza czy jest blisko. Siedziała do niego przodem, uśmiechała się, dostała nagle zastrzyku energii. Nawet nie rozglądała się po błoniach, nie przejmując się czy ktokolwiek na nich patrzy. Miała na kim zawiesić wzrok, a więc wszystko inne stawało się przyblakłe i nieistotne. Świat został przyćmiony obecnością Riley'a. Po prostu.
- Nieruchomieje gdy śpi i to jedyny moment, kiedy można go naszkicować. - skomentowała z opóźnieniem, a i ani myślała wypuszczać jego ręki. Piekielnie stęskniona starała się ani razu nie popatrzeć na jego usta, tylko skupić się na spojrzeniu niebieskich oczu. - Powiedz, że nie przyszedłeś na chwilę. - poprosiła z lekkim widmem strachu, że zaraz ucieknie do obowiązków i nie zdąży się nacieszyć jego widokiem. - Mogę udawać, że wcale cię dzisiaj nie szukałam, ale to kłamstwo. - zaśmiała się niegłośno z powodu własnej bezpośredniości. - Jak się czujesz? Jak dzień? - zarzuciła go pytaniami, a spoglądała przy tym intensywnie prosto w jego oczy. Tak, brakowało jej tej dłoni i tych oczu. Zastępowała sobie ten deficyt ręką Elijaha, ramieniem Gabriela czy obowiązkowym przytuleniu Cassiusa lecz to wszystko blakło w porównaniu z ciepłem, jakie czerpała z uścisku ich rąk.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyWto Wrz 24 2019, 22:16;

Jej nerwica względem prostych kresek była wręcz rozczulająca. Kompletnie tego nie rozumiałem, wszak za grosz nie miałem talentu, ale ilekroć tylko widziałem Elaine pochyloną nad szkicownikiem, nie mogłem odmówić sobie dyskretnego przyjrzenia się jej pracy. Zarówno efektom jak i samemu procesowi twórczemu. Dzisiaj nie robiłem tego jakoś szczególnie długo. Kompletnie rozbroiła mnie swoimi słowami. Prychnąłem cicho, co z łatwością można było interpretować jako nieudane parsknięcie śmiechem.
- To ja gdzieś zginąłem? - Zagadnąłem, chociaż doskonale wiedziałem co miała na myśli. Faktycznie, dzisiaj jeszcze nie mieliśmy okazji na zamienienie ze sobą chociażby kilku słów, co natychmiast zacząłem uznawać za ogromne niedopatrzenie. Nie spodziewałem się jednak, że aż tak była za mną stęskniona. Ja byłem raczej osobą, która nie obnosiła się w aż takim stopniu z własnymi odczuciami. Nawet pomimo wspólnie spędzonych godzin, wciąż wydawało mi się, że ta znajomość nie jest aż tak poważna jak chciałbym, aby była, wobec czego śmiało przeżywałem to wszystko jedynie wewnątrz siebie, o tysiąckroć mniej intensywnie od Elaine. Nawykłem do samotnego spędzania czasu, wobec czego dystansowanie się od nieprzyjemnych emocji z tym związanych przychodziło mi z łatwością. Żyłem tym wręcz, przeżywając trudne chwile dopiero wówczas, gdy wszystko to skumulowało się we mnie w wystarczającym stopniu. Rozluźniła to napięcie tym entuzjastycznym powitaniem. Musiałem ją zawieść, bo kiedy ona tak ochoczo mnie objęła, ja jedynie uśmiechnąłem się nieco speszony jej śmiałością i pogładziłem ją krótko po plecach, oddając uścisk w niezwykle niepewny, niezgrabny sposób. Potem popatrzyłem na nią ostrożnie, chcąc wyłapać wszelkie objawy ewentualnego urażenia jej podobnym dystansem. Jeśli nasza relacja miała się rozwijać, oboje musieliśmy nieco się do siebie… dostosować. Zmiana z dzikusa w normalnego człowieka nie była niestety aż tak szybka i łatwa. Pociągnęła mnie za sobą, zmuszając wręcz do zajęcia miejsca obok niej. Nie powiem, wcale mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Jej widoczne podekscytowanie sprawiało mi tak ogromną przyjemność, że pogładziłem lekko jej dłoń. Gest ten zapewne wyda się jej płaski i nudny w porównaniu z ciepłem jakie mi zaoferowała, aczkolwiek ja widziałem w nim przede wszystkim ogromne zaplecze dla dyskrecji. Nie byłem fanem obnoszenia się nie tylko z emocjami, ale z uczuciami również. Chciałem ją pocałować już od chwili, w której otulił mnie jej znajomy zapach, ale tłamsiłem to w sobie dzielnie, krzyżując z nią spojrzenia.
- Dzisiaj mam wolne - zakomunikowałem jej z dumą, uśmiechając się nieco szerzej, niż przed momentem. - Skorzystałem z twojej rady i trochę spasowałem z dyżurami. - Ot skróciłem swoją rozmowę z dyrektorką, omijając takie szczegóły jak szok malujący się na jej twarzy po moim obwieszczeniu. Riley Fairwyn potrzebował przerwy, a mimo to świat nie stanął w płomieniach. - To dość… wyzwalające uczucie - dodałem jeszcze, najwyraźniej uznając, że to dostatecznie dobra odpowiedź na pytanie o dzisiejsze samopoczucie. Nie chciałem kłopotać jej swoimi przemyśleniami i rozkojarzeniem. Teraz, gdy mogłem już zamienić z nią kilka słów, wszystkie problemy dnia dzisiejszego zdawały się jakby szare i mętne, a przez to kompletnie nieważne.
- Mam nadzieję, że nie szukałaś mnie długo. - Dodałem jeszcze, unosząc i opuszczając jej palce. Bawiłem się nimi w zamyśleniu. - Byłem w Dolinie odkąd tylko skończyłem zajęcia. Potrzebowali mnie na dodatkową zmianę. - Wyjaśniłem swoją nieobecność w godzinach popołudniowych. Poranki oboje mieliśmy obładowane lekcjami, więc uznałem, że akurat one nie są tutaj istotne. Spojrzałem na nią wyczekująco. Chciałem, aby również opowiedziała mi co działo się u niej i byłem przekonany, że zrobi to lepiej ode mnie.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyWto Wrz 24 2019, 22:58;

Wypełniała ją energia do działania. Z nerwowego maltretowania kartki przeszła w autentyczny entuzjazm wywołany jego widokiem. Nie potrafiła utrzymać jej w sobie mimo świadomości, że nie powinna aż tak okazywać swojej słabości do niego, bowiem nawet nie dało się dobrać odpowiedniego nazewnictwa łączącej ich relacji. Nagle zaczęło jej przeszkadzać, że są na terenie zamku a nie gdzieś, gdzie Riley byłby bardziej rozluźniony. Wywróciła oczami wobec jego parsknięcia i retorycznego zapytania, a przecież doskonale wiedział co się za tym kryło. Stęskniła się za nim i to było poniekąd przerażające. Już, tak szybko? Z ogromną łatwością zaczęła się do niego przywiązywać i to było już naprawdę podejrzane. Ich ostatnie szczere rozmowy sprawiły, że chciała go widywać codziennie. Sprawdzać jak się czuje, dowiadywać czy jest już w stanie odczytać z niego cokolwiek, jeśli postanawia się zasłonić, spróbować go rozweselić i po prostu spędzić chociaż odrobinę czasu. Miała wyrzuty sumienia z powodu toku ich rozmowy odbytej w jego rodzinnej rezydencji. Gryzła się z tym na potęgę, denerwowała się dwakroć szybciej przy porannym naprawianiu włosów, które dalej różowiały w trakcie snu i nie chciały "zejść" po przebudzeniu. Zasypała Elijaha dwudziestoma zapytaniami czy aby na pewno nie jest nachalna, a on cierpliwie odpowiadał i zaczynał spoglądać na nią z coraz większym zastanowieniem. Będzie musiała przedstawić mu małą zmorę, która zaczęła za nią chodzić i ją gryźć ilekroć zastanawiała się nad powściągnięciem reakcji.
Spadło na nią miłe ciepło kiedy uśmiechnął się szerzej. Widziała jego spięcie, słyszała w głosie stres i dostrzegała w gestach ostrożność. Zmarszczyła brwi w chwilowym zastanowieniu i stwierdziła, że działa na niego tak miejsce publiczne. Musiała zatem pogodzić się z faktem, że będzie mogła trzymać jedynie jego rękę i nie zrobi ani kroku więcej, aby czuł się komfortowo. To bolesna świadomość, ale postanowiła to uszanować. Dobrze, że z ich dwójki to Riley miał lepszą samokontrolę i chociaż trochę trzymał ją w ryzach, jeśli mowa o kwestii wylewnia z siebie morza uczuć i gestów.
- Wiem. - uśmiechnęła się szerzej. - Widziałam nowe rozpiski dyżurów i cieszę się, że wziąłeś wolne. - nie wspominała absolutnie, że teraz reszta miała dwakroć więcej pracy - włącznie z nią samą, która zaczynała od jutra, od dziewiętnastej do północy przez najbliższy tydzień. Nie musiał zaprzątać sobie tym głowy, bowiem jak zdążyła go już poznać, z pewnością by mu to przeszkadzało.
- Będziesz mógł dobrze wykorzystać wolny czas. Na przykład na odpoczywanie i okazjonalne lenistwo. - ona tylko sugerowała przeznaczenie urlopu na zrobienie czegoś dla samego siebie. Chciała, by czuł się dobrze i nie kalał się cieniami pod oczami, kiedy nie dosypiał. Potrząsnęła głową w odpowiedzi na czas poszukiwań jego zacnej osoby. Musiała to zrobić, bowiem po głosie rozpoznałby kłamstwo. Szukała go od rana, a zważywszy, że była godzina piętnasta... nie chciała go przerazić swoim entuzjazmem. Nabrała powietrza w płuca i powoli je wypuściła, aby się opanować. Odrobinę jej to utrudniał zajmując się ich palcami, jednak prędzej oddałaby różdżkę niż miała to zmienić. Powściągliwe wydanie Riley'a było frustrujące zważywszy, że poznała go, gdy czuł się swobodniej.
- Jesteś rozchwytywany i w Hogwarcie i w Dolinie. W takim razie cieszę się, że się znalazłeś. - musiała mu to powiedzieć. Energia zmieszana z radością popychała ją do chociażby słownego okazania aprobaty z popołudniowego spotkania. Dopiero po paru chwilach zauważyła jego wyczekujący wzrok i zdała sobie sprawę, że zadał niemo pytanie o jej dzień. - Doprowadzałam do szału Eliego i Gabrysia. - zaśmiała się, gdy tylko przypomniała sobie ich miny, kiedy nie dawała im nawet chwili spokoju. - Usmażyłam rano naleśniki razem z patelnią, która dostała akurat przy mnie ataku magii. Pocieszałam później Faworka, kiedy zobaczył śmierć swojego ulubionego naczynia... - wyliczała, streszczała kilka epizodów dnia, a i uważnie przyglądała się jego reakcji. Najzabawniejsze jest to, że wszystko naprawdę się dzisiaj wydarzyło. - ... tłumaczyłam gargulcowi, że nie wolno słuchać Irytka i powtarzać jego przekleństw, zebrałam kilka puffków i rozwiesiłam ogłoszenie, że komuś się zgubiły, wyciągałam kota z samonagrzewającego się kubka... nic wielkiego. - wzruszyła ramionami uznawszy, że zapewne wolałby posłuchać o czymś ciekawszym niż perypetie z przedmiotami magicznie ożywionymi. Pogłaskała kciukiem bok jego dłoni, złakniona nawet najmniejszych gestów, które by udowadniały, że to, co się między nimi wydarzyło nie było jedynie snem. Naprawdę obudziła się obok niego, z różowymi włosami rzecz jasna, a spali naprawdę grzecznie i spokojnie.
- Elijah marudził, że mnie kradniesz. - by nie odebrał tego jako wyrzutu, zaśmiała się cicho. - Nie przejmuj się, mówił tak też na Saharze, gdy szwendałam się z... - ups, chyba niechcący doszła do momentu, w którym miała wspomnieć o Leonelu, Nathanielu i Emily i co gorsza, mianować ich... kim? - ... ze znajomymi. - tak, to chyba neutralne określenie, choć nawet i ono nie pasowało. Zerknęła na kociaka, który właśnie położył się na trawie i próbował odpocząć po ciągłych ucieczkach zabawkowej myszki. Upewniwszy się, że nie zamierza zniknąć, wróciła spojrzeniem do Riley'a.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptySro Wrz 25 2019, 19:34;

Świadomość, że Elaine przeglądając najnowszą rozpiskę dyżurów zwróciła uwagę na moje nazwisko napełniła mnie dziwnym, ale przyjemnym ciepłem. Zupełnie inaczej było mi już myślą, że faktycznie będę miał nagle o wiele za dużo czasu wolnego. Przyjrzałem się Elaine z zastanowieniem, jakby dopiero jej uwaga mi to uświadomiła. Nie planowałem nadgodzin w pracy, a ostatnio i tak nie miałem głowy do szwendania się po lesie. Wobec tego przyszło mi coś na myśl, chociaż nie byłem pewien czy ten plan okaże się być w ogóle wykonalny. Miałem świadomość, że moja absencja dyżurowa zapewne zupełnie zawaliła innym grafiki, ale warto byłoby spróbować…
- A ty? - Zapytałem nagle, wpatrując się w jej oczy z uwagą. - Będziesz miała czas w poniedziałek po południu? - To pytanie z pozoru wydawało się niewinne, ale podszyte było potencjalną propozycją wspólnego wypadu… gdzieś. Jeszcze nie wiedziałem gdzie konkretnie, ale zanim zacząłbym to planować, chciałem najpierw uzyskać odpowiedź. Możliwość spędzenia z nią więcej czasu wydawała mi się zbyt kusząca, aby dobrowolnie zrezygnować z takiej okazji. Zwłaszcza, jeśli ewentualnością było zapełnianie nudy nauką, bądź robieniem rzeczy nieprzyjemnych, ale pożytecznych. Nie potrafiłem zbyt długo siedzieć bezczynnie, a co dopiero leniuchować. Na wzmiankę o rozchwytywaniu jedynie uśmiechnąłem się nieznacznie. Nie nazwałbym tego w taki sposób, ale nie miałem ochoty spierać się o to i tłumaczyć, że nadmiarem obowiązków faktycznie wypełniałem pustkę w swoim życiu. Trafiła z tym idealnie podczas naszej ostatniej rozmowy i byłem przekonany, że także i w tym przypadku zdaje sobie z tego sprawę. Obróciłem jej dłoń wnętrzem do góry, drapiąc ją delikatnie kciukiem po miękkiej części. Słuchałem jej opowieści, uśmiechając się z coraz większym rozbawieniem.
- Widzę, że też byłaś dzisiaj całkiem zajęta - zauważyłem, dodatkowo spoglądając na przygotowywany szkic. Za dnia ratowała ludzi i stworzenia, po godzinach pracowała nad upiększaniem świata. - Musisz mu sprawić jego własny grzejący kubek, nie będziecie musieli się dzielić. - Dodałem, ale raczej w ramach lekkiego żartu, niż na poważnie. Nie byłoby lepszego prezentu dla kota od takiego naczynia, w którym mógłby grzać się do woli. Jej kolejne słowa wywołały u mnie początkowy błysk niezrozumienia. Marudził? Nie brzmiało to szczególnie pozytywnie. Spojrzałem na nią z lekkim zmrużeniem oczu, zastanawiając się jak powinienem to odbierać. Zwłaszcza, że jej wypowiedź nie skończyła się na tym, a pociągnęła za sobą kolejne słowa. Jednakże zamiast nawiązywać do jej znajomych, postanowiłem zapytać ją o coś innego, co zdecydowanie bardziej mnie obecnie interesowało.
- Jestem już oficjalnie twoim znajomym? - Podpytałem nieco ostrożnie, chociaż specjalnie zaakcentowałem słowo „znajomy”, aby chociaż trochę rozeznać się w tym co działo się teraz między nami. Nie ukrywałem przed samym sobą, że całowanie się ze sobą wznosi relację na trochę wyższy poziom i zwyczajnie potrzebowałem nieco bardziej klarownej sytuacji, aby nie zwariować od wiecznego zastanawiania się nad tym. Ponadto, nie znałem Elaine aż tak dobrze, aby wiedzieć czy podchodzi do całej tej sytuacji tak jak ja. Uwielbiałem spędzać z nią czas, ale dałem jej również wystarczająco wiele powodów do smutku, aby mogła kojarzyć mnie także ze łzami i szokiem. Nie mogłem od niej niczego wymagać, nawet jeżeli bym tego pragnął. Uniosłem jej rękę w powietrze, przysuwając ją do własnych warg, aby ją pocałować.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptySro Wrz 25 2019, 20:19;

Zaciekawiły ją (!) sposoby spędzania wolnego czasu w autorstwie Riley'a. Co robi, gdy nie pracuje, nie tworzy różdżek i nie szuka... materiałów...? To kolejne pytanie do wymyślonej listy rzeczy, których chciałaby się o nim dowiedzieć. Mimo wszystko pamiętała złożoną mu obietnicę, by dać mu odpocząć od serii pytań dotyczących jego życia i charakteru. Powstrzymywała więc swoją ciekawość pomna tego, że za jakiś czas uderzy ona ze zdwojoną siłą, a wówczas lepiej, aby Riley był wypoczęty i gotowy na odbicie gradu pytań (bądź zaspokojenie ciekawości, jeśli byłby skłonny na taki wysiłek i hojność). Z pozoru niewinne pytanie było słodką obietnicą spotkania się z nim innego dnia. Nie musiała odpowiadać, bowiem oczy jej zajaśniały z radości, perfidnie zdradzając co o tym myśli. Jak tu być chociaż odrobinę tajemniczą?
- Będę miała. - dla ciebie znajdę czas. Nie pamiętała co zaplanowała na poniedziałkowe popołudnie lecz to nie było tak istotne jak wizja spędzenia z nim większej ilości czasu. W mniej oficjalnym miejscu, aby mógł czuć się swobodniej rzecz jasna. Ta ostrożność i powściągliwość była nie do wytrzymania dla kogoś pokroju Elaine. Splecenie ich dłoni przestało jej wystarczać. Nabierała przekonania, że potrafi odczytać jej myśli, bo ledwie ta zaświtała, a w wyraźniejszy sposób naznaczył swoim ciepłem wnętrze jej dłoni. Poruszyła palcami, gdy łaskotał. Wydawał się na wpół świadomy tego, co robi, a ją przy tym roztapiał od środka. Zakochiwał ją w sobie coraz bardziej... powinna go o tym uprzedzić? Może nie dziś, może w poniedziałkowe popołudnie...
- Sęk w tym, że ten kubek nie jest już mój. - sprostowała ze śmiechem czającym się na ustach. Łobuz był jej pierwszym kociakiem, a więc non stop uczyła się opieki nad nim jak i współegzystowania w swoim towarzystwie. Stosunkowo szybko odkryła jego władczość w odniesieniu do samonagrzewającego się kubka. Nie miała serca rościć sobie do niego praw.
Miała już za sobą rozmowę z Elijahem na temat Riley'a. Nie mogła nie porozmawiać o nim z bliźniakiem, który wykazał zainteresowanie ciągłym zabieganiem siostry, a i kilkorgiem wieczornych nieobecności. Ufała mu bezgranicznie, a więc wprost wspomniała, że spotkała się parę razy z pewnym Fairwynem, na którego teraz ciepło spoglądała. Zmarszczyła brwi zaskoczona określeniem ich znajomości. To ją... zabolało, bowiem znajomym to był Matthew Gallagher, a nie Riley. Nadał ich relacji takiego... nijakiego znaczenia, z czym nie mogła się absolutnie zgodzić.
- Czuję się urażona, że nazwałeś nas tylko "znajomymi". - postawiła na szczerość, wszak była mu to winna. Zaprzeczał temu mianu, gdy rozgrzewał ustami jej dłoń. Przez chwilę straciła wątek i potrzebowała trochę czasu, aby przypomnieć sobie co chciała powiedzieć. Korzystając z bliskości jego ust, przekręciła dłoń i musnęła palcami jego policzek, który jeszcze nie tak dawno oglądała oszpecony. Wiedziała, że tam są blizny. Potrafiła przywołać je w wyobraźni i przypomnieć sobie ich fakturę.
- Naprawdę sądzisz, że jesteśmy tylko znajomymi? - zapytała szeptem, a w jej głosie pojawiła się niepewność. Może on tak to chciał odebrać? Czyżby znowu się spoufalała? Oj nie, to on rozkojarza ją pocałunkami, a ona się tu dzielnie próbuje powstrzymać... - W sumie chciałabym wiedzieć co o tym myślisz. Potrzebuję wiedzieć... na czym stoimy. - nagle tknęła ją myśl, że powinna powiedzieć mu o jutrzejszym spotkaniu z Leonelem. Skoro zaplanowała już dawno temu, że będą rozmawiać, to w chwili obecnej Riley powinien zostać uświadomiony, aby nie odebrał tego... źle. Angażowała się, on też - świadomie bądź nie - ale też to robił. Sęk w tym, że trudno było nazwać ich relację jednym słowem. - Ja... lubię cię, Riley. Naprawdę. - jestem w tobie zakochana, ale nie chcę, byś uciekł. - Chcę być wobec ciebie uczciwa. Dlatego muszę ci o kimś opowiedzieć... ale pod warunkiem, że uwierzysz mi, że naprawdę cię lubię i chcę spędzać z tobą czas. - nie była pewna jak zareaguje, obawiała się, że słysząc o Leonelu i Nathanielu zamknie się w sobie i uzna ją za... właśnie, za kogo? Ostatnimi czasy zaobserwowała wokół siebie obecność kilkorga przystojnych mężczyzn, którzy nie byli z nią spokrewnieni. Nie miała pojęcia dlaczego tak się dzieje. - Wierzysz mi? - zakryła jego policzek wnętrzem ciepłej dłoni i musnęła kciukiem kącik jego ust. To tylko mała kropelka w morzu potrzeb... Wabiły, kusiły, odwracały uwagę od sedna sprawy, a jednak powstrzymała się przed wylewniejszym potwierdzeniem swoich słów. - Nie zamkniesz się w sobie? - nawet nie zdawała sobie sprawy, że wypowiedziała to na głos, tak cicho i niepewnie. Pękłoby jej serce, gdyby tak się stało.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptySro Wrz 25 2019, 21:11;

- Świetnie! Mogę po Ciebie podejść? - Zapytałem, nie mając do zaoferowania konkretnego miejsca zbiórki. Poza tym, skoro obgadała mnie już z bliźniaczym bratem, to chyba mogłem bez obaw zjawiać się pod ich bramą. Bez jego akceptacji najpewniej nie miałbym na to szans! Jej słowa wywołały na mojej twarzy uśmiech, chociaż jednocześnie zalało mnie całe mnóstwo wątpliwości. Bardzo zależało mi na tym, aby tym spotkaniem w jakiś sposób sprawić jej przyjemność, a przecież tak mało o niej wiedziałem. Nie miałem pojęcia czy wybrane przeze mnie miejsce będzie odpowiednie, a z drugiej strony nie byłem na tyle pewien siebie, aby sądzić, że moje towarzystwo ubarwi jej dzień niezależnie od lokacji, do której się udamy. Powinienem już się domyślać. Ten błysk w jej oczach i widoczna gołym okiem radość nie brały się przecież znikąd. Jednak wciąż analizowałem i obserwowałem, nieufnie poddając w wątpliwość każdą jej emocję i uśmiech. Przygwożdżony przez nieustanną niepewność, miałem wieczny problem z zaufaniem, że tak, naprawdę komuś może na mnie zależeć. Nie byłem nawet w stanie przyznać, nawet przed samym sobą, jak bardzo chciałem, aby stała się w moim życiu kimś ważnym dla mnie. Czułem, że jej potrzebuję. Wnosiła do mojego życia tyle uśmiechu i wypełniając go sobą nie przytłaczała mnie tak jak większość ludzi. Zdarzało jej się to tylko czasami, kiedy okazywało się, że coś co było dla niej kompletnie naturalne, zupełnie nie pasowało do mojego stylu rozwiązywania problemów. W innych sytuacjach bywaliśmy zaskakująco zgodni, zwłaszcza jak na fakt, że byliśmy swoimi kompletnymi przeciwieństwami. Nie miałem więc pojęcia jak mogłem nazwać te relację, ani tym bardziej jak odpowiedzieć na jej słowa.
- Nie wiem jak to nazwać - odpowiedziałem jej, równie niepewnie. Byłem świadom, że stąpałem teraz po niezwykle cienkim lodzie, ale nic nie mogłem poradzić na fakt, iż najwidoczniej zapomniałem łyżew. Lekko przygryzłem dolną wargę i nawet muśnięcie jej dłoni na moim policzku nie pomogło mi odegnać tego zdenerwowania. Zmrużyłem oczy, przytrzymując jej palce w tym samym miejscu. Schowany za drzewem czułem się nieco pewniej, niż wtedy, gdy staliśmy, co nie zmieniało faktu, że i tak rozejrzałem się nieco podejrzliwie wokół, jakbym obawiał się jakichś gapiów. Miałem wrażenie, że dla niej to moje zachowanie może być kompletnie niezrozumiałe, ale nie wiedziałem czy powinienem się z niego tłumaczyć. To wszystko było tak skomplikowane… pragnąłem jej dotknąć, a zarazem coś we mnie wrzeszczało, aby tego nie robić, że to niewłaściwe, zbyt bezpośrednie. Pozwoliłem więc jej mówić, ale każde jej kolejne słowo uderzało we mnie coraz mocniej. Dobór słów i niepewność dodały jej myślom naprawdę niespodziewanego wydźwięku.
- Ja lubię cię bardziej, niż naprawdę. - Odpowiedziałem jej, ale w moich słowach kryło się mnóstwo ostrożności. Spojrzałem na nią badawczo, starając się skupić na niej spojrzenie, chociaż miałem ogromną ochotę na zbłądzenie nim gdzieś na nasze kolana. Strach przed odrzuceniem wciąż był we mnie tak silny, że prawie od niego drżałem. Nasze pocałunki nic na tym polu nie zmieniły. Jedynie pozwoliły mi zrozumieć jak bardzo nie chciałbym, aby to wszystko było taką bezpłciową znajomością, a jednak wciąż nie umiałem dopomnieć się o swoje. - To zabrzmiało trochę… poważnie… - zauważyłem, starając się jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Absolutnie nie chciałem jej składać obietnicy o niezamykaniu się w sobie w obliczu myśli, jakie mnie nawiedziły. - Jakbyś miała już męża i dziecko. - Uściśliłem, uświadamiając sobie, że wypowiedziałem własne myśli na głos z sekundowym opóźnieniem. Ogarnęła mnie taka zgroza, że zaczerwieniłem się aż po same uszy. - Opowiedz mi - poprosiłem, chowając oczy za własną ręką, jakby to miało pomóc mi w pozbyciu się za żenowania. Nic z tego, nie mogłem zniknąć. Nie zauważyłem nawet, że minimalnie metamorfomagicznie się skurczyłem pod wpływem tych emocji, co było idealnym świadectwem tako jak silnie to przeżywałem. Takie wpadki nie zdarzały mi się nagminnie, a ostatnią wręcz wyłącznie przy niej.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptySro Wrz 25 2019, 21:48;

Zdziwiłby się uzyskawszy zgodę na jej spotkanie nawet nie mając akceptacji Elijaha. To właśnie było niezwykłe w ich bliźniaczej więzi, że nawet jeśli obiekt westchnień nie przypadł do gustu drugiemu (a już raz się to przydarzyło) to pomimo przedstawionych wątpliwości, energicznych rozmów i nawet kłótni (!) nie zabraliby sobie szansy na szczęście. Skinęła zatem głową, że jeśli ma ochotę, to może podejść do rezydencji rodziny Swansea. Narazi się na spojrzenia wielu z nich, jednak nie zostanie źle potraktowany.
Ledwie zadała trudne pytania (o Merlinie, znowu), a zrozumiała, że nie ma na nie prostej odpowiedzi. Sama nie potrafiła tego określić słowami, wszak Riley był wyjątkowy, a to, co się między nimi wydarzyło było... emocjonujące i wstrząsające, co niezwykle ich do siebie zbliżyło. Poznawała go coraz lepiej, a jednak spoglądając mu w oczy nigdy nie miała pewności o czym myśli, czy przypadkiem nie przesadza z którąś z czynności bądź zachowań. Wciąż tkwiła w niej obawa, że któregoś dnia szlag go trafi i odejdzie, nawet nie odwracając się za siebie. Szybko zrozumiała, że nie lubił przekraczania strefy prywatnego komfortu, a jednak znalazła się za nią, teraz z obawą czy nie zechce jej z niej wyprosić. Nie okazywał emocji w takim stopniu jaki robiła to ona. Gdy się rozglądał dyskretnie wokół, znów w siebie zwątpiła. Wstydzi się? Zatem czemu trzyma jej dłoń? Nie chce, aby ktokolwiek zobaczył ich we własnym towarzystwie? Nie potrafiła tego zrozumieć, a to ją dezorientowało. Powinna zapytać wprost czy robi coś niewłaściwego z czym się nie zgadza, jednak zawsze miała na to wymówkę i odkładała zapytanie na później. Obawiała się odpowiedzi. Zachowywała się tak, jak serce jej podpowiadało, zaś powściągliwość Riley'a zmuszała ją do nieustannego zastanawiania się czy druga osoba życzy sobie jej wylewności. To smutne, ale prawdziwe i wbrew pozorom kiedyś wyjdzie jej to na zdrowie. Odnosiła wrażenie, że on nie zdawał sobie sprawy  z uczuć, które wywoływał swoimi słowami. Momentalnie rozczuliła się, porażona falą ciepła spływającą jej na barki, po chwili niżej, wokół serca. Lubił ją, ale wyglądał, jakby bał się uwierzyć w te słowa. Nie spodziewała się wysunięcia takiego wniosku, co niestety jej nie rozbawiło, a wpędziło w zakłopotanie. Nie większe niż te, które spadło na niego, kiedy poczerwieniał i się minimalnie skurczył w sobie. Wzdrygnęła się od zimnego dreszczu i uznała, że jest idiotką, skoro nie potrafi dobrze dobrać słów i tylko go denerwuje. Znowu.
- Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Uh, wybacz. - zawstydzenie i ją w końcu dorwało, gdy miała problem z podniesieniem wzroku. Wyciągnęła rękę, aby odsunąć dłoń, za którą się skrywał lecz... w połowie drogi się rozmyśliła i opuściła ją na swoje kolano. Nie powinna zabierać mu możliwości ułożenia myśli nawet jeśli oznaczało to przerwanie kontaktu wzrokowego. Swoją drogą nie odpowiedział jej na zapytanie dotyczące wiary w to, co mówi. Czyli... miał wątpliwości? Podejrzewał ją o nieczyste intencje? To było przykre, dotknęło ją to bardziej niż przypuszczała. Radość uleciała ustępując miejsca rozkojarzeniu. Serce w jej klatce piersiowej skurczyło się boleśnie na myśl, że jej nie wierzy, a myślała, że... myślała, że chociaż minimalnie domyśla się co do niego czuje. Odwróciła wzrok powtarzając sobie w myślach, by dać mu odpocząć i nie wymuszać od niego żadnych deklaracji ani nazewnictwa relacji. Trudno, będzie kombinować, gdy zostanie zapytana co ją łączy z Riley'em. Coś wymyśli, skoro oboje nie potrafią tego określić, a on nie jest pewien jej szczerości. Ze smutkiem sobie poradzi, jak zawsze. Odchrząknęła, aby przygotować się do przerwania ciszy. Wolną ręką odsunęła włosy z twarzy i zerknęła na skrępowanego chłopaka. I ona miała mu dołożyć zmartwień...
- Przed wakacjami spotkałam dawnego znajomego. - bała się mówić dalej, ale uznała, że powinna, by uniknąć późniejszych potencjalnych destrukcyjnych wątpliwości. - Poznałam go na bankiecie sylwestrowym i jakiś czas temu nasz kontakt się odnowił. Byliśmy na jakichś dwóch randkach. - czuła się jakby była oprawcą i dokładała teraz Riley'owi bólu. Nie pozwoliła, aby cisza miała nasiąknąć wątpliwościami i obawami. - Spotykaliśmy się przez jakiś czas, ale... w zeszłym miesiącu trochę się pokićkało i stchórzyłam, zaczęłam go unikać. Długo chodzi za mną potrzeba wyjaśnienia z nim wszystkiego, naszej relacji... - czy słyszał jak łomocze jej serce? - Tuż po naszym spotkaniu w lodziarni zagadałam do niego o spotkanie, by pogadać, wiesz... jakoś to wyklarować. I to spotkanie odbędzie się już jutro. - spięła się z różnych powodów. Czuła silną potrzebę wyjaśnienia mu wszystkiego, jednak odnosiła wrażenie, że go tym spłoszy. Wolała jednak uprzedzić go, że się z kimś spotykała i to całkiem niedawno. Nie była pewna jakby się zachował, gdyby dowiedział się co się wyprawia w jej duszy na samą myśl o Nathanielu... lecz póki co wolała skoncentrować się na pierwszym mężczyźnie, o którym zapewne będzie myśleć cały wieczór, co doprowadzi ją do szaleństwa z powodu wysokiego poziomu stresu. Siedziała wyprostowana, z trochę sztywnymi barkami, jakby sytuacja przygniatała ją do ziemi. - Przez ten czas poznałam lepiej ciebie. - szeptała i w końcu zawiesiła na nim spojrzenie ciekawa, czy odpowie tym samym. - Dlatego jutrzejsze spotkanie nie jest randką. - ale czy mogła łudzić się, że jej uwierzy? Nie odrywała od niego oczu, przyglądała mu się czujnym okiem portrecistki, by wychwycić każdą emocję, jaka się z niego wydostanie. Musiała wiedzieć czy jej wierzy, to było szalenie istotne.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptySro Wrz 25 2019, 22:37;

Potrzebowałem instrukcji obsługi kobiety, naprawdę. Gdzieś w pewnym momencie chyba umknęło mi coś ważnego, bo zamiast oglądać ją wciąż wesołą i zadowoloną ze zbliżającego się spotkania, wpędziłem ją w zupełnie inny nastrój. Nie mogłem skupić się na przeanalizowaniu tego co zrobiłem źle. Serce waliło mi w piersi podenerwowane wiszącymi nade mną słowami, które (jak miałem nadzieję) opatrznie zrozumiałem. Uświadomiłem sobie, że milczę przez naprawdę długi czas dopiero wówczas, gdy zaczęła uciekać ode mnie spojrzeniem. Chociaż jeszcze przez kilkoma minutami chciałem ją pocałować, zupełnie nie przejmując się wszystkim tym co działo się wokół nas, tak teraz już kompletnie zesztywniałem. Straciłem ochotę na robienie cokolwiek, podminowany tym, że ewidentnie sprawiłem jej przykrość i gorączkowo szukałem jakiejś ucieczki z tego wszystkiego. Nie mogłem jednak odnaleźć drogi, która wyprowadziłaby mnie stąd w jednym kawałku, a jednocześnie nie uraziła jej do żywego. Byłem dobrym obserwatorem tak długo, jak nie musiałem mierzyć się ze skutkami własnej niezręczności towarzyskiej, a ona czasami naprawdę mnie dobijała. Siedziałem taki zmarnowany, kompletnie nie wiedząc nie tylko co powiedzieć, ale również gdzie patrzeć czy jak trzymać dłonie. W końcu zabrałem swoją z jej własnej, kiedy zrozumiałem, że zaczęła lekko drżeć. Zacisnąłem palce obu dłoni na sobie, jakby to miało pomóc im się uspokoić, a jednak wcale tak się nie stało. Musiałem w jakiś sposób wziąć się w garść i dojrzeć do podejmowania trudnych decyzji, które być może miały mnie zranić. Unikałem ich jak ognia, nie bez powodu nie należąc do grona ludzi otwartych na nowe znajomości. Każdy potencjalny znajomy był właśnie takim zagrożeniem. Przywiązałem się do niej, ale jak miałem powiedzieć te słowa na głos, skoro nigdy dotąd nie przechodziły mi one przez gardło? Zawsze wydawało mi się, że druga osoba wie co o niej myślę. Okazując to gestami, troską i dotykając w ten sposób drugiej strony zwykłą, prostą potrzebą dogodzenia jej czy zaopiekowaniem się jej sprawami przekazywałem o wiele więcej, niż nie tylko słowami, ale również często skąpą mimiką. Słuchając jej słów, stężałem w prawdziwy posąg. Myśl o potencjalnej drugiej osobie była tak dotkliwa, że nie mogło być inaczej. W moich oczach wreszcie pojawiło się odbicie tych wszystkich emocji, ale z drugiej strony uczepiłem się zawzięcie jej zapewnieniu, iż spotkanie z tym drugim mężczyzną nie jest randką. Chciałem w to wierzyć. Musiałem, jeżeli nie chciałem, aby odeszła ode mnie przez moje nieżyciowe dziwactwa. Merlin mi świadkiem jak wiele mnie to kosztowało, ale wreszcie uśmiechnąłem się. I wtedy coś pękło. Po prostu roztrzaskała się cała ta fałszywa fasada spokoju.
- Wierzę ci - przyznałem i była to najszczersza prawda. Ufałem w to co mi mówiła bardziej, niż byłbym skłonny przyznać, dopóki się nad tym nie zastanowiłem. Zamiast szukać ponownie jej dłoni, nachyliłem się ku niej, szukając ustami jej ucha. Czułem jak policzki mi płoną. - A poniedziałkowe… będzie randką? Czy to… czy to jest randka? - Zapytałem szeptem, przy każdym słowie owiewając jej ucho ciepłym oddechem. Nie byłem w stanie mówić głośniej, tak sparaliżowało mi struny głosowe. - Nie chce, żeby między nami coś się… kićkało. - Użyłem jej słowa, chociaż w moich ustach brzmiało ono kompletnie niepoważnie. Nie umiałem naprędce znaleźć lepszego. - Przepraszam - westchnąłem w końcu, cofając się tylko na tyle, aby móc na nią popatrzeć. - Jestem beznadziejny w mówieniu o czym myślę lub co czuje. - Odwlekałem przejście do meritum, starając się ugryźć ten temat wreszcie z właściwej strony, podczas gdy miałem wrażenie, że tylko nieustannie obchodzę go naokoło. - Chce, żebyś była kimś więcej, niż dwukrotną randką. - Przyznałem nareszcie, chociaż nie bez zająknięcia gdzieś w połowie zdania. W dodatku wyrzuciłem to z siebie z taką ulgą i trudem, jakbym co najmniej wieże w Hogwarcie ręcznie zbudował. Odgarnąłem delikatnym ruchem włosy opadające jej na twarz, zbierając jedną stronę za ucho. Byłem nagi. Nie umiałem powstrzymać przy niej rąk, gestów, słów. Nie byłem sobą, a zarazem byłem sobą tak bardzo jak tylko się dało. To oślepiało. Błądziłem po omacku. Byłem tak blisko, że wręcz czułem napięcie w okolicy żołądka, ale nie posuwałem się ani o krok dalej. Najpierw musiałem poznać jej odpowiedź. Tak bardzo zależało mi na ułożeniu relacji między nami, że to co działo się w jej życiu miłosnym poza tym wydawało mi się nagle zrozumiałe i do zaakceptowania. Jutro pewnie wyjdę z siebie ze stresu, ale nie z uwagi na Elaine. Nie wierzyłem w tę drugą osobę.
- Ufam ci - szepnąłem jeszcze. Emocje ścisnęły mi gardło, kiedy odsłoniłem najszczerszą z prawd. Znała moje największe sekrety, więc dla mnie było to absolutnie oczywiste. Mimo tego, zdecydowałem się powiedzieć to głośno.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptySro Wrz 25 2019, 23:41;

Pobyt przy Riley'u gwarantował wiele emocjonalnych doświadczeń. W jednej chwili była niemal najszczęśliwszą osobą na świecie, zaś w drugiej trzęsła się z wewnętrznego zimna, gdy opowiadał o zaznanym cierpieniu. Poznawała go z każdym dniem i mimo, że wiązało się to z wyczerpaniem emocjonalnym i psychicznym, to nie potrafiła zostawić go w spokoju. Przyciągał ją, wszak miał w sobie coś, czemu nie mogła się oprzeć. Zrozumiała, że pierwsze cieplejsze uczucia tknęły ją w chwili, gdy małymi-wielkimi słowami pomógł jej uspokoić metamorfomagię jeszcze w czasie, kiedy trzymał własną w okowach tajemnicy. Później było już z górki. Otwierał się, powolutku, pomału, z przeraźliwą ostrożnością i niepewnością czym zyskiwał sobie jej pełną uwagę i zainteresowanie. Był intensywny w swojej obecności mimo, że otaczał się ciszą i maską, za którą się gorliwie ukrywał. Dopuścił ją do siebie i sprawił, że zaczęła się w nim zakochiwać, a gdy targały nią emocje, to silne, wyraźne, intensywne, które nie pozostawiały złudzeń. Pierwszym muśnięciem warg zagwarantował sobie jej ciepłe uczucia, które mogą się przerodzić w coś albo naprawdę pięknego albo... rozgoryczenie, gdyby nie zapewnił, że jej wierzy. Milczał, a to milczenie czuła dotkliwie, niemal wierciła się w miejscu brutalnie pozbawiona obecności jego dłoni. Dawała mu czas, aby do siebie doszedł, poukładał myśli i pozbył się zażenowania. Tylko czemu trwało to tak długo? Wyznała właśnie, że zanim natknęli się na siebie w księgarni, to z kimś się spotykała. Oczekiwała szybkiej reakcji, a zmusił ją do cierpliwości, której akurat teraz trudno było jej zachować. Gdyby jej nie zależało na nim jako na kimś bliskim, to nie musiałaby mu mówić o Leonelu. Stwierdziła, że uczciwie będzie mu o tym wspomnieć aniżeli miałby dowiedzieć się o tym, nie daj Merlinie, z plotek. Prawie pogodziła się, że nie dostanie odpowiedzi. Już czuła kłucie w sercu, które wymagało natychmiastowej pierwszej pomocy - przeraźliwie silnego przytulenia do Elijaha, Gabriela albo Cassiusa. Niemal dopadło ją widmo porażki, rozczarowania i łez, trafiła na granicę paniki, gdy w końcu się odezwał. Serce przestało jej na chwilę bić przerażone tempem pompowania tlenu do krwi. Nie dostrzegła niestety jego uśmiechu, bo w tamtym czasie wstrzymywała oddech, gdy się nachylał. Zadrżała od intensywności zapachów, kojarzących się tylko i wyłącznie z nim. Gorący oddech sprowokował pojawienie się na jej ciele gęsiej skórki i ścisku w klatce piersiowej. Ktokolwiek na nich teraz spoglądał, wyciągnąłby jednoznaczny wniosek. Nie było to teraz ważne, bowiem po jej ciele rozlewało się ciepło mające moc przegonienia nerwów i paniki. Przymknęła oczy i zaczerpnęła powietrza, aby poczuć jego zapach jeszcze wyraźniej. - Randka czy nie-randka... ważne, że z tobą. - odpowiedziała również szeptem jakby w obawie, że im głośniej to wypowie, tym ryzyko, że jej nie uwierzy. Tak też myślała - nie musiała chodzić z nim na randki, po prostu chciała spędzać czas, rozmawiać (może już bez wyciągania z niego sekretów tylko dla odmiany coś normalnego?), przytulać, pocałować, dotknąć, opowiadać o głupotach, wywoływać uśmiech... wszystko to, co mogłaby zrobić tylko z kimś, w kim pokłada ogromne nadzieje.
W końcu dowiedziała się o czym myśli, a treść cichego wyznania udowodniła jej, że mu na niej zależy. Że choć ciężko mu mówić o emocjach, to poradził sobie i w jakiś sposób nazwał własne pragnienie. Potrzebowała tych słów mimo, że gestami już jej okazał zainteresowanie. Nie chciała gryźć się sama ze sobą, gdy zamykał się w zaciszu swojego umysłu, gdy wypowiedziała jakieś kontrowersyjne słowa. To nic, że głos mu drżał ani że wyglądał jakby Elijah mu urządził indywidualny, tygodniowy trening quidditcha. Całe jej ciało drżało w rytm dudnienia serca, ale tym razem od pozytywnych emocji, których znów nie potrafiła ujarzmić i w sobie utrzymać. Na jej ustach zakwitł uśmiech. Najpierw mały, jednak z każdą sekundą poszerzał się, rozjaśniał, obejmował całą twarz, a punkt kulminacyjny miał w spojrzeniu. Takie właśnie na niego spoglądało, gdy zakładał pasmo złotych włosów za ucho. Lubiła momenty, kiedy nie panował do końca nad rękoma. Nachyliła się ku niemu, oplatając szczupłymi palcami kraniec jego policzka.  - Pod warunkiem, że będziesz cały czas bardzo blisko mnie. - ucałowała lewy kącik ust, mając nadzieję, że nie przeliczyła się ze swoją siłą woli i nie rozwinie tego przypadkiem w gorące pocałunki, do których już tęskniła. Popatrzyła mu głęboko w oczy, intensywnie i poważnie, aby wiedział, że docenia jego zaufanie. Wiedziała jak wiele go to kosztuje, a więc za wszelką cenę musiała pokazać mu, że jest ono u niej bezpieczne. - Dziękuję. Będę o nie dbać. - wiedziała, że potrzebuje zapewnień, nie pierwszych i nie ostatnich. To było normalne, ludzkie, więc dzieliła się nimi, by się chociaż odrobinę rozluźnił. Zdawała sobie sprawę, co teraz spoczywa na jej barkach. Otrzymała od niego coś potężnego, a więc musi mu udowodnić, że jest warta tego zaufania. Z niebywałą delikatnością pogładziła jego policzek, a czułości tego gestu nie dało się pomylić z niczym innym. Dziękowała mu, była wdzięczna. Swoją drogą... kot też chciał być głaskany, bowiem zaczynał miaukać. Póki co nie zwracała na niego uwagi, pochłonięta tonięciem w niebieskich oczach.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyCzw Wrz 26 2019, 20:33;

Nie zdawałem sobie sprawy, że zepchnąłem ją aż na taki skraj załamania, dopóki nie dostrzegłem z jaką ulgą zaczyna wreszcie oddychać. Wracała do funkcjonowania, jakby moje milczenie, a potem niepewność w głosie doszczętnie ją zmroziły. Dziwnie mi było to zauważać. Na co dzień nie zdawałem sobie sprawy z tego co tak naprawdę oznaczała dla niej moja bliskość. Omijałem wzrokiem jej gęsią skórkę, te ekscytację w spojrzeniu, gdy zaczynałem się ku niej nachylać. Wypierałem to z siebie, podświadomie zdając sobie sprawę z tego, że uczucia Elaine były w gruncie rzeczy odbiciem moich własnych. Inaczej nie czułbym sensacji w żołądku na samą myśl o tak odważnym zbliżeniu się do niej jak teraz. Miała w sobie coś, co przyciągało mnie z tak niewyobrażalną siłą, że po prostu nie potrafiłem myśleć racjonalnie. Było to dla mnie tak dziwne i nienaturalne. Jednakże w tym momencie, gdy była wreszcie tak blisko, że czułem bijące od niej ciepło musiałem w końcu pojąć największą z prawd. Publiczne nieokazywanie uczuć nie musi być nieczułością. Czy trzymanie się za ręce było obnoszeniem się z czymkolwiek? Miałem tak wiele pytań, na które nie znałem odpowiedzi, że nieomal było widać po mnie jak bardzo konfudują mnie własne wątpliwości i emocje. Stan ten też był dla mnie nowy. Przy niej przeżywałem wszystko tak intensywnie jak nigdy wcześniej. Było to piekielnie dziwne i obce mi uczucie, a zarazem nie mogłem powiedzieć, że było mi ono niemiłe, wprost przeciwnie. Wyzwolenie. Nie całkowite, do tego jeszcze musiałem się przekonać. Jednak zrobiłem już ten jeden krok naprzód, gdy nie uciekłem panicznie przed dotknięciem jej policzka. Zmrużyłem nieznacznie oczy, czerpiąc z tego drobnego gestu nieprzyzwoitą porcję przyjemności. Jej słowa słyszałem jak przez zakłócone połączenie fiuu, tak mocno waliło mi serce, a krew szumiała szaleńczo w żyłach. Zanim zdążyłem pomyśleć jak jestem żałosny, ucałowała lekko kącik mych ust, jednocześnie wypowiadając słowa, które wymagały odpowiedzi. Tak sądziłem przynajmniej.
- Będę. Tak długo jak tylko będziesz tego pragnęła. - Odpowiedziałem, a potem prawie, że odetchnąłem. Gdy mówiłem, delikatnie musnąłem ustami jej własne wargi, tak blisko niej byłem. Nawet nie zauważyłem kiedy ułożyłem dłoń na jej udzie, a następnie przesunąłem je na jej biodro. Zwariowałem na jej punkcie, dosłownie. Kiwnąłem nieznacznie głową po jej słowach, obracając lekko głowę, aby ucałować jej nadgarstek.
- Ciężko mi się teraz skupić - wypaliłem bardzo szczerze, ale tym razem nie zaróżowiłem się ze wstydu - już i tak pokraśniałem nieco od emocji i jej bliskości. Na kota nawet nie zwróciłem uwagi, ewidentnie bijąc się teraz z własnymi myślami. Już i tak siedzieliśmy tak blisko siebie i na tyle sugestywnie, że każdy głupi pomyślałby, iż się całujemy. - Jesteś wyjątkowa - szepnąłem, pewnie naiwnie. Powiedziałem to co pomyślałem, bez żadnego filtru nakładanego na wypowiedź i tym razem faktycznie ją pocałowałem. Delikatnie i słodko, tak jak całuje się swoją pierwszą miłość. Było w tym geście o wiele więcej uczuć, niż wyrażały moje skąpe w wyznania słowa i chociaż atmosfera wokół nas zapewne napęczniała już od podniecenia przekomarzankami, ten pocałunek nieco wygaszał tę stronę pociągu do drugiej osoby. To była pieszczota, która miała kusić i przekazywać ładunek emocjonalny. Niewinna jak na pocałunki w rezydencji Fairwynów. - Łamię swój wewnętrzny kodeks. - Zauważyłem i uśmiechnąłem się podczas kolejnego pocałunku jaki jej ofiarowałem. Złożyłem go na jej rozgrzanej szyi, nie będąc w stanie się powstrzymać.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyCzw Wrz 26 2019, 21:14;

Z jednej strony pamiętała o jego potrzebie zminimalizowania okazywania sobie uczuć w miejscu publicznym lecz z drugiej intensywnie czuła jego zapach, co skutecznie zagłuszało pierwszą myśl. W tym duecie to on musi wykazywać się zdrowym rozsądkiem jako ta osoba, która wyćwiczyła się w samokontroli. Elaine było do tego daleko, a też nie przywykła do powściągania emocji, kiedy główny bodziec jest na wyciągnięcie ręki... na odległość dotknięcia ust, których nie potrafiła pozostawić bez opieki jej własnych. Napawała się uczuciem ulgi i ciepła, zapominając, że jeszcze chwilę temu niemal oszalała ze zniecierpliwienia.
- Jesteś pewien? - zaśmiała się tuż przy jego ustach, łaskocząc je swoimi, których kąciki uciekały ku górze. - Interesuje mnie relacja bezterminowa. - niemal wygrała walkę z rozsądkiem i byłaby w stanie rozważać powrót na swoje miejsce na kocu, gdyby nie zachowanie jego rąk. Przywodziły na myśl zaproszenie do przytulenia całym ciałem, które rozpaczliwie potrzebowało jego ciepła. Wybił z rytmu jej oddech i naraził na całkowitą utratę koncentracji. Zadrżała od ataku ciepłego dreszczu, zapatrzyła się na jego pocałunek złożony na jej nadgarstku. Jeśli będzie tak robić dalej, to nie ręczy za siebie. Zdemoralizują większą część Hogwartczyków...
- Teraz to i mi też ciężej. - szepnęła między jednym a drugim oddechem, podczas których rozważała czy wolno jej teraz go bezwstydnie pocałować bez przejmowania się otoczeniem. Nie była pewna jak przyjąć komplement, z którym nie potrafiła się zgodzić, jednak odebrał jej konieczność skomentowania, za co była mu wdzięczna. Przesuwając po gładkiej skórze jego policzka, ulokowała dłoń z boku szyi, oddając się spokojnemu i czułemu scałowaniu jego ust. W końcu. Ich smak otumanił jej umysł wypędzając z niego większość uporczywych myśli. Rozczulała się, a pchnięta tym uczuciem przedłużyła pocałunek o trzy kolejne, by nacieszyć się jego ustami na zaś. Musi jej to "starczyć" do końca dnia, a nazajutrz zgłosi się po następne, choć znając siebie, będzie szukać bardziej prywatnych okoliczności, by nie musieć się ograniczać. - Chyba lubię jak łamiesz swoje zasady. - zaśmiała się i jednocześnie zatrzęsła od obecności jego ust na wrażliwej szyi. Wywołał tym szybsze krążenie krwi w żyłach, cicho westchnęła z przyjemności porażona miękkością pocałunku. - Musisz... musisz jeszcze wiedzieć o jednym... - mówienie przychodziło jej z trudem, zwłaszcza, że nie panowała zbytnio nad swoimi dłońmi, które rozochocone pocałunkami uwiesiły się twarzy Riley'a, by sięgnąć kciukami do jego ust i je gładzić, a jednocześnie chociaż odrobinę powstrzymać przed rozpaleniem w niej ognia. Wówczas mieliby poważne kłopoty, a skoro rozmawiali, to wypadałoby napomknąć nie tylko o Leonelu... mimowolnie zadrżała na samą myśl o Nathanielu. - Mówiąc w wielkim skrócie, walnęłam w twarz śmiertelnie niebezpiecznego i potężnego czarodzieja. Od kilku tygodni go unikam, bo mnie prowokuje do agresji. - drugi mężczyzna. Jak to się stało, że jest ich nagle tak wielu? Przez tyle lat cierpiała z braku zakochania, a teraz otrzymywała wiele bodźców naraz. Riley przodował, ewidentnie. - Na szczęście nie ma go w Hogwarcie ani w Dolinie, bo chyba nigdy bym spokojnie nie zasnęła. - i choć słowa musiały brzmieć niepokojąco, w jej głosie nie było tego pierwotnego strachu. Raczej zadziorność, jakiś bunt i niepewność wobec zamiarów wspomnianego mężczyzny. Nakierowała twarz Riley'a ku sobie, by móc nacieszyć się kolorem jego oczu.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyCzw Wrz 26 2019, 21:48;

Jej pytanie wydało mi się retoryczne. Chciałem się roześmiać, ale świadomość, że jest tak blisko nieco mnie od tego odwiodła. Uśmiechnąłem się jedynie, unosząc kąciki własnych ust niemalże w idealnej synchronizacji.
- Tym lepiej dla mnie - odpowiedziałem, znowu szczerze czując że jeszcze trochę i oboje zaczniemy drżeć z niedostatku kontaktu. Mnie brakowało w tamtej chwili tak niewiele. Śmiesznie, zważywszy na to jak jeszcze dwa lata temu wzdrygałem się, gdy ktoś chwycił mnie za rękę. Ba, do tej pory wolałem nie witać się uściśnięciem dłoni, preferując raczej zdystansowane skinienia głową. Poza tym, chyba naprawdę nie obawiałem się żadnych bezterminowych relacji. Niełatwo było nawiązać ze mną bliższy kontakt i pociągnąć mnie za język na tyle, aby tak jak Elaine dokopać się do prawie wszystkich moich sekretów, ale jeśli to już się stało, równie ciężko było zmienić moje postrzeganie drugiego człowieka. Jeśli już go polubiłem, musiało stać się coś naprawdę przełomowego, abym zmienił o nim zdanie. Na to póki co się nie zapowiadało. Przyjąłem więc jej „ostrzeżenie” z cała świadomością podążających za tym konsekwencji z uniesioną głową. Wszak w tym momencie wydawało mi się nie będzie żadnych negatywnych stron naszej relacji - już nie chcąc używać naiwnego stwierdzenia, że byłem o tym przekonany to poniekąd faktycznie pokładałem w tym ogromne nadzieje. Swoim działaniem z łatwością mogłaby złamać mi serce już teraz.
Przedłużałem ten pocałunek tak długo jak tylko mogłem. Z zachowaniem granic resztek przyzwoitości, oczywiście, a kiedy nie tylko na niego odpowiedziała, a dodała do niego trzy kolejne ledwie powstrzymałem się przed przytrzymaniem jej twarzy tuż przy swojej własnej. Z niejasnym smutkiem pozwoliłem jej się odsunąć i przerwać to wszystko kolejnymi słowami, ale nie miałem jej tego za złe. Jeśli nie zamierzaliśmy łamać szkolnego regulaminu, a raczej nie zamierzaliśmy, to jej reakcja najpewniej uchroniła nas od gorzkiego rozczarowania koniecznością wstrzymania własnych… zapędów. Westchnąłem tylko, udając zniecierpliwienie jej trudnymi tematami, ale było widać po mnie, że w żadnym razie nie jestem na nią o cokolwiek zły. Wprost przeciwnie. Pozwalałem się dotykać, jednocześnie machinalnie gładząc jej kość biodrową. Słuchałem jej słów nieomal od samego początku z uniesionymi brwiami.
- Przepraszam, chyba nie usłyszałem. Co zrobiłaś? - Zapytałem, bo faktycznie wydało mi się, że chyba się przesłyszałem. Jej dalsze słowa niestety potwierdziły początkową wersję, a ja nagle straciłem ochotę na dalsze amory. Wyprostowałem się, chwytając ją za dłonie, które zapewne wciąż trzymała blisko mojej twarzy. Nie złapałem ich jednak, aby ją pocieszyć. Zdaje się, że był to odruch nadający całej sytuacji powagi, bo uwięziłem je między nami, lekko nimi potrząsłszy, gdy się odezwałem.
- Kogo, gdzie i kiedy? Jak do tego doszło? Wybacz, ale nie wyobrażam sobie ciebie w roli agresora - zawiesiłem głos i uśmiechnąłem się leciutko, mając nadzieję że jej tymi słowami nie uraziłem. Kot trącił łbem nasze złączone dłonie, domagając się solidnej porcji atencji i idących za nią pieszczot. Zgarnąłem go delikatnie przedramieniem wprost na kolana Elaine. - Potrzebujesz pomocy? - Dopytałem, nie widząc możliwości zignorowania tak poważnego, potencjalnego zagrożenia.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyCzw Wrz 26 2019, 22:28;

Utwierdzał ją w przekonaniu, że więcej nie ucieknie. Tyle razy zamartwiała się, że zrobi coś, co go ostatecznie spłoszy, a teraz... teraz wydawało się jej to bez znaczenia. Całował ją, nieustannie dotykał nie potrafiąc utrzymać przy sobie rąk, a to zdradzało jak bardzo był złakniony ciepła drugiej osoby. Pojmowała, że i ona wbrew pozorom żyła z tym deficytem, nigdy nie zaspokojonym przez drugą osobę, której mogłaby okazać kobiece ciepło. Rodzina rozpieszczała ją pod względem wsparcia i miłości, jednakże nikt z nich nie jest w stanie zapewnić jej tego, co właśnie ofiarowywał jej Riley. Tylko jego teraz chciała, nikogo więcej. Wypełniał większość jej myśli, powodował mimowolny uśmiech i czasami rozmarzenie. To uczucie zakochania było niezwykle lekkie, cudowne, wyzwalające... rześkie. Zwłaszcza, że cały czas otrzymywała bodźce potrafiące rozwinąć to uczucie do niebotycznych rozmiarów.
Uśmiechnęła się jednym policzkiem słysząc to wymowne westchnięcie, którego nie odebrała jako ujmę, a raczej komplement. To świetny punkt odniesienia do ich następnego spotkania, gdzie nie będzie ich ograniczać miejsce publiczne. Nie mogła się doczekać tego momentu, gdy naprawdę padnie mu w ramiona i zapomni o bożym świecie. Lubiła ciężar jego dłoni na biodrze, bowiem czuła się... jakby należała teraz do niego. W pewnym sensie tak było, skoro wywołała i sprowokowała częściowe opisanie ich relacji i wyznanie kiełkujących uczuć. Trzymał ją, a więc trwała tuż obok i starała się nie ignorować tematu domagającego się omówienia na rzecz porwania go daleko poza zasięg wzroku hogwardzkich uczniów. Streszczała więc, sprytnie omijając wymawianie imion i nazwisk. Nie było to w żadnym razie niezbędne. Zaskoczyła go i po chwili namysłu zrozumiała, że faktycznie nikt w życiu nie spodziewałby się po niej jakiegokolwiek objawu agresji. Jedynie Elijah (i tylko on) wiedział, że Ela ma w sobie głęboko skrywany pazur, tę część, której się wstydzi i która nie ma nic wspólnego z łagodnością. Nie okazywała złości poprzez przemoc, jednak Nathaniel potrafił doprowadzić ją ze skrajności w skrajność, więc nic dziwnego, że doprowadził ją do wyprowadzenia ciosu. Zaprzestała gładzenia jego policzków czując, że faktycznie poruszyła poważny temat. Dopiero widząc reakcję Riley'a zrozumiała, że zagrożenie było bardziej realne niż się jej to wydawało w myślach.
- Pod koniec sierpnia. - odparła, wodząc wzrokiem za kociakiem. Nie głaskała go jednak, chcąc uspokoić nieco Riley'a. Pytanie, czy powinna? Przecież nie rzucała słów na wiatr i naprawdę walnęła kogoś niebezpiecznego...  - Mieliśmy spotkanie w większym gronie znajomych, graliśmy w gry, piliśmy alkohol... i nadintepretował sobie zadanie, które otrzymał od pewnej Ślizgonki.. - zadrżała nie tylko na samo wspomnienie jego zachwyconego spojrzenia, ale też wobec własnych odczuć, których się przeraźliwie wstydziła. - Grabił sobie bezczelnymi pytaniami, a potem trochę się do mnie dobierał i przesadził. Nie jestem bez winy, byłam trochę pijana, a nie mam aż tak mocnej głowy. - zmarszczyła brwi, wyraźnie niepocieszona tamtą sytuacją, do której nie dopuściłaby nigdy w stanie trzeźwości. - Uderzyłam go, ale nie pamiętam jak zareagował, bo wtedy sobie poszłam. Na Merlina, ale to było nieodpowiedzialne z mojej strony. - i ona się wyprostowała odkrywając własną głupotę. Dobrze, że Leonel za nią wówczas poszedł inaczej strach myśleć co mogłoby się jej stać w środku nocy, w egipskich ciemnościach przy minusowej temperaturze.
- Nie, dam sobie z nim radę. - odpowiedziała trochę zbyt szybko i nie wyglądała na przekonaną. Wolała nie dopuścić do spotkania Riley'a z Nathanielem. - Znaczy się... nie dam się już tak podejść. Po prostu najlepiej będzie, jeśli dalej będę go unikać. Jest taki... osaczający. - zdziwiła się trafnością swojej myśli. Gdy już się pojawiał, niełatwo było się wyrwać z jego towarzystwa, bowiem zatrzymywał człowieka swoją charyzmą i błyskotliwością. Porażona wizją spotkania go jak i własnymi emocjami, które potrafił wywołać, zadrżała. Przysunęła się tak, by siedzieć obok Riley'a i się przytulić do ramienia. Objęła je rękoma, oparła policzek o jego bark, a i zanurzyła dłoń w kocim futerku jakby nagle się czymś zestresowała i potrzebowała pozytywnych bodźców. - Wolę żebyś wiedział, choć nie umiem tego do końca opisać. - mogłaby nakierować trop, ale wstydziła się. Jak na zawołanie końcówki jej włosów pokryły się purpurą, bezczelnie ją zdradzając. - Jest niebezpieczny dla kobiet. - szepnęła tak cicho, że nie zdziwiłaby się, gdyby nie usłyszał. Nie patrzyła mu w oczy, przytulała się i szukała u niego wsparcia. Była uczciwa, pragnęła dbać o jego zaufanie i uczucie, jakim ją obdarzył.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyPią Wrz 27 2019, 23:04;

Jej wyznanie nieco mną wstrząsnęło. Pod koniec sierpnia? Więc ta sprawa była całkiem świeża. O wiele świeższa, niż się spodziewałem i o stokroć bardziej złożona. W pewnym momencie zesztywniałem, nie potrafiąc zapanować nad reakcją własnego ciała. To jedno, krótkie spięcie idealnie obrazowało moje myśli. Stały się ostrożne i czujne. Chciałem wypytać ją o tę sytuację, ale w gruncie rzeczy wcale nie musiałem. Odpowiedzi napływały same. Niepokojące i dziwne. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że Elaine jest w stanie aż tak coś lekceważyć.
- Dobierał się? - Powtórzyłem zmienionym głosem. Nie było w nim jednak agresji, a raczej zdziwienie. Może nawet był to już swego rodzaju szok, odpowiedni dla osoby, która wedle własnego spojrzenia oceniła drugą i zaskoczyła ją inna jej odsłona. - W takim razie nie jestem pewien czy to aż tak nieodpowiednie zachowanie. - Odpowiedziałem, najpewniej wbrew reakcji mojego ciała, które jasno zdradzało, że poniekąd się z nią zgadzałem. Trwałem w impasie. Z jednej strony doskonale rozumiałem potrzebę bronienia się przed kimś takim, kto nie rozumie granicy, a z drugiej przemoc fizyczna to było coś, czym całkowicie się brzydziłem. Nie liczyłem do tego pojedynków. Różdżka była zarazem subtelniejsza, jak i bardziej skuteczna. Jednakże kimże ja byłem, aby ją oceniać? Sam przecież skręcałem karki królikom i innym stworzonkom. Jej zapewnienie nieszczególnie mnie uspokoiło, zwłaszcza, że nie skończyła na „dam sobie z nim radę” a dodała jeszcze coś. Osaczający. Niebezpieczny. Nachmurzyłem się, a zarazem tak zamyśliłem, że zupełnie nie zareagowałem na jej bliskość. Oparła się o mój bark, a ja nawet nie drgnąłem. Kilka minut zajęło mi przetrawienie jej oświadczenia.
- Jeżeli on zrobi ci krzywdę, znajdę go. - Odpowiedziałem tylko, a chociaż ton jakiego użyłem był absolutnie niewinny i spokojny, kryło się w nim coś mrocznego. Absolutnie adekwatnego do takiego obwieszczenia wypowiedzianego przez osobę, która jednocześnie cechuje się stoickim spokojem, jak i zajmuje się zawodowo patroszeniem żywych organizmów. Kompletnie popsuło mi to nastrój, więc po jakiejś chwili delikatnie rozsupłałem oplatające mnie ramiona.
- Muszę już wracać do zamku. - Oznajmiłem, uświadamiając sobie jak suchy stał się ton mojego głosu dopiero w chwili, gdy skończyłem mówić. Uśmiechnąłem się, aby złagodzić nieco to wrażenie. - Idziesz też? - Spytałem, oferując jej swoją dłoń, gdy dźwignąłem się na nogi. Nie tylko chciałem pomóc jej wstać, ale również odprowadzić ją gdziekolwiek by nie szła. Jeśli była chętna, odeszliśmy wspólnie, a jeżeli nie, podążyłem samotnie w stronę zamku. Moje myśli wciąż zakłócał jej kłopot. Pewnie będzie mnie to gryzło tak długo, aż w końcu nie znajdę na to odpowiedniego rozwiązania. Szkoda tylko, że za wypatroszenie człowieka odbywało się kary.

| ztx2
Powrót do góry Go down


Hemah E. L. Peril
Hemah E. L. Peril

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 1140
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t16565-help-budowa
https://www.czarodzieje.org/t16590-help-me-mr-postman#458344
https://www.czarodzieje.org/t16566-help-budowa
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyNie Mar 08 2020, 12:56;

Zjawiła się pierwsza, na to wygląda. Wyjątkowo, bo przez ostatnie miesiące wszędzie była spóźniona. Trochę jej to humor poprawiło, chociaż i tak był całkiem niezły od czasu meczu.
Uśmiechnięta, nie była w stanie odmówić sobie wejścia na drzewo. Wspięła się zatem na jedną z najgrubszych gałęzi i wysunęła na tyle nad wodę, na ile mogła, zanim konar nie zaczął unosić się w górę. Po chwili nawet położyła, przytulając policzek do szorstkiej kory by mieć twarz bliżej wody. Oglądała swoje odbicie w nieruchomej tafli; niebo było perłowe, tworząc jednolite tło, przecinane czarnymi konarami nagiego drzewa. Biała postać w bieli chmur. Tak wygląda, kiedy leci na miotle? To możliwe.
Nad jeziorem było wyjątkowo spokojnie. Jedynie kilka rybek zruszyło na trochę wodę, łapiąc powietrze, zanim na nowo schowały się w głębiny. Odetchnęła zatem, rozluźniając się. Przymykając oczy oraz pozwalając sobie na parę chwil lenistwa i niemyślenia o niczym.
Miotłę zostawiła na brzegu, przy pniu. Nie sądziła, aby ktokolwiek jej miał ową ukraść. Zresztą, nikogo teraz innego nie było.
Powrót do góry Go down


Loulou Moreau
Loulou Moreau

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Galeony : 835
  Liczba postów : 1048
https://www.czarodzieje.org/t18184-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18218-loulou-m#518183
https://www.czarodzieje.org/t18195-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18299-loulou-moreau-dziennik#520878
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyPon Mar 09 2020, 10:18;

Dostała miotłę! Wciąż nie mogła uwierzyć w taki prezent, ale też nie zamierzała go oddawać. Musiałaby stracić resztki rozumu, aby to zrobić. Niby na ostatnim meczu miała pożyczoną od drużyny, ale co swoje, to swoje. Każdy o tym wiedział. Dodatkowo to była tak naprawdę pierwsza miotła Lou, więc jej poziom szczęścia przekraczał dotychczasowe normy. Wcześniej nie zależało jej na quidditchu, mając większe plany względem innego sportu, ale parę spraw uległo zmianie. Tym samym, skoro zdecydowała się zapisać do drużyny, aby nie wyjść z wprawy, dobrze było mieć własny sprzęt.
Dotarła na miejsce jako druga. Dostrzegła wpierw miotłę leżącą obok pnia, a dopiero później dziewczynę na gałęzi, która leżała z przymkniętymi oczami. Jeśli się nie myliła to była Hemah, na ostatnim meczu szukająca, a zazwyczaj ścigająca. Ciekawe za kogo Lou weszła na boisko…
-Hej - rzuciła cicho, na przywitanie, nie chcąc wystraszyć dziewczyny. Trochę głupio byłoby patrzeć, jak ta wpada do wody. Oparła się plecami o pień drzewa, stawiając miotłę obok siebie. Rozpuszczone do tej pory włosy próbowała złapać gumką, aby w trakcie treningu nie przeszkadzały.
Powrót do góry Go down


Russell Alvarez
Russell Alvarez

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : tatuaż na kostce
Galeony : 282
  Liczba postów : 350
https://www.czarodzieje.org/t18225-russell-alvarez#518736
https://www.czarodzieje.org/t18249-poczta-alvaro
https://www.czarodzieje.org/t18236-russell-alvarez
https://www.czarodzieje.org/t18410-russell-alvarez-dziennik
Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 EmptyCzw Mar 12 2020, 15:57;

Chłopak może i nie należał do szkolnej drużyny quidditcha, ale postanowił przyjść na trening organizowany przez kapitana drużyny. Co go podkusiło? Czy to przez to, że podczas wyścigu dobrze się bawił? Może i nie wygrał, może i nie rzucił żadnego zaklęcia, ale nie był też taki najgorszy. To go jedynie pocieszało. Czy dzisiaj będzie się bawił równie dobrze, jak podczas ferii? To się okaże. W ogłoszeniu, które znalazł, nigdzie nie było napisane, że uczestniczyć mogą tylko członkowie drużyny, prawda? Czuł się zaproszony również i on.
Przyszedł na umówione miejsce trochę wcześniej, a w dłoni trzymał pożyczoną miotłę. Nie była to jakaś nowa i zajebista jak uczestników, ale też niepodpalona z połamanym trzonkiem jak na wyścigu. Był pewien, że da sobie radę. Nie przychodził w końcu tutaj się ścigać a trenować. Taki był zamysł.
Kiedy tylko dotarł na miejsce, zauważył dwie dziewczyny, które kojarzył ze wspólnego salony gryfów. Jedną z nich kojarzył bardziej, ale nigdy nie miał okazji zamienić więcej zdań, tym bardziej nie sam na sam. Uśmiechnął się jednak szeroko do obydwu.
- Hej - przywitał się i zerknął na swoją miotłę, która tutaj absolutnie nie pasowała. Zresztą jak cały on. Czy powinien tu w ogóle przychodzić? Może pomylił godziny? Gdyby tylko miał zegarek, to na bank by teraz na niego zerknął.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 QzgSDG8








Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty


PisanieRozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty Re: Rozłożyste drzewo nad jeziorem  Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Rozłożyste drzewo nad jeziorem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 14 z 22Strona 14 z 22 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 18 ... 22  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Rozłożyste drzewo nad jeziorem - Page 14 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Okolice zamku
 :: 
jezioro
-