Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Kurhan

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
AutorWiadomość


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyPią Cze 12 2020, 22:54;

First topic message reminder :


Kurhan


Kurhan otoczony jest barierą antyteleportacyjną.
Jeśli chcesz odnaleźć to miejsce musisz rzucić kością:
Spoiler:

Mawia się, że w tym miejscu spoczywają szczątki pierwszego wilkołaka, najstarszej jasnowidzki Nowego Orleanu oraz wiedźmy- matki magii voodoo. Budowla jest zapieczętowana silną i przeklętą magią. Jeśli masz w kuferku minimum 5 punktów z czarnej magii możesz podejść do budowli i ją podziwiać bez szkód fizycznych. Jeśli nie masz tylu punktów robi Ci się bardzo niedobrze ilekroć próbujesz podejść do budowli na odległość chociażby dwóch metrów. To bezcenny zabytek, a w powietrzu wyczuwalne jest silne natężenie magii. Tutaj wydarzyło się kiedyś coś złego...

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Shawn E. Reed
Shawn E. Reed

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 752
  Liczba postów : 1197
https://www.czarodzieje.org/t13596-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t13600-wrona-shawna
https://www.czarodzieje.org/t13601-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t19478-shawn-e-reed-dziennik
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyCzw Lip 30 2020, 00:32;

Shawnowi ciężko było przyznać, że ostatnimi czasy, jego myśli w pełni lawirowały jedynie między Nessą, a czarną magią, coraz bardziej przechylając szalę na stronę tej pierwszej, która powoli wkradała się w codzienne życie mężczyzny. Starał się o tym nie myśleć, pozostawiając to w pełni naturalnym instynktom, choć wcale to nie wychodziło i coraz częściej wyobrażał sobie dni spędzone nie w samotności, a w towarzystwie burzy rudowłosych włosów i najszczerszego uśmiechu, jaki widział. Cieszył się więc, że mógł dzisiejszy dzień spędzić na jakimkolwiek zajęciu właśnie z tą osobą, łącząc to również z jego własnymi zainteresowaniami, które w mniejszym lub większym stopniu podzielał również i z nią. Przyszłe dni były dla Reeda wielką niewiadomą, miał ruszyć w poszukiwania magicznego artefaktu nowoorleańskiej czarownicy, choć zamiast którego mógł trafić na przykład na siedlisko wampirów czy innych, równie niebezpiecznych stworzeń. Dlatego nawet podświadomie, każda minuta z nią spędzona dzisiejszego dnia dla Shawna była ukojeniem jego pragnień, mimo że wcale nie zamierzał w najbliższej przyszłości umierać.
Shawn uniósł lekko brew w pytającym wyrazie twarzy, gdy Nessa prychnęła, lecz była chyba zbyt zajęta swoimi myślami, by mogła zobaczyć minę mężczyzny, który wzruszył do siebie ramionami i kontynuował zabawę z tatuażami
- Nie żeby coś, ale po tym co zdawkowo mi o nich mówiłaś i z własnych obserwacji z imprezy, ich bym się tu spodziewał zdecydowanie mocniej niż kogokolwiek innego. – Przyznał, wspominając chłopaków z przyjęcia, na które Nessa go zabrała jako partnera. Z tego co pamiętał, wdał się w jakąś mocno dziecinną wymianę słów, głównie prowadzoną przez niego, więc wolał do tego nie wracać by się nie wstydzić samego siebie.
Nawiązał z Lanceley kontakt wzrokowy i nie odrywał go ani na chwilę, często w ten sposób spędzając z nią czas. Czekał co nastąpi dalej, lecz zamiast tego następny etap naszych przygotowań do rytuału.
Głupio było mu podchodzić do niej z tak błahą sprawą, lecz na jej tłumaczenie prychnął tylko i ”pstryknął” ją w czoło.
- Wiesz, że jeszcze nigdy nie słyszałem tak dużo wymówek co do własnego talentu i siły magicznej co od ciebie? – Odparł z uśmiechem dając jej się zając jego dłońmi, czując jak pod wpływem zaklęcia efekt pulsowania gwałtownie zanikał.
Mógł teraz chwilę się odprężyć i pozwolić Nessie skupić się na swoim zajęciu, choć każde skradzione spojrzenie przyprawiało go o nagły gorąc, mimo że nie był pod wpływem żadnych run. Nie miał pojęcia co dzisiaj sprawiło, że tak na niego działała, lecz wcale nie narzekał.
- Nawet niezłe są te tatuaże, choć tobie też pasują – przyznał, przyglądając się jej i śledząc każdy jej ruch. Odszedł nieco na bok i w bezpiecznej odległości od kręgu, zapalił od palca papierosa, którego wyciągnął z kieszonki, modląc się, by Ebenezer nagle nie wyskoczył zza krzaka i nie rzucił na niego tysięcy klątw.
- Rumienisz się. – Przedstawił swoje obserwacje, gdy ich wzrok ponownie się napotkał. Na jej alabastrowej cerze, zaróżowione policzki wyglądały niezwykle gustownie i zjawiskowo komponowały się z kolorem jej włosów.
Wsłuchawszy się w jej wywód na temat Leveau pokręcił głową z niedowierzania i po ich polance rozbrzmiał się jego czysty brytyjski śmiech.
- Lanceley, czy jest coś, czego nie wiesz? – Nie potrafił się nie szczerzyć, po raz kolejny uświadamiając sobie z kim miał do czynienia. Posada Ministra Magii to zdecydowanie za mało jak na jej talent i uniwersalną wiedzę.
- Ano jestem, jak zresztą każdym tego typu cackiem. Za niedługo się może przekonasz. – Powiedział tajemniczo, jednocześnie gestykulując, że nie powie nic więcej. Wypełnił płuca nikotynową wonią i wypuścił powoli patrząc sobie jak dym powoli się unosi.
Powrót do góry Go down


Julius Rauch
Julius Rauch

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185
Galeony : 37
  Liczba postów : 749
https://www.czarodzieje.org/t18407-julius-rauch
https://www.czarodzieje.org/t18569-julek#529510
https://www.czarodzieje.org/t18461-julius-rauch#525661
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyCzw Lip 30 2020, 14:57;

Para Felinius Faolán Lowell
Kostka5

Żeby uniknąć pomyłek musieli się skupić i zacząć przykładać większą wagę do tego co, jak i gdzie robią. Nie chcieli przecież w dalszej części rytuału przez głupi błąd stracić jakiejś części ciała albo znowu osłabić się gorzej niż przed chwilą.
-Lepiej dla nas, jak wszystko dobrze zrobimy- wziął się za przyrządzanie okręgu ze smoczej krwi i sproszkowanych syrenich łusek. Najpierw postanowił starannie wyznaczyć miejsce w którym rozłoży te składniki, a następnie oczyścił ziemię tak, by nie było tam ani jednej rzeczy, przez którą okręg mógłby być nieskuteczny, gdy zakończył swoją pracę, zauważył, że nad wykonaną przez niego pracą zlatują się ogniki.
Powrót do góry Go down


Fenrir Skarsgard
Fenrir Skarsgard

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.73 m
C. szczególne : Blady, szczupły, kruchy i delikatny. Blizny po ugryzieniu wilkołaka na brzuchu i plecach, wygląda tak jakby wilkołak chciał przegryźć go na pół; jedna, gruba blizna na przegubie nadgarstka, którą zakrywa bransoletką z łbem wilka. Tatuaż Runy Algiz (nie da się ukryć) widnieje na prawej dłoni między palcem wskazującym, a kciukiem.
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 268
  Liczba postów : 123
https://www.czarodzieje.org/t19332-fenrir-skarsgard
https://www.czarodzieje.org/t19365-odyn#572228
https://www.czarodzieje.org/t19333-fenrir-skarsgard
https://www.czarodzieje.org/t19437-fenrir-skarsgard-dziennik#574
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyCzw Lip 30 2020, 17:29;

Moja para to: @Odeya Worthington
Wynik kości 1 -> 4

Pośród drzew, zielonych krzaków i roślin, przebrani w eliksir postarzający, stali tak i kreślili na sobie runy i znaki, jakby to była jakaś niesamowita, nowa zabawa wymyślona przez rówieśników. Nic z tych rzeczy. Niebezpieczeństwo czaiło się w każdym ruchu, myśli, emocji, które były naznaczone dziką magią. Przebrnęli przez pierwszą część dość dobrze, odczuwając moc i gęstniejącą magie. Nie ważne czy byli czystej krwi, półkrwi, a może posiadali mniejsze domieszki — tu każdy odczuwał przesycone iskry charme. Intymność pierwszej inicjacji spowodowała namaszczenie dziwnej bliskości, ale nie przekroczenie granic. Czuli się pewniej? Raźniej? Kiedy tak stali półnadzy z odciśniętymi piętnami przez swoje palce, na swoich ciałach?
Skarsgard uśmiechnął się w odpowiedzi i dotknął swojego nosa. Lekko przechylił się na bok trącony łokciem. Nie znał mugolskich bajek zbyt dobrze, ale chyba wiedział, kto to był Pinokio. Na pewno nie potrzebował teraz wiedzy na ten temat. Parsknął śmiechem, kiedy ta obwieściła mu, że nie mogła się doczekać stania w samej bieliźnie przed staruchem. Właściwie on też to robił. Nie mógł poradzić, na to, że wieczność trwało kreślenie przez niego run, zwłaszcza kiedy Odey nie mogła wytrzymać, ponieważ była wyczulona na łaskotki, a wzory lekko się z początku zmazywały. Niestety musiał poddawać torturą gryffonkę, ale w dobrych celach. Nie chciał się spieszyć i czegoś spieprzyć, aby potem mierzyć się z tego konsekwencjami; wzruszył więc tylko ramionami, mówiąc w ten sposób, że nic na to nie poradzi.
Skinął głową — też go piekły i mrowiły, ale w pozytywnym tego znaczeniu. Fenrir nie mówił za wiele, może chciał zachować równowagę; tak jak to często robili z Odey — dopełniali się, niczym jakaś chińska filozofia yin i yang, na której Skarsgard kompletnie się nie znał.
Wysłuchał uważnie kolejnych słów starego, sędziwego starca, który mówił o przygotowaniu umysłu, za pomocą smoczej krwi i sproszkowanych łusek syreny, a także wyryciu w kamieniach run i ustawieniu ich w odpowiedniej odległości na kręgu. Wymienił spojrzenie z przyjaciółką. Już wiedział, że to on zajmie się runami. Nie był szczególnym specjalistom, ale myślał, że może nie będzie to takie trudne.
Zerkał co jakiś czas w stronę Worthington, która męczyła się z nakreśleniem kręgu, sam cierpliwie dłutem ryjąc w kamieniach runy. Usłyszał głośnie syknięcie od strony przyjaciółki i szybko odwrócił głowę, wtedy ręka mu się omsknęła i niechcący stworzył rysę na jednym ze znaków runicznych. Szybko podszedł do Odey.
- Mocno się pokaleczyłaś? Trzeba było wziąć moją koszulkę. - Spojrzał na jej dłoń, którą przed chwilą owinęła materiałem. - Wracałbym z gołą klatą do pensjonatu. - Zażartował, nie mając pojęcia czy to było stosowne, w końcu biorą udział w poważnym rytuale. Wziął od niej moździerz i zaczął ugniatać łuski syreny na proszek, kiedy skończył pomagać Odey, szybko zabrał się za swoje niedociągnięcia.
- Twoją krew zostawimy na później, gdyby smoczej nam zabrakło. - Wyszczerzył się i zaczął wypatrywać nowego kamienia, a kiedy znalazł się on w jego zasięgu wzroku, sprawnymi ruchami ustawił go na odpowiednim miejscu i wyrył ostatnią runę. Podczas całego tego procesu kamień zdecydowanie za szybko zaczął się nagrzewać, a Fenrir sam lekko poparzył sobie dłoń, ale tylko troszeczkę. Zaczął machać dłonią, chcąc, aby skóra poczuła odrobinę chłodu.
- Ty krwawisz, ja się sparzyłem, jakbyśmy pracowali w jakiejś gastronomi. - Uśmiechnął się, niemal wkładając sobie część dłoni w buzie, bo jednak lekko go szczypało.
Ostatnio coś często żałował, że zaniedbał edukacje magii leczniczej. Na pewno w wielu przypadkach na tych wakacjach ułatwiłaby mu życie.
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyCzw Lip 30 2020, 19:23;

Na jego słowa odparła coś w stylu, że na pewno bez problemu znalazłby sobie kogoś innego, bo w Hogwarcie przecież było tylu uczniów, że nie sposób ich zliczyć i jakby dla podkreślenia, że naprawdę w raczego miałby w kim wybierać, zatoczyła ręką koło. Choć trzeba przyznać, że towarzystwo Ślizgona kompletnie jej nie przeszkadzało i dobrze się przy nim czuła. A pomyśleć tylko, że wszystko zaczęło się od tego nieszczęśliwego uderzenia kaflem na ich pierwszym treningu po odbudowaniu drużyny i to zaledwie trzy miesiące temu... Los potrafił zaskakiwać.
Zastanawiała się przez chwilę nad ewentualnym zaklęciem leczniczym, które mogłaby rzucić na ich przedramiona w celu pozbycia się lekko zaczerwienionej skóry, ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. Nie miała pewności, że nie podziałałaby w jakiś niechciany sposób na czarne znaki, a poza tym oparzenie nie było rozległe i pieczenie powinno zaraz przeminąć.
- Tak - odpowiedziała, kiwając powoli głową w zamyśleniu. - To znaczy może nie stricte z domem, ale ogólnie ze świętami Bożego Narodzenia, które uwielbiam. Zawsze towarzyszy im ten nieziemski zapach, a ja po prostu godzinami mogłabym siedzieć i nie robić nic, tylko go wąchać - zaśmiała się, słysząc jak dziwnie to zabrzmiało. Taka jednak była prawda, a jeśli chodziło o same święta, to Krawczyk lubiła to zamieszanie przed nimi i zawsze chętnie pomagała w domu wszystko przygotować. Nie da się ukryć, że było w co ręce włożyć, bo ich rodzina do małych nie należała. No i ta iście magiczna atmosfera niespotykana w żaden inny dzień w roku! - Chyba tego nie mówiłam, ale czuję jeszcze zapach książek. A ty żelki, tak? - spytała, przypominając sobie zapach jego amortencji, który wcześniej zdradził i rozbawiona uniosła brwi. Czyżby to były ulubione słodkości Ślizgona? No i rozśmieszyło ją trochę to, że mogłaby tak pachnieć.
- Tak, kolejnym etapem będą tańce w blasku księżyca - parsknęła, nawiązując do ich wcześniejszej dyskusji. Nie wiedziała, co stary Ebenezer wymyślił - albo raczej co wymyślili jego przodkowie, a co on tylko kontynuował - ale rzeczywiście coraz bardziej zaczynało to przypominać składanie ofiary, o których słyszało się z jakichś legend czy czytało w książkach. Szczerze mówiąc to nawet by jej nie zdziwiło, gdyby faktycznie mieli zacząć odprawiać jakieś dzikie tańce w tym kręgu.
- Wiesz, nie, żebym wątpiła w twoje umiejętności, ale lepiej uważaj na słowa - powiedziała i przyjęła wyzywającą postawę, która zdawała się wręcz krzyczeć "skoro tak sądzisz, to to udowodnij". Nie chciała oczywiście wprowadzać żadnej rywalizacji i w jej oczach także można było dostrzec te charakterystyczne iskierki, a poza tym utrzymywała żartobliwy i lekko zaczepny ton konwersacji, po prostu mówiąc to, co jej ślina na język przyniosła. - Taki mądry jesteś, Fitzgerald? To może chodź i sam pokaż, jak powinnam się za to zabrać? No chyba że chcesz dalej sprawdzać, ile mam cierpliwości, ale ostrzegam, że to - przerwała na chwilę, dotykając opuszkiem palca ostrego zakończenia dłuta - w końcu udziabie palec nie mój, a twój - dokończyła, mierząc w niego narzędziem. Uciekaj, kto może, Krawczyk ma śmiercionośną broń! I prędzej zrobiłaby krzywdę samej sobie, gdyby chciała użyć jej w ten sposób, ale mniejsza z tym.
Skupiła się w końcu na ryciu pierwszej runy, starając się odwzorować wszystkie linie jak najdokładniej i pilnować przy tym, żeby dłuto faktycznie gdzieś się nie ześlizgnęło z dość gładkiej powierzchni i ją zraniło. Wolała uniknąć rozlewu krwi. Na szczęście obeszło się bez takich przykrych niespodzianek, ale za to poświęciła na to zbyt dużo czasu, a pozostało jeszcze kilka run do wyrycia. Odłożyła gotowy kamień na bok i sięgnęła po kolejny, zerkając w międzyczasie, jak idzie Willowi z okręgiem, ale najwidoczniej chłopak nie miał żadnych problemów. Ona za to była trochę w lesie, więc postanowiła nieco przyspieszyć, co w miarę jak przechodziła do następnych kamieni jej się udawało, bo dłuto zdawało się leżeć w jej ręce coraz lepiej i wkrótce pozostała już ostatnia runa do wyrycia. Wydawało jej się, że wszystko było w jak najlepszym porządku, bo mimo podkręcenia tempa pracy, starannie żłobiła znaki i na razie nie wydarzyło się nic, co by mogło wskazywać na niepowodzenie. I trzymała kciuki, aby tak pozostało.


@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyCzw Lip 30 2020, 19:41;

Partner: @Mefistofeles E. A. Nox
Kości: 6

- Mefisto - mruknął cicho, łapiąc go za podróbek, by przytrzymać mu głowę nieruchomo, nakierowaną na jego własną, badając zatroskanym wzrokiem zieleń jego oczu, bo jeśli nagła zmiana samopoczucia była nie tylko do wychwycenia, ale i potwierdzona noxowymi słowami, to nie chciał jej bagatelizować i nie uważał też, by machanie głową miało pomóc w tej “słabości”. Zaraz jednak tylko uśmiechnął się lekko ku pokrzepieniu, uznając, że przecież Mefisto znosił dzielnie dużo gorsze przeżycia niż zwykłe zawroty głowy, nie mówiąc już o tym, że z pewnością poradzi sobie z tym lepiej, niż poradziłby sobie on sam. Dlatego upewniwszy się, że nie jest to nic groźnego, postanowił rozluźnić się i dać pracować Wilkowi, samemu poświęcając ten czas na badanie wzrokiem mięśni, które bez tatuaży zdawały się być jeszcze wyraźniejsze. Stanie bezczynnie nie leżało w jego naturze, więc gdy tylko wyłapywał ku temu okazję, to opuszkami palców muskał którąś z licznych blizn, jakby próbował zliczyć te, których jakimś cudem nigdy wcześniej nie odkrył ustami.
- W sumie… to jestem profesjonalistą. Nie tylko piekę, ale też ozdabiam od lat, więc nie powinienem mieć problemu z narysowaniem kilku wzorów... - urwał to drobne przypomnienie, ugryzieniem się w język hamując dalsze słowa, by nie zakończyć tej wypowiedzi kiczowatym tekstem o tym, że takie ciacho powinien ozdobić bez zawahania. - Po powrocie z wakacji powtórzę to lukrem i zobaczysz, że wyjdzie perfekcyjnie - zarządził, ściągając kąciki ust w dół, by ukryć uśmiech wywołany tą wizją, która chyba zaczęła iść za daleko, gdy poczuł przy uchu ciepły oddech i jeszcze cieplejsze słowa, w swojej wyobraźni porzucając już ściganie perfekcjonizmu na rzecz zebrania całej tej słodyczy pocałunkami.
 - Kochany - odpowiedział mu cicho na pytanie, sięgając głęboko szczęśliwym i spokojnym spojrzeniem do jego oczu, bo nie mógłby znaleźć trafniejszego słowa, na określenie swojego samopoczucia, niż to podpowiedziane mu przez samego Mefisto, nie zwracając najmniejszej uwagi na zlatujące się wokół niego ogniki, ani na cokolwiek co nie dotyczyłoby tej personifikacji szczęścia stojącej przed nim - Zakochany - dodał jeszcze ciszej, jakby przyznanie się do tego głośniej miałoby speszyć to przyjemnie lekkie uczucie, którego przecież nie musiał wcale wyrażać w jakikolwiek inny sposób, skoro jasne tęczówki, w których przyjemnie igrało ciepło ogników, mówiły więcej, niż on byłby w stanie kiedykolwiek wyrazić tak ułomną i wybrakowaną mową, jaką była mowa ludzka.
I z pewnością nie staliby tak długo, przechodząc do pocałunków i tej najwyższej formy ich sposobu na okazanie uwielbienia, a jednak głos Ebenezera nietaktownie sprowadził ich na ziemię, podając nowe instrukcje.
- Ja się zajmę okręgiem - zarządził od razu, łapiąc Mefisto za przedramię i zaklepując dużo prostszą w swoim mniemaniu część ich zadania, będąc pewnym tego, że tatuatorowi dużo lepiej pójdzie wyrycie w kamieniu run. - Chyba, że dalej się źle czujesz, to chyba mogę Ci pomóc… Co on tam mówił o współpracy? - spytał, krzywiąc się lekko na widok mieszanki, którą miał wykorzystać do stworzenia okręgu, bo dodawać takie składniki do eliksiru to jedno, a maczać w nich palce, to zupełnie co innego. Jakby picie ich naprawdę brzmiało lepiej. Może żeby nieco odwlec moment rysowania, skupił się na oczyszczaniu miejsca na okręg nieco dłużej, niż było to konieczne, uaktywniając w lekkiej nerwowości swoje pedantyczne podejście, a dzięki temu udało mu się naznaczyć perfekcyjny okręg “na sucho”, bez problemu wytyczając linię przygotowanymi składnikami. Wyprostował się, rozglądając się czujnie, by poprawić linię w jeszcze kilku miejscach i zaraz szukał już spojrzeniem jakiejś aprobaty od swojego Wilka, by upewnić się w tym, że wszystko zrobił poprawnie, jakby nie dowierzał, że to jego działania sprawiły, że zleciały się do nich ogniki.
Powrót do góry Go down


Irène Ouvrard
Irène Ouvrard

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175
C. szczególne : krótko ścięte włosy, francuski akcent, runa Algiz na śródstopiu (spód)
Galeony : 57
  Liczba postów : 76
https://www.czarodzieje.org/t19050-irene-ouvrard
https://www.czarodzieje.org/t19070-poczta-panny-ouvrard#552825
https://www.czarodzieje.org/t19064-irene-ouvrard#552232
https://www.czarodzieje.org/t19071-irene-ouvrard-dziennik#552835
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyCzw Lip 30 2020, 21:51;

Moja para to: @Ignacy Mościcki

Gdyby nie pomoc Ignacego mogłaby spędzić tu co najmniej całą noc nim nie wykonałaby swojej części zadania dlatego też burknęła mu jakieś skromne podziękowanie, wymijająco uciekając swoim spojrzeniem jakoby był to dyshonor. Dyshonor dla całej rodziny, dla Twojej krowy, dla świerszcza...
- Niczego w tym stylu nie mam, ale... - Nim skończyła zdanie, sięgnęła po naprawione dłuto, z drżeniem dłoni ale zawziętością wbijając je w koszulkę, którą dotychczas próbowała wyczyścić kamienie. Rozerwała ją, na nierówny pasek nim nie wykonała prowizorycznego opatrunku szybko pokazując mu swoje nie zbyt chwalebne dzieło. - To musi wystarczyć. - Nie brzmiało to zbyt entuzjastycznie, zważywszy na niezadowolony wyraz jej twarzy, ale z dwojga złego przynajmniej oboje mogli mieć pewność, że ponownie nie będzie w stanie zranić tego samego miejsca.
- Nigdy nie przepadałam za zaklęciami uzdrawiającymi. Ta magia sama w sobie nie jest zła, na pewno się przydaje, ale czasem nachodzą mnie takie myśli, że... - Nie będę w stanie zaleczyć dotkliwych ran swoich bliskich zbytnio przejmując się tym, że omsknie mi się różdżką i umrą. - … źle bym wyglądała w jakimkolwiek skrzydle szpitalnym, w tym komicznym, białym fartuszku i z czepkiem na głowie. - Dokończyła już mniej pewnie, dyskretnie próbując pochwycić jego spojrzenie w ramach dodania sobie otuchy. Próbowała wykorzystać fakt, że był blisko i tym razem miał oko na to, co robiła. Praca nad nowym wynalazkiem, a w tym przypadku niecodzienną ozdobą okręgu zawsze przebiegała sprawniej, kiedy w pomieszczeniu nieopodal lub też nad głową ktoś czuwał przy herbacie, lub też z miską z resztkami paskudnej krwi. Jeden ze świetlików wleciał w jej krótką grzywę, schował się w niej, a później wyleciał osiadając na samym czubku głowy, trzepocząc głośno skrzydłami gdy żłobiła w kamieniach.  Nie trzeba było czekać długo na to, aż i Ignacym się zainteresują łaskocząc go w szyję, gdy przelatywały lub też osiadając to tu, to tam w szczególności w okolicy kwiatu, który wetknął sobie za ucho, a który Irène dawno już straciła spomiędzy palców. Jeden z nich schował się w jego wnętrzu, rozświetlając go.
- Chyba czeka nas w nocy czyste niebo, bo wszystkie gwiazdy z niego zleciały i są między nami. -  Wskazała dłutem na niego, a później poprawiła się, szybko zdając sobie sprawę z tego, że mogło to nie zabrzmieć zbyt przyzwoicie, pokazując na kwiat z szerszym już uśmiechem. Coś zaszeleściło w krzakach, w oddali dało się usłyszeć czyjś śmiech. - Ułożyć je wokół okręgu, w środku, czy gdzie? Tobie, na plecach jako rekompensatę, za profesjonalnie wykonaną robotę?  - Podrzuciła mu, w ramach akcji „orientuj się” w dłonie jeden z kamieni, głowiąc się nad kolejną skomplikowaną runą. Uśmiechała się jednak niezmiennie, nie mogąc nadziwić się temu, że przychodziły jej do głowy takie głupie spostrzeżenia. Wszystkiemu winna była ta przeklęta ogłupiająca amortencja, o słodkich nutach świeżego, rozłupanego kokosa.
Powrót do góry Go down


Aslan Colton
Aslan Colton

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Galeony : 1931
  Liczba postów : 1014
https://www.czarodzieje.org/t18403-aslan-colton#524234
https://www.czarodzieje.org/t18431-aslan-colton#525085
https://www.czarodzieje.org/t18426-aslan-colton
https://www.czarodzieje.org/t18721-aslan-colton-dziennik
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyPią Lip 31 2020, 00:33;

Para: @Freja Nielsen
Krąg: 4

Wodził wzrokiem po twarzy dziewczyny, gdy ta próbowała wyczuć zapach. Obserwował jak śmiesznie marszczy nosek, a kącik jej warg drży niemal niezauważalnie. Odpowiedź, jaką usłyszał, zwaliła go z nóg. Westchnął ciężko i pokręcił z niedowierzaniem głową. No tak, czego mógł się po niej spodziewać? I chociaż był niezmiernie ciekawy jej amortencji, nie drążył tematu, rozbawiony i wdzięczny za to, że Freja Nielsen ma chociaż zalążki poczucia humoru. Czasami. – Gzihuaczqczhu – odparł, używając trytońskiego. Było warto łamać sobie mózg dla tych kilku sekund, w trakcie których Frela za chuja nie potrafiła połączyć kropek i również przekopywała zakamarki pamięci. – Tak też sądziłem, że lubujesz się w odorze karpia. Wiesz czym one się żywią? – dał jej szansę zabłysnąć. Przecież w dziedzinie wędkarstwa nie miała sobie równych.
Gdy dotarło do niego, że jego dotyk powoduje u niej gęsią skórkę, zmartwił się. Aż tak bardzo było jej źle? Czy aż tak wielki dyskomfort odczuwała? W pierwszym odruchu chciał zakończyć rysowanie run jak najszybciej, ale nie miałoby to żadnego sensu, ponieważ musiałby powtarzać cały ten etap od początku, wodząc palcami po jej drobnym bladym ciele znacznie dłużej. Nie miałby nic przeciwko. Ona jednak sobie tego nie życzyła. Zacisnął usta w wąską kreskę, ignorując przykre ukłucie w sercu. – Już kończę, daj mi sekundę – oznajmił, dając jej do zrozumienia, że zaraz nastąpi kres tych bezdusznych cierpień w aslanowym wykonaniu.
Wszechświat wysyłał mu sygnał, iż powinien trzymać się od niej z daleka. Nie chciał. Nie miał na to najmniejszej ochoty. Pragnął być jak najbliżej. – Mhm, masz rację, nie ma co igrać z prastarą magią – mruknął, kuląc się w sobie. Odwrócił od niej twarz, próbując ukryć grymas niezadowolenia, który po niej przeszedł. Ebenezer, który na wszelki wypadek sprawdził ich runy, również mało go obszedł.
Z ulgą przyjął fakt, że przechodzą do następnej części rytuału. Aby rozładować atmosferę, a przynajmniej pozornie, teatralnie otarł wyimaginowany pot z czoła, gdy umówili się, że on bierze na siebie robienie okręgu, a ona ogarnie runy. Freja miała znacznie drobniejsze i zgrabniejsze palce, a także wyczucie, którego jemu często brakowało. No co może być trudnego w stworzeniu kręgu? Od razu zabrał się do roboty, uprzednio przygotowując sobie składniki. Słówkiem nie skomentował, że musi się babrać w smoczej krwi i dodatkowo sproszkowanymi łuskami syreny.
Misternie formował kształt, ostatecznie stwierdzając, że jest on naprawdę odjebany perfekcyjnie. Fachowym okiem zerknął na swe dzieło – coś poszło w tym wszystkim nie tak. Po kilku sekundach doszedł do tego, że średnica ma złe wymiary. Dziarsko ruszył w stronę skalnych półek, aby dorobić sproszkowanych łusek. Jak zwykle najpierw zareagował, a dopiero potem pomyślał. Ciche syknięcie wydobyło się z jego ust, gdy niefortunnie się skaleczył. Zakręciło mu się w głowie. Podejrzewał, że to kwestia przedziwnej magii krążącej w powietrzu, a nie widok krwi, gwałtownie odebrało mu witalne siły. Wszak miał non stop do czynienia w Mungu z przeróżnymi ranami.
Ocknął się dopiero na dźwięk frejowego głosu. Cieszył go fakt, że jakkolwiek zareagowała, ignorując swoje zadanie. Może jednak jej zależało? Parsknął śmiechem i uśmiechnął się do niej delikatnie. Zaraz potem przeszedł go dreszcz. Zdobyła się na gest, który zawsze uginał pod nim kolana – odbiła swe linie papilarne na jego policzku, czule je gładząc. Nie przywykł do takich czułości z niczyjej strony. I z zaskoczeniem zauważył, że bardzo chciał, aby robiła to częściej, niekoniecznie tylko w sytuacji drobnego urazu.
Nie zdążył ani podziękować ani odwzajemnić się tym samym. Patrzył chwilę jak Krukonka kontynuuje swoją pracę, a następnie sam zakończył kształtowanie okręgu.
Oboje w podobnym czasie wykonali zadanie. Pomógł jej znaleźć odpowiednie miejsce na runy, po raz kolejny tego wieczoru czując żal. Na końcu języka miał pytanie dlaczego tak bardzo unika wzroku, gdy przydarzy im się moment większej bliskości. Ale wszechświat mówił mu co innego.
Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyPią Lip 31 2020, 15:05;

Oh, od razu dyshonor! Nie było nic złego w poproszeniu drugiej osoby o pomoc w chwili słabości, gdy miało się świadomość, że nie można sobie poradzić na własną rękę. Poza tym byli zespołem, łączył ich wspólny cel, więc powinni się wspierać, jakkolwiek tylko byli w stanie.
Lepsze to niż nic – pocieszył ją, starając się brzmieć nieco bardziej entuzjastycznie.
Słuchając wyjaśnień odnoszących się do magii leczniczej, jedynie kiwał potakująco głową w odpowiedzi. Tłumaczenie, które padło z jej ust było równie dobre, jak każde inne. W końcu nie każdy miał predyspozycji i chęci do tego, aby spędzić całą swoją przyszłość odzianym w biel i każdego dnia swojej pracy próbując utrzymać pacjentów przy życiu lub ich wyleczyć. Poza tym każdy kto był zainteresowany pracą w Świętym Mungu czy jakiejkolwiek innej placówce medycznej, powinien kilka razy przemyśleć swoją decyzję. Przecież brało się wtedy odpowiedzialność za cudze życie, a jeśli ktoś miał słabszą psychikę i często ulegał emocjom, taka robota mogła przynieść więcej złego niż dobrego.
Westchnął cicho. Sam by się nigdy na nic takiego nie zdecydował. Może to i nawet lepiej, że nie miał talentu w tej dziedzinie. Przynajmniej nie zastanawiał się, co by było, gdyby próbował się kształcić w tym kierunku.
Zabrzmiało niezwykle poetycko, Panno Ouvrard – zaśmiał się, spoglądając w niebo.
Pomimo dosyć oczywistych walorów estetycznych wynikających z obecności świetlików w okolicy jego ciała, Puchon starał się cały czas je odpędzać, licząc na to, że ich uwagę przykują bardziej magiczne runy albo elementy kręgu, niż on sam. Nie miał nic przeciwko obserwacji tych uroczych stworzonek z pewnej, bezpiecznej odległości, jednak mimo wszystko wolałby, aby nie oblazły go kompletnie tej nocy. Z kwaśną miną, zmierzwił sobie włosy, wypędzając z nich kilka robaczków świętojańskich.
Chyba bezpośrednio na kręgu – odparł niepewnie, ustawiając kamień w odpowiednim miejscu. – Znając życie, powinny też być ustawione w równej odległości od siebie. Jedna z zasad lokalnej dzikiej magii czy czegoś podobnego.
Gdyby miał zgadywać, to stwierdziłby, że położenie pewnych przedmiotów lub znaków w różnego rodzaju rytuałach miało wymiar symboliczny. Być może równo odległość miała na celu oznaczać, że osoba biorąca udział w obrządku była w stanie wykazać się spokojem oraz równowagą duchową i nie musiała się przyjmować tym, że może się jakoś rozproszyć.
Oczywiście mogło też chodzić tylko i wyłącznie o wygląd estetyczny i o to, aby mistyczne moce run jakoś się ze sobą splotły. To także było dosyć logiczne.
Jeśli chcesz mi kłaść na plecach jakieś kamienie, to możesz, zamiast tego opłacić mi wizytę w jakimś SPA – dodał po chwili, nad wyraz rozbawiony tą perspektywą.
Kto wie, może jeśli dobrze rozegra tę rozmowę, to faktycznie uda mu się wrócić do Anglii z jakimiś ciekawymi fantami. Raczej nie wzgardziłby kuponem lub kartą podarunkową do magicznego SPA, gdzie specjaliści wzięliby go w obroty. Po dwóch miesiącach spędzonych na bagnach zdecydowanie będzie potrzebował prawdziwego odpoczynku w luksusowych warunkach. Najpierw wybrałby się do fryzjera, potem do łaźni, a na koniec położyłby się na stole do masażu, nie mogąc się doczekać, aż masażyści pozbędą się nieznośnego napięcia z jego mięśni, dzięki gorącym kamieniom, wonnym olejkom i najprawdziwszej magii wypływającej z ich dłoni. W międzyczasie sączyłby oczywiście drinki z palemką.
Na samą myśl o takim obrocie spraw Ignacy uśmiechnął się do siebie rozmarzony, jednak zapach smoczej posoki szybko sprowadził go na ziemię. Może następnym razem Hogwart zabierze go na wakacje marzeń? Eh, marzenia ściętej głowy, pomyślał, pomagając Irène układać następne kamienie.

@Irène Ouvrard
Powrót do góry Go down


Loulou Moreau
Loulou Moreau

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Galeony : 835
  Liczba postów : 1048
https://www.czarodzieje.org/t18184-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18218-loulou-m#518183
https://www.czarodzieje.org/t18195-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18299-loulou-moreau-dziennik#520878
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptySob Sie 01 2020, 09:00;

partner @Hanael Whitelight
kostki 2

Niezależnie od powodu, dla którego Hanael nie była rozdrażniona nieudanymi znakami na własnym ciele, nie było czym się martwić. Raczej nie będą mieć możliwości powtórzenia rytuału w Hogwarcie, więc zostało im bawić się teraz na całego. Słysząc, że być może wyobrażała je sobie w takim układzie, nie mogła powstrzymać cichego śmiechu, który próbowała zdusić własnym ramieniem. Czuła się dobrze, była wręcz rozluźniona.
- Przywołałoby do nas młode akromantule? - zaproponowała z rozbawieniem, przyglądając się świetlikom, aby zaraz spojrzeć uważniej na blondynkę. - Rzeczywiście… Może przez ten znak, co tak uciekał? - spytała retorycznie na wzmiankę, że chyba coś spartoliła. Zaraz potem przyjrzała się uważniej dziewczynie, zwracając większą uwagę na jej urodę, figurę, niż zrobiłaby to normalnie, bez otoczenia czekoladowego zapachu. - Myślę że musimy zostać tak, jak jesteśmy, żeby znaki były widoczne… No i nie masz czym się przejmować. Wygladasz dobrze, a widzę cię tylko ja - odpowiedziała i choć z pewnością była to niewielka różnica, że widzi ją ona, a nie pozostali, nie mogła się powstrzymać, żeby to powiedzieć. Uśmiechała się przy tym kącikiem ust. Szczęśliwie szybko pojawiły się kolejne składniki, a głos Ebenezera ponownie rozniósł się po wysepce, dając kolejne instrukcje.
- To zajmę się okregiem, bo z runami na pewno sobie nie poradzę - stwierdziła, po czym sięgnęła po smocza krew i sproszkowane łuski syreny. Zaczęła kreślić okrąg, ale z powodu zapachu amortencji nie mogła się w pełni na tym skoncentrować. W efekcie okrąg nie wyszedł idealny, a składniki się skończyły. Skrzywiła się, ale poprosiła o więcej Ebenezera, za co została zrównana z ziemią.
- Jemu przydałby się rytuał pozbycia zgryźliwości - mruknęła, poprawiając okrąg, aby po wszystkim popatrzeć na swoje podrażnione dłonie z cichym sykiem. Wyglądały, jakby wystarczyło czegokolwiek dotknąć, żeby skóra pękła. Przeniosła wzrok na Hans, chcąc zobaczyć jak jej idzie z runami.
Powrót do góry Go down


Gunnar Ragnarsson
Gunnar Ragnarsson

Student Slytherin
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Galeony : 2445
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t17572-gunnar-e-ragnarsson#492803
https://www.czarodzieje.org/t17578-huugin#493014
https://www.czarodzieje.org/t17571-gunnar#492793
https://www.czarodzieje.org/t18614-gunnar-ragnarsson-dziennik#53
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptySob Sie 01 2020, 10:15;

Obserwował ją cały czas, kiedy zdejmowała z siebie białą sukienkę. Wyglądałaby jak eteryczna zjawa, gdyby nie była tak namacalnie żywa i tak piękna, a w tym świetle nawet ładniejsza. Nieważne co o niej myślał, jak bardzo się co do niej mylił i jak wiele razy nie potrafili się zrozumieć, dalej uważał ją za niesamowicie atrakcyjną i hipnotyczną, jeśli chodziło o samą fizyczność. Ciemne, wpadające nieco w odcień czekolady włosy rozlały się po jej śniadej skórze. Nie rozumiał dlaczego je chowała pod turbanem. Przez to właśnie może zdawały mu się tak przyciągajace spojrzenie i tak atrakcyjne. Doceniał ich naturalny skręt i gęstość. Odgarniał je z jej ramienia uważniej i ostrożniej niż malował znaki na innych miejscach jej ciała. Czuł jej spięcie. Podobnie jak on czuł się źle bez swoich sygnetów, noszących ze sobą pewną symboliczność i przywiązanie do domu, ona z jakiegoś powodu była przywiązana do tego turbanu, dlatego stając za nią, żeby wyrysować runę na jej plecach, pochylł się w przód do jej ucha, mrucząc:
Spokojnie, będę delikatny.
Miała rację. Czerpał jednak znacznie więcej satysfakcji z malowania po jej ciele niż powinien. Nie dlatego trwało to tak długo, ale ani razu nie żałował, że wyrysowywanie znaków nie wyszło mu od pierwszego podejścia. Tendencyjne przesuwanie dłoni po jej skórze wydawało się miłą odmianą dla powtarzalnego przerzucania się niezrozumieniem w dialogu.
Melusine… — westchnął nie tyle rozgoryczony jej zrezygnowaniem, co zaskoczony jej zawodem. Nie chciał wyrazić sceptycyzmu dla jej urody, a okazać jej szacunek i dać jej pewność, że zachowa swoje zapędy dla siebie, dając jej pełen komfort w tej sytuacji, wiedząc o jej niewielkim doświadczeniu w materii podobnej bliskości. Nie wierzył jednak do końca w to, że miała jej aż tak mało. Kiedy przyznała, że jeszcze nigdy nie doświadczyła tak długiego i intensywnego kontaktu fizycznego z męskim ciałem, zwrócił twarz w jej stronę, zawieszając spojrzenie na jej oczach.
Nigdy? — powtórzył za nią w odpowiedzi chwytając jej dłoń przytrzymując ją przy swojej piersi, na której akurat spoczywała. Serce biło mu szybciej i mocniej, mimo, że wcale nie próbował doszukiwać się w sytuacji podtekstów i szukać w nim podniecenia. Zwyczajnie, odzywała się zwykła natura.
Masz delikatny dotyk i wyczucie, jak na kogoś, kto nie robił tego często.
Pociągnąłby tą myśl dalej, gdyby nie poganiły ich dalsze kroki rytuału. Pochylił się nad kamieniami, wyrysowując na nich w skupieniu runy, kiedy Melusine zajmowała się rysowaniem okręgu. Rozgrzane kamienie ułożył na linii. Lekkie mrowienie w palcach i na części twarzy dawały wyraźny sygnał działającej magii. Melusine dalej podążała spojrzeniem po innych, szukając wskazówek dalszej części rytuału w otoczeniu. Dlatego właśnie ułożył dłonie na bokach jej twarzy, rozkładając na jej policzkach palce i patrząc wprost w jej oczy mruknął:
Nie patrz na nich. Patrz na mnie. To ważny rytuał. Wymaga koncentracji i tożsamych jego mocy emocji. Nie robiłaś czegoś podobnego nigdy wcześniej, prawda?
Dreszczyk przebiegający po jego wargach prowokował go, żeby coś z nim zrobić. Obok niego czuł miłą błogość. Podobne rytuały przechodził w Islandii. Z nich miał na pamiątkę kilka nordyckich run na ramieniu, które nie wyblakły w przeciwieństwie do otaczającej ich nordyckiej ornamentyki i symbolik. Odznaczały się na jego skórze jako dowód wielokrotnego przejścia tego procesu. Każdy jednak z nich - rytuałów - był inny. Każdy był unikatowy. Każda runa miała swoją moc, swoje przesłanie, swoją energię i swoje przeznaczenie. Każdej towarzyszyła inna natura. Nie dało się dwa razy przeżyć tego samego ceremoniału. I dwa razy wynieść z niego te same wartości.
Musisz to poczuć i przeżyć, żeby miało sens. Nie tylko zaobserwować. Doświadczaj.


Kostki - runy: 145
Kuferek - runy: 44pkt
Powrót do góry Go down


Sophie Sinclair
Sophie Sinclair

Absolwent Slytherinu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172 cm
Galeony : 600
  Liczba postów : 826
https://www.czarodzieje.org/t18692-sophie-sinclair#534986
https://www.czarodzieje.org/t18769-poczta-sophie#538251
https://www.czarodzieje.org/t18691-sophie-sinclair#534984
https://www.czarodzieje.org/t18698-sophie-sinclair-dziennik
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptySob Sie 01 2020, 13:48;

moja para: @Chloé Swansea
kosteczki na smoczy krąg: 2 > 3

Od samego początku wiem, że Chloé nadaje się jak nikt inny, żeby wybrać się ze mną na takie... nawet nie do końca wiem co. I właśnie o to chodzi - znam mnóstwo osób, które pewnie ostatecznie udałoby mi się przekonać, wciskając kity jak to fajnie będzie i na pewno nikomu nic się nie stanie (a przecież nie mogłam tego wiedzieć), ale w jej przypadku żadne takie rzeczy nie są potrzebne. Nawet kiedy rytuał, czy może przygotowania do rytuału, się zaczynają, ciągle nie wiem za co właściwie mam dziękować. Bo chyba za coś powinnam? Skupiając się na mazaniu olejkiem i robieniem znaków totalnie nie zauważam, że o jednym zapominam. Kto by pomyślał, że to może mieć tak duże znaczenie? To w końcu tylko jakieś znaczki...
- Nie mam pojęcia - odpowiadam na pytanie Chloé. W końcu nie mam doświadczenia z tym co robimy ale kiedy podpatruję z naszej kryjówki innych to wydaje mi się, że raczej niewiele osób ma podobne problemy. Zresztą, rytuał dziękczynny kojarzy się raczej pozytywne a nie z zimnem, sinymi ustami i Merlin wie czym jeszcze. - Może coś źle zrobiłam? - zastanawiam się na głos i po jakimś czasie rzeczywiście okazuje się, że zapomniałam o jedynym, tycim znaku. - Lepiej ci? - I chyba rzeczywiście się poprawia. Co prawda nie odczuwam tego sama na sobie, ale od tego momentu mam świadomość, że być może to wcale nie tylko takie zabawy ale serio babranie się w jakieś dziwnej magii. Chloé idzie zdecydowanie lepiej i kiedy postanawia wszystko poprawić to trochę marudzę, że na pewno jest super i wcale nie trzeba.
Kolejne instrukcje wydają mi się całkiem jasne - usypać krąg. Co może być w tym trudnego?
- To ja się zajmę tymi łuskami z syreny. Tobie chyba lepiej wychodzi rysowanie run. - Stwierdzam z uśmiechem, czynność, którą mam zrobić brzmi trochę jak przygotowanie składników na eliksir, więc na pewno dobrze pójdzie. Wszystko mieszam, rozsypuję i co prawda jest pięknie, ale chyba trochę za mało. Wzdycham sobie i poprawiam, międzyczasie stwierdzając, że jest za mało proszku z syreny, więc muszę ją dorobić.
- Myślałam, że to będzie łatwiejsze - mruczę pod nosem ale tak, że Chloé też może to usłyszeć. Zerkam czasem jak radzi sobie z runami. Idzie mi tak świetnie, że zapominam, że łuski mogą kaleczyć i nawet nie zauważam w którym momencie palce zaczynają mi krwawić. - O nie, Chlooeee, pomóż! - jęczę, nieszczęśliwa przez to co się zadziało, sama niespecjalnie jestem w stanie to zaleczyć zaklęciem, no bo nie rzucę czaru lewą ręką, kiedy skaleczenia są akurat na prawej.
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptySob Sie 01 2020, 22:30;

  Jej odpowiedź skwitował jedynie łobuzerskim uśmiechem i stwierdzeniem, że to już nie byłoby to samo. Los w istocie potrafił zaskakiwać i splatać ścieżki w najmniej oczekiwany sposób; tu stało się to dzięki niefortunnemu rzutowi kaflem, którym prawie ją znokautował i to jeszcze na treningu, na który w zasadzie się wprosił. Często jednak podobne przypadki dawały początek interesującym znajomościom, do których w innej sytuacji mogłoby w ogóle nie dojść.
  Rudzielec pokiwał głową, mając przy tym uśmiech na ustach, gdy udzieliła mu odpowiedzi. Sam nie miał aż tak dobrych skojarzeń ze świętami; to znaczy oczywiście je lubił, ale ich prawdziwą magię tak naprawdę poczuł dopiero, gdy zaczął się uczyć w Hogwarcie i zdecydował się pozostać w tym okresie w zamku. W rodzinnym domu wszystko zawsze było jedynie na pokaz i nie czuć w tym było ani krzty tego niesamowitego klimatu, a główną ‘atrakcję’ stanowiły bankiety dla czystokrwistych bufonów.
  — Czyżby miłośniczka czytelnictwa? — rzucił, prawdopodobnie nieco retorycznie, bo to się zdawało rozumieć samo przez się, gdy dodała, że dodatkowo wyczuwa w tym zapach książek, by następnie przytaknąć, gdy poniekąd odbiła pytanie. — Tak, między innymi. Uwielbiam żelki, to najlepsze słodycze jakie istnieją — odparł z wyszczerzem, potwierdzając w zasadzie jej domysły. Ogólnie był wielkim miłośnikiem słodkości, ale te pozostawały dla niego zdecydowanym numerem jeden. — Jakby nie pozostałe wonie, to mógłbym powiedzieć, że pachniesz teraz bardzo apetycznie — dodał, a uśmiech na jego ustach nieco się pogłębił, dołożył do tego również wymowny ruch brwi.
  Nie powstrzymał się przed parsknięciem głośnym śmiechem na jej słowa nawiązujące do wcześniejszego tematu ich rozmowy.
  — I to koniecznie w akompaniamencie jakiejś rytualnej pieśni, najlepiej wygrywanej na bębnach, żeby było, wiesz, bardziej klimatycznie — dorzucił, tracąc przy tym jakiekolwiek pozory powagi. Jednak żarty żartami, ale sam wcale byłby zaskoczony, gdyby faktycznie czekały ich jakieś dzikie pląsy w świetle księżyca; pora była na to jak najbardziej odpowiednia. — Ej, w sumie ciekawe czy ta cała Marie… Leveau? Laveau? — Wzruszył nieznacznie barkami, nigdy nie miał pewności jak to nazwisko się dokładnie wymawia. — No ta kapłanka voodoo, na pewno słyszałaś, wszędzie o niej pełno. W każdym razie zastanawia mnie czy mogła mieć coś wspólnego z tym rytuałem, czy może jest on jeszcze sprzed jej czasów? — wypalił nagle, zastanawiając się na głos, bo z tego co kojarzył kobieta zajmowała się nie tylko samym voodoo, ale też magią rytualną i tak jakoś mu przyszło na myśl w związku z całą tą ‘zabawą’.
  Chwycił się w nieco teatralnym i przerysowanym geście za pierś, uważając by żaden ze znaków się nie zetknął, gdy się odezwała, krzywiąc przy tym twarz, zupełnie jakby go to rzeczywiście ubodło, choć mimo tego nadal było widać, że Ślizgon nie bierze tego na poważnie i nadal się po prostu zgrywa.
  — Ranisz moje biedne ślizgońskie serduszko takim brakiem wiary, ale jeszcze się przekonasz, będzie i–de–al–ny — odparł z zaciętą miną, mocno akcentując ostatnie słowo; wszystko jednak niezmiennie utrzymywał w tonie żartu, co oczywiście nie zmieniało faktu, że naprawdę miał zamiar przyłożyć się do swojego zadania i odwalić tą robotę tak perfekcyjnie, jak tylko był w stanie, zważając na to, że nigdy wcześniej nie zajmował się tworzeniem rytualnych kręgów ani niczego w tym guście. — Uuu, aż strach się bać normalnie — zaśmiał się, kiedy dziewczyna wycelowała w niego końcówką dłuta, szczerząc się w jej stronę szelmowsko i unosząc ręce w geście poddania. — Nie, mimo wszystko ufam, że lepiej odnajdzie się w twoich dłoniach i obejdzie się przy tym bez większych strat w ludziach i palcach.
Upewniwszy się, że nie ma już żadnych zawadzających kamieni czy chociażby źdźbła trawy, które mogłoby spowodować jakąś nierówność w kręgu, zgarnął jakiś patyk i jego końcem zaznaczył sobie delikatnie kontur, żeby było mu łatwiej później działać ze sproszkowanymi syrenimi łuskami oraz smoczą krwią; podejrzewał, że było tego dokładnie na styk, więc żadne błędy nie wchodziły w rachubę.
  — I jak tam? — rzucił w stronę dziewczyny, zerkając w jej kierunku; z tego co zdołał zauważyć radziła sobie z runami całkiem nieźle i chyba nawet już zmierzała ku końcowi. Sam też w końcu wziął do ręki naczynie ze smoczą krwią i zabrał się do wytyczenia już właściwego kręgu, robiąc to bardzo precyzyjnie, zupełnie jakby zajmował się czymś takim na co dzień. Skinął głową z zadowoleniem, gdy skończył rozlewać posokę; teraz już tylko zostało zwieńczyć to dzieło sproszkowanymi syrenimi łuskami, więc sięgnął po drugie z naczyń i wziął się do tego bez dalszej zwłoki.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptySob Sie 01 2020, 22:36;

Moja para to: @Gabrielle Levasseur
Wynik kości 1 -> 4

Za każdym razem był pełen podziwu jak Puchonka potrafiła przekręcić kontekst jego słów na swoją korzyść. Ale przywykł już do tego, że jest tym błaznem, któremu najprościej zarzucić inne intencje, niżeli miał, tylko po to aby było zabawnie. Poniekąd sam nawet wszystkich do tego zachęcał, na każdym kroku podkładając się tak, aby w rezultacie mogli mieć z niego ubaw. Ostatecznie lubił to, kiedy tylko inni mogli mieć z tego frajde.
Zaśmiał się jedynie na jej wzmiankę o tym, kto w ich rzekomym związku nosi spodnie i darował sobie dalszą dyskusję na ten temat. Ktoś kiedyś powiedział, że z kobietą nie wygrasz... I chyba miał rację. Za to blondynka chyba postawiła sobie za punkt honoru, żeby rozzłościć prowadzącego rytuał, bo jej śmiech skutecznie zwabi jego wzrok, kiedy ta zobaczyła reakcje Sinclaira na jej zaczepkę. Ślizgon widząc jak sprowadza na nich złowrogie spojrzenie starca, posłał jej rozbawione spojrzenie. Kiedy zaś po jego kolejnych słowach i niewinnym geście, jaki wykonał w jej kierunku, aby jeszcze bardziej ją "poruszać", dziewczyna pochyliła się i liznęła jego wargi, zaśmiał się i otarł demonstracyjnie usta wierzchem dłoni. Spojrzał na nią spod przymrużonych powiek.
- Co sobie zaklepałaś, szkarado? Bo chyba nie mnie? Lucasa Sinlcaira nie da się tak po prostu zaklepać. - oznajmił poważnym tonem, wiedząc, że Levasseur zaraz wymyśli coś, co wyprowadzi go z błędu, choć koniec końców ciągle się zgrywał.
Nie spodziewał się, że ich próba przytulenia się może skończyć się tak drastycznie dla Gab i z pewnością, ona także była w szoku, kiedy wylądowała na tyłku półtora metra od niego. Wywrócił oczami, gdy ta zignorowała dłoń wyciągniętą do niej, aby pomóc jej wstać.
- Mówię Ci, wyczuli Twoje złe intencje - powtórzył, śmiejąc się z trawy, która przykleiła się jej do tyłka. Miał plan, żeby spróbować ją strzepnąć, ale zrezygnował, bo ani perspektywa wystrzelenia na odległość dwóch metrów ani cios w szczękę od Levasseur, jakoś mu się nie uśmiechały.
Jak już obydwoje mieli na sobie odpowiednie runy i tatuaże przyszedł czas na kolejną część, która polegała na wyznaczeniu okręgu i wyryciu określonych run na kilku skałach. Podzielili się z Gab tak, że ona zajęła się tym pierwszym, a Ślizgonowi zostało bawienie się w artystę rzeźbiarza. Cudownie. Gdyby jeszcze potrafił trzymać dłuto w ręku, może byłoby prościej. Na początek wybrał te najprostsze i wydawało się, że wyszły mu całkiem dobrze. Dopiero przy ostatnim znaku, który był dużo bardziej skomplikowany, zbyt pochopnie podszedł do tego, przez co zrobił niepotrzebnie rysę, która nie powinna znaleźć się na kamieniu. Przeklął w myślach, wstając i rozglądając się za nową skałą, aby za chwilę pośpiesznie zacząć ryć odpowiednią runę na "czystym" kamieniu. Kiedy usłyszał kolejne słowa Gabrielle, nieuważnie chwycił się krańca skały, który nagrzał się od dłuta. Syknął, odsuwając machinalnie rękę.
- Piękne, cudowne, prześliczne. - mruknął do dziewczyny, odrobinę poirytowany tym, że kolejny raz nie mógł porządnie wykonać swojego zadania, za to ta bawiła się w najlepsze z jakimiś ognikami. - Dobra, chyba mamy już wszystkie - oznajmił, omiatając wzrokiem wszystkie kamienie, które wcześniej poustawiał w konkretnej odległości od okręgu, narysowanego przez przyjaciółkę.
Powrót do góry Go down


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4500
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyNie Sie 02 2020, 13:46;

Partner: @Skyler Schuester
Kość na runy: 1 przerzucone na 3 (ponad 5pkt z Run w kuferku)

- Jest okej - zapewnił swojego chłopaka szybko, nie chcąc żeby jakieś marne zawroty głowy cokolwiek popsuły. I chociaż było mu jeszcze trochę słabo, gdy rozrysowywał wzory na puchonim ciele, to zdecydowanie łatwiej było mu o swoich dolegliwościach zapomnieć, skoro palce chętnie muskały znajome zagięcia mięśni. Nie potrafił nie uśmiechać się przy tym pod nosem, tak jak czasem zdarzało mu się przy skupieniu nad jakimś opracowywanym wzorem tatuażu. I chociaż widział niedogodności w swoich liniach, wiecznie patrząc krytycznie na swoje prace, to najwyraźniej i tak zyskał akceptację rozbudzanej podczas rytuału magii, skoro nic złego się nie działo. - Mm, prawda, przepraszam - przyznał, nie mając nawet niczego na swoją obronę, bo wymówka "lukier to co innego" nie była szczególnie rozsądną, skoro tatuowanie również nie opierało się na takim beztroskim malowaniu po czyimś ciele. Uśmiechnął się tylko szerzej, przypominając sobie dzieła Sky'a, które udało mu się już zobaczyć i, może tylko trochę, marząc sobie o takiej lekcji dekorowania, uwzględniającej lukier. - To gorzej. Teraz wychodzi na to, że musimy sobie z tym radzić - mruknął, puszczając jeszcze Sky'owi oczko, gdzieś pomiędzy jednym pseudo-tatuażem, a drugim. I tak miał ochotę zniszczyć całą swoją pracę nim jeszcze zaschła, przyciągając Puchona do ciasnego przytulenia, z ustami tęsknie szukającymi jego; napiął mięśnie mimowolnie, próbując się powstrzymać od zachłannego sięgnięcia do swojego słońca, od którego chciał już zawsze słyszeć te same odpowiedzi.
- Słusznie. Kocham cię - szepnął tylko, wzruszając ramionami trochę tak, jakby chciał przeprosić, bo nie mógł znaleźć innych odpowiednio trafnych słów, które mogłyby upewnić chłopaka o uczuciach wilkołaka. I, na szczęście, zanim nie zaczął kombinować nad czymś precyzyjniejszym, już dał odciągnąć swoją uwagę na rzecz kolejnych postawionych przed nimi zadań.
- Nie, nie, jest okej, ale... Mam wyryć runy w kamieniu? - Zamrugał z zaskoczeniem, zabierając się za zadanie z pewnego rodzaju powątpiewaniem, bo mimo wszystko nie czuł się pewnie z czymś takim. I jakkolwiek nie chciałby narysować perfekcyjnych symboli, tak doskonale wiedział, że bez wprawy graniczy to z cudem... Trzymając w ręku jeden z kamieni ganił się już za swoją krótkowzroczność, bo przecież uwielbiał pokrywać rysunkami nietypowe powierzchnie, a jednak wiecznie koncentrował się na samym malowaniu, nie ingerując w wykorzystywane obiekty. Po co mu było to malowanie muszli, to kreślenie barwnych wzorów na ukulele? I kiedy wydawało mu się, że idzie całkiem nieźle, to ostatni kamień wymsknął mu się spomiędzy drżących ze zmęczenia i zniecierpliwienia palców, niszcząc ładnie zapowiadającą się runę niedbałą rysą. Obejrzał się na Sky'a, zabierając się za poprawianie symbolu, przez chwilę nie wiedząc, czy parzące go w dłoń gorąco tylko sobie wyobraża, czy jednak faktycznie odczuwa.
- No proszę, jak magicznie - zauważył, pozerkując na ogniki ze szczerym zaciekawieniem, bo chyba dostawali już całkiem jasne sygnały, że rytuał rzeczywiście niósł ze sobą jakąś magię. Mefisto dokończył runę, zaraz potem jak najszybciej odkładając runę, by móc przetrzeć zaczerwienioną od ciepła dłoń. Nie bolała, albo raczej - nie był to ból, na który wilkołak byłby skory zwrócić większą uwagę, bardziej przejmując się alarmującym zabarwieniem opuszków palców. - Gdybym wiedział, że to będzie takie runiczne, to chyba trochę bym o tym poczytał... teraz nawet nie wiem jakie realne powiązanie mają runy z tym rejonem, skoro w gruncie rzeczy są one bardziej tożsame Skandynawii - napomknął cicho, nieco pytająco pozerkując na Sky'a, bo jednak wszystkiego nie wiedział i zdecydowanie nie spędzał na zajęciach ze Starożytnych Run zbyt wiele czasu, zwłaszcza kiedy przedmiot prowadził Edgar Fairwyn. I teraz też szybko doszedł do wniosku, że może jest to jakiś inny alfabet, który został przejęty przez miejscowe ludy, albo po prostu ktoś ich nieźle wkręca, zapraszając pod kurhan nie będący kurhanem, by rysować runy nie będące runami.
I to, tak prawdę mówiąc, byłoby całkiem imponujące, skoro tak dużo osób dawało się na to nabrać.
Powrót do góry Go down


Melusine O. Pennifold
Melusine O. Pennifold

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Galeony : 758
  Liczba postów : 653
https://www.czarodzieje.org/t15444-meluisne-pennifold
https://www.czarodzieje.org/t15473-meluzyna#415677
https://www.czarodzieje.org/t15446-meluisne-pennifold#414814
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyNie Sie 02 2020, 16:38;

Kostki: 5

Kiedy słyszę słowa Gunnara, zamiast rozluźnić się mam wrażenie, że jeszcze bardziej się spinam czując ciepły oddech na swojej skórze. Dreszcz przebiega mi po plecach, kiedy przekłada moje cenne loki na ramię; w automatycznym geście podnoszę ręce, by nerwowo okręcać włosy na moje palce. Nie okazuję specjalnie strachu czy zaniepokojenia, wewnętrznie jednak drżąc na delikatny dotyk dłoni Islandczyka. Nic już nie mówię, kiedy wypowiada moje imię, pozwalając by dokończył powolny rytuał.
Mięśnie mojego partnera są nijak podobne do gładkich, chudych rąk kobiet, do których byłam wcześniej przyzwyczajona. Od czasu do czasu zamiast skupić się na rysowaniu, delikatnie wodzę palcami po tych runach, wytatuowanych na skórze, po raz pierwszy przyglądając się im dokładniej. Kiedy zaś przechodzę do rysowania na łopatkach, wciągam cicho powietrze wydobywając ciche och, kiedy patrzę na bliznę na plecach. Nie jestem pewna co powiedzieć, czy o co zapytać, więc jedynie kładę na chwilę dłoń na byłej ranie, jakby mogła w ten sposób odebrać złą energię, która spowodowała tak duży ślad. Po chwili tracę ponownie swoją udawaną pewność siebie, która objawiała się najwyraźniej niepotrzebnym komentowaniem. Bo kiedy tylko Gunnar łapie moją dłoń, podnoszę wzrok, by na chwilę odwzajemnić intensywne spojrzenie, a potem powrócić do mamrotania tłumaczeń pod nosem.
-  Znaczy, no wiesz. Nie to, że jestem tu jakaś kompletnie... ten... ale wydaje mi się, że... Nie przesadzaliśmy z utratą ubrań... - mówię nie mam pojęcia w jakim celu, akurat kończąc ostatnią runę na torsie chłopaka. Na ostatni komentarz uśmiecham się lekko, chowając błądzące loki za uszy.
- Mówiliśmy o mężczyznach, nie o tym co robiłam często - przypominam, zanim kolejna część rytuału nie urwała naszej rozmowy. Patrzę jak mój partner bardzo pewnie wykonuje zadanie, które sobie wybrał, a idzie mu to naprawdę dobrze. Ja przez chwilę stoję porównując nas do innych par, które miałam w zasięgu wzroku i sprawdzając co dokładnie ja muszę zrobić. Wtedy jednak Gunnar pojawia się przede mną, kładąc ręce na mojej twarzy. Mrugam niepewnie na jego pytanie, czy raczej stwierdzenie, dopiero teraz rozumiejąc jak bardzo zaangażowany jest w ten obrzęd. Zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią i powstrzymuję się przed rozejrzeniem się co robią inni, tym razem odwzajemniając spojrzenie. Bardzo delikatnie wzruszam ramionami.
- Robiłam wiele rytuałów związanych z wodą. Polegają często na oczyszczeniu ciała czy duszy. Robisz je jednak sam ze swoim żywiołem... Jednak nigdy nie byłam na tak... - szukam słowa, nie będąc pewna jak chcę to określić, podnoszę dłonie, by z zastanowieniem położyć swoje ręce na jego; powoli przesuwam palcami po przedramieniu, nadgarstkach, silnych dłoniach na mojej twarzy, rozpraszając się jeszcze bardziej zamiast znaleźć to co chciałam. - Intymnego - mówię w końcu nagle, opuszczając naelektryzowane dłonie. Również czuję już coraz bardziej pulsującą wokół nas magię. - On jest intymny, prawda? Na wielu takich byłeś?- dopytuję go, bo może tylko mi się tak wydaje przez tą dziwną atmosferę. Mimo to zainspirowana słowami chłopaka zabieram się z werwą do mojego zadania i z nimfią gracją wyrysowuje idealne koło, oczyszczając go z każdego kamienia czy niepotrzebnego źdźbła trawy. Patrzę na mój okrąg i z zauważam, że już przyciąga ogniki do nas. Uśmiecham się szczerz z zadowoleniem klaszcząc bezgłośnie w dłonie i odwracam się rozpromieniona do Gunnara; szukam jakiegoś niemego potwierdzenia, że dobrze mi poszło od kogoś kto uczestniczył najwyraźniej znacznie częściej w takich rzeczach.
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyNie Sie 02 2020, 18:53;

Pokiwała głową, potwierdzając jego domysły. Lubiła w wolnym czasie usiąść sobie w kąciku pokoju wspólnego z dobrą książką i po prostu się w niej zatracić, zapominając o całym bożym świecie. Nie miało to żadnych minusów, o ile oczywiście wcześniej uporało się ze wszystkimi pracami domowymi i innymi obowiązkami, bo w innym przypadku... Cóż, zdarzyło jej się już kilkukrotnie dostać nagle napędu i ostatecznie raczej wyrabiała się z tym, co miała do zrobienia, ale jednak lepszym wyjściem było pozostawienie przyjemności w postaci książki na sam koniec. Zdecydowanie mniej stresu.
- Przyznaję, że żelki są dobre, aaaleee czekolada jest nie do zastąpienia. I ciastka, wszystkie. Kocham ciastka. W sumie pianki też... - zaczęła wyliczać, ale już po chwili tego zaniechała, bo tak na dobrą sprawę, to zaraz wymieniłaby i wiele innych słodkości. Ciężko było tak naprawdę wybrać, co było najlepsze, no i to też była kwestia osobista. - Dobra, pozostańmy przy tym, że wszystkie są dobre, a czekolada tylko trochę nad nimi góruje - powiedziała z szerokim uśmiechem, drugą część dorzucając jakby mimochodem. - Dzięki, czuję się teraz jak wielki żelek - odparła na jego uwagę, śmiesznie marszcząc nos. Widziała już kiedyś te słodycze w większym niż normalnie wydaniu, ale nie miałyby szans konkurować z jej sto sześćdziesięcioma dwoma centymetrami wzrostu. W końcu mogłaby się okazać w czymś "naj"!
Myśl, że rzeczywiście mieliby tańczyć w kręgu do wygrywanej na bębnach muzyki, rozbawiła ją do tego stopnia, że wybuchła głośnym śmiechem i musiała błyskawicznie zakryć usta dłonią, bo w atmosferze, która panowała w tym miejscu, takie zachowanie wydało jej się co najmniej nieodpowiednie. Co innego chichranie się pod nosem, a co innego rżenie na cały głos jak koń. Nie chciała przecież niepotrzebnie zwracać na nich uwagi Ebenezera i pozostałych uczestników rytuału. Spojrzała na Willa dopiero kiedy się uspokoiła, choć jej oczy nadal błyszczały.
- Wiem, wiem, faktycznie gdziekolwiek nie pójdziesz, to coś o niej usłyszysz - przyznała mu rację i zastanowiła się chwilę nad jego następnymi słowami. - Gdybym bardziej znała się na historii, to może byłabym w stanie odpowiedzieć coś mądrego, a tak to cóż... Nie mam pojęcia. Myślę, że to może być jeszcze starsze od niej, ale może Laveau dodała coś od siebie? Chociaż nie wiem, czy tak się da - powiedziała, nieświadomie przygryzając wargę, jak często, kiedy się nad czymś zastanawiała. Chłopak poruszył kwestię mambo, wokół której było pełno pytajników, więc w sumie nie mogli wykluczyć, że miała coś wspólnego z tym rytuałem. Ciekawe, jak było naprawdę i czy w ogóle się tego dowiedzą, bo przecież taka sprawa jej amuletu do tej pory pozostawała nierozwiązana.
- Biedne i ślizgońskie, wybierz jedno - rzuciła i pokazała mu język, bo po prostu nie mogła sobie tego darować. - Jeszcze zobaczymy, czy będzie taki idealny - dodała, rozglądając się na boki. Ciężko było tak od ręki nakreślić perfekcyjny okrąg, w dodatku biorąc pod uwagę wszystkie kamienie, trawę i inne takie. Chociaż dłubanie dłutem w kamieniach też nie za bardzo jej się uśmiechało, to jednak mimo wszystko wolała to niż zabawę z łuskami syren i smoczą krwią. Zaraz się okaże, jak bardzo będzie żałować takiego, a nie innego rozdzielenia zadań, którego zresztą sama dokonała. - Na twoim miejscu nie odwracałabym się do mnie plecami, tak na wszelki wypadek, wiesz. Jeszcze się okaże, że coś z tym dłutem będzie nie tak i je wypuszczę z ręki - odezwała się rozbawiona i zabrała się do pracy.
Runy nie okazały się być jakieś arcytrudne do wyrycia i to raczej przyzwyczajenie się do narzędzia sprawiło jej więcej problemów, bo jednak nigdy wcześniej nie miała z nim styczności. Jak na pierwszy raz to chyba i tak szło jej całkiem nieźle, bo do tej pory wszystkie znaki wyglądały tak, jak powinny.
Nie przerywając pracy, podniosła spojrzenie na chłopaka, żeby mu odpowiedzieć.
- Chyba dobrze, już prawie koń... - urwała gwałtownie, czując, jak dłuto ześlizguje się z kamienia i w ostatniej chwili uciekła z ręką w bok, tym samym ratując ją przed dźgnięciem. -...czę. - Westchnęła, kiedy okazało się, że narzędzie zostawiło długą rysę i zepsuło tak starannie żłobioną runę. Co gorsza, nie dało się zrobić nic, żeby to jakoś naprawić, więc pozostawało szybciutko znaleźć inny nadający się kamień i liczyć, że te, które już leżały gotowe nie były jakoś specjalnie pobłogosławione czy coś w tym stylu, bo to był przecież rytuał, więc kto tam wie, czy Ebenezer wcześniej przy nich nie majstrował. Oby nie.
- To twoja wina, rozproszyłeś mnie - powiedziała, ku czci zasadzie "lepiej zwalić winę na kogoś". W rzeczywistości bowiem to ona nie zachowała się dość ostrożnie i nie przerwała na chwilę wykonywanej pracy, żeby mu odpowiedzieć. Trudno, stało się, czasu nie cofnie, więc musiała szybko poradzić sobie trochę inaczej. Wstała i obchodząc ich miejscówkę, szukała wzrokiem kamienia, który byłby odpowiedni. Dosłownie słyszała tykanie zegara, choć oczywiście nigdzie tutaj żadnego nie było, ale wiedziała, że do końca tego etapu nie mogło zostać wiele czasu, więc odetchnęła z ulgą, kiedy w końcu mogła z powrotem usiąść z dłutem w dłoni i zająć się ostatnią runą. I może to przez pośpiech, a może stary rzeczywiście coś wcześniej kombinował przy tych skalnych odłamkach, ale już od początku rycia czuła różnicę.
- Szlag! - syknęła, upuszczając kamień i z niedowierzaniem wpatrując się w swoją zaczerwienioną skórę. Poparzył ją. - Nie wierzę w to - mruknęła jeszcze i mimo bólu dokończyła zadanie, starając się zrobić to jak najszybciej, byle nie musieć dłużej trzymać w dłoniach tego nagrzanego dziadostwa. Tego to się nie spodziewała.
- Mogę już je układać? - spytała i wzięła się do roboty, kiedy tylko usłyszała zgodę. Nie minęło dużo czasu, a okrąg był gotowy. Puchonka za to znów wpatrywała się z grymasem na twarzy w swoje dłonie, które może i nie były w opłakanym stanie, ale jednak nie dało się ukryć spotkania z czymś gorącym.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyPon Sie 03 2020, 08:50;

Kość: 1 -> 6

Drugi etap chyba już nie dotyczył samych uczestników, a odpowiedniego przygotowania otoczenia. Choć może Bleblezar postrzegał to nieco inaczej i cały rytuał, o ile nie miał się okazać oszustwem, miał również jakiś głębszy sens?
Była przecież mistrzynią eliksirów, a przynajmniej, odkąd pojawiła się w Luizjanie, dokładnie tak się czuła. Historia, latanie, transmutacja? Pf. Warzenie wszelakich magicznych specyfików - to było to! Choć gdyby pomyślała tak sobie jeszcze chociażby w czerwcu, z pewnością złapałaby się za głowę. I pewnie we wrześniu miała się obudzić z tego snu, brutalnie spotykając się z lekcjami, na których raczej nie należała do kociołkowych orłów.
- Przygotuję zupę. - zakpiła, biorąc się za umiejętne łączenie smoczej krwi i łusek. Nie znała się na rytuałach, jednak postanowiła usunąć z kręgu wszelkie przeszkadzajki, by nie okazało się, że okrąg biegnie po kamieniach, trawie, czy gąsieniczkach. Miał być nieprzerwany, ciągnąć się po gołej ziemi, inaczej byłby do niczego. Czy zlatujące się po raz kolejny ogniki zapowiadały udział magii w całym przedsięwzięciu? Bo chyba powinna mieć dobre przeczucia. Albo... bardzo złe?
- Chyba im się podoba. - czy leciały do zapachu amortencji, a może Bananazar nasyłał ich jako szpiegów, by mimo obecności wysokich krzewów móc w jakiś sposób podglądać uczestników? Wolała w to nie brnąć.

@Elijah J. Swansea
Powrót do góry Go down


Hanael Whitelight
Hanael Whitelight

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 162 cm
C. szczególne : Jasne, niemal białe włosy, przeszywające spojrzenie
Galeony : 147
  Liczba postów : 103
https://www.czarodzieje.org/t19141-hanael-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t19156-sallos#561243
https://www.czarodzieje.org/t19153-hanael-whitelight#561094
https://www.czarodzieje.org/t19158-hanael-whitelight-dziennik#56
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyPon Sie 03 2020, 16:32;

partner: @Loulou Moreau
kostki: 1

- Gorzej jak będą to dorosłe akromantule... Chociaż mogłaby to być dobra okazja do przećwiczenia paru zaklęć... - stwierdziła ze śmiechem, coraz mniej przejmując się tym, że zakłócają ogólną atmosferę, panującą na miejscu rytuału. Bawiła się świetnie, a towarzystwo Lou sprawiało jej coraz więcej przyjemności, nawet jeśli Gryfonka nie odwzorowała idealnie znaków, na co mogłaby się zdenerwować, gdyby nie fakt, że zdążyła dziewczynę naprawdę polubić. - Może... Ale to nawet lepiej, nie lubię robactwa. - przyznała, wzruszając jedynie ramionami i uśmiechając się z rozbawieniem.
Zauważyła jak spojrzenie Lou prześlizgnęło się po jej ciele i bezwstydnie zrobiła dokładnie to samo, przyglądając się dziewczynie. Z nutą amortencji, czy bez niej, zrobiłaby pewnie to samo. Młode ciało było dla niej pewnym rodzajem sztuki, a skoro miała okazję do podziwiania Moreau w takim wydaniu, to nie mogła nie skorzystać.
- Oh, również wyglądasz... Dobrze. - stwierdziła z pewnym rozbawieniem. Znowu uderzył ją absurd tej całej sytuacji. W życiu nie pomyślałaby, że rytuał potoczy się w tak dziwnym kierunku, ale musiała przyznać, że bawiła się przy tym świetnie. Poruszyła jeszcze sugestywnie brwiami i puściła dziewczynie oczko, po czym zabrała się do pracy. Kiwnęła głową, zgadzając się na to, że to ona zajmie się runami, ale szybko tego pożałowała. Może to zapach szarlotki, może obecność półnagiej dziewczyny obok, a może po prostu to był jakiś pechowy dzień, ale jak runy na ciele wyszły jej idealnie, tak te na kamieniach za nic nie chciały współpracować. Już na samym początku, po wyryciu ledwie kilku znaków, dłuto pękło w jej rękach, raniąc przy tym dłonie, a z jej gardła wydobyło się siarczyste przekleństwo, które zdecydowanie nie przystoi młodej czarownicy. Krew pociekła po palcach, by skapnąć z ich czubków wprost na przygotowane kamienie, niszcząc przy tym całą wykonaną dotychczas pracę.
- Cholera jasna. Dali nam jakiś szajs, jak ja mam tym pracować? - warknęła do siebie, wyjmując różdżkę, by uzdrowić się prostym zaklęciem. Nie dość, że musiała jakoś poskładać to nieszczęsne dłuto, to jeszcze należało wyczyścić powstałe dotychczas runy, które zostały zachlapane krwią i dokończyć pozostałe. Zajęło jej to masę czasu i nerwów, do tego stopnia, że cały dobry humor chwilowo gdzieś prysł i straciła ochotę na dalszą zabawę. Była wściekła na siebie, chociaż buzującą krew nieco ostudzał fakt, że Lou również nie poszło najlepiej, dlatego nie wypadła aż tak źle w tym zestawieniu. Mimo wszystko wpadka była sporą ujmą na honorze pani idealnej.
- Dobra mam to... - mruknęła, rzucając w bok beznadziejne dłuto i spoglądając z góry na efekty ich pracy z niezadowoleniem.
Powrót do góry Go down


Irène Ouvrard
Irène Ouvrard

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175
C. szczególne : krótko ścięte włosy, francuski akcent, runa Algiz na śródstopiu (spód)
Galeony : 57
  Liczba postów : 76
https://www.czarodzieje.org/t19050-irene-ouvrard
https://www.czarodzieje.org/t19070-poczta-panny-ouvrard#552825
https://www.czarodzieje.org/t19064-irene-ouvrard#552232
https://www.czarodzieje.org/t19071-irene-ouvrard-dziennik#552835
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyPon Sie 03 2020, 16:43;

Moja para to: @Ignacy Mościcki

Oklepała się po pustych kieszeniach spodenek, a później rozłożyła bezradnie ręce pozwalając kącikom ust na opadnięcie w smutną, karykaturalną podkowę.
- Jak to moje koleżanki mawiają... "Zdarza mi się wyglądać jak milion dolarów, ale nie mam przy sobie ani grosza". Chyba czas najwyższy zacząć rozglądać się, za jakimś chorym dziadkiem chcącym przepisać swoje oszczędności, na zaginioną wnuczkę. - Odrobinę zmrużyła swoje oczy, znów się uśmiechając nim nie zaczęła zaglądać mu przez ramię. Gdy tak skupiał się na tym, żeby układać kamienie dokładnie, jak gdyby mu za to płacili sztabkami złota sprawiał wrażenie nie tylko pracoholika ale również perfekcjonisty, co stopniowo zaczęło jej imponować bo dobrze dogadywała się z ludźmi, którzy przywiązywali uwagę do szczegółów
Słyszałam, że mężczyźni mają miarę w oku, a my kobiety w ogóle nie znamy się na centymetrach. Co o tym sądzisz? - Wymsknęło się jej, gdy zaczęła snuć się za nim jak cień z następnymi starannie wykończonymi kamieniami. Przygotowywanie okręgu było pozornie skomplikowane, jednak szybko okazało się zadaniem łatwym, po prostu wyjątkowo czasochłonnym, zważywszy na drobne komplikacje. Przedzierając się przez przelatujące co rusz świetliki starała się zadbać o to, żeby pod ich stopami nie walały się żadne miski ani resztki farbek – jedna z nich rozlała się, w dużą kałużę nieopodal którą szybko zainteresowało się okoliczne robactwo.
- Jak to się stało, że się tu znalazłeś? Twoje nazwisko... Ty też jesteś obcy? Wrócisz w swoje rodzinne strony, jak już skończysz szkołę? - Zagaiła, gdy wpatrywała się w ciemność, w gęstwiny porośnięte mchem, kwiatami i krzakami, o ostrych kolcach zastanawiając się ile tak naprawdę par mieli wokół siebie i czy były to osoby, które mogły być im w jakiś sposób bliskie. Wróciła do niego, a później bez ostrzeżenia trąciła przybrudzoną, czarną stopą jego bladą łydkę, zwracając na siebie uwagę – najwyraźniej potrzebowała większej ilości atencji z jego strony.
- Dlaczego masz takie o, na twarzy? Ma fleur... Opowiedz mi o tym, zanim postanowią nas w tym kręgu spalić jak czarownice z Salem. - Kontrowersyjne pytania zawsze wzbudzały w ludziach emocje, najczęściej bardzo skrajne tak też gotowa na odmowę trzymała kciuki za to, że nie zostanie zbyta żadnym odwarknięciem. - Gdybyś nie chciał być o to pytany, ukrywałbyś to.
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6709
  Liczba postów : 2645
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyPon Sie 03 2020, 19:21;

Był trochę speszony, w końcu to wszystko, co się tutaj działo, nie było całkiem zwyczajne, a poza tym mimo wszystko nagle miał wątpliwości, czy powinien się w ogóle odzywać, czy to było konieczne albo, czy miało to, chociażby cień sensu. Wydawało mu się, że nie, że nie jest to do niczego potrzebne, że nie ma to znaczenia. Może jednak powinien milczeć?
- Myślę, że wewnątrz... - powiedział jeszcze z pewną dozą namysłu, nim ostatecznie sięgnął faktycznie po dłuto, by skupić się na swojej części pracy, aczkolwiek mimowolnie uciekał spojrzeniem do Josha, zerkał w jego kierunku, upewniał się, czy ten dalej jest gdzieś w pobliżu. Złapał się na tym, że na chwilę całkiem przerwał pracę i po prostu patrzył na to, co szykuje drugi mężczyzna. Potem przeczesał włosy palcami i zabrał się ostatecznie do szykowania znaków na kamieniach, co szło mu naprawdę sprawnie, bez większych problemów, tak samo jak ich ustawienie na właściwych miejscach. Uśmiechnął się lekko pod nosem, kiedy Josh zaczął narzekać, a później zmarszczył brwi, kiedy ten najwyraźniej zranił się. Wsunął różdżkę do kieszeni spodni i podszedł do profesora, by przekonać się, czy ten nie zrobił sobie jakiejś większej krzywdy.
Zanim pomyślał co robi, złapał go za rękę, którą zranił, by przekonać się, czy nie stało się nic złego, a później uniósł ją w górę, czując, że na jego palcach osiada ciepła krew. Zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się, czy to nie jest przypadkiem coś poważniejszego, ale było na tyle ciemno, że nie był w stanie wszystkiego dostrzec i właściwie zrozumieć, a przynajmniej tak właśnie sądził. Nie przyszło mu do głowy, że mógłby teraz rzucić odpowiednie zaklęcie, w ogóle się na tym nie koncentrował i po prostu działał podświadomie. Pewnie właśnie dlatego po prostu wsunął zranione palce Josha pomiędzy rozchylone wargi, by po prostu zlizać z nich tę gorącą krew. Zrobił to właściwie instynktownie, nie zastanawiając się nad tym, jakie to wszystko ma znaczenie, dopiero później spojrzał na niego, trzymając wciąż jego rękę w swoich, z tej niewielkiej odległości, przypominając sobie od razu tę noc na plaży, kiedy też byli tak blisko siebie. Patrzył wprost w jego oczy, nie mógł się od niego po prostu oderwać, nie był w stanie, jakby coś go zablokowało. Doskonale wiedział, co chciał zrobić tamtej nocy i przed czym uciekł, chociaż nie wiedział skąd mu się to wzięło i jaki to w ogóle miało sens, bo odnosił wrażenie, że żaden. Złapał głębszy oddech, czując jednocześnie, jak zaczynają piec go policzki, jak palą go wargi, jak to wszystko zdaje się go otaczać, noc, ciemność, magia, jaka tutaj krążyła, chociaż przecież krąg na pewno nie był teraz idealny. Nie był jednak pewien, czy to w ogóle ma jakiekolwiek znaczenie, czy to coś zmienia, czy jednak nie. Przypomniał sobie ich rozmowę o gwiazdach, o podarowaniu komuś tego, co najważniejsze i mimowolnie zacisnął palce na jego nadgarstku, szukając chyba podświadomie bransoletek, które przecież musiał zdjąć. Sam wiedział, że za chwilę musi odłożyć na bok okulary, że nie powinien ich nosić, skoro, chyba, nie będą mu już potrzebne, ale nie był w stanie się ruszyć nawet o krok. A może był? Do przodu. W stronę Josha.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Chloé Swansea
Chloé Swansea

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 165
C. szczególne : Kolczyk w nosie i naturalny magnetyzm.
Galeony : 390
  Liczba postów : 354
https://www.czarodzieje.org/t17753-chloe-swansea#499883
https://www.czarodzieje.org/t17778-piernik#500564
https://www.czarodzieje.org/t17754-chloe-swansea#499884
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyPon Sie 03 2020, 20:02;

Moja para to: @Sophie Sinclair
Wynik kości - runy 2

Nieprzyjemnie było niemal na początku przygotowań do rytuału poczuć się tak źle. Dygotała z zimna, kiedy Sophie usiłowała znaleźć swój błąd. Na szczęscie zauważyła, że nie namalowała małego znaku na jej ciele i podejrzewały, że właśnie przez to Chloé owładnęło takie zimno. Bowiem, gdy Sophie namalowała już wszystkie znaki, Chloé poczuła, że robi jej się coraz cieplej, a zawroty głowy powoli ustępują.
- Tak, już jest coraz lepiej - przyznała, a dygotanie głosu uspokoiło się. Udało im się jakoś przebrnąć przez ten etap, choć panna Swansea spodziewała się czegoś, co nie spowoduje takich efektów.
Teraz powinny stworzyć wokół siebie okrąg i wyryć runy. Chloé zaśmiała się krótko na komentarz Sophie.
- Myślę, że to dobry podział - wyszczerzyła się, ponownie gotowa do pracy, bo wszystkie ej dolegliwości ustąpiły i znowu poczuła zew przygody. Sophie zajęła się tworzeniem okręglu, a Chloé zaczęłą ryć runy w kamieniu. Nie było to wcale takie łatwe. Kamień był twardy (wow), a jej dłuto jakby co i raz za bardzo się gięło. Nieźle się namęczyła, żeby wyciąć choć kilka run.
- Ja też - odpowiedziała Sophie, przez zaciśnięte zęby. W tym momencie chyba nacisnęła dłuto zbyt mocno, bo narzędzie pękło jej w dłoni, wbijając się boleśnie w palce.
- Kurwa! - syknęła pod nosem, odrzucając dłuto od siebie. W tym momencie Sophie jęknęła w jej kierunku, prosząc o pomoc. Chloé spojrzała na przyjaciółkę, której również krwawiły palce.
- No to się dobrałyśmy - powiedziała z przekąsem, krzywiąc się lekko przez szczypiące palce. Wyciągnęła swoją różdżkę i próbowała coś wskórać na ich rany, ale słabo jej szło.
- Jestem tępakiem - jęknęła i złapała swoją koszulkę. - Nie mam problemu z powrotem bez ubrań, jakoś przeżyję - powiedziała i niewiele myśląc podarła ciuch na kilka pasków i jeden zawinęła wokół palców Sophie, a drugi wokół swoich.
- Może ty lepiej przykładałaś się do uzdrawiania - spojrzała przepraszająco na przyjaciółkę. Potem użyła reparo, aby naprawić dłuto (to umiała...) i spojrzała na kamienie. Sapnęła, zanim zabrała się do usuwania krwi z kamieni, mrucząc pod nosem chłoszczyść. Ten etap zakończył w jeszcze gorszym stanie niż poprzedni.
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4960
  Liczba postów : 2715
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyPon Sie 03 2020, 21:04;

Partner: @Fillin Ó Cealláchain
Kość: 1 oczywiście ._.

- To nie dlatego - rzuciła na to, wywracając przy okazji oczami, ale uśmiechnęła się lekko. - Wiesz, mamy naprawdę dużą kuchnię, naprawdę wielką, pełną tam skrzatów, które uwielbiają gotować i szykować przyjęcia. Kiedy byłam mała i nie czułam się zbyt dobrze albo z jakiegoś powodu byłam smutna, chowałam się tam i zawsze dostawałam taki placek na polepszenie humoru. Pamiętaj, że uwielbiam jeść, więc to, co kojarzy mi się z kuchnią... zawsze poprawia mi nastrój - powiedziała, a jej uśmiech stał się jeszcze głębszy i nieco spokojniejszy. Naprawdę kochała te wspomnienia i uwielbiała czas, który mogła nadal spędzać w rodowej siedzibie, czas, kiedy mogła zaglądać do tej wielkiej kuchni i znowu chłonąć wszystko, co się w niej znajdowało, patrzeć na te posiłki, które się tworzyły. Machnęła jednak na to ręką, żeby skoncentrować się na zadaniu, jakie zostało przed nią postawione, jednocześnie z wdzięcznością przyjmując później komentarz Fillina à propos tych lekkich poparzeń. Wcześniej jednak wywróciła oczami i złapała chłopaka za brodę, zmuszając go do tego, by spojrzał na nią i rzuciła, że chyba powinien jednak skoncentrować się na niej i nie podglądać tego, co się dzieje w cudzych krzakach, przy tej zaś okazji uniosła lekko brwi, jakby chciała go zapytać, czy to na pewno jest ciekawsze od tego, co teraz się działo. Jeśli chodzi o koszulę, to oczywiście jej nie zdjęła, bo to nie było coś, co by zrobiła, jedynie odsunęła ją, zgodnie z przykazaniami odsłaniając odpowiednie miejsca na własnym ciele, ale nie chciała tutaj paradować w bieliźnie, na to na pewno nie była gotowa, nie ma co ukrywać, wolała pozostać nadal nieco, cóż, niedostępna, bo z tym czuła się o wiele pewniej. Gorsze było to, że zrobiło jej się zimno, tak potwornie zimno, że myślała, że zapadnie się pod ziemię i po prostu pozwalała na to, żeby Fillin wprowadzał konieczne poprawki, chociaż nie miała pojęcia, co to właściwie może dać. Na całe szczęście, kiedy chłopak zabrał się już za szykowanie okręgu, było jej nieco lepiej, a gdy wstała, żeby zebrać kamienie, czuła się już w ogóle dobrze.
- Myślałam, że wolisz mnie rozgrzewać - rzuciła, nieco zaczepnie, ujęła dłuto w dłoń i zabrała się za szykowanie właściwych znaków. W tym momencie dłuto pękło jej w dłoni, raniąc jej palce, a krew pociekła z miejsca na kamienie. Syknęła, uniosła palce do twarzy, jakby to miało jej jakoś pomóc, a potem sięgnęła po różdżkę, by z miejsca zacząć rzucać zaklęcia naprawcze i czyszczące, ale zupełnie nie wiedziała, co ma zrobić z własnymi ranami! To wyglądało coraz gorzej, nic zatem dziwnego, że kiedy już była w stanie działać - czy to z pomocą Fillina, czy bez niej - szykowała znaki raczej z dość chmurną miną, czując, jak pomiędzy jej brwiami pojawia się zmarszczka zniecierpliwienia.
- Mam nadzieję, że czeka nas za to, chociaż przyjemna nagroda, bo naprawdę wyglądamy jak para nieudanych komediantów - stwierdziła, uśmiechając się do chłopaka nieco niepewnie, może z cieniem zażenowania.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Bruno O. Tarly
Bruno O. Tarly

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Galeony : 1410
  Liczba postów : 1087
https://www.czarodzieje.org/t17773-bruno-o-tarly
https://www.czarodzieje.org/t17828-korespondencja-bruna#501992
https://www.czarodzieje.org/t17803-bruno-o-tarly
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyPon Sie 03 2020, 21:54;

Moja para to: @Lazar Grigoryev
Wynik kości 1 rip

Choć czuł się dziwnie i może troszkę niepewnie, to z całych sił starał się tuszować swoje zmieszanie. W głowie figlowała mu też pewna odważna myśl, że może cały ten rytuał będzie jakimś pretekstem, by pchnąć dalej ich relacje. A może ta noc będzie przełomowa? Czy to, co działo się w Luizjanie liczyło się także na Wyspach? On chyba... chciałby, żeby się liczyło. Wiele by chciał.
Powiew chłodnego wiatru sprawił, że włoski na karku zjeżyły mu się, a on spiął swoje mięśnie, tym samym uwydatniając jeszcze bardziej swoje wystające żebra, kręgi i wszystkie inne kości. Przy Lazarze był wręcz karykaturalnie wątły. Można by użyć jego zdjęć do definicji słowa 'atrakcyjność', tyle że... jako antonimu. Do tej pory nie myślał o sobie w ten sposób, ale teraz...
- Właściwie... jaki jest cel tego wszystkiego? - zapytał nagle, gdy w końcu oderwał wzrok od ciała Rosjanina. Być może chciał zrekompensować tym chwilę niezręcznej ciszy, a być może... zwyczajnie nie pamiętał.
W międzyczasie sięgnął po dłutko, ruchem podbródka dając chłopakowi znać, że on zajmie się runami, a tworzenie okręgu ze smoczej krwi pozostawia jemu. Lazar był mniej wrażliwy na tego typu rzeczy. On sam nie mógł przeboleć, ile smoczej krwi zostało zmarnowane na te dziwne teatrzyki. Był świadomy, że w magii nie ma pełnego weganizmu i magiczne stworzenia zawsze będą w pewien sposób wykorzystywane, ale tej nocy czarodzieje byli wyjątkowo zachłanni na produkty pochodzące od tych biednych istot.
Obserwował swojego partnera i jednocześnie dzióbał w swoich kamieniach. Na runach się nawet znał, ale praca manualna nie była jego ulubioną formą rozrywki.
- Na gacie Merlina, dlaczego nie mogę użyć do tego różdżki? - wywrócił oczami, klnąc pod nosem, gdy po raz kolejny dłuto wyślizgiwało mu się z rąk. Szło mu opornie, a kształty znaków runicznych były niewyraźne, ledwo wyżłobione w twardych kamieniach. Aż w pewnym momencie, przy jednym bardziej stanowczym ruchu, durne dłuto pękło wpół. Bruno nie zdążył puścić narzędzia, a jego fragmenty powbijały się w jego dłoń i poraniły chude palce. Najpierw syknął niczym rozwścieczony wąż, a potem spojrzał z beznadziejnością w oczach na swoje dzieło.
- KURWAMAĆOJAPIERDOLE! - wydarł się, dając upust swojej frustracji. Cisnął roztrzaskane dłuto w trawę i sięgnął po swoją różdżkę - Co za badziew! - przyłożył koniec różdżki do krwawiącej dłoni, która piekła niemiłosiernie i wypowiedział formułkę zaklęcia - Vulnera Ferre. - po chwili jego dłoń otaczał śnieżnobiały bandaż, a on mógł zająć się rzucaniem Chłoszczyść na wszystkie poplamione kamienie.
- Zajebiście nam idzie, nie ma co. - mruknął w stronę Lazara, wiedząc, że jego wyobrażenia co do nastrojowego, przełomowego wieczoru są już w takiej rozsypce, co to tandetne dłutko.
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyPon Sie 03 2020, 22:04;

  Pokręcił głową ze śmiechem, kiedy w odpowiedzi zaczęła wymieniać inne słodycze, według niej lepsze od żelków. Z kolei słysząc jej kolejne słowa, potarł kilka razy palcami podbródek jakby się nad nimi zastanawiał.
  — Dobra, jestem w stanie na to przystać, ale tylko z uznaniem, że zarówno czekolada, jak i żelki stoją nieco ponad innymi — odparł, ponownie błyskając przy tym zębami w uśmiechu, by następnie parsknąć cichym śmiechem na samo wyobrażenie jej sobie w formie ogromnego żelka, bo może faktycznie jako osoba zaliczała w poczet tych niższych, ale w takiej sytuacji bez dwóch zdań by przodowała. — Polecam się i nie powiem, takim to bym zdecydowanie nie pogardził.
  Sam nieomal byłby zawtórował jej głośnym śmiechem, chociażby z samego faktu, że było to zwyczajnie zaraźliwe (choć sama myśl, że mogliby coś takiego odczyniać również go niezmiernie bawiła), ale w ostatniej chwili zdołał się nieco opanować i jedynie ograniczył do bezgłośnego rechotu. Fakt faktem, chyba jednak nie do końca wypadało tak zachowywać podczas, było nie było, raczej poważnego rytuału, który rzekomo mógł nieść ze sobą nieprzyjemne konsekwencje jakby coś poszło w jego czasie nie tak, ale czasem po prostu inaczej się nie dało. Śmiechem zresztą łatwiej było pewne sytuacje oswoić.
  — W porządku, sam tylko zastanawiałem się na głos, chociaż to co powiedziałaś brzmi całkiem sensownie i rytuał może pochodzić z dawniejszych czasów, a Laveau go tylko jakoś usprawniła bądź zmodyfikowała — zgodził się z nią, kiwnąwszy przy tym potakująco głową i jednocześnie wzruszywszy nieznacznie barkami. Prawdopodobnie pozostanie to kolejną z wielu tajemnic krążących wokół tej kobiety, która pozostanie nierozwiązana, przynajmniej na chwilę obecną, bo jakoś wątpił, żeby stary Ebenezer był skłonny podzielić się z nimi taką wiedzą, o ile sam był w ogóle w jej posiadaniu, a nawet jeśli to obecny moment był raczej średni, żeby o podobne rzeczy zagadywać. Jeszcze by go dziadyga opieprzył, że nie skupia się wystarczająco na dziękowaniu tej całej dzikiej magii, czy coś.
  — Naprawdę mnie ranisz. — Zrobił udawanie smutną minę, ale iskierki wciąż połyskujące w ciemnobrązowych oczach skutecznie go zdradzały, na następne słowa odpowiadając już jedynie spojrzeniem z rodzaju „tak właśnie będzie”. — Cóż, możesz mnie ponownie uważać za ostrzeżonego — odparł równie rozbawiony, by samemu również zabrać się do dzieła.
  Przed dodaniem sproszkowanych syrenich łusek raz jeszcze zlustrował spojrzeniem wytyczony posoką okrąg, by się ostatecznie upewnić, że na pewno wszystko jest z nim w porządku i jego harmonii nie burzą żadne nierówności. Nie dostrzegłszy niczego takiego już miał zacząć rozsypywać pył, kiedy jego uwagę skupiła bardziej Aleksandra, której omsknęło się dłuto. Na szczęście – albo i nie? – ucierpiała jedynie runa, a nie jej palec.
  — No tak, najlepiej zwalić winę na Ślizgona, nie? — rzucił, ale po uniesionych kącikach ust i tonie głosu mogła z łatwością rozpoznać, że jest tym faktem rozbawiony, a nie poirytowany czy coś. — Nie będę już wypominał kto tu nie patrzył co robi.
  Przez krótką chwilę jeszcze spoglądał, jak szuka zastępczego kamienia, żeby ponownie wyryć symbol, a następnie zajął się już faktycznie własną robotą. Raz tylko jeszcze zerknął przez ramię w stronę Krawczykówny, gdy usłyszał dobiegające od jej strony syknięcie, ale szybko z powrotem skupił się na zadaniu, bo w takim tempie w życiu tego nie skończy. Rozsypał proszek w odpowiednich miejscach i kiedy tylko ostatnia jego porcja wylądowała na kręgu, zaczęły się do niego zlatywać ogniki. Kiwnął przytakująco głową, gdy zapytała czy już może kłaść na nim kamienie.
  — Widzisz? Mówiłem, że będzie idealny — zwrócił się do rudowłosej, kiedy skończyła, mając przy tym triumfalny wyraz twarzy; troszkę go stonował, gdy zobaczył, że sama z batalii z runami koniec końców nie wyszła całkowicie bez szwanku. — Bardzo źle? — zapytał, ruchem głowy wskazując na jej dłonie, na których widniały poparzenia.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Specjalny




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyPon Sie 03 2020, 22:22;





Etap 3 - rozluźnienie

W tym etapie macie do wyboru dwie możliwości wykonania zadania:

Sposób pierwszy
Pijecie tajemniczy napar z metalowego kielicha. Eliksir ma konsystencję błota, a zapach Twojej amortencji. Pijąc eliksir poddajesz się jego efektowi, który wylosuj sobie poprzez rzut kością 1k6.

Spoiler:


Sposób drugi
Możecie pominąć picie naparu, ale Waszym zadaniem jest... całować się przez minimum trzy minuty do maksimum siedmiu! Pytacie czemu? Napar wywołuje w Waszym ciele rozluźnienie, ciepło i podekscytowanie, ale równie dobrze możecie je sobie wzajemnie rozbudzić. Postarajcie się doprowadzić do wyjątkowo zrelaksowanego stanu, ale jeśli któraś para się zagalopuje to zostanie zdzielona przez łeb przez Ebenezera. A więc? Do dzieła! Proszę to pięknie opisać.
UWAGA. Można się tylko całować i każdy zbyt śmiały krok w kierunku hajdów (nie ma potrzeby rozbierać się bardziej :P)) skończy się otrzymaniem specjalnych kości do wylosowania z guzami i pasem cnoty konsekwencjami otrzymanymi od staroświeckiego Ebenezera brew



Kod:
<zg>Moja para to</zg> nick
<Zg>Wybieram sposób</zg> pierwszy/drugi lub kielich/całowanie
<Zg>Kostką</zg> opcjonalnie

Uwaga. Z racji, że Elijah/Lazar zaniemógł Morgan i Bruno trafiają do jednej pary na resztę trwania rytuału. Jeśli ktoś ma podobną sytuację to niech odezwie się do mnie na PW (@Finn Gard) albo na GG (66203363).

Następny etap - finał pojawi się w poniedziałek 10 sierpień około 22.

Bawcie się dobrze i "grzecznie" Kurhan - Page 5 2008587085

______________________

Kurhan - Page 5 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Kurhan - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 EmptyWto Sie 04 2020, 00:32;

Co mogło być nie tak ze znakami, którymi zajął się Elijah, że Ebenezer postanowił wykluczyć go z dalszej części rytuału? Czy był to jakiś rodzaj zemsty za ucieczkę od chciwych oczu starca? Ton szamana był spokojny, profesorski wręcz, gdy wyjaśniał, co i w którym miejscu poszło nie tak. Nie chciało jej się w to wierzyć. Zresztą, od początku była osobą nikłej wiary, jeżeli chodziło o całe to przedsięwzięcie, co miałoby ją tutaj zatrzymać, skoro samemu nie dało się przeprowadzić rytuału, a on sam brzmiał zupełnie tak, jakby finalnie miał być nic nie warty?
Bruno Tarly.
Najwyraźniej tatuaże rzeczywiście nie były dozwolone, a starzec zmuszony był przerwać przygotowania również w przypadku Grigoryeva. To oznaczało, że już dwie osoby zostały odesłane z kwitkiem, a ich pary najwyraźniej miały głupio przyglądać się pozostałym, wracać do domu z niesmakiem, albo ruszyć łódkami za partnerami, by wspólnie pogodzić się z tym, że szaman dzikiej magii najzwyczajniej nie był wart uwagi i był potwornym dupkiem. Jak każdy z tych znachorskich łebków. Ale istniała też inna opcja - a ze względu na specyfikę tej części rytuału brzmiała ona całkiem rozsądnie - połączenie sił rozdzielonych ogniw. Davies była rozczarowana, rozsierdzona domniemaną niesprawiedliwością, miała ochotę potraktować Ebenezera jego własnymi balsamami, a potem spalić go razem z nimi żywcem. Za każde podejrzane spojrzenie, za każdą absurdalną decyzję i wykluczenia, które nie powinny mieć miejsca. Dzika magia? To by dopiero był pokaz dzikiej magii. Jednak zdawała sobie sprawę, że nie była w tym sama, a Tarly podobnie jak ona został osierocony przez bezwzględne zasady. Czy 'rozluźnienie' brzmiało jak coś, co mogłoby im się w tym momencie przydać?
Całowanie.
Istniała tylko jedna osoba, z którą chciała dzielić takie chwile, a w tej chwili siedziała w jednej z łódek płynących na drugi brzeg i zapewne walczyła z wykwitającymi na włosach barwami gniewu.
- Trytony jednak zabronione? - musiała zmienić temat, by nie brnąć myślami w chęć rzucenia w Ebenezera otrzymaną miksturą. Ten jeden, jedyny raz była na granicy wybuchu gniewu, a nie czuła za plecami podszeptów Kotny, które namówiłyby ją do tego, by choć raz odreagować w sposób, jaki podpowiadała jej własna złość. Dlaczego w takich chwilach liczyła na wpływ ducha? Może już przywykła, by to na Kotnę zrzucać wszelkie swoje destrukcyjne zachowania? A może za bardzo bała się reakcji szamana, nauczona wszelkimi poprzednimi doświadczeniami? Przeklęci szamani.
- Do dna. - chciała powiedzieć to bez emocji, jednak wyraźnie słychać było przede wszystkim desperację. Czy tak bardzo liczyła na działanie mikstury? Jak niby miała pozwolić jej zadziałać, skoro stała się kłębkiem negatywnej energii, zaprzepaszczającym wszelkie poprzednie, docelowo wyciszające etapy przygotowań? Oczywistym było, że wypita duszkiem pierwsza dawka niczego nie przyniosła. Smaku nawet nie zdążyła poczuć, nie licząc zostającego na podniebieniu gluta, który zapowiadał trudną drugą rundę. Całość ratował jedynie kwiatowy aromat, choć niewiarygodnie gryzł się z konsystencją. Zamknęła oczy, wcisnęła w siebie drugą z fiolek.
Pomogło?
Nie pomogło. Wytłumiło w niej emocje, wyciszyło myśli, ogłuszyło złość. Zrobiło to bardzo sztucznie, bardzo wymuszenie, bardzo... pozornie. Pod tą warstwą spokoju i zdezorientowania nadal kryła się pełna napięcia postawa, przechodzące po palcach drżenie. Zachwiała się na nogach, zakołysała, oparła o jedno z drzewek, znacznie je przechylając. A może tylko miała takie wrażenie? To miała być ta dzika magia? Była obrzydliwa. Nie tylko w smaku.

Moja para: @Bruno O. Tarly
Wybieram sposób: kielich (właściwie dwa)
Kostka: 2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Kurhan - Page 5 QzgSDG8








Kurhan - Page 5 Empty


PisanieKurhan - Page 5 Empty Re: Kurhan  Kurhan - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Kurhan

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 9Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Kurhan - Page 5 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
luizjana
 :: 
mokradla
-