- Widzę, że ty też nie grzeszysz nagannym humorem. - Powiedziałam, a po chwili obie śmiałyśmy się jak dwie szajbuski. Po chwili zdałam sobie sprawę, że wszyscy siedzący na sali patrzą na nas jak na ostatnie kretynki, a mój brzuch nadal szalał. No cóż, w końcu ta sałatka to moja dzienna porcja warzyw. Więcej już jeść nie będę, więc władowałam sobie ogromną ilość warzyw na talerz. Tak samo uczyniłam z talerzem siedzącej naprzeciwko Elliott, uśmiechając się do niej. - Jesteś chuda jak patyk, dziewczyno. Powinnaś też coś jeść. - Dodałam, widząc jej zdezorientowaną minę. - A teraz, ładnie, siup. - Nabiłam na widelec sałatę i wcisnęłam jej do buzi. Sama później też sobie władowałam. Pewnie wyglądałyśmy teraz jak chomiki, z pełną ilością jedzenia zgromadzonego w policzkach.
Nie ma to tamto, w takie święto i on postanowił zawitać wśród martwych. Nie miał najmniejszego zamiaru wysilać się przesadnie z wymyślaniem stroju. Zabrał swoją przypinkę w kształcie nietoperza i stwierdził, że skoro już jest taka wampirza, to zostanie wampirem. Przebranie się za niego nie było trudne, poszło mu szybko, jakiś makijaż (kosmetyki od pewnej życzliwej Puchonki, która weszła w drogę!) i tak oto jawił się na jego twarzy wręcz biały puder i czarna kredka. Plus oczywiście szkła kontaktowe. Peleryna, czarna, z czerwonym spodem. Zadowolony z siebie wysysacz krwi (komar?!) doszedł pod Wielką Salę, przystrojoną specjalnie na to super święto. No i ni chuja, nie przelazł w swoim wampirzym przebraniu do środka, bo do łba przyszedł mu pomysł, aby wykorzystać to dziwne lustro, o którym nie wiedział! Nie zastanawiał się długo i za chwilę wampir zniknął, a pojawił się iście zaisty kościotrup w czarnej pelerynie. Nie jego wina, że akurat podczas przechodzenia przyszła mu do głowy najprawdziwsza BUKA. Nie jego wina, że peleryna przybrała nieco fioletowawy odcień i układała się tak, że wyglądał jak ten stwór. Świetne połączenie. Skeleton Buka. Nie chciało mu się szukać partnerki, sama do niego przyjdzie, jeśli zauważy ciemną przypinkę na tle ciemnej peleryny. Życzymy powodzenia. I oczywiście powinna mieć jakieś przerażające bądź powalające przebranie, bo BUKA zwieje. Szybko. Nie uśmiechało się też Buce czekanie pół balu.
Kiedy dziewczyna tak nagle się odezwała drgnął niespokojnie wyrwany ze swych rozmyślań na temat Halloween. Przechylił głowę na bok przyglądając się partnerce, a kiedy obrzuciła go uroczym uśmiechem i on wyszczerzył zęby. - Dzięki. - rzucił, a kiedy wspomniała o kartkowym potworze wybuchł głośnym śmiechem. - Czym? Przepraszam, ale jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić... - pokręcił delikatnie łepetyną wprawiając w ruch uszka, co musiało wyglądać nieco uroczo. Rozejrzał się dookoła. Wciąż jednak dokładnie słuchał słów dziewczyny i jego obie brwi powędrowały ku górze, kiedy przyznała, iż myślała, że Halloween to państwo. - Serio? - rzucił zanim ugryzł się w język, zaraz jednak machnął łapą. - Zresztą nieważne, może gdzieś w innych wymiarach jest miasteczko Halloween, które zamieszkują same straszydła. Hej, może się czegoś napijesz? Czy wolisz od razu zasuwać na parkiet, ha? - mrugnął do niej jednym okiem i ponownie wyszczerzył się nienaturalnie szeroko...
Impas. Tak najlepiej potrafił określić sytuację w której się właśnie znajdował, ni tu uciekać ni tu zostać. Sam już nie wiedział. Sala była naprawdę ciekawie ozdobiona, szczególną uwagę przykuwał poncz, nieodłączna część takich imprez. Nie da się ukryć, że w tym wypadku dla niego niedostępna…to zabawne, że właśnie naszła mu na niego ochota. Najwyżej zacznie uskuteczniać próby pozbycia się hełmu, lepsze to niż nuda na którą go skazano. Rozglądając się za partnerką dostrzegł wiele barwnych postaci.. Na widok jednych ogarniał go lekki dreszczyk przerażenie, z kolei co do wyglądu innych żywił niezaprzeczalną sympatię- tacy byli słodcy. Ciężko stwierdzić kogo się spodziewał, bo zaczynał wątpić, że ktokolwiek zaszczyci go towarzystwem swojej persony. Miał już porzucać rozważania i z gracją bynajmniej nie baletnicy skierować się do drzwi, ale usiadł powrotem poirytowany własną niecierpliwością. Po usilnym wpatrywaniu się w poncz jego uszu doszedł kobiecy głos. Gdy jego oczy skierowały się nieco wyżej, niechętnie odrywając się od napoju, spostrzegł Lady Gagę. Tak, właśnie ją. Ujmę to tak- był z lekka zdziwiony. Spodziewał tu się wszystkiego nawet teletubisia, który był niegłupim pomysłem, tka swoją drogą…ale ona! Widać lustro dobrze rozumie modę na mugolskie artystki.. Jeśli ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła, to on jest do niego na dobrej drodze, bo myśl o tym kto może się kryć pod tym przebraniem nurtowała go niemożliwe. -Też się nad tym zastanawiam.- jak widać nie tylko jego to ubodło. Sięgnął po kieliszki z ponczem chwycił jeden z nich i skierował w kierunku Lady Gagi. -Możesz korzystać za nas oboje- dodał. Gdyby nie maska dziewczyna mogłaby spostrzec szelmowski uśmiech na jego twarzy. Miał szczęście, jej przynajmniej trafił się odsłonięty otwór gębowy. A imię twoje porażka. Męcz się teraz w tej plastikowej masce. Co on mu zrobił, ja się pytam? Przeklęte lusutro. Co się działo na tym świecie, że też właśnie jemu musiano zrobić taki numer. Przyjrzał się swojemu mieczowi, żałując z całego serca, że nie jest prawdziwy. Tak przynajmniej śmiał twierdzić, bo nie nadarzyła się jeszcze okazja by go wypróbować. Oczami wyobraźni widział siebie wymachującego tą jarzeniową tandetą i skaczącego jak w prawdziwy Vader. Przednie, epickie, a takie nieprawdziwe.
Ostatnio zmieniony przez Master of Puppets dnia Sob Paź 08 2011, 18:02, w całości zmieniany 1 raz
Biedny Edward, aż mu się przykro robiło jak tak stał niedaleko wejścia patrząc na kolejne, wchodzące osoby. Starał sie w kimkolwiek doszukać kogoś znajomego, ale nie wychodziło mu to jakoś genialnie. Nie to jednak było problemem dzisiejszego dnia. Właściwie nie załamałby się specjalnie jakby zamiast ktoś z jego niezbyt normalnych znajomych, pojwawił się przed nim w seksownym i strasznym wdzianku. Miał nadzieje, że zobaczy coś albo kogoś niesamowitego i będą mieli taki piękny bal jak Edłord i Bella w Zmroku. Z tego co pamiętam to ona miała coś tam złamanego czy zwichniętego czy coś w tym rodzaju. Oczywiście oprócz psychiki. Wszystko był w stanie nadrobić kiedy się dowie z kim takim ma do czynienia, wiadomo. Wreszcie po długich godzinach (albo latach!) oczekiwania, usłyszał że ktoś mówi na jego temat, a potem wyrasta tuż przed nim właściwie nie wiadomo skąd. Aż się wampir cofnął z wrażenia żeby móc dokładniej przyjrzeć sie swojej wybrance. Cóż, nie miała wiele wspólnego z wybranką prawdziwą, Edłordowską, ale był w stanie jej to jakoś tam wybaczyć. Była nim zachwycona i przyznała się bez bicia, że Bellą nie jest, a to sie ceni. Edłord wplótł blade palce w swoje szalone włosy, by na moment zaczesać je do tyłu (wcale nie licząc, że tak zostaną) i dokładnie rozważyć to i owo. - Nie mam pojęcia za kogo jestes przebrana, ale to nic nie szkodzi - Oświadczył w końcu jakże spokojnym, romantycznym i wspaniałym tonem, typowym dla Edwarda, wiadomo. Przybliżył się do niej z powrotem licząc, że nie oślepi jej na dobre jego blask, bo jeszcze go do odpowiedzialności pociągną i będzie lipa - Nieważne. Na chwilową Belle się nadajesz, gryzienie zostawimy na potem - Zgodził się łaskawie na jej obecność przy sobie, no jaki miał wybór?
Przebranie - jest. Makijaż - był. Czyli było tak, jak być powinno. Owszem, może i było, ale przez te całe przygotowania nasz biedny pan DK miał dość duże spóźnienie. Okej, lubił wielkie wejścia, no ale... W każdym razie, gdy się już ze wszystkim uporał, niczym struś pędziwiatr znalazł się poza zasięgiem swojego dormitorium, a kilka minut później stał już przed wielkim lustrem, blokującym wejście do Wielkiej Sali. Oczywiście, myśl nad tym, do czego też lustro jest tutaj potrzebne, długo nie trwała. W końcu nie ma to jak ta jego spostrzegawczość i wielki jak dynia musk, hue hue. Badając sprawę podejrzanego lustra, zbliżył się do niego na bezpieczną odległość, tak, żeby w razie obawy nie wyskoczyła z niego jakaś dziwna istotka i nie zaczęła go tłuc tłuczkiem do kotletów czy czymś takim. Jako, że nic nie wydostało się z tafli lustra, zrobił jeszcze kilka kroczków, wyobrażając sobie, że jeśli zaraz coś z niego wyskoczy, będzie mógł zrobić manewr jak jakiś superbohater z kreskówek. Mógłby być supermanem! Albo Batmanem! O, a najlepiej by było gdyby był tym złym gostkiem, z fajnie umalowaną twarzą i... I wtedy niespodziewanie wpadł na lustro. Miał ochotę się odwrócić, krzyknąć coś do tego pajaca co mu nogę podłożył i w ogóle, ale wtedy zauważył, że znalazł się po drugiej stronie zwierciadła. Mało tego, jakoś dziwnie wyglądał. Jak NIE on. Miał na sobie jakieś dziwne ciuszki, rękawiczki, które nie wiedział po kiego mu są. Jakie szczęście, że przynajmniej trzymał swoją chustkę w zegary. Teraz powinien znaleźć partnerkę, co nie? Niestety, jego wybranka będzie musiała trochę poczekać albo sama podejść, bo w tym momencie Mroczny Rycerz był zajęty czymś innym - bowiem ogarniał swój ubiór i ludzi dookoła. Ktoś tu kiedyś wspominał, że jest inteligentny. Akurat!
Bal przebierańców. Co ją podkusiło? A, właśnie. Przebrania. Kto nie chciałby stać się na pewien czas kimś innym? Schować się przed ludźmi? W planach miała dobrze się kryć i przede wszystkim bawić. Szczególnie, że ostatnio mało kiedy pokazywała się ludziom. Czas to zmienić? Może tylko na czas balu? W każdym razie postanowiła przyjść, bo nie chciała ominąć tak wspaniałej okazji do poudawania kogoś, kim wcale nie była. Chociaż może... w pewnym stopniu? Jedyną kreaturą (?), która przyszła jej na myśl, był duch. Przez pewien czas martwiła się sposobem, który pomógłby jej uzyskać perłową barwę, a do tego zniknąć w połowie. Znalazła nawet pewien eliksir! Okazał się jednak niepotrzebny, gdyż dyrektor wpadł na świetny pomysł z lustrem. Pod salą pojawiła się w czarnej pelerynie z ogronym kapturem, aby nikt nie rozpoznał jej przed wejściem. Oraz po balu. Jak się chować, to cały czas. Przypinka z pająkiem na szczęście nie przeszkadzała stylizacji. Posłusznie, razem z ciałem i strojem dziewczyny zrobiła się półprzezroczysta. Teraz była Venice. Duchem Venice. Szczupłe i drobne ciałko unosiło się lekko nad ziemią, Długie włosy omiatały łopatki i obojczyki, lecz zaraz zostały zgarnięte na lewą stronę, odgarniając prawę ramię, na którym widniała srebrzysta blizna. Biała sukienka postrzępiona u dołu nosiła na sobie plamy krwi, a bose stopy były nieco posiniaczone. Zawsze chciała być duchem, cudowne uczucie! Odnalazła swojego partnera, który stał przy pomarańczowym ponczu. - Wspaniałe włosy - rzekła aksamitnym głosem, przerażającym swoim spokojem, chcąc zwrócić uwagę Kapelusznika. O ja cię, ale superowy strój!
Nagle zauważyła w tłumie chustkę w zegary. Podeszła bliżej, i okazało się, że to jest......... ktoś ubrany w garnitur, z dziwnie umalowaną twarzą, bardzo podobny do klauna. - Cześć- powiedziała do niego.- jestem Scialle in Orologi, czyli szal w zegary. Dokładniej mówiąc, wampirka zapominająca o upływie czasu. A ty?
upomnienie 1/5 - 4 punkt regulaminu ogólnego
Ostatnio zmieniony przez Scialle in Orologi dnia Sob Paź 08 2011, 18:27, w całości zmieniany 1 raz
Z niejakim skonsternowaniem (okej, to było zafascynowanie, ale w dość zniekształconej wersji!) wyłupiaste oczy Kościstej Panny Młodej prześlizgiwały się po każdym centymetrze twarzy Pinheada, po każdej zmieniającej swoje położenie igle i zburzonej mozaice cieni, którą owe cienkie szpikulce tworzyły w słabym oświetleniu panującym na balu. Była zaaferowana detalami twarzy towarzysza do tego stopnia, że do jej świadomości docierało ledwie co drugie wypowiedziane przez niego słowo, przez co zupełne nie zrozumiała sensu jego wypowiedzi. - Jeśli moje towarzystwo nie sprosta twoim oczekiwaniom zawsze możesz uciec z powrotem w swoje zaświaty. Tam chyba rozrywek nie brakuje - zauważyła. Może przesadnie błyskotliwe to to nie było, ale w dalszym ciągu usilnie (i bezcelowo!) starała sobie przypomnieć, co jej wiadomo o owym osobniku, za którego przebrany był chłopak. Prawdę mówiąc - niewiele. Tylko tyle co wspominał jej brat, kiedy to spędzała wakacje w domu. Och, niedobrze, zwłaszcza, że zawsze tak nieuważnie go słuchała. No, ale jak to się mówi - mądry czarodziej po szkodzie! Na ten jakże osobliwy komplement, dygnęła wdzięcznie w ramach podziękowania. I... I właściwie zrobiła jedynie to, bo do głowy nie przychodziły jej żadne równie okropne określenia na pochwalenie stroju szpilkowatego. - Ja pamiętam, to starczy. - Machnęła zbywająco ręką, pewnie wtrącając się w słowo Pinheadowi, jakby w istocie nie widziała żadnego problemu! Och no, co za kreatura! Tak niecnie popsuć jej świetny tekst na podryw, wymyślany całe pięć sekund, które zajęło jej dotarcie do partnera. A ona naprawdę starała się przełamać te pierwsze lody, mieć za sobą wszystkie te uprzejmości i może raźnie baunsować do muzyki zespołu-niespodzianki, którego jeszcze nie było na scenie, mhmmm. Szaleć chciała, szaleć, wszak Halloween to takie żywe święto. - Z braku laku i poncz dobry - przytaknęła, z braku bardziej szałowych tekstów w stylu 'Ponczu? Ponczu?! Przynieś mi kremowego, kolego!', który z niewiadomych powodów wydał jej się szalenie niestosowny!
Ostatnio zmieniony przez Bony Bride dnia Sob Paź 08 2011, 19:44, w całości zmieniany 2 razy
Spojrzał na nią uważnie, tak sobie notując w myślach, jak wychodzi ta żywa wersja bajkowej małej złośnicy. A swoją drogą ciekawe czy jej uroczy charakterek i ona posiadała. Z ciekawości ponownie strzygąc nożycami przeciął zapięcie w swojej przypince, którą ciągle miał na jednym ostrzu. Mała czaszka upadła na ziemie, tocząc się gdzieś po ziemi. - To nie byłby najlepszy pomysł - potwierdził nawiązując do podawania dłoni i tego, co właśnie uczynił. Ale dziewczyna wspomniała coś o podobnym charakterze i poważnie się nad tym zastanowił. - Możemy się o tym zaraz przekonać - dodał szybko kierując wzrok na salę. Są na imprezie, więc chyba wypadałoby zająć się tym, co się w takim miejscu robi. - Ulubiony alkohol? - Zapytał szukając wzrokiem takiego, jaki on lubił najbardziej. Ale w międzyczasie dziewczyna zadała pytanie o adekwatność kostiumu do charakteru. Widać, nie tylko jemu nasunęło się takie pytanie. - Tak, zwykle jestem depresyjnym gościem, który mieszka w opuszczonym domu a w wolnych chwilach podkradam zajęcie gajowemu, bo kocham obcinać żywopłoty. - Uznał filozoficznym tonem, po czym spojrzał na Małą - W ostatnich dziesięciu minutach tylko to mi przyszło do głowy, poza bardziej banalnymi rzeczami jak fajki czy alkohol. A twoje przebranie ma jakieś super uzasadnienie? - Zapytał spoglądając na tą jej muminkową sukieneczkę. W sumie, mógł się przebrać za Włóczykija, on był całkiem spoko. Nożycowymi rękami poklepał się po kieszeniach na nogach szukając paczki fajek. Tylko był teraz mały problem... - Następnym razem lepiej się zastanowię nad przebraniem. Fajki zostały w kieszeni, więc nawet nie dam rady Cię teraz poczęstować, ale jak je wyciągniesz, to oboje zapalimy, no chyba, że masz swoje - spojrzał na nią pytająco. No co, nie miał rąk tylko nożyczki! Cóż on biedak miał teraz poradzić, szczególnie, że palić mu się tak cholernie chciało. A jeszcze nie odkrył jak zdjąć choć z jednej ręki te diabelskie nożyce. Przecież tymi ostrzami to się jeszcze potnie! Ach, ciężki żywot Nożycorękiego.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miała pojęcia jak Vader zareagował na nią. Nie mogła w ogóle przeczytać emocji z jego twarzy przez jego strój. Cóż za pech. Jednak plusem haloween było to, że mogła sobie wyobrażać, że ten zaraz zdejmie maskę i okaże się najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, albo kimś tam innym ciekawym. Zrobiła smutną minę widząc, że chłopak faktycznie nie ma zamiaru pić. Poprawiła łańcuch, który opadł jej z ramienia i podciągnęła czarną sukienkę. Jak widać lustro jednak nie o wszystko potrafiło zadbać. A może to ona powinna dokładniej przemyśleć, które wdzianko Gagi wybrać? Ale w końcu nie chciała aż tak kogoś przestraszyć, żeby przebrać się za kawałek mięsa. - Musisz znaleźć jakiś sposób, żeby pić, bo jeśli będę korzystać za nas oboje to nie potrwa długo aż będziesz mnie musiał nieść do łóżka. Co będzie trudne, zważywszy na to, że nie wiesz gdzie to – mówiła uprzejmym tonem, przyjmując jednak poncz i pijąc parę łyków. Nagle jednak przerwała i przysunęła się do swojego partnera tak, że jej okulary uderzyły w jego maskę. Złapała przy tym też jego głowę, bo zwyczajnie chciała sprawdzić, czy jak będzie bardzo blisko zobaczy jego oczy. Ale okazało się, że nie. Odsunęła się wcale nie zakłopotana. - Chciałam coś sprawdzić – wytłumaczyła spokojnie swojemu partnerowi, rozglądając się dookoła, upewniając się, że nikogo nie potrafi rozpoznać, po czym odwróciła się z powrotem do partnera i uśmiechnęła się do niego szeroko. Nie miała pojęcia co będą robić. Tańczyć? Rozmawiać? Czy powinna się przedstawiać? I czy partner obrazi się, jeśli dzisiaj się wyjątkowo upije? On nie może pić, a ona ledwo się poruszała na swoich ogromnych platformach. Masakra. Najwyżej je zdejmie. Albo nauczy się nawet w nich biegać, a potem po szkole będzie w nich chodziła. Ciekawe czy stroje im zostają, czy jeśli wyjdą z sali zniknął. Miała ochotę pójść szybko sprawdzić, ale w porę opanowała się i po raz kolejny nie dowiodła swojej nieprzewidywalności, tylko dlatego, że nie chciała być nieprzyjemna. W końcu nie mogła pozwolić, żeby jej partner ją nie polubił. O ile już tego nie zrobił, biorąc pod uwagę jej wcześniejsze zachowanie, do którego ona sama była przyzwyczajona.
Ostatnio zmieniony przez Lady Gaga dnia Sob Paź 08 2011, 18:24, w całości zmieniany 1 raz
-Mam nadzieje że smakowała to dwójka, można spytać o przepis, ale to później bo jak widzę droga Jaga jest spragniona- Rozejrzał się po sali, szukając wygodnego miejsca przy rzeczce z ponczem, znalazłszy je- może się przejdziemy będzie bliżej i wygodniej tam stanąć -wskazał je drogę. - Co do życia władcy ciemości nie nazwałbym tego bajką, fakt na początku, zachłystujesz się potęgą możliwościami jakie przed tobą stoją, ekscytujesz się strachem w oczach wrogów, oddaniem w oczach sług, a potem obowiązki, obowiązki i zaraz po tym Nuda ale zmienić strategi życiowej już nie można, kto by mnie przyjął choćby na czarodzieja wioskowego.- Spojrzał na nią- I tak człowiek utknie na dobre, nic tylko Władca ciemności, i potrzeba zachowywania się jak taki, a ty po prostu chcesz wyskoczyć na ryby, ale żeby to zrobić musisz ruszyć z najazdem palić plądrować z armią, aby chociaż mieć możliwość wypadu nad łowisko. Ale chyba to rozumiesz cała ta szopka z Piernikową chatką i reszta stereotypów.
Ostatnio zmieniony przez Witch King of Angmar dnia Sob Paź 08 2011, 18:39, w całości zmieniany 1 raz
Trochę czasu minęło, aż uporał się z tym, za kogo był przebrany. Na szczęście, gdy podszedł do rzeczki z ponczem i pochylił nad nią głowę, w jej tafli pojawiło się jego odbicie. Ha! Był Jokerem, czyli tym złym gostkiem z tego mugolskiego filmu! Pewnie, teraz mógł wyrywać laski na prawo i lewo w tym wdzianku, żadna mu się nie oprze! I nawet jedna do niego podeszła, jednak jak się później okazało, była to jego towarzyszka, a rozpoznać można ją było po tej samej chustce, jaką on miał zawiązaną na nadgarstku. - No siemano! - Zwrócił się do niej trochę ZBYT luzacko, jak na niego. Dziwnym trafem, dzisiaj pozwolił sobie trochę zaszaleć, tylko dlatego, że w tym stroju żadna inna osoba na sali nie wie, kim jest. - Jestem Jokerem, jak widzisz. Nasze stroje trochę się od siebie różnią, ale mimo wszystko chyba jakoś damy radę się z tym uporać, bo to przecież najmniejszy problem jest. - Wzruszył ramionami, a potem na chwilkę odwrócił się do niej plecami, aby napełnić dwa kieliszki ponczem, z czego jeden podał swojej towarzyszce.
Haloween! Najlepsze i najbardziej zajebiste święto na świecie (tuż po Bożym Narodzeniu) właśnie trwa, a ty nadal nie jesteś na balu! Kręciłam się po dormitorium w poszukiwaniu czegokolwiek do przebrania. Ej no, nie może być tak, że wszyscy pójdą w fajnych strojach, a ja jedna zostanę w zwykłych szmatkach! Podeszłam do kufra i zaczęłam wywalać z niego ubrania. W pewnym momencie wpadły mi w ręce jakieś podziurawione czarne jeansy. Zombie? Po raz pierwszy masz dobry pomysł. Pogrzebałam jeszcze trochę w ciuchach i znalazłam starą koszulkę. Porwałam różdżkę z komódki i zawołałam: - Accio czerwona farba! Mały słoiczek podleciał w stronę mojej dłoni. Szybko wylałam resztę cieczy na ubrania i pomachałam nimi trochę. Przebrałam się, przypięłam rekwizyt do bluzki i spoglądając w lustro obróciłam się. Jeszcze makijaż. Zajrzałam do rzeczy Eleny Marion. Ona zawsze miała jakieś strasznie mhroczne malowidła. Nie myliłam się, i po paru minutach byłam gotowa. Resztki farby rozwodniłam i pomalowałam sobie twarz. Wyglądało to... nawet fajnie. Ostatnim zaklęciem zmieniłam kolor włosów i schowałam różdżkę do kieszeni. Nie ma to jak spontaniczne przebranie. Oj tam. oj tam. Wybiegłam z dormitorium i popędziłam na bal. W Wielkiej Sali było już sporo osób. Spóźniłaś się. Wcale nie. Zaczęłam poszukiwać jakiejkolwiek osoby z przypinką w kształcie nietoperza. I w swojej głupocie musiałam natknąć się na jakiegoś wysokiego kościotrupa. Chociaż nie... on mi bardziej przypominał tego stwora z bajki, którą oglądałam z kuzynką w dzieciństwie. - Jesteś Buką? - spytałam niepewnie. W pewnym momencie światło odbiło się od prawie niewidocznej przypinki. W kształcie nietoperza. Masz Bukę za partnera. Spoko. - Najwyraźniej przyjdzie nam spędzić ze sobą resztę balu - stwierdziłam, pokazując mu mój rekwizyt. Będzie ciekawie...
Ostatnio zmieniony przez Zombie from Your Head dnia Sob Paź 08 2011, 18:55, w całości zmieniany 1 raz
Och no wypraszam sobie! Stoi tu taki zakrwawiony zombie, a ta jeszcze wybrzydza, że krew zaschnięta! Przykro mi, że nie miała długiego terminu ważności i nie została pięknie czerwona do balu z okazji Halloween! Następnym razem postaram się bardziej, przewracając się w grobie. A jak coś się nie podoba, to zawsze można zjeść mózg szanownej Królewny. Tak więc lepiej żeby czar nie pryskał, bo miała przed sobą idealnego zombiaka. Nie narzekać i cieszyć się z króliczka proszę! Jak się księcia zabiło, to teraz nie ma co narzekać na urodę i inne... elementy charakterystyczne. Na szczęście Śnieżka olśniła go swym pięknym uśmiechem i nie domyślił się, że nie do końca jej się spodobał. Oczywiście nie dał jej się zwieść tym niewinnym wizerunkiem. Plamy krwi ewidentnie wskazywały na popełnioną zbrodnię, ale sam miał w sobie tyle chęci miłego spędzenia wieczoru, że postanowił nie zakładać rozprawy w Ministerstwie Magii. Daruje jej tym razem. - A myślałem, że ta miłość, to aż po grób - mruknął, spoglądając na nią spode łba przez odpowiednio wymierzoną chwilę, po czym sięgnął po poncz. Pomarańczowy, hm? - A rzeczywiście, jakiś się tam plątał i rozpaczał, jakie to życie jest okrutne. Wspominał coś o ratowaniu życia i odwdzięczaniu się za to, ale ty zapewne nic o tym nie wiesz, hęę? - zapytał retorycznie, upijając łyk z kieliszka. Skrzywił się lekko, przełknął z niechęcią i odstawił prawie pełny kieliszek na wcześniejsze miejsce. - Nie dla mnie te ludzkie niskoprocentowe lury - skomentował. - Och tak, bardzo - odpowiedział znudzony na jej pytanie. - Zginąłem od bombardowania zatrutymi jabłkami w szczelnie zamkniętej komorze z narzędziami tortur napędzanymi sokiem jabłkowym i trucizną - zmyślił, drocząc się z dziewczyną.
Delikatnie wzięła jeden z kieliszków z dłoni swojego partnera. Niezły strój.-powiedziała, patrząc na jego kostium.- To pierwszy pomysł, jaki wpadł ci do głowy? Powiedziała to co naprawdę myślała. Nie żadne ściemnianie, typu, cudownie wyglądasz, a potem obgadywanie za plecami. Szczerze. Jej strój był, trzeba przyznać, trochę tandetny, bo przecież nawet mugolskie dzeciaki tak przebierają się na Hallowen. Chociaż tak naprawdę, był to wytwór magii, co od razu dawało + 50 do elegancji (hehe). To nie był jej pierwszy pomysł, gdyż gdy tylko się dowiedziała, że jest zapisana na bal, miała tysiące różnych projektów. Może elfka, a może diablica? Czy może Śmierć? Albo Gnijąca Panna Młoda? W końcu, wymyśliła, że przebierze się za ulubioną postać z książek- wampirkę.
Ostatnio zmieniony przez Scialle in Orologi dnia Sob Paź 08 2011, 18:46, w całości zmieniany 1 raz
Gdybym tylko pamiętała jak wyglądał bal Edka i Belli to przynajmniej jakoś bardziej bym się do tego dostosowała! Ale zapewne było niezwykle bajkowo, Edek wszystkich powalał, Bella trzęsła się z wrażenia, a potem stało się coś złego, może jakaś mała rozruba? Niestety tylko zgaduję, bo zupełnie tego nie pamiętam. A w tej chwili nasz Trujący Bluszcz bardziej przypomniał tą złą rudowłosą wampirzycę niż jego ukochaną. Ach trudno, najwyżej powalczą i się niemal pozabijają, albo też przynajmniej ten Edek przejrzy na oczy i zrozumie, że Bella jest bardzo średnia. A już w szczególnie przy takiej niesamowitej pannie z Batmana. Oczywiście aż oczy jej zabłyszczały, gdy Edek tak imponująco zaczesał swoje włosy. No jak tu go nie uwielbiać?! Oczywiście jego głos był równie hipnotyzujący, tak że ona pewnie powinna już przynajmniej wewnętrznie być Bellą, taką wymieniającą niesamowite cechy Cullena. - Trujący Bluszcz - nawet wskazała na siebie, żeby było jasne. - zabijała poprzez pocałunek, ale wydaje mi się, że na Tobie to już nie zadziała - uznała ze smutkiem zagryzając usta. Że też ten Edward już jest martwy! To ona wybiera postać o takich właściwościach, a jej partner już jest trupem! No co za złośliwy los! Ale przy okazji wyjaśniła mu za kogo się przebrała. - Walki z wilkołakami i wampirami, ślub, dziki seks no i przede wszystkim zamianę mnie w wampira też mogę liczyć, że zostawimy jeszcze na później? - Zapytała zastanawiając się czy będzie miała okazje przeżyć skróconą wersję tej fantastycznej sztuki, a w międzyczasie poprawiając listeczki na swoim wspaniałym wdzianku. A tak przy okazji na momencik oderwała wzrok od Edwarda, oczywiście tylko dlatego, że trochę ją oczy bolały już od tego blasku. Ale spokojnie, zaraz zamierzała wytrwale znów się w niego wpatrywać! Właściwie nie powinna się chyba przyznawać, że tak dobrze zna tą wybitną fabułę. No nieważne. No ale proszę państwa, przebrała się za Bluszcz, a myśli o byciu Bellą. Oczywiście ciekawszą i lepszą wersją Belli.
Już chwilę czekał. Oczywiście cały czas pił pierwszy kubek ponczu, bo nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć później. Ponieważ już znudził się oglądaniem ludzi, którzy plątali się po sali w najróżniejszych strojach, zaczął gapić się na płynącą pomarańczową rzeczkę. Kontemplował w jakim stopniu podobna jest kolorem do jego włosów, kiedy ktoś obok niego właśnie wspomniał o włosach. Na dodatek pochwalił je. Szybko podniósł głowę i zobaczył obok siebie kobietę… ducha. - Ach, dziękuję, straszliwie się nad nimi napracowałem – powiedział głupoty wzdychając. Szybko wziął do ręki drugą szklankę i nalał do niej ponczu. - Jesteś… duchem – dodał idiotycznie wręczając swojej partnerce napój. Czy skoro się za niego przebrała, będzie też przez niego przenikać? I będzie musiał spędzić czas z dziewczyną, którą kiedy będzie chciał dotknąć, przeniknie przez nią i zamiast objąć, położy sobie rękę na brzuchu? Podszedł do niej bliżej, mrużąc swoje oczy jaskrawo zielonego koloru i wyciągając rękę. Przejechał palcem po jej bliźnie na prawym ramieniu, z ulgą widoczną na twarzy. A więc była materialna, chociaż przezroczysta. Uśmiechnął się do niej szeroko. - Cóż za ulga, wiedzieć, że mam partnerkę, którą mogę dotknąć – powiedział oglądając ją od stóp do głów. - Myślę, że później powinniśmy potańczyć – dodał i zaśmiał się krótko. Unosiła się parę centymetrów nad ziemią i był ciekawy, jak wyglądałby taki taniec. Po prostu miotałby nią na prawo i lewo? - I jeśli będziesz chciała coś innego niż poncz to powiedz – dodał jeszcze mimochodem i odsunął się trochę, by zaczął przeszukiwać swój strój. Czy lustro zanotowało, że powinno przełożyć gdzieś do stroju papierosy? I czy Szalonemu Kapelusznikowi może nie wypada palić? Przemknął mu gdzieś za swoją kobietą duchem, kot z jego bajki. Miał szczęście, że wybrał drugą postać z bajki.
Och, czemu tu się dziwić? Śpiąca Królewna. Już w samej nazwie zawarte było niepodważalne prawo do wybrzydzania. Co prawda spędziła trochę czasu w towarzystwie niezbyt pięknych krasnoludków, ale tym razem liczyła na nowego księcia o powalającej urodzie, prawie takiej, jak jej własna. Długie, kruczoczarne włosy, porcelanowa cera niczym śnieg i czerwone usta. Kolor krwi. Ideał, tylko ideał! A do ideału pasuje właśnie, cóż, ideał. Ale powiedzmy, że Króliczek spełniał kryteria. Albo ich większość, żeby zachować element prawdy. Ta zielonkawa cera była nawet urocza w tym świetle. - Dokładnie, po grób. W dosłownym znaczeniu - odparła i wyszczerzyła się do swego partnera ni to diabolicznie, ni to wesoło. A może to i to? - Jak ktoś kiedyś powiedział... Przed ołtarzem przysięgacie sobie "miłość, dopóki śmierć was nie rozłączy". Z czasem zdajesz sobie sprawę, że to wyznacza pewien cel. Ja wygrałam. - Wzruszyła smukłymi ramionami z nieukrywaną dumą i okręciła kieliszek w dłoniach. Uśmiech poszerzył się nieznacznie, gdy wspomniał o alkoholu. Sam zapewne wolał wyśmienite koktajle z dżdżownic, albo drinki z ogonów myszy, lub czegoś podobnego. Śnieżka nie miała okazji jeszcze takowych skosztować, ale wszystko przed nią. Gdy sama umrze i przeistoczy się w zombie, nie będzie miała zbyt dużego wyboru. Już, już chciała podzielić się z nim tymi przemyśleniami, ale zaczął mówić o jabłkach. Jabłka. Największe paskudztwo pod słońcem. Powinno być zakazane od teraz, od tej chwili, od tego momentu, a sprzedawców handlujących tym obrzydliwym towarem należało spalić na stosie. Jak wiedźmy! Jak inkwizycja! Jej filigranowe dłonie zacisnęły się odruchowo na kieliszku, jakby chciały go zgnieść. Kieliszek = zatrute jabłko, oj. To nie wróżyło nic dobrego. - Biedaku, rozumiem twój ból! - zapewniła dosyć teatralnie. - Więc zapewne przyłączysz się do mojej akcji "zdelegalizujmy jabłka"? Twój udział może okazać się kluczowy dla sprawy. Razem zmusimy władze do zakazania ich sprzedaży. Zlikwidujemy wszystkie jabłonie! I nikt więcej nie umrze przez jedno, diabelne, zatrute jabłko - wycedziła, przykładając dłoń do skroni. - Tylko najpierw musisz zostać moim nowym księciem. Inaczej akcja zostanie skazana na porażkę. Tak głosi przepowiednia - zmyśliła na poczekaniu. Kto to widział Śnieżkę bez księcia, no kto?
- To był kompletny przypadek, uwierz. - Odpowiedział tylko, gdyż nie miał zamiaru opowiadać całej historii dziewczynie, włącznie z tym upadkiem na lustro i niechcącą myślą o Jokerze. Chociaż z drugiej strony, co jej się w nim nie podobało? Był świetny! - Co ci w nim nie pasuje? - zapytał później na głos, lustrując jej wyraz twarzy. Po chwili zwrócił uwagę na jej strój, który, cóż, trzeba przyznać, że był trochę tandetny. W końcu wampirów tu było od groma. Niektórzy jednak dobrali swoje stroje bardzo uważnie, wręcz miło było na nie patrzeć. - Twój stój jest uosobieniem czegoś z ciebie samej, czy wręcz przeciwnie? - Zapytał po dłuższej chwili, tak z grzeczności. Oczywiście miał też zamiar podtrzymać trochę rozmowę.
-Hej, nie powiedziałam, że mi się nie podoba, tylko wręcz przeciwnie. I naprawdę, z ręką na sercu mogę to powiedzieć.-powiedziała, widząc jego wzrok, przeszywający ją na wylot. - A jeśli chodzi o mój strój, to po prostu miał być trochę jak manifest tego, iż lubię czytać mugolskie książki o wampirach. Ale nie chodzi o to, że się w nich zaczytuję, tylko czytam je dlatego, żeby mieć się z czego pośmiać, bo wszystkie są do siebie podobne. A jeśli chodzi o sukienkę,-dodała po chwili.-wybrałam ją, by pasowała do chustki. A tak poza tym, to miała symbolizować to, jak bardzo nie lubię upływu czasu, gdyż zawsze się spóźniam.
Czekał już jakiś czas, oczarowany atmosferą święta. Z jednej strony nieco się denerwował, nie chciał marnować czasu, a sterczał tak bezcelowo. Wieczór wcale nie był długi, a on chciał go wykorzystać jak najelpiej. Tymczasem nie mógł, bo partnerka się obijała. No dobra, w sumie to on się lenił, nawet nie zerkając na przypinki obecnych umarlaków i dziwnych stworów. Niektóre stroje były zupełnie nietrafione! Cóż, przecież to miało być straszne Halloween, a nie... Ponarzekałby sobie, ale ktoś do niego zagadał. Dostrzegł podobną przypinkę, dlatego nie miał jej tego za złe! Szczególnie, że wyglądała jak Elena Marion wersja zombie. A jak wiadomo Elenka była jedną z najbardziej zacnych osób w tej szkole! Musi się z nią kiedyś zakumać bliżej. W końcu trzeba mieć wtyki u mrocznych ciałem i duszą. - I tak, i nie - chrypnął w odpowiedzi. No cóż, tak się złożyło, że wyszedł mu dosyć dziwny strój. Ani to szkielet, ani to Buka, ale... w sumie był oryginalny, co nie? I mógł straszyć kogo chciał, bo BUKI bali się WSZYSCY. - Ehe - skomentował element pozwalający poznać partnera. Oszczędny dziś był w słowach, moi drodzy. - Zombie... w sumie mogłaś się bardziej postarać, ale wyglądasz w miarę spoko, jak na takie przebranie - skomentował, unikając zbędnych komplementów. Niestety, nie trafiła na takiego, co bezproblemowo chwali ludzi. Chwycił dziewczynę za rękę i poprowadził do pomarańczowej rzeki. - Ponczu? - zapytał. No tak, na co dzień nie był zbyt miły, to dziś będzie, może się nie domyślą?
Niee, tak ciekawie na balu nie mogło być. On był jakoś pod konec filmu czyli już uspokojenie akcji i bez jednej wielkiej dziczy. Na pewno było pięknie, romantycznie i w ogóle wspaniale. No i ona miała coś złamanego czy tam skręconego czy nie wiem jakiego jeszcze. Z talentem naszego Edłorda wszystko jest możliwe. - Trujący Bluszcz - Powtórzył po niej niczym mantrę starając sie zrozumieć, który z fragmentów jej ubioru o tym świadczy i w ogóle skąd jej sie taki pomysł wziął. Nie dała mu jednak dużo czasu do namysłu, bo już zaczęła stosować jakieś swoje tajemnicze gierki, a to niegrzeczna pannica. - Ua, przepowiadasz nam już cały scenariusz i rzucasz sie do całowania. Niezły podryw, Trujący Bluszczu. Ale ja się tobie tak łatwo nie dam. No i nie mogę cie narażać, przecież jestem niebezpieczny i piękny - No tak. Jeszcze się dobrze zabawa nie zaczęła, a ta juz go wyrywała sposobami niezbyt subtelnymi. Oj Bella taka nie była. Tamta należała do nieśmiałych niewiast, a to najwyraźniej kręciło Edwarda. Jego chwilowa partnerka wymyśliła złą strategię, nie zastanowiła sie i nie dopracowała tego. No, nieładnie. Powinna mieć plan wykuty na blachę, idealny do granic perfekcji i w ogóle. Ma u niego minusa, uaaa. - Ale za to możesz mi podpowiedzieć czym ja mam cie w ogóle podlać, kwiatku - Skierował swoje piękne, złote spojrzenie w stronę w której z pewnością byłby w stanie wypatrzeć jakiś poncz czy inne gówno jakie starają się wcisnąć biednym uczniom na tego rodzaju imprezach. Nie miał jednak pewności czy soki są dobre dla bluszczy. Może powinien jej dać wody albo coś? Sam będzie musiał przekąsić potem jakiegoś zwierzaczka. Nie wiem jeszcze skąd go weźmie na środku Wielkiej Sali, ale cicho. To szczegół!
UUU (duchopodobna onomatopeja), to trafiła na dobrego aktora! Gdyby nie to dziwaczne lustro, z pewnością uwierzyłaby, że długo pracował nad włosami. - Warto było - wcięła się. Uśmiechnęła się lekko, rozbawiona. Sama zastanawiała się, czy będzie mogła przenikać przez przedmioty i jakie to uczucie, ale przecież gładka tafla szkła nie mogła mieć aż takich właściwości, nawet jeśli była magiczna. A do śmierci, mimo wszystko, jej się nie spieszyło! Nie spodziewała się jednak, że zaskoczy kogokolwiek swoim banalnym pomysłem. Co oczywiście było całkiem miłą niespodzianką. Swoją drogą, jej partner miał nie tylko zajebiste włosy, ale też cudowne oczy! O em gie, kto widział taką głęboką zieleń?! NO KTO? Wzięła napój od Kapelusznika i dygnęła zgrabnie (łał, cud, że jej się udało, kiedy wisiała nad podłogą). - O tak, to wiele ułatwia - wyszczerzyła się, nie mogąc się powstrzymać. Jego dotyk był całkiem przyjemny. Zwracając szczególną uwagę na to, że dosyć dawno doświadczała podobnego uczucia. A szkoda, nie obraziłaby się, gdyby tak pojawiało się nieco częściej. Tak więc mamy plan, wprowadzić go jeszcze w życie i będzie fun, fun, fun. O. - Jasne, ale ty prowadzisz - odpowiedziała. W zasadzie gdyby się postarała, dałaby radę chodzić normalnie. Przecież mogła poruszać nogami, gdyby tak tylko zlecieć trochę niżej... Ale nie, póki co za bardzo jej się podobało takie przemieszczanie bez dotykania ziemi! - Poncz jest okej, chyba - skomentowała. - Choć nie odmówiłabym czegoś mocniejszego, ale tu pewnie nic nie mają... - dodała. Chyba że jej partner przygotował się na taką okoliczność. - Gdzie twoja szalona natura, drogi Szalony Kapeluszniku? - zapytała. To się dobrali, jej wykreowana postać była raczej spokojna, ale zawsze można trochę ponaginać fakty i zrobić z niej nieprzewidywalną kokietkę. Na przykład.
Halloween… święto duchów, potworów i strachu. Wokoło mnóstwo dyń i pajęczyn, nie wspominając już o ciemności. Przechadzała się po błoniach, napawając się magią tego święta, a nastrój psuła jedynie myśl o tym, że będzie musiała zaraz wejść do zamku i stanąć naprzeciwko swojego tajemniczego partnera. Ostatni raz spojrzała na otaczające ją łąki i przeszła przez wielkie wrota do Wielkiej Sali, gdzie zabawa trwała w najlepsze. Pary, które już odnalazły się w tłumie gawędziły o mniej lub bardziej ciekawych sprawach. Miała nadzieję, że o ile ona rozpozna osobę, z którą będzie miała do czynienia, w drugą stronę to już nie zadziała. Anonimowość dodawała magii i intrygowała, a przecież te dwie rzeczy uwielbiała. Nie zamierzała się więc w żaden sposób ujawniać, o nie. Jeszcze tego by brakowało, żeby po dzisiejszym wieczorze po zamku krążyła jakaś niepochlebna plotka na jej temat. Wiadomo przecież, że po alkoholu robiła różne dziwne rzeczy, tym bardziej, że dawno nie miała jak rozładować kumulujących się w niej emocji. Przejrzała się w trzymanym w ręce lusterku i… musiała stwierdzić, że efekt był naprawdę niesamowity. Nie podejrzewała, że lustro ma takie możliwości. Będzie się musiała potem zorientować, gdzie je ukryją, by czasami przemycać do zamku co nieco bez konsekwencji w razie złapania. Ze szklanej powierzchni zwierciadełka spoglądały na nią dość wyłupiaste, niebieskie oczy osadzone na szarawej twarzy w kształcie przypominającym serce. Owa kobieta wygięła wąskie usta w zadowolonym uśmiechu i przeczesała ręką czarne jak smoła włosy ukryte pod welonem z delikatnego i przejrzystego materiału. Położyła lusterko na jednym ze stołów, po czym przeszła WS w poprzek przy asyście szumu ciągniętego trenu od pierwotnie białej sukni, która teraz była… delikatnie mówiąc… szara ze starości oraz stukotu butów o tym samym odcieniu. Na nadgarstku spoczywała bransoletka z napisem Halloween, którą w zamyśleniu bawiła się swoimi długimi, podrapanymi palcami. - Gdzie jesteś tajemniczy partnerze? – Wyszeptała rozglądając się po Sali. Chciała mieć za sobą męczącą początkową część i przejść do rzeczy.
Ostatnio zmieniony przez Corpse Bride dnia Sob Paź 08 2011, 20:05, w całości zmieniany 1 raz
Dziewczyna mało co teraz kapowała na tym balu. Była tak śpiąca, że aż powieki same jej się zamykały i teraz rzeczywiście wygląda jak prawdziwe dziecko Rosemary. Blada oraz sina pod oczyma z niedospania. Ale halo! Trzeba się obudzić! Przecież nie można na tak dla niej ważnym balu zasypiać, a szczególnie kiedy jest w towarzystwie baaardzo miluśnego kota. Tak więc przetarła oczy i spojrzała na kota, tfu! Znaczy chłopaka przebranego za kota. Lecz cały czas zastanawiała się czyi jest to głos. Nie mogła sobie przypomnieć. Przecież kiedyś z nim rozmawiała, ale gdzie? Tego nie wiem. -Napijmy się! - to się nazywa zapłon! Po kilku minutach milczenia krzyknęła jakby tajemniczy ktoś był głuchy. Mam nadzieje, że nie przestraszyło go to. Pociągnęła chłopaka za rękę w stronę ponczu, po czym ona sama wzięła wieeelką szklankę, nalała sobie i oblała swoją twarz taki aby ją trochę pobudzić (spokojnie makijaż się nie rozmazał) -NO teraz lepiej - wydusiła z siebie po kuracji wstrząsowej i rzuciła znów śliczny uśmieszek do kota. -Na seriooo? Jejku, chyba je kiedyś zwiedzę - rzekła do chłopaka bardzo rozmarzonym głosem i od razu wzięła łyk napoju. Swoją drogą to bardzo dobry poncz. Ogólnie wszystko było tu dobre. -Skąd miałeś pomysł na taki kostium? - zapytała się morze znajomego cały czas gapiąc się a niego i jednocześnie pijąc poncz. Jej włosy od kuracji szokowej stał się dość lepkie.
- Dzięki. Wzięłam od chłopaka kieliszek z ponczem. W zasadzie trochę się domyślałam, kto to mógłby być, ale wolałam nie wiedzieć. Przecież to żadna zabawa, kiedy zna się tożsamość swojego towarzysza. - A jeśli chodzi o strój... niezbyt miałam pomysł na przebranie i wyszło to, co wyszło. Lustro trochę poprawiło krew na twarzy. Miałam tylko nadzieję, że nasza zacna gotycka Elena nie zorientuje się zbyt szybko, że ktoś grzebał w jej rzeczach. - Tobie przebranie wyszło fajnie. Nie ma to jak mhroczna Buka - uśmiechnęłam się krwawym uśmiechem. Gwardia Pottera zaczęła kolejną piosenkę. W zasadzie nie miałam pojęcia, o czym mam gadać z rzeczonym kościotrupem, więc tylko spytałam: - Chcesz potańczyć?