Zatem nie przeszkadzał nikomu. To miło, nawet bardzo miło. Kiedy chłopak przedstawił mu całe towarzystwo, w tym siebie, Josh uważnie przyglądał się zgromadzonym w mieszkaniu ludzikom. Całkiem przyjemnie. W zasadzie większość z nich kojarzył. No i była Des! Dawno jej nie widział. W sumie… no. Od tych ferii, na które się wybrał wraz ze szkołą. I całkiem miło, że postanowiła go tak przywitać. Usiadł więc obok dziewczęcia, opierając głowę o jej ramię i przyglądając się grze. Tymczasem dziewczę zdjęło już ową chustkę. A gra trwała dalej. I ktoś zarzucił cudownym zadaniem. Tak, niech Des usiądzie mu na kolanach. No, ciekawie. Co ona na to? Nie przeszkadzało jej to, prawda? Oby nie. Nie, jednak nie. Zrobiła to z dość dużą.. radością? A może po prostu zadowoleniem? W każdym razie, siedziała już na jego kolanach, a Joshua oczekiwał dalszego rozwoju zdarzeń. Na kogo wskaże butelka? Wskazała. Zadanie padło. Chłopak tylko uśmiechnął się pod nosem. Przytulił do siebie pannę Sherwood i wyszeptał jej do ucha, co następuje. – Jesteś potworem. Wiesz? To chyba najgorsze zadanie, jakie można byłoby wymyślić. – po czym objął ją mocniej. A patrząc na to, jak Lili opróżnia łapczywie butelkę, zastanawiał się kiedy będzie miała dość. JEDNAK NIE MIAŁA! I JESZCZE WYROBIŁA SIĘ Z CZASEM! Kosmos. Naprawdę kosmos. – Ja pierdole. Dziewczyno, jesteś potworem. – Tyle tylko był w stanie z siebie wydusić, gdy jego nowa koleżanka odłożyła butelkę. No, ,ale napić to się trzeba. Dajcie spokój. I Azalia? Matko kochana. A co ona tu robi? Kiedy tu przyszła? Nie zauważył jej, serio. Może i lepiej? W każdym razie, gdy fakt obecności swojej kuzynki dotarł do jego świadomości, lekko pobladł. Jej także dawno nie widział.. Ciekawe, co tam u niej? Jak żyła? Jak zdrowie? Jak wuj? Przede wszystkim, czy tęskniła za nim? Oj chyba tak. Sądząc po zadaniu, jakie dostał, był tego pewien w stu procentach. Malinkę, któremuś panu. Nie ma problemu. – Mam ogromną. – rzekł jedynie, uśmiechają się szelmowsko. – I wiecie co? Zrobię to z naprawdę dziką rozkoszą. – kolejny uśmiech. Podniósł się z miejsca. Tylko który.. Chwilę stał i wyliczał sobie między Jayem i Edwardem. A może Edwardem i Jayem? Ciężko było mu powiedzieć, bo dopiero co ich poznał, no a oni byli bliźniakami. TAK WIEM. NIESAMOWITE ODKRYCIE. No, ale skończył wyliczać. Z uśmiechem podszedł zatem do EDWARDA i złożył na jego szyi najpierw delikatny pocałunek, by po chwili wpić się i wessać w jego skórę. Trochę to trwało. Trochę długo. Zassał się chłopak ewidentnie. W końcu zostawił tego biedaczynę, próbował jeszcze szybko stwierdzić, czy mu się spodobało. Bezskutecznie. Dość kamienną miał minę. A szkoda. Kilkanaście sekund później kręcił już szkłem. Wskazało na Clari. Co by jej tu…? Chwilę się zastanawiał, po czym wpadł na ten genialny pomysł. – Wiesz Skarbie. Chciałbym Cię mocno zapytać, czy jest tu ktokolwiek, do którego żywisz ciepłe uczucia. Czy jest tu jakiś Pan w twoim typie i tak dalej. To jednak byłoby bardzo nudne. Zatem.. Może.. Po prostu…? Tak! Chciałbym zobaczyć, jak bardzo namiętnie całujesz tę z pań, które są w twoim typie. Bo zakładam, że są tu takie. Zatem.. Tak. Pocałuj tę najpiękniejszą. Tylko wiesz.. tak namiętnie. Niech wie, że jest najpiękniejsza. Wyjątkowa. – skończył swoje wystąpienie, sadzając ponownie Destiny na swoich kolanach. Objął ją i złożył delikatny pocałunek na jej karku. – Też tęskniłem, wiesz…? – wyszeptał do jej ucha. A! BYŁBYM ZAPOMNIAŁ! Chyba, że wspomniał już iż zanim wrócił z pokorą na swoje miejsce przywitał jeszcze Azalkę? Nie. Skoro tak, to chyba myśl, którą warto byłoby rozwinąć. Otóż, najnormalniej w świecie zbliżył się do swojej kuzynki, mocno ją objął i złożył delikatny pocałunek na jej ustach, by ponownie wrócić do tego wielkiego misia. – No wiesz? Doskonale zdajesz sobie chyba sprawę z tego, jak chętnie przyozdobiłbym twoje ciało taką malinką..? – powiedział jedynie, no ale potem czas był wrócić na swoje miejsce. W końcu trzeba było zakręcić i tak dalej. Zabawa musiała trwać, prawda?!
Przepraszam. :c Obiecuje odpisywać częściej i tak dalej! Promise.
Przestraszyła się trochę słysząc zadanie skierowane do Lilith. Jak to małe stworzonko miało wypić całą butelkę alkoholu? To było niemożliwe. Zmieniła jednak zdanie widząc ją w akcji. Jej oczy, z każdą ubywającą ilością alkoholu, robiły się coraz większe, a usta mimowolnie się rozchylały. Nie podejrzewała, że zawartość butelki zniknie w ciągu niespełna minuty. Clary nigdy się to nie udało choć z alkoholem była zapan brat. Nie to, że piła non stop. Po prostu potrafiła przyswoić znacznie większe ilości niż normalny człowiek. Kolejne zadania były równie ciekawe. Malinka którą miał wykonać sąsiad bliźniaków była dość ciekawym zadaniem. Gdy przyszła jej kolej mina trochę jej zrzedła. Nie spodziewała się, że Joshua wymyśli takie zadanie dla niej. Choć z drugiej strony nie było to dla niej niczym nadzwyczajnym. Nie jednokrotnie zdarzały się jej przygody z dziewczyną w roli głównej. Ogarnąwszy się spojrzała z pewnym siebie uśmieszkiem na chłopaka i podniosła się. Spojrzała po zebranych w pomieszczeniu paniach. decyzja nie była prosta. W pokoju były tylko dwie dziewczyny które fizycznie się jej podobały. Wybór padł na pannę Azalię. @Azalia Aristow wydawała się najlepszym wyborem. - Wybacz Azalio. - po wypowiedzeniu tych słów podeszła do dziewczyny siadając obok niej. Delikatnie przejechała dłonią po policzku dziewczyny i patrząc jej w oczy pochyliła się dotykając ustami jej ust. Było to zaledwie muśnięcie. Po chwili jednak pogłębiła pocałunek. Miała tylko nadzieję, że dziewczyna nie będzie na nią zła. Delikatnie wplotła palce w jej długie, jasne włosy pogłębiając jeszcze bardziej pocałunek. Nie miała pojęcia ile to trwało lecz w pewnym momencie przypomniała sobie, że jest to tylko gra. Odsunęła się na parę centymetrów od dziewczyny i złożyła na jej ustach delikatny, ostatni już pocałunek. Z lekko zaróżowionymi policzkami usiadła na swoim miejscu. Zanim jednak to uczyniła zakręciła butelką która zatrzymała się na jednym z bliźniaków. Przez chwilkę przyglądała się im i zapamiętała, po zadaniu Joshua, że ten z malinką to Edward. @Edward Harper! Jej przyszły mąż! Oczywiści z tym żartowała. - Co by Ci tu dać... Wiem! - oj jednak nie na darmo niektórzy mówili o niej, że jest szalona. Jej pomysły były niekiedy dziwne. Spojrzała na niego z małymi iskierkami w oczach i śmichem diablicy - Moje pytanie brzmi... Czy miałeś kiedykolwiek przygodę z chłopakiem? I nie chodzi mi tu mój drogi o całowanie. - w końcu, całować mógł się z każdym. Jej chodziło o bardziej pikantne szczegóły.
Widząc jak mała Lilith umiera po ciężkim starciu z ognistą zaśmiał się pod nosem. Tego to on by się po niej nie spodziewał. Wręcz przeciwnie, myślał, że na butelce pojawi się kolejna rysa. No ale dziewczyna sobie poradziła i chociaż przeczuwał, że resztę wieczoru spędzi nieprzytomna i bez chęci do życia. No cóż, zdarza się. Kolejnym ciekawym zadaniem było zadanie należące do nowego sąsiada. Aż był ciekawy, którego z bliźniaków wybierze i z tymi iskierkami w oczach wpatrywał się w niego z oczekiwaniem. Padło na niego. Nie żeby miał coś przeciwko, wręcz przeciwnie. Podobał mu się ten pomysł, zawsze jakieś urozmaicenie i będzie mógł naśmiewać się z Vittorii, że naśladuje jej styl życia, bo taka moda widocznie nastała! Kiedy to pan Mistaen zbliżył się do jego szyi poczuł przyjemne mrowienie, a później gdy dotknął jego ciała, to aż rozeszły się po nim ciarki. Aż głupio było się przyznać, ale to było nieziemsko przyjemne uczucie i trochę nawet żałował, że ta przyjemność trwała tak krótko. Nie miał zamiaru nikomu ukazywać, że z chęcią przyciągnąłby chłopaka z powrotem do siebie dlatego bez zmiany mimiki twarzy przyglądał się dalszej rozgrywce. No proszę! Wszystko rozwijało się w bardzo ciekawy i interesujący sposób. Obserwował bardzo uważnie jak dziewczyny zajmują się sobą. Teraz padło na niego. To pytanie go trochę zawiodło, czego wcale nie ukrywał. - Jasne! – powiedział bez żadnego zażenowania czy zawstydzenia. Do tego perfidnie posyłając swój uśmiech firmowy numer trzy @Joshua Mistaen. Czyżby miało to mieć większe znaczenie? Nieważne, zakręcił butelką, która zatrzymała się na @Oriane L. Carstairs. Chłopak zamyślił się przez chwilę. W jaki sposób podręczyć biedną ślizgonkę? Już po chwili wpadł na genialny szatański plan. - Rozepnij Jayowi rozporek… zębami – ciekawe jak skończy się to starcie.
Zabawa z każdym kolejnym pytaniem bądź zadaniem stawała się coraz lepsza. Tym bardziej, że alkohol zaczynał po woli wpływać coraz bardziej na Oriane przez co stawała się bardziej odważniejsza. Najwyraźniej nie tylko ona. Zadanie krukonki było dość... specyficzne. Sama pewnie by go nie wykonała, a tu proszę. Taka niespodzianka. Nie spodziewałaby się tego patrząc na nią. Jednak przysłowie: nie oceniaj ludzi po wyglądzie, było bardzo trafne w tym przypadku. Jej pytanie przykuło uwagę Ślizgonki lecz odpowiedź Edward nie zaskoczyła ją. Spodziewała się tego po braciach Harper. Pewnie Jay miał już za sobą podobne doświadczenia co brat. Już miała go o to spytać gdy butelka zatrzymała się na niej. Z wyzywającą miną spojrzała na Edwarda. Czuła, że nie będzie to przyjemne zadanie i nie pomyliła się. Kto normalny kazałby komuś rozpinać rozporek zębami? Nie byle kogo rozporek. Jej ofiarą został @Jay Harper. Nie chciała się jednak z tego wycofywać. Zawsze mogła dostać coś gorszego tak więc, poprawiając sukienkę podeszła do Jaya. No dobra, i co teraz? W tym momencie zbyt wiele pytań kotłowało się w jej głowie. Czy oni robili to specjalnie? Pewnie tak. Uklękła pomiędzy jego nogami i kładąc swoje dłonie na jego udach rozchyliła je trochę chcąc mieć lepszy dostęp do... rozporka. Nie zastanawiając się już dłużej i chcąc mieć to jak najszybciej z głowy pochyliła się i złapała zębami za suwak. Nie mogąc ruszyć nim nawet o milimetr ułożyła dłonie trochę wyżej i... udało się. Cały czas jednak patrzyła na niego swoimi dużymi oczami. Nawet na chwilę nie spuściła wzroku. W zadaniu nie było mowy o zapinaniu go tak więc podniosła się z kolan i nawet nie patrząc na chłopaka udała się na swoje miejsce. Teraz była jej kolej aby zakręcić butelką. Osobą którą wskazała była @Destiny Sharewood. Posłała jej uśmiech. - No dobrze moja droga. Od razu proszę Cię o wybaczenie za to zadanie. - zrobiła duże oczka i minę niewiniątka. W myślach jednak błagała by nie zabiła jej za to zadanie. - Wybierz sobie jednego z panów, bądź panią i zrób przed tą osobą mini striptiz. - oj z pewnością ją za to zabije. Choć może i nie...
6, 3 z racji tego iż Edward byłby dwa razy pod rząd trafiło na Des ^^ (za zgodą jednego z organizatorów czyt. Edward xD )
Ostatnio zmieniony przez Oriane L. Carstairs dnia Wto Mar 15 2016, 17:27, w całości zmieniany 2 razy
Holly kolejny raz zgubiła się w Hogsmeade. To było naprawdę ciężkie do spamiętania gdzie isć, kiedy wokół działo się tyle ciekawych rzeczy. Tyle czarodziei, tak dużo słodyczy i barów, pubów, rozrywek. Zatrzymywała się przy każdej witrynie, żeby zajrzeć do środka, a że nie posiadała żadnych pieniędzy, nie tylko przy sobie, ale też i w ogóle, na oglądaniu się skończyło. Z nosem przylepionym do szyby patrzyła właśnie z zachwytem na słodycze wystawione za szybką. Zmusiła się żeby stamtąd odejść tylko dlatego, że niepotrzebnie kusiła samą siebie. Odwróciła głowę tak zawzięcie, e aż zbłądziła nim gdzieś na wyższe okna kamienic na Alei Amortencji. Właśnie wtedy dostrzegła w jednym z okien Edwarda. Tego Edwarda, albo Jaya! Nie miała pojęcia, którego z nich, ale mocno się ucieszyła, wyjątkowo ich pamiętając i pamiętając też, że ostatnim razem odprowadzili ja do szkoły. Popędziła w tamtą stronę, pukając do drzwi, które wyliczyła sobie, że powinny należeć do mieszkania, którego ona wychodziły na ulicę. Kiedy te otwarły się przed nią, ucieszyła się, psyłajac szczery uśmiech Edwardowi. — Jay! — rzuciła entuzjastycznie, strzelając sobie zupełnie bez oporów, w któreś z dwóch imion — Tak dobrze Cię widzieć… zgubiłam się — przyznała ze wstydem, a kiedy dostrzegła za jego plecami zbiorowisko osób usadowionych w okręgu, wydawała się zaintrygowana. Rozchyliła nieznacznie wargi, ale nie miała śmiałości spytać czy może wejść, dlatego zadara głowę do góry patrząc na chłopaka z dołu z niemą prośbą. A przynajmniej tak można było odczytac jej rozpływajaace się z ciepłych emocji oczy.
Gra rozgrywała się w najlepsze, a każde kolejne zadanie było coraz zabawniejsze. Aż trudno pomyśleć, że wcześniej nie wpadł na pomysł z butelką! Jeżeli miało się to tak rozwijać, to powinni od samego początku w to grać, a później tylko dołączałyby poszczególne osoby. Obserwując bacznie poczynania Oriany podszedł do okna chcąc trochę wywietrzyć w tym pomieszczeniu. Nie mógł odwrócić wzroku, bo chciał śmiać się z tego widoku przez co najmniej tydzień! Zanim udało mu się dotrzeć na miejsce, ale już po rzuceniu wyzwania Des usłyszał pukanie do drzwi. Czyżby Nathaniel wreszcie się zebrał i przybył na miejsce spotkania? Edward otworzył drzwi i zobaczył przed sobą młodą salemkę. Słysząc jak entuzjastycznie wywołuje imię jego brata posłał jej lekki uśmiech. Musiał przyznać, że ta dziewczyna było nieziemsko urocza. Mógłby ją teraz odprowadzić… ale po co? - Może wejdziesz? – zapytał przepuszczając ją w drzwiach – Później najwyżej wrócisz z Lilith – powiedział wskazując na niewyglądającą za dobrze Gryffonkę. Obie i tak musiały wrócić do Hogwartu więc mogły się razem zabrać! Harpia objęła ręką małą Holly i zamykając za sobą drzwi wprowadził ją do środka. - Mamy nowego gracza – wydukał pozostawiając ją i ruszając do kuchni. Postanowił skorzystać z okazji, że stoi i pouzupełniał puste szklanki gości. Po chwili przyniósł i nowej osóbce szklankę z drinkiem. Przez chwilę myślał, by przedstawić dziewczynie wszystkich, ale uznał to za… niepotrzebne?
Holly z uśmiechem przyjęła zaproszenie do mieszkania momentalnie zapominając, co miała ze sobą robić wcześniej. Była tym bardziej zadowolona, że chłopak podprowadził ją aż na sam środek. Objęta jego ramieniem czuła się tu mile widziana. Kiedy ją puścił, tylko przez chwilę wydawała się nieco pogubiona i osamotniona. Obejrzała się z niepokojem za nim, ale zaraz się wyprostowała. Spojrzała po twarzach innych. Wszyscy wydawali się przyjaźnie nastawieni. Każdy siedział obok siebie, gdzieś tam odsuwały się od siebie dwie dziewczyny. Pewnie rozmawiały na jakieś tajemnicze tematy (Holly przegapiła moment ich pocałunku). Błądziła wzrokiem po pomieszczeniu i po ludziach. Siadła nawet po turecku w miejscu, w którym zostawił ją Edward, a jej brązowe oczy utkwiły się przez chwilę na Joshule. Zamrugała oczami kilka razy, a jej ciało samo wyrwało się do przodu. Oparła się na ręce przed sobą, ale wokół siedziało dużo osób, a dzieliła ją od chłopaka butelka. Dlatego pozostała jedynie na podziwianiu jego zadziwiająco przyciągających wzrok włosów. Rozproszyła się już moment później: — Dziękuję. Ufnie przyjęła od Harpera alkoholowy drink, chociaż gdyby pamiętała jaką ma słabą głowę, na pewno by tego nie zrobiła. Tymczasem upiła połowę, jak soczek, zresztą myślała, ze właśnie z soczkiem ma do czynienia i odkładając szklankę obok siebie rzuciła do wszystkich: — Czy ja się przedstawiałam? Naprawdę nie pamiętała. — Nazywam się Hollywood Ainsworth. Holly — postanowiła bardzo chętnie podzielić się tą informacją.
Kurcze, ale gra się szybko rozwijała. Człowiek na chwilę zamuli i już było kilka kolejek dalej. A co lepsze, pojawiały się kolejne osoby. Śledził całe towarzystwo swoim spojrzeniem nie wiedząc na kogo oko zawiesić. Tyle pięknych pań, z czego bardzo wiele było zdecydowanie w jego typie. I na takie stado kobiet było ich tylko trzech... Zdecydowanie najlepsza impreza ever! - O, Edward ma racje! - Wykrzyknął gdy @"Phoenix I. Farãas” oskarżyła go o kłamstwo... A dokładnie kłamczenie. Na szczęście bliźniak bardzo szybko go obronił to też nie musiał się zbyt długo tłumaczyć. Ale jeśli gryfonka będzie cokolwiek sugerować, to na pewno zemsta jej nie ominie – oczywiście w grze! No dobrze, co tam się dalej działo. Destiny wylądowała na kolanach sąsiada. Litka wydoiła całą wielką butelkę whisky i nie miał pojęcia jakim cudem jeszcze się trzyma w pionowej postawie, więc usiadł obok niej żeby w razie czego ją łapać. Nie była osobą, która pije, więc powinna lada chwila odlecieć. Szalona dziewczyna nie boi się żadnych wyzwań. Coraz bardziej się nią interesował, ale nie tylko nią, to też postanowił być jedynie jej oparciem tego wieczoru. Choć resztę pań bardzo zgrabnie obracał Edward i Joshua. No no dalej to już było coraz pikantniej i coraz zabawniej. Nie mógł się przestać śmiać kiedy to na szyi Edwarda wylądowała malinka. Oboje byli biseksualni, więc jakiekolwiek zabawy z facetami jak najbardziej wchodziły w grę. Jego śmiech jednak wynikał z tego, że teraz oboje z Vittorią siedzieli z malinkami na wierzchu, a do tego dało się już ich rozróżnić – o ile ktoś wiedział przed zrobieniem tego znaku który jest którym. A potem... No to zadanie, które wymyślił Edward. Znając jego stosunek do Oriany nie mógł wymyślić nic lepszego. Widząc, że ślizgonka zamierza to zrobić rozsiadł się wygodnie i zaprosił ją rozbawionym uśmiechem. Facet to jednak facet. Najpierw widział dwie jakże soczyście całujące się kobiety, potem Oriana rozpina mu rozporek zębami. Nie da się nie podniecić. Starał się jednak to jak najbardziej ukrywać. Na ile mu się to udało? Cóż. Lepiej nie komentować. W każdym razie wpatrywał się w @”Oriane L. Carstairs” takim wzrokiem, jakby ją miał zaraz w całości schrupać. No po prostu nie mógł od niej oderwać spojrzenia. A potem tak uciekła. Uh, na niej też się musi zemścić w trakcie gry! Westchnął i obserwował dalszy ciąg gry. W międzyczasie drzwi się otworzyły i pojawiła się w nich... @Hollywood Ainsworth! - Holly, dziubku! - Krzyknął zrywając się na nogi i witając przyjezdną mocnym tulaskiem. Uwielbiał ją. Była taka urocza! Cieszył się, że Edward wypatrzył ją przez okno i dołączy do całego towarzystwa. Pomógł bratu w rozdawaniu nowych drinków, ominął tylko Lilith. Ta to już nie powinna nigdy więcej pić. Odwyk.
Hollywwod nie wiedziała n co się pisała przychodząc do braci Harper. Nie wiadomo, czy była przygotowana na rzeczy, jakie miały tutaj miejsce. Weszła po wszystkich suwakach-rozpinakach i pocałunkach. Jeszcze nie miała pojęcia, ze czekało ją oglądanie striptizu. Ale czy mógł być to dla niej jakikolwiek problem? Uśmiechnęła się uradowana, czując jak zapach wody kolońskiej jednego z braci zakręcił jej się wokół szyi i… — Eddie! — oczywiście, skoro wcześniej Edward nie wyprowadził jej z równowagi, kompletnie pomyliła ich osoby, wyciągając ręce do góry, żeby oddać przytulasa. Sięgając do jego pasa i trochę ramion, wtuliła się w jego pierś, śmiejąc się w nią. Naprawdę nigdy nie powiedziałaby, że Hogwartczycy nieprzyjemnie przyjmowali gości z Salem. Trochę zatęskniła za piersią Jaya, ale nie narzekała, po prostu przesiadła się bliżej niego, podciągając kolana pod brodę. Objęła nogi rękoma, a podbródek wsparła na nich, patrząc na butelkę przez chwilę. Dawno już nie grała w butelkę. O dziwo kojarzyła zasady, ale i tak oparła się policzkiem o ramię Jessiego, zadzierając głowę w górę, żeby wyłapać jego spojrzenie. Zaraz potem dźwignęła się odrobinę w górę, szepcząc mu do ucha: — Kto teraz? Bo bardzo nie chciała zaburzać przebiegu gry. Chwilę potem siadła, nie spuszczając oczekującego, łagodnego spojrzenia z twarzy chłopaka. Gdyby zamiast tego rozejrzała się wokół, być może zauważyłaby, że swój trunek zostawiła obok Lilith.
Dużo się działo, a ją chyba trochę zmuliło. Stało się tak za sprawą alkoholu, którego nie powinna pić odkąd zdecydowała, że chce rzucić ten paskudny nawyk. Tutaj jednak co chwile w jej dłoni lądował nowy drink, a gdy ktoś robił przerwę sama szła sobie dolać. Sprawiało to, że była już odpowiednio wstawiona i mogła bez przeszkód grać na pełnym luzie. Swobodnie, bez skrytości i nieśmiałości. Śmiała się więc z poszczególnych zadań, komentowała je wesoło. Bawił ją pocałunek Clari i Azali, rozpinanie rozporka zębami i i trochę irytowała (choć nie wiedziała czemu) malinka pojawiająca się na Edwardzie. Choć akurat przy tym strzeliła mu kuksańca w bok mówiąc, że teraz są kwita. Choć jej była wykonana w bardziej przyjemnych okolicznościach. Generalnie przez cały czas siedziała obok Edzia, choć ten zrywał się co chwilę by tu przynieść drinka, tu kogoś wprowadzić. O, @”Hollywood Ainsworth” . Znała tą dziewczynę z korytarzy Salem. - Hey Holly – Uśmiechnęła się do niej delikatnie. Nie miały nigdy ze sobą bardzo dużego kontaktu, ale uważała ją za dość sympatyczną i wesołą osobę. Jednak w dawnej szkole miała ś.p. Josha i wtedy nie obchodził ją nikt inny.
Nie sądziła, że mała Lilith wykona swoje zadanie. Chyba nikt się tego nie spodziewał. Po wypiciu całej ognistej w tak krótkim czasie, ledwo kontaktowała. Trzeba było przyznać, to było nieco brutalne ze strony Destiny, ale gra to gra. Stało się.-Dopiero się zorientowałeś?- zaśmiała się do przyjaciela. Nie da się ukryć zabawa zmierzała w interesującym kierunku. Kiedy patrzyła jak Joshua robi malinkę Edwardowi, poczuła się nie co zazdrosna. Chociaż sama nie była pewna i miała nadzieję, że nie będzie można tego wyczytać z jej miny. Odwróciła wzrok w stronę Oriane i uśmiechnęła się krzywo. Może jej podejrzenia były prawdziwe? Sharewood mogła coś czuć do Josha? Mało prawdopodobne. Nie był to czas ani miejsce na tego typu sprawy i rozmyślania. Na ostatnie słowa chłopaka niekontrolowanie zagryzła wargę. Chciała go teraz pocałować, ale nie była pewna czy Mistaen nie będzie miał nic przeciwko, dlatego tylko się uśmiechnęła, pokazując szereg białych zębów. Oglądając dalsze wydarzenia, Destiny nie mogła się przestać uśmiechać. Z zaciekawieniem patrzyła na całujące się dziewczyny, a odpowiedzią Edwarda nie była zaskoczona. Zauważyła, że coraz więcej osób jest bi. To nie dziwne? Aż tak czasy się zmieniają? Kiedyś to było nie dorzeczne, że osoby tej samej płci mogą się kochać, a teraz? Wygląda jakby to była nowa moda, za którą Sharewood również podążała. Kiedy usłyszała zadanie Oriane, nie mogła się powstrzymać od śmiechu. Wiedziała, że przyjaciółka się na niej zemści, ale nie miała nic do stracenia, więc dlaczego by nie? Nie myślała, że Ślizgonka naprawdę to zrobi. Zakręciła butelką i musiało paść na Des, bo na kogo innego. Zamurowało, kiedy dowiedziała się co ma zrobić. Chciała wstać i zabić Oriane na miejscu. To się nazywa prawdziwa przyjaźń! - Wybaczcie, ale...- zacięła się na chwilę- Nie zrobię tego- pojawiła się kolejna rysa na butelce. Zostały jeszcze 3. Uważała, że striptiz jest dla nieszanujących się dziewczyn, a ona do nich nie należała. Nigdy tego nie robiła (a przynajmniej tak jej się wydawało) i nie zamierzała. Zakręciła szkłem i padło na @Joshua Mistaen.- Joshua, najdroższy- uśmiechnęła się szeroko do przyjaciela- Mam dla ciebie pytanie...- zatrzymała się na chwilę, aby wymyślić coś odpowiedniego.- Proszę, powiedz nam czy jest coś co ogranicza, bądź czego się boisz podczas sex'u- patrzyła na niego, czekając na odpowiedz, której była bardzo ciekawa. Zignorowała nowo przybyłą dziewczynę i zajęła się grą.
Doskonale zdawała sobie sprawę, że Des nie wykona jej zadania. Chciała się jedynie zemścić za ten śmiech podczas rozpinania rozporka Jaya. Może i było to zbyt perfidne z jej strony ale cóż... nie mogła się powstrzymać. Pamiętała doskonale pierwszy i ostatni (zapewne do następnej imprezy z większą ilością alkoholu xd ) striptiz przyjaciółki. Wtedy były one tylko we dwie i to właśnie przed Orianą go wykonywała. Musiała wtedy przyznać, że jej przyjaciółka ma śliczne ciało. Nie dziwiła się, że tak działa na facetów. Sama miała ochotę się na nią rzucić ale znała granicę. Zresztą nie była bi. - Doskonale zdawałam sobie sprawę, że tego nie zrobisz. - puściła jej oczko uśmiechając się przyjaźnie do niej. Nie wiadomo kiedy w pokoju pojawiła się salemka. Na pozór sympatyczna. Oriane jednak kiwnęła jej głową i ukazała rządek białych ząbków. O! Czyżby szklanka przed nią sama się napełniła? Bardzo ciekawe. W sumie to czemu miałaby nie skorzystać. Już dawno przekroczyła limit alkoholu i każde kolejne zadanie przychodziło jej z coraz większą odwagą. Upiła kilka łyków alkoholu i spojrzała na przyjaciółkę słysząc co też wymyśliła dla tego biednego chłopaka. Oj, dobrze, że to nie na niej zatrzymała się butelka.
Ci ludzie byli głupi. Nawet bardzo głupi. Znaczy, z całym szacunkiem. Dowód? Proszę bardzo. Mistaen, na ten przykład, gdyby miał wykonać takie zadanie, jakie zlecił Clari nie miałby żadnych oporów. Pocałowałby Dest i Azalkę. Jak dla niego nie było w tym towarzystwie dwóch piękniejszych kobiet. Oczywiście nie obrażając. A kiedy to zadanie zostało wykonane, to znaczy wiedział, że Clari nie odtrąci tak szybko panny Aristow, wybrał się w poszukiwaniu jakiegoś alkoholu. Alkohol znalazł. Pozostało jeszcze jakieś szkło do niego. Trzeba było coś znaleźć. Ale najpierw znaleźć kuchnię. Poszło mu dość sprawnie, a jeszcze tam przyrządził sobie jakiegoś w miarę prostego i szybkiego drinka. Coś na whisky. Odrobina soku jabłkowego. Trochę mięty, cynamonu. I dało się pić. Oczywiście wszystko na suchym shake’u. A taka była szkoda. Taka była szkoda. TAKA WIELKA SZKODA! Bo właśnie wracał do towarzystwa i miał autentyczną ochotę wypić ów drinka. Niestety nie było mu to dane. A wszystko przez to, że doznał lekkiego objawienia. Nawet więcej niż lekkiego. Otóż, dlaczego? Bo to trzeba wyjaśnić. Azaliż, wszystkie jego zmysły i pragnienia estetyczne zostały spełnione. Zaspokojone do końca, a nawet więcej. Jejku jak to jedna śliczna ruda dziewczyna jest w stanie zmienić twoje podejście do piękna osobników płci pięknej. Z niemałym zainteresowaniem zerkał więc na @Hollywood Ainsworth niemałym zadowoleniem zauważył, że i ona również spogląda w jego kierunku. A gdy ich spojrzenia wreszcie się spotkały, posłał jej ciepły oraz pełen uznania dla jej urody uśmiech. Jejku. Jak ona miała na imię? Mógłby spytać kolegę obok, jednak to mogło nie być bezpieczne rozwiązanie. W końcu Desti siedziała wciąż na jego kolanach. Szczęśliwie okazja nadarzyła się sama, bowiem Pani Ładna postanowiła wyjawić wszystkim swoje imię. – A ja Joshua! – rzucił z entuzjazmem, machając doń powitalnie. Pewnie by się do niej jeszcze pouśmiechał, gdyby nie butelka skierowana w jego stronę. A wiec.. musiał coś powiedzieć. Czy są jakiekolwiek ograniczenia? Hmm… chwilę się nad tym zastanowił. W końcu znalazł chyba właściwą odpowiedź. – Wiecie. Żyję bardzo krótko. Czy czegoś się boję..? Czy coś mnie ogranicza? No.. – wstał, by zaprezentować się państwu. A myśląc nadal nad swoją odpowiedzią, mierzwił delikatnie swoje włosy, kręcąc loczka z czupryny. – Nie. Chyba nie… Znaczy. Nie ma chyba takiej rzeczy. Przynajmniej na razie. Jest duże prawdopodobieństwo, że po prostu nie spotkałem jeszcze takiej rzeczy, która by mnie przerażała, albo odrzucała w seksie.,,, – odpowiedział na zadane przez Destiny pytanie , po czym zakręcił butelką i wrócił na miejsce, by przyglądać się wynikowi losu. Ciekawe na kogo wypadnie.. HOLLY! Wypadło na pannę Holl,y! Pytanie.. a może zadanie.. cholera… no dobra. Stwierdził, że jej nie zna. Zatem.. może pytanie będzie ciekawsze? Tak. Czegoś się o niej dowie. Tylko.. – Panienko Holly. Co Panienka lubi w mężczyznach? – zadał to pytanie, a oczekując odpowiedzi przytulił tylko się mocniej do Destiny. Złożył też kolejny pocałunek na jej karku. I kolejny. I kolejny. A gdzieś tam rękoma począł wodzić po jej kręgosłupie. Chyba mu się udzielał nastrój. A to niedobry znak! W KOŃCU BYŁ TRZEŹWY!
Holly długo patrzyła w oczy Joshuy, ale w końcu jej wzrok skupiało więcej osób wokół. Zawiesiła go na Orianie, a jej oczy śmiały się do niej, kiedy ta tak miło ją przywitała. Zauważyła jednak, że koleżanka Joshuy – bo tak jej się przedstawił, nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi. Oczywiście nie zarzucała jej tego. Holly zbyt mocno filtrowała sobie rzeczywistość. Odbierała tylko dobro i je przyjmowała do siebie, dlatego wydawało jej się, że dziewczyna zwyczajnie jej nie zauważyła. Siedziała cicho, próbując obmyślić jakiś plan zwrócenia uwagi nieznajomej. Mimochodem wpatrywała się też ciekawsko w butelkę, kiedy ta… padła na nią. W pierwszym momencie podskoczyła w miejscu zaskoczona, zdejmując głowę z ramienia Jaya, a w następnym wydawała się tak samo zadowolona jak i podekscytowana. Aż opuściła nogi, wyciągając je przed siebie, podkręcona też tym, ze nagle wpadła na pomysł zagadania Destiny. Wstała z miejsca, korzystając z okazji, że butelka padła na nią i przeniosła się obok Joshuy i Destiny. Pociągnęła dziewczynę delikatnie za rękaw, uśmiechając się lekko, kiedy się odezwała. — Hej, jestem Holly — spróbowała wyłapać jej wzrok, ale zdążyła już siąść dlatego podniosła się na klęczki i siadła na swoich stopach, przez co znajdowała się odrobinę wyżej. Oparła się dłonią między udami, drugą niezmiennie trzymając wysoko, wycelowaną w kierunku nieznajomej — Jestem z Salem, I rok — dodała niepewna czy Destiny ją widzi. Rozproszyła się słowami Joshuy, zwracając wzrok ku niemu, ale nie usłyszała jego pytania, bo oczy skupiły się na przed chwilą czochranej przez chłopaka czuprynie, co nie uszło jej bardzo chaotycznie przerzucanej z jednej rzeczy na drugą, uwadze. Nie potrafiła się powstrzymać, wspięła się wyżej, podnosząc się znów do klęczek i szturchnęła jego skręcony w nieładzie kosmyk, najpierw lekko palcem, a potem zaskoczona miękkością włosa poczochrała go ze śmiechem — ojej, takie włosy są fajne! — a chociaż przegapiła przez to wszystko jego pytanie to nawet całkiem nieźle wpisała się w odpowiedź — Przepraszam — zreflektowała się — mówiłeś coś… — siadła spokojnie na swoich stopach z trudem utrzymując dłonie na udach, kiedy na niego patrzyła, czekając aż chłopak cierpliwie powtórzy jej pytanie. Jeśli to zrobił, odpowiedziała mu o razu: — Szczerość i bezpieczeństwo — chociaż nie wydawała się dokładnie pewna znaczenia tych słów. Działała raczej podświadomie, wyciągając jakieś odpowiedzi z jej podświadomości. Zakręciła butelką. Moment później zamyśliła się, opuszczając lekko głowę. Rude, nie za długie pasma włosów opadły jej na policzki, skoncentrowana na swoich myślach nie zareagowała na to wcale. Podjęła się zadania, chociaż jej zadanie brzmiało trochę bardziej jak prośba. — Edward — butelka padła na niego — a czy ja mogłabym Ciebie prosić, żebyś znalazł wśród obecnych kogoś kto odprowadzi mnie i Lilith po grze do zamku? Nie ukrywała, że trochę obawiała się wracania tam po nocy z drugą tak samo drobną dziewczyną, jak ona.
Usatysfakcjonowana odpowiedzią Joshuy, ponownie usiadła mu na kolanach i dają całusa w policzek. Z każdym kolejnym pocałunkiem na jej karku, dziewczyna uśmiechała się jeszcze bardziej. Kiedy poczuła dotyk chłopaka na swoich plecach, przeszedł ją przyjemny dreszcz. Poczuła się nieco niezręcznie, siedząc tuż obok nie jakiej Holly.- Destiny- odpowiedziała nawet się nie odwracając.- Slytherin, drugi rok- dopowiedziała i uśmiechnęła się sztucznie, zerkając na nią kątem oka. Starała się utrzymać kontakt wzrokowy z Oriane, która zapewne już wiedziała, że Des czuje się zagrożona. Czym? Oczywiście Josh wydał się zainteresowany nową osobą w towarzystwie. Żadna zazdrość! A może jednak? Z Carstairs nie musiały rozmawiać, żeby zrozumieć co jest na rzeczy. Holly zaczęła czochrać włosy chłopaka, a Sharewood popatrzyła się, jak na dzikuskę. Doskonale wiedziała, jak idealna jest czuprynka Joshuy, ale ona siedzi na jego, a Salemka wzięła się znikąd. Chłopakowi to napewno nie przeszkadzało, ale Destiny czuła się nieswojo. Zadanie, które dała Edwardowi wydało się banalne, ale na pewno nie było mu to na rękę, bo przecież on już jest w swoim domu. Znikąd poczuła się gorzej. Alkohol nigdy tak na nią nie działał, więc nie wiedziała co się dzieje i co ma robić. Postanowiła poinformować Joshue, tak na wszelki wypadek, jakby coś się stało.- Trochę źle się czuje- szepnęła mu do ucha.- Chyba będę się niedługo zbierać.
Ta gra gdzieś tam od kilku chwil mogła trwać. Może nawet wypadło na Mistaena. To było bez znaczenia. Miał teraz o wiele ciekawsze rzeczy do roboty. Takie, jak na przykład… czułości z Panną Sherwood? Tak, to było o wiele bardziej… absorbujące… zajęcie. Nawet nie wyłapał za bardzo tego momentu, kiedy Panienka Holly udzieliła odpowiedzi na jego pytanie. W zasadzie dopiero kontakt z jego włosami jakoś powrócił Joshuę na ziemię. Słusznie, czy nie? Osądzi nas historia. I to nie tak, ze mu nie przeszkadzało. Zgoda, było to przyjemne, niemniej nie o to chodziło. Bo.. no.. tęsknił za nią. I chyba nigdy w życiu nie miał z nią tyle fizycznego kontaktu, co teraz. Chciał – choć może źle to zabrzmi – celebrować ten moment. Sam był trzeźwy, więc miał dziwne wrażenie, że będzie to pamiętał na długo. I nie, nie należał Jezusek do jakiś fetyszystów! Broń Merlinie! Chodziło wyłącznie o sam fakt jej fizyczności. Pociągającej fizyczności trzeba było dodać. Oczywiście w przypadku Dest nie szło jedynie o fizyczność, ale proszę. Jej intelektem mógł się nacieszyć dosłownie zawsze, podobnie jak i ona. Rozmowa, wymiana listowna, cokolwiek. Ale.. dotykiem? Nieskrępowaną możliwością pocałunku? Nie pamiętał, szczerze mówiąc, kiedy ostatnio znalazł się z nią w takiej sytuacji. Może dlatego, ze… no tak. Nie znalazł? - Jak to zbierać? – spytał nieco zmartwiony, ale i rozczarowany. Zrobił coś nie tak? Nie podobało jej się? Na pewno nie uraził jej w jakiś sposób? A może ona wcale nie miała takiej przyjemności z jego drobnych czułości i poczuła się nieco nieswojo? – Co Ci jest? Skarbie.. – rzekł tylko, przytulając ją mocniej. – I co? Będziesz wracać do Hogwartu? – zapytał. W odpowiedzi usłyszał, że tak. Niestety nie mógł na to przystać. W związku z tym zaoferował jej gościnę i nocleg w jednym z wolnych pokojów w mieszkanku. Po pertraktacjach, podczas których oznajmił jej iż to żaden problem, a wrecz przeciwnie, będzie się lepiej czuł wiedząc iż jest bezpieczna, Destiny ostatecznie się zgodziła. Wówczas odsiedzieli jeszcze kilka minut, po czym zebrali się, uprzednio żegnając z całym towarzystwem.
Po wypiciu szklanki wody Lilith całkowicie straciła kontakt z rzeczywistością. Nie wiedziała co z kim, co i jak, co, kiedy, gdzie. Czuła tylko jak głowa nieprzyjemnie jej pulsuje, a wszyscy dookoła tańczą w dziwny sposób… nie sądziła, że kiedyś zobaczy jak ktoś tańczy siedząc w miejscu! Nie było z nią za dobrze i można było to zauważyć tym, że nawet nie zastanawiała się gdy wszyscy wykonywali tak… zawstydzające zadania. Na całe szczęście i butelka i większość zgromadzonych o niej zapomniało. Nagle poczuła w pobliżu znajomy zapach… tak ta dziewczyna posługiwała się teraz tylko i wyłącznie zmysłem węchu. Oparła czoło o ramię chłopaka chcąc w ten sposób chwilę odsapnąć i wyłączyć się. Przysnęła. Jej naprawdę udało się przysnąć, a obudziła się tylko dlatego, że to wygodne ramie uciekło, a ona prawie uderzyła twarzą o ziemię. Jej oczom ukazała się nowa osoba, z którą przywitał się wesoło Jay. Jakoś nie za bardzo jej się to spodobało i naburmuszyła się jak mała dziewczynka odwracając wzrok niezadowolona. No wiecie co! Poduszka jej uciekła! - Ja… – wyszeptała gdy Dwie osoby zniknęły – chyba spasuje z butelką – wymamrotała niewyraźnie pod nosem i na czworaka ruszyła w stronę schodów - zaraz wracam - miauknęła pod nosem i wspięła się na górę chcąc poobserwować wszystkich z góry, jednak jej oczom ukazało się coś o wiele bardziej interesującego. Chyba pijana Litka nie myślała o niczym innym jak o znalezieniu wygodnego legowiska i pogrążeniu się w objęciach morfeusza. Jedna poduszka jej zwiała, więc tą drugą skradzioną z łóżka harpii przytuliła do siebie i skuliła się w kłębek przysypiając.
Na pytanie salemki zaśmiał się pod nosem i zmierzył wzrokiem @Vittoria Brockway, po czym powiedział bez wahania. - Vittoria też wraca do zamku, więc możecie się zabrać razem… – chłopak pochylił się w stronę Holly i złapał ją za podbródek posyłając zabójczy uśmiech numer pięć – a jak dalej będziesz się bała, to zawsze mogę iść z wami – wydukał posyłając jej oczko i już po tej krótkiej chwili puścił ją kręcąc butelką. W między czasie dwie osoby opuściły mieszkanie i nie wiedząc czemu Edward miał przeczucie, że ta impreza nie będzie trwała już długo. Bo gdy pierwsza osoba wychodzi, pozostałe też zastanawiają się na opuszczeniem pomieszczenia… a tak właściwie, to gdzie jest Lilith? Butelka zatrzymała się na pannie @Phoenix I. Farãas. Chłopak zaczął się zastanawiać nad tym jakie pytanie będzie odpowiednie. Trochę się uspokoiło, więc trzeba znowu podkręcić tą atmosferę. - Phoenix, czy kiedykolwiek miałaś ochotę kogokolwiek zgwałcić? – tak. Panie i panowie ten facet to komplenty idiota. Nie mógł wymyśleć normalnego pytania, co?!
Nadszedł czas, żeby się zbierać. Nie dość, że Lilith była w stanie, który wskazywał na to iż trzeba ją jak najszybciej położyć do łóżka, to do tego jeszcze Edward wrobił ją w odprowadzanie Holly do zamku. Poczuła się jak jakiś wielki, umięśniony facet, który to obroni każdą damę w opałach. Albo lepiej, jak matka, która musiała zająć się swoimi dwoma córeczkami. Westchnęła i wstała od butelki. Podeszła do antresoli by złapać gryfonkę za rękę i powoli sprowadzić ją na dół. Boże, ona była ledwo przytomna. Musiała ją praktycznie nieść. Cały jej ciężar oparła na swoim ramieniu. Miała nadzieję, że sama jest na tyle trzeźwa, by dojść do zamku cało. Niestety wiedziała, że i tak odchoruje jutro powrót do alkoholu po dłuższym czasie wstrzemieźliwości. - @Hollywood Ainsworth pożegnaj się, okej? Będziemy czekać na dole – Uśmiechnęła się niepewnie do przyjezdnej, która przecież dopiero niedawno przyszła, a już Vittoria chciała ją stąd wyciągnąć. Uważała jednak, że na dziś wystarczy. - Idzie ktoś jeszcze? @Clarissa R. Grigori, @Phoenix I. Farãas, @Azalia Aristow? - Zagaiła do dziewczyn (oczywiście poza @Oriane L. Carstairs), a zaraz potem przeprowdziła @”Lilith Nox” przez próg. W drzwiach pożegnała się jeszcze z organizatorami. Mówiąc „Dzięki, chętnie to powtórzę!” i zniknęła na schodach.
Hollywood nie zdążyła się jeszcze oswoić do końca z towarzystwem, a wszyscy już powoli się stąd zbierali. Patrzyła na wychodzącego Josha, wraz ze swoją przyjaciółką, później na Lilith, która zniknęła gdzieś z pola widzenia, wszyscy gdzieś się wybierali, a ona ledwie zdążyła usiąść. Zajęła sobie czas sięganiem po swoją szklankę z alkoholem (dalej myślała, że to soczek) i upiła kilka łyczków, trzymając szkło w dwóch dłoniach, jakby próbowała j ogrzać o naczynie, chociaż nie miała ku temu wcale możliwości. Milczała, kiedy wszyscy z kolejna opuszczali mieszkanie. — To może ja… — nie skończyła, wpatrując się ufnie w oczy Edwarda, kiedy zapewniał ją, że wróci z nią Vittoria. Tak też się stało kilka minut później. Przywołana przez dziewczynę, skinęła głową. Obok niej aktualnie siedział jeden z braci Harper. Edward, zaangażowany jeszcze w grę. Podskoczyła w miejscu i objęła go za szyję, dając mu tulasa pred wyjściem. — Zobaczymy się potem? — upewniła się, zanim wstała z miejsca, szukając wzrokiem również i Jaya. Pożegnała go tak samo jak wcześniej brata i podążyła za koleżanką z Salem.
zt
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Gra toczyła się swoim tempem i w pewnym momencie dziewczyna straciła rachubę czasu. Nie wypiła dużo więc nawet alkohol nie wpłynął na nią w dużym stopniu. Po prostu zrobiła się bardziej wesoła niż zwykle. Cieszyła się nawet, że wypadał mniej niż to było konieczne i po zadaniu do którego upatrzyła puchonkę nie wypadła ani razu. Słysząc pytanie Vittori od razu podniosła się z miejsca. Nie chciała wracać sama do zamku.Nigdy nie wiadomo kogo można spotkać na swojej drodze, a w grupie zawsze było bezpieczniej. No może mieli by problem z Lilith która przestała kontaktować całkowicie po wypiciu butelki ognistej. Do tej pory nie potrafiła zrozumieć jak w tak małym ciałku zmieściło się tyle alkoholu. - Idę z wami. Samej wracać o tej porze jest nie za bardzo bezpiecznie, a we dwie zawsze łatwiej będzie doprowadzić Lilith. - uśmiechnęła się do Titi i żegnając się z organizatorami całej imprezy zeszła z dziewczynami na dół.
Odkąd przestał unikać brata wracanie do domu na nowo stało się przyjemne. Wprawdzie nie miał już czasu by przesiadywać w nim tyle, co kiedyś ze względu na Orianę czy Lilith, ale i tak zawsze znajdywał trochę czasu dla swojego lusterka. Dziś postanowił trochę go rozbawić. Widział, jak bardzo ten się męczy odkąd Vittoria zniknęła. Lilith też cierpiała. Chciał im jakoś pomóc. Dlatego właśnie dla dziewczyny wymyślił akcje z uczeniem dziecka pływać. Natomiast przy gryfonie nic nie było takie łatwe. Był zbyt skomplikowaną osobowością. Dlatego postanowił, że zrobi zakupy i spróbuje usmażyć dla niego... Jajecznicę! Przykro mi, ale umiejętności kulinarne Jaya kończyły się na przypaleniu mleka zbyt dużym, magicznym ogniem dlatego też musiała wystarczyć ów skomplikowana i wymagająca potrawa z jajek. Gdy wszedł do domu z siatką w ręce zobaczył, że przy drzwiach leżą buty Edwarda. - Jestem! - Kurde, miało go jeszcze nie być. Trudno, będzie musiał udawać, że wcale nie zamierzał dorwać mu się do kuchni. Zostawił więc reklamówkę w przedpokoju i rozebrał się powolutku. Dziwił się, że brat mu nie odpowiada dlatego od razu wszedł do salonu. Rozejrzał się za swoim klonem.
Klona ani nie słychać, ani nie widać. Chociaż rozrzucone po drodze buty i kurtka leżąca gdzieś na ziemi potwierdzała jego obecność. Można było jeszcze zauważyć, że kanapa leżąca na parterku jest lekko przesunięta do tyło. A tak to można uznać, że jednak gdzieś wyszedł. Gdy Jay wszedł dalej do mieszkania mógł zauważyć niezidentyfikowaną kupkę pościeli na łóżku na antresoli, która oddychała. Zwinięty jak naleśnik w kołdrę Edward leżał do niego tyłem… zresztą i tak jego twarz była schowana pod wielkim nawałem kocy i innych dziwnych rzeczy. Nie ruszał się, czyżby spał? Możliwe… ale o tej godzinie? To do niego niepodobne. Za to jak wyglądało to ze strony chłopaka? Wpatrywał się nieprzytomnie przed siebie nie ruszając żadną kończyną i myślał. A raczej starał się to robić, bo w jego głowie co chwilę pojawiała się pustka, a on nie kontaktował ze światem rzeczywistym. Co się z nim działo? Dlaczego go to tak bolała? Dlaczego to wszystko nie miało najmniejszego sensu? Zamknął oczy chcąc przespać się ze swoimi myślami. Coś nagle wyrzuciło go, usłyszał ciche słowo, które ktoś wołał w oddali, jednak nie było ono na tyle silne, by przywołać go do rzeczywistości.
Gdy zobaczył swojego brata na antresoli był bardzo zaskoczony. Z tego, co pamiętał ten umówił się z jakąś dziewczyną. Dlatego miało go nie być. Czyżby coś się stało na tym spotkaniu? Westchnął zbierając z ziemi jego rzeczy i odkładając na miejsce. Następnie podszedł do schodków i wszedł na samą górę siadając na ostatnim stopniu. Położył twarz na głowie brata, bo tylko ta część ciała nie była całkowicie zanaleśnikowana. - Stary, co jest... Źle się czujesz? - Wyszeptał widząc, że ten jest opatulony tak, jakby miał gorączkę. Położył dłoń na jego czoło. Nie wydawało się być gorące. Co w takim wypadku było nie tak. Nie spał, ale również nie reagował. Jayowi wystarczyła chwila przy nim, by zacząć się nieziemsko zamartwiać. - Co jest... - Spytał ponowie po chwili. Nie mógł patrzeć, jak ten się męczy. Łamało mu to serce. Choć to chyba nie on tutaj powinien się wypowiadać na temat złamanego serca.
Nagle poczuł czyjąś bliskość. Podniósł wzrok i zobaczył swojego brata. Zamrugał kilka razy jakby nie poznając jego twarzy. Nie mógł go więcej martwić. Wstał rozciągając się. - Się wyspałem – powiedział, brzmiał normalnie, przerażająco normalnie. Niby Edward, ale coś w tym wszystkim było nie tak – która godzina? Już tak późno! – powiedział wstając natychmiast, widocznie zestresowany – a ja jeszcze obiadu nie zrobiłem. Sorry stary, pewnie jesteś głodny – rozczochrał brata i ruszył przed siebie. Chciał zejść z antresoli, ale tak jakby… uderzył z całej siły w ścianę. Zrobił kilka kroków w tył i ponowił gest z mruganiem wpatrując się w białą ścianę. Ona tu zawsze stała? Kątem oka spojrzał na brata wyszczerzając się do niego w szerokim uśmiechu – chyba jeszcze śpię – wymówka bardzo dobra… ale ta normalność dalej przyprawiać mogła o ciarki na całym ciele. Zaczął schodzić ze schodków, tylko po to, żeby potknąć się o własne nogi i prawie zlecieć na sam dół. Dobrze, że w ostatnim momencie złapał równowagę. Nic więcej już nie mówił. Wszedł do kuchni zaczął wyjmować składniki. - Co powiesz na naleśniki? – nie byłoby nic dziwnego w tym pytaniu, gdyby chłopak nie wyciągnął z lodówki banana, pomidora, sok pomarańczowy oraz (uwaga, uwaga!) szynkę… Nijak te składniki miały się do naleśników! Później sięgnął do półki i położył… talerz na palniku, dzięki bogu, że jeszcze go nie podłączył!