Jak wiadomo, Davis miał się ustatkować, znaleźć pracę i tak dalej. Cóż, trochę mu to nie wyszło. Nadal rozbija się po barach i śpi gdzie popadnie. A raczej spał, jego matka postanowiła kupić mu mieszkanie. Wiec można rzecz, że nie jest już bezdomnym.
Kuchnia
Łazienka
Sypialnia plus salon
Gdy otwiera się drzwi od jego mieszkania, pierwszym pomieszczeniem do którego się wchodzi, jest kuchnia. Następnie z kuchni prowadzą drzwi do sypialni a z sypialni do łazienki. (Na miejscu telewizora znajduję się magiczne radio )
Mieszkania w Hogsmeade są czarodziejskie, także wszelki sprzęt elektroniczny zdecydowanie odpada. Tym samym zdjęcie (przynajmniej) sypialniosalonu nadaje się do wymiany.
Wiem że mieszkania w Hogsmeade są magiczne. Ale nie mogłam znaleźć innego zdjęcia a te mi się podobało, więc robię tak jakby tego telewizora nie było. Chyba ze aż tak bardzo to przeszkadza, to zmienię ;)
Ostatnio zmieniony przez Castiel Davis dnia Pią 08 Sty 2016, 8:23 pm, w całości zmieniany 1 raz
Jeśli tylko Hope będzie chciała, Davis z przyjemnością pozna ją ze swoją rodziną. Ale nie może jej obiecać że pozna Jordana, nawet on do końca go nie znał. Ale jego matkę, ona zawsze jest w domu na miejscu. Gorzej było z rockmenem. -Mam taką nadzieje, że Ci się uda. Ale Lucy zawsze jest w domu.- Posłał jej delikatny uśmiech. Gdyby tylko Hope chciała poznać jego rodziców, on zawsze jest otwarty na takie propozycje. Lucy pewnie by się ucieszyła, gdyby choć raz przyprowadził dziewczynę do domu nie na jedną noc. Może i usłyszał, może i nie po prostu nie zareagował. Cieszył się tym ze ma ją tutaj i teraz. Cieszył sie również z Tego, że wiedział że dziewczyna jest przy nim po tych wszystkich sytuacjach. Gdzieś w głębi czuł że ona jest tą jedyną, że będzie z nią do końca swych dni. Ale czy ja kochał ? Do tego chyba jeszcze nie dojrzał, a poza tym, jest pewnie że będzie chciał z nią spędzić długi czas. Ale na razie , nie potrafił powiedzieć jej kocham Cię . Spokojnie pewnie kiedyś do tego dojrzeje. -Hey Hope,-Spojrzał się na nią i położył jej rękę na policzku. Robiło się dziwnie... -.. nikt nigdy nie stanie miedzy nami. Ty jesteś jedyną i tylko Ciebie chce. Nie chcę mieć trójkąta czy czegoś jeszcze, chce mieć parę, Ciebie.- Spojrzał się na nią, zaczynał się delikatnie bać tego co może powiedzieć. Westchnął cicho i przytulił się do niej gdy ta podkuliła nogi. -Nie muszę nic o Tobie wiedzieć Hope. Wiem to co chce, chcę być z tobą. Bronić Cię i nie chcę widzieć jak płaczesz, chyba że ze szczęścia.- Pocałował ją czubek głowy. -Ale jeśli będzie Ci lepiej, to powiedz mi. Powiedz mi coś o sobie. Coś więcej niż tylko twoje imię.- Poprosił.
Siedziała skulona z zamkniętymi oczyma. Nie wiedziala co ma teraz robic. Co ma mu powiedziec. Bala sie, ze go straci. Nie chciala tego. Slyszac jego slowa westchnela cichutko, ale nie zmienila pozycji. Poczula jak ja obejmuje i caluje w czubek glowy. -A jesteś tego pewien? Mozesz mi to obiecac? Dobrze wiem, ze nie mozesz. Jetesmy racy sami jesli chodzi o zwiazki i nic tego nie zmieni. -podniosla glowe i patrzac na niego wypowiedziala te slowa. Bardzo sie bala i nie chciala tego mowic. Niestety jakos tak wyszlo. Kiedy wspomnial otym ze nic o niej nie wie, Hope zagryzla dolna warge. -W sumie to.. nie ma w moim zyciu nic co musial bys wiedziec. Moi rodzice zadaja sie tylko z rownymi sobie czyli bogatymi i pełno krwistymi czarodziejami.-odpowiedziala nie przestając patrzec wprost w jego oczy.zagryzla delikatnie zabkami dolna warge. Nie miala mu zamiaru powiedziec o swojej siostrze w dodatku bliźniacze. Chciala ukryc ten fakt mimo iz wiedziala, ze to zle. Nie chciala go oklamywac, ale tez nie chciala by wiedzial o jej siostrze. W sumie nikomu nie mowila o siostrze. Malo kto o nich wiedzial procz kilku osob ze szkoly i nauczycieli oraz rodziny i znajomych rodziy.
Martwił się o Hope, siedziała tak w kąciku skulona. Wyglądała jak mała dziewczyna, która kiedyś była skrzywdzona. Nie chciał jej takiej oglądać. Zawsze wydawało mu się że dziewczyna jest silna.. -Nic mogę Ci tego obiecać,, ale mogę Ci obiecać że nie będę się starał .- Gdy mówił te słowa, patrzył jej w oczy. Mówił prawdę, będzie się starał z całych sił choć nie będzie to łatwe. Będzie to droga prób i błędów, ale czego nie robi się dla takiej kobiety jak Hope. Uśmiechnął się smutno -Czyli ja do Tego świata nie należę.-. Odparła normalnie i pocałował ją w czubek głowy. Posłała jej znów smutny uśmiech i wstał z kanapy. Gdzieś tak głęboko czuł że Hope nie mówi mu wszystkiego, ale on nie będzie z nią wszystkiego wyciągał. Sama musi wiedzieć co jest dla niej dobre a co nie. Wszedł do kuchni i zaczął przyrządzać gorącą czekoladę, dla siebie i Hope. Pewnie teraz bardziej jej się to przyda niż jemu. Nie wiedział że jej rodzina zadaje się tylko z czystko krwistymi, czy to oznacza że on nie pasuje do jej świata ? Że nigdy nie będzie częścią jej rodziny.. Ale cy on tego chciał ? Chciałby być częścią jej rodziny, częścią jej świata. Czy on swoją osobowością burzył jej świat ? Właśnie takie pytania siedziały w jego głowie.. Davis zaczął się po prostu martwić, ale nie chciał okazywać tego dziewczynie.
Zmruzyla delikatnie powieki sluchajac jego slow. Bedzie sie staral? Ona tez będzie sie starala z calych swoich sil. Chciala by bylo im dobrze, by sie nie klocili. Chciala byc z nim szczęśliwa juz na zawsze. -Ja również, bede sje starac. Nie chce miec innego, chce Ciebie.-powiedziala cichutko i westchnela. Popatrzyla mu gleboko w oczy smutnym wzrokiem. Wiedziala, że mogl czuc sie dziwnie. Jej rodzina byla inna i na pewno go nie zaakceptuja, ale i tak miala zamiar z nim byc. Mimo wszystko chciala z nim byc. -Castiel ja..-zaczela mowic, ale on wstal i wyszedl z pokoju. Jej oczy pociemnialy a ona posmutniala jeszcze bardziej. Wstala i ze spuszczona glowa poszla do lazienko w ktorej sie zamknela. Stanela przed lustrem i spojrzala na swoje odbicie. -Jestem glupia, przeciez od poczatku wiedziałam, ze go nie zaakceptuja. Moglam sie domyslic, zebsie zasmuci.-mowila do siebie wsviekla, zaciskajac dlonie w piesci.
Przecież zależy im na sobie, więc chyba dobrze że będą się starać i o siebie troszczyć. Uśmiechnął się do niej niej i pocałował ją w czółko. Potem przejechał dłonią po jej delikatnych włosach i posłał jej uśmiech. Nie będzie ukrywał że zabolała go ta wiadomośc w jakiejś części. Chociaż on nie chce być z jej rodziną, on chce być z nią. Żyć przy niej, śmiać się z nią i płakać z nią. Tą ją chce, więc mało go interesuje to ca jej rodzina sobie o nim pomyśli, albo czy ją nawet pozna. Ona jest dal niego ważna. Zrobił dwa kubki gorącej czekolady i wrócił do salonu, nie wiedził nigdzie Hope. Więc jednym miejscem do któego mogła pójścć była łazienka. Odłożył kubki na stół i podszedł do drzwi, zapukał do nich. -Hope, zrobiłem gorącą czekoladę, choć przyda się nam.- Zawołał za nią i poczekał przy drzwiach, aż wyjdzie z łazienki. Musiał się wziąć w garść, nie może się smucić z tego względu że może nigdy nie pozna jej rodziny, albo z tego że jej rodzina go nie zaakceptuje. Ona była dla niego ważna, najważniejsza. I nic tego nie zmieni, nigdy w życiu.
Uderzyla sie delikatnie dlonia w czolo i westchnela glosno. Odgarnela kosmyki kasztanowych wlosow z policzkow i wetknela je za uszy. Slyszac pukanie do drzwi i slowa Castiela odwricila sie i podeszla do drzwi. -Juz, juz..-powiedziala cichutkim glosikiem i otworzyla drzwi. Spojrzala na mężczyznę i usmiechnela sie delikatnie. Wyszla z lazienki i zamknela za soba drzwi. -Wiec gorąca czekolada..no dobrze.-dodala nie przestajac sie uśmiechac. Cmoknela go delikatnie w policzek i podeszla do kanapy na ktorej wygodnie sie rozsiadla. Wziela kubek z gorącą czekoladą i upila malenki lyczek. -Mniam, mniam i mniam!-wykrzyknela uradowana patrzac na Castiela.
Gdy dziewczyna wyszła z łazienki i podał jej gorącą czekoladę, posłał jej delikatny uśmiech i poszedł za nią. Usiadł na kanapie i wziął dużego łyka gorącego napoju. -Jest coś jeszcze co powinienem wiedzieć o Twojej rodzinie ? .- Spytał i przejechał dłonią po jej włosach. Cóż, pewnie nigdy ich nie spotka, ale mógłby się dowiedzieć o nich co nieco, prawda ? Przecież to nic złego. Hope również mogła się go pytać o wszystko, jeśli już rozmawiają o rodzinie, to lepiej dowiedzieć się wszystkiego. Nie chcę mieć przed nią tajemnic i nie chcę aby ona je miała, przed nim.
Spojrzała na niego czekoladowymi tęczówkami gdy spytał czy jest coś jeszcze. Odgarnęła kosmyk kasztanowych włosów z policzka i wetknęła go za ucho. Sama nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Za wszelką cenę chciała ukryć fakt iż ma swojego klona. Nie chciała wplątywać Castiela w głupie gierki ze swoim klonem. Ona i jej siostra były zdolne do wszystkiego gdy chodziło o rywalizację pomiędzy nimi. Dlatego też chciała trzymać Castiela z dala od tego wszystkiego. -Hmm sama nie wiem co mam Ci jeszcze powiedzieć. Mój ojciec pracuje w Ministerstwie.-powiedziała zerkając na Niego kątem oka. Upiła malutki łyczek gorącej czekolady i westchnęła cichutko. Wiedziała, że robiła źle. Wiedziała, że gdy prawda o tym, że ma bliźniaczkę wyjdzie na jaw będzie afera. Tak czy tak wolała przemilczeć fakt o swoim klonie. Na prawdę nie chciała by jej życie znów się skomplikowało. Miała teraz Castiela i nie chciała go stracić przez wygłupy swojej siostry. Spojrzała na niego uważnie i delikatnie ząbkami zagryzła dolną wargę. -A ja powinnam jeszcze coś wiedzieć o Twojej rodzinie? -spytała nagle przyglądając mu się uważnie czekoladowymi tęczówkami. Ponownie upiła maleńki łyczek gorącej czekolady.
Upił kolejnego łyka czekolady i czekał na rozwinięcie się akcji. A raczej tego co ma mu do powiedzenia Hope. Niestety a może i raczej lepiej, nie miała mu za dużo do powiedzenia. Czyli nic przed nim nie ukrywała, bo przecież nie skąd miał się niby domyśleć że jednak miała ? Uśmiechnął się do niej delikatnie i pokiwał głową, bo co innego miał zrobić ?. Odłożył kubek na stół i przyciągnął Hope do siebie. -Chyba nic a może jednak.. Lucy Free, była kiedyś modelką w magicznym świecie, ale gdy się urodziłem została w domu i do tej pory w nim siedzi. - Uśmiechnął się do niej, może słyszała coś o jego matce. Przecież swego czasu była szanowaną modelką i było o niej głośno w świecie magii. Nie każdy wie ze to właśnie on jej synem złocistowłosej kobiety o nieskazitelnie niebieskich oczach. Cmoknął ją delikatnie w czubek głowy i westchnął cicho. Cieszył się ze nie mają miedzy sobą żadnych tajemnic.
Westchnęła cichutko wpatrując się w niego. Gdy zaczął mówić o swojej matce zmrużyła delikatnie powieki. Co?! Ona była jego matką? Hope słyszała o niej od swojej matki. Matka Hope w młodości miała innych znajomych niż teraz. Po wzięciu ślubu z Antonem, Melody musiała zmienić towarzystwo jak i siebie całą. Niestety, ale tego wymagali od niej rodzice. -Moja matka Melody opowiadała mi o niej.. jak byłam młodsza. Podobno była bardzo ładna i w ogóle. -powiedziała z delikatnym uśmiechem na twarzy zerkając na Castiela. Upiła maleńki łyczek czekolady i odstawiła kubek na stół. -Jak.. jak można zrezygnować z czegoś takiego i nie tęsknić za tym? -spytała spuszczając wzrok. Westchnęła bezgłośnie i odgarnęła kosmyk włosów z policzka. -Twoja mam nie tęskni za swoją młodością? Za tym co miała? Musiała zrezygnować z tego wszystkiego dla Ciebie..a twój ojciec dalej robi to co kocha i z niczego nie musiał rezygnować. -zaczęła mówić nieco zdziwiona słowami, które wypływały z jej ust. Wstała z kanapy i podeszła do okna. Oparła się ramieniem o ramę okna i westchnęła przerywając na chwilę swój wywód. -Uważam, ze to nie sprawiedliwe.. -dodała po krótkiej chwili i zerknęła kątem oka na Castiela. W sumie sama nie wiedziała dlaczego to wszystko powiedziała, ale czuła że musi to powiedzieć..po prostu musi.
Słuchał ze swoistym spokojem, tego co miała do powiedzenia Hope. Nawet nie raczył jej przerwać ani razu, po prostu uśmiechał się i kalkulował wszystko co miała dopowiedzenia. Cóż w niektórych sprawach miała oczywiście rację, ale nie zawsze. Nie wiedziała jak działa jego rodzina, byłą zupełnie inna od jej rodziny. Uśmiechnął się tylko i odgarnął jej włosy z twarzy. -To że Lucy, jest była i będzie ładna to zrozumiałe. Oczywiście urodę odziedziczyłem po niej.- Zaśmiał się cicho do dziewczyny i cmoknął ją w policzek. [i]-Szkoda że już nie mają żadnego kontaktu ze sobą...[ Widzisz, jakoś można. Nie słyszałem nigdy aby Lucy narzekała na swoje życie, jakie jest teraz. Oczywiście często wspomina to jakie było jej życie bez rodziny, jako chodziła po wybiegu. Ale w jej oczach nie ma wtedy smutku ani nic, tylko miłe wspomnienia. Mój ojciec nigdy nie kazał jej z niczego rezygnować, ależ skąd ona sama chciała. Dość długo starali się o dziecko a kiedy w końcu się urodziłem, Lucy wolała zostać w domu. Nikt jej do tego nie namawiał, na prawdę, to była jej samodzielna decyzja. Zawsze powtarzała że jakaś obca baba nie będzie wychowywać jej dziecka. Więc tak to wygląda, widzisz nie jest tak jak mówisz.-/i]. Posłał jej uroczy uśmiech i upił łyk napoju po czym przytulił ją do siebie.
Kiedy skonczyla mowic Castile od razu odpowiedzial. Mowil o tym, ze jego matka dobrowolnie zrezygnowala z kariery z powodu dziecka. No dobrze, skoro tak to ok. Hope nie musiala sie o nic martwic, gdyz nie zrobi zadnej kariery..zabawne, ale prawdziwe. Z cichutkim westchnieniem sposcila glowe nie chcac patrzec na mezczyzne. Gdy ten skonczyl mowic zagryzla delikatnie zabkami dolna warge wciaz na niego nie patrzac. -Przepraszam, nie powinnam w ogole sie wypowiadac na ten temat. -powiedziala delikatnie sciszonym glosem. Odgarnela kasztanowy kosmyk wlosow, po czym wetknela go za echo. Bylo jej glupio przez to co powiedziala. Wolala sie juz nie odzywac. Tak bedzie najlepiej.
-Nie przepraszaj, masz prawo mieć swoje zdanie. Uwierz mi, nie ty jedna o to pytałaś.- Uśmiechnął się do niej i cmoknął ją w policzek. Chciał ja jakoś pocieszyć, wiedział po niej że czuła się głupio przez to co powiedziała, ale wcale nie powinno być jej głupio. Przecież miała do tego prawo i nie była pierwszą osobą która o to pytała, to zrozumiałe. -Hope.. Mogę zadać Ci poważne pytania.- Spojrzał sie na nią z dośc poważnym wyrazem twarzy. Który za często, nie pojawia się na jego twarzy. Prawie wcale, ale to było akurat ważne. przemyślał sobie parę spraw i po prostu musiał to wiedzieć. Czyby chciała, czyby miała ochotę.. Może to za szybko ? Niee,, niee na pewno nie, przecież był pewien uczucia do niej..
Siedziala w milczeniu wpatrujac sie w swoje kolana. Bylo jej smutno przez to co powiedziala. Castiel powtarzal by sie nie przejmowala, ale i tak zle sie z tym czula. Bylo jej tak strasznie glupio. Spojrzala na Castiela gdy ten wypowiedzial jej imie taking powaznym tonem. Byla zaskoczona, ale nie miala pojecia o co chcial zapytac. -O co chodzi?-spytala zaskoczona jego tone Zmruzyla delikatnie powieki przygladajac mu sie z ogromna uwaga. Ciekawe o co moglo chodzic. Castiel nigdy nie mowil do niej takim tonem. Troche sie bala, ale starala sie tego nie okazywac. Ponownie zagryzla zabkami delikatna warge I czekala spokojnie na ciag dalszy tych wydarzen.
Odgarnął włosy z jej twarzy i cmoknął ją pierw w czoło a potem pocałował jej usta. Po dłuższej chwili oderwał się delikatnie od niej i spojrzał jej w oczy. -Nie chcę żeby to zabrzmiało dziwnie i może jest to dla Ciebie zbyt szybko, jeśli tak to zrozumiem to.- Uśmiechnął się delikatnie na chwilę, na ułamek sekundy. -Chciałabyś może poznać Lucy i Jordana ?-. W końcu jego mama zobaczyłaby że się ustatkował, a raczej stara i to bardzo. Że nie zaprasza już kobiet na jedną noc, że ma jedną przez dłuższy czas.. W sumie to ile to już trwa ? To że jest tutaj z Hope.. Sam tego nie wiedział, ale jak to się mówi, szczęśliwi czasu nie liczą, prawda? Ale czy ona była z nim szczęśliwa ?
Wpatrywala sie w Castiela milczac. Czekala az cos powie..cokolwiek. Kiedy w koncu wyjasnil o co chodzi troche sie przerazila. Czy to bylo odpowiednie? Czy nie za wczesnie? Czy to dobry pomysl? Bala die tego..nie wiedziala czy spodoba sie jego matce I ojcu. Serce jej delilatnie przyspieszylo. Zamrugala kilkakrotnie powiekami po czym odetchnela gleboko. -Ja..ja.. -wyjalala patrzac na niego speszona. Wstala pospiesznie I poszla do kuchni. Wziela szklanke wraz z butelka ognistej. -Nie wiem czy to dobry pomysl. Co jesli mnie nie polubia? -spytala siadajac obok niego na kanapie. Nalala trunku do szklanki I wypila na jedno przechylenie. Bardzo sie bala, tego pomyslu. Jej ukochanu nawet nie wiedzial jak bardzo.
Był w szoku, widząc co robi Hope. Nie wiedział jak na to zareagować, pierwszy raz widział żeby dziewczyna którą chce zaprosić do domu, odmówiła mu i do tego wypiła szklankę ognistej duszkiem. Hope jest pierwszą dziewczyną którą chce, zaprosić naprawdę do domu, aby poznała jego rodziców, a nie na seks. Westchnął cicho i uklęknął przed Nadzieją, tak aby widziała jego twarz a on jej. -Na pewno Ciebie polubią, ja cię lubię a nawet bardziej. Posłuchaj mnie, jesteś wspaniałą dziewczyną, nigdy nie poznałem takiej kobiety jak ty. Wiesz czego chcesz i jesteś pewna swoich wdzięków. Mówisz co myślisz i nie przejmujesz się tym co mówią inni. Jesteś wyjątkowa. Poza tym jeśli ja cię lubię, to oni też powinni.- Mówią co głaskał ją po włosach i ciągle patrzał jej w oczy. Była dla niego ważna, chciał aby ona to też wiedziała. Właśnie tak chciał jej to pokazać.
Kiedy mezczyzna kleknal przed nia wbila w niego brazowe teczowki. Z zastanowieniem wpatrywala sie w niego milczac. Wysluchala uwaznie tego co mial do powiedzenia. W koncu..po dluzszej chwili odkaszlnela cichutko. -Castiel..ja..-wymamrotala I odwrocila wzrok. Nigdy nie poznala rodzicow swojego kochanka. Jednak Castiel byl kims wiecej. Nie byl jednorazowa przygoda, w koncu bylo ze soba juz jakis czas. Nie potrafila mu powiedziec "Talk, jasne. Chetnie poznam twoich rodzicow.". Nie umiala tak, bala sie. -Mozemy porozmawiac o tym pozniej? Musze to przemyslec..boje sie.-odpowiedziala cichutko I spojrzala na ukochanego. Zagryzla delikatnie zabkami dolna warge I przymknela powieki.
Odetchnął głęboko i musnął jej czoło swoimi ustami. Wstał i delikatnie ją przytulił. -Jasne, przecież nie będę Cię do niczego zmuszał.-. Posłał jej uśmiech i odszedł od kanapy. Poszedł do kuchni i nalał sobie soku. Nie był zły na nią, ani troszku. Może ją za bardzo zaskoczył tym wszystkim, może to za szybko, może nie powinien jej tego mówić. Mógł poczekać, przecież ich życie jest w sumie dość dziwne. Wszystko zaczęło się od bardzo miłego spotkania dwóch nieznajomych, a potem on zaczął świrować z jej powodu. Może ona aż tak bardzo nie świrowała za nim ? Zagryzł swoją wargę, wypił sok i wrócił do salonu-sypialni. Usiadł się na łózko i włączył magiczne radio. -Jest coś co chciałabyś porobić dziś ? -Spytał się jej spokojnie, chciał zmienić temat. Nie chciał jej dręczyć więcej, to nie było nikomu potrzebne.
Westchnela cichutko slyszac, ze Castiel wychodzi z pokoju. Poczula sie dziwnie..bardzo dziwnie. Otworzyla oczy i siedziala wpatrujac sie sciane. -Przepraszam..-wyszeptala do siebie. Odetchnela cichutko i spojrzala na mezczyzne, ktory pil Sok w kuchni. Bylo jej tak strasznie glupio. Mezczyzna wrocil do pokoju I polozyl sie na lozku, nastepnie wlaczyl radio. Hope nadal siedziala na kanapie. Po chwili wstala, wziela butelke alkoholu, szklanke o skierowala sie w strone lazienki. -Ide do wanny. -stwierdzila I spojrzala na Castiela. Wiedziala, ze mezczyzna byl na nia zly. Powinna mu dac chwile spokoju. -Przemysl sobie wszystko..czy jestes pewny tego, ze mam ich poznac.-powiedziala cichutko I zamknela sie w lazience. Postawila butelke I szklanke na wannie po czym nalala goracej wody.
Nie chciał jej urazić, ona pewnie go też nie. Cóż, pewnie wszystko się za szybko działo, ale na to już nic nie poradzą. Słów wypowiedzianych nie da się odwrócić. Oczywiście nie słyszał tego przepraszam, ale on nie był na nią zły. Był ciut rozczarowany, ale spokojnie przejdzie mu to. Potrzebował chwilę posiedzieć sam, tak samo jak ona. -Tylko się nie upij za bardzo.- Uśmiechnął sie do niej delikatnie, nie miał zamiaru jej znów ratować, raczej miał. Ale chodziło bardziej o to że nie chce aby jej się coś stało. -Jestem pewien.- Wyszeptał, ale nie wiedział czy ona go usłyszała. Położył się na łóżku i zamknął oczy. Słuchał jak woda szumiała. Westchnął cicho i nie wiadomo kiedy zasnął, ubrany jeszcze w ciuchy.
Oczywiscie uslyszala jego kazde slowo zanim zamknela drzwi. Woda szumiala zapelniajac wanne. Po dluzszej chwili obserwowania zaczela sie rozbierac. Kiedy byla juz naga zanurzyla sie w goracej wodzie I syknela cichutko. Woda parzyla, bolalo..Hope jednak uwielbiala taka wode. Nalala alkoholu do szklanki I z cichym westchnieniem ulozyla sie wygodnie w wannie. Po jej glowie krazylo tyle mysli..tyle pytan..a zadnej odpowiedzi. Nie chciala stracic Castiela. Chciala z nim byc, chciala by on ja zmienil..na lepsza. Teraz byla nikim, glupia, upijajaca sie..w dodatku dziwka. Poczula jak cos mokrego splywa po jej policzku. Przelknela sline zastanawiajac sie nad tym dlaczego plakala. Czy miala powod? To z glupoty? A moze ze smutku? Kiedy ocknela sie z tych dziwnych przemyslec zmruzyla delikatnie powieki? Ile czasu minelo odkad weszla do wanny? W sumie sama nie wiedziala jak dlugo tam siedziala ani ile wypila. Kiedy wychodzila z wanny woda byla calkowicie zimna. Owinela wilgotne cialo recznikiem po czym dopila trunek, ktory znajdowal sie w szklance. Chwiejnym krokiem wyszla z lazienki. Spojrzala na lozko z cichym westchnieniem. Castiel spal..wiec nie powinna go budzic. Poszla do kuchni I zaczela szukac po szafkach czegos co by jej podpasowalo jako przekaska.
Czasami nie rozumiał Hope, albo po prostu kobiet. Proponujesz im coś miłego, chcesz im pokazać że są dla Ciebie ważne, to nagle im się to nie podoba. Nie chcą, boją się. Takie nie zrozumiałe to, ale cóż , w sumie nie miał też za bardzo na co narzekać. Dziewczyna miała prawo się wahać, to nic takiego. Ale jednak było to irytujące, tak troszku. Wiedział jak długo spał, godzinie może dwie.. Słyszał jak Hope kręciła się po kuchni, zamykając i otwierając szafki. Z względu że Hope, skończyła sie kąpać. On zamierzał wziąć kąpiel a raczej prysznic. Wstał z łózka, posłał jej Hope całusa, gdy na niego spojrzała i uśmiechnął się delikatnie. Wziął czystą bieliznę i zniknął za drzwiami łazienki. Jego prysznic nie trwał pewnie tak długo jak Hope, po prostu wskoczył pod gorącą wodę, namydlił się, postał tam jeszcze jakiś dwadzieścia minut, nad rozmyślaniem o niczym i wyszedł. Wrócił do sypialni w samych bokserkach i znów położył się na łóżku, czuł się jakoś dziwnie zmęczony.
Kiedy Hope otwierala ostatnia szfke katem oka zauwazyla, ze Castiel sie obudzil. Usmiechnela sie do niego gdy ten znikal za drzwiami lazienki. Zamknela szafke zrezynowana..nie znalazla nic na co miala ochote. Wrocila do pokoju I opadla z cichym westchnieniem na lozko. Lezala w ciszy sluchajac szumu wody z lazienki. Po dosc dlugim czasie szum ustal. Hope zamknel oczy nasluchujac czy drzwi sie otwieraja. Oczywiscie otworzyly Sie po krotkiej chwili. Brunetka otworzyla oczy I spojrzala na mezczyzne swojacego w samych bokserkach. Halo! Ona nie byla lepsza miala na sobie tylko recznik. Obserwowala go gdy kladl sie do lozka. -Teraz nie bedziesz sie do mine odzywal? -spytala nagle nie patrzac na niego. Ulozyla sie wygodnie wbijajac czekoladowe teczowki w sufit.
Szczerze, to nie wiedział ze dziewczyna leży na łóżku, był po prostu przemęczony. Dopiero gdy sie odezwała zauważył ją, wziął głęboki oddech i rozciągnął się. Przygarnął dziewczynę do siebie i cmoknął ją w czoło. -Nie jestem na Ciebie zły, po prostu jestem zmęczony.-. Mówił prawdę, nie był na nią zły, był dziwnie zmęczony jak nigdy. Zamknął swoje oczy i zaczął delikatnie oddychać. Zamknął ją delikatnie w swoich ramionach. -Znalazłaś to czego szukałaś ?- Spytał z widocznym zainteresowaniem.
Wywrocila teatralnie oczyma I westchnela cichutko. Matko co mu sie dzis stalo? Byl taki nie do zycia.. -Hmm maze jakos Ci pomoc? Z odpoczynkiem? -spytala z zadziornym usmiechem na twarzy. Zagryzla delikatnie zabkami dolna warge. Usiadla na nim podtrzymujac jedna reka recznik by jej nie spadl. -Niestety nie znalazlam.-odpowiedziala zrezygnowana. Po chwili jednak spojrzala w oczy Castiela I ponownie usmiechnela sie. Ciekawe czy mogla mu jakos pomoc w odpoczynku. Jesli tak to byla na to gotowa. Cokolwiek bedzie chcial..Hope to zrobi. Wystarczy tylko slowo.