W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Eliksiry
Wchodzisz do Klasy Eliksirów, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Eliksiry. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Sava Raynott oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z eliksirów można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Zidentyfikuj eliksir po składnikach - muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga. (odp - eliksir Wielosokowy) Jakie działanie ma ten eliksir? (na godzinę zmienia osobę, która go wypije, w kogoś innego - kawałek ciała tej osoby musi znaleźć się w wywarze). 2 – Podaj właściwości fizyczne eliksiru Słodkiego Snu. (odp. biały, gęsty, zapach cynamonu) Jak można go podawać? (doustnie, poprzez nasączenie pokarmu lub dolanie do napoju) Jakie są jego skutki? (sen bez snów) 3 – Jak poznać, czy Armortencja jest uwarzona prawidłowo? (odp. blask bijący od wywaru, para unosząca się w charakterystycznych spiralach) Jaki jest zapach Amortencji? (każdy odczuwa go inaczej, woń kojarzona z zapachami, które wydają się dla danej osoby najprzyjemniejsze) 4 – Podaj cztery składniki Eliksiru Skurczającego. (odp. korzonki stokrotek, figi, dżdżownica, śledziona szczura, sok z pijawek) Jakie jest antidotum na ten eliksir? (Wywar Dekompresyjny) Działanie jakiego, innego niż Skurczający, eliksiru niweluje to samo antidotum? (Eliksiru Rozdymającego) 5 – Opisz działanie wywaru Tojadowego i podaj, jaki składnik niszczy działanie eliksiru (odp. działanie - wilkołak podczas przemiany zachowuje świadomość i ludzki umysł; cukier) Przez kogo został wynaleziony? (Damokles Belby) 6 – Ile trwa przyrządzenie Veritaserum? (pełny cykl księżyca) Co to za eliksir? (najsilniejszy eliksir prawdy) Podaj nazwę antidotum. (nazwa antidotum nie jest znana)
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź Bełkoczący Napój. 2 – Przyrządź eliksir Młodości. 3 – Przyrządź eliksir Muzyczny. 4 – Pogrupuj składniki według kolejności, w jakiej dodaje się je do eliksiru Ridikuskus. 5 – Ze składników wybierz te, które potrzebne są do uwarzenia eliksiru Gregory'ego. 6 – Przyrządź eliksir Kłopoczący.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - eliksiry:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Chociaż ćwiczenie, które zadała nam profesor Sandford opierało się na wiedzy teoretycznej, a nie na przyrządzaniu eliksirów to byłam bardzo zadowolona! Bezpośrednie obcowanie z eliksirami zawsze mnie ciekawiło i jeśli mam być szczera to właśnie tego najbardziej brakowało mi w pracy w rodzinnym biznesie - niestety zajmowałam się głównie sprzedażą. Przejęłam od nauczycielki wszystkie pięć fiolek i wysłuchałam polecenia, po czym zabrałam się do pracy. Wbrew pozorom dziesięć minut to nie było aż tak dużo czasu. Chwyciłam w palce pierwszą fiolkę i przyjrzałam się uważnie - złota barwa i skaczące na powierzchni kropelki ewidentnie wskazywały, że to Felix Felicis. Zapisałam odpowiedź na kartce, po czym wzięłam się za drugą buteleczkę. Ewidentnie sprawiła mi ona najwięcej problemu - mikstura nie miała żadnego konkretnego zapachu, barwa równiej niewiele mi mówiła, więc finalnie po długim wahaniu (upewniając się wcześniej czy na pewno mam przy sobie beozar, gdyż picie nieznanych eliksirów nawet w szkole nie było dobrym pomysłem) wzięłam maleńki łyczek eliksiru i już po chwili z moich uszu wyleciały delikatne obłoki jasnego dymu - to pozwoliło mi od razu poznać, że zażyłam eliksir pieprzowy. Pośpiesznie zanotowałam odpowiedź i chwyciłam trzeci flakonik - mleczna barwa mikstury niemal od razu dała mi do zrozumienia, że jest to eliksir po-zatruciowy (który sprzedawałam w ilościach wręcz hurtowych) - nie musiałam go nawet kosztować. Czwartego eliksiru na szczęście również nie potrzebowałam spróbować - już po samym kolorze poznałam, że to eliksir chroniący przed ogniem. Niestety w ostatnim przypadku nie było już tak łatwo i po raz kolejny musiałam zdecydować się na skosztowanie eliksiru. Kredowy smak i niesmaczny słony posmak od razu przekonały mnie, że to eliksir migrenowy. Sprawdziłam pergamin upewniając się, że zapisałam właściwie odpowiedzi, po czym oddałam kartkę.
D, E, G, H, J
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget odwzajemniła ciepły uśmiech Riley'a, lecz niestety była kompletnie nieświadoma jego "problemów" z podawaniem dłoni. Gdyby znała go lepiej lub chociaż słyszała, że Fairwyn takowych gestów nie wykonuje, z pewnością zrobiłaby coś innego, by pogratulować mu zdobycia odznaki prefekta naczelnego. Niemniej jednak Puchonka nie zwróciła większej uwagi na ów uścisk dłoni, który był całkiem normalny i trwał tyle, ile trwać powinien, a sam Krukon nie ukazał emocji na tyle wyraźnie, by zwróciła na nie uwagę. - Ach, no co Ty, to super funkcja - powiedziała. Sama była niesamowicie tym faktem podekscytowana. Posiadanie odznaki dodawało jej mnóstwa pewności siebie, a choć dla postronnych osób mogłoby wydawać się inaczej, panienka Hudson nie miała jej zbyt wiele. Zbyt dużo wydarzyło się w jej życiu, by nie posiadała ni krzty wątpliwości we własną osobę. Bycie prefektem dawało jej poczucie bycia za coś i za kogoś odpowiedzialnym, dodatkowo motywowała ją do osiągania dobrych wyników w nauce i godnego prezentowania się, nie mówiąc już o tym, jak bardzo poszerzył się krąg jej znajomych, odkąd zaczęła się bardziej udzielać. - Prawdę powiedziawszy też już chciałam wrócić. Jak człowiek się już przyzwyczai do nawału pracy, kilka dni lenistwa skutecznie obrzydza czas wolny - przyznała mu rację, choć ponownie nie była świadoma jego problemów. Na scenę natomiast wkroczyła Melody, która posiadała z Riley'em znacznie bardziej zażyłe relacje, w związku z czym Bridget odsunęła się nieco od konwersacji, wyczuwając między nimi znacznie większą chemię i lepszą atmosferę rozmowy - nie chciała im tego psuć. Zaraz jednak zaczęła się faktyczna lekcja, podczas której mieli rozpoznawać eliksiry. Bridget spojrzała na Krukona i posłała mu pokrzepiający uśmiech. Następnie podeszła do nauczycielki i wylosowała pięć eliksirów, z którymi wróciła do stolika. Z pierwszym nie miała problemów już po odkorkowaniu fiolki - dostrzegła charakterystycznie wijące się opary, tworzące spirale i sercowate kształty w powietrzu. Nie musiała czekać, aż do jej nozdrzy dotrze zapach lawendy czy drzewa sandałowego. Czym prędzej zakorkowała tą fiolkę, co by jej się nie zebrało na amory (co było prawdopodobne), po czym otworzyła drugą. Tą powąchała i zapach w połączeniu z charakterystycznym kolorem powiedziały jej od razu, że to eliksir euforii. Trzeciej nie była pewna do końca, więc spróbowała dosłownie odrobinę i od razu pożałowała, bowiem eliksir regenerujący miał bardzo ostry smak, który mimo niewielkiej ilości zdołał popiec ją w język. Niemal plując, sięgnęła po czwartą fiolkę, lecz ani kolor, ani smak nie podpowiedział jej zupełnie niczego. W piątej czaił się natomiast eliksir chroniący przed ogniem, a Bridget przekonała się o tym po spożyciu, gdy jej ciało przeszedł dreszcz i rozlało się po nim na chwilę uczucie lodu. Pochyliła się nad kartką, by napisać swoje spostrzeżenia, gdy nagle zorientowała się, że Riley przysnął na stoliku. - Hej, Riley! - powiedziała, chwytając go za ramię i potrząsając delikatnie, by go rozbudzić.
@Riley Fairwyn, jeśli się zbudzisz to mogę pomóc w rozpoznaniu J, a może nawet E, jeśli ktoś uświadomi Bri, że leciała jej para z uszu po spożyciu go
eliksiry:
F - amortencja, charakterystyczne kształty dymu A - euforii, kolor +smak B - regenerujący, smak E - nierozpoznany H - chroniący przed ogniem, smak
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Obdarzyłam siadającą obok mnie @Christophe O. V. Narcisse wymuszonym uśmiechem w międzyczasie ściągając szal tak, żeby jak najbardziej zakrywał mój lekki ciążowy brzuszek. - Cześć - rzuciłam niemrawo w stronę Krukonki z mojego roku. Nie żebym jej nie lubiła - po prostu zwyczajnie nie miałam ochoty na niczyje towarzystwo. Na szczęście na rozmowy nie było zbyt dobrych warunków, bo po chwili każdy z nas otrzymał pięć fiolek, a mieliśmy tylko dziesięć minut. Pierwszy eliksir znałam aż za dobrze i trudno ukryć, że unikałam go jak mogłam - amortencję (F) rozpoznałam w ciągu ułamka sekundy gdy tylko dostrzegłem jej perłowy połysk. Z następnym eliksirem było ciut trudniej - chociaż znałam ten kolor to nie mogłam sobie przypomnieć co to była za substancja. Dopiero po powąchaniu dotarło do mnie, że to eliksir euforii (A) - zapach kobiecych perfum był bardzo charakterystyczny. Eliksir po-zatruciowy (G) poszedł mi równie łatwo - mleczna barwa rzadko funkcjonowała wśród eliksirów. Gorzej było w przypadku kolejnego eliksiru (J) - nie mogłam go rozpoznać, a gdy wzięłam mały łyczek zupełnie mnie zemdliło (posmak kredy plus ciąża, słaby deal), zrezygnowałam więc z dalszej próby i przeszłam do ostatniej butelki. Nie za bardzo miałam ochotę pić ten eliksir, wszystko wskazywało jednak, że nie mam wyjścia. Na szczęście smak był względnie neutralny i poznałam, ze to eliksir pieprzowy (E) tylko dlatego, że kątem oka dostrzegłam, że leci mi para z uszu. Zapisałam wszystkie odpowiedzi (oprócz czwartej) na kartce i oddałam ją nauczycielce.
Spojrzałam na @Blaithin ''Fire'' A. Dear zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi. Uniosła zdziwiona brwi na jej słowa, zastanawiając się co tak naprawdę się stało. Przecież dopiero co weszłyśmy do klasy, a ona już chciała kogoś mordować, raczej szybko. Dotarło do mnie, że trochę wcześniej ktoś musiał nadepnąć jej na odcisk. Rozejrzałam się po klasie, próbując dostrzec o kogo chodziło, ale zupełnie nie miałam pojęcia kto był tym „szczęściarzem”. – Merlinie, Fire.. Spokojnie. – powiedziałam i spojrzałam jej w oczy, minimalnie próbując ją nakłonić do unormowania zdenerwowanego oddechu. Wiedziałam, że gryfonka była osobą, która sama by sobie poradziła, ale wątpliwy był dla mnie sens rozpoczynania bójki na środku klasy przed nauczycielem, więc miałam nadzieję, że wytrzyma do końca lekcji. Nie wiedziałam wprawdzie jak bardzo bliska wybuchu była, ale bez trudu dostrzegłam, że coś było nie tak. Gorączkowo myślałam jak ją zająć i do mojej głowy wpadł pewien pomysł. – Fire, masz może jakiś ciekawy eliksir przy sobie? – zapytałam, wiedząc, że gryfonka siedziała w eliksirach. – Wiesz... coś czego wypicie mogłoby być zakładem... – dodałam, mając w głowie szatański plan. Cały ten diabelski pomysł polegał na wypiciu przez Leo jakiegoś śmiesznego eliksiru. Wzięłam od Fire fiolkę z eliksirem - poprawka, wypiciu przez niego afrodisii. Wiedziałam, a raczej byłam przekonana, że chłopak przyjmie zakład, więc z góry stwierdziłam, że to z nim się założę, o ile przyjdzie na lekcję. Nie miałam jeszcze pojęcia co zrobi przegrany, ale ufając sobie postanowiłam, że zaimprowizuję. Miałam nadzieję, że to też zajmie trochę Fire i nie będzie posyłała żadnych klątw. W każdym razie robiłam to o co mnie poprosiła - starłam się ją zająć. Do klasy wpadł @Leonardo O. Vin-Eurico z @Ezra T. Clarke i posłałam im wesoły uśmiech na przywitanie, intuicja mnie nie zawiodła, przyszli. – W porządku, tak myślę. – tu zerknęłam na Fire. Mój wzrok padł na jakiegoś krukona, który zwrócił się do Blaithin. Nie znałam go, więc postanowiłam nie zaprzątać sobie nim głowy i miałam nadzieję, że dziewczyna zrobi to samo. – Leo, mam propozycję nie do odrzucenia. – powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek. – Właściwie to zakład, przypadkiem mam fiolkę afrodisii i założę się, że nie wypijesz jej na lekcji... Przegrany farbuje włosy na tęczowo, wchodzisz? – wypaliłam, mając nadzieję, że przyjmie ten szalony zakład. Nie do końca wiedziałam skąd mi przyszły do głowy tęczowe włosy, ale przynajmniej będzie zabawnie! Zakład był ryzykowny, więc nie miałam pojęcia czy chłopak się zdecyduje. Kiedy nauczycielka przeszła do lekcji zrobiłam to co kazała i moje oczy prawie wyszły z orbit kiedy okazało się, że mam rozpoznać eliksiry. Wzięłam do ręki pierwszy eliksir i zmarszczyłam brwi. Otworzyłam go i uniosła się z fiolki spiralna para i osobliwy zapach, który pozwolił mi go rozpoznać – amortencja(F), to nie było aż takie trudne. Kolejny rozpoznałam szybko, tylko po kolorze, bo doskonale wiedziałam jak powinien wyglądać eliksir, po którym prawie umarłam na magii leczniczej – zdecydowanie po-zatruciowy(G). Te, które rozpoznałam zapisałam na kawałku pergaminu. Przyglądałam się pozostałym trzem fiolkom i za cholerę nie wiedziałam jakie to eliksiry. - Fire... Pomocy... – mruknęłam błagalnie do przyjaciółki. Powiedzmy sobie szczerze, miałam rozrywkę na tej lekcji, moje myśli błądziły wokół czegoś innego, a z eliksirów byłam nie za dobra. Skąd na Merlina miałam wiedzieć jakie eliksiry nauczycielka mi wlała do fiolki?
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Nie był pewien, czy Trixie zareaguje na niego w podobny sposób, co on na nią. Zwyczajnie miał ochotę spędzić odrobinę czasu w jej towarzystwie, zupełnie niezobowiązująco, ot tak. Również się uśmiechnął, niewiele pewniej od niej. Ciekaw był, skąd ten kiepski humor u Gryfonki, która powinna tryskać entuzjazmem po udanych świętach i przyjemnie spędzonym Sylwestrze; nie wnikał, nie wiedział wszystkiego i zapewne nie miał się dowiedzieć. Pozwolił zatem, aby dziewczyna oparła się o niego i odnalazł zaskakująco dużo ukojenia w otaczającej jej woni, wspartej tym delikatnym dotykiem. Obrzucił Sanford niezadowolonym spojrzeniem, gdy postanowiła zakłócić ich spokój. Niechętnie również powlekł się po eliksiry, a potem usiadł z powrotem i westchnął z niedowierzaniem. Nie wróżył sobie zbyt dobrej oceny. - Kuszące - przytaknął. - Chociaż nie wiem, czy będę w ogóle przydatny - dodał, nie chcąc aby Traversówna miała błędne mniemanie odnośnie jego ledwie istniejących umiejętności z dziedziny eliksirów. Potrząsnął leciutko jedną fiolką, obserwując ją z odrobiną znudzenia, gdy Gryfonka ponownie zabrała głos. Zerknął na nią znad swojej małej kolekcji tajemniczych wywarów, a zielone tęczówki na chwilę wyjrzały zza kotary obojętności, ukazując tę samą przeraźliwą pustkę, zapychaną przez cierpienie. - Cóż, żyję - oznajmił jedynie, niemalże szeptem. Nie było w jego egzystencji niczego przyjemnego, dalej nie wiedział co ze sobą zrobić i nie, nie potrafił poukładać życia na nowo. A jednak jego serce dalej biło, nawet jeśli straciło cel. Chwilę po prostu obserwował swoją towarzyszkę, a gdy zasnęła to bez wahania wpisał, że jeden eliksir to ten słodkiego snu (C), sprawdzając najpierw, czy faktycznie mieli to samo. Purpurowa fiolka przywiodła mu na myśl eliksir czyszczący rany (I), zatem to również nabazgrał na pergaminie. Zupełnie nagle stracił wszelkie chęci do dalszej zabawy, skrobiąc czystą stalówką po kawałku papieru. Ocknął się z zamyślenia dopiero w momencie, gdy Trixie zaoferowała mu pomoc... Jak się okazało, dobrze strzelił z eliksirem czyszczącym rany. Dopisał jeszcze o pieprzowym (E), powołując się na doświadczenia swojej partnerki, a także Felix Felicis (D), wspominając o złotej barwie i charakterystycznie podskakujących na powierzchni kropelkach. Błękitnego wywaru nie potrafił zidentyfikować, a unoszący się nad nim zapach kobiecych perfum jedynie utrudniał zebranie myśli. Mefisto zdecydował zatem, że więcej już nie stworzy. - Dzięki - rzucił miękko w stronę Trixie, zawdzięczając jej szansę na względnie dobrą ocenę. Sanford raczej nie widziała, że pozerkiwał na kartkę Gryfonki... A nawet jeśli, to na Merlina, trudno.
Lettice Callaghan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : brak lewej nogi do 1/3 łydki, piegata twarz, krótkie włosy, blada, lekko zielonkawa cera, nieprzyjemny wyraz twarzy;
Ah, myślałam, że może tym razem uda mi się przeżyć eliksiry bez większych strat w ludziach, że spokojnie wysiedzę te 45 minut zajęć i w spokoju opuszczę sale, ale do mojej ławki postanowiła dosiąść się wielka, czerwona Dearowa mucha skutecznie uprzykrzająca mi życie od jakiś dziewiętnastu. Może gdyby nic nie mówił, nie ruszał i jeszcze tak jakby trochę nie żył to wytrzymałabym te zajecia, ale wiedziałam, że ten oto rzeczony matoł umili mi lekcje. Uśmiechnęłam się do niego najpiękniej jak tylko umiałam i najmilszym tonem głosu jaki byłam w stanie wydobyć z swych ślizgońskich ust, rzekłam. - Ohh, Dante, miło Cię widzieć, naprawdę - zbliżyłam rękę do twarzy chłopaka i z namaszczeniem jakie tej paskudzie się należało, złapałam go za policzek w celu wytarmoszenia, wiedziałam, że nie będzie to nic przyjemnego, moje dłonie były wiecznie zimne i nawet kontakt z ciepłą skórą twarzy nie zmienił niczego w tej kwestii, zresztą bliskie spotkanie nie było na tyle długie by miało na nie wpłynąć - Ty jesteś Dearem, nie? - rzuciłam retorycznie - Więc znasz się na eliksirach, może byś stworzył taki, który unieszkodliwia dupków pod czerwonymi krawatami - rękę przeniosłam na rzeczony krawat i delikatnie pociągnęłam za niego Dante, by za chwilę uśmiechnąć się trochę przyjaźniej i wrócić do swego zadania. Rzeczone eliksiry było, no właśnie, były. Byłam w stanie rozpoznać 3 z nich, bo używałam ich sama na sobie. Doskonale znałam kolor i dymiące właściwiości eliksiru czyszczącego rany (I) oraz smak i zapach eliksiru po-zatruciowego (G) czy migrenowego (J) - długi pobyt w szpitalu jednak na coś się przydał. O reszcie nie miałam pojęcia albo akuar zapomniałam, ale nie bałam się nie udzielenia odpowiedzi, bo profesorka eliksirów wydawała mi się w miarę miła.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Miał wrażenie, że mimo ognistego towarzystwa trójki Gryfonów, ta lekcja będzie wyjątkowo spokojna. Na pewno ze strony Ezry nie miało być żadnych problemów, bo Krukon zwyczajnie nie miał humoru do wybryków, tym bardziej na lekcji kobiety, która traktowała ich naprawdę w porządku. Złe zachowanie u miłych nauczycieli zwyczajnie wydawało mu się niesprawiedliwe względem nich. Drgnął, kiedy Bianca zaproponowała chłopakowi wypicie eliksiru... afrodisii. Nie musiał się nawet odzywać, żeby zauważyli, że nie uważa tego za dobry pomysł. Jego mimika była wystarczająco znacząca. - Ja wierzę, że niebezpodstawnie uważam, że jednak masz w głowie trochę rozsądku - wtrącił się, obiecując sobie, że była to jego jedyna ingerencja w całą sytuację. Jeśli Leonardo chciał robić z siebie durnia przed całą klasą (zadziwiające, że jeszcze się mu to nie znudziło po tych wszystkich niezamierzonych razach) to absolutnie miał do tego prawo. Ale afrodisia nieszczęśliwie mogła odbić się również na nim, a Ezra nie chciał być włączony w zakład, który jego zdaniem był zwyczajnie żenujący, a nie zabawny. Odwrócił wzrok od Leo, zajmując się tematem lekcji. Raczej rzadko identyfikował eliksiry, częściej próbując je warzyć. Mimo to Clarke miał całkiem pozytywne nastawienie, ponieważ z wszelkimi brakami, teoria mogła mu pójść lepiej niż praktyka. Zaczął uważnie oglądać fiolki, zaczynając od eliksiru o perłowym połysku, który emanował znajomym dla Ezry zapachem pomarańczy i tytoniu, dzięki czemu bez wahania wpisał go jako amortencję (F). Następnie wziął do ręki fiolkę z fioletową zawartością. Powąchał, a nawet wylał na rękę kropelkę eliksiru, lecz żadna z właściwości nie była mu znajoma, toteż wolał nie ryzykować próbowania (C). Najłatwiej poszło mu chyba z płynem o mlecznej barwie - dopiero co przygotowywali go na magii leczniczej i Ezra był pewny, że akurat po-zatruciowy zapamięta do końca życia (G). Następny w kolejce eliksir Ezra zdecydował się posmakować, lecz kredowy, słony posmak na języku zupełnie nic u nie przypominał i to pole pozostawił puste (J). Ostatni był eliksir o intensywnie purpurowej barwie, praktycznie przechodzącej w czarny. Jako że miał wyłącznie dwa rozpoznane płyny, postanowił spróbować jego smaku. Gdy tylko kropelka zetknęła się z jego językiem, jego ciało przeszyło uczucie lodu i oziębłości. Przeszedł go dreszcz, a zęby zaszczękały na zaskakujące uczucie chłodu. Może i miał pewność, że dana fiolka zawierała eliksir chroniący przed ogniem (H), ale zdecydowanie nie lubił przeżywać takich efektów. Nie podnosząc wzroku na Leo, czekał aż czas na zadanie dobiegnie końca. Cały czas oglądał pozostałe dwie fiolki, łudząc się, że może coś jeszcze przyjdzie mu do głowy.
Lekcja się zaczęła i klasycznie nauczycielka tłumaczyła im, co mają robić. Uwagę dziewczyny od jej słów odwróciło na moment wejście do klasy kolejnego ucznia, (@Hero Ontario Thìdley) który zajął miejsce obok niej. Wylosowała pięć karteczek i podeszła z nimi do Sanford. Chciała podejrzeć, co jest w kociołkach, ale profesor skutecznie jej to udaremniła. Cóż, mówi się trudno. Wróciła do ławki z pięcioma fiolkami wypełnionymi różnymi cieczami i postawiła je na blacie. Dziesięć minut na to rozpoznanie eliksirów to nie było dużo. To znaczy, dla tego, kto się na nich znał i lubił ten przedmiot, mogło być aż nadto. Jednak na przykład ona, choć nie była najgorsza, czuła, że może jej braknąć czasu. Wzięła pierwszą lepszą fiolkę i przyjrzała się dokładnie jej zawartości. Szybko uświadomiła sobie, co to jest dzięki kolorowi. Eliksir po-zatruciowy (G). Nie musiała nawet próbować, bo miała z nim do czynienia na lekcji magii leczniczej, która długo pozostanie jej w pamięci. Przecież nie na każdej lekcji się umiera. Odstawiła flakonik i chwyciła kolejny, podnosząc go, żeby dokłanie widzieć kolor cieczy. Fioletowy, może czarny. Odkorkowała buteleczkę i spróbowała troszkę specyfiku, na co natychmiast przeszedł ją dreszcz i poczuła przeszywające zimno. Czy tak ma być? A może to za duża dawka i zaraz coś jej się stanie? Odpędziła te myśli i spróbowała rozpoznać następny eliksir, który znowu miał fioletową barwę. Jak na złość znowu musiała testować na sobie efekt. Tym razem jednak zamiast zimna poczuła, jak robi się senna i mało brakowało, a położyłaby się na ławce i oddała tej wspaniałej czynności, jaką jest spanie. Niestety była lekcja, a ona miała do rozpoznania jeszcze dwa eliksiry. Zanotowała na pergaminie, że był to eliksir słodkiego snu (C) i w żółwim tempie przeniosła wzrok na kolejną fiolkę. I, uwaga... Znowu płyn był purpurowy! Naprawdę, kto by się tego spodziewał. Nie mogła trafić na jakieś inne barwy? Wiedziała, co ją czeka. Już po chwili mała kropelka znalazła się na jej skórze, a w kontakcie z nią zaczęła dymić. Rozpoznała eliksir czyszczący rany (I). Na tyle jeszcze była zdolna. Został jej jeszcze tylko jeden, o ciemnym kolorze. Wylała kilka kropelek na drugi nadgarstek i czubkiem języka spróbowała. Najchętniej nie ryzykowałaby kolejnymi efektami specjalnymi, ale coś pchało ją do tego, żeby tak zrobiła. I chyba dobrze się stało, bo jej to pomogło wygrać z sennością spowodowaną poprzednim eliksirem. Już po ostrym smaku rozpoznała eliksir regenerujący (B), a efekt jedynie ją w tym upewnił. Zapisała nazwę na kartce i spojrzała na nią.
Kartka::
- eliksir po-zatruciowy - rozpoznany po mlecznej barwie (G) - nierozpoznany (H) - eliksir słodkiego snu - rozpoznany po spróbowaniu i ogarnięciu uczuciem senności (C) - eliksir czyszczący rany - rozpoznany po zetknięciu ze skórą, gdy zaczął dymić (I) - eliksir regenerujący - rozpoznany po smaku i ożywieniu (B)
- Tak, jasne. - uśmiechnęła się przyjaźnie przesuwając kałamarz na środek ławki, aby chłopak też miał do niego dostęp. Miała jedynie nadzieję, że u niej atramentu też nie zabraknie. Co prawda jeszcze trochę go było i powinno starczyć, aczkolwiek na ile? Może nie będą dzisiaj tak dużo pisać, żeby musieli kombinować skąd wytrzasnąć więcej inkaustu... Oby.
G H C I B
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Zawsze uważał się za dobrego przyjaciela - kiedy czuł, że coś jest nie w porządku u kogoś mu bliskiego, to starał się pomóc. Teraz wyraźnie wyczuwał, że dzieje się coś niedobrego i nawet to radosne powitanie nie zmieniło faktu, że uważnie przyglądał się Fire. Drgnął zatem z zaskoczeniem, kiedy nagle do rozmowy wtrącił się jakiś chuderlawy Krukon (@Sirius Frye). Coś w jego głosie było nieprzyjemnego, a może Leo miał paranoję; tak czy inaczej doskonale widział, że Blaithin nie jest zachwycona jego obecnością. - Mniej ludzi wtrącających się do rozmowy. Serio, damy sobie radę - odparł spokojnym głosem, w którym było coś ostrzegawczego - tak samo zresztą jak w całej sylwetce chłopaka, który nagle wyprostował się i nieco jakby spiął, wyraźnie z góry spoglądając na nieznajomego. Niczym od niechcenia poprawił swoją odznakę prefekta, pomrukując coś jeszcze o tym, że lekcja zaraz się zacznie. Konsekwentnie również zamilknął, zaciskając dłonie na brzegu ławki i próbując zrozumieć, czemu Fire była tak dziwnie spięta i co ten chłopak mógł jej zrobić. Złagodniał dopiero w momencie, w którym Bianca zaoferowała mu dziwny zakład, co skwitował cichym śmiechem. Zerknął na Ezrę z rozbawieniem, słysząc jego opinię. - Słońce, jeśli chcesz zmienić fryzurę, to mnie w to nie musisz mieszać... - Pokręcił lekko głową. - Nie wymyślaj. - Och, kusiło niesamowicie. Przeciągając się lekko wyciągnął nawet dłoń po afrodisię, jakby chciał się upewnić, że Zakrzewski go nie wkręca. W tej samej chwili nauczycielka postanowiła rozpocząć zajęcia i zamiast bawić się w zakłady, musiał wylosować eliksiry do identyfikacji. Nie był zbyt optymistycznie nastawiony, gdy zgarniał fiolki od Sanford. Wrócił do ławki i przyjrzał się wszystkim bardzo pobieżnie, zatrzymując się przy jednej, wypełnionej złotym płynem. Zmarszczył lekko brwi i odkręcił naczynko, aby zajrzeć do środka i dostrzec skaczące po powierzchni kropelki. Ledwie powstrzymał uśmiech, spoglądając na nauczycielkę i wypijając trochę swojej zdobyczy. Przez kilka sekund jakby czekał, a jednak ledwie zauważył tę drobną różnicę w nastawieniu. Wystarczyła świadomość, że wypił Felix Felicis (D). Wziął fiolkę z żarliwie purpurowym wywarem, a jakiś cichy głosik szepnął mu z tyłu głowy, że tak właśnie wygląda eliksir czyszczący rany (I). Dwa eliksiry wyglądały wyjątkowo podobnie i Leo zdecydował, że zaryzykuje i spróbuje jednego z nich - maleńka kropelka wystarczyła, aby dopasować słonawy eliksir migrenowy (J), a jednocześnie posmak wcale nie zepsuł chłopakowi nastroju. Drugi musiał być zatem po-zatruciowym (G); gdyby się nad tym zastanowić, Gryfon całkiem niedawno miał styczność z kiepsko przyrządzoną (w końcu własnoręcznie!) wersją. Zawahał się nad niemal czarnym eliksirem, ale wtedy dostrzegł podobną fiolkę w rękach Ezry - co więcej, ten jej właśnie skosztował. Vin-Eurico bardzo dyskretnie spisał nazwę eliksiru chroniącego przed ogniem (H), oczywiście dodając, że rozpoznał go po barwie. Miał zatem wypisane wszystko, ale skończył sporo przed czasem... - Daj tę afrodisię - mruknął do Bianci, szybko przejmując od niej wywar i dyskretnie wlewając do ust kilka jego kropel. Wypił ten eliksir bez żadnego namysłu, poddając się swojej porywczości i czystej głupocie. Chciał jednak zrobić możliwie jak najmniej problemów, tak więc pozerkiwał ciągle na Ezrę, czekając aż trafi go efekt zażytej mikstury i zaciskając zaplecione na klatce piersiowej dłonie w pięści, by go przypadkiem nie świerzbiły. Błyskawicznie zapomniał o swoich oczekiwaniach, bo cholera, ten chłopak wyglądał niesamowicie. Leo poczuł zalewającą go falę wstydu gdy zorientował się, że chyba nigdy tak w pełni nie docenił jak wspaniałego miał partnera. W tej chwili jednak zapomniał o całym świecie, koncentrując się tylko i wyłącznie na nim. Nie zorientował się w ogóle, że zgubił oddech i odzyskał po chwili tylko taki płytki, rozpaczliwie przyspieszony. Spoglądał z zachwytem na te brązowe włosy, jakby stworzone do mierzwienia ich palcami; na zagłębienie pomiędzy żuchwą a szczęką, do którego usta same mknęły z pocałunkami; na wąskie wargi, których smaku nie dało się zapomnieć. Czuł dreszcze przemykające mu wzdłuż kręgosłupa, gdy ledwie zauważalnie przysunął się do Ezry, z sercem niemalże wyskakującym z klatki piersiowej. Otumaniony chęcią - nie, potrzebą - zbliżenia się do Clarke'a, zdobycia go, posiadania go, gotów był narazić się Sanford i każdemu, byle tylko swoje pragnienia zaspokoić. W słodko-niewinnym geście położył dłoń na kolanie chłopaka, korzystając z tego, że ławka chroniła ich przed ciekawskimi spojrzeniami. Leo udało się oderwać wzrok od Ezry, przebiegł nim po sali, jak gdyby nigdy nic. Udawał, że tak sobie tylko siedzi, że nie myśli tylko o tym, jak chętnie rozerwałby koszulę od mundurka swojego partnera. Jak chętnie strąciłby te papiery i fiolki, żeby wepchnąć Krukona na blat. Mimowolnie przesunął dłoń trochę wyżej, masując łagodnie udo chłopaka i tylko raz wbił palce mocniej w jego mięśnie, gdy wizja dwudziestolatka przyciśniętego do kamiennej ściany rozproszyła go odrobinę zbyt mocno. Drugą ręką przesunął coś na ławce, jak gdyby faktycznie się krzątał podczas wykonywania zadania, ale jego czekoladowe tęczówki jakby pociemniały, przytłoczone nieokiełznanym pożądaniem. - Ezra - nie wytrzymywał, potrzebował uwagi. Krukon bezczelnie zajmował się swoim zadaniem, modlił się do dwóch tajemniczych fiolek; Leonardo ze zniecierpliwieniem zamienił ich kartki. Uzupełnił u Ezry eliksir słodkiego snu (C) na podstawie fioletowej barwy, a także migrenowy (J), którego smak sam przed chwilą sprawdził. Dopiero wtedy oddał mu jego pergamin, uśmiechając się słodko i kusząco, bo w końcu mieli chwilę wolnego... Pochylił się do chłopaka, jakby chciał coś do niego szepnąć, a w rzeczywistości przesunął nosem po szyi chłopaka, zostawiając na jego skórze ślad ogrzania ciepłym oddechem. - Chcę cię - mruknął niskim tonem, nie zaprzestając ruchów ręką i uporczywie walcząc z samym sobą, aby nie przesunąć dłoni wyżej. - Potrzebuję cię - dodał zaraz niezwykle ulegle, z jękiem tak cichym, że dosłyszalnym jedynie dla partnera (i to pewnie również ledwo). Odsunął się powoli, z trudem, nie spuszczając wzroku z zielonych tęczówek Ezry i niemal hipnotyzując go swoim spojrzeniem, aby osiągnąć upragniony cel.
Dante był zadowolony, że natrafił właśnie na tą Ślizgonkę i też fakt, że inni jego znajomi byli na tyle zajęci sobą, że nawet go nie zauważyli. Coś go ostatnio wszyscy denerwowali, irytowali i jego zdaniem „zdziecinnieli”. Dlatego też każde „cześć” w odpowiedzi ciężko przechodziłoby mu przez gardło, przy jego otwartości i nie krępowaniu się przy okazywaniu negatywnych uczuć. Mimo że Lettice także szczerze nie trawił, tak też z nią mógł sobie porozmawiać. Na pewno będzie przyjemnie, a nie skończy się na pewno na żadnym rękoczynie. Nie spodobało mu się jak go przywitała, kogoś, kogo znała od tylu lat. Targanie policzkiem? A co, ona to jakaś stara dupa co uważa się za babcie Dantego? I to jeszcze takimi drętwymi łapami jakiegoś umarlaka? Złapał jej dłoń, ściskając ją trochę za mocno, tak że czuł jej kostki, przemieszczające się pod naciskiem. Na jego twarzy witał ten sam uśmiech co wcześniej, dla kogoś obok mogło się wydawać, że byli wspaniałymi przyjaciółmi, zarazem po uśmieszku Sałaty i jego. Wysłuchawszy ją, przegryzł wargę i zaśmiał się krótko. - Niestety, nie jestem aż takim nienawistnym Dearem, któremu tylko unieszkodliwianie w głowie. Jednakże… – tu urwał zniżając wzrok do jej protezy – Jak tak na ciebie patrzę to czuje się powołany do wynalezienia eliksiru na odrost kończyn. Marzenie wielu eliksirowarów. – Gdy tak wcześniej został przyciągnięty za krawacik, zbliżył się jeszcze bardziej, by odległość między ich twarzami zmniejszyła się do paru cali… żeby zaraz parsknąć jej w twarz i zacząć zadanie, dane przez profesor. Patrzył w głąb pięciu fiolek i od razu odrzucił dwie, których na pewno nie znał. Trzy inne, wydawały mu się bardzo znajome… Tak, pierwsza (D) była o barwie płynnego złota, po której już mógł rozpoznać w niej Felix Felicis. Druga był pięknej fioletowej barwy, który od razu skojarzył mu się z siostrą, gdyż sama zażywała go od czasu do czasu, kiedy nie mogła spać. Zapisał na pergaminie „Eliksir Słodkiego Snu”. Ostatni, a zarazem najtrudniejszy do rozpoznania dla niego okazał się banalnie prosty – rozpoznał w nim eliksir czyszczący rany, wiedział o nim z własnego doświadczeniu, gdy jego pani matka polewała nim zadrapania, które w wieku… siedmiu, ośmiu lat zrobiła mu Slutgonka, aktualnie siedząca obok niego. Wtedy jeszcze miała pełny komplet paluszków u stóp.
Maili miała problem z ogarnięciem siebie i swojego czasu. Brała na siebie zdecydowanie zbyt dużo i zamiast olać kilka przedmiotów uparcie uczyła się na wszystkie, łącząc to z grą i dzieląc pozostający czas, którego warto zaznaczyć prawie nie było, między przyjaciół. Była naprawdę zmęczony tym wszystkim, ale powtarzała sobie, że musi dać radę i nie ma wyboru. Gdyby tylko zrozumiała, że nie zawsze musi mieć dobre oceny i jeden troll nie sprawi, że nagle nie zda całego roku i egzaminów końcowych. Może ktoś ją uświadomi. Siedziała w pokoju wspólnym puchonów, próbując skupić się nad podręcznikiem do zielarstwa. Jakiś dobry duch ją tknął, że spojrzała na zegarek i uświadomiła sobie, że jest koszmarnie spóźniona. Rzuciła wszystko w jeden kąt i popędziła przez lochy do pracowni eliksirów, mając nadzieję, że nauczycielka nie zje jej żywcem. - Przepraszam za spóźnienie. – mruknęła speszona do profesorki i rzucając okiem na zebranych uśmiechnęła się do znajomych jej twarzy, po czym usiadła gdziekolwiek, nie chcąc już zwracać na siebie większej uwagi. Maili miała ogromną nadzieję, że nauczycielka nie będzie wyciągała jakiś konsekwencji ze spóźnienia, nie zrobiła tego przecież specjalnie! Brakowało jej cholernie Prince’a, ale po ostatnich zawodach dostał naprawdę fantastyczną propozycję współpracy. Sama namawiało go, by z niej skorzystał, ale teraz czuła taką ogromna pustkę gdzieś w środku. Byli praktycznie nierozłączni od zawsze, a teraz ich kontakt bardzo cierpiał i podupadł. Rozumiała to, że rzucił studia na rzecz oddania się karierze łyżwiarskiej. Sama zastanawiała się, czy był w ogóle sens rozpoczynania przez nią studiów, skoro wiedziała, że zamierza oddać się muzyce. Chodziło jednak o sam fakt braku jego obecności. Zawsze był obok a teraz miała wrażenie, że została bez cząstki siebie. Traktowała go jak brata i był jej najbliższą osobą odkąd tylko sięgała pamięcią. Pomyśleć, że jeszcze tak niedawno nie mogła sobie wyobrazić długiej rozłąki, a teraz stało się to ponurą rzeczywistością. Próbowała dać sobie z tym radę jak najlepiej, pisali przecież listy, ale kawałek pergaminu nie mógł jej zastąpić obecności. Musiała się jednak do tego przyzwyczaić. Świadomość, że gdzieś tam oddawał się w pełni temu co tak kochał była w istocie pokrzepiająca, więc wciąż się uśmiechała i miała nadzieję, że robi to co sprawia mu największą radość i pięknie jeździ zachwycając wszystkich dookoła Zrobiła to o co poprosiła nauczycielka i lekko się przeraziła kiedy musiała rozpoznać eliksiry z fiolek. Nie była najlepsza z tego przedmiotu, darzyła go średnim zainteresowaniem, a raczej uważała za konieczność. Patrzyła na fiolki z powątpiewaniem i nieufnością w oczach. Obiło jej się o uszy co nieco o ostatniej magii leczniczej i doszła do wniosku, że lepiej się stało, że dostała wtedy ataku. Towarzyszył jej dziwny strach, który sprawił, że jej ręce trzęsły się jakby chorowała na Parkinsona. Fakt ten spowodował, że otwierając pierwszą fiolkę wylała trochę na swoją dłoń. Jej skóra zaczęła dymić i dotarło do niej z czym ma do czynienia. Nieraz się zraniła, więc rozpoznała eliksir czyszczący rany(I) i zapisała jego nazwę. Otworzyła kolejną fiolkę i poczuła zapach kobiecych perfum. Przypomniała sobie, że przecież kiedyś jej młodszy brat się do tego dorwał, zapisała więc na pergaminie, że to eliksir euforii(A). Patrząc na kolejne eliksiry doszła do wniosku, że za chiny ludowe nie dowie się jakie to po samym kolorze. Wybrała ten, który wydawał jej się najbezpieczniejszy i wylała kilka kropel na swoje kubki smakowe. Poczuła okropny wapienny, gorzki smak. Szybko napisała, że to eliksir po-zatruciowy(G). Nie miała ochoty próbować pozostałych dwóch, więc zostawiła je w spokoju.
Literki: a c i g e Kuferek: 0
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Nim zdążyli wymienić choćby dwa zdania, zaczęła się lekcja. Nauczycielka zauważyła młodszych uczniów, ale ich nie wygoniła. Nie rozwiała jednak wątpliwości Finn na temat tego, dlaczego w kasie nie siedziała wyłącznie grupka trzynastolatków, więc dziewczyna nadal siedziała lekko zdezorientowana. Postanowiła jednak płynąć z prądem. Przyjrzała się swoim fiolkom. Na pierwszy rzut oka rozpoznała po-zatruciowy, którego nieprzyjemność miała okazję w życiu zażywać i chyba chroniący przed ogniem, ale to tyko z koloru, więc równie dobrze mógł być eliksirem czyszczącym rany. Otworzyła tę fiolkę i wylała sobie trochę na rękę. Nie dymił, więc chroniący przed ogniem. Chyba, że istniało coś jeszcze podobnego, o czym nie miała pojęcia. Spojrzała na fiolki Monte. Też miał jedną z purpurowym eliksirem, ale trochę innym. Pewnie ten był czyszczący. Widząc, że Ślizgon nic nie piszę, zaczęła skrobać na własnej kartce. (I) czyszczący rany - kolor, (A)euforii - sprężynki, (F)amortencja - połysk. Tyle mogła ocenić z samego patrzenia i tak nie będąc do końca pewną. - Więcej nie wiem - szepnęła do chłopaka, podsuwając mu kartkę z odpowiedziami. Zostało jej dość czasu, żeby chociaż spróbować zrobić coś ze swoimi. Wolała nie ryzykować i niczego nie próbować, ale wszystkie przynajmniej pootwierała, obejrzała i obwąchała. Obstawiała by jeszcze migrenowy, bo mama go czasem używała, ale nie była pewna. Zresztą i tak nie lubiła zdobywać punktów dla domu. Wolała zdobywać dla Slytherinu. Ślizgoni mieli jaja. I Cezar był prefektem Slythu... Ostatecznie podpisała wszystkie fiolki zupełnie z dupy. W szaleństwie tym była jednak metoda - trzy eliksiry spisała od Monte, a w dwóch pozostałych podała takie, które była pewna, że będą niepoprawne. Nigdzie nie podała, jak je rozpoznała. Miała nadzieję, że będzie wyglądało, jakby od kogoś zerżnęła. I że nauczycielka nie sprawdzi tego teraz, a dopiero po lekcji i nie będzie musiała w razie W znosić jej spojrzenia. -------------------------------------- Finn zrobiła zadanie za Monte!
Oczywiście, że się spóźniłam - na jedyne zajęcia na które pod żadnym, ale to żadnym pozorem nie powinnam się spóźniać. Przez Całoroczny Incydent Kociołkowy (zwany również szóstym rokiem w Hogwarcie) nie powinnam w ogóle pokazywać się w tej sali, ale proszę, wciąż próbuję udawać, że potrafię zamieszać drewnianą łyżką w odpowiednim kierunku. A może to kwestia niedokładnego krojenia składników? Albo, taką mam teorię, kociołek po prostu wyczuwa moją niepewność. I na złość nagrzewa się zbyt mocno, przez co wszystko bam. W najlepszym wypadku kończy na moim ubraniu. W najgorszym na suficie, połowie klasy i szacie Sanford. Pewnie gdyby nie wymyślanie teorii spiskowych pod prysznicem byłabym na czas, ale nie mogłam sobie odmówić tych trzydziestu minut smutnego pipczenia pod nosem na to jaki świat jest okropny i wyobrażania sobie najgorszych scenariuszy dzisiejszych zajęć. Mawiają, że grunt to nastawienie, prawda? Z drugiej strony... Może jeśli mentalnie przygotuje się na jakąś tragedię nie obejdzie mnie aż tak bardzo kiedy rzeczywiście coś wybuchnie? Spłynie po mnie jak po kaczce. Lubię to określenie. Jak po kaczce. Nie jestem pewna czy woda rzeczywiście tak swobodnie ścieka po jej plecach (tyle? Czy kaczki mają plecy?), ale ufam ludowym mądrościom. Gdyby nic w nich nie było to skąd to ciągłe powtarzanie przez całe pokolenia? No właśnie. W każdym razie wleciałam do sali, próbując zachować chociaż trochę godności i dyskrecji w swoich poczynaniach i oczywiście żałośnie zawodząc w każdym z tych postanowień. Pasek od torby zaczepia się o klamkę, potykam się o własne stopy a na samym końcu rozsypuję wszystkie papiery z własnej teczki. Czerwona jak burak siadam w ławce, nie podnosząc nawet głowy, wolę nie wiedzieć kto jest świadkiem mojego upokorzenia. Mam nadzieję, sięgając po buteleczki z eliksirami, że w ten sposób wykorzystałam już cały limit niepowodzeń na dzisiejsze zajęcia. W końcu wiara przenosi góry, prawda? Prawda?!
Kartka: F - amortencja rozpoznana po zapachu oceanu i tempery! B - eliksir regenerujący, rozpoznany po ostrym smaku na koniuszku języka [Spróbowałam, mocząc w nim palec! W skrzydle szpitalnym podali mi go kilka razy.] G - eliksir po-zatruciowy, rozpoznany po mlecznej barwie. [Swego czasu dość często pojono mnie nim w skrzydle szpitalnym.] J - eliksir migrenowy, poznany po kredowym smaku i słonym posmaku. [Mam dzisiaj szczęście, karta stałego klienta skrzydła szpitalnego na coś się przydaje!] D - Felix Felicis - rozpoznany po barwie i skaczących kropelkach. [Łyknęłam trochę na szczęście, może kociołek nie wybuchnie!]
Ostatnio zmieniony przez Mary Berry dnia Czw 4 Sty 2018 - 20:05, w całości zmieniany 3 razy
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire musiała nieco ochłonąć, ale nie mogła spodziewać się, że powrót Frye'a będzie aż tak szokujący. - Nie rozglądaj się. - szepnęła do Bianci, widząc, że już poszukuje sprawcy dziwnego zachowania Blaithin. W słowach i spojrzeniu Gryfonki było coś na tyle uspokajającego, że Dear odetchnęła i rozluźniła palce. Mimo to ciężko było przestać myśleć o tym, jak to w ogóle możliwe, że uczeń Durmstrangu znalazł się tutaj... - Mam. - przytaknęła nadal mocno rozkojarzona. Otworzyła torbę i przejrzała kilka fiolek, odnajdując jedną. - Fajne, ale trochę niebezpieczne. - dodała cicho, podając ćwierćwili wręcz mechanicznie fiolkę z afrodisią. Nie pytała z kim miał być ten zakład ani o co chodziło - w tamtej chwili jej to nie obchodziło. Oparła się łokciem o blat ławki, niechcący zerkając w stronę znajomego Krukona. Odwróciła się na chwilę w stronę Leo i Ezry, ale nie zareagowała na ich przybycie, nadal spięta. Komo, komo... Pozostawiła Zakrzewskiej odpowiadanie na pytania w języku, którego nie rozumiała. Nawet to, że Clarke wytrzasnął skądś porządnej marki kociołek jakoś tak nie dotarło do Szkotki. Miała wrażenie, że między nią, a innymi ludźmi wyrosła nagle wielka, niewidzialna ściana. Przez którą przedarło się pytanie Siriusa. Fire otworzyła szeroko oczy, zastanawiając się, czy chłopak robi sobie z niej jaja. Wyglądał, jakby szukał zaczepki... ale może jej w ogóle nie pamiętał? Zanim ułożyła jakąś chamską odzywkę w głowie usłyszała Leo. Jakaś przyjemna ulga rozgrzała serce Fire, która w końcu ocknęła się z tego nieprzyjemnego zamyślenia. Uśmiechnęła się w końcu do Vin-Eurico. Wiedział i rozumiał. Kolejny raz udowadniał, że był wspaniałym przyjacielem. Fire skupiła się na słowach nauczycielki, z zadowoleniem tylko zauważając, że spławiony Frye się odczepił. Rozpoznawanie eliksirów było banalne, chociaż profesor mogła wcisnąć im na tyle podobne do siebie mikstury, że nawet Blaithin miałaby problem. Niestety, barwa czasami nie wystarczyła do odgadnięcia. Nie uśmiechało jej się picie konkretnych wywarów, ale możliwe, że nie będzie mieć wyboru. Wzięła pierwszą fiolkę (H) i w tym przypadku domyśliła się od razu po zobaczeniu ciemnej, niemalże czarnej barwy eliksiru. Zresztą, nie nazywałaby się Fire, gdyby nie rozpoznała wywaru chroniącego przed ogniem. Zapisała szybko swoje spostrzeżenia i wzięła drugą fiolkę (G), a w tym przypadku mleczna barwa także powiedziała dziewczynie dużo. Poza tym zaledwie miesiąc temu go przygotowywała, więc nawet nie musiała próbować, żeby przypomnieć sobie paskudny smak eliksiru po-zatruciowego. Kolejny był trudniejszy (B). Ciemna barwa mogła oznaczać wiele - Fire odkręciła koreczek i wypiła parę kropli. Ostry smak mówił jasno, że musiał to być eliksir regenerujący. Blaithin wyjątkowo go nie lubiła - przypomniał jej o św. Mungu. Zapisała go na kartce i wzięła tę fiolkę, która wydawała się zupełnie zwyczajna (E). Po chwili zastanowienia wypiła odrobinę i poczuła, że z uszu bucha jej niewielki kłębek pary. Teraz była przekonana, że to pieprzowy - o nim też niedawno się uczyła. Kolejna fiolka miała alarmująco fioletową barwę (C). Dear od razu podejrzewała, że może to być eliksir słodkiego snu. Casper miał tego sporo. Zapisała od razu swoje domysły, nie ryzykując picia tego specyfiku. Załatwiła błyskawicznie swoje eliksiry, ale jej przyjaciele nie byli na tyle utalentowani. Jedna z fiolek Bianci była identyczna, jak ta Fire, więc Gryfonka najpierw ujęła ją w dłoń, żeby Zakrzewska mogła zobaczyć, że to ta sama ciemnopurpurowa barwa, a potem podsunęła nieco bliżej kartkę, wskazując końcem pióra na "wywar chroniący przed ogniem", jak gdyby zamyślała się, czy w ostatniej chwili tego nie skreślić i dopisać inną nazwę... Przynajmniej tak to wyglądało z boku. Kątem oka przyglądała się eliksirowi o niebieskiej barwie z drobnymi spiralkami. Upewniła się, że Bianca wie, nad czym myśli i w końcu szepnęła: - Euforia. - myślała nad tym, co kryje się pod purpurowym eliksirem, ale jaśniejszym niż eliksir chroniący przed ogniem. - Czyszczący rany. - dodała cichutko, skrobiąc się piórem po podbródku i starając nie zerkać w stronę przyjaciółki. Tymczasem miała wrażenie, że z tyłu u chłopaków działo się coś dziwnego. Kiedy czas pisania dobiegł końca, Fire odważyła się zerknąć na Biancę. Dalej mówiła cichutko, żeby nauczycielka nie słyszała. - Emm... Czy ty mu dałaś mój eliksir? Wiesz, że zaraz wszyscy umrzemy? Jakim cudem nie zauważyła, kiedy to się stało? Musiała zajmować swoje myśli kimś innym.
GBHCE
Ostatnio zmieniony przez Blaithin ''Fire'' A. Dear dnia Czw 4 Sty 2018 - 20:33, w całości zmieniany 3 razy
Sirius zaraz po chwili odwrócił wzrok od tej dziwnej osobistości, nie interesując się dłużej tym, co mogło siedzieć w jej głowie. Zaraz po chwili weszła profesor, dając im instrukcje dotyczące ich zadania, z jakim mieli się dziś borykać. Od razu zajął się identyfikacją. Pierwszy (I) nie wyglądał nadzwyczajnie i nie zastanawiając się dłużej wylał kroplę na nadgarstek. Zaczęła się dymić, dzięki czemu mógł spokojnie napisać, że był to eliksir czyszczący rany. W Durmstrangu każdy nauczyciel miał go przy biurku, wraz z innymi eliksirami "pierwszej pomocy", gdyż niekiedy taka ingerencja właśnie była potrzebna. Drugi (E) zaś, był niemal identyczny do tego pierwszego i wiedząc, że to nie może być po prostu ten sam wywar, posmakował go i bardziej poczuł niż zobaczył jak z jego uszu wydobywała się para. "Pieprzowy" zapisał zgrabnym pismem na pergaminie. Był to podstawowy eliksir, więc zapadł już mu łatwo w pamięci. Następny (C) miał fiolkę z ładnie fioletową zawartością, którą zapamiętał z lekcji w Durmstrangu, gdyż nawet się wyróżniał i też był przydatny. Na koszmary. Eliksir Słodkiego Snu. Ostatni jaki rozpoznał, gdyż sam często zażywał był eliksir regenerujący, posmakował go i od razu zaczęło palić go w gardle, w charakterystyczny sposób, zaś chwile potem poczuł nagły napływ energii. Był pewien co do tych odpowiedzi, dlatego też rozsiadł się wygodnie i zaczął wpatrywać się w sufit.
Nie było czasu na bardzo długie rozmowy, a jeszcze dodatkowo moje niewyspanie przekładało się na małomówność, stąd nie zamieniliśmy nic poza zwykłym cześć z Bridget i Rileym, kiedy pani profesor rozpoczęła dalszą, tą konkretną część zajęć. Oczywiście ja i eliksiry to nie jest dobre połączenie, ale wylosowanie jakichś pięciu literek było raczej niezbyt szkodliwe, dlatego bez wahania wzięłam od pani profesor fiolki z eliksirami i skupiłam się na ich identyfikacji. Poszło mi raczej średnio. Przede wszystkim zajęło mi to strasznie dużo czasu. Pierwsza fiolka wydawała mi się zupełnie niecharakterystyczna, a bałam się jej wypróbować. Niestety otwierając ją, nieco eliksiru wylało mi się na skórę i zaczęło się dymić. To pozwoliło mi przypuszczać, że był to eliksir czyszczący rany. Zdarzyło mi się go czasem używać, dlatego to był szczęśliwy wypadek. Kompletnie nie wiedziałam co było w fiolce z literą B. Więc zostawiłam to pole puste, obawiając się spróbowania zawartości. Z kolei z fiolką D nie miałam problemu. Sam kolor był na tyle charakterystyczny, że płynu o złotej barwie trudno było pomylić z czymkolwiek innym. Z fiolką z literą J miałam taki sam problem jak z tą z literą B, więc odpuściłam jego identyfikację. Fiolkę F rozpoznałam dopiero po zapachu - moim ulubionym, co znaczyć mogło, że było to nic innego jak amortencja. Poprzednie fiolki sprawiły mi jednak duży kłopot i pracę oddałam dużo po czasie. Pani profesor najwyraźniej nie zauważyła, że wciąż pisałam. Cóż, może nie wyciągnie z tego żadnych konsekwencji.
eliksiry:
I - czyszczący rany - dymienie B - nierozpoznany D - felix felicis - kolor J - nierozpoznany F - amortencja - zapach
Nowy rok, nowy Myles. Obrał sobie bowiem za punkt honoru stawić się na wszystkich możliwych zajęciach w tym roku, co, jako że to były pierwsze, na razie mu się udawało. Gorzej z jego wiedzą na niektóre tematy - chociażby eliksiry. Nie mógł się nazwać alchemikiem, ani nawet amatorem mikstur. Odebrał swoje pięć fiolek i ze skrzywioną miną wrócił do swojej ławki, nie bardzo wiedząc, co z tego wyniknie. Identyfikacja płynów była dla niego bardzo skomplikowana. Na pierwszy ogień poszła fiolka z literą J, którą nie miał pojęcia, jak rozpoznać, toteż bez głębszego zastanowienia pociągnął łyk eliksiru i skrzywił się, gdyż poczuł, jakby pił wodę z kredą. Od razu rozpoznał w tym eliksir migrenowy - jednak do czegoś mu się przydawała wiedza z uzdrawiania. Jeśli pozostałe eliksiry też były leczniczymi, to jego zadanie mogło być właśnie uratowane. Spojrzał na fiolkę z literą G i od razu zauważył charakterystyczny mleczny kolor. Postanowił na ślepo strzelić w eliksir po-zatruciowy, oszczędzając sobie doznań smakowych. Miał jednak pustkę w głowie, kiedy obserwował fiolkę z literą H, postanawiając, że zostawi ją na koniec. Przeszedł więc do kolejnej, oznaczonej I. Barwa zasugerowała mu, żeby sprawdził, jak zachowa się eliksir w kontakcie ze skórą, toteż wylał kropelkę na rękę. Zgodnie z jego przypuszczeniami, eliksir zaczął się dymić, więc bez wahania opisał go jako czyszczący rany. Z fiolką B miał już mały problem, więc postanowił spróbować eliksiru i od razu dostał przypływu energii. Uśmiechnięty oznaczył go jako regenerujący, ale niestety zabrakło mu czasu, żeby wrócić do eliksiru H. Oddał pergamin, kiedy profesor Sanford podeszła do niego 5 minut po czasie z wyraźnie niezadowoloną miną, wystawiając rękę i z zadowoleniem rozsiadł się w ławce, wiedząc, że jego ocena musiała być dobra.
eliksiry:
J - migrenowy - smak G - po-zatruciowy - barwa H - nierozpoznany I - czyszczący rany - barwa, dymienie B - kolor, smak
Profesor Sanford stała przy biurku i bacznie obserwowała poczynania uczniów. Podeszła parę razy do niektórych, żeby wybudzić ich ze snu, gdyż zdecydowali się spróbować eliksir oznaczony literą C. Zauważyła także, że niektórzy nie bali się pracować zespołowo. W gruncie rzeczy, nie zaznaczyła, że miała to być praca samodzielna, więc przymknęła oko na małe podpowiedzi między znajomymi. Nie będzie wyciągała z tego konsekwencji. Tak samo jak nie zamierzała komentować spóźnienia Hero i Maili, skinęła tylko z głową, kiedy weszli. Parę osób wciąż pisało po upływie czasu, co trochę zirytowało Alexę, więc podeszła do każdego z nich i zabrała im kawałki pergaminu, nawet jeśli były zupełnie puste. Wtedy też wróciła do biurka i szybko oceniła pracę, dając klasie chwilę na pogaduszki i dzielenie się swoimi spostrzeżeniami. Leonardo miał niezwykłe szczęście (wynikające z wypicia Felix Felicis) i profesor Sanford nie zauważyła jego poczynań w stosunku do Ezry. - No dobrze - zaczęła, zwracając na siebie uwagę - Muszę powiedzieć, że jestem całkiem zadowolona z waszych prac, aczkolwiek eliksiry nie były trudne do identyfikacji, dlatego dziwię się, że niektórzy potrzebowali pomocy - spojrzała sugestywnie na tych, którzy spisali niektóre pozycje od kolegów - Oceny przedstawiają się następująco: @Hero Ontario Thìdley, @Riley Fairwyn, @Lettice Callaghan, @Dante A. Dear, @Maili Lanceley, @Monte Noir oraz @Melody Kingston Zadowalający. Następnie grupa @Bridget Hudson, @Lotta Hudson, @Bianca Zakrzewski, @Mefistofeles E. A. Nox, @Isilia Smith, @Sirius Frye oraz @Myles Redmond otrzymuje Powyżej Oczekiwań. Reszta, w szczęśliwym składzie: @Trixie N. Travers, @Vivien O. I. Dear, @Ezra T. Clarke, @Leonardo O. Vin-Eurico, @Finnegan Gilliams, @Mary Berry oraz @Blaithin ''Fire'' A. Dear oczywiście Wybitny - odczytała, odkładając stos pergaminów na stół. Dała im chwilę, żeby przedyskutować swoje oceny, po czym znowu przemówiła - Teraz przejdziemy do tej części lekcji, w której przydadzą się umiejętności praktyczne, a nie jedynie znajomość specyficznych właściwości mikstur. Każdy z was musi przyrządzić jeden, dowolnie wybrany przez siebie eliksir spośród wylosowanych i rozpoznanych przez was. Proszę, żebyście nie przeceniali swoich umiejętności, chociaż trudność eliksiru będzie przeze mnie uwzględniona w ocenie. Do dzieła - dokończyła i tym razem usiadła wygodnie przy biurku, czekając spokojnie na efekty ich starań.
instrukcje: To już ostatni etap, dlatego daję Wam czas do 14.01 (wtedy też rozdam punkty). Od razu przepraszam za poślizg - jeśli ktoś nie napisał postu z poprzedniego etapu może to jeszcze nadrobić bez konsekwencji. Rzucacie jedną kostką, żeby określić Wasze powodzenie w przyrządzeniu eliksiru. Za każde 5 punktów z eliksirów możecie dodać jedno oczko do wyniku. Najlepiej będzie, jeśli dopasujecie wynik kostki i wybrany eliksir do Waszych punktów kuferkowych, w przeciwnym wypadku mogę Wam obniżyć wynik. To znaczy, jeśli macie 0 punktów w kuferku i wylosowaliście 6, to nie piszcie, że przyrządzaliście amortencję tylko jakiś łatwiejszy eliksir. Z kolei jeśli wyrzucicie 1, możecie uznać, że porwaliście się na jakiś trudny, dużo wykraczający poza Wasz poziom.
Kostki:
1 - Patrzysz na fiolkę, którą dostałeś i na swój eliksir i nie masz pojęcia, jak to się stało, ale różnią się dosłownie wszystkim. Uwarzony przez Ciebie eliksir jest bezużyteczny i lepiej go nawet nie dotykać. Chyba zupełnie pokręciłeś recepturę. 2 - Twój eliksir jakoś dziwnie bulgocze, aż zaczyna się wylewać z kociołka. Musiałeś przez omyłkę dodać zbyt duże dawki składników i Twój eliksir zupełnie nie przypomina tego, który miałeś uwarzyć. 3 - Wygląda nawet podobnie, niby barwa jest taka sama, niby zapach też, ale jednak są jakieś mniej intensywne. Zapomniałeś chyba o jakimś składniku. 4 - Było blisko. Eliksir wygląda tak samo, ale nie unoszą się nad nim żadne opary, jakby czegoś brakowało. Może pominąłeś jakiś istotny etap? Wydaje się jednak, że zrobiłeś wszystko w miarę poprawnie. 5 - Możesz być z siebie zadowolony. Prawie wszystko wyszło tak, jak powinno. Musiałeś jednak dodać za mało jednego ze składników, więc działanie może być nieco mniej efektywne, ale poza tym wszystko jest w porządku. 6 - Znakomicie! Twój eliksir wygląda identycznie jak ten z fiolki. Wszystko zrobiłeś tak, jak trzeba. Gratulacje!
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Nie byłam szczególnie usatysfakcjonowana swoim Powyżej Oczekiwań, nie zamierzałam jednak narzekać. Koleżanka z ławki na szczęście nie zamierzała prowadzić ze mną dysputy mogłam więc zająć sie tylko pracą - wiedziałam, że moi znajomi coś kombinowali, ja jednak nie miałam ochoty mieszać się w żarciki, więc zabrałam się do pracy zaledwie przez moment rozważając, który z pięciu eliksirów wybrać. Od razu zdecydowałam się na amortencję - chociaż nigdy wcześniej jej nie przyrządzałam to pierwsze byłam zdania, że jestem w stanie to zrobić, po drugie reszta eliksirów wydawała mi się zdecydowanie zbyt łatwa. Wstawiłam kociołek i po zajrzeniu do podręcznika zaczęłam powoli wykonywać każdą zaleconą czynność. Starałam się robić wszystko bardzo ostrożnie, mimo to pojawiło się małe niedopatrzenie. Mimo, że moja amortenja była przyrządzona tak jak być powinno, wszystko wskazywało na to, że zrobiłam mały błąd obliczeniowy i dodałam czegoś za mało.
Kostka: 3 Kuferek: 24 (+1) Bonus za kuferek: + 5, ale dodaję tylko +2 Razem: 5
Nie byłam szczególnie zaskoczona moim wybitnym, ale nie okazałam zbytniego entuzjazmu - moja twarz w ostatnim czasie była bladą ścianą bez wyrazu. Nie obchodziły mnie nawet urodziny, które obchodziłam dzień wcześniej. Nie liczyło się zupełnie nic. Od razu wybrałam Felix Felicis - nazwisko Dear zobowiązywało, ani nie chciałam wziąć czegoś łatwiejszego, ani nawet mi nie wypadało. Zaczęłam mieszać w moim kociołku przechodząc przez kolejne etapy eliksiru - wszystko robiłam z pamięci, tylko raz na jakiś czas spoglądając do książki, żeby upewnić się czy na pewno wszystko mi się udało. Wyszło idealnie - mój eliksir był perfekcyjnym odwzorowaniem tego z fiolki, ale nie czułam sie z tego powodu szczególnie dumna. Nie było to żadne zaskoczenie, po za tym, w tym stanie emocjonalnym drobnostki nie były w stanie wywoływać u mnie pozytywnych emocji.
Kostka: 2 Kuferek: 46 Bonus za kuferek: + 9 Razem: 6 (a nawet 11)
Prawdę mówiąc gdyby nie @Blaithin ''Fire'' A. Dear to na mojej kartce z odpowiedziami nie byłoby prawie nic. Byłam jej naprawdę wdzięczna za pomoc, jako że moje umiejętności w eliksirach były jako takie, a musiałam przyznać, że byłam bardzo rozproszona. Obserwowałam @Leonardo O. Vin-Eurico praktycznie od momentu, w którym wlał sobie zawartość fiolki do gardła i tym samym przegrałam zakład. Jakoś nie mogłam się przyzwyczaić do myśli, że niedługo moje włosy będą w kolorach tęczy, jakbym miałam zamiar uczestniczyć w jakiejś propagandzie i wielkiej paradzie równości. Starałam się wyglądać w miarę możliwości dojrzale, co za chwile miało zostać przekreślone do końca. Z drugiej strony byłam artystką, chyba nikt się nie spodziewał kanonicznych zachować po artyście, który sprzedał swoją duszę sztuce? Patrzyłam na przyjaciela, a na moich ustach tańczył uśmiech. Musiałam przyznać, że to wszystko było całkiem zabawne, a przede wszystkim samo to, że gryfon faktycznie przyjął ten głupi zakład. Nie można było przecież stwierdzić, że to było dojrzałe, mądre, ani nawet zabawne. Śmieszny był fakt, że Leo tak nagle zmienił zdanie jakby perspektywa przegrania była aż tak straszna. W gruncie rzeczy jemu takie włosy bardziej by pasowały... - E... Tak, zrobiłam to. - odparłam Fire, kiedy właściwie dotarło do mnie co się stało. Nie byłam może tak rozrywkowa jak Lysander, zawsze to ja byłam tą bardziej poukładaną osobą z naszej dwójki. Chyba mało kto się spodziewał, że to właśnie ja wpadnę na tak idiotyczny i lekkomyślny pomysł. Słuchałam to co mówiła Stanford, czekając aż cokolwiek powie na temat stanu Leo, ale... nic takiego się nie wydarzyło. Zmarszczyłam lekko brwi. To jasne, że chłopak próbował się powstrzymać, ale chyba każdy o zdrowych oczach zauważyłby, że jego zachowanie było nieco niecodzienne. Musiał mieć dzisiaj niebywałe szczęście. Oczywiście nie zdawałam sobie sprawy, że wypił wcześniej płynne szczęście, co wszystko by mi wyjaśniło. Na tę chwilę uważałam go za niesamowitego farciarza. - Nie rozumiem jakim cudem Sanford niczego nie zauważyła. - mruknęłam do Fire. Zabrałam się za robienie tego eliksiru, bo przecież wciąż byliśmy na lekcji. Jednym okiem patrzyłam na podręcznik i kociołek, a drugim patrzyłam co się działo (w przenośni oczywiście). Ostatecznie byłam całkiem zadowolona z wyniku. Znad eliksiru nie unosiły się jednak żadne opary, więc musiałam coś pokręcić, albo o czymś zapomnieć. Nie dało się ukryć, że moja koncentracja była trochę naruszona, a raczej w ogóle nie mogłam się skupić. Przeklinałam siebie w duchu za ten cholerny zakład, głównie dlatego, że przegrałam.
kostka: 5, ale obniżam do 4
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget nie dowiedziała się od nikogo, że z jej uszu wydobywała się para po wypiciu eliksiru pieprzowego, wobec tego za pracę nie dostała najwyżej oceny z możliwych. Niemniej jednak była zadowolona ze swojego wyniku. Poradziła sobie całkiem nieźle! Następne zadanie wymagało już jakichś praktycznych umiejętności - Bridget postanowiła ponownie podejść do uwarzenia amortencji. W zeszłym roku warzyła ją pierwszy raz w parze z Lottą lub Vivien, już nie pamiętała i o ile eliksir wyglądał w porządku, miał osłabione działanie. Z tego względu chciała spróbować jeszcze raz i tym razem zrobić to dobrze! Zebrała wszystkie potrzebne składniki z szafek, po czym rozłożyła się przy jednym z kociołków. Otworzyła książkę na odpowiedniej stronie, na której znajdował się przepis na amortencję, po czym zabrała się do pracy. Efekt końcowy okazał się być niezwykle dobry, a przynajmniej zdecydowanie lepszy niż jej pierwotne podejście! Bridget nie posiadała się z radości, że w końcu uwarzyła jakiś dobry eliksir! Jednocześnie ciężko było jej się na czymkolwiek skupić - niemal narkotyzowała się wydobywającymi się z kociołka oparami o zapachu drzewa sandałowego. Oby ktoś ją klepnął po łapach, żeby się odważyła się próbować!
Maili cieszyła się, że nauczycielka nie odjęła jej punktów za spóźnienie się. Była nawet zadowolona ze swojego zadowalającego, bo była przekonana, że zdobędzie jeszcze niższą ocenę. Eliksiry były średnio jej mocną stroną, więc nawet kącik jej ust lekko drgnął, kiedy usłyszała co dostała. Spięła się uświadamiając sobie, że teraz będzie musiała uwarzyć jakiś eliksir, kiedy to bez żadnego wsparcia zaczęła wątpić, czy potrafi uwarzyć nawet ten najprostszy. Bezpiecznie wybrała eliksir po-zatruciowy, mając nadzieję, że ten przecież musiał jej wyjść. Nie chciała rzucać się na głęboką wodę, nie miała nawet na to humoru, więc ten eliksir wydał jej się dobry. Przeczytała przepis w podręczniku i zabrała się do pracy. Szło jej zupełnie gładko, bez większych problemów, co sprawiło, że nabrała chęci i podeszła do tego zupełnie swobodnie. Efekt końcowy okazał się być znakomity. Maili nie spodziewała się, że wyjdzie jej aż tak dobrze. Zdawała sobie sprawę, że wybrała jeden z tych łatwiejszych przepisów i nie sądziła, że zawali po całości, ale nie sądziła, że pójdzie jej aż tak dobrze. Była jednak zadowolona z tego faktu i szczęśliwa, a nawet zaczęła trochę żałować, że przy tak dobrej passie nie wybrała czegoś innego
kostka: 6
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Miło było dostać dobrą ocenę, nawet jeśli się na nią wcale nie zasłużyło. Mefistofeles nie miałby szans na Powyżej Oczekiwań, gdyby nie pomoc ze strony Trixie. Miał wyjątkowo dobry dzień jeśli chodziło o socjalizowanie się - a może to Gryfonka tak na niego wpływała? Pozwolił sobie na blady uśmiech, kiedy Sanford oceniała resztę prac. Z zaskoczeniem wychwycił znajome nazwisko przy Wybitnym... od kiedy @Ezra T. Clarke był aż tak dobry? To jest, należał do osób nieznośnie radzących sobie ze wszystkim, ale mógłby poprzestać na Zadowalającym... Ślizgon wbił w niego zaskoczone spojrzenie, unosząc jedną brew. Rzecz w tym, że chłopak wyglądał na zajętego. Wszystko jedno. Zabrał się za robotę, planując nie zbłaźnić się tak oficjalnie na kolejnym etapie lekcji. Zdecydował się na przygotowanie eliksiru słodkiego snu, który wydawał mu się wystarczająco prosty. Dłuższą chwilę w pewnym otępieniu po prostu wykonywał polecenie Sanford, dopiero po jakimś czasie znowu się rozbudzając i zaszczycając spojrzeniem siedzącą obok pannę Travers. - Co robisz? - Zainteresował się, jedynie trochę sztucznie. Jego eliksir nie wyszedł najlepiej; wyglądał w porządku, ale Mefisto był prawie pewien, że o czymś zapomniał. Za dużo składników, za mało koncentracji.
Był zbyt zabiegany na to wszystko, Merlinie. Hero nienawidził tego okropnego uczucia, kiedy doskonale wiedział, że nie uda mu się na niczym skoncentrować. Spoglądał na podejrzane fiolki i miał stuprocentową pewność, że nic więcej nie wymyśli. Najgorsze w tym wszystkim było to, że obijały mu się po głowie nazwy różnych eliksirów i pamiętał, że miał nad tym przysiąść. Może kiedyś... Przynajmniej ludzie poprawiali mu nieco humor - Gryfon uśmiechnął się szerzej, korzystając z uprzejmości swojej partnerki z ławki, aczkolwiek atramentu za bardzo już nie wykorzystał (no, podpisał się!). Nie spodziewał się zbyt dobrej oceny, ale mimo wszystko była ona pozytywna i tylko to się liczyło. Hero odetchnął w duchu z ulgą, namiętnie żując jagodową balonówkę Drooblego i próbując skoncentrować się w pełni na Sanford i kolejnym poleceniu, które im objaśniała. Dyskretne żucie gumy nie powinno ściągnąć na niego zbyt wielkiej uwagi... - Dzięki bardzo - mruknął raz jeszcze do @Isilia Smith, mrugając do niej wesoło i odsuwając od siebie delikatnie kałamarz. Postanowił przygotować eliksir euforii, głównie dlatego, że znał go najlepiej; zaraz oczywiście musiało się okazać, że to tylko smutne mrzonki. Brakowało charakterystycznych oparów nad kociołkiem z wywarem i chociaż Gryfonowi wydawało się, że wszystko zrobił podręcznikowo, to efekt nie należał do szczególnie powalających. Thìdley potarł lekko kark w zamyśleniu, powoli dochodząc do wniosku, że to i tak był całkiem niezły wynik jak na niego.
4
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Z początku kątem oka obserwował poczynania Leonardo, ciekawy decyzji, którą chłopak podejmie. Wiedział, że dla Gryfona rzucone wyzwanie było jak latający wprost koło nosa komar, który z każdym dziobnięciem skóry, irytował coraz mocniej. Ezra czuł zatem wątpliwości, nawet kiedy Leonardo grzecznie zajął się identyfikacją swoich eliksirów, jakby rzeczywiście miał zamiar zachować się dojrzale. Nie mógł jednak pilnować go cały czas, a skoro wszystko wyglądało w porządku, pozwolił zadaniu pochłonąć całą swoją uwagę. Ocknął się dopiero, kiedy poczuł na kolanie nienachalny dotyk swojego chłopaka. Uniósł na niego czujne spojrzenie, a jego pióro zastygło ponad pergaminem, kiedy czekał, czego było to zapowiedzią. Zdawać by się mogło, że dla żadnego podtekstu nie było tu miejsca, szczególnie że Leo nawet nie patrzył w jego stronę. Być może był to zwykły, niewinny gest; Ezrze zdarzało się nawet nieświadomie zahaczać o Leo, stukać go i krótko muskać, byle tylko spełnić potrzebę najbłahszego i najbardziej powierzchownego kontaktu fizycznego. Na kilka sekund pokrył lewą ręką dłoń Gryfona, pocierając kciukiem jego knykcie, kropla atramentu spływająca brzydkim kleksem na pergamin przypomniała mu jednak o upływającym czasie. I zadaniu. Miał zadanie. Przełknął głośniej ślinę, kiedy Leonardo nie odpuścił, a w dodatku zaczął przesuwać dłoń wyżej. Przez ciało Clarke'a przeszedł krótki dreszcz, który zwiastował, że jego ciało doskonale wiedziało do czego dąży Vin-Eurico, a co więcej, chciało oddać się w pełni jego woli. Zniecierpliwienie ukryte w płytkim tchnieniu uciekło spomiędzy jego warg, oddając targające nim wewnątrz emocje, na przekór którym uparcie wpatrywał się w swoje fiolki. - Leo - mruknął cicho i ostrzegawczo. Nie on był winny emocjonalnego rollercoastera chłopaka. Rzucił mu zirytowane spojrzenie, kiedy Gryfon podebrał mu kartkę i zaczął po niej bazgrać - jak to w ogóle miało przejść? Mieli przecież zupełnie różne charaktery pisma i nawet ślepy by się połapał! Wstrzymał oddech, kiedy Leonardo pochylił się nad nim z tym uśmiechem, który dla Ezry wyglądał jak mały tryumf; Leonardo wiedział, że aby wyrwać Krukona, należało pomóc mu dostać dobrą ocenę! - Powiedziałem, że nie chcę, żebyś pił eliksir - odparł z trudem, czując ciarki pożądania przechodzące przez kręgosłup i próbując się im przeciwstawić. W jego zielonych oczach błyszczały różnorodne emocje, wzajemnie się zwalczające. Z jednej strony chciał... Z drugiej jako taka samodyscyplina i ludzka przyzwoitość mentalnie go pałowały za takie myśli. Zaczął wiercić się na krześle, nie mogąc sobie darować, że w ogóle tu przyszedł. Gdyby wiedział, że tak się to skończy... Po prostu... Ugh. Leonardo nie mógł tego wypić bliżej końca lekcji? - ¿Perdiste la cabeza?* - sapnął głośniej niż powinien, przechodząc na rodzimy język Leo; znał w nim dużo mniej słów, więc szansa, że powie coś nieprzemyślanego, w dodatku na całą salę, malała. Śledził pociemniałymi oczami każdy ruch warg Vin-Eurico, nie musząc specjalnie się starać, aby odtworzyć w pamięci uczucia, które w nim wzbudzały, tylko sunąc niewinnie po powierzchni skóry. - Nie - zaprotestował, kiedy Leonardo zdecydowanie przekroczył granicę przyzwoitości; nie wolno mu było najpierw się z nim tak bezczelnie bawić, a potem się odsuwać. Felix Felicis wiedział co robi - Ezra mógł się opierać, kiedy był kuszony i mógł udawać obojętność, dopóki czuł się w pełni adorowany. Jednak w momencie, kiedy Gryfon znajdował się poza jego zasięgiem, wyjątkowo go drażnił i uniemożliwiał konsekwencję. W tym samym momencie profesor zabrała głos i chcąc, nie chcąc, musiał jej słuchać. Posłał Leo zirytowane spojrzenie, kopiąc jego krzesło, żeby wiedział, jak głupi był. Ezra nie zastanawiał się długo nad doborem eliksiru - amortencja była pierwszą nazwą, którą zapisał i właśnie tę miksturę chciał wykonać, nawet jeśli porywał się z motyką na słońce. Zresztą, nieistotne chyba było to, na co padł jego wybór, skoro po instrukcji tylko powierzchownie przeleciał wzrokiem, a do kociołka wrzucał wszystko, co mu się pod rękę nawinęło. (Drugą jeździł po dłoni Leo, ciągle obecnej na jego udzie. Zatem i Gryfon miał utrudnione zadanie.) Robił to pospiesznie i z pewną dozą złości - cóż, głowa Leo była w tym, by mocne uczucie wykorzystać dobrze dla siebie. Clarke w pewnym momencie bez ostrzeżenia wychylił się i wyjął mu z ręki jakiś składnik, który chyba nawet nie był Ezrze potrzebny (i tak dodał odrobinę). - Nie sądź, że nie masz przechlapane, Vin-Eurico - mruknął ostrym szeptem, zwilżając wargi i spragnionym spojrzeniem obejmując usta chłopaka. Zaraz wrócił do jego oczu, a kącik jego ust zadrżał w prowokacyjnym uśmiechu, dopóki znajdowali się twarzą w twarz. Ezra miał wrażenie, że atmosfera w sali przesiąkała napięciem skondensowanym w ich dwójce. Aż dziwne, że obaj jeszcze nie mieli przechlapane...
1 (Ezra nie pił Felixa, jego zachowanie można zobaczyć ) *"Oszalałeś?" chyba...