W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Eliksiry
Wchodzisz do Klasy Eliksirów, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Eliksiry. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Sava Raynott oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z eliksirów można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Zidentyfikuj eliksir po składnikach - muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga. (odp - eliksir Wielosokowy) Jakie działanie ma ten eliksir? (na godzinę zmienia osobę, która go wypije, w kogoś innego - kawałek ciała tej osoby musi znaleźć się w wywarze). 2 – Podaj właściwości fizyczne eliksiru Słodkiego Snu. (odp. biały, gęsty, zapach cynamonu) Jak można go podawać? (doustnie, poprzez nasączenie pokarmu lub dolanie do napoju) Jakie są jego skutki? (sen bez snów) 3 – Jak poznać, czy Armortencja jest uwarzona prawidłowo? (odp. blask bijący od wywaru, para unosząca się w charakterystycznych spiralach) Jaki jest zapach Amortencji? (każdy odczuwa go inaczej, woń kojarzona z zapachami, które wydają się dla danej osoby najprzyjemniejsze) 4 – Podaj cztery składniki Eliksiru Skurczającego. (odp. korzonki stokrotek, figi, dżdżownica, śledziona szczura, sok z pijawek) Jakie jest antidotum na ten eliksir? (Wywar Dekompresyjny) Działanie jakiego, innego niż Skurczający, eliksiru niweluje to samo antidotum? (Eliksiru Rozdymającego) 5 – Opisz działanie wywaru Tojadowego i podaj, jaki składnik niszczy działanie eliksiru (odp. działanie - wilkołak podczas przemiany zachowuje świadomość i ludzki umysł; cukier) Przez kogo został wynaleziony? (Damokles Belby) 6 – Ile trwa przyrządzenie Veritaserum? (pełny cykl księżyca) Co to za eliksir? (najsilniejszy eliksir prawdy) Podaj nazwę antidotum. (nazwa antidotum nie jest znana)
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź Bełkoczący Napój. 2 – Przyrządź eliksir Młodości. 3 – Przyrządź eliksir Muzyczny. 4 – Pogrupuj składniki według kolejności, w jakiej dodaje się je do eliksiru Ridikuskus. 5 – Ze składników wybierz te, które potrzebne są do uwarzenia eliksiru Gregory'ego. 6 – Przyrządź eliksir Kłopoczący.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - eliksiry:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Drugi stycznia nie był dobrym dniem na organizowanie zajęć w szkole. Prawdę mówiąc, Trixie czułaby się o wiele lepiej, gdyby lekcja z profesor Sanford odbyła się raczej po dwóch tygodniach, aniżeli dniach od rozpoczęcia nowego roku. W głowie wciąż jej szumiało po niezwykle solidnych poprawinach Sylwestrowych, chociaż we krwi nie mogła mieć już zbyt wiele śladów tamtej zabawy. Bardziej męczyło ją odwodnienie i niewyspanie, jakie próbowała zatuszować grubą warstwą podkładu i pudru. Efekty były zauważalne, ale cóż jej po tym, skoro i tak przypominała małą kupkę nieszczęścia? Towarzyszący jej cudowny, poświąteczny nastrój gdzieś wyparował. Gryfonka znalazła się więc w tej klasie z wybitnie nieszczęśliwą miną. Przywitawszy się z profesorką, zajrzała do swojej butelki wody, aby pociągnąć z niej długi łyk. Dopiero wówczas rozejrzała się po kociołkach, ale raczej bez przekonania. Spoczęła na ławce, raczej w wyniku zagapienia się aniżeli ciekawości, wpatrując się w ten, który stał najbliżej niej.
H, D, C, E, I i 12p
Miejsce obok proszę zaklepać dla wilczka takiego wytatuowanego... - M.
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Nie wpadłem do klasy w pośpiechu, nieomal potykając się o własną szatę. Moje serce nie tłukło mi się desperacko w piersi, ani nie zasychało mi w gardle od stresu, gdy uświadomiłem sobie, że za moment się spóźnię. Nie, koniec z tym. Obiecałem sobie, że nowy rok rozpocznę jak należy. Przykładnie i spokojnie, jak na prefekta przystało. Obracałem między palcami, wygraną na rozgrywkach w Therię, bransoletkę z ayuahascą i z uśmiechem na ustach wkraczałem w tej chwili do lochów. Witając się z Alexą, zajrzałem z ciekawością niemalże do każdego kociołka po kolei, za nic sobie mając czarny materiał jaki je okrywał (o ile tylko profesor mi na to pozwoliła), ale nie wypowiadałem się na głos na temat moich spostrzeżeń. Prawdę powiedziawszy, nie miałem ich zbyt wiele. Z eliksirowarstwem nigdy nie było mi specjalnie po drodze, chociaż był to ogromny błąd, o czym przekonałem się jakiś czas temu na zajęciach z magii leczniczej. Cóż, właśnie starałem się nadrobić braki. Zająłem wolne miejsce, oczekując na rozpoczęcie lekcji.
E, A, I, C, J i szalone 2 punkty
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Przerwa świąteczna wydawała się trwać ledwie dwa dni, a przynajmniej Bridget czas ten minął zaskakująco szybko. Nim się obejrzała, już musiała pakować kufer z powrotem do Hogwartu. Pełniejszy o kilka drobiazgów, które dostała o rodziny i znajomych na święta, zjawił się już 2 stycznia w Hogsmeade w mieszkaniu dziewczyny, a sama Puchonka ruszyła do zamku na pierwsze w tym roku kalendarzowym eliksiry. Drogę do lochów pokonała zaskakująco szybko i wparowała do klasy eliksirów z piekącymi od chłodu, rumianymi policzkami i noskiem oraz z szerokim uśmiechem na ustach, którym obdarzyła każdego obecnego w sali ucznia czy studenta. Ściągnęła szybko płaszcz, by unaocznić wszystkim wypolerowaną, błyszczącą odznakę prefekta naczelnego. Dopiero po kilku sekundach zorientowała się, że w nieco zaciemnionej klasie znajduje się również @Riley Fairwyn, chłopak z Ravenclawu, który również w ostatnim czasie takową odznakę uzyskał! Podeszła do niego, nieco nieśmiało zajmując miejsce obok. - Cześć, można? - dopytała jeszcze, bo może czekał na kogoś innego? Chociażby na Melody? - Ładna odznaka. Chyba Ci jeszcze nie pogratulowałam - stwierdziła, wyciągając do niego rękę, gotowa uścisnąć z nim dłonie i zrobiła minę mówiącą "good job". - Jak tam święta? Wypocząłeś?
Eliksiry włączały się (o dziwo! a może przeciwnie?) do stosunkowo lichej gromady lekcji lubianych przez Hazel Atwood. Najbardziej fascynowały ją mimo wszystko zaklęcia - a jednak, było coś nieodparcie intrygującego w sztuce warzenia substancji. Cała dekoncentracja, częsta na lekcjach - objawiająca się zamyśleniem, przymglonym wzrokiem i nieobecnym wyrazem twarzy, jak gdyby wyłącznie ciało znajdowało się nieodzownie przykute do rozgrywanej rzeczywistości - wówczas wydawały się wyparować. Hazel Atwood zaciekawiała się, zaciekawiała się na nieomal wszystkich, obejmujących ową dziedzinę zajęciach; zaciekawiała się również teraz, nie rozglądając się nadto (po dość pustej klasie - gratulujemy braku spóźnienia, kątem oka rozpoznała ledwie sylwetkę innej, rok młodszej Gryfonki). Jej spojrzenie zostało momentalnie utkwione w rozstawionych kociołkach, głowa formowała zaś spory arsenał pytań - nieuchodzących, niepróbujących przedwcześnie znaleźć wyjaśnień. Dziewczyna ze spokojem (nieodzownym zresztą) zajęła miejsce dość na uboczu, obecnie otoczona przez puste krzesła. Atmosfera kolejnej lekcji nakazywała porzucić utrzymujący się echem świąteczno-noworoczny nastrój na rzecz nieodzownego skupienia - które przy eliksirach było szczególnie ważne. Jeden, powstały błąd, mógł spowodować ogromne w swoich skutkach defekty; długoterminowe zresztą - nie było to wszak zaklęcie, które wystarczyło powtórzyć bez zawahania ponownym machnięciem różdżki. Czekała. Na dalszy rozwój, wpatrując się początkowo jedynie w punkt przed nią; nie rozglądała się zbytnio - jeżeli mowa o pozostałych wkraczających do klasy.
Litery: D, A, E, G, B Kuferek: 5pkt
mam zarezerwowane już towarzystwo < 3
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Mimo że teoretycznie w piątym miesiącu ciąży powinnam czuć się dobrze, gdyż najgorszy okres miał miejsce na początku i na końcu tego stanu to trudno ukryć, ze z dnia na dzień bylo ze mną coraz gorzej i chociaż uparcie znajomym, ze wszystko gra to większość czasu walczyłam z mdłościami. Mimo to nie mogłam odpuścić sobie jednego z moich ulubionych przedmiotów, więc standardowo przytargałam mój kociołek i pojawiłam się na zajęciach kilka minut przed czasem. Po krótkim i jakże powściągliwym powitaniu ze znajomymi twarzami zajęłam miejsce z boku czekając na rozpoczęcie się lekcji - miałam nadzieję, że żaden dureń nie zaszczyci mnie swoją obecnością.
F,A,G,J,E, 24(+1)
Chętnych BARDZO MOCNO zachęcam do dosiadania się, Lotta gryzie c:
Mimo faktu iż całkowicie zaangażowałam się w muzykę, co przełożyło się na to, że miałam mniej czasu na eliksiry, ale mimo wszystko to wciąż był mój ulubiony przedmiot i nie mogłam go sobie zwyczajnie odpuścić. Pojawiłam się w sali sporo przed czasem i zajęłam miejsce w drugiej ławce nie mogąc się doczekać co czeka nas tym razem - wprawdzie lekcje rzadko zaskakiwały mnie czymś naprawdę trudnym, ale mimo to czerpałam z nich mnóstwo satysfakcji - mimo wszystko każdy lubi być chwalony, a na tych zajęciach zazwyczaj otrzymywałam mnóstwo komplementów. Rozłożyłam cały sprzęt - kociołek, księgi i skrzynkę z ingrediencjami, po czym oparłam głowę o dłonie oczekując na rozpoczęcie zajęć.
Pierwszy cel jaki miał ochotę osiągnąć to było połapanie się w całej strukturze zamku i gdzie jaka sala jest. Na razie wiedział tylko jak dojść z Wielkiej Sali do dormitorium i znał hasło, ale reszta zamku wciąż była dla niego nieznana. W wolnym czasie popytał kogoś czy są jakieś mapy do nabycia czy coś takiego, ale nikt nie potrzebował takich rzeczy, więc odpowiedź była negatywna dla Siriusa. A o sali eliksirów wiedział tylko tyle, że była w lochach. Wspaniale. Oglądając szczegółowo nawet sam styl zamku, gotyckie zabudowania to wszystko było dla niego inne. Durmstrang był na pewno bardziej surowy, niedostępny dla innych. Hogwart jest po prostu miły dla oka. W ciągu tych kilku dni zdążył się zaznajomić z paroma Krukonami, którzy pomagali mu się oswoić w nowym środowisku. Pierwsze co zrobili to wytłumaczyli o co chodziło z tymi domami, których w Durmstrangu nie było, był po prostu podział na mężczyzn i kobiety. I wydawało mu się to naturalne, chociaż teraz patrząc na inny system nie był do końca pewien, który jest lepszy. Rywalizacja zawsze była czymś pożądanym, lecz czy jakiś Puchar Domu to już nie jest przesada? Przez tą myśl Sirius myślał, że na poważnie biorą to pewnie tylko jakieś małolaty. Wiedział, że po przerwie świątecznej zajęcia będą już częściej i zanim już się dowie gdzie co jest, wolał wyjść z dormitorium dużą chwile przed lekcją. Tak też zrobił i dobre pół godziny chodzenia po lochach minęło zanim otworzył te właściwe drzwi i usiadł w wolnym miejscu, gdzie ktoś jeszcze mógł się ktoś dosiąść. EICAB i punktów dwa
Przerwa była nudna i nie mogła się doczekać, aż wszyscy wrócą do szkoły. Tutaj przynajmniej się coś działo, z większą lub mniejszą pomocą. Jeszcze nigdy nie czuła się tak osamotniona na ten jakże świąteczny okres. Cóż, nigdy nie spędzali tych dni jak każda wesoła rodzina (lub nawet ta mniej), po prostu kręcenie się bez większego celu po mieście nie było najzabawniejszym sposobem na spędzenie tych dni. Ekhm, nie było aż tak nudnie, na pewno nie wtedy kiedy prawie wyzionęła ducha, ale jest to historia na inny porę. Tak, zdecydowanie to nie czas ani miejsce, aby snuć opowieści o jej niesamowitym spotkaniu. Lekcja eliksirów na pierwszy rzut, cudownie. Nie mogła trafić lepiej. Pomaszerowała przez lochy do wyznaczonej sali i weszła do środka, z nastawieniem godnym pochwały. Szeroki, choć troszkę zaspany uśmiech rozciągał jej wargi. Usiadła przy jednej z dziewczyn, która zasiadła w dosyć strategicznym miejscu. Najwidoczniej ona będzie tym durniem, który zaszczyci Lotta Hudnson swoim towarzystwem. -Cześć.-Rzuciła w jej kierunku. Zdecydowanie nie miała dzisiaj ochoty na samotne przetrwanie tych zajęć.
Perspektywa pierwszej lekcji po świętach nie była zbyt optymistyczna. Odpoczęłam w trakcie tej przerwy i nie uśmiechało mi się wracać do szkoły. W mieszkaniu było fajnie, miałam ręce pełne roboty. Miałam trochę zamówień na obrazy, a w dodatku ogarnianie przy tym dwóch młodych psów było dość... absorbującym zajęciem. Mimo to byłam szczęśliwa i właściwie tylko to się liczyło. Musiałam jednak wrócić do szkoły, studia same się nie skończą, a kto wie gdzie mnie przyszłość zaprowadzi. Byłam nie najlepsza w eliksirach, ale aż taką kompletną nogą też nie mogłam się nazwać. Miałam podstawy z Salem, więc chcąc nie chcąc coś tam w mojej głowie tkwiło. W każdym razie po ostatniej magii leczniczej i tym jak prawie umarłam przez brak moich umiejętności w eliksirach doszłam do wniosku, że muszę się jednak trochę podszkolić w tej całej profesji. Mimo, że uzdrawianie było jakieś dwa miesiące temu, utknęło mi w głowie na tyle, żeby dać mi porządnego kopa w uczeniu się eliksirów. Nadal nie sądziłam, żebym kiedyś sama warzyła sobie eliksiry w prawdziwej potrzebie, ale jakiegoś nauczyciela mogła trzasnąć tak jak Blanc, więc koniec końców postanowiłam na nie iść. Zgarnęłam gdzieś po drodze @Blaithin ''Fire'' A. Dear, z którą planowałam iść na zajęcia. Miałam nadzieję, że w razie czego wyląduje z nią w parze. Co jak co, ale nie mogłam powiedzieć, że Fire nie znała się na eliksirach. W porównaniu ze mną wiedziała o nich wszystko, więc trzymałam kciuki, żeby Merlin trzymał mnie w opiece i żebym była właśnie z nią. - Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała pić eliksiru, którego sama uwarzę. - powiedziałam do Blaithin zupełnie szczerze. Nie chciałam powtórki z rozrywki, ostatnio skończyło się to dla mnie niezbyt ciekawie i nie maiłam zamiaru tego powtarzać chociaż historia lubiła zataczać koło, więc nie mogłam mieć co do niczego pewności. Weszłam do klasy i mruknęłam do nauczycielki "dobry". Skierowałam się do ławki gdzieś w środku. Z nimi było kilka ławek wolnych, środek był zawsze bezpieczny, przynajmniej w moim mniemaniu.
Literki: G A H I F Kuferek: 5pkt
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Cieszyła się na myśl o eliksirach. Fire chciała zahaczyć o dziedziny, które były zakazane, ale zanim zamierzała wprowadzać jakikolwiek plan w życie, wolałaby podszkolić się też w tych zwykłych miksturach, które robili na lekcjach. Miała drobny problem z chodzeniem, bo rany po brzytwotrawie, których nabawiła się ponad tydzień temu, goiły się wyjątkowo mozolnie. Wzięła swój kociołek, amulet i bezoar. Z tego względu @Bianca Zakrzewski miała okazję dogonić ją na korytarzu. Blaithin wytrwale nadążała za tempem przyjaciółki, jednocześnie zadowolona z tego, że jej znajomi tak tłumnie chodzili na zajęcia. Może czegoś się w końcu nauczą! Zawsze mogła udzielić im paru rad, chociaż najwyraźniej wybierała takie towarzystwo, które podobnie, jak Fire, nie lubiło korzystać z pomocy innych. Gryfonka chętnie byłaby w parze z Zakrzewską. Czasami gubiła ją pewność siebie, więc nowicjusz u boku mógł się przydać. A Bianca i tak miała predyspozycje do tego, żeby się z tym przedmiotem zaprzyjaźnić. - Nie przypominaj mi... - zaśmiała się lekko, przypominając sobie o niefortunnej lekcji magii leczniczej. - Prawie sama straciłam wtedy zaufanie do swoich eliksirów... Może to wina tego, że Fire nie znała się na uzdrawianiu, a jednak wywary lecznicze wymagały podstawowych umiejętności? Weszła do klasy razem z Biancą i powiodła wzrokiem po zebranych. Spojrzenie błękitnych tęczówek utkwiło w chłopaku, który jakimś sposobem wyróżnił się na tle reszty (@Sirius Frye). Początkowo wydawał się dziwnie znajomy, ale nagle wspomnienia dopadły Blaithin. Miała przed sobą chłopaka, którego niegdyś głupio pokochała, ba, uwierzyła, że może nawet odwzajemnić to uczucie. Człowieka, który zrujnował jej dobre kilka miesięcy tym, jak okrutnie wyśmiał zaledwie kilkunastoletnią Blaithin. Co tu robił? Przeniósł się do Hogwartu? Dlaczego? Pamiętał ją? Czy to będzie nieodpowiedni, jeśli podejdzie do niego i jebnie go prosto w mordę? Gwałtownie zacisnęła i rozluźniła rękę trzymającą rączkę torby. Zazwyczaj swobodny chód Gryfonki zamienił się w sztywne kroki. Mechanicznie podążyła za Biancą, próbując kamienną miną zasłonić wybuch, jaki właśnie odbywał się w jej umyśle. Wiedziała, że przyjaciółka domyśli się, że coś się stało. - Zajmij mnie czymś, zanim stąd wyjdę. - szepnęła, patrząc w zielone oczy dziewczyny, usiłując odnaleźć w ich hipnotyzującej toni nieco spokoju. Lubiła w nie patrzeć, ale teraz wręcz tego potrzebowała. - Zwiluj mnie, cokolwiek. Zaraz kogoś zamorduję. - ciągnęła cicho, mając nadzieję, że nie wygląda to z boku zbyt dziwnie. Ale nagle naprawdę zapragnęła wyrzucić stąd Frye'a i posłać za nim paskudną klątwę.
G B H C E 37 pkt.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Leonardo powoli stawał się stałym bywalcem na lekcjach eliksirów, co dziwiło równie mocno profesor Sanford, jak i samego chłopaka. Nie wiedział skąd nagle obudziło się w nim tyle ambicji - choć szczerze nienawidził mieszania w kociołku dziwnych składników, tak odczuwał potrzebę ogarnięcia chociażby podstaw. Wydawać by się mogło, że powinien już je posiadać, jako uczeń dziesiątej klasy (drugi raz z rzędu). Wszyscy chyba i tak wiedzieli, że Leonardo to prawdziwa noga z eliksirów i niewiele na to pomagało. Ostatnie wydarzenia na zajęciach magii leczniczej upewniły go w przekonaniu, że brak wiedzy może być tragiczny w skutkach. Gryfon nie mógł zapomnieć o tych nieznośnych mdłościach, które męczyły go po wypiciu eliksiru wiggenowego. Jak zatem spędzenie odrobinki czasu na słuchaniu specjalistów miałoby coś zepsuć? Leo doskonale wiedział, że gorszy już nie będzie. W sali zjawił się z dobrym humorem, uśmiechem przyklejonym do ust i @Ezra T. Clarke u boku. Powitał nauczycielkę, przemknął entuzjastycznym spojrzeniem po znajomych zebranych w sali (posłał buziaka @Trixie N. Travers), a potem pociągnął Krukona do ławki umiejscowionej za dwiema znajomymi Gryfonkami. Leo siadając kopnął zaczepnie krzesło @Bianca Zakrzewski, żeby zaraz obdarować ją szerokim uśmiechem. @Blaithin ''Fire'' A. Dear wyglądała, jakby miała zły humor, ale przyjaciele byli od tego, aby w takich sytuacjach pomagać, prawda? Puścił rękę swojego chłopaka, żeby móc oprzeć się o blat ławki i pochylić się nad nią, spoglądając na przyjaciółki. - ¿Cómo estáis, chiquitas?* - Zagadnął dziewczyny, bawiąc się bransoletką z ayahuascą, którą otrzymał od Ezry na święta. Oj ciężko było mu wrócić po Bożym Narodzeniu w Meksyku do deszczowej (wyjątkowo raczej śnieżnej) Wielkiej Brytanii.
Ostatnia lekcja magii leczniczej pokazała, że eliksiry są jednak przydatne w życiu i warto się do nich przyłożyć, żeby nie być kompletnie zielonym w tej dziedzinie. Szczerze mówiąc, obawiała się tej lekcji. W Skrzydle Szpitalnym uwarzenie mikstury nie poszło jej najlepiej i czuła się, jakby umierała, więc zresztą nic dziwnego, że niepokoiła się w jakim stanie wyjdzie z lekcji eliksirów. Co jak co, ale nie chciała znowu przeżywać tego samego. Choć znając jej szczęście było to bardziej niż możliwe. Przed klasą sprawdziła jeszcze, czy ma w torbie bezoar, który na te zajęcia uparcie ze sobą nosiła, bo przecież "zawsze może się przydać". Cóż, jak na razie przydatny nie był. Na jej szyi natomiast można było dostrzec łańcuszek. Był to Amulet "Kamienia Filozoficznego", którego już nawet nie zdejmowała, bo na co dzień jej nie przeszkadzał. Ot, tak sobie wisiał. Chowała go jedynie pod bluzkę, aby nie podskakiwał przy każdym jej kroku. Upewniwszy się, że wszystko co potrzebne ma w torbie, weszła do klasy. Przywitała się ze znajomymi i zajęła miejsce w wolnej ławce.
Czym mógł się zając, nieustannie czekając na profesora eliksirów w tej ciemnej sali? Uczniowie wydawali się jacyś dziwni, może przez jego krytyczne spostrzeżenie spowodowane porównywaniem do społeczności w Durmstrangu. Ale na większą metę dało się przyzwyczaić. Potrzebował jedynie czasu. Wyjąwszy różdżkę, zaczął się nią bawić, oglądając każdy cal jej okazałości, po raz setny powtarzając sobie w myślach, że jest wspaniała. Gregorowicz, różdżkarz, który ją wytworzył przed laty bardzo mocno cenił sobie tą różdżkę, wliczając ją do swoich prywatnych i najdoskonalszych wytworów. Po jego śmierci, w końcu wszystkie jego różdżki poszły na sprzedaż na czarnych rynkach, ale także i w normalnych sklepach różdżkarskich, ludzi którzy chcieli kontynuować biznes Mykewa Gregorowicza. Jedenastoletni Sirius właśnie w jednym z takich sklepów nabył tą różdżkę i służyła mu już wiele lat - początkowo z trudnościami, lecz Sirius spędził wiele czasu, żeby opanować ją w pełnym tego słowa znaczeniu. I tak też, gdy drzwi sali się otworzyły i ujrzał przybyłych, nie zwrócił na nikogo z nich uwagi. Dwie panie z czerwonymi wstawkami, czyli na pewno z Gryffindoru. Jedna odznaczała się ponadprzeciętną urodą, emanowała blaskiem i czymś niemal magicznym (Frye nie miał pojęcia, że faktycznie magia maczała w tym palce), zaś druga blondynka była jej przeciwieństwem. Głównie przez to tępe spojrzenie, które utkwiło właśnie na nim, nie wiedząc czemu. Sirius czując się już trochę nieswojo, uniósł lekko brwi i zapytał @Blaithin ''Fire'' A. Dear: - Czegoś ci potrzeba? - Pierwsze słowa jakie mu się na język rzucały były zdecydowanie bardziej ironiczne i niegrzeczne, lecz Sirius obiecał sobie, że nie będzie robić sobie wrogów w pierwszym tygodniu nowej szkoły. W drugim już tak. Nie miał pojęcia, że była to dziewczyna, którą faktycznie znał. Że była w Durmstrangu i zapamiętała go po dzień dzisiejszy, tląc nienawiść w sobie. Sad story, jak by to powiedział jakiś mędrzec i filozof.
Nowy rok, a wraz z nim nowy plan zajęć. Oczywiście Monte nie byłby sobą, gdyby o tym pamiętał. Nieco rozkojarzony przyszedł na zajęcia stosując się do starej rozpiski. Na początku nawet się nie zorientował, że był najmłodszy w całej grupie. Po prostu uznał to za normalne. W końcu zdarzało mu się chodzić na lekcje ze starszymi. Były ciekawsze, a materiał był nieco trudniejszy. Nie przeszło mu przez myśl, że jego obecność tutaj mogła być błędem. Czuł się bardzo głupio. Miał jakieś nieprzyjemne przeświadczenie, że jego wilowy urok przyciągał krzywe spojrzenia. Brakowało mu w klasie jakiś rówieśników. Zniechęcony do zajęć usiadł sobie gdzieś z boku, a z kieszeni wyciągnął pomięty plan zajęć. Znal go na pamięć, ale czuł się pewniej, kiedy miał go przed sobą. -O fuck – rzucił, kiedy mała lampka zapaliła się nad jego głowa, a trzynastoletni Ślizgon uświadomił sobie, że to nie jego zajęcia z eliksirów. Zrobił głupawą minę i zasłonił twarz jedną ręką, jakby chciał zniknąć. Dosłownie powtarzał sobie pod nosem, że jeśli on nie widzi profesorki, to ona jego też nie. Zdawał sobie sprawę, że to tak nie działa, ale warto mieć marzenia. Literki: B, A, I, F, E Kuferek: 0
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Finn zupełnie nie utrzymywała kontaktu ze pozostałymi Krukonami i jakoś tak zupełnie wyleciało jej z glowy, że coś się w planie mogło zmienić. Standardowo zaszyła się przed lekcjami w dormitorium i grzejąc się przy Spurdo, którego "zapomniała" oddać Corbijnowi, przeglądała podręcznik z zielarstwa. Wyszło dopiero kiedy zrobiło się późno i miała już pewność, że wszyscy pilni Krukoni siedzą już pewbie grzecznie w ławeczkach. Było jej wszystko jedno czy przyjdzie na czas. Udało jej się jednak dotrzeć do lochów przed rozpoczęciem lekcji, nie wiedziała tylko jeszcze, że nie tej, na której miała być. Otworzyła drzwi do klasy i weszła niepewnie do klasy, przyglądając się ludziom. Co ją tak ciągnęło do tych starszych klas? Nie miała pojęcia o co chodziło i czy powinna się ewakuować. Dałaby sobie rękę uciąć, że mieli teraz eliksiry, a tym czasiem nie kojarzyła nikogo w sali. Rozglądała się nerwowo, szukając choć jedenj znajomej twarzy i kiedy wypatrzyła @Monte Noir, którego znała z roku, bez zastanowienia pomknęła do jego ławki i walnęła się obok. - Eeej - szepnęła, przysuwając się bliżej Ślizgona, razem z torbą, którą rzuciła na ławkę i na ktorej automatycznie się położyła, chcąc zmniejszyć swoją powierzchnie i mniej rzucać się w oczy - Co oni tu robią? - spytała wskazując skinieniem głowy, chociaż wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że to jej i Monte nie powinno tu być. Nadzieja jednak umierała ostatnio, zresztą Finn była na etapie dziękowania niebiosom, że nie była w tym sama i odstawiła dedukcję na później.
Litery: D H C G J Kuferek: 0
Lettice Callaghan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : brak lewej nogi do 1/3 łydki, piegata twarz, krótkie włosy, blada, lekko zielonkawa cera, nieprzyjemny wyraz twarzy;
Jak to się mówi - święta, święta i po świętach. W tym roku zupełnie nie poczułam ich magii; szkoła wydawała się w ty roku jakaś szara, smutna i ponura, i chociaż starałam się wykrzesać z siebie chociaż trochę swiątecznej, corocznej magii nie potrafiłam. Doszłam nawet do wniosku, że ostatnie święta w szpitalu były dużo weselsze - na chemii, osłabiona i bez nogi, czułam się jak wśród swoich; w odwiedzinach pojawiło się u mnie kilku pielęgniarzy i doktorów, którzy umilili wieczór świąteczny różnymi głupimi anegdotkami z życia; w tym roku nie było anegdotek, jedynie ostre kucie z Zielarstwa oraz powtarzanie materiałów z poprzednich lat. Do rodziców jechać mi się wtedy jechać nie chciało, czego teraz żałowałam - może tam byłoby mi dużo lepiej? Czasu nie mogłam jednak cofnąć, jedynym dobrym czynnikiem wynikającym z mego kucia, kucia i kucia w szkolnej bibliotece było to, że czułam się dużo lepsza z Zielarstwa. Nawet nie przeszkadzało mi tak bardzo to, że siedziałam na średnio wychodzących mi Eliksirach. Stwierdziłam, że nie ma sensu się ukrywać i najwyższy czas zainwestować czas w swą wiedzę. Skoro marzenia o byciu zawodnikiem Guidditcha przepadły całkowicie. Siedziałam wyprostowana i przygotowana, cierpliwie czekając na rozpoczęcie lekcji i licząc na to, że może ktoś postanowi sie dosiąść.
litery: I J G A C kuferek: 0 serdecznie zapraszam do dosiądnięcia się, zapewniam super zabawę i jakies fajne efekty specjalne
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Pamiętał czasy, kiedy trzeba go było ciągnąć i siłą wpychać do sali eliksirów, a każda lekcja przynosiła jedynie zażenowanie i kolejną porcję irytacji. To był już ostatni rok i Ezra miał wrażenie, że wreszcie się z tym wszystkim pogodził, że jakoś bardziej doceniał możliwość uczestniczenia we wszystkich zajęciach. Za rok miało go tu nie być i zwyczajnie napawało go to jakimś strachem. Nadchodziła go refleksja, że będzie tęsknił za murami tego zamku, za ludźmi...a potem ogłaszane były zajęcia z eliksirów i totalnie mu mijało. Clarke nie powiedziałby, że w kwestii eliksirów wciąż pełznie po dnie składającym się głównie z żenady, lecz wcale nie przeszkadzało mu to w nienawidzeniu tego przedmiotu. On nawet gotować nie potrafił, a co dopiero przyrządzać skomplikowane mieszanki o magicznych właściwościach! Wiernie jednak podążył na lekcje razem z @Leonardo O. Vin-Eurico, stwierdzając, że w razie gdyby było bardzo źle, miał także towarzysza do ucieczki. Jak za starych, dobrych czasów. (Co i tak było czczą gadaniną, bo Clarke nie lubił odpuszczać sobie zajęć, na które już się pofatygował. Że niby ambitny...) Uśmiech na się do dwóch Gryfonek lekko, ustępując Leo całkowicie na polu przyjacielskich zaczepek, a samemu starannie rozkładając na ławce podręcznik, przybory i złoty kociołek, który na święta dostał od Dramy. Jako, że nauczycielka nie znała ich wcale tak dobrze, przyrząd ten mógł dawać mylne wrażenie, że Ezra cokolwiek o eliksirach wie i nawet inwestuje w lepszy sprzęt, a to przecież była wierutna bzdura. Zatopił się w przyjemnym milczeniu, tylko obserwując z małym uśmiechem energię, która rozpierała Leonardo. Nie zwrócił nawet specjalnej uwagi na chłopaka w barwach Ravenclaw, który odniósł się do Fire. Kto jak kto, ale Dearówna sama potrafiła o siebie zadbać.
Dante schodząc po kamiennych stopniach ku sali eliksirów zastanawiał się nad jedną kwestią: co go w ogóle ciągnęło na tą lekcję. Zwykle pierwszy tydzień po sylwestrze poświęcał na "kontynuację" tego wydarzenia każdego wieczora upijając się do nieprzytomności... cóż, zawsze było ciekawie. A teraz to jeszcze nic rano nie łyknął sobie na przywitanie nowego dnia, a jeszcze rusza na lekcje przedmiotu, z którego zawsze był takim tłukiem, że większym mógł być tylko jakiś mugolak czy może ćwierć-olbrzym. Fuj. Cóż, tkwił w przekonaniu, że skoro jest słaby, to może po świętach poziom obniży się na wystarczający nawet dla niego. Bo przecież taka długa przerwa, uczniom w łbach się pozapominało, prawda? Trzeba było zacząć od jakiś podstaw, ot tak na rozgrzewkę... I z takim założeniem Dear otworzył drzwi do ciemnego pokoju w lochach, gdzie zebrała się już spora liczba osób. Szybko omiótł ich wszystkich spojrzeniem, dojrzał Fire, parę innych chłystków głupich, a na końcu panią sałatkę. Nie rozmawiał jeszcze z nikim tego dnia, dlatego idealnym pomysłem dla Gryfona było dosiąść się do niej i właśnie z nią rozpocząć ten piękny dzień. - O, część pełnosprawna. Jak ci dzień minął? Na pewno ciężko, z taką nogą... - Uśmiechnął się do niej szeroko, wyciągając jednocześnie pergamin i pióro z torby, którą miał przepasaną przez bark. Historii z @Lettice Callaghan miał wiele, lecz nie do końca był pewien, czy ciśnięcie po jej dolegliwości ją zaboli. Znał ją, więc szczerze, w tą wątpił. Ale warto spróbować, prawda?
JCIDF
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Wcale nie miał ochoty przychodzić na eliksiry. Nigdy nie lubił tego przedmiotu, co w sumie nie było niczym dziwnym - ani eliksiry, ani gotowanie, nie było jego najlepszymi umiejętnościami. Fakt faktem z zielarstwa był niezły, więc... Rzecz w tym, że na zajęcia przyszedł tylko dlatego, że miał blisko, a znudziło mu się przesiadywanie w Pokoju Wspólnym Slytherinu. Przestało mu wystarczać chowanie się w kącie na swoim ukochanym fotelu, bo notorycznie ktoś mu przeszkadzał. Mefistofeles przemknął niczym cień, nie mając ochoty na czyjekolwiek towarzystwo. Planował zaszyć się pod ścianą, siedzieć po prostu i jakoś przeczekać tę godzinę, modląc się, aby nikt nic od niego nie chciał. Wszystko zmieniło się w momencie, w którym dostrzegł @Trixie N. Travers siedzącą samotnie. Przygryzł wewnętrzną stronę policzka i opadł na krzesło obok niej, biorąc głębszy wdech. (Pachniała inaczej, czy mu się wydawało?) - Hej mała - mruknął tylko na powitanie, niezbyt nawet na nią patrząc. Oczy dalej miał zaczerwienione i wyglądał, jakby kilka nocy nie sypiał - co, w gruncie rzeczy, było całkiem bliskie prawdzie.
Atmosfera świąt była niczym pyłek kurzu, który ściera się szybkim, niedbałym ruchem z meblowych powierzchni – skutecznie i ledwie dostrzegając efekt. Żadne świąteczne piosenki nie zalegały więc w jej głowie, nie czuła się zaskakująco cięższa od smakołyków i nie skupiała się też na jasnych światłach Londynu, które jeszcze jakiś czas temu, towarzyszyły jej w drodze powrotnej do domu. Sen wigilijnej nocy prysnął i pozostawała wyłącznie szara, hogwardzka rzeczywistość, w której pierwszymi zajęciami w nowym roku miały być eliksiry; nieszczególnie jejdziedzina, lecz nadal pozostająca w ramach względnej akceptacji. Gdy zjawiła się w klasie, większość miejsc była już zajęta – zerkając na zegarek, upewniła się jednak, że dalej istniał pewien przedział czasu, który dzielił Saskię od momentu rozpoczęcia zajęć. Spóźnienia wydawały się nie na miejscu, tym bardziej, gdy dwa tysiące osiemnasty, w obliczu jakichkolwiek postanowień zawiązanych wraz z nowym początkiem, nadal niósł ze sobą obietnicę zmian. Niestety nie na tyle intensywnych, aby chęci wykazania się aktywnością, zmusiły ją do zajęcia pierwszych miejsc - zdecydowanym krokiem udała się do ławy znajdującej się na uboczu, kątem oka dostrzegając w tamtej okolicy znajomą sylwetkę Gryfonki. Nie zamierzała jednak zbyt długo zastanawiać się nad wyborem i najzwyczajniej w świecie przysiadła się, początkowo bez słowa przywitania. Dopiero po chwili obdarzyła @Hazel Atwood ciekawskim spojrzeniem i uśmiechnęła się lekko. - Święta udane? – zapytała najpierw, bezokolicznikowo-obojętnie. Nie należała do osób, które wdają się w pełne pasji rozmowy na temat wigilijnych podbojów oraz całej tej radosnej otoczki, która zasadniczo zwykle niemalże w każdym domu wygląda tak samo. – Prezenty zapewne również? – dopytała jeszcze, wyłącznie na tym skupiając swoją uwagę. Przywołując ostatnie spotkanie z Gryfonką, nie dało się zapomnieć, że niektórzy do kwestii dawania przywiązywali o wiele większą wagę niż inni.
Litery: B, C, D, E, G A w kuferku okrągłe 0.
Ostatnio zmieniony przez Saskia Timney dnia Sob 30 Gru - 22:11, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : bo dalej nie umiem oznaczać xD)
Czułam się koszmarnie. Na imprezie sylwestrowej nieco... zaszalałam i niestety nie czułam się najlepiej nawet 2 stycznia. Nie mogłam jednak nie przyjść na zajęcia. Zebrałam się, odpuściłam dzisiaj makijaż (co pewnie nie umknie uwadze osób, które mnie zauważą), ale przyszłam na zajęcia eliksirów. Liczyłam, że nie będziemy musieli ich pić, a tylko warzyć (co szło mi i tak koszmarnie, ale z dwojga złego wolałam ich nie próbować). Przyszłam do sali jako jedna z ostatnich, jak mi się wydawało. Wypatrzyłam wzrokiem @Bridget Hudson i @Riley Fairwyn i podeszłam do nich z uśmiechem na ustach. - Cześć - przywitałam się, mając nadzieję, że nie przerywam im żadnej ważnej rozmowy - Jeny, ledwo wstałam - powiedziałam, kręcąc oczami i pokazując moją naturalną (wciąż pozbawioną skazy) twarz.
Myles należał do osób niezwykle szybko regenerujących się po spożywaniu dużych ilości alkoholu, więc nie miał najmniejszego problemu, żeby wstać i przyjść na zajęcia eliksirów. Ba, był dość zawzięty, żeby się na nich pojawić. Postanowił sobie, że od nowego roku będzie uczęszczał na wszystkie zajęcia, jakie mu podsuwano pod nos. Znając życie, jego noworoczne postanowienie przestanie obowiązywać już miesiąc później, ale póki co nie zamierzał z niego rezygnować. Dlatego ubrany w szkolną szatę, pokonał ogromną odległość między wieżą Ravenclaw i klasą eliksirów szybkim, pewnym krokiem i zjawił się w sali jako jeden z pierwszych. Rzucił okiem na stół z kotłami, ale nie zastanawiał się głębiej, co to mogło być, wolał poczekać na rozwój zdarzeń. Stanął gdzieś na uboczu, nie wychylając się za bardzo przed szereg.
Profesor Sanford przywitała się z każdym, kto się do niej odezwał, skinieniem głowy, wciąż nie wstając ze swojego krzesła. Rzuciła jednak dłuższym spojrzeniem na @Riley Fairwyn, kiedy usiłował podejrzeć zawartość kociołków i nie wypowiadając ani słowa ani nie wyciągając swojej różdżki uniemożliwiła mu zaspokojenie swojej ciekawości. Krukon chyba zdziwił się, że czerwone maty były sto razy cięższe niż wyglądały i powinien był połączyć to z magią bezróżdżkową, jaką władała profesor. Poczekała aż w klasie zgromadziła się bardziej liczna grupa uczniów i dopiero wtedy wstała z miejsca. Spojrzała na wszystkich ostrożnie. - Witajcie - uśmiechnęła się do nich nieśmiało - Cieszę się, że jest was tu tak dużo, mimo że dopiero wróciliście z zabaw noworocznych. Widzę nawet młodsze twarze - zwróciła się, patrząc na @Monte Noir i @Finnegan Gilliams - Spokojnie, dla was także będzie to mam nadzieję przydatna lekcja - po czym przerwała na chwilę i przeszła do długiego stołu z dziesięcioma kociołkami. - Podejdźcie tutaj, zapraszam. Każdego z was proszę o wylosowanie pięciu skrawków pergaminu, na których znajdziecie literę. Każdy z tych dziesięciu kociołków opisany jest jedną literą. Po wylosowaniu pochodzicie do mnie i otrzymacie pięć fiolek różnych eliksirów, z którymi udacie się na swoje stanowiska - zakończyła, a widząc, że nikt się nie rusza, musiała ich jakoś pobudzić - Panno Travers - wyciągnęła rękę do @Trixie N. Travers - proszę wylosować pięć skrawków pergaminu - kiedy Gryfonka to zrobiła, profesor wzięła od niej wylosowane literki i bez użycia różdżki wlała zawartość pięciu kociołków do fiolek, uważając, by uczniowie nie widzieli zawartości kociołków. Podała fiolki Gryfonce - No i reszta tak samo - powiedziała, kończąc prezentację i to samo powtórzyła z pozostałą dwudziestką. Kiedy wszyscy mieli już swoje fiolki, wróciła do biurka. - Teraz, macie dziesięć minut, z zegarkiem w ręku na rozpoznanie swoich eliksirów. Odpowiedzi zapiszcie na kartkach, razem z zapisaniem cech, które pozwoliły wam na identyfikację. Możecie do woli korzystać ze wszystkich swoich zmysłów, ale jeśli zdecydujecie się spróbować eliksiru, bardzo proszę o zachowanie rozwagi i kosztowaniu w bardzo małych ilościach. Będę was nadzorować. Czas, start - zarządziła i wciąż stojąc, obserwowała zmagania uczniów, zerkając co jakiś czas na zegarek.
instrukcje: Nie daje Wam żadnych kostek, liczę, że będziecie się kierować znajomością eliksirów przez Wasze postacie. Poniżej macie listę cech charakterystycznych eliksirów (ale bez nazw, co by Wam za bardzo nie ułatwiać). W odpowiedzi proszę zaznaczyć, dzięki którym cechom eliksir został rozpoznany - bez tego uznaję, że nie udało wam się rozpoznać eliksiru. Zaznaczam, że im mniej cech pozwoliło na identyfikację, tym lepsza ocena!
Cechy eliksirów:
A - Eliksir o charakterystycznej niebieskawej barwie, zapachu przywołującym na myśl kobiece perfumy. Nad powierzchnią eliksiru unoszą się wirujące sprężynki. B - Ciemny płyn o bardzo ostrym smaku, dodający energii i odżywiający. C - Eliksir o fioletowej barwie. Po wypiciu pijący momentalnie zasypia. D - Eliksir o barwie płynnego złota, na powierzchni którego widać skaczące kropelki. E - Brak widocznych elementów charakterystycznych, po wypiciu z uszu wydobywa się para. F - Eliksir o perłowym połysku, znad którego wzbija się spiralnie para. Zapach odczuwalny jest przez każdego inaczej. G - Płyn o mlecznej barwie i gorzkim, wapiennym smaku. H - Eliksir o barwie purpurowej, przechodzącej w czarny. Po wypiciu pijącego przeszywa uczucie lodu i oziębłości. I - Eliksir o barwie purpurowej, dymi w kontakcie ze skórą. J - Eliksir o smaku kredowym, zostawiający słony posmak na języku.
Czas na odpis macie do 4 stycznia do godziny 20, do tego czasu można się jeszcze spóźniać. Potem będzie jeszcze jeden lub dwa etapy, w zależności od zainteresowania.
Nie mógł być na czas. Nigdy nie był. Hero wyjątkowo boleśnie odczuwał nieubłagalnie przemijające minuty. Normalnie usiłował wyciągnąć z nich jak najwięcej, wykorzystać to, co los dawał - zawsze zatracał się ostatecznie, tonąc we własnych myślach lub czynach. Teraz również spokojnie dałby radę, gdyby tylko chwilę wcześniej oderwał się od gitary, gdyby przestał tak cudownie szarpać za struny. Nie potrafił, a potem biegł jak na złamanie karku, bo obiecał sobie poprawę w nowym semestrze, a na chwilę obecną nie zapowiadało się to zbyt różowo. W poprzednim był chyba tylko na sprawdzianach i dalej nie wiedział, jakim cudem udało mu się je pozaliczać. - Przepraszam za spóźnienie - wyrzucił z siebie zziajany, wchodząc do sali energicznym krokiem. Dotarł szybko do ławki, zajmując wolne miejsce obok @Isilia Smith i wiążąc sobie gryfoński krawat, o którym prawie zapomniał. Klatka piersiowa unosiła mu się i opadała gwałtownie jeszcze wtedy, gdy Sanford kończyła wyjaśniać zadanie. Hero nie miał czasu zatem na odpowiednie przywitanie dziewczyny, do której się przysiadł - wylosował pięć fiolek zgodnie z poleceniem i obrzucił je nieco przerażonym spojrzeniem. Nie spodziewał się szczególnie dobrych wyników. Niezbyt w ogóle wiedział jak się za to zabrać. Ostatecznie pokusił się nawet na spróbowanie jednego eliksiru, co wcale nie okazało się być błędem; chlopak nie był pewien, czy ryzykowanie z kolejnymi nie będzie wyczerpaniem limitu szczęścia. Zabrał się zatem po prostu za pisanie. Domyślał się, że nauczycielka nie dałaby im niczego niebezpiecznego, tak więc kierując się instynktem kropelkę z innej fiolki wylał sobie na nadgarstek, obserwując jak napój zaczął dymić.
Spoiler:
- Eliksir euforii, rozpoznany na podstawie charakterystycznej niebieskiej barwy (A) - Eliksir regenerujący, rozpoznany na podstawie ciemnej barwy, ostrego smaku i przyjemnemu odczuciu po wypiciu (B) - Eliksir czyszczący rany, rozpoznany na podstawie barwy i efektu po zetknięciu ze skórą (I) - -
- O Merlinie - westchnął, bo nie tylko pomysły mu się skończyły, ale również atrament. Z niemal przepraszającym uśmiechem na ustach zwrócił się do swojej towarzyszki z ławki, odsuwając pusty kałamarz. - Pożyczyłabyś może atrament? Nie mam pojęcia co to za eliksiry, ale chyba wolałbym coś jednak napisać - dodał z rozbawieniem. A może nawet by zgadnął?
ABICF i eleganckie 0 w kuferku (Raczej już nic nie dopisze, a jeśli tak, to błędnie)
Ostatnio zmieniony przez Hero Ontario Thìdley dnia Czw 4 Sty - 0:54, w całości zmieniany 1 raz
Trixie pragnęła teraz jedynie odrobiny spokoju. Absolutnie nie obraziłaby się za możliwość przesiedzenia tej lekcji w samotności, ba byłaby nawet wdzięczna wszystkim wokół za ten akt łaski. Wydawało jej się, że w głowie coraz mocniej jej dzwoni, wraz z każdą kolejną rozmową rozpoczynaną przez pozostałych uczniów i chociaż z reguły bardzo ekscytowała ją możliwość pogłówkowania na eliksirach, dzisiaj uznawała to jedynie za swój smutny obowiązek. Jeden z niewielu od jakich nie pragnęła się wymigiwać. Buziaka, jakiego posłał jej Leo, podsumowała jedynie słabym uśmiechem, aby po chwili wrócić do posępnego wpatrywania się w ławkę przed sobą. Niestety (bądź stety) jej samotność zakłócił ktoś jeszcze. Wielu było w tej szkole mężczyzn mogących pozwolić sobie na nazwanie ją małą, wszak nie był to dla niej żaden szok, iż od większości była odpowiednio niższa. Jednakże starczyło, aby uniosła wzrok i już automatycznie wygięła brwi ku górze. - Hej - odpowiedziała chrypiąc nieco na jego powitanie, niemrawo wyginając kąciki ust w słabym uśmiechu. Nie starczyło jej uwagi, aby obdarzyć nią jego aparycję, więc pewnie jego broszka specjalnie jej dzisiaj nie rozpraszała. Starczył do tego sam zapach. Znajoma metaliczna woń przypomniała jej ostatnie chwile spędzone w domu i te dni, w których uparcie wciskała się ojcu na kolana, wtulając twarz w jego szyję. Wszystkie wilkołaki pachniały tak samo, tego była prawie pewna. Wsparła głowę na ramieniu Mefisto, chłonąc cała sobą znajomą woń tak długo, aż nie wywołała jej wyraźnie złośliwa nauczycielka. Trixie uchyliła przymknięte powieki i starając się zapanować nad wirującym wokół światem, wylosowała te przeklęte karteczki. Mając już napełnione fiolki, chętnie wróciła na swoje miejsce. Niestety, do rozpoznawania eliksirów nie była już taka prędka. Pociągnąwszy najpierw łyk ze swojej butelki, odsunęła ją na skraj ławki. - Mamy coś wspólnego? Łatwiej będzie wspólnie pomyśleć nad rozwiązaniem. Może dzięki temu szybciej wrócimy do dormitoriów. - Zagadała do Mefisto, jaki najpewniej wracał właśnie do niej z własnymi fiolkami i chyba wtedy popełniła znowu ten błąd z patrzeniem na niego. Westchnęła, oszołomiona przez gwiazdę i kilka długich sekund szukała języka w gębie. Spuściła wzrok na własne palce i dopiero to jej pomogło, chociaż wciąż coś dziwnego sprawiało, iż szumiało jej w głowie. - Trzymasz się? - Wypaliła niespodziewanie nawet dla samej siebie, zaskoczona głupotą tego pytania. Ugryzła się w język. W ustach natychmiast poczuła smak krwi. Przełknęła ją z trudem, gdyż płyn zdawał się rosnąć jej w gardle. - Zapomnij, to było niemądre pytanie. - Spróbowała zgasić rozmowę, zajmując się zaglądaniem do własnych fiolek. - Mmm, ale podobne - mruknęła w następnej chwili do samej siebie, zbliżając do siebie trzy fiolki. Wszystkie te eliksiry miały barwę purpury bądź fioletu, co było jednocześnie wskazówką mogącą pomóc w rozpoznaniu. Chroniący przed ogniem (H), słodkiego snu (C), czyszczący rany (I) - zapisała na kartkach, ale dopiero po uważniejszej analizie każdego z tych przypadków. Każdy z nich wylała na odsłoniętą skórę lewego przedramienia, dobrze zdając sobie sprawę z możliwości pojawienia się wśród nich tego do czyszczenia ran. Kiedy jeden z eliksirów zadymił przy kontakcie ze skórą, bez wahania dopisała do litery I odpowiednie oznaczenie, właśnie to wskazując jako kluczową cechę, dzięki której go rozpoznała, wspominając także o jego barwie. Eliksiru H nie zdecydowała się zakosztować. Postanowiła zgadnąć, kierując się jego charakterystyczną barwą co też wpisała jako jego cechę rozpoznawczą. Eliksir słodkiego snu stanowił dla niej zagadkę, więc postanowiła go spróbować. Profesor zapewne musiała podać jej antidotum lub wybudzić ją odpowiednim czarem, gdyż efekt był natychmiastowy i Travers osunęła się na ławkę, beztrosko zasypiając. Ocierała jeszcze oczy, gdy dopisywała do litery C słowa "słodkiego snu", "kolor" oraz " specyficzne działanie". Eliksir oznaczony jako D był banalnie prosty do rozpoznania. Felix Felicis (D) jako cechę rozpoznawczą otrzymał "ogólny wygląd, charakterystycznie skaczące na powierzchni eliksiru kropelki". Nad ostatnim eliksirem Trixie głowiła się najdłużej. Niczym się nie wyróżniał, więc wreszcie postanowiła go spróbować. Para jaka buchnęła spod jej rozpuszczonych włosów jednoznacznie pomogła jej w rozpoznaniu. "Pieprzowy" (E), zapisała na ostatnim kawałku pergaminu, wspominając też o tej nieszczęsnej parze. Nie pomógł jej w odzyskaniu kondycji, ale efekt wizualny jaki mu towarzyszył nieco ją ożywił. - Potrzebujesz pomocy? - Szepnęła do Mefisto i nie czekając na odpowiedź podsunęła mu pod nos odpowiedzi do eliksirów, które dzielili. Była pewna, że nie popełniła nigdzie błędu, gdyż eliksiry były chyba jedyną dziedziną magii, w jakiej czuła się pewnie. Latania nie liczyła, w końcu egzaminów z niego nie pisali.
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Prawdę mówiąc, nie starałem się na siłę odsunąć materiału okrywającego kociołki. Kiedy jeden z nich stawił opór, prędko uznałem, że oglądanie ich zawartości najwyraźniej nie było mi przeznaczone i zrezygnowałem z tego bez żalu. Jedynie moja ciekawość pozostała niezaspokojona. Na szczęście @Bridget Hudson szybko odwróciła moją uwagę od tych nieszczęsnych kociołków. Słysząc jej głos, uniosłem na nią wzrok, a moją twarz od razu rozjaśnił przyjazny uśmiech. - Hej, Bridget. Pewnie, siadaj. - Po tych słowach chciałem uciec na skraj ławki, aby zapewnić jej miejsce, ale jej kolejne słowa powstrzymały mnie od tego. Jedynie na kilka sekund, ale zawsze. Zmartwiły mnie nie jej gratulacje, ale kolejne wyzwanie jakie przede mną postawiła. Wstając zmusiłem się do wyciągnięcia ręki przed siebie i uściśnięcia jej dłoni, chociaż sam najlepiej wiedziałem jak tego nie znosiłem. - Dzięki, chociaż chyba nie ma czego. To tylko kawałek metalu niosący dodatkowe obowiązki. - Uśmiechem starałem się pokryć zakłopotanie, w jaki wprawiły mnie nie tylko jej gratulacje, ale także konieczność wymienienia z nią uścisku dłoni. Moje palce wyswobodziły się z jej dłoni tak szybko, jak tylko było to możliwe bez ranienia jej uczuć. Dopiero wówczas zrobiłem jej miejsce obok siebie. - Żartujesz, nie mogłem doczekać się powrotu do szkoły. - Odpowiedziałem na jej pytanie zaskakująco otwarcie. Niewiele osób zdawało sobie sprawę z tego, jak trudne relacje łączyły mnie z moim ojcem i tego stanu rzeczy nie zamierzałem prędko zmieniać. Odpowiedź, jaką przygotowałem dla Bri nie można było nazwać kłamstwem. Ja jedynie wybrałem tę mniej znaczącą prawdę, czyniąc z niej główny powód swojego ochoczego powrotu do szkoły. No dobra, może odrobinę nagiąłem przy tym prawdę. - Myślałem, że padnę z nudów. Wiesz, tyle czasu bez pracy domowej potrafi doprowadzić człowieka na skraj wytrzymałości. - Uśmiechnąłem się ponownie, wyraźnie sobie żartując, chociaż naprawdę konieczność przesiadywania w domu rodzinnym działała na mnie niezwykle depresyjnie. Głównie przez sam wzgląd na niepełność mojej rodziny. Kolejne święta bez matki nie mogły być łatwe i chociaż Hudson pewnie nie zdawała sobie z tego sprawy, tak @Melody Kingston, jaka właśnie do nas dołączyła, pewnie wystarczająco wiele razy wymieniła ze mną podnoszące na duchu listy, aby wiedzieć, że o czas świąteczny akurat mnie nie powinno się zagadywać. Przywitałem się z przyjaciółką, ochoczo wykorzystując jej pojawienie się jako wymówkę od dalszego brnięcia w świąteczne rozmowy. - Mówiłem Ci, żebyś tyle nie piła. - Wypomniałem jej, gdyż zabawę w klubie pewnie spędziliśmy razem (na dniach tam napiszę jak już wrócę do domku), gdzie to ja musiałem robić za tego rozsądnego abstynenta. Nie ryzykowałbym nadmiernego spożycia alkoholu w miejscu publicznym, co innego w jakichś łazienkach. - Następnym razem, co drugiego drinka będę podmieniał Ci na sok dyniowy. - I to były moje ostatnie słowa przed rozpoczęciem lekcji. Zamilkłem, gdy profesor zaczęła tłumaczyć w czym dzisiaj będziemy się sprawdzać. Miałem bardzo nietęgą minę, gdy losowałem eliksiry, gdyż zwyczajnie nie spodziewałem się, że uda mi się rozpoznać chociażby połowę, a bardzo nie chciałbym rozpoczynać nowego roku szkolnego od trolla z eliksirów. - No to jestem ugotowany - szepnąłem do dziewczyn, gdy wróciłem na miejsce z fiolkami. Na mojej twarzy malowała się nie tyle niechęć do postawionego przed nami zadania, co po prostu wielka doza niepewności i braku wiary we własne możliwości. Tak naprawdę, nie miałem problemu jedynie z pierwszym eliksirem (A) jakiego rozpoznania się podjąłem. Tę charakterystyczną niebieską barwę i wirujące sprężynki rozpoznałbym wszędzie. Wstyd to przyznać, ale zdarzało mi się zażywać eliksir euforii niejeden raz. Głównie w następstwie wypadku, gdy tylko on pozwalał mi poczuć prawdziwe rozluźnienie, dając marny substytut prawdziwej radości. Z pozycją oznaczoną jako I było trudniej. Zanim wpadłem na pomysł wylania go na skórę, spróbowałem go i nie dość, że nic mi to nie dało to jeszcze zmusiło mnie do dyskretnego wyplucia go z powrotem do fiolki. Ten eliksir zdecydowanie nie nadawał się do spożycia. Kiedy jednak zadymił przy kontakcie z moją skórą, natychmiast zapisałem przy odpowiedniej literze słowa "czyszczący rany", wskazując właśnie ten dym jako źródło rozpoznania. Niejeden raz widziałem jak używano go na mnie podczas pobytu w Mungu. Nie były to miłe wspomnienia, więc zająłem się prędko następną fiolką, co zapewne wyeliminowało mnie z dalszego zgadywania. Po eliksirze oznaczonym literą C, udało mi się jedynie zasnąć, ale jeżeli profesor obudziła mnie na czas, bez problemu zapisałem na odpowiednim pergaminie słowa "słodkiego snu". Niejeden raz go piłem, więc wstydem było, że nie zgadłem wcześniej. E oraz J pozostały dla mnie zagadką, jeżeli Bridget albo Melody nie pomogły mi na szybko jej rozwikłać. Po mojej drzemce pewnie nie pozostało mi dużo czasu na dalsze testy.