W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Eliksiry
Wchodzisz do Klasy Eliksirów, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Eliksiry. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Sava Raynott oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z eliksirów można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Zidentyfikuj eliksir po składnikach - muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga. (odp - eliksir Wielosokowy) Jakie działanie ma ten eliksir? (na godzinę zmienia osobę, która go wypije, w kogoś innego - kawałek ciała tej osoby musi znaleźć się w wywarze). 2 – Podaj właściwości fizyczne eliksiru Słodkiego Snu. (odp. biały, gęsty, zapach cynamonu) Jak można go podawać? (doustnie, poprzez nasączenie pokarmu lub dolanie do napoju) Jakie są jego skutki? (sen bez snów) 3 – Jak poznać, czy Armortencja jest uwarzona prawidłowo? (odp. blask bijący od wywaru, para unosząca się w charakterystycznych spiralach) Jaki jest zapach Amortencji? (każdy odczuwa go inaczej, woń kojarzona z zapachami, które wydają się dla danej osoby najprzyjemniejsze) 4 – Podaj cztery składniki Eliksiru Skurczającego. (odp. korzonki stokrotek, figi, dżdżownica, śledziona szczura, sok z pijawek) Jakie jest antidotum na ten eliksir? (Wywar Dekompresyjny) Działanie jakiego, innego niż Skurczający, eliksiru niweluje to samo antidotum? (Eliksiru Rozdymającego) 5 – Opisz działanie wywaru Tojadowego i podaj, jaki składnik niszczy działanie eliksiru (odp. działanie - wilkołak podczas przemiany zachowuje świadomość i ludzki umysł; cukier) Przez kogo został wynaleziony? (Damokles Belby) 6 – Ile trwa przyrządzenie Veritaserum? (pełny cykl księżyca) Co to za eliksir? (najsilniejszy eliksir prawdy) Podaj nazwę antidotum. (nazwa antidotum nie jest znana)
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź Bełkoczący Napój. 2 – Przyrządź eliksir Młodości. 3 – Przyrządź eliksir Muzyczny. 4 – Pogrupuj składniki według kolejności, w jakiej dodaje się je do eliksiru Ridikuskus. 5 – Ze składników wybierz te, które potrzebne są do uwarzenia eliksiru Gregory'ego. 6 – Przyrządź eliksir Kłopoczący.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - eliksiry:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Autor
Wiadomość
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Praca ze składnikami wyjątkowo mi odpowiadała. Przy zachowaniu obecnej koncentracji na tym, co działo się w klasie, najpewniej wyrządziłbym wszystkim więcej krzywdy, niż pożytku i na przykład znowu wysadziłbym swój kociołek w powietrze. Praca z jednym ze zwierzęcych rogów nie była mi obca. Zdarzyło mi się kilka z nich trzymać w ręku, ale akurat z dwurożcem nie miałem za wiele wspólnego przed tymi zajęciami. Byłem bardziej zainteresowany milczącym podziwianiem, niż ścieraniem go na pył, więc wziąłem się za to zdecydowanie zbyt późno. Na szybko starałem się dopędzić z pracą resztę klasy, która chyba już kończyła, dzięki czemu zmachałem się jak nigdy. Przestawiony na używanie dużej ilości siły, nieco zbyt gwałtownie odstawiłem miseczkę na ławce. Efektem było zmarnowanie jakiejś części tego, co właśnie przygotowałem. Miałki pyłek błyszczał na posadzce, a mnie pozostało jedynie rzucić w jego stronę zniechęcone spojrzenie. Rozproszony swoją niezdarnością, nie przykładałem wystarczająco dużo uwagi do następnej części zajęć, czyli do rozdzielania kolców. Dla mnie wyglądały niemalże tak samo, co już samo w sobie świadczyło o zaćmieniu jakie mnie ogarnęło. Co mnie zaskoczyło, błąd wytłumaczyła mi sama @Marceline Holmes (jeśli Ci to nie pasuje to po prostu zignoruj dalszą część posta). - Hej, skąd się na tym znasz? - Zagadnąłem ją, gdy już zacząłem naprawiać swój błąd, uśmiechając się do niej z wdzięcznością. W końcu, zobaczenie Marce na eliksirach było równie nieoczekiwane, jak dostrzeżenie na nich mnie samego.
Koncentracja: 5 Szczęście: 6 Zadanie I: 3 Zadanie II: 9
Moją ocenę skomentowałam tylko delikatnym uśmiechem - chwilę później od razu zabrałam się do pracy. Pierwsze zadanie nie szczególnie mi odpowiadało, gdyż większość z zaproponowanych przez nauczycielkę składników kupowało się w sklepach z ingrediencjami - oczywiście, że część składników przygotowywano samodzielnie lub kupowało się tylko takie częściowo obrobione, jednakże nikt normalny nie proszkował na co dzień ręcznie rogu dwurożca (co mi się trafiło), gdyż warzenie eliksirów zajmowałoby wtedy dziesięć razy więcej czasu - wprawdzie umiałam to zrobić, bo dorastałam w rodzinie eliksirowarów uważałam to jednak za stratę czasu. Róg okazał się cholernie twardy, a próba starcia go była zdecydowanie za bardzo męcząca. Finalnie nie było źle - udało mi się sproszkować dużą ilość w określonym czasie. Niestety, byłam na tyle nieostrożna, że przypadkiem rozsypałam część proszku - na szczęście nie była to znacząca ilość, ale jednak wściekłam się, że część mojej pracy poszła na marne. Na szczęście drugie zadanie okazało się o wiele sensowniejsze i zdecydowanie łatwiejsze biorąc pod uwagę mój półroczny staż w sklepie z eliksirami. Przelanie śluzu lub naparu do innego słoika czy porozdzielanie składników między fiolki, pojemniki i woreczki wydawało mi się czymś totalnie banalnym. Poszło mi zdecydowanie szybciej niż w przypadku pierwszego zadania, a podczas przeglądania półek znalazłam 10 galeonów! Byłam pewna, że po dzisiejszej lekcji wydam go na SPROSZKOWANY róg dwurożca.
Zadanie 1: 3 Zadanie 2: 4, 1->3->5->1->4->3->1->2->5->6 (9 przerzutów XD) Koncentracja: 10 Kuferek: 48
Kartkówka poszła jej zadziwiająco dobrze (ciekawe dlaczego) dlatego też miała teraz nieco lepsze nastawienie do eliksirów, co pewnie prędko się zmieni. Korzystając jednak z chwilowego szczęścia nawet chętnie zabrała się do kolejnych zadań, które nie były już aż tak nudne jak pisanie na temat składników. Może i było to jedynie przygotowywanie składników, ale tu już mogło zadziać się coś ciekawego. - Może i tak, ale czasem fajnie jest porobić coś niewymagającego zbytniego użycia mózgu - takie zadania były dla niej idealne w tym stanie, choć nawet składniki mogły być zdradliwe. Jej trafiły się żądła, więc nie było tak lajtowo jak myślała że będzie - Daj to - już chciała się zamienić, kiedy to dostała glutem w ubranie przy czym w chwili nieuwagi jedno z żądeł ją ukłuło - Cholera, Trixie coś mi sie stanie od tego? - zapytała pokazując jej użądlony palec, drugą ręką starała się zrzucić maź z szaty z czego dość szybko zrezygnowała. Zaczęło jej się kręcić w głowie, ale początkowo zrzuciła to na uraz głowy, starając się nie okazywać swojego stanu, aby nie martwić kuzynki poszła razem z nią segregować rzeczy. Trixie skończyła wcześniej, a wracając wpadła na jakiegoś gościa, który zaczął się pultać z byle powodu. Nie spodobało jej się nastawienie @Vidari Sinclair, tak więc wzięła jeden z kolców jeżozwierza i udając, że akurat teraz musi na chwilę po coś wrócić przeszła obok Gryfona i wbiła mu owy kolec w tył - Suń się, nie jesteś tu sam - warknęła na niego przepychając się obok, po czym jak gdyby nigdy nic poszła dalej. Nie patrzyła nawet na efekt, jednak miała nadzieję, że to wszystko będzie choć trochę imitowało wspomnianą ciotę. Uśmiechnęła się do kuzynki wracając już ze swojej misji, jednak mina jej zrzedła kiedy zaczęła się unosić nad ziemią - Cholera, pomóż mi - powiedziała do kuzynki, a gdy ta ją chwyciła nie zważając na okoliczności ukończyły drugie zadanie, choć teraz musiała być ciągle trzymana. Sama się z tego śmiała, o było to całkiem zabawne, polatała by sobie po zamku, a co.
Koncentracja: 6 Szczęście: 6 Zadanie I: 4 Zadanie II: 4
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
W gruncie rzeczy, Naeris miała mieszane podejście co do przestrzegania zasad. Starała się uszanować czyjąś pracę nad ich ustalaniem, a lubiła też porządek, więc potrafiła bezproblemowo dopasował się do szeregu. Czasami jednak nawet ona pozwalała sobie na nieco więcej swobody. Regulaminy można było naginać o ile nie wyrządzało to nikomu szkody. Nie udawała, że jest odpowiedzialną osobą, bo potrafiła nieraz się zapomnieć. Kto inny chodził tak często do Zakazanego Lasu, gdzie kiedyś, o zgrozo, natknęła się nawet na Fairwyna? Nie posiadała tej umiejętności ukrywania się z niecnymi postępkami. Teraz liczyła na to, że Ezra owszem. Rzeczywiście Naeris nie miała powodów do przejmowania się, skoro nic nie wskazywało na to, że plan nie wypali. Z natury jednak zdarzało jej się mocno overthinkować... - Ałć. - zgodziła się. Noga wymagała solidnego leczenia, ale Krukonka nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłaby kuleć do końca życia. To było nierealne... Po tylu latach dalej marzyła o pracy ze smokami, a widział ktoś kulawego smokologa? Być może dawałaby wtedy radę, ale z pewnością nie przy większych, groźniejszych okazach. - Rozumiem i postaram się. Chciała dobrze, ale widziała niezadowolenie Ezry, gdy pisał kartkówkę. Sama też nie cieszyła się pytaniami, które sprawiły Naeris nie lada kłopot. Miała okazję niedługo przekonać się, że dostała również słabą ocenę, do czego zdecydowanie nie przywykła. Przekleństwo Clarke'a przestraszyło jasnowłosą, bo co jeśli cała klasa pomyślała, że to właśnie ona tak się wyraża? Głos był co prawda męski, ale dochodził prosto od niej, co musiało pojedyncze osoby wprawić w konfuzję. Spojrzałaby na Ezrę z wyrzutem, gdyby tylko wiedziała, gdzie w ogóle jest. - Jaki był twój plan? - zagadnęła cicho, gdy nauczycielka zajęła się krótkim wprowadzeniem. - Bo chyba nie przyszedłeś na eliksiry z czystej przyjemności słuchania profesor Sanford? Krukon nie ukrywał tego, że wybitny w tej dziedzinie nie był. Mógł wybrać mnóstwo innych sposób wykorzystania swojej niewidzialności niż siedzenie na względnie nudnej lekcji. Chyba, że miał zaplanowane już konkretne działanie, a Naeris po prostu pokrzyżowała mu plany. Nie wiedzieć czemu, poczuła ukłucie wyrzutów sumienia i zdecydowała, że nie będzie do niczego go przymuszać. Mógł siedzieć, mógł robić cokolwiek. Sama zajęła się przygotowywaniem gryzących cebul. Kroiła nożem warzywo i czuła coraz intensywniej, jak swędzi ją najpierw nos, a potem oczy. W końcu musiała przetrzeć gałki oczne rękawem, bo ostry zapach wyciskał łzy. - Paskudztwo... - mruknęła, wiedząc, że pewnie będzie nieco zaczerwieniona. Najgorzej, że przez przysłaniającą nieco świat wilgoć, ciachnęła się prosto w palec. Nie krzyknęła, nie jęknęła. Krew ciekła strumyczkiem z rozcięcia, ale Naeris po prostu poprosiła profesor o bandaż, żeby szybko ranę owinąć. Później mogła głowić się nad zaklęciami leczniczymi. Nie bolało aż tak mocno... zwłaszcza w porównaniu z nogą. - Dlatego właśnie wolę używać gotowych składników. - westchnęła, kierując te słowa do niewidzialnego Ezry. Wszystko sproszkowane, ugotowane, podsmażone, wyciśnięte. Nie była na tyle ambitna, żeby przygotowywać cały eliksir samodzielnie. Przy okazji zauważyła, że jacyś Gryfoni zaczęli się przepychać, a kilku ludzi zdążyło wpaść na siebie i wywołać drobne kłótnie. Miała ogromną nadzieję, że dokuśtyka do odpowiednich składników i półek bez problemu, a nikt się o jej złamaną kończynę nie potknie. Na szczęście tak się stało i usiadła w ławce, żeby posegregować kolce róży i jeżozwierza... Szkoda tylko, że nie umiała ich kompletnie odróżnić. Próbowała odszukać informacje w podręczniku, ale w końcu zrezygnowała. Zdziwiłaby się, gdyby Ezra znał różnicę, dlatego nieśmiało zaczepiła @Daisy Bennett, podpytując co i jak (jeśli ci to nie odpowiada, możesz zignorować tę część posta!). Pacnęła się w twarz, zaskoczona tym, że nie pamiętała tych szczegółów. Teraz mogła dokończyć swoją pracę.
Koncentracja: 3 Zadanie I: 2 Zadanie II: 5,2
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Wzruszyła ramionami i przewróciła oczami. Utrata pięciu punktów zupełnie jej nie mobilizowała. Ette wątpiła w to by pięć punktów mogło zmobilizować jakiegokolwiek Gryfona. Stanford najwidoczniej dawno nie przechodziło obok klepsydr. Niektórzy nauczyciele byli dziwni. Łatwo jej było powiedzieć "nie chcesz, to nie chodź". Czy ona naprawdę nie pamiętała jak była młoda, czy może nie miała rodziców? Z drugiej strony nie wszyscy rodzice byli jej ojcem i byli w stanie uświadomić sobie, że ich dzieci dorastały i mogły już decydować o sobie same. Kolejne zadanie było praktyczne i nie związane ze sterczeniem nad parującym kociołkiem, więc nawet mogłaby się za nie wziąć, ale nie chciała dawać profesor jeszcze by sobie pomyślała, że to przez te ujemne punkty, a tej satysfakcji nie zamierzała jej dawać. Tak do końca siedzieć i nic nie robić też nie mogła, bo jeszcze Stanford wyrzuciłaby ją z klasy, a potrzebowała obecności. Wzdychając ciężko wzięła sobie róg dwurożca i z ogromną łaską zaczęła go ucierać, angażując w zadanie wyłącznie jedną rękę. Tarka, którą postawiła przed sobą na stole i o którą szurała bez entuzjazmu rogiem, co chwila upadała, ale Ettie ani myślała przytrzymywać ją sobie drugą dłonią, na której bardzo wygodnie opierało jej się głowę. Po minucie tej bezowocnej walki dotarło do niej coś innego. Po cholerę ona się z tym tak patyczkuje? Na litość Morgany, była przecież czarownicą! Wyjęła różdżkę, wycelowała ją w tępy koniec rogu, rzucając niewerbalne Acuero - nikt nie mówił, że nie mogli czarować, a zresztą byłoby to bezsensu. Po coś te magiczne moce przecież mieli. Róg naostrzył się z drugiej strony, a pod nim zostało trochę OSTRUŻYN. Dużo tego nie było, ale jak dla niej dość. Zebrała je do słoiczka i zadowolona, że tak szybko udało jej się to odbębnić przyglądała się innym leszczom męczącym się ze składnikami manualnie. Najchętniej już by wyszła, ale musiała odbębnić kolejne zadanie. Posegregowała składniki nie patrząc nawet za bardzo na to co robi. Troll w te, troll we wte - ona potrzebowała tylko dowodu, że była na tej lekcji obecna.
Kuferek: 5 Koncentracja: 0 Kostki: Zadanie I: 3 Zadanie II: 1 i 6->2 = 3 Acuero: Kostka:5->6->6->6->5->6->2 Punkty w kuferku: • z zaklęć - 67 Liczba możliwych przerzutów w wątku: • wg statystyki z zaklęć - 6 Wykorzystane przerzuty: • wg statystyki z zaklęć - 6
Daisy Bennett
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Tatuaż na żebrach w kształcie różdżki z trzema gwiazdkami; czarodziejski tatuaż z ruszającą się palmą na nadgarstku.
Przyszedł czas na oddawanie kartkówek. Niektórzy mieli mniej zadowolone miny, inni bardziej. Czuła, że poszło jej całkiem nieźle, ale nie, że aż tak! Cieszyła się z wysokiej oceny - czuła wtedy satysfakcję, że zrobiła coś najlepiej jak mogła. Cudnie! Teraz powinna się skupić na kolejnych zadaniach, żeby nie schrzanić tego, co osiągnęła do tej pory. Gotowość, ambicja, koncentracja! Merlinie, jaka jestem dziś ambitna, brawo ja! Ciekawe tylko czy przy pracy nad kolejnymi zadaniami jej szczęście będzie tak samo duże, jak pewność siebie... Wysłuchała poleceń nauczycielki i wzięła się do pracy. Mieli przygotować składniki do eliksirów. Jej przypadło skubanie fasolek sopophorusa. Szło jej zadziwiająco dobrze, łatwizna! Dodatkowo zarobiła 5 punktów dla Gryffindoru. Żeby ta dobra passa nie minęła do końca lekcji! W krótkim czasie nazbierała całą miseczkę fasolek. Rozejrzała się po klasie i parsknęła cicho niekontrolowanym śmiechem. Nie wszystkim dobrze szło. Niektórzy dorobili się poranionych palców, sparzonych kończyn i bąbli, część osób lewitowało, co najbardziej rozbawiło Daisy. Generalnie zrobił się ogólny rozgardiasz, uczniowie przepychali się, wpadali na siebie i usiłowali opatrzeć rany. Niezły bajzel, pomyślała. Zajęła się swoim kolejnym zadaniem i tu chyba szczęście ją nieco opuściło. Spoglądała na dwa rodzaje kolców i nie pamiętała, które są kolcami jeżozwierza, a które kolcami róży. No jak mogła mieć taką pustkę w głowie i nie pamiętać różnicy! Hańba ci, Daisy, pomyślała sama o sobie i przygryzła paznokieć, zastanawiając się nad tym usilnie. Po chwili zaczęła pakować kolce losowo do woreczków. W tym momencie zaczepiła ją @Naeris Sourwolf, miała dokładnie ten sam problem. - Właśnie też się nad tym głowie - wzruszyła ramionami z uśmiechem, ale to nie rozwiązało ich problemu. Na szczęście w potrzebie przyszedł im pewien Krukon i wytłumaczył różnicę, nakazując natychmiast zweryfikować zawartość naszych worków. Daisy podziękowała mu i przekazała informacje Naeris. Teraz obie mogły dokończyć zadanie jak należy. Daisy szybko opróżniła oba worki i do jednego wrzuciła twardsze i ciemniejsze kolce jeżozwierza, a do drugiego kolce róży. Sapnęła, kiedy nareszcie skończyła zadanie i to na szczęście z dobrym skutkiem.
Szczęście: 4 Koncentracja: 9 Pkt w kuferku: 0 Zadanie I: 5 Zadanie II: 5 + 1 = 6
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Nie przejmowała się za bardzo tym, że niechybnie dostanie trolla, do czasu, gdy nauczycielka zaczęła odczytywać oceny na głos. Miała nadzieję, że na tych dobrych poprzestanie, ta jednak opuściła ją przy Nędznych. Zjechała trochę na krześle, zakrywając się ręką zanim jeszcze nauczycielka doszła do jej nazwiska. Na szczęście trolle dostało jeszcze wiele innych osób, co bardzo podniosło Krukonkę na duchu. Próbowała znaleźć wzrokiem tę Hyden, która miała "tak samo" jak ona, ale nie miała pojęcia kim była dziewczyna. Przygotowywanie składników wydawało się Finn nawet fajniejsze niż warzenie eliksiru, chociaż jej róg dwurożca praktycznie nie chciał się ucierać. Równie dobrze mogłaby trzeć skałę. Chciała zamienić się z kimś na składnik, ale nikogo nie znała i się wstydziła. Namęczyła się więc z rogiem i udało jej się uzyskać sporo pyłu, ale nie byłaby sobą, gdyby jeszcze czegoś nie schrzaniła. Nim zdążyła się powstrzymać kichnęła w swoją pracę, rozsypując większość. Segregowanie na szczęście było już proste. Co można było zrobić nie tak w układaniu słoiczków i takich tam na półkach. Może trochę to dziwne, ale Finn nawet ta czynność relaksowała. Na dodatek na jednej z półek znalazła 10 galeonów. Rozejrzała się czy nikt ich przypadkiem nie zgubił, ale po chwili stwierdziła, że znalezione nie kradzione i schowała pieniądze do kieszeni. Musiała w końc za coś kupić atrament, który rozlał jej się na kartkówkę.
Kostki: I: 3 II: 4 i 6 Koncentracja: 7
Lettice Callaghan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : brak lewej nogi do 1/3 łydki, piegata twarz, krótkie włosy, blada, lekko zielonkawa cera, nieprzyjemny wyraz twarzy;
Idąc na lekcje nie myślałam, że stanę się czyimś robolem, ale najwyraźniej sorka pomyślała sobie, że pod przykrywką lekcji wykorzysta nasze dłonie do zajmowania się chyba najnudniejszą pracą jaka tylko istniała. Niezadowolona skrzywiłam się, by chociaż w taki sposób okazać swe niezadowolenie (oh, jakże trudno czasem było się pohamować) i nie mając innego wyjścia, zabrałam się za przygotowywanie. Kilka razy zajmowałam się fasolkami sopophorusa, więc szybko złapałam za miseczkę i zabrałam za obieranie, a gdy już to było skończone - zabrałam się za segregację słoików i jak się okazało, całkowicie zwaliłam sprawę. No cóż, profesorka sama się o to prosiła zatrudniając do pomocy kalekich uczniów, mogła spodziewać się marnych efektów. Uznałam nawet, że potraktowała mnie dość niesprawiedliwie, bo przecież nie pomyliłam tego wszystkiego specjalnie. No cóż, miała nauczkę na przyszłość, a mnie strata 5 punktów nie zabolała w tym przypadku aż tak bardzo.
Oczywiście, że wskakiwanie na krzesło nie było konieczne, ale uwalniało trochę energii rozpierającej Ślizgona i przy okazji bawiło, nie tylko jego. A jeśli coś rozśmieszało Liama, to musiało być warte zachodu. Mrugnął do chłopaka wesoło, poniekąd trochę przewidując, że on zwróci uwagę na to nazwanie go ich pięknymi. I sam się zaśmiał na tę małą scenkę teatralną, którą Puchon im przedstawił. Powstrzymał się od rzucenia komentarza w stylu "could you be any gayer"... To chyba nie było szczególnie taktowne... - Brać przykład z ciebie? Słodka Morgano, to by się źle skończyło dla wszystkich... - Mruknął jedynie, ostentacyjnie przeczesując palcami wilgotne kosmyki włosów i zaczesując je tym samym bardziej do tyłu. Jeszcze przed kartkówką dotarło do niego pytanie siódmoklasisty, które zbył śmiechem, ponownie. Chyba powinien częściej biegać przed zajęciami... - Na twój widok? Wręcz przeciwnie, całkiem mi gorąco... - A potem już trzeba było zająć się pisaniem czegoś sensownego. I, o dziwo, efekty wcale nie były tragiczne, bo na koncie Mefistofelesa pojawiło się śliczniutkie PO. Posłał @Margo Hayder zaskoczone spojrzenie, kiedy jej praca została opisana jako zniszczona... Ale nie wnikał, tylko szturchnął ją ramieniem tak pokrzepiająco, jak chyba nigdy. Słuchał Sanford dość pobieżnie, szybko zabierając się za robotę. Najwyraźniej nauczycielka uznała, że może powykorzystywać uczniów do okrutnie trudnej roboty fizycznej, bo jemu trafiło się ścieranie jakiegoś niesamowicie twardego cholerstwa... Nox nie przejął się za szczególnie, kiedy część rogu dwurożca wysypał, walcząc z przerabianiem go na proszek. Kończył już, szalenie dumny i zadowolony, bo przynajmniej nie musiał się już martwić o późniejszy trening (to zdecydowanie liczyło się jako dzień rąk...), kiedy dostrzegł podejrzane zachowanie u Margo. - Margo? - Zdziwił się, pospiesznie chwytając Puchonkę za rękę i ściągając ją w dół. Oczywiście, utrzymanie fruwającej przez żądlibąki dziewczyny nie było za proste, toteż skończył niemalże obejmując ją, na tyle stabilnie, na ile było to możliwe. Co gorsze, oboje mieli problemy z kolcami jeżozwierza i róży... ale Mefisto dopytał kogoś z innego rzędu i pomógł swojej latającej towarzyszce. - Ty to zawsze z głową w obłokach... - Zażartował, zerkając na swój sproszkowany róg i mając cichą nadzieję, że pani profesor nie zwróci uwagi na drobne braki.
OSOBO KTÓRA PISZE PO MNIE. Proszę uwzględnij te muchy :/
Była w sumie dumna, że mimo spóźnienia dostała z kartkówki mega dobrą ocenę. Bo właściwie Powyżej Oczekiwań jest chyba dobre, prawda? W momencie w którym zwracała kartkę była pewna na około siedemdziesiąt procent prawidłowości odpowiedzi które podała. No może nie poleciała z konkretnymi definicjami takie jak powinny odnaleźć się w książce - aczkolwiek patrząc nie tylko na logikę ale i na jakieś tam wspomnienia z zajęć - udało jej się zaliczyć ten krótki "teścik". Genialnie. Nadszedł czas na kolejne dwa zadania które swoją drogą też wydawały się całkiem proste... Chociaż nie do końca takie mogły być. Bynajmniej nie w wykonaniu Laczka. Pierwszym zadaniem jakie miała wykonać było wyczyszczenie żądeł żądlibąków. To byłoby święto gdyby niczego sobie przy okazji nie zrobiła, nie? No to jednak sobie coś zrobiła. Kilkukrotne udziabanie się w palec podczas całego procesu poskutkowało lewitacją, oby tylko nie trwało to długo. Drugie zadanie nie mniej beznadziejne niż pierwsze - starała się jak mogła przetrwać aż do samiutkiego końca bo tak by wypadało skoro się zjawiła. Mniej lub bardziej skupiona na jakimś zadaniu w końcu zadowolona skończyła je wykonywać i podniosła dwie duże miski z muchami mięsnymi i siatkoskrzydłymi chcąc je odprowadzić do nauczycielki. W tym momencie ktoś w nią wszedł przez co zawartość obu misek (lub chociaż jednej) spłynęła na jej szatę i włosy. FUJ.
Powinien się ucieszyć z dobrej oceny? Niby tak. Ale było mu głupio i wolałby aby nikt nie próbował go później chwalić przy ojcu. To się skończy zupełnie na opak. Moment przykładał się do niewielu przedmiotów i tylko w tedy, gdy akurat nie zasypiał na ławce po zarwanej nocy. Także, jakakolwiek plotka na temat jego postępów w nauce, obudzi tak skrzętnie usypianą przezeń ojcowską czujność, rozpętując domowe piekło. Odwrócił się szybko po składniki, które miał przygotować i nieco nerwowo zaczął je czyścić. Żądła nie kojarzyły mu się z niczym przyjemnym. Także syknąwszy przy kolejnym i następnym ukłuciu, zdał sobie sprawę z tego że nie czuje się najlepiej. To przez brak śniadania? Przecież wyspał się za to dzisiaj... a nawet wybiegał nim dotarł do sali. Potarł rękawem nieco zamglone od wirowania oczy i popatrzył na Margo. Unosiła się w górze! Tak samo jak on... - Hah?! Margo..? - Nim dał radę odwrócić się do kolegi w poszukiwaniu pomocy, potrącił idącą nieopodal Ślizgonkę @Lacey E. W. Dawn, wytracając jej z rąk miski pełne muszek tworząc kolejną katastrofę. Gdyby ten wzrok mógł zabijać... A pewnie mógłby, tylko na lekcji nie wypada. Moment, nie musiałby się już martwić o swoją - i tak kiepsko się rysującą - przyszłość. - Tsk... Przepraszam - Pochwycił się w akcie desperacji stojącego niedaleko ich stanowiska, metalowego kociołka, mając nadzieję, że jest wystarczająco ciężki aby utrzymać go przy ziemi. Może powinien założyć na siebie swoją torbę? Koleżance nie bardzo miał już jak pomóc z muchami. Sam miał problemy, a jeszcze nawet nie zdążył sporządzić swoich własnych, jak on to w ogóle doniesie na miejsce? - Nie zauważyłem Cię - Spróbował ściągnąć kilka ładniejszych okazów z włosów Lacey, nim zdecydował się zaprzestać tego procederu i resztę dorobić samodzielnie. No właśnie. Nie szło mu to najlepiej, a jeszcze próba dostarczenia much gdziekolwiek, lewitując pół metra nad ziemią nie skończyła się najlepiej. Bo otóż, potrącony sam mógł sobie je teraz wybierać ze swojej potarganej czupryny. - Fuuu....
Szczęście: 5 Koncentracja: 5 Pkt w kuferku: 4 Zadanie I4 Zadanie II6+2=8
OSOBO KTÓRA PISZE PO MNIE. Proszę uwzględnij kolizję i muchy.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire zabrała się niezwłocznie do pracy. Szkoda było tego PO, który otrzymała... wszystko przez durny atrament. Gryfonka wybrała ogniste nasiona z prostego względu - lubiła wszystko co powiązane z tym żywiołem. A na zielarstwie znała się dobrze ze względu na to, jak podskoczył jej poziom, gdy wzięła się do nauki w ostatnim czasie. Były cieplutkie, ale dzięki paru sprytnym zaklęciom Fire poprawnie je schłodziła. Odłożyła je do specjalnego woreczka. Zaczepiona przez @Emily Rowle uśmiechnęła się zadziornie. Początkowo miała ochotę podrażnić się z młodszą, lubianą Ślizgonką w typowy dla niej sposób. "A co będę z tego mieć?". W końcu jednak wytłumaczyła, jak odróżnić kolce. Odprowadziła dziewczynę wzrokiem, a później sama musiała się ruszyć, żeby posegregować składniki. Oczywiście, nie było to nic wymagającego dla Blaithin, dlatego praca szła bardzo sprawnie. Do tego znalazła 10 galeonów, które szybko zwinęła do kieszeni. Ciekawe, czy na następnym zajęciach w końcu dostaną jakieś wyzwanie? Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie potrąciła kogoś łokciem, kiedy chciała wrócić do ławki. Niemalże odskoczyła i słusznie, bo wszędzie posypały się muchy. Z jednej strony szkoda, bo Puchon zmarnował dobre składniki, z drugiej ohyda. - Czy dzisiaj wszyscy zapomnieli jak używać nóg? - zapytała ostro, poprawiając odznakę prefekta i mierząc @Jack Moment wrogim spojrzeniem. Naprawdę musiał być aż taki nieuważny? Całe szczęście, że Fire się nie wybrudziła, bo pewnie nie skończyłoby się na kpinie. Ostatnio lubiła szastać punktami, więc ludzie powinni nauczyć się, żeby nie wchodzić jej na odcisk... Nie wiedziała, dlaczego nieznajomy Puchon lewitował, ale nie zamierzała ingerować. Odwróciła się na pięcie. - Umyj się. Wróciła do swojej ławki, czekając aż profesor zakończy lekcję.
Pierwsze zadanie 6 Drugie zadanie 6, 2>1>2>5 Koncentracja: 10
Sanford obserwowała klasęprzy przygotowywaniu składników, pomagając niektórym uczniom z drobnymi oparzeniami czy skaleczeniami. Tego się chyba uniknąć nie dało, gdy wręczało się im nóż... Na szczęście poważna krzywda nikomu się nie stała. Profesor nie spodziewała się, że wyniknie aż taki chaos przy drugim zadaniu. Ktoś ciągle na kogoś wpadał, wybuchały słowne sprzeczki i Alexa zdążyła nieźle się pogubić. Poczuła, że nie przekrzyczy uczniów, zwłaszcza że ledwo co wypowiadała się normalnym tonem zamiast szeptem. Nieśmiało poprosiła o ciszę. - Panie Sinclair, panny Travers, spokojniej proszę. - powiedziała ciszej i odchrząknęła. Miała nadzieję, że uczniowie uszanują ją chociaż w taki sposób. Ostatnio zachowywali się wyjątkowo bez szacunku, co Alexa zazwyczaj komentowała westchnieniem. Nie zaliczała się do mściwych czy wybuchowych ludzi. Wolała załatwiać sprawy spokojnie. - Bardzo ładnie i pomysłowo, panno Wykeham. - uśmiechnęła się w stronę Gryfonki. Ceniła kreatywność i wiedzę, nawet jeśli dziewczyna czasami zachowywała się odrobinę nieodpowiednio. Mogłaby przymknąć na to oko, gdyby nie ta ostentacyjność. - Pięć punktów za dobrze użyte zaklęcie. Odchrząknęła. - Dziękuję wszystkim za udział w lekcji. Przed wyjściem z sali weźcie proszę po jednym worku, który będzie waszą pracą domową. - wskazała na brązowe, zawiązane na supły worki leżące w paru koszykach. - Później powiem wam, co należy z nimi zrobić.
________________________________________________________________ zt everyone Wyjątkowa okazja: ci, którzy nie zdążyli teraz odpisać mają czas do 28 do wieczora. Nie dostaną punktów dla domu za udział w lekcji, ale te do kuferka owszem. Jakby coś było niejasne to proszę pisać. Informacje o pracy domowej postaram się wstawić jutro, jak już wymyślę co to jest XD
Spodziewała się dokładnie takiej oceny, jaką dostała. Przez atrament, który zalał pracę w niektórych miejscach była ona faktycznie nieczytelna, więc nawet by się specjalnie nie zdziwiła, gdyby profesorka obniżyła jej za to ocenę jeszcze bardziej. Wysłuchała instrukcji Sanford i zabrała się do pierwszego zadania, które zresztą poszło jej tak łatwo, że aż sama była zdziwiona. Nim się obejrzała, już miała całą miseczkę fasolek sopophorusa i 5 punktów zdobyte dla domu. O wiele gorzej było z drugim zadaniem, gdzie to miała posegregować kolce róży i jeżozwierza. Nie przyznała się do tego nikomu i po prostu pakowała je na chybił trafił do dwóch woreczków, aż w końcu jakiś miły człowiek uświadomił jej błąd, który popełniła i wytłumaczył różnicę. Przez dobrą chwilę patrzyła na tę osobę jak na debila. No bo serio, czy była jakaś istotna różnica między kolcami róży a jeżozwierza? Przecież wyglądały tak samo! Później jednak dostrzegła, że faktycznie te drugie były ciemniejsze i twardsze. Wysypała wszystkie znajdujące się w woreczkach i zaczęła pracę od nowa. Z ulgą odetchnęła, kiedy żmudna robota wraz z lekcją dobiegły końca.
Koncentracja: 6 Szczęście: 2 Zadanie I: 5 Zadanie II: 7
/zt
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Clarke miał łatwość przystosowywania się do sytuacji i w rzeczywistości wcale aż tak się nie przejmował tym, czy będzie mógł spokojnie polegać na swojej niewidzialności, czy wszystko diabli wezmą i będzie zmuszony do improwizacji. Wybierał po prostu łatwiejszą opcję, co nie znaczyło, że w innych warunkach by sobie nie poradził. - Nie mam planu, eksperymentuję - stwierdził lekceważąco. - Kiedy tu przychodziłem, przemknęło mi przez głowę, aby w razie nudnego tematu dosypać czegoś komuś do kociołka... Ale nawet gdyby była taka możliwość, to chyba nie miałbym ochoty. Ale to, że nie jestem dobry z eliksirów nie znaczy, że nie lubię na nie chodzić, tym bardziej do nauczycieli, którzy się nie czepiają - wyjaśnił, powoli przesuwając spojrzeniem po innych zebranych. Widział parę znajomych twarzy... I cieszył się, że oni nie mogli widzieć jego. Być może Ezra twierdził, że żaden plan za tym nie stał, lecz w rzeczywistości nie miał sił, by nakładać na twarz jakiekolwiek maski. Głos zniżony do szeptu niewiele zdradzał, lecz kąciki wygięte nieznacznie w dół, nienaturalnie dla mimiki Ezry czy nawet zmęczenie pod oczami chłopaka. To nie był stan, w którym chciał być widziany. Nieco z ociąganiem zabierał się do produkcji składników. Należało pamiętać, że Ezra i Nae siedzieli w pierwszej ławce, w teorii najbardziej zagrożonej. Clarke liczył jednak, że rozgardiasz za ich plecami bardziej skupiał uwagę pozostałych uczniów i nauczycielki. Ze średnim zaangażowaniem - bo cholera to było obrzydliwe - wziął się za wyciskanie żółci pancernika, która zwyczajnie śmierdziała i strasznie się lepiła. Ezra nie był przyzwyczajony do takich rzeczy, nie potrafił tego robić i w efekcie jego całe dłonie zostały pobrudzone. Na końcu jego języka znalazła się kolejna wiązanka, ale tym razem się pohamował, przypominając sobie, że głosy z nicości to zły znak. Posłał ją więc w myślach wszystkim eliksirowarom, którzy wymyślili, by używać takich okropnych składników. - Już wolę warzyć eliksiry - mruknął do Krukonki, ktora chyba też nie radziła sobie najlepiej. Najwyraźniej byli takimi samymi pechowcami w tej dziedzinie. Segregowanie składników zresztą też najlepiej mu nie szło. Nie potrafił się skoncentrować na rozróżnianiu kolców i tak naprawdę wrzucał je gdzie popadnie. Dopiero kiedy Naeris zasięgnęła informacji u koleżanki, na czym polega różnica, Ezra też mógł poprawnie dokończyć segregację.
Zaraz po skończeniu zadania, zajął się od razu następnym etapem, w którym miał przygotować składniki i jakieś takie rzeczy. Bo to przecież one są najważniejsze, bla bla bla. Każdy o tym wie i powtarzanie w wyniosły sposób oczywistości Dante uważał za głupie, ale nie wypowiadał się, nie był przecież dzieckiem, żeby łapać każdego na słówkach. Nie przesadzajmy. Schładzanie ognistych nasion na pewno nie było jego ulubionym zajęciem. Były one, tak jak sugerowała nazwa, gorące i przy każdym dotknięciu parzyły go w skórę. Skończyło się na kilku bąblach, małych, ale bolesnych. Czas na kolejny etap. Odróżnianie kolców było dość monotonne i szczerze powiedziawszy nie skupiał się na tym, odpływał myślami daleko, nie będąc nimi na pewno w wilgotnej sali lochów. Dopiero gdy nauczycielka do niego podeszła i wytłumaczyła mu na czym polega jego problem, otrząsnął się i szybko chociaż spróbował poprawić swój błąd. Bo to trochę wstyd pomylić kolce jeżozwierza z kolcami róż. No bez jaj. Ale niestety właśnie tak było, no i co mógł poradzić. Gdy nadszedł koniec zajęć, odłożył składniki w cholerę, odsuwając się od nich na stosowną odległość. Wysłuchał grzecznie profesor, powstrzymując się od przedwczesnego wyjścia z sali. Naprawdę nie chciało mu się już nikogo słuchać, a po prostu stąd wyjść i mieć na wszystko wyjebane.
Sanne w duchu dziękowała Przypadkowi za to, iż posadził obok niej kogoś, kto ma jakiekolwiek pojęcie o tych wszystkich składnikach. Wlepiła w Sinclair'a błagające spojrzenie i uważnie wsłuchała się w jego instrukcje. W jedną dłoń wzięła jaśniejszy kolec i zaczęła go lekko ściskać między palcami. Drugą ręką, mniej ubrudzonymi palcami ujęła ciemniejszy kolec, aby ocenić różnicę na własnej skórze. - I to tyle? - odparła z zawodem, rozkładając ręce na boki. Naprawdę? Z takim błahym zajęciem nie mogła sobie poradzić? Z posępną miną zaczęła poprawiać swój błąd tym razem odpowiednio rozdzielając kolce. Kiedy zdanie było już odpowiednio wykonane, odłożyła miseczkę z żółcią oraz dwie skórzane sakiewki na tackę ze swoim nazwiskiem, zgarnęła worek zawierający pracę domową po czym od razu złapała swoją torbę i pospiesznie opuściła klasę. Niestety zapomniała, iż przyjazny Gryfon zwracał uwagę Sanne na to, iż coś jej wystaje z torby, dlatego w skutek szarpnięcia to co wystawało musiało wylecieć. Skrypt leżał samotnie na podłodze, licząc na to, iż ktoś go znajdzie i się nim zaopiekuje.
„(…) i panu Momentowi chciałabym szczególnie pogratulować za bardzo ładne prace, również Wybitne.” Spojrzał na przyjaciela z najszczerszym zdziwieniem, jakie ostatnimi czasy zakwitło na twarzy szatyna. Zdecydowanie nie chciał być nieuprzejmy, jednak nic nie poradził na fakt, że Moment nie kojarzył mu się jako orzeł z tej dyscypliny. Zawsze mu się wydawało, że nawet niespecjalnie ją lubił… to źle, że z miejsca podejrzewał jakiś numer od strony Walijczyka? Niemniej szybko pokiwał głową z miłym uśmiechem… mimo wszystko sukcesy Jacka bardzo go cieszyły, nawet jeśli sam nie zarobił najlepszej oceny pod słońcem. Cóż, przynajmniej nie było najgorzej. Najpierw kartkówka, później wykorzystywanie ich jak darmową siłę roboczą… zrobił nieco zawiedzioną minę. Przyszedł na lekcję z myślą, że uda mu się nieco się podszkolić w eliksirach. Być może zadanie, które zostało mu przydzielone da mu jakieś pojęcie o pewnych aspektach tej dziedziny nauk, niemniej liczył na wciskanie składników do kociołka, mieszanie i inne pochylanie się nad fiolkami… … a zamiast pochylać się nad szkiełkiem z miksturami, zrobił coś zupełnie odwrotnego. Po co się zniżać, skoro można wzlecieć w górę? Zajmował się w skupieniu swoim zadaniem, marszcząc jedynie nos, ilekroć zdążył rozerwać sobie delikatną skórę palców nieszczęsnym żądłem. Czuł, jak robi mu się słabo… a później dziwnie lekko. Zdecydowanie stracił grunt pod nogami. Co gorsza… nie szło mu również z kolejnym zadaniem. Wydawało mu się, że segregowanie reszty składników nie będzie specjalnie trudne… a jednak nieubłaganie trzymająca się go przypadłość lewitacji trochę go rozkojarzyła, w efekcie Liam pakował kolce bez szczególnego zastanowienia. Prędzej było mu w głowie, by mocno trzymać się póki czy innej ławki, byleby nie odlecieć. Przeklinał w myślach żądlibąki, tracąc na precyzji wykonywanych działań. Dobrze, że jeden z uczniów w porę klepnął go w ramię i nakreślił nieco jaśniej różnice między tymi dwoma składnikami, dzięki czemu bujający w obłokach Liam miał szansę się zreflektować i zacząć od początku. Ta lekcja eliksirów zdecydowanie nie należała do przyjemnych, przynajmniej z perspektywy pokłutego, lewitującego, zawiedzionego oceną Puchona. Westchnął szczęśliwie, starając się ukryć jak wielką ulgę czuł na słowa nauczycielki, zwiastujące koniec zajęć. Nareszcie mógł stąd wyjść… dobrze, że efekt żądlibąków powoli ustępował, czyniąc Liama nieco stabilniej przyczepionym do ziemi. Wysłuchał profesor Sanford, a następnie chwycił worek bez entuzjazmu i wyszedł z sali, kulturalnie żegnając się z prowadzącą.
Alexa doskonale wiedziała jak przebiegły poszukiwania wyznaczonych przedmiotów. Estella okazała się na tyle kompetentna, że opowiedziała Sanford ze szczegółami o zmaganiach studentów z pewnymi mniejszymi lub większymi problemami. To czego oczekiwała nauczycielka eliksirów w dniu dzisiejszym to pełne skupienie, dlatego też miała cichą nadzieję, że wszystko przebiegnie zgodnie z planami, które zdążyła stworzyć przez tych kilka tygodni, by czasem żaden ze studentów czy uczniów nie czuł się pokrzywdzony. Nagroda, o którą walczyli znajdowała się w pięknie zdobionym, drewnianym pudełeczku, którego środek okraszony był czerwonym materiałem, gdzie to znajdował się ów przedmiot. Wierzyła, że jej podopieczni są w stanie z rozwagą korzystać z czegoś tak cennego, a to tylko dlatego, że przecież ryzyko niewłaściwego zastosowania było ogromne. Postanowiła jednak uczynić ów fant zagadką, o którą będą musieli trochę bardziej powalczyć niż dotychczas. - Witam was - powiedziała spokojnie, a cień uśmiechu nie przebiegł nawet przez jej lico, gdy tylko dostrzegła zmęczonym wzrokiem sylwetki, które znajdowały się już w pomieszczeniu. - Cieszę się, że mam okazję spotkać się z wami, gdyż ostatnia lekcja zielarstwa była wstępem do tego, co tak naprawdę wydarzy się dzisiaj - zaczęła wyjaśnianie całego zagadnienia związanego z tematem lekcji, by tylko byli przygotowani w pełni na uwarzenie odpowiedniej mikstury. - Pod pieczą profesor Vicario poszukiwaliście w grupach odpowiednich składników, z których skorzystamy dzisiaj. Będziecie pracować we wcześniej ustalonych przeze mnie składach nad wywarem żywej śmierci - stanęła na środku sali, a jej wzrok powędrował na @Marceline Holmes i @Holden A. Thatcher II. - Moi drodzy, dlaczego niektórzy z was uważają, że mózg leniwca jest jednym ze składników rzeczonego eliksiru? - zapytała, a w sali zapadła głucha cisza. Przechadzała się pomiędzy ławkami i zatrzymała się obok @Melusine O. Pennifold. - Może panna Pennifold nam odpowie? - zagaiła dziewczynę, bo choć nie zamierzała wyciągać z takiej wpadki konsekwencji to na pewno musiała uświadomić uczniów, że niestety, ale mózg nie jest wykorzystywany w wywarze. Czekała na odpowiedź i dopiero wtedy opowiedziała o faktycznych roślinach, które są używane przy ważeniu mikstury. - Każdy z was na zielarstwie znajdował się w konkretnej grupie; dzisiaj jesteście podzieleni w taki sposób, by uczestnicy posiadali przedmioty, dzięki którym uda im się wykonać dobrze eliksir - oznajmiła, po czym rozdała kartki, na których znajdował się znany wszystkim, a przynajmniej większości - przepis. - Zapoznajcie się z tym, a także znajdźcie sposób, by wykorzystać swoją wiedzę do przygotowania eliksiru. Powodzenia!
GRUPY: 1. Holden, Vivien, Marcelina, Theo 2. Daisy M., Riley, Blaithin, Jack, Daisy B. 3, Terrey, Neirin, Meluzyna, Nessa
RECEPTURA
Spoiler:
WYWAR ŻYWEJ ŚMIERCI przepis na 250ml mikstury SKŁADNIKI 250ml wody 40ml nalewki z piołunu 30g korzenia waleriany 20g sproszkowanego korzenia asfodelusa sok z 3 fasoli sopophorusa
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA 1. Do kociołka wlej 250ml wody i zagotuj. 2. Po zagotowaniu odczekaj, aż woda przestanie parować, a następnie wlej powoli nalewkę z piołunu, cały czas mieszając. 3. Wsyp proszek z korzenia asfodelusa. 4. Zamieszaj powoli dwa razy w prawo. 5. Odmierz 13 kropli soku i dodaj je do mikstury. 6. Zamieszaj raz w lewo. 7. Dodaj posiekany korzeń waleriany. 8. Zamieszaj 7 razy w prawo. Prawidłowo wykonany wywar powinien przybrać czarną barwę.
JAK UZYSKAĆ NALEWKĘ Z PIOŁUNU? 1 litr wody należy zagotować z 0,5 kg cukru, by uzyskać delikatny syrop. Następnie gorącym wywarem zalać piołun i przestudzić, a następnie przefiltrować. Odstawić w ciemne i chłodne miejsce. Najsilniejsze działanie ma po ok. 4 miesiącach.
JAK UZYSKAĆ SOK Z FASOLI SOPOPHORUSA? Należy zgnieść fasolki gładką krawędzią srebrnego noża, a następnie wycisnąć sok. Nie zaleca się przecinania fasolek, ponieważ esencja może utracić swoje właściwości. Zazwyczaj z trzech fasolek uzyskuje się ok. 15 kropli soku.
JAK UZYSKAĆ SPROSZKOWANY KORZEŃ ASFODELUSA? Asfodelus to roślina z liliowatych, bardzo cieniolubna, dlatego po odcięciu korzenia wystarczy wystawić go na silne słońce, by po kilku godzinach był całkiem wysuszony. Następnie należy umieścić go w moździerzu i zmiażdżyć na drobny proszek.
ZASADY Pierwsze trzy osoby, które napiszą post otrzymają 5 punktów dla klasyfikacji; kolejne trzy dostaną 3 punkty, a pozostałe po jednym (reguła ta obowiązuje po każdym pojawieniu się posta nauczycielki). Grupa, która uważy eliksir jako pierwsza prawidłowo otrzyma dodatkowe 10 punktów. Macie czas do 8 maja na reakcję w klasie.
CIEKAWOSTKA
Spoiler:
Mózg leniwca, który jest składnikiem wywaru możemy znaleźć w grze na Nintendo DS, moi geniusze eliksirów
Ostatnio zmieniony przez Alexa Sanford dnia Nie Kwi 29 2018, 19:15, w całości zmieniany 1 raz
Holden A. Thatcher II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : anorektycznie chudy, ma kilka tatuaży i kolczyków, naderwane ucho, blizny na twarzy, rękach i plecach, bardzo widoczne cienie pod oczami
Obawiam się trochę tych eliksirów po iluzjach, jakie zafundowała nam Estella podczas zielarstwa. Naprawdę jestem wciąż przekonany, że to był tylko sen i mam nadzieję, że nie zrobiłem z siebie idioty, gdyby się okazało, że po prostu znów wypiłem za dużo Euforii. W klasie eliksirów pojawiam się jako pierwszy, co jest dość dziwne, bo zazwyczaj się spóźniam. Z drugiej strony zbyt mocno lubię te lekcje, żeby tak po prostu sobie odpuścić i pozwolić na ominięcie jakiejś ważnej części. Jeśli miałbym mniej czasu na „ugotowanie” mikstury, raczej nie wyszłaby dobrze. - Dzień dobry – mówię na powitanie do pani psor i zajmuję miejsce jakoś tak pośrodku klasy. Nie lubię się wychylać do przodu, ale z tyłu też niespecjalnie mi się podoba. Poza tym zawsze łatwiej znaleźć wtedy ofiarę do zakrycia się nią w razie wybuchu jakiegoś kociołka, bo – szczerze mówiąc – niespecjalnie ufam moim kumplom z klasy jeśli chodzi o eliksiry. Potem pojawia się reszta osób, a profesorka zaczyna coś mówić o mózgu leniwca, na co nie mogę się powstrzymać od parsknięcia śmiechem, bo nie wierzę, że ktoś naprawdę uwierzył w taki składnik. Chociaż sam byłem temu bliski, tylko trochę mnie zaniepokoiły odręczne notatki poprzedniego właściciela książki, jaka trafiła do biblioteki. Z recepturą Wywaru Żywej Śmierci nie muszę się już zapoznawać, bo odrobiłem to zadanie całe dwa razy przez fakt zahipnotyzowania i znam ją nieomal na pamięć. Mimo wszystko warto mieć ją jednak pod ręką, a tak mi się przynajmniej wydaje.
Neirin Vaughn
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Uzbrojony w czyste ubranie, zjawił się w sali jako jeden z pierwszych na lekcji eliksirów. Zastanawiał się, czy tym razem trafi do grupy z Jackiem. Jego poszukiwania przebiegły nieco lepiej niż Neirina. A przynajmniej nie musiał potem mieć spaceru wstydu przez Hogwart cały w soku śliwkowym oraz resztkach owoców plus śmierdzący wydzieliną kaktusa, którego nazwy Nei nawet nie pamięta. Tyle dobrego, że szybko mógł skręcić w podziemia i nie straszyć zbyt dużej ilości osób swoją aparycją oraz walorami zapachowymi. Pomyśleć, że mógł być w Ravie i musieć przejść przez tyle pięter aż do wieży... Jednak bycie borsukiem miało swoje zalety. A niewątpliwym plusem mieszkania w zamku była zawsze gorąca woda i mydło. Wyszorowawszy się porządnie, przygotował na następny etap zajęć. Poczytał jeszcze trochę o eliksirze, chociaż rzeczy te były mu już znane przy okazji odrabiania pracy domowej. Niewiele nowości zdobył, jedynie dokładniej zapoznał się z różnymi wariantami przepisów. W klasie usiadł gdzieś po środku, w rzędzie dalszym od wejścia i wysłuchał spokojnie wprowadzenia nauczycielki. Zatem znowu są podzieleni. I znów nie jest z Puchonami. Przesiadł się bliżej swojej grupy. - Hej - przywitał się z nimi i poza tym nie robił nic więcej, tylko zerkając po składnikach, kociołku oraz przepisach. A także ciekaw, skąd jedna dziewczyna wzięła mózg leniwca. Musiała to być książka do eliksirów z magicznych dowcipów Weasley'ów.
Ostatnio zmieniony przez Neirin Vaughn dnia Nie Kwi 29 2018, 14:56, w całości zmieniany 1 raz
Całe szczęście, że przygoda z roślinami dobiegła końca — nie było Nessie dane żyć z nimi w harmonii i konsekwencje były naprawdę straszne. Nadal bolała ją głowa po tym przypominającym bazylię listku, który tak bezmyślnie zjadła w cieplarni. Z myślą to ślizgonka pojawiła się w sali od eliksirów, zajmują miejsce w jednej z ławek. Zsunęła sweter z ramion, wieszając go na oparciu krzesła i poprawiając dłońmi materiał białej koszuli,westchnęła, sięgając następnie do zielonej muszki. Uczniowie z wolna gromadzili się na lekcje, znajomych witała krótkim spojrzeniem i delikatnym uniesieniem kącika ust ku górze, co było z jej strony delikatnym uśmiechem. Wyciągnęła z kieszeni swojej wysłużonej, czarnej listonoszki gumkę do włosów i odchyliła się do tyłu, wiążąc je w wysokiego kucyka. Wyjęła podręcznik, pergaminy i inne potrzebne przedmioty, kładąc je nieopodal kociołka. W milczeniu siedziała, obserwując orzechowymi oczyma sale, aż w końcu odezwał się nauczyciel. Słuchała kobiety z uwagą, posyłając jej rozbawione spojrzenie na wzmiankę o leniwcu. Faktycznie, ktoś podpisywał takie głupoty w podręczniku z biblioteki i w kilku księgach o tematyce związanej z eliksirami. Na wszelki wypadek i ona chyba coś o tym wspomniała w swoim zadaniu, ale przy obecnym natłoku zajęć nie była w stanie sobie przypomnieć. Ruda nie miała jednak problemu z dystansem do siebie. Zadania zostały wyznaczone, grupy rozdzielone. Ruda wstała z miejsca, sięgając po miarkę i nalewając do niej odpowiednią ilość wody. Podpaliła palenisko pod kociołkiem, wlewając odmierzoną ilość płynu tak, aby ta zdążyła spokojnie się zagotować. Była pewna, że z eliksirami pójdzie jej znacznie lepiej niż z zielarstwem. Spojrzała na członków swojej grupy, kolejno lustrując ich twarze wzrokiem. Ostatecznie westchnęła cicho, zatrzymując wzrok na @Terrey Thìdley, który był bratem jej ulubionej żabki i z którym znała się już naprawdę wiele lat. - Mamy jakiś plan działania? Musimy podzielić się obowiązkami. Wolałabym uniknąć robienia nalewki, ale mogę pobawić się nożem i fasolkami. - zaczęła w końcu, wzruszając delikatnie ramionami. Lanceley następnie spojrzała na również dobrze znaną jej @Melusine O. Pennifold, która wydawała się dziewczynie znacznie lepiej obeznana z zielarstwem, jakby sugerując, że to może właśnie ona powinna zająć się piołunem. Puchona nie miała jeszcze okazji poznać, więc gdy tylko znalazł się wystarczająco blisko, posłała mu zaciekawione spojrzenie, następnie przekręcając głowę w bok i poprawiając kosmyki włosów, które niesfornie wchodziły jej na twarz.- Jestem Nessa. Nie mieliśmy okazji się poznać. Rzuciła z zadziornym, charakterystycznym uśmieszkiem. Następnie cała jej uwaga skupiła się na kociołku i z wolna grzejącej się w nim wodzie. Zawsze dobrze bawiła się przy warzeniu eliksirów.
Ostatnio zmieniony przez Nessa M. Lanceley dnia Nie Kwi 29 2018, 15:05, w całości zmieniany 1 raz
Daisy Bennett
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Tatuaż na żebrach w kształcie różdżki z trzema gwiazdkami; czarodziejski tatuaż z ruszającą się palmą na nadgarstku.
Cóż, zadanie na zielarstwie nie poszło im jakoś niesamowicie dobrze. Według niej ono nie poszło im nawet dobrze. Jednak w pewnym momencie nauczycielka zakończyła lekcje i pozwoliła im iść. Dzięki Bogu, bo czuła się wtedy fatalnie, choć po obudzenia było jej dużo lepiej. W każdym razie dzisiaj wypadał kolejny etap tych dziwnych wielostopniowych lekcji. Ponownie spotkali się w klasie eliksirów, gdzie profesor Sanford komentowała treść ich prac domowych. Uśmiechnęła się kątem ust, kiedy usłyszała o mózgu leniwca jako domniemanym składniku Wywaru Żywej Śmierci. Ciekawe skąd to ludzie wytrzasnęli. Zostali podzieleni na grupy, które różniły się od tych, w których wykonywali poprzednie zadanie. Ponownie była z Daisy ze Slytherinu, ale do ich grupy dołączyły trzy inne osoby. Przywitała się ze wszystkimi, przysiadając się bliżej. Z zaciekawieniem obserwowała składniki, które mieli do dyspozycji.
Eliksiry to był jedyny przedmiot, na którym mu naprawdę zależało. To chyba z tego powodu zjawił się na lekcji całkiem chętnie i nawet słuchał wypowiedzi profesor uważnie. Mózg leniwca? Skąd niektórzy to wzięli... Nauczycielka znowu podzieliła ich na wstępie. W dodatku jego drużyna była jakaś największa. Policzył na szybko osoby. Piątka. Podobno gdzie kucharek sześć, tam nie ma, co jeść. Szczególnie, że mają to warzyć razem w jednym kociołku. Nie podobało mu się, że tyle osób ma się kręcić wokół jednego paleniska. To aż się prosi o jakąś katastrofę, pchnięcie naczynia, rozlanie trującego piołunu albo nawdychanie się nalewki - czy w niej jest alkohol? Spojrzał przelotnie po przepisie, stając obok Fire. Nie wyglądało to dobrze. Jeszcze brakuje do szczęścia pijanych uczniów na lekcji. Jakby trzeźwi nie potrafili dość sprawiać problemów. Miał nadzieję, że ktokolwiek wie, co robić. Wolał trzymać się z dala on srebrnego nożyka, uznając go jako póki co najgorsze narzędzie możliwej zbrodni w tym otoczeniu. Poza samymi różdżkami. Może zajmie się sam tymi... korzeniami? W końcu to tych szukał wcześniej na zielarstwie. Przysunął wobec tego bliżej siebie moździerz, by mieć go pod ręką do pracy.
Miała nadzieję, że tym razem nie będą niczego szukać ani przebywać poza murami szkoły. Oczywiście nie dlatego, że była niechętna na takie zajęcia, ale jej humor lawirował na pograniczu złości, irytacji i ledwie cienia wątpliwej radości. Kroczyła do klasy eliksirów niezwykle wolnym krokiem, zaś świadomość, że zaraz mogą zostać postawieni przed prawdziwym wyzwaniem była dobijająca. Przeklęte zakłócenia, które miały wpływ na wszelkie aspekty magii doprowadzały Holmes do szału, a już w szczególności, gdy ponosiła porażki, bo to nie przychodziło jej łatwo. Tęczówki rudowłosej Francuzki powędrowały ku @Holden A. Thatcher II, co jak się po chwili okazało - był z nią w grupie. Nikły uśmiech pojawił się na twarzy dziewczęcia, gdy wreszcie się do niego zbliżyła, a kiedy to Alexa postanowiła się odezwać i wspomniała o mózgu leniwca, zastygła w bezruchu. Nie wiedziała na kogo spogląda Sanford, dlatego wolała nie wychylać się z odpowiedzią, dlatego wybawienie przyszło nagle, bo profesorka zwróciła się do Melusine. Krukonka odetchnęła z ulgą i lekko spojrzała jedynie na Holdena, po czym odezwała się szeptem. - Dobrze, że potraktowałam to jako żart, trafiła mi się chyba jakaś trefna książka - przyznała, nawet nie spodziewając się, że gryffon korzystał z takiej samej lektury! - - Masz jakiś pomysł? - zagaiła chłopaka, licząc, że odgadną wszystko zgodnie z założeniami. - Chyba musimy zastosować się do wszystkich podpowiedzi zawartych w recepturze - zwróciła się też do pozostałych członków grupy.
Holden A. Thatcher II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : anorektycznie chudy, ma kilka tatuaży i kolczyków, naderwane ucho, blizny na twarzy, rękach i plecach, bardzo widoczne cienie pod oczami
Uśmiecham się szeroko do Marceliny, bo co innego mi pozostało. Cieszy mnie, że jestem z nią w grupie, choć nie wiem, jak u dziewczyny ze znajomością eliksirów. Mimo wszystko jest spokojną duszą, więc nie wysadzi mi kotła prosto w twarz. Ja z kolei, chociaż jestem do tego skłonny, na eliksirach jakimś dziwnym trafem potrafię się całkiem nieźle skoncentrować. Lubię mieszać w kotle, bo przypomina mi to trochę gotowanie zupy. - To chyba korzystaliśmy z tej samej książki – stwierdzam, gdy docierają do mnie słowa Krukonki. - Ten żartowniś strasznie bazgrze, co nie? – dodaję jeszcze i opieram głowę na ręce, by spojrzeć na dziewczynę. Jesteśmy w jednej klasie, a widuję ją na lekcjach dopiero od niedawna. Nic jednak na ten temat nie mówię, by jej nie peszyć. A może to ja jestem zbyt zaaferowany wszystkim, co się wokół mnie dzieje i dlatego nie dostrzegałem kogoś tak cichego? Mogę tylko żałować, że wcześniej jej nie poznałem, bo jest naprawdę miła w przeciwieństwie do większości dziewczyn, z jakimi mam do czynienia. - Myślę, że najlepiej by było przygotować wszystkie składniki. No wiesz, pociąć to, wydusić sok i tak dalej, bo potem liczy się już tylko szybkość wrzucania tego wszystkiego – stwierdzam i dziwię się, że w ogóle ktokolwiek pyta mnie o zdanie, bo nie przywykłem do tego, by decydować nie tylko za siebie, ale również za innych. Chociaż może Vivien będzie miała lepszy pomysł, skoro jest Dearem i zna się na eliksirach.