W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Eliksiry
Wchodzisz do Klasy Eliksirów, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Eliksiry. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Sava Raynott oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z eliksirów można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Zidentyfikuj eliksir po składnikach - muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga. (odp - eliksir Wielosokowy) Jakie działanie ma ten eliksir? (na godzinę zmienia osobę, która go wypije, w kogoś innego - kawałek ciała tej osoby musi znaleźć się w wywarze). 2 – Podaj właściwości fizyczne eliksiru Słodkiego Snu. (odp. biały, gęsty, zapach cynamonu) Jak można go podawać? (doustnie, poprzez nasączenie pokarmu lub dolanie do napoju) Jakie są jego skutki? (sen bez snów) 3 – Jak poznać, czy Armortencja jest uwarzona prawidłowo? (odp. blask bijący od wywaru, para unosząca się w charakterystycznych spiralach) Jaki jest zapach Amortencji? (każdy odczuwa go inaczej, woń kojarzona z zapachami, które wydają się dla danej osoby najprzyjemniejsze) 4 – Podaj cztery składniki Eliksiru Skurczającego. (odp. korzonki stokrotek, figi, dżdżownica, śledziona szczura, sok z pijawek) Jakie jest antidotum na ten eliksir? (Wywar Dekompresyjny) Działanie jakiego, innego niż Skurczający, eliksiru niweluje to samo antidotum? (Eliksiru Rozdymającego) 5 – Opisz działanie wywaru Tojadowego i podaj, jaki składnik niszczy działanie eliksiru (odp. działanie - wilkołak podczas przemiany zachowuje świadomość i ludzki umysł; cukier) Przez kogo został wynaleziony? (Damokles Belby) 6 – Ile trwa przyrządzenie Veritaserum? (pełny cykl księżyca) Co to za eliksir? (najsilniejszy eliksir prawdy) Podaj nazwę antidotum. (nazwa antidotum nie jest znana)
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź Bełkoczący Napój. 2 – Przyrządź eliksir Młodości. 3 – Przyrządź eliksir Muzyczny. 4 – Pogrupuj składniki według kolejności, w jakiej dodaje się je do eliksiru Ridikuskus. 5 – Ze składników wybierz te, które potrzebne są do uwarzenia eliksiru Gregory'ego. 6 – Przyrządź eliksir Kłopoczący.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - eliksiry:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Miała już dość styczności z jakąkolwiek formą eliksiru miłosnego. Nawet jeśli miało to być antidotum. Gdyby tego było mało to w parze miała być z Fire. Z grymasem czekała aż ta podejdzie łaskawie do niej i będą mogły w spokoju wykonać zadanie. To było jej priorytetem. Wykonać i odejść. Tak to sobie zaplanowała. Bez zbędnych kłótni i szarpanin. Na spokojnie. - Mam zamiar znaleźć się w grupie osób którym udało się wykonać zadanie więc nie zawal tego. - zła na nauczycielkę skierowała swoje słowa do Gryfonki. Spokojnie podeszła do stolika obok nauczycielki zabierając wszystko co potrzebne. Fartuch włożyła w drodze powrotnej. A stanąwszy przy stanowisku od razu odszukała recepturę w podręczniku i zabrała się do roboty.
Kostka + kuferek: 6+6=12
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Bridget mówiąca mu "hej"? Bridget nie rzucająca mu przepełnionego negatywnymi emocjami spojrzenia? Czyżby Ezrę coś ominęło, bo nie wydawało mu się, że zrobił cokolwiek, by na tak drastyczną poprawę zasłużyć? Czy Puchonka naprawdę ruszyła dalej? - Cześć - odpowiedział jej cicho, nienaturalnym dla siebie, pozbawionym emocji głosem. Zdecydowanie czuł się z tym jeszcze mniej komfortowo niż ona, dlatego odetchnął, kiedy w klasie pojawił się Leonardo. Dopiero wtedy pozwolił sobie na rozluźnienie sylwetki i nawet lekko kpiący uśmiech. - Zabrakło ci mugolskich ubrań? - Nie przypominał sobie, żeby widział tego Gryfona w czarodziejskich szatach, ale może to dlatego, że dopiero od niedawna w ogóle zwracał na niego uwagę? A teraz nie dość, że w mundurku to jeszcze jak idealnie wyprasowanym! Ezra prawie poczuł się zazdrosny. Potem jego wzrok padł na oznakę na piersi chłopaka. - Och, ty jesteś prefektem Gryfindoru? Macie aż taki deficyt uczniów, którzy mogą dawać dzieciakom dobry przykład? W tym momencie dotarło do niego, że Leonardo miał mnóstwo możliwości odebrać punkty Krukonom. Poczynając od pamiętnej bójki na festynie. Z jakiegoś powodu Gryfon jednak nigdy tego nie wykorzystał. Ezra zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy był tego jakiś głębszy powód, czy chłopak był po prostu zbyt narwany i zapominał o tym, jaką władzę dawała mu odznaka. Nawet chciał o to zapytać, ale rozproszyła go Lotta, która akurat przechodziła i skupiła jego uwagę ponownie na siostrach Hudson. Po zimnym spojrzeniu, jakim go obdarzyła, podejrzewał, że wieści już się rozniosły. Uniósł wzrok w momencie, kiedy profesor zaczęła pisać na tablicy. To był trochę stresujący moment, kiedy jego nazwisko pojawiło się na niej jako pierwsze... ale potem załapał, że był to po prostu podział na stoliki. - No, Leonardzie. Bierzmy się do roboty. Jestem skłonny powiedzieć, że jesteśmy faworytami do tytułu "najgorszego eliksiru". Nie zaprzepaśćmy tego. Otworzył podręcznik na odpowiedniej stronie i powoli zaczął analizować składniki na antidotum. Potarł dłonią brodę, nie czując się zbyt pewnie w tej dziedzinie. Ale czas leciał i zacząć było trzeba. Tym sposobem ich kociołek powoli się zapełniał... zawartością, której daleko było do ideału.
Kosteczka: 2
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Leosiek był całkiem dumny z tego, jak bardzo przykładnie teraz wyglądał. Jednocześnie czuł się wybitnie nieswojo i czekał, aż lekcja się skończy, a on zrzuci te szaty. Uwaga Ezry wcale go nie dotknęła, bo przecież w rzeczywistości o wiele bardziej lubił mugolskie ubrania. - Uważaj, żebym zaraz tobie nie dał dobrego przykładu - odparł z rozbawieniem, potrząsając lekko głową. Czy zapominał o swoim zaszczytnym stanowisku? Cały czas. Czy nadawał się do pełnienia takiej funkcji? Ani odrobinkę. Ezra coś dziwnie trafiał w sedno sprawy, Leo nawet nie miał jak się podenerwować. W końcu wszczynał bójki, prowokował, omijał zajęcia i wcale za dobrze się nie uczył. W dużym skrócie, to wzoru było mu daleko... - A tak serio, to Gryfoni są jacyś wypaczeni. Drugim prefektem jest Fire - Leo zerknął na przyjaciółkę. Nie był pewien, czy Ezra zna się z dziewczyną, ale mimo wszystko była dość charakterystyczna. A ich duet... No, porządku to nie pilnowali. Pomachał wesoło @Lotta Hudson, gdy ta obdarzyła go ciepłym uśmiechem. Jej mina drastycznie się zmieniła, gdy dostrzegła Ezrę. Leo przekrzywił lekko głowę z zaskoczeniem. O, nie tylko on miał coś do tego jakże upierdliwego Krukona? Dłuższą chwilę zajęło mu skojarzenie faktów - czy na transmutacji Ezra nie narzekał właśnie na Bridget? - Ooo. Masz jakąś ciekawą historię z pannami Hudson? - Zainteresował się, zniżając przy tym nieco głos, bo lekcja została rozpoczęta. Leosiek nie był za dobry w słuchaniu, większość czasu po prostu bawił się kartkami podręcznika i gapił na profesor Raynott. - Czuję, że uda nam się zaskoczyć panią profesor. Takiego eliksiru jeszcze nie widziała! - Cóż, skoro wiedział, że jest na przegranej pozycji, to mógł równie dobrze próbować się bawić, nie? Vin-Eurico całkiem radośnie wrzucał do kociołka składniki, nie przykładając zbyt wielkiej wagi do tego, czy robi to poprawnie czy nie. Szybko okazało się, że Ezra również nie posiadał potrzebnych umiejętności do uratowania tego antidotum - eliksir śmierdział i był obrzydliwie ciemny. - Tak chyba nie powinno być, co? - Gryfon pochylił się trochę bardziej nad kociołkiem, ale zaraz gwałtownie odskoczył, bo tuż przed oczami strzeliły mu dwie iskry. Widział pełne niedowierzania i niezadowolenia spojrzenie pani profesor, toteż uśmiechnął się bardzo uroczo i niewinnie. - Nie wiem, czy nie powinniśmy dyskretnie się stąd zawinąć.
Kostka: 3! Czyli razem z Ezrą mamy 5
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget ucieszyła się, gdy usłyszała, co będą przyrządzać na lekcji eliksirów. Antidota były bardzo przydatne i na pewno był to jeden z tematów, w których Bridget czuła się dobrze i wiedziała, że poradzi sobie całkiem w porządku. Im bliżej owutemów, tym więcej odkrywała w sobie ukrytych talentów i nagle poczuła, że w sumie może jej całkiem nieźle pójść! Jeśli chodziło o eliksiry, Puchonka zawsze się starała, ale zazwyczaj z miernym skutkiem, aż do niedawna, kiedy coś jej zaskoczyło w głowie i zaczęła sobie lepiej radzić. Kluczem do wszystkiego prawdopodobnie było skupienie. Bridget przez długi czas nie była do tego zdolna ze względu na masę problemów osobistych, które skumulowały się w ciągu kilku miesięcy. Teraz jednak ochłonęła trochę i zdecydowanie lepiej czuła się w klasie eliksirów. Wyciągnęły z Lottą wszystkie potrzebne składniki i zabrały się za przygotowywanie wywaru. Dziewczyna uważnie czytała instrukcje, co jakiś czas mówiąc coś Lotcie lub prosząc ją o konsultację, ale w rezultacie szło jej naprawdę wspaniale! Popatrzyła w bok i zobaczyła, że z kociołka Ezry i Leonarda wydobywają się gęste kłęby dymu. Definitywnie im coś nie szło i Bridget, chcąc nie chcąc, poczuła pewnego rodzaju satysfakcję, że jej w końcu coś wychodziło. Była całkiem pewna dobrego efektu, o ile Lotta niczego nie spartoli.
Nigdy nie sądziłem, że jestem dobry w eliksirach, ale jeśli chodzi o antidota, była to zdecydowanie najciekawsza partia materiału przerabianego w szkole. Skoro nie zamierzali nas uczyć, jak przygotować różne trucizny czy też inne przydatne wywary, może chociaż będę umiał uwarzyć antidota na niektóre z nich. Posłałem Vivien pytające spojrzenie, zastanawiając się, czy już kiedyś robiła takie antidotum. Osobiście nie przypominałem sobie, bym mieszał podobny eliksir w swoim kociołku. Posłałem siostrę po składniki, a sam otworzyłem książkę i odnalazłem odpowiedni przepis. Pochyliliśmy się nad nim i wspólnie podzieliliśmy się zadaniami, dzięki czemu praca szła nam całkiem sprawnie. Nie rozmawialiśmy zbyt dużo do momentu, w którym z kociołka zaczęły wydobywać się pierwsze kłęby dymu. - Robimy wszystko dobrze? - upewniłem się. Jeśli chodziło o moją część, czułem się pewnie, że nie popełniłem żadnego błędu. Dwukrotnie czytałem każdą linijkę przepisu, a przed dodaniem składników czytałem po raz trzeci dla pewności. Natomiast Vivien nie kontrolowałem, ale też nie chciałem od razu zakładać, że to ona zrobiła coś złego. Może po prostu tak miało być?
Niemal z hukiem zatrzasnęła książkę, kiedy dosiadła się do niej Gemma ze swoim radosnym "Cześć". Ruth spojrzała na koleżankę trochę niewyraźnie, marszcząc brwi jakby zastanawiała się, czy to jakiś dziwaczny sen, że właśnie dosiadł się do niej ten uroczy rudzielec. Oczywiście zaskoczyłaby ją każda osoba na miejscu Gemmy, bo wyrwana ze skupienia czytelniczego zupełnie nie potrafiła zorientować się w rzeczywistości. -Cześć... - powiedziała, ale zreflektowała się za chwilę promiennym uśmiechem, który zgasł chwilę po rozporządzeniu zadań. Jaka ona była fatalna z tego przedmiotu, to świat i ludzie nie wiedzieli. Trzęsły jej się ręce, choć robiła co mogła i przynajmniej minę miała opanowaną. I pewnie zakończyłoby się to kolejną katastrofą, gdyby nie niesamowite umiejętności puchonki. Ruth miała wrażenie, że zaraz otworzy buzię ze zdziwienia. Koleżanka wyglądała, jakby robiła ten eliksir tysięczny raz albo robiła zeń jakąś prezentację przed uczniami, którzy wsadzali głowy do swoich kociołków. Wittenberg robiła co mogła, żeby niczego nie popsuć i ostatecznie...udało się. I to jak! Pierwszy raz w historii swojego życia Ruth miała przed sobą warzony przez siebie eliksir, który był rzeczywiście dobrym eliksirem, a nie cuchnącą breją. Spojrzała na Gemmę tak, jakby właśnie kupiła jej szczeniaka na święta. To co Gemm, może jakieś pamiątkowe zdjęcie: "My i nasz kozacki eliksir"?
Kostka:4+6(Gemmy)
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Zaśmiał się na tę pseudo groźbę Leonarda. Im dłużej z nim przebywał, tym mniej się tego Gryfońskiego osiłka obawiał. Okazywało się, że chłopak miał jednak trochę dystansu do siebie, a w dodatku dawał Ezrze tak wiele powodów do naśmiewania się! Odnalazł wzrokiem dziewczynę, o której mówił Leo i której Ezra niestety nie kojarzył. A nawet, jeśli kiedyś słyszał cokolwiek o rudowłosej to raczej nie pod przezwiskiem, którego użył Gryfon. Fire? Po jego tonie głosu podejrzewał, że nie chodziło tylko o jej ogniste włosy... Uśmiechnął się, przyznając Leonardowi rację. Najwyraźniej Gryfoni wszystkie decyzje podejmowali impulsywnie. - Później może ci opowiem - uciął temat, nie chcąc wchodzić w szczegóły swojego życia miłosnego w trakcie lekcji, tym bardziej, kiedy główny obiekt ich rozmowy znajdowałby się tuż obok. To jednak było trochę niezręczne położenie. Ogólnie starał się skupić na ważeniu tego całego antidotum. Albo przynajmniej na kontrolowaniu tego, co wrzuca do niego jego partner. Nie, żeby to było możliwe, bo chłopak po prostu ładował do kociołka wszystko, co miał pod ręką. Ale Ezra widział w tym prawdziwą pasję, więc nawet nie śmiał się wtrącać. - Podejrzewam, że coś poszło nie tak. Pewnie jakieś drobne szczegóły. - Machnął ręką, nawet nie zbliżając się do kociołka. Smród eliksiru czuł i ze swojego miejsca, a kwestią czasu było, aż rozprzestrzeni się po sali i dotrze do pani profesor. A wtedy mogło się zrobić nieciekawie. - Dobra, zbieraj się. Obaj złapali swoje rzeczy i jak najszybciej zaczęli ewakuować się z klasy. Z dyskrecji było w tym niewiele. Właściwie wcale. Ezra nie mógł jednak nic poradzić na to, że cała ta sytuacja wybitnie go bawiła. - Pani profesor... Um. Ja i kolega... Skrzydło szpitalne! Musimy tam iść, prawda partnerze? - zaczął mamrotać bez składu, wycofując się powoli. Szturchnął Gryfona, żeby ten zrobił jakąś zbolałą minę, uwiarygadniającą tę wersję. Sam balansował na granicy udawanego zmartwionego grymasu i głupio rozbawionego uśmiechu. - Taki duży chłopak, a jaki delikatny. Lepiej go odprowadzę. Nie mógł się powstrzymać jeszcze od tego komentarza. Ta improwizowana wymówka była chyba najgorszą, jaką wymyślił Ezra w trakcie swojej edukacji. Był w zbyt głupawym nastroju, by zrobić to dobrze. Poza tym i tak wszyscy wiedzieli, że był to tylko taktyczny odwrót, żeby uniknąć opieprzu od nauczycielki, więc czy to miało znaczenie? Uśmiechnął się jeszcze niewinnie do profesor i wypchnął Leonarda przez drzwi. No, tak szybko lekcji dawno nie skończył. Ten Gryfon chyba był jego szczęśliwym amuletem.
ztx2 /kostka proponowała ucieczkę, więc to robimy z Leo/
Nie mogła nie zauważyć pojawienia się Kierana w sali. Zrobił to z niezłym przytupem i zwrócił uwagę chyba wszystkich w sali. Uśmiechnęła się kącikiem ust, ale zaraz odwróciła spojrzenie od chłopaka i wlepiła się w ławkę. Chyba nadal nie potrafiła zaakceptować tego, że znowu ma chłopaka. Zastanawiała się, czy Gryfon do niej podejdzie. Jak się okazało, podszedł. Podniosła wzrok i skinieniem przytaknęła. Gdy chłopak usiadł, pocałowała go w policzek. – Hej – dodała. Chciała powiedzieć coś więcej, ale Kieran przyszedł dość późno i profesor zaraz zamknęła drzwi i zaczęła tłumaczyć zadanie. Zostali podzieleni najpierw na dwie grupy, a potem w tych grupach na pary. I albo profesor szła na łatwiznę i dobierała uczniów ławkami, albo w jakiś sposób zapamiętała, że niektórzy lubią się bardziej i fajnie, jakby byli razem. Candy i Kieranowi przypadło uwarzenie antidotum na veritaserum, co bardzo się Krukonce spodobało. Miała na szczęście podręcznik i otworzyła go na odpowiedniej stronie i zaraz wstała, by zabrać fartuchy i składniki ze stoliku. Musiała się trochę przepchać, ale zaraz wróciła do chłopaka. – Wygramy? – zapytała. – Obiecuję, że jak się nie postarasz, to więcej ci niczego nie upiekę! – pogroziła z wyczuwalnym drżeniem głosu tak charakterystycznym dla żartu. Wkrótce i tak miało się okazać, że na ostatnich zajęciach wykorzystała większość swojego szczęścia. Oczywiście rozpaliła ogień pod kociołkiem i gdy woda zaczęła bulgotać, dodała pierwsze składniki, ale w pewnym momencie stwierdziła, że chyba coś pomieszała. – Uratujesz to, prawda? – Cała nadzieja w Kieranie!
Oczywiście eliksiry były jednym z moich ulubionych przedmiotów. Często przychodziłem na te zajęcia, można powiedzieć, że miałem to we krwi. Ojciec z matką lubili eksperymentować, a i oby dwie siostry pałały do tego jakąś specjalną chęcią. Ja od małego lubiłem na te zajęcia przychodzić i już za łebka oglądałem co tam warzyli rodzice w domu. Sam się do tego nie mogłem doczekać, ale mówiono mi, że jestem za młody, szkoła mnie wszystkiego nauczy. I dopiero w szkole dostałem możliwość uwarzenia czegoś samemu. Nauczycielka przydzieliła nas na grupy. Zostaliśmy przydzieleni razem z czego bardzo się ucieszyłem, rzadko kiedy pracowaliśmy z Candy razem w grupie, zobaczymy co to z tego będzie, ale przecież to są eliksiry, ja nie pozwolę, ażeby coś poszło nam nie tak. To Cand poszła po składniki i fartuchy. Kiwnąłem głową w podzięce gdy przyniosła wszystko w odpowiedniej ilości. - Oczywiście, że wygramy. - powiedziałem do niej uśmiechając się. Nie było przecież innej możliwości, prawda? Serio warzenia eliksirów przychodziło mi z niesamowitą łatwością, a i nie czułem żadnych obaw, wyjdzie to wyjdzie, nie to nie. Ale czułem, że dzisiaj muszę się popisać przed Cand. To nasza pierwsza wspólna praca i nie dałbym tego spieprzyć. Zaczęła Candy, dałem jej się wykazać, ale wtedy coś poszło nie tak, coś pomyliła, bądź dodała coś w nieodpowiedniej kolejności. Gdy Cand nie czuła się pewnie i poprosiła mnie o pomoc kiwnąłem dumnie głową zabierając się do pracy. Oczywiście dokończył dzieło swojej dziewczyny. Spojrzałem na nasz kociołek. Eliksir wyszedł idealnie, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Ma piękny kolor. Wszystko się zgadzało. Ale dla pewności spojrzałem na profesor, która to podeszła i z zachwytem kiwnęła głową do pary. Dumny przeniosłem wzrok na krukonkę i odetchnąłem z ulgą.
Kostka: 6, punkty Cand: 6 = 12 Candi miała 3, więc macie 9 punktów
Tak, ale jeszcze mam 1pkt za kuferek więc mamy 10! xD
Ostatnio zmieniony przez Kieran Percival Horan dnia Pią Mar 24 2017, 19:51, w całości zmieniany 1 raz
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Nie miałam dzisiaj zbyt dobrego dnia i nie ukrywam, że gdyby nie to, że pracowałam z Bridget, która była bardzo, ale to bardzo przygotowana do zajęć prawdopodobnie wyleciałabym z hukiem już na początku lekcji. Dzięki podpowiedziom Bri z wielkim trudem udało mi się ukończyć eliksir, jednakże pod koniec zaczęły się z niego unosić kłęby ciemnego dymu. Nie uszło to uwadze profesor Raynott, która łagodnie (jak na nią, w gruncie rzeczy był to bardzo chłodny ton) zapytała czy wiemy gdzie popełniłyśmy błąd. Zastanowiłam się chwilę i olśniło mnie. Pośpiesznie zamieszałam eliksir i nagle kłęby dymu opadły. Raynott skinęła głową bez emocji i odeszła od naszego stanowiska. Chyba nam się upiekło!
- Na sto procent - rzuciłam w stronę mojego brata. Żadne z nas nie było wirtuozem w materii eliksirów, jednakże połączenie sił dało całkiem przyzwoity efekt. Oczywiście w całym procesie przyrządzania zdarzyło nam się kilka potknięć, jednakże finalny efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Nasz eliksir miał piękną barwę i idealnie pasował do książkowego opisu. Profesor Raynott spojrzała na nas z aprobatą, więc uśmiechnęłam się delikatnie do mojego brata i szepnęłam: - Widzisz, udało się!
Próbował, kombinował, klnąc po szkocku pod nosem, że jest sam. Że też cholera musiał być zajęty obowiązkami prefekta i przyjść tak późno, że nie otrzymał pary. Druga osoba by mu pewnie uratowała zadek! Czuł, że idzie w dobrym kierunku, ale z niemalże zerową wiedzą o eliksirach, wyszła mu kompletna katastrofa. Inaczej się nie dało tego opisać. Dlatego stanął, skrzyżował ramiona na piersiach i czekał na nauczycielkę. Co też ta cholera będzie miała mu do powiedzenia, jak tak spartaczył?
Odpowiedziała Bridget delikatnym skinieniem głowy. Wyglądała trochę, jakby coś ją trapiło, ale to Fire zauważyła mimowolnie. Swój wzrok przeniosła na bardzo wysoką postać, która całą swoją uwagę skupiła od razu na pewnym Krukonie. No tak, Leo na zajęciach eliksirów bywał rzadko, ale za swoim chłopakiem poszedłby wszędzie. Naturalnie, zaprzeczał, gdy sugerowała jakąś chemię między nimi, ale to było takie oczywiste, że nawet ślepy Fuck by się zorientował! Blaithin bawił specyficzny sposób w jaki się przekomarzali. Odwzajemniła uśmiech Ruth, dostrzegając, że też przypatrywała się chłopakom przed chwilą. Fire nie ominęła też Lotty, do której pomachała, a także mruknęła słowa powitania do kuzynostwa. Trochę uniosła brew, gdy okazało się, że ma współpracować z TĄ Ślizgonką. I do tego antidotum na eliksir miłosny, które było takie banalne, że Szkotka aż westchnęła. Może chociaż profesor Cortez wymyśli jej jakieś wyzwanie jako dodatkową pracę. W myślach już wyliczała wszystkie odpowiednie składniki, które będzie musiała przynieść. O Ori w ogóle nie myślała, dopóki ta do niej nie warknęła. - Widać, że w ogóle mnie nie znasz. - stwierdziła, mrużąc oczy, ale przejmować się Ślizgonką nie chciała. Na tę lekcję mogły zapomnieć o sporach. Przy okazji zobaczyła, jak Cortez rzuca się na stolik z ingrediencjami i prychnęła cicho. Czy ten człowiek w ogóle wiedział czym jest kultura? Fire zawiązała sobie fartuch, skoro to Carstairs wzięła składniki. Nie mogły robić jeden eliksir i nawet się nie odzywać do siebie, bo na pewno coś by spieprzyły. Przy okazji usłyszała wyraźnie swoje przezwisko, więc spojrzała na Leosia i wystawiła mu palec środkowy ot tak. Uśmiechnęła się przy tym słodko do przyjaciela, a potem skupiła na eliksirze. Mówiła Ślizgonce co robi, będąc przy tym tak profesjonalną jak tylko się dało. Uwielbiała to i już po chwili zauważyła, że ich starania przynoszą wspaniałe efekty. Dłonią przesunęła nad kociołkiem, drugą ręką korygując jego temperaturę. Kłębki jasnego dymu rozpłynęły się i powoli rozmyły w powietrzu. Było idealnie. Poszło im najlepiej. - Nie myśl sobie za dużo, to ja wykonałam większą część roboty. - mruknęła z nikłym uśmiechem, bo lubiła dobrze wykonaną robotę. A nie byłaby sobą, gdyby nie dodała do tego trochę złośliwości.
kostka: 2 + 4 za pkt w kuferku = 6 Razem: 6 + 12 = 18
Po dobraniu w pary Neró nie miał nic innego jak po prostu wykonanie zadania, które zostało polecone. Ślizgon, który był z nim w parze doceniał milczenie Neró, a przynajmniej mu się tak wydawało. Krukon wolał się nie odzywać niepotrzebnie. Po prostu chciał się nauczyć czegoś pożytecznego. Rozglądnowszy się, wziął się do pracy, dzieląc na szybko pracę miedzy siebie a Yngve. Nie zalezalo mu na zawieraniu znajomości, dlatego jego odzywki były krótkie i ciche. Strzelił palcami i wrzucił do koxiołka jednej substancji, potem drugiej i kierował się według tego, czego od niego wymagała nauczycielka. Lubił eliksiry, nie miał z nimi na ogół problemów. Dopiero dzisiejszego dnia coś mu nie szło, gdyż gdy inne grupy kończyły, oni byli w połowie. Neró pospieszył się, biorąc na siebie więcej rzeczy, będąc pewien, że wtedy będzie szybciej. Może i było, lecz gdy uznali eliksir za gotowy, pani profesor spojrzała nienawistnie na ich wywar, jakby czegoś brakowało. Kurwa, faktycznie. Cheney zapomniał zamieszać, co zostało szybko zrobione przez Ślizgona. Teraz mogli tylko wyczekiwać następnego etapu, nie sądził jednak, żeby byli w czołówce najlepszych uczniów. Pkt w kuferku: 5 Kostki: 2 + 4 +1
Gdy czas się skończył profesor Raynott przeszła koło pierwszego stolika, który został opuszczony przez pana @Ezra T. Clarke i @Leonardo O. Vin-Eurico. Oczywiście ani przez moment nie uwierzyła w głupią wymówkę Ezry, ale może i dobrze, że wyszli, bo pozostawiony przez nich eliksir był żenujący, więc i tak musiałaby wyprosić ich z lekcji. Skinęła głową z dezaprobatą i przeszła do drugiego stolika. Przy drugim stanowisku siedziały @Oriane L. Carstairs i "Blaithin "Fire" A. Dear", które przez większość lekcji wyraźnie się spierały, a mimo to wynik ich pracy był praktycznie doskonały. Raynott nie pamiętała kiedy ostatnio widziała tak dobrze przyrządzony eliksir na zajęciach. Obdarzyła dziewczęta łaskawym uśmiechem i powiedziała: - Brawo! Po czym przeszła do następnego stołu, gdzie siedziały dwie siostry - @Bridget Hudson i @Lotta Hudson. Nad ich eliksirem zaczęły się z unosić kłęby ciemnego dymu. Nie uszło to uwadze profesor Raynott, która zapytała czy wiedzą gdzie popełniły błąd. Przerażona Lotta pośpiesznie zamieszała eliksir i nagle kłęby dymu opadły. Raynott skinęła głową bez emocji i przeszła do ostatniej pary z grupy pierwszej. Ku jej zaskoczeniu dało się stworzyć coś gorszego niż eliksir autorstwa panów Clarke i Vin-Eurico. Tamto antidotum wydało się niemal znośne, w porównaniu do tego co przyrządzili @Andrea Jeunesse i @Aleksander Cortez. Raynott spojrzała na dwójkę ślizgonów i prychnęła. - Posprzątać po sobie. Tak jak się spodziewała – połowa grupy nie podołała zadaniu. Pośpiesznie zajęła się pracą następnej grupy, która o dziwo wypadła całkiem nieźle. Zarówno stolik piąty czyli @Cándida Feliciana Miramon i @Kieran Percival Horan, jak stolik szósty czyli kolejne rodzeństwo: @Vivien O. I. Dear i @Calum O. L. Dear (co było niezłym zaskoczeniem, gdyż uważała ich za uczniów bardzo przeciętnych) poradzili sobie dobrze. Przeszła do pary siódmej czyli @Yngve Løsnedahl i @Neró Cheney, którzy okazali się całkiem znośni. Z równym chłodem powtórzyła im komendę, którą wcześniej rzuciła w stronę sióstr Hudson i na szczęście chłopacy się poprawili. Zmierzając ku końcowi: @Gemma Twisleton i @Ruth Wittenberg spisały się całkiem dobrze, za to @Eanruig Chattan okazał się największą porażką swojej grupy. - Jeunesse, Cortez, Chattan. – powiedziała cicho, zimnym, bezlitosnym głosem - Najgorsi w swoich grupach, proszę o opuszczenie sali, przy tak dennym poziomie jaki reprezentujecie nie możecie uczestniczyć w dalszej części lekcji. Po minus pięć punktów dla każdego z Was. Po sali uniósł się lekko zawiedziony pomruk, a wymienione przez Raynott osoby opuściły salę. Profesor kontynuowała: - Reszta z was zaprezentowała dość przeciętny poziom – każdy z was otrzyma małą porcję przyrządzonego przez siebie eliksiru. Panna Carstairs i Panna Dear, które jako jedyne się wyróżniły otrzymują po 10 punktów i bonusową porcje eliksiru. Czas na kolejny, dużo trudniejszy etap lekcji. Nauczycielka za pomocą zaklęcia umieściła na tablicy listę
- Zasady takie same - powiedziała - Proszę się pośpieszyć i zasiąść do pracy.
Zasady lekcji:
1. Każda z osób w parze rzuca DWIEMA kostkami 2. Za każde 4 punkty w kuferku z Eliksirów możecie dodać sobie 1 punkt do wyniku. Proszę jednak o odnotowanie tego. 3. Druga osoba z pary sumuje Wasze wyniki. 4. Najlepsze osoby zostaną nagrodzone, najgorsze ukarane. 5. Będę wdzięczna jeśli uwiniecie się do weekendu, w piątek wrzucę przypomnienie, a zakończenie w sobotę i nie będę do nikogo pisać osobiście (tak jak tym razem)
Kostki:
0-10 – Jesteście tak żenujący, że profesor Raynott zastanawia się dlaczego wpuściła Was do drugiego etapu. Wasz eliksir przypomina bardziej trutkę na szczury niż coś użytecznego. Na dodatek przez przypadek ochlapujecie się eliksirem, który wypala dziury w Waszych szatach 11-16 – To jest zwyczajnie słabe. Tragedii nie ma, aczkolwiek eliksir został przez Was przyrządzony tak niestarannie, że jego właściwości są znacznie osłabione, co czyni go niemal bezużytecznym. 17-21 – Eliksir wyszedł całkiem nieźle, aczkolwiek jest raczej przeciętny, stąd jego działanie jest trochę osłabione. Raynott kwituje Wasz eliksir nieznacznym skinięciem głowy. 22-25 - Eliksir ma idealną konsystencję, zapach, jest po prostu perfekcyjny. Profesor Raynott jest z Was bardzo zadowolona i dość wylewnie (jak na nią) Was chwali.
Ucieszyłam się z tego, że zadanie mi się powiodło, aczkolwiek średnio odpowiadało mi to, że Raynott sama podzieliła nas na grupy w następnej turze. Na szczęście nie trafiłam na nikogo okropnego - tylko na niepozorną Puchonkę @Bridget Hudson. Mimo, że była z mojego rocznika to nie znałam jej zbyt dobrze, w gruncie rzeczy jedyne co o niej wiedziałam to to, że była siostrą Lotty - najbliższej przyjaciółki mojego brata. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie i podałam jej dłoń mówiąc: - Hej Bridget, jestem Vivien. Niemal od razu przystąpiłyśmy do pracy, raz po raz wymieniając jakieś uwagi. Nie ukrywam, że dziewczyna była nie tylko całkiem niezłym rozmówcą, ale również osobą, z którą dobrze się współpracowało. Nie rządziła się, tylko stawiała na kolaborację, stąd szło nam całkiem nieźle. Nie mówię, że jakoś świetnie, ale zwyczajnie bardzo przyzwoicie.
Kostki: 8 Bonus z kuferka: 1 Razem: 9
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Na wiadomość o tym, że mam pracować z @Calum O. L. Dear bardzo się ucieszyłam. Nie ukrywam, że ostatnio ja i mój najlepszy przyjaciel nie mieliśmy dla siebie zbyt wiele czasu - na zajęciach pracowałam z Bri, a poza lekcjami nie miałam zbyt wiele czasu - dużo czasu zajmowała mi nauka i staż, Calum też miał własne zajęcia. Uśmiechnęłam się do niego i rzuciłam: - No chodź tu, staruszku! Gdy Calum podszedł do mnie pocałowałam go w policzek i szepnęłam: - Dobrze cię widzieć. Zabraliśmy się za mieszanie eliksirów, a buzie nam się nie zamykały. W towarzystwie Caluma czułam się wspaniale i w pewnym stopniu przekładało to się na naszą pracę. Szło nam bardzo sprawnie i eliksir wyglądał naprawdę w porządku, więc miałam nadzieję, że Krukon nic nie schrzani i uda nam się stworzyć coś dobrego.
Kostka: 9 Bonus: 1 Razem: 10
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Z eliksirów była co najwyżej przeciętna, ale dziś najwidoczniej był jej dzień. Na pewno nie spodziewała się, że pójdzie jej lepiej niż Ruth, która w dla niej była mistrzem w każdej dziedzinie. - Chyba mam dziś farta – szepnęła do Krukonki, kiedy profesorka na swój pokrętny sposób pochwaliła ich eliksir – Oby teraz też wyszło – dodała na wieść o trudniejszym zadaniu. Okazało się jednak, że pary miały się zmienić. Kto by pomyślał, że Raynott jest taką integracyjną animatorką. - Eliksiralny speed-dating – szturchnęła Ruth śmiejąc się cicho. Uśmiech zamarł jej jednak na twarzy, kiedy zobaczyła z kim została sparowana. Zarumieniła się, żałując nagle, że to powiedziała. I jeszcze mieli warzyć amortencję. Ktoś tam na górze musiał lubować się w ironii. Podeszła do Yngve żałując, że biegła na te zajęcia jak szalona – musiała wyglądać fatalnie. - Cz-cześć – uśmiechnęła się szeroko żeby rozładować atmosferę, która przynajmniej na niej ciążyła niczym głaz. Trochę chyba przesadziła z tym wyszczerzem i kiedy tylko to sobie uświadomiła, spoważniała i natychmiast zabrała się za przygotowywanie ingrediencji, pochylając się tak, żeby schować się za włosami. Wszystko leciało jej z rąk i właściwie nie patrzyła nawet na to co robiła. W końcu się poddała i odrzuciła wszystko na stół. Eliksirowie bliżej było do kwasu solnego niż do amortencji. - Jestem w to beznadziejna – jęknęła, po czym spytała Norwega – Dasz radę to jakoś naprawić?
Kostki: 1+3=4 ._.
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
To, że eliksir warzony wraz z Gemmą wyszedł im całkiem fajnie, nie oznaczało wcale, że Ruth przestanie się stresować tą lekcją. Straciła już nadzieję na to, że kiedykolwiek zrobi coś lepszego niż smołę do kładzenia papy na dach zamiast eliksiru, więc kiedy nauczycielka ponownie podzieliła ich na grupy i wydała polecenie stworzenia veritaserum studentom, Ruth właściwie trochę zbladła. Może dlatego kompletnie wyleciało jej z głowy wyrażenie, którego użyła Gemm. -Speed-dating? Od "randka"? Brzmi jak jakaś dziedzina sportu... - przeczesała włosy, zdradzając swoją niepewność. Okej, może i mieszkała w Wielkiej Brytanii kilkanaście lat, ale wciąż były słowa-klucze, które użyte w zdaniu kompletnie zbijały ją z tropu. Czy mogła poczuć się jak jeszcze większa idiotka? Owszem. Już po chwili. Kiedy w końcu przeszła do warzenia eliksiru z Candy, kompletnie jej nie wyszło, czyli wszystko wróciło do eliksirowej normy u Ruth. Naprawdę się starała, ale cóż z tego, skoro ten przedmiot śnił jej się w najgorszych koszmarach i choćby stawała na uszach to zrobienie dobrego wywaru graniczyło u niej z cudem. Może chociaż druga krukonka zdoła to uratować...
Fire działała na nią jak płachta na byka. Była gorsza od sklątek tylnowybuchowych. Nie sądziła, że przypadnie jej pracować z nią w parze. Z niezadowoleniem, ale i małą satysfakcją przyjęła fakt iż eliksir który robiły się im udał. Z grymasem na twarzy spojrzała na swoją "partnerkę". Mimo to, pochwała od profesor ją uskrzydliła. Już nawet zapomniała, że nie tylko ona ją dostała. Była dumna z siebie i SWOJEGO dzieła. Oczywiście nie były jedynymi osobami, które zrobiły to prawidłowo. Znalazło się jeszcze parę wyjątków. Jednak nie spodziewała się, że nauczycielka wyprosi tych, którym to nie wyszło. Z obojętnością wymalowaną na twarzy spojrzała na trzy osoby opuszczające klasę. Może niepotrzebnie zrobiła to nauczycielka, ale miało to też swoje plusy. Nie byli spowalniani przez te osoby. Słysząc jak nauczycielka znów wywołuje jej nazwisko z uśmiechem przyjęła jej prezent. Dziesięć punktów mogło dać zwycięstwo jej domowi na koniec roku. Chociaż po utracie przez Andreę i Aleksandra wychodzili na zero. Z westchnieniem schowała fiolki z eliksirem do torby i wysłuchała dalszych instrukcji. Widząc na tablicy instrukcję dalszej części lekcji od razu chciała się zabrać do pracy, jednak i tym razem zostali podzieleni w pary. Tym razem jednak nie była z Fire, co przyjęła z ulgą. Trafił się jej chłopak, niejaki Kieran. Nie znała go dlatego chwilę zajęło jej odszukanie go w klasie . Marszcząc czoło podeszła do niego i od razu tego pożałowała. Również był gfyfonem. Czy naprawdę nauczyciele uważali, że jej dom może współpracować z tym...? No raczej nie, jednak mimo to usiadła obok. - Witaj moja paro. - posłała w jego stronę przyjazny uśmiech. Mimo wszystko potrafiła się zachować. Nie czekając jednak na jego odpowiedź zabrała się do pracy. Szło jej to sprawnie i miała nadzieję, że chłopak dorówna poziomem do jej umiejętności.
kostki: 11+7(29 pkt z eliksirów)=18
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget była zadowolona z efektu, który osiągnęły warząc antidotum na eliksir miłosny i zaraz potem posmutniała, bo okazało się, że następny etap lekcji obejmuje tworzenie dwóch różnych eliksirów, w dodatku znacznie trudniejszych. Mimo że poszło jej nie najgorzej przy antidotach, nie była tak pewna swego w kwestii tworzenia faktycznej amortencji. Może jakiś czas temu cieszyłaby się z tego zadania, lecz po ostatnich przygodach jakoś obrzydła jej miłość. Dodatkowo profesor przemieszała ich i Lotta została przydzielona do swojego dziwnego kolegi z Ravenclawu, natomiast sama Bridget wylądowała w parze z jego młodszą siostrą. Nigdy nie miała do czynienia z Vivien, chociaż kojarzyła ją z niektórych lekcji. Miała wrażenie, że obie po prostu zbyt często się mijały i obracały się też w różnych towarzystwach, dlatego nie wiedziała, czego ma się po dziewczynie spodziewać. Nie wiedziała nawet, czy była w jakikolwiek sposób uzdolniona z eliksirów. Co do Lotty przynajmniej miała pewność, że cokolwiek wiedziała. Nie chciała podpaść nauczycielce ze względu na zmianę partnerki... Uśmiechnęła się jednak do niej i przywitały się uprzejmie. Zaczęły pracować nad swoim eliksirem i szło im całkiem-całkiem... Oczywiście, nie wszystko szło idealnie, tutaj wpadła jedna kropla za dużo, tam przemieszały jeden raz za mało i chociaż ogólny efekt nie był najgorszy, zdecydowanie nie był to eliksir idealny. Bridget była jednak zadowolona z pracy swojej pary. Jak na pierwszy raz naprawdę spisały się na medal! - Dobra robota, Viv - powiedziała, po czym przybiła jej cichutką piątkę, żeby nie zwrócić uwagi nauczycielki. Spojrzała potem w stronę Lotty i Caluma, marszcząc lekko brwi. - Tych dwoje chyba za bardzo się lubi - rzuciła jeszcze do Ślizgonki. Miała nadzieję, że ona po cichu też podziela jej zdanie.
Szło jej tragicznie. Najpierw zepsuła eliksir, który robiła z Kieranem (jak dobrze, że go przy sobie miała, ktoś uratował ich antidotum) i musiała polegać na chłopaku, a teraz przyszło jej pracować z osobą, która także miała dzisiaj pecha. Candy uśmiechnęła pokrzepiająco – wciąż miała nadzieję, że może wspólnymi siłami jakimś cudem uratują nieszczęsne veritaserum. W końcu były Krukonkami, przepis przeczytały parokrotnie w wielkim skupieniu, nawet wymieniły się celnymi uwagami dotyczącymi kolejności czy przygotowania składników. A jednak koniec końców ich wywar przybrał tak brzydką barwę… – Czy ja dodałam dwa korzenie czy może przypadkiem wrzuciłam cztery? – zapytała cicho z przerażeniem w głosie. Chyba zapatrzyła się na Kierana, który rozmawiał ze Ślizgonką. – Ty chyba zamieszałaś za dużo razy w prawo – zwróciła uwagę, oczywiście po fakcie. Teraz mogły jedynie wzruszyć ramionami. – Myślisz, że da się to uratować czy czekamy na ochrzan? – spytała. Spojrzała na przechadzającą się po sali profesor i aż wzdrygnęła na myśl, co usłyszą.
teraz mam 2, + 3 za kuferek i jeszcze 3 Ruth to wychodzi aż osiem!
@Ruth Wittenberg, wybacz jakość i długość posta, ale czuję się dzisiaj fatalnie :c
Poszło nam zdecydowanie lepiej, niż się spodziewałem! Mimo że nasz matka posiadała sklep z eliksirami i znała się na rzeczy, jej zamiłowania i talenty na pewno nie przeszły ani na mnie, ani na Vivien, a jednak udało się nie wylecieć z zajęć. Niektórych to nie ominęło, widziałem, jak dwóch chłopaków nieudolnie próbuje zamaskować swoje żenujące popisy na eliksirach, czmychając pod pretekstem odwiedzin w skrzydle szpitalnym. Wewnętrzne przeczucie mówiło mi, że profesor Raynott i tak wyczuła kłamstwo pod tym okropnym odorem zgniłych jaj. Zmarszczyłem nos i ukryłem twarz w rękawie szaty, dopóki cuchnący dym nie przerzedził się. Otrzymawszy najmniejszą aprobatę z ust nauczycielki, już czułem się wygrany. Cokolwiek miało się zdarzyć dalej, pierwszy etap przetrwałem i nie wypadłem na zupełnego debila. Posłałem Vivien delikatny uśmiech, ale chyba go nie widziała - i Merlinowi dzięki. Nie wiem, co mnie podkusiło. A potem zdarzyła się przecudowna rzecz, bo okazało się, że w następnej części musimy współpracować w innych parach i ku mojemu stolikowi szła Lotta. No normalnie nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu, który cisnął mi się na usta od dłuższego już czasu. W KOŃCU. Ostatnio ciągle się mijaliśmy, bo Lotta zaczęła robić jakieś staże, o których nawet nie zdążyła mi opowiedzieć do tej pory ani słowa, a ja z kolei... Nie robiłem nic ciekawego w sumie. Trochę szukałem pracy, ale nie zebrałem się do niczego w rezultacie. Nie sądziłem, że jej obecność może być dla mnie aż tak znacząca. Do tej pory sądziłem, że dam sobie radę sam, ale jednak posiadanie obok takiej osoby jak Hudson ułatwiało wiele spraw. Może np. nie wylecę po drugiej części zajęć? Dziewczyna pochyliła się, żeby dać mi buziaka w policzek, ale przejrzałem ją i cóż, nie zdążyła, bo szybko wziąłem ją w ramiona i prawie podrzuciłem w powietrze. - Stęskniłem się, dzieciaku - powiedziałem rozbawiony. Obserwowałem rosnącą na jej twarzy konsternację wymieszaną ze zdziwieniem i lekkim wstydem, że odważyłem się na takie rzeczy na oczach nauczycielki. Ale miałem to gdzieś, automatycznie poprawił mi się humor i to chyba poskutkowało nagłym polepszeniem moich umiejętności w warzeniu eliksirów. Veritaserum było cholernie ciężkim eliksirem, skomplikowanym i nieprzyjemnym w przygotowaniu, ale jakoś sobie radziliśmy. Jako że Lotta posiadała ode mnie znacznie wyższe umiejętności, wzorowałem się trochę na niej i podpytywałem co jakiś czas, czy przypadkiem nic mi się nie popierdoliło. Efekt końcowy był niezły. Nie było to czyste veritaserum (niestety), ale osobiście byłem zadowolony. - Dobrze, że wylądowałem z Tobą, bo jeszcze chwila i wyleciałbym ja te dwa jełopy z początku - powiedziałem szeptem, szturchając ją lekko w żebra.