W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Eliksiry
Wchodzisz do Klasy Eliksirów, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Eliksiry. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Sava Raynott oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z eliksirów można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Zidentyfikuj eliksir po składnikach - muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga. (odp - eliksir Wielosokowy) Jakie działanie ma ten eliksir? (na godzinę zmienia osobę, która go wypije, w kogoś innego - kawałek ciała tej osoby musi znaleźć się w wywarze). 2 – Podaj właściwości fizyczne eliksiru Słodkiego Snu. (odp. biały, gęsty, zapach cynamonu) Jak można go podawać? (doustnie, poprzez nasączenie pokarmu lub dolanie do napoju) Jakie są jego skutki? (sen bez snów) 3 – Jak poznać, czy Armortencja jest uwarzona prawidłowo? (odp. blask bijący od wywaru, para unosząca się w charakterystycznych spiralach) Jaki jest zapach Amortencji? (każdy odczuwa go inaczej, woń kojarzona z zapachami, które wydają się dla danej osoby najprzyjemniejsze) 4 – Podaj cztery składniki Eliksiru Skurczającego. (odp. korzonki stokrotek, figi, dżdżownica, śledziona szczura, sok z pijawek) Jakie jest antidotum na ten eliksir? (Wywar Dekompresyjny) Działanie jakiego, innego niż Skurczający, eliksiru niweluje to samo antidotum? (Eliksiru Rozdymającego) 5 – Opisz działanie wywaru Tojadowego i podaj, jaki składnik niszczy działanie eliksiru (odp. działanie - wilkołak podczas przemiany zachowuje świadomość i ludzki umysł; cukier) Przez kogo został wynaleziony? (Damokles Belby) 6 – Ile trwa przyrządzenie Veritaserum? (pełny cykl księżyca) Co to za eliksir? (najsilniejszy eliksir prawdy) Podaj nazwę antidotum. (nazwa antidotum nie jest znana)
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź Bełkoczący Napój. 2 – Przyrządź eliksir Młodości. 3 – Przyrządź eliksir Muzyczny. 4 – Pogrupuj składniki według kolejności, w jakiej dodaje się je do eliksiru Ridikuskus. 5 – Ze składników wybierz te, które potrzebne są do uwarzenia eliksiru Gregory'ego. 6 – Przyrządź eliksir Kłopoczący.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - eliksiry:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
No cóż, jak się okazało w parach nie pracowali, jednak miejsce obok Sharkera do czegoś się przydało. Carma najzwyczajniej w świecie powtarzała wszystko to, co robił chłopak, a że ten był najwyraźniej zbyt zajęty własnymi myślami, kompletnie tego nie zauważył. Po skończonych przygotowaniach, według zaleceń nauczycielki napełniła kilka fiolek swoich wywarem i niedbale umieściła go wśród innych. Delikatnie wyciągnęła losową amortencję, nie do końca rozumiejąc dlaczego mają ją pić i utrudniać sobie zadanie z tworzeniem antidotum. Podobno gdy ktoś był zakochany, miał spore problemy z koncentracją, o czym Carma miała się dopiero dowiedzieć. Nigdy nikogo nie kochała, a i owego eliksiru nie próbowała, dlatego kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie ciekawiło ją owe uczucie. Słysząc wcześniej pogłoski o zapachu eliksiru, otworzyła fiolkę i przyłożyła ją bardzo blisko nosa. Zapach, który poczuła, był tak cudowny, że aż zamknęła oczy i w całości mu się poświęciła. Pierwszą rzeczą, jaka zwróciła jej uwagę, była nuta ciężkiego połączenia kardamonu i kminku, które następnie przeplatało się z przepięknym ylang-ylang, by na końcu zachwycić jeszcze zmysłowym bursztynem, wanilią i mocnym akcentem paczuli. Na samym końcu wyczuła kwitnącą trawę, która w całości przysłoniła pozostałe składowe. Carma kojarzyła owy zapach ze swoją osobą, w ulubionych perfumach, leżącą na jednej w ogromnych polan w Prowansji. No cóż, wolność i brak trosk musiały pachnieć przepięknie. Zachęcona zapachem, wypiła zawartość wybranej fiolki. Uczucie nagłego zakochania było tak odurzające, że Carma, zupełnie niedoświadczona, nie miała z nim najmniejszych szans. - Jesteś taka piękna i cudowna - stwierdziła z zachwytem w oczach, nie mogąc oprzeć się pokusie, by dziewczyny nie dotknąć. Była niczym brylant w tym całym towarzystwie, wspaniały i jedyny w swoim rodzaju. Na szczęście Carmy - i prawdopodobnie też Winnie - gdy Francuzka już wyciągała w kierunku blondwłosej rękę, coś ją delikatnie otrzeźwiło i zamarła w połowie ruchu. Przecież była na lekcji eliksirów. Nie mogła się tak zachowywać, to nie było stosowne.
Wylosowana kostka: 1 Piję od: @Winnie Hensley, która miała 1
Ostatnio zmieniony przez Carma C. Charisme dnia Pon Mar 28 2016, 20:25, w całości zmieniany 1 raz
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Wpatrzyła się w swój kociołek nie wiedząc do końca co właściwie zrobiła. Zapach był naprawdę miły. Coś pomiędzy różami, lasem po deszczu i... Czy to były truskawki? Zdecydowanie truskawki. Pachniało to w tak apetyczny sposób, że miała ochotę wypić zawartość lub stać wdychając jego zawartość do końca lekcji. Jednak zapach był zbyt intensywny. Czy to na pewno miało tak wyglądać i pachnieć? Zdezorientowana spojrzała w stronę swojego partnera przy stanowisku. Belp najwidoczniej był tak pochłonięty swoją pracą, że nie zauważył tego jak Clari się w niego wpatruje. Z rezygnacją przelała zawartość swojego kociołka do fiolki. Miała nadzieje, że jednak nie sknociła w nim za wiele. Oj oby nic nie stało się z osobą która go wypije. Pamiętając jak zepsuła swój własny eliksir nie miała ochoty na picie przez losowanie. Jeszcze trafi na jakieś ohydztwo, a sama myśl o zakochaniu się w przypadkowej osobie wywoływała ciarki na jej ciele. W duchu mimo wszystko prosiła aby nie było to takie straszne i wyciągnęła jedną z fiole. Nie zastanawiając się zbyt długo przechyliła jej zawartość wlewając do swojego gardła. Z początku czuła się normalnie lecz już po chwili zaczęła ogarniać ją nienawiść. Nienawiść Do @Katherine Russeau. Już wcześniej nie przepadała za tą dziewczyną ale teraz? Teraz miała ochotę ją udusić. Zacisnęła mocniej dłonie na krawędzi ławki aż jej knykcie pobielały, a z wargi którą zbyt mocno przygryzła spłynęła kropla krwi. Czy właśnie w ten sposób miała działać amortencja? Nie sądziła lecz nie miała czasu aby się nad tym zastanawiać. Oczywiście nie chciała zrobić jej krzywdy jednak sam fakt tak ogromnej nienawiści wewnętrznie ją przerażał. - Oby jak najszybciej wywarzyła to antidotum. - syknęła przez zaciśnięte zęby nie spuszczając z niej swych zielonych oczu.
Nie chciało mu się jak diabli, ale trzeba przyznać, że im więcej zajęć ominie, tym większe kłopoty będzie miał później. Więc postanowił, że jednak zaweźmie się i pójdzie na te eliksiry. Wcale się nie spieszył, mimo iż był już sporo spóźniony. Wszedł do Sali i rozejrzał się beznamiętnym spojrzeniem po całej klasie. Jedyna osoba, która go zainteresowała, to był jego brat. Zajął miejsce obok niego i bez żadnego słowa zabrał się za robienie eliksiru. Prawdę mówiąc to się nawet nie starał i nie skupiał na tym za bardzo, a mimo wszystko wykonał to zadanie bezbłędnie. Na sam koniec przelał eliksir do fiolek i odwrócił się ciekawy tego, kto wylosował jego Eliksir. Najśmieszniej będzie jak nikt go nie wylosuje! Tak czy siak, jedyne co mu zostało, to poczekać, aż niejaki pan Halvorsen skończy swój eliksir i da mu do spróbowania.
Nigdy nie warzyła Amortencji, dlatego ta próba wcale nie szła po jej myśli. Przez chwilę zdawało się jej, że mikstura będzie odpowiednia. Całość tak rozkosznie pachniała sosnami w lesie, ziemią i po prostu naturą, że czuła się, jakby magicznym sposobem przeniosła się do Rosji i latem biegała między wysokimi drzewami. Mogłaby stać nad kociołkiem ze swym wywarem po prostu wdychając ten zapach godzinami. Szybko zrozumiała, że to bardzo dobry sposób, aby chociaż na chwilę móc się przenieść do Rosji, czuła, że niebawem znów spróbuje stworzyć tą miłosną miksturę. Tymczasem jednak aromat szybko się zepsuł, bo Zilya w tym zamyśleniu dodała przesadną ilość jednego ze składników. Dostrzegłszy, iż nikt nie zwraca na nią większej uwagi, szybko przelała wymaganą ilość do fiolki i jak gdyby nigdy nic, wrzuciła ją do puli. Kiedy przyszedł moment na losowanie eliksiru, mocno się zawahała, nie mogąc pojąć, dlaczego muszą pić ten odurzający wywar. Zupełnie nie podobała się jej myśl o byciu ślepo zakochanym w kimkolwiek tutaj (już wystarczało jej, że błaźniła się za każdym razem spoglądając w stronę pół wila). Los z niej zakpił, bo w chwili, gdy do jej organizmu dostały się krople amortencji, poczuła, że dziewczyna, wobec której jeszcze przed sekundą odczuwała zazdrość, staje się wybranką jej otępionego serca. Zilka wbiła swe zielone oczy w blondynkę, wyciągając rękę ku perfekcyjnemu warkoczowi, który jeszcze chwilę temu łapał Rience. Też poczuła, że musi dotknąć tego słonecznego blondu, przynoszącego na myśl kłos zboża. I dopiero w momencie, gdy trzymała ją za miękkie włosy, dotarło do niej, że świruje po eliksirze. - Eee cholerne eliksiry - mruknęła nieprzyjemnie, szybko puszczając Winonę i wracając do swojego stanowiska pracy. A na blondynę uparcie starała się nawet nie patrzeć. Chociaż jak długo eliksir krążył w jej krwi, tak długo co chwila rzucała na nią rozmarzonym wzrokiem.
Rience w istocie właśnie się zawiesił. Oczekiwał rozpoczęcia zajęć z chyba zbyt dużym znużeniem, jak na to, że były to eliksiry i dopiero @Zilya Fyodorova wybawiła trochę od tego stanu. Popatrzył na nią z niejasną ciekawością, kiedy zatrzymała się niedaleko niego. Wpatrywała się w niego dziwnie, a on momentalnie zrozumiał o co chodzi, tyle że nie zareagował tak, jak zazwyczaj by to zrobił. Przeciwnie, nagle uśmiechnął się do niej szeroko, machając jej entuzjastycznie. Jedyne co mogło wytłumaczyć tak niestandardową reakcję, były prawdopodobnie jego przeboje z Effie. Może aż tak poczuł się urażony jej zachowaniem, że aż chwilowo zapomniał o nienawiści do swojej wilowatości? To całkiem możliwe, ale i niebezpieczne. Hargreaves, który nie przejmowałby się czy rozrzuca swój urok na lewo i prawo zdecydowanie mógłby rozpętać kilka dram, o ile tylko by się postarał (zupełnie tak jakby na lekcjach było ich ostatnio mało!). W każdym razie już po chwili pojawiła się Shenae, której za kare nie będę oznaczać, bo word trolluje mnie jak pisze jej nazwisko i nie pozwala postawić dobrego znaczka. , na którą półwil popatrzył z niejasną ulgą, ale i zaskoczeniem. - Pewnie - powiedział, żeby sprawić jej pewną przyjemność, ale zaraz wyłowił spojrzeniem Enzo. Wydawał się być co najmniej poirytowany, co w zupełności wyjaśniało Hargreavesowi sytuację. - Nie rób mu na złość. Szepnął do ciemnowłosej, nachylając się nad jej uchem, co zapewne jeszcze bardziej miało rozbudzić mordercze zapędy Halvorsena. - Wydawało mi się, że tylko ją przepraszał. - ale i tak spodziewał się, że D’Angelo pozostanie niepokorna oraz wściekła, więc już po sekundzie wzruszył ramionami. - Tak tylko mówię. Zrobił unik i chyba w dodatku wybrał dobry moment, gdyż zaraz pojawiła się Sava, tłumacząc im na czym będzie polegało ich zadanie. Rience ochoczo zabrał się do pracy, czując, że to może być ciekawe doświadczenie. Uwarzył swoją amortencję perfekcyjnie, czując jak do jego nozdrzy dociera zapach rozgrzanych słońcem kamieni oraz kwiatów, wymieszany z charakterystycznym aromatem nowych książek oraz czegoś, co kojarzyło mu się z zapachem dobrze uwarzonego felix felixis (niechybna oznaka, że był bez pamięci zakochany w eliksirach!). Oddajał swoją fiolkę do losowania uśmiechając się nieznacznie. Nie trzeba było długo czekać, aż mina mu zrzednie. Okazało się, że osoba, której eliksir dostał, albo nie radziła sobie z eliksirami, albo chciała sobie z kogoś zażartować. Półwil momentalnie po zażyciu poczuł jakieś ogromnie dziwne przyciąganie względem Fyodorowej, ale ledwo zdążył wstać z miejsca i zbliżyć się do niej jedynie o parę kroków, nagle zatrzymał się, kucając. - O rany… - mruknął, chowając głowę między kolana i bardzo starając się nie zwymiotować na jej oklejone błotem buty. Wspaniały początek znajomości, nie ma co.
Eliksir: nie rzucam, więc 1 Piję od:@Zilya Fyodorova, nieparzysta
@Winnie Hensley nawet nie zdążyła odpowiedzieć na jego głupie teksty, kiedy przy jej ławce pojawił się ni stąd ni zowąd @Deven Quayle. Mikkel spojrzał na niego i jego bardzo oczywiste gesty. - Spokojnie, tygrysie - rzucił do niego uśmiechając się drwiąco - Tylko rozmawiamy. To mówiąc wstał od ich ławki i wrócił do @Katherine Russeau, która zapewne miała zamiar mu mocno przywalić. - Wybacz mi kochana. Przecież Cię słuchałem - wywrócił oczami - Już wróciłem. Jak widać nie jestem tam mile widziany - zerknął kątem oka na Devena. - Przecież nie idę tam, bo muszę. Bardzo chętnie Ci potowarzyszę. Spojrzał na nią i widział, że wcale jej to nie poprawiło humoru. Widać było, że dalej jest przygnębiona i może nawet smutna? To było dość dziwne, bo nigdy nie potrafiłby sobie wyobrazić jej smutnej. Nie należała do osób, które posądziłby o posiadanie takich uczuć. Trochę zrobiło mu się żal Kath. - Oj Kath, serio przepraszam - rzucił i objął ją ramieniem. Wow, Mikkel Carlsson okazuje komuś uczucia. Znając życie ludzie, którzy go znali spoglądali teraz na niego z niedowierzaniem. Bo w końcu nie był takim typem faceta, który potrafiłby się zdobyć na słowo przepraszam. Właściwie sam nie wiedział, czemu tak potraktował ślizgonkę. W końcu naprawdę szczerze ją lubił. Ale Winnie… Ta dziewczyna potrafiła mu całkiem zawrócić w głowie. Kiedy przyszedł Deven, trochę oprzytomniał. W końcu przyszła profesor Raynott i przydzieliła im zadanie. Cóż, amortensja nie była łatwa do uwarzenia. Szczególnie, kiedy jest się tak beznadziejnym z eliksirów jak on. Ale przystąpił do działania mając nadzieję, że ktoś, kto to wypije się nie otruje. Szło mu całkiem nieźle, aż sam się sobie dziwił. Niestety dodając zarodniki paproci trochę za mocno potrząsnął ręką i dodał ich zdecydowanie za dużo. Spodziewał się, jaki byłby efekt tej pomyłki, ale szczerze miał nadzieję, że tak nie będzie.
xxx dopiszę działanie eliksiru, jak Crystal wylosuje kostkę
Katherine w końcu doczekała się zajęć jednakże myślała, że zajęcia poprowadzi jej ulubiony profesor, ale zjawił się ktoś inny. Czekała na przebieg zajęć, ale gdy usłyszała, że zajmą się tworzeniem amortencji to mina jej zrzedla. Nie podobało jej się to i nie miała ochoty nawet na wyimaginowana i wyczarowaną przez eliksir miłość. To wszystko sprawiło, że raczej eliksir nie wyjdzie jej dobrze. Sam zapach eliksiru był dziwny. Można było odczuć metaliczny zapach gotującej się krwi, a także wanilii. Spojrzała na Clarisse, która miała wypić jej eliksir. Dziewczyna źle zrobiła wybierając eliksir Ślizgonki. Ona sama zastanawiała się jak trafi. Obserwowała w miedzyczasie jak idzie Mikkelowi. -słuchaj nie przejmuj się moim marudzeniem. Mam ostatnio problem ze sobą. Po prostu brakuje mi czułości i dobrej zabawy- to ostatnie zdanie powiedziała praktycznie szeptem. By tylko on to usłyszał. -jeśli ta dziewczyna Ci się podoba napisz do niej. Z reguły jest jednak wokół niej pełno chłopaków, może się przebijesz. Lecą jak cmy do ognia- stwierdziła uśmiechając się lekko. Wymieszala swój eliksir i spojrzała na kumpla. - Mój humor chyba nie sprawia, że amortencja będzie udana- mruknęła niezadowolona.
Ostatnio zmieniony przez Katherine Russeau dnia Pon Mar 28 2016, 17:16, w całości zmieniany 1 raz
Hollywood ostatnio jak na siebie chodziła dziwnie smutna. Wpadła kilka razy po drodze na różne osoby. Gryfoni często w swoim impulsywnym usposobieniu nie zauważali nawet jej robnego ciałka, które obijało się o ścianę. Ślizgoni krzyczeli na nią głośno, Puchoni czasami coś do niej mówili, a czasami uciekali na bok, jakby bojąc się, że wpadnie na nich znów, bądź uśmiechali się do niej wesoło, odstawiając ją na miejsce, zwłaszcza chłopcy, chwytający ją za ramiona. Krukoni jakoś instynktownie sami ją mijali, widząc w niej duże zagrożenie. Salem różnie. Zależy kto ją znał. Większość szeptała o niej niesympatyczne słowa. Ainsworth większość tych bodźców ignorowała. Stanęła przed drzwiami do klasy spoglądając na tabliczkę i przybierając najszczerszy jaki potrafiła uśmiech na ustach, weszła do środka. Jeszcze nie wiedziała na czym polega jej zadanie, dlatego podeszła do nauczycielki, stając przed nią. Przy okazji Sava była też znawczynią w eliksirach, dlatego zaraz po przeproszeniu za spóźnienie, Hollywood nie zapomniała oznajmić. — Bardzo słabo się czuję — powiedziała nadzwyczaj szczerze i bezpośrednio z właściwym sobie zaufaniem do belfrów. Przysiadła na stoliku, będąc dzisiaj bardzo mało komunikatywna. Uniosła wzrok do profesorki, a jej oczy szkliły się lekko. Była blisko płaczu. Złe samopoczucie psychiczne odbijało się na jej fizycznym zmęczeniu.
Tyle osób ją zaczepia na lekcji, że Winnie tylko siedzi i kręci się niespokojnie na swoim krześle. Również uśmiecha się niespecjalnie szczerze do @Katherine Russeau. Musi ją jakoś poznać, żeby zrozumieć kim w zasadzie jest dziewczyna (pewnie by ją bardziej polubiła, gdyby słyszała jej późniejszy komentarz, w którym chwali jej powodzenie). @Mikkel Carlsson olewa właśnie Ślizgonkę dla Królowej Teksasu. Winona cieszy się z czystej próżności i rzuca mu szeroki uśmiech. Nie ma pojęcia, że jakoś bardziej mu się podoba, gdyby przeczytała jakimś cudem jego myśli byłaby najbardziej zdumioną osobą na lekcji. A tak, zakłada, że to jego zwyczajne zachowanie, w końcu Cyrus coś jej wspominał o jego lekkim podejściu do kobiet. Już chciała gadać na temat śmierdzącego rancza, kiedy nagle poczuła jak ktoś ciągnie ją za warkocz. Wins już ma zamiar krzyczeć, albo śmiać się w zależności od tego kto był sprawcą, ale zamiast tego otwiera buzię i gapi się bez sensu na @Rience Hargreaves. - Zawsze ładnie wyglądam, po prostu zbyt rzadko mnie widzisz – mówi do blondyna, kiedy w końcu udaje jej się wyrwać z oczarowania. Ona również kompletnie ignoruje She, która coś mamrocze do Krukona, tak jak wcześniej Hargreaves zignorował jej towarzysza. - Cześć Caroline – odpowiada Hensley, zadowolona, że dziewczyna Cyrusa wita się z nią pogodnie, a nie zaczyna krzyczeć na nią za zadawanie się z Lynfordem, tak jak miał to w zwyczaju jej nowy chłopak. Macha i do @Megara M. Herondale i do @Cyrus Lynford. Chce w końcu odpowiedzieć coś Mikkelowi i już otwiera buzię po raz kolejny, kiedy nagle staje nad nimi @Deven Quayle z fałszywym uśmiechem, zaznaczając swój teren najwyraźniej jak tylko można. Winona czuje się lekko zażenowana całą sytuacją, czerwieni się lekko i rzuca tylko przepraszające spojrzenie na Mikkela. Nie chce ani być niemiła dla przyjaciela Cyrusa, ani krzyczeć na Devena, chociaż nie mogła powiedzieć, że była zadowolona z jego zachowania. Ma wrażenie, że przechodzi płynnie z jednej przesady w drugiej, ale nie chce go ponownie pouczać, więc tylko odpowiada pocałunkiem i bez słowa czeka aż usiądzie obok niej. Ależ skomplikowany jest ich związek! Winona nie chce wybuchnąć na Indianina w miejscu publicznym, wiec skupia się całą sobą na warzeniu eliksiru, tak, że wyszedł jej perfekcyjnie! Zapach kojarzy jej się z suchym powietrzem w Teksasie, śmiesznie pomieszany z tą uroczą łąką w Hogwarcie i bardzo drogimi perfumami. Uśmiecha się rozmarzona na ten zapach i podgląda fiolkę swojego partnera. Pewnie dlatego potem magicznym sposobem, udaje jej się wylosować Kanadyjczyka. Już chce wypić to co tam stworzył, kiedy nieznana jej dziewczyna zaczęła dotykać jej warkocza. Już nigdy więcej nie będzie związywać tak włosów, wszyscy ją tak zaczepiają. Ślizgonka jednak szybko się opamiętuje i wraca na swoje miejsce. - Może po lekcjach się umówimy, żeby chociaż mój chłopak nie widział – krzyczy żartobliwie w stronę Zilki i mruga do niej zalotnie.
Shenae nie myślała o tym ignorowaniu #Enzo nawet w kategoriach robienia jemu na złość. Zwyczajnie to Lilith drażniła ją swoją osobą. O ile wcześniej nic do niej nie miała, o tyle teraz, nawet w momencie, w którym dziewczyna wyglądala wyraźnie żałośnie D’Angelo nie miała dla niej żadnej litości. Może przez chwilę miała tylko krótkie wyrzuty sumienia, bo najpewniej niejednokrotnie w złości życzyła jej najgorszego losu, ale… nie myślała tak naprawdę, nie wierzyła w przeznaczenie, a nie przypominała sobie, żeby w rozdrażnieniu miała rzucać na nią jakąś klątwę, dlatego oderwała do niej wzrok, spoglądając na Rience’a. — Przeszkadzam Ci? — jej frustracja musiała zostać wyładowana, niestety na nim, bo przez chwilę sprawiał wrażenie, jakby chciał się jej pozbyć. Nie czekając na jego odpowiedź wstała z miejsca i przesiadła się ławkę dalej, bo tylko tam zdążyła zanim Sava rozpoczęła lekcję. Siedziała wiec przy jakichś obcych ludziach, i tak zbyt blisko Rience, i zdecydowanie bliżej Lilith wraz z Halvorsenem. To połączenie powodowało, że z bardzo nieszczególnym przekonaniem wykonywała zadanie zlecone przez Savę. Zresztą i bez tego eliksir nie mógł jej wyjść wcale dużo lepszy. Postępowała niby zodnie z instrukcjami w książce, ale coś jej się musiało pomieszać. Trzeba było się nie przesiadać od #Hargreavesa, on nie dałby jej pewnie popełniać tak karygodnych błędów i naprawiłby je w jednym momencie. Tymczasem zostawiła to w tym stopniu w jakim popsuła i odsunęła od siebie gotowy wywar, rozdrażniona kręcącą się wokół jej nozdrzy wonią drewna, nikłą domieszką zapachu jaśminu i świeżego powietrza. Ku jej zdziwieniu też czegoś, czego w pierwszym momencie nie potrafiła zidentyfikować, a czym nie pamiętała, żeby pachniała jej amortencja, kiedy warzyli ją na którymś roku w szkole, jeszcze przed studiami. Nie dopasowała zapachów do konkretnych źródeł, była to dziwna mieszanka, która dopiero po dłuższym momencie skojarzyła jej się z #Halvorsenem. I tylko dlatego, że akurat przeszedł obok, kierując się w celu wylosowania eliksiru. Syknęła coś pod nosem i sama podeszła zgarnąć pierwszą lepsza fiolkę należącą do #Lilith. Serio?! Poczuła nagłe zauroczenie, jak i narastające rozdrażnienie, kiedy nogi same pognały ją w jej kierunku. — Lilith… — jej głos zabrzmiał wyjątkowo miękko. Taki przeznaczony był tylko dla osób jej bliskich, jak #Enzo czy #Rience, chociaż oni doświadczali go w stu procentach aksamitny, ten był trochę nasiąknięty dziwnym musem, który Shenae próbowała w sobie zwalczyć.
Westchnąłem i pokiwałem ciężko głową, na myśl o tym, że nasze polowanie na wilkołaki zbliżało się coraz bardziej. Prawdę powiedziawszy, ja liczyłem, że uda się tego uniknąć i po prostu dowiem się, że ktoś jest wilkołakiem w mniej inwazyjny sposób. Dlatego nosiłem ten przedmiot na połowę lekcji. Całe szczęście, że nie przyprawiał mnie o ból głowy, ja te należące do innych. Zdziwiło mnie pojawienie się tego indiańskiego chłopaka przy Winonie, która mocno otoczona była ludźmi z naszej grupy. Gołym okiem widać było, że tego dnia planowała siedzieć z moim kumplem, dlatego zdziwiło mnie to wtargnięcie gryfona i upominanie się, jakby odbierał swoją własność, jaką na pewno nie było miejsce przy Wins. - Wins, musisz prowadzić wcześniejsze zapisy, żeby się nikt spoza kolejki nie wpychał - rzuciłem w stronę blondynki, huśtając się na krześle i obserwując to wtargnięcie Indianina. Nie lubiłem, gdy ktoś się zanadto narzucał i zmuszał do przebywania wyłącznie w danym towarzystwie. Wiedziałem, że ona z nim kręci, ale żeby nie mogła nawet z Mikkelem usiąść? Potem zająłem się warzeniem eliksiru, który szedł mi naprawdę dobrze. Nigdy nie miałem problemu z miksturami, dlatego, że dość często musiałem łykać i tworzyć te pobudzające. Być może z amortencją nie miałem wielkiego doświadczenia (jakoś radziłem sobie bez niej), ale chyba nie była widać, aż tak problematyczna. Już chwilę później czułem roznoszący się z niej bardzo pomieszany zapach. W pierwszym momencie dotarła do mnie woń charakterystyczna dla pieniędzy, ich dużej ilości, gdzieś w tym wszystkim przemieszany był zapach skóry skąpanej w promieniach słonecznych, trawy, ale takiej zupełnie suchej, a dodatkowo nowych rzeczy prosto ze sklepu. Dla mnie to był aromat zupełnie luksusowy, przywodzący na myśl same synonimy mojego potencjalnego, idealnego życia. Chyba musiałem wiedzieć, którą fiolkę rzuca Caro, bo nie wiem jakim innym cudem mogłem wylosować eliksir, który zrobiła moja dziewczyna.
Już chwilę później zrozumiałem, żeby nigdy nie oszukiwać w tego typu zadaniach. Wziąłem eliksir od Caro, ale momentalnie po jego wypiciu, tego pożałowałem. Dziewczyna widać potrzebowała korepetycji z mikstur. Ogółem, nie mogłem spuścić z niej wzroku, chciałem ją dotknąć, być przy niej, ale im bardziej się zbliżałem, tym bardziej miałem ochotę zwymiotować pod ławkę. To było straszne. Zakryłem swoją twarz rękawem, próbując wdychać wyłącznie aromat płynu do płukania, jednocześnie głęboko oddychając. Jeszcze tego by brakowało, żebym rzygał na środku lekcji. Z powodu mojej dziewczyny. Boże, co za żenada. Może lepiej nie będę więcej pić mikstur od niej.
Wywar: 1 Osoba: Caro
Ostatnio zmieniony przez Cyrus Lynford dnia Wto Mar 29 2016, 20:38, w całości zmieniany 1 raz
Dopiero później, kiedy wszyscy przystąpili do zadania, Holly spojrzała pytająco na profesorkę, licząc na to, że może podjąć się tej samej pracy co inni. Chciała już przejść po prostu do naturalnego przebiegu dnia, żeby móc skoncentrować na czymś rozlatałe myśli. Nie widząc w spojrzeniu nauczycielki żadnego sprzeciwu, przeprosiła raz jeszcze i wróciła do ławki. Siadła sama, chowając na chwilę ręce między udami, zastanawiając się od czego powinna zacząć. Jej wzrok latał od kociołka do jej zaciśniętych na udach palców, aż w końcu odnalazł długie, aksamitne włosy Devena. Uspokoiła się troszkę, zajmując się chwile potem pracą. Skupiona na warzeniu eliksirów przenosiła wzrok od kociołka do potrzebnych jej składników. Różowa jego zawartość odbijała się w jej ciemnych tęczówkach i iskrzyła lekko, zwłaszcza kiedy wokół zaczęła się unosić lekka mgiełka a wraz z nią bardzo przyjemny dla Holly zapach. Pochyliła się bardziej nad swoim eliksirem, wdychając zapach starego drewna i kurzu i mniejszą, mniej intensywną woń cynamonu i czekolady. Zanim odniosła swój wywar na stolik, w celu wylosowania go przez uczniów, wdychała go jeszcze długo. Wracając z wylosowaną dla siebie buteleczką, przysiadła w ławce. Odzyskała humor, machając w powietrzu nogami, kiedy wdychała bardzo znajomy zapach, chłonąć go pełną piersią zanim skosztowała eliksiru. Chwilę potem zakochala się w Zoe, ale dziewczyna uciekła jej na tyle daleko, że wolała j podziwiac z daleka.
Enzo zupełnie nie zrozumiał tego, co mówiła do niego @Lilith Nox. Wydawało mu się, że ta dziewczyna urwała się z zupełnie innej planety, ale zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć jej na tego królika, do klasy weszła Shenae, zupełnie go ignorując. Poczuł, jak gdzieś w jego trzewiach nagle odzywa się gniew, więc skupił się na przysuwaniu sobie krzesła, byleby tylko nie patrzeć na Krukonkę. Olał ją w najbardziej bezczelny sposób, w jaki tylko potrafił, mając nadzieję, że zrozumie jakie to miłe. Popatrzył ponuro na Gryfonkę, splatając przed sobą dłonie na jej ławce. - Potknęłaś się w gabinecie luster? - spróbował zażartować, ale ton jego głosu był tak smętny, że aż można było mieć Halvorsena na sumieniu, chociaż przecież nic mu się nie zrobiło. Kiwnął więc tylko krótko do @Deven Quayle, Kiedy Sava weszła, bez słowa zajął się przygotowywaniem swojego eliksiru, starając się przy tym nie wyglądać na umęczonego, ale nic z tego. Może, gdyby siedziała z nim Shenae, potrafiłby go poprawnie uwarzyć, ale nic z tego. Niedługo więc cieszył się magnetycznym aromatem eliksiru miłości, a w sumie szkoda. Jego amortencja miała dziwny zapach. Na pierwszy plan wysuwała się intrygująca woń piżma, a Enzo przez chwilę nie potrafił skojarzyć sobie z niczym tego zapachu, aż wreszcie pomyślał o najprostszym z rozwiązań. To było zwierzęce futro, może schnące na słońcu po garbowaniu, a może po prostu wygrzewające się, kiedy stworzonko ułożyło się na polanie. Dalej czuł aromat domowego manjar blanco, czyli po prostu kajmaku, który jego mama zwykła przygotowywać kiedy jej syn miał zły nastrój lub, kiedy wyjątkowo postarał się na zajęciach, przynosząc do domu świadectwo z dobrymi ocenami. Ten znajomy zapach tak go pochłonął, że poczuł się niemalże zły, kiedy powiało świeżym powietrzem, przeplatanym z nutami lawendy. Dobrze wiedział skąd ten aromat wziął się w jego amortencji, a to wcale nie poprawiło mu nastroju. Nachmurzył się jeszcze bardziej i zupełnie niepotrzebnie, skrzętnie unikając wzroku Shenae i skupiając się na wybraniu fiolki z czyimś eliksirem. Zażył go niemalże tuż przy stoliku, a to wcale nie było mądre posunięcie. Może, gdyby teraz słyszał jak Shenae artykułuje imię Lilith, mógłby się na nią zezłościć i jakoś powstrzymać się od rzucenia się na Fyodorovą. Kto wie… w każdym razie amortencja niemalże od razu uderzyła mu do głowy. W pierwszym ruchu zatoczył się dziwnie, okropnie oszołomiony, szukając wzrokiem tej jednej, jedynej i najpiękniejszej. Odnalezienie jej w tłumie było proste i zdecydowanie łatwiejsze, niż podejście do niej. Enzo zachwiał się ponownie, jakby był na jakimś ostrym haju lub jakby przekroczył tolerowaną przez swój organizm ilość alkoholu, powoli podchodząc do @Zilya Fyodorova z bardzo dziwną miną. Jednocześnie odrobinę rozanieloną, jak i niechętną, ale nie udało mu się do niej dotrzeć. Przed wycałowaniem jej i wymacaniem powstrzymał go @Rience Hargreaves, o którego malowniczo się potknął, w tym amoku nie zauważając jak kuca przy ławce. Wspaniale rozłożył się na ziemi, nie mając nawet siły się podnieść.
[Wstawiam posta mimo iż nie wiem co zrobi i jak zachowa się Mikkel, ewentualnie jak będzie się to kłóciło z moimi poczynaniami to wtedy to zmienię.]
Kiedy pojawiła się Shenae, Lilith od razu wyczuła różnicę i uważnie przyglądała się krukonowi, któremu humor całkowicie wyparował. Niepewnie posłała mu delikatny uśmiech, może jednak nie powinna rozpoczynać rozmowy na ten temat? Nie chciała go bardziej denerwować… ale było jej tak przykro i głupio! Och She jak możesz się zachowywać w ten sposób! Nawet jeżeli Lilith się z tobą drażni, to przecież na tym wszystkim cierpi ten biedny chłopak. Aż normalnie coś się w tej gryffonce zaczęło gotować. - Jakbyś zgadł - uśmiechnęła się delikatnie i dodała po krótkiej chwili - miałam romantyczny taniec z rozbitym lustrem, a że jestem kiepskim tancerzem, to potknęłam się o swoje nogi i upadłam na mojego partnera – powiedziała bez zastanowienia nie odwracając wzroku od panny @Shenae D'Angelo. Trzeba było przyznać, że jej spojrzenie mogło być ponad przeciętnie irytujące. A tak na marginesie, ciekawe jak długo wymyślała tego typu wymówkę. Po chwili gnębienie krukonki wysłała delikatny uśmiech Enzo. Trzeba było wziąć się w końcu do roboty!
Trzeba było zabrać się za ważenie eliksiru. Nie koniecznie była dobra w tej dziedzinie, jednak bardzo dobrze znała się na ziołach i roślinach. Nigdy nie wiedziała czemu, ale jeżeli składnikami eliksirów były właśnie te dwie rzeczy, to nie miała zazwyczaj problemów z przygotowaniem ich. Mieszając fiołki, astry i inne kwiaty, uśmiechała się lekko do siebie. Robiła to z wielką dokładnością i pewnego rodzaju uczuciem. Może właśnie dlatego eliksir wyszedł jej wręcz doskonale? Z wielką dumą odłożyła swoją fiolkę na odpowiednie miejsce. Naprawdę była szczęśliwa, że wyszło jej to tak dobrze!
No tak, czas na losowanie! Wzięła pierwszą lepszą fiolkę i kiedy przyłożyła ją do nozdrzy myślała, że omdleje z zachwytu. To była mieszkanka, którą czuła bardzo często, kiedy wybierała się latem do ogrodu kwiatowego. Mieszanka wszystkich gatunków kwiatów, różnorodnych słodkich ziół i owoców z naciskiem na arbuza, pieściły ją zapachem do tego stopnia, że czuła jak kolana jej miękną. Oprócz tego, gdy bardziej się skupiła na tym zapachu wyczuła coś jeszcze, ku jej zdziwieniu znalazła w tym nutkę jeziora i wiatru(!), czy dało się wąchać wiatr? Jezioro już bardziej, ale wiatr?! Ta mieszanka zapachów była tak dziwaczna, że aż pociągająca, dziewczyna nie miała zielonego pojęcia dlaczego tak bardzo jej się podoba, to było chore! Jednak w końcu się odważyła i wypiła całą fiolkę. Rozejrzała się po pomieszczeniu i jej wzrok zatrzymał się na pewnym ślizgonie. Poczuła jak jej policzki różowieją, a ona sama wpatrywała się w niego jak zahipnotyzowana. Kojarzyła go, nigdy nie rozmawiała z nim osobiście, ale czy on zawsze był taki pociągający? Usłyszała znajomy głos, ale nie zwróciła na niego większego uwagi. - Wybacz mi She – powiedziała odsuwając od siebie krukonkę i kuśtykając w stronę Mikkela. Prawdę mówiąc gdyby była w pełni sprawna to pobiegłaby w jego stronę i skoczyłaby na niego z wielkim uwielbieniem, ale że wszystko ją bolało to jedyne co mogła zrobić to jakoś się do niego doczołgać. Kiedy w końcu do niego dotarła wlepiła w niego swoje zachwycone i rozświetlone ślepia i przyłożyła dłonie do klatki piersiowej. Serce waliło jej jak oszalałe. Miała ochotę najzwyczajniej w świecie rzucić się na niego i pocałować, jednak był za wysoki, by mogła to zrobić bez odczuwania bólu, przegryzła więc jedynie dolną wargę i uchyliła usta chcąc coś widocznie powiedzieć. A po co ma gadać?! Złapała chłopaka za koszulę i pociągnęła w dół składając na jego ustach delikatny pocałunek. Tak, ta mała, słodka Gryffonka właśnie to zrobiła. Gdyby była w stanie rzuciłaby się na niego, ale twarz, udo i noga bolała ją tak bardzo, że samo chodzenie kosztowało ją sporo siły. Kiedy się od niego odsunęła spojrzała mu głęboko w oczy i posłała mu ten swój specyficzny charakterystyczny tylko dla niej uśmiech, którym obdarzała niewielu.
Lekcja rozpoczęła się zaskakująco niewinnie. Warzenie amortencji, no co to dla niego, prawda…? Hehs, a tak naprawdę to miał wrażenie, że dotyka go jakieś bardzo mściwe deja vu. Dopiero co przygotowywał ją z Vittorią, a tutaj Sava wybrała ten sam temat na lekcję. Czy to znaczyło, że w jakiś sposób odkryła co się działo ostatnio w tej klasie? Ta myśl wcale mu się nie podobała, więc szybko ją porzucił, biorąc się za warzenie eliksiru. W zasadzie to nie miał z tym większych problemów. Przyjrzał się bardzo uważnie poczynaniom Amerykanki, także wszystkie ingrediencje lądowały w kociołku nie dość, że we właściwej kolejności, to także w należytej ilości. Jego amortencja była uwarzona perfekcyjnie, o czym od razu zaświadczył jej ostry zapach, który niemalże od razu rozpoznał, a który sobie skopiuje z poprzedniej, amortencjowej sesji. Na pierwszy plan zawsze wysuwało się coś ostrego, chemicznego, co po krótkiej chwili rozpoznawał jako zapach pasty, którą polerował swoją miotłę, podczas gdy z tyłu była też lekka woń podobna do prochu, pozostawiana przez niektóre udane zaklęcia ofensywne. Dopiero później zaczynało robić się normalniej, kiedy w nozdrza uderzało świeże, szczypiące, ale i delikatnie słone powietrze - zapach prawdziwego domu, a nie tej klitki w Wielkiej Brytanii. Ostatnie elementy zawsze najbardziej go intrygowały. Lekko kwiecista woń, może odrobinę dębowa, zawsze zakończona łagodną wonią kremu do golenia. Skrzywił się nieznacznie, kiedy ponownie poczuł zapach kojarzący mu się z Gittan i kimś jeszcze, szybko wybierając czyjąś amortencję, aby pozbyć się nostalgii. Padło na Cyrusa, co Rasheed poznał od razu, kiedy zażył jego eliksir. Poczuł dziwaczne przyciąganie do Amerykanina, ale starając się z nim walczyć, wrócił na swoje miejsce. Miał już w tym pewne doświadczenie (dzięki Hollywood!), ale i tak nie mógł powstrzymać się przed okazjonalnym zerkaniem na Lynforda. Czy ta lekcja mogła być jeszcze bardziej żenująca?
Deven czuł się w tym wszystkim rozpaczliwie zagubiony. Nie chciał się zachowywać jak zazdrosny kretyn, ale tak na dobrą sprawę nie wiedział, jakie ma prawa do Winnie, czy jest jej chłopakiem, czy nie, czego dziewczyna od niego oczekuje. Widział, że była rozdrażniona, więc puścił mimo uszu komentarze tych irytujących idiotów, Cyrusa i tego ślizgona, który pozwalał sobie na zbyt wiele. Zmierzył ich obu chłodnym spojrzeniem i zajął miejsce obok dziewczyny, zastanawiając się, czy po lekcji zrobi mu scenę, czy też nie. W gruncie rzeczy czuł się niekomfortowo, a jego wzrok co jakiś czas uciekał w kierunku Holly, która budziła w nim instynkt opiekuńczy. Chciał do niej podejść i w grzać się w cieple bijącym z jej niewinnych oczu... stop. Przecież siedział obok Winnie, wywalczył sobie to miejsce, przepłoszył inne samce i powinien być dumny z tego osiągnięcia. Otóż... nie był. Nie potrafił się w pełni skupić na przygotowaniu eliksiru. Jego oczy latały od Winnie, która ciągle zaprzątała jego myśli, zwłaszcza od ich namiętnego pocałunku, która go niepokoiła, drażniła i podniecała, do Holly, która była... po prostu Holly. Przy której nie musiał się na nic silić, która akceptowała go po prostu takim, jakim był, nie przypisując żadnych innych cech, sprawiając, że był odprężony, że czuł się potrzebny... Pochylił się nad swoim kociołkiem i odetchnął głęboko zapachem eliksiru, który zdążył przez ten czas uwarzyć i aż zachłysnął się z rozkoszy. W jego nozdrza uderzył zapach wiatru, ziemi po deszczu i wygrzanego w słońcu lasu, wymieszany z delikatną nutą ostrego zapachu psich łap. Przymknął oczy i wyłowił jeszcze delikatny zapach ziół, kojarzący się w równym stopniu z łonem natury, co z rodzinnym domem i jeszcze... tak, to musiał być zapach dymu, ogniska, płonącego drewna. Chyba mimo wszystko intensywniej myślał o Winnie, tworząc ten eliksir, bo tak naprawdę wcale nie było to amortencja, ale afrodisia, wzbudzająca pożądanie. Merlin mu świadkiem, że nie zrobił tego specjalnie! Jako pierwszy sięgnął po swoją fiolkę, odkorkował ją i wypił. Niemal od razu poczuł, że jego uczucie (i tak gorące) do Winnie gwałtownie rośnie. Ujął szybko dłoń dziewczyny, patrząc na nią maślanym wzrokiem i uśmiechając się głupio. - Winnie... nie zdążyłem ci jeszcze powiedzieć... że jesteś taka piękna i przyprawiasz mnie o szybsze bicie serca... - szeptał gorąco, przytulając jej dłoń do swojego rozgrzanego policzka. - Nie umawiaj się z nikim, tylko ze mną, ze mną...! - błagał ją żarliwie, posyłając @Zilya Fyodorova zimne spojrzenie i przysuwając się bliżej Winnie, gotów bronić jej przed wszystkimi natrętami. - Więc... jestem twoim chłopakiem? Tak bardzo się cieszę, tęskniłem ze tobą... - mruczy czule, dotykając jej twarzy i wpatrując się w nią z nabożną czcią, jakby była najpiękniejszym okazem flory lub fauny, jaki widział.
Jej uśmiech od razu się powiększył, kiedy zobaczyła w sali Oriane. Jednak postanowiła skupić się na zadaniu, aby nie przesadzić ze składnikami. Nigdy nie miała problemów z jakimikolwiek eliksirami, ale nie chciała popełniać głupich błędów. Kiedy skończyła poczuła zapach wody i nadmorskiego powietrza, w połączeniu z egzotycznymi owocami. Od zawsze uwielbiała mieć kontakt z wodą, a owoce, takie jak granat, mango, czy marakuja mogłaby jeść bez przerwy. Pozostało tylko sprawdzić w jakim stopniu działa wywar. Przyszedł czas na losowanie. Padło na jednego z Harpii, Jaya. Co za szczęście! Nikt lepszy nie mógł jej się trafić. Wzięła fiolkę, z nadzieją, że eliksir nie zadziała. Myliła się. Poczuła nagły przypływ miłości skierowanej do Gryffona. Był on jedyną osobą, jaką zauważała w klasie. Popatrzyła się na niego, jak na anioła i rzuciła, aby go namiętnie pocałować. Nic innego się dla niej nie liczyło. Tylko Jay. W tej chwili on był jej całym światem.
Raphael z natchnionym uśmiechem zabrał się do roboty. Odkąd Serena przyjęła jego oświadczyny, był jeszcze bardziej romantycznie nastrojony, dlatego ta lekcja wyjątkowo mu się spodobała. Oczywiście, nie do końca przemyślał jej następstwa, ale cóż w tym złego? Raphael rzadko zastanawiał się głęboko nad konsekwencjami, to odzierało życie z uroku. Mruczał pod nosem fragment wiersza Baudelaire'a, oczywiście po francusku i pewnie wtedy za bardzo go poniosło i wrzucił do kociołka za dużo zarodników paproci. Nie przejął się tym specjalnie, pewnie nawet nie zauważył, zbyt pochłonięty tworzeniem i recytowaniem. W końcu Raphael to Raphael i naprawdę trudno popsuć mu nastój. Nachylił się nad swoim kociołkiem i z uśmiechem skonstatował, że od eliksiru bije ten tajemniczy, perłowy blask, a jego zapach... Ach, słodki Merlinie. Raphael westchnął cicho, czując intensywny zapach wiśni, tak charakterystyczny dla Sereny. Poczuł dojmującą tęsknotę, mimo że widzieli się nie dalej jak kilka godzin temu. Z rozkoszą pociągnął nosem po raz drugi i wyłapał subtelny, lekko słodkawy zapach starych książek, a także papierosów, kawy i świeżych croissantów, takich, jakie podają tylko w Paryżu. Pokręcił głową, wyraźnie usatysfakcjonowany, po czym dołożył fiolkę ze swoim eliksirem do puli, a w zamian wziął inną, którą opróżnił szybkim ruchem. Poczuł, że jego umysł się mąci (jeszcze bardziej niż zwykle). Rozejrzał się po klasie zamglonym wzrokiem, po czym ujrzał cudownego jasnowłosego mężczyznę. Oczywiście, kojarzył go z widzenia, ale nigdy nie mieli okazji porozmawiać, a był tak oszałamiająco przystojny... Stój, Raphael, to tylko eliksir, zganił się w myślach, ale mimo to nie mógł oderwać oczu od @Rience Hargreaves, który chyba źle się poczuł, bo przykucnął u stóp tej rosyjskiej dzikuski i zwiesił głowę. - Wszystko w porządku...? - spytał Raphael, podchodząc do blondyna, pochylając się nad nim i czując idiotyczny zawrót głowy. Och, tak, miał szczęście, zdawał sobie sprawę, że padł ofiarą eliksiru miłosnego, jednak nie zmieniało to faktu, że nie potrafił się oprzeć pokusie zbliżenia się do krukona, zwłaszcza że de Nevers nawet na trzeźwo potrafił docenić męskie piękno i nie był na nie obojętny. Serce biło mu tak mocno, że nie mógł skupić myśli. Obraz Sereny rozmywał się, a potem znów wyostrzał, ale puchon nie był w stanie odmówić sobie przyjemności usłyszenia głosu Rience'a. Przecież nie robił nic złego...!
Ten pomysł na przeprowadzenie lekcji był chyba najgłupszym z możliwych! Sama doskonale wiedziała jak uwarzyć eliksir (jeden nawet niedawno zrobiła) i była pewna, że jego działanie będzie takie, jak być powinno. Natomiast kompletnie nie miała pojęcia jak zadziała ten, który będzie tworzył inny z uczniów. Do nikogo tutaj nie miała takiego zaufania, by być pewnym, że jego eliksir nie będzie miał paskudnych skutków ubocznych. Szkoda było by dostać czyraki... Uh, nieważne. Wzięła się za robienie z wyraźnym niezadowoleniem nie twarzy. Nie trwało to długo. Po chwili przybrał idealny kolor no i ten jakże wspaniały dla niej zapach – masło orzechowe, czekolada i coś, czego... O cholera. Nie mogła tego zinterpretować przez bardzo długi czas. Jej oczy się zatrzęsły a ona zatkała. Tak pachniała tylko jedna osoba... To był perfum, którego często uważał zmieszany z zapachem jego feromonów. Odsunęła się od kociołka. Czyżby do tej dziewczyny coś dotarło? Przerwała jednak swoje poczynania widząc, jak dwie spóźnione osoby wchodzą do klasy. Dwóch gryfonów. Serce jej stanęło, a ona sama odwróciła wzrok. Miała nadzieję, że jakoś wywinie się z picia eliksirów obcych osób. Nie udało się. Została paskudnie wrobiona w to, by w tym całym zamieszaniu również znaleźć sobie jakąś fiolkę. Ruszyła w stronę @Belphegor Bloodcrow nie uśmiechając się do niego. Odkąd nie przyszedł na spotkanie z nią na punkt widokowy już się nie kontaktowali. Kątem oka widziała jak ogromna ilość uczniów rzuca się na siebie, a ona pewnie niedługo również będzie zmuszona stracić rozum. - To do dna – Mruknęła sama do siebie i wypiła. W pierwszej chwili nie poczuła nic nadzwyczajnego. A potem nagle po jej ciele rozeszło się ciepło, a ona sama poczuła ogromne pożądanie. Gdy spoglądała na Belpa nie była w stanie się opanować. Po prostu musiała go pocałować. Złapała go za bluzkę i pociągnęła w swoją stronę wpijając się mocno w jego wargi. Niemal od razu jej zimne rączki wcisnęły się pod jego ubranie i położyła je na brzuchu. Ktoś tu dostał nagłej, niepohamowanej chcicy!
Jay uważał, że ta lekcja będzie hitem! I już od samego wejścia był ciekawy jak to będzie wyglądać. Cieszył się, że Edward mu towarzyszył, bo dzięki temu będą mogli pilnować siebie nawzajem (nawet, jeśli brat bardzo się zmienił). W razie czego pohamuje jego miłosne zapędy żeby nie przeleciał kogoś w klasie z charakterystyczną dla siebie otwartością i bezczelnością. Wierzcie mi, że był do tego zdolny. W każdym razie jego wzrok w pierwszym momencie powędrował do Lilith. Od wypadku nad jeziorem nie mieli okazji się zobaczyć. I dlatego właśnie nie widział... Boże, jej twarz była tak strasznie pokaleczona. Chciał podejść i zapytać, ale była otoczona jakimiś ludźmi. Mogła sobie nie życzyć, by ktoś zwracał na to teraz uwagę. Musiał ją złapać po lekcjach. Zdecydował, że muszą porozmawiać. Po prostu muszą! Wziął się za robienie eliksiru. Nie był pewien, czy wyszedł dobrze, ponieważ jego kolor był jakoś niepokojący. Zbyt mocno różowy. Również zapach był przesadnie intensywny. Swoją wonią przypominał kilka rzeczy, które miały jakieś znaczenie w jego życiu. Zapach domu od ciotki, która była dla niego jak matka, małego kotka oraz arbuza. Uśmiechnął się delikatnie. Wiedział dlaczego to tak pachnie. Niedawno zdał sobie z tego sprawę. Gdy podeszłą do niego @Destiny Sharewood uśmiechnął się do niej swoimi bialutkimi zębami. Najwyraźniej była skazana na niego. Podał jej fiolkę licząc, że nie będzie się po niej źle czuła. Nie chciał by dostała jakieś paskudnej wysypki. Obserwował ją dokładnie, a gdy ta nagle się na niego rzuciła otworzył szerzej oczy. Nie powiem, żeby to nie było przyjemne. Ale Jay już miał swoja wybrankę. I dlatego był zmuszony odsunąć od siebie ślizgonkę. - Wybacz kotku, ja już jestem zaj... Kurwa mać! ODPIERDOL SIĘ OD MOJEJ LASKI! - Co przerwało jego nagłe przeprosiny? Widok tego, jak @Lilith Nox rzuca się na jakiegoś durnego ślizgona! @Mikkel Carlsson ja bym radziła uciekać, bo Jay właśnie idzie do ciebie przepełniony wściekłością. Złapał Lilith w pasie i przerzucił sobie przez ramię jak worek kartofli. O nie! On jej nie pozwoli na takie zabawy nawet jeśli naćpała się eliksirem. Przeniósł ją na drugi koniec sali. Czy jest tu ktoś minimalnie trzeźwy? Nie. Trudno. W takim wypadku będzie ją nosił. Podszedł więc razem z nią do @Enzo Halvorsen i uśmiechnął się do chłopaka. - Nie zwracaj na nią uwagi – Zaśmiał się, bo pewnie gryfonka była tak zakochana iż miała ochotę dorwać się z powrotem do ślizgona. Bez ociągania wziął fiolkę od krukona i wypił ją. Zobaczył, że Edward również go wylosował. No proszę, co za jednomyślność bliźniaków. Szkoda tylko, że po chwili zaczęło się w nim rodzić uczucie czystej nienawiści do krukona. Miał świadomość, że do eliksir... Ale jakoś tak miał ochotę mu przypieprzyć. Zacisnął tą rękę, która nie trzymała Lilith i spoglądał na niego kpiąco i z nienawiścią w oczach.
Do klasy weszła nauczycielka. Zwróciła uwagę jakiejś dziewczynie z Salem o brak mundurka i poowiedziała co będą dzisiaj robić. Zoe nie podobało się, że będzie trzeba wypić amortencje. Już raz ją piła i nie chce tego powtarzać. Od razu wzieła się do roboty. Dość szybko skończyła i wlała zawartość kociołka do fiolki. Po czym wzieła losowy flakonik do wypicia. Zoe nigdy wcześniej nie wąchała tego eliksiru. To prawda piła, ale nie wąchała. Z ciekawości przyłożyła nos do flakonika. Czuła zapach skoszonej trawy, morza, świeżej farby, lasu no i nowego pergaminu. Odsuneła nos i wypiła eliksir. Spojrzała na Cyrusa Lynforda i już wiedziała do kogo należał eliksir. Na szczęście Cyrusowi udał się eliksir i Zoe wiedziała, że to tylko jego działanie sprawiło, że była zauroczona Lynfordem. Wyglądał teraz tak pięknie. Te jego niebieskie oczy, jasno brązowe włosy. Ach... Zoe ciągle w głowie mówiła sobie To tylko eliksir, to tylko eliksir, ale i tak trudno jej było się teraz oprzeć tego jego pięknemu wyglądowi. Co prawda widziała chłopaka pierwszy raz no, ale przecież istneje coś takiego jak miłośc od pierwszego wejrzenia prawda? Ale istnieje również coś takiego jak amortencja pod której działaniem właśnie się znajduje. Kostka 4 Eliksir od :@Cyrus Lynford
Ostatnio zmieniony przez Zoe Everhill dnia Sro Mar 30 2016, 18:48, w całości zmieniany 1 raz
Poważnie? Mieli stworzyć amortencję? A skutki uboczne jeśli nie wyjdzie komuś? JAk niby mieli się ich pozbyć!Widząc jak Des zabiera się do pracy sama postanowiła wziąć się w garść. W końcu nie mieli dużo czasu, a jeszcze antidotum było do wykonania. Tylko jak oni mieli je wykonać pod wpływem eliksiru? Nie miała zielonego pojęcia jednak nie miała zamiaru na razie się tym przejmować. Widzą jak jej eliksir nabiera odpowiedniej barwy pochyliła się nad nich wdychając opary. Jak to pięknie pachniało. Czekolada, lawenda, atrament i stare pergaminy. Jak to śliczne pachniało. Miała ochotę sama go wypić. Już nawet się pochylała lecz mikstura zmieniła swoją barwę, a co za tym idzie również i zapach. Teraz jedynie miała ochotę jak najszybciej się tego pozbyć. Przelała odpowiednią ilość do fiolek i oddała do puli. Współczuła osobie która będzie musiała to wypić, a przede wszystkim sobie samej. W końcu na niej też się to odbije. Nie dość, że sama musiała skazać kogoś na picie swojej mikstury to sama również miała wypić losową fiolkę z tą miksturą. Nie patrząc nawet na to co bierze odkorkowała zawartość i przechyliła wypijając do dna. Z początku nie działo się nic lecz już po chwili musiała ściągnąć szatę gdyż temperatura jej ciała drastycznie wzrosła. Była cała rozpalona i to nie za sprawą gorączki. Pragnęła jednego chłopaka z tej sali, a mianowicie @Belphegor Bloodcrow. Od razu zaczęła przeszukiwać klse w poszukiwaniu jego i... TAK! Znalazła. Jednak nie był sam. Przyklejona była do niego Vittoria. O nie, nie pozwoli zepsuć jej planów odnoścnie tego chłopaka. Prawie biegnąc wpadła na dziewczynę odpychając ją dość mocno od niego samej wpijając sie w jego wargi. Ręce które nie mogły nic nie robić spoczęły na jego plecach. Oczywiście pokonując materiał ubrania.
- To zaszczyt dla mnie. - Odparł puszczając oczko do Clarissy. Na słowa o amortencji, Belhpegor prychnął i odezwał się cicho do krukonki siedzącej obok. - Ja tam nie potrzebuję eliksirów. - Szepnął jej do ucha takim tonem, żeby wiedziała, że chodzi o nią samą. Był pewien, że i tak jest bezpieczny, skoro dostali polecenie łączenia się w pary. Później zamarł. Osoby, których eliksir wypijemy będą... losowe? W tym momencie popatrzył przepraszająco na Clarissę i błagając wszystkie siły o to, żeby wylosował swoją ustaloną parę, popatrzył i... Lilith. Jeśli chodzi o Lilith nie powinno być problemu. Ich relacje były bardzo dobra, a umiejętności Gryfonki na pewno pozwolą Belphegorowi wyjść z tego cało.
Sam zaczął coś warzyć, jednak był tak zapatrzony w Clarissę, że nie dorzucił jednego z kluczowych składników. Chcąc powąchać gotowy wywar pochylił się nad kociołkiem, a kiedy się zaciągnął dymem... Od razu go odepchnęło. Zapach był mieszanką zgniłych jajek i tygodniowych skarpetek. Wzdrygnął się i od razu współczuł osobom, które musiały tego skosztować. Teraz przyszedł czas na @Lilith Nox i jej wywar. Gryfon odetchnął i spojrzał na Rissę. - Trzymaj kciuki... Ja też trzymam. - Uśmiechnął się i ruszył. Kiedy wypił amortencję od młodszej koleżanki poczuł przez chwilę zapach benzyny i palonego drewna. Uśmiechnął się do Litki i jednym haustem połknął płyn. Nagle poczuł, że Lilith bardzo mu się podoba, jednak eliksir był na tyle słaby, że wiedział o fałszywości tych uczuć. Nie zdążył pogratulować świetnie uwarzonego eliksiru bo nagle został porwany przez Vittorię, a następnie Orianę. Był tak bardzo zdezorientowany, że ledwo zdołał odepchnąć od siebie Ślizgonkę wzrokiem szukając Rissy. "Proszę pomóż.... " - Krzyczał w myślach mając nadzieję, że ta zareaguje.
Kiedy odwrócił się w stronę pozostałej klasy dostrzegł, że rozpoczął się ogromny chaos. Tutaj jeden facet prawie zwymiotował pod nogi swej nowej lubej, tutaj Litka rzuciła się z pocałunkami na jakiegoś chłopaka, tam mała salemka z Orianą chciały rozbierać pewnego gryffona, a jeszcze gdzieś indziej… - Co jest Kruwa! – warknął wracając wzrokiem do salemki. Nawet nie czekał na rozwój wydarzeń, zerwał się z miejsca przewracając stołek na który siedział. W tym momencie Bel odepchnął od siebie ślizgonkę, a on wykorzystał moment, w którym to tylko salemka się do niego kleiła. Ed złapał @Belphegor Bloodcrow za tył ubrania, przy karku i pociągnął go z całej siły i wyrzucił gdzieś za siebie nie przejmując się całkowicie tym czy na coś wpadł czy może jednak się przewrócił. Mógł nawet wylądować na tej swojej małej słodkiej krukonce. W tym czasie biedna @Vittoria Brockway, która tak na niego napierała, musiała polecieć na Gryffona - To jest moja zabawka – wyszeptał w jej stronę władczym głosem i obejmując ją przed tą jedną chwilę. Później jednym zwinnym ruchem złapał ją jak worek ziemniaków i idąc z nią pod pachą pojawił się po jednej stronie Enzo. Jego zdziwiony wzrok spoczął na bracie, który na ramieniu trzymał wierzgającą się gryffonkę. Coś mi się wydaje, że to był dopiero początek lustrzanego przedstawienia. Ed wypił eliksir od Halvorsena i poczuł jak w całym jego ciele pojawia się wielka, nie do opisana nienawiść, jednak w przeciwieństwie do brata miał ochotę przywalić mu na miejscu. Spojrzał na @Jay Harper i po tej wymianie spojrzeń już wiedzieli co mają zrobić.
To co się teraz działo było wręcz chore. Wystarczyło tylko spojrzenie braci Harpii, a oni zaczęli działać jak w zegarku szwajcarskim. Bez wymiany słów ruszyli w stronę @Clarissa R. Grigori i odłożyli na krzesła swoje zdobycze wyciągając różdżki. Obdarowując się ostatnim spojrzeniem rzucili na biedne dziewczyny proste zaklęcie wiążące Incarcerous. - Pilnuj – powiedzieli równocześnie. W tym momencie pomiędzy nimi była taka synchronizacja, że aż trudno to było sobie wyobrazić. Odwrócili się w stronę @Enzo Halvorsen, teraz czas zająć się kolejną sprawą. Nie wiem jak oni to zrobili, ale w te kilka sekund pojawili się po obu stronach krukona i złapali go za ramiona. Posyłając mu identyczny uśmiech, jak dwa lustrzane klony, unieśli go w powietrze. Jaki był ich plan? Trudno było określić, ale bracia postanowili wynieść chłopaka z klasy eliksirów dlatego w zaczęli się kierować w stronę drzwi.
Mimo, że White nie zwracała uwagi na wchodzących to jedna z gryffonek, na pewno zwróciłaby uwagę nawet, jakby było tu całkowicie ciemno. Twarz czerwonej była pocięta, co bardzo ciekawiło C. Dziewczynę znała tylko z widzenia na zajęciach, a przecież nie będzie się jej pytać co się stało. To zapewne było niegrzeczne. - Crystal. - Mruknęła, nadal patrząc w stronę Nox i Megary, które zaczęły rozmowę. Przyglądała się przez dłuższą chwile innym, po czym znów myślami wróciła do Beth i jej koleżanki. - No, to czas zabrać się do roboty. - Powiedziała ni to do siebie, ni to do kogo. Poszła po wodę do gargulca, który zawsze im jej użyczał, a następnie po zebraniu odpowiednich składników, wróciła na stanowisko pracy. Wrzucała zioła i inne substancje. Mieszała, kroiła, rozgniatała, co tam trzeba było. White sądziła, że szło jej świetnie. No i najwidoczniej za świetnie, bo dodała za dużo zarodników paproci. Zorientowała się dopiero, kiedy skończyła i pochwyciła woń. Oczywiście przede wszystkim poczuła mięte i truskawki... wszystko to mieszało się z zapachem lasu wieczorną porą. Zapach był tak silny, że aż zachciało jej się truskawek. Pomachała głową, po czym zamknęła fiolkę z eliksirem. Aż się bała, kto będzie musiał wypić tą miksturę. Zacisnęła wargi. Popatrzyła na uczniów i odetchnęła głęboko. Sama też musiała wylosować od kogo będzie musiała wypić wywar. Padło na ślizgonke Sharewood. Nigdy z tą dziewczyną nie rozmawiała, no ale podeszła do jej stanowiska i szybkim duszkiem wypiła amortencje. Na początku nic szczególnego nie odczuwała. Wróciła do Beth i Zoe. - No i nic mi nie jest, raczej nie... działa. - Wydukała wpatrując się w Destiny. Czuła jakieś dziwne szczęście i... Dlaczego ona rzuciła się na jakiegoś gryfona!? - Jednak działa. - Jakby pewnie była kimś innym to by się zaczerwnieniła, ale była Crystal White, dlatego wiedziała, że czuje zauroczenie do tej ślizgonki, tylko dlatego, że wypiła eliksir. W końcu dało się nad tym jakoś panować. Nie to co niektórzy...
Kostka: 2 Piję od: Destiny Sharewood
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Jedno słowo jakie opisywało całą to sytuację to: CHAOS! Jedni biegali chcąc pocałować swoją tymczasową miłość, drudzy z nienawiścią patrzyli na osobę od której wypili eliksir. Nawet doszło do małych orgii z udziałem Oriane, Vittori i ... Chwila! Co tam robił Belp?! I co do cholery one chciały mu... O. Już po paru chwilach się zorientowała co chciały i wcale się jej to nie spodobało. Jak on mógł taki eliksir stworzyć. Choć z drugiej strony nie mogła go obwiniać o to. Już miała podejść do nich, gdy do całej akcji wkroczył Edward? A może Jay? Nigdy nie potrafiła ich rozróżnić. Z jednej strony była wdzięczna gryfonowi za to ale nie musiał odpychać tak jej gryfona! Pomimo całej złości jaka buzowała w niej do Katherine podeszła do Belphegora. Stanęła nad nim kręcąc nieznacznie głową. - Co ty za eliksir stworzyłeś? - tylko tyle była w stanie powiedzieć. Pewnie stałaby z nim dłużej gdyby nie nagła ochota, która wzrastała z każdą kolejną sekundą. Bez słowa odwróciła się w stronę @Katherine Russeau. Czuła nieodpartą potrzebę podejścia do niej i... Właśnie. Nie wiedziała ale z pewnością nie byłoby to nic miłego. Pewnie zrobiłaby to od razu gdyby nie @Jay Harper i @Edward Harper. Czy oni myśleli, że będzie sobie siedziała i pilnowała tych dziewczyn tak spokojnie? O nie! Na pewno nie. Spojrzała przepraszająco, co dziwne, nie na nich, a na dziewczyny. - Przepraszam was. - szepnęła w ich stronę po czym odwróciła się do braci ciskając w nich piorunami z oczu - Nie jestem psem aby pilnować. - po czym wstała. Wymijając ganiających się uczniów podeszła do niej łapiąc za ramię i brutalnie odwracając w swoją stronę. Pamiętała jednak cały czas iż działa pod wpływem eliksiru. Jednak był on silniejszy od jej normalnych odruchów. Próbowała z nim walczyć ale... To nic nie dawało. Jedynie jeszcze bardziej czuła do niej nienawiść. Co ta dziewczyna stworzyła za eliksir? Zdecydowanie nie był on miłosny. Wyciągnęła różdżkę i nawet nie czekając na jej reakcję wypowiedziała zaklęcie. - Levicorpus- od razu zaklęcie zadziałało przez co ślizgonka wisiała do dołu głową za kostkę. Z ironicznym uśmieszkiem Clari spojrzała w jej oczy - Tak wyglądasz o wiele lepiej. - co ona robiła?! Przecież Kath ją zamorduje za to.