W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Eliksiry
Wchodzisz do Klasy Eliksirów, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Eliksiry. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Sava Raynott oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z eliksirów można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Zidentyfikuj eliksir po składnikach - muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga. (odp - eliksir Wielosokowy) Jakie działanie ma ten eliksir? (na godzinę zmienia osobę, która go wypije, w kogoś innego - kawałek ciała tej osoby musi znaleźć się w wywarze). 2 – Podaj właściwości fizyczne eliksiru Słodkiego Snu. (odp. biały, gęsty, zapach cynamonu) Jak można go podawać? (doustnie, poprzez nasączenie pokarmu lub dolanie do napoju) Jakie są jego skutki? (sen bez snów) 3 – Jak poznać, czy Armortencja jest uwarzona prawidłowo? (odp. blask bijący od wywaru, para unosząca się w charakterystycznych spiralach) Jaki jest zapach Amortencji? (każdy odczuwa go inaczej, woń kojarzona z zapachami, które wydają się dla danej osoby najprzyjemniejsze) 4 – Podaj cztery składniki Eliksiru Skurczającego. (odp. korzonki stokrotek, figi, dżdżownica, śledziona szczura, sok z pijawek) Jakie jest antidotum na ten eliksir? (Wywar Dekompresyjny) Działanie jakiego, innego niż Skurczający, eliksiru niweluje to samo antidotum? (Eliksiru Rozdymającego) 5 – Opisz działanie wywaru Tojadowego i podaj, jaki składnik niszczy działanie eliksiru (odp. działanie - wilkołak podczas przemiany zachowuje świadomość i ludzki umysł; cukier) Przez kogo został wynaleziony? (Damokles Belby) 6 – Ile trwa przyrządzenie Veritaserum? (pełny cykl księżyca) Co to za eliksir? (najsilniejszy eliksir prawdy) Podaj nazwę antidotum. (nazwa antidotum nie jest znana)
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź Bełkoczący Napój. 2 – Przyrządź eliksir Młodości. 3 – Przyrządź eliksir Muzyczny. 4 – Pogrupuj składniki według kolejności, w jakiej dodaje się je do eliksiru Ridikuskus. 5 – Ze składników wybierz te, które potrzebne są do uwarzenia eliksiru Gregory'ego. 6 – Przyrządź eliksir Kłopoczący.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - eliksiry:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Autor
Wiadomość
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Odwzajemniła uśmiech Lilith machając jej do tego. Nie była pewna jednak czy dziewczyna to widziała. W momencie, gdy zaczęła do niej biec potknęła się o własne nogi i wylądowała w ramionach jakiegoś czarnoskórego chłopaka. Widziała go po raz pierwszy i wcale się jej nie spodobał. Pamiętała jednak zasadę, że książki nie ocenia się po okładce tak więc postanowiła odłożyć ten temat na później. Chciała podejść do niej i jej pomóc lecz chłopak już zdążył się tym zająć. Odetchnąwszy z ulgą zaczęła obracać miedzy palcami różdżkę. Jeszcze tylko osiem miesięcy dodała w myślach śmiejąc się pod nosem. Jej myśli od pewnego czasu ukierunkowane były tylko w jedną stronę. Chociaż... Nie! Została jeszcze sprawa ślubu. Dopiero pojawienie się obok niej @Carma C. Charisme wybudziło ją ze swojego świata. Uśmiechnęła się do niej promiennie odwzajemniając całusa w policzek. - Zdravstvuyte Carma. - powitania w ich rodzinnych językach były normą. Zarówno w szkole jak i w ich domu. - Wybacz mi kochana, ale przed zajęciami umówiłam się jeszcze z Belph'em. - mówiąc to zrobiła kocie oczka w jej stronę proszące wręcz o wybaczenie. Nie mogłaby siedzieć na zajęciach z myślą, że Carma jest na nią zła. Pewnie dalej, jak zwykle, zastanawiałaby się czy nie zacząć jej przepraszać jeszcze bardziej, gdyby nie pojawienie się @Vittoria Brockway. Na samo to co powiedziała zamarła, a jej mięśnie się spięły. Starsza krukonka jeszcze o niczym nie miała pojęcia. Miała jej dopiero powiedzieć, że jest w ciąży i zostanie ciocią. Spojrzała na nią z uśmiechem, mimo iż w środku bała się reakcji współlokatorki. - Czuję się tak wspaniale jak jeszcze nigdy w życiu. - niepewna tego co ma dalej mówić oparła swoje ręce o blat stołu. Skoro Vitka to powiedziała to musiała jakoś wytłumaczyć to Carmie. Spojrzała na nią przepraszająco. - Chciałam Ci powiedzieć. Chciałam powiadomić was wszystkich, tylko... - odruchowo zagryzła dolną wargę. Robiła to zawsze w dwóch przypadkach: a) gdy była podniecona i b) gdy się czegoś bała, bądź obawiała. Teraz miała do czynienia z opcją B. - Bałam się waszej reakcji. - przyznała w końcu przysuwając się do Vitki i spoglądając co jakiś czas na Krukonkę.
Nicoline weszła do klasy z charakterystycznym dla siebie stukotem obcasów i trzaskiem drzwiami. Przywitała się z wszystkimi z lekkim, trochę sztucznym uśmiechem i poleciła ustawienie się przy swoich stanowiskach, z których zazwyczaj korzystają na lekcji eliksirów. Dzisiejsza lekcja zapowiadała się zabawnie. - Dzisiaj weźmiemy się za jeden z niewielu eliksirów związanych z żywiołami. Będzie to Eliksir Chroniący przed ogniem. Jego formuła nie jest szczególnie trudna i większość z was powinna sobie z nim poradzić bardzo dobrze. Czy ktoś wie co dokładnie jest w jego składzie?
Pytanie:
Pierwsza osoba, która w swoim poście wymieni skład Eliksiru Chroniącego Przed Ogniem otrzymuje dodatkowe punkty dla domu.
- Doskonale. W takim razie proszę byście odpowiednie rzeczy wzięli z szafek po waszej prawej i lewej stronie – To mówiąc objaśniła dokładnie sposób warzenia eliksiru, ilość składników, które powinno się dodać i pozwoliła uczniom na pracę samodzielną raz na jakiś czas doglądając ich kociołków. - Jeśli jesteście pewien, że wasz eliksir jest gotowy wypijcie go. Potem przejdziemy do następnej części lekcji...
Zadanie:
Loża wybranych, czyli kto podpadł za sam wygląd profesor Nicoline:
Tym razem w loży wybranych znajduje się @Lilith Nox, @Harriette Wykeham i @Cyrus Lynford. Lilith zakłada, że wylosowała kostkę 1, ponieważ profesor Nicoline dyskretnie podmieniła jej jeden ze składników. Ettie zakłada, że wylosowała kostkę 4, ponieważ profesor Nicoline dla draki dosypała jej do kociołka dodatkową porcję jednego ze składników. Cyrus zakłada, że wylosował kostkę 6, ponieważ profesor Nicoline dyskretnie rzuciła na jego kociołek zaklęcie tym samym mocniej go podgrzewając.
Zadanie będzie polegało na rzucie kostką w odpowiednim temacie i dostosowaniu się w swoim poście do zdarzenia losowego.
1, 4, 6 Czy ty naprawdę nie wiesz jak wyglądają składniki? (kostka 1) Nie rozumiesz, że 5 gram to nie jest 15 gram? (kostka 4) Nie wiesz jak nagrzewa się kociołek do odpowiedniej temperatury? (kostka 6) Gratuluję, wyszedł Ci świetny eliksir... Jednak na pewno nie będzie chronił Cię przed ogniem.
Rzuć kostką jeszcze raz, by przekonać się jaki eliksir zrobiłeś:
Eliksir:
1 - Bełkoczący Napój – Do końca lekcji gadasz jak potłuczony; 2 - Wielosokowy – Do końca lekcji wyglądasz jak osoba, która napisała posta nad Tobą (lub jeśli jesteś pierwszy, pod tobą) – to jej włos przypadkiem wpadł do wywaru; 3 - Młodości – Do końca lekcji wyglądasz jak 10 latek; 4 - Bujnego Owłosienia – Do końca lekcji całe twoje ciało pokrywa się długimi włosami; 5 - Rogu – Do końca lekcji na twoim czole znajduje się wielki róg; 6 – Postarzający - Do końca lekcji wyglądasz jak 50 latek.
2,3, 5– Gratulację! Eliksir, który zrobiłeś jest doskonały. Po jego wypiciu czujesz przyjemny chłód. Profesor Nicoline bardzo Cię chwali.
/Zaczynam wcześniej, bo się nudzę. Przypominam, że u prof. Nicoline nie istnieją spóźnienia, więc serdecznie zapraszam wszystkich!/
No i w końcu zaczęła się lekcja. Nigdy nie wiedziała, dlaczego pani Nicoline jej nie lubiła, ale jednak musiała się z tym pogodzić. Kiedy usłyszała pytanie podniosła rękę i nie czekając na zgodę zaczęła wymieniać. - Krew salamandry, brodawkolep i wybuchające muchomory – jeżeli chodzi o rośliny, to znała wszystkie możliwe kombinacje w eliksirach i nie tylko. Jeżeli w danym wywarze miała być roślinka, to Lilith znała ten wywar prawie perfekcyjnie. Dlatego nie dziwota, że znała odpowiedź na to pytanie. No to czas przejść do tworzenia eliksiru. No cóż dziewczyna była święcie przekonana, że wzięła dobre składniki, wymieszała je i coś jej nie pasowało. Ten kolor, zapach, wszystko wydawało się być nie tak… NO ALE PRZECIEŻ ONA DOBRE SKŁADNIKI DAŁA. Szkoda, że nie miała zielonego pojęcia, że profesorka tak bardzo ją kocha, że podmieniła jej składniki. No super, gratuluje dojrzałości panno West. Lilcia wypiła wywar i natychmiast na jej czole pojawił się wielki róg. - Waaa jestem jednorożcem! – się oczywiście przejęła.
Kostka: 5
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Zamarła słysząc jak Lilith ją przedstawiła. Bycie JEJ księżniczką było przyjemne. Bycie postrzeganą jako ktoś, kto każe się tak nazywać – niekoniecznie. No cóż, sama się prosiła wyjeżdżając z tym sirem… Dygnęła niezgrabnie ze skrzywionym uśmiechem, po czym, żeby nie ranić uczuć Lilith, za jej plecami samym ruchem warg przekazała Salemczykowi "NIE KSIĘŻNICZKA". Nim Lil dokończyła prezentację, ktoś im przerwał. Ettie spojrzała na intruza i wytrzeszczyła oczy. Szalona Leila! Chyba każdy kojarzył Leilę - trudno jest przeoczyć tak, mówiąc delikatnie, ekscentryczną osobę – mimo to Harriette nigdy nie miała okazji poznać jej bliżej, a była jej niesamowicie ciekawa. Zamiast jednak kulturalnie zagadać, stała i wlepiała w nią oczy. Ocknęła się kiedy Krukonka zadała Lilith niezręczne pytanie. - Czeeeść! Szale… bardzo się cieszę, że mogę cię poznać! Nie mogę uwierzyć, że nigdy wcześniej nie rozmawiałyśmy! Jestem Etta! Jeszcze raz: strasznie mi miło poznać… was… troje… - mówiła szybko, głośno i niemal bez zastanowienia. Zawahała się dopiero przy końcu. Czy dała się ponieść ekscytacji? Może troszeczkę. Ale nie wyszło zbyt dziwnie… chyba. W międzyczasie przyszedł chłopak Lil. Trochę już o nim słyszała. Uśmiechnęła się do niego. Nie sprostowywała już „księżniczki”. W końcu znał Lilith dobrze. W końcu zaczęła się lekcja. Harriette nigdy nie była orłem z eliksirów. Właściwie kiepsko szło jej wszystko co wymagało trzymanie się przepisu – Wykeham lubiła improwizować. Jednakże ktoś mądry powiedział jej ostatnio, że takie komponowanie własnych mikstur nie mając żadnego doświadczenia nie jest niczym rozsądnym. Było kwestią czasu, kiedy Ettie o tym zapomni, ale póki co miała te słowa w sercu i staranie dobierała oraz odmierzała składniki. Pech chciał, że kiedy ona postanowiła zachować się odpowiedzialnie, profesor West miła odwrotne plany i dorzuciła jej do kociołka dodatkową porcję któregoś ze składników. Harriette oczywiście nic o tym nie wiedziała, więc gdy eliksir był gotowy, bez wahania go wypiła. Najpierw nie czuła nic. Kiedy zaczęła się zastanawiać czy nie powinna może włożyć ręki do ognia celem upewnienia się, stwierdziła że szata jakoś za bardzo na niej wisi. I stół jest wyższy... I buty jej spadają… Spojrzała na swoje dłonie. Były nie tylko mniejsze, lecz także… jakby… dziecięce. - Ej, co mi jest? – zapytała nie bardzo wiedząc kogo. Spojrzała na Lilith, której z czoła wyrósł właśnie wielki róg. Przynajmniej nie tylko ona coś sknociła i jak widać - mogło być gorzej. Jej wywar, który najwyraźniej odmładzał, był – trzeba to przyznać – całkiem przydatny. Szkoda tylko, że nie miała pojęcia jak go zrobiła.
Przywitała się z Lilith skinieniem głowy i wróciła do swoich rozmyślań. Miała aktualnie dwóch narzeczonych. Jednego z woli rodziców, a drugiego z miłości. Która kobieta nie cieszyłaby się z takiej sytuacji. No niestety, Oriane nie należała do większości. Jej charakter w ostatnim czasie diametralnie się zmienił. Może powinna zgłosić się na jakąś terapię? Pewnie dalej gdybałaby nad głupotami, gdyby nie pojawienie się Profesorki. Spojrzała na nią beznamiętnie słuchając tego co miała im do przekazania. Całe szczęście eliksiry miała w jednym palcu. Większość z nich potrafiła zrobić z zawiązanymi oczyma. Skierowała się do półek po składniki i zebrawszy wszystko zabrała się do roboty. Jej praca nie trwała długo. Wszystko mieszała i kroiła z doskonałą wprawą. Warzenie eliksirów było dla niej jak pisanie wierszy. Zawierało pewnego rodzaju nutę finezji. Nawet nie potrafiła wytłumaczyć czemu tak bardzo je lubi. Może dlatego, że po zmienieniu jednego, drobnego składnika zmieniał on wszystkie swoje właściwości... Zadowolona z siebie odłożyła uwarzony eliksir wlewając go do fiolki. Chwilkę wpatrywała się w niego z uwielbieniem po czym wypiła sprawdzając jego właściwości. Po całym jej ciele rozeszło się przyjemne zimno. Doskonale! Dzięki temu wiedziała, że jest on idealny. Nawet Profesorka to potwierdziła.
Spóźniła się, znowu! Jak ciężko jej było dopilnować godziny zajęć nie dało się tego w głowie pomieścić, gdzieś zawsze jej to wypadało. No po prostu masakra, nic dodać nic ująć w tym temacie. Wracając do lekcji, właśnie na nią biegła o mało po drodze nie wywijając pięknego orzełka. Dobrze że wpadła na jakiegoś Ślizgona który chyba wtedy nie ogarnął o co chodziło, bo nic jej tak szczerze nie powiedział. Później, kiedy odchodziła coś tam krzyczał ale czy to ważne? No właśnie nie! Weszła do klasy nieco speszona, dobrze wiedziała z kim mają dzisiejszą lekcję. Wzrok Panny West tylko sprawiał że dostawała gęsiej skórki, nie było to zbyt miłe uczucie no ale co miała zrobić biedna Lotte w takiej sytuacji, no właśnie nic. Była owijana wokół palca wszystkich, nie mogła się oprzeć płci pięknej. Do tej drugiej się jeszcze kontrolowała, ale jeżeli chodziło o kobiety to miała drobny dylemat. Kiedy tylko usiadła i przygotowała się, to zajęła się robieniem eliksiru nie mogła się skupić, niby wszystko szło po jej myśli ale była jakaś spięta. Niekoniecznie tu chodziło o Nicoline, tak po prostu nie czuła się dobrze.. albo coś ukrywała. Wlała eliksir do fiolki i upiła nieco, poczuła jak fala zimna przepływa po jej ciele powodując u niej nieprzyjemny dreszcz.
Rose tak szybko gnała na zajęcia, jakos ostatnio traciła zupełnie poczucie czasu i czasem było jej wręcz wszystko jedno co to za pora dnia. Na zajęcia jednak chyba powinna się stawić, więc kiedy zorientowała się tylko, że to teraz, wystrzeliła jak rakieta z dormitorium i pognała do klasy eliksirów. Wpadła zdyszana, szybko przeprosiła za spóźnienie i zaczęła namierzać kogoś, do kogo mogłaby się dosiąść. W oczy od razu rzuciła jej się rudawa głowka Szarlotki. Uśmiech na jej twarzy pojawił się w mgnieniu oka i lekkim krokiem podeszła do dziewczyny. - Wolne? - Spytała wskazując miejsce obok niej i nie czekając na odpowiedź usiadła obok, dotykając swoją nogą jej nogi. Miło było znów czuć jej obecność obok siebie. Uśmiechnęła się do niej szeroko. - Cześć kochana! Jak się czujesz? - Pytając ją już zabrała się za ważenie eliksiru. Miała dzisiaj dobry humor, a pod wpływem tej małej, ślicznej Puchonki jeszcze był lepszy. Toteż uśmiech nie schodził jej w zasadzie z twarzy. W końcu uważyła i wypiła. Z tego całego jej świetnego humoru sypnęło jej się czegoś za dużo. Po chwili jej włosy stały się siwiutkie, gładka skóra pokryła się zmarszczkami, a żyły na rękach stały się bardziej widoczne. Dotknęła swojej twarzy i jęknęła. Kolejna lekcja, na której coś jej nie wyszło. Popatrzyła teraz na Lotkę wyblakłymi oczami. - Jak ci się teraz podoba? - Mrugnęła do niej i usiadła wygodniej.
Saga wolnym krokiem przemierzała korytarz. Teoretycznie wiedziała gdzie znajduje się klasa eliksirów, więc nie powinna się zgubić. Teoretycznie. Na szczęście długo nie błądziła. Weszła do klasy spokojnie i bez pośpiechu, nie bała się spóźnień. Miała alibi - była nowa. Po za tym z trudem dostosowywała się do systemu lekcji. Dla kogoś kto nigdy nie chodził do szkoły dziwnym było to, że nauczyciel ograniczał się do nauczania "od dzwonka do dzwonka" i, że uczyć się można w tak dużej grupie. Zanim rozejrzała się za stanowiskiem, pomachała do @Caroline Carrier, jedynej jak na razie osoby o której mogła powiedzieć, że jest jej przyjaciółką i @Cyrus Lynford chłopaka Caro. Zajęła stanowisko przed nimi. Eliksir, który mieli sporządzić, nie wydawałby się skomplikowany, gdyby tylko Saga była choć trochę lepsza z eliksirów. Z wielką starannością warzyła ten eliksir, szczególnie, że na lekcji była Hattie. Saga ledwo powstrzymała śmiech kiedy ta zamieniła się w dziesięciolatkę. Na pewno nie da jej o tym zapomnieć. W każdym razie nie chciała by ją samą też spotkało coś takiego. Wtedy cały żart z małej Hat straciłby na wartości. Kiedy eliksir był gotowy wypiła go bez wahania. Ulga jaką poczuła, gdy przyjemny chłód rozszedł się po jej ciele równać się mogła tylko z dumą z pochwały nauczycielki. W sumie była chyba pierwszy raz na jej lekcji i na razie wiedziała o niej tylko tyle, że jest od niej znacznie niższa.
Oczywiście, że porozmawiają o tym potem. Chciał znać każdy, nawet najdrobniejszy szczegół, a w listach nie dało się tego zrobić. Dlatego wrócił. Poza tym musiał się z nią zobaczyć również z tęsknoty, którą ona użyła jako przesunięcie ich rozmowy. Przymknął oczy wtulając się w nią po tej fali przywitań i nie zamierzał się od niej odsunąć przynajmniej do przyjścia profesor Nicoline Gdy ta pojawiła się po prostu zrobił kroczek do tyłu i przestał ją obejmować, ale dłonie trzymał na jej ramionach i lekko je pocierał. Zamierzał zająć stanowisko obok niej i nikt inny nie miał do tego prawa. Gdy Lilith rzuciła składniki wyszeptał jej do ucha „Brawo”. Dobrze było być z nią w jednym domu. Bamboszek był bardzo inteligentny. No i nie musieli ze sobą rywalizować nawet o Puchar Domu. Współpraca zawsze i wszędzie na pewno umacnia związki, a Jay zamierzał ją trzymać przy sobie do końca świata. Wziął się za robienie eliksiru, jednak nie szło mu zbyt dobrze. Wydawało mu się, że wszystkie składniki były okej – wziął to samo, co Lilith. Niestety podgrzanie kociołka było zbyt trudne, gdy ciągle gapi się na śliczną, brązowowłosą Niunię obok. Eliksir wprawdzie nie wybuch, ale przyjął dziwny kolor i strasznie śmierdział. Może i składniki nie były zbyt dobre? Nim go wypił zerknął na dziewczynę, która przed chwilą weszła do klasy lekko spóźniania. Uśmiechnął się do niej gdy przeszła obok, a potem... Wypił eliksir. Boże. Był paskudny. Natychmiast poczuł jak robi mu się strasznie niedobrze. Kucnął przy blacie czując się fatalnie. Gdy natomiast wstał... Hm. No cóż. Gdyby nie śmiech kilku osób pewnie by się nie zorientował, że ma damskie dłonie. CHOLERA! Wyglądał jak @Saga Demantur. Przypadkiem zrobił eliksir Wielosokowy! A na pewno jakąś jego słabszą wersję. To się nazywa rozrzut! Myślał, że padnie ze śmiechu. Tym bardziej, gdy na głowie swojej partnerki zobaczył WIELKI RÓG! Męski śmiech w damskim ciele musiał wyglądać komicznie. Jay nagle ucichł i zastanowił się przez chwilę. - Saga! Mogę pomacać się po cyckach?! - Krzyknął do dziewczyny jakby sprawą życia i śmierci było w tej chwili jej pozwolenie na to.
6,2
Ostatnio zmieniony przez Jay Harper dnia Pią Kwi 29 2016, 08:40, w całości zmieniany 2 razy
Wszyscy się sobie przedstawili, więc gdy weszła profesor Nicoline, Leila bez jednego słowa uciekła w stronę jakiegoś wolnego stanowiska. Odczekała aż kobieta opisze dokładnie ich zadanie, a potem z uśmiechem ruszyła do jednej z szafek. Gdy ktoś poznaje Leilę i dowiaduje się, że trafiła do Ravenclaw jest w szoku. Jak ktoś, kto widzi jakieś duszki, ma swoje wielkie teorie na temat świata kompletnie wyssane z palca i ma psychiczne problemy, które sprawiają, że często nawet nie zauważała różnicy między smutkiem a złością u człowieka, mógł zostać uznany za inteligentną osobę? To proste. Leila była bardzo mądrą dziewczyną i to, że żyła we własnym świecie w żaden sposób nie ingerowało w fakt iż bardzo dużo czytała i potrafiła rozpoznawać niemal wszystkie magiczne zwierzęta, często również rośliny. I dlatego wyciągnięcie odpowiednich ingrediencji z szafki było dla niej dziecinnie proste. Szkoda, że nie zdążyła odpowiedzieć na pytanie Nicoline, bo potrafiła by bez problemu, ale Lilith ją ubiegła. Wtedy tylko do niej pomachała i uniosła kciuk w górę. Teraz już skupiała się na sobie. Pierwszy raz robiła eliksir w takim tłumie. Zazwyczaj była tylko ona i jej prywatny nauczyciel. Tłumaczył jej wszystko krok po kroku. Teraz dostała odgórne instrukcje i musiała radzić sobie sama. I udało jej się bez większego problemu! Eliksir wyglądał odpowiednio, a po wypiciu po jej ciele rozeszło się przyjemne zimno, które mogło sugerować, że będzie wstanie ochronić się przed ogniem. - Lilith! Ale super wyglądasz! Zmień sobie kolor włosów na tęczowy to będziesz prawdziwym jednorożcem - Krzyknęła do przyjaciółki przez całą salę zwracając głównie na nią uwagę, ale potem rozejrzała się po innych osobach. O jejku! Jedna wyglądała jak staruszka! I w klasie były dwie identyczne dziewczyny z tą różnicą, że jedna miała obwisłe męskie ciuchy. Ale kino!
3
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine znowu na zajęcia przyszła odrobinę spóźniona. Wyglądała ostatnio jak siedem nieszczęść przez leki, które jej przepisano. Przede wszystkim stała się dziwnie spokojna i łagodna dla wszystkich. Zdarzało jej się nawet uśmiechać, ale jej oczy jakby teraz straciły cały blask. Tylko czekać aż w końcu odstawi leki, a ta kumulowana w niej złość po prostu wybuchnie niczym fajerwerki, albo niczym bomba, tylko z opóźnionym zapłonem. Wpadła do sali bez żadnych zbędnych słów, praktycznie skupiając się tylko na tym co mają do zrobienia. Chwaliła profesor za to, że nie podzieliła ich na grupy. Nie miała ochoty na współpracę z nikim, kogo przydzieliła by profesor, chyba że mogłaby sama sobie dobrać parę. Pomyliła odrobinę składniki i ostatecznie jej eliksir nie był tym czym powinien być. Po jego wypiciu nagle była owłosiona niczym wilkołak. Wyglądało to nad wyraz komicznie, a ona nagle złapała jakąś psychiczną głupawkę, śmiejąc się niczym nienormalna. Wszystko po to, aby rozładować stres spowodowany zaistniałą sytuacją. Nie powinna była pić tego eliksiru.
Silas Clark
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 189
C. szczególne : Długie dredy często wiązane na czubku głowy
Silas uśmiechał się do każdego praktycznie, kto do niego podszedł co już powoli stawało się dla niego trudne, by ogarnąć wszystko co się wokół niego dzieje. -Jestem Silas, Silas Clark- przedstawił się dziewczynom, a potem uścisnął rękę chłopakowi, który przedstawił się jako Jay Harper. Trochę czuł się skolowany tym wszystkim. Za dużo się wokół niego działo. Gdy pojawiła się Tori spojrzał na nią z ulgą i przytulił. Do jego uszu doszły nagle słowa "że jest czekoladą" . -Wytykanie nieznajomym koloru skóry nie jest miłe - powiedział spokojnie jednakże jego głos ani przez chwilę nie był oschły. To była jego drobna sugestia, bo nie każdy zasługiwał na to by nazywać go czekoladą. Postanowił teraz się odciąć więc już nie słuchał o czym trajkoczą dziewczyny. Skupił się na przygotowaniu swojego eliksiru, więc teraz jakby nikt wokół niego nie istniał. Na koniec wypił swój eliksir i poczuł delikatny chłód na całym ciele. Uśmiechnął się. To świadczyło o tym , że eliksir wyszedł idealny.
Kiedy Vittoria zrozumiała, że Clari nikomu jeszcze nie powiedziała momentalnie zbielała jak ściana. Spojrzała na Clarissę przepraszająco i postanowiła się wycofać. Była przekonana, że skoro ze sobą mieszkają, to oni będą nawet szybciej wiedzieć! Ale narobiła. Będzie musiała krukonce jakoś to wynagrodzić, a tymczasem odsunęła się na jakieś dalsze stanowisko, obok @Silas Clark, by tam zabrać się za swój eliksir. No cóż, była z Salem, a poza tym uwielbiała tą dziedzinę magii, więc nic dziwnego, że eliksir wywołał w jej ciele przyjemne uczucie chłodu. Czekała na następną część lekcji rozglądająć się po dziwnych skutkach ubocznych, jakie mają inni. Rogi, postarzanie, odmładzanie... Ale najpiękniejszy był widok Jaya w damskim ciele jakiejś ślizgonki. Do spłakania po prostu szczególnie jego komentarz o macaniu się po cyckach. Szkoda, że nie ma tu Edwarda. W końcu ostatnio się pogodzili i spotkania zaczęły być znów przyjemną częścią jej życia. - Jesteśmy w tym świetni - Powiedziała do @Silas Clark z uśmiechem. Widziała, że i on poradził sobie z tym doskonale. 3
Szybko przeszedłem do warzenia eliksiru i chociaż zamiary miałem dobre, a na dodatek nigdy nie miałem większych problemów z tym przedmiotem, nie mogłem pojąć, czemu mój kociołek tak szaleje, zwiększając temperaturę. Byłem przekonany, że dostałem felerny egzemplarz, bo ten był za gorący. Chwile z nim walczyłem, nim przeszedłem do dalszej części tworzenia mikstury. Uważnie odmierzyłem odpowiednią ilość składników, licząc, że tym razem nie przesadzę, a kociołek da się opanować. Takim oto sposobem, po dłuższej chwili stworzyłem wywar odmładzający. W tym wszystkim tylko nie mogłem pojąć jaki ma on związek z byciem chronionym przed wysoką temperaturą. Jakoś magia żywiołów niezbyt kojarzyła mi się z odmładzaniem. Szybko więc poddałem wątpliwościom kompetencje nauczycielki. Licząc, że dalszy etap zajęć mnie pozytywniej zaskoczy, wypiłem nieco mego wywaru, stając się dzieciakiem. A warto wspomnieć, że mając dziesięć lat byłem słodkim chłopcem! Nagle sięgałem Caro do ramienia, a moja buźka zrobiła się okrąglejsza. Przeczesałem swe jaśniejsze, wręcz złote włosy, zauważając, że nagle perspektywa tego miejsca, zrobiła się większa. - Teraz mógłbym się zaprzyjaźnić z Holly - stwierdziłem, wiedząc, że ta mentalnie zatrzymała się w podobnym wieku. Zapomniałem jak to jest być takim maluchem. Żeby cokolwiek zrobić, musiałem stawać na palcach, bo ledwo sięgałem do najwyższych półek ze składnikami. Swoją drogą, to były dobre lata. Gdy miałem dziesięć lat mieliśmy tyle pieniędzy, że mogłem w nich pływać, a jedyne czego mi brakowało, to być może umiaru. Piękne czasy.
Dzisiejszy dzień zostanie zapamiętany jako dzień w którym Dorian po raz pierwszy spóźnił się na zajęcia. Mając dość dużo do roboty zapomniał pilnować czasu i kiedy zobaczył, ze do zajęć zostało 5 minut to siedział obładowany książkami w swoim pokoju. Zerwał się, chwycił różdżkę i zaczął gnać ile tylko mu nogi pozwalały. Do sali eliksirów wpadł ciężko sapiąc, tak spocony jakby właśnie uciekł przed deszczem. Właśnie zaczynali, nie było tragicznie. Na pytanie nie zdołał odpowiedzieć, zbyt zajęty walką o tlen. Przynajmniej zrobił to ktoś z jego domu. Nie zwracając uwagi na nikogo podszedł najpierw do szafki po składniki, a następnie do swojego stanowiska. Dalej sapiąc i obwiniając się o swoje gapiostwo wpadł w drugie. Nie utrzymał odpowiedniej temperatury eliksiru i kiedy po ukończeniu postanowił się go napić poczuł się bardzo dziwnie. Jego skóra zrobiła się blada, dłonie miał jak u nieboszczyka i jeszcze bardziej zaczęło go dusić. Co mu się stało? Zaciekawiony spojrzał na swoje odbicie w eliksirze i mina mu zrzedła. Zamiast siebie, zobaczył swojego ojca. Potrzebował chwili na zrozumienie, że eliksir go postarzał. -Ależ ja będę paskudny. Wychrypiał do siebie, bijąc się przy okazji w czoło za swoją pomyłkę.
Kostki: 6,6
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Naeris wysłuchała nauczycielki i zabrała się niezwłocznie do pracy. Postanowiła sobie, że dzisiaj naprawdę się przyłoży i nie zrobi żadnej gafy... Nie chciała znowu przypalić sobie włosów, jak kiedyś. Wzięła potrzebne składniki i zajęła się ich odmierzaniem. Długo jej to zajęło i inni uczniowie zdążyli skończyć wcześniej i spróbować już swoich wywarów. Efekty były naprawdę komiczne i Sourwolf ledwo mogła się skupić na dokończeniu zadania. Parę osób odmłodziło, parę postarzyło, jednej dziewczynie na czole wyrósł prawdziwy róg! Typowa lekcja w Hogwarcie. Naeris miała wielką nadzieję, że gdy spróbuje swojego eliksiru nie zmieni się w kogoś innego albo nie porośnie włosami. Znała nauczycielkę i spodziewała się, że ją także bawi widok uczniów w takim stanie. Ale w razie czego chyba by jej pomogła odczynić urok... chyba? Wzięła łyk eliksiru i wstrzymała oddech, czekając na coś strasznego. Ale napój nie miał paskudnego smaku, był nawet przyjemny. W jej gardle rozlał się miły chłód, porównywalny z piciem zimnego napoju latem. Nauczycielka pochwaliła Krukonkę, więc wszystko musiało pójść świetnie. Naeris rozjaśniła się i z pewną dumą spoglądała na innych. Mało komu udało się poprawnie uwarzyć eliksir. Sama do końca nie wierzyła w swoje umiejętności, ale może po prostu brakowało jej pewności siebie.
3
Silas Clark
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 189
C. szczególne : Długie dredy często wiązane na czubku głowy
Silas był zarówno dumny z siebie jak i ze swojej przyjaciółki. Uśmiechnął się do niej szeroko. -Bo eliksiry droga Tori to sztuka, tak samo jak zaklęcia, ale nie myśląc przy dobieraniu składników, masz staruszkę, albo tego tam włochatego yeti- tu na sam koniec zaśmiał się w głos. Po prostu nie mógł się powstrzymać, a prawda była taka, że Katherine ze Slytherinu wyglądała naprawdę przekomicznie, cała owłosiona. Chłopak jednak za moment się powstrzymał, by już nie przekazywać do nikogo negatywnych uwag, bo przecież nie chodziło o to by kogoś oczerniać w jego mniemaniu. - Ta dziwna dziewczyna, która żyje w swoim świecie nazwała mnie czekoladą- przekazał tą informację Tori, między innymi skarżąc tym samym na dziewczę, chociaż wcale to nie miało wyglądać właśnie w ten sposób. Nadal z dumą obserwował swój eliksir w kociołku. Jeśli tylko ktoś by go poprosił na pewno chętnie podzieliłby się z nim swoimi zasobami, no bo przecież dlaczego by też nie?
Przyszła zdecydowanie za wcześnie. Uczniowie dopiero się schodzili, jednak ci, zdążyli się już w sali zadomowić, szczęśliwi trajkotali ze sobą. Cándida najchętniej odwróciłaby wzrok i skupiła się na czymś innym, prawdopodobnie na powoli budzącej się do życia przyrodzie, jednak znajdowali się w lochach i tej możliwości została brutalnie pozbawiona. Wsparła głowę na ręce, jednak wpatrywanie się w ścianę znudziło ją o wiele szybciej niż wyglądanie profesor. Próbowała się wyciszyć i odciąć, żeby nie odczuwać żalu z powodu swoich ograniczonych możliwości kontaktowania się z przyjaciółmi – mogła wysyłać im jedynie listy, a niektórych odwiedzać sporadycznie (dziwnym byłoby, gdyby co tydzień wracała do Hiszpanii, żeby spotkać się z osobami z mugolskiej szkoły, prosto z Anglii). Tak, to zdecydowanie była zazdrość. Stukała palcami w blat ławki i w pewnym momencie westchnęła, kiedy uświadomiła sobie, że do niej nikt nie podejdzie, żeby się przywitać. W tłumie wydawała się tak cicha, nieprosząca o zainteresowanie, że ludzie jakby spełniali jej nieme życzenie. Dopiero kiedy się odzywała, zwracała na siebie uwagę. Ożywiła się dopiero wtedy, kiedy w pomieszczeniu zawitała profesor. Lubiła ją, ale chyba jedynie przez wzgląd na to, czego uczyła. W każdym razie Candy żadnych złych wspomnień nie miała. Gdy usłyszała pytanie, ucieszyła się w duchu, bo całkiem niedawno czytała o tym eliksirze, ale zanim zdążyła się zgłosić do odpowiedzi, ubiegła ją gryfona, która najwyraźniej również znała się na rzeczy. Hiszpanka trochę żałowała, że nie udało jej się zdobyć punktów, jednak nie ubodło ją to aż tak bardzo. Postąpiła według poleceń profesor i przeniosła się do wolnego stanowiska z kociołkiem. Zostawiła torbę i poszła szukać składników. Uczniowie już zdążyli część z nich zabrać, na szczęście wszystkiego było w nadmiarze i Candy nie musiała się spieszyć. Rozłożyła się wygodnie na swoim miejscu i powoli dodawała składniki. Cały proces nie był trudny, dlatego kiedy rozejrzała się dookoła i zobaczyła, jak niektórym udało się go zepsuć, kręciła głową. Usprawiedliwiała ich, że to pewnie przez zajmowanie się pogaduszkami zamiast warzeniem. Kiedy była pewna, że gotowała swój wywar odpowiednio długo, nabrała go odrobinę i wypiła. Nie odczuła żadnych skutków ubocznych, nie wyrósł jej róg, jej ciało nie pokryło się bąblami po poparzeniach… Chyba wszystko poszło dobrze. Żeby być pewną, skierowała rękę ku ogniowi. Gdy nie poczuła pieczenia, opuściła ją niżej. Czuła, jak płomienie liżą jej palce, ale do jej mózgu nie dotarła informacja o bólu, a skóra pozostawała bez zmian.
Elinor tak naprawdę nie miała pojęcia, że jest spóźniona, myślała, że ma jeszcze kilka minut. Była zaskoczona, gdy po wejściu do klasy zobaczyła panią profesor, miała nadzieję, że uda jej się po chichu przemknąć, bez zwracania na siebie uwagi. No cóż, marzenia ściętej głowy. Uśmiechnęła się do kobiety i przeprosiła za spóźnienie, nie chciała mieć kłopotów, nie miała na to czasu. Zaczęła się rozglądać po sali w poszukiwaniu znajomych twarzy oraz jakiegoś miejsca. Jej wzrok zatrzymał się na czarnowłosej dziewczynie. Wydała jej się dziwnie znajoma, a przecież nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej z nią rozmawiała tutaj w Hogwarcie, postanowiła to sprawdzić. Zaprzestała dalszych poszukiwań i ruszyła w kierunku Cándida Feliciana Miramon, zabierając po drodze wszystkie potrzebne składniki. Usiadła na wolnym miejscu obok Krukonki i zabrała się za eliksir, bez skrępowania co jakiś czas zerkając na dziewczynę. - Czy my się skądś nie znamy? - zapytała po prostu, ciekawiło ją, czy dziewczyna też ją rozpoznała. Może spotkały się kiedyś podczas wakacji i spędziły razem czas. Spojrzała na swój wywar, no cóż chyba był już gotowy. Postanowiła to sprawdzić, w głębi duszy miała nadzieję, że wszystko poszło zgodnie z założeniami, może chociaż to jej się uda. Nabrała odrobinę cieczy i wypiła. Odczekała chwilę, nic się nie stało, nie pojawiła się żadna nowa część ciała - wszystko było w normie. Gdy przełykała napój, poczuła przyjemny chłód. Udało się jej, była zadowolona. Przyglądała się swojej sąsiadce, uśmiechnęła się. - Chyba nam się udało, niezła robota - powiedziała, zaraz po tym, gdy podeszła do nich profesorka i je pochwaliła..
Dostrzegła kątem oka ruch po swojej prawej stronie. Udało jej się nawet uchwycić kobiecą sylwetkę, zanim ktoś stanął na tyle blisko, że widziała jedynie jego brązowe, dłuższe włosy. Nie poświęciła więcej uwagi jakiejś uczennicy, tylko skupiła się na swoim wywarze. Tworzyła go w takim skupieniu, że nie zwróciła uwagi na to, iż jest obserwowana. Nie czuła nawet zwyczajowego mrowienia na karku, który dokuczał jej nazbyt często bez powodu. Dopiero kiedy upewniła się co do skuteczności eliksiru, zaczęła uważniej się rozglądać. Dziewczyna obok chyba to zauważyła, bo zadała to nieznośne pytanie, na które Candy nie potrafiła odpowiedzieć tak, żeby nie skłamać w żaden sposób. Chciała powiedzieć: nie, na pewno się nie znamy, ale nie miała takiej pewności. Nie kojarzyła szatynki, twarz w ogóle wydała jej się obca, jednak to nie oznaczało, że nigdy jej nie widziała. Właściwie istniało o wiele większe prawdopodobieństwo, że kiedyś rozmawiały, niż to, że tego nie robiły. Przyjrzała się krytycznie dziewczynie, aby chociaż stworzyć pozory, że intensywnie myśli i stara sobie cokolwiek przypomnieć. Cándida dobrze wiedziała, że to i tak niczego nie zmieni. – Nie przypominam sobie – odparła z zawahaniem, aby tylko nadać swojej wypowiedzi jak najwięcej szczerości. – Dlaczego tak uważasz? – Może, jeśli wyciągnie coś więcej od uczennicy, to coś zaskoczy. Zdecydowanie lepiej przychodziło jej przypominanie sobie wydarzeń. Szkoda tylko, że prawie wszyscy ludzie biorący w nich udział byli cieniami. Odłożyła chochlę, którą mieszała wywar, na bok i zgasiła ogień, żeby eliksir pod wpływem ciepła nie zmienił znowu swojej konsystencji, a tym samym działania. Co prawda nie wiedziała, czy to możliwe, ale wolała dmuchać na zimne. – Gratuluję, kolejna cenna umiejętność – dodała z uśmiechem. W jej głosie słyszalna była duma z ich obu. Cieszyła się też, że nie musiała – w razie problemów – ratować nowo poznanej dziewczyny. Nie była pewna, czy dałaby radę.
Zdziwiła się na słowa dziewczyny z Salem, których to znaczenie nie do końca od razu załapała. Dziecko? Ulubione? Daje w kość. W zamyśleniu zmarszczyła brwi, ale Clarissa najwyraźniej nie miała zamiaru dłużej trzymać jej w niepewności. Rosjanka zaczęła się tłumaczyć, całkowicie jak na gust Carmy niepotrzebnie. Zauważając obecność nauczycielki, pokiwała do dziewczyny głową w uspokajającym stylu, starając się zamaskować zaskoczenie, a bardziej szok, który wstrząsnął jej umysłem. Do stanowiska podeszła roztrzęsiona, nie do końca przejmując się tym, co mówiła nauczycielka. Ale jak Clari… może być w ciąży? Przecież… Ona słabo znała tego Gryfona… No bo to jego, nie? Miliard wątpliwości zalało jej umysł, dlatego ukradkiem podeszła do półki z eliksirami, chwytając ten, którego nazwa widniała na tablicy. Zadowolona ze swojego sprytu i nieostrożności nauczycielki, która w tej chwili opieprzała jakąś uczennicę, przeszła do swojego stolika i ukradkiem wlała eliksir do swojego kociołka, rozrzedzając go z jakimiś neutralnymi składnikami, a na koniec podgrzewając go do odpowiedniej temperatury. Skrzywiła się na słowa o wypiciu eliksiru, którego nawet sama nie uwarzyła. I najwyraźniej jej niechęć okazała się uzasadniona, bo ktoś pomylił etykietki, a jej wywar okazał się… eliksirem wielosokowym. I najwyraźniej Candida musiała kręcić się gdzieś obok jej kociołka, bo zamieniła się w Hiszpankę, którą kojarzyła z meczu Quidditcha… I najwyraźniej skądś jeszcze. Kostki: 1 i 2 Wygląd: Candida
Ostatnio zmieniony przez Carma C. Charisme dnia Pon Maj 02 2016, 15:13, w całości zmieniany 1 raz
Lancaster wstała dość wcześnie. W nocy nie mogła spać, mimo, że przepisano jej silniejsze leki. Ziewnęła kilka razy i ubrała się w luźną koszulkę, która praktycznie spadała z jej ramion i leginsy we wzorki, przedstawiające renifery. Poprosiła pewnego znajomego skrzata o herbatę i usiadła w pustej, wielkiej sali, przygotowując się do zajęć. Sprawdziła w planie od jakiej lekcji dziś zaczyna. Ucieszyła się, gdy pochyłym drukiem napisane było Magia Żywiołów. Lubiła ten przedmiot. Zawsze miała nadzieje, że tematem przewodnim będzie magia ziemi, która ją tak pociągała. Zjadła paszteciki dyniowe, popiła leki mocną herbatą i wstała zmierzając ku klasie eliksirów. Nie zapowiadało się dobrze. Nie przepadała za eliksirami. Jej wiedza była przeciętna, jeśli chodzi o tą dziedzinę, a także miała uraz do tych małych fioleczek z kolorowymi płynami. W połowie drogi zawróciła do dormitorium, zdając sobie sprawę, że zamiast podręcznika od eliksirów, trzyma podręcznik dotyczący opieki nad magicznymi stworzeniami. Spojrzała na zegarek i z nie do wierzeniem zdała sobie sprawę, że do rozpoczęcia zajęć jeszcze dwie godziny, więc położyła się i zasnęła. Kiedy się obudziła była już sporo spóźniona. Weszła do klasy z zamiarem przeproszenia pani profesor, jednakże w pomieszczeniu panował taki chaos, że pani West zapewne by jej nie zauważyła. Jakaś gryffonka miała na głowie róg jednorożca. O! Były nawet dzieci? Co tu się dzieje? Mieli eksperymentować z eliksirami. Miała nadzieje, że uda jej się jeszcze stąd wyjść, ale niestety spostrzegła ją Nicoline i kazała podejść. Wyjaśniła wszystkie zasady, po czym uśmiechnęła się nieco sztucznie, niby dając tym sposobem motywacje do działania ślizgonce. Jolene podeszła do swojego stanowiska. Zaczęła wyjmować składniki z szafek, ale chyba je pomyliła, ponieważ kiedy przełknęła ohydny wywar, zmieniła się w @Carma C. Charisme. - Wielosokowy... - Szepnęła, na szczęście swoim głosem.
- Jestem zdumiona... Na prawdę. DOKŁADNIE połowa z was poradziła sobie z tym zadaniem. Czy to naprawdę było takie trudne? Większość z was powinna już znać tego typu eliksir i sobie radzić z nim dobrze. Nie mam zamiaru przez waszą niekompetencję w jakikolwiek sposób opóźniać tą lepszą część grupy... - Syknęła niezadowolona Nicoline. Zaklęcia i Eliksiry odbywały się na tyle często, że akurat tych dwóch przedmiotów powinni znać podstawy! A ona miała to tylko z nimi ćwiczyć i przyznawać punkty dla domu. No właśnie... - Każda z osób, której udał się eliksir otrzymuje dodatkowe 10 punktów dla domu. Reszta, przykro mi bardzo. Nie popisaliście się dzisiaj – Poinformowała z lekkim uśmiechem. Generalnie trzem osobą trochę pomogła zepsuć swój eliksir, ale w stosunku do tego nie miała żadnych wyrzutów sumienia. - Te osoby, których eliksir działa dobiorę w pary z tymi osobami, którym nie poszło. W końcu nie chcemy trwałych poparzeń. I skupimy się dzisiaj już do końca zajęć na ogniu.
- Zadanie będzie proste. Poproszę każdą parę na środek. Osoba, której eliksir się powiódł musi zaufać swoim zdolnościom i pozwolić drugiej osobie z pary potraktować się ognistym zaklęciem. Udało mi się zorganizować dla was ogniotrwałe kombinezony, więc proszę abyście je na siebie włożyli. Ochronią wasze ubrania...
Zadanie:
Wasze zadanie będzie polegało na losowaniu kostek. Zaczyna ta osoba z pary, której eliksir się udał. Rzuca jedną kostką i uwzględnia w swoim poście zdarzenie losowe koniecznie zaznaczając swoją kostkę na dole postu.
Kostki dla osób, którym się udało – Oni zaczynają:
1 – Ups. Twój eliksir jednak nie był taki doskonały, jak się wydawało. Wprawdzie działa, ale jego formuła ma niewielkie braki. No ale przynajmniej ogniotrwałe ubranie leży na tobie idealnie.
2 - Ups. Twój eliksir jednak nie był taki doskonały, jak się wydawało. Wprawdzie działa, ale jego formuła ma niewielkie braki. Do tego ogniotrwałe ubranie jest zdecydowanie za duże – wyglądasz w nim jak w worku. Trochę obciach.
3 - Ups. Twój eliksir jednak nie był taki doskonały, jak się wydawało. Wprawdzie działa, ale jego formuła ma niewielkie braki. Do tego ogniotrwałe ubranie jest zdecydowanie za małe – ciśnie Cię w każdym możliwym miejscu i wyglądasz komicznie.
4 – To dobrze, że twój eliksir był tak dobry. Dzięki temu nie musisz się obawiać, że twoja para zrobi Ci krzywdę nawet, jeśli zaklęcia też nie potrafi wykonać poprawnie. Do tego ogniotrwałe ubranie leży na tobie idealnie!
5 – To dobrze, że twój eliksir był tak dobry. Dzięki temu nie musisz się obawiać, że twoja para zrobi Ci krzywdę nawet, jeśli zaklęcia też nie potrafi wykonać poprawnie. Szkoda tylko, że ogniotrwałe ubranie jest na ciebie zdecydowanie za małe. Wglądasz w nim po prostu komicznie.
6 – To dobrze, że twój eliksir był tak dobry. Dzięki temu nie musisz się obawiać, że twoja para zrobi Ci krzywdę nawet, jeśli zaklęcia też nie potrafi wykonać poprawnie. Szkoda tylko, że ogniotrwałe ubranie jest na ciebie za duże. Wisi na tobie jak wielki worek! Uważaj, żeby Ci nie spadło.
Druga osoba z pary musi uwzględnić to, jaką pierwsza wylosowała kostkę przy rzucaniu ognistego zaklęcia. Proponuję, by było to „Relashio”, ale macie w tym dowolność. Wy również rzucacie kostką na swoje zdarzenie losowe.
Kostki dla osób, którym się nie udało:
Jeśli twój partner wyrzucił 1, 2 lub 3
Kostki 1,2,3:
1, 4– Boże, jeśli jakimś cudem eliksir jednak nie zadziała, to przecież dotkliwie poparzysz partnera! To tak stresujące, że gdy w niego celujesz zaklęcie przelatuje zaraz obok niego i zapala komodę z książkami. Profesor Nicoline szybko ratuje sytuację, ale odejmuje Ci 10 punktów za wybitną nieuwagę!
2, 6 – Jesteś pewien swojego partnera. No przecież eliksir mu się udał, prawda? Rzucasz w niego ogniem i... O kurcze! Chyba coś poszło nie tak, bo został poparzony na dłoniach i twarzy! Wprawdzie delikatnie, bo profesor Nicoline szybko zareagowała, ale to i tak musiało boleć.
3, 5 - Chyba trochę wymieszałeś formułki zaklęcia, bo zamiast zaatakować twojego partnera ogniem, to robisz to wodą! Niestety przed tym eliksir na pewno go nie broni, więc jest cały mokry!
Jeśli twój partner wyrzucił 4,5 lub 6.
Kostki 4,5,6:
1,6 – Boże, jeśli jakimś cudem eliksir jednak nie zadziała, to przecież dotkliwie poparzysz partnera! To tak stresujące, że gdy w niego celujesz zaklęcie przelatuje zaraz obok niego i zapala komodę z książkami. Profesor Nicoline szybko ratuje sytuację, ale odejmuje Ci 10 punktów za wybitną nieuwagę!
2,3 - Jesteś pewien swojego partnera. No przecież eliksir mu się udał, prawda? Rzucasz w niego ogniem i... Nic się nie dzieje. Żadnego bólu, poparzeń, krzyków. Widząc masakrę, jaką tworzą inni na tej lekcji profesor Nicoline dodaje zarówno tobie jak i partnerowi 5 punktów dla domu.
4,5 - Źle machnąłeś różdżką i jakimś niesamowitym cudem ogień leci prosto w twojego partnera... A potem zawraca i uderza Cię w klatkę piersiową. Nim profesor Nicoline zdążyła Cie ugasić spaliła Ci się większość górnej części odzieży. Ups. No trochę widać, chyba powinieneś się zakryć.
/Lekcja po tym zadaniu dobiega końca. Jeśli ktoś jeszcze ma życzenie wykonać zadanie pierwsze i dołączyć do drugiego niech napisze na PW do @Vittoria Brockway, a ja przydzielę im parę lub wykona zadanie z profesor Nicoline na troszkę innej zasadzie/
- Uwielbiam, gdy mówisz do mnie Tori – Wyszeptała cicho i uśmiechnęła się szeroko do @Silas Clark. Właściwie, to nie mogła przestać. Gdy tylko miała go obok, to jej życie rozjaśniało się milionem małych słoneczek. Gdy natomiast ten pokazał jej owłosioną Kath to myślała, że się popłaczę. - Ze mnie jest zdecydowanie seksowniejszy wilkołak – Wymruczała pod nosem bardziej do siebie niż do niego. Powiedziała mu na ich pierwszy spotkaniu o tym małym problemie, a ostatnio dowiedziała się o tym cała szkoła (poniekąd dzięki drącej japie Leili), więc nie miała problemu żeby mówić o tym tak po prostu. - Silas powinieneś się cieszyć. Każdy uwielbia czekoladę. To komplement. Pewnie nie jedna by Cię chętnie schrupała – To mówiąc przytuliła się do jego ramienia i delikatnie go w nie dziabnęła, ale wargami. Wolała nie ryzykować z zębami, bo wiedziała, że wymiana krwi i śliny w jej przypadku kończy się przekazaniem choroby. Musi uważać. Gdy Nicoline powiedziała jakie jest następne zadanie... Zesztywniała. O nie... Nie... - NIE! Nie zgadzam się! Nikt nie będzie we mnie ciskał ogniem! Słyszysz @Dorian Bristen? Spróbuj tylko, a Cię rozszarpię. Przysięgam, że Cię zajebię jak szmatę – Jej reakcja była co najmniej przesadzona. Tylko, że kto mógł wiedzieć, że Vittoria tak strasznie boi się ognia od wypadku w Salem? Dlatego tak strasznie panikowała. Na jego widok ogarniała ją panika, która objawiała się tym, że powoli wycofywała się w stronę drzwi. - Nie zrobię tego! NIE ZROBIĘ! - Zamierzała już wyjść, ale...
Ta panika jednej z uczennic była po prostu żenująca. Profesor Nicoline widząc, co wyczynia Vittoria Brockway podeszła do niej, złapała ją za ramię i na siłę wyciągnęła na środek grupy, by wcisnąć jej w rękę kombinezon. - Nie zrobisz tego, to twój dom straci 100 punktów, a ja już dopilnuje, żebyś na każdej mojej lekcji miała do czynienia z ogniem – Wysyczała jej do ucha i to było najwyraźniej skuteczne, bo dziewczyna z łzami w oczach zaczęła się ubierać, a potem stanęła na środku sali trzęsąc się jak osika i czekając, aż Dorian zrobi, co trzeba. Ciekawe, czy gdyby wiedziała, że jej eliksir na 100% jest idealny, to też by się tak bała? Z tego wszystkiego nawet nie zauważyła, że strój, który ma na sobie jest zwyczajnie za mały i nogawki sięgają jej tylko do połowy łydki, a na piersiach zaciska się tak bardzo, że mogłaby się udusić gdyby dłużej go nosiła. Ba, nawet zignorowała to, że Dorian wygląda jak staruch. Po prostu była przerażona.
Lelia biegała od osoby do osoby, co chwilę z kimś rozmawiała. Ostatecznie udało jej się dzisiaj zachwycić Dorianem, który potem zaczął wyglądać jak staruch, zrobić super eliksir i zaproponować Lilith farbowanie włosów. Potem czekała w zniecierpliwieniu na kolejne zadanie. Siedziała jak na szpilkach ciesząc się, że zrobiła taki eliksir, który działa. Gdy w końcu wszyscy skończyli, a profesor Nicoline pochwaliła osoby, którym się udało poczuła się dumna jak paw. Wiedząc natomiast, że będzie współpracować z dziewczyną, której się nie powiodło zrobiło jej się trochę smutno. Gdy ta do niej podeszła... ATAK KLONÓW! Ona wygląda jak Carma! Carma jest krukonką i jest super! Więc ta dziewczyna też na pewno jest super, skoro wygląda jak Carma! … rzuciła się na nią i przytuliła do siebie mocno. - Tak mi przykro, że Ci się nie udało! - Krzyknęła najwyraźniej faktycznie jej bardzo współczując, choć nie potrafiła za bardzo pokazać tego głosem. Taka już jej przypadłość, że nie wyczuwała takich małych niuansów zarówno u siebie, jak i u innych. - Ale na pewno mnie nie spalisz! Wierzę w naszą super drużynę! - Podbudowała ją na duchu choć podejrzewa, że nie trzeba tego było robić. Jednak Leila myślała o jeden krok do przodu. Dorwała kombinezon i ubrała go na siebie. O! Okazało się, że jest niesamowicie wygodny i wyglądała w nim naprawdę świetnie. Powinnam być treserką smoków! Ubranie już mam. Brakuje smoka. KUPMY SMOKA! Stanęła wpatrując się w @Jolene Lancaster i czekając, aż ta zrobi swoje.
4
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Naprawdę bała się reakcji koleżanki z domu. Co o niej pomyśli? Czy uzna ją za pannę lekkich obyczajów... A może przestanie się z nią zadawać przez to... Nie! Na pewno nie. Carma nie była taka. Widząc przepraszające spojrzenie Vitki uśmiechnęła się do niej jedynie i pozwoliła odejść do zupełnie nieznanego jej chłopaka. Przecież to nie była jej wina. Nie wiedziała o ty, że jest pierwszą dziewczyną której powiedziała. Spojrzenie na starszą krukonkę okazało się zbyt trudne dlatego też zajęła się przygotowywaniem eliksiru który zadała im Profesor Nicoline. Okazał się on naprawdę trudny w przygotowaniu jednak dziewczyna tak bardzo skupiła się na nim, że żadne dźwięki jak i odgłosy nie były w stanie zagłuszyć jej pracy. Gotowy napar przelała do jednych z fiolek i po głębszym zastanowieniu postanowiła go wypić. Teraz musiała uważać jeszcze bardziej. Już nie miała pod opieką samej siebie, a małą istotkę, którą nosiła pod serduszkiem. Wiedziała jednak, że nic strasznego nie może się jej stać tak więc wypiła eliksir. Jedyne co poczuła to przyjemne zimno rozchodzące się po całym jej ciele.