Wiszący most łączy jeden z dziedzińcowy z błoniami, a dokładnie z Kamiennym Kręgiem. Most zbudowany jest z drewna, a dach dodatkowo pokrywa jeszcze słoma. Jest tak stary, że gdyby nie podtrzymująca go magia już dawno by się rozwalił. Przy samym końcu znajduje się mały balkonik z kamienną ławką.
Uśmiechnął się do Krukonki i podniósł Jej rękę do swoich ust, całując delikatnie. -Jestem Brian Heart. Bardzo Miło mi Cię poznać. - po chwili usłyszał jakiś głos za sobą. Odwrócił się i zobaczył Puchonkę. Kojarzyło mu się że gdzieś już Ją widział, ale nie wiedział gdzie. Prawdopodobnie tylko mu się tak wydawało. - Hej. - powiedział do Puchonki. Po chwili jednak odwrócił się do Ingrid. - Masz ochotę gdzieś się przejść lub coś w tym stylu? I tak nie mam co robić tutaj. - powiedział, odwrócił się z powrotem do Puchonki. - Przejdziesz się z nami? Nie mam z kim porozmawiać, jestem tutaj strasznie nowy, gdyz przenieśli mnie z Durmstrangu. - powiedział. - Pokazałybyście mi okolicę? - zapytał się. "- Po co mi jedna ofiara, jak mogę mieć dwie? -" pomyślał.
Kiedy chłopak pocałował jej rękę Ingrid przeszły dreszcze. Była tak tym zauroczona że miała tak zwane ,,motyle w brzuchu". Po chwili się ocknęła . Krukonka coś czuła że jest nie tak, bo niby po co ją by chłopak całował ją w rękę. To było podejrzane. Nagle usłyszała czyiś głos. Odwróciła się i zobaczyła puchonkę. Uśmiechnęła się do niej i przywitała ją. -Cześć- przywitała dziewczynę. Usłyszała propozycję gryfona, lecz ona była niezbyt przekonana do niego. -wiesz ja jeszcze sobie tu postoję- oznajmiła krukonka.
- Jak chcesz - powiedział uśmiechając się. "Kurczę, nie jest dobrze. Muszę coś zrobić, bo inaczej stracę najlepszą szansę." Po chwili wpadł mu do głowy pewien pomysł. - Wiecie czemu mnie tutaj przeniesiono? Ojciec się za mnie wstydził. Zawsze uważał że powinno się stawiać naukę na pierwszym miejscu, a ja wolałem być z przyjaciółmi. Dzisiaj właśnie ich tracę, bo nie przepadają za tymi, których przenoszą do innych szkół. - powiedział. - Mam pomysł! Chodźcie poćwiczymy rzucanie zaklęć żywiołowych typu zamrażanie wody itp. Co Wy na to? Zaklęcie "Silverto" także się przyda. - powiedział uśmiechając się miło do Ingrid.
Ingrid podejrzanie patrzyła się na Briana. Coś jej nie pasowało w jego zachowaniu. Wydawało się, że ukrywa coś przed Ingrid i resztą. -Raczej zostanę tutaj. Z resztą zaklęcia ćwiczyłam już.- wytłumaczyła się krukonka i uśmiechnęła się do gryfona.
Oczywiście, chciała pomóc Ingrid, ale nie wiadomo skąd pojawił się jakiś chłopak i ja uprzedził. Mówił dziwnie... o zgrozo, następny z Rosji! Tyle, że ten nie wyglądał na studenta, a że z imprezy też go nie kojarzyła, to pomyślała sobie, że musi być uczniem który przeniósł się do Hogwartu... naprawdę ostatnio była jakaś mania. Mogła zrozumieć, że ta szkoła była naj i w ogóle, ale żeby od razu wszyscy tak się tutaj zjeżdżali? - Cześć, Iv - uśmiechnęła się szeroko do Puchonki. Oj, jak dawno jej nie widziała! Można by pomyśleć, że przestała chodzić do szkoły... - Wróciłaś, w końcu? Zlustrowała ją od góry do dołu, słyszała, że podobno była w ciąży w zeszłym roku... ale nie zapowiadało się na następne dziecko. Przeniosła wzrok na chłopaka. O, Merlinie, jak on nachalny! - Coś ci nie wychodzi, o nieznajomy. Jak już Ingrid mądrze stwierdziła, nie potrzebuje ćwiczyć, skoro udało jej się bezbłędnie użyć zaklęcia. Nawet głupi by to zauważył... ale widzę, że twój poziom inteligencji jest jeszcze niższy - uśmiechnęła się do niego sztucznie.
Ingrid popatrzyła na krukonke. Słyszała co powiedziała do gryfona. Bell zawsze wie co powiedzieć. Uśmiechnęła się do niej i odwróciła się. Oparła się o barierkę i zaczęła patrzeć w otchłań wody. Robiła wrażenie jakby nad czymś rozmyślała. Wyciągnęła z torby różdżkę i zaczęła się bawić wodą.
Wściekł się na nią i chwycił w kieszeni różdżkę chcąc już mówić "Crucio", ale się powstrzymał. - Wiesz, może i aż nad to inteligentny, ale uwierz, potrafię odróżnić kogoś miłego dla obcych od kogoś dyskryminującego. To że chodzisz do tej dziwnej szkoły to nie znaczy że musisz mnie obrażać bo jestem z Durmstrangu. Myślisz że co? Że jak jestem z Durmstrangu to nie potrafię rzucać zaklęć? Zdziwiłabyś się. Nie znasz takich zaklęć które ja znam i nie potrafiła byś ich rzucić chociażbyś bardzo chciała. - stwierdził, postanowił jednak zachować resztki godności i nie atakować dziewczyny.
Ostatnio zmieniony przez Brian Heart dnia Sob Gru 11 2010, 12:22, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : literówka: "s" zamiast "w")
Ingrid podskoczyła ze strachu. O mało co nie wpadła do wody, ale jej różdżka tak. -O nie co ja mam zrobić- krzyknęła krukonka na głos. -Nie mam różdżki nie ma nic- zmartwiła się dziewczyna. -,,Kurcze nie dramatyzuj, dasz sobie rade dziewczyno". - Mówiła sobie w myślach Ingrid. -Schodzę na dół- oznajmiła dziewczyna do wszystkich. Mimo że Ingrid nie była dobrą pływaczką, musiała się przełamać. Przecież nie będzie wszystkich prosić żeby jej pomagali. Zerknęła w otchłań wody. Cała zsiniała. Ale Ingrid tak łatwo się nie podda. Zdjęła kurtkę by jej nie zamoczyć i szła na koniec mostu by wejść na skarpę.
Przewrócił oczyma słysząc propozycję rudowłosej krukonki.Nie był zła, wręcz przeciwnie niezwykle kusząca biorąc pod uwagę fakt, że na moście pojawił się Brian, który byłby wręcz idealny do zaprocentowania na nim swoich umiejętności.Nie da się jednak podpuścić Bell, nawet jeśli rzucone przez nią wyzwanie przypadło mu do gustu. - Jeśli próbujesz mnie w ten sposób sprowokować. - Zaczął by po chwili udekorować wypowiedź uśmiechem, co prawda nieco ironicznym,ale uśmiechem. - Nie licz, że Ci się uda. Przez dłuższą chwilę obserwował sytuację jaka miała miejsce pomiędzy Brianem, a krukonką i w terminie późniejszym także Bell, która nie mogła się nie włączyć do tej dyskusji. Gdy chłopak wyciągnął różdżkę, on zrobił to także przykładając ją wprost do jego gardła. - Też jestem z Durmstrangu i tak się składa, że rzucam zaklęcia lepiej niż ty, więc lepiej to schowaj.-Wycedził przez zęby skinieniem głowy wskazując na różdżkę w jego dłoni.
- Czekaj, pomogę Ci. - krzyknął i wycelował różdżką w siebie. - Aercaput - rzucił zaklęcie niewerbalnie. Dookoła jego głowy pojawiła się bańka powietrza. Skoczył do wody i zaczął szukać różdżki. Po chwili ją znalazł, niestety, woda była strasznie zimna i złapał go skurcz. Brian nie mógł wypłynąć na powierzchnię. Jedyne co mu się udało to rzucić niewerbalnie zaklęcie. - Ascendio. - rzucił niewerbalnie i wyleciał z wody na trawę. Zaczął się trząść jak galareta, do tego nabił sobie kilka guzów, ale oddał dziewczynie różdżkę.
Iv sceptycznie uniosła brew. Teorytycznie powinien być to moment zjednoczenia się szkół i domów, a nie jakiś walk wewnętrznych. Podeszła do Bell i uśmiechnęła się do niej pogodnie. W końcu jakaś znajoma twarz. - Wróciłam na trochę. Zobaczymy na jak długo. - puściła do niej oczko. Wiedziała, że Ann jest pod dobrą opieką, ale już zaczęła za nią tęsknić. - Opowiadaj, co u Ciebie. Nie widziałyśmy się całe wieki. - spojrzała na Bell z zaciekawieniem.
Brian miał jeszcze przez chwilę skurcz ale mu po chwili przeszło skierował na siebie różdżkę i dzwoniąc zębami rzucił zaklęcie wysuszające. - Silverto - powiedział i skierował na siebie różdżkę, po chwili był już suchy, ale nadal poobijany. - Widzisz, może nie rzucam zaklęć tak dobrze jak Ty, ale nie stoję jak cep, kiedy dziewczyna chce wejść do lodowatej wody. Prawdziwy uczeń Durmstrangu by się tak nie zachował! - krzyknął do chłopaka, był wściekły że wszyscy uważają go za śmiecia. Miał nadzieję że z różdżką dziewczyny jest wszystko ok.
-Dzięki- podziękowała Ingrid i od razu schowała różdżkę do torby. Kiedy zauważyła, że chłopaki mają zamiar pojedynkować ze sobą dziewczynę coś napadło. -O Jezu przestańcie się kłócić- wykrzyknęła dziewczyna na głos. Ingrid przez przypadek krzyknęła. Jakiś odruch czy coś. Odwróciła się i nic już nie mówiła. Założyła kurtkę i znów zaczęła się gapić w dno rzeki.
Że niby ona wspomniała cokolwiek o Durmstrangu? Tylko myślała... Ach, kolejny typ który czyta w myślach. No, no, do Hogwartu przybywało coraz to więcej nietypowych ludzi. - Twoje bycie miłym jest nieco... przesadne. Określiłabym to raczej jako popisywanie się i przekonywanie, że wbrew pozorom i temu co mówisz jesteś w porządku. Niestety, musisz się nieco bardziej postarać... Ależ nie, wcale nie chciała go sprowokować. Skoro już chwalił się, że on potrafi się bić (co prawda nie wprost, ale jednak) to czemu miał nie pokazać? Gryfon był żałosny, wciąć tylko sypał zaklęciami i próbował przekonać Ingrid jaki to on kochany. Bell miała nadzieję, że Krukoka jednak się nie da. Postanowiła ich już zignorować i całą swoją uwagę poświecić Ivette. - Mam nadzieję, że zostaniesz do końca roku, teraz masz chyba egzaminy, prawda? - Z tego co pamiętała, Puchonka była od niej starsza o rok. - Cóż, jak widzisz... nic ciekawego, pomijając, że do Hogwartu zjechali się tacy o. Miała na myśli oczywiście tych dwóch z Durmstrangu, reszty jeszcze nie zdążyła poznać...
Z rozczarowaniem, które wyraźnie malowało się na jego twarzy, udał się na błonia, aby stracić kolejne godziny na użalaniu się nad sobą. Aaach, dopóki nie skończy się zima, dopóty odwołane są wszelkie mecze quidditcha. Treningi również. Zatwardziałego fana i zawodnika, zabolało to bardzo, oj, bardzo... Uzależnił się od tego sportu i był on dla niego ostatnim włoskiem, który trzymał go na tym padole łez, potocznie zwanym szkołą. To nie jego zaś wina, że jest mało inteligentny. Skoro urodził się tak przystojny i usportowiony, to byłoby niesprawiedliwe wobec reszty samców, gdyby okazał się w dodatku inteligentny. Co za dużo, to nie zdrowo. Bezwiednie ruszył w stronę mostu, gdzie dostrzegł Bell, Dimitriego i jeszcze parę osób, których znał najwyżej z widzenia. - Witam. - Przywitał się, po czym obowiązkowo dygnął na przywitanie (niczym panienka w epoce wiktoriańskiej). - Wiecie co? Wiem już co będę robił w przyszłości, o! Zostanę zakonnicą-prezydentem. Co Wy na to?
Ingrid zauważyła następną osobę która idzie w kierunku mostu. Kurcze, ten most stał się normalnie lepem na muchy. Dziewczyna odwróciła się i zauważyła chłopaka. Wyglądał na ślizgona. Ingrid podeszła do Bell. Przy niej czuła się bardziej bezpieczna. Chciała dołączyć do rozmowy ale nie miała odwagi więc po prostu słuchała.
Spojrzał na zebranych i zmierzył nowego wzrokiem. Po chwili spojrzał jeszcze raz na tego z Durmstrangu. - Gdybyś wiedział kim jestem nie zwracał byś się do mnie w ten sposób - powiedział uśmiechając się słodko. Spojrzał na Ingrid i na pozostałych. - Cześć Wszystkim. Czas nagli. - powiedział i ukłonił się delikatnie, po czym skierował kroki w stronę punktu widokowego. /Punkt Widokowy/
- Nie będę skakał do wody bo ktoś ma ochotę na kąpiel. - Spojrzał wymownie na krukonkę i obdarzył Briana beznamiętnym spojrzeniem.Jakże niezwykle honorowo postąpił.Wyłowił różdżkę panny Noah tylko po to aby zdobyć jej zaufanie, a w czasie późniejszym bezczelnie je wykorzystać.Było to żałosne o tyle, że Brian musiał w to włożyć jakikolwiek wysiłek i silić się by pokazać swoją fałszywą pozytywną stronę.Rosjanin nigdy nie znosił zresztą osób fałszywych, co też przekładało się na ilość osób nastawionych do niego wrogo. Gdy usłyszał słowa odchodzącego już Hearta jego drwiący śmiech potoczył się po moście.Jakiż on uroczy w przekonaniu swojej wielkości i pozycji. - Gdybyś ty wiedział kim jestem nie zbliżałbyś się do mnie nawet na metr.- Oznajmił mu z delikatnym uśmiechem podszytym niteczką ironii. Wilkie, który właśnie dołączył z niezwykle zabawną wypowiedzią mógł liczyć na nieco przyjaźniejszy uśmiech ze strony Rosjanina, z racji, iż był darzony przez niego nutką sympatii.
Rzeczywiście, coraz więcej osób tutaj się złaziło i pomyśleć, że niedawno były tutaj tylko dwie. Całe szczęście tym razem nie był to kolejny typek z Durmstrangu, który pragnie swym złym humorem czy głupota zarazić innych, a normalny (prawie) Wilkie.Uśmiechnęła się na jego widok. Taaak dawno się nie widzieli! A zatęskniła za nim, tymi jego nieco dziwnymi tekstami i zachowaniem, nawet, jeśli czasem było nieco denerwujące.- Hej, Wilku. Skąd taki nietypowy pomysł? - Zakonnica-prezydent, o Merlinie! Była pewna, że nie przemyślał tego tak dokładnie, jak ona swoją przyszłość jako nauczycielka Starożytnych Run. No dobra, właściwie to wcale o tym nie myślała, tylko tak jakoś pewnego dnia wpadło jej do głowy i postanowiła to zrealizować... ale ten pomysł przynajmniej brzmiał w miarę realnie.Tymczasem dziwny Gryfon sobie poszedł. Po tym co powiedział miała ochotę się roześmiać. Gdybyś wiedział kim jestem nie zwracał byś się do mnie w ten sposób! Niby kim mógł być? Chyba tylko niespełna rozumu Gryfiakiem.
Dostrzegł jakąś małą, płochliwą myszkę, którą znał z widzenia. To niewątpliwie, wnioskując z koloru jej szaty, była uczennica z domu Ravenclaw. Zaś jej imię, brzmiało coś jak... Ingbat? Andy? Ech, nieważne, nie czas się nad tym zastanawiać. Chciał dodać coś jeszcze, ale jego uwagę skupił na sobie pewien Gryfon, którego słowa wywołały szeroki uśmiech na jego twarzy. Co. Za. Idiota. Uśmiechnął się szeroko, po czym westchnął ciężko, trawiąc jego pożegnanie po raz drugi. "Pa wszystkim. Czas nagli". Ach, cóż za majestat! Jakże ich obraził swoim lekceważeniem! - A buziaczki?! - Zawołał za nim piskliwie, po czym uśmiechnął się z politowaniem. Aaach, Wilkuś się załamie. Zignorował go chłopaczyna!! Później zaś dostrzegł pewnego Rosjanina, którego miał okazję poznać nieco wcześniej i stanowczo przypadł mu do gustu. Również całkiem przyzwoicie pożegnał Gryfona. Wilk chcąc nie chcąc parsknął śmiechem. - Po prostu... ostatnio rozmawiałem na temat mojej przyszłości z ojcem. Stwierdził, że człowiek wybija się, jeżeli zrobi coś nietypowego. Wezmę przykład z tego mugola, Duchampa. Tylko, że niekoniecznie domaluję Mona Lisie wąsy. Po prostu zrewolucjonizuję świat! Zostanę zakonnicą-prezydentem! - Powiedział z całym przekonaniem, na jaki było go stać, mówiąc takie głupoty.
Ingrid słuchała z zaciekawieniem ślizgona. Był nawet sympatyczny. Kiedy z ust chłopaka usłyszała nazwisko mugolskiego malarza, od razu dziewczyna chciała się odezwać. Krukonka uważa że mało w Hogwarcie mówi się o sławnych ludziach ze świata normalnych ludzi. Ingrid dobrze znała tego malarza, gdyż słyszała o nim w szkole. Dziewczyna chodziła jeszcze do mugolskiej szkoły. -Zakonnica-prezydent? - zdziwiła się Ingrid i od razu zatkała usta. Przez przypadek się odezwała i od razu wtopiła swoje usta w szalik. Szczerze było to śmieszne.
Amaya postanowiła na trochę wyrwać się z zamku, więc ubrała się ciepło i wydostała z dormitorium. Przez chwilę nawet biegła, bo już chciała znaleźć się na świeżym powietrzu, a w rezultacie wpadła na jakiegoś chłopaczka z czwartej klasy po przekroczeniu rogu, przez co oboje upadli, zwijając się na podłodze ze śmiechu. - Przepraszam - powiedziała brunetka, podnosząc się. Zapewniona, że nic mu się nie stało, znów wprawiła swoje nogi w ruch, tym razem już nie skazując kogoś na spędzenie przerwy świątecznej w Skrzydle Szpitalnym czy Świętym Mungu. Takim oto sposobem ciemnowłosa znalazła się na moście, idąc wzdłuż niego z szerokim uśmiechem. Humor jej najwyraźniej dopisywał, gdyż było widać to już z daleka. Wszystkie konflikty między nią a rodziną nagle zniknęły. Co z tym szło ? Ha ! Będzie mogła odwiedzać regularnie Paryż... Właściwie, to do tej pory nie bardzo dogadywała się z wrednymi kuzynkami, ale od czego miało się przyjaciół ? Wujostwo chyba nie pogniewa się za to, że "przemyci" znajomą osobę, prawda ? A nawet gdyby, lubiła nieprzerwanie kłamać, tkać nieprzepisowe ilości lepkich sieci intryg, by później z chorą satysfakcją patrzeć na zadowalające efekty swej wyjątkowo katorżniczej pracy. Mimo to wiedziała jak zachowywać się w stosunku do przyjaciół. To akurat się jej chwaliło, ot co.
Weszła cicho na most. Dawno jej tutaj nie było. Odetchnęła głęboko czystym powietrzem i popatrzyła z utęsknieniem na Zakazany Las. Dawno jej tam nie było, ale nie chciało jej sie teraz tam iść. Popatrzyła w drugą stronę- na jezioro i góry. Podeszła d barierki. Ciekawe czy grigori odebrał paczkę... Pomyślała i zaczęła nucić jedną z rosyjskich piosenek. Gdzieś w połowie się pomyliła i przez przypadek zaczęła nucić kołysankę, którą śpiewała jej niania i cicia jak była mała. Po chwili zaczęła cicho śpiewać. -Trzy małe czarodziejki przez zły las sobie szły. Nagle napadł je wielki wilk, który był bardzo zły. Ale czarodziejki sie nie przestraszyły, tylko różdżki swe w dłoń ujeły, i ze złym wilkiem walke pdjęły. Wilk jednka nie był taki zły jak na początku czarodziejom się zdwało...- śpiewała tak cicho i spokojnie, że tylko ktoś kto stał tuż obok, lub ktoś kto wszedł na most w chwili kiedy nie było nawet najlżejszego powiwu wiatru, zadnych ptaków ani niczego co by mogło zagłuszyc śpiew dziewczyny mógł ją usłyszeć.
Ostatnio zmieniony przez Elena Marion dnia Sob Gru 18 2010, 18:44, w całości zmieniany 1 raz
Postanowił łyknąć nieco świeżego powietrza, więc wszedł na most i zobaczył dziewczynę, którą już kiedyś widział w Zakazanym lesie. Tak to ona katowała tą drugą z ravenclawu. Podszedł do niej. - Siema Elenka. Myślałem, że cie wywalili. Powiedział złośliwie i tak samo się uśmiechną. Wyjął rózdżkę z tylnej kieszeni spodnie na w razie czego oczywiście nie mogła tego dostrzec, gdyż stał do niej przodem i czekał na odpowiedź.
Podskoczyła gdy usłyszał czyjś głos tuż za sobą. Błyskawicznie się dowróciła i zobaczyła jakiegoś chłopaka, którego nie kojażyła. Nie zdziwiła sie słysząc, ze chłopak zana jej imię. Tważy niezjamoego nie znałą w ogóle, ze jego głos kojażyła. Tylko nie wiedziałą skąd. przez chwile myślała nad jego pytaniem i nagle sobie wszystko przypomniała. Wtedy w lesie, co napadła ją ta stuknięta krukonka... to z tamtąd znała ten głos. Nie wiedziałą skąd się tam znalazł, ale to akurat nie było ważne. -Jak widać źle myslałeś.- odpowiedziałą chłodno. Odruchowo przyjęła swój stary sposób bycia i nawet nie starałą sie tego zmienić. Chłopak wyciągnął różdżę, jakby licząc na pojedynek. Przez kamienną twarz dziewczyny przemknał krótki uśmiech z wyraźną kpiną. Zaraz jednak znów przybrała swój zwykły wyraz twarzy. -Czego chcesz?- spytaał równie chłodno co wcześniej wyraźnie zła, ze jej przerwano.
- Nie kojarzysz mnie? To spójrz tam. Wskazał ręką na las. - To sobie przypomnisz. Uśmiechnął się kpiąco i zaczął się jawnie bawić różdżką, żeby trochę poddenerwować. - a tak z innej strony to jak to jest, że jesteś jeszcze w szkole? przekupiłaś dyrektora, czy imperius rzuciłaś? Spytał kpiąco.