Wiszący most łączy jeden z dziedzińcowy z błoniami, a dokładnie z Kamiennym Kręgiem. Most zbudowany jest z drewna, a dach dodatkowo pokrywa jeszcze słoma. Jest tak stary, że gdyby nie podtrzymująca go magia już dawno by się rozwalił. Przy samym końcu znajduje się mały balkonik z kamienną ławką.
Szła powoli mostem trzymając dłonie w kieszeni kurtki. Kiedy była na środku mostu wychyliła się przez drewniane barierki, by zobaczyć co jest na dole. Nie zastanawiała się nawet co powie Jaydonowi, nie chciała wszystkiego ustalać. Westchnęła cicho i oparła głowę na jednej z dłoni.
Szedł przez wiszący most w stronę Christiane. Stanął obok niej i spojrzał na nią obojętnym wzrokiem. Przekrzywił głowę, czekał aż coś powie. Był już ogarnięty. W jego głowie nie szumiało zawzięcie, a sam spryskał się perfumami, co zabiło zapach skrętów.
Widząc, że chłopak stoi tuż koło niej odwróciła się w jego stronę. - Przepraszam - odparła krótko. Znowu powstrzymywała się od płaczu. Mrugnęła parę razy, aby Jaydon tego nie widział, z resztą kiedy tylko zobaczyła jego obojętne spojrzenie wiedziała, że on już jej nie wybaczy. Usiadła opierając się plecami o barierki. Od czasu do czasu zerkała na chłopaka.
Westchnął patrząc na dziewczynę. Potargał się po włosach i uniósł do góry brwi. - Miałem się dowiedzieć czegoś ciekawego- oznajmił obierając się o barierkę i spoglądając na dziewczynę. Na usta cisnęło mu się wiele słów, ale powiedział tylko to.
Znowu nie wiedziała co powiedzieć. Zapadła niezręczna chwila ciszy, którą po chwili przerwała Christine. - Chodziło mi głównie o to, że chyba nie będziemy już razem - mruknęła. Jeszcze niedawno nie wyobrażała sobie kłótni z Jaydonem. - Ostatnio nie odzywałeś się do mnie - dodała po chwili. Położyła nogi na deskach patrząc na swoje buty.
Westchnął i spuścił na chwile głowę, po czym spojrzał na dziewczynę. - Wiesz Christiane - powiedział powoli- To co zrobiłaś było bardzo niemiłe. Mogę znać tylko powód dla którego to zrobiłaś?
Zrobiła smutną minę. Takich rzeczy, które działy się między Christine i Jaydonem się nie zapomina. - Wiem - odparła zakrywając twarz rękami. Westchnęła cichutko nie mogąc się z tym pogodzić. - Pewnie zabrzmi to banalnie... - zaczęła - Spotkałam kogoś wyjątkowego. Nie, nie myśl sobie, że ty nie jesteś - dodała szybko. Zaczęła się plątać w słowach, jednak nic nie mogła na to poradzić.
Westchnął ponownie. Christiane plątała się w słowach i sama nie wiedziała co powiedzieć. - Wiem, że jestem wyjątkowy i nawet nie mam Ci za złe, że mnie zdradziłaś. Ale czemu do licha zrobiłaś to z jakimś Chińczykiem?- zapytał agresywniej. To najbardziej go w końcu nurtowało.- I dlaczego nie mogłaś najpierw miło mi oznajmić, że więcej nie będziemy się spotykać.
- A co to za różnica, czy to jest Japończyk, czy Anglik ? Wiesz, nie jestem jak inne, które lecą tylko na wygląd. Gdybyś chciał wiedzieć rozmowa z nim była nadzwyczaj ciekawa, co też wpłynęło na moją decyzję. Poza tym, wcale nie przypomina Japończyka, bo nie ma skoślnych oczu ! - powiedziała bardzo szybko. Wstała z drewnianych desek i spojrzała na chłopaka. - Bałam się twojej reakcji - przyznała krzywiąc się.
- Duża różnica. Porównałaś mnie do jakiegoś Japończyka- powiedział tonem, jakby to nie ulegało najmniejszych wątpliwości. - Moja reakcja byłaby wyjątkowo spokojna, tak jak teraz, ale zrozumiałbym Cię i nie miał do Ciebie żadnych pretensji. Co by było jakbym nie wszedł na ten dziedziniec?
Już chciała otworzyć usta, żeby mu coś powiedzieć, jednak z jej oczu popłyneły dwie drobne łzy. Nie była pewna, czy chłopak to zauważył, jednak szybko odwróciła głowę by spojrzeć na niesamowite widoki, które teraz były nieco zamazane. - Na pewno bym Ci to powiedziała - rzekła po cichu szlochając. Otarła skływające łzy rękawem i udała, że nic się nie stało. - Nie wiedziałam, że tak zareagujesz, mój błąd - powiedziała spokojnie nie odrywając od niego wzroku.
Nie mógł się powstrzymać od wywrócenia oczami. Wolałby, żeby na niego krzyczała, a nie płakała. Naprawdę irytujące. - Może skończmy tą rozmowę- zaproponował, podchodząc bliżej Christiane.
Widząc jak wywraca oczami zrobiła się na niego wściekła. Jednak zrozumiała, że chłopak od początku nie był nią zainteresowany z powodu jego ignorancji przy rozmowie. Wcale go nie ruszało to, że jej jest przykro. Postanowiła to zakończyć. - Tak, więc do widzenia - mruknęła w jego stronę.
Pogłaskał ją po głowie. - Powodzenia z tym swoim Japończykiem. Pójdź od razu do Bell, żeby wam powróżyła z fusów. A już mogę przewidzieć, że to raczej długo nie potrwa. Zaczął się powoli cofać. Szedł już powolnym krokiem w stronę zamku. Chciał po prostu odejść od dziewczyny, żeby już nie mówić jej nic przykrego. Ale cóż. Był ślizgonem, naprawdę nie mógł się powstrzymać. Odwrócił się w jej kierunku. - Przynajmniej dzięki Tobie, nie mam wyrzutów sumienia, że zdradzałem dziewczynę, która była we mnie zakochana- powiedział głośno. Z powrotem skierował się w stronę zamku uśmiechając się pod nosem. Niedobry Jay.
Prychnęła. - Tak, ale na pewno dłużej, niż ty łącznie z wszystkimi dziewczynami, które "zaliczyłeś" - warknęła, kiedy zaczął się oddalać. Stała tak przez minutę, kiedy znów go usłyszała. Zaśmiała się teatralnie, wiedziała, że to robił. - Powodzenia, w zdobywaniu nowych ofiar ! - prychnęła głośno i wróciła wprost do zamku. Była tak wściekła, że miała ochotę uderzyć go w twarz. Postanowiła dokonać tego przy następnej okazji.
Constance zrobiła sobie przerwę w pracy. Nawet jej, młodej i wytrzymałej osobie potrzebny jest czas na odpoczynek i regenerację sił. Dlatego wyszła na zewnątrz. Nie zrażały jej nawet chmury, z których niechybnie spadnie deszcz. Panna Pernelle doszła aż na most. Nigdy nie była tu jeszcze. Praca Constance nie pozwalała na zbyt częste zwiedzanie terenów zamku. Usiadła na suchej jeszcze ławce.
Gdy przechadzała się po błoniach pochmurna pogoda zniewoliła ją. Nie lubiła słońca i upału... Odpędzały ją. Lynn bardzo łatwo się męczy i nie jest wytrzymała, słońce to dla niej katusze. Pogoda zachęcała ją do dalszej wędrówki, a ta szczerze nie potrafiła się powstrzymać. Ech, ten cień, te chmury, ten wietrzyk, to orzeźwienie. Myślami była również przy Alu... Ale nie chciała się teraz z nim spotkać. Wszystko działo się dla niej za szybko, musiała wszystko sobie poukładać. Ale czy nie jest najszczęśliwszą kobietą na ziemi? Co tu zostało w ogóle do przemyślenia? Westchnęła ciężko, mimo głosu rozsądku, dziewczyna wiedziała że wszystko nie jest w porządku. Przysiadła na ławce i z zaskoczeniem dostrzegła młodą kobietę tuż obok niej. - Dzień dobry - Bąknęła nieśmiało.
Constance myślami była w domu. Zastanawiała się, co w tej chwili robili jej rodzice. Zauważyła jednak, że obok niej siada młoda kobieta. - Dzień dobry - odpowiedziała. - Czy to nie pani jest tą nową nauczycielką przyjętą do pracy? - zapytała z ciekawością w głosie. Znała z widzenia kadrę pracowniczą, jednak tej kobiety nie kojarzyła. A słyszała także, że niedawno przyjęto dwóch nauczycieli.
- Tak. Będę uczyła dzieciaki Historii Magii. Póki co nie wiem co to będzie..., ale mam już naszykowany materiał i dobre chęci. Cóż więcej mogę zrobić? Wywróciła ramionami i zerknęła na dziewczynę. - A pewnie mam przyjemność konwersowania z miejscową bibliotekarką? Spytała z uśmiechem, po czym zerknęła z za kurtyny czarnych rzęs na dziewczynę. - słyszałam, że jesteś z Polski? Uniosła ku górze brew. - Moje wujostwo przeprowadziło się tam jak miałam naście lat. Z tego co od nich słyszałam to bardzo sympatyczny i religijny kraj. A Tobie? Jak się żyło?
Do Lynette przyleciał patronus od Alexa: - Lynn, czy moglibyśmy się spotkać na błoniach Hogwartu? Proszę. Tęsknię za Tobą. -, po czym spojrzał jeszcze na Nią, po czym wzbił się w powietrze i poleciał w stronę gabinetu Alex'ego.
- No właściwie nic. Teraz wszystko zależy od uczniów - podzieliła się swoimi przemyśleniami. Osobiście lubiła historię, jednak wiedziała, że większość ludzi jej nie cierpiała. Czego Constance nie rozumiała. - Tak, tak. Pracuję w tutejszej bibliotece. I tak, jestem z Polski - odpowiedziała na dwa pytania jednocześnie. Zastanowiło ją, skąd ta kobieta to wie. - Polska to piękny, różnorodny kraj. Żyło mi się tam naprawdę dobrze. Jednak... z pewnych powodów musiałam go opuścić. I przybyłam do Anglii. I jakoś tak wyszło, że pracuję w Hogwarcie - uśmiechnęła się. - Constance Pernelle - przedstawiła się. - Widzę, że ktoś na ciebie czeka - powiedziała, widząc patronusa.
Uśmiechnęła się do dziewczyny niepewnie dostrzegając patrunusa. Jej serce zabiło w przyśpieszonym tempie, z szybkością dział szybkostrzelnych. - Och, świetnie. Odpowiedziała patronusowi, choć wiedziała, że to zbędne. Zerknęła z ukosa na dziewczynę. Musiało to wyglądać dość dziwnie. - Wiem o tym. Zrobię jednak wszystko co w mojej mocy, by zajęcia nie były nużące. Nasze pierwsze zajęcia dotyczyć będą legendarnych czarodziejów i czarownic. Pokażę im również sidła anielskie, które wykorzystuje się do łapania jednorożców. Stwierdziła pewnie, po czym dodała. - Również bardzo lubię książki... teraz jestem w trakcie 'Rozważna i Romantyczna'. Czytałaś?
- Brzmi ciekawie. Na ich miejscu chciałabym przychodzić na lekcje - stwierdziła. Jednak czas jej dzieciństwa się definitywnie skończył i ona o tym wiedziała. - Nie, jeszcze nie czytałam. Ale może się skuszę - dodała dosyć niepewnie. - Ostatnio nie mam zbyt wiele czasu na czytanie, mimo tego, że pracuję w bibliotece - zaśmiała się.
- Ech, nie zazdroszczę. Ja póki co siedzę tylko i odpoczywam. Praca w bibliotece musi być ciężka. Ja mam tyle czasu dla siebie. Uśmiechnęła się niepewnie. - Naprawdę polecam. Tak mnie wciągnęła. I skończyła tak niespodziewanie. Powiedziała, po czym zerknęła w las. Miała wrażenie, że coś tam się porusza..., ale może miała po prostu tylko zwidy? Biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich czasów, to praktycznie nic dziwnego.
- Ta praca nie jest taka ciężka - broniła się Constance. - Po prostu jest... - nie mogła znaleźć słowa - monotonna. Ale to mi odpowiada, bo szukałam spokoju i go znalazłam - skończyła, nie wiedząc, czy nie powiedziała zbyt wiele. - A książkę na pewno kiedyś przeczytam - dodała. Sama też spojrzała w stronę lasu, jednak nie zauważyła nic niepokojącego.