Jest to cieplarnia, w której nie da się znaleźć niebezpiecznych roślin. Uczniowie zajmują się tu bardzo prostymi rzeczami, takimi jak sadzenie nieszkodliwych i całkowicie bezpiecznych "zarośli". Mimo tego, iż jest to miejsce zupełnie niegroźne, Septienne - nauczycielka zielarstwa, dba o to, by wejście było zamknięte na klucz, tak jak w innych cieplarniach.
Trochę spóźniona ale wbijam na kółko eliksirów. Już na wejściu widzę, że dzisiaj nie ma Victorii, więc raczej nie będzie tak wesoło jak poprzednim razem... wielka szkoda. Podchodzę więc do @Lucas Sinclair, który już coś tam robi. Cmokam go na powitanie w policzek i zajmuję miejsce tuż obok. - Cześć, braciszku. Obiecuję być grzeczna tym razem. - Uśmiecham się do niego szeroko, odwołując się do tego co działo się na poprzednich zajęciach. Cóż, mogę obiecywać ale gdyby nadarzyła się okazja... to i tak nie pomyślę dużo, nim zrobię coś co przyjdzie mi do głowy. Patrzę za jaki eliksir się zabiera i postanawiam zająć się warzeniem tego samego, w razie potrzeby będę mogła coś zgapić.. znaczy poprosić o pomoc. Idea robienia eliksirów leczniczych bardzo mi się podoba, bo łączy coś co lubię i całkiem dobrze się w tym czuję z tym, co może być bardzo przydatne i rozwijające. Wypisuję wszystkie składniki, których potrzebuję i kiedy stwierdzam, że to dyptam jest tym, bez którego muszę się obejść, rozpisuję sobie co i jak - w jaki sposób go zastąpić, co ma większą moc a co mniejszą... Ciemiernik jest podobnie mocny jak dyptam ale równocześnie ma właściwości raczej trujące - mógłby wyjść ciekawy eliksir i na pewno nie chciałabym być na miejscu osoby, której by go podano. Ostatecznie decyduję się na mandragorę, bo wydaje mi się, że tylko ona ma dostateczną moc, żeby móc zastąpić ten jeden brakujący składnik. Zbieram wszystko co trzeba, po czym zalewam kapustę wodą w kociołku. Czuję się trochę tak, jakbym gotowała obiad a nie eliksir leczniczy. - Jak tam twoja kapusta? - zagaduję Lucasa, który jest mniej więcej na tym samym etapie gotowania, no może jego jest już odrobinę miększa. Zapowiada się dłuższe czekanie.
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Mad pokiwała jedynie głową i uśmiechnęła się, do siebie samej. Dziś ma uwarzyć eliksir Szkiele-Wzro westchnęła ciężko i otworzyła swój podręcznik na odpowiedniej stronie. Gryfonka spojrzała jeszcze raz na listę składników, którego brakło z dostępnych i postawiła obok kociołka większego który też zabrała z kupy leżących na środku kociołków. Dziewczyna wzięła głęboki oddech. Zabrała się za warzenie eliksiru. Wsadziła kapustę do kociołka wlała wodę tak by warzywo było całe zanurzone, ostrożnie podpaliła swój palnik. - Oby nie wybuchło, oby nie wybuchło, oby nie wybuchło... - mamrotała pod nosem. Mad gotowała na średnim ogniu tak długo aż liście nie zmiękną całkowicie. Po chwili sprawdziła łyżka drewniana nie mieszając, w od stepach 10 minutowym wrzuciła do kociołka po jednej rozdymce aż zawartość w w kociołku na pęcznieje odpowiednie. Następnie kiedy Mad uzyskała dany efekt wywar zdaniem dziewczyny był bez barwny czysty i klarowny. Tak więc Gryfonka powoli i ostrożnie bez chlupnięcia płynu dodała od 3 do 5 skarabeuszy i brakującym składnikiem jako zastąpiła był ślaz który wzięła i wrzuciła. -Może tym razem się uda?-w końcu już tyle próbowała uwarzyć jakiś eiksir, że fortuna mogłaby się obrócić na Mad korzyść. -Jak się uda eliksir to zabieram?-spojrzała na @Maximilian Felix Solberg pytająco. Zerknęła do przepisu i do kociołka ojć nie dość ze składnik za słaby. Ale chyba wszystko udało się Mad eliksirem i spokojnie go zbalansowała wywar.
Ofelia Willows
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.76
C. szczególne : Brak łuku kupidyna na górnej wardze.
Czas na pierwsze spotkanie spotkanie laboratorium medycznego, na którym będę pierwszy raz jako wiceprzewodnicząca. Nie jestem dobra w eliksirach tak bardzo, jak w magię leczniczą, ale postaram się dać z siebie jak najwięcej. Przy okazji może uda mi się wykorzystać wiedzę zdobytą w aptece? Na spotkanie przyszłam punktualnie, ale na miejscu było już kilka osób, łącznie z przewodniczącym. O tym, co dzisiaj będziemy robić, dowiedziałam się na miejscu. Nie jestem najlepsza z eliksirów, ale wciąż miałam nadzieję, że uda mi się sprostać zadaniu i wybiorę odpowiedni zamiennik. Z racji moich umiejętności, wybrałam eliksir spokoju. Pewnie robiłam go kilka razy na lekcjach, więc nie powinien stworzyć mi dużego kłopotu. Spojrzałam jeszcze na tablice virusojewa. Po dłuższej chwili zdecydowałam się na śledzionę szczura. Wydaję mi się, że jest to najlepszy zamiennik dla rogu jednorożca, choć nie wykazuje takich samych właściwości leczniczych. Przygotowałam kociołek i również siebie zakładając m.in. fartuch, gogle ochronne i rękawice ze smoczej skóry. Sproszkowałam kamień księżycowy, a roztwór momentalnie zabarwił się na zielono. Zamieszałam go, a w następstwie tego, znowu nastąpiła zmiana koloru, tym razem na niebieski. Dodałam następną porcję kamienia księżycowego, a eliksir zmienił kolor na fioletowy. Podkręciłam palnik na większy ogień i wpatrując się w mieszaninę, czekałam aż znów zmieni kolor...
//reszta w następnym poście
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Mistrze eliksirów to ja nigdy nie byłem i w zasadzie zapisałem się na kółko, żeby pouczyć uzdrawiania, ale skoro już mój ziomek z drużyny organizował spotkanie, a ja musiałem się podszkolić jak tylko mogłem przed początkiem egzaminów, to i tutaj przywlokłem się mniej lub bardziej pośpiesznie. Macham ręką na powitanie Maxa i siadam gdzieś w okolicach rodzeństwa Sinclair, żeby w razie czego mieć chociaż do kogo gębę otworzyć. Kiwam głową do dwójki Ślizgonów i słucham tego co ma do powiedzenia Max, ze znudzeniem potakując na jego słowa. Oczywiście wybieram najprostyszy eliksir z możliwych, moja wiedza z nich jest przecież naprawdę żałosna. Dlatego z patrzę z niezbyt dużym ogarnięciem czego tam brakuje i próbuję zrozumieć jak mogę go zastąpić. Osobiście jestem typem czarodzieja, która akceptuje głównie różdżkę jako magiczny prawdziwy przedmiot i jakieś ziółka, eliksirki, zwierzątka, to nigdy nie było dla mnie. Mieszam te najróżniejsze okropne rzeczy, sprawdzając czy zmienia kolor tak jak powinien, ku mojemu zdziwieniu tak jest. Nawet jak dodaje oczy diabła morskiego zamiast jednorożca okazuje się być to dobry wybór. Nawet mój wywar wygląda całkiem wyględnie, kto by przypuszczał!
Ofelia Willows
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.76
C. szczególne : Brak łuku kupidyna na górnej wardze.
Gdy podgrzewany eliksir zmienił kolor na różowy, momentalnie zmniejszyłam gaz. Dolałam syrop z ciemiernika czarnego, który zabarwił roztwór na kolor turkusowy. Znowu podkręciłam ogień do momentu, kiedy to płyn zabarwił się na fioletowo. Dodałam sproszkowane kolce jeżozwierza i zamieszałam eliksir, aż zrobił się pomarańczowy. Znowu wsypałam sproszkowane kolce jeżozwierza, a roztwór ponownie zrobił się turkusowy. Podgrzałam jeszcze eliksir, do momentu gdy przyjął fioletową barwę. W tym momencie powinnam dodać brakujący składnik, który jestem zmuszona zastąpić zamiennikiem. Dodałam śledzionę szczura. Kolor się różnił, powinien być inny. Dodałam resztę składników i pomieszałam i podgrzałam w odpowiednich momentach. Gdy dodałam ostatni składnik, kolor zmienił się na biały, a z kociołka unosiła się srebrzysta para. Udało mi się zastosować dobry zamiennik! Gotowy Eliksir Spokoju przelałam do kolby stożkowej i dumna czekałam na koniec spotkania, co raz patrząc, czy nikt nie potrzebuje pomocy.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Częściej można go było zobaczyć nad garnkiem niż nad kociołkiem, a jeśli jarał się jakimiś naparami, to tymi z herbacianych liści i owoców o słabych właściwościach magicznych, które miały w delikatny sposób umilić czas picia herbaty. Eliksiry nie były jego broszką, choć trzeba przyznać, że miał w sobie coś na zasadzie naturalnych – kompletnie zignorowanych – predyspozycji do przyrządzania mikstur. Wszedłszy do cieplarni – cóż za nietypowe miejsce do warzenia eliksirów – przywitał się z tymi, którzy znajdowali się już w środku. Wysłuchał Maxa i pokiwał tylko głową, od razu ze świadomością, że będzie musiał wziąć się za najłatwiejszą miksturę. Szkoda by było zmarnować skladniki, robiąc coś ponad swoje możliwości – skoro były to mikstury związane z uzdrawianiem, z pewnością przydadzą się jako uzupełnienie zapasów profesor Blanc. W końcu ogarnął się z tym co ma warzyć i wybrał sobie stanowisko, które znajdowało się tuż obok Puchonki. Napełnił kociołek wodą i zapalił palnik, dopiero po tym patrząc w tablicę – szkoda było mu marnować czas. Doszedł do wniosku, że użyje oczu diabła morskiego. Odnalazł je wśród składników i zabrał się do pracy – dodał sproszkowany kamień księżycowy, mieszał aż do uzyskania pięknej krukońskiej barwy, a potem dodał go znowu, by się zaróżowił.
Poszukiwanie składnika podobnego w działaniu było ciekawe i nie spodziewał się na początku, że może udać mu się poprawnie dobrać zamiennika dla dyptamu. Z pomocą podręcznika nie było to takie trudne, ale sam Lucas do końca nie miał pewności, że korzeń mandragory da mu ten sam efekt w eliksirze co oryginalny składnik. W między czasie, kiedy w jego kociołku gotowały się liście kapusty, chłopak oczyszczał pozostałe składniki. W momencie kiedy do cieplarni weszła @Sophie Sinclair, właśnie wyliczał odpowiednią ilość rozdymek, domykając po sobie słoik. - Ty? Grzeczna? Czy dzisiaj mamy pierwszego kwietnia? - skomentował ironicznie, jednak odwzajemnił uśmiech Soph i nawet ucieszył się w duchu, że usiadła obok niego. A jeszcze bardziej ucieszył go fakt, że wzięła się praktycznie od razu za swój eliksir i nie kombinowała z nim nic. A przynajmniej na razie. Chyba miał uraz po ostatnim spotkaniu lab-med. Zamieszał w swoim kociołku i stwierdzając, że kapusta jest już dostatecznie miękka, usłyszał pytanie Sinclairówny. - Moja już jest gotowa do przygarnięcia pierwszej rozdymki. - odparł, tym samym wrzucając właśnie ten składnik do wywaru z liści. - A Twoja już zmiękła? - rzucił po chwili, zdając sobie sprawę, że musi czekać dziesięć minut aż będzie mógł dodać kolejne oko diabła morskiego. Dlatego postanowił w międzyczasie pokroić korzeń mandragory. - A tak w ogóle... to co u Tori? Słyszałem, że kogoś ma, może to sprawi, że nie będzie jej się włączał agresor tak często... - odezwał się, jednak wiedział, że pożałuje rozpoczęcia tego tematu. Sophie była dość blisko z Vittorią, dlatego kusiło go, aby dowiedzieć się od siostry, co słychać u Gryfonki. Sam z wiadomych przyczyn, raczej rzadko z nią rozmawiał. Ostatnio chyba na wizie... Po upłynięciu wyznaczonego czasu, przyszedł czas na drugą rozdymkę i dziesięć minut czekania. Musiał przyznać, że warzenie tego eliksiru było wybitnie nudne, jednak kiedy przypominał sobie jak wiele dobrego mógł on zrobić, od razu zmieniał o nim zdanie. Uzdrawiające wywary, miały specjalne miejsce w jego sercu. Po dodaniu ostatniej rozdymki, pochylił się nad kociołkiem, obserwując, czy jego paćka eliksir powiększył swoją objętość trzy razy, tak jak było napisane w opisie przyrządzania. A kiedy stwierdził, że właśnie tak jest zaczął wkładać do środka skarabeusze. Zgodnie z przepisem, wywar z klarownego i czystego powinien stać się mętny... Hmm, chyba coś było nie tak. Może za mało tych skarabeuszy?
Rasmus Vaher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
Kompletnie nie wiedział co tu robi. W sensie... z jakiego powodu tutaj przyszedł. A tak, przypomniał sobie. Sztuka survivalu, którą nabył w Stavefjord sprawiły, że chciał chociaż trochę bardziej to rozwijać. Albo raczej został do tego namówiony w momencie, kiedy zaczął sobie radzić z rybami i tak dalej. Ktoś to w końcu dostrzegł. Zdziwił się, kiedy zobaczył Elijaha w sali, który pieczołowicie zajmował się swoim eliksirem. Vaher jedynie stanął obok niego ze swoją recepturą. — Nie wiedziałem, że tak naderaktywny ostatnio jesteś. Zadziwiasz mnie. — Oczywiście tylko wzruszył ramionami, by za chwilę zająć się swoją recepturą. Przyglądał się tablicy i postanowił wybrać kombinację podaną w tablicy, ale z powodu braku rogu jednorożca poszedł wyjąć sok z mandragory, dowiedziawszy się o podobnych możliwościach co podany odzwierzęcy produkt. Szkoda było marnować tak piękne zwierzę jakim był jednorożec. Pieczołowicie się za niego biorąc, Rasmus rozmawiał ze swoim kapitanem. Niegotowy Eliksir zmienił póki co kolor na bardziej bladoróżowy, ale to zapewne z powodu tego, że nie został wykorzystany właściwy, ale substytutowy składnik. Teraz poczekać. — Jedziesz gdzieś na wakacje w tym roku? — Ot, nudny small-talk.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Kiedy zawartość jego kociołka nabrała różowego koloru, dodał syropu z ciemiernika, który ponownie zmienił jego barwę. Teraz trzeba było zwiększyć ogień i czekać aż kolor zmieni się po raz czwarty. Chyba dostrzegał w tej dziedzinie pewną odmianę sztuki... Podniósł zamyślony wzrok na Rasmusa, kiedy ten rozstawił się obok niego i uśmiechnął się kącikiem ust. — Gdybym siedział w domu, musiałbym uczyć się do egzaminów. Bez sensu, prawda? — aktywności związane z kołami pozalekcyjnymi były świetną ucieczką odskocznią od nauki, na której trudno było mu się skupić. Jak na Krukona przystało nie zamierzał uciekać przed tym w nieskończoność, ale wiedział też, że ma jeszcze trochę czasu. Zresztą sam udział w tych spotkaniach był swego rodzaju przygotowaniem, prawda? Dodał sproszkowane kolce jeżozwierza dwukrotnie, za każdym razem wywołując zmianę koloru, potem zaś przyszedł moment na wybrany przez niego składnik. Trzeba przyznać, że trochę się denerwował. Wrzucił oczy diabła morskiego i czekał aż eliksir zmieni kolor na różowy... on zaś od razu przeszedł w czerwień. Skrzywił się z niechęcią. — Pewnie zapiszę się na szkolny wyjazd, chcę spędzić trochę czasu z... ze znajomymi — odchrząknął, zwiększając znów ogień. Wciąż nie był pewien na jakim etapie stał z Morgan, bo rozmowa na ten temat jakoś zawsze im uciekała. Zdawała się nie być ważna, kiedy mieli kilka chwil dla siebie. — A Ty? Wracasz do domu? — wrzucił do kociołka kamień księżycowy i dopiero wtedy jego mikstura stała się fioletowa. Zaczęła jednak nieco dziwnie pachnieć i czuł, po prostu czuł, że coś skopał. Czy to te oczy? Czy te oczy mogły kłamać? Kiedy wrzucał kolce jeżozwierza, czuł, że nic z tego nie będzie – i miał rację. Eliksir ani nie zszarzał, ani tym bardziej nie pobielał; wciąż miał fioletowy kolor i zaczynał chyba pachnieć jak zgniły ziemniak...
Spoglądał to na kociołek, to na kapitana swojego zespołu. W sumie miał w tym jakąś rację. Ale to tak naprawdę zapewne działało wobec Elijaha. To, że tutaj przyszedł to naprawdę był prawdziwy cud. Jakby sam Merlin nakazał mu wyjść ze swojego stanu choć na chwilę, odłożyć poduszki i przyjemną, ciepłą herbatę i ruszyć się w kierunku tego miejsca. A ostatnio bardzo często zdarzało mu się natrafiać na Krukona. Pytanie tylko - czy to on go śledził? Czy może on jego? Nie zastanawiał się jednak długo, bo zaczął powoli mieszać swój eliksir, który zaraz zmienił barwę na czerwonobrunatny, jednak powrócił przy mieszaniu do czerwonego. Miał czas na rozmowy. — Przynajmniej. — Odpowiedział dość szybko, bo zaraz musiał zacząć podgrzewać swój eliksir, coby otrzymał odpowiednią barwę. Używał teraz różdżki do podgrzewania, co sprawiło, że ponownie zaczęło zmieniać swoją barwę na fioletowy. Wtedy troszeczkę dał okazję przeczekać. Niech wszystko się ze sobą zgryzie. Patrzył się przez chwilę na Swansea i tę jego lekką zawieszkę przy tym gdzie zamierza jechać lub spędzić czas. Jedynie wydął lekko wargę. — Nie martw się. Na meczu i tak widziałem. Ale to nadal twoja sprawa, więc spokojnie. — Podsumował sytuację, jaką zdarzyło mu się zauważyć z wysokości miotły, kiedy powoli wracał na ziemię, aby pożegnać się z resztą zespołu. Wtedy tak samo chciał wrócić do łóżka. Na pytanie związane z... tak, chęcią powrotu do Estonii... W sumie zastanawiał się. Czy jest tam dla niego miejsce. Czy nadal może stanąć przy rodzinie, spojrzeć na swojego brata, albo zapytać się ojca co w Stavefjord. Na samą wzmiankę o tej szkole coś go zapiekło w duszy. Ale chwilowo. — Nie. Nie wiem. Może. Może tutaj trochę popracuję. — Odezwał się tak, jakby nie zdradzał swoich planów. A tak naprawdę ich nie miał. Nie wiedział co zrobi w wakacje. Może nawet nic. — Jeśli już zamierzasz coś robić... W sensie, artystycznego, to spróbuj wyjechać nad tereny Bałtyku w Sierpniu. Bardzo ładne widoki od jego wschodniej części. — Zarekomendował miejsce. Jeszcze nie dodawał kolejnego składniku. Kontrolował barwę i tak dalej.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max w gruncie rzeczy dobrze się bawił. Może to nie było do końca coś, co chciał robić całe życie, chociaż chuj tam wie, w końcu te eliksiry jakoś wiązały się z uzdrawianiem, a to pociągało go coraz mocniej, ale po prostu zaczynał traktować to wszystko jako świetną zabawę i tego się po prostu trzymał, starając się czerpać z tego jak najwięcej. To, że jego imiennik wiecznie wymieniał coś w składach eliksirów, było jednocześnie trudne i fascynujące, bo mimo wszystko zmuszało ich zasrane łby do jakiegoś głębszego przemyślenia tematu, a nie oszukujmy się, to zawsze były jebane plusy. - Proszę dać nam szansę, doktorze Colton, być może tym razem pacjent przeżyje - odparł bardzo poważnie @Aslan Colton i uśmiechnął się do niego zaraz zaczepnie, bo ta zabawa robiła się coraz fajniejsza i mocno mu pasowało takie zaczepianie się, jakby byli wciąż mało poważnymi ludźmi, czy coś tam. Zaraz jednak skupił się na eliksirze, który co prawda nie wybuchał mu w ryj, ale wydawał mu się dość słaby, przypominający bardziej wodę, niż coś, czym powinien zostać napojony w krytycznej sytuacji. Pochylił się nieco nad wywarem, ale nie był w stanie tego zmienić, bo tak się składało, że po prostu wykonał już wszystkie możliwe ruchy i nie był w stanie niczego zmienić. Trudno się mówiło, ale i tak poszło mu, kurwa, ze sto razy lepiej niż ostatnio, bo teraz eliksir przypominał chociaż to, czym miał być i jak podejrzewał Max, mógł nawet działać, bo poza tym, że wydawał się nieco rozcieńczony, nie sprawiał wrażenia jakiegoś ułomnego dziecka, co niesamowicie go cieszyło i w sumie to mu pasowało. - Kurwa, Max, jeszcze sam zostanę jakimś jebanym alchemikiem - rzucił jeszcze do chłopaka, bo w gruncie rzeczy faktycznie mogło być w chuj gorzej, a tak poszło nawet nieźle i dało się z tym przeżyć. Co będzie dalej? Odpierdoli takie gówno, że zasłuży na jakieś same Wybitne? To by dopiero było, kurwa, coś!
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
kuferek: 1 eliksir:: spokoju kostka k6:5 kostka k100:55, opisane będzie w drugim poście
Tak po prawdzie to nie miała zamiaru kierować swych kroków w stronę cieplarni - udział w dodatkowych kółkach przy takim natłoku innych szkolnych obowiązków był ostatnią rzeczą, na którą miała siły i chęci. Wybierał się tam jednak Aslan, a przebywanie w jego otoczeniu stało się dla niej nagle i niespodziewanie szalenie ważne. Głównie z tego powodu gdy zaproponował jej wspólną wyprawę pokiwała entuzjastycznie głową, zapominając kompletnie o walających się w dormitorium pergaminach pokrytych drobnym maczkiem, których treść musiała zostać przyswojona. Po przekroczeniu progu sali przywitała się ze wszystkimi zgromadzonymi buźkami i wysłuchała cierpliwie jakie trudności życia zostaną im rzucone na barki tym razem. Nie przepadała za eliksirami zbyt szczególnie i uważała, że zdecydowanie przyjemniejszym przeznaczeniem kociołka jest szykowanie w nim chłopskiego gulaszu nad ogniskiem, ale trudno, co robić. - Świeć halogenie nad naszą duszą - powiedziała zbolałym tonem i westchnęła pod nosem bezsilnie, bo zabawa w poszukiwanie zaginionego składnika nie bardzo przypadła jej do gustu. Nie wiedziała czy można sobie ot tak zastępować różne ingrediencje, nawet jeśli te wykazywały podobne właściwości. Na ogół trzymała się wytyczonych przez zawodowców ścieżek, a już szczególnie w sytuacjach, w których nie miała większego pojęcia o danej dziedzinie. Złe wykonanie eliksiru nie było przypadkiem, w którym można było błądzić po omacku. - Słaby pomysł. Co jak mój eliksir spokoju zamieni się w eliksir wiecznego snu? - zapytała Aslana niepewnie, zerkając ukradkiem jakie świzdy mizdy wyczynia przy swoim kociołku. Nie bardzo wiedziała w jaki sposób powinna przejść do rzeczy, dlatego z niewysłowioną ulgą i wdzięcznością przyjęła rozgadanie Coltona, który zasugerował konkretnie jakiego składnika im brakuje. - Co...? - rzuciła nieprzytomnie w eter, kiedy wyczuła wzrok koleżki na swojej twarzy, aby za chwilę podłapać łączność ze światem. Jej łajfaj czasami nie zaskakiwał w porę. - Faktycznie! Masz rację! - Niemal klasnęła w dłonie z uciechy, bo właściwości rogu jednorożca akurat znała doskonale. Problemem było wyciągnięcie z makówki informacji związanych ze składnikami o podobnych walorach. Myślała intensywnie nad tą zagwozdką, jednocześnie nie marnując czasu i mieszając zawzięcie eliksir, który stopniowo przyjmował pożądaną niebieską barwę. Brawo, Nielsen. Chociaż to ci wyszło. - Zanim przejdziemy do wrzucania czegoś na wzór rogu to przeleci nam przed oczami cała tęcza - zaśmieszkowała, kiedy w końcu jej eliksir zmienił barwę na niebieską i musiała kombinować nad tym, jak uzyskać kolejny z pożądanych kolorów, którym był fiolet. - To jak? Masz jakieś pomysły? - Jej myśli krążyły tradycyjnie wokół roślin, ale jeszcze nie znalazła wśród nich żadnej konkretnej, którą można by było pewnie zastąpić ten cholerny róg. A jak już, to potrzebowałaby tego zielska na kilogramy aby osiągnąć pożądany efekt, co było raczej niewykonalne, bo w palecie dostępnych składników nie dojrzała tak licznych rozmaitości.
Nie uznawał tłumów za coś przychylnego. Mniejsza, Felinusie. Skup się na zadaniu. Skup się na tym, na czym powinieneś się tak naprawdę skupić. Kółko Laboratorium Medycznego zdawało się poszerzać swoje zasięgi i tym samym docierało do coraz to większej ilości uczniów. Niby dobrze, a niby jednak nie; czując na swej szyi oddechy przyduszania przez coś takiego, przez te wszystkie osoby, zwyczajnie nie czuł się swojo. I miał prawo nie czuć się swojo, oddając swój umysł ponownym retrospekcjom; zastanawiając się nad tym, dlaczego życie zaoferowało mu właśnie takie bagno. Inni wydawali się być szczęśliwi. Wchodzić w związki. Posiadać rodziny. On? Posiadał rozbitą rodzinę. Ojciec zdawał się, po wcześniejszym odezwaniu się, zwyczajnie zapomnieć o własnym synu, a ojczym korzystał z wolnej chwili i próbował w jakikolwiek sposób skrzywdzić jego matkę. Czasami tam witał. Czasami sprzątał butelki po piwie, wódce bądź innych trunkach, których nienawidził. Alkohol uznawał za zło, które ma jedynie na celu ogłupić jednostkę i spowodować jej... no cóż. Łatwiejsze przyswajanie rzeczywistości. Ale czy tak to powinno wyglądać? Pewnie nie. Nie bez powodu siedział po kątach i działał samotnie. Mógł jedynie uśmiechać się w duszy do samego siebie, że będzie dobrze. Nie zmienia to faktu, iż ta sytuacja oddziaływała na niego wystarczająco długo - do tego stopnia, iż jak wcześniej nie potrafił wyczarować patronusa, tak dalej nie potrafi. Wkurzało go to niemiłosiernie, ale wiedział, że niektóre opcje są dostępne tylko dla wybrańców, dlatego nie buntował się. Nie sprzeciwiał się. Działał wedle zasad. Prawie wedle zasad, bo ostatnio prowadził wyjątkowo nielegalne interesy, zagłębiając własne zaintrygowanie w gałęzie oklumencji i legilimencji - co prawda z niewielką ilością notatek, ale jednak. Zamyślił się, nie zrównoważył składnika - mikstura zwyczajnie nie wyszła, mimo że powinien umieć ją prawidłowo uwarzyć. Gratulacje, Felinusie, należą Ci się oklaski i najlepiej Order Merlina za oddanie się w ramiona przeszłości.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Ręce zaczęły jej się trząść, kiedy była przy ostatnim kroku, tuż przed dodaniem rogu jednorożca, którego to brakowało i musiał zostać zastąpiony czymś innym. Czekała z niecierpliwością, aż eliksir się podgrzeje i nabierze fioletowej barwy, bo wtedy miało się okazać, jak bardzo schrzaniła, bo im mniej czasu pozostawało do momentu, którego tak się obawiała, tym bardziej miała wrażenie, że grubo się pomyliła i wybrała zły składnik. Starała się sama siebie przekonać, że to przez zbyt długie i dogłębne rozmyślanie nad tym, ale ta wymówka nie działała. Nic a nic, a tylko jeszcze bardziej nasilała niepewność, która już i tak rozgościła się w duszy Puchonki. Musiała jednak w końcu dodać ten sproszkowany róg dwurożca. Zerknęła do kociołka i stwierdziwszy, że oto właśnie nadszedł na to czas, wrzuciła składnik do środka i obserwowała, co się stanie, oczywiście nie nachylając się tuż nad brzegiem, bo chciała jeszcze zachwycać innych swoją piękną twarzyczką. Buchnęło dymem, zasyczało, aż musiała odsunąć się do tyłu i dopiero po odliczeniu w myślach do 30 ponownie się przybliżyła. O niczym takim nie było wspomniane w przepisie, więc mogło to oznaczać tylko jedno. No pewnie, eliksir zamiast przybrać różowy kolor, był zielony. Mimo wszystko zamieszała go, postępując zgodnie z dalszymi krokami, ale już po chwili dotarło do niej, że nic z tego nie będzie. Bulgotanie tym bardziej zachęcało do zaprzestania dotychczasowej czynności. - Maaaax? Mógłbyś na sekundkę podejść? - zawołała @Maximilian Felix Solberg i już po tonie jej głosu można się było domyślić, że coś jest nie tak. Ewidentnie źle dobrała zastępczy składnik i teraz za cholerę nie wiedziała, co powinna zrobić i czy w ogóle da się to jakoś uratować, ale jeśli istniała na to szansa, to na pewno nie zamierzała się jej sama podejmować. W najgorszym wypadku mikstura będzie do wylania i tyle, a przynajmniej nie stało się nic gorszego. Jasne, było jej przykro, że zawaliła - bo dała siana i doskonale o tym wiedziała - ale z drugiej strony miała nauczkę na przyszłość, którą zapamięta chyba do końca życia i już nigdy nie przyjdzie jej do głowy, że sproszkowany róg jednorożca i dwurożca mają identyczne właściwości. - Potrafisz to uratować, miszczu? Czy jestem tak beznadziejna w eliksiry, że już nic się z tym nie zrobi? - spytała Ślizgona, kiedy ten podszedł do jej stanowiska. Co jak co, ale jeśli ktoś wiedział, czy warto było jeszcze starać się o dokończenie warzenia tego Eliksiru Spokoju, to był to właśnie Solberg.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
— Och. No tak... — podrapał się różdżką po skroni, cofając się myślami do momentu finału. Rzeczywiście, dał absolutnie wszystkim jasno do zrozumienia co myśli o kapitan Gryfonów. Wtedy się tym nie przejmował, zbyt zaaferowany i zszokowany, by myśleć logicznie. Teraz? Cóż, z reguły się nad tym nie zastanawiał. „Przyłapany” przez Rasa, poczuł w sobie odrobinę paniki, ale w zasadzie była zupełnie nieuzasadniona, prawda? Nie chciał chować swoich uczuć do Moe przed całym światem, nie miał się czego wstydzić... i chyba nawet nie musiał się martwić o zdanie członków drużyny, skoro mimo zażyłych relacji z ich przeciwniczką, poprowadził ich po zwycięstwo. W trakcie meczu nie było miejsca na romantyczne uniesienia. Wtedy liczyła się tylko rywalizacja. — Jestem ciekaw co Hampson wymyślił dla nas w tym roku — westchnął, bo obawiał się szalonych pomysłów dyrektora. Kto normalny wymyśla wyjazd na pieprzoną pustynię? Dalej miał mu to za złe, to był naprawdę okropny czas. — Może uda mi się tam wybrać z aparatem, dzięki — uśmiechnął się do chłopaka i zerknął do jego kociołka. Cholera, chyba szło mu lepiej. On sam zupełnie się już poddał. Odłożył wszystko, wyłączył ogień i obraził się na pachnący zgniłym ziemniakiem eliksir.
— Nie chciałbym nic mówić, ale jeśli faktycznie chcesz to ukrywać to robisz to słabo. — Powiedział dość zaczepnie, chociaż Elijah mógł dość łatwo usłyszeć z tonu jego głosu, że nie miało to na celu wyśmiania czy wytknięcia. Ot taka przyjacielska szpileczka, którą postanowił zaserwować swojemu kapitanowi. Z kolei zaczął powoli przyglądać się swojemu eliksirowi i zaczynać dodawać kolejne składniki. Chciał mieć to już z głowy. Z początku myślał, że schrzanił eliksir, gdyż zaczął nabierać różnych barw, które nie do końca mu się podobały, ale w ostateczności wyszło coś na wzór... koloru kości słoniowej połączonej z szarością albo bielą. No, w każdym bądź razie raczej wszystko było gotowe, bo ani nic nie wybuchło, ani nie było tam żadnego smrodu. Na temat wakacji, Rasmus wzruszył ramionami. — W sumie chciałbym odwiedzić dawne tereny Mezopotamii, albo Hawaje i poznać ich tradycje. Ewentualnie Nowa Zelandia. Ponoć tam ciągle jest zielono i pięknie. — I na tym zakończył w sumie, skupiając się już tylko na podsumowaniu z wakacjami.
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Jej śmiesznego, mugolskiego powiedzonka nie skomentował (a to się rzadko zdarzało, bo nigdy nie marnował takiej okazji), zbyt zajęty myśleniem co powinien dalej zrobić, aby eliksir wyszedł poprawny. Zerknął na przepis, a z racji tego, że sproszkowany róg jednorożca dodawało się później, postanowił zacząć wszystko robić. Dodawał, mieszał, podgrzewał, znowu dodawał, znowu mieszał, jak w transie – choć w zasadzie to był niemal stuprocentowo pewny, że pojebał kolejność. – To wtedy będziemy mieć jednocześnie wieczny spokój – rozłożył ręce i uśmiechnął się szeroko. Wizja, która odmalowała się pod jego powiekami, była niesamowicie przyjemna, ale nie odważył się opowiedzieć o niej Freli. Krukonka sprawiała wrażenie, jakby widziała kociołek na oczy po raz pierwszy i nie do końca wiedziała co zrobić. Delikatnie mieszając swój wywar (który definitywnie nie miał odpowiedniej barwy), jednocześnie próbował jej pomóc i pokazywał paluszkiem po kolei co powinna zrobić. Nie bez powodu Freja trafiła do Ravenclaw, bo po chwili radziła sobie znacznie lepiej niż on. W porównaniu do zawartości jego kociołka, jej eliksir zgodnie z przepisem zmieniał kolory jak pojebany. I gdy dziewczyna rzuciła kolejnym żarcikiem, doznał olśnienia. – Oczy! – szepnął jej podekscytowany, nie chcąc zepsuć zabawy (lub tortur, jak kto woli) innym. – Musimy dodać oczy diabła morskiego, Nielsen – przecież to było tak oczywiste. Doskonale znał eliksiry lecznicze w teorii, a zaledwie tydzień temu powtarzał wszystkie informacje o tym, który teraz próbował nieudolnie uwarzyć. Jak mógł nie wpaść na to od razu? Napędzany dodatkową motywacją, pochylił się nad kociołkiem, zastępując róg jednorożca owymi oczami. Przez chwilę zapomniał oddychać, w oczekiwaniu na wybuch – w końcu nie miał stuprocentowej pewności czy robi dobrze. Eliksirowar był z niego żaden, niewiele się na tym znał, gdyż niespecjalnie to lubił. - Wiesz, Frela, ten sraczkoburaczkowy kolor to chyba zły znak – skrzywił się i spojrzał na nią ze zbolałą miną. Skrzyżował ręce na piersi i wpatrywał się w zawartość swego kociołka, która niebezpiecznie zaczynała bulgotać.
@Lucas Sinclair brzmi zupełnie tak, jakby musiała coś wykręcić na każdej lekcji czy innymi spotkaniu, więc tylko się do niego uśmiecham, no bo wiadomo przecież, że nie ma racji. Ale skoro chce tak uważać... to co ja mogę zrobić? Tykam swoją kapustę, w sumie nie mam pojęcia czy jest miękka. Na pewno miększa niż była wcześniej, ale czy można to już nazwać idealną miękkością do kontynuowania eliksiru? - Prawie. Nie wiem do końca, będę zgapiać od ciebie - mówię szczerze i postanawiam poczekać jeszcze chwilę, bo logika nakazuje, że skoro wsadziłam i zaczęłam podgrzewać kapustę trochę po Lucasie, to również odpowiednio później powinnam zająć się resztą składników. Pytanie o Tori mnie zaskakuje - trochę też nie wiem jak się zachować i co powiedzieć, z jednej strony nie mam ochoty w tej sprawie kłamać bratu a z drugiej, na pewno nie zawiodę przyjaciółki i nie chlapnę czegoś głupiego, czego nie powinien wiedzieć. Postanawiam więc po prostu nie mówić za dużo. - Agresor? Zupełnie nie wiem co masz na myśli. - Uśmiecham się, nie jestem taka pewna czy posiadanie chłopaka jakoś mocno na nią wpłynie, no chyba, że ciągle będzie obok, żeby powstrzymać ją przed... wszystkim co jej przyjdzie do głowy. - Na pewno jest szczęśliwa. Znasz w ogóle tego Variana? I powiedz może lepiej, co u tej twojej Alise. Wy tak na serio? - korzystam z okazji, żeby się czegoś dopytać, skoro już zaczął wątek kto z kim. Kontynuuję też warzenie eliksiru. Skoro kapusta już jest raczej gotowa, zaczynam wrzucanie rozdymek a potem przygotowuję i odmierzam pozostałe składniki, żeby były gotowe do dodania. Zawartość kociołka powiększa się, dokładnie tak jak napisano, że powinno być w przepisie, kolor zdaje się, że też jest odpowiedni. Może nie aż tak idealnie klarowny ale stwierdzam, że wystarczająco i przystępuję do ostrożnego dodawania skarabeuszy. Z każdym kolejnym coraz bardziej mętnieje - czyli tak jak w przepisie - uznaję więc, że może to wcale nie tak źle, że przed chwilą odrobinkę mu do klarowności brakowało. Parzę też do kociołka Lucasa, no, jakbym tak miała ocenić, to wyszło mi trochę lepiej! - Hm, coś chyba skopałeś - stwierdzam oczywisty fakt.
rzuty wcześniej - eliksir na 88%
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
Jak dzieciaczek słuchała kolejnych wskazówek dyktowanych aslanowym głosem i realizowała poszczególne kroki, aby ostatecznie przetrzeć z kurzu szczątkowe informacje na temat eliksiru spokoju. Uważnie kontrolowała temperaturę swojego eliksiru i mieszała ze spokojem płynną tęczę, która mieniła się różnymi barwami. W pewnym momencie czuła, że jest na dobrej drodze i doskonale poradzi sobie sama, ale nie miała zamiaru tego obwieszczać Aslanowi - miał być obok jak najdłużej, obdarowywać ją śmieszkami i dumnie wskazywać kolejne etapy wykonywanego zadania. Nie działała w pojedynkę i z należytym skupieniem obchodziła się z zamkniętą w kociołku substancją. - Paskudztwo - skrzywiła się, kiedy Colton doprawiał swe dzieło o parę gałek ocznych, ale nie sprzeciwiła się jego planom. Ufała mu całkowicie, bo działając zgodnie z jego wskazówkami uzyskała całkiem zgrabną zawartość swojego kociołka. Dosypywała powolutku sproszkowane kolce jeżozwierza, pod wpływem których płyn zmieniał barwę na turkusową. Zerknęła w stronę Aslana, który zaszedł w swych poczynaniach już znacznie dalej, a przecież wystartowali w dokładnie tym samym momencie. - Chyba się trochę pospieszyłeś - zauważyła, zezując w stronę jego dzieła, które pieniło się delikatnie przy brzegach. - Miałeś kolce wsypywać stopniowo, Aslan. Nie wrzucić całą garść naraz. - stwierdziła, zwiększając nieco machnięciem różdżki temperaturę podgrzewania swojego kociołka. Odsunęła się od swego eliksiru, aby spojrzeć co tam w kotle kolegi siedzi i cóż, nie wyglądało to najlepiej. - Och. Szkoda. - powiedziała smutno, bo i Aslan jakoś stracił cały swój entuzjazm, który przecież tak długo go nie opuszczał. Pokombinowali chwilę i na zmianę to zmniejszali, to znów zwiększali szalejący pod kotłem ogień, ale na nic się to zdało - najrozsądniejszym wyjściem było zaprzestanie dalszych zmagań. - Hej, nie przejmuj się! Wszystko szło świetnie. Po prostu jesteś lepszym nauczycielem niż realizatorem zadań. Spójrz - wskazała palcem na swój kociołek, który osiągnął perfekcyjnie fioletową barwę - to dzięki tobie. Sama bym sobie nie poradziła. - powiedziała zgodnie z prawdą i pociągnęła go za rękę w stronę swojego eliksiru, decydując, że nie powinni ustawać w swych wysiłkach i skończyć go razem, bo i razem to wszystko zaczęli. Zawartość jej gara nie była przecież efektem frelowej wiedzy. Od tej chwili działali wspólnie, mając przy tym wiele radości i śmiechu, a kiedy w końcu skończyli mogli cieszyć się szarym eliksirem, który ostatecznie nie zmienił swej barwy na pożądaną biel. Coś nie tak było również z konsystencją, która była zdecydowanie zbyt gęsta. Nie miało to jednak znaczenia - Aslan znów się uśmiechał, a jego tęczówki lśniły. I tylko to się liczyło.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Uważnie obserwował ich poczynania. Pytania o bezpieczeństwo i strach przed wybuchem tłumaczył i faktycznie odczuwał w tym temacie dziwny spokój. Był tu od tego żeby, nie dopuścić do zbyt wielkich katastrof i w razie czego, miał do pomocy Ofelię, która zdecydowanie była od niego lepsza w temacie uzdrawiania. Ze zdziwieniem stwierdził, że dużo więcej osób poradziło sobie z tym zadaniem, niż przypuszczał. Podniosło go to lekko na duchu. Chciał w ten mało bezpieczny sposób sprawdzić, jaką mają znajomość składników i ich reakcji z innymi ingrediencjami. Gdyby było bardzo źle, planował w przyszłym roku zająć się tym na kółku. -W tym momencie już niezbyt. Nie dodałaś odpowiedniego stabilizatora i to jest skutek. - Odpowiedział @Aleksandra Krawczyk. Po kolei zaglądał w każdą gotową miksturę i gdy już wszystkie obskoczył stanął na środku cieplarni i zwrócił się do wszystkich. -Czas się skończył. Z radością muszę przyznać, że poszło wam dużo lepiej niż się spodziewałem. Gratuluję wszystkim, którzy odnieśli sukces. Tym, którym się nie udało proponuję zaprzyjaźnić się z podręcznikiem do zielarstwa. Takie podmianki składników mogą wam nie raz uratować życie. Wszystkie udane eliksiry zostaną przekazane do Skrzydła Szpitalnego, gdzie się na pewno przydadzą. - Odpowiedział od razu na pytanie Madeline Ford. Gdy wszystko zostało już posprzątane, a fiolki z udanymi eliksirami znalazły się w jego torbie, jeszcze raz podziękował wszystkim i udał się przekazać wywary pielęgniarkom.
//zt dla wszystkich
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Egzamin składa się z części praktycznej oraz części teoretycznej, które będą następowały bezpośrednio po sobie. Każdy uczeń i student ma prawo przystąpić do obu etapów sprawdzianu, niezależnie od tego, jak poradzi sobie w części pisemnej. Ocena będzie wystawiana na podstawie punktów, jakie zostaną zdobyte przez egzaminowanego oraz na podstawie całorocznych starań postaci. Z tego powodu w kodzie umieszczono zapis dotyczący uczestnictwa w lekcjach, odrabiania prac domowych oraz działań w kole naukowym.
Ponadto informuję, że oceny zostaną wystawione dopiero po sprawdzeniu przeze mnie wszystkich egzaminów. Oznacza to, że egzamin można pisać do 28 czerwca.
Dodatkowo informuję, iż odpowiedzi z części teoretycznej proszę wysyłać na PW, zatytułowane jako: Egzamin z zielarstwa - część teoretyczna.
Informacje potrzebne do zdania egzaminu znajdują się w większości na forum, jedynie kwestie uzupełniające są wiadomościami, jakie można w łatwy sposób pozyskać w internecie. W części praktycznej liczy się również kreatywność egzaminowanego, a nie tylko postępowanie ściśle z kostkami, które zostaną tam zaprezentowane.
Na egzamin należy stawić się wraz z różdżką.
Etap I - część teoretyczna
W sali, na podwyższeniu, ustawiono cztery spore doniczki. W trzech z nich roślinność wybujała dość wysoko w górę, w czwartej znajduje się przedstawiciel niskiego gatunku. Przed każdą z doniczek ustawiona została tabliczka z odpowiadającą jej cyfrą, zaś na blatach biurek ustawionych tak, by roślinność była dobrze widoczna, obok pustych pergaminów ułożone zostały również cztery, na razie zapieczętowane, zwoje. Nic nie wskazuje na to, by przyniesione tutaj doniczki zawierały jakieś groźne rośliny, gdyż nie pojawiły się ostrzeżenia, ale kto wie, co tam dokładnie siedzi?
Opis zadania
Poniżej znajdują się rysunki roślin, które ustawiono na stole - otwórzcie grafiki w nowych kartach, by zobaczyć je we właściwym rozmiarze. Po otwarciu zapieczętowanych pergaminów znajdziecie na nich krótkie opisy, charakteryzujące daną roślinę - zostaną podane poniżej. Waszym zadaniem jest przypasowanie opisów do numerów wskazanych powyżej roślin, podanie ich nazwy oraz wskazanie jednego zastosowania dla danej rośliny. Każda właściwie podana rzecz, to 1 punkt. Oznacza to, że za każdą roślinę możecie zebrać 3 punkty, czyli w sumie 12 punktów.
Ponadto, by uzyskać wyższą ocenę, możecie zamieścić dodatkowo ciekawostkę. Rzut kością k6 będzie determinował to, ile możecie ich umieścić w swojej pracy dla jednej rośliny. Oznacza to, że w sumie rzucacie 4k6, po właściwym - waszym zdaniem - dopasowaniu roślin. Uwaga: za 10 punktów kuferkowych z zielarstwa macie prawo dodać jeszcze jedną ciekawostkę. Dodatek ten obowiązuje jednorazowo dla każdej z roślin! Oznacza to, że jeśli dla danej rośliny wylosujecie dwie ciekawostki, to wykorzystując punkty z kuferka, możecie podać dla tej rośliny maksymalnie trzy ciekawostki. Czym one są? Rodzajem gleby, jaką roślina lubi, jej pochodzeniem, strefą mrozoodporności, dodatkowym zastosowaniem, łacińską nazwą, cokolwiek tylko na jej temat znajdziecie.
Kości: 1 - 2. Jedna ciekawostka 3 - 4. Dwie ciekawostki 5 - 6. Trzy ciekawostki
Podsumowując: za poprawne rozpoznanie wszystkich roślin przysługuje 12 punktów. Każda kolejna ciekawostka do danej rośliny to kolejny jeden punkt. Oczywiście - o ile rozpoznanie, nazwa, zastosowanie i ciekawostka będą poprawne. Nie ma punktów ujemnych. Za błędną nazwę, dopasowanie, cokolwiek - po prostu punkty nie zostają przyznane.
Opis I: Roślina z rodziny psiankowatych osiągająca do około osiemdziesięciu centymetrów wysokości. Pokryta włoskami gruczołowatymi, lepkimi. Kwiaty o brudno żółtej barwie z fioletowym żyłkowaniem skupiają się w kątach liści oraz na szczycie rośliny. Opis II: Roślina ta należy do gatunku astrowatych. Rozrasta się w duże kępy za pomocą kłączy, łodyga sztywna, osiąga do półtora metra wysokości. Kwiaty składają się ze spłaszczonych koszyczków o pomarańczowożółtej barwie. Kwitnie od czerwca do sierpnia. Roślina wydziela silną, specyficzną woń, która kojarzy się nieco z zapachem kamfory. Opis III: Roślina z rodziny psiankowatych, osiągająca przeważnie do metra wysokości, jednoroczna. Liście o kształcie jajowatym, zaostrzone i ząbkowane, kwiaty duże, o białej barwie. Kwitnie od czerwca do października. Roślina wydziela silny, nieprzyjemny zapach. Opis IV: Roślina należąca do gatunku pierwiosnkowatych. Niska, osiąga do około piętnastu centymetrów wysokości. Kwiaty o kształcie kielicha, u podstawy wychylone ku górze. Kwitnie od lipca do września. Zasiedla miejsca cieniste albo półcieniste.
Kod do wklejenia na PW:
Kod:
<og>Etap I</og> <zg>Punkty w kuferku:</zg> Podlinkuj kuferek <zg>Lekcje w mijającym roku szkolnym:</zg> Podlinkuj lekcje z zielarstwa, na których byłeś <zg>Prace domowe w mijającym roku szkolnym:</zg> Podlinkuj prace domowe z zielarstwa, które napisałeś <zg>Kółko zielarskie:</zg> Podaj, czy jesteś członkiem i czy uczestniczyłeś w spotkaniach, podlinkuj proszę jedno spotkanie/wykonane zadanie <zg>Roślina 1:</zg> Podaj jej nazwę, zastosowanie oraz wpisz, który opis (I, II, III albo IV) jej odpowiada. <zg>Roślina 2:</zg> Podaj jej nazwę, zastosowanie oraz wpisz, który opis (I, II, III albo IV) jej odpowiada. <zg>Roślina 3:</zg> Podaj jej nazwę, zastosowanie oraz wpisz, który opis (I, II, III albo IV) jej odpowiada. <zg>Roślina 4:</zg> Podaj jej nazwę, zastosowanie oraz wpisz, który opis (I, II, III albo IV) jej odpowiada. <zg>Wylosowana liczba ciekawostek:</zg> Wstaw link do kostek, pamiętając, że kość pierwsza odpowiada pierwszej roślinie itd. <zg>Ciekawostki dla rośliny 1:</zg> Wpisz zgodnie z wylosowanymi kostkami i zasadą dot. punktów w kuferku. <zg>Ciekawostki dla rośliny 2:</zg> Wpisz zgodnie z wylosowanymi kostkami i zasadą dot. punktów w kuferku. <zg>Ciekawostki dla rośliny 3:</zg> Wpisz zgodnie z wylosowanymi kostkami i zasadą dot. punktów w kuferku. <zg>Ciekawostki dla rośliny 4:</zg> Wpisz zgodnie z wylosowanymi kostkami i zasadą dot. punktów w kuferku.
Etap II - część praktyczna
Po zakończeniu części teoretycznej, przyszła pora na praktykę. Zielarstwo jest w końcu taką dziedziną, w której samo zapamiętywanie nazw i formuł nie wystarczy do poprawnego opiekowania się roślinnością. Upewnij się, że masz przy sobie różdżkę, załóż rękawice ochronne, które zostały naszykowane i ruszaj do dzieła!
Opis zadania
Część praktyczna składa się z jednego zadania, które każde z was musi wylosować przy pomocy rzutu kością k6. Po zapoznaniu się z nim należy rzucić kością k100, by dowiedzieć się, jak dokładnie poszło wam w tym etapie. Pamiętajcie jednak, że w opisie nie znajdziecie dokładnego wskazania, co wasza postać ma zrobić! Informacje na ten temat dostępne są na forum, jak również, jak było wspomniane na wstępie do egzaminu - liczy się tutaj wasza kreatywność. Pamiętajcie, że zielarstwo to nie tylko samo zielarstwo - czasami trzeba sięgnąć również po inne dziedziny, by poradzić sobie z florą.
Zadanie: 1 - W pomieszczeniu, w którym się znajdujesz, jest ciemno i zdecydowanie wilgotno. Coś w tym miejscu wyraźnie się porusza, ale nie masz pewności, co to dokładnie jest - brzmi trochę, jak macki? Wiesz, że gdzieś w tym pomieszczeniu znajdują się narzędzia, które miałeś przynieść i posegregować, więc trzeba je znaleźć. 2 - W pomieszczeniu, do którego zostajesz wprowadzony, na stole znajdują się sękate pieńki. Nic się z nimi nie dzieje, dopóki się do nich nie zbliżasz - wtedy ożywają i zaczynają poruszać kolczastymi pędami. Zostałeś poinformowany, że masz dostarczyć egzaminującemu tyle strączków, ile uda ci się zdobyć. 3 - W pomieszczeniu, do którego trafiasz, znajduje się krzew, a może małe drzewo, należący do rodziny wilczomleczowatych. Ten tutaj jest dość spory i nie przypomina swoich kuzynów z klimatu śródziemnomorskiego - te wyglądają bowiem jak byliny. Twoim zadaniem jest pozyskanie nasion rośliny, a następnie wytłoczenie z nich oleju rycynowego. 4 - W pomieszczeniu, do którego zostajesz wprowadzony, znajdują się spore donice. Ponad ziemię wyglądają jedynie liście, o dość charakterystycznym kształcie. Dostrzegasz ułożone na stole narzędzia, między innymi nauszniki, a następnie zostajesz powiadomiony, że twoim zadaniem jest spreparowanie roślin, z jakimi masz tutaj do czynienia. 5 - W pomieszczeniu, w którym się znajdujesz, ustawiono roślinę z rodziny ślazowatych, bardzo przypominając swoje mugolskie odmiany. Ma ona krwistoczerwone kwiaty emitujące ciepło. W pomieszczeniu jest dość wilgotno. Twoim zadaniem jest pozyskanie części rośliny, które wykorzystuje się do wytwarzania czarodziejskich leków. 6 - W pomieszczeniu, w którym się znajdujesz, ustawiono roślinę z rodziny liliowatych, o grubych, mięsistych liściach i łodygach. Jest w pełnym rokwicie - na wysokiej łodydze gronami rozmieściły się czerwono-pomarańczowe kwiaty. Gdy zbliżysz się do rośliny, dostrzeżesz, że krawędzie liści są pokryte krótkimi, ostrymi kolcami. Twoim zadaniem jest pozyskanie składników wykorzystywanych w eliksirach.
Wykonanie zadania: 1 - 20: Idzie ci naprawdę kiepsko. Nie przygotowałeś się, nie wiesz, co przed sobą masz, nie wiesz, jak sobie z tym poradzić, ale na całe szczęście - nie robisz sobie zbyt wielkiej krzywdy. Niestety - egzaminator jest zmuszony ruszyć ci z pomocą. Z tego powodu nie otrzymujesz żadnych punktów. 21 - 40: Mogło być lepiej, prawda? Długo musisz namyślać się, co zrobić, a może stosowne metody początkowo nie przynoszą dobrych rezultatów. Nie jesteś pewien, jak postępować, plączesz się, coś ci nie do końca idzie. Otrzymujesz jeden punkt. 41 - 60: Może to stres, może luki w pamięci, ale nie radzisz sobie najlepiej, trudzisz się, mozolisz, jesteś pewien, że wykonanie zadania zajmuje ci zdecydowanie zbyt wiele czasu, ale mimo wszystko - osiągasz sukces. Może nie spektakularny, ale udaje ci się. Otrzymujesz dwa punkty. 61 - 80: Blisko ideału. Właściwie radzisz sobie naprawdę dobrze, aczkolwiek pod koniec wykonywania zadania coś idzie nie tak, jak pójść powinno! Otrzymujesz trzy punkty. 81 - 100: Wygląda na to, że powinieneś zostać zielarzem. Tak po prostu. Nie ma najmniejszych wątpliwości, co do tego, że doskonale wiesz, co robisz, jesteś dostatecznie opanowany i nie potrzebujesz pomocy. Otrzymujesz cztery punkty.
Modyfikatory: 1. Do wyniku uzyskanego z kości k100 dodajemy wszystkie punkty kuferkowe. Oznacza to, że jeśli masz 12 punktów z zielarstwa, to twój ostateczny wynik wygląda następująco: x(k100) + 12 = x12; 2. Do wyniku uzyskanego z kości k100 dodajemy również punkty z zaklęć w następujący sposób: za każde 10 punktów z zaklęć w kuferku, przysługuje nam 5 punktów do ostatecznego wyniku. Oznacza to, że jeśli masz 14 punktów z zaklęć, to twój ostateczny wynik wygląda następująco: x(k100) + 5 = x5
Kod do wklejenia:
Kod:
<og>Etap II</og> <zg>Punkty w kuferku:</zg> <zg>Wylosowane zadanie:</zg> wstaw link do wylosowanej kostki <zg>Wykorzystane modyfikatory:</zg> wskaż wszystkie <zg>Wykonanie zadania:</zg> wstaw link do wylosowanej kostki i dodaj wszystkie modyfikatory
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Etap II Punkty w kuferku: 14pkt Wylosowane zadanie:3 Wykorzystane modyfikatory: +14pkt do k100 Wykonanie zadania:78 = 92pkt
Po dość wyjątkowej poprawce z zielarstwa z asystentką Saskio, Max obiecał sobie, że zacznie przykładać się do tego przedmiotu. Jak powiedział, tak zrobił i na egzamin czuł się wyjątkowo dobrze przygotowany. Do tego zapisał się do koła zielarzy, co pomogło mu zrozumieć niektóre zagadnienia jeszcze lepiej. Do cieplarni wszedł więc pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Przywitał się z kim miał i przystąpił do działania. Spojrzał na rysunki znajdujących się na podwyższeniu roślin i ich opisy. Przypomniał sobie notatki, które niedawno przeglądał i od razu zaczął łączyć odpowiednie grafiki z tekstem. Poszło mu dość szybko. Co do jednej rośliny miał małe wątpliwości, ale nie zostało mu nic innego, jak zostawić to, co już napisał. W dodatku był z siebie dość zadowolony, bo przy każdej roślinie potrafił napisać zdanie, czy dwa o ich właściwościach. Oddał pergamin i przystąpił do części praktycznej. Spojrzał na roślinę przed nim i zaczął szukać w odmętach wiedzy nazwy i właściwości tego krzaka. W końcu na wierzch wypłynęła prawidłowa nazwa rośliny, którą wymruczał pod nosem. Rącznik miał trujące nasiona, które Max miał dzisiaj pozyskać i wytłoczyć z nich olej rycynowy. Uśmiech na jego twarzy powiększył się. Znał doskonale zaklęcie, którego powinien użyć, bo dokładnie to ćwiczyli na spotkaniu kółka, podczas którego robili z Chrisem nalewki. Solberg wziął do ręki różdżkę i podrapał się nią po głowie. Nasiona okalały kolczaste torebki, które należało jakoś przekłuć, by dostać się do upragnionego surowca. Po chwili Max wiedział już, co powinien zrobić. Założył rękawice i zerwał kilka kolczastych torebek. Następnie położył je na stole i używając Diffindo po kolei delikatnie ponacinał. Następnie używając Accio wydobył z torebek nasionka. Gdy już wszystkie leżały na stole, zabrał znajdujące się niedaleko naczynko i ponownie podniósł różdżkę. Dzięki Extracto zaczął tłoczyć olej rycynowy z pozyskanych wcześniej nasionek. Gdy miał już zapełnione naczynko zaniósł je w celu oceny. Po sprawdzeniu egzaminu kulturalnie pożegnał się i opuścił cieplarnię ciesząc się, że jeszcze tylko dwa egzaminy i cała czerwcowa sesja cierpień będzie zakończona.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Etap II Punkty w kuferku: 30 pkt Wylosowane zadanie:5 Wykorzystane modyfikatory: 30 pkt z zielarstwa w kuferku Wykonanie zadania:1 + 30 = 31 pkt
Nawet nie wiedziała, jak to się stało, że w tym semestrze zapałała jakąś większą sympatią do zielarstwa. Zawsze lubiła otaczać się roślinami, ale wcale nie ciągnęło jej do zgłębiania wiedzy na ich temat. Może to ten tajemniczy krzak znaleziony w Dolinie Godryka? A może powoli zaczęła nakierowywać się, na to czym chciałaby się zająć po studiach? Jakakolwiek motywacja by nią nie kierowała, to egzamin z zielarstwa był dla niej drugim co do ważności, zaraz po miotlarstwie. Z gulą w gardle weszła do cieplarni, gdzie przywitała się z Chrisem i udała się w wyznaczone miejsce, by zacząć pierwszą część testu. Teorią stresowała się najbardziej, bo nigdy się do niej nie przykładała. Wolała grzebać w ziemi i bawić się w ogrodnika niż siedzieć nad książkami klasyfikacją roślin. Kiedy jednak zobaczyła pytania, okazało się, że coś jej tam w głowie zostało. Musiała się trochę zastanowić, ale odgrzebała w pamięci potrzebne informacje, przyporządkowała rośliny i nawet do każdej dopisała po kilka ciekawostek, a pamięcią do nazw łacińskich zaskoczyła samą siebie. Co prawda nie była pewna, czy zrobiła wszystko prawidłowo, ale odpowiedziała na każde pytanie i nie oddała pustego pergaminu, a to już i tak więcej niż się spodziewała! To niestety nie był koniec niespodzianek. Z dość dużą pewnością siebie podeszła do części praktycznej, co okazało się dość zgubne. Weszła do pomieszczenia, gdzie już na wstępie uderzyła ją wysoka wilgotność. Odruchowo jej ręka powędrowała w kierunku włosów, które pewnie za parę chwil zwiną się w szalone loczki. To był prawdopodobnie pierwszy element rozproszenia... Podeszła do rośliny, którą doskonale znała. Na kółku nawet kiedyś wspominała o herbatce z hibiskusa jako źródle witaminy c. Niestety zadanie nie polegała na rozpoznaniu co przed nią stoi, tylko na pozyskaniu części, z której tworzy się leki. I to pojawił się dość spory problem, bo o tym to Nancy nie miała zielonego pojęcia. Wiedziała, że z kwiatów robi się napary, ale czy to już można było nazwać lekiem? Może leki robiono z łodyg? Albo z liści? Może w ogóle powinna ją wykopać i zebrać korzenie? Łaziła dookoła doniczki, nie wiedząc jak zabrać się za to zadanie, a czując na sobie spojrzenie Chrisa, powoli zaczynała płonąć ze wstydu. Nie wiedziała co robić, nie mogła się skupić, a czas uciekał, postanowiła więc strzelać. Wyciągnęła rękę, by zerwać kwiat, zakładając, że to jest ten pożądany element, ale ze stresu zapomniała kompletnie, że ta magiczna odmiana hibiskusa wytwarza duże ilości ciepła. Krzyknęła chicho, cofając gwałtownie oparzoną rękę i czując jak nie tylko dłoń, ale i twarz przybierają kolor czerwieni. Brawo Williams, brawo... Powinszować... Jak na 'porządną' czarownicę przystało, dopiero teraz przypomniała sobie, że jest w posiadaniu takiego przydatnego przedmiotu, jakim jest różdżka. Wyjęła ją z kieszeni i po dłuższej chwili zastanowienia rzuciła w kierunku rośliny Diffindo, by odciąć kwiat, a następnie za pomocą Wingardium Leviosa przeniosła je w wyznaczone miejsce. Po całej serii niefortunnych zdarzeń czuła się paskudnie, pocieszała ją jedynie myśl, że powinna nadrobić nieco teorią, ale też wcale nie miała pewności czy gdzieś się nie pomyliła. Dopełniła wszystkich formalności, pożegnała się z Chrisem, posyłając mu zawstydzony uśmiech i wyszła z cieplarni, starając się szybko wyrzucić z pamięci ten cały cyrk. Już i tak nie mogła nic więcej zrobić.
|zt
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Etap II Punkty w kuferku: 18pkt Wylosowane zadanie:1 Wykorzystane modyfikatory: punkty za zielarstwo w kuferku Wykonanie zadania: 52pkt + 18pkt = 70pkt
Indywidualne zajęcia z Christopherem zdecydowanie sprawiły, że do całego egzaminu z zielarstwa podchodziła o wiele pewniej, mając pewność, że cokolwiek tam na nią czekała to była raczej przygotowana na wszystko. I faktycznie część teoretyczna poszła jej dosyć sprawnie choć odniosła wrażenie, że zdecydowanie mogłaby się nieco bardziej do niej przyłożyć i dopisać jeszcze coś ciekawego, co mogłoby poskutkować wyższą punktacją. Niemniej nie było źle i tylko to się liczyło. Potem z kolei nadeszła pora na zadanie praktyczne, a ona sama musiała przejść do innego pomieszczenia. Niemal od razu zwróciła uwagę na panujący tam klimat. Czuła wilgoć w powietrzu, a brak światła sprawiał, że już zanim usłyszała ruch w głębi pomieszczenia zaczęła podejrzewać z czym właściwie miała mieć do czynienia. Sięgnęła od razu po różdżkę, by rozświetlić pomieszczenie przy pomocy Lumos i wcale nie zdziwiła się, gdy jej oczom ukazały się diableskie sidła, które wyraźnie zaczęły unikać bijącego od niej światła. Przynajmniej nie musiała się obawiać ataku z ich strony. Wiedziała jednak, że trzymając w dłoni przez cały czas różdżkę niewiele zdziała. Dlatego też postanowiła zastąpić aktualnie działające zaklęcie prostym Lumos sphera, które stworzyło niewielką kulę światła, która zawieszona w powietrzu tuż przy niej zapewniała jej dosyć dobry widok na otoczenie i poczucie bezpieczeństwa. Teraz mogła pracować i skupić się na powierzonym jej zdaniu. Z pełnym spokojem podeszła do miejsca, gdzie znajdowały się narzędzia, a świetlista kulka podążyła tuż za nią, zmuszając macki rośliny do tego, by się wycofały. Yuuko spojrzała na nieuporządkowane przyrządy i przeniosła je w odpowiednie miejsce, by móc je należycie ułożyć. Oczywiście w pierwszej kolejności przy segregacji kierowała się rozmiarem. Narzędzia o większych gabarytach i długim drzewcu jak łopaty, szpadle, haczki czy grabie znalazły się osobno, gdyż po prostu pasowały do siebie. Obok z kolei poukładała dokładnie w takiej samej kolejności ich mniejsze odpowiedniki, aby wiadomym było, gdzie należy ich szukać. Długie sekatory i nożyce oraz inne sprzęty służące do przycinania roślin również znalazły swoje miejsce ułożone należycie. W zasadzie po jakimś czasie wszystko wyglądało na porządnie poukładane. Przynajmniej do momentu, gdy część sprzętu nie poprzewracała się, a Puchonka nie była zmuszona do tego, by nieco zmienić swoją koncepcję i poukładać ją nieco inaczej. Mimo wszystko wciąż była z siebie zadowolona i miała nadzieję, że ta wpadka nie będzie miała zbyt dużego wpływu na jej ocenę końcową.
z|t
Ofelia Willows
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.76
C. szczególne : Brak łuku kupidyna na górnej wardze.
Etap II Punkty w kuferku: 4pkt Wylosowane zadanie:1 Wykorzystane modyfikatory: 4 pkt z kuferka, 5 za zaklęcia Wykonanie zadania: 2 + 4 + 5 = 11
Egzaminu z zielarstwa obawiałam się najbardziej. Nie szedł mi ten przedmiot najlepiej, ale mam nadzieję, że uda mi się go zaliczyć na minimum nędzny. Ruszyłam do cieplarni numer jeden. Z egzamninem teoretycznym rozprawiłam się dosyć szybko. Następnie przeszłam na część praktyczną. Pomieszczenie było ciemne, a gdzieniegdzie słyszałam odgłosy ruchu. Bałam się gdziekolwiek stąpać, a strach i stres zaślepiły mój umysł. Miałam znaleźć narzędzia, żeby je posegregować i przynieść. Ścisnęłam różdżkę w dłoni i rzuciłam zaklęcie Lumos, dzięki czemu mogłam się rozejrzeć. Bezmyślnie ruszyłam przed siebie, a moment potem potknęłam się o coś na ziemi, jakby mackę. Runęłam na zimną posadzkę, a do tego dosyć mocno uszkodziłam sobie kolano, przez co niezbyt mogłam wstać. Nauczyciel ruszył mi z pomocą i wyprowadził mnie z sali. Niestety nie zaliczyłam części praktycznej, przez co mój wynik na tym ucierpi. Zrezygnowana ruszyłam w stronę skrzydła szpitalnego, zaraz po tym jak rzuciłam zaklęcie leczące, żeby sprawdzić, czy nic poważniejszego mi się nie stało.
STOWARZYSZENIE MIŁOŚNIKÓW PRZYRODY Stowarzyszenie miłośników przyrody również postawiło na pożyteczne zadanie w tym miesiącu. Wszystkie rośliny należało przygotować na okres wakacji, gdy Hogwart będzie świecił pustkami. Konieczne też było sprawdzenie nawozów, narzędzi i ogarnięcie schowków zielarskich. Większość przyborów ogrodniczych była brudna lub zepsuta, poszczególne cieplarnie miały pasożyty. W czarnych, sztruksowych ogrodniczkach i białej koszulce, uzbrojona w rękawiczki i pazurki wetknięte w kieszeń, przyszła do szklarni. Dzięki magii temperatura wewnątrz była idealna dla rosnących to ziół, chociaż słońce leniwie przebijało się promieniami przez oszklony dach. Rozejrzała się, wydając z siebie ciche mruknięcie zamyślenia i najpierw postanowiła uprzątnąć skrzynki oraz niewielką szopę w rogu, gdzie panował prawdziwy bałagan. Odłożyła pazurki i złapała różdżkę, aby z pomocą zaklęcia oczyścić wnętrze składziku, a także znajdujące się w nim narzędzia. Szpadelki były ubłocone, a teraz lśnił czystością, mieniąc się żółcią oraz srebrem. Wisiały tu posegregowane przez ślizgonkę rękawice rozmiarami, a także upewniła się, że w workach oraz słoikach znajdowały się właściwe nawozy lub dodatki do gleby – tak, jak mówiła etykieta. Na pergaminie spisała brakujące dodatki pielęgnacyjne dla roślin, aby później dostarczyć ją Pani Profesor. Zadowolona z siebie, lewitując za sobą worek – wróciła do głównej części pomieszczenia, chcąc zając się teraz roślinami. Było ich tu mnóstwo, różnych rodzajów. Głównie były to zioła lecznice, z których korzystał personel skrzydła szpitalnego lub Beatrice, gdy omawiała z uczniami eliksiry uzdrawiające. Omiotła spojrzeniem wszechobecną zieleń, chwilę zastanawiając się, od czego i od których roślin powinna zacząć. Ostatnio nawet zielarstwo ruszyła, chcąc uzyskać jak najlepszą ocenę ze zbliżających się egzaminów, które miały być uwieńczeniem jej nauki w tej szkole. Z pomocą pazurków przeczesała glebę, spulchniając ją i sypiąc witaminami, aby potem je przysypać. Oprzątnęła przesuszone listki roślin, a następnie za pomocą aquamenti podlała grządki. Kilka ziół wymagało przesadzenia do doniczek, aby łatwiej było się nimi zajmować. Kręciła się po całej cieplarni, tu dosypując świeżej ziemi, tam podlewając wodą, a jeszcze na innej grządce upewniając się, że nie ma żadnego robactwa. Nigdy nie była fanką zielarstwa, nie sądziła, że będzie jej to potrzebne. Dla własnej ambicji, chęci zaspokojenia ciekawości uczyła się na tyle, aby mieć podstawową wiedzę – w końcu wciąż nie wiedziała, jaką karierę dla siebie wybierze. Zsunęła rękawiczki, odwieszając je do szopy i przemyła dłonie, oczyszczając pod wodą również swoje pazurki. Ścieżkę uprzątnęła szczotką, aby pozbyć się rozsypanej po kamieniach ziemi. Westchnęła, przecierając dłonią czoło i upewniając się, że ma różdżkę w kieszeni, skierowała się do wyjścia, zadowolona z wykonanego zadania. Może nie było perfekcyjnie, ale Lanceley dała z siebie wszystko i z pewnością rozwijające się tu sadzonki oraz starsze rośliny miały zapewnione dobre warunki na zbliżające się wakacje.