Jest to cieplarnia, w której nie da się znaleźć niebezpiecznych roślin. Uczniowie zajmują się tu bardzo prostymi rzeczami, takimi jak sadzenie nieszkodliwych i całkowicie bezpiecznych "zarośli". Mimo tego, iż jest to miejsce zupełnie niegroźne, Septienne - nauczycielka zielarstwa, dba o to, by wejście było zamknięte na klucz, tak jak w innych cieplarniach.
Autor
Wiadomość
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Nie dało się ukryć tego, że zajęcia z O'Connorem należały do jednych z jej ulubionych. Zarówno ze względu an fakt, że dotyczyły one zielarstwa, które było chyba jej ulubionym przedmiotem z kanonu tych bardziej konwencjonalnych, ale i dlatego, że po prostu lubiła gajowego i wiedziała, że posiada on niezwykłą wiedzę jeśli chodziło o zarówno magiczną jak i mugolską florę. Także naprawdę poszczęściło im się z tym, że to akurat on był ich mentorem, gdy chodziło o sprawy związane z roślinnością. W cieplarni pojawiła się sporo przed czasem, ale nie mogła usiedzieć zbytnio na miejscu. Potrzebowała jakiegoś zajęcia. Dlatego też postanowiła jeszcze nieco się porozglądać po cieplarni, podziwiając znajdujące się w niej rośliny i patrząc na to jak się rozrosły. To był zdecydowanie miły dla oka widok.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Nie był do końca przekonany, że wybór tego kółka był właściwy, ale z drugiej strony, coraz mocniej docierało do jego w chuj zakutego łba, że jeśli nie będzie znał się na roślinach, to daleko jako pierdolony uzdrowiciel nie zajdzie. Bo nie będzie miał pojęcia, z czego robi się niektóre lekarstwa, nie wspominając już o potencjalnych zatruciach. Podobnie było, kurwa, ze zwierzętami, bo pokąsanie przez nie dawało również odmienne wyniki, tego był pewien, nic zatem dziwnego, że zebrał swoją dupę w troki, może chcąc coś udowodnić sobie albo Alise, albo jeszcze bardziej temu złamanemu kutasowi, który i tak nie mógł na to w żaden sposób spojrzeć, że jednak do czegoś się, kurwa, nadaje. Poza tym wymóg, jaki postawiła mu Rose, dawał mu całkiem sporo do myślenia, a kiedy już zaczął się w coś angażować, wyglądało na to, że zaczął robić to coraz poważniej, co mogło wydawać się niesamowicie dziwne, ale jednak - było prawdą. Przywlókł się zatem do cieplarni, na odpowiednią porę, by zerknąć na Puchonkę i skinąć jej głową, a później rozejrzał się po cieplarni bez większego entuzjazmu. Nie wiedział, co tutaj będą robić, nie miał bladego pojęcia, nad jakimi dzisiaj siądą roślinami i czy coś mu to da, ale tak naprawdę starał się o tym, kurwa, nie myśleć, bo to nic by nie dało. Nie wiedział, gdzie właściwie jest gajowy i chyba koło chuja mu to latało, ale wolałby, żeby wszystko zaczęło się o czasie i skończyło jak najszybciej, bo nie bardzo miał tutaj ochotę, nomen omen, kwitnąć jak skończony debil.
______________________
Never love
a wild thing
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Szczerze mówiąc nie była jakąś wielką fanką zielarstwa. Co więcej, te zajęcia nie szły jej szczególnie dobrze nawet gdy chodziło o normalną lekcję. Więc dlaczego jej chory umysł uznał, że pójście na kółko to dobry pomysł? Najwyraźniej nie miała nic lepszego do roboty po tym, jak dokończyła jedną z ostatnio kupionych powieści. Czemu więc nie poświęcić wolnego czasu na dopracowanie zielarstwa? Przy okazji mogłaby podnieść sobie trochę ocenę, zrobić dobre wrażenie na profesorze. I to właśnie dla zrobienia dobrego wrażenia pojawiła się tu znacznie wcześniej niż trzeba, było będąc przekonaną, że cieplarnia będzie jeszcze pusta. Jakie więc było jej zaskoczenie, gdy po przekroczeniu progu zauważyła nie jedną, a dwe osoby. Trudno byłoby ich nie kojarzyć - puchonka była prefektem w swoim domu, o ile dobrze Vittoria pamiętała. Chinka albo Japonka, nie była do końca pewna. Natomiast chłopak był jak i ona, gryffonem - pewnie zdarzało im się minąć w pokoju wspólnym, ale chyba nigdy nie mieli okazji wymienić ze sobą kilu słów. W tym więc momencie pojawiły się trzy opcje. Podejść do dziewczyny zapatrzonej w rośliny, do chłopaka który wydawał się nie mieć ochoty na przebywanie tutaj lub stanąć samej i zerkać ku wejściu w poszukiwaniu znajomego pyszczka. Po krótkim zastanowieniu postanowiła zgodnie z intuicją (i kostką) stanąć z boku, posyłając jedynie będącej tu już dwójce szeroki uśmiech i w ramach powitania, gest ręką. Nie zaczęła jednak pierwsza rozmowy ani z jedną, ani z drugą osóbką. No także tego... No. Trututututu...
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Sam nie wiedział, dlaczego w tym roku postanowił zostać aż tak ambitnym uczniem i zapisać się na tyle zajęć pozalekcyjnych. Może była to kwestia nadchodzącego końca jego edukacji i tego, że musiał w końcu zdecydować, jaką ścieżkę obierze dalej. W końcu już niedługo trzeba będzie wybierać OWUTEM-y. Niezależnie jednak od powodu, postanowił dołączyć do koła, które prowadził Chris. Gdy przyszedł do cieplarni, była tam już mała gromadka. Wszystkie obecne twarze były mu już znane, więc swobodnie przywitał się z puchonką i dwójką gryfonów.
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Gryfonka spędziła ostatnią godzinę na przechadzce po błoniach. Była to na tyle miła przechadzka, że zupełnie zapomniała o wszystkim, o czym pamiętać powinna. Kiedy tylko zobaczyla uczniów zbierających się do cieplarni,też postanowiła pójść za nimi. Szybko Mad znalazła się w okolicach cieplarni w tempie, o jakie siebie nigdy nie podejrzewała. Zwolniła na chwilę przed samym wejściem, żeby złapać oddech. Weszła do środka spokojnym krokiem, ale jej serce nadal biło z oszałamiającą szybkością. - Cześć - Przywitała się i stanęła gdzieś przy stanowisku oddalonym od reszty. Wzięła wyłącznie różdżkę i na ręczem książką pod pachą. Z ulgą skontaktowała, że lekcja się jeszcze na dobre nie zaczęła.
Chłopak szedł przed siebie jak zwykle z rozczochraną we wszystkie strony czupryną. Pod pachą trzymał zestaw książek, które na ten moment ‘przetwarzał’. W wolnej chwili łapał jedną z nich i analizował każdą możliwą ciekawostkę, która zwróciła jego uwagę. No i właśnie przez to szedł trochę rozkojarzony. Wszedł do cieplarni numer jeden nie zwracając na początku uwagi na nikogo z widocznie zachmurzonym czołem. Szedł tak długo, aż doszedł do środka pomieszczenia orientując się, że w sumie jest już na miejscu. - Cześć wszystkim – przywitał się z szerokim uśmiechem i wtedy jego oczom ukazała się śliczna gryfonka, przy której pojawił się prawie natychmiast – no kogo my tu mamy – posłał jej jeden ze swoich najlepszych uśmiechów, które potrafiły podnieść człowieka na duchu - moja ulubiona gryffonka
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Im więcej ludzi dochodziło, których twarze nie były dla niej ani znajome, ani szczególnie zapraszające do kontaktu, tym pewniejsze stawało się to, że tym razem będzie w zajęciach uczestniczyć sama. Aż tu nagle BUM! Teleportował się obok niej ten oto uroczy krukonek, który to od pierwszych lat nauki w Hogwarcie uprzyjemniał jej wszystkie możliwe chwile. Wspólne czytanie, wspólne rozrabianie, wspólne błąkanie się bez celu po błoniach - to zdecydowanie zbliża ze sobą ludzi. I jest idealną podstawą do tego, żeby się zaprzyjaźnić. -El! - Przywitała się z nim może trochę zbyt entuzjastycznie. Podobno dobrze mieć obok osobe, która uspokaja Cię gdy jesteś wulkanem energii. A co, jeśli spotykają się dwa wulkany? Erupcja jest nieunikniona. -Mój ulubiony Krukon, jak zwykle mnie nie zawiódł. Aczkolwiek chciałabym kiedyś zobaczyć, jak dostajesz szlaban za wagary - Wyszczerzyła się życząc mu tego szlabanu - Tori zawsze uważała, że bycie grzecznym jest po prostu nudne. Jej kartoteka w gabinecie dyrektora miała pewnie kilka stron. Nawet ostatnio wpakowała się w kolejne kłopoty, ale jak na razie to co dokładnie się wydarzyło zostawiła dla siebie. Nie rozmawiała o zdarzeniach ze spiżarni z nikim. Ani z Sophie, ani z Wasią. Ani z nim. Łatwiej było wtedy udawać, że tego po prostu nie było.
Chłopak zaśmiał się głośno wpatrują się w tą entuzjastyczną odpowiedź. Jego imię w jej ustach rozbrzmiało tak, jakby zaśpiewało je tysiąc koliberków intensywnie machających skrzydełkami. - Szlaban? I miałbym zaprzepaścić szansę na możliwość spotkania się z tobą na zajęciach? To by była już dla mnie wystarczająca kara! - Spojrzał na nią z szerokim uśmiechem od ucha do ucha puszczając jej oczko przy okazji. Jego ton wraz z miną sugerował jedno. Jednak myśli wcale, a wcale nie zmierzały w tym kierunku! Rozejrzał się po pomieszczeniu z zaintrygowaniu, szukając jakiejś znajomej twarzy, gdy nie znalazł nikogo na tyle ciekawego, by poświęcić mu choć dwa zdania wrócił wzrokiem do Vittorii, a w nim iskierki tańczyły intensywnie. Jakby dostał najlepszy prezent urodzinowy, który stał właśnie przed nim, w tak pięknym wydaniu. – Jeszcze byś o mnie zapomniała i znalazła innego krukona do towarzystwa. Nie mogę na to pozwolić, więc jestem grzeczny… – uderzył się w pierś, jakby to była dla niego sprawa honoru, jednak pod nosem dodał zerkając na nią kątem oka – … na tyle, na ile mogę. – dodał z chytrym uśmieszkiem. Ten jednak zniknął tak szybko jak się pojawił. Jedyny uśmiech, który pasuje mu do twarzy to ten, z którym ją przywitał. Żaden inny!
Koliberki nie są najszybciej latającymi ptakami na świecie? Bo wówczas zdecydowanie pasowało to do Tori. Ciężko było za nią nadążyć - dobrze więc, że El jakoś sobie z tym radził. Przynajmniej zazwyczaj. Z drugiej strony i ona czasem nie mogła go ogarnąć... On sam siebie też zresztą nie, gdy wyłączał mózg na rzecz jakiejś interesującej ciekawostki z książki. -Ty mnie już tak nie podrywaj, bo w końcu ulegnę, zostanę Twoją psychofanką i będziesz tego żałował - Oj El zdecydowanie miał problem z rozmowami z ludźmi. Myślisz, że nieśmiałość to problem? Że intrawertyczność to problem? Z nim było znacznie gorzej, bo wszystko to co mówił można było interpretować jako swoisty flirt. Po takim czasie ona nauczyła się już, że sposób w jaki Krukon mówi nie ma nic wspólnego z jego faktycznymi zamiarami, ale nadal bawiło ją oglądanie, jak zaskakiwał tym ludzi w związkach i peszył resztę. -W szkole jest w sumie drugi Elijah w niebieskich barwach, więc zawsze mogę się pomylić - Stwierdziła udając, że jakikolwiek problem mogłoby stanowić rozróżnienie ich. Chytry uśmiech oczywiście zauważyła, to też w nagrodę za niegrzeczne myśli dostał kuksańca w ramię.
- A skąd wiesz, że ja właśnie tego nie chcę? – zapytał z wyrzutem. Nie przejmował się tym, że mogą go słyszeć inni lub w jakiś sposób oceniać. W sumie dopóki nie zaczną się zajęcia całe jego zainteresowane skupiło się na blondyneczce – Chciałbym, żebyś mdlała na mój widok i rzucała stanikami jak przechodzę przez korytarz. To jest moje skryte marzenie – powiedział z zabójczym, szerokim uśmiechem pokazując rząd białych zębów. On mimo iż wiele osób go próbowało uświadomić, nie zdawał sobie sprawy z tego, w jaki sposób rozmawia z ludźmi. Może dlatego, że jak ktoś mu to wypominał, to machał ręką mówiąc: „ty mnie jeszcze nie widziałaś flirtującego!”. Po pewnym czasie każdy się poddawał i dawał sobie spokój z uświadomieniem go. - Drugi Elijah w niebieskich barwach? – powtórzył za nią z udawanym zdziwieniem – Kurde mój klon wyszedł z szafy! To źle. – zaśmiał się. Znał Elijaha, nie mógł go nie znać. Jednak wszyscy reagowali jakoś tak dziwnie, jakby fakt, że mają te same imiona i są w tym samym domu to było jakieś przeznaczenie czy coś – Masz jakiś dobry pomysł, jak go zneutralizować?
O nie, siła tego argumentu ją zmiotła w pierwszej chwili, jednak po krótkim zastanowieniu znalazła dla niego odpowiedź. -Nie mogę bo... BO! Gdybym została Twoją fanką, to byś mi się znudził po maksymalnie tygodniu i bym cię olała. Co ty byś wtedy beze mnie począł, co? Kto by Ci mówił "UWAGA PRZEPAŚĆ!" w momencie w którym idziesz i czytasz jednocześnie?- Co najlepsze wszystko to brzmiało jak żart, ale były w tym dwie prawdziwe sprawy. Był tylko jeden facet, którym nie znudziła się w przeciągu tygodnia czy miesiąca. A nawet w przeciągu roku, ale nigdy by się do tego oficjalnie nie przyznała. O tym wiedziała tylko i wyłącznie Sophie i tak powinno pozostać. Druga sprawa, to ona na prawdę była przekonana, że kiedyś chłopak wlezie albo w przepaść, albo w ogień, albo jakieś wystające z ziemi zabójcze kolce - tylko dlatego, że akurat jego wzrok skupiony był na literkach! Jakim cudem on przeżył tyle lat bez ciągłych wizyt w szpitalu? -Poderwij go? - Nie mam pojęcia co to miało to neutralizowania go, ale jej chory umysł uznał to za dobry pomysł.
Chłopak zaśmiał się łapiąc się za serce i zginając w pół. - Uwaga ludzie. Okrutna kobieta po mojej lewej – rzucił w przestrzeń i szturchnął ją po chwili ramię nie odrywając od niej spojrzenia. Był rozbawiony i w sumie dobrze się bawił czekając na rozpoczęcie kółka – uwierz mi, chodziłem tyle razy zaczytany i jeszcze nigdy się nie potknąłem nawet o kamień! To są zdolności moja droga – rzucił z dumą i można byłoby przysiąc, że z tej dumy nos mu urósł o wiele za dużo. Chwilę później słysząc jej słowa zaczął się śmiać głośno. - Co? – spojrzał na nią rozbawiony – Mam podrywać swojego klona? Nie wiedziałem, że posądzasz mnie o taki egocentryzm – powiedział unosząc dłoń i pstrykając ją w czoło. Po raz kolejny rozejrzał się po pomieszczeniu i po chwili dodał – w sumie, nie spodziewałbym się Ciebie na kółku z zielarstwa
Ostatnie spotkanie koła zielarzy, przeprowadzone przez Chrisa, Nancy wspominała bardzo miło. Nic jej tak nie relaksowało jak grzebanie w kwiatkach i na kolejne zajęcia przyszła w bardzo dobrym humorze. W ogóle ostatnimi czasy czuła jakąś potrzebę rozwijania się w tym kierunku, może właśnie dzięki prowadzącemu? Może w końcu znalazła coś czym mogłaby się zająć po studiach? Idąc spokojnym krokiem w stronę szklarni, postanowiła, że zapyta gajowego czy zechciałby jej nieco więcej opowiedzieć o magicznych roślinach. Vivario była całkiem sympatyczna, ale Williams nie zamierzała prosić ją o żadne rady, a Wespucci... To Wespucci... Weszła do cieplarni i szybko przebiegła spojrzeniem po zgromadzonych w sali uczniach. Uśmiechnęła się do Yuu, ale zdecydowała się ostatecznie podejść do Brewera, bo skoro już jedno zadanie ogarnęli wspólnie to może i z tym sobie wspólnie lepiej poradzą. O ile chłopak jeszcze chciał się do niej w ogóle przyznawać... - Hej Max! Co tam? - Zagadnęła uśmiechając się wesoło i przystając gdzieś tam obok niego. w zasadzie była zaskoczona, że go tutaj widzi, bo na wcześniejszych spotkaniach, z tego co pamiętała, gryfona nie było. Zmiana w organizacji kółek widocznie przyciągnęła nowych członków, co było widać już na pierwszy rzut oka. - Będziesz plótł wianki? - Zapytała z rozbawieniem nawiązując do ostatnich zajęć. Domyślała się, że tym razem zadanie będzie zupełnie inne, ale jakoś wizja Maxa komponującego romantyczne bukiety bardzo ją bawiła i nie mogła z tego nie zażartować.
Pewnie gdyby nie to, że zapisała się do Stowarzyszenia Miłośników Przyrody, na tej lekcji zielarstwa by jej nie było. Ręki do roślin to akurat nie miała. Wstyd się przyznać, ale ile razy w domu dostawała jakąś pod opiekę, to prędzej czy później po prostu, brzydko mówiąc, zdychała. Wszystko było super dopóki stała sobie na parapecie, szafce, biurku czy jakimkolwiek innym meblu, tyle że przecież trzeba było o nią dbać. I przede wszystkim podlewać. No i jakimś cudem Aleksandra właśnie o tej ważnej czynności notorycznie zapominała, choć normalnie pamięć miała dobrą. Po kolejnym uschniętym kwiatku w dormitorium uznała, że najwyższa pora coś z tym zrobić. Skorzystała z okazji zbliżającego się spotkania kółka, do którego należała i specjalnie robiła wszystko, żeby nic jej nie przeszkodziło w uczestniczeniu w zajęciach. W przyszłości marzył jej się piękny dom z równie cudownym i zadbanym ogrodem, a jak wiadomo - samo się nie zrobi. Poza tym nawet teraz chciała ponownie wprowadzić trochę zieleni do sypialni, którą dzieliła z trzema innymi dziewczętami, bez przykrej konieczności kupowania nowej roślinki za kilka dni. - Cześć, Yuu - przywitała się z Puchonką, wyrywając ją tym chyba dość brutalnie z niekończącej się wędrówki między myślami. Wyszczerzyła się, zanim ponownie się odezwała. - Na co tak patrzysz? - zagaiła, stając przy dziewczynie i starając się skierować wzrok tam, gdzie ona. Dojrzała... cóż, rośliny. Nie potrafiła na och temat nic więcej powiedzieć. Nawet nazw nie znała. Przez moment chciała nawet jeszcze wyjść z cieplarni, bo poczuła się kompletnie nie na miejscu, ale zganiła się w myślach za ten pomysł. Przecież po to tu była, żeby się czegoś nauczyć.
Wbiegła do cieplarni w panice, bo przecież obiecała się pojawić na tych zajęciach. Zarówno O'Connorowi, jak i sobie. Chciała więc tu być i jednocześnie musiała tu być. Choć dotarła na ostatnią chwilę, nie chciała narobić zbyt dużego zamieszania. Odsunęła się od drzwi wejściowych na kilka kroków i stanęła gdzieś pod ścianą, czekając, aż uspokoi jej się oddech, by z względnym skupieniem wziąć udział w kółku. Odruchowo przy okazji sięgnęła do zewnętrznej części uda, aby sprawdzić, czy aby na pewno nie zapomniała różdżki. Na szczęście nie zdarzało jej się to, chyba, że akurat należało ją zostawić, co wcześniej ogłosiłałby osoba prowadząca zajęcia. Tym razem Chris zastrzegł sobie, by mieć je przy sobie. Miała. I była na czas. Choć ledwo.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher nie sądził, żeby musiał ich jakoś zatrzymywać, żeby musiał trzymać ich przed wejściem do pomieszczenia. Zostawił zatem cieplarnię otwartą, by tam mogli na niego poczekać, porozmawiać i, miał nadzieję, nic nie zniszczyć, a co najwyżej przyglądać się roślinom, które w tej akurat szklarni były na tyle łagodne, że mogły ich co najwyżej połaskotać w zbyt ciekawskie dłonie, więcej im tutaj nie groziło. Mogli oczywiście próbować zgadywać, co ich dzisiaj czeka, ale gajowy przygotował wszystko na drugim końcu cieplarni i nie zakładał, że uczniowie nagle zaczną biegać po całym pomieszczeniu, żeby przekonać się, co przyszło mu do głowy. Mieli zapewne o wiele bardziej interesujące tematy, niż sprawdzanie, co też może ich czekać. Tym bardziej że wiedzieli już raczej, iż Christopher nie należy do niesamowicie wymagających opiekunów i podchodzi do nich na spokojnie, zadowolony z tego, że interesują się tematem i biorą się sami do pracy, żeby nie spoczywać na laurach. Nie wiedział, co chcą robić w przyszłości, nie wypytywał ich o to jakoś szczególnie mocno, nie kręcił się i nie sprawdzał, czego oczekują, dając im pełną swobodę i tylko przekazując własną, dość obszerną, jak można podejrzewać, wiedzę. Sam również czerpał z tego przyjemność, obserwował ich i czasami odkrywał nowe rzeczy, jak chociażby w przypadku języka kwiatów, który, jak się okazało, mógł się różnić w zależności od zakątka ziemi, w jakim powstawał. - Dzień dobry - powiedział, kiedy tylko wszedł do cieplarni i uśmiechnął się lekko do zebranych, widząc przy okazji nieco nowych twarzy, co chyba go zdziwiło, ale jednocześnie - całkiem przyjemnie zaskoczyło. - Zapraszam na drugą stronę. Przy okazji powiedzcie mi, jakie znacie rośliny i inne naturalne środki, które pomagają w utrzymaniu dobrego zdrowia? Nie mam na myśli, tylko ziół, ale również, chociażby owoce - spytał prosto z mostu, dając im tym samym pierwszy trop dotyczący tego, czym będą się tego dnia zajmować. Ciekaw był, czy cokolwiek kojarzyli, czy może będą bawić się w całkiem ciekawy wykład, już za chwilę. Miał również nadzieję, że zabrali różdżki, bo zamierzał zademonstrować im przydatne, całkiem pomocne zaklęcie, które powinien znać każdy zielarz. Na razie jednak skupił się na tym, co mieli mu do przedstawienia i poprowadził ich między roślinami, by dotarli do stołów, jakie wcześniej naszykował. Leżały na nich przykryte koszyki, pod nimi zaś mogli zobaczyć dość spore słoje, poza tym były tutaj również tacki, noże butelki, słoiki z miodem... Wyglądało na to, że dzisiaj czeka ich całkiem ambitna praca!
Czas na odpis: do 19.05; ten etap jest krótszy, bo to tylko luźna rozmowa, potem dostaniecie nieco więcej czasu.
Uśmiechnęła się do Nancy, gdy tylko ją zauważyła, a następnie rozpromieniła się na widok Krawczyk, która postanowiła do niej podejść. Przynajmniej na chwilę oderwała wzrok od roślin i skupiła go na koleżance z Hufflepuffu. - Hej, Aleks - przywitała się z nią po czym podążyła wzrokiem za spojrzeniem dziewczyny, która chyba próbowała dostrzec coś interesującego w rosnących wokół roślinach, ale sądząc po wyrazie jej twarzy nie udało jej się to. W sumie faktycznie może dla niektórych nie znajdowało się tu nic zbytnio ciekawego. - Po prostu patrzyłam na rośliny. Na to jak rosną i kwitną. Są piękne, nie sądzisz? Miała tylko nadzieję, że nie zabrzmiało to jakoś dziwnie. Po prostu lubiła patrzeć na delikatne i niezwykle cudowne w swym wyglądzie. Jej uwaga przeniosła się na O'Connora, gdy tylko ten polecił im, aby przeszli na drugą stronę cieplarni i poprosił ich o przedstawienie naturalnych środków, które pomagają ludziom zachować zdrowie. Przez chwilę zastanawiała się nad tym, co mogłaby powiedzieć, zerkając ciekawie na to, co też gajowy dla nich przygotował. - Czarny bez - powiedziała w końcu. - Owoce i kwiaty czarnego bzu można wykorzystać do zrobienia na przykład soku, który może służyć jako dodatek do herbaty na przykład. Pomaga w oczyszczaniu organizmu z toksyn i wspomaga walkę z przeziębieniem. Tylko, że surowe owoce bzu są trujące, więc trzeba je poddać obróbce... Oprócz tego może jeszcze skrzyp. Nie tylko wzmacnia włosy i paznokcie, ale poprawia pracę serca i krzepliwość krwi jeśli ktoś ma z tym problem. Zdecydowała się na podanie dwóch roślin, ale miała nadzieję, że O'Connor zaakceptuje jej odpowiedź. Mogła ograniczyć się do jednej, mogła podać ich więcej, ale w zasadzie nie wiedziała ile mężczyzna od nich oczekiwał.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
-Jestem czystym złem. Dziwne, że dopiero teraz się zorientowałeś - Odpowiedziała przyjacielowi przyjmując w tamtej chwili złowrogi wyraz twarzy, który mógł świadczyć o tym iż w jej głowie znajdują się tej chwili zame upiorne myśli i podłe plany mające zniszczyć świat. Byli normalnie jak Pinki i Mózg! On był geniuszem, a ona geniuszem zła. Do własnej interpretacji zostawiam który jest który. - Ja wiem, styl pijanego ninja działa zawsze i wszędzie. Szczególnie na trzeźwo - Stwierdziła wyobrażając sobie Elcia lawirującego między kamykami i nawet nie mającymi tego świadomości. - Możesz go poderwać, a potem wchłonąć. Został byś tylko Ty - Zaproponowała mu najbardziej creepy plan na świecie. Standardowo najpierw powiedziała to, co jej wpadło do głowy, a dopiero potem pomyślała. Na szczęście przy nim nie musiała się stopować z różnego rodzaju hasełkami, nawet tymi niepokojącymi. - Ja też się siebie tu nie spodziewałam. Za to Ciebie jak najbardziej kujonie jeden - Zdążyła jeszcze powiedzieć nim pojawił się nauczyciel. - Czosnek i Cebula. Wspomagają odporność, działają bakteriobójczo i bakteriostatycznie. Są to tak zwane naturalne antybiotyki - Orłem z rzeczy praktycznych to ona nie była, ale teoria? Nie ma problemu -Poza tym takie działanie może mieć też olejek z oregano
- Nie moja droga, ja byłem tego w pełni świadomy. Jak myślisz, czemu z tobą wytrzymuje? – odpowiedział jej zaczepnie i puścił oczko. Tak Pinki i Mózg. Gdyby miał powiedzieć, z którym się utożsamiał, to właśnie z Pinkim. W piosence (oryginalnej) nie jest powiedziane, który jest geniuszem, a który szaleńcem. A kto zawsze naprawiał wynalazki Mózga? Oczywiście, że Pinki! Więc bez względu na to, który jest szaleńcem, pasują mu obydwie role, ale to Pinki jest jego idolem! – Wolę jednak normalne się pozbywać ludzi niż ich… wchłaniać – zaśmiał się pod nosem słysząc jej słowa. Ciekawe jak to sobie wyobrażała! Chwilę później rozpoczęły się zajęcia, a on spojrzał na profesora. - Może to nie owoce, ani zioła, ale stokrotki dobrze wpływają na zdrowie wspomaga pracę innych ziół na przykład w mieszankach pomagających na zapalenie dróg oddechowych. – odpowiedział zaraz po Vittorii – Do tego liście brzozy, pokrzywy, lipy poprawiają przemianę materii… no do tego moglibyśmy jeszcze doliczyć aloes, jeżeli dobrze pamiętam – powiedział przez chwilę pogrążając się głęboko w myślach.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max gapił się chuj wie gdzie i generalnie sprawiał wrażenie, jakby był zawieszony w próżni. Przynajmniej dopóki nie podeszła do niego Nancy, do której uśmiechnął się lekko i parsknął z ubawienia na jej kurewsko nudny żarcik. Nie uznał tego jednak za żadną obrazę, czy chuj wie co, przyjął po prostu to, co miała mu do powiedzenia, a następnie pokręcił lekko głową. - Nie zamierzam. No chyba że mi każą, ale nie wiem, w czym miałoby mi to pomóc - stwierdził jeszcze, akurat chwilę przed tym, jak do cieplarni wszedł gajowy. Zerknął na Nancy, jakby chciał ją zapytać, czy on, kurwa, zawsze taki jest, a ostatecznie wywracając oczami ruszył za nim, zastanawiając się jednocześnie, czy ma mu coś do powiedzenia. Ponieważ jednak chyba chujowo byłoby milczeć, skoro inni coś tam z siebie wystękali, to spróbował przypomnieć sobie cokolwiek, co można byłoby uznać za użyteczne. - Maliny? Sok z malin podaje się, kiedy jest się przeziębionym i podobno całkiem znośnie wpływa na gardło. Pewnie to jakieś niezłe źródło witamin - rzucił więc, starając się mimo wszystko nie wychodzić na skończonego debila, chociaż w gruncie rzeczy, kwestia ta nieco go jebała. Z drugiej strony, uzdrowiciel, który chuja wie o uzdrawianiu był dopiero do dupy. Zerknął na naszykowane rzeczy i uniósł lekko brwi, bo wydawało mu się, kurwa, że wie, co tu dzisiaj będą odpierdalać.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Gdy Chris w końcu pojawił się w cieplarni, Max był bardzo ciekawy, czym dzisiaj się będą zajmować. W końcu to gajowy sprawił, że ślizgon w ogóle tu przyszedł. Gdyby nie pomógł mu w zrozumieniu wiankowej wiadomości, pewnie by nawet o tym nie pomyślał, a tak szczerze zainteresował się tym całym zielarstwem. Przywitał się z Christopherem i wysłuchał, co ma im do powiedzenia. -Trochę tego będzie... - Zaczął odpowiadając na pierwsze pytanie, które padło. -Szałwia, mięta czosnek, mlecze, imbir i przede wszystkim cytrusy! Nigdy za mało witaminy C, a pozostałe rośliny wspomagają nie tylko układ odpornościowy, ale procesy trawienne i inne takie. - Ciężko było nie znać takich podstaw, gdy dorastało się w mugolskim domu. Co prawda przybrany ojciec Maxa był lekarzem, ale racze starali się kurować wszelkiego rodzaju przeziębienia domowymi sposobami niż od razu sięgać po antybiotyki. Nie było zimy, żeby Max nie dostał od Stacey sowy z przypomnieniem o piciu herbaty z cytryną i imbirem. Dla zdrowia oczywiście. Na samych ziołach aż tak dobrze się nie znał, chociaż pewnie byłby w stanie wymienić i odróżnić te najbardziej podstawowe. Były też jeszcze wszelkiego rodzaju warzywa, jak taka marchewka, która ponoć pomaga na wzrok. Solberg nigdy nie wiedział ile w tym jest prawdy a ile ściemy, którą wciska się dzieciakom, żeby poprawić ich dietę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Wpatrywała się w rośliny, przechodząc wzrokiem od jednej do drugiej i obracając się, aby zerknąć również na te, które znajdowały się akurat za jej plecami. Szklarnia tętniła dzięki nim życiem i można było się poczuć jak w jakimś ogrodzie, co było przyjemne. Otaczająca ją zieleń działała kojąco i wydawało się to być wręcz idealne miejsce na ucieczkę od obecności innych, na chwilę samotnych przemyśleń. Na terenach wokół zamku takich jak błonia nie zawsze był ten komfort, bo często ktoś nawet przechodził nieopodal i to już zakłócało spokój. Szkoda, że szklarnia była normalnie zamknięta na klucz. - Eee... Tak. Są takie zielone... Ładne - bąknęła, bo nie za bardzo wiedziała, co mogłaby więcej dodać. Cholerka, chyba rzeczywiście miała większe tyły w zielarstwie, niż podejrzewała. Może to wycofanie się do zamku wcale nie było tak głupim pomysłem? W każdym razie i tak było już na to za późno, bo do środka wszedł gajowy. Przywitała się z nim krótkim "dzień dobry", jak inni uczniowie, i z zaciekawieniem spojrzała na stoły, a jej myśli zaczęły podsuwać jej najróżniejsze pomysły odnośnie do tego, co też może kryć się w koszykach. Ale no tak, najpierw musieli odpowiedzieć na pytanie. W zasadzie nie miała z nim problemu, dopóki nie odezwał się Solberg. Zmrużyła oczy. Przecież to ona chciała powiedzieć o cytrusach! A niech go, teraz będzie musiała szybko wymyślić coś innego... Jak słyszała innych, to zaczynała się obawiać, że po prostu się zbłaźni. Czy tylko ona miała antyumiejętności w zielarstwie, a i tak postanowiła zjawić się na spotkaniu? Wszyscy wydawali się być tacy mądrzy. - Banany, groch czy fasola są źródłem magnezu, który jest bardzo ważny dla naszego organizmu, ponieważ między innymi pomaga w prawidłowym funkcjonowaniu układu nerwowego i mięśni. Chociaż najwięcej jest go w orzechach i nasionach - powiedziała niepewnym głosem, w myślach dodając "i w czekoladzie". Nie wiedziała, czy dokładnie o to chodziło, ale nie posiadała na tyle bogatej wiedzy, żeby zaszaleć z czymś innym. A przecież to dotyczyło zdrowia, więc powinna wiedzieć więcej nawet dla swojego dobra, żeby w razie czego sobie poradzić. Na pewno się pomagało też to, że na poczekaniu szukała czegoś innego, bo jej poprzedni wybór został skradziony. Czuła się, jakby miała z 10 lat mniej i właśnie przysłuchiwała się rozmowie dorosłych, chociaż w tym wieku pewnie byłaby na tyle śmiała, że bez większego zastanawiania się rzuciłaby pierwszą myśl, która przyszłaby jej do głowy.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Zaśmiała się wesoło na słowa Maxa, a na jego pytające spojrzenie wzruszyła tylko lekko ramionami i podążyła za Chrisem, na drugą stronę cieplarni, rozglądając się z ciekawością za tematem dzisiejszych zajęć. Rośliny wspomagające zdrowie! Coś czuła, że wyniesie z tych zajęć dużą dawkę pożytecznych informacji. Już samo zielarstwo ostatnio wyjątkowo jej się wkręciło, a jeśli miałoby z tego wyjść coś pożytecznego i dobrego dla zdrowia do jeszcze lepiej! Nie paliła się do odpowiedzi, zdecydowanie należała do tych osób, które jedynie słuchały gdzieś z boku, zamiast udzielać się w czasie lekcji, ale każdy po kolei coś powiedział, więc zebrała się w sobie i też dodała coś od siebie, niepewnym głosem. - Hibiskus. Zarówno ten zwykły, mugolski, który spożywany chociażby w postaci herbaty ma właściwości przeciwbakteryjne i rozluźniające, ale również nasz magiczny odpowiednik - hibiskus ognisty, który jest składnikiem czarodziejskich leków na przeziębienie i eliksirów rozgrzewających. - W jej domu rodzinnym pijało się hektolitry herbaty, znała więc ich całkiem sporo. Eliksiry rozgrzewające też leżały na najwyższej półce w pachnącej ciastem kuchni, gotowe do użycia. Chciała wspomnieć o soku malinowym, który również uparcie był stosowany przez jej babcię na wszystkie zimowe przeziębienia, ale już Max ją z tą propozycją uprzedził.
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Mad włożyła ręce w rękawy swetra, by je nieco ogrzać i zaczęła przysłuchiwać się nauczycielowi, jak zawsze, kiedy coś ją choć trochę zaciekawiło. Wbiła spojrzenie w profesora, która niespodziewanie zadawał pytania. Owoce jarzębiny - wspomaga odporność, pomaga na zaparcia i wzdęcia. Listki babki zwyczajnej - wyciśnięty z nich sok działa bakteriobójczo. Świeże liście można przykładać na zwichnięcia, rany, owrzodzenia. Napary z wysuszonych liści pomagają oczyścić organizm z toksyn, obniżyć temperaturę, zlikwidować stany zapalne. Działają zbawiennie na układ trawienny, moczowy i oddechowy. Płatki róży kolce róży i owoce-mają wysoka zawartość witamin, między innymi C oraz A, sprawia, że osoba, która na stałe włączyła ją do diety, znakomicie radzi sobie z problemami naczyń krwionośnych. Można z niej wytworzyć składniki potrzebne do eliksirów np: Eliksirze Miłosnym. Są używane do parzenia naparów ziołowych, robienia dżemów, marmolad, galaretek, syropów, win i innych napojów (np. z hibiskusem). Miała nadzieję, że taka odpowiedź zadowoli nauczyciela, gdyż nie lubiła zabierać głosu. Wolała siedzieć w kącie i spokojnie obserwować otoczenie.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
- Rumianek. On to dopiero jest niesamowity. - uśmiechnęła się, wracając myślami do marcowego koła zielarskiego, na którym już raz mówiła o tej roślinie. Postanowiła przynajmniej w części się powtórzyć, bo przecież od tamtego czasu dość mocno zmienił się skład, a i na pewno potrzebowała czegoś na poparcie swoich słów. - Jest tak naprawdę typowo uzdrawiającą rośliną, a przy tym wyjątkowo niepozorną. Te przerośnięte stokrotki mają właściwości relaksacyjne, uspokajające i kojące większość codziennych przypadłości. Trawienie, stany zapalne, przeziębienie, bezsenność, problemy skórne, podwyższony cukier... Draństwo jest dobre na wszystko. - wyjaśniła, podając wszystkie wyuczone właściwości rumianku, jakie zapamiętała. Czy poszła tym samym na łatwiznę? Być może, jednak uważała tę roślinę na rzecz dość niepowtarzalną i świetną na każdą okazję. Skoro miała w zanadrzu coś tak uniwersalnego, uznawała, że wiedza na temat całej reszty ziół nie była jej niezbędna 'na już'. O wszystkim dało się przecież na bieżąco doczytać. A potem najlepiej połączyć z naparem z rumianku, aby uzyskać jakąś ubermiksturę wiecznej młodości i błogości. Ha.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Słuchał ich, kiedy zbliżali się do miejsca, w którym mieli dzisiaj pracować. Jedni radzili sobie z zadaniem nieco lepiej, inni gorzej, ale mimo wszystko był całkiem miło rozczarowany ich poziomem, ostatecznie bowiem okazało się, że właściwie każdy ma coś do dodania, choćby było to skromne i nie do końca pewne. Nie zamierzał ich karać, czy wyśmiewać, jeśli się gdzieś potknęli, bo nie o to chodziło, zwrócił jednak szczególną uwagę na wypowiedź Ślizgona, mając jednocześnie nadzieję, ze przypadkiem niczego nie pominął albo cos mu nie umknęło. - Mniszek lekarski, nie mlecz, panie Solberg - powiedział właściwie automatycznie, kiedy chłopak skończył swoją wypowiedź. Uśmiechnął się lekko, kiedy Morgan wspomniała o rumianku, widać to miało ich już zawsze prześladować, ale w gruncie rzeczy wcale mu to nie przeszkadzało. - Dobrze, dzisiaj nauczymy się dwóch rzeczy. Pierwsza z nich to zaklęcie, które na pewno przyda się wam do pozyskania różnych płynnych substancji. Dzięki niemu możemy tłoczyć olej z nasion albo uzyskać wyciąg z liści. Gdybyście szukali innych zastosowań, można go używać, chociażby do pozyskiwania jadu niektórych stworzeń. Pewnie większość z was już wie, że chodzi o extracto, ale chciałbym, żebyście to przećwiczyli - powiedział, kiedy już znaleźli się na miejscu, a on oparł się na stół, na którym znajdowały się faktycznie nasiona i liście, z których mogli pozyskać różne substancje. Po to również ustawione były tam szklane naczynia, w których wszystko to mogli zgromadzić. Nie mieli w końcu ćwiczyć na darmo, prawda? - Poza tym nauczycie się wykonywać nalewki lecznicze. Z owoców, orzechów, tego wszystkiego, co jest tutaj dostępne. Przygotowałem wszystko wcześniej, więc niech każdy z was wybierze, z czego dokładnie chce zrobić nalewkę. Słoje są czyste, możecie wkładać do nich składniki właściwie od razu. Przy poszczególnych owocach macie również podane receptury, by wiedzieć, jak zabrać się do pracy. Możecie robić to samodzielnie, możecie dobrać się w pary, jak wam wygodniej. Pamiętajcie, tylko żeby być ostrożnym - powiedział jeszcze spokojnie i uśmiechnął się do nich lekko. Dawał im właściwie całkowicie wolną rękę, bo nie uważał, żeby z jakiegoś powodu mieli sobie nie poradzić. Spisał wszystko dokładnie, a proces tworzenia nalewek był tak naprawdę zadziwiająco łatwy, więc nie sądził, żeby mieli z tym jakikolwiek problem. W razie czego oczywiście był obok i w każdej chwili mógł służyć im pomocą.
Zasady: Każdy z was w poście ćwiczy zaklęcie, może wam wyjść, może nie wyjść, róbcie to zgodnie z wolą i własną postacią, by wszystko było takie, jak należy. Każdy z was w poście zamieszcza również proces tworzenia nalewki - wybierzcie sami owoce, zioła, orzechy - na pewno znajdziecie tutaj dziką różę, cytrusy, maliny, jeżyny, orzechy, większość wymienionych przez was rzeczy, a nie chcę was ograniczać. Przepisy są właściwie we wszystkich przypadkach mocno zbliżone, więc potrzebujecie owoców/ziół/orzechów, litra alkoholu, miodu lub cukru, żeby nieco podbić smak. Wszystko mieszanie w słoju, który ma zostać odstawiony na parę dni. UWAGA: nie próbujcie robić czegoś, co Chris musiałby uznać za zakazane, bo on też potrafi nakładać szlabany, żadnego ukradkowego picia, czy czegoś podobnego, bo zdecydowanie się pogniewamy. UWAGA: możecie do końca spotkania napisać więcej niż jeden post, nie ograniczam was, grajcie spokojnie. W razie czego - Chris jest do dyspozycji i odpowie na każde pytanie. Czas na odpisy: do 28.05 do 18:00; po tym czasie pojawi się post podsumowujący i zostaną wam rozdane punkty kuferkowe i punkty dla domów.